Słońce złoci polne kwiaty, I ogrody i rabaty, Pieści ziemię ciepłem z nieba, Opromienia i ogrzewa.
Najpiękniejszy miesiąc maj Ziemię bzem okrywa, Konwaliami pachnie gaj, Wiatr dmuchawce zrywa.... /wiersze z netu/
a do tego... do tego te piękne niezapominajki, które śmieją się cichutko i szepcą skromnie: nie zapomnij o mnie!
Otwieram szeroko drzwi kawiarenki i zapraszam wszystkich na kawę i herbatę, tudzież wszelakie napoje chłodzące. Oczywiście ciasta też będą - jak przystało na okres wiosenny polecam szarlotkę wiosenną oraz ciasto z rabarbarem.
Jest majowa Kawiarenka! Ale piękny początek! Nie dość, że kwieciście, to jeszcze baaaardzo apetycznie. Brawo Alman! Idealny start Na dodatek dzionek zaczął się słońcem. Zerknęłam na mapę pogody i pomyślałam sobie, że takiej, to chyba jeszcze w tym roku nie było. Wygląda jak zielona sukienka w żółte grochy. Sami zobaczcie Miłego, świątecznego dzionka
Jak miło Cię powitać w Twojej kawiarence. Co za otwarcie, wzbudza ogromny zachwyt. Jak majowo, słonecznie, pogodnie. Jak ciepło, smacznie i domowo. Ciasta i kawa pachnie z daleka. Przysiadam się od razu i nie wychodzę, oj dobrze mi tutaj, oj dobrze
Alman cudowne rozpoczecie majowej kawiarenki. Nie dosyc, ze pachnie bzowo i kwiatowo, to jeszcze swieze wypieki, chyba zaraz zrobie sobie kawe, bo zapachy az tutaj dolecialy No i ten piekny wiersz, az zrobilo mi sie cieplo :) Pozdrawiam :)
Witam w majowy dzionek. Słoneczka przedziera się przez chmurki, zapowiada się piękny, słoneczny dzień z temp. 20 st. Widzę, że towarzystwo jeszcze smacznie chrapie, ja też zresztą obudziłam się koło 9-tej po częściowo nieprzespanej nocy. No to parzę kawę i herbatę, przygotowuję napoje chłodzące, aby wszystko było gotowe, gdy już tu wpadniecie. Zapraszam i miłego dzionka życzę.
U mnie na roboczo od wczoraj. Pogoda była ładna ,więc musiałam wykosić trawę. Zaraz za mną poszły w ruch kosiarki u sąsiadów. Nigdzie też nie dolatywały zapachy z grilla, aż się zdziwiłam. Zawsze u sąsiada była impreza na 102. A tu cisza. Przed chwilą ugotowałam pieczarkową i upiekłam muffinki. Na drugie będzie klasyczny schabowy, ziemniaki z koperkiem i mizeria. Potem idę oberwać chwasty ,by lubczyk mógł swobodnie rosnąć. Wypoczywać będę jutro.
Ja wróciłam do 6 godzin różnicy. I do wstawania o barbarzyńskiej porze. Ale do przyszłego tygodnia się przestawię.
Mała bardzo się ucieszyła na mój powrót. Miło. Mały urósł bardzo. Poznać mnie nie poznał, bo to nie ten wiek, ale po głosie wiedział kto zacz. 6 maja będzie miał pół roku, kiedy to przeleciało.
Witam serdecznie, j porannie Ostatnio mimo tych wolnych dni nie miałam czasu żeby poczytać więc dziś zaczęłam dzień od kawy i mojego ulubionego miesięcznika. Póki co świeci słońce ale niestety zapowiadają szybkie zachmurzenie. Na dziś zaplanowałam farbowanie włosów - nie przepadam za tym (delikatnie mówiąc) ale trza, to trza Planów obiadowych brak. Jak nie ma Połówka, to stawiam na spontan Chyba zrobię jakąś michę surówki z dodatkiem fety i już. Słuchajcie - zaczynam odliczanie Do urlopu został mi równy miesiąc Jupi!!! A póki co....zapraszam na kawę z ciepłym, spienionym mlekiem. Dobrego dnia
Witam majowo, Dziś u mnie nie jest już tak pięknie, wiosennie. Pada deszcz, jest on chyba bardzo potrzebny, ale niektórym świętowanie zepsuł. Ja wczorajszy dzień też miałam zepsuty, bardzo źle się czułam - wyższe ciśnienie, dziwny ból głowy, do tego stopy jakieś opuchnięte. Praktycznie cały dzień przespałam. Zobaczymy jaki będzie dziś. Obiad muszę jakiś wykombinować, tzn, drugie danie, bo mam zupę pieczarkową. A na drugie mam zrobić schab w sosie cebulowym i jakąś surówkę, zapewne znowu sklecę tą mizerię po szwedzku, bo bardzo nam smakuje /ogórek, rzodkiewka i mix sałat, do tego odrobina śmietany słodko-kwaśnej/.
Kawa i herbata podana, zasiadajcie i się częstujcie. A, z głośnika leci też cichutko muzyka, same majowe melodie, na początek "Małgośka".... To był maj, pachniała Saska Kępa....lalalalalala... Dobrego dnia.
U mnie majówka dopiero na koniec maja, wtedy sobie pojedzieny w bliski świat, ostatnia szansa na wykorzystanie mojego czlonkowstwa i darmowe wejście do zoo gadów (raptors center). I za tydzień jedziemy znowu do Williamsburgu, do parku rozrywki oraz trochę pozwiedzać.
A w tą sobotę przegląd samochodu męża oraz wyjście na steki, moje urodzinowe.
Wczoraj był ciężki dzień w pracy. Mały źle zniósł szczepienie. Niby był zdrowy, a jednak podziębiony, ale to stan od trzech tygodni. I zastrzykowe wirusy wyzwoliły chorobę- temperatura, cieknący nos, kaszel. Nie spał, nie jadł tylko kwilil z zamkniętymi oczami. Tak mi było go szkoda, aż na łzy się zbierało. I do tego długi dzień, prawie 13 godzin.
Jak juz mowimy o obiadach, to ja mam karkowke zapiekana z ketchupem, ogorkami konserwowymi i cebula od Goplany :) 3 magiczne skladniki i nic wiecej sie nie dodaje, a karkowka wychodzi przepyszna i malo roboty Do tego moje buraczki i ziemniaki i obiad wychodzi jak ta lala
Pogode dzisiaj mamy piekna i robie prania, bo jutro trzeba ugoscic na tydzien, co prawda jednego goscia, ale zawsze, wiec goscinnosc musi rownac sie z czystoscia
Ciekawa jestem gdzie jest Smosia, mam nadzieje, ze niebawem sie odezwie
A ja myślałam, że dziś cały dzień środa, a to widać tylko do południa była środa, a po południu już czwartek... Ja dziś miałam gości niespodzianie na obiedzie, ale już pojechali do Katowic, a stamtąd lot do Egiptu.
Do Katowic mówisz, tzn Pyrzowic. Często tam bywam ,choć lecieć nie miałam jeszcze okazji. To zaledwie 14 km ode mnie ,no i mieszka tam mój chrześniak. Podobnie jak większość mieszkańców zrobił ze swej połaci parking dla klientów podróżujących samolotem ,a nie mających gdzie zostawić samochód.
Wiesz Alman, ze dopiero dzisiaj sie domyslilam, ze wczoraj byla sroda No niestety starosc nie radosc... Nieraz myla mi sie lata, miesiace a o dniach nawet nie wspomne hihihi, chyba tak szybko leca, ze za nimi nie nadazam
Cieszę się ,że smakuje Ci ta karkówka ,jest bardzo prosta i pyszna. Dawno jej nie robiłam, choć rodzinka podpytuje
Smosia pewnie spędza iście majówkowo czas ,że nie ma czasu zaglądnąć do kawiarenki U mnie dziś był biały barszcz na obiad i to na razie tyle. Na dworze zimno, w domu też, nic tylko nos pod koc i herbatkę popijać. Nawet ptaków nie słychać, wszędzie cisza jak makiem zasiał.
Witam majowo i majówkowo, wszak majówka dla niektórych jeszcze trwa. No i dobrze, że nadal się bawicie, bo zdążyłam przed Wami żeby przygotować kawę i herbatę. Częstujcie się. U mnie dość chłodno i pochmurno, jakaś bardzo nieudana ta wiosna, a człowieczek czeka na nią cały rok. Dziś będę się chyba lenić, M przeziębiony i zależy przykryty po kokardy kołdrą, a ja... ja będę się obijać. Wpadnę później i ewentualnie dorobię jeszcze napitków, by nie zabrakło dla nikogo. Trzymajcie się zdrowo.
U mnie podobnie z tą wiosną. Kto to słyszał, aby w maju włączać ogrzewanie. Dzisiaj obudziłam się w lodówce. Na górze przełączyłam na ogrzewanie, na dole włączyłam kominek.
W pracy sajgon, dwójka chora, marudna, trzeba przetrwać. Ciekawe czy mnie złapie też. Zważywszy, że to ciągnące się przeziębienie u nich, to może już nie zarażają. Co ma być to będzie. Kończę kawę i spadam do pracy.
Maj ,a ja jakaś depresyjna jestem. Dziś w końcu pojechaliśmy z autem do naprawy ,a gość obejrzał i mówi ''ja się za to nie biorę''. Jakby nie mógł tego powiedzieć wcześniej. Pojechaliśmy do blacharza z mojej miejscowości ,a on na dzień dobry zaśpiewał 10.000 zł. Spodziewałam się, że będzie to kilka tysięcy ,ale nie aż tyle. Tato był jeszcze u innego blacharza, ma jutro do nas podjechać na oględziny, ale ,że będzie taniej ,już przestałam wierzyć. I takie życie ,jak się nie polepszy ,to się po*ieprzy.
Goplano, to całkiem jak ja. Wiosna przecieka mi między palcami, a ja nie mogę się obudzić do życia. Podobnie było rok temu. Nie wiem co się dzieje. Ty choć masz powody, bo jak takie coś spadnie na człowieka znienacka, to trudno o dobre samopoczucie. Ale powiem Ci, że to wszystko nieważne, ważne jest zdrowie, a resztę da się jakoś powoli posklejać.
Witam majowo. Nie wiem, czy jeszcze świętujecie, czy też nie smakuje Wam robiona przeze mnie kawa, ale jakoś bardzo tu pusto. No nic to, świeża kawa i herbata z pigwą podana. U mnie dziś chyba będzie dzień słoneczny, mówię chyba, bo na razie się przeciera /tak się powie?/. Mój M nadal ma lekki katar, czyli jest obłożnie chory, więc ja muszę siedzieć w domu, bo nie mam z kim pojechać na działkę, a przecież nie pojadę na "dziewiczym" niemal prawku... No to trzymajcie się zdrowo.
Nie świętujemy. Migrena mnie dopadła z tego wszystkiego. Mam nadzieję, że ''oddychnę'' na wycieczce. Za tydzień jedziemy z córką na 3 dni do Gietrzwałdu ,Świętej Lipki i jeszcze gdzieś ,dokładnie nie pamiętam, musiałabym zobaczyć plan objazdowy. Już w lutym się zapisałyśmy jak ksiądz w naszej parafii ogłosił wyjazd. Nigdy tam nie byłam, a zawsze chciałam być ,więc w końcu jak nadarzyła się okazja to chętnie korzystamy
Poza tym nastawiłam na barszcz czerwony ,do tego będą całe ziemniaki jak za dawnych lat się u nas jadało. Chętnie machnęłabym jeszcze jakieś ciasto z rabarbarem, ale niestety u nas jeszcze nie ma. A mój ,od czasu jak zdegradował go grad, przestał całkiem rosnąć..
A jeśli chodzi o kawę ,to bardzo chętnie się napiję,może ulży choć trochę mojej głowie. Podobno dodatek plasterka cytryny do kawy niweluje ból głowy. Zobaczymy. To na razie tyle. Zaglądajcie dziewczyny i piszcie co u Was
Piątek, piąteczek, piąteluniek. Jupi! Witam w szary i bardzo wietrzny dzionek. U Was tez tak jest? W moim rejonie w sobotę ma być deszczowo a w niedzielę słonecznie. Dobre i to Po pracy śmigam do fryzjera - czas podciąć włosy. Ogólnie godziny gdzieś mi uciekają i ciągle jestem zaskoczona, że dzionek się skończył. Może w weekend zwolnię...? Hm...powinnam trawę skosić ale jak będzie mokra, to znów tego nie zrobię. Wracam do papierów na biurku. Dobrego dnia
Informacja, którą dzielę się z amatorkami ogrodnictwa... wypróbowana. Pisałam kiedyś, że moje sadzonki pomidorów jakieś mizerne. Trafiłam na jakąś stronę, chyba po czesku gadał facet, no i zalecał podlać takie mizerne sadzonki pomidora mieszanką wody i mleka. I tak zrobiłam. No i pomidory w kubkach rosną w oczach. Podlała w odstępach 7-dniowych już 2 razy, jeszcze podleję chyba raz za kilka dni.
Moje sadzonki ustawione sa na slonecznym parapecie i rosna jak na drozdzach, bo maja cieplo i swiatlo, natomiast te ktore zostawilam na dworze sa male i mizerne. Dzieki za rade i za przypominanie, bo pamiec jest zawodna
Smakosiu, prawda, czas zaiwania jak oszalaly. Już tydzień jak wróciliśmy, przeleciało jak mgnienie oka.
Goplano tak mi przykro z powodu samochodu. Blacharka kosztuje majątek, niestety.
Weekend zapowiada się wypełniony po brzegi, zobaczymy jak wyjdzie realizacja, ja ile len pozwoli.
Po powrocie w garażu strasznie śmierdziało- taki zapach trupio-miesny. Z grubsza przejrzałam okolice lodówki czy może nie zostawiłam jakiegoś jedzenia przez zapomnienie, zmieniając lodówki. I wczoraj rano znalazłam. Chciałam przygotować piramidę mokrej karmy dla kotów, bo teraz jadły tylko jeden smak, kilka minut przed pracą. I znalazłam "trupa" w garażu i sobie robotę. Nasz nieproszony gryzoń poczęstował się 4 porcjami z nowego kartonu (nie było zamknięte od góry), co nie skonsumował zepsuło się, być może odstraszając go od dalszego niszczenia. A wydawało się, że zamknięte opakowania są bezpieczne, nic nie pachnie. Jak głodne muszą być te stworzenia, że próbują wszystkiego.
Witam majowo. Kawa i herbata świeżo zaparzona i podana. Wstawać śpiochy, dopóki słoneczko jeszcze świeci, bo potem ma padać i to mocno. Dziś mam w planie upiec ciasto. Miało byż kruche z rabarbarem, ale skoro rabarbar sam nie chciał przyjść z działki, to będzie ciasto czekoladowo-bananowe. No i chciałabym coś przygotować pod jutrzejszy obiad, ale nie mam na razie pomysłu, ani też surowców, trzeba pierw na zakupy się udać. Wczoraj posadziłam drugi rzut ogórków w kubkach, te pierwsze wybujały już bardzo na parapecie, mam nadzieję, że wysadzę, zanim zakwitną. Ciekawe byłyby takie ogórkami ukwiecone parapety. A tak na marginesie - trzymacie w domu kwiaty na parapetach? ja nie, bo szczerze nie znoszę kwiatów w oknach, więc u mnie parapety puściutkie też... no, za wyjątkiem wiosny i sadzonek wszelakich, ale to już niedługo się skończy. No to miłej soboty i efektywnej roboty życzę.
U mnie kwiaty na parapecie są w kuchni i w salonie. Najbardziej jednak lubię kwiaty ,jak np. teraz bzy w wazonie na stole. Nie dość, że ładnie wyglądają to pachnie w całym domu. Na zakupach byłam wczoraj ,a i tak nie kupiłam wszystkiego co chciałam. Ale tak to jest, jak wyjeżdżam na zakupy z mężowskim. Myśli, że w 5 minut wrócę z pełnymi siatami. No cóż trzeba to jakoś przetrwać, dopóki mój samochód ''nie wydobrzeje''. Z jednej strony cieszę się, że mieszkam na wsi, bo spokój, cisza, a z drugiej wszędzie daleko. Do najbliższego sklepu mam prawie 3 km, a w rowerze jak się okazało mam przebite koło. A poza tym dziś mam barszczu ciąg dalszy. Dogotuję tylko ziemniaków.
To na razie tyle Miłej majówki i więcej pogody, bo coś chłodno na dworze
A skoro pogoda nie bardzo ,to tym bardziej wchodzić do kawiarenki na pogaduszki, choć ja akurat zamierzam dziś oglądać transmisję z koronacji Karola III
Ja nie mam parapetów, problem ustawiać czy nie z głowy. W Polsce od czasu kotów nie miałam niczego na parapetach, chyba, że skład przydasi, choć to bardziej dzieci. W każdym razie w płaskim wymiarze, nie było widać z zewnątrz. Planowałam rośliny na tarasie, głównie zioła, ale nie podobało się im tam. A może stare nasiona.
Ja od rana zabiegana. Ale zakupy zrobione, pranie się miedli, pościel zmieniona, zaraz ruszamy na kolejne zakupy, bo jeszcze nie wszystko uzupełnione. Teraz pudła ochronne na gryzonie musimy popatrzeć stacjonarnie i potem w necie, gdzie tańsze.
Witajcie, nie w glowie mi majowki.Znowu zaliczylam szpital, ale po dwoch dniach ucieklam.Stary wapniak juz jestem.Wszystko mne boli, nic mi sie nie chce.Cale szczescie, ze te "rodzinne"imprezy dobiegly konca.Bardzo bliska kolezanka prowadzi tzw." opieke mobilna"i duzo jej zawdzieczam. Niestety ale ugotowac tez cos trzeba, a nie zawsze mamy na to ochote....i z tym pozytywnym akcentem dalej ogladamy tennis.Pozdrawiam Was z nadzieja,ze jutro bedzie lepiej.
Co sie stalo Basiu, ze wyladowalas w szpitalu? Trzymam kciuki, zeby nie bylo powtorek. I nawet nie mysl o tym, zes ''stary wapniak'' ale pomysl pozytywnie ze jestes mloda duchem, bo przeciez gdyby tak nie bylo, to tu by Cie nie bylo
Basiu, nie pchaj się poza kolejką, "wapniak" już zarezerwowany... moja koleżanka mawiała, że młoda jak jagoda po św. Marcinie.... może to lepiej brzmi? Zdrowia życzę, wszak młodość nie wieczność, a lepiej to już było. Trzumaj się cieplutko.
Basiu, życzę Ci szybkiej regeneracji. Wiele osób mówi o tym, że takie przejście z zimnego w ciepłe (zmiana pór roku) i przy tym ciśnienie itp. to trudny okres dla niektórych organizmów. Jak to się przetrwa, to potem już będzie dobrze. Więc trzymaj się i niech Cię nie dopadają "szare myśli".
Kolejny zimny dzień, ale jak tak sięgam pamięcią, w zeszłym roku maj też był zimny, za to lato upalne. Wczoraj spędziłam niemal cały dzień na oglądaniu koronacji. Historyczny dzień, zwłaszcza, że ostatnia koronacja miała miejsce 70 lat temu. Dziś wracam do rzeczywistości. Rosół się właśnie gotuje, na drugie będzie pręga ,ziemniaki i sałata ze śmietaną. Upiekę też murzynka na szybko do kawy. To na razie tyle. Pozdrawiam i zachęcam aby wpaść do kawiarenki, bo pustki niemal świecą Swoją drogą Nadii też nie ma jakiś czas, może była na koronacji pośród wielu zgromadzonych przed Opactwem? Nadia ,odezwij się
Witam majowo. Faktycznie pustki w kawiarence i jeśli mam być szczera... gospodyni majowej trochę przykro... a może po prostu do kitu z niej gospodyni, skoro nie potrafi przyciągnąć bywalców, nawet tych stałych. Trudno, trzeba jakoś z tym żyć. Na osłodę upiekłam ciasto czekoladowo-bananowe, przynoszę też dla Gości, częstujcie się.
Mam gosci jeszcze przez kilka dni, wiec z czasem bardzo krucho. Dzisiaj rano robilam zeberka, zeby jak wrocic z Londynu, zeby miec obiad na stole. Przyznam ze troche to meczace, ale nie jest zle
Na koronacji nie bylam i nie zaluje, bo maz byl z kuzynem i widzieli tylko tlumy i z daleka monitor w ktoryms z kolei parku, bo te pierwsze byly tak zatloczone, ze przesuwali ludzi do nastepnego. Poza tym pogoda byla do bani, deszcz i parasole to nienajlepszy widok. Kuzyn sie przeziebil a potem powoli przeszlo na nas. Goscie pojechali a my probujemy wstac z przyslowiowych kolan
I już niedziela. Koty dały pospać, do 6.30. I to nie mnie męczyły, tylko męża. Ale ja pewnie ciężki powrót do pracy odsypiam, przestawienie zawsze ciężkie. Pomijając wakacje, od końca lutego pracowałam na pół gwizdka.
Myślę co na śniadanie i kompletnie nie mam pomysłu. A lodówka pełna. Zaraz pewnie się wyklaruje, jak zacznie skwirczec w żołądku. Siedzę sobie na zewnątrz, słucham ptasiego koncertu.
Kupiliśmy pudła wczoraj. Zapakowaliśmy wszystko co ewentualnie jadalne dla gryzonia, zostały puszki i szkło, tego chyba nie będzie gryźć. Kocie przysmaki, choć w grubych oryginalnych pudłach też poszły do tego kupionego, profilaktycznie.
Nawet udało mi się zrealizować wczorajszy plan, dzisiaj tylko upiekę sezamowe ziarniaczki. Ale to po śniadaniu.
Witam poniedziałkowo Alman wybacz, że w weekend nie zaglądałam do Kawiarenki - jakoś ciągle mało mi tego wolnego czasu. Jak robi się słonecznie, to tyle rzeczy człowiek chciałby zrobić. Ale dziś już jestem i liczę, że może został jeszcze kawałek tego apetycznie wyglądającego ciasta Chyba dziś popołudniu skoszę trawę, bo już tak urosła, że aż mam stracha czy kosiarka sobie poradzi. Wczoraj wystawiłam buzię do słońca i tak się opaliłam, że aż mnie zaskoczyło. Ten tydzień zapowiada się zadaniowo. Sporo mam rzeczy do zrobienia. Czy u Was tez jest tak zimno rano? Kiedy wychodziłam z domu były zaledwie 3 stopnie. Teraz świeci słońce więc zapowiada się super dzień. Takiego wszystkim życzę
Witam majowo, choć za oknem prawie jesień. Chłodno, pochmurno i w ogóle nie ma to nic wspólnego z wiosną i majem. Transmisję z koronacji oglądałam też, a jakże... wrażenia? jakbym oglądała jakąś baśń sfilmowaną. Trochę miałam mieszane uczucia, bo tu XXI w. a jednocześnie takie wydarzenia. No, ale w sumie warto było i to zobaczyć i cieszyć się, w jakich to fajnych czasach żyjemy. Północna część kraju ma dziś słońce to przynajmniej Waś ogrzeje i trochę rozjaśni świat. To trzymajcie się zdrowo i wpadajcie do kawiarenki na pogaduchy.
Pojechaliśmy wczoraj na steki, godzinę od domu. Bo to była najbliższa restauracja, gdzie mogłam zrealizować bonus urodzinowy (mam co roku 25 dolarów, za to, że posiadamy kartę do sieci restauracji). Nie były złe, ale nie warte takiej długiej jazdy. Trafiła nam się kelnerka mało rozgarnięta, było dużo pomyłek z jej strony. I wszystkie dotyczyły córki. Najpierw grzanki z mojej sałatki, miały być osobno - ja nie lubię, a ona zje, gdy nie są w sosie, przyszły w komplecie i do tego polane sosem. Potem dostała co innego do picia. A na koniec zupełnie innego steka niż zamawiała, do tego trafił jej się bardziej tłusty kawałek. On był droższy. Gdy przy rachunku zgłosiliśmy, że to nie to co zamawiała, dostaliśmy zwrot za cały jej posiłek, zamiast odjęta różnica w cenie - bo jednak zjadła z tego sporo. W ostatecznym rozrachunku nie wyszło najgorzej dla karty kredytowej.
Witaj maj, piękny maj ... dużo ciepła i pogody ludziom daj Niech już będzie ciepło i słonecznie bo parapety mam przeładowane sadzonkami. Poza tym walczę z chwastami, nadrabiam zaległości rodzinne i odkrywam ciekawe roślinki posiane przez wiatr lub ptaki - chyba przywiało do nas kiwi pstrolistne Nie jestem pewna bo to maluszek z 2oma listkami, czas pokaże co to za samosiejka-cud i miód czy tylko chwaścik podobny do kiwi? Jestem odurzona świeżym powietrzem, umęczona pracami roślinnymi i bardzo długo śpię, nawet w dzień. Mam nadzieję, że to zdrowy objaw, regeneracja sił po zimie a nie kolejne choróbsko. Pozdrawiam serdecznie i zdrowia, sił oraz dobrego humoru życzę
Witam wtorkowo Trawa u mnie nadal wysoka. Ech! Nie chciało mi się wczoraj kosić, bo wiatr był taki duży, że czuło się zimno na całym ciele. Jeszcze nie zdążyłam się rozgrzać i byle powiew a ja już jestem "zgęziała". Zaliczyłam lekcję angielskiego, wyskoczyłam do sklepu i do paczkomatu i nim się oglądnęłam już była 18-ta. Co się dzieje z tym czasem? Dziś jadę do rodziców więc powrót do domu wieczorem. No ale mam nowe postanowienie - trawę skoszę w środę A może w czwartek...? Ech, jak mi się nie chce. Póki co u mnie 6 stopni. Maszerowałam szybko, to chłodu nie czułam. Pięknie świeci słońce. Ponoć popołudniu będzie 20 stopni Za miesiąc o tej porze będę widać pierwszy poranek na Krecie. Jupi! Jupi! Zabieram się za pracę. Zrobiłam herbatę z cytryną. Ktoś chętny? Dobrego dnia
u nas 10° az strach z lozka wstac chociaz poprawio sie moje spanie.O 6 tej jest ok,bo o 2-giel bylo nie do przyjecia.Czytam Was od samego ranka i co<<<<<<<<<<<<<<<spiochy?
Witam wiosennie, a może lepiej przedwiosennie? bo to i pogoda jak na przedwiośniu, no i cała wiosna byłaby jeszcze przed nami. Ale niestety, maj zbliża się do połowy, na termometrze 7 st. ale rano było -1 st. Co za czasy. Działka leży ugorem, trawa rośnie, nawet nie ma ochoty się tam wybrać. Smakosiu nie martw się trawą, na pocieszenie zapewniam, że moja jest wyższa. Dziś muszę wykombinować jakąś zupę, no i coś bezmięsnego dla siebie, chyba zrobię sobie naleśniki z serem. A jutro może w końcu na działkę? nie wiem jak to będzie, jakaś kiepska jestem, bezsilna, a do tego boli mnie prawy bark i prawe kolano... coś felerną mam tą prawą stronę. Smarowałam Voltarenem, teraz przeszłam na Amol, ale jakoś efekty słabe. No cóż, młodość nie wieczność w praktyce.
Smakosia zaparzyła herbatę, więc ja dostawiam dzbanek kawy, częstujcie się, opowiadajcie co u Was... o wszystkim. Trzymajcie się zdrowo.
I już 9 maja. Świętowany przez wiele lat dzień zwycięstwa. Przypomniał mi się wierszyk:
Dzień zwycięstwa, maj zielony Białe pachną bzy. Usiadł dziadek zamyślony Pomyśl z nim i Ty.
Dalej średnio pamiętam.
A jak już przy wierszykach, to ciągle w głowie mam wiersz mojej babci.
Maj to miesiąc Bożej Matki Dla niej w maju kwitną kwiatki Dla niej w maju ziemia cała W piękną zieleń się przybrała. Bądź pozdrowiona Matko Jezusa Najlepsza ze wszystkich matek. Strzeż nas jak kiedyś strzegłas Jezusa W serduszkach polskich dziatek.
Dzisiaj wraca rutyna, Mała idzie do szkoły. Miejmy nadzieję, że zwalczyli wirusa. Bo trzyma ich już długo, co się poprawi, to chorzy na nowo.
Brawo Ekkore,nie wiem czy to starosc czy jakies objawienie.Czesto jak rano wstaje to tez przypominaja mi sie "babcine "wierszyki i spiewam komunistyczne piosenki. Moj maz mawial, ze z moim sluchem cos nie tak.....odrozniam czy graja czy nie.No nic trzeba sie brac za obia.Goplana, tak mi narobilas apetytu...ze chyba w tygodniu tez rosol machne.
Witam majowo, mimo 2 st. za oknem. Mam nadzieję, że lada dzień sytuacja się zmieni i jeszcze wiosna buchnie majem. Dziś mam w planach wyjazd na działkę, aż boję się myśleć co tam jest. No zobaczymy. Na razie czekam, aż temperatura pójdzie w górę. Kawa i herbata świeża podana, częstujcie się i opowiadajcie co u Was. Trzymajcie się zdrowo.
Jak wierzyć termometrowi, to jest u nas 15 stopni. Słonko świeci ,ale powiewa raczej chłodny wiaterek. Pomału przygotowuję się do wycieczki, na którą jadę już w piątek o 5:00 rano. To tylko 3 dni, a przygotowania jakby na tydzień. Mężowski zostaje z synkiem i muszę wszystko naszykować, bo inaczej jak dziecko we mgle.
A w tej chwili myślę, co upichcić na obiad. Będzie albo krupnik albo szczawiowa, ale chyba raczej to drugie. A teraz czas na herbatę i to bardzo gorącą z miodkiem i cytryną. Coś mnie drapie w gardle. Od czasu choroby w grudniu ,coś często mnie łapie gardło. Tak to jest jak antybiotyki popsują odporność.
Hej. Dzisiaj rano przed pracą jakoś czas mi się skurczył, wszystko było jakieś opóźnione. Nie wiem jak to zrobiłam.
Rok temu kupowałam takie korki do środka rezerwuaru z wodą, one się podnoszą w momencie spuszczania wody, a potem trzymają ją w środku. Z czasem są mniej szczelne. I właśnie rok temu wymieniałam, mąż był wtedy w Polsce, więc na mnie spadło to, były dwa w zestawie, zużyłam jeden. I do tego jak sprawdziłam historię zakupów to kupiłam dwa różne zestawy, nie wiem czy oddałam jeden, bo nie pasował. W każdym razie amba zjadła, nie ma, gdzie ewentualnie powinno być. Zapewne jak zakupię nowe, zaraz znajdę te stare. Bo górny kibelek zaczyna przeciekać. A to uciekające pieniądze na wodę.
Witam czwartkowo Aż musiałam zerknąć na kalendarz przed napisaniem powitania. ktoś mi chyba ukradł środę Co się dzieje z tym czasem...? Wczoraj po pracy weszłam do zaprzyjaźnionego sklepiku ekologicznego i tak od słowa do słowa...mówie sprzedawczyni, że lecę do domu, bo czas wreszcie się zmobilizować i skosić trawę. Dodałam, że ciągle szukam wymówek żeby tego nie robić. A ona na to, że mam dać jej rosnąć, bo tam jest dużo żyjątek i one się chowają a potem przychodzą ptaszki - dziób, dziób... Tak mi nagadała, że znów miałam pretekst i oczywiście kosiarka nadal jest nietknięta Jej, co za lenistwo Może dziś??? U Was też są takie wiatry? Przez trzy dni głowę chciało "urwać". Dziś już powinno być trochę łagodniej. Zobaczymy. Planów obiadowych nie muszę robić, bo kupiłam wczoraj dużego kalafiora więc mam co jeść do piątku Idę na łatwiznę. Ale co tam! Lubie kalafiora więc mi to odpowiada Dobrego dnia
Witam prawdziwie majowo, bo słońce świeci i temperatura wzrosła, w tej chwili 12 st. Wczoraj byłam na działce i dziś czuję się... prawie cudownie. A na działce bzy pięknie się rozrosły i zapach roznosi się dookoła, złotlin też pięknie zakwitł i całe krzaki pysznią się żółciutkimi różyczkami. Za chwilę rozkwitnie kalina koralowa, ma bardzo dużo kwiatów, no i azalie, też na razie w pąkach. Pąki ma też rododendron, piękne prawie bordowe, aż ciekawa jestem, bo mimo, że ma już wiele lat, to jeszcze nigdy nie zakwitł. Zgubił po zimie jednak trochę liści z jednej strony, nie wiem czemu? czyżby zmarzł z jednej strony tylko? A poza tym... na całych połaciach trawa...aż wstyd, podczas gdy u sąsiada prawie wygolona. A ja robotnica, nawet fotek nie zdążyłam zrobić. Smakosiu, jeden z profesorów URz napisał list otwarty do władz miasta i wytknął, że ujrzał gdzieś na skwerkach kosiarki koszące trawę. Też pisał, że różne żyjątka i chyba wzywał, by do 15.05 nie kosić... i dopiero teraz widzę, że moja Sp.Mieszk. zaczyna kosić, a miasto chyba nawet jeszcze nie...Ja też taką wymówkę mam, ale te kleszcze... Dziś wypatrzyłam jedną zawiązkę kwiatową na cukinii na parapecie...ale heca...kiedy ja to posadzę? mój M coś niedomaga i nie chce jeździć na działkę /nawiasem mówiąc, nigdy się nie rwał, nie przepada...taki typ/. A ja uwielbiam... i jak to rozwiązać?
Zostawiam kawę i herbatę. Częstujcie się i zaglądajcie, bo jakoś tak cichutko. Trzymajcie się zdrowo.
Nareszcie cieplutko i przyjemnie. Mam nadzieję, że taka pogoda będzie także na wycieczce. To już jutro Bardzo się cieszę, bo ja lubię wyjazdy, choć niestety nie mogę zbyt często. Dziś także odbieram samochód z naprawy, tzn naprawiony na tyle, żeby było można jeździć. Jeszcze muszę załatwić przegląd. Potem zrobić zakupy. Wszystko na wariackich papierach. Póki co kończę, bo muszę przygotować sporo rzeczy, żeby mąż miał wszystko pod ''nosem''.
Pozdrawiam majowo ,dodam ,że bzowo, bo bez zaczął w końcu intensywnie pachnieć
Coś nie mogę się dostosować do godzin pracy. Jestem zmęczona bardzo. Ale po długiej labie to normalne. Jutro ostatni dzień.
Znalazłam zakupione zatyczki toaletowe, Wymieniłam, gdy mąż poszedł do kina. Dostał ofertę przejścia na abonament roczny (płacony miesięcznie), za darmo - jeżeli ileś tam biletów zakupi. Miesiąc nam wyciekł, jak byliśmy w Polsce, więc teraz musi się sprężać, bo tylko do czerwca, mam nadzieję, że do końca miesiąca, bo tylko na maj ciężko będzie. Ja w tygodniu na pewno nie pójdę, a w weekend teraz wyjeżdżamy i za dwa tygodnie znowu.
Piątek, piąteczek, piąteluniek! Jeszcze parę godzin w pracy a potem weekend Melduję wykonanie zadania! Trawa skoszona Uf! Lenistwo zostało pogonione. Paskudnie się kosiło, bo jak trawa taka wysoka, to kosiarka zaczyna się "dławić". Oj, duuuuużo tego było. dziś po pracy umówiłam się z koleżanką na kawę więc dzionek zapowiada się przyjemnie ale zarazem zleci bardzo szybko. A skoro mowa o pędzącym czasie, to słyszałam taki wywód, że dlatego mamy takie odczucie, bo jesteśmy przebodźcowani. Robimy wiele rzeczy i otaczamy się natłokiem informacji z TV i internetu, mamy wiele połączeń telefonicznych itp. To nam nie pozwala skupić się na tu i teraz - ciągle pędzimy. Pewnie coś w tym jest. Życzę miłego i "wolniejszego" dnia
Witam majowo. Smakosia zmobilizowała i mnie. Dziś też planuję koszenie, nawet M wyraził wolę pojechać na działkę, mimo, że kręgosłup mu doskwiera. No cóż, kosił nie będzie, ale przynajmniej pojedzie i będzie, bo sama jakoś nie czułabym się tam spokojnie. Co to się porobiło w tym świecie, przecież jeszcze kilkanaście lat temu jeździłam też sama autobusem MPK i pracowałam sobie spokojnie, mąż przyjeżdżał po pracy po mnie, a teraz ... strach się bać... Dziś planuję zrobić kilka fotek, to może przywiozę trochę "wiosny". No to trzymajcie się zdrowo.
Kuruje sie jak moge, siebie i moja rodzine. Syropki z kwiatow i owocow czarnego bzu poszly w ruch, do tego 3 razy dziennie miod z propolisem po 1 lyzeczce. Czuje poprawe, bo gardlo juz nie boli, ale zmeczenie wciaz odczuwalne.
Pogoda u nas deszczowo-sloneczna a czasami jakies burze. Za to wszystko kwitnie: bzy, konwalie i pachnie nieziemsko
Dziewczyny nie wiem po co kosicie trawe. Odkad nie kosze trawy, trawa juz tak nie rosnie jak szalona i dookola jest ladnie i zielono, tak jak byc powinno.Wsrod trawy rosna mniszki i inne ziola, pszczoly i inne zapylacze przylatuja i dusze czlowieka raduja
Pozdrawiam cieplo
Wstawiam kilka fotek z mojego ogrodu radujacych dusze i cialo To ostatnie zdjecie, to mlode oregano :)
U mnie to obowiązek, wpisany w zasady osiedla. Jedyny jaki mamy. Trawa jak głowa szeregowca musi być. Zresztą nie tylko na naszym osiedlu, wszędzie. Tylko tereny polesne zostają zarośnięte, do momentu budowy na konkretnej parceli. Zbyt dużo niebezpieczeństw czyha w takiej wyrośnietej - węże, żółwie, kleszcze, pająki, mrowki. Pewnie jeszcze coś tam by się znalazło. Jeszcze aligatory mogą się trafić.
Mój mąż wydmuchał sobie mrowisko w powietrze w poniedziałek, ciutke go pożarły, swędzi do dzisiaj. A to tylko zwykłe mrowki a nie fireants.
Jakie to wszystko piękne! Konwalie, to moje ulubione, wiosenne kwiatki. Miałam z nich bukiecik do komunii i zawsze patrzę na nie z sentymentem. Pachną prześlicznie. Ech! Jeśli chodzi o trawę, to też bym jej nie kosiła gdybym nie musiała. U nas to obowiązek. Osoby, które mieszkają na parterze zobowiązały się do tego.
Dzisiaj wolne. Hurra!. Dawno się tak nie cieszyłam, jakoś trudno mi się wdrożyć. Wykorzystam na zrobienie czegoś lub na lenia. Po południu idę na ploty do koleżanki.
Jutro w drogę. Się śmiejemy, że kolejne świętowanie moich urodzin i początek mężowskich. A co...
Witam sobotnio Przychodzę z kawą że spienionym mlekiem - mmmm... jak pachnie Ale wczoraj grzało słońce. Po pracy umówiłam się z koleżanką więc miałam okazję na spokojnie rozejrzeć się dookoła i zobaczyć jak fajnie ludzie spędzają czas. W moim mieście jest takie miejsce, gdzie często robione są festyny a jak ich nie ma, to plac jest tak ogromny, że każdy tam znajdzie przestrzeń dla siebie. To są Jasne Błonia - usytuowane praktycznie w centrum miasta. Kiedyś nie wolno było deptać trawników a teraz całą przestrzeń tętni życiem i zieleń mimo deptania wygląda na zadbaną. Można? Można! Po drodze natknęłam się na jednym z placów na stare, powyginane drzewo a pod nim gołębie zrobiły sobie siedzibę wytchnieniową od słońca. Fajnie to wygląda, jak kury w kurniku Ooo, ktoś mi wypił kawę To znaczy, że teraz czas na herbatę i gazetę. Jeszcze wczesna pora więc serce się raduje, bo przed nami kawał dnia i to ze słońcem na niebie W planach mam ogarnąć trochę mieszkanie i zmianę pościeli. Na obiad kalafior, który miał być już w czwartek zjedzony a jeszcze nawet go nie napoczęlam Udanego dnia!
Witam majowo. Wczoraj udało mi się być na działce i... skosić trawę. Ależ miałam robotę, trawa duża, kosiarka nie dawała rady miejscami, w końcu całkiem przestała działać, kończyłam taką podkaszarką i też co chwila siadała. No, ale jakoś zmęczyłam. Dziś też jadę, ale będę już robić to co lubię, czyli posadzę ogórki, cukinie i fasolkę szparagową, bo całkiem o niej zapomniałam. Takie wyjazdy to ja lubię. Wieczorem upiekę ciasto z rabarbarem. A poza tym wszystko po staremu. Trzymajcie się zdrowo. I jeszcze kilka zdjęć, wczoraj udało mi się zrobić.
My za trochę dłuższą chwilę w drogę. W Williamsburgu ma padać, ale przesunęło się na popołudnie, to może damy radę.
Ja wczoraj pojechałam do sklepu po suhi na obiad. Mamy stanowisko, gdzie robią na bieżąco, a w piątek jest za pół ceny. Co prawda zmieniło się sporo od początku tej promocji, nie wszystkie suhi podlegają obniżce teraz, skład tych tańszych bardzo ograniczony, więc i tak skusiłam się na jedne w pełnej cenie. Przy okazji wypatrzyłam rabarbar, holenderski. Musiałam kupić. Od razu upiekłam ciasto, super wyszło, dziś będzie na śniadanie.
Ploty z koleżanką były super. Dopadła ją rwa kulszowa, najprawdopodobniej, już ponad tydzień trzyma, zaczęła rehabilitację, w nadchodzącym tygodniu ma rezonans. Z kobiety fit, zrobiła się ledwie chodząca, tylko po domu jeszcze. Męczy ją to strasznie, bo on chodziła codziennie - marsz po 5 mil, to jest coś z 8 km. I boi się, że nie da rady wrócić do sprawności, ona ma 65 lat już.
Witam wiosennie i majowo, bajecznie majowo. Wczoraj popracowałam nieco na działce i od razu lepiej się czuję, przynajmniej psychicznie, choć fizycznie też może być. Posadziłam drugi rzut ogórków, cukinię i cynie. Podlałam trochę, bo niby miało padać, ale deszczu nie widać , więc nie wiem jak te roślinki przeżyją. Dziś piękna pogoda i jak wynika z zapowiedzi tv w moim Rzeszowie najcieplej, bo 24 st. będzie w ciągu dnia. Do kawusi przynoszę Wam ciasto kruche z rabarbarem. Dobrze smakuje, choć może aż tak pięknie nie wygląda, ale gwarantuję, że w smaku ok, no i ta duża ilość rabarbaru. Dałam aż 1,5 kg, bo skoro mam swój ekologiczny, to co będę żałować. No to miłej niedzieli życzę, a ja jeszcze do kuchni się udaję. Dziś na obiad będzie barszcz czerwony z jajkiem, na drugie kotlety z udek kurczaka, ziemniaki i młoda kapusta ze śmietaną i koperkiem /taką robiła moja Mama...pychota/.
Wczoraj dzień na świeżym powietrzu, w parku rozrywki. Deszcz się rozmyślił do wieczora. Przedstawienia były średnio ciekawe, teraz już ludzie przychodzą dla karuzel, a słuchają do przysłowiowego kotleta. Mieliśmy bilety na nowy Rollercoaster, całkowicie w budynku, którego premiera będzie za tydzień dla wszystkich, w ramach naszego rocznego biletu, tylko dla posiadaczy jego. Z zewnątrz nie wyglądało, aby dużo ludzi było w środku, mąż poszedł a ja czekałam na niego 55 minut. I humor mi się zważył, jakoś nie czułam radości. Mąż mówił, że niby strasznie nie było, ale jak chciał iść drugi raz, wtedy oddał mi telefon i portfel. Dobrze, że nie poszłam z nim za pierwszym razem. Tym drugim wrócił, bo kolejka była na grubo ponad godzinę czekania. Jak byśmy razem poszli, wtedy inaczej by było, ale ja nie lubię tego.
Potem poszliśmy do meksykańskiej knajpy. Zamiast ulubionego taco wzięłam pełne danie. Jakie to dobre było, a jakie wielkie. Dawno się tak mocno nie objadlam, ryż i fasola zostały, krewetka dałam radę. Do tego margarita z owocem kaktusa. Ostateczna celebracja moich urodzin zakończona.
Alman piękne to Twoje ciasto. Z rabarbarem zawsze najlepsze. Jak zjemy to nasze, to też muszę kupić kolejny rabarbar, o ile będzie jeszcze.
Wracając z Warmii i Mazur mogłam podziwiać spacerujące po łące i polach boćki i to bardzo blisko drogi. U nas nie ma na co dzień takiego widoku, może dlatego, że ostatnio było zimno i biedaki marzły na gniazdach.
Witam deszczowo :) ale dość ciepło, jak wiosną ma być. Deszcz nam potrzebny, byle nie za dużo. Prace w ogródku ruszyły posadziłam pod płotem fasolkę szparagową tyczną, maliny prawie bez chwastów, 1ną borówkę amerykańską wykopaliśmy z gleby bo marnie wyglądała - siedzi w donicy, super ziemię dostała, może odbije i zacznie rosnąć jak pozostałe wtedy pomyślimy gdzie ją na stałe posadzić. Pomidorki, cukinie i seler, ogórki do kiszenia rosną w kubeczkach. Fasolka szparagowa kolejny raz nie wykiełkowała. Nie umiem jej pędzić w domu, może za mocno podlewam?
** Na wzmocnienie pikowanych roślinek: FUSY herbaciane /ja wysypuję z torebek ekspres.ale liściasta pewnie też dobra/. Podsypuję nimi też paprotkę i pomogło, nabrała kolorku, wybujała
Poza tym praca i obowiązki, zaraz pakuję pralkę potem gary i kociary jak zwykle. Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku ;) Udanego tygodnia
Witam majowo, choć deszczowo. Jak to moja babcia mawiała - wystaw głowę na deszcz majowy, włosy będą pięknie rosły. No i biegałam w tym majowym deszczu, często na bosaka, a włosy? faktycznie miałam piękne, ale czy to z tego powodu? nie wiem, bo wtedy człowiek był ogólnie piękny i młody. Teraz pozostały tylko wspomnienia i po urodzie i po młodości...
Jako że mokro, dziś siedzę w domu i leniuchuję. Muszę tylko podlać wszystkie roślinki wyniesione w większości już na balkon, głównie pomidory. Cukinie i ogórki wysadziłam, a co z yego będzie? duży znak zapytania. Herbatę stosuję już od dawna do roślin doniczkowych, ale tylko tych kwaśnolubnych np. paprotka czy asparagus. Wysuszone torebki po zaparzonej już herbacie rozrywam i wysypuję fusy do doniczki, czasem kładę w torebce /jeśli jej nie widać/.
Dziś imieniny obchodzą Zofie, zatem wszystkim Zosiom wszystkiego co najlepsze życzę.
Tak Zosiom wszystkiego naj, naj albo i jeszcze lepszego
Babcie zawsze mają rację, nawet jak jej nie mają. Moje, obie wyjątkowej urody /nie, ja nie jestem do żadnej podobna ;((/ dbały tylko o bezpieczeństwo i nasze brzuszki. Mam to po nich - wyglądam jak wyglądam, nic nikomu do tego... O deszczu pamiętam: pomaga rosnąć roślinkom i dzieciom
Po herbacie nawet cukinie i pomidory wyładniały, podsypałam po łyżeczce, więc odczyn nie ma większego znaczenia. Dzięki Trzymam się, trzymam jak najdalej od głośnych i napastliwych /jak radzi mądra 'Dezyderata śpiewana dawno temu w krakowskiej Piwnicy 'baraniej/. Polecam cały tekst, bo warto poczytać albo posłuchać pięknej wersji śpiewanej.
Fotka: żółta azalia i purpurowy różanecznik /kupione w Wojsławicach/.
Dzisiaj jest Dzien Niezapominajki a to pewnie i dla Goplany zyczenia poplyna, bo to ona tutaj przypomina wszystkim o wszystkim Nie zapominajmy tez o zimnej Zosce Wszystkim Zosiom, Zosienkom, Zofiom skladam serdeczne zyczenia Natomiast ogrodniczek zapytuje jak sadzicie cukinie? Bezposrednio z nasion do ziemi, czy tez musi byc w doniczkach? Pomidory juz sa wsadzone do ziemi a reszta bedzie po zimnej Zosce ;0) U nas nad ranem padalo a teraz sie rozpogodzilo i mozna zobaczyc od razu ile slimakow sie dookola znajduje
Kochani trzymajcie sie zdrowo i radosnie, ja zaraz biegne na poczte, zeby wyslac kartki na Dzien Matki i na imieniny
Na Dzień Dobry wszystkim Zofiom wszystkiego najlepszego z okazji imienin.
Wczoraj o północy wróciłam z Warmii i Mazur. Jestem zachwycona klimatem, pogodą która dopisywała nam przez cały pobyt. Za te 3 dni zwiedziliśmy do makimum ile się dało. A oto kilka fotek
Wczoraj mieliśmy bardzo fajny dzień. Niby gorąco, ale z przyjemnie chłodzącym wiatrem. Byliśmy u srebrnika, u stolarza meblowego i takiego co domy buduje (dekarz - choćon to chyba tylko od dachów, ale pewna nie jestem), w perukarni, warsztacie robiącym wykonczenia (schody, drzwi, okna) oraz w miejskim ogrodzie domowym.
Z ciekawostek dnia. W tamtych czasach posługiwano się srebrnymi monetami, o próbie powyżej 900. Wzorem był hiszpański dolar (stąd potem amerykański). Aby uzyskać pół dolara albo ćwierć dzielono monety na odpowiednie części.
Stolarz do dzisiaj robi meble na zamówienie, komoda z nadstawką kosztuje 26 tysięcy dolarów, na warsztacie, w robocie mieli jeszcze klawesyn.
Aby peruka pasowała zawsze, głowa musi być ogolona do zera, bo włos za każdym razem rośnie inaczej. Już wtedy były znane treski, zagęszczanie włosów, kolorowanie. Dużo prościej jest użyć wełny zwierzęcej na perukę niż włosów naturalnych czy sierści- ze względu na podatność na układanie oraz kolorowanie.
Miejskie ogrody warzywne były dla dekoracji, a nie zbiorów. Pozwalano warzywom przerastać, żeby uzyskać kwiaty. Mieszano grządki warzywne z kwiatowymi. Mieli wyhodowana marchew- nać do pasa była, aby uzyskać nasiona.
Witam wtorkowo Szaro i wietrznie ale nic to, bo od jutra powoli ocieplenie Ale sobie pooglądałam Dziewczyny, dziękuję za fotki. Fajnie jest zobaczyć kawałek dawnego życia i kultury oraz piękne, polskie miejsca z wielką historią. Wczorajszy dzionek w pracy miałam wyjątkowo spokojny. Momentami (jak rzadko) wyciszałam całkiem radio i słuchałam odgłosów za oknem. Tam też było jakoś ciszej. Może dlatego, że zbierało się na deszcz i ptaki gdzieś się pochowały. Ludzi było mało. Fajnie pachniało wiosną Dziś śmigam do rodziców więc dzionek szybko zleci. mamy trochę zadań do wykonania. Dobrego dnia
Witam prawie wiosennie, choć jakoś mgliście? Jakaś dziwna ta wiosna w tym roku, a może lepiej powiedzieć, że w ostatnich latach. Gdzie te czasy, gdy w maju biegało się w leciutkich sukieneczkach, a i na bosaka po porannej rosie? gdzie te czasy? A te ciepłe wieczory i nabożeństwa majowe, często pod figurami w różnych częściach miejscowości i te śpiewy pieśni Maryjnych? bardzo lubiłam miesiące majowe i wszystko, co się w ich czasie działo... nawet te paskudne chrabąszcze, które wieczorami się uaktywniały i czeto spadały z drzew na głowy, wplątując się niekiedy we włosy. Teraz nawet chrabąszczy nie ma, a z drzewa najwyżej kleszcz może wylądować na człowieku. A tak na marginesie - czy też macie kleszcze w ogrodach? siedzą chyba na każdym krzaku nawet, gdy trawa skoszona.
Fajnie tak sobie pojechać i obejrzeć, jak życie wygląda gdzieś indziej, popróbować regionalnych potraw... W tamtych rewirach byłam wiele razy w Rajgrodzie, tam był ośrodek bankowy i w okresie letnim tam nas wywozili na jakieś narady czy szkolenia. Niewiele jednak mogłam zobaczyć, bo weźli nas z Warszawy autokarem, a potem już czas był zajęty na owe narady, a wieczory na... tańce... tak, tak, zawsze były wieczorki taneczne, żeby odreagować te wszystkie opr-y, które w ciągu dnia zarząd banku był uprzejmy skierować w stronę uczestników.
Ależ się rozpisałam... może powinnam pisać, ale co? powieści, bajki, a może... e, nie, romanse to już zdecydowanie odpadają /to żarty oczywiście/.
Dziś od rana pogodnie i cieplutko. Można siedzieć na dworze cały dzień tak fajnie. Już dzisiaj 16-sty jeszcze 2 tygodnie i koniec maja. Czas pędzi jak szalony, nijak go zatrzymać nie można.
A takie pytanie mam-co dziś robicie na obiad? W ogóle nie mam pomysłu. Chyba rozleniwiłam się za te parę dni. Najchętniej zjadłabym to co by mi ugotowali, ale nie ma tak dobrze. Poza tym nie wiem czemu, a śpiąca jestem okrutnie. Niby w nocy spałam, a ciągle mi się ziewa. To chyba przez te zmiany pogody. Też tak macie?
No to super ja też uwielbiałam maminą pomidorową ze świeżych przesmażonych na masełku pomidorów. Oczywiście o tej porze roku pomidory tak nie smakują, ale od czego są przeciery robione na zimę I wiesz co? Chyba mnie przekonałaś. Zrobię. Jeszcze kilka słoiczków się znajdzie w piwnicy. Do tego makaron i listki bazylii. Mniam. A jak rodzince będzie mało machnę naleśniki ze szpinakiem. Jeszcze mi opakowanie leżakuje w zamrażalniku sama nie wiem po co. A teraz napiję się herbatki ze świeżej mięty. Uwielbiam ten smak
Pomidorówka dla mnie jak za karę. Myślę, że znalazłam przyczynę- rosół, najprawdopodobnie nie smakuje mi na wywarze mięsnym. Bo gotowana w zeszłym roku, na oliwie była super. Tylko jakoś nie miałam okazji potwierdzić tego więcej.
U mnie dziś na obiad będzie faszerowane jalapenio, owijane boczkiem. Zazwyczaj to weekendowy obiad, bo trochę zajmuje czasu przygotowanie, ale papryki zaczęły domagać się utylizacji w krótkim czasie, bałam się, że nie wytrwają do weekendu. To zabrałam do pracy i wykorzystałam chwilę dobrego humoru Małego i jak wrócę do domu, to tylko do piekarnika wsadzić.
Nie chwaliłam się Wam, córka skończyła pierwszy rok magisterki. Z najwyższą nota, jaką można uzyskać, za oba semestry. Jeszcze rok został. I tak dumna z niej jestem już teraz. Przyjechało dziewczę z bazową znajomością języka, ukończyła szkołę średnią z wyróżnieniami, studia jej się trochę rozłaziły, ale to praca na kilka etatow spowodowała. Szybko sobie przewartościowała, poukładała i zaczęła szukać takiej pracy, aby dała jej więcej pieniędzy za mniej godzin. I znalazła- czy raczej praca ją znalazła, bo to uczelnia jej zaproponowała udział w projekcie, zgodnie z jej uzyskanym i kontynuowanym wykształceniem. Bo licencjat skończyła z rewelacyjnymi wynikami.
Ekkore, czytam i oczy mi się śmieją, a serce raduje... jak ja lubię takie mądre dzieci, dobrze się uczące i wiedzące czego chcą. Choć wykształcenie nie zawsze idzie potem w parze z dobrymi zarobkami, ale co człowiek mądry i wykształcony to jednak coś... Gratulacje dla Córki i dla Mamusi, no i dla Taty również. Cudownie.
Dopiero teraz się pochwaliłaś!? Mamo - toż to trzeba na prawo i na lewo rozgłaszać, bo takie rzeczy cieszą jak mało co. Dzieci nie mam, ale mogę się domyślić jakie to ważne dla rodziców kiedy dzieci osiągają pierwsze, poważne sukcesy. Piękne jest to, że uczelnia też Ją doceniła. Brawo! Brawo! brawo!!! Gratulacje dla całej Waszej trójki.
Serdeczne gratulacje dla córki. Zrobić karierę w rodzimym kraju to coś a co dopiero za granicą. Pewnie jesteście bardzo dumni i słusznie. Brawo dla Was wszystkich .
Witam środowo Po wczorajszej "maminej pomidorówce" został tylko błogi uśmiech. jak zawsze była pyszna Popatrzyłam na talerz wypełniony po brzegi i powiedziałam - a kto to tyle zje? No i zjadłam i to nawet nie wiem kiedy Wczoraj miałam kawałek ściany do pomalowania więc odpracowałam obiad na drabinie Dzień zleciał w szalonym tempie. Odebrałam z Vinted dwie sukienki na letni wyjazd. Niestety jedna za duża a druga na szczęście idealna - taka wymarzona. Super! Kupuję rzeczy z drugiej ręki w idealnym stanie za "taniochę" i cieszy mnie to bardzo, bo kiedy idę do sklepu i widzę te wywindowane ceny, to mam odczucie, że ktoś mnie "nabija w butelkę". Słońce wychodzi zza chmur ale jest naprawdę bardzo zimno. To pewnie przez ten wiatr. Kiedy wreszcie będzie to ciepełko? Po pracy mam spotkanie z przyjaciółką. Skoczymy gdzieś na kawę, ale niestety nie posiedzimy na zewnątrz a taki był plan. No trudno - co poradzić. Dobrego dnia
Witam majowo i ... deszczowo. Niebo pokryte chmurami i mimo 15 st. jakoś niezbyt wiosennie. Wczoraj udaliśmy się z moim M na zakupy... wzięliśmy ze sobą wózek... o ludzie, od razu przybyło mi kilkadziesiąt lat... zakupy z wózkiem? toż to ludzie w naprawdę podeszłym wieku chodzą z wózkami na zakupy, a ja? taka młodzieżówka jeszcze też z wózkiem??? Powiem Wam, że czułam się przy tym wózku fatalnie i od razu po przyjściu do domu pobiegłam do dużego lustra, by skonfrontować to z rzeczywistością... szczerze muszę przyznać, że konfrontacja nie wypadła pomyślnie... niestety...
Moje pomidorki rosną sobie w kubkach na balkonie i mimo, że zimna Zośka minęła, nie ma warunków do ich wysadzenia. Może to i dobrze, będą owoce pod ręką.
Przez przypadek trafiłam w sieci na nagrania z zabaw tanecznych gdzieś tam w Polsce. Jejku, jak ludzie, już zresztą nie pierwszej młodości potrafią pięknie się bawić. A jak Wy, lubicie tańczyć, lubicie zabawy? Ja uwielbiam /może lepiej powiedzieć uwielbiałam/, myślę, że gdyby nadarzyła się okazja, to poszłabym w tany jak nic, nie zważając na moje skołatane serducho i inne przeciwności losu.
No to trzymajcie się zdrowo i aby do prawdziwej wiosny... może jeszcze zdąży przyjść, wszak zostało jeszcze 2 tyg. maja.
U nas też deszczowo, zimno jak w ''najlepszym'' okresie listopada. Musiałam nos wyściubić by zrobić zakupy,to taki przenikliwy chłód,że nawet ja która raczej zimnolubna jestem to czułam się niefajnie.
Starsze pokolenie lepiej się bawi niż to młode. Ja swojego czasu uwielbiałam wszelkiego rodzaju balety. Mój mąż nie. Więc odpuściłam, sama nie pójdę, a patrzeć jak go to męczy, jak pada na pysk, to szkoda moich nerwów na siedzenie, gdy nogi się rwą do tańca. Jak impreza bez tańców, to wytrwa do rana nawet, jak trzeba zatańczyć, to zmęczony już o 22. Kiedyś byliśmy na konferencji - coś koło setki facetów oraz z 10 bab (konferencja odnośnie ochrony fortyfikacji). Jak poszedł spać, wytańczyłam się za wszystkie czasy. Bo wcześniej to nikt nie poprosił, bo przecież mężatka w towarzystwie osobistego i nie wypada. A może mina męża była- moje, nie rusz.
Dzień dobry o moim nocnym poranku. Jeszcze ciemno na dworze, a zaraz trzeba ruszać do pracy, dziś pół godziny wcześniej.
Dziękuję za gratulacje dla córki.
U mnie już ciepło, choć sporo chłodniej niż w poprzednich latach. W nocy była solidna burza.
Jako, że przyszły tydzień mam wolny, pies też jedzie na wakacje, to przedłużamy długi weekend i wyjazd już w czwartek. Na dwa dni pojedziemy w góry, jeden dzień na dojazd, drugi na wędrówkę a trzeci na zwiedzanie trzygodzinne browaru. Do pierwotnego pierwszego noclegu mamy i tak bliżej niż z domu. A plan zakładał byczenie się, basen i drinki- bo to urodziny męża (w czwartek, 25 będą).
Może jeszcze jakąś wędlinę machnę- w ramach wolnego, drobiową z szynkowaru. Na przygotowanie do wędzenia za mało czasu, tym bardziej, że nie mam mięsa.
W niedzielę idziemy na przedstawienie baletowe Małej, na prawdziwej scenie (na uniwersytecie, tam się odbywają wszelkie miejskie spektakle) - tak szkoła kończy rok szkolny - spektaklem. Cieszę się bardzo.
We wtorek Olivia do weterynarza - rentgen zębów i pewnie usuwanie. Jak to mówią drogie kocie... Ale jak trzeba to trzeba.
Witam w majowym deszczu. Widzę, że pogoda sprzyja śpiochom, trudno wstać i wyjść z ciepłych pieleszy? Ja wstaję, mimo tego, że nie muszę, bo już się nigdzie nie śpieszę, ale muszę coś zjeść i zażyć leki, więc nie ma wylegiwania się. Smakosia też musi biedaczka wstać i udać się do pracy na wyznaczoną godzinę, także Ekkore, ale Ona żyje w innej czaso-przestrzeni i kiedy indziej wstaje.
Ja dziś idę do okulisty, trochę się boję co znowu wymyśli, a mnie się już odechciewa tych wizyt, lekarzy i w ogóle jestem "głodna" ciszy i spokoju na tym polu.
Zostawiam kawusię i herbatkę z pigwą, rozsiadajcie się wygodnie i opowiadajcie co u Was. Deszcz, więc ani praca w ogrodzie, ani spacery, ani dłuższe zakupy nie wchodzą w grę, więc pogadajmy na tematy wolne i... frywolne /ja nie tylko lubię tańczyć, ale frywolne rozmowy też lubię/.
Witaj Alman ,jak tam wizyta u okulisty? ja byłam dziś u kardiologa. Byłam 7 w kolejce a wyczekałam się prawie 4 godziny ,bo komputer co rusz się zawieszał i poirytowana pani doktor po ''obsłużeniu'' mnie po prostu wyszła. Ludzie się denerwowali a wielu z nich po zawałach i innych poważnych chorobach serca. ja podobno byłam najlżejszą pacjentką i w gabinecie byłam zaledwie 5 minut. Jedyne co to mam zająć się swoim cholesterolem ,jest nieco za wysoki.
Goplano! To super wieści Cieszę się razem z Tobą. Wcześniej trochę pisałyśmy o tym cholesterolu. Warto wejść w "kalkulator" i sprawdzić te współczynniki żeby nie martwić się na zapas. Jakby co, to koktajl, który jest w moich przepisach i wypróbowałam go na sobie faktycznie działa. Piłam przez 3 miesiące, potem zrobiłam powtórne wyniki i była różnica. Tu jest ten kalkulator https://skalkuluj.pl/kalkulator-proporcji-cholesterolu
No właśnie od razu pomyślałam o Twoim koktajlu jak tylko pani doktor przeanalizowała moje wyniki. Niestety mam też podwyższone ciśnienie. W lipcu dopiero będę miała zakładany holter całodobowy.
Też mam podwyższone ciśnienie... Do czasu holtera warto zabrać się za koktajl Ja czasami go urozmaicam. Dodaje kurkumy, pestki dyni, czasami więcej selera...itp. Ruszyłaś z tym tematem a to jest najważniejsze. Nie zamartwiaj się, bo jak wiesz w niczym to nam nie pomaga a raczej szkodzi.
Witam czwartkowo Nadal będę marudzić, że zimno. No bo kto to słyszał żeby w drugiej połowie maja rano były zaledwie 4 stopnie. Br! Dobrze, że nie było dużego wiatru. Wczorajsze popołudnie z przyjaciółką było bardzo miłe. Zrobiłyśmy mały spacer w poszukiwaniu miejsca do przekąszenia czegoś i żeby było miło posiedzieć i...słabo to wygląda w moim mieście. Poszłyśmy w taką część miasta gdzie jest trochę więcej tego wszystkiego a i tak ciężko było wybrać. Jako że znudziło się szukanie wreszcie gdzieś zakotwiczyłyśmy. Zamówiłam pierś kurczaka na szparagach. Myślałam, że to będzie lekkie, wiosenne danie. Nic bardziej mylnego. Kucharza poniosło. Dostałam paski kurczaka jak z KFC (czego nie lubię) w grubej , przepieczonej panierce i ćwiartki upieczonych ziemniaków na tym samym oleju, co kurczak (bo podobny smak). Na szczęście szparagi nie były przegotowane. Ot! Wiosna na talerzu Przypomniałam sobie dlaczego nie przepadam za polskimi restauracjami. Mam niestety odczucie, że często tworzone są dania tak, żeby klienta "zapchać". Dziś dzień zakupów i nazbierało się trochę rzeczy do prania więc planuję organizacyjny dzionek w domu. Zrobiłam herbatę z cytryną. Ktoś się skusi? Dobrego dnia
Przez trzy tygodnie w Polsce żywiliśmy się głównie restauracyjnie. I odchorowywalam to strasznie, a mój mąż not stop bulgotal. I nie jedliśmy fastfoodow. Nie twierdzę, że nie da się zjeść dobrze, tyle, że jak jesteś w drodze, w małym mieście to wszystko ograniczone. Tyle sztucznych dodatków, sosy zagęszczane mąka, wszędzie panierka. Może to tylko zmiana stylu tak wpływała na nasze żołądki. W Stanach jedzenie restauracyjne w wielu wypadkach jest zdrowsze niż w domu (dla wielu Amerykanów), bo brak gotowców, półproduktów, większość wykonywana od podstaw - bo tak jest taniej. Problemem jest nie jakość tylko ilość jedzenia, człowiek głodny nie wyjdzie, a jeszcze pudełko na drogę zabierze. Właśnie odnośnie ilości. Sobotni obiad zmógł mnie totalnie. Nie pamiętam kiedy byłam tak przejedzona, nie dałam rady zjeść wszystkiego, nawet moja ukochana margarita została. I to uczucie sytości towarzyszyło mi aż do wtorku, dopiero wtedy odczułam głód. Oczywiście jadłam, bo posiłek to rzecz święta- ale mniej i bez skwierczenia w brzuchu. W niedzielę zjedliśmy w południe, do poniedziałkowego śniadania już nic nie ruszyłam.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Witam w pogodny ale nadal bardzo chłodny dzionek. Trzy stopnie na termometrze. Ale to co zapowiadają na niedzielę, to aż się wierzyć nie chce. W moim rejonie jakieś 25 stopni Przyroda "dostanie szoku". Może wreszcie można będzie schować głębiej te grube swetry Wczoraj nie udało mi się zrobić zakupów. Trzeba będzie dzisiaj. No ale plany mi się mieszają, bo koleżanka chce się koniecznie spotkać więc najpierw po pracy spotkanie. Zawsze jak zbliża się mój czas urlopowy, to przyspieszają spotkania ze znajomymi żeby wyrobić się do wyjazdu A póki co herbata z cytryną i zabieram się za pracę. Dobrego dnia
Witam piątkowo ;) I sama sobie zgotowałam tel marny los - odpaliłam internet a tam tragedia za tragedią. Nasza wspaniała, ukochana Mistrzyni Justyna Kowalczyk straciła Męża. Serce pęka i łzy płyną, malutkie dziecko straciło Ojca, kochająca Żona owdowiała. Współczuję bardzo (*)(*)
Wczoraj znowu długi dzień w pracy. Była próba generalna przed niedzielnym przedstawieniem.
Instrukcje: zaparkować pod Starbucks. Realia- Starbucksa już nie ma, a poza tym nie ma tam parkingu, a pozostałe tylko za posiadaniem pozwolenia. Wszyscy parkowali na miejscach dla niepełnosprawnych. Instrukcje - odebrać dziecko przed "student supply store" Realia - google maps nie widzą tego, sms do córki, gdzie to może być. Przyjdę pokażę Ci (mieszka kilka kroków od audytorium). Przyszła, pokazuje mi budynek audytorium, bo to kiedyś było w tym. Znowu parkowanie w miejscu dla niepelnosprawnych. I odebrałam dziecko w miejscu, gdzie je zostawiłam. Czy nie można było napisać prościej. Przecież nie wszyscy łażą codziennie po campusie uczelnianym.
Chciałam Wam pokazać małą, jej prześliczną sukienkę, ale znowu nie mogę dodać zdjęcia.
Dzisiaj deszczowy dzień, niby wg aplikacji pada, ale nie słyszę jeszcze deszczu.
Witam z zakątka o nieokreślonej bliżej porze roku. Brzydko, pochmurno i jakby deszczowo.
Ja dziś wstałam baaardzo późno, jakoś tak spałam na raty. Okulista zaliczony, zabieg na zaćmę mnie nie minie, nawet powinnam już, ale inne schorzenia muszę pierw ogarnąć. Sen mara, ale się spełnia, wszak od pewnego czasu wyskakują coraz to nowe mankamenty... a przecież do 70-tki nie chorowałam wcale, a teraz? worek się rozwiązał? Pan Bóg zgubił mój adres? no jak to jest???
W niedzielę będę mieć znowu rodzinę na obiedzie, tych samych, wrócili z Egiptu i w poniedziałek wylatuję z powrotem do Stanów. Obiad pożegnalny... kurczę, niby fajnie, ale... no trzeba to jednak wszystko obmyślić i przygotować... no dobra już nie narzekam, bo to niczego nie zmieni, widać taki mój los... Dziś obiad myśliwego, co M upoluje w lodówce to będzie, jest resztka barszczu, pierogów, ja sobie coś wymyślę. Znalazłam w czeluściach zamrażarki kiełbasę białą upieczoną /wielkanocną/, będzie na obiad jutro, do tego zrobię pieczarki z rusztu i ziemniaki i sałatę. Na niedzielę muszę upiec sernik, bo to ulubione ciasto szwagierki /moje też/. A co więcej? coś wymyślę.
Witam. Przykro mi, że trafiła się na maj taka nieudana gospodyni i mimo, że miesiąc piękny, pachnący, zielony, ptaki śpiewają bez względu na pogodę, to w kawiarence cichutko.... cicho wszędzie, głucho wszędzie...gości nie dość, że mało, to jeszcze jakoś wyjątkowo mało rozmowni. No trudno, na pocieszenie zostaje fakt, że za ok. 10 dni gospodyni się zmieni i mam nadzieję rozrusza jakoś towarzystwo.
U mnie zmiana planów niedzielnych. Nie będzie gości, bo pochorowali się i nawet przełożyli o tydzień odlot.
Na jutro planuję obiadowo rosół /chyba zaraziłam się od Goplany i dość często robię teraz rosół na niedzielę, choć nie na każdą/, na drugie będą żeberka w miodzie, ziemniaki i surówka 7-dniowa z młodej kapusty, a na deser wafel. Sernik odłożony w czasie.
Pogoda u mnie ... nie majowa. Pochmurno, 17 st. wprawdzie nie pada, ale jest nadzieja, że będzie, ba, nawet wiosenna burza jest spodziewana. Zatem życząc miłej soboty zostawiam Wam dzban gorącej herbaty z sokiem z aronii oraz drugi z kawą. Trzymajcie się zdrowo.
Alman ,nawet tak nie myśl. Jesteś super gospodynią. Starasz się by zawsze było ciepła herbata i kawa, dobre ciasto. Po prostu czasem bywa jakiś zastój a potem znowu wszystko rusza z kopyta
Piszesz ,że ''zaraziłaś';' się rosołem. No fakt, u mnie jest co tydzień, ale bardziej pod mężowskiego ,który wręcz za nim przepada. Jakby mógł jadłby go codziennie. ja zjem ,bo zjem, ale specjalnie nie przepadam. Najbardziej mi smakuje właśnie w takie chłodne dni, choć jakbym miała do wyboru to wybrałabym kapuśniak z dużą ilością kiszonej kapusty. Mam tak od dziecka. Poza tym wyniosłam tą tradycję z domu. Mamusia zawsze od rana w niedzielę gotowała rosół z kury, koguta lub kaczki oczywiście własnego chowu. Do tego swojski makaron robiony na jajkach kurzych lub kaczych albo gęsich. To były czasy jak się jeszcze gotowało na piecu opalanym drewnem i węglem. Dziś gdzie nie gdzie można jeszcze spotkać takie piece i w dodatku ciepło było od niego w całym domu. Dziś by się przydał, zważywszy ,że czasy coraz bardziej niepewne. A teraz napiję się herbaty z sokiem z aronii. Mam jeszcze sporo butelek po kubusiach, ba nawet nalewkę z przed 2 lat. Tata zdziwiony, że jeszcze jej nie wypiliśmy
A tak swoją drogą co tam robicie drogie kawiarenki? Smosia jakoś zamilkła ,co do niej niepodobne wcale. Odezwijcie się co u Was. Gospodyni czeka ,wpadajcie
Już napisałam co i dlaczego. Omijam cały internet jak mogę, bo jak usiądę to czas mi ucieka a teraz pracy mam od groma, aż za dużo, zaległości przez pogodę sporo. Taki ugór obrobiłam, że zielsko taczką wywoziłam, sama bez wsparcia. Teraz tylko kompost rozsypiemy, lekko przekopiemy i posadzimy, wysiejemy nasze warzywa, kwiatki.
Nic ciekawego do pisania, ot nudy wiejskie i pogaduchy wiosenne - co kto sadzi, jak rosną pomidory u znajomych w tunelu, jak nasze, czym je nawozić.
Słaba frekwencja to niczyja wina bo: jest czas na klikanie i teraz na ostre zasuwanie. Jak ubabram łapy w błocie po łokcie to już na pisanie nie mam siły, paluchy jak kołki twarde i nawet gotowanie nie wychodzi jak trzeba. Szybko coś w garach mieszam i do pracy albo do sklepu- co też jest pracą i to coraz trudniejszą.
Fotka: znana ale pasuje jak ulał - tyyyle roboty a łapki tylko 2ie
Dzień dobry ;) zaczęliśmy od awarii, ekspres lidlowy nam wysiadł - swoje dłuuugie lata wysłużył i powiedział ;D dość. Zanim eM go posztukował, sklecił na nowo to ja wyszperałam elegancki promocyjny u znanego nam /mamy od nich robot i indukcję małą/ dobrego producenta. Do kompletu zamówiliśmy młynek przesypowy i ... czas razem z paroma setkami zleciał. Już był najwyższy czas na lepszy ekspres i nowszy młynek przesypowy - nasz to NRD'owski zabytek. Poza tym jestem obolała po wiosennej zaprawie na ugorze, poradziłam sobie ale czuję każdy chwaścik wyrwany w kościach, stawach i łapach - zwłaszcza prawej czyli mojej od pisania i pielenia /lewa u mnie zawsze 'lewa i nie umiem jej zmusić do roboty/. To tyle, czekam na słonko i ciepełko, muszę uzupełnić ziemię do skrzyń, nawóz pod roślinki /najchętniej koński, jak radził Sąsiad, tylko gdzie takiego szukać ? Poza tym obiad solidny muszę gotować, dom ogarnąć i zacząć hartować moje pomidorki, cukinki i ogórki. Pozdrawiam i ciepło posyłam
I kolejna sobota. U nas wypełniona po brzegi. Dzisiaj kino, potem córka z psem przyjdzie na "smażeny syr a hranolki", znaczy pies, aby się wykąpać w nowym basenie, bo zeszłoroczny to w grudniowe mrozy popękał. I jeszcze muszę zakupy odebrać, godzinę później niż zakładałam, bo zapomniałam zamówić wczoraj, a tylko pierwsze okno było na 10. Nic, skleroza nie boli, tylko psuje plany. Jutro przedstawienie Małej, tak się cieszę. A że po kościele nie warto nam jechać do domu, bo wejdziemy i wyjdziemy zaraz, to pójdziemy coś zjeść. Wypatrzyłam grecką knajpkę, pójdziemy wypróbować. A jak nam czas zostanie, to jeszcze na zakupy wstąpimy. Byle nie do meblowego. Bo jak ostatni raz schroniliśmy się przed deszczem, to wyszliśmy z decyzją o nowej kanapie. Więc trzeba być ostrożnym, tym bardziej, że może nam przyjść do głowy wymiana stołu, gdyby trafił się idealnie pasujący.
Małej zamówiłam (będzie do odbioru razem ze spożywczymi) barbie balerine, to zamiast kwiatów dla młodej tancerki. Najpierw chciałam być tylko na przedstawieniu i nie podchodzić do nich, bo przecież rodzina będzie, niania nie potrzebna w całym rozgardiaszu. Ale mama mówiła wczoraj, żebym nawet nie próbowała. To głupio iść z pustymi rękoma.
Jako, że mam wolne, myślę ukręcić lody, pewnie w poniedziałek, całą zimę nie było.
U nas pogoda dobra, swieci slonce, chmurzy sie , czasami wieje, ale nie pada :)
Jesli chodzi o wpisy, to kazdy robi kiedy chce i ma ochote, a to wcale nie znaczy, ze jest niedobra gospodyni. Kazda gospodyni jest dobra, ktora zaczela watek na poczatku miesiaca, reszta zalezy od innych, od czasu, pracy, wolnego, etc..etc.. Mozna tego wymieniac bardzo wiele, jednak tu nie chodzi o to ile wpisow jest, tylko jakie one sa, tresc jest wazna. Kazdy wpada kiedy ma ochote, tak jak do prawdziwej kawiarenki, na lyk kawy i kawalek ciasta Do kawiarni tez nie przychodzimy codziennie, i wcale sprzedawczyni nie mysli, ze jest zla osoba, bo nie jestesmy codziennie, tylko zawsze sie cieszy jak nas widzi i stara sie zrobic jak najlepsza kawe i podac wyborne ciasto. Pamietajcie zlota zasada: Pije czarna kawe, aby ciasto bylo dietetyczne
Pozdrawiam cieplo i radosnie :)
P.S.Na koniec zapraszam na jablka z dziurka w ciescie nalesnikowym
Łał! Jaka piękna wiosna! A te sarenki są prześliczne. Chciałabym móc usiąść między nimi w bezruchu żeby nie przeszkadzać, tylko móc je obserwować. Natura jest cudna!
Twoja słowa do Gospodyni są trafione w punkt. Podpisuję się pod nimi Chwytam to apetyczne jabłko z dziurką i zaczynam słodko dzień
Witam niedzielnie Jest! Jest słoneczko! Zapowiadają piękny dzień. Ponoć jutro też ma tak być. Siedzę z kawą i czytam felieton Michała Cichego. Umieścił w nim doskonały cytat " Bez mułu lotos nie wyrośnie" . Głęboka, mądra myśl. Wczoraj byłam na spacerze i pstryknęłam kilka zdjęć. Patrzyłam jak przyroda walczy o siebie w każdym zakątku i w każdych warunkach. Trzeba brać z niej przykład i do przodu! Dobrego dnia
Tak ,jest słoneczko i ciepełko aż miło od wczoraj po południu. Tradycyjnie jak co niedziela nastawiłam na rosół. Dziś z przewagą pręgi którą wykorzystam do drugiego dania. Do tego ziemniaczki i zasmażana młoda kapusta. Potem długi spacer polnymi ścieżkami.
Maczek przecudny U nas taz piekna sloneczna niedziela, az chce sie tanczyc :) Zrobilam na sniadanie szakszuke, bo ona jest lekkostrawna, a na obiad beda klopsy Milego dnia
Siedzę na zewnątrz, słucham ptaków i odstraszaczy gryzoni, oby było warto tego drugiego. Piję poranną kawę i myślę co na śniadanie. Lodówkę mam pełną, a w głowie pusto co bym zjadła.
My dziś idziemy na lunch do greckiej restauracji, zobaczymy czy to będzie ostatni posiłek do rana dla mnie, czy też głód dopadnie po powrocie. Często jestem tak pełną, że jedząc o 13 więcej już nie muszę. Plan na zakupy po lunchu też się wyklarował- idziemy do zoologicznego, żwirek trzeba kupić kotom. O ile starczy czasu.
Już wymyśliłam śniadanie. Będzie owsianka z owocami.
Obiad był rewelacyjny. Zamówiliśmy gyros jagnieco wołowy na picie. Jako dodatki ryż i sałatka dla mnie. Mąż wziął frytki. Każdy z nas dostał po dwa talerze, plus głęboka miseczka z frytkami, mężowi ryż przez pomyłkę też dołożyli.
Ryż, sałatki (bo na picie, na spodzie też była) i połowę mięsa zebraliśmy do domu, będzie dzisiaj na obiad. Objedlismy się po kokardki tym co zjedliśmy. Będziemy wracać.
Po drugiej stronie ulicy też jest srodziemnomorska knajpa. Prowadzi Palestynczyk. Byliśmy raz. Jedzenie nie było złe, tylko nie mieli talerzy, serwowali w pudełkach na wynos. A ja nie po to idę gdzieś, żeby jeść z pudełka.
W planach jest pita z tzatziki (przystawka), żeby było skromnie i zeby, a potem deser - jest szansa, że się zmieści.
Witam poniedziałkowo Dziś jestem w koszulce z krótkim rękawem - pierwszy raz w tym roku. No nareszcie! Oczywiście założyłam jeansową katankę gdy wychodziłam z domu ale w biurze będę już w krótkim rękawku. Okno mam otwarte na oścież i jest naprawdę super Jeszcze jakby szefostwa nie było, to już pełnia szczęścia No ale na to nie mam co liczyć. Kupujecie awokado, lubicie je? Ja jestem wielką fanką od (chyba) 4 lat. Już się nie mogę doczekać kiedy wreszcie pomidory zaczną mieć normalną cenę, bo w połączeniu z awokado i ze szczypiorkiem lub cebulą są idealnym posiłkiem. Wczoraj na obiad usmażyłam wątróbkę z indyka. na koniec dodałam pokrojone w cieniutkie paseczki suszone morele (bo nie miałam żurawiny) i wyszło przepysznie. Do tego sałata, surowa, cienko pokrojona cukinia i już miałam obiad. Jeszcze nie robiłam młodej kapusty. Powoli zaczynam o tym myśleć. Tę też lubię z dodatkiem pomidorów, cebuli i dużej ilości kopru. Wszystko szybko "podduszone" na oliwie z oliwek i odrobinie masła. Ale się "rozgadałam" o jedzeniu Czas startować z pracą. Przed nami cały tydzień więc niech będzie udany!
Witam prawdziwie majowo. Dziś pogoda taka, jak być powinna w maju. Jadę na działkę sadzić pomidory, bo już mam dość tego "ogródka" na balkonie. Zahartowały się jak trzeba, bo jak wyniosłam je niby na chwilę, to widząc, że czuję się tam nieźle, pozostały i stały tam dzień i noc, w słońce, deszcz, wiatr i co tam jeszcze działo się w pogodzie. Smakosiu pytasz o awokado... ja lubię bardzo i nawet aktualnie zajadam. Kupiłam 4 szt w siateczce w promocji w owadzie, leżały kilka dni /prawie tydzień/, no i wreszcie są do jedzenia. Wczoraj zrobiłam pastę z jednego, ale tak na skróty i jakoś niezbyt mi podeszła. Przy następnej muszę się bardziej postarać. Smakosiu, ja powinna jeść sporo wątróbki. Zainteresował mnie Twój sposób w połączeniu z żurawiną, zdradzisz jak to robisz?
''Kupiłam 4 szt w siateczce w promocji w owadzie'' Alman poprawilas mi humor od rana, bo na pogode nie mam co liczyc, niebo zachmurzone
Jesli chodzi o awokado, to nie przepadam, za to moja corka moze je jesc na okraglo
Wczoraj na sniadanie byla szakszuka, na obiad klopsy a zostal jeszcze ryz z kukrkuma od poprzedniego dnia. Co tu zrobic? w koncu ryz zmieszalam z szakszuka, dobrze podgrzalam, na talerze rozlozylam a na to poukladalam klopsy - wyszlo naprawde pysznie! Kazdy zachwalal
Chętnie się podzielę tym sposobem podania wątróbki, ale to żadne odkrycie
Wątróbkę smażysz jak zwykle czyli lekko obtoczoną mąką (bo też tak smażysz, prawda?). Jak lubisz cebulę, to podsmażasz ją tak żeby się zeszkliła, dodajesz żurawinę a na koniec wszystko siup do wątróbki. Mieszasz i gotowe. Niektórzy na koniec dodają odrobinę octu balsamicznego. Też jest fajnie. Taką ciepłą wątróbkę kładę na porwane sałaty z dodatkiem innych warzyw - co kto lubi czyli np. pomidory Jak dla mnie to idealne danie.
Ja uwielbiam awokado, od kilku lat. Wcześniej smakowało jak mydło, tylko z pastą z jajek dawałam radę zjeść (dla zdrowia). A jak się polubiliśmy to i 10 w tydzień szło, nie mogłam się najeść. Teraz zdecydowanie mniej, czasami kilka w tygodniu, czasami wcale, zależy co mnie najdzie. Ale w tym ciągu to i deser robiłam, zupę z awokado oraz placuszki piekłam. Ulubione to czyste guacamole, tylko z cytryną i czosnkiem), z salsą pico de gallo (czyli mieszane z jalapenio, cebulą i kolendra zieloną). Jem nachosy z tym (chipsy kukurydziane) oraz tzw hot dog meksykański, u mnie bez buły, same parówki z salsą z awokado oraz parmezanem (w oryginale jest cotija, tzw meksykański parmezan, tyle, że oryginału niczym nie przypomina, w tym połączeniu średnio mi smakuje, wolę tradycyjny parmezan).
Awokado jak mydło" Smak do przyjęcia, ale obieranie mnie osłabiało. Ostatnio obieram jak banany /jak radzą Żarłoki/, wcześniej turlam po blacie, leciutko dociskając. Lubię je z pieprzem cytrynowym i sokiem z cytryny, czosnkiem niedźwiedzim, lekko solone lub bez soli /gdy zagryzamy krakersami/. Może być też bardzo czosnkowe, krojone lub pasta, albo mieszane /miękkie rozgniatam a twardsze kroję w kosteczkę i mieszam oba/. Rzadko kupuję, najczęściej promocyjne albo na wyjątkowe okazje.
Byliśmy na przedstawieniu Małej. Było super. Ja myślałam, że to będzie pokaz poszczególnych grup, jedna po drugiej, a to było przedstawienie baletowe z udziałem wszystkich uczniów kończących rok szkolny. Trwało 2.5 godziny (z przerwą). A spodziewaliśmy się godziny, max półtora. Pierwsza część to była opowieść w scenach. Maluchy były na początku, żadno się nie pomyliło, nie uciekło, a to grupa trzylatków (teraz już cztero, bo część już skończyła, a część do końca roku będzie miała). Im bliżej końca przedstawienia, tym było bardziej zaawansowane. Poziom wzrastał wraz z wiekiem, co normalne. Druga połowa to już było regularne show baletowe do współczesnej muzyki, w wykonaniu zaawansowanych uczniów.
Przygotować to wszystko choreograficznie to wyzwanie.
Za rok idziemy na pewno, bo Mała jeszcze będzie na tańcach.
Na zdjęciach przedstawienie baletowe - 4 Oraz dwa z drugiej części- do piosenki Barbie girl.
Wiecie co dziwne to. Zdjęcia są od męża, przesłane smsem. I te mogę dodawać. Swoje, ze swojego telefonu- czasami mogę dodawać w pełnej rozdzielczości, czasami przesyłam sobie sms, daje się lub nie. A czasami zmniejszone do minimum nie wchodzą. Dziwne. Dzisiaj dodałam zdjęcia męża, a swoich z propozycją z awokado nie mogłam.
Ekkore a moze masz telefon przeladowany informacjami. Pokasuj gl.smsy i zobacz czy zdjecia wchodza. Mi sie wydawalo, ze jest ok. tylko dziwne bylo to, ze gdy nagrywalam filmiki to byly ciecia bo cale nie chcialy wejsc nawet te 3 minutowe, trzeba bylo wysylac partiami. Jednak gdy wykasowalam smsy, to od razu fimiki wchodza w calosci, bez zbednych ciec
Ale problem jest tylko na Wz. I tylko z moimi własnymi zdjęciami, robionymi tym telefonem. Zdjęcia od męża, z smsu, które są lepsze jakościowo wchodzą bez problemu. Zawsze. Moje wysłane do mnie - czyli tak samo zmniejszone, na dwoje babka wróżyła. A czasami mogę dodać kilka zdjęć zrobionych moim telefonem bez żadnego zmniejszania.
Witam majowo. Wczoraj byłam na działce, posadziłam pomidory, 20 szt tych moich "od sąsiada" oraz 4 szt koktajlowych, też moich. Czas mojej pracy intensywnej to 3 godz., dłużej nie daję rady. Dziś też planuję wyjazd, jutro już zapowiadają deszcz. A poza tym nic ciekawego się nie dzieje. Zrobiłam parę fotek, więc zostawiać, popatrzcie przy okazji picia kawusi.
Co jedne kwiatki, to ładniejsze. Jak na łące kolorowej, super. Ja dzisiaj planowałam sianie łączki, kocimiętki i mieszanki odstraszającej kleszcze ale jest zimno, wieje mocny wiatr, poczekam. Wczoraj ogórki posadziłam, bidulki z ciasnymi, gęstymi korzonkami w kubkach. Jak pociepleje, wysieję takie same na później, może do słoików. Pomidory czekają na lepszą pogodę i na skrzynie - eM je przemalował, zakonserwował, teraz tylko ustawimy i zasypiemy świeżą ziemią. Czosnek rośnie, samosiejki kopru też, poza tym stary lubczyk fajnie strzelił do góry i zgęstniał. Sadzonki selera /prawie 20 sztuk/ mojej produkcji przyjęły się i w tym roku znowu będą ogórki, cukinia a może i zielone pomidorki /niedojrzałe/ selerowe, wg Nadii Ciężka ta wiosna, aż mnie głowa boli. Czas na kolejną kawę i prace domowe, kuchenne i może później grządkowe
Dziś znowu dzień pełen zajęć. Niby mam wolne, a dużo mniej czasu. Z kotem do weterynarza, potem do koleżanki na ploty, odebrać kota, a w międzyczasie jeszcze zakupy jakieś. I dzień zleci.
Wczoraj miałam domowy dzień. Kuchenno sprzątaniowy. Upiekłam chleb z masła migdałowego, bułki keto, zrobiłam batoniki z masła orzechowego, zrobiłam twaróg- mam co jeść na dni bez pomysłu.
Dziś na śniadanie twaróg ze śmietaną, rzodkiewka i zieloną cebulką. I chyba będę musiała zabrać resztę na wyjazd, bo nie damy rady zjeść. A powrotu może nie doczekać. Ja i tak biorę swoje śniadania, na hotelowe nie chodzę, to będę miała opcję- biały ser z pomidorem.
A to mnie zaskoczyłaś, że nie chodzisz na hotelowe śniadania. Ja jeśli już mam taką możliwość, to lubię dla odmiany wybrać coś innego, niż w domu. Wtedy nawet mam ochotę wypić do śniadania kawę mimo, że tradycyjnie, zawsze jest to herbata
Nie byłaś na amerykańskim śniadaniu. To odbiega od europejskiego bardzo. Ono nie jest dobre - wszystko z podgrzewaczy i mikrofalówki. Wcześniej chodziłam, potem w pandemie nie było, tylko paczki do odbioru na recepcji z bardzo przetworzonym jedzeniem. Zaczęłam wozić swoje, to co lubię. I już nie wróciłam do chodzenia na śniadanie. Mój mąż chodzi, w ostateczności płatki i jogurt zje. A ja płatków nie ruszę. A jogurty zazwyczaj mają takie, których nie lubię, z wyczuwalnym proszkiem w smaku. Tylko kilka razy trafiliśmy na hotel, który miał umowę z restauracją, tam było bardzo dobre, choć ciągle w amerykańskim stylu - pancakes, jajka, bekon, kielbaski oraz malutkie kotleciki, hash brown - wszystko robione na świeżo.
Jak już mam iść na śniadanie to idziemy na restauracji. Nie codziennie, bo po ilości jaką serwują na porcję, po tygodniu człowiek w drzwi by się nie zmieścił.
A co do kawy, to wożę swój ekspres. Od pandemii, gdy nie było kawy, tylko ta w pokojach. A ona zazwyczaj jest bardziej niż podła, saszetki jak do herbaty. Na śniadaniach kawa różna, raz lepsza, raz gorsza, ja mam zawsze taką, którą lubię.
Mam taki ekspres - na jeden kubek, ile wody naleje, tyle kawy mi zrobi. Mój jest ciut inny niż ten ze zdjęcia, smuklejszy a przez to węższy.
Fajny i sprytny. Nasz nowy już w drodze, może jutro dojedzie? Trochę długo tym razem trwa realizacja zamówienia, 1sze zakupy zrealizowali z dnia na dzień, aż byłam w szoku /kurier jak zobaczył moją minę, pomyślał że nie mam pieniędzy i już zaczynał grymasić, dopiero jak przyniosłam gotówkę i dodałam coś dla niego, to poweselał /.
Na podróż idealny. My jeszcze mamy u męża w samochodzie regularne gniazdko. Także jakby się zachciało w gluszy jakiejś, można robić. Co prawda nigdy jeszcze nie korzystaliśmy w tej opcji z gniazdka, tylko do ładowania telefonu.
Jako, że u mnie w pracy mają albo nespresso, której kawy z kapsułek nie znoszę, do tego drogie są i jeszcze w zestawach ze słodkimi to głupio mi zużyć wszystkie czyste kawy (oni nie są smakoszami, ona nie lubi, on pije sporadycznie). Albo przelewowy - nie będę kubka kawy robić do dzbanka przecież. To nosiłam swój. Teraz już nie - bo wypicie kawy to zdjęcie aparatu oraz mycie zębów po. Więc tylko kawa w domu i to mniej niż kiedyś- żeby nud być za długo bez ochrony na zęby
Witam majowo. Dziś nieco chłodniej, nawet miały być burze i deszcz, ale czy będą? Wczoraj wieczorem coś popadało, niewiele, a dziś? no zobaczymy. Dziś muszę coś skombinować na obiad na siebie. Będą chyba racuchy z rabarbarem, bo przyniosłam świeży z działki. Ciasta już nie chcę, może kompot jeszcze zrobię... A poza tym... szarzyzna... Trzymajcie się zdrowo.
Dobrze, że środa U nas zimno, od wczoraj dość mokro po solidnym deszczu - przydał się, uklepał kompost rozrzucony na poletku. Na dzisiaj plany głównie domowe i może krótki, szybki siew: ogórki, koper. Forma ciut lepsza, kości już nie trzaskają i biodro nie trzeszczy w zawiasach. Cisza jak makiem zasiał, chyba przemęczenie wychodzi z ludzi, ja tak mam - zasypiam z kurami a wstaję z kotami czyli różnie, w środku nocy, ciut świt albo normalnie między 6tą a 7mą. Częściej niż kiedyś drzemię w ciągu dnia, przez co cierpi nasze menuuu , jemy co popadnie, byle kiszki nie grały marsza ;((
Nic nowego, ciekawego nie słychać, ni widać - turlamy się, byle do przodu, byle do soboty
Koci dentysta zaliczony. Było tylko czyszczenie, bez wyrywania, zęby kocie zdrowe. Ale kot się mnie boi, ciekawe czy mi wybaczy wczorajsze tortury. Nie weszła do łazienki ze mną jak zawsze, nie podeszła do miski, bo byłam w pobliżu. Na razie głodna kicia.
Ja mam dzisiaj przegląd u lekarza, jutro pewnie z rana badanie krwi. A potem w drogę.
Pogoda przyjemna, poranki chłodne, ciężko siedzieć na zewnątrz, ale ta w ciągu dnia mogłaby być na stałe, jakieś 25 stopni, przyjemne chłodne ciepło.
Witam czwartkowo Wczoraj miałam bardzo intensywny dzień. Liczę, że dziś będzie spokojniej. Pogoda fajna. Chłodno, bo tylko 11 stopni ale świeci słońce więc nie odczuwa się, że jest tylko tyle. Wiatr też mniejszy. Ech, niech już zacznie robić się cieplej. Szłam do pracy powoli, rozglądałam się dookoła, bo wszystko tak pięknie kwitnie. Weszłam do pracy z dobrą energią i nawet "pachnęłam" sobie szyby w oknach żeby lepiej widzieć zieleń Dobrego dnia
Witam majowo, choć u mnie pochmurno i jakoś tak... niezbyt wiosennie. Smakosiu, co znaczy "pachnęłam"? pytam, bo pierwszy raz się stykam z takim wyrażeniem, a lubię wiedzieć. Dziś będę piec sernik cytrusowy, ten zaległy, bo skoro goście się pochorowali i odwołali wizytę, to zrezygnowałam też z sernika. Wczoraj nasmażyłam racuchów z rabarbarem, więc jeszcze dziś mam co jeść, jako że M takie danie to może zjeść jako deser... tak ma ze wszystkimi potrawami na słodko... ja od czasu do czasu "mam chcicę" na coś takiego. Kawa i herbata zaparzona, częstujcie się i opowiadajcie co u Was. Miłego dnia.
Wielka strata dla nas fanów, uwielbiam Jej głos, osobowość: tą sceniczną i tą prywatną /znam tylko z filmu, relacji/. Bardzo smutne i piękne życie miała, zasłużyła na wielkość i szacunek (***)
Pogoda pochmurna ,ale nie pada. Wczoraj wsadziłam dwie sadzonki lubczyku z nadzieją ,że choć jeden przetrwa. Ten który miałam niestety po bombardowaniu gradem całkowicie zmarniał a taki był okazały. Poza tym walczę z chwastami. Rosną w zastraszającym tempie. W dodatku te paskudne bezdomne ślimaki. Skąd ich się tyle bierze Może macie jakieś rady by sobie poszły?
Zastanawiałam się co dziś ugotować i padło na kapuśniak na wędzonych żeberkach. Zaraz się biorę za warzenie. A na kolację naleśniki z serem i truskawkowym musem. Do tego kompot z rabarbaru.
Dziś już 25 maja. Jakby mój dziadziuś żył kończyłby 101 lat. Choć nie żyje już prawie 39 lat wspomnienia o nim są dla mnie wciąż jak żywe. Po obiedzie wybieram się na cmentarz ,tym bardziej ,że jutro także przypada Dzień Matki.
A my w drogę. Szybciej niż myślałam, bo krew mi zbadał wczoraj.
Wizyta u lekarza zaliczone, skierowanie do neurologa dostałam, teraz czekać aż zadzwonią, ale to długi termin jest. Znaczy zadzwonią może i szybko, tylko wolny termin będzie het het w przyszłości. Teraz już sobie nie oleję i będę chodzić jak wizyty wyznaczone.
Wyjazd zapowiada nam się chłodny i deszczowy, ale parasole i kurtki mamy, więc przeżyjemy. Część będzie zwiedzania w budynkach, a na jutrzejszą wyprawę do wodospadu ma być bez deszczu jeszcze. Zobaczymy.
Dzisiaj Wz łaskawy, pozwolił wstawić zdjęcia. Kilka zdjęć z Blue Ridge Mountain, nazwa od niebieskiej poświaty. Nie chodziliśmy, tylko od punktu widokowego do punktu widokowego.
A i tak w hotelu byliśmy koło 18. Nawigacja, google maps się zapetlily, poprowadziły nas drogą szutrową do szlabanu (jeep dał radę, ale Toyota Karola mogłaby urwać zawieszenie), potem ciągle chciała nas prowadzić tamtędy. Dobrze, że mąż ma te czeskie mapy, które działają bez netu.
Bardzo fajny dzień, całkiem na luzie, urodziny opite margarita w hotelowej restauracji.
Miły Dzień Matki lub/i Macochy Nareszcie trochę cieplej, więcej słonka i jutro wolniejszy dzień, chociaż też będzie pracowity. Plany napięte, część pewnie odłożymy na zaś. Wczoraj pilniejsze zakupy odwalone na szybko, dzisiaj jajca dokupimy i może coś dla ogrodu. Obiad z głowy - pizza czeka, na zlewkach z klarowania masła, pyszna, kruchutka. Ja chyba trochę poposzczę by boczki zbić i organizm oczyścić. Plany kulinarne, cukiernicze czekają, może jak posadzę wszystkie moje roślinki to uduszę młodą kapustkę albo nawet gołąbki, dawno nie jedliśmy. Cukinie rosną, zimne noce im nie zaszkodziły. Ogórki też nieźle. I nic poza tym, czekamy na nowy ekspres kolbowy, ciekawość zżera, dłuży się ta dostawa aż za bardzo. Udanego dnia
Witam w piękny, majowy dzień, do tego Dzień Matki. Nie wiem kiedy to święto zaczęło obowiązywać, w każdym razie, dawniej go nie było. Ale dobrze, że jest, przecież matkom ono "się należało".
Noc miałam jakoś dziwną, spałam na raty. Bark mi coś wysiadł, boli szczególnie w nocy, do tego prawa strona, wskutek czego jestem bardzo nieporadna, bo jak bez ręki i to prawej. Zmieniłam smarowanie, nabyłam maść końską i wczoraj po raz pierwszy zastosowałam. Na razie efektów brak, ale może...
Na parapecie pojawiły się u mnie znowu ogórki, bo nie wiem co się stało, z jednej grządki "wyparowały", może coś wyżarło?
Mam w planie zrobić gołąbki z młodej kapusty i chyba popełnię je na niedzielny obiad, jeśli sytuacja z ręką coś się poprawi.
Ktoś się przygotowuje do przejęcia kluczy do kawiarenki na czerwiec? Pomyślcie.
Idź do lekarza po skierowanie na rehabilitację barku. Moja koleżanka miała tak samo, jak poszła do doktora powiedział, że ma ten bark jak zacementowany i musi go wyćwiczyć. Przeszła serię zabiegów i dziś jest wszystko w porządku. Owszem na zmianę pogody odczuwa, ale przynajmniej może podnosić rękę i normalnie nią robić, bo przedtem to było niemożliwe.
Powtórzę za Goplana. Idź do lekarza, to może być rwa barkowa - leki i rehabilitacja. Końska masc może być za mało. I jeżeli problemem są nerwy a nie układ kostny, pilnować aby nie przewiało.
Wszystkim Mamom skladam serdeczne zyczenia, zeby ten dzien byl dla nich relaksem i dniem odpoczynku, oraz milych wspomnien, bez pracy, pieczenia, sprzatania, odkurzania, tylko wypoczynek
Od syna dzisiaj dostalam 5 piwonii, uwielbiam te kwiaty
Wczoraj zrobilam szybkie kulki, cos ala rafaello - wzielam puszke mleka krowkowego, wiorki kokosowe, porobilam kulki i do piekarnika na 140 stopni, na 15 minut i mam dzisiaj czym poczestowac darczyncow
Wszystkiego dobrego dla tych co maja Mamy, dla tych ktorzy juz ich nie maja i dla tych co sa Mamami a nawet dla tych, ktore nie sa, ale czuja sie czasami Mamami to dla tych osob rowniez przesylam serdeczne zyczenia :)
Ekkore, piekne te Wasze wypady,zazdroszcze Wam tego wzajemnego zrozumienia i wsparcia.Tez to niegdys przerabialam, ale co piekne szybko sie konczy. Dzien Matki obchodze dukrotnie, na polska i niemiacka modle, ale milo, ze pamietaja.
Ciąg dalszy promocji, mogę wstawiać zdjęcia z aparatu, bez zmniejszania. To kilka widoków z dzisiaj. 4 godziny marszu, czuję w nogach bardzo.
Trasa miała być 7 mil, 2.5 godziny. Nawet ta odległość do czasu pasowała.
Na mapie były podane odległości dla całego szlaku w danym kolorze, a szliśmy trzema. Wybraliśmy na początek dłuższe przejście, na szczyt wodospadu i bujający się most, żeby potem zostało mniej i ładniejszy widok. Tyle, że za mostem była informacja, że to co mamy przejść to jeszcze 5-6 godzin. Zawróciliśmy.
I tak analizując po powrocie, wyszło nam, że może te 2.5 godziny to było do punktu widokowego na dole wodospadu, który był w momencie zmiany szlaku relatywnie blisko.
Szkoda, że nigdzie nie było szczegółowych informacji, odnośnie poszczególnych etapów. Nic to, kiedyś wrócimy, żeby zobaczyć ten wodospad w pełnej krasie, bo tam gdzie byliśmy i co widzieliśmy spadające w dół to był ciek wodny, który dopiero wpadał do wodospadu właściwego. Liczył się spacer na świeżym powietrzu.
A potem pojechaliśmy kawałek dalej, na parking z miejscami piknikowymi. Oraz z punktem widokowym i przejściem w dół jak na polskim Szczelincu. Z widokami od zdjęcia 5
Pięknie, aż dech zapiera. Kilkugodzinna wędrówka pewnie przysporzyła nieco zadyszki, ale warto. ja też lubię czynny wypoczynek ,nie umiałabym leżeć plackiem na plaży. To nie dla mnie. Muszę chodzić ,spacerować a jak się już zmęczę to posiedzieć w kawiarence przy dobrej kawie Niestety nie mogę zbyt często ,ale jak się uda to wykorzystuję czas do maksimum.
My też dalecy od leżenia. Nawet w najmniejszej dziurze znaleźlibyśmy coś ciekawego. Czego nasza córka nie może zrozumieć. Ona to plaża i woda. Ewentualnie leżak i basen, nie potrzebuje nigdzie jeździć, chyba, że do centrum handlowego.
Jak pojechaliśmy do resortu, zamiast korzystać z tego co oferuje, ganialismy po okolicy. Ale byłam, wiem, że nie dla mnie, szkoda pieniędzy, lepszy hotel bez posiłków, najwyżej ze śniadaniem.
A co do zadyszki to głównie kwestia tempa. Ja praktycznie nigdy nie mam zadyszki. Kondycję mam żadną, na drugi dzień moje mięśnie idą w drugą stronę, ale nie sapie, nawet nue za bardzo pocę. Idę w swoim tempie, nawet jak na końcu, ale bez skutków ubocznych. Nauczyłam się tego, gdy kilja razy przesadziłam a nie miałam inhalatora ze sobą, teraz się kontroluję. Jak mi oddech zaczyna przyspieszać zwalniam albo przystaje - aż się nie wyrówna.
Witam sobotnio Przegapiłam piątkowe przywitanie i radosne składanie życzeń dla mam, bo dzionek miałam bardzo intensywny. Ale teraz już tylko weekend Spóźnione ale bardzo szczere i najlepsze życzenia dla wszystkich Mam Mamom nigdy człowiek nie da rady za wszystko podziękować, bo One troszczą się i tulą przez całe życie.
Dzionek zapowiada się słonecznie i planuje wykorzystać tę promienie wystawiając buzię. Łyknę trochę witaminy D Nakupowalam warzyw więc w planach sałatki. Oprócz tego mam młodą kakustę i koperek więc zrobię ją na ciepło z pomidorami i cebulą. Taki zestaw lubię najbardziej - lekko i aromatycznie. Planów mam sporo, bo za równy tydzień wyjeżdżam więc czas stopniowo ogarniać rzeczy na urlop. W tygodniu wypad do fryzjera i jeszcze parę spraw do załatwienia. Ale póki co.... Kawa i chwila relaksu Miłego weekendu
Wielkiej robocie Dziś mnie czeka koszenie a po obiedzie może skoczymy na Jasną Górę. Dawno nie byłam a to zaledwie 55 km z porywami do 60 w zależności od objazdów ,bo roboty drogowe zdają się nie mieć końca.
Coś mi się wydaje, a nawet mam pewność że teraz kolej na Smosię a potem Nadia przejmie lipiec Zgadzacie się? Macie 4 dni na zastanowienie Nie no ,jak napisała nasza Nadinka wystarczy otworzyć a my się już zadomowimy i zamówimy a to kawkę ,a to herbatkę ,to przekąsimy jakieś ciastko które przyniesiemy. Póki co, wiwat majowa gospodyni !
Witam majowo i ... Zielonoświątkowo, bo już jutro Zielone Świątki. W moim domu rodzinnym zawsze w ten dzień była jak pamiętam zupa szczawiowa, podbita śmietaną i z jajkiem na twardo. Przyniosłam odrobinę szczawiu z działki, ale to na zupę za mało, ale na jedną porcję będzie, więc może zrobię dla siebie, żeby podtrzymać tradycję.
Pogoda piękna, taka ma utrzymać się podobno cały tydzień. No mój przyszły tydzień będzie w dużej mierze "lekarski", bo mam badania i wizytę. Na szczęście mój bark jakby lepiej, smaruję rano i wieczorem tą maścią końską i powoli jakby ból opuszcza. Ale zobaczymy, nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca /c.d. a kobiety przed śmiercią... znacie to?/.
Do porannej kawy zostawiam sernik cytrusowy, bardzo aromatyczny, z orzeźwiającą polewą.
Ja jestem bardzo ZA! Przyłączam się do wiwatów dla majowej gospodyni, bo lekko nie ma - wszyscy zajęci sadzonkami, działkami, koszeniem albo ganiają to tu, to tam. Na dodatek czas szybko pędzi. Co by nie gadać jesteśmy i nie odpuszczamy - Kawiarenka musi być, bo trzeba się czasem "wygadać" w przestrzeń
Dziś oficjalnie zaczął się nasz długi majowy weekend. I pogoda się skisila, zimno, deszcz. Dobrze, że część planów pod dachem, to nie trzeba zmieniać.
Gdzie te 35 stopni na ten majowy weekend... To była pezesada w drugą stronę, ale te 28 i słonecznie to mogłoby być. Nic to, nie ma. Za to będziemy pić piwo (degustować) dzisiaj na zwiedzaniu browaru.
Z rana pojechaliśmy na punkt widokowy nad miastem, korzystając z jeszcze dobrej pogody. Zresztą nie rozpadało się do końca zwiedzania browaru, w przeciwieństwie do Charlotte. Atrakcje wieczoru, czyli basen z drinkiem z widokiem na miasto oraz drink na tarasie na dachu (19 piętro) deszcz i zimno skutecznie skasowały.
Wracając do browaru. Sierra Nevada, znany także w Polsce, bo to syn nam jakieś piwo polecał.
Generalnie myślałam, że to wielki koncern, z udziałem wielu kapitałów. A to spółka rodzinna, która zaczynała swoją produkcję na przełomie lat 70/80 zeszłego stulecia w Kalifornii, w małej szopie. Jakieś 10 lat temu otworzyli drugą lokację, w Ashville. Sporo nowej wiedzy. Byliśmy wszędzie. Nie widzieliśmy prawdziwej produkcji, bo dziś wolne, nie pracują w weekendy, tylko część restauracyjno turystyczna. Ale z drugiej strony mogliśmy wszystkiego wysłuchać i zadawać pytania na bieżąco (w roboczy dzień jest ogromny hałas. Teraz trzeba jeszcze jedno zwiedzanie, żeby zobaczyć jak działa usłyszana teoria). Na zdjęciu przy ciężarówce nasz przewodnik. Nigdy bym nie pomyślała, że taka wielka firma działa z przekonania w dziedzinie ochrony środowiska, tam wszystko jest przemyślane, poukładane.
Witam w ostatnią niedzielę maja, mojego ukochanego miesiąca, a tak w tym roku nieudanego. Jednak zgodnie z prognozą końcówka ma być piękna i gorąca. Ekkore, widoki piękne nam podsyłasz, przynajmniej dzięki temu można to i owo zobaczyć /ja mogę/. Podziwiam Was, że tak każdą chwilę wykorzystujecie na wycieczki i zwiedzanie. Ja to raczej jak Twoja córka... nie lubię wędrowania, nie lubię zwiedzania jakichś starych zabytków. Niby nie lubię wypoczywać biernie, bo na działce mój pobyt na leżaku to najwyżej 10 mi8n. i to z krzyżówką w garści, a tak to cały cały czas w ruchu. Ale kiedy jeździłam w czasie urlopu na wypoczynek, to już najlepiej morze, plaża, leżenie plackiem tuż nad wodą i słuchanie szumu fal. To mój ulubiony sposób na wypoczynek. Gór nie akceptowałam nigdy i wałęsania po szlakach. Byłam raz na wycieczce w Zakopanem i okolicach oraz raz na wczasach 2 tyg. w Karpaczu i to mi wystarczyło. Jak wczasy to zawsze morze, zwłaszcza, że w Dąbkach moja firma miała swój ośrodek wczasowy /"Dukat"/, albo też "Arka" chyba w Kołobrzegu raz była, ze strony męża/.
A dla mnie leżenie plackiem na plaży to jak za karę, jeździmy raz w sezonie nad ocean, ale wtedy i tak w wodzie albo spacery, jak więcej to już muszę mieć inne zajęcia. Na wczasach nad morzem byłam raz, ale to teściowie fundowali - zwiedzililismy wszystko co było do zwiedzenia. Najgorzej wspominam uwiazanie do stołówki, trzy posiłki. Choć lubię wodę wizualnie, znaczy wejść popatrzeć, posłuchać fal 10-15 minut, wystarczy.
Uwielbiam morze, ten szum fal,cieply piasek, skrzeczace mewy, roznorodne muszelki, wedrowki po brzegu morza, albo ulozenie sie na chwilke na kocu, zamkniecie oczu i sluchanie morza, ptakow i ''odplywanie'' myslami w nieznana dal
No no, to właśnie miałam na myśli jak napisałam Nadia, a przy braku odpowiedniej pogody do leżakowanie spacer brzegiem morza. Kiedy byłam pierwszy raz na wczasach nad morzem w owych Dąbkach właśnie, byłam na turnusie 3-tygodniowym w czerwcu. I tylko jeden dzień był słoneczny, dorwałyśmy się z koleżanką słońca i do obiadu był opalany przód, po obiedzie tył... leżenie plackiem, prawie grilowanie. Nie chcę mówić jak wyglądało potem spanie, "na wieszaku" prawie, ale dzięki temu opalenizna była. A potem przez 3 tyg. zimno okropne się zrobiło, choć nie padało. I wtedy były spacery brzegiem morza kilka km do obiadu, a po obiedzie drogą wzdłuż jeziora też do miejsca styku owego jeziora z morzem.
Dzięki Ekkore za piękne zdjęcia i to jak opowiadasz, wręcz chłonę mając wrażenie jakbym tam była. Jestem przekonana, że byłabyś idealnym przewodnikiem. A Sierra Nevada kojarzyła mi się dotąd tylko z Hiszpanią ,a tu proszę. Ten żyrandol z butelek po piwie świetny jak i wszystko co nam pokazujesz. Dziękuję ,że się z nami dzielisz swoimi wycieczkami i że w końcu możesz wstawiać zdjęcia :)
Sierra Nevada to też góry w Kaliforni i Newadzie, ulubione miejsce do wędrówek właściciela browaru. Jego córka ma na imię Sierra, na cześć gór. Browar zresztą też.
A praca pilota to było moje wymarzone, ukochane zajęcie. Już się przyzwyczaiłam, ale ciągle tęsknię.
Wczoraj powiedziałam mężowi, aby szukał pracy dla inżyniera w browarze, ja będę oprowadzać grupy, a mieszkanie też się samo znalazło, zaraz Wam pokażę. Codzienne śniadanie z takim widokiem.
Spodobało nam się osiedle, blisko punktu widowego, myśleliśmy, że to wakacyjne mieszkania na wynajem, jak sprawdziłam to kilka było na sprzedaż. To akurat mnie urzekło. Do teraz nie zamknęłam okna przeglądarki. Ale po każdym pobycie w górach szukamy domu, hehehe. Poszukać można, bo zakup mało realny, ciut za późno na wakacyjne mieszkanie, za duże obciążenie dla budżetu na lata przedemerytalne. Ale przeprowadzka na stałe... Pomarzyć można.
Pozdrowienie z zapłakanego Charlotte. Pokój mamy na 17 piętrze, widok przepiękny, choć przez deszczowe łzy.
Plany na dziś ciut zmodyfikowane. Żeby były pod dachem. Dodane ekstra seeword - podwodne akwarium, ryby będą nad głowami (raz już byliśmy w takim). I przesunięte z jutra muzeum mustangów. Jutro szansa na mniej deszczu albo wcale to ptaki drapieżne przed powrotem do domu.
Najpierw Akwarium - seelife, bardzo ciekawe, fajnie zaaranżowane. Lokalizacja - w centrum handlowym. Sporo ludzi było, każdy starał się spędzić świąteczne dni.
Potem Muzeum właścicieli mustangow. Tylko 4 samochody tworzą stałą ekspozycję, reszta jest wymieniana co pół roku. Właściciele udostępniają swoje samochody na ekspozycję. Zmiana na Święto Dziękczynienia.
I ciekawa historia o mustangu shelby. Pod Charlotte jest miejscowość Shelby. Nazwa wzięła się od pułkownika z wojny o odzyskanie niepodległości. I jego pra, pra, pra wnuk wymyślił zmianę wyglądu klasycznego Forda Mustanga, która nazywa się Mustang Shelby.
Witam majowo... jeszcze majowo. Ekkore, dzięki za garść informacji, czytam i trochę tak, jakbym też tam była... widać, z moją wyobraźnią jeszcze całkiem nieźle. Dziś mam zamiar pojechać na działkę, wsadzę nowe sadzonki ogórka, bo na jednej grządce gdzieś się ulotniły... oby się nie okazało tylko, że i z drugiej gdzieś wyparowały. Goście amerykańscy już wyjechali i dolecieli. Można spokojnie wrócić do codzienności. Obiad na dziś mam, więc mogę spokojnie przemieszczać się z dala od kuchni. Gołąbki zostały jeszcze na dziś, zupa pieczarkowa też. A poza tym wszystko po staremu. Kto przygotowuje się do przejęcia kluczy???
Według kolejki teraz Smosia powinna przejąć klucze ,ale to już tylko od Niej zależy. Ostatnio mało się odzywa ze względu na pracę w ogrodzie. Swoją drogą wiem ile trzeba się narobić i jak potem ręce bolą. No nic zobaczymy. Jak nie to następna w kolejce jest Nadia ,potem chyba Smakosia. Tak czy inaczej czerwcowa kawiarnia na pewno będzie otwarta, bo jakby to inaczej
Swoją drogą odezwijcie się ,co tam u Was. Ekkore widać zwiedza w najlepsze. Wspaniale tyle ciekawych rzeczy zobaczyć ,dowiedzieć ,dobrego zjeść. Jak nic podróże kształcą
Wszystko co dobre szybko się kończy. Dzisiaj do domu, jeszcze tylko wielkie ptaszyska.
A zaraz po powrocie może do pracy, bo pracodawczyni ma dyżur- telefoniczny, ale jakby coś siedziało musi jechać.
I cały przyszły weekend ma taki dyżur.
Według aplikacji przestało padać, zobaczymy jak odsłonimy okna. A nad oceanem wczoraj nawet słońce było. Taka lekka zazdrość, hehehe. Ale jak to mówią wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Teraz mamy super hotel (Marriott residence), lepszy niż ten wczorajszy w samym centrum- z w pełni wyposażoną kuchnią, z wielką lodówką. Nawet zmywarka jest i kuchenka. Taki na dłuższe pobyty. Problem, że jest on w centrum niczego, do niczego nie jest blisko, nawet do wody jest ze 20 minut jazdy samochodem.
W takim mieszkaliśmy zaraz po przylocie do Stanów przez miesiąc, tylko mieliśmy większy apartament.
Witam w przedostatni dzień maja. Jak pisałam wczoraj, byłam na działce. Posadziłam nowe ogórki, podlałam i skosiłam trawę... znowu musiałam kosić. Kosiarkę tak załatwiłam ostatnio, że chyba do wyrzucenia, M nie dał rady jej naprawić, a potrafi to i owo przywracać do życia. Zerwałam płatki róży pomarszczonej, ucieram z cukrem. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia jak krzak był pięknie obsypany kwieciem. Dodam, że sadzonkę przywiozłam wiele lat temu z domu rodzinnego, z ogródka. Pięknie rozkwitła druga krzewuszka, kalina ta zwykła, która potem ma owoce /sama się zasiała/, no i zaczynają kwitnąć irysy. Dziwne, bo piwonie mają bardzo mało zawiązków kwiatowych. Dziś pranie pościeli i leniuchowanie w domu. Miłego dnia.
Alman,nasza ogrodniczko powiedz mi dlaczego moj lubin mi ....ucieka?Niby jest a go nie ma.Kupilam u ogrodnika,wykopalam przy autostradzie i ciagle to samo.
No i wolne zakończone, noc we własnym łóżku. I rano do pracy - na 5.30 dzisiaj. Ale pracodawca też już w domu po ostatecznej operacji, więc może mniej godzin ogólnie będę siedzieć. Byłoby miło.
Wczorajszy dzień to ogród ptaków drapieżnych, ścieżki fajnie zorganizowane. Tylko tych ptaków szkoda, w klatkach, taki wielkolud to nawet nie ma gdzie polatać.
Potem droga do domu, w deszczu którego miało nie być. Bardzo intensywna mżawka, tak, że nic nie było widać, do tego jeszcze to z pod kół samochodów. Natężenie ruchu znośne, cale i tak ze zwolnieniami co chwilę. I tak na zmianę raz deszcz, raz sucho, co kilka minut.
Byliśmy w subwayu na kanapce, żeby szybko, nie wiem jak kiedyś mogłam zjeść całą, długą, teraz pół weszło na docisk. I jeszcze radość jedzenia miałam zaburzoną dziwnym zapachem. Myślałam, że to coś z kanapką, choć smakowało normalnie. I dopiero potem doszłam- mydło w restauracji - zapach kokosowy- shea butter i coś tam w tym stylu, którego nie cierpię. Kanapkę zjadłam, a zapach poszedł ze mną, hehehe...
Zleciał ten maj nie wiadomo kiedy. Jeszcze jutro i czerwiec. Dziś kolejne,76 urodziny mojego Taty. Jak co roku ,tak i dziś jadę do niego z tortem, tym bardziej ,że świętuje podwójnie-urodziny i imieniny. Urodził się jako 9-te dziecko dziadków i nie bardzo wiedzieli jakie imię dać. Babcia więc zarządziła ,że jakie sobie imię przyniesie ,takie dostanie Po tacie urodziły się jeszcze dwie dziewczynki.
Dla mnie to niesamowite ,w ''normalnej'' rodzinie 2+2 Tata nie miałby szans się urodzić ,a tym samym ja też nie miałabym szans istnieć. Jakie to wszystko dziwne ,jak sobie pomyślę..
W Stanach dosyć popularne, choć przeważnie na piątce się kończy. Dużo dzieci mają niezamożni, to efekt przypadku. Oraz ludzie majętni. Ale oni mają nianie do pomocy.
Witam środowo Po pierwsze - Alman, dziękuję Ci za majową Kawiarenkę, za Twoje "trzymanie ręki na pulsie" i pilnowanie żeby atmosfera nie zgasła. Maj jest szczególnym miesiącem i zazwyczaj wiele od niego oczekujemy. Czekamy na zieleń, ciepłe dni, słońce, kwiaty itp. Gnamy na działki, ogródki albo robimy mniejsze lub większe "wypady". Ale mimo to w Kawiarence jak zawsze było miło , przyjaźnie i ciekawie. Dziękuję Ci za ten czas - dobrze nam "zamajowałaś"
Mało mnie trochę, ale czas mi się skurczył przed urlopem. Wiecie jak to jest - w głowie coś tam "poukładane" a nagle wyskakują "zza węgła" jakieś sprawy. Jak na ironię ledwo to napisałam, to zadzwonił telefon i już mam pilne zadanie do wykonania. No nic - muszę zmykać, bo się nie wyrobię czasowo. Dobrego dnia
Witam jeszcze majowo. Nie myślcie, że gospodyni dziś zaspała i nie otworzyła kawiarenki na czas, Kawiarenka jest otwarta 24 h/dobę, a gospodyni musiała dziś dać spuścić sobie trochę krwi.
Na początek odpowiem Basi na postawione pytanie odnośnie łubinu. Mój sobie rośnie już kilkadziesiąt lat /może 40?/, w tym samym miejscu i w różnych innych w pobliżu. Po raz pierwszy posadziłam nasionka, a potem już sam się wysiewa. Nie dbam o niego w ogóle, gdzie się zasieje, tam rośnie, najwyżej wywalę, gdy zbyt się szarogęsi. Basiu, łubin jest rośliną dwuletnią, ale w sumie można ją również potraktować jako wieloletnią, bo ze strąków po przekwitnięciu wysypują się nasiona i rozsiewają.. W swoim ogrodzie miałam ich kiedyś bardzo dużo, cała gama kolorów, od białych poprzez różowe, żółte, fioletowe i biało-fioletowe, a także … różowo-łososiowe – te wyglądały pięknie i budziły ciekawość przechodzących obok. Z czasem zmieniały kolory i … ubywało ich. Łubin w mojej ocenie nie lubi przesadzania. Kup sobie nasiona, wysiej, a na następny rok już będzie kwitł i potem już sam sobie będzie radził.
Co do pieczenia... ja to po prostu lubię robić, czasem skutek jest odwrotny od oczekiwanego, czasem się coś nie uda, ale to i tak mnie nie zniechęca. Kiedyś miałam jeszcze bzika na punkcie przetworów, ale to już mi minęło.
To na razie tyle. Podziękowania zostawię na koniec dnia przy przekazaniu kluczy, tylko komu???
Dzekuje Alman, bede probowala....az do skutku.Co do pieczenia, nie powiem...wychodzi mi niezle, ale juz taka stetryczala jestem.Po prostu mi sie nie chce.
I maj przeleciał. Alman dzięki za kawiarenkę, miło było wpadać na kawę i ciasto codziennie. Jutro zobaczymy się w nowym miesiącu, miejmy nadzieję, że Smosia przejmie klucze. A może Nadia?
Ja dziś do pracy miałam pobudkę po 3. Co z tego, że pracodawca w domu, skoro i tak nie może dźwigać, więc zadzwonili. Gdyby było wiadomo wczoraj, wtedy wszystko przebiegałoby mniej chaotycznie, a tak na hurra. Śniadanie i lunch udało mi się spakować w każdym razie.
Pacjenci po operacji nie wybierają, czasami wymagają większej atencji. Taka praca.
W każdym razie Mały zasnął teraz, po nocy bez snu, z ciągłym wybudzaniem. Ale jest przeziębiony mocno, katar i kaszel nie dają wytchnienia.
Kończy się maj, kończy się dzień mojego "rządzenia" w kawiarence. Dziękuję wszystkim za wszystko, za bywanie, za dyskusje, za dzielenie się swoimi radościami i smuteczkami. Jutro mam wizytę u lekarza, więc zajrzę dopiero po południu zapewne. Nie wiem kto otworzy salonik czerwcowy, w razie czego majowy będzie też dostępny. Na wszelki wypadek klucze zostawiam... "pod wycieraczka", tak jak kiedyś się robiło, a co dziś jest nie do wyobrażenia. Pozdrawiam.
Jak szybko zleciał ten maj, niby zimny ale u nas 'gorący od roboty i takich różności. Dziękuję pięknie za ukwieconą kawiarenkę, smacznie osłodzoną i niezapomnianą. Bywam rzadko, coraz rzadziej ale to nie zdrada tylko brak sił i tematów, co pisać o czym, wszystko już napisałam i nie ma co powtarzać. Pozdrawiam
Najpiękniejszy miesiąc maj,
Kwitnie łąka, pachnie gaj,
Słowik treli pośród drzew,
Zewsząd słychać miły śpiew.
Słońce złoci polne kwiaty,
I ogrody i rabaty,
Pieści ziemię ciepłem z nieba,
Opromienia i ogrzewa.
Najpiękniejszy miesiąc maj
Ziemię bzem okrywa,
Konwaliami pachnie gaj,
Wiatr dmuchawce zrywa....
/wiersze z netu/
a do tego... do tego te piękne niezapominajki, które śmieją się cichutko i szepcą skromnie: nie zapomnij o mnie!
Otwieram szeroko drzwi kawiarenki i zapraszam wszystkich na kawę i herbatę, tudzież wszelakie napoje chłodzące.
Oczywiście ciasta też będą - jak przystało na okres wiosenny polecam szarlotkę wiosenną oraz ciasto z rabarbarem.
Jest majowa Kawiarenka!
Ale piękny początek! Nie dość, że kwieciście, to jeszcze baaaardzo apetycznie. Brawo Alman! Idealny start
Na dodatek dzionek zaczął się słońcem. Zerknęłam na mapę pogody i pomyślałam sobie, że takiej, to chyba jeszcze w tym roku nie było. Wygląda jak zielona sukienka w żółte grochy. Sami zobaczcie
Miłego, świątecznego dzionka
Pogoda wymarzona :)
Witaj Almanko nasza kochana
Jak miło Cię powitać w Twojej kawiarence. Co za otwarcie, wzbudza ogromny zachwyt. Jak majowo, słonecznie, pogodnie. Jak ciepło, smacznie i domowo. Ciasta i kawa pachnie z daleka. Przysiadam się od razu i nie wychodzę, oj dobrze mi tutaj, oj dobrze
Alman cudowne rozpoczecie majowej kawiarenki.
Nie dosyc, ze pachnie bzowo i kwiatowo, to jeszcze swieze wypieki, chyba zaraz zrobie sobie kawe, bo zapachy az tutaj dolecialy No i ten piekny wiersz, az zrobilo mi sie cieplo :)
Pozdrawiam :)
Jak miło maj nas powitał- słowami Alman.
Już się cieszę na kolejne 31 dni.
U mnie wyjątkowo chłodno, dni w granicach do 23 stopni i chłodne poranki.
Wstałam do pracy, ale spać się chce ciągle.
Witam w majowy dzionek. Słoneczka przedziera się przez chmurki, zapowiada się piękny, słoneczny dzień z temp. 20 st.
Widzę, że towarzystwo jeszcze smacznie chrapie, ja też zresztą obudziłam się koło 9-tej po częściowo nieprzespanej nocy.
No to parzę kawę i herbatę, przygotowuję napoje chłodzące, aby wszystko było gotowe, gdy już tu wpadniecie. Zapraszam i miłego dzionka życzę.
Witam w drugi dzień majówki
U mnie na roboczo od wczoraj. Pogoda była ładna ,więc musiałam wykosić trawę. Zaraz za mną poszły w ruch kosiarki u sąsiadów. Nigdzie też nie dolatywały zapachy z grilla, aż się zdziwiłam. Zawsze u sąsiada była impreza na 102. A tu cisza. Przed chwilą ugotowałam pieczarkową i upiekłam muffinki. Na drugie będzie klasyczny schabowy, ziemniaki z koperkiem i mizeria. Potem idę oberwać chwasty ,by lubczyk mógł swobodnie rosnąć. Wypoczywać będę jutro.
Tymczasem pozdrawiam życząc udanej majówki
Ja wróciłam do 6 godzin różnicy. I do wstawania o barbarzyńskiej porze.
Ale do przyszłego tygodnia się przestawię.
Mała bardzo się ucieszyła na mój powrót. Miło.
Mały urósł bardzo. Poznać mnie nie poznał, bo to nie ten wiek, ale po głosie wiedział kto zacz.
6 maja będzie miał pół roku, kiedy to przeleciało.
Witam serdecznie, j porannie
Ostatnio mimo tych wolnych dni nie miałam czasu żeby poczytać więc dziś zaczęłam dzień od kawy i mojego ulubionego miesięcznika. Póki co świeci słońce ale niestety zapowiadają szybkie zachmurzenie. Na dziś zaplanowałam farbowanie włosów - nie przepadam za tym (delikatnie mówiąc) ale trza, to trza
Planów obiadowych brak. Jak nie ma Połówka, to stawiam na spontan Chyba zrobię jakąś michę surówki z dodatkiem fety i już.
Słuchajcie - zaczynam odliczanie Do urlopu został mi równy miesiąc Jupi!!!
A póki co....zapraszam na kawę z ciepłym, spienionym mlekiem.
Dobrego dnia
Witam majowo, Dziś u mnie nie jest już tak pięknie, wiosennie. Pada deszcz, jest on chyba bardzo potrzebny, ale niektórym świętowanie zepsuł.
Ja wczorajszy dzień też miałam zepsuty, bardzo źle się czułam - wyższe ciśnienie, dziwny ból głowy, do tego stopy jakieś opuchnięte. Praktycznie cały dzień przespałam.
Zobaczymy jaki będzie dziś. Obiad muszę jakiś wykombinować, tzn, drugie danie, bo mam zupę pieczarkową. A na drugie mam zrobić schab w sosie cebulowym i jakąś surówkę, zapewne znowu sklecę tą mizerię po szwedzku, bo bardzo nam smakuje /ogórek, rzodkiewka i mix sałat, do tego odrobina śmietany słodko-kwaśnej/.
Kawa i herbata podana, zasiadajcie i się częstujcie.
A, z głośnika leci też cichutko muzyka, same majowe melodie, na początek "Małgośka".... To był maj, pachniała Saska Kępa....lalalalalala...
Dobrego dnia.
Oj, jak zazdroszcze Ci tego urlopu.
Szczerze mówiąc ...ja też sobie zazdroszczę Już się nie mogę doczekać
Szczesciara ,licze zToba dni do wymarzonego urlopu(chociaz za Gecja nie przepadam)
U mnie majówka dopiero na koniec maja, wtedy sobie pojedzieny w bliski świat, ostatnia szansa na wykorzystanie mojego czlonkowstwa i darmowe wejście do zoo gadów (raptors center).
I za tydzień jedziemy znowu do Williamsburgu, do parku rozrywki oraz trochę pozwiedzać.
A w tą sobotę przegląd samochodu męża oraz wyjście na steki, moje urodzinowe.
Wczoraj był ciężki dzień w pracy.
Mały źle zniósł szczepienie.
Niby był zdrowy, a jednak podziębiony, ale to stan od trzech tygodni.
I zastrzykowe wirusy wyzwoliły chorobę- temperatura, cieknący nos, kaszel.
Nie spał, nie jadł tylko kwilil z zamkniętymi oczami. Tak mi było go szkoda, aż na łzy się zbierało.
I do tego długi dzień, prawie 13 godzin.
Witajcie czwartkowo :)
Tak mi sie skojarzylo z obiadami czwartkowymi ;D
Jak juz mowimy o obiadach, to ja mam karkowke zapiekana z ketchupem, ogorkami konserwowymi i cebula od Goplany :) 3 magiczne skladniki i nic wiecej sie nie dodaje, a karkowka wychodzi przepyszna i malo roboty
Do tego moje buraczki i ziemniaki i obiad wychodzi jak ta lala
Pogode dzisiaj mamy piekna i robie prania, bo jutro trzeba ugoscic na tydzien, co prawda jednego goscia, ale zawsze, wiec goscinnosc musi rownac sie z czystoscia
Ciekawa jestem gdzie jest Smosia, mam nadzieje, ze niebawem sie odezwie
Trzymajcie sie cieplo i zdrowo
A ja myślałam, że dziś cały dzień środa, a to widać tylko do południa była środa, a po południu już czwartek...
Ja dziś miałam gości niespodzianie na obiedzie, ale już pojechali do Katowic, a stamtąd lot do Egiptu.
Nadii znudziła się majówka...
Do Katowic mówisz, tzn Pyrzowic. Często tam bywam ,choć lecieć nie miałam jeszcze okazji. To zaledwie 14 km ode mnie ,no i mieszka tam mój chrześniak. Podobnie jak większość mieszkańców zrobił ze swej połaci parking dla klientów podróżujących samolotem ,a nie mających gdzie zostawić samochód.
Wiesz Alman, ze dopiero dzisiaj sie domyslilam, ze wczoraj byla sroda
No niestety starosc nie radosc... Nieraz myla mi sie lata, miesiace a o dniach nawet nie wspomne hihihi, chyba tak szybko leca, ze za nimi nie nadazam
No to wypijmy za bledy jak zaspiewal Rynkowski
Starość nie radość, młodość nie wieczność!!!
Cieszę się ,że smakuje Ci ta karkówka ,jest bardzo prosta i pyszna. Dawno jej nie robiłam, choć rodzinka podpytuje
Smosia pewnie spędza iście majówkowo czas ,że nie ma czasu zaglądnąć do kawiarenki U mnie dziś był biały barszcz na obiad i to na razie tyle. Na dworze zimno, w domu też, nic tylko nos pod koc i herbatkę popijać. Nawet ptaków nie słychać, wszędzie cisza jak makiem zasiał.
Witam majowo i majówkowo, wszak majówka dla niektórych jeszcze trwa. No i dobrze, że nadal się bawicie, bo zdążyłam przed Wami żeby przygotować kawę i herbatę. Częstujcie się.
U mnie dość chłodno i pochmurno, jakaś bardzo nieudana ta wiosna, a człowieczek czeka na nią cały rok.
Dziś będę się chyba lenić, M przeziębiony i zależy przykryty po kokardy kołdrą, a ja... ja będę się obijać.
Wpadnę później i ewentualnie dorobię jeszcze napitków, by nie zabrakło dla nikogo.
Trzymajcie się zdrowo.
U mnie podobnie z tą wiosną.
Kto to słyszał, aby w maju włączać ogrzewanie.
Dzisiaj obudziłam się w lodówce.
Na górze przełączyłam na ogrzewanie, na dole włączyłam kominek.
W pracy sajgon, dwójka chora, marudna, trzeba przetrwać.
Ciekawe czy mnie złapie też.
Zważywszy, że to ciągnące się przeziębienie u nich, to może już nie zarażają. Co ma być to będzie.
Kończę kawę i spadam do pracy.
Maj ,a ja jakaś depresyjna jestem. Dziś w końcu pojechaliśmy z autem do naprawy ,a gość obejrzał i mówi ''ja się za to nie biorę''. Jakby nie mógł tego powiedzieć wcześniej. Pojechaliśmy do blacharza z mojej miejscowości ,a on na dzień dobry zaśpiewał 10.000 zł. Spodziewałam się, że będzie to kilka tysięcy ,ale nie aż tyle. Tato był jeszcze u innego blacharza, ma jutro do nas podjechać na oględziny, ale ,że będzie taniej ,już przestałam wierzyć. I takie życie ,jak się nie polepszy ,to się po*ieprzy.
Goplano, to całkiem jak ja. Wiosna przecieka mi między palcami, a ja nie mogę się obudzić do życia. Podobnie było rok temu. Nie wiem co się dzieje. Ty choć masz powody, bo jak takie coś spadnie na człowieka znienacka, to trudno o dobre samopoczucie. Ale powiem Ci, że to wszystko nieważne, ważne jest zdrowie, a resztę da się jakoś powoli posklejać.
Witam majowo. Nie wiem, czy jeszcze świętujecie, czy też nie smakuje Wam robiona przeze mnie kawa, ale jakoś bardzo tu pusto.
No nic to, świeża kawa i herbata z pigwą podana.
U mnie dziś chyba będzie dzień słoneczny, mówię chyba, bo na razie się przeciera /tak się powie?/.
Mój M nadal ma lekki katar, czyli jest obłożnie chory, więc ja muszę siedzieć w domu, bo nie mam z kim pojechać na działkę, a przecież nie pojadę na "dziewiczym" niemal prawku...
No to trzymajcie się zdrowo.
Dzień Dobry
Nie świętujemy. Migrena mnie dopadła z tego wszystkiego. Mam nadzieję, że ''oddychnę'' na wycieczce. Za tydzień jedziemy z córką na 3 dni do Gietrzwałdu ,Świętej Lipki i jeszcze gdzieś ,dokładnie nie pamiętam, musiałabym zobaczyć plan objazdowy. Już w lutym się zapisałyśmy jak ksiądz w naszej parafii ogłosił wyjazd. Nigdy tam nie byłam, a zawsze chciałam być ,więc w końcu jak nadarzyła się okazja to chętnie korzystamy
Poza tym nastawiłam na barszcz czerwony ,do tego będą całe ziemniaki jak za dawnych lat się u nas jadało. Chętnie machnęłabym jeszcze jakieś ciasto z rabarbarem, ale niestety u nas jeszcze nie ma. A mój ,od czasu jak zdegradował go grad, przestał całkiem rosnąć..
A jeśli chodzi o kawę ,to bardzo chętnie się napiję,może ulży choć trochę mojej głowie. Podobno dodatek plasterka cytryny do kawy niweluje ból głowy. Zobaczymy. To na razie tyle. Zaglądajcie dziewczyny i piszcie co u Was
Piątek, piąteczek, piąteluniek. Jupi!
Witam w szary i bardzo wietrzny dzionek. U Was tez tak jest? W moim rejonie w sobotę ma być deszczowo a w niedzielę słonecznie. Dobre i to
Po pracy śmigam do fryzjera - czas podciąć włosy.
Ogólnie godziny gdzieś mi uciekają i ciągle jestem zaskoczona, że dzionek się skończył. Może w weekend zwolnię...? Hm...powinnam trawę skosić ale jak będzie mokra, to znów tego nie zrobię.
Wracam do papierów na biurku.
Dobrego dnia
Informacja, którą dzielę się z amatorkami ogrodnictwa... wypróbowana.
Pisałam kiedyś, że moje sadzonki pomidorów jakieś mizerne. Trafiłam na jakąś stronę, chyba po czesku gadał facet, no i zalecał podlać takie mizerne sadzonki pomidora mieszanką wody i mleka. I tak zrobiłam.
No i pomidory w kubkach rosną w oczach. Podlała w odstępach 7-dniowych już 2 razy, jeszcze podleję chyba raz za kilka dni.
A oto specyfik - 100 ml świeżego mleka + 1 l wody
Moje sadzonki ustawione sa na slonecznym parapecie i rosna jak na drozdzach, bo maja cieplo i swiatlo, natomiast te ktore zostawilam na dworze sa male i mizerne.
Dzieki za rade i za przypominanie, bo pamiec jest zawodna
Smakosiu, prawda, czas zaiwania jak oszalaly.
Już tydzień jak wróciliśmy, przeleciało jak mgnienie oka.
Goplano tak mi przykro z powodu samochodu.
Blacharka kosztuje majątek, niestety.
Weekend zapowiada się wypełniony po brzegi, zobaczymy jak wyjdzie realizacja, ja ile len pozwoli.
Po powrocie w garażu strasznie śmierdziało- taki zapach trupio-miesny.
Z grubsza przejrzałam okolice lodówki czy może nie zostawiłam jakiegoś jedzenia przez zapomnienie, zmieniając lodówki.
I wczoraj rano znalazłam.
Chciałam przygotować piramidę mokrej karmy dla kotów, bo teraz jadły tylko jeden smak, kilka minut przed pracą.
I znalazłam "trupa" w garażu i sobie robotę.
Nasz nieproszony gryzoń poczęstował się 4 porcjami z nowego kartonu (nie było zamknięte od góry), co nie skonsumował zepsuło się, być może odstraszając go od dalszego niszczenia.
A wydawało się, że zamknięte opakowania są bezpieczne, nic nie pachnie.
Jak głodne muszą być te stworzenia, że próbują wszystkiego.
Witam majowo. Kawa i herbata świeżo zaparzona i podana.
Wstawać śpiochy, dopóki słoneczko jeszcze świeci, bo potem ma padać i to mocno.
Dziś mam w planie upiec ciasto. Miało byż kruche z rabarbarem, ale skoro rabarbar sam nie chciał przyjść z działki, to będzie ciasto czekoladowo-bananowe. No i chciałabym coś przygotować pod jutrzejszy obiad, ale nie mam na razie pomysłu, ani też surowców, trzeba pierw na zakupy się udać.
Wczoraj posadziłam drugi rzut ogórków w kubkach, te pierwsze wybujały już bardzo na parapecie, mam nadzieję, że wysadzę, zanim zakwitną. Ciekawe byłyby takie ogórkami ukwiecone parapety.
A tak na marginesie - trzymacie w domu kwiaty na parapetach? ja nie, bo szczerze nie znoszę kwiatów w oknach, więc u mnie parapety puściutkie też... no, za wyjątkiem wiosny i sadzonek wszelakich, ale to już niedługo się skończy.
No to miłej soboty i efektywnej roboty życzę.
Witam sobotnio
U mnie kwiaty na parapecie są w kuchni i w salonie. Najbardziej jednak lubię kwiaty ,jak np. teraz bzy w wazonie na stole. Nie dość, że ładnie wyglądają to pachnie w całym domu. Na zakupach byłam wczoraj ,a i tak nie kupiłam wszystkiego co chciałam. Ale tak to jest, jak wyjeżdżam na zakupy z mężowskim. Myśli, że w 5 minut wrócę z pełnymi siatami. No cóż trzeba to jakoś przetrwać, dopóki mój samochód ''nie wydobrzeje''. Z jednej strony cieszę się, że mieszkam na wsi, bo spokój, cisza, a z drugiej wszędzie daleko. Do najbliższego sklepu mam prawie 3 km, a w rowerze jak się okazało mam przebite koło.
A poza tym dziś mam barszczu ciąg dalszy. Dogotuję tylko ziemniaków.
To na razie tyle Miłej majówki i więcej pogody, bo coś chłodno na dworze
A skoro pogoda nie bardzo ,to tym bardziej wchodzić do kawiarenki na pogaduszki, choć ja akurat zamierzam dziś oglądać transmisję z koronacji Karola III
Po to wymyslono parapety, zeby na nich staly kwiaty i ziola
Ja nie mam parapetów, problem ustawiać czy nie z głowy.
W Polsce od czasu kotów nie miałam niczego na parapetach, chyba, że skład przydasi, choć to bardziej dzieci. W każdym razie w płaskim wymiarze, nie było widać z zewnątrz.
Planowałam rośliny na tarasie, głównie zioła, ale nie podobało się im tam. A może stare nasiona.
Ja od rana zabiegana.
Ale zakupy zrobione, pranie się miedli, pościel zmieniona, zaraz ruszamy na kolejne zakupy, bo jeszcze nie wszystko uzupełnione.
Teraz pudła ochronne na gryzonie musimy popatrzeć stacjonarnie i potem w necie, gdzie tańsze.
Witajcie, nie w glowie mi majowki.Znowu zaliczylam szpital, ale po dwoch dniach ucieklam.Stary wapniak juz jestem.Wszystko mne boli, nic mi sie nie chce.Cale szczescie, ze te "rodzinne"imprezy dobiegly konca.Bardzo bliska kolezanka prowadzi tzw." opieke mobilna"i duzo jej zawdzieczam. Niestety ale ugotowac tez cos trzeba, a nie zawsze mamy na to ochote....i z tym pozytywnym akcentem dalej ogladamy tennis.Pozdrawiam Was z nadzieja,ze jutro bedzie lepiej.
Co sie stalo Basiu, ze wyladowalas w szpitalu? Trzymam kciuki, zeby nie bylo powtorek. I nawet nie mysl o tym, zes ''stary wapniak'' ale pomysl pozytywnie ze jestes mloda duchem, bo przeciez gdyby tak nie bylo, to tu by Cie nie bylo
nadiu kochana, jest zle ale nie tragicznie.Najgorsze sa dzieci........nadopiekunczyi sluzacy dobrymi "radami".My po prostu chcemy miec luz.
Basiu, nie pchaj się poza kolejką, "wapniak" już zarezerwowany...
moja koleżanka mawiała, że młoda jak jagoda po św. Marcinie.... może to lepiej brzmi?
Zdrowia życzę, wszak młodość nie wieczność, a lepiej to już było. Trzumaj się cieplutko.
Sukces.Spalam dzisiaj do 6:00 moze idzie na lepsze?Alman kochana dziewczyno masz racje....lepiej juz bylo!!!Dzieki za dobre slowo.
Skad ja to znam...
Basiu, życzę Ci szybkiej regeneracji. Wiele osób mówi o tym, że takie przejście z zimnego w ciepłe (zmiana pór roku) i przy tym ciśnienie itp. to trudny okres dla niektórych organizmów. Jak to się przetrwa, to potem już będzie dobrze. Więc trzymaj się i niech Cię nie dopadają "szare myśli".
Witam niedzielnie
Kolejny zimny dzień, ale jak tak sięgam pamięcią, w zeszłym roku maj też był zimny, za to lato upalne. Wczoraj spędziłam niemal cały dzień na oglądaniu koronacji. Historyczny dzień, zwłaszcza, że ostatnia koronacja miała miejsce 70 lat temu. Dziś wracam do rzeczywistości. Rosół się właśnie gotuje, na drugie będzie pręga ,ziemniaki i sałata ze śmietaną. Upiekę też murzynka na szybko do kawy. To na razie tyle. Pozdrawiam i zachęcam aby wpaść do kawiarenki, bo pustki niemal świecą Swoją drogą Nadii też nie ma jakiś czas, może była na koronacji pośród wielu zgromadzonych przed Opactwem? Nadia ,odezwij się
Witam majowo. Faktycznie pustki w kawiarence i jeśli mam być szczera... gospodyni majowej trochę przykro... a może po prostu do kitu z niej gospodyni, skoro nie potrafi przyciągnąć bywalców, nawet tych stałych.
Trudno, trzeba jakoś z tym żyć.
Na osłodę upiekłam ciasto czekoladowo-bananowe, przynoszę też dla Gości, częstujcie się.
Wow! Bajka, nie ciasto
Mam gosci jeszcze przez kilka dni, wiec z czasem bardzo krucho. Dzisiaj rano robilam zeberka, zeby jak wrocic z Londynu, zeby miec obiad na stole. Przyznam ze troche to meczace, ale nie jest zle
Przesylam troche fotek, gadzetow etc.
Super zdjęcia, tak coś czułam, że w czasie koronacji będziesz blisko
Bardzo fajnie, że się z nami podzieliłaś ,czekam także na relację. Tymczasem pozdrawiam Ciebie i gości
Na koronacji nie bylam i nie zaluje, bo maz byl z kuzynem i widzieli tylko tlumy i z daleka monitor w ktoryms z kolei parku, bo te pierwsze byly tak zatloczone, ze przesuwali ludzi do nastepnego. Poza tym pogoda byla do bani, deszcz i parasole to nienajlepszy widok. Kuzyn sie przeziebil a potem powoli przeszlo na nas. Goscie pojechali a my probujemy wstac z przyslowiowych kolan
I już niedziela. Koty dały pospać, do 6.30. I to nie mnie męczyły, tylko męża. Ale ja pewnie ciężki powrót do pracy odsypiam, przestawienie zawsze ciężkie. Pomijając wakacje, od końca lutego pracowałam na pół gwizdka.
Myślę co na śniadanie i kompletnie nie mam pomysłu. A lodówka pełna.
Zaraz pewnie się wyklaruje, jak zacznie skwirczec w żołądku.
Siedzę sobie na zewnątrz, słucham ptasiego koncertu.
Kupiliśmy pudła wczoraj.
Zapakowaliśmy wszystko co ewentualnie jadalne dla gryzonia, zostały puszki i szkło, tego chyba nie będzie gryźć. Kocie przysmaki, choć w grubych oryginalnych pudłach też poszły do tego kupionego, profilaktycznie.
Nawet udało mi się zrealizować wczorajszy plan, dzisiaj tylko upiekę sezamowe ziarniaczki.
Ale to po śniadaniu.
Witam poniedziałkowo
Alman wybacz, że w weekend nie zaglądałam do Kawiarenki - jakoś ciągle mało mi tego wolnego czasu. Jak robi się słonecznie, to tyle rzeczy człowiek chciałby zrobić. Ale dziś już jestem i liczę, że może został jeszcze kawałek tego apetycznie wyglądającego ciasta
Chyba dziś popołudniu skoszę trawę, bo już tak urosła, że aż mam stracha czy kosiarka sobie poradzi.
Wczoraj wystawiłam buzię do słońca i tak się opaliłam, że aż mnie zaskoczyło.
Ten tydzień zapowiada się zadaniowo. Sporo mam rzeczy do zrobienia.
Czy u Was tez jest tak zimno rano? Kiedy wychodziłam z domu były zaledwie 3 stopnie. Teraz świeci słońce więc zapowiada się super dzień.
Takiego wszystkim życzę
Witam majowo, choć za oknem prawie jesień. Chłodno, pochmurno i w ogóle nie ma to nic wspólnego z wiosną i majem.
Transmisję z koronacji oglądałam też, a jakże... wrażenia? jakbym oglądała jakąś baśń sfilmowaną. Trochę miałam mieszane uczucia, bo tu XXI w. a jednocześnie takie wydarzenia. No, ale w sumie warto było i to zobaczyć i cieszyć się, w jakich to fajnych czasach żyjemy.
Północna część kraju ma dziś słońce to przynajmniej Waś ogrzeje i trochę rozjaśni świat.
To trzymajcie się zdrowo i wpadajcie do kawiarenki na pogaduchy.
Pojechaliśmy wczoraj na steki, godzinę od domu. Bo to była najbliższa restauracja, gdzie mogłam zrealizować bonus urodzinowy (mam co roku 25 dolarów, za to, że posiadamy kartę do sieci restauracji).
Nie były złe, ale nie warte takiej długiej jazdy.
Trafiła nam się kelnerka mało rozgarnięta, było dużo pomyłek z jej strony. I wszystkie dotyczyły córki.
Najpierw grzanki z mojej sałatki, miały być osobno - ja nie lubię, a ona zje, gdy nie są w sosie, przyszły w komplecie i do tego polane sosem.
Potem dostała co innego do picia.
A na koniec zupełnie innego steka niż zamawiała, do tego trafił jej się bardziej tłusty kawałek. On był droższy.
Gdy przy rachunku zgłosiliśmy, że to nie to co zamawiała, dostaliśmy zwrot za cały jej posiłek, zamiast odjęta różnica w cenie - bo jednak zjadła z tego sporo.
W ostatecznym rozrachunku nie wyszło najgorzej dla karty kredytowej.
Witaj maj, piękny maj ...
dużo ciepła i pogody ludziom daj
Niech już będzie ciepło i słonecznie bo parapety mam przeładowane sadzonkami.
Poza tym walczę z chwastami, nadrabiam zaległości rodzinne i odkrywam ciekawe roślinki posiane przez wiatr lub ptaki - chyba przywiało do nas kiwi pstrolistne
Nie jestem pewna bo to maluszek z 2oma listkami, czas pokaże co to za samosiejka-cud i miód czy tylko chwaścik podobny do kiwi?
Jestem odurzona świeżym powietrzem, umęczona pracami roślinnymi i bardzo długo śpię, nawet w dzień. Mam nadzieję, że to zdrowy objaw, regeneracja sił po zimie a nie kolejne choróbsko.
Pozdrawiam serdecznie i zdrowia, sił oraz dobrego humoru życzę
Fotka: magnolka Zuzia powoli przekwita, szkoda ;(
Witaj Smosiu :)
Witaj nadiu
Witam wtorkowo
Trawa u mnie nadal wysoka. Ech! Nie chciało mi się wczoraj kosić, bo wiatr był taki duży, że czuło się zimno na całym ciele. Jeszcze nie zdążyłam się rozgrzać i byle powiew a ja już jestem "zgęziała". Zaliczyłam lekcję angielskiego, wyskoczyłam do sklepu i do paczkomatu i nim się oglądnęłam już była 18-ta. Co się dzieje z tym czasem?
Dziś jadę do rodziców więc powrót do domu wieczorem. No ale mam nowe postanowienie - trawę skoszę w środę A może w czwartek...? Ech, jak mi się nie chce.
Póki co u mnie 6 stopni. Maszerowałam szybko, to chłodu nie czułam. Pięknie świeci słońce. Ponoć popołudniu będzie 20 stopni
Za miesiąc o tej porze będę widać pierwszy poranek na Krecie. Jupi! Jupi!
Zabieram się za pracę.
Zrobiłam herbatę z cytryną. Ktoś chętny?
Dobrego dnia
u nas 10° az strach z lozka wstac chociaz poprawio sie moje spanie.O 6 tej jest ok,bo o 2-giel bylo nie do przyjecia.Czytam Was od samego ranka i co<<<<<<<<<<<<<<<spiochy?
Witam wiosennie, a może lepiej przedwiosennie? bo to i pogoda jak na przedwiośniu, no i cała wiosna byłaby jeszcze przed nami. Ale niestety, maj zbliża się do połowy, na termometrze 7 st. ale rano było -1 st. Co za czasy.
Działka leży ugorem, trawa rośnie, nawet nie ma ochoty się tam wybrać.
Smakosiu nie martw się trawą, na pocieszenie zapewniam, że moja jest wyższa.
Dziś muszę wykombinować jakąś zupę, no i coś bezmięsnego dla siebie, chyba zrobię sobie naleśniki z serem.
A jutro może w końcu na działkę? nie wiem jak to będzie, jakaś kiepska jestem, bezsilna, a do tego boli mnie prawy bark i prawe kolano... coś felerną mam tą prawą stronę. Smarowałam Voltarenem, teraz przeszłam na Amol, ale jakoś efekty słabe. No cóż, młodość nie wieczność w praktyce.
Smakosia zaparzyła herbatę, więc ja dostawiam dzbanek kawy, częstujcie się, opowiadajcie co u Was... o wszystkim.
Trzymajcie się zdrowo.
I już 9 maja.
Świętowany przez wiele lat dzień zwycięstwa.
Przypomniał mi się wierszyk:
Dzień zwycięstwa, maj zielony
Białe pachną bzy. Usiadł dziadek zamyślony
Pomyśl z nim i Ty.
Dalej średnio pamiętam.
A jak już przy wierszykach, to ciągle w głowie mam wiersz mojej babci.
Maj to miesiąc Bożej Matki
Dla niej w maju kwitną kwiatki
Dla niej w maju ziemia cała
W piękną zieleń się przybrała.
Bądź pozdrowiona Matko Jezusa
Najlepsza ze wszystkich matek.
Strzeż nas jak kiedyś strzegłas Jezusa
W serduszkach polskich dziatek.
Dzisiaj wraca rutyna, Mała idzie do szkoły.
Miejmy nadzieję, że zwalczyli wirusa.
Bo trzyma ich już długo, co się poprawi, to chorzy na nowo.
Brawo Ekkore,nie wiem czy to starosc czy jakies objawienie.Czesto jak rano wstaje to tez przypominaja
mi sie "babcine "wierszyki i spiewam komunistyczne piosenki. Moj maz mawial, ze z moim sluchem cos nie tak.....odrozniam czy graja czy nie.No nic trzeba sie brac za obia.Goplana, tak mi narobilas apetytu...ze chyba w tygodniu tez rosol machne.
Witam majowo, mimo 2 st. za oknem.
Mam nadzieję, że lada dzień sytuacja się zmieni i jeszcze wiosna buchnie majem.
Dziś mam w planach wyjazd na działkę, aż boję się myśleć co tam jest. No zobaczymy.
Na razie czekam, aż temperatura pójdzie w górę.
Kawa i herbata świeża podana, częstujcie się i opowiadajcie co u Was.
Trzymajcie się zdrowo.
Jak wierzyć termometrowi, to jest u nas 15 stopni. Słonko świeci ,ale powiewa raczej chłodny wiaterek. Pomału przygotowuję się do wycieczki, na którą jadę już w piątek o 5:00 rano. To tylko 3 dni, a przygotowania jakby na tydzień. Mężowski zostaje z synkiem i muszę wszystko naszykować, bo inaczej jak dziecko we mgle.
A w tej chwili myślę, co upichcić na obiad. Będzie albo krupnik albo szczawiowa, ale chyba raczej to drugie. A teraz czas na herbatę i to bardzo gorącą z miodkiem i cytryną. Coś mnie drapie w gardle. Od czasu choroby w grudniu ,coś często mnie łapie gardło. Tak to jest jak antybiotyki popsują odporność.
A tymczasem co u Was?
Nic nowego,stara bida.14° i zowu pada.
Hej.
Dzisiaj rano przed pracą jakoś czas mi się skurczył, wszystko było jakieś opóźnione.
Nie wiem jak to zrobiłam.
Rok temu kupowałam takie korki do środka rezerwuaru z wodą, one się podnoszą w momencie spuszczania wody, a potem trzymają ją w środku.
Z czasem są mniej szczelne.
I właśnie rok temu wymieniałam, mąż był wtedy w Polsce, więc na mnie spadło to, były dwa w zestawie, zużyłam jeden.
I do tego jak sprawdziłam historię zakupów to kupiłam dwa różne zestawy, nie wiem czy oddałam jeden, bo nie pasował. W każdym razie amba zjadła, nie ma, gdzie ewentualnie powinno być.
Zapewne jak zakupię nowe, zaraz znajdę te stare.
Bo górny kibelek zaczyna przeciekać. A to uciekające pieniądze na wodę.
Witam czwartkowo
Aż musiałam zerknąć na kalendarz przed napisaniem powitania. ktoś mi chyba ukradł środę Co się dzieje z tym czasem...?
Wczoraj po pracy weszłam do zaprzyjaźnionego sklepiku ekologicznego i tak od słowa do słowa...mówie sprzedawczyni, że lecę do domu, bo czas wreszcie się zmobilizować i skosić trawę. Dodałam, że ciągle szukam wymówek żeby tego nie robić. A ona na to, że mam dać jej rosnąć, bo tam jest dużo żyjątek i one się chowają a potem przychodzą ptaszki - dziób, dziób... Tak mi nagadała, że znów miałam pretekst i oczywiście kosiarka nadal jest nietknięta Jej, co za lenistwo Może dziś???
U Was też są takie wiatry? Przez trzy dni głowę chciało "urwać". Dziś już powinno być trochę łagodniej. Zobaczymy.
Planów obiadowych nie muszę robić, bo kupiłam wczoraj dużego kalafiora więc mam co jeść do piątku Idę na łatwiznę. Ale co tam! Lubie kalafiora więc mi to odpowiada
Dobrego dnia
Witam prawdziwie majowo, bo słońce świeci i temperatura wzrosła, w tej chwili 12 st.
Wczoraj byłam na działce i dziś czuję się... prawie cudownie.
A na działce bzy pięknie się rozrosły i zapach roznosi się dookoła, złotlin też pięknie zakwitł i całe krzaki pysznią się żółciutkimi różyczkami. Za chwilę rozkwitnie kalina koralowa, ma bardzo dużo kwiatów, no i azalie, też na razie w pąkach. Pąki ma też rododendron, piękne prawie bordowe, aż ciekawa jestem, bo mimo, że ma już wiele lat, to jeszcze nigdy nie zakwitł. Zgubił po zimie jednak trochę liści z jednej strony, nie wiem czemu? czyżby zmarzł z jednej strony tylko?
A poza tym... na całych połaciach trawa...aż wstyd, podczas gdy u sąsiada prawie wygolona. A ja robotnica, nawet fotek nie zdążyłam zrobić.
Smakosiu, jeden z profesorów URz napisał list otwarty do władz miasta i wytknął, że ujrzał gdzieś na skwerkach kosiarki koszące trawę. Też pisał, że różne żyjątka i chyba wzywał, by do 15.05 nie kosić... i dopiero teraz widzę, że moja Sp.Mieszk. zaczyna kosić, a miasto chyba nawet jeszcze nie...Ja też taką wymówkę mam, ale te kleszcze...
Dziś wypatrzyłam jedną zawiązkę kwiatową na cukinii na parapecie...ale heca...kiedy ja to posadzę? mój M coś niedomaga i nie chce jeździć na działkę /nawiasem mówiąc, nigdy się nie rwał, nie przepada...taki typ/.
A ja uwielbiam... i jak to rozwiązać?
Zostawiam kawę i herbatę. Częstujcie się i zaglądajcie, bo jakoś tak cichutko.
Trzymajcie się zdrowo.
Witam w ciepły majowy czwartek
Nareszcie cieplutko i przyjemnie. Mam nadzieję, że taka pogoda będzie także na wycieczce. To już jutro Bardzo się cieszę, bo ja lubię wyjazdy, choć niestety nie mogę zbyt często. Dziś także odbieram samochód z naprawy, tzn naprawiony na tyle, żeby było można jeździć. Jeszcze muszę załatwić przegląd. Potem zrobić zakupy. Wszystko na wariackich papierach. Póki co kończę, bo muszę przygotować sporo rzeczy, żeby mąż miał wszystko pod ''nosem''.
Pozdrawiam majowo ,dodam ,że bzowo, bo bez zaczął w końcu intensywnie pachnieć
Coś nie mogę się dostosować do godzin pracy.
Jestem zmęczona bardzo.
Ale po długiej labie to normalne.
Jutro ostatni dzień.
Znalazłam zakupione zatyczki toaletowe, Wymieniłam, gdy mąż poszedł do kina.
Dostał ofertę przejścia na abonament roczny (płacony miesięcznie), za darmo - jeżeli ileś tam biletów zakupi. Miesiąc nam wyciekł, jak byliśmy w Polsce, więc teraz musi się sprężać, bo tylko do czerwca, mam nadzieję, że do końca miesiąca, bo tylko na maj ciężko będzie.
Ja w tygodniu na pewno nie pójdę, a w weekend teraz wyjeżdżamy i za dwa tygodnie znowu.
Piątek, piąteczek, piąteluniek!
Jeszcze parę godzin w pracy a potem weekend
Melduję wykonanie zadania! Trawa skoszona Uf! Lenistwo zostało pogonione.
Paskudnie się kosiło, bo jak trawa taka wysoka, to kosiarka zaczyna się "dławić". Oj, duuuuużo tego było.
dziś po pracy umówiłam się z koleżanką na kawę więc dzionek zapowiada się przyjemnie ale zarazem zleci bardzo szybko. A skoro mowa o pędzącym czasie, to słyszałam taki wywód, że dlatego mamy takie odczucie, bo jesteśmy przebodźcowani. Robimy wiele rzeczy i otaczamy się natłokiem informacji z TV i internetu, mamy wiele połączeń telefonicznych itp. To nam nie pozwala skupić się na tu i teraz - ciągle pędzimy. Pewnie coś w tym jest.
Życzę miłego i "wolniejszego" dnia
Witam majowo. Smakosia zmobilizowała i mnie. Dziś też planuję koszenie, nawet M wyraził wolę pojechać na działkę, mimo, że kręgosłup mu doskwiera. No cóż, kosił nie będzie, ale przynajmniej pojedzie i będzie, bo sama jakoś nie czułabym się tam spokojnie.
Co to się porobiło w tym świecie, przecież jeszcze kilkanaście lat temu jeździłam też sama autobusem MPK i pracowałam sobie spokojnie, mąż przyjeżdżał po pracy po mnie, a teraz ... strach się bać...
Dziś planuję zrobić kilka fotek, to może przywiozę trochę "wiosny".
No to trzymajcie się zdrowo.
Witam piatkowo :)
Kuruje sie jak moge, siebie i moja rodzine. Syropki z kwiatow i owocow czarnego bzu poszly w ruch, do tego 3 razy dziennie miod z propolisem po 1 lyzeczce. Czuje poprawe, bo gardlo juz nie boli, ale zmeczenie wciaz odczuwalne.
Pogoda u nas deszczowo-sloneczna a czasami jakies burze.
Za to wszystko kwitnie: bzy, konwalie i pachnie nieziemsko
Dziewczyny nie wiem po co kosicie trawe. Odkad nie kosze trawy, trawa juz tak nie rosnie jak szalona i dookola jest ladnie i zielono, tak jak byc powinno.Wsrod trawy rosna mniszki i inne ziola, pszczoly i inne zapylacze przylatuja i dusze czlowieka raduja
Pozdrawiam cieplo
Wstawiam kilka fotek z mojego ogrodu radujacych dusze i cialo
To ostatnie zdjecie, to mlode oregano :)
U mnie to obowiązek, wpisany w zasady osiedla. Jedyny jaki mamy. Trawa jak głowa szeregowca musi być. Zresztą nie tylko na naszym osiedlu, wszędzie.
Tylko tereny polesne zostają zarośnięte, do momentu budowy na konkretnej parceli.
Zbyt dużo niebezpieczeństw czyha w takiej wyrośnietej - węże, żółwie, kleszcze, pająki, mrowki.
Pewnie jeszcze coś tam by się znalazło.
Jeszcze aligatory mogą się trafić.
Mój mąż wydmuchał sobie mrowisko w powietrze w poniedziałek, ciutke go pożarły, swędzi do dzisiaj.
A to tylko zwykłe mrowki a nie fireants.
Jakie to wszystko piękne! Konwalie, to moje ulubione, wiosenne kwiatki. Miałam z nich bukiecik do komunii i zawsze patrzę na nie z sentymentem. Pachną prześlicznie. Ech!
Jeśli chodzi o trawę, to też bym jej nie kosiła gdybym nie musiała. U nas to obowiązek. Osoby, które mieszkają na parterze zobowiązały się do tego.
Dzisiaj wolne. Hurra!.
Dawno się tak nie cieszyłam, jakoś trudno mi się wdrożyć.
Wykorzystam na zrobienie czegoś lub na lenia.
Po południu idę na ploty do koleżanki.
Jutro w drogę. Się śmiejemy, że kolejne świętowanie moich urodzin i początek mężowskich.
A co...
Witam sobotnio
Przychodzę z kawą że spienionym mlekiem - mmmm... jak pachnie
Ale wczoraj grzało słońce. Po pracy umówiłam się z koleżanką więc miałam okazję na spokojnie rozejrzeć się dookoła i zobaczyć jak fajnie ludzie spędzają czas. W moim mieście jest takie miejsce, gdzie często robione są festyny a jak ich nie ma, to plac jest tak ogromny, że każdy tam znajdzie przestrzeń dla siebie. To są Jasne Błonia - usytuowane praktycznie w centrum miasta. Kiedyś nie wolno było deptać trawników a teraz całą przestrzeń tętni życiem i zieleń mimo deptania wygląda na zadbaną. Można? Można!
Po drodze natknęłam się na jednym z placów na stare, powyginane drzewo a pod nim gołębie zrobiły sobie siedzibę wytchnieniową od słońca. Fajnie to wygląda, jak kury w kurniku
Ooo, ktoś mi wypił kawę To znaczy, że teraz czas na herbatę i gazetę. Jeszcze wczesna pora więc serce się raduje, bo przed nami kawał dnia i to ze słońcem na niebie
W planach mam ogarnąć trochę mieszkanie i zmianę pościeli.
Na obiad kalafior, który miał być już w czwartek zjedzony a jeszcze nawet go nie napoczęlam
Udanego dnia!
Witam majowo. Wczoraj udało mi się być na działce i... skosić trawę. Ależ miałam robotę, trawa duża, kosiarka nie dawała rady miejscami, w końcu całkiem przestała działać, kończyłam taką podkaszarką i też co chwila siadała. No, ale jakoś zmęczyłam.
Dziś też jadę, ale będę już robić to co lubię, czyli posadzę ogórki, cukinie i fasolkę szparagową, bo całkiem o niej zapomniałam.
Takie wyjazdy to ja lubię.
Wieczorem upiekę ciasto z rabarbarem.
A poza tym wszystko po staremu. Trzymajcie się zdrowo.
I jeszcze kilka zdjęć, wczoraj udało mi się zrobić.
Uwielbiam te ciemne bzy, sa cudne!
Alman a te dwa pierwsze zdjecia to co to sa za zolte kwiatki?
Nadia, to krzew o giętkich łodygach, a nazywa się Złotlin.
Teraz obsypany kwieciem, a w tym roku wyjątkowo.
Dziekuje za odpowiedz, sa piekne :)
Teraz wiem, gdzie jest slonce
Fotki swietne
My za trochę dłuższą chwilę w drogę. W Williamsburgu ma padać, ale przesunęło się na popołudnie, to może damy radę.
Ja wczoraj pojechałam do sklepu po suhi na obiad. Mamy stanowisko, gdzie robią na bieżąco, a w piątek jest za pół ceny.
Co prawda zmieniło się sporo od początku tej promocji, nie wszystkie suhi podlegają obniżce teraz, skład tych tańszych bardzo ograniczony, więc i tak skusiłam się na jedne w pełnej cenie.
Przy okazji wypatrzyłam rabarbar, holenderski. Musiałam kupić.
Od razu upiekłam ciasto, super wyszło, dziś będzie na śniadanie.
Ploty z koleżanką były super.
Dopadła ją rwa kulszowa, najprawdopodobniej, już ponad tydzień trzyma, zaczęła rehabilitację, w nadchodzącym tygodniu ma rezonans.
Z kobiety fit, zrobiła się ledwie chodząca, tylko po domu jeszcze.
Męczy ją to strasznie, bo on chodziła codziennie - marsz po 5 mil, to jest coś z 8 km. I boi się, że nie da rady wrócić do sprawności, ona ma 65 lat już.
Witam wiosennie i majowo, bajecznie majowo.
Wczoraj popracowałam nieco na działce i od razu lepiej się czuję, przynajmniej psychicznie, choć fizycznie też może być.
Posadziłam drugi rzut ogórków, cukinię i cynie. Podlałam trochę, bo niby miało padać, ale deszczu nie widać , więc nie wiem jak te roślinki przeżyją.
Dziś piękna pogoda i jak wynika z zapowiedzi tv w moim Rzeszowie najcieplej, bo 24 st. będzie w ciągu dnia.
Do kawusi przynoszę Wam ciasto kruche z rabarbarem. Dobrze smakuje, choć może aż tak pięknie nie wygląda, ale gwarantuję, że w smaku ok, no i ta duża ilość rabarbaru. Dałam aż 1,5 kg, bo skoro mam swój ekologiczny, to co będę żałować.
No to miłej niedzieli życzę, a ja jeszcze do kuchni się udaję. Dziś na obiad będzie barszcz czerwony z jajkiem, na drugie kotlety z udek kurczaka, ziemniaki i młoda kapusta ze śmietaną i koperkiem /taką robiła moja Mama...pychota/.
Ale kusisz Alman, wlasnie bym sobie cos zjadla takiego, zapach az tutaj dolecial
Ale bym zjadła takiego ciasta. Jak tylko pokaże się rabarbar na pewno upiekę. Twoje wygląda wspaniale. Do tego kubek cappuccino i niebo w buzi
Wczoraj dzień na świeżym powietrzu, w parku rozrywki. Deszcz się rozmyślił do wieczora.
Przedstawienia były średnio ciekawe, teraz już ludzie przychodzą dla karuzel, a słuchają do przysłowiowego kotleta.
Mieliśmy bilety na nowy Rollercoaster, całkowicie w budynku, którego premiera będzie za tydzień dla wszystkich, w ramach naszego rocznego biletu, tylko dla posiadaczy jego. Z zewnątrz nie wyglądało, aby dużo ludzi było w środku, mąż poszedł a ja czekałam na niego 55 minut. I humor mi się zważył, jakoś nie czułam radości.
Mąż mówił, że niby strasznie nie było, ale jak chciał iść drugi raz, wtedy oddał mi telefon i portfel. Dobrze, że nie poszłam z nim za pierwszym razem. Tym drugim wrócił, bo kolejka była na grubo ponad godzinę czekania. Jak byśmy razem poszli, wtedy inaczej by było, ale ja nie lubię tego.
Potem poszliśmy do meksykańskiej knajpy.
Zamiast ulubionego taco wzięłam pełne danie. Jakie to dobre było, a jakie wielkie. Dawno się tak mocno nie objadlam, ryż i fasola zostały, krewetka dałam radę.
Do tego margarita z owocem kaktusa.
Ostateczna celebracja moich urodzin zakończona.
Alman piękne to Twoje ciasto.
Z rabarbarem zawsze najlepsze. Jak zjemy to nasze, to też muszę kupić kolejny rabarbar, o ile będzie jeszcze.
Zdjęcie wejścia do rollercostera
Bocianie gniazdo - na zywo :)
https://www.youtube.com/watch?v=4WaX0XTOXQo&ab_channel=zambrow_org
Wracając z Warmii i Mazur mogłam podziwiać spacerujące po łące i polach boćki i to bardzo blisko drogi. U nas nie ma na co dzień takiego widoku, może dlatego, że ostatnio było zimno i biedaki marzły na gniazdach.
Witam deszczowo :)
ale dość ciepło, jak wiosną ma być.
Deszcz nam potrzebny, byle nie za dużo.
Prace w ogródku ruszyły posadziłam pod płotem fasolkę szparagową tyczną,
maliny prawie bez chwastów, 1ną borówkę amerykańską wykopaliśmy z gleby bo marnie wyglądała - siedzi w donicy, super ziemię dostała, może odbije i zacznie rosnąć jak pozostałe wtedy pomyślimy gdzie ją na stałe posadzić.
Pomidorki, cukinie i seler, ogórki do kiszenia rosną w kubeczkach.
Fasolka szparagowa kolejny raz nie wykiełkowała. Nie umiem jej pędzić w domu, może za mocno podlewam?
** Na wzmocnienie pikowanych roślinek:
FUSY herbaciane /ja wysypuję z torebek ekspres.ale liściasta pewnie też dobra/.
Podsypuję nimi też paprotkę i pomogło, nabrała kolorku, wybujała
Poza tym praca i obowiązki, zaraz pakuję pralkę potem gary i kociary jak zwykle.
Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku ;)
Udanego tygodnia
Witam majowo, choć deszczowo.
Jak to moja babcia mawiała - wystaw głowę na deszcz majowy, włosy będą pięknie rosły. No i biegałam w tym majowym deszczu, często na bosaka, a włosy? faktycznie miałam piękne, ale czy to z tego powodu? nie wiem, bo wtedy człowiek był ogólnie piękny i młody. Teraz pozostały tylko wspomnienia i po urodzie i po młodości...
Jako że mokro, dziś siedzę w domu i leniuchuję. Muszę tylko podlać wszystkie roślinki wyniesione w większości już na balkon, głównie pomidory. Cukinie i ogórki wysadziłam, a co z yego będzie? duży znak zapytania.
Herbatę stosuję już od dawna do roślin doniczkowych, ale tylko tych kwaśnolubnych np. paprotka czy asparagus. Wysuszone torebki po zaparzonej już herbacie rozrywam i wysypuję fusy do doniczki, czasem kładę w torebce /jeśli jej nie widać/.
Dziś imieniny obchodzą Zofie, zatem wszystkim Zosiom wszystkiego co najlepsze życzę.
Trzymajcie się zdrowo.
Tak Zosiom wszystkiego naj, naj albo i jeszcze lepszego
Babcie zawsze mają rację, nawet jak jej nie mają.
Moje, obie wyjątkowej urody /nie, ja nie jestem do żadnej podobna ;((/
dbały tylko o bezpieczeństwo i nasze brzuszki.
Mam to po nich - wyglądam jak wyglądam, nic nikomu do tego...
O deszczu pamiętam: pomaga rosnąć roślinkom i dzieciom
Po herbacie nawet cukinie i pomidory wyładniały, podsypałam po łyżeczce, więc odczyn nie ma większego znaczenia.
Dzięki
Trzymam się, trzymam jak najdalej od głośnych i napastliwych /jak radzi mądra 'Dezyderata śpiewana dawno temu w krakowskiej Piwnicy 'baraniej/.
Polecam cały tekst, bo warto poczytać albo posłuchać pięknej wersji śpiewanej.
Fotka: żółta azalia i purpurowy różanecznik /kupione w Wojsławicach/.
Witam niezapominajkowo
Dzisiaj jest Dzien Niezapominajki a to pewnie i dla Goplany zyczenia poplyna, bo to ona tutaj przypomina wszystkim o wszystkim
Nie zapominajmy tez o zimnej Zosce Wszystkim Zosiom, Zosienkom, Zofiom skladam serdeczne zyczenia
Natomiast ogrodniczek zapytuje jak sadzicie cukinie? Bezposrednio z nasion do ziemi, czy tez musi byc w doniczkach? Pomidory juz sa wsadzone do ziemi a reszta bedzie po zimnej Zosce ;0)
U nas nad ranem padalo a teraz sie rozpogodzilo i mozna zobaczyc od razu ile slimakow sie dookola znajduje
Kochani trzymajcie sie zdrowo i radosnie, ja zaraz biegne na poczte, zeby wyslac kartki na Dzien Matki i na imieniny
Pozdrawiam poniedzialkowo
https://sekrety-zdrowia.org/niezapominajki-wlasciwosci-zdrowotne/?fbclid=IwAR1ArDBeg_oIDf6f88cMQqOLsOeaT784vNa0e0-_KEmHPEnxfuK1MWWFgR0
Witam w deszczowy poniedziałek
Na Dzień Dobry wszystkim Zofiom wszystkiego najlepszego z okazji imienin.
Wczoraj o północy wróciłam z Warmii i Mazur. Jestem zachwycona klimatem, pogodą która dopisywała nam przez cały pobyt. Za te 3 dni zwiedziliśmy do makimum ile się dało. A oto kilka fotek
Ale ten czas gna, już połowa miesiąca.
Wczoraj mieliśmy bardzo fajny dzień. Niby gorąco, ale z przyjemnie chłodzącym wiatrem.
Byliśmy u srebrnika, u stolarza meblowego i takiego co domy buduje (dekarz - choćon to chyba tylko od dachów, ale pewna nie jestem), w perukarni, warsztacie robiącym wykonczenia (schody, drzwi, okna) oraz w miejskim ogrodzie domowym.
Z ciekawostek dnia.
W tamtych czasach posługiwano się srebrnymi monetami, o próbie powyżej 900.
Wzorem był hiszpański dolar (stąd potem amerykański). Aby uzyskać pół dolara albo ćwierć dzielono monety na odpowiednie części.
Stolarz do dzisiaj robi meble na zamówienie, komoda z nadstawką kosztuje 26 tysięcy dolarów, na warsztacie, w robocie mieli jeszcze klawesyn.
Aby peruka pasowała zawsze, głowa musi być ogolona do zera, bo włos za każdym razem rośnie inaczej.
Już wtedy były znane treski, zagęszczanie włosów, kolorowanie.
Dużo prościej jest użyć wełny zwierzęcej na perukę niż włosów naturalnych czy sierści- ze względu na podatność na układanie oraz kolorowanie.
Miejskie ogrody warzywne były dla dekoracji, a nie zbiorów. Pozwalano warzywom przerastać, żeby uzyskać kwiaty.
Mieszano grządki warzywne z kwiatowymi.
Mieli wyhodowana marchew- nać do pasa była, aby uzyskać nasiona.
Tyle z tego co zapamiętałam.
Fotki jak zwykle zachwycające i pełne historii. Jak masz ich więcej to poproszę.
Ja mam dużo, ale przez większość czasu nie mogę dodawać, nawet zmniejszonych, nie wiem od czego to zależne.
Wygląda jakby były jakieś limity.
Dzisiaj wyjątkowo łaskawe wielkie żarcie
Witam wtorkowo
Szaro i wietrznie ale nic to, bo od jutra powoli ocieplenie
Ale sobie pooglądałam Dziewczyny, dziękuję za fotki. Fajnie jest zobaczyć kawałek dawnego życia i kultury oraz piękne, polskie miejsca z wielką historią.
Wczorajszy dzionek w pracy miałam wyjątkowo spokojny. Momentami (jak rzadko) wyciszałam całkiem radio i słuchałam odgłosów za oknem. Tam też było jakoś ciszej. Może dlatego, że zbierało się na deszcz i ptaki gdzieś się pochowały. Ludzi było mało. Fajnie pachniało wiosną
Dziś śmigam do rodziców więc dzionek szybko zleci. mamy trochę zadań do wykonania.
Dobrego dnia
Witam prawie wiosennie, choć jakoś mgliście?
Jakaś dziwna ta wiosna w tym roku, a może lepiej powiedzieć, że w ostatnich latach. Gdzie te czasy, gdy w maju biegało się w leciutkich sukieneczkach, a i na bosaka po porannej rosie? gdzie te czasy?
A te ciepłe wieczory i nabożeństwa majowe, często pod figurami w różnych częściach miejscowości i te śpiewy pieśni Maryjnych? bardzo lubiłam miesiące majowe i wszystko, co się w ich czasie działo... nawet te paskudne chrabąszcze, które wieczorami się uaktywniały i czeto spadały z drzew na głowy, wplątując się niekiedy we włosy. Teraz nawet chrabąszczy nie ma, a z drzewa najwyżej kleszcz może wylądować na człowieku.
A tak na marginesie - czy też macie kleszcze w ogrodach? siedzą chyba na każdym krzaku nawet, gdy trawa skoszona.
Fajnie tak sobie pojechać i obejrzeć, jak życie wygląda gdzieś indziej, popróbować regionalnych potraw... W tamtych rewirach byłam wiele razy w Rajgrodzie, tam był ośrodek bankowy i w okresie letnim tam nas wywozili na jakieś narady czy szkolenia. Niewiele jednak mogłam zobaczyć, bo weźli nas z Warszawy autokarem, a potem już czas był zajęty na owe narady, a wieczory na... tańce... tak, tak, zawsze były wieczorki taneczne, żeby odreagować te wszystkie opr-y, które w ciągu dnia zarząd banku był uprzejmy skierować w stronę uczestników.
Ależ się rozpisałam... może powinnam pisać, ale co? powieści, bajki, a może... e, nie, romanse to już zdecydowanie odpadają /to żarty oczywiście/.
No to trzymajcie się zdrowo, miłego dnia.
Witam wtorkowo
Dziś od rana pogodnie i cieplutko. Można siedzieć na dworze cały dzień tak fajnie.
Już dzisiaj 16-sty jeszcze 2 tygodnie i koniec maja. Czas pędzi jak szalony, nijak go zatrzymać nie można.
A takie pytanie mam-co dziś robicie na obiad? W ogóle nie mam pomysłu. Chyba rozleniwiłam się za te parę dni. Najchętniej zjadłabym to co by mi ugotowali, ale nie ma tak dobrze. Poza tym nie wiem czemu, a śpiąca jestem okrutnie. Niby w nocy spałam, a ciągle mi się ziewa. To chyba przez te zmiany pogody. Też tak macie?
Właśnie, że niektórzy mają tak dobrze Dziś idę do rodziców a tam "mamina" pomidorowa z makaronem (kupnym). "Mamina"... czyli najlepsza na świecie
No to super ja też uwielbiałam maminą pomidorową ze świeżych przesmażonych na masełku pomidorów. Oczywiście o tej porze roku pomidory tak nie smakują, ale od czego są przeciery robione na zimę I wiesz co? Chyba mnie przekonałaś. Zrobię. Jeszcze kilka słoiczków się znajdzie w piwnicy. Do tego makaron i listki bazylii. Mniam. A jak rodzince będzie mało machnę naleśniki ze szpinakiem. Jeszcze mi opakowanie leżakuje w zamrażalniku sama nie wiem po co. A teraz napiję się herbatki ze świeżej mięty. Uwielbiam ten smak
Czyli szykujesz pyszny obiad
A takiej herbaty, to ja też bym się napiła więc polewaj Kobieto!
Pomidorówka dla mnie jak za karę.
Myślę, że znalazłam przyczynę- rosół, najprawdopodobnie nie smakuje mi na wywarze mięsnym.
Bo gotowana w zeszłym roku, na oliwie była super. Tylko jakoś nie miałam okazji potwierdzić tego więcej.
U mnie dziś na obiad będzie faszerowane jalapenio, owijane boczkiem.
Zazwyczaj to weekendowy obiad, bo trochę zajmuje czasu przygotowanie, ale papryki zaczęły domagać się utylizacji w krótkim czasie, bałam się, że nie wytrwają do weekendu. To zabrałam do pracy i wykorzystałam chwilę dobrego humoru Małego i jak wrócę do domu, to tylko do piekarnika wsadzić.
Nie chwaliłam się Wam, córka skończyła pierwszy rok magisterki.
Z najwyższą nota, jaką można uzyskać, za oba semestry.
Jeszcze rok został.
I tak dumna z niej jestem już teraz.
Przyjechało dziewczę z bazową znajomością języka, ukończyła szkołę średnią z wyróżnieniami, studia jej się trochę rozłaziły, ale to praca na kilka etatow spowodowała.
Szybko sobie przewartościowała, poukładała i zaczęła szukać takiej pracy, aby dała jej więcej pieniędzy za mniej godzin.
I znalazła- czy raczej praca ją znalazła, bo to uczelnia jej zaproponowała udział w projekcie, zgodnie z jej uzyskanym i kontynuowanym wykształceniem. Bo licencjat skończyła z rewelacyjnymi wynikami.
Ekkore, czytam i oczy mi się śmieją, a serce raduje... jak ja lubię takie mądre dzieci, dobrze się uczące i wiedzące czego chcą. Choć wykształcenie nie zawsze idzie potem w parze z dobrymi zarobkami, ale co człowiek mądry i wykształcony to jednak coś...
Gratulacje dla Córki i dla Mamusi, no i dla Taty również. Cudownie.
Dopiero teraz się pochwaliłaś!? Mamo - toż to trzeba na prawo i na lewo rozgłaszać, bo takie rzeczy cieszą jak mało co. Dzieci nie mam, ale mogę się domyślić jakie to ważne dla rodziców kiedy dzieci osiągają pierwsze, poważne sukcesy. Piękne jest to, że uczelnia też Ją doceniła. Brawo! Brawo! brawo!!! Gratulacje dla całej Waszej trójki.
Serdeczne gratulacje dla córki. Zrobić karierę w rodzimym kraju to coś a co dopiero za granicą. Pewnie jesteście bardzo dumni i słusznie. Brawo dla Was wszystkich .
Ekkore gratulacje dla corki i Ciebie oczywiscie :)
Witam środowo
Po wczorajszej "maminej pomidorówce" został tylko błogi uśmiech. jak zawsze była pyszna Popatrzyłam na talerz wypełniony po brzegi i powiedziałam - a kto to tyle zje? No i zjadłam i to nawet nie wiem kiedy
Wczoraj miałam kawałek ściany do pomalowania więc odpracowałam obiad na drabinie Dzień zleciał w szalonym tempie. Odebrałam z Vinted dwie sukienki na letni wyjazd. Niestety jedna za duża a druga na szczęście idealna - taka wymarzona. Super! Kupuję rzeczy z drugiej ręki w idealnym stanie za "taniochę" i cieszy mnie to bardzo, bo kiedy idę do sklepu i widzę te wywindowane ceny, to mam odczucie, że ktoś mnie "nabija w butelkę".
Słońce wychodzi zza chmur ale jest naprawdę bardzo zimno. To pewnie przez ten wiatr. Kiedy wreszcie będzie to ciepełko?
Po pracy mam spotkanie z przyjaciółką. Skoczymy gdzieś na kawę, ale niestety nie posiedzimy na zewnątrz a taki był plan. No trudno - co poradzić.
Dobrego dnia
Witam majowo i ... deszczowo. Niebo pokryte chmurami i mimo 15 st. jakoś niezbyt wiosennie.
Wczoraj udaliśmy się z moim M na zakupy... wzięliśmy ze sobą wózek...
o ludzie, od razu przybyło mi kilkadziesiąt lat... zakupy z wózkiem? toż to ludzie w naprawdę podeszłym wieku chodzą z wózkami na zakupy, a ja? taka młodzieżówka jeszcze też z wózkiem??? Powiem Wam, że czułam się przy tym wózku fatalnie i od razu po przyjściu do domu pobiegłam do dużego lustra, by skonfrontować to z rzeczywistością... szczerze muszę przyznać, że konfrontacja nie wypadła pomyślnie... niestety...
Moje pomidorki rosną sobie w kubkach na balkonie i mimo, że zimna Zośka minęła, nie ma warunków do ich wysadzenia. Może to i dobrze, będą owoce pod ręką.
Przez przypadek trafiłam w sieci na nagrania z zabaw tanecznych gdzieś tam w Polsce. Jejku, jak ludzie, już zresztą nie pierwszej młodości potrafią pięknie się bawić.
A jak Wy, lubicie tańczyć, lubicie zabawy? Ja uwielbiam /może lepiej powiedzieć uwielbiałam/, myślę, że gdyby nadarzyła się okazja, to poszłabym w tany jak nic, nie zważając na moje skołatane serducho i inne przeciwności losu.
No to trzymajcie się zdrowo i aby do prawdziwej wiosny... może jeszcze zdąży przyjść, wszak zostało jeszcze 2 tyg. maja.
U nas też deszczowo, zimno jak w ''najlepszym'' okresie listopada. Musiałam nos wyściubić by zrobić zakupy,to taki przenikliwy chłód,że nawet ja która raczej zimnolubna jestem to czułam się niefajnie.
Starsze pokolenie lepiej się bawi niż to młode.
Ja swojego czasu uwielbiałam wszelkiego rodzaju balety.
Mój mąż nie.
Więc odpuściłam, sama nie pójdę, a patrzeć jak go to męczy, jak pada na pysk, to szkoda moich nerwów na siedzenie, gdy nogi się rwą do tańca.
Jak impreza bez tańców, to wytrwa do rana nawet, jak trzeba zatańczyć, to zmęczony już o 22.
Kiedyś byliśmy na konferencji - coś koło setki facetów oraz z 10 bab (konferencja odnośnie ochrony fortyfikacji). Jak poszedł spać, wytańczyłam się za wszystkie czasy.
Bo wcześniej to nikt nie poprosił, bo przecież mężatka w towarzystwie osobistego i nie wypada. A może mina męża była- moje, nie rusz.
Dzień dobry o moim nocnym poranku.
Jeszcze ciemno na dworze, a zaraz trzeba ruszać do pracy, dziś pół godziny wcześniej.
Dziękuję za gratulacje dla córki.
U mnie już ciepło, choć sporo chłodniej niż w poprzednich latach.
W nocy była solidna burza.
Jako, że przyszły tydzień mam wolny, pies też jedzie na wakacje, to przedłużamy długi weekend i wyjazd już w czwartek.
Na dwa dni pojedziemy w góry, jeden dzień na dojazd, drugi na wędrówkę a trzeci na zwiedzanie trzygodzinne browaru.
Do pierwotnego pierwszego noclegu mamy i tak bliżej niż z domu. A plan zakładał byczenie się, basen i drinki- bo to urodziny męża (w czwartek, 25 będą).
Może jeszcze jakąś wędlinę machnę- w ramach wolnego, drobiową z szynkowaru.
Na przygotowanie do wędzenia za mało czasu, tym bardziej, że nie mam mięsa.
W niedzielę idziemy na przedstawienie baletowe Małej, na prawdziwej scenie (na uniwersytecie, tam się odbywają wszelkie miejskie spektakle) - tak szkoła kończy rok szkolny - spektaklem. Cieszę się bardzo.
We wtorek Olivia do weterynarza - rentgen zębów i pewnie usuwanie.
Jak to mówią drogie kocie...
Ale jak trzeba to trzeba.
Witam w majowym deszczu. Widzę, że pogoda sprzyja śpiochom, trudno wstać i wyjść z ciepłych pieleszy? Ja wstaję, mimo tego, że nie muszę, bo już się nigdzie nie śpieszę, ale muszę coś zjeść i zażyć leki, więc nie ma wylegiwania się. Smakosia też musi biedaczka wstać i udać się do pracy na wyznaczoną godzinę, także Ekkore, ale Ona żyje w innej czaso-przestrzeni i kiedy indziej wstaje.
Ja dziś idę do okulisty, trochę się boję co znowu wymyśli, a mnie się już odechciewa tych wizyt, lekarzy i w ogóle jestem "głodna" ciszy i spokoju na tym polu.
Zostawiam kawusię i herbatkę z pigwą, rozsiadajcie się wygodnie i opowiadajcie co u Was. Deszcz, więc ani praca w ogrodzie, ani spacery, ani dłuższe zakupy nie wchodzą w grę, więc pogadajmy na tematy wolne i... frywolne /ja nie tylko lubię tańczyć, ale frywolne rozmowy też lubię/.
Trzymam kciuki za tę wizytę u okulisty. Obyś wróciła uskrzydłona. czekamy na wieści
Witaj Alman ,jak tam wizyta u okulisty? ja byłam dziś u kardiologa. Byłam 7 w kolejce a wyczekałam się prawie 4 godziny ,bo komputer co rusz się zawieszał i poirytowana pani doktor po ''obsłużeniu'' mnie po prostu wyszła. Ludzie się denerwowali a wielu z nich po zawałach i innych poważnych chorobach serca. ja podobno byłam najlżejszą pacjentką i w gabinecie byłam zaledwie 5 minut. Jedyne co to mam zająć się swoim cholesterolem ,jest nieco za wysoki.
Goplano! To super wieści Cieszę się razem z Tobą. Wcześniej trochę pisałyśmy o tym cholesterolu. Warto wejść w "kalkulator" i sprawdzić te współczynniki żeby nie martwić się na zapas. Jakby co, to koktajl, który jest w moich przepisach i wypróbowałam go na sobie faktycznie działa. Piłam przez 3 miesiące, potem zrobiłam powtórne wyniki i była różnica.
Tu jest ten kalkulator https://skalkuluj.pl/kalkulator-proporcji-cholesterolu
No właśnie od razu pomyślałam o Twoim koktajlu jak tylko pani doktor przeanalizowała moje wyniki. Niestety mam też podwyższone ciśnienie. W lipcu dopiero będę miała zakładany holter całodobowy.
Też mam podwyższone ciśnienie... Do czasu holtera warto zabrać się za koktajl Ja czasami go urozmaicam. Dodaje kurkumy, pestki dyni, czasami więcej selera...itp.
Ruszyłaś z tym tematem a to jest najważniejsze. Nie zamartwiaj się, bo jak wiesz w niczym to nam nie pomaga a raczej szkodzi.
Witam czwartkowo
Nadal będę marudzić, że zimno. No bo kto to słyszał żeby w drugiej połowie maja rano były zaledwie 4 stopnie. Br! Dobrze, że nie było dużego wiatru.
Wczorajsze popołudnie z przyjaciółką było bardzo miłe. Zrobiłyśmy mały spacer w poszukiwaniu miejsca do przekąszenia czegoś i żeby było miło posiedzieć i...słabo to wygląda w moim mieście. Poszłyśmy w taką część miasta gdzie jest trochę więcej tego wszystkiego a i tak ciężko było wybrać. Jako że znudziło się szukanie wreszcie gdzieś zakotwiczyłyśmy. Zamówiłam pierś kurczaka na szparagach. Myślałam, że to będzie lekkie, wiosenne danie. Nic bardziej mylnego. Kucharza poniosło. Dostałam paski kurczaka jak z KFC (czego nie lubię) w grubej , przepieczonej panierce i ćwiartki upieczonych ziemniaków na tym samym oleju, co kurczak (bo podobny smak). Na szczęście szparagi nie były przegotowane. Ot! Wiosna na talerzu Przypomniałam sobie dlaczego nie przepadam za polskimi restauracjami. Mam niestety odczucie, że często tworzone są dania tak, żeby klienta "zapchać".
Dziś dzień zakupów i nazbierało się trochę rzeczy do prania więc planuję organizacyjny dzionek w domu.
Zrobiłam herbatę z cytryną. Ktoś się skusi?
Dobrego dnia
Przez trzy tygodnie w Polsce żywiliśmy się głównie restauracyjnie.
I odchorowywalam to strasznie, a mój mąż not stop bulgotal. I nie jedliśmy fastfoodow.
Nie twierdzę, że nie da się zjeść dobrze, tyle, że jak jesteś w drodze, w małym mieście to wszystko ograniczone.
Tyle sztucznych dodatków, sosy zagęszczane mąka, wszędzie panierka. Może to tylko zmiana stylu tak wpływała na nasze żołądki.
W Stanach jedzenie restauracyjne w wielu wypadkach jest zdrowsze niż w domu (dla wielu Amerykanów), bo brak gotowców, półproduktów, większość wykonywana od podstaw - bo tak jest taniej. Problemem jest nie jakość tylko ilość jedzenia, człowiek głodny nie wyjdzie, a jeszcze pudełko na drogę zabierze.
Właśnie odnośnie ilości. Sobotni obiad zmógł mnie totalnie. Nie pamiętam kiedy byłam tak przejedzona, nie dałam rady zjeść wszystkiego, nawet moja ukochana margarita została.
I to uczucie sytości towarzyszyło mi aż do wtorku, dopiero wtedy odczułam głód.
Oczywiście jadłam, bo posiłek to rzecz święta- ale mniej i bez skwierczenia w brzuchu. W niedzielę zjedliśmy w południe, do poniedziałkowego śniadania już nic nie ruszyłam.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Witam w pogodny ale nadal bardzo chłodny dzionek. Trzy stopnie na termometrze. Ale to co zapowiadają na niedzielę, to aż się wierzyć nie chce. W moim rejonie jakieś 25 stopni Przyroda "dostanie szoku". Może wreszcie można będzie schować głębiej te grube swetry
Wczoraj nie udało mi się zrobić zakupów. Trzeba będzie dzisiaj. No ale plany mi się mieszają, bo koleżanka chce się koniecznie spotkać więc najpierw po pracy spotkanie. Zawsze jak zbliża się mój czas urlopowy, to przyspieszają spotkania ze znajomymi żeby wyrobić się do wyjazdu
A póki co herbata z cytryną i zabieram się za pracę.
Dobrego dnia
Witam piątkowo ;)
I sama sobie zgotowałam tel marny los - odpaliłam internet a tam tragedia za tragedią.
Nasza wspaniała, ukochana Mistrzyni Justyna Kowalczyk straciła Męża.
Serce pęka i łzy płyną, malutkie dziecko straciło Ojca, kochająca Żona owdowiała.
Współczuję bardzo (*)(*)
No niestety smutna wiadomosc {*}
Życie jest nieprzewidywalne i czasem niestety bardzo smutne
Fakt, smutne wieści. Najbardziej dziecka szkoda.
Wczoraj znowu długi dzień w pracy.
Była próba generalna przed niedzielnym przedstawieniem.
Instrukcje: zaparkować pod Starbucks. Realia- Starbucksa już nie ma, a poza tym nie ma tam parkingu, a pozostałe tylko za posiadaniem pozwolenia. Wszyscy parkowali na miejscach dla niepełnosprawnych.
Instrukcje - odebrać dziecko przed "student supply store"
Realia - google maps nie widzą tego, sms do córki, gdzie to może być.
Przyjdę pokażę Ci (mieszka kilka kroków od audytorium).
Przyszła, pokazuje mi budynek audytorium, bo to kiedyś było w tym.
Znowu parkowanie w miejscu dla niepelnosprawnych.
I odebrałam dziecko w miejscu, gdzie je zostawiłam. Czy nie można było napisać prościej. Przecież nie wszyscy łażą codziennie po campusie uczelnianym.
Chciałam Wam pokazać małą, jej prześliczną sukienkę, ale znowu nie mogę dodać zdjęcia.
Dzisiaj deszczowy dzień, niby wg aplikacji pada, ale nie słyszę jeszcze deszczu.
Idę jeść śniadanie i zaraz w drogę do pracy.
Trzymajcie się.
Witam z zakątka o nieokreślonej bliżej porze roku. Brzydko, pochmurno i jakby deszczowo.
Ja dziś wstałam baaardzo późno, jakoś tak spałam na raty.
Okulista zaliczony, zabieg na zaćmę mnie nie minie, nawet powinnam już, ale inne schorzenia muszę pierw ogarnąć.
Sen mara, ale się spełnia, wszak od pewnego czasu wyskakują coraz to nowe mankamenty... a przecież do 70-tki nie chorowałam wcale, a teraz? worek się rozwiązał? Pan Bóg zgubił mój adres? no jak to jest???
W niedzielę będę mieć znowu rodzinę na obiedzie, tych samych, wrócili z Egiptu i w poniedziałek wylatuję z powrotem do Stanów. Obiad pożegnalny... kurczę, niby fajnie, ale... no trzeba to jednak wszystko obmyślić i przygotować... no dobra już nie narzekam, bo to niczego nie zmieni, widać taki mój los...
Dziś obiad myśliwego, co M upoluje w lodówce to będzie, jest resztka barszczu, pierogów, ja sobie coś wymyślę.
Znalazłam w czeluściach zamrażarki kiełbasę białą upieczoną /wielkanocną/, będzie na obiad jutro, do tego zrobię pieczarki z rusztu i ziemniaki i sałatę.
Na niedzielę muszę upiec sernik, bo to ulubione ciasto szwagierki /moje też/. A co więcej? coś wymyślę.
No to trzymajcie się ciepło i zdrowo.
Witam. Przykro mi, że trafiła się na maj taka nieudana gospodyni i mimo, że miesiąc piękny, pachnący, zielony, ptaki śpiewają bez względu na pogodę, to w kawiarence cichutko.... cicho wszędzie, głucho wszędzie...gości nie dość, że mało, to jeszcze jakoś wyjątkowo mało rozmowni. No trudno, na pocieszenie zostaje fakt, że za ok. 10 dni gospodyni się zmieni i mam nadzieję rozrusza jakoś towarzystwo.
U mnie zmiana planów niedzielnych. Nie będzie gości, bo pochorowali się i nawet przełożyli o tydzień odlot.
Na jutro planuję obiadowo rosół /chyba zaraziłam się od Goplany i dość często robię teraz rosół na niedzielę, choć nie na każdą/, na drugie będą żeberka w miodzie, ziemniaki i surówka 7-dniowa z młodej kapusty, a na deser wafel. Sernik odłożony w czasie.
Pogoda u mnie ... nie majowa. Pochmurno, 17 st. wprawdzie nie pada, ale jest nadzieja, że będzie, ba, nawet wiosenna burza jest spodziewana.
Zatem życząc miłej soboty zostawiam Wam dzban gorącej herbaty z sokiem z aronii oraz drugi z kawą. Trzymajcie się zdrowo.
Alman ,nawet tak nie myśl. Jesteś super gospodynią. Starasz się by zawsze było ciepła herbata i kawa, dobre ciasto. Po prostu czasem bywa jakiś zastój a potem znowu wszystko rusza z kopyta
Piszesz ,że ''zaraziłaś';' się rosołem. No fakt, u mnie jest co tydzień, ale bardziej pod mężowskiego ,który wręcz za nim przepada. Jakby mógł jadłby go codziennie. ja zjem ,bo zjem, ale specjalnie nie przepadam. Najbardziej mi smakuje właśnie w takie chłodne dni, choć jakbym miała do wyboru to wybrałabym kapuśniak z dużą ilością kiszonej kapusty. Mam tak od dziecka. Poza tym wyniosłam tą tradycję z domu. Mamusia zawsze od rana w niedzielę gotowała rosół z kury, koguta lub kaczki oczywiście własnego chowu. Do tego swojski makaron robiony na jajkach kurzych lub kaczych albo gęsich.
To były czasy jak się jeszcze gotowało na piecu opalanym drewnem i węglem. Dziś gdzie nie gdzie można jeszcze spotkać takie piece i w dodatku ciepło było od niego w całym domu. Dziś by się przydał, zważywszy ,że czasy coraz bardziej niepewne. A teraz napiję się herbaty z sokiem z aronii. Mam jeszcze sporo butelek po kubusiach, ba nawet nalewkę z przed 2 lat. Tata zdziwiony, że jeszcze jej nie wypiliśmy
A tak swoją drogą co tam robicie drogie kawiarenki? Smosia jakoś zamilkła ,co do niej niepodobne wcale. Odezwijcie się co u Was. Gospodyni czeka ,wpadajcie
Już napisałam co i dlaczego.
Omijam cały internet jak mogę, bo jak usiądę to czas mi ucieka a teraz pracy mam od groma, aż za dużo, zaległości przez pogodę sporo.
Taki ugór obrobiłam, że zielsko taczką wywoziłam, sama bez wsparcia.
Teraz tylko kompost rozsypiemy, lekko przekopiemy i posadzimy, wysiejemy nasze warzywa, kwiatki.
Nic ciekawego do pisania, ot nudy wiejskie i pogaduchy wiosenne - co kto sadzi, jak rosną pomidory u znajomych w tunelu, jak nasze, czym je nawozić.
Słaba frekwencja to niczyja wina bo:
jest czas na klikanie i teraz na ostre zasuwanie.
Jak ubabram łapy w błocie po łokcie to już na pisanie nie mam siły, paluchy jak kołki twarde i nawet gotowanie nie wychodzi jak trzeba.
Szybko coś w garach mieszam i do pracy albo do sklepu- co też jest pracą i to coraz trudniejszą.
Fotka: znana ale pasuje jak ulał - tyyyle roboty a łapki tylko 2ie
Prawda Smosiu - gdy czas wiosenno letni nastaje, mniej nas w internetach, a więcej na dworze, taka kolej rzeczy i wina niczyja.
Chyba, że pory roku.
Dzień dobry ;)
zaczęliśmy od awarii, ekspres lidlowy nam wysiadł - swoje dłuuugie lata wysłużył i powiedział ;D dość. Zanim eM go posztukował, sklecił na nowo to ja wyszperałam elegancki promocyjny u znanego nam /mamy od nich robot i indukcję małą/ dobrego producenta.
Do kompletu zamówiliśmy młynek przesypowy i ... czas razem z paroma setkami zleciał. Już był najwyższy czas na lepszy ekspres i nowszy młynek przesypowy - nasz to NRD'owski zabytek.
Poza tym jestem obolała po wiosennej zaprawie na ugorze, poradziłam sobie ale czuję każdy chwaścik wyrwany w kościach, stawach i łapach - zwłaszcza prawej czyli mojej od pisania i pielenia /lewa u mnie zawsze 'lewa i nie umiem jej zmusić do roboty/.
To tyle, czekam na słonko i ciepełko, muszę uzupełnić ziemię do skrzyń, nawóz pod roślinki /najchętniej koński, jak radził Sąsiad, tylko gdzie takiego szukać ?
Poza tym obiad solidny muszę gotować, dom ogarnąć i zacząć hartować moje pomidorki, cukinki i ogórki.
Pozdrawiam i ciepło posyłam
I kolejna sobota.
U nas wypełniona po brzegi.
Dzisiaj kino, potem córka z psem przyjdzie na "smażeny syr a hranolki", znaczy pies, aby się wykąpać w nowym basenie, bo zeszłoroczny to w grudniowe mrozy popękał.
I jeszcze muszę zakupy odebrać, godzinę później niż zakładałam, bo zapomniałam zamówić wczoraj, a tylko pierwsze okno było na 10. Nic, skleroza nie boli, tylko psuje plany.
Jutro przedstawienie Małej, tak się cieszę.
A że po kościele nie warto nam jechać do domu, bo wejdziemy i wyjdziemy zaraz, to pójdziemy coś zjeść. Wypatrzyłam grecką knajpkę, pójdziemy wypróbować.
A jak nam czas zostanie, to jeszcze na zakupy wstąpimy.
Byle nie do meblowego. Bo jak ostatni raz schroniliśmy się przed deszczem, to wyszliśmy z decyzją o nowej kanapie. Więc trzeba być ostrożnym, tym bardziej, że może nam przyjść do głowy wymiana stołu, gdyby trafił się idealnie pasujący.
Małej zamówiłam (będzie do odbioru razem ze spożywczymi) barbie balerine, to zamiast kwiatów dla młodej tancerki.
Najpierw chciałam być tylko na przedstawieniu i nie podchodzić do nich, bo przecież rodzina będzie, niania nie potrzebna w całym rozgardiaszu.
Ale mama mówiła wczoraj, żebym nawet nie próbowała. To głupio iść z pustymi rękoma.
Jako, że mam wolne, myślę ukręcić lody, pewnie w poniedziałek, całą zimę nie było.
Witam pozno sobotnio
U nas pogoda dobra, swieci slonce, chmurzy sie , czasami wieje, ale nie pada :)
Jesli chodzi o wpisy, to kazdy robi kiedy chce i ma ochote, a to wcale nie znaczy, ze jest niedobra gospodyni. Kazda gospodyni jest dobra, ktora zaczela watek na poczatku miesiaca, reszta zalezy od innych, od czasu, pracy, wolnego, etc..etc.. Mozna tego wymieniac bardzo wiele, jednak tu nie chodzi o to ile wpisow jest, tylko jakie one sa, tresc jest wazna. Kazdy wpada kiedy ma ochote, tak jak do prawdziwej kawiarenki, na lyk kawy i kawalek ciasta
Do kawiarni tez nie przychodzimy codziennie, i wcale sprzedawczyni nie mysli, ze jest zla osoba, bo nie jestesmy codziennie, tylko zawsze sie cieszy jak nas widzi i stara sie zrobic jak najlepsza kawe i podac wyborne ciasto. Pamietajcie zlota zasada: Pije czarna kawe, aby ciasto bylo dietetyczne
Pozdrawiam cieplo i radosnie :)
P.S.Na koniec zapraszam na jablka z dziurka w ciescie nalesnikowym
Łał! Jaka piękna wiosna! A te sarenki są prześliczne. Chciałabym móc usiąść między nimi w bezruchu żeby nie przeszkadzać, tylko móc je obserwować. Natura jest cudna!
Twoja słowa do Gospodyni są trafione w punkt. Podpisuję się pod nimi
Chwytam to apetyczne jabłko z dziurką i zaczynam słodko dzień
Jakie sielskie ,urokliwe i apetyczne zdjęcia. A złotą zasadę sobie zapamiętam
Nadia, przeczytałam uważnie dwa razy Twój wpis. Tak, masz rację, ważna jest treść i forma również. Dało mi to wiele do myślenia. Pozdrawiam.
Witam niedzielnie
Jest! Jest słoneczko! Zapowiadają piękny dzień. Ponoć jutro też ma tak być.
Siedzę z kawą i czytam felieton Michała Cichego. Umieścił w nim doskonały cytat " Bez mułu lotos nie wyrośnie" . Głęboka, mądra myśl.
Wczoraj byłam na spacerze i pstryknęłam kilka zdjęć. Patrzyłam jak przyroda walczy o siebie w każdym zakątku i w każdych warunkach. Trzeba brać z niej przykład i do przodu!
Dobrego dnia
Tak ,jest słoneczko i ciepełko aż miło od wczoraj po południu.
Tradycyjnie jak co niedziela nastawiłam na rosół. Dziś z przewagą pręgi którą wykorzystam do drugiego dania. Do tego ziemniaczki i zasmażana młoda kapusta. Potem długi spacer polnymi ścieżkami.
Zdjęcia śliczne jak zawsze
Miłego dnia Wszystkim
Witam. Wpadam tylko aby się przywitać i już mnie nie ma.
Miłego dnia.
Maczek przecudny
U nas taz piekna sloneczna niedziela, az chce sie tanczyc :)
Zrobilam na sniadanie szakszuke, bo ona jest lekkostrawna, a na obiad beda klopsy
Milego dnia
Niedzielny poranek.
Ale pospałam do 7 rano.
Siedzę na zewnątrz, słucham ptaków i odstraszaczy gryzoni, oby było warto tego drugiego.
Piję poranną kawę i myślę co na śniadanie. Lodówkę mam pełną, a w głowie pusto co bym zjadła.
My dziś idziemy na lunch do greckiej restauracji, zobaczymy czy to będzie ostatni posiłek do rana dla mnie, czy też głód dopadnie po powrocie. Często jestem tak pełną, że jedząc o 13 więcej już nie muszę.
Plan na zakupy po lunchu też się wyklarował- idziemy do zoologicznego, żwirek trzeba kupić kotom. O ile starczy czasu.
Już wymyśliłam śniadanie. Będzie owsianka z owocami.
Jak tam obiad w "greckiej"? Co dobrego zjedliście?
Obiad był rewelacyjny.
Zamówiliśmy gyros jagnieco wołowy na picie.
Jako dodatki ryż i sałatka dla mnie. Mąż wziął frytki.
Każdy z nas dostał po dwa talerze, plus głęboka miseczka z frytkami, mężowi ryż przez pomyłkę też dołożyli.
Ryż, sałatki (bo na picie, na spodzie też była) i połowę mięsa zebraliśmy do domu, będzie dzisiaj na obiad.
Objedlismy się po kokardki tym co zjedliśmy.
Będziemy wracać.
Po drugiej stronie ulicy też jest srodziemnomorska knajpa. Prowadzi Palestynczyk. Byliśmy raz. Jedzenie nie było złe, tylko nie mieli talerzy, serwowali w pudełkach na wynos. A ja nie po to idę gdzieś, żeby jeść z pudełka.
W planach jest pita z tzatziki (przystawka), żeby było skromnie i zeby, a potem deser - jest szansa, że się zmieści.
Fiu fiu, niezły "wypas" fajnie mieć takie miejsce, do którego chętnie się wraca
Witam poniedziałkowo
Dziś jestem w koszulce z krótkim rękawem - pierwszy raz w tym roku. No nareszcie! Oczywiście założyłam jeansową katankę gdy wychodziłam z domu ale w biurze będę już w krótkim rękawku. Okno mam otwarte na oścież i jest naprawdę super Jeszcze jakby szefostwa nie było, to już pełnia szczęścia No ale na to nie mam co liczyć.
Kupujecie awokado, lubicie je? Ja jestem wielką fanką od (chyba) 4 lat. Już się nie mogę doczekać kiedy wreszcie pomidory zaczną mieć normalną cenę, bo w połączeniu z awokado i ze szczypiorkiem lub cebulą są idealnym posiłkiem.
Wczoraj na obiad usmażyłam wątróbkę z indyka. na koniec dodałam pokrojone w cieniutkie paseczki suszone morele (bo nie miałam żurawiny) i wyszło przepysznie. Do tego sałata, surowa, cienko pokrojona cukinia i już miałam obiad.
Jeszcze nie robiłam młodej kapusty. Powoli zaczynam o tym myśleć. Tę też lubię z dodatkiem pomidorów, cebuli i dużej ilości kopru. Wszystko szybko "podduszone" na oliwie z oliwek i odrobinie masła.
Ale się "rozgadałam" o jedzeniu
Czas startować z pracą. Przed nami cały tydzień więc niech będzie udany!
Witam prawdziwie majowo. Dziś pogoda taka, jak być powinna w maju.
Jadę na działkę sadzić pomidory, bo już mam dość tego "ogródka" na balkonie. Zahartowały się jak trzeba, bo jak wyniosłam je niby na chwilę, to widząc, że czuję się tam nieźle, pozostały i stały tam dzień i noc, w słońce, deszcz, wiatr i co tam jeszcze działo się w pogodzie.
Smakosiu pytasz o awokado... ja lubię bardzo i nawet aktualnie zajadam. Kupiłam 4 szt w siateczce w promocji w owadzie, leżały kilka dni /prawie tydzień/, no i wreszcie są do jedzenia. Wczoraj zrobiłam pastę z jednego, ale tak na skróty i jakoś niezbyt mi podeszła. Przy następnej muszę się bardziej postarać.
Smakosiu, ja powinna jeść sporo wątróbki. Zainteresował mnie Twój sposób w połączeniu z żurawiną, zdradzisz jak to robisz?
No to miłego dnia, trzymajcie się zdrowo.
''Kupiłam 4 szt w siateczce w promocji w owadzie''
Alman poprawilas mi humor od rana, bo na pogode nie mam co liczyc, niebo zachmurzone
Jesli chodzi o awokado, to nie przepadam, za to moja corka moze je jesc na okraglo
Wczoraj na sniadanie byla szakszuka, na obiad klopsy a zostal jeszcze ryz z kukrkuma od poprzedniego dnia. Co tu zrobic? w koncu ryz zmieszalam z szakszuka, dobrze podgrzalam, na talerze rozlozylam a na to poukladalam klopsy - wyszlo naprawde pysznie! Kazdy zachwalal
Zycze milego poniedzialku :)
Chętnie się podzielę tym sposobem podania wątróbki, ale to żadne odkrycie
Wątróbkę smażysz jak zwykle czyli lekko obtoczoną mąką (bo też tak smażysz, prawda?). Jak lubisz cebulę, to podsmażasz ją tak żeby się zeszkliła, dodajesz żurawinę a na koniec wszystko siup do wątróbki. Mieszasz i gotowe. Niektórzy na koniec dodają odrobinę octu balsamicznego. Też jest fajnie.
Taką ciepłą wątróbkę kładę na porwane sałaty z dodatkiem innych warzyw - co kto lubi czyli np. pomidory Jak dla mnie to idealne danie.
Smakosiu, brzmi smakowicie. Dopytam tylko - żurawina jaka? suszona czy taka ze słoiczka do mięs?
Suszona
Smakosiu, dzięki. Potem sama wpadłam, że skoro zastąpiłaś morelą, to muszą być suszone. W najbliższym czasie skorzystam i ja.
Ja uwielbiam awokado, od kilku lat.
Wcześniej smakowało jak mydło, tylko z pastą z jajek dawałam radę zjeść (dla zdrowia).
A jak się polubiliśmy to i 10 w tydzień szło, nie mogłam się najeść. Teraz zdecydowanie mniej, czasami kilka w tygodniu, czasami wcale, zależy co mnie najdzie.
Ale w tym ciągu to i deser robiłam, zupę z awokado oraz placuszki piekłam.
Ulubione to czyste guacamole, tylko z cytryną i czosnkiem), z salsą pico de gallo (czyli mieszane z jalapenio, cebulą i kolendra zieloną).
Jem nachosy z tym (chipsy kukurydziane) oraz tzw hot dog meksykański, u mnie bez buły, same parówki z salsą z awokado oraz parmezanem (w oryginale jest cotija, tzw meksykański parmezan, tyle, że oryginału niczym nie przypomina, w tym połączeniu średnio mi smakuje, wolę tradycyjny parmezan).
Awokado jak mydło"
Smak do przyjęcia, ale obieranie mnie osłabiało.
Ostatnio obieram jak banany /jak radzą Żarłoki/, wcześniej turlam po blacie, leciutko dociskając.
Lubię je z pieprzem cytrynowym i sokiem z cytryny, czosnkiem niedźwiedzim, lekko solone lub bez soli /gdy zagryzamy krakersami/.
Może być też bardzo czosnkowe, krojone lub pasta, albo mieszane /miękkie rozgniatam a twardsze kroję w kosteczkę i mieszam oba/.
Rzadko kupuję, najczęściej promocyjne albo na wyjątkowe okazje.
Nie przepadam za awokado( cos z tym mydlem chyba jednak ma).Chetnie natomiast kupuje paste (u Greka), jest pyszna
Byliśmy na przedstawieniu Małej. Było super.
Ja myślałam, że to będzie pokaz poszczególnych grup, jedna po drugiej, a to było przedstawienie baletowe z udziałem wszystkich uczniów kończących rok szkolny.
Trwało 2.5 godziny (z przerwą). A spodziewaliśmy się godziny, max półtora.
Pierwsza część to była opowieść w scenach.
Maluchy były na początku, żadno się nie pomyliło, nie uciekło, a to grupa trzylatków (teraz już cztero, bo część już skończyła, a część do końca roku będzie miała).
Im bliżej końca przedstawienia, tym było bardziej zaawansowane. Poziom wzrastał wraz z wiekiem, co normalne.
Druga połowa to już było regularne show baletowe do współczesnej muzyki, w wykonaniu zaawansowanych uczniów.
Przygotować to wszystko choreograficznie to wyzwanie.
Za rok idziemy na pewno, bo Mała jeszcze będzie na tańcach.
Na zdjęciach przedstawienie baletowe - 4
Oraz dwa z drugiej części- do piosenki Barbie girl.
Wiecie co dziwne to.
Zdjęcia są od męża, przesłane smsem. I te mogę dodawać.
Swoje, ze swojego telefonu- czasami mogę dodawać w pełnej rozdzielczości, czasami przesyłam sobie sms, daje się lub nie.
A czasami zmniejszone do minimum nie wchodzą.
Dziwne.
Dzisiaj dodałam zdjęcia męża, a swoich z propozycją z awokado nie mogłam.
Zdjecia cudne!
Ekkore a moze masz telefon przeladowany informacjami. Pokasuj gl.smsy i zobacz czy zdjecia wchodza.
Mi sie wydawalo, ze jest ok. tylko dziwne bylo to, ze gdy nagrywalam filmiki to byly ciecia bo cale nie chcialy wejsc nawet te 3 minutowe, trzeba bylo wysylac partiami. Jednak gdy wykasowalam smsy, to od razu fimiki wchodza w calosci, bez zbednych ciec
Ale problem jest tylko na Wz.
I tylko z moimi własnymi zdjęciami, robionymi tym telefonem.
Zdjęcia od męża, z smsu, które są lepsze jakościowo wchodzą bez problemu. Zawsze.
Moje wysłane do mnie - czyli tak samo zmniejszone, na dwoje babka wróżyła.
A czasami mogę dodać kilka zdjęć zrobionych moim telefonem bez żadnego zmniejszania.
To mnie dziwi.
Witam majowo.
Wczoraj byłam na działce, posadziłam pomidory, 20 szt tych moich "od sąsiada" oraz 4 szt koktajlowych, też moich. Czas mojej pracy intensywnej to 3 godz., dłużej nie daję rady. Dziś też planuję wyjazd, jutro już zapowiadają deszcz.
A poza tym nic ciekawego się nie dzieje.
Zrobiłam parę fotek, więc zostawiać, popatrzcie przy okazji picia kawusi.
Oj pięknie to wszystko u Ciebie kwitnie. Pięknie!
Uwielbiam zdjecia natury - piekna ta Twoja dzialeczka :)
Co jedne kwiatki, to ładniejsze.
Jak na łące kolorowej, super.
Ja dzisiaj planowałam sianie łączki, kocimiętki i mieszanki odstraszającej kleszcze ale jest zimno, wieje mocny wiatr, poczekam.
Wczoraj ogórki posadziłam, bidulki z ciasnymi, gęstymi korzonkami w kubkach.
Jak pociepleje, wysieję takie same na później, może do słoików.
Pomidory czekają na lepszą pogodę i na skrzynie - eM je przemalował, zakonserwował, teraz tylko ustawimy i zasypiemy świeżą ziemią.
Czosnek rośnie, samosiejki kopru też, poza tym stary lubczyk fajnie strzelił do góry i zgęstniał.
Sadzonki selera /prawie 20 sztuk/ mojej produkcji przyjęły się i w tym roku znowu będą ogórki, cukinia a może i zielone pomidorki /niedojrzałe/ selerowe, wg Nadii
Ciężka ta wiosna, aż mnie głowa boli.
Czas na kolejną kawę i prace domowe, kuchenne i może później grządkowe
Dziś znowu dzień pełen zajęć.
Niby mam wolne, a dużo mniej czasu.
Z kotem do weterynarza, potem do koleżanki na ploty, odebrać kota, a w międzyczasie jeszcze zakupy jakieś.
I dzień zleci.
Wczoraj miałam domowy dzień. Kuchenno sprzątaniowy.
Upiekłam chleb z masła migdałowego, bułki keto, zrobiłam batoniki z masła orzechowego, zrobiłam twaróg- mam co jeść na dni bez pomysłu.
Dziś na śniadanie twaróg ze śmietaną, rzodkiewka i zieloną cebulką.
I chyba będę musiała zabrać resztę na wyjazd, bo nie damy rady zjeść. A powrotu może nie doczekać. Ja i tak biorę swoje śniadania, na hotelowe nie chodzę, to będę miała opcję- biały ser z pomidorem.
A to mnie zaskoczyłaś, że nie chodzisz na hotelowe śniadania. Ja jeśli już mam taką możliwość, to lubię dla odmiany wybrać coś innego, niż w domu. Wtedy nawet mam ochotę wypić do śniadania kawę mimo, że tradycyjnie, zawsze jest to herbata
Nie byłaś na amerykańskim śniadaniu. To odbiega od europejskiego bardzo.
Ono nie jest dobre - wszystko z podgrzewaczy i mikrofalówki.
Wcześniej chodziłam, potem w pandemie nie było, tylko paczki do odbioru na recepcji z bardzo przetworzonym jedzeniem.
Zaczęłam wozić swoje, to co lubię.
I już nie wróciłam do chodzenia na śniadanie.
Mój mąż chodzi, w ostateczności płatki i jogurt zje.
A ja płatków nie ruszę. A jogurty zazwyczaj mają takie, których nie lubię, z wyczuwalnym proszkiem w smaku.
Tylko kilka razy trafiliśmy na hotel, który miał umowę z restauracją, tam było bardzo dobre, choć ciągle w amerykańskim stylu - pancakes, jajka, bekon, kielbaski oraz malutkie kotleciki, hash brown - wszystko robione na świeżo.
Jak już mam iść na śniadanie to idziemy na restauracji. Nie codziennie, bo po ilości jaką serwują na porcję, po tygodniu człowiek w drzwi by się nie zmieścił.
A co do kawy, to wożę swój ekspres. Od pandemii, gdy nie było kawy, tylko ta w pokojach. A ona zazwyczaj jest bardziej niż podła, saszetki jak do herbaty.
Na śniadaniach kawa różna, raz lepsza, raz gorsza, ja mam zawsze taką, którą lubię.
Mam taki ekspres - na jeden kubek, ile wody naleje, tyle kawy mi zrobi.
Mój jest ciut inny niż ten ze zdjęcia, smuklejszy a przez to węższy.
Fajny i sprytny.
Nasz nowy już w drodze, może jutro dojedzie?
Trochę długo tym razem trwa realizacja zamówienia, 1sze zakupy zrealizowali z dnia na dzień, aż byłam w szoku /kurier jak zobaczył moją minę, pomyślał że nie mam pieniędzy i już zaczynał grymasić, dopiero jak przyniosłam gotówkę i dodałam coś dla niego, to poweselał /.
Na podróż idealny. My jeszcze mamy u męża w samochodzie regularne gniazdko.
Także jakby się zachciało w gluszy jakiejś, można robić. Co prawda nigdy jeszcze nie korzystaliśmy w tej opcji z gniazdka, tylko do ładowania telefonu.
Jako, że u mnie w pracy mają albo nespresso, której kawy z kapsułek nie znoszę, do tego drogie są i jeszcze w zestawach ze słodkimi to głupio mi zużyć wszystkie czyste kawy (oni nie są smakoszami, ona nie lubi, on pije sporadycznie). Albo przelewowy - nie będę kubka kawy robić do dzbanka przecież. To nosiłam swój.
Teraz już nie - bo wypicie kawy to zdjęcie aparatu oraz mycie zębów po. Więc tylko kawa w domu i to mniej niż kiedyś- żeby nud być za długo bez ochrony na zęby
No to już wszystko jasne Już się nie dziwię
Witam majowo. Dziś nieco chłodniej, nawet miały być burze i deszcz, ale czy będą? Wczoraj wieczorem coś popadało, niewiele, a dziś? no zobaczymy.
Dziś muszę coś skombinować na obiad na siebie. Będą chyba racuchy z rabarbarem, bo przyniosłam świeży z działki. Ciasta już nie chcę, może kompot jeszcze zrobię...
A poza tym... szarzyzna...
Trzymajcie się zdrowo.
Racuchy z rabarbarem, nigdy nie jadlam - trzeba sprobowac, dzieki za pomysl
Dobrze, że środa
U nas zimno, od wczoraj dość mokro po solidnym deszczu - przydał się, uklepał kompost rozrzucony na poletku.
Na dzisiaj plany głównie domowe i może krótki, szybki siew: ogórki, koper.
Forma ciut lepsza, kości już nie trzaskają i biodro nie trzeszczy w zawiasach.
Cisza jak makiem zasiał, chyba przemęczenie wychodzi z ludzi, ja tak mam - zasypiam z kurami a wstaję z kotami czyli różnie, w środku nocy, ciut świt albo normalnie między 6tą a 7mą.
Częściej niż kiedyś drzemię w ciągu dnia, przez co cierpi nasze menuuu , jemy co popadnie, byle kiszki nie grały marsza ;((
Nic nowego, ciekawego nie słychać, ni widać - turlamy się, byle do przodu, byle do soboty
Na szczęście zwierzaki, ptaki umilają nam życie:
Koci dentysta zaliczony. Było tylko czyszczenie, bez wyrywania, zęby kocie zdrowe.
Ale kot się mnie boi, ciekawe czy mi wybaczy wczorajsze tortury. Nie weszła do łazienki ze mną jak zawsze, nie podeszła do miski, bo byłam w pobliżu.
Na razie głodna kicia.
Ja mam dzisiaj przegląd u lekarza, jutro pewnie z rana badanie krwi.
A potem w drogę.
Pogoda przyjemna, poranki chłodne, ciężko siedzieć na zewnątrz, ale ta w ciągu dnia mogłaby być na stałe, jakieś 25 stopni, przyjemne chłodne ciepło.
Witam czwartkowo
Wczoraj miałam bardzo intensywny dzień. Liczę, że dziś będzie spokojniej.
Pogoda fajna. Chłodno, bo tylko 11 stopni ale świeci słońce więc nie odczuwa się, że jest tylko tyle. Wiatr też mniejszy. Ech, niech już zacznie robić się cieplej. Szłam do pracy powoli, rozglądałam się dookoła, bo wszystko tak pięknie kwitnie. Weszłam do pracy z dobrą energią i nawet "pachnęłam" sobie szyby w oknach żeby lepiej widzieć zieleń
Dobrego dnia
Witam majowo, choć u mnie pochmurno i jakoś tak... niezbyt wiosennie.
Smakosiu, co znaczy "pachnęłam"? pytam, bo pierwszy raz się stykam z takim wyrażeniem, a lubię wiedzieć.
Dziś będę piec sernik cytrusowy, ten zaległy, bo skoro goście się pochorowali i odwołali wizytę, to zrezygnowałam też z sernika.
Wczoraj nasmażyłam racuchów z rabarbarem, więc jeszcze dziś mam co jeść, jako że M takie danie to może zjeść jako deser... tak ma ze wszystkimi potrawami na słodko... ja od czasu do czasu "mam chcicę" na coś takiego.
Kawa i herbata zaparzona, częstujcie się i opowiadajcie co u Was.
Miłego dnia.
"Pachnęłam" też pierwszy raz słyszę Miało być "machnęłam"
Czy to czasami nie zlotokap?
Wczoraj zmarla znana artystka Tina Turner (*)
Przykro to było wczoraj usłyszeć.
Kończy się jakaś era, powoli odchodzą gwiazdy, które towarzyszyły naszej młodości oraz dzieciństwu.
Bardzo to przykre ,że kolejna z wybitnych odchodzi...Dużo się wycierpiała ,ale i zaznała też szczęścia. Niech spoczywa w pokoju wiecznym [*] [*]
Wielka strata dla nas fanów, uwielbiam Jej głos, osobowość: tą sceniczną i tą prywatną /znam tylko z filmu, relacji/.
Bardzo smutne i piękne życie miała, zasłużyła na wielkość i szacunek (***)
Witam czwartkowo
Pogoda pochmurna ,ale nie pada. Wczoraj wsadziłam dwie sadzonki lubczyku z nadzieją ,że choć jeden przetrwa. Ten który miałam niestety po bombardowaniu gradem całkowicie zmarniał a taki był okazały. Poza tym walczę z chwastami. Rosną w zastraszającym tempie. W dodatku te paskudne bezdomne ślimaki. Skąd ich się tyle bierze Może macie jakieś rady by sobie poszły?
Zastanawiałam się co dziś ugotować i padło na kapuśniak na wędzonych żeberkach. Zaraz się biorę za warzenie. A na kolację naleśniki z serem i truskawkowym musem. Do tego kompot z rabarbaru.
Dziś już 25 maja. Jakby mój dziadziuś żył kończyłby 101 lat. Choć nie żyje już prawie 39 lat wspomnienia o nim są dla mnie wciąż jak żywe. Po obiedzie wybieram się na cmentarz ,tym bardziej ,że jutro także przypada Dzień Matki.
To na razie tyle. Pozdrawiam majowo
25 maja, mężowskie urodziny.
A my w drogę. Szybciej niż myślałam, bo krew mi zbadał wczoraj.
Wizyta u lekarza zaliczone, skierowanie do neurologa dostałam, teraz czekać aż zadzwonią, ale to długi termin jest. Znaczy zadzwonią może i szybko, tylko wolny termin będzie het het w przyszłości.
Teraz już sobie nie oleję i będę chodzić jak wizyty wyznaczone.
Wyjazd zapowiada nam się chłodny i deszczowy, ale parasole i kurtki mamy, więc przeżyjemy. Część będzie zwiedzania w budynkach, a na jutrzejszą wyprawę do wodospadu ma być bez deszczu jeszcze.
Zobaczymy.
Dzisiaj Wz łaskawy, pozwolił wstawić zdjęcia.
Kilka zdjęć z Blue Ridge Mountain, nazwa od niebieskiej poświaty.
Nie chodziliśmy, tylko od punktu widokowego do punktu widokowego.
A i tak w hotelu byliśmy koło 18.
Nawigacja, google maps się zapetlily, poprowadziły nas drogą szutrową do szlabanu (jeep dał radę, ale Toyota Karola mogłaby urwać zawieszenie), potem ciągle chciała nas prowadzić tamtędy.
Dobrze, że mąż ma te czeskie mapy, które działają bez netu.
Bardzo fajny dzień, całkiem na luzie, urodziny opite margarita w hotelowej restauracji.
Jutro wyprawa na szlak.
Miły Dzień Matki lub/i Macochy
Nareszcie trochę cieplej, więcej słonka i jutro wolniejszy dzień, chociaż też będzie pracowity. Plany napięte, część pewnie odłożymy na zaś.
Wczoraj pilniejsze zakupy odwalone na szybko, dzisiaj jajca dokupimy i może coś dla ogrodu.
Obiad z głowy - pizza czeka, na zlewkach z klarowania masła, pyszna, kruchutka.
Ja chyba trochę poposzczę by boczki zbić i organizm oczyścić.
Plany kulinarne, cukiernicze czekają, może jak posadzę wszystkie moje roślinki to uduszę młodą kapustkę albo nawet gołąbki, dawno nie jedliśmy.
Cukinie rosną, zimne noce im nie zaszkodziły.
Ogórki też nieźle.
I nic poza tym, czekamy na nowy ekspres kolbowy, ciekawość zżera, dłuży się ta dostawa aż za bardzo.
Udanego dnia
Najlepszego Dnia Mamy, Macoszki :))
Wszystkim Matkom, Mamom, Mamusiom wszystkiego pięknego i dobrego życzy... Matka Polka.
Witam w piękny, majowy dzień, do tego Dzień Matki. Nie wiem kiedy to święto zaczęło obowiązywać, w każdym razie, dawniej go nie było. Ale dobrze, że jest, przecież matkom ono "się należało".
Noc miałam jakoś dziwną, spałam na raty. Bark mi coś wysiadł, boli szczególnie w nocy, do tego prawa strona, wskutek czego jestem bardzo nieporadna, bo jak bez ręki i to prawej. Zmieniłam smarowanie, nabyłam maść końską i wczoraj po raz pierwszy zastosowałam. Na razie efektów brak, ale może...
Na parapecie pojawiły się u mnie znowu ogórki, bo nie wiem co się stało, z jednej grządki "wyparowały", może coś wyżarło?
Mam w planie zrobić gołąbki z młodej kapusty i chyba popełnię je na niedzielny obiad, jeśli sytuacja z ręką coś się poprawi.
Ktoś się przygotowuje do przejęcia kluczy do kawiarenki na czerwiec? Pomyślcie.
Miłego dnia życzę.
Idź do lekarza po skierowanie na rehabilitację barku. Moja koleżanka miała tak samo, jak poszła do doktora powiedział, że ma ten bark jak zacementowany i musi go wyćwiczyć. Przeszła serię zabiegów i dziś jest wszystko w porządku. Owszem na zmianę pogody odczuwa, ale przynajmniej może podnosić rękę i normalnie nią robić, bo przedtem to było niemożliwe.
Powtórzę za Goplana.
Idź do lekarza, to może być rwa barkowa - leki i rehabilitacja. Końska masc może być za mało.
I jeżeli problemem są nerwy a nie układ kostny, pilnować aby nie przewiało.
Ale to tylko gdybanie, niech specjalista ocenia.
Dziękuję i wzajemnie
Tort z tym serduszkiem wygląda pięknie i przepysznie. Chętnie się poczęstuję kawałkiem prosto z serca Matki Polki
Witam w piatek w Dniu Matki
Wszystkim Mamom skladam serdeczne zyczenia, zeby ten dzien byl dla nich relaksem i dniem odpoczynku, oraz milych wspomnien, bez pracy, pieczenia, sprzatania, odkurzania, tylko wypoczynek
Od syna dzisiaj dostalam 5 piwonii, uwielbiam te kwiaty
Wczoraj zrobilam szybkie kulki, cos ala rafaello - wzielam puszke mleka krowkowego, wiorki kokosowe, porobilam kulki i do piekarnika na 140 stopni, na 15 minut i mam dzisiaj czym poczestowac darczyncow
Wszystkiego dobrego dla tych co maja Mamy, dla tych ktorzy juz ich nie maja i dla tych co sa Mamami a nawet dla tych, ktore nie sa, ale czuja sie czasami Mamami to dla tych osob rowniez przesylam serdeczne zyczenia :)
Carpe Diem
To i ja dołączam się do życzeń dla wszystkich mam.
Tych w niebie, tych obecnych i tych przyszłych.
Zapomniałam noża do krojenia, mam tylko takie do smarowania, pomidora czy ogórka nie ukryję. Może dzisiaj kupimy jakiś, kolejny do kolekcji noży...
326
Ekkore, piekne te Wasze wypady,zazdroszcze Wam tego wzajemnego zrozumienia i wsparcia.Tez to niegdys przerabialam, ale co piekne szybko sie konczy.
Dzien Matki obchodze dukrotnie, na polska i niemiacka modle, ale milo, ze pamietaja.
Ciąg dalszy promocji, mogę wstawiać zdjęcia z aparatu, bez zmniejszania.
To kilka widoków z dzisiaj.
4 godziny marszu, czuję w nogach bardzo.
Trasa miała być 7 mil, 2.5 godziny.
Nawet ta odległość do czasu pasowała.
Na mapie były podane odległości dla całego szlaku w danym kolorze, a szliśmy trzema.
Wybraliśmy na początek dłuższe przejście, na szczyt wodospadu i bujający się most, żeby potem zostało mniej i ładniejszy widok.
Tyle, że za mostem była informacja, że to co mamy przejść to jeszcze 5-6 godzin.
Zawróciliśmy.
I tak analizując po powrocie, wyszło nam, że może te 2.5 godziny to było do punktu widokowego na dole wodospadu, który był w momencie zmiany szlaku relatywnie blisko.
Szkoda, że nigdzie nie było szczegółowych informacji, odnośnie poszczególnych etapów.
Nic to, kiedyś wrócimy, żeby zobaczyć ten wodospad w pełnej krasie, bo tam gdzie byliśmy i co widzieliśmy spadające w dół to był ciek wodny, który dopiero wpadał do wodospadu właściwego.
Liczył się spacer na świeżym powietrzu.
A potem pojechaliśmy kawałek dalej, na parking z miejscami piknikowymi.
Oraz z punktem widokowym i przejściem w dół jak na polskim Szczelincu.
Z widokami od zdjęcia 5
Pięknie, aż dech zapiera. Kilkugodzinna wędrówka pewnie przysporzyła nieco zadyszki, ale warto. ja też lubię czynny wypoczynek ,nie umiałabym leżeć plackiem na plaży. To nie dla mnie. Muszę chodzić ,spacerować a jak się już zmęczę to posiedzieć w kawiarence przy dobrej kawie Niestety nie mogę zbyt często ,ale jak się uda to wykorzystuję czas do maksimum.
My też dalecy od leżenia.
Nawet w najmniejszej dziurze znaleźlibyśmy coś ciekawego.
Czego nasza córka nie może zrozumieć.
Ona to plaża i woda. Ewentualnie leżak i basen, nie potrzebuje nigdzie jeździć, chyba, że do centrum handlowego.
Jak pojechaliśmy do resortu, zamiast korzystać z tego co oferuje, ganialismy po okolicy.
Ale byłam, wiem, że nie dla mnie, szkoda pieniędzy, lepszy hotel bez posiłków, najwyżej ze śniadaniem.
A co do zadyszki to głównie kwestia tempa.
Ja praktycznie nigdy nie mam zadyszki. Kondycję mam żadną, na drugi dzień moje mięśnie idą w drugą stronę, ale nie sapie, nawet nue za bardzo pocę. Idę w swoim tempie, nawet jak na końcu, ale bez skutków ubocznych.
Nauczyłam się tego, gdy kilja razy przesadziłam a nie miałam inhalatora ze sobą, teraz się kontroluję. Jak mi oddech zaczyna przyspieszać zwalniam albo przystaje - aż się nie wyrówna.
Mąż zawsze pierwszy i sapie jak parowóz.
Obok takiej wody chcialabym sie teraz znalezc :)
Witam sobotnio
Przegapiłam piątkowe przywitanie i radosne składanie życzeń dla mam, bo dzionek miałam bardzo intensywny. Ale teraz już tylko weekend
Spóźnione ale bardzo szczere i najlepsze życzenia dla wszystkich Mam Mamom nigdy człowiek nie da rady za wszystko podziękować, bo One troszczą się i tulą przez całe życie.
Dzionek zapowiada się słonecznie i planuje wykorzystać tę promienie wystawiając buzię. Łyknę trochę witaminy D
Nakupowalam warzyw więc w planach sałatki. Oprócz tego mam młodą kakustę i koperek więc zrobię ją na ciepło z pomidorami i cebulą. Taki zestaw lubię najbardziej - lekko i aromatycznie.
Planów mam sporo, bo za równy tydzień wyjeżdżam więc czas stopniowo ogarniać rzeczy na urlop. W tygodniu wypad do fryzjera i jeszcze parę spraw do załatwienia. Ale póki co.... Kawa i chwila relaksu
Miłego weekendu
Smakosiu u mnie z kondycja nie najlepiej ale dalej licze z Toba te Twoje Wymarzone dni.
Basiu, trzymaj się zdrowo. Ściskam Cię!
Witam przy sobocie
Wielkiej robocie Dziś mnie czeka koszenie a po obiedzie może skoczymy na Jasną Górę. Dawno nie byłam a to zaledwie 55 km z porywami do 60 w zależności od objazdów ,bo roboty drogowe zdają się nie mieć końca.
Ładna pogoda ,trzeba skorzystać. Niebawem czerwiec,kto otwiera kawiarenkę?
Coś mi się wydaje, a nawet mam pewność że teraz kolej na Smosię a potem Nadia przejmie lipiec Zgadzacie się? Macie 4 dni na zastanowienie Nie no ,jak napisała nasza Nadinka wystarczy otworzyć a my się już zadomowimy i zamówimy a to kawkę ,a to herbatkę ,to przekąsimy jakieś ciastko które przyniesiemy. Póki co, wiwat majowa gospodyni !
Witam majowo i ... Zielonoświątkowo, bo już jutro Zielone Świątki.
W moim domu rodzinnym zawsze w ten dzień była jak pamiętam zupa szczawiowa, podbita śmietaną i z jajkiem na twardo. Przyniosłam odrobinę szczawiu z działki, ale to na zupę za mało, ale na jedną porcję będzie, więc może zrobię dla siebie, żeby podtrzymać tradycję.
Pogoda piękna, taka ma utrzymać się podobno cały tydzień.
No mój przyszły tydzień będzie w dużej mierze "lekarski", bo mam badania i wizytę.
Na szczęście mój bark jakby lepiej, smaruję rano i wieczorem tą maścią końską i powoli jakby ból opuszcza. Ale zobaczymy, nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca /c.d. a kobiety przed śmiercią... znacie to?/.
Do porannej kawy zostawiam sernik cytrusowy, bardzo aromatyczny, z orzeźwiającą polewą.
Trzymajcie się zdrowo.
Ale ciacho! Już robię kawę
Piekny serniczek
Ja jestem bardzo ZA!
Przyłączam się do wiwatów dla majowej gospodyni, bo lekko nie ma - wszyscy zajęci sadzonkami, działkami, koszeniem albo ganiają to tu, to tam. Na dodatek czas szybko pędzi.
Co by nie gadać jesteśmy i nie odpuszczamy - Kawiarenka musi być, bo trzeba się czasem "wygadać" w przestrzeń
Dziś oficjalnie zaczął się nasz długi majowy weekend. I pogoda się skisila, zimno, deszcz.
Dobrze, że część planów pod dachem, to nie trzeba zmieniać.
Gdzie te 35 stopni na ten majowy weekend...
To była pezesada w drugą stronę, ale te 28 i słonecznie to mogłoby być.
Nic to, nie ma.
Za to będziemy pić piwo (degustować) dzisiaj na zwiedzaniu browaru.
I kolejny dzień łaskawości dodawania zdjęć.
Z rana pojechaliśmy na punkt widokowy nad miastem, korzystając z jeszcze dobrej pogody.
Zresztą nie rozpadało się do końca zwiedzania browaru, w przeciwieństwie do Charlotte.
Atrakcje wieczoru, czyli basen z drinkiem z widokiem na miasto oraz drink na tarasie na dachu (19 piętro) deszcz i zimno skutecznie skasowały.
Wracając do browaru.
Sierra Nevada, znany także w Polsce, bo to syn nam jakieś piwo polecał.
Generalnie myślałam, że to wielki koncern, z udziałem wielu kapitałów.
A to spółka rodzinna, która zaczynała swoją produkcję na przełomie lat 70/80 zeszłego stulecia w Kalifornii, w małej szopie.
Jakieś 10 lat temu otworzyli drugą lokację, w Ashville.
Sporo nowej wiedzy. Byliśmy wszędzie. Nie widzieliśmy prawdziwej produkcji, bo dziś wolne, nie pracują w weekendy, tylko część restauracyjno turystyczna. Ale z drugiej strony mogliśmy wszystkiego wysłuchać i zadawać pytania na bieżąco (w roboczy dzień jest ogromny hałas. Teraz trzeba jeszcze jedno zwiedzanie, żeby zobaczyć jak działa usłyszana teoria).
Na zdjęciu przy ciężarówce nasz przewodnik.
Nigdy bym nie pomyślała, że taka wielka firma działa z przekonania w dziedzinie ochrony środowiska, tam wszystko jest przemyślane, poukładane.
Witam w ostatnią niedzielę maja, mojego ukochanego miesiąca, a tak w tym roku nieudanego. Jednak zgodnie z prognozą końcówka ma być piękna i gorąca.
Ekkore, widoki piękne nam podsyłasz, przynajmniej dzięki temu można to i owo zobaczyć /ja mogę/. Podziwiam Was, że tak każdą chwilę wykorzystujecie na wycieczki i zwiedzanie. Ja to raczej jak Twoja córka... nie lubię wędrowania, nie lubię zwiedzania jakichś starych zabytków. Niby nie lubię wypoczywać biernie, bo na działce mój pobyt na leżaku to najwyżej 10 mi8n. i to z krzyżówką w garści, a tak to cały cały czas w ruchu. Ale kiedy jeździłam w czasie urlopu na wypoczynek, to już najlepiej morze, plaża, leżenie plackiem tuż nad wodą i słuchanie szumu fal. To mój ulubiony sposób na wypoczynek. Gór nie akceptowałam nigdy i wałęsania po szlakach. Byłam raz na wycieczce w Zakopanem i okolicach oraz raz na wczasach 2 tyg. w Karpaczu i to mi wystarczyło. Jak wczasy to zawsze morze, zwłaszcza, że w Dąbkach moja firma miała swój ośrodek wczasowy /"Dukat"/, albo też "Arka" chyba w Kołobrzegu raz była, ze strony męża/.
A poza tym wszystko po staremu. Miłej niedzieli.
A dla mnie leżenie plackiem na plaży to jak za karę, jeździmy raz w sezonie nad ocean, ale wtedy i tak w wodzie albo spacery, jak więcej to już muszę mieć inne zajęcia. Na wczasach nad morzem byłam raz, ale to teściowie fundowali - zwiedzililismy wszystko co było do zwiedzenia. Najgorzej wspominam uwiazanie do stołówki, trzy posiłki.
Choć lubię wodę wizualnie, znaczy wejść popatrzeć, posłuchać fal 10-15 minut, wystarczy.
Uwielbiam morze, ten szum fal,cieply piasek, skrzeczace mewy, roznorodne muszelki, wedrowki po brzegu morza, albo ulozenie sie na chwilke na kocu, zamkniecie oczu i sluchanie morza, ptakow i ''odplywanie'' myslami w nieznana dal
No no, to właśnie miałam na myśli jak napisałam Nadia, a przy braku odpowiedniej pogody do leżakowanie spacer brzegiem morza.
Kiedy byłam pierwszy raz na wczasach nad morzem w owych Dąbkach właśnie, byłam na turnusie 3-tygodniowym w czerwcu. I tylko jeden dzień był słoneczny, dorwałyśmy się z koleżanką słońca i do obiadu był opalany przód, po obiedzie tył... leżenie plackiem, prawie grilowanie. Nie chcę mówić jak wyglądało potem spanie, "na wieszaku" prawie, ale dzięki temu opalenizna była. A potem przez 3 tyg. zimno okropne się zrobiło, choć nie padało. I wtedy były spacery brzegiem morza kilka km do obiadu, a po obiedzie drogą wzdłuż jeziora też do miejsca styku owego jeziora z morzem.
Dzięki Ekkore za piękne zdjęcia i to jak opowiadasz, wręcz chłonę mając wrażenie jakbym tam była. Jestem przekonana, że byłabyś idealnym przewodnikiem. A Sierra Nevada kojarzyła mi się dotąd tylko z Hiszpanią ,a tu proszę. Ten żyrandol z butelek po piwie świetny jak i wszystko co nam pokazujesz. Dziękuję ,że się z nami dzielisz swoimi wycieczkami i że w końcu możesz wstawiać zdjęcia :)
Pozdrawiam ,życząc miłej niedzieli
Sierra Nevada to też góry w Kaliforni i Newadzie, ulubione miejsce do wędrówek właściciela browaru.
Jego córka ma na imię Sierra, na cześć gór. Browar zresztą też.
A praca pilota to było moje wymarzone, ukochane zajęcie. Już się przyzwyczaiłam, ale ciągle tęsknię.
Wczoraj powiedziałam mężowi, aby szukał pracy dla inżyniera w browarze, ja będę oprowadzać grupy, a mieszkanie też się samo znalazło, zaraz Wam pokażę. Codzienne śniadanie z takim widokiem.
Spodobało nam się osiedle, blisko punktu widowego, myśleliśmy, że to wakacyjne mieszkania na wynajem, jak sprawdziłam to kilka było na sprzedaż.
To akurat mnie urzekło. Do teraz nie zamknęłam okna przeglądarki.
Ale po każdym pobycie w górach szukamy domu, hehehe. Poszukać można, bo zakup mało realny, ciut za późno na wakacyjne mieszkanie, za duże obciążenie dla budżetu na lata przedemerytalne.
Ale przeprowadzka na stałe...
Pomarzyć można.
Wnetrze, az dech zapiera
Pozdrowienie z zapłakanego Charlotte.
Pokój mamy na 17 piętrze, widok przepiękny, choć przez deszczowe łzy.
Plany na dziś ciut zmodyfikowane. Żeby były pod dachem.
Dodane ekstra seeword - podwodne akwarium, ryby będą nad głowami (raz już byliśmy w takim).
I przesunięte z jutra muzeum mustangów.
Jutro szansa na mniej deszczu albo wcale to ptaki drapieżne przed powrotem do domu.
Dzisiaj dzień pod dachem.
Najpierw Akwarium - seelife, bardzo ciekawe, fajnie zaaranżowane.
Lokalizacja - w centrum handlowym.
Sporo ludzi było, każdy starał się spędzić świąteczne dni.
Potem Muzeum właścicieli mustangow.
Tylko 4 samochody tworzą stałą ekspozycję, reszta jest wymieniana co pół roku.
Właściciele udostępniają swoje samochody na ekspozycję.
Zmiana na Święto Dziękczynienia.
I ciekawa historia o mustangu shelby.
Pod Charlotte jest miejscowość Shelby.
Nazwa wzięła się od pułkownika z wojny o odzyskanie niepodległości.
I jego pra, pra, pra wnuk wymyślił zmianę wyglądu klasycznego Forda Mustanga, która nazywa się Mustang Shelby.
Witam majowo... jeszcze majowo.
Ekkore, dzięki za garść informacji, czytam i trochę tak, jakbym też tam była... widać, z moją wyobraźnią jeszcze całkiem nieźle.
Dziś mam zamiar pojechać na działkę, wsadzę nowe sadzonki ogórka, bo na jednej grządce gdzieś się ulotniły... oby się nie okazało tylko, że i z drugiej gdzieś wyparowały.
Goście amerykańscy już wyjechali i dolecieli. Można spokojnie wrócić do codzienności.
Obiad na dziś mam, więc mogę spokojnie przemieszczać się z dala od kuchni. Gołąbki zostały jeszcze na dziś, zupa pieczarkowa też.
A poza tym wszystko po staremu.
Kto przygotowuje się do przejęcia kluczy???
Pozdrawiam, miłego dzionka życzę.
Według kolejki teraz Smosia powinna przejąć klucze ,ale to już tylko od Niej zależy. Ostatnio mało się odzywa ze względu na pracę w ogrodzie. Swoją drogą wiem ile trzeba się narobić i jak potem ręce bolą. No nic zobaczymy. Jak nie to następna w kolejce jest Nadia ,potem chyba Smakosia. Tak czy inaczej czerwcowa kawiarnia na pewno będzie otwarta, bo jakby to inaczej
Swoją drogą odezwijcie się ,co tam u Was. Ekkore widać zwiedza w najlepsze. Wspaniale tyle ciekawych rzeczy zobaczyć ,dowiedzieć ,dobrego zjeść. Jak nic podróże kształcą
Wszystko co dobre szybko się kończy.
Dzisiaj do domu, jeszcze tylko wielkie ptaszyska.
A zaraz po powrocie może do pracy, bo pracodawczyni ma dyżur- telefoniczny, ale jakby coś siedziało musi jechać.
I cały przyszły weekend ma taki dyżur.
Według aplikacji przestało padać, zobaczymy jak odsłonimy okna.
A nad oceanem wczoraj nawet słońce było.
Taka lekka zazdrość, hehehe.
Ale jak to mówią wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Teraz mamy super hotel (Marriott residence), lepszy niż ten wczorajszy w samym centrum- z w pełni wyposażoną kuchnią, z wielką lodówką. Nawet zmywarka jest i kuchenka.
Taki na dłuższe pobyty.
Problem, że jest on w centrum niczego, do niczego nie jest blisko, nawet do wody jest ze 20 minut jazdy samochodem.
W takim mieszkaliśmy zaraz po przylocie do Stanów przez miesiąc, tylko mieliśmy większy apartament.
Witam w przedostatni dzień maja.
Jak pisałam wczoraj, byłam na działce. Posadziłam nowe ogórki, podlałam i skosiłam trawę... znowu musiałam kosić. Kosiarkę tak załatwiłam ostatnio, że chyba do wyrzucenia, M nie dał rady jej naprawić, a potrafi to i owo przywracać do życia.
Zerwałam płatki róży pomarszczonej, ucieram z cukrem. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia jak krzak był pięknie obsypany kwieciem. Dodam, że sadzonkę przywiozłam wiele lat temu z domu rodzinnego, z ogródka.
Pięknie rozkwitła druga krzewuszka, kalina ta zwykła, która potem ma owoce /sama się zasiała/, no i zaczynają kwitnąć irysy. Dziwne, bo piwonie mają bardzo mało zawiązków kwiatowych.
Dziś pranie pościeli i leniuchowanie w domu.
Miłego dnia.
Alman,nasza ogrodniczko powiedz mi dlaczego moj lubin mi ....ucieka?Niby jest a go nie ma.Kupilam u ogrodnika,wykopalam przy autostradzie i ciagle to samo.
No i wolne zakończone, noc we własnym łóżku.
I rano do pracy - na 5.30 dzisiaj.
Ale pracodawca też już w domu po ostatecznej operacji, więc może mniej godzin ogólnie będę siedzieć.
Byłoby miło.
Wczorajszy dzień to ogród ptaków drapieżnych, ścieżki fajnie zorganizowane.
Tylko tych ptaków szkoda, w klatkach, taki wielkolud to nawet nie ma gdzie polatać.
Potem droga do domu, w deszczu którego miało nie być. Bardzo intensywna mżawka, tak, że nic nie było widać, do tego jeszcze to z pod kół samochodów.
Natężenie ruchu znośne, cale i tak ze zwolnieniami co chwilę.
I tak na zmianę raz deszcz, raz sucho, co kilka minut.
Byliśmy w subwayu na kanapce, żeby szybko, nie wiem jak kiedyś mogłam zjeść całą, długą, teraz pół weszło na docisk.
I jeszcze radość jedzenia miałam zaburzoną dziwnym zapachem. Myślałam, że to coś z kanapką, choć smakowało normalnie.
I dopiero potem doszłam- mydło w restauracji - zapach kokosowy- shea butter i coś tam w tym stylu, którego nie cierpię. Kanapkę zjadłam, a zapach poszedł ze mną, hehehe...
Witam w ostatni wtorek maja
Zleciał ten maj nie wiadomo kiedy. Jeszcze jutro i czerwiec. Dziś kolejne,76 urodziny mojego Taty. Jak co roku ,tak i dziś jadę do niego z tortem, tym bardziej ,że świętuje podwójnie-urodziny i imieniny. Urodził się jako 9-te dziecko dziadków i nie bardzo wiedzieli jakie imię dać. Babcia więc zarządziła ,że jakie sobie imię przyniesie ,takie dostanie Po tacie urodziły się jeszcze dwie dziewczynki.
Dla mnie to niesamowite ,w ''normalnej'' rodzinie 2+2 Tata nie miałby szans się urodzić ,a tym samym ja też nie miałabym szans istnieć. Jakie to wszystko dziwne ,jak sobie pomyślę..
Dużo zdrowia dla Taty i wszystkiego, co naj...
Dziękuję Smakosiu
Wszystkiego najlepszego dla taty.
Dzisiaj tak duże rodziny to rzadkość.
W Stanach dosyć popularne, choć przeważnie na piątce się kończy.
Dużo dzieci mają niezamożni, to efekt przypadku.
Oraz ludzie majętni. Ale oni mają nianie do pomocy.
Dziękuję za życzenia :)
Witam środowo
Po pierwsze - Alman, dziękuję Ci za majową Kawiarenkę, za Twoje "trzymanie ręki na pulsie" i pilnowanie żeby atmosfera nie zgasła. Maj jest szczególnym miesiącem i zazwyczaj wiele od niego oczekujemy. Czekamy na zieleń, ciepłe dni, słońce, kwiaty itp. Gnamy na działki, ogródki albo robimy mniejsze lub większe "wypady". Ale mimo to w Kawiarence jak zawsze było miło , przyjaźnie i ciekawie. Dziękuję Ci za ten czas - dobrze nam "zamajowałaś"
Mało mnie trochę, ale czas mi się skurczył przed urlopem. Wiecie jak to jest - w głowie coś tam "poukładane" a nagle wyskakują "zza węgła" jakieś sprawy. Jak na ironię ledwo to napisałam, to zadzwonił telefon i już mam pilne zadanie do wykonania. No nic - muszę zmykać, bo się nie wyrobię czasowo.
Dobrego dnia
Almanko, serdeczne podziękowania za 31 dni dobrego słowa, smacznego ciasta, pysznej kawusi ,pięknego kwiecia i uroczych fotek z Twojej działki
Choć nie zawsze była majowa pogoda ,to sprawiałaś iż w kawiarence zawsze było ciepło i przytulnie
Twoje wypieki Alman to mistrzostwo swiata.....chcialabym miec tyle zaparcia i checi do tych smakolykow.
Witam jeszcze majowo. Nie myślcie, że gospodyni dziś zaspała i nie otworzyła kawiarenki na czas, Kawiarenka jest otwarta 24 h/dobę, a gospodyni musiała dziś dać spuścić sobie trochę krwi.
Na początek odpowiem Basi na postawione pytanie odnośnie łubinu.
Mój sobie rośnie już kilkadziesiąt lat /może 40?/, w tym samym miejscu i w różnych innych w pobliżu. Po raz pierwszy posadziłam nasionka, a potem już sam się wysiewa. Nie dbam o niego w ogóle, gdzie się zasieje, tam rośnie, najwyżej wywalę, gdy zbyt się szarogęsi.
Basiu, łubin jest rośliną dwuletnią, ale w sumie można ją również potraktować jako wieloletnią, bo ze strąków po przekwitnięciu wysypują się nasiona i rozsiewają..
W swoim ogrodzie miałam ich kiedyś bardzo dużo, cała gama kolorów, od białych poprzez różowe, żółte, fioletowe i biało-fioletowe, a także … różowo-łososiowe – te wyglądały pięknie i budziły ciekawość przechodzących obok. Z czasem zmieniały kolory i … ubywało ich.
Łubin w mojej ocenie nie lubi przesadzania. Kup sobie nasiona, wysiej, a na następny rok już będzie kwitł i potem już sam sobie będzie radził.
Co do pieczenia... ja to po prostu lubię robić, czasem skutek jest odwrotny od oczekiwanego, czasem się coś nie uda, ale to i tak mnie nie zniechęca. Kiedyś miałam jeszcze bzika na punkcie przetworów, ale to już mi minęło.
To na razie tyle. Podziękowania zostawię na koniec dnia przy przekazaniu kluczy, tylko komu???
Miłego dnia.
Dzekuje Alman, bede probowala....az do skutku.Co do pieczenia, nie powiem...wychodzi mi niezle, ale juz taka stetryczala jestem.Po prostu mi sie nie chce.
I maj przeleciał. Alman dzięki za kawiarenkę, miło było wpadać na kawę i ciasto codziennie.
Jutro zobaczymy się w nowym miesiącu, miejmy nadzieję, że Smosia przejmie klucze.
A może Nadia?
Ja dziś do pracy miałam pobudkę po 3. Co z tego, że pracodawca w domu, skoro i tak nie może dźwigać, więc zadzwonili.
Gdyby było wiadomo wczoraj, wtedy wszystko przebiegałoby mniej chaotycznie, a tak na hurra. Śniadanie i lunch udało mi się spakować w każdym razie.
Pacjenci po operacji nie wybierają, czasami wymagają większej atencji. Taka praca.
W każdym razie Mały zasnął teraz, po nocy bez snu, z ciągłym wybudzaniem.
Ale jest przeziębiony mocno, katar i kaszel nie dają wytchnienia.
Kończy się maj, kończy się dzień mojego "rządzenia" w kawiarence.
Dziękuję wszystkim za wszystko, za bywanie, za dyskusje, za dzielenie się swoimi radościami i smuteczkami.
Jutro mam wizytę u lekarza, więc zajrzę dopiero po południu zapewne. Nie wiem kto otworzy salonik czerwcowy, w razie czego majowy będzie też dostępny. Na wszelki wypadek klucze zostawiam... "pod wycieraczka", tak jak kiedyś się robiło, a co dziś jest nie do wyobrażenia.
Pozdrawiam.
Smosia i Nadia się nie odzywają, więc może Smakosia otworzy jutrzejszą "Czerwcowke"?
Co Ty Smakosiu na to?
Smakosia jedzie na urlop...
A co będę się odzywać, jak nie mogę kluczy przejąć.
Jak szybko zleciał ten maj, niby zimny ale u nas 'gorący od roboty i takich różności.
Dziękuję pięknie za ukwieconą kawiarenkę, smacznie osłodzoną i niezapomnianą.
Bywam rzadko, coraz rzadziej ale to nie zdrada tylko brak sił i tematów, co pisać o czym, wszystko już napisałam i nie ma co powtarzać.
Pozdrawiam
Maj i po maju, po bzach ;(