Pomyślicie – o co Jej chodzi? Co to za filozoficzne wywody?Już Wam mówię Zaczęło się od tego…
Przeczytałam pewien list w weekendowym wydaniu „Wysokich Obcasów”.Kobieta pisała w nim o tym, że nasze życie zmienia się z dnia na dzień, jesteśmy owładnięci przez technologie,facebooki i google. Nie krytykowała tego, bo sama z tego korzysta, ale zwróciła uwagę na fakt jak bardzo wpływa to na nasze życie. Opisała moment, w którym nie mogła sobie przypomnieć hasła do swojego konta. Wpadła w panikę, bo nigdzie go nie zapisała. Ze łzami w oczach myślała tylko o tym, że przepadną Jej kontakty, e-maile, zdjęcia. Pewnie podobnie by było albo jeszcze gorzej gdyby nagle zaginął telefon komórkowy. Tam często jest zapisany szereg ważnych informacji. O numerach telefonów już nie wspomnę. Zobaczcie jak bardzo duże znaczenie zaczyna mieć w naszym życiu jedno „klik”. Zaczyna brakować nam czasu na książkę, spacer, dobry film, pogaduchy z bliskimi, sport albo zwykłe „zamyślenie się”. Gdy jest wolna chwila „odpalamy” komputer i dajemy się pochłonąć nowej technologii.
Myśląc o tym zastanawiam się gdzie jest ten przysłowiowy „złoty środek”? No bo przecież nie chcemy rezygnować z tego, co przynoszą nam nowe technologie a jednocześnie szkoda by było nie mieć czasu choćby na wspomnianą książkę, film, spacer czy sport. Potraficie to pogodzić?Jak nie dać się „ogłupić” i jednocześnie nie zostać w tyle?
Powiem szczerze – jeszcze mi się to udaje, ale jak długo…?
Oooo kurczę musze pomyśleć jak to jest .. Myślę , że każdy powinien znalezć swój osobisty złoty środek . Jestem osobą urodzoną na przełomie ubiegłego wieku i jakis tam bagaż doświadzczeń swoich i innych mam i czerpię z nich to co najlepsze ..
Generalnie jestem za tym co ułatwia życie a nie utrudnia , co jest moją potrzebą a co zachcianką .. ( wyjątek porcyjka pysznego ciacha )
Ostatnio złapałam się sama za swoje myślenie i hojną łapke meżowatego , który chciał zakupić mi '' wypasiny '' telefon komórkowy i profesjonalny sprzęt do fotografowania .. I nagle stoop właczyło się logiczne myślenie .. '' po co mi to ? czy napewno z wszystkich funcji skorzystam ?'' .No i nadal jestem emocjonalnie związana z moją miedzianką komóreczką , która słuzy mi niezawodnie do tego co potrzebuję a aparacik zakupię i włąściwie wykorzystam dopiero po jakimś profesjonalnym kursie foto .. ot całe moje myślenie .. ))
Nie mam '' klasy '' , nie jestem na faceboku ... Mam swoje grono realnych przyjaciół i wirtualnych , którzy uwielbiają kuchenne zapachy ..
Mogę być w tyle a co mi tam ... wybieram proste , nieskmplikowane życie i z rozawgą podchodze do wszelkich nowinek ... Mnie noowczesna techonlogia nie nakręca .. nie chce zostać niewolnicą wszystkiego co nowe... niekoniecznie najlepsze dla mnie .. )))
Meguś, bo nasze pokolenie tak ma. Wychowane zostałyśmy bez zaawansowanej elektroniki, telefonów po kilka sztuk w domu, komputerów. Potrafimy sobie przypomnieć, jak utrzymywałyśmy kontakty listowne, a zamiast dzwonić, po prostu odwiedzałyśmy ludzi. Młode pokolenie podchodzi do tego już inaczej, słyszę czasem jak mówia, że gdy cię nie ma na facebooku, to znaczy, że cię w ogóle nie ma. Mieszkam na wsi, a linie telefoniczną założono na mojej wsi dopiero w jakieś 10 lat temu, natomiast komórkę posiadam od roku 1998. We wsi był jeden telefon, z biurze pgr i można było z niego skorzystać grzecznościowo do 15, co nie znaczy, że to było fajne.
Korzystam z elektroniki, bo tez ona bardzo ułatwia życie i pozwala na bieżący kontakt z dziećmi, ale nie jest tak, że nie mogę sie bez niej obejść. Mam czas na poczytanie, szczególnie w zimie, spotykanie się ze znajomymi i różne inne przyjemności życiowe. Nie można po prostu dać się zdominować przez to wirtualne życie, trzeba mieć czas na przyglądanie się prawdziwemu życiu. Bo też ono ciekawe jest jak diabli.
Korzystam z elektroniki, bo tez ona bardzo ułatwia życie i pozwala na bieżący kontakt z dziećmi, ale nie jest tak, że nie mogę sie bez niej obejść. Mam czas na poczytanie, szczególnie w zimie, spotykanie się ze znajomymi i różne inne przyjemności życiowe. Nie można po prostu dać się zdominować przez to wirtualne życie, trzeba mieć czas na przyglądanie się prawdziwemu życiu. Bo też ono ciekawe jest jak diabli.
Masz rację ciekawe "jak diabli". Tyle, że trzeba nauczyć się patrzeć. Co to znaczy dla mnie? Nie więcej jak tyle, co umieć oderwać się od przydatnych wynalazków techniki, elektroniki itp. i dostrzec to, co piękne dookoła nas. Znaleźć chwilę dla bliskich i nie tylko...
Jak na ironię otaczamy się sprzętami, które ułatwiają nam życie (odkurzacze, pralki, miksery, zmywarki) a w efekcie końcowym i tak mówimy,że nie mamy na nic czasu
No, no, no, Smakosiu nie czepiaj się zmywarki . Ja moją kocham miłością pierwszą i największą i oddałabym za nią nawet...np. tableta mojej córki czy komórkę Ślubnego :)))
A skoro już się wtrąciłam, to stwierdzę że ze mną nie jest chyba jeszcze tak źle.... Z rodzinką dużo czasu spędzamy razem i to takiego efektywnego, a nie polegającego tylko na tym, że wszyscy są akurat razem w domu ;-). W ostatnim tygodniu przeczytałam 3 porządne książki i chyba zrobię sobie przerwę, bo zarywam przez nie najczęściej noce ;-). Staram się dostrzegać piękno wokół mnie i uwrażliwiać na nie moje dzieci. Potrafię się "wyłączyć" z rzeczywistości i nie potrzebuję do tego świata wirtualnego, ale doceniam ile łatwiejsze jest życie dzięki postępowi i korzystam z tego, co dla mnie jest pomocne. Nie mam konta na facebooku, więc chyba nie żyję, ale mam konto tutaj, więc myślę, że też się liczy i przywraca mnie chociaż częściowo do żywych :). Doceniam co mam i dla tego jestem w stanie zrezygnować z wielu rzeczy..., tylko nie każcie mi rezygnować ze zmywarki ;-) Telefonu komórkowego używam często i uważam go za cud techniki, ale mogę wyjść bez niego z domu.
Natomist moja starsza córka.... to już inne pokolenie.... Dla niej dziwne jest, że my mogliśmy mieć tylu znajomych nie mając telefonów, nawet stacjonarnych najczęściej i jak pisaliśmy szkolne prace bez internetu . Ona z komórką idzie do łazienki, siedzi z nią przed telewizorem i nawet śpi ;-) Natomiast młodsza córcia miała się chyba urodzić w wieku XIX, ale zaspała i trafiło jej się żyć teraz :-) Ma komórkę, ale najczęściej wyładowaną i zaginioną w czeluściach pokoju ;-) Co więcej nawet domowego nigdy nie odbiera, bo zazwyczaj coś czyta i ponoć nie słyszy ;-) Jedyne z czego korzysta, to internet, ale też bardziej dla nauki i poszerzania wiedzy niż dla naszej klasy.
Widać każdy jest inny i inaczej widzi swój "złoty środek".
Zmywarki czepiać się nie będę, bo wiadomo - miłość Twoja oczywista
A tak bardziej serio. Ty wiesz, że lubię Cię za Twój stosunek do życia i za Twoją rodzinkę (co może kogoś dziwić, że co ma do tego rodzinka). Wiem co mówię Wypowiedź cenna i może da Komuś do myślenia... Jesteś przykładem osoby, której wspaniale udało się wychować dzieci. Nauczyłaś je, że spędzanie czasu z całą rodziną może być wspaniałe i wiele daje. Macie swój "mały raj" i nie oglądacie się na innych. A może góry i to obcowanie z przyrodą Was (po części) tego nauczyły...?
Wspaniale, że opisałaś obie córki, bo te przykłady wyraźnie pokazują nam, że jednak nie wszystkich młodych ludzi można "wsadzać do jednego worka".
Bogdziu moja droga ! Ja jeszcze pamietam tak zamierzchłe czasy , że kombajn na polu był rzadkością . Wszystko ręcznie lub przy pomocy siły napędowej z mięśni konia . Był czas ,że o 9 rano pod kasztanem było sniadanie dla pracujących na polu ,o 16 obowiązkowo podwieczorek . Czasem i sąsiedzi na chwilę odwiedzili z sąsiedniego pola i kubek zbozowej caffki znalazł się i pajdka swieżego chleba lub kawałek drożdzowego ciasta . Sąsiad był zawsze mile widziany . O 20 godz. pola pustoszały . Mimi znikomej mechanizacji wszystkie prace były na czas wykonane , zboże nie stało na pniu do ... września ..
A teraz warkot na polu słychac póżno nocą .... porozmawaić z sąsiadem przy pracy , zamienić pare słów to .. szkoda czasu . Pytam się ... czas współczesny się skurczył czy .... nie potrafimy strumieniem czasu odpowiednio dysponować pomimo współczesnych wynalazków techniki ...
Ech ... kasztanowiec tylko na zdjęciu został i w mojej pamięci wraz z zapachem zbóż i serenadą pasikoników i pszczół .. ))
Akutat z tego, że mechanizacja weszła na wsie, to ja się bardzo cieszę. Już tak nie angażuje całej rodziny ta praca, a z sąsiadami spotykać się mozna, tylko trzeba chcieć.
Cale dziecinstwo wakacje spedzalam u mojej babci w kieleckim.. Moze to nie do wiary, ale jeszcze te 10-15 lat temu bylo tam tak, jak w Twoim wspomnieniu.. te prace polowe, kompot pity -w moim przypadku akurat pod grusza.. a ile pisku bylo gdy zbieralismy do puszek stonki z ziemniakow, albo slimaki na lakach w czasie sianokosow.. tyle mam cieplych i radosnych wspomnien z tamtego okresu i taki nieodgadniony smutek gdzes w srodku... I te wszystkie dzieciaki z okolicy z ktorymi bawilismy sie w berka, smerfy, czy inne wynalazki dzieciecej wyobrazni. Teraz tego nie ma, nie widze, zeby dzieciaki spedzaly razem czas, razem biegaly i sie smialy, raczej 'opluwaja ' monitor po przeczytaniu czegos co ktos znajomy umiescil na fejsie.
A wracajac i kasztan w moich wspomniach jest, wielki i potezny na podworku, a na nim hustawka, z ktorej nie korzystalam przez lek wysokosci. A jaka bylam dumna gdy w koncu sie przelamalam:):):)
W tym roku po jakichs 7-8 latach znow spedzilam troche czasu u babci i tylko kasztan padl pod wplywem czasu, i tylko nieurodzajne pola porastaja sosnowe mlodniki, i tylko Lysicy juz nie widac z podworka, i tylko..
Ją tutaj z czysto praktycznej strony napisze:kiedyś rolnik miał 10 ha,dzisiaj ma 110, to główny powód "zniknięcia" kasztanki. w dzisiejszych czasach człowiek który nie idzie z "duchem" staje sie w jakiś sposob "przeterminowany". kiedys była kawa pod krzaczkiem, dzisia wyprawa zmechanizowanym koniem do knajpki. Pogoń za nowymi cudami technologii typu telefon niczym nie różni sie od polowania za najlepszą pralka,lodowka czy ekspresem, różni ludzie,różne priorytety. Myślę,ze zloty środek to żyć z tym ale nie dlatego (jeśli ktoś spełni swoje marzenie to co w tym złego?)
...różni ludzie,różne priorytety. Myślę,ze zloty środek to żyć z tym ale nie dlatego (jeśli ktoś spełni swoje marzenie to co w tym złego?)
Jeśli ktoś potrafi oddzielić potrzeby od pogoni za nowościami, to wg mnie z całą pewnością nie będzie miał problemu z odnalezieniem swojego "złotego środka". Ale chyba przyznasz, że granica bywa cieńka? Oczywiście nie ma nic złego w spełnianiu marzeń, ale i tutaj można się zapędzić. Myślę, że obecne pokolenie młodych ludzi ma w tej kwestii więcej pokus i "mądrzy rodzice" mają tutaj duże zadanie do spełnienia.
Właśnie na tego typu wypowiedź bardzo liczyłam. Podoba mi się Twoje podejście.
Zastanawiałam się też nad tym jak cienka jest linia między zakupem jednej dobrej i wystarczającej dla nas rzeczy a drugiej, która jest jedynie nowsza i bardziej rozbudowana. Na ile kierujemy się funkcjonalnością i potrzebami a na ile modą i kuszącymi ofertami...?
Myślę, że w tym temacie odgrywa ogromne znaczenie wiek. Nie da się ukryć, że bardzo młode osoby kierują się innym priorytetami :-)
Ps. W temacie komórki miałam podobną sytuację. Również pozostałam przy starej, który jest dla mnie wystarczająca.
Funcjonalność, a potrzeby- tak miałam przy wyborze pralki. Upatrzyłam sobie piękna pralkę, miliony fukcji i... no właśnie, przecież ja najczęsciej używam tylko dwóch programów. Wobec tego decyzja była raczej prosta, kupiłam tańszą i robi mi to samo co ta wypasiona i droższa. Wobec powyższego sprawdza się stare powiedzenie, że róża pachnie ładniej od kapusty, co nie znaczy, że będzie z niej lepsza zupa.
Ja Wam powiem,że nie jestem aż tak zdominowana przez te nowe technologie.....
bez telefonu się obejdę gorzej z laptopem codziennie muszę go odpalić...heheheh
mam czas na wyjście do chorej na wózku teściowej ,która siedzi prawie całe dnie w domu sama,pójdę pogadam,wypijemy kawkę ,dodam otuchy,zawsze to raźniej kobiecie...a mogłabym nie iść i wisieć w sieci cały dzień...
lubimy z mężem w gości pojechać ot tak w tygodniu,spontanicznie.....
Także nie jest jeszcze ze mną tak źle ........."złoty środek"? nie dajmy się zwariować,i nie podążajmy ślepo ku wszystkim tym technologiom...
aaaaaa ja ostatnio kupiłam sobie mikser z misą obrotową zupełnie nie potrzebnie ,bo teraz stoi sobie w szafce ,wolę sama operować samym mikserem w swojej ulubionej misce.
Iiiiii Agaciu, jakie tam elity... miłe, swojskie towarzystwo
Myślę, że Ty już znalazłaś "swój złoty środek". Masz czas dla siebie, rodziny, znajomych, dla potrzebującej osoby i żeby "skrobnąć" na WŻ. No i jak piszesz "nie dajmy się zwariować,i nie podążajmy ślepo ku wszystkim tym technologiom..." więc wygląda na to, że jesteś "panem sytuacji"
Patrz agacio ... to tylko myślałam , że ja '' nie czasowa w kuchni'' . Żebym tam nie wiem co , złota miska obrotowa i mikser wysadzany diamencikami ...ja musze w łapce mikser dzierżyć i bzykać ciasto , masę , pianę .. No muszę mieć osobisty , bezpośredni kontakt z tym co mieszam .. ))
Ten wynalazek nie dla mnie ...aczkolwiek chwalą , chwalą go innni .
no to ja daleko za Wami:) wszystkie kuchenne "przydasie" namiętnie kolekcjonuje ale pianę ubijam trzepaczką, a ciasta kręcę pałką:) no i odbiegam od tematu
Dorcia ...! Nie wierzę to już zanikający widok : drewniana pałka i tzrepaczka w duecie . Tylko pałki nie liż bo .. luby będzie łysy ( ostrzeżenie mojej babci )
Wiesz co Magdo, jak kiedyś udawało mi się obejrzeć na BBCLifestyle ichnie zapraszam do stołu to normalnie liczyliśmy ile osób używa tam miksera, czasami było tak, że z 4/5 uczestników miksera nie używał nikt, mieliśmy z dzieciakami ubaw czekając na pojawienie się miksera, rzadko to było. Ja natomiast nie wyobrażam pieczenia bez miksera, u mnie musi być rach ciach, szybko zrobione :) Mikser oczywiście "dołapkowy"
Ja zdecydowanie wolę chyba stary świat - gdzie książka pachnie przewracanymi kartkami, aby porozmawiać ludzie zasiadają przy realnej kawie i ciachu, aby załatwić coś z sąsiadką z góry - wystarczy wejść te parę pięter...
gdyby świat takim został - mnie nie byłoby źle.
Co nie znaczy, że na znak protestu nie oswajam tego co nowe.
Zmywarka wyręcza moje ręce, duża część znajomych na dzień dzisiejszy jest wirtualna, a Ci realni z braku czasu w codziennym pędzie się wykruszają, korzystam z komunikatorów. Mam oswojonego tableta - nie ze względu na funkcje - ale na wagę, dużą ilosć materiałów, potrzebnych w pracy wykorzystuję już w wersji elektronicznej - tylko po to, aby nie dźwigać.
Telefon - służący tylko do dzwonienia i smsowania (ma trochę innych funkcji - ale z nich nie korzystam), przez który załatwia się tylko sprawy, towarzyskie gadanie nie sprawia mi przyjemności - po bezczynnej zimie na koncie mam 200 zł do zużycia na czynny sezon.
Niby nie istnieję - bo nie mam konta na FB. Ale mam na NK - która ma dla mnie wymiar bardzo sentymentalny. Na starym komputerze miałam poblokowane funkcje, które działały mi na nerwy - ale poz mianie - nie pamiętam jak to się robiło. wobec tego toleruję.
Czy to złoty środek? Nie mam pojęcia. W każdym razie dobrze mi tak pomiędzy - z tym co zaakceptowałam i przyswoiłam, z tym co działa na mnie odpychająco
A ja bardzo się cieszę, że udało mi się zaszczepić moim dzieciom nawyk czytania wieczorkiem do poduszki, a dzieci już mam dość spore (jedno za chwilę będzie dorosłe :) )
Myślę, że należy dążyć do zachowania równowagi w tym co robimy i to będzie ten złoty środek.
Matami, wspaniale, że udało Ci się zaszczepić dzieciom zamiłowanie do książek. Oj, potrafią one działać na człowieka "magicznie", prawda?
Masz rację - zachowanie równowagi, to najlepsza i najkrótsza droga do "złotego środka". Jednak w dzisiejszych czasach co raz mniej jest przykładów jak się odnaleźć w tej gonitwie za nowościami a więcej zachęty by je pozyskać.
Ekkore, napisałaś w taki bardzo fajny sposób...pokazałaś nam siebie. Dziękuję za szczerość.
Wiesz, mam odczucie, że "złoty środek" jest tam, gdzie nie zastępujemy na siłę nowościami tego, co lubimy, co sprawia nam przyjemność i pozwala się oderwać na chwilę od codziennego, prawie mechanicznego działania. Oczywiście nie ma nic złego w tym, że człowiek otacza się przydatnym sprzętem jak zmywarka, robot kuchenny, laptop itp. Cały widz w tym żeby umieć to wszystko sensownie wykorzystać. Kupować, gdy jest potrzeba a nie dlatego, że pojawił się nowy model. Ale muszę przyznać, że komputer niestety potrafi mnie czasami mocno wciągnąć a minuty uciekają przy nim jakby szybciej Jednak póki co czuję, że panuję nad tym. Kiedy wyjeżdżam na urlop nie biorę go ze sobą, nie potrzebuję dostępu do internetu. Cieszę się każdą chwilą, jej odmiennością i chłonę to, co mnie otacza. Nie tęsknię za sprzętem.
Ja jestem świadoma swego uzależnienia od komputera i internetu. To ogromny pożeracz czasu, z którego nie chcę rezygnować (choć potrafię - ale to podobno tylko potwierdza uzależnienie - gdy potrafi się czasowo nie korzystać z racji postanowienia).
Wolność czuję - gdy nie mam czasu na internet.
Oraz - gdy z racji wyjazdów nie mam dostępu do internetu.
Ja chyba też jestem z tego starego świata ...uwielbiam czytać książki ,czytam od dziecka ,przez to dorobiłam się wady wzroku .
Telefon posiadam ale służy mi raczej jako zegarek do sprawdzania godziny niż do dzwonienia bo za bardzo to nie mam gdzie dzwonić.Czasami mąż dzwoni a mój telefon gdzieś w torebce zakamuflowany i oczywiscie go nie słyszę ,wiec mój luby kiedyś stwierdził że utopi mi go w stawie bo na co mi telefon....
Z przyjaciółką kontaktuje sie listownie , spowodu dzielących nas odleglości (2000km) ,wysyłam na święta i urodziny najbliższym kartki jakoś sms nie bardzo mi pasuje do takich uroczystości wolę napisać list albo kartkę... ( czasami jest mi przykro bo nie zawsze odpowiedź zwrotną dostanę np.moja siostra jest10 lat młodsza i to już inne pokolenie ,ona woli sms twierdzi że kartki to droga sprawa prościej jest wysłac sms za te pare groszy)
Komputer posiadam i lubię czasami pogrzebać w sieci konto na fb i nk też posiadam ale tylko dlatego żeby z rodziną się kontaktować ...no i jestem maniaczka gier typu szukanie przedmiotów ale staram sie ograniczać
Mikser posiadam używam ale najczęściej robie ciasto drożdżowe i wtedy wyrabiam ręcznie tak babcia mnie nauczyła i w tej kwestii nic nie zamierzam zmieniać i tą zasadę dostała w spadku córcia cistodrozdżowe tylko recznie wyrabiamy.
Ogólnie staram sie łączyć stare z nowym i w rozsądnej ilości ,a że ja jestem sentymentalna to ku temu staremu jakoś bardziej ciągnie...
Monia, być sentymentalną, to fajna rzecz. W moim odczuciu takie osoby mają bogate wnętrze. Wiele doceniają i na długo zatrzymują w pamięci. Myślę, że dzięki temu potrafisz wiele dostrzec i bardziej docenić to, co proste i jednocześnie wartościowe.
Moniu, to o Tobie czy o mnie? Czytajac Twoj post zdawalo mi sie, ze sama go pisalam o sobie...
Tez jestem taka, nie z tych czasow.. uwielbiam utonac w ksiazce.. plakac i wzruszac sie z bohaterami, troche porozmyslac... Moj telefon to zwyczajny myPhone (taki zwyczajny.. z pomaranczowym wyswietlaczem..).. Przejelam po babci i nie tesknie juz za bajerami -wystarczy, ze moge wyslac wiadomosc, czy od czasu do czasu gdzies zadzwonic, lub telefon odebrac, choc przyznam bez bicia, ze czesto o nim zapominam i lezy taki samotny, opuszczony gdzies wsrod polek kredensu.. (tak, tak.. cos w tym stylu.. Mam w salonie takie starodawne meble, ktore z luboscia nazywam kredensem..:-)
Mam konto na nk, ale nie uzywam -te wszystkie sledziki i inne bajery zabily we mnie doszczetnie chec zagladania na konto.. podobnie nie znosze facebooka, ale z koniecznosci, mniej wiecej raz w tygodniu zagladam popisac ze szwagierka z Anglii, czy przyjaciolka z liceum -takie waskie grono mniej niz pieciu naprawde bliskich mi osob.
Moniu, to o Tobie czy o mnie? Czytajac Twoj post zdawalo mi sie, ze sama go pisalam o sobie...
Tez jestem taka, nie z tych czasow.. uwielbiam utonac w ksiazce.. plakac i wzruszac sie z bohaterami, troche porozmyslac... Moj telefon to zwyczajny myPhone (taki zwyczajny.. z pomaranczowym wyswietlaczem..).. Przejelam po babci i nie tesknie juz za bajerami -wystarczy, ze moge wyslac wiadomosc, czy od czasu do czasu gdzies zadzwonic, lub telefon odebrac, choc przyznam bez bicia, ze czesto o nim zapominam i lezy taki samotny, opuszczony gdzies wsrod polek kredensu.. (tak, tak.. cos w tym stylu.. Mam w salonie takie starodawne meble, ktore z luboscia nazywam kredensem..:-)
Mam konto na nk, ale nie uzywam -te wszystkie sledziki i inne bajery zabily we mnie doszczetnie chec zagladania na konto.. podobnie nie znosze facebooka, ale mniej wiecej raz w tygodniu zagladam popisac ze szwagierka z Anglii, czy przyjaciolka z liceum -takie waskie grono mniej niz pieciu naprawde bliskich mi osob.
Drozdzowe wyrabiam recznie, jesli cos miksuje to z mikserem w lapce (mimo ze mise obrotowa mam)..
Do szczescia potrzebne mi jedynie radio, juz od dluzszego czasu, zyje bez TV i nie tesknie absolutnie..
Taka jestem wlasnie niedzisiejsza.. niektorzy twierdza, ze jestem dziwna, a ja poprostu nie chce stracic zycia buszujac po youtubie, czy innych dziwnych miejscach..
A ja bardzo lubię a czasami nawet podziwiam tych "niedzisiejszych" ludzi. Jeśli takie osoby prowadzą intensywne życie zawodowe, to jeszcze bardziej je doceniam za tę odmienność i umiejętność oddzielenia codziennego biegu od tego, co dla Nich cenne. Trzeba umieć być sobą w każdej sytuacji i nie zginać karku tylko dlatego, że taki jest trend Trendy mijają... Moda na FB i NK też przeminie. Moim zdaniem przyjdzie czas kiedy ludzie docenią emocje, jakie płyną z bezpośredniego kontaktu i zaczną z większą uwagą traktować nawiązywanie łączności ze znajomymi. Być może się mylę, ale mam takie odczucie, że na "odmienność" pozwalają sobie osoby o silnych charakterach, zdecydowane i zazwyczaj pewne siebie i swoich potrzeb. No i jeszcze (jak wspomniałam w innym komentarzu) są to również osoby o bogatym wrażliwym wnętrzu.
Ps. Wspaniale się czyta takie wspomnienia z dziecięcych lat. płynie z nich niesamowita szczerość i uczucia...
Odmienność to luksus. Gdy przyjaciół i rodzinę masz blisko. Kiedy ksiażki możesz kupić w księgarni za rogiem. Kiedy możesz umówić się z przyjaciółmi na kawę i pokazać im "prawdziwe" zdjęcia. Kiedy nie masz takiej możliwośći... pojawiają sie schody.
Nie jestem ani zdecydowana, ani pewna siebie, ale jestem silna, bo pozory czasami myla.. Co do mojego wnetrza nie bede sie rozpisywac, bo nie wypada... Co innego moge sadzic o sobie ja, co innego moga myslec inni:):):)
I oby bylo tak jak piszesz, te kiedys wroca te prawdziwe emocje, potrzeba bezposredniego kontaktu i jakies takie cieplo zwyczajne, ludzkie..
Dajanko teraz ja się zastanawiam czy to o tobie czy o mnie Ja teżnie należędo osób zdecydowanych ani pewnych siebie raczej jestem taką szarą myszką ... A z siłą to też różnie bywa u mnie.
Ja bardzo się cieszę,że żyję w takich czasach,zazdroszcze młodzieży,bo mają znacznie ułatwione kontakty,miłostki...Uwielbiam wszelkie nowinki np.co pół roku zmieniam smartfona,mam zawsze nowe wersje programów,nowe sprzęty w domu:)wszystko lubię ze skomplikowaną obsługą,chociaż uważam,że teraz bardzo intuicyjnie to się robi:)Książkom nie odpuszczam,regularnie korzystam z biblioteki:)za filmami nie przepadam,oglądam kilka seriali:)
Gosiu, jak wnioskuję z Twojej wypowiedzi Ty też znalazłaś swój "złoty środek" mimo, że różni się ona dość mocno od pozostałych.
Ciebie pasjonują nowości. Zakładam, że wchodzisz w nie, jak w płynne masło, być może jest to nawet Twoja pasja. Jednak jak sądzę nie robisz tego po to, by komuś zaimponować - Ciebie to fascynuje. Ale co ważniejsze, to Ci nie przesłania "reszty świata". Znajdujesz czas na czytanie, czasem dobry film i pewnie znajomych. Grunt żeby się w tym nie zagubić i nie pozwolić żeby szala przechyliła się na jedną stronę, bo wtedy nici ze "złotego środka"
Ksiązki czytam namiętnie. Moje średnie dziecko też. Po nocach siedzi nad książkami i rano nic do niej nie dociera. Ma 8 lat, książka 150stronicowa to dla niej wyzwanie na 1-2 dni. Za to druga czyta 10 razy wolniej i nie tak nałogowo :). Komputer jest ważny w moim życiu. To mój środek komunikacji ze światem. Mam teraz też telewizor. Oczywiście też podłączony do internetu, tak samo jak BD czy konsole. I tu po środku tego jest moje centrum dowodzenia. Tu dzieciaki mogą obejrzeć "Przygody kota Filemona" albo "Reksia". Mogę pogadać z wami, no i co dla mnie najważniejsze- mimo sporej odległości codziennie widzę Mamę, a dziewczyny Babcię. Mam smartfona ale używam go do dzwonienia i czasem we wsi do sprawdzenia czegoś w necie, zwłaszcza mapy :) Sprzęty też w tym roku wymieniałam na nowe, więc przyznam, że wybierałam te nowoczesne, ekologiczne i energooszczędne. Mi życie w nowych czasach pasuje. Lubię nowości i lubię z nich korzystać. Nawet zegarek mam dotykowy :) Ze starych czasów lubię papierowe książki, cichą, spokojną, pozbawiona elektroniki sypialnię, która jest moją oazą spokoju. Lubię spotkania z przyjaciółmi, lubię długie spacery... choć i tu bez cyfrówki się nie obędzie... Chyba lubię łączyć ale jestem zwolenniczką postępu. :)
Ze starych czasów lubię (...) cichą, spokojną, pozbawiona elektroniki sypialnię, która jest moją oazą spokoju.
Przypomina mi to pierwsze noce po ślubie. Mąż nie mógł zasnąć bo przeszkadzały mu zegary. Dla niego głośno tykało i naliczył ich chyba 4. Wcześniej ich nie słyszałam i nie zwracałam na nie uwagi.
Mi przeszkadzały 4 kościoły z ich dzwonami, ale jako że ściany w mojej sypialni mają ok 1m grubości już ich nie słyszę :) Przez te grube mury ostatnie trzęsienie ziemi uznaliśmy za ... zwierzę, które przebiegło nam pod łóżkiem. Na szczeście pod łóżkiem nic nie było :)
Jak sama wspomniałaś lubisz łączyć i też potrafisz rozsądnie wybierać. Jak sądzę kierujesz się ekologicznymi i ekonomicznymi rozwiązaniami, kiedy przychodzi czas wyboru nowego sprzętu. No i w tym chyba jest cały widz żeby umiejętnie korzystać z nowości jakie oferuje nam "życie". Wtedy jest szansa na ten nasz własny "złoty środek".
Nie obsesyjnie ale staram sie być "eko". Dla mnie to ważne aby marnować jak najmniej i oszczędzać co się da. Lubię też "coś z niczego" ooo nad jakimiś tego typu rzeczami potrafię siedzieć godzinami. Uszyłam Ryście misia z jej starej koszulki, teraz ozdabiam naszymi inicjałami ścianę w sypialni . Każda litera odzwierciedla charakter osobnika, do którego należy. :)
Kupujac ostatnio pralke i lodowke tez zwracalam uwage na ich ekologicznosc i oszczednosc, a i cos z niczego lubie. Czasami robie z dzieciakami recykling kartonow i butelek przerabiajac je na rozne przydasie:)
Starszaki maja drewniane łóżko piętrowe w swoim pokoju. Tez dopiero urządzam... mieszkamy tu dopiero 4 miesiące :) Maja też fajne schodki, które prowadzą do wnęki (w górę) kamiennej z oknem, na tych schodach mają poduchy i pudła z zabawkami :)
Domyslam sie, ze macie teraz jakis czarowny, uroczy domek... ja tylko wynajmowane mieszkanko w kamienicy.. Ale moj wymarzony domek mam w swojej wyobrazni...:)
Mnostwo tu u mnie pieknego budownictwa i czarujacych uliczek -nic tylko spacerowac i sie zachwycac, czekam tylko na upragnione ciepelko... ale jestesmy na dobrej drodze -znalazlam juz przebisniegi:)
Bahati, dom tworzą ludzie, nie ściany, a Ty masz to szczęście że jesteście wszyscy razem, pewnie brakuje Ci mamy ale jak sama piszesz zdobycze techniki pozwalają Wam miec kontakt codziennie, a ja tak zwyczajnie zazdroszczę tego ciepła za oknem i mieszkania w tak starym domu:)
Ja mam o tyle lepiej, ze rodzicow i dwoch braci mam w sasiedniej klatce.. tylko za siostra tesknie i za przyjaciolka, ale w Polsce tez widywalysmy sie raczej od swieta ze wzgledu na odleglosc, prace i obowiazki..
Nie wiem czy mi się udaje. Fakt nie musze mieć najnowszej pralki, telefonu a i telewizor też stary ma 10 lat, ale działa. Wymienię jak się zepsuje. Zmywarki nie mam, ale mam mało naczyń do zmywania a mąż twierdzi że lubi zmywać, więc nie będę mu odbierała ulubionego zajęcia . Mam robot kuchenny z bajerami, mąż się uparł ze kupi i jest używany raz w roku bo wolę mikser reczny czy blender. Może za dużo siedzę w internecie, ale ja z tych którzy wolą raczej pisać niż rozmawiać . Czytać wolę raczej wiosną i latem. Zima to okres kiedy mniej czytam, nadal duzo słucham muzyki. Telefon służy mi głownie do kontaktów z córką i jako budzik.
Myślę, że Tobie nie grozi "zapędzenie się" w świecie nowości. Kierujesz się praktycznością. Kupujesz, gdy czujesz taką potrzebę. Nie uciekasz od nowości, ale też nie szukasz ich. Pewnie częściej one znajdują Ciebie z pomocą męża. To jest ta znacząca różnica pokoleniowa. Młodzież już inaczej patrzy na nowości. No i nie ma w tym nic złego, ale trzeba przyznać, że w związku z tym młodym ludziom trudno będzie znaleźć swój "złoty środek".
Złoty środek. Co to takiego? Gdzie go szukać?
Pomyślicie – o co Jej chodzi? Co to za filozoficzne wywody? Już Wam mówię Zaczęło się od tego…
Przeczytałam pewien list w weekendowym wydaniu „Wysokich Obcasów”. Kobieta pisała w nim o tym, że nasze życie zmienia się z dnia na dzień, jesteśmy owładnięci przez technologie, facebooki i google. Nie krytykowała tego, bo sama z tego korzysta, ale zwróciła uwagę na fakt jak bardzo wpływa to na nasze życie. Opisała moment, w którym nie mogła sobie przypomnieć hasła do swojego konta. Wpadła w panikę, bo nigdzie go nie zapisała. Ze łzami w oczach myślała tylko o tym, że przepadną Jej kontakty, e-maile, zdjęcia. Pewnie podobnie by było albo jeszcze gorzej gdyby nagle zaginął telefon komórkowy. Tam często jest zapisany szereg ważnych informacji. O numerach telefonów już nie wspomnę. Zobaczcie jak bardzo duże znaczenie zaczyna mieć w naszym życiu jedno „klik”. Zaczyna brakować nam czasu na książkę, spacer, dobry film, pogaduchy z bliskimi, sport albo zwykłe „zamyślenie się”. Gdy jest wolna chwila „odpalamy” komputer i dajemy się pochłonąć nowej technologii.
Myśląc o tym zastanawiam się gdzie jest ten przysłowiowy „złoty środek”? No bo przecież nie chcemy rezygnować z tego, co przynoszą nam nowe technologie a jednocześnie szkoda by było nie mieć czasu choćby na wspomnianą książkę, film, spacer czy sport. Potraficie to pogodzić? Jak nie dać się „ogłupić” i jednocześnie nie zostać w tyle?
Powiem szczerze – jeszcze mi się to udaje, ale jak długo…?
Oooo kurczę musze pomyśleć jak to jest .. Myślę , że każdy powinien znalezć swój osobisty złoty środek . Jestem osobą urodzoną na przełomie ubiegłego wieku i jakis tam bagaż doświadzczeń swoich i innych mam i czerpię z nich to co najlepsze ..
Generalnie jestem za tym co ułatwia życie a nie utrudnia , co jest moją potrzebą a co zachcianką .. ( wyjątek porcyjka pysznego ciacha )
Ostatnio złapałam się sama za swoje myślenie i hojną łapke meżowatego , który chciał zakupić mi '' wypasiny '' telefon komórkowy i profesjonalny sprzęt do fotografowania .. I nagle stoop właczyło się logiczne myślenie .. '' po co mi to ? czy napewno z wszystkich funcji skorzystam ?'' .No i nadal jestem emocjonalnie związana z moją miedzianką komóreczką , która słuzy mi niezawodnie do tego co potrzebuję a aparacik zakupię i włąściwie wykorzystam dopiero po jakimś profesjonalnym kursie foto .. ot całe moje myślenie .. ))
Nie mam '' klasy '' , nie jestem na faceboku ... Mam swoje grono realnych przyjaciół i wirtualnych , którzy uwielbiają kuchenne zapachy ..
Mogę być w tyle a co mi tam ... wybieram proste , nieskmplikowane życie i z rozawgą podchodze do wszelkich nowinek ... Mnie noowczesna techonlogia nie nakręca .. nie chce zostać niewolnicą wszystkiego co nowe... niekoniecznie najlepsze dla mnie .. )))
Meguś, bo nasze pokolenie tak ma. Wychowane zostałyśmy bez zaawansowanej elektroniki, telefonów po kilka sztuk w domu, komputerów. Potrafimy sobie przypomnieć, jak utrzymywałyśmy kontakty listowne, a zamiast dzwonić, po prostu odwiedzałyśmy ludzi. Młode pokolenie podchodzi do tego już inaczej, słyszę czasem jak mówia, że gdy cię nie ma na facebooku, to znaczy, że cię w ogóle nie ma. Mieszkam na wsi, a linie telefoniczną założono na mojej wsi dopiero w jakieś 10 lat temu, natomiast komórkę posiadam od roku 1998. We wsi był jeden telefon, z biurze pgr i można było z niego skorzystać grzecznościowo do 15, co nie znaczy, że to było fajne.
Korzystam z elektroniki, bo tez ona bardzo ułatwia życie i pozwala na bieżący kontakt z dziećmi, ale nie jest tak, że nie mogę sie bez niej obejść. Mam czas na poczytanie, szczególnie w zimie, spotykanie się ze znajomymi i różne inne przyjemności życiowe. Nie można po prostu dać się zdominować przez to wirtualne życie, trzeba mieć czas na przyglądanie się prawdziwemu życiu. Bo też ono ciekawe jest jak diabli.
Korzystam z elektroniki, bo tez ona bardzo ułatwia
życie i pozwala na bieżący kontakt z dziećmi, ale nie jest tak, że nie
mogę sie bez niej obejść. Mam czas na poczytanie, szczególnie w
zimie, spotykanie się ze znajomymi i różne inne przyjemności
życiowe. Nie można po prostu dać się zdominować przez to wirtualne
życie, trzeba mieć czas na przyglądanie się prawdziwemu życiu. Bo też
ono ciekawe jest jak diabli.
Masz rację ciekawe "jak diabli". Tyle, że trzeba nauczyć się patrzeć. Co to znaczy dla mnie? Nie więcej jak tyle, co umieć oderwać się od przydatnych wynalazków techniki, elektroniki itp. i dostrzec to, co piękne dookoła nas. Znaleźć chwilę dla bliskich i nie tylko...
Jak na ironię otaczamy się sprzętami, które ułatwiają nam życie (odkurzacze, pralki, miksery, zmywarki) a w efekcie końcowym i tak mówimy,że nie mamy na nic czasuNo, no, no, Smakosiu nie czepiaj się zmywarki . Ja moją kocham miłością pierwszą i największą i oddałabym za nią nawet...np. tableta mojej córki czy komórkę Ślubnego :)))
A skoro już się wtrąciłam, to stwierdzę że ze mną nie jest chyba jeszcze tak źle.... Z rodzinką dużo czasu spędzamy razem i to takiego efektywnego, a nie polegającego tylko na tym, że wszyscy są akurat razem w domu ;-). W ostatnim tygodniu przeczytałam 3 porządne książki i chyba zrobię sobie przerwę, bo zarywam przez nie najczęściej noce ;-). Staram się dostrzegać piękno wokół mnie i uwrażliwiać na nie moje dzieci. Potrafię się "wyłączyć" z rzeczywistości i nie potrzebuję do tego świata wirtualnego, ale doceniam ile łatwiejsze jest życie dzięki postępowi i korzystam z tego, co dla mnie jest pomocne. Nie mam konta na facebooku, więc chyba nie żyję, ale mam konto tutaj, więc myślę, że też się liczy i przywraca mnie chociaż częściowo do żywych :). Doceniam co mam i dla tego jestem w stanie zrezygnować z wielu rzeczy..., tylko nie każcie mi rezygnować ze zmywarki ;-) Telefonu komórkowego używam często i uważam go za cud techniki, ale mogę wyjść bez niego z domu.
Natomist moja starsza córka.... to już inne pokolenie.... Dla niej dziwne jest, że my mogliśmy mieć tylu znajomych nie mając telefonów, nawet stacjonarnych najczęściej i jak pisaliśmy szkolne prace bez internetu . Ona z komórką idzie do łazienki, siedzi z nią przed telewizorem i nawet śpi ;-) Natomiast młodsza córcia miała się chyba urodzić w wieku XIX, ale zaspała i trafiło jej się żyć teraz :-) Ma komórkę, ale najczęściej wyładowaną i zaginioną w czeluściach pokoju ;-) Co więcej nawet domowego nigdy nie odbiera, bo zazwyczaj coś czyta i ponoć nie słyszy ;-) Jedyne z czego korzysta, to internet, ale też bardziej dla nauki i poszerzania wiedzy niż dla naszej klasy.
Widać każdy jest inny i inaczej widzi swój "złoty środek".
Zmywarki czepiać się nie będę, bo wiadomo - miłość Twoja oczywista
A tak bardziej serio. Ty wiesz, że lubię Cię za Twój stosunek do życia i za Twoją rodzinkę (co może kogoś dziwić, że co ma do tego rodzinka). Wiem co mówię Wypowiedź cenna i może da Komuś do myślenia... Jesteś przykładem osoby, której wspaniale udało się wychować dzieci. Nauczyłaś je, że spędzanie czasu z całą rodziną może być wspaniałe i wiele daje. Macie swój "mały raj" i nie oglądacie się na innych. A może góry i to obcowanie z przyrodą Was (po części) tego nauczyły...?
Wspaniale, że opisałaś obie córki, bo te przykłady wyraźnie pokazują nam, że jednak nie wszystkich młodych ludzi można "wsadzać do jednego worka".Bogdziu moja droga ! Ja jeszcze pamietam tak zamierzchłe czasy , że kombajn na polu był rzadkością . Wszystko ręcznie lub przy pomocy siły napędowej z mięśni konia . Był czas ,że o 9 rano pod kasztanem było sniadanie dla pracujących na polu ,o 16 obowiązkowo podwieczorek . Czasem i sąsiedzi na chwilę odwiedzili z sąsiedniego pola i kubek zbozowej caffki znalazł się i pajdka swieżego chleba lub kawałek drożdzowego ciasta . Sąsiad był zawsze mile widziany . O 20 godz. pola pustoszały . Mimi znikomej mechanizacji wszystkie prace były na czas wykonane , zboże nie stało na pniu do ... września ..
A teraz warkot na polu słychac póżno nocą .... porozmawaić z sąsiadem przy pracy , zamienić pare słów to .. szkoda czasu . Pytam się ... czas współczesny się skurczył czy .... nie potrafimy strumieniem czasu odpowiednio dysponować pomimo współczesnych wynalazków techniki ...
Ech ... kasztanowiec tylko na zdjęciu został i w mojej pamięci wraz z zapachem zbóż i serenadą pasikoników i pszczół .. ))
Akutat z tego, że mechanizacja weszła na wsie, to ja się bardzo cieszę. Już tak nie angażuje całej rodziny ta praca, a z sąsiadami spotykać się mozna, tylko trzeba chcieć.
Tylko młodzież nie ma takich wspomnień jakie my mieliśmy niestety.
As, młodzież będzie miała swoje wspomnienia, na miarę swoich czasów.
Dokładnie tak,będą mieli swoje,najlepsze wspomnienia,czego im zazdroszczę:)
Takie szczere i głębokie relacje między ludźmi, życzliwość i otwartość, to niestety towar deficytowy w naszych czasach.
Megi, powiem Ci szczerze, że Twoje piękne wspomnienia to coś bardzo cennego. Zawsze mnie zachwycają.A ja się bardzo cieszę,że nikt mnie bez zapowiedzi nie ,,nawiedza'':)nie wyobrażam sobie i nie pamiętam juz ,jak było bez telefonu w tym temacie.
Cale dziecinstwo wakacje spedzalam u mojej babci w kieleckim.. Moze to nie do wiary, ale jeszcze te 10-15 lat temu bylo tam tak, jak w Twoim wspomnieniu.. te prace polowe, kompot pity -w moim przypadku akurat pod grusza.. a ile pisku bylo gdy zbieralismy do puszek stonki z ziemniakow, albo slimaki na lakach w czasie sianokosow.. tyle mam cieplych i radosnych wspomnien z tamtego okresu i taki nieodgadniony smutek gdzes w srodku... I te wszystkie dzieciaki z okolicy z ktorymi bawilismy sie w berka, smerfy, czy inne wynalazki dzieciecej wyobrazni. Teraz tego nie ma, nie widze, zeby dzieciaki spedzaly razem czas, razem biegaly i sie smialy, raczej 'opluwaja ' monitor po przeczytaniu czegos co ktos znajomy umiescil na fejsie.
A wracajac i kasztan w moich wspomniach jest, wielki i potezny na podworku, a na nim hustawka, z ktorej nie korzystalam przez lek wysokosci. A jaka bylam dumna gdy w koncu sie przelamalam:):):)
W tym roku po jakichs 7-8 latach znow spedzilam troche czasu u babci i tylko kasztan padl pod wplywem czasu, i tylko nieurodzajne pola porastaja sosnowe mlodniki, i tylko Lysicy juz nie widac z podworka, i tylko..
To wszystko juz inna, kochana epoka..
Ją tutaj z czysto praktycznej strony napisze:kiedyś rolnik miał 10 ha,dzisiaj ma 110, to główny powód "zniknięcia" kasztanki. w dzisiejszych czasach człowiek który nie idzie z "duchem" staje sie w jakiś sposob "przeterminowany". kiedys była kawa pod krzaczkiem, dzisia wyprawa zmechanizowanym koniem do knajpki. Pogoń za nowymi cudami technologii typu telefon niczym nie różni sie od polowania za najlepszą pralka,lodowka czy ekspresem, różni ludzie,różne priorytety. Myślę,ze zloty środek to żyć z tym ale nie dlatego (jeśli ktoś spełni swoje marzenie to co w tym złego?)
...różni ludzie,różne priorytety.
Jeśli ktoś potrafi oddzielić potrzeby od pogoni za nowościami, to wg mnie z całą pewnością nie będzie miał problemu z odnalezieniem swojego "złotego środka". Ale chyba przyznasz, że granica bywa cieńka? Oczywiście nie ma nic złego w spełnianiu marzeń, ale i tutaj można się zapędzić. Myślę, że obecne pokolenie młodych ludzi ma w tej kwestii więcej pokus i "mądrzy rodzice" mają tutaj duże zadanie do spełnienia.Myślę,ze zloty środek to żyć z tym ale nie dlatego (jeśli ktoś spełni
swoje marzenie to co w tym złego?)
Powiem szczerze - fiu fiu
Właśnie na tego typu wypowiedź bardzo liczyłam. Podoba mi się Twoje podejście.
Zastanawiałam się też nad tym jak cienka jest linia między zakupem jednej dobrej i wystarczającej dla nas rzeczy a drugiej, która jest jedynie nowsza i bardziej rozbudowana. Na ile kierujemy się funkcjonalnością i potrzebami a na ile modą i kuszącymi ofertami...?
Myślę, że w tym temacie odgrywa ogromne znaczenie wiek. Nie da się ukryć, że bardzo młode osoby kierują się innym priorytetami :-)Funcjonalność, a potrzeby- tak miałam przy wyborze pralki. Upatrzyłam sobie piękna pralkę, miliony fukcji i... no właśnie, przecież ja najczęsciej używam tylko dwóch programów. Wobec tego decyzja była raczej prosta, kupiłam tańszą i robi mi to samo co ta wypasiona i droższa. Wobec powyższego sprawdza się stare powiedzenie, że róża pachnie ładniej od kapusty, co nie znaczy, że będzie z niej lepsza zupa.
A ja nie znam różnej zupki ... ... jeszcze . A powiedzonko bardzo życiowe .. ))) Brawooo !
Oooo, ja też nie znałam takiego powiedzonka. Bardzo mi się spodobało.
hmmmm jak narazie sama elita w wąteczku gości
Ja Wam powiem,że nie jestem aż tak zdominowana przez te nowe technologie.....
bez telefonu się obejdę gorzej z laptopem codziennie muszę go odpalić...heheheh
mam czas na wyjście do chorej na wózku teściowej ,która siedzi prawie całe dnie w domu sama,pójdę pogadam,wypijemy kawkę ,dodam otuchy,zawsze to raźniej kobiecie...a mogłabym nie iść i wisieć w sieci cały dzień...
lubimy z mężem w gości pojechać ot tak w tygodniu,spontanicznie.....
Także nie jest jeszcze ze mną tak źle ........."złoty środek"? nie dajmy się zwariować,i nie podążajmy ślepo ku wszystkim tym technologiom...
aaaaaa ja ostatnio kupiłam sobie mikser z misą obrotową zupełnie nie potrzebnie ,bo teraz stoi sobie w szafce ,wolę sama operować samym mikserem w swojej ulubionej misce.
A o zmywarce marzę.............
Iiiiii Agaciu, jakie tam elity... miłe, swojskie towarzystwo
Myślę, że Ty już znalazłaś "swój złoty środek". Masz czas dla siebie, rodziny, znajomych, dla potrzebującej osoby i żeby "skrobnąć" na WŻ. No i jak piszesz "nie dajmy się zwariować,i nie podążajmy ślepo ku wszystkim tym technologiom..." więc wygląda na to, że jesteś "panem sytuacji"Patrz agacio ... to tylko myślałam , że ja '' nie czasowa w kuchni'' . Żebym tam nie wiem co , złota miska obrotowa i mikser wysadzany diamencikami ...ja musze w łapce mikser dzierżyć i bzykać ciasto , masę , pianę .. No muszę mieć osobisty , bezpośredni kontakt z tym co mieszam .. ))
Ten wynalazek nie dla mnie ...aczkolwiek chwalą , chwalą go innni .
no to ja daleko za Wami:) wszystkie kuchenne "przydasie" namiętnie kolekcjonuje ale pianę ubijam trzepaczką, a ciasta kręcę pałką:) no i odbiegam od tematu
Dorcia ...! Nie wierzę to już zanikający widok : drewniana pałka i tzrepaczka w duecie . Tylko pałki nie liż bo .. luby będzie łysy ( ostrzeżenie mojej babci )
Wiesz co Magdo, jak kiedyś udawało mi się obejrzeć na BBCLifestyle ichnie zapraszam do stołu to normalnie liczyliśmy ile osób używa tam miksera, czasami było tak, że z 4/5 uczestników miksera nie używał nikt, mieliśmy z dzieciakami ubaw czekając na pojawienie się miksera, rzadko to było. Ja natomiast nie wyobrażam pieczenia bez miksera, u mnie musi być rach ciach, szybko zrobione :) Mikser oczywiście "dołapkowy"
Uważam ,że mój robot z obrotową misą to świetny wynalazek,ile ja potrafię w czasie ucierania ciasta innych rzeczy zrobić...:)polecam.
Ja zdecydowanie wolę chyba stary świat - gdzie książka pachnie przewracanymi kartkami, aby porozmawiać ludzie zasiadają przy realnej kawie i ciachu, aby załatwić coś z sąsiadką z góry - wystarczy wejść te parę pięter...
gdyby świat takim został - mnie nie byłoby źle.
Co nie znaczy, że na znak protestu nie oswajam tego co nowe.
Zmywarka wyręcza moje ręce, duża część znajomych na dzień dzisiejszy jest wirtualna, a Ci realni z braku czasu w codziennym pędzie się wykruszają, korzystam z komunikatorów. Mam oswojonego tableta - nie ze względu na funkcje - ale na wagę, dużą ilosć materiałów, potrzebnych w pracy wykorzystuję już w wersji elektronicznej - tylko po to, aby nie dźwigać.
Telefon - służący tylko do dzwonienia i smsowania (ma trochę innych funkcji - ale z nich nie korzystam), przez który załatwia się tylko sprawy, towarzyskie gadanie nie sprawia mi przyjemności - po bezczynnej zimie na koncie mam 200 zł do zużycia na czynny sezon.
Niby nie istnieję - bo nie mam konta na FB. Ale mam na NK - która ma dla mnie wymiar bardzo sentymentalny. Na starym komputerze miałam poblokowane funkcje, które działały mi na nerwy - ale poz mianie - nie pamiętam jak to się robiło. wobec tego toleruję.
Czy to złoty środek? Nie mam pojęcia. W każdym razie dobrze mi tak pomiędzy - z tym co zaakceptowałam i przyswoiłam, z tym co działa na mnie odpychająco
A ja bardzo się cieszę, że udało mi się zaszczepić moim dzieciom nawyk czytania wieczorkiem do poduszki, a dzieci już mam dość spore (jedno za chwilę będzie dorosłe :) )
Myślę, że należy dążyć do zachowania równowagi w tym co robimy i to będzie ten złoty środek.
Matami, wspaniale, że udało Ci się zaszczepić dzieciom zamiłowanie do książek. Oj, potrafią one działać na człowieka "magicznie", prawda?
Masz rację - zachowanie równowagi, to najlepsza i najkrótsza droga do "złotego środka". Jednak w dzisiejszych czasach co raz mniej jest przykładów jak się odnaleźć w tej gonitwie za nowościami a więcej zachęty by je pozyskać.
Ekkore, napisałaś w taki bardzo fajny sposób...pokazałaś nam siebie. Dziękuję za szczerość.
Wiesz, mam odczucie, że "złoty środek" jest tam, gdzie nie zastępujemy na siłę nowościami tego, co lubimy, co sprawia nam przyjemność i pozwala się oderwać na chwilę od codziennego, prawie mechanicznego działania. Oczywiście nie ma nic złego w tym, że człowiek otacza się przydatnym sprzętem jak zmywarka, robot kuchenny, laptop itp. Cały widz w tym żeby umieć to wszystko sensownie wykorzystać. Kupować, gdy jest potrzeba a nie dlatego, że pojawił się nowy model. Ale muszę przyznać, że komputer niestety potrafi mnie czasami mocno wciągnąć a minuty uciekają przy nim jakby szybciej Jednak póki co czuję, że panuję nad tym. Kiedy wyjeżdżam na urlop nie biorę go ze sobą, nie potrzebuję dostępu do internetu. Cieszę się każdą chwilą, jej odmiennością i chłonę to, co mnie otacza. Nie tęsknię za sprzętem.
Ja jestem świadoma swego uzależnienia od komputera i internetu. To ogromny pożeracz czasu, z którego nie chcę rezygnować (choć potrafię - ale to podobno tylko potwierdza uzależnienie - gdy potrafi się czasowo nie korzystać z racji postanowienia).
Wolność czuję - gdy nie mam czasu na internet.
Oraz - gdy z racji wyjazdów nie mam dostępu do internetu.
Ja chyba też jestem z tego starego świata ...uwielbiam czytać książki ,czytam od dziecka ,przez to dorobiłam się wady wzroku .
Telefon posiadam ale służy mi raczej jako zegarek do sprawdzania godziny niż do dzwonienia bo za bardzo to nie mam gdzie dzwonić.Czasami mąż dzwoni a mój telefon gdzieś w torebce zakamuflowany i oczywiscie go nie słyszę ,wiec mój luby kiedyś stwierdził że utopi mi go w stawie bo na co mi telefon....
Z przyjaciółką kontaktuje sie listownie , spowodu dzielących nas odleglości (2000km) ,wysyłam na święta i urodziny najbliższym kartki jakoś sms nie bardzo mi pasuje do takich uroczystości wolę napisać list albo kartkę... ( czasami jest mi przykro bo nie zawsze odpowiedź zwrotną dostanę np.moja siostra jest10 lat młodsza i to już inne pokolenie ,ona woli sms twierdzi że kartki to droga sprawa prościej jest wysłac sms za te pare groszy)
Komputer posiadam i lubię czasami pogrzebać w sieci konto na fb i nk też posiadam ale tylko dlatego żeby z rodziną się kontaktować ...no i jestem maniaczka gier typu szukanie przedmiotów ale staram sie ograniczać
Mikser posiadam używam ale najczęściej robie ciasto drożdżowe i wtedy wyrabiam ręcznie tak babcia mnie nauczyła i w tej kwestii nic nie zamierzam zmieniać i tą zasadę dostała w spadku córcia cistodrozdżowe tylko recznie wyrabiamy.
Ogólnie staram sie łączyć stare z nowym i w rozsądnej ilości ,a że ja jestem sentymentalna to ku temu staremu jakoś bardziej ciągnie...
Monia, być sentymentalną, to fajna rzecz. W moim odczuciu takie osoby mają bogate wnętrze. Wiele doceniają i na długo zatrzymują w pamięci. Myślę, że dzięki temu potrafisz wiele dostrzec i bardziej docenić to, co proste i jednocześnie wartościowe.
Moniu, to o Tobie czy o mnie? Czytajac Twoj post zdawalo mi sie, ze sama go pisalam o sobie...
Tez jestem taka, nie z tych czasow.. uwielbiam utonac w ksiazce.. plakac i wzruszac sie z bohaterami, troche porozmyslac... Moj telefon to zwyczajny myPhone (taki zwyczajny.. z pomaranczowym wyswietlaczem..).. Przejelam po babci i nie tesknie juz za bajerami -wystarczy, ze moge wyslac wiadomosc, czy od czasu do czasu gdzies zadzwonic, lub telefon odebrac, choc przyznam bez bicia, ze czesto o nim zapominam i lezy taki samotny, opuszczony gdzies wsrod polek kredensu.. (tak, tak.. cos w tym stylu.. Mam w salonie takie starodawne meble, ktore z luboscia nazywam kredensem..:-)
Mam konto na nk, ale nie uzywam -te wszystkie sledziki i inne bajery zabily we mnie doszczetnie chec zagladania na konto.. podobnie nie znosze facebooka, ale z koniecznosci, mniej wiecej raz w tygodniu zagladam popisac ze szwagierka z Anglii, czy przyjaciolka z liceum -takie waskie grono mniej niz pieciu naprawde bliskich mi osob.
Zdublowalo mnie.. prosze jakiegos milego moderatora o usuniecie posta 32:)
Moniu, to o Tobie czy o mnie? Czytajac Twoj post zdawalo mi sie, ze sama go pisalam o sobie...
Tez jestem taka, nie z tych czasow.. uwielbiam utonac w ksiazce.. plakac i wzruszac sie z bohaterami, troche porozmyslac... Moj telefon to zwyczajny myPhone (taki zwyczajny.. z pomaranczowym wyswietlaczem..).. Przejelam po babci i nie tesknie juz za bajerami -wystarczy, ze moge wyslac wiadomosc, czy od czasu do czasu gdzies zadzwonic, lub telefon odebrac, choc przyznam bez bicia, ze czesto o nim zapominam i lezy taki samotny, opuszczony gdzies wsrod polek kredensu.. (tak, tak.. cos w tym stylu.. Mam w salonie takie starodawne meble, ktore z luboscia nazywam kredensem..:-)
Mam konto na nk, ale nie uzywam -te wszystkie sledziki i inne bajery zabily we mnie doszczetnie chec zagladania na konto.. podobnie nie znosze facebooka, ale mniej wiecej raz w tygodniu zagladam popisac ze szwagierka z Anglii, czy przyjaciolka z liceum -takie waskie grono mniej niz pieciu naprawde bliskich mi osob.
Drozdzowe wyrabiam recznie, jesli cos miksuje to z mikserem w lapce (mimo ze mise obrotowa mam)..
Do szczescia potrzebne mi jedynie radio, juz od dluzszego czasu, zyje bez TV i nie tesknie absolutnie..
Taka jestem wlasnie niedzisiejsza.. niektorzy twierdza, ze jestem dziwna, a ja poprostu nie chce stracic zycia buszujac po youtubie, czy innych dziwnych miejscach..
Pozdrawiam wszystkich niedzisiejszych:*
A ja bardzo lubię a czasami nawet podziwiam tych "niedzisiejszych" ludzi. Jeśli takie osoby prowadzą intensywne życie zawodowe, to jeszcze bardziej je doceniam za tę odmienność i umiejętność oddzielenia codziennego biegu od tego, co dla Nich cenne. Trzeba umieć być sobą w każdej sytuacji i nie zginać karku tylko dlatego, że taki jest trend Trendy mijają... Moda na FB i NK też przeminie. Moim zdaniem przyjdzie czas kiedy ludzie docenią emocje, jakie płyną z bezpośredniego kontaktu i zaczną z większą uwagą traktować nawiązywanie łączności ze znajomymi. Być może się mylę, ale mam takie odczucie, że na "odmienność" pozwalają sobie osoby o silnych charakterach, zdecydowane i zazwyczaj pewne siebie i swoich potrzeb. No i jeszcze (jak wspomniałam w innym komentarzu) są to również osoby o bogatym wrażliwym wnętrzu.
Ps. Wspaniale się czyta takie wspomnienia z dziecięcych lat. płynie z nich niesamowita szczerość i uczucia...Odmienność to luksus. Gdy przyjaciół i rodzinę masz blisko. Kiedy ksiażki możesz kupić w księgarni za rogiem. Kiedy możesz umówić się z przyjaciółmi na kawę i pokazać im "prawdziwe" zdjęcia. Kiedy nie masz takiej możliwośći... pojawiają sie schody.
Odmienność to luksus.
Oooo tak - bardzo mądre spostrzeżenie.Nie jestem ani zdecydowana, ani pewna siebie, ale jestem silna, bo pozory czasami myla.. Co do mojego wnetrza nie bede sie rozpisywac, bo nie wypada... Co innego moge sadzic o sobie ja, co innego moga myslec inni:):):)
I oby bylo tak jak piszesz, te kiedys wroca te prawdziwe emocje, potrzeba bezposredniego kontaktu i jakies takie cieplo zwyczajne, ludzkie..
Dajanko teraz ja się zastanawiam czy to o tobie czy o mnie Ja teżnie należędo osób zdecydowanych ani pewnych siebie raczej jestem taką szarą myszką ... A z siłą to też różnie bywa u mnie.
:) witam w klubie szarych myszek;)
Ja bardzo się cieszę,że żyję w takich czasach,zazdroszcze młodzieży,bo mają znacznie ułatwione kontakty,miłostki...Uwielbiam wszelkie nowinki np.co pół roku zmieniam smartfona,mam zawsze nowe wersje programów,nowe sprzęty w domu:)wszystko lubię ze skomplikowaną obsługą,chociaż uważam,że teraz bardzo intuicyjnie to się robi:)Książkom nie odpuszczam,regularnie korzystam z biblioteki:)za filmami nie przepadam,oglądam kilka seriali:)
Gosiu, jak wnioskuję z Twojej wypowiedzi Ty też znalazłaś swój "złoty środek" mimo, że różni się ona dość mocno od pozostałych.
Ciebie pasjonują nowości. Zakładam, że wchodzisz w nie, jak w płynne masło, być może jest to nawet Twoja pasja. Jednak jak sądzę nie robisz tego po to, by komuś zaimponować - Ciebie to fascynuje. Ale co ważniejsze, to Ci nie przesłania "reszty świata". Znajdujesz czas na czytanie, czasem dobry film i pewnie znajomych. Grunt żeby się w tym nie zagubić i nie pozwolić żeby szala przechyliła się na jedną stronę, bo wtedy nici ze "złotego środka"
domowe sprzęty też zmieniasz co pół roku?????
Bez przesady:-) ale zawsze kupuje te nowosci,akurat rok temu sie przeprowadzalam,wiec wszystko mam nowe:-) musza mi na kilka lat wystarczyc:-)
Ksiązki czytam namiętnie. Moje średnie dziecko też. Po nocach siedzi nad książkami i rano nic do niej nie dociera. Ma 8 lat, książka 150stronicowa to dla niej wyzwanie na 1-2 dni. Za to druga czyta 10 razy wolniej i nie tak nałogowo :).
Komputer jest ważny w moim życiu. To mój środek komunikacji ze światem. Mam teraz też telewizor. Oczywiście też podłączony do internetu, tak samo jak BD czy konsole. I tu po środku tego jest moje centrum dowodzenia. Tu dzieciaki mogą obejrzeć "Przygody kota Filemona" albo "Reksia". Mogę pogadać z wami, no i co dla mnie najważniejsze- mimo sporej odległości codziennie widzę Mamę, a dziewczyny Babcię. Mam smartfona ale używam go do dzwonienia i czasem we wsi do sprawdzenia czegoś w necie, zwłaszcza mapy :) Sprzęty też w tym roku wymieniałam na nowe, więc przyznam, że wybierałam te nowoczesne, ekologiczne i energooszczędne. Mi życie w nowych czasach pasuje. Lubię nowości i lubię z nich korzystać. Nawet zegarek mam dotykowy :)
Ze starych czasów lubię papierowe książki, cichą, spokojną, pozbawiona elektroniki sypialnię, która jest moją oazą spokoju. Lubię spotkania z przyjaciółmi, lubię długie spacery... choć i tu bez cyfrówki się nie obędzie... Chyba lubię łączyć ale jestem zwolenniczką postępu. :)
Ze starych
czasów lubię (...) cichą, spokojną, pozbawiona
elektroniki sypialnię, która jest moją oazą spokoju.
Przypomina mi to pierwsze noce po ślubie. Mąż nie mógł zasnąć bo przeszkadzały mu zegary. Dla niego głośno tykało i naliczył ich chyba 4. Wcześniej ich nie słyszałam i nie zwracałam na nie uwagi.
Mi przeszkadzały 4 kościoły z ich dzwonami, ale jako że ściany w mojej sypialni mają ok 1m grubości już ich nie słyszę :) Przez te grube mury ostatnie trzęsienie ziemi uznaliśmy za ... zwierzę, które przebiegło nam pod łóżkiem. Na szczeście pod łóżkiem nic nie było :)
Jak sama wspomniałaś lubisz łączyć i też potrafisz rozsądnie wybierać. Jak sądzę kierujesz się ekologicznymi i ekonomicznymi rozwiązaniami, kiedy przychodzi czas wyboru nowego sprzętu. No i w tym chyba jest cały widz żeby umiejętnie korzystać z nowości jakie oferuje nam "życie". Wtedy jest szansa na ten nasz własny "złoty środek".
Nie obsesyjnie ale staram sie być "eko". Dla mnie to ważne aby marnować jak najmniej i oszczędzać co się da. Lubię też "coś z niczego" ooo nad jakimiś tego typu rzeczami potrafię siedzieć godzinami. Uszyłam Ryście misia z jej starej koszulki, teraz ozdabiam naszymi inicjałami ścianę w sypialni . Każda litera odzwierciedla charakter osobnika, do którego należy. :)
Kupujac ostatnio pralke i lodowke tez zwracalam uwage na ich ekologicznosc i oszczednosc, a i cos z niczego lubie. Czasami robie z dzieciakami recykling kartonow i butelek przerabiajac je na rozne przydasie:)
A z Ciebiezdolna bestia jest Bahati;)
O mój Ryś to jest dopiero ekologiczny! Ma drewniany pokoik, drewniana kuchenkę, drewniany rower.
Ja zdolna? Nieeee, uparta i konsekwentna.
Bombowy pojazd:):):) Ja dopiero urzadzam pokoj dzeciakom, ale porzadne drewniane lozka juz mamy.. reszte dopiero ogarniamy ;)
Starszaki maja drewniane łóżko piętrowe w swoim pokoju. Tez dopiero urządzam... mieszkamy tu dopiero 4 miesiące :) Maja też fajne schodki, które prowadzą do wnęki (w górę) kamiennej z oknem, na tych schodach mają poduchy i pudła z zabawkami :)
Domyslam sie, ze macie teraz jakis czarowny, uroczy domek... ja tylko wynajmowane mieszkanko w kamienicy.. Ale moj wymarzony domek mam w swojej wyobrazni...:)
Mnostwo tu u mnie pieknego budownictwa i czarujacych uliczek -nic tylko spacerowac i sie zachwycac, czekam tylko na upragnione ciepelko... ale jestesmy na dobrej drodze -znalazlam juz przebisniegi:)
Mamy mieszkanie w 600 letnim 2piętrowym domu w centrum historycznym na szczycie góry :)
Zazdraszczam:):):)
A gdzie mieszkasz? :)
Niestety zadne tam cieple klimaty.. Mieszkam w Niemczech w Rhedzie-Wiedenbrück.
Szczegolnie Wiedenbrück jest baaardzo malowniczy, ale odkrywanie wszystkiego jest wciaz przede mna:)
Muszę obejrzeć :) Ja mam przed soba pierwszą wiosnę. Podobno niebawem ma być 25 stopni. Póki co jest 16 :)
I znowu zazdraszczam:) ale tu tez nie jest tak zle;)
Przede mna tez pierwsza wiosna tutaj i tyle nowosci:):):)
Mieszkam w małej mieścinie koło Rzymu, w sumie fajnie jest :) Chociaz tęsknię za domem okropnie, chociaz przeciez teraz tu jest mój dom...
Bahati, dom tworzą ludzie, nie ściany, a Ty masz to szczęście że jesteście wszyscy razem, pewnie brakuje Ci mamy ale jak sama piszesz zdobycze techniki pozwalają Wam miec kontakt codziennie, a ja tak zwyczajnie zazdroszczę tego ciepła za oknem i mieszkania w tak starym domu:)
Ja mam o tyle lepiej, ze rodzicow i dwoch braci mam w sasiedniej klatce.. tylko za siostra tesknie i za przyjaciolka, ale w Polsce tez widywalysmy sie raczej od swieta ze wzgledu na odleglosc, prace i obowiazki..
Kolejny dowód na to, że "wszystkie Ryśki, to fajne chłopaki" A rower super!
Dziękuję :) lub jakby powiedziała Ryśka "dzikuję bałdzo" .
Nie wiem czy mi się udaje. Fakt nie musze mieć najnowszej pralki, telefonu a i telewizor też stary ma 10 lat, ale działa. Wymienię jak się zepsuje. Zmywarki nie mam, ale mam mało naczyń do zmywania a mąż twierdzi że lubi zmywać, więc nie będę mu odbierała ulubionego zajęcia . Mam robot kuchenny z bajerami, mąż się uparł ze kupi i jest używany raz w roku bo wolę mikser reczny czy blender. Może za dużo siedzę w internecie, ale ja z tych którzy wolą raczej pisać niż rozmawiać . Czytać wolę raczej wiosną i latem. Zima to okres kiedy mniej czytam, nadal duzo słucham muzyki. Telefon służy mi głownie do kontaktów z córką i jako budzik.
Myślę, że Tobie nie grozi "zapędzenie się" w świecie nowości. Kierujesz się praktycznością. Kupujesz, gdy czujesz taką potrzebę. Nie uciekasz od nowości, ale też nie szukasz ich. Pewnie częściej one znajdują Ciebie z pomocą męża. To jest ta znacząca różnica pokoleniowa. Młodzież już inaczej patrzy na nowości. No i nie ma w tym nic złego, ale trzeba przyznać, że w związku z tym młodym ludziom trudno będzie znaleźć swój "złoty środek".