Witam,mam problem a właściwie moja mam.Kilka lat temu wzięła kredyt,który powinien być spłacony we wrzesniu 2012r.W miedzyczasie bank,w którym miała kredyt połączył się i tu zaczęły się problemy.Zaczęły się ponaglenia,jakieś pisma z grożbami i w koncu trafiła do windykacji.Suma sumarum wg.nich kredyt mamy powinien być spłacony dwa lata wcześniej czyli 2010r.Nie pomogły pisma ,kopie umowy i inne wyjaśnienia.Odsetki rosły ,a bank nie dał sobie wytłumaczyć,że to oni są w błędzie.Sami nie wiele tłumaczyli, w kółko tylko ,że kredyt niespłacony w terminie.Banda ignorantów,nie otrzymalismy odpowiedzi na zadne z pism.Jedynie lokalny oddział banku próbował wyjasniać sprawę,ale też nic nie załatwili.Sami byli zdziwieni o co chodzi tym w siedzibie głównej banku.Mama nie miała wyjścia i spłacała tak jak oni sobie życzyli,zarówno jeśli chodzi o termin i wysokość wpłat.W efekcie cały kredyt spłaciła w sierpniu miesiąc przed terminem uwzgledniając harmonogram do umowy,który ona podpisała.Cała szczęśliwa,że pozbyła się kłopotu,a tu niespodzianka.Do zapłacenia jest jeszcze jakieś 2tyś.złotych.Podobno jakieś odsetki,że dopóki kredyt nie została spłacony cały czas naliczone były odsetki,ale przeciez w bieżących wpłatach oprócz kapitału były odsetki naliczane?I Mama sie pogodziła i to też postanowiła spłacić tak jak oni chcieli.Dziś sprawdziła w banku jak wygladają jej spłaty w banku i znów szok zamiast 800zł jeszcze jest do zapłacenia 1400zł! Słuchajcie ten kredyt jest niemożliwy do spłacenia.Mało tego nękaja mame telefonami i np.termin spłaty ma do 10-tego każdego miesiąca,co miesiąc dzwonią 4-5,ze wpłaty jeszcze nie ma wpłaty,straszą,że zerwą umowę spłaty na raty i będzie musiała zapłacićcałość. Mama jest wykonczona psychicznie i finansowo.Dodam,że to bardzo znany bank,nie żaden parabank i kredyt był na przyzwoitych warunkach jeśli chodzi o oprocentowanie,a w efekcie mama spłaciła kredyt kilkakrotnie.Co z tym zrobić? Pomóżcie proszę.
Dokładnie i obawiam się, że jeśli nie chce płacić to tylko sprawa w sądzie może pomóc. Nie rozumiem jak bank może chcieć coś innego niż jest w umowie napisane.
tym bardziej że umowa to umowa, podpisana obustronnie i zmiany też powinny być podpisywane. Ja przy pierwszym stwierdzeniu przez bank że kredyt powinien być spłacony poszłabym do prawnika z umową
Właśnie myślałam o tego typu pomocy.Albo opisać tą sprawę i powiadomić kogoś ,tylko kogo?Jakąś federacje konsumentów,czy kogoś kto jest nad bankami,ale nie znam sie na ich hierarchii.Nie wiem,gdzie uderzyć,żeby ich zabolało.Może wtedy się przestraszą i odpuszczą.
Idź do Urzędu Miasta lub Urzędu Gminy- tam 2 x w tygodniu przyjmuje bezpłatnie prawnik będący równocześnie Rzecznikiem Praw Konsumenta, weź wszystkie dokumenty, pomoże Ci. Wiem, bo wielokrotnie korzystałam z takiej pomocy, zawsze prócz jednego razu ze skutkiem pozytywnym, na moją korzyść, calkowicie bezpłatnie udZilono mi pomocy.
Miałam z BPH baaardzo niemiłe doświadczenia. Dochodzili ode mnie spłaty kredytu zaciągniętego przez mojego Tatę, z którym od 20 lat nie mieszkałam i praktycznie nie miałam kontaktu. Mój błąd był taki że nie zrzekłam się sądownie prawa do spadku, cóż... człowiek uczy się całe życie. Nękali mnie przez ponad 3 lata, łącznie ze zgłoszeniem do Sądu o stwierdzenie prawa do spadku. Sąd to prawo przyznał, jednak po zakończeniu sprawy przemiła Pani Sędzia podpowiedziała mi, abym powołała się na przedawnienie. Mam całą teczkę korespondencji od BPH, pseudo pisma przeróżnej treści, łącznie z takimi banalnymi, jak prośba o kontakt. Sprawa dotyczyła w sumie śmiesznych pieniędzy, kwota kapitału do spłaty o ile pamiętam to ok 500zł, ale odsetki to już ponad 1000 dodatkowo. Ile mnie i moją rodzinę nerwów to kosztowało to masakra. Potrafili dzwonic raz w tyogdniu. W końcu, przy kolejnej rozmowie telefonicznej powiedziałam, a wręcz wywrzeszczałam Pani z Banku, że rozmowę nagrywam i założę im sprawę o nękanie, jeśli jeszcze raz do mnie zadzwonią, że konsekwencje niech sobie wyciągają wobec swojego pracownika, który doprowadził do przedawnienia. Od tego czasu cisza, już ponad 3 lata. Straszyli mnie wpisaniem do Rejestru Dłużników, jednocześnie przysyłali oferty kredytowe... Przez ten cały czas napisałm do nich jedno pismo z przedstawieniem mojego stanowiska i nic więcej. Strasznie mi żal Twojej Mamy, ale niech próbuje walczyc bo wiem z doświadczenia że ten Bank stosuje nieuczciwe metody. No i moja sprawa również miała miejsce w czasie przekształceń tych dwóch, jak dla mnie, pseudo-banków.
szukaj prawnika udzielającego porad za darmo - często takie poradnie są np. w parafiach, Media to też dobry pomysł - możesz próbować, np. tutaj: samcik.blox.pl
Często darmowe porady ale tez pomoc w pisaniu wniosków, podań itp. można uzyskać w Spóldzielniach Mieszkaniowych /radca prawny/, lub od działających na ich rzecz wolontariuszy, pozdrawiam.
Myślę, że błąd popełniony został wówczas, gdy po połączeniu się banków, ktoś tam zaczął twierdzić, że kredyt powinien być spłać spłacony w 2010r. Tu należało twardo stanąć i bronić swego stanowiska /umowa kredytowa jest ważna, a nie jakieś mrzonki pracownika/. Druga sprawa to podpisanie jakiejś ugody z bankiem.... skoro mama podpisała, zgodziła się, że zalega ze spłatą i uznała dług, czyli zarówno kapitał /kredyt/ jak i zaległe odsetki. Ustalone kwoty na dzień podpisania ugody obejmowały zapewne stan na dzień jej podpisania, a ponieważ spłata następowała w ratach, ciągle były też naliczane bieżące odsetki, zapewne już od malejącego zadłużenia, ale jednak. Stąd ta niekończąca się sprawa. Jeżeli bowem nie było ustalonych odmiennych warunków spłaty /w podpisanej ugodzie/, to bank w pierwszej kolejności z kwot wpłacanych pokrywa koszty /jeśli takie są/, potem odsetki, a na końcu dopiero kapitał. Takie są ogólne zasady, nie sądzę, żeby ten bank pracował na innych podstawach. Reasumując, podstawowy błąd został popełniony przez mamę w chwili, kiedy się ugięła i podpisała ugodę, skoro termin spłaty nie upłynął. Chyba, że źle coś zrozumiałam, albo Ty coś źle zrozumiałaś z tego co usłyszałaś, albo mama nie powiedziała wszystkiego dokładnie. A dokumenty prześledziłaś? /umowy, aneksy - od początku/.
W lokalnym odddziale tego banku wszystko się zgadza i pracaownicą są w szoku .nawet próbowali negocjować,ale nic nie pomogli.Mama powinna skończyń spłacać kredyt w 2012r,natomiast w głównym banku mają inne zdanie.Rozmowy z nimi są przez telefon i mamy wrażenie,że za każdym razem rozmawiamy o innej sprawie,ponieważ maja inne ustalenia.Nie wiem jak to możliwe,żeby w dobie komputerów był taki burdel w dokumentacji.Przecież wszyscy mają dostęp do tych samych dokumentów,każda rozmowa,każde ustalenie powinno być odnotowane na mamy koncie.Zdaża się,że dzwoni jeden pracownik po drugim i nic nie wie o tym,że ktoś już dzwonił od nich.Problem jest jeszcze taki,że mamę nękają telefonami z dwóch stron .Raz dzwonią z samego banku,innym razem z windykacji z drugiego końca Polski.Nie muszę dodawać,że mówią zupełnie co innego.Jedni nie wiedzą nic o ustaleniach z drugimiMam.To jest paranoja!
Odpowiadając Zuzannie248,mama nie ma żadnego aneksu do umowy.Przede wszystkim wydaje mi się,że na aneksu nie mozna było liczyś,ponieważ uważają,że kredyt jest przeterminowany.Wszystkie ustalenia przez te kilka lat były telefoniczne(większości byłam świadkiem),stąd myślę oni robią z mama co chcą,ponieważ nie ma niczego na pismie.Mama prosiła,żeby ustalenia przysłali na piśmie,powiedzieli dobrze,a i tak nic nie wysłali.Jedynie kiedy spłaciła kredyt w sierpniu i okazało się,że jeszcze jest do zapłacenia 2tyś zgodziła się dopiero w grudniu przysłali harmonogram.I tu był mamy błąd,że zaczęła spłacać od sierpnia przed oficjalny m pismem,harmonogramem.Oczywiście wpłaty między sierpniem a grudniem nie są w nim uwzględnione.
Witam,mam problem a właściwie moja mam.Kilka lat temu wzięła kredyt,który powinien być spłacony we wrzesniu 2012r.W miedzyczasie bank,w którym miała kredyt połączył się i tu zaczęły się problemy.Zaczęły się ponaglenia,jakieś pisma z grożbami i w koncu trafiła do windykacji.Suma sumarum wg.nich kredyt mamy powinien być spłacony dwa lata wcześniej czyli 2010r.Nie pomogły pisma ,kopie umowy i inne wyjaśnienia.Odsetki rosły ,a bank nie dał sobie wytłumaczyć,że to oni są w błędzie.Sami nie wiele tłumaczyli, w kółko tylko ,że kredyt niespłacony w terminie.Banda ignorantów,nie otrzymalismy odpowiedzi na zadne z pism.Jedynie lokalny oddział banku próbował wyjasniać sprawę,ale też nic nie załatwili.Sami byli zdziwieni o co chodzi tym w siedzibie głównej banku.Mama nie miała wyjścia i spłacała tak jak oni sobie życzyli,zarówno jeśli chodzi o termin i wysokość wpłat.W efekcie cały kredyt spłaciła w sierpniu miesiąc przed terminem uwzgledniając harmonogram do umowy,który ona podpisała.Cała szczęśliwa,że pozbyła się kłopotu,a tu niespodzianka.Do zapłacenia jest jeszcze jakieś 2tyś.złotych.Podobno jakieś odsetki,że dopóki kredyt nie została spłacony cały czas naliczone były odsetki,ale przeciez w bieżących wpłatach oprócz kapitału były odsetki naliczane?I Mama sie pogodziła i to też postanowiła spłacić tak jak oni chcieli.Dziś sprawdziła w banku jak wygladają jej spłaty w banku i znów szok zamiast 800zł jeszcze jest do zapłacenia 1400zł! Słuchajcie ten kredyt jest niemożliwy do spłacenia.Mało tego nękaja mame telefonami i np.termin spłaty ma do 10-tego każdego miesiąca,co miesiąc dzwonią 4-5,ze wpłaty jeszcze nie ma wpłaty,straszą,że zerwą umowę spłaty na raty i będzie musiała zapłacićcałość. Mama jest wykonczona psychicznie i finansowo.Dodam,że to bardzo znany bank,nie żaden parabank i kredyt był na przyzwoitych warunkach jeśli chodzi o oprocentowanie,a w efekcie mama spłaciła kredyt kilkakrotnie.Co z tym zrobić? Pomóżcie proszę.
każda rata to kapitał glówny odsetki a jeżeli nie zapłacisz raty w terminie bank pobiera również odsetki od odsetek to dlatego kiedy kredyt jest już spalacony żądają jeszcze odsetki wiem bo niedawno spłaciliśmy kredyt w tym banku ale my płaciliśmy raczej w terminach i po spłaceniu całego kredytu (35000 na 5 lat)przysłali pismo ,że do ostatecznej spłaty kredytu pozostało 20zł.od 2 miesięcy mamy nowy kredyt w tym banku poza tym że oprocentowanie strasznie wysokie to narazie wszystko ok ale w Twoim przypadku naprawdę coś jest nie tak koniecznie szukaj gdzieś pomocy a może się jeszcze okaże że będą musieli Twojej mamie zwrócić pieniądze,powodzenia
dziwne jest zachowanie pracowników oddziału w waszym mieście /tu, gdzie mama brała kredyt/, bo chyba nadal istnieją, tyle, że pod innym szyldem.... jeśli jest tak jak piszesz, to jedno wielkie niechlujstwo, niekompetencja i w ogóle szkoda słów...
ja bym już dawno wystąpiła na piśmie do dyr. oddziału i dała im termin na wyjaśnienie, a jeśli nie, napisałabym do centrali banku, do wiadomości KNB... może warto podejść też do tej instytucji ochrony konsumentów /wyleciała mi nazwa z głowy/ i nic na telefon, wszystko na piśmie i wysyłane za potwierdzeniem odbioru, a jeśli składane osobiście, to tylko na sekretariat i za potwierdzeniem odbioru....
i poprosiłabym /pisemnie/ o historię rachunku kredytowego, to być może coś będzie kosztować, ale chyba nie aż tak dużo....
żeby było ciekawiej bank w którym mama brała pożyczkę w naszym mieście nadal jest pod tą sama nazwą. BPH połączył się z GMoney,ale nazwa pozstała bez zmian.Z tego co wiem żadnych zauważalnych zmian po tej fuzji nie było,przynajmniej ja nie odczułam,a mam tam konto. Podejżewam,że to wszystko co spotkało moją mamę jest wynikiem bałaganu przy połączeniu.Jestem tego pewna,dlatego że Pani w naszym oddziale powiedziała,że nie może sprawdzić czegokolwiek przed połączeniem.Przecież nie możliwe jest,żeby zginęło część historii kredytowej ,w dodatku w trakcie spłaty kredytu.
Kiciu, zrób tak, jak radzą dziewczyny. Idź koniecznie z mamą do Miejskiego/Powiatowego Rzecznika Praw Konsumentów. Rzecznik napisze pismo do banku, jeśli sprawy nie uda się wyjaśnić na drodze negocjacji, napisze pozew do sądu powszechnego i będzie brał udział w całym postępowaniu lub pomoże napisać skargę do Nazdzoru Bankowego- w zalezności od potrzeb. Rzecznik działa absolutnie bezpłatnie, na pewno będzie wiedział, jak wam pomóc. Niestety, możesz mieć rację i wasza sytuacja może być efektem bałaganu. Przechodziłam katorgę z innym bankiem, zawzięłam się i wygrałam. Nie odpuszczaj!
Jeżeli faktycznie kredyt był spłacony w całości a mama nic nie dobierała to dokumenty w garść i do prokuratury o wyłudzenie.Inaczej oni oddadzą sprawę do windykacji i masz komornika na emeryturze.Nawet mamy do sądu nie wezwą bo bank wystąpi o nakaz wg ich dokumentów.Potem to będzie bardzo trudno odkręcić.Miałam pierepałki z moimi rodzicami i ich kredytami.Wstydzą się przyznać że się zadłuzyli a potem dzieci ratujcie.
Ten bank po 1.5 roku od spłaty kart kredytowych rodziców zwrócił nam niesłusznie pobierane opłaty mimo rozwiązania umów.Tak więc jakieś nieprawidłowości są korygowane czasmi na dobre dla klienta.
Jeżeli nic nie dobierała /saldo sprawdz w banku telefonicznie/ i masz na to dowody to tylko do prokuratora.Po to są by zapobiegać takim sytuacjom.
Witam,mam problem a właściwie moja mam.Kilka lat temu wzięła kredyt,który powinien być spłacony we wrzesniu 2012r.W miedzyczasie bank,w którym miała kredyt połączył się i tu zaczęły się problemy.Zaczęły się ponaglenia,jakieś pisma z grożbami i w koncu trafiła do windykacji.Suma sumarum wg.nich kredyt mamy powinien być spłacony dwa lata wcześniej czyli 2010r.Nie pomogły pisma ,kopie umowy i inne wyjaśnienia.Odsetki rosły ,a bank nie dał sobie wytłumaczyć,że to oni są w błędzie.Sami nie wiele tłumaczyli, w kółko tylko ,że kredyt niespłacony w terminie.Banda ignorantów,nie otrzymalismy odpowiedzi na zadne z pism.Jedynie lokalny oddział banku próbował wyjasniać sprawę,ale też nic nie załatwili.Sami byli zdziwieni o co chodzi tym w siedzibie głównej banku.Mama nie miała wyjścia i spłacała tak jak oni sobie życzyli,zarówno jeśli chodzi o termin i wysokość wpłat.W efekcie cały kredyt spłaciła w sierpniu miesiąc przed terminem uwzgledniając harmonogram do umowy,który ona podpisała.Cała szczęśliwa,że pozbyła się kłopotu,a tu niespodzianka.Do zapłacenia jest jeszcze jakieś 2tyś.złotych.Podobno jakieś odsetki,że dopóki kredyt nie została spłacony cały czas naliczone były odsetki,ale przeciez w bieżących wpłatach oprócz kapitału były odsetki naliczane?I Mama sie pogodziła i to też postanowiła spłacić tak jak oni chcieli.Dziś sprawdziła w banku jak wygladają jej spłaty w banku i znów szok zamiast 800zł jeszcze jest do zapłacenia 1400zł! Słuchajcie ten kredyt jest niemożliwy do spłacenia.Mało tego nękaja mame telefonami i np.termin spłaty ma do 10-tego każdego miesiąca,co miesiąc dzwonią 4-5,ze wpłaty jeszcze nie ma wpłaty,straszą,że zerwą umowę spłaty na raty i będzie musiała zapłacićcałość. Mama jest wykonczona psychicznie i finansowo.Dodam,że to bardzo znany bank,nie żaden parabank i kredyt był na przyzwoitych warunkach jeśli chodzi o oprocentowanie,a w efekcie mama spłaciła kredyt kilkakrotnie.Co z tym zrobić? Pomóżcie proszę.
Udać się do prawnika . Innego wyjścia nie widzę.
Wiem,że to najlepsze rozwiazanie,ale prawnik też kosztuje.Mama przez tych złodzieji jest spłukana a nawet zadłużona.
Tak, ale mama sobie nie poradzi sama , a jak ma ciągle spłacać ten sam dług, to chyba lepiej zapłacić prawnikowi .
są też w urzędach miasta prawnicy, których bezpłatnie można się poradzić, w razie skierowania sprawy na drogę sądową biorą niewielkie honoraria
Dokładnie i obawiam się, że jeśli nie chce płacić to tylko sprawa w sądzie może pomóc. Nie rozumiem jak bank może chcieć coś innego niż jest w umowie napisane.
tym bardziej że umowa to umowa, podpisana obustronnie i zmiany też powinny być podpisywane. Ja przy pierwszym stwierdzeniu przez bank że kredyt powinien być spłacony poszłabym do prawnika z umową
Właśnie myślałam o tego typu pomocy.Albo opisać tą sprawę i powiadomić kogoś ,tylko kogo?Jakąś federacje konsumentów,czy kogoś kto jest nad bankami,ale nie znam sie na ich hierarchii.Nie wiem,gdzie uderzyć,żeby ich zabolało.Może wtedy się przestraszą i odpuszczą.
Może opisać sprawę w gazecie lokalnej? Jak dziennikarze rozdmuchają sprawę to może ktoś pomoże. Tylko nie wiem czy chcesz by wszyscy o tym wiedzieli.
"Sprawa dla reportera" może?
W miastach powiatowych są rzecznicy praw konsumenta - uderz tam. Porady i chyba pisma robią bezpłatnie.
Kiciu zawiadomcie o sprawie Komisję Nadzoru Bankowego, jak się im dobiorą do dokumentacji to może uda się coś zdziałać!
Idź do Urzędu Miasta lub Urzędu Gminy- tam 2 x w tygodniu przyjmuje bezpłatnie prawnik będący równocześnie Rzecznikiem Praw Konsumenta, weź wszystkie dokumenty, pomoże Ci. Wiem, bo wielokrotnie korzystałam z takiej pomocy, zawsze prócz jednego razu ze skutkiem pozytywnym, na moją korzyść, calkowicie bezpłatnie udZilono mi pomocy.
Czy to przypadkiem nie Kredyt Bank ?
Nie,to BPH,a problem pojawił się od kiedy połączyli się z GMoney?
Miałam z BPH baaardzo niemiłe doświadczenia. Dochodzili ode mnie spłaty kredytu zaciągniętego przez mojego Tatę, z którym od 20 lat nie mieszkałam i praktycznie nie miałam kontaktu. Mój błąd był taki że nie zrzekłam się sądownie prawa do spadku, cóż... człowiek uczy się całe życie. Nękali mnie przez ponad 3 lata, łącznie ze zgłoszeniem do Sądu o stwierdzenie prawa do spadku. Sąd to prawo przyznał, jednak po zakończeniu sprawy przemiła Pani Sędzia podpowiedziała mi, abym powołała się na przedawnienie. Mam całą teczkę korespondencji od BPH, pseudo pisma przeróżnej treści, łącznie z takimi banalnymi, jak prośba o kontakt. Sprawa dotyczyła w sumie śmiesznych pieniędzy, kwota kapitału do spłaty o ile pamiętam to ok 500zł, ale odsetki to już ponad 1000 dodatkowo. Ile mnie i moją rodzinę nerwów to kosztowało to masakra. Potrafili dzwonic raz w tyogdniu. W końcu, przy kolejnej rozmowie telefonicznej powiedziałam, a wręcz wywrzeszczałam Pani z Banku, że rozmowę nagrywam i założę im sprawę o nękanie, jeśli jeszcze raz do mnie zadzwonią, że konsekwencje niech sobie wyciągają wobec swojego pracownika, który doprowadził do przedawnienia. Od tego czasu cisza, już ponad 3 lata. Straszyli mnie wpisaniem do Rejestru Dłużników, jednocześnie przysyłali oferty kredytowe... Przez ten cały czas napisałm do nich jedno pismo z przedstawieniem mojego stanowiska i nic więcej. Strasznie mi żal Twojej Mamy, ale niech próbuje walczyc bo wiem z doświadczenia że ten Bank stosuje nieuczciwe metody. No i moja sprawa również miała miejsce w czasie przekształceń tych dwóch, jak dla mnie, pseudo-banków.
A czy prawnik w Urzędzie Miasta tylko udziela porady,czy podejmuje też jakieś kroki w danej sprawie?
Chyba tylko udziela porady, a może trzeba jednak zainteresować media i rzecznika obrony konsumenta?
Zerknij przez Googla na arbitra bankowego: Bankowy Arbitraż Konsumencki
szukaj prawnika udzielającego porad za darmo - często takie poradnie są np. w parafiach, Media to też dobry pomysł - możesz próbować, np. tutaj: samcik.blox.pl
Często darmowe porady ale tez pomoc w pisaniu wniosków, podań itp. można uzyskać w Spóldzielniach Mieszkaniowych /radca prawny/, lub od działających na ich rzecz wolontariuszy, pozdrawiam.
Myślę, że błąd popełniony został wówczas, gdy po połączeniu się banków, ktoś tam zaczął twierdzić, że kredyt powinien być spłać spłacony w 2010r. Tu należało twardo stanąć i bronić swego stanowiska /umowa kredytowa jest ważna, a nie jakieś mrzonki pracownika/.
Druga sprawa to podpisanie jakiejś ugody z bankiem.... skoro mama podpisała, zgodziła się, że zalega ze spłatą i uznała dług, czyli zarówno kapitał /kredyt/ jak i zaległe odsetki. Ustalone kwoty na dzień podpisania ugody obejmowały zapewne stan na dzień jej podpisania, a ponieważ spłata następowała w ratach, ciągle były też naliczane bieżące odsetki, zapewne już od malejącego zadłużenia, ale jednak. Stąd ta niekończąca się sprawa. Jeżeli bowem nie było ustalonych odmiennych warunków spłaty /w podpisanej ugodzie/, to bank w pierwszej kolejności z kwot wpłacanych pokrywa koszty /jeśli takie są/, potem odsetki, a na końcu dopiero kapitał.
Takie są ogólne zasady, nie sądzę, żeby ten bank pracował na innych podstawach.
Reasumując, podstawowy błąd został popełniony przez mamę w chwili, kiedy się ugięła i podpisała ugodę, skoro termin spłaty nie upłynął. Chyba, że źle coś zrozumiałam, albo Ty coś źle zrozumiałaś z tego co usłyszałaś, albo mama nie powiedziała wszystkiego dokładnie. A dokumenty prześledziłaś? /umowy, aneksy - od początku/.
W lokalnym odddziale tego banku wszystko się zgadza i pracaownicą są w szoku .nawet próbowali negocjować,ale nic nie pomogli.Mama powinna skończyń spłacać kredyt w 2012r,natomiast w głównym banku mają inne zdanie.Rozmowy z nimi są przez telefon i mamy wrażenie,że za każdym razem rozmawiamy o innej sprawie,ponieważ maja inne ustalenia.Nie wiem jak to możliwe,żeby w dobie komputerów był taki burdel w dokumentacji.Przecież wszyscy mają dostęp do tych samych dokumentów,każda rozmowa,każde ustalenie powinno być odnotowane na mamy koncie.Zdaża się,że dzwoni jeden pracownik po drugim i nic nie wie o tym,że ktoś już dzwonił od nich.Problem jest jeszcze taki,że mamę nękają telefonami z dwóch stron .Raz dzwonią z samego banku,innym razem z windykacji z drugiego końca Polski.Nie muszę dodawać,że mówią zupełnie co innego.Jedni nie wiedzą nic o ustaleniach z drugimiMam.To jest paranoja!
Przecież kredyt płaci się w tym banku w którym się go wzięło. Centrale czy inne filie nie mają nic do tego.
Odpowiadając Zuzannie248,mama nie ma żadnego aneksu do umowy.Przede wszystkim wydaje mi się,że na aneksu nie mozna było liczyś,ponieważ uważają,że kredyt jest przeterminowany.Wszystkie ustalenia przez te kilka lat były telefoniczne(większości byłam świadkiem),stąd myślę oni robią z mama co chcą,ponieważ nie ma niczego na pismie.Mama prosiła,żeby ustalenia przysłali na piśmie,powiedzieli dobrze,a i tak nic nie wysłali.Jedynie kiedy spłaciła kredyt w sierpniu i okazało się,że jeszcze jest do zapłacenia 2tyś zgodziła się dopiero w grudniu przysłali harmonogram.I tu był mamy błąd,że zaczęła spłacać od sierpnia przed oficjalny m pismem,harmonogramem.Oczywiście wpłaty między sierpniem a grudniem nie są w nim uwzględnione.
Witam,mam problem a właściwie moja mam.Kilka lat temu wzięła
kredyt,który powinien być spłacony we wrzesniu 2012r.W miedzyczasie
bank,w którym miała kredyt połączył się i tu zaczęły się
problemy.Zaczęły się ponaglenia,jakieś pisma z grożbami i w koncu
trafiła do windykacji.Suma sumarum wg.nich kredyt mamy powinien być
spłacony dwa lata wcześniej czyli 2010r.Nie pomogły pisma ,kopie umowy i
inne wyjaśnienia.Odsetki rosły ,a bank nie dał sobie wytłumaczyć,że to
oni są w błędzie.Sami nie wiele tłumaczyli, w kółko tylko ,że
kredyt niespłacony w terminie.Banda ignorantów,nie otrzymalismy
odpowiedzi na zadne z pism.Jedynie lokalny oddział banku próbował
wyjasniać sprawę,ale też nic nie załatwili.Sami byli zdziwieni o co chodzi
tym w siedzibie głównej banku.Mama nie miała wyjścia i
spłacała tak jak oni sobie życzyli,zarówno jeśli chodzi o
termin i wysokość wpłat.W efekcie cały kredyt spłaciła w sierpniu
miesiąc przed terminem uwzgledniając harmonogram do umowy,który ona
podpisała.Cała szczęśliwa,że pozbyła się kłopotu,a tu niespodzianka.Do
zapłacenia jest jeszcze jakieś 2tyś.złotych.Podobno jakieś odsetki,że
dopóki kredyt nie została spłacony cały czas naliczone były
odsetki,ale przeciez w bieżących wpłatach oprócz kapitału były
odsetki naliczane?I Mama sie pogodziła i to też postanowiła spłacić
tak jak oni chcieli.Dziś sprawdziła w banku jak wygladają jej spłaty w
banku i znów szok zamiast 800zł jeszcze jest do zapłacenia
1400zł! Słuchajcie ten kredyt jest niemożliwy do spłacenia.Mało tego
nękaja mame telefonami i np.termin spłaty ma do 10-tego każdego
miesiąca,co miesiąc dzwonią 4-5,ze wpłaty jeszcze nie ma
wpłaty,straszą,że zerwą umowę spłaty na raty i będzie musiała
zapłacićcałość. Mama jest wykonczona psychicznie i finansowo.Dodam,że to
bardzo znany bank,nie żaden parabank i kredyt był na przyzwoitych warunkach
jeśli chodzi o oprocentowanie,a w efekcie mama spłaciła kredyt
kilkakrotnie.Co z tym zrobić? Pomóżcie proszę.
każda rata to kapitał glówny odsetki a jeżeli nie zapłacisz raty w terminie bank pobiera również odsetki od odsetek to dlatego kiedy kredyt jest już spalacony żądają jeszcze odsetki wiem bo niedawno spłaciliśmy kredyt w tym banku ale my płaciliśmy raczej w terminach i po spłaceniu całego kredytu (35000 na 5 lat)przysłali pismo ,że do ostatecznej spłaty kredytu pozostało 20zł.od 2 miesięcy mamy nowy kredyt w tym banku poza tym że oprocentowanie strasznie wysokie to narazie wszystko ok ale w Twoim przypadku naprawdę coś jest nie tak koniecznie szukaj gdzieś pomocy a może się jeszcze okaże że będą musieli Twojej mamie zwrócić pieniądze,powodzenia
dziwne jest zachowanie pracowników oddziału w waszym mieście /tu, gdzie mama brała kredyt/, bo chyba nadal istnieją, tyle, że pod innym szyldem....
jeśli jest tak jak piszesz, to jedno wielkie niechlujstwo, niekompetencja i w ogóle szkoda słów...
ja bym już dawno wystąpiła na piśmie do dyr. oddziału i dała im termin na wyjaśnienie, a jeśli nie, napisałabym do centrali banku, do wiadomości KNB...
może warto podejść też do tej instytucji ochrony konsumentów /wyleciała mi nazwa z głowy/
i nic na telefon, wszystko na piśmie i wysyłane za potwierdzeniem odbioru, a jeśli składane osobiście, to tylko na sekretariat i za potwierdzeniem odbioru....
i poprosiłabym /pisemnie/ o historię rachunku kredytowego, to być może coś będzie kosztować, ale chyba nie aż tak dużo....
żeby było ciekawiej bank w którym mama brała pożyczkę w naszym mieście nadal jest pod tą sama nazwą. BPH połączył się z GMoney,ale nazwa pozstała bez zmian.Z tego co wiem żadnych zauważalnych zmian po tej fuzji nie było,przynajmniej ja nie odczułam,a mam tam konto. Podejżewam,że to wszystko co spotkało moją mamę jest wynikiem bałaganu przy połączeniu.Jestem tego pewna,dlatego że Pani w naszym oddziale powiedziała,że nie może sprawdzić czegokolwiek przed połączeniem.Przecież nie możliwe jest,żeby zginęło część historii kredytowej ,w dodatku w trakcie spłaty kredytu.
Kiciu, zrób tak, jak radzą dziewczyny. Idź koniecznie z mamą do Miejskiego/Powiatowego Rzecznika Praw Konsumentów. Rzecznik napisze pismo do banku, jeśli sprawy nie uda się wyjaśnić na drodze negocjacji, napisze pozew do sądu powszechnego i będzie brał udział w całym postępowaniu lub pomoże napisać skargę do Nazdzoru Bankowego- w zalezności od potrzeb. Rzecznik działa absolutnie bezpłatnie, na pewno będzie wiedział, jak wam pomóc. Niestety, możesz mieć rację i wasza sytuacja może być efektem bałaganu. Przechodziłam katorgę z innym bankiem, zawzięłam się i wygrałam. Nie odpuszczaj!
Rzecznik powinien pomóc ale zainteresowałabym tym problemem program Uwaga lub Interwencja.Oni chetnie sięgają po takie tematy.
Może darmowa wizyta w UOKiK
http://uokik.gov.pl/
Mi pomogli w sprawie Pobieraczka ...
Jeżeli faktycznie kredyt był spłacony w całości a mama nic nie dobierała to dokumenty w garść i do prokuratury o wyłudzenie.Inaczej oni oddadzą sprawę do windykacji i masz komornika na emeryturze.Nawet mamy do sądu nie wezwą bo bank wystąpi o nakaz wg ich dokumentów.Potem to będzie bardzo trudno odkręcić.Miałam pierepałki z moimi rodzicami i ich kredytami.Wstydzą się przyznać że się zadłuzyli a potem dzieci ratujcie.
Ten bank po 1.5 roku od spłaty kart kredytowych rodziców zwrócił nam niesłusznie pobierane opłaty mimo rozwiązania umów.Tak więc jakieś nieprawidłowości są korygowane czasmi na dobre dla klienta.
Jeżeli nic nie dobierała /saldo sprawdz w banku telefonicznie/ i masz na to dowody to tylko do prokuratora.Po to są by zapobiegać takim sytuacjom.