Jestem w takim wieku, że poród mi nie grozi. Mogę zostać co najwyżej babcią. I już się boję (ciąży synowych i obowiązkom babci). Ale tej schizmy, która teraz się rozpęta, trudno sobie było wyobrazić. W moich czasach cięcie było ostatecznością i złem koniecznym. Następstwa i powikłania zmuszały młodą mamę do wielu wyrzeczeń (długie leżenie, nie można było karmić piersią). Czasy się zmieniły. celebrytki narzuciły kierunek - zero wysiłku, zero blizn (tu i tam), tydzień po porodzie musisz być fit (więc w ciąży zero zdrowego rozsądku i zdrowego odżywiania). Ja rozumiem - młode mamy muszą szybko wracać do pracy (takie czasy). Ale ten pęd do porodów na zamówienie... to lekko chore! Przecież to nie jest obojętne dla maluszka! Lekarze działają pod presją, są zobligowani do przestrzegania procedur ( na stos z NFZ), ekonomia zachwaszcza mózgi. Etyka i wartości są gdzieś...Każdy kolejny dramat (Bonk) wywołuje reakcje skierowane w niewłaściwą stronę. Bombarduje się personel, a należałoby atakować system. Poza tym myślę też, że mamy już epidemię "cięć na życzenie". Jeśli dodamy do tego "epidemię szczepieniową" to bardzo współczuję mamom!
Moim zdaniem trzeba by wysłać sporą grupę " dowodzących" służbą zdrowia do szeptuchy, choć już sama nie wiem czy medycyna naturalna jest jeszcze w stanie coś poradzić na tak ciężki kliniczny przypadek.
Nie wiadomo już dziś czy śmiać się z głupoty, wszak umierają ludzie, czy płakać nad obecnym stanem, bo w sumie co to da.
Gadające głowy z ich statystykami wszak i tak zawsze wiedzą lepiej, a człowiek? No cóż to już chyba tylko numer statystyczny w kolejnej tabeli, rankingu czy badaniu. Strach żyć !!!
Kobiety i tak w swoim życiu się nacierpią z różnych powodów, więc jeżeli mają taką możliwość , to dlaczego nie skorzystać z dobroci cesarskiego cięcia.?Jestem za, sama też takowe miałam i czułam się dużo lepiej , niż po normalnym porodzie.
Może to wynika ze strachu?z opowieści innych które rodziły godzinami wyjąc z bólu,a nikt się nie zainteresował,zero empatii dla rodzącej.Sama znam przypadki gdzie jedna z moich krewniaczek chodziła przez cała ciąże na wizyty do pani ordynator,poród miła w dniu w którym sobie umyśliła,dostała jakąś kroplówkę za 1,5 godziny dziecko było,więc widać że można inaczej,że się da,pani doktor osobiście nadzorowała poród,do innej położnicy nie zajrzała.No ale nie wszystkich stać żeby płacili 300złotych co wizytę.Moja siostra rodziła w szpitalu,gdzie podają(?)gaz rozweselający,siostra zaczerpnęła 2 wdechy i pech że butla się skończyła,oczywiście że nikt nie pokwapił się po drugą butlę,cóż może gdyby siostra była w stanie otworzyć portfel to by się znalazła.Taka rzeczywistość u nas,nie dziwię się że młode pragną sobie ułatwić życie,sama jestem po cc,i żaden to miód,ale pamiętam moją ulgę i radość gdy prawie na samym początku wiadomo już było że będzie cc.Każdy żyje jak chce,jego wybór.
Na zmówienie...? Jestem na nie!!! Taki mój pogląd. Ale zaniedbania lekarskie, szczególnie w dużych szpitalach są karygodne -zielone wody płodowe, a tu decyzji o cesarskim brak i omal niedotlenienie dzidzi, bo decyzja w ostatnim momencie- to przypadek mojej koleżanki. Mam takich dziwactw jeszcze trochę, szkoda gadać. Ciąże mnogie, też dla bezpieczeństwa powinny być przez cesarkę. Mamy inne czasy i cięcie malunie, szybka rehabilitacja, dzidzia najważniejsza. Ale zdrowa ciąża i mamusia to jak najbardziej -rodzić po ,,Ludzku" i naturalnie. Ja rodziłam w małym szpitalu i jak czasem opowiadam, że położna na nocnym dyżurze od pierwszej minuty siedziała ze mną i mężem, a jak po herbatę szła to pytała, czy na chwilkę może nas zostawić i czy nam coś zrobić do picia... było na prawdę po ludzku, poród rodzinny i opieka bez żadnej kasy.
Też rodziłam w maleńkim szpitalu ,pierwszy poród rodzinny 17 lat temu ,to wtedy była fanaberia,ale wspominam dobrze.Drugi też w tym samym szpitalu,ale rodzinne już odwołali,jednak gdy powiedzieliśmy ,że jesteśmy po szkole rodzenia, miła pani położna przyniosła mężowi kitel.Ogólnie wspomnienia mam miłe,bez żadnych kopert.Natomiast moja kuzynka rodziła w renomowanej klinice,i,co,sama na sali do ostatniej chwili,a usłużna pani salowa powiedziała,że skoro przez tyle czasu nie wydawała na podpaski to chyba stać ją przynajmniej na dobrą kawę i bombonierkę.Więc nie zawsze te renomowane są lepsze niż te w maleńkich miastach.
Ja dwa porody miałam przez cesarkę. Przy ostatnim był mąż ze mną. Nie było żadnych problemów z tym. Musiał tylko kupić sobie strój w sklepie medycznym. Ja byłam spokojna.
To mamy podobnie, u mnie to siedem lat temu i też dobrze wspominam. Szpital do totalnego remontu bo koszmarnie wyglądał, ale był czysty i mili ludzie. Jak poszłam pod prysznic i usłyszałam płacz - a na oddziale dwoje dzieci w tym jedno moje, to już miałam nogę wycofaną spod prysznica - gdy pielęgniarka uchyliła drzwi i krzyczy - już OK uspokoiłam go, dokończ prysznic.
Jak ja chciałam iść pod prysznic to poprosiłam położną, żeby zajrzała na moje dziecko jakby mocno płakała. Wściekła zapytała czy w domu w takich sytuacjach będę do sąsiada zanosić. Dziecko się darło. Zabrała je i oddała po ponad 8 godz lub jeszcze później. Karmiłam piersią i zastojów mleka dostałam. Dziecko było w szpitalu podkarmiane glukozą chociaż miałam pokarm. Mówili, że po tym jest spokojna i śpi.
Ot i różnica w doświadczeniach ogromna. Choć była tam jedna pielęgniara co wyraźnie mam nie lubiła, a do dzidzi słodko przemawiała. Potem powiedziała mi dlaczego. Konfrontacja nastąpiła gdy na chyba drugą dobę miałam problem, bo młody siarką się nie najadał i zdenerwowany płakał w niebogłosy. Trudniej było przy tym go przystawić do cyca. Darłoka zrobił 15 minutowego, ona wparowała i mówi -co to dziecko tak długo płacze, ja na to - co ją tak dziwi, przecież dzieci płaczą, a ja się staram, ale cierpliwości. Wtedy z promiennym uśmiechem oznajmiła, że to się nie zdarza, bo mamusie sterczą nad pielęgniarkami zanim jeszcze dzidzia zakwili!!! Pomogła opanować malucha i prawidłowo przystawiać.
W zupełności zgadzam się z Mamą Różyczki. Sama miałam cięcie cesarskie (z konieczności, bo przygotowana byłam na poród naturalny) i bardzo sobie chwalę. To totalne bzdury o długim leżeniu (jedynie nie należy się specjalnie przemęczać, co obowiązuje też po porodzie naturalnym), normalnie karmiłam piersią. Nie miałam żadnych powikłań. Po kontroli u ginekologa w lutym usłyszałam, że wszystko jest zagojone i jesli mam ochotę to w lipcu mogę spokojnie zajść w ciążę. Wyszłyśmy ze szpitala w drugiej dobie. Moja córka jest zdrowa, rozwija się normalnie, nie choruje wbrew powszechnym opiniom, że po cesarce dzieci mają obniżoną odporność. I z pewnością jeśli kiedyś przyjdzie mi rodzić wybiorę cesarskie cięcie. Z tego miejsca również proszę o to, by nie siać propagandy na temat cesarki, chociażby z tego prostego powodu, że sama ciąża jak i poród jest sprawą bardzo intymną i decyzja o sposobie rozwiązania podejmuje kobieta spodziewająca się dziecka, ewentualnie lekarz prowadzący.
Iwciu, zapewne mamy zupełnie inne podejście. Natomiast z pewnością zgadzamy się co do tego, że poród jest sprawą intymną. Każda kobieta ma prawo decydować czy będzie miała cięty brzuch czy krocze. Za mnie wybrała, wbrew pozorom natura i wyszło to na zdrowie mojemu dziecku, a i ja nie narzekam. Pozdrawiam.
Mamamirelki chyba ma złe dni, ostatnio przeszkadzali jej emeryci i rencisty na ulicach i w kolejkach sklepowych, teraz cesarka.Najlepiej niech każdy zajmuje się swoimi problemami, w końcu każdy za taki poród, płaci sam za siebie.
Anna Mucha urodziła kilka dni temu i wyszła zadowolona z prywatnej kliniki, zapłaciła za poród 16 tyś, dla mnie to ogromna suma, ale jak ją stać , to dlaczego nie:)
Moja Droga, jestem bardzo blisko szpitali i widzę te paranoję wśród pacjentów. We Włocławku już pacjentki i pacjenci rezygnują z hospitalizacji! Niestety, ludzie fundują sobie problemy bardzo często na własne życzenie!
Przeczytałam uważnie twoje podsumowanie w tamtym wątku i uważam, że nie było szczere. Najpierw się wyżyłaś na emerytach nazywając ich truchtającymi gejszami. Po negatywnych komentarzach, postanowiłaś się trochę wybielić, udając że się troszczysz, o emerytów, co wcale nie jest prawdą!
Ja miam cc i bardzo źle wspominam.5 dni w szpitalu,pięć dni bez jedzenia,trzy bez picia,kroplówki,cewnik, na drugą dobę wstawałam,środki przeciwbólowe morfinopochodny dolargan przez dwie doby,z karmieniem nie miałam problemu.Poród miał być sn mimo że dziecko duże i budowę miednicy mam nieprawidłową.Mały utknął.Lekarka stwierdziła że nie urodzę sn ale takie są przepisy..efekt 3 godz. Partych,wypychanie dziecka przez ucisk brzucha,proba obrotu dziecka podczas partych..praktyki sredniowieczne w bardzo dobrym oddziale z tytułem szpital przyjazny dziecku,efekt taki że pędem mnie wieźli na cc bo traciłam przytomność z bólu i zmęczenia a dziecku połamali żebro.
Zapewne nasze dzisiejsze zdania o tym jaki poród lepszy zależy od doświadczeń. Ja rodziłam na poleconej przez przyjaciółkę porodówce. Normalny szpital. Żadnych kopert, lekarz prowadzący ciążę był z poza. Byłam przygotowana na poród naturalny. Absolutnie fachowa opieka, cudowne pielęgniarki, które zajęły się mną fantastycznie, bo decyzja o cesarce podjęta została w kilka minut i jak stałam tak mnie zabrali na cięcie. Głaskały, uspakajały, bo byłam sama i bardzo się wystraszyłam. A że cięli mnie o 22, całą noc przychodziła do mnie pielęgniarka, pytała czy boli, głaskała po rękach. Bolało jak diabli, nie zmrużyłam oka, ale po cięciu i szyciu krocza kolorowo też nie jest. Rano się wykąpałam, przywiozły mi Maję, radziłam sobie bardzo dobrze, same zaproponowały, że skoro po cesarce nie przespałam nocy to wezmą jeszcze małą i przywiozą rano. Miałam fantastyczną opiekę i ogromne wsparcie. I gdybym miała rodzić to tylko tam, mimo, że teraz mieszkam dużo dalej. Summa summarum, grunt by każda z nas nie miała po porodzie traumatycznych wspomnień, niezależnie czy odbył się on drogą naturalną czy przez cesarskie cięcie.
Powiało optymizmem. Są jednak dobre szpitale, rozsądni lekarze i miłe położne. Ale najważniejsze są: zdrowy rozsądek, doświadczony personel z ludzką twarzą i zaufanie. A obecna nagonka w mediach bardzo zafałszuje obraz wielu wspaniałych pracowników służby zdrowia. I wcale nie trzeba umawiać się i płacić za cięcie na zamówienie. Ludzie potrafią zdziałać więcej niż znieczulenie zewnątrzoponowe ( i maluszek na lekkim rauszu). Wszystkim przyszłym mamom życzę lekkiego porodu i cudownych wspomnień. A potem to już tylko będziemy babciami.
I oczywiście babciom też wesołego ucztowania!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Bez babć polskie matki nie istnieją!
A obecna nagonka w mediach bardzo zafałszuje obraz wielu wspaniałych pracowników służby zdrowia.
Dlaczego ci wspaniali pracownicy służby zdrowia nie walczą z tymi "uczciwymi inaczej", którzy psują ich wizerunek, tylko wręcz przeciwnie, pomagają tuszować wiele przekrętów. W każdym szpitalu, w każdej przychodni doskonale wiadomo kto jest nieuczciwy, dlaczego się więc ich toleruje? Należy dla dobra pacjentów i własnego, dobrego imienia piętnować, wręcz tępić łapówkarzy i nieudolnych specjalistów. Zresztą tak powinno być w każdej placówce, która funkcjonuje dzięki pieniądzom obywateli. Trudno wygłaszać laudacje za coś co winno być standardem, szczere dziękuję i wierność pacjenta to jest najlepsza zapłata.Pieniądze jak wiadomo idą za pacjentem.
Jasne że nacięte krocze też boli,ale babeczki po porodzie sn po czterech godzinach śmigały po korytarzu,mogły normalnie jeść a na drugi dzień szły do domu.Nie jestem za cc na życzenie,tylko jeśli jest konieczne,to poważna operacja.Mnie lekarz kiedyś powiedział jakby Pan Bóg chciał zeby dziecko rodziło się brzuchem to dałby kobiecie zamek;)
"babeczki po porodzie sn po czterech godzinach śmigały po korytarzu,mogły normalnie jeść a na drugi dzień szły do domu"
Po dość ciężkim porodzie sn nie pozwolono mi wstawać z łóżka przez jakieś 5 godzni. Potem obowiązkowa wizyta w toalecie i... koniec "śmigania", jak to określasz. Zresztą wszystko bolało jak cholera, nie pomijając nacięcia. Do domu wyszłyśmy po 3 dobach, nie wychodzi się na drugi dzień po porodzie... Nie w Polsce.
..ja tak:) poród sn..."koleżanka" z tej samej sali jeszcze w czwartej dobie po cc traciła przytomnosć po wstaniu z łóżka..ale KAŻDY organizm jest inny:)
Pierwszy poród, bardzo ciężki i bardzo długi, sn - mam KOSZMARNE wspomnienia pomimo wspaniałej opieki położniczo-lekarskiej. Między innymi z tego też względu decyzja o powiększeniu rodziny czekała kilka lat. Teraz jestem w ciąży i bardzo chciałabym mieć cc. Za pierwszym razem wada wzroku podwoiła mi się od parcia. Nie chcę nosić coraz mocniejszych okularów. Sama krótkowzroczność (do jakiegoś stopnia) nie jest wskazaniem medycznym do wykonania cc, ale postaram się mieć dziecko "wydobyte".
Czy to egoizm? Czy to paranoja? Czy to wg Twoich kryteriów będzie cc na żądanie?
Moje ciało i moja sprawa. Pierwsza ciąża- w 5 tygodniu podjęta decyzja o cc, ciąża bliźniacza. W drugiej nawet nie przyszło mi do głowy rodzić siłami natury. Miałam cięcie kilka dni przed czasem i to w dość ekstremalnej sytuacji zagrożenia życia ale i tak miałam je mieć. Miało się obyć bez połamanych zębów, zapaści ale i tak skończyło się dobrze. Co do opieki i osób pracujących w szpitalu- bardzo sympatyczni i życzliwi ludzie. :)
Miałam 2 cc. Każdą z innego powodu. każda inna. Po pierwszej czułam się fatalnie przez miesiąc. Wstawanie z łóżka, kaszel, kichanie - koszmar. Jak by nie było to przecięta nie tylko skóra, ale i mięśnie. Przez miesiąc mama pomagała mi w opiece nad dzieckiem. W drugiej ciąży ostatnie dni spędziłam na patologii. Lekarze zastanawiali się, jak rozwiązać poród - sn czy cc. Kiedy lekarz zadał mi pytanie, jak ja bym chciała, wpadłam w panikę. Wcale nie chciałam decydować. Powiedziałam do lekarza, że naturalnego boję się, bo nie wiem co to jest a cesarki boję się, bo wiem co to jest. Skończyło się na cc ze względów medycznych. W porównaniu do poprzedniej czułam się o wiele lepiej, co nie zmienia faktu, że pierwsze 3-4 dni były bardzo ciężkie. Na pewno minusem cesarki, pomijając oczywistość, że jest to operacja i brak efektu fizjologicznego naturalnego porodu, jest blizna, nawet jeśli jej nie widać. Kupując majtki muszę pamiętać, żeby nie kończyły się w miejscu blizny, bo wtedy blizna pobolewa. No i na zmiany pogody swędzi. Ale za to łatwiej wytłumaczyć mi synkowi, jak wyszedł z brzucha mamy;-)))
Przy mnie kobietka, która rodziła naturalnie 4 dziecko wyszła ze szpitala tego samego dnia po 4 godzinach od porodu. Musiała tylko poczekać, żeby zaczęła się kolejna doba szpitalna, żeby nie wyszła w tej samej.
Myślę, że problem polega głównie na tym, że w Polsce tak słabo jest jeszcze rozwinięta opieka nad kobietą rodzącą. Mam tu na myśli chociażby gaz rozweselający, możliwość korzystania z różnych pozycji przy porodzie itp.
też tak miała przy pierwszym porodzie rodziłam sn przez godzinę, córka jak był skórcz wychodziła a jak mijał to się cofała.To co przeżyłam przez ta godzine to tylko ja wiem. Po godzinie lekarz zdecydowała się na cc bo mówi że szkoda dziecka a przepisy tak dr mówił że rodzi się siłami natury przez 2h jak nie ma efektów to wtedy cesarka. Na szczęście nic nie boli, nie swędzi, blizna mało widoczna. Jak poszłam za 2 razem na porodówkę to się pytali czy poród sn czy cc. Nie chciałam przechodzić drugi raz tego samego więc zgodziłam się na cc. Po porodzie dr powiedziała mi że i tak bym nie urodziła silami natury bo syn był za duży i byłoby cc
Jest wiele powodów zdrowotnych do cięcia chociaż kobieta nie wygląda na chorą np. głuchota jednego ucha itd. Nie jest tak że lekarz natychmiast zgadza się na cesarkę musi mieć powód co nie twierdzę że zdarza się też cięcie po znajomości :-) Teraz po cesarce leży się 3 dni, jeśli kobieta dobrze się czuje to do domu.
Wyczytałam gdzieś na jakiejś stronie internetowej, że kobiety szczupłe, które mało przytyły w czasie ciąży i miały cc, czują się dużo lepiej, niż te, które przytyły przeszło 20 kg.
Zgadzam się z tą opinią, obok mnie leżała pulchna mama i po cc, bardzo cierpiała.
zachodząc w ciążę ważyłam 46 kg kilka dni przed porodem ważyłam 65 kg w obydwu ciążach, miałam 2 cc. czułam się idealnie. Za 1wszym razem postawili mnie na nogi po prawie 24 godzinach i ciężko bylo mi wstać bo bolało, a po drugim cc wstałam sama po 12 godzinach i się wszyscy dziwili że tak szybko. Więc chyba tu nie ma reguły czy szczupła i ile przytyła - wydaje mi się że to zależy od organizmu kobiety
Ja mogłam wybrać sposób porodu, bo miałam wskazania do cc. Z racji zawodu i też nieco większej wiedzy dot. porodu zdecydowałam się na tę opcję. Do samego porodu byłam bardzo aktywna, przytyłam niewiele. Z samego porodu mam rewelacyjne wspomnienia, a przecież to operacja.. Wstałam tego samego dnia wieczorem, od następnego dnia jadłam już normalne posiłki. Pobyt tez wspominam rewelacyjnie, ale leżałam w prywatnej klinice (za ułamek tej ceny co Mucha;)). Teraz jestem w drugiej ciąży, z kilku przyczyn na pewno będzie rozwiązana przez cc. Dalej pracuję, latam tu i tam, opiekuję się córką- myślę, że to pomaga szybko wrócić do formy po porodzie.
Jestem mamą po trzech cc. I wolałabym rodzić sn. Wiem, co mówię, bo przy pierwszym cc "darowano" mi jedynie bóle parte.
Wszystkie cięcia ze wskazań medycznych. Być może moje nastawienie wynika z tego, że byłam cięta pionowo. Po wszystkim bolało jak cholera, dojście do jako takiej formy zajmowało mi średnio miesiąc. Ostatnia cc (jedyna w znieczuleniu zewnątrzoponowym) zakończona transfuzjami i określana jako "stan zagrożenia życia matki". Przebieg mało sympatyczny - i fizycznie, i psychicznie, mimo ogromnego zaangażowania lekarzy. Wolałabym spać.
Wnioski: 1. NIKT mi nie wmówi, że cc to w przypadku fizjologicznego porodu droga optymalna.
2. Wiem też z doświadczenia, że samo cc nie gwarantuje szczęścia, zdrowia i pomyślności dla dziecka i matki. Pierworodna - pośladkowa (dodatkowym wskazaniem do cc była zakładana stosunkowo duża waga dziecka). Dopiero wspomniana waga przesądziła o cc. Wcześniej zakładano poród pośladkowy. Mała urodzona po cc w zamartwicy. 1 pkt. Wcześniejsze USG i KTG nie wskazywało zagrożenia. W kontekście tragedii we Włocławku chcę być dobrze zrozumiana. Nie wszystko da się przewidzieć, a cesarka niczego nie gwarantuje. Niestety. Pomijam ew. karygodne i oczywiste zaniedbania personelu szpitala.
3. Na dzień dzisiejszy mam kategoryczny zakaz myślenia o kolejnym dziecku, ogromne zrosty komplikujące badania i bliznę na pół brzucha na pamiątkę.
Generalnie: osobiście na życzenie nie polecam. To nie zabieg. To operacja.
Bo cięcie powinno być ostatecznością i złem koniecznym. Oglądałam kiedyś program telewizyjny w którym spierali się zwolennicy obu metod i jednak przekonali mnie Ci "naturalni". Przede wszystkim, dla noworodka to szok kiedy ktoś otwiera brzuch i wyjmuje go z ciepłego przytulnego lokum. Problemy z naturalnym karmieniem czesto się zdarzają bo przy cesace nie wydziela się oksytocyna - hormon regulujący wydzielanie mleka. Natura tak nas stworzyła, jesteśmy do tego "stworzone" więc po co z tym walczyć? Teraz jest możliwość znieczulenia, kiedyś tak nie było i kobiety jakoś rodziły i miały więcej dzieci niż my teraz. Poza tym, szczęście rodzi się w bólu :)
I jeszcze na koniec dodam że mam dwójkę dzieci, każde z nich rodzone naturalnie. Synka urodziłam w lipcu zeszłego roku, ważył 4360g a ja raczej drobna jestem i dałam radę. Po prostu słuchałam się położnych i jakoś poszło - nie mówię że było lekko - ale nigdy nie wybrałabym inaczej. Rodziłam w Irlandii, w Polsce chyba masa dziecka powyżej 4kg jest wskazaniem do cesarki. A tu mi nawet usg nie robili żeby to sprawdzić (ostatnie miałam w 24tc) i całe szczęście po strach to zły doradca a ja pewnie bym spanikowała.
Jestem w takim wieku, że poród mi nie grozi. Mogę zostać co najwyżej babcią. I już się boję (ciąży synowych i obowiązkom babci). Ale tej schizmy, która teraz się rozpęta, trudno sobie było wyobrazić. W moich czasach cięcie było ostatecznością i złem koniecznym. Następstwa i powikłania zmuszały młodą mamę do wielu wyrzeczeń (długie leżenie, nie można było karmić piersią). Czasy się zmieniły. celebrytki narzuciły kierunek - zero wysiłku, zero blizn (tu i tam), tydzień po porodzie musisz być fit (więc w ciąży zero zdrowego rozsądku i zdrowego odżywiania). Ja rozumiem - młode mamy muszą szybko wracać do pracy (takie czasy). Ale ten pęd do porodów na zamówienie... to lekko chore! Przecież to nie jest obojętne dla maluszka! Lekarze działają pod presją, są zobligowani do przestrzegania procedur ( na stos z NFZ), ekonomia zachwaszcza mózgi. Etyka i wartości są gdzieś...Każdy kolejny dramat (Bonk) wywołuje reakcje skierowane w niewłaściwą stronę. Bombarduje się personel, a należałoby atakować system. Poza tym myślę też, że mamy już epidemię "cięć na życzenie". Jeśli dodamy do tego "epidemię szczepieniową" to bardzo współczuję mamom!
Macie jakieś pomysły jak wybrnąć z tej paranoi?
Moim zdaniem trzeba by wysłać sporą grupę " dowodzących" służbą zdrowia do szeptuchy, choć już sama nie wiem czy medycyna naturalna jest jeszcze w stanie coś poradzić na tak ciężki kliniczny przypadek.
Nie wiadomo już dziś czy śmiać się z głupoty, wszak umierają ludzie, czy płakać nad obecnym stanem, bo w sumie co to da.
Gadające głowy z ich statystykami wszak i tak zawsze wiedzą lepiej, a człowiek? No cóż to już chyba tylko numer statystyczny w kolejnej tabeli, rankingu czy badaniu. Strach żyć !!!
Obyśmy tylko zdrowi byli.
Kobiety i tak w swoim życiu się nacierpią z różnych powodów, więc jeżeli mają taką możliwość , to dlaczego nie skorzystać z dobroci cesarskiego cięcia.?Jestem za, sama też takowe miałam i czułam się dużo lepiej , niż po normalnym porodzie.
Może to wynika ze strachu?z opowieści innych które rodziły godzinami wyjąc z bólu,a nikt się nie zainteresował,zero empatii dla rodzącej.Sama znam przypadki gdzie jedna z moich krewniaczek chodziła przez cała ciąże na wizyty do pani ordynator,poród miła w dniu w którym sobie umyśliła,dostała jakąś kroplówkę za 1,5 godziny dziecko było,więc widać że można inaczej,że się da,pani doktor osobiście nadzorowała poród,do innej położnicy nie zajrzała.No ale nie wszystkich stać żeby płacili 300złotych co wizytę.Moja siostra rodziła w szpitalu,gdzie podają(?)gaz rozweselający,siostra zaczerpnęła 2 wdechy i pech że butla się skończyła,oczywiście że nikt nie pokwapił się po drugą butlę,cóż może gdyby siostra była w stanie otworzyć portfel to by się znalazła.Taka rzeczywistość u nas,nie dziwię się że młode pragną sobie ułatwić życie,sama jestem po cc,i żaden to miód,ale pamiętam moją ulgę i radość gdy prawie na samym początku wiadomo już było że będzie cc.Każdy żyje jak chce,jego wybór.
Na zmówienie...? Jestem na nie!!! Taki mój pogląd. Ale zaniedbania lekarskie, szczególnie w dużych szpitalach są karygodne -zielone wody płodowe, a tu decyzji o cesarskim brak i omal niedotlenienie dzidzi, bo decyzja w ostatnim momencie- to przypadek mojej koleżanki. Mam takich dziwactw jeszcze trochę, szkoda gadać. Ciąże mnogie, też dla bezpieczeństwa powinny być przez cesarkę. Mamy inne czasy i cięcie malunie, szybka rehabilitacja, dzidzia najważniejsza. Ale zdrowa ciąża i mamusia to jak najbardziej -rodzić po ,,Ludzku" i naturalnie. Ja rodziłam w małym szpitalu i jak czasem opowiadam, że położna na nocnym dyżurze od pierwszej minuty siedziała ze mną i mężem, a jak po herbatę szła to pytała, czy na chwilkę może nas zostawić i czy nam coś zrobić do picia... było na prawdę po ludzku, poród rodzinny i opieka bez żadnej kasy.
Też rodziłam w maleńkim szpitalu ,pierwszy poród rodzinny 17 lat temu ,to wtedy była fanaberia,ale wspominam dobrze.Drugi też w tym samym szpitalu,ale rodzinne już odwołali,jednak gdy powiedzieliśmy ,że jesteśmy po szkole rodzenia, miła pani położna przyniosła mężowi kitel.Ogólnie wspomnienia mam miłe,bez żadnych kopert.Natomiast moja kuzynka rodziła w renomowanej klinice,i,co,sama na sali do ostatniej chwili,a usłużna pani salowa powiedziała,że skoro przez tyle czasu nie wydawała na podpaski to chyba stać ją przynajmniej na dobrą kawę i bombonierkę.Więc nie zawsze te renomowane są lepsze niż te w maleńkich miastach.
Ja dwa porody miałam przez cesarkę. Przy ostatnim był mąż ze mną. Nie było żadnych problemów z tym. Musiał tylko kupić sobie strój w sklepie medycznym. Ja byłam spokojna.
To mamy podobnie, u mnie to siedem lat temu i też dobrze wspominam. Szpital do totalnego remontu bo koszmarnie wyglądał, ale był czysty i mili ludzie. Jak poszłam pod prysznic i usłyszałam płacz - a na oddziale dwoje dzieci w tym jedno moje, to już miałam nogę wycofaną spod prysznica - gdy pielęgniarka uchyliła drzwi i krzyczy - już OK uspokoiłam go, dokończ prysznic.
Jak ja chciałam iść pod prysznic to poprosiłam położną, żeby zajrzała na moje dziecko jakby mocno płakała. Wściekła zapytała czy w domu w takich sytuacjach będę do sąsiada zanosić. Dziecko się darło. Zabrała je i oddała po ponad 8 godz lub jeszcze później. Karmiłam piersią i zastojów mleka dostałam. Dziecko było w szpitalu podkarmiane glukozą chociaż miałam pokarm. Mówili, że po tym jest spokojna i śpi.
to dlaczego nie poszłaś po dziecko wcześniej,a jakby Ci zabrali na 2 dni to też byś nie szukała?
Bym takiego rabanu narobiła, ze cały szpital by się zleciał, jakby mi na tyle czasu dziecko złośliwie zabrała.Dziwię się , że nie poszłaś po dziecko.
Ot i różnica w doświadczeniach ogromna. Choć była tam jedna pielęgniara co wyraźnie mam nie lubiła, a do dzidzi słodko przemawiała. Potem powiedziała mi dlaczego. Konfrontacja nastąpiła gdy na chyba drugą dobę miałam problem, bo młody siarką się nie najadał i zdenerwowany płakał w niebogłosy. Trudniej było przy tym go przystawić do cyca. Darłoka zrobił 15 minutowego, ona wparowała i mówi -co to dziecko tak długo płacze, ja na to - co ją tak dziwi, przecież dzieci płaczą, a ja się staram, ale cierpliwości. Wtedy z promiennym uśmiechem oznajmiła, że to się nie zdarza, bo mamusie sterczą nad pielęgniarkami zanim jeszcze dzidzia zakwili!!! Pomogła opanować malucha i prawidłowo przystawiać.
W zupełności zgadzam się z Mamą Różyczki. Sama miałam cięcie cesarskie (z konieczności, bo przygotowana byłam na poród naturalny) i bardzo sobie chwalę. To totalne bzdury o długim leżeniu (jedynie nie należy się specjalnie przemęczać, co obowiązuje też po porodzie naturalnym), normalnie karmiłam piersią. Nie miałam żadnych powikłań. Po kontroli u ginekologa w lutym usłyszałam, że wszystko jest zagojone i jesli mam ochotę to w lipcu mogę spokojnie zajść w ciążę. Wyszłyśmy ze szpitala w drugiej dobie. Moja córka jest zdrowa, rozwija się normalnie, nie choruje wbrew powszechnym opiniom, że po cesarce dzieci mają obniżoną odporność. I z pewnością jeśli kiedyś przyjdzie mi rodzić wybiorę cesarskie cięcie. Z tego miejsca również proszę o to, by nie siać propagandy na temat cesarki, chociażby z tego prostego powodu, że sama ciąża jak i poród jest sprawą bardzo intymną i decyzja o sposobie rozwiązania podejmuje kobieta spodziewająca się dziecka, ewentualnie lekarz prowadzący.
decyzja o sposobie rozwiązania podejmuje kobieta spodziewająca się dziecka,
ewentualnie lekarz prowadzący.
Ten fragment najbardziej mi się podoba, to faktycznie takie naturalne podejście!
Ale oczywiście bez obrazy, ot inne podejście do tego mam.
Iwciu, zapewne mamy zupełnie inne podejście. Natomiast z pewnością zgadzamy się co do tego, że poród jest sprawą intymną. Każda kobieta ma prawo decydować czy będzie miała cięty brzuch czy krocze. Za mnie wybrała, wbrew pozorom natura i wyszło to na zdrowie mojemu dziecku, a i ja nie narzekam. Pozdrawiam.
Mamamirelki chyba ma złe dni, ostatnio przeszkadzali jej emeryci i rencisty na ulicach i w kolejkach sklepowych, teraz cesarka.Najlepiej niech każdy zajmuje się swoimi problemami, w końcu każdy za taki poród, płaci sam za siebie.
Anna Mucha urodziła kilka dni temu i wyszła zadowolona z prywatnej kliniki, zapłaciła za poród 16 tyś, dla mnie to ogromna suma, ale jak ją stać , to dlaczego nie:)
Moja Droga, jestem bardzo blisko szpitali i widzę te paranoję wśród pacjentów. We Włocławku już pacjentki i pacjenci rezygnują z hospitalizacji! Niestety, ludzie fundują sobie problemy bardzo często na własne życzenie!
Widzę, że niezbyt uważnie czytałaś moje podsumowanie wątku "co mnie wkurza".
Miłego dnia!
Przeczytałam uważnie twoje podsumowanie w tamtym wątku i uważam, że nie było szczere. Najpierw się wyżyłaś na emerytach nazywając ich truchtającymi gejszami. Po negatywnych komentarzach, postanowiłaś się trochę wybielić, udając że się troszczysz, o emerytów, co wcale nie jest prawdą!
Każdy odpowiada za swoje problemy.Pozdrawiam.
Ja miam cc i bardzo źle wspominam.5 dni w szpitalu,pięć dni bez jedzenia,trzy bez picia,kroplówki,cewnik, na drugą dobę wstawałam,środki przeciwbólowe morfinopochodny dolargan przez dwie doby,z karmieniem nie miałam problemu.Poród miał być sn mimo że dziecko duże i budowę miednicy mam nieprawidłową.Mały utknął.Lekarka stwierdziła że nie urodzę sn ale takie są przepisy..efekt 3 godz. Partych,wypychanie dziecka przez ucisk brzucha,proba obrotu dziecka podczas partych..praktyki sredniowieczne w bardzo dobrym oddziale z tytułem szpital przyjazny dziecku,efekt taki że pędem mnie wieźli na cc bo traciłam przytomność z bólu i zmęczenia a dziecku połamali żebro.
Zapewne nasze dzisiejsze zdania o tym jaki poród lepszy zależy od doświadczeń. Ja rodziłam na poleconej przez przyjaciółkę porodówce. Normalny szpital. Żadnych kopert, lekarz prowadzący ciążę był z poza. Byłam przygotowana na poród naturalny. Absolutnie fachowa opieka, cudowne pielęgniarki, które zajęły się mną fantastycznie, bo decyzja o cesarce podjęta została w kilka minut i jak stałam tak mnie zabrali na cięcie. Głaskały, uspakajały, bo byłam sama i bardzo się wystraszyłam. A że cięli mnie o 22, całą noc przychodziła do mnie pielęgniarka, pytała czy boli, głaskała po rękach. Bolało jak diabli, nie zmrużyłam oka, ale po cięciu i szyciu krocza kolorowo też nie jest. Rano się wykąpałam, przywiozły mi Maję, radziłam sobie bardzo dobrze, same zaproponowały, że skoro po cesarce nie przespałam nocy to wezmą jeszcze małą i przywiozą rano. Miałam fantastyczną opiekę i ogromne wsparcie. I gdybym miała rodzić to tylko tam, mimo, że teraz mieszkam dużo dalej. Summa summarum, grunt by każda z nas nie miała po porodzie traumatycznych wspomnień, niezależnie czy odbył się on drogą naturalną czy przez cesarskie cięcie.
Powiało optymizmem. Są jednak dobre szpitale, rozsądni lekarze i miłe położne. Ale najważniejsze są: zdrowy rozsądek, doświadczony personel z ludzką twarzą i zaufanie. A obecna nagonka w mediach bardzo zafałszuje obraz wielu wspaniałych pracowników służby zdrowia. I wcale nie trzeba umawiać się i płacić za cięcie na zamówienie. Ludzie potrafią zdziałać więcej niż znieczulenie zewnątrzoponowe ( i maluszek na lekkim rauszu). Wszystkim przyszłym mamom życzę lekkiego porodu i cudownych wspomnień. A potem to już tylko będziemy babciami.
I oczywiście babciom też wesołego ucztowania!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Bez babć polskie matki nie istnieją!
A obecna nagonka w mediach bardzo zafałszuje
obraz wielu wspaniałych pracowników służby zdrowia.
Dlaczego ci wspaniali pracownicy służby zdrowia nie walczą z tymi "uczciwymi inaczej", którzy psują ich wizerunek, tylko wręcz przeciwnie, pomagają tuszować wiele przekrętów. W każdym szpitalu, w każdej przychodni doskonale wiadomo kto jest nieuczciwy, dlaczego się więc ich toleruje? Należy dla dobra pacjentów i własnego, dobrego imienia piętnować, wręcz tępić łapówkarzy i nieudolnych specjalistów. Zresztą tak powinno być w każdej placówce, która funkcjonuje dzięki pieniądzom obywateli. Trudno wygłaszać laudacje za coś co winno być standardem, szczere dziękuję i wierność pacjenta to jest najlepsza zapłata.Pieniądze jak wiadomo idą za pacjentem.
A obecna nagonka w mediach bardzo zafałszuje
O jakiej nagonce piszesz ?obraz wielu wspaniałych pracowników służby zdrowia.
Jasne że nacięte krocze też boli,ale babeczki po porodzie sn po czterech godzinach śmigały po korytarzu,mogły normalnie jeść a na drugi dzień szły do domu.Nie jestem za cc na życzenie,tylko jeśli jest konieczne,to poważna operacja.Mnie lekarz kiedyś powiedział jakby Pan Bóg chciał zeby dziecko rodziło się brzuchem to dałby kobiecie zamek;)
Coś się tu nie zgadza...
"babeczki po porodzie sn po czterech godzinach śmigały po korytarzu,mogły normalnie jeść a na drugi dzień szły do domu"
Po dość ciężkim porodzie sn nie pozwolono mi wstawać z łóżka przez jakieś 5 godzni. Potem obowiązkowa wizyta w toalecie i... koniec "śmigania", jak to określasz. Zresztą wszystko bolało jak cholera, nie pomijając nacięcia. Do domu wyszłyśmy po 3 dobach, nie wychodzi się na drugi dzień po porodzie... Nie w Polsce.
Wychodzi się, wychodzi... 3 doba po cc, na drugi dzień po sn. My byłyśmy 5 dni tylko ze względu na komplikacje przed porodem.
A "śmigałaś" 4 godziny po? Ja bym tak o sobie nie mogła powiedzieć...
Nie, miałam cc.
..ja tak:) poród sn..."koleżanka" z tej samej sali jeszcze w czwartej dobie po cc traciła przytomnosć po wstaniu z łóżka..ale KAŻDY organizm jest inny:)
Ja pod prysznic poszłam po 2-3 godz. Chciałam zdążyć nim mąż ze szpitala na dobre, tego dnia zniknie By popatrzył na maluszka gdy mnie nie będzie.
Tak,w Polsce..widocznie co szpital to obyczaj..:) no chyba że poród ciężki z komplikacjami..
Ja po pierwszej cesarce wyszłam do domu w 5 dobie, a po drugiej cesarce wyszłam do domu po 2,5 doby.
No i się z lekka zirytowałam...
Pierwszy poród, bardzo ciężki i bardzo długi, sn - mam KOSZMARNE wspomnienia pomimo wspaniałej opieki położniczo-lekarskiej. Między innymi z tego też względu decyzja o powiększeniu rodziny czekała kilka lat. Teraz jestem w ciąży i bardzo chciałabym mieć cc. Za pierwszym razem wada wzroku podwoiła mi się od parcia. Nie chcę nosić coraz mocniejszych okularów. Sama krótkowzroczność (do jakiegoś stopnia) nie jest wskazaniem medycznym do wykonania cc, ale postaram się mieć dziecko "wydobyte".
Czy to egoizm? Czy to paranoja? Czy to wg Twoich kryteriów będzie cc na żądanie?
Moje ciało i moja sprawa. Pierwsza ciąża- w 5 tygodniu podjęta decyzja o cc, ciąża bliźniacza. W drugiej nawet nie przyszło mi do głowy rodzić siłami natury. Miałam cięcie kilka dni przed czasem i to w dość ekstremalnej sytuacji zagrożenia życia ale i tak miałam je mieć. Miało się obyć bez połamanych zębów, zapaści ale i tak skończyło się dobrze. Co do opieki i osób pracujących w szpitalu- bardzo sympatyczni i życzliwi ludzie. :)
Miałam 2 cc. Każdą z innego powodu. każda inna. Po pierwszej czułam się fatalnie przez miesiąc. Wstawanie z łóżka, kaszel, kichanie - koszmar. Jak by nie było to przecięta nie tylko skóra, ale i mięśnie. Przez miesiąc mama pomagała mi w opiece nad dzieckiem. W drugiej ciąży ostatnie dni spędziłam na patologii. Lekarze zastanawiali się, jak rozwiązać poród - sn czy cc. Kiedy lekarz zadał mi pytanie, jak ja bym chciała, wpadłam w panikę. Wcale nie chciałam decydować. Powiedziałam do lekarza, że naturalnego boję się, bo nie wiem co to jest a cesarki boję się, bo wiem co to jest. Skończyło się na cc ze względów medycznych. W porównaniu do poprzedniej czułam się o wiele lepiej, co nie zmienia faktu, że pierwsze 3-4 dni były bardzo ciężkie. Na pewno minusem cesarki, pomijając oczywistość, że jest to operacja i brak efektu fizjologicznego naturalnego porodu, jest blizna, nawet jeśli jej nie widać. Kupując majtki muszę pamiętać, żeby nie kończyły się w miejscu blizny, bo wtedy blizna pobolewa. No i na zmiany pogody swędzi. Ale za to łatwiej wytłumaczyć mi synkowi, jak wyszedł z brzucha mamy;-)))
Przy mnie kobietka, która rodziła naturalnie 4 dziecko wyszła ze szpitala tego samego dnia po 4 godzinach od porodu. Musiała tylko poczekać, żeby zaczęła się kolejna doba szpitalna, żeby nie wyszła w tej samej.
Myślę, że problem polega głównie na tym, że w Polsce tak słabo jest jeszcze rozwinięta opieka nad kobietą rodzącą. Mam tu na myśli chociażby gaz rozweselający, możliwość korzystania z różnych pozycji przy porodzie itp.
Tak,blizna pobolewa,swędzi..nie mówiąc już o tym że po cc mogą się zrobić zrosty a to potrafi bardzo boleć.
Moze jak cc planowana to lepiej się przechodzi niż najpierw męczący poród sn a na końcu cc.
też tak miała przy pierwszym porodzie rodziłam sn przez godzinę, córka jak był skórcz wychodziła a jak mijał to się cofała.To co przeżyłam przez ta godzine to tylko ja wiem. Po godzinie lekarz zdecydowała się na cc bo mówi że szkoda dziecka a przepisy tak dr mówił że rodzi się siłami natury przez 2h jak nie ma efektów to wtedy cesarka. Na szczęście nic nie boli, nie swędzi, blizna mało widoczna. Jak poszłam za 2 razem na porodówkę to się pytali czy poród sn czy cc. Nie chciałam przechodzić drugi raz tego samego więc zgodziłam się na cc. Po porodzie dr powiedziała mi że i tak bym nie urodziła silami natury bo syn był za duży i byłoby cc
Jest wiele powodów zdrowotnych do cięcia chociaż kobieta nie wygląda na chorą np. głuchota jednego ucha itd. Nie jest tak że lekarz natychmiast zgadza się na cesarkę musi mieć powód co nie twierdzę że zdarza się też cięcie po znajomości :-) Teraz po cesarce leży się 3 dni, jeśli kobieta dobrze się czuje to do domu.
Wyczytałam gdzieś na jakiejś stronie internetowej, że kobiety szczupłe, które mało przytyły w czasie ciąży i miały cc, czują się dużo lepiej, niż te, które przytyły przeszło 20 kg.
Zgadzam się z tą opinią, obok mnie leżała pulchna mama i po cc, bardzo cierpiała.
Możliwe. Ja jestem szczupła i bardzo mało przytyłam w ciąży. Po cesarce szybko doszłam do siebie i nie miałam żadnych komplikacji
zachodząc w ciążę ważyłam 46 kg kilka dni przed porodem ważyłam 65 kg w obydwu ciążach, miałam 2 cc. czułam się idealnie. Za 1wszym razem postawili mnie na nogi po prawie 24 godzinach i ciężko bylo mi wstać bo bolało, a po drugim cc wstałam sama po 12 godzinach i się wszyscy dziwili że tak szybko. Więc chyba tu nie ma reguły czy szczupła i ile przytyła - wydaje mi się że to zależy od organizmu kobiety
Ja miałam znieczulenie do kręgosłupa i wolno było wstawać dopiero po 24 godz. Lekarze wcześniej nikomu nie pozwalali.
Ja mogłam wybrać sposób porodu, bo miałam wskazania do cc. Z racji zawodu i też nieco większej wiedzy dot. porodu zdecydowałam się na tę opcję. Do samego porodu byłam bardzo aktywna, przytyłam niewiele. Z samego porodu mam rewelacyjne wspomnienia, a przecież to operacja.. Wstałam tego samego dnia wieczorem, od następnego dnia jadłam już normalne posiłki. Pobyt tez wspominam rewelacyjnie, ale leżałam w prywatnej klinice (za ułamek tej ceny co Mucha;)). Teraz jestem w drugiej ciąży, z kilku przyczyn na pewno będzie rozwiązana przez cc. Dalej pracuję, latam tu i tam, opiekuję się córką- myślę, że to pomaga szybko wrócić do formy po porodzie.
Jestem mamą po trzech cc. I wolałabym rodzić sn. Wiem, co mówię, bo przy pierwszym cc "darowano" mi jedynie bóle parte.
Wszystkie cięcia ze wskazań medycznych. Być może moje nastawienie wynika z tego, że byłam cięta pionowo. Po wszystkim bolało jak cholera, dojście do jako takiej formy zajmowało mi średnio miesiąc. Ostatnia cc (jedyna w znieczuleniu zewnątrzoponowym) zakończona transfuzjami i określana jako "stan zagrożenia życia matki". Przebieg mało sympatyczny - i fizycznie, i psychicznie, mimo ogromnego zaangażowania lekarzy. Wolałabym spać.
Wnioski: 1. NIKT mi nie wmówi, że cc to w przypadku fizjologicznego porodu droga optymalna.
2. Wiem też z doświadczenia, że samo cc nie gwarantuje szczęścia, zdrowia i pomyślności dla dziecka i matki. Pierworodna - pośladkowa (dodatkowym wskazaniem do cc była zakładana stosunkowo duża waga dziecka). Dopiero wspomniana waga przesądziła o cc. Wcześniej zakładano poród pośladkowy. Mała urodzona po cc w zamartwicy. 1 pkt. Wcześniejsze USG i KTG nie wskazywało zagrożenia. W kontekście tragedii we Włocławku chcę być dobrze zrozumiana. Nie wszystko da się przewidzieć, a cesarka niczego nie gwarantuje. Niestety. Pomijam ew. karygodne i oczywiste zaniedbania personelu szpitala.
3. Na dzień dzisiejszy mam kategoryczny zakaz myślenia o kolejnym dziecku, ogromne zrosty komplikujące badania i bliznę na pół brzucha na pamiątkę.
Generalnie: osobiście na życzenie nie polecam. To nie zabieg. To operacja.
Brawo za rozsądek. Całkowicie zgadzam się z Twoją wypowiedzią.
Bo cięcie powinno być ostatecznością i złem koniecznym. Oglądałam kiedyś program telewizyjny w którym spierali się zwolennicy obu metod i jednak przekonali mnie Ci "naturalni". Przede wszystkim, dla noworodka to szok kiedy ktoś otwiera brzuch i wyjmuje go z ciepłego przytulnego lokum. Problemy z naturalnym karmieniem czesto się zdarzają bo przy cesace nie wydziela się oksytocyna - hormon regulujący wydzielanie mleka. Natura tak nas stworzyła, jesteśmy do tego "stworzone" więc po co z tym walczyć? Teraz jest możliwość znieczulenia, kiedyś tak nie było i kobiety jakoś rodziły i miały więcej dzieci niż my teraz. Poza tym, szczęście rodzi się w bólu :)
I jeszcze na koniec dodam że mam dwójkę dzieci, każde z nich rodzone naturalnie. Synka urodziłam w lipcu zeszłego roku, ważył 4360g a ja raczej drobna jestem i dałam radę. Po prostu słuchałam się położnych i jakoś poszło - nie mówię że było lekko - ale nigdy nie wybrałabym inaczej. Rodziłam w Irlandii, w Polsce chyba masa dziecka powyżej 4kg jest wskazaniem do cesarki. A tu mi nawet usg nie robili żeby to sprawdzić (ostatnie miałam w 24tc) i całe szczęście po strach to zły doradca a ja pewnie bym spanikowała.