No już siły nie mam. Od urodzenia starałam się wpoić młodemu zdrowe zasady żywienia. Jadał mnóstwo warzyw,kasze,wymyślałam różne smaczne potrawy wegetariańskie i nie tylko - smakowało. Ale w tym roku się zmieniło, teraz nie chce jeść warzyw, w zeszłym roku jeszcze jadł pomidory, ogórki, w tym już nie.To samo z owocami - właściwe tylko maliny, jabłka i truskawki. Zupy - nie chce w ogóle. Żadnych kanapek, jeśli, to tylko z samym masłem. Żadnych wędlin, mięs pieczonych, żółtego i białego sera też nie. Jajek nie, tylko w formie omletu.Ryb nie tyka. Pasty do chleba - be. Żadnych surówek, nawet do niedawna ukochane buraczki przestały mu smakować. Jeśli obiad - to tylko kotlecik z ziemniaczkami.Siedzę często do późna szukając fajnych przepisów,narobię się,nagotuję - i nic. Rano to już w ogóle masakra, bo ani mleka, ani kaszek,jedynie serek jest w stanie skonsumować. Co robić??? Pomocy,może ktoś z Was "przerabiał" już takiego niejadka. Mały ma pięć lat, do przedszkola chodzi drugi rok.
Jak on się tłumaczy? Przychodzi mi do głowy, że może mu zęby się ruszają albo trzonowe powoli rosną. Nie zaszkodzi wizyta u dentysty.
Ja też panikowałam bo mój synek wiele rzeczy nie chciał jeść. Raz pisząc na forum napisałam co lubi i skupiłam się na tym. Uznałam, że jest parę produktów które mu pasują. Jest strasznie uparty i wybredny. Proponowałam coś nowego ale nie zmuszałam. Do obiadu wszyscy jedli paprykę czy kalafior , a on nie. Kładłam mu dodatkowo na talerzu jeden kęs tego dodatku. Po kilku próbach przemógł się. Z innymi produktami też. To on musiał chcieć spróbować, a to nie było łatwe. było mi ciut łatwiej bo mam 3 dzieci i zawsze jedzą razem.
Z moim bylo tak samo. Na kazdy posilek moglby jesc nutelle albo mleczne buleczki z maslem.
Na obiady tylko rosol albo pizza, jakies parowki. Prosby o sprobowanie innych potraw konczyly sie krzykiem i placzem.W przedszkolu na lunch byly tylko przekaski i zjadal wszystko. W domu probowalam robic kanapki, takie smieszne, buzki, zwierzatka itp. Wszystko wygladalo smakowicie, a on i tak tego nie jadl bo jak twierdzil, takiego ladnego obrazka to on nie zniszczy:) I badz tu czlowieku madry.....
Poddalam sie i pewnego pieknego dnia jak reka odjal. Mlody zaczal jesc. Teraz ma 6,5 roku i jeszcze wybrzydza przy jarzynach, ale coraz wiecej ich je. W szkole (jest w 2 klasie) obiadow mu nie wykupilam, bo szkola nie dodaje soli i przypraw do jedzenia, wiec jest ono jalowe i mu nie smakuje, co mnie akurat nie dziwi.
Mysle, ze z takim niejadkiem trzeba poczekac az sam ''dorosnie'' do innych smakow.
Wyrośnie z tego ... spokojnie mamusiu .. ::) Ja byłam takim niejadkiem , chudzielcem , że mama była do szkoły wzywana rzekoma '' dziecię niedożywione '' ...:DD . Hmm cały czas grymasiłam , mleko , zupy mleczne wróg nr 1. Nie mniej to były czasy kiedy nutelli , dankona i innych '' dzieckowatych '' nie było na półkach sklepowych ... A teraz ... na wspomnienienie , .że byłam chudo - szczupła .. tylko uśmiecham się i na ... foty wczesnoszkolne zerkam .. )) .
Nawet nie obejrzysz się a wejdzie Młody w wiek bujnego wzrostu i apetycik będzie wilczy i wszystko będzie wymiecione z talerzyka ..))))
Bardzo współczuję. Ja też przerabiałam horror. U nas dochodziły jeszcze "cofki", czyli wymioty. Nie skutkowały prośby, groźby, podstepy, bajki etc. W końcu podawałam Peritol (na receptę) - skutek po dobie. Rewelacja. Z niejadka przemiana w żarłoka. Dzisiaj są w aptekach inne cudowne preparaty. Polecam. Takie ciągłe dyskusje i nerwy związane z posiłkami prowadzą do awersji nie tylko do np. wspólnego jedzenia, ale w ogóle do zasiadania do stołu. Po co katować dziecko i siebie. Ja nauczyłam się chwytać byka za rogi, a nie czekać, aż odpadną. Szkoda czasu. Podobnie z podawaniem antybiotyków - jedni czekają aż infekcja sama minie i katują dziecko 10-14 dni ziółkami (a ono cierpi); ja decyduję się na dodry lek i po 4 dniach wszystko wraca prawie do normy. Nie będę patrzeć na gorączkujące dziecko przez tydzień. W tej sytuacji jest podobnie - co za długo to niedobrze. Dziecko musi otrzymać potrzebne składniki odżywcze w okresie szybkiego wzrostu. Życzę wszystkiego dobrego! Kiedyś ten problem się skończy. Na pewno!
Ja jestem mamą już prawie dorosłego dziecka (studiuje) i uważam, że nie należy przesadzać z lekarstwami. Takie małe dzieci nie mają anoreksji - z glodu więc nie umrą, gdy jedzenie na wyciagnięcie ręki. A przy antybiotykach to byłabym, szczególnie ostrożna. Bo teraz podajesz od razu to czy robisz wczesniej wymaz, żeby stwierdzić, czy antybiotyk "zabije" właśnie tę bakterię? A potem .... Już na nic nie bedzie dobrej reakcji organizmu... A wątroba? Przewcież dziecko ma przed sobą jeszcze długie lata, kiedy będzie z tej watroby korzystać. Pomyśl może o tym.
Też to przerabialiśmy parę lat temu...koszmar był,ale przeszło z wiekiem.Pamiętam,że tosty tylko mu smakowały,no i kochane słodycze,a dziś tylko mówię "no nie jedz już tyle"- taki apetyt ma.Ale wiem ,że rośnie więc potrzebuje kalorii,no i na szczęście smaki się zmieniły.
jakbyś opisywała mojego młodszego, też był strasznym niejadkiem, jak zaczął chodzić do przedszkola to jadł tylko suchy chleb/bułki i drożdżówki, obiadów w przedszkolu nie jadł wcale; dopiero jak poszedł do drugiego przedszkola zaczął jeść więcej, chociaż do dzisiaj je chleb bez smarowania, jedynie z dżemem truskawkowym ... z mlekiem, i ogólnie nabiałem, też jest problem, ser je tylko na pizzy lub w tostach, twaróg tylko w postaci sernika, ostatnio na szczęście zaczął pić mleko (ale tylko dlatego, że zaczęły się mu psuć mleczaki i powiedziałam, że to od tego, że nie pije mleka), na szczęście jada niektóre jogurty ... teraz ma 7,5 roku i je prawie wszystko, chociaż nie w każdej postaci, np. buraczki zje tylko w barszczu, ale takich starkowanych jako jarzynkę to już nie, wędlin też nie je, ale za to uwielbia mięso, ale tylko na ciepło (samażone, duszone lub w sosie) ... tak więc nie martw się, bo chyba każde dziecko przechodzi taki "jedzeniowy bunt"
może zaproponuj synkowi wspólne zakupy, a potem przygotowanie pysznego dania, które oczywiście będzie musiał zjeść :D
Mój synek zjada prawie wszystko to co my i do tego uwielbia zieleninę, natkę i koperek lubi całe gałęzie pogryzać. Ale ma oczywiście też swoje ulubione dania o które często męczy. Jednak przedszkolaki kochają najbardziej słodycze i często nie było miejsca na owoce. Wprowadziłam pewien plan dnia, który syn zna i musi się go trzymać : Śniadanie, Obiad, Owoce, Słodycze( wydzielona porcja ), Kolacja. Jeśli zdarzy się, że nie zje owoców, czy przy jedzeniu marudzi, to on sam wie, że tego dnia nie ma co myśleć o słodyczach. Sam też się teraz upomina o owoce i chętniej daje się namówić na inne proponowane, byle na słodycze zasłużyć. Tak jest zdrowo dla dziecka a i jeśli między śniadaniem a obiadem nic nie podjada to ma większy apertyt!!! Do słodyczy zaliczam też serki różne( można bardziej wymyślne kupować z dodatkami, ale danonki też mają mnóstwo cukru ). Pozdrawiam.
No już siły nie mam. Od urodzenia starałam się wpoić młodemu zdrowe zasady żywienia. Jadał mnóstwo warzyw,kasze,wymyślałam różne smaczne potrawy wegetariańskie i nie tylko - smakowało. Ale w tym roku się zmieniło, teraz nie chce jeść warzyw, w zeszłym roku jeszcze jadł pomidory, ogórki, w tym już nie.To samo z owocami - właściwe tylko maliny, jabłka i truskawki. Zupy - nie chce w ogóle. Żadnych kanapek, jeśli, to tylko z samym masłem. Żadnych wędlin, mięs pieczonych, żółtego i białego sera też nie. Jajek nie, tylko w formie omletu.Ryb nie tyka. Pasty do chleba - be. Żadnych surówek, nawet do niedawna ukochane buraczki przestały mu smakować. Jeśli obiad - to tylko kotlecik z ziemniaczkami.Siedzę często do późna szukając fajnych przepisów,narobię się,nagotuję - i nic. Rano to już w ogóle masakra, bo ani mleka, ani kaszek,jedynie serek jest w stanie skonsumować. Co robić??? Pomocy,może ktoś z Was "przerabiał" już takiego niejadka. Mały ma pięć lat, do przedszkola chodzi drugi rok.
Skąd ja to znam...mój młodszy ma 3 lata - na to co uwielbiał jeśc pól roku temu teraz mówi be - i na odwrót. Mam też duużźo starszego syna nastolatka który zawsze był niejadkiem chudzielcem ( po mamusi :) a teraz lodówka się nie zamyka !!!
Dlatego aż tak bardzo nie zamartwiam się maluchem choć też mam z nim problem bo nie lubi : makaranów, ryżu, kaszy, ziemniaki tylko z sosem i nie zawsze,z mięsa kotlecik, jeśli chodzi o śniadania i kolacje to nie ma problemu bo je szynkę, "kulbaskę", pasztet, a z warzyw to cwaniaczek pomidory tylko smakują mu te z ogrodu latem , innych nie tknie, kiedyś jadł surowe ogórki, teraz tylko kiszone i korniszony, zero surówek.......więc myślę że Twój maluch nie jest odchylony od normy. Mój lubi np. grzanki prawie spalone "spieczonki" , daje mu masło, sam sobie smaruje i je :) Aaaa... i ostatnio polubił leniwe pierogi- ale dopiero po reklamie telewizyjnej jak zobaczył te z proszku haha :)
jeśli chodzi o owoce to wszystkie surowe, z puszki - jakie mu wpadną w ręce - i bardzo lubi orzechy :)
No już siły nie mam. Od urodzenia starałam się wpoić młodemu zdrowe zasady żywienia. Jadał mnóstwo warzyw,kasze,wymyślałam różne smaczne potrawy wegetariańskie i nie tylko - smakowało. Ale w tym roku się zmieniło, teraz nie chce jeść warzyw, w zeszłym roku jeszcze jadł pomidory, ogórki, w tym już nie.To samo z owocami - właściwe tylko maliny, jabłka i truskawki. Zupy - nie chce w ogóle. Żadnych kanapek, jeśli, to tylko z samym masłem. Żadnych wędlin, mięs pieczonych, żółtego i białego sera też nie. Jajek nie, tylko w formie omletu.Ryb nie tyka. Pasty do chleba - be. Żadnych surówek, nawet do niedawna ukochane buraczki przestały mu smakować. Jeśli obiad - to tylko kotlecik z ziemniaczkami.Siedzę często do późna szukając fajnych przepisów,narobię się,nagotuję - i nic. Rano to już w ogóle masakra, bo ani mleka, ani kaszek,jedynie serek jest w stanie skonsumować. Co robić??? Pomocy,może ktoś z Was "przerabiał" już takiego niejadka. Mały ma pięć lat, do przedszkola chodzi drugi rok.
Jak on się tłumaczy? Przychodzi mi do głowy, że może mu zęby się ruszają albo trzonowe powoli rosną. Nie zaszkodzi wizyta u dentysty.
Ja też panikowałam bo mój synek wiele rzeczy nie chciał jeść. Raz pisząc na forum napisałam co lubi i skupiłam się na tym. Uznałam, że jest parę produktów które mu pasują. Jest strasznie uparty i wybredny. Proponowałam coś nowego ale nie zmuszałam. Do obiadu wszyscy jedli paprykę czy kalafior , a on nie. Kładłam mu dodatkowo na talerzu jeden kęs tego dodatku. Po kilku próbach przemógł się. Z innymi produktami też. To on musiał chcieć spróbować, a to nie było łatwe. było mi ciut łatwiej bo mam 3 dzieci i zawsze jedzą razem.
Ten link może Ci coś podpowie http://wielkiezarcie.com/forumThread.php?id=236727&post=236727
Z moim bylo tak samo. Na kazdy posilek moglby jesc nutelle albo mleczne buleczki z maslem.
Na obiady tylko rosol albo pizza, jakies parowki. Prosby o sprobowanie innych potraw konczyly sie krzykiem i placzem.W przedszkolu na lunch byly tylko przekaski i zjadal wszystko. W domu probowalam robic kanapki, takie smieszne, buzki, zwierzatka itp. Wszystko wygladalo smakowicie, a on i tak tego nie jadl bo jak twierdzil, takiego ladnego obrazka to on nie zniszczy:) I badz tu czlowieku madry.....
Poddalam sie i pewnego pieknego dnia jak reka odjal. Mlody zaczal jesc. Teraz ma 6,5 roku i jeszcze wybrzydza przy jarzynach, ale coraz wiecej ich je. W szkole (jest w 2 klasie) obiadow mu nie wykupilam, bo szkola nie dodaje soli i przypraw do jedzenia, wiec jest ono jalowe i mu nie smakuje, co mnie akurat nie dziwi.
Mysle, ze z takim niejadkiem trzeba poczekac az sam ''dorosnie'' do innych smakow.
Wyrośnie z tego ... spokojnie mamusiu .. ::) Ja byłam takim niejadkiem , chudzielcem , że mama była do szkoły wzywana rzekoma '' dziecię niedożywione '' ...:DD . Hmm cały czas grymasiłam , mleko , zupy mleczne wróg nr 1. Nie mniej to były czasy kiedy nutelli , dankona i innych '' dzieckowatych '' nie było na półkach sklepowych ... A teraz ... na wspomnienienie , .że byłam chudo - szczupła .. tylko uśmiecham się i na ... foty wczesnoszkolne zerkam .. )) .
Nawet nie obejrzysz się a wejdzie Młody w wiek bujnego wzrostu i apetycik będzie wilczy i wszystko będzie wymiecione z talerzyka ..))))
Bardzo współczuję. Ja też przerabiałam horror. U nas dochodziły jeszcze "cofki", czyli wymioty. Nie skutkowały prośby, groźby, podstepy, bajki etc. W końcu podawałam Peritol (na receptę) - skutek po dobie. Rewelacja. Z niejadka przemiana w żarłoka. Dzisiaj są w aptekach inne cudowne preparaty. Polecam. Takie ciągłe dyskusje i nerwy związane z posiłkami prowadzą do awersji nie tylko do np. wspólnego jedzenia, ale w ogóle do zasiadania do stołu. Po co katować dziecko i siebie. Ja nauczyłam się chwytać byka za rogi, a nie czekać, aż odpadną. Szkoda czasu. Podobnie z podawaniem antybiotyków - jedni czekają aż infekcja sama minie i katują dziecko 10-14 dni ziółkami (a ono cierpi); ja decyduję się na dodry lek i po 4 dniach wszystko wraca prawie do normy. Nie będę patrzeć na gorączkujące dziecko przez tydzień. W tej sytuacji jest podobnie - co za długo to niedobrze. Dziecko musi otrzymać potrzebne składniki odżywcze w okresie szybkiego wzrostu. Życzę wszystkiego dobrego! Kiedyś ten problem się skończy. Na pewno!
mamamirelki:
Ja jestem mamą już prawie dorosłego dziecka (studiuje) i uważam, że nie należy przesadzać z lekarstwami. Takie małe dzieci nie mają anoreksji - z glodu więc nie umrą, gdy jedzenie na wyciagnięcie ręki. A przy antybiotykach to byłabym, szczególnie ostrożna. Bo teraz podajesz od razu to czy robisz wczesniej wymaz, żeby stwierdzić, czy antybiotyk "zabije" właśnie tę bakterię? A potem .... Już na nic nie bedzie dobrej reakcji organizmu... A wątroba? Przewcież dziecko ma przed sobą jeszcze długie lata, kiedy będzie z tej watroby korzystać. Pomyśl może o tym.Też to przerabialiśmy parę lat temu...koszmar był,ale przeszło z wiekiem.Pamiętam,że tosty tylko mu smakowały,no i kochane słodycze,a dziś tylko mówię "no nie jedz już tyle"- taki apetyt ma.Ale wiem ,że rośnie więc potrzebuje kalorii,no i na szczęście smaki się zmieniły.
jakbyś opisywała mojego młodszego, też był strasznym niejadkiem, jak zaczął chodzić do przedszkola to jadł tylko suchy chleb/bułki i drożdżówki, obiadów w przedszkolu nie jadł wcale; dopiero jak poszedł do drugiego przedszkola zaczął jeść więcej, chociaż do dzisiaj je chleb bez smarowania, jedynie z dżemem truskawkowym ... z mlekiem, i ogólnie nabiałem, też jest problem, ser je tylko na pizzy lub w tostach, twaróg tylko w postaci sernika, ostatnio na szczęście zaczął pić mleko (ale tylko dlatego, że zaczęły się mu psuć mleczaki i powiedziałam, że to od tego, że nie pije mleka), na szczęście jada niektóre jogurty ... teraz ma 7,5 roku i je prawie wszystko, chociaż nie w każdej postaci, np. buraczki zje tylko w barszczu, ale takich starkowanych jako jarzynkę to już nie, wędlin też nie je, ale za to uwielbia mięso, ale tylko na ciepło (samażone, duszone lub w sosie) ... tak więc nie martw się, bo chyba każde dziecko przechodzi taki "jedzeniowy bunt"
może zaproponuj synkowi wspólne zakupy, a potem przygotowanie pysznego dania, które oczywiście będzie musiał zjeść :D
Mój synek zjada prawie wszystko to co my i do tego uwielbia zieleninę, natkę i koperek lubi całe gałęzie pogryzać. Ale ma oczywiście też swoje ulubione dania o które często męczy. Jednak przedszkolaki kochają najbardziej słodycze i często nie było miejsca na owoce. Wprowadziłam pewien plan dnia, który syn zna i musi się go trzymać : Śniadanie, Obiad, Owoce, Słodycze( wydzielona porcja ), Kolacja. Jeśli zdarzy się, że nie zje owoców, czy przy jedzeniu marudzi, to on sam wie, że tego dnia nie ma co myśleć o słodyczach. Sam też się teraz upomina o owoce i chętniej daje się namówić na inne proponowane, byle na słodycze zasłużyć. Tak jest zdrowo dla dziecka a i jeśli między śniadaniem a obiadem nic nie podjada to ma większy apertyt!!! Do słodyczy zaliczam też serki różne( można bardziej wymyślne kupować z dodatkami, ale danonki też mają mnóstwo cukru ). Pozdrawiam.
No już siły nie mam. Od urodzenia starałam się wpoić młodemu zdrowe
zasady żywienia. Jadał mnóstwo warzyw,kasze,wymyślałam
różne smaczne potrawy wegetariańskie i nie tylko - smakowało. Ale w
tym roku się zmieniło, teraz nie chce jeść warzyw, w zeszłym roku
jeszcze jadł pomidory, ogórki, w tym już nie.To samo z owocami -
właściwe tylko maliny, jabłka i truskawki. Zupy - nie chce w ogóle.
Żadnych kanapek, jeśli, to tylko z samym masłem. Żadnych wędlin, mięs
pieczonych, żółtego i białego sera też nie. Jajek nie, tylko w
formie omletu.Ryb nie tyka. Pasty do chleba - be. Żadnych
surówek, nawet do niedawna ukochane buraczki przestały mu smakować.
Jeśli obiad - to tylko kotlecik z ziemniaczkami.Siedzę często do
późna szukając fajnych przepisów,narobię się,nagotuję - i
nic. Rano to już w ogóle masakra, bo ani mleka, ani
kaszek,jedynie serek jest w stanie skonsumować. Co robić???
Pomocy,może ktoś z Was "przerabiał" już takiego niejadka. Mały ma pięć
lat, do przedszkola chodzi drugi rok.
Skąd ja to znam...mój młodszy ma 3 lata - na to co uwielbiał jeśc pól roku temu teraz mówi be - i na odwrót. Mam też duużźo starszego syna nastolatka który zawsze był niejadkiem chudzielcem ( po mamusi :) a teraz lodówka się nie zamyka !!!
Dlatego aż tak bardzo nie zamartwiam się maluchem choć też mam z nim problem bo nie lubi : makaranów, ryżu, kaszy, ziemniaki tylko z sosem i nie zawsze,z mięsa kotlecik, jeśli chodzi o śniadania i kolacje to nie ma problemu bo je szynkę, "kulbaskę", pasztet, a z warzyw to cwaniaczek pomidory tylko smakują mu te z ogrodu latem , innych nie tknie, kiedyś jadł surowe ogórki, teraz tylko kiszone i korniszony, zero surówek.......więc myślę że Twój maluch nie jest odchylony od normy. Mój lubi np. grzanki prawie spalone "spieczonki" , daje mu masło, sam sobie smaruje i je :) Aaaa... i ostatnio polubił leniwe pierogi- ale dopiero po reklamie telewizyjnej jak zobaczył te z proszku haha :)
jeśli chodzi o owoce to wszystkie surowe, z puszki - jakie mu wpadną w ręce - i bardzo lubi orzechy :)