Miałam mieć z polskiego klasówkę! wczoraj uczyłam się do późna. a klasówkę przełożono na czwartek.Bardzo mnie to zdenerwowało! jutro znów będę musiała się uczyć, żeby sobie przypomnieć! a tak już bym miała ją za sobą:(
A może być z zeszłego tygodnia?? Wkurzyło mnie na maksa tłumaczenie instrukcji, gdzie połowa to były opisy do obrazków, a ja niezbyt sobie radzę z obróbką graficzną tłumaczenie zajmowało mi 1 h a obróbka obrazków 2 h (proporcjonalnie), myślałam że kompa zgryzę, ale już mi przeszło
w tym tekście - szukanie tłumaczenia jednej śrubki - 1 h, za chwilę jakiś śrubokręt - następna godzina... a już myślałam, że robiąc pięćdziesiąte ósme tłumaczenie dla tej samej firmy śrubki i śrubokręty mam "obcykane" ;) nic to, nie będę miała Alzheimera (odpukać!!)
A może być z zeszłego tygodnia?? Wkurzyło mnie na maksa tłumaczenie instrukcji, gdzie połowa to były opisy do obrazków, a ja niezbyt sobie radzę z obróbką graficzną tłumaczenie zajmowało mi 1 h a obróbka obrazków 2 h (proporcjonalnie), myślałam że kompa zgryzę, ale już mi przeszło
oczywiscie, ze moze byc z zeszlego tygodnia!!! :) chodzi o to, zeby ten watek byl taki odstresowujacy.. gdzie mozna pisac wykrzykniki i duuuze litery (oczywiscie jezeli admini mnie za to nie udusza :) )
właśnie parę minut temu rozbiłbym samochód.. gościu sobie wjechał na czerwonym na skrzyżowanie.. nie spodziewałem się tego i zahamowałem w ostatniej chwili.. mnie to już nawet takie rzeczy nie denerwują, bo zdarzają się zbyt często..
wiesz co? szczerze.. to kierowcy teraz są naprawde beznadziejni! nie mowie,ze kazdy ale wiekszosc :( jak sie patrzy co sie dzieje na drogach to naprawde :(
najbardziej mrożący krew w żyłach przypadek miałem parę tygodni temu.. matka z niemowlakiem na ręku nagle skręciła na parkingu przed marketem prosto pod mój samochód.. zahamowałem w miejscu i długo nie mogłem ruszyć, bo mnie zatkało..
niestety dzisiejszy swiat i pospiech ludzi czesto doprowadzaja do tragedii... ja zawsze sie zastanawiam jak widze taki przypadek, a zdarza sie to prawie codziennie, co czlowiekowi da, ze wyprzedzi jakis samochod jak i tak za 50metrow bedzie stal na czerwonym swietle? gdzie sie ludzie speisza? nie lepiej jechac wolniej a dojechac do kochajacej rodziny?
zaczynasz snuć refleksje.. nawiążę do twojego przypadku.. ktoś cię wkurzył w pracy i wsiadasz do auta.. jesteś zamyślona i pełna obaw.. łatwo zrobić błąd w takiej sytuacji, prawda?
Właśnie mąż mnie poinformował,że jutro nie pojedziemy po nowe auto dla mnie ,bo musi coś załatwić.A ja już wszystko ustawiłam sobie w pracy tak,aby miec jutro wolny dzień. W inny dzień mi niestety nie pasuje,więc dalej jeżdżę cordobką.Tak sie wkurzyłam,że idę odreagować jutro do roboty.
1. Mnie zdenerwowała wczoraj Pani na Poczcie. Nie odebrałam listu poleconego i listonosz zostawił awizo. Poszedł wybrać ten list mój tata, który jest zameldowany pod tym samym adresem. Pani mu powiedziała, że muszę wybrać osobiście. Mnóstwo czasu wystałam się przy okienku bo nie mogła listu znaleźć. Był to list z Urzędu pracy bo przestałam być bezrobotna. W sumie straciłam z dojazdem w obie strony 2 godz.
2. Denerwuje mnie WZ bo nie działa poprawnie. Od ostatniej awarii nie działa u mnie sprawdzanie pisowni. Automatyczne jest tylko na wyjcu. Na forum i w przepisach nie działa. Jak zaznaczę ręcznie i nacisnę ikonkę to owszem podkreśli ale jak poproszę o podpowiedź to wyrazy są bez polskich znaków. Jak chcę poprawić ręcznie to myszką tam nie kliknę bo nie działa tylko muszę z klawiatury. Jak reklama Nissana spłynie po stronie to strona nie działa. Nic nie jest aktywne. Muszę odświeżyć stronę i działa poprawnie albo ze 2 razy muszę odświeżyć. Jak wstawiłam dziś komentarz to nie było opcji wyślij i musiałam drugi raz wszystko pisać po odświeżeniu strony.
Ostatnio jak poszlam w piatek na 8rano do pracy to wróciłam w niedziele o 8rano czyli48godzin bez snu itd zapowiadaja sie dalej takie maratony ,biore do glowy problemy rodzeństwa co tez sie odbija na moim zdrowiu w domu nie moge sie wyrobic ze wszystkim nie mam czasu wypoczac choć troszke.Mąz rozwalił moje auto na szczescie mamy drugie wiec sie wymieniamy w locie kluczykami i jeszcze moja sześciolatka codziennie budzi sie z płaczem ze nie chce isc do szkoły na siłe ja ubieram i zaprowadzam juz mam dosyc ....jak widac dzień bez "zdenerwowania"dzień stracony
Ja już tydzień nie mogę dojść do siebie! Moja córka rzuciła studia i wyjechala na stałe do Danii, bo tam jest RAJ!!!!!!!!!!! a u nas w PL to wszystko BEEEE!!!!!!!! I jak tu z taką rozmawiać?!
Nasze dzieci mają prawo do własnych decyzji. To niestety musimy zaakceptować. Możesz przedstawić jej swój punkt widzenia, a ona nie musi się z nim zgodzić. Życie...
U mnie za oknem od prawie tygodnia po 27 stopni ciepla,a ja jestem chora i krew mnie zalewa,mam zapalenie oskrzeli,milion zyletek w gardle,z nosa kapie i migdaly do tego w ropie.Cos zle znosze antybiotyk,ktory dostalam bo zoladek mnie po nim boli,masakra jakas wrrrrrrrrrrr.........
Córka przyszła ze szkoły i powiedziała, że na jutro ma przynieść do szkoły gotowane warzywa na sałatkę. Na jutro na godz 8 rano. Wstyd się przyznać ale w domu posusza i warzywa znikły z lodówki. Tydzień temu miałam dość dużo. W mojej miejscowości nie kupie. Musiała bym jechać do miasta lub do sąsiedniej miejscowości. Nie wiem nawet kiedy miała bym jej to ugotować - czy dziś wieczorem będą dobre na jutro. Tyle razy mówiłam Pani by mówiła dzieciom wcześniej co maja przynieść, a nie z dania na dzień. Córka jest w II podstawówce i sałatka ma być z majonezem. Tradycyjna jarzynowa ale gdzie zdrowe nawyki żywieniowe.
As, ale się uśmiałam z tego pesymistcznego Twojego posta, sorrki , mam nadzieję ,że nie masz mi za złe. Ale to tylko należałoby się cieszyć ,że dzieci zjedzą sałatkę jarzynową , a jak jeszcze zrobioną przez nie same, to już w ogóle jest szansa ,że zostanie zjedzona. Przeciez to same witaminki, no nawet jak dodadza trochę majonezu, można połączyć z joguretm . Wiem,że to już nie ten sam smak , ale moja starsza, córka nie lubi majonezu , więc opcja z jogurtem przechodzi.
Kurcze, a pani to chyba nie wymyśliła , czegoś czego raz nie ma w domu ( no dobra , jak się okazuje jednak można obejść sie przez tydz. bez warzyw w domku...) a dwa to znowu nie jest towar imporotwany. No rozumiem, gdyby pani wymyśliła sushi, ok... można byłoby rzec babka zwariowała, ale As to zwykła jarzynówka... :)
Tak więc kobito wsiadaj na rower i nawet jakbym miała 10 km jechać po marchew , pietruszke , seler czy jabłko , to bym pojechała, ba chyba nawet i pobiegła... No nie żartuj do rana dasz radę, wierzę w Twoje możliwośći :)
Cieszę się, że poprawiłam ci humor. wiem, że to głopoty. Teraz pojechać nie moge bo nie mam z kim dzieci zostawić i za chwilę muszę obiad gotować. Wieczorem idę na zebranie. Na pewno coś wykombinuję. W ostateczności dzieco weźmie: jabłko, ogórek kiszony, zielony groszek i cebulę.
Wiesz As, Twoje dzieci, Twoja sprawa, ale ja jak miałam dziecko w domu, to zupa była zawsze, choćby po to,że zaraz po szkole córka zjedła coś ciepłego.Drugie danie mogło być później.
Mieszkam na wsi ale nie mam grządki. Jak dzieci sie urodziły to zlikwidowałam wszystko bo nie dało sie w moim przypadku tego pogodzić. ani ja ani mój mąż nie lubimy takiej roboty. Wiem, że było by zdrtowsze ale w naszym przypadku nierealne.
Nie , nie musi.Ja mieszkam na wsi i nie mam.Dlaczego sądzisz, że uważam ,że musi.Ja się tylko zapytałam , czy As ma.Czy uważasz,że zrobiłam cos złego pytając?
sorry ale zachowujesz się niegrzecznie delikatnie mówiąc. Co Ciebie odchodzi czy As ma na obiad zupe czy kanapke z jajkiem to chyba nie Twoja sprawa prawda ??
Nie wiem, gdzie widzisz niegrzeczność z mojej strony.Ja wyrazilam swoje zdanie , głównie na temat mojej córki i mojego podejścia do odżywiania dziecka w wieku szkolnym.As wyraziła swoje zdanie .Napisałam wyraźnie,że jej dzieci, jej sprawa.Każda matka stara się nie robić krzywdy swojemu dziecku i obojętnie , czy chodzi o jedzenie, czy inne sprawy.Wiesz, problem polega natym ,że czytając , nie słyszy się intonacji głosu, nie widzi się mimiki twarzy.Tak odebrałaś mój post, trudno.
Ja też myślę, że nieporozumienie wynikło z niemożliwości odpowiedniego odbioru tego co napisałaś :) Ale w końcu tu jest wątek wkurzający - czyli cel choć troszkę został osiągnięty :)
Beata tak mi to zabrzmiało. :):) Odczytałam Twoje dwie wypowiedzi jak zarzut do as Masz racje tutaj w internecie nie słyszy się tonu wypowiedzi i zdarzają sie takie nieporozumienia. Mnie osobiście denerwuje jak ktoś komuś coś zarzuca i wtrąca sie w czyjeś życie dlatego tak zareagowałam :) Jeśli chodzi o dzisiejszy dzień to nic mnie dziś nie zdenerwowalo :):)
strasznie towszystko generalizujesz ja np świerzą włoszczyznę używam wyłącznie do rosołu pozostałe zupy gotuję na zamrożonym rosolowym wywarze (pozbawionym wszelkich warzyw) z dodatkiem mrożonki włoszczyzny pokrojonej w paseczki - oczywiście robię to głównie z wygodnictwa własnego brak obierania i krojenia oszczędza nie tylko czas ale i ręce
ale mnie ubawiłyście :):) As coś wymyślisz mądra z Ciebie kobita. Zawsze można do sąsiada podejść i pożyczyć. To nic złego nie mieć w domu warzyw mnie tez się to czasem zdarza:):) Oddasz sąsiadowi jak jutro kupisz. Warzywa możesz ugotowac dziś wieczrem. jak wystygną wsadź do lodówki.
Oczywiscie ,ze warzywa to nie towar importowany,ale w mojej lodowce tez bys nie znalazla pietruszki czy selera na salatke jarzynowa,bo nie gotuje prawie zadnych zup,bo moj maz nie lubi zup i corka tez bardzo rzadko je zupy,choc ja czasem jak juz naprawde mam ochote to ugotuje dla siebie zupe.
Za to takie warzywa jak pomidor ,ogorek ,rzodkiewka,cebula,marchew,ziemniak,papryka prawie zawsze mam.Pozatym korzenia pietruszki tutaj nigdzie gdzie mieszkam nie mozna dostac,jedynie w okresie swiat Bozego Narodzenia w sieci sklepow Globus jest do zdobycia,dziwi mnie to ,bo zielona pietruszke bez problemu tutaj mozna dostac.Kiedys na samym poczatku jak tutaj przyjechalam szukalam wlasnie korzenia pietruszki,znalazlam bardzo dorodna duza tylko tak jakos nie pachniala pietruszka,w domu po rozkrojeniu zglupialam,okazalo sie ze kupilam biala rzodkiew,w koncu wyladowala w zupie pokrojona w kostke.
As,czytając ostatnie posty wydawało mi sie ze jestes na jakimś sądzie.Ja myśle ze inni mogą nie wyobrażac sobie braku warzyw u siebie w domu lub tego ze mieszkasz na wsi a nie uprawiasz ogródka ,przeciesz to Twoja sprawa co masz w lodówce i czy uprawiasz ogródek czy nie.Daj to co masz w domu .Pozdrawiam Jadzia
A kto ją tutaj osądza? ja napisałam o sobie nie o As , że nie wyobrażam sobie nie mieć warzyw w domu, a to dlatego że mam dzieci i mój średni synek codziennie je zupkę gotowaną na warzywach, na dużo innych potraw ma alergie. Codziennie gotuje mu inną zupkę z warzywami, więc muszę je mieć w domu.
Poza tym brak warzyw w domu nie jest powodem do złości:) zawsze można pożyczyć od życzliwej sąsiadki, a potem oddać.
AS, jestem z Tobą. Mieszkam na wsi, nie mam warzyw w ogródku i dziś w lodówce mam tylko pół pora :) Jarzyny mam w zupie starkowane, zupa jest na dwa dni, a do ziemniaków mam ogóraski kiszone z butelki 5l plastikowej.
Tak, że nie martw się, to co córka zaniesie będzie okej :)
Ja się w tym momencie zdenerwowalam.Jak łatwo niektórym przychodzi krytykowanie innych,że ja niby taka cacy a inni to bee.Nie ma ochoty na uprawianie ogródka to jej sprawa,także zawartosc lodówki,dzieciom na pewno nie dzieje sie krzywda,a jak ktos chce sie dowartosciowac i czekać na peany to niech zaloży osobny watek pt. och jaka ja to piekna,zaradna itd.
casalingo, coś mi tu nie gra. Piszesz odpowiedź do mojego postu, ale nie bardzo wiem o co ci chodzi. Napisałaś też nie bardzo ładną odpowiedź do postu casalingi_ w jej wątku.
Może by tak jaśniej, bo wiesz, ja trochę lat już mam i może przez to nie rozumiem czegoś?
To absolutnie nie była odpowiedz do Twojego postu tylko następny z kolei.Co do casalingi to uważam ze bezsensowne jest pytanie jakie wino mam kupić mieszkajac w innym kraju,majac zupelnie inne sklepy z zupelnie innym zaopatrzeniem.Tutaj są dziesiatki win i nie widze problemu zapytać sie w sklepie jakie do czego lepiej pasuje.Nie chcialam nikogo urazic.
Ano mieszkam.W Abruzzo na granicy z Marche nad Adriatykiem, 80km. od Gran Sasso wiec na wczasy nie musze jeżdzic a i jeszcze można plywac w ciepłym morzu wiec zapraszam.
As wcale nie jest głupio co Ty opowiadasz. Zakladaj bambosze i maszeruj po to Marchewke i pietruszke i jeszcze ze 2 ziemniaki y się zdały:
- Dzień Dobry sąsiedzie sąsiadko
- Przepraszam że przeszkaszam ale mam wielką prośbę córka na jutro w szkole rma robić sałatkę. Dowiedziałam się o tym dopiero dziś popoludniu. Bardzo prosze co by sąsiadka sąsiad mnie poratwała jedną marchewką i pietruszką. Zakupy mam zaplanowane na ... Oddam z nawiązka.
Mnie ostatnio nic nie wkurza, a muszę powiedzieć że często się denerwowałam z byle powodu, Teraz sobie to odpuszczam, pełna olewka i uśmiech na twarzy:)
I muszę Ci powiedzieć że od razu lepiej się poczułam, jak czuję że zaczyna się coś ze mną dziać to sobie parzę herbatkę z melisy i jest ok.:)
mnie osttanio wnerwia wszystko! i doluje....moja znienawidzona praca, męczący, upierdliwi i bezczelni klienci! moi rodzice, moj facet....i to ze nie moge sobie poradzic z "nie jedzeniem slodyczy!";(( a jeszcze dzis...zwolnili u nas kolejna osobe.....koledze zmarla mama....eh;(
Mnie wkurzyło to, że z powodu redukcji etatów firma zwolniła kilka osób, a w tym i mojego męża. Ech! Nie dość, że w budżecie posucha, to jeszcze taka strata.
Jest 3:40 w nocy, a ja jestem wkurzona że szok!!! i wietrze mieszkanie.Obudziłam się czując że coś mnie gryzie w gardle, zapaliłam światło a w mieszkaniu kupa dymu i straszny smród.Mój kochany mąż o godz 1 wstawił sobie wodę na herbatę i nie przycisnął gwizdka w czajniku, potem zasnął. Czajnik oczywiście spalił się, ale pal licho czajnik, dobrze że mieszkania nie spalił! .Całe szczęście że dzieciom nic się nie stało z tego smrodu gryzącego. Zaraz przepoiłam maluszka, a starszemu dałam butlę soku.żeby złagocić im ten gryzący dym którego się nałykały.
Wszystko się we mnie gotuje z nerw, a ten jeszcze wielce obrażony, bo przecież nic się niby takiego nie stało i każdemu może się zdarzyć!, ale nie pomyślał że mogło się stać.Wrrrrrrrrrr.
Dopisano 11-09-30 7:54:18:
Nie wyrzucił tego czajnika tylko wystawił na balkon, więc wam pokaże.Jak to nie miało śmierdzieć jak się rączka spaliła i oblała palący się czajnik..
W domu śmierdzi do tej pory mimo wietrzenia, a ja jestem zła jak cholera w dalszym ciągu.!
Stokrotko, dorosły jakoś to przetrzyma, martwiłam się o dzieci, najmłodszy w październiku skończy 3 miesiące.Całe szczeście że się nie zatruli tym topiącym plastkiem.. Butle zjadł całą :) i straszy lane kluski więc wszystko z nimi ok.
Najgorzej mnie wkurzyło to że mąż powiedział że nic się nie stało, głupie cholera chłopskie myślenie.
Dobrze się obudziłaś na czas!!! A co do chłopów , to oni przeżywają też, tylko wstyd im się czasami przyznać do tego. Bo to takie niemęskie. Na pewno tez się strachu najadł , a taka gatka to tylko,że niby taki mocny. Możesz to łatwo sprawdzić , bo on na pewno bacznie obserwuje malca teraz. Ja wolę czajnik na prąd bezpieczniejszy. Teraz jest duży wybór.
Znam to z wlasnego doswiadczenia.Mialam podobny przypadek,moj wtedy byly maz rano wstal(mnie juz nie bylo w domu,bo prace zaczynalam wczesniej niz on) postawil czajnik na gaz i polozyl sie jeszcze z powrotem spac.Czajnik wyplul korek,woda sie wygotowala,raczka wtopila sie w czajnik splywajac po nim,dymu bylo bardzo duzo,ale okno bylo uchylone i czarny dym wydobywal sie czasciowo na zewnatrz,bylego obudzili sasiedzi ,ktorzy chcieli zdzwonic po straz pozarna ,bo mysleli ,ze sie pali.Mial tyle szczescia,ze nie zdazyli zawiadomic strazy,bo jeszcze musielibysmy pokrywac koszty wezwania.
Po tej akcji firany byly do wyrzucenia,bo nie dalo sie ich uprac i sciany byly obkopcone.
Miał być super dzień. Dzieci daliśmy pod opiekę dziadziowi. Ja z mężem wybraliśmy się do kina na 1920. Było fajnie. Humor nam się popsuł jak zauważyliśmy, że zapłaciliśmy 4 zł więcej niż pisało na bilecie.
Ja dzis jestem zla bo nasprzatalam sie jak nigdy. A to za sprawa tego, ze robilismy remont lazienki. Od rana panowie robotnicy cos wiercili, szlifowali, cieli, a potem okazalo sie ze kawalek betonowej podlogi trzeba wyciac bo jakies rury nie pasuja i zaczeli ten beton ciac. Kurz byl wszedzie. Nawet na pietrze w sypialniach mialam kurz mimo, ze drzwi byly pozamykane. Posprzatalam, w dodatku nie moglam sie wykapac, bo silikon schnie i nie mozna go zmoczyc, wiec pojde spac tylko po drobnej szybkiej toalecie. A w domu ciagle zapach kwasnego silikonu i tego cholerstwa do fug.
Od pieciu dni mam grype (po angielsku flu). Kaszle, wszystkie stawy mie bola, czuje straszne zmenczenie. Nie moglam isc na kolacie, ani lunch z okazi Rosh Hashana (Nowy Rok), a wszoraj tez musialam zrezygnowac ze zgromadzenia z przyjaciulmi. Opieka na moja 90 letnia matka tez nie jest taka jak powinna byc bo dzisiaj byla spalona mikrofaluwka. Udzielam korepetetyci i dzisjaj musze skasowac studentke ktura potrzebuje mojej pomocy. Jestem wkurzona maxymallnie.
Przepraszam za nieladny polski. Jesli ktosz wie o dobrym spell check na polski to w przyszlosci bede uzywac.
A ja od wieczora jestem zdenerwowana, bo boli mnie bardzo głowa i gałki oczne, mam kaszel i żyletki w gardle, żeby jeszcze tego było mało dostałam okres i boli mnie brzuch. Jednym słowem czuje się fatalnie:(
Martwię się żeby to nie była grypa i żeby dzieci czegoś ode mnie nie złapały:(
Od wczoraj jestem wściekła na męża. Przez to, że nie spłynęły jeszcze zaległe pieniądze z faktur mamy beznadziejną sytuację (jeszcze przez najbliższe 2 dni). A mój mąż jedyne co umie zrobić to stwierdzić : nie wiem, co ci powiedzieć. Jestem wściekła jak nigdy! Poza tym mam wrażenie, że jesteśmy najbardziej niedopasowanym małżeństwem świata i niezależnie czy się rozstaniemy czy nie ucierpią dzieci. Muszę zdecydować i wybrać "mniejsze zło". Po prostu nie wiem czy mam siłę walczyć o ten związek, choć chciałabym.
Darai daj spokój, pieniądze wpłyną i humor Ci się poprawi, to nie jest wina męża tylko dłużników lub banku.Czasami małżeństwa dopasowują się latami i nie zawsze się dopasują, jeżeli uważasz że mąż sobie w pewnych sprawach nie radzi to weź ster w swoje ręce.Pokaż mu jak to się robi, niektórzy faceci sobie nie radzą i potrzebują wsparcia drugiej osoby.Pieniądze to nie wszystko,moim zdaniem to nie jest żaden powód do rozwodu, no chyba że przestało się kochać drugą osobę i szuka się pretekstu! a to już jest inna sprawa.Związek trzeba pielęgnować i walczyć o niego, więc weź się w garść kobieto i głowa do góry:)Nie rób krzywdy swoim dzieciom, bo one potrzebują obojga rodziców.
Absolutnie nie chodzi o pieniądze, te raz są a innym razem ich nie ma. Jesteśmy młodzi, zdrowi, mamy fantastyczne dzieci. Niby wszystko jest w porządku, niczego nam nie brakuje. Zawsze ja się muszę wziąć w garść, coś wymyślić, radzić sobie. A ja już jestem w tak kiepskim stanie, że nie mam siły... tak bardzo zawsze starałam się wmawiać sobie i światu, że wszystko jest dobrze i teraz nawet nie mam z kim porozmawiać.
Darai, masz Wż, zawsze możesz się wygadać:) Jedyne co Ci mogę poradzić to zaproś męża na poważną rozmowę.Powiedz mu wszystko co Cię boli, nie ukrywaj niczego! Nie raz trzeba walić prawdę w oczy , nawet jeżeli to zaboli drugą osobę.Myślę że właśnie szczera rozmowa może wam obojgu pomóc.Powiedz mu czym może zakończyć się wasze małżeństwo jeżeli nie zmieni swojego postępowania, jak Cię kocha i mu zależy na waszym związku to na pewno weźmie sobie to do serca.Wiesz jacy są faceci, myślą że jak mają w domu wszystko to że tak będzie wiecznie, może trzeba męża wyprowadzić z błędnego myślenia.
A nie masz przyjaciółki takiej od serca lub innej bliskiej osoby. Ja właśnie wczoraj pogadałam z taką osobą i wszystko widzę inaczej.Taka rozmowa dużo by pewnie pomogła.
Ja też nie mam przyjaciółki bo zmarła, od tamtej pory nawet nie szukam, jak chce się wygadać to idę do mamy.
Mam koleżanki, spotykamy sie od czasu do czasu, ale jakoś nigdy nie poruszamy spraw bardzo osobistych, są to raczej luźne rozmowy o wszystkim i niczym.
Mój maż ma przyjaciela, jest to własnie mąż mojej nieżyjącej przyjaciółki razem sobie jeżdżą na ryby, nie wiem o czym rozmawiają. Ale jak mąż chce się wygadać do też idzie do mojej mamy, mama jest naszą taką wspólną przyjaciółką :)
Pogadałam z mamą, wykrzyczałam się, wypłakałam i już mi lepiej. Postanowiłam pójść na kolejne studia albo do jakiejś szkoły. Potrzebuję tego , nie wystarcza mi funkcja matki i pracownika, mam za dużo wolnego czasu i po prostu nie radzę sobie sama z sobą. Mam czasem wrażenie, że życie toczy się gdzieś obok mnie, że mnie omija. na kryzys wieku średniego chyba jeszcze trochę za wcześnie???
Mam jedną prawdziwą przyjaciółkę ale... co ja z moimi problemami, które innym wydają się bzdurą mam powiedzieć chorej na raka dziewczynie, która jest pełna zapału i optymizmu? Ona nie wie, czy zostało jej pół roku czy może trochę więcej a ja przechodzę załamanie z powodu wkurzającego męża? Podziwiam ją całym sercem- umiera na raka, jej córeczka zmarła kilka lat temu a mimo wszystko ma siłę żyć i odważnie wychodzić losowi na przeciw. Powiem wam szczerze, że aż wstyd mi czasem opowiadać jej o moich problemach.
Cień szansy jest zawsze. Jednak ona jest pogodzona z chorobą i może dzięki temu umie żyć tak naprawdę. Walczy z chorobą już 7lat. Nie znam drugiej osoby, na którą w takim stopniu można liczyć i która zawsze, ale to zawsze zrobi wszystko co w jej mocy by pomóc w potrzebie. Cudowna dziewczyna.
Myślę, że jest na pewno tak jak piszesz, dużo zależy od psychiki i nastawienia. A moje obecne problemy w tym momencie spadły prawie do 0, zdrowie jest najważniejsze. Dobrze, że taką wspaniałą przyjaciółkę spotkałaś na swojej drodze :-)
Mnie tradycyjnie zdenerwował mój mąż. Mówię mu żeby pozamykał okna w domu bo idę dziecko kąpać. Zamknął jedno drugie zostawił otwarte bo zapomniał. Kurde jak można jedno zamknąć i w tym samym czasie zapomnieć i drugim?! Chwilkę po tym jak już mały był wykąpany i zaczynałam mu czytać bajkę mówię do męża zrób mu mleko. Poszedł do kuchni i byłam pewna że robi. Skończyłam czytać wołam i nic. ołam drigi raz za tym mlekiem on przychodzi i pyta się co chciałam bo ani nie słyszał że go wołałam ani że kazałam mu mleko zrobić. I już mi nerwy puściły. A on oczywiście nie rozumie czemu ja się złoszczę i co wogóle chcę od niego!! Od wczoraj cisza w domu!!
hehe..mężczyźni już tak mają, a my biedne denerwujemy się właściwie nie o te rzeczy, których nie zrobili, ale o to jacy są. Bo oni po prostu TACY SĄ! Ja do mojego męża mogę mówić kilka razy, ba, nieraz nawet tydzień mu o czymś przypominam. Kiedyś się denerowwałam i robiłam to po prostu sama. Dziś nauczyłam się, że nie warto. Wolę cierpiwie poczekać, aż sobie przypomni co miał zrobić. Jak zrobi to chwalę. Łasy na pochwały, teraz wykonuje te czynności niemal w chwili kiedy go o to poproszę. Skutkuje - polecam! :)
W takich chwilach tylko może pomóc szczerość. Sama się najpierw zastanów. Popatrz na nie go nie jak na kogoś prawie jak brata , ale jak na obcego mężczyznę, czy jest atrakcyjny, czy mógłby Ciebie pociągać jako mężczyzna, czy często o nim myślisz, jak się czujesz w jego obecności. Najpierw sama się nad tym zastanów szczerze, a potem z nim o tym porozmawiaj. Jeśli jest twoim przyjacielem zrozumie.
Wcześniej się o tym m przekonałam, ale myślałam, że będzie inaczej tym razem. Najgorsze jest to, że razem pracujemy, więc nie mogę po porstu się odciąć. Może się wszystko dobrze ułoży :)
Jeden z rodziców w przedszkolu, pragnący zorganizować dziedziom wycieczkę do Domu Dziecka. Po pierwsze nie jest to miejsce dla maluchów, zresztą jak miałyby się tam czuć? A dzieci z Domu Dziecka!? Po drugie mieliby zanieść zużyte zabawki z przedszkola. Fajnie, nie dość, że dzieci nie mają domów, rodziców to jeszcze dostaną od "szczęśliwszych" dzieci stare, zniszczone zabawki. Na moją uwagę, iż nie jest to trafiony pomysł pan tatuś nazwał mnie beszczelną, zacofaną kobietą. Na szczęście pan nie został poparty przez resztę rodziców.
Uważam że ojciec tego dziecka miał bardzo dobry pomysł , czy dzieci z przedszkola mają napisane na czole jesteśmy szczęśliwe? raczej nie! Moje dzieci mają dużo zabawek w ogóle nie zniszczonych, jakby któreś szło do dzieci z domu dziecka zaniosłoby nie starą , ale nową zabawkę.
Nie wiem czy byłaś kiedyś w domu dziecka, bo ja wiele razy, dzieciaki mają tam bardzo dobre warunki i wielką salę do zabaw, wspólnie z dziećmi z przedszkola mogły świetnie się pobawić.Nie masz pojęcia jak reagują maluchy gdy ktoś je odwiedza i coś im przyniesie, a jeszcze jakby to były inne dzieciaki z zabawkami, to dopiero byłaby radość.Nie wiem dlaczego byłaś temu przeciwna, nie rozumiem tego, ja osobiście poprosiłabym rodziców o zrzutkę po 2 czy 3 zł i kupiła dla wszystkich dzieciaków cukierki, żeby razem sobie zjadły.
Jakbyś nie protestowała, wycieczka doszłaby do skutku i rodzice na pewno by się zgodzili, no ale cóż , ciebie pewno obchodzą tylko własne dzieci. Darai bardzo mnie zdenerwowałaś swoim postem:(
Tak, potraktujmy DD jak zoo. Zabawki zbierzemy- nowe albo wyglądające jak nowe. Nie zużyte bo dzieci z DD to nie dzieci gorszego gatunku! Moje dzieci znają i DD i DPS, bo ich matka i babcia po prostu wiele lat w takich miejscach pracowały, spędzamy Wigilię razem z niepełnosprawnymi intelektualnie mieszkańcami DPS co rok, dziewczyny z wieloma mieszkańcami są zaprzyjaźnione, co nie znaczy, że małe dzieci "spoza" należy tam zabierać.
Zobacz to są zabawki rozyczki,, mimo ze jest nastolatką jeszcze sie ich nie chce pozbyć, czy wygladają jak stare zużyte? Jeżeli uważasz że wstyd jest zanieść używaną zabawkę to przeciez możesz kupić nową , nie musi byc wcale droga,Ale zabraniać dzieciom wspólnej zabawy, to jest dopiero pozytywne myślenie.Nie wiem dlaczego porównałaś odwiedzenie dzieciaków z dommu dziecka jak Zoo, czy dzieci które nie mają rodziców nie mają mieć prawa gości? zastanów się co Ty piszesz.
Wiele razy w szkole corki była zbiórka zabawek i z klasą chodzili i nosili dzieciakom różne rzeczy i słodycze,, przebierali się za klauny i wspólnie bawili się z dziećmi.Pani dyrektor serdecznie dziekowała, a dzieciaczki były bardzo szczęśliwe.
A tymi zabawkami jeszcze pobawi się nie jedno dziecko, mimo że nie są pierwszej młodości.
Chodziło o zużyte, czyli zniszczone zabawki nienadające się do zabawy przez nasze dzieci z przedszkola. Mojedzieci oddały zabawki w tym dużą kuchnię, domki dla lalek i wszystko przed oddaniem dokładnie umyły bo uznały, że to że ktoś jest biedny nie znaczy, że nie zasługuje na szacunek. Miały kilka podniszczonych zabawek które wyrzuciły, gdyż uznały, że mogłyby kogoś urazić.
I co z tego , że nie wierzysz? A w to, że rodzinie, która poprosiła o obniżenie składki na Radę Rodziców kazał się szczegółowo z każdej złotówki rozliczać, choć wiemy jak trudną mają sytuację?
Jest w RR (tak jak ja) i zachowywał się okropnie. Kazał nam zlikwidować wycieczki, ograniczyć atrakcje bo dzieci jego zdaniem za mało chodzą do teatru ("tylko"8 razy byli w zeszłym roku) zażyczył sobie właśnie wglądu w sytuację tej rodziny, choć jest ona do dyspozycji Pani dyrektor i ona mam ją przedstawiła. Mamy wgląd w to kto wpłacił i możemy przypominać, że miło byłoby gdybyśmy wszyscy wpłacali pieniądze, bo korzystają z nich wszystkie dzieci. Pan kwestionuje wszelkie decyzje i zażyczył sobie 20% od kwot, które płacimy za angielski, karate itp na rzecz predszkola a konkretnie RR. Na sugestię, że on sam chyba niechętnie oddałby 20% wynagrodzenia obraził inną panią z RR. Najgorsze zebranie w moim życiu.
Każdy może wyrazić swoje zdanie, ale obrażać nikt nikogo nie powinien.W końcu ktoś go wybrał, więc usunąć też go ktoś może:)
Ten pomysł jednak z domem dziecka jest dobry, jeżeli jesteś w RR, to możecie podejmować decyzje , umówcie sie z rodzicami zróbcie zrzutkę na cukierki i niech każde dziecko przyniesie z domu nie zniszczoną zabawkę.Umówcie się wcześniej z dyrekcją DD, wybierzcie jakiś piękny październikowy dzień i zróbcie wszystkim maluchom dzień pieczonego ziemniaka na placu zabaw w Domu dziecka. Moja córka była na takiej imprezie, dzieciaki szalały z radości.Szkoda że nie widziałaś ich radosnych i umorusanych buziaków:)
A potem dzieciak usłyszy: jak bedziesz niegrzeczny to tam wrócisz. U nas są małe i malutkie dzieci. Dziecięce buźki choć uśmiechnięte nie pokazują pękających serduszek. Nie słyszałaś nigdy od Maleństwa z DMD "będziesz moją mamą? będę grzeczny, zabierz mnie" i ten ból gdy ktoś odchodzi. Dzieci też mają dużo bólu i żalu w serduchach, będę obstawać przy swoim. Nie wyobrażasz sobie ile ja w życiu widziałam sierot, biedy, żalu, chorób. Teraz już jako dorosła stwierdzam, że nie było mi to od urodzenia do szczęścia potrzebne. Takie życie dziecka społecznika.
Wiesz ja mam inne podejście do dzieci:) mogę obiecać że przyjdę za tydzień i obietnicy dotrzymam.Dzieci są bardzo mądre i zawsze można im wytłumaczyć, że mamą nie mogę Twoja być, ale ciocią tak i Cię odwiedzać.
No dobrze to sobie pogadałyśmy, dobrze ze mały śpi więc mogę się wziąść za gołąbki:)a drugi z babcią na placu zabaw.:)
Wiecie dziewczyny, tak se teraz trochę przemyślałam to wszystko. Może dobrze, by było takie wizyty trakotować jako coś cyklicznego. Dzieci z DD , będą miały możliwość kontaktu z innymi dziećmi to raz. Ich świat się przez to poszerzy niech to będą wujkowie, ciotki przyszywane, inne dzieci to dzieciom jest potrzebne, nawet jeśli dzieci się zaprzyjażnią to będzie super. Dzieci , które mają rodziny zobaczą trochę inny świat, da im to możliwość większej wrażliwości na otaczający świat. Wydaje mi się ,że nawet rodziców trzeba odpowiednio przygotować do takiej sytuacji. Darai właśnie o tym wspominała. Że dzieci z DD nie są tam za karę ,ale przez smutny los. Dzieci gdy czegoś nie rozumieją bywają okrutne. Je też trzeba odpowiednio przygotować. Kiedyś mój syn wrócił ze szkoły i opowiadał ,jak to pewne dzieciaki pożerały zupę w stołówce,za którą nie trzeba było płacić. W miarę możliwości ja wytłumaczyłam mu ten problem. Od tego czasu stał się bardziej opiekuńczy. Ale wydaje mi się,że lepiej by było,żeby to nie był jednorazowy zryw a potem cisza, która może bardzo boleć. Jak widzę obie macie dużą wiedzę w tym temacie więc wspierajcie się nawzajem.
Każdy pomysł ma swoje dobre i złe strony. W trakcie samej wizyty było by wszystkim fajnie i wesoło. Problemy mogły by się zacząć dopiero później. Niektóre przedszkolaki mogą to mocno przeżywać. Włącznie z koszmarami nocnymi. Olbrzymi strach co się z nimi stanie jak rodzice umrą. Dzieciaki czasem mają takie zmartwienia. Dzieciom z Domu dziecka później też może być bardzo smutno, że już nie ma przedszkolaków. Stare zniszczone zabawki to też nie fajny pomysł. Najlepiej by było gdyby przedszkole skontaktowało się z Domem Dziecka i zapytało jak może pomóc. Można wtedy albo zrobić zrzutkę po parę zł lub powiedzieć by dzieci przyniosły swoje niezniszczone zabawki, które chciały by podarować. Takie np pluszaki można przecież wyprać.
W tym roku robiłam moim dzieciom testy alergiczne. Po wizycie dzieci mogły wybrać sobie jedną zabawkę, którą dostawały w prezencie. Mi było trochę głupio bo mam 3 dzieci każde chciało zabawkę. Byliśmy tam 2 razy więc zabawek dostali 6, a nawet 7 bo Paweł za swoje super zachowanie dostał dodatkowe. Przygotowałam się do tego i dałam do tej przychodni 20 szt używanych, niezniszczonych, wypranych zabawek. Pewnie jakieś dzieci się ucieszyły.Jeszcze jak byliśmy to jedną zabawkę już jakieś dziecko sobie wybrało.
W naszej szkole jest w Adwencie otwarty w szkole sklepik ze słodyczami, z których dochód ma być na potrzeby Domu dziecka. Pomysł super? Nie do końca. W tym sklepiku są czipsy, coca cola i wiele innych smakołyków które dzieci lubią ale są niezdrowe i szkoła nie powinna sprzedawać tego. Dzieci tłumaczą rodzicom, że to pieniądze dal biednych dzieci przecież. dodatkowo zbierane były też środki czystości do tego Domu Dziecka. to już lepiej ale tak mało informacji na ten temat i czas tak krótki, że znowu problem.
Tak , najlepiej usiąść w własnym domu i patrzeć na swoje dzieci i czubek własnego nosa i gdybać co by było gdyby!
Wystarczyłoby powiedzieć dzieciakom z przedszkola że idziemy w gości do innych dzieci i zanosimy im w prezencie cukierki i po zabawce, po co mówić ze to są dzieci z domu dziecka, jaki to ma sens?
Jakby tak każdy bał się koszmarów nocnych to nikt nigdy by nie odwiedził dzieci z domów dziecka.
As zgadzam się z tobą. Zabrałam kiedyś na wycieczkę do DPS moją grupę z roku ze studiów. Byli głęboko wstrząśnięci, przeżyli wycieczkę bardzo. Maluchy 3 letnie zdążą się napatrzeć, mówię to z doświadczenia. Moja mama, która przez wiele lat była dyrektorem pewnego znanego stowarzyszenia pomocowego też uważa pomysł za nietrafiony, a jest w tej dziedzinie niewątpliwie wielkim i cenionym autorytetem.
Wiesz co? powiem Ci tylko tyle, nie przyrównaj dorosłych studentów do dzieci, dzieci to są dzieci i z innymi dziećmi dogadają się zawsze.Darai, dla mnie to możesz zamknąć swoje dzieci w klatce i najlepiej niech sie same bawią zabawkami.
Oby twoje dzieci były w połowie tak zsocjalizowane jak moje to byłoby super. Kiedy będą starsze mogą zostać wolontariuszami, mogą robić wiele dobrych rzeczy. Zanosimy paczki do teatru co roku dla dzieci z ubogich rodzin, wyprawki szkolne, stają w obronie słabszych i zawsze zachowują się honorowo. No, może poza najmłodszą ale ona ma dopiero 7miesięcy.
Chyba żle zrozumiałaś intencje. Darai nic nie pisała,że dzieci z domu dziecka nie zasługują na uwagę,raczej poczuła się urażoną postawą, rodzica, który zasugerował to jako formę rozrywki kosztem biednych dzieci., tak przynajmmniej został odebrany przez Darai. Ja myślę,że każdy chciał dobrze, tylko nie do końca został właściwie zrozumiany. Nikt na pewno nie miał złej woli. A dzieci z domu dziecka, to takie same dzieci jak inne. Tylko nie mają, bliskich lub nie mieszkają ze swoimi rodzinami. A wycieczka może się odbyć, trzeba jedynie omówić pewne kwestie między sobą. Ty masz doświadczenie , więc się z nim podziel. Darai jest wrażliwą i dobrą osobą przzecież.
Myśl sobie co chcesz, ja bym na pewno się zgodziła żeby moje dzieci poszły do dzieciaków w odwiedziny.I nie uważam to jako rozrywkę dla dzieci z przedszkola( zyskałyby na tym wszystkie dzieci, ojciec który to za proponował miał bardzo dobre intencje.
Ale ja właśnie o tym pisałam. Myślę,że ojciec miał dobre intencje. Moja mama pracowała kiedyś w Państwowym Domu Dziecka , było to jednak bardzo dawno temu.Ja uważam ,że temat jest godny przedyskutowania. Myślę ,że najpierw wypadało by się spytać opiekunów dzieci z domu dziecka i z nimi ustalić szczegóły ewentualnych wzajemnych odwiedzin dzieci. Wtedy wszyscy by na tym skorzystali. Ale to jest moje zdanie jedynie i wcale nie musicie się ze mną zgadzać.
Dokładnie było tak : jeżeli dzieci z prz-la wybiorą zużyte zabawki, które nie nadają się do zabawy i pojadą oddać ja do DD to dostaną NOWE zabawki do przedszkola. To czego ich to nauczy- macie nasze śmieci, żebyśmy mogli dostać nowe. Niekoniecznie rozsądne.
Trzeba było za proponować żeby stare zabawki przedszkole wyrzuciło do śmietnika, a każde dziecko zaniosło do domu dziecka dobrą zabawkę.A o zabawki dla przedszkolaków niech się martwi przedszkole, w końcu to leży w ich interesie.
Darai ja absolutnie nic do Ciebie nie mam, zastanawiam się tylko dlaczego tak usilnie oponujesz żeby te dzieci nie szły do domu dziecka, przecież wszystko można zorganizować tak że wszystkie dzieciaki będą zadowolone.
Chodzi mi o to, żeby nie poniżać dzieci z DD. Macie tu stare zabawki, my już ich nie potrzebujemy, bo dostaniemy lepsze. DD nie powinny istnieć w idealnym świecie. Dziecko powinno mieć kochających rodziców, bezpieczny dom. 3 latek ma prawo święcie w to wierzyć. Uważam, że aż tak daleko idącej empatii uczmy starsze dzieci, podstawówka to już jest ten czas. Dzieci mogą wierzyć w czary, Mikołaja i czas im to odbierze. Poza tym u nas jest tylko Dom Małego Dziecka. Weż jescze pod uwagę fakt, że jest to przedszkole publiczne, więc i dzieci z różnych środowisk. Są i z takich rodzin, w których rodzice mogą wykorzystywać fakt wycieczki do szantażowania dziecka. Zabawki po części zawsze kupuje RR taki mamy zwyczaj, są to duże rzeczy dla każdej z grup i nie uzależniamy tego od "pozbywania się" starych. Może to moje zboczenie zawodowe... ale rozpatruję taką sytuację z pktu widzenia wszystkich w to zaangażowanych i widzę więcej minusów.
Nie wiem, jak wy do tego podchodzicie, ale moim zdaniem w takim wątku, w którym można się wykrzyczeć, rozładować złość nie powinno się nikogo oceniać. Czy ma warzywa, czy też zdenerwował go pomysł wycieczki do DD. Bo to mnie zdenerwowało, nikogo innego. Takie wątki powinny mieć swoje zasady. Przecież to, że mi problem użytkownika X wydaje się mi wydumany albo ja postąpiłabym w danej sytuacji inaczej nie daje mi prawa do oceniania, czy X mógł się poirytować czy też nie ani czy słusznie się zdenerwował, prawda?
Mnie też,by zabolały takie słowa. Tylko,że ja zaraz bym odpyskowała i potem miałabym wyrzuty. A może gościa nerwy poniosły, bo bardzo to było dla niego ważne bardzo emocjonaklnie się w to zaangażował, a Ty go zanegowałaś. Tak czy inaczej, nie popisał się taktem . Ale czasami bywa i tak,że paradoksalnie takie sytuacje zbliżają ludzi.
Byłam na zakupach w Tesco, kupiłam między innymi patelnię. I zapomniałam ją wyjąć z wózka. Jak wróciłam, wózek był, a patelni nie:( 50zł w plecy... Ale jestem zła na siebie, jeszcze mi się coś takiego nie zdarzyło.
Wkurzyl mnie z rana telefon mojego meza nastawiony na budzenie. Nie ma prawie zadnych szans, ze on go uslyszy bo spi jak kamien ale regularnie ustawia ten pieprzony telefon chyba dla mnie, chociaz ja wstaje o godzine wczesniej. Co rano musze sluchac jakiejs glupiej muzyczki ustawionej na nieskonczonosc wznowien. A jak mu powiedzialam to jescze sie obrazil bo przeciez on do pracy musi. Ale to JA go co dzien budze!!!!
Skopolendro , no to podajmy sobie ręce:) mnie też wkurza mężowski telefon, tylko u niego nie gra meloda ale drze mordę dawniejszy dzwonek szkolny. A on ma gdzieś i dalej sobie śpi , więc wstaje i mu go wyłączam. Nawet pies na dzwięk tego dzwonka się budzi i czeka aż pan wstanie i ją wyprowadzi na spacer.
Dzwonek szkolny to nic w porównaniu z syreną strażacką..., dopiero niedawno udało mi się uprosić mojego strażaka aby zmienił dzwonek alarmu...a najgorsze było jak miał wolne i ta syrena wyła o 6 ranoooo... a on oczywiście nie wyłączał tylko dawał drzemkę..masakra totalna, dzień rozpoczęty w nerwach
To witaj. Mój mnie mordował lambadą co rano.Scenariusz znajomy, on śpi a ja z samego rana gotowa do walki. Poinformowałam go,że jeszcze raz zadzwoni ,a na pewno już w życiu nie znajdzie swego telefonu. A ponieważ był do niego przywiązany i wiedział ,że słowa dotrzymam . Wyłączył ten budzik.
u mojego Ślubnego włącza się co rano(5,30) alarm na łodzi podwodnej,który przechodzi w alarm już nawet nie wiem jak go opisać(wycie syren w trakcie trwania żałoby narodowej)...Najśmiejszniejsze jest to,że Ślubny wstaje ok.6,45-7,00...
Dobrze,że ja nie jestem śpiochem i jak zaczyna wyć-ja już jestem po kawie....
Ciekawe zjawisko socjologiczne. Ciekawa jestem do czego to naszym chłopom jest potrzebne ? Może liczą ,że im przyniesiemy śniadanie do łóżka , skoro już nas obudzi ten sygnał?
Ale życie toczy sie dalej, choć może nie powinno, więc popatrz na to inaczej i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Będzie dobrze. Trzymaj się.
Ja jako rozwódka poczułam się kiedyś wspaniale (ale pewnie wszystko zależy od okoliczności). O godzinie 15 byłam radosna jak skowronek i z trudem otwierałam drzwi od domu :D bo klucz i dziurka od klucza nijak nie chciały się dać dopasować... W każdym razie wiadomość tą ogłaszałabym w wątku optymistycznym. Każde rozstanie tak na prawdę jest dobre. Prowadzi do czegoś nowego i kończy coś, co przynajmniej dla jednej osoby w związku było złe a to sprawia, że związek nie ma szans być udanym. Więc głowa do góry! I dużo szczęścia na nowej drodze życia. Poważnie :)
Trzymaj się reguły, jaką napisałaś w swoim profilu....złap nowe życie "za ogon" i zacznij od nowa, odkryjesz siebie i świat w innym świetle,bo wszystko ma jakiś cel i przeznaczenie. Pozdrawiam.
Czyli wszystko co najgorsze już za Tobą!!! Przeżyłaś cała? Rozwód jest w życiu bardzo wyczerpujący, Napewno były trudne chwile. Teraz daj sobie czas , rozejrzyć się dookoła. I bądz dobra dla siebie.Pozdrawiam
mnie ostatnio wkurza to że nie przychodzą mi papiery dla Mai i przez to nie mogę wrócić do Polski. w Norwegii jest strraszna biurokracja ... ponoć na akt urodzenia czeka się ok 5 tygodni... ja czekam już 2,5 tygodnia i mam już nerwy na wykończeniu... a jeszcze paszport... na szczęście 3 dni ponoć się czeka na tymczasowy - tak mówili w konsulacie ale jak to będzie to nikt nie wie.... wkurzam się!!!! ja chcę do Polski, do mojego nowego domku!!!
Chyba czas zaktualizować fotkę,to Maleństwo,to już do zerówki chodzi:)Masz rację,mam absorbującą pracę,wolne chwile spędzam z dzieckiem,ale ta pustka nadal jest,pomimo braku czasu:(
Beznadziejna reklama na WŻ - poznaj datę śmierci. Jak mnie wkurzają takie głupoty....... W ogóle nie rozumiem ludzi, którzy się tym zajmują, to musi chyba chodzić o grubą kasę....
"Dzień Świstaka"... Śniadanie, pranie, sprzątanie, gotowanie, spanie, a ta pogoda za oknem nie pozwala wyjść i wcześnie ciemno. Jak ja nie lubię tych nudnych i żmudnych domowych czynności!!!!
To zrób remament i posprzedawaj na allegro rzeczy po dzieciach albo ubrania , które mogą jeszcze się przydać komuś. A co zbędne i nikt nie zechce to sru....Będzie więcej luzu. Ja tez kiedyś mieszkałam na 41 metrach.
Jestem bardzo wkurzona, bo nie dość, że mąż przepracował wiele lat w firmie, to firma wobec niego zachowała się nie fair. Sami zwalniali pracowników, a napisali, że zwalniają za porozumieniem stron. I z tego też powodu mąż rejestrując się w urzędzie pracy otrzyma zasiłek dopiero po 3-ch miesiącach, a do tego tylko przez 9 miesięcy, a nie przez rok, tak jak właściwie powinien, wrrr. Mam tylko nadzieję, że znajdzie pracę w ciągu tych 3 miesięcy i obejdzie się bez tego zasiłku.
o ile się orientuję-sama byłam na zasiłku-to zasiłek jest przyznawany tylko na 6 miesięcy,a nie na rok.A przy takim rozwiązaniu umowy,twó mąż dostanie zasiłek po 3 miesiącach,na 3 miesiące.Ale dlaczego zgodził się na coś takiego?Mógł się odwołać.
Sprawdziłam,po otrzymaniu świadectwa pracy macie 7 dni na złożenie odwołania u pracodawcy,jeśli nie dostaniecie odpowiedzi macie 7 dni na złożenie papierów w Sądzie Pracy,jeśli pominiecie odwołanie u pracodawcy,sąd wniosku nie przyjmnie.Jesli twój mąż pracował tam dosyćm długo należy mu się odprawa,być może to był powód wpisania takiej,a nie innej przyczyny rozwiązania umowy na świadectwie?
W naszym województwie zasiłek przyznawany jest na rok, a z tym świdectwem pracy z porozumieniem stron zasiłek przyznawany jest po 3-ch miesiącach i na 9 miesięcy. W umowie o pracę pracodawca podał, że może wpowiedzieć pracę w ciągu 2-ch tygodni, dlatego nie otrzymał żadnej odprawy. Mąż pracował w tej samej firmie, ale firma ciągle zmienia nazwę i w ten sposób tworzy różne spółki.
W jakim województwie mieszkasz?Ja w wielkopolsce i u nas są takie przepisy,nawet nie zdawałam sobie sprawy,że różnią się między województwami.Jeśli tak potraktowali twojego męza to współczuję,niestety raczej już nic nie zdziałacie,życzę powodzenia w poszukiwaniu nowej-mam nadzieję lepszej-pracy:)
Mieszkam w zachodniopomorskim. Szef tej firmy obiecał przyjąć męża z powrotem do tej firmy, ale dopiero po zmianach jakie mają nastąpić w tej firmie. Dziękuję za życzenia. Też mam nadzieję, że niebawem mąż otrzyma nową propozycję pracy.:)
Z tymi przepisami to jest roznie chyba.Co do czasu pobierania zasilku,to chyba jest to zalezne od procentu bezrobocia w danym miescie.Pamietam dane z 2004roku w miescie Bytom zasilek przyznawany byl na rok czasu,w sasiednich Tarnowskich -Gorach w tym samym czasie zasilek byl przyznawany tylko na pol roku,obydwa miasta sa w wojewodztwie slaskim.Motywowano to tym ze wieksze bezrobocie w tamtym czasie bylo w Bytomiu i dlatego zasilek byl przynawany na rok.
Firma w dodatku jako zakład pracy chronionej zwolniła pracowników bez uprzedzenia i zrobiła to z zaskoczenia. Nikt się nie spodziewał, że takie świadectwo za porozumieniem stron będzie skutkowało takimi prawnymi ograniczeniami.
Mnie wczoraj wkurzyło to,że jak przyszłam po Emilke do przedszkola to to dwoje dzieci okropnie kaszlało i kichało i oczywiście mała budzi się dzisiaj z katarem,jak takie dzieci chore można puszczać do przedszkola? Emilka oczywiście płacze,bo do przedszkola jej nie puszcze,a ona tak bardzo chce iść,jutro mają ślubowanie na przedszkolaka i wystepy.Tym razem zastosuje syrop smakosi coś domowego,a nie to drogie cholerstwo z apteki!
Trzy dni temu spaliło się mieszkanie naszej koleżanki z pracy, a 4 inne ucierpiały przez zalanie wodą przy gaszeniu. Nikomu nic się nie stało, wójt zaraz rozdysponował zastępcze lokale.
Zrobiłam listę 20 osób-nas wszystkich razem pracujących, żeby wspomóc Kasię.
Rozumiem, że każdy liczy grosz, że każdemu ciężko w tych czasach, że święta. Lista leżała nietknięta do dziś, gdy zaczęłam pytać co się dzieje... Zebrałam 170zł. Najwięcej "nie" i tłumaczenia padało z ust ludzi, którzy są nieźle sytuowani.
Mój luby po raz kolejny rzuca palenie. Oszaleję. Toż on się w potwora zmienił. Niby powinnam przywyknąć, bo to nie pierwsze rzucanie palenia.Ale jednak tak nie jest:/ Liczę na to, że ten raz będzie ostatni. Jak pali to do rany przyłóż. Jak rzuca palenie to lepiej go unikać, bo gorszy niż pies groźnej rasy. Jeszcze 4 dni męki. Potem wróci równowaga.
Chyba, że podrzucę go teściowej:) Niech ona się z nim męczy przez 4 dni:)
Dziś to nic i mam nadzieję, że tak już zostanie. Ale wczoraj to była poprostu masakra!!! Najpierw pies pogryzł aparat na zęby mojego dziecka (oczywiście z winy dziecka bo do jedzenia zdjął aparat i pożniej go nie założył przyszedł mniejszy jak robiłam pierniczki wszedł na krzesełko zrzucił aparat, przyszedl pies i pół aparatu zgryzł). A później jeszcze starszy się zapytał czy może popuszczać lódkę w misce. Ok niech sobie popuszcza. Bawił się i przyszedł młody wziął starszego telefon i wrzucił do miski z tą wodą. Poprostu myślałam że mnie szlag jasny na miejscu trafi. Z aparatem jedziemy jutro do ortodonty i co ja powiem że3 pies dziecku aparat zjadł -masakra. A telefon nie wiemy czy działa suszy się jeszcze.
mamy na forum wątek optymistyczny to może damy wątek, gdzie można sobie pokrzyczec?? :D
jeżeli spotkało Was coś złego, na coś się wqrzyliście to piszcie smiało ;) o ile administratorzy nie będą źli za wykrzykniki i duże litery ;)
taka moja propozycja ;)
Mnie program do nagrywania dźwięku odmówił posłuszeństwa - 3 godziny się męczyłam i w końcu poddałam. Ale byłam wściekła :/
a mnie dzis mega wqrzyli w pracy!!! ;(
napisz z grubsza o co poszło..
crizz... wole nie :)
nie ma musu..
Miałam mieć z polskiego klasówkę! wczoraj uczyłam się do późna. a klasówkę przełożono na czwartek.Bardzo mnie to zdenerwowało! jutro znów będę musiała się uczyć, żeby sobie przypomnieć! a tak już bym miała ją za sobą:(
A najbardziej wkurzające jest to, że ci, co chcieli przełożenia i tak na następny raz się nie nauczą (mówię z punktu widzenia nauczyciela i ucznia)
A może być z zeszłego tygodnia?? Wkurzyło mnie na maksa tłumaczenie instrukcji, gdzie połowa to były opisy do obrazków, a ja niezbyt sobie radzę z obróbką graficzną tłumaczenie zajmowało mi 1 h a obróbka obrazków 2 h (proporcjonalnie), myślałam że kompa zgryzę, ale już mi przeszło
Znam ten ból sama jesem tłumaczem i się niekiedy męczę nad jednym wyrazem jeśli chodzi o instrukcje - nienawidze tego.
w tym tekście - szukanie tłumaczenia jednej śrubki - 1 h, za chwilę jakiś śrubokręt - następna godzina... a już myślałam, że robiąc pięćdziesiąte ósme tłumaczenie dla tej samej firmy śrubki i śrubokręty mam "obcykane" ;) nic to, nie będę miała Alzheimera (odpukać!!)
A może być z zeszłego tygodnia?? Wkurzyło mnie na maksa tłumaczenie
instrukcji, gdzie połowa to były opisy do obrazków, a ja niezbyt
sobie radzę z obróbką graficzną tłumaczenie zajmowało
mi 1 h a obróbka obrazków 2 h (proporcjonalnie), myślałam że
kompa zgryzę, ale już mi przeszło
oczywiscie, ze moze byc z zeszlego tygodnia!!! :) chodzi o to, zeby ten watek byl taki odstresowujacy.. gdzie mozna pisac wykrzykniki i duuuze litery (oczywiscie jezeli admini mnie za to nie udusza :) )
właśnie parę minut temu rozbiłbym samochód.. gościu sobie wjechał na czerwonym na skrzyżowanie.. nie spodziewałem się tego i zahamowałem w ostatniej chwili.. mnie to już nawet takie rzeczy nie denerwują, bo zdarzają się zbyt często..
wiesz co? szczerze.. to kierowcy teraz są naprawde beznadziejni! nie mowie,ze kazdy ale wiekszosc :( jak sie patrzy co sie dzieje na drogach to naprawde :(
najbardziej mrożący krew w żyłach przypadek miałem parę tygodni temu.. matka z niemowlakiem na ręku nagle skręciła na parkingu przed marketem prosto pod mój samochód.. zahamowałem w miejscu i długo nie mogłem ruszyć, bo mnie zatkało..
niestety dzisiejszy swiat i pospiech ludzi czesto doprowadzaja do tragedii... ja zawsze sie zastanawiam jak widze taki przypadek, a zdarza sie to prawie codziennie, co czlowiekowi da, ze wyprzedzi jakis samochod jak i tak za 50metrow bedzie stal na czerwonym swietle? gdzie sie ludzie speisza? nie lepiej jechac wolniej a dojechac do kochajacej rodziny?
coraz czesciej nie rozumiem tego swiata :(
zaczynasz snuć refleksje.. nawiążę do twojego przypadku.. ktoś cię wkurzył w pracy i wsiadasz do auta.. jesteś zamyślona i pełna obaw.. łatwo zrobić błąd w takiej sytuacji, prawda?
nie jezdze samochodem do pracy :P szkoda mi na paliwo :P
, co czlowiekowi da, ze wyprzedzi jakis samochod jak i tak za
Wszyscy, którzy jadą wolniej, niż my, to ciamajdy a ci, którzy nas wyprzedzają, to idioci50metrow bedzie stal na czerwonym swietle?
Hehehe coś w tym jest.
nie o to mi chodzilo... raczej o to,ze teraz wszystkim ludziom sie gdzies spieszy! :(
Właśnie mąż mnie poinformował,że jutro nie pojedziemy po nowe auto dla mnie ,bo musi coś załatwić.A ja już wszystko ustawiłam sobie w pracy tak,aby miec jutro wolny dzień. W inny dzień mi niestety nie pasuje,więc dalej jeżdżę cordobką.Tak sie wkurzyłam,że idę odreagować jutro do roboty.
wszystko mnie ostatnio denerwuje ,kontrole w pracy .............itd masa tego smutnego.....brak kasy hehe moze dziś się to zmieni:(:)
1. Mnie zdenerwowała wczoraj Pani na Poczcie. Nie odebrałam listu poleconego i listonosz zostawił awizo. Poszedł wybrać ten list mój tata, który jest zameldowany pod tym samym adresem. Pani mu powiedziała, że muszę wybrać osobiście. Mnóstwo czasu wystałam się przy okienku bo nie mogła listu znaleźć. Był to list z Urzędu pracy bo przestałam być bezrobotna. W sumie straciłam z dojazdem w obie strony 2 godz.
2. Denerwuje mnie WZ bo nie działa poprawnie. Od ostatniej awarii nie działa u mnie sprawdzanie pisowni. Automatyczne jest tylko na wyjcu. Na forum i w przepisach nie działa. Jak zaznaczę ręcznie i nacisnę ikonkę to owszem podkreśli ale jak poproszę o podpowiedź to wyrazy są bez polskich znaków. Jak chcę poprawić ręcznie to myszką tam nie kliknę bo nie działa tylko muszę z klawiatury. Jak reklama Nissana spłynie po stronie to strona nie działa. Nic nie jest aktywne. Muszę odświeżyć stronę i działa poprawnie albo ze 2 razy muszę odświeżyć. Jak wstawiłam dziś komentarz to nie było opcji wyślij i musiałam drugi raz wszystko pisać po odświeżeniu strony.
Ostatnio jak poszlam w piatek na 8rano do pracy to wróciłam w niedziele o 8rano czyli48godzin bez snu itd zapowiadaja sie dalej takie maratony ,biore do glowy problemy rodzeństwa co tez sie odbija na moim zdrowiu w domu nie moge sie wyrobic ze wszystkim nie mam czasu wypoczac choć troszke.Mąz rozwalił moje auto na szczescie mamy drugie wiec sie wymieniamy w locie kluczykami i jeszcze moja sześciolatka codziennie budzi sie z płaczem ze nie chce isc do szkoły na siłe ja ubieram i zaprowadzam juz mam dosyc ....jak widac dzień bez "zdenerwowania"dzień stracony
Ja już tydzień nie mogę dojść do siebie! Moja córka rzuciła studia i wyjechala na stałe do Danii, bo tam jest RAJ!!!!!!!!!!! a u nas w PL to wszystko BEEEE!!!!!!!! I jak tu z taką rozmawiać?!
Nasze dzieci mają prawo do własnych decyzji. To niestety musimy zaakceptować. Możesz przedstawić jej swój punkt widzenia, a ona nie musi się z nim zgodzić. Życie...
Pogoda z dnia na dzien robi sie coraz ladniejsza, do piatku temp. ma dojsc do 28 stopni a ja jestem chora :(
ja też nieco "pociągająca", ale JEST JUŻ ŚRODA!! jeszcze 2 i pół dnia i weekend :) (czy mogę być optymistką w wątku pesymistycznym???)
Jeśli to zwykłe przeziębienie to przy takiej temperaturze to Ci nie zaszkodzi i jak milutko się wygrzać. Ja tez bym chciała tak ciepło.
U mnie za oknem od prawie tygodnia po 27 stopni ciepla,a ja jestem chora i krew mnie zalewa,mam zapalenie oskrzeli,milion zyletek w gardle,z nosa kapie i migdaly do tego w ropie.Cos zle znosze antybiotyk,ktory dostalam bo zoladek mnie po nim boli,masakra jakas wrrrrrrrrrrr.........
Córka przyszła ze szkoły i powiedziała, że na jutro ma przynieść do szkoły gotowane warzywa na sałatkę. Na jutro na godz 8 rano. Wstyd się przyznać ale w domu posusza i warzywa znikły z lodówki. Tydzień temu miałam dość dużo. W mojej miejscowości nie kupie. Musiała bym jechać do miasta lub do sąsiedniej miejscowości. Nie wiem nawet kiedy miała bym jej to ugotować - czy dziś wieczorem będą dobre na jutro. Tyle razy mówiłam Pani by mówiła dzieciom wcześniej co maja przynieść, a nie z dania na dzień. Córka jest w II podstawówce i sałatka ma być z majonezem. Tradycyjna jarzynowa ale gdzie zdrowe nawyki żywieniowe.
As, ale się uśmiałam z tego pesymistcznego Twojego posta, sorrki , mam nadzieję ,że nie masz mi za złe. Ale to tylko należałoby się cieszyć ,że dzieci zjedzą sałatkę jarzynową , a jak jeszcze zrobioną przez nie same, to już w ogóle jest szansa ,że zostanie zjedzona. Przeciez to same witaminki, no nawet jak dodadza trochę majonezu, można połączyć z joguretm . Wiem,że to już nie ten sam smak , ale moja starsza, córka nie lubi majonezu , więc opcja z jogurtem przechodzi.
Kurcze, a pani to chyba nie wymyśliła , czegoś czego raz nie ma w domu ( no dobra , jak się okazuje jednak można obejść sie przez tydz. bez warzyw w domku...) a dwa to znowu nie jest towar imporotwany. No rozumiem, gdyby pani wymyśliła sushi, ok... można byłoby rzec babka zwariowała, ale As to zwykła jarzynówka... :)
Tak więc kobito wsiadaj na rower i nawet jakbym miała 10 km jechać po marchew , pietruszke , seler czy jabłko , to bym pojechała, ba chyba nawet i pobiegła... No nie żartuj do rana dasz radę, wierzę w Twoje możliwośći :)
Cieszę się, że poprawiłam ci humor. wiem, że to głopoty. Teraz pojechać nie moge bo nie mam z kim dzieci zostawić i za chwilę muszę obiad gotować. Wieczorem idę na zebranie. Na pewno coś wykombinuję. W ostateczności dzieco weźmie: jabłko, ogórek kiszony, zielony groszek i cebulę.
As, ja nie umiem ugotować obiadu bez warzyw.No, ok.Pierogi, kopytka i inne tego typu.Ale mając dzieci jakas zupka by sie przydała.
Zupa była wczoraj. Ja gotuję obiad jednodaniowy.
Wiesz As, Twoje dzieci, Twoja sprawa, ale ja jak miałam dziecko w domu, to zupa była zawsze, choćby po to,że zaraz po szkole córka zjedła coś ciepłego.Drugie danie mogło być później.
As, pisałas, że mieszkasz na wsi.Nie masz ani jednej grządki z warzywami?
Mieszkam na wsi ale nie mam grządki. Jak dzieci sie urodziły to zlikwidowałam wszystko bo nie dało sie w moim przypadku tego pogodzić. ani ja ani mój mąż nie lubimy takiej roboty. Wiem, że było by zdrtowsze ale w naszym przypadku nierealne.
czy każdy mieszkający na wsi wg Ciebie musi mieć grządkę z warzywami ??
Nie , nie musi.Ja mieszkam na wsi i nie mam.Dlaczego sądzisz, że uważam ,że musi.Ja się tylko zapytałam , czy As ma.Czy uważasz,że zrobiłam cos złego pytając?
sorry ale zachowujesz się niegrzecznie delikatnie mówiąc. Co Ciebie odchodzi czy As ma na obiad zupe czy kanapke z jajkiem to chyba nie Twoja sprawa prawda ??
Nie wiem, gdzie widzisz niegrzeczność z mojej strony.Ja wyrazilam swoje zdanie , głównie na temat mojej córki i mojego podejścia do odżywiania dziecka w wieku szkolnym.As wyraziła swoje zdanie .Napisałam wyraźnie,że jej dzieci, jej sprawa.Każda matka stara się nie robić krzywdy swojemu dziecku i obojętnie , czy chodzi o jedzenie, czy inne sprawy.Wiesz, problem polega natym ,że czytając , nie słyszy się intonacji głosu, nie widzi się mimiki twarzy.Tak odebrałaś mój post, trudno.
Ja też myślę, że nieporozumienie wynikło z niemożliwości odpowiedniego odbioru tego co napisałaś :) Ale w końcu tu jest wątek wkurzający - czyli cel choć troszkę został osiągnięty :)
Dzięki za zrozumienie .Ostatnie zdanie celne, co prawda przez przypadek tak się stało, ale rzeczywiście tak wyszło .
Beata tak mi to zabrzmiało. :):) Odczytałam Twoje dwie wypowiedzi jak zarzut do as Masz racje tutaj w internecie nie słyszy się tonu wypowiedzi i zdarzają sie takie nieporozumienia. Mnie osobiście denerwuje jak ktoś komuś coś zarzuca i wtrąca sie w czyjeś życie dlatego tak zareagowałam :) Jeśli chodzi o dzisiejszy dzień to nic mnie dziś nie zdenerwowalo :):)
strasznie towszystko generalizujesz ja np świerzą włoszczyznę używam wyłącznie do rosołu pozostałe zupy gotuję na zamrożonym rosolowym wywarze (pozbawionym wszelkich warzyw) z dodatkiem mrożonki włoszczyzny pokrojonej w paseczki - oczywiście robię to głównie z wygodnictwa własnego brak obierania i krojenia oszczędza nie tylko czas ale i ręce
ale mnie ubawiłyście :):) As coś wymyślisz mądra z Ciebie kobita. Zawsze można do sąsiada podejść i pożyczyć. To nic złego nie mieć w domu warzyw mnie tez się to czasem zdarza:):) Oddasz sąsiadowi jak jutro kupisz. Warzywa możesz ugotowac dziś wieczrem. jak wystygną wsadź do lodówki.
Oczywiscie ,ze warzywa to nie towar importowany,ale w mojej lodowce tez bys nie znalazla pietruszki czy selera na salatke jarzynowa,bo nie gotuje prawie zadnych zup,bo moj maz nie lubi zup i corka tez bardzo rzadko je zupy,choc ja czasem jak juz naprawde mam ochote to ugotuje dla siebie zupe.
Za to takie warzywa jak pomidor ,ogorek ,rzodkiewka,cebula,marchew,ziemniak,papryka prawie zawsze mam.Pozatym korzenia pietruszki tutaj nigdzie gdzie mieszkam nie mozna dostac,jedynie w okresie swiat Bozego Narodzenia w sieci sklepow Globus jest do zdobycia,dziwi mnie to ,bo zielona pietruszke bez problemu tutaj mozna dostac.Kiedys na samym poczatku jak tutaj przyjechalam szukalam wlasnie korzenia pietruszki,znalazlam bardzo dorodna duza tylko tak jakos nie pachniala pietruszka,w domu po rozkrojeniu zglupialam,okazalo sie ze kupilam biala rzodkiew,w koncu wyladowala w zupie pokrojona w kostke.
Z tego co wiem mieszkasz na wsi, chyba można gdzieś kupić warzywa, a jak nie! to pożycz od sąsiadów , na pewno mają w przydomowych ogródkach.:)
Nie wyobrażam sobie żebym nie miała warzyw w lodówce, to podstawa naszych posiłków,
W sklepie nie ma bo ludzie nie kupują bo maja swoje. Iść do sąsiada i prosić o marchewkę czy inne warzywa trochę głupio.
Nie jest głupio, powiedz że ci zbrakło, na pewno użyczą, a kupisz to oddasz.Niech dziecko zaniesie do szkoły, bo będzie mu przykro.
As,czytając ostatnie posty wydawało mi sie ze jestes na jakimś sądzie.Ja myśle ze inni mogą nie wyobrażac sobie braku warzyw u siebie w domu lub tego ze mieszkasz na wsi a nie uprawiasz ogródka ,przeciesz to Twoja sprawa co masz w lodówce i czy uprawiasz ogródek czy nie.Daj to co masz w domu .Pozdrawiam Jadzia
A kto ją tutaj osądza? ja napisałam o sobie nie o As , że nie wyobrażam sobie nie mieć warzyw w domu, a to dlatego że mam dzieci i mój średni synek codziennie je zupkę gotowaną na warzywach, na dużo innych potraw ma alergie. Codziennie gotuje mu inną zupkę z warzywami, więc muszę je mieć w domu.
Poza tym brak warzyw w domu nie jest powodem do złości:) zawsze można pożyczyć od życzliwej sąsiadki, a potem oddać.
AS, jestem z Tobą. Mieszkam na wsi, nie mam warzyw w ogródku i dziś w lodówce mam tylko pół pora :) Jarzyny mam w zupie starkowane, zupa jest na dwa dni, a do ziemniaków mam ogóraski kiszone z butelki 5l plastikowej.
Tak, że nie martw się, to co córka zaniesie będzie okej :)
Ja się w tym momencie zdenerwowalam.Jak łatwo niektórym przychodzi krytykowanie innych,że ja niby taka cacy a inni to bee.Nie ma ochoty na uprawianie ogródka to jej sprawa,także zawartosc lodówki,dzieciom na pewno nie dzieje sie krzywda,a jak ktos chce sie dowartosciowac i czekać na peany to niech zaloży osobny watek pt. och jaka ja to piekna,zaradna itd.
casalingo, coś mi tu nie gra. Piszesz odpowiedź do mojego postu, ale nie bardzo wiem o co ci chodzi. Napisałaś też nie bardzo ładną odpowiedź do postu casalingi_ w jej wątku.
Może by tak jaśniej, bo wiesz, ja trochę lat już mam i może przez to nie rozumiem czegoś?
To absolutnie nie była odpowiedz do Twojego postu tylko następny z kolei.Co do casalingi to uważam ze bezsensowne jest pytanie jakie wino mam kupić mieszkajac w innym kraju,majac zupelnie inne sklepy z zupelnie innym zaopatrzeniem.Tutaj są dziesiatki win i nie widze problemu zapytać sie w sklepie jakie do czego lepiej pasuje.Nie chcialam nikogo urazic.
To TY też mieszkasz w Italii?
Ano mieszkam.W Abruzzo na granicy z Marche nad Adriatykiem, 80km. od Gran Sasso wiec na wczasy nie musze jeżdzic a i jeszcze można plywac w ciepłym morzu wiec zapraszam.
No to zazdroszczę, pozytywnie :)
hi Hi uważaj bo się całym forum zjedziemy. Janajlepsze wakacje jakie miałam to były właśnie w słonecznej Italii :):)
Powodem złości jest nie brak warzyw tylko, że Nauczyciel nie mówi z wyprzedzeniem tylko z dnia na dzień chociaż o to prosiłam kilka razy.
As wcale nie jest głupio co Ty opowiadasz. Zakladaj bambosze i maszeruj po to Marchewke i pietruszke i jeszcze ze 2 ziemniaki y się zdały:
- Dzień Dobry sąsiedzie sąsiadko
- Przepraszam że przeszkaszam ale mam wielką prośbę córka na jutro w szkole rma robić sałatkę. Dowiedziałam się o tym dopiero dziś popoludniu. Bardzo prosze co by sąsiadka sąsiad mnie poratwała jedną marchewką i pietruszką. Zakupy mam zaplanowane na ... Oddam z nawiązka.
Dziękuje Dobranoc i po sprawie
As? A majonez albo jajka? W końcu do jarzynówki się dodaje? Może ogóreczki kiszone?
Mnie ostatnio nic nie wkurza, a muszę powiedzieć że często się denerwowałam z byle powodu, Teraz sobie to odpuszczam, pełna olewka i uśmiech na twarzy:)
I muszę Ci powiedzieć że od razu lepiej się poczułam, jak czuję że zaczyna się coś ze mną dziać to sobie parzę herbatkę z melisy i jest ok.:)
mnie osttanio wnerwia wszystko! i doluje....moja znienawidzona praca, męczący, upierdliwi i bezczelni klienci! moi rodzice, moj facet....i to ze nie moge sobie poradzic z "nie jedzeniem slodyczy!";(( a jeszcze dzis...zwolnili u nas kolejna osobe.....koledze zmarla mama....eh;(
ale mam nerwa na kuzyna mojego !!!!!!! niektórzy ludzie po 1 sa bez serca, po 2 kasa im w glowie, po 3 sa IDIOTAMI!!!!!!!!!!!! WRRRRRRRRRRRR
Mnie wkurzyło to, że z powodu redukcji etatów firma zwolniła kilka osób, a w tym i mojego męża. Ech! Nie dość, że w budżecie posucha, to jeszcze taka strata.
Jest 3:40 w nocy, a ja jestem wkurzona że szok!!! i wietrze mieszkanie.Obudziłam się czując że coś mnie gryzie w gardle, zapaliłam światło a w mieszkaniu kupa dymu i straszny smród.Mój kochany mąż o godz 1 wstawił sobie wodę na herbatę i nie przycisnął gwizdka w czajniku, potem zasnął. Czajnik oczywiście spalił się, ale pal licho czajnik, dobrze że mieszkania nie spalił! .Całe szczęście że dzieciom nic się nie stało z tego smrodu gryzącego. Zaraz przepoiłam maluszka, a starszemu dałam butlę soku.żeby złagocić im ten gryzący dym którego się nałykały.
Wszystko się we mnie gotuje z nerw, a ten jeszcze wielce obrażony, bo przecież nic się niby takiego nie stało i każdemu może się zdarzyć!, ale nie pomyślał że mogło się stać.Wrrrrrrrrrr.
Dopisano 11-09-30 7:54:18:
Nie wyrzucił tego czajnika tylko wystawił na balkon, więc wam pokaże.Jak to nie miało śmierdzieć jak się rączka spaliła i oblała palący się czajnik..
W domu śmierdzi do tej pory mimo wietrzenia, a ja jestem zła jak cholera w dalszym ciągu.!
Mama Różyczki! łooo matko :( dobrze, że Wam się nic nie stało!! :( a stac sie moglo :(
niestety dla facetow przewaznie nic sie nie stalo, a my przezywamy przez dlugi czas takie akcje ;(
Stokrotko, dorosły jakoś to przetrzyma, martwiłam się o dzieci, najmłodszy w październiku skończy 3 miesiące.Całe szczeście że się nie zatruli tym topiącym plastkiem.. Butle zjadł całą :) i straszy lane kluski więc wszystko z nimi ok.
Najgorzej mnie wkurzyło to że mąż powiedział że nic się nie stało, głupie cholera chłopskie myślenie.
Mama Rozyczki.. chłopy takie juz sa :( niczym sie nie przejmuja niestety :( :(
to rzeczywiscie malenstwa :( dobrze,ze nic im nie jest :(
Dobrze się obudziłaś na czas!!! A co do chłopów , to oni przeżywają też, tylko wstyd im się czasami przyznać do tego. Bo to takie niemęskie. Na pewno tez się strachu najadł , a taka gatka to tylko,że niby taki mocny. Możesz to łatwo sprawdzić , bo on na pewno bacznie obserwuje malca teraz. Ja wolę czajnik na prąd bezpieczniejszy. Teraz jest duży wybór.
Miałam czajnik na prąd i płaciłam o 60 zł więcej niż teraz, ale masz rację! taki jest bezpieczniejszy:)
Znam to z wlasnego doswiadczenia.Mialam podobny przypadek,moj wtedy byly maz rano wstal(mnie juz nie bylo w domu,bo prace zaczynalam wczesniej niz on) postawil czajnik na gaz i polozyl sie jeszcze z powrotem spac.Czajnik wyplul korek,woda sie wygotowala,raczka wtopila sie w czajnik splywajac po nim,dymu bylo bardzo duzo,ale okno bylo uchylone i czarny dym wydobywal sie czasciowo na zewnatrz,bylego obudzili sasiedzi ,ktorzy chcieli zdzwonic po straz pozarna ,bo mysleli ,ze sie pali.Mial tyle szczescia,ze nie zdazyli zawiadomic strazy,bo jeszcze musielibysmy pokrywac koszty wezwania.
Po tej akcji firany byly do wyrzucenia,bo nie dalo sie ich uprac i sciany byly obkopcone.
O kurcze... całe szczęście że się obudziłaś...aż strach pomyśleć co by się mogło stać...
dzisiaj musze isc na impreze na ktora isc nie chce:( : :( na szczescie nie bedziemy tam zbyt dlugo! nienawidze sztucznych imprez :(
Miał być super dzień. Dzieci daliśmy pod opiekę dziadziowi. Ja z mężem wybraliśmy się do kina na 1920. Było fajnie. Humor nam się popsuł jak zauważyliśmy, że zapłaciliśmy 4 zł więcej niż pisało na bilecie.
Ja dzis jestem zla bo nasprzatalam sie jak nigdy. A to za sprawa tego, ze robilismy remont lazienki. Od rana panowie robotnicy cos wiercili, szlifowali, cieli, a potem okazalo sie ze kawalek betonowej podlogi trzeba wyciac bo jakies rury nie pasuja i zaczeli ten beton ciac. Kurz byl wszedzie. Nawet na pietrze w sypialniach mialam kurz mimo, ze drzwi byly pozamykane. Posprzatalam, w dodatku nie moglam sie wykapac, bo silikon schnie i nie mozna go zmoczyc, wiec pojde spac tylko po drobnej szybkiej toalecie. A w domu ciagle zapach kwasnego silikonu i tego cholerstwa do fug.
Od pieciu dni mam grype (po angielsku flu). Kaszle, wszystkie stawy mie bola, czuje straszne zmenczenie. Nie moglam isc na kolacie, ani lunch z okazi Rosh Hashana (Nowy Rok), a wszoraj tez musialam zrezygnowac ze zgromadzenia z przyjaciulmi. Opieka na moja 90 letnia matka tez nie jest taka jak powinna byc bo dzisiaj byla spalona mikrofaluwka. Udzielam korepetetyci i dzisjaj musze skasowac studentke ktura potrzebuje mojej pomocy. Jestem wkurzona maxymallnie.
Przepraszam za nieladny polski. Jesli ktosz wie o dobrym spell check na polski to w przyszlosci bede uzywac.
Jadziu, poprawiłam Twój wpis, może ustaw słownik na polski, nie wiem czy dobrze doradzam, ale spróbować nie zawadzi:)
A mnie zdenerwował dzisiaj czarodziej, wpisując głupi komentarz w wątku epitafium Ali 06:(
a mnie zdenerwował dzis jedne facet!!!! po prostu dekiel i tyle ;/;/ ehh te chłopy :(
nawal pracy mnie wykończy :( ehhh
drugi dzień z rzedu boli mnie głowa :( to tez dziala wqrzajaco :(
Od paru dni wkurza mnie reklama NISSANA na stronie WŻ - ZASŁANIA WĄTKI I NIE MOGĘ DZIADOSTWA WYŁĄCZYĆ!!!!
A mnie już dzisiaj nic nie wkurza. Ciumkam sobie meliske i jest fajnie ^^
Uf, no to kamol z serca ... :)
A to na pewno tylko meliska córeczko ?
:)
Oczywiście, że tak
na mnie meliska juz dawno przestała działac :(
potrzeba mi coś mocniejszego :D
Dziś rozbiłam słoik z mięsem samodzielnie zapieczonym. Jedyny plus to byłam już po kolacji i mięsa nie było dużo ale i tak szkoda.
A ja od wieczora jestem zdenerwowana, bo boli mnie bardzo głowa i gałki oczne, mam kaszel i żyletki w gardle, żeby jeszcze tego było mało dostałam okres i boli mnie brzuch. Jednym słowem czuje się fatalnie:(
Martwię się żeby to nie była grypa i żeby dzieci czegoś ode mnie nie złapały:(
To się nazywa zły okres
Mnie wariuje klawiatura. Gdyby wariowała Pampasowi, pewnie by naprawił, ale baba niech się męczy :/
Może powinnaś zgłosić komuś tą awarie , żeby się zlitował i naprawił:))
A ja się racze gotowanym mlekiem z masłem i flegaminą w tabletkach i myślę co by tu ugotować na obiad żeby nie przemęczyć:)
Od wczoraj jestem wściekła na męża. Przez to, że nie spłynęły jeszcze zaległe pieniądze z faktur mamy beznadziejną sytuację (jeszcze przez najbliższe 2 dni). A mój mąż jedyne co umie zrobić to stwierdzić : nie wiem, co ci powiedzieć. Jestem wściekła jak nigdy! Poza tym mam wrażenie, że jesteśmy najbardziej niedopasowanym małżeństwem świata i niezależnie czy się rozstaniemy czy nie ucierpią dzieci. Muszę zdecydować i wybrać "mniejsze zło". Po prostu nie wiem czy mam siłę walczyć o ten związek, choć chciałabym.
Przecież dopiero co brałaś ślub.
Nie pierwszy i coś czuję, że nie ostatni.
Wyluzuj i głowa do góry wszystko będzie ok! Ja też ostatnio byłam zła jak osa na mojego trzmiela ślubnego.
Darai daj spokój, pieniądze wpłyną i humor Ci się poprawi, to nie jest wina męża tylko dłużników lub banku.Czasami małżeństwa dopasowują się latami i nie zawsze się dopasują, jeżeli uważasz że mąż sobie w pewnych sprawach nie radzi to weź ster w swoje ręce.Pokaż mu jak to się robi, niektórzy faceci sobie nie radzą i potrzebują wsparcia drugiej osoby.Pieniądze to nie wszystko,moim zdaniem to nie jest żaden powód do rozwodu, no chyba że przestało się kochać drugą osobę i szuka się pretekstu! a to już jest inna sprawa.Związek trzeba pielęgnować i walczyć o niego, więc weź się w garść kobieto i głowa do góry:)Nie rób krzywdy swoim dzieciom, bo one potrzebują obojga rodziców.
Absolutnie nie chodzi o pieniądze, te raz są a innym razem ich nie ma. Jesteśmy młodzi, zdrowi, mamy fantastyczne dzieci. Niby wszystko jest w porządku, niczego nam nie brakuje. Zawsze ja się muszę wziąć w garść, coś wymyślić, radzić sobie. A ja już jestem w tak kiepskim stanie, że nie mam siły... tak bardzo zawsze starałam się wmawiać sobie i światu, że wszystko jest dobrze i teraz nawet nie mam z kim porozmawiać.
Darai, masz Wż, zawsze możesz się wygadać:) Jedyne co Ci mogę poradzić to zaproś męża na poważną rozmowę.Powiedz mu wszystko co Cię boli, nie ukrywaj niczego! Nie raz trzeba walić prawdę w oczy , nawet jeżeli to zaboli drugą osobę.Myślę że właśnie szczera rozmowa może wam obojgu pomóc.Powiedz mu czym może zakończyć się wasze małżeństwo jeżeli nie zmieni swojego postępowania, jak Cię kocha i mu zależy na waszym związku to na pewno weźmie sobie to do serca.Wiesz jacy są faceci, myślą że jak mają w domu wszystko to że tak będzie wiecznie, może trzeba męża wyprowadzić z błędnego myślenia.
A nie masz przyjaciółki takiej od serca lub innej bliskiej osoby. Ja właśnie wczoraj pogadałam z taką osobą i wszystko widzę inaczej.Taka rozmowa dużo by pewnie pomogła.
Ja też nie mam przyjaciółki bo zmarła, od tamtej pory nawet nie szukam, jak chce się wygadać to idę do mamy.
Mam koleżanki, spotykamy sie od czasu do czasu, ale jakoś nigdy nie poruszamy spraw bardzo osobistych, są to raczej luźne rozmowy o wszystkim i niczym.
Mój maż ma przyjaciela, jest to własnie mąż mojej nieżyjącej przyjaciółki razem sobie jeżdżą na ryby, nie wiem o czym rozmawiają. Ale jak mąż chce się wygadać do też idzie do mojej mamy, mama jest naszą taką wspólną przyjaciółką :)
Pogadałam z mamą, wykrzyczałam się, wypłakałam i już mi lepiej. Postanowiłam pójść na kolejne studia albo do jakiejś szkoły. Potrzebuję tego , nie wystarcza mi funkcja matki i pracownika, mam za dużo wolnego czasu i po prostu nie radzę sobie sama z sobą. Mam czasem wrażenie, że życie toczy się gdzieś obok mnie, że mnie omija. na kryzys wieku średniego chyba jeszcze trochę za wcześnie???
Mam jedną prawdziwą przyjaciółkę ale... co ja z moimi problemami, które innym wydają się bzdurą mam powiedzieć chorej na raka dziewczynie, która jest pełna zapału i optymizmu? Ona nie wie, czy zostało jej pół roku czy może trochę więcej a ja przechodzę załamanie z powodu wkurzającego męża? Podziwiam ją całym sercem- umiera na raka, jej córeczka zmarła kilka lat temu a mimo wszystko ma siłę żyć i odważnie wychodzić losowi na przeciw. Powiem wam szczerze, że aż wstyd mi czasem opowiadać jej o moich problemach.
Straszna historia, mam nadzieję, że jest chociaż cień nadziei dla Twojej przyjaciółki. Pozdrawiam
Cień szansy jest zawsze. Jednak ona jest pogodzona z chorobą i może dzięki temu umie żyć tak naprawdę. Walczy z chorobą już 7lat. Nie znam drugiej osoby, na którą w takim stopniu można liczyć i która zawsze, ale to zawsze zrobi wszystko co w jej mocy by pomóc w potrzebie. Cudowna dziewczyna.
Myślę, że jest na pewno tak jak piszesz, dużo zależy od psychiki i nastawienia. A moje obecne problemy w tym momencie spadły prawie do 0, zdrowie jest najważniejsze. Dobrze, że taką wspaniałą przyjaciółkę spotkałaś na swojej drodze :-)
Mnie tradycyjnie zdenerwował mój mąż. Mówię mu żeby pozamykał okna w domu bo idę dziecko kąpać. Zamknął jedno drugie zostawił otwarte bo zapomniał. Kurde jak można jedno zamknąć i w tym samym czasie zapomnieć i drugim?! Chwilkę po tym jak już mały był wykąpany i zaczynałam mu czytać bajkę mówię do męża zrób mu mleko. Poszedł do kuchni i byłam pewna że robi. Skończyłam czytać wołam i nic. ołam drigi raz za tym mlekiem on przychodzi i pyta się co chciałam bo ani nie słyszał że go wołałam ani że kazałam mu mleko zrobić. I już mi nerwy puściły. A on oczywiście nie rozumie czemu ja się złoszczę i co wogóle chcę od niego!! Od wczoraj cisza w domu!!
hehe..mężczyźni już tak mają, a my biedne denerwujemy się właściwie nie o te rzeczy, których nie zrobili, ale o to jacy są. Bo oni po prostu TACY SĄ! Ja do mojego męża mogę mówić kilka razy, ba, nieraz nawet tydzień mu o czymś przypominam. Kiedyś się denerowwałam i robiłam to po prostu sama. Dziś nauczyłam się, że nie warto. Wolę cierpiwie poczekać, aż sobie przypomni co miał zrobić. Jak zrobi to chwalę. Łasy na pochwały, teraz wykonuje te czynności niemal w chwili kiedy go o to poproszę. Skutkuje - polecam! :)
denerwuje mnie fakt, że mój najlepszy przyjaciel się we mnie zakochał, a ja nie umiem sobie z tym poradzić i szkoda mi naszej przyjaźni
W takich chwilach tylko może pomóc szczerość. Sama się najpierw zastanów. Popatrz na nie go nie jak na kogoś prawie jak brata , ale jak na obcego mężczyznę, czy jest atrakcyjny, czy mógłby Ciebie pociągać jako mężczyzna, czy często o nim myślisz, jak się czujesz w jego obecności. Najpierw sama się nad tym zastanów szczerze, a potem z nim o tym porozmawiaj. Jeśli jest twoim przyjacielem zrozumie.
Ja go baaardzo lubię i traktuję jak przyjaciela. Sam ma dziewczynę, a ja mężatka z dzieckiem.Pgadam na pewno.Dzięki :)
Agulinia dlatego ja zawsze będę twierdzić że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje:)
Wcześniej się o tym m przekonałam, ale myślałam, że będzie inaczej tym razem. Najgorsze jest to, że razem pracujemy, więc nie mogę po porstu się odciąć. Może się wszystko dobrze ułoży :)
Nic? :D
Nic? :D
Nie chce mi się wierzyćCiiiiiiiii, bo się wyda ;P
Synek dziś w nocy 2 razy wymiotował.
Jeden z rodziców w przedszkolu, pragnący zorganizować dziedziom wycieczkę do Domu Dziecka. Po pierwsze nie jest to miejsce dla maluchów, zresztą jak miałyby się tam czuć? A dzieci z Domu Dziecka!? Po drugie mieliby zanieść zużyte zabawki z przedszkola. Fajnie, nie dość, że dzieci nie mają domów, rodziców to jeszcze dostaną od "szczęśliwszych" dzieci stare, zniszczone zabawki. Na moją uwagę, iż nie jest to trafiony pomysł pan tatuś nazwał mnie beszczelną, zacofaną kobietą. Na szczęście pan nie został poparty przez resztę rodziców.
Uważam że ojciec tego dziecka miał bardzo dobry pomysł , czy dzieci z przedszkola mają napisane na czole jesteśmy szczęśliwe? raczej nie! Moje dzieci mają dużo zabawek w ogóle nie zniszczonych, jakby któreś szło do dzieci z domu dziecka zaniosłoby nie starą , ale nową zabawkę.
Nie wiem czy byłaś kiedyś w domu dziecka, bo ja wiele razy, dzieciaki mają tam bardzo dobre warunki i wielką salę do zabaw, wspólnie z dziećmi z przedszkola mogły świetnie się pobawić.Nie masz pojęcia jak reagują maluchy gdy ktoś je odwiedza i coś im przyniesie, a jeszcze jakby to były inne dzieciaki z zabawkami, to dopiero byłaby radość.Nie wiem dlaczego byłaś temu przeciwna, nie rozumiem tego, ja osobiście poprosiłabym rodziców o zrzutkę po 2 czy 3 zł i kupiła dla wszystkich dzieciaków cukierki, żeby razem sobie zjadły.
Jakbyś nie protestowała, wycieczka doszłaby do skutku i rodzice na pewno by się zgodzili, no ale cóż , ciebie pewno obchodzą tylko własne dzieci. Darai bardzo mnie zdenerwowałaś swoim postem:(
Tak, potraktujmy DD jak zoo. Zabawki zbierzemy- nowe albo wyglądające jak nowe. Nie zużyte bo dzieci z DD to nie dzieci gorszego gatunku! Moje dzieci znają i DD i DPS, bo ich matka i babcia po prostu wiele lat w takich miejscach pracowały, spędzamy Wigilię razem z niepełnosprawnymi intelektualnie mieszkańcami DPS co rok, dziewczyny z wieloma mieszkańcami są zaprzyjaźnione, co nie znaczy, że małe dzieci "spoza" należy tam zabierać.
Zobacz to są zabawki rozyczki,, mimo ze jest nastolatką jeszcze sie ich nie chce pozbyć, czy wygladają jak stare zużyte? Jeżeli uważasz że wstyd jest zanieść używaną zabawkę to przeciez możesz kupić nową , nie musi byc wcale droga,Ale zabraniać dzieciom wspólnej zabawy, to jest dopiero pozytywne myślenie.Nie wiem dlaczego porównałaś odwiedzenie dzieciaków z dommu dziecka jak Zoo, czy dzieci które nie mają rodziców nie mają mieć prawa gości? zastanów się co Ty piszesz.
Wiele razy w szkole corki była zbiórka zabawek i z klasą chodzili i nosili dzieciakom różne rzeczy i słodycze,, przebierali się za klauny i wspólnie bawili się z dziećmi.Pani dyrektor serdecznie dziekowała, a dzieciaczki były bardzo szczęśliwe.
A tymi zabawkami jeszcze pobawi się nie jedno dziecko, mimo że nie są pierwszej młodości.
Chodziło o zużyte, czyli zniszczone zabawki nienadające się do zabawy przez nasze dzieci z przedszkola. Mojedzieci oddały zabawki w tym dużą kuchnię, domki dla lalek i wszystko przed oddaniem dokładnie umyły bo uznały, że to że ktoś jest biedny nie znaczy, że nie zasługuje na szacunek. Miały kilka podniszczonych zabawek które wyrzuciły, gdyż uznały, że mogłyby kogoś urazić.
Nie wierze że ojciec za proponował żeby zanieść stare zużyte zabawki do niczego się nie nadające, no nie wierzę i koniec!
I co z tego , że nie wierzysz? A w to, że rodzinie, która poprosiła o obniżenie składki na Radę Rodziców kazał się szczegółowo z każdej złotówki rozliczać, choć wiemy jak trudną mają sytuację?
Jak to kazał? czy ten pan jest w Radzie Rodziców? i ma wgląd w składki i opłaty?
Jest w RR (tak jak ja) i zachowywał się okropnie. Kazał nam zlikwidować wycieczki, ograniczyć atrakcje bo dzieci jego zdaniem za mało chodzą do teatru ("tylko"8 razy byli w zeszłym roku) zażyczył sobie właśnie wglądu w sytuację tej rodziny, choć jest ona do dyspozycji Pani dyrektor i ona mam ją przedstawiła. Mamy wgląd w to kto wpłacił i możemy przypominać, że miło byłoby gdybyśmy wszyscy wpłacali pieniądze, bo korzystają z nich wszystkie dzieci. Pan kwestionuje wszelkie decyzje i zażyczył sobie 20% od kwot, które płacimy za angielski, karate itp na rzecz predszkola a konkretnie RR. Na sugestię, że on sam chyba niechętnie oddałby 20% wynagrodzenia obraził inną panią z RR. Najgorsze zebranie w moim życiu.
Każdy może wyrazić swoje zdanie, ale obrażać nikt nikogo nie powinien.W końcu ktoś go wybrał, więc usunąć też go ktoś może:)
Ten pomysł jednak z domem dziecka jest dobry, jeżeli jesteś w RR, to możecie podejmować decyzje , umówcie sie z rodzicami zróbcie zrzutkę na cukierki i niech każde dziecko przyniesie z domu nie zniszczoną zabawkę.Umówcie się wcześniej z dyrekcją DD, wybierzcie jakiś piękny październikowy dzień i zróbcie wszystkim maluchom dzień pieczonego ziemniaka na placu zabaw w Domu dziecka. Moja córka była na takiej imprezie, dzieciaki szalały z radości.Szkoda że nie widziałaś ich radosnych i umorusanych buziaków:)
A potem dzieciak usłyszy: jak bedziesz niegrzeczny to tam wrócisz. U nas są małe i malutkie dzieci. Dziecięce buźki choć uśmiechnięte nie pokazują pękających serduszek. Nie słyszałaś nigdy od Maleństwa z DMD "będziesz moją mamą? będę grzeczny, zabierz mnie" i ten ból gdy ktoś odchodzi. Dzieci też mają dużo bólu i żalu w serduchach, będę obstawać przy swoim. Nie wyobrażasz sobie ile ja w życiu widziałam sierot, biedy, żalu, chorób. Teraz już jako dorosła stwierdzam, że nie było mi to od urodzenia do szczęścia potrzebne. Takie życie dziecka społecznika.
Wiesz ja mam inne podejście do dzieci:) mogę obiecać że przyjdę za tydzień i obietnicy dotrzymam.Dzieci są bardzo mądre i zawsze można im wytłumaczyć, że mamą nie mogę Twoja być, ale ciocią tak i Cię odwiedzać.
No dobrze to sobie pogadałyśmy, dobrze ze mały śpi więc mogę się wziąść za gołąbki:)a drugi z babcią na placu zabaw.:)
Wiecie dziewczyny, tak se teraz trochę przemyślałam to wszystko. Może dobrze, by było takie wizyty trakotować jako coś cyklicznego. Dzieci z DD , będą miały możliwość kontaktu z innymi dziećmi to raz. Ich świat się przez to poszerzy niech to będą wujkowie, ciotki przyszywane, inne dzieci to dzieciom jest potrzebne, nawet jeśli dzieci się zaprzyjażnią to będzie super. Dzieci , które mają rodziny zobaczą trochę inny świat, da im to możliwość większej wrażliwości na otaczający świat. Wydaje mi się ,że nawet rodziców trzeba odpowiednio przygotować do takiej sytuacji. Darai właśnie o tym wspominała. Że dzieci z DD nie są tam za karę ,ale przez smutny los. Dzieci gdy czegoś nie rozumieją bywają okrutne. Je też trzeba odpowiednio przygotować. Kiedyś mój syn wrócił ze szkoły i opowiadał ,jak to pewne dzieciaki pożerały zupę w stołówce,za którą nie trzeba było płacić. W miarę możliwości ja wytłumaczyłam mu ten problem. Od tego czasu stał się bardziej opiekuńczy. Ale wydaje mi się,że lepiej by było,żeby to nie był jednorazowy zryw a potem cisza, która może bardzo boleć. Jak widzę obie macie dużą wiedzę w tym temacie więc wspierajcie się nawzajem.
Tu jest dyskusja o dzieciach, a nie o ludziach niepełniosprawnych umysłowo. Wszystko można zorganizować , tylko mądrze .
Ech, nie pisałam o tym co mnie zdenerwowało, żeby ktoś bez grama praktyki w temacie mnie oceniał.
Każdy pomysł ma swoje dobre i złe strony. W trakcie samej wizyty było by wszystkim fajnie i wesoło. Problemy mogły by się zacząć dopiero później. Niektóre przedszkolaki mogą to mocno przeżywać. Włącznie z koszmarami nocnymi. Olbrzymi strach co się z nimi stanie jak rodzice umrą. Dzieciaki czasem mają takie zmartwienia. Dzieciom z Domu dziecka później też może być bardzo smutno, że już nie ma przedszkolaków. Stare zniszczone zabawki to też nie fajny pomysł. Najlepiej by było gdyby przedszkole skontaktowało się z Domem Dziecka i zapytało jak może pomóc. Można wtedy albo zrobić zrzutkę po parę zł lub powiedzieć by dzieci przyniosły swoje niezniszczone zabawki, które chciały by podarować. Takie np pluszaki można przecież wyprać.
W tym roku robiłam moim dzieciom testy alergiczne. Po wizycie dzieci mogły wybrać sobie jedną zabawkę, którą dostawały w prezencie. Mi było trochę głupio bo mam 3 dzieci każde chciało zabawkę. Byliśmy tam 2 razy więc zabawek dostali 6, a nawet 7 bo Paweł za swoje super zachowanie dostał dodatkowe. Przygotowałam się do tego i dałam do tej przychodni 20 szt używanych, niezniszczonych, wypranych zabawek. Pewnie jakieś dzieci się ucieszyły.Jeszcze jak byliśmy to jedną zabawkę już jakieś dziecko sobie wybrało.
W naszej szkole jest w Adwencie otwarty w szkole sklepik ze słodyczami, z których dochód ma być na potrzeby Domu dziecka. Pomysł super? Nie do końca. W tym sklepiku są czipsy, coca cola i wiele innych smakołyków które dzieci lubią ale są niezdrowe i szkoła nie powinna sprzedawać tego. Dzieci tłumaczą rodzicom, że to pieniądze dal biednych dzieci przecież. dodatkowo zbierane były też środki czystości do tego Domu Dziecka. to już lepiej ale tak mało informacji na ten temat i czas tak krótki, że znowu problem.
Tak , najlepiej usiąść w własnym domu i patrzeć na swoje dzieci i czubek własnego nosa i gdybać co by było gdyby!
Wystarczyłoby powiedzieć dzieciakom z przedszkola że idziemy w gości do innych dzieci i zanosimy im w prezencie cukierki i po zabawce, po co mówić ze to są dzieci z domu dziecka, jaki to ma sens?
Jakby tak każdy bał się koszmarów nocnych to nikt nigdy by nie odwiedził dzieci z domów dziecka.
Nie będę edytować bo dużo napisałam dodam tylko taki humor:
Na świecie potrzebni są optymiści jaki i pesymiści. Jak optymista wymyślił samolot, to pesymista wymyślił spadochron.
As zgadzam się z tobą. Zabrałam kiedyś na wycieczkę do DPS moją grupę z roku ze studiów. Byli głęboko wstrząśnięci, przeżyli wycieczkę bardzo. Maluchy 3 letnie zdążą się napatrzeć, mówię to z doświadczenia. Moja mama, która przez wiele lat była dyrektorem pewnego znanego stowarzyszenia pomocowego też uważa pomysł za nietrafiony, a jest w tej dziedzinie niewątpliwie wielkim i cenionym autorytetem.
Wiesz co? powiem Ci tylko tyle, nie przyrównaj dorosłych studentów do dzieci, dzieci to są dzieci i z innymi dziećmi dogadają się zawsze.Darai, dla mnie to możesz zamknąć swoje dzieci w klatce i najlepiej niech sie same bawią zabawkami.
Oby twoje dzieci były w połowie tak zsocjalizowane jak moje to byłoby super. Kiedy będą starsze mogą zostać wolontariuszami, mogą robić wiele dobrych rzeczy. Zanosimy paczki do teatru co roku dla dzieci z ubogich rodzin, wyprawki szkolne, stają w obronie słabszych i zawsze zachowują się honorowo. No, może poza najmłodszą ale ona ma dopiero 7miesięcy.
Chyba żle zrozumiałaś intencje. Darai nic nie pisała,że dzieci z domu dziecka nie zasługują na uwagę,raczej poczuła się urażoną postawą, rodzica, który zasugerował to jako formę rozrywki kosztem biednych dzieci., tak przynajmmniej został odebrany przez Darai. Ja myślę,że każdy chciał dobrze, tylko nie do końca został właściwie zrozumiany. Nikt na pewno nie miał złej woli. A dzieci z domu dziecka, to takie same dzieci jak inne. Tylko nie mają, bliskich lub nie mieszkają ze swoimi rodzinami. A wycieczka może się odbyć, trzeba jedynie omówić pewne kwestie między sobą. Ty masz doświadczenie , więc się z nim podziel. Darai jest wrażliwą i dobrą osobą przzecież.
Myśl sobie co chcesz, ja bym na pewno się zgodziła żeby moje dzieci poszły do dzieciaków w odwiedziny.I nie uważam to jako rozrywkę dla dzieci z przedszkola( zyskałyby na tym wszystkie dzieci, ojciec który to za proponował miał bardzo dobre intencje.
Ale ja właśnie o tym pisałam. Myślę,że ojciec miał dobre intencje. Moja mama pracowała kiedyś w Państwowym Domu Dziecka , było to jednak bardzo dawno temu.Ja uważam ,że temat jest godny przedyskutowania. Myślę ,że najpierw wypadało by się spytać opiekunów dzieci z domu dziecka i z nimi ustalić szczegóły ewentualnych wzajemnych odwiedzin dzieci. Wtedy wszyscy by na tym skorzystali. Ale to jest moje zdanie jedynie i wcale nie musicie się ze mną zgadzać.
Dokładnie było tak : jeżeli dzieci z prz-la wybiorą zużyte zabawki, które nie nadają się do zabawy i pojadą oddać ja do DD to dostaną NOWE zabawki do przedszkola. To czego ich to nauczy- macie nasze śmieci, żebyśmy mogli dostać nowe. Niekoniecznie rozsądne.
Trzeba było za proponować żeby stare zabawki przedszkole wyrzuciło do śmietnika, a każde dziecko zaniosło do domu dziecka dobrą zabawkę.A o zabawki dla przedszkolaków niech się martwi przedszkole, w końcu to leży w ich interesie.
Darai ja absolutnie nic do Ciebie nie mam, zastanawiam się tylko dlaczego tak usilnie oponujesz żeby te dzieci nie szły do domu dziecka, przecież wszystko można zorganizować tak że wszystkie dzieciaki będą zadowolone.
Chodzi mi o to, żeby nie poniżać dzieci z DD. Macie tu stare zabawki, my już ich nie potrzebujemy, bo dostaniemy lepsze. DD nie powinny istnieć w idealnym świecie. Dziecko powinno mieć kochających rodziców, bezpieczny dom. 3 latek ma prawo święcie w to wierzyć. Uważam, że aż tak daleko idącej empatii uczmy starsze dzieci, podstawówka to już jest ten czas. Dzieci mogą wierzyć w czary, Mikołaja i czas im to odbierze. Poza tym u nas jest tylko Dom Małego Dziecka. Weż jescze pod uwagę fakt, że jest to przedszkole publiczne, więc i dzieci z różnych środowisk. Są i z takich rodzin, w których rodzice mogą wykorzystywać fakt wycieczki do szantażowania dziecka. Zabawki po części zawsze kupuje RR taki mamy zwyczaj, są to duże rzeczy dla każdej z grup i nie uzależniamy tego od "pozbywania się" starych. Może to moje zboczenie zawodowe... ale rozpatruję taką sytuację z pktu widzenia wszystkich w to zaangażowanych i widzę więcej minusów.
Słyszałam, że domy dziecka nie potrzebują zabawek tylko pieniądze, chyba nawet w "Uwadze" był taki program.
Nie wiem, jak wy do tego podchodzicie, ale moim zdaniem w takim wątku, w którym można się wykrzyczeć, rozładować złość nie powinno się nikogo oceniać. Czy ma warzywa, czy też zdenerwował go pomysł wycieczki do DD. Bo to mnie zdenerwowało, nikogo innego. Takie wątki powinny mieć swoje zasady. Przecież to, że mi problem użytkownika X wydaje się mi wydumany albo ja postąpiłabym w danej sytuacji inaczej nie daje mi prawa do oceniania, czy X mógł się poirytować czy też nie ani czy słusznie się zdenerwował, prawda?
Mnie też,by zabolały takie słowa. Tylko,że ja zaraz bym odpyskowała i potem miałabym wyrzuty. A może gościa nerwy poniosły, bo bardzo to było dla niego ważne bardzo emocjonaklnie się w to zaangażował, a Ty go zanegowałaś. Tak czy inaczej, nie popisał się taktem . Ale czasami bywa i tak,że paradoksalnie takie sytuacje zbliżają ludzi.
mam paskudną suknię ślubną.. krawcowa, która początkowo bła miła i pomocna teraz mówi... "JA NIE WIEM"
....
eee masz najpiekniejsza suknię na świecie :):)
No ale czego nie wie? Jak uszyć, poprawić?
A w ogóle to zrób fotkę i ocenimy :)
A w ogóle to zrób fotkę i ocenimy :)
O tym samym pomyślałam:)Zawsze jej możesz powiedzieć z uśmiechem na twarzy, że jak ona nie wie to Ty też nie wiesz czy reszte pieniędzy wpłacisz :):)
FOTKĘ PROSIMY :)
fotka w telefonie.. kabel w domu... w laptopie brak bluetootha...
poczekamy
Byłam na zakupach w Tesco, kupiłam między innymi patelnię. I zapomniałam ją wyjąć z wózka. Jak wróciłam, wózek był, a patelni nie:( 50zł w plecy... Ale jestem zła na siebie, jeszcze mi się coś takiego nie zdarzyło.
Wkurzyl mnie z rana telefon mojego meza nastawiony na budzenie. Nie ma prawie zadnych szans, ze on go uslyszy bo spi jak kamien ale regularnie ustawia ten pieprzony telefon chyba dla mnie, chociaz ja wstaje o godzine wczesniej. Co rano musze sluchac jakiejs glupiej muzyczki ustawionej na nieskonczonosc wznowien. A jak mu powiedzialam to jescze sie obrazil bo przeciez on do pracy musi. Ale to JA go co dzien budze!!!!
Skopolendro , no to podajmy sobie ręce:) mnie też wkurza mężowski telefon, tylko u niego nie gra meloda ale drze mordę dawniejszy dzwonek szkolny. A on ma gdzieś i dalej sobie śpi , więc wstaje i mu go wyłączam. Nawet pies na dzwięk tego dzwonka się budzi i czeka aż pan wstanie i ją wyprowadzi na spacer.
Mama Różyczki! rozbawilas mnie tym postem.... :) :) :) :) hihi dziekuje :D
Dzwonek szkolny to nic w porównaniu z syreną strażacką..., dopiero niedawno udało mi się uprosić mojego strażaka aby zmienił dzwonek alarmu...a najgorsze było jak miał wolne i ta syrena wyła o 6 ranoooo... a on oczywiście nie wyłączał tylko dawał drzemkę..masakra totalna, dzień rozpoczęty w nerwach
No to Ci współczuje Makusiu:) Te chłopy to wszystkie chyba tak mają
To witaj. Mój mnie mordował lambadą co rano.Scenariusz znajomy, on śpi a ja z samego rana gotowa do walki. Poinformowałam go,że jeszcze raz zadzwoni ,a na pewno już w życiu nie znajdzie swego telefonu. A ponieważ był do niego przywiązany i wiedział ,że słowa dotrzymam . Wyłączył ten budzik.
u mojego Ślubnego włącza się co rano(5,30) alarm na łodzi podwodnej,który przechodzi w alarm już nawet nie wiem jak go opisać(wycie syren w trakcie trwania żałoby narodowej)...Najśmiejszniejsze jest to,że Ślubny wstaje ok.6,45-7,00...
Dobrze,że ja nie jestem śpiochem i jak zaczyna wyć-ja już jestem po kawie....
Ciekawe zjawisko socjologiczne. Ciekawa jestem do czego to naszym chłopom jest potrzebne ? Może liczą ,że im przyniesiemy śniadanie do łóżka , skoro już nas obudzi ten sygnał?
Juz mi lepiej:) W kupie zawsze razniej
widzę, że nie tylko mój jest takim asem!!!
Krótki cytat:
(mąż) - Chyba jutro wcześniej wstanę... nastawię budzik na 6...
(ja) - Tylko jak nastawisz to wstań, a nie że ja usłyszę i się obudzę, a ty będziesz dalej spał i wstaniesz o 7 [ja normalnie wstaję o 7]
... i tak w 95% przypadków nie wstanie...
...zostałam dzisiaj rozwódką :(...
To chyba smutne, a nie wkurzające :(
Ale życie toczy sie dalej, choć może nie powinno, więc popatrz na to inaczej i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Będzie dobrze. Trzymaj się.
Ja jako rozwódka poczułam się kiedyś wspaniale (ale pewnie wszystko zależy od okoliczności). O godzinie 15 byłam radosna jak skowronek i z trudem otwierałam drzwi od domu :D bo klucz i dziurka od klucza nijak nie chciały się dać dopasować... W każdym razie wiadomość tą ogłaszałabym w wątku optymistycznym. Każde rozstanie tak na prawdę jest dobre. Prowadzi do czegoś nowego i kończy coś, co przynajmniej dla jednej osoby w związku było złe a to sprawia, że związek nie ma szans być udanym. Więc głowa do góry! I dużo szczęścia na nowej drodze życia. Poważnie :)
Trzymaj się reguły, jaką napisałaś w swoim profilu....złap nowe życie "za ogon" i zacznij od nowa, odkryjesz siebie i świat w innym świetle,bo wszystko ma jakiś cel i przeznaczenie. Pozdrawiam.
Czyli wszystko co najgorsze już za Tobą!!! Przeżyłaś cała? Rozwód jest w życiu bardzo wyczerpujący, Napewno były trudne chwile. Teraz daj sobie czas , rozejrzyć się dookoła. I bądz dobra dla siebie.Pozdrawiam
mnie ostatnio wkurza to że nie przychodzą mi papiery dla Mai i przez to nie mogę wrócić do Polski. w Norwegii jest strraszna biurokracja ... ponoć na akt urodzenia czeka się ok 5 tygodni... ja czekam już 2,5 tygodnia i mam już nerwy na wykończeniu... a jeszcze paszport... na szczęście 3 dni ponoć się czeka na tymczasowy - tak mówili w konsulacie ale jak to będzie to nikt nie wie.... wkurzam się!!!! ja chcę do Polski, do mojego nowego domku!!!
pogoda, praca, i bol gardla ;(
Ja mam taki kaszel, że za chwilę chyba płuca wypluję (sorki za obrazowość :( )
No,to ja tak bezpośrednio,chyba też tak można?Mąż wyjeżdża w nocy na 2,5 miesiąca a ja @!!!
Ale jak widzę na zdjęciu masz maleństwo, czyli nie będzie aż tak zle.
Chyba czas zaktualizować fotkę,to Maleństwo,to już do zerówki chodzi:)Masz rację,mam absorbującą pracę,wolne chwile spędzam z dzieckiem,ale ta pustka nadal jest,pomimo braku czasu:(
Ja też byłam w podobnej sytuacji. Zaczełam wtedy haftować. Efekty do tej pory wiszą na ścianach. Nawet ładne.
Beznadziejna reklama na WŻ - poznaj datę śmierci. Jak mnie wkurzają takie głupoty....... W ogóle nie rozumiem ludzi, którzy się tym zajmują, to musi chyba chodzić o grubą kasę....
"Dzień Świstaka"... Śniadanie, pranie, sprzątanie, gotowanie, spanie, a ta pogoda za oknem nie pozwala wyjść i wcześnie ciemno. Jak ja nie lubię tych nudnych i żmudnych domowych czynności!!!!
Mnie jak rutyna przygniata zmieniam aranżację w domu. Zawsze to jakaś zmiana.
2 pokoje zawalone gratami - 38 m2 ;) Sama rozumiesz... aranżacje nie wchodzą w gre :)
To zrób remament i posprzedawaj na allegro rzeczy po dzieciach albo ubrania , które mogą jeszcze się przydać komuś. A co zbędne i nikt nie zechce to sru....Będzie więcej luzu. Ja tez kiedyś mieszkałam na 41 metrach.
Jestem bardzo wkurzona, bo nie dość, że mąż przepracował wiele lat w firmie, to firma wobec niego zachowała się nie fair. Sami zwalniali pracowników, a napisali, że zwalniają za porozumieniem stron. I z tego też powodu mąż rejestrując się w urzędzie pracy otrzyma zasiłek dopiero po 3-ch miesiącach, a do tego tylko przez 9 miesięcy, a nie przez rok, tak jak właściwie powinien, wrrr. Mam tylko nadzieję, że znajdzie pracę w ciągu tych 3 miesięcy i obejdzie się bez tego zasiłku.
o ile się orientuję-sama byłam na zasiłku-to zasiłek jest przyznawany tylko na 6 miesięcy,a nie na rok.A przy takim rozwiązaniu umowy,twó mąż dostanie zasiłek po 3 miesiącach,na 3 miesiące.Ale dlaczego zgodził się na coś takiego?Mógł się odwołać.
Sprawdziłam,po otrzymaniu świadectwa pracy macie 7 dni na złożenie odwołania u pracodawcy,jeśli nie dostaniecie odpowiedzi macie 7 dni na złożenie papierów w Sądzie Pracy,jeśli pominiecie odwołanie u pracodawcy,sąd wniosku nie przyjmnie.Jesli twój mąż pracował tam dosyćm długo należy mu się odprawa,być może to był powód wpisania takiej,a nie innej przyczyny rozwiązania umowy na świadectwie?
W naszym województwie zasiłek przyznawany jest na rok, a z tym świdectwem pracy z porozumieniem stron zasiłek przyznawany jest po 3-ch miesiącach i na 9 miesięcy. W umowie o pracę pracodawca podał, że może wpowiedzieć pracę w ciągu 2-ch tygodni, dlatego nie otrzymał żadnej odprawy. Mąż pracował w tej samej firmie, ale firma ciągle zmienia nazwę i w ten sposób tworzy różne spółki.
W jakim województwie mieszkasz?Ja w wielkopolsce i u nas są takie przepisy,nawet nie zdawałam sobie sprawy,że różnią się między województwami.Jeśli tak potraktowali twojego męza to współczuję,niestety raczej już nic nie zdziałacie,życzę powodzenia w poszukiwaniu nowej-mam nadzieję lepszej-pracy:)
Mieszkam w zachodniopomorskim. Szef tej firmy obiecał przyjąć męża z powrotem do tej firmy, ale dopiero po zmianach jakie mają nastąpić w tej firmie. Dziękuję za życzenia. Też mam nadzieję, że niebawem mąż otrzyma nową propozycję pracy.:)
Z tymi przepisami to jest roznie chyba.Co do czasu pobierania zasilku,to chyba jest to zalezne od procentu bezrobocia w danym miescie.Pamietam dane z 2004roku w miescie Bytom zasilek przyznawany byl na rok czasu,w sasiednich Tarnowskich -Gorach w tym samym czasie zasilek byl przyznawany tylko na pol roku,obydwa miasta sa w wojewodztwie slaskim.Motywowano to tym ze wieksze bezrobocie w tamtym czasie bylo w Bytomiu i dlatego zasilek byl przynawany na rok.
Firma w dodatku jako zakład pracy chronionej zwolniła pracowników bez uprzedzenia i zrobiła to z zaskoczenia. Nikt się nie spodziewał, że takie świadectwo za porozumieniem stron będzie skutkowało takimi prawnymi ograniczeniami.
Mnie wczoraj wkurzyło to,że jak przyszłam po Emilke do przedszkola to to dwoje dzieci okropnie kaszlało i kichało i oczywiście mała budzi się dzisiaj z katarem,jak takie dzieci chore można puszczać do przedszkola? Emilka oczywiście płacze,bo do przedszkola jej nie puszcze,a ona tak bardzo chce iść,jutro mają ślubowanie na przedszkolaka i wystepy.Tym razem zastosuje syrop smakosi coś domowego,a nie to drogie cholerstwo z apteki!
urzędy!!!!!!!!!!!!!!! pieprzyć tą biurokracje i skorumpowanych pracownikow ;(
Trzy dni temu spaliło się mieszkanie naszej koleżanki z pracy, a 4 inne ucierpiały przez zalanie wodą przy gaszeniu. Nikomu nic się nie stało, wójt zaraz rozdysponował zastępcze lokale.
Zrobiłam listę 20 osób-nas wszystkich razem pracujących, żeby wspomóc Kasię.
Rozumiem, że każdy liczy grosz, że każdemu ciężko w tych czasach, że święta. Lista leżała nietknięta do dziś, gdy zaczęłam pytać co się dzieje... Zebrałam 170zł. Najwięcej "nie" i tłumaczenia padało z ust ludzi, którzy są nieźle sytuowani.
Smutne.
Mój luby po raz kolejny rzuca palenie. Oszaleję. Toż on się w potwora zmienił. Niby powinnam przywyknąć, bo to nie pierwsze rzucanie palenia.Ale jednak tak nie jest:/ Liczę na to, że ten raz będzie ostatni. Jak pali to do rany przyłóż. Jak rzuca palenie to lepiej go unikać, bo gorszy niż pies groźnej rasy. Jeszcze 4 dni męki. Potem wróci równowaga.
Chyba, że podrzucę go teściowej:) Niech ona się z nim męczy przez 4 dni:)
Monia, dobry pomysł.. daj teściowej
Dziś to nic i mam nadzieję, że tak już zostanie. Ale wczoraj to była poprostu masakra!!! Najpierw pies pogryzł aparat na zęby mojego dziecka (oczywiście z winy dziecka bo do jedzenia zdjął aparat i pożniej go nie założył przyszedł mniejszy jak robiłam pierniczki wszedł na krzesełko zrzucił aparat, przyszedl pies i pół aparatu zgryzł). A później jeszcze starszy się zapytał czy może popuszczać lódkę w misce. Ok niech sobie popuszcza. Bawił się i przyszedł młody wziął starszego telefon i wrzucił do miski z tą wodą. Poprostu myślałam że mnie szlag jasny na miejscu trafi. Z aparatem jedziemy jutro do ortodonty i co ja powiem że3 pies dziecku aparat zjadł -masakra. A telefon nie wiemy czy działa suszy się jeszcze.