No właśnie. Pomyślałam: "A może założyć wątek o tym, co śmiesznego zrobił mój mąż/żona". Wiecie, jak jest - humor sytuacyjny, niepowtarzalny. Przecież wszystkim nam się to zdarza, więc może pośmiejemy się razem. Ja zaczynam.
.......
Gwoli wyjaśnienia: w sobotę, u nas, na grillu, Mąż Mój Ukochany degustował wino włoskie. Degustował, degustował, zdegustował dobre dwa litry. Oczka miał maślane, więc wieczorem, o 20.00 (co ważne), wydałam komendę "Ja idę się myć! Jak wrócę, telewizor ma być wyłączony, a ty masz spać!". Co też się stało. Spał PRAWIE jak niemowlę.
Rano w niedzielę wstałam, jak Bog przykazał, o 5.00 - zwierz domagał się paszy dosyć głośno i natrętnie. Paszę zadałam, leki temu i owemu też, a jakże. Do głuchego pogadałam, ślepemu pakazałam i wróciłam do łóżka. Chciałam może jakiś film nielegalnie ściągnięty obejrzeć, czy cóś. O 7.00 (jak nigdy) budzi się Moje Śliczności. Ślepka błękitne otworzył i mamrocze "Nie leż, zrób coś, do lasu byśmy z psami pojechali". Oooookejjjjjjjjjjjj. Ja oczywiście będę wiozła, bo Pan trochę nie ten tego jeszcze, bidulek.
Dojechaliśmy do lasu (kuśśśśś.. - 7.15), wylazliśmy z psami i za 2 sekundy się zaczęło:"Ooooo, ile komarów. No nie! Ja to @@@@, gryzą mnie..." i w ten deseń. Słońce Moje ubrało się w koszulkę bez rękawków, a jakże! Po całych dwóch minutach ciąg dalszy: "O nie! Łeeee! Piasku mi się nasypało. Nooooo @@@@@@" Słońce moje się wybrało w klapeczkach-japoneczkach!
I tak całe dwie godziny, komary-piasek-komary-ściółka-komary-piasek!
W końcu wracamy, już niedaleko domu a ten dziamoli dalej. W końcu nie wytrzymałam i mówię:
- "Weź w końcu przestań. Tylko jęczysz i jęczysz". A Mój Pan na to:
- "Nieprawda, to TY cały czas jęczysz!"
- "Słucham?"
- "CAŁY CZAS TYLKO: JAKIE PIĘKNE SŁONECZKO! JAKI PRZYJEMNY WIATEREK1 PATRZ MISIU, JAK PIEKNIE KWIATKI KWITNĄ! ALE CUDNIE." JUŻ Z TOBĄ WYTRZYMAĆ NIE MOGĘ!!!
No skoro swoją drugą połówkę tak bardzo kochasz, no to tylko pozazdrościć tej pierwszej. Tę pewnie wręcz uwielbiasz...Bardzo ciekawy, aczkolwiek dość znany z historii ludzkości "trójkącik"...
Ładnych parę lat temu Mąż Mój Ukochany bardzo chory był (co znaczy chory mężczyzna - wszystkie wiemy). W związku z tym, ja trochę zmęczona wszystkim + skakaniem koło niego cały dzień, szybko i głęboko usnęłam. Pan Mój budzi mnie w środku nocy, umęczonym głosem umierającego księcia mówi: "Tak się źle czuję, kochanie, na pewno mam gorączkę. Podasz mi termometr?". Ledwo przytomna zwlekłam się z łóżka, podałam, padłam i zasnęłam.
No i... za jakis czas budzi mnie rozpaczliwy szept: "Już zmierzyłem, możesz odłożyć na miejsce!!!"
Nie, u nas to jest odwrotnie, to ja w nocy marudzę "Kociku, zrobisz mi herbatkę?" "Ryśka płacze, idź zobacz..." a w razie choroby mąż nie znosi opiekowania, odgania mnie i jest niezwykle pracowity. Nie będę opowiadała o wybrykach, bo też nie chcę, żeby na forum , na którym jest użytkownikiem (a ja nie) opowiadał o moich "wpadkach" :)
Jakiś czas temu odbywało się u nas grill-party.Rano w sobotę zajeta przygotowaniem marynat do mięs i drobiu,posłałam mojego mężusia do sklepu z karteczką pełną sprawunków,aby niczego nie zapomnieć.Na karteczce napisałam między innymi <ser feta> i dla dziecka <danio waniliowe>.Po jakimś czasie moje słońce dzwoni i mówi że nie ma serkow waniliowych,są tylko czekoladowe i KWIATKOWE!!! I DO CHOLERY JASNEJ JAKĄ SERWETE ON MA KUPIĆ!!!Ręce mi opadły,ale był to motyw przewodni na naszym grillu.Oj nasłuchałam się nasłuchałam...
Może nie o drugiej połówce ...ale moim synu...też z niego facet jest :)....
wracamy późnym popołudniem z nart,syn sześcioletni w samochodzie z tyłu siedzi ...a my z mężem naradzamy się co by tu szybkiego w domu zjeść...stwierdziliśmy ,że zjemy jakąś ciepłą obiadokolację ...
wracamy ...coś tam przygotowuję ...jemy ...syn odstawia pusty talerz i mówi ...to teraz proszę KOLACJĘ:)
Mój mąż to wielki żartowniś i ciągle mu głupoty w głowie. Wiele lat temu przywiązał mi do krzaczka wielkiego pomidora kupionego w sklepie, albo podłożył mi na grzybobraniu piękny grzyb znaleziony przez siebie ;)
W sklepie mięsnym prosił sprzedawczynie aby wybrały mu ładne mięsko dla...pieska a dla żony.... wołowe kości. Oczywiście mięsko przynosił zawsze piękne ;)))
Jako, że niedawno urodził się nam wnusio-chłoptasio, Mój Pan dość często wpada do młodych na jeszcze młodszego popatrzeć. Ostatnio wrócił i powiedział: "A ty wiesz, że Marek (ojciec synowej) na siebie powiedział "Dziadzio"? No normalnie mnie wk***".
było to dawno, dawno temu, kiedy mój przyszły (wtedy) a były (obecnie) małżonek, ja i moja osobista psiapsiólka mieszkaliśmy razem w wynajętym mieszkanku...wczesny wieczór, po kolacji, siedzimy przed tv i zapowiada sie nudnie....aż ON mówi:
-laski, a pamiętacie jak dawno temu, kiedy byliśmy dziećmi wchodziło sie do skrzyni na pościel w wersalce?
-no pewnie że pamiętamy... i na tym byłby koniec opowiesci gdyby ON nie stwierdził:
-ale wy nudne jesteście, ja wam pokaże jak to się robiło!
no i otworzył kanapę, wlazł....
wzrostem nie grzeszył, ale obwodem już troszkę tak...
chwilę się gramolił w tej skrzyni az mówi:
-laski, chyba się zaklinowałem!
ja na psiapsiólkę, ona na mnie i:
-weź sie nie wydurniaj i wyjdź!
ON: naprawde nie mogę!
ON robi sie coraz bardziej czerwony, a my coraz bardziej rozbawione...w końcu ogarnęła nas taka głupawka, ze z godzinę płakałyśmy ze śmiechu...ON coraz bardziej wściekły!
historia skończyła się tak że koło połnocy dotarło do nas że ON naprawdę sam nie wyjdzie i dwie blondynki rozkręcały kanapę zeby uwolnić tego, któremu przypomniały się szczenięce lata:)
Przypomniałaś mi podobną historyjkę. Też z początku naszego zwiążku.
Mieszkałam w malej kawalerce w kamienicy czynszowej, miałam maleńką łazienkę z jeszcze mniejszą siedzącą wanną.
M poszedł się wykąpać ( a też do kruszynek nie należał) i słyszę
- co to kuźwa jest? co to za wanna, że woda nie sięga nawet do kolan?
a ja na to
- wejdź do części głębokiej włóż nogi do góry i wodę będziesz miał do piersi....ja tak robię
Po jakimś czasie słyszę jak klnie, przeklina. Poszłam zobaczyć co się dzieje a moje szczęście nie może wyjść z wanny. Kiedy próbował się podnieść, woda zasysała go z wielkim bulgotem.
Ja także śmiałam się do łez. Dopiero po dłuższym czasie pomogłam mu wyjść.
Nigdy już więcej nie wszedł do tej wanny tak jak ja ;))))
Mój szalony mąż, który boi się wysokości, zawsze pcha się tam, gdzie wysoko i szybko. Kiedyś trafiliśmy na kolejne piękne wakajcje nad polskim morzem i żeby chociaż trochę się pomoczyć odstaliśmy swoje w kolejce do aquaparku w Darłówku. Mąż od razu wypatrzył dosyć wysokie zjeżdżalnie (rurowe, nie wiem, jak się nazywają fachowo). Poszedł więc z córką na górę i jeszcze ją poklepywał, żeby się nie bała. Córka dawno już wyskoczyła ze swojej rury a męża nie widać..... Okazało się, że w połowie drogi stwierdził, że to zabawa nie dla niego, zaparł się łokciami i próbował zawrócić. Skapitulował po kilkudziesięciu sekundach, ale za to pobił rekord obiektu w długości zjazdu.
moj maz mial wiele wpadek podczas nauki polskiego,
oto jedna nich.
Moja mama przyjechala w odwiedziny...robimy sniadanie, moj M zrobil swoje popisowe jajka na wodzie, ktore bardzo posmakowaly mojaj mamie i ktora chwalac mowi:
J: Wersja pierwsza jest taka, że pod żel pod prysznic dla mnie , a jeśli wolisz mieć w łóżku brudną babę to wersja druga jest taka, że po 10 kilo mąki*.
SM: A ty naprawdę myślisz, że jak się mąką cała obsypiesz, to już nie musisz się myć?
Czemu, czemu? Bo to twój chleb piekę co chwilę w różnych wariantach smakowych (śliwka + daktyle, suszone pomidory + oliwki). Jedynym sklepem w mojej okolicy jest Lidl, w którym mąka się strasznie "zepsuła", więc trzeba hurtem w Carrefourze kupować.
Jesteśmy z mężem u przyjaciół,koleżanka postawiła na stole paterę ciasta w tym kruche babeczki z kremem,mąż zjadł babeczkę i mówi do koleżanki ;Aniu spód kruchy dobry ale ten krem to wcale.Na to moja koleżanka Ania dostała rumieńca i mówi; BO KREM TO JA ROBIŁAM A BABKI KUPIŁAM GOTOWE.
Wróciło wczoraj Moje Śliczne z w/w Carrefoura i przywiozło mi cudnyyyyy durszlak w kolorze wściekłej zieleni i drugi, mniej cudny, bo w kolorze fuksjowym, którego nie lubię.
J: Ale fajnie, dzięki. Ten różowy to schowam i będę miała jako część prezentu dla Mamy na imieniny.
Gwoli wyjaśnienia: połówek mój, w związku z PESELem, trochę kiepściej widzi z bliska.
No i pytam wczoraj, czym pachnie. Wyjasnił mi z dumą, że do niego do pracy przyszedł facet i w bardzo okazyjnej cenie przyniósł perfumy i wody, no i on sobie zakupił. Pytam więc, co sobie zakupił?
No jak to? Nie poznajesz? Giorgio Armaniego! I wyjmuje z dumą pudełko - na pudełku jak byk:
Kupuję sobie wczoraj nowy sprzęt kawowy, min. młynek żarnowy.
Pan w serwisie wstępnie reguluje mi grubość przemiału, zostaje mi tylko zrobić drobną korektę w zależności od mieszanki jaką będę pić.
W domu mąż rozpakował sprzęt, obejrzał, pocmokał i już wyciąga rękę do śruby młynka... na co ja wrzeszczę (nie bacząc na śpiące za ścianą dziecko), żeby nie ruszał bo on jest wyregulowany....
... a na to mój mąż, że on już przekręcił w tą i w drugą, ale raczej wrócił do tego co było !. No zabić to mało.... cytując autorkę wątku "kocham go bardzo".
Gwoli wyjaśnienia - ja jeżdżę na co dzień przecudnej urody pierdzawką, która ma na reflektorach urocze rzęsy - typowo babskie. Wszystkie babki zachwycone, faceci średnio - komentują, bo to przecież gejowskie. Małżonek focha strzelił kosmicznego o te rzęsy i zapowiedział, że do tego "gówna" nie wsiądzie (ale sporadycznie wsiada). Sam na co dzień przemieszcza się wypasionym ogromniastym skuterem ( ).
No i opowieść właściwa:
Parę dni temu moja mami też strzeliła focha i zapowiedziała, że mam od niej zabrać swoje futro, "bo ona nie ma miejsca". No dobra, chodzić w nim nie będę ale może choćby psy się prześpią. Mówię więc do Ukochanego, że jak będzie robił zakupy na targu (koło mojej mami) to niech do niej wstąpi i zabierze moje futro (myśląc oczywiście o pojechaniu samochodem). Na co Kochanie Moje odpowiada:
"Że mnie zmusiłaś i do tego gówna z rzęsami wsiadam - to jedno, ale nie myśl sobie, że będę jeździł na skuterze w twoim futrze!"
No i, kuśwa, spadłam z krzesła bo sobie go wyobraziłam na skuterze ubranego w czarną lamę.
No właśnie. Pomyślałam: "A może założyć wątek o tym, co śmiesznego zrobił mój mąż/żona". Wiecie, jak jest - humor sytuacyjny, niepowtarzalny. Przecież wszystkim nam się to zdarza, więc może pośmiejemy się razem. Ja zaczynam.
.......
Gwoli wyjaśnienia: w sobotę, u nas, na grillu, Mąż Mój Ukochany degustował wino włoskie. Degustował, degustował, zdegustował dobre dwa litry. Oczka miał maślane, więc wieczorem, o 20.00 (co ważne), wydałam komendę "Ja idę się myć! Jak wrócę, telewizor ma być wyłączony, a ty masz spać!". Co też się stało. Spał PRAWIE jak niemowlę.
Rano w niedzielę wstałam, jak Bog przykazał, o 5.00 - zwierz domagał się paszy dosyć głośno i natrętnie. Paszę zadałam, leki temu i owemu też, a jakże. Do głuchego pogadałam, ślepemu pakazałam i wróciłam do łóżka. Chciałam może jakiś film nielegalnie ściągnięty obejrzeć, czy cóś. O 7.00 (jak nigdy) budzi się Moje Śliczności. Ślepka błękitne otworzył i mamrocze "Nie leż, zrób coś, do lasu byśmy z psami pojechali".
Oooookejjjjjjjjjjjj. Ja oczywiście będę wiozła, bo Pan trochę nie ten tego jeszcze, bidulek.
Dojechaliśmy do lasu (kuśśśśś.. - 7.15), wylazliśmy z psami i za 2 sekundy się zaczęło:"Ooooo, ile komarów. No nie! Ja to @@@@, gryzą mnie..." i w ten deseń. Słońce Moje ubrało się w koszulkę bez rękawków, a jakże! Po całych dwóch minutach ciąg dalszy: "O nie! Łeeee! Piasku mi się nasypało. Nooooo @@@@@@" Słońce moje się wybrało w klapeczkach-japoneczkach!
I tak całe dwie godziny, komary-piasek-komary-ściółka-komary-piasek!
W końcu wracamy, już niedaleko domu a ten dziamoli dalej. W końcu nie wytrzymałam i mówię:
- "Weź w końcu przestań. Tylko jęczysz i jęczysz". A Mój Pan na to:
- "Nieprawda, to TY cały czas jęczysz!"
- "Słucham?"
- "CAŁY CZAS TYLKO: JAKIE PIĘKNE SŁONECZKO! JAKI PRZYJEMNY WIATEREK1 PATRZ MISIU, JAK PIEKNIE KWIATKI KWITNĄ! ALE CUDNIE." JUŻ Z TOBĄ WYTRZYMAĆ NIE MOGĘ!!!
Kocham go bardzo!
Ja posłałam swojego do sklepu po kakao - potrzebne było mi do rozrobionego ciasta. To było w czasach bezdebetowych - ostatnia kasa przed wypłatą.
Przyniósł nesquika - wtedy koszmarnie drogiego.
Do dzisiaj się śmiejemy jak mu się oberwało - bo przyniósł kakao zamiast kaka...
Wspomnę, że byłam wtedy w ciąży -więc horony napędzały złość...
...Kocham go bardzo!
No skoro swoją drugą połówkę tak bardzo kochasz, no to tylko pozazdrościć tej pierwszej. Tę pewnie wręcz uwielbiasz...Bardzo ciekawy, aczkolwiek dość znany z historii ludzkości "trójkącik"...Oj, wiesz... Żeby życie miało smaczek...
No i przypomniało mi się następne.
Ładnych parę lat temu Mąż Mój Ukochany bardzo chory był (co znaczy chory mężczyzna - wszystkie wiemy). W związku z tym, ja trochę zmęczona wszystkim + skakaniem koło niego cały dzień, szybko i głęboko usnęłam. Pan Mój budzi mnie w środku nocy, umęczonym głosem umierającego księcia mówi: "Tak się źle czuję, kochanie, na pewno mam gorączkę. Podasz mi termometr?". Ledwo przytomna zwlekłam się z łóżka, podałam, padłam i zasnęłam.
No i... za jakis czas budzi mnie rozpaczliwy szept: "Już zmierzyłem, możesz odłożyć na miejsce!!!"
Kocham go bardzo!
A wy naprawdę się nie podzielicie opowieściami?
Nie, u nas to jest odwrotnie, to ja w nocy marudzę "Kociku, zrobisz mi herbatkę?" "Ryśka płacze, idź zobacz..." a w razie choroby mąż nie znosi opiekowania, odgania mnie i jest niezwykle pracowity. Nie będę opowiadała o wybrykach, bo też nie chcę, żeby na forum , na którym jest użytkownikiem (a ja nie) opowiadał o moich "wpadkach" :)
Jakiś czas temu odbywało się u nas grill-party.Rano w sobotę zajeta przygotowaniem marynat do mięs i drobiu,posłałam mojego mężusia do sklepu z karteczką pełną sprawunków,aby niczego nie zapomnieć.Na karteczce napisałam między innymi <ser feta> i dla dziecka <danio waniliowe>.Po jakimś czasie moje słońce dzwoni i mówi że nie ma serkow waniliowych,są tylko czekoladowe i KWIATKOWE!!! I DO CHOLERY JASNEJ JAKĄ SERWETE ON MA KUPIĆ!!!Ręce mi opadły,ale był to motyw przewodni na naszym grillu.Oj nasłuchałam się nasłuchałam...
Swietne!
Umarłam ze śmiechu!!!!!
Wyrwało mnie z kapcioszków - siedzę sama i się śmieję, jak głupia.
Może nie o drugiej połówce ...ale moim synu...też z niego facet jest :)....
wracamy późnym popołudniem z nart,syn sześcioletni w samochodzie z tyłu siedzi ...a my z mężem naradzamy się co by tu szybkiego w domu zjeść...stwierdziliśmy ,że zjemy jakąś ciepłą obiadokolację ...
wracamy ...coś tam przygotowuję ...jemy ...syn odstawia pusty talerz i mówi ...to teraz proszę KOLACJĘ:)
Mój mąż to wielki żartowniś i ciągle mu głupoty w głowie. Wiele lat temu przywiązał mi do krzaczka wielkiego pomidora kupionego w sklepie, albo podłożył mi na grzybobraniu piękny grzyb znaleziony przez siebie ;)
W sklepie mięsnym prosił sprzedawczynie aby wybrały mu ładne mięsko dla...pieska a dla żony.... wołowe kości. Oczywiście mięsko przynosił zawsze piękne ;)))
Ostatnio włożył córce do torebki ...cebulę. ...
A mówią, że człowiek z wiekiem poważnieje ;)))
Ja od ojca na drogę dostałam bochenek chleba...Znalazłam po tygodniu...już żyjący wlasnym życiem..heheee
A wiesz, że Mój Śliczny też zawsze przynosi piękne mięso. Ciekawe, dlaczego?
Kochanie co chcesz na sniadanie?
NO.
Mamy coś słodkiego w domu?
MNIE
Urodziła się nam córka, więc Mój z refleksją w głosie:
"Prawdziwy facet musi mieć syna, wybudować dom i posadzić drzewo. Ja kupiłem mieszkanie, mam córkę i maliny na działce sadziłem. Liczy się?"
Jako, że niedawno urodził się nam wnusio-chłoptasio, Mój Pan dość często wpada do młodych na jeszcze młodszego popatrzeć. Ostatnio wrócił i powiedział: "A ty wiesz, że Marek (ojciec synowej) na siebie powiedział "Dziadzio"? No normalnie mnie wk***".
było to dawno, dawno temu, kiedy mój przyszły (wtedy) a były (obecnie) małżonek, ja i moja osobista psiapsiólka mieszkaliśmy razem w wynajętym mieszkanku...wczesny wieczór, po kolacji, siedzimy przed tv i zapowiada sie nudnie....aż ON mówi:
-laski, a pamiętacie jak dawno temu, kiedy byliśmy dziećmi wchodziło sie do skrzyni na pościel w wersalce?
-no pewnie że pamiętamy... i na tym byłby koniec opowiesci gdyby ON nie stwierdził:
-ale wy nudne jesteście, ja wam pokaże jak to się robiło!
no i otworzył kanapę, wlazł....
wzrostem nie grzeszył, ale obwodem już troszkę tak...
chwilę się gramolił w tej skrzyni az mówi:
-laski, chyba się zaklinowałem!
ja na psiapsiólkę, ona na mnie i:
-weź sie nie wydurniaj i wyjdź!
ON: naprawde nie mogę!
ON robi sie coraz bardziej czerwony, a my coraz bardziej rozbawione...w końcu ogarnęła nas taka głupawka, ze z godzinę płakałyśmy ze śmiechu...ON coraz bardziej wściekły!
historia skończyła się tak że koło połnocy dotarło do nas że ON naprawdę sam nie wyjdzie i dwie blondynki rozkręcały kanapę zeby uwolnić tego, któremu przypomniały się szczenięce lata:)
Ha, ha..... dobre :)))))
Przypomniałaś mi podobną historyjkę. Też z początku naszego zwiążku.
Mieszkałam w malej kawalerce w kamienicy czynszowej, miałam maleńką łazienkę z jeszcze mniejszą siedzącą wanną.
M poszedł się wykąpać ( a też do kruszynek nie należał) i słyszę
- co to kuźwa jest? co to za wanna, że woda nie sięga nawet do kolan?
a ja na to
- wejdź do części głębokiej włóż nogi do góry i wodę będziesz miał do piersi....ja tak robię
Po jakimś czasie słyszę jak klnie, przeklina. Poszłam zobaczyć co się dzieje a moje szczęście nie może wyjść z wanny. Kiedy próbował się podnieść, woda zasysała go z wielkim bulgotem.
Ja także śmiałam się do łez. Dopiero po dłuższym czasie pomogłam mu wyjść.
Nigdy już więcej nie wszedł do tej wanny tak jak ja ;))))
Mój syn do ojca:
-Tato,nie wiem czemu ja chodzę w Twoich klapkach..
odpowiedź:
-Bo w swoich chodzisz bez...
Gramy na xboxiew Tekena(każda postać ma swoje imię),mój mąż wygrywa walkę na ekranie pojawia się napis YOU WIN!!mój mąż krzyczy;
-Jednak jułin jest najlepszy:)))
Gramy w golfa,jak poprzednio mój Arturek wygrał,pojawił się napis YOU PAR!a on szczęśliwy śpiewa:
-parówka mówią mi:)))
Mój szalony mąż, który boi się wysokości, zawsze pcha się tam, gdzie wysoko i szybko. Kiedyś trafiliśmy na kolejne piękne wakajcje nad polskim morzem i żeby chociaż trochę się pomoczyć odstaliśmy swoje w kolejce do aquaparku w Darłówku. Mąż od razu wypatrzył dosyć wysokie zjeżdżalnie (rurowe, nie wiem, jak się nazywają fachowo). Poszedł więc z córką na górę i jeszcze ją poklepywał, żeby się nie bała. Córka dawno już wyskoczyła ze swojej rury a męża nie widać..... Okazało się, że w połowie drogi stwierdził, że to zabawa nie dla niego, zaparł się łokciami i próbował zawrócić. Skapitulował po kilkudziesięciu sekundach, ale za to pobił rekord obiektu w długości zjazdu.
moj maz mial wiele wpadek podczas nauki polskiego,
oto jedna nich.
Moja mama przyjechala w odwiedziny...robimy sniadanie, moj M zrobil swoje popisowe jajka na wodzie, ktore bardzo posmakowaly mojaj mamie i ktora chwalac mowi:
-jakie dobre te jajka
M na to:
- Kingus lubi moje jajka

Ja kiedyś spytałam faceta na targu czy "ma ładne jajka?" i o mało się ze wstydu nie spaliłam.Oooo,nie mogę
.A co on na to ?????
On, o dziwo, się nie zarumienił. Powiedział, że owszem, ładne i duże.
Może to narcyzm?
No myślę,
Przed niedługą chwilą:
J - ja, SM - Słońce Moje
J: Pojechałbyś wieczorkiem do Carrefoura?
SM: A niby po co?
J: Wersja pierwsza jest taka, że pod żel pod prysznic dla mnie
, a jeśli wolisz mieć w łóżku brudną babę to wersja druga jest taka, że po 10 kilo mąki*.
SM: A ty naprawdę myślisz, że jak się mąką cała obsypiesz, to już nie musisz się myć?
Kurde, miałam taką nadzieję.
* Te 10 kilo mąki to wszystko wina ekkore!
a czemu ja?
Aż tyle chleba nie piekę na raz...na mój bochenek potrza jen 1 kilo - ale różnych...ale można i monotematycznie
Czemu, czemu? Bo to twój chleb piekę co chwilę w różnych wariantach smakowych (śliwka + daktyle, suszone pomidory + oliwki). Jedynym sklepem w mojej okolicy jest Lidl, w którym mąka się strasznie "zepsuła", więc trzeba hurtem w Carrefourze kupować.
Czyj przepis - tego wina!
Jesteśmy z mężem u przyjaciół,koleżanka postawiła na stole paterę ciasta w tym kruche babeczki z kremem,mąż zjadł babeczkę i mówi do koleżanki ;Aniu spód kruchy dobry ale ten krem to wcale.Na to moja koleżanka Ania dostała rumieńca i mówi; BO KREM TO JA ROBIŁAM A BABKI KUPIŁAM GOTOWE.
Jantarka - rozwaliłaś mnie
Wróciło wczoraj Moje Śliczne z w/w Carrefoura i przywiozło mi cudnyyyyy durszlak w kolorze wściekłej zieleni i drugi, mniej cudny, bo w kolorze fuksjowym, którego nie lubię.
J: Ale fajnie, dzięki. Ten różowy to schowam i będę miała jako część prezentu dla Mamy na imieniny.
MŚ: A nie możesz jakiegoś starego umyć i jej dać?
Gwoli wyjaśnienia: połówek mój, w związku z PESELem, trochę kiepściej widzi z bliska.
No i pytam wczoraj, czym pachnie. Wyjasnił mi z dumą, że do niego do pracy przyszedł facet i w bardzo okazyjnej cenie przyniósł perfumy i wody, no i on sobie zakupił. Pytam więc, co sobie zakupił?
No jak to? Nie poznajesz? Giorgio Armaniego! I wyjmuje z dumą pudełko
- na pudełku jak byk:
GIORGIO ARMENIA - "Menia".
I jak go nie kochać!
Kupuję sobie wczoraj nowy sprzęt kawowy, min. młynek żarnowy.
Pan w serwisie wstępnie reguluje mi grubość przemiału, zostaje mi tylko zrobić drobną korektę w zależności od mieszanki jaką będę pić.
W domu mąż rozpakował sprzęt, obejrzał, pocmokał i już wyciąga rękę do śruby młynka... na co ja wrzeszczę (nie bacząc na śpiące za ścianą dziecko), żeby nie ruszał bo on jest wyregulowany....
... a na to mój mąż, że on już przekręcił w tą i w drugą, ale raczej wrócił do tego co było
!. No zabić to mało.... cytując autorkę wątku "kocham go bardzo".
Gwoli wyjaśnienia - ja jeżdżę na co dzień przecudnej urody pierdzawką, która ma na reflektorach urocze rzęsy - typowo babskie. Wszystkie babki zachwycone, faceci średnio - komentują, bo to przecież gejowskie. Małżonek focha strzelił kosmicznego o te rzęsy i zapowiedział, że do tego "gówna" nie wsiądzie (ale sporadycznie wsiada). Sam na co dzień przemieszcza się wypasionym ogromniastym skuterem (
).
No i opowieść właściwa:
Parę dni temu moja mami też strzeliła focha i zapowiedziała, że mam od niej zabrać swoje futro, "bo ona nie ma miejsca". No dobra, chodzić w nim nie będę ale może choćby psy się prześpią. Mówię więc do Ukochanego, że jak będzie robił zakupy na targu (koło mojej mami) to niech do niej wstąpi i zabierze moje futro (myśląc oczywiście o pojechaniu samochodem). Na co Kochanie Moje odpowiada:
"Że mnie zmusiłaś i do tego gówna z rzęsami wsiadam - to jedno, ale nie myśl sobie, że będę jeździł na skuterze w twoim futrze!"
No i, kuśwa, spadłam z krzesła bo sobie go wyobraziłam na skuterze ubranego w czarną lamę.
Dżanina Fonda...ty powinnaś wydać jakiś tomik z anegdotami :):) jesteś bezbłędna w przekazywaniu opowieści :)
Ależ dziękuję uprzejmie.
Gdyby nie Mój Małżowinek, nie miałabym o kim. To on jest Moim Bohaterem. :)
chętnie zobaczyła bym zdjęcie tego samochodu.
A samego oczka może być?
może
a ja chętniej Twojego męża w futrze damskim na skuterze
Rozumiem, że TYLKO w futrze?
Niech stracę, spróbuję go namówić.
A co tam! Chałupniczą metodą:
no piękny jest...rzeczywiście jadący nim facet super wygląda :)
Komentarz pierwszy Mego Lubego: "No tak, K***a, jeszcze mi tylko do kompletu różowy sweterek kup."
uroczy:) a jak uroczo musi wyglądać facet za kierownicą!
Ale ze te rzesy tak odstaja?:)
http://allegro.pl/auto-rzesy-rzesy-samochodowe-wysylka-w-24h-i3535884028.html
Krakowskim targiem ... Dla Ciebie i Połówka ..