Jeśli taki wątek już był, to przepraszam za powielanie.
Aktualnie jestem w 8. miesiącu ciąży, Dziedzic ma się pojawić na świecie pod koniec października, tak więc wprowadzanie stałych pokarmów (jeśli wszystko będzie dobrze z cycowaniem) rozpoczniemy w okolicy kwietnia/maja.
Miałam pomysł, żeby rozparować dynię, marchewkę (mam je ze swojego ogródka) i takie papki zamrozić, w specjalnych pojemnikach, ale mam wątpliwości, czy za te kilka miesięcy będzie to nadal zjadliwe dla Malucha? Z góry dodam, że wekowanie przeraża mnie jeszcze bardziej niż mrożenie ;-)
Proszę Mamuśki o radę, czy zabezpieczać dynię dla Dziedzica, czy raczej wykorzystać na bieżąco lub pomrozić w kawałkach na zupę dla nas - Dorosłych?
Owszem mogę, chociaż konsystencja papki jakoś bardziej do mnie przemawia, no i chyba łatwiej przechować, jesli nie w specjalnych pojemniczkach na jedzenie dla dzieci, to np. porcyjki w opakowaniach na kostki lodu.
Czyli uważasz, ze taka rozmrożona dynia, będzie nadal nadawała się na obiad dla Malucha?
A jeśli bym pomroziła w kawałkach, to pewnie trzeba ją wcześniej blanszować/podpiec? Surowej się chyba nie mrozi?
Ja w życiu maleństwu nie dałabym mrożonki do jedzenia.Tak małe dziecko powinno jeść świeżo przygotowane potrawy ze świeżych warzyw.Takie moje zdanie i lekarzy również
Z drugiej strony w kwietniu świeżej dyni (dobrej!) nie dostanę, w ogóle mało świeżych warzyw/owoców. Zostają więc gotowe słoiczki, które też nie są przyrządzane na bieżąco.
nie rozumiem dlaczego obawiacie sie podac dziecku zupe z mrozonych wlasnych warzyw...szczerze.. to wiecej oporow mialabym przed podaniem gotowych dan ze sloiczka..
gotowe zupy mrozilam w sloiczkach po deserach dla dzieci,ale mlody mial jakies 6 mies.
Nie tyle obawiam się podać danie przygotowane z mrożonego produktu, co zastanawia mnie, czy taka, dajmy na to dynia, nadaje się dla Malucha po ponad półrocznym mrożeniu - tu mam wątpliwości.
Z dotychczasowych odpowiedzi, wiem, że lepiej zamrozić kawałki i tak zapewne zrobię, natomiast nadal nie wiem, ile taki produkt można przechowywać w zamrażarce.
wychodzi ze 6 mies mozna przechowywac dynie..ale to pewnie tez zalezy od temperatury mrozenia http://www.niam.pl/pl/artykul/489-maksymalny_czas_przechowywania_jedzenia_w_lodowce_i_zamrazarce
Ponoć nierozkrojoną dynię można przechowawać w chłodnym miejscu nawet kilka miesięcy. Może więc nie warto teraz śpieszyć się z mrożeniem? Do kwietnia taka dynia chyba nie wytrzyma, ale zawsze można ją zamrozić nie teraz, a za kilka miesięcy.
Jeszcze nie urodziłaś, a już obiadki planujesz? Marchewka jest cały rok, inne warzywa też, więc nie wiem po co się martwić na zapas. Moje dzieci w ogóle nie chciały jeść dyni, pluły nią, więc sobie ją darowałam.
Jedyne co Ci mogę polecić, to mus gruszkowy i jabłkowy, bez cukru, za pasteryzować w małych słoiczkach, potem jak znalazł:)Dla dorosłych i dzieci:)
Tak, jeszcze nie urodziłam i już planuję obiadki, ponieważ teraz mam warzywa w ogródku, a natura nie będzie czekać na mój poród, tylko przejdzie w stan wegetacji - takie życie.
Owszem marchewka jest cały rok, ale w kwietniu/maju jest ona zwyczajnie stara (tak można kupić piękną w sklepie, ale ile tam pestycydów, to wolę nie liczyć - tak, wiem, "co dzisiaj zdrowe", ale jeśli mam możliwość przechowania swoich warzyw, to zamierzam z tego korzystać).
To, że Twoje dzieci nie chciały jeść dyni, nie znaczy, ze Dziedzic będzie taki sam - ludzie są różni, na tym polega piękno świata.
Tez mieszkam na wsi, ale akurat ja, wolę mrożenie, jeśli jest możliwe. Poza tym, marchewkę, seler, pietruszkę czy inne takie, fakt przezimujesz, ale dyni czy cukinii już nie.
Jak wolisz mrożenie , to mróź, każdy karmi dzieci wg własnego uznania, moje jak były małe , nie jadły mrożonek, ani dyni.Zupki zawsze gotowałam ze swoich warzyw z piwnicy.Teraz jedzą dynię do kanapek , ale tylko konserwową, którą sama robię:)Pozdrawiam.
Wiem, że jeśli wolę mrożenie, to mogę mrozić moje pytanie dotyczyło innej kwestii, a mianowicie czy tak zamrożone produkty będą się nadawały dla Malucha za 7-8 m-c.
Życzę Ci szczęśliwego porodu i żeby maluszek chował się zdrowo.Jak już będzie miał 7 miesięcy, to Ty będziesz miała wszystko w małym palcu , co i jak:) .Serdecznie pozdrawiam.
- marchewka; - korzeń pietruszki, - korzeń selera - kalafior - ziemniaczki obrane gotuje w wodzie, potem odlewam wywar (ale zostawiam go sobie na ewentualne dolewki na rozcieńczenie) same warzywa miksuje mikserem (końcówka do warzyw) dodaję - oliwki z oliwek - herbatki rumiankowej (granulat) - herbatki z koperku włoskiego (granulat) więcej daje niż rumiankowej to miksuje na płynną papkę jak jest zbyt gęste to rozrzedzam odlanym wywarem z warzyw ale mój woli gęściejsze , jak wystygnie całkowicie, przekładam do słoiczków (wcześniej zbieranych) nakładam do 2/3 wysokości słoiczka - zakręcam i mrożę. SMACZNEGO !!! jak rozmrożę i zagrzeje to tak pięknie pachną koperkowo.... mmmmm mój się zachwyca, jak go sadzam do krzesełka na karmienie to czeka z buzią otwartą....
te "zielone to: - brokuły, - ryż, i dalej jak w czerwonej - dokładnie tak samo...
Dla mnie to szczyt lenistwa kiedy się w ten sposób żywi dziecko,które ma kilka miesięcy.To niestety procentuje i potem odbija się na zdrowiu dziecka.Ugotowanie świeżej zupki dla malucha to kwestia dosłownie kilku minut.Nie rozumiem wygodnych mam lub może to ja jestem mało wygodna...
Ja podpowiadałam, żeby czytać skład i gotować samemu.
W niektórych sytuacjach uzasadnione jest dawanie gotowych słoików. Córce kupowałam gotowe obiadki bo marnie jadła. 130 gram zupki jadła przez dwa dni i resztę wyrzucałam bo nie wolno dłużej przechowywać po otwarciu. Wyobrażasz sobie gotowanie takiej ilości: to pół ziemniaka i mały kawałek marchewki. Synom bliźniakom to już gotowałam sama. Lepiej jadły. Było ich dwóch i gotowałam na dwa dni więc litrowy garnuszek na raz.
Z obserwacji wiem, ze dużo osób tak robi, gotuje zupkę na 2-3 dni i właśnie pasteryzuje to co zostanie. Nie wiem czy to wygoda, czy zwykłą ekonomia, bo tak jak piszesz, kto będzie gotował pół ziemniaka i kawałek marchewki :-) Czy ja w ogóle mam tak małe garnki :p
Wyobrażasz sobie gotowanie takiej ilości: to pół ziemniaka i mały kawałek marchewki. Synom bliźniakom to już gotowałam sama. Lepiej jadły. Było ich dwóch i gotowałam na dwa dni więc litrowy garnuszek na raz.
Moja Mała na początku wprowadzania stałych pokarmów mało jadła i takie właśnie ilości jej gotowałam: pół ziemniaka i kawałek marchewki. Czasem na dwa dni, czasem codziennie. I nie było to dla mnie jakoś strasznie trudne.
Oczywiście na taką ilość miałam malutki garnuszek 250 ml poj.
As wyobrażam sobie,bo gotowałam i dla starszej a potem dla młodszej.Każdy robi jak uważa.Ja byłam taka mama,że codzienne gotowanie zupki nie było dla mnie absolutnie problemem a wręcz przyjemnością
Tak czy siak, żeby przygotować, w maju, zupkę z dyni wiadomego pochodzenia, która nie dotarła do nas z dalekich krajów, muszę na dzień dzisiejszy postarać się przechować ją jako półprodukt.
Jak ktoś nie ma co rbić w domu a nie pracuje to ma czas na gotowanie. Jako mama pracująca i daleko dojeżdżająca do pracy przeznaczałam jeden dzień na gotowanie i mrożenie hurtowo. A potem już tylko rozmrozić, podgrzać i gotowe.
Może i gotowane codziennie jest zdrowsze ale puki co klonowanie się nie jest dostępne dla ogółu.
Z góry dodam, że wekowanie przeraża mnie jeszcze bardziej niż mrożenie ;-)
Dlaczego ? Akurat pasteryzowane puree wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem na przyszłość ... Teraz może trochę więcej z tym roboty , ale później może się okazać , że każda minuta spędzona w kuchni , a nie z Dziedzicem - jest stracona .
To nie jest wcale trudne :) . Puree przekładasz do słoiczków ( wcześniej wyparzonych - wystarczy przelanie słoików i nakrętek wrzątkiem ) , nie do pełna , na 2/3 wys. słoiczka . Słoiki lekko zakręcasz ( nie na maksa ) , wkładasz do zimnego piekarnika ( 120 , 130 st.) . Gdy piekarnik osiągnie właściwą temperaturę - " pieczesz " słoiczki 30 - 40 min . Po tym czasie otwierasz piekarnik , słoiczki dokręcasz ( możesz dla pewności odwrócić je do góry dnem ) i zostawiasz w piekarniku do wystudzenia . Gotowe
Potem tylko otwierasz , w chwili ( bo często to jest dosłownie chwila ) , gdy Dziedzic zapragnie .
Fajnie , że chcesz wszystko zaplanować . Ale uważam , że jesteś w bardzo dobrej sytuacji ... Możesz rozpoznać smaki Dziedzica przed następnym sezonem i w przyszłym roku zaszaleć . A gotowe słoiczki też nie są samym złem .
Ogólnie rozumiem, ale mrożone wydają mi się, ze tak napisze, bardziej trwałe :-)
Co do dobrej sytuacji, rozumiem, ze moje planowanie może się komuś wydać dziwne, ale o Dziedzica walczyliśmy 6,5 roku - planuję by celebrować każdą chwilę naszego szczęścia :-) Tyle na to czekaliśmy...
Oczywiście, ze gotowe słoiczki nie są złe :-) Mimo mieszkania na wsi, nie mam dostępu do jagnięciny czy tuszki z królika, a chce, żeby nasze Dziecko poznało także te smaki :-) I masz rację, w przyszłym roku to będzie dopiero szaleństwo :-)
Wszystkie moje dzieciaki w wieku 8 -9 miesięcy jadły zupy takie jak my, aż się trzęsły do czerwonego barszczu z rozgniecionym ziemniakiem:) Tak samo było z zupą pomidorową , czy rosołem, jadły aż miło.Szkoda było gotować tych zupek papek, bo pluły nimi, więc dałam sobie spokój.
A moje odwrotnie - dopóki dawałam im książkowe papki - to jadły aż miło , a gdy zaczęłam im dawać ludzkie jedzenie - to zaczęły się schody ... Wszystko zaczyna się i kończy w głowie rodziców . Chociaż nadal nie rozumiem , dlaczego moje dzieci w wieku " papkowym " pochłaniały sam szpinak i brokuły - a teraz to tylko w towarzystwie makaronu , albo na surowo ...
Myślę, że mrożenie to dobry pomysł. Mrożonki może tracą trochę na smaku ale tracą zdecydowanie mniej witamin i innych ważnych skłedników niż takie pasteryzowane i wielokrotnie przetwarzane.
a tak na serio to mam dynię w ogródku, o czym już kilka razy pisałam, i nie rozumiem dlaczego (jeśli istnieje taka możliwość) nie wykorzystać jej na zupki dla Dziecka
To, ze Wasze dzieci za dynia nie przepadały, nie znaczy, że moje będzie takie samo, a z tego co wiem, właśnie dynia była hitem u wielu znajomych.
Każdy robi jak uważa, ja, jako pierwszych posiłków, nie podałabym "dorosłych dań".
Ja gotowałam i mroziłam w słoiczkach potrawy dla Agusi. Jadła takie rozmrożone ze smakiem i nic jej nie szkodziło. Jest zdrowym i szczęśliwym dzieckiem i napewno miała więcej radości z tego, że mama była z nią a nie w kuchni, aby codziennie gotować obiadki, bo ktoś uważa, że tak zdrowiej.
A za parę lat jakieś badania pokażą, że mrożone jest równie zdrowe. Jak ze wszystkim, jedna teza obola wcześniejszą i tak w kółko.
Jeśli taki wątek już był, to przepraszam za powielanie.
Aktualnie jestem w 8. miesiącu ciąży, Dziedzic ma się pojawić na świecie pod koniec października, tak więc wprowadzanie stałych pokarmów (jeśli wszystko będzie dobrze z cycowaniem) rozpoczniemy w okolicy kwietnia/maja.
Miałam pomysł, żeby rozparować dynię, marchewkę (mam je ze swojego ogródka) i takie papki zamrozić, w specjalnych pojemnikach, ale mam wątpliwości, czy za te kilka miesięcy będzie to nadal zjadliwe dla Malucha? Z góry dodam, że wekowanie przeraża mnie jeszcze bardziej niż mrożenie ;-)
Proszę Mamuśki o radę, czy zabezpieczać dynię dla Dziedzica, czy raczej wykorzystać na bieżąco lub pomrozić w kawałkach na zupę dla nas - Dorosłych?
pomrozilabym w kawalkach a potem mozesz przeciez rozmrozic i ugotowac zupke maluchowi
Owszem mogę, chociaż konsystencja papki jakoś bardziej do mnie przemawia, no i chyba łatwiej przechować, jesli nie w specjalnych pojemniczkach na jedzenie dla dzieci, to np. porcyjki w opakowaniach na kostki lodu.
Czyli uważasz, ze taka rozmrożona dynia, będzie nadal nadawała się na obiad dla Malucha?
A jeśli bym pomroziła w kawałkach, to pewnie trzeba ją wcześniej blanszować/podpiec? Surowej się chyba nie mrozi?
Ja mrozilam surowa tylko obrana i umyta potem dodawalam do zupek dziecka i gotowalam ,miksowalam
Ja dynię mrożę surową potem zamrożoną wrzucam na wrzątek i po ugotowaniu miksuję, gotowanych dla tak małego dziecka ja bym nie mroziła.
Ja dynię mrożę surową potem zamrożoną wrzucam na wrzątek i po ugotowaniu miksuję, gotowanych dla tak małego dziecka ja bym nie mroziła.
Rozumiem.
A jak długo taka dynia leżała u Was w zamrażarce?
Ja w życiu maleństwu nie dałabym mrożonki do jedzenia.Tak małe dziecko powinno jeść świeżo przygotowane potrawy ze świeżych warzyw.Takie moje zdanie i lekarzy również
ano właśnie takie mam obawy
Z drugiej strony w kwietniu świeżej dyni (dobrej!) nie dostanę, w ogóle mało świeżych warzyw/owoców. Zostają więc gotowe słoiczki, które też nie są przyrządzane na bieżąco.
Co zdrowsze - pojęcia nie mam.
http://www.dlarodzinki.pl/niemowle/karmienie/czas-na-rozszerzanie-diety-niemowlecia-gotowanie-dla-dziecka-nie-musi-byc-trudne,157_2164.html
nie rozumiem dlaczego obawiacie sie podac dziecku zupe z mrozonych wlasnych warzyw...szczerze.. to wiecej oporow mialabym przed podaniem gotowych dan ze sloiczka..
gotowe zupy mrozilam w sloiczkach po deserach dla dzieci,ale mlody mial jakies 6 mies.
Nie tyle obawiam się podać danie przygotowane z mrożonego produktu, co zastanawia mnie, czy taka, dajmy na to dynia, nadaje się dla Malucha po ponad półrocznym mrożeniu - tu mam wątpliwości.
Z dotychczasowych odpowiedzi, wiem, że lepiej zamrozić kawałki i tak zapewne zrobię, natomiast nadal nie wiem, ile taki produkt można przechowywać w zamrażarce.
wychodzi ze 6 mies mozna przechowywac dynie..ale to pewnie tez zalezy od temperatury mrozenia http://www.niam.pl/pl/artykul/489-maksymalny_czas_przechowywania_jedzenia_w_lodowce_i_zamrazarce
Czyli, w moim przypadku, mrożenie mija się z celem, skoro produkt będzie do wykorzystania za około 8 miesięcy?
W sumie z linku, który podałaś wynika, ze warzywa typu dynia, można przechowywać rok.
Chyba, ze ja czegoś nie widzę i tym sposobem nie doczytałam.
Ponoć nierozkrojoną dynię można przechowawać w chłodnym miejscu nawet kilka miesięcy. Może więc nie warto teraz śpieszyć się z mrożeniem? Do kwietnia taka dynia chyba nie wytrzyma, ale zawsze można ją zamrozić nie teraz, a za kilka miesięcy.
Do kwietnia taka dynia chyba nie wytrzyma, ale zawsze można ją zamrozić nie
ale jaki to by miało cel?teraz, a za kilka miesięcy.
Chodziło mi o to, by nie trzymać zamrożonej dyni tak długo.
a to teraz rozumiem :-)
Jeszcze nie urodziłaś, a już obiadki planujesz? Marchewka jest cały rok, inne warzywa też, więc nie wiem po co się martwić na zapas. Moje dzieci w ogóle nie chciały jeść dyni, pluły nią, więc sobie ją darowałam.
Jedyne co Ci mogę polecić, to mus gruszkowy i jabłkowy, bez cukru, za pasteryzować w małych słoiczkach, potem jak znalazł:)Dla dorosłych i dzieci:)
Tak, jeszcze nie urodziłam i już planuję obiadki, ponieważ teraz mam warzywa w ogródku, a natura nie będzie czekać na mój poród, tylko przejdzie w stan wegetacji - takie życie.
Owszem marchewka jest cały rok, ale w kwietniu/maju jest ona zwyczajnie stara (tak można kupić piękną w sklepie, ale ile tam pestycydów, to wolę nie liczyć - tak, wiem, "co dzisiaj zdrowe", ale jeśli mam możliwość przechowania swoich warzyw, to zamierzam z tego korzystać).
To, że Twoje dzieci nie chciały jeść dyni, nie znaczy, ze Dziedzic będzie taki sam - ludzie są różni, na tym polega piękno świata.
Ja mieszkam na wsi i jeszcze w maju mam chrupiące warzywa, typu marchew, pietruszka , seler, buraczki,pory,bez pestycydów.
Przechowuję je w piasku w piwnicy, moja babcia tak robiła! Do pierwszych młodych warzyw, mieliśmy swoje z ogrodu.
Tez mieszkam na wsi, ale akurat ja, wolę mrożenie, jeśli jest możliwe. Poza tym, marchewkę, seler, pietruszkę czy inne takie, fakt przezimujesz, ale dyni czy cukinii już nie.
Jak wolisz mrożenie , to mróź, każdy karmi dzieci wg własnego uznania, moje jak były małe , nie jadły mrożonek, ani dyni.Zupki zawsze gotowałam ze swoich warzyw z piwnicy.Teraz jedzą dynię do kanapek , ale tylko konserwową, którą sama robię:)Pozdrawiam.
Wiem, że jeśli wolę mrożenie, to mogę mrozić moje pytanie dotyczyło innej kwestii, a mianowicie czy tak zamrożone produkty będą się nadawały dla Malucha za 7-8 m-c.
Życzę Ci szczęśliwego porodu i żeby maluszek chował się zdrowo.Jak już będzie miał 7 miesięcy, to Ty będziesz miała wszystko w małym palcu , co i jak:) .Serdecznie pozdrawiam.
będziesz miała wszystko w małym palcu , co
i jak:)
Taki mam właśnie plan :-D
Za życzenia serdecznie dziękuję.
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Na ich podstawie pomrożę dynię w kawałkach i ewentualnie z takich kawałków będę gotować dania na bieżąco.
Chętnie, również, poznam Wasze patenty na jedzenie dla Pociech.
Teraz mam czas, więc zbieram wszelkie pomysły.
Poczytaj etykiety ze słoików dla dzieci w odpowiednim wieku. Będziesz miała przepisy na gotowanie własnych obiadków
Dziękuję za radę.
Ugotuj Dziedzicowi bigosu i zmroź.Jak dorośnie będzie wcinał!
Doświadczenie przez Ciebie przemawia? ;-)
Kto wie, jeśli sposób sprawdzony, to może skorzystam :p
- marchewka;
- korzeń pietruszki,
- korzeń selera
- kalafior
- ziemniaczki
obrane gotuje w wodzie, potem odlewam wywar (ale zostawiam go sobie na ewentualne dolewki na rozcieńczenie) same warzywa miksuje mikserem (końcówka do warzyw)
dodaję
- oliwki z oliwek
- herbatki rumiankowej (granulat)
- herbatki z koperku włoskiego (granulat) więcej daje niż rumiankowej
to miksuje na płynną papkę jak jest zbyt gęste to rozrzedzam odlanym wywarem z warzyw ale mój woli gęściejsze ,
jak wystygnie całkowicie, przekładam do słoiczków (wcześniej zbieranych) nakładam do 2/3 wysokości słoiczka - zakręcam i mrożę.
SMACZNEGO !!!
jak rozmrożę i zagrzeje to tak pięknie pachną koperkowo.... mmmmm mój się zachwyca, jak go sadzam do krzesełka na karmienie to czeka z buzią otwartą....
te "zielone to:
- brokuły,
- ryż,
i dalej jak w czerwonej - dokładnie tak samo...
Dla mnie to szczyt lenistwa kiedy się w ten sposób żywi dziecko,które ma kilka miesięcy.To niestety procentuje i potem odbija się na zdrowiu dziecka.Ugotowanie świeżej zupki dla malucha to kwestia dosłownie kilku minut.Nie rozumiem wygodnych mam lub może to ja jestem mało wygodna...
Ja podpowiadałam, żeby czytać skład i gotować samemu.
W niektórych sytuacjach uzasadnione jest dawanie gotowych słoików. Córce kupowałam gotowe obiadki bo marnie jadła. 130 gram zupki jadła przez dwa dni i resztę wyrzucałam bo nie wolno dłużej przechowywać po otwarciu. Wyobrażasz sobie gotowanie takiej ilości: to pół ziemniaka i mały kawałek marchewki. Synom bliźniakom to już gotowałam sama. Lepiej jadły. Było ich dwóch i gotowałam na dwa dni więc litrowy garnuszek na raz.
Z obserwacji wiem, ze dużo osób tak robi, gotuje zupkę na 2-3 dni i właśnie pasteryzuje to co zostanie. Nie wiem czy to wygoda, czy zwykłą ekonomia, bo tak jak piszesz, kto będzie gotował pół ziemniaka i kawałek marchewki :-) Czy ja w ogóle mam tak małe garnki :p
Wyobrażasz sobie gotowanie takiej
ilości: to pół ziemniaka i mały kawałek marchewki. Synom
bliźniakom to już gotowałam sama. Lepiej jadły. Było ich dwóch i
gotowałam na dwa dni więc litrowy garnuszek na raz.
Moja Mała na początku wprowadzania stałych pokarmów mało jadła i takie właśnie ilości jej gotowałam: pół ziemniaka i kawałek marchewki. Czasem na dwa dni, czasem codziennie. I nie było to dla mnie jakoś strasznie trudne.
Oczywiście na taką ilość miałam malutki garnuszek 250 ml poj.
Dokładnie samo robiłam
As wyobrażam sobie,bo gotowałam i dla starszej a potem dla młodszej.Każdy robi jak uważa.Ja byłam taka mama,że codzienne gotowanie zupki nie było dla mnie absolutnie problemem a wręcz przyjemnością
Tak czy siak, żeby przygotować, w maju, zupkę z dyni wiadomego pochodzenia, która nie dotarła do nas z dalekich krajów, muszę na dzień dzisiejszy postarać się przechować ją jako półprodukt.
Jak ktoś nie ma co rbić w domu a nie pracuje to ma czas na gotowanie. Jako mama pracująca i daleko dojeżdżająca do pracy przeznaczałam jeden dzień na gotowanie i mrożenie hurtowo. A potem już tylko rozmrozić, podgrzać i gotowe.
Może i gotowane codziennie jest zdrowsze ale puki co klonowanie się nie jest dostępne dla ogółu.
Z góry dodam, że wekowanie przeraża mnie jeszcze bardziej
niż mrożenie ;-)
Dlaczego ? Akurat pasteryzowane puree wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem na przyszłość ... Teraz może trochę więcej z tym roboty , ale później może się okazać , że każda minuta spędzona w kuchni , a nie z Dziedzicem - jest stracona .
To nie jest wcale trudne :) . Puree przekładasz do słoiczków ( wcześniej wyparzonych - wystarczy przelanie słoików i nakrętek wrzątkiem ) , nie do pełna , na 2/3 wys. słoiczka . Słoiki lekko zakręcasz ( nie na maksa ) , wkładasz do zimnego piekarnika ( 120 , 130 st.) . Gdy piekarnik osiągnie właściwą temperaturę - " pieczesz " słoiczki 30 - 40 min . Po tym czasie otwierasz piekarnik , słoiczki dokręcasz ( możesz dla pewności odwrócić je do góry dnem ) i zostawiasz w piekarniku do wystudzenia . Gotowe
Potem tylko otwierasz , w chwili ( bo często to jest dosłownie chwila ) , gdy Dziedzic zapragnie .
Fajnie , że chcesz wszystko zaplanować . Ale uważam , że jesteś w bardzo dobrej sytuacji ... Możesz rozpoznać smaki Dziedzica przed następnym sezonem i w przyszłym roku zaszaleć . A gotowe słoiczki też nie są samym złem .
Ogólnie rozumiem, ale mrożone wydają mi się, ze tak napisze, bardziej trwałe :-)
Co do dobrej sytuacji, rozumiem, ze moje planowanie może się komuś wydać dziwne, ale o Dziedzica walczyliśmy 6,5 roku - planuję by celebrować każdą chwilę naszego szczęścia :-) Tyle na to czekaliśmy...
Oczywiście, ze gotowe słoiczki nie są złe :-) Mimo mieszkania na wsi, nie mam dostępu do jagnięciny czy tuszki z królika, a chce, żeby nasze Dziecko poznało także te smaki :-) I masz rację, w przyszłym roku to będzie dopiero szaleństwo :-)
Wszystkie moje dzieciaki w wieku 8 -9 miesięcy jadły zupy takie jak my, aż się trzęsły do czerwonego barszczu z rozgniecionym ziemniakiem:) Tak samo było z zupą pomidorową , czy rosołem, jadły aż miło.Szkoda było gotować tych zupek papek, bo pluły nimi, więc dałam sobie spokój.
A moje odwrotnie - dopóki dawałam im książkowe papki - to jadły aż miło , a gdy zaczęłam im dawać ludzkie jedzenie - to zaczęły się schody ... Wszystko zaczyna się i kończy w głowie rodziców . Chociaż nadal nie rozumiem , dlaczego moje dzieci w wieku " papkowym " pochłaniały sam szpinak i brokuły - a teraz to tylko w towarzystwie makaronu , albo na surowo ...
Myślę, że mrożenie to dobry pomysł. Mrożonki może tracą trochę na smaku ale tracą zdecydowanie mniej witamin i innych ważnych skłedników niż takie pasteryzowane i wielokrotnie przetwarzane.
Akurat dynia nie traci swoich witamin podczas gotowania , pieczenia czy pasteryzacji .
Podzielam opinie MR, moje dzieci rowniez jadly ,,dorosle'' zupy. Czemu uparlas sie na dynie?
bo mam taki kaprys :p
a tak na serio to mam dynię w ogródku, o czym już kilka razy pisałam, i nie rozumiem dlaczego (jeśli istnieje taka możliwość) nie wykorzystać jej na zupki dla Dziecka
To, ze Wasze dzieci za dynia nie przepadały, nie znaczy, że moje będzie takie samo, a z tego co wiem, właśnie dynia była hitem u wielu znajomych.
Każdy robi jak uważa, ja, jako pierwszych posiłków, nie podałabym "dorosłych dań".
Rob, jak uwazasz! Polecam ksiazki dla Mlodych Mam. Wszystkiego Naj... Szczesliwego Rozwiazania, Kochanego Maluszka.
Ja gotowałam i mroziłam w słoiczkach potrawy dla Agusi. Jadła takie rozmrożone ze smakiem i nic jej nie szkodziło. Jest zdrowym i szczęśliwym dzieckiem i napewno miała więcej radości z tego, że mama była z nią a nie w kuchni, aby codziennie gotować obiadki, bo ktoś uważa, że tak zdrowiej.
A za parę lat jakieś badania pokażą, że mrożone jest równie zdrowe. Jak ze wszystkim, jedna teza obola wcześniejszą i tak w kółko.