Janku-okruszki??? częstuj się,na zdrówko-jutro zrobisz sobie dzień białkowy,albo pospacerujesz dłużej i tyle...Jak człowiek szczęśliwy bo ciutkę słodkiego skubnie-to i dieta skuteczniejsza jest:)
''Megi , która poda ciasto i przy ogniu się mości '' ...
Skoro zostałam Kochani wywołana do tablicy .... Proszę częstujcie się .. szarlotka gażdziny .. ! Lajanku jak zawsze piknie . ! Pozdrawiam serdecznie .. ::))
Żebyś wiedział, że ja się tu dobrze czuję. Na innych forach bywa niekiedy niesmacznie. A tu jest przytulnie, sympatycznie i na prawdę przyjemnie. Lubię tu zaglądać, ale ostatnio padam na gębofon ze zmęczenia. W pracy notorycznie przerabiam sterty papierów, do tego praca z dzieciakami (zawodowo, bo swoje mam duuuże), w chałupie remont, więc na kawiarenkę trochę czasu brak. Ale ja to nadrobię!
Megi, Hope...proszę zamiast ciasta przynosić do kawiarenki...np.jajko na miękko . Jedno z moich postanowień- nie źreć więcej słodkości. Udało mi się na razie 2 dni ;) Chyba dołączę do Lajana i Smakosi, i wtedy może uda mi się nieco "schuść" do świąt.
Aha, moja kuchnia zaczyna być podobna do kuchni. Podłoga i sufit zrobione na cacy, teraz robią się ściany...nie, no Ślubny robi :) Ech, jak ja tęsknię do normalności...
Dobra jest, koniec smęcenia. Zapaliłam 2 aromatyczne świece, z nutką pomarańczy, zaparzyłam świeżej herbaty, może ktoś się do mnie przysiądzie?
Cmokasy wiekie...szczególnie dla Lajana, a potem dla Wszystkich.
Sorki Lenko...jestem chłopolubna,więc Lajan będzie potraktowany bezpotowo . A babkom ewentualnie podrzucę antyperspiranty , co by z tym "potem" problemów nie miały...
Lajan, super wierszyk ! Poczułam się jak w rodzinie, tak ciepło i przyjemnie...... :))))))
Na grzańca zawsze reflektuję, więc nie mogło mnie zabraknąć ;-) A nadają się do tego na przekąskę śląskie oblaty ? Bo mam i dam. Dla mnie nadają się do wszystkiego .
Wow, super :) no to skoro tak sprawę stawiasz to przynoszę ze sobą naleweczkę brzoskwiniową. Lepiej się przyznaj Lajanie, że właśnie o to Ci chodziło ??
Melduję, że dzisiaj już lepiej, dużo lepiej. Nochol co prawda zatkany na maksa i bardzo źle spałam (od 3 przewracałam się z boku na bok) ale czuję, że choróbsko przechodzi.
W pracy dzionek minął szybko, jutro też się taki zapowiada :)
Beatko dołącz do naszego kółka odchudzaczy, ja też w nim jestem :) w kupie raźniej :):):)
Żech się jusz przyłanczam ;) A nuż mnie się tysz uda uszczknąć choć jakiś malutki kilogram ;) A tak na marginesie...Mysha, Ty masz jakąś nadwagę??? Chyba pomyliłam obrazki, bo tę panią, którą podziwiałam w czasie pobytu w górach...to ja jakąś szczupłą widziałam ..lot 2011/12..
Dobrze widziałam?, czy mam jeszcze jedne okulary sobie na nos włożyć ;)
Myshko, to Ty jesteś? Toć Chudzinka trzyma ten lampion marzeń .
No dobra, uściślijmy. Ja bardzo staram się utrzymać taką wagę jaką udało mi się przez długi czas i wiele wyrzeczeń uzyskać. I właśnie dbam o to cały tydzień poprzez delikatną dietkę i ciężkie ćwiczenia a w weekend sobie zawsze troszkę pofolguję :):):)
Aleee faaajnyyy wiersz! Tylko, kurde, muszę się też czymś z Wami podzielić, bo wychodzi na to, że tu tylko buszuję :)))
No to może wino hand made by mój Mąż? Truskawkowe? Pyszniaste. Ktoś chętny?
Hope, Megi - tu takie ciasta podajecie a ja po grypie jelitowej! W sobotę w nocy wymiotował Bob a wczoraj my z Mężem... Ale noc, ja pierdziu. Na szczęście to jakaś wersja light, bo już nam przeszło.
Beata - służę :) i bardzo Ci zazdroszczę, ze kuchnia przypomina już kuchnię. U mnie wprawdzie kuchnia bardzo przypomina kuchnię, bo jeszcze nic w niej nie zaczęliśmy robić, ale za to w pokoju Boba mamy wystawę AGD :)
Smakosiu - przytulam w ciężkim dniu. Niech się już skończy.
Mysha - jak tam choróbsko?
Lenka - jak kręgołup? Już Ci zazdroszczę tych kwitnących kwiatków na wiosnę.
W sobotę postanowiłam wreszcie coś upiec przy pomocy robota, który poleciła mi Hope. Trafiło na babkę z ananasem. I wrzuciłam masło do miski i włożyłam mieszadło i włączyłam i całe masło wkręciło mi się do środka mieszadła. No nie to ustrojstwo wsadziłam co trzeba! 15 minut wygrzebywałam 250 g masła spomiędzy tych drucików! Ale jak już się z tym uporałam, to przy pomocy odpowiedniej częci ukręciła mi się taka baba, że hej! Normalnie fajowy ten robot jak nie wiem! Wiem, że już jestem nudna z tym robotem, ale jest taaaakiii faaaaajny :):)
Idę poduszkami trzepnąć, żebyśmy się wyspali po wczorajszej męczarni nocnej :)
Na wino też zawsze reflektuję, więc i przy tej butelce nie może mnie zabraknąć .
Mój kręgosłup mnie nie oszczędza, ale jak go potraktuję kolejną serią zabiegów, to mu się odechce mnie boleć :)))))))))))))
A moją wiosną się z Wami podzielę na zdjęciach............o ile coś mi wyrośnie pomimo mojej pielęgnacji, bo talent ogrodniczy ja mam i posiadam, ale bardzo ukryty ;-) . W tym roku przynajmniej nie musiałam odkopywać wszystkich dołków, żeby sprawdzić, czy cebulki wsadzałam zielonym do góry .
, sio choróbska, sio!!!! Bidulki moje, tak cierpieliście. Mam nadzieję, że dzisiejsza nocka da Wam wytchnienie.
U mnie kuchnia zaczyna być podobna do kuchni, ale bałagan jest taki, że nie pytaj...na całej chałupie porozstawiane i to co nowe, i to co stare,plus te tony kurzu. Jak tu mieszkać i remontować? Ale trza to przeżyć i koniec. Zamiast latem remontować, to łaziliśmy po górach...na to mamy za swoje .
Wybiertam się do nudnego miasteczka. Lądek Zdrój, byłem tam w zeszłym roku i z atrakcji w samym mieście to tylko dwa baseny. Jest gdzieś w pobliżu przyjazna dusza? Przywiozę lajanówki, może wpadnie ktoś?
Jest ciemno, mokro, kapie z nieba i ponoć taki ma być cały dzień.
Dzisiaj chciałabym być w domu, usiąść pod kocykiem, włączyć TV, poczytać i zwyczajnie pobyć bez szefa.
Zrobiłam kawę. Rozpuszczalna, ale bardzo dobra. Przywiozłam sobie z Niemiec. Nosi nazwę Cellini (włoska). W przeliczeniu na złotówki kosztowałaby jakieś 12 zł 100g. Czemu o tym piszę? Bo ostatnio strasznie mnie zatkało gdy zobaczyłam ją w Almie i tam trzeba za nia zapłacić 39,90 zł. Skąd oni biorą te ceny?
Dzień dobry! Za oknem ponuro ale liczę na słońce łaskawe wyglądające nieśmiało zza chmur. Młode w przedszkolu, Panda zmęczona po całonocnym spaniu zasnęła a ja robię sobie przerwę od projektu na chwilę, żeby zobaczyć co u was słychać. :) Zamówiłam Młodym "prezenty" na Mikołajki - puchate kiczowate koce do okręcenia się zimą z ich ulubionymi bohaterkami. Mnie się absolutnie nie podobają ale dziewczyny będą miały dziką radochę. Panda wczoraj na spacerze tak długo krzyczała "da" do pana posiadającego bułkę aż biedak chciał jej oddać, w zamian ofiarowała wafelka ryżowego krzycząc "ma!" i machając nim do pana. Matka udaremniła sprytny zamianowy plan. :) Wypiajam kawę bo mimo wszystko- uwielbiam rozpuszczalną! Miłego dnia wszystkim.
Tak! Ta noc była bardzo łaskawa i jesteśmy zdrowi i czujemy się baaaardzo dobrze :)
Na mapce pogodowej zobaczyłam w moim otoczeniu +14 i słońce i mam nadzieję je zobaczyć, bo na razie jest dość mokro i chmurzasto.
Smakosiu - mnie też zastanawia, skąd się biorą ceny :) Mąż pojechał do jednego z marketów budowlanych (rybnickich) po taką listwę aluminiową, zeby wygładzić ścianę. Długość ok 80 cm i kosztowała 150 zł! Pojechał do drugiego, była 7 zł tańsza. Dopiero w Żorach kupił identyczną za ... 39 zł. Szok. A o cenach w galeriach handlowych to juz nawet nie mówię (u nas Alma jest właśnie w galerii). Masakra. i życzę Ci, zeby Ci szybko w pracy przeleciało i szef Cie nie gnębił. Co on taki?
Beata - - to dla Ciebie. Jak Mama sie czuje?
Lenka - Ty już nawet nie mów o głeboko ukrytym talencie ogrodniczym. U mnie nawet bluszcz po przesadzeniu padł. A wydawało mi się, ze przesadzić to jeszcze dam radę...
W sprawach remontu bez zmian, bo Mąż jak wrócił to wykąpał się i padł na łoże. A ja, choć do zakończenia tego wszystkiego jeszcze dłuuuuga droga i też przejdę przez kolejną fazę kurzu i pyłu to już się za firankami oglądam Pamietam, gdy byłam taka dość sporo młodsza, to dziwiło mnie, co moja Mama widzi w tych firanach? :)
Miłego dnia! Kawa i herbata na podgrzewaczach :) Pa!
Mamcia już po konsultacji u pani kardiolog (niestety prywatnej..). 19 listopada ma echo serca i jakieś inne szczegółowe badania. No i co najważniejsze, czuje się dużo lepiej niż ostatnio :)
Dzięki za ten młotek...dziś był mi niezmiernie potrzebny...do obudzenia się. Ślubny po północy wywlókł swoje zwłoki z kuchni (REMONT w pełni)...zanim co nieco oprzątnęłam, to mi zeszło ponad godzinę,a o 6 rano musiałam się zwlec z łóżka...masakra...ale już kontaktuję, więc będzie dobrze .
Co do badań prywatnych... ostatnio chciałam umówić się na wizytę u okulisty w ramach NFZ to pani znalazła wolny termin w połowie stycznia. W przyszłym tygodniu prywatnie za 100zł, cóż skoro dentysta, ortododonta, ginekolog, i inni specjaliści mogą dostawać moje pieniądze nie ze składek a z portfela to i okulista może.
Beata, Aloalo ma rację - teraz leczenie prywatne, to już norma i chyba trzeba się z tym pogodzić. Kiedy potrzeba szybkiej pomocy dla najbliższych, to człowiek sięga nawet po ostatni grosz. Najważniejsze, że Mama wraca do zdrowia. Tylko to się liczy. Cieszę się razem z Tobą.
Aloalo, ten mój szef, to nawet mnie "nie gnębi", ale upierdliwiec z Niego niemożebny. Czasami zwyczajnie mam ochotę od Nieho odpocząć. Trochę marudzę sobie, ale jesienią wolno, prawda?
A wracając do tematu cen w Almie, to ostatnio dostałam e-maila z reklamą tego sklepu i tam była mowa o zakupach przez internet. Pomyślałam sobie, że zerknę na ceny. Okazało się, że ich nie ma :-) Po zalogowaniu, jak się poda kod miejsca dostarczenia zakupów, to pewnie wtedy wyliczą ile całość zamówienia będzie kosztować. Wszystko by było OK, ale skoro piszą, że dowóz bezpłatny, to czemu nie ma cen przy poszczególnych produktach? Niby taki super sklep a coś mi się zdaje, że paskudnie naciągają swoich klientów. U nas Alma jest zaledwie od miesiąca, bo otworzyli w mieście nowe centrum handlowe. Jak dla mnie ten sklep stracił dużo już na starcie.
Emilko-Alma jest świetnie zaopatrzona i można w niej znaleźć dosłownie wszystko-nawet butelkę koniaku za całe dziesięć tysięcy złotych!!!! Więc nie jest to sklep dla zwykłego zjadacza chleba..Ostatnio zawitała tam moja znajoma i opowiadała,że jedna bułka kosztuje tyle,co zwykły bochenek chleba w społemowskim sklepie....Almę znam jeszcze ze starego swojego adresu...ceny powalające...
Smakosiu,zmartwiłaś mnie nieco z tą pogodą. U mnie słonecznie, chłodno i nie siąpi...a my w tej samej linii mieszkamy. To znaczy, że ten deszcz do mnie przypełznie, a może...przywieje się??? Zapowiadają wichury nad morzem . Nie lubię takiej aury...bo jestem wtedy jak dętka ze spuszczonym powietrzem.
Chętnie przysiądę to Twojej kawy :) Przyniosłam wsiowe jabłka, zamiast czegokolwiek słodkiego. A co do ceny tej kawy...no to ja wiem, dlaczego jest taka kosmiczna. Ciekawe ile osób pośredniczyło w imporcie tej kawy?...pewnie kilka, a każdy chce zarobić...aczkolwiek, to zdzierstwo!
Lajan, ubolewam, że nie jestem bratnią duszą spod Lądka...a nuż załapałabym się na łyk lajanówki . A tak...to tylko sobie mlasnę jęzorem...i ...dalej będę sobie wzdychać ;)
Lenka, jak byś tak w moim ogrodzie machnęła ileś tam dołków, to wcale bym nie była zła. Nawet gdybyś te cebulki wsadziła opacznie, bo ja sobie od miesiąca obiecuję wsiać malwy...i kurka rurka jakoś mi nie wychodzi to zadanie.
Do usłyszenia później. Pozdrawiam i cmokam wszystkich jednocześnie . Zmykam popapierzyć ;)
Chciałam zwrócić Waszą uwagę na pewną pozycję z aktualnej oferty Lidla. Nasza Meguś kiedyś pisała mi o fantastycznych czereśniach w syropie, które kupowała w Niemczech. Nawet wysłała mi fotkę. A tu niespodzianka! Identyczne są w tej chwili do kupienia w Lidlu. Ja się skuszę.
Pomyślałam sobie, że mogą być super dodatkiem np. do sernika na święta :-)
Ps. Megi, mam nadzieję, że sie nie pogniewasz, że umieściłam Twoją fotkę
Też na nie patrzyłam, ale nie znam produktu, to poszłam dalej i nie uszłam 15 cm, kiedy trafiłam na słój z landrynkami.....i bardzo mi się słoik spodobał, ale co ja zrobię z kilometrem landrynek ? Ale od czego się ma rodzinę, Ślubny zaoferował się gorliwie pomagać i dzieci mam pomocne, a jeszcze bardziej bywają pomocni przyjaciele moich dzieci..... ;-) To niedługo słoik powinnam mieć do swojej dyspozycji....., ale chyba się wrócę po te czereśnie....., a stałam i się gapiłam zamiast wziąć......
No to i mi wypada się przywitać w środku tygodnia ;-)
A wiecie, że mnie wczoraj nie chciało wylogować ? Dzisiaj wchodzę i patrzę, że ja już jestem....Tak sobie czały czas chyba byłam, kiedy mnie wcale nie było ;-)
Lajan, ja chętnie się czasowo zamelduję w Lądku...tak na czas wypicia lajanówki, no i pogadania trochę .
Beata, ja malwy w zeszłym roku posiałam, ale za chorobę nie pamiętam gdzie, a same nigdzie nie wyrosły i to chyba przez moją nadmierną pielęgnację....albo przez Ślubnego, bo on ciągle chodził i kosił i twierdził, że podczas koszenia nie widział, żeby coś w ogóle rosło .
Aloalo, Ty się już nie przechwalaj, że masz lepiej ukryty talent ogrodniczy ode mnie , bo ja w tej dziedzinie i tak jestem najmądrowsza :)))))))))))))
Smakosiu, to ja się chętniej napiję tej kawy za 39,9, a co, poczuję sobie odrobinę luksusu, bo takiej taniej za 12 to nie bardzo......
Faktycznie miałam się tam wybrać na 3 dni do hotelu "Zamek na skale", ale "czasu" zabrakło ;-) Ślubny się ciągle naśmiewał : - Lądek..., Lądek Zdrój..., Londyn.... to gdzieś w tych okolicach ?
No i po wyjeździe. Zobaczyłbyś miłą rodzinkę - mnie z przerośniętym dzieckiem pod jedną pachą i z drugim pod drugą, a z tyłu by się ciągnął Ślubny taszcząc walizy......I taki widok Ciebie ominie.... :)))))))))))) Nie wiem czy lajanówki by wystarczyło na uciszenie nocnych koszmarów ;-)
A ja się nie wylogowywuję (dobrze mi ten wyraz się napisał?) w ogóle! Myśłałam, ze jak zamykam stronę to znikam automatycznie! Serio tak wiszę tu nonstop od kilku lat?!
Mnie tam na kawę tak nie ciągnie, jak na ten koniaczek za 10 tys. Choć koniaku nie cierpię! Ale taki za 10 tys., czemu nie? :)
Odpowiednie zaskoczenie, to będzie jak wyskoczę, ale z galotów, bo z tych dziesięciu tysiączków, to raczej wątpliwa sprawa . Ja bym na to nie liczyła (na Waszym miejscu)
Witam wieczorową porą. Może ktoś mnie jeszcze pamięta jak zaglądałam do kawiarenki. To było już dawno ale co niektóre dziewczyny i lajan są. Postanowiłam do Was dołączyć bo jak widzę to jedyny sposób aby z moją siostrą trochę pogadać. A moją siostrą ( muszę zaznaczyć , że niestety tylko wirtualną) jest aloalo czyli Bob jest moim siostrzeńcem. Ale to sobie wykombinowałam. Teraz wieczory są długie i tak sobie podczytuję Was i się uśmiecham a czasami wręcz śmieję z Waszych wypowiedzi. Mam na imię Zosia jestem kobietą o rubensowskich kształtach i w balzakowskim wieku ( sprawdziłam w googlach czy się nie postarzałam ale nie, troche sie odmłodziłam). Jestem mieszkanką Dolnego Śląska a konkretnie to mieszkam w Legnicy . Pracuję na wsi około 7 km od mojego miasta ( tam mamy biuro) w firmie budowlanej. Co tu jeszcze o sobie napisać chyba to, że nie mam dzieci i nie mam połówka ale mam trzy koty. Dlatego do kawiarenki raczej sama będę przychodziła bo wiadomo kto mieszka w kawiarence. No to chyba będzie na tyle. Jak na razie to nic nie przyniosłam tylko popijam moje ziółka ( pani doktor przepisała taka która mnie odchudza i mówi, że nie bedę miałam apetytu ). Ponoć od wirtualnych ciast się nie tyje, to Olu chyba pozwolisz jak od czasu do czasu troche sobie podjem.
Lajan wierszyk bardzo ale to bardzo na czasie. Ty jednak jesteś bardzo dobrym obserwatorem.
Zofked!!! Jak to mówią "lepiej późno, niż wcale" . Masz szczęście, że znów się ujawniłaś, bo takich miłych, serdecznych i pozytywnych ludzi Kawiarenka potrzebuje w każdych ilościach A tak bardziej poważnie - jestem pewna, że nie tylko ja Cię pamiętam. Już teraz zasyłam Ci dużo uścisków na powitanie. Tak ładnie się "przedstawiłaś", że wszyscy, którzy nie mieli okazji wcześniej Cię poznać pewnie polubią Cię już na starcie
A umiesz rozpalać w kominku? Ja jakoś sobie z tym nie radzę a za to w Kawiarence ma się duże plusy.
Masz słuszne spostrzeżenia - jakimś cudem od tych pysznych, kawiarenkowych ciast nikt nie tyje. Super sprawa, nie?
To trzeba teraz opić Twój "powrót". Stawiam mój likier toffi. No to SIUP!
Ty moja kochana Siostrzyczko! Dobrze, że przyszłaś po taaaakim czasie! Mnie te maile to gorzej wychodzą, niż pisanie tutaj.
Kurde, ale się cieszę tak strasznie bardzo mocno (wiem, ze nie powinno się tak mówić, ale ja właśnie tak się cieszę!). Ciasta możesz zjeść ile wlezie (wirtualnego), możesz nawet posmakować likieru toffi Smakosi. Sama siupnę z chęcią :)
No niechże Cię uściskam!
PS. Wyjaśniam niezorientowanym, że "zsiostrzyłyśmy" się z Zosią podczas zmagania się z dietą Dukana. Dukan poszedł w odstawkę - Zosia została i będzie zawsze.
......no dobra, co tu dalej kryć..., likier poczułam, to musiałam przylecieć
Ja tutaj najspokojniejszą duszą jestem, tylko przez tą całą resztę naszej kawiarenkowej braci i przez ich różne nalewki, winka i inksze drinki, lekko nadużywającą procentów....
Miło poznać siostrę Aloalo :) Mam nadzieję, że będzie Ci tu z nami dobrze. Wybacz, ja nie będę siupać Twojego powrotu (nalewką Smakosi typu toffi). Z racji moich okrągłych kształtów postanowiwszy, że nie ma w tygodniu słodkich przyjemności. I się tego trzymam. Tym bardziej, że i Aloalo i Hope codzień tłuką mi młotkiem do łba, co bym nie zapomniała o swoich postanowieniach. Natomiast chętnie stuknę się z Tobą jakąś ziołową herbatką. Zdróweczko !
Myshko, . Daję radę. Jest łatwiej, niż myślałam. I nie chodzi tu tylko o post słodyczowy. Pukać mnie dalej, i przypominać- będę wdzięczna! No i normalnie Was kocham...tak wirtualnie, za to wsparcie.
Witam wieczorkiem. Katar już słabnie, ogólnie czuję się lepiej :) Dzisiejszy dzionek w pracy również minął szybko i miło. Jeszcze tylko 2 dni i taki długi weekend :)
Melduję, że choinka wczoraj przyjechała do domu, jest śliczna, już ją widzę obstrojoną :)
Przynoszę świeczkę zapachową, dorzucam do kominka, witam serdecznie Zosię i życzę miłego wieczorku.
Witam czwartkowo! Lajan dzięki za rozpalenie w kominku ja tylko trochę podłożyłam drzewa i tak przy tym ogniu cieplutko a u mnie leje cała noc. Oczywiście jestem już w pracy i piję herbatkę ziołową.
Dziewczyny serdecznie dziękuję za tak miłe powitanie. Łezka mi sie w oku zaszkliła.
Smakosiu jakoś sobie chyba dam radę z tym rozpalaniem w kominku, bo ja chyba po lajanie bedę najwcześniej przychodzic do kawiarenki bo pracuję od siódmej rano i mam godzine dla siebie bo moje szefostwo to tak troche później do pracy przychodzi. W ciągu dnia tez od czasu do czasu zaglądnę do Was.
Lenka wiesz ja wiem , że Ty najspokojniesza w tym gronie jesteś przecież Was podczytywałam i już poznałam. Więc dalej bądź tą najspokojniejszą i czekam na Twoje niesamowite przygody.
Oleńko w końcu bedziemy mogły sobie tak troche pogadać jak za dobrych starych protalowych czasów a może jakaś protalka do nas zawita.
Jak kogos opusciłam to przepraszam ale zrobiłyście mi taka wielka przyjemność tym powitaniem, że nie mogę jeszcze trzeźwo myśleć. To na razie idę pracować.
Zosiu-ja też cieplutko Cię witam:) i to jeszcze z rozrzewnieneim w sercu:)....Legnica..hhmmm....moje rodzinne strony....jakieś 20 km od Legnicy....
Witajcie prawie w Łikęd:) stawiam duży dzban parzochy i herbaty z miodem i cytryną....Zdałoby się chyba cuś upiec,niee???bo tak od rana ...na głodniaka...to raczej nie przystoi...zaraz do pracy wychodzę-dzisiaj pierwsza zmiana...ale jak wrócę to chyba popełnię swój Red Velvet,,,chodzi za mną od kilku dni....a jeszcze piekę go jako tort na ślub w sobotę...(tort w kształcie góry-najlepiej z Bieszczad,hehe i z jakąś rzeczką...i jeszcze Młodzi mają się spinać na tę górę...i tort ma być na maksymalnie 8 osób...-wymagania!!)
Na twój red velvet to ja się czaję :) Przypomniał mi się mój ślubny tort. Przedzdień ślubu się za niego wzięłam. Śmietana do tortu wg przepisu z wż za nic nie chciała się ubić ale ostatecznie- udało się, poskładałam ja te biszkopty, poprzekładałam masami i wzięłam się za dekorację. Dumna z siebie pokazuje "dzieło" świadkowej a ona na to z przerażeniem: "słuchaj, może coś się jeszcze uda zamówić..." Ostatecznie był ozdobiony owocami glazurowanymi galaretką, która ambitnie spływała cienkimi strużkami tworząc coś na kształt krwawych śladów na tle śnieżnobiałego kremu :) Wyglądał hmm... oryginalnie, smakowal na szczęście dobrze:D
Dobrze przyjść rano do Kawiarenki i nie siedzieć w niej samotnie :-) Ciepło, kominek rewelacyjnie ogrzewa, pachnie kawą, to znaczy, że poranek zaczyna się prawidłowo :-)
Ale mgła dziś była rano. Nawet fajnie się szło do pracy, bo nie było wiatru i nie czułam zimna.
Wczoraj poszłam spać o 21.30. Nie wiem czemu, ale baaaardzo chciało mi się spać.
Wkurzyłam się wczoraj na swoich sąsiadów, bo znów uszczęśliwili mnie kilogramem chleba, pokrojonym na kromki i rozrzuconym po całym trawniku na moim "ogródku". No co za!!! Najgorsze jest to, że nadal nie wiem kto to robi. Pozbierałam wszystko do reklamówki, położyłam na skrzynce na listy i dołączyłam kartkę z informacją żeby przestali sie pozbywać resztek jedzenia przez balkon. Ciekawe czy to zadziała? Jeeeeny, żebyście wiedzieli jak mnie to denerwuje. Wrrr!!!
Zostawiam kawę, tę za 12 zł a dokładniej za 3 euro, ale jak ktoś ma bujna wyobraźnię, to może sobie wyobrazić, że ona jest za 39,90
Ja nie wypiję bo muszę wrócić do domu a jeżdżę autkiem. A tak prawdę powiedziawszy to ja też koniaku nie lubię. Tylko mnie tak intryguje ta kwota, która trtzeba wydać. Może na raty dają?
To najbliższa Alma jest w Lubinie?, bo w Legnicy jeszcze nie ma -chyba. Ostatnio coś nie latam po sklepach to nie wiem co sie zmieniło. A w centrum to nie byłam chyba z rok. Z pracy mam najbliżej do Kauflandu i Carrefoura. Oczywiście wyskakuję zrobić zakupy. Mówi sie wtedy, że jadę kupić środki czyszczące dla pani sprzątającej . Zresztą nie ma rygoru jak potrzebuje to wychodzę.
smakosiu ja poproszę kawę, byle w wiadrze i mooocna! :) Pracowałam do 3.30 a od 6 znów na nogach i znów praca. Panda przysnęła, w kuchni jakiś nowy przepis na rogaliki tworzę a photoshop razem z corelem szczerzą zię złowieszczo. Jeżeli rogaliki wyjdą tak jak mam na to nadzieję, poczęstuję was z nieukrywaną przyjemnością. Wogóle co wam od rana koniaki w głowie?! I to takie z "niższej półki"? :D Co do dokarmiaczy: współczuję i trzymam kciuki aby zadziałało!
O matulu! Toż Ty spałaś zaledwie 2,5 godziny. Masz jeszcze siły na pieczenie rogalików i głowę na pracę w corelu? Chcesz dostać medal, czy co? Twoja Panda od samego patrzenia na Ciebie jest zmęczona Trzymaj sie dzielna Kobieto!
Oooo Ty Ty! Widzę, że nie odpuszczasz :-)) Wiedząc, że jestem zmarzluchem na efekt rozgrzania chcesz mnie wziąć, tak? Nie dam się! Na bimbrze, to ja robię likier toffi i tylko w tej formie moge go wtłoczyć
Ale fajnie, jak sie tak wejdzie i tyle czytania i Zosia jest i Wszyscy, którzy być powinni i jeszcze szkoda, ze nie ma tych, którzy też byc powinni a juz nie przychodzą... i w kominku napalone, i o bimbrze mozna poczytać za 10 tys. Jeju, no czego chcieć wiecej?! Zwłaszcza, ze za oknem słońce, jak ta lala, nasz remont posunął się o jakiś metr kwadratowy, a może nawet półtora, Bob ładnie wstał wprawdzie z hasłem, że ma dosyć tego przedszkola, ale poszedł, mam część prezentów światecznych z głowy, szefową mam fajną i kuchnię mieć będę, moze na red velvet się załapię i pasztetu z selera skubnę, chyba się popłaczę. Koniec :)
I jeszcze. Bije ode mnie taka świeżość! Chyba to ten tic tac, którego ssam.. ssem, ssiem... a dobra, juz zjadłam :) Oj, chyba pójdę kogos ucałować :)
Właśnie zrobiłam sobie kawę z ekspresu z mlekiem 0.5 %. Chyba , że chcesz mleczko skondensowane bo takie w lodówce mam. Ok zostawiam kawę, chude mleko i mleko skondensowane. Możecie się częstować. Trochę Ci Olu zazdraszczam tego słonka bo u mnie dalej plucha.
I dziękuję za kawę, tylko które mleko wybrać... czuję się jak osiołek, któremu dano i biedak marnie skończył ;) Moze skondensowane, bo jeszcze Ci się popsuje :))
Ja dziś kawę w wiadrach serwuję. Zazdraszczam ci tej nowej kuchni, wiesz? Ach, jakbym chciała kupić wreszcie nowe mieszkanko... tylko najpierw muszę pewien dom sprzedać a to trudniejsze niż myślałam. Rogaliki się pieką, mam nadzieję, że będą zjadliwe. Zaraz śmigam z Pandą po Młode a później na balet więc wrócimy dopiero o 18. Byle do piątku! W piątek Młode jadą do swojej "Babi" na całe 5 dni!!!! Szkoda, że Babcia Pandy nie chce... :D
Jak Babi Pandy nie chce, to przynieś ją do Kawiarenki, każda z nas się nią zajmie na chwilkę a Ty odpoczniesz :) Albo Lajan ją weźmie, nasz kawiarenkowy dziadzio :) A my pobimbrzymy. I bedziemy chlać kawę z wiadra :))
A co do kuchni, to powiedzialam wczoraj Mężowi, ze mam zamiar zarobić ciasto na piernik staropolski i mam nadzieję, ze będę go miała w czym upiec :) W odpowiedzi otrzymałam szereg białego szkliwa zębnego ukazanego w szerokim uśmiechu, który wlal w me serce nadzieję większą :)
O dziadka to moje dziewczyny nie mają ani jednego. :) Lajanku- przygarniesz pod dziadkową opiekę 3 paskudy??? Pobimbrzę jak to mówi Tucha "z chętnością" :D zwłaszcza w tak doborowym towarzystwie.
doczytałam,doczytałam...wiem do czego pijesz moja Droga...tfu! jeszcze nie pijesz,ale już prawie...idę robić ten Red Velvet-przełożę go kremem orzechowym i ajerkoniakowym...tyć też niech rozgrzeje...
a na razie wrzucam starą fotę czerwonego ..przepysznego...słodkiego...kusiciela:P
i zaraz przychodzę na jakieś %...siupnęło by się cuś....
D...a,nie przyjdę tak zaraz siupać,kurna-zebranie mam w szkole u Młodej:( a przecież nie siupnę i nie pójdę bo wstyd-i wydech gorzelniany by był:( a w szkole dosyć jest patologii,żeby mamuśka z Rady Rodziców na wywiadówkę nagrzana poszła....
to jak wrócę ze szkoły przyjdę do Was siupać bimber i amaretto...
No i dzie ten koniak...? Już godz. 13 minęła....Czy ja wspominałam, że koniaczek również lubię, a najbardziej z odrobiną amaretto ;-) Taki za 10 tys. też jakoś przełknę .
Wczoraj chyba coś z Darai robiłam, bo też poszłam spać przed godz. 3 w nocy, ale dzisiejsze słoneczko na szczęście podnosi moje powieki :) Przysiadam się więc do Waszych wiaderek z kawą i po mleko sięgam z rozkoszą.....
Mój Ślubny miał wczoraj ciężki dzień, bo nadeszła niewdzięczna chwila w jego pracy i musiał zwolnić człowieka. Trafił go pijanego na posterunku z prawie 2 promilami, a że to już nie pierwszy raz, to od razu poszedł do zwolnienia. Widziałam, że ciężko mu było się z tym pogodzić....Gryzie go to ciągle.... Ale on jeszcze ze starej mudurowej szkoły i dla niego pić może każdy, ale nigdy nie tolerował tego w pracy. Szkoda, że ludzie tak sobie nie szanują roboty.....
Koniaczek z amaretto, mówisz? Hmm Po ile jest w Almie amaretto? :)) Nim się zrzucimy na to wszystko, to nam może do zimy zejść. Moze kto skoczy do monopolowego po prostu? ;
Współczuję Mężowi tego rodzaju obowiązku :( Ale przecież nie bylo w tym jego winy.
Niby on też o tym wie i całe szczęście, że nic się nie stało w czasie, kiedy ten był pijany, ale zwyczajnie mu szkoda człowieka.....
O monopolowym również pomyślałam ;-) Nawet planowałam Wam powiedzieć, że to w Almie kupione i wszyscy by myśleli, jaki to ja mam gest i wielkie serce...... taki oszuścik we mnie siedział, ale już go pogoniłam .
Amaretto to ja mam. Stare jest jak świat. Miałam używać do kawy cappucino i jak byłam w Grecji to kupiłam chyba na lotnisku. Ale wiadomo kawa cappucino tuczy a ja się wiecznie odchudzam to i amaretto zostało.
Ślubnemu współczuję, pijącemu na służbie- nie...bo niby dlaczego miałby ów zasłużyć na współczucie? Toć chyba nikt mu tych procentów przerobionych na promile nie lał na siłę w gardło . Ja zrobiłabym z delikwentem to samo...praca to praca, biba to biba...
No to kiedy cosik % pijemy? Jak Hope wróci z wywiadówki?
Nie mogę okna otworzyć, bo już ich nawłaziło z 50 sztuk ( i jeszcze się gadziny policzyć nie dają, bo ciągle latają i nie potrafią w jednym miejscu posiedzieć ;-) ). Jak czasem jakaś wleci, to biorę ją na gazetę i wyprowadzam na spacer na zewnątrz, ale tyle tego jest, że chyba z miesiąc będę je wyprowadzać..... Zabijać nie lubię, bo one mszyce zjadają, więc całkiem pożyteczne są, ale nie w moim mieszkaniu......
Lenka, to my jesteśmy sąsiadki przez miedzę? Atak biedronkowy przeżyłam i ja. No i na bank tych gadzin było u mnie więcej niż 50. Zastanawiałam się, jak mam w pracy okno zamknąć, skoro biedronki łażą po framugach, po suficie, po oknach...może to jakiś wysyp??? Nigdy wcześniej tak nie było, żeby z powodu inwazji wcale nie szkodliwych owadów, trzy baby machały gazetami. Wszak byłoby głupie skleszczać biedronki zamykając okna.
Czy to są normalne biedronki? Czytałam ostatnio o nowej odmianie. Pchają się do domu. Mają inny ogon i gryzą. Nie spotkałam ich całe szczęście jeszcze.
Wyglądają na normalne....żadna nikogo nie ugryzła, ale denerwują nas latając po całym mieszkaniu i tłukąc się obok lamp i szafek.... noo masakra, pozamykałam wszystkie okna, nasz blok cały jest w kropki od biedronek ( a może kolor tak je przyciąga - taki żółtawo-miodowy )..., jakaś plaga czy co....
Październikowe dni, ciemne, zachmurzone, ponure, w kawiarence ciepło, udzielają się tu panie niektóre. Prym wiedzie stała przełożona, Smakosia nasza, poranny ptaszek, na kawę z mlekiem zaprasza. Rozpali ogień choć paluszki czasem oparzy, o przyjście Westalek codziennie więc marzy. I już się zjawia grono kochanych opiekunek, wspaniałych pań, przy nich znika frasunek. Lenka, która rozbawić każdego do łez potrafi, Hope ze smacznym ciastem zawsze tu trafi, Aloalo i Bob z którym w kawiarence buszuje, Beata i Darai, każda się tu dobrze czuje, Megi, która poda ciasto i przy ogniu się mości, Mysha z nalewką każdego przybysza ugości. Miło się spotkać gdy takie Westalki działają i ważne, że tutaj, w tej kawiarence się spotykają.
no normalnie czuje sie pominięta a ja a ja !! gdzie ja jestem ?? :-) a poważnie ....bardzo miły i serdeczny wierszyk i gratuluję talentu LAJANKU :) Westalki i inne WŻ-holiki...pozdrawiam serdecznie :-)
na razie zostawiam całą baterię %...Przyniosłam amaretto,koniaki(vel bimbry) dla każdego coś miłego:P i moje ulubione włoskie różowe wino musujące...Lambrusco..mmmm.
pędzę na zebranie...tylko nie wypijcie beze mnie wszystkiego....
A z koniakiem to było tak...Onego czasu, jeszcze w dobie PRL-u niejaki Paweł, zwany STJOPA, przystawiał się do mnie jak giez do konia...Nadmienię, że ja byłam z Kaszub, Paweł z Częstochowy, a wszystko się działo w mieście Łodzi. Nie pytajcie co tam wtedy robiliśmy, bo to za długa historyja, w każdym bądź razie, zawalał się do mnie jak głupi...Może i bym na niego reflektowała, ale uszy miał odtające niczym słoń i był tak niemiłosiernie chudy, że bałam się, że od przytulania do niego to może odleżyn dostanę. Jako kupmel Stjopa był super, ale jako facet do tańca i różańca to niekoniecznie mnie kręcił. Minął miesiąc, musiałam wracać do mojego domu. Niepocieszony, zrozpaczony, pełen nadziei na lepsze jutro Stjopa, przyszedł na dworzec, żeby mnie pożegnać. Pociąg ma ruszać, a Stjopa wręcza mi coś zapakowanego w podłużnej torebce..wzięłam chybcikiem, zatrzasnęłam drzwi i pojechałam z tym do domu. Pawełek nie mówił co mi dał na pożegnanie, aczkolwiek rzucił tylko na odjezdne..." Pamiętaj o mnie".
W domku rozpakowuję ów prezent..flaszka jakaś, ładnie wyglądała, gwiazdki miała...kurka ale co ja mam z tym zrobić?? Toć ja nie pijam alkoholu! Mama całe życie od alkoholu stroniła, brat był dużo młodszy ode mnie...Odstawiłam w kąt i tyle...Po jakimś miesiącu przypomniało mi się, że ta flacha stoi w szafce, a ja akurat wybierałam się do koleżanki na imieniny. Se pomyślałam, że wezmę tę flaszkę, to będzie przynajmniej okazja, żeby ów trunek otworzyć. Na tej imprezce byłyśmy we trzy, ja, Mirka i Wiolka. Wiolka, która znała się na rzeczy. Otworzyła flaszkę, polała. Miałam to łyknąć...a tu bimbrem wali !! Tfu, na psa urok...Wiolka na to..."No coś Ty zgłupiała?. Toć to koniak dobrej marki. Pij głupia..." Najpierw mnie wzdrygało, a później...no wysączyłyśmy tę flaszkę. Po jakimś czasie, moje waciane nogi, odmówiły posłuszeństwa, rżałyśmy jak dzikie osły na stepie i o powrocie do domu mowy nie było...Jak otrzeźwiałam to miałam chęć krzyczeć...." STJOPA, TY GNOJKU, JA CIEBIE DO ŚMIERCI NIE ZAPOMNĘ"...a przecież o to mu chodziło
To było...25 lat temu. Koniak pierwszy i ostatni...i dziś to może poproszę tę ziołową herbatę od Zosi ;)
Jednym słowem Stjopa swój cel osiągnął skoro po 25 latach jego wspominasz! A herbatkę ziołową właśnie zaparzyłam to możesz pić do woli, chociaż wolno tylko 2 razy dziennie.
Historyjka bardzo fajna Beatko a tak poza tym to fajnie się wspomina. Ja tak miałam z kawą, kawę zaczęłam pić dopiero 4 lata temu a wcześniej pracowałam w gastronomii i po nocach a kawy do buzi nie wzięłam a teraz to i chetnie oczywiście gorzką i z mlekiem chudym. A z kawą to miałam tak, że sąsiadka zaprosiła mnie do siebie na kawę miałam może 14-15 lat i taka poczułam się dorosła a że ja nieśmiała jestem to wstydziłam sie poprosić cukru do kawy bo sąsiadka zapomniała postawić do kawy i ta kawa taka ohydna była, że przez trzydzieści parę lat nie piłam jej.
Beata-czytam to tak: pewnego razu...a było to w czasach PRL-u niejaki Paweł, zwany STJOPA, przystawiał się do mnie jak giez do konia...Nadmienię, że ja byłam z Kaszub, Paweł z Częstochowy, a wszystko się działo w mieście Łodzi. Nie pytajcie co tam wtedy robiliśmy, bo to za długa historyja....
i ja czytam i oczom nie wierzę...jak MÓJ Stjopa mógł się dowalać do Ciebie? i co on robił w tej Łodzi i przecież on nie jest z żadnej Częstochowy!
Doczytałam do końca...i wiesz co? Mój Stjopa to też był Paweł...i też się do mnie dowalał jak cholera,a ja go nie chciałam...kumplujemy się do dziś dnia..i nie dostałam od niego koniaku tylko wielgachną butelkę Sangrii:)
Jaki ten świat mały, i wychodzi na to,że każdemu psu może być Burek na imię....:)
jestem już po zebraniu...możem siupać %...a do tego spuchłam z dumy jak bańka ....moja Młoda -prymuska...karteczka z ocenami -same piąteczki:) i koleżeńska i chce pomagać innym...dumna matka ze mnie:)
Wiesz Hope, najpierw Stjopa był z Częstochowy, a później mógł się przeflancować do jakiejś innej mieściny . Hugo wie, może to ten sam Stjopa...Ale po tym niby moim to ślad zaginął...a właściwie...mój Ślubny pogonił wszystkich chętnych "Stjopów"
Koniecznie siupniem, najpierw za Prymuskę, później za nas ...to może to musujące włoskie ?
taaaa,tylko że Beacie to dał koniaka z gwiazdkami..a mnie to marną butelczynę Sangrii( co z tego,że 3 litrowa była:P)
i flaszki zawsze dawał jak dostawał kosza....
i przypomniało mi się jeszcze,że na "mojego" Stjopę mówiliśmy też"Budyń"(miał włosy tak jasne blond,że dziewczyny takie chciały mieć i się tleniły wodą utlenioną) i nosił grzywkę 'ala Papa Dance(jak wokalista miał jeszcze włosy,hihi) i spodnie dekatyzowane miał( z dziurami wycinanymi i rozjaśnianymi chlorem wydębionym od dozorczyni)
to siupamy:) SIUP!! SIUP!!
a reszta dzie???? pić się Wam nie chce? czy jak? a tylu było chętnych na bimber za 10 tysiaków....ale jak przytachałam tańsze flaszki-to chętnych nima...
ja pierdziu!!! Zośka- to Ty tak masz po kilku łykach??? już Cię kocham normalnie kobieto:)
Mój Stjopa był bardzo jasnym blondynem,a spodnie farbował bo wszyscy farbowali-ja też...cięłam nożyczkani dziury,potem brało się szczotkę drucianą żeby te dziury bardziej postrzępić i 'wsmarowywało' się sypki chlor wyżebrany od dozorczyni w te spodnie i były zajefajne dżinsy-lepsze jak z Pewexu...potem dopier Stjopa fundnął sobie Piramidy(jasne podrabiane dżiny z Turcji)
To Wy tu o koniakach za 10tyś a ja ze zwykłą naleweczką do Was przychodzę, aż mi głupio... Ja też nie lubię żadnych koniaków ani brandy bo to był pierwszy trunek jakim "ściaprałam" się na maksa. A pawie jakie wtedy szły... :):):) i od tamtej pory nie ruszę :) Dzisiaj bardzo leniwy dzień w pracy, jeszcze tylko jutro i wolne :):):) A w ten długi weekend mamy jeszcze jeden gratis, przestawiamy czas i mamy godzinkę spania więcej :)
Przytargałam kominek z olejkiem jaśminowym, herbatkę "leśne marzenie" oczywiście z miodem. Dorzucam do kominka i siadam z kieliszkiem w oczekiwaniu aż ktoś zacznie polewać :)
Kocham Cię Mysha, za to nielubienie koniaku, za kominek z olejkiem, i za tę herbatkę. Nie ma Lajana, no to polejemy se ;) Winko już było, dawaj tę naleweczkę, a co...żadne głupio! Przynoś częściej.
Witaj Myshko,dosiądnę się do tej Twojej nalewki już i tak pomieszałam trunki a jutro głowa będzie nas bolała. Dobrze, że jutro zaczyna się łikęd. Zawsze twierdzę, że w piątek żadna siła nie jest w stanie mnie zdenerwować.
A ja w mojej wczesnej młodości ( bo teraz jestem w późnej młodości) strułam się winiakiem luksusowym i do dzisiaj żadnych winiaków nie piję i chyba dlatego też nie lubię koniaków.
koniaków,whiskaczy i brandy też nie trawię..wręcz nienawidzę(uwielbia je za to moja teściowa:P) i jak przyjeżdża na święta-to ja zawsze od niej dostaję taką butelczynę...i ona zaraz się reflektuję:oj...ty nie lubisz-zapomniałam...ale ja chętnie wypiję-i wypija tę moją świąteczną flaszkę....
Fajny patent na prezent...dać komuś to co on nie lubi,a ty za tym przepadasz....
Lajan, przecie Ty wiesz, że Hope jest jak Cyborg- ta to ma siłę na wszystko i do wszystkiego. Do siupania też ma łeb, więc niechże pije dziewczyna ;)))
A powiedz, że jest fajnie? , a to rekompensata za niepicie % i za niesłodyczowanie ;)
Ech, no i popłakałam się dzisiaj jednak. Przez Was! Nie, nie dlatego, zeście wychlały tyle beze mnie, ale mnie ubawiły te Stjopy dwa, farbowanie i w ogóle fajnie tu jak w Sylwestra co najmniej :))))
Szkoda tylko, że Hope z tej dumy przeszła od razu w picie z pominieciem red velveta dla mnie!!! A teściową masz przednią ;)
I tak w ogóle też bym chciała, zeby mi kto Boba pochwalił... Na razie się dowiedziałam, że ma problemy z wycinaniem kształtów nożyczkami. Cóż, ciężko się przestawić z wiertarki i śrubokręta na zwykłe dziecięce nożyczki, pfff ;))
Ola, wrzuć na luz! Zastanawiam się czy mój syn umie władać nożyczkami? Napomknę tylko, że mój Młody jest 5x starszy od Boba i jak miał wycinać cokolwiek lub obcinać paznokcie, to tworzył kwadraty, romby, prostokąty. Ale czy ja widziałam u niego półkola, czy koła? Chyba raczej nie...
Przecie Twój Bob będzie budowniczym a nie krawcem . Choć posiupać, choćby herbatką ;)))
a Boba będą chwalić ani się obejrzysz:) My go już chwalimy:)
i co to za problemy niby ma? to teraz w przedszkolu trzeba wycinać do milimetra równiutko? mój Młody ma lat 8 i ma głęboko w poważaniu równe wycinanie:)
Ja nie wiem, jak teraz trza wycinać w przedszkolu, ale ja mam lat 31 i nie potrafię równo ciąć nawet po prostej linii, która jest narysowana :) Ja się nie martwię, jak przyjdzie czas na kafelkowanie, to Bob będzie świetny
Bawcie się dalej, ja uciekam, bo mój mózg prosi o sen :)
Dobranoc!
PS. Zosiu, kochana, za bardzo nie szalej, bo możesz jutro iskry nie rozdmuchać! ;)
Mam nadzieję Olu, że się ze mna podzielisz? Czy za poźno już się upomiałam? Jesteś kochaną siostrzyczką i znalazłam mały kawałek schowany - to dla mnie prawda?
Witam wszystkich w mój ukochany piąteczek! Podejrzewam, że nie tylko mój ukochany ale trudno nikomu kochać nie zabronię! Lajan dziękuję pieknie za rozpalenie w kominku. Wiedziałam, że na Ciebie można liczyć. Wczoraj musiałam od Was wyjść bo byłam umówiona z niejakim Mateuszem a że to przy okazji ksiądz to cóż zrobić. A że spotkanie z nim miło przeszło to potem już przyjmowłam propozycje spotkań jak popadło. I tak sie spotykalam spotykałam prawie do północy. Potem był Morfeusz a z samego rana godzina piąta rano koty mnie brutalnie z objęć Morfeusza wyrwały. Ale przecież dzisiaj jest piąteczek i żadna siła nie jest w stanie mnie zdenerwować to ochoczo wstałam i już jestem na swoim stanowisku pracy. Właśnie woda mi sie zagotowała więc robię swoją herbatkę ziołową ktoś ma na coś ochotę? Smakosia jesteś?
Ja poproszę ziołowej herbaty, ale nie na odchudzanie tylko na nerwy. Wprawdzie moja szefowa jest fajowa, ale nad nią siedzi twór zwany dyrektorem i on właśnie dziś sobie o mnie przypomniał i mi spoerniczył piątek. Piątek, który zaczął się pięknym słońcem a zanim ono jeszcze wyszło pani pogodynka orzekła, ze na Wszystkich Świętych będzie koło +17 a tu ten dyro wyskakuje i psuje humor. Ale zanim bedę mogła sie zająć jego wymogami to najpierw komuter musi mi coś policzyć, więc on liczy a ja wpadam szybko.
Dziś po wyjściu z mieszkania i przekręceniu klucza zauważyłam najpierw Boba, który stał na schodach zamiast biec tradycyjnie do windy a potem zobaczyłam JEGO. Siedział piętro wyżej prz schodach, po których musieliśmy iść. Siedział tam, taki dziwny jakiś, duży, czarny i patrzył na nas dużymi czarnymi "okami", jak stwerdził później Bob. Siedział i nie robił jak normalny kot "miauu", tylko coś jak "mrauou". Zosia co znaczy jak kot nie robi miau tylko mrauou?! Ty powinnaś wiedzieć! Fuknęłm na niego, ale mnie olał. W dodatku górował nade mną i miał przewagę, skubany. Normalnie bałam sie koło niego przejść! To był BDK - Bardzo Dziwny Kot. W zwiazku ze strachem, który odczuwał też chyba Bob, bo nadal sie nie ruszał poszliśmy w doł zamiast w górę :) Kot na szczęście nie miał ochoty iść za nami, bo Bob dygotał jak osika, choć normalnie kotki lubi. Ale one są zawsze na podwórku. Nigdy na naszych schodach. Liczę na to, ze po przyjściu z pracy BDK już bedzie na swoim terytorium a nie na moim.
Zosiu - tak, ten kawałek schowałam dla Ciebie :) Dooobry nieee?
Smakosiu - czy Twój szef cos Ci zrobił? TEn stary upierdliwy człowiek? Ani nie przyszłaś bimbrzyć, ani amarecić, ani teraz Cię nie ma...
Remont stoi. Za to odpakowałam piekarnik, zeby zobaczyć, czy na pewno dali mu trzy blaszki i czy na pewno to jest ten, co miał byc. Dali blaszki trzy i był to ten co miał być. W przyszłym tygodniu Mąż ma urlop wreszcie wiec do Wigilii pownniśmy zdążyć hihi.
To teraz pomilczę trochę przy ogniu, wreszcie Lajanku wziałeś się za rozpalanie :))
Bóg zapłać, dobra kobieto , za dzisiejszy łomot.... ale wczoraj to mnie żadna z Was nie puknęła na czas....żeby mi się przypomniało postanowienie nr 2...i postanowienie nr 3...
Witaj Oleńko! Tak sobie siedzę sama w tej kawiarence, że chyba się trochę zdrzemnęłam bo nie widziałam kiedy weszłaś.
Już Ci odpowiadam ten BDK warczał na Was i chciał Was odstraszyć - i to mu sie udało. Ja mam takie trzy kotki w tym dwa duże a trzeci(a) znajdka - Miśka najmłodsza i najmniejsza.
Zofked, ja też uwielbiam ten dzień tygodnia Toż to początek "łikędu", prawda? A jak "prawda", to mozna zjeść coś słodkiego. Z tej okazji na śniadanie było drożdżówka z serem Jaaaka dobra. Całe szczęście, że ją miałam, bo jak zobaczyłam to czerwone ciasto Hope, to ślinotoku dostałam
Hope, mój upierdliwy szef nic mi nie zrobił, ale wczorajszy dzionek jakos tak mnie wymęczył, że o 21-ej poszłam spać. Macie pojęcie? Wy akurat wznosiłyście toasty a mi głowa latała na prawo i na lewo. Udzieliła mi się impreza, czy jak? Hope, a Ty wiesz, że ten mój szefisko wcale nie jest stary? Jak z tego wynika nie tylko starsze osoby bywają "upierdliwe"
Co do kotów, to ja doświadczenia nie mam, ale z tego co mi wiadomo takie pomrukiwanie oznacza "nie boję się Ciebie, pogłaszcz mnie - baaaaardzo tego chcę" :-)
Rano się cieszyłam, bo szef zadzwonił, że przyjdzie dopiero o 12-ej i co? I nic. Właśnie wparował. jest szansa, że wyjdzie, bo ma spotkanie na 11-tą. Uf! Potem wpadnę.
Ty babolu jeden! Przeca ja do Ciebie o kocie pisałam a nie do Hope. Odgrodziłam myśl spacją i to duuużą. Już mi tak nie zazdraszczajcie tych ośmiu godzin snu, bo przed Wami "łikęd" i może Wam też się uda pospać. W każdym razie ja Was budzić nie będę. No!
Chciałam zameldować, że poszłam spać o 2.15, wstałam o 6.00. i nikt mi wczoraj nie spuścił łomotu, żeby przed północą trafić do łoża ( notabene...postanowienie nr 2- łazić spać o przyzwoitej godzinie..). Po tym wczorajszym wiknowaniu, herbaceniu i nalewkowaniu....miałam tyle enrgii, że mogłabym góry przenosić. Koło północy wysprzątałam kuchnię tyle o ile (REMONT TRWA!), upiekłam chleb na dziś, zrobiłam sałatkę na śniadanie i...świadomość tego,że rano trza wstać, wzięła górę. Po drugiej godz. ułożyłam gnaty w łożu.
A w pracy...no cóż, znów tysiące ważnych spraw do załatwienia i ogromna sterta papierów do przeorania, żeby nie zostawiać sobie ogonów na listopad. Spijam kolejną herbatkę-teina tysz stawia ludzi na nogi- i myślę, że dziś po południu, bez względu na wszystko będzie pięknie.
Miłego dzionka dla wszystkich Aha, byłabym zapomniała. Lajan, co ty robisz przed godz.czwartą w kawiarni??? Ty już nie mogłeś spać, czy jeszcze się nie położyłeś?
A ja wczoraj miałam niespodziewany remoncik.... Dużo wcześniej niż się spodziewałam przywieźli nam zakupioną w internecie sofę do pokoju dziewczynek. A w moim mieszkaniu ( tylko i wyłącznie przez małe "m" ) żeby coś wnieść czy wynieść, to trzeba odkręcać i ściągać wszystkie drzwi....no i zaczęła się zabawa. Ale jaki porządek się zrobił przy okazji w tych kątach, w które nikt nie zagląda....i ile odnalazło się rzeczy dawno zaginionych i zapomnianych, a teraz nagle strasznie potrzebnych ;-)
Przy wynoszeniu starej sofy do piwnicy naciągnęłam coś sobie przy kręgosłupie, bo narywa mnie aż do ramienia....po co tyle drewna ładować w meble, przecież ciężkie się od tego robią ;-)
Załatwiliśmy jedno przemeblowanie, a drugie, te co miało być pierwsze, jeszcze czeka, bo mój zarządca nie ściągnął mi jeszcze grzejnika kuchennego i nie możemy ruszyć z robotą. Dzwonienie nie przynosi oczekiwanych efektów i chyba będę musiała osobiście zawieźć tam swoją szanowną, w celu udzielenia im reprymendy, oczywiście ustnej, a nie przy pomocy szanownej ;-)
Dobrze, że nie robię świąt u siebie, bo bym musiała rozpocząć proces denerwowania się i złoszczenia
i chyba Lenko poczekasz z grzejnikiem do wiosny:( Jeśli sezon grzewczy rozpoczęty,nie chce się zarządcom budynków zakręcać pionów,spuszczać wody,żeby jedna osoba zdjęła sobie grzejnik(zawsze mogą się tym tłumaczyć,że inni lokatorzy dzwonią że wody nie ma i centralnego).Jak pracowałam w dziale technicznym w SM,to tak właśnie bywało...Najpierw się zwlekało,a potem jak zaczął się sezon grzewczy-mówiło się takiemu delikwentowi,że inni się skarżą że zimno,wody nie ma i trzeba było takie rzeczy planować np.wiosną...
Ale oni mieli kupę czasu zanim rozpoczął się sezon grzewczy.... I nadal twierdzą, że nie ma problemu, bo to jakiś osbny pion jest, tylko grzejniki w kuchni i małym pokju 5-ciu rodzin, ale ciągle trzeba ich poganiać..... Już ja sobie z nimi pogadam na zebraniu wspólnoty..... ;-)
Upiekłam właśnie dwa biszkopty ciemny grubszy i jasny cieńszy (przy pomocy wiadomo, jak fantastycznego robota hihi). Biszkopty te rano jeszcze nie były w ogóle w planie, ale czytając dziś komentarze, trafiłam na komentarz naszej Megi o "kuku". Meguś - będę robić kukułkę :)
Bob po przedszkolu zapytał, czy kotek już sobie poszedł... Wyraziłam nadzieję, że pewnie tak. Bob ruszył więc dziarsko przed siebie a ja ostrożnie za nim :) i nie było bestii. Uff. Zeszliśmy na nasze piętro a bestia leżała u sąsiada na wycieraczce! I miauczała po ludzku. Znaczy po kociemu, ale tak normalnie, po ludzku no. A teraz nie ma go. Mąż powiedział, ze widział go/ją już dwa razy i też na niego "warczał/ła", ale on do tchórzliwych nie należy, więc to kot uciekał :)
Mówiłam już, ze katar Boba wrócił? Nie? No to wrócił właśnie. Po dwu tygoidniach!
Już się nie mogę doczekać tej kukułki. A to jutro dopiero.
Oooo, to ja tez się jej nie moge doczekać. Mam nadzieję, że pstrykniesz jakąś fotkę i przyniesiesz kawałek ciacha dla nas?
Hm...a może by tak wysmarować kochanego Boba czymś rozgrzewającym? Babcie chyba stosowały spirytus. Może taki koniak za 10 tysiączków? On chyba ma właściwosci uzdrawiające i dlatego taki "tani" A tak serio - dobrze, że przed nami weekend. Może jak Bob nie będzie szedł do przedszkola, to uda się wszystko zdusić w zarodku.
Ja się obawiam, że to po prostu alergia. Nie ma kaszlu, ani temperatury, tylko woda mu wycieka z nosa. 18 listopada mamy wizytę u alergologa, to może się dowiem czegoś konkretnego.
Witam wieczorkiem. Ja przychodzę tylko powiedzieć, że żyję i nawet całkiem wyzdrowiałam. I to na tyle z przyjemności bo dzisiaj od południa jest mi bardzo, bardzo źle. Stracililśmy dzisiaj jeden z naszych punktów, ten w którym zaczynałam pracę i w którym pracowałam najdłużej. Od jakiegoś czasu tylko tam wskakiwałam na 4-5 dni w miesiącu ale jest mi strasznie przykro, że go straciliśmy. Mam gdzie pracować i to nie jest koniec świata ale smutno mi, bo to był MÓJ punkt... idę się zalać herbatą z miodem. Może cytryna mi uderzy do głowy. Jak coś to bujam się w kącie...
Ojojoj, zimno w Kawiarence! W kominku czarno, kupka popiołu... Faworek z Koralikiem przytuleni w kapciu. Tak to jest jak dojście do naszego miejsca spotkań jest zablokowane. Nie wiem, czy jest sens na noc rozpalać? Chyba dam sobie spokój.
Obiecane słońce przez cały dzień nie potrafiło przebić się przez kłębowisko chmur, było ponuro, tylko na parę minut zrobiło się jasno i znowu tak mgliście.
Zarobiłam dzisiaj ciasto na piernik staropolski i zrobiłam kukułkę. To ostatnie było improwizowane bo przepis na WŻ a dostęp zablokowany. Ale udało się :)
Zostawiam Wam po kawałku. Jednak nie rozpalę tego ognia, bo jak dziś nikt nie przyjdzie to do jutra w tym chłodzie będzie jak świeże :)
Miłego łikędu! (Smakuje lepiej, niż wygląda - foto z komórki)
Witam wieczorkiem. Dzisiaj pół dnia stałam na progu kawiarenki, pukałam i nie dało się wejść. Ale już jest dobrze :) Dzisiaj byłam na duuużych zakupach, już po części świątecznych. Kupiłam bombki, konfiturę do pierniczków, słodycze i takie tam. W tym roku chyba szybciej nastawię też ciasto na staropolski, może we wtorek.
Jutro jedziemy do teściów na obiad i już na jeden cmentarz. Mieliśmy dzisiaj wyjść ze znajomymi ale jakoś nie mam ochoty. Szarlotka się piecze, jej cudny zapach próbuje rywalizować z moją nową świeczką. Przyniosłam też Wam żebyście zobaczyli jak cudnie pachnie. Zostawiam też drineczki, którymi się właśnie raczę, absolut gruszkowy z 7upem i cytrynką. Miłego wieczoru :)
Była już godz. trzecia, znów jest druga...uwielbiam tę zmianę czasu, zawsze to godzinka w zanadrzu.
Zimno tu jak nie wiem co!! Doczytałam, że była jakaś awaria- chyba muszę się ucieszyć z tego remontu- przynajmniej nie miałam czasu na zdenerwowanie (oczywiście na serwer WŻ).
Pewnie wszyscy śpią, więc to ja dziś napalę w kominku. Rano będzie tu przyjemnie. Ha i mam niewątpliwą przyjemność, że tym razem ubiegnę Lajana ;) Jakby ktoś się chciał zapytać, to uprzedzę owo pytanie- ja jeszcze nie śpię. Przez ten wydłużony weekend i remont ( a ten się ciągnie...) to mi się zegar biologiczny całkiem popsuł. Niedługo będę jak Hope...spać po 2-3 godz. .
Aloalo...za słabo mnie tłuczesz...z postanowienia nr 2 jakoś nic nie wychodzi..
Ech, jak pięknie strzelają iskierki. Przycupnęłam sobie w kąciku, popijam herbatkę i cieszę się, że to niedziela. Będzie można trochę się poobijać.
Zostawiam francuskie rożki i herbatkę w termosie. Jakby ktoś wstał za szybko, to niech tylko dołoży nieco drewna do kominka i oczywiście się częstuje herbatką i ciasteczkami.
Jak dobrze jest przyjść rano do Kawiarenki a wniej poczuć ciepło, znaleźć słodkie rogaliki i gorącą herbatę. Bajka!!! No to dokładam parę drewienek i posiedzę sobie trochę. Ja też wczoraj zatrzymałam się nosem na drzwiach Kawiarenki. Głupie uczucie jak nie można wejść, prawda?
Brakuje słońca za oknem, ale teraz mam przed oczami duuuużo złotych liści. Jeśli rozświetlą je promyki, to zrobię zdjęcie. Uwielbiam ten jesienny widok z mojego okna.
Zostawiam kawę z ekspresu ze spienionym mlekiem. Pyszna i pachnie jak...nie wiem co
Dzień dobry! Cieplutko, przytulnie jak zawsze w Kawiarence :) Kawą się częstuję chętnie a w zamian zostawiam Pandowatą zgodnie z umową. :) Postanowiłam odchudzić męża- brak pszenicy i cukru w diecie od dzisiaj przynajmniej w mojej :) będzie mu łatwiej a i mi nie zaszkodzi. Miłego dnia.
Liście lecą z drzew, liście lecą z drzew... Dosłowny deszcz liści! Wiatr wieje i zrywa te żółto-bordowe klejnociki z gałęzi. A wszystko dzieje się w przepięknym słońcu, więc jest uroczo.
Dzisiaj jadę oglądać dzidziusia :) A jutro na chwilę do pracy, potem po Boba do przedszkola i na cmentarz uporządkować groby.
Wczoraj siedziałam do północy i to tej po zmianie godzin już i wymysłałam kolory ścian. Oczywiście nic nie wybrałam, za dużo tego :)
Tymczasem idę posiedzieć przy kominku i schrupię rogalik.
Beata - specjalnie dla Ciebie :))))) Na to drugie oczywiście!
Jak dobrze wejść do Kawiarenki, kiedy w niej ciepło i ogień w kominku strzela, pachnie kawą i...no nie! Lajan zjadł ciasto?!!! Ja dzisiaj mam zakaz słodyczy (po to już nie weekend), ale przynajmniej bym sobie popatrzyła. Lajan, co się dzieje - przecież Ty masz dietę?
Jestem w pracy. Chyba dużo ludzi wzięło sobie dzień urlopu, bo w tramwaju byłam zupełnie sama. Mogłam przebierać i wybierać w siedzeniach do bólu
Wkurzyłam się na sam początek dnia, bo okazało się, że ktoś wygrzebał moją, głęboko schowaną, pyszną kawę i opróżnił słoiczek do połowy. Gdyby nie fakt, że jest tak pioruńsko droga, to może bym jej nie chowała, ale wiedziałam, że takiej nie kupię. Nie spodziewałam się, że ktoś będzie mi kopał po szafkach?! na dodatek nie odłożył na miejsce tylko musiałam jej szukać po firmie. Wrrr!!!
Za oknem trochę szaro, ale nic to, bo jest dość ciepło i nie pada a to najważniejsze.
A! Zapomniałam Wam napisać, że odezwała się osoba, która wyrzucała chleb na mój "ogródek". Przeczytała kartkę, którą pozostawiłam obok reklamówki z wyzbieranym pieczywem. Była to starsza pani (sympatyczna jak na ironię). Bardzo mnie przepraszała. Mówię Wam, aż mi się głupio zrobiło
dzisiaj mam wolne,a co! inni też niech popracują troszkę...żeby nie było,że ja tak bezczynnie mam zamiar siedzieć cały dzień...co to,to nie...właśnie kończę sprzątać salon...zostało mi okno(a w zasadzie kilka okien) i firanka do powieszenia...hmmm,tak sobie myślę,że może szybciutko uszyję nową(kupiłam taśmę i mam jakieś 12 metrów organzy w przepięknych jesiennych kolorach)
potem muszę skończyć torta dla mojej szefowej(10 lecie firmy)..i chyba wybłyszczę swoją kuchnię...Młode po śniadaniu idą sprzątać ze szkoły cmentarz....Ślubny w pracy....to ja sama na włościach ...szybciutko mi pójdzie sprzątanie:)
Na razie stawiam gorącą kawusię i herbatkę z opuncją i truskawkami...myślałam,że załapię się na kukułkę Oli,ale Lajan podobno zjadł....wychodzi więc na to,że muszę zostawić kawałek biszkopta z kremem ajerkoniakowym....
Witam serdecznie :) Przytupałam z kawusią, oczywiście dzisiaj wolne :) Przynoszę szarlotkę sypaną (chyba nigdy nam nie przestanie smakować ), może ktoś się skusi. Wczoraj spędziliśmy miłe popołudnie z teściami. Dzisiaj jedziemy do mojego taty na cmentarz, posprzątać i ozdobić już na jutro. Tam w dzień Wszystkich Świętych to jest porażka, dojazd maskaryczny, nie ma gdzie stanąć, dlatego chcę to załatwić dzisiaj na spokojnie żeby jutro nerwów nie tracić. Popołudniu chcę skoczyć z Młodym i kupić mu już buty zimowe. Na szczęście pogoda cały czas fajna ale nigdy nic nie wiadomo, lepiej niech sobie leżą i czekają. Młody chyrla mi strasznie już kolejny dzień, nie ma na szczęście ani kataru ani jakichś gorszych objawów ale już parę dni to trwa i mam nadzieję, że do środy minie.
Dorzucam do ognia, zapalam tealighty i życzę miłego dnia :)
Jak miło, że tak cieplutko w kawiarence I herbatka z moją ulubioną opuncją czeka na mnie :)
Lajan, ja dziś nie dałabym rady rozpalić w kominku ;) ...po tłuczeniu przez Aloalo, nawet udało mi się przyzwoicie położyć spać, chyba o 0.30- (więc jest dobrze...)ale rano, przed godz.7, moje zwłoki były ciężkie niczym tir pełen ołowiu. I jak tu wstać, skoro ja nie kontaktuję??? Ja nie mogę spać tyle godzin! Mój zegar jest zaplanowany tylko na 5 godzin a nie na 6,5 godz. Koniec rozpusty.
Mam na dziś tyle planów i sama jestem ciekawa, na ile mi się uda zrealizować te zamierzenia. Pan Mąż zrobił sobie wolne od pracy zawodowej i ma duuużo czasu na nasz kuchenny remont. Cieszę się, bo ten bałagan zaczyna mnie męczyć. Aczkolwiek, już można w kuchni przycupnąć, zrobić jakieś jadło i posiedzieć we czworo...Młody zjechał z Warszawki na te 3 dni. Nie dość, że od zawsze jest chudy, to wygląda jak szkapa. Zgubił kolejny kilogram i wcale się z tego nie cieszy. My tu walczymy, żeby zgubić co nieco, a jego to ja bym chętnie jakimś tłuszczykiem okleiła.
A tak na koniec...to jest mi smutno. Wczoraj zmarła moja bliska kuzynka. W ubiegłą środę, będąc w pracy upadła, serce zatrzymało się. Była reanimowana. Udało się odzyskać pracę serca, ale mózg nie pracował. Rokowania były złe. Minęły 4 dni w śpiączce. Po cichu przyszła śmierć. Zabrała ze sobą wspaniałą dziewczynę. Basia miała tętniaka. Tętniaka, o którym nie wiedziała. Nasuwa mi się tylko jedna myśl..."Śpieszmy się kochać..."życie jest kruche niczym pęknięta tafla lodu....
Mimo mojego byle jakiego nastroju, życzę wszystkim dobrego dnia!
Dziś kolejny dzień z piękną pogodą. Pojechałam uporządkować groby bliskich mojego Męża. Zawsze mam ścisk żołądka, kiedy wracam tam, gdzie mieszkałam po ślubie. Boję się spotkać tego kogoś, kogo boję się spotkać. Ale nie spotkałam. Bob dzielnie pomagał mi zmiatać liście. Myślę, że moja ś.p. Teściowa kochałaby tego małego Bąbla, którego nie zdążyła poznać...
Nie wiem, czy uprzejmy fotoradar nie zrobił mi fotki, kiedy wracaliśmy... Mam nadzieję, że ten błysk to mi się przywidział. Nie wyglądalam aż tak uroczo, żeby mi zdjecia robić przecież! Się okaże, się okaże...
Ten nasz remont, to będzie powtórka tego łazienkowego. Też się tak wlecze... Mam nadzieję, ze efekt końcowy będzie tak samo dla nas zadowolający.
Aaa, posiedzę sobie troszkę przy kominku. Widziałam Hope krążącą wokół Kawiarenki, może wpadnie ze mną posiedzieć? :)
Leeeeeenkaaaa? Czy Ty utknęłaś z Twoją szanowną w spółdzelni?!
ciutkę zła jestem,ale jestem....Robiłam tort dla mojej szefowej na 10-lecie jej firmy(zajmują się organizacją różnego rodzaju imprez,min.pokazów mody)...tort wyszedł mi pierwsza klasa...prostokątny ,cytrynowy biszkopt,przełożony kremem ajerkoniakowym,śmietankowym z brzoskwiniami i toffi z orzechami włoskimi...Wierzch zrobiłam z masy cukrowej w kolorze wściekłej zieleni(na pudełku napisali ,że to zieleń groszkowa),ale ja uwielbiam ten kolor zwłaszcza w tortach dziecięcych:)...zrobiłam ogromną kokardę(opcja prezentowa) i ulepiłam dziewuchę...taką na wzór lalek Bratz...w fioletowej kiecce(bo fiolet w tej branży modny),umieściłam logo firmy i to,że to już 10 lat minęło...i
czarna dupa....w aparacie nie było baterii:( jak je znalazłam-całe dwie,nawet zapasowa się znalazła...to okazało się,że są wyczerpane,wwrrrrr.ładowałam je dwie godziny i nic....aparat nawet nie mrugnął:( a ja tak się chciałam pochwalić,buuuuu
Piwa jak piwa (mnie nie ciągnie), ale drewna by mógł narąbać!
Tyż prowda! Kominek, to najistotniejsza sprawa. Chociaż...ja piwa nie pije, ale jest u nas parę osób, które się ucieszą jak Im zostawi "beczuszkę" :-))
Dziołchy, dziękuję za wsparcie. Popłakałam sobie, pogadałam z siostrą bliźniaczką mojej Baśki i jest mi nieco lżej, choć żal serducho ściska...To wszystko trzeba znieść i tyle...
zostawiam świeżą kawusię i hernatkę w termosie(jak kto wdepnie później) i jeszcze biszkopt z kremem śmietankowym i brzoskwiniami...i malutkie rogaliczki z dżemem truskawkowym...i jeszcze kruche ciasteczka w kształcie duszków i dyni(zostały z wczorajszego wieczoru-część dzieci jednak wolała cukierki niż ciasteczka)
i powoli pakujemy się z rodzinką do auta-jedziemy do miasteczka Ślubnego odwiedzić groby....
miłego,słonecznego i ciepłego dzionka pełnego zadumy..
Witam wieczorkiem. To był piękny dzień na zakończenie pięknego, dłuuuugiego weekendu :) Popołudniu poszliśmy na cmentarz, spotkaliśmy się tam z teściami i potem poszliśmy do nas na kawkę. Pogoda była cudna, cieplutko i piękne słońce. Wieczorem nastawiłam już staropolski, wcześniej niż w poprzednie lata ale chcę potrzymać dłużej upieczone placki. Jutro już do pracy ale akurat w miejsce, które lubię i do dziewczyny, którą bardzo lubię więc te najbliższe 3 dni miną mi pewnie szybko a na 100 % przyjemnie :) W piątek czeka mnie wielkie pieczenie i gotowanie bo mam urodzinki i na sobotę zaprosiłam już gości. A nawet 2 tury gości :):):) A w związku z tym, że w sobotę normalnie pracuję (jedynie postaram się urwać trochę wcześniej), to chcę mieć już wszystko naszykowane.
Dorzucam do kominka żeby było przyjemniej, oczywiście przynoszę zapachową świeczuchę i gorącą herbatę z miodem i cytryną.
A my jesteśmy liczeni do pierwszej tury czy do drugiej? :))))
Jutro do pracy. Ja tak rzadko tam bywam, że jakoś mnie nie ciągnie. Mam jednak szczerą nadzieję, że Bob się wreszcie weźmie za swoje zdrowie i przestanie się przeziębiać czy też alergizować :)
A tak w ogóle to dobry wieczór! No i dobranoc :) I niechaj jutro bedzie tak ładnie jak dziś, Gwiazdy świecą, nadzieja jest.
Tak mi jakoś ta środa dziś nie pasuje...powienien być poniedziałek ;) Po długim łikędzie stwierdzam, że nie powinno go być. Jestem po nim totalnie zmęczona. Standardowy łikęd wystarcza mi w zupełności. Mam wrażenie, że jestem rozbita, rozproszona i nie do życia. I co rzadko mi się zdarza- wstałam dziś z bólem głowy. Masakra...a tu trzeba myśli poskładać i na dodatek uczciwie pracować...
W kominku już rozpaliłam, fajnie popatrzeć jak iskierki tańczą. Zostawiam świeżo zaparzoną kawę i zmykam popracować. A tak mi się nie chce...
Aha...nie tłuc mnie dziś po głowie- i tak mnie już mocno boli ;)
OJ, Beatko, Ty dobra kobieto, z bolem głowy w kominku napaliłaś... Będę pamietać, zeby Cię dzisiaj nie stukać nic a nic :)
Mnie bardzo pasuje, ze jest środa, bo trzy dni w pracy i znowu wolne :) Słońce się mocno przedziera przez zamglone otoczenie, zapowiada się piękny dzień. Bob bez marudzenia poszedł do przedszkola i nawet rzucił się w otwarte na powitanie ramiona pani dyrektor, która z reguły wzbudza jego strach :) I gdyby jeszcze ten mój dyrektor nade mna nie wisiał, to juz byłoby całkiem uroczo :)
I ja witam srodowo! Mnie barzdo pasuje, że dzisiaj środa.
Olu jestem tylko jak sie rano rozpisałam to mnie wywaliło i się trochę wściekłam i musiało mi przejść aby znowu napisać.
Ja bardzo się cieszę, że jestem w pracy bo mogę odpocząć po tym całym łikędzie, który spędziłam głównie na cmentarzu. Jestem zmęczona tymi wędrówkami wśród tłumów ludzi a ja lubie ciszę i spokój. Kiedyś moja koleżanka powiedziała, że je znam ludzi z jednej połowy mojego miasta a moja siostra drugą połowę. I tak chyba jest bo obejście cmentarza zajęło nam 5 godzin. A stawałyśmy praktycznie co krok. Coś musi być w tym co koleżanka mówiła.
Mysha zaprosiła nas w piątek na imprezę, bardzo się cieszę i też przyjdę , tylko w co się ja ubiorę?
Dzisiaj jechałam do pracy w takiej mgle, że aż strach. Całą drogę jechałam 40 na godzinę i myślałam, że przegapię moją pracę. Byłaby heca, że po prawie 4 latach nie mogę trafić do swojej firmy.
Będąc w sobotę na drobnych zakupach w Real zaobserwowałam jak 2-ch panów usiłuje zważyć pęczek rzodkiewki. Przelecieli wszystkie kategorie umieszczone na wadze z komentarzem, że jesteśmy w Unii to może nie warzywo tylko owoc aż zlitowałam sie i powiedziałam, że tego się nie waży bo rzodkiewkę sprzedaje się na pęczki. Z ulgą przyjęli moją uwagę i serdecznie mi podziękowali bo myśleli, że już tej rzodkiewki nie kupią a żona koniecznie jej potrzebuje. Tak to puścić chłopa do sklepu bez instrukcji.
Cieszę się, że to już środek tygodnia. Baaardzo mnie się podobuje taki przerywnik w postaci wolnego dnia Szybciej zleci ten tydzień w pracy.
Pogoda się klaruje, co mnie bardzo cieszy, bo planuję dziś drugą część odwiedzania grobów. Rano było zimno i wilgotno.
Wczoraj, kiedy wróciłam z "smentarza" zerknęłam przez okno i zobaczyłam niesamowity widok. Słońce odbijało się na jednej z ławek. Fajny efekt. Zrobiłam szybko zdjęcie
zaraz zmykam na drugą zmianę do pracy,jutro za to ranna zmiana i całe popołudnie dla siebi(tzn.dla rodziny)
zostawiam Wam kawusię i herbatkę z cytryną i jeszcze trochę bigosu(ze swojej kiszonej kapuchy) i prawdziwków i mięsa z dzika... a na deser jest sernik wiedeński i ciasto cappuccino...
Mnie też, mnie też!!! Zaprowiantować! Tym bardziej, że mam szlaban na kuchnię ;) i ostatnimi czasy bardziej obcuję z mikrofalą i półproduktami, niż z garami.
Hm...jak puścić kuriera z garem bigosu i ciastem,...to trochę małe obłożenie wagowe. Proponuję poczekać jednak do Mikołajek. Może cosik jeszcze dorzucisz ;))) A na ten czas będziemy dalej jeść zapasy z mojej zamrażarki. Remontowana kuchnia wygląda jak Sodomia i Gomoria. Nie pytaj jak bardzo mi się podoba twórczość mojego Ślubnego (przez ponad dobę niemiałam w kuchni prądu- niby nic takiego, ale jak to się można wewkurzyć....wrrrr). Modlę się, żeby były już święta Bożego Narodzenia...wtedy na tip top ma być wszystko wykończone...ja chyba też...
no tak...co się będę rozdrabniała jak paczka powinna być duża,nie?
poczekam do Mikołaja:)
a remont?..hhhmmm,skończy się...a potem będziesz miała śliczną kuchnię....i będziesz sterczeć przy garach...i przy piekarniku...i znowu przy garach...aż Cię święta zastaną i znowu będziesz sterczała przy garach:)
I wtedy będzie pięknie...jak będę mogła sobie piec, gotować, smażyć i cudować. Kuchnia to moje królestwo- a Ślubny mi je zepsuł na jakiś czas . Ty wiesz, że muszę sobie postękać ;) Cierpliwie czekam ...
Próbowałam poluzować i cooooo? Guzik z pętelką!! A może jakiegoś krawca trza poszukać??? Ten to by może szwy poluzował ( chyba zna się na tym ) i zrobił coś jeszcze ?
Rano mgła i drapanie szyb w samochodzie ale takie ostre drapanie. Przymroziło, że aż strach. W kawiarence moimi zgrabiałymi z zimna rękami musiałam jeszcze rozpalić w kominku. Ale już jest ciepło to możecie dziewczyny przychodzić i sie trochę ogrzać. Wczoraj jeszcze byłam na cmentarzu ale już tak ciepło nie było jak we wtorek.
Smakosiu głowa juz przestała Cię boleć? Jak czytam to Hope i Beata już sobie planują prezenty mikołajkowe. |Myślę, że jak Beata będzie juz miała wyremontowana kuchnię to coś podrzuci do kawiarenki a my to sobie zjemy. Może być i na słodko i na ostro byle duuużżżoooo!
A gdzie zapodziała sie moja kochana siostrzyczka jak tam Bob? Lubię czytać co nowego Bob wymyślił bo ma pomysły niesamowite.
Smakosiu proszę częściej robić zdjęcia i je nam pokazywać. Ty to masz takie oko do tych zdjęć że sama przyjemność na nie patrzeć. A jak tam Twoje malowanie mam nadzieję, że jeszcze sobie od czasu do czasu malujesz. Twoje obrazy też były bardzo piękne. Pamiętam je. Chętnie coś nowego zobaczę.
Smakosiu głowa juz przestała Cię boleć? A jak tam Twoje malowanie mam nadzieję, że jeszcze sobie od czasu do czasu malujesz.
Zofked, jest mi autentycznie miło, że pamiętasz, iż coś tam nieśmiało wklejałam ze swoich prac. Maluje jeszcze, ale to nic regularnego. Jak mnie dopadnie tęsknota za farbami :-) Niestety na to trzeba mieć dużo czasu, bo nie lubię tak z doskoku. Dziękuję za budujące słowa
A co do bólu głowy... To nie mnie bolała, tylko Beatę. No właśnie...Beata, minęło?
śpieszę sprostować Zofio....My z Beatą nie palnujemy Mikołaja....to będzie taki spontan,bo ja dostałam od Beaty paczkę z barwnikami spożywczymi,więc mam zamiar się odwdzięczyć....a że Mikołaj niedługo....
Ja myślę, że nadając na podobnych falach...."czytamy" w myślach ;)) A tak na poważnie. Ci, którzy znają mnie osobiście, to wiedzą, że mam w sobie coś z czarownicy. I z reguły jak coś podejrzewam, i głośno o tym mówię, to potem się sprawdza...Strach się bać .
Oj, chłodno rano, zaledwie 5 stopni było. Dobrze, że wyszło słońce, może trochę niesmiało, ale jednak pojawiło się.
Wczoraj zrobiłam sobie z przyjaciółką spacer po "smentarzu", odwiedziłyśmy groby i pogapiłyśmy się na przyrodę. Jeeeeny, ileż tam było ptaków. Najpiękniejsze, to chyba sikorki. Aż miło było popatrzeć jak buszują w tych jesiennych barwach.
Weszłyśmy też na chwilę do otwartego w naszym mieście oddziału sieci gastronomicznej o nazwie "Green way". Qrcze, jak tam schludnie i przyjemnie. Wszystko urządzone w takim minimalistycznym, skandynawskim stylu, ciepło, czysto i z delikatną muzyką w tle. To budujęce uczucie, kiedy człowiek widzi, że w mieście powstają takie fajne miejsca. Brakowało nam wczoraj czasu, ale z pewnością sie tam wybiorę.
Aloalo, ja też czekam na wieści o naszym Bobie.
Lenka, gdzieś Ty się ukryła?
Zofked, jak dobrze, że rozpaliłaś w kominku, bo bez tego ognia, to w Kawiarence czegoś brakuje - nastroju? Pewnie tak. No i teraz trzeba pamiętać o tym, że przecież Koralik z Faworkiem nie mogą marznąć a noce już zimne.
No, to zmykam do swoich papierów.
Jeszcze tylko zrobię Wam gorącej herbaty z sokiem i cytryną. Może się skusicie.
Ci, którzy znają mnie nieco lepiej, wiedzą, że staram się walczyć z pokusamu xD, ale na herbatkę się skuszę :)
U mnie też z rana chłodno bardzo, ale obyło się bez drapania szyb. A teraz piękne słońce, tylko szkoda, ze zajdzie już po 16-tej...
A co u Boba, hmm Chyba nastąpił przełom w chodzeniu do przedszkola :) Nie płacze, nie pyta, kiedy będzie ostatnie przedszkole, nie mówi, że ma go już dość i dziś nawet mnie popędzał, kiedy czytałam jadłospis a on już zdążył zdjąć buty, hasłem "no chodź już, bo nie mam czasu!". Wczoraj zapytał mnie czy moze ze mna pogadać (hoho). No i pogadaliśmy. Bo ja to nie potrafie z niego nic wyciagnąć o tym przedszkolu, a ciekawość mnie zżera :) Ale jak sam zaczął to dużo opowiedział. Dowiedziałam się na przykład, ze pieczątki, które ma czasem na rączkach to daje pani na angielskim. Więc skoro już nawiazał, to spytałam czy umie coś po angielku powiedzieć. No tak. A co? "Gud mojning" a jeszcze coś? No tak. A co? "Tu ju" Zatem angielski spoko a z polskim do logopedy :)
Smakosiu = dyrektor wisi tak zaocznie, dopóki nie skończę tego, co mi zlecił, wisiał będzie :) A ciężko mi to idzie, bo ja ani jasnowidz, ani wróżka :)
Zosiu! - widzisz, ale mi przypomniałaś z tym Smakosiowym malowaniem! Kiedyś umawiałyśmy się na obraz, jak będę robić remont duzego pokoju :)) Heeeloooł, ja robie remont duzego pokoju! Emilka! Ty wyciagaj paletę :))))))
Lenka - mam nadzieję, że panowie ze spółdzielni nie zrobili Ci krzywdy?
Hope - czemu ja tak daleko mieszkam? Też bym bezowego torta zjadła! Moze jak będę mieć piekarnik, który pokaże, ile ciepła ma w środku to uda mi się zroibić takowy :)
Beata - czy dziś powinnam Cię stuknąc czy jednak utulić? Bo nie chciałabym zaszkodzić!
Olu pamiętaj, żę wirtualne słodycze nie tuczą. A Bob pewnie zauważył, że w przedszkolu jest fajnie. A po za tym są fajni koledzy i fajne koleżanki. A co Wy dziewczyny z tymi remontami? Jak słyszę słowo remont to mi skóra cierpnie. Ja nic nie remontuję tylko robię szafę na zamówienie. Już materiały mam przywiezione i ta szafa ma być taka bardzo duża aby ciuchy z trzech dziewczyn się zmieściły.
Mój wczorajszy ból głowy był gorszy niż globus Emilii Korczyśkiej z "Nad Niemnem". Z bólem wstałam, cały dzień się męczyłam, no i z bólem położyłam się spać. Dziś już jest dobrze. Nic mnie nie boli.
Byłam na pogrzebie mojej kuzynki. Ludzi w kościele...chyba ze 200 osób, a może i więcej. Stwierdziłam, że standardowo w niedzielę nie ma tlu wiernych na mszy, ile dziś osób było na pogrzebie Basi. Może to głupio zabrzmi, ale to było piękne pożegnanie zmarłej. Szkoda tylko, że w takim nostalicznym nastroju (a powinno być radośnie...). Po pogrzebie byliśmy na obiedzie w restauracji. I to też było piękne...Po wielu latach spotaliśmy się z rodziną, z którą nie widzieliśmy się od bardzo dawna. Szczególnie z tą daleko mieszkającą. Jak dobrze jest porozmawiać po latach, powspominać, i...potęsknić.
Ustaliliśmy, że jeśli się uda, to zrobimy zlot naszej bliższej i dalszej rodziny na wiosnę lub bliżej lata. To ma być takie spotkanie nie z powodu ślubu czy pogrzebu. Ale takie, żeby sobie po prostu pobyć razem. Te 3 czy 4 pokolenia. Organizacją tego spotkania mam zająć się ja, czyli...wyzwanie dla mnie nie lada! Znam siebie,wiem, że podołam. Tylko muszę to wszystko spokojnie przeanalizować i poukładać w głowie. Czasu trochę jest..
Aloalo, Ty mnie dziś poprzytulaj- tego nigdy za wiele. Tłuc nie musisz już wcale, bo chyba do mnie dotarło, że sen to rzecz święta ;) Z postanowieniem nr 1 (nie źreć słodkiego) spokojnie daję sobie radę. Jeszcze muszę nad sobą popracować w kwestii postanowienia nr 3. Ale to troszkę potrwa.
Smakosiu- dzięki za pyszną herbatkę. Ja chcę obejrzeć Twoje obrazy!!! I nie wymiguj się ;)))
Zokfed- ja na remont mojej kuchni czekałam bagatelka...6 lat. W 2005 roku kupiliśmy mieszkanie, co roku remontowaliśmy coś. Remont kuchni odkładaliśmy od długiego już czasu. Teraz w końcu trwa...ale to mnie tak irytuje,że szkoda gadać. Muszę bć cierpliwa, bo mój Ślubny sam wszystko remontuje. Rano chodzi do "normalnej" pracy, popołudniami i wieczorami robi w chacie. Stąd to wszystko trwa trochę dłużej, niż normalnie. A nie będę wynajmować ekipy, bo mąż w tej branży pracuje, i na prawdę wszystko potrafi. Ino doba przykrótka...
Hope, hmmm, intryguje mnie ta herbatka z truskawkami- mogę liczyć na wieczorną filiżankę tego cuda?
Mysha, ja mam nadzieję, że kończysz już szykować catering. Minutkę po północy będę dla Ciebie śpiewała i wzniosę toast. Mam nadzieję, że będę pierwsza.
Megi, gdzieś przepadła kobito?? Mnie normalnie jest pusto bez tych Twoich wiadomości na śniadanie, obiad i kolację .
Na ten czas spadam....odparowałam emocje. Na 18.30 idę do kina. Odezwę się później :) Pa, pa!!!!
Dziś "1920 Bitwa Warszawska", w przyszłym tygodniu "Wyjazd integracyjny", później..."Listy do M." Czekam na coś dobrego w Teatrze Muzycznym- wtedy będzie jeszcze sztuka teatralna...Za chwilę muszę uciekać- pogadamy wieczorkiem :)))
Zimno tu trochę, a to chyba dlatego, ze na dworze ziąb i mgła....Rozpalę w kominku, żeby rano było nam przyjemniej no i żeby Koralik z Faworkiem nie zmarzli. Kto raniutko pierwszy tu wpadnie, niech dołoży drew...
Właśnie skończyłam piec chleb. Upiekłam też stertę francuzów ze szpinakiem i fetą. Jeszcze zrobię barszczyk do termosu. Może ktoś się skusi na te francuskie + barszczyk.
A tymczasem...komu w drogę, temu łóżko i dobry budzik . Do usłyszenia za kilka godzin!
Mysha, sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz... Wszystkiego co naj, naj, naj...i jeszcze więcej. Buziaki, usciski i kwiaty
A teraz prędko dokładam drewienek, bo w kominku wygasa. Dobrze, że Beata zadbała o wieczorem o ciepełko, bo dzięki temu rano jest jeszcze tak przytulnie.
Jak ja mam ochotę na takiego pasztecika z barszczem - mmmmm... Już się przysiadam
Oj, zimno dziś rano, brr! Zrobiłam pyszną herbatę jakby ktoś miał ochotę, ale pewnie każdy woli barszcz od Beaty :-)
Miłego dnia
Piątek! Piąteczek, Piątuleniek... (...i poszła sobie nucąc i podskakując radośnie).
Mysha wszelakiej dobroci, bo ty dobrą kobietą jesteś :) Jestem do niczego, chodzę jak w amoku, a kiedy zapominam o tym, co się stało i radośnie śmieję się z czegoś- sumienie przypomina mi, że nie powinnam. Na dźwięk dzwonka tel dostaję gęsiej skórki. Czasami miałam ochotę wpaść jak huragan do kawiarenki i się wypłakać, ale... zawsze u tu tak miło i spokojnie. Weekend mnie nie cieszy ani piękna pogoda. Nie potrafię pojąć jak to się stało, żeby człowiek, którego kochaliśmy, który zostanie ojcem, miał teoretycznie to, czego wielu rówieśników mogłomu zazdrościć- kochającą żonę, rodzinę,dobrą pracę, własny dom, bez kredytów... o czym nie wiedzieliśmy co skłoniło go do targnięcia się na własne życie? Ech, a teraz leży w stanie krytycznym i lepiej już ponoć nie będzie...
Darai, tu jest miejsce na wszystkie emocje. Nie tylko na uśmiechy i radości. Wpadaj i płacz jeśli chcesz i nie czuj się winna, gdy masz powód do uśmiechu.
Ja jestem tu i tylko troszkę tam a jeszcze troszkę w pierniku na przykład :)
Lajan - wymyśl coś, bo dłuuuugo sie czeka niz się drzwi Kawiarenki otworzą! Znasz nasz lepiej, niż my same, więc coś fajnego na pewno wymyśłisz. Choć tych bogini kawiarenkowego ogniska mi trochę szkoda :)
ja cały czas tu byłam...tylko Was wywiało....dla mnie szkoda nerwów na ludzi,którym się wydaje że są najmądrzejsi,najładniejsi i pozjadali wszystkie rozumy i na wszystkim się znają....Właśnie jadę do pracy i taką to osobę spotkam za jakieś pół godziny....i aż się palę do tego spotkania,nie ma co....całe szczęście,że od 15,30 zostaję w pracy sama....
i znowu nie chce mi się chodzić do pracy którą wręcz kocham....jeny....ilu na świecie jest ludzi- bluszczy?ludzi-fałszywców i dwulicowców????
kto chce mnię pocieszyć-numer mojego tela ma....idę sobie,pa
Ja się przysiadam do czegokolwiek :) Może być herbata, barszcz i te francuzy ze szpinakiem. Nadal jestem w szoku, ze chces iekomuś gotować w nocy... Ja jestem zła, jak się przebudzę i muszę do ubikazcji pomykać a co dopiero kucharzyć :)
Bobowi się pomyliły dni i był przekonany, ze łikęd już dziś. Z tej radości wstał o 5.10 (!) i ukłądał puzzle. I gdy nadeszła odpoweidnia pora mówię, ze trzeba się ubierać i idziemy. "gdzie?" "do przedszkola" Oooo mogliscie słyszeć ten głośny sprzeciw hihi Od razu chciało mu się spać :) Ale dziś jest jego ulubiona pani, wiec dał sie przekonać :)
A na dworze jest tak ładnie! Od rana słońce, ciepło dosyć, nie buchałam parą z ust po wyjściu z domu. Szkoda, ze jak kończę pracę to słońce też powoli kończy swoje świecenie.
Mój Mąż od jutra będzie miał wolne kilka dni, w zwiazku z czym mam ogromną nadzieję, że coś drgnie w tym remoncie! Drgnie a nawet się poruszy mocno!
Jak szykuje się pijaństwo, to ja zawsze się odnajdę
Mysha, wszystkiego naj, naj, najlepszego z okazji 18-tych urodzin ;-) i spełnienia marzeń, już Ty będziesz wiedziała jakicie to mają być marzenia ;-)
Ps. Aloalo napisała : "Mysha, mo życ, mo żyć, mo długo długo zyć :)))" - i nie przejmuj się tym, masz małą, krótką i zgrabną rzić i nie wiem gdzie się Ola doszukała długiej... .
Witam łikędowo :) Jak szykuje się pijaństwo, to ja zawsze się odnajdę Mysha, wszystkiego naj, naj, najlepszego z okazji 18-tych urodzin ;-) i spełnienia marzeń, już Ty będziesz wiedziała jakicie to mają być marzenia ;-) Ps. Aloalo napisała : "Mysha, mo życ, mo żyć, mo długo długo zyć :)))" - i nie przejmuj się tym, masz małą, krótką i zgrabną rzić i nie wiem gdzie się Ola doszukała długiej... .
Lenko.. dziękuję , tego mi dzisiaj brakowało
Mysha, jeszcze raz wszystkiego naj...naj....lepszego:))))
Witam :) dla mnie jeszcze nie ma weekendu bo jutro do pracy.
Dziękuję Wam pięknie dziewczyny i nasz chłopaku, jesteście kochani Przynoszę likier kukułkę, piffko, winko białe, różowe i czerwone. Do jedzonka sushi, burritos z sosem czosnkowym i surówką z kapusty włoskiej. Do tego śmietanowiec z karmelem i mini wafelki :) w końcu mam 18... co prawda do pięćdziesiątki ale 18 :):):)
Hope nie przejmuj się bluszczem, u mnie w pracy też niestety występują, co jednego wyrwiemy to się następny pojawia. Ale nawet bluszcz się kiedyś zaplącze :)
Darai nie smuć się, Ty powinnaś się tylko uśmiechać :)
Lenko, dziękuję za komplement :)
Aloalo życzę owocnego w remont weekendu :)
Biegnę na pocztę bo przyszły mi kolczyki, które zamówił mi Młody :) Potem do ostrego szykowania jedzonka, oj wcześnie się dzisiaj nie położę ale impreka się jutro szykuje przyjemna :)
Mam nadzieję, że jeszcze zajrzycie, ja co jakiś czas też będę zaglądać :)
Jestem jestem!!! No to SIUP! A czy jest tam jeszcze miejsce obok sushi i czerwonego wina? Akurat ten zestaw lubię najbardziej. A jeszcze jak Lenka tam zasiadła to już w ogóle
Koło mnie zawsze jest problem z miejscem, bo ja wypełniam przestrzeń całą sobą, ale dla Ciebie Smakosiu wciągnę pośladki ;-) No i trochę mojego ulubionego zestawu również zostawię .
Za chwilkę będę :) tylko swoje stado poduszę. Nieznośne są dzisiaj. Już zagonilam do lozek towarzystwo... teraz Panda stoi i rechocze a starszaki oglądają "Elzę z afrykańskiego buszu" niech już będzie niedziela!
Sprzątałam trzodę w kuchni...ale postanowiłam, że basta, że wystarczy. Czas na przyjemności!
Mysha no to siup za tę Twoją 18-tkę...OOOO, jak ja bym kciała mieć te 18...w ta czy we wta strona...Buuuu, chyba się zaleję, żem taka stara . Dobrze, że zniosłaś do kawiarni tyle tronków ;))))
Zapomniałam jeszcze Was przestrzec przed siadaniem na zniczach..... Ani to przyjemne, ani cieplej się nie robi, a tylko przyczynia się do zepsucia wyglądu zewnętrznego odzieży wierzchniej ;-) Sprawdziłam to osobiście i wiem, co piszę. Pojechaliśmy w zaduszki w góry, na grób naszej znajomej góralki i Ślubny powyciągał wkłady ze zniczy, poustawiał na ławeczce, pozapalał i kolejno wkładał i ustawiał na pomniku..... Ja oczywiście zajęłam się podziwianiem cmentarza nocą, cudownie położonego na zboczu góry, oświetlonego lampkami, cichego i spokojnego już o tej porze.....i nagle moje ciało postanowiło odpocząć i przysiąść na ławeczce, ale rozumek już chyba wcześniej rozpoczął proces odpoczynku i nie wziął czynnego udziału w zbadaniu miejsca, na którym planowałam usiąść.....I usłyszałam tylko cichy syk Ślubnego, kiedy mój tyłek, siłą rozpędu i grawitacji, opadał na zapalony i pozostawiony na ławce wkład ;-) A że z grawitacją jeszcze nikt nie wygrał, to i moja rzić zgasiła niewinny płomyk :))))))))) Poczułam coś dziwnego pod zadkiem, więc wstałam jeszcze szybciej niż opadałam i wierzcie mi, wcale nie było to przyjemne uczucie.....
Ślubny ( winny oczywiście tej całej sytuacji ;-) ) kazał mi się jeszcze cieszyć, że nie usiadłam na szklanym zniczu, bo bym jeszcze musiała szkło z tyłka wyciągać, więc popadłam w ciężką urazę i oburzenie i postanowiłam się do niego nie odzywać do końca życia, albo i jeszcze dłużej..............., ale udało mi się całe, długie i ciągnące się całą wieczność z 10 minut .
A co Wy się ze mnie śmiejecie zamiast polewać . Pijemy za Myshę ! I wypijmy za błędy ! I za to,że z wielką pasją i poświęceniem większość popełniam samodzielnie, żeby Was już jedynie uprzedzić, jakie są tego skutki :)))))
Lenka, ja Cię kiedyś ukatrupię. Zsikałam się kolejny raz!!! Babo jedna!!!. Moja córka patrzyła na mnie, jak czytałam Twoją opowieść. Chyba musiałam stroić przygłupawe miny śmiejąc się do rozpuku...bo tylko zapytała "Mamuś, czy Ty się dobrze czujesz?"....Jak ja mam się źle czuć, skoro czytam takie fajowe tragikomedie z Lenki rzyciem w tle .
Aha...mogłabyś nieco posunąć swój rzić..to ja bym tysz dosiadła do tego winka i sushi.
Melduję, że już zakończyłam gotowanie i pieczenie. 4 godziny, matko moje plecy. Ja nie wiem jak Ty Hope możesz tak piec bez przerwy. Ja to lubię ale tak na dłuższą metę chyba bym nie dała rady. Mam nadzieję, że jutro wszystko będzie wszystkim smakować.
No ładne kwiatki, nie ma co ;)) Widać, że babska impreza była. Komu to po tych siupach było tak gorąco, że okno otworzył i przed wyjściem nie zamknął? No nic, gderać nie będę, bo kawiarenka uczciwie wywietrzona, ale szkoda mi Faworka i Koralika, bo tak siedzą do siebie przytuleni koło kominka...chyba im było nieco chłodno.
Zaraz rozpalę w kominku, zapalę świeczkę o zapachu cytrusowym, no i pozmywam te naczynia i kielonki. Wiecie, moja kuchnia zaczyna być podobna do kuchni. Co prawda, jeszcze sporo rzeczy jest do zrobienia, ale już mogę co nieco sobie pichcić. Drożdżówka już się upiekła, teraz chlebek się piecze....Przyszły zięciu przywiózł mi skrzynkę swojskich jabłek, więc muszę pomyśleć, co pysznego upiec na niedzielę. Wypatrzyłam na WŻ fajny przepis i chyba zrobię owo COŚ ;)
W kominku pięknie strzelają iskierki. Zostawiam świeżutką drożdżówkę i...ciepłe mleko w termosie.
Ja tak właśnie jadam drożdżówkę, popijając ją mlekiem. Może ktoś się skusi na takie połączenie :)))
Zmykam w końcu spać...Jakoś nie wychodzi mi skok do łóżka przed północą....Nawet stukanie Aloalo i Hope nic nie daje .
To niestety ja zapomniałam zamknąc okno. Zaczęłam sprzątać a od siupania tak się rozgrzałam, że nawet nie poczułam, że ono ciągle otwarte. Beata, całe szczęście, że przyszłaś tak wcześnie, bo Faworek z Koralikiem nic niewinni, że smakosia nie myśli. Bidulki. Zaraz im dam w ramach przeprosin okruszków z tego Twojego niesamowicie wyglądającego placka. Fajnie, że już widzisz efekty remontu w swojej nowej kuchni. Tak się super poskładało, że teraz chyba we trzy (?) macie takie "rewolucje kuchenne". A ja już się nie mogę doczekać zdjęć, które pokażą efekt końcowy.
Jeszcze nie piłam kawy i chyba czas ją zaparzyć. Może ktoś będzie miał ochotę więc zapraszam.
O ja cieeeeee, ale mnie impreza ominęła! Kurde, byłam tutaj, ale Bob pragnął mojego towarzystwa przy układaniu puzzli a potem jak mnie spanie wzięło! Normalnie szok. Poległam 2 godziny przed Bobem i tatą Boba.
Dziś pojechaliśmy wybrać płytki do kuchni, Na podłogę i pomiędzy meble. Pojechaliśmy do jednego sklepu, potem do drugiego, następnie z powrotem do tego jednego i kupiliśmy. W tym drugim jedne płytki bardzo przypadły mi do gustu. Zdecydowanym głosem powiedziałam: takie chcę! I nie były aż takie drogie, 67 zł. I stoję i gładzę je z lubością a Mąż mi mówi, że ta cena to jest za sztukę... Od razu zrobiły się jakieś takie brzydsze Moja kuchnia bardzo przypomina kuchnię, bo jeszcze nic w niej nie jest zrobione, ale zbliża się ten moment, gdy będę musiała wynieść to całe graciarstwo, które mam w szafkach do... No właśnie, gdzie ja to upchnę to nie mam pojęcia ani zielonego ani innego. Chyba do sypialni :) Ale jak przeżyłam tą łazienkę to przeżyję i to :)
A wczoraj rozbawił mnie Mąż. Dostałam od znajomych swojskie wino w butelce po doppel herz (czy jak to się tam pisze). A Męża przy tym nie było. Butelka stała w kuchni więc Mąż pyta, komu kupiłam ten doppel. No sobie :)) Zaproponowałam mu, żeby skosztował a on wziął łyżeczkę (!), najpierw powąchał, stwierdził,że ładnie pachnie i nalał sobie na tą łyzeczkę, coby nie przesadzić z ilością leku hihi. Jeju, ale miał fajną minę, jak patrzył na mnie kiwając głową po skosztowaniu :))
Lenka - baaardzo się cieszę, że jesteś a Ty się ciesz, że nie masz takiej długiej rzici jak Mysha bo byś pół cmentarza zgasiła Kobieto, co ja się przy Tobie naryczę ze śmiechu, Ty moja terapio na skołatane nerwy :))
Beata - czy Ciebie jeszcze trzeba tłuc?
Chyba sobie łyknę lampkę doppel herz ;)) Dobranoc!
Wyspaliście się? Ja tak, ale naśniło mi się tyle, że łoj! Jeden sen powtarza mi się co jakiś czas. Pojawia się w nim jakiś duży, stary budynek, który ma tyle korytarzy i zakamarków, że trudno się w nim odnaleźć. Zazwyczaj błądzę i odkrywam pomieszczenia. W każdym śnie mają one inne przeznaczenie. Raz są szpitalem a innym razem szkołą. Dziś był to opuszczony, powojenny dom dziecka. Chodziłam po tych pokojach i oglądałam to, co w nich pozostało. Dziwne uczucie, bo wszystko wyglądało tak, jakby właśnie ktoś ewakuował wszystkich. Opustoszałe pokoje ze starymi zabawkami, książkami i przybrudzoną pościelą. Czułam mocno emocje tego domu dziecka. Było mi strasznie smutno. Też miewacie takie dziwne, powtarzające się sny?
Zrobiłam swoją ulubioną kawę z ekspresu, ze spienionym mlekiem i jak Ktoś ma ochotę, to zapraszam. Oczywiście dokładam drewienek i nacieszę oczy widokiem ognia w kominku. Jak ja lubię takie ciepło. Faworek z Koralikiem już są obok mnie więc trochę się nimi zajmę a potem zrobię jakieś śniadanie.
Fajnie za oknem. Co prawda tylko 7 stopni, ale słońce zza chmur wychodzi i pięknie oświetla drzewa.
Życzę miłego, jesiennego dzionka
Ps. Mysha, jak się udała impreza urodzinowa? Które danie najbardziej wszystkim smakowało? jakie ciasto upiekłaś?
Tak właśnie świeci u mnie słoneczko. I jest 15 stopni ciepła. Piękny listopad, oby jak najdłużej. Szkoda tylko, że tak wcześnie zapada zmrok, bo ja nie lubię tych szarówek i długich wieczorów. W przeciwieństwie do Smakosi ja nie miewam snów, które bym pamiętała. Acz to chyba kwestia dość lakonicznego snu, takiego 5-6 godzinnego. Dla mnie to czas na odpoczynek, a na marzenia senne...po prostu brak czasu.
Dołożyłam drewna do kominka, bo wieczór zapowiada się cłodny. Przyniosłam talerz pełen szczerzących się zębów - choć to nie Halloween .
Kawa Emilki jeszcze jest. Zapraszam więc do degustacji :)
Posiedzę sobie trochę w fotelu, podumam, popiję kawę i ...chyba pójdę na spacer. Pozbieram może liście klonowe i uplotę z nich kwiaty do wazonu. Młoda będzie zadowolona.
Mysha, jak tam po imprezie? Mam nadzieję, że wdepniesz do kawiarenki i opowiesz jak było :)
Dobry wieczór :) przytargałam swoje zwłoki :) Impreza była świetna, poszliśmy spać przed 5, dawno już tak się nie "naśmiałam", nagadałam. Prezenty dostałam idealnie trafione w moje potrzeby :) Gościom najbardziej smakowało burritos, sushi robiłam konkretnie dla 3 osób ale wszyscy skosztowali. Ciasto piekłam śmietanowiec z karmelem, muszę powiedzieć, że pyszne. Delikatne, nie za słodkie, dla mnie idealne.
Dzisiaj cały dzień się byczę, nawet nie wyskoczyłam z piżamy :) Jutro do pracy i to jeszcze na remanent. Ehhh, dobrze, że piątek wolny :)
A pamiętacie, że w piątek jest święto? Suuuper co?
Jak to mozliwe, że nikogo jeszcze nie było od rana w Kawiarence? Przeciez juz prawie południe. Hm...zimno i kominek wygasł. Czy mi sie uda rozpalić? Lajan!!! Gdzie Ty jesteś Męska pomoc potrzebna. Drewienek brakuje i nawet zapałki gdzieś "wsiąkły". O qrcze! Nie mogę sie w tym jakoś odnaleźć. najgorzej jak się człowiek przyzwyczai, że wchodzi do Kawiarenki a tam ciepło i termos z czymś ciepłym czeka.
Hm...od czego by tu zacząć? No nic, posprzątam, zaparzę herbaty ale na tym koniec, bo bez drewna, to ja nic nie zrobię.
Za oknem słońce i ponoc całkiem ciepło. Ponoć, bo jak szłam do pracy, to było zimno.
Ps. Koralik z Faworkiem gdzieś czmychnęli. pewnie poszli się nacieszyć resztkami ciepłej jesieni, bo podobno od nowego tygodnia wyraźne ochłodzenie. Czy to prawda - zobaczymy.
Ja som - dawno nie zaglądałam, ale mnie chyba za często nie wypada chodzić po "chałupkach" :)
Eeee tam! Jak będziesz zaglądać do tej jednej, konkretnej "chałupki", co to Kawiarenką się zowie, to Ci chyba "mężowaty" głowy nie urwie. Jakby co staniemy w Twojej obronie
Wpadaj częściej a jeszcze lepiej będzie jak przyniesiesz czasem (przy okazji) swoją "sypaną szarlotkę"
Teraz to ja chyba będę wszelakie ciasta z dynią znosić - dostałam miesiąc temu dynię wielkości stodoły i przerobiłam ją na: powidła dyniowo-śliwkowe, mus dyniowo-gruszkowy oraz mus dyniowo-jabłkowy - mniam :)
A mgielna chmura, która chapsnęła blok poleciała nie wiadomo gdzie i teraz jest cudne niebieskie niebo.
to miszkacie pewnie u mnie:P u mnie są dwie takie sterty prania....nie wspomnę,że nie widać pralki,to jeszcze nie wiadomo w którym kącie stoi kosz na pranie(bo jego też nie widać)...idę załadować chociaż jedną pralkę,potem może jeszcze ze dwie(na tyle wystarczy mi suszarek w domu)
Przez łikęd byliśmy w górach.... Wiecie, że spotkaliśmy lato ? Błękit nieba, gorące słońce, zero wiatru..... Chodziliśmy w krótkich rękawach, a sąsiad nawet bez koszuli ;-) Siedząc na tarasie opalałam wszystkie odkryte części ciała, a że słoneczko przygrzewało, to ciągle wyżej podwijałam nogawki, odkrywałam brzuch i dekolt, aż w końcu pomyślałam, że chyba trzeba pójść za przykładem sąsiada i się rozebrać...., ale jakoś dziwnie latać w stroju kąpielowym w listopadzie.... .
Dokonaliśmy również z góralami poprawin zakończenia sezonu, wybraliśmy się też z dziećmi zdobywać szczyty i pomimo tego, że oboje skończyliśmy kurs na przewodnika górskiego na Beskidy Zachodnie, mamy uprawnienie przodowników górskich na różne partie gór, to udało nam się nawet zabłądzić......
Tyle się działo, że opiszę to inną razą, bo teraz trochę czasu mam mało..... ;-)
A w czwartek jedziemy do Wrocławia..., do mamusi...., już się cieszę :-)
Aaaa rozpalę Smakosi w kominku, będzie już cieplej na wieczór, może jeszcze ktoś wdepnie ;-)
Wpadam na chwilę zameldować, ze moja stara kuchnia zniknęła. Mam wolną przestrzeń, nawet dużo miejsca się zrobiło :) Doszliśmy do etapu zakurzenia otoczenia, ale chyba najgorsze za nami... Włosy mam jak polakierowane hehe. A właściwie to nie hehe tylko fuj.
Zostałam dziś poproszona w przedszkolu o wizytę u pani logopedy i okazuje się, ze Bob mówi pięknie poza r którego nie mówi, ale jeszcze nie musi i poza tym, że nie mówi l tylko j. I to okazuje się może być spowodowane krótkim wiązadełkiem i możliwe, ze trzeba mu to będzie ciachnąć... Muszę iść do laryngologa, ech.
Noo, a tymczasem nie wiem, gdzie co mam, wszystko jest wszędzie :) Masakra. Mam nadzieję, że ksiądz po kolędzie w tym roku zacznie chodzić później niż w zeszłym, bo będziemy musieli go przesunąć ;)) Choć dziś byłam w Obi i przeżyłam szok otoczona klkoma kolorowymi choimkami. Dla mnie zdecydowanie za wcześnie. Zdecydowanie!
No to uciekam. Nic Wam nie zostawię, bo nie wiem, gdzie co mam :)
Hm, ostatnio rozmawiałam ze znajomymi na temat asortymentu supermarketów. Wyglądało to mniej więcej tak. Święto Zmarłych zbliżało się wielkimi krokami.
Ona: Wiesz, byłam w tym dużym takim jednym.
On: A co, chciałaś sobie kupić coś na Święta?
Ona: Cha cha cha, ale faktycznie bombki już były.
Ja: A Mikołaje trzymały znicze zamiast worków z prezentami?
Dla mnie choinki na początku listopada w supermarketach to też ciut za wcześnie, choć zaczynam się do tego powolutku przyzwyczajać :)
jeśli się pracuje tak jak ja( praktycznie codziennie i w Łikędy też) ,to mają prawo czasem mylić mi się dni:)
wczoraj machnęłam 2 pralki prania,teraz pierze się 3 tura...W zasadzie zaczyna być widać łazienkę:)
przyniosłam świeżą kawusię i nawet mleko mam(najmłodszy Młody nie zauważył kartonu w lodówce:) )
i mam też termos z herbatką-dzisiaj z wiśniami i granatem
i ciasto też jest:) wymyśliłam w niedzielę:) przepis już sobie siedzi u mnie:) Zdjęcia na razie ni ma...bo Ślubny wsadził gdzieś te pieruńskie baterie do aparatu...
zanim pójdę do pracy(na 15) pewnie jeszcze wdepnę do Kawiarenki:)...
Październikowe dni, ciemne, zachmurzone, ponure,
w kawiarence ciepło, udzielają się tu panie niektóre.
Prym wiedzie stała przełożona, Smakosia nasza,
poranny ptaszek, na kawę z mlekiem zaprasza.
Rozpali ogień choć paluszki czasem oparzy,
o przyjście Westalek codziennie więc marzy.
I już się zjawia grono kochanych opiekunek,
wspaniałych pań, przy nich znika frasunek.
Lenka, która rozbawić każdego do łez potrafi,
Hope ze smacznym ciastem zawsze tu trafi,
Aloalo i Bob z którym w kawiarence buszuje,
Beata i Darai, każda się tu dobrze czuje,
Megi, która poda ciasto i przy ogniu się mości,
Mysha z nalewką każdego przybysza ugości.
Miło się spotkać gdy takie Westalki działają
i ważne, że tutaj, w tej kawiarence się spotykają.
NOOOOOO ,Lajanku....ależ się postawałeś....BRAWO!!!!
ja już jestem w nowym locie...i zabieram wszystkie ciasto,które zostawiłam przez nieuwagę w poprzednim
to jak nikt nie chciał od rana zajrzeć do kwaiarenkowego październikowego lotu,to może teraz przeczłapie....ja tam poczekam:)
Mogę się załapać na okruszki?
Janku-okruszki??? częstuj się,na zdrówko-jutro zrobisz sobie dzień białkowy,albo pospacerujesz dłużej i tyle...Jak człowiek szczęśliwy bo ciutkę słodkiego skubnie-to i dieta skuteczniejsza jest:)
''Megi , która poda ciasto i przy ogniu się mości '' ...
Skoro zostałam Kochani wywołana do tablicy .... Proszę częstujcie się .. szarlotka gażdziny .. ! Lajanku jak zawsze piknie . ! Pozdrawiam serdecznie .. ::))
Witajcie wieczornie
O ja nie mogę! Aleś to Lajan wymyslił! Brawo!
Uśmiecham się pod nosem po przeczytaniu: "...stała przełożona, Smakosia". Mam nadzieję, że to nie pomyłka i nie miałeś zamiaru napisać "stara" :-)
Hope, pewnie bym nie przyszła dzisiaj, ale ja torcik bezowy wyczuwam na 100 km. Nawet jak jest malutki :-)
Dzień mam dość trudny, więc nie będę się rozgadywać. Siąde sobie w kąciku i popatrzę na ogień.
Miłego wieczoru.
Ps. Wzięłam łyka grzańca z malinami (od Hope). Pyszny.
Smakosiu, stała, zakorzeniona.
No, no, no.......no SUPER!!!
Brawo! Lajan jesteś DEBEŚCIAK!
Żebyś wiedział, że ja się tu dobrze czuję. Na innych forach bywa niekiedy niesmacznie. A tu jest przytulnie, sympatycznie i na prawdę przyjemnie. Lubię tu zaglądać, ale ostatnio padam na gębofon ze zmęczenia. W pracy notorycznie przerabiam sterty papierów, do tego praca z dzieciakami (zawodowo, bo swoje mam duuuże), w chałupie remont, więc na kawiarenkę trochę czasu brak. Ale ja to nadrobię!
Megi, Hope...proszę zamiast ciasta przynosić do kawiarenki...np.jajko na miękko . Jedno z moich postanowień- nie źreć więcej słodkości. Udało mi się na razie 2 dni ;) Chyba dołączę do Lajana i Smakosi, i wtedy może uda mi się nieco "schuść" do świąt.
Aha, moja kuchnia zaczyna być podobna do kuchni. Podłoga i sufit zrobione na cacy, teraz robią się ściany...nie, no Ślubny robi :) Ech, jak ja tęsknię do normalności...
Dobra jest, koniec smęcenia. Zapaliłam 2 aromatyczne świece, z nutką pomarańczy, zaparzyłam świeżej herbaty, może ktoś się do mnie przysiądzie?
Cmokasy wiekie...szczególnie dla Lajana, a potem dla Wszystkich.
Dlaczego dla wszystkich potem, a dla Lajana bez potu...? ;-)
Sorki Lenko...jestem chłopolubna,więc Lajan będzie potraktowany bezpotowo . A babkom ewentualnie podrzucę antyperspiranty , co by z tym "potem" problemów nie miały...
Nie bądź zazdrosna. Macie tutaj rodzynka to coś mi się należy. Cmoki dla Wszystkich.
Witam i ja w nowym locie :)
Lajan, super wierszyk ! Poczułam się jak w rodzinie, tak ciepło i przyjemnie...... :))))))
Na grzańca zawsze reflektuję, więc nie mogło mnie zabraknąć ;-) A nadają się do tego na przekąskę śląskie oblaty ? Bo mam i dam. Dla mnie nadają się do wszystkiego .
Co to śląskie oblaty? Na moim Kaszubowie tak się nie mówi ..
To takie cieniutkie, okrągle wafle, które są w różnych smakach, ale dla mnie najlepsze są tradycyjne, mało słodkie lub waniliowe.
Wow, super :) no to skoro tak sprawę stawiasz to przynoszę ze sobą naleweczkę brzoskwiniową. Lepiej się przyznaj Lajanie, że właśnie o to Ci chodziło ??
Melduję, że dzisiaj już lepiej, dużo lepiej. Nochol co prawda zatkany na maksa i bardzo źle spałam (od 3 przewracałam się z boku na bok) ale czuję, że choróbsko przechodzi.
W pracy dzionek minął szybko, jutro też się taki zapowiada :)
Beatko dołącz do naszego kółka odchudzaczy, ja też w nim jestem :) w kupie raźniej :):):)
Żech się jusz przyłanczam ;) A nuż mnie się tysz uda uszczknąć choć jakiś malutki kilogram ;) A tak na marginesie...Mysha, Ty masz jakąś nadwagę??? Chyba pomyliłam obrazki, bo tę panią, którą podziwiałam w czasie pobytu w górach...to ja jakąś szczupłą widziałam ..lot 2011/12..
Dobrze widziałam?, czy mam jeszcze jedne okulary sobie na nos włożyć ;)
Myshko, to Ty jesteś? Toć Chudzinka trzyma ten lampion marzeń .
No bo Mysha jest chudzinka, tylko buczy
No dobra, uściślijmy. Ja bardzo staram się utrzymać taką wagę jaką udało mi się przez długi czas i wiele wyrzeczeń uzyskać. I właśnie dbam o to cały tydzień poprzez delikatną dietkę i ciężkie ćwiczenia a w weekend sobie zawsze troszkę pofolguję :):):)
Mysha, jak się będziesz tak przewracać w tym łóżku to nigdy nie zaśniesz.
Dobry wieczór!
Aleee faaajnyyy wiersz! Tylko, kurde, muszę się też czymś z Wami podzielić, bo wychodzi na to, że tu tylko buszuję :)))
No to może wino hand made by mój Mąż? Truskawkowe? Pyszniaste. Ktoś chętny?
Hope, Megi - tu takie ciasta podajecie a ja po grypie jelitowej! W sobotę w nocy wymiotował Bob a wczoraj my z Mężem... Ale noc, ja pierdziu. Na szczęście to jakaś wersja light, bo już nam przeszło.
Beata - służę :) i bardzo Ci zazdroszczę, ze kuchnia przypomina już kuchnię. U mnie wprawdzie kuchnia bardzo przypomina kuchnię, bo jeszcze nic w niej nie zaczęliśmy robić, ale za to w pokoju Boba mamy wystawę AGD :)
Smakosiu - przytulam w ciężkim dniu. Niech się już skończy.
Mysha - jak tam choróbsko?
Lenka - jak kręgołup? Już Ci zazdroszczę tych kwitnących kwiatków na wiosnę.
W sobotę postanowiłam wreszcie coś upiec przy pomocy robota, który poleciła mi Hope. Trafiło na babkę z ananasem. I wrzuciłam masło do miski i włożyłam mieszadło i włączyłam i całe masło wkręciło mi się do środka mieszadła. No nie to ustrojstwo wsadziłam co trzeba! 15 minut wygrzebywałam 250 g masła spomiędzy tych drucików! Ale jak już się z tym uporałam, to przy pomocy odpowiedniej częci ukręciła mi się taka baba, że hej! Normalnie fajowy ten robot jak nie wiem! Wiem, że już jestem nudna z tym robotem, ale jest taaaakiii faaaaajny :):)
Idę poduszkami trzepnąć, żebyśmy się wyspali po wczorajszej męczarni nocnej :)
Dobranoc!
Na wino też zawsze reflektuję, więc i przy tej butelce nie może mnie zabraknąć .
Mój kręgosłup mnie nie oszczędza, ale jak go potraktuję kolejną serią zabiegów, to mu się odechce mnie boleć :)))))))))))))
A moją wiosną się z Wami podzielę na zdjęciach............o ile coś mi wyrośnie pomimo mojej pielęgnacji, bo talent ogrodniczy ja mam i posiadam, ale bardzo ukryty ;-) . W tym roku przynajmniej nie musiałam odkopywać wszystkich dołków, żeby sprawdzić, czy cebulki wsadzałam zielonym do góry .
, sio choróbska, sio!!!! Bidulki moje, tak cierpieliście. Mam nadzieję, że dzisiejsza nocka da Wam wytchnienie.
U mnie kuchnia zaczyna być podobna do kuchni, ale bałagan jest taki, że nie pytaj...na całej chałupie porozstawiane i to co nowe, i to co stare,plus te tony kurzu. Jak tu mieszkać i remontować? Ale trza to przeżyć i koniec. Zamiast latem remontować, to łaziliśmy po górach...na to mamy za swoje .
Jak truskawkowe to ja pierwsza :)
Aloalo to normalne, że się cieszysz, ja też fruwam z radości jak coś co sobie upatrzyłam jest dokładnie takie jak chciałam :)
Mam nadzieję, że ta noc będzie dla Was łaskawsza... Coś wisi niedobrego w powietrzu.
Wybiertam się do nudnego miasteczka. Lądek Zdrój, byłem tam w zeszłym roku i z atrakcji w samym mieście to tylko dwa baseny. Jest gdzieś w pobliżu przyjazna dusza? Przywiozę lajanówki, może wpadnie ktoś?
Witajcie środowo
Jest ciemno, mokro, kapie z nieba i ponoć taki ma być cały dzień.
Dzisiaj chciałabym być w domu, usiąść pod kocykiem, włączyć TV, poczytać i zwyczajnie pobyć bez szefa.
Zrobiłam kawę. Rozpuszczalna, ale bardzo dobra. Przywiozłam sobie z Niemiec. Nosi nazwę Cellini (włoska). W przeliczeniu na złotówki kosztowałaby jakieś 12 zł 100g. Czemu o tym piszę? Bo ostatnio strasznie mnie zatkało gdy zobaczyłam ją w Almie i tam trzeba za nia zapłacić 39,90 zł. Skąd oni biorą te ceny?
Życzę miłego dzionka.
Dzień dobry! Za oknem ponuro ale liczę na słońce łaskawe wyglądające nieśmiało zza chmur. Młode w przedszkolu, Panda zmęczona po całonocnym spaniu zasnęła a ja robię sobie przerwę od projektu na chwilę, żeby zobaczyć co u was słychać. :) Zamówiłam Młodym "prezenty" na Mikołajki - puchate kiczowate koce do okręcenia się zimą z ich ulubionymi bohaterkami. Mnie się absolutnie nie podobają ale dziewczyny będą miały dziką radochę. Panda wczoraj na spacerze tak długo krzyczała "da" do pana posiadającego bułkę aż biedak chciał jej oddać, w zamian ofiarowała wafelka ryżowego krzycząc "ma!" i machając nim do pana. Matka udaremniła sprytny zamianowy plan. :) Wypiajam kawę bo mimo wszystko- uwielbiam rozpuszczalną! Miłego dnia wszystkim.
Czy mogłabym poprosić o namiary na te koce? Z góry dziękuje.
Podoba mi się ta Twoja Panda :) Szkoda, ze Bob już "zaręczony" od trzech lat :)
Dzień dobry!
Tak! Ta noc była bardzo łaskawa i jesteśmy zdrowi i czujemy się baaaardzo dobrze :)
Na mapce pogodowej zobaczyłam w moim otoczeniu +14 i słońce i mam nadzieję je zobaczyć, bo na razie jest dość mokro i chmurzasto.
Smakosiu - mnie też zastanawia, skąd się biorą ceny :) Mąż pojechał do jednego z marketów budowlanych (rybnickich) po taką listwę aluminiową, zeby wygładzić ścianę. Długość ok 80 cm i kosztowała 150 zł! Pojechał do drugiego, była 7 zł tańsza. Dopiero w Żorach kupił identyczną za ... 39 zł. Szok. A o cenach w galeriach handlowych to juz nawet nie mówię (u nas Alma jest właśnie w galerii). Masakra. i życzę Ci, zeby Ci szybko w pracy przeleciało i szef Cie nie gnębił. Co on taki?
Beata - - to dla Ciebie. Jak Mama sie czuje?
Lenka - Ty już nawet nie mów o głeboko ukrytym talencie ogrodniczym. U mnie nawet bluszcz po przesadzeniu padł. A wydawało mi się, ze przesadzić to jeszcze dam radę...
W sprawach remontu bez zmian, bo Mąż jak wrócił to wykąpał się i padł na łoże. A ja, choć do zakończenia tego wszystkiego jeszcze dłuuuuga droga i też przejdę przez kolejną fazę kurzu i pyłu to już się za firankami oglądam Pamietam, gdy byłam taka dość sporo młodsza, to dziwiło mnie, co moja Mama widzi w tych firanach? :)
Miłego dnia! Kawa i herbata na podgrzewaczach :) Pa!
Mamcia już po konsultacji u pani kardiolog (niestety prywatnej..). 19 listopada ma echo serca i jakieś inne szczegółowe badania. No i co najważniejsze, czuje się dużo lepiej niż ostatnio :)
Dzięki za ten młotek...dziś był mi niezmiernie potrzebny...do obudzenia się. Ślubny po północy wywlókł swoje zwłoki z kuchni (REMONT w pełni)...zanim co nieco oprzątnęłam, to mi zeszło ponad godzinę,a o 6 rano musiałam się zwlec z łóżka...masakra...ale już kontaktuję, więc będzie dobrze .
Co do badań prywatnych... ostatnio chciałam umówić się na wizytę u okulisty w ramach NFZ to pani znalazła wolny termin w połowie stycznia. W przyszłym tygodniu prywatnie za 100zł, cóż skoro dentysta, ortododonta, ginekolog, i inni specjaliści mogą dostawać moje pieniądze nie ze składek a z portfela to i okulista może.
Dobrze, że mama czuje się lepiej :)
Cieszę się, że z Mamą lepiej. A prywatne leczenie, to powoli norma.
Beata, Aloalo ma rację - teraz leczenie prywatne, to już norma i chyba trzeba się z tym pogodzić. Kiedy potrzeba szybkiej pomocy dla najbliższych, to człowiek sięga nawet po ostatni grosz. Najważniejsze, że Mama wraca do zdrowia. Tylko to się liczy. Cieszę się razem z Tobą.
Aloalo, ten mój szef, to nawet mnie "nie gnębi", ale upierdliwiec z Niego niemożebny. Czasami zwyczajnie mam ochotę od Nieho odpocząć. Trochę marudzę sobie, ale jesienią wolno, prawda?
A wracając do tematu cen w Almie, to ostatnio dostałam e-maila z reklamą tego sklepu i tam była mowa o zakupach przez internet. Pomyślałam sobie, że zerknę na ceny. Okazało się, że ich nie ma :-) Po zalogowaniu, jak się poda kod miejsca dostarczenia zakupów, to pewnie wtedy wyliczą ile całość zamówienia będzie kosztować. Wszystko by było OK, ale skoro piszą, że dowóz bezpłatny, to czemu nie ma cen przy poszczególnych produktach? Niby taki super sklep a coś mi się zdaje, że paskudnie naciągają swoich klientów. U nas Alma jest zaledwie od miesiąca, bo otworzyli w mieście nowe centrum handlowe. Jak dla mnie ten sklep stracił dużo już na starcie.
Emilko-Alma jest świetnie zaopatrzona i można w niej znaleźć dosłownie wszystko-nawet butelkę koniaku za całe dziesięć tysięcy złotych!!!! Więc nie jest to sklep dla zwykłego zjadacza chleba..Ostatnio zawitała tam moja znajoma i opowiadała,że jedna bułka kosztuje tyle,co zwykły bochenek chleba w społemowskim sklepie....Almę znam jeszcze ze starego swojego adresu...ceny powalające...
Upierdliwość zła cecha, oj bardzo zła... Współczuję.
I ja witam w środku tygodnia :)
Smakosiu,zmartwiłaś mnie nieco z tą pogodą. U mnie słonecznie, chłodno i nie siąpi...a my w tej samej linii mieszkamy. To znaczy, że ten deszcz do mnie przypełznie, a może...przywieje się??? Zapowiadają wichury nad morzem . Nie lubię takiej aury...bo jestem wtedy jak dętka ze spuszczonym powietrzem.
Chętnie przysiądę to Twojej kawy :) Przyniosłam wsiowe jabłka, zamiast czegokolwiek słodkiego. A co do ceny tej kawy...no to ja wiem, dlaczego jest taka kosmiczna. Ciekawe ile osób pośredniczyło w imporcie tej kawy?...pewnie kilka, a każdy chce zarobić...aczkolwiek, to zdzierstwo!
Lajan, ubolewam, że nie jestem bratnią duszą spod Lądka...a nuż załapałabym się na łyk lajanówki . A tak...to tylko sobie mlasnę jęzorem...i ...dalej będę sobie wzdychać ;)
Lenka, jak byś tak w moim ogrodzie machnęła ileś tam dołków, to wcale bym nie była zła. Nawet gdybyś te cebulki wsadziła opacznie, bo ja sobie od miesiąca obiecuję wsiać malwy...i kurka rurka jakoś mi nie wychodzi to zadanie.
Do usłyszenia później. Pozdrawiam i cmokam wszystkich jednocześnie . Zmykam popapierzyć ;)
Lajanku wiersz pierwsza klasa (jak zawsze) talent chłopaku posiadasz zacny :) zazdraszczam.
i ja witam w środku tygodnia:)
przyniosłam cały termos gorącej kawy-pogoda barowa,zimno...mokro..i jeszcze na drugą zmianę trza iść do pracy....
- Beata-to dla Cię,dla przypomnienia:P
pewnie wdepnę jeszcze przed pracą...
Dzięki, dzięki- Kocham Was za ten młotek!!! Dzięki temu mózgownica zbiera myśli na czas .
Chciałam zwrócić Waszą uwagę na pewną pozycję z aktualnej oferty Lidla. Nasza Meguś kiedyś pisała mi o fantastycznych czereśniach w syropie, które kupowała w Niemczech. Nawet wysłała mi fotkę. A tu niespodzianka! Identyczne są w tej chwili do kupienia w Lidlu. Ja się skuszę.
Pomyślałam sobie, że mogą być super dodatkiem np. do sernika na święta :-)
Ps. Megi, mam nadzieję, że sie nie pogniewasz, że umieściłam Twoją fotkę
Też na nie patrzyłam, ale nie znam produktu, to poszłam dalej i nie uszłam 15 cm, kiedy trafiłam na słój z landrynkami.....i bardzo mi się słoik spodobał, ale co ja zrobię z kilometrem landrynek ? Ale od czego się ma rodzinę, Ślubny zaoferował się gorliwie pomagać i dzieci mam pomocne, a jeszcze bardziej bywają pomocni przyjaciele moich dzieci..... ;-) To niedługo słoik powinnam mieć do swojej dyspozycji....., ale chyba się wrócę po te czereśnie....., a stałam i się gapiłam zamiast wziąć......
No to i mi wypada się przywitać w środku tygodnia ;-)
A wiecie, że mnie wczoraj nie chciało wylogować ? Dzisiaj wchodzę i patrzę, że ja już jestem....Tak sobie czały czas chyba byłam, kiedy mnie wcale nie było ;-)
Lajan, ja chętnie się czasowo zamelduję w Lądku...tak na czas wypicia lajanówki, no i pogadania trochę .
Beata, ja malwy w zeszłym roku posiałam, ale za chorobę nie pamiętam gdzie, a same nigdzie nie wyrosły i to chyba przez moją nadmierną pielęgnację....albo przez Ślubnego, bo on ciągle chodził i kosił i twierdził, że podczas koszenia nie widział, żeby coś w ogóle rosło .
Aloalo, Ty się już nie przechwalaj, że masz lepiej ukryty talent ogrodniczy ode mnie , bo ja w tej dziedzinie i tak jestem najmądrowsza :)))))))))))))
Smakosiu, to ja się chętniej napiję tej kawy za 39,9, a co, poczuję sobie odrobinę luksusu, bo takiej taniej za 12 to nie bardzo......
Lenka!!! Wypluj szybciorem tę kawę, bo to jest dokładnie ta za 12 zł
Teraz mi to mówisz ! Jak ja już wypiłam....... i czułam w smaku 39,90
Hi, hi...ja też wisiałam w próżni, nie mogąc się wczoraj wieczorem wylogować.Pewnie obie tu przyduszałysmy komara w nocy.
Lenka, bardzo chętnie się spotkam, lajanówki starczy.
Faktycznie miałam się tam wybrać na 3 dni do hotelu "Zamek na skale", ale "czasu" zabrakło ;-) Ślubny się ciągle naśmiewał : - Lądek..., Lądek Zdrój..., Londyn.... to gdzieś w tych okolicach ?
No i po wyjeździe. Zobaczyłbyś miłą rodzinkę - mnie z przerośniętym dzieckiem pod jedną pachą i z drugim pod drugą, a z tyłu by się ciągnął Ślubny taszcząc walizy......I taki widok Ciebie ominie.... :)))))))))))) Nie wiem czy lajanówki by wystarczyło na uciszenie nocnych koszmarów ;-)
A ja się nie wylogowywuję (dobrze mi ten wyraz się napisał?) w ogóle! Myśłałam, ze jak zamykam stronę to znikam automatycznie! Serio tak wiszę tu nonstop od kilku lat?!
Mnie tam na kawę tak nie ciągnie, jak na ten koniaczek za 10 tys. Choć koniaku nie cierpię! Ale taki za 10 tys., czemu nie? :)
Aloalo-nic nie stoi na przeszkodzie-w Almie go mają:P
spadam do roboty....a dzisiaj nie bardzo mie się chce....z chęcią posiedziałabym w domku...przy kominku...
dobrze,że obiad Młodym machnęłam...schab w sosie,ziemniaczki i zupa pieczarkowa...
to ja idę sobie...może zajrzę,jak wrócę wieczorem...baju,bajjjjjj
No właśnie dzięki Tobie wiem, ze tam jest. Teraz czekam aż Smakosia zacznie kupować tam przez Internet i nas poczęstuje :)
Poczekam z Tobą .
Teraz czekam aż Smakosia zacznie kupować tam przez Internet ...:)
Uuuu, to sobie poczekacie Nie gram w totka więc wicie - rozumicieEeee, no Emilko, nie wyskoczysz z dziesięciu tysiączków dla nas? Ja nie wierzę. Pewnie specjalnie tak napisałaś, zeby nas potem odpowiednio zaskoczyć
Odpowiednie zaskoczenie, to będzie jak wyskoczę, ale z galotów, bo z tych dziesięciu tysiączków, to raczej wątpliwa sprawa . Ja bym na to nie liczyła (na Waszym miejscu)
Ok, w takim razie "ściepa" :)
Łał! Toż tam jest całe 2.100!!! Hm...nikt Cię nie przebije
Jak wyliczyłaś te 2100 to nie mam pojęcia, ale spieszę donieść, że ani dłoń, ani kasa nie moje :(( zatem śmiało mnie można przebić :))
Aaaa, czyli masz sponsora?
Melduję, ze wyłaczając stronę, bez wylogowania nie "wisi" się w zalogowanych. Sprawdziłam na drugim kompie :)
To jednak mnie nie było, kiedy mnie nie było...? A ja myślałam, że jestem nawet, jak mnie nie ma.... ;-)
:)))
Witam wieczorową porą. Może ktoś mnie jeszcze pamięta jak zaglądałam do kawiarenki. To było już dawno ale co niektóre dziewczyny i lajan są. Postanowiłam do Was dołączyć bo jak widzę to jedyny sposób aby z moją siostrą trochę pogadać. A moją siostrą ( muszę zaznaczyć , że niestety tylko wirtualną) jest aloalo czyli Bob jest moim siostrzeńcem. Ale to sobie wykombinowałam. Teraz wieczory są długie i tak sobie podczytuję Was i się uśmiecham a czasami wręcz śmieję z Waszych wypowiedzi. Mam na imię Zosia jestem kobietą o rubensowskich kształtach i w balzakowskim wieku ( sprawdziłam w googlach czy się nie postarzałam ale nie, troche sie odmłodziłam). Jestem mieszkanką Dolnego Śląska a konkretnie to mieszkam w Legnicy . Pracuję na wsi około 7 km od mojego miasta ( tam mamy biuro) w firmie budowlanej. Co tu jeszcze o sobie napisać chyba to, że nie mam dzieci i nie mam połówka ale mam trzy koty. Dlatego do kawiarenki raczej sama będę przychodziła bo wiadomo kto mieszka w kawiarence. No to chyba będzie na tyle. Jak na razie to nic nie przyniosłam tylko popijam moje ziółka ( pani doktor przepisała taka która mnie odchudza i mówi, że nie bedę miałam apetytu ). Ponoć od wirtualnych ciast się nie tyje, to Olu chyba pozwolisz jak od czasu do czasu troche sobie podjem.
Lajan wierszyk bardzo ale to bardzo na czasie. Ty jednak jesteś bardzo dobrym obserwatorem.
Zofked!!! Jak to mówią "lepiej późno, niż wcale" . Masz szczęście, że znów się ujawniłaś, bo takich miłych, serdecznych i pozytywnych ludzi Kawiarenka potrzebuje w każdych ilościach A tak bardziej poważnie - jestem pewna, że nie tylko ja Cię pamiętam. Już teraz zasyłam Ci dużo uścisków na powitanie. Tak ładnie się "przedstawiłaś", że wszyscy, którzy nie mieli okazji wcześniej Cię poznać pewnie polubią Cię już na starcie
A umiesz rozpalać w kominku? Ja jakoś sobie z tym nie radzę a za to w Kawiarence ma się duże plusy.
Masz słuszne spostrzeżenia - jakimś cudem od tych pysznych, kawiarenkowych ciast nikt nie tyje. Super sprawa, nie?
To trzeba teraz opić Twój "powrót". Stawiam mój likier toffi. No to SIUP!
Zosieńko!
Ty moja kochana Siostrzyczko! Dobrze, że przyszłaś po taaaakim czasie! Mnie te maile to gorzej wychodzą, niż pisanie tutaj.
Kurde, ale się cieszę tak strasznie bardzo mocno (wiem, ze nie powinno się tak mówić, ale ja właśnie tak się cieszę!). Ciasta możesz zjeść ile wlezie (wirtualnego), możesz nawet posmakować likieru toffi Smakosi. Sama siupnę z chęcią :)
No niechże Cię uściskam!
PS. Wyjaśniam niezorientowanym, że "zsiostrzyłyśmy" się z Zosią podczas zmagania się z dietą Dukana. Dukan poszedł w odstawkę - Zosia została i będzie zawsze.
Zosiu, witaj!!!! Ty jednak umiesz dosłodzić .... mniam ale mi miło.
Zosiu i ja witam Ciebie serdecznie :))))))
......no dobra, co tu dalej kryć..., likier poczułam, to musiałam przylecieć
Ja tutaj najspokojniejszą duszą jestem, tylko przez tą całą resztę naszej kawiarenkowej braci i przez ich różne nalewki, winka i inksze drinki, lekko nadużywającą procentów....
Aloalo....to Ty już mnie teraz nie kochasz....?
Nasza "najspokojniejsza" Lenko kocham Cię i kochać nie przestanę (przynajmniej tak zamierzam). Ja mam wielkie serce mieszczące ogrom miłości :)
Witaj Zosiu :)
Miło poznać siostrę Aloalo :) Mam nadzieję, że będzie Ci tu z nami dobrze. Wybacz, ja nie będę siupać Twojego powrotu (nalewką Smakosi typu toffi). Z racji moich okrągłych kształtów postanowiwszy, że nie ma w tygodniu słodkich przyjemności. I się tego trzymam. Tym bardziej, że i Aloalo i Hope codzień tłuką mi młotkiem do łba, co bym nie zapomniała o swoich postanowieniach. Natomiast chętnie stuknę się z Tobą jakąś ziołową herbatką. Zdróweczko !
A właśnie, jak tam Twoje postanowienia ??
Myshko, . Daję radę. Jest łatwiej, niż myślałam. I nie chodzi tu tylko o post słodyczowy. Pukać mnie dalej, i przypominać- będę wdzięczna! No i normalnie Was kocham...tak wirtualnie, za to wsparcie.
Kurdeeeee, ale tu miłości dzisiaj!
Witam wieczorkiem. Katar już słabnie, ogólnie czuję się lepiej :) Dzisiejszy dzionek w pracy również minął szybko i miło. Jeszcze tylko 2 dni i taki długi weekend :)
Melduję, że choinka wczoraj przyjechała do domu, jest śliczna, już ją widzę obstrojoną :)
Przynoszę świeczkę zapachową, dorzucam do kominka, witam serdecznie Zosię i życzę miłego wieczorku.
Cieszę się, że katar prawie is over i że choinka śliczna.
Wszyscy śpią? Dopiero skończyłem piec pasztet z selera, ktoś posmakuje czy mam ostudzić?
Witam czwartkowo! Lajan dzięki za rozpalenie w kominku ja tylko trochę podłożyłam drzewa i tak przy tym ogniu cieplutko a u mnie leje cała noc. Oczywiście jestem już w pracy i piję herbatkę ziołową.
Dziewczyny serdecznie dziękuję za tak miłe powitanie. Łezka mi sie w oku zaszkliła.
Smakosiu jakoś sobie chyba dam radę z tym rozpalaniem w kominku, bo ja chyba po lajanie bedę najwcześniej przychodzic do kawiarenki bo pracuję od siódmej rano i mam godzine dla siebie bo moje szefostwo to tak troche później do pracy przychodzi. W ciągu dnia tez od czasu do czasu zaglądnę do Was.
Lenka wiesz ja wiem , że Ty najspokojniesza w tym gronie jesteś przecież Was podczytywałam i już poznałam. Więc dalej bądź tą najspokojniejszą i czekam na Twoje niesamowite przygody.
Oleńko w końcu bedziemy mogły sobie tak troche pogadać jak za dobrych starych protalowych czasów a może jakaś protalka do nas zawita.
Jak kogos opusciłam to przepraszam ale zrobiłyście mi taka wielka przyjemność tym powitaniem, że nie mogę jeszcze trzeźwo myśleć. To na razie idę pracować.
Zofked!!! Stooooop! A po co Ty gnasz do pracy, przecież szefostwa jeszcze nie ma. Napij się ze mna kawy, bo ja też zaczynam "rabotu" o 7-ej :-)
No widzisz smakosiu jak Ty rozsądnie mówisz. Już przysiadam się i piję z Tobą kawę przecież robota nie zając.
Zosiu-ja też cieplutko Cię witam:) i to jeszcze z rozrzewnieneim w sercu:)....Legnica..hhmmm....moje rodzinne strony....jakieś 20 km od Legnicy....
Witajcie prawie w Łikęd:) stawiam duży dzban parzochy i herbaty z miodem i cytryną....Zdałoby się chyba cuś upiec,niee???bo tak od rana ...na głodniaka...to raczej nie przystoi...zaraz do pracy wychodzę-dzisiaj pierwsza zmiana...ale jak wrócę to chyba popełnię swój Red Velvet,,,chodzi za mną od kilku dni....a jeszcze piekę go jako tort na ślub w sobotę...(tort w kształcie góry-najlepiej z Bieszczad,hehe i z jakąś rzeczką...i jeszcze Młodzi mają się spinać na tę górę...i tort ma być na maksymalnie 8 osób...-wymagania!!)
na razie wypiję szybciutko gorącą kawusię ...
jak nie zdążę przed pracą,to przyjdę później....
Na twój red velvet to ja się czaję :) Przypomniał mi się mój ślubny tort. Przedzdień ślubu się za niego wzięłam. Śmietana do tortu wg przepisu z wż za nic nie chciała się ubić ale ostatecznie- udało się, poskładałam ja te biszkopty, poprzekładałam masami i wzięłam się za dekorację. Dumna z siebie pokazuje "dzieło" świadkowej a ona na to z przerażeniem: "słuchaj, może coś się jeszcze uda zamówić..." Ostatecznie był ozdobiony owocami glazurowanymi galaretką, która ambitnie spływała cienkimi strużkami tworząc coś na kształt krwawych śladów na tle śnieżnobiałego kremu :) Wyglądał hmm... oryginalnie, smakowal na szczęście dobrze:D
Witajcie czwartkowo
Dobrze przyjść rano do Kawiarenki i nie siedzieć w niej samotnie :-) Ciepło, kominek rewelacyjnie ogrzewa, pachnie kawą, to znaczy, że poranek zaczyna się prawidłowo :-)
Ale mgła dziś była rano. Nawet fajnie się szło do pracy, bo nie było wiatru i nie czułam zimna.
Wczoraj poszłam spać o 21.30. Nie wiem czemu, ale baaaardzo chciało mi się spać.
Wkurzyłam się wczoraj na swoich sąsiadów, bo znów uszczęśliwili mnie kilogramem chleba, pokrojonym na kromki i rozrzuconym po całym trawniku na moim "ogródku". No co za!!! Najgorsze jest to, że nadal nie wiem kto to robi. Pozbierałam wszystko do reklamówki, położyłam na skrzynce na listy i dołączyłam kartkę z informacją żeby przestali sie pozbywać resztek jedzenia przez balkon. Ciekawe czy to zadziała? Jeeeeny, żebyście wiedzieli jak mnie to denerwuje. Wrrr!!!
Zostawiam kawę, tę za 12 zł a dokładniej za 3 euro, ale jak ktoś ma bujna wyobraźnię, to może sobie wyobrazić, że ona jest za 39,90
Miłego dzionka
no kawa,kawą...ale Emilko...ten koniaczek....mmmm...i dalej nie wiem,czy robimy zrzutę....
Wiesz też w tej chwili pomyślałam o koniaczku za 10 tys. zł.
czyli co? mam wyskoczyć z kasy?a reszta??? i wrócę dopiero po południu..to jak ja tu przypilnuję żeby coniektórzy nie wypili koniaczku w pracy?
Ja nie wypiję bo muszę wrócić do domu a jeżdżę autkiem. A tak prawdę powiedziawszy to ja też koniaku nie lubię. Tylko mnie tak intryguje ta kwota, która trtzeba wydać. Może na raty dają?
w Almie w Lubinie?
ja też nie trawię koniaku....no ,ale ta kasa co ją trzeba zapłacić...to jak za tyle się kupi-to może wtedy człowiekowi bardziej smakuje.???
To najbliższa Alma jest w Lubinie?, bo w Legnicy jeszcze nie ma -chyba. Ostatnio coś nie latam po sklepach to nie wiem co sie zmieniło. A w centrum to nie byłam chyba z rok. Z pracy mam najbliżej do Kauflandu i Carrefoura. Oczywiście wyskakuję zrobić zakupy. Mówi sie wtedy, że jadę kupić środki czyszczące dla pani sprzątającej . Zresztą nie ma rygoru jak potrzebuje to wychodzę.
Najbliższą Almę masz w Lubinie w Cuprum Arenie....ceny powalające jak wszędzie:P
smakosiu ja poproszę kawę, byle w wiadrze i mooocna! :) Pracowałam do 3.30 a od 6 znów na nogach i znów praca. Panda przysnęła, w kuchni jakiś nowy przepis na rogaliki tworzę a photoshop razem z corelem szczerzą zię złowieszczo. Jeżeli rogaliki wyjdą tak jak mam na to nadzieję, poczęstuję was z nieukrywaną przyjemnością. Wogóle co wam od rana koniaki w głowie?! I to takie z "niższej półki"? :D Co do dokarmiaczy: współczuję i trzymam kciuki aby zadziałało!
O matulu! Toż Ty spałaś zaledwie 2,5 godziny. Masz jeszcze siły na pieczenie rogalików i głowę na pracę w corelu? Chcesz dostać medal, czy co? Twoja Panda od samego patrzenia na Ciebie jest zmęczona Trzymaj sie dzielna Kobieto!
Mnie na żaden koniak nie namówicie. Toż to jak bimber. A co ja na głowe upadłam żeby za bimber płacić 10 tys. O nie!
bimber,nie-bimber...ale ciepło nam będzie:P i jak każdy z kasy wyskoczy,to już nie będziesz musiała za niego płacić 10 tysiączków...
Oooo Ty Ty! Widzę, że nie odpuszczasz :-)) Wiedząc, że jestem zmarzluchem na efekt rozgrzania chcesz mnie wziąć, tak? Nie dam się! Na bimbrze, to ja robię likier toffi i tylko w tej formie moge go wtłoczyć
Ok. smakosiu już Ci odpuszczam ten koniak. Może być kawa za 12 zł. Smakosiu Ty robisz świetna kawę.
Juhu! Mam odpuszczone!!! No to stawiam kawę.
DZień dobry!
Czy jest tu jeszcze Ktoś? I kawa czy jest? :)
Ale fajnie, jak sie tak wejdzie i tyle czytania i Zosia jest i Wszyscy, którzy być powinni i jeszcze szkoda, ze nie ma tych, którzy też byc powinni a juz nie przychodzą... i w kominku napalone, i o bimbrze mozna poczytać za 10 tys. Jeju, no czego chcieć wiecej?! Zwłaszcza, ze za oknem słońce, jak ta lala, nasz remont posunął się o jakiś metr kwadratowy, a może nawet półtora, Bob ładnie wstał wprawdzie z hasłem, że ma dosyć tego przedszkola, ale poszedł, mam część prezentów światecznych z głowy, szefową mam fajną i kuchnię mieć będę, moze na red velvet się załapię i pasztetu z selera skubnę, chyba się popłaczę. Koniec :)
I jeszcze. Bije ode mnie taka świeżość! Chyba to ten tic tac, którego ssam.. ssem, ssiem... a dobra, juz zjadłam :) Oj, chyba pójdę kogos ucałować :)
Paaa!
PS. Nie piłam bimbru ani nic! Słowo!
Właśnie zrobiłam sobie kawę z ekspresu z mlekiem 0.5 %. Chyba , że chcesz mleczko skondensowane bo takie w lodówce mam. Ok zostawiam kawę, chude mleko i mleko skondensowane. Możecie się częstować. Trochę Ci Olu zazdraszczam tego słonka bo u mnie dalej plucha.
No to ja Ci przesyłam mnóstwo
I dziękuję za kawę, tylko które mleko wybrać... czuję się jak osiołek, któremu dano i biedak marnie skończył ;) Moze skondensowane, bo jeszcze Ci się popsuje :))
Ja dziś kawę w wiadrach serwuję. Zazdraszczam ci tej nowej kuchni, wiesz? Ach, jakbym chciała kupić wreszcie nowe mieszkanko... tylko najpierw muszę pewien dom sprzedać a to trudniejsze niż myślałam. Rogaliki się pieką, mam nadzieję, że będą zjadliwe. Zaraz śmigam z Pandą po Młode a później na balet więc wrócimy dopiero o 18. Byle do piątku! W piątek Młode jadą do swojej "Babi" na całe 5 dni!!!! Szkoda, że Babcia Pandy nie chce... :D
Jak Babi Pandy nie chce, to przynieś ją do Kawiarenki, każda z nas się nią zajmie na chwilkę a Ty odpoczniesz :) Albo Lajan ją weźmie, nasz kawiarenkowy dziadzio :) A my pobimbrzymy. I bedziemy chlać kawę z wiadra :))
A co do kuchni, to powiedzialam wczoraj Mężowi, ze mam zamiar zarobić ciasto na piernik staropolski i mam nadzieję, ze będę go miała w czym upiec :) W odpowiedzi otrzymałam szereg białego szkliwa zębnego ukazanego w szerokim uśmiechu, który wlal w me serce nadzieję większą :)
Dzięki za słoneczko i popieram Cie w całej rozciągłości ( chodzi o ten bimber)
A myślałam, że o niańczenie Pandy ;D
O dziadka to moje dziewczyny nie mają ani jednego. :) Lajanku- przygarniesz pod dziadkową opiekę 3 paskudy??? Pobimbrzę jak to mówi Tucha "z chętnością" :D zwłaszcza w tak doborowym towarzystwie.
Teraz będziemy bimbrzyć i amarecic :) Choć, szczerze mówiąc, mnie bardziej kręci ten red velvet
doczytałam,doczytałam...wiem do czego pijesz moja Droga...tfu! jeszcze nie pijesz,ale już prawie...idę robić ten Red Velvet-przełożę go kremem orzechowym i ajerkoniakowym...tyć też niech rozgrzeje...
a na razie wrzucam starą fotę czerwonego ..przepysznego...słodkiego...kusiciela:P
i zaraz przychodzę na jakieś %...siupnęło by się cuś....
D...a,nie przyjdę tak zaraz siupać,kurna-zebranie mam w szkole u Młodej:( a przecież nie siupnę i nie pójdę bo wstyd-i wydech gorzelniany by był:( a w szkole dosyć jest patologii,żeby mamuśka z Rady Rodziców na wywiadówkę nagrzana poszła....
to jak wrócę ze szkoły przyjdę do Was siupać bimber i amaretto...
Witam czwartkowo :)
No i dzie ten koniak...? Już godz. 13 minęła....Czy ja wspominałam, że koniaczek również lubię, a najbardziej z odrobiną amaretto ;-) Taki za 10 tys. też jakoś przełknę .
Wczoraj chyba coś z Darai robiłam, bo też poszłam spać przed godz. 3 w nocy, ale dzisiejsze słoneczko na szczęście podnosi moje powieki :) Przysiadam się więc do Waszych wiaderek z kawą i po mleko sięgam z rozkoszą.....
Mój Ślubny miał wczoraj ciężki dzień, bo nadeszła niewdzięczna chwila w jego pracy i musiał zwolnić człowieka. Trafił go pijanego na posterunku z prawie 2 promilami, a że to już nie pierwszy raz, to od razu poszedł do zwolnienia. Widziałam, że ciężko mu było się z tym pogodzić....Gryzie go to ciągle.... Ale on jeszcze ze starej mudurowej szkoły i dla niego pić może każdy, ale nigdy nie tolerował tego w pracy. Szkoda, że ludzie tak sobie nie szanują roboty.....
Koniaczek z amaretto, mówisz? Hmm Po ile jest w Almie amaretto? :)) Nim się zrzucimy na to wszystko, to nam może do zimy zejść. Moze kto skoczy do monopolowego po prostu? ;
Współczuję Mężowi tego rodzaju obowiązku :( Ale przecież nie bylo w tym jego winy.
Niby on też o tym wie i całe szczęście, że nic się nie stało w czasie, kiedy ten był pijany, ale zwyczajnie mu szkoda człowieka.....
O monopolowym również pomyślałam ;-) Nawet planowałam Wam powiedzieć, że to w Almie kupione i wszyscy by myśleli, jaki to ja mam gest i wielkie serce...... taki oszuścik we mnie siedział, ale już go pogoniłam .
Amaretto to ja mam. Stare jest jak świat. Miałam używać do kawy cappucino i jak byłam w Grecji to kupiłam chyba na lotnisku. Ale wiadomo kawa cappucino tuczy a ja się wiecznie odchudzam to i amaretto zostało.
Ślubnemu współczuję, pijącemu na służbie- nie...bo niby dlaczego miałby ów zasłużyć na współczucie? Toć chyba nikt mu tych procentów przerobionych na promile nie lał na siłę w gardło . Ja zrobiłabym z delikwentem to samo...praca to praca, biba to biba...
No to kiedy cosik % pijemy? Jak Hope wróci z wywiadówki?
Ratuuunkuuuu !
Atakują mnie biedronki !
Nie mogę okna otworzyć, bo już ich nawłaziło z 50 sztuk ( i jeszcze się gadziny policzyć nie dają, bo ciągle latają i nie potrafią w jednym miejscu posiedzieć ;-) ). Jak czasem jakaś wleci, to biorę ją na gazetę i wyprowadzam na spacer na zewnątrz, ale tyle tego jest, że chyba z miesiąc będę je wyprowadzać..... Zabijać nie lubię, bo one mszyce zjadają, więc całkiem pożyteczne są, ale nie w moim mieszkaniu......
Lenka, to my jesteśmy sąsiadki przez miedzę? Atak biedronkowy przeżyłam i ja. No i na bank tych gadzin było u mnie więcej niż 50. Zastanawiałam się, jak mam w pracy okno zamknąć, skoro biedronki łażą po framugach, po suficie, po oknach...może to jakiś wysyp??? Nigdy wcześniej tak nie było, żeby z powodu inwazji wcale nie szkodliwych owadów, trzy baby machały gazetami. Wszak byłoby głupie skleszczać biedronki zamykając okna.
Czy to są normalne biedronki? Czytałam ostatnio o nowej odmianie. Pchają się do domu. Mają inny ogon i gryzą. Nie spotkałam ich całe szczęście jeszcze.
Wyglądają na normalne....żadna nikogo nie ugryzła, ale denerwują nas latając po całym mieszkaniu i tłukąc się obok lamp i szafek.... noo masakra, pozamykałam wszystkie okna, nasz blok cały jest w kropki od biedronek ( a może kolor tak je przyciąga - taki żółtawo-miodowy )..., jakaś plaga czy co....
http://fakty.interia.pl/ciekawostki/news/polska-zaatakowana-przez-biedronke-morderce,1120222,18
Październikowe dni, ciemne, zachmurzone, ponure, w kawiarence ciepło,
no normalnie czuje sie pominiętaudzielają się tu panie niektóre. Prym wiedzie stała przełożona,
Smakosia nasza, poranny ptaszek, na kawę z mlekiem zaprasza. Rozpali ogień
choć paluszki czasem oparzy, o przyjście Westalek codziennie więc
marzy. I już się zjawia grono kochanych opiekunek, wspaniałych pań, przy
nich znika frasunek. Lenka, która rozbawić każdego do łez
potrafi, Hope ze smacznym ciastem zawsze tu trafi, Aloalo i Bob z
którym w kawiarence buszuje, Beata i Darai, każda się tu dobrze
czuje, Megi, która poda ciasto i przy ogniu się mości, Mysha z
nalewką każdego przybysza ugości. Miło się spotkać gdy takie Westalki
działają i ważne, że tutaj, w tej kawiarence się spotykają.
a ja a ja !! gdzie ja jestem ?? :-)
a poważnie ....bardzo miły i serdeczny wierszyk i gratuluję talentu LAJANKU :)
Westalki i inne WŻ-holiki...pozdrawiam serdecznie :-)
My też podzrawiamy i wpadaj częściej. Jesienią dobrze jest się ogrzać przy kawiarenkowym kominku i czasami z kieliszkiem czegoś %
na razie zostawiam całą baterię %...Przyniosłam amaretto,koniaki(vel bimbry) dla każdego coś miłego:P i moje ulubione włoskie różowe wino musujące...Lambrusco..mmmm.
pędzę na zebranie...tylko nie wypijcie beze mnie wszystkiego....
Ja też, ja też zamawiam sobie to winko musujące. Proszę..........
Witam przedłikędowo
A z koniakiem to było tak...Onego czasu, jeszcze w dobie PRL-u niejaki Paweł, zwany STJOPA, przystawiał się do mnie jak giez do konia...Nadmienię, że ja byłam z Kaszub, Paweł z Częstochowy, a wszystko się działo w mieście Łodzi. Nie pytajcie co tam wtedy robiliśmy, bo to za długa historyja, w każdym bądź razie, zawalał się do mnie jak głupi...Może i bym na niego reflektowała, ale uszy miał odtające niczym słoń i był tak niemiłosiernie chudy, że bałam się, że od przytulania do niego to może odleżyn dostanę. Jako kupmel Stjopa był super, ale jako facet do tańca i różańca to niekoniecznie mnie kręcił. Minął miesiąc, musiałam wracać do mojego domu. Niepocieszony, zrozpaczony, pełen nadziei na lepsze jutro Stjopa, przyszedł na dworzec, żeby mnie pożegnać. Pociąg ma ruszać, a Stjopa wręcza mi coś zapakowanego w podłużnej torebce..wzięłam chybcikiem, zatrzasnęłam drzwi i pojechałam z tym do domu. Pawełek nie mówił co mi dał na pożegnanie, aczkolwiek rzucił tylko na odjezdne..." Pamiętaj o mnie".
W domku rozpakowuję ów prezent..flaszka jakaś, ładnie wyglądała, gwiazdki miała...kurka ale co ja mam z tym zrobić?? Toć ja nie pijam alkoholu! Mama całe życie od alkoholu stroniła, brat był dużo młodszy ode mnie...Odstawiłam w kąt i tyle...Po jakimś miesiącu przypomniało mi się, że ta flacha stoi w szafce, a ja akurat wybierałam się do koleżanki na imieniny. Se pomyślałam, że wezmę tę flaszkę, to będzie przynajmniej okazja, żeby ów trunek otworzyć. Na tej imprezce byłyśmy we trzy, ja, Mirka i Wiolka. Wiolka, która znała się na rzeczy. Otworzyła flaszkę, polała. Miałam to łyknąć...a tu bimbrem wali !! Tfu, na psa urok...Wiolka na to..."No coś Ty zgłupiała?. Toć to koniak dobrej marki. Pij głupia..." Najpierw mnie wzdrygało, a później...no wysączyłyśmy tę flaszkę. Po jakimś czasie, moje waciane nogi, odmówiły posłuszeństwa, rżałyśmy jak dzikie osły na stepie i o powrocie do domu mowy nie było...Jak otrzeźwiałam to miałam chęć krzyczeć...." STJOPA, TY GNOJKU, JA CIEBIE DO ŚMIERCI NIE ZAPOMNĘ"...a przecież o to mu chodziło
To było...25 lat temu. Koniak pierwszy i ostatni...i dziś to może poproszę tę ziołową herbatę od Zosi ;)
Jednym słowem Stjopa swój cel osiągnął skoro po 25 latach jego wspominasz! A herbatkę ziołową właśnie zaparzyłam to możesz pić do woli, chociaż wolno tylko 2 razy dziennie.
Historyjka bardzo fajna Beatko a tak poza tym to fajnie się wspomina. Ja tak miałam z kawą, kawę zaczęłam pić dopiero 4 lata temu a wcześniej pracowałam w gastronomii i po nocach a kawy do buzi nie wzięłam a teraz to i chetnie oczywiście gorzką i z mlekiem chudym. A z kawą to miałam tak, że sąsiadka zaprosiła mnie do siebie na kawę miałam może 14-15 lat i taka poczułam się dorosła a że ja nieśmiała jestem to wstydziłam sie poprosić cukru do kawy bo sąsiadka zapomniała postawić do kawy i ta kawa taka ohydna była, że przez trzydzieści parę lat nie piłam jej.
Beata-czytam to tak: pewnego razu...a było to w czasach PRL-u niejaki Paweł, zwany STJOPA, przystawiał się do mnie jak giez do konia...Nadmienię, że ja byłam z Kaszub, Paweł z Częstochowy, a wszystko się działo w mieście Łodzi. Nie pytajcie co tam wtedy robiliśmy, bo to za długa historyja....
i ja czytam i oczom nie wierzę...jak MÓJ Stjopa mógł się dowalać do Ciebie? i co on robił w tej Łodzi i przecież on nie jest z żadnej Częstochowy!
Doczytałam do końca...i wiesz co? Mój Stjopa to też był Paweł...i też się do mnie dowalał jak cholera,a ja go nie chciałam...kumplujemy się do dziś dnia..i nie dostałam od niego koniaku tylko wielgachną butelkę Sangrii:)
Jaki ten świat mały, i wychodzi na to,że każdemu psu może być Burek na imię....:)
jestem już po zebraniu...możem siupać %...a do tego spuchłam z dumy jak bańka ....moja Młoda -prymuska...karteczka z ocenami -same piąteczki:) i koleżeńska i chce pomagać innym...dumna matka ze mnie:)
no to siupniem:)
Wiesz Hope, najpierw Stjopa był z Częstochowy, a później mógł się przeflancować do jakiejś innej mieściny . Hugo wie, może to ten sam Stjopa...Ale po tym niby moim to ślad zaginął...a właściwie...mój Ślubny pogonił wszystkich chętnych "Stjopów"
Koniecznie siupniem, najpierw za Prymuskę, później za nas ...to może to musujące włoskie ?Trzeba przyznać, że Stjopa był w jednym stały - obdarowywał swoje wybranki butelczynami z czymś mocniejszym - czyżby chciał potem to wykorzystać?
taaaa,tylko że Beacie to dał koniaka z gwiazdkami..a mnie to marną butelczynę Sangrii( co z tego,że 3 litrowa była:P)
i flaszki zawsze dawał jak dostawał kosza....
i przypomniało mi się jeszcze,że na "mojego" Stjopę mówiliśmy też"Budyń"(miał włosy tak jasne blond,że dziewczyny takie chciały mieć i się tleniły wodą utlenioną) i nosił grzywkę 'ala Papa Dance(jak wokalista miał jeszcze włosy,hihi) i spodnie dekatyzowane miał( z dziurami wycinanymi i rozjaśnianymi chlorem wydębionym od dozorczyni)
to siupamy:) SIUP!! SIUP!!
a reszta dzie???? pić się Wam nie chce? czy jak? a tylu było chętnych na bimber za 10 tysiaków....ale jak przytachałam tańsze flaszki-to chętnych nima...
Ja jestem i sobie winko popijam. Baaardzzzzoooooo dobre!
A Stiopa u Beaty poszedł na jakość a u Ciebie na ilość. Podoba mi się ten Stiopa, oj podoba. No to Twoje zdrówko Hope - siup, siup i siup !!!
To nie ten Stjopa!!!! "mój" był brunetem z klapami w okolicach uszu, i był wojskowy...żadnych dekatyzów u niego nie widziałam ;)
Ja tam bimbru za 100, czy za 1000 czy nawet za 10 000zł nie chcę. SIUP,SIUP winkiem różowym .
Słyszysz jak Hope mówi, że jej Stjopa był zafarbowany, to u Ciebie był brunetem a u Hope był blondynem.
Cholerka już nie piję on spodnie farbował a nie włosy. Sorry!!!
ja pierdziu!!! Zośka- to Ty tak masz po kilku łykach??? już Cię kocham normalnie kobieto:)
Mój Stjopa był bardzo jasnym blondynem,a spodnie farbował bo wszyscy farbowali-ja też...cięłam nożyczkani dziury,potem brało się szczotkę drucianą żeby te dziury bardziej postrzępić i 'wsmarowywało' się sypki chlor wyżebrany od dozorczyni w te spodnie i były zajefajne dżinsy-lepsze jak z Pewexu...potem dopier Stjopa fundnął sobie Piramidy(jasne podrabiane dżiny z Turcji)
polewam następną kolejkę:)
zdrówko:)
To Wy tu o koniakach za 10tyś a ja ze zwykłą naleweczką do Was przychodzę, aż mi głupio... Ja też nie lubię żadnych koniaków ani brandy bo to był pierwszy trunek jakim "ściaprałam" się na maksa. A pawie jakie wtedy szły... :):):) i od tamtej pory nie ruszę :) Dzisiaj bardzo leniwy dzień w pracy, jeszcze tylko jutro i wolne :):):) A w ten długi weekend mamy jeszcze jeden gratis, przestawiamy czas i mamy godzinkę spania więcej :)
Przytargałam kominek z olejkiem jaśminowym, herbatkę "leśne marzenie" oczywiście z miodem. Dorzucam do kominka i siadam z kieliszkiem w oczekiwaniu aż ktoś zacznie polewać :)
Hope gratuluję zdolniachy :)
Kocham Cię Mysha, za to nielubienie koniaku, za kominek z olejkiem, i za tę herbatkę. Nie ma Lajana, no to polejemy se ;) Winko już było, dawaj tę naleweczkę, a co...żadne głupio! Przynoś częściej.
No to Siup Myshko !!!
Witaj Myshko,dosiądnę się do tej Twojej nalewki już i tak pomieszałam trunki a jutro głowa będzie nas bolała. Dobrze, że jutro zaczyna się łikęd. Zawsze twierdzę, że w piątek żadna siła nie jest w stanie mnie zdenerwować.
A ja w mojej wczesnej młodości ( bo teraz jestem w późnej młodości) strułam się winiakiem luksusowym i do dzisiaj żadnych winiaków nie piję i chyba dlatego też nie lubię koniaków.
Proszę o miejsce na stole wjeżdza brzoskwinia :)
siupam ja swoje lambrusko:)
koniaków,whiskaczy i brandy też nie trawię..wręcz nienawidzę(uwielbia je za to moja teściowa:P) i jak przyjeżdża na święta-to ja zawsze od niej dostaję taką butelczynę...i ona zaraz się reflektuję:oj...ty nie lubisz-zapomniałam...ale ja chętnie wypiję-i wypija tę moją świąteczną flaszkę....
Fajny patent na prezent...dać komuś to co on nie lubi,a ty za tym przepadasz....
siupamy...za nas-Dziewczyny...i za Lajana...a co
Izba ży....., to znaczy wesoła izba dumania,
choć będą problemy tam się dostania.
Nie wiem co tu takiego dziwnego się stało,
lecz zamiast dumania tylko by się chlało.
Siupnąć za zdrówko, za taką niepogodę,
ludzie, ja przecież tak siupać nie mogę.
Słodyczy również mi wręcz jeść zabraniają
a tu ciasta i słodycze po sali jak spodki latają.
Kominek z olejkiem zapach aromatu roznosi
a tu opary wina i koniaku pod sufit się unosi.
Dobrze chociaż, że Hope się tak postarała,
wybawiła lajana i za niego toasty siupała.
Lajan, przecie Ty wiesz, że Hope jest jak Cyborg- ta to ma siłę na wszystko i do wszystkiego. Do siupania też ma łeb, więc niechże pije dziewczyna ;)))
A powiedz, że jest fajnie? , a to rekompensata za niepicie % i za niesłodyczowanie ;)
Czuję się jak oliwka w martini. Jest doskonale.
i czegóż chcieć więcej od życia? ehhhh
buziaki Lajanku:)
HEJ!!! to z przytupem było:P
Super Lajanku:)
Dobry patent opracowała Twoja teściowa - trzeba to wykorzystać.:)
Ech, no i popłakałam się dzisiaj jednak. Przez Was! Nie, nie dlatego, zeście wychlały tyle beze mnie, ale mnie ubawiły te Stjopy dwa, farbowanie i w ogóle fajnie tu jak w Sylwestra co najmniej :))))
Szkoda tylko, że Hope z tej dumy przeszła od razu w picie z pominieciem red velveta dla mnie!!! A teściową masz przednią ;)
I tak w ogóle też bym chciała, zeby mi kto Boba pochwalił... Na razie się dowiedziałam, że ma problemy z wycinaniem kształtów nożyczkami. Cóż, ciężko się przestawić z wiertarki i śrubokręta na zwykłe dziecięce nożyczki, pfff ;))
Ola, wrzuć na luz! Zastanawiam się czy mój syn umie władać nożyczkami? Napomknę tylko, że mój Młody jest 5x starszy od Boba i jak miał wycinać cokolwiek lub obcinać paznokcie, to tworzył kwadraty, romby, prostokąty. Ale czy ja widziałam u niego półkola, czy koła? Chyba raczej nie...
Przecie Twój Bob będzie budowniczym a nie krawcem . Choć posiupać, choćby herbatką ;)))
Oluś
......to cały kawał czerwieńca tylko dla Cię:)
a Boba będą chwalić ani się obejrzysz:) My go już chwalimy:)
i co to za problemy niby ma? to teraz w przedszkolu trzeba wycinać do milimetra równiutko? mój Młody ma lat 8 i ma głęboko w poważaniu równe wycinanie:)
Mniaaaaam! Całe moje?! Dziękuję, dziękuję!
Ja nie wiem, jak teraz trza wycinać w przedszkolu, ale ja mam lat 31 i nie potrafię równo ciąć nawet po prostej linii, która jest narysowana :) Ja się nie martwię, jak przyjdzie czas na kafelkowanie, to Bob będzie świetny
Bawcie się dalej, ja uciekam, bo mój mózg prosi o sen :)
Dobranoc!
PS. Zosiu, kochana, za bardzo nie szalej, bo możesz jutro iskry nie rozdmuchać! ;)
Jak Zosia zaszaleje to podejrzewam, że po jednym chuchu będzie taki płomień, że hej :):):) uważaj na brwi :)
Żeby się nie oparzyć sam rozpalę w kominku.Śpijcie, popilnuję Waszego snu.
Mam nadzieję Olu, że się ze mna podzielisz? Czy za poźno już się upomiałam? Jesteś kochaną siostrzyczką i znalazłam mały kawałek schowany - to dla mnie prawda?
Witam wszystkich w mój ukochany piąteczek! Podejrzewam, że nie tylko mój ukochany ale trudno nikomu kochać nie zabronię! Lajan dziękuję pieknie za rozpalenie w kominku. Wiedziałam, że na Ciebie można liczyć. Wczoraj musiałam od Was wyjść bo byłam umówiona z niejakim Mateuszem a że to przy okazji ksiądz to cóż zrobić. A że spotkanie z nim miło przeszło to potem już przyjmowłam propozycje spotkań jak popadło. I tak sie spotykalam spotykałam prawie do północy. Potem był Morfeusz a z samego rana godzina piąta rano koty mnie brutalnie z objęć Morfeusza wyrwały. Ale przecież dzisiaj jest piąteczek i żadna siła nie jest w stanie mnie zdenerwować to ochoczo wstałam i już jestem na swoim stanowisku pracy. Właśnie woda mi sie zagotowała więc robię swoją herbatkę ziołową ktoś ma na coś ochotę? Smakosia jesteś?
Dzień dobry!
Ja poproszę ziołowej herbaty, ale nie na odchudzanie tylko na nerwy. Wprawdzie moja szefowa jest fajowa, ale nad nią siedzi twór zwany dyrektorem i on właśnie dziś sobie o mnie przypomniał i mi spoerniczył piątek. Piątek, który zaczął się pięknym słońcem a zanim ono jeszcze wyszło pani pogodynka orzekła, ze na Wszystkich Świętych będzie koło +17 a tu ten dyro wyskakuje i psuje humor. Ale zanim bedę mogła sie zająć jego wymogami to najpierw komuter musi mi coś policzyć, więc on liczy a ja wpadam szybko.
Dziś po wyjściu z mieszkania i przekręceniu klucza zauważyłam najpierw Boba, który stał na schodach zamiast biec tradycyjnie do windy a potem zobaczyłam JEGO. Siedział piętro wyżej prz schodach, po których musieliśmy iść. Siedział tam, taki dziwny jakiś, duży, czarny i patrzył na nas dużymi czarnymi "okami", jak stwerdził później Bob. Siedział i nie robił jak normalny kot "miauu", tylko coś jak "mrauou". Zosia co znaczy jak kot nie robi miau tylko mrauou?! Ty powinnaś wiedzieć! Fuknęłm na niego, ale mnie olał. W dodatku górował nade mną i miał przewagę, skubany. Normalnie bałam sie koło niego przejść! To był BDK - Bardzo Dziwny Kot. W zwiazku ze strachem, który odczuwał też chyba Bob, bo nadal sie nie ruszał poszliśmy w doł zamiast w górę :) Kot na szczęście nie miał ochoty iść za nami, bo Bob dygotał jak osika, choć normalnie kotki lubi. Ale one są zawsze na podwórku. Nigdy na naszych schodach. Liczę na to, ze po przyjściu z pracy BDK już bedzie na swoim terytorium a nie na moim.
Zosiu - tak, ten kawałek schowałam dla Ciebie :) Dooobry nieee?
Smakosiu - czy Twój szef cos Ci zrobił? TEn stary upierdliwy człowiek? Ani nie przyszłaś bimbrzyć, ani amarecić, ani teraz Cię nie ma...
Remont stoi. Za to odpakowałam piekarnik, zeby zobaczyć, czy na pewno dali mu trzy blaszki i czy na pewno to jest ten, co miał byc. Dali blaszki trzy i był to ten co miał być. W przyszłym tygodniu Mąż ma urlop wreszcie wiec do Wigilii pownniśmy zdążyć hihi.
To teraz pomilczę trochę przy ogniu, wreszcie Lajanku wziałeś się za rozpalanie :))
Zapomniałam! Beata!
Bóg zapłać, dobra kobieto , za dzisiejszy łomot.... ale wczoraj to mnie żadna z Was nie puknęła na czas....żeby mi się przypomniało postanowienie nr 2...i postanowienie nr 3...
Witaj Oleńko! Tak sobie siedzę sama w tej kawiarence, że chyba się trochę zdrzemnęłam bo nie widziałam kiedy weszłaś.
Już Ci odpowiadam ten BDK warczał na Was i chciał Was odstraszyć - i to mu sie udało. Ja mam takie trzy kotki w tym dwa duże a trzeci(a) znajdka - Miśka najmłodsza i najmniejsza.
No warczał i co? A jak ja bym się nie przestraszyła tylko szła ku niemu to by mnie zaatakował czy łaskawie zwiał? Czy to już zależy od kota? :)
Gdyby była to kotka to mogłaby Cię zaatakować a kocurek raczej by uciekł. Wiesz jak to facet ?
Yyyy, mężczyzn rozpoznaję tylko w homo sapiens a też można się czasem pomylić.
Po czym mam poznać siedzącego kota czy to facet czy nie? Zaznaczam, ze wzrok mam kiepski, nawet w okularach :)
Widzisz, mogłam dać mu mleka! Gdyby wypiła to kotka a gdyby wypił, to kocur....
Witajcie w kochany piąteczek
Zofked, ja też uwielbiam ten dzień tygodnia Toż to początek "łikędu", prawda? A jak "prawda", to mozna zjeść coś słodkiego. Z tej okazji na śniadanie było drożdżówka z serem Jaaaka dobra. Całe szczęście, że ją miałam, bo jak zobaczyłam to czerwone ciasto Hope, to ślinotoku dostałam
Hope, mój upierdliwy szef nic mi nie zrobił, ale wczorajszy dzionek jakos tak mnie wymęczył, że o 21-ej poszłam spać. Macie pojęcie? Wy akurat wznosiłyście toasty a mi głowa latała na prawo i na lewo. Udzieliła mi się impreza, czy jak? Hope, a Ty wiesz, że ten mój szefisko wcale nie jest stary? Jak z tego wynika nie tylko starsze osoby bywają "upierdliwe"
Co do kotów, to ja doświadczenia nie mam, ale z tego co mi wiadomo takie pomrukiwanie oznacza "nie boję się Ciebie, pogłaszcz mnie - baaaaardzo tego chcę" :-)
Rano się cieszyłam, bo szef zadzwonił, że przyjdzie dopiero o 12-ej i co? I nic. Właśnie wparował. jest szansa, że wyjdzie, bo ma spotkanie na 11-tą. Uf! Potem wpadnę.
Smakosiu, Ty w tym poście pomyliłaś mnie z Hope - stanowczo, Emilko, za dużo sypiasz :)))
tak właśnie,za dużo snu...a zero pijaństwa:P
Ty babolu jeden! Przeca ja do Ciebie o kocie pisałam a nie do Hope. Odgrodziłam myśl spacją i to duuużą. Już mi tak nie zazdraszczajcie tych ośmiu godzin snu, bo przed Wami "łikęd" i może Wam też się uda pospać. W każdym razie ja Was budzić nie będę. No!
Babolu nie babolu, ale mi się zdaje, ze to ja niepokoiłam się czy Twój upierdliwy szef czegoś Ci nie zrobił a Ty mi tu Hope uspokajasz
O japierdziu!!! Dzisiaj nie będę spała wcale. Faktycznie, chyba jednak coś ze mną nie tak. Widać palce wyprzedzają myśli czy odwrotnie...? Łoj!
Emilko, nie przejmuj się. Najważniejsze, że masz dwa dni wolne od upierdliwca :)) Albo nawet więcej?
To są moje piękne koty : Nr 1 - Miśka - najmłodsza, Nr 2 - Antek - średni, Nr 3 - Zuzia - najstarsza
Ależ masz śliczną rodzinkę. Tylko pogratulować. Jak sie domyślam Zuzia rządzi?
Smakosiu rządzi najmłodsza Miśka ! Antek już nie wie, gdzie ma sie przed nią schować. Muszę go bronić bo Miśka na nim jeździ (dosłownie).
Ależ masz śliczną rodzinkę.
Przy takich słowach spieszę przypomnieć, ze ja też do niej należęAleż masz śliczną rodzinkę. Przy takich słowach spieszę przypomnieć,
ze ja też do niej należę
Dzień dobry :) Za 4 godziny długi łikęd, yuhuuu!
Chciałam zameldować, że poszłam spać o 2.15, wstałam o 6.00. i nikt mi wczoraj nie spuścił łomotu, żeby przed północą trafić do łoża ( notabene...postanowienie nr 2- łazić spać o przyzwoitej godzinie..). Po tym wczorajszym wiknowaniu, herbaceniu i nalewkowaniu....miałam tyle enrgii, że mogłabym góry przenosić. Koło północy wysprzątałam kuchnię tyle o ile (REMONT TRWA!), upiekłam chleb na dziś, zrobiłam sałatkę na śniadanie i...świadomość tego,że rano trza wstać, wzięła górę. Po drugiej godz. ułożyłam gnaty w łożu.
A w pracy...no cóż, znów tysiące ważnych spraw do załatwienia i ogromna sterta papierów do przeorania, żeby nie zostawiać sobie ogonów na listopad. Spijam kolejną herbatkę-teina tysz stawia ludzi na nogi- i myślę, że dziś po południu, bez względu na wszystko będzie pięknie.
Miłego dzionka dla wszystkich Aha, byłabym zapomniała. Lajan, co ty robisz przed godz.czwartą w kawiarni??? Ty już nie mogłeś spać, czy jeszcze się nie położyłeś?
za pierwsze za drugie za trzecie :)
Mój łikęd nie będzie długi, w poniedziałek do pracy, ale biorę część urlopu to szybko zleci.
Zarabianie chleba i robienie sałatki po północy?! Ilość cyborgów w Kawierence rośnie.
PS. Walnął na system Dyrektor poczeka :)
Się już dawno wyspałem.
Witajcie łikędowo :)
A ja wczoraj miałam niespodziewany remoncik.... Dużo wcześniej niż się spodziewałam przywieźli nam zakupioną w internecie sofę do pokoju dziewczynek. A w moim mieszkaniu ( tylko i wyłącznie przez małe "m" ) żeby coś wnieść czy wynieść, to trzeba odkręcać i ściągać wszystkie drzwi....no i zaczęła się zabawa. Ale jaki porządek się zrobił przy okazji w tych kątach, w które nikt nie zagląda....i ile odnalazło się rzeczy dawno zaginionych i zapomnianych, a teraz nagle strasznie potrzebnych ;-)
Przy wynoszeniu starej sofy do piwnicy naciągnęłam coś sobie przy kręgosłupie, bo narywa mnie aż do ramienia....po co tyle drewna ładować w meble, przecież ciężkie się od tego robią ;-)
Załatwiliśmy jedno przemeblowanie, a drugie, te co miało być pierwsze, jeszcze czeka, bo mój zarządca nie ściągnął mi jeszcze grzejnika kuchennego i nie możemy ruszyć z robotą. Dzwonienie nie przynosi oczekiwanych efektów i chyba będę musiała osobiście zawieźć tam swoją szanowną, w celu udzielenia im reprymendy, oczywiście ustnej, a nie przy pomocy szanownej ;-)
Dobrze, że nie robię świąt u siebie, bo bym musiała rozpocząć proces denerwowania się i złoszczenia
i chyba Lenko poczekasz z grzejnikiem do wiosny:( Jeśli sezon grzewczy rozpoczęty,nie chce się zarządcom budynków zakręcać pionów,spuszczać wody,żeby jedna osoba zdjęła sobie grzejnik(zawsze mogą się tym tłumaczyć,że inni lokatorzy dzwonią że wody nie ma i centralnego).Jak pracowałam w dziale technicznym w SM,to tak właśnie bywało...Najpierw się zwlekało,a potem jak zaczął się sezon grzewczy-mówiło się takiemu delikwentowi,że inni się skarżą że zimno,wody nie ma i trzeba było takie rzeczy planować np.wiosną...
Ale oni mieli kupę czasu zanim rozpoczął się sezon grzewczy.... I nadal twierdzą, że nie ma problemu, bo to jakiś osbny pion jest, tylko grzejniki w kuchni i małym pokju 5-ciu rodzin, ale ciągle trzeba ich poganiać..... Już ja sobie z nimi pogadam na zebraniu wspólnoty..... ;-)
Te spółdzielnie to jest maskara! Mi tak długo zakładali grzejnik aż mi w końcu mieszkanie zalali! Nie daj się! Weź swoją szanowną i nawrzucaj im :)
Dobry jeszcze na wieczór :)
Upiekłam właśnie dwa biszkopty ciemny grubszy i jasny cieńszy (przy pomocy wiadomo, jak fantastycznego robota hihi). Biszkopty te rano jeszcze nie były w ogóle w planie, ale czytając dziś komentarze, trafiłam na komentarz naszej Megi o "kuku". Meguś - będę robić kukułkę :)
Bob po przedszkolu zapytał, czy kotek już sobie poszedł... Wyraziłam nadzieję, że pewnie tak. Bob ruszył więc dziarsko przed siebie a ja ostrożnie za nim :) i nie było bestii. Uff. Zeszliśmy na nasze piętro a bestia leżała u sąsiada na wycieraczce! I miauczała po ludzku. Znaczy po kociemu, ale tak normalnie, po ludzku no. A teraz nie ma go. Mąż powiedział, ze widział go/ją już dwa razy i też na niego "warczał/ła", ale on do tchórzliwych nie należy, więc to kot uciekał :)
Mówiłam już, ze katar Boba wrócił? Nie? No to wrócił właśnie. Po dwu tygoidniach!
Już się nie mogę doczekać tej kukułki. A to jutro dopiero.
Oooo, to ja tez się jej nie moge doczekać. Mam nadzieję, że pstrykniesz jakąś fotkę i przyniesiesz kawałek ciacha dla nas?
Hm...a może by tak wysmarować kochanego Boba czymś rozgrzewającym? Babcie chyba stosowały spirytus. Może taki koniak za 10 tysiączków? On chyba ma właściwosci uzdrawiające i dlatego taki "tani" A tak serio - dobrze, że przed nami weekend. Może jak Bob nie będzie szedł do przedszkola, to uda się wszystko zdusić w zarodku.
Ja się obawiam, że to po prostu alergia. Nie ma kaszlu, ani temperatury, tylko woda mu wycieka z nosa. 18 listopada mamy wizytę u alergologa, to może się dowiem czegoś konkretnego.
Witam wieczorkiem. Ja przychodzę tylko powiedzieć, że żyję i nawet całkiem wyzdrowiałam. I to na tyle z przyjemności bo dzisiaj od południa jest mi bardzo, bardzo źle. Stracililśmy dzisiaj jeden z naszych punktów, ten w którym zaczynałam pracę i w którym pracowałam najdłużej. Od jakiegoś czasu tylko tam wskakiwałam na 4-5 dni w miesiącu ale jest mi strasznie przykro, że go straciliśmy. Mam gdzie pracować i to nie jest koniec świata ale smutno mi, bo to był MÓJ punkt... idę się zalać herbatą z miodem. Może cytryna mi uderzy do głowy. Jak coś to bujam się w kącie...
Oj, to ja lecę do kąta utulić Cię. Bardzo mi przykro :( Ale ceszę się, że jesteś zdrowa.
Kto jeszcze potrzebuje pocieszenia? Mam chwilę czasu, bo wysyłam bratu zdjęcia :) Może Lenkowy Mąż też by chciał przytulenia? :))
Dobry wieczór!
Ojojoj, zimno w Kawiarence! W kominku czarno, kupka popiołu... Faworek z Koralikiem przytuleni w kapciu. Tak to jest jak dojście do naszego miejsca spotkań jest zablokowane. Nie wiem, czy jest sens na noc rozpalać? Chyba dam sobie spokój.
Obiecane słońce przez cały dzień nie potrafiło przebić się przez kłębowisko chmur, było ponuro, tylko na parę minut zrobiło się jasno i znowu tak mgliście.
Zarobiłam dzisiaj ciasto na piernik staropolski i zrobiłam kukułkę. To ostatnie było improwizowane bo przepis na WŻ a dostęp zablokowany. Ale udało się :)
Zostawiam Wam po kawałku. Jednak nie rozpalę tego ognia, bo jak dziś nikt nie przyjdzie to do jutra w tym chłodzie będzie jak świeże :)
Miłego łikędu! (Smakuje lepiej, niż wygląda - foto z komórki)
Aaa! Beata
Witam wieczorkiem. Dzisiaj pół dnia stałam na progu kawiarenki, pukałam i nie dało się wejść. Ale już jest dobrze :) Dzisiaj byłam na duuużych zakupach, już po części świątecznych. Kupiłam bombki, konfiturę do pierniczków, słodycze i takie tam. W tym roku chyba szybciej nastawię też ciasto na staropolski, może we wtorek.
Jutro jedziemy do teściów na obiad i już na jeden cmentarz. Mieliśmy dzisiaj wyjść ze znajomymi ale jakoś nie mam ochoty. Szarlotka się piecze, jej cudny zapach próbuje rywalizować z moją nową świeczką. Przyniosłam też Wam żebyście zobaczyli jak cudnie pachnie. Zostawiam też drineczki, którymi się właśnie raczę, absolut gruszkowy z 7upem i cytrynką. Miłego wieczoru :)
Dzień dobry, dzień dobry...
Była już godz. trzecia, znów jest druga...uwielbiam tę zmianę czasu, zawsze to godzinka w zanadrzu.
Zimno tu jak nie wiem co!! Doczytałam, że była jakaś awaria- chyba muszę się ucieszyć z tego remontu- przynajmniej nie miałam czasu na zdenerwowanie (oczywiście na serwer WŻ).
Pewnie wszyscy śpią, więc to ja dziś napalę w kominku. Rano będzie tu przyjemnie. Ha i mam niewątpliwą przyjemność, że tym razem ubiegnę Lajana ;) Jakby ktoś się chciał zapytać, to uprzedzę owo pytanie- ja jeszcze nie śpię. Przez ten wydłużony weekend i remont ( a ten się ciągnie...) to mi się zegar biologiczny całkiem popsuł. Niedługo będę jak Hope...spać po 2-3 godz. .
Aloalo...za słabo mnie tłuczesz...z postanowienia nr 2 jakoś nic nie wychodzi..
Ech, jak pięknie strzelają iskierki. Przycupnęłam sobie w kąciku, popijam herbatkę i cieszę się, że to niedziela. Będzie można trochę się poobijać.
Zostawiam francuskie rożki i herbatkę w termosie. Jakby ktoś wstał za szybko, to niech tylko dołoży nieco drewna do kominka i oczywiście się częstuje herbatką i ciasteczkami.
Miłego dnia!
Witajcie niedzielnie
Jak dobrze jest przyjść rano do Kawiarenki a wniej poczuć ciepło, znaleźć słodkie rogaliki i gorącą herbatę. Bajka!!! No to dokładam parę drewienek i posiedzę sobie trochę. Ja też wczoraj zatrzymałam się nosem na drzwiach Kawiarenki. Głupie uczucie jak nie można wejść, prawda?
Brakuje słońca za oknem, ale teraz mam przed oczami duuuużo złotych liści. Jeśli rozświetlą je promyki, to zrobię zdjęcie. Uwielbiam ten jesienny widok z mojego okna.
Zostawiam kawę z ekspresu ze spienionym mlekiem. Pyszna i pachnie jak...nie wiem co
Miłego dzionka!
Dzień dobry! Cieplutko, przytulnie jak zawsze w Kawiarence :) Kawą się częstuję chętnie a w zamian zostawiam Pandowatą zgodnie z umową. :) Postanowiłam odchudzić męża- brak pszenicy i cukru w diecie od dzisiaj przynajmniej w mojej :) będzie mu łatwiej a i mi nie zaszkodzi. Miłego dnia.
Dzień dobry!
Liście lecą z drzew, liście lecą z drzew... Dosłowny deszcz liści! Wiatr wieje i zrywa te żółto-bordowe klejnociki z gałęzi. A wszystko dzieje się w przepięknym słońcu, więc jest uroczo.
Dzisiaj jadę oglądać dzidziusia :) A jutro na chwilę do pracy, potem po Boba do przedszkola i na cmentarz uporządkować groby.
Wczoraj siedziałam do północy i to tej po zmianie godzin już i wymysłałam kolory ścian. Oczywiście nic nie wybrałam, za dużo tego :)
Tymczasem idę posiedzieć przy kominku i schrupię rogalik.
Beata - specjalnie dla Ciebie :))))) Na to drugie oczywiście!
A dla Wszystkich wspaniałej niedzieli!
Oj, tak liście szaleją. Szkoda tylko, że u mnie brak słońca. Ale mimo to zostawiam dla Was te szalejące na wietrze barwy jesieni.
A to moje okno po odsłonieciu firanek z pozycji, kiedy siedzę z laptomem na kolanach i zaglądam do Kawiarenki :-)Dokładam drewna do kominka, jak wstaniecie powinno być cieplutko.Kawa stoi na podgrzewaczu. Ciasto niestety zjadłem.Życzę miłego poranka.
/Już się wyspałem/
Kapitalny widok Lajanie..ach się rozmarzyłam, u mnie "śnieg" styropianowy..jak .na razie;))
Witajcie poniedziałkowo
Jak dobrze wejść do Kawiarenki, kiedy w niej ciepło i ogień w kominku strzela, pachnie kawą i...no nie! Lajan zjadł ciasto?!!! Ja dzisiaj mam zakaz słodyczy (po to już nie weekend), ale przynajmniej bym sobie popatrzyła. Lajan, co się dzieje - przecież Ty masz dietę?
Jestem w pracy. Chyba dużo ludzi wzięło sobie dzień urlopu, bo w tramwaju byłam zupełnie sama. Mogłam przebierać i wybierać w siedzeniach do bólu
Wkurzyłam się na sam początek dnia, bo okazało się, że ktoś wygrzebał moją, głęboko schowaną, pyszną kawę i opróżnił słoiczek do połowy. Gdyby nie fakt, że jest tak pioruńsko droga, to może bym jej nie chowała, ale wiedziałam, że takiej nie kupię. Nie spodziewałam się, że ktoś będzie mi kopał po szafkach?! na dodatek nie odłożył na miejsce tylko musiałam jej szukać po firmie. Wrrr!!!
Za oknem trochę szaro, ale nic to, bo jest dość ciepło i nie pada a to najważniejsze.
A! Zapomniałam Wam napisać, że odezwała się osoba, która wyrzucała chleb na mój "ogródek". Przeczytała kartkę, którą pozostawiłam obok reklamówki z wyzbieranym pieczywem. Była to starsza pani (sympatyczna jak na ironię). Bardzo mnie przepraszała. Mówię Wam, aż mi się głupio zrobiło
No nic zmykam, bo mam bardzo dużo pracy.
Miłego dnia
i ja jestem w nowym tygodniu:)
dzisiaj mam wolne,a co! inni też niech popracują troszkę...żeby nie było,że ja tak bezczynnie mam zamiar siedzieć cały dzień...co to,to nie...właśnie kończę sprzątać salon...zostało mi okno(a w zasadzie kilka okien) i firanka do powieszenia...hmmm,tak sobie myślę,że może szybciutko uszyję nową(kupiłam taśmę i mam jakieś 12 metrów organzy w przepięknych jesiennych kolorach)
potem muszę skończyć torta dla mojej szefowej(10 lecie firmy)..i chyba wybłyszczę swoją kuchnię...Młode po śniadaniu idą sprzątać ze szkoły cmentarz....Ślubny w pracy....to ja sama na włościach ...szybciutko mi pójdzie sprzątanie:)
Na razie stawiam gorącą kawusię i herbatkę z opuncją i truskawkami...myślałam,że załapię się na kukułkę Oli,ale Lajan podobno zjadł....wychodzi więc na to,że muszę zostawić kawałek biszkopta z kremem ajerkoniakowym....
to do później....
Witam serdecznie :) Przytupałam z kawusią, oczywiście dzisiaj wolne :) Przynoszę szarlotkę sypaną (chyba nigdy nam nie przestanie smakować ), może ktoś się skusi. Wczoraj spędziliśmy miłe popołudnie z teściami. Dzisiaj jedziemy do mojego taty na cmentarz, posprzątać i ozdobić już na jutro. Tam w dzień Wszystkich Świętych to jest porażka, dojazd maskaryczny, nie ma gdzie stanąć, dlatego chcę to załatwić dzisiaj na spokojnie żeby jutro nerwów nie tracić. Popołudniu chcę skoczyć z Młodym i kupić mu już buty zimowe. Na szczęście pogoda cały czas fajna ale nigdy nic nie wiadomo, lepiej niech sobie leżą i czekają. Młody chyrla mi strasznie już kolejny dzień, nie ma na szczęście ani kataru ani jakichś gorszych objawów ale już parę dni to trwa i mam nadzieję, że do środy minie.
Dorzucam do ognia, zapalam tealighty i życzę miłego dnia :)
Witam i ja
Jak miło, że tak cieplutko w kawiarence I herbatka z moją ulubioną opuncją czeka na mnie :)
Lajan, ja dziś nie dałabym rady rozpalić w kominku ;) ...po tłuczeniu przez Aloalo, nawet udało mi się przyzwoicie położyć spać, chyba o 0.30- (więc jest dobrze...)ale rano, przed godz.7, moje zwłoki były ciężkie niczym tir pełen ołowiu. I jak tu wstać, skoro ja nie kontaktuję??? Ja nie mogę spać tyle godzin! Mój zegar jest zaplanowany tylko na 5 godzin a nie na 6,5 godz. Koniec rozpusty.
Mam na dziś tyle planów i sama jestem ciekawa, na ile mi się uda zrealizować te zamierzenia. Pan Mąż zrobił sobie wolne od pracy zawodowej i ma duuużo czasu na nasz kuchenny remont. Cieszę się, bo ten bałagan zaczyna mnie męczyć. Aczkolwiek, już można w kuchni przycupnąć, zrobić jakieś jadło i posiedzieć we czworo...Młody zjechał z Warszawki na te 3 dni. Nie dość, że od zawsze jest chudy, to wygląda jak szkapa. Zgubił kolejny kilogram i wcale się z tego nie cieszy. My tu walczymy, żeby zgubić co nieco, a jego to ja bym chętnie jakimś tłuszczykiem okleiła.
A tak na koniec...to jest mi smutno. Wczoraj zmarła moja bliska kuzynka. W ubiegłą środę, będąc w pracy upadła, serce zatrzymało się. Była reanimowana. Udało się odzyskać pracę serca, ale mózg nie pracował. Rokowania były złe. Minęły 4 dni w śpiączce. Po cichu przyszła śmierć. Zabrała ze sobą wspaniałą dziewczynę. Basia miała tętniaka. Tętniaka, o którym nie wiedziała. Nasuwa mi się tylko jedna myśl..."Śpieszmy się kochać..."życie jest kruche niczym pęknięta tafla lodu....
Mimo mojego byle jakiego nastroju, życzę wszystkim dobrego dnia!
Przykro mi bardzo Beatko, trzymaj się...
Beatko-jestem żeby Cię potulać....
:(( Tulę do serduszka Beatko...
Oj, baaardzo to przykre Trudne chwile i trudny czas. Trzymaj się.
Dobry wieczór!
Oj, jak szybko robi się ciemno...
Dziś kolejny dzień z piękną pogodą. Pojechałam uporządkować groby bliskich mojego Męża. Zawsze mam ścisk żołądka, kiedy wracam tam, gdzie mieszkałam po ślubie. Boję się spotkać tego kogoś, kogo boję się spotkać. Ale nie spotkałam. Bob dzielnie pomagał mi zmiatać liście. Myślę, że moja ś.p. Teściowa kochałaby tego małego Bąbla, którego nie zdążyła poznać...
Nie wiem, czy uprzejmy fotoradar nie zrobił mi fotki, kiedy wracaliśmy... Mam nadzieję, że ten błysk to mi się przywidział. Nie wyglądalam aż tak uroczo, żeby mi zdjecia robić przecież! Się okaże, się okaże...
Ten nasz remont, to będzie powtórka tego łazienkowego. Też się tak wlecze... Mam nadzieję, ze efekt końcowy będzie tak samo dla nas zadowolający.
Aaa, posiedzę sobie troszkę przy kominku. Widziałam Hope krążącą wokół Kawiarenki, może wpadnie ze mną posiedzieć? :)
Leeeeeenkaaaa? Czy Ty utknęłaś z Twoją szanowną w spółdzelni?!
Pa :)
Jestem Oleńko,jestem:)
ciutkę zła jestem,ale jestem....Robiłam tort dla mojej szefowej na 10-lecie jej firmy(zajmują się organizacją różnego rodzaju imprez,min.pokazów mody)...tort wyszedł mi pierwsza klasa...prostokątny ,cytrynowy biszkopt,przełożony kremem ajerkoniakowym,śmietankowym z brzoskwiniami i toffi z orzechami włoskimi...Wierzch zrobiłam z masy cukrowej w kolorze wściekłej zieleni(na pudełku napisali ,że to zieleń groszkowa),ale ja uwielbiam ten kolor zwłaszcza w tortach dziecięcych:)...zrobiłam ogromną kokardę(opcja prezentowa) i ulepiłam dziewuchę...taką na wzór lalek Bratz...w fioletowej kiecce(bo fiolet w tej branży modny),umieściłam logo firmy i to,że to już 10 lat minęło...i
czarna dupa....w aparacie nie było baterii:( jak je znalazłam-całe dwie,nawet zapasowa się znalazła...to okazało się,że są wyczerpane,wwrrrrr.ładowałam je dwie godziny i nic....aparat nawet nie mrugnął:( a ja tak się chciałam pochwalić,buuuuu
Spokojnie, pewnie na imprezie ktoś zrobił zdjęcie. Podprowadź mu aparat i obejrzymy to cudo.
Ten lot był chyba z dopalaczem, tak szybko przeleciał. Podajcie temat do następnego lotu. Autora uwiecznię.
Ale czytania !!!...(trzy dni nie wchodziłem do kawiarenki)
Uuuuu, to Ty tu bywasz? I piwa nie przynosisz? No nie!!!
Piwa jak piwa (mnie nie ciągnie), ale drewna by mógł narąbać!
Piwa jak piwa (mnie nie ciągnie), ale drewna by mógł narąbać!
Tyż prowda! Kominek, to najistotniejsza sprawa. Chociaż...ja piwa nie pije, ale jest u nas parę osób, które się ucieszą jak Im zostawi "beczuszkę" :-))no właśnie...tak po cichaczu i bez browara? no nie.....
Dziołchy, dziękuję za wsparcie. Popłakałam sobie, pogadałam z siostrą bliźniaczką mojej Baśki i jest mi nieco lżej, choć żal serducho ściska...To wszystko trzeba znieść i tyle...
Dobrej nocy
Witajcie listopadowo
Zapowiada się pogodne i może nawet słoneczne święto. Dzisiejsze spacery po "smentarzach" powinny być przyjemnością. Tego Wam życzę.
Póki co zostawiam aromatyczna kawę z ekspresu ze spienionym mlekiem i nacieszę się porankiem.
Ktoś dorzucił do kominka więc w Kawiarence jest ciepło i nastrojowo. Koralik z Faworkiem właśnie się obudzili więc ich nakarmię i zmykam.
Dobrego dnia
i ja witam w to listopadowe święto....
zostawiam świeżą kawusię i hernatkę w termosie(jak kto wdepnie później) i jeszcze biszkopt z kremem śmietankowym i brzoskwiniami...i malutkie rogaliczki z dżemem truskawkowym...i jeszcze kruche ciasteczka w kształcie duszków i dyni(zostały z wczorajszego wieczoru-część dzieci jednak wolała cukierki niż ciasteczka)
i powoli pakujemy się z rodzinką do auta-jedziemy do miasteczka Ślubnego odwiedzić groby....
miłego,słonecznego i ciepłego dzionka pełnego zadumy..
Witam wieczorkiem. To był piękny dzień na zakończenie pięknego, dłuuuugiego weekendu :) Popołudniu poszliśmy na cmentarz, spotkaliśmy się tam z teściami i potem poszliśmy do nas na kawkę. Pogoda była cudna, cieplutko i piękne słońce. Wieczorem nastawiłam już staropolski, wcześniej niż w poprzednie lata ale chcę potrzymać dłużej upieczone placki. Jutro już do pracy ale akurat w miejsce, które lubię i do dziewczyny, którą bardzo lubię więc te najbliższe 3 dni miną mi pewnie szybko a na 100 % przyjemnie :) W piątek czeka mnie wielkie pieczenie i gotowanie bo mam urodzinki i na sobotę zaprosiłam już gości. A nawet 2 tury gości :):):) A w związku z tym, że w sobotę normalnie pracuję (jedynie postaram się urwać trochę wcześniej), to chcę mieć już wszystko naszykowane.
Dorzucam do kominka żeby było przyjemniej, oczywiście przynoszę zapachową świeczuchę i gorącą herbatę z miodem i cytryną.
Miłęgo wieczoru.
A my jesteśmy liczeni do pierwszej tury czy do drugiej? :))))
Jutro do pracy. Ja tak rzadko tam bywam, że jakoś mnie nie ciągnie. Mam jednak szczerą nadzieję, że Bob się wreszcie weźmie za swoje zdrowie i przestanie się przeziębiać czy też alergizować :)
A tak w ogóle to dobry wieczór! No i dobranoc :) I niechaj jutro bedzie tak ładnie jak dziś, Gwiazdy świecą, nadzieja jest.
Wy jesteście liczeni do tej "najpierwsiejszej", zaraz w piątek :)
Dzień dobry w środku tygodnia
Tak mi jakoś ta środa dziś nie pasuje...powienien być poniedziałek ;) Po długim łikędzie stwierdzam, że nie powinno go być. Jestem po nim totalnie zmęczona. Standardowy łikęd wystarcza mi w zupełności. Mam wrażenie, że jestem rozbita, rozproszona i nie do życia. I co rzadko mi się zdarza- wstałam dziś z bólem głowy. Masakra...a tu trzeba myśli poskładać i na dodatek uczciwie pracować...
W kominku już rozpaliłam, fajnie popatrzeć jak iskierki tańczą. Zostawiam świeżo zaparzoną kawę i zmykam popracować. A tak mi się nie chce...
Aha...nie tłuc mnie dziś po głowie- i tak mnie już mocno boli ;)
Miłego dzionka.
Dzień dobry!
OJ, Beatko, Ty dobra kobieto, z bolem głowy w kominku napaliłaś... Będę pamietać, zeby Cię dzisiaj nie stukać nic a nic :)
Mnie bardzo pasuje, ze jest środa, bo trzy dni w pracy i znowu wolne :) Słońce się mocno przedziera przez zamglone otoczenie, zapowiada się piękny dzień. Bob bez marudzenia poszedł do przedszkola i nawet rzucił się w otwarte na powitanie ramiona pani dyrektor, która z reguły wzbudza jego strach :) I gdyby jeszcze ten mój dyrektor nade mna nie wisiał, to juz byłoby całkiem uroczo :)
Zooosiaaa - gdzie się podzewasz?
Smakosiu - jak szefu dzisiaj?
Mysha - będę w piatek :)
Lenka - hop hop! Jak sprawa grzejnika?
Miłego dnia Wszystkim!
I ja witam srodowo! Mnie barzdo pasuje, że dzisiaj środa.
Olu jestem tylko jak sie rano rozpisałam to mnie wywaliło i się trochę wściekłam i musiało mi przejść aby znowu napisać.
Ja bardzo się cieszę, że jestem w pracy bo mogę odpocząć po tym całym łikędzie, który spędziłam głównie na cmentarzu. Jestem zmęczona tymi wędrówkami wśród tłumów ludzi a ja lubie ciszę i spokój. Kiedyś moja koleżanka powiedziała, że je znam ludzi z jednej połowy mojego miasta a moja siostra drugą połowę. I tak chyba jest bo obejście cmentarza zajęło nam 5 godzin. A stawałyśmy praktycznie co krok. Coś musi być w tym co koleżanka mówiła.
Mysha zaprosiła nas w piątek na imprezę, bardzo się cieszę i też przyjdę , tylko w co się ja ubiorę?
Dzisiaj jechałam do pracy w takiej mgle, że aż strach. Całą drogę jechałam 40 na godzinę i myślałam, że przegapię moją pracę. Byłaby heca, że po prawie 4 latach nie mogę trafić do swojej firmy.
Będąc w sobotę na drobnych zakupach w Real zaobserwowałam jak 2-ch panów usiłuje zważyć pęczek rzodkiewki. Przelecieli wszystkie kategorie umieszczone na wadze z komentarzem, że jesteśmy w Unii to może nie warzywo tylko owoc aż zlitowałam sie i powiedziałam, że tego się nie waży bo rzodkiewkę sprzedaje się na pęczki. Z ulgą przyjęli moją uwagę i serdecznie mi podziękowali bo myśleli, że już tej rzodkiewki nie kupią a żona koniecznie jej potrzebuje. Tak to puścić chłopa do sklepu bez instrukcji.
Dobra to na tyle , pozdrawiam wszystkich !!!
Rasowi mężczyźni . Mój syn chyba miałby podobnie...bez instrukcji ani rusz ;)
Smakosiu - jak szefu dzisiaj?
Przyszedł z samego rańca, ale zabrał się za pracę i zapomniał, że jestem obok Oby pamięć Mu zbyt szybko nie wróciła
A Twój dyrektor nadal wisi nad Twoją głową czy się wreszcie zmęczył i "spadł"?
Witajcie środowo
Cieszę się, że to już środek tygodnia. Baaardzo mnie się podobuje taki przerywnik w postaci wolnego dnia Szybciej zleci ten tydzień w pracy.
Pogoda się klaruje, co mnie bardzo cieszy, bo planuję dziś drugą część odwiedzania grobów. Rano było zimno i wilgotno.
Wczoraj, kiedy wróciłam z "smentarza" zerknęłam przez okno i zobaczyłam niesamowity widok. Słońce odbijało się na jednej z ławek. Fajny efekt. Zrobiłam szybko zdjęcie
Miłego, nastrojowego i zaduszkowego dzionka.
Zapalam świecę...
i ja witam wszystkich środowo....
zaraz zmykam na drugą zmianę do pracy,jutro za to ranna zmiana i całe popołudnie dla siebi(tzn.dla rodziny)
zostawiam Wam kawusię i herbatkę z cytryną i jeszcze trochę bigosu(ze swojej kiszonej kapuchy) i prawdziwków i mięsa z dzika... a na deser jest sernik wiedeński i ciasto cappuccino...
to ja zmykam...i do miłego....
Ja pierdziu! Co za menu! Hope, może chcesz mnie zaprowiantować u siebie?
wiesz ,gdzie masz dzwonić Emilko:)
Nie znasz dnia i godziny Już ja Cię dopadnę Ty "Cyborgu".
oooo,już się boję:P nie ma co,hihi
ps.jak najdzie Cię na coś ochota zadzwoń-umówimy się na mieście...
ps2. nie jak Cię najdzie ochota,tylko jak upiekę dla Cię torta bezowego:)
Nie dość, że Cyborg, to jeszcze kusicielka
Tak tak, tę kawę z pewnością razem wypijemy, ale koniecznie w mieście, bo Ciebie trzeba wreszcie oderwać o tych tortów i od kuchni :-))
Mnie też, mnie też!!! Zaprowiantować! Tym bardziej, że mam szlaban na kuchnię ;) i ostatnimi czasy bardziej obcuję z mikrofalą i półproduktami, niż z garami.
czyżbym kuriera miała puścić do Cię.....? jeszcze przed Mikołajem:)?
Hm...jak puścić kuriera z garem bigosu i ciastem,...to trochę małe obłożenie wagowe. Proponuję poczekać jednak do Mikołajek. Może cosik jeszcze dorzucisz ;))) A na ten czas będziemy dalej jeść zapasy z mojej zamrażarki. Remontowana kuchnia wygląda jak Sodomia i Gomoria. Nie pytaj jak bardzo mi się podoba twórczość mojego Ślubnego (przez ponad dobę niemiałam w kuchni prądu- niby nic takiego, ale jak to się można wewkurzyć....wrrrr). Modlę się, żeby były już święta Bożego Narodzenia...wtedy na tip top ma być wszystko wykończone...ja chyba też...
Głowa mi pęka w szwach...
no tak...co się będę rozdrabniała jak paczka powinna być duża,nie?
poczekam do Mikołaja:)
a remont?..hhhmmm,skończy się...a potem będziesz miała śliczną kuchnię....i będziesz sterczeć przy garach...i przy piekarniku...i znowu przy garach...aż Cię święta zastaną i znowu będziesz sterczała przy garach:)
I wtedy będzie pięknie...jak będę mogła sobie piec, gotować, smażyć i cudować. Kuchnia to moje królestwo- a Ślubny mi je zepsuł na jakiś czas . Ty wiesz, że muszę sobie postękać ;) Cierpliwie czekam ...
Głowa mi pęka w szwach...
To Ty lepiej zawczasu poluzuj szwyPróbowałam poluzować i cooooo? Guzik z pętelką!! A może jakiegoś krawca trza poszukać??? Ten to by może szwy poluzował ( chyba zna się na tym ) i zrobił coś jeszcze ?
Witajcie czwartowo:)
zostawiam gorącą kawę(parzochę) i herbatę z truskawkami...i jeszcze kawałek babki piaskowej...
lecę do pracy na 9....
do później...i miłego dzionka:)
Witam w czwartek!
Rano mgła i drapanie szyb w samochodzie ale takie ostre drapanie. Przymroziło, że aż strach. W kawiarence moimi zgrabiałymi z zimna rękami musiałam jeszcze rozpalić w kominku. Ale już jest ciepło to możecie dziewczyny przychodzić i sie trochę ogrzać. Wczoraj jeszcze byłam na cmentarzu ale już tak ciepło nie było jak we wtorek.
Smakosiu głowa juz przestała Cię boleć? Jak czytam to Hope i Beata już sobie planują prezenty mikołajkowe. |Myślę, że jak Beata będzie juz miała wyremontowana kuchnię to coś podrzuci do kawiarenki a my to sobie zjemy. Może być i na słodko i na ostro byle duuużżżoooo!
A gdzie zapodziała sie moja kochana siostrzyczka jak tam Bob? Lubię czytać co nowego Bob wymyślił bo ma pomysły niesamowite.
Smakosiu proszę częściej robić zdjęcia i je nam pokazywać. Ty to masz takie oko do tych zdjęć że sama przyjemność na nie patrzeć. A jak tam Twoje malowanie mam nadzieję, że jeszcze sobie od czasu do czasu malujesz. Twoje obrazy też były bardzo piękne. Pamiętam je. Chętnie coś nowego zobaczę.
Życzę wszystkim dobrego dnia. Pa pa
Smakosiu głowa juz przestała Cię boleć? A jak tam Twoje malowanie mam nadzieję, że
jeszcze sobie od czasu do czasu malujesz.
Zofked, jest mi autentycznie miło, że pamiętasz, iż coś tam nieśmiało wklejałam ze swoich prac. Maluje jeszcze, ale to nic regularnego. Jak mnie dopadnie tęsknota za farbami :-) Niestety na to trzeba mieć dużo czasu, bo nie lubię tak z doskoku. Dziękuję za budujące słowa
A co do bólu głowy... To nie mnie bolała, tylko Beatę. No właśnie...Beata, minęło?
A już tyle razy pisało się na forum żeby czytać ze zrozumieniem :)
A jeżeli chodzi o Twój talent to widocznie mamy podobną wrażliwość bo Twoje obrazy zapadły mi głęboko w pamięć.
śpieszę sprostować Zofio....My z Beatą nie palnujemy Mikołaja....to będzie taki spontan,bo ja dostałam od Beaty paczkę z barwnikami spożywczymi,więc mam zamiar się odwdzięczyć....a że Mikołaj niedługo....
Zaproś mnie na ten tort bezowy ( co go Smakosia ma skosztować..) i będziemy kwita . Termin oczywista obojętny..
Ty go Francko kurierem dostaniesz razem z czymś innym...no i dupa-po niespodziance...
Ja myślę, że nadając na podobnych falach...."czytamy" w myślach ;)) A tak na poważnie. Ci, którzy znają mnie osobiście, to wiedzą, że mam w sobie coś z czarownicy. I z reguły jak coś podejrzewam, i głośno o tym mówię, to potem się sprawdza...Strach się bać .
i tafił swój na swego...znaczy się swoja na swoją....od lat stawiam karty(kiedyś nawet zarobkowo:P)...i kto tu je czarownica?
Witam czwartkowo
Oj, chłodno rano, zaledwie 5 stopni było. Dobrze, że wyszło słońce, może trochę niesmiało, ale jednak pojawiło się.
Wczoraj zrobiłam sobie z przyjaciółką spacer po "smentarzu", odwiedziłyśmy groby i pogapiłyśmy się na przyrodę. Jeeeeny, ileż tam było ptaków. Najpiękniejsze, to chyba sikorki. Aż miło było popatrzeć jak buszują w tych jesiennych barwach.
Weszłyśmy też na chwilę do otwartego w naszym mieście oddziału sieci gastronomicznej o nazwie "Green way". Qrcze, jak tam schludnie i przyjemnie. Wszystko urządzone w takim minimalistycznym, skandynawskim stylu, ciepło, czysto i z delikatną muzyką w tle. To budujęce uczucie, kiedy człowiek widzi, że w mieście powstają takie fajne miejsca. Brakowało nam wczoraj czasu, ale z pewnością sie tam wybiorę.
Aloalo, ja też czekam na wieści o naszym Bobie.
Lenka, gdzieś Ty się ukryła?
Zofked, jak dobrze, że rozpaliłaś w kominku, bo bez tego ognia, to w Kawiarence czegoś brakuje - nastroju? Pewnie tak. No i teraz trzeba pamiętać o tym, że przecież Koralik z Faworkiem nie mogą marznąć a noce już zimne.
No, to zmykam do swoich papierów.
Jeszcze tylko zrobię Wam gorącej herbaty z sokiem i cytryną. Może się skusicie.
Miłego dnia
Dzień dobry!
Ci, którzy znają mnie nieco lepiej, wiedzą, że staram się walczyć z pokusamu xD, ale na herbatkę się skuszę :)
U mnie też z rana chłodno bardzo, ale obyło się bez drapania szyb. A teraz piękne słońce, tylko szkoda, ze zajdzie już po 16-tej...
A co u Boba, hmm Chyba nastąpił przełom w chodzeniu do przedszkola :) Nie płacze, nie pyta, kiedy będzie ostatnie przedszkole, nie mówi, że ma go już dość i dziś nawet mnie popędzał, kiedy czytałam jadłospis a on już zdążył zdjąć buty, hasłem "no chodź już, bo nie mam czasu!". Wczoraj zapytał mnie czy moze ze mna pogadać (hoho). No i pogadaliśmy. Bo ja to nie potrafie z niego nic wyciagnąć o tym przedszkolu, a ciekawość mnie zżera :) Ale jak sam zaczął to dużo opowiedział. Dowiedziałam się na przykład, ze pieczątki, które ma czasem na rączkach to daje pani na angielskim. Więc skoro już nawiazał, to spytałam czy umie coś po angielku powiedzieć. No tak. A co? "Gud mojning" a jeszcze coś? No tak. A co? "Tu ju" Zatem angielski spoko a z polskim do logopedy :)
Smakosiu = dyrektor wisi tak zaocznie, dopóki nie skończę tego, co mi zlecił, wisiał będzie :) A ciężko mi to idzie, bo ja ani jasnowidz, ani wróżka :)
Zosiu! - widzisz, ale mi przypomniałaś z tym Smakosiowym malowaniem! Kiedyś umawiałyśmy się na obraz, jak będę robić remont duzego pokoju :)) Heeeloooł, ja robie remont duzego pokoju! Emilka! Ty wyciagaj paletę :))))))
Lenka - mam nadzieję, że panowie ze spółdzielni nie zrobili Ci krzywdy?
Hope - czemu ja tak daleko mieszkam? Też bym bezowego torta zjadła! Moze jak będę mieć piekarnik, który pokaże, ile ciepła ma w środku to uda mi się zroibić takowy :)
Beata - czy dziś powinnam Cię stuknąc czy jednak utulić? Bo nie chciałabym zaszkodzić!
Mysha - co chcesz dostać na urodziny? :)
Miłego dnia. Idę chlipać herbatke :)
Olu pamiętaj, żę wirtualne słodycze nie tuczą. A Bob pewnie zauważył, że w przedszkolu jest fajnie. A po za tym są fajni koledzy i fajne koleżanki. A co Wy dziewczyny z tymi remontami? Jak słyszę słowo remont to mi skóra cierpnie. Ja nic nie remontuję tylko robię szafę na zamówienie. Już materiały mam przywiezione i ta szafa ma być taka bardzo duża aby ciuchy z trzech dziewczyn się zmieściły.
Ja też cierpnę na słowo remont. I teraz chodzę ścierpnieta :) I jeszcze trochę taka będę :)
A szafa dobra rzecz. Polecam szafy :)))
Witam czwartkowo
Mój wczorajszy ból głowy był gorszy niż globus Emilii Korczyśkiej z "Nad Niemnem". Z bólem wstałam, cały dzień się męczyłam, no i z bólem położyłam się spać. Dziś już jest dobrze. Nic mnie nie boli.
Byłam na pogrzebie mojej kuzynki. Ludzi w kościele...chyba ze 200 osób, a może i więcej. Stwierdziłam, że standardowo w niedzielę nie ma tlu wiernych na mszy, ile dziś osób było na pogrzebie Basi. Może to głupio zabrzmi, ale to było piękne pożegnanie zmarłej. Szkoda tylko, że w takim nostalicznym nastroju (a powinno być radośnie...). Po pogrzebie byliśmy na obiedzie w restauracji. I to też było piękne...Po wielu latach spotaliśmy się z rodziną, z którą nie widzieliśmy się od bardzo dawna. Szczególnie z tą daleko mieszkającą. Jak dobrze jest porozmawiać po latach, powspominać, i...potęsknić.
Ustaliliśmy, że jeśli się uda, to zrobimy zlot naszej bliższej i dalszej rodziny na wiosnę lub bliżej lata. To ma być takie spotkanie nie z powodu ślubu czy pogrzebu. Ale takie, żeby sobie po prostu pobyć razem. Te 3 czy 4 pokolenia. Organizacją tego spotkania mam zająć się ja, czyli...wyzwanie dla mnie nie lada! Znam siebie,wiem, że podołam. Tylko muszę to wszystko spokojnie przeanalizować i poukładać w głowie. Czasu trochę jest..
Aloalo, Ty mnie dziś poprzytulaj- tego nigdy za wiele. Tłuc nie musisz już wcale, bo chyba do mnie dotarło, że sen to rzecz święta ;) Z postanowieniem nr 1 (nie źreć słodkiego) spokojnie daję sobie radę. Jeszcze muszę nad sobą popracować w kwestii postanowienia nr 3. Ale to troszkę potrwa.
Smakosiu- dzięki za pyszną herbatkę. Ja chcę obejrzeć Twoje obrazy!!! I nie wymiguj się ;)))
Zokfed- ja na remont mojej kuchni czekałam bagatelka...6 lat. W 2005 roku kupiliśmy mieszkanie, co roku remontowaliśmy coś. Remont kuchni odkładaliśmy od długiego już czasu. Teraz w końcu trwa...ale to mnie tak irytuje,że szkoda gadać. Muszę bć cierpliwa, bo mój Ślubny sam wszystko remontuje. Rano chodzi do "normalnej" pracy, popołudniami i wieczorami robi w chacie. Stąd to wszystko trwa trochę dłużej, niż normalnie. A nie będę wynajmować ekipy, bo mąż w tej branży pracuje, i na prawdę wszystko potrafi. Ino doba przykrótka...
Hope, hmmm, intryguje mnie ta herbatka z truskawkami- mogę liczyć na wieczorną filiżankę tego cuda?
Mysha, ja mam nadzieję, że kończysz już szykować catering. Minutkę po północy będę dla Ciebie śpiewała i wzniosę toast. Mam nadzieję, że będę pierwsza.
Megi, gdzieś przepadła kobito?? Mnie normalnie jest pusto bez tych Twoich wiadomości na śniadanie, obiad i kolację .
Na ten czas spadam....odparowałam emocje. Na 18.30 idę do kina. Odezwę się później :) Pa, pa!!!!
to herbata z truskawkami będzie na Cię czekała po kinie( na co idziesz?????)
Dziś "1920 Bitwa Warszawska", w przyszłym tygodniu "Wyjazd integracyjny", później..."Listy do M." Czekam na coś dobrego w Teatrze Muzycznym- wtedy będzie jeszcze sztuka teatralna...Za chwilę muszę uciekać- pogadamy wieczorkiem :)))
Beatko z tym cateringiem to się będę męczyć jutro bo ma być naszykowanie na sobotę :)
Aloalo na urodzinki poproszę Waszą obecność :)
wszyscy się zwalimy,więc szykuj Myshko może już od dzisiaj?:)
Nie ma problema :)
Mysha, wszystkiego dobrego z okazji urodzin:
zdrowia, pomyślności, pociechy z synka, spełnienia marzeń oraz samych pogodnych dni. Dołączam
oraz wznoszę toast za Twoje zdrowie ..
STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJE ŻYJE NAM...AGNIESZKA
Zimno tu trochę, a to chyba dlatego, ze na dworze ziąb i mgła....Rozpalę w kominku, żeby rano było nam przyjemniej no i żeby Koralik z Faworkiem nie zmarzli. Kto raniutko pierwszy tu wpadnie, niech dołoży drew...
Właśnie skończyłam piec chleb. Upiekłam też stertę francuzów ze szpinakiem i fetą. Jeszcze zrobię barszczyk do termosu. Może ktoś się skusi na te francuskie + barszczyk.
A tymczasem...komu w drogę, temu łóżko i dobry budzik . Do usłyszenia za kilka godzin!
Piątek! Piąteczek!! Piąteluniek!!!
Witam
Mysha, sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz... Wszystkiego co naj, naj, naj...i jeszcze więcej. Buziaki, usciski i kwiaty
A teraz prędko dokładam drewienek, bo w kominku wygasa. Dobrze, że Beata zadbała o wieczorem o ciepełko, bo dzięki temu rano jest jeszcze tak przytulnie.
Jak ja mam ochotę na takiego pasztecika z barszczem - mmmmm... Już się przysiadam
Oj, zimno dziś rano, brr! Zrobiłam pyszną herbatę jakby ktoś miał ochotę, ale pewnie każdy woli barszcz od Beaty :-)
Miłego dnia
Piątek! Piąteczek, Piątuleniek... (...i poszła sobie nucąc i podskakując radośnie).
Mysha wszelakiej dobroci, bo ty dobrą kobietą jesteś :) Jestem do niczego, chodzę jak w amoku, a kiedy zapominam o tym, co się stało i radośnie śmieję się z czegoś- sumienie przypomina mi, że nie powinnam. Na dźwięk dzwonka tel dostaję gęsiej skórki. Czasami miałam ochotę wpaść jak huragan do kawiarenki i się wypłakać, ale... zawsze u tu tak miło i spokojnie. Weekend mnie nie cieszy ani piękna pogoda. Nie potrafię pojąć jak to się stało, żeby człowiek, którego kochaliśmy, który zostanie ojcem, miał teoretycznie to, czego wielu rówieśników mogłomu zazdrościć- kochającą żonę, rodzinę,dobrą pracę, własny dom, bez kredytów... o czym nie wiedzieliśmy co skłoniło go do targnięcia się na własne życie? Ech, a teraz leży w stanie krytycznym i lepiej już ponoć nie będzie...
Darai, wypłacz się jeśli tego potrzebujesz. "Kawiarenka" jest równiez po to, by Cię przytulić... Jesteśmy z Tobą...
Darai, tu jest miejsce na wszystkie emocje. Nie tylko na uśmiechy i radości. Wpadaj i płacz jeśli chcesz i nie czuj się winna, gdy masz powód do uśmiechu.
I wróc do tamtego avatara, proszę ...
to się w końcu zdecydujcie bo już sama nie wiem gdzie mam Was szukać....wracać mi tu ino już....bo psem,kotem poszczuję....:P
Darai-nie wdawaj się w puste dyskusje bo tylko nerwów szkoda:)
a awatar masz śliczny(oby dwa nawet:))
Ja jestem tu i tylko troszkę tam a jeszcze troszkę w pierniku na przykład :)
Lajan - wymyśl coś, bo dłuuuugo sie czeka niz się drzwi Kawiarenki otworzą! Znasz nasz lepiej, niż my same, więc coś fajnego na pewno wymyśłisz. Choć tych bogini kawiarenkowego ogniska mi trochę szkoda :)
Noooo, mi też będzie szkoda. Kurna Olek jak nas łatwo można "kupić", co?
Nooo strasznie jesteśmy przekupne! Patrz jak szybko wątek zleciał, tak fajnie się tu przychodziło :)))
ja cały czas tu byłam...tylko Was wywiało....dla mnie szkoda nerwów na ludzi,którym się wydaje że są najmądrzejsi,najładniejsi i pozjadali wszystkie rozumy i na wszystkim się znają....Właśnie jadę do pracy i taką to osobę spotkam za jakieś pół godziny....i aż się palę do tego spotkania,nie ma co....całe szczęście,że od 15,30 zostaję w pracy sama....
i znowu nie chce mi się chodzić do pracy którą wręcz kocham....jeny....ilu na świecie jest ludzi- bluszczy?ludzi-fałszywców i dwulicowców????
kto chce mnię pocieszyć-numer mojego tela ma....idę sobie,pa
Aduś, nie smutasuj :( 15:30 blisko i bluszcz sobie pójdzie.
Bo ja kochane moje śliczna jestem zawsze i wszędzie ale ludzkie myślenie stereotypowe i krzywdzące innych strasznie, strasznie mnie boli. :)
To może lepiej pogapmy się na złotą jesień, potem na kominek i zaraz będzie fajniej
Myshko- sto lat i spełnienia najskrytszych marzeń:),a na szlaszkę zaczekam do wieczora jak wrócę z pracy....
dosiadam się do kawy,a potem do Beatowych francuzów ze szpinakiem(bo ja szpinak bardzo lubię)
wpadnę za jakiś czas....
Piątek!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dwa dni łikędu przed nami :)
Mysha - mo życ, mo żyć, mo długo długo zyć :)))
Ja się przysiadam do czegokolwiek :) Może być herbata, barszcz i te francuzy ze szpinakiem. Nadal jestem w szoku, ze chces iekomuś gotować w nocy... Ja jestem zła, jak się przebudzę i muszę do ubikazcji pomykać a co dopiero kucharzyć :)
Bobowi się pomyliły dni i był przekonany, ze łikęd już dziś. Z tej radości wstał o 5.10 (!) i ukłądał puzzle. I gdy nadeszła odpoweidnia pora mówię, ze trzeba się ubierać i idziemy. "gdzie?" "do przedszkola" Oooo mogliscie słyszeć ten głośny sprzeciw hihi Od razu chciało mu się spać :) Ale dziś jest jego ulubiona pani, wiec dał sie przekonać :)
A na dworze jest tak ładnie! Od rana słońce, ciepło dosyć, nie buchałam parą z ust po wyjściu z domu. Szkoda, ze jak kończę pracę to słońce też powoli kończy swoje świecenie.
Mój Mąż od jutra będzie miał wolne kilka dni, w zwiazku z czym mam ogromną nadzieję, że coś drgnie w tym remoncie! Drgnie a nawet się poruszy mocno!
Pełna nadziei idę sobie :) Paaa!
Widzę, że brak zainteresowania zmianą tematu. OK
Autor: lajanTemat: Westalki, boginie kawiarenkowego ognia. Lot 2011/14
Data: 2011-10-31 20:03:19
Odpowiedz ♦ Odpowiedz cytując ♦ Edycja
Oj no widzisz, faktycznie. Tak pięknie zatytułowałeś ten wątek, ze aż żal zmieniać!
Witam łikędowo :)
Jak szykuje się pijaństwo, to ja zawsze się odnajdę
Mysha, wszystkiego naj, naj, najlepszego z okazji 18-tych urodzin ;-) i spełnienia marzeń, już Ty będziesz wiedziała jakicie to mają być marzenia ;-)
Ps. Aloalo napisała : "Mysha, mo życ, mo żyć, mo długo długo zyć :)))" - i nie przejmuj się tym, masz małą, krótką i zgrabną rzić i nie wiem gdzie się Ola doszukała długiej... .
Witam łikędowo :) Jak szykuje się pijaństwo, to ja zawsze się odnajdę
Mysha, wszystkiego naj, naj, najlepszego z okazji 18-tych urodzin ;-) i
spełnienia marzeń, już Ty będziesz wiedziała jakicie to mają być
marzenia ;-) Ps. Aloalo napisała : "Mysha, mo życ, mo żyć, mo
długo długo zyć :)))" - i nie przejmuj się tym, masz małą,
krótką i zgrabną rzić i nie wiem gdzie się Ola doszukała
długiej... .
Lenko.. dziękuję , tego mi dzisiaj brakowało
Mysha, jeszcze raz wszystkiego naj...naj....lepszego:))))
Makusiu, bo to tak specjalnie dla Ciebie.... ;-)
:)
Witam :) dla mnie jeszcze nie ma weekendu bo jutro do pracy.
Dziękuję Wam pięknie dziewczyny i nasz chłopaku, jesteście kochani Przynoszę likier kukułkę, piffko, winko białe, różowe i czerwone. Do jedzonka sushi, burritos z sosem czosnkowym i surówką z kapusty włoskiej. Do tego śmietanowiec z karmelem i mini wafelki :) w końcu mam 18... co prawda do pięćdziesiątki ale 18 :):):)
Hope nie przejmuj się bluszczem, u mnie w pracy też niestety występują, co jednego wyrwiemy to się następny pojawia. Ale nawet bluszcz się kiedyś zaplącze :)
Darai nie smuć się, Ty powinnaś się tylko uśmiechać :)
Lenko, dziękuję za komplement :)
Aloalo życzę owocnego w remont weekendu :)
Biegnę na pocztę bo przyszły mi kolczyki, które zamówił mi Młody :) Potem do ostrego szykowania jedzonka, oj wcześnie się dzisiaj nie położę ale impreka się jutro szykuje przyjemna :)
Mam nadzieję, że jeszcze zajrzycie, ja co jakiś czas też będę zaglądać :)
Ja jakoś przypadkiem usiadłam obok czerwonego wina i sushi......, aaa, już nie będę się przesiadać .
Wznoszę toast za Myshy 18 lat..............plus vat !
No to siup :) a gdzie reszta ???
Jestem jestem!!! No to SIUP! A czy jest tam jeszcze miejsce obok sushi i czerwonego wina? Akurat ten zestaw lubię najbardziej. A jeszcze jak Lenka tam zasiadła to już w ogóle
Koło mnie zawsze jest problem z miejscem, bo ja wypełniam przestrzeń całą sobą, ale dla Ciebie Smakosiu wciągnę pośladki ;-) No i trochę mojego ulubionego zestawu również zostawię .
Za chwilkę będę :) tylko swoje stado poduszę. Nieznośne są dzisiaj. Już zagonilam do lozek towarzystwo... teraz Panda stoi i rechocze a starszaki oglądają "Elzę z afrykańskiego buszu" niech już będzie niedziela!
JUUUUŻŻŻ jestem!
Sprzątałam trzodę w kuchni...ale postanowiłam, że basta, że wystarczy. Czas na przyjemności!
Mysha no to siup za tę Twoją 18-tkę...OOOO, jak ja bym kciała mieć te 18...w ta czy we wta strona...Buuuu, chyba się zaleję, żem taka stara . Dobrze, że zniosłaś do kawiarni tyle tronków ;))))
Zapomniałam jeszcze Was przestrzec przed siadaniem na zniczach..... Ani to przyjemne, ani cieplej się nie robi, a tylko przyczynia się do zepsucia wyglądu zewnętrznego odzieży wierzchniej ;-) Sprawdziłam to osobiście i wiem, co piszę. Pojechaliśmy w zaduszki w góry, na grób naszej znajomej góralki i Ślubny powyciągał wkłady ze zniczy, poustawiał na ławeczce, pozapalał i kolejno wkładał i ustawiał na pomniku..... Ja oczywiście zajęłam się podziwianiem cmentarza nocą, cudownie położonego na zboczu góry, oświetlonego lampkami, cichego i spokojnego już o tej porze.....i nagle moje ciało postanowiło odpocząć i przysiąść na ławeczce, ale rozumek już chyba wcześniej rozpoczął proces odpoczynku i nie wziął czynnego udziału w zbadaniu miejsca, na którym planowałam usiąść.....I usłyszałam tylko cichy syk Ślubnego, kiedy mój tyłek, siłą rozpędu i grawitacji, opadał na zapalony i pozostawiony na ławce wkład ;-) A że z grawitacją jeszcze nikt nie wygrał, to i moja rzić zgasiła niewinny płomyk :))))))))) Poczułam coś dziwnego pod zadkiem, więc wstałam jeszcze szybciej niż opadałam i wierzcie mi, wcale nie było to przyjemne uczucie.....
Ślubny ( winny oczywiście tej całej sytuacji ;-) ) kazał mi się jeszcze cieszyć, że nie usiadłam na szklanym zniczu, bo bym jeszcze musiała szkło z tyłka wyciągać, więc popadłam w ciężką urazę i oburzenie i postanowiłam się do niego nie odzywać do końca życia, albo i jeszcze dłużej..............., ale udało mi się całe, długie i ciągnące się całą wieczność z 10 minut .
Ja nie wytrzymam!
Jesteś nie do podrobienia, czekam na książkę Lenko
A co Wy się ze mnie śmiejecie zamiast polewać . Pijemy za Myshę ! I wypijmy za błędy ! I za to,że z wielką pasją i poświęceniem większość popełniam samodzielnie, żeby Was już jedynie uprzedzić, jakie są tego skutki :)))))
No to wypijmy za Myshę i za świecące a może świecowe tyłki?
Za nasze piękne tyłki :):):)
Siupną z Wami, zdrowie Mysho;))
Lenka, ja Cię kiedyś ukatrupię. Zsikałam się kolejny raz!!! Babo jedna!!!. Moja córka patrzyła na mnie, jak czytałam Twoją opowieść. Chyba musiałam stroić przygłupawe miny śmiejąc się do rozpuku...bo tylko zapytała "Mamuś, czy Ty się dobrze czujesz?"....Jak ja mam się źle czuć, skoro czytam takie fajowe tragikomedie z Lenki rzyciem w tle .
Aha...mogłabyś nieco posunąć swój rzić..to ja bym tysz dosiadła do tego winka i sushi.
Melduję, że już zakończyłam gotowanie i pieczenie. 4 godziny, matko moje plecy. Ja nie wiem jak Ty Hope możesz tak piec bez przerwy. Ja to lubię ale tak na dłuższą metę chyba bym nie dała rady. Mam nadzieję, że jutro wszystko będzie wszystkim smakować.
Dziękuję za przybycie i za toasty :)
Fajnie sie piło za Twoje zdrowie. Teraz juz czas "siupnąć" ale do wyrka :-)
Życzę jutro bardzo udanej imprezy i samych pochwał za te smakołyki, okupione bólem pleców.
Jeszcze raz wszystkiego co naj!
No ładne kwiatki, nie ma co ;)) Widać, że babska impreza była. Komu to po tych siupach było tak gorąco, że okno otworzył i przed wyjściem nie zamknął? No nic, gderać nie będę, bo kawiarenka uczciwie wywietrzona, ale szkoda mi Faworka i Koralika, bo tak siedzą do siebie przytuleni koło kominka...chyba im było nieco chłodno.
Zaraz rozpalę w kominku, zapalę świeczkę o zapachu cytrusowym, no i pozmywam te naczynia i kielonki. Wiecie, moja kuchnia zaczyna być podobna do kuchni. Co prawda, jeszcze sporo rzeczy jest do zrobienia, ale już mogę co nieco sobie pichcić. Drożdżówka już się upiekła, teraz chlebek się piecze....Przyszły zięciu przywiózł mi skrzynkę swojskich jabłek, więc muszę pomyśleć, co pysznego upiec na niedzielę. Wypatrzyłam na WŻ fajny przepis i chyba zrobię owo COŚ ;)
W kominku pięknie strzelają iskierki. Zostawiam świeżutką drożdżówkę i...ciepłe mleko w termosie.
Ja tak właśnie jadam drożdżówkę, popijając ją mlekiem. Może ktoś się skusi na takie połączenie :)))
Zmykam w końcu spać...Jakoś nie wychodzi mi skok do łóżka przed północą....Nawet stukanie Aloalo i Hope nic nie daje .
Miłej soboty !
Witajcie sobotnio
To niestety ja zapomniałam zamknąc okno. Zaczęłam sprzątać a od siupania tak się rozgrzałam, że nawet nie poczułam, że ono ciągle otwarte. Beata, całe szczęście, że przyszłaś tak wcześnie, bo Faworek z Koralikiem nic niewinni, że smakosia nie myśli. Bidulki. Zaraz im dam w ramach przeprosin okruszków z tego Twojego niesamowicie wyglądającego placka. Fajnie, że już widzisz efekty remontu w swojej nowej kuchni. Tak się super poskładało, że teraz chyba we trzy (?) macie takie "rewolucje kuchenne". A ja już się nie mogę doczekać zdjęć, które pokażą efekt końcowy.
Jeszcze nie piłam kawy i chyba czas ją zaparzyć. Może ktoś będzie miał ochotę więc zapraszam.
Miłego dnia!
Dobry wieczór!
O ja cieeeeee, ale mnie impreza ominęła! Kurde, byłam tutaj, ale Bob pragnął mojego towarzystwa przy układaniu puzzli a potem jak mnie spanie wzięło! Normalnie szok. Poległam 2 godziny przed Bobem i tatą Boba.
Dziś pojechaliśmy wybrać płytki do kuchni, Na podłogę i pomiędzy meble. Pojechaliśmy do jednego sklepu, potem do drugiego, następnie z powrotem do tego jednego i kupiliśmy. W tym drugim jedne płytki bardzo przypadły mi do gustu. Zdecydowanym głosem powiedziałam: takie chcę! I nie były aż takie drogie, 67 zł. I stoję i gładzę je z lubością a Mąż mi mówi, że ta cena to jest za sztukę... Od razu zrobiły się jakieś takie brzydsze Moja kuchnia bardzo przypomina kuchnię, bo jeszcze nic w niej nie jest zrobione, ale zbliża się ten moment, gdy będę musiała wynieść to całe graciarstwo, które mam w szafkach do... No właśnie, gdzie ja to upchnę to nie mam pojęcia ani zielonego ani innego. Chyba do sypialni :) Ale jak przeżyłam tą łazienkę to przeżyję i to :)
A wczoraj rozbawił mnie Mąż. Dostałam od znajomych swojskie wino w butelce po doppel herz (czy jak to się tam pisze). A Męża przy tym nie było. Butelka stała w kuchni więc Mąż pyta, komu kupiłam ten doppel. No sobie :)) Zaproponowałam mu, żeby skosztował a on wziął łyżeczkę (!), najpierw powąchał, stwierdził,że ładnie pachnie i nalał sobie na tą łyzeczkę, coby nie przesadzić z ilością leku hihi. Jeju, ale miał fajną minę, jak patrzył na mnie kiwając głową po skosztowaniu :))
Lenka - baaardzo się cieszę, że jesteś a Ty się ciesz, że nie masz takiej długiej rzici jak Mysha bo byś pół cmentarza zgasiła Kobieto, co ja się przy Tobie naryczę ze śmiechu, Ty moja terapio na skołatane nerwy :))
Beata - czy Ciebie jeszcze trzeba tłuc?
Chyba sobie łyknę lampkę doppel herz ;)) Dobranoc!
Witam w niedzielny poranek
Wyspaliście się? Ja tak, ale naśniło mi się tyle, że łoj! Jeden sen powtarza mi się co jakiś czas. Pojawia się w nim jakiś duży, stary budynek, który ma tyle korytarzy i zakamarków, że trudno się w nim odnaleźć. Zazwyczaj błądzę i odkrywam pomieszczenia. W każdym śnie mają one inne przeznaczenie. Raz są szpitalem a innym razem szkołą. Dziś był to opuszczony, powojenny dom dziecka. Chodziłam po tych pokojach i oglądałam to, co w nich pozostało. Dziwne uczucie, bo wszystko wyglądało tak, jakby właśnie ktoś ewakuował wszystkich. Opustoszałe pokoje ze starymi zabawkami, książkami i przybrudzoną pościelą. Czułam mocno emocje tego domu dziecka. Było mi strasznie smutno. Też miewacie takie dziwne, powtarzające się sny?
Zrobiłam swoją ulubioną kawę z ekspresu, ze spienionym mlekiem i jak Ktoś ma ochotę, to zapraszam. Oczywiście dokładam drewienek i nacieszę oczy widokiem ognia w kominku. Jak ja lubię takie ciepło. Faworek z Koralikiem już są obok mnie więc trochę się nimi zajmę a potem zrobię jakieś śniadanie.
Fajnie za oknem. Co prawda tylko 7 stopni, ale słońce zza chmur wychodzi i pięknie oświetla drzewa.
Życzę miłego, jesiennego dzionka
Ps. Mysha, jak się udała impreza urodzinowa? Które danie najbardziej wszystkim smakowało? jakie ciasto upiekłaś?
Dzień dobry
Tak właśnie świeci u mnie słoneczko. I jest 15 stopni ciepła. Piękny listopad, oby jak najdłużej. Szkoda tylko, że tak wcześnie zapada zmrok, bo ja nie lubię tych szarówek i długich wieczorów. W przeciwieństwie do Smakosi ja nie miewam snów, które bym pamiętała. Acz to chyba kwestia dość lakonicznego snu, takiego 5-6 godzinnego. Dla mnie to czas na odpoczynek, a na marzenia senne...po prostu brak czasu.
Dołożyłam drewna do kominka, bo wieczór zapowiada się cłodny. Przyniosłam talerz pełen szczerzących się zębów - choć to nie Halloween .
Kawa Emilki jeszcze jest. Zapraszam więc do degustacji :)
Posiedzę sobie trochę w fotelu, podumam, popiję kawę i ...chyba pójdę na spacer. Pozbieram może liście klonowe i uplotę z nich kwiaty do wazonu. Młoda będzie zadowolona.
Mysha, jak tam po imprezie? Mam nadzieję, że wdepniesz do kawiarenki i opowiesz jak było :)
Życzę wszystkim miłego popołudnia i wieczoru
Dobry wieczór :) przytargałam swoje zwłoki :) Impreza była świetna, poszliśmy spać przed 5, dawno już tak się nie "naśmiałam", nagadałam. Prezenty dostałam idealnie trafione w moje potrzeby :) Gościom najbardziej smakowało burritos, sushi robiłam konkretnie dla 3 osób ale wszyscy skosztowali. Ciasto piekłam śmietanowiec z karmelem, muszę powiedzieć, że pyszne. Delikatne, nie za słodkie, dla mnie idealne.
Dzisiaj cały dzień się byczę, nawet nie wyskoczyłam z piżamy :) Jutro do pracy i to jeszcze na remanent. Ehhh, dobrze, że piątek wolny :)
Miłego wieczorku
I to jest najważniejsze, że wszystko się udało :))
Witam poniedziałkowo i "nowotygodniowo"
A pamiętacie, że w piątek jest święto? Suuuper co?
Jak to mozliwe, że nikogo jeszcze nie było od rana w Kawiarence? Przeciez juz prawie południe. Hm...zimno i kominek wygasł. Czy mi sie uda rozpalić? Lajan!!! Gdzie Ty jesteś Męska pomoc potrzebna. Drewienek brakuje i nawet zapałki gdzieś "wsiąkły". O qrcze! Nie mogę sie w tym jakoś odnaleźć. najgorzej jak się człowiek przyzwyczai, że wchodzi do Kawiarenki a tam ciepło i termos z czymś ciepłym czeka.
Hm...od czego by tu zacząć? No nic, posprzątam, zaparzę herbaty ale na tym koniec, bo bez drewna, to ja nic nie zrobię.
Za oknem słońce i ponoc całkiem ciepło. Ponoć, bo jak szłam do pracy, to było zimno.
Ps. Koralik z Faworkiem gdzieś czmychnęli. pewnie poszli się nacieszyć resztkami ciepłej jesieni, bo podobno od nowego tygodnia wyraźne ochłodzenie. Czy to prawda - zobaczymy.
Miłego dzionka!
Ja som - dawno nie zaglądałam, ale mnie chyba za często nie wypada chodzić po "chałupkach" :)
Śmieszną słoneczno-szarawą mgłę mam dziś za oknem - właśnie zamierza "chapsnąć" kolejny budynek. W łazience piętrzy się sterta prania wyższa od pralki i brakuje pasty do zębów, a lodówce hula wiatr. Po głowie spacerują mi mrówki, co może oznaczać tylko jedno, coś bym porobiła i niekoniecznie jest to sprzątanie ;P W planach są też zakupy rękawiczek, bo temperatury zaczynają gryźć mnie w palce.
Ja som - dawno nie zaglądałam, ale mnie chyba za często nie wypada chodzić
po "chałupkach" :)
Eeee tam! Jak będziesz zaglądać do tej jednej, konkretnej "chałupki", co to Kawiarenką się zowie, to Ci chyba "mężowaty" głowy nie urwie. Jakby co staniemy w Twojej obronie
Wpadaj częściej a jeszcze lepiej będzie jak przyniesiesz czasem (przy okazji) swoją "sypaną szarlotkę"
Teraz to ja chyba będę wszelakie ciasta z dynią znosić - dostałam miesiąc temu dynię wielkości stodoły i przerobiłam ją na: powidła dyniowo-śliwkowe, mus dyniowo-gruszkowy oraz mus dyniowo-jabłkowy - mniam :)
A mgielna chmura, która chapsnęła blok poleciała nie wiadomo gdzie i teraz jest cudne niebieskie niebo.
Wkn, czy ty mieszkasz ze mną? Bo już cię w strercie prania zaczynam szukać :D
Jakie to pocieszające usłyszeć, że nie tylko ja mam od czasu do czasu taki pralniowy problem, hihihi :)
Przy 3 córkach i mężu w rozmiarze XXXL sterta prania mimo moich najszczerszych starań jakoś rośnie zamiast maleć :D
to miszkacie pewnie u mnie:P u mnie są dwie takie sterty prania....nie wspomnę,że nie widać pralki,to jeszcze nie wiadomo w którym kącie stoi kosz na pranie(bo jego też nie widać)...idę załadować chociaż jedną pralkę,potem może jeszcze ze dwie(na tyle wystarczy mi suszarek w domu)
Witam i ja w nowym tygodniu :)
Przez łikęd byliśmy w górach.... Wiecie, że spotkaliśmy lato ? Błękit nieba, gorące słońce, zero wiatru..... Chodziliśmy w krótkich rękawach, a sąsiad nawet bez koszuli ;-) Siedząc na tarasie opalałam wszystkie odkryte części ciała, a że słoneczko przygrzewało, to ciągle wyżej podwijałam nogawki, odkrywałam brzuch i dekolt, aż w końcu pomyślałam, że chyba trzeba pójść za przykładem sąsiada i się rozebrać...., ale jakoś dziwnie latać w stroju kąpielowym w listopadzie.... .
Dokonaliśmy również z góralami poprawin zakończenia sezonu, wybraliśmy się też z dziećmi zdobywać szczyty i pomimo tego, że oboje skończyliśmy kurs na przewodnika górskiego na Beskidy Zachodnie, mamy uprawnienie przodowników górskich na różne partie gór, to udało nam się nawet zabłądzić......
Tyle się działo, że opiszę to inną razą, bo teraz trochę czasu mam mało..... ;-)
A w czwartek jedziemy do Wrocławia..., do mamusi...., już się cieszę :-)
Aaaa rozpalę Smakosi w kominku, będzie już cieplej na wieczór, może jeszcze ktoś wdepnie ;-)
Dobry wieczór!
Wpadam na chwilę zameldować, ze moja stara kuchnia zniknęła. Mam wolną przestrzeń, nawet dużo miejsca się zrobiło :) Doszliśmy do etapu zakurzenia otoczenia, ale chyba najgorsze za nami... Włosy mam jak polakierowane hehe. A właściwie to nie hehe tylko fuj.
Zostałam dziś poproszona w przedszkolu o wizytę u pani logopedy i okazuje się, ze Bob mówi pięknie poza r którego nie mówi, ale jeszcze nie musi i poza tym, że nie mówi l tylko j. I to okazuje się może być spowodowane krótkim wiązadełkiem i możliwe, ze trzeba mu to będzie ciachnąć... Muszę iść do laryngologa, ech.
Noo, a tymczasem nie wiem, gdzie co mam, wszystko jest wszędzie :) Masakra. Mam nadzieję, że ksiądz po kolędzie w tym roku zacznie chodzić później niż w zeszłym, bo będziemy musieli go przesunąć ;)) Choć dziś byłam w Obi i przeżyłam szok otoczona klkoma kolorowymi choimkami. Dla mnie zdecydowanie za wcześnie. Zdecydowanie!
No to uciekam. Nic Wam nie zostawię, bo nie wiem, gdzie co mam :)
Dobranoc!
Hm, ostatnio rozmawiałam ze znajomymi na temat asortymentu supermarketów. Wyglądało to mniej więcej tak. Święto Zmarłych zbliżało się wielkimi krokami.
Ona: Wiesz, byłam w tym dużym takim jednym.
On: A co, chciałaś sobie kupić coś na Święta?
Ona: Cha cha cha, ale faktycznie bombki już były.
Ja: A Mikołaje trzymały znicze zamiast worków z prezentami?
Dla mnie choinki na początku listopada w supermarketach to też ciut za wcześnie, choć zaczynam się do tego powolutku przyzwyczajać :)
DZień dobry!
Lajan!!!!!! CZy mozesz otworzyć nową filię Kawiarenki????? Chłodno rano na dworze a do tej drzwi strasznie długo sie otwierają! :))
Zostawiam kawę, herbatę i maślane bułeczki :)
Miłego dnia!
Ratunku, nic nie widzę, za oknem biało - ciekawe, czy trafię do sklepu po zakupy :}
Dziś pieczenie chleba na zakwasie - pieczony w sobotę nad ranem jakoś dziwnie szybko się skończył - chyba myszy wyjadły, hm...
A tak w ogóle, to głowa mnie dzisiaj boli potężnie :/ Idę kończyć dla Was artykuł.
Autor: lajan
Temat: Westalki, boginie kawiarenkowego ognia. Lot 2011/14
Data: 2011-11-04 11:00:05
Widzę, że brak zainteresowania zmianą tematu. OK
Autor: lajanTemat: Westalki, boginie kawiarenkowego ognia. Lot 2011/14
Data: 2011-10-31 20:03:19
Odpowiedz ♦ Odpowiedz cytując ♦ Edycja
Odpowiedz ♦ Odpowiedz cytując ♦ Edycja
jako odpowiedź do 267
Temat: Westalki, boginie kawiarenkowego ognia. Lot 2011/14
Data: 2011-11-04 11:23:19
Oj no widzisz, faktycznie. Tak pięknie zatytułowałeś ten wątek, ze aż żal zmieniać!
Lajan, Ty przestań cytować, tylko wymyśł wiersz! PRzecież to, że żal zmieniać nie znaczyło, zeby nie zmieniać w ogóle!
Jeny, wszystkie Chłopy jednakowe! Napisałam Ci, ze najlepsze i tak wymyslasz sam, bo znasz nas dobrze i wiesz, co nam się podoba.
Witajcie:) hhhmmm,wtorkowo? tak! wtorkowo:)
jeśli się pracuje tak jak ja( praktycznie codziennie i w Łikędy też) ,to mają prawo czasem mylić mi się dni:)
wczoraj machnęłam 2 pralki prania,teraz pierze się 3 tura...W zasadzie zaczyna być widać łazienkę:)
przyniosłam świeżą kawusię i nawet mleko mam(najmłodszy Młody nie zauważył kartonu w lodówce:) )
i mam też termos z herbatką-dzisiaj z wiśniami i granatem
i ciasto też jest:) wymyśliłam w niedzielę:) przepis już sobie siedzi u mnie:) Zdjęcia na razie ni ma...bo Ślubny wsadził gdzieś te pieruńskie baterie do aparatu...
zanim pójdę do pracy(na 15) pewnie jeszcze wdepnę do Kawiarenki:)...
Szukaj tych baterii, bo właśnie wlazłam w przepis i szukałam zdjęcia :)
szukam...szukam....
Uff, skończyłam artykuł, idę na na zakupy po pyrki, bo podczas pisania udało mi się spalić na węgielki te przeznaczone do pieczenia chleba :/
Już jest nowy LOT - zapraszamy tutaj na dalsze pogawędki:
http://wielkiezarcie.com/forumThread.php?id=438385&post=438385