Witam Kochane Zarłoczki.Jestem skarbnikiem w klasie mojego dziecka które w tym roku kończy klasę zerową. Na zakończenie roku szkolnego chcielibyśmy kupić wychowawczyni jakiś fajny upominek ale oczywiście nie wiemy co.Myślimy o czymś praktycznym. Może Wam przychodzą do głowy jakieś pomysły.Proszę o podpowiedzi.(biżuteria, książki, pióra i długopisy z dedykacją odpadają)Będę wdzięczna za pomoc.
Po prostu zapytaj , powiedz jaką kwotą dysponujecie . Po co komu dawać coś co mu się nie przyda. U mnie zawsze tak było odnośnie prezentów dla pań.Chyba ,że macie mało środków i myślicie raczej o drobiazgu.
Kosz ze słodyczmi i kwiaty były dwa lata temu (wiem to od kuzynki, bo wówczas jej synek chodził do tej klasy).Sumę mamy dosyć sporą i można coś kupic fajnego tylko niezręcznie nam pytać wychowawczynię tak wprost.Betap a może pamiętasz co wy kupowaliscie?
ja bym nie kupowała żadnego prezentu,ponieważ nie ma co przyzwyczajać do tego nauczycieli,bo potem beda sie aby oglądać żeby im coś kupic.takie jest moje zdanie.Ale jak już koniecznie chcecie kupić to można kupić jakiś markowy długopis i pióro w kąplecie i na nich napisac jakąś dedykacje.
Jestem tego samego zdania, jeżeli już coś kupic to skromnego i taniego.Sami ludzie przyzwyczają nauczycieli, lekarzy do prezentów a potem oskarżanie że łapówki biorą. U mojej córki nikt z trójki klasowej nic nie kupuje, tylko bukiet kwiatów. A młodzież jak ma ochotę i lubi jakiegoś nauczyciela to kupuje czekoladki merci lub raffaello od siebie i wręcza przy rozdaniu świadectw.
Moje dzieci wręczaja wychowawczyni przy rozdaniu świadectw kwiaty lub czekoladki - to zostawiam ich decyzji. Zdarzało się też, że dawały również Pani, którą bardzo polubiły. Zgodziłam się na to.
W tamtym roku rodzice kupili wychowawczyni II klasy - piękny, duży obraz. Jak dla mnie przesada. Obraz był drogi, a dzieci w klasie tylko czworo.
Rodzice sami nakręcają, cały ten kram z prezentami. Bo przecież każda kolejna klasa musi być lepsza w dawaniu prezentów.
Jestem tego samego zdania, jeżeli już coś kupic to skromnego i taniego.Sami ludzie przyzwyczają nauczycieli, lekarzy do prezentów a potem oskarżanie że łapówki biorą. U mojej córki nikt z trójki klasowej nic nie kupuje, tylko bukiet kwiatów. A młodzież jak ma ochotę i lubi jakiegoś nauczyciela to kupuje czekoladki merci lub raffaello od siebie i wręcza przy rozdaniu świadectw.
MR ma racje, sami ludzie ucza a pozniej narzekaja ze nauczyciele wymagaja albo patrza pogardliwie na pudelko z czekoladkami. Mnie sie w glowie nie miesci dawac na zakonczenie roku w prezencie np. serwis obiadowy.Toz to nie wesele a nauczycielka nie panna mloda....no chyba ze ktos chce kupic przychylnosc na nastepny rok...ale nie tedy droga...
Bez przesady. Wiele lat pracowałam z nauczycielami, nie pamiętam, by ktokolwiej pogardliwie wypowiadał się o jakimś drobnym geście sympatii. Nie spotkałam się też, by któryś dostał jakiś drogi, wręcz kłopotliwy prezent typu serwis obiadowy.
Smutne jest to, jakie masz złe zdanie o nauczycielach, o wyrachowaniu... Aż tak źle nie jest. Biedne dzieciaki, którym rodzice wtłaczają do głowy, jacy nauczyciele są źli. Trudno w takiej atmosferze mówić o współpracy rodziców i szkoły, o dobrej atmosferze, o budowaniu autorytetu, jak na starcie już dziecko słyszy w domu tyle niepochlebnych słów.
masz racje bo kto przyzwyczaja do łapówek-ludzie, a potem sami sie złoszczą że nic nie można załatwić!Jak ja nie nawidzę łapówkarstwa,wręcz sie tym brzydzę!!!
ja bym nie kupowała żadnego prezentu,ponieważ nie ma co przyzwyczajać do tego nauczycieli,bo potem beda sie aby oglądać żeby im coś kupic.takie jest moje zdanie.Ale jak już koniecznie chcecie kupić to można kupić jakiś markowy długopis i pióro w kąplecie i na nich napisac jakąś dedykacje.
Widać, że nauczycieli do przyjaciół raczej nie zaliczałaś
Mój syn kończy 3 klasę podstawówki, Panią mieli super, gdy po prostu spytaliśmy, czym moglibyśmy ją obdarować,(by nie odstawiała na półkę kolejnych kawowych serwisów), powiedziała,że niczego nie trzeba. Wiec podpowiedzi nie było. Kupiliśmy aparat foto, bo wiemy, ze nie miała- na wycieczki klasowe nie zabierała.
U mojej znajomej w klasie dla wychowawczyni klasy III jest przygotowywany prezent w postaci albumu tzn.zdjęcia z podpisami dzieciaków ,album zawierał też będzie wierszyki i rysunki wykonane przez jedną z mam która ma w tym względzie talent.Do tego kupują srebrną biżuterię i bukiet tulipanów niebieskich tyle ile jest chłopców i czerwonych tyle ile dziewczynek.Tylko że tu chodzi o zerówkę,może wazon jakiś ładny byłby dobrym pomysłem...
jakiś czas już nie pracuję w szkole, ale kiedy pracowałam - nie przyjmowałam prezentów. Kwiatek, książka tak- ale żaden serwis czy coś takiego. Zresztą żadna z koleżanek nie dostawała takich prezentów, za pracę dostajemy pensje, a miły upominek to drobiazg, raczej nic drogiego czy cennego.
sama się z tym spotkłam, kiedy rodzice kupili księdzu prezent po komunii a potem gadali......Okropne to i zawsze wolałam unikać takich sytuacji. Zresztą chyba też czułabym się niezręcznie dostając ręczniki czy serwisy...........
Może nikt nie ma ochoty na dawanie akurat Tobie prezentów? Poza tym - prezent dla nauczyciela jest dobrowolny i nie musi kosztować fortuny, by był miły - dla obu stron.
Uważam,że już najwyższa pora,żeby dać sobie spokój z dawaniem prezentów nauczycielą,oni chyba dostając upominki,czują się chyba niezbyt komfortowo (tak mi się wydaje).
Uważam,że już najwyższa pora,żeby dać sobie spokój z dawaniem prezentów nauczycielą,oni chyba dostając upominki,czują się chyba niezbyt komfortowo (tak mi się wydaje).
My kupiliśmy paniom na zakończenie roku w przedszkolu i na pożegnanie: kwiaty, kartki z wierszykami-podziękowaniami od dzieci i rodziców, figurę anioła (pani zbiera anioły), bransoletkę srebrną dla drugiej pani i naszyjnik z pereł dla trzeciej. Poza tym obraz z aniołem, w którego skrzydła wpisane były imiona i nazwiska wszystkich dzieci z grupy.
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.Te serwisy obiadowe i obrazy to lekka przesada. Myślę,że kupienie dużej figurki anioła lub ładnego wazonu i jakiś kwiat w doniczce np.storczyk to będzie dobry pomysł.Zobaczę co na to powiedzą inni rodzice.
Nie łapówka tylko podziękowanie. Uznaliśmy, że panie zasłużyły na prezenty i je otrzymały. Dzieci też dostały prezenty od przedszkola z okazji zakończenia nauki. Składaliśmy sie po 50zł, przedszkole przekazało 1000zł na uroczystość.
NO nie do końca tak jest poczytaj sobie prawo możesz wręczyć ale nie pracownikom instytucji w tym wypadku przedszkola ale było mineło mam nadzieje że naszyjnik z pereł Pani nosi się dobrzez bo mnie chyba by szyja paliła :P
Wiesz, naszyjnik kosztował tyle co spora wiązanka, nie wiem, dlaczego akurat tego się uczepiłaś. Już anioł był droższy... no ale mniejsza z tym. Zresztą ,o zgrozo, pani nawet nie jest nauczycielką ale osobą pomagającą nauczycielom. :) My, jako rodzice z własnej woli i własnej inicjatywy wydaliśmy własne, ciężko zarobione pieniądze na to, na co miliśmy ochotę. Wątek dotyczy tego, co można podarować, a nie czy prokurator razem z najwyższym moralizatorem tego kraju już czają się na skorumpowane towarzystwo. :) Pieniądze, które nam zostały po wręczeniu "łapówek", zakupie jedzenia na grill, wpłaciliśmy na konto Rady Rodziców, my już odchodzimy ale młodsze dzieci skorzystają. Jako że nasza grupa była bardzo liczna, całe 18 osób był to niewyobrażalny majątek. :)
Nie prawda, to był naszyjnik z pereł tylko nie kosztował 1000zł. :) Nie wprowadziłam cię w błąd, po prostu żyjesz w świecie piękniejszych i bogatszych i nie przyszło ci do głowy, że i za 200zł można coś kupić :)
bardzo nie trafnie mnie oceniłaś zyje w świecie w którym o naszyjniku z pereł mozna sobie pomarzyć :) Perły podobno nieszczęście przynoszą ale jak jest naprawdę to nie wiem :)
Nie rozumiem tej zjadliwości w wielu wypowiedziach. Rozumiem, autorko wątku, że to wyjątkowa sytuacja - chodzi o pożegnanie pań z zerówki. Ja jestem zdania, że co roku kupuje się symbolicznego kwiatka, a w dowód uznania, po jakimś etapie nauki (koniec przedszkola, podstawówki itd.) można kupić coś symbolicznego.
Gdy moje dziecko kończyło żłobek, byłam bardzo zadowolona z opieki, wdzięczna paniom za prawie 3 lata pracy. Podziękowałam zdjęciem dziecka z dedykacją - do tej pory wisi w żłobku. Prezent był tylko od nas - na tym etapie jakoś rodzice znali się znacznie mniej. W tym roku - Młody kończy przedszkole. Pań miał 3 - każda dostała od nas - rodziców kupon upominkowy na zakupy w znanej jubilerskiej sieciówce - 100zł na panią. To nie jest drogi prezent, każda z pań przyjęła z zadowoleniem. I nie traktuję tego źle.
Kochane, ja też nie dostaję niczego ekstra za dobrze wykonaną pracę. No, może czasem "nagrodę" dyrektora, sporadycznie od współpracujących z moją "firmą" osób jakiś drobiazg - kawę, czekoladki. Lekarzowi po zakończeniu leczenia też zdarzało się dać bukiet kwiatów, jakiś drobiazg. Nikt nikogo nie zmusza, a miły gest potwierdza nasze zadowolenie ze współpracy.
nie wydaje mi się, żeby były od razu zjadliwości. moim zdaniem tam gdzie są zależności (np. nauczyciel- rodzic -uczeń) dawanie prezentów innych niż kwiatek czy zdjęcie, czyli drobiazg, jest nietaktem. Ale podkreślam- to moje zdanie. Mówię z autopsji, ja osobiście wolałabym zaprosić klasę za tę kasę na wspólne lody, niż dostać niepotrzebny i krępujący drobiazg. A szefowi ktoś daje wazon, bo jest miły?
Tak, chodzi o pożegnanie Pani z zerówki, bo w klasie I-III dzieci będą miały inną wychowawczynię.Jako rodzice jesteśmy zadowoleni ze wspólpracy z obecną Panią naszych dzieci a dzieciaki za nia przepadają.Uważamy, że drobny upominek będzie wyrazem naszej wdzięczności za opiekę, wsparcie, dobre słowo i pomoc dla naszych pociech.
Nie rozumiem tej zjadliwości w wielu wypowiedziach. Rozumiem, autorko wątku, że to wyjątkowa sytuacja - chodzi o pożegnanie pań z zerówki. Ja jestem zdania, że co roku kupuje się symbolicznego kwiatka, a w dowód uznania, po jakimś etapie nauki (koniec przedszkola, podstawówki itd.) można kupić coś symbolicznego. Gdy moje dziecko kończyło żłobek, byłam bardzo zadowolona z opieki, wdzięczna paniom za prawie 3 lata pracy. Podziękowałam zdjęciem dziecka z dedykacją - do tej pory wisi w żłobku. Prezent był tylko od nas - na tym etapie jakoś rodzice znali się znacznie mniej. W tym roku - Młody kończy przedszkole. Pań miał 3 - każda dostała od nas - rodziców kupon upominkowy na zakupy w znanej jubilerskiej sieciówce - 100zł na panią. To nie jest drogi prezent, każda z pań przyjęła z zadowoleniem. I nie traktuję tego źle. Kochane, ja też nie dostaję niczego ekstra za dobrze wykonaną pracę. No, może czasem "nagrodę" dyrektora, sporadycznie od współpracujących z moją "firmą" osób jakiś drobiazg - kawę, czekoladki. Lekarzowi po zakończeniu leczenia też zdarzało się dać bukiet kwiatów, jakiś drobiazg. Nikt nikogo nie zmusza, a miły gest potwierdza nasze zadowolenie ze współpracy.
moze akurat Tobie nikt nie ma ochoty dac prezentu...?
Chciałabym, zeby czasem ktoś popracował w szkole i zobaczył jaka to ciężka praca, może zmieniłby zdanie. Upominków nie chcemy. Dobre słowo wystarczy!!! A tego dobrego słowa czasem też brak... Ja się czuję zażenowana upominkami, a jak sa drogie tym bardziej. Raz czniowie z wdzięczności kupili mi anioła, który kompletnie nie trafił w moje gusta - taki król kiczu. Do teraz jest w klasie i z uśmiechem wspominam... Potem wzięłam się na sposób i kazałam uczniom dawać mi pokwitowanie wpłat na dowolny dom dziecka - to zamiast kwiatów, które i tak zwiędną i zamiast upominków. Zbieram je skutecznie :)
a ja uwazam, ze kwiatek jest zawsze odpowiedni ! w kazdej sytuacji ! bez wzgledu na to, ktorego dnia po obdarowaniu zwiędnie. Natomiast nigdy nie przeszłoby mi przez gardlo proszenie o pokwitowania wpłat na jakikolwiek cel....ufffff...az mnie zamurowalo.....i zniesmaczyło..
To uczniowie wybierają ten cel... W ten sposób ucza się dobroczynności... Jeśli przeznaczanie na domy dziecka pieniedzy zamiast na kwiaty, które zwiedną cię wprowadza w osłupienie sprawa tylko Twojego sumienia.
Magdajjest wiele prac, które można nazwać ciężkimi w moim mniemaniu praca nauczyciela się do nich nie zalicza. Nie wiem czy ciężką praca można nazwać 20 godzin pracy tygodniowo do tego prawie 3 mc wakacji.
Też tak sobie o niej myślałam, dopóki nie zostałam nauczycielem... Ogólnie nie będę drążyc tematu. Wiem, że 20h to mało, ale to bardzo stresujące 20h i pracę przynosi się do domu, co nie pozwala od niej odpocząć. Nie jest to więc tylko tyle. Ogólnie jak chce sie być dobrym nauczycielem, to dużo pracy sie poświęca poza tymi standardowymi godzinami. Nie przeczę, że są cięższe prace... Mówię tylko, że mało kto tę pracę docenia.
Madzia pewnie tak ale nie możesz mówić o pracy nauczyciela że jest to cięzka praca. Jeśli tak mówisz to być może nigdy nie wykonywałaś naprawdę ciężkiej pracy :)
Aggusia wierz mi, że tak.. Ale czasem myślę sobie, że fizyczna praca jest mniej męcząca niż umysłowa. Zrobisz co swoje i idziesz - bez stresu i widzisz efekt pracy. Teraz i tak jestem na wylocie (ilość godzin w mojej szkole drastycznie zmalała), więc najprawdopodobniej podzielę los czterdziestogodzinnych pracowników...
Oj bardzo sie mylisz. Pracowałam i tak i tak. Praca umysłowa jest moze bardziej odpowiedzialna ale nie dźwigasz, nie ciagniesz itp. Pracujesz w normalnych godzinach i śpisz jak człowiek, warunki temperaturowe tez masz normalne i mniejsza wypadkowość. Pracowałam na magazynie - temp. zimą taka jak na zewnatrz bo tych hal nikt nie ogrzewa (niektóre zawody znów w bardzo wysokiej), zasuwasz na 3 zmiany - po jakims czasie chodzisz notorycznie wyczerpana, dźwigasz, pchasz itp. I jak masz pecha (jak ja) to któregos razu mozesz zostać kaleka do końca życia (bo ktos np. w ciebie wjedzie).Spróbuj pracy fizycznej a zmienisz zdanie.
PS> Jak na prace fizyczna to to nie jest szczególnie ciężkie zajecie, bywaja gorsze...
a ja Ci powiem że chyba nie jest żle :):) Zawsze kiedy jest mi ciężko myślę o kobietach które pracują w fabryce na dniówki i nocki o ekspedientkach w galeriach które w swój zawód mają wkalkulowane weekendy i święta. o osobach ktore zbieraja ogórki, truskawki, maliny itd. Stres jest wszędzie to przyniosła nam nowa cywilizacja :(:( Taka kobita w fabryce też ma stres, że zredukuja etaty nie zapłaci kredytu itd. Niepisz że nie ma efektów Twojej pracy bo na pewno są. Kształtujesz ludzi i to dzięki Tobie wielu z nich będzie kimś w życiu w jakiś sposób się ukształtują itd. Nos do góry będzie dobrze.:)
A co powiesz gdy praca umysłowa połączona jest z fizyczną. Na stanie 7 godzin przy stole czy podnoszenie pacjenta, który jest bezwładny i waży 100 kg czyli razy dwa 200 kg a Ty masz 75 kg i masz 181 cm wzrostu. Wieczorem natomiast padasz na twarz a rano nie wiesz jak wstać tak odczuwasz krzyż.
Magda nie gniewaj się na mnie ale to właśnie najbardziej denerwuje mnie w wszystkich nauczycielach. Traktujecie się jako jedynych, którzy przynoszą pracę do domu.Jest wiele zawodów które nie powalaja odpocząc od siebie po godzinach i nie chodzi o to abym tutaj wypisała cała listę :):) Jeśli chce się w czymś być dobrym, to raczej logiczne jest to,że się człowiek poświęca i jest to wkalkulowane w życie pozazawodowe. Jeśli chodzi o pracę nauczycieli to ja tych prawdziwych nauczycieli doceniam i za swojego czasu szkolnictwa i teraz u moich dzieci. Same dzieci też tych prawdziwych z powołania doceniają to jak z księżmi :) są tacy co nigdy nie powinni stać na ambonie i tacy, których do końca życia się będzie pamiętać jak ks.,Tiszner, Jan Paweł II
Madziu mylisz się ja miałam wspaniałych nauczycieli. :):) Mam takie zdanie bo prywatnie na przestrzeni kilku lat miałam okazję poznać nauczycieli i mam też w dalszej rodzinie i ja nie rozumiem tego ciągłego narzekania na to że pracę przynosi się do domu. Tak jest w wielu zawodach to są niestety skutki uboczne naszej obecnej cywilizacji. :):)
Podpinam się pod dziewczyny. Z nauczycielami zawsze rozumiałam się dobrze, zarówno w podstawówce, jak i w liceum, a później z wykładowcami na studiach.
Teraz dobrze rozumiem się z nauczycielami moich dzieci. I doceniam wkład, co niektórych, w nauczanie.
Ale uważam, że 20 godzin tygodniowo i tyle wolnego - nie ma co narzekać. Ja na takie same miesięczne zarobki muszę pracować 2 miesiace po 8 godzin dziennie. I też mam wyczerpującą umysłowo pracę.
Czytając Twoje wypowiedzi,szlag mnie trafia ,aż mnie nosi ,jeżeli mówisz ,że nauczyciela praca jest lekka to jesteś w błędzie kobieto!!! ech......szkoda słów.......
Agacia, nie bulwersuj się:) praca nauczyciela cieżka nie jest, ale jest bardzo stresująca i wyczerpująca psychicznie.Nauczyciel nie pracuje fizycznie i jak wraca do domu nie bolą go gnaty od dzwigania towarów, tak jak kobiety w biedronce, może go tylko bolec głowa lub tyłek od siedzenia, bo ma twarde krzesło:)
Kochana każda praca wymaga wysiłku, odpowiedzialności i cierpliwości. Masz rację, że dobre słowo , szczery uśmiech czy pogłaskanie po dłoni wystarczy. Ja z racji zawodów miałam kontakt z ludźmi starszymi, chorymi, zagubionymi i często samotnymi. To też ciężki ,,kawałek chleba". Ludzie myślą, że ktoś w białym fartuchu zarabia dobrą kasę, często patrzy na innych z góry i jest wielkim kimś. A to bzdura totalna. Natomiast polska rzeczywistość jest taka, że mimo posiadania trzech zawodów nie mam pracy!!! Sama wiesz o tym dobrze, ponieważ pisałaś, że też posiadasz kilka zawodów. Jestem zdana na emigrację aby wogóle pracować. Do sklepu za wysokie zarazem małe kwalifikacje. W zawodzie brak szans mimo predyspozycji jak usłyszałam od przełożonej. Jak dostałam ofertę to za grosze.
Magda z Ciebie to taka nauczycielka jak ze mnie:) Uczysz dzieci ale swoje w domu , tak jak jaI tak nie wierzę ze jesteś nauczycielką:)No bo kiedy, chyba że między jedną ciążą, a drugą:)
Chciałabym, zeby czasem ktoś popracował w szkole i zobaczył jaka to ciężka praca, może zmieniłby zdanie. Upominków nie chcemy. Dobre słowo wystarczy!!! A tego dobrego słowa czasem też brak... Ja się czuję zażenowana upominkami, a jak sa drogie tym bardziej. Raz czniowie z wdzięczności kupili mi anioła, który kompletnie nie trafił w moje gusta - taki król kiczu. Do teraz jest w klasie i z uśmiechem wspominam... Potem wzięłam się na sposób i kazałam uczniom dawać mi pokwitowanie wpłat na dowolny dom dziecka - to zamiast kwiatów, które i tak zwiędną i zamiast upominków. Zbieram je skutecznie :)
Brawo Magda! Ty masz czyste sumienie i nikt Ci nie zarzuci, że drobiazg, który przyjęłaś to była łapówka. A przy okazji pieniądze trafiają na konta potrzebujących. Trzeba odwagi, żeby coś takiego zaproponować. Gratuluję!
A do tego albumu z rączkami proponuję dodać zdjęcie grupowe dzieciaczków. A może przy każdej łapce, małe zdjęcie maluszka, do którego raczka należy i jego własnoręczny, trochę koślawy podpis.
Nie jestem nauczycielką, ale z takiego prezentu byłabym super zadowolona. Zresztą moje córeczki jak były małe, odrysowywały na kartkach swoje raczki, wkładały w koperty i dawały mi w prezencie. Chyba czuję sentyment do dziecięcych łapek :)
Jeden kwiatowy bukiet od klasy jest prezentem dostatnim i wystarczającym.
Wprawdzie ja uczę instrumentu po za szkolnie, ale co roku, a własiwie co dwa lata ( bo rok w rok jadę
dalej na świat pouczać innych "zachodnich") mam do czynienia z prezentami w Polsce.;
Też już mi sie pridażył serwis do kawy, tak wstrętny że nie chcialabym Was pogościć takim.
Raz nawet dostalam teczkę na nuty, też gnuśną i ohydną.
Te prezenty przyklejają nam nauczycielom przykrą etykietkę "łapówkowców" i mogę przyrzec, że często nie wiemy co z takim cudem zrobić. Czasem wiozę go dalej. jako prezent od siebie i jest mi glupio, że nie popisałam się dobrym gustem.
Naprawdę mówię Wam Mamy, dajcie sobie spokój z prezentami, bo Was to kosztuje, a nam przeszkadza i czujemy się glupio.
Powiem wam sekretnie, że nawet już we Lwowie skończono w szkołach ten nieszczęstny proceder.
A najlepiej na miesięczny pobyt w spa. Co tam pazurki czy zalotne rzęski jak SPA to jest luksus. A gdy nie trzeba płacić z własnej kieszeni to wogóle. Żyć nie umierać .
Oj. Wiele osób starszych po wizycie u lekarza daje lekarzowi pieniądze do ręki lub do kieszeni. Mama też mi tak kazała wiele lat temu ale ja nie potrafiłam.
no pewnie, że żal. Mamy XXI w a ludzie dalej w komunie siedzą przykre to, że wiele osób dalej zatrzymało się w tamtych czasach
Italia nie jest komunistyczna i nie byla a w przedszkolu sciepa po 5 eu. , w szkole podstawowej 10eu.Jeden(syn) i drugi zakończył edukacje w tych placówkach.Kto chciał to dawał.Co na prezent kupili i za ile nie wiem i nie interesuje mnie to. Ważne że drobny upominek panie na przedstawieniu dostaly.
My w zeszłym roku,jak córka kończyła 3 klasę,zamówiliśmy wychowawczyni kalendarz,który zaczynal się od lipca i dalej wszystkie miesiące po koleji.Kalendarz zawierał zdjęcia dzieci z okresu 3 lat,zawsze mamy w swoich zbiorach takie zdjecia,np;grudzień-zdjecie z jasełek,maj-zdjęcie z dnia Matki,czerwiec zdjęcie z pikniku u Pani wychowawczyni.Na końcu poprosiliśmy o dwie wolne strony,na których popodpisywały sie dzieci.Prezent idealnie strzelony,do tego bukiet kwiatów.
Ja słyszałam o prezentach (na koniec 3 klasy szk.podst.) w formie biżuterii srebrnej, talonu do APART-u, talonu do EMPIKU. Wszystko zależy co na to nauczyciel. Ja w podstawowej szkole (lata 80-te) miałam nauczycielkę 1-3 która nie przyjmowała nic, żadnych dowodów wdzięczności. Jeśli ktoś przyniósł na koniec roku szkolnego, czy dzień nauczyciela, kwiatka, pani prosiła aby zanieść go do kościoła i nie było dyskusji. Skrajne co prawda to postępowanie, ale jak widać wszystko zależy od samego nauczyciela. A i rodzice czasem niestety przesadzają i prześcigają się w pomysłach. Nie mam nic przeciwko drobnemu upominkowi na pożegnanie, to zawsze jest miłe, ale w szkołach z roku na rok ten drobny upominek zatraca swoją drobną formę niestety...
Ciągle uważam że polski zwyczaj robienia prezentów nauczycielom jest plagą, a nie miłą tradycją. Jeden wspólny bukiet dla wychowawcy był by bardzo miłym gestem, a na ogoł tak się zdarza ze oprócz wspolnego prezentu każde dzieco przynosi jeszcze po wiązance.
W klasie moje syna też jest zbiórka po 3 zł (uzbiera się 60) i kupowany jest wspólny bukiet dla wychowawczyni. Nie ma przynoszenia indywidualnego. Myślę, że to dobrze ponieważ mam rodzinę nauczycielską i na koniec roku wszyscy jesteśmy obdarowywani kwiatami,które ona dostała od uczniów. Wiem też od niej i innych znajomych nauczycieli, że to jest bardzo krępujące dostać jakiś bardziej wartościowy prezent.
Kartka z podziekowaniem i kwiatek wystarczy od dzieciakow, moja corcia swojej Pani na koniec roku wrecza kartke oraz malutkie opakowanie czekoladek (ale to jak niezapominmy kupic oczywiscie) kartke sama wypisuje i wystarczajaco. Wiem ze dzieciaki wreczaja rowniez, kwiaty, karte z $ do coffee shop lub czekoladki. Wreczajac prezenty niewiemy czy trafimy w gust nauczyciela po kilku latach nauczania taki nauczyciel jest zawalony zbednymi rzeczami!
Moje dziewczynki w tym roku konczyly Kindergarten i ja w sumie to dopiero ucze sie zwyczajow tu panujacych ale z tego co widzialalam to na koniec roku nie wszystkie dzieci dawaly prezenty a jak juz cos to byla to kartka byc moze z jakims prezentem, kwiatek lub cos slodkiego. Ja od siebie przygotowalam z dziewczynkami kartke na ktorej dziewczynki same wypisaly podziekowanie i ja pokolorowaly i polska bombonierke z ktorej Pani bardzo sie ucieszyla bo wie ze polskie slodycze sa bardzo dobre. Tutaj jest taki tydzien w ktorym dzieci obdarowywuja Pania prezentami jak chca ale z tego co wiem to sa to drobne prezenty.
Sympatie i wdziecznosc za wlozone serce wypadaloby okazac w niekrepujacy zadna strone sposob. Kwiaty lub czekoladki to od dawna sprawdzone metody. Mozna tez sie pokusic o niewymuszona dziecieca prace tworcza. Wszyskie inne prezenty moga wprowadzic zaklopotanie obdarowanego, badz sprawic wrazenie "lapowki".
Zycze inwencji niepopartej wkladem finansowym. Madra nauczycielka doceni i bedzie wspominac z cieplem na duszy. Wyrachowanej nie warto dofinansowywac.
Nie rozumiem oburzenia dotyczącego dawania prezentów nauczycielowi z którym klasa się rozstaje. To nie łapówka bo przecież klas kończy edukację na danym etapie.W takim razie proponuję też zrezygnować z prezentów na Dzień Matki czy Ojca bo niby z jakiej racji, to ich ( nasz ) obowiązek bycia dobrym rodzicem. Ja sama lubię dostawać i obdarowywać prezentami. Szczerze, to jeśli chodzi o edukację, wolałabym aby zebrano w klasie mojego dziecka jakąś kwotę i podarowano nauczycielowi coś co mu się przyda, spodoba albo chociaz będzie długo przypominało daną klasę, niż kupować kwiaty od każdego ucznia ( moja mama była nauczycielką, na koniec roku przynosiła naręcza kwiatów, które szybko więdły ( upał) i w rezultacie po jakimś czasie lądowały w koszu, ma też sporo książek od uczniów i te z dumą stoją na półkach i przypominają dawne lata).
Wczoraj byłam na zakończeniu klas VI u moich wychowanek ( zresztą w szkole, którą rok wcześniej ukończył mój syn). Nauczyciele stwierdzili, że nie chcą kwiatów na koniec roku. W zamian każde z dzieci wpłacało po 6 zł - pieniążki były przeznaczone na fundację zajmującą się pomoca zwierzętom. Oważam, że to super pomysł.
Ja też nie rozumiem tego oburzenia. Nie lubię natomiast gdy klasa ustala, że kupują Pani/Panu wspólnie prezent, składają się, wybierają i wręczają, a nagle się okazuje, że kilka dzieciaczków przychodzi jeszcze z prezentami "od siebie" - to bardzo nie fair w stosunku do klasy, a jest to wręcz nagminne. Oczywiście, mam świadomość, że jest to wina rodziców, a nie dzieci, ale przestrzegam przed takim zachowaniem. Moja kuzynka i zarazem bardzo dobra przyjaciółka uczy dzieci w podstawówce, w tym roku jej klasa odchodziła do gimnazjum, a na pożegnanie dostała od nich taką oto piękną...karafkę. Dzieci to dzieci, może nie wiedzą, ale rodzice powinno wiedzieć, że dawanie karafki na wino od dzieci dla nauczyciela to deliktany faux pas. Ale karafka bardzo piękna, radośnie z niej teraz korzystamy. :)
Witam Kochane Zarłoczki.Jestem skarbnikiem w klasie mojego dziecka które w tym roku kończy klasę zerową. Na zakończenie roku szkolnego chcielibyśmy kupić wychowawczyni jakiś fajny upominek ale oczywiście nie wiemy co.Myślimy o czymś praktycznym. Może Wam przychodzą do głowy jakieś pomysły.Proszę o podpowiedzi.(biżuteria, książki, pióra i długopisy z dedykacją odpadają)Będę wdzięczna za pomoc.
Może jakiś kosz ze słodyczami i kawą
Po prostu zapytaj , powiedz jaką kwotą dysponujecie . Po co komu dawać coś co mu się nie przyda. U mnie zawsze tak było odnośnie prezentów dla pań.Chyba ,że macie mało środków i myślicie raczej o drobiazgu.
Kosz ze słodyczmi i kwiaty były dwa lata temu (wiem to od kuzynki, bo wówczas jej synek chodził do tej klasy).Sumę mamy dosyć sporą i można coś kupic fajnego tylko niezręcznie nam pytać wychowawczynię tak wprost.Betap a może pamiętasz co wy kupowaliscie?
Moje dzieci już dorosłe , ale kiedyś był to serwis obiadowy, jak pamiętam to też coś z e srebra.
Ostatnio znajomi kupowali serwis do kawy na 6 osób.
ja bym nie kupowała żadnego prezentu,ponieważ nie ma co przyzwyczajać do tego nauczycieli,bo potem beda sie aby oglądać żeby im coś kupic.takie jest moje zdanie.Ale jak już koniecznie chcecie kupić to można kupić jakiś markowy długopis i pióro w kąplecie i na nich napisac jakąś dedykacje.
Jestem tego samego zdania, jeżeli już coś kupic to skromnego i taniego.Sami ludzie przyzwyczają nauczycieli, lekarzy do prezentów a potem oskarżanie że łapówki biorą. U mojej córki nikt z trójki klasowej nic nie kupuje, tylko bukiet kwiatów. A młodzież jak ma ochotę i lubi jakiegoś nauczyciela to kupuje czekoladki merci lub raffaello od siebie i wręcza przy rozdaniu świadectw.
Też jestem tego samego zdania.
Moje dzieci wręczaja wychowawczyni przy rozdaniu świadectw kwiaty lub czekoladki - to zostawiam ich decyzji. Zdarzało się też, że dawały również Pani, którą bardzo polubiły. Zgodziłam się na to.
W tamtym roku rodzice kupili wychowawczyni II klasy - piękny, duży obraz. Jak dla mnie przesada. Obraz był drogi, a dzieci w klasie tylko czworo.
Rodzice sami nakręcają, cały ten kram z prezentami. Bo przecież każda kolejna klasa musi być lepsza w dawaniu prezentów.
Jestem tego samego zdania, jeżeli już coś kupic to skromnego i taniego.Sami
MR ma racje, sami ludzie ucza a pozniej narzekaja ze nauczyciele wymagaja albo patrza pogardliwie na pudelko z czekoladkami. Mnie sie w glowie nie miesci dawac na zakonczenie roku w prezencie np. serwis obiadowy.Toz to nie wesele a nauczycielka nie panna mloda....no chyba ze ktos chce kupic przychylnosc na nastepny rok...ale nie tedy droga...ludzie przyzwyczają nauczycieli, lekarzy do prezentów a potem
oskarżanie że łapówki biorą. U mojej córki nikt z
trójki klasowej nic nie kupuje, tylko bukiet kwiatów. A
młodzież jak ma ochotę i lubi jakiegoś nauczyciela to kupuje czekoladki
merci lub raffaello od siebie i wręcza przy rozdaniu świadectw.
Bez przesady. Wiele lat pracowałam z nauczycielami, nie pamiętam, by ktokolwiej pogardliwie wypowiadał się o jakimś drobnym geście sympatii. Nie spotkałam się też, by któryś dostał jakiś drogi, wręcz kłopotliwy prezent typu serwis obiadowy.
Smutne jest to, jakie masz złe zdanie o nauczycielach, o wyrachowaniu... Aż tak źle nie jest. Biedne dzieciaki, którym rodzice wtłaczają do głowy, jacy nauczyciele są źli. Trudno w takiej atmosferze mówić o współpracy rodziców i szkoły, o dobrej atmosferze, o budowaniu autorytetu, jak na starcie już dziecko słyszy w domu tyle niepochlebnych słów.
masz racje bo kto przyzwyczaja do łapówek-ludzie, a potem sami sie złoszczą że nic nie można załatwić!Jak ja nie nawidzę łapówkarstwa,wręcz sie tym brzydzę!!!
ja bym nie kupowała żadnego prezentu,ponieważ nie ma co przyzwyczajać do
tego nauczycieli,bo potem beda sie aby oglądać żeby im coś kupic.takie
jest moje zdanie.Ale jak już koniecznie chcecie kupić to można kupić
jakiś markowy długopis i pióro w kąplecie i na nich napisac jakąś
dedykacje.
Widać, że nauczycieli do przyjaciół raczej nie zaliczałaś
Dobra książka na wakacje wystarczy :)
Wysokie kwoty i kłopotliwe prezenty zbędne.
Mądrze gada!
Mój syn kończy 3 klasę podstawówki, Panią mieli super, gdy po prostu spytaliśmy, czym moglibyśmy ją obdarować,(by nie odstawiała na półkę kolejnych kawowych serwisów), powiedziała,że niczego nie trzeba. Wiec podpowiedzi nie było. Kupiliśmy aparat foto, bo wiemy, ze nie miała- na wycieczki klasowe nie zabierała.
A pomysł z grawerowanym piórem - bardzo dobry.
U mojej znajomej w klasie dla wychowawczyni klasy III jest przygotowywany prezent w postaci albumu tzn.zdjęcia z podpisami dzieciaków ,album zawierał też będzie wierszyki i rysunki wykonane przez jedną z mam która ma w tym względzie talent.Do tego kupują srebrną biżuterię i bukiet tulipanów niebieskich tyle ile jest chłopców i czerwonych tyle ile dziewczynek.Tylko że tu chodzi o zerówkę,może wazon jakiś ładny byłby dobrym pomysłem...
Najlepiej od razu samochód kupic :) albo telewizor najnowszy model.
Nie bądź od razu taka zgryźliwa. Nikt nie proponuje tutaj wielkiego, drogiego prezentu. Chodzi o miły gest na zakończenie ważnego etapu nauki.
Jak na razie. to nie ja jestem zgryźliwa, ale Ty, poczytaj jakie komentarze wszystkim napisałaś w tym wątku.
prawda... zgadzam się z MR !! może wakacje egzotiko? albo ful wypas karnet do SPA?
To jest świetny pomysł
Album fajny pomysł,w przedszkolu u moich dzieci w tamtym roku podarowaliśmy pani album z odbitymi na kartce rączkami(każda kartka zalaminowana).
to daliście niezłą łapówkę
U nas kupowali flakon na kwiaty.
u nas talerz z imionami i nazwiskami ucznia pieknie ozdobiony
jakiś czas już nie pracuję w szkole, ale kiedy pracowałam - nie przyjmowałam prezentów. Kwiatek, książka tak- ale żaden serwis czy coś takiego. Zresztą żadna z koleżanek nie dostawała takich prezentów, za pracę dostajemy pensje, a miły upominek to drobiazg, raczej nic drogiego czy cennego.
Malko i bardzo dobrze robiłaś, chociaż nie wysłuchałaś od wściekłej mamuśki że Łapówki brałaś, a były w szkole mojej córki już takie przypadki.
sama się z tym spotkłam, kiedy rodzice kupili księdzu prezent po komunii a potem gadali......Okropne to i zawsze wolałam unikać takich sytuacji. Zresztą chyba też czułabym się niezręcznie dostając ręczniki czy serwisy...........
toż to Polska właśnie.
A wam ktoś daje prezenty za Waszą ciężko wykonywaną pracę ?
ooo! dokladnie tak! czemu mnie nikt prezentow nie przynosi??... czysty idiotyzm !
Może nikt nie ma ochoty na dawanie akurat Tobie prezentów? Poza tym - prezent dla nauczyciela jest dobrowolny i nie musi kosztować fortuny, by był miły - dla obu stron.
Mam pytanie ? czy Pani w sklepie należy się prezent, po zostałem dziś milo i grzecznie obsłużony. Może jakiś drobiazg - talon do APARTU ?
to jest bardzo dobry pomysł i orginalny:)
U synów I klasie tez rodzice chca kupic prezent. Nauczyciel bedzie ich uczył jeszcze 2 lata.
Uważam,że już najwyższa pora,żeby dać sobie spokój z dawaniem prezentów nauczycielą,oni chyba dostając upominki,czują się chyba niezbyt komfortowo (tak mi się wydaje).
Uważam,że już najwyższa pora,żeby dać sobie spokój z dawaniem prezentów nauczycielą,oni chyba dostając upominki,czują się chyba niezbyt komfortowo (tak mi się wydaje).
Cóż, rzeczywiście daj sobie spokój.
Błąd popełniłam,jest mi głupio,aleTwoje zachowanie mówi o Tobie bardzo wiele.
My kupiliśmy paniom na zakończenie roku w przedszkolu i na pożegnanie: kwiaty, kartki z wierszykami-podziękowaniami od dzieci i rodziców, figurę anioła (pani zbiera anioły), bransoletkę srebrną dla drugiej pani i naszyjnik z pereł dla trzeciej. Poza tym obraz z aniołem, w którego skrzydła wpisane były imiona i nazwiska wszystkich dzieci z grupy.
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.Te serwisy obiadowe i obrazy to lekka przesada. Myślę,że kupienie dużej figurki anioła lub ładnego wazonu i jakiś kwiat w doniczce np.storczyk to będzie dobry pomysł.Zobaczę co na to powiedzą inni rodzice.
naszyjnik z pereł też niezła łapówka
Nie łapówka tylko podziękowanie. Uznaliśmy, że panie zasłużyły na prezenty i je otrzymały. Dzieci też dostały prezenty od przedszkola z okazji zakończenia nauki. Składaliśmy sie po 50zł, przedszkole przekazało 1000zł na uroczystość.
taki prezent to jest łapówka Zabrania się wręczania korzyści majątkowych Uważaj bo może jacys policjanci czytaja to forum i będzie bum :(
doooobre :D na prywatnej imprezie to ja moge moim gościom i helikopter wręczyć... moja sprawa.
NO nie do końca tak jest poczytaj sobie prawo możesz wręczyć ale nie pracownikom instytucji w tym wypadku przedszkola ale było mineło mam nadzieje że naszyjnik z pereł Pani nosi się dobrzez bo mnie chyba by szyja paliła :P
A potem się dziwic że niektóre dzieci w szkole mają lepsze oceny, nawet jeżeli na to nie zasłużyły:)
Wiesz, naszyjnik kosztował tyle co spora wiązanka, nie wiem, dlaczego akurat tego się uczepiłaś. Już anioł był droższy... no ale mniejsza z tym. Zresztą ,o zgrozo, pani nawet nie jest nauczycielką ale osobą pomagającą nauczycielom. :) My, jako rodzice z własnej woli i własnej inicjatywy wydaliśmy własne, ciężko zarobione pieniądze na to, na co miliśmy ochotę. Wątek dotyczy tego, co można podarować, a nie czy prokurator razem z najwyższym moralizatorem tego kraju już czają się na skorumpowane towarzystwo. :) Pieniądze, które nam zostały po wręczeniu "łapówek", zakupie jedzenia na grill, wpłaciliśmy na konto Rady Rodziców, my już odchodzimy ale młodsze dzieci skorzystają. Jako że nasza grupa była bardzo liczna, całe 18 osób był to niewyobrażalny majątek. :)
Więc w takim razie nie był to naszyjnik z pereł i sprawa została wyjaśniona. Wprowadzilaś mnie w błąd :)
Nie prawda, to był naszyjnik z pereł tylko nie kosztował 1000zł. :) Nie wprowadziłam cię w błąd, po prostu żyjesz w świecie piękniejszych i bogatszych i nie przyszło ci do głowy, że i za 200zł można coś kupić :)
bardzo nie trafnie mnie oceniłaś zyje w świecie w którym o naszyjniku z pereł mozna sobie pomarzyć :) Perły podobno nieszczęście przynoszą ale jak jest naprawdę to nie wiem :)
Nie oceniłam, to był żart :) Wybacz, nie miałam zamiaru cię urazić. A w zabobony nie wierzę. :)
Nie rozumiem tej zjadliwości w wielu wypowiedziach. Rozumiem, autorko wątku, że to wyjątkowa sytuacja - chodzi o pożegnanie pań z zerówki. Ja jestem zdania, że co roku kupuje się symbolicznego kwiatka, a w dowód uznania, po jakimś etapie nauki (koniec przedszkola, podstawówki itd.) można kupić coś symbolicznego.
Gdy moje dziecko kończyło żłobek, byłam bardzo zadowolona z opieki, wdzięczna paniom za prawie 3 lata pracy. Podziękowałam zdjęciem dziecka z dedykacją - do tej pory wisi w żłobku. Prezent był tylko od nas - na tym etapie jakoś rodzice znali się znacznie mniej. W tym roku - Młody kończy przedszkole. Pań miał 3 - każda dostała od nas - rodziców kupon upominkowy na zakupy w znanej jubilerskiej sieciówce - 100zł na panią. To nie jest drogi prezent, każda z pań przyjęła z zadowoleniem. I nie traktuję tego źle.
Kochane, ja też nie dostaję niczego ekstra za dobrze wykonaną pracę. No, może czasem "nagrodę" dyrektora, sporadycznie od współpracujących z moją "firmą" osób jakiś drobiazg - kawę, czekoladki. Lekarzowi po zakończeniu leczenia też zdarzało się dać bukiet kwiatów, jakiś drobiazg. Nikt nikogo nie zmusza, a miły gest potwierdza nasze zadowolenie ze współpracy.
nie wydaje mi się, żeby były od razu zjadliwości. moim zdaniem tam gdzie są zależności (np. nauczyciel- rodzic -uczeń) dawanie prezentów innych niż kwiatek czy zdjęcie, czyli drobiazg, jest nietaktem. Ale podkreślam- to moje zdanie. Mówię z autopsji, ja osobiście wolałabym zaprosić klasę za tę kasę na wspólne lody, niż dostać niepotrzebny i krępujący drobiazg. A szefowi ktoś daje wazon, bo jest miły?
potwierdzam ja również mam takie zdanie :)
Tak, chodzi o pożegnanie Pani z zerówki, bo w klasie I-III dzieci będą miały inną wychowawczynię.Jako rodzice jesteśmy zadowoleni ze wspólpracy z obecną Panią naszych dzieci a dzieciaki za nia przepadają.Uważamy, że drobny upominek będzie wyrazem naszej wdzięczności za opiekę, wsparcie, dobre słowo i pomoc dla naszych pociech.
Nie rozumiem tej zjadliwości w wielu wypowiedziach. Rozumiem, autorko wątku,
moze akurat Tobie nikt nie ma ochoty dac prezentu...?że to wyjątkowa sytuacja - chodzi o pożegnanie pań z zerówki. Ja
jestem zdania, że co roku kupuje się symbolicznego kwiatka, a w dowód
uznania, po jakimś etapie nauki (koniec przedszkola, podstawówki itd.)
można kupić coś symbolicznego. Gdy moje dziecko kończyło żłobek,
byłam bardzo zadowolona z opieki, wdzięczna paniom za prawie 3 lata pracy.
Podziękowałam zdjęciem dziecka z dedykacją - do tej pory wisi w żłobku.
Prezent był tylko od nas - na tym etapie jakoś rodzice znali się znacznie
mniej. W tym roku - Młody kończy przedszkole. Pań miał 3 - każda dostała
od nas - rodziców kupon upominkowy na zakupy w znanej jubilerskiej
sieciówce - 100zł na panią. To nie jest drogi prezent, każda z pań
przyjęła z zadowoleniem. I nie traktuję tego źle. Kochane, ja też nie
dostaję niczego ekstra za dobrze wykonaną pracę. No, może czasem
"nagrodę" dyrektora, sporadycznie od współpracujących z moją
"firmą" osób jakiś drobiazg - kawę, czekoladki. Lekarzowi po
zakończeniu leczenia też zdarzało się dać bukiet kwiatów, jakiś
drobiazg. Nikt nikogo nie zmusza, a miły gest potwierdza nasze zadowolenie ze
współpracy.
myślę, że akurat na tyle jasno to wyjaśniłam, że być może:)
I cieszę się, bo zawodowo przyjmuję pensję, a nie inne formy wdzięczności.
Chciałabym, zeby czasem ktoś popracował w szkole i zobaczył jaka to ciężka praca, może zmieniłby zdanie. Upominków nie chcemy. Dobre słowo wystarczy!!! A tego dobrego słowa czasem też brak... Ja się czuję zażenowana upominkami, a jak sa drogie tym bardziej. Raz czniowie z wdzięczności kupili mi anioła, który kompletnie nie trafił w moje gusta - taki król kiczu. Do teraz jest w klasie i z uśmiechem wspominam... Potem wzięłam się na sposób i kazałam uczniom dawać mi pokwitowanie wpłat na dowolny dom dziecka - to zamiast kwiatów, które i tak zwiędną i zamiast upominków. Zbieram je skutecznie :)
a ja uwazam, ze kwiatek jest zawsze odpowiedni ! w kazdej sytuacji ! bez wzgledu na to, ktorego dnia po obdarowaniu zwiędnie. Natomiast nigdy nie przeszłoby mi przez gardlo proszenie o pokwitowania wpłat na jakikolwiek cel....ufffff...az mnie zamurowalo.....i zniesmaczyło..
To uczniowie wybierają ten cel... W ten sposób ucza się dobroczynności... Jeśli przeznaczanie na domy dziecka pieniedzy zamiast na kwiaty, które zwiedną cię wprowadza w osłupienie sprawa tylko Twojego sumienia.
nie mialam na mysli tego konkretnego celu ale wogle propozycja wplat na jakikolwiek cel...nie przeszloby mi to przez gardlo
Magdajjest wiele prac, które można nazwać ciężkimi w moim mniemaniu praca nauczyciela się do nich nie zalicza. Nie wiem czy ciężką praca można nazwać 20 godzin pracy tygodniowo do tego prawie 3 mc wakacji.
Też tak sobie o niej myślałam, dopóki nie zostałam nauczycielem... Ogólnie nie będę drążyc tematu. Wiem, że 20h to mało, ale to bardzo stresujące 20h i pracę przynosi się do domu, co nie pozwala od niej odpocząć. Nie jest to więc tylko tyle. Ogólnie jak chce sie być dobrym nauczycielem, to dużo pracy sie poświęca poza tymi standardowymi godzinami. Nie przeczę, że są cięższe prace... Mówię tylko, że mało kto tę pracę docenia.
Madzia pewnie tak ale nie możesz mówić o pracy nauczyciela że jest to cięzka praca. Jeśli tak mówisz to być może nigdy nie wykonywałaś naprawdę ciężkiej pracy :)
Aggusia wierz mi, że tak.. Ale czasem myślę sobie, że fizyczna praca jest mniej męcząca niż umysłowa. Zrobisz co swoje i idziesz - bez stresu i widzisz efekt pracy. Teraz i tak jestem na wylocie (ilość godzin w mojej szkole drastycznie zmalała), więc najprawdopodobniej podzielę los czterdziestogodzinnych pracowników...
Oj bardzo sie mylisz. Pracowałam i tak i tak. Praca umysłowa jest moze bardziej odpowiedzialna ale nie dźwigasz, nie ciagniesz itp. Pracujesz w normalnych godzinach i śpisz jak człowiek, warunki temperaturowe tez masz normalne i mniejsza wypadkowość. Pracowałam na magazynie - temp. zimą taka jak na zewnatrz bo tych hal nikt nie ogrzewa (niektóre zawody znów w bardzo wysokiej), zasuwasz na 3 zmiany - po jakims czasie chodzisz notorycznie wyczerpana, dźwigasz, pchasz itp. I jak masz pecha (jak ja) to któregos razu mozesz zostać kaleka do końca życia (bo ktos np. w ciebie wjedzie).Spróbuj pracy fizycznej a zmienisz zdanie.
PS> Jak na prace fizyczna to to nie jest szczególnie ciężkie zajecie, bywaja gorsze...
a ja Ci powiem że chyba nie jest żle :):) Zawsze kiedy jest mi ciężko myślę o kobietach które pracują w fabryce na dniówki i nocki o ekspedientkach w galeriach które w swój zawód mają wkalkulowane weekendy i święta. o osobach ktore zbieraja ogórki, truskawki, maliny itd. Stres jest wszędzie to przyniosła nam nowa cywilizacja :(:( Taka kobita w fabryce też ma stres, że zredukuja etaty nie zapłaci kredytu itd. Niepisz że nie ma efektów Twojej pracy bo na pewno są. Kształtujesz ludzi i to dzięki Tobie wielu z nich będzie kimś w życiu w jakiś sposób się ukształtują itd. Nos do góry będzie dobrze.:)
A co powiesz gdy praca umysłowa połączona jest z fizyczną. Na stanie 7 godzin przy stole czy podnoszenie pacjenta, który jest bezwładny i waży 100 kg czyli razy dwa 200 kg a Ty masz 75 kg i masz 181 cm wzrostu. Wieczorem natomiast padasz na twarz a rano nie wiesz jak wstać tak odczuwasz krzyż.
Aggusiu piszę to z własnego doświadczenia
Magda nie gniewaj się na mnie ale to właśnie najbardziej denerwuje mnie w wszystkich nauczycielach. Traktujecie się jako jedynych, którzy przynoszą pracę do domu.Jest wiele zawodów które nie powalaja odpocząc od siebie po godzinach i nie chodzi o to abym tutaj wypisała cała listę :):) Jeśli chce się w czymś być dobrym, to raczej logiczne jest to,że się człowiek poświęca i jest to wkalkulowane w życie pozazawodowe. Jeśli chodzi o pracę nauczycieli to ja tych prawdziwych nauczycieli doceniam i za swojego czasu szkolnictwa i teraz u moich dzieci. Same dzieci też tych prawdziwych z powołania doceniają to jak z księżmi :) są tacy co nigdy nie powinni stać na ambonie i tacy, których do końca życia się będzie pamiętać jak ks.,Tiszner, Jan Paweł II
Nie gniewam się, ale wyczuwam jakiś uraz z czasów szkolnych do nauczycieli ;) Mylę się?
Pozdrawiam serdecznie!!!
Madziu mylisz się ja miałam wspaniałych nauczycieli. :):) Mam takie zdanie bo prywatnie na przestrzeni kilku lat miałam okazję poznać nauczycieli i mam też w dalszej rodzinie i ja nie rozumiem tego ciągłego narzekania na to że pracę przynosi się do domu. Tak jest w wielu zawodach to są niestety skutki uboczne naszej obecnej cywilizacji. :):)
Podpinam się pod dziewczyny. Z nauczycielami zawsze rozumiałam się dobrze, zarówno w podstawówce, jak i w liceum, a później z wykładowcami na studiach.
Teraz dobrze rozumiem się z nauczycielami moich dzieci. I doceniam wkład, co niektórych, w nauczanie.
Ale uważam, że 20 godzin tygodniowo i tyle wolnego - nie ma co narzekać. Ja na takie same miesięczne zarobki muszę pracować 2 miesiace po 8 godzin dziennie. I też mam wyczerpującą umysłowo pracę.
hahaha;))rewelacja! po prostu KOCHAM CIę ;-)))
Czytając Twoje wypowiedzi,szlag mnie trafia ,aż mnie nosi ,jeżeli mówisz ,że nauczyciela praca jest lekka to jesteś w błędzie kobieto!!! ech......szkoda słów.......
Agata czytaj ze zrozumieniem nigdzie nie napisałam, że praca nauczyciele jest lekka ale cięzką nazwać jej nie można
Agacia, nie bulwersuj się:) praca nauczyciela cieżka nie jest, ale jest bardzo stresująca i wyczerpująca psychicznie.Nauczyciel nie pracuje fizycznie i jak wraca do domu nie bolą go gnaty od dzwigania towarów, tak jak kobiety w biedronce, może go tylko bolec głowa lub tyłek od siedzenia, bo ma twarde krzesło:)
Kochana każda praca wymaga wysiłku, odpowiedzialności i cierpliwości. Masz rację, że dobre słowo , szczery uśmiech czy pogłaskanie po dłoni wystarczy. Ja z racji zawodów miałam kontakt z ludźmi starszymi, chorymi, zagubionymi i często samotnymi. To też ciężki ,,kawałek chleba". Ludzie myślą, że ktoś w białym fartuchu zarabia dobrą kasę, często patrzy na innych z góry i jest wielkim kimś. A to bzdura totalna. Natomiast polska rzeczywistość jest taka, że mimo posiadania trzech zawodów nie mam pracy!!! Sama wiesz o tym dobrze, ponieważ pisałaś, że też posiadasz kilka zawodów. Jestem zdana na emigrację aby wogóle pracować. Do sklepu za wysokie zarazem małe kwalifikacje. W zawodzie brak szans mimo predyspozycji jak usłyszałam od przełożonej. Jak dostałam ofertę to za grosze.
Magda z Ciebie to taka nauczycielka jak ze mnie:) Uczysz dzieci ale swoje w domu , tak jak jaI tak nie wierzę ze jesteś nauczycielką:)No bo kiedy, chyba że między jedną ciążą, a drugą:)
Chciałabym, zeby czasem ktoś popracował w szkole i zobaczył jaka to
Brawo Magda! Ty masz czyste sumienie i nikt Ci nie zarzuci, że drobiazg, który przyjęłaś to była łapówka. A przy okazji pieniądze trafiają na konta potrzebujących. Trzeba odwagi, żeby coś takiego zaproponować. Gratuluję!ciężka praca, może zmieniłby zdanie. Upominków nie chcemy. Dobre
słowo wystarczy!!! A tego dobrego słowa czasem też brak... Ja się czuję
zażenowana upominkami, a jak sa drogie tym bardziej. Raz czniowie z
wdzięczności kupili mi anioła, który kompletnie nie trafił w moje
gusta - taki król kiczu. Do teraz jest w klasie i z uśmiechem
wspominam... Potem wzięłam się na sposób i kazałam uczniom dawać
mi pokwitowanie wpłat na dowolny dom dziecka - to zamiast kwiatów,
które i tak zwiędną i zamiast upominków. Zbieram je skutecznie
:)
Proponuję kosz z owocami zamiast kwiatów,do tego może talon do salonu kosmetyxznego.
Dziewczyny macie fajne propozycje.Świetny pomysł z tym albumem z odbitymi rączkami wszystkich dzieci oraz kosz z owcami.Jeszcze raz wielkie dzięki.
A do tego albumu z rączkami proponuję dodać zdjęcie grupowe dzieciaczków. A może przy każdej łapce, małe zdjęcie maluszka, do którego raczka należy i jego własnoręczny, trochę koślawy podpis.
Nie jestem nauczycielką, ale z takiego prezentu byłabym super zadowolona. Zresztą moje córeczki jak były małe, odrysowywały na kartkach swoje raczki, wkładały w koperty i dawały mi w prezencie. Chyba czuję sentyment do dziecięcych łapek :)
Jeden kwiatowy bukiet od klasy jest prezentem dostatnim i wystarczającym.
Wprawdzie ja uczę instrumentu po za szkolnie, ale co roku, a własiwie co dwa lata ( bo rok w rok jadę
dalej na świat pouczać innych "zachodnich") mam do czynienia z prezentami w Polsce.;
Też już mi sie pridażył serwis do kawy, tak wstrętny że nie chcialabym Was pogościć takim.
Raz nawet dostalam teczkę na nuty, też gnuśną i ohydną.
Te prezenty przyklejają nam nauczycielom przykrą etykietkę "łapówkowców" i mogę przyrzec, że często nie wiemy co z takim cudem zrobić. Czasem wiozę go dalej. jako prezent od siebie i jest mi glupio, że nie popisałam się dobrym gustem.
Naprawdę mówię Wam Mamy, dajcie sobie spokój z prezentami, bo Was to kosztuje, a nam przeszkadza i czujemy się glupio.
Powiem wam sekretnie, że nawet już we Lwowie skończono w szkołach ten nieszczęstny proceder.
Właśnie o to mi chodziło.
najlepiej na paznokcie hybrydowe
Aggusia na kępki sztucznych rzęs doklejanych do swoich. Podobno hit
o,o otóż to Ty to masz głowę :):)
A najlepiej na miesięczny pobyt w spa. Co tam pazurki czy zalotne rzęski jak SPA to jest luksus. A gdy nie trzeba płacić z własnej kieszeni to wogóle. Żyć nie umierać .
zazdrośnice,że Wy takiego prezentu nie otrzymacie.....o żal jak to mówi nasza kochana młodzież....
no pewnie, że żal. Mamy XXI w a ludzie dalej w komunie siedzą przykre to, że wiele osób dalej zatrzymało się w tamtych czasach
prawda.. prawda... prawda..
czy za to,że lekarz mnie wyleczy powinnam pójść z naszyjnikiem i nie wiadomo czym?
NIE
Oj. Wiele osób starszych po wizycie u lekarza daje lekarzowi pieniądze do ręki lub do kieszeni. Mama też mi tak kazała wiele lat temu ale ja nie potrafiłam.
no pewnie, że żal. Mamy XXI w a ludzie dalej w komunie siedzą przykre
Italia nie jest komunistyczna i nie byla a w przedszkolu sciepa po 5 eu. , w szkole podstawowej 10eu.Jeden(syn) i drugi zakończył edukacje w tych placówkach.Kto chciał to dawał.Co na prezent kupili i za ile nie wiem i nie interesuje mnie to. Ważne że drobny upominek panie na przedstawieniu dostaly.to, że wiele osób dalej zatrzymało się w tamtych czasach
Przepraszam a kim Ty jesteś aby mnie oceniać ? Nie znasz mnie i nigdy nie poznasz. Nie zazdroszczę nikomu tego na co zapracował uczciwą pracą.
My w zeszłym roku,jak córka kończyła 3 klasę,zamówiliśmy wychowawczyni kalendarz,który zaczynal się od lipca i dalej wszystkie miesiące po koleji.Kalendarz zawierał zdjęcia dzieci z okresu 3 lat,zawsze mamy w swoich zbiorach takie zdjecia,np;grudzień-zdjecie z jasełek,maj-zdjęcie z dnia Matki,czerwiec zdjęcie z pikniku u Pani wychowawczyni.Na końcu poprosiliśmy o dwie wolne strony,na których popodpisywały sie dzieci.Prezent idealnie strzelony,do tego bukiet kwiatów.
Ja słyszałam o prezentach (na koniec 3 klasy szk.podst.) w formie biżuterii srebrnej, talonu do APART-u, talonu do EMPIKU. Wszystko zależy co na to nauczyciel. Ja w podstawowej szkole (lata 80-te) miałam nauczycielkę 1-3 która nie przyjmowała nic, żadnych dowodów wdzięczności. Jeśli ktoś przyniósł na koniec roku szkolnego, czy dzień nauczyciela, kwiatka, pani prosiła aby zanieść go do kościoła i nie było dyskusji. Skrajne co prawda to postępowanie, ale jak widać wszystko zależy od samego nauczyciela. A i rodzice czasem niestety przesadzają i prześcigają się w pomysłach. Nie mam nic przeciwko drobnemu upominkowi na pożegnanie, to zawsze jest miłe, ale w szkołach z roku na rok ten drobny upominek zatraca swoją drobną formę niestety...
Ciągle uważam że polski zwyczaj robienia prezentów nauczycielom jest plagą, a nie miłą tradycją. Jeden wspólny bukiet dla wychowawcy był by bardzo miłym gestem, a na ogoł tak się zdarza ze oprócz wspolnego prezentu każde dzieco przynosi jeszcze po wiązance.
To po prostu powinno być zabronione.
W klasie moje syna też jest zbiórka po 3 zł (uzbiera się 60) i kupowany jest wspólny bukiet dla wychowawczyni. Nie ma przynoszenia indywidualnego. Myślę, że to dobrze ponieważ mam rodzinę nauczycielską i na koniec roku wszyscy jesteśmy obdarowywani kwiatami,które ona dostała od uczniów. Wiem też od niej i innych znajomych nauczycieli, że to jest bardzo krępujące dostać jakiś bardziej wartościowy prezent.
Kartka z podziekowaniem i kwiatek wystarczy od dzieciakow, moja corcia swojej Pani na koniec roku wrecza kartke oraz malutkie opakowanie czekoladek (ale to jak niezapominmy kupic oczywiscie) kartke sama wypisuje i wystarczajaco. Wiem ze dzieciaki wreczaja rowniez, kwiaty, karte z $ do coffee shop lub czekoladki. Wreczajac prezenty niewiemy czy trafimy w gust nauczyciela po kilku latach nauczania taki nauczyciel jest zawalony zbednymi rzeczami!
Moje dziewczynki w tym roku konczyly Kindergarten i ja w sumie to dopiero ucze sie zwyczajow tu panujacych ale z tego co widzialalam to na koniec roku nie wszystkie dzieci dawaly prezenty a jak juz cos to byla to kartka byc moze z jakims prezentem, kwiatek lub cos slodkiego. Ja od siebie przygotowalam z dziewczynkami kartke na ktorej dziewczynki same wypisaly podziekowanie i ja pokolorowaly i polska bombonierke z ktorej Pani bardzo sie ucieszyla bo wie ze polskie slodycze sa bardzo dobre. Tutaj jest taki tydzien w ktorym dzieci obdarowywuja Pania prezentami jak chca ale z tego co wiem to sa to drobne prezenty.
Sympatie i wdziecznosc za wlozone serce wypadaloby okazac w niekrepujacy zadna strone sposob. Kwiaty lub czekoladki to od dawna sprawdzone metody. Mozna tez sie pokusic o niewymuszona dziecieca prace tworcza. Wszyskie inne prezenty moga wprowadzic zaklopotanie obdarowanego, badz sprawic wrazenie "lapowki".
Zycze inwencji niepopartej wkladem finansowym. Madra nauczycielka doceni i bedzie wspominac z cieplem na duszy. Wyrachowanej nie warto dofinansowywac.
mądre słowa!!!
Nie rozumiem oburzenia dotyczącego dawania prezentów nauczycielowi z którym klasa się rozstaje. To nie łapówka bo przecież klas kończy edukację na danym etapie.W takim razie proponuję też zrezygnować z prezentów na Dzień Matki czy Ojca bo niby z jakiej racji, to ich ( nasz ) obowiązek bycia dobrym rodzicem. Ja sama lubię dostawać i obdarowywać prezentami. Szczerze, to jeśli chodzi o edukację, wolałabym aby zebrano w klasie mojego dziecka jakąś kwotę i podarowano nauczycielowi coś co mu się przyda, spodoba albo chociaz będzie długo przypominało daną klasę, niż kupować kwiaty od każdego ucznia ( moja mama była nauczycielką, na koniec roku przynosiła naręcza kwiatów, które szybko więdły ( upał) i w rezultacie po jakimś czasie lądowały w koszu, ma też sporo książek od uczniów i te z dumą stoją na półkach i przypominają dawne lata).
Wczoraj byłam na zakończeniu klas VI u moich wychowanek ( zresztą w szkole, którą rok wcześniej ukończył mój syn). Nauczyciele stwierdzili, że nie chcą kwiatów na koniec roku. W zamian każde z dzieci wpłacało po 6 zł - pieniążki były przeznaczone na fundację zajmującą się pomoca zwierzętom. Oważam, że to super pomysł.
Ja też nie rozumiem tego oburzenia. Nie lubię natomiast gdy klasa ustala, że kupują Pani/Panu wspólnie prezent, składają się, wybierają i wręczają, a nagle się okazuje, że kilka dzieciaczków przychodzi jeszcze z prezentami "od siebie" - to bardzo nie fair w stosunku do klasy, a jest to wręcz nagminne. Oczywiście, mam świadomość, że jest to wina rodziców, a nie dzieci, ale przestrzegam przed takim zachowaniem. Moja kuzynka i zarazem bardzo dobra przyjaciółka uczy dzieci w podstawówce, w tym roku jej klasa odchodziła do gimnazjum, a na pożegnanie dostała od nich taką oto piękną...karafkę. Dzieci to dzieci, może nie wiedzą, ale rodzice powinno wiedzieć, że dawanie karafki na wino od dzieci dla nauczyciela to deliktany faux pas. Ale karafka bardzo piękna, radośnie z niej teraz korzystamy. :)