Niech licho trzaśnie myte ziemniaki! Weszłam do kuchni i poczułam znajomy nieprzyjemny zapach. Znajomy, bo już kiedyś taka brzydka kartoflana przygoda mi się przytrafiła. Zanurzam rękę w wiklinowym koszyku, w którym trzymam ziemniaki i włoszczyznę i ciap, wpadam w śmierdzącą oślizgłą maź, w którą zamienił się jeden z ziemniaków. Bleh, myślę wkurzona, wysypując resztę kartofli do zlewu, z zamiarem obrania zdrowych i natychmiastowego ugotowania ich z przeznaczeniem na leniwe kluski. No bo przecież nie wsypię ich z powrotem do koszyka, skoro skórka od zewnątrz i tak przesiąkła wrednym zapachem od tego jednego mokrego paskudztwa.
W tym miejscu muszę wyrazić swoje, delikatnie mówiąc, niezadowolenie. A tam niezadowolenie, wkurzona jestem jak cholera. Większość ziemniaków dostępnych na rynku jest myta, żeby ładniej wyglądały i żeby wybredny konsument o delikatniusich paluszkach nie musiał dotykać bryłek błota, jakie zwykle przyklejają się do starej dobrej pyry. I wszystko byłoby w porządku, gdyby te ziemniaki nie trafiały do sprzedaży mokre, lub częściowo mokre. Wrzucamy toto w domu do wiaderka na ziemniaki z zamiarem przechowywania przez kilka dni, a w tym czasie, kartofelki zaczynają się ruszać i zamieniają w wonną zupę. W reklamówce, nawet rozchylonej, to samo. Po tygodniu wypłyną błotną strużką, brudząc szafki i podłogę.
Pozostaje chyba przechowywanie w wiklinowych koszach, które w razie niespodzianki wyszorujemy ryżową szczotą w wodzie z dodatkiem płynu do mycia naczyń. Ja dodatkowo dno kosza i tak wykładam foliową reklamówką, zawsze w razie czego czeka mnie mniej czyszczenia, choć przez ten zabieg ziemniakom trudniej oddychać, więc są bardziej podatne na ewentualne zepsucie.
A może po prostu za każdym kupować dokładnie wyliczoną ilość kartofli. Ale czy to się da?
Mnie czasami tez zdaża się nieprzyjemna niesopdzianka z miękkim i śmierdzącym ziemniakiem (ten zapach jest dla mnie nie do zniesienia). Kiedyś kupowałam na zimę duży 30 kg wór ziemniaków i trzymałam w piwnicy. Jednak chyba przemarzły i pomarszczyły się zyskując słodkawy smak - niestety nie nadawały się do zjedzenia.
Jeśli trafi mi się "śmierdzuszek" wyrzucam go, myję resztę ziemniaków i suszę na słońcu. Potem trzymam w metalowym koszu/osuszaczu z Ikea, więc mają miejsce by "oddychać" i nie mają wilgoci, przez co się nie psują. Najlepiej kupować mniejszą ich ilość, taką, którą jesteśmy w stanie zurzyć w ciągu paru dni. Taką zasadę teraz stosuję.
Oj,znam to.Ratuje mnie tylko chyba moja zimna piwnica,ale tylko częściowo.Na te ziemniaki (a i inne warzywa) nie ma stuprocentowego sposobu.Są chyba przenawożone.Po prostu -produkcja masowa.
Przypomniało mi się jeszcze, że kiedyś miałam większą ilość marchwi. Podobno idealnym sposobem na jej przechowywanie miało być ułożeniu jej w wiaderku w suchym czystym piachu, który miał odprowadzać ewentualną wilgoć i zapobiec gniciu warzywa. Problem w tym, że oczysiście zapomniałam po kilku dniach wymienić piachu na nowy i cała marchew....wylądowała w kompostniku.
Trzeba szukać ziemniaków nie mytych. Wiem, że są, bo sama tylko takie kupuję. O wiele dłużej się przechowują. Mam także wiklinowy koszyk, ale nie wykładam go folią. Uważam, że lepiej aby miały z każdej strony większy dostęp powietrza. Latem kupuję ziemniaków niewiele, ze względu na temperaturę. Zimą takie nie umyte przechowuja się, jak za starych dobrych czasów ;)
Kupuję niemyte na targowisku. Tak około 2 kg- starcza na jakieś 2-3 tygodnie.
Nigdy nie kupuję ziemniaków w markecie.
Przechowuję w listewkowym pudełku po pomarańczach, zdarza się, że ziemniaki sa mokre, wtedy staram się je osuszyć ( znaczy przegrzebuję paluchami, zeby te wilgotne z pod spodu, też się osuszyły).
Jeśli się zdarzy, że mi jakiś ziemniak zgnije ( niezbyt często), to wszystkie dookoła wyrzucam, pudełko też, a przynoszę sobie z targowiska nowe ( wystarczy poprosić panią, oni je i tak wyrzucają).
Pozostałe warzywa i owoce trzymam w takim drucianym, piętrowym stojaku.
Na na na codzień przechowuje ziemniaki w plastikowym wiaderu ale mam jedną żelazną zasadę. Ziemiaki po zakupie są wysypane i suszone. Ten rok nie jest dobry dla ziemniaków i będzie ciężki dla rolników ze względu na deszcze ziemniaki są brzydkie, szybko się psują.
Ziemiaki przyważnie kupuje u jednego dostawcy ale zdarzyło mi się kupić myte trzymałam je w worku w garazu.
Na zimę przechoduje w kartonie obłożonym styropianem. W tej kartonowo-styropianowej konstrukcji mam dziurki żeby był dostęp powietrza. Garaż mam nie ocieplany i kiedyś mi zmarzły ziemiaki. Cały worek był do wyrzucenia.
W zasadzie powiem ci że kiedyś jedlismy 6 kg ziemiaków na tydzień. Teraz jeśli jemy to nie więcej niż 2,5 kg- 3 kg przy 4 osobowej rodzinie. Nauczyłam się żyć bez ziemiaków choć kiedyś ze mnie ziemniaczana pyra była. Teraz częściej jemy kasze, makarony, ryż, warzywa róznego rodzaju sałatki. Czasem jest cały tydzień bez ziemiaków.
Mamy ziemniaki z działki od babci, nigdy ich nie myjemy, mają na sobie zawsze trochę ziemi.Stoją w wiklinowym koszyku w szafce pod zlewem i nic się z nimi nie dzieje.Kiedyś kupiłam 3 kg umytych ziemniaków i postawiłam z reklamówką, kilka się popsuło i fetor był okropny, a z zepsutego ziemniaka została wstrętna mazia.
Na zimę ziemniaki są w workach w piwnicy babci, bierze się odpowiednią ilość do spożycia na cały tydzień:)
Latem kupuje ziemniaki na 2 -3 dni i staram się kupować niemyte . Na jesieni kupuje od rolnika ale też niezbyt dużo ,w piwnicy wysypuje na drewniany podest i przykrywam starą kapą żeby niezieleniały.Wiosną rolnik otwiera kopce i wtedy dokupuję trochę ziemniaków jeżeli te z piwnicy zjemy.
U mnie też trafiają się zgniłe już w ziemi, to spowodowane jest tym mokrym latem, za dużo wody było. Nie stosuję żadnych śrofków chemicznych do ochrony ziemniaków przed chorobami, więc taki jest skutek. W sprzedaży będzie pewnie dużo ziemniaków kiepskiej jakości
Przygody o których piszesz dotyczą nie tylko mytych ziemniaków też się zdażają - NIESTETY. Ja oststnio kupuję ziemniaki brudne i też juz mi sie coś takiego zdażyło, dodatko moje pochodzą z mocno nawiezionej naturalnym nawozem ziemi i nawet jak są dobre to śmierdzą gnojownikiem - trzymam swoje w wiklinowym koszu wyłożonym gazetą bo papier dobrze wchłania wilgoć. Z reguły to pomaga ale czasami jak się trafi taki nie do końca zdrowy to niesety tak jak Ty trafiam na ślizgacza.
Najgorsze w tym wszystkim jest to że jak sie takiego ślizgacza poruszy to smród lotem błyskawicy roznosi sie po całym mieszkaniu i ciężko go wygonić.
Dodam jeszcze, że staram sie kupować max 2 kg ziemniaków a i tak czasami jemy je dwa tygodnie
na ziemniakach i nawozach do nich się nie znam ale te ewidentnie kupą śmierdzą i są oblepione bardzo ciemną ziemią a nie piaskiem jak zwykle - kupuję je ostatnio bo mi po nie najbliżej, są smaczne, dobrze obieraja i gotują tak że nie wylewam połowy do zlewu bo się część rozgotuje
Przede wszystkim nie wykładaj koszyka folią, wyłóż papierem. I na pewno lepiej nie kupować ziemniaków mytych. Przy kupnie zwracaj uwagę na to ,żeby ziemniak nie był bardzo brudny ( oklejony ziemią) i powinien być suchy w momencie zakupu.
I przestaję kupować ziemniaki w warzywniakach, w których tych ziemniaków nie widać, lecz są przynoszone z zaplecza w niewiadomym stanie. Czasem lepiej się nabiegać, żeby zmniejszyć ryzyko takich śmierdzących niespodzianek.
A , to już wiemy , gdzie leży problem. Moim zdaniem trafiłaś na nieuczciwych sprzedawców.Pakowali ziemniaki jak leci , bez odkładania " brzydkich".Przy takim zakupie , żeby ustrzec się niespodzianek, musiałabyś wykładając do koszyka ,przeglądać wszystkie, a nie wysypywać wszystkich jak leci.
Nie kupuję ziemniaków w jednym miejscu, zaglądam na różne stragany. Zwykle staram się też przeglądać po zakupie wszystkie pyrki Czasem jednak zapomnę, a czasem partia kartofli jest po prostu okropna, mimo że na pierwszy rzut oka wyglądała na suchą i dobrą. Niestety takie niespodzianki zdarzają mi się raz na rok - zła jestem wtedy jak osa.
Są papierowe torby , które można kupić w niektórych marketach do pakowania, myślę ,że lepiej zdadzą egzamin. Bo skoro są dopuszczone do kontaktu z żywnością.
Wkn przemyśl jeszcze wykladanie koszyka gazetą. Obecnie używane farby do druku są mocno rakotwórcze zawierają szereg toksycznych szkodliwych związków. To nie te same gazety które czytali nasi rodzice. :)
Jeżeli się kupuje ziemniaki myte to trzeba je przechowywać w lodówce wyjęte z folii. Jeżeli mamy szczęście i kupimy niemyte , to możemy je trzymać gdzie indziej oczywiście w ciemnym miejscu.
Niestety nie mam swoich ziemniaków, tzn. posadzonych w polu...
Na zimę kupuję u znajomego rolnika który ma duużo ziemniaków i sprzedaje ;)
A w lecie i na jesieni, tzn. w taką porę roku jaka jest teraz kupuję co drugi dzien kartofelki i się nie psują. Kupuję te brudne , myję w domu przed obieraniem i nie mam problemu ;)
Niech licho trzaśnie myte ziemniaki! Weszłam do kuchni i poczułam znajomy nieprzyjemny zapach. Znajomy, bo już kiedyś taka brzydka kartoflana przygoda mi się przytrafiła. Zanurzam rękę w wiklinowym koszyku, w którym trzymam ziemniaki i włoszczyznę i ciap, wpadam w śmierdzącą oślizgłą maź, w którą zamienił się jeden z ziemniaków. Bleh, myślę wkurzona, wysypując resztę kartofli do zlewu, z zamiarem obrania zdrowych i natychmiastowego ugotowania ich z przeznaczeniem na leniwe kluski. No bo przecież nie wsypię ich z powrotem do koszyka, skoro skórka od zewnątrz i tak przesiąkła wrednym zapachem od tego jednego mokrego paskudztwa.
W tym miejscu muszę wyrazić swoje, delikatnie mówiąc, niezadowolenie. A tam niezadowolenie, wkurzona jestem jak cholera. Większość ziemniaków dostępnych na rynku jest myta, żeby ładniej wyglądały i żeby wybredny konsument o delikatniusich paluszkach nie musiał dotykać bryłek błota, jakie zwykle przyklejają się do starej dobrej pyry. I wszystko byłoby w porządku, gdyby te ziemniaki nie trafiały do sprzedaży mokre, lub częściowo mokre. Wrzucamy toto w domu do wiaderka na ziemniaki z zamiarem przechowywania przez kilka dni, a w tym czasie, kartofelki zaczynają się ruszać i zamieniają w wonną zupę. W reklamówce, nawet rozchylonej, to samo. Po tygodniu wypłyną błotną strużką, brudząc szafki i podłogę.
Pozostaje chyba przechowywanie w wiklinowych koszach, które w razie niespodzianki wyszorujemy ryżową szczotą w wodzie z dodatkiem płynu do mycia naczyń. Ja dodatkowo dno kosza i tak wykładam foliową reklamówką, zawsze w razie czego czeka mnie mniej czyszczenia, choć przez ten zabieg ziemniakom trudniej oddychać, więc są bardziej podatne na ewentualne zepsucie.
A może po prostu za każdym kupować dokładnie wyliczoną ilość kartofli. Ale czy to się da?
Mnie czasami tez zdaża się nieprzyjemna niesopdzianka z miękkim i śmierdzącym ziemniakiem (ten zapach jest dla mnie nie do zniesienia). Kiedyś kupowałam na zimę duży 30 kg wór ziemniaków i trzymałam w piwnicy. Jednak chyba przemarzły i pomarszczyły się zyskując słodkawy smak - niestety nie nadawały się do zjedzenia.
Jeśli trafi mi się "śmierdzuszek" wyrzucam go, myję resztę ziemniaków i suszę na słońcu. Potem trzymam w metalowym koszu/osuszaczu z Ikea, więc mają miejsce by "oddychać" i nie mają wilgoci, przez co się nie psują. Najlepiej kupować mniejszą ich ilość, taką, którą jesteśmy w stanie zurzyć w ciągu paru dni. Taką zasadę teraz stosuję.
Oj,znam to.Ratuje mnie tylko chyba moja zimna piwnica,ale tylko częściowo.Na te ziemniaki (a i inne warzywa) nie ma stuprocentowego sposobu.Są chyba przenawożone.Po prostu -produkcja masowa.
Przypomniało mi się jeszcze, że kiedyś miałam większą ilość marchwi. Podobno idealnym sposobem na jej przechowywanie miało być ułożeniu jej w wiaderku w suchym czystym piachu, który miał odprowadzać ewentualną wilgoć i zapobiec gniciu warzywa. Problem w tym, że oczysiście zapomniałam po kilku dniach wymienić piachu na nowy i cała marchew....wylądowała w kompostniku.
Ja przechowuję ziemniaki w plastikowym wiaderku. Kupuję tak mniej więcej ok. 1kg na tydzień bo poza Młodym nikt nie je ziemniaków.
Trzeba szukać ziemniaków nie mytych. Wiem, że są, bo sama tylko takie kupuję. O wiele dłużej się przechowują. Mam także wiklinowy koszyk, ale nie wykładam go folią. Uważam, że lepiej aby miały z każdej strony większy dostęp powietrza. Latem kupuję ziemniaków niewiele, ze względu na temperaturę. Zimą takie nie umyte przechowuja się, jak za starych dobrych czasów ;)
Kupuję niemyte na targowisku. Tak około 2 kg- starcza na jakieś 2-3 tygodnie.
Nigdy nie kupuję ziemniaków w markecie.
Przechowuję w listewkowym pudełku po pomarańczach, zdarza się, że ziemniaki sa mokre, wtedy staram się je osuszyć ( znaczy przegrzebuję paluchami, zeby te wilgotne z pod spodu, też się osuszyły).
Jeśli się zdarzy, że mi jakiś ziemniak zgnije ( niezbyt często), to wszystkie dookoła wyrzucam, pudełko też, a przynoszę sobie z targowiska nowe ( wystarczy poprosić panią, oni je i tak wyrzucają).
Pozostałe warzywa i owoce trzymam w takim drucianym, piętrowym stojaku.
Na na na codzień przechowuje ziemniaki w plastikowym wiaderu ale mam jedną żelazną zasadę. Ziemiaki po zakupie są wysypane i suszone. Ten rok nie jest dobry dla ziemniaków i będzie ciężki dla rolników ze względu na deszcze ziemniaki są brzydkie, szybko się psują.
Ziemiaki przyważnie kupuje u jednego dostawcy ale zdarzyło mi się kupić myte trzymałam je w worku w garazu.
Na zimę przechoduje w kartonie obłożonym styropianem. W tej kartonowo-styropianowej konstrukcji mam dziurki żeby był dostęp powietrza. Garaż mam nie ocieplany i kiedyś mi zmarzły ziemiaki. Cały worek był do wyrzucenia.
W zasadzie powiem ci że kiedyś jedlismy 6 kg ziemiaków na tydzień. Teraz jeśli jemy to nie więcej niż 2,5 kg- 3 kg przy 4 osobowej rodzinie. Nauczyłam się żyć bez ziemiaków choć kiedyś ze mnie ziemniaczana pyra była. Teraz częściej jemy kasze, makarony, ryż, warzywa róznego rodzaju sałatki. Czasem jest cały tydzień bez ziemiaków.
Mamy ziemniaki z działki od babci, nigdy ich nie myjemy, mają na sobie zawsze trochę ziemi.Stoją w wiklinowym koszyku w szafce pod zlewem i nic się z nimi nie dzieje.Kiedyś kupiłam 3 kg umytych ziemniaków i postawiłam z reklamówką, kilka się popsuło i fetor był okropny, a z zepsutego ziemniaka została wstrętna mazia.
Na zimę ziemniaki są w workach w piwnicy babci, bierze się odpowiednią ilość do spożycia na cały tydzień:)
Latem kupuje ziemniaki na 2 -3 dni i staram się kupować niemyte . Na jesieni kupuje od rolnika ale też niezbyt dużo ,w piwnicy wysypuje na drewniany podest i przykrywam starą kapą żeby niezieleniały.Wiosną rolnik otwiera kopce i wtedy dokupuję trochę ziemniaków jeżeli te z piwnicy zjemy.
Uprawiam ziemniaki, ten rok jest fatalny ponad połowa jest juz zgnitych w ziemi.
wiem mnie zgniła i dostała jakieś choroby cała częśc naziemna.
Bulwy z zarazą też już sie trafiają , twoje też pewnie miały zarazę
U mnie też trafiają się zgniłe już w ziemi, to spowodowane jest tym mokrym latem, za dużo wody było. Nie stosuję żadnych śrofków chemicznych do ochrony ziemniaków przed chorobami, więc taki jest skutek. W sprzedaży będzie pewnie dużo ziemniaków kiepskiej jakości
no w marketach to większośc jest myta.
Ja mam na straganie zawsze niemyte.
Lato było deszczowe, w niektórych regionach bardziej w innych mniej.
Zapytaj sprzedawcę na straganie, z jakiego regionu pochodzą ziemniaki.
Czy mnie się zdaje czy jestes z Trójmiasta.
Bywam tam czasem, na targowiskach też, widziałam ziemniaki niemyte.
Co do przechowywania, moje są w piwnicy w kartonowym pudełku, które zmieniam co jakiś czas.
Mokre ziemniaki, wystawiam na powietrze żeby obeschły.
czasem przysypywałam suchą ziemią.
Przygody o których piszesz dotyczą nie tylko mytych ziemniaków też się zdażają - NIESTETY. Ja oststnio kupuję ziemniaki brudne i też juz mi sie coś takiego zdażyło, dodatko moje pochodzą z mocno nawiezionej naturalnym nawozem ziemi i nawet jak są dobre to śmierdzą gnojownikiem - trzymam swoje w wiklinowym koszu wyłożonym gazetą bo papier dobrze wchłania wilgoć. Z reguły to pomaga ale czasami jak się trafi taki nie do końca zdrowy to niesety tak jak Ty trafiam na ślizgacza.
Najgorsze w tym wszystkim jest to że jak sie takiego ślizgacza poruszy to smród lotem błyskawicy roznosi sie po całym mieszkaniu i ciężko go wygonić.
Dodam jeszcze, że staram sie kupować max 2 kg ziemniaków a i tak czasami jemy je dwa tygodnie
dodatko moje pochodzą z mocno
nawiezionej naturalnym nawozem ziemi i nawet jak są dobre to śmierdzą
gnojownikiem
Od lat uprawiamy ziemniaki, jakoś jednak nie dociera do mnie, że mogą "pachniec" obornikiem.
Czy znasz dostawcę i jesteś pewna, że nawozi tylko naturalnie?
Mnie się jednak wydaje, że to smrodek ze sztucznych nawozów.
na ziemniakach i nawozach do nich się nie znam ale te ewidentnie kupą śmierdzą i są oblepione bardzo ciemną ziemią a nie piaskiem jak zwykle - kupuję je ostatnio bo mi po nie najbliżej, są smaczne, dobrze obieraja i gotują tak że nie wylewam połowy do zlewu bo się część rozgotuje
Przede wszystkim nie wykładaj koszyka folią, wyłóż papierem. I na pewno lepiej nie kupować ziemniaków mytych. Przy kupnie zwracaj uwagę na to ,żeby ziemniak nie był bardzo brudny ( oklejony ziemią) i powinien być suchy w momencie zakupu.
Od dzisiaj zaczynam wykładać mój koszyk gazetą.
I przestaję kupować ziemniaki w warzywniakach, w których tych ziemniaków nie widać, lecz są przynoszone z zaplecza w niewiadomym stanie. Czasem lepiej się nabiegać, żeby zmniejszyć ryzyko takich śmierdzących niespodzianek.
A , to już wiemy , gdzie leży problem. Moim zdaniem trafiłaś na nieuczciwych sprzedawców.Pakowali ziemniaki jak leci , bez odkładania " brzydkich".Przy takim zakupie , żeby ustrzec się niespodzianek, musiałabyś wykładając do koszyka ,przeglądać wszystkie, a nie wysypywać wszystkich jak leci.
Nie kupuję ziemniaków w jednym miejscu, zaglądam na różne stragany. Zwykle staram się też przeglądać po zakupie wszystkie pyrki Czasem jednak zapomnę, a czasem partia kartofli jest po prostu okropna, mimo że na pierwszy rzut oka wyglądała na suchą i dobrą. Niestety takie niespodzianki zdarzają mi się raz na rok - zła jestem wtedy jak osa.
Wkn, rozumiem Cię doskonale, też nie lubię tego zapaszku.
Gazeta nie jest najlepszym pomysłem ze względu na farbę drukarską.
Ale pergamin lub zwykły szary papier powinny sprawdzić się doskonale.
Są papierowe torby , które można kupić w niektórych marketach do pakowania, myślę ,że lepiej zdadzą egzamin. Bo skoro są dopuszczone do kontaktu z żywnością.
Wkn przemyśl jeszcze wykladanie koszyka gazetą. Obecnie używane farby do druku są mocno rakotwórcze zawierają szereg toksycznych szkodliwych związków. To nie te same gazety które czytali nasi rodzice. :)
Dzięki, już wyżej pisałyśmy, że zamiast gazety szara papierowa torba :)
Jeżeli się kupuje ziemniaki myte to trzeba je przechowywać w lodówce wyjęte z folii. Jeżeli mamy szczęście i kupimy niemyte , to możemy je trzymać gdzie indziej oczywiście w ciemnym miejscu.
Niestety nie mam swoich ziemniaków, tzn. posadzonych w polu...
Na zimę kupuję u znajomego rolnika który ma duużo ziemniaków i sprzedaje ;)
A w lecie i na jesieni, tzn. w taką porę roku jaka jest teraz kupuję co drugi dzien kartofelki i się nie psują. Kupuję te brudne , myję w domu przed obieraniem i nie mam problemu ;)