Wiem, że jestem dosyć monotematyczna - no ale od tygodnia walczę z moralniakiem po sterylizacji kotki.
Potrzebuję Waszych obserwacji - może pdniosą mnie na duchu.
Jak już wspominałam w innym wątku mam kotkę po sterylizacji. jest ubrana w kubraczek ochronny, rana jest czysta, wygląda na to, że się goi.
Niepokoi mnie fakt, że nie chce chodzić do kuwety. Tylko stoi i miauczy. jak ją zaniosę - nie ma problemu, załatwi. jak chciałm ją pocieszać w tym miauczeniu - to zlała mi się na łóżko.
I druga sprawa - jak chodzi to wstrząsa strasznie łapami - jakby coś strzepywała. Od wczoraj doszedł do tego ogon. Śmiesznie to wygląda - ale niepokoi
Dodam, że dzisiaj miała pierwszy sprawny dzień - znaczy poruszała się po mieszkaniu, domagała się czułości, a nie tylko chowała po kątach.
na apetyt nie narzeka.
Czy to normalne - taki powrót do zdrowia?
Głupio mi poraz kolejny zawracać d..weterynarzowi - który pod względem medycznym nie widzi problemu - bo skoro ma apetyt, porusza się, rana się goi, z kuwety korzysta, choć w sposób nie do końca zgodny z tym co było przed zabiegiem. Mówił o ewentualnych środkach przeciwbólowych - bo zachowanie może być spowodowane bólem - ale tego ja nie chcę - bo jak jest otumaniona (jak zaraz po zabiegu) - to nie myśli, że jej coś jest - i zaczyna wskakiwać na swoje ulubione wysokości (a to zabronione).
Podzielcie się doświadczeniem - które pozwoli poukładać mojego moralniaka.
Każdy ma inny problem.i każdy w innym momencie i odnośnie czegoś innego potrzebuje wsparcia.
a mnie akurat teraz dotyczy ten. I pomoc jest mi teraz potrzebna - i nie Ty o tym decydujesz czy mogę i kiedy mogę o nią poprosić. Skoro Cię nie interesuje - omiń - tak prościej.
Mam wyrzuty sumienia za dokonaną sterylizację (kto mi dał prawo do decydowania itp).
Nie zdwałam sobie sprawy, że trwa to tak dlugo i w taki sposób - i jest mało przyjemne w obserwacji. Owszem - czytałam, ale to nie oddaje niczego co jest z tym związane.
A martwię się - cóż - dzieci zostaną same z problemem i staram się wszystko poukładać w sobie przed wyjazdem, zebrać informację, dostosować do swojej sytuacji, żeby w razie telefonu "mamo coś sie dzieje z Trixi" móc jakoś uspokoić na odległość.
A odnośnie pracy - wolałabym mieć wolne - żeby dopilnować i nie mieć do siebie pretensji, że cokolwiek zaniedbałam. Dziecku możesz tłumaczyć, nawet małemu. Kota trzeba pilnować - bo nic sobie robi z weterynarskiego "nie wolno"
Może nie muszę - ale chcę. Lubię motywować swoje postępowanie. i znać motywacje innych.
Do weterynarza dzwoniłam, byłam na okazaniu kotki.
tylko to co napisałam - dla weterynarza to kolejny standardowy przypadek. Na moje strachy i wahania niewiele pomoże.
czy weterynarz - czy inny specjalista - on widzi bez emocji. Tak samo jak ginekolog w ciąży - który wiele naszych problemow omija - bo dla niego to coś normalnego, a dla nas obce.
Na przyszłą sterylizacje będę mądrzejsza. Choć sądzę, że przyszłej nie będzie - nie wiem czy potrafiłabym zaopiekować się kotką - wiedząc co muszę jej zrobić.
Ekkore, zrobiłaś najlepsza rzecz dla koteczki. Oczywiście nikt z nas nie jest bogiem, ale zwierzatko męczy się w czasie rui i nie wie dlaczego czuje się tak jak się czuje - zew natury. Koteczki znacznie dłuzej dochodzą do siebie i takie zachowanie jest normalne. Może ja boli jak wchodzi do kuwety, za kilka dni powinno wszystko wrocic do normy, zobaczysz.
Dżanino, jak nasze zwierzaki są chore to jedziemy do weta i nie zakładam wątków co 5 min o kotach i nie mam na ich tle szmergla.
Kocham zwierzęta i jak są chore , zawsze im pomagam, ale ludzi też kocham i bardzo mnie kiedyś coś ździwiło, jedna z matek prosiła o pomoc i wpłatę po parę groszy dla swojego syna niepełnosprawnego na rehabilitacje i wiesz co? Zero odzewu było i to jest przykre.
Forum jest od tego, żeby takie tematy zakładać - jak widać po ilości odpowiedzi cieszą się zainteresowaniem, odzewem i bardzo dobrze. Jeśli nie umiesz wyrazić swojego zdania w delikatniejszy sposób, który nikogo lub przynajmniej większości nie urazi, przynajmniej pomiń newralgiczny wątek. Po to mamy grupę tematów dotyczącą zwierzyńca, aby prowadzić w nich rozmowy o potrzebach naszych podopiecznych i problemach oraz radościach ich opiekunów.
Nadinterpretacje nam nie potrzebne - wystarczy nieco powściągliwości w zapędach (oj, ileż to razy gryzłam się w język, choć miałam wielką ochotę dać się ponieść emocjom - tylko, jak wiadomo nie służy to żadnej ze stron - cierpliwość i serdeczność zawsze popłaca, choć nie zawsze szybko i nie zawsze dla cierpliwego zauważalnie). Niech nasze forum nadal emanuje dobrymi fluidami, więc gryźmy się wszyscy czasem w języki i jednocześnie piszmy jak najczęściej :)
A czy jej dziwne zachowanie nie jest przypadkiem spowodowane tym kubraczkiem?
Sprawdź czy jak go zdejmiesz to kotka dalej dziwnie się zachowuje. Zrób próbę. Moje koty bardzo źle reagowały na cokolwiek co próbowałam im zakładać.
Może jest jej poprostu niewygodnie. Czuje się lepiej i chciałaby wrócić do dawnej aktywności a ta "zbroja" jej po prostu przeszkadza.Łatwo to sprawdzić.
jest to jakieś rozwiązanie uspokajające. I przemawiające do mnie
Z kubraka jej nie wyciągnę - bo boję się, że mi w międzyczasie zwieje na wieżę (żeby poobserwować musiałaby trochę pozostać bez) - czyli na szafę z nadstawką - a ściąganie stamtąd jest bardzo trudne.
Poza tym jest zszyta "liną okrętową" - metalową nicią (żeby jakby co nie mogła wyciągnąć szwów) - i jakby zaczęła wylizywać, to raczej język by sobie poraniła.
W piątek sterylizowałam drugą kotkę i nie zakładałam jej żadnego kubraczka. Była zamknięta w domu do poniedziałku. Zagoiło się pięknie, już biega po dworze. Z pierwszą koteczką było dużo gorzej, bo była na całą rodzinę obrażona. Obie miały założone szwy rozpuszczalne.
Myślę, że spokojnie możesz jej ściągnąć kubrak, to będzie się zdecydowanie lepiej czuła. Z wieży sama zejdzie, jak zgłodnieje. A to, że sika ci niekoniecznie do kuwety, to wydaje mi się, że jest trochę obrażona za kubraczek :D.
Tez pomysłałam, ze to, ze dziwnie chodzi wynika z tego, ze ma wdzianko i jje przeszkadza. Bardziej niepokoiłbym się tymi problemami z siusianiem... tydzien czasu... ale takimi wątpliwosciami powinien zajać sie weterynarz.
Ekkore, tez miałam moralniaka jak zobaczyłam naszego kocurka po kastarcji. Chciało mi się płakać. Ale teraz myśle, że lepszej decyzji nie mogłam podjąć. Nie włóczy sie, nie naraża na zakazenia pasożytami, choroby, urazy. Już nie wsponę o kocich bójkach. A trzymać jurnego kocurka zamknietego w domu? Tez byłby problem i cierpienie dla zwierzaka. Pomyśl sobie ile problemów zaoszczędziłaś kotce. Niedługo wróci do formy, a kazdy niepokojacy objaw mozesz zgłaszać wetowi. Ma obowiązek zadbac o zwierzaka po zabiegu.
Sterylizacja to bardzo dobra decyzja, wszystko sie ułoży! :)
Po kocurze nie miałam najmniejszych wątpliwości i żadnych wyrzutów. Tak musiało być. I już. u nas kastracja nei wpłynęła na Mauryca kompletnie - szlaja się więcej niż przed, nie przytył - może tylko nie jest nastawiony bojowo - choć swojego balkonu broni do upadłego, kudły nie raz fruwają.
Teraz jest inaczej. Ja wiem, mam nadzieję, że się poukłada - co nie zmienia faktu, że teraz nie chce przejść do porządku dziennego samo.
Dla weterynarza to kolejny standardowy przypadek, który - jak goi się prawidłowo, kot nie wykazuje braku apetytu, porusza się - nie wzbudza niepokojów. A nietypowe zachowanie - kot ma prawo - bo to dla niego dyskomfort itp, itd.
Trixi korzysta z kuwety - ale nie chce sama chodzić. Już myśłałam, że kuweta kojarzy jej się z transporterem (wkładanie czy wchodzenie do pudelka) - i dlatego ma uraz.
ja chciałabym ustalić co z dziwnych objawów po sterylizacji, które niepokoją w tym momencie - można uznać za błahe na starcie. Bo kotka ma taki humor, kaprys itp.
wydaje mi się, że to pozwoli oswoić strachy i choć trochę pozbyć się moralniaka.
Pierwsza kotka po sterylizacji siedziała obrażona cały dzień pod krzesłem i warczała na każdego, kto się zbliżał. Koteczki to mają swoje humorki, więc jak wet nie ma żadnych uwag, to się specjalnie nie przejmuj.
Kocie humory znam. Maurycy za przyniesienie Trixi obraził się na nas na jakieś pół roku. Nie na nią, bo ją tolerował bez problemów, tylko na nas. Do domu wracał jak do stołówki - tylko się najeść. Nie dał się pogłaskać, wziąć na kolana. Po tym czasie - przypomniał sobie jednak, że ludzie nie są tacy najgorsi, a kociałka całkiem fajna jest - i gonienie jej wcale nie musi być obowiązkiem kota alfa, a wspaniałą zabawą.
U Jędzy, czyli tej drugiej kompletnie nic się nie dzieje. Byłam nawet zaskoczona, że tak świetnie się goi, bo u pierwszej kotki (jakieś dwa lata temu ją sterylizowałam), był taki problem, że miała bardzo delikatną skórę i w pewnym momencie była obawa, że szew zaczął puszczać i widmo przepukliny też się pojawiło. Ale wszystko skończyło się dobrze. Cały czas była pod kontrolą weta, a muszę przyznać, że mamy fantastycznych weterynarzy, którzy odpowiadają na najbardziej banalne pytania.
Rozumiem cię, w marcu był wykastrowany mój Lester (pies) . Chodizł po zabiegu w takim kołnierzu, kupilismy mu specjalny takie ubranko- opatrunek, ale łobuz tego ubranka szybko się pozbył, zresztą ten kołnierz też szybko rozpracował. Te ruchy łapkami i ogonem, to może taka reakcja kota na zaburzenia hormonalne, bo zabieg sterylizacji na pewno jest szokiem hormonalnym dla zwierzęcia. zawsze możesz do weterynarza zadzwonić i wypytać jak masz jakieś wątpliwości. A i też miałam strasznego moralniaka po zabiegu Lestera. Mam do dziś, z jednej strony wiem, że zrobiłam dobrze, a z drugiej... no cóż tlumaczę mu, że seks jest w gruncie rzeczy przereklamowany
Mam dwie wysterylizowane kotki i kastrowanego kocurka. Pierwszej kotce założyli kubraczek jeszcze w lecznicy. Kiedy przywiozłam ją do domu nieźle się wystraszyłam bo wyglądało jakby miała sparaliżowane tylne łapki. Nie potrafiła wejść na fotel ani do kuwety. Jeden telefon do weterynarza rozwiązał problem. Zdjełam kubraczek i kocica ozdrowiała. Jednym skokiem znalazła się na oknie. Może i Twoja kocica źle się w nim czuje. Musiałam tylko pilnować żeby nie wyjeła szwów. Z drugą już wiedziałam o co chodzi. Z kocurem wogóle nie było problemów. A moralność ... no cóż. Ja doszłam do wniosku, że nie ma potrzeby żebyśmy się obie męczyły. Uznałam też, że to lepsze rozwiązanie niż podawanie przez całe życie kotki tabletek antykoncepcyjnych. A szlę przeważyła konieczność uśpienia kotki mojej koleżanki. Miała ropomacicze i nie dało się tego wyleczyć.
Zrobiłaś najlepszą rzecz, jaką mogłaś zrobić - kotki przechodzą rujkę bardzo, bardzo intensywnie i bardzo je to męczy. Wysterylizowałam w swoim życiu parę kotek i suk i każda z nich po operacji wyciskała mi łzy z oczu. Ale pozwala to im i nam żyć bez comiesięcznego (u kotki) CHCĘCHCĘCHCĘCHCĘ-POZWÓLPROSZĘĘĘĘĘĘ! No i bez późniejszych chorób.
A co do tego, że juz wolisz nie brać kotki, żeby przez to nie przechodzić. Ja w tej chwili mam samych chłopaków, ale jeśli kiedyś kwestia wzięcia kotki będzie kwestią uratowania jej życia - niezaleznie od "wygody" wezmę ją.
Ja walcze z kleszczami u kotów. Udało nam się złapać naszego dzikuska i pokropić chyba się za to na nas obraził :):) Takie wielkie kleszcze miał, że nie mogłam na to patrzeć. Mam wrażenie że jakaś plaga w tym roku, bo jeszcze trawy nie było a kleszczy od diabła koty łapały :(
ekkore jak tam kotka? Ja walcze z kleszczami u kotów. Udało nam się złapać naszego dzikuska i pokropić chyba się za to na nas obraził :):) Takie wielkie kleszcze miał, że nie mogłam na to patrzeć. Mam wrażenie że jakaś plaga w tym roku, bo jeszcze trawy nie było a kleszczy od diabła koty łapały :(
Agusiu, nasz Tosiek też cały w kleszczach:(( Mąż mu wyciąga, ale wciąż łapie nowe. Czym swojego kropicie?
U naszego wczoraj znalazłam jednego i zaraz mąż pokropił go jakąś zawiesiną na pchły i kleszcze, a dzisiaj znów miał jednego. Oczywiście, nie wiemy czy nie ma tego świństwa więcej bo to kot niedotykalski. Po śniadanku ma chwilę dobroci i pozwala się pomiziać ;))) To jedyna okazja aby obejrzeć nadwozie, bo podwozie to strefa zabroniona ;)))
U naszego wczoraj znalazłam jednego i zaraz mąż pokropił go jakąś zawiesiną na pchły i kleszcze, a dzisiaj znów miał jednego. Oczywiście, nie wiemy czy nie ma tego świństwa więcej bo to kot niedotykalski. Po śniadanku ma chwilę dobroci i pozwala się pomiziać ;))) To jedyna okazja aby obejrzeć nadwozie, bo podwozie to strefa zabroniona ;)))
Hahaha, nasz Tosiek ma podobnie, on się może miziać do nas, ale na odwrót niekoniecznie;))
No w końcu to kot ma nas a nie my kota:) tak jak czytam te wszystkie posty o kotkach to znowu chciałoby się kota a jeszcze dwa tygodnie zakazałam przynosić jakiegokolwiek....
No w końcu to kot ma nas a nie my kota:)tak jak czytam te wszystkie posty o kotkach to znowu chciałoby się kota a jeszcze dwa tygodnie zakazałam przynosić jakiegokolwiek....
Kotka po 2 tygodniowym niemalże nie widzeniu wygląda tak jakby nic jej nie było, nie miała żadnej operacji (futro już odrosło). Bryka jak dawniej, dalej jest kotem z nadpobudliwością. Aportowanie nie przestało być jej ulubioną zabawą.
To co przeszkadzało i powodowało podejrzane zachowanie to kubrak. Niby wygodny - w ludzkim mniemaniu, bo z miękkiej bawełny - ale dla kota doskonale krępujące ruchy. I pewnie trochę kociego obrażenie też w tym było.
Dziękuję wszystkim za wsparcie - było mi raźniej. No i mogłam sobie wszystko jakoś poukładać.
Teraz już za mną. I wiem, że sterylizacja była dobra i potrzebna. znaczy wiedziałam od początku, ale nie mam wyrzutów za działanie.
Wiem, że jestem dosyć monotematyczna - no ale od tygodnia walczę z moralniakiem po sterylizacji kotki.
Potrzebuję Waszych obserwacji - może pdniosą mnie na duchu.
Jak już wspominałam w innym wątku mam kotkę po sterylizacji. jest ubrana w kubraczek ochronny, rana jest czysta, wygląda na to, że się goi.
Niepokoi mnie fakt, że nie chce chodzić do kuwety. Tylko stoi i miauczy. jak ją zaniosę - nie ma problemu, załatwi. jak chciałm ją pocieszać w tym miauczeniu - to zlała mi się na łóżko.
I druga sprawa - jak chodzi to wstrząsa strasznie łapami - jakby coś strzepywała. Od wczoraj doszedł do tego ogon. Śmiesznie to wygląda - ale niepokoi
Dodam, że dzisiaj miała pierwszy sprawny dzień - znaczy poruszała się po mieszkaniu, domagała się czułości, a nie tylko chowała po kątach.
na apetyt nie narzeka.
Czy to normalne - taki powrót do zdrowia?
Głupio mi poraz kolejny zawracać d..weterynarzowi - który pod względem medycznym nie widzi problemu - bo skoro ma apetyt, porusza się, rana się goi, z kuwety korzysta, choć w sposób nie do końca zgodny z tym co było przed zabiegiem. Mówił o ewentualnych środkach przeciwbólowych - bo zachowanie może być spowodowane bólem - ale tego ja nie chcę - bo jak jest otumaniona (jak zaraz po zabiegu) - to nie myśli, że jej coś jest - i zaczyna wskakiwać na swoje ulubione wysokości (a to zabronione).
Podzielcie się doświadczeniem - które pozwoli poukładać mojego moralniaka.
Poproszę o odpowiedź w temacie kotek - bo kastrację mam za sobą, obeszła się bez problemów. krótko i bezboleśnie - także dla mojej psychiki.
No to rzeczywiście masz wielki problem! Zajmij sie lepiej robotą , a kotkę zostaw w spokoju niech sama dochodzi do zdrowia, albo zadzwoń do weta.
Ludzie mają naprawdę wielkie życiowe dramaty i nie wypłakują sie na forum, myślałam że jestes trochę mądrzejsza, sorry za szczerość.
Wiem że zaraz mi się dostanie, ale trudno przywykłam
Każdy ma inny problem.i każdy w innym momencie i odnośnie czegoś innego potrzebuje wsparcia.
a mnie akurat teraz dotyczy ten. I pomoc jest mi teraz potrzebna - i nie Ty o tym decydujesz czy mogę i kiedy mogę o nią poprosić. Skoro Cię nie interesuje - omiń - tak prościej.
Mam wyrzuty sumienia za dokonaną sterylizację (kto mi dał prawo do decydowania itp).
Nie zdwałam sobie sprawy, że trwa to tak dlugo i w taki sposób - i jest mało przyjemne w obserwacji. Owszem - czytałam, ale to nie oddaje niczego co jest z tym związane.
A martwię się - cóż - dzieci zostaną same z problemem i staram się wszystko poukładać w sobie przed wyjazdem, zebrać informację, dostosować do swojej sytuacji, żeby w razie telefonu "mamo coś sie dzieje z Trixi" móc jakoś uspokoić na odległość.
A odnośnie pracy - wolałabym mieć wolne - żeby dopilnować i nie mieć do siebie pretensji, że cokolwiek zaniedbałam. Dziecku możesz tłumaczyć, nawet małemu. Kota trzeba pilnować - bo nic sobie robi z weterynarskiego "nie wolno"
Nie musisz mi się tłumaczyć :)Tylko ja, zadzwoniłabym do weterynarza i o wszystko wypytała, ale to tylko moje zdanie.
Dopisano 13-04-24 11:46:37:
Oczywiście do było do ekkore,:) Coś się źle podpięło.Ostatnimi czasy często sie źle podpina.
Może nie muszę - ale chcę. Lubię motywować swoje postępowanie. i znać motywacje innych.
Do weterynarza dzwoniłam, byłam na okazaniu kotki.
tylko to co napisałam - dla weterynarza to kolejny standardowy przypadek. Na moje strachy i wahania niewiele pomoże.
czy weterynarz - czy inny specjalista - on widzi bez emocji. Tak samo jak ginekolog w ciąży - który wiele naszych problemow omija - bo dla niego to coś normalnego, a dla nas obce.
Na przyszłą sterylizacje będę mądrzejsza. Choć sądzę, że przyszłej nie będzie - nie wiem czy potrafiłabym zaopiekować się kotką - wiedząc co muszę jej zrobić.
Ekkore, zrobiłaś najlepsza rzecz dla koteczki. Oczywiście nikt z nas nie jest bogiem, ale zwierzatko męczy się w czasie rui i nie wie dlaczego czuje się tak jak się czuje - zew natury. Koteczki znacznie dłuzej dochodzą do siebie i takie zachowanie jest normalne. Może ja boli jak wchodzi do kuwety, za kilka dni powinno wszystko wrocic do normy, zobaczysz.
Wiesz MR.... zaskoczyłas mnie. Spodziewałam się większej empatii po kimś, kto pisze, że świnka "zmarła" a nie zdechła.
P.S. Dla mnie każda choroba mojego zwierzaka jest wielkim dramatem ale cóż - nie dla każdego "tylko zwierzę" jest członkiem rodziny...
Dżanino, jak nasze zwierzaki są chore to jedziemy do weta i nie zakładam wątków co 5 min o kotach i nie mam na ich tle szmergla.
Kocham zwierzęta i jak są chore , zawsze im pomagam, ale ludzi też kocham i bardzo mnie kiedyś coś ździwiło, jedna z matek prosiła o pomoc i wpłatę po parę groszy dla swojego syna niepełnosprawnego na rehabilitacje i wiesz co? Zero odzewu było i to jest przykre.
Forum jest od tego, żeby takie tematy zakładać - jak widać po ilości odpowiedzi cieszą się zainteresowaniem, odzewem i bardzo dobrze. Jeśli nie umiesz wyrazić swojego zdania w delikatniejszy sposób, który nikogo lub przynajmniej większości nie urazi, przynajmniej pomiń newralgiczny wątek. Po to mamy grupę tematów dotyczącą zwierzyńca, aby prowadzić w nich rozmowy o potrzebach naszych podopiecznych i problemach oraz radościach ich opiekunów.
Ok, wcale się nie będę odzywać, wedle rozkazu:)
Nadinterpretacje nam nie potrzebne - wystarczy nieco powściągliwości w zapędach (oj, ileż to razy gryzłam się w język, choć miałam wielką ochotę dać się ponieść emocjom - tylko, jak wiadomo nie służy to żadnej ze stron - cierpliwość i serdeczność zawsze popłaca, choć nie zawsze szybko i nie zawsze dla cierpliwego zauważalnie). Niech nasze forum nadal emanuje dobrymi fluidami, więc gryźmy się wszyscy czasem w języki i jednocześnie piszmy jak najczęściej :)
Samo sedno,też bardzo często nie odzywam się również z tego powodu.Nie odnoszę się teraz do MR,ale tak ogólnie.Sądzę,że się rozumiemy.
A czy jej dziwne zachowanie nie jest przypadkiem spowodowane tym kubraczkiem?
Sprawdź czy jak go zdejmiesz to kotka dalej dziwnie się zachowuje. Zrób próbę. Moje koty bardzo źle reagowały na cokolwiek co próbowałam im zakładać.
Może jest jej poprostu niewygodnie. Czuje się lepiej i chciałaby wrócić do dawnej aktywności a ta "zbroja" jej po prostu przeszkadza.Łatwo to sprawdzić.
jest to jakieś rozwiązanie uspokajające. I przemawiające do mnie
Z kubraka jej nie wyciągnę - bo boję się, że mi w międzyczasie zwieje na wieżę (żeby poobserwować musiałaby trochę pozostać bez) - czyli na szafę z nadstawką - a ściąganie stamtąd jest bardzo trudne.
Poza tym jest zszyta "liną okrętową" - metalową nicią (żeby jakby co nie mogła wyciągnąć szwów) - i jakby zaczęła wylizywać, to raczej język by sobie poraniła.
w poniedziałek będzie wyciąganie szwów.
W piątek sterylizowałam drugą kotkę i nie zakładałam jej żadnego kubraczka. Była zamknięta w domu do poniedziałku. Zagoiło się pięknie, już biega po dworze. Z pierwszą koteczką było dużo gorzej, bo była na całą rodzinę obrażona. Obie miały założone szwy rozpuszczalne.
Myślę, że spokojnie możesz jej ściągnąć kubrak, to będzie się zdecydowanie lepiej czuła. Z wieży sama zejdzie, jak zgłodnieje. A to, że sika ci niekoniecznie do kuwety, to wydaje mi się, że jest trochę obrażona za kubraczek :D.
Tez pomysłałam, ze to, ze dziwnie chodzi wynika z tego, ze ma wdzianko i jje przeszkadza. Bardziej niepokoiłbym się tymi problemami z siusianiem... tydzien czasu... ale takimi wątpliwosciami powinien zajać sie weterynarz.
Ekkore, tez miałam moralniaka jak zobaczyłam naszego kocurka po kastarcji. Chciało mi się płakać. Ale teraz myśle, że lepszej decyzji nie mogłam podjąć. Nie włóczy sie, nie naraża na zakazenia pasożytami, choroby, urazy. Już nie wsponę o kocich bójkach. A trzymać jurnego kocurka zamknietego w domu? Tez byłby problem i cierpienie dla zwierzaka. Pomyśl sobie ile problemów zaoszczędziłaś kotce. Niedługo wróci do formy, a kazdy niepokojacy objaw mozesz zgłaszać wetowi. Ma obowiązek zadbac o zwierzaka po zabiegu.
Sterylizacja to bardzo dobra decyzja, wszystko sie ułoży! :)
Dzięki, tego mi potrzeba.
Po kocurze nie miałam najmniejszych wątpliwości i żadnych wyrzutów. Tak musiało być. I już. u nas kastracja nei wpłynęła na Mauryca kompletnie - szlaja się więcej niż przed, nie przytył - może tylko nie jest nastawiony bojowo - choć swojego balkonu broni do upadłego, kudły nie raz fruwają.
Teraz jest inaczej. Ja wiem, mam nadzieję, że się poukłada - co nie zmienia faktu, że teraz nie chce przejść do porządku dziennego samo.
Dla weterynarza to kolejny standardowy przypadek, który - jak goi się prawidłowo, kot nie wykazuje braku apetytu, porusza się - nie wzbudza niepokojów. A nietypowe zachowanie - kot ma prawo - bo to dla niego dyskomfort itp, itd.
Trixi korzysta z kuwety - ale nie chce sama chodzić. Już myśłałam, że kuweta kojarzy jej się z transporterem (wkładanie czy wchodzenie do pudelka) - i dlatego ma uraz.
ja chciałabym ustalić co z dziwnych objawów po sterylizacji, które niepokoją w tym momencie - można uznać za błahe na starcie. Bo kotka ma taki humor, kaprys itp.
wydaje mi się, że to pozwoli oswoić strachy i choć trochę pozbyć się moralniaka.
Pierwsza kotka po sterylizacji siedziała obrażona cały dzień pod krzesłem i warczała na każdego, kto się zbliżał. Koteczki to mają swoje humorki, więc jak wet nie ma żadnych uwag, to się specjalnie nie przejmuj.
Kocie humory znam. Maurycy za przyniesienie Trixi obraził się na nas na jakieś pół roku. Nie na nią, bo ją tolerował bez problemów, tylko na nas. Do domu wracał jak do stołówki - tylko się najeść. Nie dał się pogłaskać, wziąć na kolana. Po tym czasie - przypomniał sobie jednak, że ludzie nie są tacy najgorsi, a kociałka całkiem fajna jest - i gonienie jej wcale nie musi być obowiązkiem kota alfa, a wspaniałą zabawą.
A co z widmem przepukliny u Twojej kotki?
U Jędzy, czyli tej drugiej kompletnie nic się nie dzieje. Byłam nawet zaskoczona, że tak świetnie się goi, bo u pierwszej kotki (jakieś dwa lata temu ją sterylizowałam), był taki problem, że miała bardzo delikatną skórę i w pewnym momencie była obawa, że szew zaczął puszczać i widmo przepukliny też się pojawiło. Ale wszystko skończyło się dobrze. Cały czas była pod kontrolą weta, a muszę przyznać, że mamy fantastycznych weterynarzy, którzy odpowiadają na najbardziej banalne pytania.
Rozumiem cię, w marcu był wykastrowany mój Lester (pies) . Chodizł po zabiegu w takim kołnierzu, kupilismy mu specjalny takie ubranko- opatrunek, ale łobuz tego ubranka szybko się pozbył, zresztą ten kołnierz też szybko rozpracował. Te ruchy łapkami i ogonem, to może taka reakcja kota na zaburzenia hormonalne, bo zabieg sterylizacji na pewno jest szokiem hormonalnym dla zwierzęcia. zawsze możesz do weterynarza zadzwonić i wypytać jak masz jakieś wątpliwości. A i też miałam strasznego moralniaka po zabiegu Lestera. Mam do dziś, z jednej strony wiem, że zrobiłam dobrze, a z drugiej... no cóż tlumaczę mu, że seks jest w gruncie rzeczy przereklamowany
Zwierzęta jako takie potrzeby seksu nie odczuwają - tylko prokreacji.
My śmieliśmy się podczas kociałkowej rujki, że chodzi po domu i szuka swoich kociaków, I że bardzo jej się kociąt chce...
Mam dwie wysterylizowane kotki i kastrowanego kocurka. Pierwszej kotce założyli kubraczek jeszcze w lecznicy. Kiedy przywiozłam ją do domu nieźle się wystraszyłam bo wyglądało jakby miała sparaliżowane tylne łapki. Nie potrafiła wejść na fotel ani do kuwety. Jeden telefon do weterynarza rozwiązał problem. Zdjełam kubraczek i kocica ozdrowiała. Jednym skokiem znalazła się na oknie. Może i Twoja kocica źle się w nim czuje. Musiałam tylko pilnować żeby nie wyjeła szwów. Z drugą już wiedziałam o co chodzi. Z kocurem wogóle nie było problemów. A moralność ... no cóż. Ja doszłam do wniosku, że nie ma potrzeby żebyśmy się obie męczyły. Uznałam też, że to lepsze rozwiązanie niż podawanie przez całe życie kotki tabletek antykoncepcyjnych. A szlę przeważyła konieczność uśpienia kotki mojej koleżanki. Miała ropomacicze i nie dało się tego wyleczyć.
Mam nadzieję, że to kubrak. I że humory kotki. jakoś mi lżej na duszy
Choć trudno zrozumieć - jako człowiekowi tekstylnemu - jak taka miękka bawełna może krępować ruchy.
Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Od jutra już nie będę brała udziału w wątku - bo będę wyjechana.
Moje dwie kotki po sterylizacji zachowywały się tak samo, drżenie łapek, lanie w łózko. Przejdzie!
Trochę się spóźniłam z odpowiedzią, ale...
Zrobiłaś najlepszą rzecz, jaką mogłaś zrobić - kotki przechodzą rujkę bardzo, bardzo intensywnie i bardzo je to męczy. Wysterylizowałam w swoim życiu parę kotek i suk i każda z nich po operacji wyciskała mi łzy z oczu. Ale pozwala to im i nam żyć bez comiesięcznego (u kotki) CHCĘCHCĘCHCĘCHCĘ-POZWÓLPROSZĘĘĘĘĘĘ! No i bez późniejszych chorób.
A co do tego, że juz wolisz nie brać kotki, żeby przez to nie przechodzić. Ja w tej chwili mam samych chłopaków, ale jeśli kiedyś kwestia wzięcia kotki będzie kwestią uratowania jej życia - niezaleznie od "wygody" wezmę ją.
dziewczyny już chyba wszystko napisały, nasz Renia miała cztery miesiące, jak była sterylizowana i też chodziła w kubraczku jak "ruski sołdat" ;)
a steryliacja to chyba najlepsza decyzja zarówno dla zwierzaczka, jak i jej ludzi.. nie miej wyrzutów sumienia!
ekkore jak tam kotka?
Ja walcze z kleszczami u kotów. Udało nam się złapać naszego dzikuska i pokropić chyba się za to na nas obraził :):) Takie wielkie kleszcze miał, że nie mogłam na to patrzeć. Mam wrażenie że jakaś plaga w tym roku, bo jeszcze trawy nie było a kleszczy od diabła koty łapały :(
ekkore jak tam kotka? Ja walcze z kleszczami u kotów. Udało nam się
Agusiu, nasz Tosiek też cały w kleszczach:(( Mąż mu wyciąga, ale wciąż łapie nowe. Czym swojego kropicie?złapać naszego dzikuska i pokropić chyba się za to na nas obraził :):)
Takie wielkie kleszcze miał, że nie mogłam na to patrzeć. Mam wrażenie
że jakaś plaga w tym roku, bo jeszcze trawy nie było a kleszczy od diabła
koty łapały :(
U naszego wczoraj znalazłam jednego i zaraz mąż pokropił go jakąś zawiesiną na pchły i kleszcze, a dzisiaj znów miał jednego. Oczywiście, nie wiemy czy nie ma tego świństwa więcej bo to kot niedotykalski. Po śniadanku ma chwilę dobroci i pozwala się pomiziać ;))) To jedyna okazja aby obejrzeć nadwozie, bo podwozie to strefa zabroniona ;)))
U naszego wczoraj znalazłam jednego i zaraz mąż pokropił go jakąś
Hahaha, nasz Tosiek ma podobnie, on się może miziać do nas, ale na odwrót niekoniecznie;))zawiesiną na pchły i kleszcze, a dzisiaj znów miał jednego.
Oczywiście, nie wiemy czy nie ma tego świństwa więcej bo to kot
niedotykalski. Po śniadanku ma chwilę dobroci i pozwala się pomiziać ;)))
To jedyna okazja aby obejrzeć nadwozie, bo podwozie to strefa zabroniona ;)))
No w końcu to kot ma nas a nie my kota:)
tak jak czytam te wszystkie posty o kotkach to znowu chciałoby się kota a jeszcze dwa tygodnie zakazałam przynosić jakiegokolwiek....
No w końcu to kot ma nas a nie my kota:)tak jak czytam te wszystkie posty o
Basiu weźmiesz, na pewno:)kotkach to znowu chciałoby się kota a jeszcze dwa tygodnie zakazałam
przynosić jakiegokolwiek....
Ty nic nie zakazuj, tylko podaruj życie jakiemuś kociemu nieszczęściu. Tyle ich czeka na dom. A będziesz go kochała równie mocno.
My kropimy Fipreksem. Byliśmy wczoraj u wetki i dowiedziałam się, że na koty większego wyboru nie ma. Preparaty dla psów, dla kotków są trujące.
ja też kropię tym Fripeksem :)
jakims specyfikiem na 'F"
Wróciłam.
Kotka po 2 tygodniowym niemalże nie widzeniu wygląda tak jakby nic jej nie było, nie miała żadnej operacji (futro już odrosło). Bryka jak dawniej, dalej jest kotem z nadpobudliwością. Aportowanie nie przestało być jej ulubioną zabawą.
To co przeszkadzało i powodowało podejrzane zachowanie to kubrak. Niby wygodny - w ludzkim mniemaniu, bo z miękkiej bawełny - ale dla kota doskonale krępujące ruchy. I pewnie trochę kociego obrażenie też w tym było.
Dziękuję wszystkim za wsparcie - było mi raźniej. No i mogłam sobie wszystko jakoś poukładać.
Teraz już za mną. I wiem, że sterylizacja była dobra i potrzebna. znaczy wiedziałam od początku, ale nie mam wyrzutów za działanie.