Czy kupujecie ubrania w ciucholandach, lumpeksach itp? Czy jest to dla Was okazją aby orginalnie wyglądać, wyróżniać się z tłumu nie wydając przy tym dużo kasy? A może okazją by kupić ładne, w dobrym stanie i gatunkowo dobre ciuszki dla najmłodszych. Ja od jakiegoś czasu lubię tam zaglądać, ponieważ często znajdę tam coś orginalnego. Mam taki jeden ulubiony i w nim panią Danusię, która wie czego potrzebuje. A może uważącie, że są to sklepy dla tych mniej zamożnych?
Przyznam szczerze, że na początku wstydziłam się tam kupować nie wiem dlaczego teraz. Przecież to sklep jak każdy inny. a ubierają się tam naprawdę kobiety z klasą i nie tylko.
Ja lubie tam zagladac. Po pierwsze kupie zawsze cos dla chlopcow. Szybko rosna, wiec nie musze wydawac duzo za nowe ciuchy na 2-3 razy. Poza tym jak sie dobrze poszuka, albo ma taka pania Danusie, to znajdzie sie ciuchy niemal nowe.
Po drugie, u nas w takich sklepach sa rowniez ksiazki, bizu i wszelkie pierdolki typu ozdobne butelki, filizanki, kubeczki, swieczniki itp. Poniewaz zajmuje sie decoupag'em to czasem cos wypatrze fajnego do zdobienia.
Ja kiedyś też się wstydziłam, ale już mi przeszło:)
Najczęściej szukam czegoś dla dzieci -przynajmniej nie jest mi żal, kiedy podrą spodnie, czy uplamią bluzkę tak, że vanish sobie z nią nie poradzi, ale czasem upoluję też coś dla siebie, chociaż na to nie mam głowy.
I uwielbiam allegro. Fakt, że za perełki trzeba tam nieraz słono zapłacić, ale wyjściówki dzieciaki mają piękne:)
W ciuchlandach ubieraja sie tez naprawde zamozne kobiety, bo nie raz je widzialam -a to torebke, a to buty.. wazne jednak by sklep cos sobą reprezentował, bo niektórzy przywoża same szmaty i dziwia sie, że nic nie schodzi..
I nigdy nie zapomnę, jak moje dwie nauczycielki z podstawówki klócily sie o pare skarpetek... Ha, ha, ha... niezapomniane:)
Ja też kupuje maluchom prawie nowe ubrania, I jestemzadowolona. Ostatnio kupiłam jasnozieloną kurtkę. jescze nigdy nie miałam tak lekkiej, wygodnej ,cieplutkiej nieprzemakalnej kurtki, do tego doskonale kamufluje moje nadprogramowe kg. wiem,że będziemy nierozłączne tej jesieni, zimy i wiosny!!! To moja faworytka i w dodatku nienoszona wcale była.
Jak mam ochotę na przeszukiwania, to najpierw test nosa. Jeżeli zapach mnie odrzucał to nie ma siły żebym weszła do środka. Jeżeli ubrania były ładnie rozwieszone , było schludnie to mogłam się rozejrzeć. Fakr nie kupywałam dużo a czasem nic. Ale czasami gdy coś wybrałam,ą byłam bardzo wdety szczupła, słyszałam łaaaał, gdzie to leżało? Kiedy chodziłam po sklepach wszsytko było takie jednakowe,że jedynie tam mogłam sobie poszaleć. A czasami można było kupic rzecz nową.Zawszegdy uznałam ,że koszyk jest odopowiednio zapełniony szłam do okna i wszsystko dokładnie przeglądałam. po takim przeglądzie czasami nic nie zostało do kupienie. Dawne czasy.A teraz w lecie były te sklepy z odzieżą z anglli , też tanio i nowe. Można coś fajnego sobie wybrać
Nie lubie kupowac czegos co pare osob juz nosi a wiadomo w naszych sklepach wszystko sie powtarza wiec lumexy odwiedzam zeby cos fajnego znalezc tylko ze ja to tak nie umiem za bardzo szukac za to moje kolezanki to se ciuchy wybiora ze hej a dla dzieci to naprawde mozna rzeczy jak nowe dostac.
Chodzę po lumpach :) Szukam rzeczy ciekawych, innych niż w sklepach widzę. Często wychodzę z pustymi rękoma. Kupuję książki (w księgarni językowej ceny okropne) w tym bajki dla dzieci po angielsku, powieści. Nie wstydzę się. Za to często spotykam znajome i o dziwo każda jest "pierwszy raz w życiu" i "zupełnie przypadkiem" w lumpeksie :D
Lumpeksy się kojarzą z biedą, a nikt nie chce się do niej przyznać. A mi kojarzą się z wyzwaniem i przygodą. Bo ubierałam wygodne ubranie , wpadałam z tłumem ludzi , wtedy ważna jest szybkość i i spostrzegawczość. i instynkt łowcy!!!! Potem baczne szukanie wad ukrytych , palmek idt. Nastepny etat mierzenie.Ale mam super figurę, to mi pasuje. Na ładnej to i szmata się ładnie ułoży. Niestety znowu część ubrań musi się ze mną pożegnać. Teraz etap dobroci, jeżeli widzę osobę , której by dana rzecz pasowała to natyczmiast podchodzę i jej to daję do obejrzenia. Teraz etap wyceny, ja sobie zakładam z góry ile mogę za to zapłacić ewentualnie. W kasie okazuje się ,że płacę o połowe mniej. Znowu mało zwicięstwo. Potem szybko do domu i wszystko wędruje do pralki. Po wysuszeniu i uprasowaniu znowu przymierzam ja i daję do zmierzenia moim dzieciom. Tak kiedyś wyglądały moje wyprawy do landu zwanego cuicholandem.To były czasy!!!!
tu gdzie teraz mieszkam nie ma wypasionych lumpków jak we stolicy:-(ale za to w czwartki na targu jest nasz "przyjaciel"Rysio:-)to co u niego można wytrzepac w ciuchach to marzenie:-))wczoraj np.znalazłam z sąsiadka płaszczwełniany,kolor popiel,z wielkimi kościanymi guzikami firmy...maxmara!słuchajcie po oddaniu do pralni to byłby do odsprzedania za jakieś minimum 400zł:-)ciuszki dla bobasa,dla nas(mój TŻ dorobil sie takiej ilości tshirtów..np.ed hardy,jacke jonas,camel...i moc innych)kamizelke z owczej wełny w stylu westernowym,jak pogrzebałam na necie to w stanach w sklepie wysyłkowym 395$!..nie wyobrażam sobie robic zakupów w galeriach ,czy lokalnych sklepach i wygladac jak wszystkie babki w okolicy:-)jak będziecie kiedys na podkarpaciu to w czwartek w Dukli można zaszaleć;-))Wszystkie ciuchy sa ze Szwecji,Norwegii,Dani...to prawda ,że nie jest to sort(i całe szczęście)trafiają sie i zwykłe szamty,ale ta godzinka rycia może przyprawić o ból głowy-pozytywny rzecz jasna:-))
Czasem zachodzę do jednego z dwoch sklepów w mieście i szukam dopóki mnie ręce i kark nie rozbolą. Takie przeszukiwanie wieszkow zawieszonych na 170 cm jest wyczerpujące. Ostatnio znalazłam kurtkę zimową i z żalem odlożyłam, bo była noszona intensywnie. Po kilku minutach znalazłam identyczną , nowiutką z resztką metki. Zaplaciłam 40 zł.... Myślę, że wstyd towarzyszy osobom, które zbyt dużo wagi przywiązują do tego jak są odbierane przez innych. Dla niektórych lumpexy to tak jak las, w którym można znależć kilka, ale dobrych grzybów. Pozdrawiam
Kiedyś kupowałam w ciucholandach trochę z musu. Ciężko było, dzieci rosły, a nowe ciuchy mogłam sobie tylko pooglądać docierając do metki z ceną, więc lumpeksy były nieocenionym ratunkiem. Na początku był i wstyd - wydawało mi się to wtedy takim synonimem biedy, ale teraz z przyjemnością chodzę poszperać i rzadko wychodzę z pustymi rękoma. I dla dzieciaków coś się znajdzie zawsze ciekawego, a ja to już w ogóle... Jako że jestem dość okrągła to szybciej znajdę coś fajnego dla siebie w takich niż w normalnych sklepach.
Chociaż stać mnie na przepuszczanie pensji w sklepach z nową odzieżą, to ... uwielbiam lumpeksy! Chyba mam w sobie żyłkę łowcy, bo kiedy "upoluję" wyjątkowy, prawie nowy ciuszek, jestem wniebowzięta:) Niestety, dostawy w lumpkach są w godzinach, kiedy jestem w pracy, więc coraz rzadziej moge się oddawać tej przyjemności..
Kiedyś musiałam dużo szyć i robić na drutach, żeby rodzina dobrze wyglądała, bo w sklepach praktycznie nic nie było sensownego. Kupowało się Burdę co miesiąc i do roboty. Teraz już się nie opłaca. ciekawi mnie jednak,czy któraś z Was nadal szyje ubrania i robi na drutach? Na Islandii to sport narowdowy robienie na drutach, wszsyscy i młodzi i starzy i dzieci, kobiety i mężczyżni są uzależnieni od tego. Moja znajoma drutuje nawet podcxas jazdy samochodem. Ja mi jakoś się nie chce.A może zacznę?
Potrafię i szyć i robić na drutach. Kiedyś nawet dużo dłubałam różnych rzeczy, a teraz też jakoś mi się nie chce, więc tobecnie jeśli chodzi o szycie to tylko jakieś drobne naprawy typu wymiana zamka czy skrócenie spodni. Z drutami zaś jest tak, że lubię próbować nowe wzory i ściegi ale nie mam cierpliwości by zrobić coś większego, a więc gdy robiłam to tylko dzieciom od sweterków po skarpetki i czapki, ale że dwaj starsi to chłopcy to szybko okazało się kiedy poszli do szkoły że takie własnoręcznie zrobione sweterki to obciach i nosić tego już nie chcieli. W między czasie urodziła się córka no to się przerzuciłam na garderobę dla maluszka :) Przez kilka pierwszych lat wszystkie sweterkowe sprawy były obrabiane przeze mnie, ale powoli też to jakoś zanikało. Nie wiem... leń ze mnie na starość się robi chyba :D Może kiedyś, gdy dorobię się wnuków to znowu do tego wróce
kiedyś szyłam sobie wszystko przy 170cm wzrostu i 47kg wagi nawet w latach 90 miałam problem aby cokolwiek kupić i było to naprawdę wszystko bo i strój kąpielowy i dżinsy i kurtka nie mówiąc o bluzkach sukienkach itp, na drutach też robłam. Co do drutów to odkopałam je nawet w zeszłym roku bo potrzebowałam pelerynę na kurtkę skórzaną w kolorze szaroniebieskim i nigdzie takiej nie mogłam kupić więc sobie zrobiłam
co zaś się tyczy lumpków mam swój ulubiony z wyłącznie firmowymi rzeczami, często rzeczy w nim kupione są droższe niż w sieciówkach ale jakośc niesamowita i zaprzyjaźnione dwa zwyczajne gdzie często kupuję rzczy dla córki
mi dzisiaj chyba też, wszystko jest dużo tańsze i tak łatwo dostępne, częściej niż do drutów siadam do maszyny ale też tylko wówczas jak nie mogę dostać tego co sobie ubzdurałam
A pewnie, że chodzę do ciucholandów!:) Szczególnie, że teraz zrobiły się takie fajniejsze- przypominają normalne sklepy. Duże, przestronne, ciuszki ładnie porozwieszane, duże przymierzalnie... Kiedyś nie umiałam tam szukać, ale teraz to się zmieniło. Można tam znaleźć fajne rzeczy popularnych sieciówek duuuuuuuuuuuużo taniej. Ja zawsze szukam ciuszków bez śladów noszenia. Ostatnio udało mi się kupić 3 fajne bluzki za cenę 6 zł za wszystko :) - ale były to ostatnie dni przed wymianą towaru. Teraz zmieniły się już czasy. Kiedyś byłam w takim sklepie w pierwszy dzień po dostawie towaru- ciężko było się poruszać po sklepie- takie tłumy... I nie ma reguły- młodzi, starsi- z różnych grup społecznych. Każdy coś może znaleźć dla siebie.
Bytom to zagłębie lumpeksów, specjalnie do niego jeżdżę z Rudy Śląskiej. Najbardziej lubię wycenione już rzeczy, bo przy szperaniu nie mam szczęścia i zaoszczędza mi to czas. Zdarzają się prawdziwe perełki - firmówki jak nowe, a czasem i nowe z metką :) Ale czasem lepsze są wyprzedaże w sklepach ;)
Mieszkam w Anglii i tu ciuchy naprawdę są tańsze niż w Polsce, ale kupuję ciuszki dla dzieci w ciucholandach, chociażby po to, aby miały w czym po domu chodzić czy na podwórko iść i nie mam żalu że pobrudziły że się doprać nie da czy dziura się zrobi.
Kupuję też w takich sklepach ubrania dla niemowlaków i sprzedaję na allegro, niezły jest z tego zarobek.
Sadze, ze chodzi o Charity Shops. To sklepy, ktore przeznaczaja dochod na cele dobroczynne. Mozna tam kupic rzeczy uzywane (np. ubrania, torebki, ksiazki, plyty, meble, szklanki, kieliszki - wszystko co ludzie oddaja, bo juz im niepotrzebne, rowniez niechciane prezenty :)) oraz nowe (zwlaszcza roznego rodzaju drobiazgi typu swieczki, kubki, bizuteria, ktore sklepy kupuja z hurtowni w preferencyjnych cenach, najczesciej koncowki kolekcji). Osobiscie uwielbiam te sklepy za mozliwosc stworzenia kolekcji oryginalnych plyt naprawde niewielkim kosztem (£1-£2/szt.).
Poza Charity Shops uzywane rzeczy mozna kupic tez na tzw. Car Boot, czyli ryneczku organizowanym zwykle raz w tygodniu, gdzie ludzie sprzedaja niepotrzebne im samym, ale dobre jeszcze rzeczy po bardzo niskiej zazwyczaj cenie.
W Irlandii też są charity shops, chodze do nich regularnie i można naprawde cos fajnego znaleźć. dzieciom kupuję puzzle, ksiażeczki i ubrania, idealne na codzień.
Ostatnio kupiłam dla siostrzenicy z Pl sukienke na półmetek za 5E śliczna mała czarna, sobie sztuksowy płaszczyk w ciemno-zielonym kolorze za 6E, kiedyś bluzeczkę z debenhamsa z metką za 2E (na metce było 50E!!!)
Nawet mąż sie dopomina, że sobie to kupuję a jemu to nic..., no to wynalazłam fajną kurtkę, to sweter rozpinany, a to dżinsy do pracy
Super sprawa, takie sklepy, tu jest troszkę inaczej niż w Polsce, odzież nie jest sprowadzana z zagranicy, tylko ludzie oddają swoje.Sama kiedyś zawiozłam po dzieciach, warunek odziez musi być czysta i nie zniszczona
ja uwielbiam chodzić po lumpkach, ale do takich, które "jadą" jakimiś dziwnymi zapachami to nawet nie wchodzę ... mam taki jeden lumpek, w którym jest dużo nowych rzeczy jeszcze z metkami, przeważnie z Anglii. W zeszłym roku kupiłam tam 3 kurtki zimowe, płaszcz, oraz bluzy i koszulki dla synów, w sumie miałam 3 ogromne siaty ubrań, w tym dużo nowych lub bardzo mało noszonych i zapłaciłam naprawdę niewiele, no w każdym bądź razie w normalnym sklepie nie kupiłabym nawet 1 kurtki za te pieniądze. Nie dość, że mało zapłaciłam to jeszcze mam ubrania jakich nikt innych w mojej okolicy nie ma
Czy kupujecie ubrania w ciucholandach, lumpeksach itp? Czy jest to dla Was okazją aby orginalnie wyglądać, wyróżniać się z tłumu nie wydając przy tym dużo kasy? A może okazją by kupić ładne, w dobrym stanie i gatunkowo dobre ciuszki dla najmłodszych. Ja od jakiegoś czasu lubię tam zaglądać, ponieważ często znajdę tam coś orginalnego. Mam taki jeden ulubiony i w nim panią Danusię, która wie czego potrzebuje. A może uważącie, że są to sklepy dla tych mniej zamożnych?
Przyznam szczerze, że na początku wstydziłam się tam kupować nie wiem dlaczego teraz. Przecież to sklep jak każdy inny. a ubierają się tam naprawdę kobiety z klasą i nie tylko.
Ja lubie tam zagladac. Po pierwsze kupie zawsze cos dla chlopcow. Szybko rosna, wiec nie musze wydawac duzo za nowe ciuchy na 2-3 razy. Poza tym jak sie dobrze poszuka, albo ma taka pania Danusie, to znajdzie sie ciuchy niemal nowe.
Po drugie, u nas w takich sklepach sa rowniez ksiazki, bizu i wszelkie pierdolki typu ozdobne butelki, filizanki, kubeczki, swieczniki itp. Poniewaz zajmuje sie decoupag'em to czasem cos wypatrze fajnego do zdobienia.
Ja kiedyś też się wstydziłam, ale już mi przeszło:)
Najczęściej szukam czegoś dla dzieci -przynajmniej nie jest mi żal, kiedy podrą spodnie, czy uplamią bluzkę tak, że vanish sobie z nią nie poradzi, ale czasem upoluję też coś dla siebie, chociaż na to nie mam głowy.
I uwielbiam allegro. Fakt, że za perełki trzeba tam nieraz słono zapłacić, ale wyjściówki dzieciaki mają piękne:)
W ciuchlandach ubieraja sie tez naprawde zamozne kobiety, bo nie raz je widzialam -a to torebke, a to buty.. wazne jednak by sklep cos sobą reprezentował, bo niektórzy przywoża same szmaty i dziwia sie, że nic nie schodzi..
I nigdy nie zapomnę, jak moje dwie nauczycielki z podstawówki klócily sie o pare skarpetek... Ha, ha, ha... niezapomniane:)
Ja też kupuje maluchom prawie nowe ubrania, I jestemzadowolona. Ostatnio kupiłam jasnozieloną kurtkę. jescze nigdy nie miałam tak lekkiej, wygodnej ,cieplutkiej nieprzemakalnej kurtki, do tego doskonale kamufluje moje nadprogramowe kg. wiem,że będziemy nierozłączne tej jesieni, zimy i wiosny!!! To moja faworytka i w dodatku nienoszona wcale była.
Jak mam ochotę na przeszukiwania, to najpierw test nosa. Jeżeli zapach mnie odrzucał to nie ma siły żebym weszła do środka. Jeżeli ubrania były ładnie rozwieszone , było schludnie to mogłam się rozejrzeć. Fakr nie kupywałam dużo a czasem nic. Ale czasami gdy coś wybrałam,ą byłam bardzo wdety szczupła, słyszałam łaaaał, gdzie to leżało? Kiedy chodziłam po sklepach wszsytko było takie jednakowe,że jedynie tam mogłam sobie poszaleć. A czasami można było kupic rzecz nową.Zawszegdy uznałam ,że koszyk jest odopowiednio zapełniony szłam do okna i wszsystko dokładnie przeglądałam. po takim przeglądzie czasami nic nie zostało do kupienie. Dawne czasy.A teraz w lecie były te sklepy z odzieżą z anglli , też tanio i nowe. Można coś fajnego sobie wybrać
Nie lubie kupowac czegos co pare osob juz nosi a wiadomo w naszych sklepach wszystko sie powtarza wiec lumexy odwiedzam zeby cos fajnego znalezc tylko ze ja to tak nie umiem za bardzo szukac za to moje kolezanki to se ciuchy wybiora ze hej a dla dzieci to naprawde mozna rzeczy jak nowe dostac.
Chodzę po lumpach :) Szukam rzeczy ciekawych, innych niż w sklepach widzę. Często wychodzę z pustymi rękoma. Kupuję książki (w księgarni językowej ceny okropne) w tym bajki dla dzieci po angielsku, powieści. Nie wstydzę się. Za to często spotykam znajome i o dziwo każda jest "pierwszy raz w życiu" i "zupełnie przypadkiem" w lumpeksie :D
Lumpeksy się kojarzą z biedą, a nikt nie chce się do niej przyznać. A mi kojarzą się z wyzwaniem i przygodą. Bo ubierałam wygodne ubranie , wpadałam z tłumem ludzi , wtedy ważna jest szybkość i i spostrzegawczość. i instynkt łowcy!!!! Potem baczne szukanie wad ukrytych , palmek idt. Nastepny etat mierzenie.Ale mam super figurę, to mi pasuje. Na ładnej to i szmata się ładnie ułoży. Niestety znowu część ubrań musi się ze mną pożegnać. Teraz etap dobroci, jeżeli widzę osobę , której by dana rzecz pasowała to natyczmiast podchodzę i jej to daję do obejrzenia. Teraz etap wyceny, ja sobie zakładam z góry ile mogę za to zapłacić ewentualnie. W kasie okazuje się ,że płacę o połowe mniej. Znowu mało zwicięstwo. Potem szybko do domu i wszystko wędruje do pralki. Po wysuszeniu i uprasowaniu znowu przymierzam ja i daję do zmierzenia moim dzieciom. Tak kiedyś wyglądały moje wyprawy do landu zwanego cuicholandem.To były czasy!!!!
tu gdzie teraz mieszkam nie ma wypasionych lumpków jak we stolicy:-(ale za to w czwartki na targu jest nasz "przyjaciel"Rysio:-)to co u niego można wytrzepac w ciuchach to marzenie:-))wczoraj np.znalazłam z sąsiadka płaszczwełniany,kolor popiel,z wielkimi kościanymi guzikami firmy...maxmara!słuchajcie po oddaniu do pralni to byłby do odsprzedania za jakieś minimum 400zł:-)ciuszki dla bobasa,dla nas(mój TŻ dorobil sie takiej ilości tshirtów..np.ed hardy,jacke jonas,camel...i moc innych)kamizelke z owczej wełny w stylu westernowym,jak pogrzebałam na necie to w stanach w sklepie wysyłkowym 395$!..nie wyobrażam sobie robic zakupów w galeriach ,czy lokalnych sklepach i wygladac jak wszystkie babki w okolicy:-)jak będziecie kiedys na podkarpaciu to w czwartek w Dukli można zaszaleć;-))Wszystkie ciuchy sa ze Szwecji,Norwegii,Dani...to prawda ,że nie jest to sort(i całe szczęście)trafiają sie i zwykłe szamty,ale ta godzinka rycia może przyprawić o ból głowy-pozytywny rzecz jasna:-))
Czasem zachodzę do jednego z dwoch sklepów w mieście i szukam dopóki mnie ręce i kark nie rozbolą. Takie przeszukiwanie wieszkow zawieszonych na 170 cm jest wyczerpujące. Ostatnio znalazłam kurtkę zimową i z żalem odlożyłam, bo była noszona intensywnie. Po kilku minutach znalazłam identyczną , nowiutką z resztką metki. Zaplaciłam 40 zł.... Myślę, że wstyd towarzyszy osobom, które zbyt dużo wagi przywiązują do tego jak są odbierane przez innych. Dla niektórych lumpexy to tak jak las, w którym można znależć kilka, ale dobrych grzybów. Pozdrawiam
Kiedyś kupowałam w ciucholandach trochę z musu. Ciężko było, dzieci rosły, a nowe ciuchy mogłam sobie tylko pooglądać docierając do metki z ceną, więc lumpeksy były nieocenionym ratunkiem. Na początku był i wstyd - wydawało mi się to wtedy takim synonimem biedy, ale teraz z przyjemnością chodzę poszperać i rzadko wychodzę z pustymi rękoma. I dla dzieciaków coś się znajdzie zawsze ciekawego, a ja to już w ogóle... Jako że jestem dość okrągła to szybciej znajdę coś fajnego dla siebie w takich niż w normalnych sklepach.
Chociaż stać mnie na przepuszczanie pensji w sklepach z nową odzieżą, to ... uwielbiam lumpeksy! Chyba mam w sobie żyłkę łowcy, bo kiedy "upoluję" wyjątkowy, prawie nowy ciuszek, jestem wniebowzięta:) Niestety, dostawy w lumpkach są w godzinach, kiedy jestem w pracy, więc coraz rzadziej moge się oddawać tej przyjemności..
Kiedyś musiałam dużo szyć i robić na drutach, żeby rodzina dobrze wyglądała, bo w sklepach praktycznie nic nie było sensownego. Kupowało się Burdę co miesiąc i do roboty. Teraz już się nie opłaca. ciekawi mnie jednak,czy któraś z Was nadal szyje ubrania i robi na drutach? Na Islandii to sport narowdowy robienie na drutach, wszsyscy i młodzi i starzy i dzieci, kobiety i mężczyżni są uzależnieni od tego. Moja znajoma drutuje nawet podcxas jazdy samochodem. Ja mi jakoś się nie chce.A może zacznę?
Potrafię i szyć i robić na drutach. Kiedyś nawet dużo dłubałam różnych rzeczy, a teraz też jakoś mi się nie chce, więc tobecnie jeśli chodzi o szycie to tylko jakieś drobne naprawy typu wymiana zamka czy skrócenie spodni. Z drutami zaś jest tak, że lubię próbować nowe wzory i ściegi ale nie mam cierpliwości by zrobić coś większego, a więc gdy robiłam to tylko dzieciom od sweterków po skarpetki i czapki, ale że dwaj starsi to chłopcy to szybko okazało się kiedy poszli do szkoły że takie własnoręcznie zrobione sweterki to obciach i nosić tego już nie chcieli. W między czasie urodziła się córka no to się przerzuciłam na garderobę dla maluszka :) Przez kilka pierwszych lat wszystkie sweterkowe sprawy były obrabiane przeze mnie, ale powoli też to jakoś zanikało. Nie wiem... leń ze mnie na starość się robi chyba :D Może kiedyś, gdy dorobię się wnuków to znowu do tego wróce
kiedyś szyłam sobie wszystko przy 170cm wzrostu i 47kg wagi nawet w latach 90 miałam problem aby cokolwiek kupić i było to naprawdę wszystko bo i strój kąpielowy i dżinsy i kurtka nie mówiąc o bluzkach sukienkach itp, na drutach też robłam. Co do drutów to odkopałam je nawet w zeszłym roku bo potrzebowałam pelerynę na kurtkę skórzaną w kolorze szaroniebieskim i nigdzie takiej nie mogłam kupić więc sobie zrobiłam
co zaś się tyczy lumpków mam swój ulubiony z wyłącznie firmowymi rzeczami, często rzeczy w nim kupione są droższe niż w sieciówkach ale jakośc niesamowita i zaprzyjaźnione dwa zwyczajne gdzie często kupuję rzczy dla córki
Czyli to nie tylko mi się nie chce do drutów wracać. Mi normalnie jest szkoda na to czasu.
mi dzisiaj chyba też, wszystko jest dużo tańsze i tak łatwo dostępne, częściej niż do drutów siadam do maszyny ale też tylko wówczas jak nie mogę dostać tego co sobie ubzdurałam
A pewnie, że chodzę do ciucholandów!:) Szczególnie, że teraz zrobiły się takie fajniejsze- przypominają normalne sklepy. Duże, przestronne, ciuszki ładnie porozwieszane, duże przymierzalnie... Kiedyś nie umiałam tam szukać, ale teraz to się zmieniło. Można tam znaleźć fajne rzeczy popularnych sieciówek duuuuuuuuuuuużo taniej. Ja zawsze szukam ciuszków bez śladów noszenia. Ostatnio udało mi się kupić 3 fajne bluzki za cenę 6 zł za wszystko :) - ale były to ostatnie dni przed wymianą towaru. Teraz zmieniły się już czasy. Kiedyś byłam w takim sklepie w pierwszy dzień po dostawie towaru- ciężko było się poruszać po sklepie- takie tłumy... I nie ma reguły- młodzi, starsi- z różnych grup społecznych. Każdy coś może znaleźć dla siebie.
Bytom to zagłębie lumpeksów, specjalnie do niego jeżdżę z Rudy Śląskiej. Najbardziej lubię wycenione już rzeczy, bo przy szperaniu nie mam szczęścia i zaoszczędza mi to czas. Zdarzają się prawdziwe perełki - firmówki jak nowe, a czasem i nowe z metką :) Ale czasem lepsze są wyprzedaże w sklepach ;)
Mieszkam w Anglii i tu ciuchy naprawdę są tańsze niż w Polsce, ale kupuję ciuszki dla dzieci w ciucholandach, chociażby po to, aby miały w czym po domu chodzić czy na podwórko iść i nie mam żalu że pobrudziły że się doprać nie da czy dziura się zrobi.
Kupuję też w takich sklepach ubrania dla niemowlaków i sprzedaję na allegro, niezły jest z tego zarobek.
W Angli są ciucholandy?pytam bo mój mąż aktualnie przebywa i pracuje w Angli i nigdy nie widział żadnego ciucholandu..
Jak byłam w Anglii to było ich sporo, tyle, ze odzież tylko na wieszakach.
Sadze, ze chodzi o Charity Shops. To sklepy, ktore przeznaczaja dochod na cele dobroczynne. Mozna tam kupic rzeczy uzywane (np. ubrania, torebki, ksiazki, plyty, meble, szklanki, kieliszki - wszystko co ludzie oddaja, bo juz im niepotrzebne, rowniez niechciane prezenty :)) oraz nowe (zwlaszcza roznego rodzaju drobiazgi typu swieczki, kubki, bizuteria, ktore sklepy kupuja z hurtowni w preferencyjnych cenach, najczesciej koncowki kolekcji). Osobiscie uwielbiam te sklepy za mozliwosc stworzenia kolekcji oryginalnych plyt naprawde niewielkim kosztem (£1-£2/szt.).
Poza Charity Shops uzywane rzeczy mozna kupic tez na tzw. Car Boot, czyli ryneczku organizowanym zwykle raz w tygodniu, gdzie ludzie sprzedaja niepotrzebne im samym, ale dobre jeszcze rzeczy po bardzo niskiej zazwyczaj cenie.
W Irlandii też są charity shops, chodze do nich regularnie i można naprawde cos fajnego znaleźć. dzieciom kupuję puzzle, ksiażeczki i ubrania, idealne na codzień.
Ostatnio kupiłam dla siostrzenicy z Pl sukienke na półmetek za 5E śliczna mała czarna, sobie sztuksowy płaszczyk w ciemno-zielonym kolorze za 6E, kiedyś bluzeczkę z debenhamsa z metką za 2E (na metce było 50E!!!)
Nawet mąż sie dopomina, że sobie to kupuję a jemu to nic..., no to wynalazłam fajną kurtkę, to sweter rozpinany, a to dżinsy do pracy
Super sprawa, takie sklepy, tu jest troszkę inaczej niż w Polsce, odzież nie jest sprowadzana z zagranicy, tylko ludzie oddają swoje.Sama kiedyś zawiozłam po dzieciach, warunek odziez musi być czysta i nie zniszczona
Tu nikt sie nie wstydzi i tłumy ludzi zwsze
ja uwielbiam chodzić po lumpkach, ale do takich, które "jadą" jakimiś dziwnymi zapachami to nawet nie wchodzę ... mam taki jeden lumpek, w którym jest dużo nowych rzeczy jeszcze z metkami, przeważnie z Anglii. W zeszłym roku kupiłam tam 3 kurtki zimowe, płaszcz, oraz bluzy i koszulki dla synów, w sumie miałam 3 ogromne siaty ubrań, w tym dużo nowych lub bardzo mało noszonych i zapłaciłam naprawdę niewiele, no w każdym bądź razie w normalnym sklepie nie kupiłabym nawet 1 kurtki za te pieniądze. Nie dość, że mało zapłaciłam to jeszcze mam ubrania jakich nikt innych w mojej okolicy nie ma
Fajnie Wam,że możecie sobie poszperać i wynaleść ubrania dobre gatunkowo, ładne i niedrogie.
Dzięki dziewczyny za wpisy. Widzę, że nie tylko ja lubię te sklepy.
Przy moich 181 centymetrach właśnie tam często znajdę coś orginalnego i dobrego dla mnie ;)