Długo wahałam się czy prosić.....ale wiem,że jest tu dużo ludzi bardzo mądrych i doświadczonych.Jestem na takim trochę zakręcie życiowym..i nie wiem za cholerę,w którą stronę mam się udać,a właściwie to nawet jeszcze nie widzę zadnej drogi przed sobą,ale do rzeczy..Mam już 40-tkę na karku,wykształcenie tylko średnie,całe swoje dorosłe życie przepracowałam z mężem w gospodarstwie,międzyczasie liznęłam trochę handlu,ale raczej takiego przez małe h.I tu zaczyna się problem,w lipcu mąż uległ wypadkowi,rokowania na najbliższy rok są raczej niewesołe tzn.nie będzie mógł pracować ze mną w gospodarstwie.Radziłam sobie do tej pory,jak mogłam,ale nie daję już rady fizycznie i psychicznie też.Do tej pory najmowałam do pomocy,ale dalej już nie pozwalają finanse,zresztą ciężko znależć kogoś ,kto po prostu chciałby pracować w gospodarstwie i znał się na tym.Po głowie chodzi mi myśl,żeby ziemię wydzierżawić,stado sprzedać,(szczególnie po ostatnich 3 kontrolach,które mnie nawiedziły w tym miesiącu),a jeżeli nie, to inwestować tzn. dostosowywać się do wkoło rosnących wymagań.Tylko to dostosowanie będzie wymagało kredytu.Pomyślałam sobie,że moze iść do szkoły(tylko jakiej?),Zmienić zawód,ale znów na jaki?Czy to nie jest juz trochę za póżno,zaczynać od nowa?Znając nasze realia nikt nie czeka na mnie z rozłożonymi rękami,żeby dać mi pracę i jeszcze jedno,czy dam radę,co wpiszę do cv?A rodzinę muszę jakoś utrzymać..Liczę na Wasze rady,chociaż wiem,że gotowej recepty nikt mi nie wystawi,ale czasem warto posłuchac,żeby wyciągnąć dla siebie jakies wnioski.Celem tego postu nie jest jakieś użalanie się nad sobą,nie chcę.żeby ktoś zrozumiał mnie żle.
Uff. Ciężki temat. Akurat jeśli chodzi o moją osobę to nie jestem dobrym doradcą. Ja sama nie dalej niż tydzień temu, po obaleniu przedniego wina, sformułowałam post na forum dotyczący przekwalfikowania się.
Możesz oczywiście iść do szkoły, uczyć się, tylko jeśli chodzi o etat to musisz wiedzieć, że nikt z otwartymi rękami czekać na Ciebie nie będzie. Jeśli nie masz znajomości (i to mocnych) nie licz na pracę na tkz. państwowym. Widzę, że mieszkasz w Szczytnie, przypuszczalnie to taki sam grajdół jak mój. Wiem jak to w takich mieścinach wygląda.
Niestety jeśli chodzi o zdobywanie pracy nie odbywa to się w ten sposób, że skończysz szkołę, dostaniesz papierek, wyślesz CV, ktoś zaprosi Cię na rozmowę i zatrudni. Zresztą, nawet gdyby wszystko poszło medalowo to nie ma co liczyć na jakieś szczególnie dobre pieniądze.
Ja ma za sobą doświadczenia mobingu i totalnego paraliżującego strachu przed wyjściem do pracy. Moje CV nie jest puste - wręcz przeciwnie - pełno w nich wpisów o pracy w firmach"Uduś". Przez 6 lat siedząc przy jednym biurku "pracowałam w 5 firmach. Jeszcze do tego wszystkiego nie miałam odprowadzanych składek. I stwierdziłam, że nie tędy droga.
Masz gospodarstwo, jest Twoje, może trzeba jednak pomyśleć o tym kredycie. Może mogłabyś np. produkować sery (chyba, że to stado indyków). Część gospdarstwa mogłabyś wydzierżawić. Musisz pomyśleć o swoim zdrowiu, taka ciężka praca jest wyniszczająca a jedną chorą osobę już w domu masz.
Trzymam, jak nikt, za Ciebie kciuki bo obie jesteśmy w tym samym wieku i obie szukamy swojej drogi. Powodzenia - damy radę.
Skontaktuj się może z najbliższym centrum doradztwa zawodowego lub poszukaj jakiegoś w internecie.Wejdż na stronę SGGW;wiem,ze oprócz kształcenia studentów organizują również kursy.Może znajdziesz coś dla siebie.Możesz skontaktować się telefonicznie.Jakiś czas temu oglądałam w porannym rolniczym programie relację z kursu,na którym uczono profesjonalnego wyrobu serów.Dowiedz się w Twoim urzędzie pracy,czy aktualnie prowadzą kursy i jakie.Może otrzymasz tam kredyt na jakąś działalność gospodarczą?Poszukaj coś o projektach unijnych,które oferują kredyty.Nie szukając daleko,moja córka również taki dostała,założyła własną firmę i jakoś sobie radzi.Znajoma z córką dostały na otwarcie kwiaciarni,koleżanka córki otworzyła herbaciarnię.
Możesz postarać sie o dotacje unijne jeśli jesteś rolnikiem na działalność pozarolniczą.Nie wiem jak duże masz to gospodarstwo,może mogła byś otworzyć agroturystykę?
Poczytaj może znajdziesz jakiś pomysł. http://www.funduszeeuropejskie.gov.pl/faq/sod/1_2/strony/sod_faq_rolnik_13032013.aspx
Witam, podaje Ci linka sa tam kursy, niektore nawet bezplatne http://www.nova.edu.pl/ , zajecia odbywaja sie w weekendy, moze znajdziesz cos dla siebie. Znajoma zrobila kurs florystyczny, druga stylizacji paznokci i sobie dorabiaja. Najwazniejsze to wyjsc z domu, poznasz ludzi, a pozniej to juz z gorki i tego Ci zycze, pozdrawiam.
Nie zazdroszczę Ci sytuacji. Podstawowe pytanie jest takie, jakie są rokowania co do zdrowia Twojego męża. Czy musisz zorganizować życie na rok, czy szukać rozwiązań na stałe. Mam nadzieję, że mąż ma jakiś zasiłek rehabilitacyjny. Przynajmniej nie musi teraz opłacać KRUS. Myślę, że szukanie w ciemno nowego zawodu w wieku 40 lat (sama mam 41) to strata czasu. Zdobędziesz papier, który nic Ci nie da. Jedyne o czym bym myślała to kurs fryzjerski a potem usługi w domu, bo szczególnie na wsi wygodnie jest mieć fryzjerkę po sąsiedzku. Można też pochodzić po sklepach w najbliższym mieście i popytać o pracę. Do tego nie musisz dorabiać wykształcenia.
Fundusze z pośredniaka odpadają, ponieważ masz gospodarstwo. Co do gospodarstwa. Nie wiem, jak u Ciebie, ale u mnie za dzierżawę to majątku się nie dostaje. Sprzedaż to też niezbyt szybkie rozwiązanie. Poza tym pozbawisz się jedynego pewnego dochodu. Jeśli masz stado (nie wiem czego i jak duże), to tego się trzymaj. Radziłabym wizytę w Ośrodku Doradztwa Rolniczego i Agencji Restr. i Modernizacji Roln. Oni będą wiedzieli, z jakich funduszy mogłabyś skorzystać.A może podsuną jakieś pomysły.
A może jest coś, co potrafisz robić, jak Solejukowa pierogi. Taki mały biznes to małe ryzyko, nawet jak się nie uda. Może wejść na ryczałt i nie bawić się w pełną księgowość. Poszukaj też na internecie.
Myślę, że tak naprawdę to masz dwa problemy. jeden to kończące się środki finansowe a drugi to brak rąk do pracy. Jak to się mówi "wszyscy bezrobotni zajęci" albo chcieliby zarabiać nie wiadomo ile. ja szukałabym tutaj pomocy w rodzinie. Może ktoś z krewnych mógłby się nawet przeprowadzić i pomóc Ci (ale to tylko, jeśli jest szansa, że Twój mąż za jakiś czas wróci do pracy). Pracownika wśród sąsiadów ciężko będzie znaleźć, bo nikt nie chce być "parobkiem". Lepiej ponarzekać pod sklepem.
Szczerze i serdecznie dziękuję za miłe słowa,podsunięte pomysły,dały mi dużo do myślenia.Jestem Wam wszystkim wdzięczna za poświęcony czas,przeczytałam wszystko "duszkiem",wieczorem,jak znajdę chwilę odezwę się.Jakoś mi tak lżej się zrobiło,zaświtało mi kilka pomysłów w głowie,ale to póżniej,teraz czeka na mnie jeszcze praca.Jesteście bardzo życzliwe dziewczyny
Za naukę (kursy) nie musisz płacić -dowiedz się w gminie czy nie organizują jakiś projektów, w któryś mogłabyś brać udział, za unijne pieniądze - dla beneficjentów są bezpłatne.
Nie podejmuj pochopnie decyzji o sprzedaży gospodarstwa, to zawsze zdążysz. Koncentruj swoje działania raczej wokół swojej ziemi (z podjęciem pracy na etat jest fatalnie) może uda Ci się pozyskać środki unijne na rozwój gospodarstwa. Popytaj w miejscowym oddziale ARiMR a także Ośrodku Doradztwa Rolniczego z jakiego dofinansowania możesz skorzystać.Trzymam kciuki:)
Długo wahałam się czy prosić.....ale wiem,że jest tu dużo ludzi bardzo mądrych i doświadczonych.Jestem na takim trochę zakręcie życiowym..i nie wiem za cholerę,w którą stronę mam się udać,a właściwie to nawet jeszcze nie widzę zadnej drogi przed sobą,ale do rzeczy..Mam już 40-tkę na karku,wykształcenie tylko średnie,całe swoje dorosłe życie przepracowałam z mężem w gospodarstwie,międzyczasie liznęłam trochę handlu,ale raczej takiego przez małe h.I tu zaczyna się problem,w lipcu mąż uległ wypadkowi,rokowania na najbliższy rok są raczej niewesołe tzn.nie będzie mógł pracować ze mną w gospodarstwie.Radziłam sobie do tej pory,jak mogłam,ale nie daję już rady fizycznie i psychicznie też.Do tej pory najmowałam do pomocy,ale dalej już nie pozwalają finanse,zresztą ciężko znależć kogoś ,kto po prostu chciałby pracować w gospodarstwie i znał się na tym.Po głowie chodzi mi myśl,żeby ziemię wydzierżawić,stado sprzedać,(szczególnie po ostatnich 3 kontrolach,które mnie nawiedziły w tym miesiącu),a jeżeli nie, to inwestować tzn. dostosowywać się do wkoło rosnących wymagań.Tylko to dostosowanie będzie wymagało kredytu.Pomyślałam sobie,że moze iść do szkoły(tylko jakiej?),Zmienić zawód,ale znów na jaki?Czy to nie jest juz trochę za póżno,zaczynać od nowa?Znając nasze realia nikt nie czeka na mnie z rozłożonymi rękami,żeby dać mi pracę i jeszcze jedno,czy dam radę,co wpiszę do cv?A rodzinę muszę jakoś utrzymać..Liczę na Wasze rady,chociaż wiem,że gotowej recepty nikt mi nie wystawi,ale czasem warto posłuchac,żeby wyciągnąć dla siebie jakies wnioski.Celem tego postu nie jest jakieś użalanie się nad sobą,nie chcę.żeby ktoś zrozumiał mnie żle.
A nie dałoby się sprzedać części gospodarstwa, żeby były pieniądze na początek? Za jakiś kurs też byś musiała zapłacić ?
Tak myślałam o części gospodarstwa, żeby ci został dom i coś koło domu na wszelki wypadek
Uff. Ciężki temat. Akurat jeśli chodzi o moją osobę to nie jestem dobrym doradcą. Ja sama nie dalej niż tydzień temu, po obaleniu przedniego wina, sformułowałam post na forum dotyczący przekwalfikowania się.
Możesz oczywiście iść do szkoły, uczyć się, tylko jeśli chodzi o etat to musisz wiedzieć, że nikt z otwartymi rękami czekać na Ciebie nie będzie. Jeśli nie masz znajomości (i to mocnych) nie licz na pracę na tkz. państwowym. Widzę, że mieszkasz w Szczytnie, przypuszczalnie to taki sam grajdół jak mój. Wiem jak to w takich mieścinach wygląda.
Niestety jeśli chodzi o zdobywanie pracy nie odbywa to się w ten sposób, że skończysz szkołę, dostaniesz papierek, wyślesz CV, ktoś zaprosi Cię na rozmowę i zatrudni. Zresztą, nawet gdyby wszystko poszło medalowo to nie ma co liczyć na jakieś szczególnie dobre pieniądze.
Ja ma za sobą doświadczenia mobingu i totalnego paraliżującego strachu przed wyjściem do pracy. Moje CV nie jest puste - wręcz przeciwnie - pełno w nich wpisów o pracy w firmach"Uduś". Przez 6 lat siedząc przy jednym biurku "pracowałam w 5 firmach. Jeszcze do tego wszystkiego nie miałam odprowadzanych składek. I stwierdziłam, że nie tędy droga.
Masz gospodarstwo, jest Twoje, może trzeba jednak pomyśleć o tym kredycie. Może mogłabyś np. produkować sery (chyba, że to stado indyków). Część gospdarstwa mogłabyś wydzierżawić. Musisz pomyśleć o swoim zdrowiu, taka ciężka praca jest wyniszczająca a jedną chorą osobę już w domu masz.
Trzymam, jak nikt, za Ciebie kciuki bo obie jesteśmy w tym samym wieku i obie szukamy swojej drogi. Powodzenia - damy radę.
Skontaktuj się może z najbliższym centrum doradztwa zawodowego lub poszukaj jakiegoś w internecie.Wejdż na stronę SGGW;wiem,ze oprócz kształcenia studentów organizują również kursy.Może znajdziesz coś dla siebie.Możesz skontaktować się telefonicznie.Jakiś czas temu oglądałam w porannym rolniczym programie relację z kursu,na którym uczono profesjonalnego wyrobu serów.Dowiedz się w Twoim urzędzie pracy,czy aktualnie prowadzą kursy i jakie.Może otrzymasz tam kredyt na jakąś działalność gospodarczą?Poszukaj coś o projektach unijnych,które oferują kredyty.Nie szukając daleko,moja córka również taki dostała,założyła własną firmę i jakoś sobie radzi.Znajoma z córką dostały na otwarcie kwiaciarni,koleżanka córki otworzyła herbaciarnię.
Możesz postarać sie o dotacje unijne jeśli jesteś rolnikiem na działalność pozarolniczą.Nie wiem jak duże masz to gospodarstwo,może mogła byś otworzyć agroturystykę?
Poczytaj może znajdziesz jakiś pomysł. http://www.funduszeeuropejskie.gov.pl/faq/sod/1_2/strony/sod_faq_rolnik_13032013.aspx
Witam, podaje Ci linka sa tam kursy, niektore nawet bezplatne http://www.nova.edu.pl/ , zajecia odbywaja sie w weekendy, moze znajdziesz cos dla siebie. Znajoma zrobila kurs florystyczny, druga stylizacji paznokci i sobie dorabiaja. Najwazniejsze to wyjsc z domu, poznasz ludzi, a pozniej to juz z gorki i tego Ci zycze, pozdrawiam.
Nie zazdroszczę Ci sytuacji. Podstawowe pytanie jest takie, jakie są rokowania co do zdrowia Twojego męża. Czy musisz zorganizować życie na rok, czy szukać rozwiązań na stałe. Mam nadzieję, że mąż ma jakiś zasiłek rehabilitacyjny. Przynajmniej nie musi teraz opłacać KRUS. Myślę, że szukanie w ciemno nowego zawodu w wieku 40 lat (sama mam 41) to strata czasu. Zdobędziesz papier, który nic Ci nie da. Jedyne o czym bym myślała to kurs fryzjerski a potem usługi w domu, bo szczególnie na wsi wygodnie jest mieć fryzjerkę po sąsiedzku. Można też pochodzić po sklepach w najbliższym mieście i popytać o pracę. Do tego nie musisz dorabiać wykształcenia.
Fundusze z pośredniaka odpadają, ponieważ masz gospodarstwo. Co do gospodarstwa. Nie wiem, jak u Ciebie, ale u mnie za dzierżawę to majątku się nie dostaje. Sprzedaż to też niezbyt szybkie rozwiązanie. Poza tym pozbawisz się jedynego pewnego dochodu. Jeśli masz stado (nie wiem czego i jak duże), to tego się trzymaj. Radziłabym wizytę w Ośrodku Doradztwa Rolniczego i Agencji Restr. i Modernizacji Roln. Oni będą wiedzieli, z jakich funduszy mogłabyś skorzystać.A może podsuną jakieś pomysły.
A może jest coś, co potrafisz robić, jak Solejukowa pierogi. Taki mały biznes to małe ryzyko, nawet jak się nie uda. Może wejść na ryczałt i nie bawić się w pełną księgowość. Poszukaj też na internecie.
Myślę, że tak naprawdę to masz dwa problemy. jeden to kończące się środki finansowe a drugi to brak rąk do pracy. Jak to się mówi "wszyscy bezrobotni zajęci" albo chcieliby zarabiać nie wiadomo ile. ja szukałabym tutaj pomocy w rodzinie. Może ktoś z krewnych mógłby się nawet przeprowadzić i pomóc Ci (ale to tylko, jeśli jest szansa, że Twój mąż za jakiś czas wróci do pracy). Pracownika wśród sąsiadów ciężko będzie znaleźć, bo nikt nie chce być "parobkiem". Lepiej ponarzekać pod sklepem.
Szczerze i serdecznie dziękuję za miłe słowa,podsunięte pomysły,dały mi dużo do myślenia.Jestem Wam wszystkim wdzięczna za poświęcony czas,przeczytałam wszystko "duszkiem",wieczorem,jak znajdę chwilę odezwę się.Jakoś mi tak lżej się zrobiło,zaświtało mi kilka pomysłów w głowie,ale to póżniej,teraz czeka na mnie jeszcze praca.Jesteście bardzo życzliwe dziewczyny
Za naukę (kursy) nie musisz płacić -dowiedz się w gminie czy nie organizują jakiś projektów, w któryś mogłabyś brać udział, za unijne pieniądze - dla beneficjentów są bezpłatne.
Nie podejmuj pochopnie decyzji o sprzedaży gospodarstwa, to zawsze zdążysz. Koncentruj swoje działania raczej wokół swojej ziemi (z podjęciem pracy na etat jest fatalnie) może uda Ci się pozyskać środki unijne na rozwój gospodarstwa. Popytaj w miejscowym oddziale ARiMR a także Ośrodku Doradztwa Rolniczego z jakiego dofinansowania możesz skorzystać.Trzymam kciuki:)