Takiego sympatycznego pana spotkałam przed chwilą, podczas wieczornego spaceru z Parówkiem :)
Wiem, wiem, że zdjęcia słabe - robione po ciemoku komórką.
Czy też natykacie się na jeże w swoim miejscu zamieszkania? :)
Bardzo poprawia humor śliczny kłujący stworek, szczególnie że dzień dziś miałam raczej trudny - pracy po uszy, gafa tabelkowa, i na dodatek non stop głowa zaprzątnięta psem, którego znalazłam dziś rano pod domem - trząsł się pod murkiem na studzience kanałowej, prawdopodobnie spędził na niej całą noc :( Pędziłam prosto do pracy, sąsiadów zero - straszne samopoczucie aż do 16. O 16 wracam - pies nadal jest - łasi się, widać że głodny. Parówek, jak to parówek "tolerancyjnie" warknął i zjeżył się po staremu - kocha raczej tylko ludzi, psy w mniejszości :/ Wyniosłam kundelkowi pudełko chrupków psich z najwyższej półki i pojemnik z wodą. Pojadł, popił, pomerdał, poszedł dalej szukać swojego człowieka. Wrócił, usiadł.Ja ciach Parówka do domu i chcę wracać do biedy zrobić jej zdjęcia, wydrukować wraz z ogłoszeniem, że znalazłam psa i do odbioru tu i tu. W międzyczasie łapserdak zniknął. Przed chwilą obleciałam okoliczną część osiedla, zaglądając pod każdą klatkę schodową - ni ma. Mam nadzieję, że cała historia dobrze się dla kundelka skończy...
U mnie jeży to jest zatrzęsienie. One chyba przeniosły sie do miasta. Pod moja pracą to całe rodzinki mieszkają. Grasuja zwłaszcza jesienią. Teraz chyba jeszcze spią, albo dopiero budzą się po śnie zimowym. Najfajniejsze widoki sa wieczorami latem, kiedy panie jeżycowe wyprowadzają młode na spacer wieczorami. Oka oderwać nie można))Zabawne zwierzaki. Podobno , jak chcecie sie pozbyć slimaków z ogrodu trzeba zadobyć, zaprosic, przyniesć jeża. Wyżre wszystkie robale z ogrodu.To bardzo pozyteczny i uroczy zwierzak. Niestety do domu się nie nadaje. Strasznie tupie, łazi po nocach i fuka głośno. Nie da rady z nim spać w domu. Kiedyś wieczorem wracając do domu wiosną widziałam jeżowe zaloty, ojejej, jaki smieszny był widok)))Że one się nie pokłuły))!!
Taaa, a weź go złap!!)))Wiesz jakie one sa szybkie? Takie male gluty, a zapychaja szybciej niz czlowiek))). Kiedyś wracałam wieczorem z pracy, deszcz lał. Leciałam prawie biegiem, żeby nie zmoknac. Nagle patrze- mija mnie coś. JEŻ!!! Był szybszy ode mnie! Tez wiał przed deszczem.No ale on ma 4 nogi, a ja tylko 2))) Mam kolege w pracy, co boi się jeży. O rety jaka mamy zabawę z niego)))
No o tym, że mi ciągle chłopaczki na dyzurze nocnym pod drzwi podrzucali jeża , a sami zwiewali to nie ma co gadać. Ale dyzur miałam załatwiony. Potem pół nocy szukałam dechy i kija od szczotki, żeby go jakoś wsadzić na dechę i wynieść w krzaki. Całe szczeście teraz chyba juz zapomnieli o tym kawale i biedne jeże maja spokojną noc. ?Ja też))Ale raz sie zemściłam i podrzuciłam im jeża)))Przez okno skikali, żeby go wynieść, hehehe)
Takiego jeżowego tempa jeszcze nie uświadczyłam, prawda, widziałam tuptusiające pospiesznie w poprzek chodnika całe czterojeżowe rodziny, ale żeby przyspieszenia kosmicznego dostawały to nie powiem, bo nie widziałam :) Ale wierzę :)
Jeże to wspaniałe zwierzaki. Małe, sprytne, śmieszne.Jak znajda taką enklawę w mieście, gdzie mają łatwy dostep do robaczków, jakiegoś smietnika z jedzonkiem to sie tam osadzają. Ludzi się nie boją, bo im krzywdy nie robią.Pies, ani kot nie ruszy, bo jak raz sie pokłuł to juz wie o co chodzi, najwyżej poszczeka ze złości))Zabawny widok, kiedy jeże wyłażą wieczorem i łaża sobie spokojnie po chodniku, po trawnikach, polują .To nocne zwierzaki. w dzień chyba spią.
Do mnie czasami włażą na posesję i wtedy zaczyna się Meksyk. Moja stara Lotka ze zwichrowaną psychiką będzie ociekała krwią a zabić jeża i tak będzie próbowała. Trzeba robić szybkie akcje ewakuacyjne. I, niestety, jeże najczęściej widuję rozpłaszczone na moich uliczkach, gdzie jest strefa 30. Widocznie rzucają się pod samochody nagłym skokiem.
U mnie po ogrodzie też jeżyki wędrują całymi rodzinkami. I podobnie jak Twoja Lotka nasz Brusio też chętnie dobierałby się do jeżyków, ale wtedy szybko interweniujemy. Nawet jak pojawił się dość spory zaskroniec, to też chciał się z nim "bawić'. Niektóre psiaki takie są, że żywemu nie przepuszczą. :)
Przychodzą i do nas na ogród. Raz nawet śmiesznie, bo Bubek w basenie pompowanym kąpiąc się zakrzyknął, że jeżyk się zbliża i nie ucieka. Faktycznie... na płaską misunie dałam mu wody i uśmialibyście się jak chlipał jęzorkiem. Daliśmy mu też kiełbaski w kawałeczkach....nic innego nie miałam, potem by nasz mały, ale polujący psiur go nie męczył, przeturlaliśmy jeżyka na ręcznik i z ręcznika na sąsiednią, niezamieszkałą działkę przełożyliśmy!
Do nas mają zwyczaj wpadać nad ranem, wkurzając psa, który ujadaniem budzi wszystkich w promieniu kilku kilometrów. Bywają i takie ze skłonnościami "samobójczymi" - wchodzą do psiego kojca (a nie jest to proste), gdzie mimo naszych akcji ratunkowych, często kończą swoją wędrówkę ...To na szczęście tylko nieliczni desperaci.
Zwykle takich milutkich, zagubionych gości turlam po trawie do sąsiada, skąd już bezpiecznie mogą sobie tuptać dalej.
Wiem, że u mnie jeże są od wielu lat. Może nawet moje całe życie. Ja ich nie widuje bo chodzą jak ja śpię:) Mąż jak w nocy wraca z pracy to widuje. Rok temu i dwa lata temu udało i mi się go zobaczyć. Zszedł po schodach w nocy i nie umiał wyjść z powrotem. Rano go znaleźliśmy. Przestraszonego. Dodam, że pełno kup narobił. Mąż miał za zadanie wziąć go na łopatę do śniegu i przenieść na trawę. Mamy dwie łopaty: czarną i żółtą. Żeby dla jeża był mniejszy stres to został przeniesiony na czarnej łopacie. Zdjęcie rok temu 7.06.2013 zrobione. Rok wcześniej był dokładnie w taki sam sposób 26 maja2012
U mnie też jest dużo żab i chcą jesienią dostać się do piwnicy. Podobno 30 lat temu miały tam swoje miejsce. Jeśli jakiejś się to uda to niestety wysycha i ginie. Staramy się nie pozwolić im wejść. ,
Mnie teraz odwiedzają dwa bociany , żab całe mnóstwo. Nawet wczoraj jedna weszła sobie do hurtowni, chyba chciała zakupy zrobić. Jeże widywałam zawsze na jesieni , ale od kilku lat nie spotkałam.
Dobre psie wieści, a propos błąkającego się marznącego w nocy kundelka - dopytałam sąsiadów - na szczęście to uciekinier, który co jakiś czas "wydłubuje się" spod ogrodzenia własnej posiadłości i przybiega adorować ukochaną suczkę z cieczką, która mieszka w zasięgu biegających łap. Zaślepiony głuptas. Sąsiedzi na szczęście nie przechodzili obojętnie, przemiłego psiaka na wszelki wypadek poili i częstowali żarełkiem swoich psów i robili wywiad w okolicy, żeby sprawdzić, czy zwierzak nie zgubił się lub ktoś go nie wyrzucił :)
Też tak kiedyś miałam. Siedział malec pod naszą klatką schodową, a je nie mogłam się zdecydować co zrobić. Nakarmiłam, napoiłam. A kiedy kolejny raz poszłam z obrożą i smyczą w ręku po psie nie było śladu. Podobno pobiegł za jakąś panią z psem. Zła byłam na siebie, że nie wzięłam go wcześniej , ale to nie jest prosta decyzja, kiedy ma się już w domu czworonoga. Kilka tygodni później spotkałam go w parku. Szedł wesoło na smyczy obok drugiego psa z miłą starszą panią - tą właśnie, za którą pobiegł. Nikt się nie zgłosił pomimo ogłoszeń, więc przygarnęła malca. Kamień spadł mi z serca wtedy. Widuję ich od czasu do czasu. Dobrze mu tam. :)
Na szczęście? W tym wypadku to raczej "na nieszczęście", co potwierdzi większość właścicieli niesterylizowanych suczek.
Nieszczęściem, po pierwsze primo są niesterylizowane suczki, po drugie primo "biedne pieseczki", które zawsze "potrafią się wydostać" przez ogrodzenie.
Zapomniałabym... po trzecie primo te wszystkie, które rano są wypuszczane na spacer, a wpuszczane, kiedy kochający i troskliwi państwo wrócą z pracy. Wrrrrrrr...
Może uznacie, że jestem wredna ale w czasach, kiedy miałam sukę przed sterylizacją, w przypadku "biednego" psa koczującego pod moją bramą, dzwoniłam do schroniska.
Na szczęście, ponieważ lepiej dla niego, że ma właściciela (inna sprawa, że ucieka i właściciele powinni takiego psa wykastrować) niż gdyby ktoś go wyrzucił lub gdyby się zgubił i nie potrafił wrócić do domu.
A ja zrozumiałam z twojej wypowiedzi, że na szczęście go poili i karmili.
A właściciele przede wszystkim powinni zadbać o ogrodzenie. Ludzie wciąż nie rozumieją, że na nich ciąży obowiązek pilnowania i odpowiadania za własnego psa. Nie na innych. Wiele lat temu wyleczyłam się z miłości do "biednych, zagubionych" piesków, które koczują pod klatkami schodowymi, gdzie mieszkają suki. Wcale nie są biedne, mają właścicieli i "dużo" wolności. Te "biedne" pieski nie pozwalają wyjść z domu z suką czy bez, ciągną się za właścicielem suki do sklepów, gryzą się pod bramą/klatką schodową, rzucają się na inne psy prowadzone na smyczach. Dzięki Bogu zjawisko ma coraz mniejszą skalę, bo coraz mniej jest "cieczkowych" suk.
Tak mi się pomarudziło z rana - na pewno nie do ciebie personalnie, Wkn.
Takiego sympatycznego pana spotkałam przed chwilą, podczas wieczornego spaceru z Parówkiem :)
Wiem, wiem, że zdjęcia słabe - robione po ciemoku komórką.
Czy też natykacie się na jeże w swoim miejscu zamieszkania? :)
Bardzo poprawia humor śliczny kłujący stworek, szczególnie że dzień dziś miałam raczej trudny - pracy po uszy, gafa tabelkowa, i na dodatek non stop głowa zaprzątnięta psem, którego znalazłam dziś rano pod domem - trząsł się pod murkiem na studzience kanałowej, prawdopodobnie spędził na niej całą noc :( Pędziłam prosto do pracy, sąsiadów zero - straszne samopoczucie aż do 16. O 16 wracam - pies nadal jest - łasi się, widać że głodny. Parówek, jak to parówek "tolerancyjnie" warknął i zjeżył się po staremu - kocha raczej tylko ludzi, psy w mniejszości :/ Wyniosłam kundelkowi pudełko chrupków psich z najwyższej półki i pojemnik z wodą. Pojadł, popił, pomerdał, poszedł dalej szukać swojego człowieka. Wrócił, usiadł.Ja ciach Parówka do domu i chcę wracać do biedy zrobić jej zdjęcia, wydrukować wraz z ogłoszeniem, że znalazłam psa i do odbioru tu i tu. W międzyczasie łapserdak zniknął. Przed chwilą obleciałam okoliczną część osiedla, zaglądając pod każdą klatkę schodową - ni ma. Mam nadzieję, że cała historia dobrze się dla kundelka skończy...
Super u mnie tez nie raz przychodzą
U mnie jeży to jest zatrzęsienie. One chyba przeniosły sie do miasta. Pod moja pracą to całe rodzinki mieszkają. Grasuja zwłaszcza jesienią. Teraz chyba jeszcze spią, albo dopiero budzą się po śnie zimowym. Najfajniejsze widoki sa wieczorami latem, kiedy panie jeżycowe wyprowadzają młode na spacer wieczorami. Oka oderwać nie można))Zabawne zwierzaki. Podobno , jak chcecie sie pozbyć slimaków z ogrodu trzeba zadobyć, zaprosic, przyniesć jeża. Wyżre wszystkie robale z ogrodu.To bardzo pozyteczny i uroczy zwierzak. Niestety do domu się nie nadaje. Strasznie tupie, łazi po nocach i fuka głośno. Nie da rady z nim spać w domu. Kiedyś wieczorem wracając do domu wiosną widziałam jeżowe zaloty, ojejej, jaki smieszny był widok)))Że one się nie pokłuły))!!
Ojej! To przyslij mi takiego jezyka co slimaki pogoni.
Taaa, a weź go złap!!)))Wiesz jakie one sa szybkie? Takie male gluty, a zapychaja szybciej niz czlowiek))). Kiedyś wracałam wieczorem z pracy, deszcz lał. Leciałam prawie biegiem, żeby nie zmoknac. Nagle patrze- mija mnie coś. JEŻ!!! Był szybszy ode mnie! Tez wiał przed deszczem.No ale on ma 4 nogi, a ja tylko 2))) Mam kolege w pracy, co boi się jeży. O rety jaka mamy zabawę z niego)))
majolika, miej litość, oplułam się i monitor też oplułam!
Opowiedz coś jeszcze :D
No o tym, że mi ciągle chłopaczki na dyzurze nocnym pod drzwi podrzucali jeża , a sami zwiewali to nie ma co gadać. Ale dyzur miałam załatwiony. Potem pół nocy szukałam dechy i kija od szczotki, żeby go jakoś wsadzić na dechę i wynieść w krzaki. Całe szczeście teraz chyba juz zapomnieli o tym kawale i biedne jeże maja spokojną noc. ?Ja też))Ale raz sie zemściłam i podrzuciłam im jeża)))Przez okno skikali, żeby go wynieść, hehehe)
Takiego jeżowego tempa jeszcze nie uświadczyłam, prawda, widziałam tuptusiające pospiesznie w poprzek chodnika całe czterojeżowe rodziny, ale żeby przyspieszenia kosmicznego dostawały to nie powiem, bo nie widziałam :) Ale wierzę :)
Jeże to wspaniałe zwierzaki. Małe, sprytne, śmieszne.Jak znajda taką enklawę w mieście, gdzie mają łatwy dostep do robaczków, jakiegoś smietnika z jedzonkiem to sie tam osadzają. Ludzi się nie boją, bo im krzywdy nie robią.Pies, ani kot nie ruszy, bo jak raz sie pokłuł to juz wie o co chodzi, najwyżej poszczeka ze złości))Zabawny widok, kiedy jeże wyłażą wieczorem i łaża sobie spokojnie po chodniku, po trawnikach, polują .To nocne zwierzaki. w dzień chyba spią.
U mnie zaby i kroliki, jadac do domu uskuteczniam slalom.....by zabek nie rozplaszczyc.
Do mnie czasami włażą na posesję i wtedy zaczyna się Meksyk. Moja stara Lotka ze zwichrowaną psychiką będzie ociekała krwią a zabić jeża i tak będzie próbowała. Trzeba robić szybkie akcje ewakuacyjne. I, niestety, jeże najczęściej widuję rozpłaszczone na moich uliczkach, gdzie jest strefa 30. Widocznie rzucają się pod samochody nagłym skokiem.
...nagłym skokiem. Ich też pewnikiem, trudy życia w kryzysie dopadają, ale taka ostateczność......:(
U mnie po ogrodzie też jeżyki wędrują całymi rodzinkami. I podobnie jak Twoja Lotka nasz Brusio też chętnie dobierałby się do jeżyków, ale wtedy szybko interweniujemy. Nawet jak pojawił się dość spory zaskroniec, to też chciał się z nim "bawić'. Niektóre psiaki takie są, że żywemu nie przepuszczą. :)
Przychodzą i do nas na ogród. Raz nawet śmiesznie, bo Bubek w basenie pompowanym kąpiąc się zakrzyknął, że jeżyk się zbliża i nie ucieka. Faktycznie... na płaską misunie dałam mu wody i uśmialibyście się jak chlipał jęzorkiem. Daliśmy mu też kiełbaski w kawałeczkach....nic innego nie miałam, potem by nasz mały, ale polujący psiur go nie męczył, przeturlaliśmy jeżyka na ręcznik i z ręcznika na sąsiednią, niezamieszkałą działkę przełożyliśmy!
Dobre :)
Śliczny, fotogeniczny jeżyk.
Do nas mają zwyczaj wpadać nad ranem, wkurzając psa, który ujadaniem budzi wszystkich w promieniu kilku kilometrów. Bywają i takie ze skłonnościami "samobójczymi" - wchodzą do psiego kojca (a nie jest to proste), gdzie mimo naszych akcji ratunkowych, często kończą swoją wędrówkę ...To na szczęście tylko nieliczni desperaci.
Zwykle takich milutkich, zagubionych gości turlam po trawie do sąsiada, skąd już bezpiecznie mogą sobie tuptać dalej.
Wiem, że u mnie jeże są od wielu lat. Może nawet moje całe życie. Ja ich nie widuje bo chodzą jak ja śpię:) Mąż jak w nocy wraca z pracy to widuje. Rok temu i dwa lata temu udało i mi się go zobaczyć. Zszedł po schodach w nocy i nie umiał wyjść z powrotem. Rano go znaleźliśmy. Przestraszonego. Dodam, że pełno kup narobił. Mąż miał za zadanie wziąć go na łopatę do śniegu i przenieść na trawę. Mamy dwie łopaty: czarną i żółtą. Żeby dla jeża był mniejszy stres to został przeniesiony na czarnej łopacie. Zdjęcie rok temu 7.06.2013 zrobione. Rok wcześniej był dokładnie w taki sam sposób 26 maja2012
U mnie też jest dużo żab i chcą jesienią dostać się do piwnicy. Podobno 30 lat temu miały tam swoje miejsce. Jeśli jakiejś się to uda to niestety wysycha i ginie. Staramy się nie pozwolić im wejść. ,
Mnie teraz odwiedzają dwa bociany , żab całe mnóstwo. Nawet wczoraj jedna weszła sobie do hurtowni, chyba chciała zakupy zrobić. Jeże widywałam zawsze na jesieni , ale od kilku lat nie spotkałam.
Podobała mi się ta łopatowa decyzyjność mająca na celu obniżenie jeżowego poziomu stresu Ale kurczę logiczne, jeż woli czarne :)
Dobre psie wieści, a propos błąkającego się marznącego w nocy kundelka - dopytałam sąsiadów - na szczęście to uciekinier, który co jakiś czas "wydłubuje się" spod ogrodzenia własnej posiadłości i przybiega adorować ukochaną suczkę z cieczką, która mieszka w zasięgu biegających łap. Zaślepiony głuptas. Sąsiedzi na szczęście nie przechodzili obojętnie, przemiłego psiaka na wszelki wypadek poili i częstowali żarełkiem swoich psów i robili wywiad w okolicy, żeby sprawdzić, czy zwierzak nie zgubił się lub ktoś go nie wyrzucił :)
To dobre wieści. Na pewno Ci ulżyło. :)
Też tak kiedyś miałam. Siedział malec pod naszą klatką schodową, a je nie mogłam się zdecydować co zrobić. Nakarmiłam, napoiłam. A kiedy kolejny raz poszłam z obrożą i smyczą w ręku po psie nie było śladu. Podobno pobiegł za jakąś panią z psem. Zła byłam na siebie, że nie wzięłam go wcześniej , ale to nie jest prosta decyzja, kiedy ma się już w domu czworonoga. Kilka tygodni później spotkałam go w parku. Szedł wesoło na smyczy obok drugiego psa z miłą starszą panią - tą właśnie, za którą pobiegł. Nikt się nie zgłosił pomimo ogłoszeń, więc przygarnęła malca. Kamień spadł mi z serca wtedy. Widuję ich od czasu do czasu. Dobrze mu tam. :)
Na szczęście? W tym wypadku to raczej "na nieszczęście", co potwierdzi większość właścicieli niesterylizowanych suczek.
Nieszczęściem, po pierwsze primo są niesterylizowane suczki, po drugie primo "biedne pieseczki", które zawsze "potrafią się wydostać" przez ogrodzenie.
Zapomniałabym... po trzecie primo te wszystkie, które rano są wypuszczane na spacer, a wpuszczane, kiedy kochający i troskliwi państwo wrócą z pracy. Wrrrrrrr...
Może uznacie, że jestem wredna ale w czasach, kiedy miałam sukę przed sterylizacją, w przypadku "biednego" psa koczującego pod moją bramą, dzwoniłam do schroniska.
Na szczęście, ponieważ lepiej dla niego, że ma właściciela (inna sprawa, że ucieka i właściciele powinni takiego psa wykastrować) niż gdyby ktoś go wyrzucił lub gdyby się zgubił i nie potrafił wrócić do domu.
A ja zrozumiałam z twojej wypowiedzi, że na szczęście go poili i karmili.
A właściciele przede wszystkim powinni zadbać o ogrodzenie. Ludzie wciąż nie rozumieją, że na nich ciąży obowiązek pilnowania i odpowiadania za własnego psa. Nie na innych. Wiele lat temu wyleczyłam się z miłości do "biednych, zagubionych" piesków, które koczują pod klatkami schodowymi, gdzie mieszkają suki. Wcale nie są biedne, mają właścicieli i "dużo" wolności. Te "biedne" pieski nie pozwalają wyjść z domu z suką czy bez, ciągną się za właścicielem suki do sklepów, gryzą się pod bramą/klatką schodową, rzucają się na inne psy prowadzone na smyczach. Dzięki Bogu zjawisko ma coraz mniejszą skalę, bo coraz mniej jest "cieczkowych" suk.
Tak mi się pomarudziło z rana - na pewno nie do ciebie personalnie, Wkn.
Spoko :)
Tymczasem trzymajcie kciuki za Parówczyńskiego, bo znów mu się pogorszyło, dziadowi staremu z rozklekotanym zdrowiem :/
Trzymam. Pewnie pogoda ma też swój wpływ.