Też lubię poznawać smaki z różnych miejsc. Nie lubię: czerniny, kwaśnych zup, ciepłego mleka prosto od krowy, kożuchów z mleka i jeszcze trochę innych ohydnych rzeczy o których zapomniałam wspomnieć. I z pewnością nie spróbowałabym niektórych obrzydliwych potraw, które w niektórych rejonach świata są przysmakami, np. zupy z rybich głów, starych jaj, śmierdzącego mięsa niewiadomego pochodzenia, itp.
Co do zupy z rybich głów, to u nas zawsze w rodzinie przyrządza się taką zupę na wigilię. Zawsze przygotowuje ją babcia z głów i ogonów karpia. Jemy ją tylko raz w roku, właśnie w wigilię i jest PRZEPYSZNA, wygląda prawie jak rosół, a smakuje.... mmmmm. Podajemy zawsze z grzankami.
Te z pudełeczka są pyszniutkie. To jest sos jakiś z warzywami. Sama bym takich nie zrobiła bo nie moge patrzeć na takie gołe śledzie. Jak jem to są w sosie i nie widać,i sobie jeszcze kroję na małe paseczki.
ja nie zjadłabym czerniny,choc u nas w domu sie ja gotowało.kupionej kaszanki,owoców morza,i wspomnianego juz móżdzku,nie lubie też kapuśniaku.o zabach i slimakach nawet nie wspominam.poza tym to lubie wszystko.
A ja Wam powiem tylko tyle:) Jakby głód panował , to nikt by nie wybrzydzał tylko jadł wszystko.Moja babcia opowiadała że w czasie wojny jadła wszystko co można było zdobyć, płucka, nerki, móżdżek i inne rzeczy.
Podpisuję się obiema rękoma .. Teraz coś niecoś mogę pogrymasić ..Mój dziadek opowiadał jak po wojnie była bieda z nędzą a na polach pracowali ... Niemcy i byli głodni to jesienią na buraczanym polu rosły dzikie , trujące jagody . Nikt żaden Polak ich nie ruszył a ci biedacy z głodu wcinali jak .. maliny i bez skutków ubocznych ..
Dziadek tylko palcem mi pogroził abym nie ruszała , bo zatrucie pokarmowe na bank .. Sprawdziłam po latach w encyklopedii . '' Silne trująca roślina z psiankowatych , powodująca zaburzenia układu pokarmowego i srodek halucogenny '' .
rosół, sernik, ciasto (obojętnie jakie) z galaretką, zupa szczawiowa, spadziowy miód, większość podrobów, golonka, ciasto francuskie i wiele wiele innych :)
na razie niezjadliwy jest dla mnie móżdżek, flaki, nerki to na pewno.Ale lubie poznawac nowe, nieznane potrawy i to pewnie cos jszcze zostanie dodane do listy;)
To masz podobnie do mnie-nie cierpie słodyczy,ciast, dziemów, placków, naleśników,miodu, likierów, ciepłej wodki, czy piwa, mleka i szwedzkich kiszonych sledzi.Czernine i móżdzek zjem, choc nie wywołują u mnie euforii.Acha za chlebem nie przepadam jeszcze. Zastepuje go kasza, ryżem, warzywami.Co do reszty nie mam żadnych tabu.
- Gorące mleko i wszystko co je zawiera, jak kakao, zupa mleczna itp. A mega hardcore to mleko z miodem, masłem i czosnkiem czyli babciny sposób na przeziębienie. Jak się jeszcze kożuch zrobi to już komplet :)
- Mleko prosto od krowy - nawet kiedy jest zimne.
- Słodkie galaretki w każdej postaci. Dla odmiany galaretki mięsne i rybne bardzo lubię.
- Wątróbka, nerki, płucka i inne podroby. Jedyna jadalna wersja podrobów to gulasz z kurzych żołądków.
- Rodzynki i kandyzowane owoce wraz z wszelkimi "następstwami" typu keks, lody bakaliowe itp. :)
Jestem totalnie odwrotna niż większość z was: lubię tatara z surowym żółtkiem, czerninę, cynadry, pierogi z płuckami, sery pleśniowe etc...no tak ale to nie na temat. Sorry
Nie jadam w ogóle i zapewne nie zjem:
grzybów leśnych- trauma z wczesnej młodości, kiedy widziałam umierające dzieci, po zatruciu grzybami
krewetek- bo się nimi zatrułam na którymś Sylwestrze
skrzydełek drobiowych, pod jakąkolwiek postacią
rzepy, ogórków kiszonych i konserwowych
przez wiele lat nie jadałam serów, twarogów, sernika...ale po długim czasie fobia minęła ;)
Nie lubie zup mlecznych słodzonych, zielonej herbaty, bo leci mi tytoniem, owoców morza, czerniny, a poza tym chyba wszystko jadam co jest do jedzenia w naszej polskiej tradycji.
zauważyłam, że staję się wybredna...z mięsa to tylko kurzyna, jakoś tak bez oporów, innych mięs nie przetwarzam...płucka, móżdżki i inne przyprawiają mnie o dreszcze...znielubiłam koleżankę, która świńskie ozory w galarecie pochłania w ilościach hurtowych..o dżizas...
Mnie się robi to samo :/ Może trzeba mieć regularny kontakt ze zwierzętami, aby zacząć postrzegać je jako istoty wrażliwe i czujące, z ufnością szturchające człowieka miękkim pyskiem. Odkąd zaczęłam przebywać wśród innych sierściastych niż tylko psy i koty, trudno mi przełknąć coś poza kurczakiem i indykiem. Już nawet oficjalnie zapowiedziałam, że będzie coraz więcej moich wege przepisów.
mleko prosto od krowy, z pianka wspaniałe. Pewnie już nigdy nie będzie mi dane pić. Jeśli krowę wcześniej nakarmiło się nacią z marchwi to mleko jeszcze wspanialej smakuje.
Hmm, jak to mówią - nigdy nie mów nigdy... ale ja NIGDY nie tknę salcesonu (po spróbowaniu o mało nie zwymiotowałam), wątróbki innej niż drobiowa, żadnych ogonków, móżdżków, ozorków, flaczków... jako dziecko jadłam kaszankę, teraz już nie, dziękuję, fuj.
Nie lubie smalcu, chyba, że odrobinę do ciasteczek, na kruchość, inaczej nie tknę. I jedyna przyprawa do jakiej podchodze z rezerwą - kminek - gdy jest go nadmiar - nie przełknę.
Z mięs najchętniej drób, jesli już jakieś inne miesko się trafi musi być dobrze zamarynowane... mielone jadłam wieki temu i jakoś się nie spieszę do ich przyrządzenia ;)
Nigdy nei zetknęłam sie z propozycją zjedzenia ślimaków, żab i innych robalków, ale też raczej nie przełknęłabym.
I owoce morza ( krewetki itepe...) - nie, nie, nie!
Wyznaję zasadę ,że jeśli chodzi o jedzenie wszystkiego trzeba spróbować żeby wiedzieć o czym mowa .
A i tak do ust nie wezmę : robali afrykańskich i chrząszczy gdzieś tam w Azji ,a i móżdżku krowiego ,swińskiego i innego bleee.Jak mnie coś jeszcze zaskoczy to z miłą chęcią powiem .Reszta tak czy inaczej zjadliwa :) Łącznie z Anyżkiem i innymi przprawami w małej ew ilości :P
Jemy teraz różne potrawy ,ale kochani weżcie sobie poczytajcie przepisy dawne ,jak się je czyta tylko (niektóre ) to leeeeeeee
Jakie te ludzkie gusta są dziwne...Czytam i nadziwić się nie mogę.Ja np nie cierpie mleka(pod żadną postacią, era też)słodyczy-ŻADNYCH!Na widok ciasta dostaję ostrych mdłości, nawet czekolady i slodkich owoców nie lubię.Za to przepadam za mięsem, rybami, a nade wszystko warzywami.Flaki-uuuwielbiam, ogony wołowe, policzki, ozory(wołowe).Salcesony, podróbki wszelkiej maści.Cynaderki uważam za przysmak, ale fachowe ich przygotowanie jest tak pracochlonne, ze bardzo rzadko je robię.Za czerniną jedynie nie przepadam, ale myslę,że dlatego, bo sie nią kiedyś zatrułam.Alkohol-czemu nie, ale gorzki, albo kwaśny- nigdy słodki.Przedziwne są gusta ludzkie.....Ps. nie cierpię jeszcze kiszonych śledzi skandynawskich((((Owoce morza, slimaki i żabki -proszę bardzo!
Czy ja wiem....może i tak ale za to tłusto, mięsnie i ostrą kuchnię(bardzo ostrą) preferuję.Ale to samo jakos tak mi się zrobiło.nie rozmyslam nad tym, po prostu tak jest))
Ja nie zjem nigdy żadnego móżdżku,owoców morza,królika,żab i wszelkiego robactwa...nie zjem też nic u znajomych,którzy nie zbyt przestrzegają zasad higieny,ani ,oczywiście w żadnej podejrzanej knajpie.
owocowych zup, botwinki, szczawiowej i pomidorowej
naleśników na słodko
wątrobki, nerek i serduszek
ciepłego mleka od krowy
białego sera
Ale czy kiedyś nie zjem...hmmm...gdy głód bardzo, ale to bardzo przyciśnie, sądzę, że rarytasem będzie upieczona nad ogniskiem świnka morska...;) Oby nigdy do tego nie doszło.
Zainspirowana postem o przysmakach zachecam do wpisywania przeciwieństw ulubionych potraw.
U mnie napierwszym miejscu nielubianych są
Śledzie solone, wyjątek stanowię sledzie w sosie śmietanowym lisnera
Słodkie obiady
Sernik
Wszystko co miętowe, oprócz czekoladek miętowych
alkohole wszystkie prócz piwa dębowego
Rzeczy których nigdy nie wezme do ust to owoce morza,
Ślimaki
Żabie udka ffuuuuuuuuuuujjjjjjj
1. wątróbka
2. mielonka
3. flaki
4. nerki
5. kasza gryczana
Ozorki,krewetki,wogóle owoce morza,od niedawna wątróbka i podroby,móżdżek z jajecznicą-jadłam kiedyś jako dziecko-i nigdy więcej.
Wszystko o smaku anyżowym,
tak jak u Ciebie- słodkie obiady
ocet
galarety i galaretki - nie jem nic co się rusza
kisiel
jem wszystko :D
uwielbiam przez kuchnie poznawać kraje, regiony, miejsca ;)
Mam kilka rzeczy których nie wezmę do ust:
1)flaczki
2)dziczyzna
3)owoce morza
4)taniego wina
5)tatara z surowym jajkiem
Ja tez tatara tez bym nie zjadla, jako dziecko jadlam tak jak i smazony mozdzek z jajkami a fujjjjj!!!
A próbowałaś ? :P flaków też nie lubię ale spróbowałam :)
dziczyzna ! ach te szaszłyki z sarniny upolowanej i po 24h kruszenia, pieczone nad ogniskiem :) niam
krewetki ale oczyszczone profesjonalnie ,super :)
tanie wino u mojego znajomego ,wlasnego wyrobu po 3 zł ( amoże i po 2 zł) za litr z ciemnych winogron ,super
co do pkt 3 trzeba dorosnąć :)
Pozdrawiam :)
PS Anyżku tez nie lubie :)
A Ty już dorosłaś do punktu 3,a jaka jest ta granica dorosłości?-pytam ,bo chcę wiedzieć czy dużo mi jeszcze brakuje...hehehehe
W/g tego czego nie lubisz ? czy są inne prefencje twojej oceny ? Bo jeśli chodzi o pt 1 to jeszcze dwa albo moze 22 ? nie wiem ...:)
Też lubię poznawać smaki z różnych miejsc. Nie lubię: czerniny, kwaśnych zup, ciepłego mleka prosto od krowy, kożuchów z mleka i jeszcze trochę innych ohydnych rzeczy o których zapomniałam wspomnieć. I z pewnością nie spróbowałabym niektórych obrzydliwych potraw, które w niektórych rejonach świata są przysmakami, np. zupy z rybich głów, starych jaj, śmierdzącego mięsa niewiadomego pochodzenia, itp.
Co do zupy z rybich głów, to u nas zawsze w rodzinie przyrządza się taką zupę na wigilię. Zawsze przygotowuje ją babcia z głów i ogonów karpia. Jemy ją tylko raz w roku, właśnie w wigilię i jest PRZEPYSZNA, wygląda prawie jak rosół, a smakuje.... mmmmm. Podajemy zawsze z grzankami.
A przepisik od babci można by wyciągnąć?:)
1. potrawy z surowym jajkiem - salmonellowa psychoza:)
2. salceson- kaszankę lubię i jem, salcesonu nie tknę odkąd jako dziecko byłam przy jego "produkcji"
3. móżdżek, płucka i nerki
4. kopi luwak - chociaż nie jestem smakoszem kawy i pije ją od wielkiego swięta ( a do tego pewnie nie byłoby mnie na nią stac:):):)
5. pasztet z królika - bo kiedyś był taki który mieszkał w moim domu i był ulubieńcem rodziny
poza tym jestem stworzeniem które próbuje nowych rzeczy z czystej ciekawości i sprawia mi to dużą frajdę:)
1. Ślimaki i wszelkiego rodzaju robale
2. Podroby
3. Kaszanka
Nigdy nie wezmę do ust kani, choćby największe guru od grzybów przekonywało mnie, że to na pewno nie sromotnik.
Nie znoszę szpinaku. Wyjątkiem jest szpinak robiony przez forumową ireth ( jednak matka od córki może się czegos nauczyć )
Nie lubię: rozpieczonych jabłek, ciasta kruchego, francuskiego i drożdżowego,, czekolady, kakao.
Się wie
Czernina
móżdżek, jadłam tylko raz
cielęcina
jagnięcina
malutkie prosiaczki pieczone, podawane na weselach
królik
ślimaki
żabie udka
prawdziwej kawy
sera pleśniowego
żapomniałam o maleńkich prosiaczkach. Tez nigdy prze nigdy
Śledzie lisnera też są solone jak każde,śledź po wymoczeniu nie jest słony i można samemu sobie zrobić w śmietanie, są o niebo lepsze niż te lisnera:)
Te z pudełeczka są pyszniutkie. To jest sos jakiś z warzywami. Sama bym takich nie zrobiła bo nie moge patrzeć na takie gołe śledzie. Jak jem to są w sosie i nie widać,i sobie jeszcze kroję na małe paseczki.
ja nie zjadłabym czerniny,choc u nas w domu sie ja gotowało.kupionej kaszanki,owoców morza,i wspomnianego juz móżdzku,nie lubie też kapuśniaku.o zabach i slimakach nawet nie wspominam.poza tym to lubie wszystko.
nienawidzę i nie wezmę do ust:
móżdżku,płucek,nerek,wątróbki wieprzowej itp.
owoców morza
nie lubię:
makaronu z owocami i zup owocowych
tłustych mięs i wędlin
surowych zielonych ogórków
ciepłe mleko prosto od krowy
wiejska śmietana i twaróg
tatar
tiramisu
podroby
Nie wezmę do ust niczego w czym można wyczuć cynamon (mam uczulenie na tę przyprawę).
Nie lubię:
zupy mleczne,
zupy owocowe,
słodkie dania obiadowe (wyjątek naleśniki z serem),
płucka, serca,
tanie (czytaj kiepskie) piwa
rukola, szczaw.
pierogi z płuckami.....
mielone kupowane w markecie
pieczone prosię - podobnie jak MR
ajerkoniak- wódka z jajem beeee
A ja Wam powiem tylko tyle:) Jakby głód panował , to nikt by nie wybrzydzał tylko jadł wszystko.Moja babcia opowiadała że w czasie wojny jadła wszystko co można było zdobyć, płucka, nerki, móżdżek i inne rzeczy.
Podpisuję się obiema rękoma .. Teraz coś niecoś mogę pogrymasić ..Mój dziadek opowiadał jak po wojnie była bieda z nędzą a na polach pracowali ... Niemcy i byli głodni to jesienią na buraczanym polu rosły dzikie , trujące jagody . Nikt żaden Polak ich nie ruszył a ci biedacy z głodu wcinali jak .. maliny i bez skutków ubocznych ..
Dziadek tylko palcem mi pogroził abym nie ruszała , bo zatrucie pokarmowe na bank .. Sprawdziłam po latach w encyklopedii . '' Silne trująca roślina z psiankowatych , powodująca zaburzenia układu pokarmowego i srodek halucogenny '' .
Fames est optimus coquus.=Glód jest najlepszym kucharzem.
Secundo- De gustibus et coloribus non est disputandum= O gustach i kolorach się nie dyskutuje(bo każdy ma inny))
nie zjem..
ślimaków
żabich udek
krewetek
pieczonego małego prosiaczka
dzikich zwierząt jak sarna , zając
ciepłe mleko prosto od krowy
i jeszcze parę innych rzeczy....
plucka, nerki, flaczki itp
słodkich obiadów (typu kompot z makaronem)
wedzonych ryb (nie jem juz od 7 lat)
czerniny
gorzkiej czekolady
owoce morza,rukola i zwykła herbata
Herbata z cytryną to jedna z najlepszych rzeczy na świecie:)
jak byłam w ciąży sam zapach powodował u mnie torsje i tak mi zostało,biała,czerwona zielona,owocowe mi nie przeszkadzają
Megi uważa inaczej...i coś w tym jest...
rzeczy znielubione:
rosół, sernik, ciasto (obojętnie jakie) z galaretką, zupa szczawiowa, spadziowy miód, większość podrobów, golonka, ciasto francuskie i wiele wiele innych :)
Nie lubisz tego, co ja uwielbiam:)
wiem, wiem, wszyscy mi to mówią :)
A ja właśnie dziś myślałam o upieczeniu goloneczki na sobotę :)
a cholesterol ?! :)
w zyciu go na oczy nie widziałam
kasza, kaszanka, krupnik i inne rzeczy z kaszą.
ryby wszelakie
czernina
kalafior i fasolka
jakieś dziwactwa jak móźdzek czy ślimaki, też odpadają.
Hmmm.... zastanówmy się nad nielubianymi:
1. krewetki i inne takie
2. flaki
3. tłuste wędliny
4. wódka czysta
5. smalec
Próbowanie nowych potraw ,jest bardzo fajne ,ale muszę wiedzieć co jem :)
Natomiast nie przepadam za
ciastami ,nalesnikami ,plackami z jabłkami , oraz nie lubię bambusa w miesznkach warzywnych bleee
na razie niezjadliwy jest dla mnie móżdżek, flaki, nerki to na pewno.Ale lubie poznawac nowe, nieznane potrawy i to pewnie cos jszcze zostanie dodane do listy;)
A nie lubie:
ciast, dżemu, i ciepłej wódki i zimnej jajecznicy
To masz podobnie do mnie-nie cierpie słodyczy,ciast, dziemów, placków, naleśników,miodu, likierów, ciepłej wodki, czy piwa, mleka i szwedzkich kiszonych sledzi.Czernine i móżdzek zjem, choc nie wywołują u mnie euforii.Acha za chlebem nie przepadam jeszcze. Zastepuje go kasza, ryżem, warzywami.Co do reszty nie mam żadnych tabu.
Nie cierpię kminku i gotowanego mleka.
kminek jest cudem natury!! Dodałabym go najchętniej do wszystkiego!! :):)
Nie tknę cebuli smażonej ani gotowanej utrapienie bo prawie do każdej potrawy się dodaje,kakao i kożuchów z mleka.
Owoce morza..............no nie chcą mi przejść przez gardło choć już próbowałam nie raz !!
aaaa.. i cynamon - nie lubię go
Hej,
- Gorące mleko i wszystko co je zawiera, jak kakao, zupa mleczna itp. A mega hardcore to mleko z miodem, masłem i czosnkiem czyli babciny sposób na przeziębienie. Jak się jeszcze kożuch zrobi to już komplet :)
- Mleko prosto od krowy - nawet kiedy jest zimne.
- Słodkie galaretki w każdej postaci. Dla odmiany galaretki mięsne i rybne bardzo lubię.
- Wątróbka, nerki, płucka i inne podroby. Jedyna jadalna wersja podrobów to gulasz z kurzych żołądków.
- Rodzynki i kandyzowane owoce wraz z wszelkimi "następstwami" typu keks, lody bakaliowe itp. :)
- Mięta w czekoladzie.
- Wermuty
najgorsze dla mnie :owoce morza,ślimaki, żabie udka - bleeeee
oczywiście jak przeważnie każda z Was móżdżki, nerki itp. - tego nawet nie tknę , bo na samą myśl mnie trzęsie, a jeszcze - sery pleśniowe
poza tym wszystko lubię i nie wybrzydzam
Świeży ogórek - nigdy , przenigdy
Mleko - gotowane , surowe od krowy
Salceson
Królik
Czernina
Jestem totalnie odwrotna niż większość z was: lubię tatara z surowym żółtkiem, czerninę, cynadry, pierogi z płuckami, sery pleśniowe etc...no tak ale to nie na temat. Sorry
Nie jadam w ogóle i zapewne nie zjem:
grzybów leśnych- trauma z wczesnej młodości, kiedy widziałam umierające dzieci, po zatruciu grzybami
krewetek- bo się nimi zatrułam na którymś Sylwestrze
skrzydełek drobiowych, pod jakąkolwiek postacią
rzepy, ogórków kiszonych i konserwowych
przez wiele lat nie jadałam serów, twarogów, sernika...ale po długim czasie fobia minęła ;)
Niech pomyślę......
na pewno owoce morza, móżdżek, żabie udka, ślimaki i czernina ...na samą myśl mnie mdli
zupa z głów rybich... kurze łapki....kuperki kurze..bleeee
połączenie galeretka -czekolada...np Delicje, Ptasie mleczko
po za tym konina, ale to nie z obrzydzenia tylko miłości do koni, są dla mnie bliskie jak pies i kot.
Kocham konie więc nie spróbuję koniny. Nie lubię połączenia czekolady z miętą.
1.Brukselka
2.Whisky
3.sok pomidorowy
4.Ślimaki,małże i wszelkie oślizgłe paskudztwa
5.pierniki
Nie spróbuję nawet:
- nerek, płuc, móżdżku, żółądków i serc
- czerniny
- miętowej czekolady
Boczku, słoniny, smalcu do smarowania, salcesonu,skwarek, podrobów oprócz watróbki drobiowej, galarety z nóżek, śledzi solonych, tatara, alkoholu ........,
I bardzo dobrze, więcej dla mnie zostanie, alkohol możesz zabrać
Ja przejmuję pełną spuściznę po lince_1
Ależ proszę bardzo chociaż poza ostatnim to w większości mąż lubi :)
Ależ proszę bardzo chociaż poza ostatnim to w większości
A mnie właśnie najbardziej chodzi o ostatnie....Czyli "wilk syty i owca cała"mąż lubi :)
Nie lubie zup mlecznych słodzonych, zielonej herbaty, bo leci mi tytoniem, owoców morza, czerniny, a poza tym chyba wszystko jadam co jest do jedzenia w naszej polskiej tradycji.
1. Szpinak- jest na samym szczycie listy. Nie raz już próbowałam się do niego przekonać ale nie dałam rady. Poprostu nie cierpię tego smaku.
2. Sos musztardowy z gotowanym jajkiem (trauma z dzieciństwa).
3. Flaczki
4. Móżdżek, czernina itp.
Tydzień siedzisz w piwnicy o samej wodzie i zjadasz po tygodniu szpinaczek z apetytem, wg przepisu mojej mamy, lepszego nie jadłam.
Raz w życiu musiałam odmówić zjedzenia : wątroby w szarym sosie - bllleeeee ,
a pozatym nie tknęłabym tysiącletnich jaj , zgniłego ( przysmak ) sera tofu , i
wielu innych przysmaków z dalekich Chin ...
( bo tatara ... kiedyś spróbuję )
Nie znosze arbuza
Kozuch na goracym mleku wywouje u mnie odruch wymiotny
nigdy nie zjadlabym flaków, kaszanki, czerniny, wątróbki, nerek, płucek, móżdżku i tym podobnych ...
słodkie obiady, to tez nie dla mnie
zauważyłam, że staję się wybredna...z mięsa to tylko kurzyna, jakoś tak bez oporów, innych mięs nie przetwarzam...płucka, móżdżki i inne przyprawiają mnie o dreszcze...znielubiłam koleżankę, która świńskie ozory w galarecie pochłania w ilościach hurtowych..o dżizas...
Mnie się robi to samo :/ Może trzeba mieć regularny kontakt ze zwierzętami, aby zacząć postrzegać je jako istoty wrażliwe i czujące, z ufnością szturchające człowieka miękkim pyskiem. Odkąd zaczęłam przebywać wśród innych sierściastych niż tylko psy i koty, trudno mi przełknąć coś poza kurczakiem i indykiem. Już nawet oficjalnie zapowiedziałam, że będzie coraz więcej moich wege przepisów.
brry na samą myśl: gołąbki z tartych ziemniaków i mleko prosto od krowy
mleko prosto od krowy, z pianka wspaniałe. Pewnie już nigdy nie będzie mi dane pić. Jeśli krowę wcześniej nakarmiło się nacią z marchwi to mleko jeszcze wspanialej smakuje.
nidy przenigdy nie zjem jajka kurzego beeee....tego u mnie w kuchni nie ma..
nigdy ostryg...
nigdy nerek
świńkie ogony...
i grzybów marynowanych i suszonych od teściowej (bo jej drobne robaczki nie przeszkadzają)
Hmm, jak to mówią - nigdy nie mów nigdy... ale ja NIGDY nie tknę salcesonu (po spróbowaniu o mało nie zwymiotowałam), wątróbki innej niż drobiowa, żadnych ogonków, móżdżków, ozorków, flaczków... jako dziecko jadłam kaszankę, teraz już nie, dziękuję, fuj.
Nie lubie smalcu, chyba, że odrobinę do ciasteczek, na kruchość, inaczej nie tknę. I jedyna przyprawa do jakiej podchodze z rezerwą - kminek - gdy jest go nadmiar - nie przełknę.
Z mięs najchętniej drób, jesli już jakieś inne miesko się trafi musi być dobrze zamarynowane... mielone jadłam wieki temu i jakoś się nie spieszę do ich przyrządzenia ;)
Nigdy nei zetknęłam sie z propozycją zjedzenia ślimaków, żab i innych robalków, ale też raczej nie przełknęłabym.
I owoce morza ( krewetki itepe...) - nie, nie, nie!
Wyznaję zasadę ,że jeśli chodzi o jedzenie wszystkiego trzeba spróbować żeby wiedzieć o czym mowa .
A i tak do ust nie wezmę : robali afrykańskich i chrząszczy gdzieś tam w Azji ,a i móżdżku krowiego ,swińskiego i innego bleee.Jak mnie coś jeszcze zaskoczy to z miłą chęcią powiem .Reszta tak czy inaczej zjadliwa :) Łącznie z Anyżkiem i innymi przprawami w małej ew ilości :P
Jemy teraz różne potrawy ,ale kochani weżcie sobie poczytajcie przepisy dawne ,jak się je czyta tylko (niektóre ) to leeeeeeee
Zainspirowana postem o przysmakach zachecam do wpisywania przeciwieństw
ulubionych potraw. U mnie napierwszym miejscu nielubianych są
Śledzie solone, wyjątek stanowię sledzie w sosie śmietanowym lisnera
Słodkie obiady
Sernik
Wszystko co miętowe, oprócz czekoladek miętowych
alkohole wszystkie prócz piwa dębowego
Rzeczy których nigdy nie wezme do ust to owoce morza, Ślimaki Żabie udka ffuuuuuuuuuuujjjjjjj
Ja nie lubie głównie:
rosołu
jarzynowej
piwa
sernika
ryb slodkowodnych wyjąwszy sandacza.
Jakie te ludzkie gusta są dziwne...Czytam i nadziwić się nie mogę.Ja np nie cierpie mleka(pod żadną postacią, era też)słodyczy-ŻADNYCH!Na widok ciasta dostaję ostrych mdłości, nawet czekolady i slodkich owoców nie lubię.Za to przepadam za mięsem, rybami, a nade wszystko warzywami.Flaki-uuuwielbiam, ogony wołowe, policzki, ozory(wołowe).Salcesony, podróbki wszelkiej maści.Cynaderki uważam za przysmak, ale fachowe ich przygotowanie jest tak pracochlonne, ze bardzo rzadko je robię.Za czerniną jedynie nie przepadam, ale myslę,że dlatego, bo sie nią kiedyś zatrułam.Alkohol-czemu nie, ale gorzki, albo kwaśny- nigdy słodki.Przedziwne są gusta ludzkie.....Ps. nie cierpię jeszcze kiszonych śledzi skandynawskich((((Owoce morza, slimaki i żabki -proszę bardzo!
Czyli żywisz się niskoweglowodanowo,super sprawa:)
Czy ja wiem....może i tak ale za to tłusto, mięsnie i ostrą kuchnię(bardzo ostrą) preferuję.Ale to samo jakos tak mi się zrobiło.nie rozmyslam nad tym, po prostu tak jest))
Ja nie zjem nigdy żadnego móżdżku,owoców morza,królika,żab i wszelkiego robactwa...nie zjem też nic u znajomych,którzy nie zbyt przestrzegają zasad higieny,ani ,oczywiście w żadnej podejrzanej knajpie.
Nie jem:
drobiu i królika
ogórków kiszonych
owocowych zup, botwinki, szczawiowej i pomidorowej
naleśników na słodko
wątrobki, nerek i serduszek
ciepłego mleka od krowy
białego seraAle czy kiedyś nie zjem...hmmm...gdy głód bardzo, ale to bardzo przyciśnie, sądzę, że rarytasem będzie upieczona nad ogniskiem świnka morska...;) Oby nigdy do tego nie doszło.