Czy ktoś z was ma naprawdę sprawdzony i doskonały sposób na obranie ozorków ze "skórki"? Uwielbiam je ale cholera mnie bierze, jak mam siedzieć i dziubdziać po kawałeczku. Pamiętam z dzieciństwa, że moja babcia nie miała tego problemu - niestety sposobu nie pamiętam. Pomożecie?
Gdzieś, kiedyś, w jakimś programie kulinarnym widziałam, że po ugotowaniu były przelewane zimną wodą a potem "skórka" była okrawana cienkim nozem, takim do filetowania. Sama nigdy nie robiłam bo dla mnie ozorki są "beee":)
He,dla mnie są "cacy',zwłaszcza w sosie musztardowym. Po ugotowaniu dobrze je studzę w zimnej wodzie.Mimo to nie zawsze dobrze się obierają.Część skóry da radę się obrać,cześc trzeba okroić.
Tak,do miękkości.Pózniej w sosie tylko je krótko zagotowuję.Mniej pracy jest z ozorem wołowym,bo większy i ma mniej "zakamarków".Co do sosu,z chrzanowym tez mi smakuje,ale częściej robiłam z musztardowym-może dlatego,że go zrobiłam po raz pierwszy.
Każdy ozór(wołowy, cielęcy, wieprzowy) gotuje sie do miękkosci.Potem wkłada się go do wody z lodem i....skórka sama odchodzi po lekkim podważeniu nożem.
Czy ktoś z was ma naprawdę sprawdzony i doskonały sposób na obranie ozorków ze "skórki"? Uwielbiam je ale cholera mnie bierze, jak mam siedzieć i dziubdziać po kawałeczku. Pamiętam z dzieciństwa, że moja babcia nie miała tego problemu - niestety sposobu nie pamiętam. Pomożecie?
Gdzieś, kiedyś, w jakimś programie kulinarnym widziałam, że po ugotowaniu były przelewane zimną wodą a potem "skórka" była okrawana cienkim nozem, takim do filetowania. Sama nigdy nie robiłam bo dla mnie ozorki są "beee":)
He,dla mnie są "cacy',zwłaszcza w sosie musztardowym. Po ugotowaniu dobrze je studzę w zimnej wodzie.Mimo to nie zawsze dobrze się obierają.Część skóry da radę się obrać,cześc trzeba okroić.
Czyli po ugotowaniu do miękkości?
Ja - w chrzanowym.Tak,do miękkości.Pózniej w sosie tylko je krótko zagotowuję.Mniej pracy jest z ozorem wołowym,bo większy i ma mniej "zakamarków".Co do sosu,z chrzanowym tez mi smakuje,ale częściej robiłam z musztardowym-może dlatego,że go zrobiłam po raz pierwszy.
Ja uwielbiam wołowy, gotuję do miękkości i super się obiera:)
Każdy ma swoje "beee". Ja - owoce morza.
Każdy ozór(wołowy, cielęcy, wieprzowy) gotuje sie do miękkosci.Potem wkłada się go do wody z lodem i....skórka sama odchodzi po lekkim podważeniu nożem.
Dzięki wielkie, dziewczyny. Nie wiem czemu, ubzdurałam sobie, że się je obgotowuje tylko i tak się od dawna męczyłam. :)