Pisząc ten wątek mam nadzieję, że może ktoś z Was drodzy uzytkownicy WZ miał lub ma podobny problem i podpowie mi jak mogę jeszcze pomóc mojemu synkowi. Otóż syn od września poszedł do przedszkola, no i zaczeło się : płacz,płacz i jeszcze raz płacz, a potem płacz i choroba i tak na zmianę. Teraz mamy listopad , a mój mały dalej płacze, a mi już ręce opadają i nie wiem jak mu pomóc. Nie pomagaja tłumaczenia, prośby, rozmowy z innymi dziecmi o przedszkolu. Koledzy To prawda, ze od wrzesnia nie było go 3 tygodnie, bo ciagle coś podłapuje, ale na to nie ma rady, trzeba to przejść.
Najgorzej jest rano, kiedy jest prowadzony do przedszkola i zamykają się drzwi sali. Wówczas jest płacz. Drugi krytyczny moment jest wówczas, kiedy się obudzi (bo jest w przedszkolu 7 godzin i leżakuje) i zaczynaja przychodzić już inni rodzice po swoje pociechy. Wczoraj jak go odebrałam, to aż się przeraziłam, bo od płaczu wyglądał jakby go ktoś pobił. Oczy całe zapuchniete, policzki wyglądały jakby przytarł je o dywam, takie zaognione. Nawet sąsiadka pytała, co się stało, ze tak wygląda.
Codziennie on się stresuje (nie wspominając juz o mnie i mężu), ale chodzić musi, bo nie mam innego wyjścia. Ze starszą córką, która chodziła do tego samego przedszkola nie miałam takich stresów, ale mały ma zupełnie inny charakter niż ona.
Piszcie proszę, jak Wasze dzieci przechodzą ten trudny okres. Może znajdę wśród nich jakąś złotą radę.
Witam,to samo miała moja znajoma z synem,płakał przez cały czas jak chodził do przedszkola czyli aż do czerwca :(ALE NIESTETY ONI POPEŁNIALI WIELKI BŁĄD,GŁASKALI ,TŁUMACZYLI,CAŁOWALI,PRZEKUPYWALI .Mówiliśmy żeby go zostawili w przedszkolu i wyszli to się uspokoi ale oni swoje .We wrześniu mały poszedł do zerówki i znowu płacz ,kazaliśmy jej wyjść z klasy i i normalnie jak ręką odjoł ,tak robią od września i mały już nie płacze :))) Wiem ,że to niestety drastyczne ale tak nieraz trzeba,powodzenia .
Strasznei Ci współczuję :( Wim co to znaczy zostawiać płaczącego malucha w przedszkolu.
Z moją córeczką było podobnie choć może nie tak dramatycznie. nNa początku zostawała chętnie a później nastąpił kryzys. Kombinowała co tylko mogła, płakała, marudziła by tylko nie pójść. Przed drzwiami trzymała się mnie kurczowo tak, że nie mogłam wyjść z przedszkola. Powodem tego wszystkiego był strach przed kolegą. Był to niegrzeczny chłopiec, który bił inne dzieci (nawet przedszkolanki), rzucał krzesłami i wrzeszczał. Nie tylko moja córka się go bała. To trwało dosyć długo. Tłumaczyłam jej, tłumaczyłam aż wkońcu się poddała. Chłopca utemperowano a moja Martynka powoli zaczęła się przekonywać do przedszkola. Nie podobało się jej leżakowanie bo nie mogła zasnąć. Do tego też się przyzwyczaiła.
Cóż mogę Ci poradzić? Fajnie by było gdybyś po zajęciach w przedszkolu zorganizowała spotkanie "integracyjne" np u siebie w domu z jakimś kolegą z grupy. To pozwoli Twojemu dziecku poczuć się bezpieczniej. Zyska przyjaciela,z którym będzie mógł się bawić. Takiego przyjaciela, którego zna "z domu" :)
Podobny problem miał mój znajomy ze swoim syniem. Tak się złożyło, że zaczął chodzić z moją córką do tej samej grupy przedszkolnej. Przyjechali do nas kilka razy. Chłopiec był niesamowicie nieśmiały a dzięki mojej Martynce nieco się otworzył na zabawę. Chodzą do przedszkola już drugi rok. Chłopcu nadal jest ciężko przy rozstaniu z rodzicem ale ma oparcie w znajomych dzieciach.
Tak jak juz napisałam, uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest przyjaciel :) Życzę powodzenia i dużo cierpliwości :)
U nas nie ma głaskania, przytulania, bo wiem, ze to duży błąd. Mąż prowadzi syna, daje mu buziaka i wychodzi. Najwiekszy wrzask jest jak zamykają sie drzwi sali i mąż znika z pola widzenia. Rozmawiałam z panią i potem po chwili jak się uspokoi jest w porządku, bawi się z dziećmi, wykonuje polecenia. Ale po leżakowaniu temat wraca i znów jest płacz. Wczoraj pani poinformowała mnie, że zaczął kaszleć takim wymuszonym kaszlem i rzucił tekst: "jak bedę chory to nie będę chodził do przedszkola". Taki mały spryciarz, a główka pracuje :-).
Wiem, że w końcu może to przezwyciężymy, byleby tylko mniej chorował. Najgorsze są właśnie te przerwy na chorowanie, bo potem zaczynamy wszystko od nowa.
MÓj synek też płakał. Rozmawiałam z Panią i ona troszkę mnie uspokoiła, że są dzieci które od maluchów płaczą do sześciolatków i to jest normalne. Pewnie nie chodziło jej o taki płacz rozpaczliwy ale o to że rózne są dzieci. Jedne mniej drugie bardziej wrażliwe. Mówiła, że lajlepszym rozwiazaniem lecz najbardziej dramatycznym jest pożegnać się z dzieckiem przed drzwiami sali, wprowadzić dziecko i iść. Panie są tam po to żeby zajść się tymi dziećmi. Ja wiem brzmi to strasznie ale u mnie był to jedyny skuteczny sposób. A może te 7 godzin jest dla niego za długo? Jeśli się da zabieraj go po leżakowaniu. Ale pamietaj jeśli obiecasz dziecku, że przyjdziesz po niego wcześniej to żeby się paliło, waliło musisz być. Jeśli się spóźnisz dziecko nie bedzie Ci ufało i bedzie jeszcze gorzej. I nie ma takiej możliwości że dziecko w domu Ci bedzie płakało że nie chce iść i zostawisz Go. Pamiętaj że dobra matka nie może być idealną matką.
Lexi niew wiwm ile lat ma Twoj syn i jak go wychowujesz. Czy jest to dziecko, ktore rzadzi w domu czy takie ktore wie, ze mama i tata sa szefami. To nieprawda, ze glaskanie i przytulanie sa bledem. Wobrazcie sobie co czuje male zagubione dziecko gdy mama zostawia je placzace i nie ogladajac sie wychodzi, zamyka drzwi. On ma prawo do swoich emocji i do uzewnetrznianioa ich tak jak potrafi czyli przez placz.Nigdy nie zostawiaj go jesli ten placz jest szczery, znasz przeciez Twoje dziecko i wiesz czy placze z zalu czy chce cos wymusic. Tlumacz mu , glaskaj, przytulaj, musisz zachowac calkowity spokoj. Do Twojego synka musi dotrzec informacja, ze on musi tam zostac i ze zadne histerie nie pomoga. Jak wymusza kaszel i udaje, zmierz mu goraczke (dla dzieci to czesto wyznacznik choroby) i zdecydowanie powiedz: nic ci nie jest. Jutro mozesz pojsc do przewdszkola. Ten pomysl ze spotkaniem z dzieciakami jest bardzo dobry, jak sie skuma z przyjaciolmi sam bedzie chcial chodzic. Musisz byc bardzo spokojna, opanowana ale tez bardzo zdecydowana. Dziecko jak wyczuje ze latwo Cie zlamac napewno to wykorzysta. Musi jednak czuc zrozumienie, milosc i ze jest najwazniejszy na swiecie co nie znaczy, ze jest pepkiem swiata
Podzielam twój pogląd. Ja do tej pory pamiętam, jak właśnie tak ze mną robiono. Ja byłam przerażona, a mama lub tata znikali za drzwiami. Czułam się niepotrzebna , myślę ,że wystarczyło by uspokojenie mnie łagodne i zapewnienie,że jak najszybciej się mnie odbierze. Sami wstawcie się w sytuacje własnych dzieci. Oczywiście ,że dziecko może płakać także z tego powodu by przedłużyć chociaż w ten sposób czas z rodzicami. Ale czemu? Dziecko musi mieć poczucie bezpieczenstwa wtedy jest otwarte i pewne siebie. Trzeba dziecku wytłumaczyć dlaczego chodzi do przedszkola, ale nie w chwili kiedy go zostawiamy w przedszkolu, ale na przykład wieczorem. Spokojna rozmowa w bezpiecznym domu daje lepsze rezultaty. Niż stresowanie siebie o dziecka. Bo kiedy moje dziecko czasami płakało w chwiligdy szło do przesszkola, cały dzień miałam stracony, bo myślami byłam przy dziecku i jego smutku. Ale takie sytuacje mają prawo sporadycznie się zdarzać. Nam także czasami nie chce się iść do pracy. A nie jest tak?
Nic się nie dzieje bez przyczyny. A przyczyny mogą być w domu i w przedszkolu. Wasze nastawienie też jest ważne, dziecko podświadomie Was naśladuje, Wy widzicie problem z przedszkolem, więc i on go widzi. I tak nakręca się spirala. Ale pierwotny problem mógł powstać w przedszkolu. Ciekawe wychowawczynie pozwalają tak długo płakać dziecku. Od tego one są ,żeby zająć się dzieckiem. Ja bym radziła porozmawiać z dzieckiem dlaczego nie chce chodzić do przedszkola. Powiedz dziecku o pozytywnych stronach przebywania w przedszkolu. Jeśli możesz niech dziecko w przedszkolu przebywa przez parę dni jedynie do leżakowania. Idz z dzieckiem do przedszkola pozytywnie nastawiona i upewnij dziecko,że będzie przebywało jedynie do leżakowania. Bardzo często to właśnie pomaga. Dziecko wie,że czas w przedszkolu nie będzie długo, że przyjdzie mama i pójdzie razem z mamą na spacer. To mu da poczucie bezpieczeństwa. Właśnie dzięki temu nie będzie tak przerażone, rozłąką z mamą lub z tatą. Poczuje się komfortowo i zobaczy przedszkole jako miejsce bezpieczne, gdzie ma nowych kolegów, gdzie pani czyta bajki, gdzie są fajne zabawki. A jeszcze jedno, możesz spytać pani ,ćzy dziecko może przez parę dni przychodzić ze swoją ulubioną zabawką lub przytulanką. Najlepiej zostawiać ją w przebieralni. Dziecko poczuje się bezpieczniej. W razie kryzyzysu może pomóc ukoić smutek.
Przechodziłam to samo. Syn płakał w trzylatkach do lutego, po balu karnawałowym jak ręką odjął, a jak zrobiło się ciepło i zabierałam z placu to było " mamo nie przychodź tak wcześnie". Starsza córa poszła od razu do czterolatków i też łatwo nie było, zwłaszcza jak wracała po chorobie. Teraz nie pójście do przedszkola, zwłaszcza jak siostra idzie to dla niej tragedia. Młodsza też sporo płakała, do tej pory nie bardzo chce chodzić . Staram się stosować różne fortele - młody miał króliczka, którego zabierał na leżaki, potem zostawał w przedszkolu i trzebabyło iść bo króliczkowi będzie smutno samemu. Ostatnio rozmawialiśmy z panią psycholog i podrzuciła nam pomysł, żeby w sytuacjach wywołujących stres, strach dawać dziecku jakąś malutką figurkę, kogoś kto jest bardzo silny w oczach dziecka ( nasza wybrała tygrysa ale może to być np jakiś superbohater z kreskówki), taką która zmieści się do kieszonki i obroni w miarę potrzeby.
masz rację nic się nie dzieje bez przyczyny, każdy z nas dorosły jak idzie do nowej pracy to się denerwuje a co dopiero takie male dziecko, niestety błędem mamy bylo to, że nie przygotowala dziecka na fakt pójścia do przedszkola. A najlepiej zacząć takie przygotowania niemalże od urodzenia, czyli zostawiać je z innymi ludzmi (nie ciągle jedna i tą samą), dziecko, które jest trzymane przy mamusi zwykle ma problem z rozdzielenie a kilka miesięcy przed należy mu znaleźć rówieśnika, który już do przedszkola chodzi i będzie opowiadal jk tam fajnie. Ja tak postąpilam z córką i podobnie poradziłam siostrze i bratowej i jakoś żadne z dzieci nie płakało, może zdażało się jakieś marudzenie gdy młoda miała gorszy dzień ale wówczas wystarczyło przytulenie, chwila rozmowy i odciągnięcie od problemu poprzez np umowę biegnij teraz szybko do sali do okna a ja Ci pomacham.
Teraz pozostaje chyba wyłącznie kurs przyspieszony - ja wykorzystałabym do tego weekand kiedy dziecko jest w domu - masz teraz dobry moment bo jest długi weekend, poświęć ten czas wyłącznie dziecku i wyłącznie na rozmowę moze to coś da
Zapytaj Panie w p-lu o adres najbliższej Poradni Psychologicznej , umów się na spotkanie z psychologiem, za darmo. A na pewno udzieli wam wiele mądrych rad, jak nalezy postepować z maluchem.
Co do Poradni Psychologicznych to ja osobiście mam nie najlepsze zdanie. A przynajmniej o Poradni w moim mieście. Lepiej popytać o dobrego psychologa niż iść do pierwszego lepszego.
hej,czytam Twój wpis i robią mi się ogromne oczy...bo jakbym sama go napisała :-) córka chodziła do żłobka i takich cyrków z nią nie miałam jak mam teraz z młodym. Mój syn ma niespełna 2 lata, chodzi do żłobka..... chociaż ,,chodzi" to za dużo powiedziane, średnio tydzień chodzi 3 tygodnie choruje. Odprowadzamy córkę do przedszkola i on widzi że ona tam zostaje że potem po nia idziemy,opowiadammu w dzień że też bedzie chodził do dzieci-to się cieszy :-) ale gdy idziemy do żłobka..... Najgorsze jest przejście przez drzwi do sali. Wiesza sięna szyi,histeria, krokodyle łzy....wszystko jest , spazmy, rzucanie się na podłogę, tupanie. Też serce mi się kroi wiec wiem o czym piszesz ale.... przyjęłam taktykę że wchodzę z nim do sali,pokazuję zabawki (jest fanem motoryzacji), daję buziaka i mówię że mama przyjdzie po ciebie a teraz pobawisz się z dziećmi i ciociami. Wszystko nie trwa dłużej niż 3-4 minuty. Pomagają mi opiekunki bo zawsze któraś jest w pobliżu żeby go przejąć, zagadać. Jak zamykam drzwi to stoję jeszcze i słucham (nieraz miałam chęć wejśc i go przytulić ale to nie jest dobry pomysł), najczęściej płacz trwa jeszcze z 3-5 minut ,one go uspokajają i już. Za to jak jużpo niego przychodzę to nie może wyjść...wszystko chce mi pokazaćco robili, że radio grało że dzieci tańczyły ze robił siku i masa masa innych rzeczy :-) Myślę że mimo wszystko musicie być konsekwentni, tłumaczyć tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć i jemu i sobie że to najlepsze rozwiązanie :-) POWODZENIA i pozdrawiam
Dzięki za pocieszenie, bo juz myślałam,że tylko ja mam taki problem i tylko ja jestem taka niedobra :-( . Starsza córka jak chodziła do tego samego przedszkola nigdy nie było z nią problemów. Fakt faktem, że mały ma zupełnie inny charakter i jest bardziej emocjonalnie ze mną związany, ale bardzo chciałabym, żeby w końcu sie przełamał. Żal mi go strasznie i serce mnie boli, ale nie mam wyjscia. Musimy to przezwyciężyć. Mam nadzieję, ze będzie dobrze.
Pisząc ten wątek mam nadzieję, że może ktoś z Was drodzy uzytkownicy WZ miał lub ma podobny problem i podpowie mi jak mogę jeszcze pomóc mojemu synkowi. Otóż syn od września poszedł do przedszkola, no i zaczeło się : płacz,płacz i jeszcze raz płacz, a potem płacz i choroba i tak na zmianę. Teraz mamy listopad , a mój mały dalej płacze, a mi już ręce opadają i nie wiem jak mu pomóc. Nie pomagaja tłumaczenia, prośby, rozmowy z innymi dziecmi o przedszkolu. Koledzy To prawda, ze od wrzesnia nie było go 3 tygodnie, bo ciagle coś podłapuje, ale na to nie ma rady, trzeba to przejść.
Najgorzej jest rano, kiedy jest prowadzony do przedszkola i zamykają się drzwi sali. Wówczas jest płacz. Drugi krytyczny moment jest wówczas, kiedy się obudzi (bo jest w przedszkolu 7 godzin i leżakuje) i zaczynaja przychodzić już inni rodzice po swoje pociechy. Wczoraj jak go odebrałam, to aż się przeraziłam, bo od płaczu wyglądał jakby go ktoś pobił. Oczy całe zapuchniete, policzki wyglądały jakby przytarł je o dywam, takie zaognione. Nawet sąsiadka pytała, co się stało, ze tak wygląda.
Codziennie on się stresuje (nie wspominając juz o mnie i mężu), ale chodzić musi, bo nie mam innego wyjścia. Ze starszą córką, która chodziła do tego samego przedszkola nie miałam takich stresów, ale mały ma zupełnie inny charakter niż ona.
Piszcie proszę, jak Wasze dzieci przechodzą ten trudny okres. Może znajdę wśród nich jakąś złotą radę.
Witam,to samo miała moja znajoma z synem,płakał przez cały czas jak chodził do przedszkola czyli aż do czerwca :(ALE NIESTETY ONI POPEŁNIALI WIELKI BŁĄD,GŁASKALI ,TŁUMACZYLI,CAŁOWALI,PRZEKUPYWALI .Mówiliśmy żeby go zostawili w przedszkolu i wyszli to się uspokoi ale oni swoje .We wrześniu mały poszedł do zerówki i znowu płacz ,kazaliśmy jej wyjść z klasy i i normalnie jak ręką odjoł ,tak robią od września i mały już nie płacze :))) Wiem ,że to niestety drastyczne ale tak nieraz trzeba,powodzenia .
Strasznei Ci współczuję :( Wim co to znaczy zostawiać płaczącego malucha w przedszkolu.
Z moją córeczką było podobnie choć może nie tak dramatycznie. nNa początku zostawała chętnie a później nastąpił kryzys. Kombinowała co tylko mogła, płakała, marudziła by tylko nie pójść. Przed drzwiami trzymała się mnie kurczowo tak, że nie mogłam wyjść z przedszkola. Powodem tego wszystkiego był strach przed kolegą. Był to niegrzeczny chłopiec, który bił inne dzieci (nawet przedszkolanki), rzucał krzesłami i wrzeszczał. Nie tylko moja córka się go bała. To trwało dosyć długo. Tłumaczyłam jej, tłumaczyłam aż wkońcu się poddała. Chłopca utemperowano a moja Martynka powoli zaczęła się przekonywać do przedszkola. Nie podobało się jej leżakowanie bo nie mogła zasnąć. Do tego też się przyzwyczaiła.
Cóż mogę Ci poradzić? Fajnie by było gdybyś po zajęciach w przedszkolu zorganizowała spotkanie "integracyjne" np u siebie w domu z jakimś kolegą z grupy. To pozwoli Twojemu dziecku poczuć się bezpieczniej. Zyska przyjaciela,z którym będzie mógł się bawić. Takiego przyjaciela, którego zna "z domu" :)
Podobny problem miał mój znajomy ze swoim syniem. Tak się złożyło, że zaczął chodzić z moją córką do tej samej grupy przedszkolnej. Przyjechali do nas kilka razy. Chłopiec był niesamowicie nieśmiały a dzięki mojej Martynce nieco się otworzył na zabawę. Chodzą do przedszkola już drugi rok. Chłopcu nadal jest ciężko przy rozstaniu z rodzicem ale ma oparcie w znajomych dzieciach.
Tak jak juz napisałam, uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest przyjaciel :) Życzę powodzenia i dużo cierpliwości :)
Pozdrawiam. Iloria
U nas nie ma głaskania, przytulania, bo wiem, ze to duży błąd. Mąż prowadzi syna, daje mu buziaka i wychodzi. Najwiekszy wrzask jest jak zamykają sie drzwi sali i mąż znika z pola widzenia. Rozmawiałam z panią i potem po chwili jak się uspokoi jest w porządku, bawi się z dziećmi, wykonuje polecenia. Ale po leżakowaniu temat wraca i znów jest płacz. Wczoraj pani poinformowała mnie, że zaczął kaszleć takim wymuszonym kaszlem i rzucił tekst: "jak bedę chory to nie będę chodził do przedszkola". Taki mały spryciarz, a główka pracuje :-).
Wiem, że w końcu może to przezwyciężymy, byleby tylko mniej chorował. Najgorsze są właśnie te przerwy na chorowanie, bo potem zaczynamy wszystko od nowa.
MÓj synek też płakał. Rozmawiałam z Panią i ona troszkę mnie uspokoiła, że są dzieci które od maluchów płaczą do sześciolatków i to jest normalne. Pewnie nie chodziło jej o taki płacz rozpaczliwy ale o to że rózne są dzieci. Jedne mniej drugie bardziej wrażliwe. Mówiła, że lajlepszym rozwiazaniem lecz najbardziej dramatycznym jest pożegnać się z dzieckiem przed drzwiami sali, wprowadzić dziecko i iść. Panie są tam po to żeby zajść się tymi dziećmi. Ja wiem brzmi to strasznie ale u mnie był to jedyny skuteczny sposób. A może te 7 godzin jest dla niego za długo? Jeśli się da zabieraj go po leżakowaniu. Ale pamietaj jeśli obiecasz dziecku, że przyjdziesz po niego wcześniej to żeby się paliło, waliło musisz być. Jeśli się spóźnisz dziecko nie bedzie Ci ufało i bedzie jeszcze gorzej. I nie ma takiej możliwości że dziecko w domu Ci bedzie płakało że nie chce iść i zostawisz Go. Pamiętaj że dobra matka nie może być idealną matką.
Lexi niew wiwm ile lat ma Twoj syn i jak go wychowujesz. Czy jest to dziecko, ktore rzadzi w domu czy takie ktore wie, ze mama i tata sa szefami. To nieprawda, ze glaskanie i przytulanie sa bledem. Wobrazcie sobie co czuje male zagubione dziecko gdy mama zostawia je placzace i nie ogladajac sie wychodzi, zamyka drzwi. On ma prawo do swoich emocji i do uzewnetrznianioa ich tak jak potrafi czyli przez placz.Nigdy nie zostawiaj go jesli ten placz jest szczery, znasz przeciez Twoje dziecko i wiesz czy placze z zalu czy chce cos wymusic. Tlumacz mu , glaskaj, przytulaj, musisz zachowac calkowity spokoj. Do Twojego synka musi dotrzec informacja, ze on musi tam zostac i ze zadne histerie nie pomoga. Jak wymusza kaszel i udaje, zmierz mu goraczke (dla dzieci to czesto wyznacznik choroby) i zdecydowanie powiedz: nic ci nie jest. Jutro mozesz pojsc do przewdszkola. Ten pomysl ze spotkaniem z dzieciakami jest bardzo dobry, jak sie skuma z przyjaciolmi sam bedzie chcial chodzic. Musisz byc bardzo spokojna, opanowana ale tez bardzo zdecydowana. Dziecko jak wyczuje ze latwo Cie zlamac napewno to wykorzysta. Musi jednak czuc zrozumienie, milosc i ze jest najwazniejszy na swiecie co nie znaczy, ze jest pepkiem swiata
Podzielam twój pogląd. Ja do tej pory pamiętam, jak właśnie tak ze mną robiono. Ja byłam przerażona, a mama lub tata znikali za drzwiami. Czułam się niepotrzebna , myślę ,że wystarczyło by uspokojenie mnie łagodne i zapewnienie,że jak najszybciej się mnie odbierze. Sami wstawcie się w sytuacje własnych dzieci. Oczywiście ,że dziecko może płakać także z tego powodu by przedłużyć chociaż w ten sposób czas z rodzicami. Ale czemu? Dziecko musi mieć poczucie bezpieczenstwa wtedy jest otwarte i pewne siebie. Trzeba dziecku wytłumaczyć dlaczego chodzi do przedszkola, ale nie w chwili kiedy go zostawiamy w przedszkolu, ale na przykład wieczorem. Spokojna rozmowa w bezpiecznym domu daje lepsze rezultaty. Niż stresowanie siebie o dziecka. Bo kiedy moje dziecko czasami płakało w chwiligdy szło do przesszkola, cały dzień miałam stracony, bo myślami byłam przy dziecku i jego smutku. Ale takie sytuacje mają prawo sporadycznie się zdarzać. Nam także czasami nie chce się iść do pracy. A nie jest tak?
Nic się nie dzieje bez przyczyny. A przyczyny mogą być w domu i w przedszkolu. Wasze nastawienie też jest ważne, dziecko podświadomie Was naśladuje, Wy widzicie problem z przedszkolem, więc i on go widzi. I tak nakręca się spirala. Ale pierwotny problem mógł powstać w przedszkolu. Ciekawe wychowawczynie pozwalają tak długo płakać dziecku. Od tego one są ,żeby zająć się dzieckiem. Ja bym radziła porozmawiać z dzieckiem dlaczego nie chce chodzić do przedszkola. Powiedz dziecku o pozytywnych stronach przebywania w przedszkolu. Jeśli możesz niech dziecko w przedszkolu przebywa przez parę dni jedynie do leżakowania. Idz z dzieckiem do przedszkola pozytywnie nastawiona i upewnij dziecko,że będzie przebywało jedynie do leżakowania. Bardzo często to właśnie pomaga. Dziecko wie,że czas w przedszkolu nie będzie długo, że przyjdzie mama i pójdzie razem z mamą na spacer. To mu da poczucie bezpieczeństwa. Właśnie dzięki temu nie będzie tak przerażone, rozłąką z mamą lub z tatą. Poczuje się komfortowo i zobaczy przedszkole jako miejsce bezpieczne, gdzie ma nowych kolegów, gdzie pani czyta bajki, gdzie są fajne zabawki. A jeszcze jedno, możesz spytać pani ,ćzy dziecko może przez parę dni przychodzić ze swoją ulubioną zabawką lub przytulanką. Najlepiej zostawiać ją w przebieralni. Dziecko poczuje się bezpieczniej. W razie kryzyzysu może pomóc ukoić smutek.
Przechodziłam to samo. Syn płakał w trzylatkach do lutego, po balu karnawałowym jak ręką odjął, a jak zrobiło się ciepło i zabierałam z placu to było " mamo nie przychodź tak wcześnie". Starsza córa poszła od razu do czterolatków i też łatwo nie było, zwłaszcza jak wracała po chorobie. Teraz nie pójście do przedszkola, zwłaszcza jak siostra idzie to dla niej tragedia. Młodsza też sporo płakała, do tej pory nie bardzo chce chodzić . Staram się stosować różne fortele - młody miał króliczka, którego zabierał na leżaki, potem zostawał w przedszkolu i trzebabyło iść bo króliczkowi będzie smutno samemu. Ostatnio rozmawialiśmy z panią psycholog i podrzuciła nam pomysł, żeby w sytuacjach wywołujących stres, strach dawać dziecku jakąś malutką figurkę, kogoś kto jest bardzo silny w oczach dziecka ( nasza wybrała tygrysa ale może to być np jakiś superbohater z kreskówki), taką która zmieści się do kieszonki i obroni w miarę potrzeby.
masz rację nic się nie dzieje bez przyczyny, każdy z nas dorosły jak idzie do nowej pracy to się denerwuje a co dopiero takie male dziecko, niestety błędem mamy bylo to, że nie przygotowala dziecka na fakt pójścia do przedszkola. A najlepiej zacząć takie przygotowania niemalże od urodzenia, czyli zostawiać je z innymi ludzmi (nie ciągle jedna i tą samą), dziecko, które jest trzymane przy mamusi zwykle ma problem z rozdzielenie a kilka miesięcy przed należy mu znaleźć rówieśnika, który już do przedszkola chodzi i będzie opowiadal jk tam fajnie. Ja tak postąpilam z córką i podobnie poradziłam siostrze i bratowej i jakoś żadne z dzieci nie płakało, może zdażało się jakieś marudzenie gdy młoda miała gorszy dzień ale wówczas wystarczyło przytulenie, chwila rozmowy i odciągnięcie od problemu poprzez np umowę biegnij teraz szybko do sali do okna a ja Ci pomacham.
Teraz pozostaje chyba wyłącznie kurs przyspieszony - ja wykorzystałabym do tego weekand kiedy dziecko jest w domu - masz teraz dobry moment bo jest długi weekend, poświęć ten czas wyłącznie dziecku i wyłącznie na rozmowę moze to coś da
Zapytaj Panie w p-lu o adres najbliższej Poradni Psychologicznej , umów się na spotkanie z psychologiem, za darmo. A na pewno udzieli wam wiele mądrych rad, jak nalezy postepować z maluchem.
Co do Poradni Psychologicznych to ja osobiście mam nie najlepsze zdanie. A przynajmniej o Poradni w moim mieście. Lepiej popytać o dobrego psychologa niż iść do pierwszego lepszego.
hej,czytam Twój wpis i robią mi się ogromne oczy...bo jakbym sama go napisała :-)
córka chodziła do żłobka i takich cyrków z nią nie miałam jak mam teraz z młodym.
Mój syn ma niespełna 2 lata, chodzi do żłobka..... chociaż ,,chodzi" to za dużo powiedziane, średnio tydzień chodzi 3 tygodnie choruje. Odprowadzamy córkę do przedszkola i on widzi że ona tam zostaje że potem po nia idziemy,opowiadammu w dzień że też bedzie chodził do dzieci-to się cieszy :-) ale gdy idziemy do żłobka..... Najgorsze jest przejście przez drzwi do sali. Wiesza sięna szyi,histeria, krokodyle łzy....wszystko jest , spazmy, rzucanie się na podłogę, tupanie. Też serce mi się kroi wiec wiem o czym piszesz ale.... przyjęłam taktykę że wchodzę z nim do sali,pokazuję zabawki (jest fanem motoryzacji), daję buziaka i mówię że mama przyjdzie po ciebie a teraz pobawisz się z dziećmi i ciociami. Wszystko nie trwa dłużej niż 3-4 minuty. Pomagają mi opiekunki bo zawsze któraś jest w pobliżu żeby go przejąć, zagadać. Jak zamykam drzwi to stoję jeszcze i słucham (nieraz miałam chęć wejśc i go przytulić ale to nie jest dobry pomysł), najczęściej płacz trwa jeszcze z 3-5 minut ,one go uspokajają i już. Za to jak jużpo niego przychodzę to nie może wyjść...wszystko chce mi pokazaćco robili, że radio grało że dzieci tańczyły ze robił siku i masa masa innych rzeczy :-) Myślę że mimo wszystko musicie być konsekwentni, tłumaczyć tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć i jemu i sobie że to najlepsze rozwiązanie :-) POWODZENIA i pozdrawiam
Dzięki za pocieszenie, bo juz myślałam,że tylko ja mam taki problem i tylko ja jestem taka niedobra :-( . Starsza córka jak chodziła do tego samego przedszkola nigdy nie było z nią problemów. Fakt faktem, że mały ma zupełnie inny charakter i jest bardziej emocjonalnie ze mną związany, ale bardzo chciałabym, żeby w końcu sie przełamał. Żal mi go strasznie i serce mnie boli, ale nie mam wyjscia. Musimy to przezwyciężyć. Mam nadzieję, ze będzie dobrze.
Lexi ...... oczywiście że będzie dobrze :-) MUSI BYĆ !! powodzenia :-)
p.s
i pamiętaj...dla swoich dzieci jesteś najlepszą mamą pod słońcem :-)