Odwiedziła mnie wczoraj dawno nie widziana koleżanka...(nie przyjaciółka)...w trakcie rozmowy wyszło że jest świeżo po rozwodzie i tak ni z gruszki ni z pietruszki zapytała mnie co się robi z obraczka po rozwodzie? szczerze mówiąc nie mam pojęcia...ja swoją mimo rozwodu nosiłam bardzo długo, zdjęłam, schowałam i tyle...nie zastanawiałam się co z nią zrobić. Z czystej ciekawości poszperałam wczoraj w necie i natrafiłam na przeróżne pomysły:
- wyrzucić do rzeki
- oddać byłemu
- oddać na WOŚP
- zostawić w lombardzie z za uzyskane pieniądze zaszaleć
- sprzedać za cenę złomu (ale to podobno mało opłacalne)
- przetopić na jakąkolwiek inną biżuterię
- zostawić dla córki -jesli sie takową posiada:) ale tu padało stwierdzenie "zę po co ją obarczać" nieszczęściem
- wymienić na inną biżuterię
Biorąc pod uwagę kwestie wiary jest to "rzecz" poświęcona w kościele i takich "rzeczy" sie nie wyrzuca...
A co mówią "ludowe mądrości" w tej kwestii?
A co ze ślubną obrączką po śmierci? przyznam szczerze, że i ten temat był mi obcy do czasu śmierci mojej teściowej...Jej pogrzeb był od początku do końca wyłącznie na mojej głowie, przy kompletowaniu ubrania do trumny uszykowałam również jej obrączkę i kazałam włozyć na palec, po pogrzebie rodzina mało mnie za to nie zjadła-"no bo tyle złota!"
Zacznę od wydarzenia,które opisałaś na końcu.To tylko moje zdanie,ale rodzina zachowała się obrzydliwie.Znam takie przypadki.Fakt,każdy może powiedzieć,po co umarłemu złoto,ale to była Twoja decyzja,według mnie podjęta z szacunku dla teściowej.
Jeśłi chodzi o wdowców,był zwyczaj noszenia obrączki na lewej ręce,ale chyba własnej.
Rozwodnik,też moje zdanie,ma prawo zrobić z nią,co chce.
Byłam po rozwodzie. w trakcie kłótni przed rozstaniem mój były mąż kazał mi oddać cała bizuterię jaką miałam od niego (nie było tego dużo). Teraz widze,że rozwiazał mi jeden problem. Jestem znowu zamężna i nie musze uwżać,czy mnie nie skusi zalożenie kolczyków od bylego męża.
Zacznę od wydarzenia,które opisałaś na końcu.To tylko moje zdanie,ale rodzina zachowała się obrzydliwie.Znam takie przypadki.Fakt,każdy może powiedzieć,po co umarłemu złoto,ale to była Twoja decyzja,według mnie podjęta z szacunku dla teściowej. Jeśłi chodzi o wdowców,był zwyczaj noszenia obrączki na lewej ręce,ale chyba własnej. Rozwodnik,też moje zdanie,ma prawo zrobić z nią,co chce.
Oczywiście chodziło o własną obrączkę,boco do ręki,chyba nie ma wątpliwości.
Co do wdów: babcia schowała dziadka obrączkę na pamiątkę i teraz pokazuje czasami wnukom, którzy nie mieli szansy go poznać. Po śmierci babci albo pójdą obie z nią do grobu albo zostaną jako pamiątki rodzinne.
Co do rozwodów: znajoma schowała do pudełeczka i leży sobie gdzieś z biżuterią. W końcu jakieś szczęśliwe chwile też były w tym związku na pewno. Jeśli nie chce zostawić, to proponuję przetopić.
Przetopić i zrobić sobie fajny pierscionek albo łańcuszek tudzież bransoletkę - ja tak bym zrobila - na szczęście nie mam tego problemu - bo nie mam męża:)
Ha! Ha! Przyjaciela? Żeby czasami wpaść z deszczu po rynnę? :) Żartuję oczywiście:) "Obrączkowego" dylematu nie mam, moja była piekielnie droga, leży i czeka, być może na czarną godzinę... Znajoma mnie zaskoczyła tym pytaniem więc pytam co inni myślą w tym temacie:)
Nie jestem zabobonna, ale raczej nic bym z obrączką nie zrobiła, tzn nie wykorzystałabym jej jako materiał do przetopienia na inną biżuterię, a już na pewno nie przekazała swojej córce.. Ja swoją obrączkę zostawiłam byłemu mężowi i wyszło to zupełnie naturalnie.
A ja bym nie oddała bo niby z jakiej racji, już lepiej sprzedać i zrobić sobie chociażby małą przyjemność, chociażby wizytę u fryzjera czy kosmetyczki. Nie dałabym byłemu takiej satysfakcji.
idąc tym tokiem myślenia można by podzielić wszystko co każde z nich wniosło do wspólnego gospodarstwa :-) myślę że obrączka to prezent i nie ma to nic wspólnego z uczciwością ...moim zdaniem :-) ale miło podyskutować i poznać różne pkt widzenia danego problemu :-) Pozdrawiam
idąc tym tokiem myślenia można by podzielić wszystko co każde z nich wniosło do wspólnego gospodarstwa :-)
I tak zrobiliśmy..:)
Obrączkę zostawiłam nie w imię tego, że zakupił ją małżonek, a dlatego, że to symbol czegoś, co już za nami i nie widzę sensu w przechowywaniu tego typu pamiątek czy prezentów. O uczciwości zaś pisałam w odniesieniu do wypowiedzi poprzedniczki, bo odniosłam wrażenie, że opisuje działanie nie do końca fair.
Wiecie co... dla mnie to pytanie jest w ogóle dziwne. "Co się robi?". To, co się chce. Chyba nie ma jakichś norm zwyczajowych w tym temacie. A najwięcej, według mnie, zależy od tego, w jaki sposób się rozstali. Jeśli w przyjaźni - to ja bym zostawiła ją leżącą gdzieś, między biżuteria. A może za kilkanaście lat zechcę powspominać. Jeśli się żarli jak psy - wrzuciłabym do kibla i spuściła wodę albo sprzedała i kupiła karmy do schroniska.
I może będę obrazoburcza, ale najlepiej się nie pobierać po dwóch miesiącach i nie rozwodzić po dwóch latach.
Lepiej żyć "w grzechu" dwa lata dopasowując się do siebie, szanując, rozumiejąc i kochając a potem ewentualnie wziąć ślub, niż potem dzielić wszystko łącznie z dziećmi i opluwać się w sądzie.
I bardzo proszę wszystkie obecne dziewczyny po rozwodach aby nie brały moich wywodów osobiście do siebie.
Lepiej żyć "w grzechu" dwa lata dopasowując się do siebie, szanując, rozumiejąc i kochając a potem ewentualnie wziąć ślub, niż potem dzielić wszystko łącznie z dziećmi i opluwać się w sądzie.
100% POPARCIA!!! A te wydane na wszelkie uroczystości, suknie, garnitury i inne wynajmy samochodów 30 czy 50 tyś. złotych ulokować dla dziecka na przyszłość.
Ale jeśli będę z kimś dwa lata (przysłowiowe) na dobre i na złe to lepiej go poznam, niż dziewczyna spotykająca się z kimś dwa miesiące. Przez dwa lata trudno nie zauważyć, że nasz luby ogląda się wygłodniałym wzrokiem za każdą dupą poruszającą się w pozycji pionowej. Jeśli o swojej matce mówi "stara" to nie oczekuję, że 10 lat po ślubie będzie mnie szanował i nazywał "moją najseksowniejszą księżniczką", jeśli kopie i drze się na mojego psa to i ja za parę lat pewnie zarobię w łeb, a co najmniej dzieci. To wszystko wyłazi w praniu. No chyba, że chcemy męża za wszelką cenę i liczymy naiwnie, że "się zmieni". Nie wierzę w rozwody z powody nagłej "różnicy charakterów", "nieoczekiwanych zdrad" albo "terroryzmu domowego", który wziął się z nikąd.
Nie znaczy to też, że wierzę, że moje wywody są cudownym przepisem na doskonały związek. To tak nie działa. Ale wzajemne poznanie się wiele wyjaśnia i mamy czas na zastanowienie się, czy to naprawdę ten/ta.
Odwracając kota ogonem - znam parę, która była razem prawie 20 lat. Bez ślubu. Jedyne dziecko o tymże braku nie wiedziało. I nagle, po 19 latach JEJ się zachciało małżeństwa. Co śmieszne - w wielkiej tajemnicy przed wszystkimi, łącznie z dzieckiem jedynym. Co najśmieszniejsze - zmieniła sobie nazwisko - *** wie po co. No i w miarę zgodna para, po 20 latach zamieniła się w bluzgających na siebie ludzi, drących się i wyzywających w obecności osób trzecich. Nie wiem, czy się rozwiodą. Powinni. Ale grunt, że się zaobrączkowali.
Przepraszam za przydługie wywody i przepraszam obecnych ewentualnie panów za wzięcie ich na widelec. To niechcąco!
Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, a nawet o tym nie myślałam. Jednak po zastanowieniu się doszłam do wniosku, że obrączka pobłogosławiona w Kościele, jest znakiem miłości i wierności. Tak więc patrząc w ten sposób - nie powinna być przedmiotem żadnego handlu. W przypadku rozwodu przestała jednak pełnić przypisany jej znak - symbol. Symbol zresztą bardzo osobisty. Uwzględniając te elementy myślę, że w żadnym wypadku nie podarowałabym nikomu obrączki, która stała się znakiem braku miłości. I jakkolwiek może to się komuś wydać dziwne czy niepraktyczne to, albo oddałabym byłemu mężowi tę obrączkę, a jeśli by jej nie wziął - to po prostu bym ją zakopała - tak jak postępuje się z poświęconymi (a już niepotrzebnymi) przedmiotami których nie można spalić.
A ty tak na poważnie ? :) W/g mnie jest tylko jedno wyjście ! zapakwać w pudełeczko oryginalne ( nie masz -kupjakieś fajne - )Nie sprzedawaj ! Przyda się .Jako pamiątka ,prezent bądz kasa na czarną h .Resztę olej i nie zapominaj ,że to jest tylko rzecz .W prawdzie znacząca ale ....
Odwiedziła mnie wczoraj dawno nie widziana koleżanka...(nie przyjaciółka)...w trakcie rozmowy wyszło że jest świeżo po rozwodzie i tak ni z gruszki ni z pietruszki zapytała mnie co się robi z obraczka po rozwodzie? szczerze mówiąc nie mam pojęcia...ja swoją mimo rozwodu nosiłam bardzo długo, zdjęłam, schowałam i tyle...nie zastanawiałam się co z nią zrobić. Z czystej ciekawości poszperałam wczoraj w necie i natrafiłam na przeróżne pomysły:
- wyrzucić do rzeki
- oddać byłemu
- oddać na WOŚP
- zostawić w lombardzie z za uzyskane pieniądze zaszaleć
- sprzedać za cenę złomu (ale to podobno mało opłacalne)
- przetopić na jakąkolwiek inną biżuterię
- zostawić dla córki -jesli sie takową posiada:) ale tu padało stwierdzenie "zę po co ją obarczać" nieszczęściem
- wymienić na inną biżuterię
Biorąc pod uwagę kwestie wiary jest to "rzecz" poświęcona w kościele i takich "rzeczy" sie nie wyrzuca...
A co mówią "ludowe mądrości" w tej kwestii?
A co ze ślubną obrączką po śmierci? przyznam szczerze, że i ten temat był mi obcy do czasu śmierci mojej teściowej...Jej pogrzeb był od początku do końca wyłącznie na mojej głowie, przy kompletowaniu ubrania do trumny uszykowałam również jej obrączkę i kazałam włozyć na palec, po pogrzebie rodzina mało mnie za to nie zjadła-"no bo tyle złota!"
Zacznę od wydarzenia,które opisałaś na końcu.To tylko moje zdanie,ale rodzina zachowała się obrzydliwie.Znam takie przypadki.Fakt,każdy może powiedzieć,po co umarłemu złoto,ale to była Twoja decyzja,według mnie podjęta z szacunku dla teściowej.
Jeśłi chodzi o wdowców,był zwyczaj noszenia obrączki na lewej ręce,ale chyba własnej.
Rozwodnik,też moje zdanie,ma prawo zrobić z nią,co chce.
Byłam po rozwodzie. w trakcie kłótni przed rozstaniem mój były mąż kazał mi oddać cała bizuterię jaką miałam od niego (nie było tego dużo). Teraz widze,że rozwiazał mi jeden problem. Jestem znowu zamężna i nie musze uwżać,czy mnie nie skusi zalożenie kolczyków od bylego męża.
To też nieciekawie,ale faktycznie masz z głowy takie dylematy.
łał, przypomniało mi się powiedzonko z lat dziecinnych:
kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera.
Zacznę od wydarzenia,które opisałaś na końcu.To tylko moje
Oczywiście chodziło o własną obrączkę,boco do ręki,chyba nie ma wątpliwości.zdanie,ale rodzina zachowała się obrzydliwie.Znam takie
przypadki.Fakt,każdy może powiedzieć,po co umarłemu złoto,ale to była
Twoja decyzja,według mnie podjęta z szacunku dla teściowej. Jeśłi chodzi
o wdowców,był zwyczaj noszenia obrączki na lewej ręce,ale chyba
własnej. Rozwodnik,też moje zdanie,ma prawo zrobić z nią,co chce.
Zostawia się na nastepny ślub:) lub przetapia:)
Chyba żartujesz?Nowy mąż i ta sama obrączka.Trzeba być bardzo oszczędnym żeby wpaść na taki pomysł.
Przecież żartowałam:)
Nie żartuj, dziewczyno, nie żartuj. Nie wszyscy się na żartach znają - nawet jak umieścisz uśmieszek!
No fakt:)
Co do wdów: babcia schowała dziadka obrączkę na pamiątkę i teraz pokazuje czasami wnukom, którzy nie mieli szansy go poznać. Po śmierci babci albo pójdą obie z nią do grobu albo zostaną jako pamiątki rodzinne.
Co do rozwodów: znajoma schowała do pudełeczka i leży sobie gdzieś z biżuterią. W końcu jakieś szczęśliwe chwile też były w tym związku na pewno. Jeśli nie chce zostawić, to proponuję przetopić.
Przetopić i zrobić sobie fajny pierscionek albo łańcuszek tudzież bransoletkę - ja tak bym zrobila - na szczęście nie mam tego problemu - bo nie mam męża:)
To bardzo szkoda że nie masz męża, nie wiesz ile tracisz:))
a ile ,by straciła jakby go miała.......nerwów......hehehe
Zaraz nerwów, ja tam przy swoim nerwów nie tracę, mój jest chodzacy ideał
a jeszcze jak spi , to anioł
Ja bym chyba zrobiła sobie jakiś pierścionek.
Głęboko wierzę, że nie będę miała takiego dylematu...
Opcji co niemiara :) Może zrób jakieś losowanie :) Zawsze możesz wysłać w białostockie, przyjmę, a co mi tam :)
Sprzedać po cenie złomu od grama złota?! Cennika nie znam, nie wiem więc czy wystarczy na jakąś mega przyjemność, tylko i wyłącznie Twoją :)
Czy nie lepiej dla zdrowia rozejrzeć się za jakimś przyjacielem? :) POWODZENIA!
Ha! Ha! Przyjaciela? Żeby czasami wpaść z deszczu po rynnę? :) Żartuję oczywiście:) "Obrączkowego" dylematu nie mam, moja była piekielnie droga, leży i czeka, być może na czarną godzinę... Znajoma mnie zaskoczyła tym pytaniem więc pytam co inni myślą w tym temacie:)
Moja leży schowana do sprzedania na czarną godzinnę, ewentualnie kiedyś do przetopienia dla syna, a raczej przyszłej synowej .
Nie jestem zabobonna, ale raczej nic bym z obrączką nie zrobiła, tzn nie wykorzystałabym jej jako materiał do przetopienia na inną biżuterię, a już na pewno nie przekazała swojej córce.. Ja swoją obrączkę zostawiłam byłemu mężowi i wyszło to zupełnie naturalnie.
Dokładnie tak jak mówisz.Jak się ma złe wspomnienia,a zazwyczaj się ma,pozbyć się i zapomnieć.
A ja bym nie oddała bo niby z jakiej racji, już lepiej sprzedać i zrobić sobie chociażby małą przyjemność, chociażby wizytę u fryzjera czy kosmetyczki. Nie dałabym byłemu takiej satysfakcji.
Satysfakcji..? Nie bardzo rozumiem. To kwestia uczciwości.
uczciwości??..teraz nie bardzo ja rozumiem??
Obrączki kupił były małżonek - stąd wzmianka o uczciwości.
idąc tym tokiem myślenia można by podzielić wszystko co każde z nich wniosło do wspólnego gospodarstwa :-)
myślę że obrączka to prezent i nie ma to nic wspólnego z uczciwością ...moim zdaniem :-)
ale miło podyskutować i poznać różne pkt widzenia danego problemu :-)
Pozdrawiam
idąc tym tokiem myślenia można by podzielić wszystko co każde z nich
wniosło do wspólnego gospodarstwa :-)
I tak zrobiliśmy..:)
Obrączkę zostawiłam nie w imię tego, że zakupił ją małżonek, a dlatego, że to symbol czegoś, co już za nami i nie widzę sensu w przechowywaniu tego typu pamiątek czy prezentów. O uczciwości zaś pisałam w odniesieniu do wypowiedzi poprzedniczki, bo odniosłam wrażenie, że opisuje działanie nie do końca fair.
I co z tego że on kupił, jedną dał Tobie, to już jest Twoja, a kto daje i odbiera, to sie w piekle poniewiera.:)
Tu nie chodzi o to kto kupił. Wyjaśniłam to już wyżej.
ma się złe ...to raczej żal i rozgoryczenie ale przecież były zapewne i bardzo miłe i radosne wspomnienia.
Ja bym sprzedała lub przetopiła.
a ja bym oddała Owsiakowi
też bardzo fajna myśl :-)
Wiecie co... dla mnie to pytanie jest w ogóle dziwne. "Co się robi?". To, co się chce. Chyba nie ma jakichś norm zwyczajowych w tym temacie. A najwięcej, według mnie, zależy od tego, w jaki sposób się rozstali. Jeśli w przyjaźni - to ja bym zostawiła ją leżącą gdzieś, między biżuteria. A może za kilkanaście lat zechcę powspominać. Jeśli się żarli jak psy - wrzuciłabym do kibla i spuściła wodę albo sprzedała i kupiła karmy do schroniska.
I może będę obrazoburcza, ale najlepiej się nie pobierać po dwóch miesiącach i nie rozwodzić po dwóch latach.
Lepiej żyć "w grzechu" dwa lata dopasowując się do siebie, szanując, rozumiejąc i kochając a potem ewentualnie wziąć ślub, niż potem dzielić wszystko łącznie z dziećmi i opluwać się w sądzie.
I bardzo proszę wszystkie obecne dziewczyny po rozwodach aby nie brały moich wywodów osobiście do siebie.
Lepiej żyć "w grzechu" dwa lata dopasowując się do siebie,
100% POPARCIA!!! A te wydane na wszelkie uroczystości, suknie, garnitury i inne wynajmy samochodów 30 czy 50 tyś. złotych ulokować dla dziecka na przyszłość.szanując, rozumiejąc i kochając a potem ewentualnie wziąć ślub, niż
potem dzielić wszystko łącznie z dziećmi i opluwać się w sądzie.
W takich przypadkach nie ma reguły czy ktoś się pobiera po roku czy po 10 latach. Rozstają się ludzie z różnym stażem przedmałżeńskim.
Oczywiście, że masz rację - nie ma reguły.
Ale jeśli będę z kimś dwa lata (przysłowiowe) na dobre i na złe to lepiej go poznam, niż dziewczyna spotykająca się z kimś dwa miesiące. Przez dwa lata trudno nie zauważyć, że nasz luby ogląda się wygłodniałym wzrokiem za każdą dupą poruszającą się w pozycji pionowej. Jeśli o swojej matce mówi "stara" to nie oczekuję, że 10 lat po ślubie będzie mnie szanował i nazywał "moją najseksowniejszą księżniczką", jeśli kopie i drze się na mojego psa to i ja za parę lat pewnie zarobię w łeb, a co najmniej dzieci. To wszystko wyłazi w praniu. No chyba, że chcemy męża za wszelką cenę i liczymy naiwnie, że "się zmieni". Nie wierzę w rozwody z powody nagłej "różnicy charakterów", "nieoczekiwanych zdrad" albo "terroryzmu domowego", który wziął się z nikąd.
Nie znaczy to też, że wierzę, że moje wywody są cudownym przepisem na doskonały związek. To tak nie działa. Ale wzajemne poznanie się wiele wyjaśnia i mamy czas na zastanowienie się, czy to naprawdę ten/ta.
Odwracając kota ogonem - znam parę, która była razem prawie 20 lat. Bez ślubu. Jedyne dziecko o tymże braku nie wiedziało. I nagle, po 19 latach JEJ się zachciało małżeństwa. Co śmieszne - w wielkiej tajemnicy przed wszystkimi, łącznie z dzieckiem jedynym. Co najśmieszniejsze - zmieniła sobie nazwisko - *** wie po co. No i w miarę zgodna para, po 20 latach zamieniła się w bluzgających na siebie ludzi, drących się i wyzywających w obecności osób trzecich. Nie wiem, czy się rozwiodą. Powinni. Ale grunt, że się zaobrączkowali.
Przepraszam za przydługie wywody i przepraszam obecnych ewentualnie panów za wzięcie ich na widelec. To niechcąco!Nie przepraszaj - masz jak dla mnie zupełną rację.
Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, a nawet o tym nie myślałam. Jednak po zastanowieniu się doszłam do wniosku, że obrączka pobłogosławiona w Kościele, jest znakiem miłości i wierności. Tak więc patrząc w ten sposób - nie powinna być przedmiotem żadnego handlu. W przypadku rozwodu przestała jednak pełnić przypisany jej znak - symbol. Symbol zresztą bardzo osobisty. Uwzględniając te elementy myślę, że w żadnym wypadku nie podarowałabym nikomu obrączki, która stała się znakiem braku miłości. I jakkolwiek może to się komuś wydać dziwne czy niepraktyczne to, albo oddałabym byłemu mężowi tę obrączkę, a jeśli by jej nie wziął - to po prostu bym ją zakopała - tak jak postępuje się z poświęconymi (a już niepotrzebnymi) przedmiotami których nie można spalić.
Wspólnie na wesoło przepijemy ( masz do wyboru )
1) Pijalnia wód mineralnych
2 ) Pijalnia wód browarnych
A ty tak na poważnie ? :) W/g mnie jest tylko jedno wyjście ! zapakwać w pudełeczko oryginalne ( nie masz -kupjakieś fajne - )Nie sprzedawaj ! Przyda się .Jako pamiątka ,prezent bądz kasa na czarną h .Resztę olej i nie zapominaj ,że to jest tylko rzecz .W prawdzie znacząca ale ....
Ja swoja utopilam w rzece, cienka byla to nieduza strata