Hahahaha. Mnie sie jakos nie zdarza, ale ja dziwak. Wiem jednak, że np do przetworów nie wolno wtedy się dotykac.Inna flora bakteryjna jest i nie trzymaja się potem przetwory=psują się.
Ja zawsze partolę wszystko po dyżurze nocnym. Niewyspana, tłuke gary, zamiast w drzwi wchodzę obok. Staram się wtedy unikać robienia czegokolwiek poważniejszego.
Oj potrafimy... a powiem że smaki mam wtedy na różne różności, które nie zawsze wychodzą hm, ja wiem że NIE WOLNO robić przetworów ani piec ciasta.... gwarantowana klapa.
A tymi małymi partoleniami wcale się nie przejmujmy... a co tam
Bo zbyt się starałaś. To tak jak z upięciem koka , jeśli nam bardzo zależy by był idealny, na pewno nam się nie uda. A może jeszcze pokombinuj z tym co Ci wyszło?
Hmm nie wolno robić przetworów ? ja robię nie nic się złego nie dzieje. Nie rozumiem skąd ten przesąd? Ale ja generalnie w żadne przesądy nie wieżę, i przez to jest mi lepiej
To tak jak ja, a o tym,że coś "wtedy" nie wychodzi pierwsze słyszę. Mojej mamie nigdy nie wychodzi biszkopt, żeby nie wiem jak się starała zawsze zakalec. Czy to też coś znaczy, a raczej ma jakieś "drugie dno"?
Robiłam ogórki kiszone i przecier pomidorowy też uważałam, że to przesąd. Ogórki i przecier zepsuły się, śmierdziały jak diabli. Pomyślałam sobie eee pewnie były jakieś nawożone ( choć kupione ze znanego źródła). Próbę ponowiłam jeszcze ze dwa razy, skończyło się tym samym. Nie myślę żeby to był przypadek. Popytałam kobiet w swojej rodzinie czy im się takie coś zdarzyło. Powiedziały mi, że miały to samo. Jeśli chodzi o ciasta jak pisała. Zawsze wszytko jest ok.
Szczerze ... nie przypominam sobie . Na mnie duży wpływ mają kwadry księżyca...ale to nie ma nic wspólnego z lunatyzmem czy '' wampirzeniem '' Albo mam przypływ energii i pomysłów albo totalny odpływ jak w zatoce Talbota .
Ja sobie nie przypominam, są dni kiedy mi wszytko z rąk leci, ale to nie z tego powodu. Jak dziewczyny wspomniały nie robię przetworów w tym czasie bo psują się. Jeśli chodzi o ciasta to pierwszy raz słyszę wielokrotnie piekłam i wszytko było ok.
W te trudne dni? ja np dzisiaj z rana rozbiłam (sama nie wiem jak) drzwi od kabiny prysznicowej, potem przy gotowaniu skróciłam palec wskazujący aż strach pomyśleć co jeszcze zrobię przecież dzień się jeszcze nie skończył. Dodam ze o trudne dni dopiero za jakiś czas.
Tak czytam i czytam o przeróżnych porażkach kuchennych w "tych" dniach i chyba powinnam się cieszyć, że w takim razie ominą mnie szerokim łukiem co najmniej jeszcze przez pół roku..;) Może wreszcie wszystko mi się będzie w kuchni udawało..;)
A tak poważnie - gdzieś mi się to obiło o uszy, ale ani ja ani żadna z kobiet w mojej rodzinie nie przywiązywała do tego wagi - trza było piec to się piekło..:)
Zawsze potrafię popsuć, niezależnie od dnia :) ... ale wróć... przecież ja nigdy nic nie psuję, zawsze wszystko idealnie mi wychodzi. :P
Poważnie: zazwyczaj w tym czasie jestem tak warcząca i wredna, że nie jestem w stanie się skoncentrować na dłużej niż 5 minut, ale jest to czas wystarczający, by warknąc na dowolnie wybranego członka rodziny, żeby nie stał jak słup soli i zrobił coś... ZA MNIE. :)
...spartolić w kuchni wszystko w te trudne dni
Hahahaha. Mnie sie jakos nie zdarza, ale ja dziwak. Wiem jednak, że np do przetworów nie wolno wtedy się dotykac.Inna flora bakteryjna jest i nie trzymaja się potem przetwory=psują się.
Ja zawsze partolę wszystko po dyżurze nocnym. Niewyspana, tłuke gary, zamiast w drzwi wchodzę obok. Staram się wtedy unikać robienia czegokolwiek poważniejszego.
Oj potrafimy... a powiem że smaki mam wtedy na różne różności, które nie zawsze wychodzą hm, ja wiem że NIE WOLNO robić przetworów ani piec ciasta.... gwarantowana klapa.
A tymi małymi partoleniami wcale się nie przejmujmy... a co tam
Ja właśnie spartoliłam dzisiaj 3 ciasta na jutrzejszą 40-stkę męża i... jutro z rana jadę do cukierni :/
Bo zbyt się starałaś. To tak jak z upięciem koka , jeśli nam bardzo zależy by był idealny, na pewno nam się nie uda. A może jeszcze pokombinuj z tym co Ci wyszło?
Hmm
nie wolno robić przetworów ? ja robię nie nic się złego nie dzieje. Nie rozumiem skąd ten przesąd? Ale ja generalnie w żadne przesądy nie wieżę, i przez to jest mi lepiej
To tak jak ja, a o tym,że coś "wtedy" nie wychodzi pierwsze słyszę. Mojej mamie nigdy nie wychodzi biszkopt, żeby nie wiem jak się starała zawsze zakalec. Czy to też coś znaczy, a raczej ma jakieś "drugie dno"?
Robiłam ogórki kiszone i przecier pomidorowy też uważałam, że to przesąd. Ogórki i przecier zepsuły się, śmierdziały jak diabli. Pomyślałam sobie eee pewnie były jakieś nawożone ( choć kupione ze znanego źródła). Próbę ponowiłam jeszcze ze dwa razy, skończyło się tym samym. Nie myślę żeby to był przypadek. Popytałam kobiet w swojej rodzinie czy im się takie coś zdarzyło. Powiedziały mi, że miały to samo. Jeśli chodzi o ciasta jak pisała. Zawsze wszytko jest ok.
Szczerze ... nie przypominam sobie
. Na mnie duży wpływ mają kwadry księżyca...ale to nie ma nic wspólnego z lunatyzmem czy '' wampirzeniem '' Albo mam przypływ energii i pomysłów albo totalny odpływ jak w zatoce Talbota
.
Kiedy zapomnę o tym ,że mam coś zepsuć akurat w te dni , wychodzi mi wszystko (nie na medal , ale znośnie).
Ja sobie nie przypominam, są dni kiedy mi wszytko z rąk leci, ale to nie z tego powodu. Jak dziewczyny wspomniały nie robię przetworów w tym czasie bo psują się. Jeśli chodzi o ciasta to pierwszy raz słyszę wielokrotnie piekłam i wszytko było ok.
22 lata pracowałam w cukierni i zawsze wszystko wychodziło nawet w te dni
Właśnie chciałam powiedzieć jak sobie radzą cukiernie,piekarnie,firmy produkujące przetwory.
W przesądy nie wierzę, ale może coś w tym jest . W te dni nie piekę ciast drożdżowych , nie wychodzą . Poza tym wszystko ok.
Ciesz się, że masz usprawiedliwienie.
Ja potrafię spartolić ciasto w każdej możliwej chwili. A już napewno jeśli coś w nim trzeba ucierać.
Jakbym pokazała moją dzisiejszą babkę tulipan to dopiero można by się przestraszyć. Można go śmiało nazwać "tulipan z zakalcem błotny".
W te trudne dni? ja np dzisiaj z rana rozbiłam (sama nie wiem jak) drzwi od kabiny prysznicowej, potem przy gotowaniu skróciłam palec wskazujący aż strach pomyśleć co jeszcze zrobię przecież dzień się jeszcze nie skończył. Dodam ze o trudne dni dopiero za jakiś czas.
Tak czytam i czytam o przeróżnych porażkach kuchennych w "tych" dniach i chyba powinnam się cieszyć, że w takim razie ominą mnie szerokim łukiem co najmniej jeszcze przez pół roku..;) Może wreszcie wszystko mi się będzie w kuchni udawało..;)
A tak poważnie - gdzieś mi się to obiło o uszy, ale ani ja ani żadna z kobiet w mojej rodzinie nie przywiązywała do tego wagi - trza było piec to się piekło..:)
Ja zawsze potrafię!
Zawsze potrafię popsuć, niezależnie od dnia :)
... ale wróć...
przecież ja nigdy nic nie psuję, zawsze wszystko idealnie mi wychodzi. :P
Poważnie: zazwyczaj w tym czasie jestem tak warcząca i wredna, że nie jestem w stanie się skoncentrować na dłużej niż 5 minut, ale jest to czas wystarczający, by warknąc na dowolnie wybranego członka rodziny, żeby nie stał jak słup soli i zrobił coś... ZA MNIE. :)