Z okazji dnia wiosny postanowiłam zrobić sobie mammografię. Nie było powodu(nic mi nie dolegało),no moze jeden-skończyłam 46 lat . Kiedy po tygodniu odebrałam wynik-zaniemówiłam i czytałam z niedowierzaniem -"konieczna wizyta u onkologa". Jestem wolontariuszem w Hospicjum a wiec widziałam swój koniec. Nie kupiłam nawet kurtki,którą zamówiłam wcześniej-bo po co,skoro umieram.Zachorować można od samego pobytu w przychodni onkologicznej ,smutku tam panującego,ciszy i czasu oczekiwania na wynik,wizytę.
Jestem po 2 mamografiach,2 biopsjach,2 usg(birads 4). Czekam na 2 wynik biopsji (pierwszy z kwietnia był dla mnie łaskawy).Lekarz onkolog kazał mi po 5 miesiacach powtórzyć wszystkie badania. Okazało się cos tam zmieniło kształt no i mikrozwapnienia. Zastanawiam się,czy powinnam powiedziec dzieciom( 26 i 21 lat ) czy poczekać na wynik i jesli będzie zły to powiedzieć . a jeśli znów bedzie łaskawy to po co im to mówić..Poradzcie mi
mikrozwapnienia to chyba ma każda z nas czemu masz nie mówić ????o czym że zdrowa jesteś to chyba tylko gratulację mogę ci złożyć nie całe 20 lat temu znalazłam cos u siebie zrobiłam biobsję jest ok moje dziecko miało 4 latka wiedzialam że gdyby coś nie będzie mnie pamiętać nauczyłam go piosenkę tak się z nim żegnałam ufff powiedz przecież nic ci nie jest kup kurtkę
Powiedzieć. Jesteś ich matką i powinny wiedzieć. Jesteś im to winna. Wybacz szczerość ale powinny wiedzieć, że możesz zachorować i powinny móc najlepiej i świadomie wykorzystać czas, jaki dane wam będzie być razem - być może bardzo, bardzo długi czas. A nie dowiedzieć się pewnego dnia, że jest bardzo źle i czasu wam zostało niewiele.
Poza tym problem podzielony przez dwa, to połowa problemu.
Dziewczyno ! Masz dorosłe , rozumne dzieci .. Nie baw się tak z nimi ..'' Wiem ale nie powiem '' . Piszesz sama sobie '' chore ,śmiertelne scenariusze '' i przenosisz to na łono rodziny '' dzieci '' .
Wiesz co .. popatrzę na Ciebie oczyma dziecka .. Gdyby moja mama była taka skryta , uważałabym to ,ze nie traktuje mnie poważnie , rozsądnie . Ukrywanie choroby nie świadczy o chronieniu mnie tylko o tym że nasze relacje zmieniły się , nie potrzebujesz mnie czy nas mamo ...
Rodzina jest na dobre i złe .. Powinnście nie tylko przeżywać szczęśliwe chwile i te ''mocne ''. To wszystko łączy bliskich , zespala rodzinę . Zrób jakiś rodzinny nastrój i ... szczerze porozmawiaj .. Zjednasz dużo ciepła , miłości i wsparcia , a to Tobie jest teraz najbardziej potrzebne . Pozdrawiam serdecznie
Ja, jako córka, chciałabym aby mama mi o tym powiedziała. Miałabym do niej żal... nie, nie żal...raczej smutek bym czuła, że nie miała do mnie tyle zaufania, aby powierzyć mi swoje troski. Przecież to moja mama i chciałabym wiedzieć co się z nią dzieje. Chciałabym ją wspierać.Takie jest moje zdanie.
Moim zdaniem powiedziec nalezy. Ze wzgledow wymienionych przez moje poprzedniczki, ale rowniez dlatego, ze po prostu jestes mama swoich dzieci, a to znaczy wzorcem zachowan rowniez w sytuacjach trudnych i ciezkich. No i razem jest latwiej. Sciskam kciuki. Ela
byłam chora...a tak,byłam...nawet dwukrotnie leczono mnie na nowotwór....i cóż...
moje dzieci wiedziały od samego początku...a moje dzieci są duuużo młodsze od Twoich....Przerzuty pojawiły się u mnie dwa lata temu...Córa miała wtedy całe 10 lat...Syn-8....z początkowego mega doła wielkości Rowu mariańskiego....mało co pamiętam...przez wzgląd na DZIECI...dostałam takiego powera..takiej mocy....(nie wspomnę o wsparciu MOICH PRZYJACIÓŁ Z KAWIARENKI)....zaczęłam walkę.....ciężką...mozolną....chemioterapia....radioterapia....
ale jestem:)
a Dzieci-to są Twoi Najbliźsi....z kim masz się podzielić swoimi obawami,troskami,strachem????od kogo powinnaś dostac wsparcie i siłę? odpowiedz sobie na te pytania...
chętnie porozmawiam z Tobą...pisz na PW-podam Ci numer telefonu...
na razie pozdrawiam...wyniki nie takie straszne,jak je malują...sama zobaczysz:)
no łza mi się zakręciła , nie wiem...jakaś taka dobroć i ciepło od Ciebie płynie hope....... choć ja jestem mało wylewna to musiałam to normalnie napisać :)
hope....choć się nie znamy jakoś czuję sympatię do Ciebie heh :)
Dziękuję Wam. Nie byłam pewna,czy mam powiedzieć,ponieważ mąż ,moja Mama ,siostra męża i moje 3 kolezanki twierdzieli ,ze nie nalezy mówić. Ale ja już wiem,że powinnam. I jesli wynik powtórny biopsji nie pokaże złośliwości ,strach pozostanie i powtórne badanie za 4-5 miesiecy.Wsparcie dzieci będzie mi bardzo potrzebne.
Coś tam jest i nie da się tego wymazać gumką myszką ,dodatkowo wolontariat przytłacza mnie i stąd czarne scenariusze.
Od jutra ,nie od dziś pierś do przodu i tylko pozytywne emocje-DZIĘKUJĘ WAM JESZCZE RAZ. No i rozmowa z dziećmi.
Mysl pozytywnie,ciesz sie każdym dniem a będzie dobrze tak zawsze mawia mój mąż,bo jak będziesz mysleć negatywnie to nic z tego nie bedzie.GŁOWA DO GÓRY!!!!
Ja bym zrobiła tak: jeśli wynik dla mnie był by dobry-łaskawy jak to napisałaś to bym powiedziała dzieciom,że jest wszystko wporządku z moim zdrowiem-tak ogólnie.Jeśli zły to tez bym dzieciom powiedziała,po co zatajać prawdę,a kłamstwo ma krótkie nogi,zwłaszcza,że nie są to małe dzieci.Lepiej powiedz prawdę dzieciom ,bo potem możesz miec wyrzuty sumienia,a po co sie dodatkowo jeszcze i tym obarczać.Zrobisz jak uważasz,przeciez jesteś dorosła.Pozdrawiam serdecznie i życze powrotu do zdrowia.
Ja jestem taki dzieckiem (choć mam już prawie 30 lat), któremu mama nie powiedziała, wiedziałam że coś sie dzieje, bo to nie trudno zauważyć ale zawsze było że to "już taki wiek, menozpauza itp..". Nie wiedziałam nawet o operacji, z racji tego że mieszkam daleko od rodziców.Dowiedziałam się od cioci, która zadzwoniła do mnie z pretensajami, że nie jestem z mamą a to może są już jej ostatnie chwile... i wtedy się dopiero dowiedziałam, że mama miała nowotwór złośliwy jajnika wielkości piąstki małego dziecka. Wszystko się na szczęcie dobrze skończyło, ale ja mi jest nadal smutno i mam żal do rodziców, że mi o tym nie powiedzieli, a nie byłam mała miałam 25 lat.
Powiedz dzieciom - moja rada. Gorąco ściskam, pozdrawiam i życze duuuuuuuuuuużo zdrowia a nawet jeszcze więcej :) Buziaki
Hm, wyszło, że tylko ja mówię - nie mów.... ale powiedziałam, nie mów na razie... też jestem zdania, że dzieci powinny wiedzieć, ale uważam, że należy mówić, kiedy jest już o czym mówić. Tu, jak mniemam, nie ma na razie o czym mówić, ba, pewnie nie będzie bo wszystko okaże się ok. Nie jestem zwolennikiem ukrywania czegokolwiek przed najbliższymi, ale nie jestem też zwolenniczką siania niepotrzebnie paniki. Ale jest to moje subiektywne zdanie, a musiałam się wytłumaczyć jako że jestem odosobniona w swoim postrzeganiu tego.
Tylko autorka wątku na pewno przeżywa co będzie dalej. Martwi się. Nie da się tego ukryć. Dzieci pewnie to widzą i dzięki takiej informacji będą mogły zrozumieć zachowanie mamy.
Jasne, że tak. Tylko chciałam zauważyć, że wypowiadają się same mamy (wydaje mi się, że dokładnie przeczytałam wątek) a oprócz mnie nie wypowiedziało się żadne dziecko. Zgadzam się samopoczucie mamy jest bardzo ważne, ale niech się ktoś zastanowi jak sie czuje dziecko przed, którym informacje o najważniejszej osobie na świecie są utrzymywane w tajemnicy?
Ja jestem "przyszywaną córką" bo chodzi o Teściową którą kocham jak własna matkę. Teściowa miała raka sutka prawie 15 lat temu. Zwalczyła chorobę i żyje szczęśliwa i zdrowa choć bez jednej piersi. Jak była chora jeszcze nie znałam jej ani przyszłego Męża. Pół roku temu zaczęła chodzić przybita, nie mówiąc nic nikomu dlaczego. Dopiero gdy zrobiła biposje i okazała sie fałszywym alarmem przyznała sie Nam ( mi i Mężowi ) że była na biposji bo było podejrzenie nawrotu choroby... Do dziś mamy żal że nic Nam nie powiedziała bo a) wsparlibyśmy ja duchowo, b) przygotowalibyśmy sie psychicznie na to co przyniesie los.
Jestem w takiej samej sytuacji moja rówieśniczko.Z dziećmi rozmawiam o wszystkim .Przecież to są osoby dorosłe i rozumieją pewne sprawy.Razem jest lepiej przezwyciężyć te ciężkie dni.Trzymaj się i daj znać od czasu do czasu.
od twojej prosby minelo troche czsu nie wiem jak rozwinela sie twoja choroba i czy bylas operowana
wiem ze w gdansku jest Jerzy Bazowski ktory leczy ludzi mowia ze nawet raka swoja energia i dotykiem .
ale nie operowanego. Jesli bedzie on uwazal ze nie jest w stanie ci pomoc to powie ci ze nie bedzie cie leczyc. Moge powiedziec ze boli gozej niz porod jesli dotyka miejsc chorych bylam juz u niego 4 razy 2x z artroza kciukow - mam problem z glowa teraz jezdze z tluszczakami .podaje adres( to nie jest typowy gabinet) przyjmuje w pon. wt. od 8 do obiadu sr czw od 13 lub 14 nie pamietam nie trzeba sie zapisywac
Dziewczyno droga, co w tym złego.POWIEDZ IM!! Komu masz o tym powiedzieć, jak nie najbliższym?No trudno...los zdecyduje jak będzie.życzę ci ,żeby to był fałszywy alarm. Ale dzieci przecież zrozumieją. Sa ci najbliźsi.Krew z krwi.Nie duś tego w sobie!Powiedz im. Przecież to nie kamienie-zrozumieją.I docenią. Wiesz...moja mama mi nie powiedziała, zorientowałam się, jak już było za późno. Do dziś mam przeogromne wyrzuty sumienia.Gdyby mi coś powiedziała(a ja-głupia-zauważyła)wczesniej-żyłaby dłużej, bo ja bym na głowie stanęła, a ja ratowała.Ale, jak się dowiedziałam-było już za późno.
Ja przez długi czas miałam wyrzuty sumienia w stosunku do mojej córki. Aż w końcu ktoś mi powiedział, że w danym momencie zachowywałam się zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą, najlepszymi możliwościami i najlepszymi intencjami. I tak samo było z Tobą. W tamtej sytuacji z Twoją mamą zachowałaś się na pewno jak najlepiej moglas. Twoja mama podjęła decyzję, żeby nie mówić Ci o chorobie. Naprawdę nie ma sensu się obwiniać. Jak mówi pewna pani doktor - winny jest tylko ocet ;-)
Z okazji dnia wiosny postanowiłam zrobić sobie mammografię. Nie było powodu(nic mi nie dolegało),no moze jeden-skończyłam 46 lat . Kiedy po tygodniu odebrałam wynik-zaniemówiłam i czytałam z niedowierzaniem -"konieczna wizyta u onkologa". Jestem wolontariuszem w Hospicjum a wiec widziałam swój koniec. Nie kupiłam nawet kurtki,którą zamówiłam wcześniej-bo po co,skoro umieram.Zachorować można od samego pobytu w przychodni onkologicznej ,smutku tam panującego,ciszy i czasu oczekiwania na wynik,wizytę.
Jestem po 2 mamografiach,2 biopsjach,2 usg(birads 4). Czekam na 2 wynik biopsji (pierwszy z kwietnia był dla mnie łaskawy).Lekarz onkolog kazał mi po 5 miesiacach powtórzyć wszystkie badania. Okazało się cos tam zmieniło kształt no i mikrozwapnienia. Zastanawiam się,czy powinnam powiedziec dzieciom( 26 i 21 lat ) czy poczekać na wynik i jesli będzie zły to powiedzieć . a jeśli znów bedzie łaskawy to po co im to mówić..Poradzcie mi
na razie nie mówić... ja przynajmniej bym nie mówiła, dopóki nie ma o czym...życzę zdrówka!
mikrozwapnienia to chyba ma każda z nas czemu masz nie mówić ????o czym że zdrowa jesteś to chyba tylko gratulację mogę ci złożyć nie całe 20 lat temu znalazłam cos u siebie zrobiłam biobsję jest ok moje dziecko miało 4 latka wiedzialam że gdyby coś nie będzie mnie pamiętać nauczyłam go piosenkę tak się z nim żegnałam ufff powiedz przecież nic ci nie jest kup kurtkę
Powiedzieć. Jesteś ich matką i powinny wiedzieć. Jesteś im to winna. Wybacz szczerość ale powinny wiedzieć, że możesz zachorować i powinny móc najlepiej i świadomie wykorzystać czas, jaki dane wam będzie być razem - być może bardzo, bardzo długi czas. A nie dowiedzieć się pewnego dnia, że jest bardzo źle i czasu wam zostało niewiele.
Poza tym problem podzielony przez dwa, to połowa problemu.Dżanina ma rację, dziecko ma prawo wiedziec. Jeśli nie daj boże wyniki będą niedobre, dzieci mogą mieć jeszcze żal że dowiedziały się tak późno.
Dziewczyno ! Masz dorosłe , rozumne dzieci .. Nie baw się tak z nimi ..'' Wiem ale nie powiem '' . Piszesz sama sobie '' chore ,śmiertelne scenariusze '' i przenosisz to na łono rodziny '' dzieci '' .
Wiesz co .. popatrzę na Ciebie oczyma dziecka .. Gdyby moja mama była taka skryta , uważałabym to ,ze nie traktuje mnie poważnie , rozsądnie . Ukrywanie choroby nie świadczy o chronieniu mnie tylko o tym że nasze relacje zmieniły się , nie potrzebujesz mnie czy nas mamo ...
Rodzina jest na dobre i złe .. Powinnście nie tylko przeżywać szczęśliwe chwile i te ''mocne ''. To wszystko łączy bliskich , zespala rodzinę . Zrób jakiś rodzinny nastrój i ... szczerze porozmawiaj .. Zjednasz dużo ciepła , miłości i wsparcia , a to Tobie jest teraz najbardziej potrzebne . Pozdrawiam serdecznie
Ja, jako córka, chciałabym aby mama mi o tym powiedziała. Miałabym do niej żal... nie, nie żal...raczej smutek bym czuła, że nie miała do mnie tyle zaufania, aby powierzyć mi swoje troski. Przecież to moja mama i chciałabym wiedzieć co się z nią dzieje. Chciałabym ją wspierać.Takie jest moje zdanie.
Życzę dużo zdrowia i nadziei. Pozdrawiam.
Poczekać na wynik i czy będzie zły czy dobry powiedzieć
Ewo zrób tak jak podpowiada Ci serce. Mnie w życiu na sercu lepiej się robi jak podzielę się swoimi problemami z bliskimi:)
Moim zdaniem powiedziec nalezy. Ze wzgledow wymienionych przez moje poprzedniczki, ale rowniez dlatego, ze po prostu jestes mama swoich dzieci, a to znaczy wzorcem zachowan rowniez w sytuacjach trudnych i ciezkich. No i razem jest latwiej. Sciskam kciuki. Ela
Evo....
byłam chora...a tak,byłam...nawet dwukrotnie leczono mnie na nowotwór....i cóż...
moje dzieci wiedziały od samego początku...a moje dzieci są duuużo młodsze od Twoich....Przerzuty pojawiły się u mnie dwa lata temu...Córa miała wtedy całe 10 lat...Syn-8....z początkowego mega doła wielkości Rowu mariańskiego....mało co pamiętam...przez wzgląd na DZIECI...dostałam takiego powera..takiej mocy....(nie wspomnę o wsparciu MOICH PRZYJACIÓŁ Z KAWIARENKI)....zaczęłam walkę.....ciężką...mozolną....chemioterapia....radioterapia....
ale jestem:)
a Dzieci-to są Twoi Najbliźsi....z kim masz się podzielić swoimi obawami,troskami,strachem????od kogo powinnaś dostac wsparcie i siłę? odpowiedz sobie na te pytania...
chętnie porozmawiam z Tobą...pisz na PW-podam Ci numer telefonu...
na razie pozdrawiam...wyniki nie takie straszne,jak je malują...sama zobaczysz:)
no łza mi się zakręciła , nie wiem...jakaś taka dobroć i ciepło od Ciebie płynie hope....... choć ja jestem mało wylewna to musiałam to normalnie napisać :)
hope....choć się nie znamy jakoś czuję sympatię do Ciebie heh :)
dziękuję Malino...
Wiesz, hope30...
Dziękuję Wam. Nie byłam pewna,czy mam powiedzieć,ponieważ mąż ,moja Mama ,siostra męża i moje 3 kolezanki twierdzieli ,ze nie nalezy mówić. Ale ja już wiem,że powinnam. I jesli wynik powtórny biopsji nie pokaże złośliwości ,strach pozostanie i powtórne badanie za 4-5 miesiecy.Wsparcie dzieci będzie mi bardzo potrzebne.
Coś tam jest i nie da się tego wymazać gumką myszką ,dodatkowo wolontariat przytłacza mnie i stąd czarne scenariusze.
Od jutra ,nie od dziś pierś do przodu i tylko pozytywne emocje-DZIĘKUJĘ WAM JESZCZE RAZ. No i rozmowa z dziećmi.
Mysl pozytywnie,ciesz sie każdym dniem a będzie dobrze tak zawsze mawia mój mąż,bo jak będziesz mysleć negatywnie to nic z tego nie bedzie.GŁOWA DO GÓRY!!!!
Ja bym zrobiła tak: jeśli wynik dla mnie był by dobry-łaskawy jak to napisałaś to bym powiedziała dzieciom,że jest wszystko wporządku z moim zdrowiem-tak ogólnie.Jeśli zły to tez bym dzieciom powiedziała,po co zatajać prawdę,a kłamstwo ma krótkie nogi,zwłaszcza,że nie są to małe dzieci.Lepiej powiedz prawdę dzieciom ,bo potem możesz miec wyrzuty sumienia,a po co sie dodatkowo jeszcze i tym obarczać.Zrobisz jak uważasz,przeciez jesteś dorosła.Pozdrawiam serdecznie i życze powrotu do zdrowia.
Dzień dobry.
Ja jestem taki dzieckiem (choć mam już prawie 30 lat), któremu mama nie powiedziała, wiedziałam że coś sie dzieje, bo to nie trudno zauważyć ale zawsze było że to "już taki wiek, menozpauza itp..". Nie wiedziałam nawet o operacji, z racji tego że mieszkam daleko od rodziców.Dowiedziałam się od cioci, która zadzwoniła do mnie z pretensajami, że nie jestem z mamą a to może są już jej ostatnie chwile... i wtedy się dopiero dowiedziałam, że mama miała nowotwór złośliwy jajnika wielkości piąstki małego dziecka. Wszystko się na szczęcie dobrze skończyło, ale ja mi jest nadal smutno i mam żal do rodziców, że mi o tym nie powiedzieli, a nie byłam mała miałam 25 lat.
Powiedz dzieciom - moja rada. Gorąco ściskam, pozdrawiam i życze duuuuuuuuuuużo zdrowia a nawet jeszcze więcej :) Buziaki
M.
Hm, wyszło, że tylko ja mówię - nie mów.... ale powiedziałam, nie mów na razie... też jestem zdania, że dzieci powinny wiedzieć, ale uważam, że należy mówić, kiedy jest już o czym mówić. Tu, jak mniemam, nie ma na razie o czym mówić, ba, pewnie nie będzie bo wszystko okaże się ok. Nie jestem zwolennikiem ukrywania czegokolwiek przed najbliższymi, ale nie jestem też zwolenniczką siania niepotrzebnie paniki.
Ale jest to moje subiektywne zdanie, a musiałam się wytłumaczyć jako że jestem odosobniona w swoim postrzeganiu tego.
Tylko autorka wątku na pewno przeżywa co będzie dalej. Martwi się. Nie da się tego ukryć. Dzieci pewnie to widzą i dzięki takiej informacji będą mogły zrozumieć zachowanie mamy.
Każdy ma prawo do własnego zdania.
Jasne, że tak. Tylko chciałam zauważyć, że wypowiadają się same mamy (wydaje mi się, że dokładnie przeczytałam wątek) a oprócz mnie nie wypowiedziało się żadne dziecko. Zgadzam się samopoczucie mamy jest bardzo ważne, ale niech się ktoś zastanowi jak sie czuje dziecko przed, którym informacje o najważniejszej osobie na świecie są utrzymywane w tajemnicy?
Spoko, znowu się źle podpina. To było do Zuzanny.
Jeśli chodzi o twoją wypowiedź to dobrze, że odezwałaś się jako druga strona.Ja jestem "przyszywaną córką" bo chodzi o Teściową którą kocham jak własna matkę. Teściowa miała raka sutka prawie 15 lat temu. Zwalczyła chorobę i żyje szczęśliwa i zdrowa choć bez jednej piersi. Jak była chora jeszcze nie znałam jej ani przyszłego Męża. Pół roku temu zaczęła chodzić przybita, nie mówiąc nic nikomu dlaczego. Dopiero gdy zrobiła biposje i okazała sie fałszywym alarmem przyznała sie Nam ( mi i Mężowi ) że była na biposji bo było podejrzenie nawrotu choroby... Do dziś mamy żal że nic Nam nie powiedziała bo a) wsparlibyśmy ja duchowo, b) przygotowalibyśmy sie psychicznie na to co przyniesie los.
Tez bym miała żal do mamy i do każdego z moich najbliższych . Rodzina jest po to by byc razem nie tylko w tych dobrych ale i tych złych dniach.
Jestem w takiej samej sytuacji moja rówieśniczko.Z dziećmi rozmawiam o wszystkim .Przecież to są osoby dorosłe i rozumieją pewne sprawy.Razem jest lepiej przezwyciężyć te ciężkie dni.Trzymaj się i daj znać od czasu do czasu.
od twojej prosby minelo troche czsu nie wiem jak rozwinela sie twoja choroba i czy bylas operowana
wiem ze w gdansku jest Jerzy Bazowski ktory leczy ludzi mowia ze nawet raka swoja energia i dotykiem .
ale nie operowanego. Jesli bedzie on uwazal ze nie jest w stanie ci pomoc to powie ci ze nie bedzie cie leczyc. Moge powiedziec ze boli gozej niz porod jesli dotyka miejsc chorych bylam juz u niego 4 razy 2x z artroza kciukow - mam problem z glowa teraz jezdze z tluszczakami .podaje adres( to nie jest typowy gabinet) przyjmuje w pon. wt. od 8 do obiadu sr czw od 13 lub 14 nie pamietam nie trzeba sie zapisywac
Barzowski Jerzy
Gdansk osowa
komandorska 72
Dziewczyno droga, co w tym złego.POWIEDZ IM!! Komu masz o tym powiedzieć, jak nie najbliższym?No trudno...los zdecyduje jak będzie.życzę ci ,żeby to był fałszywy alarm. Ale dzieci przecież zrozumieją. Sa ci najbliźsi.Krew z krwi.Nie duś tego w sobie!Powiedz im. Przecież to nie kamienie-zrozumieją.I docenią. Wiesz...moja mama mi nie powiedziała, zorientowałam się, jak już było za późno. Do dziś mam przeogromne wyrzuty sumienia.Gdyby mi coś powiedziała(a ja-głupia-zauważyła)wczesniej-żyłaby dłużej, bo ja bym na głowie stanęła, a ja ratowała.Ale, jak się dowiedziałam-było już za późno.
Ja przez długi czas miałam wyrzuty sumienia w stosunku do mojej córki. Aż w końcu ktoś mi powiedział, że w danym momencie zachowywałam się zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą, najlepszymi możliwościami i najlepszymi intencjami. I tak samo było z Tobą. W tamtej sytuacji z Twoją mamą zachowałaś się na pewno jak najlepiej moglas. Twoja mama podjęła decyzję, żeby nie mówić Ci o chorobie. Naprawdę nie ma sensu się obwiniać. Jak mówi pewna pani doktor - winny jest tylko ocet ;-)