Dziś pierwszy raz w życiu jadłam smażony w panierce móżdżek wieprzowy i powiem że bardzo mi posmakował. Chętnie sama bym sobie przyrządziła móżdżek tylko jak się za to zabrać??? Co można jeszcze i jak przyrządzić z móżdżku?
Niewątpliwie smaczny ale ja bym w dzisiejszych czasach móżdżku nie tknęła (ale to moje zdanie). Mózg się obgotowuje przez parę minut. Potem ściągasz z niego dokładnie taką błonkę. Kroisz czy tam siekasz i jest gotowy do dalszej "obróbki". U mnie w domu jadało się w formie jajecznicy z cebulką. Jeśli nie zapomnę i nadal cię będzie to interesowało, to mogę potem zerknąć do starej Kuchni Polskiej.
O rany, ogony jadłam, uszy jadłam, policzki i ozór. Płucek nie dałam rady, a móżdzek, o rety, chyba nawet ja by rady nie dała))acha cynadrów też nie jadłam, cynaderki tak.. Poza tym, no wiecie, zwłaszcza wołowy mózg, w dobie prionów, to chyba nie najlepszy pomysł. Ale wyczytałam, że mozna go panierować, jak kotlety, zapiekać pod beszamelem i serem, robić z niego siekane kotlety, zapiekać w muszelkach, no i oczywiście jajecznica z mózgiem. znalazłam nawet przepisy dla dzieci-dodawanie go do sosów, przecieranie, łaczenie ze smietaną. Jest widocznie lekkostrawny. Oczywiście wszystkie te potrawy po obgotowaniu.
cynadrami w wielu tradycjach nazywa się(za przeproszeniem) bycze jaja, A cynaderki to nerki. I to , ito robi się podobnie. Te ostatnie jadłam. Pierwszych chyba nie, choć niektórzy z moich kolegów twierdzą, że w stołówce studenckiej onegdaj bywały))
Owszem, "cynadry" kiedyś mówiło się na "jaja" co nie znaczy, że w naszej kulturze się je spożywa. Też uważam, że potrawa cynadry=cynaderki i oznacza nerki.
W naszej kulturze(europejskiej) też się je spożywa. Tak samo, jak flaki, głowiznę, ogony,żoładki, serca. Podobno są calkiem dobre. Podobnie do nerek moczy się je kilka razy, przelewa wrzątkiem, do zaniku zapachu , a potem dusi z cebulą.
Mnie również chodziło naszą, czyli polską. W Polsce są regiony i wiele potraw róznie się , w różnych regionach nazywa. Np w jednym regionie są zrazy zawijane, a w drugim to samo danie to "rulady". Myslę, że podobnie jest z cynadrami. Jedni nazywają tak nerki, a inni bycze jaja, które wbrew pozorom w Polsce się jadało i jada. Jako samodzielne danie. Wiadomo, że podobnie do warchlaków, młode byczki się kastruje przed ubojem, żeby mięso było smaczne potem. Urobek w gospodarstwach, hodowlach się zjada, sprzedaje. Nawet w parówkach, czy pasztetach kupowanych w sklepie one są)). Pozdrawiam))
Majoliko, człowiek całe życie się uczy, ja również chciałabym. W których regionach Polski jada się jądra zwierzęce jako samodzielne danie? I nie chodzi mi o to, że odważny weterynarz po kastracji zwierzaka, kazał sobie owe jądra z cebulką usmażyć do szklanki wódki, bo taką miał fantazję. Chodzi mi o region Polski, w którym się "jada i jadało" zwierzęce jądra, jako samodzielne danie.
Są tu, na WŻ także osoby ze wsi, hodujące zwierzęta. To co? U was w domu je/jadło się jądra po wykastrowaniu byczka/ogierka/warchlaka?
Jeśli chodzi o parówki, serdelki i pasztety sklepowe, to idąc tym tokiem rozumowania, naszym tradycyjnym daniem są pazury, dzioby i pióra, wszakże to wszystko znajduje się w mięsie oddzielanym mechanicznie.
Pochodzę ze wsi i nigdy,naprawdę nigdy u nas nie jadało się jąder ani nie widziałam czy słyszałam,żeby ktokolwiek to jadł,To był tzw "dziki zachód'..ludność z różnych stron Polski i nie tylko.Tak więc,jak Ty sądzę,że to może była jakaś incydentalna sytuacja.
Co do serdelków itp,to staram się nie kupować,ale zdarza się.Tam są raczej tkanki miękkie,np skórki,tłuszcz,wymiona.Po prostu w tych tańszych na pewno,w popularnym tego słowa znaczeniu,odpadki.
Po świniobiciu moja mama zawsze robiła taki móżdżek z cebulką i jajkami oraz z dodatkiem soli i pieprzu, ale jak pamiętam, to nieobgotowywała go tylko chwilę wymoczyła i opłukała w wodzie, potem pokroiła usuwając przy tym blonki. Tak usmażony i jeszcze ciepły kładło się na chleb.Taki móżdżek był pyszny. :)
Od lat nie jadłam móżdżku, a w sklepach go nie ma. Szkoda że nie można go nigdzie dostać. Chyba trzeba sobie kupić świnkę i wtedy można porobić różne specjały o których dawno się już zapomniało. :)
Nie, no do smaku nic. Po prostu boję się tego, czym teraz zwierzęta są karmione. Sprawa prionów i encefalopatii wypłynęła tak naprawdę dopiero wtedy, gdy ludzie zaczęli chorować po wołowinie. A "nawet psom" to, broń Boże, nie dlatego, że takie fe w smaku. Jak napisałam - sama jadałam w domu rodzinnym. I może ze świnki własnego chowu, karmionej resztkami ze stołu (o ile takie istnieją) to bym się nie bała teraz ale sklepowemu mówię "nie".
Tez tak robię. Robię, to dość szumnie brzmi, bo zdarza mi się to raz na kilka lat . Czasami bywa w sprzedaży i akurat oko na nim zawieszę, to po prostu muszę go kupić i zrobić . Nikt poza mną w domu nie je , ale ja czasami chętnie.
Moja mama tez robiła w ten sposób ale to było wieki temu a mnie bardzo smakowało :) Niestety obecnie może bym i zjadła ale po pierwsze nie ma kto przyrządzić a po drugie jest to bomba cholesterolowa
móżdżek zalać wodą z solą i octem zostawić na 2h, potem obrać z błonek. Gotować ok 5 min w wywarze z warzyw.Ostudzić pokroić w kostkę .Cebulę pokroić przesmażyć na maśle dodać móżdżek zalać roztrzepanym jajkiem ,smażyć aż jajka się zetną.podawać na grzankach.
Można nie kroić tylko panierować i smażyć.
A gdy ktoś się waha przed tym daniem podaję przepis:
Fałszywy móżdżek
60gr cebuli
30gr oleju (2łyżki)
10 gr drożdży
2 białka z jajek
Cebulkę posiekać drobno, usmażyć na oleju (przeszklić) Dołożyć drożdży gdy się rozpuszczą wlać białka wymieszać.Dodać soli i pieprzu do smaku, dusić jeszcze razem przez 1 minutę Gdy potrawa gotowa - smakuje jak prawdziwy móżdżek
Potraw z móżdżku nie można spożywać zbyt często ze względu na cholesterol oraz inne związki zawarte w mózgach szkodliwe w zbyt dużych ilościach Kobiety w ciąży powinny zrezygnować z dań w ciąży.
Jak byłam mała to babcia robiła mi móżdżek,smażyła go z cebulką i z jajkami-nie jadłam żadnych innych wnętrzności ale móżdżek tak.Co ciekawe moja siostra nie chciała nawet go spróbować a wszystkie inne wnętrzności zjada.Dzisiaj chętnie bym znów go zjadła ale taki swojski,od świnki ze swojego chowu.Pamiętam,że bardzo mi smakował.
Jak już gadamy o takich różnych to powiem, że ze wszystkich wnętrzności nie jadam tylko nerek. W tamtym roku się skusiłam, zakupiłam i zrobiłam według przepisu z WŻ/Kuchni Polskiej. Cała chałupa (przy obróbce) jechała mi szczynami a smak i konsystencja mnie nie powaliły. Stanowcze nie! Natomiast wszystko inne, włącznie z płuckami jak najbardziej.
Przy nerkach jest troche roboty.Jak je dobrze oczyscisz - wytniesz wszystkie "kanaliki" i pare razy zlejesz ta jak mowisz pachnaca "szczynami" wode.............to dla mnie jest to pychotka.Uwielbiam ,z gryczana kasza i ogorkiem kiszonym.
Wszystko to zrobiłam i to bardzo dokładnie. Po zrobieniu oczywiście czuć już ich nie było - mężowi smakowało, mnie nie. Ale jak pisałam - zapachy przy obróbce - bezcenne. Była zima, więc brak efektywnej wentylacji, własnie przyjechał syn i prosto z mrozu wszedł do kuchni. Minę pamiętam do dziś, było mu głupio ale odważył się spytać "co się stało w domu?".
Każdy ma jakieś swoje smaki. Moje Szczęście płucek w sosiku do gęby nie weźmie . :D Ja uwielbiam.
Ten sam numer mialam z moja corka, zawsze chetnie jadla nerki ale nigdy nie bylo jej jak je przygotowywalam.Ktoregos razu wlasnie, tak jak Twoj syn weszla do domu...........i od tej pory juz nereczki poszly sie "parzyc"........... nie tknie.My uwielbiamy krokiety z pluckami..........pycha.
Dżaninko, pewnie trafiły Ci się nereczki z dużego albo karmionego sztuczną paszą okazu, bo wtedy ponoć właśnie cuchną. Ja nereczki bardzo lubię, a wątróbkę jedzą nawet moje dzieci. Nie jemy zaś płucek i za żadne skarby nie zjadłabym cynadrów, choć jak twierdzi nasz weterynarz nie wiem co tracę, ale on na tym zyskuje, bo zawsze zabiera.
Dżaninko, pewnie trafiły Ci się nereczki z dużego albo karmionego sztuczną paszą okazu, bo wtedy ponoć właśnie cuchną. Ja nereczki bardzo lubię, a wątróbkę jedzą nawet moje dzieci. Nie jemy zaś płucek i za żadne skarby nie zjadłabym cynadrów, choć jak twierdzi nasz weterynarz nie wiem co tracę, ale on na tym zyskuje, bo zawsze zabiera.
Jajca jadłam, jak byłam młoda i głupia.... tak samo mlecz ze śledzia.... tfu!
Oj, bo wzięłabyś ten kajecik pomaleńku publikowała. Nie wątpię, że masz tam pełno perełek.
Ja takowego nie posiadam, bo moja babcia, niestety (albo stety), miała wszystko w głowie i odeszło to razem z nią. :( Mam tylko swój własny, założony jakieś 25-30 lat temu, ale to nie to samo.
O widzisz, moja babcia też miała w głowie . Zabrała ze sobą swoje przepisy. Mało tego, nawet moje kuzynki, które tak długo mieszkały z babcią , nie znają jej sekretów. Dzwoniłam nie tak dawno do jednej , pytałam co babcia dawała do ćwikły - ocet, czy kwasek cytrynowy, a kuzynka na to: idź w chole... , nie wiem, bo nie dość, że nic nie zapisywała , to jeszcze do końca goniła wszystkich z kuchni .
z móżdżku można zrobić jajecznicę :) smakuje rewelacyjnie, ale ja osobiście już nie jadam takich rzeczy.. jakoś mnie odstręcza fakt że to mózg świnki..
Dziś pierwszy raz w życiu jadłam smażony w panierce móżdżek wieprzowy i powiem że bardzo mi posmakował. Chętnie sama bym sobie przyrządziła móżdżek tylko jak się za to zabrać??? Co można jeszcze i jak przyrządzić z móżdżku?
Moja Mama robila pyszne grzanki z mozdzkiem..............ale jak? Tego Ci nie powiem.
nigdy w życiu bym tego nie tknęła ale jeśli tobie smakuje to chylę czoła
Jadłam jajecznicę z móżdżkiem , ale dowiedziałam się już po spożyciu dania . Zaskoczenie wielkie , było nawet dobre .
Niewątpliwie smaczny ale ja bym w dzisiejszych czasach móżdżku nie tknęła (ale to moje zdanie). Mózg się obgotowuje przez parę minut. Potem ściągasz z niego dokładnie taką błonkę. Kroisz czy tam siekasz i jest gotowy do dalszej "obróbki". U mnie w domu jadało się w formie jajecznicy z cebulką. Jeśli nie zapomnę i nadal cię będzie to interesowało, to mogę potem zerknąć do starej Kuchni Polskiej.
O rany, ogony jadłam, uszy jadłam, policzki i ozór. Płucek nie dałam rady, a móżdzek, o rety, chyba nawet ja by rady nie dała))acha cynadrów też nie jadłam, cynaderki tak.. Poza tym, no wiecie, zwłaszcza wołowy mózg, w dobie prionów, to chyba nie najlepszy pomysł. Ale wyczytałam, że mozna go panierować, jak kotlety, zapiekać pod beszamelem i serem, robić z niego siekane kotlety, zapiekać w muszelkach, no i oczywiście jajecznica z mózgiem. znalazłam nawet przepisy dla dzieci-dodawanie go do sosów, przecieranie, łaczenie ze smietaną. Jest widocznie lekkostrawny. Oczywiście wszystkie te potrawy po obgotowaniu.
Majolika,cynadry i cynaderki to to samo.Wbrew temu,co niektórzy piszą,są to po prostu nerki.
cynadrami w wielu tradycjach nazywa się(za przeproszeniem) bycze jaja, A cynaderki to nerki. I to , ito robi się podobnie. Te ostatnie jadłam. Pierwszych chyba nie, choć niektórzy z moich kolegów twierdzą, że w stołówce studenckiej onegdaj bywały))
Owszem, "cynadry" kiedyś mówiło się na "jaja" co nie znaczy, że w naszej kulturze się je spożywa. Też uważam, że potrawa cynadry=cynaderki i oznacza nerki.
W naszej kulturze(europejskiej) też się je spożywa. Tak samo, jak flaki, głowiznę, ogony,żoładki, serca. Podobno są calkiem dobre. Podobnie do nerek moczy się je kilka razy, przelewa wrzątkiem, do zaniku zapachu , a potem dusi z cebulą.
Chodziło mi o "naszej", czyli polskiej.
Mnie również chodziło naszą, czyli polską. W Polsce są regiony i wiele potraw róznie się , w różnych regionach nazywa. Np w jednym regionie są zrazy zawijane, a w drugim to samo danie to "rulady". Myslę, że podobnie jest z cynadrami. Jedni nazywają tak nerki, a inni bycze jaja, które wbrew pozorom w Polsce się jadało i jada. Jako samodzielne danie. Wiadomo, że podobnie do warchlaków, młode byczki się kastruje przed ubojem, żeby mięso było smaczne potem. Urobek w gospodarstwach, hodowlach się zjada, sprzedaje. Nawet w parówkach, czy pasztetach kupowanych w sklepie one są)). Pozdrawiam))
Majoliko, człowiek całe życie się uczy, ja również chciałabym. W których regionach Polski jada się jądra zwierzęce jako samodzielne danie? I nie chodzi mi o to, że odważny weterynarz po kastracji zwierzaka, kazał sobie owe jądra z cebulką usmażyć do szklanki wódki, bo taką miał fantazję. Chodzi mi o region Polski, w którym się "jada i jadało" zwierzęce jądra, jako samodzielne danie.
Są tu, na WŻ także osoby ze wsi, hodujące zwierzęta. To co? U was w domu je/jadło się jądra po wykastrowaniu byczka/ogierka/warchlaka?
Jeśli chodzi o parówki, serdelki i pasztety sklepowe, to idąc tym tokiem rozumowania, naszym tradycyjnym daniem są pazury, dzioby i pióra, wszakże to wszystko znajduje się w mięsie oddzielanym mechanicznie.
Pochodzę ze wsi i nigdy,naprawdę nigdy u nas nie jadało się jąder ani nie widziałam czy słyszałam,żeby ktokolwiek to jadł,To był tzw "dziki zachód'..ludność z różnych stron Polski i nie tylko.Tak więc,jak Ty sądzę,że to może była jakaś incydentalna sytuacja.
Co do serdelków itp,to staram się nie kupować,ale zdarza się.Tam są raczej tkanki miękkie,np skórki,tłuszcz,wymiona.Po prostu w tych tańszych na pewno,w popularnym tego słowa znaczeniu,odpadki.
Po świniobiciu moja mama zawsze robiła taki móżdżek z cebulką i jajkami oraz z dodatkiem soli i pieprzu, ale jak pamiętam, to nieobgotowywała go tylko chwilę wymoczyła i opłukała w wodzie, potem pokroiła usuwając przy tym blonki. Tak usmażony i jeszcze ciepły kładło się na chleb.Taki móżdżek był pyszny. :)
Kiedyś robiłam móżdżek,podobnie jak Twoja mama (aha,bez jajka),tyle że po podsmażeniu z cebulką zapiekałam go na kromkach bułki tzw wrocławskiej.
Jadłam jajecznicę z móżdżkiem , smakowała mi. Cynaderków bym nie zjadła , ble.
Od lat nie jadłam móżdżku, a w sklepach go nie ma. Szkoda że nie można go nigdzie dostać. Chyba trzeba sobie kupić świnkę i wtedy można porobić różne specjały o których dawno się już zapomniało. :)
Bardzo lubię móżdżek z cebulką i jajkiem. Kupuję móżdżek w Carrefourze.:)
Zgadza się, też widuję w Carrefourze. Niestety, ja nie kupuję nawet psom. Nie te czasy.
A co maja czasy do smaku ? Mam ochotę to kupuję. Fakt, raz na kilka lat. Ale zdania "nawet psom" nie rozumiem Dżaninko.
Tez psom nie kupuję, ale tylko dlatego ,że jedzą co innego.
Nie, no do smaku nic. Po prostu boję się tego, czym teraz zwierzęta są karmione. Sprawa prionów i encefalopatii wypłynęła tak naprawdę dopiero wtedy, gdy ludzie zaczęli chorować po wołowinie. A "nawet psom" to, broń Boże, nie dlatego, że takie fe w smaku. Jak napisałam - sama jadałam w domu rodzinnym. I może ze świnki własnego chowu, karmionej resztkami ze stołu (o ile takie istnieją) to bym się nie bała teraz ale sklepowemu mówię "nie".
No popatrz jak błędnie można zrozumieć wypowiedź. Zupełnie inaczej ją odczytałam.
Wiem, dopiero po twoim wpisie ogarnęłam, jak to mogło zabrzmieć. :)
Tez tak robię. Robię, to dość szumnie brzmi, bo zdarza mi się to raz na kilka lat . Czasami bywa w sprzedaży i akurat oko na nim zawieszę, to po prostu muszę go kupić i zrobić . Nikt poza mną w domu nie je , ale ja czasami chętnie.
Moja mama tez robiła w ten sposób ale to było wieki temu a mnie bardzo smakowało :) Niestety obecnie może bym i zjadła ale po pierwsze nie ma kto przyrządzić a po drugie jest to bomba cholesterolowa
Masz rację, to jest bomba cholesterolowa ,dlatego już bardzo dawno nie kupiłam. Fakt jest faktem że bardzo lubię móżdżek.:)
podaję przepis:
móżdżek 60 dag
masło 1cebula
3 łyżki octu
2 jajka
1/2 bagietki
1/2 wywaru z warzyw
móżdżek zalać wodą z solą i octem zostawić na 2h, potem obrać z błonek. Gotować ok 5 min w wywarze z warzyw.Ostudzić pokroić w kostkę .Cebulę pokroić przesmażyć na maśle dodać móżdżek zalać roztrzepanym jajkiem ,smażyć aż jajka się zetną.podawać na grzankach.
Można nie kroić tylko panierować i smażyć.
A gdy ktoś się waha przed tym daniem podaję przepis:
Fałszywy móżdżek
60gr cebuli
30gr oleju (2łyżki)
10 gr drożdży
2 białka z jajek
Cebulkę posiekać drobno, usmażyć na oleju (przeszklić) Dołożyć drożdży gdy się rozpuszczą wlać białka wymieszać.Dodać soli i pieprzu do smaku, dusić jeszcze razem przez 1 minutę Gdy potrawa gotowa - smakuje jak prawdziwy móżdżek
Potraw z móżdżku nie można spożywać zbyt często ze względu na cholesterol oraz inne związki zawarte w mózgach szkodliwe w zbyt dużych ilościach Kobiety w ciąży powinny zrezygnować z dań w ciąży.
Jak byłam mała to babcia robiła mi móżdżek,smażyła go z cebulką i z jajkami-nie jadłam żadnych innych wnętrzności ale móżdżek tak.Co ciekawe moja siostra nie chciała nawet go spróbować a wszystkie inne wnętrzności zjada.Dzisiaj chętnie bym znów go zjadła ale taki swojski,od świnki ze swojego chowu.Pamiętam,że bardzo mi smakował.
Jak już gadamy o takich różnych to powiem, że ze wszystkich wnętrzności nie jadam tylko nerek. W tamtym roku się skusiłam, zakupiłam i zrobiłam według przepisu z WŻ/Kuchni Polskiej. Cała chałupa (przy obróbce) jechała mi szczynami a smak i konsystencja mnie nie powaliły. Stanowcze nie! Natomiast wszystko inne, włącznie z płuckami jak najbardziej.
Przy nerkach jest troche roboty.Jak je dobrze oczyscisz - wytniesz wszystkie "kanaliki" i pare razy zlejesz ta jak mowisz pachnaca "szczynami" wode.............to dla mnie jest to pychotka.Uwielbiam ,z gryczana kasza i ogorkiem kiszonym.
Wszystko to zrobiłam i to bardzo dokładnie. Po zrobieniu oczywiście czuć już ich nie było - mężowi smakowało, mnie nie. Ale jak pisałam - zapachy przy obróbce - bezcenne. Była zima, więc brak efektywnej wentylacji, własnie przyjechał syn i prosto z mrozu wszedł do kuchni. Minę pamiętam do dziś, było mu głupio ale odważył się spytać "co się stało w domu?".
Każdy ma jakieś swoje smaki. Moje Szczęście płucek w sosiku do gęby nie weźmie . :D Ja uwielbiam.
Ten sam numer mialam z moja corka, zawsze chetnie jadla nerki ale nigdy nie bylo jej jak je przygotowywalam.Ktoregos razu wlasnie, tak jak Twoj syn weszla do domu...........i od tej pory juz nereczki poszly sie "parzyc"........... nie tknie.My uwielbiamy krokiety z pluckami..........pycha.
Dżaninko, pewnie trafiły Ci się nereczki z dużego albo karmionego sztuczną paszą okazu, bo wtedy ponoć właśnie cuchną. Ja nereczki bardzo lubię, a wątróbkę jedzą nawet moje dzieci. Nie jemy zaś płucek i za żadne skarby nie zjadłabym cynadrów, choć jak twierdzi nasz weterynarz nie wiem co tracę, ale on na tym zyskuje, bo zawsze zabiera.
Dżaninko, pewnie trafiły Ci się nereczki z dużego albo karmionego
Jajca jadłam, jak byłam młoda i głupia.... tak samo mlecz ze śledzia.... tfu!sztuczną paszą okazu, bo wtedy ponoć właśnie cuchną. Ja nereczki bardzo
lubię, a wątróbkę jedzą nawet moje dzieci. Nie jemy zaś płucek i
za żadne skarby nie zjadłabym cynadrów, choć jak twierdzi nasz
weterynarz nie wiem co tracę, ale on na tym zyskuje, bo zawsze zabiera.
Znalazłam w kajeciku z PRL schab w galarecie z mózgiem:))
Wspomnień czar a ,,kopa" dostałam od goplany i Dżaniny
Oj, bo wzięłabyś ten kajecik pomaleńku publikowała. Nie wątpię, że masz tam pełno perełek.
Ja takowego nie posiadam, bo moja babcia, niestety (albo stety), miała wszystko w głowie i odeszło to razem z nią. :( Mam tylko swój własny, założony jakieś 25-30 lat temu, ale to nie to samo.
O widzisz, moja babcia też miała w głowie . Zabrała ze sobą swoje przepisy. Mało tego, nawet moje kuzynki, które tak długo mieszkały z babcią , nie znają jej sekretów. Dzwoniłam nie tak dawno do jednej , pytałam co babcia dawała do ćwikły - ocet, czy kwasek cytrynowy, a kuzynka na to: idź w chole... , nie wiem, bo nie dość, że nic nie zapisywała , to jeszcze do końca goniła wszystkich z kuchni .
z móżdżku można zrobić jajecznicę :) smakuje rewelacyjnie, ale ja osobiście już nie jadam takich rzeczy.. jakoś mnie odstręcza fakt że to mózg świnki..