Kochani - na forum mamy niekończące się b. apetyczne wątki - co jedliście na obiadek - co jedliście na kolację. Dzisiaj gotując obiad, umiliłam sobie czas słuchając przebojów z tamtych lat i Krzysztof Krawczyk śpiewał - jak minął dzień, jak ci się dziś pożyło ...... czy warto się obejżeć.....
Może podzielimy się nie tylko obiadkami, ale i minionym dniem ?
czy spotkało Was coś miłego - czy Was coś wkurzyło ? czy serce się radowało - czy z głowy dymiło ? czy wygraliście, czy - nie daj Boże - zgubiliście ? itp...
Moje ostatnie dni byly spokojne, domu nie przewróciłam do góry nogami - a co tam ! Może to ostatnie dni prawdziwego, ciepłego lata ? Na piątkowej wycieczce rowerowej widziałam raczej rzadko spotykane na północy zwierzątka, wczoraj trafiła mi się super okazja - milutka biała bluzeczka, a dzisiaj lody jagodowe po niej poleciały.... Pozdrawiam Was cieplutko - miłego tygodnia !
Dzień zaczął się o 5 wyjęciem ciasta na chleb z lodówki. :) Wyrobiłam elegancko i zostawiłam w spokoju. O 7, mimo próśb ze strony budzika, nie wstałam tylko przytuliłam się do M. jednak później sumienie mnie ruszyło i uformowałam chleb, włączyłam radio, przejrzałam wiadomości, wypiłam kawę, poturlałam się na zakupy i już o 9.30 zaserwowałam pyszne śniadanie. Później już tylko błogie lenistwo do obiadu, o 16 spacer, zgarnęłyśmy M. z pracy na kawę a tam... niestety... dzień czekolady! No to ogromne lody z gorzkiej czekolady i chilli, później jeszcze dałyśmy się zaprosić na super pyszną pizzę. Wróciłyśmy o 19, przebrałyśmy w pidżamy i leżąc na łóżku i opychając się Hermanem na przemian z maślanymi rogalikami do 23 wybierałyśmy biżuterię w internetach, listę tych "naj" niechcący wysłałyśmy M. mailem. Teraz w końcu małolaty zasnęły a ja planuję ostatni tydzień wakacji. W zeszłym tygodniu byliśmy w Rzymie według mojej trasy, trochę inaczej niż zazwyczaj, bo nadal nie mogę pogodzić się z zamknięciem Fontany di Trevi na 2 lata... Za to odwiedziłam wszystkie muzea i kaplice, które mnie kusiły najbardziej, nie zapominając, że kaplica Św. Piotra też była na liście. Zrobiłam zyliard zdjęć i korzystając z uprzejmości szybkiego internetu zaspamowałam znajomym fb. Nie przepraszam, zazdraszczajcie . :D Zaoszczedziłam 129 E bo nie ma płaszcza miętowego w moim rozmiarze. Upatrzyłam sobie oprawki do okularów, ale durna, wstydziłam się nawet zapytać o cenę. A one wcale nie drogie, lubię małe przyjemności, a najbardziej ... lody czekoladowe z chilli!!! Młode dziś miały znów dzień gratisów, co prawda nie tak, jak ostatnio, za to mają poduchy i obżarły się żelkami. :D Od kierowcy autobusu po właściciela baru, każdy im coś dał. Aaaa no, wiadomo, Ryśka za lody i jedzenie, oczywiście nie płaci. Ona jest od przyjmowania darów. Byle na szafiarkę nie wyrosła... :D
Właśnie wstałam z nadzieją, że jest chociaż 4.00, ale nie! jest dopiero 2.00.... Wczoraj byłam na Dożynkach w Częstochowie. Było super z kilku powodów: po pierwsze natury duchowej, następnie towarzystwa, cudnej pogody i tego co widziały moje oczy. Paradowałam w swoim pięknym stroju ludowym, błyszcząc na ulicy wiekowymi cekinami. Pozowałam do zdjęć, wysłuchałam wielu komplementów, ostatnie były od uroczego pana, który mówił po francusku i poprosił nas z tak pięknym uśmiechem o zdjęcie, że z jeszcze większym uśmiechem zgodziłyśmy się. Razem z Siostrą zachowywałyśmy się jak pannice- paradnice rozsyłając wokoło radosne spojrzenia. Mówią, że nie szata zdobi człowieka, ale według mnie wyjątek stanowi strój ludowy. Do domu wróciłam ok. 18.00, zjadłam pyszny obiad mojego Mężulka i padłam, czyli się uśpiłam...
Dziękuję Ci za fajny temat, bo bardzo chciałam komuś opowiedzieć o moich wczorajszych przeżyciach. Życzę Tobie i Wszystkim czytającym wielu przyjemnych dni.
Przykro mi bardzo, nie pokażę, bo to nie ja robiłam tylko mnie robiono. Uśmiech tego pana był jedyny w swoim rodzaju, pokaż swój a powiem Ci, czy to ten sam...
Ja też wczoraj byłam na dożynkach,i na rejs statkiem po jeziorach się załapaliśmy,tylko sweterka nie wziełam to troche zmarzłam na statku,ale mojej Wikuni bardzo się podobało,była zachwycona...
ps.a co tu taka cisza taki fajny wątek...aaaaa trunków nie dają to i ludziska nie zaglądają;)
dają dają ..... poczekaj do zachodu słońca ! Bo godz. 15 : 20 to pieczonym i smażonym - a nie trunkami pachnie, i ciutek za wcześnie na podsumowanie dnia. Piękną miałaś niedzielę.
A ja zaczęłam dziś urlop. Cały dzień spędziłam z pieskiem którego 5 dni temu przygarnęliśmy ze schroniska :) Poznajemy się i jest świetnie :) Pozdrawiam wszystkich właścicieli czworonogów :)
Moje duże dziecko zafundowało sobie wakacje z kotem (i nie tylko wakacje) - przygarnął biedaka - z uszkodzoną łapą, z obszarpanymi uszami, z jednym okiem zaklejonym trzecią powieką po kocim katarze (tak mówi weterynarz). Wziął sobie chłopak kłopot na studia.
Ja myślę, że dużą role tutaj odegrało zaginięcie Mauryca. Znajda (Termos - bo tak trzyma temperaturę, okropne imię, ale takie dał właściciel) z gatunku pręgowatych - tyle, że bez skarpet i krawata.
Poza tym twierdzi, że on też chciał mieć swojego kota. I ma - bo kot jest przylepny niemiłosiernie, pełen wdzięczności za uratowanie go,
Przez pierwsze pół roku nie jadła, tylko żarła - bo może zabraknąć. Potem się uspokoiło.
Ale tyle miłości i czułości co ona oferuje trudno znaleźć gdzie indziej. Teraz mamy problem co z nią zrobić, gdy będziemy lecieli do Polski. Wcześniej, gdy były dwa, planowaliśmy zostawić je w jakimś hotelu. Teraz - gdy serce się krajało, patrząc na Trixi, która nas pilnowała, żebyśmy jej nie zniknęli - jak Marcin czy wcześniej Maurycy, na ten jej smutek w oczach - po prostu szkoda mi jej zostawić. Nie wiem czy by przeżyła. Pewnie poleci z nami.
Młody wziął kota z ulicy. Siedział biedak i mówił "weź mnie, weź mnie" proszącym wzrokiem. To go wziął. To kot dwuletni (podobno), chowany na wolności - a jeszcze więcej wdzięczności okazuje niż Trixi
Mój Rysio kiedy go przyniosłam do domu, nie wyglądał dobrze, Koleżanki osądziły,że tygodnia nie przeżyje. Oczywiście przeżył i ma się super. A nasza cała rodzina włącznie z suczką jesteśmy pod jego urokiem.
My dzisiaj wybraliśmy się akurat na miasto na steki. Wrocław przy okazji pozwiedzaliśmy - jednak jest to piękne miasto. No i odkryłam, że mój mąż uwielbia steki - chyba w końcu muszę nauczyć się je przyżadzać :)
Steki proste w przyrządzaniu pod warunkiem, że się ma dobre mięso. Robiłam zwykłe steki z polędwicy, a także flat iron - taki spory kawał mięsa, płaski, który smaży się w jednym kawałku (czas zbliżony do tradycyjnych steków) i potem kroi na plastry - nam taki jeden starcza na dwa obiady (na dwie osoby)
Ja co prawda na razie próbuję uzyskać wersję medium done (bo taka lubimy najbardziej)- najczęściej mi wychodzi rar done - niemniej nawet półsurowe mięso jest mięciutkie i delikatne, normalnie się gryzie, nic nie trzeba żuć.
Tak się czasami zastanawiam, kiedy polskie nazewnictwo zostanie z polskiej kuchni całkowicie wyeliminowane. Jedno jest pewne francuski JUŻ został "prześcignięty" przez angielski. I tu się rodzi pytanie:...czy wszyscy w Polsce będą mówić po angielsku czy też ta niepoprawna mniejszość udając się do restauracji będzie musiała zaopatrzyć się w słownik lub translator na smartfonie ?...
Dzisiaj miałam dzień typowo gospodarczy, wczoraj wyrwałam wszystkie buraczki z ogródka, a było tego 4 wiadra, ugotowałam je, utałam i właśnie ostatnie już zawekowałam. Wyszło tego 55 słojów
zazdraszczam:) bo ja jestem buraczkowym antytalenciem...koło grudnia wszystkie słoiki pokryte pleśnią:( pozostaje mi tylko robić i zjadać na bieżąco...a co do dzisiejszego dnia to wróciłam z zebrania w przedszkolu, lżejsza o ponad 500zł...właściwie to nie wiem czy powinnam śmiać się czy płakać...
zazdraszczam:) bo ja jestem buraczkowym antytalenciem...koło grudnia wszystkie słoiki pokryte pleśnią:( pozostaje mi tylko robić i zjadać na bieżąco...a co do dzisiejszego dnia to wróciłam z zebrania w przedszkolu, lżejsza o ponad 500zł...właściwie to nie wiem czy powinnam śmiać się czy płakać...
zazdraszczam:) bo ja jestem buraczkowym antytalenciem...koło grudnia wszystkie słoiki pokryte pleśnią:( pozostaje mi tylko robić i zjadać na bieżąco...a co do dzisiejszego dnia to wróciłam z zebrania w przedszkolu, lżejsza o ponad 500zł...właściwie to nie wiem czy powinnam śmiać się czy płakać...
Mam tak samo , ale nie martwię się, akurat buraki można kupić na okrągło :)
To prawda, buraczkowy, ale to jedyny taki dzien w roku, więcej do buraczkowego nie wracam. Jeszcze mnie czeka malinowy, ale dopiero jak uzbieram odpowiednia ilość
As - a może tak u mnie byś umyła. Bo ja jeszcze nie wymyśliłam jak. W oknach mam siatki, dosyć solidnie zamocowane. Poza tym, poza oknem salonowym (jak to górnolotnie brzmi - hehe), wychodzącym na balkon, wszystkie inne (te też, ale jest płaszczyzna, żeby stanąć) otwierane są jak na amerykańskich filmach - do góry. I nijak nie wyobrażam sobie zostawienia nóg w pokoju, a wystawienia siebie za okno mniej więcej od pasa w górę. Nie mieszkam na parterze - ale Ci też mają problem - bo pod samym oknem są chaszcze pięknie przystrzyżone.
Dziś wygrałam sprawę w sądzie a jutro będę zaczynać ''dzień buraczkowy''-zakupiłam 12 kg buraków,które wylądują w słoikach-u mnie wszyscy je uwielbiają :)
Jutro to będzie zupełnie nowy dzień, a na pewno spokojniejszy i weselszy od poprzedniego. Gratuluję Ci wygrania sprawy!!!! To zawsze ogromny stres w sądzie.
u Was okna pomyte, spiżarnie pełne zapasów, sprawy pozałatwiane......
- a ja (my) co roku na zakończenie lata jedziemy gdzieś "na kawę." Dzień dzisiejszy spędziłam w uroczym Den Bosch albo w 's Hertogenbosch - obydwie nazwy są prawidlowe. Pochodziłam po uliczkach gdzie czas się zatrzymał, wzbogacilam o tysiąc kalorii przez ciacha tradycyjne dla tego miasta, odwiedziłam przepiękną Katedrę górującą nad dachami.... i po b. miłym dniu padnięta wróciłam do domu.
Jutro w planie mam okna - a chęci..... pożal się Boże ! Może będzie padało .......
Dzisiaj znów robiłam zapasy i cały dzień w kuchni, ale wydaje mi się, że to ostatni taki dzień w tym roku. Z nadmiaru jabłek zrobiłam kilka słojów prażonych do ciasta i 27 słoiczków keczupu z przepisu ekkore (prawie wszystkie składniki z własnego ogrodu).
Dzień intensywnie dość minął. :) Pobudka o 6.30, śniadanie dla dzieci, foch, że nie idę do fryzjera, bo będzie źle, kolor już inny mi się podoba a i ściąć tyyyle włosów to na pewno zły pomysł. Myk do łóżka i barykada. Kawa i pobłażliwy uśmiech M. wyciągnęły mnie z łóżka. :) Targ, warzywa, ryby, owoce, mąka pełnoziarnista... Duże dzieci zostawione pod opieką wujka Xboxa, Mała za łapę i do fryzjera. Tak, wcześniej bar i kawa. Fryzjerkę znalazłam najlepsza na świecie!!! Kolor mroźny mam na łbie, włosy idealnie obcięte. Kosmetyków listę zaleciła i skasowała... M tak, że mi się lekko kolana ugięły, ale żonę ma się jedną (na raz), nie można oszczędzać. Wycałowałam fryzjerkę, umówiłam się za miesiąc. Kolejny bar, kawa. W dom szybki obiad, pałeczki w dłoń i jemy w stylu chińskim ryż z kurczakiem i ananasem na ossstro słodko. Burza, ulewa... idziemy na polowanie, w poniedziałek szkoła a Najstarsza butów nowych nie ma! Odrzuciłam pomysł, by w akcie desperacji wejść do sklepu Armaniego :D, bo cholera ma lat9 a nogę 35,5 i trudno o coś sensownego. Ostatecznie buty bardzo porządne zostały zakupione w mniej ekskluzywnym butiku za rozsądniejsza cenę. Jeszcze szybka wizyta w drogerii (żona... jedna...itp), bar, kawa, M. dostał buziaka i poszedł do pracy a my do domu. Teraz kolejna paskudna (bo ziołowa) herbata i spać. :)
Byłam na wycieczce objazdowej,zaliczyłam klasztor I kilka zabytkowych kościołów oraz tarasy widokowe nad Wisłą. Pozwiedzałam, pośpiewałam, pojadłam. Zaraz pójdę spać, ponieważ jestem na nogach od trzeciej rano.
Wczorajszy dzień był bardzo fajny - zostałam w szkole przeniesiona na wyższy poziom. Test był w czwartek poprzedniego tygodnia, zaskoczył mnie trudnością - ale dałam radę (czym też jestem zaskoczona, a raczej myślałam, że nici z tego). Dobrze, że poszedł ze mną kolega (we dwoje zdaliśmy, na kilka osób, które przystąpiły) - bo samemu, wśród nowych ludzi - mało raźnie.
Ale cieszę się z tego, że przez dwa miesiące nauki udało mi się taki postęp zrobić.
Wczoraj moje starszaki rozpoczely nowy rok szkolny, byly bardzo podekscytowane tym faktem i nawet mi sie to udzielilo. :) juz mialy pierwsza klasowke, zaraz po wejsciu do klasy. Nauczycieli maja tych samych, znow beda nas obowiazywaly okreslone marki przyborow szkolnych... Po szkole jak co roku lody, ostatniego dnia wakacji jest wyjscie na kolacje, pierwszego dnia wakacji smieciowozarciowy wieczor filmowy, nie moze byc inaczej. Celebrujemy male uroczystosci. Dzis dzien w sumie zmarnowany, nic konstruktywnego nie zrobilam, chociaz... Wymyslilam super chleb z oliwkami, papryka i cebula, mam zamiar jutro zrobic taki sam, dodatkowo z bazylia i pomidorami oraz z boczkiem i cebula. Z serem prima sole i orzechami wloskimim bedzie kolejny. Poza tym upieklam angielskie muffiny, bo Mlode je uwielbiaja do szkoly zabierac na II sniadanie. Jeszcze udalo mi sie ze sprytem dzikiego kota przemknac miedzy dwoma burzami i nie zmoknac, choc pozyczylam sobie od Tuski bluze z kapturem, na wszelki wypadek, dobrze miec duze dzieci. :D M. Jeszcze w pracy, ja juz tylko pod prysznic, olejki na wlosy i do lozka, ogladac jakze rozwijajacy moj mozg serial. Ale juz tylko 3 tygodnie do nowego sezonu, coz poradze, ze lubie oddawac sie niekiedy niewyszukanym rozrywkom?
Byłam na giełdzie kwiatowej w Krakowie, zakupy udane. Dekoracja sali jest coraz klarowniejsza. Jutro pokrowce, świece i kwiaty. W sobotę kościół i samochód. Ale najpiękniejszy moment dzisiejszego dnia to wygrana Polaków w siatkówce, brawo Panowie!!!!!, Nie zamierzam jednak na to konto, spożywać nic rosyjskiego. Legii W., mimo iż jest z innej bajki też gratuluję!
Dobra żona ze mnie (czasami), więc wykopałam męża na Mazury z kolegami Zostałam z pracą, dziećmi, remontem łazienki i mocnym postanowieniem, że - luz, spokojnie dam radę! Prawie się udało. Z najmłodszym w piątek wylądowałam u lekarza. Wysoka gorączka, katar, kaszel. Standard. W nocy z piątku na sobotę mała zafundowała mi dodatkowo festiwal sensacji żołądkowych, więc - oprócz nieprzespanej nocy - zyskałam wannę prania. Nadmieniam, że pralkę mam chwilowo w korytarzu, rury w łazience, podłączenia brak, a młodej w tym stanie nawet na chwilę zostawić się nie dało, więc zakasałam rękawy i jak, jak to drzewiej niewiasty czyniły, wannę prania ręcznego uskuteczniłam. Żeby było weselej - mam problem z łapą i sugestię od rehabilitanta, żeby do czasu najbliższej wizyty u ortopedy NIC tą ręką nie robić. Normalnie, dowcipy się ludzi trzymają
Dziś zarządziłam dzień piżamowy. Sytuacja z grubsza opanowana - wróciłyśmy do normalnego przeziębienia. Łapą ledwo ruszam, szybki obiad się robi, włażę do łóżka i odmawiam dalszej współpracy.
Dobrze Ci tak, za głupotę się płaci!! Chciała być dobrą żoną, no jasna cholera!, co jeszcze?! Kapciuszki podgrzane po pracy i obiadek na stole? Ty się ciesz, że już Cię pokarało i głupot więcej nie rób!!! :D
Zważywszy, że chłop mi wraca z rozwalonym łukiem brwiowym (bom go zaatakował), już mu zapowiedziałam, że następne pozwoleństwo dostanie za kolejne 15 lat! Nie opłaca się być dobrą, cholera!
U mnie dziś kiepsko(( Wszyscy prawie w pracy wyłozyli się na jakiegoś rotawirusa))Wczoraj na dyzurze nocnym miałam chyba z 30 chorych. Dziś ja z kibelka nie schodzę)) Całe szczęście to trwa 1 dzień, no czasem dwa, jak ktoś słabszy.Chyba jakaś epidemia jest, że wszyscy na to choruja jeden po drugim? Na dodatek estakade- przelotówkę przez całe miasto -drogę robią obok i bywa, że wodę wyłączają. Straszne bez wody z rotawirusem)) U was też to szaleje?Jakaś "zemsta faraona", serio))
Ps- To na pewno wirus, bo wielu lekarzy to stwierdzilo. Nie ma innego wyjścia tylko przeczekać)) Ale kilka osób tak szarpało,że musieli kroplówki dostać na SORze. U mnie a ż tak nie jest, ale też niemiło))
Wszyscy narzekają, to ja powiem, że u mnie wszystko dziś dobrze. Dzieciątko już nie ma temperatury i czuje się dobrze, posprzątałam po dwudniowym najeździe gości i kupiłam córci kurtkę. Aha, zrobiłam też przyniesione przez tatę grzyby.
Majoliko, ciesz się, że to paskudztwo już Cię dopadło, bo z tego co piszesz to jutro, a najdalej pojutrze będziesz już zdrowa, czego życzę z całego serducha.
Dzisiejszy dzień rozpoczął se wizytą u lekarza. Stwierdzono u mnie ostre zapalenie ucha zewnętrznego. Powiem krotko - nie życzę nikomu. Minionej nocy to było apogeum. Ból straszny i samego ucha z małżowiną i całej prawej strony głowy i szyji a nawet ..... prawego oka. Nie miewam urojeń chorobowych ani nie rozczulam się nad sobą - wręcz przeciwnie, ale spodziewałam się dużo gorszej diagnozy. Oczywiście antybiotyk, krople i maści. Co za cholerstwo mnie dopadło - ale w tej chwili jestem bardzo szczęśliwa że to tylko to..
spokojny dzionek,moja sunia na krok nie rusza sie odemnie leży do góry brzusiem i mruczy żeby ja drapac hah ,ogarnełam kuchnie którą moj mąż sprzątał trzeci dzien masakra hahha
Wczoraj byłam na trzech zebraniach w trzech różnych szkołach i wiecie co, wszędzie nam wmawiano, że dobrowolne ubezpieczenie, to wymysł dziennikarzy, ale było mi tak wszystko jedno, że nawet się nie odezwałam na ten temat.
Dziś od rana niesamowicie boli mnie głowa, ale może będzie lepiej jak wyjrzy słońce?
Pozdrawiam.
Jak mija dzień... tydzień... w DCO i mimo wszystko, przyjemnych , radosnych i słonecznych chwil duuużo. Jutro natomiast potrzebuję Waszych czarów, zaklinań i kciuków. Każda, dobra energia potrzebna, bez limitu. Oddam z nawiązką . Pozdrawiam i ślę wszystkim usmiech.
Podpinam się pod Bogusię, ale chcę podziękować kazdemu z osobna. Wszystkim Wam , kochani, bardzo dziękuję za wsparcie. Znaczy to dla mnie tak wiele. Jak już Michal przekazal, krytyczne chwile za mną, jutro do domku, rekonwalwscencja i czekanie na wynik ufff? Strach jednak jest nie ukrywam, ale przekonanie, że będzie ok jeszcze wieksze. Jak nabiore sił odpowiem i podziękuję kazdemu z Was. Pozdrawiam z całą serdecznością. Patrycja.
Dzisiaj w domu, ufffff tak niewiele a szcześcia ogrom. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wsparcie. Jednak nie przestawajcie czarować, bo czekanie na wynik to trudny okres. Pozdrawiam i przesyłam Wam usmiech radości i wdzięcznosci.
Niedziela zaczęła się cudnie, wspaniałą pogodą. Ugotowałam rosołek, wystroiłam się na ludowo, poszłam na sumę odpustową, później obiad u Rodziców. W domu też miło.Szukałam w internecie pieśni patriotycznych na przegląd...i na koniec ta smutna wiadomość o Ani Przybylskiej. Bardzo mi smutno teraz.
,Moja niedziela też była miła i spokojna - chociaż deszczowa. Minęła jakby " z dala od cywilizacji " i dopiero ok. 21 weszłam na TVN24 zobaczyć co tam na dworze słychać...... I akurat ukazała się wiadomośc o Ani - to biało czarne zdjęcie - i te duże piękne oczy.... Zamarłam !
Kochani - na forum mamy niekończące się b. apetyczne wątki - co jedliście na obiadek - co jedliście na kolację. Dzisiaj gotując obiad, umiliłam sobie czas słuchając przebojów z tamtych lat i Krzysztof Krawczyk śpiewał - jak minął dzień, jak ci się dziś pożyło ...... czy warto się obejżeć.....
Może podzielimy się nie tylko obiadkami, ale i minionym dniem ?
czy spotkało Was coś miłego - czy Was coś wkurzyło ? czy serce się radowało - czy z głowy dymiło ? czy wygraliście, czy - nie daj Boże - zgubiliście ? itp...
Moje ostatnie dni byly spokojne, domu nie przewróciłam do góry nogami - a co tam ! Może to ostatnie dni prawdziwego, ciepłego lata ? Na piątkowej wycieczce rowerowej widziałam raczej rzadko spotykane na północy zwierzątka, wczoraj trafiła mi się super okazja - milutka biała bluzeczka, a dzisiaj lody jagodowe po niej poleciały.... Pozdrawiam Was cieplutko - miłego tygodnia !
Dzień zaczął się o 5 wyjęciem ciasta na chleb z lodówki. :) Wyrobiłam elegancko i zostawiłam w spokoju. O 7, mimo próśb ze strony budzika, nie wstałam tylko przytuliłam się do M. jednak później sumienie mnie ruszyło i uformowałam chleb, włączyłam radio, przejrzałam wiadomości, wypiłam kawę, poturlałam się na zakupy i już o 9.30 zaserwowałam pyszne śniadanie. Później już tylko błogie lenistwo do obiadu, o 16 spacer, zgarnęłyśmy M. z pracy na kawę a tam... niestety... dzień czekolady! No to ogromne lody z gorzkiej czekolady i chilli, później jeszcze dałyśmy się zaprosić na super pyszną pizzę. Wróciłyśmy o 19, przebrałyśmy w pidżamy i leżąc na łóżku i opychając się Hermanem na przemian z maślanymi rogalikami do 23 wybierałyśmy biżuterię w internetach, listę tych "naj" niechcący wysłałyśmy M. mailem. Teraz w końcu małolaty zasnęły a ja planuję ostatni tydzień wakacji. W zeszłym tygodniu byliśmy w Rzymie według mojej trasy, trochę inaczej niż zazwyczaj, bo nadal nie mogę pogodzić się z zamknięciem Fontany di Trevi na 2 lata... Za to odwiedziłam wszystkie muzea i kaplice, które mnie kusiły najbardziej, nie zapominając, że kaplica Św. Piotra też była na liście. Zrobiłam zyliard zdjęć i korzystając z uprzejmości szybkiego internetu zaspamowałam znajomym fb. Nie przepraszam, zazdraszczajcie . :D Zaoszczedziłam 129 E bo nie ma płaszcza miętowego w moim rozmiarze. Upatrzyłam sobie oprawki do okularów, ale durna, wstydziłam się nawet zapytać o cenę. A one wcale nie drogie, lubię małe przyjemności, a najbardziej ... lody czekoladowe z chilli!!!
Młode dziś miały znów dzień gratisów, co prawda nie tak, jak ostatnio, za to mają poduchy i obżarły się żelkami. :D Od kierowcy autobusu po właściciela baru, każdy im coś dał. Aaaa no, wiadomo, Ryśka za lody i jedzenie, oczywiście nie płaci. Ona jest od przyjmowania darów. Byle na szafiarkę nie wyrosła... :D
K O N I E C. ;)
Właśnie wstałam z nadzieją, że jest chociaż 4.00, ale nie! jest dopiero 2.00.... Wczoraj byłam na Dożynkach w Częstochowie. Było super z kilku powodów: po pierwsze natury duchowej, następnie towarzystwa, cudnej pogody i tego co widziały moje oczy. Paradowałam w swoim pięknym stroju ludowym, błyszcząc na ulicy wiekowymi cekinami. Pozowałam do zdjęć, wysłuchałam wielu komplementów, ostatnie były od uroczego pana, który mówił po francusku i poprosił nas z tak pięknym uśmiechem o zdjęcie, że z jeszcze większym uśmiechem zgodziłyśmy się. Razem z Siostrą zachowywałyśmy się jak pannice- paradnice rozsyłając wokoło radosne spojrzenia. Mówią, że nie szata zdobi człowieka, ale według mnie wyjątek stanowi strój ludowy. Do domu wróciłam ok. 18.00, zjadłam pyszny obiad mojego Mężulka i padłam, czyli się uśpiłam...
Dziękuję Ci za fajny temat, bo bardzo chciałam komuś opowiedzieć o moich wczorajszych przeżyciach. Życzę Tobie i Wszystkim czytającym wielu przyjemnych dni.
A może byś tak pokazała nam to zdjęcie w stroju ludowym...Też mówię po francusku i potrafię się uśmiechać...
Bahus a co jeszcze lubisz robic po francusku?;)
Winniczki...
Przykro mi bardzo, nie pokażę, bo to nie ja robiłam tylko mnie robiono. Uśmiech tego pana był jedyny w swoim rodzaju, pokaż swój a powiem Ci, czy to ten sam...
Ja też wczoraj byłam na dożynkach,i na rejs statkiem po jeziorach się załapaliśmy,tylko sweterka nie wziełam to troche zmarzłam na statku,ale mojej Wikuni bardzo się podobało,była zachwycona...
ps.a co tu taka cisza taki fajny wątek...aaaaa trunków nie dają to i ludziska nie zaglądają;)
dają dają ..... poczekaj do zachodu słońca ! Bo godz. 15 : 20 to pieczonym i smażonym - a nie trunkami pachnie, i ciutek za wcześnie na podsumowanie dnia. Piękną miałaś niedzielę.
Ratuuuunku!!! Przerabiam od wczoraj prawie 20 kg śliwek. Czekodżem, powidła... i teraz na próbę z marcepanem :) Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
A ja zaczęłam dziś urlop. Cały dzień spędziłam z pieskiem którego 5 dni temu przygarnęliśmy ze schroniska :) Poznajemy się i jest świetnie :) Pozdrawiam wszystkich właścicieli czworonogów :)
A oto moja Mysia:
Jaki słodki ! Miała psinka ogromne szczęście ! Miłego urlopu z Misią (i nie tylko) - Pozdrawiam !
Jest słodziutka i bardzo grzeczna :) Pozdrawiam również!
Moje duże dziecko zafundowało sobie wakacje z kotem (i nie tylko wakacje) - przygarnął biedaka - z uszkodzoną łapą, z obszarpanymi uszami, z jednym okiem zaklejonym trzecią powieką po kocim katarze (tak mówi weterynarz). Wziął sobie chłopak kłopot na studia.
Ale też i ogromny worek miłości.
Eko , wielkie serce ma duże dziecko. Szacunek dla niego i dla rodziców . To się nazywa Wychowanie, właśnie przez W.
Ja myślę, że dużą role tutaj odegrało zaginięcie Mauryca. Znajda (Termos - bo tak trzyma temperaturę, okropne imię, ale takie dał właściciel) z gatunku pręgowatych - tyle, że bez skarpet i krawata.
Poza tym twierdzi, że on też chciał mieć swojego kota. I ma - bo kot jest przylepny niemiłosiernie, pełen wdzięczności za uratowanie go,
Pewnie masz rację. Ale ja myślę , że nie do końca. Bo przygarnął kota po przejściach, a przecież tak łatwo wziąć kota zdrowego .
Bo siedział i się patrzył i mówił mu - weź mnie. No to wziął.
To jest pierwsze zwierzę, które przyniosło duże dziecko. I to tylko sobie - a nie nikomu innemu. Nas nie ma do pomocy.
Biorąc tego pieska przekonałam się, że zwierzątka wzięte ze schroniska są pełne wdzięczności :)
My kociałkę mamy ze schroniska.
Przez pierwsze pół roku nie jadła, tylko żarła - bo może zabraknąć. Potem się uspokoiło.
Ale tyle miłości i czułości co ona oferuje trudno znaleźć gdzie indziej. Teraz mamy problem co z nią zrobić, gdy będziemy lecieli do Polski. Wcześniej, gdy były dwa, planowaliśmy zostawić je w jakimś hotelu. Teraz - gdy serce się krajało, patrząc na Trixi, która nas pilnowała, żebyśmy jej nie zniknęli - jak Marcin czy wcześniej Maurycy, na ten jej smutek w oczach - po prostu szkoda mi jej zostawić. Nie wiem czy by przeżyła. Pewnie poleci z nami.
Młody wziął kota z ulicy. Siedział biedak i mówił "weź mnie, weź mnie" proszącym wzrokiem. To go wziął. To kot dwuletni (podobno), chowany na wolności - a jeszcze więcej wdzięczności okazuje niż Trixi
Mój Rysio kiedy go przyniosłam do domu, nie wyglądał dobrze, Koleżanki osądziły,że tygodnia nie przeżyje. Oczywiście przeżył i ma się super. A nasza cała rodzina włącznie z suczką jesteśmy pod jego urokiem.
Jaki cudny, ciekawe gdzie jego babki się szlajały po norweskich lasach albo w okolicach Main.
To podróba. Jego tata to dachowiec bury, a mama miała długą sierść.
I taki wyszedł cudaczek.Ale i tak jest cudny !!!
Koty cechy zbierają kilka pokoleń wstecz.
Ale tak czy siak cudny jest. Bez względu na pochodzenie rodziców.
Nasza Trixi zmieszana jest gdzieś po drodze z brytyjczykami - bo te okrągłe oczy i pluszowaty wygląd bardzo przypominaja tą rasę.
Cudna, a te oczka takie kochane :)
:)
My dzisiaj wybraliśmy się akurat na miasto na steki. Wrocław przy okazji pozwiedzaliśmy - jednak jest to piękne miasto. No i odkryłam, że mój mąż uwielbia steki - chyba w końcu muszę nauczyć się je przyżadzać :)
Steki proste w przyrządzaniu pod warunkiem, że się ma dobre mięso. Robiłam zwykłe steki z polędwicy, a także flat iron - taki spory kawał mięsa, płaski, który smaży się w jednym kawałku (czas zbliżony do tradycyjnych steków) i potem kroi na plastry - nam taki jeden starcza na dwa obiady (na dwie osoby)
Ja co prawda na razie próbuję uzyskać wersję medium done (bo taka lubimy najbardziej)- najczęściej mi wychodzi rar done - niemniej nawet półsurowe mięso jest mięciutkie i delikatne, normalnie się gryzie, nic nie trzeba żuć.
Tak się czasami zastanawiam, kiedy polskie nazewnictwo zostanie z polskiej kuchni całkowicie wyeliminowane. Jedno jest pewne francuski JUŻ został "prześcignięty" przez angielski. I tu się rodzi pytanie:...czy wszyscy w Polsce będą mówić po angielsku czy też ta niepoprawna mniejszość udając się do restauracji będzie musiała zaopatrzyć się w słownik lub translator na smartfonie ?...
Może dlatego, że w Polsce nie jadłam steków zawsze posługiwałam się tą terminologią - gdziekolwiek zdarzało mi się konsumować to mięso.
Jak szukałam informacji po przyjeździe, przed pierwszym samodzielnym przygotowywaniem - też polskie strony posługiwały się angielską terminologią.
Nawet się nad tym nie zastanawiałam...
ale dziwnie brzmi - średnio dobrze wysmażony.
Dzisiaj miałam dzień typowo gospodarczy, wczoraj wyrwałam wszystkie buraczki z ogródka, a było tego 4 wiadra, ugotowałam je, utałam i właśnie ostatnie już zawekowałam. Wyszło tego 55 słojów
zazdraszczam:) bo ja jestem buraczkowym antytalenciem...koło grudnia wszystkie słoiki pokryte pleśnią:( pozostaje mi tylko robić i zjadać na bieżąco...a co do dzisiejszego dnia to wróciłam z zebrania w przedszkolu, lżejsza o ponad 500zł...właściwie to nie wiem czy powinnam śmiać się czy płakać...
zazdraszczam:) bo ja jestem buraczkowym antytalenciem...koło grudnia
wszystkie słoiki pokryte pleśnią:( pozostaje mi tylko robić i zjadać na
bieżąco...a co do dzisiejszego dnia to wróciłam z zebrania w
przedszkolu, lżejsza o ponad 500zł...właściwie to nie wiem czy powinnam
śmiać się czy płakać...
dlatego nie chodzę na wywiadówki
hm...ale czy to jest równoznaczne z tym, że wydatki Cię omijają? bo jesli tak, to też przestanę chodzic:D
zazdraszczam:) bo ja jestem buraczkowym antytalenciem...koło grudnia
Mam tak samo , ale nie martwię się, akurat buraki można kupić na okrągło :)wszystkie słoiki pokryte pleśnią:( pozostaje mi tylko robić i zjadać na
bieżąco...a co do dzisiejszego dnia to wróciłam z zebrania w
przedszkolu, lżejsza o ponad 500zł...właściwie to nie wiem czy powinnam
śmiać się czy płakać...
Bogusiu, baaaardzo barwny dzień miałaś
To prawda, buraczkowy, ale to jedyny taki dzien w roku, więcej do buraczkowego nie wracam. Jeszcze mnie czeka malinowy, ale dopiero jak uzbieram odpowiednia ilość
Wczoraj robiłam nutellę śliwkową. Dziś umyłam dwa okna.
As - a może tak u mnie byś umyła. Bo ja jeszcze nie wymyśliłam jak. W oknach mam siatki, dosyć solidnie zamocowane. Poza tym, poza oknem salonowym (jak to górnolotnie brzmi - hehe), wychodzącym na balkon, wszystkie inne (te też, ale jest płaszczyzna, żeby stanąć) otwierane są jak na amerykańskich filmach - do góry. I nijak nie wyobrażam sobie zostawienia nóg w pokoju, a wystawienia siebie za okno mniej więcej od pasa w górę. Nie mieszkam na parterze - ale Ci też mają problem - bo pod samym oknem są chaszcze pięknie przystrzyżone.
Odpada. Za bardzo skomplikowane. Ja nie mam siatek i okna otwiera się normalnie
Dziś wygrałam sprawę w sądzie a jutro będę zaczynać ''dzień buraczkowy''-zakupiłam 12 kg buraków,które wylądują w słoikach-u mnie wszyscy je uwielbiają :)
Jutro to będzie zupełnie nowy dzień, a na pewno spokojniejszy i weselszy od poprzedniego. Gratuluję Ci wygrania sprawy!!!! To zawsze ogromny stres w sądzie.
u Was okna pomyte, spiżarnie pełne zapasów, sprawy pozałatwiane......
- a ja (my) co roku na zakończenie lata jedziemy gdzieś "na kawę." Dzień dzisiejszy spędziłam w uroczym Den Bosch albo w 's Hertogenbosch - obydwie nazwy są prawidlowe. Pochodziłam po uliczkach gdzie czas się zatrzymał, wzbogacilam o tysiąc kalorii przez ciacha tradycyjne dla tego miasta, odwiedziłam przepiękną Katedrę górującą nad dachami.... i po b. miłym dniu padnięta wróciłam do domu.
Jutro w planie mam okna - a chęci..... pożal się Boże ! Może będzie padało .......
Dzisiaj znów robiłam zapasy i cały dzień w kuchni, ale wydaje mi się, że to ostatni taki dzień w tym roku. Z nadmiaru jabłek zrobiłam kilka słojów prażonych do ciasta i 27 słoiczków keczupu z przepisu ekkore (prawie wszystkie składniki z własnego ogrodu).
Ufffff... mam na dzisiaj dość.
Bogusiu, z podziwu wyjść nie mogę!!!! Teraz siadaj z nami i odpoczywaj. Zeszłoroczne wino z piwniczki wyciągaj i polewaj
A wiesz, chętnie bym lampkę wypiła, wpadaj kochana
Jesteś WIELKA !
Już nie taka wielka, ostatnio ubyło mnie jakieś 6 kg . Wystarczyło tylko nie mieć żadnych zdjęć do wątku o wypiekach, a mieć trochę nerwówki.
Amatorka :)
Może i tak, ale jestem dumna z siebie, że kieckę o numer mniejszą mogę kupić
Brawo, brawo :) gratuluje, to piekny rezultat!
Dzień intensywnie dość minął. :) Pobudka o 6.30, śniadanie dla dzieci, foch, że nie idę do fryzjera, bo będzie źle, kolor już inny mi się podoba a i ściąć tyyyle włosów to na pewno zły pomysł. Myk do łóżka i barykada. Kawa i pobłażliwy uśmiech M. wyciągnęły mnie z łóżka. :) Targ, warzywa, ryby, owoce, mąka pełnoziarnista... Duże dzieci zostawione pod opieką wujka Xboxa, Mała za łapę i do fryzjera. Tak, wcześniej bar i kawa. Fryzjerkę znalazłam najlepsza na świecie!!! Kolor mroźny mam na łbie, włosy idealnie obcięte. Kosmetyków listę zaleciła i skasowała... M tak, że mi się lekko kolana ugięły, ale żonę ma się jedną (na raz), nie można oszczędzać. Wycałowałam fryzjerkę, umówiłam się za miesiąc. Kolejny bar, kawa. W dom szybki obiad, pałeczki w dłoń i jemy w stylu chińskim ryż z kurczakiem i ananasem na ossstro słodko. Burza, ulewa... idziemy na polowanie, w poniedziałek szkoła a Najstarsza butów nowych nie ma! Odrzuciłam pomysł, by w akcie desperacji wejść do sklepu Armaniego :D, bo cholera ma lat9 a nogę 35,5 i trudno o coś sensownego. Ostatecznie buty bardzo porządne zostały zakupione w mniej ekskluzywnym butiku za rozsądniejsza cenę. Jeszcze szybka wizyta w drogerii (żona... jedna...itp), bar, kawa, M. dostał buziaka i poszedł do pracy a my do domu. Teraz kolejna paskudna (bo ziołowa) herbata i spać. :)
Dopisano 14-09-11 21:22:19:
A pochwalę się, co mi tam, cierpcie!!! :DHeloł Blondi!!!
Ja tam widzę tajemniczy uśmiech Mona Lisy ... Włosy jak zawsze na ... swoim miejscu z nowym kolorkiem ))
Byłam na wycieczce objazdowej,zaliczyłam klasztor I kilka zabytkowych kościołów oraz tarasy widokowe nad Wisłą. Pozwiedzałam, pośpiewałam, pojadłam. Zaraz pójdę spać, ponieważ jestem na nogach od trzeciej rano.
Wczorajszy dzień był bardzo fajny - zostałam w szkole przeniesiona na wyższy poziom. Test był w czwartek poprzedniego tygodnia, zaskoczył mnie trudnością - ale dałam radę (czym też jestem zaskoczona, a raczej myślałam, że nici z tego). Dobrze, że poszedł ze mną kolega (we dwoje zdaliśmy, na kilka osób, które przystąpiły) - bo samemu, wśród nowych ludzi - mało raźnie.
Ale cieszę się z tego, że przez dwa miesiące nauki udało mi się taki postęp zrobić.
Wczoraj moje starszaki rozpoczely nowy rok szkolny, byly bardzo podekscytowane tym faktem i nawet mi sie to udzielilo. :) juz mialy pierwsza klasowke, zaraz po wejsciu do klasy. Nauczycieli maja tych samych, znow beda nas obowiazywaly okreslone marki przyborow szkolnych... Po szkole jak co roku lody, ostatniego dnia wakacji jest wyjscie na kolacje, pierwszego dnia wakacji smieciowozarciowy wieczor filmowy, nie moze byc inaczej. Celebrujemy male uroczystosci. Dzis dzien w sumie zmarnowany, nic konstruktywnego nie zrobilam, chociaz... Wymyslilam super chleb z oliwkami, papryka i cebula, mam zamiar jutro zrobic taki sam, dodatkowo z bazylia i pomidorami oraz z boczkiem i cebula. Z serem prima sole i orzechami wloskimim bedzie kolejny. Poza tym upieklam angielskie muffiny, bo Mlode je uwielbiaja do szkoly zabierac na II sniadanie. Jeszcze udalo mi sie ze sprytem dzikiego kota przemknac miedzy dwoma burzami i nie zmoknac, choc pozyczylam sobie od Tuski bluze z kapturem, na wszelki wypadek, dobrze miec duze dzieci. :D M. Jeszcze w pracy, ja juz tylko pod prysznic, olejki na wlosy i do lozka, ogladac jakze rozwijajacy moj mozg serial. Ale juz tylko 3 tygodnie do nowego sezonu, coz poradze, ze lubie oddawac sie niekiedy niewyszukanym rozrywkom?
Byłam na giełdzie kwiatowej w Krakowie, zakupy udane. Dekoracja sali jest coraz klarowniejsza. Jutro pokrowce, świece i kwiaty. W sobotę kościół i samochód. Ale najpiękniejszy moment dzisiejszego dnia to wygrana Polaków w siatkówce, brawo Panowie!!!!!, Nie zamierzam jednak na to konto, spożywać nic rosyjskiego. Legii W., mimo iż jest z innej bajki też gratuluję!
Od początku.
Dobra żona ze mnie (czasami), więc wykopałam męża na Mazury z kolegami Zostałam z pracą, dziećmi, remontem łazienki i mocnym postanowieniem, że - luz, spokojnie dam radę! Prawie się udało. Z najmłodszym w piątek wylądowałam u lekarza. Wysoka gorączka, katar, kaszel. Standard. W nocy z piątku na sobotę mała zafundowała mi dodatkowo festiwal sensacji żołądkowych, więc - oprócz nieprzespanej nocy - zyskałam wannę prania. Nadmieniam, że pralkę mam chwilowo w korytarzu, rury w łazience, podłączenia brak, a młodej w tym stanie nawet na chwilę zostawić się nie dało, więc zakasałam rękawy i jak, jak to drzewiej niewiasty czyniły, wannę prania ręcznego uskuteczniłam. Żeby było weselej - mam problem z łapą i sugestię od rehabilitanta, żeby do czasu najbliższej wizyty u ortopedy NIC tą ręką nie robić. Normalnie, dowcipy się ludzi trzymają
Dziś zarządziłam dzień piżamowy. Sytuacja z grubsza opanowana - wróciłyśmy do normalnego przeziębienia. Łapą ledwo ruszam, szybki obiad się robi, włażę do łóżka i odmawiam dalszej współpracy.
Chłopie, wróóóóć!!!!!!!!!
Dobrze Ci tak, za głupotę się płaci!! Chciała być dobrą żoną, no jasna cholera!, co jeszcze?! Kapciuszki podgrzane po pracy i obiadek na stole? Ty się ciesz, że już Cię pokarało i głupot więcej nie rób!!! :D
Biedactwo... ale nauczkę dostałaś chociaż...
Zważywszy, że chłop mi wraca z rozwalonym łukiem brwiowym (bom go zaatakował), już mu zapowiedziałam, że następne pozwoleństwo dostanie za kolejne 15 lat! Nie opłaca się być dobrą, cholera!
Ty !!! Blondyna nie mądruj się i nie "psuj" kobiety...
Od 14.00 wredny, okropny. Nie potrafiłam powstrzymać łez, opanowałam się, ale mam okropny niesmak z powodu całej sytuacji....
U mnie dziś kiepsko(( Wszyscy prawie w pracy wyłozyli się na jakiegoś rotawirusa))Wczoraj na dyzurze nocnym miałam chyba z 30 chorych. Dziś ja z kibelka nie schodzę)) Całe szczęście to trwa 1 dzień, no czasem dwa, jak ktoś słabszy.Chyba jakaś epidemia jest, że wszyscy na to choruja jeden po drugim? Na dodatek estakade- przelotówkę przez całe miasto -drogę robią obok i bywa, że wodę wyłączają. Straszne bez wody z rotawirusem)) U was też to szaleje?Jakaś "zemsta faraona", serio))
Ps- To na pewno wirus, bo wielu lekarzy to stwierdzilo. Nie ma innego wyjścia tylko przeczekać)) Ale kilka osób tak szarpało,że musieli kroplówki dostać na SORze. U mnie a ż tak nie jest, ale też niemiło))
Mój wnusio (niespełna roczny) złapał to paskudztwo.Już jest dobrze,ale spędził kilka dni w szpitalu.Nie obyło się bez kroplówki.
Wszyscy narzekają, to ja powiem, że u mnie wszystko dziś dobrze. Dzieciątko już nie ma temperatury i czuje się dobrze, posprzątałam po dwudniowym najeździe gości i kupiłam córci kurtkę. Aha, zrobiłam też przyniesione przez tatę grzyby.
Majoliko, ciesz się, że to paskudztwo już Cię dopadło, bo z tego co piszesz to jutro, a najdalej pojutrze będziesz już zdrowa, czego życzę z całego serducha.
Dzisiejszy dzień rozpoczął se wizytą u lekarza. Stwierdzono u mnie ostre zapalenie ucha zewnętrznego. Powiem krotko - nie życzę nikomu. Minionej nocy to było apogeum. Ból straszny i samego ucha z małżowiną i całej prawej strony głowy i szyji a nawet ..... prawego oka. Nie miewam urojeń chorobowych ani nie rozczulam się nad sobą - wręcz przeciwnie, ale spodziewałam się dużo gorszej diagnozy. Oczywiście antybiotyk, krople i maści. Co za cholerstwo mnie dopadło - ale w tej chwili jestem bardzo szczęśliwa że to tylko to..
spokojny dzionek,moja sunia na krok nie rusza sie odemnie leży do góry brzusiem i mruczy żeby ja drapac hah ,ogarnełam kuchnie którą moj mąż sprzątał trzeci dzien masakra hahha
Bo z mężami tak już jest
Byłam od czwartku na wyjazdowej dekoracji. Dekoracja kosztowna, niektórzy tyle wydają na wesele. Marzyłam o takiej.
Wczoraj byłam na trzech zebraniach w trzech różnych szkołach i wiecie co, wszędzie nam wmawiano, że dobrowolne ubezpieczenie, to wymysł dziennikarzy, ale było mi tak wszystko jedno, że nawet się nie odezwałam na ten temat. Dziś od rana niesamowicie boli mnie głowa, ale może będzie lepiej jak wyjrzy słońce? Pozdrawiam.
Jak mija dzień... tydzień... w DCO i mimo wszystko, przyjemnych , radosnych i słonecznych chwil duuużo. Jutro natomiast potrzebuję Waszych czarów, zaklinań i kciuków. Każda, dobra energia potrzebna, bez limitu. Oddam z nawiązką . Pozdrawiam i ślę wszystkim usmiech.
Kochana, moje kciuki dla Ciebie
Makusiu , to już constans, jak zwykle na Ciebie można liczyć! Pozwolisz, że podziękuję po... Uściski.
Ja cały czas jestem przy Tobie Patrycjo
Mocno zaciskam Kciuki za Ciebie...:))
Iwcia, ,GLUBA, podziękuję Wam kochani po !!!!
Patrycjo, nieustannie ślę ci dobrą energię , ściskam cię i życzę samych dobrych wieści. Ściskam i posyłam całusy.
Kciuki trzymam, jutro wyślę tyle mocy ile tylko zdołam. Trzymaj się Słoneczko.
niech moc będzie z Tobą jutro ... i nie tylko
Rowniez kciuki trzymam............musi byc dobrze !
Halo, halo, Patrysiu, co słychać ? :)
Halo, halo, Patrysiu, co słychać ? :)
Informacja prosto od Patrycji:
"Kryzys minął, dzisiaj badania i jutro do domu ale oczekiwanie na wynik więc czarowanie i kciuki potrzebne."
Więc czarujemy i trzymamy kciuki za Patrycję!!!
Oczywiście! Duuużo całusków.:)
Oczekuję na dobre wieści, uściski Patrycjo.
Podpinam się pod Bogusię, ale chcę podziękować kazdemu z osobna. Wszystkim Wam , kochani, bardzo dziękuję za wsparcie. Znaczy to dla mnie tak wiele. Jak już Michal przekazal, krytyczne chwile za mną, jutro do domku, rekonwalwscencja i czekanie na wynik ufff? Strach jednak jest nie ukrywam, ale przekonanie, że będzie ok jeszcze wieksze. Jak nabiore sił odpowiem i podziękuję kazdemu z Was. Pozdrawiam z całą serdecznością. Patrycja.
Pewnie już jesteś w domu. Dobrze, że najgorsze za Tobą, teraz może być już tylko lepiej. Zdrówka życzę i wysyłam pozytywne myśli.
Dzisiaj w domu, ufffff tak niewiele a szcześcia ogrom. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wsparcie. Jednak nie przestawajcie czarować, bo czekanie na wynik to trudny okres. Pozdrawiam i przesyłam Wam usmiech radości i wdzięcznosci.
Mówisz- masz!
Zdrówka Kochana i samych radosnych wieści :) Będzie dobrze :)
...będzie dobrze...Trzymaj się cieplutko ...jesteśmy z Tobą
Niedziela zaczęła się cudnie, wspaniałą pogodą. Ugotowałam rosołek, wystroiłam się na ludowo, poszłam na sumę odpustową, później obiad u Rodziców. W domu też miło.Szukałam w internecie pieśni patriotycznych na przegląd...i na koniec ta smutna wiadomość o Ani Przybylskiej. Bardzo mi smutno teraz.
,Moja niedziela też była miła i spokojna - chociaż deszczowa. Minęła jakby " z dala od cywilizacji " i dopiero ok. 21 weszłam na TVN24 zobaczyć co tam na dworze słychać...... I akurat ukazała się wiadomośc o Ani - to biało czarne zdjęcie - i te duże piękne oczy.... Zamarłam !
Też czuję wielki żal z powodu Jej odejścia.
Dziś cały dzień rodzinnie byliśmy w Bieszczadach. Jeziorka Duszatyńskie. Było super. Wszyscy zadowoleni.
Caly dzien nad morzem. :) pewnie juz ostatni moment na kapiel w morzu i opalanie w stroju kapielowym... Szkoda mi juz lata.
zazdroszczę tej kąpieli w morzu
Myśmy wczoraj przeżywali najazd lata - ponad 30 stopni w dzień.
I może nie w wielkiej wodzie, ale ochłoda była w osiedlowym basenie.
A poza tym świętowaliśmy urodziny dużego dziecka, bez niego, bo on za wielką wodą - ale trzeba było.
Jak minął mi dzień - roboczo,upiekłam 26 chlebów na zamówienie i właśnie przyszłam do pracy:)
O Matko Przenajświętrza !!!!