A miało być tak pięknie.... Rodzinna, urodzinowa (nieletniej) kolacja. Przy stole kilka osób w jesieni życia. Po kawie na stół wjechał m.in. mix sałat z grillowaną piersią kurczaka, brzoskwiniami, tudzież wszelkimi innymi szykanami oraz sosem mniej więcej włoskim. Dumna i blada wydawałam kolejne porcje, a towarzystwo tymczasem zaczęło hurtem ogniem zionąć.... Pazerna nie jestem, oliwy dolałam szczodrze. Oryginalnej, włoskiej. Pepperoncino. Wcześniej jej nie spróbowałam i wyszukany smak sałatki diabli wzięli. Na szczęście po sałatce seniorzy wykazali zainteresowanie sushi, które po raz pierwszy jedli i ogień jakoś ryżem ugasili. Tylko za wasabi grzecznie (i hurtem) podziękowali... Napoje chłodzące też nam pięknie zeszły, a pod koniec kolacji to już w ogóle paszczęki nikogo nie paliły. Pełny sukces.
A teraz proszę mi się tu chwalić spektakularnymi wpadkami, bo dziś w depresję kulinarną wpadnę...
Swoim zabawnym wątkiem przypomniałaś mi, że kiedyś już opisywałam swoją kuchenną wpadkę. odnalazłam to i pozwolę sobie wkleić:
"Kiedyś zaprosiłam rodziców na knedle z mięsem. Nie pytajcie się jak je robiłam, bo zwyczajnie nie pamiętam. Przepis miałam z gazety (jeszcze wtedy nie było internetu). Uformowałam ładne kuleczki i zapakowałam je do garnka z wrzątkiem. Kiedy przyszedł czas wyciągnięcia ich okazało się, że jakimś sposobem z klusek została gęsta breja z maleńkimi pulpecikami mięsnymi. Jedyne co mi wtedy przyszło do głowy, to zakup sosu słodko-kwaśnego w słoiku, który podałam z tymi mini pulpecikami :-) Oj, było się z czego smiać :-))) Co zrobiłam nie tak? Do tej pory nie wiem, ale fajnie się wspomina"
Moje pierwsze pierogi z kapustą i mięsem. Chciałam zrobić ulubione jedzonko swieżo upieczonemu mężusiowi. "Obchwaliłm" się na siedem stron świata (w tym teściową na degustację zaprosiłam). Gotowałam, aż wszyscy się zejdą i usiądą do stołu. Rozlazły się w iment. Mąż patrzy i mówi " oooo łazanki, suuper, ale dlaczego to ciasto tak targałaś a nie pokroiłaś nożem"????
Do dnia dzisiejszego nie skalałam się samodzielnym robieniem pierogów hihihi.
na urodziny mojego synka - miał 4-5 lat - a ja niekumata w ciastach a tym bardziej w tortach, zrobiłam tort wysoki na 5 centymetrów razem z masą, ale świeczki jakoś się utrzymały...
a drugi mój wyczyn - ciasteczka na Boże Narodzenie - nie pamiętam przepisu, ale do dzisiaj śmiejemy się, że upiekłam drewniane ciasteczka
To było jakoś krótko przed wypłatą. Końcówka kasy. Wysłałam Ślubnego po kakao do sklepu, do rozrobionego już ciasta. Poszedł, przyniósł, chyba ze trzy razy droższego nequika. I zdziwiony, że się wściekam...Bo poszedł do sklepu i przyniósł kakao zamiast kakaa.
Do dziś się z tego śmiejemy.
Moim wyczynem było podnoszenie fajerek leżących z tyłu pieca (przecież nie będą gorące, bo nie leżą na palenisku) gołą ręką..
Przez kilka lat nie miałam linii papilarnych na jednym paluchu - był gładki.
W piątek upiekłam ciasto. Miałam kilka mocno dojrzałych bananów więc padło na ciasto bananowe. Znalazłam odpowiedni przepis na WZ. Zrobiłam. Włożyłam do piekarnika i przypomniałam sobie, że się pomyliłam. Zamiast 2 jajka dałam aż 4. Nie wiem jak mogłam tak się pomylić. Ciasto szybko i ładnie się upiekło. Nikomu nie mówiłam o pomyłce. Skosztowałam z dziećmi jeszcze ciepły. Wyszło dobrze. Dzieci zachwycone. Tylko miały sugestie. Mamo, można go przeciąć i dać dżem, a na wierzch dać polewę kakaową. Tak tez zrobiłam. miło mojej pomyłki dzieci zachwycone i chcą powtórki.
Innym razem piekłam ciasto zebrę z moich przepisów. Ciasto piekło się wyjątkowo długo, jak nigdy. Udało się tylko było bardziej wilgotne niż zawsze. Okazało się, że spaliła mi się dolna grzałka i nie wiedząc o tym upiekłam ciasto na górnej grzałce tylko. Wszystkim smakowało i zostało zjedzone wszystko.
Innym razem zrobiłam krem malinowy do tortu. Przeoczyłam w przepisie masło i krem się udał i nikt nie zauważył, że coś w nim brakuje. Krem był budyniowy na mniejszej ilości mleka.
Ostatnio robiłam muffiny kakaowe z dżemem z całymi wiśniami i plasterkami orzechów brazylijskich - coś przepysznego. Na prośbę małoletniej nastąpiła powtórka wypieku. Ale już nie miałam ubiegłorocznego dżemu wiśniowego "na zmarnowanie". Tegorocznego szkoda mi było do ciasta. Niewiele myśląc, chlupnęłam do masy kakaowej pół szklanki dżemo-sosu z czarnej porzeczki. Jaki był efekt kolorystyczny, zarówno surowej masy, jak i gotowych babeczek, możecie się domyślić... dodam, że nie chodzi o kolor fioletowy Smak też okazał się dziwny po zmieszaniu dominującej, również pod względem zapachu, porzeczki z kakao :/
A miało być tak pięknie.... Rodzinna, urodzinowa (nieletniej) kolacja. Przy stole kilka osób w jesieni życia. Po kawie na stół wjechał m.in. mix sałat z grillowaną piersią kurczaka, brzoskwiniami, tudzież wszelkimi innymi szykanami oraz sosem mniej więcej włoskim. Dumna i blada wydawałam kolejne porcje, a towarzystwo tymczasem zaczęło hurtem ogniem zionąć.... Pazerna nie jestem, oliwy dolałam szczodrze. Oryginalnej, włoskiej. Pepperoncino. Wcześniej jej nie spróbowałam i wyszukany smak sałatki diabli wzięli. Na szczęście po sałatce seniorzy wykazali zainteresowanie sushi, które po raz pierwszy jedli i ogień jakoś ryżem ugasili. Tylko za wasabi grzecznie (i hurtem) podziękowali... Napoje chłodzące też nam pięknie zeszły, a pod koniec kolacji to już w ogóle paszczęki nikogo nie paliły. Pełny sukces.
A teraz proszę mi się tu chwalić spektakularnymi wpadkami, bo dziś w depresję kulinarną wpadnę...
Jakbyś była pazerna nie miałabyś problemu. :P Ja akurat jestem idealna, więc niczym cie nie pocieszę, baaaardzo mi przykro. :D
Zołza ;)
W tej samej godzinie zakładałyśmy nowe wątki - mój nazywa się " Jak minął dzień". Ty akurat cudowny i udany miałaś dzień - wszystko tak miało być !
oj tam..... będzie co wspominać;-)
Swoim zabawnym wątkiem przypomniałaś mi, że kiedyś już opisywałam swoją kuchenną wpadkę. odnalazłam to i pozwolę sobie wkleić:
"Kiedyś zaprosiłam rodziców na knedle z mięsem. Nie pytajcie się jak je robiłam, bo zwyczajnie nie pamiętam. Przepis miałam z gazety (jeszcze wtedy nie było internetu). Uformowałam ładne kuleczki i zapakowałam je do garnka z wrzątkiem. Kiedy przyszedł czas wyciągnięcia ich okazało się, że jakimś sposobem z klusek została gęsta breja z maleńkimi pulpecikami mięsnymi. Jedyne co mi wtedy przyszło do głowy, to zakup sosu słodko-kwaśnego w słoiku, który podałam z tymi mini pulpecikami :-) Oj, było się z czego smiać :-))) Co zrobiłam nie tak? Do tej pory nie wiem, ale fajnie się wspomina"
A tu link do wspomnianego wątku: http://wielkiezarcie.com/forumThread.php?id=269290&post=283088Mi z kolei udało się zrobić kiedyś pyzy twarde jak kamienie :) Tyle roboty przy nich, a na koniec okazało się, że są niejadalne ahaha. :D
Moje pierwsze pierogi z kapustą i mięsem. Chciałam zrobić ulubione jedzonko swieżo upieczonemu mężusiowi. "Obchwaliłm" się na siedem stron świata (w tym teściową na degustację zaprosiłam). Gotowałam, aż wszyscy się zejdą i usiądą do stołu. Rozlazły się w iment. Mąż patrzy i mówi " oooo łazanki, suuper, ale dlaczego to ciasto tak targałaś a nie pokroiłaś nożem"????
Do dnia dzisiejszego nie skalałam się samodzielnym robieniem pierogów hihihi.Serce rośnie...
Dwa razy nawet urosło...
Tyyy złośliwcze ....
Zaraz złośliwcze.... ;)
no to i ja się pochwalę....
wiele lat temu....
na urodziny mojego synka - miał 4-5 lat - a ja niekumata w ciastach a tym bardziej w tortach, zrobiłam tort wysoki na 5 centymetrów razem z masą, ale świeczki jakoś się utrzymały...
a drugi mój wyczyn - ciasteczka na Boże Narodzenie - nie pamiętam przepisu, ale do dzisiaj śmiejemy się, że upiekłam drewniane ciasteczka
Bo to tort NISKOkaloryczny był. Nie liczy się. Zaliczam tylko ciasteczka.
To było jakoś krótko przed wypłatą. Końcówka kasy. Wysłałam Ślubnego po kakao do sklepu, do rozrobionego już ciasta. Poszedł, przyniósł, chyba ze trzy razy droższego nequika. I zdziwiony, że się wściekam...Bo poszedł do sklepu i przyniósł kakao zamiast kakaa.
Do dziś się z tego śmiejemy.
Moim wyczynem było podnoszenie fajerek leżących z tyłu pieca (przecież nie będą gorące, bo nie leżą na palenisku) gołą ręką..
Przez kilka lat nie miałam linii papilarnych na jednym paluchu - był gładki.
W piątek upiekłam ciasto. Miałam kilka mocno dojrzałych bananów więc padło na ciasto bananowe. Znalazłam odpowiedni przepis na WZ. Zrobiłam. Włożyłam do piekarnika i przypomniałam sobie, że się pomyliłam. Zamiast 2 jajka dałam aż 4. Nie wiem jak mogłam tak się pomylić. Ciasto szybko i ładnie się upiekło. Nikomu nie mówiłam o pomyłce. Skosztowałam z dziećmi jeszcze ciepły. Wyszło dobrze. Dzieci zachwycone. Tylko miały sugestie. Mamo, można go przeciąć i dać dżem, a na wierzch dać polewę kakaową. Tak tez zrobiłam. miło mojej pomyłki dzieci zachwycone i chcą powtórki.
Innym razem piekłam ciasto zebrę z moich przepisów. Ciasto piekło się wyjątkowo długo, jak nigdy. Udało się tylko było bardziej wilgotne niż zawsze. Okazało się, że spaliła mi się dolna grzałka i nie wiedząc o tym upiekłam ciasto na górnej grzałce tylko. Wszystkim smakowało i zostało zjedzone wszystko.
Innym razem zrobiłam krem malinowy do tortu. Przeoczyłam w przepisie masło i krem się udał i nikt nie zauważył, że coś w nim brakuje. Krem był budyniowy na mniejszej ilości mleka.
''Zamiast 2 jajka dałam aż 4. Nie wiem jak mogłam tak się pomylić''.
Moja Droga jesteś rozkojarzona ... podwoiłaś liczbę jaj ... po kim jak po kim ale po Tobie się tego nie spodziewałam .
Ostatnio robiłam muffiny kakaowe z dżemem z całymi wiśniami i plasterkami orzechów brazylijskich - coś przepysznego. Na prośbę małoletniej nastąpiła powtórka wypieku. Ale już nie miałam ubiegłorocznego dżemu wiśniowego "na zmarnowanie". Tegorocznego szkoda mi było do ciasta. Niewiele myśląc, chlupnęłam do masy kakaowej pół szklanki dżemo-sosu z czarnej porzeczki. Jaki był efekt kolorystyczny, zarówno surowej masy, jak i gotowych babeczek, możecie się domyślić... dodam, że nie chodzi o kolor fioletowy Smak też okazał się dziwny po zmieszaniu dominującej, również pod względem zapachu, porzeczki z kakao :/
HURA !!! Domyśliłem się !!!! Kolorem pewnie przypominało masę, która czasami zalega w dolnym odcinku jelita grubego...