Jestem na WŻ już jakiś czas. Mam wrażenie, że po Nickach znam wszystkich, a tak naprawdę nie znam nikogo. Nie wiem, gdzie mieszkacie, kim jesteście. Stworzyłam sobie Wasze wizerunki wyglądu, zachowania, zawodu… Czytam czasem: „u nas truskawki po …”, „ U mnie dziś pada i jest pochmurno….”. Ciekawi mnie: kim jesteście, gdzie pracujecie, jak to robicie, że macie czas na codzienne wypieki, czy one są dla was czy na handel, czy faktycznie tak kulinarnie dbacie o rodzinki i takie cudne rękodzieła robicie, ale kiedy… Wiem, że mnie tu zlinczujecie, ale czasem wchodzę na Wyjca i czytam. Jak to robicie, że wstając witacie się, macie czas na kilka zdań do swoich przyjaciółek. Jesteście dla mnie tajemnicą mimo, że czytając komentarze pod przepisami, przepisy czy wpisy wiem, że to ta czy tamta osoba, czego, po której się spodziewać. To dziwne, ale czasem odnoszę wrażenie, że takie osoby jak ja, które korzystają z WŻ to tacy tajemniczy, nieproszeni goście, którzy od czasu do czasu coś napiszą, a Wy to taka rodzina. To piękne i tajemnicze. Trudno przebić się do waszego grona, bo znacie się jak dzikie konie. Trudno mi nawet określić kto to Wy, a kto to My. Bynajmniej strona i ludzie tu są piękni, ich historie też (które piszą się w jednym czy dwóch zdaniach), chciałabym poznać kim jesteście.
No masz racje. Mam na imię Hania. Mieszkam w Wielkopolsce, a dokładnie w Jarocinie. Mam męża i trójkę dzieci. Dwie córki z pierwszego małżeństawa męża i syna urodzonego przeze mnie. Pracuje w samorządzie.... Zaczęłam....
Jestem na WŻ już jakiś czas. Mam wrażenie, że po Nickach znam wszystkich, a tak naprawdę nie znam nikogo. Nie wiem, gdzie mieszkacie, kim jesteście. Stworzyłam sobie Wasze wizerunki wyglądu, zachowania, zawodu… Czytam czasem: „u nas truskawki po …”, „ U mnie dziś pada i jest pochmurno….”. Ciekawi mnie: kim jesteście, gdzie pracujecie, jak to robicie, że macie czas na codzienne wypieki, czy one są dla was czy na handel, czy faktycznie tak kulinarnie dbacie o rodzinki i takie cudne rękodzieła robicie, ale kiedy… Wiem, że mnie tu zlinczujecie, ale czasem wchodzę na Wyjca i czytam. Jak to robicie, że wstając witacie się, macie czas na kilka zdań do swoich przyjaciółek. Jesteście dla mnie tajemnicą mimo, że czytając komentarze pod przepisami, przepisy czy wpisy wiem, że to ta czy tamta osoba, czego, po której się spodziewać. To dziwne, ale czasem odnoszę wrażenie, że takie osoby jak ja, które korzystają z WŻ to tacy tajemniczy, nieproszeni goście, którzy od czasu do czasu coś napiszą, a Wy to taka rodzina. To piękne i tajemnicze. Trudno przebić się do waszego grona, bo znacie się jak dzikie konie. Trudno mi nawet określić kto to Wy, a kto to My. Bynajmniej strona i ludzie tu są piękni, ich historie też (które piszą się w jednym czy dwóch zdaniach), chciałabym poznać kim jesteście. Ale głupi wpis, ale miałam na niego ochotę!!!!!
No widzisz, a ty dla mnie jesteś jedną z osób, których nick mi się "zaczepił" w mózgu. Chyba przez poprzedni avatar. :D
Ale po kolei - nie piszę o sobie prawie nic, bo moje życie prywatne nie jest na pokaz i staram się bronić moją prywatność. Poza tym jeśli mam konfabulować, to wolę nic nie napisać. Nie jestem ze zmyślaczy, którzy się potem gubią we własnych kłamstwach. Nie mam absolutnie czasu na codzienne wypieki, poza tym mam dwie lewe ręce do ciast, co widać w wątku pieczeniowym. W ogóle nie jestem manualnie uzdolniona. Natomiast dla rodziny gotuję i dla zwierzaków gotuję, co daje dość długie i częste stanie przy garach.
Co do porannego witania i wpisów, czy to na wyjcu, czy w wątkach. Jestem "uzależniona" od komputera. Rano mam 10 minut spokoju przed wyjściem do pracy i wtedy szybciutko go włączam, więc przy okazji zerkam na WŻ i mogę napisać "dzień dobry". W pracy muszę być non-stop w sieci więc jak mam "dobry dzień" to mogę sobie pozwolić za zerkanie w "międzyczasie". Przyjaciół tu nie mam i raczej nie zamierzam, bo przyjaźń to coś więcej niż pogaduchy w necie. Do przynależności do "rodziny" też się nie poczuwam, aczkolwiek nie ukrywam, że przebywanie tutaj sprawia mi ogromną przyjemność. I nie ulega wątpliwości, że niektórzy tu się znają jak łyse konie. :)
P.S. Wszelkie podobieństwo do sytuacji i osób jest niezamierzone i naprawdę nie miałam nikogo konkretnego na myśli (ktokolwiek by się miał poczuwać).
A wpis wcale nie jest głupi. Poczekaj, aż się pojawią odpowiedzi. To dopiero (być może) będzie jazda!
Jestem na WŻ już jakiś czas. Mam wrażenie, że po Nickach znam wszystkich,a tak naprawdę nie znam nikogo. Nie wiem, gdzie mieszkacie, kim jesteście.Stworzyłam sobie Wasze wizerunki wyglądu, zachowania, zawodu… Czytamczasem: „u nas truskawki po …”, „ U mnie dziś pada ijest pochmurno….”. Ciekawi mnie: kim jesteście, gdziepracujecie, jak to robicie, że macie czas na codzienne wypieki, czy one sądla was czy na handel, czy faktycznie tak kulinarnie dbacie o rodzinki i takiecudne rękodzieła robicie, ale kiedy… Wiem, że mnie tu zlinczujecie,ale czasem wchodzę na Wyjca i czytam. Jak to robicie, że wstając witaciesię, macie czas na kilka zdań do swoich przyjaciółek. Jesteście dlamnie tajemnicą mimo, że czytając komentarze pod przepisami, przepisy czywpisy wiem, że to ta czy tamta osoba, czego, po której sięspodziewać. To dziwne, ale czasem odnoszę wrażenie, że takie osoby jak ja,które korzystają z WŻ to tacy tajemniczy, nieproszeni goście,którzy od czasu do czasu coś napiszą, a Wy to taka rodzina. Topiękne i tajemnicze. Trudno przebić się do waszego grona, bo znacie sięjak dzikie konie. Trudno mi nawet określić kto to Wy, a kto to My.Bynajmniej strona i ludzie tu są piękni, ich historie też (którepiszą się w jednym czy dwóch zdaniach), chciałabym poznać kimjesteście. Ale głupi wpis, ale miałam na niego ochotę!!!!! No widzisz, a ty dla mnie jesteś jedną z osób, których nick mi się "zaczepił" w mózgu. Chyba przez poprzedni avatar. :D Ale po kolei - nie piszę o sobie prawie nic, bo moje życie prywatne nie jest na pokaz i staram się bronić moją prywatność. Poza tym jeśli mam konfabulować, to wolę nic nie napisać. Nie jestem ze zmyślaczy, którzy się potem gubią we własnych kłamstwach. Nie mam absolutnie czasu na codzienne wypieki, poza tym mam dwie lewe ręce do ciast, co widać w wątku pieczeniowym. W ogóle nie jestem manualnie uzdolniona. Natomiast dla rodziny gotuję i dla zwierzaków gotuję, co daje dość długie i częste stanie przy garach. Co do porannego witania i wpisów, czy to na wyjcu, czy w wątkach. Jestem "uzależniona" od komputera. Rano mam 10 minut spokoju przed wyjściem do pracy i wtedy szybciutko go włączam, więc przy okazji zerkam na WŻ i mogę napisać "dzień dobry". W pracy muszę być non-stop w sieci więc jak mam "dobry dzień" to mogę sobie pozwolić za zerkanie w "międzyczasie". Przyjaciół tu nie mam i raczej nie zamierzam, bo przyjaźń to coś więcej niż pogaduchy w necie. Do przynależności do "rodziny" też się nie poczuwam, aczkolwiek nie ukrywam, że przebywanie tutaj sprawia mi ogromną przyjemność. I nie ulega wątpliwości, że niektórzy tu się znają jak łyse konie. :) P.S. Wszelkie podobieństwo do sytuacji i osób jest niezamierzone i naprawdę nie miałam nikogo konkretnego na myśli (ktokolwiek by się miał poczuwać). A wpis wcale nie jest głupi. Poczekaj, aż się pojawią odpowiedzi. To dopiero (być może) będzie jazda!
Tak, tak :) Mnie jako wielbicielowi pończoch również zaczepiła się w głowie przez ten avatar :)
No widzisz. A dziwisz się, że mnie się zaczepiają twoje ziemniaki. Gdyby nie one, to natychmiast bym cię zapomniała. P.S. Mieliśmy pisać coś o sobie. Pochwal się, jak dużego masz węża.
Nie moim zamiarem jest kogoś szpiegować. Też jestem uzależniona od tej strony. Uwielbiam te wpisy i tych ludzi. ta strona nauczyła mnie gotować. A wątek zaczęłam, bo wszystkich ludzi tu podziwiam. A tak w sekresie powiem, że zawsze największą zagadną była dla mnie perfektyjna Mama-Różyczki. Cieszę się, że zareagowałaś na wpis. Miło mi i mam nadzieje, że nikt nie odbierze go agresynie, bo takiego zamiaru nie miałam.
Mama Różyczki też mnie intryguje. Jest taka całkowicie inna ode mnie.Szanuję ją, jako koleżankę z forum, ale ona chyba mnie nie lubi)))A co tam, a czy to wszyscy muszą się lubić? Ważne - umieć ze sobą żyć, współistnieć.
...Przyjaciół tu nie mam i raczej nie zamierzam, bo przyjaźń to coś więcej niż pogaduchy w necie. Do przynależności do "rodziny" też się nie poczuwam, aczkolwiek nie ukrywam, że przebywanie tutaj sprawia mi ogromną przyjemność. I nie ulega wątpliwości, że niektórzy tu się znają jak łyse konie...
W tak oto przedstawionej sytuacji o odmalowaniu piwniczki, a tym bardziej o czochraniu bobra to nawet nie myśl...
Widzisz babiszcze ;) a piwo na schodach wypijała cichaczem <lol> dobrze, że przeniosłam zapasy w inne miejsce, fakt dużo nie zostało to dużo noszenia nie było...
No proszę Cię ... jak mnie nie znasz ? . Entuzjastka wszelkich ciast, potrafiąca o każdej porze dnia i nocy ciasto spłodzić . Chętnie służy pomocą kulinarną dla innych .. )) Pomimo lekkiej nadwagi ( nie wynikającej z nadmiaru pożerania słodyczy ) optymistka , szanująca ludzi . Lubiąca podróże bliskie i dalekie i poznawanie nowych smaków i miejsc gdzie '' dobrze z pasją dają jeść ''. Tam gdzie kłótnia i przepychanka , macham ręką i ... piekę szarlotkę . Ot cała ja .. dla Was i dla Ciebie ...
O matko, jaki miły wpis! A ja myślałam, że będę zlinczowana! No też tak Cię widzę, ale kto te entuzjastyczne ciasta wcina. Bo ja piekę, a potem połowe rozdaje, bo rodzinka ma dość!
No to piąteczkę . Mam męża nałogowca ... ( i waga i cholesterol książkowy ) a ja bidula tylko łapki miksera poliże . Zawsze do mamci na wieś jadę z ciachem , pomimo ,że siostra też '' nałogowo'' piecze . Mam grono przyjaciół albo do mnie wpadają albo ja odwiedzam ale zawsze coś mam ze sobą .
Poza tym zapach ciasta i ciepło z piekarnika to najlepsza terapia , zapach szczęcia i haromii domowej Upss lece sledzie w olej wkładać , bo odsola się .
No właśnie i już mnie zaintrygowałaś, dlaczego teraz śledzie robisz. Ja tu męcze się w dusznej pracy, a Ty rodzinę uszczęśliwiasz. Usp ... ale wtopa ... w pracy .... WŻ.... To chyba złe połączenie.... Cóż taki dziś dzień.
Moja Droga ! Nie odżywiamy się tylko domowym ciastem . Dzisiaj ugotowałam krupnik z kaszą jaglana i pęczakiem na młodych warzywach .. Pyycha . Ciasto się kończy , jutro kolejne z truskawkami ..
A marzenia .. realizuj ! Pod nosem masz A-2 i bzyk jesteś w Berlinie i pijesz bier lub capuccino . Zerknij na Blablacar szybko i tanio możesz podróż zaklepać . ))
Moja Droga ! Nie odżywiamy się tylko domowym ciastem . Dzisiaj ugotowałam krupnik z kaszą jaglana i pęczakiem na młodych warzywach .. Pyycha . Ciasto się kończy , jutro kolejne z truskawkami .. A marzenia .. realizuj ! Pod nosem masz A-2 i bzyk jesteś w Berlinie i pijesz bier lub capuccino . Zerknij na Blablacar szybko i tanio możesz podróż zaklepać . ))
Ja jestem z Olsztyna, w wolnym zwiazku.Dzieci-0(z powodu choroby), ale za to 30tu rozbójników pod opieką-to tez dzieci, jakby moje- męski internat. Brunetka, średni wzrost. Trudno tak sie opisać dokładnie, ale wiem, że jestem pogodna, wesoła,impulsywna,ale staram sie nad tym panować. Z pierwszego fakultetu-filolog, z drugiego- pedagog opieki.Lubię nature, las, jeziora, cisze, poezję i literaturę.I Was lubię!
To mogę Ci powiedzieć, że utożsamiłam Cię właśnie z pogodną blondynką w dużym słonecznym domu. Bardzo zaangażowana w pracę, ale taką o nienormowanym czasie. A czasem myślałam, że mieszkasz w jakieś małej, egzotycznej wiosce w ciepłym kraju! Fajnie, że napisałaś tyle o Sobie. Ja nie mam czasu na hobby, ale uwielbiam Polskę i tą obok mnie i tą z dalszych okolic. Uwielbiam Dolny Śląsk. Nigdy nie byłam za granicą. I jak padnie na zwiedzenie Twojej miejscowości to poproszę Cię o wytypowanie miejsc, gdzie powiennam jechać. Całuje Cię mocno!
No, a na dokładkę zamiast pod Twoim wpisem to pod innym odpowiadam. Ale wtopa. Ale już się nie denerwuje, bo chyba mój wywód został doś ciepło przyjęty....
wiesz co...ja na studiach miałam filozofię- taki przedmiot. Bardzo ciekawy i mądry. Tyle lat mineło, a ja cały czas pamiętam. Pamiętam takie stwierdzenie filozoficzne- mylić się- to nie grzech.Każdy się myli. Ale trwać w błędzie i uporze to głupota.
Prawda, że ta filozofia ciekawa była? Ja z racji kierunku studiów- byłam wysłana na rok na praktykę językową do Rosji, do Moskwy. Tam miałam dodatkowe przedmioty. Wśród nich nawet filozofię Marksizmu-Leninizmu. głupota, jakich mało.Zdałam egzamin na starej studenckiej zasadzie trzech"Z"= zaryć, zdać, zapomnieć)))Ale z tym zapomnieniem to ciężko jakoś. Dziś widzę w konetkście do teraźniejszych czasów dzikiego kapitalizmu-to nie było takie głupie!!!
Dzieki za całusy,a jak padnie na Warmię-chętnie przyjmę)))Zapomniałam dodac, że z pochodzenia rodziców jestem mazowszanką, ale nawet oni wysłani na te warmzińsko-mazurskie tereny po wojnie z tzw nakazu pracy-zakochali sie w tej krainie i jej historii. Zbierali wiele materiałów historycznych i to we mnie zaszczepili-to mój konik.Mam w domu prawdziwą skarbnicę białych kruków literackich z tych terenów. Taka pasja etnograficzna.W ogóle uwielbiam folklor w każdej postaci:wiersze, baśnie ludowe, wycinanki, hafty, koronki, świątki ludowe, piosenki, melodie....Zbieram to. Taki fijoł po prostu))
Takie jest do dziś...Jedziesz od Warszawy i nagle takie lasy ciemne, bory się zaczynają przy drodze. Jeziora leśne, bory ciemne. Jedziesz i tylko las i las. I nagle takie światełko widzisz...Las się rozstepuje...i nagle z lasu wychyla sie takie wzgórze, zamek, rzeka otoczone lasem...to właśnie Olsztyn))Allenstein-to pruska nazwa(Prusowie to było plemię słowiańskie, północne) Allen= Łyna=rzeka.Stein=kamień. To nazwa pruska-kamień na Łynie I tak było-onegdaj stał tu kamień ofiarny pruski koło rzeki Alla.Potem Polskie rycerstwo podbiło te ziemie i założyło tu diecezję.I nawet sam Kopernik bronił Olsztyna przed okolicznymi krzyżakami!!!I nawet mu sie udało)))
Cześć. na imię mam tak jak Ty<może to dobrze?>. Z wykształcenia filolog i przez wiele lat pracujący w zawodzie, ale musiałam zająć się rodzicami i od 18 lat mieszkam na wsi na pograniczu Mazur, Mazowsza i, podobno, Podlasia. Prowadzę małe gospodarstwo, a mąż pracuje w tzw. mleczarni. Lubię gotować i piec<właśnie w piekarniku siedzi" rabarbarowiec ze szpitala". Skleroza to moja siostra rodzona, więc nie pamiętam autorki, ale serdecznie ją pozdrawiam. Zanim zalogowałam się tutaj kilka lat podglądałam i korzystałam z przepisów. Poza tym jestem z tych, co to wolą mieć święty spokój niż świętą rację. Pozdrawiam.
Miło Cię poznać. Molo bywałam w tym regionie. Pobodno Bardzo ekologiczny. Ja też uwielbiam gotować i zajmować się domem, ale niestety musze pracować i na dom i kulinarne i ogrodowe przyjemności mam mało czasu i albo je robie po łebkach albo wcale. Mam ogród z bardzo kiepską ziemią więc w tym roku zroezygnowałam z warzywnika, bo stres czy coś urośnie mnie dobija! Ty na pewno jestes osoba bardzo systematyczną skoro prowadzisz małe gospodarstwo.
Jestem Ślązaczką, która w sobotę bierze ślub, za ok 7,5 miesiąca będę mamą. I przez te wydarzenia ostatnio wiele dzieje się w moim życiu. Pedagog resocjalizacji i oligofrenopedagogiki - pracuję w domu dziecka. Uparta jak osioł, radosna i czasami nazbyt odpowiedzialna. Pozdrawiam. :)
Wszystkiego dobrego ci życzę. Moja siostra Aldona też pracuje w domu dziecka i też jest uparta - czy wy w tej instytucji tak macie? Czyli za chwilę wywracasz świat do góry nogami i będziesz mieć osóbkę, dla której bez wachania wskoczych w przysłowiowy ogień.
Ja mam na imię Agnieszka.Jestem żoną i mamą czwórki dzieci.Mieszkam w Zielonej Górze chociaż urodziłam się w Grodzisku Wlkp.Nie pracuję zawodowo.Uwielbiam piec rozmaite ciacha i ciasteczka.Od WŻ jestem uzależniona bywam tu w przerwach na sprzątanie i gotowanie.
Hej Agnieszka. Zielona Góra to winobranie. A grodzisk to niedaleko mnie. Ja urodziłam się i mieszkam w Jarocinie. Mąż nie lubi się objadać więc piekę tylko na wekhendy - zwłaszcza że pracuje zawodowo. Ale od WŻ jestem uzalezniona również. Moze nawet jestesmy w podobnym wieku - ja mam 39 lat i trójkę dzieci.
Ale fajny wątek! Tak jak Dżanina nie będę się zbytnio uzewnętrzniać z danymi, bo prywatność ma się tylko jedną
Cóż mogę napisać o sobie? Długowłosa brunetka ("szatanka" - jak mawia mój mąż). "Napływowo" mieszkam oficjalnie pod Poznaniem (kod pocztowy wskazuje na Poznań, gmina już jest ościenna). Od niedawna jestem podwójną mamą i dobrze mi z tym Hobbystycznie angażuję się w kuchni preferując słodkie wyroby. Do dań wytrawnym bozia poskąpiła talentu, ale nie jest źle, rodzina nie marudzi. Marzę o termomiksie... i o odrobinie więcej czasu dla siebie.
Namiętnie ćwiczę jogę, choć teraz z pewnych przyczyn jeszcze przez 3-4 miesiące mam przerwę w wyginaniu...
Z wykształcenia filolog, nauczyciel, tłumacz, ale nie pracuję w wyuczonym zawodzie.
Podziwiam niektóre osoby z WŻ i nadziwić się nie mogę JAK ONI TO ROBIĄ, że codziennie dwudaniowy obiad serwują, a do tego jeszcze świeże ciasto wyskakuje im z piekarnika. I jeszcze pracują na etacie! Chyba wpadnę w kompleksy z tego powodu...
hahaha, podoba mi się słowo "szatanka")))Kurcze ja zawsze mam problem w określeniu siebie w tym względzie. Włosy kruczoczarne(no teraz juz posiwiałe), ciemna cera, śniada, a oczy....jasnoniebieskie)))Cholerka - nie pasuję ani na szatynkę, ani na brunetkę)))ale szatanka- może być!)))
Ja zielonooka i też już mi się siwe nitki rzucają... Dotychczas próbowałam je pęsetą wytrzebić, ale ich ilość przerasta moje możliwości czasowe na walkę z nimi
Miałam takiego sąsiada .Umarł w wieku 90lat i prawie nie mial siwych wlosów. Wszyscy uważali go za próżnego, że się farbuje w tym wieku, a okazalo sie, że on nie siwial.Dobre, nie? To jest chyba sprawa dziedziczna.. Ja mialam pierwsze siwe wlosy, jak mialam 13 lat. Z tym, że proces siwienia jakby mi sie zatrzymal i jestem lekko podsiwiala. Znałam też człowieka, który osiwial w ciągu jednej nocy.To jest dopiero dziwne.w jaki sposób to się dzieje tak szybko?
Nie pamiętam, jaki mam naturalny kolor włosów, ale nienaturalny miałam już prawie każdy, łącznie z niebieskim, fioletowym, różowym ( w tym roku) i zielonym. :)
Miło że napisałaś. Mieszkamy blisko siebie - ja Jarocin.. I mam ten sam podziw dla kobiet stąd, dlatego otwarłam wątek, bo nie mogę tego zrozumieć i właśnie wyjasnienie kim są, co robią pozwoli wszystkim zrozumieć, że każda z nas jest cudna i wyjątkowa. Ale to prawda, że one są zajebiste!!!!
Ja mieszkam na Lubelszczyźnie, mój awatar mówi sam za siebie . Wraz z mężem jesteśmy producentami owoców . Także pracuję u siebie. Codziennie tu zaglądam i czytam wątki, piekę różniste ciacha z WŻ , sama nie jestem tak utalentowana kulinarne , żeby coś wykwintnego wymyśleć . Ale od czego mamy wspaniałe WŻ
Witaj, miło, że nie jesteś już dla mnie obca. Kurcze ale to zajebiste, że tażdy umie tu coś o sobie powiedzieć. Szkoda, że mieszkasz tak daleko może bym Twoje owoce brała? Ulubione mojego syna zresztą...
Fajny watek:) Oto ja, pełnoetatowa kura domowa-dobrze mi z tym, szkoda tylko, że za to nie płacą:) Do tego mama uroczej sześciolatki Basi i była żona ;) Sąsiadka Megi. Trzeba sie baaardzo natrudzic żeby wyprowadzic mnie z równowagi ale wtedy nie ma zmiłuj...Twardo stąpam po ziemi bo zycie mnie nie rozpieszcza, ale kiedyś chyba w końcu wyjdzie słońce...
Mój "trip advisor": najpierw zakupy, potem Gluba666, następnie do mnie i po mnie, a na końcu do bahusa się wprosimy Tylko megi, nie zapomnij tego kołocza!
Bahusku .... mnie tam dwa razy się nie powtarza odkąd o Gniezna jest '' eska '' jazda do Poznania to czysta przyjemność . Na wszelki wypadek wezmę kierowcę - abstynenta ze sobą ...
ja prawie jak z Kalisza bo w Kaliszu pracuje , mieszkam na wsi mamy z mezem 20 ha troche zwierzakow typu muu.. i kwik... mam troche zieleni nie do konca wypielegnowanej wokol domu z braku czasu . Jestem szatynka oczy brazowe figura gdyby bylo -5 to ok. praca przewarznie 7 dni w tygodniu do tego gosp. dom syn 12letni i maz prawie jak syn:-) do jarocina tez mam niedaleko wic sie wpraszam na kawe.Wlasnie zaczynam wolny weekend i jestem przeszczesliwa chocierz upieklam ciesto na maslance z truskawkami i wyszedl mi zakalec . Wz jest dla mnie jak bajka na dobranoc ch y ba ze sex z mezem, ha.ha dzieki bardzo wszystkim za przepisy z ktorych korzystam na moje brak mi czasu moze kiedys moze w urlopie jeszcze raz dzieki pa pozdrawiam wszystkich a szczegolnie z wielkopolski
No nie no.... toć przecie z Poznania do mnie, wcale daleko.... tak myślę, że jakbyś się sprężyła, to możesz do mnie wstąpić i doprawić jeszcze wątrobę ze mną, po wizycie u Bahusa..... ...co Ty na to...?
Po pierwsze primo: zaczynam się bać, że naprawdę wiesz, gdzie mieszkam ale jakbyś był przejazdem, czy też umyślnie - również zapraszam w wersji solo (tylko nic sobie nie myśl... ). Jakieś piwo się znajdzie, może nawet niemieckie.
Po drugie primo: z Glubą "rzucimy beretem" i się u Ciebie zjawimy, jeśli wola taka. Rzeknij ino słowo, a stanie się ciałem
Po pierwsze primo: zaczynam się bać, że naprawdę wiesz, gdzie mieszkam ale jakbyś był przejazdem, czy też umyślnie - również zapraszam w wersji solo (tylko nic sobie nie myśl... ). Jakieś piwo się znajdzie, może nawet niemieckie. Po drugie primo: z Glubą "rzucimy beretem" i się u Ciebie zjawimy, jeśli wola taka. Rzeknij ino słowo, a stanie się ciałem
Cześć Dorotka Sąsiadko Megi. Ja nie jestem niczyją sąsiadką z WŻ - albo jeszcze nie znalazłam. Kura domowa to brzmi dumnie. Mam w domu synka 11 letniego i jest moim oczkiemw głowie. Dwie starsze córki już mnie nie kochają i postanowiły sporadycznie się kontaktować. Mam męża wdowca. Wiem co to życie, więć bardzo dobrze cię rozumiem. Cieszę się że Cię poznałam.
Prosta baba ze wsi - od niedawna, bo nie oszukujmy się, takie małe miejscowości miastami trudno nazwać. To, że pazerna to widać. Nie pracuję, leniwam z natury. Dużo czytam, dużo mówię, dzieci mam dużo, tylko wzrostu mam mało. I pieniędzy, tych ze względu na pazernosć też zawsze mam za mało. :)
Dopisano 14-05-31 8:54:46:
Jakoś wszyscy więcej o sobie napisali... Lat mam tyle na ile wyglądam, no może 5 mniej. 3 córki (2 sztuki 9letnie i 3letni mały Ryś). Młodszego ode mnie męża. (Tak, drugiego, poprzedni był starszy). mieszkam koło Rzymu, na górze, piję jedna z najzdrowszych wód, jakie można pić, z racji źródła we wsi. Lubię czytać, dyskutować, czytać, uczyć się, czytać, wymyślać i tworzyć od dekoracji po ciasta. Jestem zaradna, ale nie jestem optymistką. Jestem realistką, choć miewam skłonności do omijania problemów szerokim łukiem i wychodzenia z założenia, że "jakoś to będzie". Bardzo marzę o domu z ogródkiem.Raz w tygodniu prowadzę zajęcia z angielskiego w świetlicy, choć nie chciałabym być nauczycielem- rachunki mimo moich próś same się nie chcą zapłacić, ale nie zawsze można robić tylko to, czego się chce, prawda? :) Nie lubię być atakowana, nie lubię musieć się bronić przed zaczepkami, szybciej odsunę się niż zniżę do takiego poziomu. Chyba, że ktoś miałby chęć zaatakować moich bliskich... jak mawia mój M. Abaddon to przy mnie c*pa. Jestem dość wymagająca, tak wobec siebie jak innych. Nawet kaktusy ususzyłam, więc nie mam kwiatów doniczkowych. PPrzed domem mam "słynne schody", na których pijam kawę a Młode grają w piłkę. Dokarmiam sąsiadów ciastem. Dostaję miód, sery, owoce i wina. :) Poza winami w sumie wszystko dostaje Ryśka, ma specyficzny dar, nawet ze spaceru potrafi wrócić z cukierkami, zabawkami... No, teraz napisałam chyba wystarczająco dużo. A i nie umiem używać "forumowych" emotek, więc... :D
Bahati, ja do 14 roku zycia mieszkałam na wsi podolsztyńskiej, typowo warmzińskiej . Piękniejszego okresu w zyciu dotąd nie doświadczyłam!No niestety już ani tej wsi nie ma- jest jakieś przedmieście, hotele, osiedla deweloperskie. Nawet tam nie jeżdze, a jak przejeżdzam odwracam głowę, bo nie chce w sobie psuć wspomnień. Pieniądze każdy lubi! Ja też.Tylko złodziejskich bym nie chciała.Leniwa....a kto nie jest leniwy?!!Jaka ja bywam czasem leniwa)))ale dzielnie z tym walczę!Ale jak czasem pojade do lasu do swoich takich znajomych miejsc-to leżę nad jeziorkiem jak leniwiec pospolity.No chyba, że grzybki, albo rybki wywęszę!
Na tej wsi to grama zieleni nie mam... rozciągnięte to "miasteczko" na 4 góry, hoteli jest chyba tyle samo co domów mieszkalnych... Staram się jak najwięcej rzeczy robić sama, od ozdób do włosów po masę krówkową. Szyję poduchy sowy, o tym chyba nigdy nie pisałam :)
Pamiętaj u mnie lubię nie koniecznie znaczy, że umiem. :) Szyję ręcznie i tylko z kawałków materiałów, które mam w domu, dobrze, że mężowe koszule spore i R. szybko wyrasta z ubrań. :) Tu poducha z kieszonką na książkę dla mola książkowego. :)
Witaj. No pozytywnie jesteś nieskromna i to mi się podoba. Ja tez oddam ci kilogramy i zabiorę trochę powności siebie. Jesteś bardzo pozytywna. Brać z ciebie przykład
Pod pierwszym zdaniem podpisuję się czym tylko chcesz, oprócz rąk i nóg oczywiście. A szyję trochę ręcznie, ale trochę też na maszynie. A poduszki piękne i pomysłowe. Czy myślałaś żeby je sprzedawać? życzę, bo u mnie okropnie zimno i pochmurno.
Mam pytanko, czym wypełniasz wnętrze poduch? Kupujesz wkład, czy gładką podusię, czy może czymś innym? Pytam, bo mam plana zrobić poduchę z górnej części, moich za dużych dżinów.
Iwcia, gdzieś, kiedyś, na jakimś blogu czytałam, że do wypychania takich własnoręcznie szytych ozdobnych poduszek kupuje się najzwyklejsze "marketowe" jaśki, czasem bywają w głębokiej promocji w Jysk. Chodzi o te najtańsze, z "fizelinowym" obszyciem.
Dziękuję :) Jak wspomniałam... lubię, niekoniecznie potrafię szyć, ale kombinować i robić "coś z niczego" kocham!. Muszę kupić maszynę do szycia, jakiś czas temu widziałam w świetnej cenie, ale na skutek posiadania stada dzieci ośmielających się bez przerwy czegoś chcieć/potrzebować budżet odpuściłam sobie zakup. Teraz czekam na kolejną dobrą ofertę. :)
Ja mam starego Łucznika szafkowego po mamie. Takiego na pedał)) Słuchaj, rewelacja! Te nowe to mogą się schować przy takim czołgu!)) Przeszyje wszystko, skórę, grube , złożone warstwowo materiały, aksamit, czy cieniutki woal. Jest wieloczynnościowy i po założeniu podwójnej igły- szyje też dzianinę. Gdzie tym nowoczesnym maszynom do starego Łucznika?! Poza tym mozna nim szyć b dokładnie, wprost po jednym ściegu, co jest dość ważne np przy wszywaniu zamków. Umiem szyć i szyję takie domowe rzeczy-firanki, podszywanie, zamki, jakies głupotki do domu. To bardzo przydatna umiejętność.W kryzysie szyłam sobie z wykrojów całe stroje. Nawet fachowo kieszenie wpuszczane umiem)))Ale już teraz nie chce mi się, czasu nie ma(((
Teraz robię z Dużymi bransoletki. Młodsza Duża je sprzedaje i na coś sobie zbiera kasę, Starsza sama nosi i rozdaje... durna jak jej matka, pożytku z niej nie będzie :D
I co z tym wszystkim robisz? Masz dla siebie, rozdajesz, sprzedajesz? Jezu jak ja podziwiam takich zaradnych ludzi i zorganizowanych i pracowitych. W moich oczach już masz 180 cm!!!!!
No przepraszam Ciebie .. to ja mam udokumentowany chłopski rodowód , hmm jakbym dobrze poszperała to może pradziad pochodził z linii rodowej Borynów z Lipiec Rejmontowskich
Jestem z Poznania i mieszkam w Poznaniu. Na imię mam Bahus. Nie lubię Wielkiego Żarcia. Wchodzę tu bardzo sporadyczne. Bo tak naprawdę to po co? Najbardziej to nie cierpię Makusi, Bahati i Wkn. Resztę zaledwie toleruję. Uwielbiam prasować i sprzątać. Nie lubię gotować, nie lubię zajmować się kulinariami. Na kuchni to prawie się nie znam. Pieczenie ciast idzie mi troszkę lepiej. Nie lubię się śmiać, żartować ...i nawet piwa nie cierpię. Natomiast uwielbiam (a nawet kocham) nasz rząd i panów posłów z ul. Wiejskiej w Warszawie. A jak się tak głęboko zastanowię, to wychodzi na to, że nie lubię nawet "nie lubić"...
Wiem, że jesteś z Poznania i wiem, że to wszystko prawda i jak następnym razem zaprosisz na piwo to wezmę skrzynkę i Ci dam, bo wiem, że nawet na nie nie spojrzysz! A i wiem, że my z Wielkopolski nigdy na diecie nie jesteśmy i mamy najlepsze poczucie humoru. Pozdrowionka z Jarocina!!!!!
Skłamałeś 15 razy :D w 14 zdaniach ( chyba ) To jest rekord ( poproszę WKN o zapisanie w WŻ annałach ) ku wiedzy potomnych naszych kochanych ! Powinieneś startować w turnieju łgarzy . Pozdrawiam serdecznie Piątkowo :)
Jestem z Poznania i mieszkam w Poznaniu. Na imię mam Bahus. Nie lubię Wielkiego Żarcia. Wchodzę tu bardzo sporadyczne. Bo tak naprawdę to po co? Najbardziej to nie cierpię Makusi, Bahati i Wkn. Resztę zaledwie toleruję. Uwielbiam prasować i sprzątać. Nie lubię gotować, nie lubię zajmować się kulinariami. Na kuchni to prawie się nie znam. Pieczenie ciast idzie mi troszkę lepiej. Nie lubię się śmiać, żartować ...i nawet piwa nie cierpię. Natomiast uwielbiam (a nawet kocham) nasz rząd i panów posłów z ul. Wiejskiej w Warszawie. A jak się tak głęboko zastanowię, to wychodzi na to, że nie lubię nawet "nie lubić"... No to już wiecie o mnie wszystko. ot co..
Jak to dobrze, że toffika nie zaliczyłeś do tych których nie cierpisz :)
Też nie cierpię ale toffik tak rzadko tu bywa, że zapomniałem...
A tam od razu rzadko :). Bywam, ale siedzę cicho :) Chyba, że o mnie zapominasz :) A tak poza tym to przypominam Ci o danej mi obietnicy :) Wakacje tuż tuż :)
A to Ja - argennia. Żona + mama = kura domowa 24h, ale nie narzekam. Ślązaczka i katoliczka. Do niedawna gotowałam bo musiałam, ale od kilku tygodni jakimś cudem zaczęło mi to sprawiać przyjemność. Nie latam też do cukierni po gotowe ciasta tylko przeszukuje WŻ i kręcę sama. Nie zawsze wyjdzie, ale co tam. Uwielbiam sprzątać, prasować i myć okna. Mam bzika na punkcie firan. Mam stres kiedy w aucie zapala się rezerwa. Zakupy robię w Biedronce. W mojej kuchni nie ma miejsca na kostki rosołowe. Edukuję się w kierunku alergii. Nie mam konta na FB i NK.
hahaha, to tak jak ja! Gdy słyszę "dzyń" i widzę, że zapala się lampka z rezerwą moje oczy rozbiegają się w panice w poszukiwaniu najbliższej stacji paliw. Mojego męża doprowadzam tym do szału. On mnie tym, że z wyprzedzeniem nie myśli o tankowaniu. Jest remis
Mój mąż ostatnio "O, chyba jedziemy na rezerwie, ale nie wiem od kiedy!" Myślałam, że go zabiję, ale spokojnie zapytałam:"A dowieziesz mnie do pracy?" Dopiero jak usłyszałam "Nie wiem", to on usłyszał co myślę.
A to Ja - argennia. Żona + mama = kura domowa 24h, ale nie narzekam. Ślązaczka i katoliczka. Do niedawna gotowałam bo musiałam, ale od kilku tygodni jakimś cudem zaczęło mi to sprawiać przyjemność. Nie latam też do cukierni po gotowe ciasta tylko przeszukuje WŻ i kręcę sama. Nie zawsze wyjdzie, ale co tam. Uwielbiam sprzątać, prasować i myć okna. Mam bzika na punkcie firan. Mam stres kiedy w aucie zapala się rezerwa. Zakupy robię w Biedronce. W mojej kuchni nie ma miejsca na kostki rosołowe. Edukuję się w kierunku alergii. Nie mam konta na FB i NK.
Witaj - jesteś cudna i masz takie same bziki jak ja (oprócz fieran). Kocham Biedronkę i nie cieprię chemii w jedzeniu. Od początku roku - z racji choroby syna - unikam wszystkiego co niezgrowe w jedzeniu i to z pozytywnym skutkiem. A i mam konto na FB, ale nie wiem po co.... A kury domowej to ci ciut zazdroszczę, ale cóż ....
Kura domowa póki co, bo na wychowawczym Czy wrócę do pracy i kiedy, trudno powiedzieć. Na razie nie ma takiej opcji. Firany to u mnie największy bzik. Kiedyś kupowałam tylko gotowe, teraz podpatruję i co potrafię uszyję sama :)
Jestem Renata, mama dorosłej już córki i opiekunka fantastycznego jamnikopodobnego Lestera . Ateistka od kilkunastu lat mieszkam na Dolnym Śląsku, pracuję w bibliotece. Wzrostu mam niewiele, kolor włosów zapomniałam - aktualnie jasny brąz.
Wita jestem Marta mam 3 wspaniałych synów cudownego męża mieszkam na wsi zajmuje się swoimi kwiatami i ogródkiem pełnym warzyw nowe hobby to pszczoły zakochana jestem w nich i jak pracują poza tym bardzo lubię przebywać na WŻ podglądam przepisy a i na rade zawsze mogę liczyć
Zaskakują mnie wasze pasje i organizacja czasu, że macie go na wszytsko. Ty też Marto: ogród, pszczoły, wazywa, dzieci. jak to robisz, że zapewne wszystko robisz perfekcyjnie?
Wiesz co trzeba zrobić jak się ma za mało czasu? Znaleźć sobie dodatkową pracę lub jakieś zajęcie, wtedy dziwnym sposobem doba jakoś się "rozciąga" i wszystko da się ogarnąć. Lecę, bo mam dziś upiec ciasto na dzień rodziny w szkole< znowu, jak za każdym razem, wypada moja kolej>, ugotować obiad, a potem to już normalnie ogród, zwierzęta, przygotowania na jutro do szkoły i na 18 kurs,do 21. Pozdrawiam.
Masz szczęście, że córka już dorosła i nie musi pisać jak wygląda jej mama. Moje dziecko, chyba w drugiej klasie, napisało "moja mama ma czerwono-żółto- brązowe włosy".
Mieszkasz Renatko w najcudowniejszym dla mnie regionie Polski. Mów mi o nim dużo. Wiesz jak się cieszę, że tyle cudnych ludzi tu pisze, ale żeby z całej Polski? Pozdrawiam cieplutko. W tak na marginesie. W tym roku będę w Książu kolejny raz i w kilku innych miejscowościach w Twym regionie.
Mam na imię tak jak w nicku, od wielu, wielu lat mieszkam w Lublinie, "gdzie przyszłam za mężem".
Mam dwóch dorosłych i" usamodzielnionych" synów, cudownego wnuczka.
Lubię jeździć na nartach, rowerze, chodzić po górach co wspólnie z prywatnym mężem robimy nałogowo, gdy tylko mamy ku temu sposobność a i jeszcze lubię kajak prawie tak samo jak swojego męża:).
Pracuję z tzw. patologią, lubię ludzi i tych moich patologów również.Na WŻ jestem już weteranką bo od 10 lat.
Basiu witam. Jesteś nałogową sportsmenką. Powiedz jak zacząć, bo czas zgubić zbędne kologramy i nauczyć się kochać sport i nie tłumaczyć się, że nie mam czasu. A Lublin pewnie piękny....
Witaj! Na imię mam tak jak połowa nicku. Jestem brunetka , mam męża, córkę i syna. Pracuję zawodowo, uwielbiam piec ciasta, gotować i robić przetwory. Jestem katoliczką od urodzenia idę przez życie optymistycznie. Jestem uzależniona od WŻ i od niczego więcej. Pochodzę z małopolski ale od kilku lat mieszkam w UK.
Witam Wszystkich! Będę nie oryginalna bo tez jestem z Lublina , wiec ściskam mocno wszystkie Lubelanki.Powiem szczerze, że często zadaję sobie takie same pytania. Jestem średniego, wzrosty o długich,ciemnych włosach(kolor jaki wyjdzie fryzjerce), szaro zielone oczy zaopatrzone we wspomaganie.Mam samych facetów na utrzymaniu, a marzę o córuni. Uwielbiam gotować, leniwie oglądać seriale i czytać lekkie książki.
PS. megi65 muszę ci powiedzieć,że ostatnio złapałam się na tym,że szukam pod przepisem twojego komentarza jak jest no to w ciemno i bez rozważania siup gotuję.
ŁOOOO CIEEEE !! ale komplement ... jeszcze trochę a wygryzę Michela Moran . Tak na serio ja mam też '' króliczki opiniotwórcze '' pod mój gust i smak .. ))Pozdrawiam serdecznie i obiecuje nie zawieść nigdy Twoich kubeczków smakowych ... ))
Hej Renia. Witaj, miło Cię poznać. Jestes tu pierwszą osobą, która dokonała wpisu a nie mieszka w Polsce. Ja też to wszystko lubię, ale ten czas... Mam duży dom i ogród i coraz mniej czasu oby to ogarnąć.
Nie wiem czy do mnie to pytanie, bo choć już dobrych kilka lat jestem zalogowana na WŻ, to dopiero od niedawna nieśmiało się odzywam. Ale pytanie intrygujące i ostatnio często gości w moim życiu - może dlatego, że jako mama przepoczwarzajcego się nastolatka przepoczwarzam się razem z nim?
Z pasji i wykształcenia - muzykolog. Tylko z pasji - przede wszystkim żeglarka i sznauceromaniaczka. Początkująca hodowczyni storczyków. Wytrenowana (czy może - wytresowana...;)) przez rodzinę specjalistka od gotowania alergikom, dopiero nie tak dawno odkryłam prawdziwe uroki kuchni i to, że... odpoczywam w niej, odkrywając nowe smaki.
Wieczna uczennica, bo nie umiem przestać się uczyć świata i ludzi.
Kiedyś brunetka o brązowych oczach - jestem. Żyję i działam wprawiając czasem w pełne zdziwko przedstawicieli medycyny.
No to mamy dwie cechy wspólne : kolor oczu i ..storczyki tylko ,że ja już zaawansowana , jakby jakaś rada - porada w hodowli pytaj śmiało . Moje jak '' gópie '' kwitną i kwitną i przestać nie mogą .
Hahaha, fajny opis!!Ja też żegluję w wolnych chwilach-ahoj!Nawet kiedyś niechcący zrobiłam patent sternika)))Storczyki też lubię i eksperymentuję z nimi.Ciekawe roślinki z nich.Alergiczka też jestem-na gluten i roztocza. I ten gluten to problem na WŻ-tu tyle fajnych ciast! Do ciągłego kataru przywykłam, ale do sensacji postglutenowych-cały czas z tym walczę)))Czasem wygrywam, a czasem przegrywam((Całe szczęście nabawiłam sie tego juz w dorosłym wieku więc nie muszę myć noża po krojeniu chleba. Kiedyś w licum chodziliśmy na religię po lekcjach i nasz ksiądz polecił nam książkę do przeczytania- życie po życiu" A.Moody.Zapamiętałam z niej jedno-nasze całe życie to nauka, ciągła nauka. Trochę wtedy sarkałam, no jak to- to jak skończę szkołe nadal mam sie uczyć?Hahaha.Dziś rozumiem o co chodziło.
Tan nasz ksiądz to miał z nami cieżki kawałek chleba. Takie barany z nas były, że aż mi wstyd do dziś))A ksiadz był superinteligentny- był księdzem akademickim! I musiał uczyć takich baranow, jak my wtedy byliśmy)))Kilka osób na bezczela spało na religii. Kopaliśmy ich w nogę, żeby kompromitacji nie było.a ten inteligentny, ciekawy człowiek nawet okiem nie mrugnął.))) Niedawno spotkaliśmy sie na jego pogrzebie- były łumy ludzi.
No dziewczynki - maja siostra to wrodzony glutenowiec. Wiecie, że tyle lat tu jestem i nie wpadłam na pomysł na przepisy dla bezglutenowców? jak macie jakieś sprawdzone to dawać. Widziecie jak wątek się przydał...
Wiesz ,uczulić sie na gluten można zawsze. Ja mialam po 30ce- jak mi sie zaczelo. Teraz nauczylam sie z tym żyć,Poza tym organizm jakby naturalnie przestaje lubic, to co mu szkodzi. Ja odżyłam kiedy zrezygnowalam z glutenu i mleka, bo wczesniej po ścianach z bólu łaziłam, po lekarzach i nikt nie skapnął sie, że to zwykla alergia pokarmowa. Słyszałam, że teraz jest taka moda, dieta odchudzająca bezglutenowa.Nawet moje kolezanki niektóre troche powariowaly na tym punkcie. Ja uważam, że na sile tego nie powinno sie stosować. Inaczej, jesli ewidentnie zauważysz, że szkodzi.
Na wszystko się można uczulić zawsze. Mój małżonek od kilku lat zaledwie kich i kicha, kiedy trawy kwitną. Rzeczywiście też zauważyłam taką prawidłowość, że przestaje się lubić to, co szkodzi. Gorzej z tym drugim etapem - eliminacją tego (często smaczniutkiego) z diety. :) Jedynie mój pies - też alergik!!! - nie ma z tym problemów. Jak mu zrobiłam testy, to okazało się, że to czego nie lubi i nie chce jeść najbardziej mu szkodzi! Z synalkiem miałam podobnie jak piszesz o sobie - kilka lat minęło zanim lekarze stwierdzili, że to "zwykła alergia pokarmowa". Miał już 6 lat jak przeszliśmy na dietę bezmleczną.
Ja(pewnie z racji wieku) nauczyłam się rozpoznawać sygnały z własnego organizmu. I jesli coś mi ewidentnie przestaje smakowac, albo czuje sie nie za bardzo po czymś- nie jem tego.To czasami jest chwilowe. I odwrotnie- nagle(raz na 5 lat)) mam fisia np na punkcie fasoli, czy buraków i wtedy opycham sie własnie tym .Organizm sam wie, czego mu potrzeba. to jest chyba jakiś instynkt.Oczywiście nie robi się tego na hurra- nie dostarczając w ten sposób ważnych skladników. Wtedy trzeba wymyślić jakiś zastępnik.
Ahoj pokrewna duszo! Ja nie mam żadnego patentu, ale pływam już ooo! ile lat. Dzisiejsze przepisy pozwalają mi na to na śródlądziu. Na wielgachne łodzie się nie pcham, więc wystarcza. Urlopu bez rejsu sobie nie wyobrażam, a najlepiej odpoczywam na WJM. Choć teraz w sezonie to dzicz i tłumy tam... Jak widzę takiego palanta co na silniku wpływa w strefę ciszy na Nidzkim na przykład, to wielką chęć mam trzasnąć go pagajem w łeb.
Storczyki mnie zaintrygowały jako przeciwieństwo paprotek - wytrzymywały moje zapominalstwo!
Sama nie jestem alergikiem tylko moi faceci. Nawet pies - też facet, zresztą. Może jakby była suczka, to by nie była alergiczką?
Tak Was juz drugi dzien czytam i doszlam do wniosku, ze powinnam zostac Mutter Matka-WZtu.Nie liczac bahusa ......jestem tutaj chyba najstarsza ( wiekiem - nie duchem) a moze sie myle? Wszystkich Was uwielbiam (no moze z wyjatkiem nieobecnych) z Waszymi wadami i zaletami .Jak wielu z Was jestem uzalezniona..........dzien bez WZ - dzien stracony.Poznalam tu wiele wartosciowych osob,nie wazne czy mlodzi, czy starzy......dobrze sie z nimi czuje i to bo sie liczy.
PS.
bahus Ty zdrajco to moja piwniczke miales pomalowac , a bobra niech sobie dziewczyny czochraja !
Nie wiem dlaczego pod Ciebie sie podpielo.........mialo byc OGOLNIE
:) Ja ciągle nie mam czasu ;) gotować lubię, sprzątać mogę, prasuję jak muszę. Z zawodu leśnik, więc czasem prasuję ;) ostatnio doszło ogrodnictwo w pracy...
Generalnie pracoholik, nałogowo lubię ludzi, czasem fotografuję, robię za dużo nalewek których nie ma kto pić, generalnie dużo robimy z mężowatym sami, wędliny, przetwory, sery, chleb, piwo... (ostatnio mniej bo mam dziecko "uczulone" na siedzenie w domu :D).
Jesteś wielka, bo robisz to co ja bym chciała, ale mój mężowaty ,jak piszesz, jest leniwcem, albo lepiej robi wszystko wolniej niż ja i tym samym wiele rzeczy spoczywa na mnie i dlatego też mam na wiele rzeczy mało czasu. Ciąg zdarzeń lub ciąg przyczynowo-skutkowy.
Ja się kiedyś przejmowałam bardziej, teraz trudno nie mam czasu umyć okien nie myję, dom jest dla mnie nie ja dla domu. Zresztą wyznaję zasadę mój dom - moja twierdza, nikomu! naprawdę nikomu nie wolno w moim domu obrażać mnie ani mojej rodziny i nie mam zamiaru w moim domu robić nic wbrew sobie bo tak wypada, albo bo co ludzie powiedzą. Nawet jak mam przejściowy "nieład" to on jest mój i kropka i nic nikomu do tego. Jak się komuś nie podoba to ja siłą do swojego domu nikogo nie ciągnę. Spróbuj takiego podejścia dużo mniej stresu jest ;) A prędzej czy później czas się znajdzie i na sprzątanie...
Boże, dziewczyno, już kiedyś pisałam... "jesteś wielka". W końcu ktoś ze zdrowym podejściem.... jak ja!
Mój dom i moje zasady. Jak ci nie odpowiada, nie przychodź. I w ten własnie sposób się paru osób z otoczenia pozbyłam (w tym teściowej, której wszystko nie pasuje i nienawidzi zwierząt) a pozostały te, którym pasuje i które uwielbiam. Prawdziwi, sprawdzeni przyjaciele.
:) Miło mi czytać, że ktoś myśli podobnie :) Też nam zostali sami sprawdzeni przyjaciele, a do wzorków z psich łap na drzwiach wejściowych już przywykłam :D
Czesc ja tez niesmialo sie odezwe ,podgladam przepisy,podziwiam autorow.Jestem uzalezniona od wielkiego zarcia,jak przeprowadzilam sie do wlasnego domu to zabardzo nie umialam gotowac.Teraz to az wstyd pomyslec,ale przypadkiem wpadlam na ta strone i zostalam,na szczescie wszystkich Mam dwojke wspanialych dzieci,chlopiec i dziewczynka,maz czasem dokuczliwy,ale to sie krzyknie ,okolice Plocka .Kura domowa ,ale mam zamiar isc do szkoly ,doksztalcac sie,od wrzesnia,tylko troche strach ,ze niedam sobie rady.Uwielbiam czytac ,swoja dzialke pielegnowac i WZ
I ja się chce przedstawić. :) Mam na imię Małgorzata. Mieszkam w południowej części woj. . śląskiego ( Żywiec) Jestem kadrową . Zaglądam tutaj codziennie, najczęściej ściągam przepisy na ciasta . W pieczeniu bardzo lubię eksperymentować. Mam dorosłe dzieci i troje wnucząt . :)
Witaj Małgosiu. daleko mieszkasz ode mnie. Ja w Jarocinie (Wlkp.). Ponoć Żywiec piękny. Będę tam kiedyś. Ty kadrowa ja księgowa podatkowa w urzedzie miejskim
Witaj Haniu,też jestem na wż od jakiegoś czasu, niebawem minie 8 lat . Zawsze lubiłam gotować ale tutaj weszło mi to 'w krew" uzależniłam się od tego portalu, żarłoczków i gotowania:) Czego efektem jest mój blog ;)
Jestem żoną, mamą , teściową ( ponoć super :)) No i babcią najwspanialszej wnusi;)
Dzień dobry. Mam na imię Ewa, pochodze z okolic Kazimierza Dolnego (Lubelszczyzna), mieszkam w Łodzi. Męża ani dzieci jeszcze się nie dorobiłam, w tym roku kończe 30 lat. Od jakiegoś czasu jestem ruda :) i bardzo dobrze czuje się w tym kolorze. Uwielbiam robić nalewki i wina, piec chleb, robić na szydełku, na drutach się ucze. W ogóle to chyba mogłabym mieszkać w kuchni , tez próbuje się nauczyć hodowac storczyki, jestem zakochana w Strażaku ze wzajemnością - mam nadzieje i w psie rodziców Pucku tu jest jeszcze większa wzajemność. Od jakiegoś czasu próbuje pokazać ludziom i człowiekom, że urząd nie gryzie, jest miły i pomocny i jak tylko ma szanse to załatwia sprawy w ciągu 1 dnia :), generalnie grontem do klienta :).
Hej Ewka. czyku jestes urzędnikiem. Miło mi - ja też. Do kazimierza wybieram sie może w przyszłym roku, bo w tym tradycyjnie Dolny Śląsk i po raz pierwszy pojawię się w Sandomierzu. A tak na marginesie - to ponoć u was pięknie. Jestes bardzo pogodną i rzyczliwą osobą i pewnie twój Strażak Cię bardzo kocha.
Zapraszam do Kazimierza na prawde jest piękny a przy okazji można odwiedzić również Puławy, Nałęczów, Lublin, Czarnoloas,Sandomierz, Janowiec, moja mama otworzyła w tym roku agroturystyke, dopiero startujemy ale byli już pierwsi goście i byli zadowoleni :) więc gdybyś miała ochote to zapraszam:).Staram się taka być, żeby nie było ze rude to wredne ;)
NIe mam pojęcia czy przyjmuje ze zwierzakaimi? Mówimy o Hyrnym? Mam bardzo lubi zwierzaki, a Pucek którym chwaliłam się w watku ze zwierzakami po prostu skradł jej serce, sama nawet mówi że dzieciom nie pozwalała na tyle co Puckowi :)
Jeszcze nie ma... jak wszystko pójdzie dobrze to powinna byc w przyszłym tygodniu. Na razie jest profil na fcb Domek Ewy. Bo, żeby było wesoło ja i mam to dwie Ewy :)
Ekstra, dzięki. Jadę w sierpniu do Baranowa Sandomierskiego - tam mam 3 noclegi. Myślałam, aby wracając zachaczyć o Kazimierz. Ale bez spania nie dam rady, bo do mnie to bardzo daleko więc jedną nockę zaliczyłabym u mmy. Widzisz - był sens tego wątku
Zapamiętam i o rudym i ogroturystyce. W tym roku jadę do Sandomierza, a spać będę w baranowie Sandomierskim, ale kazimierz jest w planach jak pisąłam na rok następny. Agroturystykę uwielbiam więc jesli się wybiorę to nie omieszkam spytac o adres twojej rodzinki. Jesteś super.
Jestem Iwona, mój mąż od samego początku nie lubił tego imienia, więc zapytał o ksywkę z domu. Iwcia.... po krótkim czasie, ksywka ewoluowała w ramach niezrozumienia, niedosłyszenia przez kolegę....... mój luby mnie przedstawiał mówiąc - to jest IŚKA... kolega popatrzył krzywo i nie zrozumiał... inny zawołał - a co zrozumiałeś? ...PIŚKA.....hi hi i tak dzisiaj prawie wszyscy na mnie mówią...... Chyba nie dziwota, że nie sprzedałam wcześniej tej ksywki na WŻ........
Mam synka 7-latka, kończy 1-klasę. Mąż pracuje, ja prowadzę domostwo i obejście......hi hi Jak poznałam swojego męża nie umiałam nic upichcić, ale okazało się, że mam dryg, wyczucie i serce do tego. Uwielbiam Owoce Morza i Makarony..... Klecę samodzielnie mieszanki przypraw, sosy i dipy.
Zawsze miałam w domu zwierzęta, więc i teraz nie jest inaczej Kot i Psiur. Ja bardziej kociara jestem....! Urodzona Wrocławianka, za dziecka mieszkałam w wielu miejscach, również w Lasówce koło Zieleńca. Teraz mieszkam blisko Obornik Śląskich 30 km. od Wrocka.
Hej Piska ... ale zajebiście. tez się usmiałam z twojej historii. Przez Oborniki przejeżdżam czasami. Tak czytam i widze, że większośc kobitek siedzi w domku i jest mega szczęśliwych. Jeśli ten wątek się utrzyma to może z czasem warto takie zestawienie zrobić. Już pisąłam, że zajefajna byłaby taka mapa Polski z pinezkami. jestem tu na WŻ i mam swoją pnezkę w mojej miejscowości. Ciekawe jakby się kształtował rozkład sił. Wy kurki dokowe jesteście bardzo obrotne i zaangazowane w dom. Podziwiam.
Hej Piska ... ale zajebiście. tez się usmiałam z twojej historii. Przez Oborniki przejeżdżam czasami. Tak czytam i widze, że większośc kobitek siedzi w domku i jest mega szczęśliwych. Jeśli ten wątek się utrzyma to może z czasem warto takie zestawienie zrobić. Już pisąłam, że zajefajna byłaby taka mapa Polski z pinezkami. jestem tu na WŻ i mam swoją pnezkę w mojej miejscowości. Ciekawe jakby się kształtował rozkład sił. Wy kurki dokowe jesteście bardzo obrotne i zaangazowane w dom. Podziwiam.
Daj znać jak znowu będziesz przejeżdżać, to tego dnia będę wszystkim na wszelki wypadek machać....
Już Ci większość pisała, ale i ja tak pomyślałam, więc też napiszę....... to naprawdę fajny wątek i przybrał niespodziewanie.... tylko pozytywny nastrój.......superowo!!!
Tez mnie to zastanawia. Wydaje mi się, że jednak ciekawość babska jest wielka, aby cos o kimś wiedzieć. Ponadto łechce to własne ego czymś - choć drobnym się podzielić. Kazdy na kazdy wpis reaguje pozytywnie. Bardzo się cieszę. A napradę miałam strach, że będę tu zlinczowana za wścipskość.
Jaki znowu fajny wątek? Miernota i tyle. I z czego tu się cieszyć? Jaki pozytywny nastrój ? Wręcz przeciwnie NEGATYWNY !!! (kurcze nawet piwa nie postawią, a każą się cieszyć o suchym pysku)
Gustu się nie sublimuje, gust się kształci. U mnie przez lata wykształcił się tak, a nie inaczej. Ale podobno o gustach się nie dyskutuje. "De gustibus non disputandum est"
Jak to nie postawią....? jak to....? Przecież Ty stawiasz.... nowo zakupione skrzyneczki na wypadek odwiedzin..... to my teraz skorzystamy, a Ty sobie braki uzupełnisz....... ja do misek proszę, cosik spragniona dzisiaj jestem....
Ale się porobiło...nie dosyć, że z misek pije to jeszcze na dodatek Piśka...No nic mnie już nie zaskoczy i jak na czwartek przystało "walnę" sobie browara...(za zdrowie Piśki)
Ale się porobiło...nie dosyć, że z misek pije to jeszcze na dodatek Piśka...No nic mnie już nie zaskoczy i jak na czwartek przystało "walnę" sobie browara...(za zdrowie Piśki)
.....hihihi może być i za moje zdrowie...... jak na czwartek przystało, naleję sobie duużą lampkę wina różowego z kartonu, z Francyji.......
Haniu, fajny wątek wymyśliłaś i jak widać, nikt Cię nie zlinczował :)))
Jestem na WŻ już szmat czasu, ale zwykle siedzę w kącie i czytam. Mam na imię Ania i w tym wątku jestem chyba pierwszą osobą z Podkarpacia, choć wiem, że na WŻ-ecie jest nas więcej. Mam męża i córkę. Aktualnie kura domowa, choć coraz bardziej zaczyna mnie to uwierać i powoli rozglądam się za jakąś posadką. Z racji posiadania dużej ilości czasu, sporą część dnia spędzam w kuchni, bo uwielbiam karmić ludzi :))) Piec lubiłam zawsze, w tajniki gotowania wprowadzały mnie przepisy z tej strony. Posiadaczka psa i kota.
Witamy Podkarpacie. Czas bycia w domu to cudny czas. Wiesz, że prawie wszystkie Panie na tej stronce, co sa w domu to naprawdę osoby, które mają super pasje, są zaangazowane w życie domowe i szczęśliwe rodziny. A wiesz dlaczego? Bo kobiety są w domu i pielęgnują ognisko domowe - jaą na to czas i wkładają w to całe serce.
Witamy Podkarpacie. Czas bycia w domu to cudny czas. Wiesz, że prawie wszystkie Panie na tej stronce, co sa w domu to naprawdę osoby, które mają super pasje, są zaangazowane w życie domowe i szczęśliwe rodziny. A wiesz dlaczego? Bo kobiety są w domu i pielęgnują ognisko domowe - jaą na to czas i wkładają w to całe serce.
Masz rację, to cudny czas, ale mnie już zaczyna nosić :) Na razie wyładowuję tę energię w kuchni, ale zaczyna mi brakować pracy między ludźmi. Choć pewnie gdybym zaczęła pracować, to za jakiś czas tęsknie bym wzdychała jak to cudownie było w domu :))) Ot, taki przewrotowiec za mnie :)))
Są kobiety, które są szczęśliwe w domu i się realizują w ten sposób, mają pasję, chęć działania i satysfakcję z tego. Są takie, które byciem w domu unieszczęśliwiają siebie i swoich najbliższych czując, że zmarnowały życie. Są kobiety realizujące się w pracy, szczęśliwe, z pasjami i takie, które czują, że zaniedbują rodziny.
każdy powinien móc żyć tak, by czuć się spełnionym :)
PS gdy słyszę "kura domowa" zastanawiam się, po co samą siebie (i jej podobne z racji płci) kobieta tak nazywa. Jest tyle ładniejszych określeń, choćby gospodyni domowa, pani domu itp. :)
Mnie określenie "kura domowa" kojarzy się zawsze z tą piosenką, którą uwielbiam: http://www.youtube.com/watch?v=fqhhBSXMUzE. Nie uważam go za obraźliwe, ale humorystyczne raczej.
"Gospodyni domowa" kojarzy mi się z panią w średnim wieku, w podomce i wałkach na głowie.A "pani domu" z gazetą :)))
Kura ma ptasi móżdżek i biega bez sensu :) Ja tam już jestem w średnim wieku i jestem Matką Dzieciom, co to jej się pracować poza domem nie widzi. :D Ale... cholera zawsze mnie choć na trochę do czegoś zagonią.
Ptasiego móżdżku wprawdzie nie mam, ale czasem latam bez sensu :))) Gdy mnie nerwa tłucze na przykład :))) Ty panią w średnim wieku???? Nieee... Ja miałam na mysli inny średni wiek, tak ok. 60-tki.
Ha! Stałam się tak stateczną panią w średnim wieku, że... chłop kupił mi 2 pary jeansów, skórzaną kurtkę i nowe szpilki, bo się zaczął o mnie martwić... :D A wyraził to słowami "z taką du** to wstyd i grzech ubierać się jak starsza pani!!!" :) Łajza wredna jest i tyle.
A dlatego, że nie wszyscy to słowo akceptują w mowie nawet potecznej. :) Ja na ten przykład klnę jak szewc, gdybym niektóre moje przemyślenia forumowe zamieściła to składałyby się jeno z gwiazdek. :D
Pracuj, pracuj, jak mawia moja ************************ teściowa "ktoś musi". :) Popatrzyłam w twój wpis o tobie, dlaczego ty jesteś tak podobna do mnie (bom ja strsza, rocznik '83)?! I dlaczego mieszkasz tak daleko?! Ale byśmy się kłóciły!!! No, bo z chłopem ile można, zawsze przewidywalnie reaguje... :D
Ja mieszkam blisko, to WAS wszystkich coś do Poznania ciągnie, a wszystkie drogi prowadzą gdzie?! no gdzie się pytam?!?! DO RZYMU, Moi Drodzy Niekumaci!!!! :P Swoją siostrę słyszę baaardzo nieczęsto, bo "wieczorem zadzwoni" tylko cholera nie mówi którego dnia. Ja nie zadzwonię, o nie! ONA ma za darmo!!!
To słowo jest w słowniku. Weszło do mowy potocznej. Nawet w poezji można je znaleźć- patrz wiersz Tuwima- "Całujcie mnie wszyscy w dupę". To cytat za Tuwimem, jakby co! A słowo na Ch- jest w słowniku Brucknera-oznacza starogermański okrzyk zachwytu))) Są sytuacje(rzadkie) w zyciu, że nie ma innego wyjścia, tylko trzeba użyć podobnych słów. Ja staram się nie używać, ale bywało, że mi się wyrwało adekwatnie do sytuacji. Kiedyś mnie jakiś siurek napadł na ulicy-grzałam za nim prze dwie ulice wrzeszcząc na całe gardło ty ch..!O rety, całe szczeście, że mnie jakiś uczeń wtedy nie widział(((
Poza tym ja jeśli już klnę to najczęściej po rusku. Hahahah. Ruskie "paszoł won!!" jest niesamowicie adekwatne i bardzo skuteczne. Nic dodać, nic ująć. To nie inwektywa po polsku, ale jak działa!
Tuwim to w ogóle był celny w ripostach i to na dodatek rymowanych pięknie. Kiedyś jakiś Endek przyczepił sie do niego na łamach gazety. Tuwim wykupił na całą pierwsza stronę na ogłoszenie i odpowiedział mu tak: " Próżno riposty się spodziewasz..Nie dam ci prztyczka, ani klapsa, nie powiem nawet peis cię jebał, bo to mezalians byłby dla psa.." Sorry za przytoczoną inwektywę, ale to Tuwim nie ja)))
Tuwim to w ogóle był celny w ripostach i to na dodatek rymowanych pięknie. Kiedyś jakiś Endek przyczepił sie do niego na łamach gazety. Tuwim wykupił na całą pierwsza stronę na ogłoszenie i odpowiedział mu tak: " Próżno riposty się spodziewasz..Nie dam ci prztyczka, ani klapsa, nie powiem nawet peis cię jebał, bo to mezalians byłby dla psa.." Sorry za przytoczoną inwektywę, ale to Tuwim nie ja)))
Och jakże ja bym chciała, żeby mi się tak mogło 'nie widzieć'. Od 2 lat jestem na etacie tylko dlatgo, że jakoś trzeba żyć i uciułać tę emeryturę, a nie dlatego, że chcę pracy między ludźmi... To chyba najgorsze, co może być, jak się niechętnie chodzi do roboty. Siedzę tam i - owszem mam co robić i robię - ale gdzieś w podświadomości tkwi myśl, że nie tu jest moje miejsce, że to strata czasu tak przecież cennego. Tym bardziej , że wcześniej zasmakowałam w siedzeniu w domu i spełnianiu się w zawodzie - bo taki on jest. Wciąż się pocieszam, że może jeszcze kiedyś, że nikt mi nie każe tu tkwić do końca świata... Ech. :(
Kura ma ptasi móżdżek i biega bez sensu :) Ja tam już jestem w średnim wieku i jestem Matką Dzieciom, co to jej się pracować poza domem nie widzi. :D Ale... cholera zawsze mnie choć na trochę do czegoś zagonią.
Kura ma ptasi móżdżek i biega bez sensu :) Ja tam już jestem w średnim wieku i jestem Matką Dzieciom, co to jej się pracować poza domem nie widzi. :D Ale... cholera zawsze mnie choć na trochę do czegoś zagonią.
Są kobiety, które są szczęśliwe w domu i się realizują w ten sposób, mają pasję, chęć działania i satysfakcję z tego. Są takie, które byciem w domu unieszczęśliwiają siebie i swoich najbliższych czując, że zmarnowały życie.Są kobiety realizujące się w pracy, szczęśliwe, z pasjami i takie, które czują, że zaniedbują rodziny. każdy powinien móc żyć tak, by czuć się spełnionym :)PS gdy słyszę "kura domowa" zastanawiam się, po co samą siebie (i jej podobne z racji płci) kobieta tak nazywa. Jest tyle ładniejszych określeń, choćby gospodyni domowa, pani domu itp. :)
Urlop wychowawczy był był dla mnie koszmarem! A teraz dorosłam (do wieku), że chętnie bym poszła na emeryturę i "siedziała w domu". A to jeszcze dalekooooooo...
Mieszkam w tym samym mieście co Renata(w jesiennym nastroju)-chociaż CHYBA nigdy się nie spotkałyśmy...piszę chyba,bo korzystam z usług bibliotek u mnie w mieście(czytając po 3-4 książki jednocześnie)......
Jestem dwudziestoletnią(!) mamą i żoną-posiadaczką 13 letniej nadzdolnej Młodej i 11letniego żywego srebra w postaci Młodego....W drodze(termin na początek listopada) kolejne dzieciątko....Połówek jest moją idealną połówką....Mam starego,wrednego i kochanego 13letniego owczarka niemieckiego..
Pracuję w biurze rachunkowym(chociaż z wykształcenia jestem inżynierem budownictwa i mistrzem florystyki)...Z racji choroby już pokonanej , zawody wyuczone wykluczają się w tym momencie z mojego życia.
Pasjonatka gotowania i pieczenia wymyślnych i tych mniej słodkości..Piekę maskryczne ilości ciast i tortów dla LUDZI,czyli zarobkowo....Do tego jestem posiadaczką domu z ogrodem,na punkcie którego mam totalnego świra...Uprawiam własny warzywnik,obsadzam się kwiatami w każdy możliwy sposób..
Haftuję serwety,bieżniki,obrusy,zdobię szkło,drewno itp techniką decoupage,robię bombki karczochy,ramki na zdjęcia,szyję ręcznie firany( :-) ),uwielbiam wszelkie kompozycje kwiatowe,mam hopla na punkcie czystości i porządku.....
Robię mega wielkie ilości przetworów na zimę, które potrafię rozdać przyjaciołom....Uwielbiam ludzi i uwielbiam mieć gości-prowadzę dom otwarty..
Jestem naturalną blondynką z niebieskimi oczami(w awatarze ja tylko robiona na czarno)..
Dopisano 14-05-29 10:57:09:
pisząc dwudziestoletnia-miałam na myśli-ja jednym boku
Na imię mam Ada...ale to już chyba wszyscy zainteresowani wiedzą
Ada jak to robisz, że tyle działasz w domu, pracujesz zawodowo, masz gromadkę dzieci, dużo zajęć w obejściu. Naprawdę poważnie pytam kiedy, jak i za co. Ja jestem w fazie mega wypalenia i tak powstał ten wątek. I albo mnie załamie, że inni mogą a ja nie, albo da mi pawera!!!!
Poprzestawiało mi się w trakcie walki z chorobą nowotworową...Tak zaczęłam łapać życie, tak chciałam się nauczyć nowych rzeczy, tylu chciałam dotknąć,spróbować, że przestałam spać...Spałam po godzinie,dwie,trzy na dobę..Uznałam,że szkoda mojego czasu na spanie bo nie wiem ile go jeszcze mam....Walkę wygrałam,ale długo przestawiałam się z powrotem na spanie....Teraz już śpię,ale tak mam życie zorganizowane,że faktycznie robię mnóstwo rzeczy i chociaż narzekam na deficyt czasu,to mi go wystarcza na wszystko....
Wystarczy dobra organizacja,zapisywanie planów i rzeczy do zrobienia...Z czasem każdy dojdzie do perfekcji w kwestii organizacji :)
Tobie życzę powera, skoro takowego potrzebujesz...Nie pisz mi o wypaleniu,boś młoda jest
Jesteś cudna! Też jestem zorganizowana, ale wydaje mi się, że mimo wszystko leniwa poatrząc na ciebie. Wydaje mi się, że jak zrobię to co chcę to zaniedbuje innych. Nie mam wtedy czasu aby z nimi usuiąść i pobyć. Wszystko wokół mnie się wali, psuje, więc trudno mi zebrać się w sobie. Dziękuję za Twój wpis. jesteś wielka. Warto Cie podziwiać i przeczytać czasem to co napisałaś jak będzie smutno. Wczoraj wróciłam do domu i zjadlam obiad, poten wyrwałam zielsko z kwiatków, sprątnęłam mieszkanie i zrobiłam pranie. Potem tv z mężem. Wiesz, że zdążyłam? Dziś rano podłoga w kuchni, na targ i do pracy.
Jeśli robisz dużo rzeczy,a wśród nich się spełniasz i realizujesz-na Boga nie miej wyrzutów sumienia!
Czasem łapię się na tym,że siedząc u przyjaciółki na kawie(praktycznie codziennie-znamy się od przeszło 30 lat,mieszkałyśmy w tym samym bloku,a teraz dzieli nas raptem 10 domów),że łapię od niej lenia...i wtedy potrafię nic nie robić w domu...Ale jak wcześnie tego lenia wyłapię-to zmykam do siebie...bo ja zawsze chcę coś zrobić...OOO!! Właśnie....zapomniałabym...ja CHCĘ...nie MUSZĘ...Nigdy nie mówię sobie,że coś muszę....Ja to po prostu chcę coś robić....
Zmykam do kuchni..pieką mi się biszkopty i ciasta na jutrzejsze wesele....Wstawiłam pranie, posiałam fasolkę szparagową...idę pozamiatać schody i wejście przed domem....podlałam storczyki..później jakieś kwiaty poustawiam na ganku,coby miło LUDZIOM było ciasta odbierać...
ps. komplementy....a ja przecież taka zwykła jestem .
widzisz? da się? da się:) Jeśli robisz dużo rzeczy,a wśród nich się spełniasz i realizujesz-na Boga nie miej wyrzutów sumienia! Czasem łapię się na tym,że siedząc u przyjaciółki na kawie(praktycznie codziennie-znamy się od przeszło 30 lat,mieszkałyśmy w tym samym bloku,a teraz dzieli nas raptem 10 domów),że łapię od niej lenia...i wtedy potrafię nic nie robić w domu...Ale jak wcześnie tego lenia wyłapię-to zmykam do siebie...bo ja zawsze chcę coś zrobić...OOO!! Właśnie....zapomniałabym...ja CHCĘ...nie MUSZĘ...Nigdy nie mówię sobie,że coś muszę....Ja to po prostu chcę coś robić.... Zmykam do kuchni..pieką mi się biszkopty i ciasta na jutrzejsze wesele....Wstawiłam pranie, posiałam fasolkę szparagową...idę pozamiatać schody i wejście przed domem....podlałam storczyki..później jakieś kwiaty poustawiam na ganku,coby miło LUDZIOM było ciasta odbierać... ps. komplementy....a ja przecież taka zwykła jestem .
Oj, mylisz się, nie jesteś zwykła! Ty jesteś NADZWYCZAJNA!
Do perfekcjonizmu to mi sporo brakuje. Zawsze coś gdzieś sknocę. Brakuje już mi tej energii jaką miałam kiedyś :(
Raz w tygodniu obowiązkowo przestawiałam meble :) Aduś jakbyś się bawiła jak ja, to nie starczyło by Tobie czasu na inne rzeczy. A z tym nowotworem coś jest, ja też w wieku 36 lat go miałam i przeszłam podobną transformację :) Teraz zwalniam :)
Mam wrażenie,że z północy to tylko ja! Mieszkam w okolicach Skórcza - pomorskie.Mężatka od 10 lat, mama dwójki chłopaków, żona leśnika i myśliwego. Mieszkamy w lesie, więc żyję stosunkowo odludkowo co wcale mi nie przeszkadza! Pracuje i w domu i zawodowo.Ciągle ważę za dużo...
Mieszkam w Wlkp:) ok 60 km od Ciebie. Po pracy zamieniam się w kurę domową. Uwielbiam gotować i piec. Dzięki stronie WŻ moje notowania w rodzinie wzrosły. Ba nawet czasami piekę ciasta na zamówienie. Ostatnio tzn jakieś kilkanaście razy pod rząd był to miodownik megi. Zawsze mówię gdzie można znaleźć ciasta które robię z nadzieją,że kobity same upieką. Jak na razie bez rezultatów. Mam troje dzieci. Dwoje w wieku 9 i 8 lat. Trzeci niedługo skończy 40-stkę. Pozdrawiam.
Witam mam na imię Ania i pochodzę z Górnego Śląska . Z racji 'wieku" siedzę juz na emryturce i zeby nie zgniuśnieć zajęłam się papierową wikliną i innym rękodziełem. Lubię gotować i piec ciasta na różne okazje , a że zbiegły mi się dwie-Dzień Matki i urodzinki córy to mam troszkę ciasta. mogę poczęstować
Ja nie mogę kijaszków, mam Rysia przyklejonego do ręki ( a jej kwiatki do drugiej). Doszło do tego, że noszę multitoola w torebce na okoliczność co ładniejszych okazów :)
Mam na imię Agnieszka-"rycząca czterdziecha". Pochodzę z Warszawy.Mam męża , dwóch synów w wieku 18 i 20 lat i dwie "synowe",które bardzo lubię(mam nadzieję, że one mnie też). Pracuję zawodowo.Jestem trochę przy tuszy ,ale zaakceptowałam to po kilku latach nieudanych diet i teraz jestem szczęśliwa.
Moi faceci mają duże poczucie humoru,więc w domu jest bardzo wesoło.Nie znaczy to,że idealnie bo się również kłócimy(choć znajomi twierdzą,że sobie tego nie wyobrażają). Kocham ich najbardziej na świecie. Z synami mam dobry kontakt,mówią o mnie " matka luzaczka ". Z mężem się uzupełniamy-ja gotuję on sprząta.
Gotowanie ,to moja pasja(chyba po tacie). Lubię eksperymentować,tworzyć nowe dania,poznawać nieznane mi smaki.Przy gotowaniu odpoczywam i relaksuje się.Kuchnia to moje królestwo.Uwielbiam dzielić się tym co ugotuję i upiekę z innymi.
Jesteś prawdziwa Misia - ciepła i zajebista. Witaj - wybieram się do Warszawy do Centrum Kopernika. Fajnie, że jesteś tak szczera i otwart. Każda z nas ma tu rodziny i dużo zajęć. I każda jest szczęśliwa. Ciekawa jestem czy faktycznie. Czy gdzieś tam w głębi serca mamy jakieś małe nasze nieszczęścia, które ukrywamy.
Jesteś prawdziwa Misia - ciepła i zajebista. Witaj - wybieram się do Warszawy do Centrum Kopernika. Fajnie, że jesteś tak szczera i otwart. Każda z nas ma tu rodziny i dużo zajęć. I każda jest szczęśliwa. Ciekawa jestem czy faktycznie. Czy gdzieś tam w głębi serca mamy jakieś małe nasze nieszczęścia, które ukrywamy. Całuje mocno Hania
Przypuszczam, że większość z nas ma jakieś "małe lub większe nieszczęścia" Tylko nie piszemy o nich, przynajmniej w necie trzeba troszkę o nich zapomnieć :)
Myślę,że każdy ma jakieś wzloty i upadki.Ja też dostałam pare kopów od życia i jeden na prawde mocny...ale dzięki temu nauczyłam się cieszyć najmniejszymi rzeczami i mówić o tym co czuję.Mam dom,pracę,kochane osoby przy sobie-to jest dla mnie szczęście.Moją największą wartością jest rodzina i staram się dbać o nią.Zawsze wychodzę z założenia,że bardzo dużo ludzi ma gorzej,więc staram się cieszyć tym co mam.
Pozdrawiam serdecznie Aga
ps.A jeszcze jak uda mi się jeszcze komuś pomóc to...mmm
Jesteś prawdziwa Misia - ciepła i zajebista. Witaj - wybieram się do Warszawy do Centrum Kopernika. Fajnie, że jesteś tak szczera i otwart. Każda z nas ma tu rodziny i dużo zajęć. I każda jest szczęśliwa. Ciekawa jestem czy faktycznie. Czy gdzieś tam w głębi serca mamy jakieś małe nasze nieszczęścia, które ukrywamy. Całuje mocno Hania
Jak zobaczyłam to zdjęcie to pierwsze słowo jakie mi się nasunęło to właśnie ....ciepła osóbka !! ...pozdrowionka dla Misi :)))
Mieszkam na pięknej Lubelszczyźnie od 3 lat na wsi w moim małym wymarzonym domku,Mam dwie córy 6 i 14 lat no i mojego połówka :-) Z wykształcenia jestem księgową . Pracuję ale na moje szczęście mam nielimitowany czas pracy, dzięki czemu mogę dużo czasu spędzać w domu jako "kura domowa" (oczywiście w zależności od mojej pracowitosci:P) Dodatkowo :dorabiam: jako florystyka, dekoruje sale, kościoły,wykonuje bukiety okolicznościowe.
Lubię przebywać w kuchni, odpręża mnie to, a że gotuje duuuużo dla nas i dla naszych czworonożnych domowników, których jest bardzoooo dużo-jestem ciągle odprężona hehe :-D.Uwielbiam piec, a potem rozdawać :-)
Nałogowo robię nalewki i włóczę się po lesie i łakach zbierając wszystko co da się przetworzyć :-)
Dużo czytam, kocham historię Polski , lubię stare ładne przedmioty, Staram hodować się storczyki ( jedyne kwiatki które maja szanse przetrwać w moim domu). Nasz dom jest zawsze otwarty dla każdego, uwielbiam jak goście są w domu, dlatego bardzo niewiele czasu spędzamy sami. kocham ręczne robótki, lepienie klejenie.malowanie .wszystko czym można zająć ręce:-)
Ponadto jestem strasznie leniwa, nie lubię sprzątać i nienawidzę najbardziej na świecie obierać ziemniaków brrr...No i jestem niepoprawną optymistką, którą ciężko zdenerwować ,ale jeśli już... to tak na 150 %
A i jestem "krwistoczerwonowłosa."..jak stwierdziły niektóre mieszkanki wsi....opętana przez diabeła:-0
Cześć. Nie jesteś leniwa. Czytając te wpisy widzę ile kobiety mają sposobów na życie, pieniądze i czas. Myślę, że żaden facet tak nie ma. Kobieta to cudny materiał. Szczęśliwy, pracowity i piękny. Też lubię kuchnie. Łatwo mnie wyprowadzić z równowagi, ale wykrzyczę się i zaraz mi przechodzi. Wczoraj sobie uświadomiłam, żę mogałbym mieć gospodarstwo agroturystyczne i w nim pracować. Miałby kto jeść to co zrobię i nacieszyć się moim porządkiem w domu (bo tylko w takim domu się dobrze czuje). Kocham Polskę i rodzinę. Gości lubię, ale czasem lubię być sama w ciszy.
No nie, żle mi wpis wskoczył.... Wiem że to facet i to 100 %. Przepraszam. I na dokładkę chce go odwiedzić. Mam nadzieje że mi wybaczy i da jednak super pizze, na którą się wybieram nawet bez lokalu!
Lubię te regiony więc daj znać kiedy można cię odwiedzić na tej pizzy. Będę na pewno. Nie obiecuje, że zaraz jak napiszesz, ale na pewno będę. Podziwiam za odwagę, ja boję się nowości. Może boję się stracić.... Życzę sukcesu. Gdybym mogła pomóc w tych papierkowych sparwach to chętnie bym pomogła, ale chyba za daleko ... Jarocin
Ja jestem tu "nowalijką" - jeśli chodzi o staż,bo wiek raczej jesienny, usposobienie pogodne. Nie czuję się "nieproszonym gościem", wręcz przeciwnie, zostałam tu zaproszona do świątecznego konkursu. Czerpię z zasobów WŻ ile nasze brzuchy pomieszczą i gotuję (bo muszę) oraz wypiekam (bo to lubię). Mam męża łasucha, pożeracza pierogów wszelkiego rodzaju, fana pizzy i grilowanego mięsiwa. Ja od siebie dodam jeszcze bigos i ziemniary w każdej postaci. Nadwaga, w moim wieku, już mi lata koło ... nosa, czasami tylko fajnych spodni lub spódnic żal. Lubię zwierzaki, kocham roślinki, albo odwrotnie. Mam sporą gromadkę jednych i drugich. Lubię pływać, próbowałam żeglować po polskich jeziorach, jeździć konno w Świniarach pod Wrocławiem (aż boleśnie spadłam i definitywnie odpadłam). Słabość do pięknych koni pozostała, narodziła się również słabość do koni mechanicznych - bardzo lubię jazdę samochodem. Ostatnio jednak głównie spaceruję z moim stadem po górkach i dolinach a najczęściej po okolicznych polach. Marzę o dalekich podróżach (głównie kulinarnych, jak na Żarłoka przystało, przy okazji też coś pozwiedzam ). Uwielbiam muzykę i film (z paroma wyjątkami), książki i internet (ten ostatni wygrywa). Ale się rozgadałam, już dalej nie nudzę. Pozdrawiam.
PS. Wpis wcale NIE jest głupi, gratuluję sukcesu i odwagi...
Dopisano 14-05-30 12:54:56:
Mam imię, za którym nie przepadam, więc pozostańmy proszę przy Smośce.
Autka dla mnie mają głównie kolory i wielkość, potem dopiero markę, a typy to już czarna magia. Generalnie lubię mniejsze a co najważniejsze niezawodne (mam zaufanie do "Japończyków"). Pozdrawiam.
No totalny oczopląs komputerowy - odpisałam i wykasowałam. Powtórnie wklepię:
moja zwierzęca gromadka jest opisana, z fotkami włącznie, w wątku Dżaniny F. z 10/1-2014 (wiadomość 48). Dodam zwierzaki dochodzące: 5 (albo i więcej) kotów, w tym 3 już prawie zadomowione (Dalka, Tygrysek i Jagryz). Fauny ogrodowej nie ogarniam tak dokładnie: rodzinka jaszczurek (naliczyłam kiedyś 5, w tym jedna bez ogona), para kosów w krzakach i inne ptaki gnieżdżące się na drzewach. O wszystkie dbam jak umiem, dokarmiam, albo (jak było z małym kosem "Kosią") zapewniam bezpieczne schronienie. Domowe zwierzaki są trochę zazdrosne i próbują przepędzać dzikuski, ale ich niechęć słabnie z roku na rok. Mamy tu małą, gęstą dżunglę tętniącą życiem, co mnie bardzo cieszy. Warto mieć stadko zwierzęce, jeśli tylko sił starcza i warunki na to pozwalają. No to pędzę, bo moja Sunia - Kropeczka mnie woła. Pozdrawiam.
U mnie w ogrodzie też przewijają się różniaste zwierzaczki i nie tylko. Są tu jeże, wiewiórki, jaszczurki, padalce, przyfruwają sowy lub puszczyki, jastrzębie, a sroki założyły sobie nawet gniazdo, no i stadko wróbli, szpaków i gołębi, dzięcioły przylatują z racji tego, że rośnie tu leszczyna, a czasem zabłąka się lisek, zajączek, łasica czy kuna, a nawet jelonek i dziczek. Chociaż teren jest ogrodzony i nie ma w pobliżu żadnego lasu ani skupiska drzew. :)
Napisz jeszcze swoje imię. Fajnie, że się odezwałaś. Też kocham auta, nawet byłam z mężem w klubie Mecedesa Coupe. Kocham to autko. Mój typ to Mercedes 124 coupe. Naszego sprzedaliśmy, ale myślę, że jeszcze takiego nabędę.
Mieszkam w Małopolsce, w samym środku drogi między Krakowem i Katowicami (autostradą). Śmiejemy się z żoną, że mamy rodzinę wielodzietną: 2 córki, 2 synów i 3 psy., ale przynajmniej nie można się nudzić. Od kilku lat mieszkamy poza miastem, we własnym domu, z dużym ogrodem, który zawsze jak się tylko go doprowadzi do porządku, psy załatwią ... więc prace trwają od wiosny do jesieni...
Gotuję od chyba 5 roku życia, moim nauczycielem była babcia, która wiedziała wszystko o kuchni, znała się na ziołach, piekła wspaniałe drożdżowe ciasta ... i robiła znak krzyża na bochenku, zanim go pokroiła ... powiedziała mi, że albo będziesz jadł to co ci podadzą i nie marudził, albo nauczysz się i przekonasz ludzi to takiej kuchni jaką ty lubisz.
W życiu się już napracowałem dla innych, którym zawsze było mało, więc od pewnego momentu mamy swoją rodzinną firmę. Ale pół roku temu, razem z kolegą wpadliśmy na pomysł ... na razie wygląda tak:
plany są ambitne, ale może z początkiem nowego roku uda nam się pomału wygrać nierówną walkę z kilkoma instytucjami, a wtedy zapraszam wszystkich będących przejazdem w okolicy na pizze i inne wspaniałe dania z wielkiego pieca opalanego drewnem ...
Mnie masz jak w banku. Chociaż nie po drodze mi na trasie Kraków - Katowice i ... okolice ale czego się nie zrobi aby podczas podróży zjeść coś domowego, pysznego i w tak klimatycznym miejscu ..
Mamy coś co nas już łączy BABCIA ! Powodzenia w walce o marzenia i ... do zobaczenia .
Suuuper!!! Trzymam kciuki za szybki finał i udany start.....:) Ale dla mnie, to jak tylko uruchomicie ten wspaniały piec, daj znać...... nie musi być nic więcej skończone. Przyjadę posmakować, jadąc do znajomego do Chrzanowa!!!
Lubię te regiony więc daj znać kiedy można cię odwiedzić na tej pizzy. Będę na pewno. Nie obiecuje, że zaraz jak napiszesz, ale na pewno będę. Podziwiam za odwagę, ja boję się nowości. Może boję się stracić.... Życzę sukcesu. Gdybym mogła pomóc w tych papierkowych sparwach to chętnie bym pomogła, ale chyba za daleko ... Jarocin
no tu się z Tobą zgodzę, mnie też się wydawało, że mnie stać ... i tu nastąpiła mała konsternacja, po podliczeniu tego co trzeba ... prawda jest taka, że jak w każdym biznesie w tym kraju nikt Ci nic nie ułatwi ... a dyskusje z sanepidem nadają się do dobrego kabaretu ... ale jak mówią mądre narody - spiesz się powali, mam nadzieję, że na koniec roku będzie już tak, że klient się nas nie powstydzi ... misja jest taka: że ma być dobre, świeże jedzenie a nie wspaniały wystój ...
no tu się z Tobą zgodzę, mnie też się wydawało, że mnie stać ... i tu nastąpiła mała konsternacja, po podliczeniu tego co trzeba ... prawda jest taka, że jak w każdym biznesie w tym kraju nikt Ci nic nie ułatwi ... a dyskusje z sanepidem nadają się do dobrego kabaretu ... ale jak mówią mądre narody - spiesz się powali, mam nadzieję, że na koniec roku będzie już tak, że klient się nas nie powstydzi ... misja jest taka: że ma być dobre, świeże jedzenie a nie wspaniały wystój ...
No, mój drogi, jak się karmi rosnącego bernardyna...
Jejku! Jaki słodziak! Ale wiem jaki okruszek z tego wyrośnie:) i do końca życia nie zapomnę jak zostałam na weekend na włościach brata i musiałam taką kruszynę kilka razy dziennie zamknąc w kojcu ...kiedy pierwszy raz poszłam to zrobic i tak poczułam jego gorący oddech gdzieś w okolicach mojego karku to miałam pełne portki strachu:D
Długo myślałam nad tym.......ale..... czemu nie???? Nie zapoznać się bliżej wirtualnie?
Jest bardzo dużo osób TUTAJ, które bardzo lubię z priv (są bliskie mi bardzo).
Dzięki WŻ, mam 14 kg w biuście i brzuchu ,,do przodu", ale mam to...........
A .... ja? Jestem pedagogiem-terapeutą, mam 50+, 2 dorosłe córki (teściowa - 1x),Kotkę Ukochaną i Psiaczka Yorka= Symbioza,Połówka Kochanego 1600 km od nas...i optymistycznie..... i kocham życie i ludzi......
Irenko, tak gęsia skórka mi się zrobiła jak czytałam. Mimo, że nic wielkiego nie napisałaś to wzruszyłas mnie. Pozdrawiam cieplutko i cieszę się, że dołączyłaś.
Potwierdzam ... Babcia piekła chleb w takim murowanym piecu chlebowym . Piętkę chleba musiałam wziąć w dwie łapki , taka był pieta , ociekająca , kwaśna wiejską śmietaną i cukrem . I co ?? Poszło w biust , nie narzekam . Wiejski ''wychów '' zadziałał lepiej niż skalpel .... dr Szczyta .
To ja chyba jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę, bo też piętki swojskiego chleba z takiego pieca miałam okazję jadać w dzieciństwie a cycków niet :D:D:D:D:D
To ja chyba jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę, bo też piętki swojskiego chleba z takiego pieca miałam okazję jadać w dzieciństwie a cycków niet :D:D:D:D:D
He, he, he.... bo piętki chleba ponoć działają na powodzenie wśród chłopaków, a chochla z garnkiem daje moc....
Jestem typową babą ze wsi, choć dorastałam w mieście. Uwielbiam zaprzyjaźnionego bażanta, który drze mi się radośnie regularnie o 5 rano, siedząc na moim płocie. Dłubię kreatywnie w ogródku, choć wcale na tym się nie znam. Sprawia mi ta dłubanina jednak ogromną radochę, a w dodatku coś tam rośnie, ku zaskoczeniu mojej familii i zachwytowi okolicznych ślimaków, które gromadnie i na sarmatę zjawiają się u mnie bez zaproszenia i wyżerają wszystko, co się da
W domu mamy Rzeczpospolitą Babską. Mam 3 córki: 16, 12 i 4 lata, dwie szczurzyce (trza być w życiu konsekwentną) i psa. Dobra, przesadziłam. To york. Ale całkowicie pozbawiony kompleksów!!! I wykastrowany, ku rozpaczy mojego ślubnego (tego samego od kilkunastu lat), który nieco osamotniony w tym babińcu się poczuł. Mamy też od groma rybek, które mają być piękne, ale od trzech lat wybarwić się nie mogą, więc ślubnemu wierzę na słowo. Pod ogonki im nie zaglądam, więc płci nie określę.
W pracy - przebrzydły urzędas .
Wielkie Żarcie podczytuję namiętnie, z przepisów bezczelnie korzystam, ku rozpaczy ślubnego, który gubi się w tym bogactwie i zapomina, co mu ostatnio smakowało. Tymczasem mamusia np. przez całe życie piekła dwa ciasta: murzynka i sernik, więc sprawa była jasna i oczywista. I komu to przeszkadzało?!?
Na forum udzielam się z rzadka, bo niezorganizowana jestem w sposób skandaliczny i czasu mi na ogół brakuje. Wzór niedościgły dla mnie to nasz forumowy Cyborg, którego zdjęcie w ramki oprawię i na ścianie powieszę, jako wzór do naśladowania! Hope, jesteś wielka i tyle.
Uwielbiam czytać, ale nie znoszę fantastyki. Sapkowski to jedyny autor w tym zakresie, przez którego przebrnęłam bez większych oporów wewnętrznych, więc na jego cześć mój nick. Słucham muzyki wszelakiej, z wyjątkiem metalu i jazzu. Pazerna jestem w umiarkowanym stopniu, coby w paradę Bahati nie wchodzić. Uwielbiam ciepłe morze i sushi. Góry toleruję wyłącznie zimą, rozjeżdżając je na nartach.
Nie lubię wódki i głębokiej, mętnej wody. Piwa się jednak chętnie z Wami napiję. Nawet miskami Iwci. Marzę o wyprawie do Buthanu (wiem, tam też trochę wysoko, ale jestem skłonna zaryzykować), Tajlandii i USA.
Więcej grzechów nie pamiętam i podziwiam wszystkich, którzy przez powyższy elaborat przebrnęli do szczęśliwego końca
O mój ślubny od ponad roku nie może mi darować, że pies jest wykastrowany.Co jakiś czas mówi, Lesterku,bo to wszystko pani wymyśliła, ja bym się nigdy nie zgodził . To chyba jakaś męska tradycja
Tyż mieszkam na wsi, mam bażanta na polu za płotem, którego kocham. jest piękny i pięknie zakłóca mi spokój. Tyż jestem urzędasem i kocham i podziwiam Hope. Na nartach nie jeżdże. Ogród też kocham, ale nic w nim nie rośnie, bo mam do dupy ziemię, więc podarowałam ogród. Alkohol lubię, ale najbardziej miód pitny i pół słodkie wino. A wpis był bardzo interesujący i ciekawy.
Monika, Lublin, w pracy mam dużo wspólnego z NFZ-tem, które szczerze nienawidzę.
Rocznik najlepszy na świecie czyli w tej chwili '87 a w przyszłym '88 i tak dalej, bo mam wciąż nieodmiennie 27 lat.
Syn ma 28 lat (tak, tak, więcej niż ja), żonę i śliczniastego malutkiego, ponadrocznego synka i własny dom. Moja Młoda skończone 17 - szalejąca hormonami nastolatka. Moje zwierzaki to sobie można w galerii obejrzeć. Mam ogródek i w nim grzebię z marnym skutkiem. Raz - że nie mam do tego serca, dwa - że i tak horda Wandali wszystko zdepcze. Jeśli już coś wsadzam, to raczej do stojących i wiszących donic, poza zasięgiem ich wrednych, pazernych, niszczycielskich łapek.
Kocham gotować i karmić rodzinę, baaaardzo korzystam z WŻ. Za ciastami nie przepadam, czasami mi jakieś bardzo podpasuje ale że mam do nich dwie lewe ręce, to wychodzi różnie. A zresztą - nikt w domu nie jest ich jakimś ogromniastym fanem.
Miłością ogromną, szaloną i od pierwszego spojrzenia kocham od 25 lat tego samego faceta. Kłócimy się, wrzeszczymy, sprzeczamy i nie wyobrażamy życia bez siebie. Zapomniałam dodać... najfajniej jest, kiedy się godzimy!
I jeszcze kocham czytać! Wszystko, co mi w łapy wpadnie!
W życiu przeszłam bardzo wiele, kopów w dupę nazbierałam, że myślałam, że się już nie podniosę. Przygięło mnie do ziemi, skopało ale nie złamało - dzięki Facetowi Mojego Życia. Z tego powodu najważniejsza jest dla mnie rodzina, ludzka i zwierzęca - ci, którzy zawsze są przy mnie, dają swoją i biorą moją miłość. Kochają, czekają, cieszą się, obrażają, przepraszają, tulą, dają dobre słowo, wspierają i zawsze, zawsze są. Po prostu są!
Przecie ja i tak nie piję....durna taka jestem jakaś...ale wczoraj dziecię tak mi dowaliło z grubej rury ze do dzis przetrawic nie moge i chyba na tę okolicznosć w końcu coś sobie chlapnę:P
Stara ale jara! Ja już miałam urodziny i tak wychodzi, że to chyba raczej dopiero na 27 mi idzie. To ty w wieku moje Królewny. Też ci tak wali w dekielek i się fochasz na cały świat?
"Kocham was - Nie patrz tak na mnie - Cały czas coś ode mnie chcesz - Czy wy mnie w ogóle kochacie? - Dlaczego weszłaś i TAK patrzysz? - Tata na mnie krzyczy - Tato, mama mi nie pozwala - Marcin, wyjdź! - Hyrny, wyjdź! - Twój kot jest głupi - Kocham twojego kota - Kocham cię - Nie wchodź - Nie zjem tego - To ciasto jest pyszne - Nie rób więcej tego ciasta - Taka spódnica to dla starej baby - Szkoła jest fajna - Szkoła jest głupia - Będę psychologiem - Czemu mi się tak chytrze przyglądasz? - Nie rusz!!! - Przytulisz mnie? - Płaczę, bo mam ochotę - Kamila jest super - Kamila jest głupia"...
Oj,do mnie też może...Kurde,aż strach wspominać.miedzy moimi córkami (sztuk-dwie) jest 5 lat różnicy.Jeszcze jedna nie wyrosła z wieku dojrzewania,a już druga zaczęła.Łooooj,zwariować szło.Ale przeżyliśmy wszyscy.
Jestem żoną, mamą i babcią. Mieszkam na obrzeżach Poznania. Jak większość z Was lubię gotować, chociaż teraz jakby mniej. Lata imprez mam już za sobą. Syndrom pustego gniazda zamieniłam na pasję mojego życia, czyli torty. Interesuje mnie wszystko co z nimi jest związane. Mogłabym mówić o nich bez końca. Poświęcam im każdą wolną chwilę. Kiedyś robiłam na prawdę dużo, od malowania mieszkania po renowację np ramy starego obrazu. Teraz już mi się nie chce. Pewnie nie wniosłam niczego nowego do tego wątku, bo w moim profilu już o sobie napisałam.
Nie miałam pojęcia, że osoba której tortami zachwycam się od dłuższego czasu mieszka tak blisko mnie. To Ty dawałaś mi tu pierwsze rady do moich pierwszych tortów. Tortów oczywiście zwykłych klasycznych, bo do takich dzieł sztuki to ja talentu nie mam. Pozdrawiam z Jarocina!!!!!
A co tam, też coś o sobie napiszę :D . Mam na imię Danka, jestem Gnieźnianką( wielkopolska pyra :) ), ale w chwili obecnej mieszkam pod Bydgoszczą. Mam dwóch synów i dwie córki.Wszyscy dorośli. Wiek...hm...moje wyżej wspomniane i kochane dzieci twierdzą, że z dinozaurami bawiłam się w berka :).A co za tym idzie, kolor włosów jest taki jakiej użyje "plakatówki"(farby do włosów).życie wiele mnie nauczyło, ale przede wszystkim- nigdy nie mów nigdy :). I można tu wiele przytaczać przykładów. Dwa z nich to: zawsze twierdziłam, że nie będę robić w ziemi i w garach bo mam dwie lewe. A tym czasem w garach mieszam,lubię to i nawet dobrze wychodzi (oczywiście duża zasługa WŻ i zdolnych tutaj ludzi), nawet mi za to płacą :D,a w ziemi ryję jak kret i co chwilkę mam nowe pomysły na ogród i podbój okolicznych terenów. Uwielbiam haftować. Jest to troszkę inny haft niż krzyżykowy i tradycyjny , bo w krosnach. Tzn taki jak na sztandarach, szatach liturgicznych itp
Jestem na pierwszym miejscu Mamą, potem ,żoną, siostrą itd... W wieku średnim..wygląd dla mnie ma ...znaczenie, więc o niego dbam. Nie obżeram się , choć lubię jeść...Uprawiam sporty , które wprost kocham... Mam dwie przyjaciółki, a wredne, udające koleżanki wyczuwam jak pies....z daleka...( więc omijam ) Tu na Wż też jest ich klika..hihihih Pracuje..sama dla siebie... jestem sobie, kierownikiem i dyrektorem... Gotuję kiedy mama na to ochotę, nie kiedy muszę.... Acha...i nie jestem MAMĄ RÓŻYCZKI (czy jak jej tam) co po niektórzy( mnie kumaci).. tak sądzą...
Dopisano 14-05-30 12:51:39:
Dodam jeszcze że...jestem uzależniona.... od kawy i ...prostownicy.
Jestem chyba z Was najstarsza :) Mam ze 100 lat ( teraz tak czuję ) Kocham Was niemiłosiernie .....Przeżyłam na tej stronie prawie 10 lat i kilka osób ,które odeszły ,zrezygnowały same z siebie ( ahhhhhten foch ) niektóre z konieczności i z wyboru :) ( dlaczego ? można było się jakoś zorganizować i działać dalej )
Mieszkam w Wawie w bloku ,mam troje dzieci ( najmłodsza w końcu córka 15 lat ) każde z problemami . Mąż pracuje na 2 etaty a ja prowadzę własną firmę .Gotowałam tradycyjnie a tu nauczyłam się gotować niekonwencjonalnie łącząc "nasze stare smaczki " z czymś innym :)
Jestem antytalentem jeśli chodzi o ciasta :) Nigdy żadne mi nie wyszło !
A jednak :( Sama w to nie wieżę :( Jestem anty-anty talentem :( chyba .....skazanym na zawsze na ciasta "kupne" bo mi często nie wychodzi nawet zwykły biszkopt Reszta - cała reszta wychodzi OK coś tam dodam coś tam zmienię i jest super :P Ale te ciacha eeeeeee porażka ( moja ) chyba już na zawsze ............
Dziewczyno! biszkopt to nie jest zwykłe ciasto. Znam przynajmniej 10 osób, które pieką inne ciasta, a wystarczy, że "spojrzą" na biszkopt i już zakalec. Głowa do góry i nie poddawaj się.
Gotuje i piekę. To pierwsze ciut lepiej, choć w ogole nie umiem zupy jarzynowej. Ale to nic, bo osobiście nie przepadam. Piec piekę i ciasta i torty i wychodzi mi to całkiem całkiem. Ale biszkoptu ni h.... nie upiekę. Jedyna rzecz, która wcale mi nie wychodzi! Więc oszukuję i biszkopt zawsze kupuje w zaprzyjaźnionej cukierni, a potem się chwalę: "Jam to uczyniła"
W domu z kobietą, córką (r. 2005), synem (r. 2007), dwoma kotkami i wężem. Pracuję w swoim wyuczonym, niestety powoli wymierającym zawodzie. W domowej kuchni to ja jestem "szefem kuchni". Ze słodyczy najbardziej lubię mięcho, a to pewnie dlatego, że piec jakoś nie bardzo potrafię choć przyznam, że coraz bardziej kusi mnie by zacząć eksperymentować.
Na WŻ jestem praktycznie codziennie bo inaczej się po prostu nie da :) Jak wielu z Was jestem baaardzo uzależniony od tej strony, a wszelkie kuchenne "zdolności" nabyłem w zasadzie tutaj, podczytując mądrzejszych ode mnie :) Uwielbiam gotować!!!
Książek nie czytam, wolę słuchać i słuchać i jeszcze raz słuchać muzyki. Słucham głównie muzyki metalowej ale i dobry np. hip-hop również potrafi się z głośników wydobyć. Kino mnie nie pociąga. W telewizji zerkam czasem jedynie na programy kulinarne i sport ze zdecydowanym wskazaniem na piłkę nożną.
Poza rodzinką i gotowaniem moja kolejna miłość to Lech Poznań. Na spacer z rodziną nie pójdę, na ryby nie pojadę, kuchnię z chęcią opuszczę kiedy Kolejorz gra. Nie, koniec i kropka. Jestem kibolem Lecha Poznań!
Czasami potrafię się baaardzo zdenerwować. Oj bywam impulsywny, oj bywam. Poza tym jestem cichym, skromnym, szczupłym, przystojnym brunetem i w ogóle fajnym chyba facetem jestem :)
No Michał w związku, że jesteś facetem to szczególne witaski. Miło Cię poznać. Już myślałam, że ta Wlkp tu jajaś niesmiała i mało kto się odezwie. Co do Lecha to uwierz, że każdy, ale kazdy kibicuje tylko Lechowi. Ja może fanem piłki nie jestem, ale z racji 11-letniego syna - Lecha kochać muszę i chcę. Ten wyuczony i wymierający zawód to co - taka babska ciekawość. A na marginesie spotkaj się kiedyś z moim mężem, obejżyjcie mecz i przekonaj go do kuchni.... Albo lepiej nie, bo mnie wygryzie. Od stronki chyba kady jest uzaleznony. Ona jeste lepsza od FB!
No Michał w związku, że jesteś facetem to szczególne witaski. Miło Cię poznać. Już myślałam, że ta Wlkp tu jajaś niesmiała i mało kto się odezwie. Co do Lecha to uwierz, że każdy, ale kazdy kibicuje tylko Lechowi. Ja może fanem piłki nie jestem, ale z racji 11-letniego syna - Lecha kochać muszę i chcę. Ten wyuczony i wymierający zawód to co - taka babska ciekawość. A na marginesie spotkaj się kiedyś z moim mężem, obejżyjcie mecz i przekonaj go do kuchni.... Albo lepiej nie, bo mnie wygryzie. Od stronki chyba kady jest uzaleznony. Ona jeste lepsza od FB!
Fotograf. No niestety ale smartfony, ajfony, ajpady i tym podobne xxxxxxxxxx wynalazki niszczą tak piękne rzemiosło jakim jest/była fotografia. Szkoda ale niestety tego postępu technologicznego nie da się zatrzymać.
A co do meczu to kto wie, może kiedyś? Bywają Twoje chłopaki czasem na meczach w Poznaniu?
Oj co racja to racja:) WŻ uzaleznia ale pozytywnie. To dzięki Wam upiekłam dziś tort mikado, malinową ekstazę ( w moim przypadku truskawkową) i sernik jak snikers albo snikers jak sernik, nie jestem pewna. Teraz zabieram sie za lody domowej roboty: DZIEKUJE Wam za udostępnianie przepisów
Mam na imię Magda, na razie kura domowa ( tak zeszło, że od urodzenia pierwszego dziecka do tej pory w tym stanie. Czasem się tak zastanawiam, że jeszce troche i starej ,,babki" nikt już do pracy nie zechce", heheh , dlatego powoli muszę schodzić z grzędy, heee
Prócz tego żona (naprawdę fajnego faceta) i matka dwóch syneczków: Mikusia i Tymusia))
KOCHAM przebywać w kuchni, dlatego tu jestem i z pasji do gotowania założyłam sobie bloga))
No nieeee, kibol! Ale wybaczam tę przypadłość, bo mamy jedno dziecko w tym samym wieku (u mnie córka 2007, syn ma 4 tygodnie ). Mniemam, iż jesteśmy w podobnym wieku. Z racji Twojego zawodu może się z moimi stworami (wliczając w stwory męża...) na jakąś rodzinną sesję foto wprosimy?
Wstyd, ale nie byli. Mój syn mnie o to prosi i prosi, ale nie mam pojęcia jak się za to zabrać. Rozumiem, że w razie co to pomożesz? A fotorgaf - cudna pasja, ale masz racje zawodu za chwilę z tego żadnego. Ja nie używam tych całych telefonicznych ustrojstw. Mam telefon do dzwonienia, budzenia i wysyłania sms. Aparat mam - kiepski, ale mam. A wiesz co mi się marzy.... aby mojemu mężowi zrobić prezent. Taką fajną fotoksiążkę ze mną w roli głownej. Więc może kiedyś dam ci pracę. Bo wiesz ja do ideału nie należę i potrzebny jest dobry fotograf co mankamety zakryje. A że jestem fanką gotyckich stroi, ciemnego makijażu, tajemniczych zamków, czarodziejskich suchych lasów i apetycznych aktów to kto wie....może spełnie marzenie o tej sesji.
Neli... tak mnie nazwała przesympatyczna osoba, służąca wszystkim na tym forum pomocą i dobrym słowem.( zgadniecie kto to taki ? :)
Pochodzę i mieszkam w Bielsku-Białej. Mama, żona i córka, babcia jeszcze nie :) Właścicielka psa, kota, współwłaścicielka królika, i ćwierćwłaścicielka papugi. Uprawiająca wielki ogród i małą działkę. Pracująca na dwa etaty jeden zusowski, drugi własny ( chodź też zusowski ) a w wolnym czasie kura domowa,praczka, sprzątaczka i ogrodniczka, ale jest fajnie nie narzekam.
Gotowanie sprawia mi przyjemność i ładuje akumulatory. I co ! Ja też jestem mocno uzależniona od Naszej stronki :)
Ja też wielokrotnie zastanawiałam się z czyich przepisów korzystam. jeszcze nie odważyłam się zamieścić żadnych przepisów, ale komentuję innych i czasami udzielam się na forum. O sobie?????
Mieszkam w Siedlcach, wiek 40+ (staram się nie pamiętać, ile plus). Ponieważ mam spore podwórko, to mieści się na nim 2 psy, kot, szklarnia (całe lato możemy jeść pomidory ze śmietaną i dopóki ich nie ma to wszyscy chodzimy do szklarni i sprawdzamy, jakby od patrzenia szybciej czerwieniały, a jak już się zaczną, to nie ma komu podlewać. Na podwórku i w domu mam dużo kwiatów (w domu storczyki). Lubię kwiaty kolorowe a nie tak, żeby wszystko było pod kolor. Odkąd dowiedziałam się, że mam cukrzycę jestem fanatyczką zdrowego odżywiania, wrogiem chemii w żywności. Dzięki WŻ mam własnoręcznie zrobione mieszanki przypraw łącznie z wegetą, sama piekę chleb, kupuję swojskie wędliny, ekologiczne owoce i warzywa, nigdy nie gotuję z półproduktów. Staram się wszelkie dolegliwości leczyć ziołami. Nawet znajomi podpytują mnie czasami o radę. Lubię gotować a wszystkie moje popisowe dania pochodzą z WŻ. W związku z chorobą staram się nie piec ciast, chociaż bardzo lubię słodycze i kiedyś zdarzało mi się nawet piec na imprezy u znajomych. Lubię gotować, ale nie lubię sprzątać. Na szczęście dysponuję córką, która (chociaż pełnoletnia) musi mnie słuchać i sprząta. Mam jeszcze 7 - latka, który lubi szkołę, tylko nie lubi się uczyć. Na szczęście nie posłałam go do 1 klasy, bo chyba bym go udusiła przy odrabianiu lekcji. No i na stanie jest jeszcze mąż choleryk, ale generalnie niespotykanie spokojny człowiek. Cenię go za to, że nie ma pretensji o moją działalność pozadomową. Pracuję w bibliotece, do tego śpiewam w chórze, piszę(jestem doktorem od historii) i działam społecznie (jedynie z etatu są za to jakieś pieniądze a córka zapowiedziała mi, że jeśli wezmę na siebie jeszcze jeden obowiązek, to przestanie sprzątać kuchnię).
Od WŻ jestem uzależniona od dawna, chociaż ujawniłam się niedawno. Kiedy siadam do komputera, to najpierw sprawdzam pocztę, potem dwa lokalne portale a potem WŻ - zaglądam na wszystkie wątki i czytam wszystkie nowe komentarze. Szczególnie przed snem, po ciężkim dniu, WŻ działa na mnie jak szklanka ciepłego mleka z miodem (obecnie zakazane).
Witaj, ja też nie lubię chemii w jedzeniu, ale przypraw jeszcze sama nie robiłam. Podziwiam za ilośc obowiązków. Od WŻ to tu każdy chyba uzalezniony!!!!
Mam na imię Monika. Mieszkam ok. 40 km od Siedlec, na wsi. Gdyby nie moje rozwrzeszczane dziewczyny, miauczące koty i szczekające psy było by tu całkiem cicho. Bardzo lubię piec i gotować, czym zarażam moje niedorosłe jeszcze córy. W podzięce jedna z córek zaraziła całą naszą rodzinę wycieczkami rowerowymi. W każdej wolnej chwili, a jest ich niewiele, czytam.
Pracuję zawodowo odkąd skończyłam szkołę, z niewielkimi przerwami na urlop macierzyński. To dzięki wspaniałej teściowej, która zgodziła się posiedzieć z małymi dziećmi. Ale wykorzystywałam ją bezwstydnie tylko do czasu, kiedy dziewczynki mogły pójść do przedszkola, bo na wsi żłobków nie ma. Oprócz tego prowadzimy małe gospodarstwo rolne. Mamy ogromny ogród warzywny, poletko truskawek, maliny, porzeczki, aronie, pigwę, rabarbar, wiśnie itp. na własny użytek. Tak więc pracy od wczesnej wiosny do późnej jesieni jest w brud. Tak w październiku marzę, aby szybciej była zima, bo wtedy można poleniuchować.
To ja jestem druga...też mam wspaniałą teściową,co prawda dzieli nas 60 km,ale nie ma dnia,żebyśmy ze sobą nie rozmawiały.Kobieta,która zrobi dla nas wszystko,żeby nam było dobrze.Ma nas trzy synowe i wszystkie ją bardzo szanujemy.Każdy kto ją zna mówi,że jest niesamowita:)Ona też zawsze mówi o nas dobrze.
To ja mam lepiej, bo mieszkamy na jednym podwórku, ale w oddzielnych domach. Zawsze można na nią liczyć. Od zawsze powtarzam, że "żywcem pójdzie do nieba".
Witam. Mieszkam na warmińskiej wsi, jestem żoną fajnego faceta, zajmuję się głównie domem i przyległościami, pilnuję mężowi interesu , dbam o szczekający i miauczący inwentarz. Mam 2 dorosłe, usamodzielnione córki, wkrótce zostanę teściową, mam nadzieję, że całkiem znośną, bo mieszkającą 200 km dalej. Oboje z mężem grzebiemy w ziemi, on znacznie większy areał obrabia, ja ogród i podwórko. Wcześniej pracowałam zawodowo, obecnie sama jestem sobie pracodawcą i dobrze mi z tym. Chyba dopiero teraz wiem, że można żyć spokojniej wiedząc, że rodzina i dom zadbane, poukładane wszystkie inne sprawy. Z natury jestem raczej spokojną osobą, wszelkie swary i kłótnie to nie moja bajka, ale też nie pozwalam sobie wchodzić na głowę. Lubię mieszać w garach, zwłaszcza piec ciasta i całkiem dobrze mi to wychodzi. Uwielbiam WŻ, poznałam tu wiele fajnych osób, no i już nie wyobrażam sobie początku dnia, bez zagladnięcia na stronkę.
Słuchajcie - w związku z faktem, że przekroczyliśmy już liczbę 400 wpisów uważam ten wątek za mega udany!!! bardzo się cieszę, że mam teraz tylu przyjaciół WŻ-rowych. Dlatego teraz stawiam ruskiego szampana, polski miód, węgierskie wino. A dla Bahusa i innych "nie lubiących" piwa złoty polski trunek!!!! Pijcie ile Bozia pozwoli, a jak nie pozwoli to dalej pijcie. Zaraz doniosę jeszcze. Ci, którzy nic jeszcze nie napisali zapraszam - odwagi! Później napiszemy pracę doktorską o rozpiętości czegoś tam wśród użytkowników portalu uzależniającego. Oj chyba już wypiłam.....
Witam! Dodałaś mi rs rzeczywiście odwagi i wreszcie dojrzałam do napisania czegoś o sobie. Mieszkam w świętokrzyskim okolice Sandomierza, jestem matką dorosłego syna i zoną czasem dziecinnego męża. Zajmuję się produkcją owoców(pięknych rumianych jabłek,słodkich i aromatycznych śliwek i kwaśnych wiśni ) Nienawidzę ale muszę gotować i właśnie DZIĘKI WAM menu moich bliskich zostało znacznie wzbogacone. Przepisu nigdy nie dodam(możecie mnie nawet wyrzucić ze swojego grona) bo swojego nie posiadam a te z których korzystam w większości są Wasze ale i one wychodzą zawsze po mojemu czyli jakoś mi się tak wydają wizualnie nie atrakcyjne Ciągle czegoś nie potrafę zrobić dobrze i ciągle czegoś się boję np bałam się napisać coś o sobie, nie jeżdżę samochodem, nie pływam, nie moge pić itp ot taka ze mnie nieszczęsnicaPoza tym mam bardzo wyczulony zmysł współczucia,chciałabym wszystkim pomóc o zwierzętach już nie wspomnę bo mam od męża zakaz przygarniania bezdomnych psów wziełam już pięciu i każdy kolejny byłby uciążliwy i dla nas i dla naszego otoczenia. Aha i jeszcze dodam że bałaganiarą nie jestem, mam tylko inne priorytety
Witam! Dodałaś mi rs rzeczywiście odwagi i wreszcie dojrzałam do napisania czegoś o sobie. Mieszkam w świętokrzyskim okolice Sandomierza, jestem matką dorosłego syna i zoną czasem dziecinnego męża. Zajmuję się produkcją owoców(pięknych rumianych jabłek,słodkich i aromatycznych śliwek i kwaśnych wiśni ) Nienawidzę ale muszę gotować i właśnie DZIĘKI WAM menu moich bliskich zostało znacznie wzbogacone. Przepisu nigdy nie dodam(możecie mnie nawet wyrzucić ze swojego grona) bo swojego nie posiadam a te z których korzystam w większości są Wasze ale i one wychodzą zawsze po mojemu czyli jakoś mi się tak wydają wizualnie nie atrakcyjne Ciągle czegoś nie potrafę zrobić dobrze i ciągle czegoś się boję np bałam się napisać coś o sobie, nie jeżdżę samochodem, nie pływam, nie moge pić itp ot taka ze mnie nieszczęsnicaPoza tym mam bardzo wyczulony zmysł współczucia,chciałabym wszystkim pomóc o zwierzętach już nie wspomnę bo mam od męża zakaz przygarniania bezdomnych psów wziełam już pięciu i każdy kolejny byłby uciążliwy i dla nas i dla naszego otoczenia. Aha i jeszcze dodam że bałaganiarą nie jestem, mam tylko inne priorytety
Oj tak przyznaję...przypadłość nie do pozazdroszczenia...nawet nie wiesz jak Ci współczuję.
Cześć. Mieszkam w tym samym mieście co Megi65 i Dorotaibasia. Pracuję zawodowo. Dla mnie doba mogła by się trochę rozciągnąć, bo wciąż mało czasu. Mam męża , 15 -letniego syna i 3-letnią kotkę . Uwielbiam piec ciacha, mięcha robię bo muszę.Nie wiem co o sobie mam jeszcze napisać, jak mi się przypomni to dopiszę.
Oj jak znasz nasze lokalne klimaty, zabieramy Ciebie na Solanki .. Wiesz jak bardzo się zmieniły : pijalnia wód, basen termalny, muzeum chata kujawska, nowe skwery i gazony. Zapraszamy na '' Leszka Chmielewskiego '' jak go lubisz .
ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.Podoba mi się znieczulające działanie alkoholu na mój organizm i myślę że mogła bym przesadzać w dozowaniu, ale mam hamulec w postaci mega migreny po spożyciu.
Melduje się Bergamotka - Wrocławianka , mama 1 córeczki i 1 syna , odkąd wróciłam na etat , totalnie cierpię na drastyczne skrócenie doby , permanentne niedosypiania , załamanie prowadzonego perfekcyjnie gospodarstwa ,w skutek powyższego zaniedbałam przyjemności - rzadko tutaj zaglądając, ubolewam , bo pokochałam WŻ nad życie , wiele się nauczyłam , podpatrzyłam , zainspirowałam ; to wspaniałe miejsce , w którym z radością spędzałabym dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugie godziny , pozdrawiam użytkowników WŻa
No ja też jestem uzależniona od WŻ. Zaglądam tutaj codziennie, jak nie mam czasu to choć na chwilkę ale MUSZĘ tu zajrzeć . Wasze przepisy są świetne.Jak bardzo jestem chwalona za obiady i ciacha, to tylko ja wiem. Sama raczej nic nie wymyślam z braku czasu oczywiście.
W sierpniu będę w Baranowie Sandomierskim i Samdomierzu. Późnej ci napisze co planuję zwiedzić, a ty zweryfikujesz czy warto i dadasz mi jeszcze swoje typy. W końcu na WŻ trzeba sobie pomagać!
No pewnie, że do Ciebie, ale wszystko wskakuje nie tam, gdzie ma. Mam na imię Hania i bardzo się cieszę, że mogłam cię tu poznać.odezwę się na pewno i poprosze o mały przewodnik....
Kłania się pięknie Marta - nick to moje dwa kolejne imiona. Matka jedynego doroslego b. wysokiego syna. Mam 170 cm. 58 kg, całe życie S - ka i żadne golonki, kluchy czy torty nie chcą tego zmienić. Blondynka ( chemia ) krótkie włoski, w okularach i ( niestety ) z papierosem w rece i filiżanką kawy w drugiej.
Twardo stąpam po ziemi, na pozór odważna i przebojowa, a z drugiej strony trochę "przepraszam że żyję" - nie lubię iść w pierwszym rzędzie. Kocham ludzi. Wszystkich. A najbardziej tych na diecie. Urodzona poznańska pyra, potem Kujawianka (sąsiadka meggi ) - od 20 lat pod wiatrakami.
W mojej szafie jest klasyka, niewiele "wyjściowej elegancji", 90 % dni w roku to wszelkiej maści spodnie, buty na obcasie, marynarka i top.
Tak się złożyło, że ( będę nieskromna ) zrobię prawie wszystko. Jak mówi mój pan, nie widział mnie tylko grzebiącej przy prądzie i cerującej skarpety. Lubię druty i szydełko. W szafie mam zapas wełny dośmierci. Czasami mam zryw i robię pocztówki - najchętniej techniką pergamano. Szyję - praktycznie wszystko, ale zostałam przy maszynie walizkowej, więc krawiecywo tzw. cięższe już nie. Haftuję - uwielbiam krzyżyki a niedawno zakochałam się w decoupage i zawsze pod ręką mam aparat fot. Lubię kuchnię i dzień bez obiadu to dzień głodny.
i mam na pewno wiele wad, i (rzadko) bywa że zaklnę sobie siarczyście, całe życie szukam kluczy ale we wszystkich kieszeniach mam pomadkę..... i wydaje mi sie, że jestem normalnie zwyczajna albo zwyczajnie normalna. Od przeszło 6 lat jestem silnie z Wami związana i teraz - o 1 w nocy najmilej Was pozdrawiam !
Witam,mam na imię Kasia.Od 12 lat mieszkam niedaleko Warszawy,a pochodzę z miejscowości Jantar.Jestem mamą dwójki dzieci(córcia Zosia 7lat,Staś 5) i żoną.Jestem optymistką ,nie lubię sporów. Lubię gotować,piec .Lubię zwierzaki moje nr 1 to psy ,koty i konie.Jestem niską rudowłosą(niestety farbowaną). Pozdrawiam wszystkich gorąco.
Cześć Kasiu, jak to mówią ostatni będą pierwszymi. Pomalutku wątek się wycisza, ale zebrałam tu niezłe poletko zajebistych ludzi. teraz czytam, śmieje się i odpowiadam. cieszę się, że do nas dołączyłaś.
Więc i ja się przedstawię, Renata, chociaż nie lubię swojego imienia. Rocznik 1971, więc i trochę lat jest. Dzieciaczków nie posiadam, przebyłam drogę z choróbskiem zwanym ziarnicą złośliwą. Zdrowienie, nawroty, ale na szczęście od ponad kilkunastu lat spokój. Jest facet, którego bardzo kocham, mam dwa pieski, jeden 10 lat z nami, ktoś go wyrzucił, dostał jeść, został i jest prawdziwym przyjacielem, drugi owczarek niemiecki długowłosy, przepiękny, mądry i również przyjaciel. Mieszkam w lubuskim, w przepięknej osadzie, bo nawet nie ma statusu wioski.
WZ podglądałam od dawna, jakoś niedawno się zalogowałam. Kocham gotować, piec ciasta, a bez tej strony i ludzi, których czytam nie wyobrażam sobie dnia. Dużo szczęścia dla Wszystkich.
Renata mam męża, który stracił pierwszą żonę własnie na tą chorobę, z którą ty wygrałaś. Pięknie! Dobrze, że się ujawniłaś man tak pięknie. Też kcham pieski. Miałam owczarka niemieckiego długowłsego - one są cudne. Niestety wadliwy egzemlarz - miał wadę serca i gdy miał rok to po prostu skończył nagle żywot. Mieszkam na wsi, dużej, ale nic nie robię jak baba ze wsi, bo ziemia, którą kupiłam nie nadaje się do niczego, a już na pewno nie do warzyw. Pozdrawiam Hania
Witam wszystkich miłośników WŻ. Mam na imię Katarzyna i od razu wytłumaczę się z mojego nicka.Nie mam nic wspólnego i nie jestem taka wstrętna jak ta czarownica co zamieniła Kózko w lamę.Nawet nie pamiętam już co to była za bajka..To tylko raz tak mąż mi powiedział,że jestem gorsza niż ta Izma....i tak zostało..Męża nie zmieniłam...jesteśmy już razem ponad 20 lat .Mam troje dzieci.Bardzo lubię WŻ dużo się od was nauczyłam.Pozdrawiam Was z deszczowego Bielska.
Magda, filozofka z wykształcenia, fotomodelka z przypadku, szkoleniowiec z zawodu. Blondynka, choleryczka, przeklinam jak szewc i piję (a raczej piłam, z powodu rosnącego brzuszka) dużo piwa. Mama 2,5 letniej Mai, a wkrótce prawdopodobnie Kubusia (chyba, że Leny..;)). Ponad dekadę żyłam w Krakowie, ponad dekadę na Górnym Śląsku, a od jakiegoś czasu oswajam Wrocław. Kocham ziemniaki! Uwielbiam mięso! Nie znoszę słodyczy, ale piekę z Waszą pomocą, bo przecież muszę jakoś wynagradzać najbliższym mój wredny charakter;)
Mam fioła na punkcie czystości, zdrowego jedzenia, książek i krzyżówek, zaśpiewam każdą piosenkę, którą usłyszę, co czynię mimo protestów (nie wiem czy mój głos mieści się w tonacji żeńskiej - nie sądzę). Wszystko muszę mieć zaplanowane co do godziny, menu obiadowe z kilkudniowym wyprzedzeniem, inaczej odczuwam dyskomfort. Nie znoszę się nudzić i nikt mi nie wmówi, że to zdrowe;) Wstaję o 5, po to by spokojnie wypić kawę, nawet jeśli położę się o 2.. I jak by się przyjrzeć wychodzi na to, że mój M. który średnio dwa razy dziennie mówi mi, że jestem nienormalna, ma rację..;) Pozdrawiam serdecznie wszystkich WZetowców!:)
Dynamiczna blondynka tak sobie Ciebie wyobrażałam ale zawodowo łączyłam z medycyną . Chyba,że zdrowe jedzenie podciągniemy pod medycynę. Dziękuję za pozdrowienia i ..rozwijaj nam się dalej kulinarnie ku radości Twoich Najbliższych .. ))
Magda oprócz pierwszego zadnia i pierwszego wyrazu z drugim to my prawie jak siostry bliżniaczki. Nawet mężowie mają podobne zdania o nas. Może kiedy po 5 sie zdzwonimy i powiemy se co w naszych mieścinach i w naszych garach będzie. Pozdtawiam cieputku z jarocina Hania
Oooo, to jesteśmy już we trzy, deklarujące się, że klniemy jak szewc! Moja mama mawia także o mnie, że "Klniesz jak fornal. Że też ktoś chce z tobą rozmawiać?". :)
wstyd się przyznać...ale ja też przeokropnie rzucam mięsem.....aż czasem sama się sobie dziwię, że aż tak potrafię...i tym oto sposobem zaburzyłam obraz idealnego Cyborga....
wstyd się przyznać...ale ja też przeokropnie rzucam mięsem.....aż czasem sama się sobie dziwię, że aż tak potrafię...i tym oto sposobem zaburzyłam obraz idealnego Cyborga....
Nic nie zburzyłaś...... nie jesteśmy takie łatwe, by łatwo zmieniać zdanie......hi hi
Mnie nie jest tak bardzo wstyd też przyznać, że przeklinam w przypływie euforii, złej i dobrej...... i myślę, że przekomicznie byśmy wszystkie wyglądały, a raczej brzmiały, gdybyśmy zasiadły ,,biesiadnie" przy jednym stole......
teee,ale nie bądźcie aż tak wredne....przecież ja chlać nie mogę....no co Wy....tak na trzeźwo mam z Wami pijaczkami?...i Miski mam większe od Iwci o całe dwa rozmiary
teee,ale nie bądźcie aż tak wredne....przecież ja chlać nie mogę....no co Wy....tak na trzeźwo mam z Wami pijaczkami?...i Miski mam większe od Iwci o całe dwa rozmiary
....o dwa powiadasz....??? ....a to jeszcze nie koniec.....hi hi
Przeklinac też trzeba umieć, to sztuka tak sklepać zdanie, by nie dalo się go napisąc bez wygwiazdkowania całości i aby miało sens i odpowienie przesłanie. To nie wstawianie "pań lekkich obyczajów" zamiast przecinka. :) Kiedyś mocno znudzeni w czasie lekcji razem z Panią Profesor dla poprawienia stanu umysłu wypisywalismy znaczenia słowa pier****. Lekcji nam zabrakło! :)
Przeklinac też trzeba umieć, to sztuka tak sklepać zdanie, by nie dalo się go napisąc bez wygwiazdkowania całości i aby miało sens i odpowienie przesłanie. To nie wstawianie "pań lekkich obyczajów" zamiast przecinka. :) Kiedyś mocno znudzeni w czasie lekcji razem z Panią Profesor dla poprawienia stanu umysłu wypisywalismy znaczenia słowa pier****. Lekcji nam zabrakło! :)
...dokładnie..... bo przeklinać, to trzeba umieć!!! Takie też mam zdanie.....hi hi
To i Ja się przedstawię. Mam na imię Justyna, mieszkam w Lublinie. Jestem żoną od prawie dziesięciu lat i matką od czterech . Nie pracuję, zajmuję się domem. Wielkie Żarcie Kocham. Codziennie tu zaglądam, gotuję i piekę tylko z przepisów tu zamieszczonych, ew jeszcze korzystam z pewnego bloga .
N dobrze też się przyznaje do rzucania mięsem. Moja mam zawsze mówi "taka ładna dziewczynka a tak brzydko mówi". Ale i tak śmiesznie jest jak to Strażak zwraca mi uwage, że troche za bardzo wczuwam się w rozmowe... :)
Zabawne jest to że ja przeklinamtak po prostu, samoz ust wychodzi. Wydaje mi się że bardziej od facetów. Ale na pocieszenie to twierdzę, że kobieta to czasem nawet jest bardziej seksy z taką "żabą" w ustach!
W moim domu nigdy się nie przeklinało, więc jakoś się nie nauczyłam. Zauważyłam jednak, że nie każdemu przeklinanie "pasuje". Nie wiem jak to jest, ale słowa, które wypowiedziane przez jednego budzą wręcz odrazę, komuś innemu dodają tylko, że tak powiem, bigla. Myślę, że w Waszych ustach to raczej to drugie.
W moim domu też się nie przeklinało i przy Mamie czy Dziadkach chyba by mi jęzor usechł. Dopuszczalne jest co najwyżej "kur zapiał". Z trójki moich panien tylko raz jeden jedyny Ryśka oglądając wiadomości oparła głowę na dłoni i rzekła "O ja pierd***." Więcej się to nie powtórzyło. :) Starsze nawet "cholera" nie powiedzą. Tylko ja taka z niewyparzoną gębą się trafiłam... :D
Mój jedenastoletni syn " tez brzydko nie mówi" czasem mu się wymsknie. Ale powiedział mi piedyś" mamo ty nauczyłaś mnie, że się nie klnie, ale życie nauczyło mnie , ze nie klnie się przy mamie" - i co mam na to powiedzieć. To prawie tak jak ty!
Generalnie nie przeklinam, ale gdy już wyjdę z siebie i stanę obok, to moim przekleństwem jest taki zlepek pierwszych sylab brzydkich wrażeń "chu-ku-pi", dalej się nie posuwam
W sumie nie wiem na co ja czekałam chyba na post ponad 500 w tym wątku
Czy wymiary mam podać ?? Jestem niskiego wzrostu, córka starsza nosi już moje buty
Jestem na Wż od 5 lat, uwielbiam gotować i piec, tradycyjnie i też wymyślnie...Mam 2 dzieci,choć marzy mi się jeszcze jedno dzieciątko, mąż myśliwy co czasami mnie drażni ten fakt,no ale...kiełbaska z dzika wygrywa...nasza piwnica to domowe targowisko od mięsa,przetworów po napoje % moje zainteresowania muzyczno-plastyczne i takie tam...nie pracuję zawodowo od 2 lat,co aż tak bardzo nie ubolewam,bo wolę zajęcia przydomowe choć cierpliwie czekam na wolne etaty, po czasie żałuję,że nie poszłam w kierunku pedagogiki przedszkolnej...Nie lubię telewizji, wole spacery i rower. Kocham swoje okolice- lubuskie- pełne lasów,jezior niczym Mazury.Mamy kawałek "podłogi" nad jeziorem i marzy mi się mały domek letniskowy- Sosenka,ale jak na razie to tylko namiocik... Nigdy się nie przeprowadzę, duże miasta bardzo lubię,ale na krótko,ostatnio odwiedziłam Kraków...
Wiesz jak się fajnie czyta te wpisy? Ile nas tu i jakie to my jesteśmy? Dobrze, że czakałaś na wpis, bo przynajmniej jeszcze watek nie umarł śmiercią naturalną! Hania
Jak zwykle refleks szachisty;), no ale lepiej pózno niż wcale;) Więc do rzeczy: mam na imię Renata, mieszkam w urokliwym zakątku południowo-zachodnich Niemiec, ale urodziłam się, wychowałam, skończyłam szkołę, pracowałam, wyszłam za mąż w Świdnicy ( dolnośląskie); na WŻ zaglądam kilku lat i wciąż pogłębiam swoją wiedzę kulinarną; nie lubię kłótni, obrażania się i wynisłości, uwielbiam zupę ogórkową, bławatki i stokrotki; na okrętkę mogłabym czytać przygody Okrętki i Tereski :);
wad mam wiele, ale najgorsza to chyba ta, że przebaczyć potrafię, ale zapomnieć to już nie.....pozdrawiam serdecznie wszystkich Żarłoczków
A ja myślę, że w tej naszej różnorodności WŻ-owej jest siła! To te nasze różnice nas w pewien dziwny sposób spajają, ciekawią i poruszają. Dzieki naszym różnorodnościom to forum istnieje i jest właśnie dlatego takie ciekawe! To jak różnica potencjałów w akumulatorze. Twórcza różnica!!! Bądźmy tacy różni, spierajmy się, nie zgadzajmy...to nasza siła!!!
Fajnie to napisałaś. Faktycznie każdy tu inny, ale i kłótnie i wspierania i zabawne historie są fajne. Zobacz jak jedna pasja, albo po prostu potrzeba pomocy w kuchni łączy ludzi. A jak myślisz czy gdyby Ci wszyscy ludzie spotkali się na takim zjeżdzie WŻ-towych maniaków umieliby z sobą tak gadać jak tu na forum przez interenet? Ale byłoby śmiechu ... "To ty?", " Nie myślałam, ze tak wyglądasz", "O a tam pewnie Bahus, bo wzek piwa cięgnie" .... i tak dalej......
Ojejku, ale fajnie! Ciekawe czy ja będę miała kiedy okazje poznać "na żywo" obecnych tu ludzi. Deklaruje już zawczasu swój przyjazd na takie spotkanie.
I osoby, które brały w nich udziały praktycznie zamilkły z rożnych powodów. Ja organizowałam spotkanie w Krakowie, wiem kto był w Otominie i w zasadzie mamy kontakt w życiu prywatnym ze sobą, albo też i nie.
Nie wierzę aby udał się znowu zjazd. Tamte spotkania były spontaniczne, inny klimat. Uczestnicy tamtych spotkań są nadal na WŻ lecz nie biorą udziału w życiu WŻ jak poprzednio. Była też cudowna akcja zbierania na serwer, to był pokaz najwyższej klasy. Eecccccccccchhhhhhhhhhhhhhhhhhhh łezka się kręci........
Basieńka, faktycznie to się nie wróci. Jesteśmy na tej stronie tylko jako towar, napędzamy koniunktóre dla tej strony. Właściciele dorobili się na tym portalu i już nie zabiegają o nas. Zwyczajny komercjalizm. Ważniejsze są reklamy niż użytkownicy. Widziałaś gdzieś tutaj wpis Wkn lub Pampasa? Nie mają dla nas czasu. Ważniejsza jest teraz stadnina koni niż zabieganie o nas. Przykro jest o tym pisać ale NIGDY już na tej stronie i z inicjatywy WKN lub Pampasa nie dojdzie do żadnego spotkania. Wstawiamy przepisy, używamy ich ale to tak samo jak czytać to na innej stronie czy też w gazecie. Jestem tutaj od prawie 10 lat więc mam prawo powiedzieć co zaobserwowałem. Nie udzielam się już na tej stronie za wyjątkiem wpisów do kawiarenki gdzie dzięki kilku osobom jeszcze kawiarenka oddycha. Wszystko jest robione na siłę, brak w tym serca. POZDRAWIAM WSZYSTKICH z którymi spotkałem się w realu i którym kiedyś bardzo zależało na utrzymaniu tej strony. / co pieniądze robią z ludzi..../
Lajan,mocne słowa.Jestem od nie tak dawna na WŻ,nie znam historii jego powstania,ale też widzę,że czegoś tu brak.Kiedyś na odpowiedż Pampasa czekałam kilka tygodni.Forum zamiera,a już od jakiegoś czasu popularne były tylko niekoniecznie na poziomie,ale bardzo "kłótliwe" wątki,choćby były o "d...e Maryni")i oczywiście ich autorzy.
Mimo wszystko,polubiłam WŻ,a jedną z przyczyn było właśnie forum.poza tym strona WŻ,jak dla mnie,jest przejrzysta.
Mam tu też kilkoro wirtualnych znajomych,ale chętnie poznałabym tych wcześniejszych 'wużetowiczów".No cóż,skoro się nie udzielają,mają swoje powody.
Stronę tworzą nie tylko administratorzy, ale głównie ludzie udzielający się na tym forum. Lajanku, ja nie zauważyła, żeby na WŻ ważniejsze były reklamy. Wchodząc na pierwszy lepszy inny portal kulinarny, reklamy biją po oczach aż miło. Tutaj są raczej wyciszone.
"Wstawiamy przepisy, używamy ich ale to tak samo jak czytać to na innej stronie czy też w gazecie"
Jednak jesteś tutaj, nie gdzie indziej, więc to chyba jednak nie to samo :). Ja jestem tutaj bardzo często i faktycznie, nie ma już tylu kłótni co ostatnimi czasy, ale mnie się to podoba. Atmosferę tworzą ludzie i żaden admin nie zmieni jej jesli ludzie sami nie będą chcieli jej zmienić.
Mocne słowa ale dość trafne...choć nie całkowicie. Jestem na WŻ (nie chwaląc się oczywiście...) chyba najdłużej ze wszystkich aktywnych użytkowników. Przeżyłem wszystko co można przeżyć na portalu. Doświadczyłem wiele dobrego ale i byłem uczestnikiem wielu nieciekawych zdarzeń...jak to w życiu bywa. Były wzloty i były upadki. Byli ludzie bardzo fajni ale byli też i tacy, którzy lubili siać zamęt i jedynym ich celem były kłótnie i "zawieruchy". Jedno jednak jest pewne...do czasu komercjalizacji strony było fajnie i naprawdę hobbystycznie. Potem odmieniło się wszystko. Gdy w grę zaczęły wchodzić pieniądze użytkownik z przyjaciela i partnera (w naszym wspólnym hobby) stał się "sztuką" potrzebną do nakręcania koniunktury. Przejście z jednego stanu w drugi było dość drastyczne. Zaowocowało to opuszczeniem nas przez wielu wartościowych ludzi. Stan ten początkowo starała się złagodzić wkn, która często tu pisała i była dość aktywna. No cóż to się skończyło. Kiedyś pisałem trolom, że jak się nie podoba to mogą opuścić tę stronę. To nadal jest aktualne. Nie podoba się to SPADAJ !!! Ale czy o to chodzi? Czy faktycznie takie bezduszne stanowisko ma jakieś głębsze uzasadnienie? Otóż nie. My weterani (te słowa kieruję do Lajana) postrzegamy to inaczej. Pampasa dawno "skreśliliśmy" bo przestał całkowicie się do nas odzywać, a szefowi, który "olewa" swoich "podwładnych" chyba na szacunek z ich strony trudno liczyć. Co do wkn to mam dość mieszane uczucia...z jednej strony bardzo fajna i sympatyczna kobitka, z drugiej nie mająca nigdy czasu, ciągle zabiegana osoba. Parafrazując powiem jedno ...na pytanie kiedy na WŻ będzie lepiej? Nasuwa się tylko jedna odpowiedź: JUŻ BYŁO !
PS. Powiedziałem co mi "leżało na wątrobie". WŻ kocham i nie mam zamiaru stąd odchodzić...ot co (tym razem roześmianej ikonki nie będzie)
smutne to wszystko co piszecie, ja tu jestem króciutko, trochę więcej niż dwa lata , więc nie mam takich doświadczeń ... ale cóż niestety komercja wdziera się chyba w każdą najmniejszą cześć naszego życia ... szkoda ...jedynie co mogę powiedzieć to chyba czas zlikwidować zakładkę POLECONE - bo i tak nikt się nią nie zajmuje ...
Bardzo ważne jest dla mnie co piszesz t Ty i Lajan i oboje macie racje. Do momentu kiedy ktoś nie zaczyna zarabiać na hobby to je pielegnuje i dba o nie. Prawda jest taka, że to my nakręcamy pieniądze. Bo my tu wchodzimy reklamodawcy chcą się wystawiać i znowu wszystko piera się na pieniądzu. Ale mimo wszystko bardzo chciałabym wiele osób poznać, bo mam do nich szacunek, bo ich lubię. Jesteś na tej liście, bo lubię Twoje dowcipy, bo mieszkasz blisko mnie i na zjazd WŻ bym przyjechała, ale tak dla checy, bez wielkich kosztów, nawet z pominięciem tych osób, które lekceważą innych, którym zawdzięczają sukces.
Lajan, "podepnę" się pod Ciebie, ale jest to refleksja bardziej ogólna.
Po części rozumiem Waszą tęsknotę za tym, co kiedyś nas do siebie zbliżało, co pozwoliło posmakować czegoś nowego (w przenośni i dosłownie). Tylko nie zapominajmy, że to było jakieś 10 lat temu.
Ale mam też taką propozycję – wyobraźmy sobie …
W wirtualnym świecie zwanym „Internetem” , w jakimś małym domku spotykało się paru ludzi. W większości pasjonatów gotowania. Oni to swoimi przepisami przyciągali kolejne osoby a te następne i następne. Było gwarno, ciepło, serdecznie i przytulnie. Tyle, że mimo starań gospodarzy domek zaczął się robić coraz ciaśniejszy. Któregoś dnia tak napieraliśmy na drzwi i w środku było tyle osób, że ściany nie wytrzymały i wszystko się zawaliło (awaria serwera). Hm… poczuliśmy się przez chwilę zagubieni (?) Wtedy usłyszeliśmy informację, że potrzebny jest nowy dom, bo ten nie jest w stanie udźwignąć naszych potrzeb i oczekiwań. Jak przystało na sympatyczną, zgraną ekipę w miarę swoich możliwości pomogliśmy przy budowie. Reszta już była w rękach właścicieli. Oni dopieszczali całe wnętrze. Dzięki temu mogliśmy zachwycać się nowościami. Ba! Nawet z nich korzystamy do dziś. Poszła fama, że nasz dom jest nowoczesny (estetyczny, czytelny i co ważniejsze z duszą). To spowodowało, że zaczęli się pojawiać kolejni znajomi i znajomi znajomych… a na koniec zaczęły się tym domem interesować firmy. Z pewnością właściciele zaczęli się cieszyć z tego faktu, bo utrzymanie dużego domu kosztuje. Posprzątanie takiej chałupy wymaga czasu. Jak się chce przemalować ściany i zmienić zasłony, to nagle okazuje się, że trzeba to robić kosztem kontaktu z ludźmi, którzy odwiedzają dom. Nawet zwykłe sprzątanie przy takim metrażu zabiera od groma czasu. Gospodarz, to techniczny facet a Gospodyni, to trochę natchniona estetka. Jak dla mnie dobrana para, ale bez pomocy z zewnątrz (moderatorzy) pewnie nie raz by poczuli, że coś się wymyka spod kontroli.
Myślę sobie, że kiedy raz się zrobi krok do przodu i pójdzie w stronę nowoczesnego wizerunku , to wtedy nie ma już odwrotu, nie można nagle zacząć się cofać przywołać starej, przytulnej atmosfery w ogromnym wnętrzu. Coś za coś. Chcemy żeby wszystko chodziło sprawnie, szybko, żeby było czytelnie i jednocześnie nie chcemy się pogodzić z tym, że zanika klimat starej chaty?Czy to do końca słuszne podejście…? Tak naprawdę klimat tworzą ludzie. Kiedy jest ich tak dużo, to trudno o intymność.
Nie chcę tutaj stawać w niczyjej obronie (nawet nikt ode mnie tego nie oczekuje i nie potrzebuje tego), ale staram się też zobaczyć „drugą stronę medalu”. Nie zapominajmy, że to my napędzamy tę stronę (WŻ), to nasza aktywność, wypowiedzi na forum i nasze potrzeby powodują, że WŻ jest takie a nie inne.
Ja nadal znajdę tu dla siebie miejsce i cieszę się, że kiedyś odkryłam taki mały domek
Post pełen goryczy... Zajrzałeś do tego tematu ale nie napisałeś nic o sobie. Szkoda sobie zawracać głowę "świeżakami"? A było by miło. I może więcej osób zajrzało by do kawiarenki. Może poczuły by się chętnie widziane. Może warto dać coś od siebie. Ehhh...
Kochane moje obie, ja nie dlatego. Do Kawiarenki się przymierzę ale teraz nie mam zupełnie czasu na WŻ. A jeszcze wczoraj psa wykastrowałam, więc już zupełnie uwiązana do moich chorych jestem. Ale dzięki za zaproszenie. :)
Jestem na WŻ już jakiś czas. Mam wrażenie, że po Nickach znam wszystkich, a tak naprawdę nie znam nikogo. Nie wiem, gdzie mieszkacie, kim jesteście. Stworzyłam sobie Wasze wizerunki wyglądu, zachowania, zawodu… Czytam czasem: „u nas truskawki po …”, „ U mnie dziś pada i jest pochmurno….”. Ciekawi mnie: kim jesteście, gdzie pracujecie, jak to robicie, że macie czas na codzienne wypieki, czy one są dla was czy na handel, czy faktycznie tak kulinarnie dbacie o rodzinki i takie cudne rękodzieła robicie, ale kiedy… Wiem, że mnie tu zlinczujecie, ale czasem wchodzę na Wyjca i czytam. Jak to robicie, że wstając witacie się, macie czas na kilka zdań do swoich przyjaciółek. Jesteście dla mnie tajemnicą mimo, że czytając komentarze pod przepisami, przepisy czy wpisy wiem, że to ta czy tamta osoba, czego, po której się spodziewać. To dziwne, ale czasem odnoszę wrażenie, że takie osoby jak ja, które korzystają z WŻ to tacy tajemniczy, nieproszeni goście, którzy od czasu do czasu coś napiszą, a Wy to taka rodzina. To piękne i tajemnicze. Trudno przebić się do waszego grona, bo znacie się jak dzikie konie. Trudno mi nawet określić kto to Wy, a kto to My. Bynajmniej strona i ludzie tu są piękni, ich historie też (które piszą się w jednym czy dwóch zdaniach), chciałabym poznać kim jesteście.
Ale głupi wpis, ale miałam na niego ochotę!!!!!
Na Twoim profilu pod notatka ,, kilka słów o sobie ,, nie ma nic, wiec moze zacznij od siebie . Chętnie Cię poznam :)
No masz racje. Mam na imię Hania. Mieszkam w Wielkopolsce, a dokładnie w Jarocinie. Mam męża i trójkę dzieci. Dwie córki z pierwszego małżeństawa męża i syna urodzonego przeze mnie. Pracuje w samorządzie.... Zaczęłam....
Jestem na WŻ już jakiś czas. Mam wrażenie, że po Nickach znam wszystkich,
a tak naprawdę nie znam nikogo. Nie wiem, gdzie mieszkacie, kim jesteście.
Stworzyłam sobie Wasze wizerunki wyglądu, zachowania, zawodu… Czytam
czasem: „u nas truskawki po …”, „ U mnie dziś pada i
jest pochmurno….”. Ciekawi mnie: kim jesteście, gdzie
pracujecie, jak to robicie, że macie czas na codzienne wypieki, czy one są
dla was czy na handel, czy faktycznie tak kulinarnie dbacie o rodzinki i takie
cudne rękodzieła robicie, ale kiedy… Wiem, że mnie tu zlinczujecie,
ale czasem wchodzę na Wyjca i czytam. Jak to robicie, że wstając witacie
się, macie czas na kilka zdań do swoich przyjaciółek. Jesteście dla
mnie tajemnicą mimo, że czytając komentarze pod przepisami, przepisy czy
wpisy wiem, że to ta czy tamta osoba, czego, po której się
spodziewać. To dziwne, ale czasem odnoszę wrażenie, że takie osoby jak ja,
które korzystają z WŻ to tacy tajemniczy, nieproszeni goście,
którzy od czasu do czasu coś napiszą, a Wy to taka rodzina. To
piękne i tajemnicze. Trudno przebić się do waszego grona, bo znacie się
jak dzikie konie. Trudno mi nawet określić kto to Wy, a kto to My.
Bynajmniej strona i ludzie tu są piękni, ich historie też (które
piszą się w jednym czy dwóch zdaniach), chciałabym poznać kim
jesteście. Ale głupi wpis, ale miałam na niego ochotę!!!!!
No widzisz, a ty dla mnie jesteś jedną z osób, których nick mi się "zaczepił" w mózgu. Chyba przez poprzedni avatar. :D
Ale po kolei - nie piszę o sobie prawie nic, bo moje życie prywatne nie jest na pokaz i staram się bronić moją prywatność. Poza tym jeśli mam konfabulować, to wolę nic nie napisać. Nie jestem ze zmyślaczy, którzy się potem gubią we własnych kłamstwach. Nie mam absolutnie czasu na codzienne wypieki, poza tym mam dwie lewe ręce do ciast, co widać w wątku pieczeniowym. W ogóle nie jestem manualnie uzdolniona. Natomiast dla rodziny gotuję i dla zwierzaków gotuję, co daje dość długie i częste stanie przy garach.
Co do porannego witania i wpisów, czy to na wyjcu, czy w wątkach. Jestem "uzależniona" od komputera. Rano mam 10 minut spokoju przed wyjściem do pracy i wtedy szybciutko go włączam, więc przy okazji zerkam na WŻ i mogę napisać "dzień dobry". W pracy muszę być non-stop w sieci więc jak mam "dobry dzień" to mogę sobie pozwolić za zerkanie w "międzyczasie". Przyjaciół tu nie mam i raczej nie zamierzam, bo przyjaźń to coś więcej niż pogaduchy w necie. Do przynależności do "rodziny" też się nie poczuwam, aczkolwiek nie ukrywam, że przebywanie tutaj sprawia mi ogromną przyjemność. I nie ulega wątpliwości, że niektórzy tu się znają jak łyse konie. :)
P.S. Wszelkie podobieństwo do sytuacji i osób jest niezamierzone i naprawdę nie miałam nikogo konkretnego na myśli (ktokolwiek by się miał poczuwać).
A wpis wcale nie jest głupi. Poczekaj, aż się pojawią odpowiedzi. To dopiero (być może) będzie jazda!
Jestem na WŻ już jakiś czas. Mam wrażenie, że po Nickach znam
Tak, tak :) Mnie jako wielbicielowi pończoch również zaczepiła się w głowie przez ten avatar :)wszystkich,a tak naprawdę nie znam nikogo. Nie wiem, gdzie mieszkacie, kim
jesteście.Stworzyłam sobie Wasze wizerunki wyglądu, zachowania,
zawodu… Czytamczasem: „u nas truskawki po …”,
„ U mnie dziś pada ijest pochmurno….”. Ciekawi mnie: kim
jesteście, gdziepracujecie, jak to robicie, że macie czas na codzienne
wypieki, czy one sądla was czy na handel, czy faktycznie tak kulinarnie
dbacie o rodzinki i takiecudne rękodzieła robicie, ale kiedy… Wiem,
że mnie tu zlinczujecie,ale czasem wchodzę na Wyjca i czytam. Jak to
robicie, że wstając witaciesię, macie czas na kilka zdań do swoich
przyjaciółek. Jesteście dlamnie tajemnicą mimo, że czytając
komentarze pod przepisami, przepisy czywpisy wiem, że to ta czy tamta osoba,
czego, po której sięspodziewać. To dziwne, ale czasem odnoszę
wrażenie, że takie osoby jak ja,które korzystają z WŻ to tacy
tajemniczy, nieproszeni goście,którzy od czasu do czasu coś napiszą,
a Wy to taka rodzina. Topiękne i tajemnicze. Trudno przebić się do waszego
grona, bo znacie sięjak dzikie konie. Trudno mi nawet określić kto to Wy, a
kto to My.Bynajmniej strona i ludzie tu są piękni, ich historie też
(którepiszą się w jednym czy dwóch zdaniach), chciałabym
poznać kimjesteście. Ale głupi wpis, ale miałam na niego ochotę!!!!! No
widzisz, a ty dla mnie jesteś jedną z osób, których nick mi
się "zaczepił" w mózgu. Chyba przez poprzedni avatar. :D Ale po
kolei - nie piszę o sobie prawie nic, bo moje życie prywatne nie jest na
pokaz i staram się bronić moją prywatność. Poza tym jeśli mam
konfabulować, to wolę nic nie napisać. Nie jestem ze zmyślaczy,
którzy się potem gubią we własnych kłamstwach. Nie mam absolutnie
czasu na codzienne wypieki, poza tym mam dwie lewe ręce do ciast, co widać w
wątku pieczeniowym. W ogóle nie jestem manualnie uzdolniona. Natomiast
dla rodziny gotuję i dla zwierzaków gotuję, co daje dość długie i
częste stanie przy garach. Co do porannego witania i wpisów, czy to
na wyjcu, czy w wątkach. Jestem "uzależniona" od komputera. Rano mam 10
minut spokoju przed wyjściem do pracy i wtedy szybciutko go włączam, więc
przy okazji zerkam na WŻ i mogę napisać "dzień dobry". W pracy muszę być
non-stop w sieci więc jak mam "dobry dzień" to mogę sobie pozwolić za
zerkanie w "międzyczasie". Przyjaciół tu nie mam i raczej nie
zamierzam, bo przyjaźń to coś więcej niż pogaduchy w necie. Do
przynależności do "rodziny" też się nie poczuwam, aczkolwiek nie ukrywam,
że przebywanie tutaj sprawia mi ogromną przyjemność. I nie ulega
wątpliwości, że niektórzy tu się znają jak łyse konie. :) P.S.
Wszelkie podobieństwo do sytuacji i osób jest niezamierzone i
naprawdę nie miałam nikogo konkretnego na myśli (ktokolwiek by się miał
poczuwać). A wpis wcale nie jest głupi. Poczekaj, aż się pojawią
odpowiedzi. To dopiero (być może) będzie jazda!
A wiesz, że ja jak na to patrzę to widze taniec brzucha?
Na co, na co? Pisałem o poprzednim avatarze :)
To chyba nie zalapałam......
Mój błąd. Powinienem był napisać, że przez tamten avatar, a nie przez ten avatar :)
No widzisz. A dziwisz się, że mnie się zaczepiają twoje ziemniaki. Gdyby nie one, to natychmiast bym cię zapomniała.
P.S. Mieliśmy pisać coś o sobie. Pochwal się, jak dużego masz węża.
No widzisz. A dziwisz się, że mnie się zaczepiają twoje ziemniaki. Gdyby
Którego?nie one, to natychmiast bym cię zapomniała. P.S. Mieliśmy pisać coś o
sobie. Pochwal się, jak dużego masz węża.
Tego, który wg. ciebie najfajniejszy. I zdjęcie wstaw, bo galeria podupada.
Nie moim zamiarem jest kogoś szpiegować. Też jestem uzależniona od tej strony. Uwielbiam te wpisy i tych ludzi. ta strona nauczyła mnie gotować. A wątek zaczęłam, bo wszystkich ludzi tu podziwiam. A tak w sekresie powiem, że zawsze największą zagadną była dla mnie perfektyjna Mama-Różyczki. Cieszę się, że zareagowałaś na wpis. Miło mi i mam nadzieje, że nikt nie odbierze go agresynie, bo takiego zamiaru nie miałam.
Mama Różyczki też mnie intryguje. Jest taka całkowicie inna ode mnie.Szanuję ją, jako koleżankę z forum, ale ona chyba mnie nie lubi)))A co tam, a czy to wszyscy muszą się lubić? Ważne - umieć ze sobą żyć, współistnieć.
Każda osoba daje inspiracje i pobudza wyobraźnie!
...Przyjaciół tu nie mam i raczej nie
W tak oto przedstawionej sytuacji o odmalowaniu piwniczki, a tym bardziej o czochraniu bobra to nawet nie myśl...zamierzam, bo przyjaźń to coś więcej niż pogaduchy w necie. Do
przynależności do "rodziny" też się nie poczuwam, aczkolwiek nie ukrywam,
że przebywanie tutaj sprawia mi ogromną przyjemność. I nie ulega
wątpliwości, że niektórzy tu się znają jak łyse konie...
Pewnie bóbr wyczochrany to się tak stawia... poczekaj, przyjdzie.... ;P
...Przyjaciół tu nie mam i raczej nie
zamierzam
Bahusie.... też tak pomyślałam, bo tyyyle razem już przeszliśmy ( z bobrem, popijawami, miskami i orgazmami ), a tu takie gorzkie słowa.......
Nie mazgaj się...zobaczysz jeszcze będzie przepraszać
Widzisz babiszcze ;) a piwo na schodach wypijała cichaczem <lol> dobrze, że przeniosłam zapasy w inne miejsce, fakt dużo nie zostało to dużo noszenia nie było...
No i się posrało...
No bez wątku pijacko - przepraszalnego się nie obędzie. Ja już nawet ten ostatni kartonik swojskiego piwa na to poświęcę ;)
No proszę Cię ... jak mnie nie znasz ? . Entuzjastka wszelkich ciast, potrafiąca o każdej porze dnia i nocy ciasto spłodzić . Chętnie służy pomocą kulinarną dla innych .. )) Pomimo lekkiej nadwagi ( nie wynikającej z nadmiaru pożerania słodyczy ) optymistka , szanująca ludzi . Lubiąca podróże bliskie i dalekie i poznawanie nowych smaków i miejsc gdzie '' dobrze z pasją dają jeść ''. Tam gdzie kłótnia i przepychanka , macham ręką i ... piekę szarlotkę . Ot cała ja .. dla Was i dla Ciebie ...
O matko, jaki miły wpis! A ja myślałam, że będę zlinczowana! No też tak Cię widzę, ale kto te entuzjastyczne ciasta wcina. Bo ja piekę, a potem połowe rozdaje, bo rodzinka ma dość!
No to piąteczkę . Mam męża nałogowca ... ( i waga i cholesterol książkowy ) a ja bidula tylko łapki miksera poliże . Zawsze do mamci na wieś jadę z ciachem , pomimo ,że siostra też '' nałogowo'' piecze . Mam grono przyjaciół albo do mnie wpadają albo ja odwiedzam ale zawsze coś mam ze sobą .
Poza tym zapach ciasta i ciepło z piekarnika to najlepsza terapia , zapach szczęcia i haromii domowej Upss lece sledzie w olej wkładać , bo odsola się .
No właśnie i już mnie zaintrygowałaś, dlaczego teraz śledzie robisz. Ja tu męcze się w dusznej pracy, a Ty rodzinę uszczęśliwiasz. Usp ... ale wtopa ... w pracy .... WŻ.... To chyba złe połączenie.... Cóż taki dziś dzień.
Moja Droga ! Nie odżywiamy się tylko domowym ciastem . Dzisiaj ugotowałam krupnik z kaszą jaglana i pęczakiem na młodych warzywach .. Pyycha . Ciasto się kończy , jutro kolejne z truskawkami ..
A marzenia .. realizuj ! Pod nosem masz A-2 i bzyk jesteś w Berlinie i pijesz bier lub capuccino . Zerknij na Blablacar szybko i tanio możesz podróż zaklepać . ))
Moja Droga ! Nie odżywiamy się tylko domowym ciastem . Dzisiaj ugotowałam
COOOO????krupnik z kaszą jaglana i pęczakiem na młodych warzywach .. Pyycha . Ciasto
się kończy , jutro kolejne z truskawkami .. A marzenia .. realizuj ! Pod
nosem masz A-2 i bzyk jesteś w Berlinie i pijesz bier lub capuccino . Zerknij
na Blablacar szybko i tanio możesz podróż zaklepać . ))
COOOOOO ?? odnosnie czego, bo nie rozumie ? ciasta czy '' biera ''
No bo ja myślałam, że tylko ciastem...
Ano zerknij co ostatnio było na kolacji na megowym stole ...
Bosze ale super, a co to jest kolacja??????
Kolacja była z moją teściową w tle . Nawet na wynos sałatkę załapała się mamusia .
Moja się załapuje nie tylko na wynos ale też na "przynos", do niej w gości chodzimy z własną wałówką
A nie mówisz przypadkiem o mojej teściowej?
Ale mi ślinka poleciała..
Oszustwo! Pierwsze to ciasto z kukurydzą a drugie pewnie dla gości, a wy ciasto (z kukurydzą).
... Słodka jesteś .. ))
Ja jestem z Olsztyna, w wolnym zwiazku.Dzieci-0(z powodu choroby), ale za to 30tu rozbójników pod opieką-to tez dzieci, jakby moje- męski internat. Brunetka, średni wzrost. Trudno tak sie opisać dokładnie, ale wiem, że jestem pogodna, wesoła,impulsywna,ale staram sie nad tym panować. Z pierwszego fakultetu-filolog, z drugiego- pedagog opieki.Lubię nature, las, jeziora, cisze, poezję i literaturę.I Was lubię!
To mogę Ci powiedzieć, że utożsamiłam Cię właśnie z pogodną blondynką w dużym słonecznym domu. Bardzo zaangażowana w pracę, ale taką o nienormowanym czasie. A czasem myślałam, że mieszkasz w jakieś małej, egzotycznej wiosce w ciepłym kraju! Fajnie, że napisałaś tyle o Sobie. Ja nie mam czasu na hobby, ale uwielbiam Polskę i tą obok mnie i tą z dalszych okolic. Uwielbiam Dolny Śląsk. Nigdy nie byłam za granicą. I jak padnie na zwiedzenie Twojej miejscowości to poproszę Cię o wytypowanie miejsc, gdzie powiennam jechać. Całuje Cię mocno!
O rety!Ja od zawsze byłam ciemna brunetką)))Zobacz jak to pozory mylą)))
No, a na dokładkę zamiast pod Twoim wpisem to pod innym odpowiadam. Ale wtopa. Ale już się nie denerwuje, bo chyba mój wywód został doś ciepło przyjęty....
eee, spokojnie!!! Ja tez się myle, inni też)))
Oj majoliko, są osoby, które nie mylą się nigdy, a nawet jak się pomylą to zarżnąć się dadzą w uporze, że wcale nie :)
Ja zawsze szanuję osoby, które umieją przyznać się do błędu.
wiesz co...ja na studiach miałam filozofię- taki przedmiot. Bardzo ciekawy i mądry. Tyle lat mineło, a ja cały czas pamiętam. Pamiętam takie stwierdzenie filozoficzne- mylić się- to nie grzech.Każdy się myli. Ale trwać w błędzie i uporze to głupota.
Całkowicie podzielam Twoje zdanie :)
I też miałam filozofię :)
Prawda, że ta filozofia ciekawa była? Ja z racji kierunku studiów- byłam wysłana na rok na praktykę językową do Rosji, do Moskwy. Tam miałam dodatkowe przedmioty. Wśród nich nawet filozofię Marksizmu-Leninizmu. głupota, jakich mało.Zdałam egzamin na starej studenckiej zasadzie trzech"Z"= zaryć, zdać, zapomnieć)))Ale z tym zapomnieniem to ciężko jakoś. Dziś widzę w konetkście do teraźniejszych czasów dzikiego kapitalizmu-to nie było takie głupie!!!
Matani - skąd taki wodny avatar? Pływasz czy tylko lubisz rybki? :)
:) Awatar z Chorwacji z wyspy Pag :) Lubię ciepłe morze :)
O, ja też. :) Ale chyba wolę jeziora. WJM - to mój raj. <3
Dzieki za całusy,a jak padnie na Warmię-chętnie przyjmę)))Zapomniałam dodac, że z pochodzenia rodziców jestem mazowszanką, ale nawet oni wysłani na te warmzińsko-mazurskie tereny po wojnie z tzw nakazu pracy-zakochali sie w tej krainie i jej historii. Zbierali wiele materiałów historycznych i to we mnie zaszczepili-to mój konik.Mam w domu prawdziwą skarbnicę białych kruków literackich z tych terenów. Taka pasja etnograficzna.W ogóle uwielbiam folklor w każdej postaci:wiersze, baśnie ludowe, wycinanki, hafty, koronki, świątki ludowe, piosenki, melodie....Zbieram to. Taki fijoł po prostu))
Swego czasu Olsztyn odwiedzałam bardzo często i miałam tam spora przyjaciół. :) Potem wiadomo - rodziny, praca. Nie było już tak czasu...
Nawet psa mam z olsztyńskiej hodowli! Ale to czysty przypadek. :)
Zawsze lubiłam to miasto wśród jezior i lasów. No i w porównaniu z Warszawą było takie spokojne...
Takie jest do dziś...Jedziesz od Warszawy i nagle takie lasy ciemne, bory się zaczynają przy drodze. Jeziora leśne, bory ciemne. Jedziesz i tylko las i las. I nagle takie światełko widzisz...Las się rozstepuje...i nagle z lasu wychyla sie takie wzgórze, zamek, rzeka otoczone lasem...to właśnie Olsztyn))Allenstein-to pruska nazwa(Prusowie to było plemię słowiańskie, północne) Allen= Łyna=rzeka.Stein=kamień. To nazwa pruska-kamień na Łynie I tak było-onegdaj stał tu kamień ofiarny pruski koło rzeki Alla.Potem Polskie rycerstwo podbiło te ziemie i założyło tu diecezję.I nawet sam Kopernik bronił Olsztyna przed okolicznymi krzyżakami!!!I nawet mu sie udało)))
Ale świetnie to opisałaś.Nigdy nie byłam w tych stronach.Muszę to nadrobić,zwłaszcza,ze mam rodzinę w Olsztynie.
Cześć. na imię mam tak jak Ty<może to dobrze?>. Z wykształcenia filolog i przez wiele lat pracujący w zawodzie, ale musiałam zająć się rodzicami i od 18 lat mieszkam na wsi na pograniczu Mazur, Mazowsza i, podobno, Podlasia. Prowadzę małe gospodarstwo, a mąż pracuje w tzw. mleczarni. Lubię gotować i piec<właśnie w piekarniku siedzi" rabarbarowiec ze szpitala". Skleroza to moja siostra rodzona, więc nie pamiętam autorki, ale serdecznie ją pozdrawiam. Zanim zalogowałam się tutaj kilka lat podglądałam i korzystałam z przepisów. Poza tym jestem z tych, co to wolą mieć święty spokój niż świętą rację. Pozdrawiam.
Miło Cię poznać. Molo bywałam w tym regionie. Pobodno Bardzo ekologiczny. Ja też uwielbiam gotować i zajmować się domem, ale niestety musze pracować i na dom i kulinarne i ogrodowe przyjemności mam mało czasu i albo je robie po łebkach albo wcale. Mam ogród z bardzo kiepską ziemią więc w tym roku zroezygnowałam z warzywnika, bo stres czy coś urośnie mnie dobija! Ty na pewno jestes osoba bardzo systematyczną skoro prowadzisz małe gospodarstwo.
Jestem Ślązaczką, która w sobotę bierze ślub, za ok 7,5 miesiąca będę mamą. I przez te wydarzenia ostatnio wiele dzieje się w moim życiu. Pedagog resocjalizacji i oligofrenopedagogiki - pracuję w domu dziecka. Uparta jak osioł, radosna i czasami nazbyt odpowiedzialna. Pozdrawiam. :)
Wszystkiego dobrego ci życzę. Moja siostra Aldona też pracuje w domu dziecka i też jest uparta - czy wy w tej instytucji tak macie? Czyli za chwilę wywracasz świat do góry nogami i będziesz mieć osóbkę, dla której bez wachania wskoczych w przysłowiowy ogień.
Może upór pozwala nam "przetrwać". :)
Na pewno i w waszym zawodzie musicie mieć ciut serca ze stali i kamienia - dla dobra swojego i dzieci, które macie pod opieką.
Ja mam na imię Agnieszka.Jestem żoną i mamą czwórki dzieci.Mieszkam w Zielonej Górze chociaż urodziłam się w Grodzisku Wlkp.Nie pracuję zawodowo.Uwielbiam piec rozmaite ciacha i ciasteczka.Od WŻ jestem uzależniona bywam tu w przerwach na sprzątanie i gotowanie.
Hej Agnieszka. Zielona Góra to winobranie. A grodzisk to niedaleko mnie. Ja urodziłam się i mieszkam w Jarocinie. Mąż nie lubi się objadać więc piekę tylko na wekhendy - zwłaszcza że pracuje zawodowo. Ale od WŻ jestem uzalezniona również. Moze nawet jestesmy w podobnym wieku - ja mam 39 lat i trójkę dzieci.
Ja też mam 39 lat.U mnie każda upieczona ilość znika w oka mgnieniu.
Ale fajny wątek! Tak jak Dżanina nie będę się zbytnio uzewnętrzniać z danymi, bo prywatność ma się tylko jedną
Cóż mogę napisać o sobie? Długowłosa brunetka ("szatanka" - jak mawia mój mąż). "Napływowo" mieszkam oficjalnie pod Poznaniem (kod pocztowy wskazuje na Poznań, gmina już jest ościenna). Od niedawna jestem podwójną mamą i dobrze mi z tym Hobbystycznie angażuję się w kuchni preferując słodkie wyroby. Do dań wytrawnym bozia poskąpiła talentu, ale nie jest źle, rodzina nie marudzi. Marzę o termomiksie... i o odrobinie więcej czasu dla siebie.
Namiętnie ćwiczę jogę, choć teraz z pewnych przyczyn jeszcze przez 3-4 miesiące mam przerwę w wyginaniu...
Z wykształcenia filolog, nauczyciel, tłumacz, ale nie pracuję w wyuczonym zawodzie.
Podziwiam niektóre osoby z WŻ i nadziwić się nie mogę JAK ONI TO ROBIĄ, że codziennie dwudaniowy obiad serwują, a do tego jeszcze świeże ciasto wyskakuje im z piekarnika. I jeszcze pracują na etacie! Chyba wpadnę w kompleksy z tego powodu...
hahaha, podoba mi się słowo "szatanka")))Kurcze ja zawsze mam problem w określeniu siebie w tym względzie. Włosy kruczoczarne(no teraz juz posiwiałe), ciemna cera, śniada, a oczy....jasnoniebieskie)))Cholerka - nie pasuję ani na szatynkę, ani na brunetkę)))ale szatanka- może być!)))
Każda z nas ma "siwki" i niech będą! Bozia farby wymyśliła i nam je dała!
Wypraszam sobie!!!! Ja nie mam!!! :)
Po pwenie jesteś o 100 lat młodsza, albo masz 100 % mniej problemów, które sobie oczywiście same stwarzamy.
Ani jedno, ani drugie. Po 50 urodzinach pewnie jak u reszty żeńskiej części rodziny pojawi mi się jedno siwe pasemko na grzywce. :)
Miałam takiego sąsiada .Umarł w wieku 90lat i prawie nie mial siwych wlosów. Wszyscy uważali go za próżnego, że się farbuje w tym wieku, a okazalo sie, że on nie siwial.Dobre, nie? To jest chyba sprawa dziedziczna.. Ja mialam pierwsze siwe wlosy, jak mialam 13 lat. Z tym, że proces siwienia jakby mi sie zatrzymal i jestem lekko podsiwiala. Znałam też człowieka, który osiwial w ciągu jednej nocy.To jest dopiero dziwne.w jaki sposób to się dzieje tak szybko?
Nie słyszałam, żeby tak szybko osiwieć inaczej niż przy silnym stresie - traumie. Może tej nocy wydarzyło się coś, co na maksa nim wstrząsnęło?
Ja zaczęłam siwieć jak moja mama - po ciąży. :)
Moja Babcia tez nigdy nie osiwiala, mam to po Niej.
Ten meżczyzna, o którym pisałam- osiwiał w ciągu jednej nocy po śmierci syna w wypadku.
Nie pamiętam, jaki mam naturalny kolor włosów, ale nienaturalny miałam już prawie każdy, łącznie z niebieskim, fioletowym, różowym ( w tym roku) i zielonym. :)
Miło że napisałaś. Mieszkamy blisko siebie - ja Jarocin.. I mam ten sam podziw dla kobiet stąd, dlatego otwarłam wątek, bo nie mogę tego zrozumieć i właśnie wyjasnienie kim są, co robią pozwoli wszystkim zrozumieć, że każda z nas jest cudna i wyjątkowa. Ale to prawda, że one są zajebiste!!!!
Ja mieszkam na Lubelszczyźnie, mój awatar mówi sam za siebie . Wraz z mężem jesteśmy producentami owoców . Także pracuję u siebie. Codziennie tu zaglądam i czytam wątki, piekę różniste ciacha z WŻ , sama nie jestem tak utalentowana kulinarne , żeby coś wykwintnego wymyśleć . Ale od czego mamy wspaniałe WŻ
Jestem z tych samych okolic i zapytam nieśmiało....a czy w konkretnych ogólnodostępnym miejscu sprzedajecie swoje owocki?
O Ty też "lubelaczka"???
Niooooo! :D
Widzisz - nawet innych zaskoczyłaś, bo nie wiedziały kobitki skąd ty. Miło byc mniej anonimowe.
Jest tu tylu forumowiczów,że niemożliwe jest zapamiętanie wszystkich danych :)
Od czego są tabelki??? :)
Bez przesady... WŻ inne priorytety życiowe :)
Jeżeli ktoś chce to niech sobie tworzy, mi nie przeszkadza bycie umieszczoną na WZ mapie :)
Fajna by była taka mapa ze swoją pinezką. Potrzebujesz kogoś z jakiegoś miasta ... pach pod pinezkę i kto to. taki myk!
Jestem z tych samych okolic i zapytam nieśmiało....a czy w konkretnych
Giełda owocowo warzywna i exportogólnodostępnym miejscu sprzedajecie swoje owocki?
Rozumiem :)
-
Witaj, miło, że nie jesteś już dla mnie obca. Kurcze ale to zajebiste, że tażdy umie tu coś o sobie powiedzieć. Szkoda, że mieszkasz tak daleko może bym Twoje owoce brała? Ulubione mojego syna zresztą...
Fajny watek:) Oto ja, pełnoetatowa kura domowa-dobrze mi z tym, szkoda tylko, że za to nie płacą:) Do tego mama uroczej sześciolatki Basi i była żona ;) Sąsiadka Megi. Trzeba sie baaardzo natrudzic żeby wyprowadzic mnie z równowagi ale wtedy nie ma zmiłuj...Twardo stąpam po ziemi bo zycie mnie nie rozpieszcza, ale kiedyś chyba w końcu wyjdzie słońce...
Pozdrawiam
Dorota:)
..
Zazdroszczę sąsiedztwa
Jak ziuchnę się do Ikei na Franowo to mogę być Twoją '' somsiadką '' .... chociaż na chwile !
oooooo! Zapraszam! Choć do mnie jeszcze cały Poznań trzeba przejechać...
oooooo! Zapraszam! Choć do mnie jeszcze cały Poznań trzeba przejechać...
Do mnie tylko pół PoznaniaWszystkich Was .. obskoczę z kujawskim '' kołoczem '' . Aczkolwiek u nas są ''placki'' ale do rymu nie pasował .. ))
Mój "trip advisor": najpierw zakupy, potem Gluba666, następnie do mnie i po mnie, a na końcu do bahusa się wprosimy Tylko megi, nie zapomnij tego kołocza!
No od Ciebie i Gluby do mnie rzut beretem. Oj to muszę zaopatrzyć się w kilka skrzynek piwa...
Bahusku .... mnie tam dwa razy się nie powtarza odkąd o Gniezna jest '' eska '' jazda do Poznania to czysta przyjemność . Na wszelki wypadek wezmę kierowcę - abstynenta ze sobą ...
Z Poznania do Kalisza rzut beretem, jak jechalam rodzić , mąż w 1,5 godz dojechał.
Z tego wszystkiego zapomniałam napisać,że zapraszam..
To po drodze o Jarocin zachaczcie. Czekam i zapraszam.
ja prawie jak z Kalisza bo w Kaliszu pracuje , mieszkam na wsi mamy z mezem 20 ha troche zwierzakow typu muu.. i kwik... mam troche zieleni nie do konca wypielegnowanej wokol domu z braku czasu . Jestem szatynka oczy brazowe figura gdyby bylo -5 to ok. praca przewarznie 7 dni w tygodniu do tego gosp. dom syn 12letni i maz prawie jak syn:-) do jarocina tez mam niedaleko wic sie wpraszam na kawe.Wlasnie zaczynam wolny weekend i jestem przeszczesliwa chocierz upieklam ciesto na maslance z truskawkami i wyszedl mi zakalec . Wz jest dla mnie jak bajka na dobranoc ch y ba ze sex z mezem, ha.ha dzieki bardzo wszystkim za przepisy z ktorych korzystam na moje brak mi czasu moze kiedys moze w urlopie jeszcze raz dzieki pa pozdrawiam wszystkich a szczegolnie z wielkopolski
dkim jestescie
Dopisano 14-06-01 13:15:03:
oj sorki cos nie tak mi sie tu wpisaloNo nie no.... toć przecie z Poznania do mnie, wcale daleko.... tak myślę, że jakbyś się sprężyła, to możesz do mnie wstąpić i doprawić jeszcze wątrobę ze mną, po wizycie u Bahusa..... ...co Ty na to...?
A ode mnie to wszędzie daleko.
ale zanim dojedziesz do Iwci- zachacz do mnie....Bo od Bahusa do Iwci to przez moją mieścinę się jedzie :)
Po pierwsze primo: zaczynam się bać, że naprawdę wiesz, gdzie mieszkam ale jakbyś był przejazdem, czy też umyślnie - również zapraszam w wersji solo (tylko nic sobie nie myśl... ). Jakieś piwo się znajdzie, może nawet niemieckie.
Po drugie primo: z Glubą "rzucimy beretem" i się u Ciebie zjawimy, jeśli wola taka. Rzeknij ino słowo, a stanie się ciałem
Po pierwsze primo: zaczynam się bać, że naprawdę wiesz, gdzie
Jestem za :)mieszkam ale jakbyś był przejazdem, czy też umyślnie -
również zapraszam w wersji solo (tylko nic sobie nie myśl... ).
Jakieś piwo się znajdzie, może nawet niemieckie. Po drugie primo: z Glubą
"rzucimy beretem" i się u Ciebie zjawimy, jeśli wola taka. Rzeknij ino
słowo, a stanie się ciałem
A masz beret?
Się kupi w razie czego :)
tylko nie moherowy!
A mogę zabrać na ''wuzetową kolędę'' Dorotibasie ( fajne abstynenckie dziewczynki )
Ja na przyczepkę z wielką przyjemnością, Barbara za kare w domu zostanie :D
Przyczepki mile widziane
Cześć Dorotka Sąsiadko Megi. Ja nie jestem niczyją sąsiadką z WŻ - albo jeszcze nie znalazłam. Kura domowa to brzmi dumnie. Mam w domu synka 11 letniego i jest moim oczkiemw głowie. Dwie starsze córki już mnie nie kochają i postanowiły sporadycznie się kontaktować. Mam męża wdowca. Wiem co to życie, więć bardzo dobrze cię rozumiem. Cieszę się że Cię poznałam.
Prosta baba ze wsi - od niedawna, bo nie oszukujmy się, takie małe miejscowości miastami trudno nazwać. To, że pazerna to widać. Nie pracuję, leniwam z natury. Dużo czytam, dużo mówię, dzieci mam dużo, tylko wzrostu mam mało. I pieniędzy, tych ze względu na pazernosć też zawsze mam za mało. :)
Dopisano 14-05-31 8:54:46:
Jakoś wszyscy więcej o sobie napisali...Lat mam tyle na ile wyglądam, no może 5 mniej. 3 córki (2 sztuki 9letnie i 3letni mały Ryś). Młodszego ode mnie męża. (Tak, drugiego, poprzedni był starszy). mieszkam koło Rzymu, na górze, piję jedna z najzdrowszych wód, jakie można pić, z racji źródła we wsi. Lubię czytać, dyskutować, czytać, uczyć się, czytać, wymyślać i tworzyć od dekoracji po ciasta. Jestem zaradna, ale nie jestem optymistką. Jestem realistką, choć miewam skłonności do omijania problemów szerokim łukiem i wychodzenia z założenia, że "jakoś to będzie". Bardzo marzę o domu z ogródkiem.Raz w tygodniu prowadzę zajęcia z angielskiego w świetlicy, choć nie chciałabym być nauczycielem- rachunki mimo moich próś same się nie chcą zapłacić, ale nie zawsze można robić tylko to, czego się chce, prawda? :) Nie lubię być atakowana, nie lubię musieć się bronić przed zaczepkami, szybciej odsunę się niż zniżę do takiego poziomu. Chyba, że ktoś miałby chęć zaatakować moich bliskich... jak mawia mój M. Abaddon to przy mnie c*pa. Jestem dość wymagająca, tak wobec siebie jak innych. Nawet kaktusy ususzyłam, więc nie mam kwiatów doniczkowych. PPrzed domem mam "słynne schody", na których pijam kawę a Młode grają w piłkę. Dokarmiam sąsiadów ciastem. Dostaję miód, sery, owoce i wina. :) Poza winami w sumie wszystko dostaje Ryśka, ma specyficzny dar, nawet ze spaceru potrafi wrócić z cukierkami, zabawkami... No, teraz napisałam chyba wystarczająco dużo. A i nie umiem używać "forumowych" emotek, więc... :D
Kilogramów też masz mało o czym nie raczyłaś wspomniec:P
To przez WRODZONĄ skromność :) Jak się ma mało to się nie ma czym chwalić... ale grunt, że można część ciuchów od starszaków pożyczyć:)
ale gdybyś kiedyś zmieniła zdanie to ze szczerego serca oddam 5 kg:)
Jaka kochana dziewczyna :)
Bahati, ja do 14 roku zycia mieszkałam na wsi podolsztyńskiej, typowo warmzińskiej . Piękniejszego okresu w zyciu dotąd nie doświadczyłam!No niestety już ani tej wsi nie ma- jest jakieś przedmieście, hotele, osiedla deweloperskie. Nawet tam nie jeżdze, a jak przejeżdzam odwracam głowę, bo nie chce w sobie psuć wspomnień. Pieniądze każdy lubi! Ja też.Tylko złodziejskich bym nie chciała.Leniwa....a kto nie jest leniwy?!!Jaka ja bywam czasem leniwa)))ale dzielnie z tym walczę!Ale jak czasem pojade do lasu do swoich takich znajomych miejsc-to leżę nad jeziorkiem jak leniwiec pospolity.No chyba, że grzybki, albo rybki wywęszę!
Na tej wsi to grama zieleni nie mam... rozciągnięte to "miasteczko" na 4 góry, hoteli jest chyba tyle samo co domów mieszkalnych... Staram się jak najwięcej rzeczy robić sama, od ozdób do włosów po masę krówkową. Szyję poduchy sowy, o tym chyba nigdy nie pisałam :)
Pokaż te poduchy, też lubię szyć, to może bym coś podpatrzyła. Pliiiiiiis.
Pamiętaj u mnie lubię nie koniecznie znaczy, że umiem. :) Szyję ręcznie i tylko z kawałków materiałów, które mam w domu, dobrze, że mężowe koszule spore i R. szybko wyrasta z ubrań. :) Tu poducha z kieszonką na książkę dla mola książkowego. :)
Witaj. No pozytywnie jesteś nieskromna i to mi się podoba. Ja tez oddam ci kilogramy i zabiorę trochę powności siebie. Jesteś bardzo pozytywna. Brać z ciebie przykład
No i oczywiście najpiękniejsze opowieści w kuchni :) lektura obowiązkowa w domostwie z bardzo czynną kuchnią :P
Pod pierwszym zdaniem podpisuję się czym tylko chcesz, oprócz rąk i nóg oczywiście. A szyję trochę ręcznie, ale trochę też na maszynie. A poduszki piękne i pomysłowe. Czy myślałaś żeby je sprzedawać? życzę, bo u mnie okropnie zimno i pochmurno.
Młode dołączają do prezentów urodzinowych dla koleżanek. Słońca mogę trochę podesłać, tak z 2h, bo więcej dziś się u mnie nie zapowiada. :)
Bahati.... Śliczne, zdolniacha z Ciebie!!!
Mam pytanko, czym wypełniasz wnętrze poduch? Kupujesz wkład, czy gładką podusię, czy może czymś innym? Pytam, bo mam plana zrobić poduchę z górnej części, moich za dużych dżinów.
Kupuję na targu w czwartek dużą poduchę za piątaka i rozpruwam z premedytacją. :)
Kupuję na targu w czwartek dużą poduchę za piątaka i rozpruwam z
premedytacją. :)
Ha.......! dobra myśl i taka energetyczna......
Dzięki!!!
Iwcia, gdzieś, kiedyś, na jakimś blogu czytałam, że do wypychania takich własnoręcznie szytych ozdobnych poduszek kupuje się najzwyklejsze "marketowe" jaśki, czasem bywają w głębokiej promocji w Jysk. Chodzi o te najtańsze, z "fizelinowym" obszyciem.
Taki też zamysł miałam.... jakiś marketowy produktos tam wcisnąć.... dzięki!!!
Ojej, jakie fajne!!!! Niespotykany talent masz. Gratuluję!
Dziękuję :) Jak wspomniałam... lubię, niekoniecznie potrafię szyć, ale kombinować i robić "coś z niczego" kocham!. Muszę kupić maszynę do szycia, jakiś czas temu widziałam w świetnej cenie, ale na skutek posiadania stada dzieci ośmielających się bez przerwy czegoś chcieć/potrzebować budżet odpuściłam sobie zakup. Teraz czekam na kolejną dobrą ofertę. :)
Ja mam starego Łucznika szafkowego po mamie. Takiego na pedał)) Słuchaj, rewelacja! Te nowe to mogą się schować przy takim czołgu!)) Przeszyje wszystko, skórę, grube , złożone warstwowo materiały, aksamit, czy cieniutki woal. Jest wieloczynnościowy i po założeniu podwójnej igły- szyje też dzianinę. Gdzie tym nowoczesnym maszynom do starego Łucznika?! Poza tym mozna nim szyć b dokładnie, wprost po jednym ściegu, co jest dość ważne np przy wszywaniu zamków. Umiem szyć i szyję takie domowe rzeczy-firanki, podszywanie, zamki, jakies głupotki do domu. To bardzo przydatna umiejętność.W kryzysie szyłam sobie z wykrojów całe stroje. Nawet fachowo kieszenie wpuszczane umiem)))Ale już teraz nie chce mi się, czasu nie ma(((
Śliczne! Ja nie mam takiego talentu w palcach...
Teraz robię z Dużymi bransoletki. Młodsza Duża je sprzedaje i na coś sobie zbiera kasę, Starsza sama nosi i rozdaje... durna jak jej matka, pożytku z niej nie będzie :D
Oooooo! Takie śliczności, że teraz to mi oczy wypadły. Ale to nic, koty znajdą.
I co z tym wszystkim robisz? Masz dla siebie, rozdajesz, sprzedajesz? Jezu jak ja podziwiam takich zaradnych ludzi i zorganizowanych i pracowitych. W moich oczach już masz 180 cm!!!!!
Rozdaję albo zostają "cuda" w domu. :) Czasem uczę dzieci na świetlicy różnych takich...
No przepraszam Ciebie .. to ja mam udokumentowany chłopski rodowód , hmm jakbym dobrze poszperała to może pradziad pochodził z linii rodowej Borynów z Lipiec Rejmontowskich
Kolejne podobieństwo:) Też mam chłopski rodowód. I wcale się tego nie wstydzę;D
Jestem z Poznania i mieszkam w Poznaniu. Na imię mam Bahus. Nie lubię Wielkiego Żarcia. Wchodzę tu bardzo sporadyczne. Bo tak naprawdę to po co? Najbardziej to nie cierpię Makusi, Bahati i Wkn. Resztę zaledwie toleruję. Uwielbiam prasować i sprzątać. Nie lubię gotować, nie lubię zajmować się kulinariami. Na kuchni to prawie się nie znam. Pieczenie ciast idzie mi troszkę lepiej. Nie lubię się śmiać, żartować ...i nawet piwa nie cierpię. Natomiast uwielbiam (a nawet kocham) nasz rząd i panów posłów z ul. Wiejskiej w Warszawie. A jak się tak głęboko zastanowię, to wychodzi na to, że nie lubię nawet "nie lubić"...
No to już wiecie o mnie wszystko. ot co..
Uwielbiam Twą niechęć do mej osoby i w pełni ją odwzajemniam!!! :)
Jakie wyszukane komplementy sobie prawicie)))Hahahaha))
Ile dzisiaj piw wypiłeś ?
Też coś. Przecież ja piwa nie lubię...więc jak?
Może w ramach pokuty?
Hmmm....staram się być na bieżąco czy przegapiłam moment Twoich wyrzeczeń? A czego jeszcze nie nie robisz ?
Niech Cię uściskam Bahusie, siup Bahusa
Wiem, że jesteś z Poznania i wiem, że to wszystko prawda i jak następnym razem zaprosisz na piwo to wezmę skrzynkę i Ci dam, bo wiem, że nawet na nie nie spojrzysz! A i wiem, że my z Wielkopolski nigdy na diecie nie jesteśmy i mamy najlepsze poczucie humoru. Pozdrowionka z Jarocina!!!!!
zapomniałeś napomkną, że nie lubisz swojej WŻetowej córci ;)
Skłamałeś 15 razy :D w 14 zdaniach ( chyba ) To jest rekord ( poproszę WKN o zapisanie w WŻ annałach ) ku wiedzy potomnych naszych kochanych ! Powinieneś startować w turnieju łgarzy . Pozdrawiam serdecznie Piątkowo :)
PS Reszta to się nie nadaje CO ?! ;P
Jestem z Poznania i mieszkam w Poznaniu. Na imię mam Bahus. Nie lubię
Jak to dobrze, że toffika nie zaliczyłeś do tych których nie cierpisz :)Wielkiego Żarcia. Wchodzę tu bardzo sporadyczne. Bo tak naprawdę to po co?
Najbardziej to nie cierpię Makusi, Bahati i Wkn. Resztę zaledwie toleruję.
Uwielbiam prasować i sprzątać. Nie lubię gotować, nie lubię zajmować
się kulinariami. Na kuchni to prawie się nie znam. Pieczenie ciast idzie mi
troszkę lepiej. Nie lubię się śmiać, żartować ...i nawet piwa nie
cierpię. Natomiast uwielbiam (a nawet kocham) nasz rząd i panów
posłów z ul. Wiejskiej w Warszawie. A jak się tak głęboko
zastanowię, to wychodzi na to, że nie lubię nawet "nie lubić"... No to
już wiecie o mnie wszystko. ot co..
Też nie cierpię ale toffik tak rzadko tu bywa, że zapomniałem...
Też nie cierpię ale toffik tak rzadko tu bywa, że zapomniałem...
A tam od razu rzadko :). Bywam, ale siedzę cicho :) Chyba, że o mnie zapominasz :) A tak poza tym to przypominam Ci o danej mi obietnicy :) Wakacje tuż tuż :)A to Ja - argennia. Żona + mama = kura domowa 24h, ale nie narzekam. Ślązaczka i katoliczka. Do niedawna gotowałam bo musiałam, ale od kilku tygodni jakimś cudem zaczęło mi to sprawiać przyjemność. Nie latam też do cukierni po gotowe ciasta tylko przeszukuje WŻ i kręcę sama. Nie zawsze wyjdzie, ale co tam. Uwielbiam sprzątać, prasować i myć okna. Mam bzika na punkcie firan. Mam stres kiedy w aucie zapala się rezerwa. Zakupy robię w Biedronce. W mojej kuchni nie ma miejsca na kostki rosołowe. Edukuję się w kierunku alergii. Nie mam konta na FB i NK.
hahaha, to tak jak ja! Gdy słyszę "dzyń" i widzę, że zapala się lampka z rezerwą moje oczy rozbiegają się w panice w poszukiwaniu najbliższej stacji paliw. Mojego męża doprowadzam tym do szału. On mnie tym, że z wyprzedzeniem nie myśli o tankowaniu. Jest remis
Mój mąż zawsze mówi: " jeszcze na tym 100km przejedziesz "
Mamy tego samego męża???
A ja na to: "a jak po drodze nie będzie stacji to co?"
Ja mówię: "będę dzwonić jakby co to przyjedziesz po mnie" :) A on na to: " babo, nie panikuj! "
Mój mąż ostatnio "O, chyba jedziemy na rezerwie, ale nie wiem od kiedy!" Myślałam, że go zabiję, ale spokojnie zapytałam:"A dowieziesz mnie do pracy?" Dopiero jak usłyszałam "Nie wiem", to on usłyszał co myślę.
Mamy tego samego męża??? A ja na to: "a jak po drodze nie będzie
Coś czuję, że to ja jestem Waszym mężem...stacji to co?"
No to chyba ja mam klona. Nawet słownictwo to samo. Oczywiście drugie zdanie do Dziewczyn.
buahahaha! Bahusie, serce Ty moje , tzn. mężu mój (pomyliłam się, to nie są przecież synonimy)
Jakbym siebie słyszała.. I w tedy nie mam zmiłuj, tak długo ''suszę'' mężowi głowę,że do św spokoju zahaczamy o stację.:)
Chyba się pochwalę - ja mówię, że mi się rezerwa zapaliła i Ślubny bierze mój samochód, podjeżdża na stację i tankuje. A dzisiaj rano musiałam sama.
Kłamie! Mój, zresztą, też!
A to Ja - argennia. Żona + mama = kura domowa 24h, ale nie narzekam.
Lubię cię i chcę, żebyś ze mną zamieszkała.Ślązaczka i katoliczka. Do niedawna gotowałam bo musiałam, ale od kilku
tygodni jakimś cudem zaczęło mi to sprawiać przyjemność. Nie latam też
do cukierni po gotowe ciasta tylko przeszukuje WŻ i kręcę sama. Nie zawsze
wyjdzie, ale co tam. Uwielbiam sprzątać, prasować i myć okna. Mam bzika na
punkcie firan. Mam stres kiedy w aucie zapala się rezerwa. Zakupy robię w
Biedronce. W mojej kuchni nie ma miejsca na kostki rosołowe. Edukuję się w
kierunku alergii. Nie mam konta na FB i NK.
Witaj - jesteś cudna i masz takie same bziki jak ja (oprócz fieran). Kocham Biedronkę i nie cieprię chemii w jedzeniu. Od początku roku - z racji choroby syna - unikam wszystkiego co niezgrowe w jedzeniu i to z pozytywnym skutkiem. A i mam konto na FB, ale nie wiem po co.... A kury domowej to ci ciut zazdroszczę, ale cóż ....
Kura domowa póki co, bo na wychowawczym Czy wrócę do pracy i kiedy, trudno powiedzieć. Na razie nie ma takiej opcji. Firany to u mnie największy bzik. Kiedyś kupowałam tylko gotowe, teraz podpatruję i co potrafię uszyję sama :)
Jestem Renata, mama dorosłej już córki i opiekunka fantastycznego jamnikopodobnego Lestera . Ateistka od kilkunastu lat mieszkam na Dolnym Śląsku, pracuję w bibliotece. Wzrostu mam niewiele, kolor włosów zapomniałam - aktualnie jasny brąz.
Wita jestem Marta mam 3 wspaniałych synów cudownego męża mieszkam na wsi zajmuje się swoimi kwiatami i ogródkiem pełnym warzyw nowe hobby to pszczoły zakochana jestem w nich i jak pracują poza tym bardzo lubię przebywać na WŻ podglądam przepisy a i na rade zawsze mogę liczyć
Zaskakują mnie wasze pasje i organizacja czasu, że macie go na wszytsko. Ty też Marto: ogród, pszczoły, wazywa, dzieci. jak to robisz, że zapewne wszystko robisz perfekcyjnie?
Wiesz co trzeba zrobić jak się ma za mało czasu? Znaleźć sobie dodatkową pracę lub jakieś zajęcie, wtedy dziwnym sposobem doba jakoś się "rozciąga" i wszystko da się ogarnąć. Lecę, bo mam dziś upiec ciasto na dzień rodziny w szkole< znowu, jak za każdym razem, wypada moja kolej>, ugotować obiad, a potem to już normalnie ogród, zwierzęta, przygotowania na jutro do szkoły i na 18 kurs,do 21. Pozdrawiam.
A wiesz, że masz racje? To 100 % prawda.
Słońce Moje Ukochane, kiedy mówię, że nie mam czasu i padam na pysk odpowiada "Taaaaa.... weź sobie jeszcze ze dwa koty!".
Albo przejść szkolenie "Matrix" - robić wszystko tak szybko, aby inni nie nadążali za twoimi ruchami
Ateistko od kilkunastu lat, a jaką religię wyznawałaś wcześniej?
Bahus skłaniałam się ku buddyzmowi, ewentualnie neopogaństwu :D
Bahus skłaniałam się ku buddyzmowi, ewentualnie neopogaństwu :D
Masz szczęście, że córka już dorosła i nie musi pisać jak wygląda jej mama. Moje dziecko, chyba w drugiej klasie, napisało "moja mama ma czerwono-żółto- brązowe włosy".
Mieszkasz Renatko w najcudowniejszym dla mnie regionie Polski. Mów mi o nim dużo. Wiesz jak się cieszę, że tyle cudnych ludzi tu pisze, ale żeby z całej Polski? Pozdrawiam cieplutko. W tak na marginesie. W tym roku będę w Książu kolejny raz i w kilku innych miejscowościach w Twym regionie.
Wątek super:)
Mam na imię tak jak w nicku, od wielu, wielu lat mieszkam w Lublinie, "gdzie przyszłam za mężem".
Mam dwóch dorosłych i" usamodzielnionych" synów, cudownego wnuczka.
Lubię jeździć na nartach, rowerze, chodzić po górach co wspólnie z prywatnym mężem robimy nałogowo, gdy tylko mamy ku temu sposobność a i jeszcze lubię kajak prawie tak samo jak swojego męża:).
Pracuję z tzw. patologią, lubię ludzi i tych moich patologów również.Na WŻ jestem już weteranką bo od 10 lat.
Basiu witam. Jesteś nałogową sportsmenką. Powiedz jak zacząć, bo czas zgubić zbędne kologramy i nauczyć się kochać sport i nie tłumaczyć się, że nie mam czasu. A Lublin pewnie piękny....
Lublin i okolice są piękne. Ze sportem to trzeba mieć "poganiacza" /mąż/ a i dobrze mieć jeszcze nawet takie małe grono współnałogwców
Witaj! Na imię mam tak jak połowa nicku. Jestem brunetka , mam męża, córkę i syna. Pracuję zawodowo, uwielbiam piec ciasta, gotować i robić przetwory. Jestem katoliczką od urodzenia idę przez życie optymistycznie. Jestem uzależniona od WŻ i od niczego więcej. Pochodzę z małopolski ale od kilku lat mieszkam w UK.
Witam Wszystkich! Będę nie oryginalna bo tez jestem z Lublina , wiec ściskam mocno wszystkie Lubelanki.Powiem szczerze, że często zadaję sobie takie same pytania. Jestem średniego, wzrosty o długich,ciemnych włosach(kolor jaki wyjdzie fryzjerce), szaro zielone oczy zaopatrzone we wspomaganie.Mam samych facetów na utrzymaniu, a marzę o córuni. Uwielbiam gotować, leniwie oglądać seriale i czytać lekkie książki.
PS. megi65 muszę ci powiedzieć,że ostatnio złapałam się na tym,że szukam pod przepisem twojego komentarza jak jest no to w ciemno i bez rozważania siup gotuję.
ŁOOOO CIEEEE !! ale komplement ... jeszcze trochę a wygryzę Michela Moran . Tak na serio ja mam też '' króliczki opiniotwórcze '' pod mój gust i smak .. ))Pozdrawiam serdecznie i obiecuje nie zawieść nigdy Twoich kubeczków smakowych ... ))
Kochana wiesz przecież,że od dawna cie podziwiam
Nie tylko Ty podziwiasz..
Lublin górą. Witaj.
Hej Renia. Witaj, miło Cię poznać. Jestes tu pierwszą osobą, która dokonała wpisu a nie mieszka w Polsce. Ja też to wszystko lubię, ale ten czas... Mam duży dom i ogród i coraz mniej czasu oby to ogarnąć.
Nie wiem czy do mnie to pytanie, bo choć już dobrych kilka lat jestem zalogowana na WŻ, to dopiero od niedawna nieśmiało się odzywam. Ale pytanie intrygujące i ostatnio często gości w moim życiu - może dlatego, że jako mama przepoczwarzajcego się nastolatka przepoczwarzam się razem z nim?
Z pasji i wykształcenia - muzykolog. Tylko z pasji - przede wszystkim żeglarka i sznauceromaniaczka. Początkująca hodowczyni storczyków. Wytrenowana (czy może - wytresowana...;)) przez rodzinę specjalistka od gotowania alergikom, dopiero nie tak dawno odkryłam prawdziwe uroki kuchni i to, że... odpoczywam w niej, odkrywając nowe smaki.
Wieczna uczennica, bo nie umiem przestać się uczyć świata i ludzi.
Kiedyś brunetka o brązowych oczach - jestem. Żyję i działam wprawiając czasem w pełne zdziwko przedstawicieli medycyny.
No to mamy dwie cechy wspólne : kolor oczu i ..storczyki tylko ,że ja już zaawansowana , jakby jakaś rada - porada w hodowli pytaj śmiało . Moje jak '' gópie '' kwitną i kwitną i przestać nie mogą .
Storczyki też mam....raptem dwa ale zawsze coś..
No to witajcie - Braci Storczykowa.
ja mam coś koło 200....
A ja jednego...
Oooo! Jakie? Masz orchidarium może?
Ja tez mam,ale tylko 20!
Dlaczego się nie podczepiam tam gdzie chcę? Coś fajtłapa ze mnie.
To tu miało być: WITAJCIE BRACI STORCZYKOWA! :)
Hahaha, fajny opis!!Ja też żegluję w wolnych chwilach-ahoj!Nawet kiedyś niechcący zrobiłam patent sternika)))Storczyki też lubię i eksperymentuję z nimi.Ciekawe roślinki z nich.Alergiczka też jestem-na gluten i roztocza. I ten gluten to problem na WŻ-tu tyle fajnych ciast! Do ciągłego kataru przywykłam, ale do sensacji postglutenowych-cały czas z tym walczę)))Czasem wygrywam, a czasem przegrywam((Całe szczęście nabawiłam sie tego juz w dorosłym wieku więc nie muszę myć noża po krojeniu chleba. Kiedyś w licum chodziliśmy na religię po lekcjach i nasz ksiądz polecił nam książkę do przeczytania- życie po życiu" A.Moody.Zapamiętałam z niej jedno-nasze całe życie to nauka, ciągła nauka. Trochę wtedy sarkałam, no jak to- to jak skończę szkołe nadal mam sie uczyć?Hahaha.Dziś rozumiem o co chodziło.
Tan nasz ksiądz to miał z nami cieżki kawałek chleba. Takie barany z nas były, że aż mi wstyd do dziś))A ksiadz był superinteligentny- był księdzem akademickim! I musiał uczyć takich baranow, jak my wtedy byliśmy)))Kilka osób na bezczela spało na religii. Kopaliśmy ich w nogę, żeby kompromitacji nie było.a ten inteligentny, ciekawy człowiek nawet okiem nie mrugnął.))) Niedawno spotkaliśmy sie na jego pogrzebie- były łumy ludzi.
No dziewczynki - maja siostra to wrodzony glutenowiec. Wiecie, że tyle lat tu jestem i nie wpadłam na pomysł na przepisy dla bezglutenowców? jak macie jakieś sprawdzone to dawać. Widziecie jak wątek się przydał...
Wiesz ,uczulić sie na gluten można zawsze. Ja mialam po 30ce- jak mi sie zaczelo. Teraz nauczylam sie z tym żyć,Poza tym organizm jakby naturalnie przestaje lubic, to co mu szkodzi. Ja odżyłam kiedy zrezygnowalam z glutenu i mleka, bo wczesniej po ścianach z bólu łaziłam, po lekarzach i nikt nie skapnął sie, że to zwykla alergia pokarmowa. Słyszałam, że teraz jest taka moda, dieta odchudzająca bezglutenowa.Nawet moje kolezanki niektóre troche powariowaly na tym punkcie. Ja uważam, że na sile tego nie powinno sie stosować. Inaczej, jesli ewidentnie zauważysz, że szkodzi.
Na wszystko się można uczulić zawsze. Mój małżonek od kilku lat zaledwie kich i kicha, kiedy trawy kwitną. Rzeczywiście też zauważyłam taką prawidłowość, że przestaje się lubić to, co szkodzi. Gorzej z tym drugim etapem - eliminacją tego (często smaczniutkiego) z diety. :) Jedynie mój pies - też alergik!!! - nie ma z tym problemów. Jak mu zrobiłam testy, to okazało się, że to czego nie lubi i nie chce jeść najbardziej mu szkodzi! Z synalkiem miałam podobnie jak piszesz o sobie - kilka lat minęło zanim lekarze stwierdzili, że to "zwykła alergia pokarmowa". Miał już 6 lat jak przeszliśmy na dietę bezmleczną.
Ja(pewnie z racji wieku) nauczyłam się rozpoznawać sygnały z własnego organizmu. I jesli coś mi ewidentnie przestaje smakowac, albo czuje sie nie za bardzo po czymś- nie jem tego.To czasami jest chwilowe. I odwrotnie- nagle(raz na 5 lat)) mam fisia np na punkcie fasoli, czy buraków i wtedy opycham sie własnie tym .Organizm sam wie, czego mu potrzeba. to jest chyba jakiś instynkt.Oczywiście nie robi się tego na hurra- nie dostarczając w ten sposób ważnych skladników. Wtedy trzeba wymyślić jakiś zastępnik.
Ahoj pokrewna duszo! Ja nie mam żadnego patentu, ale pływam już ooo! ile lat. Dzisiejsze przepisy pozwalają mi na to na śródlądziu. Na wielgachne łodzie się nie pcham, więc wystarcza. Urlopu bez rejsu sobie nie wyobrażam, a najlepiej odpoczywam na WJM. Choć teraz w sezonie to dzicz i tłumy tam... Jak widzę takiego palanta co na silniku wpływa w strefę ciszy na Nidzkim na przykład, to wielką chęć mam trzasnąć go pagajem w łeb.
Storczyki mnie zaintrygowały jako przeciwieństwo paprotek - wytrzymywały moje zapominalstwo!
Sama nie jestem alergikiem tylko moi faceci. Nawet pies - też facet, zresztą. Może jakby była suczka, to by nie była alergiczką?
Tak Was juz drugi dzien czytam i doszlam do wniosku, ze powinnam zostac Mutter Matka-WZtu.Nie liczac bahusa ......jestem tutaj chyba najstarsza ( wiekiem - nie duchem) a moze sie myle? Wszystkich Was uwielbiam (no moze z wyjatkiem nieobecnych) z Waszymi wadami i zaletami .Jak wielu z Was jestem uzalezniona..........dzien bez WZ - dzien stracony.Poznalam tu wiele wartosciowych osob,nie wazne czy mlodzi, czy starzy......dobrze sie z nimi czuje i to bo sie liczy.
PS.
bahus Ty zdrajco to moja piwniczke miales pomalowac , a bobra niech sobie dziewczyny czochraja !
Nie wiem dlaczego pod Ciebie sie podpielo.........mialo byc OGOLNIE
Basiu, a mnie się wydaje, że wcale nie taka pierwsza (wiekiem) jesteś. Jakby się dobrze rozejrzeć.
Uwielbiam własne wyroby. Zazdraszczam możliwości, bo ja w miejskim bloku takich nie mam...
Zawsze wybierałam lenistwo, a nie prasowanie. Mąż sam prasuje koszule - i o to chodzi. :)
A jak z boreliozą? Moja koleżanka - leśnik - leczy całą rodzinę. :(
Na chwilę obecną nie mamy, co dalej się zobaczy...
:) Ja ciągle nie mam czasu ;) gotować lubię, sprzątać mogę, prasuję jak muszę. Z zawodu leśnik, więc czasem prasuję ;) ostatnio doszło ogrodnictwo w pracy...
Generalnie pracoholik, nałogowo lubię ludzi, czasem fotografuję, robię za dużo nalewek których nie ma kto pić, generalnie dużo robimy z mężowatym sami, wędliny, przetwory, sery, chleb, piwo... (ostatnio mniej bo mam dziecko "uczulone" na siedzenie w domu :D).
Jesteś wielka, bo robisz to co ja bym chciała, ale mój mężowaty ,jak piszesz, jest leniwcem, albo lepiej robi wszystko wolniej niż ja i tym samym wiele rzeczy spoczywa na mnie i dlatego też mam na wiele rzeczy mało czasu. Ciąg zdarzeń lub ciąg przyczynowo-skutkowy.
Ja się kiedyś przejmowałam bardziej, teraz trudno nie mam czasu umyć okien nie myję, dom jest dla mnie nie ja dla domu. Zresztą wyznaję zasadę mój dom - moja twierdza, nikomu! naprawdę nikomu nie wolno w moim domu obrażać mnie ani mojej rodziny i nie mam zamiaru w moim domu robić nic wbrew sobie bo tak wypada, albo bo co ludzie powiedzą. Nawet jak mam przejściowy "nieład" to on jest mój i kropka i nic nikomu do tego. Jak się komuś nie podoba to ja siłą do swojego domu nikogo nie ciągnę. Spróbuj takiego podejścia dużo mniej stresu jest ;) A prędzej czy później czas się znajdzie i na sprzątanie...
Boże, dziewczyno, już kiedyś pisałam... "jesteś wielka". W końcu ktoś ze zdrowym podejściem.... jak ja!
Mój dom i moje zasady. Jak ci nie odpowiada, nie przychodź. I w ten własnie sposób się paru osób z otoczenia pozbyłam (w tym teściowej, której wszystko nie pasuje i nienawidzi zwierząt) a pozostały te, którym pasuje i które uwielbiam. Prawdziwi, sprawdzeni przyjaciele.
:) Miło mi czytać, że ktoś myśli podobnie :) Też nam zostali sami sprawdzeni przyjaciele, a do wzorków z psich łap na drzwiach wejściowych już przywykłam :D
Ile masz zwierzątek w domku i jakie?
Zapraszam do galerii - w tej chwili trzy koty i trzy psy. :)
Czesc ja tez niesmialo sie odezwe ,podgladam przepisy,podziwiam autorow.Jestem uzalezniona od wielkiego zarcia,jak przeprowadzilam sie do wlasnego domu to zabardzo nie umialam gotowac.Teraz to az wstyd pomyslec,ale przypadkiem wpadlam na ta strone i zostalam,na szczescie wszystkich Mam dwojke wspanialych dzieci,chlopiec i dziewczynka,maz czasem dokuczliwy,ale to sie krzyknie ,okolice Plocka .Kura domowa ,ale mam zamiar isc do szkoly ,doksztalcac sie,od wrzesnia,tylko troche strach ,ze niedam sobie rady.Uwielbiam czytac ,swoja dzialke pielegnowac i WZ
Wiesz zrobię chyba zestawienie kto, skąd i co robi. Ciesz się, że jesteś w domku. To bardzo miłe byż z dzieciaczkami.
Zrób, zrób. Może być ciekawe :)
Siedzenie w domku z synalkiem to był mój najwspanialszy czas. Mogłabym tak dalej. :)
I ja się chce przedstawić. :) Mam na imię Małgorzata. Mieszkam w południowej części woj. . śląskiego ( Żywiec) Jestem kadrową . Zaglądam tutaj codziennie, najczęściej ściągam przepisy na ciasta . W pieczeniu bardzo lubię eksperymentować. Mam dorosłe dzieci i troje wnucząt . :)
Witaj Małgosiu. daleko mieszkasz ode mnie. Ja w Jarocinie (Wlkp.). Ponoć Żywiec piękny. Będę tam kiedyś. Ty kadrowa ja księgowa podatkowa w urzedzie miejskim
Zapraszam :)
Witaj Haniu,też jestem na wż od jakiegoś czasu, niebawem minie 8 lat . Zawsze lubiłam gotować ale tutaj weszło mi to 'w krew" uzależniłam się od tego portalu, żarłoczków i gotowania:) Czego efektem jest mój blog ;)
Jestem żoną, mamą , teściową ( ponoć super :)) No i babcią najwspanialszej wnusi;)
Pozdrowionka, Magda:)
Magda znam twój blog. Dokopałam się do niego. Jak czytam wpisy to uświadamiam sobie, że jeste leniwa. Ile wy kobitki robicie..... Masakra
Dobrze, że użyłaś słowa "ponoć"
Dobrze, że użyłaś słowa "ponoć"
Dzień dobry. Mam na imię Ewa, pochodze z okolic Kazimierza Dolnego (Lubelszczyzna), mieszkam w Łodzi. Męża ani dzieci jeszcze się nie dorobiłam, w tym roku kończe 30 lat. Od jakiegoś czasu jestem ruda :) i bardzo dobrze czuje się w tym kolorze. Uwielbiam robić nalewki i wina, piec chleb, robić na szydełku, na drutach się ucze. W ogóle to chyba mogłabym mieszkać w kuchni , tez próbuje się nauczyć hodowac storczyki, jestem zakochana w Strażaku ze wzajemnością - mam nadzieje i w psie rodziców Pucku tu jest jeszcze większa wzajemność. Od jakiegoś czasu próbuje pokazać ludziom i człowiekom, że urząd nie gryzie, jest miły i pomocny i jak tylko ma szanse to załatwia sprawy w ciągu 1 dnia :), generalnie grontem do klienta :).
Miłego dnia, pozdrawiam M.
Hej Ewka. czyku jestes urzędnikiem. Miło mi - ja też. Do kazimierza wybieram sie może w przyszłym roku, bo w tym tradycyjnie Dolny Śląsk i po raz pierwszy pojawię się w Sandomierzu. A tak na marginesie - to ponoć u was pięknie. Jestes bardzo pogodną i rzyczliwą osobą i pewnie twój Strażak Cię bardzo kocha.
Zapraszam do Kazimierza na prawde jest piękny a przy okazji można odwiedzić również Puławy, Nałęczów, Lublin, Czarnoloas,Sandomierz, Janowiec, moja mama otworzyła w tym roku agroturystyke, dopiero startujemy ale byli już pierwsi goście i byli zadowoleni :) więc gdybyś miała ochote to zapraszam:).Staram się taka być, żeby nie było ze rude to wredne ;)
M.
UUuuuuu, jeśli przyjmuje ze zwierzakami, to ja poproszę namiary na priv.
NIe mam pojęcia czy przyjmuje ze zwierzakaimi? Mówimy o Hyrnym? Mam bardzo lubi zwierzaki, a Pucek którym chwaliłam się w watku ze zwierzakami po prostu skradł jej serce, sama nawet mówi że dzieciom nie pozwalała na tyle co Puckowi :)
Ma twoja mama stronkę w internecie? jesli tak daj link. Poczytam i może przyjadę. Mam pewien plan na wakacje.....
Jeszcze nie ma... jak wszystko pójdzie dobrze to powinna byc w przyszłym tygodniu. Na razie jest profil na fcb Domek Ewy. Bo, żeby było wesoło ja i mam to dwie Ewy :)
Ekstra, dzięki. Jadę w sierpniu do Baranowa Sandomierskiego - tam mam 3 noclegi. Myślałam, aby wracając zachaczyć o Kazimierz. Ale bez spania nie dam rady, bo do mnie to bardzo daleko więc jedną nockę zaliczyłabym u mmy. Widzisz - był sens tego wątku
Jak chcesz namiary to pisz na prv, albo zerknij do fecebooka.Pozdrawiam
Jesss..... to własnie on nie zostanie z kimś spoza rodziny.
Podejrzewam, że wszystko to kwestia do pogadania :) Tylko coś musze zrobić ze Strażakiem, bo on góral i Hyrny jak nic w jego typie :)
A my z mężem zastanawialismy się od dłuższego czasu gdzie jechać..
Nie mamy jeszcze strony internetowej, jest mały profil na fcb, ale za to wszechwiedzący wujek google, już wie gdzie jesteśmy :) Pozdrawiam
Zapamiętam i o rudym i ogroturystyce. W tym roku jadę do Sandomierza, a spać będę w baranowie Sandomierskim, ale kazimierz jest w planach jak pisąłam na rok następny. Agroturystykę uwielbiam więc jesli się wybiorę to nie omieszkam spytac o adres twojej rodzinki. Jesteś super.
Hania
Miało być FRONTEM do klienta :)
Poczytałam i pośmiałam się miło........
Jestem Iwona, mój mąż od samego początku nie lubił tego imienia, więc zapytał o ksywkę z domu. Iwcia.... po krótkim czasie, ksywka ewoluowała w ramach niezrozumienia, niedosłyszenia przez kolegę....... mój luby mnie przedstawiał mówiąc - to jest IŚKA... kolega popatrzył krzywo i nie zrozumiał... inny zawołał - a co zrozumiałeś? ...PIŚKA.....hi hi i tak dzisiaj prawie wszyscy na mnie mówią...... Chyba nie dziwota, że nie sprzedałam wcześniej tej ksywki na WŻ........
Mam synka 7-latka, kończy 1-klasę. Mąż pracuje, ja prowadzę domostwo i obejście......hi hi Jak poznałam swojego męża nie umiałam nic upichcić, ale okazało się, że mam dryg, wyczucie i serce do tego. Uwielbiam Owoce Morza i Makarony..... Klecę samodzielnie mieszanki przypraw, sosy i dipy.
Zawsze miałam w domu zwierzęta, więc i teraz nie jest inaczej Kot i Psiur. Ja bardziej kociara jestem....! Urodzona Wrocławianka, za dziecka mieszkałam w wielu miejscach, również w Lasówce koło Zieleńca. Teraz mieszkam blisko Obornik Śląskich 30 km. od Wrocka.
Hej Piska ... ale zajebiście. tez się usmiałam z twojej historii. Przez Oborniki przejeżdżam czasami. Tak czytam i widze, że większośc kobitek siedzi w domku i jest mega szczęśliwych. Jeśli ten wątek się utrzyma to może z czasem warto takie zestawienie zrobić. Już pisąłam, że zajefajna byłaby taka mapa Polski z pinezkami. jestem tu na WŻ i mam swoją pnezkę w mojej miejscowości. Ciekawe jakby się kształtował rozkład sił. Wy kurki dokowe jesteście bardzo obrotne i zaangazowane w dom. Podziwiam.
Hej Piska ... ale zajebiście. tez się usmiałam z twojej historii. Przez
Oborniki przejeżdżam czasami. Tak czytam i widze, że większośc kobitek
siedzi w domku i jest mega szczęśliwych. Jeśli ten wątek się utrzyma to
może z czasem warto takie zestawienie zrobić. Już pisąłam, że zajefajna
byłaby taka mapa Polski z pinezkami. jestem tu na WŻ i mam swoją pnezkę w
mojej miejscowości. Ciekawe jakby się kształtował rozkład sił. Wy kurki
dokowe jesteście bardzo obrotne i zaangazowane w dom. Podziwiam.
Daj znać jak znowu będziesz przejeżdżać, to tego dnia będę wszystkim na wszelki wypadek machać....
Już Ci większość pisała, ale i ja tak pomyślałam, więc też napiszę....... to naprawdę fajny wątek i przybrał niespodziewanie.... tylko pozytywny nastrój.......superowo!!!
Tez mnie to zastanawia. Wydaje mi się, że jednak ciekawość babska jest wielka, aby cos o kimś wiedzieć. Ponadto łechce to własne ego czymś - choć drobnym się podzielić. Kazdy na kazdy wpis reaguje pozytywnie. Bardzo się cieszę. A napradę miałam strach, że będę tu zlinczowana za wścipskość.
Jaki znowu fajny wątek? Miernota i tyle. I z czego tu się cieszyć? Jaki pozytywny nastrój ? Wręcz przeciwnie NEGATYWNY !!! (kurcze nawet piwa nie postawią, a każą się cieszyć o suchym pysku)
Piwo... wiesz, masz mało wysublimowany gust, doprawdy. :P
Chce piwo - prosze piwo. Już podaje. Może teraz poprawi się nastrój. reszcie serwuje miód pitny półtorak serwowany w Soplicowie!
Gustu się nie sublimuje, gust się kształci. U mnie przez lata wykształcił się tak, a nie inaczej. Ale podobno o gustach się nie dyskutuje. "De gustibus non disputandum est"
Proszę o prawienie jeśli napisałem z błędem
Się dyskutuje.
Jak to nie postawią....? jak to....? Przecież Ty stawiasz.... nowo zakupione skrzyneczki na wypadek odwiedzin..... to my teraz skorzystamy, a Ty sobie braki uzupełnisz....... ja do misek proszę, cosik spragniona dzisiaj jestem....
Czekamy aż się bahus doczyta Twojej ksywki???
Ale się porobiło...nie dosyć, że z misek pije to jeszcze na dodatek Piśka...No nic mnie już nie zaskoczy i jak na czwartek przystało "walnę" sobie browara...(za zdrowie Piśki)
Ale się porobiło...nie dosyć, że z misek pije to jeszcze na dodatek
.....hihihi może być i za moje zdrowie...... jak na czwartek przystało, naleję sobie duużą lampkę wina różowego z kartonu, z Francyji.......Piśka...No nic mnie już nie zaskoczy i jak na czwartek przystało "walnę"
sobie browara...(za zdrowie Piśki)
Haniu, fajny wątek wymyśliłaś i jak widać, nikt Cię nie zlinczował :)))
Jestem na WŻ już szmat czasu, ale zwykle siedzę w kącie i czytam. Mam na imię Ania i w tym wątku jestem chyba pierwszą osobą z Podkarpacia, choć wiem, że na WŻ-ecie jest nas więcej. Mam męża i córkę. Aktualnie kura domowa, choć coraz bardziej zaczyna mnie to uwierać i powoli rozglądam się za jakąś posadką. Z racji posiadania dużej ilości czasu, sporą część dnia spędzam w kuchni, bo uwielbiam karmić ludzi :))) Piec lubiłam zawsze, w tajniki gotowania wprowadzały mnie przepisy z tej strony. Posiadaczka psa i kota.
Witamy Podkarpacie. Czas bycia w domu to cudny czas. Wiesz, że prawie wszystkie Panie na tej stronce, co sa w domu to naprawdę osoby, które mają super pasje, są zaangazowane w życie domowe i szczęśliwe rodziny. A wiesz dlaczego? Bo kobiety są w domu i pielęgnują ognisko domowe - jaą na to czas i wkładają w to całe serce.
Witamy Podkarpacie. Czas bycia w domu to cudny czas. Wiesz, że prawie
Masz rację, to cudny czas, ale mnie już zaczyna nosić :) Na razie wyładowuję tę energię w kuchni, ale zaczyna mi brakować pracy między ludźmi. Choć pewnie gdybym zaczęła pracować, to za jakiś czas tęsknie bym wzdychała jak to cudownie było w domu :))) Ot, taki przewrotowiec za mnie :)))wszystkie Panie na tej stronce, co sa w domu to naprawdę osoby, które
mają super pasje, są zaangazowane w życie domowe i szczęśliwe rodziny. A
wiesz dlaczego? Bo kobiety są w domu i pielęgnują ognisko domowe - jaą na
to czas i wkładają w to całe serce.
Są kobiety, które są szczęśliwe w domu i się realizują w ten sposób, mają pasję, chęć działania i satysfakcję z tego. Są takie, które byciem w domu unieszczęśliwiają siebie i swoich najbliższych czując, że zmarnowały życie.
Są kobiety realizujące się w pracy, szczęśliwe, z pasjami i takie, które czują, że zaniedbują rodziny.
każdy powinien móc żyć tak, by czuć się spełnionym :)
PS gdy słyszę "kura domowa" zastanawiam się, po co samą siebie (i jej podobne z racji płci) kobieta tak nazywa. Jest tyle ładniejszych określeń, choćby gospodyni domowa, pani domu itp. :)
Mnie określenie "kura domowa" kojarzy się zawsze z tą piosenką, którą uwielbiam: http://www.youtube.com/watch?v=fqhhBSXMUzE. Nie uważam go za obraźliwe, ale humorystyczne raczej.
"Gospodyni domowa" kojarzy mi się z panią w średnim wieku, w podomce i wałkach na głowie.A "pani domu" z gazetą :)))
Ale to oczywiście tylko MOJE skojarzenia :)
Kura ma ptasi móżdżek i biega bez sensu :) Ja tam już jestem w średnim wieku i jestem Matką Dzieciom, co to jej się pracować poza domem nie widzi. :D Ale... cholera zawsze mnie choć na trochę do czegoś zagonią.
Ptasiego móżdżku wprawdzie nie mam, ale czasem latam bez sensu :))) Gdy mnie nerwa tłucze na przykład :))) Ty panią w średnim wieku???? Nieee... Ja miałam na mysli inny średni wiek, tak ok. 60-tki.
Ha! Stałam się tak stateczną panią w średnim wieku, że... chłop kupił mi 2 pary jeansów, skórzaną kurtkę i nowe szpilki, bo się zaczął o mnie martwić... :D A wyraził to słowami "z taką du** to wstyd i grzech ubierać się jak starsza pani!!!" :) Łajza wredna jest i tyle.
Oj to cudne, że mąż w Tobie wciąz D..ę widzi. Kochaj go mocno za to!
Oj to cudne, że mąż w Tobie wciąz D..ę widzi. Kochaj go mocno za to!
A dlaczego "d..ę" a nie "dupę"? Ludzie, toż to piękne polskie słowo określające jakże piękną część ciała. Czemu was parzy w język?A dlatego, że nie wszyscy to słowo akceptują w mowie nawet potecznej. :) Ja na ten przykład klnę jak szewc, gdybym niektóre moje przemyślenia forumowe zamieściła to składałyby się jeno z gwiazdek. :D
Siostro moja dawno temu zamieniona w szpitalu! :D Odnalazłam cię w końcu!
To dużo wyjaśnia! Zwłaszcza naszą początkową WZ-ową sympatię!!! :D
:D No i jak tu gęby nie rozdziawić w uśmiechu! A teraz idę popracować!
Pracuj, pracuj, jak mawia moja ************************ teściowa "ktoś musi". :) Popatrzyłam w twój wpis o tobie, dlaczego ty jesteś tak podobna do mnie (bom ja strsza, rocznik '83)?! I dlaczego mieszkasz tak daleko?! Ale byśmy się kłóciły!!! No, bo z chłopem ile można, zawsze przewidywalnie reaguje... :D
Ja z siostrą z Włoch wyzywam się przez telefon. Nawet mam wpisane pod hasłem "Ruda Cipa". My też możemy. :) I to ty mieszkasz daleko, nie ja!
Ja mieszkam blisko, to WAS wszystkich coś do Poznania ciągnie, a wszystkie drogi prowadzą gdzie?! no gdzie się pytam?!?! DO RZYMU, Moi Drodzy Niekumaci!!!! :P Swoją siostrę słyszę baaardzo nieczęsto, bo "wieczorem zadzwoni" tylko cholera nie mówi którego dnia. Ja nie zadzwonię, o nie! ONA ma za darmo!!!
Jak widać w PL wszystkie drogi prowadzą do Poznania!
To słowo jest w słowniku. Weszło do mowy potocznej. Nawet w poezji można je znaleźć- patrz wiersz Tuwima- "Całujcie mnie wszyscy w dupę". To cytat za Tuwimem, jakby co! A słowo na Ch- jest w słowniku Brucknera-oznacza starogermański okrzyk zachwytu))) Są sytuacje(rzadkie) w zyciu, że nie ma innego wyjścia, tylko trzeba użyć podobnych słów. Ja staram się nie używać, ale bywało, że mi się wyrwało adekwatnie do sytuacji. Kiedyś mnie jakiś siurek napadł na ulicy-grzałam za nim prze dwie ulice wrzeszcząc na całe gardło ty ch..!O rety, całe szczeście, że mnie jakiś uczeń wtedy nie widział(((
Poza tym ja jeśli już klnę to najczęściej po rusku. Hahahah. Ruskie "paszoł won!!" jest niesamowicie adekwatne i bardzo skuteczne. Nic dodać, nic ująć. To nie inwektywa po polsku, ale jak działa!
Tuwim to w ogóle był celny w ripostach i to na dodatek rymowanych pięknie. Kiedyś jakiś Endek przyczepił sie do niego na łamach gazety. Tuwim wykupił na całą pierwsza stronę na ogłoszenie i odpowiedział mu tak: " Próżno riposty się spodziewasz..Nie dam ci prztyczka, ani klapsa, nie powiem nawet peis cię jebał, bo to mezalians byłby dla psa.." Sorry za przytoczoną inwektywę, ale to Tuwim nie ja)))
Tuwim to w ogóle był celny w ripostach i to na dodatek rymowanych
pięknie. Kiedyś jakiś Endek przyczepił sie do niego na łamach gazety.
Tuwim wykupił na całą pierwsza stronę na ogłoszenie i odpowiedział
mu tak: " Próżno riposty się spodziewasz..Nie dam ci prztyczka, ani
klapsa, nie powiem nawet peis cię jebał, bo to mezalians byłby dla psa.."
Sorry za przytoczoną inwektywę, ale to Tuwim nie ja)))
Boskie!
:)))
Och jakże ja bym chciała, żeby mi się tak mogło 'nie widzieć'. Od 2 lat jestem na etacie tylko dlatgo, że jakoś trzeba żyć i uciułać tę emeryturę, a nie dlatego, że chcę pracy między ludźmi... To chyba najgorsze, co może być, jak się niechętnie chodzi do roboty. Siedzę tam i - owszem mam co robić i robię - ale gdzieś w podświadomości tkwi myśl, że nie tu jest moje miejsce, że to strata czasu tak przecież cennego. Tym bardziej , że wcześniej zasmakowałam w siedzeniu w domu i spełnianiu się w zawodzie - bo taki on jest. Wciąż się pocieszam, że może jeszcze kiedyś, że nikt mi nie każe tu tkwić do końca świata... Ech. :(
Kura ma ptasi móżdżek i biega bez sensu :) Ja tam już jestem w
średnim wieku i jestem Matką Dzieciom, co to jej się pracować poza domem
nie widzi. :D Ale... cholera zawsze mnie choć na trochę do czegoś zagonią.
Co do ptasiego móżdżka :) https://www.facebook.com/photo.php?v=10152148571827499&set=vb.199701427498&type=2&theater
Kłania się szczęśliwa "kura domowa" :)
Nie... chłopiec wygląda na rozgarniętego, a kura to kura... :D
Nie... chłopiec wygląda na rozgarniętego, a kura to kura... :D
PrzekoraTylko odrobinę :)
Kura ma ptasi móżdżek i biega bez sensu :) Ja tam już jestem w
I sra na podłogę!średnim wieku i jestem Matką Dzieciom, co to jej się pracować poza domem
nie widzi. :D Ale... cholera zawsze mnie choć na trochę do czegoś zagonią.
I przez to gania bez sensu!
Nie śmiać sie z kury! Kura to bardzo pożyteczny ptaszek. Ja zbieram kury. Takie szklane przedwojenne na jajka.
Są kobiety, które są szczęśliwe w domu i się realizują w ten
Urlop wychowawczy był był dla mnie koszmarem! A teraz dorosłam (do wieku), że chętnie bym poszła na emeryturę i "siedziała w domu". A to jeszcze dalekooooooo...sposób, mają pasję, chęć działania i satysfakcję z tego. Są
takie, które byciem w domu unieszczęśliwiają siebie i swoich
najbliższych czując, że zmarnowały życie.Są kobiety realizujące się w
pracy, szczęśliwe, z pasjami i takie, które czują, że zaniedbują
rodziny. każdy powinien móc żyć tak, by czuć się spełnionym :)PS
gdy słyszę "kura domowa" zastanawiam się, po co samą siebie (i jej podobne
z racji płci) kobieta tak nazywa. Jest tyle ładniejszych określeń, choćby
gospodyni domowa, pani domu itp. :)
albo menager ogniska domowego
Mieszkam w tym samym mieście co Renata(w jesiennym nastroju)-chociaż CHYBA nigdy się nie spotkałyśmy...piszę chyba,bo korzystam z usług bibliotek u mnie w mieście(czytając po 3-4 książki jednocześnie)......
Jestem dwudziestoletnią(!) mamą i żoną-posiadaczką 13 letniej nadzdolnej Młodej i 11letniego żywego srebra w postaci Młodego....W drodze(termin na początek listopada) kolejne dzieciątko....Połówek jest moją idealną połówką....Mam starego,wrednego i kochanego 13letniego owczarka niemieckiego..
Pracuję w biurze rachunkowym(chociaż z wykształcenia jestem inżynierem budownictwa i mistrzem florystyki)...Z racji choroby już pokonanej , zawody wyuczone wykluczają się w tym momencie z mojego życia.
Pasjonatka gotowania i pieczenia wymyślnych i tych mniej słodkości..Piekę maskryczne ilości ciast i tortów dla LUDZI,czyli zarobkowo....Do tego jestem posiadaczką domu z ogrodem,na punkcie którego mam totalnego świra...Uprawiam własny warzywnik,obsadzam się kwiatami w każdy możliwy sposób..
Haftuję serwety,bieżniki,obrusy,zdobię szkło,drewno itp techniką decoupage,robię bombki karczochy,ramki na zdjęcia,szyję ręcznie firany( :-) ),uwielbiam wszelkie kompozycje kwiatowe,mam hopla na punkcie czystości i porządku.....
Robię mega wielkie ilości przetworów na zimę, które potrafię rozdać przyjaciołom....Uwielbiam ludzi i uwielbiam mieć gości-prowadzę dom otwarty..
Jestem naturalną blondynką z niebieskimi oczami(w awatarze ja tylko robiona na czarno)..
Dopisano 14-05-29 10:57:09:
pisząc dwudziestoletnia-miałam na myśli-ja jednym boku
Na imię mam Ada...ale to już chyba wszyscy zainteresowani wiedzą
No i zdystansowałaś nas wszystkich, Kobieto Nie Do Zdarcia!
Dżaninko- przeca ja CYBORG jestem-nie kobieta
.
Ada jak to robisz, że tyle działasz w domu, pracujesz zawodowo, masz gromadkę dzieci, dużo zajęć w obejściu. Naprawdę poważnie pytam kiedy, jak i za co. Ja jestem w fazie mega wypalenia i tak powstał ten wątek. I albo mnie załamie, że inni mogą a ja nie, albo da mi pawera!!!!
Poprzestawiało mi się w trakcie walki z chorobą nowotworową...Tak zaczęłam łapać życie, tak chciałam się nauczyć nowych rzeczy, tylu chciałam dotknąć,spróbować, że przestałam spać...Spałam po godzinie,dwie,trzy na dobę..Uznałam,że szkoda mojego czasu na spanie bo nie wiem ile go jeszcze mam....Walkę wygrałam,ale długo przestawiałam się z powrotem na spanie....Teraz już śpię,ale tak mam życie zorganizowane,że faktycznie robię mnóstwo rzeczy i chociaż narzekam na deficyt czasu,to mi go wystarcza na wszystko....
Wystarczy dobra organizacja,zapisywanie planów i rzeczy do zrobienia...Z czasem każdy dojdzie do perfekcji w kwestii organizacji :)
Tobie życzę powera, skoro takowego potrzebujesz...Nie pisz mi o wypaleniu,boś młoda jest
Jesteś cudna! Też jestem zorganizowana, ale wydaje mi się, że mimo wszystko leniwa poatrząc na ciebie. Wydaje mi się, że jak zrobię to co chcę to zaniedbuje innych. Nie mam wtedy czasu aby z nimi usuiąść i pobyć. Wszystko wokół mnie się wali, psuje, więc trudno mi zebrać się w sobie. Dziękuję za Twój wpis. jesteś wielka. Warto Cie podziwiać i przeczytać czasem to co napisałaś jak będzie smutno. Wczoraj wróciłam do domu i zjadlam obiad, poten wyrwałam zielsko z kwiatków, sprątnęłam mieszkanie i zrobiłam pranie. Potem tv z mężem. Wiesz, że zdążyłam? Dziś rano podłoga w kuchni, na targ i do pracy.
widzisz? da się? da się:)
Jeśli robisz dużo rzeczy,a wśród nich się spełniasz i realizujesz-na Boga nie miej wyrzutów sumienia!
Czasem łapię się na tym,że siedząc u przyjaciółki na kawie(praktycznie codziennie-znamy się od przeszło 30 lat,mieszkałyśmy w tym samym bloku,a teraz dzieli nas raptem 10 domów),że łapię od niej lenia...i wtedy potrafię nic nie robić w domu...Ale jak wcześnie tego lenia wyłapię-to zmykam do siebie...bo ja zawsze chcę coś zrobić...OOO!! Właśnie....zapomniałabym...ja CHCĘ...nie MUSZĘ...Nigdy nie mówię sobie,że coś muszę....Ja to po prostu chcę coś robić....
Zmykam do kuchni..pieką mi się biszkopty i ciasta na jutrzejsze wesele....Wstawiłam pranie, posiałam fasolkę szparagową...idę pozamiatać schody i wejście przed domem....podlałam storczyki..później jakieś kwiaty poustawiam na ganku,coby miło LUDZIOM było ciasta odbierać...
ps. komplementy....a ja przecież taka zwykła jestem .
I zarabiasz na swojej pasji. Cód, miód malina! Zyczę Ci dużo szczęścia i myślę, że jeszcze nie raz będę co Ciebie pisać.
jak poczujesz potrzebę- serdecznie zapraszam :)
widzisz? da się? da się:) Jeśli robisz dużo rzeczy,a wśród nich
Oj, mylisz się, nie jesteś zwykła! Ty jesteś NADZWYCZAJNA!się spełniasz i realizujesz-na Boga nie miej wyrzutów
sumienia! Czasem łapię się na tym,że siedząc u przyjaciółki na
kawie(praktycznie codziennie-znamy się od przeszło 30 lat,mieszkałyśmy w
tym samym bloku,a teraz dzieli nas raptem 10 domów),że łapię od niej
lenia...i wtedy potrafię nic nie robić w domu...Ale jak wcześnie tego lenia
wyłapię-to zmykam do siebie...bo ja zawsze chcę coś zrobić...OOO!!
Właśnie....zapomniałabym...ja CHCĘ...nie MUSZĘ...Nigdy nie mówię
sobie,że coś muszę....Ja to po prostu chcę coś robić.... Zmykam
do kuchni..pieką mi się biszkopty i ciasta na jutrzejsze
wesele....Wstawiłam pranie, posiałam fasolkę szparagową...idę pozamiatać
schody i wejście przed domem....podlałam storczyki..później jakieś
kwiaty poustawiam na ganku,coby miło LUDZIOM było ciasta odbierać... ps.
komplementy....a ja przecież taka zwykła jestem .
Dziękuję Michale
Ojejku...co tak chlupie?
Rzadka wazelina?
Nie używam :)
Chyba się nie spotkałyśmy, choć ja się do wzrokowców nie zaliczam niestety :(. Jakbyś jednak potrzebowała jakieś lektury dla dzieci, to pisz na priv
Aduś, ja Ciebie bardzo, bardzo podziwiam.
Alinko...Ty mnie? toż ja chyba do konca życia nie będę taką perfekcjonistką jak Ty..dużo mi jeszcze brakuje...
Do perfekcjonizmu to mi sporo brakuje. Zawsze coś gdzieś sknocę. Brakuje już mi tej energii jaką miałam kiedyś :(
Raz w tygodniu obowiązkowo przestawiałam meble :) Aduś jakbyś się bawiła jak ja, to nie starczyło by Tobie czasu na inne rzeczy. A z tym nowotworem coś jest, ja też w wieku 36 lat go miałam i przeszłam podobną transformację :) Teraz zwalniam :)
Mieszkam na Śląsku, miasta nie podaję bo sama nie wiem w którym tak naprawdę mieszkam.
Pracuję jako grafik komputerowy, choć na umowie uparcie wisi statystyk medyczny.
Mam dwoje dzieci: córcia ma dwa i pół a mąż 34 lata.
Moją pasją jest malowanie, w czym Agusia bardzo lubi mi pomagać. A dzięki transportowi miejskiemu mam dużo czasu na czytanie książek.
Nie wiem jakim cudem znajduję jeszcze czas na gotowanie i pieczenie, ale jakoś się udaje.
Mam lekką nadwagę, do której WŻ się ździebko przyczyniło, ale nie mam czasu tym się przejmować ;)
Ha ha , napisałam swój post i zerknęłam na Twój. Widzę,że nie tylko mój mąż to duży dzieciak. Tez mam nadwagę...
Mam dwoje dzieci: córcia ma dwa i pół a mąż 34 lata.
Dobre.Witam!
Mam wrażenie,że z północy to tylko ja! Mieszkam w okolicach Skórcza - pomorskie.Mężatka od 10 lat, mama dwójki chłopaków, żona leśnika i myśliwego. Mieszkamy w lesie, więc żyję stosunkowo odludkowo co wcale mi nie przeszkadza! Pracuje i w domu i zawodowo.Ciągle ważę za dużo...
Mieszkam w Wlkp:) ok 60 km od Ciebie. Po pracy zamieniam się w kurę domową. Uwielbiam gotować i piec. Dzięki stronie WŻ moje notowania w rodzinie wzrosły. Ba nawet czasami piekę ciasta na zamówienie. Ostatnio tzn jakieś kilkanaście razy pod rząd był to miodownik megi. Zawsze mówię gdzie można znaleźć ciasta które robię z nadzieją,że kobity same upieką. Jak na razie bez rezultatów. Mam troje dzieci. Dwoje w wieku 9 i 8 lat. Trzeci niedługo skończy 40-stkę. Pozdrawiam.
Witam Cię rodowa panienko. Wielkie Żarcie nauczyło nas więcej niż gotowania i pieczenia. I jak dobrze pomyślisz to je znajdziesz.
Witam mam na imię Ania i pochodzę z Górnego Śląska . Z racji 'wieku" siedzę juz na emryturce i zeby nie zgniuśnieć zajęłam się papierową wikliną i innym rękodziełem. Lubię gotować i piec ciasta na różne okazje , a że zbiegły mi się dwie-Dzień Matki i urodzinki córy to mam troszkę ciasta. mogę poczęstować
Dopisano 14-05-29 15:03:52:
Acha i jestem też miłośniczką storczykowZeżałam kawałek sernika! Przed chwilą! O 6 rano!
Smacznego! myślę że smakował, mniej dla mnie i moich"boczków"
Mi przez te dobroci mój znienawidzony jogurt o poranku smakował gorzej niż zazwyczaj!!! :)
No to teraz kijaszki w rączkę i z górki i pod górkę
Ja nie mogę kijaszków, mam Rysia przyklejonego do ręki ( a jej kwiatki do drugiej). Doszło do tego, że noszę multitoola w torebce na okoliczność co ładniejszych okazów :)
O to tak jak byś szła z kijkami , wiem co to chodzenie z dziećmi
Kijki są mniej irytujące... nie gadają całą drogę i nie zbierają kwiatków. :)
No właśnie te tysiące pytań na które nie wiadomo jak odpowiedzieć i wywołujące uśmiech na twarzy
Mam na imię Agnieszka-"rycząca czterdziecha". Pochodzę z Warszawy.Mam męża , dwóch synów w wieku 18 i 20 lat i dwie "synowe",które bardzo lubię(mam nadzieję, że one mnie też). Pracuję zawodowo.Jestem trochę przy tuszy ,ale zaakceptowałam to po kilku latach nieudanych diet i teraz jestem szczęśliwa.
Moi faceci mają duże poczucie humoru,więc w domu jest bardzo wesoło.Nie znaczy to,że idealnie bo się również kłócimy(choć znajomi twierdzą,że sobie tego nie wyobrażają). Kocham ich najbardziej na świecie. Z synami mam dobry kontakt,mówią o mnie " matka luzaczka ". Z mężem się uzupełniamy-ja gotuję on sprząta.
Gotowanie ,to moja pasja(chyba po tacie). Lubię eksperymentować,tworzyć nowe dania,poznawać nieznane mi smaki.Przy gotowaniu odpoczywam i relaksuje się.Kuchnia to moje królestwo.Uwielbiam dzielić się tym co ugotuję i upiekę z innymi.
I najważniejsze...jestem uzależniona od WŻ.
Dopisano 14-05-29 17:30:06:
To ja ...misia 123 ;)Jesteś prawdziwa Misia - ciepła i zajebista. Witaj - wybieram się do Warszawy do Centrum Kopernika. Fajnie, że jesteś tak szczera i otwart. Każda z nas ma tu rodziny i dużo zajęć. I każda jest szczęśliwa. Ciekawa jestem czy faktycznie. Czy gdzieś tam w głębi serca mamy jakieś małe nasze nieszczęścia, które ukrywamy.
Całuje mocno Hania
Jesteś prawdziwa Misia - ciepła i zajebista. Witaj - wybieram się do
Przypuszczam, że większość z nas ma jakieś "małe lub większe nieszczęścia" Tylko nie piszemy o nich, przynajmniej w necie trzeba troszkę o nich zapomnieć :)Warszawy do Centrum Kopernika. Fajnie, że jesteś tak szczera i otwart.
Każda z nas ma tu rodziny i dużo zajęć. I każda jest szczęśliwa.
Ciekawa jestem czy faktycznie. Czy gdzieś tam w głębi serca mamy jakieś
małe nasze nieszczęścia, które ukrywamy. Całuje mocno Hania
Dokładnie jest tak jak piszesz.
Myślę,że każdy ma jakieś wzloty i upadki.Ja też dostałam pare kopów od życia i jeden na prawde mocny...ale dzięki temu nauczyłam się cieszyć najmniejszymi rzeczami i mówić o tym co czuję.Mam dom,pracę,kochane osoby przy sobie-to jest dla mnie szczęście.Moją największą wartością jest rodzina i staram się dbać o nią.Zawsze wychodzę z założenia,że bardzo dużo ludzi ma gorzej,więc staram się cieszyć tym co mam.
Pozdrawiam serdecznie Aga
ps.A jeszcze jak uda mi się jeszcze komuś pomóc to...mmm
Jesteś prawdziwa Misia - ciepła i zajebista. Witaj - wybieram się do
Jak zobaczyłam to zdjęcie to pierwsze słowo jakie mi się nasunęło to właśnie ....ciepła osóbka !! ...pozdrowionka dla Misi :)))Warszawy do Centrum Kopernika. Fajnie, że jesteś tak szczera i otwart.
Każda z nas ma tu rodziny i dużo zajęć. I każda jest szczęśliwa.
Ciekawa jestem czy faktycznie. Czy gdzieś tam w głębi serca mamy jakieś
małe nasze nieszczęścia, które ukrywamy. Całuje mocno Hania
Dziękuję Heiworth za miłe słowo...super początek dnia Pozdrawiam również
...:)))
To prawda, ciepła i śliczna
O matko,aż się zaczerwieniłam...dziękuję.
Witam,to może i ja coś skrobnę:-)
Mieszkam na pięknej Lubelszczyźnie od 3 lat na wsi w moim małym wymarzonym domku,Mam dwie córy 6 i 14 lat no i mojego połówka :-) Z wykształcenia jestem księgową . Pracuję ale na moje szczęście mam nielimitowany czas pracy, dzięki czemu mogę dużo czasu spędzać w domu jako "kura domowa" (oczywiście w zależności od mojej pracowitosci:P) Dodatkowo :dorabiam: jako florystyka, dekoruje sale, kościoły,wykonuje bukiety okolicznościowe.
Lubię przebywać w kuchni, odpręża mnie to, a że gotuje duuuużo dla nas i dla naszych czworonożnych domowników, których jest bardzoooo dużo-jestem ciągle odprężona hehe :-D.Uwielbiam piec, a potem rozdawać :-)
Nałogowo robię nalewki i włóczę się po lesie i łakach zbierając wszystko co da się przetworzyć :-)
Dużo czytam, kocham historię Polski , lubię stare ładne przedmioty, Staram hodować się storczyki ( jedyne kwiatki które maja szanse przetrwać w moim domu). Nasz dom jest zawsze otwarty dla każdego, uwielbiam jak goście są w domu, dlatego bardzo niewiele czasu spędzamy sami. kocham ręczne robótki, lepienie klejenie.malowanie .wszystko czym można zająć ręce:-)
Ponadto jestem strasznie leniwa, nie lubię sprzątać i nienawidzę najbardziej na świecie obierać ziemniaków brrr...No i jestem niepoprawną optymistką, którą ciężko zdenerwować ,ale jeśli już... to tak na 150 %
A i jestem "krwistoczerwonowłosa."..jak stwierdziły niektóre mieszkanki wsi....opętana przez diabeła:-0
No i posiadam konto na fb..i nawet go lubię:-)
Cześć. Nie jesteś leniwa. Czytając te wpisy widzę ile kobiety mają sposobów na życie, pieniądze i czas. Myślę, że żaden facet tak nie ma. Kobieta to cudny materiał. Szczęśliwy, pracowity i piękny. Też lubię kuchnie. Łatwo mnie wyprowadzić z równowagi, ale wykrzyczę się i zaraz mi przechodzi. Wczoraj sobie uświadomiłam, żę mogałbym mieć gospodarstwo agroturystyczne i w nim pracować. Miałby kto jeść to co zrobię i nacieszyć się moim porządkiem w domu (bo tylko w takim domu się dobrze czuje). Kocham Polskę i rodzinę. Gości lubię, ale czasem lubię być sama w ciszy.
Jeśli piszesz do pwyso, to jest facet! Prawdziwy facet!
Jeśli piszesz do pwyso, to jest facet! Prawdziwy facet!
Chyba drzewko szaleje jednak...... przecież pwyso pisze o żonie itd.No nie, żle mi wpis wskoczył.... Wiem że to facet i to 100 %. Przepraszam. I na dokładkę chce go odwiedzić. Mam nadzieje że mi wybaczy i da jednak super pizze, na którą się wybieram nawet bez lokalu!
Lubię te regiony więc daj znać kiedy można cię odwiedzić na tej pizzy. Będę na pewno. Nie obiecuje, że zaraz jak napiszesz, ale na pewno będę. Podziwiam za odwagę, ja boję się nowości. Może boję się stracić.... Życzę sukcesu. Gdybym mogła pomóc w tych papierkowych sparwach to chętnie bym pomogła, ale chyba za daleko ... Jarocin
Hania
P.S. jak masz na imię
To był wpis właściwy!!!!
no w sumie fakt ... syn jest (nie jeden), drzewo zasadzone (niejedno), dom zbudowany (na razie jeden)
Mówi się, że mężczyzna powinien zbudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna... A ty, kobieto, sprzątaj, podlewaj i wychowuj. Coś w tym jest
Ja jestem tu "nowalijką" - jeśli chodzi o staż,bo wiek raczej jesienny, usposobienie pogodne. Nie czuję się "nieproszonym gościem", wręcz przeciwnie, zostałam tu zaproszona do świątecznego konkursu. Czerpię z zasobów WŻ ile nasze brzuchy pomieszczą i gotuję (bo muszę) oraz wypiekam (bo to lubię). Mam męża łasucha, pożeracza pierogów wszelkiego rodzaju, fana pizzy i grilowanego mięsiwa. Ja od siebie dodam jeszcze bigos i ziemniary w każdej postaci. Nadwaga, w moim wieku, już mi lata koło ... nosa, czasami tylko fajnych spodni lub spódnic żal. Lubię zwierzaki, kocham roślinki, albo odwrotnie. Mam sporą gromadkę jednych i drugich. Lubię pływać, próbowałam żeglować po polskich jeziorach, jeździć konno w Świniarach pod Wrocławiem (aż boleśnie spadłam i definitywnie odpadłam). Słabość do pięknych koni pozostała, narodziła się również słabość do koni mechanicznych - bardzo lubię jazdę samochodem. Ostatnio jednak głównie spaceruję z moim stadem po górkach i dolinach a najczęściej po okolicznych polach. Marzę o dalekich podróżach (głównie kulinarnych, jak na Żarłoka przystało, przy okazji też coś pozwiedzam ). Uwielbiam muzykę i film (z paroma wyjątkami), książki i internet (ten ostatni wygrywa). Ale się rozgadałam, już dalej nie nudzę. Pozdrawiam.
PS. Wpis wcale NIE jest głupi, gratuluję sukcesu i odwagi...
Dopisano 14-05-30 12:54:56:
Mam imię, za którym nie przepadam, więc pozostańmy proszę przy Smośce.
Autka dla mnie mają głównie kolory i wielkość, potem dopiero markę, a typy to już czarna magia. Generalnie lubię mniejsze a co najważniejsze niezawodne (mam zaufanie do "Japończyków"). Pozdrawiam.
A kogo tam masz w tej zwierzęcej gromadce? Mnie się marzy psia gromadka, ale na razie jest tylko jeden. :)
Oj, nie te lata, nie ten wzrok ... Pytanie nie było do mnie.
Lubię zwierzaki, kocham roślinki, albo odwrotnie. Mam sporą gromadkę jednych i drugich.
Tak napisałaś, więc było do Ciebie - o tą gromadkę zwierzaków. :)
No totalny oczopląs komputerowy - odpisałam i wykasowałam. Powtórnie wklepię:
moja zwierzęca gromadka jest opisana, z fotkami włącznie, w wątku Dżaniny F. z 10/1-2014 (wiadomość 48). Dodam zwierzaki dochodzące: 5 (albo i więcej) kotów, w tym 3 już prawie zadomowione (Dalka, Tygrysek i Jagryz). Fauny ogrodowej nie ogarniam tak dokładnie: rodzinka jaszczurek (naliczyłam kiedyś 5, w tym jedna bez ogona), para kosów w krzakach i inne ptaki gnieżdżące się na drzewach. O wszystkie dbam jak umiem, dokarmiam, albo (jak było z małym kosem "Kosią") zapewniam bezpieczne schronienie. Domowe zwierzaki są trochę zazdrosne i próbują przepędzać dzikuski, ale ich niechęć słabnie z roku na rok. Mamy tu małą, gęstą dżunglę tętniącą życiem, co mnie bardzo cieszy. Warto mieć stadko zwierzęce, jeśli tylko sił starcza i warunki na to pozwalają. No to pędzę, bo moja Sunia - Kropeczka mnie woła. Pozdrawiam.
Cudnie. U nas w porcie jest sporo jaszczurek. Uwielbiam jak się wygrzewają na słońcu. :) Lecę teraz czytać o domowych zwierzach. :)
U mnie w ogrodzie też przewijają się różniaste zwierzaczki i nie tylko. Są tu jeże, wiewiórki, jaszczurki, padalce, przyfruwają sowy lub puszczyki, jastrzębie, a sroki założyły sobie nawet gniazdo, no i stadko wróbli, szpaków i gołębi, dzięcioły przylatują z racji tego, że rośnie tu leszczyna, a czasem zabłąka się lisek, zajączek, łasica czy kuna, a nawet jelonek i dziczek. Chociaż teren jest ogrodzony i nie ma w pobliżu żadnego lasu ani skupiska drzew. :)
Napisz jeszcze swoje imię. Fajnie, że się odezwałaś. Też kocham auta, nawet byłam z mężem w klubie Mecedesa Coupe. Kocham to autko. Mój typ to Mercedes 124 coupe. Naszego sprzedaliśmy, ale myślę, że jeszcze takiego nabędę.
Pozdrawiam Cię cieplutko
Japończyki są niezawodne!!!
sama widziałam, jak była odkręcana śruba w 10-letnim Japończyku (HIUNDAI) i wyglądała jak nowa
teraz mamy nowszego Japończyka (HONDA) i też nie narzekamy
Mieszkam w Małopolsce, w samym środku drogi między Krakowem i Katowicami (autostradą). Śmiejemy się z żoną, że mamy rodzinę wielodzietną: 2 córki, 2 synów i 3 psy., ale przynajmniej nie można się nudzić. Od kilku lat mieszkamy poza miastem, we własnym domu, z dużym ogrodem, który zawsze jak się tylko go doprowadzi do porządku, psy załatwią ... więc prace trwają od wiosny do jesieni...
Gotuję od chyba 5 roku życia, moim nauczycielem była babcia, która wiedziała wszystko o kuchni, znała się na ziołach, piekła wspaniałe drożdżowe ciasta ... i robiła znak krzyża na bochenku, zanim go pokroiła ... powiedziała mi, że albo będziesz jadł to co ci podadzą i nie marudził, albo nauczysz się i przekonasz ludzi to takiej kuchni jaką ty lubisz.
W życiu się już napracowałem dla innych, którym zawsze było mało, więc od pewnego momentu mamy swoją rodzinną firmę. Ale pół roku temu, razem z kolegą wpadliśmy na pomysł ... na razie wygląda tak:
plany są ambitne, ale może z początkiem nowego roku uda nam się pomału wygrać nierówną walkę z kilkoma instytucjami, a wtedy zapraszam wszystkich będących przejazdem w okolicy na pizze i inne wspaniałe dania z wielkiego pieca opalanego drewnem ...
Mnie masz jak w banku. Chociaż nie po drodze mi na trasie Kraków - Katowice i ... okolice ale czego się nie zrobi aby podczas podróży zjeść coś domowego, pysznego i w tak klimatycznym miejscu ..
Mamy coś co nas już łączy BABCIA ! Powodzenia w walce o marzenia i ... do zobaczenia .
bez pasji życie jest nudne ... wiec pewnie prędzej czy później - mam taką nadzieję - stworzymy miejsce o dobry smaku
Przejechałam trasę i połowa wypadała na .. Chrzanów , ew Trzebinia a taka fajna knajpka to mogłaby powstać w kompleksie leśnym przy Zalewie Chechło ?
no mogła by powstać, ale już jest jakaś tam restauracja nad zalewem Chechło ... więc drugiej nie będzie
Suuuper!!! Trzymam kciuki za szybki finał i udany start.....:) Ale dla mnie, to jak tylko uruchomicie ten wspaniały piec, daj znać...... nie musi być nic więcej skończone. Przyjadę posmakować, jadąc do znajomego do Chrzanowa!!!
no oczywiście zapraszam
Super! Ja mam jak najbardziej po drodze, bo kilka razy w roku na Śląsk jeżdżę, więc wpadnę na pewno :)))
Lubię te regiony więc daj znać kiedy można cię odwiedzić na tej pizzy. Będę na pewno. Nie obiecuje, że zaraz jak napiszesz, ale na pewno będę. Podziwiam za odwagę, ja boję się nowości. Może boję się stracić.... Życzę sukcesu. Gdybym mogła pomóc w tych papierkowych sparwach to chętnie bym pomogła, ale chyba za daleko ... Jarocin
Hania
P.S. jak masz na imię
na imię mam Paweł
Super, marzenia się spełniają, Wam też się uda:) Na pizzę chętnie wpadnę ;)
jak tylko będzie można coś ugotować - to chyba zrobimy nieoficjalne otwarcie dla WŻ i potestujemy menu ... wszystkie sugestie się przydadzą
.
Jeśli tylko kiedyś będę w okolicy z pewnością odwiedzę :) Trochę Ci tej knajpki zazdraszczam... ale niestety na takie coś mnie nie stać.
no tu się z Tobą zgodzę, mnie też się wydawało, że mnie stać ... i tu nastąpiła mała konsternacja, po podliczeniu tego co trzeba ... prawda jest taka, że jak w każdym biznesie w tym kraju nikt Ci nic nie ułatwi ... a dyskusje z sanepidem nadają się do dobrego kabaretu ... ale jak mówią mądre narody - spiesz się powali, mam nadzieję, że na koniec roku będzie już tak, że klient się nas nie powstydzi ... misja jest taka: że ma być dobre, świeże jedzenie a nie wspaniały wystój ...
no tu się z Tobą zgodzę, mnie też się wydawało, że mnie stać ... i tu
No, mój drogi, jak się karmi rosnącego bernardyna...nastąpiła mała konsternacja, po podliczeniu tego co trzeba ... prawda jest
taka, że jak w każdym biznesie w tym kraju nikt Ci nic nie ułatwi ... a
dyskusje z sanepidem nadają się do dobrego kabaretu ... ale jak
mówią mądre narody - spiesz się powali, mam nadzieję, że na koniec
roku będzie już tak, że klient się nas nie powstydzi ... misja jest taka:
że ma być dobre, świeże jedzenie a nie wspaniały wystój ...
drań mały żre i śpi, a jak nie śpi to żre korę z drzewek, co to k... ma być bóbr czy bernardyn ... a rodowód nawet ma że pies
Lepiej przeczytaj co w tym rodowodzie jest napisane maleńkim druczkiem
drań mały żre i śpi, a jak nie śpi to żre korę z drzewek, co to k... ma
Wiesz - to na b i to na b. Lepiej dobrze się przyjrzyj co tam masz. :)być bóbr czy bernardyn ... a rodowód nawet ma że pies
Jejku! Jaki słodziak! Ale wiem jaki okruszek z tego wyrośnie:) i do końca życia nie zapomnę jak zostałam na weekend na włościach brata i musiałam taką kruszynę kilka razy dziennie zamknąc w kojcu ...kiedy pierwszy raz poszłam to zrobic i tak poczułam jego gorący oddech gdzieś w okolicach mojego karku to miałam pełne portki strachu:D
no pewnie się chciał zaprzyjaźnić
A jak reaguje na czochranie?
bobry, te co znam reagują inaczej
Czyli bernardyn!
Fajny wątek....
Długo myślałam nad tym.......ale..... czemu nie???? Nie zapoznać się bliżej wirtualnie?
Jest bardzo dużo osób TUTAJ, które bardzo lubię z priv (są bliskie mi bardzo).
Dzięki WŻ, mam 14 kg w biuście i brzuchu ,,do przodu", ale mam to...........
A .... ja? Jestem pedagogiem-terapeutą, mam 50+, 2 dorosłe córki (teściowa - 1x),Kotkę Ukochaną i Psiaczka Yorka= Symbioza,Połówka Kochanego 1600 km od nas...i optymistycznie..... i kocham życie i ludzi......
i Bogu dziękuję za każdy dzień przeżyty....
P.s. Zapomniałam....... Opolskie
Irenko, tak gęsia skórka mi się zrobiła jak czytałam. Mimo, że nic wielkiego nie napisałaś to wzruszyłas mnie. Pozdrawiam cieplutko i cieszę się, że dołączyłaś.
:) jak to się robi żeby w biust poszło??
pozdrawiam :)
Ja słyszałam, że trzeba "piętki" chleba zjadać :D
Potwierdzam ... Babcia piekła chleb w takim murowanym piecu chlebowym . Piętkę chleba musiałam wziąć w dwie łapki , taka był pieta , ociekająca , kwaśna wiejską śmietaną i cukrem . I co ?? Poszło w biust , nie narzekam . Wiejski ''wychów '' zadziałał lepiej niż skalpel .... dr Szczyta .
To ja chyba jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę, bo też piętki swojskiego chleba z takiego pieca miałam okazję jadać w dzieciństwie a cycków niet :D:D:D:D:D
To ja chyba jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę, bo też piętki
swojskiego chleba z takiego pieca miałam okazję jadać w dzieciństwie a
cycków niet :D:D:D:D:D
He, he, he.... bo piętki chleba ponoć działają na powodzenie wśród chłopaków, a chochla z garnkiem daje moc....
:) jak to się robi żeby w biust poszło?? pozdrawiam :)
Chochlą z garnka wyżeram:) jak to się robi żeby w biust poszło?? pozdrawiam :) Chochlą z garnka
wyżeram
A to nie wtedy łysy mąż? Czy łysa teściowa?
Łysy mąż jak się "kopystkę" oblizuje to takie ustrojstwo drewniane dawniej służące zamiast miksera do ucierania, to znaczy mikser służy zamiast tego..
Mam trzy chochle w domu :D od jutra zaczynam próby :D
Śląsk pozdrawia!
O mój ślubny od ponad roku nie może mi darować, że pies jest wykastrowany.Co jakiś czas mówi, Lesterku,bo to wszystko pani wymyśliła, ja bym się nigdy nie zgodził . To chyba jakaś męska tradycja
Oooo, a u nas odwrotnie. :D Mąż mi chce psa wykastrować a ja nie.Pyta podejrzliwie "a po co on z jajami?".
Tyż mieszkam na wsi, mam bażanta na polu za płotem, którego kocham. jest piękny i pięknie zakłóca mi spokój. Tyż jestem urzędasem i kocham i podziwiam Hope. Na nartach nie jeżdże. Ogród też kocham, ale nic w nim nie rośnie, bo mam do dupy ziemię, więc podarowałam ogród. Alkohol lubię, ale najbardziej miód pitny i pół słodkie wino. A wpis był bardzo interesujący i ciekawy.
Więcej grzechów nie pamiętam i podziwiam wszystkich, którzy przez powyższy elaborat przebrnęli do szczęśliwego końca
.... przebrnęłam do końca z miłą chęcią.....:) A jak to na wiejskie baby przystało jak pić, to z duużego.... miskami chętnie się podzielę.....
Mam nadzieję, że teraz częściej się do nas odezwiesz.......
Dobra, zmusiliście mnie.
Monika, Lublin, w pracy mam dużo wspólnego z NFZ-tem, które szczerze nienawidzę.
Rocznik najlepszy na świecie czyli w tej chwili '87 a w przyszłym '88 i tak dalej, bo mam wciąż nieodmiennie 27 lat.
Syn ma 28 lat (tak, tak, więcej niż ja), żonę i śliczniastego malutkiego, ponadrocznego synka i własny dom. Moja Młoda skończone 17 - szalejąca hormonami nastolatka. Moje zwierzaki to sobie można w galerii obejrzeć. Mam ogródek i w nim grzebię z marnym skutkiem. Raz - że nie mam do tego serca, dwa - że i tak horda Wandali wszystko zdepcze. Jeśli już coś wsadzam, to raczej do stojących i wiszących donic, poza zasięgiem ich wrednych, pazernych, niszczycielskich łapek.
Kocham gotować i karmić rodzinę, baaaardzo korzystam z WŻ. Za ciastami nie przepadam, czasami mi jakieś bardzo podpasuje ale że mam do nich dwie lewe ręce, to wychodzi różnie. A zresztą - nikt w domu nie jest ich jakimś ogromniastym fanem.
Miłością ogromną, szaloną i od pierwszego spojrzenia kocham od 25 lat tego samego faceta. Kłócimy się, wrzeszczymy, sprzeczamy i nie wyobrażamy życia bez siebie. Zapomniałam dodać... najfajniej jest, kiedy się godzimy!
I jeszcze kocham czytać! Wszystko, co mi w łapy wpadnie!
W życiu przeszłam bardzo wiele, kopów w dupę nazbierałam, że myślałam, że się już nie podniosę. Przygięło mnie do ziemi, skopało ale nie złamało - dzięki Facetowi Mojego Życia. Z tego powodu najważniejsza jest dla mnie rodzina, ludzka i zwierzęca - ci, którzy zawsze są przy mnie, dają swoją i biorą moją miłość. Kochają, czekają, cieszą się, obrażają, przepraszają, tulą, dają dobre słowo, wspierają i zawsze, zawsze są. Po prostu są!
Ale stara dooopa z Ciebie:P Ja tam co roku obchodzę SIEDEMNASTE urodziny - w tym roku już po raz 21:D
Durna babo, przesuń o rok, bo w życiu wódki nie kupisz!!!! :DDDDD
Przecie ja i tak nie piję....durna taka jestem jakaś...ale wczoraj dziecię tak mi dowaliło z grubej rury ze do dzis przetrawic nie moge i chyba na tę okolicznosć w końcu coś sobie chlapnę:P
No widzisz, w tym roku obchodzisz 18 i koniec!!!
Chyba muszę się mentalnie przestawić i dowód w końcu wyrobić...;)
Tak, to już ten czas. :)
Już sobie wyobrażam jaka będzie popijawa z tej okazji na forum, znowu będzie trzeba nocnik od dziecka pożyczyć.
Mnie już głowa na zapas rozbolała... :D
Niewiarygodne, właśnie mam migrenę.
Stara ale jara! Ja już miałam urodziny i tak wychodzi, że to chyba raczej dopiero na 27 mi idzie. To ty w wieku moje Królewny. Też ci tak wali w dekielek i się fochasz na cały świat?
"Kocham was - Nie patrz tak na mnie - Cały czas coś ode mnie chcesz - Czy wy mnie w ogóle kochacie? - Dlaczego weszłaś i TAK patrzysz? - Tata na mnie krzyczy - Tato, mama mi nie pozwala - Marcin, wyjdź! - Hyrny, wyjdź! - Twój kot jest głupi - Kocham twojego kota - Kocham cię - Nie wchodź - Nie zjem tego - To ciasto jest pyszne - Nie rób więcej tego ciasta - Taka spódnica to dla starej baby - Szkoła jest fajna - Szkoła jest głupia - Będę psychologiem - Czemu mi się tak chytrze przyglądasz? - Nie rusz!!! - Przytulisz mnie? - Płaczę, bo mam ochotę - Kamila jest super - Kamila jest głupia"...
Nosz, kuśwa mać!
To do dorotaibasia.
Opisałaś moją Tamarę, imiona trochę, widzę, pozmieniałaś, no tak, dane osobowe, ochrona, rozumiem... :D
Hormony dziecku szaleją a w domu zero zrozumienia:P
Oj,do mnie też może...Kurde,aż strach wspominać.miedzy moimi córkami (sztuk-dwie) jest 5 lat różnicy.Jeszcze jedna nie wyrosła z wieku dojrzewania,a już druga zaczęła.Łooooj,zwariować szło.Ale przeżyliśmy wszyscy.
A może z okolic Sławinka??
A nie. Z okolic Bronowic.
Jestem żoną, mamą i babcią. Mieszkam na obrzeżach Poznania. Jak większość z Was lubię gotować, chociaż teraz jakby mniej. Lata imprez mam już za sobą. Syndrom pustego gniazda zamieniłam na pasję mojego życia, czyli torty. Interesuje mnie wszystko co z nimi jest związane. Mogłabym mówić o nich bez końca. Poświęcam im każdą wolną chwilę. Kiedyś robiłam na prawdę dużo, od malowania mieszkania po renowację np ramy starego obrazu. Teraz już mi się nie chce. Pewnie nie wniosłam niczego nowego do tego wątku, bo w moim profilu już o sobie napisałam.
Masz Pw. Pozdrawiam. P.
Nie miałam pojęcia, że osoba której tortami zachwycam się od dłuższego czasu mieszka tak blisko mnie. To Ty dawałaś mi tu pierwsze rady do moich pierwszych tortów. Tortów oczywiście zwykłych klasycznych, bo do takich dzieł sztuki to ja talentu nie mam. Pozdrawiam z Jarocina!!!!!
E tam! A kto by cudze profile czytał! :D
A co tam, też coś o sobie napiszę :D . Mam na imię Danka, jestem Gnieźnianką( wielkopolska pyra :) ), ale w chwili obecnej mieszkam pod Bydgoszczą. Mam dwóch synów i dwie córki.Wszyscy dorośli. Wiek...hm...moje wyżej wspomniane i kochane dzieci twierdzą, że z dinozaurami bawiłam się w berka :).A co za tym idzie, kolor włosów jest taki jakiej użyje "plakatówki"(farby do włosów).życie wiele mnie nauczyło, ale przede wszystkim- nigdy nie mów nigdy :). I można tu wiele przytaczać przykładów. Dwa z nich to: zawsze twierdziłam, że nie będę robić w ziemi i w garach bo mam dwie lewe. A tym czasem w garach mieszam,lubię to i nawet dobrze wychodzi (oczywiście duża zasługa WŻ i zdolnych tutaj ludzi), nawet mi za to płacą :D,a w ziemi ryję jak kret i co chwilkę mam nowe pomysły na ogród i podbój okolicznych terenów. Uwielbiam haftować. Jest to troszkę inny haft niż krzyżykowy i tradycyjny , bo w krosnach. Tzn taki jak na sztandarach, szatach liturgicznych itp
podczepiłam się nie tam gdzie miałam. Cóż... z racji wieku mogę przecież niedowidzieć prawda? he he he
Piękny haft ! Muszę poczytać coś na temat haftu w krosnach, bo zupelnie nie wiem co to takiego. Ale wyglada jak namalowane :)
Jestem na pierwszym miejscu Mamą, potem ,żoną, siostrą itd...
W wieku średnim..wygląd dla mnie ma ...znaczenie, więc o niego dbam.
Nie obżeram się , choć lubię jeść...Uprawiam sporty , które wprost kocham...
Mam dwie przyjaciółki, a wredne, udające koleżanki wyczuwam jak pies....z daleka...( więc omijam )
Tu na Wż też jest ich klika..hihihih
Pracuje..sama dla siebie... jestem sobie, kierownikiem i dyrektorem...
Gotuję kiedy mama na to ochotę, nie kiedy muszę....
Acha...i nie jestem MAMĄ RÓŻYCZKI (czy jak jej tam) co po niektórzy( mnie kumaci).. tak sądzą...
Dopisano 14-05-30 12:51:39:
Dodam jeszcze że...jestem uzależniona.... od kawy i ...prostownicy.Ale zajebisty opis, orginalny i szczery. Już Cię lubię. Pewna siebie i do bólu szczera. Już tu w tym wątku jendą taka poznałam.
Kuśwa, przeczytałam, że właśnie jesteś M-R!
Jestem chyba z Was najstarsza :) Mam ze 100 lat ( teraz tak czuję ) Kocham Was niemiłosiernie .....Przeżyłam na tej stronie prawie 10 lat i kilka osób ,które odeszły ,zrezygnowały same z siebie ( ahhhhhten foch ) niektóre z konieczności i z wyboru :) ( dlaczego ? można było się jakoś zorganizować i działać dalej )
Mieszkam w Wawie w bloku ,mam troje dzieci ( najmłodsza w końcu córka 15 lat ) każde z problemami . Mąż pracuje na 2 etaty a ja prowadzę własną firmę .Gotowałam tradycyjnie a tu nauczyłam się gotować niekonwencjonalnie łącząc "nasze stare smaczki " z czymś innym :)
Jestem antytalentem jeśli chodzi o ciasta :) Nigdy żadne mi nie wyszło !
Pozdrawiam Was serdecznie Jola :)
Jola nie wierze, że WŻ nie nauczyło się piec ciast. To jakoby niemozliwe!!!!!
A jednak :( Sama w to nie wieżę :( Jestem anty-anty talentem :( chyba .....skazanym na zawsze na ciasta "kupne" bo mi często nie wychodzi nawet zwykły biszkopt Reszta - cała reszta wychodzi OK coś tam dodam coś tam zmienię i jest super :P Ale te ciacha eeeeeee porażka ( moja ) chyba już na zawsze ............
Dziewczyno! biszkopt to nie jest zwykłe ciasto. Znam przynajmniej 10 osób, które pieką inne ciasta, a wystarczy, że "spojrzą" na biszkopt i już zakalec. Głowa do góry i nie poddawaj się.
Gotuje i piekę. To pierwsze ciut lepiej, choć w ogole nie umiem zupy jarzynowej. Ale to nic, bo osobiście nie przepadam. Piec piekę i ciasta i torty i wychodzi mi to całkiem całkiem. Ale biszkoptu ni h.... nie upiekę. Jedyna rzecz, która wcale mi nie wychodzi! Więc oszukuję i biszkopt zawsze kupuje w zaprzyjaźnionej cukierni, a potem się chwalę: "Jam to uczyniła"
Jak miło...jesteśmy z jednego miasta.Ciekawe czy blisko siebie mieszkamy-ja Bielany.Też mieszkam w bloku.
Niestety daleko :) Wręcz na drugim końcu miasta bo ja z górnego Mokotowa :)
Ja pracuję na górnym Mokotowie :))))
A ja Rembertów, ale tylko raz dwa razy do roku jak babcię odwiedzam:)
Michał, Poznań :)
W domu z kobietą, córką (r. 2005), synem (r. 2007), dwoma kotkami i wężem. Pracuję w swoim wyuczonym, niestety powoli wymierającym zawodzie. W domowej kuchni to ja jestem "szefem kuchni". Ze słodyczy najbardziej lubię mięcho, a to pewnie dlatego, że piec jakoś nie bardzo potrafię choć przyznam, że coraz bardziej kusi mnie by zacząć eksperymentować.
Na WŻ jestem praktycznie codziennie bo inaczej się po prostu nie da :) Jak wielu z Was jestem baaardzo uzależniony od tej strony, a wszelkie kuchenne "zdolności" nabyłem w zasadzie tutaj, podczytując mądrzejszych ode mnie :) Uwielbiam gotować!!!
Książek nie czytam, wolę słuchać i słuchać i jeszcze raz słuchać muzyki. Słucham głównie muzyki metalowej ale i dobry np. hip-hop również potrafi się z głośników wydobyć. Kino mnie nie pociąga. W telewizji zerkam czasem jedynie na programy kulinarne i sport ze zdecydowanym wskazaniem na piłkę nożną.
Poza rodzinką i gotowaniem moja kolejna miłość to Lech Poznań. Na spacer z rodziną nie pójdę, na ryby nie pojadę, kuchnię z chęcią opuszczę kiedy Kolejorz gra. Nie, koniec i kropka. Jestem kibolem Lecha Poznań!
Czasami potrafię się baaardzo zdenerwować. Oj bywam impulsywny, oj bywam. Poza tym jestem cichym, skromnym, szczupłym, przystojnym brunetem i w ogóle fajnym chyba facetem jestem :)
No Michał w związku, że jesteś facetem to szczególne witaski. Miło Cię poznać. Już myślałam, że ta Wlkp tu jajaś niesmiała i mało kto się odezwie. Co do Lecha to uwierz, że każdy, ale kazdy kibicuje tylko Lechowi. Ja może fanem piłki nie jestem, ale z racji 11-letniego syna - Lecha kochać muszę i chcę. Ten wyuczony i wymierający zawód to co - taka babska ciekawość. A na marginesie spotkaj się kiedyś z moim mężem, obejżyjcie mecz i przekonaj go do kuchni.... Albo lepiej nie, bo mnie wygryzie. Od stronki chyba kady jest uzaleznony. Ona jeste lepsza od FB!
No Michał w związku, że jesteś facetem to szczególne witaski. Miło
Cię poznać. Już myślałam, że ta Wlkp tu jajaś niesmiała i mało kto
się odezwie. Co do Lecha to uwierz, że każdy, ale kazdy kibicuje tylko
Lechowi. Ja może fanem piłki nie jestem, ale z racji 11-letniego syna -
Lecha kochać muszę i chcę. Ten wyuczony i wymierający zawód to co -
taka babska ciekawość. A na marginesie spotkaj się kiedyś z moim mężem,
obejżyjcie mecz i przekonaj go do kuchni.... Albo lepiej nie, bo mnie
wygryzie. Od stronki chyba kady jest uzaleznony. Ona jeste lepsza od FB!
Fotograf. No niestety ale smartfony, ajfony, ajpady i tym podobne xxxxxxxxxx wynalazki niszczą tak piękne rzemiosło jakim jest/była fotografia. Szkoda ale niestety tego postępu technologicznego nie da się zatrzymać.
A co do meczu to kto wie, może kiedyś? Bywają Twoje chłopaki czasem na meczach w Poznaniu?
.
Oj co racja to racja:) WŻ uzaleznia ale pozytywnie. To dzięki Wam upiekłam dziś tort mikado, malinową ekstazę ( w moim przypadku truskawkową) i sernik jak snikers albo snikers jak sernik, nie jestem pewna. Teraz zabieram sie za lody domowej roboty: DZIEKUJE Wam za udostępnianie przepisów
A węża jak nie pokazał, tak nie pokazał. A się chwali, że przystojny!
Nie uwierzę, póki nie zobaczę :)
I mam super brodę :)
Fakt!!!!!!!!!!!!!!!!!
To może i ja powiem ze dwa słówka))
Mam na imię Magda, na razie kura domowa ( tak zeszło, że od urodzenia pierwszego dziecka do tej pory w tym stanie. Czasem się tak zastanawiam, że jeszce troche i starej ,,babki" nikt już do pracy nie zechce", heheh , dlatego powoli muszę schodzić z grzędy, heee
Prócz tego żona (naprawdę fajnego faceta) i matka dwóch syneczków: Mikusia i Tymusia))
KOCHAM przebywać w kuchni, dlatego tu jestem i z pasji do gotowania założyłam sobie bloga))
serdecznie pozdrawiam Was wszystkich))
A co tam .. ja Cię odczytałam i .. tak sobie wyobrażałam . Zmieściłaś się w moich ramkach wyobraźni .
A Leszka Chmielewskiego lubisz ?
Leszka Chmielewskiego pseudonim "PILS" owszem, lubię :)
No nieeee, kibol! Ale wybaczam tę przypadłość, bo mamy jedno dziecko w tym samym wieku (u mnie córka 2007, syn ma 4 tygodnie ). Mniemam, iż jesteśmy w podobnym wieku. Z racji Twojego zawodu może się z moimi stworami (wliczając w stwory męża...) na jakąś rodzinną sesję foto wprosimy?
.
Wstyd, ale nie byli. Mój syn mnie o to prosi i prosi, ale nie mam pojęcia jak się za to zabrać. Rozumiem, że w razie co to pomożesz? A fotorgaf - cudna pasja, ale masz racje zawodu za chwilę z tego żadnego. Ja nie używam tych całych telefonicznych ustrojstw. Mam telefon do dzwonienia, budzenia i wysyłania sms. Aparat mam - kiepski, ale mam. A wiesz co mi się marzy.... aby mojemu mężowi zrobić prezent. Taką fajną fotoksiążkę ze mną w roli głownej. Więc może kiedyś dam ci pracę. Bo wiesz ja do ideału nie należę i potrzebny jest dobry fotograf co mankamety zakryje. A że jestem fanką gotyckich stroi, ciemnego makijażu, tajemniczych zamków, czarodziejskich suchych lasów i apetycznych aktów to kto wie....może spełnie marzenie o tej sesji.
To może i ja :)
Neli... tak mnie nazwała przesympatyczna osoba, służąca wszystkim na tym forum pomocą i dobrym słowem.( zgadniecie kto to taki ? :)
Pochodzę i mieszkam w Bielsku-Białej. Mama, żona i córka, babcia jeszcze nie :) Właścicielka psa, kota, współwłaścicielka królika, i ćwierćwłaścicielka papugi. Uprawiająca wielki ogród i małą działkę. Pracująca na dwa etaty jeden zusowski, drugi własny ( chodź też zusowski ) a w wolnym czasie kura domowa,praczka, sprzątaczka i ogrodniczka, ale jest fajnie nie narzekam.
Gotowanie sprawia mi przyjemność i ładuje akumulatory. I co ! Ja też jestem mocno uzależniona od Naszej stronki :)
To jest nas już dwie :) ...pozdrawiam krajankę z jakże pięknego Bielska !
To jest nas już dwie :) ...pozdrawiam krajankę z jakże pięknego
Bardzo mi miło,może jeszcze się ktoś odezwie :) Pozdrawiam :)Bielska !
Ja też wielokrotnie zastanawiałam się z czyich przepisów korzystam. jeszcze nie odważyłam się zamieścić żadnych przepisów, ale komentuję innych i czasami udzielam się na forum. O sobie?????
Mieszkam w Siedlcach, wiek 40+ (staram się nie pamiętać, ile plus). Ponieważ mam spore podwórko, to mieści się na nim 2 psy, kot, szklarnia (całe lato możemy jeść pomidory ze śmietaną i dopóki ich nie ma to wszyscy chodzimy do szklarni i sprawdzamy, jakby od patrzenia szybciej czerwieniały, a jak już się zaczną, to nie ma komu podlewać. Na podwórku i w domu mam dużo kwiatów (w domu storczyki). Lubię kwiaty kolorowe a nie tak, żeby wszystko było pod kolor. Odkąd dowiedziałam się, że mam cukrzycę jestem fanatyczką zdrowego odżywiania, wrogiem chemii w żywności. Dzięki WŻ mam własnoręcznie zrobione mieszanki przypraw łącznie z wegetą, sama piekę chleb, kupuję swojskie wędliny, ekologiczne owoce i warzywa, nigdy nie gotuję z półproduktów. Staram się wszelkie dolegliwości leczyć ziołami. Nawet znajomi podpytują mnie czasami o radę. Lubię gotować a wszystkie moje popisowe dania pochodzą z WŻ. W związku z chorobą staram się nie piec ciast, chociaż bardzo lubię słodycze i kiedyś zdarzało mi się nawet piec na imprezy u znajomych. Lubię gotować, ale nie lubię sprzątać. Na szczęście dysponuję córką, która (chociaż pełnoletnia) musi mnie słuchać i sprząta. Mam jeszcze 7 - latka, który lubi szkołę, tylko nie lubi się uczyć. Na szczęście nie posłałam go do 1 klasy, bo chyba bym go udusiła przy odrabianiu lekcji. No i na stanie jest jeszcze mąż choleryk, ale generalnie niespotykanie spokojny człowiek. Cenię go za to, że nie ma pretensji o moją działalność pozadomową. Pracuję w bibliotece, do tego śpiewam w chórze, piszę(jestem doktorem od historii) i działam społecznie (jedynie z etatu są za to jakieś pieniądze a córka zapowiedziała mi, że jeśli wezmę na siebie jeszcze jeden obowiązek, to przestanie sprzątać kuchnię).
Od WŻ jestem uzależniona od dawna, chociaż ujawniłam się niedawno. Kiedy siadam do komputera, to najpierw sprawdzam pocztę, potem dwa lokalne portale a potem WŻ - zaglądam na wszystkie wątki i czytam wszystkie nowe komentarze. Szczególnie przed snem, po ciężkim dniu, WŻ działa na mnie jak szklanka ciepłego mleka z miodem (obecnie zakazane).
Mam tak samo...W Ż zostawiam sobie "na deser " :)
Witaj, ja też nie lubię chemii w jedzeniu, ale przypraw jeszcze sama nie robiłam. Podziwiam za ilośc obowiązków. Od WŻ to tu każdy chyba uzalezniony!!!!
Wreszcie jakaś duszyczka z niedalekich okolic :)
Mam na imię Monika. Mieszkam ok. 40 km od Siedlec, na wsi. Gdyby nie moje rozwrzeszczane dziewczyny, miauczące koty i szczekające psy było by tu całkiem cicho. Bardzo lubię piec i gotować, czym zarażam moje niedorosłe jeszcze córy. W podzięce jedna z córek zaraziła całą naszą rodzinę wycieczkami rowerowymi. W każdej wolnej chwili, a jest ich niewiele, czytam.
Pracuję zawodowo odkąd skończyłam szkołę, z niewielkimi przerwami na urlop macierzyński. To dzięki wspaniałej teściowej, która zgodziła się posiedzieć z małymi dziećmi. Ale wykorzystywałam ją bezwstydnie tylko do czasu, kiedy dziewczynki mogły pójść do przedszkola, bo na wsi żłobków nie ma. Oprócz tego prowadzimy małe gospodarstwo rolne. Mamy ogromny ogród warzywny, poletko truskawek, maliny, porzeczki, aronie, pigwę, rabarbar, wiśnie itp. na własny użytek. Tak więc pracy od wczesnej wiosny do późnej jesieni jest w brud. Tak w październiku marzę, aby szybciej była zima, bo wtedy można poleniuchować.
Bosze pierwszy raz chyba przeczytałam na tym forum , że teściowa może być wspaniała, zazdroszczę jej takiej synowej:)
To ja jestem druga...też mam wspaniałą teściową,co prawda dzieli nas 60 km,ale nie ma dnia,żebyśmy ze sobą nie rozmawiały.Kobieta,która zrobi dla nas wszystko,żeby nam było dobrze.Ma nas trzy synowe i wszystkie ją bardzo szanujemy.Każdy kto ją zna mówi,że jest niesamowita:)Ona też zawsze mówi o nas dobrze.
To ja mam lepiej, bo mieszkamy na jednym podwórku, ale w oddzielnych domach. Zawsze można na nią liczyć. Od zawsze powtarzam, że "żywcem pójdzie do nieba".
Witam. Mieszkam na warmińskiej wsi, jestem żoną fajnego faceta, zajmuję się głównie domem i przyległościami, pilnuję mężowi interesu , dbam o szczekający i miauczący inwentarz. Mam 2 dorosłe, usamodzielnione córki, wkrótce zostanę teściową, mam nadzieję, że całkiem znośną, bo mieszkającą 200 km dalej. Oboje z mężem grzebiemy w ziemi, on znacznie większy areał obrabia, ja ogród i podwórko. Wcześniej pracowałam zawodowo, obecnie sama jestem sobie pracodawcą i dobrze mi z tym. Chyba dopiero teraz wiem, że można żyć spokojniej wiedząc, że rodzina i dom zadbane, poukładane wszystkie inne sprawy. Z natury jestem raczej spokojną osobą, wszelkie swary i kłótnie to nie moja bajka, ale też nie pozwalam sobie wchodzić na głowę. Lubię mieszać w garach, zwłaszcza piec ciasta i całkiem dobrze mi to wychodzi. Uwielbiam WŻ, poznałam tu wiele fajnych osób, no i już nie wyobrażam sobie początku dnia, bez zagladnięcia na stronkę.
Pozdrawiam Bogusia
Bogusiu twoje wypieki to mistrzostwo, zawsze mi ślinka leci jak patrzę na Twoje zdjęcia :)
Ooooooo, jak miło mi zakończyłaś dzień, dziękuję ci Misiu
Ba ... i ten numerek 400 ! mówi za siebie .. THE BEST .
No popatrz, ty to bystra dziewczynka jestes, nawet nie zauważyłam, że taki okrągły pościk mi sie trafił
Znam twoje cudeńka. jesteś mistrzynią kuchni!
O mój Boże, to lekka przesada, ale dzięki.
Słuchajcie - w związku z faktem, że przekroczyliśmy już liczbę 400 wpisów uważam ten wątek za mega udany!!! bardzo się cieszę, że mam teraz tylu przyjaciół WŻ-rowych. Dlatego teraz stawiam ruskiego szampana, polski miód, węgierskie wino. A dla Bahusa i innych "nie lubiących" piwa złoty polski trunek!!!! Pijcie ile Bozia pozwoli, a jak nie pozwoli to dalej pijcie. Zaraz doniosę jeszcze. Ci, którzy nic jeszcze nie napisali zapraszam - odwagi! Później napiszemy pracę doktorską o rozpiętości czegoś tam wśród użytkowników portalu uzależniającego. Oj chyba już wypiłam.....
Witam! Dodałaś mi rs rzeczywiście odwagi i wreszcie dojrzałam do napisania czegoś o sobie. Mieszkam w świętokrzyskim okolice Sandomierza, jestem matką dorosłego syna i zoną czasem dziecinnego męża. Zajmuję się produkcją owoców(pięknych rumianych jabłek,słodkich i aromatycznych śliwek i kwaśnych wiśni ) Nienawidzę ale muszę gotować i właśnie DZIĘKI WAM menu moich bliskich zostało znacznie wzbogacone. Przepisu nigdy nie dodam(możecie mnie nawet wyrzucić ze swojego grona) bo swojego nie posiadam a te z których korzystam w większości są Wasze ale i one wychodzą zawsze po mojemu czyli jakoś mi się tak wydają wizualnie nie atrakcyjne Ciągle czegoś nie potrafę zrobić dobrze i ciągle czegoś się boję np bałam się napisać coś o sobie, nie jeżdżę samochodem, nie pływam, nie moge pić itp ot taka ze mnie nieszczęsnicaPoza tym mam bardzo wyczulony zmysł współczucia,chciałabym wszystkim pomóc o zwierzętach już nie wspomnę bo mam od męża zakaz przygarniania bezdomnych psów wziełam już pięciu i każdy kolejny byłby uciążliwy i dla nas i dla naszego otoczenia. Aha i jeszcze dodam że bałaganiarą nie jestem, mam tylko inne priorytety
Witam! Dodałaś mi rs rzeczywiście odwagi i wreszcie dojrzałam do napisania
Oj tak przyznaję...przypadłość nie do pozazdroszczenia...nawet nie wiesz jak Ci współczuję.czegoś o sobie. Mieszkam w świętokrzyskim okolice Sandomierza, jestem
matką dorosłego syna i zoną czasem dziecinnego męża. Zajmuję się
produkcją owoców(pięknych rumianych jabłek,słodkich i aromatycznych
śliwek i kwaśnych wiśni ) Nienawidzę ale muszę gotować i właśnie
DZIĘKI WAM menu moich bliskich zostało znacznie wzbogacone. Przepisu nigdy
nie dodam(możecie mnie nawet wyrzucić ze swojego grona) bo swojego nie
posiadam a te z których korzystam w większości są Wasze ale i one
wychodzą zawsze po mojemu czyli jakoś mi się tak wydają wizualnie nie
atrakcyjne Ciągle czegoś nie potrafę zrobić dobrze i ciągle
czegoś się boję np bałam się napisać coś o sobie, nie jeżdżę
samochodem, nie pływam, nie moge pić itp ot taka ze mnie nieszczęsnicaPoza
tym mam bardzo wyczulony zmysł współczucia,chciałabym wszystkim
pomóc o zwierzętach już nie wspomnę bo mam od męża zakaz
przygarniania bezdomnych psów wziełam już pięciu i każdy kolejny
byłby uciążliwy i dla nas i dla naszego otoczenia. Aha i jeszcze dodam że
bałaganiarą nie jestem, mam tylko inne priorytety
Cześć. Mieszkam w tym samym mieście co Megi65 i Dorotaibasia. Pracuję zawodowo. Dla mnie doba mogła by się trochę rozciągnąć, bo wciąż mało czasu. Mam męża , 15 -letniego syna i 3-letnią kotkę . Uwielbiam piec ciacha, mięcha robię bo muszę.Nie wiem co o sobie mam jeszcze napisać, jak mi się przypomni to dopiszę.
Hej :) Z tą dobą to mamy tak samo
Myślę ,że większość pracujących tak ma. Ja tym bardziej , że mam roboczą każdą sobotę:(
Ja mam co drugą pracującą,w tą wolną nadrabiam zaległości :)
Jeszcze mamy 4 koleżankę (ale na razie nie ujawniła się) i możemy śmiało do pokera przy stoliczku zasiadać w ... Solankach.
" Na wagary i na pierwsze randki, z nami były kochane Solanki ......." - i w pokera też można ....
Oj jak znasz nasze lokalne klimaty, zabieramy Ciebie na Solanki .. Wiesz jak bardzo się zmieniły : pijalnia wód, basen termalny, muzeum chata kujawska, nowe skwery i gazony. Zapraszamy na '' Leszka Chmielewskiego '' jak go lubisz .
Oj nie ! Wszystko, tylko nie Lesiu - a słyszalam jak tam teraz pięknie.
ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.Podoba mi się znieczulające działanie alkoholu na mój organizm i myślę że mogła bym przesadzać w dozowaniu, ale mam hamulec w postaci mega migreny po spożyciu.
Melduje się Bergamotka - Wrocławianka , mama 1 córeczki i 1 syna , odkąd wróciłam na etat , totalnie cierpię na drastyczne skrócenie doby , permanentne niedosypiania , załamanie prowadzonego perfekcyjnie gospodarstwa ,w skutek powyższego zaniedbałam przyjemności - rzadko tutaj zaglądając, ubolewam , bo pokochałam WŻ nad życie , wiele się nauczyłam , podpatrzyłam , zainspirowałam ; to wspaniałe miejsce , w którym z radością spędzałabym dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugie godziny , pozdrawiam użytkowników WŻa
No ja też jestem uzależniona od WŻ. Zaglądam tutaj codziennie, jak nie mam czasu to choć na chwilkę ale MUSZĘ tu zajrzeć . Wasze przepisy są świetne.Jak bardzo jestem chwalona za obiady i ciacha, to tylko ja wiem. Sama raczej nic nie wymyślam z braku czasu oczywiście.
W sierpniu będę w Baranowie Sandomierskim i Samdomierzu. Późnej ci napisze co planuję zwiedzić, a ty zweryfikujesz czy warto i dadasz mi jeszcze swoje typy. W końcu na WŻ trzeba sobie pomagać!
Podejrzewam rs że to było do mnie, jesli tak to chętnie pomogę.
No pewnie, że do Ciebie, ale wszystko wskakuje nie tam, gdzie ma. Mam na imię Hania i bardzo się cieszę, że mogłam cię tu poznać.odezwę się na pewno i poprosze o mały przewodnik....
To może jeszcze ja....
Kłania się pięknie Marta - nick to moje dwa kolejne imiona. Matka jedynego doroslego b. wysokiego syna. Mam 170 cm. 58 kg, całe życie S - ka i żadne golonki, kluchy czy torty nie chcą tego zmienić. Blondynka ( chemia ) krótkie włoski, w okularach i ( niestety ) z papierosem w rece i filiżanką kawy w drugiej.
Twardo stąpam po ziemi, na pozór odważna i przebojowa, a z drugiej strony trochę "przepraszam że żyję" - nie lubię iść w pierwszym rzędzie. Kocham ludzi. Wszystkich. A najbardziej tych na diecie. Urodzona poznańska pyra, potem Kujawianka (sąsiadka meggi ) - od 20 lat pod wiatrakami.
W mojej szafie jest klasyka, niewiele "wyjściowej elegancji", 90 % dni w roku to wszelkiej maści spodnie, buty na obcasie, marynarka i top.
Tak się złożyło, że ( będę nieskromna ) zrobię prawie wszystko. Jak mówi mój pan, nie widział mnie tylko grzebiącej przy prądzie i cerującej skarpety. Lubię druty i szydełko. W szafie mam zapas wełny do śmierci. Czasami mam zryw i robię pocztówki - najchętniej techniką pergamano. Szyję - praktycznie wszystko, ale zostałam przy maszynie walizkowej, więc krawiecywo tzw. cięższe już nie. Haftuję - uwielbiam krzyżyki a niedawno zakochałam się w decoupage i zawsze pod ręką mam aparat fot. Lubię kuchnię i dzień bez obiadu to dzień głodny.
i mam na pewno wiele wad, i (rzadko) bywa że zaklnę sobie siarczyście, całe życie szukam kluczy ale we wszystkich kieszeniach mam pomadkę..... i wydaje mi sie, że jestem normalnie zwyczajna albo zwyczajnie normalna. Od przeszło 6 lat jestem silnie z Wami związana i teraz - o 1 w nocy najmilej Was pozdrawiam !
.
Witam,mam na imię Kasia.Od 12 lat mieszkam niedaleko Warszawy,a pochodzę z miejscowości Jantar.Jestem mamą dwójki dzieci(córcia Zosia 7lat,Staś 5) i żoną.Jestem optymistką ,nie lubię sporów. Lubię gotować,piec .Lubię zwierzaki moje nr 1 to psy ,koty i konie.Jestem niską rudowłosą(niestety farbowaną). Pozdrawiam wszystkich gorąco.
Cześć Kasiu, jak to mówią ostatni będą pierwszymi. Pomalutku wątek się wycisza, ale zebrałam tu niezłe poletko zajebistych ludzi. teraz czytam, śmieje się i odpowiadam. cieszę się, że do nas dołączyłaś.
Więc i ja się przedstawię, Renata, chociaż nie lubię swojego imienia. Rocznik 1971, więc i trochę lat jest. Dzieciaczków nie posiadam, przebyłam drogę z choróbskiem zwanym ziarnicą złośliwą. Zdrowienie, nawroty, ale na szczęście od ponad kilkunastu lat spokój. Jest facet, którego bardzo kocham, mam dwa pieski, jeden 10 lat z nami, ktoś go wyrzucił, dostał jeść, został i jest prawdziwym przyjacielem, drugi owczarek niemiecki długowłosy, przepiękny, mądry i również przyjaciel. Mieszkam w lubuskim, w przepięknej osadzie, bo nawet nie ma statusu wioski.
WZ podglądałam od dawna, jakoś niedawno się zalogowałam. Kocham gotować, piec ciasta, a bez tej strony i ludzi, których czytam nie wyobrażam sobie dnia. Dużo szczęścia dla Wszystkich.
Renata mam męża, który stracił pierwszą żonę własnie na tą chorobę, z którą ty wygrałaś. Pięknie! Dobrze, że się ujawniłaś man tak pięknie. Też kcham pieski. Miałam owczarka niemieckiego długowłsego - one są cudne. Niestety wadliwy egzemlarz - miał wadę serca i gdy miał rok to po prostu skończył nagle żywot. Mieszkam na wsi, dużej, ale nic nie robię jak baba ze wsi, bo ziemia, którą kupiłam nie nadaje się do niczego, a już na pewno nie do warzyw. Pozdrawiam Hania
Witam wszystkich miłośników WŻ. Mam na imię Katarzyna i od razu wytłumaczę się z mojego nicka.Nie mam nic wspólnego i nie jestem taka wstrętna jak ta czarownica co zamieniła Kózko w lamę.Nawet nie pamiętam już co to była za bajka..To tylko raz tak mąż mi powiedział,że jestem gorsza niż ta Izma....i tak zostało..Męża nie zmieniłam...jesteśmy już razem ponad 20 lat .Mam troje dzieci.Bardzo lubię WŻ dużo się od was nauczyłam.Pozdrawiam Was z deszczowego Bielska.
Deszczowe,deszczowe ...pozdrowionka z Bielska :) ...jesteśmy już trzy !
Może zdradzisz po cichu, co to za przepiękna osada? bo ja również z lubuskiego....
Dołączam do "obnażających" się powyżej..;)
Magda, filozofka z wykształcenia, fotomodelka z przypadku, szkoleniowiec z zawodu. Blondynka, choleryczka, przeklinam jak szewc i piję (a raczej piłam, z powodu rosnącego brzuszka) dużo piwa. Mama 2,5 letniej Mai, a wkrótce prawdopodobnie Kubusia (chyba, że Leny..;)). Ponad dekadę żyłam w Krakowie, ponad dekadę na Górnym Śląsku, a od jakiegoś czasu oswajam Wrocław. Kocham ziemniaki! Uwielbiam mięso! Nie znoszę słodyczy, ale piekę z Waszą pomocą, bo przecież muszę jakoś wynagradzać najbliższym mój wredny charakter;)
Mam fioła na punkcie czystości, zdrowego jedzenia, książek i krzyżówek, zaśpiewam każdą piosenkę, którą usłyszę, co czynię mimo protestów (nie wiem czy mój głos mieści się w tonacji żeńskiej - nie sądzę). Wszystko muszę mieć zaplanowane co do godziny, menu obiadowe z kilkudniowym wyprzedzeniem, inaczej odczuwam dyskomfort. Nie znoszę się nudzić i nikt mi nie wmówi, że to zdrowe;) Wstaję o 5, po to by spokojnie wypić kawę, nawet jeśli położę się o 2.. I jak by się przyjrzeć wychodzi na to, że mój M. który średnio dwa razy dziennie mówi mi, że jestem nienormalna, ma rację..;) Pozdrawiam serdecznie wszystkich WZetowców!:)
Dynamiczna blondynka tak sobie Ciebie wyobrażałam ale zawodowo łączyłam z medycyną . Chyba,że zdrowe jedzenie podciągniemy pod medycynę. Dziękuję za pozdrowienia i ..rozwijaj nam się dalej kulinarnie ku radości Twoich Najbliższych .. ))
Medycyna - ziołolecznictwo - chmiel - piwo... Wszystko się zgadza..;)
Z tym piwem to chyba pokrewna dusza bahusa
Medycyna - ziołolecznictwo - chmiel - piwo... Wszystko się zgadza..;)
Szczególnie chmiel - piwoMagda oprócz pierwszego zadnia i pierwszego wyrazu z drugim to my prawie jak siostry bliżniaczki. Nawet mężowie mają podobne zdania o nas. Może kiedy po 5 sie zdzwonimy i powiemy se co w naszych mieścinach i w naszych garach będzie. Pozdtawiam cieputku z jarocina Hania
Oooo, to jesteśmy już we trzy, deklarujące się, że klniemy jak szewc! Moja mama mawia także o mnie, że "Klniesz jak fornal. Że też ktoś chce z tobą rozmawiać?". :)
wstyd się przyznać...ale ja też przeokropnie rzucam mięsem.....aż czasem sama się sobie dziwię, że aż tak potrafię...i tym oto sposobem zaburzyłam obraz idealnego Cyborga....
Fujjjj, Pani Ado! Pani?
ano...ja.....i już nie jestem taka wspaniała....
wstyd się przyznać...ale ja też przeokropnie rzucam mięsem.....aż czasem sama się sobie dziwię, że aż tak potrafię...i tym oto sposobem zaburzyłam obraz idealnego Cyborga....
Nic nie zburzyłaś...... nie jesteśmy takie łatwe, by łatwo zmieniać zdanie......hi hi
Mnie nie jest tak bardzo wstyd też przyznać, że przeklinam w przypływie euforii, złej i dobrej...... i myślę, że przekomicznie byśmy wszystkie wyglądały, a raczej brzmiały, gdybyśmy zasiadły ,,biesiadnie" przy jednym stole......
Proponuję sprawdzić, jakby to było. :)
Proponuję sprawdzić, jakby to było. :)
Trzeba tylko jakiś STÓŁ szybko zmontować.teee,ale nie bądźcie aż tak wredne....przecież ja chlać nie mogę....no co Wy....tak na trzeźwo mam z Wami pijaczkami?...i Miski mam większe od Iwci o całe dwa rozmiary
teee,ale nie bądźcie aż tak wredne....przecież ja chlać nie mogę....no
....o dwa powiadasz....??? ....a to jeszcze nie koniec.....hi hico Wy....tak na trzeźwo mam z Wami pijaczkami?...i Miski mam większe od Iwci
o całe dwa rozmiary
Prawda to !
Powiem nieskromnie, że szczera to jestem do bólu a nie wszyscy to lubią i tolerują. :) A zaufać pewnie też mi można.
Przeklinac też trzeba umieć, to sztuka tak sklepać zdanie, by nie dalo się go napisąc bez wygwiazdkowania całości i aby miało sens i odpowienie przesłanie. To nie wstawianie "pań lekkich obyczajów" zamiast przecinka. :) Kiedyś mocno znudzeni w czasie lekcji razem z Panią Profesor dla poprawienia stanu umysłu wypisywalismy znaczenia słowa pier****. Lekcji nam zabrakło! :)
Przeklinac też trzeba umieć, to sztuka tak sklepać zdanie, by nie dalo się
...dokładnie..... bo przeklinać, to trzeba umieć!!! Takie też mam zdanie.....hi higo napisąc bez wygwiazdkowania całości i aby miało sens i odpowienie
przesłanie. To nie wstawianie "pań lekkich obyczajów" zamiast
przecinka. :) Kiedyś mocno znudzeni w czasie lekcji razem z Panią Profesor
dla poprawienia stanu umysłu wypisywalismy znaczenia słowa pier****. Lekcji
nam zabrakło! :)
Dzień dobry,
To i Ja się przedstawię. Mam na imię Justyna, mieszkam w Lublinie. Jestem żoną od prawie dziesięciu lat i matką od czterech . Nie pracuję, zajmuję się domem. Wielkie Żarcie Kocham. Codziennie tu zaglądam, gotuję i piekę tylko z przepisów tu zamieszczonych, ew jeszcze korzystam z pewnego bloga .
Pozdrawiam cieplutko
N dobrze też się przyznaje do rzucania mięsem. Moja mam zawsze mówi "taka ładna dziewczynka a tak brzydko mówi". Ale i tak śmiesznie jest jak to Strażak zwraca mi uwage, że troche za bardzo wczuwam się w rozmowe... :)
Zabawne jest to że ja przeklinamtak po prostu, samoz ust wychodzi. Wydaje mi się że bardziej od facetów. Ale na pocieszenie to twierdzę, że kobieta to czasem nawet jest bardziej seksy z taką "żabą" w ustach!
W moim domu nigdy się nie przeklinało, więc jakoś się nie nauczyłam. Zauważyłam jednak, że nie każdemu przeklinanie "pasuje". Nie wiem jak to jest, ale słowa, które wypowiedziane przez jednego budzą wręcz odrazę, komuś innemu dodają tylko, że tak powiem, bigla. Myślę, że w Waszych ustach to raczej to drugie.
W moim domu też się nie przeklinało i przy Mamie czy Dziadkach chyba by mi jęzor usechł. Dopuszczalne jest co najwyżej "kur zapiał". Z trójki moich panien tylko raz jeden jedyny Ryśka oglądając wiadomości oparła głowę na dłoni i rzekła "O ja pierd***." Więcej się to nie powtórzyło. :) Starsze nawet "cholera" nie powiedzą. Tylko ja taka z niewyparzoną gębą się trafiłam... :D
Mój jedenastoletni syn " tez brzydko nie mówi" czasem mu się wymsknie. Ale powiedział mi piedyś" mamo ty nauczyłaś mnie, że się nie klnie, ale życie nauczyło mnie , ze nie klnie się przy mamie" - i co mam na to powiedzieć. To prawie tak jak ty!
Generalnie nie przeklinam, ale gdy już wyjdę z siebie i stanę obok, to moim przekleństwem jest taki zlepek pierwszych sylab brzydkich wrażeń "chu-ku-pi", dalej się nie posuwam
Bogdziu, trenuj, trenuj, trening czyni mistrza! :D
To i ja się przyznam....też klnę jak szewc...szczególnie jak mi moje chłopy ciśnienie podniosą.
W sumie nie wiem na co ja czekałam chyba na post ponad 500 w tym wątku
Czy wymiary mam podać ?? Jestem niskiego wzrostu, córka starsza nosi już moje buty
Jestem na Wż od 5 lat, uwielbiam gotować i piec, tradycyjnie i też wymyślnie...Mam 2 dzieci,choć marzy mi się jeszcze jedno dzieciątko, mąż myśliwy co czasami mnie drażni ten fakt,no ale...kiełbaska z dzika wygrywa...nasza piwnica to domowe targowisko od mięsa,przetworów po napoje % moje zainteresowania muzyczno-plastyczne i takie tam...nie pracuję zawodowo od 2 lat,co aż tak bardzo nie ubolewam,bo wolę zajęcia przydomowe choć cierpliwie czekam na wolne etaty, po czasie żałuję,że nie poszłam w kierunku pedagogiki przedszkolnej...Nie lubię telewizji, wole spacery i rower. Kocham swoje okolice- lubuskie- pełne lasów,jezior niczym Mazury.Mamy kawałek "podłogi" nad jeziorem i marzy mi się mały domek letniskowy- Sosenka,ale jak na razie to tylko namiocik... Nigdy się nie przeprowadzę, duże miasta bardzo lubię,ale na krótko,ostatnio odwiedziłam Kraków...
Pozdrawiam wszystkim.
Wiesz jak się fajnie czyta te wpisy? Ile nas tu i jakie to my jesteśmy? Dobrze, że czakałaś na wpis, bo przynajmniej jeszcze watek nie umarł śmiercią naturalną! Hania
Co za problem z tą pedagogiką? Możesz nadrobić teraz.
Jest kilka czynników, które nie pozwalają mi teraz studiować,ale może przyjdzie ten czas,to wtedy od razu.
Jak zwykle refleks szachisty;), no ale lepiej pózno niż wcale;) Więc do rzeczy: mam na imię Renata, mieszkam w urokliwym zakątku południowo-zachodnich Niemiec, ale urodziłam się, wychowałam, skończyłam szkołę, pracowałam, wyszłam za mąż w Świdnicy ( dolnośląskie); na WŻ zaglądam kilku lat i wciąż pogłębiam swoją wiedzę kulinarną; nie lubię kłótni, obrażania się i wynisłości, uwielbiam zupę ogórkową, bławatki i stokrotki; na okrętkę mogłabym czytać przygody Okrętki i Tereski :);
wad mam wiele, ale najgorsza to chyba ta, że przebaczyć potrafię, ale zapomnieć to już nie.....pozdrawiam serdecznie wszystkich Żarłoczków
Jejku Żaba, pokrewna duszo, przygody Okrętki i Tereski znam na pamięć. W ogóle uwielbiam Chmielewską.
A mi to aż wstyd się przyznać...przygody Okrętki znam bardzo dobrze, natomiast Tereski to już znacznie mniej....
Też bardzo, bardzo lubię czytać Chmielewską i jest mi niezmiernie smutno, że już nic więcej dla nas nie napisze......
A ja myślę, że w tej naszej różnorodności WŻ-owej jest siła! To te nasze różnice nas w pewien dziwny sposób spajają, ciekawią i poruszają. Dzieki naszym różnorodnościom to forum istnieje i jest właśnie dlatego takie ciekawe! To jak różnica potencjałów w akumulatorze. Twórcza różnica!!! Bądźmy tacy różni, spierajmy się, nie zgadzajmy...to nasza siła!!!
Fajnie to napisałaś. Faktycznie każdy tu inny, ale i kłótnie i wspierania i zabawne historie są fajne. Zobacz jak jedna pasja, albo po prostu potrzeba pomocy w kuchni łączy ludzi. A jak myślisz czy gdyby Ci wszyscy ludzie spotkali się na takim zjeżdzie WŻ-towych maniaków umieliby z sobą tak gadać jak tu na forum przez interenet? Ale byłoby śmiechu ... "To ty?", " Nie myślałam, ze tak wyglądasz", "O a tam pewnie Bahus, bo wzek piwa cięgnie" .... i tak dalej......
jak nic przydałby się jakiś zlocik
Były takie zlociki..można z nich fotki pooglądać nawet.
A gdzie takie fotki są daj namiar. To ciekawe
Nie mogę wkleić linków ale w wyszukiwarkę wpisz Otomin...
Ojejku, ale fajnie! Ciekawe czy ja będę miała kiedy okazje poznać "na żywo" obecnych tu ludzi. Deklaruje już zawczasu swój przyjazd na takie spotkanie.
Było jeszcze spotkanie w Krakowie i na Pomorzu.
Było jeszcze spotkanie w Krakowie i na Pomorzu.
Te spotkania były baardzo dawno :-) może czas odświerzyć znajomości ;-)
I osoby, które brały w nich udziały praktycznie zamilkły z rożnych powodów. Ja organizowałam spotkanie w Krakowie, wiem kto był w Otominie i w zasadzie mamy kontakt w życiu prywatnym ze sobą, albo też i nie.
Oj, jak chetnie bym do Krakowa pojechala !
Nie wierzę aby udał się znowu zjazd. Tamte spotkania były spontaniczne, inny klimat. Uczestnicy tamtych spotkań są nadal na WŻ lecz nie biorą udziału w życiu WŻ jak poprzednio. Była też cudowna akcja zbierania na serwer, to był pokaz najwyższej klasy. Eecccccccccchhhhhhhhhhhhhhhhhhhh łezka się kręci........
Panie Hawranek to sie nie wróci....a może???
Basieńka, faktycznie to się nie wróci. Jesteśmy na tej stronie tylko jako towar, napędzamy koniunktóre dla tej strony. Właściciele dorobili się na tym portalu i już nie zabiegają o nas. Zwyczajny komercjalizm. Ważniejsze są reklamy niż użytkownicy. Widziałaś gdzieś tutaj wpis Wkn lub Pampasa? Nie mają dla nas czasu. Ważniejsza jest teraz stadnina koni niż zabieganie o nas. Przykro jest o tym pisać ale NIGDY już na tej stronie i z inicjatywy WKN lub Pampasa nie dojdzie do żadnego spotkania. Wstawiamy przepisy, używamy ich ale to tak samo jak czytać to na innej stronie czy też w gazecie. Jestem tutaj od prawie 10 lat więc mam prawo powiedzieć co zaobserwowałem. Nie udzielam się już na tej stronie za wyjątkiem wpisów do kawiarenki gdzie dzięki kilku osobom jeszcze kawiarenka oddycha. Wszystko jest robione na siłę, brak w tym serca. POZDRAWIAM WSZYSTKICH z którymi spotkałem się w realu i którym kiedyś bardzo zależało na utrzymaniu tej strony. / co pieniądze robią z ludzi..../
Lajan,mocne słowa.Jestem od nie tak dawna na WŻ,nie znam historii jego powstania,ale też widzę,że czegoś tu brak.Kiedyś na odpowiedż Pampasa czekałam kilka tygodni.Forum zamiera,a już od jakiegoś czasu popularne były tylko niekoniecznie na poziomie,ale bardzo "kłótliwe" wątki,choćby były o "d...e Maryni")i oczywiście ich autorzy.
Mimo wszystko,polubiłam WŻ,a jedną z przyczyn było właśnie forum.poza tym strona WŻ,jak dla mnie,jest przejrzysta.
Mam tu też kilkoro wirtualnych znajomych,ale chętnie poznałabym tych wcześniejszych 'wużetowiczów".No cóż,skoro się nie udzielają,mają swoje powody.
No, mocne, ale jest jedno ale.
Stronę tworzą nie tylko administratorzy, ale głównie ludzie udzielający się na tym forum. Lajanku, ja nie zauważyła, żeby na WŻ ważniejsze były reklamy. Wchodząc na pierwszy lepszy inny portal kulinarny, reklamy biją po oczach aż miło. Tutaj są raczej wyciszone.
"Wstawiamy przepisy, używamy ich ale to tak samo jak czytać to na innej stronie czy też w gazecie"
Jednak jesteś tutaj, nie gdzie indziej, więc to chyba jednak nie to samo :). Ja jestem tutaj bardzo często i faktycznie, nie ma już tylu kłótni co ostatnimi czasy, ale mnie się to podoba. Atmosferę tworzą ludzie i żaden admin nie zmieni jej jesli ludzie sami nie będą chcieli jej zmienić.
Pozdrowienia :)
Masz rację, że jestem. Z przyzwyczajenia. Chodzi mi o byłą atmosferę i spotkania.
Mocne słowa ale dość trafne...choć nie całkowicie. Jestem na WŻ (nie chwaląc się oczywiście...) chyba najdłużej ze wszystkich aktywnych użytkowników. Przeżyłem wszystko co można przeżyć na portalu. Doświadczyłem wiele dobrego ale i byłem uczestnikiem wielu nieciekawych zdarzeń...jak to w życiu bywa. Były wzloty i były upadki. Byli ludzie bardzo fajni ale byli też i tacy, którzy lubili siać zamęt i jedynym ich celem były kłótnie i "zawieruchy". Jedno jednak jest pewne...do czasu komercjalizacji strony było fajnie i naprawdę hobbystycznie. Potem odmieniło się wszystko. Gdy w grę zaczęły wchodzić pieniądze użytkownik z przyjaciela i partnera (w naszym wspólnym hobby) stał się "sztuką" potrzebną do nakręcania koniunktury. Przejście z jednego stanu w drugi było dość drastyczne. Zaowocowało to opuszczeniem nas przez wielu wartościowych ludzi. Stan ten początkowo starała się złagodzić wkn, która często tu pisała i była dość aktywna. No cóż to się skończyło. Kiedyś pisałem trolom, że jak się nie podoba to mogą opuścić tę stronę. To nadal jest aktualne. Nie podoba się to SPADAJ !!! Ale czy o to chodzi? Czy faktycznie takie bezduszne stanowisko ma jakieś głębsze uzasadnienie? Otóż nie. My weterani (te słowa kieruję do Lajana) postrzegamy to inaczej. Pampasa dawno "skreśliliśmy" bo przestał całkowicie się do nas odzywać, a szefowi, który "olewa" swoich "podwładnych" chyba na szacunek z ich strony trudno liczyć. Co do wkn to mam dość mieszane uczucia...z jednej strony bardzo fajna i sympatyczna kobitka, z drugiej nie mająca nigdy czasu, ciągle zabiegana osoba. Parafrazując powiem jedno ...na pytanie kiedy na WŻ będzie lepiej? Nasuwa się tylko jedna odpowiedź: JUŻ BYŁO !
PS. Powiedziałem co mi "leżało na wątrobie". WŻ kocham i nie mam zamiaru stąd odchodzić...ot co (tym razem roześmianej ikonki nie będzie)
smutne to wszystko co piszecie, ja tu jestem króciutko, trochę więcej niż dwa lata , więc nie mam takich doświadczeń ... ale cóż niestety komercja wdziera się chyba w każdą najmniejszą cześć naszego życia ... szkoda ...jedynie co mogę powiedzieć to chyba czas zlikwidować zakładkę POLECONE - bo i tak nikt się nią nie zajmuje ...
No fakt, kiedyś było inaczej tutaj, bardziej rodzinnie.
Bardzo ważne jest dla mnie co piszesz t Ty i Lajan i oboje macie racje. Do momentu kiedy ktoś nie zaczyna zarabiać na hobby to je pielegnuje i dba o nie. Prawda jest taka, że to my nakręcamy pieniądze. Bo my tu wchodzimy reklamodawcy chcą się wystawiać i znowu wszystko piera się na pieniądzu. Ale mimo wszystko bardzo chciałabym wiele osób poznać, bo mam do nich szacunek, bo ich lubię. Jesteś na tej liście, bo lubię Twoje dowcipy, bo mieszkasz blisko mnie i na zjazd WŻ bym przyjechała, ale tak dla checy, bez wielkich kosztów, nawet z pominięciem tych osób, które lekceważą innych, którym zawdzięczają sukces.
Lajan, "podepnę" się pod Ciebie, ale jest to refleksja bardziej ogólna.
Po części rozumiem Waszą tęsknotę za tym, co kiedyś nas do siebie zbliżało, co pozwoliło posmakować czegoś nowego (w przenośni i dosłownie). Tylko nie zapominajmy, że to było jakieś 10 lat temu.
Ale mam też taką propozycję – wyobraźmy sobie …
W wirtualnym świecie zwanym „Internetem” , w jakimś małym domku spotykało się paru ludzi. W większości pasjonatów gotowania. Oni to swoimi przepisami przyciągali kolejne osoby a te następne i następne. Było gwarno, ciepło, serdecznie i przytulnie. Tyle, że mimo starań gospodarzy domek zaczął się robić coraz ciaśniejszy. Któregoś dnia tak napieraliśmy na drzwi i w środku było tyle osób, że ściany nie wytrzymały i wszystko się zawaliło (awaria serwera). Hm… poczuliśmy się przez chwilę zagubieni (?) Wtedy usłyszeliśmy informację, że potrzebny jest nowy dom, bo ten nie jest w stanie udźwignąć naszych potrzeb i oczekiwań. Jak przystało na sympatyczną, zgraną ekipę w miarę swoich możliwości pomogliśmy przy budowie. Reszta już była w rękach właścicieli. Oni dopieszczali całe wnętrze. Dzięki temu mogliśmy zachwycać się nowościami. Ba! Nawet z nich korzystamy do dziś. Poszła fama, że nasz dom jest nowoczesny (estetyczny, czytelny i co ważniejsze z duszą). To spowodowało, że zaczęli się pojawiać kolejni znajomi i znajomi znajomych… a na koniec zaczęły się tym domem interesować firmy. Z pewnością właściciele zaczęli się cieszyć z tego faktu, bo utrzymanie dużego domu kosztuje. Posprzątanie takiej chałupy wymaga czasu. Jak się chce przemalować ściany i zmienić zasłony, to nagle okazuje się, że trzeba to robić kosztem kontaktu z ludźmi, którzy odwiedzają dom. Nawet zwykłe sprzątanie przy takim metrażu zabiera od groma czasu. Gospodarz, to techniczny facet a Gospodyni, to trochę natchniona estetka. Jak dla mnie dobrana para, ale bez pomocy z zewnątrz (moderatorzy) pewnie nie raz by poczuli, że coś się wymyka spod kontroli.
Myślę sobie, że kiedy raz się zrobi krok do przodu i pójdzie w stronę nowoczesnego wizerunku , to wtedy nie ma już odwrotu, nie można nagle zacząć się cofać przywołać starej, przytulnej atmosfery w ogromnym wnętrzu. Coś za coś. Chcemy żeby wszystko chodziło sprawnie, szybko, żeby było czytelnie i jednocześnie nie chcemy się pogodzić z tym, że zanika klimat starej chaty? Czy to do końca słuszne podejście…? Tak naprawdę klimat tworzą ludzie. Kiedy jest ich tak dużo, to trudno o intymność.
Nie chcę tutaj stawać w niczyjej obronie (nawet nikt ode mnie tego nie oczekuje i nie potrzebuje tego), ale staram się też zobaczyć „drugą stronę medalu”. Nie zapominajmy, że to my napędzamy tę stronę (WŻ), to nasza aktywność, wypowiedzi na forum i nasze potrzeby powodują, że WŻ jest takie a nie inne.
Ja nadal znajdę tu dla siebie miejsce i cieszę się, że kiedyś odkryłam taki mały domek
Post pełen goryczy... Zajrzałeś do tego tematu ale nie napisałeś nic o sobie. Szkoda sobie zawracać głowę "świeżakami"? A było by miło. I może więcej osób zajrzało by do kawiarenki. Może poczuły by się chętnie widziane. Może warto dać coś od siebie. Ehhh...
Ty tu tak nie wzdychaj...jak chcesz kawy w kawiarence to przyłaź.....i tyle....
przecież nie będę czerwonych dywanów rozwijać,nie?
Możesz się poczuć bardzo serdecznie zaproszona do Kawiarenki...no
Kochane moje obie, ja nie dlatego. Do Kawiarenki się przymierzę ale teraz nie mam zupełnie czasu na WŻ. A jeszcze wczoraj psa wykastrowałam, więc już zupełnie uwiązana do moich chorych jestem. Ale dzięki za zaproszenie. :)
Ada, jak bez dywanów???? Toż to sama Jej Gwiazdorskość Fonda!!! Czy ty filmów nie oglądasz???
Tylko to zdjęcie dla ściemy, ze skromności pewnie! :D
Ja też chętnie "wypiję" z Tobą kawę w Kawiarence
Haniu, wątek ma ponad 500 wpisów, przy okazji gratuluję świetnego tematu :)
Jednak ciężko się go otwiera, więc proszę o założenie nowego, w którym będzie można dalej dyskutować :)
Kochani, wątek się "zacina" tak wiele wpisów, Hania zaprasza do nowiutkiego http://wielkiezarcie.com/forumThread.php?id=666918&post=666918 :)
MIłego pisania :)