Postaram się w kilku zdaniach nakreślić moją sytuację.
Przez kilka ostatnich lat pracowałam w biurze jednego z większych koncernów w Polsce. Do moich obowiązków należało m.in. szeroko pojęte "ogarnianie" biura, przygotowywanie różnych raportów i... tłumaczenia. Dodam, że większość zadań do wykonania pod presją czasu.
Aktualnie, od niedawna, przebywam na zwolnieniu, do pracy - jeśli - wrócę to za dobry rok (więc powód nieobecności jest znany ). Na moje miejsce została zatrudniona inna osoba. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że nie zna ona języka w stopniu umożliwiającym tłumaczenie...! Szef (ostatecznie akceptował tę osobę!) wpadł na "genialny" pomysł, iż będzie wysyłał dokumenty do mnie mailem, żebym je tłumaczyła. Myślałam, że to żart...
Niestety, niedawno zostałam poproszona o przetłumaczenie m.in. kilku umów I tu zaczynają się moje rozterki. Skontaktowałam się z szefem. Powiedziałam, że chętnie pomogę, jeśli tylko będę mogła, ale proszę, aby najpierw osoba zatrudniona na moje miejsce zrobiła to tak, jak potrafi (w końcu ma to w zakresie obowiązków i ma za to płacone! - tego nie ośmieliłam się powiedzieć), a ja to poprawię, skoryguję i odeślę. Odniosłam wrażenie, że poczuł się urażony moją propozycją... Powiedział, że nie będzie tej osobie dokładać pracy, bo i tak się nie wyrabia na bieżąco (!). Myślałam, że się przesłyszałam... Nade mną nikt się nie litował. Nadmienię, iż ta osoba nie dostała pracy "po znajomości". Przeszła kilkuetapową rekrutację.
Nie wiem, jak się mam zachować. Nie chcę się tak po prostu zasłonić przepisami prawa pracy. Do tej pory współpraca układała się naprawdę dobrze, nie chciałabym psuć tych relacji, zwłaszcza że prawdopodobnie za rok wrócę do pracy... Z drugiej strony nie chcę się dać wykorzystać i "odwalać" pracę za kogoś innego.
Co o tym myślicie? Czy widzicie jakieś sensowne wyjście z tej sytuacji?
Moim skromnym zdaniem, Możesz się zgodzić, ale pod warunkiem,że ta" biedulka," , która nie ogarnia wszystkiego, podzieli się nie tylko swoimi obowiązkami ,ale i płacą. Ja rozumiem jak się czujesz!!!
Na świecie są osoby, które żerują na innych, swoją " uległością" i " nieporadnością" oczywiście udawanymi , szybciutko owijają sobie otoczenie wobec palca. Znam sama takie osoby z otoczenia.
Ty natomiast w pojęciu swojego szefa byłaś bardzo dobrą pracownicą, , do której miał zaufanie. I to bardzo dobrze!!! Jednak widocznie zbyt dużo brałaś na swoje barki , z czego on raczej zdawał sobie sprawę.
Nie obrażaj się na szefa, tylko powiedz mu ,że dziękujesz,że pamięta o Tobie i Twoich umiejętnościach. Ale teraz przebywasz na urlopie macierzyńskim i według prawa nie możesz podejmować żadnych prac, bo możesz utracić prawo do urlopu. Jeżeli jednak będzie nalegał, to powiedz ,że to kwestia dogadania się " (wiadomo w jakiej sprawie), bo na pewno nie masz zamiaru za kogoś wykonywać jego pracy za friko.
Mam wrażenie,że od dawna dawał się wykorzystywać i teraz masz takie efekty. Ale tego to raczej szefowi nie mów.
Jedna zasada, praca to praca, a osoba, przez, którą masz teraz problemy, wcale nie zasługuje na Twoją pomoc i to jeszcze charytatywną, też do końca, to nie prawda, bo praca charytatywna nie jest obowiązkowa , a tu raczej wręcz jest.
Dziękuję za nakreślenie obrazu sytuacji od "niezaangażowanej" strony
Otworzyłaś mi oczy w kilku kwestiach: np. że starałam się robić wszystko, czego ode mnie wymagano bez większego "szemrania" mimo coraz liczniejszych obowiązków (polityka firmy polegająca w ostatnich czasach na zwalnianiu pracowników i cięciu szkoleń...) i być może to był błąd. Na szefa absolutnie się nie obrażam (mam wrażenie, że to on jest urażony moją postawą...), zresztą go lubię i być może to szkodzi w tym momencie mojej asertywności.
Właśnie o to chodzi, że nie chcę kogoś wyręczać w jego obowiązkach, kogoś, kto do tego wszystkiego bardzo nieprzychylnie się o mnie wyrażał (i pewnie nadal to robi) - w sumie bezpodstawnie, ponieważ nawet mnie nie znał, zdążył jedynie się "zapoznać" w trakcie przekazywania obowiązków. Taki czarny PR. Mam nadzieję, że dotychczasowa opinia o mnie obroniła się sama... Zaproponowałam, że będę pomagać w ramach "konsultacji", którą rozumiem jako korektę wstępnego tłumaczenia (niech się ta druga osoba wysili choć trochę), ale nie spotkało się to ze zrozumieniem.
Słodki Buraczku, korekta źle wykonanych tłumaczeń to najgorsza praca jaką tłumacz może sobie wziąć... wiem co mówię, jestem tłumaczem. Nie wiem czy to jest dobry pomysł, żeby sobie "oszczędzić" pracy.
Resztą moich przemyśleń nie będę się dzielić, bo nie chcę Ci zaszkodzić teraz, kiedy potrzebujesz przede wszystkim spokoju. Ja wylądowałam z ciążą zagrożoną poronieniem między innymi dzięki "cudownej" atmosferze w pracy, po drugim macierzyńskim zwiałam tak szybko jak pojawiła się nowa propozycja, z której ostatecznie też zwiałam, żeby być na swoim :)
Nie przejmuj się, nie denerwuj, nie bierz na siebie "nerwowych" obowiązków. Nie warto.
matani, wiem... Poprawianie po kimś i domyślanie się "co poeta miał na myśli"... Najbardziej niewdzięczne i męczące w tej pracy. Mam chytry plan, żeby dziewczyna się pomęczyła, a ja i tak zrobię to od początku
Też jak przedmówczyni uważam, iż z uśmiechem i spokojnie powiedz, że jeśli takowa pomoc Szefowi się przyda, to Ty z kilku dodatkowych złotych się ucieszysz za fuchę.
Wyobraź sobie, że mojemu szefowi nawet do głowy nie przyszło (i nie przyjdzie), żeby zaproponować mi za to wynagrodzenie... Smutne, ale prawdziwe. Na koniec lutego przyznawane były premie - głównie "za wysługę". Gdybym od 17.02. nie musiała leżeć na zwolnieniu lekarskim, prawdopodobnie dostałabym ją... A że już mnie oficjalnie nie ma, nie ma też premii Wspomniałam o tym szefowi... Nic z tym nie zrobił. Tym bardziej czuję rozgoryczenie, że oczekuje się czegoś ode mnie.
Faktycznie to smutne.Nie pozwól jednak traktować się jako siła robocza za "darmochę".Przerabiałam to,nie warto.Teraz mam taką pracę,w której zostanę,jak najdłużej,jeśli się da.Szkoda tylko,że zakład ma problemy,ale głowa do góry.Nie jestem tłumaczką,ale też czasem tłumaczę,jak potrafię,dzwonię do firm,wysyłam maile.Za każdą dodatkową minutę płacą mi dodatkowo.Dodam,że często pracuję w domu.Nie byłam do tego przyzwyczajona i traciłam na moim nadmiernym zaangażowaniu.W końcu szef mnie delikatnie "ochrzanił" i sprowadził na ziemię.To on właśnie wymusił na mnie,abym nie pracowała za darmo.Dodam,że pracuje w Niemczech,w szwajcarskiej firmie.Mam pełen szacunek i życzę,żeby u nas tak ludzie byli traktowani.To m.in pod adresem tych,którzy zarzucają Polakom,że szukają pracy poza krajem.
Na Twoim miejscu, a biorąc pod uwagę własne doświadczenia stanowczo nie podjęłabym się takiego "pomagania". Najlepszym wyjściem jest wsparcie dla tej dziewczyny, czyli ewentualnie korekty i to za pieniądze. Tym bardziej, że przy dziecku kązdy grosz się przyda. Niestety w dzisiejszych czasach (albo pracodawcy się wycfanili albo pracownicy ich do tego przyzwyczaili) jak ktoś jest sumiennym pracownikiem to będzie miał jeszcze więcej pracy i w nagrodę poklepania po ramieniu. Oczywiście nie wszędzie tak jest ale w wiekszości korporacji i większych firm niestety tak. Ty ewidentnie pokazałaś, że potrafisz pracować pod presją czasu i oprócz własnych obowiązków robisz jeszcze inne rzeczy i stąd ta bezpardonowa "prośba". Znam to z autopsji - harowałam jak wół w pewnej znanej w PL korpo. Siedziałam wiecznie po godzinach, nie dlatego że nie wyrabiałam się z własnymi zadaniami ale żeby zrobić jeszcze więcej. Do własnego chorego dziecka wynajmowałam obce osoby do opieki żeby tylko nie iść na zwolnienie. Oczywiście byłam chwalona itp. ale jak doszło do podpisania kolejnej umowy to się okazało, że z wzorowego pracownika stałam się nadprogramowym etatem i out:( Z tego co piszesz nt. premii to ta firma też nie docenia ludzi. To mega świństwo, ze nie dostałaś premii za PRZEPRACOWANY przez Ciebie okres. Ja miałam premie kwartalne, wypłacane w opóźnieniem i takową za ostatni kwartał 2013 przelano na moje konto, pomimo tego, że nie byłam pracownikiem juz od miesiąca! Nie chcę Cię dołować, ale skoro planujesz poziostanie rok z dzidzią w domu to bierz też pod uwagę taką okolicznośc, ze po urlopie Twoje warunki zatrudnienia mogą ulec zmianie. Tamta laska na bank zrobi wszystko, zeby zostać na etacie, a skoro umie się o siebie zatroszczyć niewykluczone, że powrót do firmy może być dla Ciebie mniej korzystny. Co niestety obecnie jest nagminne:( Choćby z tego powodu próbuj dla siebie ugrać jak najwięcej.
Dziękuję. Też tak myślę. Zwłaszcza ta premia (około połowy pensji za 3 lata pracy - piechotą nie chodzi...), a raczej jej brak, mnie zabolał.
Jestem w ogóle zaskoczona przychylnością postów! Spodziewałam się tekstów w stylu, że powinnam doceniać pracę, bo jest z nią trudno itp. A tu - póki co - wszyscy stoicie po mojej stronie! To człowieka może podbudować.
Nazwałaś rzeczy po imieniu... Właśnie, to się zowie konkurencja. Zresztą, sama nie wiem, czy wrócę tam do pracy. Myślę, że miejsce dla mnie będzie (nadzieja matką głupich...?), ale nie jestem pewna, czy to ja będę chciała tam dalej pracować.
Co do możliwości zarobkowych... Moją sugestię na ten temat szef skwitował "Przecież pani to lubi robić. Daję pani tę możliwość". Chyba powinnam podziękować za wspaniałomyślność
Tu muszę stanąć w (słabej) obronie szefa. Z niego naprawdę jest świetny człowiek. Niestety, od kilkunastu lat ślepo oddany firmie i dobro firmy stawia przede wszystkim na pierwszym miejscu, Kiedyś mu wprost powiedziałam, że jest "zboczony" na punkcie firmy. Ze śmiechem przyznał mi rację. Przynajmniej ma chłop poczucie humoru
Witaj Słodki Buraczku tak naprawdę ci tylko chcę powiedzieć daj sobie spokój jesteś na zwolnieniu lekarskim jak dobrze wiem to nie wolno co ci pracować .Jeżeli kiedyś odmówisz szefowi może wykorzystać to przeciw tobie obyś nie miała problemów z zusikiem
Tylko że to ma być praca "w czynie społecznym"... Z drugiej strony dziwię się, że sam pod sobą dołki kopie - jeśli "prośby" o pomoc mają przychodzić mailami, to właśnie ja to mogę kiedyś przeciw niemu wykorzystać...
Nie zgadzaj się na ten układ, dziewczyna będzie zadowolona że ktoś zrobi za nią robotę, a Ty zamiast nic nie robić, odpoczywać, będziesz za darmo siedziała i tłumaczyła. No chyba że podzieli się z Tobą pensją
Ja widzę ,że pomimo wszystko lubisz i cenisz swojego szefa. Ale zadaj sobie pytanie czy on Ciebie lubi i ceni? Wiesz są ludzie, którzy pod płaszczykiem "dobrego wujka" manipulują ludźmi. Sama takich często spotykam i zawsze daję się "wkręcić" . Obcowanie z taką osobą, daje poczucie pozornego bezpieczeństwa, wpatrzenie się w taką osobę, jak była naszym najlepszym przyjacielem, ba często taka osoba sama nam o tym mówi, np. gadka szmatka typu, :"Ja ciebie doskonale rozumiem, ale co ja mogę biedulek". albo lepiej "naprawdę uwierz mi , bardzo się starałem ale... " albo " Naprawdę bardzo Ciebie cenię, ale w tej sytuacji"" i zawsze następuje , "ale". Zawsze jest tysiące tysiące "ale"
Weż go pod "lupę" jeżeli dalej zauważysz podobne zachowanie to wtedy , ty odegraj się na nim za wszystkie jego durne "ale" .
Bardzo często taka osoba po rozszyfrowaniu , staję się wręcz bardzo "pokorna" , albo Twoim najgorszym wrogiem. Tak czy siak, zawsze jest to lepsze niż uzależnienie od takich paskud. Na razie zbieraj dowody i analizuj każdy jego krok.I bądź naprawdę bardzo ostrożna.
W żadnym jednak przypadku nie daj się "wkręcić " w chore układy. Bo Ty będziesz robiła za kogoś jego robotę, a sama popadała w coraz większe załamanie i poczucie krzywdy i w końcu na pewno skończy się to nerwicą . Tyle ewentualnie zyskasz.
Jest dokładnie tak jak piszesz. Lubię go i cenię, a on mnie chyba tylko co najwyżej lubi.
Nie mogę się dać w to wmanewrować. Czułabym się z tym naprawdę źle. Nie sądzę, żeby mój szef przez to spokorniał; najprawdopodobniejsza jest wersja nr 2 - stanie się moim wrogiem. Trudno.
Nie wierzę, że osoba która Cię zastępuje została przyjęta bez protekcji. Firma w ofercie pracy zawsze określa szczegółowo warunki jakie musi spełnić kandydat ubiegający się o pracę. Jeśli w ofercie jest wymóg znajomości języka obcego to brak tej znajomości dyskwalifikuje taką kandydaturę już na początku procesu rekrutacyjnego. Ale … no właśnie to ale. Coraz częściej słyszymy i czytamy, że jest rekrutacja ale oferta jest tak napisana, że tylko jedna osoba spełnia określone warunki lub mimo przeprowadzonej rekrutacji szef zatrudnia „wyznaczoną” osobę i tutaj chyba mamy taki przypadek.
Słodki buraczku ja na Twoim miejscu nie dzieliłabym się z nikim swoimi umiejętnościami ani też nikomu nie udzielałaby żadnych rad. Twoje umiejętności są Twoje i tylko Twoje. Konkurencja nie śpi – pamiętaj o tym. A rok to bardzo dużo czasu i wszystko może się jeszcze zmienić. Twój szef to nie właściciel firmy tylko też pracownik taki sam jak Ty i on też w każdej chwili może swoje stanowisko stracić.
A swoją drogą nigdy nie zrozumiem niektórych szefów. Są pracownikami jak większość z nas tyle tylko, że chwilowo na stanowisku kierowniczym. I tacy ludzie w imię jakichś wyimaginowanych celów potrafią wykorzystywać pracowników do granic możliwości ba... wręcz znęcać się nad nimi. Nie wiedzą tylko, że w każdej chwili z łowczego mogą stać się zwierzyną.
Masz rację. Aby zdobyć umiejętności jakie posiadam długo się uczyłam, pracowałam nad sobą i się doszkalałam. Zbyt dużo pracy mnie to kosztowało, żeby teraz liczyć co najwyżej na "dziękuję" i "być może wróci pani do pracy za rok".
Jak się odezwie to powiedz, że chętnie i z dziką rozkoszą ale własnie byłaś u ginekologa i absolutnie kazał ci leżeć. :) Możesz wstać tylko do łazienki i na parę chwil dziennie. I ty owszem, bardzo chętnie ale w pozycji leżącej się nie da.
Podczas ostatniej rozmowy właśnie coś w tym stylu powiedziałam, że muszę dużo leżeć (to nie ściema) i z laptopem na brzuchu się nie da, a siedzieć prawie w ogóle nie mogę. Odpowiedź szefa: trzeba sobie kupić iPada... Jestem taka niewdzięczna, że nawet nie podziękowałam za dobrą radę...
Wspolczuje Ci, no ale to tak chyba jest w tych czasach. Mam uczucie ze ty jestes bardzo sumienna osoba i masz duze uczucie obowiazku. Twoj szef sie zachowuje bezczelnie, albo poprostu próbuje jak daleko moze isc. Jesli ty teraz nie pokazesz do tad i nie dalej, to beziesz prawdopodownie w ciagu urlopu tak samo pracowala jak przed urlopem, (do tych tlumaczen dojda napewno jeszcze inne rzeczy). Moze mu powiedz, ze chetnie zpróbujesz pomóc, ale nie wiesz jak to wszysko bedze i nie mozesz mu niczego obiecac. Bedzesz sie starac ale aktualnie masz inne priorytety, i tyle. Nie stresuj sie tym, napewno cie znowu wezmie po urlopie maciezynskim, teraz jest dziecko najwazniesze.
Liczę się z tym, że nie wrócę. Będzie mi szkoda, ale wierzę, że może mi to wyjść tylko na dobre To nie jest jedyna firma, przecież sobie jakoś poradzę.
Jesteście wspaniali! Bardzo pozytywnie mnie "nakręciliście" i daliście w wielu momentach do myślenia. Dziękuję za podniesienie mnie na duchu
Jeśli ktoś chciałby się jeszcze podzielić swoimi przemyśleniami na ten temat - chętnie poczytam. Ale może macie też jakieś swoje historie o próbach bezczelnego wykorzystywania w pracy?
Ja też jestem wykorzystywany !!! Co prawda nie w pracy (tam to ja rządzę) ale w domu. Po pierwsze muszę ciągle wynosić śmieci, których zawsze jest dużo. Po drugie jestem zmuszany do słania łóżka i mycia wanny i toalety (po sobie). Poza tym często jestem złośliwie "wysyłany" do sklepu po coś tam, akurat wtedy gdy ma się zacząć mecz w telewizji. Również muszę sprzątać samochód (tutaj często oszukuję i jadę na myjnię ) i targać zakupy na trzecie piętro. Na gotowanie się nie skarżę bo to to akurat robię z przyjemnością ale reszta to perfidne wykorzystywanie i to całkowicie za darmo. Grosza za to nie widzę, mało tego... nawet piwo muszę sobie kupić SAM (!!!) Kiedyś próbowałem protestować ale wyszedłem na tym jak Zabłocki na mydle. Musiałem iść do pracy w niewyprasowanej koszuli... Więc teraz siedzę cicho i daję się wykorzystywać choć w duchu klnę i złorzeczę wrednemu losowi.
Ja też jestem wykorzystywany !!! Co prawda nie w pracy (tam to ja rządzę) ale w domu. Po pierwsze muszę ciągle wynosić śmieci, których zawsze jest dużo. Po drugie jestem zmuszany do słania łóżka i mycia wanny i toalety (po sobie). Poza tym często jestem złośliwie "wysyłany" do sklepu po coś tam, akurat wtedy gdy ma się zacząć mecz w telewizji. Również muszę sprzątać samochód (tutaj często oszukuję i jadę na myjnię ) i targać zakupy na trzecie piętro. Na gotowanie się nie skarżę bo to to akurat robię z przyjemnością ale reszta to perfidne wykorzystywanie i to całkowicie za darmo. Grosza za to nie widzę, mało tego... nawet piwo muszę sobie kupić SAM (!!!) Kiedyś próbowałem protestować ale wyszedłem na tym jak Zabłocki na mydle. Musiałem iść do pracy w niewyprasowanej koszuli... Więc teraz siedzę cicho i daję się wykorzystywać choć w duchu klnę i złorzeczę wrednemu losowi.
Ja też jestem wykorzystywany !!! Co prawda nie w pracy (tam to ja rządzę) ale w domu. Po pierwsze muszę ciągle wynosić śmieci, których zawsze jest dużo. Po drugie jestem zmuszany do słania łóżka i mycia wanny i toalety (po sobie). Poza tym często jestem złośliwie "wysyłany" do sklepu po coś tam, akurat wtedy gdy ma się zacząć mecz w telewizji. Również muszę sprzątać samochód (tutaj często oszukuję i jadę na myjnię ) i targać zakupy na trzecie piętro. Na gotowanie się nie skarżę bo to to akurat robię z przyjemnością ale reszta to perfidne wykorzystywanie i to całkowicie za darmo. Grosza za to nie widzę, mało tego... nawet piwo muszę sobie kupić SAM (!!!) Kiedyś próbowałem protestować ale wyszedłem na tym jak Zabłocki na mydle. Musiałem iść do pracy w niewyprasowanej koszuli... Więc teraz siedzę cicho i daję się wykorzystywać choć w duchu klnę i złorzeczę wrednemu losowi.
Z tego wnioskuję, że jeszcze żona Cię do prasowania nie zagoniła... I jeszcze śmiesz narzekać, zamiast podziękować za wspaniałomyślność! A co do płatności, to chyba w domowym zaciszu (żeby nie napisać "pieleszach"...) można się jakoś na barterek umówić?
Co do pracy... może będziesz szukać za rok jakiegoś pracowitego kuchcika-pomocnika, co się daje szefowi wykorzystywać?
Jednak istnieje sprawiedliwość na tym świecie! W pracy Ty, w domu Ciebie wykorzystują, więc się zeruje i masz czystą kartotekę. Powinieneś się cieszyć!
Tak,mam,strasznie dużo mam do napisania odnośnie mojego pierwszego zakładu.Na temat mobbingu mogłabym pisać pracę doktorską.Może napiszę ale na PV.Tak mi się żle ułożyło w życiu,że myślałąm,że poza moim zakładem życia już nie ma.Straszna głupota.Trafiłam póżniej do innego,tam było już o wiele lepiej,a póżniej do obecnego.Czy czegoś żałuję??Tak,że ta zmiana nastąpiła po tylu latach,a mogłam sama to zmienić."Buraczku"-masz sporo czasu na przemyślenia.Spokojnie.Jakąś stabilizacje masz,choćby i chorobowe.Zdrówka.....
ja bym się zgodziła i z radością powiedziała, że baaardzo przyda mi się parę groszy na pieluszki. Mogą to rozwiązać jako umowa o dzieło , zlecenie, itp. A jeśli by szli w zaparte z zapłatą, po dwóch tłumaczeniach bym się baaardzo źle czuła. Po prostu głowa pęka, światłowstręt , migrena ....., może jutro, za tydzień
hihi. Wprawdzie nie mam się z czego cieszyć, ale sytuacja sama się poniekąd rozwiązała... Od kilku dni muszę leżeć plackiem i przyjmować leki p/skurczowe, żeby Młody jeszcze się nie wydostał, niech jeszcze z 3 tygodnie sobie we mnie pobędzie, nie zaszkodzi mu. Zastanawiam się, czy to jedno z drugim nie jest powiązane - za dużo o tym myślałam i niepotrzebnie się tak przejęłam. Chyba.
Przeczytałam cały wątek. Buraczku prawdą jest, że Twoje Dziecko jest teraz najważniejsze. Stres nie sprzyja Twojemu celowi. Dlatego też rozpamiętywanie sytuacji, jej analiza i rozmowy z szefem na ten temat są złe. Radziłabym Ci uciąć ten temat raz a porządnie. Nie powinnaś żyć tą sprawą od rozmowy do rozmowy z przełożonym. Z Twojego opisu człowiek jawi się jako - z całym szacunkiem - cynik, któremu wygodnie jest mieć wokół siebie wszystko "pozamiatane" i najchętniej za to nie zapłacić. Bo nikt, nawet on nie pracuje charytatywnie, nawet jeśli jest bardzo oddany firmie. Dla niego najważniejsza jest firma. I nie ma moralnych oporów, żeby do Ciebie dzwonić i ciągle namawiać na pracę za darmo. A już tekst o konieczności kupienia nowego sprzętu poraża chamstwem.
Nie podobają mi się powyższe wypowiedzi o dziewczynie na zastępstwo. Ona NIE PROSI o pomoc. Przeszła przez rekrutację i pracuje jak potrafi. Być może nawet nie wie, że szef do Ciebie wydzwania. Jest w nowym miejscu, musi się wszystkiego nauczyć jak każdy z wypowiadających się powyżej tak chętnie źle ją oceniających. Nowa też pracuje pod presją czasu, ma do ogarnięcia to co jej poprzedniczka, a mało tego nie było. Wszyscy tu nagle traktują ją jak głupią harpię, która głównie poluje na stanowisko. To nie fair. Buraczku wiesz o niej tyle ile powiedział Ci o niej Wasz wspólny szef. A on powiedział tyle i to co mu wygodnie. A wiesz już, że facet w rozmowie będzie się tak ślizgał i tak przedstawiał wszystko, żeby dostać to co chce. W efekcie patrzysz na "Nową" przez pryzmat jego wypowiedzi. Nie twierdzę, że musisz jej pomóc, wprost przeciwnie. Ne masz takiego obowiązku i z tego skorzystaj :)
Całkowicie zgadzam się z Tobą ad. część pierwsza, natomiast jeśli chodzi o drugą część Twojej wypowiedzi, muszę sprostować niektóre tezy: dziewczynę poznałam osobiście przychodząc przez ponad miesiąc jej obecności w biurze do pracy (hmmm, muszę przyznać nieco wbrew zaleceniom lekarza, ale ostatecznie za jego zgodą...) i przekazując jej obowiązki. Lekarz wyraził zgodę na moją obecność w pracy na max.4 godziny dziennie (zostawałam z reguły dłużej, głupia ja). W tym czasie szef wykorzystywał mnie do zadań, z którymi owa dziewczyna mogłaby sobie jeszcze nie poradzić, nie była na tyle wdrożona. Jakież było moje gorzkie rozczarowanie, gdy usłyszałam od niej, że mam źle zorganizowane miejsce pracy (tydzień po przeprowadzce biura..., odparłam, że teraz to jej miejsce pracy i niech sobie zorganizuje je dla siebie), przychodząc "sobie na 2-3 godziny" (!!!???) "wcale jej nie pomagam". Słowa padły od osoby, która mnie kompletnie nie znała, do tego po kilkudniowej obecności w pracy... Przykre to było.
Jeśli natomiast chodzi o zachowanie szefa, to całkiem możliwe, że bez jej wiedzy, nie obarcza dziewczyny tłumaczeniami, wychodząc z założenia, że "zrzuci" to na mnie... Z drugiej strony dziewczyna wie o całej sytuacji, bo to ona miała mi przesłać te maile... Czy to też nie powinno wzbudzić jej zdziwienia?
Słodki buraczki, Jola i poprzedniczki mają całkowitą rację, zarówno Twój szef, jak i ta dziewczyna pokazali swój stosunek do Twojej osoby bezpardonowo. Zachowania ich są chamskie i radzę Ci z dobrego serca, po prostu olej to niewdzięczne towarzystwo i skup się na sobie i maleństwie. Nie zaprzątaj sobie teraz główki myślami o tej firmie i negatywnym podejściu jej pracowników, bo oni nie są tego warci. I nie daj się wciągnąć w ich nieczyste gierki. Dbaj o swoje zdrowie i maluszka, a reszta później sama się ułoży. Pozdrawiam cieplutko :)
Dziękuję bardzo. Wasze mentalne, choć tylko wirtualne, wsparcie bardzo mi pomogło. Serce roście! I brzuszysko też (ale jakoś wprost proporcjonalnie...)
Postaram się w kilku zdaniach nakreślić moją sytuację.
Przez kilka ostatnich lat pracowałam w biurze jednego z większych koncernów w Polsce. Do moich obowiązków należało m.in. szeroko pojęte "ogarnianie" biura, przygotowywanie różnych raportów i... tłumaczenia. Dodam, że większość zadań do wykonania pod presją czasu.
Aktualnie, od niedawna, przebywam na zwolnieniu, do pracy - jeśli - wrócę to za dobry rok (więc powód nieobecności jest znany
). Na moje miejsce została zatrudniona inna osoba. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że nie zna ona języka w stopniu umożliwiającym tłumaczenie...! Szef (ostatecznie akceptował tę osobę!) wpadł na "genialny" pomysł, iż będzie wysyłał dokumenty do mnie mailem, żebym je tłumaczyła. Myślałam, że to żart...
Niestety, niedawno zostałam poproszona o przetłumaczenie m.in. kilku umów
I tu zaczynają się moje rozterki. Skontaktowałam się z szefem. Powiedziałam, że chętnie pomogę, jeśli tylko będę mogła, ale proszę, aby najpierw osoba zatrudniona na moje miejsce zrobiła to tak, jak potrafi (w końcu ma to w zakresie obowiązków i ma za to płacone! - tego nie ośmieliłam się powiedzieć), a ja to poprawię, skoryguję i odeślę. Odniosłam wrażenie, że poczuł się urażony moją propozycją...
Powiedział, że nie będzie tej osobie dokładać pracy, bo i tak się nie wyrabia na bieżąco (!). Myślałam, że się przesłyszałam... Nade mną nikt się nie litował. Nadmienię, iż ta osoba nie dostała pracy "po znajomości". Przeszła kilkuetapową rekrutację.
Nie wiem, jak się mam zachować. Nie chcę się tak po prostu zasłonić przepisami prawa pracy. Do tej pory współpraca układała się naprawdę dobrze, nie chciałabym psuć tych relacji, zwłaszcza że prawdopodobnie za rok wrócę do pracy... Z drugiej strony nie chcę się dać wykorzystać i "odwalać" pracę za kogoś innego.
Co o tym myślicie? Czy widzicie jakieś sensowne wyjście z tej sytuacji?
Moim skromnym zdaniem, Możesz się zgodzić, ale pod warunkiem,że ta" biedulka," , która nie ogarnia wszystkiego, podzieli się nie tylko swoimi obowiązkami ,ale i płacą. Ja rozumiem jak się czujesz!!!
Na świecie są osoby, które żerują na innych, swoją " uległością" i " nieporadnością" oczywiście udawanymi , szybciutko owijają sobie otoczenie wobec palca. Znam sama takie osoby z otoczenia.
Ty natomiast w pojęciu swojego szefa byłaś bardzo dobrą pracownicą, , do której miał zaufanie. I to bardzo dobrze!!! Jednak widocznie zbyt dużo brałaś na swoje barki , z czego on raczej zdawał sobie sprawę.
Nie obrażaj się na szefa, tylko powiedz mu ,że dziękujesz,że pamięta o Tobie i Twoich umiejętnościach. Ale teraz przebywasz na urlopie macierzyńskim i według prawa nie możesz podejmować żadnych prac, bo możesz utracić prawo do urlopu. Jeżeli jednak będzie nalegał, to powiedz ,że to kwestia dogadania się " (wiadomo w jakiej sprawie), bo na pewno nie masz zamiaru za kogoś wykonywać jego pracy za friko.
Mam wrażenie,że od dawna dawał się wykorzystywać i teraz masz takie efekty. Ale tego to raczej szefowi nie mów.
Jedna zasada, praca to praca, a osoba, przez, którą masz teraz problemy, wcale nie zasługuje na Twoją pomoc i to jeszcze charytatywną, też do końca, to nie prawda, bo praca charytatywna nie jest obowiązkowa , a tu raczej wręcz jest.
Rozegraj to na spokojnie i wszystko będzie dobrze
Dziękuję za nakreślenie obrazu sytuacji od "niezaangażowanej" strony
Otworzyłaś mi oczy w kilku kwestiach: np. że starałam się robić wszystko, czego ode mnie wymagano bez większego "szemrania" mimo coraz liczniejszych obowiązków (polityka firmy polegająca w ostatnich czasach na zwalnianiu pracowników i cięciu szkoleń...) i być może to był błąd. Na szefa absolutnie się nie obrażam (mam wrażenie, że to on jest urażony moją postawą...
), zresztą go lubię i być może to szkodzi w tym momencie mojej asertywności.
Właśnie o to chodzi, że nie chcę kogoś wyręczać w jego obowiązkach, kogoś, kto do tego wszystkiego bardzo nieprzychylnie się o mnie wyrażał (i pewnie nadal to robi) - w sumie bezpodstawnie, ponieważ nawet mnie nie znał, zdążył jedynie się "zapoznać" w trakcie przekazywania obowiązków. Taki czarny PR. Mam nadzieję, że dotychczasowa opinia o mnie obroniła się sama... Zaproponowałam, że będę pomagać w ramach "konsultacji", którą rozumiem jako korektę wstępnego tłumaczenia (niech się ta druga osoba wysili choć trochę), ale nie spotkało się to ze zrozumieniem.
Bardzo Ci dziękuję za opinię.
Słodki Buraczku, korekta źle wykonanych tłumaczeń to najgorsza praca jaką tłumacz może sobie wziąć... wiem co mówię, jestem tłumaczem. Nie wiem czy to jest dobry pomysł, żeby sobie "oszczędzić" pracy.
Resztą moich przemyśleń nie będę się dzielić, bo nie chcę Ci zaszkodzić teraz, kiedy potrzebujesz przede wszystkim spokoju. Ja wylądowałam z ciążą zagrożoną poronieniem między innymi dzięki "cudownej" atmosferze w pracy, po drugim macierzyńskim zwiałam tak szybko jak pojawiła się nowa propozycja, z której ostatecznie też zwiałam, żeby być na swoim :)
Nie przejmuj się, nie denerwuj, nie bierz na siebie "nerwowych" obowiązków. Nie warto.
matani, wiem... Poprawianie po kimś i domyślanie się "co poeta miał na myśli"... Najbardziej niewdzięczne i męczące w tej pracy. Mam chytry plan, żeby dziewczyna się pomęczyła, a ja i tak zrobię to od początku
Też jak przedmówczyni uważam, iż z uśmiechem i spokojnie powiedz, że jeśli takowa pomoc Szefowi się przyda, to Ty z kilku dodatkowych złotych się ucieszysz za fuchę.
Wyobraź sobie, że mojemu szefowi nawet do głowy nie przyszło (i nie przyjdzie), żeby zaproponować mi za to wynagrodzenie... Smutne, ale prawdziwe. Na koniec lutego przyznawane były premie - głównie "za wysługę". Gdybym od 17.02. nie musiała leżeć na zwolnieniu lekarskim, prawdopodobnie dostałabym ją... A że już mnie oficjalnie nie ma, nie ma też premii
Wspomniałam o tym szefowi... Nic z tym nie zrobił. Tym bardziej czuję rozgoryczenie, że oczekuje się czegoś ode mnie.
Faktycznie to smutne.Nie pozwól jednak traktować się jako siła robocza za "darmochę".Przerabiałam to,nie warto.Teraz mam taką pracę,w której zostanę,jak najdłużej,jeśli się da.Szkoda tylko,że zakład ma problemy,ale głowa do góry.Nie jestem tłumaczką,ale też czasem tłumaczę,jak potrafię,dzwonię do firm,wysyłam maile.Za każdą dodatkową minutę płacą mi dodatkowo.Dodam,że często pracuję w domu.Nie byłam do tego przyzwyczajona i traciłam na moim nadmiernym zaangażowaniu.W końcu szef mnie delikatnie "ochrzanił" i sprowadził na ziemię.To on właśnie wymusił na mnie,abym nie pracowała za darmo.Dodam,że pracuje w Niemczech,w szwajcarskiej firmie.Mam pełen szacunek i życzę,żeby u nas tak ludzie byli traktowani.To m.in pod adresem tych,którzy zarzucają Polakom,że szukają pracy poza krajem.
Tym bardziej delikatnie odmów szefowi
Na Twoim miejscu, a biorąc pod uwagę własne doświadczenia stanowczo nie podjęłabym się takiego "pomagania". Najlepszym wyjściem jest wsparcie dla tej dziewczyny, czyli ewentualnie korekty i to za pieniądze. Tym bardziej, że przy dziecku kązdy grosz się przyda. Niestety w dzisiejszych czasach (albo pracodawcy się wycfanili albo pracownicy ich do tego przyzwyczaili) jak ktoś jest sumiennym pracownikiem to będzie miał jeszcze więcej pracy i w nagrodę poklepania po ramieniu. Oczywiście nie wszędzie tak jest ale w wiekszości korporacji i większych firm niestety tak. Ty ewidentnie pokazałaś, że potrafisz pracować pod presją czasu i oprócz własnych obowiązków robisz jeszcze inne rzeczy i stąd ta bezpardonowa "prośba". Znam to z autopsji - harowałam jak wół w pewnej znanej w PL korpo. Siedziałam wiecznie po godzinach, nie dlatego że nie wyrabiałam się z własnymi zadaniami ale żeby zrobić jeszcze więcej. Do własnego chorego dziecka wynajmowałam obce osoby do opieki żeby tylko nie iść na zwolnienie. Oczywiście byłam chwalona itp. ale jak doszło do podpisania kolejnej umowy to się okazało, że z wzorowego pracownika stałam się nadprogramowym etatem i out:( Z tego co piszesz nt. premii to ta firma też nie docenia ludzi. To mega świństwo, ze nie dostałaś premii za PRZEPRACOWANY przez Ciebie okres. Ja miałam premie kwartalne, wypłacane w opóźnieniem i takową za ostatni kwartał 2013 przelano na moje konto, pomimo tego, że nie byłam pracownikiem juz od miesiąca! Nie chcę Cię dołować, ale skoro planujesz poziostanie rok z dzidzią w domu to bierz też pod uwagę taką okolicznośc, ze po urlopie Twoje warunki zatrudnienia mogą ulec zmianie. Tamta laska na bank zrobi wszystko, zeby zostać na etacie, a skoro umie się o siebie zatroszczyć niewykluczone, że powrót do firmy może być dla Ciebie mniej korzystny. Co niestety obecnie jest nagminne:( Choćby z tego powodu próbuj dla siebie ugrać jak najwięcej.
Dziękuję. Też tak myślę. Zwłaszcza ta premia (około połowy pensji za 3 lata pracy - piechotą nie chodzi...), a raczej jej brak, mnie zabolał.
Jestem w ogóle zaskoczona przychylnością postów! Spodziewałam się tekstów w stylu, że powinnam doceniać pracę, bo jest z nią trudno itp. A tu - póki co - wszyscy stoicie po mojej stronie! To człowieka może podbudować.
O zdrowe dzieci (nie zestresowane w czasie ciąży) też trudno.
Ale konkurentkę, też bym nie uczyła, bo bałabym się , że nie będzie dla mnie miejsca gdy chciałabym wrócić do pracy.
A może umowę zlecenie na macierzyńskim ? Jest taka możliwość ....
Nazwałaś rzeczy po imieniu... Właśnie, to się zowie konkurencja. Zresztą, sama nie wiem, czy wrócę tam do pracy. Myślę, że miejsce dla mnie będzie (nadzieja matką głupich...?), ale nie jestem pewna, czy to ja będę chciała tam dalej pracować.
Co do możliwości zarobkowych... Moją sugestię na ten temat szef skwitował "Przecież pani to lubi robić. Daję pani tę możliwość". Chyba powinnam podziękować za wspaniałomyślność
A ten szef to tylko głupi, czy taki arogancki?
Tu muszę stanąć w (słabej) obronie szefa. Z niego naprawdę jest świetny człowiek. Niestety, od kilkunastu lat ślepo oddany firmie i dobro firmy stawia przede wszystkim na pierwszym miejscu, Kiedyś mu wprost powiedziałam, że jest "zboczony" na punkcie firmy. Ze śmiechem przyznał mi rację. Przynajmniej ma chłop poczucie humoru
Możliwości jest wiele i nie trzeba ich robić za darmo wyręczając tym nie do końca kompetentną osobę, która jest w tej chwili na Twoim miejscu
Witaj Słodki Buraczku tak naprawdę ci tylko chcę powiedzieć daj sobie spokój jesteś na zwolnieniu lekarskim jak dobrze wiem to nie wolno co ci pracować .Jeżeli kiedyś odmówisz szefowi może wykorzystać to przeciw tobie obyś nie miała problemów z zusikiem
Tylko że to ma być praca "w czynie społecznym"... Z drugiej strony dziwię się, że sam pod sobą dołki kopie - jeśli "prośby" o pomoc mają przychodzić mailami, to właśnie ja to mogę kiedyś przeciw niemu wykorzystać...
Nie zgadzaj się na ten układ, dziewczyna będzie zadowolona że ktoś zrobi za nią robotę, a Ty zamiast nic nie robić, odpoczywać, będziesz za darmo siedziała i tłumaczyła. No chyba że podzieli się z Tobą pensją
To by było uczciwe!
Jakoś nie śmiem głośno tego zaproponować...
Ja widzę ,że pomimo wszystko lubisz i cenisz swojego szefa. Ale zadaj sobie pytanie czy on Ciebie lubi i ceni? Wiesz są ludzie, którzy pod płaszczykiem "dobrego wujka" manipulują ludźmi. Sama takich często spotykam i zawsze daję się "wkręcić" . Obcowanie z taką osobą, daje poczucie pozornego bezpieczeństwa, wpatrzenie się w taką osobę, jak była naszym najlepszym przyjacielem, ba często taka osoba sama nam o tym mówi, np. gadka szmatka typu, :"Ja ciebie doskonale rozumiem, ale co ja mogę biedulek". albo lepiej "naprawdę uwierz mi , bardzo się starałem ale... " albo " Naprawdę bardzo Ciebie cenię, ale w tej sytuacji"" i zawsze następuje , "ale". Zawsze jest tysiące tysiące "ale"
Weż go pod "lupę" jeżeli dalej zauważysz podobne zachowanie to wtedy , ty odegraj się na nim za wszystkie jego durne "ale" .
Bardzo często taka osoba po rozszyfrowaniu , staję się wręcz bardzo "pokorna" , albo Twoim najgorszym wrogiem. Tak czy siak, zawsze jest to lepsze niż uzależnienie od takich paskud. Na razie zbieraj dowody i analizuj każdy jego krok.I bądź naprawdę bardzo ostrożna.
W żadnym jednak przypadku nie daj się "wkręcić " w chore układy. Bo Ty będziesz robiła za kogoś jego robotę, a sama popadała w coraz większe załamanie i poczucie krzywdy i w końcu na pewno skończy się to nerwicą . Tyle ewentualnie zyskasz.
Jest dokładnie tak jak piszesz. Lubię go i cenię, a on mnie chyba tylko co najwyżej lubi.
Nie mogę się dać w to wmanewrować. Czułabym się z tym naprawdę źle. Nie sądzę, żeby mój szef przez to spokorniał; najprawdopodobniejsza jest wersja nr 2 - stanie się moim wrogiem. Trudno.
Nie wierzę, że osoba która Cię zastępuje została przyjęta bez protekcji. Firma w ofercie pracy zawsze określa szczegółowo warunki jakie musi spełnić kandydat ubiegający się o pracę. Jeśli w ofercie jest wymóg znajomości języka obcego to brak tej znajomości dyskwalifikuje taką kandydaturę już na początku procesu rekrutacyjnego. Ale … no właśnie to ale. Coraz częściej słyszymy i czytamy, że jest rekrutacja ale oferta jest tak napisana, że tylko jedna osoba spełnia określone warunki lub mimo przeprowadzonej rekrutacji szef zatrudnia „wyznaczoną” osobę i tutaj chyba mamy taki przypadek.
Słodki buraczku ja na Twoim miejscu nie dzieliłabym się z nikim swoimi umiejętnościami ani też nikomu nie udzielałaby żadnych rad. Twoje umiejętności są Twoje i tylko Twoje. Konkurencja nie śpi – pamiętaj o tym. A rok to bardzo dużo czasu i wszystko może się jeszcze zmienić. Twój szef to nie właściciel firmy tylko też pracownik taki sam jak Ty i on też w każdej chwili może swoje stanowisko stracić.
A swoją drogą nigdy nie zrozumiem niektórych szefów. Są pracownikami jak większość z nas tyle tylko, że chwilowo na stanowisku kierowniczym. I tacy ludzie w imię jakichś wyimaginowanych celów potrafią wykorzystywać pracowników do granic możliwości ba... wręcz znęcać się nad nimi. Nie wiedzą tylko, że w każdej chwili z łowczego mogą stać się zwierzyną.
Masz rację. Aby zdobyć umiejętności jakie posiadam długo się uczyłam, pracowałam nad sobą i się doszkalałam. Zbyt dużo pracy mnie to kosztowało, żeby teraz liczyć co najwyżej na "dziękuję" i "być może wróci pani do pracy za rok".
Bardzo mądre słowa. Nosił wilka razy kilka ponieśli i wilka.
Jak się odezwie to powiedz, że chętnie i z dziką rozkoszą ale własnie byłaś u ginekologa i absolutnie kazał ci leżeć. :) Możesz wstać tylko do łazienki i na parę chwil dziennie. I ty owszem, bardzo chętnie ale w pozycji leżącej się nie da.
Podczas ostatniej rozmowy właśnie coś w tym stylu powiedziałam, że muszę dużo leżeć (to nie ściema) i z laptopem na brzuchu się nie da, a siedzieć prawie w ogóle nie mogę. Odpowiedź szefa: trzeba sobie kupić iPada...
Jestem taka niewdzięczna, że nawet nie podziękowałam za dobrą radę...
To niech Ci go kupi, bezczelny typ
Rajt!
Wspolczuje Ci, no ale to tak chyba jest w tych czasach. Mam uczucie ze ty jestes bardzo sumienna osoba i masz duze uczucie obowiazku. Twoj szef sie zachowuje bezczelnie, albo poprostu próbuje jak daleko moze isc. Jesli ty teraz nie pokazesz do tad i nie dalej, to beziesz prawdopodownie w ciagu urlopu tak samo pracowala jak przed urlopem, (do tych tlumaczen dojda napewno jeszcze inne rzeczy). Moze mu powiedz, ze chetnie zpróbujesz pomóc, ale nie wiesz jak to wszysko bedze i nie mozesz mu niczego obiecac. Bedzesz sie starac ale aktualnie masz inne priorytety, i tyle. Nie stresuj sie tym, napewno cie znowu wezmie po urlopie maciezynskim, teraz jest dziecko najwazniesze.
Liczę się z tym, że nie wrócę. Będzie mi szkoda, ale wierzę, że może mi to wyjść tylko na dobre
To nie jest jedyna firma, przecież sobie jakoś poradzę.
Masz racje, po pierwsze cie nie szanuja, po drugie nikt za darmo nie pracuje.
Tego nie znałam!
Ale mam swoje: za "dziękuję" się nie kupuje!
Jesteście wspaniali! Bardzo pozytywnie mnie "nakręciliście" i daliście w wielu momentach do myślenia. Dziękuję za podniesienie mnie na duchu
Jeśli ktoś chciałby się jeszcze podzielić swoimi przemyśleniami na ten temat - chętnie poczytam. Ale może macie też jakieś swoje historie o próbach bezczelnego wykorzystywania w pracy?
Ja też jestem wykorzystywany !!! Co prawda nie w pracy (tam to ja rządzę) ale w domu. Po pierwsze muszę ciągle wynosić śmieci, których zawsze jest dużo. Po drugie jestem zmuszany do słania łóżka i mycia wanny i toalety (po sobie). Poza tym często jestem złośliwie "wysyłany" do sklepu po coś tam, akurat wtedy gdy ma się zacząć mecz w telewizji. Również muszę sprzątać samochód (tutaj często oszukuję i jadę na myjnię
) i targać zakupy na trzecie piętro. Na gotowanie się nie skarżę bo to to akurat robię z przyjemnością ale reszta to perfidne wykorzystywanie i to całkowicie za darmo. Grosza za to nie widzę, mało tego... nawet piwo muszę sobie kupić SAM (!!!) Kiedyś próbowałem protestować ale wyszedłem na tym jak Zabłocki na mydle. Musiałem iść do pracy w niewyprasowanej koszuli... Więc teraz siedzę cicho i daję się wykorzystywać choć w duchu klnę i złorzeczę wrednemu losowi.
Ja też jestem wykorzystywany !!! Co prawda nie w pracy (tam to ja rządzę)
Oj, nie dał bym się jeśli to byłby mecz Lechaale w domu. Po pierwsze muszę ciągle wynosić śmieci, których zawsze
jest dużo. Po drugie jestem zmuszany do słania łóżka i mycia wanny
i toalety (po sobie). Poza tym często jestem złośliwie "wysyłany" do
sklepu po coś tam, akurat wtedy gdy ma się zacząć mecz w telewizji.
Również muszę sprzątać samochód (tutaj często oszukuję i
jadę na myjnię ) i targać zakupy na trzecie piętro. Na gotowanie
się nie skarżę bo to to akurat robię z przyjemnością ale reszta to
perfidne wykorzystywanie i to całkowicie za darmo. Grosza za to nie widzę,
mało tego... nawet piwo muszę sobie kupić SAM (!!!) Kiedyś
próbowałem protestować ale wyszedłem na tym jak Zabłocki na mydle.
Musiałem iść do pracy w niewyprasowanej koszuli... Więc teraz siedzę
cicho i daję się wykorzystywać choć w duchu klnę i złorzeczę wrednemu
losowi.
Ja też jestem wykorzystywany !!! Co prawda nie w pracy (tam to ja rządzę)
ale w domu. Po pierwsze muszę ciągle wynosić śmieci, których zawsze
jest dużo. Po drugie jestem zmuszany do słania łóżka i mycia wanny
i toalety (po sobie). Poza tym często jestem złośliwie "wysyłany" do
sklepu po coś tam, akurat wtedy gdy ma się zacząć mecz w telewizji.
Również muszę sprzątać samochód (tutaj często oszukuję i
jadę na myjnię ) i targać zakupy na trzecie piętro. Na gotowanie
się nie skarżę bo to to akurat robię z przyjemnością ale reszta to
perfidne wykorzystywanie i to całkowicie za darmo. Grosza za to nie widzę,
mało tego... nawet piwo muszę sobie kupić SAM (!!!) Kiedyś
próbowałem protestować ale wyszedłem na tym jak Zabłocki na mydle.
Musiałem iść do pracy w niewyprasowanej koszuli... Więc teraz siedzę
cicho i daję się wykorzystywać choć w duchu klnę i złorzeczę wrednemu
losowi.
Z tego wnioskuję, że jeszcze żona Cię do prasowania nie zagoniła... I jeszcze śmiesz narzekać, zamiast podziękować za wspaniałomyślność!
A co do płatności, to chyba w domowym zaciszu (żeby nie napisać "pieleszach"...) można się jakoś na barterek umówić?
Co do pracy... może będziesz szukać za rok jakiegoś pracowitego kuchcika-pomocnika, co się daje szefowi wykorzystywać?
Jednak istnieje sprawiedliwość na tym świecie! W pracy Ty, w domu Ciebie wykorzystują, więc się zeruje i masz czystą kartotekę. Powinieneś się cieszyć!
Tak,mam,strasznie dużo mam do napisania odnośnie mojego pierwszego zakładu.Na temat mobbingu mogłabym pisać pracę doktorską.Może napiszę ale na PV.Tak mi się żle ułożyło w życiu,że myślałąm,że poza moim zakładem życia już nie ma.Straszna głupota.Trafiłam póżniej do innego,tam było już o wiele lepiej,a póżniej do obecnego.Czy czegoś żałuję??Tak,że ta zmiana nastąpiła po tylu latach,a mogłam sama to zmienić."Buraczku"-masz sporo czasu na przemyślenia.Spokojnie.Jakąś stabilizacje masz,choćby i chorobowe.Zdrówka.....
Dziękuję
ja bym się zgodziła i z radością powiedziała, że baaardzo przyda mi się parę groszy na pieluszki. Mogą to rozwiązać jako umowa o dzieło , zlecenie, itp. A jeśli by szli w zaparte z zapłatą, po dwóch tłumaczeniach bym się baaardzo źle czuła. Po prostu głowa pęka, światłowstręt , migrena ....., może jutro, za tydzień
hihi. Wprawdzie nie mam się z czego cieszyć, ale sytuacja sama się poniekąd rozwiązała... Od kilku dni muszę leżeć plackiem i przyjmować leki p/skurczowe, żeby Młody jeszcze się nie wydostał, niech jeszcze z 3 tygodnie sobie we mnie pobędzie, nie zaszkodzi mu. Zastanawiam się, czy to jedno z drugim nie jest powiązane - za dużo o tym myślałam i niepotrzebnie się tak przejęłam. Chyba.
Patrz mój wpis parę pięterek wyżej, masz odpowiedź :) Nie stresuj dziecka i siebie ;)
Widziałam! Wróżka, czy co?
Przeczytałam cały wątek. Buraczku prawdą jest, że Twoje Dziecko jest teraz najważniejsze. Stres nie sprzyja Twojemu celowi. Dlatego też rozpamiętywanie sytuacji, jej analiza i rozmowy z szefem na ten temat są złe. Radziłabym Ci uciąć ten temat raz a porządnie. Nie powinnaś żyć tą sprawą od rozmowy do rozmowy z przełożonym. Z Twojego opisu człowiek jawi się jako - z całym szacunkiem - cynik, któremu wygodnie jest mieć wokół siebie wszystko "pozamiatane" i najchętniej za to nie zapłacić. Bo nikt, nawet on nie pracuje charytatywnie, nawet jeśli jest bardzo oddany firmie. Dla niego najważniejsza jest firma. I nie ma moralnych oporów, żeby do Ciebie dzwonić i ciągle namawiać na pracę za darmo. A już tekst o konieczności kupienia nowego sprzętu poraża chamstwem.
Nie podobają mi się powyższe wypowiedzi o dziewczynie na zastępstwo. Ona NIE PROSI o pomoc. Przeszła przez rekrutację i pracuje jak potrafi. Być może nawet nie wie, że szef do Ciebie wydzwania. Jest w nowym miejscu, musi się wszystkiego nauczyć jak każdy z wypowiadających się powyżej tak chętnie źle ją oceniających. Nowa też pracuje pod presją czasu, ma do ogarnięcia to co jej poprzedniczka, a mało tego nie było. Wszyscy tu nagle traktują ją jak głupią harpię, która głównie poluje na stanowisko. To nie fair. Buraczku wiesz o niej tyle ile powiedział Ci o niej Wasz wspólny szef. A on powiedział tyle i to co mu wygodnie. A wiesz już, że facet w rozmowie będzie się tak ślizgał i tak przedstawiał wszystko, żeby dostać to co chce. W efekcie patrzysz na "Nową" przez pryzmat jego wypowiedzi. Nie twierdzę, że musisz jej pomóc, wprost przeciwnie. Ne masz takiego obowiązku i z tego skorzystaj :)
Dziękuję, Katrinka.
Całkowicie zgadzam się z Tobą ad. część pierwsza, natomiast jeśli chodzi o drugą część Twojej wypowiedzi, muszę sprostować niektóre tezy: dziewczynę poznałam osobiście przychodząc przez ponad miesiąc jej obecności w biurze do pracy (hmmm, muszę przyznać nieco wbrew zaleceniom lekarza, ale ostatecznie za jego zgodą...) i przekazując jej obowiązki. Lekarz wyraził zgodę na moją obecność w pracy na max.4 godziny dziennie (zostawałam z reguły dłużej, głupia ja). W tym czasie szef wykorzystywał mnie do zadań, z którymi owa dziewczyna mogłaby sobie jeszcze nie poradzić, nie była na tyle wdrożona. Jakież było moje gorzkie rozczarowanie, gdy usłyszałam od niej, że mam źle zorganizowane miejsce pracy (tydzień po przeprowadzce biura..., odparłam, że teraz to jej miejsce pracy i niech sobie zorganizuje je dla siebie), przychodząc "sobie na 2-3 godziny" (!!!???) "wcale jej nie pomagam". Słowa padły od osoby, która mnie kompletnie nie znała, do tego po kilkudniowej obecności w pracy... Przykre to było.
Jeśli natomiast chodzi o zachowanie szefa, to całkiem możliwe, że bez jej wiedzy, nie obarcza dziewczyny tłumaczeniami, wychodząc z założenia, że "zrzuci" to na mnie... Z drugiej strony dziewczyna wie o całej sytuacji, bo to ona miała mi przesłać te maile... Czy to też nie powinno wzbudzić jej zdziwienia?
Pewnie robiłaś to za darmo.Przyzwyczaiłaś ich do takiej sytuacji.Oboje są bez skrupułów i nie wiadomo które bardziej bezczelne.
Daj sobie już spokój i myśl tylko o sobie i Twoim maluszku.

Słodki buraczki, Jola i poprzedniczki mają całkowitą rację, zarówno Twój szef, jak i ta dziewczyna pokazali swój stosunek do Twojej osoby bezpardonowo. Zachowania ich są chamskie i radzę Ci z dobrego serca, po prostu olej to niewdzięczne towarzystwo i skup się na sobie i maleństwie. Nie zaprzątaj sobie teraz główki myślami o tej firmie i negatywnym podejściu jej pracowników, bo oni nie są tego warci. I nie daj się wciągnąć w ich nieczyste gierki. Dbaj o swoje zdrowie i maluszka, a reszta później sama się ułoży. Pozdrawiam cieplutko :)
Dziękuję bardzo. Wasze mentalne, choć tylko wirtualne, wsparcie bardzo mi pomogło. Serce roście! I brzuszysko też (ale jakoś wprost proporcjonalnie...)
Bardzo się cieszę,że nie czujesz tej durnej presji swego szefa. A ja Ci powiem ,że nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka.
Ty jesteś widzę bardzo dobrą osobą i wzorowym pracownikiem, więc na pewno sobie w przyszłości poradzisz.
A teraz skup się na swoim maleństwie i szykuj się na najwspanialszą przygodę swojego życia, czyli bycia mamą takiej kochanej istotki.
Pozdrawiam Ciebie serdecznie