U mnie zawsze od dzieciństwa tradycja była żywa choinka i ja tą tradycje podtrzymuje. Nie ma nawet mowy o plastikowej choince, a zapach żywej - niezastąpiony. Choineczka ma około 2 metrów i jest juz strojona dwa dni przed Wigilią, wtedy mam jeszcze w miare wiecej czasu.
u mnie w domu nigdy w życiu nie było i nie będzie sztucznej choinki:P....zresztą,to tradycja rodzinna:) pamiętam choinki u dziadków i pradziadków-zawsze żywa i pachnąca...w domu mojej Mamy też zawsze jest żywa...więc w moim od kiedy tylko robię wigilię też jest żywa...A jeśli chodzi o sposób ubierania...cóż...z zawodu jestm florystą,więc co roku jest inna...znajomi,którzy wpadają do nas z wizytami nie mogą się naochać i naachać:)-komentarze zbliżone do tego:jesssuuuu,jak cudnie...normalnie jak w jakimś katalogu:) dodam tylko,że cały salon,kuchnia,zresztą cały dom ma przebranie świąteczne i co roku mam inną wizję:)
A ja nigdy nie zapomnę choinki u babci:)Była duża , żywa , osadzona w wiadrze z piachem które babcia zakręcała krepiną.Ubierała ją zawsze dzień przed wigilią, w pokoju był duży kaflowy piec, ale w dniu kiedy stawała choinka był zimny, rozpalano go dopiero w wigilię rano.
Spałam w tym zimnym pokoju opatulona pierzyną która powleczona była w wykrochmaloną białą poszwę, a zapach lasu był cudny.Aż mi sie łezka zakręciła w oku na to wspomnienie, nigdy już nie będzie takich świąt jakie były w dzieciństwie.
Dario słusznie zauwazyłaś żadne nasze święta już nie będa takie jak te z naszego dzieciństwa.
Mamy teraz wędliny , owoce na codzień dawnej był to rarytas tylko świateczny. Pewnie młodym pokoleniom trudnow to uwierzyć. Czasem tęsknie do zapachu zielonej pomarańczy która t kojarzy mi sę ze świętami z mojego dzieciństwa.
W moim rodzinnym domu zawsze była sztuczna choinka . U nas w domu przeważnie prawdziwa w doniczce, Zawsze mamy nadzieję że nam się przyjmie w ogrodzie ale nigdy sie to nie udało.Na choince Lubie mieć własnoręcznie wykonane ozdoby z dzieicakami co roku co innego. Nie lubie monotoni dlatego co roku choinka jesst inna. W ty roku święta spędzim chyba poza domem i dlatego będzie sztuczna choinka.
Hope baardzo błagam, nie zapomnij w tym roku zrobić zdjęcia choince i podzielić się z tymi, którzy świeta spędzają u męża, w kraju fioletowej Milki i zamiast choinki (w domu obowiązkowo zawsze jest żywa) mają kilka gałązek iglaka w przeźroczystej misce do sałatki ;p ehh brak miejsca na choinkę :/
KOKARDO-nie mam zbytnio czasu na robienie zdjęć,ale przecież obiecałam:) na początek zostawiam dla Ciebie zdjęcie mojej jednej świątecznej komody z salonu...była to próba generalna,czyli czy wystarczy mi świec na wigilię:) wianki na scianie zrobiłam sama z kawałków brzozowej kory i mchu...druga komoda(zdjęcie wstawię później) jest udekorowana wazonem(własnej roboty i zdobionej decoupagem) z wierzbą mandżurską i światełkami...no i jeszcze choinka....ale ze względu na to,że mój osobisty Ślubny zaszalał i moja choinka jest iście żałosna-muszę jeszcze coś zrobić ,żeby wyglądała w miarę znośnie(zdjęcie też będzie)
świece na komodzie są:cynamonowe,korzenne i o zapachu pierników...świeczniki(wszystkie) i anioła też robiłam sama:)
Ja też mam sztuczną w domu . Moja choinka jest zawsze terz ubrana w .... wielkie złoto - czerwone motyle.
Tutaj od pierwszego grudnia ubiera się okna w kolorowe lampki, przez to wieczorem małe domki wyglądają jak z bajki. Wiele osób decyduje się na ubranie całego domu w lamki. Co roku jest konkurs na najładniej ubrany dom w mojej okolicy.
Gdy byłam dzieckiem, w domu stawiano prawdziwą choinkę... ale tylko przez kilka lat. Podobno nadszedł taki rok, że mama jeszcze po zapadnięciu zmroku biegała w dniu Wigilii, nie mogąc nigdzie kupić choinki. Koniec końców, w dużym pokoju rozstawiono mikroskopijnego krzywego sztucznego drapaczka, pod którym siedziałam i chlipałam dobre parę godzin. Prezenty nijak nie chciały zmieścić się pod drapaczkiem (obok też nie, bo całkiem go przesłaniały), więc stały nieopodal - wzgardzone przez rozmagajoną dziewczynkę. No bo jak to tak, bez choinki dużej i w ogóle! Skandal i świąteczna patologia (wtedy jeszcze nie miałam pojęcia o istnieniu takiego słownictwa, ale gorliwie wyrażałam je miną, od której pękały nasze żelbetowe ściany).
Już następnego roku, gdy tylko nadarzyła się okazja, nastąpiła uroczysta wyprawa do jednego z większych miastowych sklepów, w którym wielkie sztuczne choinki prześcigały się wzrostem, tuszą i kolorami (właśnie do asortymentu dumnie wkroczyły białe, wzbudzając a to zachwyt a to zniesmaczenie co bardziej konserwatywnej części społeczeństwa). Mama stanęła przed drzewkiem średnich rozmiarów o chuderlawych gałązkach, co oprychałam ostentacyjnie, uroczyście oświadczając, że jednego drapaka w domu już mamy (tak naprawdę to pewnie zrobiłam tylko błagalną minę lub puściłam kilka słonych łezek z prawego lub lewego oczka, miałam bowiem jakieś cztery albo pięć latek). Mama wzruszyła ramionami i wsadziła pod pachę wielgaśny karton z dwumetrową choinką z odczepianymi gałęziami - względy praktyczne, łatwiej upchnąć w piwnicy! Oj dały nam te odczepiane gałęzie popalić w kolejnych latach. Zawsze w najmniej niespodziewanym momencie... Buch! obracały się pod kątem 45 stopni i zastygały smętnie w chwiejnym półzwisie, gubiąc bombki i łańcuchy. Nie pomagało klejenie, ściskanie obcęgami i uszczelnianie nadmiernie rozepchanych tulejek na gałązki, które producent przygotował w metalowym pieńku obciągniętym plastikowymi igiełkami.
Szybko przestałam lubić plastikową choinkę. Chyba dlatego w moim domu zawsze gości prawdziwa. Kłująca i pachnąca. Czarodziejska, z nieodgadnioną tajemnicą natury wniesioną do domu. Czasem strojna w ręcznie dmuchane i ręcznie malowane różnokształtne bombki, kolorowe i wesołe. Czasem przywdziewa skromną słomianą szatę. W ubiegłym roku obsiadły ją figlarne motyle i anioły. Tegoroczna jeszcze nie wie, jak się ubrać, ale na pewno coś wymyśli. Chyba marzą jej się pierniki i łańcuch z popkornu :)
A tu trochę choinkowej historii w fotkach z wybranych lat :)
Zawsze sztuczna choinka. Ubrana: bańki, łańcuchy, światełka i żadko cukierki. Wielkość: jak dla mnie mogła by być jak najmniejsza. Obecna ma jakieś 150cm chyba.Jak dzieci były małe to miała pewnie 100 cm.
Niektóre osoby po prostu wolą sztuczne choinki. Nie trzeba podlewać, zamiatać i odkurzać igieł. Tak po prostu jest :) Niektóre sztuczne choinki też są całkiem ładne.
Tak przy okazji, Ja znów wyciągnęłam z worka swoją choinkę z szyszek. Mam też choineczki papierowe, gałązki wierzby udekorowane bombkami, łańcuchem i lampkami oraz cyprysiki z własnoręcznie nawleczonymi łańcuchami z koralików :)
Można kupic w donicy, miałam kilka lat temu taką, była piękna i igły się nie sypały, rośnie sobie teraz na działce.Bałam się że nic z niej nie będzie , bo wcześnie sie obudziła , więc szybko poszła sobie odpoczywać do piwnicy:)
Nasza stoi w stojaku do którego można dolewać wodę , a igły zmiata się na szufelkę jak tylko trochę zleci , bo jest dostęp i choinka stoi na gołej podłodze, nie wbija sie w dywan i nikomu nie przeszkadza,:)Ale zapach w świeta jest piekny i zawsze troche przypmina mi święta z domu babci, a i dzieciaki wyniosą troche tej prawdziwej światecznej tradycji.Córka o sztucznej nawet nie chce słyszeć.
U mnie zawsze jest sztuczna choinka, bo mi szkoda żywych drzewek. Choć przyznam, że raz jeden była prawdziwa świerkowa choinka ok. 1,0 m w doniczce przetrwała całe święta i pod koniec lutego wysadziłam do ogrodu. Na początku myślałam, że juz z niej nic nie będzie a teraz ma już ze 3 m strasznie się cieszę jak na nią patrzę, bo nie chciałam żeby wylądowała na śmietniku.
Co do zapachu to zawsze można kupić olejek zapachowy - świerkowy. dekoracja z bniek, łańcuchów i światełek, ale niedługo mała idzie do przedszkola więc asortyment odpowiednio się zmieni i zwiększy. Powiedziała, że jak śnieg spadnie to tatuś przyniesie choinkę z piwnicy i czeka na śnieg.
Sztuczna choinka, 170cm. Ubierana "na bogato" i pstrokato. Dziewczyny obwieszają ją bomkami, slomianymi ozdobami, kokardami z sizalu, pierniczkami, lańcuchami, lapkami, czym tylko zechcą. Ja jedynie zgrzytam zębami. :) W domu ubiorę sobie elegancko malą, też sztuczną ale tam gdzie święta-na wsi niech robią co chcą. Koty nie pozwalają na żywą choinkę, wieszają się na niej, zresztą nie cierpię klujących igiel. Żywą ustroimy w ogrodzie, skoro już tam rośnie jakiś iglak.
Marzy mi się duży salon, a w nim piękna, pachnąca żywa choinka. Na razie jednak brak miejsca wymusza sztuczne drzewko, malutkie ale piękne. Ach, rozmarzyłam się.........
Nie mam dużego salonu, ba! nie mam salonu w ogóle. Spore choinki jednak trafiają pod naszą strzechę - prawda, że kosztem upychania mebli po trzech kątach, żeby ten czwarty zrobił się wolny dla pachnącego drzewa, ale w zamian za te wyrzeczenia mamy potem przyjemność spędzania czasu przy zgaszonym świetle wśród migoczących lampek. Bardzo to lubię.
My ubieramy prawdziwą choinkę. Moim marzeniem jest ozdobienie jej max. dwoma kolorami, ale moje córki uważają, że o wiele ładniejsze są wielokolorowe, a poza tym musiałabym ponieść jakieś inwestycje w ozdoby świąteczne, co przy ilości już posiadanych przeze mnie ozdób wydaje się pomysłem bezsensownym...
Mamy 2 spore choinki.W jednym pokoju ubieramy na złoto-czerwono z dużą ilością kokard a w drugim (jak to mówi moja koleżanka) po wiejsku czyli kolorowo i wesoło.Najwięcej radochy mają wtedy dzieciaki.Wiszą kolorowe bombki,cukierki i pierniki.Takie choinki wg. mnie są najpiękniejsze
odkad pamietam, zawsze sztuczna....;-) w duzym pokoju taki kolorowy misz-masz, bombki jescze z czasow mojego dziecinstwa a w moim pokoiku mala choineczka stoi na lawie, ubrana w czerwone bombeczki, czerwone kokardki i inne tym podobne pierdółka tez czerwone;-))) aaaa lampki tez oczywiscie czerwone;-))) w zeszlym roku zrobilam soibie ta malutka ubrana w kolorowe cukeirki czekoladowe, pierniki i ciasteczka mojego wyrobu i takie tam..;-)) byla urocza!;-))
Zdjęcie mojej niepozornej niedużej tegorocznej naturalnej choineczki (nie ma zbyt wielu igiełek, ale urzekł mnie jej kształ, więc kupiłam)
oraz zdjęcie wysokiej choinki na Długim Targu w Gdańsku - przyjechała jak w ubiegłym roku z Sulęczyna i uginała się pod ciężarem lampek - jak zwykle od kilku lat cudna!
u mnie w domu rodzinnym zawsze była sztuczna choinka... mama do tej pory ubiera drapaka z plastiku ale za to u dziadków... tam była zawsze świeża, pachnąca taka do samego sufitu i też stała w zimnym dużym pokoju... żeby nie opadała... teraz kiedy mam własny dom (mieszkanie) zawsze mam żywą choinkę... nie dużą, taką z 170cm ale zawsze piekną, stoi sobie na małym ikeowskim stoliczku na serwecie w mikołaje i gałązki a pod stoliczkiem piętrzą się prezenty... no i co ważne... ponieważ mam w domu 3 koty nasza choinka jest... przywiązana do haka w suficie żeby koty jej nie przewróciły jak bedą na nią włazić... obwieszona czerwonymi kokardkami, koralikami i bombkami... starymi, takimi z mojego dziciństwa ale też nowymi, tradycją u nas jest kupowanie co roku "czegoś" na choinkę, choćby 1 rzeczy, tak więc z roku na rok jest więcej cudeniek... a w tym roku po raz pierwszy wisiały też pierniczki z przepisu Wkn... pięknie się prezentowały... a jak pachniało... ho ho ho...no powiedzcie same... prawda że ładna?
moja też już połowę igieł zgubiła - jakieś liche widać te choinki w tym roku, w zeszłym wytrwała mi do 10 lutego bo wówczas miałam kolęde.
Dzisiaj właśnie w kościele się dowiedziałam że w najbliższym tygodniu ksiądz u mnie nie zagości więc niestety choinka zasili wysypisko już w poniedziałek lub wtorek wczoraj rano szalałam z odkurzaczem a dzisiaj mam więcej igieł na podłodze niż na choince nie ma więc na co czekać. Zostawię tylko pozostałe dekoracje i musi starczyć jako substytut choinki.
Jakie ubieracie choinki? Żywe, czy sztuczna? Małe, czy duże? Jak i w co ubieracie?
U nas ubieramy choinkę prawdziwą, w wigilię lub dzień przed:)Zawsze kupuje ją mąż z córką i musi być do sufitu:)
U mnie zawsze od dzieciństwa tradycja była żywa choinka i ja tą tradycje podtrzymuje. Nie ma nawet mowy o plastikowej choince, a zapach żywej - niezastąpiony. Choineczka ma około 2 metrów i jest juz strojona dwa dni przed Wigilią, wtedy mam jeszcze w miare wiecej czasu.
u mnie w domu nigdy w życiu nie było i nie będzie sztucznej choinki:P....zresztą,to tradycja rodzinna:) pamiętam choinki u dziadków i pradziadków-zawsze żywa i pachnąca...w domu mojej Mamy też zawsze jest żywa...więc w moim od kiedy tylko robię wigilię też jest żywa...A jeśli chodzi o sposób ubierania...cóż...z zawodu jestm florystą,więc co roku jest inna...znajomi,którzy wpadają do nas z wizytami nie mogą się naochać i naachać:)-komentarze zbliżone do tego:jesssuuuu,jak cudnie...normalnie jak w jakimś katalogu:) dodam tylko,że cały salon,kuchnia,zresztą cały dom ma przebranie świąteczne i co roku mam inną wizję:)
A ja nigdy nie zapomnę choinki u babci:)Była duża , żywa , osadzona w wiadrze z piachem które babcia zakręcała krepiną.Ubierała ją zawsze dzień przed wigilią, w pokoju był duży kaflowy piec, ale w dniu kiedy stawała choinka był zimny, rozpalano go dopiero w wigilię rano.
Spałam w tym zimnym pokoju opatulona pierzyną która powleczona była w wykrochmaloną białą poszwę, a zapach lasu był cudny.Aż mi sie łezka zakręciła w oku na to wspomnienie, nigdy już nie będzie takich świąt jakie były w dzieciństwie.
Dario słusznie zauwazyłaś żadne nasze święta już nie będa takie jak te z naszego dzieciństwa.
Mamy teraz wędliny , owoce na codzień dawnej był to rarytas tylko świateczny. Pewnie młodym pokoleniom trudnow to uwierzyć. Czasem tęsknie do zapachu zielonej pomarańczy która t kojarzy mi sę ze świętami z mojego dzieciństwa.
W moim rodzinnym domu zawsze była sztuczna choinka . U nas w domu przeważnie prawdziwa w doniczce, Zawsze mamy nadzieję że nam się przyjmie w ogrodzie ale nigdy sie to nie udało.Na choince Lubie mieć własnoręcznie wykonane ozdoby z dzieicakami co roku co innego. Nie lubie monotoni dlatego co roku choinka jesst inna. W ty roku święta spędzim chyba poza domem i dlatego będzie sztuczna choinka.
Hope baardzo błagam, nie zapomnij w tym roku zrobić zdjęcia choince i podzielić się z tymi, którzy świeta spędzają u męża, w kraju fioletowej Milki i zamiast choinki (w domu obowiązkowo zawsze jest żywa) mają kilka gałązek iglaka w przeźroczystej misce do sałatki ;p ehh brak miejsca na choinkę :/
wstawię zdjęcia...obiecuję:)
KOKARDO-nie mam zbytnio czasu na robienie zdjęć,ale przecież obiecałam:) na początek zostawiam dla Ciebie zdjęcie mojej jednej świątecznej komody z salonu...była to próba generalna,czyli czy wystarczy mi świec na wigilię:) wianki na scianie zrobiłam sama z kawałków brzozowej kory i mchu...druga komoda(zdjęcie wstawię później) jest udekorowana wazonem(własnej roboty i zdobionej decoupagem) z wierzbą mandżurską i światełkami...no i jeszcze choinka....ale ze względu na to,że mój osobisty Ślubny zaszalał i moja choinka jest iście żałosna-muszę jeszcze coś zrobić ,żeby wyglądała w miarę znośnie(zdjęcie też będzie)
świece na komodzie są:cynamonowe,korzenne i o zapachu pierników...świeczniki(wszystkie) i anioła też robiłam sama:)
Czekałam i się doczekałam ;) Wianki dla mnie są extra!! masz rękę kobietko i całość wygląda jak dla mnie rewelacyjnie :) kupuję to :]
HA!!! wiedziałam:P:) idę do pracy....wesołych świąt
No to bede pierwsza, ktora ma sztuczna choinke, nie za duza i w wiekszosci jest ubrana z wlasnorecznie zrobionych ozdob - dla nas jest sliczniutka!
Ja też mam sztuczną w domu . Moja choinka jest zawsze terz ubrana w .... wielkie złoto - czerwone motyle.
Tutaj od pierwszego grudnia ubiera się okna w kolorowe lampki, przez to wieczorem małe domki wyglądają jak z bajki. Wiele osób decyduje się na ubranie całego domu w lamki. Co roku jest konkurs na najładniej ubrany dom w mojej okolicy.
Gdy byłam dzieckiem, w domu stawiano prawdziwą choinkę... ale tylko przez kilka lat. Podobno nadszedł taki rok, że mama jeszcze po zapadnięciu zmroku biegała w dniu Wigilii, nie mogąc nigdzie kupić choinki. Koniec końców, w dużym pokoju rozstawiono mikroskopijnego krzywego sztucznego drapaczka, pod którym siedziałam i chlipałam dobre parę godzin. Prezenty nijak nie chciały zmieścić się pod drapaczkiem (obok też nie, bo całkiem go przesłaniały), więc stały nieopodal - wzgardzone przez rozmagajoną dziewczynkę. No bo jak to tak, bez choinki dużej i w ogóle! Skandal i świąteczna patologia (wtedy jeszcze nie miałam pojęcia o istnieniu takiego słownictwa, ale gorliwie wyrażałam je miną, od której pękały nasze żelbetowe ściany).
Już następnego roku, gdy tylko nadarzyła się okazja, nastąpiła uroczysta wyprawa do jednego z większych miastowych sklepów, w którym wielkie sztuczne choinki prześcigały się wzrostem, tuszą i kolorami (właśnie do asortymentu dumnie wkroczyły białe, wzbudzając a to zachwyt a to zniesmaczenie co bardziej konserwatywnej części społeczeństwa). Mama stanęła przed drzewkiem średnich rozmiarów o chuderlawych gałązkach, co oprychałam ostentacyjnie, uroczyście oświadczając, że jednego drapaka w domu już mamy (tak naprawdę to pewnie zrobiłam tylko błagalną minę lub puściłam kilka słonych łezek z prawego lub lewego oczka, miałam bowiem jakieś cztery albo pięć latek). Mama wzruszyła ramionami i wsadziła pod pachę wielgaśny karton z dwumetrową choinką z odczepianymi gałęziami - względy praktyczne, łatwiej upchnąć w piwnicy! Oj dały nam te odczepiane gałęzie popalić w kolejnych latach. Zawsze w najmniej niespodziewanym momencie... Buch! obracały się pod kątem 45 stopni i zastygały smętnie w chwiejnym półzwisie, gubiąc bombki i łańcuchy. Nie pomagało klejenie, ściskanie obcęgami i uszczelnianie nadmiernie rozepchanych tulejek na gałązki, które producent przygotował w metalowym pieńku obciągniętym plastikowymi igiełkami.
Szybko przestałam lubić plastikową choinkę. Chyba dlatego w moim domu zawsze gości prawdziwa. Kłująca i pachnąca. Czarodziejska, z nieodgadnioną tajemnicą natury wniesioną do domu. Czasem strojna w ręcznie dmuchane i ręcznie malowane różnokształtne bombki, kolorowe i wesołe. Czasem przywdziewa skromną słomianą szatę. W ubiegłym roku obsiadły ją figlarne motyle i anioły. Tegoroczna jeszcze nie wie, jak się ubrać, ale na pewno coś wymyśli. Chyba marzą jej się pierniki i łańcuch z popkornu :)
A tu trochę choinkowej historii w fotkach z wybranych lat :)
Zawsze sztuczna choinka. Ubrana: bańki, łańcuchy, światełka i żadko cukierki. Wielkość: jak dla mnie mogła by być jak najmniejsza. Obecna ma jakieś 150cm chyba.Jak dzieci były małe to miała pewnie 100 cm.
A czemu nie prawdziwa?nie pachnie i nie czuć wcale ze to święta.
Nie chcę sypiących się igieł wszędzie.
Niektóre osoby po prostu wolą sztuczne choinki. Nie trzeba podlewać, zamiatać i odkurzać igieł. Tak po prostu jest :) Niektóre sztuczne choinki też są całkiem ładne.
Tak przy okazji, Ja znów wyciągnęłam z worka swoją choinkę z szyszek. Mam też choineczki papierowe, gałązki wierzby udekorowane bombkami, łańcuchem i lampkami oraz cyprysiki z własnoręcznie nawleczonymi łańcuchami z koralików :)
Ja bym musiała jechać 100 km w jedną stronę ,żeby kupić marną malutką choinkę. Wolę więc moją pewną i piękną, chociaż nie prawdziwą i nie pachnącą.
Można kupic w donicy, miałam kilka lat temu taką, była piękna i igły się nie sypały, rośnie sobie teraz na działce.Bałam się że nic z niej nie będzie , bo wcześnie sie obudziła , więc szybko poszła sobie odpoczywać do piwnicy:)
Nasza stoi w stojaku do którego można dolewać wodę , a igły zmiata się na szufelkę jak tylko trochę zleci , bo jest dostęp i choinka stoi na gołej podłodze, nie wbija sie w dywan i nikomu nie przeszkadza,:)Ale zapach w świeta jest piekny i zawsze troche przypmina mi święta z domu babci, a i dzieciaki wyniosą troche tej prawdziwej światecznej tradycji.Córka o sztucznej nawet nie chce słyszeć.
Tu nie ma takich w donicy.
U mnie zawsze jest sztuczna choinka, bo mi szkoda żywych drzewek. Choć przyznam, że raz jeden była prawdziwa świerkowa choinka ok. 1,0 m w doniczce przetrwała całe święta i pod koniec lutego wysadziłam do ogrodu. Na początku myślałam, że juz z niej nic nie będzie a teraz ma już ze 3 m strasznie się cieszę jak na nią patrzę, bo nie chciałam żeby wylądowała na śmietniku.
Co do zapachu to zawsze można kupić olejek zapachowy - świerkowy. dekoracja z bniek, łańcuchów i światełek, ale niedługo mała idzie do przedszkola więc asortyment odpowiednio się zmieni i zwiększy. Powiedziała, że jak śnieg spadnie to tatuś przyniesie choinkę z piwnicy i czeka na śnieg.
Sztuczna choinka, 170cm. Ubierana "na bogato" i pstrokato. Dziewczyny obwieszają ją bomkami, slomianymi ozdobami, kokardami z sizalu, pierniczkami, lańcuchami, lapkami, czym tylko zechcą. Ja jedynie zgrzytam zębami. :) W domu ubiorę sobie elegancko malą, też sztuczną ale tam gdzie święta-na wsi niech robią co chcą. Koty nie pozwalają na żywą choinkę, wieszają się na niej, zresztą nie cierpię klujących igiel. Żywą ustroimy w ogrodzie, skoro już tam rośnie jakiś iglak.
U mnie tez sztuczna choineczka mam wielki wybór bo maz nimi chandluje :)
Od wielu,wielu lat małe czy też duże ale zawsze sztuczne choinki. Szkoda mi lasów!!!
U mnie też sztuczne i małe odkąd do lutego nie było komu rozebrać choinki . Dwie małe czasami pakuję do worka razem z bąbkami i do szafy .
No cóż większym złem dla środowiska jest sztuczna choinka. Ja nikogo nie namawiam do żywej, ale argument "szkoda mi lasów" do mnie nie przemawia ;)
Nie odbierz tego jako atak na siebie, taka lużna uwaga do stwierdzenia "szkoda mi lasów'
pozdrawiam serdecznie
Zawsze żywa i duża.
Marzy mi się duży salon, a w nim piękna, pachnąca żywa choinka. Na razie jednak brak miejsca wymusza sztuczne drzewko, malutkie ale piękne. Ach, rozmarzyłam się.........
Nie mam dużego salonu, ba! nie mam salonu w ogóle. Spore choinki jednak trafiają pod naszą strzechę - prawda, że kosztem upychania mebli po trzech kątach, żeby ten czwarty zrobił się wolny dla pachnącego drzewa, ale w zamian za te wyrzeczenia mamy potem przyjemność spędzania czasu przy zgaszonym świetle wśród migoczących lampek. Bardzo to lubię.
Nie lubię jednak rozbierania drzewka :(
My ubieramy prawdziwą choinkę. Moim marzeniem jest ozdobienie jej max. dwoma kolorami, ale moje córki uważają, że o wiele ładniejsze są wielokolorowe, a poza tym musiałabym ponieść jakieś inwestycje w ozdoby świąteczne, co przy ilości już posiadanych przeze mnie ozdób wydaje się pomysłem bezsensownym...
Sztuczna choinka.
Nie miałabym sumienia wywalić na śmietnik żywej.
Mamy 2 spore choinki.W jednym pokoju ubieramy na złoto-czerwono z dużą ilością kokard a w drugim (jak to mówi moja koleżanka) po wiejsku czyli kolorowo i wesoło.Najwięcej radochy mają wtedy dzieciaki.Wiszą kolorowe bombki,cukierki i pierniki.Takie choinki wg. mnie są najpiękniejsze
U nas sztuczna choinka juz ubrana stoi i czeka na swieta jeszcze tylko dzis zrobie ozdobe do kominka i wszystko gotowe.
Sztuczna, 160, kolorowy misz masz.
Bombki mam jeszcze zabytkowe, po prababci, babci i od mamy.
Także wspomnieniowo....
odkad pamietam, zawsze sztuczna....;-) w duzym pokoju taki kolorowy misz-masz, bombki jescze z czasow mojego dziecinstwa a w moim pokoiku mala choineczka stoi na lawie, ubrana w czerwone bombeczki, czerwone kokardki i inne tym podobne pierdółka tez czerwone;-))) aaaa lampki tez oczywiscie czerwone;-))) w zeszlym roku zrobilam soibie ta malutka ubrana w kolorowe cukeirki czekoladowe, pierniki i ciasteczka mojego wyrobu i takie tam..;-)) byla urocza!;-))
Sztuczna choinka 180cm w czerwono - złote ozdoby choinkowe
Żywa jodła 150, ozdoby czerwone, złote i słomiane
Oto mój misz-masz już oko cieszy - takie właśnie choinki najbardziej mi się podobają
Kolorowy!! Podoba mi się :) Gdyby to był facebook to bym napisała- Lubię to :)
Bardzo spóźnione, ale wklejam :)
Zdjęcie mojej niepozornej niedużej tegorocznej naturalnej choineczki (nie ma zbyt wielu igiełek, ale urzekł mnie jej kształ, więc kupiłam)
oraz zdjęcie wysokiej choinki na Długim Targu w Gdańsku - przyjechała jak w ubiegłym roku z Sulęczyna i uginała się pod ciężarem lampek - jak zwykle od kilku lat cudna!
u mnie w domu rodzinnym zawsze była sztuczna choinka... mama do tej pory ubiera drapaka z plastiku ale za to u dziadków... tam była zawsze świeża, pachnąca taka do samego sufitu i też stała w zimnym dużym pokoju... żeby nie opadała... teraz kiedy mam własny dom (mieszkanie) zawsze mam żywą choinkę... nie dużą, taką z 170cm ale zawsze piekną, stoi sobie na małym ikeowskim stoliczku na serwecie w mikołaje i gałązki a pod stoliczkiem piętrzą się prezenty... no i co ważne... ponieważ mam w domu 3 koty nasza choinka jest... przywiązana do haka w suficie żeby koty jej nie przewróciły jak bedą na nią włazić... obwieszona czerwonymi kokardkami, koralikami i bombkami... starymi, takimi z mojego dziciństwa ale też nowymi, tradycją u nas jest kupowanie co roku "czegoś" na choinkę, choćby 1 rzeczy, tak więc z roku na rok jest więcej cudeniek... a w tym roku po raz pierwszy wisiały też pierniczki z przepisu Wkn... pięknie się prezentowały... a jak pachniało... ho ho ho...no powiedzcie same... prawda że ładna?
Moja się chowa przy Twojej - ze wstydu, że taka łysa :) Cudna, gęsta i idealna w kształcie!
Ale i tak lubię swojego naturalnego drapaczka, mimo że ma tak mało igiełek :D
no proszę Cię... Twoja też jest śliczna, za to mojej już nie ma... rozebrałam ją z ozdób we wtorek bo z igieł to się już sama rozebrała wcześniej...
:o)
moja też już połowę igieł zgubiła - jakieś liche widać te choinki w tym roku, w zeszłym wytrwała mi do 10 lutego bo wówczas miałam kolęde.
Dzisiaj właśnie w kościele się dowiedziałam że w najbliższym tygodniu ksiądz u mnie nie zagości więc niestety choinka zasili wysypisko już w poniedziałek lub wtorek wczoraj rano szalałam z odkurzaczem a dzisiaj mam więcej igieł na podłodze niż na choince nie ma więc na co czekać. Zostawię tylko pozostałe dekoracje i musi starczyć jako substytut choinki.