Zapomniałam dodać,że zawsze mi towarzyszył w kuchni i podczas jedzenia.Bardzo chętnie pozował do zdjęć(czasami bez zaproszenia,zawsze umiał się wcisnąć na fotel,łóżko i w kadr :))).Był wspaniałym psem ,nazywał się Roki.
Śliczny Roki, współczuję Ewuniu...ale cóż jeśli kochamy zwierzaczki musimy nauczyć się pożegnań z nimi.. tak krótko żyją niestety:( Miesiąc temu "zasnął" nasz Hektor... był z nami prawie 13 lat ( to na ludzkie ponad 90..) ryczałam tydzień teraz jak piszę to łzy same lecą:(
Evo,ja wiem jak to boli, uśpiłam sunie chorą na raka która była z nami 17 lat:( Spoczywa sobie na działce pod kamieniem między choinkami. Bardzo Ci współczuję, wiem że to była ciężka decyzja, ale jak miał się piesek męczyc to lepiej mu ulżyc, w naszym sercu i pamięci pozostanie na zawsze.
Teraz z nami jest Dżunka , ukochana sunia mojej córki, wszyscy domownicy bardzo ją kochają, mam nadzieję że zostanie z nami bardzo długo, bo jest jeszcze bardzo młoda.
Przechodziłam przez to niespełna 3 lata temu. Nasza sunia chorowała na padaczkę, musieliśmy ją uspić po 16 wspólnych latach... Bolało jak cholera, w domu żałoba jakby odszedł człowiek...
Trzymaj się ciepło! Czas leczy rany, tam będzie mu lepiej, zrobiliście szystko co dla Rokiego bylo najlepsze, ukruciliscie mu cierpienie.
Bardzo Ci współczuję, ja też musiałam uspać kochaną suczkę Klarę dawno temu. Ale zbyt cierpiała ,żebym na siłę ją trzymała przy życiu.Trzymaj się ciepło.
jak ja Cie rozumie, miesiac temu musielismy podjac te sama decyzje i pozegnac nasza suczke Core, miala raka, strasznie to bylo szybko, bardzo przezywalam i ciagle mi smutno...
Wiem jak to boli bo niedawno odszedł za tęczowy most nasz malutki przyjaciel Bakuś(świnka morska),stało się to nagle z niewiadomych dotąd dla nas powodów.
A ja czytając wasze wypowiedzi płaczę :( ..... i bardzo wam zazdroszczę, bo choć zabrzmi to dla was okrutnie- macie to juz za sobą.
Moja Korcia ma raka, ma zajęty cały brzuszek, cierpi, pomagamy jej jak możemy, a ona odwdzięcza nam się za tę opiekę miłością cała sobą.
Nawet teraz w chorobie jest cicha, grzeczna i usluchana jak zawsze, może tylko bardziej głucha, ale czy to ważne/ przecież ma swój wiek 14,5 roku.
A serce mocne, jak dzwon nie pozwala jej odejść z tego świata,i tylko co dzień rano patrzymy czy oddycha, czy tez nie.
Ale czasami dopada nas strach, że to już... że teraz... , bo dzieje sie wówczas rzecz dziwna:
Korcia patrzy w jeden punkt, zaczyna warczeć,najeża się i po chwili rzuca sie biegiem z najeżoną sierścią przed siebie- wtedy sie boimy, wtedy wydaje nam się, że to duchy widzi.
Bardzo Ci wspóczuję. Wiem jak odejście najbliższego nam przyjaciela boli, też to przeszłam i długo nie mogłam się z tego otrząsnać. Nawet teraz jak sobie tylko przypomnę, to lecą mi łzy jak grochy, bo bardzo kocham zwierzęta. Pamiętam jak 9 lat temu odszedł nasz Kajtuś, a był z nami 5 lat. Niestety zdarzyło się to w nieprzewidzianych okolicznościach i czasie, gdy byliśy poza domem. Pewnego razu wdarły się na naszą posesję 2 wilczury sąsiadów przeskakując przez siatkę i nasz małuch będąc sam na podwórku niemógł się obronić i został zagryziony. To był dla nas wielki wstrząs i zapanował staszny lament, jak zobaczyliśmy lezącego bezwadnie naszego kochanego zwierzaczka. Później jeszcze dwukrotnie przechodziliśmy takie dla nas przykre momenty, wtedy gdy po 4,5 roku nie wrócił nasz kiciuś Czaruś i do tej pory niewiadomo, co się mogło z nim stać i jeszcze gdy drugi nasz kociuś Kubuś zginął potrącony przez jakieś auto. To nieopisany dla mnie ból. Teraz mamy Brusia, którego nie zostaawiamy samego na podwórku tylko wyprowadzamy go na spacer. Mam nadzieję, że niedługo największy ból po stracie przyjaciela choć częściowo minie, a dobre wspomnienia już na zawsze z Wami pozostaną i być może po niedługim czasie znowu zechciecie zająć się nowym przyjacielem, z którym będziecie się wspólnie cieszyć i przeżywać same piękne chwile. Życzę Wam wszystkiego dobrego. Pozdrawiam cieplutko. :)
Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie,które leczy duszy za piękny wiersz(któty dał mi nadzieję,że mnie jeszcze powita). A wszystkim,którzy starcili przyjaciół ,współczuję całym sercem.
Dziś musieliśmy uśpić naszego przyjaciela.Był z nami 15 lat.Jak bardzo boli,wie tylko ten kto przez to przechodził.
Zapomniałam dodać,że zawsze mi towarzyszył w kuchni i podczas jedzenia.Bardzo chętnie pozował do zdjęć(czasami bez zaproszenia,zawsze umiał się wcisnąć na fotel,łóżko i w kadr :))).Był wspaniałym psem ,nazywał się Roki.
Strasznie mi przykro.. Wiem, jak można pokochac i przywiązać się do zwierzaka..
Śliczny Roki, współczuję Ewuniu...ale cóż jeśli kochamy zwierzaczki musimy nauczyć się pożegnań z nimi.. tak krótko żyją niestety:( Miesiąc temu "zasnął" nasz Hektor... był z nami prawie 13 lat ( to na ludzkie ponad 90..) ryczałam tydzień teraz jak piszę to łzy same lecą:(
Piękny psiak . Współczuję Ci z całego serca.
Evo,ja wiem jak to boli, uśpiłam sunie chorą na raka która była z nami 17 lat:( Spoczywa sobie na działce pod kamieniem między choinkami. Bardzo Ci współczuję, wiem że to była ciężka decyzja, ale jak miał się piesek męczyc to lepiej mu ulżyc, w naszym sercu i pamięci pozostanie na zawsze.
Teraz z nami jest Dżunka , ukochana sunia mojej córki, wszyscy domownicy bardzo ją kochają, mam nadzieję że zostanie z nami bardzo długo, bo jest jeszcze bardzo młoda.
Przechodziłam przez to niespełna 3 lata temu. Nasza sunia chorowała na padaczkę, musieliśmy ją uspić po 16 wspólnych latach... Bolało jak cholera, w domu żałoba jakby odszedł człowiek...
Trzymaj się ciepło! Czas leczy rany, tam będzie mu lepiej, zrobiliście szystko co dla Rokiego bylo najlepsze, ukruciliscie mu cierpienie.
Bardzo Ci współczuję, ja też musiałam uspać kochaną suczkę Klarę dawno temu. Ale zbyt cierpiała ,żebym na siłę ją trzymała przy życiu.Trzymaj się ciepło.
jak ja Cie rozumie, miesiac temu musielismy podjac te sama decyzje i pozegnac nasza suczke Core, miala raka, strasznie to bylo szybko, bardzo przezywalam i ciagle mi smutno...
bardzo Ci wspolczuje
Ewciu, wiem jak bardzo Ci ciężko:)
Modlitwa za psa.
Panie Boże powiedziałeś "proście",
rzekłeś "proście, a będzie wam dane",
Wiesz, że dzisiaj po tęczowym moście
wszedł do Ciebie mój pies ukochany?
Panie Boże poznasz go z łatwością,
sierść jedwabista, cztery łapy i ogon,
Proszę Pnie, zawołaj go głośno,
bo miał zwyczaj nie słuchać nikogo.
Panie Boże, nie proszę dla siebie,
znajdź mu jakąś osobę przyjazną
by głodny i smutny nie chodził i żeby
przy kimś bezpiecznie mógł zasnąć.
Panie Bożę, a gdy tak się stanie,
że i mnie zabrać stąd będzie trzeba,
proszę, niech wyjdzie mi na spotkanie,
kiedy będę wędrować do nieba.
Piękne!!! Ja też uważam,że nasze kochane sierściuchy odchodzą jedynie.
Wiem jak to boli bo niedawno odszedł za tęczowy most nasz malutki przyjaciel Bakuś(świnka morska),stało się to nagle z niewiadomych dotąd dla nas powodów.
Bardzo Ci współczuję...
A ja czytając wasze wypowiedzi płaczę :( ..... i bardzo wam zazdroszczę, bo choć zabrzmi to dla was okrutnie- macie to juz za sobą.
Moja Korcia ma raka, ma zajęty cały brzuszek, cierpi, pomagamy jej jak możemy, a ona odwdzięcza nam się za tę opiekę miłością cała sobą.
Nawet teraz w chorobie jest cicha, grzeczna i usluchana jak zawsze, może tylko bardziej głucha, ale czy to ważne/ przecież ma swój wiek 14,5 roku.
A serce mocne, jak dzwon nie pozwala jej odejść z tego świata,i tylko co dzień rano patrzymy czy oddycha, czy tez nie.
Ale czasami dopada nas strach, że to już... że teraz... , bo dzieje sie wówczas rzecz dziwna:
Korcia patrzy w jeden punkt, zaczyna warczeć,najeża się i po chwili rzuca sie biegiem z najeżoną sierścią przed siebie- wtedy sie boimy, wtedy wydaje nam się, że to duchy widzi.
Biedactwo:( Musi bardzo cierpieć...współczuję Wam ogromnie;(
Bardzo Ci wspóczuję. Wiem jak odejście najbliższego nam przyjaciela boli, też to przeszłam i długo nie mogłam się z tego otrząsnać. Nawet teraz jak sobie tylko przypomnę, to lecą mi łzy jak grochy, bo bardzo kocham zwierzęta. Pamiętam jak 9 lat temu odszedł nasz Kajtuś, a był z nami 5 lat. Niestety zdarzyło się to w nieprzewidzianych okolicznościach i czasie, gdy byliśy poza domem. Pewnego razu wdarły się na naszą posesję 2 wilczury sąsiadów przeskakując przez siatkę i nasz małuch będąc sam na podwórku niemógł się obronić i został zagryziony. To był dla nas wielki wstrząs i zapanował staszny lament, jak zobaczyliśmy lezącego bezwadnie naszego kochanego zwierzaczka. Później jeszcze dwukrotnie przechodziliśmy takie dla nas przykre momenty, wtedy gdy po 4,5 roku nie wrócił nasz kiciuś Czaruś i do tej pory niewiadomo, co się mogło z nim stać i jeszcze gdy drugi nasz kociuś Kubuś zginął potrącony przez jakieś auto. To nieopisany dla mnie ból. Teraz mamy Brusia, którego nie zostaawiamy samego na podwórku tylko wyprowadzamy go na spacer. Mam nadzieję, że niedługo największy ból po stracie przyjaciela choć częściowo minie, a dobre wspomnienia już na zawsze z Wami pozostaną i być może po niedługim czasie znowu zechciecie zająć się nowym przyjacielem, z którym będziecie się wspólnie cieszyć i przeżywać same piękne chwile. Życzę Wam wszystkiego dobrego. Pozdrawiam cieplutko. :)
Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie,które leczy duszy za piękny wiersz(któty dał mi nadzieję,że mnie jeszcze powita). A wszystkim,którzy starcili przyjaciół ,współczuję całym sercem.