Szła, szła i przyszła Pani Jesień. Usta koralowe (jarzębinowe ), włosy kasztanowe a suknia mieni się wszystkimi odcieniami brązu i czerwieni. Stąpa cichutko jak kot, po mchu i dywanach z liści, zbierając śliwunie, maliny i winogron całe garści. Niesie kosz pełen rumianych jabłuszek i złotych gruszek. Szyszki z żołędziami i kasztany też do jej kosza wpadły, dla radochy i zdrowia dzieciarni lub starszych.
Zapraszam serdecznie do październikowej kawiarenki, będzie ciepła i przytulna a dzięki Gościom gwarna i wesoła. Otwarcie już dziś bo jutro, w sobotę, będę od rana zabiegana i nie wiem kiedy wstąpię.
Fajnie, że pomogłam i dziękuję za powitanie - o taakim wejściu nawet nie marzyłam Udanego kawiarenkowania życzę nam Wszystkim, zaglądaj jak najczęściej i siedź ile możesz - kawa czeka zawsze, herbatkę na życzenie też zaparzę :)
Ależ ładne słowa! Pięknie czujesz jesień - wyraźnie widać, że nią jesteś. Idealny początek października. Brawo! Spróbuję znaleźć dla siebie miejsce obok tej gromadki kotów
Spokojnie, kociarnia przygarnie każdego, nawet mruczeniem utuli, ukoi skołatane nerwy i ogrzeje siedząc na kolanach lub polegując na ramionach. Za prognozę dziękuję, potrzebna jest zawsze, jak poranna kawusia , wiadomo jak wystroić się na spacer czy zakupy Dzięki :)
Witam nowa gospodynie październikowa Piękne słowa, ciepłe i tylko czekałam, żeby zobaczyć jaki to autor, a tu sie okazuje, ze autorka jest sama nasza Smosia Brawo!
Witam od progu wejścia, w którym stoi z kawusią Jesienna Pani... Toż to niemal poetka z tej naszej gospodyni, pięknie, brawo. Miałam wpaść z ciastem, ale jeszcze nie upieczone, będzie potem. Pogoda jak zwykle, szaro i buro, mokro też, choć w tej chwili nie pada. To trzymajcie się ciepło i zdrowo.
Poeta, tylko główka nie ta Dzięki :) starałam się bo wielbię Jesień a Wy zasługujecie na najpiękniejsze powitania - zapraszam serdecznie zawsze i o każdej porze
2gie podejście / jak zwykle disco nam fundują na łączach/: Dziękuję przyznaję, że kawałek wieczoru zarwałam by sklecić te 'strofki Nie chciałam przynudzać i najpiękniej jak potrafię zaprosić Gości do Pani Jesieni na kawę lub herbatkę. Udało się, jesteście i to najważniejsze
Masz rację, bycie sobą, rozwój osobisty czyli samodoskonalenie to istota naszego życia. Kiedyś myślałam, że każdy jest ważny, jest tą 'indywidualnością. Teraz widzę, że trzeba sobie zadać sporo trudu by wyrazić siebie i zachować swoją odmienność/niezależność.
Słonecznie witam w sobotę :) u nas pogodnie i jasno, aż mnie korci by pognać eMa na spacer. Nie dzisiaj, soboty zwykle mamy ciężko-pracujące. Plany napięte i pewnie sporo odłożymy na potem. Najważniejsze teraz jest solidne śniadanie, później chciałabym też coś upiec, ale nie wyrobię się chyba, zobaczę jak nam dzień zleci. Piszcie co w kuchniach mieszacie, pieczecie bo ciekawa jestem, może sama odgapię. Udanego dnia, przy każdej pogodzie, życzę
Co mieszamy? Wczoraj wymieszałam składniki na chleb i w misce sobie ciasto wyrastało przez noc, za chwilę upiekę chleb w garnku. Potem od razu machnę ciasto z gruszkami. Na obiad mam jeszcze wczorajszy gulasz z kabaczka. Przygotuję za to zrazy/klopsy z mielonego na jutro, będą z dodatkiem kolorowej papryki i startej cukinii. Jutro będę od rana gotować rosół, bo strasznie mnie naszło. A do jutrzejszych klopsików zrobię surówkę z czerwonej kapusty. Jakoś bardzo rzadko używam tej kapusty, więc zrobię. Do tego będą może ziemniaki, a może jakaś kasza, np. bulgur, którą uwielbiam. Możesz odgapiać, pozwalam i to bezpłatnie hihihi. Pozdrawiam.
Dzięki, surówki z czerwonej kapusty dawno nie jadłam - dobrze, że o niej przypomniałaś, jest pyszna /z jabłkiem, orzechami lub bez nich/. Ciasto z gruszkami - marzę o nim od dawna, ale ciągle czasu lub sił brak /coraz dłużej śpię, jakbym zaległości z lata nadrabiała/. A tego chlebusia to zazdroszczę najbardziej - pyszny musi być, jak wszystko domowe
No to i ja dotarłam do październikowej kawiarenki. Super powitanie, będzie się miło siedziało. Dorzucę do tego ogień w kominku wewnętrznym i zewnętrznym.
Myślałam, że po wczorajszej ulewie nie da rady wyschnąć na tarasie, a jednak. Ubrałam mój "kaftan bezpieczeństwa" (koc z rękawami, zakładany od przodu) i siedzę na zewnątrz z poranną kawą.
Ciasto upiekłam wczoraj, wyszło super. Jak wspominałam- z jabłkami, orzechami i migdałami. Częstujcie się.
Ian już prawie w Virginii. Już jako depresion. Miejmy nadzieję, że to koniec na ten rok, bo się ochłodziło.
Zaraz na zakupy trzeba jechać, pouzupełniać braki w produktach, które można jeść dłużej. Poza tym soki dla męża, sałatę, sery plesniowe. I dzień zleci.
Zapraszam na octoberfest u mnie w domu. Jak piwa zabraknie, uzupełnimy. Mamy lokalny sklep, który ma piwa z Bawarii (mężowi wyświetliła się reklama paulanera, kliknął żeby znaleźć, gdzie kupić i okazało się, że mamy lokalnie). A jak chcecie popróbować amerykańskiej wersji, to też się znajdzie. Obazde sama zrobiłam.
Amerykańskie poproszę, bo to nowość dla mnie. Bawarskiego kiedyś już próbowałam, wtedy nie umiałam docenić jego smaku, ale szwagry piwne mówiły, że dobre.
Na dworze jest jak jest, ale lubię jesień ze wszystkimi "skutkami"
Wczoraj brat sprezentował mi kurę ze swojej przydomowej hodowli i tak się z tego ucieszyłam jak małe dziecko. Do tego jeszcze swojskie jajka. Na wieczór robiłam makaron. A teraz gotuje się rosół z owej kurki. Dorzuciłam trochę goleni i już nie mogę się doczekać choć ja ogólnie za rosołem nie przepadam
Córka wczoraj była na weselu u koleżanki, dostała na odchodne po kawalku ciasta ładnie opakowanego. Będzie do kawki chociaż mam jeszcze pół tortownicy "meksykana".
U nas karkówka na 2a sposoby - mam duży kawał: plastry uduszone w sosie własnym i marynowana krajanka zapieczona z ryżem lub kaszą /do lodówki i za 2a dni będzie akurat/. Fajnie mieć takiego Brata a przede wszystkim Bratową /moja sama by zjadła /.
Weselne zwyczaje teraz mają fajne - Sąsiad i jego Córunia przynieśli po weselu piękny pakuneczek /kartonik specjalny, z dedykacją od Młodych/, a my na ślub nawet nie poszliśmy, nie wiedzieliśmy nic. Kiedyś wymyślę dla nic prezent, bo chyba wypada chociaż drobiazg kuchenny podrzucić??
Dzisiaj deser owocowy - super śliwki /z netto/ i sok cytrusowy wyciskany. Jak pogoda pozwoli pognamy po jabłka i może zapiekankę z nich zrobię /z rodzynkami, cynamonem + polewa karmelowa z mlekiem skondensowanym/. Zawsze można też lody wygrzebać, nawet trzeba, by nie zalegały w zamrażarce - muszę ją wreszcie wyczyścić.
Tyle smakołyków podsuwacie pod nos, ze aż trudno wybrać . Cos czuje, ze ten miesiac bedzie bardzo apetyczny
Dzisiaj jade zobaczyc maraton w stolicy, bo moja kolezanka bedzie tam biegać i trzeba ja moralnie chociaz wesprzeć Bylam w zeszlym roku, ale to był półmaraton i dziewczyna była bardzo wymęczona, mokra, glodna, nawet łzy popłynęły, gdy mnie zobaczyła... no a dzisiaj przed nią podwójna trasa, wiec niedlugo zadzieram kiece i lece
Chce Wam pokazac moja szydełkowa dynie, którą zrobiłam niedawno, zyczac Wam przy okazji, miłej i rodzinnej niedzieli
Witam w mokrą niedzielę. Pogoda tylko do siedzenia w domu. Nadia, u nas też dziś biegi - maraton, ulice koło mnie pozamykane, chyba córka nie dojedzie nawet. Biegnie moja synowa od młodszego syna, starszy syn tym razem zrezygnował... i dobrze, bo pogoda zła. Moje menu na dziś podawałam wczoraj, więc nie będę się powtarzać. A tak w ogóle, to jakiś senny dziś dzień, czas na kawę. Miłej niedzieli.
Alman jak tam synowa? Dobiegla? Moja kolezanka dobiegla, ale była bardzo zmęczona, 42 km, to nie byle co Ledwo co chodzila, nakarmilam ja, napoiłam i poszlysmy szukać toalety Ludzi co niemiara, od młodzieniaszków, poprzez wiek średni aż po dziadków i babcie (babcie i dziadków, to mam na mysli ok.80 lat). Wszyscy mieli szansę biegać którzy chcieli, i co najzabawniejsze, biegali też ludzie poprzebierani za różne postacie,np. za nosorozce, bo akurat biegali dla fundacji, która walczy o zachowanie w bezpieczeństwie te zwierzęta, ale byly tez rozne smieszne przebieranki. Moze pozniej powklejam pare zdjęć :) Pozdrawiam :)
Witam pięknie ;) mamy troszkę słonka, trochę chmur i sporo deszczu, nawet w nocy polało. Nie narzekamy, niech pada i podlewa. Po śniadanku, czas na 2gą leniwą kawusię, potem szybkie porządki i czas na szykowanie wyżerki. Wczoraj kupiliśmy kawał chudego karczku, uzupełniliśmy zapasy owocowe, grzybowe, oliwkowe i serowe - mogę kombinować. Zerwałam też sporo szparagówki, będzie chyba ostatnia z masełkiem i czosnkiem. Seler czeka na swój czas - chyba dorodną sztukę wyrwę, posiekam i uduszę do mięsa. Ogólnie jest fajnie, spokój i cicho wokół - tak jak powinno być w niedzielę
I zaraz koniec wolnego. Myślę co na obiad, miliony pomysłów, ale wszystko " e, to nie to". Nie mam pojęcia na co mam ochotę. Dobrze, że śniadanie sprecyzowane chociaż. Będzie omlet.
Witam poniedziałkowo Poranek miło mnie zaskoczył - miało padać a jest sucho Nie wiem o co chodzi, ale czuję, że dzisiaj "ludziska" w pracy przychodzą w nerwowym nastroju. Co ktoś wejdzie, to mina słaba... Czyżby "nie lubię poniedziałku"? Dobrego dnia
Dopisano 2022-10-3 10:45:52:
Podziwiam osoby, które dają radę biegać w maratonach. Siebie tam nie widzę. Ja dla odmiany mogę chodzić, chodzić i chodzić. Zazwyczaj nie czuję zmęczenia i kilometry mi nie straszne. Oby tak było jak najdłużej, bo to super forma ruchu.
Chyba deszcz do nas uciekł - lało i błyskało wczoraj, dzisiaj mży spokojnie.
Poniedziałkowe stresy odczuwałam już od wczoraj, do tego wieczorny dramat w tvp kultura /'Tess Polańskiego/ - bez reklam, więc sprawnie szło oglądanie. Tylko fabuła okropnie dobijająca, ale musiałam sobie przypomnieć, po kilkudziesięciu latach. Można po takim seansie słodko spać? ja nie, zwłaszcza że wcześniej wypiłam mocną kawę z dyniówką" wg Nadii /bez niej nie dałabym rady i zamiast duszonej karkówki byłyby omlety na kiełbasie/. A mięsko fajne wyszło: obsmażone, doprawione estragonem i pieprzem cytrynowym, długo duszone ze świeżym selerem i jego natką, pigwą i suszoną żurawiną. Najbardziej smakowały mi te świeżynki a ostatnia szparagówka z masłem została do dziś /chyba już nam ciut spowszedniała/. Trzymajmy się, niebawem i dla nas zaświeci słonko
Ja też nie nadaję się do biegania. Pomijając kondycję na ten moment, sam fakt biegania nudzi mnie, bo jako taki nie ma celu innego niż meta. Biegniesz, aby biegać. Ja lubię chodzić w celu - żeby coś zobaczyć, po coś iść i mogę zrobić dużo kilometrów. Chodzenie w kółko znoszę jako cel wyższy w przypadku spaceru dla gadania oraz jak w pracy, z dziećmi, choć z racji rozmiaru osiedli codziennie trasa ciut zmodyfikowana.
Witam w poniedziałek :) chmurno i mokro, ale zapowiadają ocieplenie, warto czekać cierpliwie na słonko i 20 C w cieniu. Teraz czas na rachunki, porządki po pracowitej niedzieli /naprawy przedzimowe wszystkiego co może przeciekać lub wychładzać/. Trzymamy się dzielnie, kondycja na razie ok - do maratonu jednak za słaba. Ledwo znosimy domowe maratony porządkowe i kuchenne. Dzisiaj znalazłam pod drzewkiem 1szą dojrzałą i pachnącą pigwę, poprzednie były albo niedojrzałe, albo lekko nadpsute - chyba zaraz ją przesmażę na maśle i będzie gorąca marmolada na 2gie śniadanie. Poza tym cisza i spokój, chyba znużenie pogodowe daje nam w kość i humory psuje. Będzie jeszcze pięknie i ciepło, za parę dni .
Witam. U mnie wczoraj też lało i grzmiało, dziś coś też pada, ale już zaczyna się przejaśniać, więc chyba idzie ku poprawie. Dziś późno wstałam jakoś, mimo, że obudziłam się po 6-tej, to potem jeszcze usnęłam i 9-ta zastała mnie w łóżku. wielce spóźniona "dotarłam" też do banku /czyli laptopa/, żeby uregulować wszystkie płatności na ten miesiąc. Zawsze wszystko opłacam 1-wszego dnia miesiąca, chyba, że wypada w sobotę lub niedzielę, wtedy dzień-dwa później. Tak więc dziś wszystko załatwione, konto od razu zrobiło się lżejsze... nawet bardzo się skurczyło, ale co tam...
Smosiu, spotkałam w necie szarlotkę z pigwą i od razu pomyślałam o Tobie, bo masz pigwę. Może upieczesz, podobno bardzo dobra. Mnie natomiast to zainspirowało i postanowiłam na niedzielę upiec szarlotkę z jabłek, ale dodam kilka startych owoców pigwowca, bo ja takie posiadam. Myślę, że da smak i aromat. Moje ciasto niedzielne z gruszkami niezbyt mi wyszło. Po pierwsze chciałam ciasto jasne i gruszki się w nim utopiły i są niewidoczne. Po drugie wymyśliłam, że upiekę je w keksówce, a jednak do owoców lepiej zrobić ciasta niższe. No efekt wizualny mizerny, ale smakowo dobre, więc zostawiam do kawy. Miłego dnia i pogody ducha.
Dzięki, mam pigwę - sztuk jedna, reszta wisi i dojrzewa, w deszczu słabo jej to wychodzi ;( Ta jedyna leży na półce w spiżarce i pachnie, jak na jesień przystało. Potem mogę ją wysmażyć do tej szarlotki, chociaż myślę o pleśniaku moim ulubionym /śliwki + pigwa i może gruszki dla osłody/. Teraz słodkości mi przeszły, mniej ich jemy, nie żadnych piekę od dawna. I efekty są: eM zadowolony bo ma brzuszek zgrabny, moje spodnie luźniejsze w udach i oby tak dalej. Będę jeszcze kiedyś piekła, ale z umiarem i mniej tłusto, by nie zmarnować naszych wysiłków. Czas na przepisy lekkie, smaczne i zdrowsze. Nie ma żartów, czas bezkarnego pożerania słodkich kalorii minął Dzisiaj obiad porządny w planach, bo ostatnio tylko przegryzaliśmy mięsko z warzywami lub owocami. Jak zwykle 'na skróty czyli z piekarnika bo łatwiej i zdrowiej. Dodatki słoiczkowe domowe, jakie kto chce lub ostatki pomidorowe - blade i 'piegowate, ale nadal smaczne. Dobrego dnia ze słonkiem życzę
Ja bym powiedziała to tak: Upiekłam pyszne ciasto z gruszkami. Jak się dobrze przyjrzycie, to zobaczycie piękne słoneczne akwarium i pływające w nim złote rybki. Kto wie, moze ktoras spełni wasze życzenie w niedalekiej przyszłości?
Dzisiaj deszczowy poranek. Mżawka z nieba leci. Dobrze, że w środku domu przyjemnie, jeszcze temperatura nie spadła, żeby zrobiło się chłodno.
Wczoraj upiekłam ziarniaka, koleżanka z grupy kulinarnej na FB zainspirowała mnie. Miałam wiele lat przerwy, po tym jak źle rozmieszalam składniki, nie mogłam wrócić do niego. Będzie na lunch z resztą obazdy. Jak macie ochotę na chleb częstujcie się. Jak macie ochotę upiec, przepis jest u mnie. To moja autorska modyfikacja, ale wszystko trzyma się kupy, nie sypie się. Teraz zamiast mąki gryczanej dałam z siemienia, a z płynu dodatkowego była słodka śmietanka 18 (nie miałam maslanki). I jedno jajko więcej.
Witam. Pobudka!!! wstawać śpiochy!!! Ponoć lubicie jesień, a śpicie, zamiast podziwiać jej uroki? A może dlatego, że mnie jesień wkurza, to wstaję szybciej? U mnie dziś szaro, ale jutro ma być lepiej... podobno.... Zapraszam na gorącą kawę lub herbatę, dziś z sokiem z aronii. Do kawy nie mam nic... trzeba dbać o linię, w jesieni też. Pogodnego dnia.
Nie śpimy, tylko krzątamy się od rana: bieg po bułki, walka z kocimi problemami, mieszanie octów /pigwowy i malinowy/ by pleśń ich nie pokryła, szykowanie obiadu /mięso marynowane wyjęłam do ogrzania przed pieczeniem/, pralka załadowana i wiele innych spraw. Prawdą jest, że coraz szybciej czas umyka bo ja zwalniam a drobiazgów domowych przybywa jesienią - doglądanie balonów z winem, słojów zalanych octem i zbieranie spadów spod drzewka. Chyba powinnam szukać pomagierów do domu, ale i tak bym po nich sprawdzała, poprawiała , jak to mam we krwi. Słonko mam, to posyłam
Hm... jestem po prostu jaka jestem... nie umiem udawać, a w życiu człowieka są różne chwile, różne nastroje... Ale dzięki za odpowiedź. Muszę się zastanowić, czy w razie braku dobrego dnia, nie należy pomilczeć sama ze sobą... Uściski.
Alman u mnie było przed 3 nad ranem. Ale już wiem czemu się obudziłam, hehehe. Alman pobudkę ogłaszała (a nie siki i chłód pod cienką kołdrą mnie wygonily). Ja to ostatnia się stawiam w kawiarence, zazwyczaj już po polskim południu, bo nim wyjdę z domu to nie ma czasu na pisanie, czasami tylko przelecę co napisałyście. A w pracy zależy jak mała śpi.
Wygląda apetycznie, jak blok czekoladowy z wafelkami. Chętnie wypróbuję przepis, chociaż nie mam talentu do wypiekania chlebów. Poza mną chętnych do jedzenia brak, wolą sklepowe bułcie, świeże i puchate. Dzięki za pomysł kiedyś przyda się.
Ten ma specyficzny smak. Za pierwszymi pieczeniami nie przypadł mi do gustu, a jednocześnie ciągnęło mnie do niego. Teraz po długiej przerwie zaczynam od początku. Niby nie do końca smakuje, a jednak ciągnie do niego.
Witam wtorkowo Dzień pogodny ale od rana sporo się dzieje - co chwilę ktoś, coś chce. Mam stresujący dzionek więc zostawiam "pogodę" i zmykam. Dobrego wtorku
I jesień do mnie zawitała z temperaturą. Rano przełączyłam dom na grzanie, włączyłam kominek przed wyjściem do pracy. A będą jeszcze niższe temperatury, ma być spadek do 5 nad ranem. Dziś było 9. Długie spodnie, długi rękaw i kurtka. Wcześniej w tym roku.
Witam dzisiaj słonko zaspało, a ja wyspana cichutko czuwałam by zwierzaków domowych nie pobudzić. Wszyscy chrapali a ja obmyślałam drobiazgi domowe i kuchenne. Miałam piec ciasto polane 'szybkim karmelem z mlekiem skondensowanym, ale chyba wysmażę dżem pigwowo-karmelowy będzie pyszne smarowidło do tostów a może i nadzienie do rogalików. Obiadek wczorajszy, gulasz z karczku marynowanego + pieczarki, pomidory jeszcze są, ogórków pełno, tylko cukinia już znika - szkoda, ją lubię najbardziej. Na pocieszenie zostaje seler, delikatny, młodziutki /smak i kruchość jak kalarepki/. Miałam go blanszować i wekować, ale chyba zjemy wszystko na surowo lub uduszę do obiadu /posadziłam na próbę tylko kilka sztuk/.
Udanej środy życzę, słonecznej i ciepłej , i smacznej ;)
Witam środowo Dziś na termometrze rano było 10 stopni. Całkiem nieźle. Przyjemnie się maszerowało. Kiedy nie ma wiatru to i niska temperatura nie przeszkadza. W domu ciepło, przyjemnie, bo ogrzewanie ruszyło. Dziś w planach odwiedziny u rodziców. Może uda się rozbić spacer. Trzeba korzystać z pogodnej aury.
Całkiem nieźle 10 stopni. Toż to zimnica na całego. Męża kolega (Hindus) wczoraj był w pracy w polarze, kurtce na to oraz czapce. A 9 było rano, potem powyżej 15.
Wszystko zależy od tego w jakim klimacie mieszkamy. Ale aż dziwne, że mimo mieszkania 10 lat tutaj, ciągle nie przywykł do niższej temperatury niż w Indiach.
U nas silne podmuchy wiatru, ale nie jest źle, bo wiatr stosunkowo ciepły :)
Na październik mamy zaplanowane sprzątanie co tydzień jedno pomieszczenie. Zobaczymy jak pójdzie, moze i troche listopada zajmie, ale dzisiaj zaczynamy :) Z tego względu zrobilam wczoraj dwa obiady jeden na wczoraj, czyli parowańce z sosem grzybowym, a drugi na dzisiaj, to gołąbki z kapusty włoskiej, tej karbowanej. Zaskoczyło mnie, ze wszystko poszło mi w miare sprawnie. Dzisiaj tylko zrobię sos pomidorowy do gołąbków, bo jak się sprząta, to trzeba mieć obiad gotowy, inaczej sprzątanie nie idzie
Jestem lekko ''pociągająca'', wczoraj zaczęłam kichać, ale nafaszerowałam się czosnkiem, ziolami, cebula i zaraz zjem jajecznice rowniez z cebula czosnkiem i świeżym szczypiorkiem, wiec powinno byc przynajmniej na razie ok
Witam. U mnie dziś już nie pada, nawet słońce nieśmiało przebłyskuje. Jutro ma być już ciepło, więc zapowiedziałam wyjazd na działkę, trzeba jakieś porządki jesienne zrobić /najwyższy czas, skoro w lecie się odpuściło roboty wszelakie, ze względu na upały/. W związku z tym dziś robię obiad na jutro /będę robić, bo na razie jestem w początkowej fazie/. Będzie prosta zupa zalewajka pomidorowa oraz krokiety z kapustą kiszoną.
Porządki jesienne w domu robię przeważnie w listopadzie, choć w tym roku już umyłam okna i przewaliłam szafy, ale cała reszta czeka. Ja też czekam, chyba na listopad, choć teraz też bym mogła część zrobić. Ja dotąd to zawsze październik rezerwowałam na prace ogrodowe, listopad na porządki w domu, no a grudzień to już przygotowania świąteczne. Teraz jednak wszystko jakoś się wywróciło...
Goplano, co z Tobą, czemu nie zaglądasz? martwię się...
Może będę miała piątek wolny, taki jest plan. A zobaczymy jak się poukłada w pracy mojej szefowej. Mam plan wobec tego powędzić w weekend, sery i metka, na zimno, dzisiaj pojadę na potrzebne zakupy. Gdyby nie wypaliło poczeka do Thanksgiving, mięso oczywiście zamrożę, a sery mają długi termin. Zachciało mi się metki i już.
Wczoraj zerwałam bazylię, zrobiłam domowe pesto. W piątek upieke rybę pod kołderką z pesto. Jak macie ochotę, częstujcie się, naprawdę pycha wyszło. A na obiad dołożyłam do sałatki (była na salacie z łososiem i mandarynkami, spróbujcie tego połączenia, z winegretem z cytryny, oliwy i kapki ostrości).
Przepraszam za słabe udzielanie się w kawiarence, ale ostatnio pewne sprawy spędzają mi sen z powiek i wygląda MB a to że do 10 października się nie rozwiążą
Nie ukrywam, ze mnie to trochę przybija a nie chcę Wam tu marudzić. Dodam tylko że sprawy dotyczą zdrowia i urzędów. Rzucają człekowi kłody pod nogi, ot co
W każdym razie jestem, pamiętam o Was, a Tobie Smosiu składam zaległe życzenia imieninowe - Wszystkiego naj naj naj
Nie masz za co przepraszać, ot takie nasze życie, pełne niespodzianek i kłopotów.
Za życzenia dziękuję, nie są tak całkiem zaległe, ja świętuję parę razy swoje imieniny - wszystkie terminy październikowe: - z przyzwyczajenia 1go /z Danusią/ a w kalendarzu już została jedynie Danusia; - razem ze 'zjednoczonym Gerardem 3go ; i 15go /mam podwójne święto, z Jadwigą /.
Oto coś do życzeń, moje ciacha - nadal pulchne i pachnące :
Ja rowniez dolaczam do grona tych, co składają Ci Smosiu najserdeczniejsze życzenia imieninowe, włącznie ze wspaniałym zdrowiem i spełnieniem sie marzen
No nie... też zapomniałam, a to przez te dwojakie imiona. Tereniu, Teresko, Tereso życzę Ci wszystkiego co dobre dla Ciebie i Rodziny, głównie zdrowia i troszkę pieniążków, najlepiej takich z frędzelkami, by można było wiązać koniec z końcem. Buziaki.
Witam po raz kolejny wpis wybrał wolność i poooleciał w eter - znowu disco na łączach. To 2gie podejście: wcześniej dzień zaczęliśmy bo eM znowu ma akcję w pracy. Ja od rana w garach mieszam - maliny musiałam szybko przebierać /po nocy na blacie zaczęły pleśnieć/ i zalać octem. Potem porządki i kuchnia na mnie czekają. Czas też pomyśleć o czosnku - nie mam jeszcze grządki i główek do sadzenia. Dobrze, że Smakosia wątki pomyliła, poczytałam rady Ogrodniczki Alman i zajmę się tym w 1szej kolejności. Lubię taki czosnek świeżo wykopywany /zaczynam podjadać go już w czerwcu, kiedy są malutkie główki, bez wyrobionych zębów/. Tylko młody seler, mięciutki i delikatny jest od niego smaczniejszy. Jeszcze tylko małe zakupy i do pracy. Fajnego dnia życzę
Witam. U mnie od rana słońce świeci, no prawie lato... babie lato. To namieszałam i sprowadziłam Smakosię na złą drogę... tzn. na zły wątek, bo któż by się spodziewał wpisu w wątku ogrodniczym wiosennym o tej porze. Smakosia jeszcze biedna nie rozbudzona do końca chciała się wywiązań z zobowiązań pogodynki i napisała w temacie wysuniętym na czoło... Ale to nawet dobrze, bo dzięki temu i Smosia przeczytała o czosnku.
Goplano, nie zamartwiaj się na zapas, nie warto... problemów nie przeskoczysz... a niektóre po czasie same się rozwiązują.... i pamiętaj - nie bój się jutra, niech jutro boi się Ciebie.
Witam czwartkowo Pisałam do Was z samego rana, jeszcze przed wyjściem do pracy, bo byłam pod wrażeniem mapy pogody - duuuuużo słońca w całej Polsce. Rzadki widok. Patrzę teraz a moje wpisy zniknęły Dziwne, bo były - sprawdzałam. No nic, to jeszcze raz prześlę (chyba, że ja jakaś gapa i znaleźć nie mogę) Przy okazji zostawiam kilka fotek z wczorajszego spaceru. Ależ był piękny dzionek. Dziś dzień zakupów weekendowych ale wcześniej jak się uda, to też zrobię sobie spacer w słońcu Pięknego dnia!
Smakosiu, nie zniknęły, są w dziale ogrodniczym hihihi... to moja sprawka... napisałam tam o terminie sadzenia czosnku, ale chciałam jakoś wyprostować wpisy, a zrobiłam to nieumiejętnie, skończyło się na podwójnym wpisie - na początku i końcu wątku. Przez mój wpis wątek ogrodowy wysunął się na czoło, a Ty - nie wybudzona jeszcze do końca ze snów, chyba pięknych hihihi, wstawiłaś tam swój wpis i mapę pogodową. Zamieszanie biorę na swoją klatę, bo kto pisze w jesieni coś w wiosennym wątku? ja i tylko ja....
A to niezły numer Żadna Twoja wina, tylko moja nieuwaga. Tak to jest jak się człowiek zabiera za coś przed świtem Zagadka została rozwiązana - dziękuję
Praca obudziła się równo z moim przybyciem, dopiero po odstawieniu do przedszkola mam chwilę wytchnienia. Z wędzenia nici, bo mi się matematyka ciut pomieszała, zabrakło jednego dnia do peklowania, poczeka. Może ogarnę na przyszły tydzień, na spokojnie.
Wszystkiego najlepszego potrójna solenizantko. Na przeszłe i przyszłe imieniny.
Dzisiaj robię sałatkę basilis, akurat się objawiła na pierwszej stronie WZ, całkiem o niej zapomniałam. Do wieczora się przegryzie, będzie idealna.
Bardzo dziękuję, potrójnie Kiedyś tak świętowaliśmy, ile sił starczyło - z rodzinką, ze znajomymi i najbliższym koleżeństwem, aż do imienin Irenek, Uli z przerwą do Andrzeja
Piątek, piąteczek, piąteluniek! Ależ szybko zleciał ten tydzień. Wam też? Sporo miałam spraw więc pewnie dlatego. Mapka pogodowa pokazuje, że dziś w całym kraju piękne słońce. Niesamowity widok. Pięknie! Chyba jutro zabiorę się za grabienie liści. Hm...a może jeszcze dziś? Zobaczę. Wspaniałego, złotego dnia
Czas gna u nas jak szalony, nie wiem kiedy ten piątek wskoczył. Dopiero co był wtorek. Nie mam pomysłu na sobotę, poza pracami w domu i zagrodzie. Trzeba jednak najpierw energię doładować - co by tu nagotować? Na dzisiaj pizza, wczoraj wieczorem upieczona + seler młody podduszony z żurawiną i pigwą /bo strasznie mi smakuje /.
Witam. Dopiero był piątek, pamiętam, bo sprzątałam chatę, a zawsze staram się to zrobić w piątek, a tu znowu piątek i sprzątanie. Zgodnie z wcześniejszymi planami wczoraj nawiedziłam działkę. Przekopałam część grządek, niestety ta robota jest moja, bo M ma "kręgosłup" /ja też niby mam hihihi/. Zerwałam większość pigwowca i dziś czeka mnie krojenie, czego szczerze nie znoszę, ale herbatę z jego dodatkiem to i owszem. Także duże wiadro winogron i będę musiała je jakoś przerobić... chyba na sok. Obiad na dzisiaj mam, została z wczoraj zupa i krokiety z kapustą, więc mogę spokojnie zająć się pigwą. W nocy mgła była bardzo duża, teraz też jeszcze widoczność ograniczona, ale będzie słonecznie potem, już słońce przebłyskuje. No to trzymajcie się zdrowo, łapcie promienie słoneczne... może ostatnie tej jesieni... i wypoczywajcie.
I już fajny piątek Słonko świeci, mgłę wymiata i dogrzewa nas jak w lecie. Mam w planach pilne prace, szybko je opędzę, potem sobie znajdę słoneczny kącik i poopalam się może? Tylko dogram sprawy kocie i kuchenne, by już mieć na resztę dnia z nimi spokój. Zakupy odkładam na jutro, nie będę marnować takiej pogody na krążenie po sklepach. W lodówce troszkę jest, resztę wykombinuję i przetrwamy jakoś.
Pozdrawiam serdecznie :) do spacerków jesiennych i opalania namawiam
I już piątek. Wolnego nie mam w pełni, idę na kilka godzin, mam nadzieję, że na 3 max się skończy. Moja pracodawczyni ma usg i wizytę u lekarza, trzeba kontrolować maluszka, bo już tylko miesiąc został (z kawałkiem, ale pkanowe rozwiązanie na listopad).
Dzisiaj bardzo letni dzień, ma być 27 stopni. Poranek średnio chłodny, 14.
Na weekend nie mam planów, nawet na zakupy nie chce mi się jechać. Przeznacze na sprzątanie, bo łazienka się prosi, trzeba poszorowac uczciwie, a nie tylko przecierać. Ale mimo wszystko do sklepu chyba podjadę, kupiłam mleko i maślankę, będę twaróg robić, to szczypiorek i rzodkiewki trzeba kupić.
Jak u Was po decyzji OPEC o zmniejszeniu wydobycia z cenami paliwa. U nas poszły w górę o 50 centów ot tak. I dalej pną się. Jeszcze wczoraj rano udało mi się zatankować taniej, aż dziwne, że jedna stacja nie podniosła ceny. Może mieli duży zapas paliwa po starej cenie, są relatywnie nową stacją, po drugiej stronie ulicy mają zasiedziałą. Jak ludzie się przyzwyczają do nowej lokalizacji, będą częściej przyjeżdżać. W innej części miasta też otworzyli nową stację, w takim samym położeniu. Chyva z rok mieli taniej, potem już trzymali poziom tej starej.
Witam. Młodość swoje prawa ma, więc i pospać lubi... i należy się jej, bo przecież cały tydzień na wysokich obrotach pracuje. Zatem śpijcie sobie, ja sobie kawkę w samotności wypiję i nastroję się do pracy
Dziś mam zamiar upiec chleb z dodatkiem kaszy gryczanej oraz szarlotkę z jabłek z dodatkiem pigwy. Poza tym mam dla siebie usmażyć wątróbkę /M takich rzeczy nie jada, podroby fe, kłują w zęby/. Jemu zrobię karkówkę zapiekaną z cebulą w piekarniku /w rękawie/.
Pigwa częściowo wczoraj pokrojona i zasypana cukrem, ale całe wiadro winogron stoi na balkonie i gapi się na mnie... a niech się gapi, dziś nie chcę mieć z nimi kontaktu.
No to miłej soboty życzę wszystkim. U mnie dzień zapowiada się słonecznie.
Smakosiu, pracusiem to ja byłam, kiedyś, kiedy pracowałam zawodowo, 3 dzieci i jeszcze działka. Teraz to ja pracusiem bywam, zdarza mi się coś porobić hurtowo, a potem laba... ja już raczej do grypy leniwców się zaliczam. Więc niech Ci nie będzie głupio, Kobieto Pracująca. Pozdrówka od emerytki.
Witam sobotnio Obudziłam się wcześnie ale zrobiłam wszystko żeby ten poranek był spokojny i pełen relaksu. Słuchałam bardzo interesującej rozmowy z panią profesor dr Danutą Damską -Rutkowską o świadomości kwantowej o rozumieniu pozazmysłowym. Oj, fascynujący temat poruszający wyobraźnię i dalekie zakamarki człowieka... Mam nadzieję, że wszyscy dziś rano wstawali ze słońcem. Niebo na ten moment błękitne ale niestety u mnie już nadchodzą chmury. Zastanawiam się czy iść grabić liście...? A może lepiej na spacer...? A może jeszcze coś innego, bo tyle jest do zrobienia. Przeglądając prognozę trafiłam na wzmiankę o tym, że teraz są piękne mgły nad ranem, które wyglądają spektakularnie gdy podświetla je wstające słońce. Dobrego dnia
Ja to jeszcze nie wiem czy słońce będzie, ciemno dookoła. Dzień ma być chłodniejszy, ledwie 19 stopni. Ale wieje porządnie. Siedzę opatulona w mój kaftan, tym razem w skarpetkach i piję poranną kawę. Wiem co na śniadanie, kombinuję obiad i zbieram siły do sprzątania.
Kwantowe światy zawsze mnie 'wciągały, bo są ciekawe i ciut straszne /jak wszystko co niezbadane do końca - nie wiadomo gdzie nas poprowadzą/. Warto wiedzieć, że nie tylko 'szkiełko i oko mamy do dyspozycji, ale też 'światy równoległe, świadomość czy bardziej nad-świadomość, którą warto poznawać, badać i wykorzystywać. Wszystko oczywiście po to, by nasze życie było lepsze, pełniejsze i piękniejsze. Kto nie marzy o oderwaniu się od spraw przyziemnych, nie po to by latać jak ptak, ale by żyć pełniej, przeżywać i smakować dany nam czas bardziej intensywnie i szczęśliwie. To jak podróż, bez pakowania walizek i 'odlot bez używek czy leków. Tak sobie to wyobrażam, kiedyś sięgnę po bardziej konkretne opracowania i może odkryję swój mikro-świat, bo pewnie każdy go ma tylko o tym nie wie, a szkoda. Nie żartuję, coś w tym jest, ale jeszcze nie wiem co i gdzie
Jak to się stało, że ja dzisiaj pierwsza? Chłodny niedzielny poranek, kominek trzaska, kawa się pije. Wczoraj zrobiłam ser twarogowy, to dzisiaj będzie na śniadanie.
Ogarnęłam wczoraj jedną łazienkę i podłogi na górze. Podziwiam sprzątających zawodowo, to ciężka praca, dzień w dzień ogarniać czyjeś domy po tyle godzin. Amerykanie rzadko sprzątają sami. Jeżeli tylko ich stać zatrudniają kogoś, domy sprząta się raz na dwa tygodnie. Okna myje raz na dwa lata (średnio) od zewnątrz, razem z myciem całego domu. Nie są one brudne, bo siła deszczu odczyści wszystko. Ale z racji wilgotnego klimatu, domy pokrywają się patyną, czarno zielonym osadem. Tak samo jak w domu - wszystko co ma kontakt z wodą pokrywa się różowo czarnym nalotem. Kostka toaletowa powoduje szybsze pojawianie się pierścienia w ubikacji. Wcale nie jest łatwo kupić, nie zawsze jest. Mnie jakoś ciężko było bez tego, zawsze jak się pojawiła uzupełniałam zapas. Aż kiedyś nie miałam. I okazało się, że toaleta w której nie było kostki, była dłużej czysta niż ta z czyszczącą kostką. To już nigdzie nie ma teraz.
Fajnie tak zwalić sprzątanie, mycie okien na innych lub na 'przyrodę. Ja nigdy nie zaryzykowałam wynajęcia kogoś do sprzątania - u nas to wciąż rzadkość. Gospodynie same walczą z kurzem, błotkiem i oknami. Kiedyś, może pomyślę o tym, ale póki sił starcza, to ogarniam to co najpilniejsze. Czasy pucowania wszystkiego w każdą sobotę lub niedzielę /gdy sobota była robocza/ minęły. Przy zwierzakach nauczyłam się jednego: nie przesadzać z czystością, bo i tak długo nie 'trwa
My wstaliśmy dość wcześnie, ale tyle spraw do obgadania i sporów do wyjaśnienia, że nie wiem kiedy zleciało. Nawet zmywarki nie zdążyłam rozładować po nocnym myciu /w tańszej taryfie tylko zmywa, po 22girj lub od 13tej do 15tej/. Teraz przerwa na kolejną kawę, może z amaretto w nagrodę za wczorajszy maraton, potem szykowanie obiadu.
U nas bez kostki byłby pierścień 'kamienny - woda prawie jak w górach twarda. Mimo całej kolumny, szeregu filtrów i tak jest wszędzie osad, trudno muszę z nim ręcznie walczyć, chemia bardzo pomaga.
Piękna niedzielka aż chce się śpiewać Witam serdecznie, po pracującej sobocie - od rana, do wieczora a potem też: smażenie pigwy, gotowanie karmelu /tego dopilnowałam a pigwa podpalona, jak nigdy/. Mam też czosnku sporo do posadzenia, sprzedawali w bukietach po 10 główek, to kupiłam, zawsze komuś przyda się do sadzenia lub pożarcia. Sporo zaległych prac ogrodowych, przy okazji też i towarzyskich - sąsiedzkich, nadrobiliśmy. A gdy myślałam o leniwej herbatce z niby-mlekiem, późnym wieczorem, to jeszcze wypatrzyłam przez okno 1n krzak winogronowy co 'zemdlał i pognałam by podwiązać bidoka. Nie ma wolnego od roślinek i zwierzaków. Teraz wróciłam z obchodu, bo drobiazgów masa zawsze na mnie czeka - ptaki czekają na świeżą wodę, spady pod drzewkiem na zebranie i tak w kółko, aż łapy razem z nogami opadną. Na szczęście słonko nas ogrzewa, dodaje radochy i energii. Zapraszam na kolejną kawę lub herbatkę i tosty ze świeżym, baaardzo słodkim dżemem pigwowo-karmelowym. Zebrałam parę owoców, więc je usmażę i wymieszam z wczorajszą porcją, będzie akurat. Dopracowałam obróbkę pigwy: 1.szorowanie 2. plastrowanie czyli ścinanie plastrów z każdej strony, pozostawiając twardy środek z nasionami i otoczką 3. miękkie plastry idą do smażenia lub na sok 4. odpady siekam i zalewam octem spirytusowym - po odstaniu będzie pachnący i smaczny ocet pigwowy. Pigwowce można chyba też w ten sposób przerabiać. Jest o wiele lżej, bo nie muszę wykrawać dokładnie twardego środka z owoców, który zwykle wyrzucałam na kompost.
To tyle u nas. Teraz schab do obiadu pokroję, zaprawię i uduszę z selerem, śliwkami lub żurawiną i pigwą.
Witam. Tak jakoś się zakręciłam od rana, że nie zdążyłam wpaść do kawiarenki na poranną kawkę. Pogadałam z synem, który jest z córkami na wyścigach konnych. Wnuczka jeździ i bierze udział w zawodach.Wysłał mi zdjęcie, super wygląda w tym stroju. Zmartwiła mnie jednak, bo też pięknie tańczy, ale na razie zrezygnowała... rozpoczęła edukację w liceum i jakoś nie może czasowo pogodzić nauki i tańców, zbyt późno się kończą. Poza tym to pogoda taka jakaś niezbyt wyraźna, może się wyklaruje, ale czy zdąży przed zmierzchem?
Co do sprzątania przez osoby wynajęte... W USA to chyba niemal wszyscy korzystają z takich usług, przynajmniej to moi znajomi tak robią. W Polsce niektórzy też. Moja przyjaciółka np. ma panią do sprzątania. Kiedyś pracowała na stanowisku to chyba uważała za hańbę, gdyby miała sama to robić, teraz emerytka i nadal tak robi, jako że przeszła zawał ileś tam lat temu /chyba... to moja interpretacja/. Ja natomiast nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mi się plątał i sprzątał moje kąty, nie wyobrażam sobie. Zawsze sprzątałam sama bez względu na to, co robiłam zawodowo, teraz też to robię, mimo przebytej operacji. Najwyżej jak mam gorszy dzień, to sprzątam po amerykańsku, czyli nie w każdy piątek, a co drugi /ale kurze obowiązkowo co tydzień/.
Zostawiam szarlotkę do popołudniowej kawy. Jabłka miałam swoje, dość słodkie, ale dodałam kilka sztuk startych owoców pigwowca i wyszedł cud, miód, malina. Częstujcie się.
Ja też nie wyobrażam sobie, żeby ktoś miał mi łazić po chałupie, zaglądać w kątki. Najpierw bym całe mieszkanie ogarnęła sama. Tylko po co wtedy ktoś do sprzątania. Myśmy "zatrudnili" roombe, przynajmniej odkurzanie nam odpada. A kurze raz w miesiącu, zaleta wilgotnego klimatu, bardzo powoli się osadza. Okna mąż ogarnia raz w roku, od środka przecieram, gdy się pobrudzą.
Siła deszczu u nas s służbie człowieka. Tak samo z myciem samochodu - wymagane jest po podróży gdzieś w zimie, gdy drogi posypane solą, na wiosnę, gdy sosny pyla - a i to nie zawsze. Resztę załatwia deszcz. Zawsze się śmiejemy tylko płynem polać jeszcze. Mój samochód jeszcze nie był myty, tylko odkurzany w środku. A z zewnątrz czysty, jakby dopiero co z myjni wyjechał.
Witam niedzielnie Wpadłam z prognozą pogody ale trochę późno jak na reklamę piknej aury Byłam na spacerze i tak się zachwyciłam przyrodą w świetle słońca, że zapomniałam o wszystkim. Zrelaksowałam się w 100% Mam nadzieję, że u Was też jest przepięknie
Tak, u nas też pięknie bo kolorowo /już dość tej nudnej zieleni, czas na żółte złoto i brązy czerwono-bordowe/. Słonka sporo, więc gdy tylko można, spacerujmy i produkujmy witaminki, energię by do wiosny nam starczyło.
Witam poniedziałkowo Weekend zleciał wyjątkowo szybko. Znów zabrakło czasu a tyle można by było jeszcze zrobić... No ale nie ma co marudzić - trzeba wystartować z tym nowym tygodniem. Niech będzie udany!
Witam Biegam od rana, bo budzik przespaliśmy i potem trudno zegar dogonić, zwłaszcza gdy pod nogami plączą się marrrudy kocie /zwłaszcza ten rudy /. Niedziela uciekła, niby nic konkretnego nie gotowałam, nie zrobiłam, a i tak nie wiem kiedy zaszło słonko i trzeba było iść spać. EM film zapuścił, ale niewiele z niego widziałam - początek przespałam a koniec sobie darowałam, bo musiałam kuchnię ogarnąć, by poniedziałku nie zaczynać w bałaganie. Dzisiaj mam plany ambitniejsze - zamarynuję mięso na kolejne obiady, uzupełnię balon z młodym winem /nowe owoce dostaliśmy/, przerobię spady pigwowe na dżem i ocet. Zobaczę ile z tego mi wyjdzie. Teraz śniadanie - świeży dżem już pachnie, pasztet fajny kupiłam i może cukinię jeszcze znajdę na przegryzkę.
Wczoraj nagotowałam chili i do tego upiekłam wariacje na temat cornbread. Znaczy upiekłam mój chleb z masła orzechowego, z dodatkiem jalapenio, serrano i kukurydzy. Naprawdę dobre wyszło, chyba nawet lepiej mi smakowało niż oryginał.
Następne do przeróbki idą hashpuppies, czyli kulki z ciasta z mąki kukurydzianej i zwykłej z cebulą cukrową, smażonego w głębokim tluszczu. U mnie będzie w formie placka, jak teraz. Ciekawa jestem jak będzie smakować. Czuję, że powinno być super.
Troche chorowalam, ale już jestem ozdrowieniec, czyli pełnia życia, zajelo mi to raptem 3 dni, katar i kichanie przeszło dosłownie z dnia na dzień, ale to dzięki szybkiej reakcji i kuracji naturalno- ziołowo-miksturkowej
U nas rano lało jak z cebra, a teraz piękna słoneczna pogoda, bez jednej chmurki i piękna jesień :)
Zostawiam Wam najnowsze zdjęcia z dzisiaj, a także upiekłam ciasto żurawinowe, więc zapraszam, kto jeszcze ma ochotę, bo widzialam, ze dziewczyny tez cos piekły i same dobroci robiły :)
Nadiu, patrząc na Twoje zdjęcia miałam odczucie, że to środek lata a nie jesień Jej, jak fajnie! Poczułam ciepło i błogość patrząc na rozleniwione go "sierściuszka"
''Do serca przytul psa, wez na kolana kota...'' ;) Fajnie, ze zrobilo Ci sie na sercu tak ciepło, bo mi wczoraj też było autentycznie ciepło i czuło się w powietrzu ta złota polska jesień :)
Wszystkie fotki piękne i apetyczne - papryczka, mniammm, jak z najwyższej półki eko , moje gratulacje. Muszę u siebie spróbować taką wyhodować.
Najważniejsze, że jesteś z nami, zdrowa i zadowolona. Ciasto piękne i pewnie smaczne, dzięki za nie Sierściuszkowi mrrruczando i przytulasy ślemy - szczęściarz z niego
Witam wtorkowo Dziś zaglądam do Was z domu, bo po 11-ej mam kontrolną wizytę u lekarza więc wzięłam dzień wolnego. Wizyta standardowa - kilka pytań i odbiór skierowań na coroczne badania. Niby nic takiego, ale nie lubię tej atmosfery, kiedy czekam na swoją kolej. Zawsze jakoś tak...stresująco jest. Wiem, że to bez sensu ale przychodnie chyba to do siebie mają... Pogoda znowu zapowiada się przyjemnie. Prawie w całej Polsce dużo słońca. Zaraz na spokojnie jakieś małe śniadanie, herbata i jeszcze zostanie chwila żeby coś poczytać. Udanego dnia
Przychodnie czy inne gabinety są jak 'zakalec lub inny gniot, który musisz przełknąć - kulinarnie podchodząc do sprawy. Byle sprawnie kolejka poszła, bez opóźnień i w przyjemnej atmosferze.
Dobrze, że przypominasz o badaniach, czas na jesienne przeglądy, wszystkiego.
Dzisiaj także zapowiada się ładny dzień, trzeba z tego skorzystać, póki jeszcze można
Dzisiaj było zaplanowane sprzątanie korytarza, ale przełożone jest na jutro. Dzieki temu moge jeszcze sprzątnąć zaległe szuflady. Obiad oczywiscie zrobilam wczoraj a wyszedł cudowny rosol, dzisiaj tylko ugotuje kasze jaglana i dla niektórych makaron. Natomiast dzisiaj jeszcze mnie czeka drugi obiad, na jutro, myślę o zupie brokułowej i cos do tego by musialo byc, ale nie mam pojecia co. Ktos? Cos?
Przesyłam kilka fotek jesiennych z wiewióra mówiąca ''dzień dobry'' i pozdrawiam
Dzień dobry Wszystkim i witaj śliczna Wiewióro Jaka ciekawska, chyba orzeszków szuka, a u mnie akurat schną włoskie /podrzucili nam zza płota, by wieczorem było co łuskać /. Fotki super, widać artystyczną duszę Autorki.
Ale fotki! Rewelacja! Ten kasztan z oczami i nosem wspaniałe wypatrzony. Wiewiórka zaciekawiona z łapkami na brzuchu tak urocza, że aż się człowiek zaczyna uśmiechać
Witam wtorkowo ;) Dzisiaj już bez szalonego pośpiechu, spokojnie i w lepszym nastroju. Parę spraw zalega od wczoraj, ale sporo nadrobiłam, wyszperałam inne, poza planem bo o nich nawet nie myślałam Najważniejsze, że obiad prawie mam. Nadia do brokułowej pasuje wszystko: naleśniki wytrawne z twarogiem lub żółtym serem, mięskiem, słodkie też pasują, placki ziemniaczane lub racuchy z jabłkami, parowańce z ulubioną polewą. To mnie poniosło, aż mam ślinotok. Chyba teraz uduszę resztkę selera, co zalega od obiadu, wbiję jajca, posypię zieleniną i zagryzę tostami z pasztetem.
No to witajcie Dziewczyny i Dziewczynki, dużo uśmiechu w tym dniu życzę. Smakosia dziś stresik przed lekarzem, ja jutro i chyba mam stres nieco większy, bo coś serducho daje znać o sobie, a ostatnio zapomniałam nawet. że go posiadam. Dziś skubię winogrona przywiezione ostatnio z działki, strasznie mi się nie chce, ale szkoda, by się zepsuły. zrobię trochę soku z konieczności, bo za nim nie przepadam. Pigwowce z jednej partii już w słoiczkach, ale czeka jeszcze następna. Mozolna praca, ale herbata potem... miodzio. Zakupiłam cebulę dymkę zimową, już późna na jej sadzenia, powinna już być w ziemi, ale dziś mżaweczka, więc musi poczekać. Także czosnek zimowy nabyłam, tym razem Harnaś /ostry/, też do posadzenia po 15.10... Kupiłam też tulipany, choć miałam już ich nie sadzić, po tym, jak sarenki "wypasły" ledwo wyszły z ziemi wiosną, jednak złamałam się, posadzę je w części warzywnej, zagrodzonej dodatkowo siatką.
Ooo winogron, ja też jeszcze przerabiam, co mi podrzucą. Pyszny kompot gotowałam rok temu z ciemnego winogronu /nadbieraliśmy z przepełnionego balonu/. A może likierek wużetowy - ja mam jeszcze z poprzedniego roku, na rozgrzewkę jak znalazł /na miodku mam taki specjalny/. Czosnek też mam, nie wiem jaki. Miałam Harnasia poprzednio, ostry jest i smaczny. Grządka przekopana z nawozem i świeżą ziemią wywaloną ze skrzyń /po pomidorach, fasolce i ogórkach/ czeka na czosnek. Polewam ją wodą, by granulki ciut rozpuścić /owczy nawóz ma wielkie granulki, bydlęcy drobniejsze/. Ważne, by czosnek sadzić tam gdzie nie było wcześniej cebulowych, w miejscu słonecznym i jak najlepszej glebie. Po 15.10 albo jeszcze później będę sadzić - jest bardzo ciepło w dzień i nie chcę by wypuścił szczypior, jak przymrozi to będę musiała znowu go okrywać /a leniwa jestem do okrywania/. Na cebulkę nie ma miejsca, zresztą i tak jej nie jemy prawie wcale. Szczypiorek sobie w słoiczku pędzę, ostatnio też na grządce - z cebuli białej czosnkowej, kupionej w sklepie. Pozdrawiam
Ale napisałyście, nawet nie wiem czy wszystko przeczytałam...jak idzie po kolei to jest ok. Ale jak gdzieś dopisujecie, na telefonie nie mam drzewa tylko post pod postem, do tego nie oznacza się, że przeczytane już mi umyka. Wczorajszych postów np nie udało mi się odnaleźć.
U mnie zimne poranki i ciepłe dni.
Dzisiaj zaczął się dzień wydawania kasy na amazonie. Dwudniowa impreza. Jak zawsze pójdzie sporo kasy. Trzeba się pilnować jak nie wiem, bo często deal ma taką samą cenę jak regularna. Albo potem się okazuje, że mimo iż cena przed była wyższa, to po całej imprezie i tak zostaje niższa. Generalnie moje zakupy to przejrzenie koszyka, zachowanego na potem (dodaję, żeby mi nie umknęło, często nie zamierzając kupić, tylko pooglądać ceny) plus specjalne oferty na kocie żarcie, kawę, zabawki (prezenty dla moich wychowanków). Teraz kupiłam już kawę, kartę sd do telefonu oraz ramki do zdjęć (te były w opcji do kupienia na potem, z oczekiwaniem tego właśnie eventu, że może taniej będzie. I było). Jeszcze myśli mi się granitowy garnek, ma dobrą cenę dzisiaj, muszę bardzo dokładnie poczytać czy to przypadkiem nie kolor tylko. Ale on myśli mi się od czerwca już, więc też nie jest koniecznością. Wszystko zależy ile mój mąż wyda kasy.
Ach ta kasa, zawsze jej mało. Nie ma to jak Ameryka, pieniędzy więcej i te akcje wyprzedażowe - pozazdrościć. My czekamy znowu na koniec roku i wypychanie zapasów magazynowych, może upolujemy fajny sprzęt - padł nam odtwarzacz dvd, tylko blue-ray nadal działa. A to taka dobra firma kiedyś była, teraz też kombinuje byle do końca gwarancji a potem drogi serwis albo kupuj nowe. I tak starutki sonyak wrócił do łask, nie ma odpowiedniego łącza tivi, ale na kombinowanych przejściówkach znośnie odtwarza /wczoraj Gwiezdny Łotr1 leciał/. Garnek z powłoką granitową też bym kupiła, byle do indukcji pasował. Inne powłoki teraz odwalają byle jak i szybko zaczynają łapać, przywierać albo mają odpryski na dnie i ściankach. Udanych zakupów
Amazon ma dwa razy w roku taką promocję. Mój garnek niestety jest przykładem takiego pseudo promowania. Ma taką samą cenę jak przed, tylko zamiast klikania w przycisk "oszczędź 14%", jest dokładnie o tyle obniżona cena. Czyli może sobie poczekać, bo choć chciałabym go mieć, to nie jest niezbędny. Gdyby jeszcze był 5 czy 6 litrowy, to kupiłabym dawno, to mój ulubiony rozmiar zupowy. Ten ma ledwie 4 (4.5 kwarty).
Ten jest do indukcji.
W pracy mam patelnię granitową, jednak moi nie wiedzą gdzie ją kupili, a nazwa się starła. Najlepsza jajecznica na boczku, moje patelnie ninja (to marka kuchennego sprzętu) są rewelacyjne, ale tamta to mistrzostwo.
Witam środowo No i schowało się słoneczko. Niebo szare w całej rozciągłości a mapa pokazuje, że powinno być inaczej...hm... Wizyta lekarska odhaczona, terminy badań kontrolnych zaklepane i kolejna kontrolna wizyta też. Ale do tego czasu jest jeszcze cały rok. Wyobraźcie sobie, że do rejestracji czekałam dłużej, niż do lekarza. Wcisnęłam dyspozycję na automacie, który wydrukował mi numerek z informacją, że przede mną są 43 osoby. Każda (jak sprawdziłam) była przy okienku ok. 3 a czasem nawet 4 minut. Ech... Papiery na biurku czekają więc zostawiam Wam herbatę z pigwą i zmykam. Dobrego dnia
Witam fajnie wygląda dziś niebo - z rozmytym na srebrno księżycem nad horyzontem zachodnim /u nas, może u Was inaczej wędruje/. A wczoraj miałam bliskie spotkanie z jeżem - wylegiwał się w pełnym słońcu, przy berberysie, który akurat chciałam delikatnie przyciąć. Przeniosłam go pod jodłę, podstawiłam świeżą wodę, ale nie był zainteresowany, ani przestraszony - leniwie, jak lunatyk , podreptał gdzieś w krzaki i tyle go widziałam. Fajne te dzikuski, nie mogę napatrzeć się na nie. Teraz plany domowe, gotowanie i znowu praca w buszu - maliny zacznę przycinać a żółte chyba mocniej, przy ziemi potnę bo za bardzo bujnęły.
U mnie dalej taki polski maj z dawnych czasów- chłodne poranki, bez swetra nie da się i ciepłe dni.
Za sprawą córki w przyszłym tygodniu kupimy sobie roczny bilet do parku rozrywki i wodnego. Żeby miała jeszcze na przyszły sezon halloweenowy (ona już jeździła na te imprezy z kościoła). A ja nabrałam ochoty na Christmas Town, żeby poczuć bajkową magię świąt.
Bo obejmuje wszystkie imprezy specjalne, bez dodatkowego płacenia. I jeszcze każdy będzie miał bilet dla dwóch osób ekstra. Może ktoś się trafi. Już kiedyś mieliśmy taki, tylko na sezon letni (może i był na cały rok, myśmy go kupili z oferty parku wodnego i głównie z niego korzystaliśmy).
Witam. Wizyta u nefrologa zaliczona, nie jest aż tak źle jak wyglądało. Przesympatyczna i bystra p. doktor, młoda stosunkowo, bardzo mi spasowała. Widać, że potrafi wszystko wiązać ze sobą i ma wiedzą dość rozległą. Uspokoiła mnie, że po takiej operacji sercowej, to wyniki nerkowe też nie są złe /są złe dla normalnego człowieka, a ja "nienormalna" to już są nawet ok./. Dowiedziałam się, że po takich przejściach cały zespół sercowo-nerkowy już nie jest wydolny w pełni. Gdzie serce, a gdzie nerki??? tak myślałam dotąd, nie widząc związku. No to na razie z tą sprawą spokój do następnej wizyty, bo jak już się wpadnie w ręce jakiegoś specjalisty, to już jesteś uwięziony... jak jaskółka...
Sok z jednej porcji /4,5 kg/ winogron zlany, mało jakoś go wyszło, bo ok. 2,5 l, ale dobry nawet. Można byłoby zrobić więcej, ale cena cukru przeraża i poraża. Zabiorę się jeszcze dziś za pokrojenie porcji pigwowca, też wymaga cukru, ale z niego nie zrezygnuję.
Jutro wyjazd na działkę, ma być ciepło.
Goplanko Droga, co u Ciebie. Czuję, że masz jakiś problem, wyrzuć to z siebie. Tymczasem dobre myśli Ci przesyłam. A wszystkim innym dobrego dnia życzę.
Smakosiu, dobry duszku, dzięki, wiem, że Ty rozumiesz. Zgadzam się, trzeba cieszyć się z małych rzeczy, małe radości przekuwać w wielkie, bo skoro dużych radości brak... A u mnie jakoś tych zdrowotnych "niespodzianek" nie brakuje ostatnio, ale .... co tam, tu nie miejsce na takie wywody. Przytulasy.
Miejsce dobre, tylko jakoś tak czasami człowiekowi nie chce się o tym mówić i trzyma wszystko w sobie. Bywa, że pęka i jak już się uleje, to na całego. Jakby co, to pamiętaj, że jesteśmy, jestem...
No to kamień z serca spadł i fajnie, że stopy nie przygniótł - czyli zdrowie w normie, sok pyszny a ceny cukru na stałym, kosmicznym poziomie. Chyba po to ten cukier 'podrożyli, byśmy mniej go zjadali /tak dbają o nasze zdrówko /. Ja gdzie mogę zamieniam cukier na miód, do kawy symboliczną malusią łyżeczkę sypię brązowego a eM już wcale nie słodzi /od dawna/. Wczoraj zostałam obdarowana świeżutkim miodkiem wrzosowym /dobra Sąsiadka odwdzięcza się tak za pigwę/. Jak macie okazję, to koniecznie spróbujcie - tak pysznego miodu jeszcze nie jadłam. Od wczoraj podjadam, jak ten misiaczek Puchatek, teraz nie dziwi mnie jego łakomstwo bo świeży i pachnący, z dzikich wrzosowisk jest jak galaretka delikatny, mniej słodki, smak ma bardziej ziołowy niż ten kwiatowy. P o e z j a Sercowcom i wszelkim innym ozdrowieńcom też pewnie dobrze zrobi.
Smosiu Droga, spadł kamyczek, a duży kamień jest, tkwi i nie da się ruszyć, choć trochę ociosany...
Mam zapiski na temat wszystkich miodów, m.in. wrzosowego: Wrzosowy – zawiera zwykle więcej wody niż przeciętny miód, do 23%. Posiada charakterystyczny zapach wrzosów. Ma brunatną barwę i lekko gorzkawy posmak. Polecany w chorobach układu moczowego.
Alman - to super, układ moczowy ważna sprawa, może i najważniejsza dla panów w podeszłym wieku czyli mojego eMa /bo ja to na zawsze już mam 40+ /. Na razie podjadam na deser, jutro będzie na śniadanie lub podwieczorek, tylko twarożek fajny muszę zdobyć do niego.
Każdy ma jakiś kamień albo i kilka /ja akurat chyba wątrobowe/, nie ma kącika bez 'krzyżyka jak mnie uczyły dobre koleżanki pracowe. Na szczęście są już wspomagacze, leki na te głazy, można z nimi żyć.
Tak, wiem że mam szczęście i dobrych ludzi często spotykam. Podobno na wszystko musimy zasłużyć - ja chyba na taki rarytas nie zasłużyłam, eM już bardziej /ale to ja więcej wyjadam ze słoja/.
Co u mnie słychać, hmm. Ostatnimi czasy stres nie schodzi z "tapety". Jak wspominałam wcześniej mam problemy z urzędami. Otóż sprawa dotyczy syna. Jak wiecie jest dzieckiem specjalnej troski i co kilka lat mamy komisję o przyznanie stopnia niepełnosprawnosci. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że potrzebna do orzevznictwa dokumentacja zaginęła. Po prostu, ot tak W dodatku ta część która jest niezbędna. Chodzi o kartotekę z poradni neurologicznej. Nie dość, ze od złożenia wniosku czekałam ponad miesiąc, to jeszcze mi dali "ochłapy". Stare, z przed kilkunastu lat. A z ostatnich 5 lat nic. Tymczasem do 10 października był ostateczny termin na złożenie dokumentacji i co? I nic, dałam im co mi dali, co miałam sama od siebie jako dowód, ze w tamtym czasie chodziłam na wizyty. To jednak malo, wciąż domagają się kompletu... Najgorsze, ze nie chcą mi wypisać ze papiery zaginęły z winy poradni..Najprawdopodobniej pani z rejestracji włożyła nie tam gdzie trzeba, albo sobie ktoś na stałe wypożyczył. W końcu to poradnia przy klinice A my dalej w kropce i nie wiadomo co dalej..
To rzeczywiście problem, który stał się Twoim z ich winy. Ale skoro poradnia przy klinice, to wszystko powinno być w systemie, teraz już wszystko mają w sieci, a skoro to klinika, to tym bardziej. Dopytaj, czemu nie skorzystają z takiej opcji i nie odtworzą/wydrukują. No, a interweniowałaś wyżej, w jakiejś dyrekcji? Co za czasy, cholery można dostać, zawalą temat i co ich to obchodzi. Miej nadzieję, że jakoś to rozwiążą i dopytaj o zapisy w sieci. Trzymaj się. A od spraw beznadziejnych polecam św. Ritę.
Popieram Alman, trzeba drążyć aż do skutku i wyższych instancji. Jeśli to błąd pracownika, na pewno zostana wyciagniete konsekwencje i system znajdzie brakujące sprawy.
O rzesz...! Co za nieodpowiedzialność z ich strony i to w każdym względzie. Hm...oby wszystko się udało pozałatwiać. Naprawdę szczerze Ci współczuję. Może jednak trafisz na kogoś, kto ma więcej chęci i zacznie w tym temacie pomagać...?
Witam. U mnie pogoda przepiękna, taka mało jesienna rzekłabym, ale... miałam jechać na działkę, a tu wieczorem M dostał temperaturę /może ją miał wcześniej też, ale nie mierzył, zresztą 37,7 to nie aż taka, ale u faceta to prawie jak 40/. No i jestem znowu uwięziona, cebula dymka do sadzenia leży, chyba posadzę na balkonie, będzie na wiosnę zamiast kwiatów.
Wczoraj pokroiłam znowu porcję pigwowca, palce bolą, choć i tak nie jest aż tak twardy. Następna porcja czeka, chyba wezmę się za nią dziś, skoro nie idę na działkę. Może nad winogronem się tez zlituję. Zrobiłam sobie wczoraj na kolację sałatkę ze szpinaku, gruszki, sera pleśniowego i orzechów wł. Dressing zrobiłam z oliwy i soku z pigwy /ten zamiast cytryny i miodu/... mówię Wam, pychota. Następna będzie z winogronem, tylko ser muszę nabyć.
1 kg pigwowca /waga owoców po oczyszczeniu/ 1 kg cukru
Wykonanie
Owoce zbierać, kiedy są w pełni dojrzałe i pięknie żółte. Umyć je pod bieżącą wodą, a następnie przekrajać na pół lub na ćwiartki, wydrążyć gniazda nasienna, a następnie pokroić w cienkie plasterki. Zasypać cukrem w misce /łatwiej potem mieszać/ i odstawić na 1-2 dni /oczywiście mieszając od czasu do czasu/. Następnie włożyć całą zawartość do słoja i pozostawić na kilka dni, aby owoce puściły całkowicie sok, a cukier się rozpuścił. Po tym czasie całość przełożyć do garnka, podgrzewać, nie dopuszczając jednak do zagotowania. Gorące nakładać do słoików po brzegi, zakręcić, odwrócić i pozostawić do całkowitego ostygnięcia.
Tu muszę dodać, że ostatnio idę na skróty, tzn. w misce trzymam 2-3 dni, do całkowitego rozpuszczenia cukru, a potem już od razu do gara, dalej jak podałam wyżej.
Oooo działo się wtedy sporo, ale szczerze mówiąc wszystko na poziomie. Ludzie sprawdzili się fantastycznie. Przyjechali z różnych rejonów świata, nie tylko z Polski. Każdy przywiózł coś smacznego a właściciele "strony" zadbali o sprawy organizacyjne. Miejsce idealne do takich "zjazdów". Fajnie jest powspominać
Pewnie, wspomnienia to najlepsze co mamy na gorsze czasy. Nie zawsze można wyjechać, ale zawsze możemy wyjąć album i przywołać fajne, smaczne chwile, w dobrym towarzystwie.
Ja nienawidzę wykrawania komór nasiennych, ich twardej otoczki jeszcze bardziej - twarde to jak kamień, śliskie i łatwo o skaleczenie.. Już nie wykrawam. Zaczęłam owoce dookoła strugać, kroić grube plastry, z każdej strony, aż zostaje tylko twardy środek. Potem wycinam kawałki przy ogonku i 'muszce a resztę z nasionami razem siekam grubo i zalewam octem spirytusowym. O wiele mniej pracy i odpadów dzięki temu mam. Miękkie części idą do soku, nalewek lub do smażenia. Odpadki produkują aromatyczny ocet /marynuję w nim mięso lub zakwaszam bigos, barszczyk/. Pigwowce można chyba też tak obrabiać - na okrągło"
Pigwowce są za małe... ale w tym roku są pięknie dojrzałe, żółciutkie i stosunkowo mięciutkie. Kroję na 4, wytrzepuję dosłownie pestki i kroję w plasterki, niczego ze środka już nie wykrawam.
Dobrze, że jesteś i piszesz - problem duży, ale do naprawienia. Muszą mieć zapisane wizyty, uwagi lekarzy i kopie recept wystawionych. Klinika to moloch, wiadomo, duża rotacja personelu, a co za tym idzie większe zamieszanie, mieszanie w papierach, systemie. Muszą pomóc, niech szukają aż znajdą lub wystawią duplikaty dokumentów. Napisz do nich, złóż wniosek i będą musieli odpowiedzieć, wyjaśnić sprawę 'tajemniczego zaginięcia akt.
Trzymaj się, oby wszystko ułożyło się jak należy /pukajcie aż dopniecie swego - to moja wersja 'pukajcie a będzie Wam otworzone/.
Na razie przestało padać i nieśmiało wynurza się słońce, no może jest nadzieja na cieplejszy dzionek :)
Pamiętacie jak zastanawiałam się co zrobić do obiadu, zupe brokulowa i do tego placki ziemniaczane czy racuchy? Otoz moj maz sie postawil, ze zrobi zupę włoska minestrone, taka jaka uczą ich w szkole, która tak bardzo ostatnio mi smakowała. Niestety zupa zrobiona była, ale to już nie te same produkty i smak zupełnie inny, co nie znaczy ze była niedobra. Chodzi mi o to, ze jak uczą kucharzy, to produkty muszą być bardzo dobrej jakości a nie byle co. Tak sobie myślę czasami, zeby moj maz całe życie chodził na te kursy kucharzenia a ja będę zjadać te ich resztki
A nie lepiej zamiast opłacać kursy, forsę wydawać na lepsze produkty /chłop odpocznie od szkoleń i więcej sił będzie miał na pichcenie w domku/. Kursy są ciekawe, parę też zaliczyłam, ale są też drogie i bez sponsorów ciężko je opłacać /nam zwykle połowę dopłacała uczelnia lub pracodawca/.
Aaaa, rozumiem chcesz zjadać ostatki - bo kto je zjada, ten/Ta piękny i gładki Spryciula z Ciebie, dobrze kombinujesz
Zupę znam, gotuję czasem, choć ostatnio jakoś o niej zapomniałam. Ale zazdroszczę Ci tego kucharza... zjadałabym każde resztki gdyby tylko ktoś chciał mi je dostarczać, ale nawet byłabym wdzięczna, gdyby robił jedzenie sobie, a ja tylko sobie, to co ja lubię.
Witam czwartkowo Jeszcze tylko dziś i wreszcie piątek. Czekam z utęsknieniem Dziś plany zakupowe i po pracy maszeruj do Lidla a potem na ryneczek warzywny. Celowo nie piszę "rynek", bo to taka osiedlowa "popierdułka".
Kupujecie miody na zimę? W tym roku zamówiłam sobie sosnowy. Pierwszy raz, ale zachęciły mnie jego właściwości. (cytat)
Działanie lecznicze
- stosowany w chorobach górnych dróg oddechowych,
- idealnie działa dla dzieci jako syrop wykrztuśny na kaszel,
- wskazany palaczom, u których występuje chroniczny kaszel palacza,
Dzięki :) za przypomnienie, miody kupuję ile wlezie czyli jak wpadną mi w ręce takie prosto z pasieki. Sklepowe kupuję jak są w promocji, do wszystkiego, włącznie z nalewkami i dosładzaniem wina czy likieru. Od wczoraj jestem fanką miodu wrzosowego - prezent 'wdzięcznościowy od Sąsiadki co pigwę od nas dostaje. Jest tak pyszny, jak mało który. Polecam, jeśli masz możliwość kupienia, to warto ciut dopłacić i delektować się nim /nie wiem jak wspiera zdrowie, ale na pewno jest bardzo wartościowy/. Smacznie miodkujmy więc na zdrowie i dla urody
Wrzosowy z pewnością jest pyszny, ale przyznam, że nie jadłam. Z Twojego opisu jasno wynika, że smaczek jest doskonały. Od paru lat mój sąsiad załatwia nam miody od znajomego z pasieki ale tam wrzosowego nie ma. Tak czy siak będę pamiętać
Już czwartek i fajnie bo odpoczynek niebawem od porannej gonitwy. Pracy nadal sporo, ale już w wolniejszym tempie. Dzisiaj mam rozbabraną zamrażarkę, potem szybko pizzę zagniotę i może kolejną grządkę przekopię, nawóz rozsypię i przykryje lepszą ziemią. Teraz chwilka na smakowanie darów P.Jesieni czyli bułcia świeżutka z miodkiem wrzosowym, masełkiem i smażoną pigwą. Potem ogarnę szybko kuchnię, doczyszczę zamrażarkę i zajmę się roślinkami. Moją 'winnicę muszę nawadniać, by roślinki fajnie przyjęły się i zdrowo przezimowały u nas.
O pysznych zupach poczytałam, aż mnie naszła ochota na gotowanie, może na niedzielę jakąś ugotuję. Nie mam w domu kucharza, więc muszę liczyć na siebie, trudno poświęcę się, byle portfel wytrzymał bo co dobre to też i drogie. Tanieje tylko sprzęt i wczoraj eM wyszperał odtwarzacz dvd za 120,- PLN , z dostawą 150. Myślałam, że to używany lub z outletu, ale nie - nówka, dobrej marki.
Ja miód jem rzadko, ale lubię posiadać. Zaopatruję się w Lidlu, gdy mają ciekawe smaki - lawendowy, pomarańczowy albo w TJ max. Czasami kupujemy lokalne, gdzie jesteśmy, gdy cena nie odstrasza. Mój ulubiony to z czarnej szałwii, bo nie jest słodki. Ale po to trzeba jechać do Savannah. Mieliśmy stamtąd też leżakowany w beczce po bourbonie, ale średnio mi smakował, był za słodki. Z Polski mój ulubiony to gryczany i spadziowy.
Ja mam w planach zieloną zupę- z cukinii, pora i brokuła, na serku kremowym (philadelphia), ale to za dwa tygodnie, bo nigdy mi mało nie wyjdzie, a mąż w niedzielę wyjeżdża i sama będę jadła w nieskończoność. Druga to porowa z pulpecikami drobiowymi.
Nie miałam pojęcia, że jest miód z czarnej szałwii. Poszukałam w internecie i widzę, że ma dość wysoką cenę. My też jak wyjeżdżamy, to najczęściej przywozimy sobie miód. Lubie takie praktyczne pamiątki
Nawet o czarnej szałwii nie słyszałam, miód z niej to dla mnie 'ptasie mleczko O miodach kiedyś czytałam, kupowałam często i lubię je chociaż nie powinnam zjadać za wiele. Podobno obniża ciśnienie, a moje jest i tak ciut za niskie, ale łakomstwo zwykle zwycięża. Smaruję nim tosty pod kwaskowate dżemy, posypuję siekanymi migdałami, przyprawami domowymi. Kiedyś herbatę słodziłam tylko miodem. Teraz wolę kawę i to prawie bez słodkich dodatków.
Spadziowe i gryczane są pyszne, ale trudno je kupić. Najczęściej spotykamy: rzepakowe, lipowe i wielokwiatowe. Nie wybrzydzam, kupuję co mają, w rozsądnej cenie.
U mnie najczęściej spotykane to z koniczyny, to taki najtańszy miód. Tego kupuję rzadko. Staram się upolować takie niezwykłe, za cenę, którą jestem gotowa zapłacić, jak jem miód kilka razy do roku, to sobie pozwalam. Dla mnie ideał to kanapka z masłem i miodem.
Ten z czarnej szałwii przez internet jest sporo droższy niż w firmowym sklepie. Dlatego tylko wtedy kupujemy, jak pojedziemy do Savannah.
Piątek, piąteczek, piąteluniek. Jupi!!! Liczę na to, że dzionek w pracy szybko zleci. Oby. Potem muszę iść na umówioną wizytę do fryzjera, bo już czas podciąć włosy. Wiem, że niektóre kobitki lubią takie dni, kiedy ktoś je upiększa itp. ale to nie ja. Idę, bo muszę Tak więc odhaczę temat a potem już luzik Coś dzisiaj obudziłam się głodna więc zamiast myśleć o pracy, to chodzi mi po głowie, że chętnie bym zjadła np. placki ziemniaczane albo naleśniki z serem i, że w lodówce czekają ruskie pierogi. Ja chcę do domu! No nic - czas wziąć się za pracę. Dobrego dnia
Oj tak, w domku najlepiej Nie wiemy o tym, póki nie wyjdziemy lub wyjedziemy na dłużej. Rozumiem, bo sama chętnie w domu przesiaduję a nawet lubię ponudzić się w nim /to rzadkość/. Ach ta praca - fajnie jak poza pieniędzmi daje też radochę i pomaga w rozwoju. Gorzej gdy jest tylko przykrym obowiązkiem.
Fajnej fryzury, na dłuuugo /ja też omijam fryzjerów jak mogę/ życzę :)
Ja jutro idę ogolić mój dywan. Na 7 rano. Jak już miał miejsce, to od razu skorzystałam, nawet za cenę wstawania jak do pracy. Już nie mogę się doczekać. U mnie problemem są za gęste włosy, czuję się jak w pancerzu, gdy za dużo odrosną. I choć lepiej wyglądam jak teraz, to już nie daję rady. Mój fryzjer nie jest artystą, tnie jak potrafi. Ale rozumie włosy. Nawet jak na krótko czasami można mieć zastrzeżenia, bo nie tak, to jak idę obciąć wyglądam najlepiej.
A ja kiedyś myślałam, że nie można mieć zbyt gęstych włosów. Myliłam się, jesteś już 2gą kobietą co ma ich za duuużo Znajoma znalazła fryzjerkę i jeździła tylko do niej, nawet po przeprowadzce /sporo czasu i kasy dla dobrej fryzury poświęcała/.
Dobry piątek ;) chociaż mniej słoneczny niż ostatnio, trudno. Dzisiaj mam zamrażarkę z głowy - w nocy ją zmroziłam i mogę pakować swoje plony: seler poszatkowany i może ciut soku w małych kubkach z pokrywkami. No i zapasy lodowe, rybne uzupełnię, może placki ziemniaczane ulubione też dostanę /lubię mieć pod ręką gdy leń lub pilna praca mnie dopadną/. Wczoraj szorowałam, dezynfekowałam więc tylko na szybko kiełbasę surową wysmażyłam z fasolką czerwoną i oliwkami, czosnkiem 'domowym . Dzisiaj już pizza mnie nie ominie - zimne świeże drożdże już wkruszyłam do misy, jak pociepleją szybko ciasto zagniotę.
Może nowy sprzęt dzisiaj odbierzemy, to wieczorem będzie seans testowy - znowu odkurzymy starocie.
Witam i ogłaszam pobudkę... dość spania... U mnie coś popadało, pogoda w sam raz do spania, ale nie ma warunków. Na dziś trochę prac kuchennych-piekarniczych, a tu jeszcze z nosa zaczyna mi kapać... chyba M przekazał mi wirusa. Póki co zabiera się za robotę, bo w planach chleb, sernik Izaura i pizza na obiad.
No to śpijcie jeszcze spokojnie i kolorowo śnijcie.
Po 9tej to my już mieliśmy plan na cały dzień opracowany i śniadanie zjedzone. Sok eM sobie wymyślił, więc dodałam mu do cytrusów, gruszek trochę pigwy - dobry, lekko kwaskowy wyszedł. Potem bieganina po jajca, drobne zakupy, do Siostry i inne zaległości. Wczoraj u nas miała być pizza, ale ciasto, dodatki wróciły do lodówki i dzisiaj ją upiekłam - fajna, cieniutka i chrupiąca. Chyba z ciasta przez noc chłodzonego taka cienka zawsze wychodzi.
Sny kolorowe to nieliczni mają , moje nie mają ni kolorów ciekawych, ni sensu i ładu - zwykłe miszmasz o wszystkim i niczym.Najważniejsze, że śpię i to coraz dłużej /zasypiam nawet przed 21szą, jak dziecko/.
Dzisiaj cały dzień mam senny, gdyby nie oblatywanie okolic z torbami i jajcami, to chętnie bym podrzemała pod kocykiem /jak moja kociarnia/.
Smacznego wieczoru - chlebuś, sernik i domowa pizza
Dzięki dziewczyny za wsparcie. Walczę dalej choć nie jest łatwo. Zbywają byle czym. Ta pani co dała mi archiwalną stara dokumentację powiedziała, że teraz dyrektor musi wystosować odpowiednie pismo w tej sprawie. Ciekawe co zrobi. W kazdym razie zadzwoniłam do NFZ to byli w szoku, że to absolutnie niedopuszczalne. A jednak. Powiedzieli, że muszą to odnaleźć, a już na pewno odtworzyć. W końcu NFZ za każdą wizytę płacił i musi t0 być w systemie.
Mówię Wam jedna wielka nerwówka i brak jakiejkolwiek współpracy. Wszystko mają w głębokim poważaniu, a przecież to nie moja wina. Kolejny raz się potwierdza, że trzeba być zdrowym żeby chorować...
Niestety, masz rację - trzeba być zdrowym i do tego bogatym by chorować i leczyć się u nas. Mają wszystko głęboko gdzieś, a im pacjent starszy tym bardziej i głębiej "gdzieś. Tak to z tą 'bezpłatną opieką jest, płacimy za nią nerwami, straconym czasem, zdrowiem a często i gorzej.
Witam sobotnio Noc i poranek były deszczowe. Dobrze się spało. Śniadanie zrobiłam tradycyjne jak dla mnie czyli sobotnia szakszuka Póki co mam telefon za telefonem ale mam nadzieję, że reszta dnia będzie już bardziej do zagospodarowania . Niech nam wyjdzie słońce zza chmur
Niech wyjdzie i zostanie, bo bez słonka jest byle jak i smutno ;(( U nas tradycja śniadaniowa też jajcowa - dzisiaj zapieczone w tostach, z pieczarkami, serem, oliwkami i ostrymi ogórkami. Pyszne i daje moc
Ja przespałabym i cały dzień, ale nie ma aż tak dobrze. Nie każdy jest kotem i może spać w nocy i w dzień
I już sobota, połowa miesiąca za nami. Ja już na nogach, po śniadaniu, zaraz wychodzę do fryzjera. Potem zwykłe sprzątanie i robienie lodów, dzisiaj cytrynowe na tapecie. Następne będą pinacolada - z ananasem, wiórkami kokosowymi, na mleku i śmietance kokosowej, z dodatkiem rumu. Chyba cytrynowe szybko zjemy, bo tamte aż necą. Nie mogę zrobić dwóch na raz, bo nie mam pojemników (choć te by się znalazły od biedy) oraz tyle miejsca w zamrażarkach.
Poza tym wymyśliło mi się wczoraj ciasto, coś a la sernik z orzechami i żurawiną. Zobaczyłam zdjęcie na FB i slinotok. Tyle, że tamto ciasto to było na zasadzie - o tego nie jem (czekolada), tamtego nie lubię... to wymyśliłam swoje, miksując w głowie kilka przepisów. Na tyle prześladujące, że zapisałam sobie wersję z głowy, żeby nie zapomnieć. Jako, że zostaję sama na tydzień, nawet nie będę kombinować, bo nie dam rady zjeść.
Lody, sernik - ja też ślinkę łykam. Orzechowy pyszny jadłam, na zimno, bez żurawiny. Zapamiętam by kiedyś upiec taki jak piszesz, okazji będzie coraz więcej. Lodów nie kręcę, kupiłam wczoraj sporo, w tym ulubione śliwkowe w czekoladzie /patyczaki ale pyyyszne/.
Mnie do głowy nie przyszło, że będę sama robić lody. Kiedyś próbowałam, jak dzieci były małe, ale zamarzanie bez mieszania powodowało, że wszystkie warstwy smakowe czułam osobno.
Teraz zostałam poczęstowana w pracy, z pewną nieśmiałością, że to nie takie jak sklepowe. To były jedne z najlepszych lodów. Zaraz kupiłam maszynę i robię, jak skończymy jedne, to nastawiam kolejne. Tyle, że taki urobek starcza nam gdzieś na miesiąc, bo w tygodniu nie mamy kiedy jeść. Ale zdarzyło nam się mieć jako obiad już, w końcu to syta śmietana kremówka.
Dzisiejsze wyszły rewelacyjnie, wreszcie idealnie. Tym razem nie zapomniałam o cukrze i rozmieszalam go w blenderze ze śmietaną i z sokiem z cytryny. Trochę mocniej mi zamarzły, bo chyba na dłużej przegapiłam moment wyłączenia się maszyny i od dołu łopatka miksującą przymarzła mi do lodów, także z wyciąganiem musiałam się męczyć. Ale dałam radę. Jak dobre lody, niech świadczy degustatorka resztek. Normalnie nie pcha się na stół, gdy widzimy, wie, że nie wolno, tu nie szło jej odgonić. Inna sprawa, że mąż słabo się starał, wolał robić zdjęcia, a ja poszłam do kuchni wyciągać tą najbardziej zmarzniętą resztę.
Witam niedzielnie Ale się wyspałam - 9 godzin Ostatnio mam taką potrzebę więc jak jest okazja... Za tydzień już sobie nie pośpię, bo Połówek przyjedzie rano i zostanie w domu na jakieś 2 tygodnie. Sporo mamy roboczych planów, ale jak trzeba, to trzeba - nie zawsze może być luzik. Będziemy odświeżać kuchnie u moich rodziców. Malowałyście może tapety farbą lateksową?
Poranek spokojny. Kawa a do niej odrobina zdrowej słodyczy czyli takie tureckie "cudeńko" z marchewki. Uwielbiam. Wkleję fotkę. Znacie to może? Jeśli ktoś ma dostęp do tureckich słodyczy, to polecam. Smaczne i zdrowe Miłego dnia
Witam :) Tapet nigdy chyba nie malowałam. Jeżeli fajnie trzyma klej, to nawet łatwiej - odpada zrywanie starych tapet i gruntowanie ścian pod świeżą farbę. Przywołałaś wspomnienia - kiedyś tapetowaliśmy wszystko, nawet łazienkę /tego nie polecam/.
Jak kiedyś trafię na tydzień turecki, to kupię bo i marchew, i pistacje lubię. Tylko ktoś musiałby wypromować tureckie smaki /lidl, aldik??/ - jak dotąd krążą od Francji, Węgier po Hiszpanię, Włochy, Grecję, nawet do Anglii czy USA, Turcję omijają.
Słonko nam obiecali, ale nie dali może pożyczę od Was. Wesołej niedzieli
Mam pomalowane tapety w kuchni i w przedpokoju, ale nie wiem jaką farbą, ale w kuchni nad szafką nawet je myję. Fajnie wygląda nawet, gdy ma tłoczony wzorek.
U mnie już od rana pachnie rosołem z udka kury i wołowiny. Na drugie nic specjalnego. Kotlety z piersi indyka ,ziemniaki i surówka z kiszonej kapusty. O tej porze roku smakuje najlepiej.Zresztą nie tylko kiszona kapusta,ogórki też. Innych kiszonek nie robię choć można kisić niemal wszystko-sałatę,rzodkiewkę itp.
Wczoraj piekłam ''sernik'' z jogurtu.Nazbierało mi się tego w lodówce a jakoś nikt nie chciał jeść.Wypatrzyłam przepis a i tak zrobiłam całkowicie po swojemu. Potrzebne były budynie śmietankowe,a ja miałam tylko czekoladowe,no i wyszło takie czekoladowe ciastko z nutą kwaskowości na kruchym spodzie. Nawet dobre Jednak jeśli miałabym wybierać to zdecydowanie wolę klasyczny sernik
Poza tym znowu zrobiłam sałatkę z karczochów od Basilis,jest przepyszna. A dodam,że jadłam karczochy po raz pierwszy ,no i nie przepadałam za oliwkami. A tu taka niespodzianka.Wszystko razem smakuje wyśmienicie.
Witam. M sprzedał mi jakiegoś wirusa i jestem chora. Na szczęście tą drogą Was nie zarażę, więc mogę trochę pogawędzić. Zresztą jedyne co mi dolega to katar lejący, wczoraj zaś pociłam się okropnie, zwłaszcza w nocy. Dziś niestety muszę być sprawna, obiad trzeba zrobić. Gotuję rosół, na drugie będą udka zamarynowane w jogurcie greckim z przyprawami i ziemniaki - też z piekarnika i też z jogurtu. Do tego chyba buraczki, bo zapomniałam o surówce. No i sernik Izaura. Pogoda piękna, jeszcze 2 dni lata przed nami, a ja chora. Cebula, czosnek i tulipany do sadzenia, a ja niedysponowane. Biednemu to zawsze wiatr w oczy hihihi. No to trzymajcie się zdrowo. Zostawiam Wam do kawy sernik, częstujcie się...bezkarnie /nie przytyjecie, gwarantuję/.
Chętnie zawsze sernik pożrę, choćby tylko oczami - a niech tyją /będą większe i jeszcze piękniejsze" /.
Zdrowiej szybko Kobieto, bo robota czeka od jutra, kto ten czosnek posadzi jak nie my? do tego tulipany, cebula /sadzisz 'tarasowo-piętrowo czy jak, że tyle tego mieścisz na małej działce?/
Posyłam dobre myśli niedzielne, uzdrawiające /takie wirtualne 'kaszpirowskie , może też podziałają jak tamte z tivi?/.
Hejka ;) na dzisiejszym stole króluje wczorajsza pizza Nawet nieźle smakuje, zagryzana ostatnimi pomidorkami koktajlowymi. Takie serniki pieczecie, że aż mam ślinotok. Trudno przegryzę słodyczami czekoladowymi i pójdę na spacerek ogrodowy, może wywietrzeją mi z głowy serniki, lody i inne delicje.
Muszę kiedyś kupić karczochy - taka pyszna sałatka, to trzeba spróbować
Kiedyś miałam wielkie jogurty, w różnych smakach, dobrałam do nich galaretki, warstwami zalałam wielką michę i wyszedł smaczny, kolorowy przekładaniec /nawet do piwa fajnie pasował/.
Witam w polsloneczna niedziele, rosół już gotowy a zaraz zabieram się za robienie syropu z mięty, bo ogródkowa troche mi została, więc po co ma sie zmarnowac ;) Życzę miłej niedzieli :0)
Witam :) u nas wcale słonka nie ma, wszędzie chmury i deszczyk siąpi. No nic, woda też potrzebna. Miętę lubię bardzo, ale u mnie nie wychodzi, kiedyś spróbuję znowu ją wysiać. Ja zaraz zacznę odpoczynek, potem może część pigwy przerobię na dżem lub sok i dżem /z wytłoczyn/.
Niedziela, zaraz koniec wolnego. Ten tydzień mam znowu bez wtorkowych godzin wolnych (w zeszłym tygodniu były czwartkowe skasowane. Płacą mi za nie, więc trzeba pracować, jak mają potrzebę). Tym razem będzie zabawa, bo Eleanor jedzie ze szkoły na farmę (to się nazywa ze szkoły, bo trzeba dziecko przywieźć i odwieźć oraz towarzyszyć mu cały czas. No ale impreza szkolna).
Mąż mi dzisiaj wybywa na delegację, do piątku będę słomiana wdowa.
Dzisiaj na śniadanie planowałam parówki a la meksykański hot dog, czyli z salsą z awokado, specjalnie kupiłam w tygodniu. Przeszukałam obie lodówki, bagażnik samochodu, okolice garażowej lodówki. Nic. Już pogodziłam się ze stratą, pewnie zostały ba taśmie w sklepie. No ale napalilam się na awokado. To zrobiłam guacamole i do tego placki z sera (pierwszy i ostatni raz z mozzarelli, lepsze z parmezanu). Przyniosłam też mięso z drugiej lodówki, żeby je podzielić do mrożenia. Patrzę, a tam w reklamówce moje parówki (teoretycznie nie powinny tam być, bo z innego sklepu). Pomocny mąż, zapakował sobie, żeby mu lepiej nosić było. Ale nieważne, ważne że są i nie ma katastrofy sanitarnej w bagażniku. Z placków już się nie wycofałam, bo piekarnik się rozgrzewał i kupki sera były na blasze.
Super apetyczne Zaraz odgapię i co mam, to usmażę lub podduszę: placki jajeczne z serem, z patelni i cukinia świeża duszona. Chociaż kolory będą podobne smak sobie podrasuję przyprawami.
Pierwsza! Witam poniedziałkowo Dziś szykuje się piękny, słoneczny dzień czyli prawdziwa "złota jesień". U mnie w nocy trochę popadało, bo kiedy szłam, to czuło się, że liście są śliskie i trzeba było uważać, ale fajny był ten poranny spacer. Osoby, które mają działki i ogródki pewnie dziś trochę więcej popracują żeby wykorzystać ten piękny dzionek. Czytałam, że dziś wieczorem warto patrzeć w niebo, bo dotrze do nas pył znad Sahary, który spowoduje, że kolory chmur będą inne, niż zwykle. Warto sprawdzić w oczekiwaniu na zachód słońca Dobrego dnia
Dzięki, będę wypatrywać tego pustynnego pyłu. Tak, od rana biegam po ogródku i zbieram spady pigwowe, podlewam moje różyczki i lawendę. Później maliny resztkowe zbiorę, troszkę do pożarcia, reszta do octu. Teraz dopełnię garnek pigwą by wysmażyć jej jak najwięcej, odpadkami zasypię kolejny słój z octem.
Dzień piękny, cieplutki i słoneczny jak późnym latem
I już poniedziałek. Wczoraj miałam dzień kuchenny, aż byłam zdziwiona, że mi się chciało. Trochę eksperymentów było też.
Zrobiłam kotleta z piersi kurczaka (pierwotnie miał być schabowy, ale piersi były przed zamrożeniem, to wykorzystałam), panierowanego w chicharrones, czyli chipsach ze skórek wieprzowych. Zabierałam się za to od wakacji, gdy miałam bardzo mocno pieprzową paczkę. Tylko ciągle nie byłam przekonana do pomysłu i smaku, niemalże wyrzucając wszystko na kompost. Aż w zeszłym tygodniu zobaczyłam zdjęcie u koleżanki, wyglądało super. To wykorzystałam bycie słomianą wdowa. I powiem Wam super, mocno chrupiaca, warto.
Drugi eksperyment to torcik z gofrow, tak mnie zaintrygował, że musiałam zrobić. Pognałam po dynie do sklepu (puree), a że okres dyniowy, to nie mieli, tylko ogromne puchy. To do drugiego sklepu. Pyszne wyszły. Przepis wstawiłam
Poza tym upiekłam moje bułki keto - z serka i babki, będą na wyprawę na farmę dyniowa.
Pyszności, dzięki wielkie - tego mi właśnie brakowało. Porządnego kuraka i słodkości. Dzisiaj dla siebie podudzia kurze usmażę, eM woli wieprzowinę, to dostanie gulasz z szynki.
Słomiana Mistrzyni z Ciebie ***** na 5tkę gwiazdkową żarłokową
Witam wtorkowo No i zrobiło się szaro. Coś tam pokapuje z nieba - deszczem tego nie nazwę, ale jest wilgotno. Zapomniałam wczoraj, że miałam wieczorem zerknąć jak wygląda niebo. Czy było jakoś inaczej...? Dziś po pracy idę do rodziców więc dzionek szybko zleci. Może uda nam się zrobić jakiś spacer. A jak u Was wczoraj przeleciał "złoty", jesienny poniedziałek? Dobrego dnia
Ja też zapomniałam - skonana byłam po dreptaniu wokół garów i roślinek, dobrze że kociarnia mi dała troszkę luzu. Raniutko widziałam taki malowanki piaskowe na niebie, delikatne różowe i blade żółte, jakby kot ogonem pomazał
Mam kolejną porcję smażonej pigwy, na karmelu maślanym, z rodzynkami i przyprawami: mielony kardamon, mielone goździki, cynamon. Zaraz idę na tosty z masłem, tym dżemem i miodem /dżem kwaskowaty więc go osładzam na bieżąco miodami/. Słoiczki stoją w lodówce, bo nie są pasteryzowane, tak do podjadania na teraz. Następne, może z jabłkami i galaretkami będę już zamykać na gorąco.
Dobry wtorek :) i znowu pracowity dzień. Zaraz dostanę jabłka działkowe rodzinne do przerobienia. Seler też muszę wykopać i posiekać przed mrożeniem. A najważniejsze to przekopać i nawieźć grządkę po selerze, bo już marnie plonuje . Czosnek odkładam na później, skoro jest ciepło i zima ma być lekka, to nie ma pośpiechu. Najważniejsze ogarniam, reszta niech czeka. Czas już na czyszczenie nagrobków, może jutro podjadę, zobaczę. Obiadek w miarę gotowy, przegryzki też jakieś są, to idę 'w pole.
Wykorzystujmy piękną pogodę, na ile obowiązki pozwalają
No i nici z kolorów jesieni i wyprawy na farmę. Mała chora. Była przeziębiona przez weekend. Wczoraj jednak przez cały dzień, poza porannym wysmarkaniem nosa, nie smarknela ani nie kaszlnęła. Poszła na pływanie jak normalnie. W nocy mocno kaszlała, zwymiotowała. Jako, że ma dziwne te objawy, rodzice zadecydowali, że zostajemy.
Teraz cały poranek (śpi jeszcze, trudno się dziwić po nie przespanej nocy) ledwie kilka razy kaszlnęła, z dotyku nie ma temperatury, zobaczymy jak wstanie.
Mam wielki problem z synem. Teraz jestem pełna najgorszych przeczuć. On jest w depresji. Gdzieś miesiąc temu stracił pracę, co pewnie pogłębia ten stan. Zwrócił się do nas o pomoc (znaczy utrzymywanie go), nie stać nas na to co oczekuje. I tak płacimy mu na mieszkanie oraz terapię (na którą nie chodzi, wiem od siostry, zresztą sama podejrzewałam to od dawna). Wszystkie opcje jakiegoś załatwienia sytuacji torpeduje. Już wcześniej, po śmierci teściowej, odmówił przeprowadzki do dziadka, żeby mu pomagać. Dlatego teść poszedł do domu seniora. Tyle, że bardzo źle się tam czuł, jak odzyskał równowagę. No i zakończenie pobytu, niemalże skończyło się wyprawą na tamten świat, złapał jelitowke albo zatrucie pokarmowe, wylądował w szpitalu, rodzina przygotowywała nas na najgorsze. Teraz płacimy za wynajem mieszkania, żeby miał parter i ogród (bo inaczej nie wyszedłby na dwór, schody go wykanczaja) oraz całodobową opiekę. To koszmarne pieniądze, ale co zrobić, jedynak ma obowiązki. Teoretycznie teść nie potrzebuje, bo jest ciągle sprawny psychicznie i fizycznie (choć ograniczone już w jakimś stopniu), ale przez całe życie był obsługiwany i dyrygowany przez teściową. Samodzielnie sobie nie radzi w tym zakresie, jest strasznie zagubiony. Pranie, gotowanie, sprzątanie...plus towarzystwo.
No i chcieliśmy, aby syn wynajął mieszkanie dla siebie i dziadka, na parterze lub z windą, zabrał dziadka i zajął się nim. Wszystkie koszty wynajmu by się skomasowaly w jedno, a to co płacimy opiekunce byłoby dla syna. Odmówił. Pomoc tylko na jego zasadach. No i przestał się odzywać. Dzisiaj chciałam ponownie, aby przyleciał do nas na pół roku. W zimie odmówił. Tyle, że nie jest zaszczepiony, nie chce, więc nawet z nim jeszcze nie rozmawiałam.
Ekkore nic nie przynudzasz, a wręcz przeciwnie, dobrze, ze wystawiasz to na światło dzienne, bo moze ktos mial podobny problem ze swoim synem i będzie mógł Ci pomóc. Ja Ci mogę tylko podpowiedzieć maly szczegol, żebyś z nim nie rozmawiała na temat szczepień, bo to każdego indywidualna sprawa a podzielić Was może ta sprawa na zawsze, Rozmowy jak najbardziej są bardzo potrzebne, ale omijać szerokim łukiem te co dzielą ludzi, a dzieła min.szczepienia, polityka, religia. Pozdrawiam i trzymam kciuki w kwestii syna
Ja z nim praktycznie nie rozmawiam, bo on ucieka od rozmów.
Zna drogę po pieniądze. Wtedy potrafi być elokwentny. Często klamie, jakby nie widział związku i powiązań rodzinnych, że to i tak wypłynie. Każde pytanie, najbardziej niewinne traktuje jako atak na jego wolność. Przestaje się odzywać. Ale tak działa depresja... Wieści o nim zbieram ze strzępków po rodzinie.
Niestety szczepienie jest warunkiem przylotu do Stanów. Dla mnie samej to osobista decyzja. Każdy powinien ją podjąć według własnego sumienia.
Mam świadomość, że dopóki go będę wspierać finansowo, być może nie stanie na nogi. Ale z drugiej strony myśl, że mógłby być bezdomny mrozi mnie wewnętrznie. Pomaga się czasami obcym, a własnemu dziecku nie...
Ekkore, też jestem tego zdania, że jeśli nie masz oporów aby dzielić się tutaj, z nami swoim problemem i przemyśleniami, to bardzo dobrze. Z pewnością nie jest to "przynudzanie". Czasami ktoś, coś może podpowiedzieć, albo nawet przez przypadek wyłoni się z tej rozmowy jakiś pomysł.
Nie da się nie powiedzieć, że to bardzo trudna sytuacja. Wspominasz, że syn stracił pracę, ale takie stany depresyjne miał już wcześniej. Praca to nie jest główny powód tego stanu w tej chwili? A może stracił pracę, bo w jakiś sposób sam się o to "postarał"? Ja wiem, że "serce rodziców" podpowiada Wam żeby pomóc, ale nie mam przekonania, że w ten sposób uda się Wam "zamknąć" problem.
Zastanawiam się, czy gdyby Wasza pomoc ograniczyła się do tego, że zaproponujecie Mu aby przeprowadził się do dziadka ale bez opieki nad Nim, to by coś rozwiązało? Odeszłyby opłaty za wynajem Jego mieszkania. Nie wiem ile syn ma lat, ale myślę, że trzeba go mobilizować do szukania pracy (jakiejkolwiek), bo inaczej w ogóle "zapadnie się w sobie', przestanie się strać itd. "Zmobilizować", to w moim odczuciu zaproponować jakieś rozwiązanie ale nie dawać wyłącznie pomocy finansowej, bo wówczas może się to tylko pogłębić. Wydaje mi się, że skoro wiecie, że nie chodzi na terapię, to możecie postawić Mu taki warunek - pomoc i wsparcie ale tylko na czas "leczenia". Nie wiem czy dobrze doradzam, ale proponowałabym Tobie żebyś wykupiła sobie u Jego terapeuty poradę online i porozmawiała o tym jak postępować w tej bardzo trudnej sytuacji.
Wiesz może czy syn zamyka się sam w domu, czy spotyka się z jakimiś ludźmi i pije alkohol czy kupuje inne używki...? Przepraszam, że sobie pozwalam na takie pytania, ale różnie bywa i czasami stany depresyjne prowadzą do sięgania po łatwe ale zarazem najgorsze rozwiązania.
Ogromnie Ci współczuję, bo to musi być wielki ciężar dla Was.
Mój syn nie pije - w sensie alkoholizmu. Niewiele razy w życiu był pijany, bo mu się szwendaczek włącza, zamiast iść spać, łazi nie wiadomo gdzie. Poza tym lubi dobre alkohole, głównie piwo, za które jest w stanie zapłacić dużo za jedną butelkę. Używek nigdy nie miał, bo uważa, że bez na dosyć fantazji w głowie. On nawet kawy nie pił, bo twierdził, że uzależnia, a on chce być wolny.
Czasami trzeba 'przynudzać, inaczej głowa lub serce pęknie. Tutaj zawsze można, nawet trzeba wylewać swoje żale i troski, bo gdzie ? Telefony i sms'y ?? bywają pomocne, ale nie zawsze można obdzwaniać bliskich, bo są zajęci, mają też doła albo coś nas blokuje. Pisanie pomaga bardzo: zmniejsza stres pomaga zebrać myśli i znaleźć wyjście można liczyć na wsparcie innych.
Zachęcam Wszystkich do pisania o cieniach naszego życia, nie tylko o jego blaskach /ostatnio coraz ich mniej/. Wspólnie przerwiemy to błędne koło i wyjdziemy na prostą, odzyskamy radość i spokój.
Wirtualne słonko ślę, z braku prawdziwego, na pocieszenie i lepszy dzień.
Witam środowo Dopiero połowa tygodnia pracy a ja czuję się trochę "wypluta" i chciałabym żeby już był chociaż czwartek. Sporo mam na głowie - ogarniam wiele rzeczy na raz i wieczorem padam jak "betka". W niedzielę przyjeżdża Połówek. Muszę pomyśleć o jakiś innych, niż zwykle zakupach, bo facet musi mieć mięso Roślinne obiadki lubi ale za chwile znów jest głodny Ostatnio zerknęłam na cenę karpia, który pojawił się w Lidlu. Nie był to towar z jakiś ekologicznych stawów a cena normalnie postawiła mi oczy w słup - 69,99 zł za kilogram (filet ze skórą). Szok! Mam nadzieję, że bliżej świąt pojawi się jakaś "normalna" oferta
Dziś szaro i ponuro. Oby praca zleciała szybko. Dobrego dnia
Szok cenowy jest wszędzie... U nas najwięcej podrożała drobnica, niby niewiele, bo centy albo dolar czy dwa, tyle, że często to od 50 do 100 % ceny. Paliwo staniało, ceny nie spadły. Teraz, gdy przez opec znowu poszło do góry, choć jeszcze nie osiągnęło poziomu sprzed wakacji, ceny towarów idą w górę ponownie. Jest okazja, aby zarobić, to cały handel skorzysta. A to też podniesie cenę surowca i tak wszystko się nakręca.
Witam :) tak szaro i zimno dawno u nas nie było. Czytam i widzę, że nastroje też poszarzały. Ekkore bardzo współczuję, z dużymi dziećmi są duże problemy. Skoro nie chce dobrowolnie chodzić na terapię, to może inny sposób znajdą /oddział w szpitalu gdzie dopilnują by dostawał odpowiednie leki, posiłki i zajęcia terapeutyczne/. Nie jest łatwo o dobry ośrodek, nadal jesteśmy zacofani w tej dziedzinie, ale warto poszukać, nie może zostać sam ze sobą i swoimi myślami. Dawanie kasy na prowadzenie życia 'po swojemu do niczego nie prowadzi, można wspierać, ale nie wyręczać. Trzeba pomagać by stanął na nogi i był niezależny, wyzdrowiał i znalazł pracę. Pozdrawiam i życzę pomyślnego rozwiązania problemu.
U nas kolejny dzień przetwarzania, tym razem fura jabłek. Zaraz przebiorę je i ładniejsze odłożę - dla nas i trochę rozdam, reszta na sok i do balonu: spróbujemy wymodzić 'calvados domowy, może inne soki jeszcze dodamy.
Witam. Jeszczem niezupełnie zdrowa /ale powiedziałam, sama nie wiem po jakiemu to?/, ale z nosa się już nie leje. Przeczytałam post zatroskanej Matki i chciałam jakoś Ją wspomóc. Jakoś, ale jak? Nie mam zielonego pojęcia... doskonale jednak Ekkore rozumiem co czujesz, zwłaszcza, że chyba syn mieszka w Polsce sam, bo dalsza rodzina to mimo wszystko nie to samo. Gdybyś była na miejscu też prawdopodobnie niewiele mogłabyś zrobić, ale przynajmniej na bieżąco trzymałabyś "rękę na pulsie". Powiedzenie - małe dzieci spać nie dają, duże dzieci żyć nie dają jest trafiona w mojej ocenie. Czy pomagać za wszelką cenę? uważam, że nie, ale w praktyce robię inaczej, często wbrew sobie. Jestem kwoką i kiedy moje dziecko potrzebuje czegokolwiek, daję, choćbym miała wyrwać spod ziemi, nie zastanawiam się wtedy czy trzeba, czy konieczne, czy powinnam. Ale taka droga prowadzi donikąd. Miałam takie sytuacje, przy czym chodziło o jakieś błahe sprawy, duperele za przeproszeniem, nie wiem, czy w poważnych sprawach następowałoby u mnie jakieś opamiętanie też. Nie wiem... Trzeba myśleć, że może się to jakoś "uładzi", a może siostra jakoś wkroczy i mu przemówi do rozsądku. Trzymaj się tymczasem, choć nie jest to zapewne łatwe.
Goplano, przypomniałam sobie, że syn potrzebował jakieś papiery przebiegu leczenia dziecka i nie chodził z tym do lekarzy, a wchodził na Internetowe Konto Pacjenta i drukował. Też miał nawet problem chwilowy, bo okazało się, że dane dziecka wyparowały nagle. Wizyta w NFZ pozwoliła na stwierdzenie, że to tylko błąd w technice i coś się zawiesiło, po interwencji naprawiono i wszystko mógł wydrukować. Wcześniej w NFZ było coś takiego jak ZIP - tam było wszystko, za co płacił NFZ, wizyty, badania, leki... tam podglądałam ile np. kosztowała moja operacja. Popytaj.
Smosiu, lubisz i masz pigwę, lubisz i pieczesz drożdżowe ciasta...mam dla Ciebie w prezencie przepis, podobno przepyszne ciasto z pigwą. Ja nie mam pigwy, więc nie zrobię.
Rewelacja, akurat mam taką marmoladkę /po mojemu: karmel, masło i siekana pigwa + rodzynki i przyprawy/. Lemon curd to dla mnie nowość, ale czemu nie, warto spróbować.
Co do tarcia pigwy - odradzam, można palce zmasakrować. Ja tarkowałam 'na leniuszka cząstki wykrojonych owoców, bez gniazd i otoczki, ale robot staroniemiecki odmówił współpracy /wytarłam elementy mechaniczne przy twardych ciastach i owocach/. Teraz pigwę tylko siekam wielkim nożem i duszę w kawałkach. Też podlewam wodą i słodzę lekko, potem gotuję karmel /z białego cukru, ale brązowy teraz jest niewiele droższy więc spokojnie można go karmelizować/, gdy zbrązowieje zdejmuję z płyty, dodaję kawał masła, mieszam niezbyt dokładnie i wrzucam miękką pigwę - mieszam bardzo dokładnie, doprawiam, dodaję rodzynki. Można też pigwę wymieszać z krojonymi jabłkami - pycha, by dżem wyszedł sztywny' wsypuję galaretkę do gorącej mieszanki by ją dokładnie rozpuścić.
Dzięki, może po maratonie jabłkowo-domowym spróbuję upiec to cuuudo
Wiedza swoje a życie swoje. Jakby nie było jesteśmy matkami, kwokami i będziemy lecieć na każde zawołanie, gdy trzeba ratować.
Mojemu synowi nie da się przemówić do rozsądku, on wie wszystko najlepiej, a każda uwaga pozytywna czy negatywna kończy się "nie wpierdalaj się w moje życie". Po takim tekście powinno postawić się krzyżyk na człowieku, ale to własne dziecko. Jestem i byłam daleka od jego utrzymywania. Jeżeli tego chce, to na naszych warunkach. Ale też znam przypadek bezdomnego (internetowy znajomy, być może nawet z WZ), który zamarzł w nieogrzewanej przyczepie, bo jak był na kolejnym leczeniu to mu ukradli grzejnik, zbierał na nowy, nie zdążył kupić. Wizja tego dla własnego dziecka każe płacić. I na terapię, w nadziei, że dojrzeje i będzie chodził.
Dzięki dziewczyny za wsparcie. To wszystko jest bardzo skomplikowane. Mój syn ma 27 lat, więc wszelka ingerencja w jego życie nie wchodzi w grę. On od małego był inny, ale nigdy bym go nie opisała jako człowieka, który może mieć depresję. Dzieciaki mu dokuczały, więc uciekał w świat gier, mimo limitowanego czasu, zawsze umiał to jakoś obejść. Jeden z najlepszych uczniów w klasie, nigdy nie musiał się uczyć, wszystko wiedział. Na studiach trzeba pracować, czego nie potrafił. Zawalił jedne, drugie, trzecie studia. Spadanie z wysokiego konia bardzo boli, przy okazji wylazły wszystkie schowane do środka bolączki. Szczególnie, gdy ma się wysokie mniemanie o sobie. Nie chciał leków, bo mówił, że źle się czuję, na terapii było za dużo pytań, które i tak umiał obejść albo dać oczekiwaną odpowiedź. W zeszłym roku miał próbę samobójczą. Chyba się wystraszył, bo jakiś czas chodził na terapię i brał leki. Potem było różnie, pewnie jak pieniędzy brakowało to co dostawał na terapię szło na życie. Teraz na pewno, bo mojej siostrze powiedział, że nie ma pieniędzy i nie chodzi. A nadal dostaje. Wszystkie propozycje torpeduje (do nas nie przyjedzie, dziadkiem się nie zajmie. Nota bene dziadek potrzebuje pomocy w sensie zrobić jedzenie, wyprac, ogarnąć mieszkanie. I ewentualnie mówić mu zrób to czy tamto), mamy mu pomagać na jego warunkach albo nie będzie się odzywał. Wini nas za swoje porażki, dziadków pewnie też. On był faworyzowany przez babcię, córka nigdy nie dostała połowy tego. A przez parę lat, już przed pandemia) nie zajrzał do nich (odkąd całkowicie zawalił studia i kłamał, że dalej studiuje), a to 1.5 godziny jazdy tylko, do dziadka od pogrzebu nie zadzwonił. Nie mógł pojechać na koniec czerwca, gdy dziadek był umierający w szpitalu.
Gdybym wiedziała, że wszystko tak się potoczy, pewnie nigdy nie pozwoliłabym mu wyjechać. Ale przecież był taki rozsądny, mądry chłopak, miał skończyć licencjat i robić magisterkę w Stanach. Taki był plan. Nic nie wyszło.
Myślałam, że złe myśli zepchnęłam w tył głowy, a tu powróciły z ogromną siłą. Wiem, że wygadanie pomaga, szczególnie takie bez zobowiązań, więc korzystam i męczę Was.
Wcale nie męczysz, pisz ile chcesz i możesz. 27 lat to jeszcze młodziak, może wszystko naprawić i poukładać życie jak zechce. Byle wiedział czego chce i co jest w stanie osiągnąć. Ważne jest też wsparcie otoczenia, porady i pomoc w dojściu do ładu ze sobą. Chyba ta jego 'pewność siebie jest tylko zasłoną 'dymną, by tak naprawdę zamaskować swoje zagubienie i brak wiary w siebie. Nie jestem pewna, ale wygląda na człowieka o niskiej samoocenie, poza pewnego siebie a nawet zarozumiałego to tylko maska na pokaz.
Obwinia rodziców, dziadków czy rodzeństwo by obronić 'resztkę swojej godności, nie załamać się i zachować iskierkę nadziei /poradzę sobie i będę żył po swojemu, gdy Wy przestaniecie mi przeszkadzać/. Nic bardziej mylnego, bez rodziny wsiąknie w towarzystwo imprezowo-luzackie, które tylko wyciągnie z niego pieniądze, siły i otoczy złudną bańką 'fajności. Nie możecie zostawić go na łasce takich fałszywych kolegów bo wpadnie w ich łapy na dobre i może skończyć na dnie. Może nie jest uzależniony, jeszcze, ale ktoś fajny i na pozór życzliwy wciśnie mu kit 'odlotowy i popłynie. Ratuj syna, póki czas. Jak?? trudny wybór, skoro nie chce przylecieć do usa, to chyba ktoś musiałby przyjechać do niego, po niego i przekonać do szczepienia, wyjazdu - zmiana otoczenia powinna pomóc. Już przestaję doradzać, ale znam takie przypadki - mam liczna rodzinę, sporo chłopaków 'problemowych i nie tylko chłopaków . Z młodymi bywa różnie, nawet gdy jesteśmy wzorowymi rodzicami, a dzieciaki dostają wszystko czego potrzebuję. Ot życie, świat gnający i zmienny, a my zagubienie w tym wirze - sami też często mamy problem z właściwym zachowaniem, wyborami a co dopiero dzieciaki - delikatne i wrażliwe. I kończę: on woła o pomoc, tylko nikt go nie słyszy bo pokazuje coś zupełnie odmiennego. Wspieram jak mogę, wybór, decyzja należy do Was.
Smosiu ja to wszystko wiem, jako matka czuję. Dlatego ciągle trwam, mimo nieprzyjemnych słów, jakie potrafi wystosować pod moim adresem czasami. Niestety dopóki sam nie będzie gotowy, nic nie zrobię. Nie zaciągnę go na postronku na szczepienie, nie zapakuję do samolotu na siłę. Myśmy nawet już rozmawiali ze znajomymi, aby byli jego sponsorami (tak się nazywa osoby, które poręczają) do zielonej karty (my nie możemy bez obywatelstwa). Tyle, że teraz nie może oczekiwać na proces w Stanach, musi wrócić. No i on musi aplikować. A jak nie chce z własnej woli to naprawdę strach zwalić komuś problem na głowę (pomijając ogromne pieniądze, które to kosztuje). Chcieliśmy dać mu rok wolnego od obowiązków, zamieszkanie z dziadkiem, pieniądze na życie, bycie w górach, gdy tylko potrzebuje przewietrzyć umysł. I jak będzie gotowy to szukać pracy. Całkowicie odmówił, co więcej przestał się odzywać na parę miesięcy.
Nie meczysz nas, tylko szukasz rozwiązania, jak każda matka zrobiłaby to na Twoim miejscu. Chcesz dziecku pomoc, bo to Twoj syn, ktorego urodzilas i wychowalas i chcialabys, żeby jak najlepiej mu się powodziło w życiu, zeby mial dobra przyszłość , zone, dzieci, żeby był zadowolony z pracy i żeby był pomocny, uczynny etc. To są normalne rzeczy, które każdy rodzic chce dla swoich dzieci i nie ma w tym nic dziwnego, ze szukasz rozwiązania, bo chyba każdy by szukał, gdziekolwiek się da, zeby tylko ten los odmienić mając nadzieje, na pozytywna strone zycia. To dobrze, bo nadzieja to jest ta, ktora umiera jako ostatnia, więc należy przeć do przodu i szukać nowych rozwiązań, a nóż widelec pokaże się na horyzoncie jakieś rozwiązanie - trzymam mocno kciuki
Zero stopni na termometrze i miejscami mgła - chłodny poranek. Musiałam wskoczyć w płaszcz. Nie mam na dzisiaj obiadu. W lodówce leży reszta niewykorzystanego makaronu wiec albo zrobię miso albo zjem go z jajkiem. Ewidentnie obiad będzie dziś prostacki i po najmniejszej linii oporu Musze pójść do Leroy Merlin zorientować się w temacie farb do tapet i farb ekologicznych do malowania drzwi i futryn. Potrzebuję też kupić plafon ale taki na żarówki a nie ledowy. Nie lubię tego światła. Na dodatek lampy te jak ledy "padną" trzeba wymieniać a nie, że człowiek sobie wymieni żarówkę. Kupiłam jakiś niecały rok temu rodzicom taką lampę. Niby wszystko OK, bo jest pilot i można było zmieniać barwę światła i moc. Można było, bo już ta opcja nie działa. Taka innowacja A jak tam u Was się zapowiada dzionek? Niech będzie miły!
Jestem zmęczona w tym tygodniu. I to chyba nic nierobieniem. Jesteśmy uwięzione w domu, Mała chora z temperaturą. Wczoraj przez 10 godzin nie wstała z kanapy, trochę przysypiając, wysoka temperatura. I ja przesiedziałam przy niej. Naprawdę nic nie robiłam, tylko siedziałam obok, pilnowałam, żeby piła, coś zjadła. Po czym już jakieś dwie godziny przed moim wyjściem wstała jakby nic jej nie było. Zjadła kawał pizzy. Do domu wróciłam tak wypompowana, że nawet obiadu nie zrobiłam, zjadłam 3 baby bell. Dziś słyszę, że dalej kaszle, więc w domu, tym bardziej, że tylko 1 stopień na zewnątrz, nasili jej kaszlanie, takie zimne, suche powietrze.
Mąż dziś wraca popołudniem. Wczoraj mieli wieczór w muzeum Nascar. Trochę jedzenia a poza tym wszystkie zabawy, jakie są dostępne chyba za pieniądze normalnie, mieli dla siebie. Ściągali się, jak na prawdziwym torze. Każdy wsiadał do samochodu, a w środku był symulator jazdy grupowej. Dla dużych chłopców to super zabawa.
Piątek, piąteczek, piąteluniek! Witam w ostatni dzień roboczy. Jak ja na to czekałam Fizycznie nie czuje się zmęczona ale emocjonalnie trochę "wypluta". Wczoraj na dodatek spięłam się ze swoim szefem a to nic dobrego i na długo siedzi w człowieku. Oby dziś był lepszy dzień. W planach zakupy, sprzątanie, zmiana pościeli, pranie. jest tego trochę ale to nic - grunt, że dziś piątek. Dobrego dnia
Dobry piąteczek ;) u nas pochmurno i zimno, na razie sucho. Może i lepiej tak, zimno zatrzyma mnie w domku i odsapnę od roboty. Mam już dość winkowania, a czeka na mnie reszta pigwy - część chcę zalać spirytusem, reszta na dżem i ocet /kolejny słój zaleję/. Obolała jestem po dźwiganiu i siekaniu owoców, ale nie ma tego złego ... śpię jak suseł czy świstak, wczoraj wieczorem już na siedząco kimałam. Gdyby nie Konkurs Skrzypcowy H.Wieniawskiego zapuszczony na maxa, to pewnie zasnęłabym przed dobranocką. Dzisiaj obiad indykowy, czas już go upiec, więc szybki i łatwy - cały filet obsypię przyprawami i owocami. Jak dodam ryż, to starczy na jutro a może nawet i niedzielę. Ciasto wg przepisu wklejonego almanowego bym zjadła, ale cytrynowy krem mnie przerasta, chyba że zastąpię go stopionym masłem i siekanymi orzechami albo czekoladową warstwą /masło i kakao, cukier/. Pomarzyć dobra rzecz, łapy mam jak grabie i ledwo mogę stukać, co dopiero piec, wyrabiać ciasto. Nic dziwnego, od 2ch dni tylko wyciskamy soki i zalewamy balon - mamy ponad 20 litrów, a to nie koniec. Dla poprawy smaku i zapachu przydałby się sok gruszkowy, ok. 5 litrów. Dzięki za kawki i prognozę - trzymajcie się ciepło, pozdrawiam
U nas dosc cieplo, na razie pol słońce pol chmur, no ale zapowiadają i deszcz i burze. Skad te burze, to naprawde nie wie nikt
Dzisiaj na obiad naleśniki z serem. Musze znalezc przepis na dobre ciasto, a może Wy macie jakieś sprawdzone?
Mój kot już wynajduje kanapę, więc kolorowo i pięknie na dworze nie będzie
Sprzątanie idzie małymi krokami do przodu, został jeszcze jeden pokój, kuchnia, łazienka i okna. Co tydzień cos i jakoś tak fajniej sie robi w domu, tak jakby jaśniej , czyściej, przyjemniej i czuć dobra energię. Podobno zła energia lubi chować się po kątach, dlatego nasze babki na święta sprzątały wszystkie kąty bardzo dokładnie
Pozdrawiam wszystkich pracusiów, czyli wszystkich, bo każdy coś musi w domu codziennie zrobić i ja dla Was dzisiaj robie kawe
Kawusia tak ślicznie podana, że na 4tą chyba się skuszę /potem odlot kofeinowy /. Naleśniki pewnie już wysmażyłaś, więc na zaś: MAGDAITYLE ma w swoich przepisach super cieniutkie, smaczne i proste /francuskie z masełkiem, można je stopić lub dodać miękkie w kawałku/.
Pozdrawiam :)
O ja gapa, przecież i u Ciebie są takie same cieniutkie z masełkiem stopionym.
Witam sobotnio Uwielbiam te spokojne poranki z kawą. Ciemno jeszcze w pokoju więc zapaliłam świeczkę. Siedzę tak od 30 minut i słucham jak pani profesor mówi o świadomości pozazmysłowej. Ależ to ciekawe. Spróbuję wkleić link gdyby ktoś miał ochotę zagłębić się w tym temacie. https://youtu.be/nBsqqI_8brM Plany na sobotę mam niemałe, bo jak wspominałam jutro przyjeżdża Połówek więc dziś pichcenie Tradycyjnie upiekę boczek, bo to ulubiona pozycja w menu Będę też robić pasztet z selera z żurawiną. "Zaszalałam" cenowo i kupiłam na obiad halibuta. Oczywiście oprócz pichcenia w planach zmiana pościeli i takie tam jeszcze codzienne ogarnianie chałupki. Za oknem szaro deszczowo. Powoli robię się głodna więc czas na herbatę przed śniadaniem a potem już zabieram się za robotę Dobrego dnia
Droga Smakosiu dziekuje za ten link, poniewaz tematyka jest bardzo ciekawa i jak widac można zmienić obrót przykrych spraw, nawet takich jak, choroba nowotworowa, czy depresja po stracie męża. Musimy lepiej poznać nasze ciało i ducha, a wtedy mozemy naprawde wiele zdzialac... Jesli mozesz, to wklejaj regularnie te linki, bo ja obejrzałam tylko pierwszy wywiad z ta pania doktor, Krzysztofem Jackowskim i właśnie Jego synem, a tu niespodzianka. Musze nadrobic zaleglosci ;) Pozdrawiam :)
Halibut - pyszna rybka, ale słona cenowo zawsze była, co dopiero teraz. Pieczony boczek też za mną chodzi, od kiedy chłodniej na dworze. Czekam na chudy i ze skórą, może do smutnych świąt trafię na taki.
Witam porannie sobotnie. Wreszcie trochę ocieplenia, bo zeszły tydzień był na granicy przymrozków. Wczoraj było przyjemne popołudnie, jedliśmy na zewnątrz. Potem córka z mężem pojechała na zakupy do sklepu z rzeczami do majsterkowania i robienia dekoracji od podstaw, była pierwsza wyprzedaż (otwarcie sezonu). Ja z nimi nie jeżdżę, bo mnie to męczy, obejdę sklep z 10 razy, a oni są w połowie. Rozczarowanie córki było ogromne, bo było tyle rzeczy, że nawet połowy nie odpakowali z pudeł. A wyprzedaż się kończy dzisiaj, tyle, że ona ma plany wyjazdowe. Ale coś tam kupili, mąż oczywiście płacił...
Dzisiaj mamy w planach zakupy, trzeba pouzupelniac zapasy- woda, papier toaletowy, chusteczki, ryby, sery. Wcześniej wszystko (chemię gospodarczą) zamawiałam online u nich, żeby nie latać po sklepie, tylko po spożywkę, ale przestali przyznawać 2 % zwrotu, teraz tylko za zakupy w sklepie, więc skoro już to zauważyłam, to zarobię przy okazji. Mieć a nie mieć...
2% powinni zwracać gdy omijasz sklep /odpada wykładanie towaru na półki, obsługa przy kasie i nie brudzisz-zadeptujesz podłogi sklepowej/, ni sensu ni logiki w tym nie ma... a niby tacy praktyczni i cwani ci Amerykanie My czekamy na wyprzedaże, może coś tańszego do domu znajdziemy lub dla kociarni.
To odpowiednik polskiego makro, choć może bardziej selgrosu, bo więcej detalicznych rzeczy jest. Trzeba mieć kartę członkowską.
Mąż był pierwszy raz tam, gdy ja miałam egzamin w szkole językowej, ustalający poziom językowy, po jakiś dwóch tygodniach pobytu. Sklep jest obok uczelni, strasznie wtedy lało. Był zachwycony cenami, wróciliśmy kilka dni później, naładowaliśmy do koszyka (wtedy przecież nie mieliśmy nic) i wielkie zdziwienie przy kasie, że karta potrzebna. No to poszedł wyrobić, bo szkoda się było rozstać z towarem. Oczywiście wziął wyższy poziom członkowstwa, droższy. Ale i tak nam się opłaca, na okresowych promocjach zarabiamy więcej niż warta karta oraz gdybym miała to kupić w sklepie normalnie (zawsze sprawdzam). Z czasem zamieniliśmy na kartę kredytową, bo oprócz zniżek członkowskich, mamy zwroty na paliwo i restauracje. Więc się opłaca. Wykładania aż tak dużo nie ma, przywożą paletę i wstawiają na miejsce. Odpadają im koszty wysyłki i pakowania do wysyłki (nawet najmniejszą pierdółkę wysyłają gratis).
Zakupy duże zrobione, na jakiś czas starczy. Plus zabawka dla męża, jakaś promocja na drona była. Od dawna chciał, to będzie miał na gwiazdkę i urodziny prezent.
Makro znam, kiedyś była moda na zakupy u nich, pożyczałam kartę od rodzinki, potem już mieliśmy swoje. Teraz miejscowe aldiki, lidle czy pasaże handlowe nam wystarczają. Odpada jazda na Bielany Wrocławskie. W Selgrosie chyba nigdy nie byłam, nie mamy karty, potrzeby ni ochoty gnać pod Wrocław na wielkie zakupy. Lenistwo zakupowe mnie dopadło. Więcej kupujemy w sieci, przez allegro lub moje kanały: zooplus, yves r. czy inne damskie e-sklepy.
Witam sobotnio słaba ze mnie gosposia - od rana młyn domowy, zakupowy bo lodówka i szafki puste a przede wszystkim cukru do nastawu calvadosowego brakło. W planach miałam sprzątanie nagrobków, ale eM nie ma czasu - samej mnie nie puścił /bo pewnie w tym tłumie zaraz kogoś stuknę /. No nic, deszcz mnie zniechęcił więc nie ma o co walczyć - autko lekko drasnęłam" i wielkie halooo teraz, jakby on nigdy nie rozwalił auta /13go zresztą/ i to dokumentnie, na szczęście sam wyszedł ledwo draśnięty /gdyby miał rękawiczki, jak ja zwykle, to nawet i tego by nie było/. Obiadek gotowy, nawet wielowariantowy: aromatyczny indyk w pigwie, zupa selerowo-fasolowa z mięskiem szynkowym gulaszowym i pierogi z mięsem. Głodu nie będzie, nakupiłam tyle dzisiaj, że 2a razy pani w mięsnym paragon sprawdzała /obie nie mogłyśmy uwierzyć , że aż tyle warte są 'ochłapy/. Teraz rozpuszczam cukier i wlewam do balonu, potem może ogarnę podłogi?? Najchętniej przespałabym popołudnie, ale prace mężowskie, ociepla poddasze, nie pozwolą oka zmrużyć. Nie piekę dzisiaj, ale planuję ten cudaczek pigwowy, z orzechami i skórką pomarańczową. Może na 1go dam radę?? dla głodnych gości.
Spokojnego dnia z odrobiną słonka choćby wirtualnego ;)
Wybaczcie moją nieobecność, ale ostatnimi czasy byłam pochłonięta tylko jednym. Na szczęście idzie ku dobremu. Część dokumentacji została odnaleziona bagatelka w... Poradni chirurgicznej, gdzie a propo nigdy nie byliśmy. Wciąż szukają tej najistotniejszej, choc wg mnie akurat nic nie wnosi, no ale na komisji tak, więc..
Jutro jadę do pani neurolog odtworzyć wspólnymi siłami to co najważniejsze. Jestem dobrej myśli
A zmieniając temat dziś robię małą imprezkę z racji moich wtorkowych urodzin. Właściwie to córka mnie "wrobila" zapraszajac wcześniej gości Zapewne by odwrócić moje myśli i skupić się na czymś przyjemniejszym. Zrobiła tort Czarnolas z przepisu tutejszego, resztę ja
To na razie tyle, jak się to wszystko zakończy będę częściej się odzywać. Pozdrawiam niedzielnie
Oooo! Jak dobrze! Idzie wszystko w prawidłowym kierunku. Super! Super! Trzymam mocno kciuki za pozytywne efekty całego zamieszania żebyś już wreszcie mogła odetchnąć. A póki co już teraz najwspanialsze i szczere życzenia. Niech się spełni wszystko, na czym Ci zależy. Uściski!
Witam niedzielnie Sobota upłynęła szybko, bo cały czas miałam coś do zrobienia. Dziś już na spokojnie. Właśnie piekę boczek i popijam poranną herbatę. Połówek zameldował, że za 2 godziny powinien być w domu Byłam w Biedronce i skusiłam się na doniczkę jesiennych kwiatów. W domu też mogą cieszyć oczy, bo czemu by nie Dobrego dnia
Piękna niedzielka Od raniuśka dzisiaj fajnie, mimo pobudki przed 6tą, na kocie wezwanie. Potem zasnęłam aż mnie kawą i gwarem kuchennym obudzili. Tak słonko świeci, że trudno w domu usiedzieć - kociarnia nie wierzy, że to ciepełko tylko pozorne, za szybą jeszcze chłodno, może później razem powędrujemy na dwór. Na razie cisza, eM zapuścił swoją muzę /ja nie bardzo ją lubię, ale dziś jego dzień, jego płyty/. Potem leniwe szykowanie obiadku, mięsko upieczone tylko jabłka uduszę na patelni /kroję na ćwiary lub 8ki i posypuję przyprawami/. Na deser też jabłka, świeże bo teraz smakują najlepiej i są do zjedzenia na już, prosto z działki teściowej, bez konserwantów. Winko buzuje, na drożdżach dzikich i wczoraj dodanym cukrze, potem chyba soku z pigwy doleję, nasze słabsze sztuki wybiorę /myślałam o gruszkach, ale są za drogie/. Troszkę malin mam do zebrania, większość pewnie zjemy, gorsze do octu wrzucę, jak coś zostanie to może sok będzie do herbaty.
Udanego wypoczynku na luzie lub na imprezach życzę Wszystkim
I już niedziela. Od wczoraj ogarniam pranie. Bo jak nie ma to nie ma, a jak się nazbiera, to wszystko na raz. Trzeba dać radę.
Pogoda ładna, ociepliło się. Wczoraj popróbowałam moje urodzinowe owoce (z krzaka co dostałam od pracodawców). Calamondin Owoce malutkie, dalej zielone, ale już łatwo się obierają. Multum ich jak na pierwszy rok posadzenia w gruncie. Kwaśne nieziemsko, a jednocześnie na końcu języka zostaje słodki posmak. Do tego pestki regularnego rozmiaru jak w cytrynie, co nie zostawia wiele do jedzenia. Teoretycznie powinny być rozmiaru mandarynki, a one są pomiędzy orzechem laskowym a włoskim i to te większe. Stwierdziłam, że potrzymam na krzaku do pierwszych przymrozków, co urośnie i dojrzeje będzie plusem, potem wszystkie zerwę i wycisnę sok. Dużo go nie będzie, ale zawsze. Może za rok będzie lepiej rodził.
Gdy owoce są liczne i drobne, to chyba brakuje nawozu poprawiającego plonowanie, może gleba nie taki ma odczyn jak lubią?? Albo konieczne jest przycięcie pędów by zostały tylko te najsilniejsze i najmłodsze. Susza też może osłabiać roślinkę. Trudno wyhodować piękne owoce w ogrodzie, trzeba sporo pracy, kombinacji i często pieniędzy na kupowanie specjalnych odżywek.
Obserwuj i pielęgnuj krzaczek a odpłaci dorodnymi owocami.
U mnie ziemia licha, glina bardziej. Rośliny mają na start ziemię doniczkowa, która nie jest tym samym co urodzajna gleba. Podsypuje nawozem do drzewek owocujących, teraz jak zakryłam włókniną to utrudnione, bo mały dostęp, ale zakupiłam takie słupki do wtykania w ziemię, zobaczymy na ile pomoże. Ja wielkich plonów nie oczekuję, ale każdy owoc cieszy.
Na dworze ciemno, szaro, buro i ponuro. Wygląda na to, że będzie padało. A planowałam po południu jechać oporządzić groby. A teraz zbieram się i jadę do Katowic na umówione spotkanie z neurolog. Po drodze straszne korki z powodu niekończących się robót. Wszyscy już mają tego dość. A tu jeszcze inne sprawy.. No nic, nie będę tu rozsiewać pesymizmu. Wszyscy wiemy jak jest..
O jej! Ale pyszności przyniosłaś nam z samego rana Trzymam kciuki za wizytę u neurologa. Jedź, załatw wszystko pomyślnie i wracaj szczęśliwie do domu a potem daj znać jak poszło.
Słodkie chętnie pożrę do kolejnej kawy. Taak, życzeń nie wklepałam a ciasto podjadam Życzę Ci jak najwięcej dobrych dni, szczęścia ile wlezie i duuużo zdrówka by nie tracić życia na choroby. Posyłam przytulasy i cmoki od naszego stadka .
Myślałam o wklepaniu życzeń, ale panika domowa odciągnęła mnie - był czas na porządki cmentarne, najwyższy czas póki pogoda fajna i nie kapie z nieba. Idealnie wczoraj nam słonko świeciło, wszystkie listki i chwasty wyszperałam, wypucowaliśmy na błysk kamienie i zapaliłam znicze. Można już kompozycje świąteczne ustawiać.
Witam poniedziałkowo Dobrze, że poranek pogodny, bo mogłam zrobić spacer a potrzebowałam go bardzo. Trzeba było nabrać trochę energii, bo wczoraj posiedzieliśmy sobie dłużej i zasnęłam po północy a mój wewnętrzny zegar budzi mnie po czwartej i nie ma zmiłuj. Dlatego zawsze staram się chodzić spać trochę wcześniej. Popołudnie szykuje się pełne różnych zadań. Dobrze, że w lodówce jest wszystko, co potrzebne więc zakupy spożywcze odpadają i na obiad też się coś znajdzie. Dobrego startu w nowy tydzień!
Witam :) i nie wierzę w to co widzę - tak ciepło już dawno nie było, nawet opalanie można planować. Na razie zrywanie ostatnich malinek i złotej pigwy muszę ogarnąć. Wczoraj chyba przedostatnią cukinię zerwałam /do dzisiejszej jajecznicy/.
Mam pomysł na mrożonkę: seler siekany w słupki z pigwą krojoną w kostkę. Potem tylko poddusić na tłuszczu lub bez i dodatek obiadowy gotowy . Muszę tylko zapas bigosowy /sosy i mięska mrożone/ wykorzystać na bigos świąteczny /o ile doczeka tych Świąt listopadowych/.
Fajnego, zdrowego dnia i tygodnia :)
Alman co porabiasz? czosnek sadzisz czy przetwory musisz gotować? Napisz parę słów, jak znajdziesz chwilkę.
Leci ten czas jak oszalaly. Za tydzień Wszystkich Świętych, a po nich do świąt jak z pejcza strzelił. Wczoraj pomyślałam o pierniku staropolskim. Im dłużej leżakuje tym lepszy. Dawniej, jeszcze za czasów króla Sobieskiego, jak komu córka się zrodziła, to wyrabiali pierne ciasto, a potem w ziemi zakopali i tak to ciasto dojrzewało aż do ślubu tej córki. Ponoć miało to przynieść wszelaka pomyślność. Już sobie wyobrażam jak musiał smakować, mniam. A ja z tych które pierniki lubią, a wiem, ze nie każdy lubi. Np moja koleżanka na sam zapach dostaje mdlosci ona tylko sernik i murzynek
Ile ludzi, tyle gustów, co by to było, jakby wszystkim to samo smakowało czy się podobało. Nikt by nic innego nie wymyślił, a tak to proszę ile smaków i rozmaitych przeróbek. Smosia to prawdziwa kreatorka smaków . Zresztą wszystkie jesteście
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia. P. S. Wspólnymi siłami odtworzylysmy część dokumentacji. Podobno najpóźniej do piątku będę miała komplet tego co brakuje
No suuuuuper! Wreszcie odetchniesz mając te dokumenty w rękach. Brawo!
Masz rację - piernikowy czas zbliża się dużymi krokami . Właśnie przypomniałaś mi, że trzeba się rozglądnąć za miodem do ciasta. W mojej rodzinie wszyscy czekają na piernik. A! Informacja dla osób, które robią masę orzechową do przełożenia piernika - w tym tygodniu oferta Lidla ma mielone orzechy laskowe. Warto się zaopatrzyć, bo potem trudno kupić a jak są, to w jakiś kosmicznych cenach.
Goplano, siedzisz tak cichutko a tu chyba czas na świętowanie, co? Nadia mi przypomniała więc też chcę dołączyć do tych, co życzą Ci dużo szczęścia, pięknych, spełniających się marzeń a najwięcej zdrowia. Uściski!
Witam wtorkowo Wczorajszy dzień był tak intensywny, że jeszcze dzisiaj rano czułam jakieś zmęczenie. Poranny spacer dodał mi energii więc już powinno być OK. W planach mam odnawianie z Połówkiem kuchni u rodziców. Teraz trzeba kupić parę niezbędnych rzeczy. Zdecydowałam, że wezmę na tę okoliczność 3 dni urlopu żeby mieć więcej czasu i zrobić to bardziej na spokojnie. Taka to ostatnio gonitwa. To wszystko, to NIC - grunt żeby być zdrowym a resztę już człowiek ogarnie Dobrego dnia
I od razu składam serdeczne zyczenia urodzinowe dla Goplany :) Kochana Goplano, nasza Niezapominajko składam Ci serdeczne życzenia, żebyś wszystko odnalazła co masz odnaleźć, oraz dużo zdrowia, szczescia, pomyślności i spełnienia wszystkich marzeń, zyj 100 lat
Kochani ja troche chorowita jestem, nie za bardzo, ale troche cos mnie trzyma, kuruje się na wszystkie sposoby, więc może dlatego nie mam ani kaszlu, ani kataru, ani nie kicham, tylko taka trochę rozbita jestem, jakby glowa bolala, ale nie bolała tak dziwnie... Ale dojdę do siebie prędzej czy później ;)
Jeśli chodzi o piernik, to on juz w marzeniach chodzi za mna dluzszy czas i moze faktycznie wstawic go troche prędzej i będzie sobie dojrzewać
Trzymajcie się ja skonsumuje śniadanko i muszę pomóc rodzince w sprzątaniu, na tyle na ile mogę - Pozdrowionka :)
Zdrowiej szybciorem, bo święta idą a z nimi pracy sporo. Teraz każdego coś trzyma: głowa, kręgosłup albo licho za gardło trzyma Ja pokasłuje, ale tak to jest gdy kaszlaki w kolejce na plecy włażą i sieją ile mogą wokół /mnie dokładnie okaszlała paniusia, specjalnie i złośliwie - może szukała powodu do kłótni, ale ją zawiodłam, tym razem .../.
Ja też śniadanko planuję i do szykowania bigosu zaraz biegnę - będzie roboty na pół dnia, potem już sam dojdzie w piekarniku. Musiałam też rodzinne sprawy obgadać, porządkowe i 'życiowe - ciągle jakieś przeboje, problemy i radości też na szczęście.
Odzyskuj zdrowie i siłę, bo bez Ciebie ani rusz - wszędzie, tutaj też
Nadiu, ja też życzę Ci szybkiego powrotu do pełni sił. Pozwól sobie na małe "lenistwo", daj odpocząć swojemu organizmowi. Pewnie kurujesz się naturalnymi sposobami i super, ale czasem trzeba "odetchnąć" od codziennej gonitwy. Uściski pełne serdeczności
Rano zapomniałam telefonu, musiałam czekać do powrotu do domu, moje 3 wolne godziny wróciły w tym tygodniu.
Coś mi się dzieje z samochodem. Albo pora wymiany akumulatora nadchodzi (w końcu ma już ponad 3 lata, do tego jeździ głównie po mieście), albo elektryka mi siada (ta opcja bardzo mi się nie podoba). Ewentualnie świece do wymiany...
Jako, że za dwa tygodnie wyjeżdżamy na weekend, w trasie akumulator powinien się naładować, wtedy będzie wiadomo. A potem i tak idzie na wymianę oleju, więc poproszę o sprawdzenie.
Ale bez tej skarbonki ciężko. Dlatego kupujemy nowe samochody. I potem dbamy o nie, wiedząc co zrobione i co trzeba zrobić. Nasz ticolot, z 1999 roku ciągle w służbie, myśmy oddali (sprzedali) teściom, gdy kupowaliśmy kijanke (kia rio). Oni rok temu przekazali kuzynowi męża, żeby miał czym ich wozić ewentualnie. I jego żona nadal użytkuje. Kijanka nie miała tyle szczęścia, już zezlomowana. Bo zostawiliśmy ją synowi, któremu było wszystko jedno, oddał mojej siostrze niby na chwilę, która nie inwestowała w nie należący do niej samochód, myśmy płacili ubezpieczenie i naprawy, gdy przylatywalismy. Przepisaliśmy na nich, bo cena spadła bardzo, za dużo trzeba było zrobić, żeby sprzedać, tak przynajmniej ubezpieczenie nam odeszło.
Mój brat ma dustera, ponad 10 lat, od nowości. W wakacje pytaliśmy czy wymienia. Powiedział po co, skoro poza wymianami eksplostacyjnymi nic się nie dzieje.
I to droga 'skarbonka - teraz czas ubezpieczeń, podstawowe oc kosztuje sporo, zniżki mamy, ale nawet one nie zbiją ceny poniżej 600 - 700 :(( A płacimy za 2a, nawet jak mój staruszek dłuuugo nie mógł jeździć i czekał na ręce i czas mojego eMa /ciągłość ubezpieczenia trzeba zachować /. Zdzierają strasznie, a gdy masz problemy w trasie, to licz na siebie i rodzinkę. Już to przerabiałam po kraksie, kiedy laweta była potrzebna. Szkoda nerwów i słów nawet ... płacz i płać, bo mandat jeszcze dołożą.
Pogoda zapowiada się ładna. Co prawda teraz u nas gęsta mgła, ale zawsze potem jest cudna aura. Oby tak do Wszystkich Świętych. Wpadłam na chwilę żeby się przywitać i już spadam, bo znowu wyjazd.
Taka piękna aura ma trwać długo, będą ciepłe te święta i spokojnie można wspominać wszystkich nie-świętych, odwiedzić rodzinkę. Jeszcze tylko znicze, takie większe i delikatnie zdobione muszę wyszperać, pełno jest przesadyzmu - za bardzo strojnych, 'odpustowo wymalowanych i obklejonych aniołkami czy kwiatami. No i o sobie muszę pomyśleć - czas już na fryzjera i moje domowe spa /zamiast wizyty u kosmetyczki /.
Powodzenia i uważaj na drodze, ruch coraz większy a kierowcy mniej ostrożni . Pozdrawiam :)
Witam środowo U mnie też gęsta mgła. Zrobiło się dużo chłodniej ale może później się ociepli i wyjdzie słońce...? Niby tak zapowiadają. Zobaczymy. Wczorajsze popołudnie, to kolejny dzień zakupów. Tym razem farby, wałki i takie tam. Dzień zleciał nie wiadomo kiedy. Czasu starczyło żeby zjeść obiadokolację i nim się oglądnęłam już było dobrze po 22-ej. Ciągle mało tego snu, bo wstaję o godz. 4.30 Postanowiłam, że wezmę w piątek urlop tak więc jeszcze tylko jutro A póki co papiery na biurku czekają więc czas się zabrać za pracę. Dobrego dnia
Dzięki za prognozę słoneczną - fajnie, deszczu mam od wczoraj dość. Planowałam akurat robotę przy płocie sąsiadowym /fasolkę chciałam zdjąć z niego/ a tu ulewa na całego, czekałam, czekałam aż minie i chyba godzinkę padało.
Wczesne wstawanie dobija, kiedy musiałam dojeżdżać z Mężem raniutko, zrywał nas przed 4tą, o 6tej musiał być w pracy a ja zaliczałam nadgodziny . Wychodziłam nieraz po 18tej, czyli 12 godzin w robocie, potem jazda do sklepu i do domu - po 20tej zjadaliśmy kolację i do spania, by rano znowu gnać jak te konie do roboty.
Teraz do kociarni i roślinek, jeszcze tylko wołowinkę na obiad podszykuję, ja mam ulubione podudzia zamarynowane /aż zaa barrdzo marynowane - zapaszek już mają, mimo że stały w lodówce/.
Udanego malowania, praca uciążliwa, przez ogólny bałagan, ale efekty zawsze cieszą i to dłuuugo
Ja też wstaję o tej porze. Nawet w weekend, no może pół godziny dłużej pośpie, organizm sam się budzi. 12 godzin w pracy, powrót do domu, obiad i spać, bo rano trzeba wstać. Dobrze, że czasami zakupy z pracą zrobię. Niby nic wielkiego nie robię, to samo co w domu, ale ten brak wolności w takim wymiarze wykańcza. Bo to nie wnuczka, tylko obowiązek służbowy, nawet jak ją uwielbiam.
Podobno wczoraj było częściowe zaćmienie słońca, u nas było raczej całkowite zaćmienie chmur
Wczoraj ukończone sprzątanie kolejnego pomieszczenia, zostały takie drobne rzeczy do sprzatniecia, ale to co najważniejsze, to sprzatniete. Tak gruntownie do posprzątania została nam kuchnia (ta potrzebuje więcej czasu, wiadomo, od razu się nie da) no i łazienka acha i okno od zewnętrznej strony tego pokoju co było teraz sprzątnięte. No i przedświąteczne sprzątanie bede miala juz z glowy. Mysle, ze koniec bedzie w polowie listopada? A potem to już tylko na bieżąco sprzątanie i pichcenie
Witam czwartkowo Jutro urlop - jupi! Wczoraj po pracy postanowiliśmy chwilę odetchnąć od tej ostatniej "gonitwy". Stwierdziliśmy, że zjemy sobie pizzę na Wałach Chrobrego czyli w przyjemnym miejscu z widokiem na Odrę. Słońce świeciło więc można było usiąść na zewnątrz. No i byłoby super gdyby pizza nie zawiodła. Kiedyś była tam najlepsza w mieście a teraz przeciętność nad przeciętności. Szkoda Wzięliśmy z tuńczykiem i wyobraźcie sobie, że po wierzchu została polana majonezem. Rozumiem, że ktoś ma taką ułańską fantazję i proponuje dodatkowo majonezowy sos ale wówczas powinien być podany osobno - kto chce polewa sobie. Hm...czas szukać nowego miejsca. Dziś po pracy wybieramy się na cmentarz. Czas wymyć pomniki. Chętnie bym postawiła kwiaty, ale obawiam się, że zostaną ukradzione i ktoś inny będzie je kupował drugi raz Pogoda fajna i to w całej Polsce Dobrego dnia
Witam :) już czwartek i zaraz dłuższe święta - u nas chyba 2a dni potrwają, z przerwą na zaległe prace i nowe pomysły. Jak to pomysłowych robota lubi /wolę taką wersję, bo ta z 'głupim nie jest wg mnie prawdziwa /. I tak wymyśliłam nową kombinację do mini-balonu: sok malinowy i pigwowy + cukier rozpuszczony w wodzie przegotowanej. Pracy będzie sporo - maliny zebrać, wybrać te dorodne, reszta do octu. Albo wycisnąć sok od razu, albo zasypać cukrem i poczekać?? Pigwę natychmiast wyciskam, bo balonik malusi, nie pomieści owoców. Poza tym bigos mam podpieczony, dzisiaj 3ci dzień - pachnie i wygląda dobrze, będzie wyżerka, mam nadzieję że na święta starczy /różnie bywało z dobrym bigosem /. Obiad mam kombinowany: ja swoje podudzia /pysznie wyszły, mimo 'zapaszku/ a eM dostanie znowu polędwiczkę zapiekaną pod pigwą /smakuje mu bardzo/. Pomyślę też o pieczeniu drożdżowca wg almanowego linku, ale to później, bo dzisiaj gnam do roboty: liści mam po kolana i muszę karczować truskawki.
I już czwartek, zaraz koniec miesiąca. A dopiero co się zaczynał, kiedy to przeleciało.
Dzisiaj rano dostałam od męża wiązankę smsow, która nijak nie pasowała do siebie, wysłałam mu screena, a on - o moje sms z wyjazdu się odnalazły. A to już ponad tydzień...mówił wtedy, że coś dziwnie sieć działa.
I od razu nasuwa się pytanie, kto przejmuje listopad? Porządek musi być
Wreszcie udało mi się porobić na grobach. Pogoda ładna i ciepła, więc wszystko sprawnie poszło. Zwykle o tej porze roku dawno mam wszystko porobione..
Dziś robię zupę z dyni a jutro zamierzam zrobić ciasto. Jeszcze nigdy nie robiłam, ale myślę, że będzie dobre. Oby wyszło
Pozatym przede mną gotowanie bigosu, pół na pół ze świeżą kapustą. Mam dorodna główkę z pola od cioci. Mięciutka, fajna, nie taka zbita jak to z warzywniaka.
No i czekam wciąż na dokumentację, dziś najpóźniej miały dojść. Zobaczymy, bo mam już dość tych wyjazdów i walki o każdy łaskawy skrawek papieru które tak szukali..
Ważne i trafne pytanie: kto gosposią będzie od 1go? Alman znikła czy może sieć ją blokuje? Basia i Mariola nie wstępują na kawę i pogaduchy :(( Coraz ciszej i smutniej w Kawiarence. Szkoda, że jesteśmy aż tak zabiegane i brakuje czasu na stukanie w klawiaturę. Ja dzisiaj nie zaspałam, ale młyn domowy mam i chyba przez to głowa mi pęka od 3ciej nad ranem. Zaraz 2gą kawusię zaparzę, nieraz pomogła bolenie odgonić. Teraz 'jadę na aspirynie Ce, bo apap już przestał działać /po 9ciu godzinach, i tak długo mnie trzymał w formie/.
A jakie ciasto wymyśliłaś? pochwal się, chociaż wyobraźnię podkarmię, bo piec chyba nie dam rady. Bigosu mam na szczęście sporo, zamroziłam większość dla głodnych podróżników, którzy lubią nas odwiedzać bez zapowiedzi. Wędliny tylko dokupię, jajca mam więc zawsze coś wykombinuję na szybko.
To do dzieła, albo pod kocyk by głowa odtajała i przestała ciążyć.
Wczoraj miałam okropny dzień, nic mi nie wychodziło i napięcie w powietrzu sie czulo :( Kaszka na mleku mi się zważyła, chleby upieklam i takie jakieś zbite wyszły, mąż miał spięcie w pracy, córka poszła z koleżanką do kina na film psychologiczny, który okazał się niesamowicie nudny... Jedyne co wyszło, to zapiekanki na wieczór, kiedy dzień chylił się ku końcowi i wyszło ich sporo - nawet teraz nie jestem po nich głodna Ciekawa jestem jaki u Was był wczorajszy dzień, tez taki zadziorny?
Przesylam link o walorach i zdrowotnych herbatkach z chryzantem, a więc na czasie ;)
Wczoraj było całkiem fajnie, ogarnęłam liście, załatwiłam świeże jaja dla rodzinki i bigos wypiekłam smaczny - już podjadamy, sporo też zamroziłam na święta. Pogadałam przez telefon i płot z ludziskami, nadrobiłam zaległości towarzyskie i może jeszcze pigwę dostanę na sok lub dżem /niekoniecznie dla nas, podrzucam chętnym w okolicy/. W nocy mnie obudziła boląca głowa, tabletka pomogła mi znowu zasnąć. Pobudka jak zwykle i młyn jak to przed imprezami rodzinnymi, do tego sprawy remontowe /eM gnał po nową szybę do okna dachowego/.
Herbatki chryzantemowej nie piłam, szkoda - pachnie przecież tak apetycznie. A wczoraj obgadałam piwoniową herbatkę, też nie piłam a podobno bardzo smaczna jest i zdrowa, zwłaszcza z tych ciemnych odmian. Gdzie takie cudeńka można znaleźć? poszperam kiedyś w zielarni, a nuż mają.
Nadia, dobrze, że zapiekanki wyszły. Ale to już tak jest, że jak się wali to jedno po drugim.
Już piątek, idę później do pracy, może szybciej wrócę. Zobaczymy co wyjdzie moim lekarzom. Dzisiaj będę miała być może bardzo intensywny dzień. Bo dziewczyna, która sprząta, może przyjdzie ze swoją córką dwuletnią. Ona będzie sprzątać (mama), mi przypadną dzieciaki.
Weekend planuję domowo, zobaczymy jak z realizacją. Bo jednak jakieś zakupy by się przydały.
Zakupy to moja zmora, zwłaszcza gdy tłumy gnają po wszystko, jakby stan alarmowy ogłosili a ceny szaleją. Jak Malutka będzie miała koleżankę do zabawy to odsapniesz, wymyślisz wspólną zabawę albo zapuścisz bajkę.
U nas ciąg dalszy napraw, remontów i docieplania domku - po wczoraj odebranej fakturze za prąd mamy sporo do uszczelnienia a nawet zaklejenia na dobre /okna piwniczne lub łazienkowe/.
Ja nie lubię się pętać bez sensu po sklepie. Zawsze mam listę, co mam kupić. Do każdego sklepu osobną. Nie lubię lazic, żeby tylko pooglądać, no chyba, że zakup jest na horyzoncie i potrzebne są informacje.
Uwielbiam opcję zakupów do odbioru, tym bardziej, że jest darmowa. Nie kupuję mięsa, warzyw w ten sposób- ale wszystko co paczkowane, mrożonki, puszki. Zamówię jedno i zaczynam dodawać na następne zakupy, do momentu aż którejś z rzeczy w koszyku naprawdę nie potrzebuję na już. Ile to mniej pętania po sklepie.
Czego mój mąż nie może zrozumieć. On uwielbia lazic, brać wszystko do ręki, oglądać. Normalnych zakupów nie zrobi, ale wynalazki, coś co nie jest potrzebne na już (ja bym nie zwróciła uwagi, ale skoro przyniesie, to kupujemy często) i zawsze mówi, że go nie chcę brać na zakupy. Takie szwendanie to lubi przy okazji regularnych zakupów, sam nie pojedzie.
Amerykanie uwielbiają wszelkie przebieranki, dekoracje. I są w tym naprawdę dobrzy. BHP w pracy męża dotyczy obuwia, te muszą mieć zgodnie z wymogami, reszta dowolna. Ma jakiś fartuch, wisi w domu jeszcze z metką. Częściej nosi sygnowane nazwą firmy koszulki i bluzy. Teraz dostali lunchboxy z logo. Jak jest ligowa gra uczelnianego klubu sportowego, to większość ludzi chodzi w koszulkach ECU pirats, taki lokalny patriotyzm. A studenci na stałe noszą ubrania z symbolem uczelni, potem jako absolwenci, rodzice z dumą ubierają koszulki z napisem ECU parent
U nas mokro i cieplo :) Fajna ciepła jesień, aż chce się korzystać ze spacerów po jesiennych parkach
Wlasnie pije kawe poranna i do tego kupny paczek z piekarni z Oławy :)
Kochani zaraz znikam, żeby delektować się zbyt wczesna kawa z mężem, ale chce Wam na koniec przypomnieć, ze dzisiaj w nocy przestawiamy zegarki na czas zimowy, czyli śpimy godzinę dłużej - z 3.00 na 2.00 Oj to pospimy sobie
Pamiętam o zmianie zegarowej i mam nadzieję, że to jedna z ostatnich ... Anglicy też mają czas letni?? nie wiedziałam a czasami zerkam na Waszą tivi /niewiele rozumiem, ale obrazki - filmiki mają piękne i ciekawe/.
U mnie zmiana czasu za tydzień. W Stanach to jest dopiero zamieszanie - kilja stref czasowych, od Atlantyku do Pacyfiku są 3 strefy czasowe, trzy godziny różnicy. Czas się zmienia w połowie stanu na przykład (Floryda, Tennessee ). Arizona to jedyny stan, który ma ten sam czas przez cały rok. Ale tereny Indian Navajo już nie. Gdy jesteś w okolicy, telefony zmieniają czas jak szalone, nie zawsze nadążając, jeżeli nie korzystasz ze zwykłego zegarka, mając tylko te smart, można się pogubić. Być za późno albo za wcześnie.
Witam sobotnio Wczoraj dzień zleciał migiem. Cały czas biegiem i jedno zadanie goniło drugie. Umówiliśmy się na koniec ze znajomymi na małą kolację i ledwo zdążyliśmy. A niby miałam dzień urlopu Dziś spowolnienie ruchów. Pomniki umyte, kwiaty i znicze kupione więc teraz już na spokojnie. Zaraz wypijemy kawę i pomyślę o jakiś zakupach żeby uzupełnić braki. Na szczęście dużo tego nie będzie. Wspominałyście o bólu głowy z czwartku na piątek (jeśli dobrze zrozumiałam). To powiem Wam, że ja też obudziłam się z dziwnym uciskiem w zatokach. Wzięłam o 5-ej tabletkę i jakoś minęło . Udanego i słonecznego weekendu życzę
Tak, kleszcze w skroniach i ogólne rozbicie, mdłości jak zwykle /na samą myśl o jedzeniu/ - typowe dla migrenowców. Tabletki, potem chwilka leżakowania i wieczorem już było znośnie. Plany musiałam tylko okroić - dzisiaj może nadrobię. Jak nie to też nic się nie stanie, od dawna nie jestem pedantką, zwierzaki umieją nauczyć luzu domowego - nie sprzątaj zbyt często bo i tak zaraz nabałaganimy
Ja cały tydzień miałam zatokowy ból głowy. U mnie tabletki nie działają, więc omijam jak się da. Gdy wezmę więcej zaraz odzywa się zgaga, więc muszę przetrwać. Oczywiście płukałam zatoki, to pomaga, niby nie zatkane ale dawało ulgę. Ja nie mam migren, głowa boli mnie, gdy nadchodzi zmiana sezonu - na wiosnę i jesienią, gdy są największe zmiany temperatur. Aż dziwne, bo mój mąż, który cierpi przy każdej zmianie pogody, teraz przeszedł bez uszczerbku (on jest z tych co słabo znoszą ból, bardzo akustycznie, więc wiesz, że go boli. W moim przypadku pewnie nawet nie zarejestrował faktu).
Cześć :) jak ten czas zmyka w sobotę rano, chyba ktoś podkrada nam - koty bo telefon milczy /zapomniałam naładować i chyba dopiero w nocy go obudzę by mieć wolne od gadulstwa/. Gnamy, gadamy i to czasami głośno bo zdania mamy różne a każde swoją rację ma i broni jej jak honoru . Ogólnie jest jak zwykle, teraz czas na swoje sprawy, potem praca domowa i ogrodowa, zakupy sklepowe i wieczorem może 1sze zlanie winka kombinowanego /popłuczyny po prawdziwym winku, którego mało było więc szybko poszło - ważne że smakowało wszystkim/. Obiad wykombinuję, bo czasu za mało na gotowanie i lodówkę wyczyściłam prawie do 0ra, jak to przy bigosie. Za oknami pięknie i cieplutko jak w lecie, pod wieczór. Na dalekie wyprawy nie mamy czasu, obowiązki nas trzymają, a coraz ich więcej. Szkoda, nacieszę oczy fotkami i musi na razie starczyć.
Wczoraj widziałam zdjęcie usg dzidziusia, to już za jakieś trzy tygodnie, moi dalej nie znają płci, choć wyraz twarzy wskazuje na konkretną (i wszyscy to mówią, włącznie z rodzicami). Ale jako, że czekają do rozwiązania, więc nie będę ujawniać, bo może natura płata figle, między nogami nie było zdjęcia.
Dzisiaj jakieś zakupy, bo warzywna część ogłasza braki. Przy okazji zamówiłam zawartość koszyka odbioru, potem wejdę na zakupy owocowo warzywne. I może pojedziemy zrealizować 15 % zniżki, do sklepu, z którego już nic nie potrzebuję, ale mój mąż zawsze coś wynajdzie, głównie tanie książki. Najśmieszniejsze, że mieliśmy po coś konkretnie jechać tam, tylko nie mogę sobie przypomnieć co to. Bo kazałam mu sprawdzać ważność zniżki. A to znaczy, że znowu coś nakupujemy... On nie lubi jeździć sam, więc od czasu do czasu ulegam.
U nas niestety niebo zachmurzone, naburmuszone i rano padalo...
Nawet juz nie wiem czy to jesień, czy to wiosna, bo zaczęły mi znowu zakwitać truskawki i jeżyny Z drugiej strony, dobrze, ze jest tak ciepło, bo przynajmniej te moje pomidory koktajlowe mogą swobodnie dojrzewać a jest ich trochę
Wiecie co? Zapisałam się na komputerowy kurs szycia na maszynie Nigdy mnie to nie pociągało, ale nie moge juz patrzec na za długie firany, czy zasłony, których nawet nie potrafię obszyc, ani na maszynie, ani recznie ... Kolezanka tez ciągle zajęta i nie ma czasu na takie rzeczy, więc postanowiłam wziąć przysłowiowego byka za rogi i zmierzyć się z wyzwaniem Zobaczymy jak to będzie, bo nie mam zielonego pojęcia o maszynie do szycia, a igła zawsze była moim wrogiem, mimo, ze szydelkuje, robię na drutach proste rzeczy, to chyba przyszedł czas spojrzeć maszynie prosto w oczy Trzymajcie kciuki, zeby sie udalo!
Ja też nie lubię szycia, choć potrafię. Wolę ręcznie niż na maszynie. Nawet umiałam cerować, ale to nie na moją cierpliwość. Teraz zostałam naprawiaczem rozprutych zabawek...poważna funkcja.
Szycie na maszynie to frajda, pod warunkiem że maszyna jest sprawna. Powodzenia, bo taka sprawność', jak w harcerstwie , bardzo przydaje się w domu i poza nim też. Szyłam, bo musiałam, ale wzrok mi siadł i w okularach już nie próbuję, mam sporo dziur do łatania, ale chyba oddam do 'Igiełki albo ponoszę jeszcze takie 'wentylowane bluzki i spodnie /głównie kieszenie/. Trzymam kciuki, a wiem na 100%, że będziesz prymuską kursową, bo Ty tak masz i wszystko umiesz /cytat: jeśli ktoś jest dobry to jest dobry we wszystkim - chyba nauczyciel nam to powtarzał i ciut racji miał/.
Witam słonecznie i na luzie niedzielnym, z godziną zapasową - to można zwolnić obroty. Wczoraj dałam z siebie wszystko, przekopałam wstępnie ugór co pod matą przez parę lat kamieniał. Miejscami chyba kilof górniczy będzie potrzebny /to dla eMa zostawiłam/ bo szpadel i moje gałązki cherlawe nie poradziły sobie, a ziemia nawet dość wilgotna jest. Dzisiaj 1sze wizyty na grobach, znicze i zapalacze naszykowane, teraz lekkie 2gie śniadanko i w drogę. Może odwiedzimy rodzinkę, chyba że spotkamy się na cmentarzu i obgadamy bolesne sprawy sprzed roku, powspominamy stare dzieje. Nie zaliczyłam wczoraj zakupów, mam 1n sklep otwarty, to może w nim coś upoluję, jak nie to jutro podjedziemy. Nie wiem kiedy ten rok mi zleciał - tylko 2 miesiące zostały, a my w polu z naszymi projektami, pomysłami i robotą, za mało nas do 'pieczenia chleba. Ważne, że po ... do dzielenia tego chlebusia" zjadą wszyscy tłumnie, aż drzwi z zawiasów będą wypadać . Co z tym światem się dzieje, z ludźmi?? za bardzo gnamy za czymś, by zauważyć co nam umyka i to coś bardzo ważnego - Ż Y C I E
Wypoczywajcie lub nie w tą ostatnią niedzielę październikową ale na kawusię czy inne drinki wstąpcie /ja winko domowe polecam /.
Winko kombinowane, 2ga frakcja wina z czerwonych winogron z dodatkiem soków cytrusowych, gruszkowego i siekanych suszonych śliwek, moreli - polecam zwłaszcza śliwki /nie mogą być wędzone!/ - ładny kolor i smak. Dosłodzone miodem rozpuszczonym w przegotowanej wodzie, ogólnie miodzio i to z 'kopytkiem /dzięki drożdżom sklepowym malaga/.
Przynoszę Wam wczorajszy wyrób, batoniki z masła migdałowego. Proste, szybko się robi, a jakie dobre. Można też polać czekoladą, można wykorzystać jako masę do ciasta. Myśli mi się sernik gotowany na trzy warstwy- jedna wymieszana z masłem migdałowym, druga biała i na górę polewa z masy migdałowej. Jak nie zapomnę to zrealizuję.
No chyba zaraz pognam do cukierni po ciasto, bo mnie aż ślina dławi. Cudeńko ciasteczkowe U nas nie ma masła migdałowego, chyba. Poszukam i pokombinuję, bo to musi być pyszne.
Na dworze tak ciepło, że obiad jedlismy na tarasie . Trzeba chwytać takue ciepełko póki jest. Smosiu pytałaś o ciasto. Mialam zrobić z dyni, ale ostatecznie nie zrobiłam. Dopiero dziś i to murzynka. Jutro zamierzam zarobić na piernik staropolski i niech leżakuje. Ekkore, niestety schody dalej. Obiecanki cacanki. Do piątku dokumentacja miała dotrzeć a okazało się, że nawet jej jeszcze nie wysłali...ot takie realia...
Nikt sie jeszcze nie zgłosił do listopadowej kawiarenki?? Hej dziewczyny zgłaszajcie się, szkoda by było zamknąć
Witam poniedziałkowo Poranna droga do pracy była inna, niż zwykle, bo dało się odczuć, że ludzie pozostali w domach. Ja musiałam dzisiaj przyjść, bo od środy mam urlop więc teraz nadganiam "robotę". Urlop zaplanowany w związku z remontem u rodziców. Z tego samego powodu chcę się wytłumaczyć, że nie zaproponuję przejęcia listopadowej kawiarenki, bo nie będę miała czasu na internet. Chyba, że nikt się nie zaoferuje, to mogę jutro otworzyć nowy wątek ale potem na trochę "ucichnę". Dajcie znać Udanego dnia!
Otwieraj, otwieraj. Będziesz zaglądać jak czas pozwoli.
A może podzielimy się rokiem? Jest nas 6 aktywnych teraz. Po dwie kawiarenki na osobę. Każda wybierze miesiąc z początku roku i następne otwarcie za 6 miesięcy. Będziemy miały z głowy problem ustalania kto.
Witam. Dziewczyny, ciężkie czasy u mnie, co chwila coś mnie dopada, a na "deser" jeszcze migrena jak tasiemiec. Jednak wiem, że teraz moja kolej na otwarcie kawiarenki i z tego się wywiążę. Jutro idźcie pierw na cmentarze, a potem dopiero na kawę wpadnijcie, bo jakoś tak... moje samopoczucie czasem do południa jest byle jakie i mogę się spóźnić. Pozdrawiam.
Bardzo dziękuję za bywanie u mnie, pisanie, wklejanie fotek i czytanie też Czas nas gonił, pracy wszyscy mamy od groma i ciut, ciut ale dałyśmy radę Na zmianę czas, zamykam X'2022 i czekam na Listopadową Panią
Smosiu, stworzyłaś doskonałą atmosferę. Kawiarenka była prawdziwie jesienna i nastrojowa. Dziewczyny dodawały sporo energii i wszystko nabierało tempa pełnego pozytywów i tym samym całość tętniła życiem. Dziękujemy
Szła, szła i przyszła Pani Jesień.
Usta koralowe (jarzębinowe ), włosy kasztanowe
a suknia mieni się wszystkimi odcieniami brązu i czerwieni.
Stąpa cichutko jak kot, po mchu i dywanach z liści,
zbierając śliwunie, maliny i winogron całe garści.
Niesie kosz pełen rumianych jabłuszek i złotych gruszek.
Szyszki z żołędziami i kasztany też do jej kosza wpadły,
dla radochy i zdrowia dzieciarni lub starszych.
Zapraszam serdecznie do październikowej kawiarenki,
będzie ciepła i przytulna a dzięki Gościom gwarna i wesoła.
Otwarcie już dziś bo jutro, w sobotę, będę od rana zabiegana i nie wiem kiedy wstąpię.
Tekst własny , fotki moje i sieciowe:
Smosiu dzięki Tobie widzę bardzo kobiecą panią Jesień. Tyle dobroci ze sobą przyniosła, ze zima zupełnie nie straszna
Oficjalnie witam Pierwszą Damę październikowej kawiarenki
Witaj Smosiu
Fajnie, że pomogłam i dziękuję za powitanie - o taakim wejściu nawet nie marzyłam
Udanego kawiarenkowania życzę nam Wszystkim, zaglądaj jak najczęściej i siedź ile możesz - kawa czeka zawsze, herbatkę na życzenie też zaparzę :)
Smosiu niosę do kawki ciasto meksykańskie, zapraszam po kawałku Wszystkich
Czemu meksykańskie?
Fascynują mnie nazwy, skąd się biorą.
Lubię śledzić historię, przyczynę...
Oto przepis pod taką nazwą http://wielkiezarcie.com/przepisy/ciasto-meksykanskie-30000115
A ja dopiero śniadanie zjadam
Ja też, więc ciasto porywam na potem
Ależ ładne słowa! Pięknie czujesz jesień - wyraźnie widać, że nią jesteś. Idealny początek października. Brawo!
Spróbuję znaleźć dla siebie miejsce obok tej gromadki kotów
Polska dookoła w deszczu a środek słoneczny
Spokojnie, kociarnia przygarnie każdego, nawet mruczeniem utuli, ukoi skołatane nerwy i ogrzeje siedząc na kolanach lub polegując na ramionach.
Za prognozę dziękuję, potrzebna jest zawsze, jak poranna kawusia ,
wiadomo jak wystroić się na spacer czy zakupy
Dzięki :)
Witam nowa gospodynie październikowa
Piękne słowa, ciepłe i tylko czekałam, żeby zobaczyć jaki to autor, a tu sie okazuje, ze autorka jest sama nasza Smosia Brawo!
Witam od progu wejścia, w którym stoi z kawusią Jesienna Pani... Toż to niemal poetka z tej naszej gospodyni, pięknie, brawo.
Miałam wpaść z ciastem, ale jeszcze nie upieczone, będzie potem.
Pogoda jak zwykle, szaro i buro, mokro też, choć w tej chwili nie pada.
To trzymajcie się ciepło i zdrowo.
Poeta, tylko główka nie ta
Dzięki :) starałam się bo wielbię Jesień a Wy zasługujecie na najpiękniejsze powitania - zapraszam serdecznie zawsze i o każdej porze
2gie podejście / jak zwykle disco nam fundują na łączach/:
Dziękuję przyznaję, że kawałek wieczoru zarwałam by sklecić te 'strofki
Nie chciałam przynudzać i najpiękniej jak potrafię zaprosić Gości do Pani Jesieni na kawę lub herbatkę.
Udało się, jesteście i to najważniejsze
Ja też myślałam na początku, że to cytowanie wieszcza.
Piękne słowa Smosiu, talent masz.
Dzięki ;) miewam przebłyski 'talentu,
nie dorównam nigdy Poetom i Pisarzom wużetowym, nawet nie próbuję.
Tu nie chodzi o dorównanie, tylko o bycie indywidualnością
Masz rację, bycie sobą, rozwój osobisty czyli samodoskonalenie to istota naszego życia.
Kiedyś myślałam, że każdy jest ważny, jest tą 'indywidualnością.
Teraz widzę, że trzeba sobie zadać sporo trudu by wyrazić siebie i zachować swoją odmienność/niezależność.
Słonecznie witam w sobotę :)
u nas pogodnie i jasno, aż mnie korci by pognać eMa na spacer.
Nie dzisiaj, soboty zwykle mamy ciężko-pracujące. Plany napięte i pewnie sporo odłożymy na potem.
Najważniejsze teraz jest solidne śniadanie, później chciałabym też coś upiec, ale nie wyrobię się chyba, zobaczę jak nam dzień zleci.
Piszcie co w kuchniach mieszacie, pieczecie bo ciekawa jestem, może sama odgapię.
Udanego dnia, przy każdej pogodzie, życzę
Co mieszamy?
Wczoraj wymieszałam składniki na chleb i w misce sobie ciasto wyrastało przez noc, za chwilę upiekę chleb w garnku. Potem od razu machnę ciasto z gruszkami.
Na obiad mam jeszcze wczorajszy gulasz z kabaczka. Przygotuję za to zrazy/klopsy z mielonego na jutro, będą z dodatkiem kolorowej papryki i startej cukinii. Jutro będę od rana gotować rosół, bo strasznie mnie naszło. A do jutrzejszych klopsików zrobię surówkę z czerwonej kapusty. Jakoś bardzo rzadko używam tej kapusty, więc zrobię. Do tego będą może ziemniaki, a może jakaś kasza, np. bulgur, którą uwielbiam.
Możesz odgapiać, pozwalam i to bezpłatnie hihihi. Pozdrawiam.
Dzięki, surówki z czerwonej kapusty dawno nie jadłam - dobrze, że o niej przypomniałaś, jest pyszna /z jabłkiem, orzechami lub bez nich/.
Ciasto z gruszkami - marzę o nim od dawna, ale ciągle czasu lub sił brak /coraz dłużej śpię, jakbym zaległości z lata nadrabiała/.
A tego chlebusia to zazdroszczę najbardziej - pyszny musi być, jak wszystko domowe
U mnie precle z obazda i piwem, taki nasz octoberfest.
No to i ja dotarłam do październikowej kawiarenki.
Super powitanie, będzie się miło siedziało.
Dorzucę do tego ogień w kominku wewnętrznym i zewnętrznym.
Myślałam, że po wczorajszej ulewie nie da rady wyschnąć na tarasie, a jednak. Ubrałam mój "kaftan bezpieczeństwa" (koc z rękawami, zakładany od przodu) i siedzę na zewnątrz z poranną kawą.
Ciasto upiekłam wczoraj, wyszło super. Jak wspominałam- z jabłkami, orzechami i migdałami.
Częstujcie się.
Ian już prawie w Virginii. Już jako depresion. Miejmy nadzieję, że to koniec na ten rok, bo się ochłodziło.
Zaraz na zakupy trzeba jechać, pouzupełniać braki w produktach, które można jeść dłużej. Poza tym soki dla męża, sałatę, sery plesniowe.
I dzień zleci.
Zapraszam na octoberfest u mnie w domu.
Jak piwa zabraknie, uzupełnimy. Mamy lokalny sklep, który ma piwa z Bawarii (mężowi wyświetliła się reklama paulanera, kliknął żeby znaleźć, gdzie kupić i okazało się, że mamy lokalnie). A jak chcecie popróbować amerykańskiej wersji, to też się znajdzie.
Obazde sama zrobiłam.
Chetnie sie skusze na tego obwarzanka
Amerykańskie poproszę, bo to nowość dla mnie.
Bawarskiego kiedyś już próbowałam, wtedy nie umiałam docenić jego smaku, ale szwagry piwne mówiły, że dobre.
Witam w deszczową niedzielę
Na dworze jest jak jest, ale lubię jesień ze wszystkimi "skutkami"
Wczoraj brat sprezentował mi kurę ze swojej przydomowej hodowli i tak się z tego ucieszyłam jak małe dziecko. Do tego jeszcze swojskie jajka. Na wieczór robiłam makaron. A teraz gotuje się rosół z owej kurki. Dorzuciłam trochę goleni i już nie mogę się doczekać choć ja ogólnie za rosołem nie przepadam
Córka wczoraj była na weselu u koleżanki, dostała na odchodne po kawalku ciasta ładnie opakowanego. Będzie do kawki chociaż mam jeszcze pół tortownicy "meksykana".
A co u Was na obiadek a co na deser?
Do takiego rosołu domowego, to obowiązkowo robiony makaron
U nas karkówka na 2a sposoby - mam duży kawał:
plastry uduszone w sosie własnym i marynowana krajanka zapieczona z ryżem lub kaszą /do lodówki i za 2a dni będzie akurat/.
Fajnie mieć takiego Brata a przede wszystkim Bratową /moja sama by zjadła /.
Weselne zwyczaje teraz mają fajne - Sąsiad i jego Córunia przynieśli po weselu piękny pakuneczek /kartonik specjalny, z dedykacją od Młodych/, a my na ślub nawet nie poszliśmy, nie wiedzieliśmy nic.
Kiedyś wymyślę dla nic prezent, bo chyba wypada chociaż drobiazg kuchenny podrzucić??
Dzisiaj deser owocowy - super śliwki /z netto/ i sok cytrusowy wyciskany.
Jak pogoda pozwoli pognamy po jabłka i może zapiekankę z nich zrobię /z rodzynkami, cynamonem + polewa karmelowa z mlekiem skondensowanym/.
Zawsze można też lody wygrzebać, nawet trzeba, by nie zalegały w zamrażarce - muszę ją wreszcie wyczyścić.
Witam niedzielnie i w mokry poranek :)
Tyle smakołyków podsuwacie pod nos, ze aż trudno wybrać .
Cos czuje, ze ten miesiac bedzie bardzo apetyczny
Dzisiaj jade zobaczyc maraton w stolicy, bo moja kolezanka bedzie tam biegać i trzeba ja moralnie chociaz wesprzeć
Bylam w zeszlym roku, ale to był półmaraton i dziewczyna była bardzo wymęczona, mokra, glodna, nawet łzy popłynęły, gdy mnie zobaczyła... no a dzisiaj przed nią podwójna trasa, wiec niedlugo zadzieram kiece i lece
Chce Wam pokazac moja szydełkowa dynie, którą zrobiłam niedawno, zyczac Wam przy okazji, miłej i rodzinnej niedzieli
Witam w mokrą niedzielę. Pogoda tylko do siedzenia w domu.
Nadia, u nas też dziś biegi - maraton, ulice koło mnie pozamykane, chyba córka nie dojedzie nawet.
Biegnie moja synowa od młodszego syna, starszy syn tym razem zrezygnował... i dobrze, bo pogoda zła.
Moje menu na dziś podawałam wczoraj, więc nie będę się powtarzać.
A tak w ogóle, to jakiś senny dziś dzień, czas na kawę.
Miłej niedzieli.
Alman jak tam synowa? Dobiegla?
Moja kolezanka dobiegla, ale była bardzo zmęczona, 42 km, to nie byle co
Ledwo co chodzila, nakarmilam ja, napoiłam i poszlysmy szukać toalety
Ludzi co niemiara, od młodzieniaszków, poprzez wiek średni aż po dziadków i babcie (babcie i dziadków, to mam na mysli ok.80 lat).
Wszyscy mieli szansę biegać którzy chcieli, i co najzabawniejsze, biegali też ludzie poprzebierani za różne postacie,np. za nosorozce, bo akurat biegali dla fundacji, która walczy o zachowanie w bezpieczeństwie te zwierzęta, ale byly tez rozne smieszne przebieranki.
Moze pozniej powklejam pare zdjęć :)
Pozdrawiam :)
Oto kilka fotek :)
Świetne, zabawne i z pomysłem, nie wiem który najfajniejszy.
Każdy ma to coś - daje do myślenia i budzi podziw.
Gratulacje dla uczestników i kibiców
Suuuper dynia - moja kociarnia zaraz by ją porwała do zabawy.
Od rana krążą z 'wężem gąbczastym, wygrzebanym na stryszku.
Trzymam kciuki za biegaczki i biegaczy.
Podziwiam ich wytrzymałość, pot i łzy
Dziękuję Smosiu
Nie moge sobie wyobrazic tego węża gąbczastego i Twoich kotów
Witam pięknie ;)
mamy troszkę słonka, trochę chmur i sporo deszczu, nawet w nocy polało.
Nie narzekamy, niech pada i podlewa.
Po śniadanku, czas na 2gą leniwą kawusię, potem szybkie porządki i czas na szykowanie wyżerki.
Wczoraj kupiliśmy kawał chudego karczku, uzupełniliśmy zapasy owocowe, grzybowe, oliwkowe i serowe - mogę kombinować.
Zerwałam też sporo szparagówki, będzie chyba ostatnia z masełkiem i czosnkiem.
Seler czeka na swój czas - chyba dorodną sztukę wyrwę, posiekam i uduszę do mięsa.
Ogólnie jest fajnie, spokój i cicho wokół - tak jak powinno być w niedzielę
Pozdrawiam i ciut promyków posyłam
I zaraz koniec wolnego.
Myślę co na obiad, miliony pomysłów, ale wszystko " e, to nie to". Nie mam pojęcia na co mam ochotę.
Dobrze, że śniadanie sprecyzowane chociaż. Będzie omlet.
Witam niedzielnie
Od rana mam gości więc czasu brak, ale wpadłam do Was żeby zostawić herbatę z lipy i prognozę pogody.
Dobrego dnia
Witam poniedziałkowo
Poranek miło mnie zaskoczył - miało padać a jest sucho
Nie wiem o co chodzi, ale czuję, że dzisiaj "ludziska" w pracy przychodzą w nerwowym nastroju. Co ktoś wejdzie, to mina słaba... Czyżby "nie lubię poniedziałku"?
Dobrego dnia
Dopisano 2022-10-3 10:45:52:
Podziwiam osoby, które dają radę biegać w maratonach. Siebie tam nie widzę. Ja dla odmiany mogę chodzić, chodzić i chodzić. Zazwyczaj nie czuję zmęczenia i kilometry mi nie straszne. Oby tak było jak najdłużej, bo to super forma ruchu.Jak chcecie się uśmiechnąć i zobaczyć coś pozytywnego, to zapraszam tu:
https://www.youtube.com/watch?v=tL_zvi0ltzI
U nas było podobnie w niedziele, mialo padac a bylo sucho, może dlatego maraton był tak udany :)
Chyba deszcz do nas uciekł - lało i błyskało wczoraj, dzisiaj mży spokojnie.
Poniedziałkowe stresy odczuwałam już od wczoraj, do tego wieczorny dramat w tvp kultura /'Tess Polańskiego/ - bez reklam, więc sprawnie szło oglądanie.
Tylko fabuła okropnie dobijająca, ale musiałam sobie przypomnieć, po kilkudziesięciu latach.
Można po takim seansie słodko spać? ja nie, zwłaszcza że wcześniej wypiłam mocną kawę z dyniówką" wg Nadii /bez niej nie dałabym rady i zamiast duszonej karkówki byłyby omlety na kiełbasie/.
A mięsko fajne wyszło: obsmażone, doprawione estragonem i pieprzem cytrynowym, długo duszone ze świeżym selerem i jego natką, pigwą i suszoną żurawiną.
Najbardziej smakowały mi te świeżynki a ostatnia szparagówka z masłem została do dziś /chyba już nam ciut spowszedniała/.
Trzymajmy się, niebawem i dla nas zaświeci słonko
Ja też nie nadaję się do biegania. Pomijając kondycję na ten moment, sam fakt biegania nudzi mnie, bo jako taki nie ma celu innego niż meta. Biegniesz, aby biegać.
Ja lubię chodzić w celu - żeby coś zobaczyć, po coś iść i mogę zrobić dużo kilometrów.
Chodzenie w kółko znoszę jako cel wyższy w przypadku spaceru dla gadania oraz jak w pracy, z dziećmi, choć z racji rozmiaru osiedli codziennie trasa ciut zmodyfikowana.
Ja lubię spacerować i szukać nowych zielonych miejsc jeszcze mi nie znanych :)
Witam w poniedziałek :)
chmurno i mokro, ale zapowiadają ocieplenie, warto czekać cierpliwie na słonko i 20 C w cieniu.
Teraz czas na rachunki, porządki po pracowitej niedzieli /naprawy przedzimowe wszystkiego co może przeciekać lub wychładzać/.
Trzymamy się dzielnie, kondycja na razie ok - do maratonu jednak za słaba.
Ledwo znosimy domowe maratony porządkowe i kuchenne.
Dzisiaj znalazłam pod drzewkiem 1szą dojrzałą i pachnącą pigwę, poprzednie były albo niedojrzałe, albo lekko nadpsute - chyba zaraz ją przesmażę na maśle i będzie gorąca marmolada na 2gie śniadanie.
Poza tym cisza i spokój, chyba znużenie pogodowe daje nam w kość i humory psuje. Będzie jeszcze pięknie i ciepło, za parę dni .
Udanego dnia i tygodnia Wszystkim życzę
Witam. U mnie wczoraj też lało i grzmiało, dziś coś też pada, ale już zaczyna się przejaśniać, więc chyba idzie ku poprawie.
Dziś późno wstałam jakoś, mimo, że obudziłam się po 6-tej, to potem jeszcze usnęłam i 9-ta zastała mnie w łóżku. wielce spóźniona "dotarłam" też do banku /czyli laptopa/, żeby uregulować wszystkie płatności na ten miesiąc. Zawsze wszystko opłacam 1-wszego dnia miesiąca, chyba, że wypada w sobotę lub niedzielę, wtedy dzień-dwa później. Tak więc dziś wszystko załatwione, konto od razu zrobiło się lżejsze... nawet bardzo się skurczyło, ale co tam...
Smosiu, spotkałam w necie szarlotkę z pigwą i od razu pomyślałam o Tobie, bo masz pigwę. Może upieczesz, podobno bardzo dobra. Mnie natomiast to zainspirowało i postanowiłam na niedzielę upiec szarlotkę z jabłek, ale dodam kilka startych owoców pigwowca, bo ja takie posiadam. Myślę, że da smak i aromat.
Moje ciasto niedzielne z gruszkami niezbyt mi wyszło. Po pierwsze chciałam ciasto jasne i gruszki się w nim utopiły i są niewidoczne. Po drugie wymyśliłam, że upiekę je w keksówce, a jednak do owoców lepiej zrobić ciasta niższe. No efekt wizualny mizerny, ale smakowo dobre, więc zostawiam do kawy.
Miłego dnia i pogody ducha.
Dzięki, mam pigwę - sztuk jedna, reszta wisi i dojrzewa, w deszczu słabo jej to wychodzi ;(
Ta jedyna leży na półce w spiżarce i pachnie, jak na jesień przystało.
Potem mogę ją wysmażyć do tej szarlotki, chociaż myślę o pleśniaku moim ulubionym /śliwki + pigwa i może gruszki dla osłody/.
Teraz słodkości mi przeszły, mniej ich jemy, nie żadnych piekę od dawna.
I efekty są: eM zadowolony bo ma brzuszek zgrabny, moje spodnie luźniejsze w udach i oby tak dalej.
Będę jeszcze kiedyś piekła, ale z umiarem i mniej tłusto, by nie zmarnować naszych wysiłków. Czas na przepisy lekkie, smaczne i zdrowsze.
Nie ma żartów, czas bezkarnego pożerania słodkich kalorii minął
Dzisiaj obiad porządny w planach, bo ostatnio tylko przegryzaliśmy mięsko z warzywami lub owocami. Jak zwykle 'na skróty czyli z piekarnika bo łatwiej i zdrowiej. Dodatki słoiczkowe domowe, jakie kto chce lub ostatki pomidorowe - blade i 'piegowate, ale nadal smaczne.
Dobrego dnia ze słonkiem życzę
Ja bym powiedziała to tak: Upiekłam pyszne ciasto z gruszkami. Jak się dobrze przyjrzycie, to zobaczycie piękne słoneczne akwarium i pływające w nim złote rybki. Kto wie, moze ktoras spełni wasze życzenie w niedalekiej przyszłości?
Ciasto mi sie bardzo podoba i wygląda smakowicie
Nie ma to jak dobra reklama i fantazyjne spojrzenie na ciasto, życie.
Moja teściowa świętej pamięci, potrafila nawet z przypalonej ryby zrobić słowne dzieło sztuki, dlaczego nie?
Dzisiaj deszczowy poranek. Mżawka z nieba leci.
Dobrze, że w środku domu przyjemnie, jeszcze temperatura nie spadła, żeby zrobiło się chłodno.
Wczoraj upiekłam ziarniaka, koleżanka z grupy kulinarnej na FB zainspirowała mnie.
Miałam wiele lat przerwy, po tym jak źle rozmieszalam składniki, nie mogłam wrócić do niego.
Będzie na lunch z resztą obazdy.
Jak macie ochotę na chleb częstujcie się.
Jak macie ochotę upiec, przepis jest u mnie.
To moja autorska modyfikacja, ale wszystko trzyma się kupy, nie sypie się.
Teraz zamiast mąki gryczanej dałam z siemienia, a z płynu dodatkowego była słodka śmietanka 18 (nie miałam maslanki). I jedno jajko więcej.
Witam. Pobudka!!! wstawać śpiochy!!! Ponoć lubicie jesień, a śpicie, zamiast podziwiać jej uroki?
A może dlatego, że mnie jesień wkurza, to wstaję szybciej?
U mnie dziś szaro, ale jutro ma być lepiej... podobno....
Zapraszam na gorącą kawę lub herbatę, dziś z sokiem z aronii. Do kawy nie mam nic... trzeba dbać o linię, w jesieni też.
Pogodnego dnia.
Nie śpimy, tylko krzątamy się od rana:
bieg po bułki, walka z kocimi problemami, mieszanie octów /pigwowy i malinowy/ by pleśń ich nie pokryła, szykowanie obiadu /mięso marynowane wyjęłam do ogrzania przed pieczeniem/, pralka załadowana i wiele innych spraw.
Prawdą jest, że coraz szybciej czas umyka bo ja zwalniam a drobiazgów domowych przybywa jesienią - doglądanie balonów z winem, słojów zalanych octem i zbieranie spadów spod drzewka. Chyba powinnam szukać pomagierów do domu, ale i tak bym po nich sprawdzała, poprawiała , jak to mam we krwi.
Słonko mam, to posyłam
O i taka Alman lubie
taką? czyli jaką?
Zywiolowa, ekspresowa, pelna życia :)
Hm... jestem po prostu jaka jestem... nie umiem udawać, a w życiu człowieka są różne chwile, różne nastroje... Ale dzięki za odpowiedź. Muszę się zastanowić, czy w razie braku dobrego dnia, nie należy pomilczeć sama ze sobą...
Uściski.
Nie o to mi chodziło, żebyś milczała jak masz zły dzień, lub cos Cie dreczy, bo po to jest grupa, żeby się wspierać nawzajem
Alman u mnie było przed 3 nad ranem. Ale już wiem czemu się obudziłam, hehehe. Alman pobudkę ogłaszała (a nie siki i chłód pod cienką kołdrą mnie wygonily).
Ja to ostatnia się stawiam w kawiarence, zazwyczaj już po polskim południu, bo nim wyjdę z domu to nie ma czasu na pisanie, czasami tylko przelecę co napisałyście.
A w pracy zależy jak mała śpi.
Wygląda apetycznie, jak blok czekoladowy z wafelkami.
Chętnie wypróbuję przepis, chociaż nie mam talentu do wypiekania chlebów. Poza mną chętnych do jedzenia brak, wolą sklepowe bułcie, świeże i puchate.
Dzięki za pomysł kiedyś przyda się.
Kiedys probowalam chleb pieczony z samych ziaren i dla mnie byl za ciezki
Ten ma specyficzny smak. Za pierwszymi pieczeniami nie przypadł mi do gustu, a jednocześnie ciągnęło mnie do niego.
Teraz po długiej przerwie zaczynam od początku. Niby nie do końca smakuje, a jednak ciągnie do niego.
Witam wtorkowo
Dzień pogodny ale od rana sporo się dzieje - co chwilę ktoś, coś chce. Mam stresujący dzionek więc zostawiam "pogodę" i zmykam.
Dobrego wtorku
Więcej uśmiechu, a wtedy będzie mniej stresu
USG zrobione i wszystko w normie. Teraz i ja mogę się uśmiechać
Super wiadomość
No to super!
No i takich wiadomości tu trzeba. Ściskacze ślę.
Relaksu potrzebujesz od zaraz, spójrz na to i ucz się :
Oj, łagodzą i rozczulają te kocie futerka
A jak ogrzewają /ciało i duszę /.
Całą noc ogrzewanie kocie miałam włączone, Dalunia lgnie do mnie i mrrruczy /szuka przytulaśnego ciepełka/.
I jesień do mnie zawitała z temperaturą.
Rano przełączyłam dom na grzanie, włączyłam kominek przed wyjściem do pracy.
A będą jeszcze niższe temperatury, ma być spadek do 5 nad ranem.
Dziś było 9.
Długie spodnie, długi rękaw i kurtka.
Wcześniej w tym roku.
Zobaczcie jak fajnie mozna rozroznic sowe(czubajkę kanię) od muchomora :)
https://www.youtube.com/watch?v=yVDp2qiOYTI&ab_channel=ogrodniknewstv
Witam
dzisiaj słonko zaspało, a ja wyspana cichutko czuwałam by zwierzaków domowych nie pobudzić. Wszyscy chrapali a ja obmyślałam drobiazgi domowe i kuchenne.
Miałam piec ciasto polane 'szybkim karmelem z mlekiem skondensowanym, ale chyba wysmażę dżem pigwowo-karmelowy będzie pyszne smarowidło do tostów a może i nadzienie do rogalików.
Obiadek wczorajszy, gulasz z karczku marynowanego + pieczarki, pomidory jeszcze są, ogórków pełno, tylko cukinia już znika - szkoda, ją lubię najbardziej.
Na pocieszenie zostaje seler, delikatny, młodziutki /smak i kruchość jak kalarepki/.
Miałam go blanszować i wekować, ale chyba zjemy wszystko na surowo lub uduszę do obiadu /posadziłam na próbę tylko kilka sztuk/.
Udanej środy życzę, słonecznej i ciepłej , i smacznej ;)
Witam środowo
Dziś na termometrze rano było 10 stopni. Całkiem nieźle. Przyjemnie się maszerowało. Kiedy nie ma wiatru to i niska temperatura nie przeszkadza. W domu ciepło, przyjemnie, bo ogrzewanie ruszyło.
Dziś w planach odwiedziny u rodziców. Może uda się rozbić spacer. Trzeba korzystać z pogodnej aury.
Dobrego dnia
Całkiem nieźle 10 stopni. Toż to zimnica na całego.
Męża kolega (Hindus) wczoraj był w pracy w polarze, kurtce na to oraz czapce. A 9 było rano, potem powyżej 15.
Wszystko zależy od tego w jakim klimacie mieszkamy.
Ale aż dziwne, że mimo mieszkania 10 lat tutaj, ciągle nie przywykł do niższej temperatury niż w Indiach.
Witam w srode :)
U nas silne podmuchy wiatru, ale nie jest źle, bo wiatr stosunkowo ciepły :)
Na październik mamy zaplanowane sprzątanie co tydzień jedno pomieszczenie. Zobaczymy jak pójdzie, moze i troche listopada zajmie, ale dzisiaj zaczynamy :)
Z tego względu zrobilam wczoraj dwa obiady jeden na wczoraj, czyli parowańce z sosem grzybowym, a drugi na dzisiaj, to gołąbki z kapusty włoskiej, tej karbowanej.
Zaskoczyło mnie, ze wszystko poszło mi w miare sprawnie. Dzisiaj tylko zrobię sos pomidorowy do gołąbków, bo jak się sprząta, to trzeba mieć obiad gotowy, inaczej sprzątanie nie idzie
Jestem lekko ''pociągająca'', wczoraj zaczęłam kichać, ale nafaszerowałam się czosnkiem, ziolami, cebula i zaraz zjem jajecznice rowniez z cebula czosnkiem i świeżym szczypiorkiem, wiec powinno byc przynajmniej na razie ok
Pozdrawiam i zycze milego dnia
Witam.
U mnie dziś już nie pada, nawet słońce nieśmiało przebłyskuje. Jutro ma być już ciepło, więc zapowiedziałam wyjazd na działkę, trzeba jakieś porządki jesienne zrobić /najwyższy czas, skoro w lecie się odpuściło roboty wszelakie, ze względu na upały/.
W związku z tym dziś robię obiad na jutro /będę robić, bo na razie jestem w początkowej fazie/. Będzie prosta zupa zalewajka pomidorowa oraz krokiety z kapustą kiszoną.
Porządki jesienne w domu robię przeważnie w listopadzie, choć w tym roku już umyłam okna i przewaliłam szafy, ale cała reszta czeka. Ja też czekam, chyba na listopad, choć teraz też bym mogła część zrobić.
Ja dotąd to zawsze październik rezerwowałam na prace ogrodowe, listopad na porządki w domu, no a grudzień to już przygotowania świąteczne. Teraz jednak wszystko jakoś się wywróciło...
Goplano, co z Tobą, czemu nie zaglądasz? martwię się...
Pozdrawiam ciepło i miłego dnia życzę.
Może będę miała piątek wolny, taki jest plan. A zobaczymy jak się poukłada w pracy mojej szefowej.
Mam plan wobec tego powędzić w weekend, sery i metka, na zimno, dzisiaj pojadę na potrzebne zakupy. Gdyby nie wypaliło poczeka do Thanksgiving, mięso oczywiście zamrożę, a sery mają długi termin.
Zachciało mi się metki i już.
Wczoraj zerwałam bazylię, zrobiłam domowe pesto. W piątek upieke rybę pod kołderką z pesto.
Jak macie ochotę, częstujcie się, naprawdę pycha wyszło.
A na obiad dołożyłam do sałatki (była na salacie z łososiem i mandarynkami, spróbujcie tego połączenia, z winegretem z cytryny, oliwy i kapki ostrości).
Witam czwartkowo
Przepraszam za słabe udzielanie się w kawiarence, ale ostatnio pewne sprawy spędzają mi sen z powiek i wygląda MB a to że do 10 października się nie rozwiążą
Nie ukrywam, ze mnie to trochę przybija a nie chcę Wam tu marudzić. Dodam tylko że sprawy dotyczą zdrowia i urzędów. Rzucają człekowi kłody pod nogi, ot co
W każdym razie jestem, pamiętam o Was, a Tobie Smosiu składam zaległe życzenia imieninowe - Wszystkiego naj naj naj
Nie masz za co przepraszać, ot takie nasze życie, pełne niespodzianek i kłopotów.
Za życzenia dziękuję, nie są tak całkiem zaległe, ja świętuję parę razy swoje imieniny - wszystkie terminy październikowe:
- z przyzwyczajenia 1go /z Danusią/ a w kalendarzu już została jedynie Danusia;
- razem ze 'zjednoczonym Gerardem 3go ;
i 15go /mam podwójne święto, z Jadwigą /.
Oto coś do życzeń, moje ciacha - nadal pulchne i pachnące :
Ja rowniez dolaczam do grona tych, co składają Ci Smosiu najserdeczniejsze życzenia imieninowe, włącznie ze wspaniałym zdrowiem i spełnieniem sie marzen
Śpiewająco dziękuję jak z nut co różyczkę piękną zdobią.
No nie... też zapomniałam, a to przez te dwojakie imiona.
Tereniu, Teresko, Tereso życzę Ci wszystkiego co dobre dla Ciebie i Rodziny, głównie zdrowia i troszkę pieniążków, najlepiej takich z frędzelkami, by można było wiązać koniec z końcem. Buziaki.
Ślicznie dziękuję i chętnie nadal poświętuję, tak do 15go
Na dobre i szczere życzenia nigdy nie jest za późno ani za wcześnie, prawda?
Ja też się dołączam i ściskam mocno jak nie wiem co!
Dzięki - zgadzam się z Tobą, jak najczęściej i nawet bez okazji ślijmy dobre życzenia, a może spełnią się
Goplano, samo życie... Trzymaj się i niech wszystko pójdzie po Twojej myśli. Uściski.
Witam po raz kolejny
wpis wybrał wolność i poooleciał w eter - znowu disco na łączach.
To 2gie podejście: wcześniej dzień zaczęliśmy bo eM znowu ma akcję w pracy.
Ja od rana w garach mieszam - maliny musiałam szybko przebierać /po nocy na blacie zaczęły pleśnieć/ i zalać octem.
Potem porządki i kuchnia na mnie czekają.
Czas też pomyśleć o czosnku - nie mam jeszcze grządki i główek do sadzenia.
Dobrze, że Smakosia wątki pomyliła, poczytałam rady Ogrodniczki Alman i zajmę się tym w 1szej kolejności. Lubię taki czosnek świeżo wykopywany /zaczynam podjadać go już w czerwcu, kiedy są malutkie główki, bez wyrobionych zębów/.
Tylko młody seler, mięciutki i delikatny jest od niego smaczniejszy.
Jeszcze tylko małe zakupy i do pracy.
Fajnego dnia życzę
Witam. U mnie od rana słońce świeci, no prawie lato... babie lato.
To namieszałam i sprowadziłam Smakosię na złą drogę... tzn. na zły wątek, bo któż by się spodziewał wpisu w wątku ogrodniczym wiosennym o tej porze. Smakosia jeszcze biedna nie rozbudzona do końca chciała się wywiązań z zobowiązań pogodynki i napisała w temacie wysuniętym na czoło...
Ale to nawet dobrze, bo dzięki temu i Smosia przeczytała o czosnku.
Goplano, nie zamartwiaj się na zapas, nie warto... problemów nie przeskoczysz... a niektóre po czasie same się rozwiązują.... i pamiętaj - nie bój się jutra, niech jutro boi się Ciebie.
Trzymajcie się zdrowo.
Ale narobiłaś mi apetytu tym młodym czosnkiem i selerem
Na zdrowie, dla urody.
Dzisiaj mam w planach: seler wczoraj wykopany, żurawina suszona kupiona i moja pigwa + Twoja 'dyniówka
Witam czwartkowo
Pisałam do Was z samego rana, jeszcze przed wyjściem do pracy, bo byłam pod wrażeniem mapy pogody - duuuuużo słońca w całej Polsce. Rzadki widok. Patrzę teraz a moje wpisy zniknęły Dziwne, bo były - sprawdzałam.
No nic, to jeszcze raz prześlę (chyba, że ja jakaś gapa i znaleźć nie mogę)
Przy okazji zostawiam kilka fotek z wczorajszego spaceru. Ależ był piękny dzionek.
Dziś dzień zakupów weekendowych ale wcześniej jak się uda, to też zrobię sobie spacer w słońcu
Pięknego dnia!
Smakosiu, nie zniknęły, są w dziale ogrodniczym hihihi... to moja sprawka... napisałam tam o terminie sadzenia czosnku, ale chciałam jakoś wyprostować wpisy, a zrobiłam to nieumiejętnie, skończyło się na podwójnym wpisie - na początku i końcu wątku. Przez mój wpis wątek ogrodowy wysunął się na czoło, a Ty - nie wybudzona jeszcze do końca ze snów, chyba pięknych hihihi, wstawiłaś tam swój wpis i mapę pogodową.
Zamieszanie biorę na swoją klatę, bo kto pisze w jesieni coś w wiosennym wątku? ja i tylko ja....
A to niezły numer Żadna Twoja wina, tylko moja nieuwaga. Tak to jest jak się człowiek zabiera za coś przed świtem
Zagadka została rozwiązana - dziękuję
Piękne te dary jesieni :)
Praca obudziła się równo z moim przybyciem, dopiero po odstawieniu do przedszkola mam chwilę wytchnienia.
Z wędzenia nici, bo mi się matematyka ciut pomieszała, zabrakło jednego dnia do peklowania, poczeka.
Może ogarnę na przyszły tydzień, na spokojnie.
Wszystkiego najlepszego potrójna solenizantko. Na przeszłe i przyszłe imieniny.
Dzisiaj robię sałatkę basilis, akurat się objawiła na pierwszej stronie WZ, całkiem o niej zapomniałam. Do wieczora się przegryzie, będzie idealna.
Bardzo dziękuję, potrójnie
Kiedyś tak świętowaliśmy, ile sił starczyło - z rodzinką, ze znajomymi i najbliższym koleżeństwem, aż do imienin Irenek, Uli z przerwą do Andrzeja
Piątek, piąteczek, piąteluniek!
Ależ szybko zleciał ten tydzień. Wam też? Sporo miałam spraw więc pewnie dlatego.
Mapka pogodowa pokazuje, że dziś w całym kraju piękne słońce. Niesamowity widok. Pięknie!
Chyba jutro zabiorę się za grabienie liści. Hm...a może jeszcze dziś? Zobaczę.
Wspaniałego, złotego dnia
Czas gna u nas jak szalony, nie wiem kiedy ten piątek wskoczył.
Dopiero co był wtorek.
Nie mam pomysłu na sobotę, poza pracami w domu i zagrodzie.
Trzeba jednak najpierw energię doładować - co by tu nagotować?
Na dzisiaj pizza, wczoraj wieczorem upieczona + seler młody podduszony z żurawiną i pigwą /bo strasznie mi smakuje /.
Przyjemnego grabienia liści
Pogoda faktycznie cudowna :)
Witam. Dopiero był piątek, pamiętam, bo sprzątałam chatę, a zawsze staram się to zrobić w piątek, a tu znowu piątek i sprzątanie.
Zgodnie z wcześniejszymi planami wczoraj nawiedziłam działkę. Przekopałam część grządek, niestety ta robota jest moja, bo M ma "kręgosłup" /ja też niby mam hihihi/.
Zerwałam większość pigwowca i dziś czeka mnie krojenie, czego szczerze nie znoszę, ale herbatę z jego dodatkiem to i owszem. Także duże wiadro winogron i będę musiała je jakoś przerobić... chyba na sok.
Obiad na dzisiaj mam, została z wczoraj zupa i krokiety z kapustą, więc mogę spokojnie zająć się pigwą.
W nocy mgła była bardzo duża, teraz też jeszcze widoczność ograniczona, ale będzie słonecznie potem, już słońce przebłyskuje.
No to trzymajcie się zdrowo, łapcie promienie słoneczne... może ostatnie tej jesieni... i wypoczywajcie.
I już fajny piątek
Słonko świeci, mgłę wymiata i dogrzewa nas jak w lecie.
Mam w planach pilne prace, szybko je opędzę, potem sobie znajdę słoneczny kącik i poopalam się może?
Tylko dogram sprawy kocie i kuchenne, by już mieć na resztę dnia z nimi spokój.
Zakupy odkładam na jutro, nie będę marnować takiej pogody na krążenie po sklepach. W lodówce troszkę jest, resztę wykombinuję i przetrwamy jakoś.
Pozdrawiam serdecznie :)
do spacerków jesiennych i opalania namawiam
I już piątek. Wolnego nie mam w pełni, idę na kilka godzin, mam nadzieję, że na 3 max się skończy. Moja pracodawczyni ma usg i wizytę u lekarza, trzeba kontrolować maluszka, bo już tylko miesiąc został (z kawałkiem, ale pkanowe rozwiązanie na listopad).
Dzisiaj bardzo letni dzień, ma być 27 stopni. Poranek średnio chłodny, 14.
Na weekend nie mam planów, nawet na zakupy nie chce mi się jechać. Przeznacze na sprzątanie, bo łazienka się prosi, trzeba poszorowac uczciwie, a nie tylko przecierać.
Ale mimo wszystko do sklepu chyba podjadę, kupiłam mleko i maślankę, będę twaróg robić, to szczypiorek i rzodkiewki trzeba kupić.
Jak u Was po decyzji OPEC o zmniejszeniu wydobycia z cenami paliwa.
U nas poszły w górę o 50 centów ot tak. I dalej pną się.
Jeszcze wczoraj rano udało mi się zatankować taniej, aż dziwne, że jedna stacja nie podniosła ceny. Może mieli duży zapas paliwa po starej cenie, są relatywnie nową stacją, po drugiej stronie ulicy mają zasiedziałą. Jak ludzie się przyzwyczają do nowej lokalizacji, będą częściej przyjeżdżać.
W innej części miasta też otworzyli nową stację, w takim samym położeniu. Chyva z rok mieli taniej, potem już trzymali poziom tej starej.
Witam. Młodość swoje prawa ma, więc i pospać lubi... i należy się jej, bo przecież cały tydzień na wysokich obrotach pracuje.
Zatem śpijcie sobie, ja sobie kawkę w samotności wypiję i nastroję się do pracy
Dziś mam zamiar upiec chleb z dodatkiem kaszy gryczanej oraz szarlotkę z jabłek z dodatkiem pigwy. Poza tym mam dla siebie usmażyć wątróbkę /M takich rzeczy nie jada, podroby fe, kłują w zęby/. Jemu zrobię karkówkę zapiekaną z cebulą w piekarniku /w rękawie/.
Pigwa częściowo wczoraj pokrojona i zasypana cukrem, ale całe wiadro winogron stoi na balkonie i gapi się na mnie... a niech się gapi, dziś nie chcę mieć z nimi kontaktu.
No to miłej soboty życzę wszystkim. U mnie dzień zapowiada się słonecznie.
Jej, ale z Ciebie pracuś - aż mi się głupio zrobiło
Smakosiu, pracusiem to ja byłam, kiedyś, kiedy pracowałam zawodowo, 3 dzieci i jeszcze działka. Teraz to ja pracusiem bywam, zdarza mi się coś porobić hurtowo, a potem laba... ja już raczej do grypy leniwców się zaliczam.
Więc niech Ci nie będzie głupio, Kobieto Pracująca. Pozdrówka od emerytki.
Witam sobotnio
Obudziłam się wcześnie ale zrobiłam wszystko żeby ten poranek był spokojny i pełen relaksu. Słuchałam bardzo interesującej rozmowy z panią profesor dr Danutą Damską -Rutkowską o świadomości kwantowej o rozumieniu pozazmysłowym. Oj, fascynujący temat poruszający wyobraźnię i dalekie zakamarki człowieka...
Mam nadzieję, że wszyscy dziś rano wstawali ze słońcem. Niebo na ten moment błękitne ale niestety u mnie już nadchodzą chmury. Zastanawiam się czy iść grabić liście...? A może lepiej na spacer...? A może jeszcze coś innego, bo tyle jest do zrobienia.
Przeglądając prognozę trafiłam na wzmiankę o tym, że teraz są piękne mgły nad ranem, które wyglądają spektakularnie gdy podświetla je wstające słońce.
Dobrego dnia
Ja to jeszcze nie wiem czy słońce będzie, ciemno dookoła. Dzień ma być chłodniejszy, ledwie 19 stopni.
Ale wieje porządnie.
Siedzę opatulona w mój kaftan, tym razem w skarpetkach i piję poranną kawę.
Wiem co na śniadanie, kombinuję obiad i zbieram siły do sprzątania.
Kwantowe światy zawsze mnie 'wciągały, bo są ciekawe i ciut straszne /jak wszystko co niezbadane do końca - nie wiadomo gdzie nas poprowadzą/.
Warto wiedzieć, że nie tylko 'szkiełko i oko mamy do dyspozycji, ale też 'światy równoległe, świadomość czy bardziej nad-świadomość, którą warto poznawać, badać i wykorzystywać.
Wszystko oczywiście po to, by nasze życie było lepsze, pełniejsze i piękniejsze.
Kto nie marzy o oderwaniu się od spraw przyziemnych, nie po to by latać jak ptak, ale by żyć pełniej, przeżywać i smakować dany nam czas bardziej intensywnie i szczęśliwie.
To jak podróż, bez pakowania walizek i 'odlot bez używek czy leków.
Tak sobie to wyobrażam, kiedyś sięgnę po bardziej konkretne opracowania i może odkryję swój mikro-świat, bo pewnie każdy go ma tylko o tym nie wie, a szkoda.
Nie żartuję, coś w tym jest, ale jeszcze nie wiem co i gdzie
Jak to się stało, że ja dzisiaj pierwsza?
Chłodny niedzielny poranek, kominek trzaska, kawa się pije.
Wczoraj zrobiłam ser twarogowy, to dzisiaj będzie na śniadanie.
Ogarnęłam wczoraj jedną łazienkę i podłogi na górze. Podziwiam sprzątających zawodowo, to ciężka praca, dzień w dzień ogarniać czyjeś domy po tyle godzin.
Amerykanie rzadko sprzątają sami. Jeżeli tylko ich stać zatrudniają kogoś, domy sprząta się raz na dwa tygodnie. Okna myje raz na dwa lata (średnio) od zewnątrz, razem z myciem całego domu.
Nie są one brudne, bo siła deszczu odczyści wszystko.
Ale z racji wilgotnego klimatu, domy pokrywają się patyną, czarno zielonym osadem.
Tak samo jak w domu - wszystko co ma kontakt z wodą pokrywa się różowo czarnym nalotem.
Kostka toaletowa powoduje szybsze pojawianie się pierścienia w ubikacji. Wcale nie jest łatwo kupić, nie zawsze jest. Mnie jakoś ciężko było bez tego, zawsze jak się pojawiła uzupełniałam zapas.
Aż kiedyś nie miałam. I okazało się, że toaleta w której nie było kostki, była dłużej czysta niż ta z czyszczącą kostką. To już nigdzie nie ma teraz.
Fajnie tak zwalić sprzątanie, mycie okien na innych lub na 'przyrodę.
Ja nigdy nie zaryzykowałam wynajęcia kogoś do sprzątania - u nas to wciąż rzadkość. Gospodynie same walczą z kurzem, błotkiem i oknami.
Kiedyś, może pomyślę o tym, ale póki sił starcza, to ogarniam to co najpilniejsze.
Czasy pucowania wszystkiego w każdą sobotę lub niedzielę /gdy sobota była robocza/ minęły.
Przy zwierzakach nauczyłam się jednego: nie przesadzać z czystością, bo i tak długo nie 'trwa
My wstaliśmy dość wcześnie, ale tyle spraw do obgadania i sporów do wyjaśnienia, że nie wiem kiedy zleciało.
Nawet zmywarki nie zdążyłam rozładować po nocnym myciu /w tańszej taryfie tylko zmywa, po 22girj lub od 13tej do 15tej/.
Teraz przerwa na kolejną kawę, może z amaretto w nagrodę za wczorajszy maraton, potem szykowanie obiadu.
U nas bez kostki byłby pierścień 'kamienny - woda prawie jak w górach twarda.
Mimo całej kolumny, szeregu filtrów i tak jest wszędzie osad, trudno muszę z nim ręcznie walczyć, chemia bardzo pomaga.
Piękna niedzielka aż chce się śpiewać
Witam serdecznie, po pracującej sobocie - od rana, do wieczora a potem też: smażenie pigwy, gotowanie karmelu /tego dopilnowałam a pigwa podpalona, jak nigdy/.
Mam też czosnku sporo do posadzenia, sprzedawali w bukietach po 10 główek, to kupiłam, zawsze komuś przyda się do sadzenia lub pożarcia.
Sporo zaległych prac ogrodowych, przy okazji też i towarzyskich - sąsiedzkich, nadrobiliśmy. A gdy myślałam o leniwej herbatce z niby-mlekiem, późnym wieczorem, to jeszcze wypatrzyłam przez okno 1n krzak winogronowy co 'zemdlał i pognałam by podwiązać bidoka. Nie ma wolnego od roślinek i zwierzaków.
Teraz wróciłam z obchodu, bo drobiazgów masa zawsze na mnie czeka - ptaki czekają na świeżą wodę, spady pod drzewkiem na zebranie i tak w kółko, aż łapy razem z nogami opadną.
Na szczęście słonko nas ogrzewa, dodaje radochy i energii.
Zapraszam na kolejną kawę lub herbatkę i tosty ze świeżym, baaardzo słodkim dżemem pigwowo-karmelowym. Zebrałam parę owoców, więc je usmażę i wymieszam z wczorajszą porcją, będzie akurat.
Dopracowałam obróbkę pigwy:
1.szorowanie
2. plastrowanie czyli ścinanie plastrów z każdej strony, pozostawiając twardy środek z nasionami i otoczką
3. miękkie plastry idą do smażenia lub na sok
4. odpady siekam i zalewam octem spirytusowym - po odstaniu będzie pachnący i smaczny ocet pigwowy.
Pigwowce można chyba też w ten sposób przerabiać.
Jest o wiele lżej, bo nie muszę wykrawać dokładnie twardego środka z owoców, który zwykle wyrzucałam na kompost.
To tyle u nas.
Teraz schab do obiadu pokroję, zaprawię i uduszę z selerem, śliwkami lub żurawiną i pigwą.
Smacznej i fajnej niedzieli życzę nam Wszystkim
Witam. Tak jakoś się zakręciłam od rana, że nie zdążyłam wpaść do kawiarenki na poranną kawkę. Pogadałam z synem, który jest z córkami na wyścigach konnych. Wnuczka jeździ i bierze udział w zawodach.Wysłał mi zdjęcie, super wygląda w tym stroju. Zmartwiła mnie jednak, bo też pięknie tańczy, ale na razie zrezygnowała... rozpoczęła edukację w liceum i jakoś nie może czasowo pogodzić nauki i tańców, zbyt późno się kończą.
Poza tym to pogoda taka jakaś niezbyt wyraźna, może się wyklaruje, ale czy zdąży przed zmierzchem?
Co do sprzątania przez osoby wynajęte... W USA to chyba niemal wszyscy korzystają z takich usług, przynajmniej to moi znajomi tak robią. W Polsce niektórzy też. Moja przyjaciółka np. ma panią do sprzątania. Kiedyś pracowała na stanowisku to chyba uważała za hańbę, gdyby miała sama to robić, teraz emerytka i nadal tak robi, jako że przeszła zawał ileś tam lat temu /chyba... to moja interpretacja/.
Ja natomiast nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mi się plątał i sprzątał moje kąty, nie wyobrażam sobie. Zawsze sprzątałam sama bez względu na to, co robiłam zawodowo, teraz też to robię, mimo przebytej operacji. Najwyżej jak mam gorszy dzień, to sprzątam po amerykańsku, czyli nie w każdy piątek, a co drugi /ale kurze obowiązkowo co tydzień/.
Zostawiam szarlotkę do popołudniowej kawy. Jabłka miałam swoje, dość słodkie, ale dodałam kilka sztuk startych owoców pigwowca i wyszedł cud, miód, malina. Częstujcie się.
Ja też nie wyobrażam sobie, żeby ktoś miał mi łazić po chałupie, zaglądać w kątki.
Najpierw bym całe mieszkanie ogarnęła sama. Tylko po co wtedy ktoś do sprzątania.
Myśmy "zatrudnili" roombe, przynajmniej odkurzanie nam odpada.
A kurze raz w miesiącu, zaleta wilgotnego klimatu, bardzo powoli się osadza.
Okna mąż ogarnia raz w roku, od środka przecieram, gdy się pobrudzą.
Siła deszczu u nas s służbie człowieka. Tak samo z myciem samochodu - wymagane jest po podróży gdzieś w zimie, gdy drogi posypane solą, na wiosnę, gdy sosny pyla - a i to nie zawsze. Resztę załatwia deszcz. Zawsze się śmiejemy tylko płynem polać jeszcze.
Mój samochód jeszcze nie był myty, tylko odkurzany w środku. A z zewnątrz czysty, jakby dopiero co z myjni wyjechał.
Wygląda obłędnie i pewnie tak smakuje
Poczęstuję się, bo sama takiego cudeńka nigdy nie upiekę
Z pigwą startą - mistrzostwo w każdym detalu.
Witam niedzielnie
Wpadłam z prognozą pogody ale trochę późno jak na reklamę piknej aury
Byłam na spacerze i tak się zachwyciłam przyrodą w świetle słońca, że zapomniałam o wszystkim. Zrelaksowałam się w 100%
Mam nadzieję, że u Was też jest przepięknie
Tak, u nas też pięknie bo kolorowo /już dość tej nudnej zieleni, czas na żółte złoto i brązy czerwono-bordowe/.
Słonka sporo, więc gdy tylko można, spacerujmy i produkujmy witaminki, energię by do wiosny nam starczyło.
Witam poniedziałkowo
Weekend zleciał wyjątkowo szybko. Znów zabrakło czasu a tyle można by było jeszcze zrobić... No ale nie ma co marudzić - trzeba wystartować z tym nowym tygodniem.
Niech będzie udany!
Witam
Biegam od rana, bo budzik przespaliśmy i potem trudno zegar dogonić, zwłaszcza gdy pod nogami plączą się marrrudy kocie /zwłaszcza ten rudy /.
Niedziela uciekła, niby nic konkretnego nie gotowałam, nie zrobiłam, a i tak nie wiem kiedy zaszło słonko i trzeba było iść spać.
EM film zapuścił, ale niewiele z niego widziałam - początek przespałam a koniec sobie darowałam, bo musiałam kuchnię ogarnąć, by poniedziałku nie zaczynać w bałaganie.
Dzisiaj mam plany ambitniejsze - zamarynuję mięso na kolejne obiady, uzupełnię balon z młodym winem /nowe owoce dostaliśmy/, przerobię spady pigwowe na dżem i ocet.
Zobaczę ile z tego mi wyjdzie.
Teraz śniadanie - świeży dżem już pachnie, pasztet fajny kupiłam i może cukinię jeszcze znajdę na przegryzkę.
Udanego dnia i tygodnia
I już poniedziałek, po jakże krótkim weekendzie.
Wczoraj nagotowałam chili i do tego upiekłam wariacje na temat cornbread.
Znaczy upiekłam mój chleb z masła orzechowego, z dodatkiem jalapenio, serrano i kukurydzy. Naprawdę dobre wyszło, chyba nawet lepiej mi smakowało niż oryginał.
Następne do przeróbki idą hashpuppies, czyli kulki z ciasta z mąki kukurydzianej i zwykłej z cebulą cukrową, smażonego w głębokim tluszczu. U mnie będzie w formie placka, jak teraz. Ciekawa jestem jak będzie smakować. Czuję, że powinno być super.
Witam w nowym tygodniu :)
Troche chorowalam, ale już jestem ozdrowieniec, czyli pełnia życia, zajelo mi to raptem 3 dni, katar i kichanie przeszło dosłownie z dnia na dzień, ale to dzięki szybkiej reakcji i kuracji naturalno- ziołowo-miksturkowej
U nas rano lało jak z cebra, a teraz piękna słoneczna pogoda, bez jednej chmurki i piękna jesień :)
Zostawiam Wam najnowsze zdjęcia z dzisiaj, a także upiekłam ciasto żurawinowe, więc zapraszam, kto jeszcze ma ochotę, bo widzialam, ze dziewczyny tez cos piekły i same dobroci robiły :)
Życzę cudownego poniedziałku
Nadiu, patrząc na Twoje zdjęcia miałam odczucie, że to środek lata a nie jesień Jej, jak fajnie! Poczułam ciepło i błogość patrząc na rozleniwione go "sierściuszka"
''Do serca przytul psa, wez na kolana kota...'' ;)
Fajnie, ze zrobilo Ci sie na sercu tak ciepło, bo mi wczoraj też było autentycznie ciepło i czuło się w powietrzu ta złota polska jesień :)
Wszystkie fotki piękne i apetyczne - papryczka, mniammm, jak z najwyższej półki eko , moje gratulacje.
Muszę u siebie spróbować taką wyhodować.
Najważniejsze, że jesteś z nami, zdrowa i zadowolona.
Ciasto piękne i pewnie smaczne, dzięki za nie
Sierściuszkowi mrrruczando i przytulasy ślemy - szczęściarz z niego
Witam wtorkowo
Dziś zaglądam do Was z domu, bo po 11-ej mam kontrolną wizytę u lekarza więc wzięłam dzień wolnego. Wizyta standardowa - kilka pytań i odbiór skierowań na coroczne badania. Niby nic takiego, ale nie lubię tej atmosfery, kiedy czekam na swoją kolej. Zawsze jakoś tak...stresująco jest. Wiem, że to bez sensu ale przychodnie chyba to do siebie mają...
Pogoda znowu zapowiada się przyjemnie. Prawie w całej Polsce dużo słońca.
Zaraz na spokojnie jakieś małe śniadanie, herbata i jeszcze zostanie chwila żeby coś poczytać.
Udanego dnia
Przychodnie czy inne gabinety są jak 'zakalec lub inny gniot, który musisz przełknąć - kulinarnie podchodząc do sprawy.
Byle sprawnie kolejka poszła, bez opóźnień i w przyjemnej atmosferze.
Dobrze, że przypominasz o badaniach, czas na jesienne przeglądy, wszystkiego.
Witam wtorkowo :)
Dzisiaj także zapowiada się ładny dzień, trzeba z tego skorzystać, póki jeszcze można
Dzisiaj było zaplanowane sprzątanie korytarza, ale przełożone jest na jutro. Dzieki temu moge jeszcze sprzątnąć zaległe szuflady.
Obiad oczywiscie zrobilam wczoraj a wyszedł cudowny rosol, dzisiaj tylko ugotuje kasze jaglana i dla niektórych makaron.
Natomiast dzisiaj jeszcze mnie czeka drugi obiad, na jutro, myślę o zupie brokułowej i cos do tego by musialo byc, ale nie mam pojecia co. Ktos? Cos?
Przesyłam kilka fotek jesiennych z wiewióra mówiąca ''dzień dobry'' i pozdrawiam
Dzień dobry Wszystkim i witaj śliczna Wiewióro
Jaka ciekawska, chyba orzeszków szuka, a u mnie akurat schną włoskie /podrzucili nam zza płota, by wieczorem było co łuskać /.
Fotki super, widać artystyczną duszę Autorki.
Dostała kilka orzechów włoskich w całości i wszystkie gdzieś szybko zakopała
Zaradna i mądra, w zimie je schrupie albo wyrosną z nich nowe drzewa.
Ale fotki! Rewelacja! Ten kasztan z oczami i nosem wspaniałe wypatrzony. Wiewiórka zaciekawiona z łapkami na brzuchu tak urocza, że aż się człowiek zaczyna uśmiechać
Witam wtorkowo ;)
Dzisiaj już bez szalonego pośpiechu, spokojnie i w lepszym nastroju.
Parę spraw zalega od wczoraj, ale sporo nadrobiłam, wyszperałam inne, poza planem bo o nich nawet nie myślałam
Najważniejsze, że obiad prawie mam.
Nadia do brokułowej pasuje wszystko: naleśniki wytrawne z twarogiem lub żółtym serem, mięskiem, słodkie też pasują, placki ziemniaczane lub racuchy z jabłkami, parowańce z ulubioną polewą.
To mnie poniosło, aż mam ślinotok.
Chyba teraz uduszę resztkę selera, co zalega od obiadu, wbiję jajca, posypię zieleniną i zagryzę tostami z pasztetem.
Pozdrawiam i spokojnego dzionka życzę
Chyba zrobię racuchy, albo placki ziemniaczane, dzięki Smosiu za szybka reakcje
Kochane dziewczyny, wszystkiego najlepszego z okazji DNIA DZIEWCZYN
To jest takie święto??
Nie wiedziałam, aż do dzisiaj - zaczynam świętowanie
No to witajcie Dziewczyny i Dziewczynki, dużo uśmiechu w tym dniu życzę.
Smakosia dziś stresik przed lekarzem, ja jutro i chyba mam stres nieco większy, bo coś serducho daje znać o sobie, a ostatnio zapomniałam nawet. że go posiadam.
Dziś skubię winogrona przywiezione ostatnio z działki, strasznie mi się nie chce, ale szkoda, by się zepsuły. zrobię trochę soku z konieczności, bo za nim nie przepadam.
Pigwowce z jednej partii już w słoiczkach, ale czeka jeszcze następna. Mozolna praca, ale herbata potem... miodzio.
Zakupiłam cebulę dymkę zimową, już późna na jej sadzenia, powinna już być w ziemi, ale dziś mżaweczka, więc musi poczekać. Także czosnek zimowy nabyłam, tym razem Harnaś /ostry/, też do posadzenia po 15.10...
Kupiłam też tulipany, choć miałam już ich nie sadzić, po tym, jak sarenki "wypasły" ledwo wyszły z ziemi wiosną, jednak złamałam się, posadzę je w części warzywnej, zagrodzonej dodatkowo siatką.
Trzymajcie się zdrowo.
Ooo winogron, ja też jeszcze przerabiam, co mi podrzucą.
Pyszny kompot gotowałam rok temu z ciemnego winogronu /nadbieraliśmy z przepełnionego balonu/.
A może likierek wużetowy - ja mam jeszcze z poprzedniego roku, na rozgrzewkę jak znalazł /na miodku mam taki specjalny/.
Czosnek też mam, nie wiem jaki.
Miałam Harnasia poprzednio, ostry jest i smaczny.
Grządka przekopana z nawozem i świeżą ziemią wywaloną ze skrzyń /po pomidorach, fasolce i ogórkach/ czeka na czosnek. Polewam ją wodą, by granulki ciut rozpuścić /owczy nawóz ma wielkie granulki, bydlęcy drobniejsze/.
Ważne, by czosnek sadzić tam gdzie nie było wcześniej cebulowych, w miejscu słonecznym i jak najlepszej glebie.
Po 15.10 albo jeszcze później będę sadzić - jest bardzo ciepło w dzień i nie chcę by wypuścił szczypior, jak przymrozi to będę musiała znowu go okrywać /a leniwa jestem do okrywania/.
Na cebulkę nie ma miejsca, zresztą i tak jej nie jemy prawie wcale. Szczypiorek sobie w słoiczku pędzę, ostatnio też na grządce - z cebuli białej czosnkowej, kupionej w sklepie.
Pozdrawiam
Ale napisałyście, nawet nie wiem czy wszystko przeczytałam...jak idzie po kolei to jest ok. Ale jak gdzieś dopisujecie, na telefonie nie mam drzewa tylko post pod postem, do tego nie oznacza się, że przeczytane już mi umyka. Wczorajszych postów np nie udało mi się odnaleźć.
U mnie zimne poranki i ciepłe dni.
Dzisiaj zaczął się dzień wydawania kasy na amazonie. Dwudniowa impreza. Jak zawsze pójdzie sporo kasy. Trzeba się pilnować jak nie wiem, bo często deal ma taką samą cenę jak regularna. Albo potem się okazuje, że mimo iż cena przed była wyższa, to po całej imprezie i tak zostaje niższa.
Generalnie moje zakupy to przejrzenie koszyka, zachowanego na potem (dodaję, żeby mi nie umknęło, często nie zamierzając kupić, tylko pooglądać ceny) plus specjalne oferty na kocie żarcie, kawę, zabawki (prezenty dla moich wychowanków).
Teraz kupiłam już kawę, kartę sd do telefonu oraz ramki do zdjęć (te były w opcji do kupienia na potem, z oczekiwaniem tego właśnie eventu, że może taniej będzie. I było).
Jeszcze myśli mi się granitowy garnek, ma dobrą cenę dzisiaj, muszę bardzo dokładnie poczytać czy to przypadkiem nie kolor tylko. Ale on myśli mi się od czerwca już, więc też nie jest koniecznością. Wszystko zależy ile mój mąż wyda kasy.
Ach ta kasa, zawsze jej mało.
Nie ma to jak Ameryka, pieniędzy więcej i te akcje wyprzedażowe - pozazdrościć.
My czekamy znowu na koniec roku i wypychanie zapasów magazynowych, może upolujemy fajny sprzęt - padł nam odtwarzacz dvd, tylko blue-ray nadal działa.
A to taka dobra firma kiedyś była, teraz też kombinuje byle do końca gwarancji a potem drogi serwis albo kupuj nowe.
I tak starutki sonyak wrócił do łask, nie ma odpowiedniego łącza tivi, ale na kombinowanych przejściówkach znośnie odtwarza /wczoraj Gwiezdny Łotr1 leciał/.
Garnek z powłoką granitową też bym kupiła, byle do indukcji pasował.
Inne powłoki teraz odwalają byle jak i szybko zaczynają łapać, przywierać albo mają odpryski na dnie i ściankach.
Udanych zakupów
Amazon ma dwa razy w roku taką promocję.
Mój garnek niestety jest przykładem takiego pseudo promowania. Ma taką samą cenę jak przed, tylko zamiast klikania w przycisk "oszczędź 14%", jest dokładnie o tyle obniżona cena.
Czyli może sobie poczekać, bo choć chciałabym go mieć, to nie jest niezbędny. Gdyby jeszcze był 5 czy 6 litrowy, to kupiłabym dawno, to mój ulubiony rozmiar zupowy. Ten ma ledwie 4 (4.5 kwarty).
Ten jest do indukcji.
W pracy mam patelnię granitową, jednak moi nie wiedzą gdzie ją kupili, a nazwa się starła.
Najlepsza jajecznica na boczku, moje patelnie ninja (to marka kuchennego sprzętu) są rewelacyjne, ale tamta to mistrzostwo.
Witam środowo
No i schowało się słoneczko. Niebo szare w całej rozciągłości a mapa pokazuje, że powinno być inaczej...hm...
Wizyta lekarska odhaczona, terminy badań kontrolnych zaklepane i kolejna kontrolna wizyta też. Ale do tego czasu jest jeszcze cały rok. Wyobraźcie sobie, że do rejestracji czekałam dłużej, niż do lekarza. Wcisnęłam dyspozycję na automacie, który wydrukował mi numerek z informacją, że przede mną są 43 osoby. Każda (jak sprawdziłam) była przy okienku ok. 3 a czasem nawet 4 minut.
Ech...
Papiery na biurku czekają więc zostawiam Wam herbatę z pigwą i zmykam.
Dobrego dnia
Witam
fajnie wygląda dziś niebo - z rozmytym na srebrno księżycem nad horyzontem zachodnim /u nas, może u Was inaczej wędruje/.
A wczoraj miałam bliskie spotkanie z jeżem - wylegiwał się w pełnym słońcu, przy berberysie, który akurat chciałam delikatnie przyciąć.
Przeniosłam go pod jodłę, podstawiłam świeżą wodę, ale nie był zainteresowany, ani przestraszony - leniwie, jak lunatyk , podreptał gdzieś w krzaki i tyle go widziałam. Fajne te dzikuski, nie mogę napatrzeć się na nie.
Teraz plany domowe, gotowanie i znowu praca w buszu - maliny zacznę przycinać a żółte chyba mocniej, przy ziemi potnę bo za bardzo bujnęły.
Udanego dzionka życzę nam.
Goplana co porabiasz??
U mnie dalej taki polski maj z dawnych czasów- chłodne poranki, bez swetra nie da się i ciepłe dni.
Za sprawą córki w przyszłym tygodniu kupimy sobie roczny bilet do parku rozrywki i wodnego. Żeby miała jeszcze na przyszły sezon halloweenowy (ona już jeździła na te imprezy z kościoła). A ja nabrałam ochoty na Christmas Town, żeby poczuć bajkową magię świąt.
Bo obejmuje wszystkie imprezy specjalne, bez dodatkowego płacenia. I jeszcze każdy będzie miał bilet dla dwóch osób ekstra. Może ktoś się trafi.
Już kiedyś mieliśmy taki, tylko na sezon letni (może i był na cały rok, myśmy go kupili z oferty parku wodnego i głównie z niego korzystaliśmy).
Witam. Wizyta u nefrologa zaliczona, nie jest aż tak źle jak wyglądało. Przesympatyczna i bystra p. doktor, młoda stosunkowo, bardzo mi spasowała. Widać, że potrafi wszystko wiązać ze sobą i ma wiedzą dość rozległą. Uspokoiła mnie, że po takiej operacji sercowej, to wyniki nerkowe też nie są złe /są złe dla normalnego człowieka, a ja "nienormalna" to już są nawet ok./. Dowiedziałam się, że po takich przejściach cały zespół sercowo-nerkowy już nie jest wydolny w pełni. Gdzie serce, a gdzie nerki??? tak myślałam dotąd, nie widząc związku.
No to na razie z tą sprawą spokój do następnej wizyty, bo jak już się wpadnie w ręce jakiegoś specjalisty, to już jesteś uwięziony... jak jaskółka...
Sok z jednej porcji /4,5 kg/ winogron zlany, mało jakoś go wyszło, bo ok. 2,5 l, ale dobry nawet. Można byłoby zrobić więcej, ale cena cukru przeraża i poraża.
Zabiorę się jeszcze dziś za pokrojenie porcji pigwowca, też wymaga cukru, ale z niego nie zrezygnuję.
Jutro wyjazd na działkę, ma być ciepło.
Goplanko Droga, co u Ciebie. Czuję, że masz jakiś problem, wyrzuć to z siebie.
Tymczasem dobre myśli Ci przesyłam.
A wszystkim innym dobrego dnia życzę.
Alman, to jest powód do świętowania - super informacja! O następnej wizycie nie myśl. Teraz ciesz się i korzystaj z życia
Smakosiu, dobry duszku, dzięki, wiem, że Ty rozumiesz. Zgadzam się, trzeba cieszyć się z małych rzeczy, małe radości przekuwać w wielkie, bo skoro dużych radości brak... A u mnie jakoś tych zdrowotnych "niespodzianek" nie brakuje ostatnio, ale .... co tam, tu nie miejsce na takie wywody. Przytulasy.
Miejsce dobre, tylko jakoś tak czasami człowiekowi nie chce się o tym mówić i trzyma wszystko w sobie. Bywa, że pęka i jak już się uleje, to na całego.
Jakby co, to pamiętaj, że jesteśmy, jestem...
Wiem Smakosiu, wiem, pamiętam ile dobrej energii otrzymałam od Was prawie 3 lata temu, dziękuję.
Ściskam Cię mocno - Twoja "siostra" od małych radości
No to kamień z serca spadł i fajnie, że stopy nie przygniótł - czyli zdrowie w normie, sok pyszny a ceny cukru na stałym, kosmicznym poziomie.
Chyba po to ten cukier 'podrożyli, byśmy mniej go zjadali /tak dbają o nasze zdrówko /.
Ja gdzie mogę zamieniam cukier na miód, do kawy symboliczną malusią łyżeczkę sypię brązowego a eM już wcale nie słodzi /od dawna/.
Wczoraj zostałam obdarowana świeżutkim miodkiem wrzosowym /dobra Sąsiadka odwdzięcza się tak za pigwę/. Jak macie okazję, to koniecznie spróbujcie - tak pysznego miodu jeszcze nie jadłam.
Od wczoraj podjadam, jak ten misiaczek Puchatek, teraz nie dziwi mnie jego łakomstwo bo świeży i pachnący, z dzikich wrzosowisk jest jak galaretka delikatny, mniej słodki, smak ma bardziej ziołowy niż ten kwiatowy.
P o e z j a
Sercowcom i wszelkim innym ozdrowieńcom też pewnie dobrze zrobi.
Smosiu Droga, spadł kamyczek, a duży kamień jest, tkwi i nie da się ruszyć, choć trochę ociosany...
Mam zapiski na temat wszystkich miodów, m.in. wrzosowego:
Wrzosowy – zawiera zwykle więcej wody niż przeciętny miód, do 23%. Posiada charakterystyczny zapach wrzosów. Ma brunatną barwę i lekko gorzkawy posmak. Polecany w chorobach układu moczowego.
Alman - to super, układ moczowy ważna sprawa, może i najważniejsza dla panów w podeszłym wieku czyli mojego eMa /bo ja to na zawsze już mam 40+ /.
Na razie podjadam na deser, jutro będzie na śniadanie lub podwieczorek, tylko twarożek fajny muszę zdobyć do niego.
Każdy ma jakiś kamień albo i kilka /ja akurat chyba wątrobowe/, nie ma kącika bez 'krzyżyka jak mnie uczyły dobre koleżanki pracowe.
Na szczęście są już wspomagacze, leki na te głazy, można z nimi żyć.
Oj chciałabym dostać taki świeży wrzosowy miód z pasieki
Tak, wiem że mam szczęście i dobrych ludzi często spotykam.
Podobno na wszystko musimy zasłużyć - ja chyba na taki rarytas nie zasłużyłam, eM już bardziej /ale to ja więcej wyjadam ze słoja/.
Witam w środowe popołudnie
Co u mnie słychać, hmm. Ostatnimi czasy stres nie schodzi z "tapety". Jak wspominałam wcześniej mam problemy z urzędami. Otóż sprawa dotyczy syna. Jak wiecie jest dzieckiem specjalnej troski i co kilka lat mamy komisję o przyznanie stopnia niepełnosprawnosci. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że potrzebna do orzevznictwa dokumentacja zaginęła. Po prostu, ot tak W dodatku ta część która jest niezbędna. Chodzi o kartotekę z poradni neurologicznej. Nie dość, ze od złożenia wniosku czekałam ponad miesiąc, to jeszcze mi dali "ochłapy". Stare, z przed kilkunastu lat. A z ostatnich 5 lat nic. Tymczasem do 10 października był ostateczny termin na złożenie dokumentacji i co? I nic, dałam im co mi dali, co miałam sama od siebie jako dowód, ze w tamtym czasie chodziłam na wizyty. To jednak malo, wciąż domagają się kompletu... Najgorsze, ze nie chcą mi wypisać ze papiery zaginęły z winy poradni..Najprawdopodobniej pani z rejestracji włożyła nie tam gdzie trzeba, albo sobie ktoś na stałe wypożyczył. W końcu to poradnia przy klinice A my dalej w kropce i nie wiadomo co dalej..
To rzeczywiście problem, który stał się Twoim z ich winy. Ale skoro poradnia przy klinice, to wszystko powinno być w systemie, teraz już wszystko mają w sieci, a skoro to klinika, to tym bardziej. Dopytaj, czemu nie skorzystają z takiej opcji i nie odtworzą/wydrukują.
No, a interweniowałaś wyżej, w jakiejś dyrekcji? Co za czasy, cholery można dostać, zawalą temat i co ich to obchodzi.
Miej nadzieję, że jakoś to rozwiążą i dopytaj o zapisy w sieci.
Trzymaj się. A od spraw beznadziejnych polecam św. Ritę.
Popieram Alman, trzeba drążyć aż do skutku i wyższych instancji. Jeśli to błąd pracownika, na pewno zostana wyciagniete konsekwencje i system znajdzie brakujące sprawy.
O rzesz...! Co za nieodpowiedzialność z ich strony i to w każdym względzie. Hm...oby wszystko się udało pozałatwiać. Naprawdę szczerze Ci współczuję. Może jednak trafisz na kogoś, kto ma więcej chęci i zacznie w tym temacie pomagać...?
Witam. U mnie pogoda przepiękna, taka mało jesienna rzekłabym, ale...
miałam jechać na działkę, a tu wieczorem M dostał temperaturę /może ją miał wcześniej też, ale nie mierzył, zresztą 37,7 to nie aż taka, ale u faceta to prawie jak 40/. No i jestem znowu uwięziona, cebula dymka do sadzenia leży, chyba posadzę na balkonie, będzie na wiosnę zamiast kwiatów.
Wczoraj pokroiłam znowu porcję pigwowca, palce bolą, choć i tak nie jest aż tak twardy. Następna porcja czeka, chyba wezmę się za nią dziś, skoro nie idę na działkę. Może nad winogronem się tez zlituję.
Zrobiłam sobie wczoraj na kolację sałatkę ze szpinaku, gruszki, sera pleśniowego i orzechów wł. Dressing zrobiłam z oliwy i soku z pigwy /ten zamiast cytryny i miodu/... mówię Wam, pychota. Następna będzie z winogronem, tylko ser muszę nabyć.
No to trzymajcie się zdrowo. Miłego dzionka.
Zamykasz tego pigwowca w słoiku na gorąco? Jak to robisz?
Smakosiu, zaraz skopiuję Ci jak ja robię. Dodam, że trzyma się potem wyśmienicie, te "wióra" daję do herbaty razem z sokiem, a potem je zjadam.
Pigwa do herbaty – w soku własnym
Składniki
1 kg pigwowca /waga owoców po oczyszczeniu/
1 kg cukru
Wykonanie
Owoce zbierać, kiedy są w pełni dojrzałe i pięknie żółte. Umyć je pod bieżącą wodą, a następnie przekrajać na pół lub na ćwiartki, wydrążyć gniazda nasienna, a następnie pokroić w cienkie plasterki. Zasypać cukrem w misce /łatwiej potem mieszać/ i odstawić na 1-2 dni /oczywiście mieszając od czasu do czasu/. Następnie włożyć całą zawartość do słoja i pozostawić na kilka dni, aby owoce puściły całkowicie sok, a cukier się rozpuścił.
Po tym czasie całość przełożyć do garnka, podgrzewać, nie dopuszczając jednak do zagotowania. Gorące nakładać do słoików po brzegi, zakręcić, odwrócić i pozostawić do całkowitego ostygnięcia.
Tu muszę dodać, że ostatnio idę na skróty, tzn. w misce trzymam 2-3 dni, do całkowitego rozpuszczenia cukru, a potem już od razu do gara, dalej jak podałam wyżej.
Super! Ale jesteś szybka. Dziękuję za przepis . Myślę, że dostanę od sąsiadki ok. kilograma, to zrobię sobie jakieś dwa słoiki
Smakosiu, z 1 kg pigwowca i 1 kg cukru wychodzi 5 słoiczków takich po dżemie.
Oooo super!
a i jeszcze jedno - należy dążyć by się nie gotowało, ale gdy do tego dojdzie to nic się nie dzieje... przeważnie mi się zagotuje...lekko mruga...
Smakosiu nie zapomnij o pestkowce wykonanej z samych pestek pigwowca, czyli będziesz mieć przysłowiowe dwie pieczenie na jednym ogniu
Pyszny pomysł, tylko cena mocnego spirytusu poraża - dzisiaj w sklepie był po 60,- za 1/2 litra. Powariowali ci 'bimbrownicy i tamci od akcyzy
Ooooo, a co to za "pestkówka"? Coś na zdrowotność? Ja nie mam pojęcia, że takie cosik jest.
Smakosiu, przepis powinien być na WŻ. Kiedyś był zjazd WŻ i któraś babka przywiozła...nie było Ciebie tam?
Byłam Jakoś "pestkówki" nie pamiętam Pewnie przyćmiły ją inne smakowitości.
I wcale się nie dziwię, bo któż by pamiętał po takich ilościach i różnorodnościach degustowanych napitków.....
To była imprezka
Jakieś pikantne i smaczne szczegóły może zdradzicie ??
NIE mam na myśli jedynie przypraw i potraw
Oooo działo się wtedy sporo, ale szczerze mówiąc wszystko na poziomie. Ludzie sprawdzili się fantastycznie. Przyjechali z różnych rejonów świata, nie tylko z Polski. Każdy przywiózł coś smacznego a właściciele "strony" zadbali o sprawy organizacyjne. Miejsce idealne do takich "zjazdów". Fajnie jest powspominać
Pewnie, wspomnienia to najlepsze co mamy na gorsze czasy.
Nie zawsze można wyjechać, ale zawsze możemy wyjąć album i przywołać fajne, smaczne chwile, w dobrym towarzystwie.
Korzystalam zawsze z tego przepisu:
https://www.olgasmile.com/pestkowka-nalewka-z-pestek-pigwy.html
Dziękuję za link
Piękny przepis, fotka też
Ja nienawidzę wykrawania komór nasiennych, ich twardej otoczki jeszcze bardziej - twarde to jak kamień, śliskie i łatwo o skaleczenie..
Już nie wykrawam.
Zaczęłam owoce dookoła strugać, kroić grube plastry, z każdej strony, aż zostaje tylko twardy środek. Potem wycinam kawałki przy ogonku i 'muszce a resztę z nasionami razem siekam grubo i zalewam octem spirytusowym.
O wiele mniej pracy i odpadów dzięki temu mam.
Miękkie części idą do soku, nalewek lub do smażenia.
Odpadki produkują aromatyczny ocet /marynuję w nim mięso lub zakwaszam bigos, barszczyk/.
Pigwowce można chyba też tak obrabiać - na okrągło"
Pigwowce są za małe... ale w tym roku są pięknie dojrzałe, żółciutkie i stosunkowo mięciutkie. Kroję na 4, wytrzepuję dosłownie pestki i kroję w plasterki, niczego ze środka już nie wykrawam.
Potwierdzam, ta pigwa jest nie tylko do wypicia przepyszna ale i do zjedzenia
Dobrze, że jesteś i piszesz - problem duży, ale do naprawienia.
Muszą mieć zapisane wizyty, uwagi lekarzy i kopie recept wystawionych.
Klinika to moloch, wiadomo, duża rotacja personelu, a co za tym idzie większe zamieszanie, mieszanie w papierach, systemie.
Muszą pomóc, niech szukają aż znajdą lub wystawią duplikaty dokumentów.
Napisz do nich, złóż wniosek i będą musieli odpowiedzieć, wyjaśnić sprawę 'tajemniczego zaginięcia akt.
Trzymaj się, oby wszystko ułożyło się jak należy /pukajcie aż dopniecie swego - to moja wersja 'pukajcie a będzie Wam otworzone/.
Pozdrawiam
Trzymam kciuki za pomyślne rozwiązanie dla Was.
Walka z biurokracją i jej ewidentnym przewinieniem jest ciężka.
Witam w deszczowy czwartek :)
Na razie przestało padać i nieśmiało wynurza się słońce, no może jest nadzieja na cieplejszy dzionek :)
Pamiętacie jak zastanawiałam się co zrobić do obiadu, zupe brokulowa i do tego placki ziemniaczane czy racuchy?
Otoz moj maz sie postawil, ze zrobi zupę włoska minestrone, taka jaka uczą ich w szkole, która tak bardzo ostatnio mi smakowała.
Niestety zupa zrobiona była, ale to już nie te same produkty i smak zupełnie inny, co nie znaczy ze była niedobra. Chodzi mi o to, ze jak uczą kucharzy, to produkty muszą być bardzo dobrej jakości a nie byle co.
Tak sobie myślę czasami, zeby moj maz całe życie chodził na te kursy kucharzenia a ja będę zjadać te ich resztki
Tu link jak wygląda ta zupa minestrone:
ZUPA MINESTRONE
Pozdrawiam czwartkowo i zdrowo
A nie lepiej zamiast opłacać kursy, forsę wydawać na lepsze produkty /chłop odpocznie od szkoleń i więcej sił będzie miał na pichcenie w domku/.
Kursy są ciekawe, parę też zaliczyłam, ale są też drogie i bez sponsorów ciężko je opłacać /nam zwykle połowę dopłacała uczelnia lub pracodawca/.
Aaaa, rozumiem chcesz zjadać ostatki - bo kto je zjada, ten/Ta piękny i gładki Spryciula z Ciebie, dobrze kombinujesz
Zupę znam, gotuję czasem, choć ostatnio jakoś o niej zapomniałam.
Ale zazdroszczę Ci tego kucharza... zjadałabym każde resztki gdyby tylko ktoś chciał mi je dostarczać, ale nawet byłabym wdzięczna, gdyby robił jedzenie sobie, a ja tylko sobie, to co ja lubię.
A co lubisz? :)
Witam czwartkowo
Jeszcze tylko dziś i wreszcie piątek. Czekam z utęsknieniem
Dziś plany zakupowe i po pracy maszeruj do Lidla a potem na ryneczek warzywny. Celowo nie piszę "rynek", bo to taka osiedlowa "popierdułka".
Kupujecie miody na zimę? W tym roku zamówiłam sobie sosnowy. Pierwszy raz, ale zachęciły mnie jego właściwości.
(cytat)
Działanie lecznicze
- stosowany w chorobach górnych dróg oddechowych,
- idealnie działa dla dzieci jako syrop wykrztuśny na kaszel,
- wskazany palaczom, u których występuje chroniczny kaszel palacza,
- poleca się na przeziębienie,
- działa bakteriobójczo,
- łagodzi stany zapalne układu pokarmowego,
- oczyszcza organizm,
- działa przeciwzapalnie.
Będę próbować
Dobrego dnia
Dzięki :)
za przypomnienie, miody kupuję ile wlezie czyli jak wpadną mi w ręce takie prosto z pasieki. Sklepowe kupuję jak są w promocji, do wszystkiego, włącznie z nalewkami i dosładzaniem wina czy likieru.
Od wczoraj jestem fanką miodu wrzosowego - prezent 'wdzięcznościowy od Sąsiadki co pigwę od nas dostaje.
Jest tak pyszny, jak mało który. Polecam, jeśli masz możliwość kupienia, to warto ciut dopłacić i delektować się nim /nie wiem jak wspiera zdrowie, ale na pewno jest bardzo wartościowy/.
Smacznie miodkujmy więc na zdrowie i dla urody
Wrzosowy z pewnością jest pyszny, ale przyznam, że nie jadłam. Z Twojego opisu jasno wynika, że smaczek jest doskonały. Od paru lat mój sąsiad załatwia nam miody od znajomego z pasieki ale tam wrzosowego nie ma. Tak czy siak będę pamiętać
Już czwartek i fajnie
bo odpoczynek niebawem od porannej gonitwy.
Pracy nadal sporo, ale już w wolniejszym tempie.
Dzisiaj mam rozbabraną zamrażarkę, potem szybko pizzę zagniotę i może kolejną grządkę przekopię, nawóz rozsypię i przykryje lepszą ziemią.
Teraz chwilka na smakowanie darów P.Jesieni czyli bułcia świeżutka z miodkiem wrzosowym, masełkiem i smażoną pigwą.
Potem ogarnę szybko kuchnię, doczyszczę zamrażarkę i zajmę się roślinkami.
Moją 'winnicę muszę nawadniać, by roślinki fajnie przyjęły się i zdrowo przezimowały u nas.
O pysznych zupach poczytałam, aż mnie naszła ochota na gotowanie, może na niedzielę jakąś ugotuję. Nie mam w domu kucharza, więc muszę liczyć na siebie, trudno poświęcę się, byle portfel wytrzymał bo co dobre to też i drogie.
Tanieje tylko sprzęt i wczoraj eM wyszperał odtwarzacz dvd za 120,- PLN , z dostawą 150. Myślałam, że to używany lub z outletu, ale nie - nówka, dobrej marki.
Pozdrawiam cieplutko i słodziutko-miodowo
Ale dużo do czytania, jak fajnie.
Ja miód jem rzadko, ale lubię posiadać.
Zaopatruję się w Lidlu, gdy mają ciekawe smaki - lawendowy, pomarańczowy albo w TJ max.
Czasami kupujemy lokalne, gdzie jesteśmy, gdy cena nie odstrasza. Mój ulubiony to z czarnej szałwii, bo nie jest słodki. Ale po to trzeba jechać do Savannah. Mieliśmy stamtąd też leżakowany w beczce po bourbonie, ale średnio mi smakował, był za słodki.
Z Polski mój ulubiony to gryczany i spadziowy.
Ja mam w planach zieloną zupę- z cukinii, pora i brokuła, na serku kremowym (philadelphia), ale to za dwa tygodnie, bo nigdy mi mało nie wyjdzie, a mąż w niedzielę wyjeżdża i sama będę jadła w nieskończoność.
Druga to porowa z pulpecikami drobiowymi.
Nie miałam pojęcia, że jest miód z czarnej szałwii. Poszukałam w internecie i widzę, że ma dość wysoką cenę. My też jak wyjeżdżamy, to najczęściej przywozimy sobie miód. Lubie takie praktyczne pamiątki
Nawet o czarnej szałwii nie słyszałam, miód z niej to dla mnie 'ptasie mleczko
O miodach kiedyś czytałam, kupowałam często i lubię je chociaż nie powinnam zjadać za wiele.
Podobno obniża ciśnienie, a moje jest i tak ciut za niskie, ale łakomstwo zwykle zwycięża. Smaruję nim tosty pod kwaskowate dżemy, posypuję siekanymi migdałami, przyprawami domowymi.
Kiedyś herbatę słodziłam tylko miodem.
Teraz wolę kawę i to prawie bez słodkich dodatków.
Spadziowe i gryczane są pyszne, ale trudno je kupić.
Najczęściej spotykamy: rzepakowe, lipowe i wielokwiatowe.
Nie wybrzydzam, kupuję co mają, w rozsądnej cenie.
U mnie najczęściej spotykane to z koniczyny, to taki najtańszy miód.
Tego kupuję rzadko.
Staram się upolować takie niezwykłe, za cenę, którą jestem gotowa zapłacić, jak jem miód kilka razy do roku, to sobie pozwalam.
Dla mnie ideał to kanapka z masłem i miodem.
Ten z czarnej szałwii przez internet jest sporo droższy niż w firmowym sklepie. Dlatego tylko wtedy kupujemy, jak pojedziemy do Savannah.
Piątek, piąteczek, piąteluniek. Jupi!!!
Liczę na to, że dzionek w pracy szybko zleci. Oby. Potem muszę iść na umówioną wizytę do fryzjera, bo już czas podciąć włosy. Wiem, że niektóre kobitki lubią takie dni, kiedy ktoś je upiększa itp. ale to nie ja. Idę, bo muszę Tak więc odhaczę temat a potem już luzik
Coś dzisiaj obudziłam się głodna więc zamiast myśleć o pracy, to chodzi mi po głowie, że chętnie bym zjadła np. placki ziemniaczane albo naleśniki z serem i, że w lodówce czekają ruskie pierogi. Ja chcę do domu!
No nic - czas wziąć się za pracę.
Dobrego dnia
Oj tak, w domku najlepiej
Nie wiemy o tym, póki nie wyjdziemy lub wyjedziemy na dłużej.
Rozumiem, bo sama chętnie w domu przesiaduję a nawet lubię ponudzić się w nim /to rzadkość/.
Ach ta praca - fajnie jak poza pieniędzmi daje też radochę i pomaga w rozwoju.
Gorzej gdy jest tylko przykrym obowiązkiem.
Fajnej fryzury, na dłuuugo /ja też omijam fryzjerów jak mogę/ życzę :)
Ja jutro idę ogolić mój dywan. Na 7 rano. Jak już miał miejsce, to od razu skorzystałam, nawet za cenę wstawania jak do pracy.
Już nie mogę się doczekać.
U mnie problemem są za gęste włosy, czuję się jak w pancerzu, gdy za dużo odrosną.
I choć lepiej wyglądam jak teraz, to już nie daję rady.
Mój fryzjer nie jest artystą, tnie jak potrafi. Ale rozumie włosy. Nawet jak na krótko czasami można mieć zastrzeżenia, bo nie tak, to jak idę obciąć wyglądam najlepiej.
A ja kiedyś myślałam, że nie można mieć zbyt gęstych włosów.
Myliłam się, jesteś już 2gą kobietą co ma ich za duuużo
Znajoma znalazła fryzjerkę i jeździła tylko do niej, nawet po przeprowadzce /sporo czasu i kasy dla dobrej fryzury poświęcała/.
Dobry piątek ;)
chociaż mniej słoneczny niż ostatnio, trudno.
Dzisiaj mam zamrażarkę z głowy - w nocy ją zmroziłam i mogę pakować swoje plony: seler poszatkowany i może ciut soku w małych kubkach z pokrywkami.
No i zapasy lodowe, rybne uzupełnię, może placki ziemniaczane ulubione też dostanę /lubię mieć pod ręką gdy leń lub pilna praca mnie dopadną/.
Wczoraj szorowałam, dezynfekowałam więc tylko na szybko kiełbasę surową wysmażyłam z fasolką czerwoną i oliwkami, czosnkiem 'domowym .
Dzisiaj już pizza mnie nie ominie - zimne świeże drożdże już wkruszyłam do misy, jak pociepleją szybko ciasto zagniotę.
Może nowy sprzęt dzisiaj odbierzemy, to wieczorem będzie seans testowy - znowu odkurzymy starocie.
Przyjemnego i smacznego dnia
Witam i ogłaszam pobudkę... dość spania...
U mnie coś popadało, pogoda w sam raz do spania, ale nie ma warunków. Na dziś trochę prac kuchennych-piekarniczych, a tu jeszcze z nosa zaczyna mi kapać... chyba M przekazał mi wirusa.
Póki co zabiera się za robotę, bo w planach chleb, sernik Izaura i pizza na obiad.
No to śpijcie jeszcze spokojnie i kolorowo śnijcie.
Ja stawiam wirtualna kawkę na pobudkę :)
Dzięki To już 3cia dzisiaj.
Może skrzydła mi po niej wyrosną a na pewno szybciej i więcej będę gadać, nie zawsze z sensem.
Alman toż to środek nocy. Ale zbudzilas mnie, musiałam do łazienki...
Po 9tej to my już mieliśmy plan na cały dzień opracowany i śniadanie zjedzone.
Sok eM sobie wymyślił, więc dodałam mu do cytrusów, gruszek trochę pigwy - dobry, lekko kwaskowy wyszedł.
Potem bieganina po jajca, drobne zakupy, do Siostry i inne zaległości.
Wczoraj u nas miała być pizza, ale ciasto, dodatki wróciły do lodówki i dzisiaj ją upiekłam - fajna, cieniutka i chrupiąca.
Chyba z ciasta przez noc chłodzonego taka cienka zawsze wychodzi.
Sny kolorowe to nieliczni mają , moje nie mają ni kolorów ciekawych, ni sensu i ładu - zwykłe miszmasz o wszystkim i niczym.Najważniejsze, że śpię i to coraz dłużej /zasypiam nawet przed 21szą, jak dziecko/.
Dzisiaj cały dzień mam senny, gdyby nie oblatywanie okolic z torbami i jajcami, to chętnie bym podrzemała pod kocykiem /jak moja kociarnia/.
Smacznego wieczoru - chlebuś, sernik i domowa pizza
Witam w sobotę
Dzięki dziewczyny za wsparcie. Walczę dalej choć nie jest łatwo. Zbywają byle czym. Ta pani co dała mi archiwalną stara dokumentację powiedziała, że teraz dyrektor musi wystosować odpowiednie pismo w tej sprawie. Ciekawe co zrobi. W kazdym razie zadzwoniłam do NFZ to byli w szoku, że to absolutnie niedopuszczalne. A jednak. Powiedzieli, że muszą to odnaleźć, a już na pewno odtworzyć. W końcu NFZ za każdą wizytę płacił i musi t0 być w systemie.
Mówię Wam jedna wielka nerwówka i brak jakiejkolwiek współpracy. Wszystko mają w głębokim poważaniu, a przecież to nie moja wina. Kolejny raz się potwierdza, że trzeba być zdrowym żeby chorować...
Trzymaj się i nie poddawaj, bo być może wreszcie trafisz na osobę, która poczuję zwykłą odpowiedzialność i wykaże się życzliwością. Ech ... Uściski
Niestety, masz rację - trzeba być zdrowym i do tego bogatym by chorować
i leczyć się u nas.
Mają wszystko głęboko gdzieś, a im pacjent starszy tym bardziej i głębiej "gdzieś.
Tak to z tą 'bezpłatną opieką jest, płacimy za nią nerwami, straconym czasem, zdrowiem a często i gorzej.
Pozdrawiam i nadzieję posyłam
Witam sobotnio
Noc i poranek były deszczowe. Dobrze się spało. Śniadanie zrobiłam tradycyjne jak dla mnie czyli sobotnia szakszuka
Póki co mam telefon za telefonem ale mam nadzieję, że reszta dnia będzie już bardziej do zagospodarowania .
Niech nam wyjdzie słońce zza chmur
Niech wyjdzie i zostanie, bo bez słonka jest byle jak i smutno ;((
U nas tradycja śniadaniowa też jajcowa - dzisiaj zapieczone w tostach, z pieczarkami, serem, oliwkami i ostrymi ogórkami. Pyszne i daje moc
Ja przespałabym i cały dzień, ale nie ma aż tak dobrze.
Nie każdy jest kotem i może spać w nocy i w dzień
I już sobota, połowa miesiąca za nami.
Ja już na nogach, po śniadaniu, zaraz wychodzę do fryzjera.
Potem zwykłe sprzątanie i robienie lodów, dzisiaj cytrynowe na tapecie.
Następne będą pinacolada - z ananasem, wiórkami kokosowymi, na mleku i śmietance kokosowej, z dodatkiem rumu.
Chyba cytrynowe szybko zjemy, bo tamte aż necą. Nie mogę zrobić dwóch na raz, bo nie mam pojemników (choć te by się znalazły od biedy) oraz tyle miejsca w zamrażarkach.
Poza tym wymyśliło mi się wczoraj ciasto, coś a la sernik z orzechami i żurawiną. Zobaczyłam zdjęcie na FB i slinotok. Tyle, że tamto ciasto to było na zasadzie - o tego nie jem (czekolada), tamtego nie lubię... to wymyśliłam swoje, miksując w głowie kilka przepisów. Na tyle prześladujące, że zapisałam sobie wersję z głowy, żeby nie zapomnieć.
Jako, że zostaję sama na tydzień, nawet nie będę kombinować, bo nie dam rady zjeść.
Lody, sernik - ja też ślinkę łykam.
Orzechowy pyszny jadłam, na zimno, bez żurawiny.
Zapamiętam by kiedyś upiec taki jak piszesz, okazji będzie coraz więcej.
Lodów nie kręcę, kupiłam wczoraj sporo, w tym ulubione śliwkowe w czekoladzie /patyczaki ale pyyyszne/.
Mnie do głowy nie przyszło, że będę sama robić lody. Kiedyś próbowałam, jak dzieci były małe, ale zamarzanie bez mieszania powodowało, że wszystkie warstwy smakowe czułam osobno.
Teraz zostałam poczęstowana w pracy, z pewną nieśmiałością, że to nie takie jak sklepowe. To były jedne z najlepszych lodów.
Zaraz kupiłam maszynę i robię, jak skończymy jedne, to nastawiam kolejne. Tyle, że taki urobek starcza nam gdzieś na miesiąc, bo w tygodniu nie mamy kiedy jeść.
Ale zdarzyło nam się mieć jako obiad już, w końcu to syta śmietana kremówka.
Dzisiejsze wyszły rewelacyjnie, wreszcie idealnie. Tym razem nie zapomniałam o cukrze i rozmieszalam go w blenderze ze śmietaną i z sokiem z cytryny.
Trochę mocniej mi zamarzły, bo chyba na dłużej przegapiłam moment wyłączenia się maszyny i od dołu łopatka miksującą przymarzła mi do lodów, także z wyciąganiem musiałam się męczyć. Ale dałam radę.
Jak dobre lody, niech świadczy degustatorka resztek. Normalnie nie pcha się na stół, gdy widzimy, wie, że nie wolno, tu nie szło jej odgonić. Inna sprawa, że mąż słabo się starał, wolał robić zdjęcia, a ja poszłam do kuchni wyciągać tą najbardziej zmarzniętą resztę.
Tak, fotki mówią wszystko
Starania nic nie dają, gdy na stole taaakie pyszności
Wcale się kotce nie dziwię - ja też lubię wylizywać lody do końca
Świetne ujęcia Widać jak smakuje koteczce,wie co dobre
A to mój mąż.
Ja nie umiem robić zdjęć, co najwyżej nacisnąć przycisk. I co wyjdzie to wyjdzie.
Potem wykadrować.
To też mężowskie, z piątku. Lubię je bardzo.
Jej, ależ on dzielnie czeka aż coś skapnie
Nie lubi łososia?? chyba wolałaby surowego
Super kicia i fotka
Ale piekna degustatorka
To masz talent
Witam niedzielnie
Ale się wyspałam - 9 godzin Ostatnio mam taką potrzebę więc jak jest okazja... Za tydzień już sobie nie pośpię, bo Połówek przyjedzie rano i zostanie w domu na jakieś 2 tygodnie. Sporo mamy roboczych planów, ale jak trzeba, to trzeba - nie zawsze może być luzik. Będziemy odświeżać kuchnie u moich rodziców. Malowałyście może tapety farbą lateksową?
Poranek spokojny. Kawa a do niej odrobina zdrowej słodyczy czyli takie tureckie "cudeńko" z marchewki. Uwielbiam. Wkleję fotkę. Znacie to może? Jeśli ktoś ma dostęp do tureckich słodyczy, to polecam. Smaczne i zdrowe
Miłego dnia
Witam :)
Tapet nigdy chyba nie malowałam.
Jeżeli fajnie trzyma klej, to nawet łatwiej - odpada zrywanie starych tapet i gruntowanie ścian pod świeżą farbę.
Przywołałaś wspomnienia - kiedyś tapetowaliśmy wszystko, nawet łazienkę /tego nie polecam/.
Jak kiedyś trafię na tydzień turecki, to kupię bo i marchew, i pistacje lubię.
Tylko ktoś musiałby wypromować tureckie smaki /lidl, aldik??/ - jak dotąd krążą od Francji, Węgier po Hiszpanię, Włochy, Grecję, nawet do Anglii czy USA, Turcję omijają.
Słonko nam obiecali, ale nie dali może pożyczę od Was.
Wesołej niedzieli
Mam pomalowane tapety w kuchni i w przedpokoju, ale nie wiem jaką farbą, ale w kuchni nad szafką nawet je myję. Fajnie wygląda nawet, gdy ma tłoczony wzorek.
Dobra wiadomość - dziękuję. Myślę, że to musi być farba lateksowa jeśli daje się zmywać.
Smakosiu, mam wątpliwość, bo jakoś nie znam takiej nazwy chyba, ale jakaś inna być może.
Witam w pażdziernikową nawet ciepłą niedzielę
U mnie już od rana pachnie rosołem z udka kury i wołowiny. Na drugie nic specjalnego. Kotlety z piersi indyka ,ziemniaki i surówka z kiszonej kapusty. O tej porze roku smakuje najlepiej.Zresztą nie tylko kiszona kapusta,ogórki też. Innych kiszonek nie robię choć można kisić niemal wszystko-sałatę,rzodkiewkę itp.
Wczoraj piekłam ''sernik'' z jogurtu.Nazbierało mi się tego w lodówce a jakoś nikt nie chciał jeść.Wypatrzyłam przepis a i tak zrobiłam całkowicie po swojemu. Potrzebne były budynie śmietankowe,a ja miałam tylko czekoladowe,no i wyszło takie czekoladowe ciastko z nutą kwaskowości na kruchym spodzie. Nawet dobre Jednak jeśli miałabym wybierać to zdecydowanie wolę klasyczny sernik
Poza tym znowu zrobiłam sałatkę z karczochów od Basilis,jest przepyszna. A dodam,że jadłam karczochy po raz pierwszy ,no i nie przepadałam za oliwkami. A tu taka niespodzianka.Wszystko razem smakuje wyśmienicie.
A co tam u Was na dzisiejszym stole?
Witam. M sprzedał mi jakiegoś wirusa i jestem chora. Na szczęście tą drogą Was nie zarażę, więc mogę trochę pogawędzić. Zresztą jedyne co mi dolega to katar lejący, wczoraj zaś pociłam się okropnie, zwłaszcza w nocy. Dziś niestety muszę być sprawna, obiad trzeba zrobić. Gotuję rosół, na drugie będą udka zamarynowane w jogurcie greckim z przyprawami i ziemniaki - też z piekarnika i też z jogurtu. Do tego chyba buraczki, bo zapomniałam o surówce. No i sernik Izaura.
Pogoda piękna, jeszcze 2 dni lata przed nami, a ja chora. Cebula, czosnek i tulipany do sadzenia, a ja niedysponowane. Biednemu to zawsze wiatr w oczy hihihi.
No to trzymajcie się zdrowo.
Zostawiam Wam do kawy sernik, częstujcie się...bezkarnie /nie przytyjecie, gwarantuję/.
Chętnie zawsze sernik pożrę, choćby tylko oczami - a niech tyją /będą większe i jeszcze piękniejsze" /.
Zdrowiej szybko Kobieto, bo robota czeka od jutra, kto ten czosnek posadzi jak nie my? do tego tulipany, cebula /sadzisz 'tarasowo-piętrowo czy jak, że tyle tego mieścisz na małej działce?/
Posyłam dobre myśli niedzielne, uzdrawiające /takie wirtualne 'kaszpirowskie , może też podziałają jak tamte z tivi?/.
Alman duzo zdrowka a serniczek wygląda apetycznie
Hejka ;)
na dzisiejszym stole króluje wczorajsza pizza
Nawet nieźle smakuje, zagryzana ostatnimi pomidorkami koktajlowymi.
Takie serniki pieczecie, że aż mam ślinotok.
Trudno przegryzę słodyczami czekoladowymi i pójdę na spacerek ogrodowy, może wywietrzeją mi z głowy serniki, lody i inne delicje.
Muszę kiedyś kupić karczochy - taka pyszna sałatka, to trzeba spróbować
Kiedyś miałam wielkie jogurty, w różnych smakach, dobrałam do nich galaretki, warstwami zalałam wielką michę i wyszedł smaczny, kolorowy przekładaniec /nawet do piwa fajnie pasował/.
Smacznej rosołowej niedzieli
Masz rację kisić można prawie wszystko. Kiedyś zrobiłam w jednym słoju sporą mieszankę warzyw. Dziś wstawiłam bio buraki
Super te buraczki
Ja tą sałatkę robiłam z tydzień temu.
Jest pyszna.
Witam w polsloneczna niedziele, rosół już gotowy a zaraz zabieram się za robienie syropu z mięty, bo ogródkowa troche mi została, więc po co ma sie zmarnowac ;)
Życzę miłej niedzieli :0)
Witam :)
u nas wcale słonka nie ma, wszędzie chmury i deszczyk siąpi.
No nic, woda też potrzebna.
Miętę lubię bardzo, ale u mnie nie wychodzi, kiedyś spróbuję znowu ją wysiać.
Ja zaraz zacznę odpoczynek, potem może część pigwy przerobię na dżem lub sok i dżem /z wytłoczyn/.
Pyszna kawusia, dziękuję
Niedziela, zaraz koniec wolnego. Ten tydzień mam znowu bez wtorkowych godzin wolnych (w zeszłym tygodniu były czwartkowe skasowane. Płacą mi za nie, więc trzeba pracować, jak mają potrzebę).
Tym razem będzie zabawa, bo Eleanor jedzie ze szkoły na farmę (to się nazywa ze szkoły, bo trzeba dziecko przywieźć i odwieźć oraz towarzyszyć mu cały czas. No ale impreza szkolna).
Mąż mi dzisiaj wybywa na delegację, do piątku będę słomiana wdowa.
Dzisiaj na śniadanie planowałam parówki a la meksykański hot dog, czyli z salsą z awokado, specjalnie kupiłam w tygodniu.
Przeszukałam obie lodówki, bagażnik samochodu, okolice garażowej lodówki. Nic.
Już pogodziłam się ze stratą, pewnie zostały ba taśmie w sklepie. No ale napalilam się na awokado. To zrobiłam guacamole i do tego placki z sera (pierwszy i ostatni raz z mozzarelli, lepsze z parmezanu).
Przyniosłam też mięso z drugiej lodówki, żeby je podzielić do mrożenia. Patrzę, a tam w reklamówce moje parówki (teoretycznie nie powinny tam być, bo z innego sklepu). Pomocny mąż, zapakował sobie, żeby mu lepiej nosić było.
Ale nieważne, ważne że są i nie ma katastrofy sanitarnej w bagażniku.
Z placków już się nie wycofałam, bo piekarnik się rozgrzewał i kupki sera były na blasze.
Oto moje śniadanie
Jakie oryginalne
Super apetyczne
Zaraz odgapię i co mam, to usmażę lub podduszę:
placki jajeczne z serem, z patelni i cukinia świeża duszona.
Chociaż kolory będą podobne smak sobie podrasuję przyprawami.
Pierwsza!
Witam poniedziałkowo
Dziś szykuje się piękny, słoneczny dzień czyli prawdziwa "złota jesień".
U mnie w nocy trochę popadało, bo kiedy szłam, to czuło się, że liście są śliskie i trzeba było uważać, ale fajny był ten poranny spacer. Osoby, które mają działki i ogródki pewnie dziś trochę więcej popracują żeby wykorzystać ten piękny dzionek. Czytałam, że dziś wieczorem warto patrzeć w niebo, bo dotrze do nas pył znad Sahary, który spowoduje, że kolory chmur będą inne, niż zwykle. Warto sprawdzić w oczekiwaniu na zachód słońca
Dobrego dnia
U nas w nocy padało i nad ranem trochę, ale już się przeciera i jest ciepło :)
Jak fajnie zobaczyć wielkie slonce nad cała Polska
Dzięki, będę wypatrywać tego pustynnego pyłu.
Tak, od rana biegam po ogródku i zbieram spady pigwowe, podlewam moje różyczki i lawendę.
Później maliny resztkowe zbiorę, troszkę do pożarcia, reszta do octu.
Teraz dopełnię garnek pigwą by wysmażyć jej jak najwięcej, odpadkami zasypię kolejny słój z octem.
Dzień piękny, cieplutki i słoneczny jak późnym latem
I już poniedziałek.
Wczoraj miałam dzień kuchenny, aż byłam zdziwiona, że mi się chciało.
Trochę eksperymentów było też.
Zrobiłam kotleta z piersi kurczaka (pierwotnie miał być schabowy, ale piersi były przed zamrożeniem, to wykorzystałam), panierowanego w chicharrones, czyli chipsach ze skórek wieprzowych. Zabierałam się za to od wakacji, gdy miałam bardzo mocno pieprzową paczkę. Tylko ciągle nie byłam przekonana do pomysłu i smaku, niemalże wyrzucając wszystko na kompost.
Aż w zeszłym tygodniu zobaczyłam zdjęcie u koleżanki, wyglądało super. To wykorzystałam bycie słomianą wdowa.
I powiem Wam super, mocno chrupiaca, warto.
Drugi eksperyment to torcik z gofrow, tak mnie zaintrygował, że musiałam zrobić. Pognałam po dynie do sklepu (puree), a że okres dyniowy, to nie mieli, tylko ogromne puchy. To do drugiego sklepu.
Pyszne wyszły. Przepis wstawiłam
Poza tym upiekłam moje bułki keto - z serka i babki, będą na wyprawę na farmę dyniowa.
Lecę do pracy, częstujcie się
Pyszności, dzięki wielkie - tego mi właśnie brakowało.
Porządnego kuraka i słodkości.
Dzisiaj dla siebie podudzia kurze usmażę, eM woli wieprzowinę, to dostanie gulasz z szynki.
Słomiana Mistrzyni z Ciebie ***** na 5tkę gwiazdkową żarłokową
Witam wtorkowo
No i zrobiło się szaro. Coś tam pokapuje z nieba - deszczem tego nie nazwę, ale jest wilgotno. Zapomniałam wczoraj, że miałam wieczorem zerknąć jak wygląda niebo. Czy było jakoś inaczej...?
Dziś po pracy idę do rodziców więc dzionek szybko zleci. Może uda nam się zrobić jakiś spacer.
A jak u Was wczoraj przeleciał "złoty", jesienny poniedziałek?
Dobrego dnia
Ja też zapomniałam - skonana byłam po dreptaniu wokół garów i roślinek, dobrze że kociarnia mi dała troszkę luzu.
Raniutko widziałam taki malowanki piaskowe na niebie, delikatne różowe i blade żółte, jakby kot ogonem pomazał
Mam kolejną porcję smażonej pigwy, na karmelu maślanym, z rodzynkami i przyprawami: mielony kardamon, mielone goździki, cynamon.
Zaraz idę na tosty z masłem, tym dżemem i miodem /dżem kwaskowaty więc go osładzam na bieżąco miodami/.
Słoiczki stoją w lodówce, bo nie są pasteryzowane, tak do podjadania na teraz.
Następne, może z jabłkami i galaretkami będę już zamykać na gorąco.
Fajnych spacerków
Dobry wtorek :)
i znowu pracowity dzień.
Zaraz dostanę jabłka działkowe rodzinne do przerobienia.
Seler też muszę wykopać i posiekać przed mrożeniem.
A najważniejsze to przekopać i nawieźć grządkę po selerze, bo już marnie plonuje . Czosnek odkładam na później, skoro jest ciepło i zima ma być lekka, to nie ma pośpiechu. Najważniejsze ogarniam, reszta niech czeka.
Czas już na czyszczenie nagrobków, może jutro podjadę, zobaczę.
Obiadek w miarę gotowy, przegryzki też jakieś są, to idę 'w pole.
Wykorzystujmy piękną pogodę, na ile obowiązki pozwalają
Nie ogarniam już tego co zrobiłaś, co robisz i co będziesz jeszcze robic Normalnie pracowita jak mrówka ...
No i nici z kolorów jesieni i wyprawy na farmę.
Mała chora. Była przeziębiona przez weekend. Wczoraj jednak przez cały dzień, poza porannym wysmarkaniem nosa, nie smarknela ani nie kaszlnęła.
Poszła na pływanie jak normalnie.
W nocy mocno kaszlała, zwymiotowała.
Jako, że ma dziwne te objawy, rodzice zadecydowali, że zostajemy.
Teraz cały poranek (śpi jeszcze, trudno się dziwić po nie przespanej nocy) ledwie kilka razy kaszlnęła, z dotyku nie ma temperatury, zobaczymy jak wstanie.
Mam wielki problem z synem. Teraz jestem pełna najgorszych przeczuć.
On jest w depresji. Gdzieś miesiąc temu stracił pracę, co pewnie pogłębia ten stan.
Zwrócił się do nas o pomoc (znaczy utrzymywanie go), nie stać nas na to co oczekuje. I tak płacimy mu na mieszkanie oraz terapię (na którą nie chodzi, wiem od siostry, zresztą sama podejrzewałam to od dawna).
Wszystkie opcje jakiegoś załatwienia sytuacji torpeduje.
Już wcześniej, po śmierci teściowej, odmówił przeprowadzki do dziadka, żeby mu pomagać. Dlatego teść poszedł do domu seniora. Tyle, że bardzo źle się tam czuł, jak odzyskał równowagę. No i zakończenie pobytu, niemalże skończyło się wyprawą na tamten świat, złapał jelitowke albo zatrucie pokarmowe, wylądował w szpitalu, rodzina przygotowywała nas na najgorsze.
Teraz płacimy za wynajem mieszkania, żeby miał parter i ogród (bo inaczej nie wyszedłby na dwór, schody go wykanczaja) oraz całodobową opiekę. To koszmarne pieniądze, ale co zrobić, jedynak ma obowiązki. Teoretycznie teść nie potrzebuje, bo jest ciągle sprawny psychicznie i fizycznie (choć ograniczone już w jakimś stopniu), ale przez całe życie był obsługiwany i dyrygowany przez teściową. Samodzielnie sobie nie radzi w tym zakresie, jest strasznie zagubiony. Pranie, gotowanie, sprzątanie...plus towarzystwo.
No i chcieliśmy, aby syn wynajął mieszkanie dla siebie i dziadka, na parterze lub z windą, zabrał dziadka i zajął się nim. Wszystkie koszty wynajmu by się skomasowaly w jedno, a to co płacimy opiekunce byłoby dla syna.
Odmówił. Pomoc tylko na jego zasadach. No i przestał się odzywać.
Dzisiaj chciałam ponownie, aby przyleciał do nas na pół roku. W zimie odmówił.
Tyle, że nie jest zaszczepiony, nie chce, więc nawet z nim jeszcze nie rozmawiałam.
Dobra koniec, przynudzania.
Ekkore nic nie przynudzasz, a wręcz przeciwnie, dobrze, ze wystawiasz to na światło dzienne, bo moze ktos mial podobny problem ze swoim synem i będzie mógł Ci pomóc. Ja Ci mogę tylko podpowiedzieć maly szczegol, żebyś z nim nie rozmawiała na temat szczepień, bo to każdego indywidualna sprawa a podzielić Was może ta sprawa na zawsze, Rozmowy jak najbardziej są bardzo potrzebne, ale omijać szerokim łukiem te co dzielą ludzi, a dzieła min.szczepienia, polityka, religia. Pozdrawiam i trzymam kciuki w kwestii syna
Ja z nim praktycznie nie rozmawiam, bo on ucieka od rozmów.
Zna drogę po pieniądze. Wtedy potrafi być elokwentny.
Często klamie, jakby nie widział związku i powiązań rodzinnych, że to i tak wypłynie.
Każde pytanie, najbardziej niewinne traktuje jako atak na jego wolność. Przestaje się odzywać.
Ale tak działa depresja...
Wieści o nim zbieram ze strzępków po rodzinie.
Niestety szczepienie jest warunkiem przylotu do Stanów.
Dla mnie samej to osobista decyzja. Każdy powinien ją podjąć według własnego sumienia.
Mam świadomość, że dopóki go będę wspierać finansowo, być może nie stanie na nogi.
Ale z drugiej strony myśl, że mógłby być bezdomny mrozi mnie wewnętrznie.
Pomaga się czasami obcym, a własnemu dziecku nie...
Ekkore, też jestem tego zdania, że jeśli nie masz oporów aby dzielić się tutaj, z nami swoim problemem i przemyśleniami, to bardzo dobrze. Z pewnością nie jest to "przynudzanie". Czasami ktoś, coś może podpowiedzieć, albo nawet przez przypadek wyłoni się z tej rozmowy jakiś pomysł.
Nie da się nie powiedzieć, że to bardzo trudna sytuacja. Wspominasz, że syn stracił pracę, ale takie stany depresyjne miał już wcześniej. Praca to nie jest główny powód tego stanu w tej chwili? A może stracił pracę, bo w jakiś sposób sam się o to "postarał"?
Ja wiem, że "serce rodziców" podpowiada Wam żeby pomóc, ale nie mam przekonania, że w ten sposób uda się Wam "zamknąć" problem.
Zastanawiam się, czy gdyby Wasza pomoc ograniczyła się do tego, że zaproponujecie Mu aby przeprowadził się do dziadka ale bez opieki nad Nim, to by coś rozwiązało? Odeszłyby opłaty za wynajem Jego mieszkania. Nie wiem ile syn ma lat, ale myślę, że trzeba go mobilizować do szukania pracy (jakiejkolwiek), bo inaczej w ogóle "zapadnie się w sobie', przestanie się strać itd. "Zmobilizować", to w moim odczuciu zaproponować jakieś rozwiązanie ale nie dawać wyłącznie pomocy finansowej, bo wówczas może się to tylko pogłębić.
Wydaje mi się, że skoro wiecie, że nie chodzi na terapię, to możecie postawić Mu taki warunek - pomoc i wsparcie ale tylko na czas "leczenia". Nie wiem czy dobrze doradzam, ale proponowałabym Tobie żebyś wykupiła sobie u Jego terapeuty poradę online i porozmawiała o tym jak postępować w tej bardzo trudnej sytuacji.
Wiesz może czy syn zamyka się sam w domu, czy spotyka się z jakimiś ludźmi i pije alkohol czy kupuje inne używki...? Przepraszam, że sobie pozwalam na takie pytania, ale różnie bywa i czasami stany depresyjne prowadzą do sięgania po łatwe ale zarazem najgorsze rozwiązania.
Ogromnie Ci współczuję, bo to musi być wielki ciężar dla Was.
Mój syn nie pije - w sensie alkoholizmu. Niewiele razy w życiu był pijany, bo mu się szwendaczek włącza, zamiast iść spać, łazi nie wiadomo gdzie.
Poza tym lubi dobre alkohole, głównie piwo, za które jest w stanie zapłacić dużo za jedną butelkę.
Używek nigdy nie miał, bo uważa, że bez na dosyć fantazji w głowie. On nawet kawy nie pił, bo twierdził, że uzależnia, a on chce być wolny.
Czasami trzeba 'przynudzać, inaczej głowa lub serce pęknie.
Tutaj zawsze można, nawet trzeba wylewać swoje żale i troski, bo gdzie ?
Telefony i sms'y ?? bywają pomocne, ale nie zawsze można obdzwaniać bliskich, bo są zajęci, mają też doła albo coś nas blokuje.
Pisanie pomaga bardzo:
zmniejsza stres
pomaga zebrać myśli i znaleźć wyjście
można liczyć na wsparcie innych.
Zachęcam Wszystkich do pisania o cieniach naszego życia, nie tylko o jego blaskach /ostatnio coraz ich mniej/.
Wspólnie przerwiemy to błędne koło i wyjdziemy na prostą, odzyskamy radość i spokój.
Wirtualne słonko ślę, z braku prawdziwego, na pocieszenie i lepszy dzień.
Amen :)
Witam środowo
Dopiero połowa tygodnia pracy a ja czuję się trochę "wypluta" i chciałabym żeby już był chociaż czwartek. Sporo mam na głowie - ogarniam wiele rzeczy na raz i wieczorem padam jak "betka".
W niedzielę przyjeżdża Połówek. Muszę pomyśleć o jakiś innych, niż zwykle zakupach, bo facet musi mieć mięso Roślinne obiadki lubi ale za chwile znów jest głodny
Ostatnio zerknęłam na cenę karpia, który pojawił się w Lidlu. Nie był to towar z jakiś ekologicznych stawów a cena normalnie postawiła mi oczy w słup - 69,99 zł za kilogram (filet ze skórą). Szok! Mam nadzieję, że bliżej świąt pojawi się jakaś "normalna" oferta
Dziś szaro i ponuro. Oby praca zleciała szybko.
Dobrego dnia
Tak szoki cenowe w każdym sklepie i przy wielu produktach.
Kiedyś normalność wróci, tylko kiedy??
Fotki tak piękne, jak nasza Jesień - tylko siedzieć lub spacerować i podziwiać.
Szok cenowy jest wszędzie...
U nas najwięcej podrożała drobnica, niby niewiele, bo centy albo dolar czy dwa, tyle, że często to od 50 do 100 % ceny.
Paliwo staniało, ceny nie spadły. Teraz, gdy przez opec znowu poszło do góry, choć jeszcze nie osiągnęło poziomu sprzed wakacji, ceny towarów idą w górę ponownie.
Jest okazja, aby zarobić, to cały handel skorzysta. A to też podniesie cenę surowca i tak wszystko się nakręca.
Czyż jesień nie potrafi być piękna?
Witam :)
tak szaro i zimno dawno u nas nie było.
Czytam i widzę, że nastroje też poszarzały.
Ekkore bardzo współczuję, z dużymi dziećmi są duże problemy.
Skoro nie chce dobrowolnie chodzić na terapię, to może inny sposób znajdą /oddział w szpitalu gdzie dopilnują by dostawał odpowiednie leki, posiłki i zajęcia terapeutyczne/.
Nie jest łatwo o dobry ośrodek, nadal jesteśmy zacofani w tej dziedzinie, ale warto poszukać, nie może zostać sam ze sobą i swoimi myślami.
Dawanie kasy na prowadzenie życia 'po swojemu do niczego nie prowadzi, można wspierać, ale nie wyręczać. Trzeba pomagać by stanął na nogi i był niezależny, wyzdrowiał i znalazł pracę.
Pozdrawiam i życzę pomyślnego rozwiązania problemu.
U nas kolejny dzień przetwarzania, tym razem fura jabłek.
Zaraz przebiorę je i ładniejsze odłożę - dla nas i trochę rozdam, reszta na sok i do balonu: spróbujemy wymodzić 'calvados domowy, może inne soki jeszcze dodamy.
Spokojnego dnia
Witam. Jeszczem niezupełnie zdrowa /ale powiedziałam, sama nie wiem po jakiemu to?/, ale z nosa się już nie leje.
Przeczytałam post zatroskanej Matki i chciałam jakoś Ją wspomóc. Jakoś, ale jak?
Nie mam zielonego pojęcia... doskonale jednak Ekkore rozumiem co czujesz, zwłaszcza, że chyba syn mieszka w Polsce sam, bo dalsza rodzina to mimo wszystko nie to samo. Gdybyś była na miejscu też prawdopodobnie niewiele mogłabyś zrobić, ale przynajmniej na bieżąco trzymałabyś "rękę na pulsie".
Powiedzenie - małe dzieci spać nie dają, duże dzieci żyć nie dają jest trafiona w mojej ocenie.
Czy pomagać za wszelką cenę? uważam, że nie, ale w praktyce robię inaczej, często wbrew sobie. Jestem kwoką i kiedy moje dziecko potrzebuje czegokolwiek, daję, choćbym miała wyrwać spod ziemi, nie zastanawiam się wtedy czy trzeba, czy konieczne, czy powinnam. Ale taka droga prowadzi donikąd. Miałam takie sytuacje, przy czym chodziło o jakieś błahe sprawy, duperele za przeproszeniem, nie wiem, czy w poważnych sprawach następowałoby u mnie jakieś opamiętanie też. Nie wiem...
Trzeba myśleć, że może się to jakoś "uładzi", a może siostra jakoś wkroczy i mu przemówi do rozsądku. Trzymaj się tymczasem, choć nie jest to zapewne łatwe.
Goplano, przypomniałam sobie, że syn potrzebował jakieś papiery przebiegu leczenia dziecka i nie chodził z tym do lekarzy, a wchodził na Internetowe Konto Pacjenta i drukował. Też miał nawet problem chwilowy, bo okazało się, że dane dziecka wyparowały nagle. Wizyta w NFZ pozwoliła na stwierdzenie, że to tylko błąd w technice i coś się zawiesiło, po interwencji naprawiono i wszystko mógł wydrukować.
Wcześniej w NFZ było coś takiego jak ZIP - tam było wszystko, za co płacił NFZ, wizyty, badania, leki... tam podglądałam ile np. kosztowała moja operacja.
Popytaj.
Smosiu, lubisz i masz pigwę, lubisz i pieczesz drożdżowe ciasta...mam dla Ciebie w prezencie przepis, podobno przepyszne ciasto z pigwą. Ja nie mam pigwy, więc nie zrobię.
Pigwa feat. lemon curd, czyli hit drożdżowy - pickles
Rewelacja, akurat mam taką marmoladkę /po mojemu: karmel, masło i siekana pigwa + rodzynki i przyprawy/.
Lemon curd to dla mnie nowość, ale czemu nie, warto spróbować.
Co do tarcia pigwy - odradzam, można palce zmasakrować.
Ja tarkowałam 'na leniuszka cząstki wykrojonych owoców, bez gniazd i otoczki, ale robot staroniemiecki odmówił współpracy /wytarłam elementy mechaniczne przy twardych ciastach i owocach/.
Teraz pigwę tylko siekam wielkim nożem i duszę w kawałkach.
Też podlewam wodą i słodzę lekko, potem gotuję karmel /z białego cukru, ale brązowy teraz jest niewiele droższy więc spokojnie można go karmelizować/, gdy zbrązowieje zdejmuję z płyty, dodaję kawał masła, mieszam niezbyt dokładnie i wrzucam miękką pigwę - mieszam bardzo dokładnie, doprawiam, dodaję rodzynki.
Można też pigwę wymieszać z krojonymi jabłkami - pycha, by dżem wyszedł sztywny' wsypuję galaretkę do gorącej mieszanki by ją dokładnie rozpuścić.
Dzięki, może po maratonie jabłkowo-domowym spróbuję upiec to cuuudo
Wiedza swoje a życie swoje.
Jakby nie było jesteśmy matkami, kwokami i będziemy lecieć na każde zawołanie, gdy trzeba ratować.
Mojemu synowi nie da się przemówić do rozsądku, on wie wszystko najlepiej, a każda uwaga pozytywna czy negatywna kończy się "nie wpierdalaj się w moje życie".
Po takim tekście powinno postawić się krzyżyk na człowieku, ale to własne dziecko.
Jestem i byłam daleka od jego utrzymywania.
Jeżeli tego chce, to na naszych warunkach.
Ale też znam przypadek bezdomnego (internetowy znajomy, być może nawet z WZ), który zamarzł w nieogrzewanej przyczepie, bo jak był na kolejnym leczeniu to mu ukradli grzejnik, zbierał na nowy, nie zdążył kupić.
Wizja tego dla własnego dziecka każe płacić. I na terapię, w nadziei, że dojrzeje i będzie chodził.
Pięknie to napisałaś Alman, daje do myslenia...
Dzięki dziewczyny za wsparcie.
To wszystko jest bardzo skomplikowane.
Mój syn ma 27 lat, więc wszelka ingerencja w jego życie nie wchodzi w grę.
On od małego był inny, ale nigdy bym go nie opisała jako człowieka, który może mieć depresję. Dzieciaki mu dokuczały, więc uciekał w świat gier, mimo limitowanego czasu, zawsze umiał to jakoś obejść.
Jeden z najlepszych uczniów w klasie, nigdy nie musiał się uczyć, wszystko wiedział.
Na studiach trzeba pracować, czego nie potrafił. Zawalił jedne, drugie, trzecie studia.
Spadanie z wysokiego konia bardzo boli, przy okazji wylazły wszystkie schowane do środka bolączki. Szczególnie, gdy ma się wysokie mniemanie o sobie.
Nie chciał leków, bo mówił, że źle się czuję, na terapii było za dużo pytań, które i tak umiał obejść albo dać oczekiwaną odpowiedź.
W zeszłym roku miał próbę samobójczą. Chyba się wystraszył, bo jakiś czas chodził na terapię i brał leki.
Potem było różnie, pewnie jak pieniędzy brakowało to co dostawał na terapię szło na życie. Teraz na pewno, bo mojej siostrze powiedział, że nie ma pieniędzy i nie chodzi. A nadal dostaje.
Wszystkie propozycje torpeduje (do nas nie przyjedzie, dziadkiem się nie zajmie. Nota bene dziadek potrzebuje pomocy w sensie zrobić jedzenie, wyprac, ogarnąć mieszkanie. I ewentualnie mówić mu zrób to czy tamto), mamy mu pomagać na jego warunkach albo nie będzie się odzywał.
Wini nas za swoje porażki, dziadków pewnie też. On był faworyzowany przez babcię, córka nigdy nie dostała połowy tego. A przez parę lat, już przed pandemia) nie zajrzał do nich (odkąd całkowicie zawalił studia i kłamał, że dalej studiuje), a to 1.5 godziny jazdy tylko, do dziadka od pogrzebu nie zadzwonił. Nie mógł pojechać na koniec czerwca, gdy dziadek był umierający w szpitalu.
Gdybym wiedziała, że wszystko tak się potoczy, pewnie nigdy nie pozwoliłabym mu wyjechać. Ale przecież był taki rozsądny, mądry chłopak, miał skończyć licencjat i robić magisterkę w Stanach. Taki był plan. Nic nie wyszło.
Myślałam, że złe myśli zepchnęłam w tył głowy, a tu powróciły z ogromną siłą.
Wiem, że wygadanie pomaga, szczególnie takie bez zobowiązań, więc korzystam i męczę Was.
Wcale nie męczysz, pisz ile chcesz i możesz.
27 lat to jeszcze młodziak, może wszystko naprawić i poukładać życie jak zechce. Byle wiedział czego chce i co jest w stanie osiągnąć.
Ważne jest też wsparcie otoczenia, porady i pomoc w dojściu do ładu ze sobą.
Chyba ta jego 'pewność siebie jest tylko zasłoną 'dymną, by tak naprawdę zamaskować swoje zagubienie i brak wiary w siebie.
Nie jestem pewna, ale wygląda na człowieka o niskiej samoocenie, poza pewnego siebie a nawet zarozumiałego to tylko maska na pokaz.
Obwinia rodziców, dziadków czy rodzeństwo by obronić 'resztkę swojej godności, nie załamać się i zachować iskierkę nadziei /poradzę sobie i będę żył po swojemu, gdy Wy przestaniecie mi przeszkadzać/.
Nic bardziej mylnego, bez rodziny wsiąknie w towarzystwo imprezowo-luzackie, które tylko wyciągnie z niego pieniądze, siły i otoczy złudną bańką 'fajności.
Nie możecie zostawić go na łasce takich fałszywych kolegów bo wpadnie w ich łapy na dobre i może skończyć na dnie.
Może nie jest uzależniony, jeszcze, ale ktoś fajny i na pozór życzliwy wciśnie mu kit 'odlotowy i popłynie.
Ratuj syna, póki czas. Jak?? trudny wybór, skoro nie chce przylecieć do usa, to chyba ktoś musiałby przyjechać do niego, po niego i przekonać do szczepienia, wyjazdu - zmiana otoczenia powinna pomóc.
Już przestaję doradzać, ale znam takie przypadki - mam liczna rodzinę, sporo chłopaków 'problemowych i nie tylko chłopaków . Z młodymi bywa różnie, nawet gdy jesteśmy wzorowymi rodzicami, a dzieciaki dostają wszystko czego potrzebuję. Ot życie, świat gnający i zmienny, a my zagubienie w tym wirze - sami też często mamy problem z właściwym zachowaniem, wyborami a co dopiero dzieciaki - delikatne i wrażliwe.
I kończę: on woła o pomoc, tylko nikt go nie słyszy bo pokazuje coś zupełnie odmiennego.
Wspieram jak mogę, wybór, decyzja należy do Was.
Smosiu ja to wszystko wiem, jako matka czuję. Dlatego ciągle trwam, mimo nieprzyjemnych słów, jakie potrafi wystosować pod moim adresem czasami.
Niestety dopóki sam nie będzie gotowy, nic nie zrobię. Nie zaciągnę go na postronku na szczepienie, nie zapakuję do samolotu na siłę. Myśmy nawet już rozmawiali ze znajomymi, aby byli jego sponsorami (tak się nazywa osoby, które poręczają) do zielonej karty (my nie możemy bez obywatelstwa). Tyle, że teraz nie może oczekiwać na proces w Stanach, musi wrócić. No i on musi aplikować. A jak nie chce z własnej woli to naprawdę strach zwalić komuś problem na głowę (pomijając ogromne pieniądze, które to kosztuje).
Chcieliśmy dać mu rok wolnego od obowiązków, zamieszkanie z dziadkiem, pieniądze na życie, bycie w górach, gdy tylko potrzebuje przewietrzyć umysł.
I jak będzie gotowy to szukać pracy.
Całkowicie odmówił, co więcej przestał się odzywać na parę miesięcy.
Nie meczysz nas, tylko szukasz rozwiązania, jak każda matka zrobiłaby to na Twoim miejscu.
Chcesz dziecku pomoc, bo to Twoj syn, ktorego urodzilas i wychowalas i chcialabys, żeby jak najlepiej mu się powodziło w życiu, zeby mial dobra przyszłość , zone, dzieci, żeby był zadowolony z pracy i żeby był pomocny, uczynny etc.
To są normalne rzeczy, które każdy rodzic chce dla swoich dzieci i nie ma w tym nic dziwnego, ze szukasz rozwiązania, bo chyba każdy by szukał, gdziekolwiek się da, zeby tylko ten los odmienić mając nadzieje, na pozytywna strone zycia.
To dobrze, bo nadzieja to jest ta, ktora umiera jako ostatnia, więc należy przeć do przodu i szukać nowych rozwiązań, a nóż widelec pokaże się na horyzoncie jakieś rozwiązanie - trzymam mocno kciuki
Witam czwartkowo
Zero stopni na termometrze i miejscami mgła - chłodny poranek. Musiałam wskoczyć w płaszcz.
Nie mam na dzisiaj obiadu. W lodówce leży reszta niewykorzystanego makaronu wiec albo zrobię miso albo zjem go z jajkiem. Ewidentnie obiad będzie dziś prostacki i po najmniejszej linii oporu
Musze pójść do Leroy Merlin zorientować się w temacie farb do tapet i farb ekologicznych do malowania drzwi i futryn. Potrzebuję też kupić plafon ale taki na żarówki a nie ledowy. Nie lubię tego światła. Na dodatek lampy te jak ledy "padną" trzeba wymieniać a nie, że człowiek sobie wymieni żarówkę. Kupiłam jakiś niecały rok temu rodzicom taką lampę. Niby wszystko OK, bo jest pilot i można było zmieniać barwę światła i moc. Można było, bo już ta opcja nie działa. Taka innowacja
A jak tam u Was się zapowiada dzionek?
Niech będzie miły!
U nas deszczowo, ale zostawiam kawkę do wyboru, na lepszy dzionek i humorek :)
Jestem zmęczona w tym tygodniu. I to chyba nic nierobieniem.
Jesteśmy uwięzione w domu, Mała chora z temperaturą. Wczoraj przez 10 godzin nie wstała z kanapy, trochę przysypiając, wysoka temperatura. I ja przesiedziałam przy niej. Naprawdę nic nie robiłam, tylko siedziałam obok, pilnowałam, żeby piła, coś zjadła.
Po czym już jakieś dwie godziny przed moim wyjściem wstała jakby nic jej nie było. Zjadła kawał pizzy.
Do domu wróciłam tak wypompowana, że nawet obiadu nie zrobiłam, zjadłam 3 baby bell.
Dziś słyszę, że dalej kaszle, więc w domu, tym bardziej, że tylko 1 stopień na zewnątrz, nasili jej kaszlanie, takie zimne, suche powietrze.
Mąż dziś wraca popołudniem.
Wczoraj mieli wieczór w muzeum Nascar. Trochę jedzenia a poza tym wszystkie zabawy, jakie są dostępne chyba za pieniądze normalnie, mieli dla siebie.
Ściągali się, jak na prawdziwym torze. Każdy wsiadał do samochodu, a w środku był symulator jazdy grupowej. Dla dużych chłopców to super zabawa.
Piątek, piąteczek, piąteluniek!
Witam w ostatni dzień roboczy. Jak ja na to czekałam Fizycznie nie czuje się zmęczona ale emocjonalnie trochę "wypluta". Wczoraj na dodatek spięłam się ze swoim szefem a to nic dobrego i na długo siedzi w człowieku. Oby dziś był lepszy dzień. W planach zakupy, sprzątanie, zmiana pościeli, pranie. jest tego trochę ale to nic - grunt, że dziś piątek.
Dobrego dnia
Widze, ze przygotowania połówkowe zaczely sie pelna para ;)
Dobry piąteczek ;)
u nas pochmurno i zimno, na razie sucho. Może i lepiej tak, zimno zatrzyma mnie w domku i odsapnę od roboty.
Mam już dość winkowania, a czeka na mnie reszta pigwy - część chcę zalać spirytusem, reszta na dżem i ocet /kolejny słój zaleję/.
Obolała jestem po dźwiganiu i siekaniu owoców, ale nie ma tego złego ...
śpię jak suseł czy świstak, wczoraj wieczorem już na siedząco kimałam.
Gdyby nie Konkurs Skrzypcowy H.Wieniawskiego zapuszczony na maxa, to pewnie zasnęłabym przed dobranocką.
Dzisiaj obiad indykowy, czas już go upiec, więc szybki i łatwy - cały filet obsypię przyprawami i owocami. Jak dodam ryż, to starczy na jutro a może nawet i niedzielę.
Ciasto wg przepisu wklejonego almanowego bym zjadła, ale cytrynowy krem mnie przerasta, chyba że zastąpię go stopionym masłem i siekanymi orzechami albo czekoladową warstwą /masło i kakao, cukier/.
Pomarzyć dobra rzecz, łapy mam jak grabie i ledwo mogę stukać, co dopiero piec, wyrabiać ciasto.
Nic dziwnego, od 2ch dni tylko wyciskamy soki i zalewamy balon - mamy ponad 20 litrów, a to nie koniec. Dla poprawy smaku i zapachu przydałby się sok gruszkowy, ok. 5 litrów.
Dzięki za kawki i prognozę - trzymajcie się ciepło, pozdrawiam
Witam piątkowo
U nas dosc cieplo, na razie pol słońce pol chmur, no ale zapowiadają i deszcz i burze. Skad te burze, to naprawde nie wie nikt
Dzisiaj na obiad naleśniki z serem. Musze znalezc przepis na dobre ciasto, a może Wy macie jakieś sprawdzone?
Mój kot już wynajduje kanapę, więc kolorowo i pięknie na dworze nie będzie
Sprzątanie idzie małymi krokami do przodu, został jeszcze jeden pokój, kuchnia, łazienka i okna. Co tydzień cos i jakoś tak fajniej sie robi w domu, tak jakby jaśniej , czyściej, przyjemniej i czuć dobra energię.
Podobno zła energia lubi chować się po kątach, dlatego nasze babki na święta sprzątały wszystkie kąty bardzo dokładnie
Pozdrawiam wszystkich pracusiów, czyli wszystkich, bo każdy coś musi w domu codziennie zrobić i ja dla Was dzisiaj robie kawe
Milego dnia :)
Kawusia tak ślicznie podana, że na 4tą chyba się skuszę /potem odlot kofeinowy /.
Naleśniki pewnie już wysmażyłaś, więc na zaś:
MAGDAITYLE ma w swoich przepisach super cieniutkie, smaczne i proste /francuskie z masełkiem, można je stopić lub dodać miękkie w kawałku/.
Pozdrawiam :)
O ja gapa, przecież i u Ciebie są takie same cieniutkie z masełkiem stopionym.
Dzieki Smosiu, ale mi chodziło o inne naleśniki, niz te francuskie. Zrobilam Wkn z serem, były przepyszne
A to nie wiedziałam, że są inne ...
Znam albo słodkie, albo wytrawne czyli krokietowe
Tak, od wkn można wiele podpatrzeć - fotki ma piękne.
I już piątek.
Przeleciało jak mgnienie oka.
Jutro jest plan, że śpię do oporu...znaczy do 6 rano max.
Nawet jak się zbudzę jak do pracy, to bez budzika.
I leniwa poranna kawa, potem śniadanie.
Witam sobotnio
Uwielbiam te spokojne poranki z kawą. Ciemno jeszcze w pokoju więc zapaliłam świeczkę. Siedzę tak od 30 minut i słucham jak pani profesor mówi o świadomości pozazmysłowej. Ależ to ciekawe. Spróbuję wkleić link gdyby ktoś miał ochotę zagłębić się w tym temacie.
https://youtu.be/nBsqqI_8brM
Plany na sobotę mam niemałe, bo jak wspominałam jutro przyjeżdża Połówek więc dziś pichcenie Tradycyjnie upiekę boczek, bo to ulubiona pozycja w menu Będę też robić pasztet z selera z żurawiną. "Zaszalałam" cenowo i kupiłam na obiad halibuta. Oczywiście oprócz pichcenia w planach zmiana pościeli i takie tam jeszcze codzienne ogarnianie chałupki.
Za oknem szaro deszczowo.
Powoli robię się głodna więc czas na herbatę przed śniadaniem a potem już zabieram się za robotę
Dobrego dnia
Droga Smakosiu dziekuje za ten link, poniewaz tematyka jest bardzo ciekawa i jak widac można zmienić obrót przykrych spraw, nawet takich jak, choroba nowotworowa, czy depresja po stracie męża. Musimy lepiej poznać nasze ciało i ducha, a wtedy mozemy naprawde wiele zdzialac...
Jesli mozesz, to wklejaj regularnie te linki, bo ja obejrzałam tylko pierwszy wywiad z ta pania doktor, Krzysztofem Jackowskim i właśnie Jego synem, a tu niespodzianka. Musze nadrobic zaleglosci ;)
Pozdrawiam :)
Halibut - pyszna rybka, ale słona cenowo zawsze była, co dopiero teraz.
Pieczony boczek też za mną chodzi, od kiedy chłodniej na dworze.
Czekam na chudy i ze skórą, może do smutnych świąt trafię na taki.
Udanych pasztetów i rybci
Witam porannie sobotnie.
Wreszcie trochę ocieplenia, bo zeszły tydzień był na granicy przymrozków.
Wczoraj było przyjemne popołudnie, jedliśmy na zewnątrz.
Potem córka z mężem pojechała na zakupy do sklepu z rzeczami do majsterkowania i robienia dekoracji od podstaw, była pierwsza wyprzedaż (otwarcie sezonu). Ja z nimi nie jeżdżę, bo mnie to męczy, obejdę sklep z 10 razy, a oni są w połowie.
Rozczarowanie córki było ogromne, bo było tyle rzeczy, że nawet połowy nie odpakowali z pudeł. A wyprzedaż się kończy dzisiaj, tyle, że ona ma plany wyjazdowe.
Ale coś tam kupili, mąż oczywiście płacił...
Dzisiaj mamy w planach zakupy, trzeba pouzupelniac zapasy- woda, papier toaletowy, chusteczki, ryby, sery.
Wcześniej wszystko (chemię gospodarczą) zamawiałam online u nich, żeby nie latać po sklepie, tylko po spożywkę, ale przestali przyznawać 2 % zwrotu, teraz tylko za zakupy w sklepie, więc skoro już to zauważyłam, to zarobię przy okazji. Mieć a nie mieć...
2% powinni zwracać gdy omijasz sklep /odpada wykładanie towaru na półki, obsługa przy kasie i nie brudzisz-zadeptujesz podłogi sklepowej/, ni sensu ni logiki w tym nie ma... a niby tacy praktyczni i cwani ci Amerykanie
My czekamy na wyprzedaże, może coś tańszego do domu znajdziemy lub dla kociarni.
To odpowiednik polskiego makro, choć może bardziej selgrosu, bo więcej detalicznych rzeczy jest. Trzeba mieć kartę członkowską.
Mąż był pierwszy raz tam, gdy ja miałam egzamin w szkole językowej, ustalający poziom językowy, po jakiś dwóch tygodniach pobytu. Sklep jest obok uczelni, strasznie wtedy lało.
Był zachwycony cenami, wróciliśmy kilka dni później, naładowaliśmy do koszyka (wtedy przecież nie mieliśmy nic) i wielkie zdziwienie przy kasie, że karta potrzebna.
No to poszedł wyrobić, bo szkoda się było rozstać z towarem. Oczywiście wziął wyższy poziom członkowstwa, droższy. Ale i tak nam się opłaca, na okresowych promocjach zarabiamy więcej niż warta karta oraz gdybym miała to kupić w sklepie normalnie (zawsze sprawdzam). Z czasem zamieniliśmy na kartę kredytową, bo oprócz zniżek członkowskich, mamy zwroty na paliwo i restauracje. Więc się opłaca.
Wykładania aż tak dużo nie ma, przywożą paletę i wstawiają na miejsce.
Odpadają im koszty wysyłki i pakowania do wysyłki (nawet najmniejszą pierdółkę wysyłają gratis).
Zakupy duże zrobione, na jakiś czas starczy.
Plus zabawka dla męża, jakaś promocja na drona była. Od dawna chciał, to będzie miał na gwiazdkę i urodziny prezent.
No tak, zapomniałam o pakowaniu i doręczeniu.
Makro znam, kiedyś była moda na zakupy u nich, pożyczałam kartę od rodzinki, potem już mieliśmy swoje.
Teraz miejscowe aldiki, lidle czy pasaże handlowe nam wystarczają.
Odpada jazda na Bielany Wrocławskie.
W Selgrosie chyba nigdy nie byłam, nie mamy karty, potrzeby ni ochoty gnać pod Wrocław na wielkie zakupy.
Lenistwo zakupowe mnie dopadło. Więcej kupujemy w sieci, przez allegro lub moje kanały: zooplus, yves r. czy inne damskie e-sklepy.
Udanego kupowania
Witam sobotnio
słaba ze mnie gosposia - od rana młyn domowy, zakupowy bo lodówka i szafki puste a przede wszystkim cukru do nastawu calvadosowego brakło.
W planach miałam sprzątanie nagrobków, ale eM nie ma czasu - samej mnie nie puścił /bo pewnie w tym tłumie zaraz kogoś stuknę /.
No nic, deszcz mnie zniechęcił więc nie ma o co walczyć - autko lekko drasnęłam" i wielkie halooo teraz, jakby on nigdy nie rozwalił auta /13go zresztą/ i to dokumentnie, na szczęście sam wyszedł ledwo draśnięty /gdyby miał rękawiczki, jak ja zwykle, to nawet i tego by nie było/.
Obiadek gotowy, nawet wielowariantowy: aromatyczny indyk w pigwie, zupa selerowo-fasolowa z mięskiem szynkowym gulaszowym i pierogi z mięsem.
Głodu nie będzie, nakupiłam tyle dzisiaj, że 2a razy pani w mięsnym paragon sprawdzała /obie nie mogłyśmy uwierzyć , że aż tyle warte są 'ochłapy/.
Teraz rozpuszczam cukier i wlewam do balonu, potem może ogarnę podłogi??
Najchętniej przespałabym popołudnie, ale prace mężowskie, ociepla poddasze, nie pozwolą oka zmrużyć.
Nie piekę dzisiaj, ale planuję ten cudaczek pigwowy, z orzechami i skórką pomarańczową. Może na 1go dam radę?? dla głodnych gości.
Spokojnego dnia z odrobiną słonka choćby wirtualnego ;)
Witam w niedzielę
Wybaczcie moją nieobecność, ale ostatnimi czasy byłam pochłonięta tylko jednym. Na szczęście idzie ku dobremu. Część dokumentacji została odnaleziona bagatelka w... Poradni chirurgicznej, gdzie a propo nigdy nie byliśmy. Wciąż szukają tej najistotniejszej, choc wg mnie akurat nic nie wnosi, no ale na komisji tak, więc..
Jutro jadę do pani neurolog odtworzyć wspólnymi siłami to co najważniejsze. Jestem dobrej myśli
A zmieniając temat dziś robię małą imprezkę z racji moich wtorkowych urodzin. Właściwie to córka mnie "wrobila" zapraszajac wcześniej gości Zapewne by odwrócić moje myśli i skupić się na czymś przyjemniejszym. Zrobiła tort Czarnolas z przepisu tutejszego, resztę ja
To na razie tyle, jak się to wszystko zakończy będę częściej się odzywać. Pozdrawiam niedzielnie
Oooo! Jak dobrze! Idzie wszystko w prawidłowym kierunku. Super! Super! Trzymam mocno kciuki za pozytywne efekty całego zamieszania żebyś już wreszcie mogła odetchnąć.
A póki co już teraz najwspanialsze i szczere życzenia. Niech się spełni wszystko, na czym Ci zależy. Uściski!
Dziękuję Smakosiu
Witam niedzielnie
Sobota upłynęła szybko, bo cały czas miałam coś do zrobienia. Dziś już na spokojnie. Właśnie piekę boczek i popijam poranną herbatę. Połówek zameldował, że za 2 godziny powinien być w domu
Byłam w Biedronce i skusiłam się na doniczkę jesiennych kwiatów. W domu też mogą cieszyć oczy, bo czemu by nie
Dobrego dnia
To ja zaklepuję parę plasterków boczusiu, bo już mnie ślinka zalewa
Kwiatki piękne, jak wszystkie chryzantemki jesienią
Uwielbiam żółte chryzantemy
Piękna niedzielka
Od raniuśka dzisiaj fajnie, mimo pobudki przed 6tą, na kocie wezwanie.
Potem zasnęłam aż mnie kawą i gwarem kuchennym obudzili.
Tak słonko świeci, że trudno w domu usiedzieć - kociarnia nie wierzy, że to ciepełko tylko pozorne, za szybą jeszcze chłodno, może później razem powędrujemy na dwór.
Na razie cisza, eM zapuścił swoją muzę /ja nie bardzo ją lubię, ale dziś jego dzień, jego płyty/.
Potem leniwe szykowanie obiadku, mięsko upieczone tylko jabłka uduszę na patelni /kroję na ćwiary lub 8ki i posypuję przyprawami/. Na deser też jabłka, świeże bo teraz smakują najlepiej i są do zjedzenia na już, prosto z działki teściowej, bez konserwantów.
Winko buzuje, na drożdżach dzikich i wczoraj dodanym cukrze, potem chyba soku z pigwy doleję, nasze słabsze sztuki wybiorę /myślałam o gruszkach, ale są za drogie/.
Troszkę malin mam do zebrania, większość pewnie zjemy, gorsze do octu wrzucę, jak coś zostanie to może sok będzie do herbaty.
Udanego wypoczynku na luzie lub na imprezach życzę Wszystkim
I już niedziela.
Od wczoraj ogarniam pranie. Bo jak nie ma to nie ma, a jak się nazbiera, to wszystko na raz.
Trzeba dać radę.
Pogoda ładna, ociepliło się.
Wczoraj popróbowałam moje urodzinowe owoce (z krzaka co dostałam od pracodawców). Calamondin
Owoce malutkie, dalej zielone, ale już łatwo się obierają. Multum ich jak na pierwszy rok posadzenia w gruncie. Kwaśne nieziemsko, a jednocześnie na końcu języka zostaje słodki posmak.
Do tego pestki regularnego rozmiaru jak w cytrynie, co nie zostawia wiele do jedzenia.
Teoretycznie powinny być rozmiaru mandarynki, a one są pomiędzy orzechem laskowym a włoskim i to te większe.
Stwierdziłam, że potrzymam na krzaku do pierwszych przymrozków, co urośnie i dojrzeje będzie plusem, potem wszystkie zerwę i wycisnę sok. Dużo go nie będzie, ale zawsze.
Może za rok będzie lepiej rodził.
Gdy owoce są liczne i drobne, to chyba brakuje nawozu poprawiającego plonowanie, może gleba nie taki ma odczyn jak lubią??
Albo konieczne jest przycięcie pędów by zostały tylko te najsilniejsze i najmłodsze.
Susza też może osłabiać roślinkę.
Trudno wyhodować piękne owoce w ogrodzie, trzeba sporo pracy, kombinacji i często pieniędzy na kupowanie specjalnych odżywek.
Obserwuj i pielęgnuj krzaczek a odpłaci dorodnymi owocami.
U mnie ziemia licha, glina bardziej. Rośliny mają na start ziemię doniczkowa, która nie jest tym samym co urodzajna gleba.
Podsypuje nawozem do drzewek owocujących, teraz jak zakryłam włókniną to utrudnione, bo mały dostęp, ale zakupiłam takie słupki do wtykania w ziemię, zobaczymy na ile pomoże.
Ja wielkich plonów nie oczekuję, ale każdy owoc cieszy.
Witam poniedziałkowo
Na dworze ciemno, szaro, buro i ponuro. Wygląda na to, że będzie padało. A planowałam po południu jechać oporządzić groby. A teraz zbieram się i jadę do Katowic na umówione spotkanie z neurolog. Po drodze straszne korki z powodu niekończących się robót. Wszyscy już mają tego dość. A tu jeszcze inne sprawy..
No nic, nie będę tu rozsiewać pesymizmu. Wszyscy wiemy jak jest..
Do kawki i herbatki kładę trochę słodkości
O jej! Ale pyszności przyniosłaś nam z samego rana
Trzymam kciuki za wizytę u neurologa. Jedź, załatw wszystko pomyślnie i wracaj szczęśliwie do domu a potem daj znać jak poszło.
Słodkie chętnie pożrę do kolejnej kawy.
Taak, życzeń nie wklepałam a ciasto podjadam
Życzę Ci jak najwięcej dobrych dni, szczęścia ile wlezie i duuużo zdrówka by nie tracić życia na choroby. Posyłam przytulasy i cmoki od naszego stadka .
Myślałam o wklepaniu życzeń, ale panika domowa odciągnęła mnie - był czas na porządki cmentarne, najwyższy czas póki pogoda fajna i nie kapie z nieba.
Idealnie wczoraj nam słonko świeciło, wszystkie listki i chwasty wyszperałam, wypucowaliśmy na błysk kamienie i zapaliłam znicze. Można już kompozycje świąteczne ustawiać.
Dziekuje bardzo Smosiu
Mam nadzieje, ze kawałek został na spróbowanie ;)
A trzeba było wcześniej wstąpić, byłby większy kawał .
Witam poniedziałkowo
Dobrze, że poranek pogodny, bo mogłam zrobić spacer a potrzebowałam go bardzo. Trzeba było nabrać trochę energii, bo wczoraj posiedzieliśmy sobie dłużej i zasnęłam po północy a mój wewnętrzny zegar budzi mnie po czwartej i nie ma zmiłuj. Dlatego zawsze staram się chodzić spać trochę wcześniej.
Popołudnie szykuje się pełne różnych zadań. Dobrze, że w lodówce jest wszystko, co potrzebne więc zakupy spożywcze odpadają i na obiad też się coś znajdzie.
Dobrego startu w nowy tydzień!
Witam :)
i nie wierzę w to co widzę - tak ciepło już dawno nie było, nawet opalanie można planować.
Na razie zrywanie ostatnich malinek i złotej pigwy muszę ogarnąć.
Wczoraj chyba przedostatnią cukinię zerwałam /do dzisiejszej jajecznicy/.
Mam pomysł na mrożonkę: seler siekany w słupki z pigwą krojoną w kostkę.
Potem tylko poddusić na tłuszczu lub bez i dodatek obiadowy gotowy .
Muszę tylko zapas bigosowy /sosy i mięska mrożone/ wykorzystać na bigos świąteczny /o ile doczeka tych Świąt listopadowych/.
Fajnego, zdrowego dnia i tygodnia :)
Alman co porabiasz? czosnek sadzisz czy przetwory musisz gotować?
Napisz parę słów, jak znajdziesz chwilkę.
Witam w ostatni wtotek miesiąca
Leci ten czas jak oszalaly. Za tydzień Wszystkich Świętych, a po nich do świąt jak z pejcza strzelił. Wczoraj pomyślałam o pierniku staropolskim. Im dłużej leżakuje tym lepszy. Dawniej, jeszcze za czasów króla Sobieskiego, jak komu córka się zrodziła, to wyrabiali pierne ciasto, a potem w ziemi zakopali i tak to ciasto dojrzewało aż do ślubu tej córki. Ponoć miało to przynieść wszelaka pomyślność. Już sobie wyobrażam jak musiał smakować, mniam. A ja z tych które pierniki lubią, a wiem, ze nie każdy lubi. Np moja koleżanka na sam zapach dostaje mdlosci ona tylko sernik i murzynek
Ile ludzi, tyle gustów, co by to było, jakby wszystkim to samo smakowało czy się podobało. Nikt by nic innego nie wymyślił, a tak to proszę ile smaków i rozmaitych przeróbek. Smosia to prawdziwa kreatorka smaków . Zresztą wszystkie jesteście
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia.
P. S. Wspólnymi siłami odtworzylysmy część dokumentacji. Podobno najpóźniej do piątku będę miała komplet tego co brakuje
No suuuuuper! Wreszcie odetchniesz mając te dokumenty w rękach. Brawo!
Masz rację - piernikowy czas zbliża się dużymi krokami . Właśnie przypomniałaś mi, że trzeba się rozglądnąć za miodem do ciasta. W mojej rodzinie wszyscy czekają na piernik. A! Informacja dla osób, które robią masę orzechową do przełożenia piernika - w tym tygodniu oferta Lidla ma mielone orzechy laskowe. Warto się zaopatrzyć, bo potem trudno kupić a jak są, to w jakiś kosmicznych cenach.
Goplano, siedzisz tak cichutko a tu chyba czas na świętowanie, co? Nadia mi przypomniała więc też chcę dołączyć do tych, co życzą Ci dużo szczęścia, pięknych, spełniających się marzeń a najwięcej zdrowia.
Uściski!
Dziękuję za te tulipany, uwielbiam je najbardziej ze wszystkich kwiatów, poza polnymi
Witam wtorkowo
Wczorajszy dzień był tak intensywny, że jeszcze dzisiaj rano czułam jakieś zmęczenie. Poranny spacer dodał mi energii więc już powinno być OK.
W planach mam odnawianie z Połówkiem kuchni u rodziców. Teraz trzeba kupić parę niezbędnych rzeczy. Zdecydowałam, że wezmę na tę okoliczność 3 dni urlopu żeby mieć więcej czasu i zrobić to bardziej na spokojnie. Taka to ostatnio gonitwa.
To wszystko, to NIC - grunt żeby być zdrowym a resztę już człowiek ogarnie
Dobrego dnia
Witam wtorkowo :)
I od razu składam serdeczne zyczenia urodzinowe dla Goplany :)
Kochana Goplano, nasza Niezapominajko składam Ci serdeczne życzenia, żebyś wszystko odnalazła co masz odnaleźć, oraz dużo zdrowia, szczescia, pomyślności i spełnienia wszystkich marzeń, zyj 100 lat
Kochani ja troche chorowita jestem, nie za bardzo, ale troche cos mnie trzyma, kuruje się na wszystkie sposoby, więc może dlatego nie mam ani kaszlu, ani kataru, ani nie kicham, tylko taka trochę rozbita jestem, jakby glowa bolala, ale nie bolała tak dziwnie... Ale dojdę do siebie prędzej czy później ;)
Jeśli chodzi o piernik, to on juz w marzeniach chodzi za mna dluzszy czas i moze faktycznie wstawic go troche prędzej i będzie sobie dojrzewać
Trzymajcie się ja skonsumuje śniadanko i muszę pomóc rodzince w sprzątaniu, na tyle na ile mogę - Pozdrowionka :)
Zdrowiej szybciorem, bo święta idą a z nimi pracy sporo.
Teraz każdego coś trzyma: głowa, kręgosłup albo licho za gardło trzyma
Ja pokasłuje, ale tak to jest gdy kaszlaki w kolejce na plecy włażą i sieją ile mogą wokół /mnie dokładnie okaszlała paniusia, specjalnie i złośliwie - może szukała powodu do kłótni, ale ją zawiodłam, tym razem .../.
Ja też śniadanko planuję i do szykowania bigosu zaraz biegnę - będzie roboty na pół dnia, potem już sam dojdzie w piekarniku.
Musiałam też rodzinne sprawy obgadać, porządkowe i 'życiowe - ciągle jakieś przeboje, problemy i radości też na szczęście.
Odzyskuj zdrowie i siłę, bo bez Ciebie ani rusz - wszędzie, tutaj też
Nadiu, ja też życzę Ci szybkiego powrotu do pełni sił. Pozwól sobie na małe "lenistwo", daj odpocząć swojemu organizmowi. Pewnie kurujesz się naturalnymi sposobami i super, ale czasem trzeba "odetchnąć" od codziennej gonitwy. Uściski pełne serdeczności
Dziekuje, ja już ozdrowieniec i dochodzę do pełni sił. To była znowu taka trzydniówka
Dziękuję ślicznieNadiu za dobre życzenia i piękne kwiaty
Przesyłam filmik do kawy - Co można zrobić z orzechów włoskich :)
https://www.youtube.com/watch?v=Et7WtVRzMLw&t=1023s&ab_channel=K%C9%99ndH%C9%99yat%C4%B1
Super, dzięki - przyda się gdy wyschną moje.
Goplana przyjmij najserdeczniejsze życzenia urodzinowe.
Rano zapomniałam telefonu, musiałam czekać do powrotu do domu, moje 3 wolne godziny wróciły w tym tygodniu.
Coś mi się dzieje z samochodem.
Albo pora wymiany akumulatora nadchodzi (w końcu ma już ponad 3 lata, do tego jeździ głównie po mieście), albo elektryka mi siada (ta opcja bardzo mi się nie podoba).
Ewentualnie świece do wymiany...
Jako, że za dwa tygodnie wyjeżdżamy na weekend, w trasie akumulator powinien się naładować, wtedy będzie wiadomo.
A potem i tak idzie na wymianę oleju, więc poproszę o sprawdzenie.
Dziękuję bardzo Ekkore
No niestety samochód to wieczna skarbonka, ale jak juz cos nie gra, to trzeba to jak najszybciej sprawdzić, bo nigdy nic nie wiadomo...
Ale bez tej skarbonki ciężko.
Dlatego kupujemy nowe samochody. I potem dbamy o nie, wiedząc co zrobione i co trzeba zrobić. Nasz ticolot, z 1999 roku ciągle w służbie, myśmy oddali (sprzedali) teściom, gdy kupowaliśmy kijanke (kia rio). Oni rok temu przekazali kuzynowi męża, żeby miał czym ich wozić ewentualnie. I jego żona nadal użytkuje.
Kijanka nie miała tyle szczęścia, już zezlomowana. Bo zostawiliśmy ją synowi, któremu było wszystko jedno, oddał mojej siostrze niby na chwilę, która nie inwestowała w nie należący do niej samochód, myśmy płacili ubezpieczenie i naprawy, gdy przylatywalismy.
Przepisaliśmy na nich, bo cena spadła bardzo, za dużo trzeba było zrobić, żeby sprzedać, tak przynajmniej ubezpieczenie nam odeszło.
Mój brat ma dustera, ponad 10 lat, od nowości. W wakacje pytaliśmy czy wymienia. Powiedział po co, skoro poza wymianami eksplostacyjnymi nic się nie dzieje.
I to droga 'skarbonka - teraz czas ubezpieczeń, podstawowe oc kosztuje sporo, zniżki mamy, ale nawet one nie zbiją ceny poniżej 600 - 700 :((
A płacimy za 2a, nawet jak mój staruszek dłuuugo nie mógł jeździć i czekał na ręce i czas mojego eMa /ciągłość ubezpieczenia trzeba zachować /.
Zdzierają strasznie, a gdy masz problemy w trasie, to licz na siebie i rodzinkę.
Już to przerabiałam po kraksie, kiedy laweta była potrzebna.
Szkoda nerwów i słów nawet ... płacz i płać, bo mandat jeszcze dołożą.
Witam w środku tygodnia
Pogoda zapowiada się ładna. Co prawda teraz u nas gęsta mgła, ale zawsze potem jest cudna aura. Oby tak do Wszystkich Świętych.
Wpadłam na chwilę żeby się przywitać i już spadam, bo znowu wyjazd.
Milej środy dla Wszystkich
Taka piękna aura ma trwać długo, będą ciepłe te święta i spokojnie można wspominać wszystkich nie-świętych, odwiedzić rodzinkę.
Jeszcze tylko znicze, takie większe i delikatnie zdobione muszę wyszperać, pełno jest przesadyzmu - za bardzo strojnych, 'odpustowo wymalowanych i obklejonych aniołkami czy kwiatami.
No i o sobie muszę pomyśleć - czas już na fryzjera i moje domowe spa /zamiast wizyty u kosmetyczki /.
Powodzenia i uważaj na drodze, ruch coraz większy a kierowcy mniej ostrożni .
Pozdrawiam :)
Witam środowo
U mnie też gęsta mgła. Zrobiło się dużo chłodniej ale może później się ociepli i wyjdzie słońce...? Niby tak zapowiadają. Zobaczymy.
Wczorajsze popołudnie, to kolejny dzień zakupów. Tym razem farby, wałki i takie tam. Dzień zleciał nie wiadomo kiedy. Czasu starczyło żeby zjeść obiadokolację i nim się oglądnęłam już było dobrze po 22-ej. Ciągle mało tego snu, bo wstaję o godz. 4.30 Postanowiłam, że wezmę w piątek urlop tak więc jeszcze tylko jutro
A póki co papiery na biurku czekają więc czas się zabrać za pracę.
Dobrego dnia
Dzięki za prognozę słoneczną - fajnie, deszczu mam od wczoraj dość.
Planowałam akurat robotę przy płocie sąsiadowym /fasolkę chciałam zdjąć z niego/ a tu ulewa na całego, czekałam, czekałam aż minie i chyba godzinkę padało.
Wczesne wstawanie dobija, kiedy musiałam dojeżdżać z Mężem raniutko, zrywał nas przed 4tą, o 6tej musiał być w pracy a ja zaliczałam nadgodziny .
Wychodziłam nieraz po 18tej, czyli 12 godzin w robocie, potem jazda do sklepu i do domu - po 20tej zjadaliśmy kolację i do spania, by rano znowu gnać jak te konie do roboty.
Teraz do kociarni i roślinek, jeszcze tylko wołowinkę na obiad podszykuję, ja mam ulubione podudzia zamarynowane /aż zaa barrdzo marynowane - zapaszek już mają, mimo że stały w lodówce/.
Udanego malowania, praca uciążliwa, przez ogólny bałagan, ale efekty zawsze cieszą i to dłuuugo
Ja też wstaję o tej porze.
Nawet w weekend, no może pół godziny dłużej pośpie, organizm sam się budzi.
12 godzin w pracy, powrót do domu, obiad i spać, bo rano trzeba wstać.
Dobrze, że czasami zakupy z pracą zrobię.
Niby nic wielkiego nie robię, to samo co w domu, ale ten brak wolności w takim wymiarze wykańcza. Bo to nie wnuczka, tylko obowiązek służbowy, nawet jak ją uwielbiam.
Witam w pochmurna srode :)
Podobno wczoraj było częściowe zaćmienie słońca, u nas było raczej całkowite zaćmienie chmur
Wczoraj ukończone sprzątanie kolejnego pomieszczenia, zostały takie drobne rzeczy do sprzatniecia, ale to co najważniejsze, to sprzatniete.
Tak gruntownie do posprzątania została nam kuchnia (ta potrzebuje więcej czasu, wiadomo, od razu się nie da) no i łazienka acha i okno od zewnętrznej strony tego pokoju co było teraz sprzątnięte.
No i przedświąteczne sprzątanie bede miala juz z glowy.
Mysle, ze koniec bedzie w polowie listopada?
A potem to już tylko na bieżąco sprzątanie i pichcenie
A teraz zapraszam na kawkę lub herbatkę
Herbatki jesienne do wyboru w tym linku:
https://sekrety-zdrowia.org/herbatki-ziolowe-na-jesien-przywroca-balans-wzmocnia-odzywia-komorki/?fbclid=IwAR1b9BZPbFt4deoP81fFzv92QHgE7R-X6rGho0c_VXar-DwbK5M17zbrzLs
Pozdrawiam i zycze milego dnia :)
Witam czwartkowo
Jutro urlop - jupi!
Wczoraj po pracy postanowiliśmy chwilę odetchnąć od tej ostatniej "gonitwy". Stwierdziliśmy, że zjemy sobie pizzę na Wałach Chrobrego czyli w przyjemnym miejscu z widokiem na Odrę. Słońce świeciło więc można było usiąść na zewnątrz. No i byłoby super gdyby pizza nie zawiodła. Kiedyś była tam najlepsza w mieście a teraz przeciętność nad przeciętności. Szkoda Wzięliśmy z tuńczykiem i wyobraźcie sobie, że po wierzchu została polana majonezem. Rozumiem, że ktoś ma taką ułańską fantazję i proponuje dodatkowo majonezowy sos ale wówczas powinien być podany osobno - kto chce polewa sobie. Hm...czas szukać nowego miejsca.
Dziś po pracy wybieramy się na cmentarz. Czas wymyć pomniki. Chętnie bym postawiła kwiaty, ale obawiam się, że zostaną ukradzione i ktoś inny będzie je kupował drugi raz
Pogoda fajna i to w całej Polsce
Dobrego dnia
Witam :)
już czwartek i zaraz dłuższe święta - u nas chyba 2a dni potrwają, z przerwą na zaległe prace i nowe pomysły.
Jak to pomysłowych robota lubi /wolę taką wersję, bo ta z 'głupim nie jest wg mnie prawdziwa /.
I tak wymyśliłam nową kombinację do mini-balonu: sok malinowy i pigwowy + cukier rozpuszczony w wodzie przegotowanej. Pracy będzie sporo - maliny zebrać, wybrać te dorodne, reszta do octu.
Albo wycisnąć sok od razu, albo zasypać cukrem i poczekać??
Pigwę natychmiast wyciskam, bo balonik malusi, nie pomieści owoców.
Poza tym bigos mam podpieczony, dzisiaj 3ci dzień - pachnie i wygląda dobrze, będzie wyżerka, mam nadzieję że na święta starczy /różnie bywało z dobrym bigosem /.
Obiad mam kombinowany: ja swoje podudzia /pysznie wyszły, mimo 'zapaszku/ a eM dostanie znowu polędwiczkę zapiekaną pod pigwą /smakuje mu bardzo/.
Pomyślę też o pieczeniu drożdżowca wg almanowego linku, ale to później, bo dzisiaj gnam do roboty: liści mam po kolana i muszę karczować truskawki.
Pozdrawiam i zapraszam
I już czwartek, zaraz koniec miesiąca. A dopiero co się zaczynał, kiedy to przeleciało.
Dzisiaj rano dostałam od męża wiązankę smsow, która nijak nie pasowała do siebie, wysłałam mu screena, a on - o moje sms z wyjazdu się odnalazły. A to już ponad tydzień...mówił wtedy, że coś dziwnie sieć działa.
Witam w ostatni piątek października
I od razu nasuwa się pytanie, kto przejmuje listopad? Porządek musi być
Wreszcie udało mi się porobić na grobach. Pogoda ładna i ciepła, więc wszystko sprawnie poszło. Zwykle o tej porze roku dawno mam wszystko porobione..
Dziś robię zupę z dyni a jutro zamierzam zrobić ciasto. Jeszcze nigdy nie robiłam, ale myślę, że będzie dobre. Oby wyszło
Pozatym przede mną gotowanie bigosu, pół na pół ze świeżą kapustą. Mam dorodna główkę z pola od cioci. Mięciutka, fajna, nie taka zbita jak to z warzywniaka.
No i czekam wciąż na dokumentację, dziś najpóźniej miały dojść. Zobaczymy, bo mam już dość tych wyjazdów i walki o każdy łaskawy skrawek papieru które tak szukali..
Pozdrawiam piątkowo
Ważne i trafne pytanie: kto gosposią będzie od 1go?
Alman znikła czy może sieć ją blokuje?
Basia i Mariola nie wstępują na kawę i pogaduchy :((
Coraz ciszej i smutniej w Kawiarence.
Szkoda, że jesteśmy aż tak zabiegane i brakuje czasu na stukanie w klawiaturę.
Ja dzisiaj nie zaspałam, ale młyn domowy mam i chyba przez to głowa mi pęka od 3ciej nad ranem. Zaraz 2gą kawusię zaparzę, nieraz pomogła bolenie odgonić.
Teraz 'jadę na aspirynie Ce, bo apap już przestał działać /po 9ciu godzinach, i tak długo mnie trzymał w formie/.
A jakie ciasto wymyśliłaś? pochwal się, chociaż wyobraźnię podkarmię, bo piec chyba nie dam rady.
Bigosu mam na szczęście sporo, zamroziłam większość dla głodnych podróżników, którzy lubią nas odwiedzać bez zapowiedzi. Wędliny tylko dokupię, jajca mam więc zawsze coś wykombinuję na szybko.
To do dzieła, albo pod kocyk by głowa odtajała i przestała ciążyć.
Witam piątkowo :)
Pogoda kapryśna, ale dosc cieplo :)
Wczoraj miałam okropny dzień, nic mi nie wychodziło i napięcie w powietrzu sie czulo :(
Kaszka na mleku mi się zważyła, chleby upieklam i takie jakieś zbite wyszły, mąż miał spięcie w pracy, córka poszła z koleżanką do kina na film psychologiczny, który okazał się niesamowicie nudny... Jedyne co wyszło, to zapiekanki na wieczór, kiedy dzień chylił się ku końcowi i wyszło ich sporo - nawet teraz nie jestem po nich głodna
Ciekawa jestem jaki u Was był wczorajszy dzień, tez taki zadziorny?
Przesylam link o walorach i zdrowotnych herbatkach z chryzantem, a więc na czasie ;)
https://sekrety-zdrowia.org/chryzantemy-na-stres-lek-niepokoj-goraczke-infekcje/?fbclid=IwAR0rN0haX2AFUQmSriZa2PKA7JqKB5ew47Igw2t2V998obUR2pkZtc266zE
Pozdrawiam i zycze milego dnia :)
Wczoraj było całkiem fajnie, ogarnęłam liście, załatwiłam świeże jaja dla rodzinki i bigos wypiekłam smaczny - już podjadamy, sporo też zamroziłam na święta.
Pogadałam przez telefon i płot z ludziskami, nadrobiłam zaległości towarzyskie i może jeszcze pigwę dostanę na sok lub dżem /niekoniecznie dla nas, podrzucam chętnym w okolicy/.
W nocy mnie obudziła boląca głowa, tabletka pomogła mi znowu zasnąć.
Pobudka jak zwykle i młyn jak to przed imprezami rodzinnymi, do tego sprawy remontowe /eM gnał po nową szybę do okna dachowego/.
Herbatki chryzantemowej nie piłam, szkoda - pachnie przecież tak apetycznie.
A wczoraj obgadałam piwoniową herbatkę, też nie piłam a podobno bardzo smaczna jest i zdrowa, zwłaszcza z tych ciemnych odmian.
Gdzie takie cudeńka można znaleźć? poszperam kiedyś w zielarni, a nuż mają.
Dzięki za link
Goplana oby to już był koniec schodów.
Nadia, dobrze, że zapiekanki wyszły.
Ale to już tak jest, że jak się wali to jedno po drugim.
Już piątek, idę później do pracy, może szybciej wrócę. Zobaczymy co wyjdzie moim lekarzom.
Dzisiaj będę miała być może bardzo intensywny dzień. Bo dziewczyna, która sprząta, może przyjdzie ze swoją córką dwuletnią. Ona będzie sprzątać (mama), mi przypadną dzieciaki.
Weekend planuję domowo, zobaczymy jak z realizacją.
Bo jednak jakieś zakupy by się przydały.
Zakupy to moja zmora, zwłaszcza gdy tłumy gnają po wszystko, jakby stan alarmowy ogłosili a ceny szaleją.
Jak Malutka będzie miała koleżankę do zabawy to odsapniesz, wymyślisz wspólną zabawę albo zapuścisz bajkę.
U nas ciąg dalszy napraw, remontów i docieplania domku - po wczoraj odebranej fakturze za prąd mamy sporo do uszczelnienia a nawet zaklejenia na dobre /okna piwniczne lub łazienkowe/.
Dobrej zabawy w domowym przedszkolu :)
Ja nie lubię się pętać bez sensu po sklepie.
Zawsze mam listę, co mam kupić. Do każdego sklepu osobną.
Nie lubię lazic, żeby tylko pooglądać, no chyba, że zakup jest na horyzoncie i potrzebne są informacje.
Uwielbiam opcję zakupów do odbioru, tym bardziej, że jest darmowa. Nie kupuję mięsa, warzyw w ten sposób- ale wszystko co paczkowane, mrożonki, puszki.
Zamówię jedno i zaczynam dodawać na następne zakupy, do momentu aż którejś z rzeczy w koszyku naprawdę nie potrzebuję na już.
Ile to mniej pętania po sklepie.
Czego mój mąż nie może zrozumieć. On uwielbia lazic, brać wszystko do ręki, oglądać. Normalnych zakupów nie zrobi, ale wynalazki, coś co nie jest potrzebne na już (ja bym nie zwróciła uwagi, ale skoro przyniesie, to kupujemy często) i zawsze mówi, że go nie chcę brać na zakupy.
Takie szwendanie to lubi przy okazji regularnych zakupów, sam nie pojedzie.
Kilka zdjęć z wczoraj z pracy od mojego męża.
Halloween na produkcji na całego.
Świetne, podziwiam fantazję i luzackie podejście kierowników - u nas to chyba by nie przeszło /sztywniacy od bhp zabraniają/.
Amerykanie uwielbiają wszelkie przebieranki, dekoracje. I są w tym naprawdę dobrzy.
BHP w pracy męża dotyczy obuwia, te muszą mieć zgodnie z wymogami, reszta dowolna. Ma jakiś fartuch, wisi w domu jeszcze z metką. Częściej nosi sygnowane nazwą firmy koszulki i bluzy. Teraz dostali lunchboxy z logo.
Jak jest ligowa gra uczelnianego klubu sportowego, to większość ludzi chodzi w koszulkach ECU pirats, taki lokalny patriotyzm.
A studenci na stałe noszą ubrania z symbolem uczelni, potem jako absolwenci, rodzice z dumą ubierają koszulki z napisem ECU parent
Witam sobotnio :)
U nas mokro i cieplo :)
Fajna ciepła jesień, aż chce się korzystać ze spacerów po jesiennych parkach
Wlasnie pije kawe poranna i do tego kupny paczek z piekarni z Oławy :)
Kochani zaraz znikam, żeby delektować się zbyt wczesna kawa z mężem, ale chce Wam na koniec przypomnieć, ze dzisiaj w nocy przestawiamy zegarki na czas zimowy, czyli śpimy godzinę dłużej - z 3.00 na 2.00
Oj to pospimy sobie
Wspaniałego dnia!
Pamiętam o zmianie zegarowej i mam nadzieję, że to jedna z ostatnich ...
Anglicy też mają czas letni?? nie wiedziałam a czasami zerkam na Waszą tivi /niewiele rozumiem, ale obrazki - filmiki mają piękne i ciekawe/.
Czas letni i zimowy miał być zrównany do jednego czasu, ale jak na razie, to na to, się nie zanosi a szkoda.
No szkoda, bo to tylko niepotrzebne zamieszanie i nerwy a czasami serce siada.
U mnie zmiana czasu za tydzień.
W Stanach to jest dopiero zamieszanie - kilja stref czasowych, od Atlantyku do Pacyfiku są 3 strefy czasowe, trzy godziny różnicy.
Czas się zmienia w połowie stanu na przykład (Floryda, Tennessee ).
Arizona to jedyny stan, który ma ten sam czas przez cały rok. Ale tereny Indian Navajo już nie. Gdy jesteś w okolicy, telefony zmieniają czas jak szalone, nie zawsze nadążając, jeżeli nie korzystasz ze zwykłego zegarka, mając tylko te smart, można się pogubić.
Być za późno albo za wcześnie.
Witam sobotnio
Wczoraj dzień zleciał migiem. Cały czas biegiem i jedno zadanie goniło drugie. Umówiliśmy się na koniec ze znajomymi na małą kolację i ledwo zdążyliśmy. A niby miałam dzień urlopu
Dziś spowolnienie ruchów. Pomniki umyte, kwiaty i znicze kupione więc teraz już na spokojnie. Zaraz wypijemy kawę i pomyślę o jakiś zakupach żeby uzupełnić braki. Na szczęście dużo tego nie będzie.
Wspominałyście o bólu głowy z czwartku na piątek (jeśli dobrze zrozumiałam). To powiem Wam, że ja też obudziłam się z dziwnym uciskiem w zatokach. Wzięłam o 5-ej tabletkę i jakoś minęło .
Udanego i słonecznego weekendu życzę
Tak, kleszcze w skroniach i ogólne rozbicie, mdłości jak zwykle /na samą myśl o jedzeniu/ - typowe dla migrenowców.
Tabletki, potem chwilka leżakowania i wieczorem już było znośnie.
Plany musiałam tylko okroić - dzisiaj może nadrobię. Jak nie to też nic się nie stanie, od dawna nie jestem pedantką, zwierzaki umieją nauczyć luzu domowego - nie sprzątaj zbyt często bo i tak zaraz nabałaganimy
Jest pięknie i niech tak zostanie jak najdłużej
Ja cały tydzień miałam zatokowy ból głowy. U mnie tabletki nie działają, więc omijam jak się da. Gdy wezmę więcej zaraz odzywa się zgaga, więc muszę przetrwać.
Oczywiście płukałam zatoki, to pomaga, niby nie zatkane ale dawało ulgę.
Ja nie mam migren, głowa boli mnie, gdy nadchodzi zmiana sezonu - na wiosnę i jesienią, gdy są największe zmiany temperatur.
Aż dziwne, bo mój mąż, który cierpi przy każdej zmianie pogody, teraz przeszedł bez uszczerbku (on jest z tych co słabo znoszą ból, bardzo akustycznie, więc wiesz, że go boli. W moim przypadku pewnie nawet nie zarejestrował faktu).
Cześć :)
jak ten czas zmyka w sobotę rano, chyba ktoś podkrada nam - koty bo telefon milczy /zapomniałam naładować i chyba dopiero w nocy go obudzę by mieć wolne od gadulstwa/.
Gnamy, gadamy i to czasami głośno bo zdania mamy różne a każde swoją rację ma i broni jej jak honoru .
Ogólnie jest jak zwykle, teraz czas na swoje sprawy, potem praca domowa i ogrodowa, zakupy sklepowe i wieczorem może 1sze zlanie winka kombinowanego /popłuczyny po prawdziwym winku, którego mało było więc szybko poszło - ważne że smakowało wszystkim/.
Obiad wykombinuję, bo czasu za mało na gotowanie i lodówkę wyczyściłam prawie do 0ra, jak to przy bigosie.
Za oknami pięknie i cieplutko jak w lecie, pod wieczór.
Na dalekie wyprawy nie mamy czasu, obowiązki nas trzymają, a coraz ich więcej.
Szkoda, nacieszę oczy fotkami i musi na razie starczyć.
Udanej soboty
I już sobota, weekend zleci szybko, jak zawsze.
Wczoraj widziałam zdjęcie usg dzidziusia, to już za jakieś trzy tygodnie, moi dalej nie znają płci, choć wyraz twarzy wskazuje na konkretną (i wszyscy to mówią, włącznie z rodzicami). Ale jako, że czekają do rozwiązania, więc nie będę ujawniać, bo może natura płata figle, między nogami nie było zdjęcia.
Dzisiaj jakieś zakupy, bo warzywna część ogłasza braki. Przy okazji zamówiłam zawartość koszyka odbioru, potem wejdę na zakupy owocowo warzywne.
I może pojedziemy zrealizować 15 % zniżki, do sklepu, z którego już nic nie potrzebuję, ale mój mąż zawsze coś wynajdzie, głównie tanie książki.
Najśmieszniejsze, że mieliśmy po coś konkretnie jechać tam, tylko nie mogę sobie przypomnieć co to. Bo kazałam mu sprawdzać ważność zniżki. A to znaczy, że znowu coś nakupujemy...
On nie lubi jeździć sam, więc od czasu do czasu ulegam.
Witam niedzielnie :)
U nas niestety niebo zachmurzone, naburmuszone i rano padalo...
Nawet juz nie wiem czy to jesień, czy to wiosna, bo zaczęły mi znowu zakwitać truskawki i jeżyny
Z drugiej strony, dobrze, ze jest tak ciepło, bo przynajmniej te moje pomidory koktajlowe mogą swobodnie dojrzewać a jest ich trochę
Wiecie co? Zapisałam się na komputerowy kurs szycia na maszynie
Nigdy mnie to nie pociągało, ale nie moge juz patrzec na za długie firany, czy zasłony, których nawet nie potrafię obszyc, ani na maszynie, ani recznie ...
Kolezanka tez ciągle zajęta i nie ma czasu na takie rzeczy, więc postanowiłam wziąć przysłowiowego byka za rogi i zmierzyć się z wyzwaniem
Zobaczymy jak to będzie, bo nie mam zielonego pojęcia o maszynie do szycia, a igła zawsze była moim wrogiem, mimo, ze szydelkuje, robię na drutach proste rzeczy, to chyba przyszedł czas spojrzeć maszynie prosto w oczy
Trzymajcie kciuki, zeby sie udalo!
Pozdrawiam i zycze milego dnia
Co ma się nie udać. Może polubisz na całego.
Ja też nie lubię szycia, choć potrafię. Wolę ręcznie niż na maszynie.
Nawet umiałam cerować, ale to nie na moją cierpliwość.
Teraz zostałam naprawiaczem rozprutych zabawek...poważna funkcja.
Szycie na maszynie to frajda, pod warunkiem że maszyna jest sprawna.
Powodzenia, bo taka sprawność', jak w harcerstwie , bardzo przydaje się w domu i poza nim też.
Szyłam, bo musiałam, ale wzrok mi siadł i w okularach już nie próbuję, mam sporo dziur do łatania, ale chyba oddam do 'Igiełki albo ponoszę jeszcze takie 'wentylowane bluzki i spodnie /głównie kieszenie/.
Trzymam kciuki, a wiem na 100%, że będziesz prymuską kursową, bo Ty tak masz i wszystko umiesz /cytat: jeśli ktoś jest dobry to jest dobry we wszystkim - chyba nauczyciel nam to powtarzał i ciut racji miał/.
Wow! Ale dostałam powera dziewczyny - dzieki
Witam słonecznie
i na luzie niedzielnym, z godziną zapasową - to można zwolnić obroty.
Wczoraj dałam z siebie wszystko, przekopałam wstępnie ugór co pod matą przez parę lat kamieniał. Miejscami chyba kilof górniczy będzie potrzebny /to dla eMa zostawiłam/ bo szpadel i moje gałązki cherlawe nie poradziły sobie, a ziemia nawet dość wilgotna jest.
Dzisiaj 1sze wizyty na grobach, znicze i zapalacze naszykowane, teraz lekkie 2gie śniadanko i w drogę. Może odwiedzimy rodzinkę, chyba że spotkamy się na cmentarzu i obgadamy bolesne sprawy sprzed roku, powspominamy stare dzieje.
Nie zaliczyłam wczoraj zakupów, mam 1n sklep otwarty, to może w nim coś upoluję, jak nie to jutro podjedziemy.
Nie wiem kiedy ten rok mi zleciał - tylko 2 miesiące zostały, a my w polu z naszymi projektami, pomysłami i robotą, za mało nas do 'pieczenia chleba.
Ważne, że po ... do dzielenia tego chlebusia" zjadą wszyscy tłumnie, aż drzwi z zawiasów będą wypadać .
Co z tym światem się dzieje, z ludźmi?? za bardzo gnamy za czymś, by zauważyć co nam umyka i to coś bardzo ważnego - Ż Y C I E
Wypoczywajcie lub nie w tą ostatnią niedzielę październikową ale na kawusię czy inne drinki wstąpcie /ja winko domowe polecam /.
A co to za winko mniam, kotecek jaki śliczny :)
Winko kombinowane, 2ga frakcja wina z czerwonych winogron z dodatkiem soków cytrusowych, gruszkowego i siekanych suszonych śliwek, moreli - polecam zwłaszcza śliwki /nie mogą być wędzone!/ - ładny kolor i smak.
Dosłodzone miodem rozpuszczonym w przegotowanej wodzie, ogólnie miodzio i to z 'kopytkiem /dzięki drożdżom sklepowym malaga/.
Ale mi apetytu narobilas :D
I dobrze, bo domowe zawsze pyszne i nie może zaszkodzić.
Ważne by suszone owoce rozdrobnić /zblendować z niewielką ilością wody lub drobniutko posiekać/.
I już niedziela, jutro ostatni dzień miesiąca.
Przynoszę Wam wczorajszy wyrób, batoniki z masła migdałowego.
Proste, szybko się robi, a jakie dobre.
Można też polać czekoladą, można wykorzystać jako masę do ciasta.
Myśli mi się sernik gotowany na trzy warstwy- jedna wymieszana z masłem migdałowym, druga biała i na górę polewa z masy migdałowej.
Jak nie zapomnę to zrealizuję.
No chyba zaraz pognam do cukierni po ciasto, bo mnie aż ślina dławi.
Cudeńko ciasteczkowe
U nas nie ma masła migdałowego, chyba. Poszukam i pokombinuję, bo to musi być pyszne.
Może być dowolne masło z ziaren. Oryginał był na masło z arachidow, ale ja mam uczulenie.
A następne w planach mam sezamki - z tahini, z sezamem białym i czarnym.
A ja przynoszę dla wszystkich pyszny piernik, naprawde sie udal :)
To widać - pulchny i wysoki, pożrę chętnie spory kawałek, jak to łasuch
Witam w niedzielę
Na dworze tak ciepło, że obiad jedlismy na tarasie . Trzeba chwytać takue ciepełko póki jest. Smosiu pytałaś o ciasto. Mialam zrobić z dyni, ale ostatecznie nie zrobiłam. Dopiero dziś i to murzynka. Jutro zamierzam zarobić na piernik staropolski i niech leżakuje.
Ekkore, niestety schody dalej. Obiecanki cacanki. Do piątku dokumentacja miała dotrzeć a okazało się, że nawet jej jeszcze nie wysłali...ot takie realia...
Nikt sie jeszcze nie zgłosił do listopadowej kawiarenki?? Hej dziewczyny zgłaszajcie się, szkoda by było zamknąć
Dzisiaj zrobilam dynie zapiekana z ryzem wyszla przepyszna!
Wszystko dzisiaj mi sie udaje, wiec moze chleb jeszcze upiekę
Witam poniedziałkowo
Poranna droga do pracy była inna, niż zwykle, bo dało się odczuć, że ludzie pozostali w domach. Ja musiałam dzisiaj przyjść, bo od środy mam urlop więc teraz nadganiam "robotę". Urlop zaplanowany w związku z remontem u rodziców. Z tego samego powodu chcę się wytłumaczyć, że nie zaproponuję przejęcia listopadowej kawiarenki, bo nie będę miała czasu na internet. Chyba, że nikt się nie zaoferuje, to mogę jutro otworzyć nowy wątek ale potem na trochę "ucichnę". Dajcie znać
Udanego dnia!
Otwieraj, otwieraj.
Będziesz zaglądać jak czas pozwoli.
A może podzielimy się rokiem? Jest nas 6 aktywnych teraz. Po dwie kawiarenki na osobę. Każda wybierze miesiąc z początku roku i następne otwarcie za 6 miesięcy.
Będziemy miały z głowy problem ustalania kto.
Witam. Dziewczyny, ciężkie czasy u mnie, co chwila coś mnie dopada, a na "deser" jeszcze migrena jak tasiemiec. Jednak wiem, że teraz moja kolej na otwarcie kawiarenki i z tego się wywiążę. Jutro idźcie pierw na cmentarze, a potem dopiero na kawę wpadnijcie, bo jakoś tak... moje samopoczucie czasem do południa jest byle jakie i mogę się spóźnić. Pozdrawiam.
Ja jutro normalnie do pracy, nie ma wolnego. Nikt nie ma.
Obowiązek kościelny, a msze tylko do południa i rano.
Bardzo Ci współczuję.. Zdrowiej kochana i wracaj do nas czym prędzej. Będę czekać na otwarcie jutro
Noo, nareszcie jesteś
Już zaczynałam martwić się i 07 wzywać chciałam /rutkowskiego/ albo nawet 007 - bonda.
Fajnie, ulga i radocha
Oj wspolczuje i zycze zdrowka...
Smosiu szczególne podziękowania za superowe prowadzenie kawiarenki
Jesień z Tobą na bogato przez cały październik
Żałuję tylko, ze nie udzielałam się zbyt wiele z wiadomych przyczyn.
Gospodyni na medal, jeszcze raz dzięki
Medal z kartofla /a ja pyry bardzo luuubię i to w każdej postaci/.
Fajnie było, czas na kolejną Gospochę
Bardzo dziękuję za bywanie u mnie, pisanie, wklejanie fotek i czytanie też
Czas nas gonił, pracy wszyscy mamy od groma i ciut, ciut ale dałyśmy radę
Na zmianę czas, zamykam X'2022 i czekam na Listopadową Panią
Dziekuje Smosiu za piękne gospodarzenie i pozdrawiam fiołkowo
Smosiu, stworzyłaś doskonałą atmosferę. Kawiarenka była prawdziwie jesienna i nastrojowa. Dziewczyny dodawały sporo energii i wszystko nabierało tempa pełnego pozytywów i tym samym całość tętniła życiem. Dziękujemy
Ja dziękuję, to zaszczyt przyjmować takich Gości