... i dlatego piszę tutaj. Ulewa mi się. Dzisiaj dowiedziałam się, że mój pies ma nowotwór (3 letnia suka) - w czwartek dowiem się czy to łagodny naczyniak czy naczyniakomięsak. Goya będzie żyć kilka lat bądź 3 miesiące. Od miesiąca codziennie jeżdże do rodziców, bo były komplikacje po pobraniu wycinka. Za tydzień kończy mi się urlop - jestem jeszcze bardziej wypompowana niż przed pójściem na "wypoczynek". Martwię się bardzo o sunię, bo to taki mój muffinek, 3,5 roku temu dopiero pożegnaliśmy Gapcię. Rodzicom serce pęknie i mnie też. Jeszcze problemy ze zdrowiem rodziców, ciągłe umartwianie się o nich. Goya daje nam tyle radości, oby było tak jak najdłużej. Wybaczcie mi, ale musiałam to wyrzucić z siebie, bo rodzicom nie chcę się dokładać.
Nie ma za co przepraszac, przeciez to zrozumiale ze kazdy w takiej sytuacji potrzebuje sie wygadac. :) Wyrzucenie z siebie choc na chwile negatywnych emocji przynosi przeciez ulge.To bardzo smutne zegnac bliskiego przyjaciela takze tego czworonoznego lub poprostu patrzec na jego cierpienie w trakcie choroby. Byc moze jednak ta zmiana nie okaze sie az tak zlosliwa? Byc moze uda sie jeszcze jakos pomoc Goi? Trzeba byc zawsze dobrej mysli.
Nie przepraszaj . Wiele z nas ma zwierzęta i wiemy co znaczy chory pies , a tym bardziej rodzice.Też jestem w trakcie leczenia prawie dziesięcioletniej labradorki . Moja sunia chudnie w oczach , ale po zrobieniu wyników laboratoryjnych trochę się uspokoiłam , bo nic złego nie wyszło.Po prostu starość.
Trzymam kciuki , żeby wszystko dobrze się skończyło.
Nie pisz, nie mów i nie myśl ,, sił mi brak"....... Nie mow ,,będzie dobrze"...... myśl i mów ,że jest dobrze a będzie jeszcze lepiej. Goja ma na pewno Lagodnego naczyniaka i jeszcze wiele lat będziesz cieszyć się jej towarzystwem i miłością a Rodzicim na pewno sie polepszy jak będą widzieć Cię uśmiechnniętą. Pozdrawiam i zyczę Wam wszystkim zdrowia. :)
Masz rację, trzeba myśleć pozytywnie. Ostatnio słyszałam bardzo ciekawy pogląd na temat słowa "nie", który to dowodził, że podświadomość nie rozumie tego słowa. Dlatego przy afirmacjach używa się jedynie zdań bez zaprzeczenia. Np "Jestem atrakcyjna", zamiast "Nie jestem brzydka", albo "jestem zdrowa", zamiast "Nie jestem chora" (...tak na marginesie pozytywnych myśli).
Bardzo to przykre:( wiem co znaczy stracic przyjaciela, moja miała 17 lat i nowotwór. Przeszła 2 operacje, żyła po nich jeszcze rok, nie żałuje że wydałam dużo pieniędzy żeby przedłużyc jej życie.Znów bym to zrobiła żeby ratowac przyjaciela.
Nie martw się na zapas, może nowotwór nie jest groźny, pies jest jeszcze bardzo młody i przezwycięży chorobę.Życzę dużo zdrowia Twoim rodzicom i trzymam kciuki za twojego przyjaciela.Serdecznie pozdrawiam.
Jutro obowiązkowo do do mnie ciacho i caffe , wszelkie smutki i smuteczki zostają na wycieraczce .. Co Ty na to Ewcia ? Nic mądrego i odkrywczego nie napisze , moje koleżanki są jak zawsze ... niezawodne i służą dobrym , ciepłym słowem ..
Większość z nas przeżywa jakieś rozterki i smutki, wyrzucenie tego z siebie jest bardzo potrzebne. Pewnie nie wiele mozemy tak naprawdę zrobić, ale możemy się wspierać, wysłuchiwać i po prostu być razem myślami.Trzymam kciuki za Ciebie, Rodziców i Goyę. Pozdrawiam.
Czasem trzeba z siebie wyrzucić to, co nas boli, bo inaczej człowiek zwariuje albo pozabija innych... moja sunia, owczarek niemiecki, trzy lata temu przeszła operację ostrego ropomacicza - w sam Nowy Rok... ale żyje. Co prawda schudła i jest nieco powolniejsza, ale nadal ma dobry humor. Będzie dobrze - trzymam kciuki za Twoją psiuńkę.
Ewuniu, jestem pewna, ze dobre rzeczy też się dzieją, tylko przyjmujemy je jako normalne i często nie zauważamy. Te trudne chwile bardziej się przeżywa i niestety dłużej pamięta. Ale nie zapominaj, ze jak po nocy nastaje dzień, tak i Twoje zmartwienia wkrótce się skończą i przyjdą lepsze dni. Wyczekuj poprawy, dobrych wyników i myśl pozytywnie zamiast się zadręczać. Pozdrawiam cieplutko.
Dla mnie też to jest trudny rok,o moja mamę martwię się cały czas od kilku lat choruje na depresję właśnie przechodzi kolejny nawrót.Szwagier ciężko choruje na serce-lekarze tylko właściwie przeszczep proponują.Straciliśmy sporo pieniędzy w związku z nieudaną transakcją ,ostatnio też nie układa mi się z mężem każde z nas ma inne priorytety w życiu od 2 dni kolejne ciche dni,znów jestesmy obrażeni na siebie.
Ewa życzę Ci by wszystko powoli się poukładało po Twojej myśli by pieskowi udało się zwalczyć chorobę by zycie znów przyniosło Ci radość i szczęście.
Ewo ! Jesteś i będziesz silna .. to jest ''aż pies '' ..
Parę dni temu moje znajomej 10 letniemu synkowi zdiagnozowano białaczkę bardzo agresywną .. Jedyne dziecko ...:(( Psa z czasem można nabyć , polubić inne czworonożne stworzonko ....a dziecko ....:((((
W moich wspomnieniach gdzieś tam na poboczu żyje piesek z którm byłam wychowywana ale w sercu noszę tych Kochanych co odeszli ... :((((
Dla każdego jego problem jest największy i najważniejszy. I tak jest z bliskimi. Ja nie mam dzieci i gdzieś tam przelewam swoje instynkty na Goyę - serce mi pęka i to jest moja tragedia. Nie pomniejszam innych problemów i nie chcę nabywać kolejnego psa - bo chcę Goyę.
Ewo ! Jesteś i będziesz silna .. to jest ''aż pies '' ..
Parę dni temu moje znajomej 10 letniemu synkowi zdiagnozowano białaczkę bardzo agresywną .. Jedyne dziecko ...:(( Psa z czasem można nabyć , polubić inne czworonożne stworzonko ....a dziecko ....:((((
W moich wspomnieniach gdzieś tam na poboczu żyje piesek z którm byłam wychowywana ale w sercu noszę tych Kochanych co odeszli ... :((((
W maju moja Koka zachorowała na Babeszioze (psia choroba od kleszcza), wiem co czujesz- u nas lekarz powiedział od razu, że psinka może nie przeżyć, abyśmy się nie nastawiali na poprawę.
Na szczęście się udało, Koka żyje i ma się dobrze.
Wiem, że to boli, ze czujesz ogromny strach i bezradność, ale musisz być silna, i przeżywać z Goya dni jakby miały być tymi ostatnimi.
Właśnie tak robię - codziennie jeżdżę do Rodziców, by zobaczyć Goyę - boję się, że jeśli jej nie zobaczę każdego dnia i coś by się stało (odpukać), to bym sobie nie wybaczyła.
Ewa,to jest jedyne,co mozesz zrobic.Mam i mialam wiele zwierzat.Ile z nich odeszlo,chyba nie zlicze.Twoja Goja ma szczescie,ze Cie ma,chocby tak krotko.
Mocno przytulam... ja miałam w dzieciństwie ukochanego psa, na moich oczach został rozjechany przez ciężarówkę... od tamtej pory nie mam już żadnego zwierzaka
3 miesiące psychozy się skończyły... w końcu dobre wiadomości. Trafiliśmy do innego weterynarza... okazało się po ponownych badania histopatologicznych, że Goya miała ropień, a nie raka. :)
Super wiadomość :). Mnie zastanawiają takie diagnozy w ogóle. Mi kiedyś okulistka po zwykłym badaniu powiedziała, że mam ucisk na nerw i będę powoli tracić widzenie w jednym oku (dodam, że nawet żadnej wady wzroku nie mam). Po badaniu dna oka u innego okulisty okazało się, że to bzdura...
fantastyczne nowiny nawet zwierzęce dolegliwości trzeba konsultować z innym vetem...kot mojej koleżanki, po niedawnej kastracji, już ma problemy z układem moczowym...jak to u kastratów zdarza sie zatkanie przewodów i trza odtykać, potem specjalistyczna karma...ale po czterech miesiącach od zabiegu???? koleżanka stwierdziła, że chyba specjalnie coś żle robią, żeby pacjenta leczyć...wydała już 1500 i końca nie widać...a kocię cierpi jak fix
dodam, że konsultowała przypadek z innym vetem i wiele badań było niepotrzebnych...kasa, panie, kasa wrrrrrr
Goya wczoraj przeszła 3 operację i okazało się, że "ślimaczyły" się jej 2 supełki ze sterylizacji i jedna nitka. Nie rozpuściły się i organizm je odrzucił. Mam nadzieję, że to koniec przygód. :)
A ja w poniedziałek straciłam moją przyjaciółkę... :( Wega zmarła po cichutku, leczyliśmy ją na serce, kilka lat temu przeszła poważną operację "babskich spraw". Lekarz nas ostrzegał, że tak może się stać, ale jednak do końca wierzyłam, że może się uda. Ale nie udało się. Jest teraz za Tęczowym Mostem i wierzę, że kiedyś się spotkamy.
To muzyka dla moich uszu.....Sama jestem "zwierzolubem'.....Nie wiem z jakiego miasta jesteś ale jesli z Wa-wy mam dobrego lekarza , ktorego z cała odpowiedzialnościa moge polecić....
Pozdrawiam serdecznie .....glaski dla Goy........Beata
... i dlatego piszę tutaj. Ulewa mi się. Dzisiaj dowiedziałam się, że mój pies ma nowotwór (3 letnia suka) - w czwartek dowiem się czy to łagodny naczyniak czy naczyniakomięsak. Goya będzie żyć kilka lat bądź 3 miesiące. Od miesiąca codziennie jeżdże do rodziców, bo były komplikacje po pobraniu wycinka. Za tydzień kończy mi się urlop - jestem jeszcze bardziej wypompowana niż przed pójściem na "wypoczynek". Martwię się bardzo o sunię, bo to taki mój muffinek, 3,5 roku temu dopiero pożegnaliśmy Gapcię. Rodzicom serce pęknie i mnie też. Jeszcze problemy ze zdrowiem rodziców, ciągłe umartwianie się o nich. Goya daje nam tyle radości, oby było tak jak najdłużej. Wybaczcie mi, ale musiałam to wyrzucić z siebie, bo rodzicom nie chcę się dokładać.
Nie ma za co przepraszac, przeciez to zrozumiale ze kazdy w takiej sytuacji potrzebuje sie wygadac. :) Wyrzucenie z siebie choc na chwile negatywnych emocji przynosi przeciez ulge.To bardzo smutne zegnac bliskiego przyjaciela takze tego czworonoznego lub poprostu patrzec na jego cierpienie w trakcie choroby. Byc moze jednak ta zmiana nie okaze sie az tak zlosliwa? Byc moze uda sie jeszcze jakos pomoc Goi? Trzeba byc zawsze dobrej mysli.
Baaardzo mocno trzymam kciuki za zdrówko Psinki jak i za zdrówko Rodziców!!!!
Moja Fionka ma 5 lat i nie wyobrażam sobie życia bez niej.
Nie przepraszaj . Wiele z nas ma zwierzęta i wiemy co znaczy chory pies , a tym bardziej rodzice.Też jestem w trakcie leczenia prawie dziesięcioletniej labradorki . Moja sunia chudnie w oczach , ale po zrobieniu wyników laboratoryjnych trochę się uspokoiłam , bo nic złego nie wyszło.Po prostu starość.
Trzymam kciuki , żeby wszystko dobrze się skończyło.
Nie pisz, nie mów i nie myśl ,, sił mi brak"....... Nie mow ,,będzie dobrze"...... myśl i mów ,że jest dobrze a będzie jeszcze lepiej. Goja ma na pewno Lagodnego naczyniaka i jeszcze wiele lat będziesz cieszyć się jej towarzystwem i miłością a Rodzicim na pewno sie polepszy jak będą widzieć Cię uśmiechnniętą. Pozdrawiam i zyczę Wam wszystkim zdrowia. :)
Masz rację, trzeba myśleć pozytywnie. Ostatnio słyszałam bardzo ciekawy pogląd na temat słowa "nie", który to dowodził, że podświadomość nie rozumie tego słowa. Dlatego przy afirmacjach używa się jedynie zdań bez zaprzeczenia. Np "Jestem atrakcyjna", zamiast "Nie jestem brzydka", albo "jestem zdrowa", zamiast "Nie jestem chora" (...tak na marginesie pozytywnych myśli).
Zdrowia życzę Rodzicom i Goi :)
Choroba nie wiem co mam napisać..................Będę,będziemy mocno za Was trzymać kciuki ..
Bardzo to przykre:( wiem co znaczy stracic przyjaciela, moja miała 17 lat i nowotwór. Przeszła 2 operacje, żyła po nich jeszcze rok, nie żałuje że wydałam dużo pieniędzy żeby przedłużyc jej życie.Znów bym to zrobiła żeby ratowac przyjaciela.
Nie martw się na zapas, może nowotwór nie jest groźny, pies jest jeszcze bardzo młody i przezwycięży chorobę.Życzę dużo zdrowia Twoim rodzicom i trzymam kciuki za twojego przyjaciela.Serdecznie pozdrawiam.
Jutro obowiązkowo do do mnie ciacho i caffe , wszelkie smutki i smuteczki zostają na wycieraczce .. Co Ty na to Ewcia ? Nic mądrego i odkrywczego nie napisze , moje koleżanki są jak zawsze ... niezawodne i służą dobrym , ciepłym słowem ..
Nie pocieszę cię - ja mam córkę w szpitalu. Być może w czwartek będzie diagnoza. Może być źle...
Dziewczyny jestem z Wami !!!
Większość z nas przeżywa jakieś rozterki i smutki, wyrzucenie tego z siebie jest bardzo potrzebne. Pewnie nie wiele mozemy tak naprawdę zrobić, ale możemy się wspierać, wysłuchiwać i po prostu być razem myślami.Trzymam kciuki za Ciebie, Rodziców i Goyę. Pozdrawiam.
Czasem trzeba z siebie wyrzucić to, co nas boli, bo inaczej człowiek zwariuje albo pozabija innych... moja sunia, owczarek niemiecki, trzy lata temu przeszła operację ostrego ropomacicza - w sam Nowy Rok... ale żyje. Co prawda schudła i jest nieco powolniejsza, ale nadal ma dobry humor. Będzie dobrze - trzymam kciuki za Twoją psiuńkę.
Moja sunia miała 14 lat. nowotwór ją wykończył w półtora roku. Smutno mi było i rozumiem Cię. Współczuję
Kochana trzymaj się mocno i myśl pozytywnie.
Pół nocy nie spałam, co się budziłam to myślałam o Goyi, co zasypiałam to mi się śniła...
Życzę zdrowia Rodzicom i Goi.Myśl pozytywnie,będzie dobrze,MUSI BYĆ DOBRZE!!!
Dziękuję Wam bardzo. Nie potrafię sobie znaleźć miejsca. Ciągle dzieje się coś złego w moim życiu...
Ewuniu, jestem pewna, ze dobre rzeczy też się dzieją, tylko przyjmujemy je jako normalne i często nie zauważamy. Te trudne chwile bardziej się przeżywa i niestety dłużej pamięta. Ale nie zapominaj, ze jak po nocy nastaje dzień, tak i Twoje zmartwienia wkrótce się skończą i przyjdą lepsze dni. Wyczekuj poprawy, dobrych wyników i myśl pozytywnie zamiast się zadręczać. Pozdrawiam cieplutko.
Złośliwy...
Dla mnie też to jest trudny rok,o moja mamę martwię się cały czas od kilku lat choruje na depresję właśnie przechodzi kolejny nawrót.Szwagier ciężko choruje na serce-lekarze tylko właściwie przeszczep proponują.Straciliśmy sporo pieniędzy w związku z nieudaną transakcją ,ostatnio też nie układa mi się z mężem każde z nas ma inne priorytety w życiu od 2 dni kolejne ciche dni,znów jestesmy obrażeni na siebie.
Ewa życzę Ci by wszystko powoli się poukładało po Twojej myśli by pieskowi udało się zwalczyć chorobę by zycie znów przyniosło Ci radość i szczęście.
Przykra wiadomość, trudno coś radzić, ale trzeba wierzyć, że Goya jest silna i długo jeszcze będzie z Wami.
Ewo ! Jesteś i będziesz silna .. to jest ''aż pies '' ..
Parę dni temu moje znajomej 10 letniemu synkowi zdiagnozowano białaczkę bardzo agresywną .. Jedyne dziecko ...:(( Psa z czasem można nabyć , polubić inne czworonożne stworzonko ....a dziecko ....:((((
W moich wspomnieniach gdzieś tam na poboczu żyje piesek z którm byłam wychowywana ale w sercu noszę tych Kochanych co odeszli ... :((((
Dla każdego jego problem jest największy i najważniejszy. I tak jest z bliskimi. Ja nie mam dzieci i gdzieś tam przelewam swoje instynkty na Goyę - serce mi pęka i to jest moja tragedia. Nie pomniejszam innych problemów i nie chcę nabywać kolejnego psa - bo chcę Goyę.
Nawe nie wiesz jak ja Cie rozumiem.......
Ewo ! Jesteś i będziesz silna .. to jest ''aż pies '' ..
Parę dni temu moje znajomej 10 letniemu synkowi zdiagnozowano białaczkę bardzo agresywną .. Jedyne dziecko ...:(( Psa z czasem można nabyć , polubić inne czworonożne stworzonko ....a dziecko ....:((((
W moich wspomnieniach gdzieś tam na poboczu żyje piesek z którm byłam wychowywana ale w sercu noszę tych Kochanych co odeszli ... :((((
W maju moja Koka zachorowała na Babeszioze (psia choroba od kleszcza), wiem co czujesz- u nas lekarz powiedział od razu, że psinka może nie przeżyć, abyśmy się nie nastawiali na poprawę.
Na szczęście się udało, Koka żyje i ma się dobrze.
Wiem, że to boli, ze czujesz ogromny strach i bezradność, ale musisz być silna, i przeżywać z Goya dni jakby miały być tymi ostatnimi.
Właśnie tak robię - codziennie jeżdżę do Rodziców, by zobaczyć Goyę - boję się, że jeśli jej nie zobaczę każdego dnia i coś by się stało (odpukać), to bym sobie nie wybaczyła.
Ewa,to jest jedyne,co mozesz zrobic.Mam i mialam wiele zwierzat.Ile z nich odeszlo,chyba nie zlicze.Twoja Goja ma szczescie,ze Cie ma,chocby tak krotko.
Dziękuję...
Mocno przytulam... ja miałam w dzieciństwie ukochanego psa, na moich oczach został rozjechany przez ciężarówkę... od tamtej pory nie mam już żadnego zwierzaka
3 miesiące psychozy się skończyły... w końcu dobre wiadomości. Trafiliśmy do innego weterynarza... okazało się po ponownych badania histopatologicznych, że Goya miała ropień, a nie raka. :)
głowa do góry! wszystko inne z czasem też się ułoży:)
Cieszę się Ewo razem z Tobą:)
Uwielbiam takie wiadomości;) Drapanko za uszkiem dla Goyi:)
Super wiadomość :). Mnie zastanawiają takie diagnozy w ogóle. Mi kiedyś okulistka po zwykłym badaniu powiedziała, że mam ucisk na nerw i będę powoli tracić widzenie w jednym oku (dodam, że nawet żadnej wady wzroku nie mam). Po badaniu dna oka u innego okulisty okazało się, że to bzdura...
:D Podrap psisko ode mnie za mechatymi uszyskami - to super wiadomość!
Bardzo się cieszę, po takim czasie stresu i najgorszych myśli, wreszcie dobre wiadomości! Cuda się jednak zdarzają....
fantastyczne nowiny nawet zwierzęce dolegliwości trzeba konsultować z innym vetem...kot mojej koleżanki, po niedawnej kastracji, już ma problemy z układem moczowym...jak to u kastratów zdarza sie zatkanie przewodów i trza odtykać, potem specjalistyczna karma...ale po czterech miesiącach od zabiegu???? koleżanka stwierdziła, że chyba specjalnie coś żle robią, żeby pacjenta leczyć...wydała już 1500 i końca nie widać...a kocię cierpi jak fix
dodam, że konsultowała przypadek z innym vetem i wiele badań było niepotrzebnych...kasa, panie, kasa wrrrrrr
Prawie po roku czasu...
Goya wczoraj przeszła 3 operację i okazało się, że "ślimaczyły" się jej 2 supełki ze sterylizacji i jedna nitka. Nie rozpuściły się i organizm je odrzucił. Mam nadzieję, że to koniec przygód. :)
Kurczę, dobrze że postawiono trafną diagnozę i wyciągnięto z niej te nierozpuszczone nitki. Zdrówka dla suni życzę :)
Ewa,żaden koniec.Teraz pora na wspaniałe przygody.
Boże jak dobrze.....ciesze sie...........
Zabić, to za mało. A ja już się popłakałam czytając wątek, bo poprzednią sunię straciłam właśnie z powodu mięsaków.
Dziewczyno! Kochaj ją najbardziej na świecie i ciesz się, że dane wam zostało jeszcze wiele lat wspólnego życia. Ucałuj ją ode mnie.
Ucałuję :)
A ja w poniedziałek straciłam moją przyjaciółkę... :( Wega zmarła po cichutku, leczyliśmy ją na serce, kilka lat temu przeszła poważną operację "babskich spraw". Lekarz nas ostrzegał, że tak może się stać, ale jednak do końca wierzyłam, że może się uda. Ale nie udało się. Jest teraz za Tęczowym Mostem i wierzę, że kiedyś się spotkamy.
Wega II 8/10/2000 - 17/06/2013
Przysiądę cichutko, z widokiem na Tęczowy Most.
Zawsze powiem, że trzeba dziękować Bogu czy "komuś tam" za to, że zwierzę odchodzi po cichu, bez cierpień, we śnie....
Ja tez wierzę, że nasze zwierzaki gdzies tam na nas czekają.
Oj,to na mnie naprawdę ogromne stado.Chyba wszystkie je pamiętam.
Na mnie też. :)
Może głupio zapytam....bo minło juz troche czasu.....Jak tam sunia.........Pozdrawiam serdecznie i współczuje.......***
Goya ma się świetnie, jest pełna energii i daje nam dużo radości! :)
To muzyka dla moich uszu.....Sama jestem "zwierzolubem'.....Nie wiem z jakiego miasta jesteś ale jesli z Wa-wy mam dobrego lekarza , ktorego z cała odpowiedzialnościa moge polecić....
Pozdrawiam serdecznie .....glaski dla Goy........Beata