Co zrobić z takim ptakiem? Dzwoniłam do "Kundelka" (schronisko w Rzeszowie), powiedzieli, że oni ptaków nie przyjmują.
Próbuje dzwonić do straży miejskiej, ale zajęte, zresztą nie wiem, czy mnie tam nie opieprzą, że w takiej sprwie dzwonię...
Ptaszysko ma nienaturalnie opadnięte skrzydło... boje się go łapać, żeby go bardziej nie uszkodzić... dokarmiam bułką i tyle... a szkoda mi go okropnie, jest pod budynkiem, gdzie pracuję, od piątku... i tylko zobaczy moją głowę wychyloną z okna, zaraz pędzi co sił w łapkach pod okno i czeka na jedzenie...
Co robic? Bo nie mam serca tak po prostu go zostawić na pastwę losu....
Takimi sprawami zajmuje się straż miejska, nie przejmuj się tylko dzwoń. Mają obowiązek zająć się takim ptakiem. Kiedyś miałam taką sytuację w Poznaniu. Przerażona zadzwoniłam na 112, mamrotałam o gołębiu, ale o dziwo nikt mnie nie opierdzielił ;) Panowie podjechali i zawieźli w kartoniku do Ptasiego Azylu przy Zoo w Poznaniu. Natomiast w Słupsku, dużo mniejszym mieście gdzie nie ma zoo, jest do tego wyznaczony jeden z gabinetów weterynaryjnych. Dzwoń i daj znać jak poszło :)
Narazie gołąb gdzieś pomaszerował... rano jeszcze go nakarmiłam a teraz go nie widzę nigdzie w pobliżu, nawet urwałam się z pracy na obchód... ale zawsze wraca w to samo miejsce na noc, więc wieczorem przypilnuję go i bedę dzwonić do oporu po straż!
Gołąbka a raczej gołębicę złapałam dzisiaj rano, bo tamtym razem wieczorem jej nie było... a wczoraj rano, gdy ja nakarmiłam i zajęłam sie pilnymi mailami, w tym czasie gołębica gdzies poczłapała ... jak wychodziłam z pracy, nadal jej nie było.
Dzisiaj rano juz nie odpuściłam! Przyszłam do pracy z mocnym postanowieniem, że mimo wszystko muszę ją złapać... przygotowałma pudełko i capnęłam ptaszynę! Nawet sie nie broniła, nie uciekała, dokarmiałam ja, więc mi ufała :) Potem zadzwoniłam do straży, pan dyspozytor dał mi numer do weterynarza, który ma umowę z maistem... umówiłam sie z nim, przyjechał i ptaszka zabrał :) Już jest w dobrych rękach.
Kamień spadł mi z serca! Bardzo sie ciszę... :) Jakoś nie mogłam tej sprawy zostawic, pomimo różnych problemów :)
Co zrobić z takim ptakiem? Dzwoniłam do "Kundelka" (schronisko w Rzeszowie), powiedzieli, że oni ptaków nie przyjmują.
Próbuje dzwonić do straży miejskiej, ale zajęte, zresztą nie wiem, czy mnie tam nie opieprzą, że w takiej sprwie dzwonię...
Ptaszysko ma nienaturalnie opadnięte skrzydło... boje się go łapać, żeby go bardziej nie uszkodzić... dokarmiam bułką i tyle... a szkoda mi go okropnie, jest pod budynkiem, gdzie pracuję, od piątku... i tylko zobaczy moją głowę wychyloną z okna, zaraz pędzi co sił w łapkach pod okno i czeka na jedzenie...
Co robic? Bo nie mam serca tak po prostu go zostawić na pastwę losu....
Takimi sprawami zajmuje się straż miejska, nie przejmuj się tylko dzwoń. Mają obowiązek zająć się takim ptakiem. Kiedyś miałam taką sytuację w Poznaniu. Przerażona zadzwoniłam na 112, mamrotałam o gołębiu, ale o dziwo nikt mnie nie opierdzielił ;) Panowie podjechali i zawieźli w kartoniku do Ptasiego Azylu przy Zoo w Poznaniu. Natomiast w Słupsku, dużo mniejszym mieście gdzie nie ma zoo, jest do tego wyznaczony jeden z gabinetów weterynaryjnych. Dzwoń i daj znać jak poszło :)
Dzięki wielkie!
Narazie gołąb gdzieś pomaszerował... rano jeszcze go nakarmiłam a teraz go nie widzę nigdzie w pobliżu, nawet urwałam się z pracy na obchód... ale zawsze wraca w to samo miejsce na noc, więc wieczorem przypilnuję go i bedę dzwonić do oporu po straż!
Dziękuje raz jeszcze.
Gołąbka a raczej gołębicę złapałam dzisiaj rano, bo tamtym razem wieczorem jej nie było... a wczoraj rano, gdy ja nakarmiłam i zajęłam sie pilnymi mailami, w tym czasie gołębica gdzies poczłapała ... jak wychodziłam z pracy, nadal jej nie było.
Dzisiaj rano juz nie odpuściłam! Przyszłam do pracy z mocnym postanowieniem, że mimo wszystko muszę ją złapać... przygotowałma pudełko i capnęłam ptaszynę! Nawet sie nie broniła, nie uciekała, dokarmiałam ja, więc mi ufała :) Potem zadzwoniłam do straży, pan dyspozytor dał mi numer do weterynarza, który ma umowę z maistem... umówiłam sie z nim, przyjechał i ptaszka zabrał :) Już jest w dobrych rękach.
Kamień spadł mi z serca! Bardzo sie ciszę... :) Jakoś nie mogłam tej sprawy zostawic, pomimo różnych problemów :)
Fajnie