wiem, że pewnie niewielu osobom tu "przypadłam do gustu"..;/ ale...potrzebuję od Was wsparcia....dziś dowiedziałam się, że mama ma raka pluca...z przerzutami do węzłów chłonnych...;( niespełna 3 lata temu pochowałam moją ukochaną babcię, mamę mojej mamy....zmarła na raka płuc...
Nie umiem sobie poradzić z tą wiadomością, nie umiem sobie wyobrazić tego co będzie dalej..boję się..boję się jak diabli że nie dam rady!;(
NIgdy nie miałam specjalnie dobrych stosunków z mamą...to bardzo trudna osoba, zamknieta w sobie, typ oziębłego mruka, wiele przykrości mi wyrządziła...to taka mama...ale jak obca...ale....kocham ją! kocham z całego serca !!!! bo to moja mama, kobieta ,która jest jaka jest i być może też jej źle z tym wszystkim ? tak strasznie mi przykro jak na nią patrzę..tak strasznie mi jej żal...że cierpi fizycznie...a teraz psychicznie...tak bardzo bym chciała jej pomóc...a nie mogę....;( Potrzebuję Was...to ja z rodzicami w zeszłym roku....
Musisz wszystkie urazy zakopac Najwazniejsze jest teaz aby mama wiedziała ze jestes przy niej zachowuj sie tak jakby nic nie było.Potrzebuje rodzinnego wsparcia .Badz przygotowana ze moze byc złosliwa., dla Was w zwiazku z jej chorobą Przeszłam to samo z moim ojcem jak dostał udaru wpewnych chwilach nie moglismy zniesc jego docinek ,Trzymaj sie dzielnie i badz przy niej jak najwiecej
Ty wiesz .. dasz radę .. dojdziesz do ściany , doczołgasz sie może do muru ale zajdziesz w sobie siły . To może paradoksalne zabrzmi ale dopiero choroba mamy pomoże Wam zbliżyć się do siebie ... :))
Lęk , strach , obawa jak najbardziej prawidłowe uczucia ..ale nie pisz już czarnych scenariuszy .. Zobaczysz za chwile ile postów dotrze do Ciebie cieplych , pozytywnych ..)).. O już płyną .. ...))
Nie znoszę mamałygi lubię osoby wyraziste, które nie boja się wyrażać swojego często kontrowersyjnego zdania wyłącznie dla zachowania poprawności politycznej, a za taką właśnie osobę Cię poczytuję.
Wydaje mi się, że mogę Ci życzyć spokoju ducha, sama jestem w dość podobnej sytuacji. Moja teściowa ma raka jelita grubego z przerzutami na wątrobę, właśnie mniej więcej miesiąc temu gdy jej wyniki drastycznie się pogorszyły powiedzieli, że wyczerpali już wszystkie sposoby leczenia i teraz można już tylko czekać na nieuchronne. Jest to jednocześnie ukochana babcia mojej córki, która właśnie przygotowuje się do pierwsej komunii św. Mam nadzieję, że teściowa dożyje tej uroczystości bo jeśli nie, napewno dla córki będzie to ogromny cios. Wiem, że ktoś mógłby teraz powiedzieć e-tam teściowa to nie rodzina, ale ona jest przykładem najlepszej teściowej jaką można sobie wymarzyć.
Cóż jeszcze mogę powiedzieć postaraj się poukładać sobie wszystko w głowie, czasami warto schować urazy dla lepszego zdrowia psychicznego.
bądź dobrej myśli...i dziel sie tym z mamą...mów jej, że wszystko będzie okej, ważne jest jej podejście do choroby....kiedy mój Dziadek zachorował na tego paskudzielca robiłam wszystko, żeby nie myslał o chorobie w kategorii wyrok! robiłam co mogłam, nawet na prośbę jego córki, a mojej ciotki 'Beata, zadzwoń, pojedz do niego, bo tylko ty umiesz podtrzymać go na duchu'...podtrxymywałam, jak trzeba było kłamałam, a ona kopała pode mną dołki....poddał się, nie walczył, nie wziął nawet pół chemii, tak źle sie czuł...w niedzielę mija 2 lata
Te głupie opinie lekarzy ,że to już koniec. Nigdy nie wiadomo czy organizm nie okarze się tak silny ,że to nieuchronne przyjdzie dopiero za 40 lat czego Wam z całego serca życzę
kochane jestescie..::* nikt mi nie powie ze internet to złuda !!!!!!!! siedzę w sieci od 15 lat i..naparwde wiele wspanialych osob tu poznalam, a wiele znajomosci trwa do dzis. Dziekuje Wam..* ;-)
urazów do mamy nie mam juz od dawna....hm..chorowita jest od wielu lat....a od roku..bardzo cierpiąca, wieokrotnie chcialam zalozyc podbbny watek...mama bardzo cierpi bo....od ponad roku ma marskosc watroby i zylaki na przelyku...(zoltaczka typu c zarazona w szpitalu 27 lat temu...) a i przyplatala sie rwa barkowa i przepuklna na kregoslupie.....Nie mysle juz o tym co bylo zle..po co?mamie na pewno tez z tymi wspomnieniami jest bardzo smutno..taki typ czlowieka no...kazdy jest jaki jest...hm..albo jak to mawia moja kolezanka "kazdy jest jakis"....
Straszne mi jej zal...strasznie martwie sie jej cierpieniem...wiecie ze mama nigdy mnie nie przytulila...?hm..ja ja przytulam za kazdym razem jak idzie do szpiztala...i powtarzam, ze na pewno bedzie dobrze, przed kazdym ohydnym badaniem mowie ze nie bedzie zle, ze na pewno znieczula itd...choc doskonale wiem jak bedzie...
Nie martw sie i zacznij modlic sie za mame, bo sila modlitwy jest naprawde wielka. A jesli chodzi o przytulanie, to Twoja mama na pewno chcialaby Cie przytulac caly czas,ale ma jakies hamulce, ktore uniemozliwiaja to. Mimo tego powinnas Ty ja przytulac, opowiadac o sparawach codziennych, o smiesznych rzeczach, ktore sie wydarzyly w ciagu dnia a kto wie, moze przyjdzie czas,ze sama Cie przytuli tak spontanicznie i niespodziewanie,czego Ci zycze z calego serca. Pozdrowienia dla Ciebie i mamy :)
Tak, nadzieja umiera ostatnia...bardzo ważne jest pozytywne myślenie,choć na pewno ciężko jest o to w takich chwilach,no i modlitwa...modlitwa do św.Rity.
bo my to taka duża włoska rodzina, co się na siebie wydrze, wykłuci ... ale jak trzeba pomóc to nie patrzy, za ile, że daleko, tylko jest o każdej porze dnia i nocy ... a i czasem da coś dobrego do zjedzenia ... jak to w rodzinie ...
Kochana Madziu! Cierpienie jest okropne, wiem co czujesz, bo byłam w takiej sytuacji. Trzeba żyć wiarą,nadzieją, gdyż są w takich chwilach życia bardzo potrzebne. Trzeba walczyć i nie poddawać się. Wszelkie urazy w takich chwilach ulatują i stają się nieważne a choroba jednoczy i zbliża. Przykro mi, że znalazłaś się w tak ciężkiej sytuacji.Życzę Ci dużo siły, cierpliwości i odporności psychicznej. Pozdrawiam gorąco.
Bądź dobrej myśli,myśl tylko pozytywnie nie dopuszczaj do siebie tych złych,wierz,że będzie dobrze... módl się... wiara czyni cuda! wiem coś o tym na podstawie mojego życia.Wiem,że to bardzo trudne,ale nie wolno poddawać się.Będę sie modlić za twoją mamę...i za Ciebie też :) Trzymaj się:)
Trzymaj się, dasz radę, przeżyłam to kiedyś...... czowiek wiele wytrzyma...... i myślcie pozytywnie....... i utwierdzaj w tym mamę, to wiele daje....... a jeśli jesteś wierząca, oddaj sprawę w ręce św. Ojca Pio i zaufaj. Będę z Tobą myślami, będę Cię w ten sposób wspierać i prosić św. Ojca Pio, bardzo Mu ufam i wiele razy już mi pomógł.
Witaj.Mój ojciec zmarł na raka płuc,w listopadzie sie dowiedział w styczniu odszedł..Zacznij działać,dowiedz się o najnowszych metodach leczenia,najlepszych klinikach,jak zmobilizować organizm do walki z chorobą ,co zrobić jesli nie ma szans na wyleczenie,czy nie trzeba będzie korzystać z kliniki leczenia bólu i gdzie takowa się znajduje.Wykorzystajcie maksymalnie najlepiej czas jaki został wam dany.I jeszcze jedno,jesli Twoja babcia też chorowała na nowotwór płuc to dowiedz sie czy nie mieszkały w domu z azbestu lub tym podobne bo może sie okazac że Ty też jestes w grupie wysokiego ryzyka zachorowania na nowotwór płuc.Życzę Ci dużo sił i wytrwałosci.
Bardzo Ci współczuję.! Wiem co przeżywasz.... moi rodzice zmarli na raka w ciągu 3 lat.Minęło już bardzo wiele lat, a ja nie mogę się z tym pogodzić.Musisz kochana twardo stać na nogach i nie poddawać się.Teraz jesteś podporą dla mamy, Bądż dobra i wyrozumiała. Pamiętaj, że dobro wraca dobrem.Trzymam za Ciebie i mamę kciuki, dużo będę się za Was modlić.!!Tego Ci obiecuję.!!! Będę śledzić Twoje wątki zawsze, pisz dużo do nas, a napewno nie zostawimy cię samą.!
Życzę Ci Madziu,dużo wytrwałości ,a Twoja mama kocha Cię tylko tego nie okazuje.Wszystkie wpisy mnie bardzo wzruszyły,aż mąz sie pyta co tak ryczę.Trzymajcie się cieplutko.
Ja rowniez zycze duzo wytrwalosci i cierpliwosci , prosze wspierac mame a co zle napewno Pani zapomni - w takich chwilach zapomina sie o wszystkich niporozumieniach .Trzeba byc dobrej mysli.
dziekuje Wam Wszystkim i kazdemu z osobna;) bardzo....
ja tez sie modle...bo chyba tylko to mi pozostalo...choc ciagle mysle ze za malo zarliwie...Nie potrafie w kosciele skupic sie tak na maksa, nie potrafie mysli poddac tylko modlitwie...nie wiem jak sie tego nauczyc..;/
siedzi mama caly dzien w fotelu, bidulka..i ksiazke czyta...malo sie odzywa...smutna taka..nie chce mowic o tym wszystkim...
Bardzo Dobrze Cię rozumiem. Przechodziłam to samo , przede wszystkim to Ty teraz musisz być bardzo silna, żeby wspierać mamę. Zyczę Ci dużo siły i wytrwałości w walce z tym cholerstwem , wiem że jeśli Twoja mama cierpi to Ty też cierpisz , bo nie możesz jej pomóc. Mamie też życzę dużo, dużo siły.
Magdo, będę się modlić za Twoją Mamę i za całą Waszą rodzinę o siły. Byście przetrwali ten trudny czas w jedności. Nigdy nie zwala się na nas więcej, niż jesteśmy w stanie znieść. Przytulam Cię mocno.
I jeszcze jedno. Dopóki istnieje możliwość leczenia nadzieja trwa.
Popłynęły mi łzy - współczuję Ci ja miałam dwa razy w życiu takie trudne sytuacje i wiem jedno że gdyby nie szczera modlitwa moja i rodziny z Bogiem to chyba straciła bym dwie kochane osoby. Dlatego rozmawiaj z nim jak najwięcej z czystym sercem a wiem że Cię nie zawiedzie.
BOg zawiodl mnie wielkokrotnie!!!!! ale..przenigdy nie mialam do NIego o to pretensji bo wiem, ze w zyciu wszystko jest po cos...a On na pewno mial w swoim dzialaniu jakis cel....Wierze, ze wszystko w zyciu mamy zapisane juz od czasu "0"..(tzn narodzin )...taka moja wiara, wiec im wiecej przykrego doswiadczam, tym z wieksza pokora przyjmuje...
I ja Madziu dolączam do grona ludzi z wż, na które zawsze mozna liczyć.
Otoczę Was swoją modlitwą, wiarą i nadzieją...
I wierz mi,- nie masz pojęcia jakie pokłady siły i energii człowiek posiada w sobie...!!!. Dopiero sytuacja życiowa ujawnia te nieziemskie ilości. Bądż silna, nie zalamuj się, wierz i myśl pozytywnie!
Bądź dobrej myśli. Moja sąsiadka zmaga się z rakiem płuc. Ostatnio mąż z nią rozmawiał i mimo wielu guzów na obu płucach jest lepiej. Załapała się na testowanie jakiegoś leku nowej generacji i widać poprawę. Przez jakiś czas nie miała już sił wychodzić z domu teraz chodzi i nawet przytyła. Trzymam kciuki.
Wiem, jak to jest, jak człowiek bardzo chciałby coś zrobić,pomóc a jest zupełnie bezradny. Ale to nie jest ta chwila Madziu. Ty jeszcze możesz dużo, przede wszystkim jesteś przy mamie (nawet jeśli czasem ma humory i jest przykra), wspierasz słowem, czułością, to wiele znaczy. Walcz, by się nie poddała, bo jak pisze Czarny Kot nastawienie psychiczne jest bardzo ważne. Ona to doceni, choć moze nie chcieć się do tegoo przyznawać. Nie wiem, co powiedział onkolog, czy będziecie próbować jakiejs chemii czy naświetlań, ale pamiętaj, że nadzieja zawsze umiera ostatnia. Przecież nikt nie wie, jakie plany względem niego ma Bóg, trzeba się modlić i wierzyć, ze będzie dobrze. Sercem jestem z Wami.
czekamy jeszcze na wynik bronchoskopii i biopsji wezla.....ale podejrzewaja jescze przerzuty do sledziony...;(( znam moja mame...nie bedzie chciala walczyc..;(( dzisiaj nie wstaje z lozka...spi...glowa ja boli...bidulka...;(((
Magdo, właściwie tylko te słowa mają teraz zastosowanie- wiara, nadzieja, miłość. Wiem co czujesz. Mój tato zmarł z powodu raka płuc z przerzutami do węzłów chłonnych. Musisz być mocna.Pisz co Cię gnębi, płacz, ale nie poddawaj się.Jesteśmy z Tobą!
mama lezy caly dzien w lozku..rozpalona...ale nie ma goraczki...tak dziwnie kaszle...nie chce nic jesc...i tak dziwnie jakos wyglada...;( nie wiem co robic...na noc zostaje sama z mama..;((
Bądź dzielna Madziu, pewnie niewiele pośpisz tej nocy. Mama z tego, co pisałaś jest zchorowana i zmęczona, pewnie dlatego źle wygląda. W razie gdybyś się bardzo bała, że coś jest nie tak, w każdej chwili możesz wezwać pogotowie.
Życzę Ci dużo siły,wytrwałości i zdrowia. To będzie bardzo ważny czas dla Ciebie i Mamy-na pewno go nie zmarnujecie. Mimo wszystko ciesz się Nią, Jej obecnością. Miej w sobie nadzieję i wiarę- to Wam pomoże.
Magdziu bardzo Ci współczuję. Czeka Cię teraz ciężki okres. Nie możesz pokazywać mamie jak bardzo się o nią boisz. Żadnych łez i stroskanej miny. Zachowuj się tak jakby nic się nie stało... to nie rak tylko zwykła grypa. Leczenie potrwa trochę dlużej ale wszystko będzie dobrze. Mama ma w miarę swoich sił normalnie żyć. Najwiekszym błedem bliskich jest wyręczanie chorego we wszystkich czynnościach i dopytywanie co chwila .. a może coś podac, a może źle się czujesz, a może się polożysz. To odbiera nam wolę walki. Jak bedziesz chciała i potrezbowała to pisz na PW. Jestem z Tobą i z Twoją Mamą.
Magda....znasz mnie trochę i wiesz, że nie lubię się wypowiadać na forum w takich sprawach...ale.... wiesz też co myślę i jestem z Tobą :) Pamiętaj o tym !!!
wracam dzis z pracy...mama sama w domu..bo tata pojechal na nocke...myslalam ze siedzi sobie w fotelu jak wczoraj.....a ona? w koszuli nocnej ledwo stoi na nogach w lazience i wymiotuje..;(trzesie sie jak osika..slabiutka taka i kruchutka ze boje sie jej dotknac zeby jej reki nie zlamac;((((((( znow miala goraczke..teraz jej schodzi ale..ledwo bidulka mowi...polozylam ja do lozka..nie chce ani lampki wlaczonej ani tv....zrobilam herbate,podalam sok, polozylam obok lozka i sucharki zeby sobie maczala i pojadala..choc troche..ale ona przysypia....Wyglada identycznie jak niedawno moja babcia...;(mama...mamy...
Najgorszemu wrogowi nie zycze takich "wrazen" ....widoku...i wlasnych odczuc, ktore wypalaja mnie....
Wybaczcie,musze to wykrzyknac!!!prosze nawet nie reagujcie na to, ale....tak mnie wkur...te wszystekie trele morele o swietach !! zasrane reklamy, gadanie o prezentach, wypiekach, dekoracjach karpiu i innych duperelach !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! tak mnie to wkur....!!! czy nie mozna tych swiat jakos odwolac??!?!??!?!?;((((((((((((((((((((
Madziu wiem jak to jest z tymi świątecznymi reklamami.. My rok temu patrzyliśmy na nie z zalanymi od łez oczami... Trzymaj się. Myślę o Tobie i Twojej mamie bardzo często...
Tylko kontroluj czy coś pije chociaż, by się nie odwodniła, bo kroplówkę wtedy trzeba będzie podać . Reszty nie komentuję bo nic mądrego nie napiszę. Bądź silna. Jesteśmy z Tobą. Pisz kiedy chcesz i co chcesz. Będzie Ci łatwiej
Jak najbardziej prawidłowo myslisz i odczuwasz ... W takich chwilach nie ma znaczenia '' czy karpia już mam '' , okna pomyte i firanki uprane ''.. Zresztą moje zdanie o ''światecznej oprawie '' znasz .. )
Dbaj o siebie , jedz , nie tylko kawa jest na swiecie ... Spacer , dotleń siebie . To pomaga bardzo . Poza tym jestem przy Tobie ...))) Moze rogaliczka z masą orzechową albo kawałek warkoczyk z mascaropne ??
tak mnie wkur...te wszystekie trele morele o swietach !! zasrane reklamy, gadanie o prezentach, wypiekach, dekoracjach karpiu i innych duperelach !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! tak mnie to wkur....!!! czy nie mozna tych swiat jakos odwolac??!?!??!?!?;((((((((((((((((((((
Nie, nie można odwołać, a w Waszej sytuacji tym bardziej. Przeciwnie - ze względu na Mamę te święta powinny być wyjątkowe. Z choinką, karpiem, prezentami, kolędami. I z domowym ciastem. Z pewnością jest Ci trudno i ciężko, ale są okoliczności, kiedy trzeba schować emocje gdzieś głęboko i wykazać się maksymalną empatią. Teraz Mamie potrzebna jest pogoda ducha i to jest Twoje wielkie zadanie. Jesteś dzielną osobą i na pewno podołasz. Miłość do Mamy da Ci tę siłę. Odwagi!
Nie wiem czy Cię to pocieszy ale jeden z moich znajomych miał identyczną diagnozę...Zyje do dzisiaj (to już 3 lata)... Nie jest zbyt dobrze ale do stanu terminalnego jeszcze daleko....głowa do góry
pewnie jestescie ciekawi co u mnie....hm...mama goraczkuje i przerazliwie kaszle...coraz gorzej kaszle..;(tata moj wczoraj wieczorem dostal bardzo wysokie cisnienie...dzisiaj ja wstalam popuchnieta, z bolem glowy i...podwyzszonym cisnieniem..;( jutro mama wraca do szpitala....jutro moze bede wiedziala cos wiecej....Tak bym chciala byc z nia caly czas, nawet jesli spi sobie w pokoju obok ! a ja zerkam na nia, czy jst rozpalona czy nie, czasami ja delikatnie budze, zeby napila sie soku, herbaty, czy przegryzla cos..ostatnio bardzo smakuje jej chleb z maslem i pomidorem..;-) w szpitalu tez bym chciala byc z nia....non stop...a nie moge..;( musze pracowac, wysluchiwac gburowatych, chamskich ludzi i realizowac plany sprzedazowe...i udawac przed tymi "wyzej", ze tak jak sobie zycza..bank i jego cele sa dla mnie najwazniesze, ze zyje dla banku i wszystko mu poswiece! kur mac...co za czasy !!!!!;( nie dla mnie ten wyscig szczurow...
Przeczytałam ... '' idę szydełkować '' i ni jak nie mogłam Ciebie wyobrarazić przy szydełku z kłębkiem włóczki ....
Praca .... tia dla niektórych '' pani z banku w białej bluzeczce i garsoneczce '' to .. szczyt marzeń . Spróbuj swoje '' kwalifikacje zaniżyć '' inna praca .. Mniej kasy ale więcej satysfakcji .. )
Madziu ! Jak każda praca ... jazdy i podjazdy .. Prawda ? to tak jak się pracuje w zespole ..Szpital trochę Ciebie odciąży .. swiadomość , że jest pod fachową opieką przynosi ulgę , szczególnie kiedy jesteś w pracy .. Słodkiego nic nie zostawiam .. bo '' fukłaś na mnie '' nie to nie )))... Zielona tee bez cukru z limonką i plastereczkami imbiru , dodaje energii )))))
To nie byłoby dobre gdzybyś była cały czas z mamą. Musi sama chceć zawalczyc. Im szybciej nabierze wiary,że wszystko się dobrez skończy tym szyubciej wyzdrowieje. A wyścigiem szczurów sie nie przejmuj. 8 godzin to nie tragedia, szybko mija. Sciskam Cię Madziulku mocno
Wiem, że to małe pocieszenie ale spróbuj pomyśleć w ten sposób, że fajnie, że masz pracę, miejsce gdzie na parę godzin możesz oderwać myśli. W każdej pracy są plusy i minusy, nigdzie nie jest cudownie :) A święta zrób takie jak chcesz, może bez zbędnego pucowania całego domu i całej tej oprawy, ale zrób ciepłe i miłe, tak żeby wszystkim Wam w tym dniu było wyjątkowo, żebyście zapamiętali je jako jedne z fajniejszych :)
mama jest po drugiej chemii....jutro dostanie trzecią i wypisują ją do domu....chemii będą takie trzydniowe 4 cykle...co 21 dni....na razie czuję się dobrze...zobaczymy jak wróci do domu...wtedy napiszę coś więcej
mama jest w domu;-)) duzo mi opowiada, usmiecha sie, oglada sobie tv, podjada, wlaasnie szykuje jej galaretki z owocami na weekend;-)))
jest po 1 serii chemii....bedzie ich 4 serie trzydniowe co 21 dni...na razie...pozniej sie zobaczy...
rak jednokomorkowy pluca z przerzutami na wezly...trudno powiedziec jak sie bedzie czula za 2 dni....moze nie byc "milo"..;( niestety przyplatalo sie tez zapalenie pluca prawego, tego na ktorym guza nie ma..dostaje wiec antybiotyk..i zastrzyki przeciwzakrzepowe bo...guz uciska na glowna aorte ...bardzo puchna nogi, cale sa w popekanych fioletowych zylkach.....slabiutka jest ale po buzi wyglada ladnie;)
Boje sie tego co bedzie dalej eh...czas pokaze, poki co ciesze sie, ze dzis jest tak fajnie;o))
fajnie, że jest fajnie....cieszę się bardzo...jesli dobrze się Mama czuje po pierwszej, to i z resztą jakoś będzie, dobrze będzie....no i podjadanie to dobry znak, bo jak apetyt jest to człek zdrowieje...ściskam wirtualnie mocno mocno...
Magduś...a może przygotujesz mamie http://wielkiezarcie.com/recipe44532.html w kilku wątkach przewijał się już ten przepis i zawsze był zachwalany (choć przyznam że ja go jeszcze nie przetestowałam)
Moją mamę i ciocię napój z kiszonych buraczków trzymał od chemii do chemii.
Wiem, że mamie nie smakował (każde jedzenie czy picie smakowało okropnie) ale piła z rozsądku bo inaczej lekarz nie podałby chemii a tak morfologia była ok . Pozdrawiam.
Chemia niestety zmienia smak potraw. Ja nie mogłam jeść nic słodkiego, pić kawy rozpuszczalnej. Wiele rzeczy smakowało po prostu chemicznie. Odczuwałam wszystkie te smaki i polepszacze ktorymi teraz faszeruje się jedzenie. Sok z buraków tez mi nie smakował zle piłam przez rozum:). Przy chemii spadają płytki krwi a jak są niskie to nici z chemii i trezba czekać az płytki urosną a to przerwa w leczeniu. Postaraj się mamie uświadomić jak wzne jest utrzymanie dobrych wyników krwi. Trochę dyskomfortu z powodu jedzenia rzeczy ktore nam nie smakują to szybsze wyleczenie. Pozdrawiam Was obie bardzo serdecznie i życzę dobrego samopoczucia
mamie juz nawet herbata nie smakuje....o slodkim wogle nie chce slyszec (poza moimi galaretkami;))) ). WIesz..mama swego czasu miala duzy problem z plytkami krwi..musze z nia porozmawiac, zeby starala sie wrocic do tamtych nawykow zywieniowych..ale mama to uparte stworzenie..l;) no zobaczymy..poki co...niestety juz nie ciesze sie tak jak w piatek bo..smutna jest bardzo, slaba strasznie....i mowi ze ciagle ma taki "trzesacy " sie zoladek..
Wiem co czujesz, bo mam siostrę z tą bestią, która od pół roku zmaga się z nią. Choroba zmienia ludzi, w wiekszości na lepsze. Moze dlatego, ze wtedy otrzymują więcej bezinteresownej miłości, co wzrusza ich serca. Daj jej wszystko co masz najlepsze, a wróci to do Ciebie by Cię ubogacić. Życzę wyzdrowienia Twojej Mamie
raz lepiej raz gorzej, kazdy dzien jest inny. Aczkolwiek...w sobote zjadla nawet pączka i napoleonka,choć słodkie niby jej nie smakuje;)) wieczorem naszła ja ochota na pizzę..;)))) wczoraj natomiast tata "leciał" do sklepu po lody;))) oprócz tego oczywiście normlanie śniadanko i obiad a i wieczorem kolacja bez marudzenia;) tylko z piciem problem..nie smakuje jej nic ,ani woda, ani herbata, ani soki...zaczęłam gotować mamie kompoty-mówi, że kompot może być;))) nudzi jej się już siedzenie w fotelu, wczoraj miała na tyle sił, że wzięła się za prasowanie!;) no i ani razu nie położyła się do łóżka;))
tylko smutna jest dość...i taka kruchutka.
12 grudnia jedzie na kolejną chemię...no zobaczymy jak to będzie
Ściskam za Was kciuki, ja moge Ci tylko tyle powiedziec "Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.." i nie chodzi mi o żadne wyroki itd, bo nawet za 30 lat będzie "za szybko".
Ja w tym roku pochowałam babcie, przedtem było 9 miesięcy opieki, lekarzy, pod koniec przewijanie, karmienie i zaden z jej 4 synow nawet się nie zainteresował, nie odwiedził..
Miałyśmy bardzo ciężkie relacje, bo była straszną osobą, zimną, nieczułą.. wyzywała mnie od najgorszych już w dzieciństwie, ale kiedy umierała płakałam jak dziecko.. z zalu, bo nikt nie powinien odchodzic niekochany i opuszczony.
Daj mamie tyle miłości i ciepła ile tylko możesz i co jak widzę robisz.. Leki lekami, ale bez miłości nie ma celu.. To miłość i uczucie bycia potrzebnym i ważnym daje siłę do walki:)
mama od wczoraj w szpitalu..na kolejnej chemii..niesttey wczoraj nie dostała bo spadły leukocyty...dziś czeka na kolejne wyniki badania krwi i zobaczymy...smutna znów bo myślała, że w piatek wyjdzie do domu i do świąt jakoś znów dojdzie do siebie...tymczasem wszystko sie przedłuża...Ostatnio tak fajnie się czuła, że zapomniałam, że jest śmiertelnie chora !nawet to, że zaczęła gubić włosy po całym mieszkaniu jakoś nie zmieniało mojego dobrego samopoczucia...Ale dziś już oprzytomniałam...;( dużo znów mi "siedzi na wątrobie"...w sensie myśli krążą po łepetynie..wracają jakieś przykre wspomnienia itd itd...eh...nie cierpię Swiąt Bożego Narodzenia...nie cierpię..;(
mamuska...pusc no jakies fotki tych swoich latorosli! chetnie popatrze na diablice jak urosly;-)
Madzia ja te diablice chętnie bym Ci "sprzedała" na jakiś czas. Rosną to fakt ale z ich wzrostem rosną i problemy. Jak znajdę chwile to podeślę Ci pare fotek. Całuje Cię mocno i bądź dobrej myśli :*
ale mnie dzis...."scielo"..;( siedze sama jak ostatnia sierota i nie moge dac sobie rady sama z soba...Mama dzis dostala trzecia z rzedu chemie...w poniedzialek pewnie wyjdzie do domu...znow stracila apetyt...wlosy gubi....a mnie serce sie sciska ;(( Boże Mój..czemuż mnie opuścił?? ;(
On Cię nie opuścił....Jest jeszcze bliżej niż zwykle i przy Twojej mamie również.Ja mogę Ci tylko obiecać modlitwę...Staraj się być silna,wiem trudno....ale musisz wspierac mamę...
Witaj jak mama po chemii? Czasem osoba chora daje siłę osobie zdrowej :)
Tak było z moim tatą, jak odwoziłam go na chemię to ryczałam w samochodzie czasami trzeba sobie pozwolić na chwilę słabości. Trzymaj się dzielnie i staraj się ni pokazywać przy mamie lęku, wiem, że to bardzo trudne. Rozmawiajcie o duperelach o czymkolwiek albo pomilczcie razem czasem wystarcza sama obecność.
mama po kolejnej chemii troche lepiej niz ostatnio ale..smutny widok...polowa glowy bez wlosow...;(
cala noc dzis nie spala...przygenbiona dosc....bo wczoraj jak wychodzila ze szpotala, mnostwo ludzi do niego przywieziona....i to wsystko z nowotworem pluc.....mowila mi ze widok przeokropny....! ;(
powiedzieć sobie - papierosy nie będą mną rządzić, od jutra nie palę! i już nie palić..... wiem co mówię, paliłam bardzo długo i w ten sposób rzuciłam palenie.....
Nie palę 30 lat. Rzuciłem z dnia na dzień. Było to straszne. "Drapałem" ściany ale wytrzymałem. Najbardziej ryzykowne (w kwesti powrotu do nałogu) jest pierwsze pięć lat. Po tym czasie organizm zostaje tak pod względem fizycznym jak i psychicznym całkowicie zregenerowany, (Ja miałem "ciągotki" do 7 lat). Po tym terminie powrót do nałogu może być tylko wynikiem bezdennej głupoty palacza.
W pełni popieram,w ciągu przerwszych kilku lat po zaprzestaniu miałam kilka krótkotrwałych powrotów,teraz nie ma szans,nawet elektroniczny jest feee...
ostatnio moze mniej sie troche odzywam ale zalatana jestem...mama slaba a mimo to ruchliwa...ciagle cos robi! kiedys mogla przesiedziec w fotelu caly dzien, teraz ciagle cos przestawia, ustawia, poprawia..i ciagle cos mowi..Boje sie tego co bedzie dalej....bardzo...a chcialabym zeby zostalo na zawze choc tak jak jest teraz...bo jest nam tak fajnie...mimo wszystko..
eh...nie lubie tych swiat....sa dla mnie smutne, przygnebiajace....zawsze mysle o tych, ktorych juz nie ma...o tych za ktorymi tesknie...i co roku placze rzewnie...
mimo to...zycze sobie odpoczynku, spokoju i sporo usmiechu w te dni....
a dla Ciebie anqe i calej reszty WŻ-etowiczow, przede wszystkim spokojnych i zdrowych Świąt !;)
Dasz sobie radę.Zobaczysz.Ale musisz być silna.Ja też to przezyłam, a bylam sama.Drobna.nie mialam sily fizycznej.W akcie rozpaczy zadzwonilam do kuzynki.Za dwie godziny byla.Mialam to szczeście, ze moglam wziać urlop z pracy.Płatny.A koledzy i koleżanki pomagali mi .Przepisalam mame do tzw hospicjum domowgo Caritas- z NFZ.Lekarze, pielegniarki, nawet wolontariusze byli.Natychmiast mialam pomoc.Dlatego zawze oddaje im te procenty od podatku i pomagam, bo oni naprawde są pomocni.Niech to, co ja otrzymałam-idzie do innych))Pzamietam,ze przyjezdzala taka pani z nimi.Przygladala mi sie.To byla psycholog.Nawet tak pomagają.Mnie nie musiała.Bo w tamtych chwilach wstapila we mnie niebywala sila.Az mnie to dziś dziwi.Zyczę ci- koleżanko z forum wiele tej sily. i pogody ducha mimo przeciwnosci losu.Jak będziesz miala chwile zwatpienia- pisz do mnie!M
witam Was w Nowym 2013 Roku zyczac wszystkim zdrowia zdrowia zdrowia i radosci!;)
mama osttanio bardzo fajnie...;)w swieta byl maly kryzys ale pozniej wrocilo do normy...ma apatet, dobry humor, podspiewuje sobie, ciagle cos robi, ciagle o czyms opowiada..;)) wczoraj miala wrecz szampanski nastroj!;) niesttey...3 stycznia znow szpital i chemia...no i czas pokaze co dalej.
Pozdrawiam Was!
moja mama w swieta...troche smutna..robila dobra mine do zlej gry...ona sie nie skarzy..nie narzeka...dopiero jak zapytam "mamo, zle sie czujesz?co Ci?"...dopiero wtedy mowi....
ano sprawy tak sobie..mama po 3 serii chemii..i dosc licho bo..minal juz tydzien a ona nadal zle sie czuje..a co za tym idzie martwi sie , smutna jest...a to jest przykre widziec ja taka...Slaba jest bardzo, mowi ze nogi ma jak z waty, jak usiadzie w fotelu to ciezko jej wstac...NIe bylo teraz zadnych rewolucji z postaci wymiotow czy biegunki, ale bolal ja zoladek bardzo, stracila smak, dzis mowi mi, ze znow afty w buzi dostala...nie smakuje jej zadne picie poza maslanka czy woda. Ale ciesze sie bo mimo ze nie ma smaku to je!;) rozne rzeczy, czesto a po trochu no i wyglada dosc ladnie, nie schudla;) Pocieszam ja ze widocznie za kazdym razem jest inaczej i na pewno predzej czy pozniej poprawi jej sie...
23 stycznia jedzie na kolejna dawke..(poki co osttania..) i bedzie tomograf...mam nadzieje, ze ten guz zmniejszyl sie! widze, ze mama tez taka nadzieje zyje...i boje sie, ze mama podlamie sie jesli bedzie inaczej...
A ja? hm..ja poki co jakos "przywyklam"....zobaczym co bedzie dalej...
dziekuje Ci za zainteresowanie, to baaaardzo mile!:*
heloł w zimowa niedziele;) ano sprawy tak sobie..mama po 3 serii chemii..i dosc licho bo..minal juz tydzien a ona nadal zle sie czuje..a co za tym idzie martwi sie , smutna jest...a to jest przykre widziec ja taka...Slaba jest bardzo, mowi ze nogi ma jak z waty, jak usiadzie w fotelu to ciezko jej wstac...NIe bylo teraz zadnych rewolucji z postaci wymiotow czy biegunki, ale bolal ja zoladek bardzo, stracila smak, dzis mowi mi, ze znow afty w buzi dostala...nie smakuje jej zadne picie poza maslanka czy woda. Ale ciesze sie bo mimo ze nie ma smaku to je!;) rozne rzeczy, czesto a po trochu no i wyglada dosc ladnie, nie schudla;) Pocieszam ja ze widocznie za kazdym razem jest inaczej i na pewno predzej czy pozniej poprawi jej sie... 23 stycznia jedzie na kolejna dawke..(poki co osttania..) i bedzie tomograf...mam nadzieje, ze ten guz zmniejszyl sie! widze, ze mama tez taka nadzieje zyje...i boje sie, ze mama podlamie sie jesli bedzie inaczej... A ja? hm..ja poki co jakos "przywyklam"....zobaczym co bedzie dalej... dziekuje Ci za zainteresowanie, to baaaardzo mile!:* dobrego tygodnia!
Tak, tak dobrze to sobie tłumaczysz. Po każdej chemii może być inna reakcja organizmu i nie ma w tym nic złego. Ten ból kości i sztywność stawów, to naturalne objawy. One pojawiają się z upływem czasu (od momentu pierwszej chemii) i trwają dość długo. Regeneracja będzie następowała bardzo powoli od momentu zakończenia leczenia. Najważniejsze jest to żeby Mama jadła a piszesz, że stara się, więc to jest wielki plus. Ktoś wspominał o soku z kiszonych buraków. Faktycznie jest to doskonała rzecz. bardzo odbudowuje hemoglobinę. Można pić przez cały dzień choćby po jednym łyczku i w ten sposób "przemycić" do organizmu całą szklankę. Słodycze nie są szczególnie wskazane, ale jeśli tylko na to jest apetyt, to jednak lepsze to, niż nic. No ale z tego, co przeczytałam Twoja Mama je teraz więcej więc myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Ten gorszy stan był spowodowany wcześniejszym zapaleniem płuc a teraz już organizm wyraźnie zaczął się bronić. To wspaniale, że tyle kursów chemii jest już za "Wami". Myślę, że wielka nadzieja i szansa na wyzdrowienie jest w tym, że Mama poddała się leczeniu kiedy choroba zajęła tylko jedno płuco. Aftami się nie martw, bo kiedy spada odporność (a to normalne), to afty pojawiają się najszybciej. Bardzo pomocne w ich leczeniu jest ssanie świeżego kawałka ananasa.
Jeśli Mamie bardzo mocno wypadły włosy, to proponuję Ci żebyś mimo wszystko namówiła Ją na zakup peruki. Teraz robią je naprawdę bardzo dobrze i często wyglądają bardzo naturalnie. Trzeba się tylko przemóc. Polecam zapytać o białkową (lekka i naturalna w wyglądzie). Mama nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo poprawi się Jej nastrój kiedy w taki prosty sposób poprawi sobie wygląd. W domu przecież nie musi jej nosić. Nie wiem, czy Twoja Mama chce spacerować, ale warto zapytać lekarza czy czasem nie jest to wskazane żeby dotleniać organizm. No bo jednak wiadome jest, że dobre dotlenienie zwiększa odporność a tym samym wpływa na zdrowie i dalsze leczenie. Nie myślę tutaj o długich spacerach, czy kontaktach z ludźmi w sklepach itp. (żeby unikać wirusów), ale o krótkich "wypadach" np. po 20-30 minut w parku.
Tobie życzę dużo siły i takiej energii, która spowoduje, że Mama będzie przy Tobie czuła, iż da sobie radę w tej niełatwej walce. Nie traćcie wiary, bo w obecnych czasach jest duża szansa na wyzdrowienie. Trzeba też pamiętać, że siła tkwi w nas samych, trzeba ją tylko wydobyć z głowy. No a z twoim wsparciem i miłością wszystko jest możliwe. Pozdrawiam. Emila.
dziekuje Ci smakosiu za tak dllllugi i obszerny wpis!!!!!!!! od wczoraj jestem jakos takw dolku;( sama sie pochorowalam, oslabiona jestem i przez to glupie mysli kraza mi po glowie;(
Mama smutna bardzo....na pewno hemoglobina spadla...bo zajady jej sie zrobily i ma since pod oczami;(( na dwor nie chce wyjsb o mowi ze za slaba jest...nogi ma slabe i ciezko by jej bylo wogle zejsc z 2 pietra...-mama zawsze byla oporna na wychodzenie z domu;(((( i teraz tez nie chce o tym slyszec...Widze, ze jest przybita..W srode wraca do szpitala...bedzie tomograf....i nie wiem czy dostanie kolejna chemie ...;( martwie sie czy jej nie zarazilam cholera bo z nosa jej leci;(( ufffff A peruki mama nie chce;) kupilam jej ladna chustke i to jej wystarcza;) Jak wroci ze szpitaka to zamowie do domu moja kosmetyczke...zrobi mamie ladny pedicure i manicure, bo wiem ze tego jej brakuje;)
Mama smutna, bo z pewnością martwi się tymi wynikami, które dostanie z tomografii. Jednak jak sądzę przyjdzie Wam na nie trochę poczekać. Normalnie trwa to jakieś 3 lub 4 tygodnie, ale może u Was będzie na innych zasadach i dzięki temu szybciej. Tak by było najlepiej, bo oszczędzi to niepotrzebnych nerwów. Zajady, kiedy spada odporność, to też norma. No i sińce pod oczami tak samo. Trudno inaczej reagować, kiedy dostaje się sporą dawkę leku, który w rzeczywistości rujnuje cały system. Takie jego zadanie więc trzeba to przetrzymać. Powiedz Mamie żeby nie przejmowała się teraz wyglądem, bo to nie ma najmniejszego sensu. Ty tez tego nie rób. Gdyby było inaczej, to można by było sądzić, że chemia na Mamę nie działa. Prawidłowością jest, że robi takie spustoszenie. Leczy jedno a przy okazji ma też inne skutki uboczne. Musicie to wszystko jakoś "przełknąć". Potem organizm będzie się powoli regenerował. Nie z takimi chorobami ludzie sobie radzą. Są osoby, które walczyły dodatkowo z przerzutami i teraz normalnie funkcjonują więc głowa do góry. Trzeba się cieszyć, że lekarze dają szansę, mają odpowiednie leki, nie mówią, że skończyły się "limity", bo to potrafi odebrać chorym nadzieję... Trzymajcie się i jak to mówią "jak się pacjent uprze, że będzie zdrowy, to i medycyna jest bezsilna" :-)
Być może ta chemia, którą Mama teraz przeszła zatrzymała rozwój choroby we wszystkich miejscach więc głowa do góry. A te 5 - 10 minut na balkonie, to moim zdaniem dobry pomysł. Zachowaj dystans żeby jednak Mama nie podłapała przeziębienia od Ciebie. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. No ale gdyby jednak były jakieś objawy typu katar czy coś w tym stylu, to pewnie trzeba będzie odpuścić ten balkon... Trzymajcie się.
Ps. Jeśli czerpiesz siłę z takich "rozmów" , czujesz, że jest Ci to potrzebne, to pisz do nas (na forum lub na PW).
Magda..a co to za minka? wiem..każdy ma chwile zwątpienia i...kazdy ma do nich prawo, ale głowa do góry! silna babka z Ciebie, mimo wszystko staraj się myśleć pozytywnie. pozdrawiam cieplutko
Mama dziś wróciła ze szpitala, nie podali jej czwartej chemii, bo....dość mocno zjechały wyniki i...guz zmniejszyl sie z 10 cm do 1,6 cm w najszerszym miejscu !!!!!!!;)))))))))))))))huuraaa!!!!!;))) Mimo slabszych wynikow mama ladnie wyglada, ma spory apetyt, od razu zasiadla do kopytek z sosem, czerwona kapucha i mieskiem, choc byla po obiedzie;)))
Zaproponowali jej tez naswietlania...na razie nie wiemy kiedy i ile....
Super wiadomosc, nie??;-))))
pozdrawiam wsystkich dziekujac za mysli, modlitwy, pozytywne wibracje czy kto co tam woli!;)0
To wspaniała wiadomość. Ogromnie się cieszę. Przerwy w cyklach chemii z powodu pogorszenia się wyników, to normalna rzecz. Cieszcie się poprawą zdrowia. Tylko to teraz się liczy. Czerpcie siłę i energię z takich wiadomości. Trzymam kciuki za szybką regenerację i start w czwarty cykl chemii.
Ps. Pomyśl poważnie o tym kiszonym soku z buraków. Wystarczy pić po jednym łyczku przez cały dzień byle opróżnić jedną szklankę.
smakosiu, mowilam mamie..ona tego nie przelknie niestety...;(Kiedys probowala, bo z krwinkami, plytkami krwi i hemoglobina miala duzy problem juz dawno dawno temu....Nawet teraz po tak silnej chemii ,te wyniki sa i tak niezle!;)
ano..i moją mamę dopadł jakiś wirus...;(( ja byłam 2 tygodnie chora i robiłam wszsytko, zeby mamy nie zarazic a tu zaczely sie "wizytacje" w domu, odwiedziny, calowanie itd....i masz ci los! ktos mame zarazil....Na szczescie jest juz lepiej, juz nie goraczkuje, kaszel sie odrywa, chrypja tez znacznie mniejsza...lekarz postraszyl mame, ze jak goraczka nie ustapi to do szpitala ja polozy..;(
A poza tym? nogi mamie puchna dosc mocno...podobno to "normalne" po chemii, ze woda sie w organizmie zatrzymuje....hm..nie wiem
no i czekamy na telefon kiedy zaczna sie naswietlania....nie mam bladego pojecia ile bedziemy czekac?
Ogolnie mama widze w humorze nie najgorszym ;) w poniedzialek zamowilam jej do domu kosmetyczke wiec ladnie jest "obrobiona" ;)))))))
Czyli wszystko idzie dobrym torem i we właściwym kierunku. Cieszę się. Jeśli długo nie będzie telefonu w sprawie naświetlania, to proponuję delikatnie się przypomnieć. Różnie to bywa - warto mieć rękę na pulsie. Życzę Mamie żeby przeziębienie odeszło w całości i niech zbiera siły, bo powoli idzie wiosna a z nią spacery Pozdrawiam.
Z tymi odwiedzinami to masz rację. Moja rodzinę rodzina zaraziła w święta wirusem grypopodobnym. Dzieci miały tez kontakt z ospą ale się nie zaraziły. Życzę Tobie i Twojej mami szybkiego powrotu do zdrowia.
dawno nie pisalam....a bo jakos tak...i teraz ten marzec...jedyny miesiac, ktorego nienawidze-serio serio!przedwiosnie to dla mnie koszmar!to chlodne powietrze a jednoczesni wysokie ostre slonce.ZLe sie czuje, ciagle jestem senna, popuchnieta, poddenerwowana i ogolnie do dup...
no ale do rzeczy
mama moja ok!;)nawet lepiej niz ok;)) przytyla sobie baaaaaaaaaardzo sporo!;)) 10 kg??jak nie wiecej;)apetyt ma ze ho ho;) czasem tylko slabsza jest ale wydaje mi sie, ze to przez to ze malo wychodzi na dwor...no coz...zawsze byla taka...tlyko fotel i tv albo ksiazka..i nic jej nie przetlumaczy ze chocby pol godizny swiezego powietrza dziennie potrafi zdzialac cuda...Powiem cos raz, dwa...bardzo delikatnie i wiecej sie namawaim na nic....znam moich rodzicow od prawie 40 lat i jest z nimi latwy chleb....wiec niczego nie narzucam...
Od tygodnia mama jest w Poznaniu w szpitalu, na naswietlaniach. Naswietlan jest 10, w tym kilka na glowe. Zrobiono mamie tomograf glowy i jest ok;)nie ma przerzutow;) W przyszla srode mama wraca do domu;)
Takie oto moje najnowsze wiesci dla Was;) jest fajnie poki co i niech tak zostanie jak najdluzej. Reszta w rekach Boga.
p.s.wiecie co..uwielbiam Wielkanoc...to jak mama robi salatke jarzynowa..jak ja miesza..doprawia..;)ja pieke placki...tata smazy mieso....uwielbiam Wielka Sobote kiedy mama szykuje mi koszyczek...mykam z nim do Swięconki a jak wracam...blogie lenistwo...lezenie..jedzenie...nudzenie sie;)
Bardzo dobre wiadomości,oby tak dalej,trzymam kciuki,będzie dobrze!!
Twój p.s. o Wielkanocy wzbudził we mnie miłe wspomnienia,również uwielbiam TE dni,..kiedy czas się zatrzymuje na chwilę pomimo natłoku zajęć, które zresztą bardzo lubię...i te żółte tulipany i żonkile koniecznie na stole...pozdrawiam.
o tak!zapomnialam o tulipanach i zonkilach!;) nie wiem czemu ze mna tak jest ale....kolorowe bombki wywoluja u mnie smutek..lzy...swieta grudniowe sa dla mnie od dawna bardzo jakies takie smutne..refleksyjne ...za to Wielkanoc uwielbiam!!!-nawet jesli leje ;)
Mama dzis wrocila po radioterapii, humor ma wspanialy!;) tylko kur..czy ja jestem tak naiwna czy glupia? kur mac...nie jest tak kolorowo jak sobie wyobrazalam ....eh..znow opetal mnie mega strach....
Jeśli mama ma dobry humor to najważniejsze. Ciesz się na święta i chwytaj chwile. Nie jesteś ani naiwna ani głupia, człowiek ma to do siebie, że żyje nadzieją . Pozdrawiam
wiem, że pewnie niewielu osobom tu "przypadłam do gustu"..;/ ale...potrzebuję od Was wsparcia....dziś dowiedziałam się, że mama ma raka pluca...z przerzutami do węzłów chłonnych...;( niespełna 3 lata temu pochowałam moją ukochaną babcię, mamę mojej mamy....zmarła na raka płuc...
Nie umiem sobie poradzić z tą wiadomością, nie umiem sobie wyobrazić tego co będzie dalej..boję się..boję się jak diabli że nie dam rady!;(
NIgdy nie miałam specjalnie dobrych stosunków z mamą...to bardzo trudna osoba, zamknieta w sobie, typ oziębłego mruka, wiele przykrości mi wyrządziła...to taka mama...ale jak obca...ale....kocham ją! kocham z całego serca !!!! bo to moja mama, kobieta ,która jest jaka jest i być może też jej źle z tym wszystkim ? tak strasznie mi przykro jak na nią patrzę..tak strasznie mi jej żal...że cierpi fizycznie...a teraz psychicznie...tak bardzo bym chciała jej pomóc...a nie mogę....;( Potrzebuję Was...to ja z rodzicami w zeszłym roku....
Współczuję z całego serca. W razie potrzeby "służę" uchem - możesz pisać na PW i wylewać swoje smutki. Ściskam wirtualnie.
Trzymam kciuki za poprawę zdrowia mamy... Trzymaj się.
Współczuję ,ale też trzymam kciuki, z nadzieją ,że będzie dobrze, ale jak cos to pisz kochana, pisz,
Madziu, jestem całym sercem z Tobą.:(Trzymam kciuki za Twoją mamę.
Musisz wszystkie urazy zakopac Najwazniejsze jest teaz aby mama wiedziała ze jestes przy niej zachowuj sie tak jakby nic nie było.Potrzebuje rodzinnego wsparcia .Badz przygotowana ze moze byc złosliwa., dla Was w zwiazku z jej chorobą Przeszłam to samo z moim ojcem jak dostał udaru wpewnych chwilach nie moglismy zniesc jego docinek ,Trzymaj sie dzielnie i badz przy niej jak najwiecej
Madziu !
Ty wiesz .. dasz radę .. dojdziesz do ściany , doczołgasz sie może do muru ale zajdziesz w sobie siły . To może paradoksalne zabrzmi ale dopiero choroba mamy pomoże Wam zbliżyć się do siebie ... :))
Lęk , strach , obawa jak najbardziej prawidłowe uczucia ..ale nie pisz już czarnych scenariuszy .. Zobaczysz za chwile ile postów dotrze do Ciebie cieplych , pozytywnych ..)).. O już płyną .. ...))
Zaparzyć Ci herbaty z miodem i cytryną ??
A ja Cię bardzo lubię!
Nie znoszę mamałygi lubię osoby wyraziste, które nie boja się wyrażać swojego często kontrowersyjnego zdania wyłącznie dla zachowania poprawności politycznej, a za taką właśnie osobę Cię poczytuję.
Wydaje mi się, że mogę Ci życzyć spokoju ducha, sama jestem w dość podobnej sytuacji. Moja teściowa ma raka jelita grubego z przerzutami na wątrobę, właśnie mniej więcej miesiąc temu gdy jej wyniki drastycznie się pogorszyły powiedzieli, że wyczerpali już wszystkie sposoby leczenia i teraz można już tylko czekać na nieuchronne. Jest to jednocześnie ukochana babcia mojej córki, która właśnie przygotowuje się do pierwsej komunii św. Mam nadzieję, że teściowa dożyje tej uroczystości bo jeśli nie, napewno dla córki będzie to ogromny cios. Wiem, że ktoś mógłby teraz powiedzieć e-tam teściowa to nie rodzina, ale ona jest przykładem najlepszej teściowej jaką można sobie wymarzyć.
Cóż jeszcze mogę powiedzieć postaraj się poukładać sobie wszystko w głowie, czasami warto schować urazy dla lepszego zdrowia psychicznego.
bądź dobrej myśli...i dziel sie tym z mamą...mów jej, że wszystko będzie okej, ważne jest jej podejście do choroby....kiedy mój Dziadek zachorował na tego paskudzielca robiłam wszystko, żeby nie myslał o chorobie w kategorii wyrok! robiłam co mogłam, nawet na prośbę jego córki, a mojej ciotki 'Beata, zadzwoń, pojedz do niego, bo tylko ty umiesz podtrzymać go na duchu'...podtrxymywałam, jak trzeba było kłamałam, a ona kopała pode mną dołki....poddał się, nie walczył, nie wziął nawet pół chemii, tak źle sie czuł...w niedzielę mija 2 lata
:*
Te głupie opinie lekarzy ,że to już koniec. Nigdy nie wiadomo czy organizm nie okarze się tak silny ,że to nieuchronne przyjdzie dopiero za 40 lat czego Wam z całego serca życzę
kochane jestescie..::* nikt mi nie powie ze internet to złuda !!!!!!!! siedzę w sieci od 15 lat i..naparwde wiele wspanialych osob tu poznalam, a wiele znajomosci trwa do dzis. Dziekuje Wam..* ;-)
urazów do mamy nie mam juz od dawna....hm..chorowita jest od wielu lat....a od roku..bardzo cierpiąca, wieokrotnie chcialam zalozyc podbbny watek...mama bardzo cierpi bo....od ponad roku ma marskosc watroby i zylaki na przelyku...(zoltaczka typu c zarazona w szpitalu 27 lat temu...) a i przyplatala sie rwa barkowa i przepuklna na kregoslupie.....Nie mysle juz o tym co bylo zle..po co?mamie na pewno tez z tymi wspomnieniami jest bardzo smutno..taki typ czlowieka no...kazdy jest jaki jest...hm..albo jak to mawia moja kolezanka "kazdy jest jakis"....
Straszne mi jej zal...strasznie martwie sie jej cierpieniem...wiecie ze mama nigdy mnie nie przytulila...?hm..ja ja przytulam za kazdym razem jak idzie do szpiztala...i powtarzam, ze na pewno bedzie dobrze, przed kazdym ohydnym badaniem mowie ze nie bedzie zle, ze na pewno znieczula itd...choc doskonale wiem jak bedzie...
Nie martw sie i zacznij modlic sie za mame, bo sila modlitwy jest naprawde wielka. A jesli chodzi o przytulanie, to Twoja mama na pewno chcialaby Cie przytulac caly czas,ale ma jakies hamulce, ktore uniemozliwiaja to. Mimo tego powinnas Ty ja przytulac, opowiadac o sparawach codziennych, o smiesznych rzeczach, ktore sie wydarzyly w ciagu dnia a kto wie, moze przyjdzie czas,ze sama Cie przytuli tak spontanicznie i niespodziewanie,czego Ci zycze z calego serca. Pozdrowienia dla Ciebie i mamy :)
Wspołczuję ale zawsze należy mieć jakąś nadzieję i być dobrej myśli, spokój ducha dają mi modlitwy do św.Rity, mi pomaga.
Tak, nadzieja umiera ostatnia...bardzo ważne jest pozytywne myślenie,choć na pewno ciężko jest o to w takich chwilach,no i modlitwa...modlitwa do św.Rity.
bo my to taka duża włoska rodzina, co się na siebie wydrze, wykłuci ... ale jak trzeba pomóc to nie patrzy, za ile, że daleko, tylko jest o każdej porze dnia i nocy ... a i czasem da coś dobrego do zjedzenia ... jak to w rodzinie ...
dużo siły życzę i pokory też czasem ...
Jezeli moge,wiem ze dasz rade badz dobrej mysli i pomimo wszystko byc przy mamie jak najwiecej....
Jestem z Toba calym sercem i zyczem Wam dobrych mysli....
Nie wiem co powiedzieć Madziu, nie potrafię znaleźć słów... przykro mi bardzo, musisz być silna.. tulę wirtualnie do serca..Magda:(
Kochana Madziu! Cierpienie jest okropne, wiem co czujesz, bo byłam w takiej sytuacji. Trzeba żyć wiarą,nadzieją, gdyż są w takich chwilach życia bardzo potrzebne. Trzeba walczyć i nie poddawać się. Wszelkie urazy w takich chwilach ulatują i stają się nieważne a choroba jednoczy i zbliża. Przykro mi, że znalazłaś się w tak ciężkiej sytuacji.Życzę Ci dużo siły, cierpliwości i odporności psychicznej. Pozdrawiam gorąco.
Bądź dobrej myśli,myśl tylko pozytywnie nie dopuszczaj do siebie tych złych,wierz,że będzie dobrze... módl się... wiara czyni cuda! wiem coś o tym na podstawie mojego życia.Wiem,że to bardzo trudne,ale nie wolno poddawać się.Będę sie modlić za twoją mamę...i za Ciebie też :) Trzymaj się:)
Trzymaj się, dasz radę, przeżyłam to kiedyś...... czowiek wiele wytrzyma...... i myślcie pozytywnie....... i utwierdzaj w tym mamę, to wiele daje....... a jeśli jesteś wierząca, oddaj sprawę w ręce św. Ojca Pio i zaufaj. Będę z Tobą myślami, będę Cię w ten sposób wspierać i prosić św. Ojca Pio, bardzo Mu ufam i wiele razy już mi pomógł.
Trzymaj się i bądź dobrej myśli. Pozdrawiam Ciebie i całą Rodzinę.
Przezyjesz, Bóg nam daje siły, 28 pazdziernika odeszła moja mama, którą tak bardzo kochałam, i nie moge sie z tym faktem pogodzić.
Witaj.Mój ojciec zmarł na raka płuc,w listopadzie sie dowiedział w styczniu odszedł..Zacznij działać,dowiedz się o najnowszych metodach leczenia,najlepszych klinikach,jak zmobilizować organizm do walki z chorobą ,co zrobić jesli nie ma szans na wyleczenie,czy nie trzeba będzie korzystać z kliniki leczenia bólu i gdzie takowa się znajduje.Wykorzystajcie maksymalnie najlepiej czas jaki został wam dany.I jeszcze jedno,jesli Twoja babcia też chorowała na nowotwór płuc to dowiedz sie czy nie mieszkały w domu z azbestu lub tym podobne bo może sie okazac że Ty też jestes w grupie wysokiego ryzyka zachorowania na nowotwór płuc.Życzę Ci dużo sił i wytrwałosci.
Będę o Tobie myślała,jeśli chociaż odrobinkę będzie Ci lżej..Dodam,że bardzo Cię rozumiem.
Ty wiesz Madziu, że ja intensywnie myślę o Tobie i Twojej Mamie... Trzymaj się, Kochana.
ano wiem wiem..:)***
Bardzo Ci współczuję.! Wiem co przeżywasz.... moi rodzice zmarli na raka w ciągu 3 lat.Minęło już bardzo wiele lat, a ja nie mogę się z tym pogodzić.Musisz kochana twardo stać na nogach i nie poddawać się.Teraz jesteś podporą dla mamy, Bądż dobra i wyrozumiała. Pamiętaj, że dobro wraca dobrem.Trzymam za Ciebie i mamę kciuki, dużo będę się za Was modlić.!!Tego Ci obiecuję.!!! Będę śledzić Twoje wątki zawsze, pisz dużo do nas, a napewno nie zostawimy cię samą.!
To jest strasznie przykre . Bardzo Ci współczuję . Myślę jednak że zawsze jest nadzieja na poprawę
Życzę Ci Madziu,dużo wytrwałości ,a Twoja mama kocha Cię tylko tego nie okazuje.Wszystkie wpisy mnie bardzo wzruszyły,aż mąz sie pyta co tak ryczę.Trzymajcie się cieplutko.
Ja rowniez zycze duzo wytrwalosci i cierpliwosci , prosze wspierac mame a co zle napewno Pani zapomni - w takich chwilach zapomina sie o wszystkich niporozumieniach .Trzeba byc dobrej mysli.
dziekuje Wam Wszystkim i kazdemu z osobna;) bardzo....
ja tez sie modle...bo chyba tylko to mi pozostalo...choc ciagle mysle ze za malo zarliwie...Nie potrafie w kosciele skupic sie tak na maksa, nie potrafie mysli poddac tylko modlitwie...nie wiem jak sie tego nauczyc..;/
siedzi mama caly dzien w fotelu, bidulka..i ksiazke czyta...malo sie odzywa...smutna taka..nie chce mowic o tym wszystkim...
Bardzo Dobrze Cię rozumiem. Przechodziłam to samo , przede wszystkim to Ty teraz musisz być bardzo silna, żeby wspierać mamę. Zyczę Ci dużo siły i wytrwałości w walce z tym cholerstwem , wiem że jeśli Twoja mama cierpi to Ty też cierpisz , bo nie możesz jej pomóc. Mamie też życzę dużo, dużo siły.
Pozdrawiam linka.
Trzymaj się Cerekm, bądź z mamą na tyle ile możesz blisko.
Magdo, będę się modlić za Twoją Mamę i za całą Waszą rodzinę o siły. Byście przetrwali ten trudny czas w jedności. Nigdy nie zwala się na nas więcej, niż jesteśmy w stanie znieść. Przytulam Cię mocno.
I jeszcze jedno. Dopóki istnieje możliwość leczenia nadzieja trwa.
boję się jak diabli że nie
dam rady!
...ale....kocham ją! kocham z całego serca !!!! bo to moja mama,
I właśnie to da Ci Madziu siłę.
Dasz radę.
Popłynęły mi łzy - współczuję Ci ja miałam dwa razy w życiu takie trudne sytuacje i wiem jedno że gdyby nie szczera modlitwa moja i rodziny z Bogiem to chyba straciła bym dwie kochane osoby. Dlatego rozmawiaj z nim jak najwięcej z czystym sercem a wiem że Cię nie zawiedzie.
BOg zawiodl mnie wielkokrotnie!!!!! ale..przenigdy nie mialam do NIego o to pretensji bo wiem, ze w zyciu wszystko jest po cos...a On na pewno mial w swoim dzialaniu jakis cel....Wierze, ze wszystko w zyciu mamy zapisane juz od czasu "0"..(tzn narodzin )...taka moja wiara, wiec im wiecej przykrego doswiadczam, tym z wieksza pokora przyjmuje...
I ja Madziu dolączam do grona ludzi z wż, na które zawsze mozna liczyć.
Otoczę Was swoją modlitwą, wiarą i nadzieją...
I wierz mi,- nie masz pojęcia jakie pokłady siły i energii człowiek posiada w sobie...!!!. Dopiero sytuacja życiowa ujawnia te nieziemskie ilości. Bądż silna, nie zalamuj się, wierz i myśl pozytywnie!
Bądź dobrej myśli. Moja sąsiadka zmaga się z rakiem płuc. Ostatnio mąż z nią rozmawiał i mimo wielu guzów na obu płucach jest lepiej. Załapała się na testowanie jakiegoś leku nowej generacji i widać poprawę. Przez jakiś czas nie miała już sił wychodzić z domu teraz chodzi i nawet przytyła. Trzymam kciuki.
Bardzo Ci współczuję. Trzymaj się . Zawsze trzeba mieć nadzieję i dobre myśli.Trzeba wierzyć,że będzie dobrze. Myślami i modlitwą będę Was wspierać.
Pozdrawiam ,gorąco ściskam .
Wiem, jak to jest, jak człowiek bardzo chciałby coś zrobić,pomóc a jest zupełnie bezradny. Ale to nie jest ta chwila Madziu. Ty jeszcze możesz dużo, przede wszystkim jesteś przy mamie (nawet jeśli czasem ma humory i jest przykra), wspierasz słowem, czułością, to wiele znaczy. Walcz, by się nie poddała, bo jak pisze Czarny Kot nastawienie psychiczne jest bardzo ważne. Ona to doceni, choć moze nie chcieć się do tegoo przyznawać. Nie wiem, co powiedział onkolog, czy będziecie próbować jakiejs chemii czy naświetlań, ale pamiętaj, że nadzieja zawsze umiera ostatnia. Przecież nikt nie wie, jakie plany względem niego ma Bóg, trzeba się modlić i wierzyć, ze będzie dobrze. Sercem jestem z Wami.
czekamy jeszcze na wynik bronchoskopii i biopsji wezla.....ale podejrzewaja jescze przerzuty do sledziony...;(( znam moja mame...nie bedzie chciala walczyc..;(( dzisiaj nie wstaje z lozka...spi...glowa ja boli...bidulka...;(((
Rozumiem. Sama jest w szoku, to spadło na nią nagle, musi się oswoić z tą myślą. Na razie nie naciskaj, daj jej czas i bądź w poblizu. Pozdrawiam.
Magdo, właściwie tylko te słowa mają teraz zastosowanie- wiara, nadzieja, miłość. Wiem co czujesz. Mój tato zmarł z powodu raka płuc z przerzutami do węzłów chłonnych. Musisz być mocna.Pisz co Cię gnębi, płacz, ale nie poddawaj się.Jesteśmy z Tobą!
mama lezy caly dzien w lozku..rozpalona...ale nie ma goraczki...tak dziwnie kaszle...nie chce nic jesc...i tak dziwnie jakos wyglada...;( nie wiem co robic...na noc zostaje sama z mama..;((
Bądź dzielna Madziu, pewnie niewiele pośpisz tej nocy. Mama z tego, co pisałaś jest zchorowana i zmęczona, pewnie dlatego źle wygląda. W razie gdybyś się bardzo bała, że coś jest nie tak, w każdej chwili możesz wezwać pogotowie.
ja od dawna kiepsko spie..tzn.niby spie ale...jakos nerwowo..z koszmarami...przezyciami....
Życzę Ci dużo siły,wytrwałości i zdrowia. To będzie bardzo ważny czas dla Ciebie i Mamy-na pewno go nie zmarnujecie. Mimo wszystko ciesz się Nią, Jej obecnością. Miej w sobie nadzieję i wiarę- to Wam pomoże.
spokojnej nocy :*
Niepokoi mnie to Twoje milczenie...... mam jednak nadzieję, że wszystko dobrze?
milcze bo jestem w pracy...;)
dzownilam do domu, mama wstała i zjadła z tatą śniadanie...więc pozytywna dla mnie wiadomośc ;)zobaczymy jak dalej minie dzień..
dziekuję ..;-)
Życzę dużo siły... może to czas, żeby spojrzeć na siebie inaczej, żeby porozmawiać... inaczej niż zazwyczaj... Trzymaj się!
Magdziu bardzo Ci współczuję. Czeka Cię teraz ciężki okres. Nie możesz pokazywać mamie jak bardzo się o nią boisz. Żadnych łez i stroskanej miny. Zachowuj się tak jakby nic się nie stało... to nie rak tylko zwykła grypa. Leczenie potrwa trochę dlużej ale wszystko będzie dobrze. Mama ma w miarę swoich sił normalnie żyć. Najwiekszym błedem bliskich jest wyręczanie chorego we wszystkich czynnościach i dopytywanie co chwila .. a może coś podac, a może źle się czujesz, a może się polożysz. To odbiera nam wolę walki. Jak bedziesz chciała i potrezbowała to pisz na PW. Jestem z Tobą i z Twoją Mamą.
czekalam na Ciebie vikuniu..;-)*******
wlasnie tak staram sie robic..jakby nic sie nie stalo, jakby po prostu miala migrene czy grype...bucze tylko w swoim pokoju...
Magda....znasz mnie trochę i wiesz, że nie lubię się wypowiadać na forum w takich sprawach...ale.... wiesz też co myślę i jestem z Tobą :) Pamiętaj o tym !!!
Oj Madziu tak mi przykro z powodu choroby Twojej mamy. Bądź kochana z nią zawsze gdy tylko dasz radę.
Jesteśmy z Tobą..Trzymaj się ...
mama smutna...je i pije...i to mnie cieszy!;) ale..siedzi w fotelu taka smutna bidulka...poplakuje sobie...no i niknie mi..niknie..;(((
Madziuniu Kochana. Ty wiesz... :****
DZISIAJ MAMA dostala goraczke....;(
Magdzia....jestem z Wami, choć wirtualnie.
Madziu myślami jestem z Tobą ...
wracam dzis z pracy...mama sama w domu..bo tata pojechal na nocke...myslalam ze siedzi sobie w fotelu jak wczoraj.....a ona? w koszuli nocnej ledwo stoi na nogach w lazience i wymiotuje..;(trzesie sie jak osika..slabiutka taka i kruchutka ze boje sie jej dotknac zeby jej reki nie zlamac;((((((( znow miala goraczke..teraz jej schodzi ale..ledwo bidulka mowi...polozylam ja do lozka..nie chce ani lampki wlaczonej ani tv....zrobilam herbate,podalam sok, polozylam obok lozka i sucharki zeby sobie maczala i pojadala..choc troche..ale ona przysypia....Wyglada identycznie jak niedawno moja babcia...;(mama...mamy...
Najgorszemu wrogowi nie zycze takich "wrazen" ....widoku...i wlasnych odczuc, ktore wypalaja mnie....
Wybaczcie,musze to wykrzyknac!!!prosze nawet nie reagujcie na to, ale....tak mnie wkur...te wszystekie trele morele o swietach !! zasrane reklamy, gadanie o prezentach, wypiekach, dekoracjach karpiu i innych duperelach !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! tak mnie to wkur....!!! czy nie mozna tych swiat jakos odwolac??!?!??!?!?;((((((((((((((((((((
Krzycz Madziu...przytulam ,,,
Madziu wiem jak to jest z tymi świątecznymi reklamami.. My rok temu patrzyliśmy na nie z zalanymi od łez oczami...
Trzymaj się. Myślę o Tobie i Twojej mamie bardzo często...
Tylko kontroluj czy coś pije chociaż, by się nie odwodniła, bo kroplówkę wtedy trzeba będzie podać . Reszty nie komentuję bo nic mądrego nie napiszę. Bądź silna. Jesteśmy z Tobą. Pisz kiedy chcesz i co chcesz. Będzie Ci łatwiej
Madziu !
Jak najbardziej prawidłowo myslisz i odczuwasz ... W takich chwilach nie ma znaczenia '' czy karpia już mam '' , okna pomyte i firanki uprane ''.. Zresztą moje zdanie o ''światecznej oprawie '' znasz .. )
Dbaj o siebie , jedz , nie tylko kawa jest na swiecie ... Spacer , dotleń siebie . To pomaga bardzo . Poza tym jestem przy Tobie ...))) Moze rogaliczka z masą orzechową albo kawałek warkoczyk z mascaropne ??
oo;))) nic juz nie jem slodkiego bo znow mi dupsko uroslo!;) wiec spadaj z tymi slodyczami;)))
jakos dzis mi lepiej...;)zobaczymy jak sie dzien potoczy...;)
ale o swietach nadal nie chce slyszec;/
tak mnie wkur...te
wszystekie trele morele o swietach !! zasrane reklamy, gadanie o prezentach,
wypiekach, dekoracjach karpiu i innych duperelach !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
tak mnie to wkur....!!! czy nie mozna tych swiat jakos
odwolac??!?!??!?!?;((((((((((((((((((((
Nie, nie można odwołać, a w Waszej sytuacji tym bardziej. Przeciwnie - ze względu na Mamę te święta powinny być wyjątkowe. Z choinką, karpiem, prezentami, kolędami. I z domowym ciastem. Z pewnością jest Ci trudno i ciężko, ale są okoliczności, kiedy trzeba schować emocje gdzieś głęboko i wykazać się maksymalną empatią. Teraz Mamie potrzebna jest pogoda ducha i to jest Twoje wielkie zadanie. Jesteś dzielną osobą i na pewno podołasz. Miłość do Mamy da Ci tę siłę. Odwagi!
Kochana, koniecznie się do mnie odezwij, bo na smsa nie odpowiedziałaś, na gg Cię nie ma. Martwię się o Ciebie i Twoją Mamę...
Nie wiem czy Cię to pocieszy ale jeden z moich znajomych miał identyczną diagnozę...Zyje do dzisiaj (to już 3 lata)... Nie jest zbyt dobrze ale do stanu terminalnego jeszcze daleko....głowa do góry
Ty wiesz ze w jakis sposob mnie pociesszyles?;) dzieki wielkie bahusku!;) moze rzeczywiscie nie bedzie tak zle jak mi sie wydaje??
dzisiaj "trenuje" pozytywne myslenie;)
życzę Ci by te treningi pozytywnego myślenia pozostały już na stałe <3
pewnie jestescie ciekawi co u mnie....hm...mama goraczkuje i przerazliwie kaszle...coraz gorzej kaszle..;(tata moj wczoraj wieczorem dostal bardzo wysokie cisnienie...dzisiaj ja wstalam popuchnieta, z bolem glowy i...podwyzszonym cisnieniem..;( jutro mama wraca do szpitala....jutro moze bede wiedziala cos wiecej....Tak bym chciala byc z nia caly czas, nawet jesli spi sobie w pokoju obok ! a ja zerkam na nia, czy jst rozpalona czy nie, czasami ja delikatnie budze, zeby napila sie soku, herbaty, czy przegryzla cos..ostatnio bardzo smakuje jej chleb z maslem i pomidorem..;-) w szpitalu tez bym chciala byc z nia....non stop...a nie moge..;( musze pracowac, wysluchiwac gburowatych, chamskich ludzi i realizowac plany sprzedazowe...i udawac przed tymi "wyzej", ze tak jak sobie zycza..bank i jego cele sa dla mnie najwazniesze, ze zyje dla banku i wszystko mu poswiece! kur mac...co za czasy !!!!!;( nie dla mnie ten wyscig szczurow...
uffff, ide szykowac obiad
smacznego;) i milej niedzieli
Przeczytałam ... '' idę szydełkować '' i ni jak nie mogłam Ciebie wyobrarazić przy szydełku z kłębkiem włóczki ....
Praca .... tia dla niektórych '' pani z banku w białej bluzeczce i garsoneczce '' to .. szczyt marzeń . Spróbuj swoje '' kwalifikacje zaniżyć '' inna praca .. Mniej kasy ale więcej satysfakcji .. )
Madziu ! Jak każda praca ... jazdy i podjazdy .. Prawda ? to tak jak się pracuje w zespole ..Szpital trochę Ciebie odciąży .. swiadomość , że jest pod fachową opieką przynosi ulgę , szczególnie kiedy jesteś w pracy .. Słodkiego nic nie zostawiam .. bo '' fukłaś na mnie '' nie to nie )))... Zielona tee bez cukru z limonką i plastereczkami imbiru , dodaje energii )))))
...a jak sobie mnie wyobrazasz....?;)
To nie byłoby dobre gdzybyś była cały czas z mamą. Musi sama chceć zawalczyc. Im szybciej nabierze wiary,że wszystko się dobrez skończy tym szyubciej wyzdrowieje. A wyścigiem szczurów sie nie przejmuj. 8 godzin to nie tragedia, szybko mija. Sciskam Cię Madziulku mocno
Wiem, że to małe pocieszenie ale spróbuj pomyśleć w ten sposób, że fajnie, że masz pracę, miejsce gdzie na parę godzin możesz oderwać myśli. W każdej pracy są plusy i minusy, nigdzie nie jest cudownie :) A święta zrób takie jak chcesz, może bez zbędnego pucowania całego domu i całej tej oprawy, ale zrób ciepłe i miłe, tak żeby wszystkim Wam w tym dniu było wyjątkowo, żebyście zapamiętali je jako jedne z fajniejszych :)
dziekuje Ci..;) chcialabym, zeby tak bylo ale...hm..no czas pokaze..
Madzia jak mama? Mocno Cię przytulam.
witajcie;-)
mama jest po drugiej chemii....jutro dostanie trzecią i wypisują ją do domu....chemii będą takie trzydniowe 4 cykle...co 21 dni....na razie czuję się dobrze...zobaczymy jak wróci do domu...wtedy napiszę coś więcej
pozdrawiam Was serdecznie ;-)
;-)
mama jest w domu;-)) duzo mi opowiada, usmiecha sie, oglada sobie tv, podjada, wlaasnie szykuje jej galaretki z owocami na weekend;-)))
jest po 1 serii chemii....bedzie ich 4 serie trzydniowe co 21 dni...na razie...pozniej sie zobaczy...
rak jednokomorkowy pluca z przerzutami na wezly...trudno powiedziec jak sie bedzie czula za 2 dni....moze nie byc "milo"..;( niestety przyplatalo sie tez zapalenie pluca prawego, tego na ktorym guza nie ma..dostaje wiec antybiotyk..i zastrzyki przeciwzakrzepowe bo...guz uciska na glowna aorte ...bardzo puchna nogi, cale sa w popekanych fioletowych zylkach.....slabiutka jest ale po buzi wyglada ladnie;)
Boje sie tego co bedzie dalej eh...czas pokaze, poki co ciesze sie, ze dzis jest tak fajnie;o))
Dopisano 12-11-23 22:24:43:
oto moje galaretki dla mamy;-)
fajnie, że jest fajnie....cieszę się bardzo...jesli dobrze się Mama czuje po pierwszej, to i z resztą jakoś będzie, dobrze będzie....no i podjadanie to dobry znak, bo jak apetyt jest to człek zdrowieje...ściskam wirtualnie mocno mocno...
;-):*
Ale Ty zdolna Kobietka .... rarytaśne . Niech idzie to mamie na zdrowie .. ))
Magduś...a może przygotujesz mamie http://wielkiezarcie.com/recipe44532.html w kilku wątkach przewijał się już ten przepis i zawsze był zachwalany (choć przyznam że ja go jeszcze nie przetestowałam)
dziekuje;) ale mama nie wypije.....na bank nie wypije..
dzisiaj juz herbata jej nie smakuje..;(
Moją mamę i ciocię napój z kiszonych buraczków trzymał od chemii do chemii.
Wiem, że mamie nie smakował (każde jedzenie czy picie smakowało okropnie) ale piła z rozsądku bo inaczej lekarz nie podałby chemii a tak morfologia była ok . Pozdrawiam.
Chemia niestety zmienia smak potraw. Ja nie mogłam jeść nic słodkiego, pić kawy rozpuszczalnej. Wiele rzeczy smakowało po prostu chemicznie. Odczuwałam wszystkie te smaki i polepszacze ktorymi teraz faszeruje się jedzenie. Sok z buraków tez mi nie smakował zle piłam przez rozum:). Przy chemii spadają płytki krwi a jak są niskie to nici z chemii i trezba czekać az płytki urosną a to przerwa w leczeniu. Postaraj się mamie uświadomić jak wzne jest utrzymanie dobrych wyników krwi. Trochę dyskomfortu z powodu jedzenia rzeczy ktore nam nie smakują to szybsze wyleczenie. Pozdrawiam Was obie bardzo serdecznie i życzę dobrego samopoczucia
czesc Marzenko;-)
mamie juz nawet herbata nie smakuje....o slodkim wogle nie chce slyszec (poza moimi galaretkami;))) ). WIesz..mama swego czasu miala duzy problem z plytkami krwi..musze z nia porozmawiac, zeby starala sie wrocic do tamtych nawykow zywieniowych..ale mama to uparte stworzenie..l;) no zobaczymy..poki co...niestety juz nie ciesze sie tak jak w piatek bo..smutna jest bardzo, slaba strasznie....i mowi ze ciagle ma taki "trzesacy " sie zoladek..
pozdrowionka vikuniu:*
Na trzęsący się żołądek to dobra herbatka z imbirem. Imbir ma działanie przeciwwymiotne. Czy mama dostała jakies leki na mdlości ?
tak,dostala, ale mimo wsystko widzisz..."muli" ja...
mowisz, ze z imbirem..?hm...
Madzia myślami jestem z Wami...
Całuję...
wiem mamuska wiem..ale wesolo to nie wyglada..;( o...
i choc...dzis pierwszy dzien bez wymiotow ;) moj dobry piatkowy nastroj..diabli wzieli;(
caluski KRAKUSY:**
Madzia, wciąż jestem myślami z Tobą , buźka
Wiem co czujesz, bo mam siostrę z tą bestią, która od pół roku zmaga się z nią. Choroba zmienia ludzi, w wiekszości na lepsze. Moze dlatego, ze wtedy otrzymują więcej bezinteresownej miłości, co wzrusza ich serca. Daj jej wszystko co masz najlepsze, a wróci to do Ciebie by Cię ubogacić. Życzę wyzdrowienia Twojej Mamie
jak mama się czuje?
witaj;)
raz lepiej raz gorzej, kazdy dzien jest inny. Aczkolwiek...w sobote zjadla nawet pączka i napoleonka,choć słodkie niby jej nie smakuje;)) wieczorem naszła ja ochota na pizzę..;)))) wczoraj natomiast tata "leciał" do sklepu po lody;))) oprócz tego oczywiście normlanie śniadanko i obiad a i wieczorem kolacja bez marudzenia;) tylko z piciem problem..nie smakuje jej nic ,ani woda, ani herbata, ani soki...zaczęłam gotować mamie kompoty-mówi, że kompot może być;))) nudzi jej się już siedzenie w fotelu, wczoraj miała na tyle sił, że wzięła się za prasowanie!;) no i ani razu nie położyła się do łóżka;))
tylko smutna jest dość...i taka kruchutka.
12 grudnia jedzie na kolejną chemię...no zobaczymy jak to będzie
;)
Madzia co u Was słychać, jak mama?
Czesc mamuska!
mama od weekendu bardzo fajnie;))) smutna jest dosc ale apetyt ma i sily sporo;) 12 grudnia jedzie na kolejna chemie ,wtedy zobaczymy...
a za pomoc w zupce dziekuje;))byla super!!mniaam;)
caluski dla Was Krakusy
No widzisz....mój post (70) się sprawdza również u Twojej mamy. Będzie dobrze nie ma innej opcji.
pamietam Twoj post, pamietam...;)dziekuje
Trzymam kciuki :)
Ściskam za Was kciuki, ja moge Ci tylko tyle powiedziec "Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.." i nie chodzi mi o żadne wyroki itd, bo nawet za 30 lat będzie "za szybko".
Ja w tym roku pochowałam babcie, przedtem było 9 miesięcy opieki, lekarzy, pod koniec przewijanie, karmienie i zaden z jej 4 synow nawet się nie zainteresował, nie odwiedził..
Miałyśmy bardzo ciężkie relacje, bo była straszną osobą, zimną, nieczułą.. wyzywała mnie od najgorszych już w dzieciństwie, ale kiedy umierała płakałam jak dziecko.. z zalu, bo nikt nie powinien odchodzic niekochany i opuszczony.
Daj mamie tyle miłości i ciepła ile tylko możesz i co jak widzę robisz.. Leki lekami, ale bez miłości nie ma celu.. To miłość i uczucie bycia potrzebnym i ważnym daje siłę do walki:)
Pozdrawiam ciepło:*
Madzia co u Ciebie? Jak mama sie czuje?
Ściskam mocno...
Też czekam na wiadomości, oby były jak najlepsze.
witajcie;)
mama od wczoraj w szpitalu..na kolejnej chemii..niesttey wczoraj nie dostała bo spadły leukocyty...dziś czeka na kolejne wyniki badania krwi i zobaczymy...smutna znów bo myślała, że w piatek wyjdzie do domu i do świąt jakoś znów dojdzie do siebie...tymczasem wszystko sie przedłuża...Ostatnio tak fajnie się czuła, że zapomniałam, że jest śmiertelnie chora !nawet to, że zaczęła gubić włosy po całym mieszkaniu jakoś nie zmieniało mojego dobrego samopoczucia...Ale dziś już oprzytomniałam...;( dużo znów mi "siedzi na wątrobie"...w sensie myśli krążą po łepetynie..wracają jakieś przykre wspomnienia itd itd...eh...nie cierpię Swiąt Bożego Narodzenia...nie cierpię..;(
mamuska...pusc no jakies fotki tych swoich latorosli! chetnie popatrze na diablice jak urosly;-)
:***
Madzia ja te diablice chętnie bym Ci "sprzedała" na jakiś czas. Rosną to fakt ale z ich wzrostem rosną i problemy. Jak znajdę chwile to podeślę Ci pare fotek.
Całuje Cię mocno i bądź dobrej myśli :*
ale mnie dzis...."scielo"..;( siedze sama jak ostatnia sierota i nie moge dac sobie rady sama z soba...Mama dzis dostala trzecia z rzedu chemie...w poniedzialek pewnie wyjdzie do domu...znow stracila apetyt...wlosy gubi....a mnie serce sie sciska ;(( Boże Mój..czemuż mnie opuścił?? ;(
Madziu wlosy trzeba ściąć a mamie peruczkę załatwić. Jak załatwić podaję na PW
Vikuniu, mama nie zetnie wlosow....
On Cię nie opuścił....Jest jeszcze bliżej niż zwykle i przy Twojej mamie również.Ja mogę Ci tylko obiecać modlitwę...Staraj się być silna,wiem trudno....ale musisz wspierac mamę...
Witaj jak mama po chemii? Czasem osoba chora daje siłę osobie zdrowej :)
Tak było z moim tatą, jak odwoziłam go na chemię to ryczałam w samochodzie czasami trzeba sobie pozwolić na chwilę słabości. Trzymaj się dzielnie i staraj się ni pokazywać przy mamie lęku, wiem, że to bardzo trudne. Rozmawiajcie o duperelach o czymkolwiek albo pomilczcie razem czasem wystarcza sama obecność.
Wczoraj była rocznica urodzin mojego taty :(((
(*)
dzien dobry;-)
mama po kolejnej chemii troche lepiej niz ostatnio ale..smutny widok...polowa glowy bez wlosow...;(
cala noc dzis nie spala...przygenbiona dosc....bo wczoraj jak wychodzila ze szpotala, mnostwo ludzi do niego przywieziona....i to wsystko z nowotworem pluc.....mowila mi ze widok przeokropny....! ;(
A paliła papierosy ?, bo ja kopcę jak lokomotywa :(
jak smok! w dodtaku jak sie dowiedziala to wcale nie rzucila...Przestala palic jak dodatkowo dostala zapalenia pluc...
ja na sczescie nie pale juz 5 lat..a palilam 3 paczki dziennie
Da sie wypalić 3 paczki dziennie?? Dwie to rozumiem :)
Boże jak to rzucić??
powiedzieć sobie - papierosy nie będą mną rządzić, od jutra nie palę! i już nie palić..... wiem co mówię, paliłam bardzo długo i w ten sposób rzuciłam palenie.....
powodzenia!
Czemu od jutra? Won z nimi od razu!!!!
Moja córka rzuciła za pomocą e-papierosa...Skutecznie.
Nie palę 30 lat. Rzuciłem z dnia na dzień. Było to straszne. "Drapałem" ściany ale wytrzymałem. Najbardziej ryzykowne (w kwesti powrotu do nałogu) jest pierwsze pięć lat. Po tym czasie organizm zostaje tak pod względem fizycznym jak i psychicznym całkowicie zregenerowany, (Ja miałem "ciągotki" do 7 lat). Po tym terminie powrót do nałogu może być tylko wynikiem bezdennej głupoty palacza.
W pełni popieram,w ciągu przerwszych kilku lat po zaprzestaniu miałam kilka krótkotrwałych powrotów,teraz nie ma szans,nawet elektroniczny jest feee...
nigdy nie paliłam, ale ostatnio znajome małżeństwo rzuca palenie z tabletkami Tabex (na receptę) i póki co trzymają się dzielnie
Madziu dużo spokoju, uśmiechu i wszystkiego co najlepsze dla Ciebie i mamy
dziekuje!!!:):***
ostatnio moze mniej sie troche odzywam ale zalatana jestem...mama slaba a mimo to ruchliwa...ciagle cos robi! kiedys mogla przesiedziec w fotelu caly dzien, teraz ciagle cos przestawia, ustawia, poprawia..i ciagle cos mowi..Boje sie tego co bedzie dalej....bardzo...a chcialabym zeby zostalo na zawze choc tak jak jest teraz...bo jest nam tak fajnie...mimo wszystko..
eh...nie lubie tych swiat....sa dla mnie smutne, przygnebiajace....zawsze mysle o tych, ktorych juz nie ma...o tych za ktorymi tesknie...i co roku placze rzewnie...
mimo to...zycze sobie odpoczynku, spokoju i sporo usmiechu w te dni....
a dla Ciebie anqe i calej reszty WŻ-etowiczow, przede wszystkim spokojnych i zdrowych Świąt !;)
Dasz sobie radę.Zobaczysz.Ale musisz być silna.Ja też to przezyłam, a bylam sama.Drobna.nie mialam sily fizycznej.W akcie rozpaczy zadzwonilam do kuzynki.Za dwie godziny byla.Mialam to szczeście, ze moglam wziać urlop z pracy.Płatny.A koledzy i koleżanki pomagali mi .Przepisalam mame do tzw hospicjum domowgo Caritas- z NFZ.Lekarze, pielegniarki, nawet wolontariusze byli.Natychmiast mialam pomoc.Dlatego zawze oddaje im te procenty od podatku i pomagam, bo oni naprawde są pomocni.Niech to, co ja otrzymałam-idzie do innych))Pzamietam,ze przyjezdzala taka pani z nimi.Przygladala mi sie.To byla psycholog.Nawet tak pomagają.Mnie nie musiała.Bo w tamtych chwilach wstapila we mnie niebywala sila.Az mnie to dziś dziwi.Zyczę ci- koleżanko z forum wiele tej sily. i pogody ducha mimo przeciwnosci losu.Jak będziesz miala chwile zwatpienia- pisz do mnie!M
witam Was w Nowym 2013 Roku zyczac wszystkim zdrowia zdrowia zdrowia i radosci!;)
mama osttanio bardzo fajnie...;)w swieta byl maly kryzys ale pozniej wrocilo do normy...ma apatet, dobry humor, podspiewuje sobie, ciagle cos robi, ciagle o czyms opowiada..;)) wczoraj miala wrecz szampanski nastroj!;) niesttey...3 stycznia znow szpital i chemia...no i czas pokaze co dalej.
Pozdrawiam Was!
moja mama w swieta...troche smutna..robila dobra mine do zlej gry...ona sie nie skarzy..nie narzeka...dopiero jak zapytam "mamo, zle sie czujesz?co Ci?"...dopiero wtedy mowi....
Błogosławieństwa i szczęścia dla Was w Nowym Roku! I zdrowia oczywiście. I mnóstwa sił. I pozytywnego przełomu. Wszystkeigo dobrego po prostu!
Madziu całuje mocno...
Magduś....jak się sprawy mają? pozdrawiam
heloł w zimowa niedziele;)
ano sprawy tak sobie..mama po 3 serii chemii..i dosc licho bo..minal juz tydzien a ona nadal zle sie czuje..a co za tym idzie martwi sie , smutna jest...a to jest przykre widziec ja taka...Slaba jest bardzo, mowi ze nogi ma jak z waty, jak usiadzie w fotelu to ciezko jej wstac...NIe bylo teraz zadnych rewolucji z postaci wymiotow czy biegunki, ale bolal ja zoladek bardzo, stracila smak, dzis mowi mi, ze znow afty w buzi dostala...nie smakuje jej zadne picie poza maslanka czy woda. Ale ciesze sie bo mimo ze nie ma smaku to je!;) rozne rzeczy, czesto a po trochu no i wyglada dosc ladnie, nie schudla;) Pocieszam ja ze widocznie za kazdym razem jest inaczej i na pewno predzej czy pozniej poprawi jej sie...
23 stycznia jedzie na kolejna dawke..(poki co osttania..) i bedzie tomograf...mam nadzieje, ze ten guz zmniejszyl sie! widze, ze mama tez taka nadzieje zyje...i boje sie, ze mama podlamie sie jesli bedzie inaczej...
A ja? hm..ja poki co jakos "przywyklam"....zobaczym co bedzie dalej...
dziekuje Ci za zainteresowanie, to baaaardzo mile!:*
dobrego tygodnia!
heloł w zimowa niedziele;) ano sprawy tak sobie..mama po 3 serii chemii..i
Będzie dobrze...ślę buziaki :)dosc licho bo..minal juz tydzien a ona nadal zle sie czuje..a co za tym idzie
martwi sie , smutna jest...a to jest przykre widziec ja taka...Slaba jest
bardzo, mowi ze nogi ma jak z waty, jak usiadzie w fotelu to ciezko jej
wstac...NIe bylo teraz zadnych rewolucji z postaci wymiotow czy biegunki, ale
bolal ja zoladek bardzo, stracila smak, dzis mowi mi, ze znow afty w buzi
dostala...nie smakuje jej zadne picie poza maslanka czy woda. Ale ciesze sie
bo mimo ze nie ma smaku to je!;) rozne rzeczy, czesto a po trochu no i wyglada
dosc ladnie, nie schudla;) Pocieszam ja ze widocznie za kazdym razem jest
inaczej i na pewno predzej czy pozniej poprawi jej sie... 23 stycznia jedzie
na kolejna dawke..(poki co osttania..) i bedzie tomograf...mam nadzieje, ze
ten guz zmniejszyl sie! widze, ze mama tez taka nadzieje zyje...i boje sie, ze
mama podlamie sie jesli bedzie inaczej... A ja? hm..ja poki co jakos
"przywyklam"....zobaczym co bedzie dalej... dziekuje Ci za zainteresowanie,
to baaaardzo mile!:* dobrego tygodnia!
Tak, tak dobrze to sobie tłumaczysz. Po każdej chemii może być inna reakcja organizmu i nie ma w tym nic złego. Ten ból kości i sztywność stawów, to naturalne objawy. One pojawiają się z upływem czasu (od momentu pierwszej chemii) i trwają dość długo. Regeneracja będzie następowała bardzo powoli od momentu zakończenia leczenia. Najważniejsze jest to żeby Mama jadła a piszesz, że stara się, więc to jest wielki plus. Ktoś wspominał o soku z kiszonych buraków. Faktycznie jest to doskonała rzecz. bardzo odbudowuje hemoglobinę. Można pić przez cały dzień choćby po jednym łyczku i w ten sposób "przemycić" do organizmu całą szklankę. Słodycze nie są szczególnie wskazane, ale jeśli tylko na to jest apetyt, to jednak lepsze to, niż nic. No ale z tego, co przeczytałam Twoja Mama je teraz więcej więc myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Ten gorszy stan był spowodowany wcześniejszym zapaleniem płuc a teraz już organizm wyraźnie zaczął się bronić. To wspaniale, że tyle kursów chemii jest już za "Wami". Myślę, że wielka nadzieja i szansa na wyzdrowienie jest w tym, że Mama poddała się leczeniu kiedy choroba zajęła tylko jedno płuco. Aftami się nie martw, bo kiedy spada odporność (a to normalne), to afty pojawiają się najszybciej. Bardzo pomocne w ich leczeniu jest ssanie świeżego kawałka ananasa.
Jeśli Mamie bardzo mocno wypadły włosy, to proponuję Ci żebyś mimo wszystko namówiła Ją na zakup peruki. Teraz robią je naprawdę bardzo dobrze i często wyglądają bardzo naturalnie. Trzeba się tylko przemóc. Polecam zapytać o białkową (lekka i naturalna w wyglądzie). Mama nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo poprawi się Jej nastrój kiedy w taki prosty sposób poprawi sobie wygląd. W domu przecież nie musi jej nosić. Nie wiem, czy Twoja Mama chce spacerować, ale warto zapytać lekarza czy czasem nie jest to wskazane żeby dotleniać organizm. No bo jednak wiadome jest, że dobre dotlenienie zwiększa odporność a tym samym wpływa na zdrowie i dalsze leczenie. Nie myślę tutaj o długich spacerach, czy kontaktach z ludźmi w sklepach itp. (żeby unikać wirusów), ale o krótkich "wypadach" np. po 20-30 minut w parku.
Tobie życzę dużo siły i takiej energii, która spowoduje, że Mama będzie przy Tobie czuła, iż da sobie radę w tej niełatwej walce. Nie traćcie wiary, bo w obecnych czasach jest duża szansa na wyzdrowienie. Trzeba też pamiętać, że siła tkwi w nas samych, trzeba ją tylko wydobyć z głowy. No a z twoim wsparciem i miłością wszystko jest możliwe. Pozdrawiam. Emila.
dziekuje Ci smakosiu za tak dllllugi i obszerny wpis!!!!!!!! od wczoraj jestem jakos takw dolku;( sama sie pochorowalam, oslabiona jestem i przez to glupie mysli kraza mi po glowie;(
Mama smutna bardzo....na pewno hemoglobina spadla...bo zajady jej sie zrobily i ma since pod oczami;(( na dwor nie chce wyjsb o mowi ze za slaba jest...nogi ma slabe i ciezko by jej bylo wogle zejsc z 2 pietra...-mama zawsze byla oporna na wychodzenie z domu;(((( i teraz tez nie chce o tym slyszec...Widze, ze jest przybita..W srode wraca do szpitala...bedzie tomograf....i nie wiem czy dostanie kolejna chemie ...;( martwie sie czy jej nie zarazilam cholera bo z nosa jej leci;(( ufffff A peruki mama nie chce;) kupilam jej ladna chustke i to jej wystarcza;) Jak wroci ze szpitaka to zamowie do domu moja kosmetyczke...zrobi mamie ladny pedicure i manicure, bo wiem ze tego jej brakuje;)
dziekuje Ci:*
wracam pod koc...
Mama smutna, bo z pewnością martwi się tymi wynikami, które dostanie z tomografii. Jednak jak sądzę przyjdzie Wam na nie trochę poczekać. Normalnie trwa to jakieś 3 lub 4 tygodnie, ale może u Was będzie na innych zasadach i dzięki temu szybciej. Tak by było najlepiej, bo oszczędzi to niepotrzebnych nerwów. Zajady, kiedy spada odporność, to też norma. No i sińce pod oczami tak samo. Trudno inaczej reagować, kiedy dostaje się sporą dawkę leku, który w rzeczywistości rujnuje cały system. Takie jego zadanie więc trzeba to przetrzymać. Powiedz Mamie żeby nie przejmowała się teraz wyglądem, bo to nie ma najmniejszego sensu. Ty tez tego nie rób. Gdyby było inaczej, to można by było sądzić, że chemia na Mamę nie działa. Prawidłowością jest, że robi takie spustoszenie. Leczy jedno a przy okazji ma też inne skutki uboczne. Musicie to wszystko jakoś "przełknąć". Potem organizm będzie się powoli regenerował. Nie z takimi chorobami ludzie sobie radzą. Są osoby, które walczyły dodatkowo z przerzutami i teraz normalnie funkcjonują więc głowa do góry. Trzeba się cieszyć, że lekarze dają szansę, mają odpowiednie leki, nie mówią, że skończyły się "limity", bo to potrafi odebrać chorym nadzieję... Trzymajcie się i jak to mówią "jak się pacjent uprze, że będzie zdrowy, to i medycyna jest bezsilna" :-)
Trzymaj się "dzielna dziewczyno".
jutro amme ubieram,opatulam szalem-kominem i na spacer "na balkon";)) jest mroz,zdrowe powietrze;)
zobaczymy czy lepiej sie poczuje
tylko martwie sie zebym jej nie zarazila;(( kur mac...
wiesz...mama juz ma przerzuty..;(ile ona wysierpiala ostatni rok!!;(
Być może ta chemia, którą Mama teraz przeszła zatrzymała rozwój choroby we wszystkich miejscach więc głowa do góry. A te 5 - 10 minut na balkonie, to moim zdaniem dobry pomysł. Zachowaj dystans żeby jednak Mama nie podłapała przeziębienia od Ciebie. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. No ale gdyby jednak były jakieś objawy typu katar czy coś w tym stylu, to pewnie trzeba będzie odpuścić ten balkon... Trzymajcie się.
Ps. Jeśli czerpiesz siłę z takich "rozmów" , czujesz, że jest Ci to potrzebne, to pisz do nas (na forum lub na PW).
Magda..a co to za minka? wiem..każdy ma chwile zwątpienia i...kazdy ma do nich prawo, ale głowa do góry! silna babka z Ciebie, mimo wszystko staraj się myśleć pozytywnie. pozdrawiam cieplutko
a tak mnie jakos powalilo...;(( mama dzis znow pojechala do szpitala....wiem, ze sie boi....a ja razem z nia ;(
Z calego serca zycze zdrowka dla mamy! Ostatnio duzo zbieram informacji na temat raw diet i polecam bardzo ogladnac te filmiki.
liferegenerator na youtube
http://www.youtube.com/watch?v=J81HhFRY1eM
Mama dziś wróciła ze szpitala, nie podali jej czwartej chemii, bo....dość mocno zjechały wyniki i...guz zmniejszyl sie z 10 cm do 1,6 cm w najszerszym miejscu !!!!!!!;)))))))))))))))huuraaa!!!!!;))) Mimo slabszych wynikow mama ladnie wyglada, ma spory apetyt, od razu zasiadla do kopytek z sosem, czerwona kapucha i mieskiem, choc byla po obiedzie;)))
Zaproponowali jej tez naswietlania...na razie nie wiemy kiedy i ile....
Super wiadomosc, nie??;-))))
pozdrawiam wsystkich dziekujac za mysli, modlitwy, pozytywne wibracje czy kto co tam woli!;)0
:*
bardzo , bardzo się cieszę z Tobą :) i trzymam kciuki dalej i śle te wibracje..pozytywne....optymistyczne !!! :)
nie mogło być inaczej :-) powodzenia dla Was
Czytałam i czytam cały wątek ,ale nie wypowiadałam się ....cieszę się z pozytywnych informacji i trzymam za Was kciuki....
To wspaniała wiadomość. Ogromnie się cieszę. Przerwy w cyklach chemii z powodu pogorszenia się wyników, to normalna rzecz. Cieszcie się poprawą zdrowia. Tylko to teraz się liczy. Czerpcie siłę i energię z takich wiadomości. Trzymam kciuki za szybką regenerację i start w czwarty cykl chemii.
Ps. Pomyśl poważnie o tym kiszonym soku z buraków. Wystarczy pić po jednym łyczku przez cały dzień byle opróżnić jedną szklankę.
smakosiu, mowilam mamie..ona tego nie przelknie niestety...;(Kiedys probowala, bo z krwinkami, plytkami krwi i hemoglobina miala duzy problem juz dawno dawno temu....Nawet teraz po tak silnej chemii ,te wyniki sa i tak niezle!;)
Tez nie cierpie sokow z buraka itp ale to pije razem z dziecmi polecam http://wielkiezarcie.com/recipe44532.html
ciesze sie z jest dobrze z mama :)))
cieszę się razem z Tobą :* i dalej trzymam kciuki
Ja tez przyznaję sie bez bicia, - kukam na wątek i trzymam kciuki!
:*
Tak się cieszę, teraz będzie już coraz lepiej :)
dziekuje;-))
Cieszę się i w dalszym ciągu ściskam kciuki:):):)
Gdybym miała więcej kciuków....,ale i te dwa wystarczą.
Oby tak dalej :-)))
Madziu....jak się mama czuje? pozdrawiam:)
Co nowego u Mamy? Jak się teraz czuje? Kiedy kontrolne badania?
Dzien dobry wszystkim;-)))
ano..i moją mamę dopadł jakiś wirus...;(( ja byłam 2 tygodnie chora i robiłam wszsytko, zeby mamy nie zarazic a tu zaczely sie "wizytacje" w domu, odwiedziny, calowanie itd....i masz ci los! ktos mame zarazil....Na szczescie jest juz lepiej, juz nie goraczkuje, kaszel sie odrywa, chrypja tez znacznie mniejsza...lekarz postraszyl mame, ze jak goraczka nie ustapi to do szpitala ja polozy..;(
A poza tym? nogi mamie puchna dosc mocno...podobno to "normalne" po chemii, ze woda sie w organizmie zatrzymuje....hm..nie wiem
no i czekamy na telefon kiedy zaczna sie naswietlania....nie mam bladego pojecia ile bedziemy czekac?
Ogolnie mama widze w humorze nie najgorszym ;) w poniedzialek zamowilam jej do domu kosmetyczke wiec ladnie jest "obrobiona" ;)))))))
pozdrawiam Was
pappa:*
Czyli wszystko idzie dobrym torem i we właściwym kierunku. Cieszę się. Jeśli długo nie będzie telefonu w sprawie naświetlania, to proponuję delikatnie się przypomnieć. Różnie to bywa - warto mieć rękę na pulsie. Życzę Mamie żeby przeziębienie odeszło w całości i niech zbiera siły, bo powoli idzie wiosna a z nią spacery Pozdrawiam.
tak tak..juz wlasnie o tym myslalam, zeby sie przypomniec...tylko moja mama to taki trudny człek....:/
Dziekuje :* ;-)
Z tymi odwiedzinami to masz rację. Moja rodzinę rodzina zaraziła w święta wirusem grypopodobnym. Dzieci miały tez kontakt z ospą ale się nie zaraziły. Życzę Tobie i Twojej mami szybkiego powrotu do zdrowia.
ja juz zdrowa ;)) dziekuje as;-)
Znalazłam rodzaj takiego leku. Wypróbujcie,
http://grzech.nowyekran.pl/post/54273,witamina-b17-lekarstwo-na-raka. U mnie w rodzinie dało pozytywny rezultat. Szwagierka, która miała prerzuty żyje i ma się dobrze.
http://grzech.nowyekran.pl/post/54273,witamina-b17-lekarstwo-na-raka
Powodzenia
Heloł !;-)
dawno nie pisalam....a bo jakos tak...i teraz ten marzec...jedyny miesiac, ktorego nienawidze-serio serio!przedwiosnie to dla mnie koszmar!to chlodne powietrze a jednoczesni wysokie ostre slonce.ZLe sie czuje, ciagle jestem senna, popuchnieta, poddenerwowana i ogolnie do dup...
no ale do rzeczy
mama moja ok!;)nawet lepiej niz ok;)) przytyla sobie baaaaaaaaaardzo sporo!;)) 10 kg??jak nie wiecej;)apetyt ma ze ho ho;) czasem tylko slabsza jest ale wydaje mi sie, ze to przez to ze malo wychodzi na dwor...no coz...zawsze byla taka...tlyko fotel i tv albo ksiazka..i nic jej nie przetlumaczy ze chocby pol godizny swiezego powietrza dziennie potrafi zdzialac cuda...Powiem cos raz, dwa...bardzo delikatnie i wiecej sie namawaim na nic....znam moich rodzicow od prawie 40 lat i jest z nimi latwy chleb....wiec niczego nie narzucam...
Od tygodnia mama jest w Poznaniu w szpitalu, na naswietlaniach. Naswietlan jest 10, w tym kilka na glowe. Zrobiono mamie tomograf glowy i jest ok;)nie ma przerzutow;) W przyszla srode mama wraca do domu;)
Takie oto moje najnowsze wiesci dla Was;) jest fajnie poki co i niech tak zostanie jak najdluzej. Reszta w rekach Boga.
p.s.wiecie co..uwielbiam Wielkanoc...to jak mama robi salatke jarzynowa..jak ja miesza..doprawia..;)ja pieke placki...tata smazy mieso....uwielbiam Wielka Sobote kiedy mama szykuje mi koszyczek...mykam z nim do Swięconki a jak wracam...blogie lenistwo...lezenie..jedzenie...nudzenie sie;)
pozdrawiam Was
No to super wieści. Bardzo sie cieszę! :) Oby było juz tylko jak najlepiej!
wielkie wielkie dzieki!;)
Bardzo dobre wiadomości,oby tak dalej,trzymam kciuki,będzie dobrze!!
Twój p.s. o Wielkanocy wzbudził we mnie miłe wspomnienia,również uwielbiam TE dni,..kiedy czas się zatrzymuje na chwilę pomimo natłoku zajęć, które zresztą bardzo lubię...i te żółte tulipany i żonkile koniecznie na stole...pozdrawiam.
o tak!zapomnialam o tulipanach i zonkilach!;) nie wiem czemu ze mna tak jest ale....kolorowe bombki wywoluja u mnie smutek..lzy...swieta grudniowe sa dla mnie od dawna bardzo jakies takie smutne..refleksyjne ...za to Wielkanoc uwielbiam!!!-nawet jesli leje ;)
Bardzo, bardzo , ale to bardzo się cieszę ,że z Mamą lepiej .
Wielkimi krokami zbliża się Wielkanoc , to i jak piszesz pomimo marcowych dni, przygotowania świąteczne poprawią Twój nastrój.
Jestem myślami z Tobą :)
cieszę sie razem z Tobą i dalej trzymam kciuki:)
Cudowne wieści Madziu;)) Pozdrowienia dla mamusi:)
Mama dzis wrocila po radioterapii, humor ma wspanialy!;) tylko kur..czy ja jestem tak naiwna czy glupia? kur mac...nie jest tak kolorowo jak sobie wyobrazalam ....eh..znow opetal mnie mega strach....
Jeśli mama ma dobry humor to najważniejsze. Ciesz się na święta i chwytaj chwile. Nie jesteś ani naiwna ani głupia, człowiek ma to do siebie, że żyje nadzieją . Pozdrawiam
Wątek zamykam na prośbę autorki.