Zostałam powiadomiona o dodatkowym spotkaniu z rodzicami przez nauczycielkę, ale to zebranie zorganizowały dwie mamusie. Trójka dzieci została wywołana na środek i zaczęło się kazanie na temat ich złego zachowania. Nie mówiła nauczycielka, tylko te dwie mamcie. Nie miały dowodów, tylko wyznania ich dzieci (bo reszta uczniów nic nie wiedziała). Nauczycielka była bierna i tylko przysłuchiwała się tyradom pań. A osądzane dzieci stały na srodku, nikt ich nie wysłuchał, ikt ich nie pytał, tylko wymuszono "przepraszam". Czy to jest normalne? Czy rodzice mogą organizować takie przedstawienia? Czy można pozwolić, aby 3 dzieci stała świecąc oczami? Bo dla mnie to te pamcie znęcały sie nad dziecmi. To można było inaczej załatwić.
Rodzice stali i się przyglądali? Nauczyciel się nie popisał. Chora sytuacja. Dziwne zwyczaje panują w tej szkole, mi się to bardzo nie podoba, nikt z dorosłych nie zareagował na zachowanie osób nieuprawnionych w żaden sposób do działań wychowawczych w szkole? Oczywiście takie "przedstawienie" nie powinno było mieć miejsca. Rozmowa z dyrektorem pozostaje po fakcie.
Nigdy nie powinno dojść do takiej sytuacji jaka opisujesz, nauczycielka jest od tego aby rozmawiać z uczniami i ich rodzicami na temat zachowania, a od kiedy to rodzice organizuja spotkania z innymi rodzicami?jestem zdziwiona i zażenowana postawa nauczycielki, tym bardziej że sama jestem pedagogiem.A co to za mamuski co uważają, że ich dzieci sa "grzeczne"!?,
W szkole moich dzieci taki numer by nie przeszedł, myślę, że dyrektor nie dal by zgody na coś takiego .Pewnie by próbował zalatwić sprawę z wychowawcą i tymi dziećmi.
Pamietam jak byłam w trzeciej lub czwartej klasie podstawówki i podobna sytuacja miała miejsce. Wiecie jak jest, w każdej klasie dzieci znajdą sobie jakiegoś słabeuszka nad którym się znęcają, wytykają palcami i wyśmiewają... U nas była to Basia. Najbardziej dokuczały jej dwie dziewczyny, które pochodziły z "dobrych domów"ale niestety nie wpajono w nie dobrych manier. Wyśmiewały skrytą i małomówną Basię, że chodzi w porwanych butach, płacze na klasówkach i nie umie dobrze zrobić fikołka na w-fie. Któregoś dnia do szkoły przyszła matka pokrzywdzonej, na godzinę wychowawczą. Opisała całą sytuację z płaczem wychowawcy, ten jedynie ograniczył się do słowa "wstać" do dwóch "oskarżonych". No i się zaczęło..., matka zaczęła tak się na nie wydzierać, płakać, grozić usunięciem ze szkoły, itd. Wychowawca stał i patrzył, no i oczywiście wymusił słowo "przepraszam". Ta sytuacja dobrze zapisała mi się w pamięci...
A chciałabyś być na miejscu tej Basi?Wiesz jakie to przykre i upokarzające, gdzie są nauczyciele, psycholog szkolny ? Jeżeli oni nie umieją załatwić takich spraw, to zostaje matka i bardzo dobrze że zareagowała.
Oj MR zupełnie się z tobąnie zgadzam. Obcy rodzic nie ma prawa krzyczec na cudze dzieci. Powinna poprozmawiać z wychowawcą w cztery oczy a wychowawca powinien dalej reagować. Czyli wezwać do szkoły rodziców tych dziewczynek, udać się z nimi do pedagoga szkolnego.
A ty chciałabys żeby obcy rodzic krzyczał na twoją córkę?
Ale ja nie mówię o krzyczeniu, nikt nikomu nie daje takie prawa krzyczeć na cudze dzieci, ja to się dziwie w ogóle matkom dzieci które wyszły na środek, że pozwoliły na takie zachowanie tych bab.Mogły na spokojnie porozmawiać.
Ja na chłopaka nie krzyczałam , tylko mu powiedziałam przy całej klasie i wychowawcy co zrobię, jeżeli jeszcze raz posiniaczy moją córkę.Musiałam jakoś reagować, skoro chłopak po reprymendzie od matki i nauczyciela , robił dalej to samo.
/To bardzo przykre,żę szkoła dopiściła do takiej sytuacji. Moje dzieci też mialay częsti probolemy w szkole. Nie to ,że były szydzonem lub poniżane, same z pewnością ż innym dzieciom nirebiły. ale miały trudności z nawiązaniu lepszych relacji w iinymi dziecmi. Miały inne aintersowania , a zabawa z róweiśnikami nich nudziła, ale każde dziecko w drupie chce by lubiane i tu powinie n ingerowac mauczyciel.żeby te osdtajace dzieci scalic, Na szczęście w pierwszych klasach dzieciaki miały szczęście, tylko raz córkę przeniosłam do innej grupy , kiedy to usłyszłam od nauczycielku, że ona pragnie ,żeby jej klasa była najlepsza, ,żeby wyniki w szkole były idealne, i żeby klasa ,jako pomieszczenie było najcudniejsze. Więc się spytałam,a gdzie w tym wszsytkim widzie pani wszystkie dzieci? A niech sobie radzą to szkoła a nie przedszkole. Potem pojechałam z tą klasą cyborgów na wycieczkę, Z wierzchu lukier w środku gówno. Dzieciaki się stroiły, aby oani lepszym okiem na nie patrzyła, dzieciaki donosiłu jedne na drugie, a pami się cieezyła ,że ma takie zaufanie. Ba nawet nie szukała prawdy tylko od razu osądzała posądzone dziecko. Ta klasa mogła wydac na świat tylko cwaniaczków, krętaczy i innych okropności. Martynka od razu się zmieniała, no aniołem nie była, ale z radością chodziła do szłoly, akiedy nabroiła w szkole, to pani przyznała się,że mała jest zbyt cwana, ajak na swój wiek i czasami wychodzą z tego zabawne sytuacje, Ja obiecałam że z mała porozmawiam, o jej zachowaniu , Ale naprawdę probely dzieci w młodszych klasach powinni obserwowac nauczyciel w klasie, i nauczyciele dyżurujący na przerwach. W razie potrzey trzeba indywidualnie spotkac sie rodzicami i rozwiązac dany problem.
Tu na Islandii zebrania odbywają się caly dzień 3 razy w rok. Dzieci mają wolne dwa dni. w pierwszym dniu nauczyciele zastanawiają się wspólnie nad każdym uczniem. a na drugi dzień wychowaca szkolny jest umówiony na konkrtentą godzinę z rodzicami każdego ucznia indywidualnie. Są specjalne formularze, które przez cały rok zaznaczają poziom nauczania i ogólne zachowania ucznia, także jakieś ewentualne uwagi. Dziecko każdego dnia do szkoły nosi teczkę kontaktu nauczycieli i rodziców. Każdy dzień jest oznaczony szkoły.
Oczywiście jest jeszcze program mentor do komunikacji szkłoy z rodzicami.
Nic takiego nie napisałam, że potępiam zachowanie matki i że nie szkoda mi było Basi...Opisałam tylko sytuację, bardzo podobną do tej która opisała onlyred. Podobieństwo przypadków, skojarzyło mi sie poprostu z sytuacja sprzed lat
Młoda ale ja nie mam do Ciebie o nic pretensji,napisałaś o tym czego byłaś swiadkiem:) To ja odpisałam może nie tak,uważam że matka Basi dobrze zrobiła że przyszła do szkoły, tylko mogła zareagować spokojniej i nie krzyczeć na dziewczyny.
Ale MR nie o to mi chodziło, że masz do mnie pratensje:) Wiem, że nie. Poprostu nie zrozumiałyśmy się... Tak to już jest, czasami głowa myśli inaczej a palce piszą swoje:)
Jest to sytuacja nie do przyjęcia. Ja jako wychowawca klasy proszę by rodzice będący w szkole nawet nie zwracli uwagi obcemu dziecku, Proszę by wszystkie sprawy, problemy uwagi kierować do mnie a nie zaczepiać dzieciaki, Takiej sytuacji jak opisałaś nawet nie potrafię sobie wyobrazić, ani jako mama ani jako nauczyciel.
Myślę, że więcej dobrego przyniesie rzeczowa romowa, ze wszystkimi po kolei tzn. nauczycielem, rodzicami ewentualnie dyrektorem placówki niż rozpętanie afery.
Czasem tych blahych skarg jest tak wiele,ze nauczyciel ma po prostu dosc.Bywa jednak i tak,ze ''nie ma skargi,nie ma problemu'',po prostu z wygodnictwa-samego nauczyciela,czy dyrekcji.
Ta cała sytuacja jest naruszeniem praw dziecka. Nie tak to powinno wyglądać. Jeśli trójka dzieci stoi na środku, to powinni być obecni ich rodzice!! Za czyim przyzwoleniem te dwie mamusie wygłaszały cokolwiek? Jak te ośmolatki miały się bronić?? Ich złe zachowanie nie daje prawa nikomu z zewnątrz, do jakichkolwiek tyrad ! Nauczyciel, pedagog, dyrektor...Ci mają obowiązek zająć stanowisko w sprawie, nie matki innych uczniów!
Gdyby ta sytuacja dotyczyła mojego dziecka, to zrobiłabym porutę.Jakim prawem obce matki ingerują w to wszystko i dlaczego nauczycielka dała takowe przyzwolenie? Nie tak się załatwia problemy szkolne.
Ja jako dziecko bardzo nie lubiłam.... nauczycieli. Byłam wredna, ponieważ pierwsza nauczycielka , była okropnie podła i dwulicowa i taki obraz nauczyciela mi się utrwalił. Dopiero w szkole średniej dałam sobie szansę i polubiłam sporo nauczycieli.
Według mnie nauczyciel w klasach początkowych powinien miec bardzo dużo serca swoim uczniom i byc przedwszytkim ... obiektywny i godnym szacunku. Ciekawa jestem co ta trójka urwisów myślała o swojej wychowawczyni , kiedy biernie obserwowała psychiczny lincz . Teraz trudno będzie naprawic ten błąd. Ciekawa jestem jak ta nauczycielka spojrzy w oczy rodzicom tych dzieci?
Jak mojej córce chłopak siedzący w szkole za nią wbijał pazury pod żebra i miała siniaki na plecach to ja inaczej sprawę załatwiłam.Najpierw zadzwoniłam do wychowawczyni i powiedziałam jej o tym, przesadziła chłopaka gdzie indziej, ale zaczął wbijać pazury innej dziewczynce.A mojej córce wbijał na przerwach, rozmawiałam z matką , ale pomogło tylko na kilka dni.
Wybrałam się do szkoły, w czasie lekcji i przy nauczycielce i całej klasie powiedziałam chłopakowi że jeżeli jeszcze raz zobaczę siniaki na plecach córki to zadzwonię na policję.I oni już będą wiedzieli co robić dalej, pomogło! Uspokoił się i nigdy więcej już nie siniaczył mojej córki.
Byłam kiedyś świadkiem takiego "przedstawienia", urządziła go nauczycielka, wychowawczyni, podczas wywiadówki......też na środku stali dwaj chłopcy i ....... matka jednego zaczęła dyskusję z nauczycielką, ale ta zachowała się....szkoda gadać. Potem już nikt się nic nie odzywał, sytuacja była nie do zniesienia......w niedługim czasie doszło do czegoś okropnego......jeden z chłopców popełnił samobójstwo.............
Mało jest nauczycieli prawdziwych, z powołania, wielu wykonuje swój zawód przypadkowo.......i to jest moje zdanie, może subktywne, ale takie mam..........
Słuchajcie, do kogo można sie zgłosić z takim problemem? Czy kuratora w to mieszać? Te dzieci pewnie i coś przeskrobały, ale zeby tak sprawy rozwiazywać?
Ja bym najpierw poszła do dyrektora i sie go spytała na jakiej podstawie pozwolił tym matkom znęcać się psychicznie nad tymi dziecmi. Bo dla mnie to one właśnie to robiły. Jest statut szkoły i wiem na 100%, że nie ma tam takiego zapisu, aby matki mogły robić cos takiego. Zreszta statut szkoły jest do wglądu napewno na stronie szkoły i możesz go przejrzeć. Jesli dyrektor nie zaueaguje a powinien to wtedy skarga do kuratorium.
Najpierw poprosiłabym wychowawcę o wyjaśnienie, jak do takiej sytuacji mogło dojść, a później napisałabym pismo do dyrektora szkoły (on wcale nie musi wiedziećo zaistniałej sytuacji), a do pisma musi się jakoś ustosunkować i odpowiedzieć na piśmie i wtedy w zależności co o tym napisze można zastanowić się co dalej. Sprawy zgłaszane do kuratorium, poprostu wloką się w nieskończoność
Każdy kij ma dwa końce. Większość z Was utorsamia się z tymi chłopcami na których nakrzyczano. Nie była to fajna sytuacja. Wiecie jak byście się zachowały na miejscu ich matek. Być może te "biedne dzieci" krzywdziły inne dzieci i ich matki nie potrafiły stać obojętnie. Być może sytuacja powtarzała się wielokrotnie, były rozmowy z wychowawcą, pedagogiem... wyczerpano wiele możliwości bez efektów.Tak więc sprawa wyrwana została z kontekstu. Nie było to fajne ale czasem tak jest zwłaszcza gdy rodzice krzywdzicieli nie chcą ze szkołą współpracować. Jak byście się zachowały gdyby ktoś krzywdził wasze dziecko a wszelkie działania nie przynosiły żadnych efektów. Straszenie policją "wyedukowanych " ośmiolatków ?- zaśmiali by się w twarz - do 13 roku życia za wszystko odpowiadają rodzice.
Są inne sposoby niż pastwienie się psychicznie nad tymi dziećmi. Według mnie postąpiono karygodnie a jeśli dyrektor się na to zgodził to przede wszystkim on powinien ponieść jakąś karę.
Ja niestety znam takie dzieci, u mojego syna w klasie 1 podstawowki był taki jeden, który dokuczał innym a ich rodzicom śmiał się w twarz jak mu zwracali uwagę.Najpierw były skargi do wychowawczyni, jak to nie pomogło to rodzice zaczęli chodzić do dyrektora i za jego sprawą rodzice tego chłopca przeniesli go do innej szkoły.
Jeżeli jest tak jak mówisz, to "wyedukowane"8latki dopiero się odegrają za takie zachowanie... Matki pokrzywdzonych jeżeli chciały sprawę wyjaśnić powinny porozmawiać z matkami/rodzicami tych krzywdzących, a nie jakieś palenie czarownic odstawiać.(skoro rozmowa z nauczycielem, pedagogiem, dyrektorem to za mało) Skoro rodzic odpowiada za dziecko, to niech rozmawiają z rodzicami. Chyba zmieniłabym klasę/szkołę gdyby była taka mozliwość, bo jeśli nauczyciel-wychowawca nie umie poradzić sobie z 8latkami, to na pewno z rodzicami nie da rady. Rodzice to główny problem w dzisiejszych szkołach/przedszkolach. Ostatnio 4 latek , po zwróceniu przez dyrektora uwagi, by zakręcił wodę w łazience odpowiedział "Moja mama za to płaci, żeby ta woda leciała". Zero krytyki wobec własnych dzieci i taaaakie paszcze wobec cudzych- oj wielu jest takich... Pokrzywdzeni rodzice idą do nauczyciela, nauczyciel bada sprawę, zaprasza rodziców dzieci krzywdzących, rozmawiają, coś postanawiają. Nie wyobrażam sobie jakiejś samowolki i braku reakcji ze strony szko,ły.
Mój mąż zwrócił dziś jednej mamusi uwagę na zagrażające życiu zachowanie jej syna. Mamusia zamiast podziękować za ostrzeżenie powiedziała, że to na pewno nie jej syn.
Chodzi mi o to, że rodzice często nie przyjmują do wiadomości, że ich dziecko coś zrobiło. Moje dziecko jest idealne, to na pewno sąsiad, a nie on. Kiedyś dziecko bało się nawet wspomnieć w domu, że coś źle zrobiło, a teraz rodzice krzywdzą swoje dziecko idealizując je.
Jedyny błąd jaki widzę w tym wydarzeniu w szkole, to, że dzieci nie mogły się wytłumaczyć.
Mi nasuwają się na myśl dwa wydarzenia ze szkolnego okresu mojego starszego syna. Pierwsze to kiedy był w drugiej klasie dokuczało mu pięciu chłopców z klasy piątej ( przezwiska, wysypywanie zawartości plecaka, niszczenie kanapek). Próbowałam interweniować u wychowawcy jednak nie dało to żadnego efektu. W tej surtuacji wzięłam sprawę w swoje ręce. Doprowadziłam do spotkania ze mną każdego z tych chłopców w sytuacji 1X1 i skutecznie przestraszyłam. Zaznaczę, że nie padły żadnne obraźliwe słowa. Od tego momentu - jak ręką odjął.
Drugie wydarzenie nawiązuje do idealizowania swoich dzieci i utwierdzania ich w przekonaniu o bezkarności. Sprawa dotyczyła tego samego syna . Chodził wówczas do szóstej klasy. Uczęszczał na kółko polonistyczne i tak skutecznie przeszkadzał polonistce, że ta wyrzuciła go z zajęć - oczywiście po wcześniejszych upomnieniach. Po dokładnym zebraniu informacji od syna - przyznał się do winy- stwierdziłam, że skoro umiał dokuczać pani przy innych uczniach musi mieć odwagę w takich samych okolicznościach ją przeprosić. Dopilnowałam aby zrobił to na najbliższej lekcji języka polskiego. Była to tak trudna lekcja życia dla mojego dziecka, że nigdy więcej nie przeszkadzał na zajęciach. Dodam, że osobą najbardziej zaskoczoną przeprosinami była pani polonistka. Dlatego myślę, że zanim ocenimy postępowanie innych dzieci i ich rodziców powinniśmy zacząć od " swojego podwórka"
Owszem można było załatwić to inaczej.Skoro chłopcy żle sie zachowywali to nauczycielka powinna zwrócić im uwagę i by było po bólu a nie matki robić cyrk!To może jeszcze matki beda wymierzać kary?!Ale jak widac sa to matki co to nie one och i ach.Pożal sie boze nad takimi mamusiami!
Zostałam powiadomiona o dodatkowym spotkaniu z rodzicami przez nauczycielkę, ale to zebranie zorganizowały dwie mamusie. Trójka dzieci została wywołana na środek i zaczęło się kazanie na temat ich złego zachowania. Nie mówiła nauczycielka, tylko te dwie mamcie. Nie miały dowodów, tylko wyznania ich dzieci (bo reszta uczniów nic nie wiedziała). Nauczycielka była bierna i tylko przysłuchiwała się tyradom pań. A osądzane dzieci stały na srodku, nikt ich nie wysłuchał, ikt ich nie pytał, tylko wymuszono "przepraszam". Czy to jest normalne? Czy rodzice mogą organizować takie przedstawienia? Czy można pozwolić, aby 3 dzieci stała świecąc oczami? Bo dla mnie to te pamcie znęcały sie nad dziecmi. To można było inaczej załatwić.
Te dzieciaki mają 8 lat.
A gdzie były ich mamy w tym czasie?
A mamusie tych dzieciaków to gdzie były???
Były, ale zostały przegdakane.
A gdzie były mamy tych dzieciaków?
Rodzice stali i się przyglądali? Nauczyciel się nie popisał. Chora sytuacja. Dziwne zwyczaje panują w tej szkole, mi się to bardzo nie podoba, nikt z dorosłych nie zareagował na zachowanie osób nieuprawnionych w żaden sposób do działań wychowawczych w szkole? Oczywiście takie "przedstawienie" nie powinno było mieć miejsca. Rozmowa z dyrektorem pozostaje po fakcie.
Problem w tym, że dyrektor wiedział o tym teatrzyku.
Nigdy nie powinno dojść do takiej sytuacji jaka opisujesz, nauczycielka jest od tego aby rozmawiać z uczniami i ich rodzicami na temat zachowania, a od kiedy to rodzice organizuja spotkania z innymi rodzicami?jestem zdziwiona i zażenowana postawa nauczycielki, tym bardziej że sama jestem pedagogiem.A co to za mamuski co uważają, że ich dzieci sa "grzeczne"!?,
W szkole moich dzieci taki numer by nie przeszedł, myślę, że dyrektor nie dal by zgody na coś takiego .Pewnie by próbował zalatwić sprawę z wychowawcą i tymi dziećmi.
Pamietam jak byłam w trzeciej lub czwartej klasie podstawówki i podobna sytuacja miała miejsce. Wiecie jak jest, w każdej klasie dzieci znajdą sobie jakiegoś słabeuszka nad którym się znęcają, wytykają palcami i wyśmiewają... U nas była to Basia. Najbardziej dokuczały jej dwie dziewczyny, które pochodziły z "dobrych domów"ale niestety nie wpajono w nie dobrych manier. Wyśmiewały skrytą i małomówną Basię, że chodzi w porwanych butach, płacze na klasówkach i nie umie dobrze zrobić fikołka na w-fie. Któregoś dnia do szkoły przyszła matka pokrzywdzonej, na godzinę wychowawczą. Opisała całą sytuację z płaczem wychowawcy, ten jedynie ograniczył się do słowa "wstać" do dwóch "oskarżonych". No i się zaczęło..., matka zaczęła tak się na nie wydzierać, płakać, grozić usunięciem ze szkoły, itd. Wychowawca stał i patrzył, no i oczywiście wymusił słowo "przepraszam". Ta sytuacja dobrze zapisała mi się w pamięci...
A chciałabyś być na miejscu tej Basi?Wiesz jakie to przykre i upokarzające, gdzie są nauczyciele, psycholog szkolny ? Jeżeli oni nie umieją załatwić takich spraw, to zostaje matka i bardzo dobrze że zareagowała.
Oj MR zupełnie się z tobąnie zgadzam. Obcy rodzic nie ma prawa krzyczec na cudze dzieci. Powinna poprozmawiać z wychowawcą w cztery oczy a wychowawca powinien dalej reagować. Czyli wezwać do szkoły rodziców tych dziewczynek, udać się z nimi do pedagoga szkolnego.
A ty chciałabys żeby obcy rodzic krzyczał na twoją córkę?
Ale ja nie mówię o krzyczeniu, nikt nikomu nie daje takie prawa krzyczeć na cudze dzieci, ja to się dziwie w ogóle matkom dzieci które wyszły na środek, że pozwoliły na takie zachowanie tych bab.Mogły na spokojnie porozmawiać.
Ja na chłopaka nie krzyczałam , tylko mu powiedziałam przy całej klasie i wychowawcy co zrobię, jeżeli jeszcze raz posiniaczy moją córkę.Musiałam jakoś reagować, skoro chłopak po reprymendzie od matki i nauczyciela , robił dalej to samo.
A ja się chciałam dowiedziec gdzie jest ten post MR na który ja odpowiedziałam, bo szukam go i nie mogę znależć.
Misiu jest tam gdzie go napisałaś , popatrz piętro wyżej:)
Przepraszam, teraz już widzę. To chyba wszystko przez to, że mnie dziś okropnie głowa boli chyba juz dość ma tych mrozów:)
Ja też wstałam z bólem głowy , wziełam ibuprom max i przeszło, a teraz zmykam na zakupy z córką, miłego dnia:)
/To bardzo przykre,żę szkoła dopiściła do takiej sytuacji. Moje dzieci też mialay częsti probolemy w szkole. Nie to ,że były szydzonem lub poniżane, same z pewnością ż innym dzieciom nirebiły. ale miały trudności z nawiązaniu lepszych relacji w iinymi dziecmi. Miały inne aintersowania , a zabawa z róweiśnikami nich nudziła, ale każde dziecko w drupie chce by lubiane i tu powinie n ingerowac mauczyciel.żeby te osdtajace dzieci scalic, Na szczęście w pierwszych klasach dzieciaki miały szczęście, tylko raz córkę przeniosłam do innej grupy , kiedy to usłyszłam od nauczycielku, że ona pragnie ,żeby jej klasa była najlepsza, ,żeby wyniki w szkole były idealne, i żeby klasa ,jako pomieszczenie było najcudniejsze. Więc się spytałam,a gdzie w tym wszsytkim widzie pani wszystkie dzieci? A niech sobie radzą to szkoła a nie przedszkole. Potem pojechałam z tą klasą cyborgów na wycieczkę, Z wierzchu lukier w środku gówno. Dzieciaki się stroiły, aby oani lepszym okiem na nie patrzyła, dzieciaki donosiłu jedne na drugie, a pami się cieezyła ,że ma takie zaufanie. Ba nawet nie szukała prawdy tylko od razu osądzała posądzone dziecko. Ta klasa mogła wydac na świat tylko cwaniaczków, krętaczy i innych okropności. Martynka od razu się zmieniała, no aniołem nie była, ale z radością chodziła do szłoly, akiedy nabroiła w szkole, to pani przyznała się,że mała jest zbyt cwana, ajak na swój wiek i czasami wychodzą z tego zabawne sytuacje, Ja obiecałam że z mała porozmawiam, o jej zachowaniu , Ale naprawdę probely dzieci w młodszych klasach powinni obserwowac nauczyciel w klasie, i nauczyciele dyżurujący na przerwach. W razie potrzey trzeba indywidualnie spotkac sie rodzicami i rozwiązac dany problem.
Tu na Islandii zebrania odbywają się caly dzień 3 razy w rok. Dzieci mają wolne dwa dni. w pierwszym dniu nauczyciele zastanawiają się wspólnie nad każdym uczniem. a na drugi dzień wychowaca szkolny jest umówiony na konkrtentą godzinę z rodzicami każdego ucznia indywidualnie. Są specjalne formularze, które przez cały rok zaznaczają poziom nauczania i ogólne zachowania ucznia, także jakieś ewentualne uwagi. Dziecko każdego dnia do szkoły nosi teczkę kontaktu nauczycieli i rodziców. Każdy dzień jest oznaczony szkoły.
Oczywiście jest jeszcze program mentor do komunikacji szkłoy z rodzicami.
Nic takiego nie napisałam, że potępiam zachowanie matki i że nie szkoda mi było Basi...Opisałam tylko sytuację, bardzo podobną do tej która opisała onlyred. Podobieństwo przypadków, skojarzyło mi sie poprostu z sytuacja sprzed lat
Młoda ale ja nie mam do Ciebie o nic pretensji,napisałaś o tym czego byłaś swiadkiem:) To ja odpisałam może nie tak,uważam że matka Basi dobrze zrobiła że przyszła do szkoły, tylko mogła zareagować spokojniej i nie krzyczeć na dziewczyny.
Mamusiu, zgadzam się z Tobą w 100 % ;)
Ale MR nie o to mi chodziło, że masz do mnie pratensje:) Wiem, że nie. Poprostu nie zrozumiałyśmy się... Tak to już jest, czasami głowa myśli inaczej a palce piszą swoje:)
Jest to sytuacja nie do przyjęcia. Ja jako wychowawca klasy proszę by rodzice będący w szkole nawet nie zwracli uwagi obcemu dziecku, Proszę by wszystkie sprawy, problemy uwagi kierować do mnie a nie zaczepiać dzieciaki, Takiej sytuacji jak opisałaś nawet nie potrafię sobie wyobrazić, ani jako mama ani jako nauczyciel.
Co powiesz na to, że jak uczeń poskarży coś wychowawcy to nauczyciel mówi, że nie wolno skarżyć i nie lubi osoby która skarży?
Rodzice tych dzieci powinni wezwać dyrektora i zrobić aferę
Myślę, że więcej dobrego przyniesie rzeczowa romowa, ze wszystkimi po kolei tzn. nauczycielem, rodzicami ewentualnie dyrektorem placówki niż rozpętanie afery.
As, jest mi ciężko cokolwiek o takiej sytuacji powiedzieć..... Ja tam zawsze dzieci wysłuchuję, staram się rozmawiać z nimi:-))
A ja nie wierzę że jesteś nauczycielką:))
Powiem, że jak w każdym zawodzie możesz spotkać dobrego specjalistę jak i totalnego ignoranta.
Czasem tych blahych skarg jest tak wiele,ze nauczyciel ma po prostu dosc.Bywa jednak i tak,ze ''nie ma skargi,nie ma problemu'',po prostu z wygodnictwa-samego nauczyciela,czy dyrekcji.
Ta cała sytuacja jest naruszeniem praw dziecka. Nie tak to powinno wyglądać. Jeśli trójka dzieci stoi na środku, to powinni być obecni ich rodzice!! Za czyim przyzwoleniem te dwie mamusie wygłaszały cokolwiek? Jak te ośmolatki miały się bronić?? Ich złe zachowanie nie daje prawa nikomu z zewnątrz, do jakichkolwiek tyrad ! Nauczyciel, pedagog, dyrektor...Ci mają obowiązek zająć stanowisko w sprawie, nie matki innych uczniów!
Gdyby ta sytuacja dotyczyła mojego dziecka, to zrobiłabym porutę.Jakim prawem obce matki ingerują w to wszystko i dlaczego nauczycielka dała takowe przyzwolenie? Nie tak się załatwia problemy szkolne.
Ja jako dziecko bardzo nie lubiłam.... nauczycieli. Byłam wredna, ponieważ pierwsza nauczycielka , była okropnie podła i dwulicowa i taki obraz nauczyciela mi się utrwalił. Dopiero w szkole średniej dałam sobie szansę i polubiłam sporo nauczycieli.
Według mnie nauczyciel w klasach początkowych powinien miec bardzo dużo serca swoim uczniom i byc przedwszytkim ... obiektywny i godnym szacunku. Ciekawa jestem co ta trójka urwisów myślała o swojej wychowawczyni , kiedy biernie obserwowała psychiczny lincz . Teraz trudno będzie naprawic ten błąd. Ciekawa jestem jak ta nauczycielka spojrzy w oczy rodzicom tych dzieci?
Jak mojej córce chłopak siedzący w szkole za nią wbijał pazury pod żebra i miała siniaki na plecach to ja inaczej sprawę załatwiłam.Najpierw zadzwoniłam do wychowawczyni i powiedziałam jej o tym, przesadziła chłopaka gdzie indziej, ale zaczął wbijać pazury innej dziewczynce.A mojej córce wbijał na przerwach, rozmawiałam z matką , ale pomogło tylko na kilka dni.
Wybrałam się do szkoły, w czasie lekcji i przy nauczycielce i całej klasie powiedziałam chłopakowi że jeżeli jeszcze raz zobaczę siniaki na plecach córki to zadzwonię na policję.I oni już będą wiedzieli co robić dalej, pomogło! Uspokoił się i nigdy więcej już nie siniaczył mojej córki.
Jak wczesniej napisałam, rodzice tych dzieci byli, ale nie byli w stanie przegadać tych wściekłych mamusiek.
mogły zabrac te dzieciaki i wyjść. A moze nie chciały za bardzo, bo myślały ze to coś da, jeśli te dzieciaki mocno rozrabiają.
Sama tak bym zrobiła. Zabrała swoje dziecko i wyszła...
Absurd za przyzwoleniem PEDAGOGÓW jakimi są nauczycielka i dyrektor
jeszcze się z czymś takim nie spotkałam...
Zabrałam bym dziecko i wyszła, tak samo jak ty. Poprosiłabym o pisemną opinię nauczyciela i dyrektora i tyle. Od takich "pedagogów" uchowaj nas losie.
Ty chyba masz cos wspólnego ze szkołą o ile pamiętam.... Powiedz, kogo można powiadomić o takiej sytuacji
nie mam za bardzo, ale myślałam o kuratorium oświaty
albo do prezydenta, czy burmistrza miasta, ew. do starostwa.
Tylko że to matki tych chłopców powinny zrobić.
Oficjalna skarga na nauczycielkę i dyrektora.
Jak wczesniej napisałam, rodzice tych dzieci byli, ale nie byli w stanie
przegadać tych wściekłych mamusiek.
hmmmm...nie wyobrażam sobie takiej sytuacji :)
Nie chcę oceniac tych matek, które biernie przypatrywały się ja jakies dwie wredne baby nękały psychicznie ich dzieci....
i co to znaczy, że nie były w stanie ich przegadac ??? wstaję, zabieram dziecko , mówię jeszcze na odchodnym "coś miłego" dwóm paniom i tyle....
A teraz juz po fakcie poszłabym ze skargą do dyrektora a jak to nie pomoże to do kuratorium...
dziwi mnie to że nauczycielka pozwolila na coś takiego. U nas w szkole od takich spraw jest Pani pedagog.
Byłam kiedyś świadkiem takiego "przedstawienia", urządziła go nauczycielka, wychowawczyni, podczas wywiadówki......też na środku stali dwaj chłopcy i ....... matka jednego zaczęła dyskusję z nauczycielką, ale ta zachowała się....szkoda gadać. Potem już nikt się nic nie odzywał, sytuacja była nie do zniesienia......w niedługim czasie doszło do czegoś okropnego......jeden z chłopców popełnił samobójstwo.............
Mało jest nauczycieli prawdziwych, z powołania, wielu wykonuje swój zawód przypadkowo.......i to jest moje zdanie, może subktywne, ale takie mam..........
Słuchajcie, do kogo można sie zgłosić z takim problemem? Czy kuratora w to mieszać? Te dzieci pewnie i coś przeskrobały, ale zeby tak sprawy rozwiazywać?
Ja bym najpierw poszła do dyrektora i sie go spytała na jakiej podstawie pozwolił tym matkom znęcać się psychicznie nad tymi dziecmi. Bo dla mnie to one właśnie to robiły. Jest statut szkoły i wiem na 100%, że nie ma tam takiego zapisu, aby matki mogły robić cos takiego. Zreszta statut szkoły jest do wglądu napewno na stronie szkoły i możesz go przejrzeć. Jesli dyrektor nie zaueaguje a powinien to wtedy skarga do kuratorium.
Najpierw poprosiłabym wychowawcę o wyjaśnienie, jak do takiej sytuacji mogło dojść, a później napisałabym pismo do dyrektora szkoły (on wcale nie musi wiedziećo zaistniałej sytuacji), a do pisma musi się jakoś ustosunkować i odpowiedzieć na piśmie i wtedy w zależności co o tym napisze można zastanowić się co dalej. Sprawy zgłaszane do kuratorium, poprostu wloką się w nieskończoność
No właśnie wszystko na piśmie niech będzie.
Ja bym najpierw porozmawiała z dyrektotem szkoły.
Każdy kij ma dwa końce. Większość z Was utorsamia się z tymi chłopcami na których nakrzyczano. Nie była to fajna sytuacja. Wiecie jak byście się zachowały na miejscu ich matek. Być może te "biedne dzieci" krzywdziły inne dzieci i ich matki nie potrafiły stać obojętnie. Być może sytuacja powtarzała się wielokrotnie, były rozmowy z wychowawcą, pedagogiem... wyczerpano wiele możliwości bez efektów.Tak więc sprawa wyrwana została z kontekstu. Nie było to fajne ale czasem tak jest zwłaszcza gdy rodzice krzywdzicieli nie chcą ze szkołą współpracować. Jak byście się zachowały gdyby ktoś krzywdził wasze dziecko a wszelkie działania nie przynosiły żadnych efektów. Straszenie policją "wyedukowanych " ośmiolatków ?- zaśmiali by się w twarz - do 13 roku życia za wszystko odpowiadają rodzice.
Są inne sposoby niż pastwienie się psychicznie nad tymi dziećmi. Według mnie postąpiono karygodnie a jeśli dyrektor się na to zgodził to przede wszystkim on powinien ponieść jakąś karę.
Ja niestety znam takie dzieci, u mojego syna w klasie 1 podstawowki był taki jeden, który dokuczał innym a ich rodzicom śmiał się w twarz jak mu zwracali uwagę.Najpierw były skargi do wychowawczyni, jak to nie pomogło to rodzice zaczęli chodzić do dyrektora i za jego sprawą rodzice tego chłopca przeniesli go do innej szkoły.
Jeżeli jest tak jak mówisz, to "wyedukowane"8latki dopiero się odegrają za takie zachowanie... Matki pokrzywdzonych jeżeli chciały sprawę wyjaśnić powinny porozmawiać z matkami/rodzicami tych krzywdzących, a nie jakieś palenie czarownic odstawiać.(skoro rozmowa z nauczycielem, pedagogiem, dyrektorem to za mało) Skoro rodzic odpowiada za dziecko, to niech rozmawiają z rodzicami. Chyba zmieniłabym klasę/szkołę gdyby była taka mozliwość, bo jeśli nauczyciel-wychowawca nie umie poradzić sobie z 8latkami, to na pewno z rodzicami nie da rady. Rodzice to główny problem w dzisiejszych szkołach/przedszkolach. Ostatnio 4 latek , po zwróceniu przez dyrektora uwagi, by zakręcił wodę w łazience odpowiedział "Moja mama za to płaci, żeby ta woda leciała". Zero krytyki wobec własnych dzieci i taaaakie paszcze wobec cudzych- oj wielu jest takich... Pokrzywdzeni rodzice idą do nauczyciela, nauczyciel bada sprawę, zaprasza rodziców dzieci krzywdzących, rozmawiają, coś postanawiają. Nie wyobrażam sobie jakiejś samowolki i braku reakcji ze strony szko,ły.
Mój mąż zwrócił dziś jednej mamusi uwagę na zagrażające życiu zachowanie jej syna. Mamusia zamiast podziękować za ostrzeżenie powiedziała, że to na pewno nie jej syn.
To było jej dziecko.Mąz zrobił ile mógł. Przecież zagrażało sobie, nie innym. To zupełnie nie o to mi chodziło. :)
.
Chodzi mi o to, że rodzice często nie przyjmują do wiadomości, że ich dziecko coś zrobiło. Moje dziecko jest idealne, to na pewno sąsiad, a nie on. Kiedyś dziecko bało się nawet wspomnieć w domu, że coś źle zrobiło, a teraz rodzice krzywdzą swoje dziecko idealizując je.
Jedyny błąd jaki widzę w tym wydarzeniu w szkole, to, że dzieci nie mogły się wytłumaczyć.
Mi nasuwają się na myśl dwa wydarzenia ze szkolnego okresu mojego starszego syna. Pierwsze to kiedy był w drugiej klasie dokuczało mu pięciu chłopców z klasy piątej ( przezwiska, wysypywanie zawartości plecaka, niszczenie kanapek). Próbowałam interweniować u wychowawcy jednak nie dało to żadnego efektu. W tej surtuacji wzięłam sprawę w swoje ręce. Doprowadziłam do spotkania ze mną każdego z tych chłopców w sytuacji 1X1 i skutecznie przestraszyłam. Zaznaczę, że nie padły żadnne obraźliwe słowa. Od tego momentu - jak ręką odjął.
Drugie wydarzenie nawiązuje do idealizowania swoich dzieci i utwierdzania ich w przekonaniu o bezkarności. Sprawa dotyczyła tego samego syna . Chodził wówczas do szóstej klasy. Uczęszczał na kółko polonistyczne i tak skutecznie przeszkadzał polonistce, że ta wyrzuciła go z zajęć - oczywiście po wcześniejszych upomnieniach. Po dokładnym zebraniu informacji od syna - przyznał się do winy- stwierdziłam, że skoro umiał dokuczać pani przy innych uczniach musi mieć odwagę w takich samych okolicznościach ją przeprosić. Dopilnowałam aby zrobił to na najbliższej lekcji języka polskiego. Była to tak trudna lekcja życia dla mojego dziecka, że nigdy więcej nie przeszkadzał na zajęciach. Dodam, że osobą najbardziej zaskoczoną przeprosinami była pani polonistka. Dlatego myślę, że zanim ocenimy postępowanie innych dzieci i ich rodziców powinniśmy zacząć od " swojego podwórka"
Owszem można było załatwić to inaczej.Skoro chłopcy żle sie zachowywali to nauczycielka powinna zwrócić im uwagę i by było po bólu a nie matki robić cyrk!To może jeszcze matki beda wymierzać kary?!Ale jak widac sa to matki co to nie one och i ach.Pożal sie boze nad takimi mamusiami!