Pragnę sie Wam wyżalić. W wieku 21-24 lat cierpiałam na nerwicę lękową. Bałam sie wyjść do ludzi, bałam sie wsiąść do autobusu,bałam sie że umrę. Jakoś życie sie zmieniło i wyleczyłam sie nawet nie wiem kiedy;) I żyłam sobie tak 5 lat z dala od nerwicy, z dala od natrętnych myśli w głowie, z dala od objawów, które tak niszcza mnie ;( Aż tu nagle wystarczył tydzień porządnych nerwów 3 nieprzespane noce i koszmar powrócił;(( Tym razem nie mam lęków , nie boję się, że umrę bo już wiem , ze na nerwicę sie nie umiera. Ale objawy dokuczaja. Budzę sie roztrzęsiona, serce wali jak szalone, cała się trzęse, ucisk żołądka.
Tyle miałam radości z życia. Kochałam piec ciasta i torty z zamiałowaniem śledziłam każde nowe przepisy na WŻ a teraz na nic nie mam ochoty. Załamał mnie nawrót choroby. Co robić gdy głowa pełna myśli, których nie powinnam mieć. Skupiam sie cały czas na swoim samopoczuciu, nie moge sie pogodzić z tym, ze znowu nerwica mnie dopadła. Mam kochanego męza który mi pomaga, krzyczy, tłumaczy WALCZ , NIE MYSL a bedzie dobrze.
Może ktoś z Was tez sie męczył z tym cholerstwem, lub znał kogos kto sie z tym męczył.
Możę ktos poprostu podniesie mnie na duchu. Wiem, ze musze walczyc, nie poddac sie, ze wszystko zalezy ode mnie ja to wszystko wiem ..... ale to jest takie ciężkie:((
Hej, głowa do góry faktycznie na nerwicę się nie umiera chociaż wielu tak myśli, najlepszym sposobem, pewnie jednym z wielu jest wysiłek fizyczny i to czasem nawet ciężki zeby zmusić organizm do funkcjonowania tak jak powinien. Jak chcesz pogadać o problemach z nerwicą to wpisz w google: kardiolo, nerwica, forum tak jest wiele osób które się dzielą problemami takimi jak Twoje.
Piszesz ,, mam kochanego męża,który mi pomaga, to bardzo dużo...nie jestes z tym sama, bądz dzielna.może wybierz sie do lekarza,gdzies musi być przyczyna , nie czekaj aż to się pogłębi ,będę trzymała kciuki, pozdrawiam serdecznie:)
Byłam u psychiatry ale .... no własnie przypisała mi tabletki po których baaaardzo źle sie czułam i je odstawiłam. Czekam, az wróci z urlopu moja Pani Doktor Rodzinna niech mi cos przypisze. Bo nie chce sie faszerowac tabletkami kilka miesiecy od psychiatry bo wtedy bedzie gorzej je odstawic.
Bede dzielna !!! Musze !!!! Ciezko ale dam rade!!!!! Dziekuje za miłe słowa.
A jesli chodzi o te fora gdzie pisza o sobie ludzie , to jakos nie wiem dlaczego, nie moge ich czytac, bo jakos sie dzieje ze mna jeszcze gorzej. Moze dlatego ze ludzie opisuja duzo gorsze swoje objawy róznych nerwic i depresji i boje sie zeby nie popasc w to samo...
A może przeczytaj mądrą książkę - np. jak przestać się martwić i zacząć żyć D. Carnegie albo Potęga podświadomości Murphy'ego albo Zamknij się, przestań narzekać i zacznij żyć Larry Winget (ta ostatnia jest chyba najlepsza, chociaż tytuł być może jest zniechęcający...)
Oj bardzo Ci wspolczuje , tez to przerabialam ( przyjazd na stale do Niemiec). Nie bylo mowy o wyjsciu z domu, jazda samochodem tez odpadala, istny koszmar.Bralam jakies prochy ale to tez niewiele dalo.Musialam jednak wziasc sie w garsc, musialam pracowac.Rozmawialam ciagle z "madrym czlowiekiem" czyli sama ze soba. Wiedzialam ze nikt mi nie pomoze, ze tylko ja sama moge to zrobic.W pracy byl koszmar(jestem inz drogowcem i mostowcem) zajmuje sie budowa autostrad a co za tym idzie - mostow.Wyobraz sobie,ze cale noce nie spalam, bo mysl o tym ze musze odebrac zbrojenie na moscie i wlezc tam po 5-cio metrowej drabinie przyprawiala mnie o mdlosci.Moj maz tez byl bardzo kochany i powolutku jakos doszlam do siebie.Nawrot tez nastapil, po smierci meza.Zostalam sama,dzieci dorosle, tez jakos sie dzwignelam ale dalej uwazam, ze tylko TY sama mozesz sobie pomoc.Rozmawiaj ze soba - to pomaga.
Może to nie jest pocieszenie ale wiele osób się boryka z tym- jest to okropne ale jedynie sama ty możesz sobie pomóc. Nie jest to łatwe ale później jaka jest satysfakcja....Trzymam kciuki.
myślę, że jak najmniej powinnas myśleć o nawrocie choroby, a prochy mogą Cię tylko otumanić i odsunąc od rzeczywistości. Dobrze by było, byś energicznie (na siłę jesli trzeba) zajęła się jakąś sprawą, byś miała plan na jutro . Znajdź też w swojej pamięci intensywne obrazy, które wiążą się z dobrym samopoczuciem, zabawą, by zastąpić nimi natrętne, męczące myśli. ( u mnie są to wspomnienia z moją psinką, której już nie ma , pełne humoru, uśmiechu i radości). Ale, jeśli chcesz myśleć o chorobie, to zastanów się nad zdarzeniem, które stało się jej powrotem. Trzeba je zracjonalizować, wytłumaczyć i odsunąć obawy. Jeśli nie masz wpływu na sprawy, to tym bardziej musisz odsuwać myśli o tym. I znowu wszystko minie nie wiedząc jak i kiedy...., a teraz do roboty, nie poddawać się!
Obawiam się, że rady płynące tu ze szczerego serca "weź się w garść", "walcz" niestety niewiele w praktyce pomogą. Każdy, kto zmagał się z tym cholerstwem wie, że "autoterapia" jest nieskuteczna, wrecz niemożliwa do przeprowadzenia. Z nerwicy lękowej nie można się wyleczyć samodzielnie! To nie jest czasowe obniżenie nastroju, to wyjątkowo wredna, często przewlekła, ale uleczalna choroba. Nieprawdą jest, że leki otumaniają. Nerwicę obecnie leczy się lekami, które absolutnie nie upośledzają normalnego funkcjonowania. Moim zdaniem powinnaś zwrócić się do profesjonalisty o pomoc. Powinnaś poszukać sobie dobrego psychiatry, który po pierwsze, postawi DIAGNOZĘ. To, że masz objawy odpowiadające nerwicy lekowej nie świadczy jeszcze o tym, że rzeczywiście na nią cierpisz. Lekarz dobierze odpowiednie leki i ewentualnie skieruje na psychoterapię ( to drugie niekoniecznie ). Zrób "wywiad środowiskowy" i znajdź kogoś, kto ma dobrą opinię "u ludzi", poradź się lekarza rodzinnego, poszperaj w necie. O dobrego psychiatrę nie jest łatwo, ale jeśli już go znajdziesz, wyleczysz się. Wierz mi, nerwicę lękową można skutecznie i definitywnie wyleczyć! Jeśli potrzebujesz więcej informacji, wsparcia lub innej pomocy napisz do mnie na priva. Wiem, jak ci ciężko....
A ja uważam wręcz przeciwnie - co da psychiatra, oprócz leków? Dobranie leków to zbyt mało, bo co z tego, jak zagłuszy się objawy, skoro w najmniej spodziewanej chwili, długo czy krótko po leczeniu, mogą wrócić? Moim zdaniem - potrzebny jest tandem psychiatra i psychoterapeuta. Pierwszy pomoże fizycznie dojść do lepszej formy, psychoterapeuta jest w stanie uczyć technik radzenia sobie z objawami, poszukania przyczyn, skutecznej walki z nerwicą.
Wydaje się, że psychiatra jest tu zbędny. Potrzebny jest psycholog - terapeuta nerwic. Psychiatra wyleczy objawy, przepisując leki psychotropowe, które nie są obojętne dla układu somatycznego (głównie wątroby). Natomiast psycholog przede wszystkim wysłucha, wykaże się empatią, która w takich stanach jest nieodzowna dla pacjenta, wreszcie na tej podstawie wybierze sposób oddziaływania. Spotkania z psychologiem początkowo odbywają się 2 razy w tygodniu, w dalszej terapii raz w tygodniu, potem raz w miesiącu. Leczenie jest długotrwałe, ale skuteczne. Dobrze jest też mieć obok siebie bliską osobę, która może (a nawet powinna) brać udział w osobnych spotkaniach z psychologiem. Podobnie jak w terapii uzależnień osoba współuzależniona. Wtedy efekty są znacznie lepsze.
no coz.....przy nerwicy czy depresji nie ma nic gorszego niz uslyszec od kogos " wez sie w garsc"..rownie dobrze moglby powiedziec "zabij sie"...
Uwazam, ze tego typu choroba sama nie minie...potrzebujesz dobrego psychiatry, odpowiednich leków koniecznie! - a dla wzmocnienia leczenia dodatkowo psychoterapie. Musisz sie leczyć, samo nie minie na 100% !!!
W połowie się z Tobą zgodzę, bo kiedy ja słyszałam weź się w garść od osoby która nigdy nie chorowała na nerwicę to miałam ochotę tą osobę zastrzelić, ale z drugiej strony mi najbardziej pomógl taki kopniak, bo nikt się nade mną nie litował więc i ja przestałam się nad sobą użalać.
Bardzo ci współczuję.Też miałam to cholerstwo i wtedy myślałam,że to nigdy nie przejdzie.Na razie już od paru lat jest ok.To co mi pomogło to bardzo dobry psychiatra.Jeżeli to wróciło przez jeden incydent to powinnaś wziąźć leki psychotropowe przez jakiś czas.Jeżeli boisz się nowych leków to poproś lekarza o te leki które brałaś 5 lat temu.No i bardzo dobrze żebyś zajęła się tym co bardzo lubisz.Ja w czasie silnego niepokoju całą uwagę poświęcałam wyszywaniu i tylko to mogłam robić.A może dobry psycholog,żeby przerobić problem,który cię tak przygnębił.Trzymam mocno kciuki i wierzę,że niedługo napiszesz,że znowu chce ci się żyć.
Może kup sobie w aptece jakiś ziołowy syrop na uspokojenie? Albo tabletki Sedatif PC to są łagodne środki ale może chociaż trochę Ci pomogą. Na nerwicę chyba nie ma lekarstwa :-( Ja od 4 miesięcy męczę się z nerwicą przełyku, ale u mnie to się zaczęło od zachłyśnięcia pewnie już nigdy nie będę normalnie piła czy jadła, schudłam 11 kilo, ale jakoś daję radę, gotowanie mi pomaga bo wtedy o tym nie myślę, musisz być twarda, nawet jak Ci się nie chce to idź do kuchni i gotuj, upiecz jakieś dobre ciacho idź na spacer, przeczytaj śmieszną książkę, nie siedź w domu, na pewno odciągniesz od siebie te złe myśli, najważniejsze to nie myśleć i nie czytać o nerwicy! Głowa do góry :-) co do leków, to mam znajomą która ma nerwicę lękową, też bała się wychodzić z domu, chodzić po ulicy, zamykała się w łazience. Raz dostała leki po które bardzo źle na nią działały, ale za drugim razem psychiatra dobrał już dobre i jak ona to mówi po ich wzięciu chce ratować świat :-) Jeśli sama już nie dajesz rady to podobno psychoterapia bardzo pomaga.
Ja cierpiałam na nerwicę lękową pourazową z jakiego powodu wolę nie mówić i wierzcie mi odwalało mi nierówno sama z tego sobie nie zdawałam sprawy, pomoc psychologa zerowa chodziłam bo musiałam ale tej baby nie znosiłam. Mój luby otoczył mnie opieka ale pilnował abym chodziła do psychiatry i przede wszystkim leki dobrze dobrane dawano mi az dwa lata na to abym do siebie doszła i fakt jest dobrze ale zawsze coś zostanie lęki mam ale wiem na jakim tle i udaje mi się nad nimi panować choć nieraz z trudem.
Dobrze prowadzona i rzetelna psychoterapia. Rzeczywiście, pomożesz sobie sama, ale przy wsparciu terapeuty. Jest nadzieja, że właściwie przepracowany problem, zniknie na zawsze, a nie tymczasowo. Inna sprawa, że na dobrego terapeutę trudno trafić. Najlepiej chyba poszukać na portalach wsytawiających lekarzom opinie, jeszcze lepiej iść do kogoś polecanego przez znajomą osobę.
Niestety, ale samo myślenie, nawet najbardziej pozytywne, to może być za mało. Potrzebne jest działanie.
Bardzo Wam dziekuje za miłe słowa pocieszenia:) Ciężko jest oj ciezko. Ale nie poddam sie na pewno. Chciałabym wykrzyczec całemu swiatu jak jest mi źle, płakac.....ale uzalanie sie nic mi nie pomoze a wrecz przeciwnie zadrecze sie tylko. Czekam na wizyte do rodzinnego zobaczymy co mi poradzi.... Jak nic szukam innego psychiatry, choc w moim małym miescie o dobrego psychiatre chyba nie bedzie łatwo.
Mam to cholerstwo od kilku lat i uwierz mi, próbowanie sobie poradzić na własną ręke prowadzi tylko do zaostrzenia objawów. Nie wiem dlaczego jestes przeciwna lekom - moje życie wróciło do normy gdy zaczęłam je zażywać. To że sie po nich źle czujesz na początku to normalne, ja się męczyłam jakies 2-3 tygodnie zanim organizm sie przyzwyczaił (zwiększone lęki, bezsenność, wymioty). Teraz produkują coraz nowszej generacji leki które nie uzależniają tak bardzo. Ja na początku próbowałam sobie sama poradzić i to dosyć długo co nasiliło napady lęku do tego stopnia, że w trakcie jednego z nich zemdlałam i wylądowałam w szpitalu. Naprawdę nie warto sie męczyć!
To ja się podzielę swoją historią.Jakoś tak jak urodził nam się synek wszystko inne się posypało z pracą,mieszkaniem.Było nam bardzo ciężko.Mąż musiał wyjechać do pracy i zostałam sama z dzieckiem w Polsce.Zaczęły się problemy z żołądkiem,bóle i wymioty,ataki trwające po kilka dni...lekarz powiedział że to na tle nerwowym.Kiedyś na te bóle wzięłam krople iberogast nawet dzieciom można podać podobno no i dostałam reakcji uczuleniowej słabo mi się zrobiło,trudności w oddychaniu,połykaniu..oczywiście pogotowie,leki przeciwstrząsowe.Po tym zdarzeniu dopadła mnie nerwica lękowa z obawy przed reakcją uczuleniową bałam się cokolwiek zjeść,wypić..jak już zjadłam to dopadało mnie ściskanie w gardle,wydawało mi się że zaraz się uduszę.Teraz te ataki są rzadkie,jem normalnie...choć zdarza się że nie bez obaw.
Myślę, że swoje kroki powinnaś skierowac na terapię do psychologa. Praca z odp osobą może zdzialać cuda...tylko trzeba nastawić się na dluższą, systematyczną pracę nad sobą i lektury które pomogą Ci wiele sobie uświadomić. To co teraz Ci najbardziej potrzebna to wyrzucić z siebie swoje trudności, niepowodzenia i stawić im czoła eksperymentując. Lekko nie będzie, lęki wracaja a Twoja rola w tym aby nauczyć się zyć z nimi i zaakceptować samą siebie;] Często przeszłość napędza lęki, urazy z dzieciństwa...trzeba znaleźć źródlo problemu inaczej nijak go nie zagłuszysz. Proszki hmmm...dobra dieta i witaminy aby mieć siłę codziennie na nowe przedsięwzięcia to tak. ja nie wierzę ,że za tymi problemami stoi tylko biochemia. Kiedyś przeczytalam że lęki to brudy zbierane od innych ludzi przez lata...trzeba sobie wszystko przewartościować i postanowić od teraz nic nie jest mi straszne...mysli to tylko mysli nie trzeba przed nimi bić pokłonów. A partner fajnie, że jest z nami w kryzysie ale pamiętaj też o tym, że dla siebie i dla niego masz być dzielna i silna ;] powodzenia
Dziekuje za słowa, które jak zawsze pomagaja. Tym bardziej widze za równiez tu sa osoby którym nerwica nie jest obca. Bo przeciez myslałam , ze tylko mnie to dotyczy. Dzis w miare dobrze sie czułam, rano jak zwykle po przebudzieniu trzese sie w srodku,serce wali, rece sie trzesa...ale pózniej rodzinka zabrała mnie, pomagałam dziadkom troszke , potem wrócił maz z pracy i dobrze sie czułam, jak cos mi do głowy przychodziło to zaraz powtarzałam sobie ,,a w dupie z tym, co z tego, ze sie trzese,, nawet ciacho zrobiłam;) A mąz zauważył, ze dzisiaj zonka wesoła.
Ja lękow nie mam - odpukac. W pierwszej nerwicy miałam. Ale teraz dokuczaja mi tylko i az , objawy ciagłego stresu, sciask zołądka, trzesiawka i kołatanie serca.
Tabletki brałam przez pare dni i powiem, ze lepiej sie czuje nie biorac ich. Moze rodzinna Doktorka przypisze mi cos co mnie wyciszy , cos na nerwice a nie na depresje.Dodam jeszcze ze psychiatra sugerowała sie tym co miałam w karcie sprzed dwoch lat i tymi lekami które wtedy mi pomogły ... tylko wtedy , az wstyd sie przyznac, udawałam i duzo wymyslałam, zeby dostac L4:///
Rozumiem Cię jak chyba nikt - ja straciłam kilkanaście dni urlopu bo nie dałam rady iść do pracy- ale ja udawałam, że wszystko ok ale potrzebuję urlop bo jakieś sprawy wazne itd. A prawda była taka , że nie mialam sił pójśc- żałuje tego ale to silniejsze.
Dokładnie jakze mna, cale lata tylko ekg i nic az w koncu tak mnie dopadla arytmia ze wyladaowalam u kilku kardiologow i psychiatry. Wszyscy wmawiali mi depresje, dawali silne leki.
Wierzę, że wszystko będzie dobrze, zawsze dobrze wyrzucić coś z siebie. Ja za niedługo idę na pogrzeb taty, zmarł w wieku 54 lat, życie jest nieuczciwe :(
Witam Was Kochani.
Pragnę sie Wam wyżalić. W wieku 21-24 lat cierpiałam na nerwicę lękową. Bałam sie wyjść do ludzi, bałam sie wsiąść do autobusu,bałam sie że umrę. Jakoś życie sie zmieniło i wyleczyłam sie nawet nie wiem kiedy;) I żyłam sobie tak 5 lat z dala od nerwicy, z dala od natrętnych myśli w głowie, z dala od objawów, które tak niszcza mnie ;( Aż tu nagle wystarczył tydzień porządnych nerwów 3 nieprzespane noce i koszmar powrócił;(( Tym razem nie mam lęków , nie boję się, że umrę bo już wiem , ze na nerwicę sie nie umiera. Ale objawy dokuczaja. Budzę sie roztrzęsiona, serce wali jak szalone, cała się trzęse, ucisk żołądka.
Tyle miałam radości z życia. Kochałam piec ciasta i torty z zamiałowaniem śledziłam każde nowe przepisy na WŻ a teraz na nic nie mam ochoty. Załamał mnie nawrót choroby. Co robić gdy głowa pełna myśli, których nie powinnam mieć. Skupiam sie cały czas na swoim samopoczuciu, nie moge sie pogodzić z tym, ze znowu nerwica mnie dopadła. Mam kochanego męza który mi pomaga, krzyczy, tłumaczy WALCZ , NIE MYSL a bedzie dobrze.
Może ktoś z Was tez sie męczył z tym cholerstwem, lub znał kogos kto sie z tym męczył.
Możę ktos poprostu podniesie mnie na duchu. Wiem, ze musze walczyc, nie poddac sie, ze wszystko zalezy ode mnie ja to wszystko wiem ..... ale to jest takie ciężkie:((
Hej, głowa do góry faktycznie na nerwicę się nie umiera chociaż wielu tak myśli, najlepszym sposobem, pewnie jednym z wielu jest wysiłek fizyczny i to czasem nawet ciężki zeby zmusić organizm do funkcjonowania tak jak powinien.
Jak chcesz pogadać o problemach z nerwicą to wpisz w google: kardiolo, nerwica, forum tak jest wiele osób które się dzielą problemami takimi jak Twoje.
Piszesz ,, mam kochanego męża,który mi pomaga, to bardzo dużo...nie jestes z tym sama, bądz dzielna.może wybierz sie do lekarza,gdzies musi być przyczyna , nie czekaj aż to się pogłębi ,będę trzymała kciuki, pozdrawiam serdecznie:)
Byłam u psychiatry ale .... no własnie przypisała mi tabletki po których baaaardzo źle sie czułam i je odstawiłam. Czekam, az wróci z urlopu moja Pani Doktor Rodzinna niech mi cos przypisze. Bo nie chce sie faszerowac tabletkami kilka miesiecy od psychiatry bo wtedy bedzie gorzej je odstawic.
Bede dzielna !!! Musze !!!! Ciezko ale dam rade!!!!! Dziekuje za miłe słowa.
A jesli chodzi o te fora gdzie pisza o sobie ludzie , to jakos nie wiem dlaczego, nie moge ich czytac, bo jakos sie dzieje ze mna jeszcze gorzej. Moze dlatego ze ludzie opisuja duzo gorsze swoje objawy róznych nerwic i depresji i boje sie zeby nie popasc w to samo...
A może przeczytaj mądrą książkę - np. jak przestać się martwić i zacząć żyć D. Carnegie albo Potęga podświadomości Murphy'ego albo Zamknij się, przestań narzekać i zacznij żyć Larry Winget (ta ostatnia jest chyba najlepsza, chociaż tytuł być może jest zniechęcający...)
Książka ok ale nieskuteczna- nie polecam. Teorię znamy wszyscy ale z praktyka gorzej!
Tzn książki - przeczytałam i jakoś na mnie nie zadziałały.
Oj bardzo Ci wspolczuje , tez to przerabialam ( przyjazd na stale do Niemiec). Nie bylo mowy o wyjsciu z domu, jazda samochodem tez odpadala, istny koszmar.Bralam jakies prochy ale to tez niewiele dalo.Musialam jednak wziasc sie w garsc, musialam pracowac.Rozmawialam ciagle z "madrym czlowiekiem" czyli sama ze soba. Wiedzialam ze nikt mi nie pomoze, ze tylko ja sama moge to zrobic.W pracy byl koszmar(jestem inz drogowcem i mostowcem) zajmuje sie budowa autostrad a co za tym idzie - mostow.Wyobraz sobie,ze cale noce nie spalam, bo mysl o tym ze musze odebrac zbrojenie na moscie i wlezc tam po 5-cio metrowej drabinie przyprawiala mnie o mdlosci.Moj maz tez byl bardzo kochany i powolutku jakos doszlam do siebie.Nawrot tez nastapil, po smierci meza.Zostalam sama,dzieci dorosle, tez jakos sie dzwignelam ale dalej uwazam, ze tylko TY sama mozesz sobie pomoc.Rozmawiaj ze soba - to pomaga.
Może to nie jest pocieszenie ale wiele osób się boryka z tym- jest to okropne ale jedynie sama ty możesz sobie pomóc. Nie jest to łatwe ale później jaka jest satysfakcja....Trzymam kciuki.
myślę, że jak najmniej powinnas myśleć o nawrocie choroby, a prochy mogą Cię tylko otumanić i odsunąc od rzeczywistości. Dobrze by było, byś energicznie (na siłę jesli trzeba) zajęła się jakąś sprawą, byś miała plan na jutro . Znajdź też w swojej pamięci intensywne obrazy, które wiążą się z dobrym samopoczuciem, zabawą, by zastąpić nimi natrętne, męczące myśli. ( u mnie są to wspomnienia z moją psinką, której już nie ma , pełne humoru, uśmiechu i radości). Ale, jeśli chcesz myśleć o chorobie, to zastanów się nad zdarzeniem, które stało się jej powrotem. Trzeba je zracjonalizować, wytłumaczyć i odsunąć obawy. Jeśli nie masz wpływu na sprawy, to tym bardziej musisz odsuwać myśli o tym. I znowu wszystko minie nie wiedząc jak i kiedy...., a teraz do roboty, nie poddawać się!
Obawiam się, że rady płynące tu ze szczerego serca "weź się w garść", "walcz" niestety niewiele w praktyce pomogą. Każdy, kto zmagał się z tym cholerstwem wie, że "autoterapia" jest nieskuteczna, wrecz niemożliwa do przeprowadzenia. Z nerwicy lękowej nie można się wyleczyć samodzielnie! To nie jest czasowe obniżenie nastroju, to wyjątkowo wredna, często przewlekła, ale uleczalna choroba. Nieprawdą jest, że leki otumaniają. Nerwicę obecnie leczy się lekami, które absolutnie nie upośledzają normalnego funkcjonowania. Moim zdaniem powinnaś zwrócić się do profesjonalisty o pomoc. Powinnaś poszukać sobie dobrego psychiatry, który po pierwsze, postawi DIAGNOZĘ. To, że masz objawy odpowiadające nerwicy lekowej nie świadczy jeszcze o tym, że rzeczywiście na nią cierpisz. Lekarz dobierze odpowiednie leki i ewentualnie skieruje na psychoterapię ( to drugie niekoniecznie ). Zrób "wywiad środowiskowy" i znajdź kogoś, kto ma dobrą opinię "u ludzi", poradź się lekarza rodzinnego, poszperaj w necie. O dobrego psychiatrę nie jest łatwo, ale jeśli już go znajdziesz, wyleczysz się. Wierz mi, nerwicę lękową można skutecznie i definitywnie wyleczyć! Jeśli potrzebujesz więcej informacji, wsparcia lub innej pomocy napisz do mnie na priva. Wiem, jak ci ciężko....
A ja uważam wręcz przeciwnie - co da psychiatra, oprócz leków? Dobranie leków to zbyt mało, bo co z tego, jak zagłuszy się objawy, skoro w najmniej spodziewanej chwili, długo czy krótko po leczeniu, mogą wrócić? Moim zdaniem - potrzebny jest tandem psychiatra i psychoterapeuta. Pierwszy pomoże fizycznie dojść do lepszej formy, psychoterapeuta jest w stanie uczyć technik radzenia sobie z objawami, poszukania przyczyn, skutecznej walki z nerwicą.
Wydaje się, że psychiatra jest tu zbędny. Potrzebny jest psycholog - terapeuta nerwic. Psychiatra wyleczy objawy, przepisując leki psychotropowe, które nie są obojętne dla układu somatycznego (głównie wątroby). Natomiast psycholog przede wszystkim wysłucha, wykaże się empatią, która w takich stanach jest nieodzowna dla pacjenta, wreszcie na tej podstawie wybierze sposób oddziaływania. Spotkania z psychologiem początkowo odbywają się 2 razy w tygodniu, w dalszej terapii raz w tygodniu, potem raz w miesiącu. Leczenie jest długotrwałe, ale skuteczne. Dobrze jest też mieć obok siebie bliską osobę, która może (a nawet powinna) brać udział w osobnych spotkaniach z psychologiem. Podobnie jak w terapii uzależnień osoba współuzależniona. Wtedy efekty są znacznie lepsze.
no coz.....przy nerwicy czy depresji nie ma nic gorszego niz uslyszec od kogos " wez sie w garsc"..rownie dobrze moglby powiedziec "zabij sie"...
Uwazam, ze tego typu choroba sama nie minie...potrzebujesz dobrego psychiatry, odpowiednich leków koniecznie! - a dla wzmocnienia leczenia dodatkowo psychoterapie. Musisz sie leczyć, samo nie minie na 100% !!!
Doskonale wiem o czym piszesz....;(
W połowie się z Tobą zgodzę, bo kiedy ja słyszałam weź się w garść od osoby która nigdy nie chorowała na nerwicę to miałam ochotę tą osobę zastrzelić, ale z drugiej strony mi najbardziej pomógl taki kopniak, bo nikt się nade mną nie litował więc i ja przestałam się nad sobą użalać.
Bardzo ci współczuję.Też miałam to cholerstwo i wtedy myślałam,że to nigdy nie przejdzie.Na razie już od paru lat jest ok.To co mi pomogło to bardzo dobry psychiatra.Jeżeli to wróciło przez jeden incydent to powinnaś wziąźć leki psychotropowe przez jakiś czas.Jeżeli boisz się nowych leków to poproś lekarza o te leki które brałaś 5 lat temu.No i bardzo dobrze żebyś zajęła się tym co bardzo lubisz.Ja w czasie silnego niepokoju całą uwagę poświęcałam wyszywaniu i tylko to mogłam robić.A może dobry psycholog,żeby przerobić problem,który cię tak przygnębił.Trzymam mocno kciuki i wierzę,że niedługo napiszesz,że znowu chce ci się żyć.
Może kup sobie w aptece jakiś ziołowy syrop na uspokojenie? Albo tabletki Sedatif PC to są łagodne środki ale może chociaż trochę Ci pomogą. Na nerwicę chyba nie ma lekarstwa :-( Ja od 4 miesięcy męczę się z nerwicą przełyku, ale u mnie to się zaczęło od zachłyśnięcia pewnie już nigdy nie będę normalnie piła czy jadła, schudłam 11 kilo, ale jakoś daję radę, gotowanie mi pomaga bo wtedy o tym nie myślę, musisz być twarda, nawet jak Ci się nie chce to idź do kuchni i gotuj, upiecz jakieś dobre ciacho idź na spacer, przeczytaj śmieszną książkę, nie siedź w domu, na pewno odciągniesz od siebie te złe myśli, najważniejsze to nie myśleć i nie czytać o nerwicy! Głowa do góry :-) co do leków, to mam znajomą która ma nerwicę lękową, też bała się wychodzić z domu, chodzić po ulicy, zamykała się w łazience. Raz dostała leki po które bardzo źle na nią działały, ale za drugim razem psychiatra dobrał już dobre i jak ona to mówi po ich wzięciu chce ratować świat :-) Jeśli sama już nie dajesz rady to podobno psychoterapia bardzo pomaga.
Ja cierpiałam na nerwicę lękową pourazową z jakiego powodu wolę nie mówić i wierzcie mi odwalało mi nierówno sama z tego sobie nie zdawałam sprawy, pomoc psychologa zerowa chodziłam bo musiałam ale tej baby nie znosiłam. Mój luby otoczył mnie opieka ale pilnował abym chodziła do psychiatry i przede wszystkim leki dobrze dobrane dawano mi az dwa lata na to abym do siebie doszła i fakt jest dobrze ale zawsze coś zostanie lęki mam ale wiem na jakim tle i udaje mi się nad nimi panować choć nieraz z trudem.
Dobrze prowadzona i rzetelna psychoterapia. Rzeczywiście, pomożesz sobie sama, ale przy wsparciu terapeuty. Jest nadzieja, że właściwie przepracowany problem, zniknie na zawsze, a nie tymczasowo. Inna sprawa, że na dobrego terapeutę trudno trafić. Najlepiej chyba poszukać na portalach wsytawiających lekarzom opinie, jeszcze lepiej iść do kogoś polecanego przez znajomą osobę.
Niestety, ale samo myślenie, nawet najbardziej pozytywne, to może być za mało. Potrzebne jest działanie.
serdecznie pozdrawiam!
Bardzo Wam dziekuje za miłe słowa pocieszenia:) Ciężko jest oj ciezko. Ale nie poddam sie na pewno. Chciałabym wykrzyczec całemu swiatu jak jest mi źle, płakac.....ale uzalanie sie nic mi nie pomoze a wrecz przeciwnie zadrecze sie tylko. Czekam na wizyte do rodzinnego zobaczymy co mi poradzi.... Jak nic szukam innego psychiatry, choc w moim małym miescie o dobrego psychiatre chyba nie bedzie łatwo.
Serecznie Was pozdrawiam!!
Mam to cholerstwo od kilku lat i uwierz mi, próbowanie sobie poradzić na własną ręke prowadzi tylko do zaostrzenia objawów. Nie wiem dlaczego jestes przeciwna lekom - moje życie wróciło do normy gdy zaczęłam je zażywać. To że sie po nich źle czujesz na początku to normalne, ja się męczyłam jakies 2-3 tygodnie zanim organizm sie przyzwyczaił (zwiększone lęki, bezsenność, wymioty). Teraz produkują coraz nowszej generacji leki które nie uzależniają tak bardzo. Ja na początku próbowałam sobie sama poradzić i to dosyć długo co nasiliło napady lęku do tego stopnia, że w trakcie jednego z nich zemdlałam i wylądowałam w szpitalu. Naprawdę nie warto sie męczyć!
jak bym czytala o sobie ...ja sobie poradzilam , trwalo to dlugo ale dalam rade. Jesli masz ochote napisz do mnie .
To ja się podzielę swoją historią.Jakoś tak jak urodził nam się synek wszystko inne się posypało z pracą,mieszkaniem.Było nam bardzo ciężko.Mąż musiał wyjechać do pracy i zostałam sama z dzieckiem w Polsce.Zaczęły się problemy z żołądkiem,bóle i wymioty,ataki trwające po kilka dni...lekarz powiedział że to na tle nerwowym.Kiedyś na te bóle wzięłam krople iberogast nawet dzieciom można podać podobno no i dostałam reakcji uczuleniowej słabo mi się zrobiło,trudności w oddychaniu,połykaniu..oczywiście pogotowie,leki przeciwstrząsowe.Po tym zdarzeniu dopadła mnie nerwica lękowa z obawy przed reakcją uczuleniową bałam się cokolwiek zjeść,wypić..jak już zjadłam to dopadało mnie ściskanie w gardle,wydawało mi się że zaraz się uduszę.Teraz te ataki są rzadkie,jem normalnie...choć zdarza się że nie bez obaw.
Trzymam za Ciebie kciuki - obie przeżywamy ciężkie chwile - musimy dać radę.
Myślę, że swoje kroki powinnaś skierowac na terapię do psychologa. Praca z odp osobą może zdzialać cuda...tylko trzeba nastawić się na dluższą, systematyczną pracę nad sobą i lektury które pomogą Ci wiele sobie uświadomić. To co teraz Ci najbardziej potrzebna to wyrzucić z siebie swoje trudności, niepowodzenia i stawić im czoła eksperymentując. Lekko nie będzie, lęki wracaja a Twoja rola w tym aby nauczyć się zyć z nimi i zaakceptować samą siebie;] Często przeszłość napędza lęki, urazy z dzieciństwa...trzeba znaleźć źródlo problemu inaczej nijak go nie zagłuszysz. Proszki hmmm...dobra dieta i witaminy aby mieć siłę codziennie na nowe przedsięwzięcia to tak. ja nie wierzę ,że za tymi problemami stoi tylko biochemia. Kiedyś przeczytalam że lęki to brudy zbierane od innych ludzi przez lata...trzeba sobie wszystko przewartościować i postanowić od teraz nic nie jest mi straszne...mysli to tylko mysli nie trzeba przed nimi bić pokłonów. A partner fajnie, że jest z nami w kryzysie ale pamiętaj też o tym, że dla siebie i dla niego masz być dzielna i silna ;] powodzenia
Dziekuje za słowa, które jak zawsze pomagaja. Tym bardziej widze za równiez tu sa osoby którym nerwica nie jest obca. Bo przeciez myslałam , ze tylko mnie to dotyczy. Dzis w miare dobrze sie czułam, rano jak zwykle po przebudzieniu trzese sie w srodku,serce wali, rece sie trzesa...ale pózniej rodzinka zabrała mnie, pomagałam dziadkom troszke , potem wrócił maz z pracy i dobrze sie czułam, jak cos mi do głowy przychodziło to zaraz powtarzałam sobie ,,a w dupie z tym, co z tego, ze sie trzese,, nawet ciacho zrobiłam;) A mąz zauważył, ze dzisiaj zonka wesoła.
Ja lękow nie mam - odpukac. W pierwszej nerwicy miałam. Ale teraz dokuczaja mi tylko i az , objawy ciagłego stresu, sciask zołądka, trzesiawka i kołatanie serca.
Tabletki brałam przez pare dni i powiem, ze lepiej sie czuje nie biorac ich. Moze rodzinna Doktorka przypisze mi cos co mnie wyciszy , cos na nerwice a nie na depresje.Dodam jeszcze ze psychiatra sugerowała sie tym co miałam w karcie sprzed dwoch lat i tymi lekami które wtedy mi pomogły ... tylko wtedy , az wstyd sie przyznac, udawałam i duzo wymyslałam, zeby dostac L4:///
Rozumiem Cię jak chyba nikt - ja straciłam kilkanaście dni urlopu bo nie dałam rady iść do pracy- ale ja udawałam, że wszystko ok ale potrzebuję urlop bo jakieś sprawy wazne itd. A prawda była taka , że nie mialam sił pójśc- żałuje tego ale to silniejsze.
Czy jesteś pewna, że to nerwica? Zrób badania czy nie jest to przypadkiem arytmia lub tarczyca. Bez leków sobie nie poradzisz.
Miałam robione EKG i mam idealne. A co do reszty wyników czekam do poniedziałku az Lekarka wróci z urlopu .
mam syna chorego na arytmię-ekg nie wystarczy,trzeba założyć holter-jemu w ekg nic nie wyszło
Dokładnie jakze mna, cale lata tylko ekg i nic az w koncu tak mnie dopadla arytmia ze wyladaowalam u kilku kardiologow i psychiatry. Wszyscy wmawiali mi depresje, dawali silne leki.
Wierzę, że wszystko będzie dobrze, zawsze dobrze wyrzucić coś z siebie. Ja za niedługo idę na pogrzeb taty, zmarł w wieku 54 lat, życie jest nieuczciwe :(
Wyrazy współczucia!!!:(
Dziękuję.
A co do Twoich zmartwień to mojej koleżance pomogła psychoterapia grupowa. Trzymam kciuki za Ciebie
wyrazy wpolczucia....;(( dziwnie Bog porozdawal nam te smutki i radosci...
Dokładnie, w ogóle tego nie rozumiem :((((( Najbardziej martwię się o mamę :(