8 maja żeni się chrześniak mojego męża. Dostaliśmy zaproszenie w grudniu na ślub i duże wesele w pięknej restauracji. Od początku czuliśmy że to nie wypali no i tak też się stało, ale do rzeczy... 3 tygodnie temu mąż dostał wiadomość na messengera, że z powodu pandemii...ect. wesela nie będzie, jednak ślub się odbędzie (do kościoła i tak wszyscy nie wejdą), a przyjęcie odbędzie się w domu i żebyśmy się określili czy będziemy bo wiadomo miejsca nie mają zbyt wiele, a muszą to jakoś zorganizować.
Powiem Wam, że ja zwykle się jakoś nie obrażam, ale trochę poczułam się niesmacznie. Myślę, że taką wiadomość można było wysłać do pozostałych gości ale nie do chrzestnego, a jak już do można było zadzwonić albo przyjechać...
Mamy czwórkę dzieci w wieku od 10 m-cy do 10 lat i myślę, że trochę im one tam niepotrzebne.
Powiedzieliśmy, że w takim razie zjawimy się tylko w kościele, ale ostatecznie pojedzie chyba tylko mąż ze starszymi córkami albo i sam.
I ile włożyć do koperty w takiej sytuacji, skoro podobno na wesele daje się "za talerzyk".
Jak wy byście się zachowali w takiej sytuacji będąc chrześniakiem i nami?
Czasy takie a nie inne...moja koleżanka była w bardzo podobnej sytuacji w zeszłym roku. Dostała wiadomość smsem. Młodym było strasznie głupio, ale że bardzo chcieli się pobrać prosili o zrozumienie. Suma sumarum ona jako chrzestna była w kościele, wręczyła kopertę ile planowała dać wcześniej i chciała wracać do domu. Jednak chrześniak zatrzymał ją zapraszając na obiad i ciasto. I takie to było wesele.. trudno ,młodym też nie łatwo, marzyli o pięknym ślubie ,tańcach, zdjęciach a tu... To tyle co mogłam podpowiedzieć
Sytuacja jest trudna, dla wszystkich, dla nowożeńców szczególnie... Ja bym nie analizowała tak... moim zdaniem powinien iść chrzestny sam, ewentualnie z żoną, do kościoła i wystarczy. Żadnych dzieci nie zabierać, bo miejsca ograniczona oraz... po co pchać dzieci bliżej "wirusa". A do koperty - chrześniakowi daję z okazji ślubu prezent, a nie "za talerzyk". A decyzja należy do Was.
Pozwolę sobie podpisać się pod wypowiedzią Alman, bo mam dokładnie takie samo zdanie. Jedyne, co bym dodała, to wg mnie do chrzestnego powinni mimo wszystko zadzwonić. Można np. poinformować elektronicznie z dopiskiem, że dają czas na zastanowienie a potem wypadałoby "dryndnąć".
Może już za późno, ale dopiszę swoje 3y grosze. Ja akurat sama zbojkotowałam przyjęcie chrześniaka /mojego/, z przyczyn zdrowotnych, więc do koperty 'kościelnej' zapakowałam tyle ile wypadało/planowaliśmy - mój wybór, mogłam pójść ale nie dałam rady a młodzi na starcie potrzebowali wsparcia w każdej formie. Jeżeli jednak wesela wcale nie będzie, to chyba zniżka dla gości, w tym chrzestnych obowiązuje. Czasy są ciężkie a dla rodzin 2 + 4ry wyjątkowo trudne, ja nie szalałabym i nie drenowałabym domowego budżetu /na pewno zrozumieją/. Wypadałoby zadzwonić i porozmawiać - choć parę słów zamienić, zapytać kto przyjedzie. Zachowanie młodych obecnie jest co najmniej dziwne - braki wychodzą na każdym kroku, czasami myślę że to znak czasów a czasami, że skutki wychowania podwórkowego zamiast domowego-rodzinnego. Za szybko żyjemy, zbyt intensywnie, bez namysłu i bez smaku :((
A decyzja należy do Was, rodzice chrzestni to nie bankomat i tyle ode mnie.
8 maja żeni się chrześniak mojego męża. Dostaliśmy zaproszenie w grudniu na ślub i duże wesele w pięknej restauracji. Od początku czuliśmy że to nie wypali no i tak też się stało, ale do rzeczy...
3 tygodnie temu mąż dostał wiadomość na messengera, że z powodu pandemii...ect. wesela nie będzie, jednak ślub się odbędzie (do kościoła i tak wszyscy nie wejdą), a przyjęcie odbędzie się w domu i żebyśmy się określili czy będziemy bo wiadomo miejsca nie mają zbyt wiele, a muszą to jakoś zorganizować.
Powiem Wam, że ja zwykle się jakoś nie obrażam, ale trochę poczułam się niesmacznie. Myślę, że taką wiadomość można było wysłać do pozostałych gości ale nie do chrzestnego, a jak już do można było zadzwonić albo przyjechać...
Mamy czwórkę dzieci w wieku od 10 m-cy do 10 lat i myślę, że trochę im one tam niepotrzebne.
Powiedzieliśmy, że w takim razie zjawimy się tylko w kościele, ale ostatecznie pojedzie chyba tylko mąż ze starszymi córkami albo i sam.
I ile włożyć do koperty w takiej sytuacji, skoro podobno na wesele daje się "za talerzyk".
Jak wy byście się zachowali w takiej sytuacji będąc chrześniakiem i nami?
Czasy takie a nie inne...moja koleżanka była w bardzo podobnej sytuacji w zeszłym roku. Dostała wiadomość smsem. Młodym było strasznie głupio, ale że bardzo chcieli się pobrać prosili o zrozumienie. Suma sumarum ona jako chrzestna była w kościele, wręczyła kopertę ile planowała dać wcześniej i chciała wracać do domu. Jednak chrześniak zatrzymał ją zapraszając na obiad i ciasto. I takie to było wesele.. trudno ,młodym też nie łatwo, marzyli o pięknym ślubie ,tańcach, zdjęciach a tu... To tyle co mogłam podpowiedzieć
Sytuacja jest trudna, dla wszystkich, dla nowożeńców szczególnie...
Ja bym nie analizowała tak... moim zdaniem powinien iść chrzestny sam, ewentualnie z żoną, do kościoła i wystarczy. Żadnych dzieci nie zabierać, bo miejsca ograniczona oraz... po co pchać dzieci bliżej "wirusa".
A do koperty - chrześniakowi daję z okazji ślubu prezent, a nie "za talerzyk".
A decyzja należy do Was.
Pozwolę sobie podpisać się pod wypowiedzią Alman, bo mam dokładnie takie samo zdanie. Jedyne, co bym dodała, to wg mnie do chrzestnego powinni mimo wszystko zadzwonić. Można np. poinformować elektronicznie z dopiskiem, że dają czas na zastanowienie a potem wypadałoby "dryndnąć".
Może już za późno, ale dopiszę swoje 3y grosze.
Ja akurat sama zbojkotowałam przyjęcie chrześniaka /mojego/, z przyczyn zdrowotnych, więc do koperty 'kościelnej' zapakowałam tyle ile wypadało/planowaliśmy - mój wybór, mogłam pójść ale nie dałam rady a młodzi na starcie potrzebowali wsparcia w każdej formie.
Jeżeli jednak wesela wcale nie będzie, to chyba zniżka dla gości, w tym chrzestnych obowiązuje.
Czasy są ciężkie a dla rodzin 2 + 4ry wyjątkowo trudne, ja nie szalałabym i nie drenowałabym domowego budżetu /na pewno zrozumieją/.
Wypadałoby zadzwonić i porozmawiać - choć parę słów zamienić, zapytać kto przyjedzie.
Zachowanie młodych obecnie jest co najmniej dziwne - braki wychodzą na każdym kroku, czasami myślę że to znak czasów a czasami, że skutki wychowania podwórkowego zamiast domowego-rodzinnego.
Za szybko żyjemy, zbyt intensywnie, bez namysłu i bez smaku :((
A decyzja należy do Was, rodzice chrzestni to nie bankomat i tyle ode mnie.