Nie jest to pierwszy artykuł traktujący o błędach w żywieniu całych pokoleń, bo założenia antymiażdżycowe okazały się błędne. Publikacji na ten temat jest naprawdę wiele, szczególnie w USA, ale i po polsku można dużo znaleźć. Problem jest taki, że w sklepach i mediach namawiani jesteśmy zupełnie do czegoś innego, np do produktów przetworzonych 0% tłuszczu, do olejów roślinnych dobrych do wszystkiego, margaryn do pieczenia i wielu wyrobów okraszonych substancjami E i glutaminianem sodu.
Czy dysonans poznawczy , przyzwyczajenia, wypróbowane przepisy, itp spowodują, ze informacje z artykułu odbiją się od nas jak przysłowiowy groch od ściany?. Czy może warto zastanowić się, a może jeszcze poczytać i podyskutować?
Mnie najbardziej uderzyły informacje na temat olejów roślinnych, tyle, że było to jakieś 10 lat temu po raz pierwszy, drugi, jakieś 2 lata temu. Od tego czasu do smażenia używam tylko oliwy z oliwek, masła klarowanego, oleju kokosowego i tłuszczu z pieczenia gęsi, boczku, kaczki. Mam niestety problem z majonezem, bom leniwa i nie chce mi się zrobić domowego. Dlatego majonezu używam bardzo rzadko.
Wydaje mi się że we wszystkim trzeba znaleźć złoty środek, każdy odżywia się tak jak go na to stać i ile ma na to czasu. W dziwnych czasach żyjemy i tak jemy. Ja staram się gotować tak jak mnie nauczyły moje wcześniejsze pokolenia rodzinne. Dużo ziół, jak się da to jak najwięcej posiłków przygotowanych ze składników z małych osiedlowych sklepów ... szczególnie mięso i wędliny ... oraz warzywa. Lubie gotować z produktów sezonowych, bo wiem że wtedy są najlepsze w smaku. Moim ideałem gotowania jest kuchnia śródziemnomorska ale owoce morza i ryby jakoś nie do końca leżą moim domownikom ...
ryby i owoce morza, dla mnie mogły by być co drugi dzień, ale niestety daleko mam do sklepu rybnego. Czasem kupuję pstrągi hodowlane od sąsiada. Warzywa sezonowe to ideał, do którego dążę.
Bardzo rzadko ulegam reklamom i artykułom w kwestii żywienia . Jakoś nigdy nie przemawiały do mnie margaryny do smarowania pieczywa , jednak nie powiem , że ich nie jadłam . Oleju używam wyłącznie rzepakowego , ( nie lubię oliwy z oliwek) , jak trzeba używam smalcu , a na kanapki masło prawdziwe, zrezygnowałam z przypraw typu "kucharek". Wydaje mi się , że to co wybieramy na zakupach to częściowo reklama i bombardujące nas programy telewizyjne o zdrowym żywieniu, jednak wiele osób kupuje tanie produkty , tylko dlatego , że nie stać ich na lepsze . To chyba jest tak jak w modzie , trendy się zmieniają , a my im ulegamy.
Myślę , że każdy z nas wie co je . Starajmy się unikać produktów jak najbardziej przetworzonych , bo to właśnie one , szkodzą. Nasze babcie i dziadkowie od zarania dziejów jedli mięso , masło, smalec i długo cieszyli się świetnym zdrowiem.
Nieraz zdarza mi się powiedzieć mężowi , że coś jest niezdrowe , bo tłuste, a On mi odpowiada " idź na cmentarz i popatrz na nagrobki ile ludzie kiedyś żyli ", a nie jedli sałaty jak króliki .
Chleby piekę sama lub kupuję całkowicie bez polepszaczy, pieczone w piecach opalanych drewnem. Co tydzień znoszę z targu mnóstwo warzyw i owoców z okolicy, przeciętnie ok 20kg tygodniowo. Wędliny- kawał mięcha wędzony lub gotowany, sery głównie kozie i owcze (to przez dziecko), smażę na oliwie, Majonez robię sama, nie kupuję żadnych słodyczy (wróć! czasem żelki jakieś takie ekocośtam), gotowych przypraw, gotowych dań i półproduktów. Ale ja mam coś, czego wielu osobom brakuje- czas. Mogę sobie w czwartek między godziną 9 a 12 kupić świeże ryby, owoce morza, sery, miody itp na targu. Ale jak wspomniałam, mam czas a cena ekologicznych warzyw z okolicznych pól nie różni się od marketowych. Do smarowania pieczywa nie używam niczego.
I jesteś w super miejscu, gdzie masz świeże warzywa i owoce praktycznie przez cały rok. A tu gdzie ja jestem, to jest wielkie nic i trudno jest cokolwiek zdobyć. I niestety pozostają markety ze sprowadzanymi produktami z zagranicy, a najwięcej z Hiszpanii wątpliwej jakości, ale jakoś żyć trzeba.
Naukowcy i dietetycy jeszcze nie raz i nie dwa odwrócą teorie żywieniowe do góry nogami.
Każdy z nas jest panem w swojej kuchni. Wiele osób gotuje tak by smakowało i w miarę możliwości było zdrowo. Tylko co to w dzisiejszym czasie znaczy zdrowo ? Woda oczyszczana chemicznie, mąka z dodatkiem Roundapu, jaja, mleko i mięso w większości na sztucznych mieszankach. W przeważającej ilości produktów wszechobecne E-....., glutaminian, izozyniany, pirosiarczyny, ekstrakt drożdżowy, aspartam i co tylko jeszcze chemicy wymyślili. Przeciętny zjadacz chleba nie jest w stanie wyeliminować wszystkich tych " cudownych dodatków" ze swojej diety choćby nawet bardzo chciał. Więc gotujmy z głową i nie dajmy się zwariować kolejnym " zdrowym nawykom".
Jako anegdotę podzielę się z Wami teorią, którą często słyszę od mojej teściowej.
" Moi teściowie przez lato wyhodowali sobie zawsze świnkę, przez zimę ją zjedli, przeżyli prawie po 100 lat ( 92lata i 99 +11 mcy) nie mieli nadciśnienia,cholesterolu ani miażdżycy i lekarz nie często ich widział"
Moim zdaniem większość chorób " cywilizacyjnych" jest wynikiem w większej mierze wszechobecnej chemii niż złych nawyków żywieniowych.
Wiemy co jemy, jednak nie zawsze możemy wyeliminować te złe rzeczy bo nie zostało by nam wiele, smutne ale prawdziwe.
Ja z teorią Twojej teściowej jak najbardziej zgadzam się i uważam, ze to co jedli nasi przodkowie napewno służyło by i nam.Jeśli chodzi o choroby cywilizacyjne, to oprócz wszechobecnej chemii i przemysłowych produkcji żywności , rownież "zdrowe trendy" mają wiele za uszami. Od lat 70 zaczęła się w USA kampania antymiażdżycowa , w wyniku ktorej, coraz młodsi ludzie umierali na choroby ukladu krążenia. Taki eksperyment na ludności!!!! Piramida żywieniowa znowu jest modyfikowana.
Wiemy co jemy, jednak nie zawsze możemy wyeliminować te złe rzeczy bo nie zostało by nam wiele, smutne ale prawdziwe.
Nie wiem , czy dobrze Cię rozumiem. Złe rzeczy, to złe rzeczy i nie powinno być na nie przyzwolenia. W każdym aspekcie życia:)
Tak jak piszesz nie powinno być przyzwolenia na złe rzeczy, ale: nie wszyscy mamy dostęp do dobrej wody, chleba, mięsa, warzyw czy owoców. Mimo, że zdajemy sobie sprawę, iż powinniśmy wybierać dobre i zdrowe produkty nie zawsze mamy do końca taką możliwość a przecież jeść musimy. Weźmy chociażby chleb. Ile osób piecze go w domu? W moim otoczeniu w tym względzie obserwuję wprawdzie tendencję wzrostową, jednak nie każdy ma po prostu czas na bieżące wypieki. Pozostaje jeszcze kwestia zakupu mąki. Nigdy do końca nie wiemy kto i jak ją produkował. Nie wszyscy mamy możliwość wyhodować dla siebie zdrową żywność. Idzie więc taki Nowak czy Kowalski na ryneczek, do sklepiku osiedlowego lub do marketu (bo tam promocja a najniższa krajowa jest jaka jest) i kupuje w najlepszej wierze. Czy ma do końca pewność, że to co zapakował do toreb jest naprawdę dobrej jakości? Towar wprawdzie wygląda bardzo ładnie, czasem nawet ładniej niż powinien, ale, nawet jeśli towar posiada znaki jakości, certyfikaty czy jeszcze inne świadectwa to i tak do końca nigdy nie wiemy co się z nim działo po drodze a jak wiemy " Polak potrafi" nawet zrobić dziurę w dziurze.
Odbiegłam nieco od tematu wątku.
Zdanie naukowców owszem powinniśmy brać pod uwagę jednak ze sporą dozą ostrożności i zdrowego rozsądku, już nie raz wszak diametralnie zmieniali swoje zdanie w wielu kwestiach.
Według mnie dużo większym problem jest ile jemy i jaka jest nasza aktywność. Gwarantuję Ci, że jedząc ekologiczną żywność w ilościach przekraczających zapotrzebowanie organizmu i mała aktywność ruchowa zrobią swoje. Nadwaga wcześniej czy później murowana. Umiar w jedzeniu i rozsądek to powinno decydować o naszej kuchni, wtedy nawet i okazjonalne szaleństwo nie zaszkodzi. A tak przy okazji z tymi artykułami też należy być ostrożnym bo w większości są zamawiane i sponsorowane....
Artykuł niczego nie reklamuje, a jest wywiadem z naukowcem. Poza tym jest wiele publikacji naukowych na ten temat, choć najczęściej w j. angielskim. Masz rację, zbyt duże porcje nawet ekologicznej żywności prowadzą niechybnie do nadwagi. Tu raczej chodzi o rodzaj produktów, o wybory jakich dokonujemy, typu masło czy margaryna, olej czy oliwa, jogurt 0% tłuszczu, a 3%., twaróg tłusty, czy chudy itp. Inaczej, jaka forma bialka, tłuszczu, czy weglowodanów jest dla nas najlepsza z powodów odżywczych. Czy po zjedzeniu posiłku będziemy za 2 godziny znów głodni i bez energii? Czy to co jemy nie prowadzi nas w długim okresie czasu do otyłości, cukrzycy, czy chorób układu krążenia. Czy będąc zdrowymi powinniśmy myślec o tym. Moim zdaniem , tak powinniśmy wiedzieć o takich rzeczach, jak również o tym, że przez lata wpierano nam, że tłuszcze nasycone prowadzą do miażdżycy.
A ja uważam że nie wiemy co jemy,kupujemy mięso,a w nim -cuda na kiju,moi rodzice hodują świniaki,kurczaki,itp,więc wiem ile czasu trzeba aby taka świnka była gotowa na ubój,natomiast znajomy ma hodowle świń,i tam ten czas jest skracany dokładnie o polowe,za pomocą specjalnych antybiotyków(zapisuje je weterynarz,zwykły człowiek tego nie kupi)dodawane to jest do karmy,świnki rosną w oczach,tak samo z kurczętami,moja ciocia pracowała w przychodni,przyszła mama z 5 latką,która zaczęła dojrzewać,lekarka tylko zapytała co dziecko je najczęściej,mama odpowiada że kurczaka,pani doktor kazała kategorycznie odstawić.Przykłady można mnożyć,sama widziałam jak starszy pan na tagu pyta o jabłka,pani pokazuje piękne błyszczące,wiele rodzai,a pan pyta czy ma może takie które widać że robaczek drążył,okazało się ze były pod ladą i takie.
Co do wypowiedzi naukowców to byłabym ostrożna, bo oni co kilka lat zmieniają zdanie o 180 stopni. Jeżeli chodzi o żywność to ja mieszkam na wsi i prowadzę niewielkie gospodarstwo, z konieczności ekologiczne, bo na nawozy i odżywki mnie po prostu nie stać przy takim areale, więc wiem, że mam zdrowe mięso, jajka, kurczaka, mleko i jego przetwory, a także prawdziwy miód zebrany na polu bez chemii. Szczerze mówiąc kupuję tylko mąkę i niewielkie ilości cukru, no i zimą jogurt, bo wtedy ten swojski długo się robi inie jest taki smaczny. Słyszałam ostatnio, że smażenie na oleju nie jest takie zdrowe, bo ma on niską temperaturę wrzenia i szybko się spala wydzielając przy tym szkodliwe, wręcz rakotwórcze związki. Czy to prawda, nie wiem, ale na wszelki wypadek odstawiłam butelkę z olejem i smażę na maśle i smalcu. A nasza pani doktor powiedziała kiedyś, że lepiej posmarować naturalnym masłem, niż najlepszą margaryną, bo nigdy nie wiadomo, co jest w środku.
No zobacz, a ja uczyłam się, że zimą nie powinno się jeść jogurtów, gdyż wychładzają organizm, wszystko poparte badaniami naukowymi. O margarynie od tylu lat wiadomo, że to nic dobrego, że słyszę o tym od dzieciństwa, a już długo żyję. :) Moja mama zawsze powtarza, że lepiej zjeść jeden plasterek porządnej szynki niż kilogram parówek. Nie zapominajmy tez o sprzedawcach-psychopatach, którzy za produkt z napisem bio każę sobie płacić nawet 10 razy więcej! Moja zasada jest taka-umiar ponad wszystko! A druga zasada: dieta sprawi, że będziesz świetnie wyglądać w ubraniu, aktywność fizyczna- że będziesz wyglądać świetnie i bez niego.
Jeżeli jedlibyśmy tylko jogurty, to na pewno, ale od czasu do czasu to wydaje mi się, że nie ma problemu. Trzeba zachować tzw. złoty środek. To tak jak z fast foodami, jeżeli zjemy raz na trzy, a nawet dwa miesiące to myślę, że wielkiej krzywdy nie wyrządzimy naszemu organizmowi.
Można by pomyśleć , że jedyną formą obróbki cieplnej jest smażenie ( chociaż tu akurat jest sprawa bardzo jasna - im wyższa temperatura dymienia - tym lepiej ) i kanapki ( z okropną margaryną ... Co nie jest do końca prawdą , bo beztransowa margaryna nie jest zła ) ...
Można odnieść wrażenie , że jest skierowany do zjadaczy reklam i fast foodów , którym się te fast foody odbijają przez miesiąc i mają w związku z tym wyrzuty sumienia ...
Od bardzo dawna ( od zawsze ? ) wiadomo , że dobre tłuszcze są bardzo potrzebne , żeby mogły się wchłaniać do organizmu witaminy i mikroelementy ( np. z warzyw ) . Ale nie są to tłuszcze , które są efektem smażenia .
Wiadomo też , że to co naturalne jest lepsze od sztucznego - tylko z umiarem i nie w momencie doprowadzenia swojego organizmu do stanu dramatycznego zapuszczenia ...
No i szkoda , że nie wspomina się w tym artykule o najzdrowszej diecie świata - śródziemnomorskiej , która nijak się ma do hipotez w nim przedstawionych ...
Różnorodność , umiar i zdrowy rozsądek to podstawa .
... No i szkoda , że nie wspomina się w tym artykule o najzdrowszej diecie świata - śródziemnomorskiej , która nijak się ma do hipotez w nim przedstawionych ...
Wkleję tu może fragment z innej rozmowy z panią profesor:
Wywraca pani wszystko do góry nogami. Ciągle słyszę, że najzdrowsza dla człowieka jest dieta śródziemnomorska, a Grecy czy Włosi nie chorują na miażdżycę i nowotwory, bo jedzą dużo tłustych ryb i oleju.
- Tajemnicą diety śródziemnomorskiej są optymalne dla zdrowia proporcje kwasów tłuszczowych omega-6 do omega-3. Oliwa z oliwek zawiera tylko ok. 10 proc. kwasu omega-6, a głównym jej składnikiem (ponad 70 proc.) jest kwas oleinowy. Jest on 10-krotnie bardziej podatny na utlenianie niż tłuszcze zwierzęce, ale też 10-krotnie mniej podatny niż kwas linolowy omega-6, który jest głównym składnikiem olejów roślinnych.
Oliwa z oliwek - tak. Oleje roślinne - nie!?
- Smażenie dań z oliwą z oliwek stanowi zdecydowanie mniejsze zagrożenie zdrowotne niż obróbka termiczna na oleju słonecznikowym lub rzepakowym.
Charakterystyczne dla diety śródziemnomorskiej jest także wysokie spożycie ryb i tzw. owoców morza, które są najlepszym źródłem biologicznie aktywnych wielonienasyconych kwasów omega-3. Poza tym prawie trzykrotnie większe niż w Polsce spożycie warzyw i owoców zawierających mnóstwo różnorodnych przeciwutleniaczy gwarantuje zachowanie równowagi pro- i antyoksydacyjnej organizmu. Zastąpienie oliwy olejem słonecznikowym eliminuje wszystkie pozytywy diety śródziemnomorskiej.
Czyli butelkę z olejem muszę wybierać świadomie.
- Jak najbardziej. Oliwy z oliwek nie można utożsamiać z jakimkolwiek innym olejem roślinnym. Dowodem tego jest tzw. paradoks izraelski. Izraelczycy eksportują drogą oliwę z oliwek, natomiast w swojej diecie stosują znacznie tańszy olej słonecznikowy. Dzięki temu przy niskim poziomie cholesterolu mieszkańcy Izraela mają najwyższy wskaźnik nowotworów.
Rakotwórcze właściwości oleju słonecznikowego znane są od 1983 roku, czyli prawie od 30 lat. W badaniach na zwierzętach udowodniono, że głównym "winowajcą" rosnącej zachorowalności na nowotwory jest spożywany w nadmiarze kwas linolowy omega-6, główny składnik olejów roślinnych. Potwierdzają to wyniki licznych badań epidemiologicznych z różnych regionów świata.
1. Jeśli ciasto, to prawie bez cukru, najlepiej wzbogacone mąką orkiszową i jak najprostsze. żadnych kremów itd.
2. Jeśli robię zakupy, to nie korzystam z produktów gotowych.
3. pieczywo z dobrej piekarni, najlepiej żytnie
4. Dużo owoców i warzyw
5. Słucham co chce mój organizm i na co ochotę ma moja rodzina.
6. Czasami jednak robię odstępstwa od swoich zasad i jak mam smaka na parówki ( ale tylko jeden rodzaj( i wtedy je pochłaniam. Po prostu jest w nich coś czego brakuje mojemu organizmowi.
7. Mam swój sad i warzywnik i staram się jak najczęściej z niego korzystać
8. Nigdy nie wierzę w te naukowe dyrdymały. Co pół roku całkowita zmiana koncepcji u nich jest zawsze No cóż muszą z czegoś żyć.
9. Robię dużo przetworów i własne wina.
10. Mięso kupuję w sklepie do którego mam zaufanie
Odnosnie punktu 9 - byłam zbyt młodziutka by pamiętać szczegóły, ale moj Ojciec ze sąsiadem robili piwo. "Coś" do produkcji tego trunku kupowało się w małych kartonikach. Podobno bylo to bardzo zdrowe, bardzo smaczne, i na pewno bez chemii, tylko ........ po otwarciu butelki sufit do remontu ...
Oj nie taki znowu zapomniany, w Polsce północno- wschodniej w każdym gospodarstwie agroturystycznym dostanie się kilka rodzajów, ale piwo to przeważnie kozicowe.
Ja uwielbiam podpiwek!!!! A poza tym jest bardzo zdrowy. Moja znajoma robi podpiwek z ... kawy Inki. Też dobry w smaku, a jego wykonanie jest bajecznie proste.
Też kupowałam taki podpiwek w dawnych czasach, a teraz to już nigdzie nie widziałam. Nie mogę też nigdzie dostać naturalnej kawy zbożowej "Kujawianki". A możesz zdradzić ten przepis z kawy, proszę. :)
Robi się identycznie jak podpiwek , jedynie zamiast mordować się z przecedzaniem i gotowaniem podpiwku należy w gorącej wodzie rozpuścić rozpuszczalną kawę inkę , dodać cukier, a do przestudzonego dodać drożdże rozrobione z resztą cukru. Proporcji ci nie podam, są identyczne jak w normalnym podpiwku. Potem wszystko w butelki plastykowe i czekamy. W zależności od temperatury otoczenia podpiwek jest gotowy do picia po paru dniach.
Podpiwek produkuje jeszcze firma Delecta.W internecie znajdziesz bez problemu.Tyle,że wysyłka kosztuje więcej niż sam podpiwek.U mnie jest też sprzedawany już gotowy,w plastikowych butelkach,ale jakoś mi nie podszedł smakowo.wolę ten robiony samodzielnie.
Dziękuję Jolu za info. Też kiedyś kupiłam taki podpiwek w butelce, ale masz rację, to już nie jest ten sam smak. Zdecydowanie wolałam ten robiony samodzielnie. :)
Zadzwonilam do siostry - ona tez niewiele pamięta, ale twierdzi ze to było ciemne piwo, przy otwieraniu bardzo strzelalo, a slowo "podpiwek" kojarzy jej sie właśnie z tym co kupowało sie w torebeczkach / kartonikach - do produkcji tegoż. Nie upieram sie czy to bylo ciemne piwo czy podpiwek, bo dane na temat mam bardzo mgliste. Ale sufit w piwie pamiętam. Pozdrawiam i dzięki za wtrącenie się !
A ja odnośnie punktu 8. Zgadzam się z tym w całej rozciągłości. Pamiętacie jak kilka lat temu jajka były wprost trucizną, bo tyle tego cholesterolu miały, po czym się okazało, że mają jednak więcej tego dobrego. Jak jest w tej chwili, to nawet nie wiem. A znacie zasadę:" Śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi." ? Myślę, że nie głupi to wymyślił.
podaj swój adres na PW , chcę być Twoją koleżanką. Na tematy z pkt 8 i 9 możemy podyskutować, bo z resztą zgadzam się w 100 % i bym tylko potakiwała głową. Jakie wino robisz, ja aroniowe, ale to dopiero początek. P
Czytam ten wątek z dużym zainteresowaniem - artykuły naukowe itd..... i aż boję się wejść z jednym prostym, banalnym zdaniem odnośnie (podobno) najzdrowszej diety świata - śródziemnomorskiej
bo wiecie ...... ja mam takie jedno zboczenie.....
Gdziekolwiek jestem pierwszy raz (chodzi o kraj - nie o kazde miasto) to mam w zwyczaju odwiedzic miejscowy cmentarz. I chodziłam tak sobie miedzy cyprysami... i albo ja ślepa, albo liczyć nie potrafie - ale jakoś z tabliczek nagrobnych nie bila po oczach ponad srednia dlugowieczność. A z tego co slyszałam niedawno w programie TV - najdłużej w Europie żyją Belgowie ( frytki z majonezem ! ) Dania, Irlandia, Luxemburg - Wlochy są "trochę dalej" a Chorwacja na samym końcu Europy. Polska ma się nie najgorzej ....
To tak na marginesie - bo generalnie chodzi o to, zebyśmy długo zyli ?
B. fajny wątek i ciekawe wypowiedzi - poczytam dalej - Pozdrawiam !
Nie masz głupich poglądów, tak jak nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie - "co lepsze ? zycie krótkie i dobre, czy dlugie a byle jakie ? "
Ale proszę - nie popadaj w skrajnosci ! 60 lat w zdrowiu i "na drugi dzien" umierac - bo dalej nie ma juznic ? Ewent. zdanie na opiekę i łaskę innych ? Dzisiaj 60 - latki obojga płci biegają w dżinsach, a w tej chwili - po drugiej stronie ulicy - w pełnym słońcu pewnien pan dobiegający 80- tki pracuje w ogrodeczku przed domem, i coś mi się wydaje, ze niejedna "wdówka" poszłaby z nim "na kawkę".... ale fakt, nie wiem jak się odżywiał, nie znam go osobiście.
Po drugie - mój poprzedni wpis wyżej o najzdrowszej diecie swiata mówi o tym, ze wcale ta dieta nie musi przekładać się na długowieczność. I statystyki to potwierdzają ( i widziałam "długowieczność" na śródziemnomorskich cmentarzach... )
Po trzecie - mam tu przed sobą dwie torebeczki - papryka ostra mielona, i kminek mielony - obydwie znanej firmy. Powiedz mi ! Proszę powiedz mi - co w suchej papryce mielonej i kminku robą " możliwe niewielkie ilości" - glutenu, bialko jajka, soja, mleko i produkty pochodne ? Moze to zdrowe - nie wiem.
Po czwarte - w mojej rodzinie jest dama zyjąca tak ekologicznie, ze zastanawiam sie, czy to jeszcze paranoja - czy już fobia (bo to byłoby niebespieczne !) - a po ekologicznym obiadku tak sie "machnie" Marllboro, aż dym uszami idzie .... i jej podobnych są miliony.
Po piąte - u mnie 90 - 95 % posiłków jemy w domu ( wyjątek to wyjazdy ) staram się gotować zdrowo - na ile w XXI wieku jest to możliwe, ruchu nam nie brakuje (tysiące kilometrów na rowerze - prawie cały rok) i to jest zdrowe i takie są moje poglądy.
A po dziesiąte....a po dwudzieste ..... próżne tu moje pisanie.
Napisałaś: ..."To tak na marginesie - bo generalnie chodzi o to, zebyśmy długo zyli ? "...
I to zdanie wykorzystałam, żeby się dopisać ale absolutnie nie po to, żeby cię krytykować. A te 60 i 90 to "granice umowne". Chodziło mi o to, że jak mam jeść zupkę z pokrzywy (bo zdrowa), kanapki z trawą (nie nawożoną) i jogurciki "0% wszystkiego" z trocinami a później skończyć na cudzej łasce, to dziękuję. Podkreślam - JA. Wolę krócej ale tak jak ja chcę, bez presji "to niezdrowe, to szkodzi, to rakotwórcze", bo ktoś zrobił lipne, wydumane badania i teraz jest taki a nie inny trend. A zauważ, że "co chwilę" coś innego nie zdrowe a co innego - szkodliwe. Chyba najważniejsze to jeść jak rozum podpowiada, to co lubimy, w rozsądnych ilościach. Bez hasła, że po łyżeczce vegety w zupie umrzemy w męczarniach.
I na koniec - nie chcę obrazić osób od zupy z pokrzywy czy jogurtów. Tak mi się tylko napisało. :)
O to, i tylko o to mi chodziło ! Może zbyt dosłownie podeszłam do tych 60 lat..... UMIAR, zdrowyrozsądek i nie żyć pod presją. Ja wiem, ze ciemne pełnoziarniste pieczywo jest zdrowe - ale nie dla mnie. I to nie jest moje " widzimisię ", tylko autentycznie po grahamkach i razowcach długo czuję "w środku" kwas. Nie masz pojęcia jak zle czuję się po mleku w jego czystej postaci - ale twarożek i inne sery - owszem. I mój organizm nie chce miodu. Czyli to co zdrowe - odpada. Oglądam czasem program " Wiem co jem " - i niektóre ( niektóre ! ) wskazówki Pani Profesor Zdrówko biorę sobie do serca ... i gotuję po swojemu - moim zdaniem chyba zdrowo, cholesterol u nas narazie w normie. Pozdrawiam !
O założeniu tego wątku pomyślałam po przeczytaniu tego artykułu:
http://wiadomosci.onet.pl/dieta-oparta-na-weglowodanach-winna-otylosci-i-cukrzycy/95jl2
Nie jest to pierwszy artykuł traktujący o błędach w żywieniu całych pokoleń, bo założenia antymiażdżycowe okazały się błędne. Publikacji na ten temat jest naprawdę wiele, szczególnie w USA, ale i po polsku można dużo znaleźć. Problem jest taki, że w sklepach i mediach namawiani jesteśmy zupełnie do czegoś innego, np do produktów przetworzonych 0% tłuszczu, do olejów roślinnych dobrych do wszystkiego, margaryn do pieczenia i wielu wyrobów okraszonych substancjami E i glutaminianem sodu.
Czy dysonans poznawczy , przyzwyczajenia, wypróbowane przepisy, itp spowodują, ze informacje z artykułu odbiją się od nas jak przysłowiowy groch od ściany?. Czy może warto zastanowić się, a może jeszcze poczytać i podyskutować?
Mnie najbardziej uderzyły informacje na temat olejów roślinnych, tyle, że było to jakieś 10 lat temu po raz pierwszy, drugi, jakieś 2 lata temu. Od tego czasu do smażenia używam tylko oliwy z oliwek, masła klarowanego, oleju kokosowego i tłuszczu z pieczenia gęsi, boczku, kaczki. Mam niestety problem z majonezem, bom leniwa i nie chce mi się zrobić domowego. Dlatego majonezu używam bardzo rzadko.
Wydaje mi się że we wszystkim trzeba znaleźć złoty środek, każdy odżywia się tak jak go na to stać i ile ma na to czasu. W dziwnych czasach żyjemy i tak jemy. Ja staram się gotować tak jak mnie nauczyły moje wcześniejsze pokolenia rodzinne. Dużo ziół, jak się da to jak najwięcej posiłków przygotowanych ze składników z małych osiedlowych sklepów ... szczególnie mięso i wędliny ... oraz warzywa. Lubie gotować z produktów sezonowych, bo wiem że wtedy są najlepsze w smaku. Moim ideałem gotowania jest kuchnia śródziemnomorska ale owoce morza i ryby jakoś nie do końca leżą moim domownikom ...
ryby i owoce morza, dla mnie mogły by być co drugi dzień, ale niestety daleko mam do sklepu rybnego. Czasem kupuję pstrągi hodowlane od sąsiada. Warzywa sezonowe to ideał, do którego dążę.
Bardzo rzadko ulegam reklamom i artykułom w kwestii żywienia . Jakoś nigdy nie przemawiały do mnie margaryny do smarowania pieczywa , jednak nie powiem , że ich nie jadłam . Oleju używam wyłącznie rzepakowego , ( nie lubię oliwy z oliwek) , jak trzeba używam smalcu , a na kanapki masło prawdziwe, zrezygnowałam z przypraw typu "kucharek". Wydaje mi się , że to co wybieramy na zakupach to częściowo reklama i bombardujące nas programy telewizyjne o zdrowym żywieniu, jednak wiele osób kupuje tanie produkty , tylko dlatego , że nie stać ich na lepsze . To chyba jest tak jak w modzie , trendy się zmieniają , a my im ulegamy.
Myślę , że każdy z nas wie co je . Starajmy się unikać produktów jak najbardziej przetworzonych , bo to właśnie one , szkodzą. Nasze babcie i dziadkowie od zarania dziejów jedli mięso , masło, smalec i długo cieszyli się świetnym zdrowiem.
Nieraz zdarza mi się powiedzieć mężowi , że coś jest niezdrowe , bo tłuste, a On mi odpowiada " idź na cmentarz i popatrz na nagrobki ile ludzie kiedyś żyli ", a nie jedli sałaty jak króliki .
Chleby piekę sama lub kupuję całkowicie bez polepszaczy, pieczone w piecach opalanych drewnem. Co tydzień znoszę z targu mnóstwo warzyw i owoców z okolicy, przeciętnie ok 20kg tygodniowo. Wędliny- kawał mięcha wędzony lub gotowany, sery głównie kozie i owcze (to przez dziecko), smażę na oliwie, Majonez robię sama, nie kupuję żadnych słodyczy (wróć! czasem żelki jakieś takie ekocośtam), gotowych przypraw, gotowych dań i półproduktów. Ale ja mam coś, czego wielu osobom brakuje- czas. Mogę sobie w czwartek między godziną 9 a 12 kupić świeże ryby, owoce morza, sery, miody itp na targu. Ale jak wspomniałam, mam czas a cena ekologicznych warzyw z okolicznych pól nie różni się od marketowych. Do smarowania pieczywa nie używam niczego.
I jesteś w super miejscu, gdzie masz świeże warzywa i owoce praktycznie przez cały rok. A tu gdzie ja jestem, to jest wielkie nic i trudno jest cokolwiek zdobyć. I niestety pozostają markety ze sprowadzanymi produktami z zagranicy, a najwięcej z Hiszpanii wątpliwej jakości, ale jakoś żyć trzeba.
...mam czas a cena ekologicznych warzyw z okolicznych pól
A co to jest ten "niczego", którego nie używasz?nie różni się od marketowych. Do smarowania pieczywa nie używam
niczego.
Skład spisałam z opakowania: azot- 78%, tlen- 21%, gazy szlachetne 1% ;) Polecam!!!
Chyba najtaniej wychodzi...:)
Zauważyłam pewną oszczędność :)
I ogólnie znaną pazerność na pieniądze!
Już nie musisz wszystkim przypominać... :P
Oki doki, postaram się zachować to w "tajemnicy". :)
Zabrakło mi tylko dwutlenku węgla,
Naukowcy i dietetycy jeszcze nie raz i nie dwa odwrócą teorie żywieniowe do góry nogami.
Każdy z nas jest panem w swojej kuchni. Wiele osób gotuje tak by smakowało i w miarę możliwości było zdrowo. Tylko co to w dzisiejszym czasie znaczy zdrowo ? Woda oczyszczana chemicznie, mąka z dodatkiem Roundapu, jaja, mleko i mięso w większości na sztucznych mieszankach. W przeważającej ilości produktów wszechobecne E-....., glutaminian, izozyniany, pirosiarczyny, ekstrakt drożdżowy, aspartam i co tylko jeszcze chemicy wymyślili. Przeciętny zjadacz chleba nie jest w stanie wyeliminować wszystkich tych " cudownych dodatków" ze swojej diety choćby nawet bardzo chciał. Więc gotujmy z głową i nie dajmy się zwariować kolejnym " zdrowym nawykom".
Jako anegdotę podzielę się z Wami teorią, którą często słyszę od mojej teściowej.
" Moi teściowie przez lato wyhodowali sobie zawsze świnkę, przez zimę ją zjedli, przeżyli prawie po 100 lat ( 92lata i 99 +11 mcy) nie mieli nadciśnienia,cholesterolu ani miażdżycy i lekarz nie często ich widział"
Moim zdaniem większość chorób " cywilizacyjnych" jest wynikiem w większej mierze wszechobecnej chemii niż złych nawyków żywieniowych.
Wiemy co jemy, jednak nie zawsze możemy wyeliminować te złe rzeczy bo nie zostało by nam wiele, smutne ale prawdziwe.
Ja z teorią Twojej teściowej jak najbardziej zgadzam się i uważam, ze to co jedli nasi przodkowie napewno służyło by i nam.Jeśli chodzi o choroby cywilizacyjne, to oprócz wszechobecnej chemii i przemysłowych produkcji żywności , rownież "zdrowe trendy" mają wiele za uszami. Od lat 70 zaczęła się w USA kampania antymiażdżycowa , w wyniku ktorej, coraz młodsi ludzie umierali na choroby ukladu krążenia. Taki eksperyment na ludności!!!! Piramida żywieniowa znowu jest modyfikowana.
Wiemy co jemy, jednak nie zawsze możemy wyeliminować te złe rzeczy bo nie zostało by nam wiele, smutne ale prawdziwe.
Nie wiem , czy dobrze Cię rozumiem. Złe rzeczy, to złe rzeczy i nie powinno być na nie przyzwolenia. W każdym aspekcie życia:)
Dobrze mnie rozumiesz.
Tak jak piszesz nie powinno być przyzwolenia na złe rzeczy, ale: nie wszyscy mamy dostęp do dobrej wody, chleba, mięsa, warzyw czy owoców. Mimo, że zdajemy sobie sprawę, iż powinniśmy wybierać dobre i zdrowe produkty nie zawsze mamy do końca taką możliwość a przecież jeść musimy. Weźmy chociażby chleb. Ile osób piecze go w domu? W moim otoczeniu w tym względzie obserwuję wprawdzie tendencję wzrostową, jednak nie każdy ma po prostu czas na bieżące wypieki. Pozostaje jeszcze kwestia zakupu mąki. Nigdy do końca nie wiemy kto i jak ją produkował. Nie wszyscy mamy możliwość wyhodować dla siebie zdrową żywność. Idzie więc taki Nowak czy Kowalski na ryneczek, do sklepiku osiedlowego lub do marketu (bo tam promocja a najniższa krajowa jest jaka jest) i kupuje w najlepszej wierze. Czy ma do końca pewność, że to co zapakował do toreb jest naprawdę dobrej jakości? Towar wprawdzie wygląda bardzo ładnie, czasem nawet ładniej niż powinien, ale, nawet jeśli towar posiada znaki jakości, certyfikaty czy jeszcze inne świadectwa to i tak do końca nigdy nie wiemy co się z nim działo po drodze a jak wiemy " Polak potrafi" nawet zrobić dziurę w dziurze.
Odbiegłam nieco od tematu wątku.
Zdanie naukowców owszem powinniśmy brać pod uwagę jednak ze sporą dozą ostrożności i zdrowego rozsądku, już nie raz wszak diametralnie zmieniali swoje zdanie w wielu kwestiach.
Według mnie dużo większym problem jest ile jemy i jaka jest nasza aktywność. Gwarantuję Ci, że jedząc ekologiczną żywność w ilościach przekraczających zapotrzebowanie organizmu i mała aktywność ruchowa zrobią swoje. Nadwaga wcześniej czy później murowana. Umiar w jedzeniu i rozsądek to powinno decydować o naszej kuchni, wtedy nawet i okazjonalne szaleństwo nie zaszkodzi. A tak przy okazji z tymi artykułami też należy być ostrożnym bo w większości są zamawiane i sponsorowane....
popieram,umiar i i jeszcze raz umiar w jedzeniu to połowa sukcesu:)
Artykuł niczego nie reklamuje, a jest wywiadem z naukowcem. Poza tym jest wiele publikacji naukowych na ten temat, choć najczęściej w j. angielskim. Masz rację, zbyt duże porcje nawet ekologicznej żywności prowadzą niechybnie do nadwagi. Tu raczej chodzi o rodzaj produktów, o wybory jakich dokonujemy, typu masło czy margaryna, olej czy oliwa, jogurt 0% tłuszczu, a 3%., twaróg tłusty, czy chudy itp. Inaczej, jaka forma bialka, tłuszczu, czy weglowodanów jest dla nas najlepsza z powodów odżywczych. Czy po zjedzeniu posiłku będziemy za 2 godziny znów głodni i bez energii? Czy to co jemy nie prowadzi nas w długim okresie czasu do otyłości, cukrzycy, czy chorób układu krążenia. Czy będąc zdrowymi powinniśmy myślec o tym. Moim zdaniem , tak powinniśmy wiedzieć o takich rzeczach, jak również o tym, że przez lata wpierano nam, że tłuszcze nasycone prowadzą do miażdżycy.
A ja uważam że nie wiemy co jemy,kupujemy mięso,a w nim -cuda na kiju,moi rodzice hodują świniaki,kurczaki,itp,więc wiem ile czasu trzeba aby taka świnka była gotowa na ubój,natomiast znajomy ma hodowle świń,i tam ten czas jest skracany dokładnie o polowe,za pomocą specjalnych antybiotyków(zapisuje je weterynarz,zwykły człowiek tego nie kupi)dodawane to jest do karmy,świnki rosną w oczach,tak samo z kurczętami,moja ciocia pracowała w przychodni,przyszła mama z 5 latką,która zaczęła dojrzewać,lekarka tylko zapytała co dziecko je najczęściej,mama odpowiada że kurczaka,pani doktor kazała kategorycznie odstawić.Przykłady można mnożyć,sama widziałam jak starszy pan na tagu pyta o jabłka,pani pokazuje piękne błyszczące,wiele rodzai,a pan pyta czy ma może takie które widać że robaczek drążył,okazało się ze były pod ladą i takie.
Co do wypowiedzi naukowców to byłabym ostrożna, bo oni co kilka lat zmieniają zdanie o 180 stopni. Jeżeli chodzi o żywność to ja mieszkam na wsi i prowadzę niewielkie gospodarstwo, z konieczności ekologiczne, bo na nawozy i odżywki mnie po prostu nie stać przy takim areale, więc wiem, że mam zdrowe mięso, jajka, kurczaka, mleko i jego przetwory, a także prawdziwy miód zebrany na polu bez chemii. Szczerze mówiąc kupuję tylko mąkę i niewielkie ilości cukru, no i zimą jogurt, bo wtedy ten swojski długo się robi inie jest taki smaczny. Słyszałam ostatnio, że smażenie na oleju nie jest takie zdrowe, bo ma on niską temperaturę wrzenia i szybko się spala wydzielając przy tym szkodliwe, wręcz rakotwórcze związki. Czy to prawda, nie wiem, ale na wszelki wypadek odstawiłam butelkę z olejem i smażę na maśle i smalcu. A nasza pani doktor powiedziała kiedyś, że lepiej posmarować naturalnym masłem, niż najlepszą margaryną, bo nigdy nie wiadomo, co jest w środku.
No zobacz, a ja uczyłam się, że zimą nie powinno się jeść jogurtów, gdyż wychładzają organizm, wszystko poparte badaniami naukowymi. O margarynie od tylu lat wiadomo, że to nic dobrego, że słyszę o tym od dzieciństwa, a już długo żyję. :) Moja mama zawsze powtarza, że lepiej zjeść jeden plasterek porządnej szynki niż kilogram parówek. Nie zapominajmy tez o sprzedawcach-psychopatach, którzy za produkt z napisem bio każę sobie płacić nawet 10 razy więcej! Moja zasada jest taka-umiar ponad wszystko! A druga zasada: dieta sprawi, że będziesz świetnie wyglądać w ubraniu, aktywność fizyczna- że będziesz wyglądać świetnie i bez niego.
Tak samo zimą nie powinno się jeść cytrusowych bo wychładzają organizm,a u nas właśnie zimą przypada na nie największy popyt.
Bo w czasach mojego dzieciństwa cytrusy były tylko w zimie i zawsze ich zapach będzie mi się kojarzył z Bożym Narodzeniem.
Jeżeli jedlibyśmy tylko jogurty, to na pewno, ale od czasu do czasu to wydaje mi się, że nie ma problemu. Trzeba zachować tzw. złoty środek. To tak jak z fast foodami, jeżeli zjemy raz na trzy, a nawet dwa miesiące to myślę, że wielkiej krzywdy nie wyrządzimy naszemu organizmowi.
Bardzo tendencyjny ten artykuł ...
Można by pomyśleć , że jedyną formą obróbki cieplnej jest smażenie ( chociaż tu akurat jest sprawa bardzo jasna - im wyższa temperatura dymienia - tym lepiej ) i kanapki ( z okropną margaryną ... Co nie jest do końca prawdą , bo beztransowa margaryna nie jest zła ) ...
Można odnieść wrażenie , że jest skierowany do zjadaczy reklam i fast foodów , którym się te fast foody odbijają przez miesiąc i mają w związku z tym wyrzuty sumienia ...
Od bardzo dawna ( od zawsze ? ) wiadomo , że dobre tłuszcze są bardzo potrzebne , żeby mogły się wchłaniać do organizmu witaminy i mikroelementy ( np. z warzyw ) . Ale nie są to tłuszcze , które są efektem smażenia .
Wiadomo też , że to co naturalne jest lepsze od sztucznego - tylko z umiarem i nie w momencie doprowadzenia swojego organizmu do stanu dramatycznego zapuszczenia ...
No i szkoda , że nie wspomina się w tym artykule o najzdrowszej diecie świata - śródziemnomorskiej , która nijak się ma do hipotez w nim przedstawionych ...
Różnorodność , umiar i zdrowy rozsądek to podstawa .
Radzę też wygooglać skutki diety wysokotłuszczowej i wysokobiałkowej .
... No i szkoda , że nie wspomina się w tym artykule o najzdrowszej diecie
świata - śródziemnomorskiej , która nijak się ma do hipotez w
nim przedstawionych ...
Wkleję tu może fragment z innej rozmowy z panią profesor:
Wywraca pani wszystko do góry nogami. Ciągle słyszę, że najzdrowsza dla człowieka jest dieta śródziemnomorska, a Grecy czy Włosi nie chorują na miażdżycę i nowotwory, bo jedzą dużo tłustych ryb i oleju.
- Tajemnicą diety śródziemnomorskiej są optymalne dla zdrowia proporcje kwasów tłuszczowych omega-6 do omega-3. Oliwa z oliwek zawiera tylko ok. 10 proc. kwasu omega-6, a głównym jej składnikiem (ponad 70 proc.) jest kwas oleinowy. Jest on 10-krotnie bardziej podatny na utlenianie niż tłuszcze zwierzęce, ale też 10-krotnie mniej podatny niż kwas linolowy omega-6, który jest głównym składnikiem olejów roślinnych.
Oliwa z oliwek - tak. Oleje roślinne - nie!?
- Smażenie dań z oliwą z oliwek stanowi zdecydowanie mniejsze zagrożenie zdrowotne niż obróbka termiczna na oleju słonecznikowym lub rzepakowym.
Charakterystyczne dla diety śródziemnomorskiej jest także wysokie spożycie ryb i tzw. owoców morza, które są najlepszym źródłem biologicznie aktywnych wielonienasyconych kwasów omega-3. Poza tym prawie trzykrotnie większe niż w Polsce spożycie warzyw i owoców zawierających mnóstwo różnorodnych przeciwutleniaczy gwarantuje zachowanie równowagi pro- i antyoksydacyjnej organizmu. Zastąpienie oliwy olejem słonecznikowym eliminuje wszystkie pozytywy diety śródziemnomorskiej.
Czyli butelkę z olejem muszę wybierać świadomie.
- Jak najbardziej. Oliwy z oliwek nie można utożsamiać z jakimkolwiek innym olejem roślinnym. Dowodem tego jest tzw. paradoks izraelski. Izraelczycy eksportują drogą oliwę z oliwek, natomiast w swojej diecie stosują znacznie tańszy olej słonecznikowy. Dzięki temu przy niskim poziomie cholesterolu mieszkańcy Izraela mają najwyższy wskaźnik nowotworów.
Rakotwórcze właściwości oleju słonecznikowego znane są od 1983 roku, czyli prawie od 30 lat. W badaniach na zwierzętach udowodniono, że głównym "winowajcą" rosnącej zachorowalności na nowotwory jest spożywany w nadmiarze kwas linolowy omega-6, główny składnik olejów roślinnych. Potwierdzają to wyniki licznych badań epidemiologicznych z różnych regionów świata.
A ja kieruję się następującymi zasadami
1. Jeśli ciasto, to prawie bez cukru, najlepiej wzbogacone mąką orkiszową i jak najprostsze. żadnych kremów itd.
2. Jeśli robię zakupy, to nie korzystam z produktów gotowych.
3. pieczywo z dobrej piekarni, najlepiej żytnie
4. Dużo owoców i warzyw
5. Słucham co chce mój organizm i na co ochotę ma moja rodzina.
6. Czasami jednak robię odstępstwa od swoich zasad i jak mam smaka na parówki ( ale tylko jeden rodzaj( i wtedy je pochłaniam. Po prostu jest w nich coś czego brakuje mojemu organizmowi.
7. Mam swój sad i warzywnik i staram się jak najczęściej z niego korzystać
8. Nigdy nie wierzę w te naukowe dyrdymały. Co pół roku całkowita zmiana koncepcji u nich jest zawsze No cóż muszą z czegoś żyć.
9. Robię dużo przetworów i własne wina.
10. Mięso kupuję w sklepie do którego mam zaufanie
Mam pytania odnośnie punktu 9. Jakie wina robisz ? A czy piwo też?
Odnosnie punktu 9 - byłam zbyt młodziutka by pamiętać szczegóły, ale moj Ojciec ze sąsiadem robili piwo. "Coś" do produkcji tego trunku kupowało się w małych kartonikach. Podobno bylo to bardzo zdrowe, bardzo smaczne, i na pewno bez chemii, tylko ........ po otwarciu butelki sufit do remontu ...
Pozwól,że się wtrącę.Pewnie to był podpiwek,a nie piwo,bardzo popularny swego czasu, (niesłusznie) zapomniany.
Oj nie taki znowu zapomniany, w Polsce północno- wschodniej w każdym gospodarstwie agroturystycznym dostanie się kilka rodzajów, ale piwo to przeważnie kozicowe.
Ja uwielbiam podpiwek!!!! A poza tym jest bardzo zdrowy. Moja znajoma robi podpiwek z ... kawy Inki. Też dobry w smaku, a jego wykonanie jest bajecznie proste.
Też kupowałam taki podpiwek w dawnych czasach, a teraz to już nigdzie nie widziałam. Nie mogę też nigdzie dostać naturalnej kawy zbożowej "Kujawianki". A możesz zdradzić ten przepis z kawy, proszę. :)
Robi się identycznie jak podpiwek , jedynie zamiast mordować się z przecedzaniem i gotowaniem podpiwku należy w gorącej wodzie rozpuścić rozpuszczalną kawę inkę , dodać cukier, a do przestudzonego dodać drożdże rozrobione z resztą cukru. Proporcji ci nie podam, są identyczne jak w normalnym podpiwku. Potem wszystko w butelki plastykowe i czekamy. W zależności od temperatury otoczenia podpiwek jest gotowy do picia po paru dniach.
Dziękuję za przepis. :) Faktycznie prosty, tylko trzeba będzie dopracować proporcje.
Zlitujże się, dziewczyno. Podaj chociaż jako-takie proporcje bo chętnie spróbuję sama zrobić. A "w normalnym podpiwku" nic mi nie mówi. :)
Podpiwek produkuje jeszcze firma Delecta.W internecie znajdziesz bez problemu.Tyle,że wysyłka kosztuje więcej niż sam podpiwek.U mnie jest też sprzedawany już gotowy,w plastikowych butelkach,ale jakoś mi nie podszedł smakowo.wolę ten robiony samodzielnie.
Dziękuję Jolu za info. Też kiedyś kupiłam taki podpiwek w butelce, ale masz rację, to już nie jest ten sam smak. Zdecydowanie wolałam ten robiony samodzielnie. :)
..U mnie taki w kartoniku można dostać w "stokrotce".
Dzięki, sprawdzę, czy w tutejszej też jest. :)
Zadzwonilam do siostry - ona tez niewiele pamięta, ale twierdzi ze to było ciemne piwo, przy otwieraniu bardzo strzelalo, a slowo "podpiwek" kojarzy jej sie właśnie z tym co kupowało sie w torebeczkach / kartonikach - do produkcji tegoż. Nie upieram sie czy to bylo ciemne piwo czy podpiwek, bo dane na temat mam bardzo mgliste. Ale sufit w piwie pamiętam. Pozdrawiam i dzięki za wtrącenie się !
Tak,to właśnie był podpiwek.Super smakował w upały.
Na razie robię wina z jabłek i gruszek ze swojego sadu. Takie półwytrawne, ale za to po nich jest bardzo wesoło.
A ja odnośnie punktu 8. Zgadzam się z tym w całej rozciągłości. Pamiętacie jak kilka lat temu jajka były wprost trucizną, bo tyle tego cholesterolu miały, po czym się okazało, że mają jednak więcej tego dobrego. Jak jest w tej chwili, to nawet nie wiem. A znacie zasadę:" Śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi." ? Myślę, że nie głupi to wymyślił.
Znamy zasadę - święta prawda - ale dzisiejszej kolacji (tatar) nie oddam wrogowi ! A co z wątrobą ? Jeść czy nie ?
JESC - bo witaminy, zelazo, cynk, miedz, kwas foliowy
NIE JESC - bo bomba cholesterolowa i "zaklady chemiczne" ze wszystkimi odpadami...
U mnie wątróbka bedzie w piątek. A bez jajka życia sobie nie wyobrażam.
A ja mam pytanie odnośnie punktu 1. Czym zastępujesz cukier w cieście? Ksylitolem, stewią?
Zmniejszam drastycznie jego ilość w przepisie . Albo szukam przepisów bez cukru wręcz.
podaj swój adres na PW , chcę być Twoją koleżanką. Na tematy z pkt 8 i 9 możemy podyskutować, bo z resztą zgadzam się w 100 % i bym tylko potakiwała głową. Jakie wino robisz, ja aroniowe, ale to dopiero początek. P
Artykuł odpowiada mojemu stylowi żywienia,unikając węglowodanów czuję się najlepiej.
Czytam ten wątek z dużym zainteresowaniem - artykuły naukowe itd..... i aż boję się wejść z jednym prostym, banalnym zdaniem odnośnie (podobno) najzdrowszej diety świata - śródziemnomorskiej
bo wiecie ...... ja mam takie jedno zboczenie.....
Gdziekolwiek jestem pierwszy raz (chodzi o kraj - nie o kazde miasto) to mam w zwyczaju odwiedzic miejscowy cmentarz. I chodziłam tak sobie miedzy cyprysami... i albo ja ślepa, albo liczyć nie potrafie - ale jakoś z tabliczek nagrobnych nie bila po oczach ponad srednia dlugowieczność. A z tego co slyszałam niedawno w programie TV - najdłużej w Europie żyją Belgowie ( frytki z majonezem ! ) Dania, Irlandia, Luxemburg - Wlochy są "trochę dalej" a Chorwacja na samym końcu Europy. Polska ma się nie najgorzej ....
To tak na marginesie - bo generalnie chodzi o to, zebyśmy długo zyli ?
B. fajny wątek i ciekawe wypowiedzi - poczytam dalej - Pozdrawiam !
Może mam głupie poglądy ale wolę przeżyć sprawna 60 lat niż 90 zdana na cudzą łaskę i opiekę.
Zgadzam się w 100%
Nie masz głupich poglądów, tak jak nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie - "co lepsze ? zycie krótkie i dobre, czy dlugie a byle jakie ? "
Ale proszę - nie popadaj w skrajnosci ! 60 lat w zdrowiu i "na drugi dzien" umierac - bo dalej nie ma juz nic ? Ewent. zdanie na opiekę i łaskę innych ? Dzisiaj 60 - latki obojga płci biegają w dżinsach, a w tej chwili - po drugiej stronie ulicy - w pełnym słońcu pewnien pan dobiegający 80- tki pracuje w ogrodeczku przed domem, i coś mi się wydaje, ze niejedna "wdówka" poszłaby z nim "na kawkę".... ale fakt, nie wiem jak się odżywiał, nie znam go osobiście.
Po drugie - mój poprzedni wpis wyżej o najzdrowszej diecie swiata mówi o tym, ze wcale ta dieta nie musi przekładać się na długowieczność. I statystyki to potwierdzają ( i widziałam "długowieczność" na śródziemnomorskich cmentarzach... )
Po trzecie - mam tu przed sobą dwie torebeczki - papryka ostra mielona, i kminek mielony - obydwie znanej firmy. Powiedz mi ! Proszę powiedz mi - co w suchej papryce mielonej i kminku robą " możliwe niewielkie ilości" - glutenu, bialko jajka, soja, mleko i produkty pochodne ? Moze to zdrowe - nie wiem.
Po czwarte - w mojej rodzinie jest dama zyjąca tak ekologicznie, ze zastanawiam sie, czy to jeszcze paranoja - czy już fobia (bo to byłoby niebespieczne !) - a po ekologicznym obiadku tak sie "machnie" Marllboro, aż dym uszami idzie .... i jej podobnych są miliony.
Po piąte - u mnie 90 - 95 % posiłków jemy w domu ( wyjątek to wyjazdy ) staram się gotować zdrowo - na ile w XXI wieku jest to możliwe, ruchu nam nie brakuje (tysiące kilometrów na rowerze - prawie cały rok) i to jest zdrowe i takie są moje poglądy.
A po dziesiąte....a po dwudzieste ..... próżne tu moje pisanie.
Pozdrawiam Cie cieplo !!!
A czemu próżne?? :)
Napisałaś: ..."To tak na marginesie - bo generalnie chodzi o to, zebyśmy długo zyli ? "...
I to zdanie wykorzystałam, żeby się dopisać ale absolutnie nie po to, żeby cię krytykować. A te 60 i 90 to "granice umowne". Chodziło mi o to, że jak mam jeść zupkę z pokrzywy (bo zdrowa), kanapki z trawą (nie nawożoną) i jogurciki "0% wszystkiego" z trocinami a później skończyć na cudzej łasce, to dziękuję. Podkreślam - JA. Wolę krócej ale tak jak ja chcę, bez presji "to niezdrowe, to szkodzi, to rakotwórcze", bo ktoś zrobił lipne, wydumane badania i teraz jest taki a nie inny trend. A zauważ, że "co chwilę" coś innego nie zdrowe a co innego - szkodliwe. Chyba najważniejsze to jeść jak rozum podpowiada, to co lubimy, w rozsądnych ilościach. Bez hasła, że po łyżeczce vegety w zupie umrzemy w męczarniach.
I na koniec - nie chcę obrazić osób od zupy z pokrzywy czy jogurtów. Tak mi się tylko napisało. :)
O to, i tylko o to mi chodziło ! Może zbyt dosłownie podeszłam do tych 60 lat..... UMIAR, zdrowy rozsądek i nie żyć pod presją. Ja wiem, ze ciemne pełnoziarniste pieczywo jest zdrowe - ale nie dla mnie. I to nie jest moje " widzimisię ", tylko autentycznie po grahamkach i razowcach długo czuję "w środku" kwas. Nie masz pojęcia jak zle czuję się po mleku w jego czystej postaci - ale twarożek i inne sery - owszem. I mój organizm nie chce miodu. Czyli to co zdrowe - odpada. Oglądam czasem program " Wiem co jem " - i niektóre ( niektóre ! ) wskazówki Pani Profesor Zdrówko biorę sobie do serca ... i gotuję po swojemu - moim zdaniem chyba zdrowo, cholesterol u nas narazie w normie. Pozdrawiam !