Właśnie dostałam ponad kilogram małych, okrągłych i piekielnie ostrych czerwonych papryczek. I tak sobie pomyślałam - bo mam jutro gości - czy można je jakoś wykorzystać tak z dnia na dzień? Bo wszystkie przepisy na faszerowanie w zalewie zaznaczają, że jeść można dopiero za 2 dni. To najkrócej co znalazłam. I czy takie faszerowanie to jedyna możliwość zużycia tych papryczek? Poradźcie coś, bo ja w ogóle nie lubię ostrych smaków i nigdy nie kupuję nic takiego.
I właściwie dlaczego jeść dopiero po jakimś czasie?
Witam, nie polecam wykorzystywac calego kilograma na raz (za drogo Cie beda kosztowac napoje), ale wpisz w wyszukiwarke chili con carne i popatrz czy Ci to danie odpowiada, a jesli tak na na nastepne mozesz przygotowac fix z pozostalych papryczek, pozdrawiam i zycze udanej imprezy
Nie wiem czy Twoi goście lubię takie piekielnie ostre rzeczy.
Ja robię papryczki jalapeno - które są powiedzmy średniej ostrości - w skali ostrości papryki. W każdym razie do gotowania jestem w stanie dodać tylko jedną - żeby było pikantne a nie bardzo ostre - w taki sposób.
Papryczkę kroję na pół, faszeruję serkiem kremowym (typu filadelfia, zazwyczaj kupuję lokalny, tańszy) i owijam boczkiem. Spinam wykałaczką - bo jak z boczku wypływa tłuszcz, to ślizga się po skórce papryczki i spada. Smażę chwilę na patelni grilowej - aż boczek się zrumieni. Jest przepyszne - i po drodze gubi gdzieś ostrość.
A musisz faszerować? Bo szczerze mówiąc to z małych papryczek możesz wykonać szereg innych ciekawych dan,to w zasadzie kwestia własnej kompozycji i kreatywności.
Zrób pastę Sambal Oelek - i w lodówce w słoiczku będziesz miała na dluuuuugie miesiące ! Np. dodać do gulaszu - ale tylko na czubek noża. Papryczki też się suszy. Suszone łatwo pokruszyć i przechowywac w puszce b. długo, ale uważaj na pestki - bo w nich jest ogień piekielny !
Wczoraj na bazarze kupiłam pół kilo papryczek chili ( nawet jest ich dość sporo ) i w weekend chcę upleść z nich a'la warkocz na druciku i powiesić przy okapie, by ożywić "szpitalnie" białą kuchnię - i tylko w tym celu je nabyłam. Pozdrawiam - bardzo łagodnie.
Mam jeszcze coś takiego - papryczki marynowane wielkości orzecha włoskiego - bardzo ostre. Skład - papryczki chili, olej, ocet, sól. Product of South Africa.
ostre papryczki (w całości z pestkami razem z zielonym końcem i kawałkiem ogonka) obsmaż na patelni grilowej z dodatkiem oleju, papryczki muszą być porządnie obsmażone miejscami na paseczkach od patelni czarne. Przygotuj zalewę i ją zagotuj, ja robię taką: 1 szkl octu, 2 szkl wody, 0,5 szkl cukru, 1-2 łyżeczki soli. Do każdego słoiczka daj po 0,5 łyżeczki ziół prowansalskich, 2-3 krążki cebuli, 1 łyżkę oliwy lub oleju , czosnek i na stojąco poukładaj obsmażone papryczki zalej gorącą zalewą i gotowe. Fajnie smakuje tak zrobiona papryczka z dodatkiem suszonych pomidorów 1 szt na słoiczek ( mogą być z zalewy olejowej). Pasteryzować nie trzeba, długo i dobrze się przetrzymuje.
Można też inaczej: papryczki "wydrylować" i obsmażyć j.w i nadziać je serem białym z dodatkiem czosnku i ulubionych ziół ( ser biały musi być taki do krojenia nożem z małą ilością serwatki) a następnie zalać olejem i odstawić do lodówki na kilka dni.
Takie papryczki robią w Rumuni, tyle że sera używają zwykle koziego lub mieszają kozi z krowim (na samym krowim też wychodzą dobre) i dodają koszmarne ilości czosnku.
To jest jednak straszne - te papryczki. Część wydrylowałam i... odruchowo dotknęłam ręką do nosa. W efekcie siedziałam z nosem w pomidorze (podobno łagodzi to diabelskie pieczenie), a mąż pękał ze śmiechu.
Też pomyślałam, że na szczęście to nie oko... Roznosi się to pieczenie iście diabelsko. Jak gotowałam je to i para wodna była drażniąca - szybko przykryłam garnek i włączyłam wyciąg na największą moc.
Jednak muszę przyznać, że ładnie wyglądają tak z serem, gałązkami tymianku w tym oleju. Lato przychodzi na myśl. :) Chyba resztę też tak zrobię.
Nie próbowałam jak smakują, ale mąż zjadł już parę i mu smakowało. Ale on lubi ostrości, a ja nie...
Właśnie dostałam ponad kilogram małych, okrągłych i piekielnie ostrych czerwonych papryczek. I tak sobie pomyślałam - bo mam jutro gości - czy można je jakoś wykorzystać tak z dnia na dzień? Bo wszystkie przepisy na faszerowanie w zalewie zaznaczają, że jeść można dopiero za 2 dni. To najkrócej co znalazłam. I czy takie faszerowanie to jedyna możliwość zużycia tych papryczek? Poradźcie coś, bo ja w ogóle nie lubię ostrych smaków i nigdy nie kupuję nic takiego.
I właściwie dlaczego jeść dopiero po jakimś czasie?
Może nie o to pytasz ...ale ja jak kupię większą ilość to mrożę ..
Witam, nie polecam wykorzystywac calego kilograma na raz (za drogo Cie beda kosztowac napoje), ale wpisz w wyszukiwarke chili con carne i popatrz czy Ci to danie odpowiada, a jesli tak na na nastepne mozesz przygotowac fix z pozostalych papryczek, pozdrawiam i zycze udanej imprezy
Nie wiem czy Twoi goście lubię takie piekielnie ostre rzeczy.
Ja robię papryczki jalapeno - które są powiedzmy średniej ostrości - w skali ostrości papryki. W każdym razie do gotowania jestem w stanie dodać tylko jedną - żeby było pikantne a nie bardzo ostre - w taki sposób.
Papryczkę kroję na pół, faszeruję serkiem kremowym (typu filadelfia, zazwyczaj kupuję lokalny, tańszy) i owijam boczkiem. Spinam wykałaczką - bo jak z boczku wypływa tłuszcz, to ślizga się po skórce papryczki i spada. Smażę chwilę na patelni grilowej - aż boczek się zrumieni. Jest przepyszne - i po drodze gubi gdzieś ostrość.
Może się nada?
A musisz faszerować? Bo szczerze mówiąc to z małych papryczek możesz wykonać szereg innych ciekawych dan,to w zasadzie kwestia własnej kompozycji i kreatywności.
Nie rozumiem dlaczego można spożywać za 2 dni ?
Zrób pastę Sambal Oelek - i w lodówce w słoiczku będziesz miała na dluuuuugie miesiące ! Np. dodać do gulaszu - ale tylko na czubek noża. Papryczki też się suszy. Suszone łatwo pokruszyć i przechowywac w puszce b. długo, ale uważaj na pestki - bo w nich jest ogień piekielny !
Wczoraj na bazarze kupiłam pół kilo papryczek chili ( nawet jest ich dość sporo ) i w weekend chcę upleść z nich a'la warkocz na druciku i powiesić przy okapie, by ożywić "szpitalnie" białą kuchnię - i tylko w tym celu je nabyłam. Pozdrawiam - bardzo łagodnie.
Mam jeszcze coś takiego - papryczki marynowane wielkości orzecha włoskiego - bardzo ostre. Skład - papryczki chili, olej, ocet, sól. Product of South Africa.
Jak masz ochotę to zrób tak:
ostre papryczki (w całości z pestkami razem z zielonym końcem i kawałkiem ogonka) obsmaż na patelni grilowej z dodatkiem oleju, papryczki muszą być porządnie obsmażone miejscami na paseczkach od patelni czarne. Przygotuj zalewę i ją zagotuj, ja robię taką: 1 szkl octu, 2 szkl wody, 0,5 szkl cukru, 1-2 łyżeczki soli. Do każdego słoiczka daj po 0,5 łyżeczki ziół prowansalskich, 2-3 krążki cebuli, 1 łyżkę oliwy lub oleju , czosnek i na stojąco poukładaj obsmażone papryczki zalej gorącą zalewą i gotowe. Fajnie smakuje tak zrobiona papryczka z dodatkiem suszonych pomidorów 1 szt na słoiczek ( mogą być z zalewy olejowej). Pasteryzować nie trzeba, długo i dobrze się przetrzymuje.
Można też inaczej: papryczki "wydrylować" i obsmażyć j.w i nadziać je serem białym z dodatkiem czosnku i ulubionych ziół ( ser biały musi być taki do krojenia nożem z małą ilością serwatki) a następnie zalać olejem i odstawić do lodówki na kilka dni.
Takie papryczki robią w Rumuni, tyle że sera używają zwykle koziego lub mieszają kozi z krowim (na samym krowim też wychodzą dobre) i dodają koszmarne ilości czosnku.
Dzięki wielkie. :)
To jest jednak straszne - te papryczki. Część wydrylowałam i... odruchowo dotknęłam ręką do nosa. W efekcie siedziałam z nosem w pomidorze (podobno łagodzi to diabelskie pieczenie), a mąż pękał ze śmiechu.
Jednak gości nimi nie uraczę...
Miałaś szczęście że to nos a nie oko - bo piątek mógłby się zakończyć na izbie przyjęć....
Przetrzyj szybko olejem albo mocnym alkoholem!!!
albo umyj w mleku.
Też pomyślałam, że na szczęście to nie oko... Roznosi się to pieczenie iście diabelsko. Jak gotowałam je to i para wodna była drażniąca - szybko przykryłam garnek i włączyłam wyciąg na największą moc.
Jednak muszę przyznać, że ładnie wyglądają tak z serem, gałązkami tymianku w tym oleju. Lato przychodzi na myśl. :) Chyba resztę też tak zrobię.
Nie próbowałam jak smakują, ale mąż zjadł już parę i mu smakowało. Ale on lubi ostrości, a ja nie...