Zainspirowana wątkiem (prawie) pazernej Dżaniny Fondy, na temat niebanalnego wykorzystania herbaty (tudzież jej resztek),postanowiłam zachęcić Was do podzielenia się Waszymi doświadczeniami związanymi z niebanalnym, niekonwencjonalnym i niewątpliwie tfurczym wykorzystaniem przedmiotów codziennego użytku.
Mój znajomy, po wielu latach zawodowego obcowania z piłą, mógł pochwalić się niezłym doświadczeniem w zakładaniu opatrunków oraz szwów. Na swoim ciele, ze szczególnym uwzględnieniem rąk. Po kolejnym krwawym spotkaniu z piłą uznał jednak, że w tym momencie absolutnie nie ma czasu spędzać połowy dnia na izbie przyjęć szpitala powiatowego w oczekiwaniu na banalne 3 szwy. Postanowił więc samodzielnie złapać za igłę i dłoń zacerować. Problem dotyczył jedynie nici, bo te - jak powszechnie wiadomo - specjalne być muszą. Pomysłowy Dobromił dał jednak radę. Jest jedyną znaną mi osobą, która ma szytą ranę nitkami z herbatki ekspresowej (tu ukłon w stronę Dżaniny) znanej i niezwykle popularnej marki...
Nadmieniam, że rana zagoiła się pięknie, a blizna jest wręcz modelowa.
Boże, jaki piękny, przydatny i niebanalny wątek. Tylko trzeba się zastanowić.
Małżonek mój w latach młodszych sam sobie zoperował jakąś narośl na stopie, wycinając ją "z korzeniami" żyletką. Na samą myśl robi mi się błogo. O, i przypomniało mi się, moja przyjaciółka wycina sobie skórki przy paznokciach też żyletką.... no, ale jej mąż do rosołu jada chleb z masłem i hoduje pająki. Obydwoje dziwni. :)
Aaaaaa!!!! Znowu mnie zainspirowałaś!!! Tylko się nie przyzwyczajaj....
Mój kreatywny bohater wyciągnął kumplowi kleszcza. Skalpelem. Najpierw nieszczęśnika znieczulił i zdezynfekował tym samym płynem, a następnie sterylnym skalpelkiem wyciął metodycznie wraz z okalającą kleszcza skórą. Nieszczęśnik (kumpel, nie kleszcz) przeżył i - jak twierdzą świadkowie - darł się tylko chwilkę.
Bardzo mnie zainspirował ten znieczulająco-odkażający płyn. Postanowiłem też się znieczulić i zdezynfekować...mam taki szkocki medykament, idę wydobyć go z apteczki...
Mój mąż obcęgami "skracał" kabel od przedłużacza, kabel oczywiście podłączony do prądu..wdową nie zostałam, ale obcęgi do wyrzucenia były, a takie dobre:)
A moja teściowa jak była młoda wyrwała sobie zęba po kawałku dłubiąc nożyczkami, bo za dentystę robił wtedy kowal. My to zaraz stomatolg, znieczulenie na dzień dobry i takie tam bzdety
Przypomniał mi "majster", który rozwalał u nas ściankę działową. Było na niej odłączone dawno temu gniazdo elektryczne. Facet nie sprawdził, tylko gruchnął młotem. dobrze, że młot był na drewnianym trzonku, to faceta nie zabiło, tylko wysadziło bezpieczniki, te wielkie, głowne w całym bloku i pogotowie elektryczne musiało przyjechać)) A huk i błysk był taki, że o mało wszyscy w domu nie pomarli. To jednak nie koniec tej przygody, bo obok tej scianki była wneka w której były zawory z wodą. Okazało sie po fakcie, że jakiś idiota hydraulik( a skąd ja sie mam znać na zaworach?) założył je do góry nogami. Jak ten facet gruchnął w tę ściane to jeszcze zawory wysadziło i błyskawicznie wszyscy stalismy po kostki w wodzie. W zyciu nie miałam takiej zrywki, jak wtedy do bezpieczników, żeby sprawdzic, czy aby wszędzie tego napięcia nie ma, bo gołe druty sterczały kilka centymetrów od wody, a my stalismy po kostki w wodzie! W tym czasie moja mam darła się, jak opetana i wzywala pomocy)) ale panowie z ADM sprawili się dobrze i byli z pomocą po kilkunastu minutach)), my też sprawnie szufelkami wode zbieralismy, tak, że nawet sąsiadów nie zalalismy)) Okazało się, że jednak jakaś jedna faza była i w tych sterczących drutach było napięcie! Cud boski, że przeżylismy wtedy))
Po tamtej "akcji" założyłam w domu tzw "różnicówkę" . Każde spięcie, nawet przepalona żarówka wywała głowny bezpiecznik domowy..Żaden problem włączyć go potem, ale przynajmniej w sytuacji spięcia- nie zabije nikogo, bo napięcie się natychmiast odłączy.
A, to tu czas na opowieść o moim psie. Miałam wtedy se ja bullteriera (diabeł straszny). Jak się nudził, to sobie sam wymyślał zajęcia. No i kiedyś, jak byliśmy w pracy, zrobił, co następuje (w jedno przedpołudnie):
1. wyrwał w sypialni dwa kinkiety ze ścian ale tak dokładnie, łącznie w wypruciem kabli na odcinku jakieś 1,5 m,
2. przywlekł do pokoju zgrzewkę Coca-Coli (6 x 2 litry) i dokładnie ją pogryzł, jak wyglądał dywan i podłoga, to chyba nie muszę mówić,
3. w kałuży coli leżał przegryziony na pół przedłużacz - wciąż podłączony do prądu,
4. zerwał z sufitu karnisz, za cholerę nie wiem jak, firanka się nie odpięła,
5. powyrywał z doniczek wszystkie kwiaty, ziemia leżała w w/w kałuży coli, na największą stertę roślin i ziemi zrobił kupę.
Dlaczego go nie zabiłam? Bo po wejściu do domu siadłam i zaczęłam płakać, a on był nieziemsko z siebie zadowolony!
Na drugi dzień "karnie" został zamknięty w pokoju, kiedy wychodziliśmy z domu. Ponieważ chciał wyjść - wyrwał ze ściany framugę drzwi, od podłogi do wysokości metra. Do dziś w mieszkaniu mamy nie ma owej framugi. :) Zawsze będę odradzała bulla każdemu, kto go musi zostawiać samego w domu. Te psy są niewyżyte, nie do zamęczenia. Ale kochany był bardzo, mój elektryk!
Wyobrażam sobie, jaki przeżyliście wtedy szok, ale teraz czytając ten fragment o pozostawieniu swojego "znaku" na całej tej "zgrabnie usypanej” stercie, aż parsknęłam śmiechem. Rozumien temat owych dogów od podszewki. Nasz jest dość grzeczny, gdy zostaje sam, to sobie śpi, ale jest czujny i gdy tylko kogoś wyczuje, to zaraz skacze na drzwi i gryzie klamkę. Nie lubi też być chwilowo umieszczony w innym pomieszczeniu, które to przedzielone jest dzrzwiami z szybkami, wtedy pokazuje swoje niezadowolenie wygryzając jedną część dtzwi po wcześniej wybitej szybce. Niemniej to Kochany zwierzaczek i stale podaje swoje łapki na przemian, ażeby coś dobrego wyprosić. :-)
Lea, mnie chyba za tamte męczarnie Bozia nagrodziła Hyrnym. :) To jest słodziak i najgrzeczniejszy pies, jakiego miałam do tej pory (a trochę miałam). Jak miał misia, to mu nawet jednego oczka nie wydłubał!!!
Dżanino, trafił Ci się wspaniały piesio i oby mu się nieodmieniło, i żeby takim już pozostał. :-) Te psiaki, to są wszystkie takie słodziaki. Mój to już z kolei entą zabawkę z grubego sznura rozpracowuje i bardzo lubi rozrywać wszystko co ma w sobie gąbkę, dlatego ciągle rozdrapuje swoje posłanie, które ma w środku grubą gąbkę. A poza tym, to nie sprawia żadnych trudności. :-)
Wykorzystuję fusy po kawie do zwalczania celluitu-dodaję do nich oliwę z oliwek,robię papkę i masuję ciało od kolan w górę.Czasami dodatkowo owijam ciało folią na około pół godziny.Do tej papki można dodać tarty imbir lub cynamon-nie tylko zwiększy efekt ale też będziemy pięknie pachnieć.
Całe szczęście, że mój mąż tego nie czyta, bo jeszcze zacząłby sobie w oczach gmerać jakimś śrubokrętem. Bo on jest pazerny przynajmniej tak jak wspomniana wcześniej Dżanina i oszczędza okulary, i zawsze szlifuje bez nich, a potem trzeba go wieźć do okulisty i oczy zakraplać.
Ja na praktykach miałam ucznia, któremu łącznie 13 odłamków utknęło w oku. Na kroplach się nie skończyło, trzeba było opiłki metalu usuwać. A młody pracował w okularach - i żeby zobaczyć co zrobił, zamiast przestać szlifować pochylił się dosyć nisko...
Miałam nocną wycieczkę do Grazu, do szpitala okulistycznego.
Ja mam na szczęście ciocię okulistkę, więc wyciąganie wbitego metalu odbywa się o każdej porze dnia i nocy i we wszystkie dni tygodnia, bo na oddział okulistyczny z dyżurem trzeba jechać 100 km.
Zainspirowana wątkiem (prawie) pazernej Dżaniny Fondy, na temat niebanalnego wykorzystania herbaty (tudzież jej resztek),postanowiłam zachęcić Was do podzielenia się Waszymi doświadczeniami związanymi z niebanalnym, niekonwencjonalnym i niewątpliwie tfurczym wykorzystaniem przedmiotów codziennego użytku.
Mój znajomy, po wielu latach zawodowego obcowania z piłą, mógł pochwalić się niezłym doświadczeniem w zakładaniu opatrunków oraz szwów. Na swoim ciele, ze szczególnym uwzględnieniem rąk. Po kolejnym krwawym spotkaniu z piłą uznał jednak, że w tym momencie absolutnie nie ma czasu spędzać połowy dnia na izbie przyjęć szpitala powiatowego w oczekiwaniu na banalne 3 szwy. Postanowił więc samodzielnie złapać za igłę i dłoń zacerować. Problem dotyczył jedynie nici, bo te - jak powszechnie wiadomo - specjalne być muszą. Pomysłowy Dobromił dał jednak radę. Jest jedyną znaną mi osobą, która ma szytą ranę nitkami z herbatki ekspresowej (tu ukłon w stronę Dżaniny) znanej i niezwykle popularnej marki...
Nadmieniam, że rana zagoiła się pięknie, a blizna jest wręcz modelowa.
Boże, jaki piękny, przydatny i niebanalny wątek. Tylko trzeba się zastanowić.
Małżonek mój w latach młodszych sam sobie zoperował jakąś narośl na stopie, wycinając ją "z korzeniami" żyletką. Na samą myśl robi mi się błogo. O, i przypomniało mi się, moja przyjaciółka wycina sobie skórki przy paznokciach też żyletką.... no, ale jej mąż do rosołu jada chleb z masłem i hoduje pająki. Obydwoje dziwni. :)
Aaaaaa!!!! Znowu mnie zainspirowałaś!!! Tylko się nie przyzwyczajaj....
Mój kreatywny bohater wyciągnął kumplowi kleszcza. Skalpelem. Najpierw nieszczęśnika znieczulił i zdezynfekował tym samym płynem, a następnie sterylnym skalpelkiem wyciął metodycznie wraz z okalającą kleszcza skórą. Nieszczęśnik (kumpel, nie kleszcz) przeżył i - jak twierdzą świadkowie - darł się tylko chwilkę.
Bardzo mnie zainspirował ten znieczulająco-odkażający płyn. Postanowiłem też się znieczulić i zdezynfekować...mam taki szkocki medykament, idę wydobyć go z apteczki...
też się dziś dezynfekuję... i to ostro!
"Zainspirował'???Pewnie zastresował.Znieczulenie wskazane.Przyznam się,ze mnie tez przeszył lekki dreszczyk.
Mój mąż obcęgami "skracał" kabel od przedłużacza, kabel oczywiście podłączony do prądu..wdową nie zostałam, ale obcęgi do wyrzucenia były, a takie dobre:)
Mój tato obcęgami wyrwał sobie zęba. Ja na widok tego mało co nie zemdlałam
A ja cię chyba przebiję. Wspomniany tu już kilkakrotnie kolega mój zrobił to samo - ale śrubokrętem. Brrrr
P.S. Chociaż ja wiem, czy to zły pomysł? Może też pazerny i nie chciał płacić dentyście?
A moja teściowa jak była młoda wyrwała sobie zęba po kawałku dłubiąc nożyczkami, bo za dentystę robił wtedy kowal. My to zaraz stomatolg, znieczulenie na dzień dobry i takie tam bzdety
Przypomniał mi "majster", który rozwalał u nas ściankę działową. Było na niej odłączone dawno temu gniazdo elektryczne. Facet nie sprawdził, tylko gruchnął młotem. dobrze, że młot był na drewnianym trzonku, to faceta nie zabiło, tylko wysadziło bezpieczniki, te wielkie, głowne w całym bloku i pogotowie elektryczne musiało przyjechać)) A huk i błysk był taki, że o mało wszyscy w domu nie pomarli. To jednak nie koniec tej przygody, bo obok tej scianki była wneka w której były zawory z wodą. Okazało sie po fakcie, że jakiś idiota hydraulik( a skąd ja sie mam znać na zaworach?) założył je do góry nogami. Jak ten facet gruchnął w tę ściane to jeszcze zawory wysadziło i błyskawicznie wszyscy stalismy po kostki w wodzie. W zyciu nie miałam takiej zrywki, jak wtedy do bezpieczników, żeby sprawdzic, czy aby wszędzie tego napięcia nie ma, bo gołe druty sterczały kilka centymetrów od wody, a my stalismy po kostki w wodzie! W tym czasie moja mam darła się, jak opetana i wzywala pomocy)) ale panowie z ADM sprawili się dobrze i byli z pomocą po kilkunastu minutach)), my też sprawnie szufelkami wode zbieralismy, tak, że nawet sąsiadów nie zalalismy)) Okazało się, że jednak jakaś jedna faza była i w tych sterczących drutach było napięcie! Cud boski, że przeżylismy wtedy))
Po tamtej "akcji" założyłam w domu tzw "różnicówkę" . Każde spięcie, nawet przepalona żarówka wywała głowny bezpiecznik domowy..Żaden problem włączyć go potem, ale przynajmniej w sytuacji spięcia- nie zabije nikogo, bo napięcie się natychmiast odłączy.
A, to tu czas na opowieść o moim psie. Miałam wtedy se ja bullteriera (diabeł straszny). Jak się nudził, to sobie sam wymyślał zajęcia. No i kiedyś, jak byliśmy w pracy, zrobił, co następuje (w jedno przedpołudnie):
1. wyrwał w sypialni dwa kinkiety ze ścian ale tak dokładnie, łącznie w wypruciem kabli na odcinku jakieś 1,5 m,
2. przywlekł do pokoju zgrzewkę Coca-Coli (6 x 2 litry) i dokładnie ją pogryzł, jak wyglądał dywan i podłoga, to chyba nie muszę mówić,
3. w kałuży coli leżał przegryziony na pół przedłużacz - wciąż podłączony do prądu,
4. zerwał z sufitu karnisz, za cholerę nie wiem jak, firanka się nie odpięła,
5. powyrywał z doniczek wszystkie kwiaty, ziemia leżała w w/w kałuży coli, na największą stertę roślin i ziemi zrobił kupę.
Dlaczego go nie zabiłam? Bo po wejściu do domu siadłam i zaczęłam płakać, a on był nieziemsko z siebie zadowolony!
Na drugi dzień "karnie" został zamknięty w pokoju, kiedy wychodziliśmy z domu. Ponieważ chciał wyjść - wyrwał ze ściany framugę drzwi, od podłogi do wysokości metra. Do dziś w mieszkaniu mamy nie ma owej framugi. :) Zawsze będę odradzała bulla każdemu, kto go musi zostawiać samego w domu. Te psy są niewyżyte, nie do zamęczenia. Ale kochany był bardzo, mój elektryk!
Wyobrażam sobie, jaki przeżyliście wtedy szok, ale teraz czytając ten fragment o pozostawieniu swojego "znaku" na całej tej "zgrabnie usypanej” stercie, aż parsknęłam śmiechem. Rozumien temat owych dogów od podszewki. Nasz jest dość grzeczny, gdy zostaje sam, to sobie śpi, ale jest czujny i gdy tylko kogoś wyczuje, to zaraz skacze na drzwi i gryzie klamkę. Nie lubi też być chwilowo umieszczony w innym pomieszczeniu, które to przedzielone jest dzrzwiami z szybkami, wtedy pokazuje swoje niezadowolenie wygryzając jedną część dtzwi po wcześniej wybitej szybce. Niemniej to Kochany zwierzaczek i stale podaje swoje łapki na przemian, ażeby coś dobrego wyprosić. :-)
Lea, mnie chyba za tamte męczarnie Bozia nagrodziła Hyrnym. :) To jest słodziak i najgrzeczniejszy pies, jakiego miałam do tej pory (a trochę miałam). Jak miał misia, to mu nawet jednego oczka nie wydłubał!!!
Dżanino, trafił Ci się wspaniały piesio i oby mu się nieodmieniło, i żeby takim już pozostał. :-) Te psiaki, to są wszystkie takie słodziaki. Mój to już z kolei entą zabawkę z grubego sznura rozpracowuje i bardzo lubi rozrywać wszystko co ma w sobie gąbkę, dlatego ciągle rozdrapuje swoje posłanie, które ma w środku grubą gąbkę. A poza tym, to nie sprawia żadnych trudności. :-)
Wykorzystuję fusy po kawie do zwalczania celluitu-dodaję do nich oliwę z oliwek,robię papkę i masuję ciało od kolan w górę.Czasami dodatkowo owijam ciało folią na około pół godziny.Do tej papki można dodać tarty imbir lub cynamon-nie tylko zwiększy efekt ale też będziemy pięknie pachnieć.
Całe szczęście, że mój mąż tego nie czyta, bo jeszcze zacząłby sobie w oczach gmerać jakimś śrubokrętem. Bo on jest pazerny przynajmniej tak jak wspomniana wcześniej Dżanina i oszczędza okulary, i zawsze szlifuje bez nich, a potem trzeba go wieźć do okulisty i oczy zakraplać.
Ja na praktykach miałam ucznia, któremu łącznie 13 odłamków utknęło w oku. Na kroplach się nie skończyło, trzeba było opiłki metalu usuwać. A młody pracował w okularach - i żeby zobaczyć co zrobił, zamiast przestać szlifować pochylił się dosyć nisko...
Miałam nocną wycieczkę do Grazu, do szpitala okulistycznego.
Ja mam na szczęście ciocię okulistkę, więc wyciąganie wbitego metalu odbywa się o każdej porze dnia i nocy i we wszystkie dni tygodnia, bo na oddział okulistyczny z dyżurem trzeba jechać 100 km.
Łojtam, ja w pazerności to jeszcze z pieluch nie wyrosłam. Ale wzoruję się na miszczyni.
Ja w sumie bardzo lubię majsterkować. Najchętniej zajmuję się aranżacją wnętrz. Ostatnio udało mi się zrobić bardzo fajny stelaż do łóżka z palet:)