Pamietacie jak pisałam o moim pechu? http://wielkiezarcie.com/forumThread.php?id=324105&post=324162 To był ponad dwa lata temu. Po tym czasie nie siadłam za kierownicę samochodu, ani raz. Przepłakałam kilkanascie dni, byłam nawet w szpitalu, bo serce mnie bolało z nerwów. Zarzekałam sie że nigdy, przenigdy,nie chcę nie mogę i nie potrafię, nie bedę nigdy jezdzić autem w Anglii. Bo w Polsce i owszem, ale nigdy tu. Dojeżdzałam do pracy te dwa lata zawsze z kimś. Płaciłam i dojeżdzałam. Ale ile tak można? Jak długo można znosić czyjeś gadanie o niczym, jak długo można wąchać nieswiezy oddech drobnego pijaczka po każdym weekendzie,i wreszcie jak długo można się bac, że kierowca któregoś dnia nie wychamuje, jadac średnio 90 mil/h. Już nie muszę. Po długim gdybaniu podjeliśmy z meżem decyzję kupna samochodu dla mnie. Mam go już, mały , fajny, zgrabny, ale ja juz nie ta co tydzień temu jak go kupowalismy. Stres mnie zżera za każdym razem gdy siedze za kierownicą. Boję się jechać szybciej niz 60 mil. Boję się że cos sie wydaży złego. Uparcie jednak siadam i jadę. Pierwszy raz po dwuletniej przerwie pojechałam w dzień kobiet, w pierwszym dniu miesiaczki na przekór losowi. Dzisiaj i jutro też. Walcżę ze soba ze stresem i własnym strachem. Czy wygram, pewnie tak. Nie wiem tylko jak długo to potrwa. Pozdrawiam Renata
Ja też trzymam kciuki:) ale nie myśl, ze coś się wydarzy tylko ,że fajnie się jedzie i szczęśliwie dojedziesz. Wiem ,ze to trudne ale spróbuj. Powodzenia
Renia ... odetnij pępowinkę od tego o tego ci było daw lata temu ... Po co to w sobie pielęgnować i żywić ..Co ma sie stać to się stanie .... Bądz sobą ciesz sie życiem i małym fajnym autkiem ... Przeszłoś odkreśl szybko gruba krechą .. bo stres zjada Ciebie na maksa .... a po co ci to ?? po co ?? Reniu ??
Uszy do góry ... i wioooo przed siebie 90mil/h ..... Szerokości ..-:) !!
Ty nie rozpamiętuj zdarzenia sprzed lat, ale skup się na lewej stronie drogi i przepisach. Koncentruj się na tym co robisz, a z pewnością będziesz nabywać pewności siebie. Jak masz pustą drogę deptnij na pedał by poczuć prędkość nieco większą niż 60
Reniu, pierwszy, najważniejszy krok już zrobiłaś. Brawo. Pamiętaj, że stres zaczyna się w głowie. Skupiona na jeździe nie myśl i nie przewiduj najgorszych rzeczy, jakie mogą Cię spotkać po drodze. Włącz sobie ulubioną muzykę, pomyśl o tym, co za oknem samochodu, jaka piękna pogoda, cudny widok, nawet jeśli to tylko miejski widok. Wygrasz na pewno, ale przynajmniej z początku nie będzie to łatwe. Nie rób sobie przerw w dojazdach-każda przerwa może zaoowocować powrotem niepokoju lub wręcz strachu.
Wiem, o czym piszę, bo przeżyłam, co moje z trójką pijanych nastolatków w BMWicy, dla których nagle w sobotni wieczór wydało się zabawne zepchnięcie czyjegoś samochodu z drogi. Do samochodu nie zbliżałam się przez miesiąc. Kolega i mąż, którzy wiedzieli, co zaszło pracowali nade mną przez te 4 tygodnie. Wsiadłam na miękkich nogach i pojechałam do pracy. Od tamtego zdarzenia upłynęło już 16 lat, a ja nie tylko jeżdżę nadal, to jeszcze sprawia mi to przyjemność. I Tobie, kochana tego samego życzę. Dasz radę.
Mówią, że kobieta nie powinna jeździć małym autem, małe auta są lekkie i czasami w trudniejszych warunkach robią co chcą, duże i cięższe lepiej "siedzą" na drodze, no ale trudniej nimi np. zaparkować. Za to inni mają respekt przed dużym autem, ech. Mój mąż twierdzi, że nigdy nie kupi mi małego auta, bo w razie wypadku w dużym aucie strefa zgniotu jest większa :) i szanse na przeżycie większe...
Fajnie, że się przełamałaś, ile to daje niezależności!!
Kupiłam razu pewnego z mężem samochód... Nowy, z salonu, nic pięknego, ale tylko na niego było mnie stać po kradzieży poprzedniego, również nowego, który miał raptem 1,5 miesiąca od kupna ;-)
Miałam ten samochód 3 lata i 3 wypadki. On ostatniego już nie przeżył, bo poszedł do kasacji, ale jego gabaryty uratowały nam tyłki. Wszystkie wypadki nie były z mojej winy. 2 razy wjechano mi w tył, a za trzecim tir potrącił nas na autostradzie. Widząc samochód wszyscy się dziwili, że jechały nim 4 osoby i przeżyły.... Sumując trzy zdarzenia miałam wstrząśnięty rdzeń kręgowy i czasowy niedowład rąk, zgniecione kolana i 2 operacje, jeździłam prawie pół roku na wózku, potem o kulach i to tylko dzięki wielomiesięcznej rehabilitacji, 6-letnia córka miała uszkodzony i przesunięty kręgosłup, o drobnych uszkodzeniach, urazach czy szkodach psychicznych już nie wspominam.
Czy to był pech.....czy szczęście, że wszyscy żyjemy...?
Samochodem jeździłam cały czas, jak tylko fizycznie byłam w stanie, bo....musiałam. Starsza córka w tym czasie miała raka i leczenie, wizyty na onkologii, jej operacje i pobyty w szpitalu wymagały ode mnie dyspozycyjności i.....siły.
Uraz psychiczny miałam straszny....i mam do dzisiaj. Leczyłam się u psychologa i psychiatry, bo sporo się na mnie zwaliło w jednym czasie, ale to nic nie dawało. Musiałam sama dać sobie z tym radę i pokonać swoje lęki, fobie i obawy.... I chyba sobie dość dobrze radzę ze sobą ;-)
W końcu jaki mamy wpływ na działania innych...co ma być, to będzie....
Dobrze robisz, że walczysz ze strachem ale podaj godziny, w których będziesz jeździć samochodem i przewidywaną trasę, a postaram się w tych dniach nie wyjeżdżać z Polski
Idzie mi coraz lepiej. dzisiaj juz wróciłam z pracy. Musze dodac że odległosc od domu do pracy to 19 mil. Więc jedzie się srednio ok 30 min. Dzisiaj doszłam do 70mil/h ale tylko chwilkę. STRACH mnie dopadł. Najgorzej jest rano, ciemno i mgła.Stres zmniejsza sie po każdym kursie. Najbardziej boję się mijać z tirami.
Pamietacie jak pisałam o moim pechu? http://wielkiezarcie.com/forumThread.php?id=324105&post=324162
To był ponad dwa lata temu. Po tym czasie nie siadłam za kierownicę samochodu, ani raz. Przepłakałam kilkanascie dni, byłam nawet w szpitalu, bo serce mnie bolało z nerwów. Zarzekałam sie że nigdy, przenigdy,nie chcę nie mogę i nie potrafię, nie bedę nigdy jezdzić autem w Anglii. Bo w Polsce i owszem, ale nigdy tu. Dojeżdzałam do pracy te dwa lata zawsze z kimś. Płaciłam i dojeżdzałam. Ale ile tak można? Jak długo można znosić czyjeś gadanie o niczym, jak długo można wąchać nieswiezy oddech drobnego pijaczka po każdym weekendzie,i wreszcie jak długo można się bac, że kierowca któregoś dnia nie wychamuje, jadac średnio 90 mil/h. Już nie muszę. Po długim gdybaniu podjeliśmy z meżem decyzję kupna samochodu dla mnie. Mam go już, mały , fajny, zgrabny, ale ja juz nie ta co tydzień temu jak go kupowalismy. Stres mnie zżera za każdym razem gdy siedze za kierownicą. Boję się jechać szybciej niz 60 mil. Boję się że cos sie wydaży złego. Uparcie jednak siadam i jadę. Pierwszy raz po dwuletniej przerwie pojechałam w dzień kobiet, w pierwszym dniu miesiaczki na przekór losowi. Dzisiaj i jutro też. Walcżę ze soba ze stresem i własnym strachem. Czy wygram, pewnie tak. Nie wiem tylko jak długo to potrwa. Pozdrawiam Renata
Brawo!!!!!!!! Dasz radę trzymam kciuki!!! Będzie dobrze - trzeba odgonić ten strach - już zrobiłaś pierwszy krok. Całusy
Ja też trzymam kciuki:) ale nie myśl, ze coś się wydarzy tylko ,że fajnie się jedzie i szczęśliwie dojedziesz. Wiem ,ze to trudne ale spróbuj. Powodzenia
Renia ... odetnij pępowinkę od tego o tego ci było daw lata temu ... Po co to w sobie pielęgnować i żywić ..Co ma sie stać to się stanie .... Bądz sobą ciesz sie życiem i małym fajnym autkiem ... Przeszłoś odkreśl szybko gruba krechą .. bo stres zjada Ciebie na maksa .... a po co ci to ?? po co ?? Reniu ??
Uszy do góry ... i wioooo przed siebie 90mil/h ..... Szerokości ..-:) !!
Ty nie rozpamiętuj zdarzenia sprzed lat, ale skup się na lewej stronie drogi i przepisach. Koncentruj się na tym co robisz, a z pewnością będziesz nabywać pewności siebie. Jak masz pustą drogę deptnij na pedał by poczuć prędkość nieco większą niż 60
To minie.Nie wspominaj tego,co bylo.Trzymam kciuki.
Reniu, pierwszy, najważniejszy krok już zrobiłaś. Brawo. Pamiętaj, że stres zaczyna się w głowie. Skupiona na jeździe nie myśl i nie przewiduj najgorszych rzeczy, jakie mogą Cię spotkać po drodze. Włącz sobie ulubioną muzykę, pomyśl o tym, co za oknem samochodu, jaka piękna pogoda, cudny widok, nawet jeśli to tylko miejski widok. Wygrasz na pewno, ale przynajmniej z początku nie będzie to łatwe. Nie rób sobie przerw w dojazdach-każda przerwa może zaoowocować powrotem niepokoju lub wręcz strachu.
Wiem, o czym piszę, bo przeżyłam, co moje z trójką pijanych nastolatków w BMWicy, dla których nagle w sobotni wieczór wydało się zabawne zepchnięcie czyjegoś samochodu z drogi. Do samochodu nie zbliżałam się przez miesiąc. Kolega i mąż, którzy wiedzieli, co zaszło pracowali nade mną przez te 4 tygodnie. Wsiadłam na miękkich nogach i pojechałam do pracy. Od tamtego zdarzenia upłynęło już 16 lat, a ja nie tylko jeżdżę nadal, to jeszcze sprawia mi to przyjemność. I Tobie, kochana tego samego życzę. Dasz radę.
Mówią, że kobieta nie powinna jeździć małym autem, małe auta są lekkie i czasami w trudniejszych warunkach robią co chcą, duże i cięższe lepiej "siedzą" na drodze, no ale trudniej nimi np. zaparkować. Za to inni mają respekt przed dużym autem, ech. Mój mąż twierdzi, że nigdy nie kupi mi małego auta, bo w razie wypadku w dużym aucie strefa zgniotu jest większa :) i szanse na przeżycie większe...
Fajnie, że się przełamałaś, ile to daje niezależności!!
Kupiłam razu pewnego z mężem samochód... Nowy, z salonu, nic pięknego, ale tylko na niego było mnie stać po kradzieży poprzedniego, również nowego, który miał raptem 1,5 miesiąca od kupna ;-)
Miałam ten samochód 3 lata i 3 wypadki. On ostatniego już nie przeżył, bo poszedł do kasacji, ale jego gabaryty uratowały nam tyłki. Wszystkie wypadki nie były z mojej winy. 2 razy wjechano mi w tył, a za trzecim tir potrącił nas na autostradzie. Widząc samochód wszyscy się dziwili, że jechały nim 4 osoby i przeżyły.... Sumując trzy zdarzenia miałam wstrząśnięty rdzeń kręgowy i czasowy niedowład rąk, zgniecione kolana i 2 operacje, jeździłam prawie pół roku na wózku, potem o kulach i to tylko dzięki wielomiesięcznej rehabilitacji, 6-letnia córka miała uszkodzony i przesunięty kręgosłup, o drobnych uszkodzeniach, urazach czy szkodach psychicznych już nie wspominam.
Czy to był pech.....czy szczęście, że wszyscy żyjemy...?
Samochodem jeździłam cały czas, jak tylko fizycznie byłam w stanie, bo....musiałam. Starsza córka w tym czasie miała raka i leczenie, wizyty na onkologii, jej operacje i pobyty w szpitalu wymagały ode mnie dyspozycyjności i.....siły.
Uraz psychiczny miałam straszny....i mam do dzisiaj. Leczyłam się u psychologa i psychiatry, bo sporo się na mnie zwaliło w jednym czasie, ale to nic nie dawało. Musiałam sama dać sobie z tym radę i pokonać swoje lęki, fobie i obawy.... I chyba sobie dość dobrze radzę ze sobą ;-)
W końcu jaki mamy wpływ na działania innych...co ma być, to będzie....
Bardzo ciężko Cię los doświadczył.Miałaś (mieliście) faktycznie i pech,i dużo szczęścia.Jesteś silną kobietą.
Życzę Wam dużo zdrowia.
Tak trzymaj.!!
Dobrze robisz, że walczysz ze strachem ale podaj godziny, w których będziesz jeździć samochodem i przewidywaną trasę, a postaram się w tych dniach nie wyjeżdżać z Polski
Bahus trasa różna, bo jest kilka dróg dojazdowych. Godziny od 5 rano do 23.
hm moze ja pojadę do Polski? ale nie martw się. Co komu pisane...........
Idzie mi coraz lepiej. dzisiaj juz wróciłam z pracy. Musze dodac że odległosc od domu do pracy to 19 mil. Więc jedzie się srednio ok 30 min. Dzisiaj doszłam do 70mil/h ale tylko chwilkę. STRACH mnie dopadł. Najgorzej jest rano, ciemno i mgła.Stres zmniejsza sie po każdym kursie. Najbardziej boję się mijać z tirami.
Dziękuję za słowa otuchy.