rzeczywiście malutkim dzieciom mięso gotuje się oddzielnie i potem dodaje do zupki, na takim typowo mięsnym wywarze zupki podaje się starszym dzieciom-mniej więcej po 12 mcu. wiele poradników dla mam, wskazówki mojej pani pediatry i położnej też na to zwracały uwagę...
Moim zdaniem, jeśli kości pochodzą z pewnego źródła nie są aż tak bardzo szkodliwe. O szkodliwości wywarów można mówic wówczas, jeśli używamy kości z masowych hodowli. Wiadomo wszak nie od dziś, że " przedsiębiorcy hodowlani" dodają do karmy dla ptactwa i zwierząt różnego rodzaju dziwne dodatki jak np. antybiotyki, hormony wzrostu, szczepionki i inne, które powodują szybszy wzrost i przyrost masy mięsnej. Kupując kości w sklepie nie wiemy czym dana sztuka była karmiona, więc jest to ryzyko.
W moim przypadku mam drób z własnego chowu, więc nie mam aż takich obaw, co nie znaczy, że zupy gotuję na kościach. W większości używam do wywaru odrobiny masła i jarzyn podduszonych w niewielkiej ilości wody ale to głównie dlatego że tak jest szybciej:).
Niedzielny obiad jednak nie byłby obiadem bez mocnego rosołu, a tego nie da się ugotowac przecież bez kości, a co z krupnikiem?
Jak w każdej sytuacji i tutaj trzeba zachowac sporo zdrowego rozsądku, zwłaszcza jeśli chodzi o naszych milusińskich, bo faktycznie podając dzieciom wywar na kupnych kościach, zamiast zdrowego wzrostu możemy im zafundowac mniejszą odpornośc i różne inne dolegliwości w późniejszym okresie mimo naszych najszczerszych starań.
"O szkodliwości wywarów można mówić wówczas, jeśli używamy kości z masowych hodowli" - wielkość hodowli nie ma tutaj nic do rzeczy, jeśli mówimy o zawartości metali ciężkich, to najwięcej będą ich miały zwierzęta, których tucz jest najdłuższy (wołowina, ale trzeba pamiętać, że większość naszej wołowiny to krowy, które żyją po kilka, nawet kilkanaście lat). Dla porównania tucz świni trwa około 6 miesięcy.
"(...)"przedsiębiorcy hodowlani" dodają do karmy dla ptactwa i zwierząt różnego rodzaju dziwne dodatki jak np. antybiotyki, hormony wzrostu, szczepionki i inne, które powodują szybszy wzrost i przyrost masy mięsnej."
Antybiotyki stosowane są w leczeniu zwierząt tak samo jak w leczeniu ludzi, status zdrowotny stada (trzoda) będzie decydował z jaką częstotliwością i jak długo będzie podawany antybiotyk. W wypadku trzody chlewnej mamy praktycznie 100% pewności, że w mięsie nie będzie antybiotyków (okres karencji). W wypadku bydła istnieje niestety czarny rynek, tutaj mamy większą możliwość zjedzenia mięsa ze sztuki wycieńczonej, schorowanej lub z pozostałościami leków.
Szczepienia? To właśnie profilaktyka, aby uniknąć stoswania antybiotyków.,
Masz racje,to samo dotyczy rowniez ryb.Mialam dopisac w watku o zaletach czy szkodliwosci ich spozywania.Tak samo jak ze zwierzetami ladowymi,najmniej szodliwych substancji wchlaniaja te krocej zyjace.
Jeśli wiemy skąd pochodzi dana sztuka i wiemy czym była karmiona, możemy miec może nie 100% ale załóżmy w 80 % pwnośc, że nie spotkają nas niemiłe niespodzianki. Sama hoduję, kury, kaczki, króliki i wiem czym je karmię. Oczywiście zdarzają się podczas chowu różne sytuacje, czasem trzeba użyc leków i innych specyfików, jednak jestem spokojna ponieważ wiem kiedy i ile dostały moje zwierzaki, czego niestety nie mogę stwierdzic kupując mięso w sklepie, co nie znaczy, że czasem nie kupuję mięsa.
Co do wielkości hodowli, myślę ze też ma znaczenie, inaczej bowiem podchodzi się do kilku, kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu sztuk a inaczej do kilku tysięcy.
Co do szczepionek, nie stwierdziłam, że są niepotrzebne byle nie były nadużywane tak jak np. antybiotyki. Chyba nikomu nie zdarzyło się by lekarz przepisał mu antybiotyk gdy jest zdrowy, a w hodowlach niestety dodaje się je " na wszelki wypadek" sztukom zdrowym i tu też wielkośc hodowli ma znaczenie. Przecież już od jakiegoś czasu lekarze nie zalecają karmienia małych dzieci mięsem np. drobiowym właśnie ze względu na zawartośc w nich antybiotyków czy hormonów.
Nie bez powodu promuje się obecnie żywnośc ekologiczną ( choc i tu bywa różnie).
A jeśli wszystko jest w hodowlach tak pięknie to dlaczego co jakiś czas dowiadujemy się, że w różnych miejscach na świecie trzeba zutylizowac tysiące sztuk zwierząt bo nie spełniają norm handlowych właśnie przez przekroczoną zawartośc substancji szkodliwych?
Byc może jestem w błędzie, ale czy na pewno?
Cokolwiek jednak napiszemy, nie jesteśmy w stanie uniknąc tego wszystkiego co może nam szkodzic. Żyjemy w takim czasie i w takich właśnie warunkach i musimy się do tego dostosowac czy tego chcemy czy też nie. Mając jednak pewną wiedzę możemy " zmniejszyc ryzyko", byle nie da się zwariowac. Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli i smacznego obiadku, myślę, że u większości kostno - mięsnego:)
W kościach kumulują się metale ciężkie. Właśnie kości są w organizmie takim "zbiornikiem metali". Nie da się wyeliminować z pożywienia np. krowy metali ciężkich, gdyż są one np. w trawie, sianie, w ziemi - z deszczem spadają na rośliny i w nie wnikają. Niezależnie od tego, czy zwierzę jest hodowane w hodowli, czy w przydomowym gospodarstwie. Choć bardzo często krowy od gospodarza, mają w kościach tych metali ciężkich dużo więcej - wystarczy przejechać się po Polsce i widok krów pasących się przy szosach nie jest widokiem rzadkim, niestety.
I tylko dlatego nie powinno się kości używać do gotowania wywarów.
Ja od lat nie gotuję wywarów "kościanych" i zapewniam Cię Urszulko, zupy są równie smaczne :)
Wołowe bez kości. Jeśli kupuję wołowinę rosołową, to tylko mało kostną i kość wykrawam. A z drobiu nic nie wykrawam bo by mnie chyba pokręciło przy tym wykrawaniu. Jak dzieci były małe, rosół z drobiu gotowałam z piersi, lub z udek indyczych bez kości.
Na kurczaku rzadko gotuję rosół, bo mój mąż twierdzi, że piórami pachnie :)
Jest bardzo dużo racji w tym co piszesz o metalach ciężkich, jednak myślę , że choroba "wściekłych krów " na dobre odstraszyła ludzi od wołowych kości i wołowiny w ogóle, kolejnym czynnikiem jest na pewno jej cena. Częściej chyba zdarza nam się używac drobiu i wieprzowiny a jak wiadomo w hodowlach karmi się je wszystkim co możliwe nie pomijając także mączki kostnej choc oficjalnie jest to zakazane.
ja moim dzieciom gotowałam zupkę z udek ale gotowałam większą ilość udek w wodzie. Zamrażałam. Potem do jarzynówki pod koniec dawałam rozmrożone, obrane z kości is skóry, rozdrobnione mięso.
As, ja też nie kupuję wołowiny na kilogramy wciąż i stale. Ale jeśli chcemy ograniczyć ilość metali ciężkich, wystarczy przed ugotowaniem kurczaka wyciąć te najdłuższe i najgrubsze kości, bo one i tak zostaną po ugotowaniu wyrzucone. A one właśnie najwięcej metali ciężkich zawierają.
Dzieci dlatego są bardziej narażone na szkodliwe działanie wywarów kostnych, ponieważ w naszym organizmie też kości wychwytują metale ciężkie. A dzieciom kości rosną i powinny rosnąć zdrowo i równo.
Nigdy nie gotowałam dzieciakom obiadu na kościach. Kości raczej do gotowania zup nie używam z wyjątkiem kości schabowej raz na ruski rok i mostku cielęcego
Ja na samych gnatach nie gotuje, ale jak mam w mięsie kawałek kości to nigdy jej nie wykrawam:)Natomiast kość schabową którą sama odkrawam od schabu, tak trochę grubiej żeby było na niej sporo mięsa, uwielbiamy:)Jak wyciągam z garnka i mówie że jest kość schabowa do obgryzienia, to Ania z Piotrkiem od razu lecą:)
Zawsze mi sie pdbało jak moje dzieci były mniejsze i obgryzały kości z nogi z kurczaka. Zawsze dziadek się śmał, że biedne dzieciaki muszą kości obgryzać.
Nie przejmuj się pierdołami:) Ja całe życie gotuję zupy na mięsie z kością, tak gotowały kobiety w naszej rodzinie.Zupa na kawałku wołowiny czy żeberku wieprzowym jest pyszna i nigdy nie zaszkodziło to moim dzieciom, wręcz przeciwnie , dzieciaki są zdrowe.Nie gotuje zup na samych warzywach, bo byśmy nogi z głodu wyciągnełi , my jesteśmy mięsożerni.
Nie dajmy się zwariować , nikt nie gotuje godzinami mięsa z kością żeby się wszystko wygotowało z nich. Żeby mięso się szybko ugotowało, trzeba 2 razy przerwać gotowanie wlewając odrobnę zimnej wody.Potem wyjąć mięso obrać i wrzucić do zupy.
Wyobrażasz sobie żeberka bez kości? bo ja nie :)a przecież w sosie też są duszone.
Ja też podobnie jak Ty , gotuję zupę na mięsie z kością.Taka zupa jest nie tylko pożywna , ale przede wszystkim smaczna. A jak ugotowac golonkę lub galaretę z nóżek bez kości? Chyba bym nie potrafiła.
dokładnie ;] ja wychowałam się na zupach na kościach, moi przodkowie również..nie przypuszczałam ze może byc w nich coś szkodliwego!! Mieszkam na wsi w poblizu ruchliwej ul. Równie dobrze mleko i jajko stąd może być złe...i owoce z wl sadu ;[ warzywa ? tu kumulacja metali ciężkich na pewno nie jest mala!! Ale jak wiadomo wszystko wedruje z wiatrem...zanieczyszczenia itd. Nie wiem ja nie dałabym się zwariować ;] wiadomo male dzieci to co innego ale my dorosli chyba nie damy rady tak ulozyc diety by wykluczyc wszystko co szkodliwe bo tak naprawdę do wszystkiego mozna się przyczepić!!
Na chudej kostce schabowej nic Ci nie będzie.Moja mama po operacji na kamienie też gotowała na schabowym gnatku i czuła sie dobrze.Po każdym posiłku lub w czasie posiłku, łykaj 1 tabletkę sylimaloru 70 mg , który osłania wątrobę i regeneruje jej komórki .
Usunięty woreczek to pół biedy, czasami po rosole na kurczaku też żle się czuję, gotuje na kawałku miesa lub warzywach. Ale coś konkretnego to czasami bym zjadła.
Alicjo, jeśli masz chorą wątrobę, to niestety dieta Cię nie opuści na długo. Jednak po pewnym czasie, zobaczysz, że coraz więcej potraw będziesz mogła jeść. Ale do tego, żeby wątroba prawidłowo się zregenerowała potrzeba czasu i diety niestety.
Na diecie jestem ponad 2lata, jest to dieta wątrobowa, w domu nie ma problemu najgorzej na wyjazdach. Pieczywa żytniego nie jem wogóle bo potem mam sensacje, tak samo tłuszcz, tylko niewielkie ilości masła lub oliwy.Znajomym zawsze mówie że zjeść to da śię wszystko tylko póżniej jest niezbyt fajnie.
Nasz dieta jest ogólnie ciężkostrawna, tłusta i gruboresztkowa. Nie sprzyja wątrobie, ale za to jaka smaczna...mmmmm. Wierzę też, że jest Ci ciężko dostosować się do przymusowej diety. Czasem się pofolguje, chwila rozkoszy dla podniebienia, a potem się cierpi.
Nie jem nic co się rusza czyli galaretek mięsnych ani owocowych. Żelatyne podobno powinno się jesć na wzmocnienie paznokci i włosów, oczywiście nie prosto z torebki.
Natomiast ja niedawno kupilam zelatyne (no.przepraszam,kupila szefowa,dla rekonwalescenta po zlamaniu nogi,a klika osob zamowilo sobie ''profilaktyczmie'',bo przy naszej pracy stawy sa intensywnie eksploatowane)-Zgadniesz z czego? Z kurzego bialka.Sprzedawana w aptekach.
To prawda, mąż jest wybitnym smakoszem galaretek, jak mięsna się kończy gotuję następną, w pażdzierniku złamał nogę -wkręty śruby itp, lekarz po 2 miesiącach od złamania był bardzo ,że tak szybko nastepuje zrost.
Ewa,wiem odnosnie kosci i stwow.Co do watroby,nie mam pojecia.Podpielam sie pod Hanah,gdyz napisala ''wiadomo'',a jednak nie kazdy wie,ze zelatyne mozna produkowac nie tylko z kosci,slorek itp.Na ktoryms z forum,kilka miesiecy temu,natknelam sie na dosc obszerna informacje o dobroczynnym dzialaniu kolagenu z bialka kurzego,ale osoba piszaca zakonczyla wpis ''szkoda,ze nie produkuje sie zelatyny z bialka''Wlasnie dlatego sobie przypomnialam.
W miejscowej aptece opakowanie kosztowalo 6,50 euro.Zazywa sie -profilaktycznie okolo dwoch miarek (wielkosci lyzeczki do herbaty) dziennie,w celach leczniczych mozna nieco wiecej.
Jesli Ci sie przyda,to fajnie.Przyznam,ze dopiero w zeszlym roku dowiedzialam sie o tym produkcie,ale chyba musze sie z nim ''zaprzyjaznic''.Grunt to ''mlodosc''.
Właśnie u mnie w garnku dochodzi pyszniasta zupa a la barszcz ukraiński z fasolą i burakami czerwonymi,na dużej kości schabowej, grubo obłożonej mięsem:)
Bedzie wyżerka! i nie ma co sie przejmowac jakimiś bzdurnymi artykułami:)
Izo, nie chodzi o to, że wam coś będzie. Nikt zjadając rosół ugotowany na kości nie padnie trupem. Chodzi od prawidłowy rozwój kośćca u małych dzieci. Każde kości mają właściwości kumulacyjne metali ciężkich, ale my dorośli już nie rośniemy, nasze kości już są ukształtowane. Dzieciom dopiero zaczynają się kształtować i utwardzać. Dlatego lepiej, żeby dzieciakom kosteczki stwardniały w miarę zdrowo, niż z zasobem substancji niepotrzebnych, powodujących w miarę wzrostu łamliwość, kruchość i predyspozycję do wykrzywiania się. Dzieci mają w dzisiejszych czasach bardzo dużo obciążeń. Powinniśmy jako rodzice zadbać o to, żeby ich rozwój był w miarę jak najzdrowszy. Wtedy na pewno nie będzie problemu z krzywym kręgosłupem od ciężkiego tornistra.
Można polemizować o niedaniu się zwariować,o wyższości tłustego wieprzowego gnata nad kawałkiem czystego mięsa, jednak znając za i przeciw, możemy wybrać taką opcję, którą uznamy za słuszną. I będzie to decyzja świadoma.
Niestety żyjemy w takich czasach, że wszystko jest zatrute od powietrza, aż po glebę, więc w żaden sposób nie ustrzeżemy się od wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń. Zresztą nasze organizmy już zdążyły się do tego przystosować. A my ludzie sami składamy się z różnych pierwiastków. Na tym świecie wszystko już jest tak urządzone, że kręci się, przenika i wraca spowrotem w to samo miejsce, i tak to trwa wokoło i trwać będzie tak długo dopóki świat będzie istniał, a także dopóki sami wszystkiego nie zniszczymy. W każdej istocie żyjącej są wszelkie pierwiastki w różnych ilościach, zarówno te dobre, jak i te niezbyt przyjazne, a zarazem niesprzyjające naszej bytności. Także niepowinniśmy tym wszystkim za bardzo się przejmować, bo i tak nic nie zdziałamy żeby to zmienić, a żyć musimy w takich warunkach jakie tutaj istnieją. A chciałabym dodać, że np. smalec wieprzowy, który tak uwielbiamy, też składa się z samych szkodliwych substancji i zawiera szereg metali ciężkich, więc co zrezygnujemy z niego i zastąpimy go "smalcem roślinnym", a w roślinach też są różne pierwiastki, i tak krąg się zamyka. Uważam, że nie rozsądnie byłoby rezygnować z wielu rzeczy, które lubimy, a warto podejść do tego rozważnie i trzeba spożywyć wszystko, ale z umiarem. :)
Oczywiście Leo, masz wiele racji. Ale możemy te bardziej szkodliwe rzeczy zastąpić lub ograniczyć. Chyba niewiele osób je smalec codziennie, a rosół czy zupę na wywarze z kości już zdecydowanie częściej. Temat kości dotyczy kobiet w ciąży i dzieci w okresie intensywnego wzrostu. Osoby dorosłe co sobie w kościach nagromadziły, to mają, ale one już nie rosną. Kości osób dorosłych są już ukształtowane.
A tak przy okazji, jakie metale ciężkie zawiera smalec?
Dziękuję Ci Ewo za wyjaśnienie, niemniej potrafię czytać ze zrozumieniem. Nie będę się powtarzać, ale moje przedmówczynie m.in. lolopopa i inne napisały już wiele na ten temat. Polecam Ci zajrzeć na różne stronki w internecie, gdzie jest multum informacji i z pewnością znajdziesz tam w tym temacie coś ciekawego dla siebie. Wyczytałam również w necie o tym, że" wszyscy jesteśmy zatruci metalami ciężkimi. Do tych metali zalicza się: ołów, rtęć, kadm, aluminum, miedź. Z metalami tymi spotykamy się na co dzień. Już od momentu zapłodnienia dziecko jest narażone na zatrucie metalami ciężkimi. Jednak organizm dziecka wyposażony we wszystkie niezbędne składniki odżywcze, poradzi sobie z zagrożeniami pochodzącymi ze środowiska. Jeżeli chodzi o zwierzęta, to przeżuwacze są bardziej wrażliwe na metale ciężkie niż inne gatunki. A zwierzęta otłuszczone gromadzą trucizny w tłuszczu. Dlatego też mięso zwierząt, a w tym słonina i zrobiony z niej smalec zawierają mnóstwo metali ciężkich. Szczególnie ołów, którego żródłem jest skażona żywność, taka jak: mleko i mięso zwierząt pasących się w pobliżu ulic i dróg oraz inne produkty żywnościowe sprzedawane w pobliżu dróg o dużym natężeniu ruchu. Natomiast kadm znajduje się wszędzie. Jest łatwo absorbowany przez warzywa, które spożywamy. Najwięcej kadmu dostaje się do organizmu wraz z żywnością, ale tylko jego mała część jest absorwowana w jelitach. Tak więc głównym żródłem skażenia organizmu jest kadm pochodzący z atmosfery. Następnie aluminum przedostaje się do organizmu wraz z zawierającym go pożywieniem. Między innymi zawiera go woda, do której dodatki środki zapobiegające tworzeniu się zawiesin. Warzywa i mięso taż zawierają aluminum pochodzące z zanieczyszczonej gleby. Kwaśne deszcze ułatwiają pobieranie i przyswajanie aluminium oraz innych metali ciężkich przez organizmy żyjące w glebie. Do niektórych środków spożywczych też jest dodawane aluminium ze względu na jego wybielające i emulgujące właściwości, np. biała oczyszczona mąka. Aluminum jest także środkiem zapobiegającym zbrylaniu się substancji." Można by tak opisać całą tablicę Mendelejewa. A to wszystko sprowadza się do jednego, że jednak niewiele sami możemy zrobić żeby zapobiec wnikaniu do naszych organizmów różnych takich szkodliwych związków. Jeżeli natomiast chodzi o codzienne spożywanie smalcu, to uwierz mi zdziwiła byś się bardzo, jak wiele osób biednie żyje w naszym anormalnym kraju i niestety muszę przyznać, że jest ogromnie duża liczba tych osób, które są zmuszone stosować taką właśnie ubogą "dietkę". Ale kto by o tym słyszał, przecież o takich "nieważnych sprawach" się nie mówi, aż żal, szkoda słów.
Lea może to nie do końca mój temat, bo znam go tylko powierzchownie, ale ewka ma rację, to co jest dostępne w internecie często jest półprawdą. To mniej więcej tak jak z ludźmi, którzy leczą się przez internet i na wizycie są mądrzejsi od lekarza (pewne informacje to fikcja).
A co tu jest do zrozumienia, że to kraj nędzy i rozpaczy w którym normalnie nie można egzystować. Znaczna część naszego społeczeństwa żyje w niedostatku i to na granicy ubóstwa. Inni zaś chcąc zapewnić swojej rodzinie w miarę przyzwoite warunki i choćby namiastkę godnego życia wybierają się poza granice swojego kraju. Poszukują swojego miejsca, ale niektórzy nie mają wyjścia, muszą pozostać tutaj i dalej wegetować z dnia na dzień. I wyobraź sobie, że nie jest najgorsze to, że kumulują się w tych ludziach związki szkodliwe pochodzące ze wsząd, ale ogarnia ich wszeobecna niemoc. Dla przeważającej większości osób w tym kraju jedynym pokarmem jest właśnie owy chleb ze smalcem i zupki na kościach, taka to jest ta nasza szara codzienność. Niestety takie są polskie, twarde realia, których nikt nie jest w stanie zmienić.
A co tu jest do zrozumienia, że to kraj nędzy i rozpaczy w którym normalnie nie można egzystować.
na szczęście osóoby które tak twierdza to wyjątki.
Dla przeważającej większości osób w tym kraju jedynym pokarmem jest właśnie owy chleb ze smalcem i zupki na kościach, taka to jest ta nasza szara codzienność. Niestety takie są polskie, twarde realia, których nikt nie jest w stanie zmienić.
Nie zgdzę się z Toba. Myslę że bledego pojęcia nie masz o polskich realiach.
Niestety jesteś w błędzie. Takich osób jest wiele. Mieszkam w tym kraju i dużo widzę. Doskonale wiem w jakich warunkach ludzie żyją. Trzeba tylko dobrze się rozejrzeć, a nie widzieć jedynie czubek własnego nosa.
Lea akurat los drugiej osoby nigdy nie był mi obojętny. Ty piszesz, że większośc ludzi w Polsce żyje w biedzie a to nie prawda. W każdym kraju jest taki procent ludzi ale to nie większośc. Niestety większośc z tych ludzi ma taką sytuację na własne życzenie.
Niezgodzę się z Tobą. Jak byś się tak przejechała w różne rejony kraju, to może byś mogła coś dostrzec, ale do tego potrzeba mieć oczy szeroko otwarte. Nikt nie chce o tym słyszeć, bo to jak widać temat tabu. Najlepiej wziąć wody w usta. Napewno Ci ludzie znaleźli się w tak niekorzystnym położeniu nie ze względu na własne życzynie, a wyłącznie z powodu wadliwie pojętego naszego systemu. Gospodarze tego kraju w tak umiejętny sposób kierują życiem ogółu i tak "dbają" o swoich obywateli, że sytuacja jest wręcz tragiczna, szczególnie dla osób ubogich. Zresztą każdy sądzi według siebie i syty biednego nigdy nie zrozumie.
Lea po pierwsze nie chciała bym żebyś pisała o mnie że ja nie rozumiem biednych ludzi ponieważ nie znasz mnie. Po drugie w każdym regionie naszego kraju jest bieda tak samo jak w każdym innym kraju. Piszesz, że jest to spowodowane wadliwym sytemem jaki panuje w naszym kraju. Bardzo chętnie z Toba na ten temat pdyskutuje i dowiem się Dlaczego ten system jest wadliwy ? tylko chyba nie w wątku o szkodliwym wywarze. Proponuję Ci przed dyskusją zapoznac się ze statystykami czyli faktami.
Ja proponuję zapoznać się się naocznie z faktami, a nie z suchymi statystykami. Zresztą nie ma co prowadzić tutaj zbędnych dysput, gdyż i tak nic to nie zmieni.
Ponad połowa Polaków żyje poniżej minimum socjalnego, a 2,1mln w skrajnym ubóstwie. To są bardzo złe wyniki dla kraju, rzeczywiście mnóstwo ludzi żyje w skrajnej nędzy. Poziom frustracji społecznej jest ogromny, ludzie są coraz bardziej wrogo do siebie nastawien. Nie można powiedzieć, że jest dobrze.
Darai, właśnie przedstawiłam taką wyrazistą sytuację w jakiej znajduje się spora część naszego społeczeństwa, ale osoby o wyższym statusie materialnym po prostu tego nie pojmują. Już nie mam zamiaru tego roztrząsać, bo i tak to nic nie pomoże, jak i również nic nie zmieni.
3723,39 zł to minimum socjalne dla mojej rodziny. czyli gdybyśmy obije pracowali za "najniższą krajową" to sporo by brakowało. A wiele rodzin tak żyje.
Otóż to, my właśnie pracujemy za najniższą krajową, bo inaczej się nie da. Nie użalam się nad sobą, lekko nie jest, ale jakoś trzeba sobie radzić. Jak to się mówi, " mamy za dużo żeby umrzeć, a za mało by żyć". Po prostu wegetacja.
Ja uważam ,że nie można popadac w skrajnośc. Ja myślę,że w każdym kraju są ludzie bogaci i biedni. A twierdzenie ,że większa ilośc polaków jest na krawędzi ubóstwa jest chyba nieco przejaskrawiona. Nie twierdzę ,że nie ma biedy w Polsce. Bo to jest oczywiście prawda. Ale z roku na rok coraz więcej Polaków odpoczywa dwa razy w roku zagranicą, po polskich ulicach jeżdzi coraz więcej nowych samochodów ( ceny paliw są w Polsce relatywnie do wysokości wypłaty wręcz zawrotne) . Więc jakoś nie wierzę ,że tak wszyscy głodują. Niedawno pewien nawiedzony Polak stwierdził,że on mieszka z rodziną od dwóch lat na Islandii i jest mu tak super, że kupił sobie dom i nowy samochód w tym czasie i stac go jeszcze na podróże zagraniczne. Jakby wpadł w moje ręce to by cało nie wyszedł. Prawda jest taka,że bardzo wielu Islandczyków na święta Bożego Narodzenia musiało zgłosic się po specjalne paczki. Bardzo wielu ludzi w tym także wielu Polaków co miesiąc zgłaszają się po paczki żywnosciowe, i stoją w długich kolejkach. Fakt parę lat temu , Islandczykom naprawdę żyło się bardzo dostatnio. co rusz to se latali na Wyspy Kanaryjskie lub do Hiszpani, ba latali sobie na zakupy do USA lub Anglii. Tak było przed upadkiem. Teraz z dnia na dzień wszsytko drożeje,w szczególności jedzenie i opłaty, praktycznie z miesiąca na miesiąc. A wypłaty stoją w miejscu. Większośc Polaków już wyjechała , ba bardzo wielu Islandczyków też wyjeżdza dosłownie za chlebem. Najgożej mają osoby, które mają kredyty, Ja osobiście na szczęście nie mam , ale wiele ludzi potraciło swoje oszczędności życia. Bo kupili mieszkania na raty, a te raty poszybowały w takim tępie w górę,że nie było możliwością ich spłacac. Więc jak ten pajac mówi,że mu tak tu dobrze, to mnie szlak trafia,że są tacy podli ludzie. Oczywiście, nieprawdą by było twierdzenie,że na Islandii nie ma bogatych ludzi, bo są i to nawet bardzo bogaci. ale wystarczy przejśc się po sklepach. Kiedyś był niesamowity zgiełk i szum w każdym sklepie, teraz jesli ktoś się w sklepie pokaże ekspedientki zaraz starają się jak najlepiej obsłużyc,zeby nie poszedł do innego sklepu zrobic zakupy i tam zostawic swoje pieniądze. To akurat bardzo mi pasuje .
"Na 192 państwa świata Polska zajmuje 25 miejsce pod względem liczby milionerów. Dubaj dopiero 32."
Podany przeze mnie przykład jest wyolbrzymieniem, ale skoro wyolbrzymiamy ubóstwo ....
"W ubiegłym roku co czwarte małżeństwo wychowujące czworo lub więcej dzieci żyło w skrajnym ubóstwie – wynika z najnowszych danych GUS. To o 2,7 pkt proc. więcej niż rok wcześniej. Zwiększyła się także liczba biednych dzieci w rodzinach z trójką potomstwa. Skrajne ubóstwo wzrosło też w rodzinach niepełnych – z matką lub ojcem z dziećmi na utrzymaniu. W sumie w 2010 r. we wszystkich gospodarstwach domowych w dotkliwej biedzie żyło ponad 0,5 mln dzieci i młodzieży do lat 18 – wynika z szacunków „DGP” na podstawie danych urzędu statystycznego"
Być może będę zbyt drastyczna, ale wychodzę z założenia, że jeśli nie stać mnie na dziecko to się na nie nie decyduję.
Z tymi dziecmi to oczywiście masz rację. Kiedy ogląda się reportaż w telewizji, że rodzina z sześciorgiem dzieci mieszka w pokoju z kuchnią to nasuwa się pytanie, skoro sam se w życiu nie radzisz to po co Ci tyle dzieci. Ale to skrajne wypadki. Czasami są przypadki losowe, np. ciężka choroba, wypadek, niepełnosprawnośc, idt., przez które ludzie nagle ubożeją.
że to kraj nędzy i rozpaczy w którym normalnie nie można egzystować. Znaczna część naszego społeczeństwa żyje w niedostatku i to na granicy ubóstwa. .
A część z tej znacznej części to lenie, którym się robić nie chce, bo za 1000zł wstawać się do roboty nie opłaca. Pracujący na czarno i pobierający zasiłki dla bezrobotnych, żyjący na koszt państwa (czyli podatników) Renciści, którzy tej renty nie wymagają. A kto na tym cierpi najbardziej? Właśnie Ci, którym pomoc jest potrzebna.
Ja w tym kraju żyję prawi 50 lat, w moim rejonie jest tak jak opisałam, a większość tych "biednych" po prostu jest nierobami.
Rejon w którym mieszkasz, to nie jest znaczna część społeczeństwa.
Z pewnością są takie jednostki, którym nie chce się pracować, ale niektórzy chcieliby znaleźć jakieś zajęcie nawet z niską pensją. Jednak nie zawsze jest to możliwe. Ja też żyje w tym kraju już ponad pół wieku i mam zupełnie inne zapatrywanie na ten temat, ponieważ w moim rejonie jest bardzo ciężko znaleźć jakiekolwiek miejsce pracy. Mój teren zamieszkania jest tylko jednym z rejonów w którym znajduje się mała część społeczeństwa, ale nasz kraj ma więcej takich rejonów. Zresztą nie ma co tu więcej dywagować, bo i tak na niewiele się to zda.
. Niemowlętom i małym dzieciom nie wolno podawać wywarów z kości, gdyż zawierają dużo szkodliwych substancji uwalnianych z kości pod wpływem gotowania
Przeczytalam cos takiego co o tym sadzicie przeciez ja corce ciagle dawałam i małemu tez daje zupy na kosciach.
jakie to szkodliwe substancje maja kości i jakich kościach mowa??
odpowiedź poniżej w moim poście :)
rzeczywiście malutkim dzieciom mięso gotuje się oddzielnie i potem dodaje do zupki, na takim typowo mięsnym wywarze zupki podaje się starszym dzieciom-mniej więcej po 12 mcu. wiele poradników dla mam, wskazówki mojej pani pediatry i położnej też na to zwracały uwagę...
Nie gotuję zup na kościach, wiem o ich szkodliwości. Zazwyczaj zupy gotuję na samych warzywach, takie mi bardziej smakują.
Moim zdaniem, jeśli kości pochodzą z pewnego źródła nie są aż tak bardzo szkodliwe. O szkodliwości wywarów można mówic wówczas, jeśli używamy kości z masowych hodowli. Wiadomo wszak nie od dziś, że " przedsiębiorcy hodowlani" dodają do karmy dla ptactwa i zwierząt różnego rodzaju dziwne dodatki jak np. antybiotyki, hormony wzrostu, szczepionki i inne, które powodują szybszy wzrost i przyrost masy mięsnej. Kupując kości w sklepie nie wiemy czym dana sztuka była karmiona, więc jest to ryzyko.
W moim przypadku mam drób z własnego chowu, więc nie mam aż takich obaw, co nie znaczy, że zupy gotuję na kościach. W większości używam do wywaru odrobiny masła i jarzyn podduszonych w niewielkiej ilości wody ale to głównie dlatego że tak jest szybciej:).
Niedzielny obiad jednak nie byłby obiadem bez mocnego rosołu, a tego nie da się ugotowac przecież bez kości, a co z krupnikiem?
Jak w każdej sytuacji i tutaj trzeba zachowac sporo zdrowego rozsądku, zwłaszcza jeśli chodzi o naszych milusińskich, bo faktycznie podając dzieciom wywar na kupnych kościach, zamiast zdrowego wzrostu możemy im zafundowac mniejszą odpornośc i różne inne dolegliwości w późniejszym okresie mimo naszych najszczerszych starań.
Moim zdaniem "pewne źródła" nie istnieją.
"O szkodliwości wywarów można mówić wówczas, jeśli używamy kości z masowych hodowli" - wielkość hodowli nie ma tutaj nic do rzeczy, jeśli mówimy o zawartości metali ciężkich, to najwięcej będą ich miały zwierzęta, których tucz jest najdłuższy (wołowina, ale trzeba pamiętać, że większość naszej wołowiny to krowy, które żyją po kilka, nawet kilkanaście lat). Dla porównania tucz świni trwa około 6 miesięcy.
"(...)"przedsiębiorcy hodowlani" dodają do karmy dla ptactwa i zwierząt różnego rodzaju dziwne dodatki jak np. antybiotyki, hormony wzrostu, szczepionki i inne, które powodują szybszy wzrost i przyrost masy mięsnej."
Antybiotyki stosowane są w leczeniu zwierząt tak samo jak w leczeniu ludzi, status zdrowotny stada (trzoda) będzie decydował z jaką częstotliwością i jak długo będzie podawany antybiotyk. W wypadku trzody chlewnej mamy praktycznie 100% pewności, że w mięsie nie będzie antybiotyków (okres karencji). W wypadku bydła istnieje niestety czarny rynek, tutaj mamy większą możliwość zjedzenia mięsa ze sztuki wycieńczonej, schorowanej lub z pozostałościami leków.
Szczepienia? To właśnie profilaktyka, aby uniknąć stoswania antybiotyków.,
Masz racje,to samo dotyczy rowniez ryb.Mialam dopisac w watku o zaletach czy szkodliwosci ich spozywania.Tak samo jak ze zwierzetami ladowymi,najmniej szodliwych substancji wchlaniaja te krocej zyjace.
Myślę, że jednak istnieją pewne źródła.
Jeśli wiemy skąd pochodzi dana sztuka i wiemy czym była karmiona, możemy miec może nie 100% ale załóżmy w 80 % pwnośc, że nie spotkają nas niemiłe niespodzianki. Sama hoduję, kury, kaczki, króliki i wiem czym je karmię. Oczywiście zdarzają się podczas chowu różne sytuacje, czasem trzeba użyc leków i innych specyfików, jednak jestem spokojna ponieważ wiem kiedy i ile dostały moje zwierzaki, czego niestety nie mogę stwierdzic kupując mięso w sklepie, co nie znaczy, że czasem nie kupuję mięsa.
Co do wielkości hodowli, myślę ze też ma znaczenie, inaczej bowiem podchodzi się do kilku, kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu sztuk a inaczej do kilku tysięcy.
Co do szczepionek, nie stwierdziłam, że są niepotrzebne byle nie były nadużywane tak jak np. antybiotyki. Chyba nikomu nie zdarzyło się by lekarz przepisał mu antybiotyk gdy jest zdrowy, a w hodowlach niestety dodaje się je " na wszelki wypadek" sztukom zdrowym i tu też wielkośc hodowli ma znaczenie. Przecież już od jakiegoś czasu lekarze nie zalecają karmienia małych dzieci mięsem np. drobiowym właśnie ze względu na zawartośc w nich antybiotyków czy hormonów.
Nie bez powodu promuje się obecnie żywnośc ekologiczną ( choc i tu bywa różnie).
A jeśli wszystko jest w hodowlach tak pięknie to dlaczego co jakiś czas dowiadujemy się, że w różnych miejscach na świecie trzeba zutylizowac tysiące sztuk zwierząt bo nie spełniają norm handlowych właśnie przez przekroczoną zawartośc substancji szkodliwych?
Byc może jestem w błędzie, ale czy na pewno?
Cokolwiek jednak napiszemy, nie jesteśmy w stanie uniknąc tego wszystkiego co może nam szkodzic. Żyjemy w takim czasie i w takich właśnie warunkach i musimy się do tego dostosowac czy tego chcemy czy też nie. Mając jednak pewną wiedzę możemy " zmniejszyc ryzyko", byle nie da się zwariowac. Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli i smacznego obiadku, myślę, że u większości kostno - mięsnego:)
W kościach kumulują się metale ciężkie. Właśnie kości są w organizmie takim "zbiornikiem metali". Nie da się wyeliminować z pożywienia np. krowy metali ciężkich, gdyż są one np. w trawie, sianie, w ziemi - z deszczem spadają na rośliny i w nie wnikają. Niezależnie od tego, czy zwierzę jest hodowane w hodowli, czy w przydomowym gospodarstwie. Choć bardzo często krowy od gospodarza, mają w kościach tych metali ciężkich dużo więcej - wystarczy przejechać się po Polsce i widok krów pasących się przy szosach nie jest widokiem rzadkim, niestety.
I tylko dlatego nie powinno się kości używać do gotowania wywarów.
Ja od lat nie gotuję wywarów "kościanych" i zapewniam Cię Urszulko, zupy są równie smaczne :)
czyli rosołu też nie gotujesz?
Tak jak napisałam, nie używam kości do gotowania. Rosół gotuję na mięsie. Od ok.20 lat.
Rosół to wywar mięsno warzywny, a nie kostny.
z jakiego mięsa gotujesz rosół?
Już napisałam poniżej, ale powtórzę.
Wołowe bez kości. Jeśli kupuję wołowinę rosołową, to tylko mało kostną i kość wykrawam. A z drobiu nic nie wykrawam bo by mnie chyba pokręciło przy tym wykrawaniu. Jak dzieci były małe, rosół z drobiu gotowałam z piersi, lub z udek indyczych bez kości.
Na kurczaku rzadko gotuję rosół, bo mój mąż twierdzi, że piórami pachnie :)
ta też rosól gotuje na mięsie wołowo- drobiowym
Jest bardzo dużo racji w tym co piszesz o metalach ciężkich, jednak myślę , że choroba "wściekłych krów " na dobre odstraszyła ludzi od wołowych kości i wołowiny w ogóle, kolejnym czynnikiem jest na pewno jej cena. Częściej chyba zdarza nam się używac drobiu i wieprzowiny a jak wiadomo w hodowlach karmi się je wszystkim co możliwe nie pomijając także mączki kostnej choc oficjalnie jest to zakazane.
Oczywiście, dałam tylko krowi przykład. Sprawa dotyczy wszystkich kości. Wieprzowych i drobiowych również.
Wołowiny używam do pieczenia, gulaszu i na rosół również, ale kości odkrawam przed gotowaniem. Nie kupuję kawałków bardzo kostnych.
Z drobiu nie bardzo da się kości wykroić, więc kuraka gotuję w całości. Dla małych dzieci, jednak rosołek powinien być np. z piersi.
ja moim dzieciom gotowałam zupkę z udek ale gotowałam większą ilość udek w wodzie. Zamrażałam. Potem do jarzynówki pod koniec dawałam rozmrożone, obrane z kości is skóry, rozdrobnione mięso.
Niestety sama wołowina jest dla mnie za droga:( Jako mały dodatek kupuję.
As, ja też nie kupuję wołowiny na kilogramy wciąż i stale. Ale jeśli chcemy ograniczyć ilość metali ciężkich, wystarczy przed ugotowaniem kurczaka wyciąć te najdłuższe i najgrubsze kości, bo one i tak zostaną po ugotowaniu wyrzucone. A one właśnie najwięcej metali ciężkich zawierają.
Dzieci dlatego są bardziej narażone na szkodliwe działanie wywarów kostnych, ponieważ w naszym organizmie też kości wychwytują metale ciężkie. A dzieciom kości rosną i powinny rosnąć zdrowo i równo.
dzięki ewa za dpowiedż.:):)
Nigdy nie gotowałam dzieciakom obiadu na kościach. Kości raczej do gotowania zup nie używam z wyjątkiem kości schabowej raz na ruski rok i mostku cielęcego
Ja na samych gnatach nie gotuje, ale jak mam w mięsie kawałek kości to nigdy jej nie wykrawam:)Natomiast kość schabową którą sama odkrawam od schabu, tak trochę grubiej żeby było na niej sporo mięsa, uwielbiamy:)Jak wyciągam z garnka i mówie że jest kość schabowa do obgryzienia, to Ania z Piotrkiem od razu lecą:)
Zawsze mi sie pdbało jak moje dzieci były mniejsze i obgryzały kości z nogi z kurczaka. Zawsze dziadek się śmał, że biedne dzieciaki muszą kości obgryzać.
Pyszne kośći wędzone też są niezdrowe i podobno są rakotwórcze.
Nie przejmuj się pierdołami:) Ja całe życie gotuję zupy na mięsie z kością, tak gotowały kobiety w naszej rodzinie.Zupa na kawałku wołowiny czy żeberku wieprzowym jest pyszna i nigdy nie zaszkodziło to moim dzieciom, wręcz przeciwnie , dzieciaki są zdrowe.Nie gotuje zup na samych warzywach, bo byśmy nogi z głodu wyciągnełi , my jesteśmy mięsożerni.
Nie dajmy się zwariować , nikt nie gotuje godzinami mięsa z kością żeby się wszystko wygotowało z nich. Żeby mięso się szybko ugotowało, trzeba 2 razy przerwać gotowanie wlewając odrobnę zimnej wody.Potem wyjąć mięso obrać i wrzucić do zupy.
Wyobrażasz sobie żeberka bez kości? bo ja nie :)a przecież w sosie też są duszone.
Właśnie, nie dajmy się zwariować.W sumie to nawet oddychanie nie jest zdrowe a sczegolnie teraz jak ludzie węglem palą.
Ja też podobnie jak Ty , gotuję zupę na mięsie z kością.Taka zupa jest nie tylko pożywna , ale przede wszystkim smaczna. A jak ugotowac golonkę lub galaretę z nóżek bez kości? Chyba bym nie potrafiła.
ja mam kości zawsze od mojej mamy (maja własne gospodarstwo rolne )i gotuje dzieciom zupki i nic im nie jest :)
dokładnie ;] ja wychowałam się na zupach na kościach, moi przodkowie również..nie przypuszczałam ze może byc w nich coś szkodliwego!! Mieszkam na wsi w poblizu ruchliwej ul. Równie dobrze mleko i jajko stąd może być złe...i owoce z wl sadu ;[ warzywa ? tu kumulacja metali ciężkich na pewno nie jest mala!! Ale jak wiadomo wszystko wedruje z wiatrem...zanieczyszczenia itd. Nie wiem ja nie dałabym się zwariować ;] wiadomo male dzieci to co innego ale my dorosli chyba nie damy rady tak ulozyc diety by wykluczyc wszystko co szkodliwe bo tak naprawdę do wszystkiego mozna się przyczepić!!
Mam chorą wątrobę i lekarz powiedział,że nie powinnam jeść zup gotowanych na kościach bo są ciężko strawne.
Na chudej kostce schabowej nic Ci nie będzie.Moja mama po operacji na kamienie też gotowała na schabowym gnatku i czuła sie dobrze.Po każdym posiłku lub w czasie posiłku, łykaj 1 tabletkę sylimaloru 70 mg , który osłania wątrobę i regeneruje jej komórki .
Usunięty woreczek to pół biedy, czasami po rosole na kurczaku też żle się czuję, gotuje na kawałku miesa lub warzywach. Ale coś konkretnego to czasami bym zjadła.
Alicjo, jeśli masz chorą wątrobę, to niestety dieta Cię nie opuści na długo. Jednak po pewnym czasie, zobaczysz, że coraz więcej potraw będziesz mogła jeść. Ale do tego, żeby wątroba prawidłowo się zregenerowała potrzeba czasu i diety niestety.
Na diecie jestem ponad 2lata, jest to dieta wątrobowa, w domu nie ma problemu najgorzej na wyjazdach. Pieczywa żytniego nie jem wogóle bo potem mam sensacje, tak samo tłuszcz, tylko niewielkie ilości masła lub oliwy.Znajomym zawsze mówie że zjeść to da śię wszystko tylko póżniej jest niezbyt fajnie.
Nasz dieta jest ogólnie ciężkostrawna, tłusta i gruboresztkowa. Nie sprzyja wątrobie, ale za to jaka smaczna...mmmmm. Wierzę też, że jest Ci ciężko dostosować się do przymusowej diety. Czasem się pofolguje, chwila rozkoszy dla podniebienia, a potem się cierpi.
Trzymam kciuki za poprawę :)
Dziękuje,w poniedziałek jade po skierowanie na kontrolny rezonans -jestem prawie 4 miesiące po operacji.
A ja jak miałam chorą watrobę (żółtaczka) to kazano nam jeść dużo potraw z żelatyną i galartu a wiadomo z czego jest żelatyna.
A nie zapytałaś dlaczego żelatynę ?
Chodziło o kolagen odnowe tkanki łacznej
Dziękuję, człek uczy się całe życie :)
To ma sens.
Nie jem nic co się rusza czyli galaretek mięsnych ani owocowych. Żelatyne podobno powinno się jesć na wzmocnienie paznokci i włosów, oczywiście nie prosto z torebki.
Natomiast ja niedawno kupilam zelatyne (no.przepraszam,kupila szefowa,dla rekonwalescenta po zlamaniu nogi,a klika osob zamowilo sobie ''profilaktyczmie'',bo przy naszej pracy stawy sa intensywnie eksploatowane)-Zgadniesz z czego? Z kurzego bialka.Sprzedawana w aptekach.
Gdy mój mąż miał poważnie złamaną nogę i leżał na wyciągu w szpitalu, też z zalecenia lekarza woziłam mu zimne nóżki i galaretkę owocową.
Podobne zalecenia miala moja tesciowa,rowniez po zlamaniu nogi.
Bo żelatyna spaja kości po złamaniach i daje sprężystość stawom.
Ale co ma do wątroby?????
To prawda, mąż jest wybitnym smakoszem galaretek, jak mięsna się kończy gotuję następną, w pażdzierniku złamał nogę -wkręty śruby itp, lekarz po 2 miesiącach od złamania był bardzo ,że tak szybko nastepuje zrost.
Ewa,wiem odnosnie kosci i stwow.Co do watroby,nie mam pojecia.Podpielam sie pod Hanah,gdyz napisala ''wiadomo'',a jednak nie kazdy wie,ze zelatyne mozna produkowac nie tylko z kosci,slorek itp.Na ktoryms z forum,kilka miesiecy temu,natknelam sie na dosc obszerna informacje o dobroczynnym dzialaniu kolagenu z bialka kurzego,ale osoba piszaca zakonczyla wpis ''szkoda,ze nie produkuje sie zelatyny z bialka''Wlasnie dlatego sobie przypomnialam.
To wlasnie ta
http://www.dooyoo.de/diaetetika/abtei-gelatine-pulver-pulver-250-g/
W miejscowej aptece opakowanie kosztowalo 6,50 euro.Zazywa sie -profilaktycznie okolo dwoch miarek (wielkosci lyzeczki do herbaty) dziennie,w celach leczniczych mozna nieco wiecej.
Dziękuję za info :)
Jesli Ci sie przyda,to fajnie.Przyznam,ze dopiero w zeszlym roku dowiedzialam sie o tym produkcie,ale chyba musze sie z nim ''zaprzyjaznic''.Grunt to ''mlodosc''.
Właśnie u mnie w garnku dochodzi pyszniasta zupa a la barszcz ukraiński z fasolą i burakami czerwonymi,na dużej kości schabowej, grubo obłożonej mięsem:)
Bedzie wyżerka! i nie ma co sie przejmowac jakimiś bzdurnymi artykułami:)
Bedzie wyżerka! i nie ma co sie przejmowac jakimiś bzdurnymi artykułami:) - no właśnie nie ma sie co przejmwac i tak wszyscy umrzemy na raka ;)
Butelki plastikowe też były szkodliwe, dopóki ktos nie wyliczył ile będzie kosztowała wymiana plastików na szklane.
Izo, nie chodzi o to, że wam coś będzie. Nikt zjadając rosół ugotowany na kości nie padnie trupem. Chodzi od prawidłowy rozwój kośćca u małych dzieci. Każde kości mają właściwości kumulacyjne metali ciężkich, ale my dorośli już nie rośniemy, nasze kości już są ukształtowane. Dzieciom dopiero zaczynają się kształtować i utwardzać. Dlatego lepiej, żeby dzieciakom kosteczki stwardniały w miarę zdrowo, niż z zasobem substancji niepotrzebnych, powodujących w miarę wzrostu łamliwość, kruchość i predyspozycję do wykrzywiania się. Dzieci mają w dzisiejszych czasach bardzo dużo obciążeń. Powinniśmy jako rodzice zadbać o to, żeby ich rozwój był w miarę jak najzdrowszy. Wtedy na pewno nie będzie problemu z krzywym kręgosłupem od ciężkiego tornistra.
Można polemizować o niedaniu się zwariować,o wyższości tłustego wieprzowego gnata nad kawałkiem czystego mięsa, jednak znając za i przeciw, możemy wybrać taką opcję, którą uznamy za słuszną. I będzie to decyzja świadoma.
Niestety żyjemy w takich czasach, że wszystko jest zatrute od powietrza, aż po glebę, więc w żaden sposób nie ustrzeżemy się od wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń. Zresztą nasze organizmy już zdążyły się do tego przystosować. A my ludzie sami składamy się z różnych pierwiastków. Na tym świecie wszystko już jest tak urządzone, że kręci się, przenika i wraca spowrotem w to samo miejsce, i tak to trwa wokoło i trwać będzie tak długo dopóki świat będzie istniał, a także dopóki sami wszystkiego nie zniszczymy. W każdej istocie żyjącej są wszelkie pierwiastki w różnych ilościach, zarówno te dobre, jak i te niezbyt przyjazne, a zarazem niesprzyjające naszej bytności. Także niepowinniśmy tym wszystkim za bardzo się przejmować, bo i tak nic nie zdziałamy żeby to zmienić, a żyć musimy w takich warunkach jakie tutaj istnieją. A chciałabym dodać, że np. smalec wieprzowy, który tak uwielbiamy, też składa się z samych szkodliwych substancji i zawiera szereg metali ciężkich, więc co zrezygnujemy z niego i zastąpimy go "smalcem roślinnym", a w roślinach też są różne pierwiastki, i tak krąg się zamyka. Uważam, że nie rozsądnie byłoby rezygnować z wielu rzeczy, które lubimy, a warto podejść do tego rozważnie i trzeba spożywyć wszystko, ale z umiarem. :)
Zgadzam się zTobą w 100%.
Oczywiście Leo, masz wiele racji. Ale możemy te bardziej szkodliwe rzeczy zastąpić lub ograniczyć. Chyba niewiele osób je smalec codziennie, a rosół czy zupę na wywarze z kości już zdecydowanie częściej. Temat kości dotyczy kobiet w ciąży i dzieci w okresie intensywnego wzrostu. Osoby dorosłe co sobie w kościach nagromadziły, to mają, ale one już nie rosną. Kości osób dorosłych są już ukształtowane.
A tak przy okazji, jakie metale ciężkie zawiera smalec?
Dziękuję Ci Ewo za wyjaśnienie, niemniej potrafię czytać ze zrozumieniem. Nie będę się powtarzać, ale moje przedmówczynie m.in. lolopopa i inne napisały już wiele na ten temat. Polecam Ci zajrzeć na różne stronki w internecie, gdzie jest multum informacji i z pewnością znajdziesz tam w tym temacie coś ciekawego dla siebie. Wyczytałam również w necie o tym, że" wszyscy jesteśmy zatruci metalami ciężkimi. Do tych metali zalicza się: ołów, rtęć, kadm, aluminum, miedź. Z metalami tymi spotykamy się na co dzień. Już od momentu zapłodnienia dziecko jest narażone na zatrucie metalami ciężkimi. Jednak organizm dziecka wyposażony we wszystkie niezbędne składniki odżywcze, poradzi sobie z zagrożeniami pochodzącymi ze środowiska. Jeżeli chodzi o zwierzęta, to przeżuwacze są bardziej wrażliwe na metale ciężkie niż inne gatunki. A zwierzęta otłuszczone gromadzą trucizny w tłuszczu. Dlatego też mięso zwierząt, a w tym słonina i zrobiony z niej smalec zawierają mnóstwo metali ciężkich. Szczególnie ołów, którego żródłem jest skażona żywność, taka jak: mleko i mięso zwierząt pasących się w pobliżu ulic i dróg oraz inne produkty żywnościowe sprzedawane w pobliżu dróg o dużym natężeniu ruchu. Natomiast kadm znajduje się wszędzie. Jest łatwo absorbowany przez warzywa, które spożywamy. Najwięcej kadmu dostaje się do organizmu wraz z żywnością, ale tylko jego mała część jest absorwowana w jelitach. Tak więc głównym żródłem skażenia organizmu jest kadm pochodzący z atmosfery. Następnie aluminum przedostaje się do organizmu wraz z zawierającym go pożywieniem. Między innymi zawiera go woda, do której dodatki środki zapobiegające tworzeniu się zawiesin. Warzywa i mięso taż zawierają aluminum pochodzące z zanieczyszczonej gleby. Kwaśne deszcze ułatwiają pobieranie i przyswajanie aluminium oraz innych metali ciężkich przez organizmy żyjące w glebie. Do niektórych środków spożywczych też jest dodawane aluminium ze względu na jego wybielające i emulgujące właściwości, np. biała oczyszczona mąka. Aluminum jest także środkiem zapobiegającym zbrylaniu się substancji." Można by tak opisać całą tablicę Mendelejewa. A to wszystko sprowadza się do jednego, że jednak niewiele sami możemy zrobić żeby zapobiec wnikaniu do naszych organizmów różnych takich szkodliwych związków. Jeżeli natomiast chodzi o codzienne spożywanie smalcu, to uwierz mi zdziwiła byś się bardzo, jak wiele osób biednie żyje w naszym anormalnym kraju i niestety muszę przyznać, że jest ogromnie duża liczba tych osób, które są zmuszone stosować taką właśnie ubogą "dietkę". Ale kto by o tym słyszał, przecież o takich "nieważnych sprawach" się nie mówi, aż żal, szkoda słów.
NIESTETY,niestety,niestety,ale masz racje.
Dobrze,ze o tym powiedzialas i mow dalej.To sa bardzo wazne sprawy.
NIESTETY,niestety,niestety,ale masz racje. Dobrze,ze o tym powiedzialas i mow
No i szkoda,ze mamy na razie niewielki wplyw na to,co znajduje sie w naszym jedzeniu.dalej.To sa bardzo wazne sprawy.
No to tu wogóle Cię nie zrozumiałam. A co do tych nieszczęsnych metali ciężkich, to nie są one gromadzone w tkance tłuszczowej.
KADM- gromadzi się w narządach wewnętrznych takich jak nerki, wątroba, trzustka, tarczyca, mózg oraz szpik kostny
OŁÓW- kumuluje się w kościach
RTĘĆ- gromadzi się w narządach miąższowych i w nerkach
ALUMINIUM - w mozgu
Radzę doczytać w materiałach źródłowych.
Wolę się opierać na wiadomościach ze szkoleń dietetycznych i żywnościowych :)
Twój wybór. :)
Lea może to nie do końca mój temat, bo znam go tylko powierzchownie, ale ewka ma rację, to co jest dostępne w internecie często jest półprawdą. To mniej więcej tak jak z ludźmi, którzy leczą się przez internet i na wizycie są mądrzejsi od lekarza (pewne informacje to fikcja).
Lolopopa, przeważnie fikcja miesza się z prawdą.
Specjalnie dla Was wygrzebałam swoje notatki ze studiów :)
Przykłady roślin akumulujących metale ciężkie:
Miedź: sałata, kukurydza
Kadm: sałata
Ołów: kapusta pekińska, zboża, liście buraków, ziemniaki, sałata, marchew
Cynk: zboża, cebula, sałata, szpinak, kukurydza
Cały świat składa się z pierwiastków i we wszystkim one się znajdują. :)
A co tu jest do zrozumienia, że to kraj nędzy i rozpaczy w którym normalnie nie można egzystować. Znaczna część naszego społeczeństwa żyje w niedostatku i to na granicy ubóstwa. Inni zaś chcąc zapewnić swojej rodzinie w miarę przyzwoite warunki i choćby namiastkę godnego życia wybierają się poza granice swojego kraju. Poszukują swojego miejsca, ale niektórzy nie mają wyjścia, muszą pozostać tutaj i dalej wegetować z dnia na dzień. I wyobraź sobie, że nie jest najgorsze to, że kumulują się w tych ludziach związki szkodliwe pochodzące ze wsząd, ale ogarnia ich wszeobecna niemoc. Dla przeważającej większości osób w tym kraju jedynym pokarmem jest właśnie owy chleb ze smalcem i zupki na kościach, taka to jest ta nasza szara codzienność. Niestety takie są polskie, twarde realia, których nikt nie jest w stanie zmienić.
Smutne ale prawdziwe.
nie wiem czy dużo osób w Polsce je chleb ze smalcem regularnie. Nie wydaje mi się. Prędzej z margaryną.
Przeważnie jedzą na prowincji, przynajmniej w tutejszym rejonie.
A co tu jest do zrozumienia, że to kraj nędzy i rozpaczy w którym normalnie nie można egzystować.
na szczęście osóoby które tak twierdza to wyjątki.
Dla przeważającej większości osób w tym kraju jedynym pokarmem jest właśnie owy chleb ze smalcem i zupki na kościach, taka to jest ta nasza szara codzienność. Niestety takie są polskie, twarde realia, których nikt nie jest w stanie zmienić.
Nie zgdzę się z Toba. Myslę że bledego pojęcia nie masz o polskich realiach.
Niestety jesteś w błędzie. Takich osób jest wiele. Mieszkam w tym kraju i dużo widzę. Doskonale wiem w jakich warunkach ludzie żyją. Trzeba tylko dobrze się rozejrzeć, a nie widzieć jedynie czubek własnego nosa.
Lea akurat los drugiej osoby nigdy nie był mi obojętny. Ty piszesz, że większośc ludzi w Polsce żyje w biedzie a to nie prawda. W każdym kraju jest taki procent ludzi ale to nie większośc. Niestety większośc z tych ludzi ma taką sytuację na własne życzenie.
Niezgodzę się z Tobą. Jak byś się tak przejechała w różne rejony kraju, to może byś mogła coś dostrzec, ale do tego potrzeba mieć oczy szeroko otwarte. Nikt nie chce o tym słyszeć, bo to jak widać temat tabu. Najlepiej wziąć wody w usta. Napewno Ci ludzie znaleźli się w tak niekorzystnym położeniu nie ze względu na własne życzynie, a wyłącznie z powodu wadliwie pojętego naszego systemu. Gospodarze tego kraju w tak umiejętny sposób kierują życiem ogółu i tak "dbają" o swoich obywateli, że sytuacja jest wręcz tragiczna, szczególnie dla osób ubogich. Zresztą każdy sądzi według siebie i syty biednego nigdy nie zrozumie.
Lea po pierwsze nie chciała bym żebyś pisała o mnie że ja nie rozumiem biednych ludzi ponieważ nie znasz mnie. Po drugie w każdym regionie naszego kraju jest bieda tak samo jak w każdym innym kraju. Piszesz, że jest to spowodowane wadliwym sytemem jaki panuje w naszym kraju. Bardzo chętnie z Toba na ten temat pdyskutuje i dowiem się Dlaczego ten system jest wadliwy ? tylko chyba nie w wątku o szkodliwym wywarze. Proponuję Ci przed dyskusją zapoznac się ze statystykami czyli faktami.
Ja proponuję zapoznać się się naocznie z faktami, a nie z suchymi statystykami. Zresztą nie ma co prowadzić tutaj zbędnych dysput, gdyż i tak nic to nie zmieni.
Ponad połowa Polaków żyje poniżej minimum socjalnego, a 2,1mln w skrajnym ubóstwie. To są bardzo złe wyniki dla kraju, rzeczywiście mnóstwo ludzi żyje w skrajnej nędzy. Poziom frustracji społecznej jest ogromny, ludzie są coraz bardziej wrogo do siebie nastawien. Nie można powiedzieć, że jest dobrze.
Darai a skąd Ty masz takie dane ?
Z Głównego Urzędu Statystycznego-Departamentu Warunków Życia i IPiSS
nie chce mi się wierzyć w te badanie. Poszukam informacj na temat.
Nie można wierzyć tego typu badaniom:
- mamy rynek pracy na czarno (olbrzymi)
- jest grono osób zarejestrowanych w UP, którzy pracują za granicą, też na czarno
- inne wynagrodzenie oficjalne, inne nieoficjalne
Darai, właśnie przedstawiłam taką wyrazistą sytuację w jakiej znajduje się spora część naszego społeczeństwa, ale osoby o wyższym statusie materialnym po prostu tego nie pojmują. Już nie mam zamiaru tego roztrząsać, bo i tak to nic nie pomoże, jak i również nic nie zmieni.
Bezrobocie w Polsce to prawie 2 ml w Polsce zyje około 38 mln ludzi to nie jest połowa prawada ?
3723,39 zł to minimum socjalne dla mojej rodziny. czyli gdybyśmy obije pracowali za "najniższą krajową" to sporo by brakowało. A wiele rodzin tak żyje.
Otóż to, my właśnie pracujemy za najniższą krajową, bo inaczej się nie da. Nie użalam się nad sobą, lekko nie jest, ale jakoś trzeba sobie radzić. Jak to się mówi, " mamy za dużo żeby umrzeć, a za mało by żyć". Po prostu wegetacja.
Ja uważam ,że nie można popadac w skrajnośc. Ja myślę,że w każdym kraju są ludzie bogaci i biedni. A twierdzenie ,że większa ilośc polaków jest na krawędzi ubóstwa jest chyba nieco przejaskrawiona. Nie twierdzę ,że nie ma biedy w Polsce. Bo to jest oczywiście prawda. Ale z roku na rok coraz więcej Polaków odpoczywa dwa razy w roku zagranicą, po polskich ulicach jeżdzi coraz więcej nowych samochodów ( ceny paliw są w Polsce relatywnie do wysokości wypłaty wręcz zawrotne) . Więc jakoś nie wierzę ,że tak wszyscy głodują. Niedawno pewien nawiedzony Polak stwierdził,że on mieszka z rodziną od dwóch lat na Islandii i jest mu tak super, że kupił sobie dom i nowy samochód w tym czasie i stac go jeszcze na podróże zagraniczne. Jakby wpadł w moje ręce to by cało nie wyszedł. Prawda jest taka,że bardzo wielu Islandczyków na święta Bożego Narodzenia musiało zgłosic się po specjalne paczki. Bardzo wielu ludzi w tym także wielu Polaków co miesiąc zgłaszają się po paczki żywnosciowe, i stoją w długich kolejkach. Fakt parę lat temu , Islandczykom naprawdę żyło się bardzo dostatnio. co rusz to se latali na Wyspy Kanaryjskie lub do Hiszpani, ba latali sobie na zakupy do USA lub Anglii. Tak było przed upadkiem. Teraz z dnia na dzień wszsytko drożeje,w szczególności jedzenie i opłaty, praktycznie z miesiąca na miesiąc. A wypłaty stoją w miejscu. Większośc Polaków już wyjechała , ba bardzo wielu Islandczyków też wyjeżdza dosłownie za chlebem. Najgożej mają osoby, które mają kredyty, Ja osobiście na szczęście nie mam , ale wiele ludzi potraciło swoje oszczędności życia. Bo kupili mieszkania na raty, a te raty poszybowały w takim tępie w górę,że nie było możliwością ich spłacac. Więc jak ten pajac mówi,że mu tak tu dobrze, to mnie szlak trafia,że są tacy podli ludzie. Oczywiście, nieprawdą by było twierdzenie,że na Islandii nie ma bogatych ludzi, bo są i to nawet bardzo bogaci. ale wystarczy przejśc się po sklepach. Kiedyś był niesamowity zgiełk i szum w każdym sklepie, teraz jesli ktoś się w sklepie pokaże ekspedientki zaraz starają się jak najlepiej obsłużyc,zeby nie poszedł do innego sklepu zrobic zakupy i tam zostawic swoje pieniądze. To akurat bardzo mi pasuje .
"Na 192 państwa świata Polska zajmuje 25 miejsce pod względem liczby milionerów. Dubaj dopiero 32."
Podany przeze mnie przykład jest wyolbrzymieniem, ale skoro wyolbrzymiamy ubóstwo ....
"W ubiegłym roku co czwarte małżeństwo wychowujące czworo lub więcej dzieci żyło w skrajnym ubóstwie – wynika z najnowszych danych GUS. To o 2,7 pkt proc. więcej niż rok wcześniej. Zwiększyła się także liczba biednych dzieci w rodzinach z trójką potomstwa. Skrajne ubóstwo wzrosło też w rodzinach niepełnych – z matką lub ojcem z dziećmi na utrzymaniu. W sumie w 2010 r. we wszystkich gospodarstwach domowych w dotkliwej biedzie żyło ponad 0,5 mln dzieci i młodzieży do lat 18 – wynika z szacunków „DGP” na podstawie danych urzędu statystycznego"
Być może będę zbyt drastyczna, ale wychodzę z założenia, że jeśli nie stać mnie na dziecko to się na nie nie decyduję.
Z tymi dziecmi to oczywiście masz rację. Kiedy ogląda się reportaż w telewizji, że rodzina z sześciorgiem dzieci mieszka w pokoju z kuchnią to nasuwa się pytanie, skoro sam se w życiu nie radzisz to po co Ci tyle dzieci. Ale to skrajne wypadki. Czasami są przypadki losowe, np. ciężka choroba, wypadek, niepełnosprawnośc, idt., przez które ludzie nagle ubożeją.
No to właśnie też tak to widzę :)
że to kraj nędzy i rozpaczy w którym
normalnie nie można egzystować. Znaczna część naszego społeczeństwa
żyje w niedostatku i to na granicy ubóstwa. .
A część z tej znacznej części to lenie, którym się robić nie chce, bo za 1000zł wstawać się do roboty nie opłaca. Pracujący na czarno i pobierający zasiłki dla bezrobotnych, żyjący na koszt państwa (czyli podatników) Renciści, którzy tej renty nie wymagają. A kto na tym cierpi najbardziej? Właśnie Ci, którym pomoc jest potrzebna.
Ja w tym kraju żyję prawi 50 lat, w moim rejonie jest tak jak opisałam, a większość tych "biednych" po prostu jest nierobami.
Rejon w którym mieszkasz, to nie jest znaczna część społeczeństwa.
Z pewnością są takie jednostki, którym nie chce się pracować, ale niektórzy chcieliby znaleźć jakieś zajęcie nawet z niską pensją. Jednak nie zawsze jest to możliwe. Ja też żyje w tym kraju już ponad pół wieku i mam zupełnie inne zapatrywanie na ten temat, ponieważ w moim rejonie jest bardzo ciężko znaleźć jakiekolwiek miejsce pracy. Mój teren zamieszkania jest tylko jednym z rejonów w którym znajduje się mała część społeczeństwa, ale nasz kraj ma więcej takich rejonów. Zresztą nie ma co tu więcej dywagować, bo i tak na niewiele się to zda.
. Zresztą nie
ma co tu więcej dywagować, bo i tak na niewiele się to zda.
Zgadzam się z Tobą w tym zdaniu. Po za tym to jest temat na ewentualny inny wątek.
Przepraszam Urszulkę, która założyła temat za OT.