Kanapki były, jogurty okazały się niezbyt wygodne, były drożdżówki . Dzisiaj piekę chlebek bananowy więc będzie na jutro. O 11.30 dziewczynki jedzą obiadek w szkole - jedno danie plus dodatek - paróweczka, jabłko, serek lub batonik. Obiad wychodzi trzy razy przed lekcjami i dwa pod koniec. Pierwsze dni zjadały kanapki, teraz coraz częściej przynoszą do domu. Wybór kanapkowy mam raczej niewielki , wędlin nie lubią, żółtego sera też już nie bardzo, pomidorki odpadają ze względu na konsystencję ( kupuję do śniadania coctailowe i wrzucam do śniadaniówki) Macie jakieś dobre pomysły na śniadanko do szkoły?
Hmm.. A może sok przecierowy z Mazurskiej marchewki? (W składzie nie ma cukru z wyjątkiem tego naturalnie występującego w owocach) banan, ósemki jabłka, kawałki marchewki, kanapki z serem topionym albo domowym pasztetem??
Moje córki chętnie zabierały do szkoły "zdrowe" ciasteczka, które razem z nimi robiłam. A i inne dzieci też chętnie je jadły. Ciasteczka były z: płatki owsiane + płatki kukurydziane + bakalie + trochę otrąb.
Ja piekę synkowi -też pierwszak, pizzerinki ( uwielbia takie śniadanko ). Co jakiś czas dostaje kanapkę z upieczonej w automacie do chleba, drożdżówki, przełożoną miodem lub dżemem, na pierwsze zjada wtedy kanapki na słono. Jako dodatek ogórek, jabłko lub marchewka. Pozdrawiam.
Jabłuszka czy banany jak dostają do obiadu też wracają do domu. Drożdżówki też piekę, jutro dostaną chlebek bananowy. Soczki do picia dostają czasem klarowne, czasem przecierowe. Jak zapytam co chcą gdy akurat nie ma niczego upieczonego słodkiego wybierają kanapki z żółtym serem - chociaż ostatnio twierdzą że nie lubią albo z serkiem topionym. Jak mają na ósmą podziubią kanapkę i popiją herbatką lub kakao, jak na później t zjadają kanapkę najczęściej z pomidorkiem ale pozwalam na wybór, często jest to zupka mleczna lub płatki. O 11.30 w szkole mają jednodaniowy obiad, a po powrocie jedzą z nami obiadek. Pewnie głodne nie chodzą a śniadanko w szkole jedzą bo inne dzieci też jedzą ( tym bardziej że przy systemie bezdzwonkowym wszystkie jedzą w klasie). Jeszcze jedno pytanko. Jak dajecie marchewkę do szkoły bo mi taka pokrojona bardzo szybko ciemnieje.
Piekę w niedzielę dwa rodzaje przekąsek, po 12 sztuk , 2 zostawiam na poniedziałek, resztę mrożę. Najczęściej : bułki drożdżowe z owocami (śliwki, jabłka, brzoskwinie), babeczki z musli i kawałkami owoców, "kromeczki" czyli bułki warstwowe do odrywania z bazylią i suszonymi pomidorami (wersją z pietruszka i czosnkiem zajadamy się w domu), marchwiowe babeczki, dyniowe, teraz zabieram się za ciasto na rogaliki, które ma coś ok 18h wyrastać, te będą z nutellą i dżemem brzoskwiniowym. Do tego zawsze owoce (śliwki, jabłka, mandarynki, winogrona, gruszki), pokrojona w słupki marchew, do picia woda. Kanapek nie robię, soków nie daję. System bezdzwonkowy, obiad o 13, dopiero od października. Owoce z obiadu przynoszą do domu, dostają następnego dnia do śniadania. :)
Mój syn nie chce jesc obiadów w szkole, woli dostać więcej chleba i w domu zjesc obiad. Kanapki dostaje z zoltym serem / salami, do pojemniczka daje pokrojona rzodkiewke / papryke , kabanosy do przegryzania, gdy dluzej jest w szkole to bierze jesszcze muffinki (sami pieczemy). Owoców na razie nie zjada ale daje codziennie, moze kiedys sie uda i zje.
U nas nie ma wyboru- wszystkie dzieci jedzą obiad. W związku z tym Młode zjadają obiad w szkole i o 17 żądają obiado-kolacji w domu :) Na szczęście chodzą do klasy, która zajęcia kończy tylko 2 razy w tygodniu po 16. Niektóre klasy mają zajęcia od 8 tylko do 13, niektóre zawsze od 8 do 16, a inne od 8 raz tak, raz tak, zależy, jaki program wybrali rodzice zapisując dziecko. Przerwę śniadaniową wyznacza nauczyciel, mają ok 20minut na zjedzenie i pokręcenie się po sali. Dlatego dostają bułkę, owoc i wodę, więcej zjeść nie zdążą. :)
Moje wszystkie dzieci jedzą obiad w szkole. Nie daję nic więcej. Zazdroszczą kolegom, którzy jedzą kanapki. Jeden syn wspomina kanapki do przedszkola z pasztetem bo głównie takie chciał.
Jak ja chodziłam do szkoły to 4 razy w tygodniu zawsze miałam kanapki z masłem i wędliną, a w piątki z rybą. Wędlina jedna i ta sama tak długo aż mi zbrzydła. Potem zmiana na drugą i tak w kółko. nie było tyle gatunków co teraz.
Przepraszam,jeśli to wścibskość,ale..dlaczego nie dajesz dzieciom drugiego śniadania?Jeśli boisz się,że nie zjedzą obiadu,łatwo to sprawdzisz.Nie wszystkie dzieci są niejadkami.Długie przerwy między posiłkami powodują spadek insuliny.Dzieci są rozkojarzone,nie potrafią się skupić na nauce.
Moje dzieci były różne pod względem jedzenia.Starsza była takim "niejadkiem w niewielkim stopniu",a młodsza potrafiła ..zjeść konia z kopytami.Śniadanie w domu,w szkole drugie,obiad,też w szkole.Po powrocie do domu często jeszcze zjadała drugi obiad.Kolacja,owszem.Zawsze była szczupła i jest do dziś.
Mój gimnazjalista nie je obiadów w szkole, bo po prostu nie może ze względu na alergię pokarmową.Kanapki mu ograniczam, bo cóż to za jedzenie cały dzień chleb, nawet jeśli z wkładką. Dostaje marchewki - śweitnie się sprawdzają i lubi. Jabłka, gruszki... Nie dał się namówić na sałatki, ale jak mu taką owinę w naleśnik, to już je. :) Robię też w kruchych formach babeczkowych, tylko ciut większych niż na zwykłe ciasteczko, takie pikantne, wypchane czym się da. :)
Zawsze zazdrościłam tym mamom, których dzieci mogły jesć wszystko...
Rozumiem,ale może jakieś...nietuczące "podgryzajki"?Bo wiesz,tak myślę,że jak nie będą tego miały,to będą coś póżniej kombinowały.Nie wiesz,na co będą wydawały np kieszonkowe.
As, brak kanapek do szkoły nie pomoże dzieciom w likwidacji nad wagi.
Nad waga to nie sprawa estetyczna, tylko medyczna!!!!
To co uważasz za nad wagę w wieku lat dziesięciu może się okazać wielką otyłością w wieku lat osiemnastu, lepiej chyba teraz przystąpić do likwidacji niż za pare lat latać po spejalistach od cukrzyc i innych chorob.
As, jesteśmy w jednym wieku. Za moich szkolnych czasów gatunków wędlin było sporo, może mniej niż teraz, ale sporo.
Pamiętam, że kanapka z kiełbasą, jajkiem, pasztetową to był wielki obciach w szkole. Królowała szynka i żółty ser, no i świeży ogórek... zimą :D Mimo najszczerszych chęci mojej mamy, moje kanapki i tak zieleniały w plecaku, bo po prostu nie chciało mi się jeść na przerwach.
Ależ macie pamięć. Ja naprawdę nie pamiętam z czym miałam do szkoły kanapki, poza tym, że codziennie było jabłko. No i do tej pory nie bardzo przychylnie na jabłka patrzę.
Ja pamiętam, że nosiłam wszelkiej maści kanapki i herbatę/kompot w butelce. Jak podrosłam to dostawałam też 2 zł do wydania w sklepiku i byłam super szczęśliwa. A jak raz na jakiś czas mama dała 5 zł, bo nie miała drobniej to już w ogóle szaleństwo. Teraz to kompletnie inne czasy. Eh.
A co dawałam dzieciom? Bułki - słodkie i na słono, kawałek mojego ciasta, trochę upieczonych ciasteczek, orzechy i czipsy warzywne i owocowe (robione przeze mnie) do pochrupania, marchewki pokrojone w słupki i tradycyjnie kanapki. Jak się pytałam ich co chcą na śniadanie do szkoły to w pierwszej kolejności wymieniały ciasto :) a potem serki bieluchy, które też dość często im dawałam, bo zdrowe.
Zauważyłam też, że dzieciaki moje lubiły bardzo owoce w szkole zjadać. Banany, jabłka, winogrona, truskawki - uwielbiały.
U mnie jak była zabita świnia to były własne wyroby. Jak kupne to: lencz, konserwa tyrolska i gulasz angielski. Oczywiście kiedyś dużo lepszy był skład niż teraz.
ja mysle ze pitne jogurty swietnie sie sprawdzaja. Jesli nie chca jesc kanapek sprobuj z przekaskami, jesli pomidory sie znudzily dawaj inne warzywa, ogorkek zielony czy papryka
Kanapki były, jogurty okazały się niezbyt wygodne, były drożdżówki . Dzisiaj piekę chlebek bananowy więc będzie na jutro. O 11.30 dziewczynki jedzą obiadek w szkole - jedno danie plus dodatek - paróweczka, jabłko, serek lub batonik. Obiad wychodzi trzy razy przed lekcjami i dwa pod koniec. Pierwsze dni zjadały kanapki, teraz coraz częściej przynoszą do domu. Wybór kanapkowy mam raczej niewielki , wędlin nie lubią, żółtego sera też już nie bardzo, pomidorki odpadają ze względu na konsystencję ( kupuję do śniadania coctailowe i wrzucam do śniadaniówki) Macie jakieś dobre pomysły na śniadanko do szkoły?
Hmm.. A może sok przecierowy z Mazurskiej marchewki? (W składzie nie ma cukru z wyjątkiem tego naturalnie występującego w owocach) banan, ósemki jabłka, kawałki marchewki, kanapki z serem topionym albo domowym pasztetem??
Mama by mi dała, jakbym tak wybredzała!
Kanapki z serem, wędliną, pasztetem, dżemem
do tego jabłko i uczyć się.
Moze one nie są głodne po prostu od tego wszystkiego
i dlatego przynoszą śniadanie do domu?
Może, zwyczajnie spytasz się ,co by chciały dostawać na śniadanie do szkoły,
Później ,wspólnie wybierzecie z propozycji dziewczynek i twoich ,coś smakowitego i zjadliwego i akceptowanego przez małe uczennice i ich mamę .
.
Jak to zrobiłaś, że Twoje dzieci jedzą wszystko bez wybrzydzania?
Bardzo proszę o radę w tym temacie?
Raczej jak moja mama to robiła.
Jak nie było co jeść to jedliśmy co było bez wybrzydzania.
Moje córki chętnie zabierały do szkoły "zdrowe" ciasteczka, które razem z nimi robiłam. A i inne dzieci też chętnie je jadły. Ciasteczka były z: płatki owsiane + płatki kukurydziane + bakalie + trochę otrąb.
Pyszne i zdrowe.
Ja piekę synkowi -też pierwszak, pizzerinki ( uwielbia takie śniadanko ). Co jakiś czas dostaje kanapkę z upieczonej w automacie do chleba, drożdżówki, przełożoną miodem lub dżemem, na pierwsze zjada wtedy kanapki na słono. Jako dodatek ogórek, jabłko lub marchewka. Pozdrawiam.
Jabłuszka czy banany jak dostają do obiadu też wracają do domu. Drożdżówki też piekę, jutro dostaną chlebek bananowy. Soczki do picia dostają czasem klarowne, czasem przecierowe. Jak zapytam co chcą gdy akurat nie ma niczego upieczonego słodkiego wybierają kanapki z żółtym serem - chociaż ostatnio twierdzą że nie lubią albo z serkiem topionym. Jak mają na ósmą podziubią kanapkę i popiją herbatką lub kakao, jak na później t zjadają kanapkę najczęściej z pomidorkiem ale pozwalam na wybór, często jest to zupka mleczna lub płatki. O 11.30 w szkole mają jednodaniowy obiad, a po powrocie jedzą z nami obiadek. Pewnie głodne nie chodzą a śniadanko w szkole jedzą bo inne dzieci też jedzą ( tym bardziej że przy systemie bezdzwonkowym wszystkie jedzą w klasie). Jeszcze jedno pytanko. Jak dajecie marchewkę do szkoły bo mi taka pokrojona bardzo szybko ciemnieje.
Pomyśl jeszcze nad małymi pizzerynkami. A marchewkę obieram i w całości do chrupania, do woreczka daję, nie ciemnieje!
Piekę w niedzielę dwa rodzaje przekąsek, po 12 sztuk , 2 zostawiam na poniedziałek, resztę mrożę. Najczęściej : bułki drożdżowe z owocami (śliwki, jabłka, brzoskwinie), babeczki z musli i kawałkami owoców, "kromeczki" czyli bułki warstwowe do odrywania z bazylią i suszonymi pomidorami (wersją z pietruszka i czosnkiem zajadamy się w domu), marchwiowe babeczki, dyniowe, teraz zabieram się za ciasto na rogaliki, które ma coś ok 18h wyrastać, te będą z nutellą i dżemem brzoskwiniowym. Do tego zawsze owoce (śliwki, jabłka, mandarynki, winogrona, gruszki), pokrojona w słupki marchew, do picia woda. Kanapek nie robię, soków nie daję. System bezdzwonkowy, obiad o 13, dopiero od października. Owoce z obiadu przynoszą do domu, dostają następnego dnia do śniadania. :)
Mój syn nie chce jesc obiadów w szkole, woli dostać więcej chleba i w domu zjesc obiad. Kanapki dostaje z zoltym serem / salami, do pojemniczka daje pokrojona rzodkiewke / papryke , kabanosy do przegryzania, gdy dluzej jest w szkole to bierze jesszcze muffinki (sami pieczemy). Owoców na razie nie zjada ale daje codziennie, moze kiedys sie uda i zje.
U nas nie ma wyboru- wszystkie dzieci jedzą obiad. W związku z tym Młode zjadają obiad w szkole i o 17 żądają obiado-kolacji w domu :) Na szczęście chodzą do klasy, która zajęcia kończy tylko 2 razy w tygodniu po 16. Niektóre klasy mają zajęcia od 8 tylko do 13, niektóre zawsze od 8 do 16, a inne od 8 raz tak, raz tak, zależy, jaki program wybrali rodzice zapisując dziecko. Przerwę śniadaniową wyznacza nauczyciel, mają ok 20minut na zjedzenie i pokręcenie się po sali. Dlatego dostają bułkę, owoc i wodę, więcej zjeść nie zdążą. :)
Wiesz moze i dobrze ze nie ma wyboru, wszystkie dzieci jedza i moj syn pewnie wtedy by zjadal obiad, tak jak to bylo w przedszkolu.
Moje wszystkie dzieci jedzą obiad w szkole. Nie daję nic więcej. Zazdroszczą kolegom, którzy jedzą kanapki. Jeden syn wspomina kanapki do przedszkola z pasztetem bo głównie takie chciał.
Jak ja chodziłam do szkoły to 4 razy w tygodniu zawsze miałam kanapki z masłem i wędliną, a w piątki z rybą. Wędlina jedna i ta sama tak długo aż mi zbrzydła. Potem zmiana na drugą i tak w kółko. nie było tyle gatunków co teraz.
Przepraszam,jeśli to wścibskość,ale..dlaczego nie dajesz dzieciom drugiego śniadania?Jeśli boisz się,że nie zjedzą obiadu,łatwo to sprawdzisz.Nie wszystkie dzieci są niejadkami.Długie przerwy między posiłkami powodują spadek insuliny.Dzieci są rozkojarzone,nie potrafią się skupić na nauce.
Moje dzieci były różne pod względem jedzenia.Starsza była takim "niejadkiem w niewielkim stopniu",a młodsza potrafiła ..zjeść konia z kopytami.Śniadanie w domu,w szkole drugie,obiad,też w szkole.Po powrocie do domu często jeszcze zjadała drugi obiad.Kolacja,owszem.Zawsze była szczupła i jest do dziś.
Mój gimnazjalista nie je obiadów w szkole, bo po prostu nie może ze względu na alergię pokarmową.Kanapki mu ograniczam, bo cóż to za jedzenie cały dzień chleb, nawet jeśli z wkładką. Dostaje marchewki - śweitnie się sprawdzają i lubi. Jabłka, gruszki... Nie dał się namówić na sałatki, ale jak mu taką owinę w naleśnik, to już je. :) Robię też w kruchych formach babeczkowych, tylko ciut większych niż na zwykłe ciasteczko, takie pikantne, wypchane czym się da. :)
Zawsze zazdrościłam tym mamom, których dzieci mogły jesć wszystko...
Nie daję moim dzieciom kanapek bo chcę by jadły obiad w szkole, a mają nadwagę więc było by to za dużo dla nich
Rozumiem,ale może jakieś...nietuczące "podgryzajki"?Bo wiesz,tak myślę,że jak nie będą tego miały,to będą coś póżniej kombinowały.Nie wiesz,na co będą wydawały np kieszonkowe.
As, brak kanapek do szkoły nie pomoże dzieciom w likwidacji nad wagi.
Nad waga to nie sprawa estetyczna, tylko medyczna!!!!
To co uważasz za nad wagę w wieku lat dziesięciu może się okazać wielką otyłością w wieku lat osiemnastu, lepiej chyba teraz przystąpić do likwidacji niż za pare lat latać po spejalistach od cukrzyc i innych chorob.
As, jesteśmy w jednym wieku. Za moich szkolnych czasów gatunków wędlin było sporo, może mniej niż teraz, ale sporo.
Pamiętam, że kanapka z kiełbasą, jajkiem, pasztetową to był wielki obciach w szkole. Królowała szynka i żółty ser, no i świeży ogórek... zimą :D Mimo najszczerszych chęci mojej mamy, moje kanapki i tak zieleniały w plecaku, bo po prostu nie chciało mi się jeść na przerwach.
Ależ macie pamięć. Ja naprawdę nie pamiętam z czym miałam do szkoły kanapki, poza tym, że codziennie było jabłko. No i do tej pory nie bardzo przychylnie na jabłka patrzę.
Ja pamiętam, że nosiłam wszelkiej maści kanapki i herbatę/kompot w butelce. Jak podrosłam to dostawałam też 2 zł do wydania w sklepiku i byłam super szczęśliwa. A jak raz na jakiś czas mama dała 5 zł, bo nie miała drobniej to już w ogóle szaleństwo. Teraz to kompletnie inne czasy. Eh.
A co dawałam dzieciom? Bułki - słodkie i na słono, kawałek mojego ciasta, trochę upieczonych ciasteczek, orzechy i czipsy warzywne i owocowe (robione przeze mnie) do pochrupania, marchewki pokrojone w słupki i tradycyjnie kanapki. Jak się pytałam ich co chcą na śniadanie do szkoły to w pierwszej kolejności wymieniały ciasto :) a potem serki bieluchy, które też dość często im dawałam, bo zdrowe.
Zauważyłam też, że dzieciaki moje lubiły bardzo owoce w szkole zjadać. Banany, jabłka, winogrona, truskawki - uwielbiały.
U mnie jak była zabita świnia to były własne wyroby. Jak kupne to: lencz, konserwa tyrolska i gulasz angielski. Oczywiście kiedyś dużo lepszy był skład niż teraz.
ja mysle ze pitne jogurty swietnie sie sprawdzaja. Jesli nie chca jesc kanapek sprobuj z przekaskami, jesli pomidory sie znudzily dawaj inne warzywa, ogorkek zielony czy papryka
Dzieci nie lubią żadnych wędlin? Jeżeli odpadają to może kanapki z dżemem będą dobrym rozwiązaniem,plus na deserek jakiś owoc? Co o tym sądzisz?