Kilka dni temu słyszałam w radiu jak prawidłowo odmieniać wyraz "manna" i już wtedy pomyślałam o założeniu takiego wątku. Choć "manna" jest królową błędów to zdarzaja się inne i zapraszam do odkrywania prawdy o nich!
Manna, to wyraz identycznie odmieniający się jak wanna. M.(kto, co) manna, wanna , D. (kogo, czego) manny, wanny, C(komu czemu) mannie, wannie B.(kogo co) mannę , wannę . N.(z kim, z czym) z manną , z wanną, Msc.(o kim, o czym) o mannie, o wannie
Półtora - kilograma, litra, pomidora , jabłka ( z rzeczownikami męskimi i nijakimi)
Półtorej - szklanki, kwarty , łyżki ( z rzeczownikami żeńskimi)
Oj,znalazłoby się sporo.Jak sobie przypomnę,dorzucę.Na razie-por (rodzaj męski),a nie pora,pomarańcza (r.żeński) a nie pomarańcz.Muszę przyznać się bez bicia,że i mnie się zdarzyło żle powiedzieć.Rozbraja mnie wyraz "plajsterek".To już nie o odmianę chodzi,to taki "dziwolążek" językowy.
Malowanie paznokci lakrem, perfumowanie perfumem, buty mają wysoką koturne (koturn rodzaj męski), a całkowicie dobijają mnie psycholożka, ministra i tym podobne.
"Kiślu" - jak to słyszę, to mnie coś trafia. "Kisiel" to musi być "kisielu". To z kuchennych. A z innych, to nagminne używanie słówka "dokładnie" w znaczeniu "właśnie" oraz mówienie rok dwutysięczny trzynasty itp. zamiast dwa tysiące trzynasty. Rok dwutysięczny był tylko jeden. Jak to słyszę, to od razu mam ochotę powiedzieć, że moje dziecko urodziło się w roku tysięcznym dziewięćstetnym osiemdziesiątym siódmym.
Trochę temat nam się rozgałęzia,ale to nawet dobrze.
Dorzucę-"Cofać do tyłu".Dosłownie,konia z rzędem temu,kto zademonstruje "cofanie do przodu".Przecież "cofanie" już z definicji oznacza ruch wsteczny.Dość popularny błąd.Czasem (zależy z kim rozmawiam),rzucę żartobliwie,żeby spróbował cofnąc do przodu.Naprawdę,nie zawsze zostaje zrozumiana.Kiedyś,gdy znajomy mi polonista,już na emeryturze,też tak sie odezwał,ugryzłam sie w jezyk.Byliśmy na Ty,ale sporo starszy,w dodatku nie byliśmy sami.Mógłby poczuc się "głupio".
"Bynajmniej" w znaczeniu "przynajmniej" . Nigdy nie zaakceptuję poprawności formy "poszłem", tak samo jak nie brzmi mi odmienianie słowa "radio" :) Tylko co ja tam wiem, moje dziecko twierdzi, że samochód "przyszypsza"...
Mnie dobijają zdrobnienia tu właśnie na forum typu mięsko, zupka , obiadek, kremik, sałateczka.Ludzie mają pytanka.I nie lubię komentarzy typu smakował mi twój placuszek . Przecież pieczemy ciasta a nie placki.Są ciasta Siostry Anastazji a nie placki.Mądre mamy wiedzą , że do małego dziecka nie wolno używac zdrobnień,a tu dorośli dziwują.
ja jestem z poludniowej Wielkopolski i KAZDY w moim otoczeniu mowi "placek"-jaki placek pieczesz na niedziele? jakie placki byly na komunii? itp...W wielu regionach tak sie mowi potocznie na ciasta, wlasnie "placki"-na pewno nie jest to bledem
Ciasto to bardzo ogólna nazwa nic właściwie nie mówiąca. (mnie się kojarzy z przynętą dla ryb ). Placek ze śliwkami więcej mi powie niż "ciasto ze śliwkami" Bo ciastem ze śliwkami może być również rogalik ze śliwkami, strudel ze śliwkami a nawet jakby się uprzeć to knedel..
Bahus, słusznie zauważyłeś, że określenie "ciasto", to bardzo ogólne sformułowanie wielu wypieków (głównie na bazie mąki, cukru, jajek itp.). Moim zdaniem o placku mówimy wtedy, gdy jego kształt przybiera właśnie taką lekko spłaszczoną formę, zwykle zaokrągloną.
A druga sprawa, to regionalizm, który zazwyczaj nie podlega dyskusji. Nooo, chyba, że ktoś bardzo chce udowadniać komuś, że jest wielbłądem
U mnie piecze się placki, a nie ciasta. Zależy to od regionu Polski. Nawet w Książkach Kucharskich mam placek, a nie ciasto. W naszych stronach ciasto to jest surowe, a placek po upieczeniu. siostra Anastazja może piecze ciasta, a Siostra Leonilla piecze placki chociaż mieszka w drugiej części Polski niż ja.
Piszę tak, bo lubię używać słowo ich, a Tobie jak bardzo to przeszkadza, to mnie nie czytaj.:)Jak Ci się podoba na ciasto mówić placek, to mów, nikt nikomu nie broni.Tylko że ciasto, nie jest plackiem.
dokładnie. U nas wychodzi się na pole. Nie na dwór. Dwór to królewski,a ja królowa nie jestem. Wiem, że w niektórych częściach Polski się tak mówi i przyjmuję to do wiadomości.
Dopisano 13-03-09 20:52:27:
to miało być do Beaty ale źle mi wstawiło chociaż wskazałam odpowiednie miejsce.
W moim rejonie wychodzi się "na dwór", ale nie dziwi mnie gdy Ktoś mówi, że idzie "na pole".
A słowo "placek" moim zdaniem nie ma tylko jednego określenia. Kryją się pod nim np. placki ziemniaczane ale też placek drożdżowy z kruszonką. As, masz rację - placek może być smażony i pieczony i wg. mnie nie należy przypisywać mu tylko jednego znaczenia.
ona tego nie zrozumie,u niej w domu się piecze ciasta i w całej Polsce ludzie tak mają mówić i BASTA!!! Chyba upiekę dziś jakiś placek z kremem a potem pójdę na pole łódstresować się....buuuuuuuuuuuuuuuuu
...a ja posiedzę na dworzu z Twoim plackiem i jak wrócisz z pola znowu zjem placek....
W cukierniach w spisie, nigdzie nie ma nazwy placek.Tylko wszędzie są ciasta i wymienione nazwy.Np.ciasto ze śliwkami, ciasto z jabłkami, szarlotka , sernik itp.:) No chyba że gdzieś istnieją plackowe cukiernie, tylko ja takich nie widziałam:)
Rolnik nie idzie na pole zbierać plony tylko w pole, a to jest różnica.
Dopisano 13-03-09 21:41:58:
Zapytałam przed chwila koleżankę z sąsiedniego miasta gdzie oni idą: na pole czy na dwór i powiedziała, że na pole więc nie jest to prawda, że tak mówi się tylko na wsi.
No tak...ale w moich stronach się mówi na dwór,natomiast część narodu,która mieszka na wsi (bez urazy) piecze placki a mieszkańcy miasta pieką ciasta...hehehe nawet mi się zrymowało
Mieszkałam tyle lat w Warszawie i nigdy nie słyszałam żeby ktoś wychodził na pole, wszyscy wychodzili na dwór, lub na miasto.Teraz mieszkam na wsi i słyszałam jak nasza sąsiadka ,mówi że wychodzi na dwór lub na wieś:)
Mamo Różyczki, mieszkasz w takim regionie, gdzie wychodzi się na dwór. U nas zawsze wychodziło się na pole, tatko "obrabiał" stajanie, zajadaliśmy się ostrężnicami a dzieciątka nie zasnęły bez cumelka:) Pozdrawiam serdecznie.
Dla mnie dwór oznacza dwór szlachecki czyli budynek:) Mam taki jeden bardzo bardzo niedaleko siebie. Drugi w mojej rodzinnej wsi:) Więc na dwór choćbym nie wiem jak chciała nie wejdę:)
Podwórko od zawsze kojarzy mi się z kurami biegającymi samopas i robiącymi to co robią najlepiej w każdym miejscu, gdzie staną:)
Ja piekę ciasta i od zawsze wychodzę na pole:) W moim regionie jest to normalne. I jak tylko powiedzkomuś że byłaś na dworze to popatrzy na Ciebie jak na wariata, bo tu na dwór wejść się nie da:)
Placek dla mnie to np. placek ziemniaczany. U nas też tak się mówi na niespodziani spotykane na polach podczas spacerów np. do lasu:) ale to już inny niejadalny rodzaj placka:)
Nie neguję osób mówiących na ciasto placek. Przecież mieszkamy w różnych rejonach Polski i świata i inaczej nazywamy pewne rzeczy. Nazwa jak nazwa. Tutaj na WŻ już chyba każdy wie co ma na myśli np. as pisząc o placku. Przecież to chore napierniczać się z kogoś tylko dlatego, że w jego regionie na ciasto mówi się placek.
To tak jak ja bym tu teraz napierniczała się z tych co chodzą po dworze. No powiedzcie mi kto pozwoli Wam chodzić po dworze? A po dworze to nic innago jak chodzić po budynku lub w budynku by go zwiedzić:) Jak się zapłaci to pewnie zgodę się otrzyma:) U nas ani w Dworze Bobrowskich ani we Dworze z mojej rodzinnej wsi na to nie pójdą:) Na dwór wejść nie pozwolą i basta:)
To tak jak z rogalką:) U mnie jest to rogalka, u innych rogolka, u innych koziołek, a u innych jeszcze coś innego. Nazwa inna, a przedmiot ma takie samo zastosowanie w każdym domu.
I żeby było śmiesznie my jeszcze w piekarni kupujemy weki:) I nie chodzi tu o przetwory tylko pieczywo, zwane u nas wek:) A tu link do weka :) http://www.piekarnia-euro.com.pl/wek
Mieszkalam na Slsku i wedlug tego linku co podalas,powinnam wychodzic tez na pole lub plac,a u mnie tych zwrotow nie bylo wogole.U mnie zawsze tez sie wychodzilo na dwor.Natomiast na dolnym slasku juz sie wychodzilo na pole.
Beatko ja nie mowie o wojewodztwie dolnoslaskim ja mowie o Dolnym Slasku,w sklad ktorego wchodza tez takie miasta jak Walbrzych,Zielona Gora,Legnica,Jelenia Gora,Swidnica,okolice Nysy Luzyckiej,a nie tylko Wroclaw,gdzie fakt mowi sie dosc czysto po Polsku,znam kilka osob z wczesniej wymienionych terenow i wierz mi nie mowia czysta polszczyzna,a wrecz gwarowo.
Faktem jest rowniez ,ze w tej chwili wiekszosc ludzi zamieszkujacy Dolny Slask to nie Slazacy,a ludnosc naplywowa w wiekszosci jest to ludnosc z tzw.Kresow,jednakze na mniejszych wsiach i malych miasteczkach mozna szczatkowo napotkac rdzenna ludnosc tych terenow.
Jesli natomiast chodzi o gware Dolnego Slaska poslugiwano sie nia od wczesnego sredniowiecza,na podstawie przekazow zrodlowych mozna okreslic i czesciowo odtworzyc proces cofania sie gwary slaskiej w wyniku germanizacji na przestrzeni wiekow.Jednakze jesli chodzi o gwarowosc dolnoslaska Wroclawia przetrwala ona do XIX wieku,mniej wiecej w polowie jak sie nie myle okolo 1850 roku rozpoczela sie wielka akcja germanizacyjna.
I zeby nie bylo,ze sie wymadrzam,ale kiedys bardzo sie interesowalam tym tematem poprostu.
O mieszkańcach Dolnego Śląska (praktycznie całego) krążył swojego czasu dowcip - a skąd pan jest? a ja z Wrocławia (wstaw inne miasto). A ja też ze Lwowa.
Znajdziesz tutaj akcent zabużański, w zasadzie czystą uniwersytecką polszczyznę - ze względu na poziom wykształcenia (mowa o starszym pokoleniu) - trafili tutaj - na ziemie odzyskane - od Jeleniej Góry aż w okolice Zielonej ludzie z Syberii i Kazachstanu, wracający do kraju po śmierci Stalina.
Inne akcenty - to już późniejsze naleciałości.
A germańskie naleciałości zostały odesłane w 45 roku - gdy cały Dolny Śląsk (wraz z Pomorzem Zachodnim) stał się tak zwanymi ziemiami wyzyskanymi..tfuuu odzyskanymi
Miałem kiedyś koleżankę w Andrychowie. Też mówiła, że wychodzi na pole. Początkowo mnie to śmieszyło ale z czasem tak się przyzwyczaiłem, że sam zacząłem czasami używać zwrotu "wychodzę na pole". W tego typu "regionalizmach" nie widzę nic zdrożnego. Często będąc na wakacjach specjalnie używam poznańskich określeń i mam frajdę gdy patrzą na mnie jak na przybysza z kosmosu.
ja tez jestem "poznaniara'....u mnie kazdy ma na imie "tej" albo "ej" )))))))))))) plendze uwielbiam z cukrem , a pyry najbardziej usmażone;))))))))) aaa ulubiony placek w moim domu? skubaniec!!!!!! -nie zaden plesniak czy kruszaniec czy inne tam;)
Mieszkałam tyle lat w Warszawie i nigdy nie słyszałam żeby ktoś wychodził na pole, wszyscy wychodzili na dwór, lub na miasto.Teraz mieszkam na wsi i słyszałam jak nasza sąsiadka ,mówi że wychodzi na dwór lub na wieś:)
A ja mieszkam w mieście i wychodzę z domu DO miasta, nie na miasto. Jak jestem NA wsi, to wychodzę z domu DO wsi.
a ja mieszkam w miescie, wychodze na dwor a pieke placki;)))))))))))) aj..no chyba ze dla kogos miasto znaczy WARSZAWA, KRAKÓW, WROCŁAW, GDANSK ITD ITD..;-))) hehehehhe
Ktoś wcześniej wspomniał, że słowo placek to regionalizm. Tak się mówi na ciasto na Podkarpaciu, czyli tam gdzie mieszka as i gdzie ja spędziłam swoje "młodsze" lata. Na Podkarpaciu lub w jego zdecydowanej większości piecze się placki i idzie na pole.
W Wielkopolsce na ziemniaki mówi się pyry, tak gdzie teraz mieszkam fasola Jasiek to GROCH.
Pod względem ortograficznym, gramatycznym, stylistycznym i każdym innym słowa: ciasto, placek, dwór i pole są poprawne.
Groch to groch, może być żółty cały lub łupany , może być też zielony. Jaś to jest odmiana fasoli białej, największy rozmiar, u nas nazywa się Piękny Jaś.
Nie wiem czemu mnie poprawiasz, podałam Ci link jaki groch kupuję, znam nazwę groch łupany od dziecka. Trzeba było najpierw sprawdzić czy taka nazwa istnieje.
Tylko że groch łupany ma taką nazwę na torebce i jest sprzedawany w sklepach pod taką nazwą. W cukierniach są sprzedawane ciasta, serniki, torty itp. Placków tam nie widziałam:)
Już częściowo wytłumaczyłam. W mojej miejscowości na "Jasiek" Tyczny zawsze mówiło się groch. Dopiero na studiach dowiedziałam się, że gdzie indziej jest on fasolą.
U nas w domu nigdy nie mówiło się racuchy tylko placki kupki. Dopiero na wyjeździe dowiedziałam się, że to są racuchy. Nie wiem czy to regionalizm czy tylko moja mama tak mówiła.
Ale często żyją własnym życiem, stając się trwałym określeniem.Czasami tylko dla rodziny, a czasami ma dużo większy zasięg.
I gdy nie mamy kontaktu z innym - zostaje takim nazwaniem na długo.
Dobrze, gdy mamy świadomosć, że to tylko słowotwór - że nazwa ogólna jest inna.
W niemeickim podoba mi się to - że w większości wypadków - pomimo tylu odmian i krajów - poza nazwami lokalnymi, związanymi z regionem czy krajem - od razu tłumaczą na ogólnoniemiecki - w razie braku zrozumienia.
As, a Ty sobie wyobraź, że ludzie z oszczędności wody, mają kible na zewnątrz i tam chodzą, znam takie przypadki. Zastanawiam się po co w takim razie, robić sobie łazienkę w domu.
as...lata 80 to nawet moje dzieci się śmieja czasami...że to było dawno i 10 lat za murzynami...nie ma co patrzeć co pisali wówczas,bo i polszczyzna sie rozwinęła...
Bardzo nie lubię zdrobnień ,nawet moje dzieci są na nie uczulone ...nawet kiedy się komuś czasami wyrwie to od razu poprawiają .......sooory coś przeskoczyło ....nie miało to być tutaj ....
Zdrobnienia mają sens,jeśli podkreślają charakter wypowiedzi (przecież po to istnieją).Tyle,że jak ich jest za dużo,można mieć wrażenie,że albo mówca jest infantylny,albo tak traktuje swoich słuchaczy (czy czytelników).
Czasem po prostu "wymiatam".Słucham np.ogłoszenia w radiu,przykładowo[-"Sprzedam samochodzik "taki,czy owaki",lakierek kolorku tego czy innego,oponki te,czy inne,foteliki siakie czy owakie.Benzynki dużo nie spala,bo to bardzo ekonomiczny silniczek."
Tylko spytać,jak w starym' kawale",czy benzynki dokapać do pełna czy piernąc w oponkę".Wybaczcie..,jeśli zbyt niecenzuralne.
Mnie dobijają zdrobnienia tu właśnie na forum typu mięsko, zupka , obiadek, kremik, sałateczka.Ludzie mają pytanka.I nie lubię komentarzy typu smakował mi twój placuszek . Przecież pieczemy ciasta a nie placki.Są ciasta Siostry Anastazji a nie placki.Mądre mamy wiedzą , że do małego dziecka nie wolno używac zdrobnień,a tu dorośli dziwują
Mnie też ,np
Gdy upieczemy wszystkie ciacha możemy przystąpić do naszego pysznego kremiku.A więc: mleko z masełkiem zagotować,w osobnym naczynku mieszamy całą resztę składników (tak aby nie było grudek),po czym wlewamy do gotującego się mleczka,starannie mieszamy i powstaje nam kremik,którym to po chwili przekładamy przestudzone ciacha.Gotowe.Teraz posypujemy całośc cukrem pudrem i wstawiamy do chłodnego miejsca.
Żle sie podpieło,miało byc pod postem nr.16 kucharek43
Spodobał mi się Twój wpis, gdyż korygujesz nim pewne często spotykane błędy systematyczne (np. "półtora szklanki" zamiast poprawnego "półtorej szklanki"), a nie jakieś drobne i mało ważne, przypadkowe błędy incydentalne. Mnie - wśród wielu innych błędów - mocno drażni rozplenienie się formy "wziąść" zamiast prawidłowego "wziąć". Na WŻ można znależć ok. 500 postów, w których tej niepoprawnej formy użyto.
Jak ktoś mówi "wziąść" to ginie jednorożec. Dlatego praktycznie ich nie ma na świecie :D
Tego nie wiedziałem. Dobre. Ta zasada chyba wyjaśnia zagadkę wyginięcia dinozaurów. Pewnie jeden ginął za każdym razem, kiedy ktoś powiedział "poszłem".
Jeden drugiego krytykuje a nie wierzę. ze sam nie popełnia błędów językowych.
Nie można ukrywać, że nasz język jest bardzo trudnym językiem, jeśli patrzy się na niego okiem obcokrajowca.
Nawet dla nas samych- rodaków, którzy powinni znać swój język na wylot, polski język jest niezaprzeczalnie językiem trudnym- właśnie, dlatego tak wiele popełniamy błędów nie tylko ortograficznych, ale i składniowych czy językowych jak mówimy czy też piszemy. Więc, żeby nauczyć się mówić lub pisać powinno się chodzić na specjalne kursy, bo nierzadko zdarza się sytuacja, iż obcokrajowiec, który już kilka lat mieszka u nas i uczy się naszego języka, mówi po polsku lepiej i dokładniej niż nie jeden Polak :)
Jeden drugiego krytykuje a nie wierzę. ze sam nie popełnia błędów językowych.
Na pewno nie powinno się żadnemu konkretnemu autorowi wpisu na WŻ wytykać błędów językowych - ani ortograficznych, ani gramatycznych, ani stylistycznych. To kwestia taktu i dobrego wychowania.
Ale w tym wątku akurat dyskutujemy ogólnie o poprawności językowej, nikogo personalnie nie krytykując, i taka wymiana zdań jest moim zdaniem pożądana. Zauważ, że tę dyskusję prowadzimy raczej uprzejmym tonem, bez wytaczania ciężkich dział. Kto zechce, ten z niej skorzysta, dla swojego własnego dobra.
PS. Nie bardzo wierzę w tego obcokrajowca, który po paru latach świetnie mówi po polsku. Pewne rzeczy są dla obcokrajowców nie do opanowania. Dam jeden tylko przykład. Jest jeden pies, ale dwa psy, a nie piesy. Z tym, że psy mogą być tylko dwa, trzy lub cztery, bo pięć jest już psów, a nie pięć psy. Psów jest też sześć, siedem, itd., ale tylko do do dwudziestu jeden, bo dwadzieścia dwa są już psy, a nie psów. Takich pułapek w polskim jest mnóstwo - dla obcych są one nie do ogarnięcia, nawet po dwudziestu latach nauki. Polskiego trzeba się uczyć od dziecka, potem już na doskonałą znajomość języka nie ma już szans. Jak sama zauważyłaś, nawet rodowici Polacy robią mnóstwo błędów.
Z tą kaszą manną to już mi się nie raz dostało:) Wużetowa nauczycielka, pisała kilka razy nawet do mnie na pw w tej sprawie i zwracała mi uwagę:)Chodziło o to że pisałam np. 30 dag kaszy manny,(zauważyłam że w necie dużo ludzi tak pisze)
Tylko że ja jestem człowiekiem i jak większość , jestem omylna:)Drażnią mnie tylko błędy ortograficzne, staram się ich nie robić. Jak zobaczę błąd ortograficzny to też zwracam uwagę, niektórym się to nie podoba i zaraz mi się dostaje:)
ABC na Wż , nie wykrywa wszystkich błędów, pokazuje podkreślenie na czerwono, a wyraz jest napisany poprawnie.
Optymalna opcja, z którą już zetknęłam się na innym forum, to poprawki (na czerwono!) błędów przez moda. Robi to każdemu, i każdy przy okazji zostaje upomniany, żeby na przyszłość starał się bardziej. Wcale nie uważam tego za niekulturalne, tylko za pożyteczne. Od razu dodam, że jeśli ktoś dopatrzy się w moich postach błędów (styl, ort.) bardzo mile widziane będzie poprawienie. Doceniam, że komuś chce się poświęcić prywatny czas dla mnie.
A ile razy słyszy się "półtorej kilometra", brrr....
Ja z kolei nie lubię wtrącania słowa "jakby" w zdaniach i kończenia zdań słowem "tak"? Kiedyś mój dyrektor powiedział do nas coś takiego: "możecie być Państwo jakby pewni swoich miejsc pracy". Czyli możemy być pewni czy nie? A może coś knuje? ;-) Po tych słowach zrobiłam się jakby mniej spokojna o swoje miejsce pracy właśnie ;-)
A mnie razi gdy ktoś mówi"ubiorę kurtkę", "ubiorę buty". Często słyszę jak ktoś tak mówi nawet w telewizji . Mnie kiedyś polonistka uczyła ,że ubrać to można choinkę, a mówi się "ubiorę się w kurtkę" czy nałożę kurtkę, buty itp.
Mój Małż też tak ma w kwestii ubierania butów i innych rzeczy... Zwraca mi uwagę za każdym razem gdy coś przekręcę, albo źle odmienię. Czasem robi się przykro, ale dzięki temu nauczyłam się uważniej dobierać słowa.
Zawsze drażnią mnie powtórzenia, używane w wywiadach , np. przez naszych wspaniałych sportowców. Adam Małysz - dokładnie, albo Agnieszka Radwańska - you know. Dochodzi do tego, że nie mogę sie skupić na tym co mówią, tylko czekam na następną "powtórkę", a przecież nie o to chodzi.
Oooo... tego też nie lubię. Mam dwa wykłady na uczelni z pewną panią doktor, która zawsze, w każdej wypowiedzi musi wsadzić "na ten moment" (nie ważne, czy pasuje do kontekstu, czy nie) i jeszcze "ten, no". Myślałam, że tylko dzieci tak mówią????
Mnie najbardziej drażni, a może już tylko śmieszy "większa połowa"
Napisze kawał jeśli pozwolicie:
Nauczycielka pyta dzieci z czego składa się kula ziemska?
Dzieci mówią, że większa połowa to woda, a mniejsza połowa to ląd.
Pani odpowiada. Tyle razy Wam mówiłam, że nie ma większej, ani mniejszej połowy.Że połowy są równe ale co ja mam zrobić skoro większa połowa klasy nie uważa.
Mnie najbardziej drażni, a może już tylko śmieszy "większa połowa"
Pewnie Cię to zdziwi, ale fraza "większa połowa" w zasadzie nie jest błędna. Znaczenie "połowy" jako "dokładnie jednej drugiej" obowiązuje tylko w matematyce. W języku potocznym "połowa" to "jedna z dwóch mniej więcej równych części czegoś". Z pewnością nieraz kupiłaś pół chleba - zapewniam Cię, że Twoja połówka była na pewno albo mniejsza, albo większa od drugiej, gdyż chleba nie da się podzielić z matematyczną dokładnością, Tak jest też wtedy, gdy przeczytasz pół książki, zwiedzisz pół świata, albo gdy przejdziesz pół kilometra.
Przyznaję, że lepiej nie mówić "większa połowa", ale tylko dlatego, że to ludzi śmieszy i lepiej się nie narażać na złośliwe uwagi. Jednak jak widzisz - sprawa nie jest taka oczywista.
Mnie najbardziej drażni, a może już tylko śmieszy "większa połowa" Napisze kawał jeśli pozwolicie: Nauczycielka pyta dzieci z czego składa się kula ziemska? Dzieci mówią, że większa połowa to woda, a mniejsza połowa to ląd. Pani odpowiada. Tyle razy Wam mówiłam, że nie ma większej, ani mniejszej połowy.Że połowy są równe ale co ja mam zrobić skoro większa połowa klasy nie uważa.
Jak to nie ma większej połowy? Oczywiście, że jest. Masz dwa jabłka; jedno bardzo duże drugie małe. Jeśli weźmiesz połowę z jednego i połowę z drugiego to co? Będziesz miała większą i mniejszą połowę prawda?
W temacie wychodzenia "na dwór" lub "na pole" profesor Bralczyk wyjaśnił, że ta druga forma (często używana w południowej Polsce) nie jest błędem - jest to poprawny regionalizm.
Bardzo szanuję wiedzę tego profesora. On zawsze ma rację
Szkoda tylko, że (jak wynika z tego postu) są osoby, które nie chcą się uczyć, bo mają o sobie i o swojej wiedzy takie mniemanie, że nic do nich nie trafia.
Zastrugiwaczka czy strugaczka do ołówka? Bo przyjaciółka zawsze ma ubaw, kiedy ja mówię zastrugiwaczka - ona mówi strugaczka. Chyba najbezpieczniej mówić temperówka...
nie chodziło mi o to czy strona czy kartka, a o to, że kartka jest "zrobiona" / "wykonana" z papieru, więc wychodzi masło maślane, tak jak w przypadku " cofać się do tyłu" albo zasłyszane na bazarku - "poproszę zielonego ogórka", a są u nas inne niż zielone?
Renia-tak,jak napisałam-"bez".Mozesz znależć odmianę każdego słowa w internecie.Wpisz dane słowo,nastepnie "odmiana" i wybierz rodzaj odmiany,np dla rzeczowników przez przypadki.
A co sądzicie o np : Golonko z rusztu,golonko w kapuście ,golonko po bawarsku ;P mnie to razi ,choć powinna być: ta golonka z rusztu itd .Golonko odnosi się w/g mnie do zdrobniałej czynności golenia wąsów czy brody.łydek itp :)
Nie widomo,czy jest to poprawne.Nazwa "winogron" jest nowszą wersją.Wcześniej poprawnie było "winne grono",czyli owoc "winiarski",skupiony w gronach (kiściach,grupach).Tak,ze "winogron" to równiez cała roślina.Właśnie,czy forma "kiść winogron(a)" nie jest tzw "masłem maślanym"?
Kilka dni temu słyszałam w radiu jak prawidłowo odmieniać wyraz "manna" i już wtedy pomyślałam o założeniu takiego wątku. Choć "manna" jest królową błędów to zdarzaja się inne i zapraszam do odkrywania prawdy o nich!
Manna, to wyraz identycznie odmieniający się jak wanna. M.(kto, co) manna, wanna , D. (kogo, czego) manny, wanny, C(komu czemu) mannie, wannie B.(kogo co) mannę , wannę . N.(z kim, z czym) z manną , z wanną, Msc.(o kim, o czym) o mannie, o wannie
Półtora - kilograma, litra, pomidora , jabłka ( z rzeczownikami męskimi i nijakimi)
Półtorej - szklanki, kwarty , łyżki ( z rzeczownikami żeńskimi)
co jeszcze zdarzało się nam.....?
Oj,znalazłoby się sporo.Jak sobie przypomnę,dorzucę.Na razie-por (rodzaj męski),a nie pora,pomarańcza (r.żeński) a nie pomarańcz.Muszę przyznać się bez bicia,że i mnie się zdarzyło żle powiedzieć.Rozbraja mnie wyraz "plajsterek".To już nie o odmianę chodzi,to taki "dziwolążek" językowy.
Malowanie paznokci lakrem, perfumowanie perfumem, buty mają wysoką koturne (koturn rodzaj męski), a całkowicie dobijają mnie psycholożka, ministra i tym podobne.
Ha,jeszcze taka mała ,niepozorna myszka,która jednak w mianowniku liczby pojedynczej ma 'mysz",a nie mysza".
Ha,jeszcze taka mała ,niepozorna myszka,która jednak w mianowniku
O, właśnie,też raczej "pojedynczo",niż "pojedyńczo".liczby pojedynczej ma 'mysz",a nie mysza".
"Kiślu" - jak to słyszę, to mnie coś trafia. "Kisiel" to musi być "kisielu". To z kuchennych. A z innych, to nagminne używanie słówka "dokładnie" w znaczeniu "właśnie" oraz mówienie rok dwutysięczny trzynasty itp. zamiast dwa tysiące trzynasty. Rok dwutysięczny był tylko jeden. Jak to słyszę, to od razu mam ochotę powiedzieć, że moje dziecko urodziło się w roku tysięcznym dziewięćstetnym osiemdziesiątym siódmym.
Trochę temat nam się rozgałęzia,ale to nawet dobrze.
Dorzucę-"Cofać do tyłu".Dosłownie,konia z rzędem temu,kto zademonstruje "cofanie do przodu".Przecież "cofanie" już z definicji oznacza ruch wsteczny.Dość popularny błąd.Czasem (zależy z kim rozmawiam),rzucę żartobliwie,żeby spróbował cofnąc do przodu.Naprawdę,nie zawsze zostaje zrozumiana.Kiedyś,gdy znajomy mi polonista,już na emeryturze,też tak sie odezwał,ugryzłam sie w jezyk.Byliśmy na Ty,ale sporo starszy,w dodatku nie byliśmy sami.Mógłby poczuc się "głupio".
Z tej samej serii dorzucę jeszcze "większa lub mniejsza połowa", bo skoro dzielimy coś na pół, to obie połowy są równe
Oj tak,jak mogłam zapomnieć???
.....czesto slyszy sie, ze mamy dwie alternatywy --alernatywa jest zawsze jedna - "albo"
"albo" !!!!!!!i
I
tak większa połowa nie zrozumie o czym piszesz
"Bynajmniej" w znaczeniu "przynajmniej" . Nigdy nie zaakceptuję poprawności formy "poszłem", tak samo jak nie brzmi mi odmienianie słowa "radio" :) Tylko co ja tam wiem, moje dziecko twierdzi, że samochód "przyszypsza"...
I "studio"
Wasz samochód "przyszypsza", natomiast nasz jadąc do przedszkola "odbliża się" od domu - twórczość mojego czterolatka
A nasz trzylatek mówi poszybciłem (przyspieszyłem )...
Całkiem logicznie.
Często jeszcze słychać gdy ktoś mówi, że zakłada swetr zamiast sweter.
Mnie dobijają zdrobnienia tu właśnie na forum typu mięsko, zupka , obiadek, kremik, sałateczka.Ludzie mają pytanka.I nie lubię komentarzy typu smakował mi twój placuszek . Przecież pieczemy ciasta a nie placki.Są ciasta Siostry Anastazji a nie placki.Mądre mamy wiedzą , że do małego dziecka nie wolno używac zdrobnień,a tu dorośli dziwują.
Mnie też się nie podoba, jak ktoś pisze komentarz pod ciastem, np.z kremem, owocami, galaretką i nazywa go plackiem.
Sąsiadka mojej mamy, wszystkie ciasta nazywa plackami.:)
Myślę, że placek w rozumieniu ciasta to po prostu regionalizm. Część mojej rodziny pochodzi ze wschodu i zawsze mówi placek, a nie ciasto.
Znajomi mówią na ciasto kuch - są Kaszubami
ja jestem z poludniowej Wielkopolski i KAZDY w moim otoczeniu mowi "placek"-jaki placek pieczesz na niedziele? jakie placki byly na komunii? itp...W wielu regionach tak sie mowi potocznie na ciasta, wlasnie "placki"-na pewno nie jest to bledem
Ciasto to bardzo ogólna nazwa nic właściwie nie mówiąca. (mnie się kojarzy z przynętą dla ryb ). Placek ze śliwkami więcej mi powie niż "ciasto ze śliwkami" Bo ciastem ze śliwkami może być również rogalik ze śliwkami, strudel ze śliwkami a nawet jakby się uprzeć to knedel..
tez tak uwazam
Bahus, słusznie zauważyłeś, że określenie "ciasto", to bardzo ogólne sformułowanie wielu wypieków (głównie na bazie mąki, cukru, jajek itp.). Moim zdaniem o placku mówimy wtedy, gdy jego kształt przybiera właśnie taką lekko spłaszczoną formę, zwykle zaokrągloną.
A druga sprawa, to regionalizm, który zazwyczaj nie podlega dyskusji. Nooo, chyba, że ktoś bardzo chce udowadniać komuś, że jest wielbłądem
Mnie dobija zdrobnienie pieniążki zwłaszcza przy zbiórkach na jakieś cele.
U mnie piecze się placki, a nie ciasta. Zależy to od regionu Polski. Nawet w Książkach Kucharskich mam placek, a nie ciasto. W naszych stronach ciasto to jest surowe, a placek po upieczeniu. siostra Anastazja może piecze ciasta, a Siostra Leonilla piecze placki chociaż mieszka w drugiej części Polski niż ja.
To jak w takim razie nazywasz placki ziemniaczane ?
Placki ziemniaczane, kartoflane albo plendze. I też mówię placek z jabłkami, a nie ciasto z jabłkami.
U mnie ciasto to jest ciasto, a placki to placki:)Nie wyobrażam sobie, jak ktoś na sernik mówi placek, lub jakieś inne wykwintne ciasto.:)
Nie musisz sobie wyobrażać. Inni nie mają z tym problemów.
Widocznie mają, jak na sernik mówią placek.
No popatrz ,Ty piszesz - gotując ich, piorąc ich i nie masz problemu .
Piszę tak, bo lubię używać słowo ich, a Tobie jak bardzo to przeszkadza, to mnie nie czytaj.:)Jak Ci się podoba na ciasto mówić placek, to mów, nikt nikomu nie broni.Tylko że ciasto, nie jest plackiem.
Widzisz, a inne osoby lubią pisać placki.Piszesz , że to Ci się nie podoba.
Dopisałam coś wyżej.
Wiesz , ja akurat znam źródłosłów słowa placki.Dlatego nie razi mnie .
U nas w domu piecze się ciasta, a placki smaży.
U mnie też , ale rozumiem , że są osoby w innych rejonach Polski , które pieką placki i wychodzą na pole.
...dokładnie (chyba ja pochodzę z tych rejonów ...bo u nas się tak często mówi )
U mnie też , ale rozumiem , że są osoby w innych rejonach Polski ,
I jeszcze popełniają a nie wykonują... co kraj to obyczaj.Czasami domyślam sie co dana osoba ma na myśli,ale jakoś trafiam w celktóre pieką placki i wychodzą na pole.
dokładnie. U nas wychodzi się na pole. Nie na dwór. Dwór to królewski,a ja królowa nie jestem. Wiem, że w niektórych częściach Polski się tak mówi i przyjmuję to do wiadomości.
Dopisano 13-03-09 20:52:27:
to miało być do Beaty ale źle mi wstawiło chociaż wskazałam odpowiednie miejsce.W moim rejonie wychodzi się "na dwór", ale nie dziwi mnie gdy Ktoś mówi, że idzie "na pole".
A słowo "placek" moim zdaniem nie ma tylko jednego określenia. Kryją się pod nim np. placki ziemniaczane ale też placek drożdżowy z kruszonką. As, masz rację - placek może być smażony i pieczony i wg. mnie nie należy przypisywać mu tylko jednego znaczenia.
placek to też krowia kupa Przepraszam jeśli kogoś zgorszyłam ale taki jest fakt.
Ja też wychodzę na pole:)Piekę raz placki(np.z jabłkami,śliwkami...),a raz ciasta:)))
ona tego nie zrozumie,u niej w domu się piecze ciasta i w całej Polsce ludzie tak mają mówić i BASTA!!!
Chyba upiekę dziś jakiś placek z kremem a potem pójdę na pole łódstresować się....buuuuuuuuuuuuuuuuu
ona tego nie zrozumie,u niej w domu się piecze ciasta i w całej Polsce
...a ja posiedzę na dworzu z Twoim plackiem i jak wrócisz z pola znowu zjem placek....ludzie tak mają mówić i BASTA!!! Chyba upiekę dziś jakiś placek z
kremem a potem pójdę na pole łódstresować
się....buuuuuuuuuuuuuuuuu
To zajrzyj do książek kucharskich papierowych
ejze! zrozum ze to zwykly regionalizm a nie blad nie wiadomo jakiego kalibru!;) jak Ty lubisz sobie tutaj cisnienie podnosic no ;))
Nazywajcie sobie jak chcecie, sernik nie jest plackiem:))
Też tak myślę.
Uwierz ....naprawdę jest sporo ludzi w Polsce ,którzy na ciasto mówią placek ....znam takie osoby ....
ja na sernik mówie sernik, a nie placek czy ciasto.
Jest jeszcze serowiec :P Też sie z takim okresleniem spotkałam.
U nas na wykwintne nie mówi się placek tylko ciasto ew. tort.
Tylko na takie płaskie, okrągłe i proste ciasta z owocami.
http://www.google.pl/search?q=placek&hl=pl&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=w6o7Uba1KoWyOZK8gAg&ved=0CCkQsAQ&biw=1600&bih=775
http://definicja.net/Placek-definicja
ano widzisz mamuska...w mojej okolicy czy sernik czy drozdzowiec to po prostu placek i tyle-chocbys nie wiem jak sie upierala ze jest inaczej ;)
U nas placki ziemniaczane to plyndze, a ciasto drodżowe to placki na młodziach
Sprawdziłam Kuchnie Polską z lat osiemdziesiątych. Pisze np ciasta drożdżowe i w tym dziale placek z owocami. Każda pozycja to placek, a nie ciasto.
Na przykład placek ze śliwkami ;-) I tak naprawdę to wszystko jedno czy ciasto czy placek, oby tylko w każdej wersji było pyszne ;-)
W cukierniach w spisie, nigdzie nie ma nazwy placek.Tylko wszędzie są ciasta i wymienione nazwy.Np.ciasto ze śliwkami, ciasto z jabłkami, szarlotka , sernik itp.:) No chyba że gdzieś istnieją plackowe cukiernie, tylko ja takich nie widziałam:)
To muszę sprawdzić bo do tej pory widziałam tylko nazwę. Bez słowa ciasto czy placek.
To chyba mamy inne książki kucharskie:) Myślisz że ludzie mieszkający w mieście mówią że idą na pole? Na pole to chodzą rolnicy zbierać plony:)
Rolnik nie idzie na pole zbierać plony tylko w pole, a to jest różnica.
Dopisano 13-03-09 21:41:58:
Zapytałam przed chwila koleżankę z sąsiedniego miasta gdzie oni idą: na pole czy na dwór i powiedziała, że na pole więc nie jest to prawda, że tak mówi się tylko na wsi.No tak...ale w moich stronach się mówi na dwór,natomiast część narodu,która mieszka na wsi (bez urazy) piecze placki a mieszkańcy miasta pieką ciasta...hehehe nawet mi się zrymowało
Mieszkam w mieście, wychodzę na pole i piekę ciasta. Czy ze mną wszystko ok?
Mieszkałam tyle lat w Warszawie i nigdy nie słyszałam żeby ktoś wychodził na pole, wszyscy wychodzili na dwór, lub na miasto.Teraz mieszkam na wsi i słyszałam jak nasza sąsiadka ,mówi że wychodzi na dwór lub na wieś:)
Mamo Różyczki, mieszkasz w takim regionie, gdzie wychodzi się na dwór. U nas zawsze wychodziło się na pole, tatko "obrabiał" stajanie, zajadaliśmy się ostrężnicami a dzieciątka nie zasnęły bez cumelka:) Pozdrawiam serdecznie.
i tu sie mylisz.....wiesz ile ludzi mieszkajacaych np. w Krakowie wychodzi na pole?? widocznie nie wiesz..
W Krakowie może i wychodzą na pole, ale Warszawie i okolicach wychodzą na dwór.:))
oj mamuska..mialam na mysli to ze to nie jest kwestia miasta czy wsi....eh...
Dla mnie dwór oznacza dwór szlachecki czyli budynek:) Mam taki jeden bardzo bardzo niedaleko siebie. Drugi w mojej rodzinnej wsi:) Więc na dwór choćbym nie wiem jak chciała nie wejdę:)
Podwórko od zawsze kojarzy mi się z kurami biegającymi samopas i robiącymi to co robią najlepiej w każdym miejscu, gdzie staną:)
Ja piekę ciasta i od zawsze wychodzę na pole:) W moim regionie jest to normalne. I jak tylko powiedzkomuś że byłaś na dworze to popatrzy na Ciebie jak na wariata, bo tu na dwór wejść się nie da:)
Placek dla mnie to np. placek ziemniaczany. U nas też tak się mówi na niespodziani spotykane na polach podczas spacerów np. do lasu:) ale to już inny niejadalny rodzaj placka:)
Nie neguję osób mówiących na ciasto placek. Przecież mieszkamy w różnych rejonach Polski i świata i inaczej nazywamy pewne rzeczy. Nazwa jak nazwa. Tutaj na WŻ już chyba każdy wie co ma na myśli np. as pisząc o placku. Przecież to chore napierniczać się z kogoś tylko dlatego, że w jego regionie na ciasto mówi się placek.
To tak jak ja bym tu teraz napierniczała się z tych co chodzą po dworze. No powiedzcie mi kto pozwoli Wam chodzić po dworze? A po dworze to nic innago jak chodzić po budynku lub w budynku by go zwiedzić:) Jak się zapłaci to pewnie zgodę się otrzyma:) U nas ani w Dworze Bobrowskich ani we Dworze z mojej rodzinnej wsi na to nie pójdą:) Na dwór wejść nie pozwolą i basta:)
To tak jak z rogalką:) U mnie jest to rogalka, u innych rogolka, u innych koziołek, a u innych jeszcze coś innego. Nazwa inna, a przedmiot ma takie samo zastosowanie w każdym domu.
I żeby było śmiesznie my jeszcze w piekarni kupujemy weki:) I nie chodzi tu o przetwory tylko pieczywo, zwane u nas wek:) A tu link do weka :) http://www.piekarnia-euro.com.pl/wek
http://www.mowimyjak.pl/fakty/informacje/regionalizmy-gdzie-usyszysz-na-dwor-a-gdzie-na-pole,22_35690.html
:)Mieszkalam na Slsku i wedlug tego linku co podalas,powinnam wychodzic tez na pole lub plac,a u mnie tych zwrotow nie bylo wogole.U mnie zawsze tez sie wychodzilo na dwor.Natomiast na dolnym slasku juz sie wychodzilo na pole.
Moja droga, na Dolnym Śląsku nigdy nie wychodziło się na pole. Tu mówi się najczystszą polszczyzną.
Beatko ja nie mowie o wojewodztwie dolnoslaskim ja mowie o Dolnym Slasku,w sklad ktorego wchodza tez takie miasta jak Walbrzych,Zielona Gora,Legnica,Jelenia Gora,Swidnica,okolice Nysy Luzyckiej,a nie tylko Wroclaw,gdzie fakt mowi sie dosc czysto po Polsku,znam kilka osob z wczesniej wymienionych terenow i wierz mi nie mowia czysta polszczyzna,a wrecz gwarowo.
Faktem jest rowniez ,ze w tej chwili wiekszosc ludzi zamieszkujacy Dolny Slask to nie Slazacy,a ludnosc naplywowa w wiekszosci jest to ludnosc z tzw.Kresow,jednakze na mniejszych wsiach i malych miasteczkach mozna szczatkowo napotkac rdzenna ludnosc tych terenow.
Jesli natomiast chodzi o gware Dolnego Slaska poslugiwano sie nia od wczesnego sredniowiecza,na podstawie przekazow zrodlowych mozna okreslic i czesciowo odtworzyc proces cofania sie gwary slaskiej w wyniku germanizacji na przestrzeni wiekow.Jednakze jesli chodzi o gwarowosc dolnoslaska Wroclawia przetrwala ona do XIX wieku,mniej wiecej w polowie jak sie nie myle okolo 1850 roku rozpoczela sie wielka akcja germanizacyjna.
I zeby nie bylo,ze sie wymadrzam,ale kiedys bardzo sie interesowalam tym tematem poprostu.
O mieszkańcach Dolnego Śląska (praktycznie całego) krążył swojego czasu dowcip - a skąd pan jest? a ja z Wrocławia (wstaw inne miasto). A ja też ze Lwowa.
Znajdziesz tutaj akcent zabużański, w zasadzie czystą uniwersytecką polszczyznę - ze względu na poziom wykształcenia (mowa o starszym pokoleniu) - trafili tutaj - na ziemie odzyskane - od Jeleniej Góry aż w okolice Zielonej ludzie z Syberii i Kazachstanu, wracający do kraju po śmierci Stalina.
Inne akcenty - to już późniejsze naleciałości.
A germańskie naleciałości zostały odesłane w 45 roku - gdy cały Dolny Śląsk (wraz z Pomorzem Zachodnim) stał się tak zwanymi ziemiami wyzyskanymi..tfuuu odzyskanymi
Miałem kiedyś koleżankę w Andrychowie. Też mówiła, że wychodzi na pole. Początkowo mnie to śmieszyło ale z czasem tak się przyzwyczaiłem, że sam zacząłem czasami używać zwrotu "wychodzę na pole". W tego typu "regionalizmach" nie widzę nic zdrożnego. Często będąc na wakacjach specjalnie używam poznańskich określeń i mam frajdę gdy patrzą na mnie jak na przybysza z kosmosu.
ja tez jestem "poznaniara'....u mnie kazdy ma na imie "tej" albo "ej" )))))))))))) plendze uwielbiam z cukrem , a pyry najbardziej usmażone;))))))))) aaa ulubiony placek w moim domu? skubaniec!!!!!! -nie zaden plesniak czy kruszaniec czy inne tam;)
Plyndze !!!!...Sprawdziłem u Strugarka i Starego Marycha w jego "blubrach"
Też jemy skubańca z angrystem.
ja nie z Poznania ale skubaniec tylko i wyłącznie z angrystem:) żadne tam dżemy porzeczkowe!
-u mnie na ryczce stoja pyrki w tytce:-) :-) :-) jest i jaczka _ to takie regionalne
Dopisano 13-03-10 19:28:28:
moze zalozymy watek o regionalizmach to bardzo ciekaweWszyscy:)
Mieszkałam tyle lat w Warszawie i nigdy nie słyszałam żeby ktoś
wychodził na pole, wszyscy wychodzili na dwór, lub na miasto.Teraz
mieszkam na wsi i słyszałam jak nasza sąsiadka ,mówi że wychodzi na
dwór lub na wieś:)
A ja mieszkam w mieście i wychodzę z domu DO miasta, nie na miasto. Jak jestem NA wsi, to wychodzę z domu DO wsi.
na wsi czy we wsi?
na wsi czy we wsi?
jestem WE wsi, mieszkam NA wsia ja mieszkam w miescie, wychodze na dwor a pieke placki;)))))))))))) aj..no chyba ze dla kogos miasto znaczy WARSZAWA, KRAKÓW, WROCŁAW, GDANSK ITD ITD..;-))) hehehehhe
Ja wychodzę na dwór, nawet nasz pies rozumie to słowo, bo skacze, merda ogonem i patrzy w górę na wieszak, gdzie wisi jej smycz.:)
Ktoś wcześniej wspomniał, że słowo placek to regionalizm. Tak się mówi na ciasto na Podkarpaciu, czyli tam gdzie mieszka as i gdzie ja spędziłam swoje "młodsze" lata. Na Podkarpaciu lub w jego zdecydowanej większości piecze się placki i idzie na pole.
W Wielkopolsce na ziemniaki mówi się pyry, tak gdzie teraz mieszkam fasola Jasiek to GROCH.
Pod względem ortograficznym, gramatycznym, stylistycznym i każdym innym słowa: ciasto, placek, dwór i pole są poprawne.
U nas "Jasiek" to groch . Tak samo jak u Was.
Placek jest na Podkarpaciu i podobno w Małopolsce. Tak czytałam.
Groch to groch, może być żółty cały lub łupany , może być też zielony. Jaś to jest odmiana fasoli białej, największy rozmiar, u nas nazywa się Piękny Jaś.
nie łupany tylko łuskany
Wiem co piszę i co kupuję:)
http://hurt.smakzdrowia24.pl/p/169/groch-zielony-%C5%82upany-500g
przepraszam, zapomniałam ze Ty w absolutnie każdym wątku masz monopol na rację
Nie wiem czemu mnie poprawiasz, podałam Ci link jaki groch kupuję, znam nazwę groch łupany od dziecka. Trzeba było najpierw sprawdzić czy taka nazwa istnieje.
to przyjmij do wiadomości że niektórzy pieką "placki" ...być może oni też taką nazwę znają od dziecka
Tylko że groch łupany ma taką nazwę na torebce i jest sprzedawany w sklepach pod taką nazwą. W cukierniach są sprzedawane ciasta, serniki, torty itp. Placków tam nie widziałam:)
Jaś Piękny, to jest fasola średnia, większa jest pod nazwą Jaś Tyczny. Taki jest u nas.
Wyjaśnij proszę , napisałaś - fasola Jasiek to groch. To w końcu fasola , czy groch? Może tak jak as napisała, Jasiek to groch?
http://targionline.com/pl/produkt-regionalny/item/24-fasola-piekny-jas-z-doliny-dunajca
Jak dla mnie jest to fasola - dla mieszkańców miasteczka do którego się sprowadziłam parę lat temu - to jest GROCH.
Ja wiem co to jest, chciałam , żeby as wytłumaczyła jak to jest w jej okolicach.
Już częściowo wytłumaczyłam. W mojej miejscowości na "Jasiek" Tyczny zawsze mówiło się groch. Dopiero na studiach dowiedziałam się, że gdzie indziej jest on fasolą.
U mnie jak poprosisz o racuchy - dostaniesz placki ziemniaczane.
A racuchy to pampuchy.
U nas w domu nigdy nie mówiło się racuchy tylko placki kupki. Dopiero na wyjeździe dowiedziałam się, że to są racuchy. Nie wiem czy to regionalizm czy tylko moja mama tak mówiła.
To są regionalizmy, często nazwy wywodzą się też z dziecięcych określeń. I zaczynaja zastępować ogólne określenia.
U mnie bardzo długo w domu nikt inaczej nie powiedział jak pasiloka na parasolkę.
Kurtka (w zasadzie bluza) zapinana na zamek, z kapturem to katefunka
A sałatka warzywna tradycyjna to dziadostwo.
Eko, ja mam wrażenie , że to " słowotwory własne" . Ten wątek skłonił mnie do sięgnięcia do słowników regionalnych i gwarowych.
Dobrze określiłaś - słowotwory.
Ale często żyją własnym życiem, stając się trwałym określeniem.Czasami tylko dla rodziny, a czasami ma dużo większy zasięg.
I gdy nie mamy kontaktu z innym - zostaje takim nazwaniem na długo.
Dobrze, gdy mamy świadomosć, że to tylko słowotwór - że nazwa ogólna jest inna.
W niemeickim podoba mi się to - że w większości wypadków - pomimo tylu odmian i krajów - poza nazwami lokalnymi, związanymi z regionem czy krajem - od razu tłumaczą na ogólnoniemiecki - w razie braku zrozumienia.
Mój tato na kluski szare mówił "ślizgawy" Dopiero w dorosłym życiu dowiedziałem się, że nie jest to prawdziwa nazwa tej potrawy
A pampuchy to poznańske pyzy drożdżowe...
a nie kluchy na parze???;)
W Wielkopolsce pyzy. Pampuchy widziałem we Wrocławiu
As, no to teraz dopiero nie rozumiem. Bo z tego co napisałaś teraz wychodzi, że na fasolę Jaś Tyczny mówicie groch? Wiedząc , że to jest fasola?
Ja nie mówię teraz ani groch, ani fasola ale w mojej miejscowości mówią groch.
A co powiecie o kluskach? Czy kluski to tylko np. śląskie, okrągłe, czy mozna też powiedzieć tak o cienkim makaronie do rosołu?
Na makaron swojski mówimy, kluski swojej roboty lub makaron swojski:)
U nas mówimy makaron własnej roboty, albo makaron domowy.
ano wlasnie!;) a pierogi leniwe??to zwykle kluski z serem wiec dlaczego pierogi??heheheh;))))
W pole rolnik idzie sr.......... bo mu wiatr kibel rozwalił:)
Wyobraź sobie, że kible teraz są w domu więc wiatr nie rozwala.
As, a Ty sobie wyobraź, że ludzie z oszczędności wody, mają kible na zewnątrz i tam chodzą, znam takie przypadki. Zastanawiam się po co w takim razie, robić sobie łazienkę w domu.
As, w domu to chyba ludzie mają toalety.
wszyscy zapomnieli ze kiedys w miescie tez chodzili na dwor sr...
teraz czasy sie zmienily i na wsi tez maja toalete .Mieszkam w mieście , w wieżowcu i chodzę na pole,mój Gucio na polko:)
as...lata 80 to nawet moje dzieci się śmieja czasami...że to było dawno i 10 lat za murzynami...nie ma co patrzeć co pisali wówczas,bo i polszczyzna sie rozwinęła...
Miało bys do as...znowu sfiksowało...
As , to zobacz jeszcze do książek z lat sześćdzisiątych . Nie można odnosić się do pozycji z takich lat, bo język polski się zmienia.
nie pisze tylko jest napisane
Bardzo Cię przepraszam za mój błąd. Oczywiście masz rację w 100%.
Bardzo nie lubię zdrobnień ,nawet moje dzieci są na nie uczulone ...nawet kiedy się komuś czasami wyrwie to od razu poprawiają .......sooory coś przeskoczyło ....nie miało to być tutaj ....
Zdrobnienia mają sens,jeśli podkreślają charakter wypowiedzi (przecież po to istnieją).Tyle,że jak ich jest za dużo,można mieć wrażenie,że albo mówca jest infantylny,albo tak traktuje swoich słuchaczy (czy czytelników).
Czasem po prostu "wymiatam".Słucham np.ogłoszenia w radiu,przykładowo[-"Sprzedam samochodzik "taki,czy owaki",lakierek kolorku tego czy innego,oponki te,czy inne,foteliki siakie czy owakie.Benzynki dużo nie spala,bo to bardzo ekonomiczny silniczek."
Tylko spytać,jak w starym' kawale",czy benzynki dokapać do pełna czy piernąc w oponkę".Wybaczcie..,jeśli zbyt niecenzuralne.
Dokładnie o to mi chodziło
Genialne pozdrawiam
taak, to już plaga! A jak jeszcze dodać pozdrowionka, to mleko UHT kwaśnieje !
Mnie dobijają zdrobnienia tu właśnie na forum typu mięsko, zupka ,
obiadek, kremik, sałateczka.Ludzie mają pytanka.I nie lubię komentarzy typu
smakował mi twój placuszek . Przecież pieczemy ciasta a nie
placki.Są ciasta Siostry Anastazji a nie placki.Mądre mamy wiedzą , że do
małego dziecka nie wolno używac zdrobnień,a tu dorośli dziwują
Mnie też ,np
Gdy upieczemy wszystkie ciacha możemy przystąpić do naszego pysznego kremiku.A więc: mleko z masełkiem zagotować,w osobnym naczynku mieszamy całą resztę składników (tak aby nie było grudek),po czym wlewamy do gotującego się mleczka,starannie mieszamy i powstaje nam kremik,którym to po chwili przekładamy przestudzone ciacha.Gotowe.Teraz posypujemy całośc cukrem pudrem i wstawiamy do chłodnego miejsca.
Żle sie podpieło,miało byc pod postem nr.16 kucharek43
Od czasu do czasu, można zdrobnić jakieś słowo, ale nie bez przerwy. Jakoś głupio to brzmi.
Spodobał mi się Twój wpis, gdyż korygujesz nim pewne często spotykane błędy systematyczne (np. "półtora szklanki" zamiast poprawnego "półtorej szklanki"), a nie jakieś drobne i mało ważne, przypadkowe błędy incydentalne. Mnie - wśród wielu innych błędów - mocno drażni rozplenienie się formy "wziąść" zamiast prawidłowego "wziąć". Na WŻ można znależć ok. 500 postów, w których tej niepoprawnej formy użyto.
Jak ktoś mówi "wziąść" to ginie jednorożec. Dlatego praktycznie ich nie ma na świecie :D
Jak ktoś mówi "wziąść" to ginie jednorożec. Dlatego praktycznie
Tego nie wiedziałem. Dobre. Ta zasada chyba wyjaśnia zagadkę wyginięcia dinozaurów. Pewnie jeden ginął za każdym razem, kiedy ktoś powiedział "poszłem".ich nie ma na świecie :D
lub wziełem:(
o!!! i to sa trudnosci jezykowe a nie placek czy ciasto....uff
A mnie drażni "wyłanczanie" i "włanczanie" Choć przyznam szczerze, że sam walczyłem z tym prawie dwa lata ale udało się i już mówię poprawnie...
Tak,podobnie jak powszechne "włanczać" zamiast "włączać".
Tyle,że błędy "incydentalne" też często rosną w siłę.Nie da się wszyskiego uniknąć.To,co teraz jest błędem,za jakiś czas może być kanonem.
Też ta forma mnie drażni,próbuję oduczyć tego męża...ciężko mi idzie...
Jeden drugiego krytykuje a nie wierzę. ze sam nie popełnia błędów językowych.
Nie można ukrywać, że nasz język jest bardzo trudnym językiem, jeśli patrzy się na niego okiem obcokrajowca.
Nawet dla nas samych- rodaków, którzy powinni znać swój język na wylot, polski język jest niezaprzeczalnie językiem trudnym- właśnie, dlatego tak wiele popełniamy błędów nie tylko ortograficznych, ale i składniowych czy językowych jak mówimy czy też piszemy. Więc, żeby nauczyć się mówić lub pisać powinno się chodzić na specjalne kursy, bo nierzadko zdarza się sytuacja, iż obcokrajowiec, który już kilka lat mieszka u nas i uczy się naszego języka, mówi po polsku lepiej i dokładniej niż nie jeden Polak :)
Wszyscy jakieś błędy popełniamy ale niektóre są bardzo rażące.
Jeden drugiego krytykuje a nie wierzę. ze sam nie popełnia błędów
językowych.
Na pewno nie powinno się żadnemu konkretnemu autorowi wpisu na WŻ wytykać błędów językowych - ani ortograficznych, ani gramatycznych, ani stylistycznych. To kwestia taktu i dobrego wychowania.
Ale w tym wątku akurat dyskutujemy ogólnie o poprawności językowej, nikogo personalnie nie krytykując, i taka wymiana zdań jest moim zdaniem pożądana. Zauważ, że tę dyskusję prowadzimy raczej uprzejmym tonem, bez wytaczania ciężkich dział. Kto zechce, ten z niej skorzysta, dla swojego własnego dobra.
PS. Nie bardzo wierzę w tego obcokrajowca, który po paru latach świetnie mówi po polsku. Pewne rzeczy są dla obcokrajowców nie do opanowania. Dam jeden tylko przykład. Jest jeden pies, ale dwa psy, a nie piesy. Z tym, że psy mogą być tylko dwa, trzy lub cztery, bo pięć jest już psów, a nie pięć psy. Psów jest też sześć, siedem, itd., ale tylko do do dwudziestu jeden, bo dwadzieścia dwa są już psy, a nie psów. Takich pułapek w polskim jest mnóstwo - dla obcych są one nie do ogarnięcia, nawet po dwudziestu latach nauki. Polskiego trzeba się uczyć od dziecka, potem już na doskonałą znajomość języka nie ma już szans. Jak sama zauważyłaś, nawet rodowici Polacy robią mnóstwo błędów.
Na stronie WŻ króluje błędna deklinacja słowa tort .Bardzo często pojawia się z kóncówką ta.
Mianownik ( kto? co?): tort
Dopełniecz ( kogo? czego?) : tortu
Celownik ( komu? czemu ?: tortowi
Biernik ( kogo? co?) : tort
Narzędnik ( z kim? z czym?) tortem
Miejscownik ( o kim? o czym? torcie
Wołacz ( o !) torcie
Z tą kaszą manną to już mi się nie raz dostało:) Wużetowa nauczycielka, pisała kilka razy nawet do mnie na pw w tej sprawie i zwracała mi uwagę:)Chodziło o to że pisałam np. 30 dag kaszy manny,(zauważyłam że w necie dużo ludzi tak pisze)
Tylko że ja jestem człowiekiem i jak większość , jestem omylna:)Drażnią mnie tylko błędy ortograficzne, staram się ich nie robić. Jak zobaczę błąd ortograficzny to też zwracam uwagę, niektórym się to nie podoba i zaraz mi się dostaje:)
ABC na Wż , nie wykrywa wszystkich błędów, pokazuje podkreślenie na czerwono, a wyraz jest napisany poprawnie.
Dlatego u mnie obok komputera leży, na wszelki wypadek, dobry słownik ortograficzny
pisałam np. 30 dag kaszy manny,(zauważyłam
a niby jak miałoby być poprawnie?że w necie dużo ludzi tak pisze)
Kaszy manny jest pisownią prawiłlową. Ty masz w przepisach - kaszy mannej i to jest błąd.
To bardzo ciekawe, kiedyś pisałaś coś innego.Ale niech Ci będzie, mój błąd i moje przepisy:)
Na pewno nigdy nie wprowadziłabym w błąd ,nikogo.
Wydaje mi się,że wszystko jestem w stanie zdzierżyć [wytrzymać:)) ],ale jeżeli chodzi o błędy ortograficzne to wyprowadza mnie to z równowagi...
Mnie też,ale zwracanie uwagi obcej osobie na forum uważam za niekulturalne...
Optymalna opcja, z którą już zetknęłam się na innym forum, to poprawki (na czerwono!) błędów przez moda. Robi to każdemu, i każdy przy okazji zostaje upomniany, żeby na przyszłość starał się bardziej. Wcale nie uważam tego za niekulturalne, tylko za pożyteczne. Od razu dodam, że jeśli ktoś dopatrzy się w moich postach błędów (styl, ort.) bardzo mile widziane będzie poprawienie. Doceniam, że komuś chce się poświęcić prywatny czas dla mnie.
A ile razy słyszy się "półtorej kilometra", brrr....
Ja z kolei nie lubię wtrącania słowa "jakby" w zdaniach i kończenia zdań słowem "tak"? Kiedyś mój dyrektor powiedział do nas coś takiego: "możecie być Państwo jakby pewni swoich miejsc pracy". Czyli możemy być pewni czy nie? A może coś knuje? ;-) Po tych słowach zrobiłam się jakby mniej spokojna o swoje miejsce pracy właśnie ;-)
A mnie razi gdy ktoś mówi"ubiorę kurtkę", "ubiorę buty". Często słyszę jak ktoś tak mówi nawet w telewizji . Mnie kiedyś polonistka uczyła ,że ubrać to można choinkę, a mówi się "ubiorę się w kurtkę" czy nałożę kurtkę, buty itp.
Też się z tym spotkałam i jestem wyczulona na takie słownictwo.Niby nic ale drażni...
Mój Małż też tak ma w kwestii ubierania butów i innych rzeczy... Zwraca mi uwagę za każdym razem gdy coś przekręcę, albo źle odmienię. Czasem robi się przykro, ale dzięki temu nauczyłam się uważniej dobierać słowa.
Zawsze drażnią mnie powtórzenia, używane w wywiadach , np. przez naszych wspaniałych sportowców. Adam Małysz - dokładnie, albo Agnieszka Radwańska - you know. Dochodzi do tego, że nie mogę sie skupić na tym co mówią, tylko czekam na następną "powtórkę", a przecież nie o to chodzi.
Oooo... tego też nie lubię. Mam dwa wykłady na uczelni z pewną panią doktor, która zawsze, w każdej wypowiedzi musi wsadzić "na ten moment" (nie ważne, czy pasuje do kontekstu, czy nie) i jeszcze "ten, no". Myślałam, że tylko dzieci tak mówią????
Mnie najbardziej drażni, a może już tylko śmieszy "większa połowa"
Napisze kawał jeśli pozwolicie:
Nauczycielka pyta dzieci z czego składa się kula ziemska?
Dzieci mówią, że większa połowa to woda, a mniejsza połowa to ląd.
Pani odpowiada. Tyle razy Wam mówiłam, że nie ma większej, ani mniejszej połowy.Że połowy są równe ale co ja mam zrobić skoro większa połowa klasy nie uważa.
Mnie najbardziej drażni, a może już tylko śmieszy "większa
połowa"
Pewnie Cię to zdziwi, ale fraza "większa połowa" w zasadzie nie jest błędna. Znaczenie "połowy" jako "dokładnie jednej drugiej" obowiązuje tylko w matematyce. W języku potocznym "połowa" to "jedna z dwóch mniej więcej równych części czegoś". Z pewnością nieraz kupiłaś pół chleba - zapewniam Cię, że Twoja połówka była na pewno albo mniejsza, albo większa od drugiej, gdyż chleba nie da się podzielić z matematyczną dokładnością, Tak jest też wtedy, gdy przeczytasz pół książki, zwiedzisz pół świata, albo gdy przejdziesz pół kilometra.
Przyznaję, że lepiej nie mówić "większa połowa", ale tylko dlatego, że to ludzi śmieszy i lepiej się nie narażać na złośliwe uwagi. Jednak jak widzisz - sprawa nie jest taka oczywista.
Mnie najbardziej drażni, a może już tylko śmieszy "większa
Jak to nie ma większej połowy? Oczywiście, że jest. Masz dwa jabłka; jedno bardzo duże drugie małe. Jeśli weźmiesz połowę z jednego i połowę z drugiego to co? Będziesz miała większą i mniejszą połowę prawda?połowa" Napisze kawał jeśli pozwolicie: Nauczycielka pyta dzieci z czego
składa się kula ziemska? Dzieci mówią, że większa połowa to
woda, a mniejsza połowa to ląd. Pani odpowiada. Tyle razy Wam
mówiłam, że nie ma większej, ani mniejszej połowy.Że połowy są
równe ale co ja mam zrobić skoro większa połowa klasy nie uważa.
W moim małżeństwie to ja jestem tą większą połówką
Często mówi się "tu pisze" zamiast "jest napisane". Pierwsza forma, choć niepoprawna, jest często nadużywana na Podkarpaciu i w Małopolsce.
W mieścinie w której mieszkam, bardziej miękki ser jest serem miękcejszym.
Ostatnio w telewizji słyszałam, że zwrot np. "zrobić coś 3 razy pod rząd" jest rusycyzmem. Powinno się mówić "zrobić coś 3 razy z rzędu"
W temacie wychodzenia "na dwór" lub "na pole" profesor Bralczyk wyjaśnił, że ta druga forma (często używana w południowej Polsce) nie jest błędem - jest to poprawny regionalizm.
I ma chłop rację. A oto przykład: jeśli dom stoi w szczerym polu to wychodzi się na pole i na dwór jednocześnie...
I ma chłop rację.
Bardzo szanuję wiedzę tego profesora. On zawsze ma rację
Szkoda tylko, że (jak wynika z tego postu) są osoby, które nie chcą się uczyć, bo mają o sobie i o swojej wiedzy takie mniemanie, że nic do nich nie trafia.
* Co się dzieje? Dodaję posta , a on podpina się nie tam gdzie tego chcę
No właśnie,niestety ,są takie osoby,ja natomiast lubię i chcę się uczyć:)
Mnie strasznie razi jak ktos mówi "perfum" zamiast "perfumy".
Nie dziwię się. Błędy rażą .
a perfuma?
Nie ma czegoś takiego jak ta perfuma , są tylko te perfumy.
e tam nie ma...
Nie ma to jak dobra perfuma - ehehee
I pomerańczki
Ale to miało być do Beaty500.
A wyszło do mnie.
Cuda jakieś cy cu?
A teraz wyszło do Beaty - a pisałam do siebie.
Czyżby trzeba było używać "cytuj" - żeby nie było wątpliwości
"e tam nie ma...
Nie ma to jak dobra perfuma - ehehee"
A teraz żeby było śmieszniej jest do smakosi.
Ciekawe gdzie teraz?
hi, hi. Ciekawe czy do ekkore będzie?
Zastrugiwaczka czy strugaczka do ołówka? Bo przyjaciółka zawsze ma ubaw, kiedy ja mówię zastrugiwaczka - ona mówi strugaczka. Chyba najbezpieczniej mówić temperówka...
Temperówka, ale strugaczka tak jak mówi koleżanka może być.
temperówka lub strugaczka
U nas tylko temperówka:)
U mnie najczęściej strugaczka. Nawet nauczyciele w szkole u dzieci tak mówią.
Nauczycielom bardzo się dziwię.
A umiesz się wkasać?
Albo się ściupić?
Od nauczyciela też tak możesz uslyszeć.
Nie znam w ogóle tych słów.
Nie wiem nawet co to znaczy:D
ale fajnie brzmi.
Z kurpiowskiej mowy te słowa podobaja mi się najbardziej
Wkasać się to dosyć proste - włożyć koszule bluzkę do spodni - poprawić się. Można jeszcze wkasać sobie.
Ściupić się - to znaczy ścisnąć, przesunąć - tak, aby więcej osób się zmieściło
U mnie tak samo. Jak ktoś powie temperówka, to od razu jest podejrzany, że nietutejszy :)
U mnie najczęściej strugaczka. Nawet nauczyciele w szkole u dzieci tak
a u nas strugawka albo temperówka :)mówią.
Jeszcze lepiej brzmi ostrzynka.
I ostrzałka.
ostrzałka to bardziej do noży?
Z pełnym poświęceniem pogrzebałam w internecie i ciocia Wiki mówi, że może być i ostrzałka i zastrugiwaczka... a nawet zacinaczka! http://pl.wikipedia.org/wiki/Temper%C3%B3wka
U nas w podstawówce pisało się i mówiło "oszczytko"
to może dorzucę jeszcze dwa częste "dziwolągi słowne" - kartka papieru i fakt autentyczny
Co z tą kartką? Przecież kartka nie musi byc z papieru :)
Też się zastanawiam.
lepsza kartka papieru niż strona papieru :)
nie chodziło mi o to czy strona czy kartka, a o to, że kartka jest "zrobiona" / "wykonana" z papieru, więc wychodzi masło maślane, tak jak w przypadku " cofać się do tyłu" albo zasłyszane na bazarku - "poproszę zielonego ogórka", a są u nas inne niż zielone?
tylko jak koleżanki piszą kartka nie musi być papieru, a papier nie musi być kartką tylko w innej formie
ojej mała dygresja a duże halo no to z czego w takim razie może być kartka, jak nie z papieru?
Mówiac tak, ludzie od razu zaznaczają sprzedawczyni, że chcą ogórki zielone, a nie kiszone.
Taaa, albo że chcą buraczków czerwonych :)
A co w tym dziwnego, że chcą czerwonych? W sprzedaży są też buraki żółte:)
U nas nie ma i nigdy nie było.
Myślę że przynajmniej połowa nawet o takich nie słyszała.
Są białe:)
Są. Białe. Bardzo zresztą smaczne, tylko nie wiem, czy można je kupić.
Są jeszcze buraki cukrowe...
Tak, ale nie na straganie.
Różne są buraki
Nie wiem czy mozna, ja nigdy nie widziałam w sprzedaży w Pl.
Sama sobie wyhodowałam w zeszłym roku,
żółte i w białe paseczki.
jak odmienic ,,bezy'' np. poprosze 100gr bez czy bezow
Bez.
Znasz taki żarcik językowy?
"Idę bez most przez czapki".
100gr bzów
a gofery z cukierem czy bez?
z kiślem i z porą
a gofery z dżemorem...
gofery z dżemajem
wszystko ok. tylko pracuje w cukierni i naprawde nie wiem jak to sie odmienia
Renia-tak,jak napisałam-"bez".Mozesz znależć odmianę każdego słowa w internecie.Wpisz dane słowo,nastepnie "odmiana" i wybierz rodzaj odmiany,np dla rzeczowników przez przypadki.
dzieki ci bardzo
A co sądzicie o np : Golonko z rusztu,golonko w kapuście ,golonko po bawarsku ;P mnie to razi ,choć powinna być: ta golonka z rusztu itd .Golonko odnosi się w/g mnie do zdrobniałej czynności golenia wąsów czy brody.łydek itp :)
W necie znalazłam http://obcyjezykpolski.strefa.pl/?md=archive&id=451
Wczoraj kupiłam artykuł przemysłowy pod nazwą: "Rajstopa gruba damska".
i co jedną nogawkę miała ?
Sprawdzałam w sklepie miała na szczęście dwie - narazie mam dwie nogi , Przechodząc koło warzywniaka widziałam w sprzedaży winogron biały
To właściel chyba sprzedawał pojedyńcze kuleczki , bo na razie to właśnie na taką kuleczkę mówimy winogrono.
Na wywieszce było napisane "winogron" i cena za kilogram, może liczyli sztuki a potem ważyli. Może to taka sklepowa maniera.
to jest taka ksywa ludzi czesto bywajacych na gieldach jest ziemniak ,jest porr i inne takie chociaz jest w tonach a nie w sztukach,
wiemz wlasnego doswiadczenia
Przez takie skrótowce i niedbały język popełniamy błędy językowe które utrwalaję się w mowie potocznej i nawet wydaje się nam, że mówimy poprawnie.
Nie widomo,czy jest to poprawne.Nazwa "winogron" jest nowszą wersją.Wcześniej poprawnie było "winne grono",czyli owoc "winiarski",skupiony w gronach (kiściach,grupach).Tak,ze "winogron" to równiez cała roślina.Właśnie,czy forma "kiść winogron(a)" nie jest tzw "masłem maślanym"?