Boże, co ja się miałam od rana - nie mogłam wstawić wątku i zupełnie nie wiem dlaczego! To miałam wejście do kawiarenki a niech to! ;)
Już czekam na Was z kawą i bułeczkami ze słonecznikiem, masłem świeżo robionym i konfiturami z truskawek własnej roboty :)
Sierpień do dla mnie kłosy zboża, urodzaj warzyw i owoców i słoneczniki. Uwielbiam ten okres w kalendarzu, gdy stragany uginają się od plonów i można poszaleć w kuchni gotując pożywne, świeże i pełne witamin potrawy. Jeszcze żeby lato dopisało to siedziałybyśmy w kawiarence na tarasie i pijąc kawę albo herbatę ze świeżych ziół podziwiałybyśmy te cuda wymieniając się przepisami na ciasta i dania obiadowe :)
O 17:00 na chwilkę przystaniemy, by uczcić Powstanie Warszawskie - ta chwila zawsze mnie wzrusza...i tak oto zaczniemy pierwszy dzień w kawiarence u dąbrówki.
Na takie zaproszenie ciężko nie zareagować Ależ piękne powitanie i jakie smaczne. Dziękuję za kawę i bułeczkę z konfiturami, mmm, jakie pyszne. Uwielbiam domowe, zresztą któżby nie Z przyjemnością się przysiądę do stolika ,tym bardziej ,że taki piękny ,słoneczny,sierpniowy poranek
1 sierpnia 81 rocznica Powstania,Dzień zadumy,Dzień pamięci..
Witam Cię goplano :) U mnie też dzisiaj przepiękny, słoneczny poranek ale na weekend zapowiadają przelotne opady.
w tym roku zrobiłam trochę dżemów truskawkowych, nosiłam się jeszcze z czarnej porzeczki i jagód albo borówek ale jeszcze nie wiem, czy zrobię - drożyzna na straganie jeśli chodzi o te dwa owoce. Może gdzieś na Kaszubach uda mi się kupić taniej.
Jakie miłe powitanie. Jak ciepło na sercu się zrobiło. Wspomnienia dzieciństwa, wakacji u babci. Ja tylko dodam, zamiast truskawek, smażony agrest od siebie. Moje najukochańsze powidła. I pajda chleba z gs, wtefyto były chleby...
Sierpień jest najbardziej gwiaździsty, widać to na wsi, z dala od świateł miasta.
Dzisiaj przyjeżdża córka, do jutra. Razem z psem, pierwszy jego pobyt na noc u nas. Zobaczymy jak sobie poradzą z kotami. Plan jest taki, żeby naszą ławę przestawić do kąta, będzie miał miejsce do machania ogonem. Koty zostaną w naszej sypialni, zabierzemy jedzenie, wodę (bo i tak by wylał i pewnie zjadł, wielkim pyskiem być może niszcząc dyspenser i fontannę) oraz kuwetę do nas. Jakoś damy radę. Do tej pory pies był na zewnątrz i na tarasie, a koty w domu. Czasami córka siedziała z nim w środku, ale jej się bardziej słucha. Trzeba przetrwać, teraz nie ma, że przyjdą z wizytą tylko na kilka godzin.
Moje lokum z pięknym widokiem niestety zajęte. Niech będzie inne, zobaczymy co uda im się znaleźć. Trochę się boję tego wyjazdu. Bo niestety to miasto z dużą przestępczościa. Zobaczymy, to tylko kilka miesięcy. I pomyśleć, że rozważalismy możliwość przeniesienia tam kilka lat wstecz. Bardzo krótko, bo oferta była gorsza, niż to co mąż miał w swojej pracy, skończyło się na pierwszej rozmowie. Cynk dostał od kolegi, który uwiazany jest statusem emigranckim, niestety Hindusi bardzo długo czekają na legalizację stałego pobytu, tylu ich jest.
Taki agrest też bardzo lubię i od razu przypomniało mi się, jak pierwszy raz w życiu robiłam dżem agrestowy. Gotowałam a on wciąż był płynny (oczywiście gotowałam zbyt krótko) i stwierdziłam, że pakuję taki w słoiczki. Zapakowałam, wystudziłam. Dżemu nie było ale powstał pyszny mus agrestowy, który stał się przebojem haha i nikt nie mógł zgadnąć co to takiego to zielone - polewałam nim Pavlową, deserki i lody.
Ja się lubuję w sezonowości i w naturalnym jadle, kosmetykach itp. Chemii wystarczająco mamy wokół siebie chcąc, czy nie.
Moja ciocia smażyła to przez kilka dni. Moje ulubione wakacyjne śniadanie to mleko prosto od krowy (prawie, bo przecedzone), pajda chleba ze smażonym agrestem. Moje ranne wstawanie na coś się przydawalo wtedy, kuzynka spała dopóki jej nie obudzili, bo robota na gospodarce czekała. Mnie zawsze pytali czemu nie śpię...
To tu Was zaskoczę. Całe życie mieszkam na wsi,ale mleka prosto od krowy nie trawiłam Mój brat owszem,ale ja nie. Za to zsiadłe mleczko jak najbardziej i to mi zostało do dziś. Niestety rzadko piję,bo tak jak wspomniałam wcześniej ,u nas już nie mają krów. W sąsiedniej wiosce jeszcze ma pewna pani i chętnych na mleko ma stale. Czasem mężowski od niej przywozi, albo ja kupię na targu od innej starszej babcinki która ma jeszcze w zaoferowaniu jajka i twaróg.
Myślę goplano, że po czasach zachwytu nad mlekiem UHT, smakowymi jogurtami doceniamy to co zdrowe i stąd chętnie człowiek wraca do natury. Jak to cieszy, gdy samemu zrobi się zsiadłe mleko a kiedyś była to przecież codzienność.
Dziś to bym nie dała rady wypić, zbyt śmierdzi krową. Zresztą teraz to mleka nie piję- tylko do kawy odrobinę oraz w tym co gotuję i piekę, gdy jest potrzebne.
Pamiętam jak 3 lata temu napaliłam się na mleko kozie, bo takie zdrowe. Jak mi smakowało. I nagle się popsułam, codziennie pobyty na desce. Z niczym nie kojarzyłam, na pewno nie z mlekiem, bo przecież to zbawienie nie uczulonych. Jak siostrzenica wyjechała zostało mi mleko bez laktozy, trzeba było zużyć. Problemy ustąpiły bardzo szybko. I wtedy olśnienie, przecież ja nie mam enzymów do trawienia, zanikły, bo nigdy nie były potrzebne, nigdy wcześniej nie próbowałam nawet.
Z mlekiem krowim myślę, że jest podobnie. Jak piłam, nigdy nic mi nie było. Jak się ograniczyło, samoistnie, no nie odczuwałam potrzeby, tak teraz trudno wypić więcej.
To ciekawe ekkore. Ja w sumie też mało mleka piję ale nabiał lubię i jem. Gdy dostanę mleko od krowy to piję, póki co nic mi nie jest ale nietolerancję laktozy ma dużo osób.
Dąbrówko! Jaki piękny początek sierpniowej Kawiarenki! A ja akurat głodna a Wy tu o takich smacznościach. Litości! Ja chcę wszystko - te świeże bułki, drzem truskawkowy i agrestowym i sama nie wiem co jeszcze. Jestem w aucie, bo dziś powrót do domu. Smutno było zostawiać to piękne miejsce i dom...ech! Jako, że byliśmy blisko miejsca, gdzie w piątki jest sprzedaż serów, to pojechaliśmy do gospodarzy zrobić zakupy. Jakie cudne otoczenie, zwierzęta spacerują po zielonej trawie - wszystko wyglądało tak, jak powinno wyglądać zawsze żeby zwierzęta były szczęśliwe a my zdrowsi. Kupiliśmy owcze sery i jogurt. Połówek wziął dla siebie kefir i ser kozi. Pachniało domowym chlebem na zakwasie więc też nabyliśmy. A! Jeszcze jajka od szczęśliwych kur. No i teraz tak jedziemy i ja już nie wyrabiam na myśl o tych pysznościach Jako, że będziemy przejeżdżać za godzinę przez Zieloną Górę, to zrobimy sobie mały spacer po rynku i pewnie poszukamy lokalnego bistro. Wstawię fotkę miejsca, które oferuje własne, doskonałe sery. Bajka! Rozgaszczam się w Kawiarence i spróbuję nie myśleć, że to ostatni dzień urlopu Dobrego dnia
A! Przypomniałam sobie, że miałam Wam zostawić Pazia Królowej. Byliśmy wczoraj na szczycie Żeleźniaka i tam się pojawił. Piękny motyl. A wieczorem, gdy wróciliśmy że spaceru mocno się rozpadało, gdy zachodziło słońce i wtedy pojawiła się tęcza
Dokładne miejsce, to Radzimowice ( gmina Bolków ) w otoczeniu Gór Kaczawskich. Uwielbiam ten rejon ze względu na widoki i blisko do małych, spokojnych mieścin . Tam ciągle się odkrywa coś nowego. Powietrze zdrowie i jeszcze te gospodarstwa ekologiczne. Ech! Piękny rejon!
Radzimowice, to jest wioska. Tak, całkiem niedaleko jest Zamek Książ. Zwiedzaliśmy go w minionym roku. W pobliżu jest wiele ciekawych zamków i pałaców. Z pewnością Ekkore ma na ten temat ogromną wiedzę . Zamek Bolków bardzo nam się spodobał , ale już o tym pisałam w poprzednim wątku więc nie chcę zanudzać
Witam sobotnio Kręcimy się z Połówkiem po domu i nie umiemy się do niczego zmobilizować. Trzeba się przestawić na "stare tory" a podświadomie próbujemy je ominąć . Niestety nie da się. Zaraz idziemy zrobić rodzicom większe zakupy, pouzupełniać głównie to, co cięższe. Połówek chce jeszcze dziś pojechać do rodziny koło Białegostoku. Ja niestety zostaję w domu, bo w poniedziałek już do pracy. Ech, ależ zleciało . Gorsza sprawa, że czekają mnie zmiany i nie wiem jakie... Zmykam. Dobrego dnia
Smakosiu, znam ten ból - w tym roku było mi tak dobrze na urlopie, że pierwszy raz nie chciało mi się wracać do pracy. Teraz odliczam od weekendu do weekendu i późnym latem albo jesienią planuję kolejny urlop.
Hej, hej. Sobota powitała nas deszczem, potrzebny bardzo. Ale mimo, że chłodniej, nie da się wyjść i posiedzieć z kawą, bo wszystko wilgotne.
Popołudnie wczoraj i noc z psem nawet minęły spokojnie. Pies z córką w pokoju, koty z nami, za zamkniętymi drzwiami. Jeszcze do wieczora dzisiaj, damy radę. Ale też wiemy, że córka może przyjechać z wizytą bez obaw. Oby tylko serce Olivii wytrzymało ten stres. Biedna zabunkrowala się w pokoju córki, bo teraz to jej pokój, najczęściej tam urzęduje. Nie mogliśmy wyciągnąć jej spod łóżka. A teraz siedzi pod naszym, choć wychodzi, ale jakiś ruch to od razu ucieka. Bentley jest bardzo mądry inaczej. Córka zastawiła mu przejście pudełkiem, takim na pionowo to do pół łydki. Nue miałby problemu przejść. Ale nie - bariera, nie można iść. Pies o małym rozumku, za to wielkim sercu. On by się z kotami zaprzyjaźnił, tylko one nie chcą.
czekam już na Was z jajecznicą od zielononóżek, bo nie wiem jak u Was ale u mnie jajecznica w niedzielę na śniadanie musi być! Jest to jedno z tych dań, które nigdy mi się nie znudzi a ma wiele wariacji, więc można kombinować. Dzisiejsza jest na boczku.
ekkore ja jestem psiarą i wielką miłośniczką zwierząt. Sama też posiadam psa.
Dziękuję za pyszną jajeczniczkę. Lubię,wszyscy lubimy,ale jadamy dość rzadko. Mężowski zwykle robi na kolację i wtedy więcej w niej jest pomidorów czy papryki niż jajek,no i oczywiście mnóstwo zieleniny. Przepadamy za szczypiorem, szczypiorkiem i pietruszką.
Ja jestem bezzwierzętowa ogólnie. Choć każdym się zajmę w razie potrzeby, włącznie z gotowaniem. Przecież wiele razy przeprowadzałam się do córki. Sama mam koty, nie mój wybór, ale pełna akceptacja. Psa wiem, że nie chcę, choć gdybym stanęła przed faktem, też pewnie byłaby akceptacja.
Nasze baby mają dożywocie, kolejnych nie będzie, bo alergia mi się nasila.
O tak, tak - jajecznica, to również moje ulubione danie. Praktycznie co weekend kusi mnie żeby zrobić szakszukę. Ale taka na maśle z duszoną cebulą też jest super. Dziś miałam gotowane na wpół miękko. Lepiej już skończę te jajeczne wspominki, bo robię się głodna
Byli, posiedzieli i pojechali wczoraj po południu. Pościel już poprana, żeby mi psia sierść nie latała po domu.
My będziemy mieli gościnne występy u córki na Thanksgiving. Zamiast przyjechać do domu, pojedziemy do niej. Bo ona chce lecieć do swojej koleżanki, która wyprowadziła się do Kolorado.
Mam już lokum na czas wyjazdu. Będę mieszkać w "muzeum". Zapisałam dwa zdjęcia pokoju dziennego. Ciekawi mnie czy to rzeczywiście będzie tak wyglądać, czy tylko do zdjęć było. I te książki- prawdziwe czy dekoracyjna atrapa. Zamknięte w tym regale czy można oglądać.
To drzwi na taras, mam nadzieję, że góry będzie widać, że widok nie jest w drugą, płaską stronę. Bo trasa widokowa przez góry jest kilka minut ode mnie.
Witam niedzielowo Już niestety wieczór . Połówek u rodziny w odwiedzinach i wróci chyba za tydzień więc trochę mi dzisiaj było "dziwnie". Na dodatek myśl, że jutro trzeba iść do pracy lekko mnie stresuje. Ciekawe czego się dowiem...? Ale lepiej nie myśleć o tym przed snem Dziś zafarbowalam włosy i ogarnęłam trochę pourlopowe pranie. Jakoś nie mogłam się zmobilizować do pichcenia więc na obiad była owsianka z owczym jogurtem. Hm...pogode na jutro zapowiadają raczej słabą. Nadal letnie sukienki na wieszakach i już nie wiem czy je w tym roku założę. Dziwne to lato .. No nic, koniec marudzenia. Trzeba się wyciszyć. Dobrej nocy
Tak smakosiu, dziwne to lato - tak deszczowego i z tak wysoką wilgotnością lata to nie pamiętam. Ja ubieram się letnio - jest lato to nie daję się hehe. Niby nadchodzi poprawa pogody na kilka dni, dobre i to!
A tak to witam Was przy kawie i bułce twarogowej - wypróbowałam przepis mieszając kostkę twarogu z mielonym siemieniem lnianym, jajkiem i naprawdę bułeczki są sycące i smaczne.
Hej, hej w poniedziałek. Trzeba do pracy zaraz się zbierać. Oni mają pakowanie wszystkiego, w czwartek początek pakowania mebli i wywozka w piątek. Potem zamierzają jeszcze tydzień koczować w pustych wnętrzach, bo tam, w nowym remont kosmetyczny nie będzie skończony. A dzieci nie są pomocne w tym, do tego remont im nie sprzyja również, bo mogliby mieszkać w piwnicy.
Robię listę tego co zabrać, żeby nie kupować skoro już posiadam. Ciekawe czy zapakuję się do bagażnika.
U mnie lato też dziwne. Nawet nie chłodniejsze, tylko bardziej wilgotne, jak w tropikach. Szykuje się zmiana klimatu, natura przyspiesza. I być może jeszcze zmiany w strukturze ziemi, bo tyle aktywnych wulkanów, trzęsienia ziemi, gdzie ich nie było, Kilka dni temu trzęsło w New Jersey, niby tylko 3 stopnie, ale dla ludzi niezwyczajnych tego... odczuwalne było w Nowym Jorku nawet.
Jak Wam minęła niedziela? Mnie wspaniale. Byliśmy wczoraj na Święcie Pstrąga w Złotym Potoku na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Nie byłam tam z 10 lat ,więc tym bardziej odczułam wielkie zadowolenie. Co prawda postraszyło nieźle deszczem,ale tylko z 5 minut,by zaraz wyszło słońce ku radości wszystkich przybyłych. Na miejscu poczęstowano nas pyszną zupą z pstrąga i to by było na tyle gratisów Potem rzecz jasna poszliśmy na tą pyszną rybkę, bo jakże by inaczej. Pospacerowaliśmy w przepięknej jurajskiej scenerii,posłuchaliśmy dobrej muzyki w wykonaniu Krystyny Giżowskiej i Michała Milowicza. Były jeszcze inne występy,ale jakoś nie wpadły nam w ucho. Był także konkurs kulinarny,wszystko o znajomości pstrąga poprzez degustację. Chętni byli,ale jakoś widzów nie było. Zresztą jak się później okazało w konkursie brali udział ubiegłoroczni uczestnicy. Zrelaksowaliśmy się ,tego nam było trzeba po ostatnich wydarzeniach.
Na szczęście my daleko niemieliśmy ,to tylko 40 minut drogi od nas. A mimo to tak rzadko jeździmy. Teraz z pewnością będziemy częściej, zwłaszcza, że taki pstrąg świeżo złowiony i prosto z pieca najlepiej smakuje
Sama zresztą wiesz najlepiej,a morskie ryby są jeszcze lepsze. Jak byliśmy nad morzem to dziennie musieliśmy zjeść ,bo nigdzie takiej prosto z kutra nie uświadczymy
Bardzo fajny,lubię takie wypady na łono natury ,gdzie strumyk płynie z wolna,gdzie można smacznie zjeść,zwłaszcza świeżo złowioną rybkę. Pospacerować nad rzeczką w przy lesie. Czy po prostu posiedzieć wpatrując się w pływające kaczki
Co do pracy, może nie będzie tak źle jak myślałaś? Może lepiej? Jakkolwiek by nie było dasz radę. W końcu masz w firmie mocną pozycję, a nawet może szykuje się jakiś awans? Wszystko jest możliwe. Jak to mówią jedne drzwi się zamykają a drugie otwierają. Tak jak u Ekkore teraz. Niby u tego samego pracodawcy ale gdzie indziej i to daleko. Nie martw się Smakosiu,a raczej Emilko na zapas. Będzie dobrze,musi być
Masz rację - nie ma co się martwić na zapas. Jest jednak ale... Nikt nie bawi się w sentymenty, bo mój szef, który odchodzi i który bardzo mnie cenił, nie będzie miał na nic wpływu a nowa osoba przychodzi ze swoim zaufanym pracownikiem, który zajmie moje miejsce. Ma prawo więc nikt nie patrzy, że jestem tu od 34 lat i znam wszystko od podszewki. Pracownik, który zajmie moje miejsce jest prawie w tym samym wieku co ja, więc ten aspekt nie ma znaczenia. No nic, muszę czekać na rozwój sytuacji. Gdybym mogła napisać bardziej konkretnie a nie tak lakonicznie, ale nie mogę...wiecie jak jest... Dlatego trudno mi to wytłumaczyć. Zwyczajnie trzymajcie kciuki. Hm...nawet nie wiem jak długo. Czekam na rozwój sytuacji. Dziękuję za dobre słowo
Moja kuzynka była w podobnej sytuacji w zeszłym roku. Miała ugruntowaną pozycję w firmie od 23 lat. Pracowała tam jako główna księgowa,potem nawet awansowała na zastępcę dyrektora. Nie bardzo chciała,ale propozycja padła i jakoś nie śmiała odmówić..No i nadszedł dzień zmiany szefostwa..zmiany w kadrach..W dodatku posypało się jej małżeństwo. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. Wróciła do rodziców. Znalazła nową pracę,całkiem dobrze płatną i wyremontowała mieszkanie na piętrze. To ta sama kuzynka ,co byłam u niej na parapetówce. Dziś mówi,że jest szczęśliwa,ma upragniony spokój,którego nie miała pracując w tamtej firmie i choć zarabia mniej,to nie zamieniła by tej pracy na żadną inną
Oj, jakie to piękne! Uwielbiam takie historie. Super się czyta, że jest teraz szczęśliwa. To fakt, że czasami los za nas decyduje (wprowadzając niepokój albo panikę) a potem się okazuje, że to dla naszego dobra.
Witam poniwdziałkowo i znowu wieczorową porą Pierwszy dzień pracy za mną. Żadnych konkretnych wieści odnośnie przyszłości firmy nie było. Póki co jest czekanie na rozwój sytuacji. Miałam sporo dokumentów do obrobienia, ale to nie problem. Po pracy szybko po małe zakupy i pędem do domu, bo nadchodziły deszczowe chmury a ja chciałam coś porobić przy naszym, przybalkonowym ogródku. Potem pranie, na predko jajecznica, dwa połączenia telefoniczne i już koniec dnia. Trochę śpiąca jestem i chyba zaraz przytulę się do poduszki. Dobrej nocy
Gdzie to słońce ja się pytam?! Niby od jutra zdecydowana poprawa pogody ale z tego co czytałam bociany mają już dosyć i szykują się do odlotu - smuto się zrobi, gdy odlecą :(
Widzę, że nerwowo masz smakosiu w firmie. U mnie też były zawirowania ale wychodzimy na prostą. Wiele firm przechodzi kryzys niestety. Ja mam nadzieję, że dotrwam tu szczęśliwie do emerytury....
Witam wtorkowo Ale aura za oknem. O ludzie! Wczoraj padało i dziś od rana też pada. Lampka na biurku daje przytulne światło. Dobre i to. Słońca mało więc energii mniej. Może od piątku będzie trochę lepiej. Dziś po pracy gnam do domu, bo mam gościa. Czas wracać do papierów na biurku. Zostawiam pyszną herbatę z cytryną i sokiem z dzikiej róży. Dobrego dnia
Witam serdecznie dawno mnie nie było, ale korzystam z przepisów, co tam u Was, podobno idą upały wreszcie, wy już po urlopie czy przed???ja mam od 15 i jedziemy na Podlasie agroturystyka, pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego, spokojnego i pięknego dnia
Ooooo, smakowicie wyglądają te placki. Poczęstuje się Mówisz, że Podlasie przed Tobą. Ale masz fajnie. Bardzo lubię ten spokojny, sielski i pełen smaków rejon Polski. Właśnie mój Połówek jest tam teraz w odwiedzinach u rodziny. Ja niestety musiałam wracać do pracy. Na Podlasiu pierwszy raz jadłam zrobiony w domu, z mleka prosto od krowy ser Koryciński. Jak on skrzypiał pod zębami! Z tego regionu pochodzą też kartacze, kiszka ziemniaczana i baba ziemniaczana. A jaka miejscowość jest najbliżej Waszej agroturystyki (jeśli to nie tajemnica)?
Witaj Maniu.Mmm,jakie pyszności z samego rana nas serwujesz To znak ,że trzeba śniadanie zrobić. Dostałam wczoraj od bratowej 10 jajek,więc będzie jajecznica z pieczarkami i szczypiorkiem. Dawno nie było,więc chętnie zjemy
Jeśli chodzi o wyjazd,to my już po. Byliśmy tydzień nad morzem. Zastanawiamy się jeszcze nad wyjazdem do Pragi,ale to tak na 2-3 dni. Obiecujemy sobie chyba z 10 lat ,ze tam pojedziemy i nie możemy się zebrać
Praga koniecznie! Goplano, nie zastanawiajcie się i nie przekładajcie na "kiedyś". Czasy są, jakie są...nigdy nie można mieć pewności, że później będą ku temu warunki. Zdrowie też jest tylko jedno. Jeśli teraz jest na to szansa, to bież sprawę w swoje ręce i organizuj nocleg. Koniecznie
Witam środowo No normalnie jesienna temperatura na termometrze - 10 stopni. Chyba chciałam rano zaklinać aurę i założyłam koszulkę z krótkim rękawem a na to koszulę jeansową z długim. Jako, że nie padało, to zdecydowałam się na spacer. Ech, jak ja szybko przebierałam nogami. Co za zimnica! Wpadłam do pracy, to pierwsze co zrobiłam, to wstawiłam wodę na herbatę żeby się rozgrzać. Dziś jadę do rodziców więc powrót do domu będzie wieczorem i dzionek szybko zleci. Papiery w pracy mam "obrobione" więc zrobił się luzik. Dobrego dnia
U nas była ładna pogoda,dopiero po 21 zaczęło padać. Dziś słońca nie ma,ale nie pada i chyba tak zostanie. Tak czy inaczej podobno przed nami jeszcze upały. Zobaczymy
Witam Was w środowy poranek - czasami trochę później jestem, bo rano wstaję na ostatnią chwilę, potem szybko, szybko, bo do pracy a w pracy różnie od rana bywa :) No ale już parzę herbatkę dla marznącej smakosi i kawkę poranną dla chętnych. Lubię pić kawę z dodatkiem cynamonu i kardamonu. Trochę jesiennie ale ja jestem taką jesieniarą
To tak jak ja. Jestem wybitną jesieniarą ,pewnie dlatego,że przyszłam na świat w październiku Co prawda za pluchą nie przepadam,ale za samą aurą jesieni,spadającymi kolorowymi liśćmi i to,że nie ma upału. Choć pamiętam jak braliśmy cywilny w listopadzie. Na liczniku dokładnie wskazało 26 stopni! Byłam w samym kostiumie,bo normalnie lato To był rok 1996
Moja rocznica w niedzielę, 34 lata z jednym chłopem. Zostajemy w domu, z jedzeniem, winem, nie chce mi się iść nigdzie. Upiekę sernik baskijski.
Mieliśmy piękną słoneczną pogodę, do ślubu wiózł nas pomarańczowy polonez, a goście szli na piechotę. Oni byli szybciej, bo była droga na piechotę, wtedy przez puste pole jeszcze, była wytyczony chodnik, my musieliśmy dookoła ulicą.
Hej hej, jak ten czas gna. Ja zajęta dziećmi w pracy poza ich domem, bo pakują wszystko. Dzisiaj miała być wyprawa do ptasiego parku, a tam leje. A pierwotnie deszcz miał być od jutra, wczoraj było, że mały popołudniu, a teraz wielka ulewa, na radarze widać, że będzie więcej. Prognozy pogody teraz gorsze niż jak wyjdziesz na dwór i popatrzysz w niebo, kompletnie oderwane od rzeczywistości. Będzie padać albo nie będzie. Generalnie tyle to ja wiem bez żadnych specjalistycznych sprzętów i wiedzy.
Nic to trzeba plan zmodyfikować jakoś. Idziemy do biblioteki na story time, potem może załapiemy się na plac zabaw, bo u has na miejscu ma padać później. A potem jeszcze dwie godziny placu zabaw pod dachem, dzieciaki się ucieszą.
Poranek wita nas słońcem, które przez najbliższe dni ma nam przyświecać i przypominać, że jest lato! Jednak jadąc dzisiaj przez las zauważyłam, że drzewa pomalutku zmieniają kolor - czubki zaczynają żółknąć, wrzosy mają pąki kwiatowe no i pojawiły się grzyby - uwielbiam grzybobranie, a Wy?
Zostawiam kawkę z mlekiem waniliowym i uciekam do pracy :)
Hm...grzybobranie. Fajne, fajne, ale...ja nie widzę w lesie grzybów Zapominam patrzeć pod nogi. Wszystko dookoła mnie interesuje bardziej, niż szukanie brązowych łebków. Na dodatek nie jadam takich z patelni, na świeżo, jedynie suszone jako aromatyczny dodatek. W efekcie końcowym nie chodzę na grzybobranie.
Witam czwartkowo Nie pada, wreszcie jakieś błękity się pojawiają. Białych chmur sporo, ale słońca póki co malutko. Poranny spacer zaliczony. Na termometrze było 14 stopni. Dziś obudziłam się na dźwięk zegarka. U mnie to rzadkość. Jakaś zmęczona byłam po wczorajszym dniu i chyba potrzebowałam więcej snu. Tylko u mnie, jak już wstanę, to szybko wszystko się normuje i energia wraca. Dziś po pracy idę do fryzjera, potem szybko po zakupy, bo po 17-ej mam gościa. Sklep muszę zaliczyć, bo w piątek popołudniu wraca do domu Połówek a lodówka pusta Najwyższy czas kupić boczek Mojemu mężowi jest "potrzebny do szczęścia" więc muszę się postarać Ech, jak fajnie, że jutro piąteczek Jupi! Dobrego dnia
Ja mam częściowo wolny dzień dzisiaj. Ale bardzo zabiegany. Bo rano fryzjer, nareszcie, pora przerzedzić dywan na głowie, bo mocno zgestnial. Potem do lekarza ogólnego, coroczna wizyta. Tabletki i skierowanie na badanie krwi. Potem okulista, taki prawdziwy, nie optometra. Żeby zobaczył co z tą moją jaskra jest czy ją mam, a może coś innego. Bo zmiany jaskrowe, osłabienie nerwów mam. Ale ciśnienie mam w oku normalne. Ja myślę, że to może mieć związek z neuropatia, nerwy w całym ciele się osłabiają, uszkadzają, zapewne to dotyczy oczu. Ale to moja teoria.
I jak już się obetne i wybadam za wszystkie czasy, wtedy idę do pracy. Bo oczywiście najbardziej roboczy dzień dla siebie, gdy dzieci na pewno będą przeszkadzały, ustalili wtedy, gdy ja pytałam o wolne jakiś czas temu. No ale to ich, nie mój problem. Do tej 3 po południu plus minus muszą sobie sami dać radę.
Nie chcę miłego zaskoczenia, że wszystko ok. Bo nie jest. Chcę wiedzieć co jest, na czym stoję, jakie działania trzeba podjąć, żeby spowolnić albo zatrzymać cokolwiek to jest.
U nas pogoda,można by rzec gorąca,a to dopiero początek. Zapowiadali ,że będzie 36 stopni pod koniec tygodnia. No i tak się zapowiada. Ja w tej chwili od kuchni nie odchodzę. Koleżanka zadzwoniła czy chciałabym od niej ogórków kupić,bo tak jej obrodziły,a nie ma już sił przerabiać. No oczywiście,co swojskie to swojskie. Także dostałam świeżo zerwane z pola i wzięłam się za kiszenie. Słoiki miałam już przygotowane,wystarczyło je tylko wyparzyć.
Pozdrawiam i życzę dobrej pogody oraz smacznego obiadu
Piątek, piąteczek, piąteluniek Dzień wystartował drobnym deszczem, parasolka była w pogotowiu, ale ostatecznie stała się dodatkowym ciężarem w torbie. W sumie dobrze. Miałam spacer na sucho. Wstałam z lekkim uciskiem w zatokach. Niestety musiałam wziąć Ibuprom. Na szczęście zazwyczaj starcza jedna tabletka i potem już mam spokój. Oby. Wczoraj zrobiłam większość zakupów, dziś już tylko coś do pieczywa i zielenina. Połówek będzie o 17-ej w domu. Bardzo się cieszę. Przed nami wspólny tydzień i potem wraca do pracy. Kupiłam wczoraj w Lidlu sandacza. Mam nadzieję, że będzie smaczny. Kupowałyście może tego "lidlowego"? Czasami, niektóre ryby potrafią zostawiać na długo po usmażeniu taki "smrodek", że aż nie chce mi się ich kupować. Tak było ostatnio i to po halibucie (dodam, że był świeży). A może macie jakieś tajemne sposoby żeby pozbyć się szybko zapachów po smażeniu? Oczywiście otwieram okna gdyby ktoś pytał Od jutra ocieplenie, takie umiarkowane, ale dobre i to. Powiem Wam, że ja lata jeszcze nie poczułam. Zwyczajnie rano jest tak zimno, że nie ma tego letniego komfortu. Zawsze uwielbiałam długie, ciepłe wieczory a w tym roku ich (chyba) nie było Koniec tych wywodów. Zabieram się do pracy. Dla Was mam gorąca herbatę z cytryną. Dobrego dnia
Tak, też czekam na letnie ciepełko i słońce przede wszystkim a tu znowu deszcz i chmurzyska! Współczuję turystom takiej aury.
Smakosiu, ja przed smażeniem czy też pieczeniem skrapiam rybę cytryną - neutralizuje zapach. Co do Twoich zatok, to ostatnio na ból ucha użyłam anginki co to kiedyś rosła na każdym parapecie. Zgniotłam, włożyłam do ucha na około godzinę i ból minął. Warto czasami sięgnąć po ludowe sposoby ;)
Jadąc do pracy podziwiałam kwitnące już wrzosy - wszystko coś wcześniej się dzieje, bo i boćki już odlatują...
Ja zostawiam Wam aromatyczną kawę i czas wziąć się za pracę :)
Jesli chodzi o tabletki, to ja jestem ostatnia żeby je brać, ale z tymi zatokami, to czasami są takie "niespodzianki", że rano nie idzie się przyszykować do pracy. Tez jestem za naturalnym leczeniem. Hm...jak wepchnąć do zatok anginkę, którą dziurką?
No ja też nie lekowa jestem, biorę jak już naprawdę nie mam wyjścia. Na zatoki to ciepłe okłady i wdychać parę - kiedyś laryngolog mi polecił wlać wrzątek do kubka termicznego, dodać łyżeczkę sody oczyszczonej i wdychać. Oczyszcza też zatoki ssanie oleju.
Ja na zatoki mam irygator. Jedną dziurą wchodzi, drugą wychodzi solanka. Jak zatkane czy ucisk wtedy płukanie więcej razy dziennie.
Lekarze załatwieni. Fryzjer też. Bardzo podoba mi się obcięcie. Z małym ale, o którym nie pomyślałam. Mam zostawione dłuższe przed uszami. Tyle, że okulary podnoszą włosy i często mi sterczą. Zobaczymy czy szybciej odrosną, czy nie wytrzymam i ciachne. Mój rudy odchodzi w zapomnienie, już zero ognia, zostało zaśniedziałe złoto, pokryte kurzem. Nawet nie myślałam, że aż tak posiwialam. Bo to jest odpowiedzialne za kolor. Ale podoba mi się, takiego żadnym farbowaniem nie uzyskam.
Wizyta u ogólnego była ponad godzinę opóźniona. Już o 10.30 (zaczynając od 8 rano). To dobry lekarz, ma gdzieś wyznaczony limit czasu na pacjenta, poświęca go, wytłumaczy. Tylko jak mu pozwolisz wyjść, już nie wraca, tylko pielęgniarka. Myślę, że wie iż jest opóźniony. Mam zwiększoną dawkę leku na neuropatię.
Od okulisty wyszłam z taką samą wiedzą jak przed. Choć spędziłam tam ponad 2 godziny. Może jaskra, a może nie. Bo zmiany w oku są, a ciśnienie normalne. Więc musi poobserwować więcej, nim przypisze krople. Był zdziwiony, że je miałam wcześniej, bo żaden z objawów zewnętrznych, przez które miałam robione badania, nie jest objawem jaskry. Ta nie ma objawów zazwyczaj.
Zaraz pora zbierać się do pracy, wczoraj pakowali samochody. Pracownik, który ogarniał im to, podstawił dodatkowo swoją przyczepę. Jak wychodziłam po 9 wieczór, to dużo było na zewnątrz gratów. A ja nie powinnam wczoraj jechać do nich z powodu atropiny. Ale jak trzeba było... Nie wiem co robić z dziećmi dzisiaj w całkowicie pustym mieszkaniu.
Witam sobotnio Widzę słońce ! Słońce widzę! Nareszcie pogodny poranek. Póki co na termometrze 14 stopni. Połówek odsypia podróż a ja już z kawą. Jak ja się cieszę, że cały weekend przed nami. Zakupy zrobione więc można planować dzień odpoczynkowo. Udanego weekendu
Wreszcie sobota wolna. A przynajmniej dla siebie. Bo pranie, sprzątanie, zakupy nie dadzą się przesunąć na kiedyś.
Byliśmy wczoraj w ptasim parku. Jak ja lubię to miejsce, dzieciaki miały radochę. No i były z dala od pustego domu, gdy rodzice wyjeżdżali. Na noc poszły do ich znajomych. To chociaż ja się wyspałam.
Parę cudakow z parku, zmieniły im się ptaki trochę. Chyba więcej niż parę, nie mogłam się zdecydować.
Wiecie, że trzy lata temu dzisiaj właśnie byłam w ptasim parku. Wspomnienia to jedno co mnie trzyma na FB. Jak będę miała cały rok w podróży we wspomnieniach, mogę się wypisać.
I jak to o tej porze u mnie bywa-rosołowo i to na tyle gotowania ,bo dziś jedziemy do Teściowej. Zaprosiła nas na odpust i od razu powiedziała-nie róbcie drugiego dania,żebyście mieli gdzie zmieścić moje Jak tam u Was pogoda dzisiaj? U nas słoneczko zaszło,nawet troszkę popadało. Za to wczoraj pogoda iście gorąca. To sprzyjało świetnej rozrywce na łonie natury. Tydzień temu w Złotym Potoku ,a dzień temu w Gniazdowie na VI Festiwalu Miłośników Koni i Muzyki ''Z Kopyta'' Na festiwalu,był także pokaz kulinarny w wykonaniu znakomitego kucharza ,bardzo dobrze znanego na Śląsku-Remigiusza Rączki. Z racji tego,że uwielbiam kucharzyć i poznawać nowości kulinarne z przyjemnością podglądałam Jego kunszt i wskazówki. Zaserwował ''Bombony z krupnioka'' zawijane w boczku,maczane w cieście naleśnikowym z dodatkiem mąki ziemniaczanej.Panierowane w bułce tartej i ''Panku''(taka japońska panierka) i smażone w głębokim oleju. Podane z sosem słodko-kwaśnym i panczkrautem. Śląskie smaki z nutką orientalną. Bardzo dobre. Kiedyś zrobię, najpewniej na jakąś imprezę Pan Remigiusz także z pasją prowadzi własny ekologiczny ogród. Zdradził co zrobić by pomidory rosły,wyrosły i nie zniszczyły się. A jak już chwyci zaraza jak uratować. Oto fotki z wczoraj
Ale miałaś fajny czas, sporo tam atrakcji. Dobrze jest czasami wyrwać się z domu i zobaczyć coś innego a przy okazji popróbować nowych smaków Kupiłaś jakieś sery?
Dopisano 2025-8-11 9:38:7:
Ale miałaś fajny czas, sporo tam atrakcji. Dobrze jest czasami wyrwać się z domu i zobaczyć coś innego a przy okazji popróbować nowych smaków Kupiłaś jakieś sery? Ja wczoraj zostałam poczęstowana jakimś norweskim serem karmelowym. Niby taki hit i rarytas, ale totalnie nie trafił w moje kupki smakowe. Jak dla mnie, to on ma tylko karmelowy kolor a smakuje, jakby był zrobiony z mleka skondensowanego. Nie przypomina żółtego sera. No ale podobno niektórzy go uwielbiają - wiadomo każdy może mieć inne upodobania smakowe.
Tak ,fajnie spędziłam czas. Tym razem z córką i zięciem Co do serów,to niestety nie zdążyłam kupić,a jeden zwłaszcza przypadł mi do gustu. Jak na końcu podeszłam okazało się ,że wykupili Co do tych holenderskich o dziwnym zabarwieniu, degustacji nie było. Za drogi gips jak to mówią,a ciekawa byłam smaku.
Hej, hej niedzielnie. My świętujemy dzisiaj. 34 lata z jednym chłopem. Przeżyliśmy tyle, damy radę więcej.
Wczoraj upiekłam sernik baskijski. Z przepisu Ania gotuje, z tego piekła siostra. Tym razem dodałam łyżeczkę soli, jakie to dibre, miskę wylizałam, co mi się rzadko zdarza. Dzisiaj degustacja na śniadanie. Nie wiem na ile ten przepis jest oryginalny. Bo philadelphia nie jest europejskim serem, a ten jest obowiązkowy dla efektu smakowego. Sama Ania miesza sery, bo philadelphia w Polsce za droga. Nazwa to związana z Hiszpanią, więc czemu akurat philadelphia jako główny składnik. Powinien być przecież jakiś lokalny ser twarogowy.
Bez względu na dywagacje o pochodzeniu, sernik pyszny.
Ekkore, przede wszystkim spóźnione, najlepsze życzenia dla Was - bądźcie nadal tak dobranym małżeństwem, dużo marzeń i realizacji planów. Gdziekolwiek będziecie, bądźcie zdrowi i szczęśliwi.
Przepraszam Was, że w weekend się nie odzywałam ale weekendy to od rana wspólne celebrowania śniadanka a potem uciekamy w plener, aż do wieczora. Korzystamy z lata i słoneczka ile się da.
Ekkore, duuuuużo miłości na dalsze lata!
Tak się cieszę na krótszy tydzień pracy i długi weekend, a że ma być pogoda cudna to tym bardziej, choć żniwa w pełni i zaraz zrobi się smutno na polach.
Witam poniedziałkowo Weekend zleciał bardzo przyjemnie. Sobotę mieliśmy z Połówkiem dla siebie a wczoraj poszliśmy na rodzinnego grilla. Pogoda dopisała więc wszyscy w doskonałych nastrojach. Dziś już pobudka o 5-ej i tradycyjnie mały spacer poranny w drodze do biura. Na termometrze było zaledwie 10 stopni więc wyciągnęłam ciepły sweter. Właśnie napisałam prośbę o dwa dni urlopu. Mam nadzieję, że szef mi podpisze. Patrzyłam na zapowiedź pogody, że od środy typowo lenia aura z dużą porcją słońca. jako, że Połówek jest w domy do końca tygodnia, to moglibyśmy wykorzystać tę "dawkę lata" wspólnie. Niedaleko nas jest ładne jezioro i możliwość wypożyczenia rowerów wodnych. Marzy mi się żeby tam wyskoczyć w któryś dzień. No to startujemy z tym nowym tygodniem! Niech będzie udany
Hej hej poniedziałkowo. Dzisiaj zaczynam pracę z hotelu... dom pusty, źle im się spało na podłodze, to wynajęli pokój w hotelu. Mówiłam Wam wielokrotnie, że nie rozumiem tych ludzi. Zamiast wynająć firmę przeprowadzkową, na jeden raz, jeden dzień, ewentualnie dwa, bo trzeba wrócić, postanowili się przeprowadzać sami. Zapłacili za trzy trucki (bo tyle razy wozili swoje graty, teraz będzie ostatni, ale liczę jako zapłacone i wywiezione), zapłacili za pomocników tu i tam, za paliwo i czas pracy na dojazd stąd przyczepy pracownika, bo też ją zapakowali,za wszystko do opakowywania mebli, koce, sprężyny (to daje firma przeprowadzkowa). Nie mówiąc już o ich czasie, zmęczeniu, itp, itd. Przeprowadzka jest droga - ale ich stać. Do tego mówiła, że dostaną w pracy jakiś bonus.
Dąbrowko jak fajnie, że jesteś. A już się miałam pytać gdzie zaginęłas. Fajnie, że wszyscy mieli przyjemne weekendy. Myśmy też mieli na zewnątrz. Jedliśmy i w sobotę, i wczoraj na tarasie. Do tego podkaszanie trawy wczoraj (w sobotę baterie padły, a zrobić trzeba było), walka z mrowkami, bo zbudowały mrowiska przy samych wejściach oraz przy skrzynce na listy, zbyt niebezpieczne, szczególnie, że któreś z nich to fire ants, ciągle swędzi. Poza tym zielone żuki figowe zajęły się figami, dojrzewają, jak któraś pęknie wabi je fermentem. Zapsikalam czym miałam, płynem na mrówki, nie wiem na ile pomoże. A przy okazji wyczytałam, że najlepsza woda z mydłem. Mam cały zapas płynu bankowego po wizycie siostrzeńca, zuzyje na pewno. Cieszę się, że sobie pojem trochę fig przed wyjazdem, bo reszta to przepadnie, na męża w zbieraniu (to może) i jedzeniu trudno liczyć (szczególnie w potrzebnym tempie). Prosić koleżankę ciężko, bo dojrzewa po 4-5 dziennie, szkoda wyjazdu, a zaraz cały eko system się nimi opiekuje, nie ma, że poczekają na drzewie. Fajnie, gdyby dojrzały, to bym sobie dżem figowy ugotowała.
U mnie 15 sierpnia świętem kościelnym u katolików. Z mszami tylko do południa, ostatnia o 12. Ale może będę miała wolne, bo pojadą już sobie.
No w weekendy to jak pisałam od rana coś i właściwie nie ruszam telefonu - to czas dla rodziny i ew. znajomych. Człowiek i tak od poniedziałku do piątku jest przebodźcowany, że dobrze jest skupić się na czymś innym - mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Teraz też jest jeszcze więcej luzu, bo okres wakacyjny ale od września jak wszystko ruszy w firmie to i tutaj będę wpadała pewnie okazyjnie, zatem dobrze że przekazałyście mi kawiarenkę w sierpniu :)
Och, uwielbiam figi! Pod każdą postacią ale te świeże są najlepsze! Najsmaczniejsze jadłam będą w Chorwacji z dziko rosnących drzew - objadałam się jak bąk codziennie, pychota!
Dąbrówko, masz rację z tym przebodźcowaniem. Super, że potrafisz postawić sobie granice i umiesz oderwać się od internetu. Kawiarenka, to nasza przerwa od obowiązków, moment "refleksji" i czasu na małe podsumowanie. Tutaj nie ma obowiązku zaglądania każdego dnia więc nikt nie oczekuje, że będziesz. Rozumiemy to i gdyby Ciebie nie było tydzień, to z pewnością zaczniemy się trochę niepokoić, ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku
Piękny poranek wstał co bardzo cieszy - lato powróciło, więc trzeba się nim cieszyć. Dobrze, że na nadchodzący długi weekend też będzie pięknie!
W Internecie już coraz więcej jesiennych wpisów mi wyskakuje, ozdoby, przepisy - nie ukrywam, że czekam już na tę porę roku, choć nie nasyciłam się latem, bo nie dopisało. Zrobiłam sobie bukiet z nawłoci i traw - pięknie wygląda. Lubicie takie dzikie bukiety? Ja bardzo! Idę na spacer i zbieram...
Oczywiście,że lubię takie bukiety,wg mnie są najpiękniejsze. Jak wybieram się na łąkę to zawsze nazrywam kwiatków do wazonika Lubię muśnięte latem rosnące sobie po swojemu ''uśmiechy Boga''. Tak je nazywała kiedyś moja Babcia.
Dziś ja tak mówię ,jak kolejny rok zakwitną piwonie ,które zasadziła pod płotem. Uważam je za pozdrowienia i uśmiechy od Niej z tamtej strony..
Oj, uwielbiam takie bukiety! Dzikie, łąkowe kwiaty są najpiękniejsze. Każdego roku Połówek ma "wyzwanie" w dzień moich urodzin i na moje życzenie robi taki bukiet To taka, nasza tradycja. Zazwyczaj wtedy jesteśmy na urlopie i zwykle wśród natury więc mamy w tym oboje przyjemność. Rusza rano z kozikiem i wraca z pięknym naręczem kwiatów. Poszukam fotki i wstawię.
Fajna taka wolność od mediów na weekend. Kontynuuj, niech rodzinavi znajomi się cieszą Tobą.
Ja lubię podziwiać wszystko rosnące, nawet chwasty pohuraganowe, często spore krzaki czy drzewka zostawiam, gdy ładnie kwitną oszczędzam. Niech sobie rosną. Do domu nie znoszę bukietów, choćby ze względu na alergię, wolę nie ryzykować ataku duszności, nigdy nie wiem co w zamkniętej przestrzeni może zadziałać nie tak.
U mnie po ochłodzenie do 28, 30tki wróciły z deszczem, sauna non stop.
Telewizji już od lat nie oglądam, no tylko wybrane seriale i wyłączam. Raz kiedyś się skusiłam na program informacyjny typu Wiadomości i wyssało ze mnie całą energię. Nerwicy się można nabawić słuchając samych negatywnych newsów.
Z kwiatami też muszę uważać, bo mam alergika w domu - nie raz mój bukiet lądował na balkonie
To ja też się "przyznam" - TV włączam na "M jak miłość" i "Przyjaciółki". Jako, że teraz jest przerwa, odbiornik jest autentycznie wyłączony. Bardziej wiarygodne informacje znajduję w internecie. Oczywiście "przefiltrowane" i raczej sprawdzone (jak pokazuje życie). Wszelkie poranne audycje, które lubiłam podglądać kiedyś jak "Dzień dobry TVN" już mnie drażnią. Zrezygnowałam dawno temu widząc zapraszanych gości i słuchając jakie tematy są poruszane - płytkie rozmowy i tzw. "gwiazdy". Z tamtych czasów pozostała u mnie sympatia do Doroty Welman.
Ja nie mam telewizji jako takiej, tylko telewizor i serwisy filmowe. I nic do oglądania. Według męża. Bo jego tematyka mało mnie interesuje, więc dla świętego spokoju siedzę z nim i nie wiem o czym film, żeby nie gadał, że ze mną to się nie da oglądać albo, gdy działa mi na nerwy idę sobie. Jak jego nie ma to potrafię całymi dniami nie włączać telewizora. Chyba, że potrzeba mi towarzystwa w samotności, to sobie znajdę jakie romansidło albo coś społecznego, psychologicznego.
Wiadomości nie oglądam w ogóle, odkąd przestały być wiadomościami, faktami, a stały się opiniami. Opinię to ja mam swoją, umiem ją sobie wyrobić na podstawie faktów, cudzej nie potrzebuję, chyba, że mamy o tym podyskutować. Bazuje na FB chlamie i potem weryfikuje, czytając, gdy mnie zaintetesuje jako news.
Witam wtorkowo Ludzie jak ja się cieszę! Dostałam dwa dni urlopu, co oznacza, że do pracy wracam w poniedziałek. Jupi! Na dodatek zapowiadają lato więc jest szansa na miłe spędzenie czasu. Jak? Jeszcze nie wiem. Coś się wymyśli. Opcja wypadu nad jezioro nadal aktualna, ale którego, to się okaże. Dziś tradycyjnie musiałam się cieplej ubrać, bo na termometrze było zaledwie 10 stopni. Wczorajszy dzionek był tak intensywny, że o 22-ej ledwo powłóczyłam nogami. W pracy cały czas coś, potem prędko z mamą na rezonans. Po rezonansie poszłyśmy na zakupy, bo Połówek robił za kierowcę dla swojej ulubionej teściowej (oboje bardzo się lubią). Potem stwierdziliśmy, że jedziemy do Ikei po fotel dla mojego taty. Jak kupiliśmy, to trzeba było go zawieźć i złożyć. Czas pędził jak szalony i dopiero o 21-ej byliśmy w domu. tato w tym miesiącu kończy 80 lat więc wymyśliłam w prezencie taki solidny fotel. Rano podobno szybko wstał, bo nie mógł się doczekać kiedy "rozgości się" po całości w swoim "uszaku" Fajnie - ja też się cieszę. Dziś słońce na niebie od rana. Wreszcie! Co za widok - świat pojaśniał Po pracy idę na małe zakupy a dokładniej po warzywa, bo reszta jest i trzeba wyjadać. Dobrego dnia
O to wspaniała wiadomość smakosiu! Długi weekend obfituje w różniste atrakcje, jarmarki a że będzie pogoda to i uciec będzie można gdzieś na łono natury.
Ekkore, ja lubie uciec w książki zamiast oglądać byle co. Od kilku lat zapisana jestem w pobliskiej bibliotece i takie fajne książki piszą współczesne pisarki, że można się zrelaksować, pomarzyć, pośmiać się.
Cieplutko się robi w sam raz na kawę mrożoną i rurkę z bitą śmietaną ;) Muszę pomyśleć co dobrego upiec na długi weekend, choć tyle jest różnych imprez, jarmarków, że tam można też coś dobrego zjeść.
Wczoraj zauważyłam, że odleciały jerzyki - nagle tak cicho się zrobiło, no i smutno bo ich odlot to zapowiedź jesieni...
No to wolne od pracy, do 25, wtedy muszę się stawić w nowym miejscu. Pojechali.
Dzisiaj dzień domowy, nigdzie się nie ruszam. Za to zapekluje schab do pieczenia. To i schabowe będą na obiad, przy okazji. Za często nie są, ale z okazji trzeba skorzystać, gdy jest mięso. Schaby upiekę w niskiej temperaturze, będzie zapas wędlin dla mnie i dla męża.
Wczoraj była wielka i długa burza. Ciężko oddychać z powodu parnosci. Nawierzchnia wyschła w kilka minut jak przestało padać. Woda tylko w zagłębieniach została. No i trawa jak gąbka.
Ja teraz bardzo mało czytam, krótkowzroczność w połączeniu z plusami przychodzacymi z wiekiem działają na mnie okropnie. Szybka zmiana ogniskowej powoduje zawroty głowy. Nie potrafię się skupić. Wiek zabrał mi druty, książki, dobrze chociaż, że gotowanie zostało. Ale to przez proces krojenia mam progresy. Bo nie widziałam co kroje, nie widziałam soli.
Ojej ekkore, nie brzmi to dobrze :( Ja już też okularami się posiłkuję do czytania i telefonu.
Co do wędlin to ja mało jem ale mój mąż lubi mięso, zatem jeśli już mam kupować to szukałam dobrego miejsca i trafiłam na manufkturę w Borach Tucholskich. Pani dzień przed wysyłką naturalnie wędzi mi wędliny i wysyła albo przywozi jak jest w pobliżu z dostawą. Wędlinki smakują jak te, które jadłam za dzieciaka. I tak właściwie szukam niemal wszystkiego co jest jak najbardziej zdrowe, bez chemii: od chleba począwszy, po kosmetyki i specyfiki do czyszczenia.
To co kiedyś było naturalne i codziennością teraz uchodzi za eko rarytas - chore!
Z oczami to wiem, że nie jest dobrze. I tego nie lubię, ale co zrobić, tak już bywa. Do tego to podejrzenie jaskry.
Ja wędzić uczyłam się w Stanach. Bo mi tutejsze wędliny nie smakowały. Zbyt słodkawe w smaku. Zresztą chleb tak samo. Najlepszy do tej pory był z lidla - ciemny, niemiecki. I pewnie nie sprzedawał się, bo zmienili na San Francisco style, który jest biały. Ja generalnie chleba nie jem, choć czasami lubię. A u mnie ciężko utrzymać zakwas, bo pleśnieje, za wilgotno. Choć moi znajomi robią z ciasta matki, odbierając z każdego wypieku ilość potrzebną do następnego. Na bieżąco piekę wynalazki bez mąki pszennej czy żytniej. Tak chlebowa jestem, że porcja starcza mi na 2-3 tygodnie, trzymam w lodówce.
Jak kupiliśmy dom, postanowiłam zaryzykować. Nabyłam tanią grilo wędzarnie, żeby nie wyrzucać pieniędzy i potem jako grilla ewentualnie wykorzystać. I złapałam bakcyla. Pół roku później kupiłam elektryka, teraz stoją trzy, przy czym pierwszy już nie działa na prąd, padł panel sterowania, używam jej do wędzenia na zimno - sery, ryby, metka. Jedną kupiłam sama, gdy mi ta stara padła, a ostatnią dostałam w prezencie pod choinkę od moich pracodawców. Choć to długi w czasie proces, lubię to, sprawia mi frajdę.
Żeby się nie znudziło to pomiędzy robię wędlinę z szynkowaru i piekę w niskiej temperaturze
Witam środowo Rano na spokojnie kawa, herbata, potem śniadanie i decyzja, że jedziemy nad zalew. Zabraliśmy "manele", wpakowaliśmy, kocyki na piasku ułożone i co ...? I koniec słońca. Ot niespodzianka! A miało być tak upalnie i słonecznie. Hm... Dobrze, że chociaż nie ma tłumów i miło się siedzi. Może jutro będziemy mieli więcej szczęścia...? Wspominałyście o produktach bez chemii. Też idę w tym kierunku na tyle, na ile sytuacja pozwala. Małe sklepiki z manufakturalnymi wyrobami, to teraz rarytas, bo ceny dość wysokie. Kupuje się mniejsze ilości i to mi odpowiada. Połówek lubi mięso więc też szukam czegoś lepszego. Ja natomiast bardziej warzywno serowa jestem więc trzeba kupować wszystkiego po trochu i szukać gdzie jest zdrowiej. Takie czasy. Dobrego dnia
Witam w piekny,upalny zapowiadający się dzień, dzisiaj mam sporo roboty bo od jutro urlop i wyjeżdżamy, muszę iść na zakupy, zrobić pierogi ruskie, jak ja się cieszę że to będzie piękna pogoda, pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego, spokojnego i upalnego dnia
Dopiero po 8 a już gorąco. Dzisiaj ma być 31 stopni,podobnie zresztą jak dzień temu. Widzę ,że u Was ''wczasowo''. Fajnie macie.Aura sprzyja U mnie przetworowo. Kupiłam wczoraj od koleżanki worek buraków i połowę rozdałam Jak tylko druga koleżanka się dowiedziała bardzo chciała takich swojskich. Potem przyjechał Tato i też miał ochotę na ''buraki swojaki'' Wieczorem zabrałam się za gotowanie,a dziś o 5 rano obrałam i starłam. Poszło mi to nawet sprawnie. Czemu tak wcześnie? Ano temu,że ja w taki upał ledwo żyję,więc cięższe roboty zostawiam na wczesny ranek. Zresztą fajnie,bo przy burakach sporo bałaganu,a tak to posprzątałam i milutko. Domownicy nawet nie zauważyli,że coś się działo.Widzą tylko garniec ze startymi burolami.Wystarczy tylko powkładać w słoiki i do pasteryzacji. Pozdrawiam serdecznie ,a do pysznych drożdżówek Mani kładę kawkę
Jak ja czekam tego długiego weekendu! Postaram się zajrzeć do kawiarenki, choć też mam plany - jest mnóstwo imprez, jarmarki, nic tylko jeździć! Nad wodę nie jadę - kilka godzin w korku na Hel to nie dla mnie. Uroki życia w turystycznym mieście i regionie :(
Jak widzę każda z nas stara się, aby to co jemy było zdrowsze. Mnie kuszą jeszcze ogórki w tym sezonie - krokodylki ale muszę gdzieś je kupić od rolnika i to sprawdzone. Raz kupiłam na straganie i cała partia poszła w kosz - przenawożone były, śmierdziały po zrobieniu jak nieszczęście!
Myślę, że jeżeli lubisz kucharzyc, zawsze starasz się zrobić zdrowiej. Ja sama nie wierzę w bio, poza tym, które sama uprawiam albo kogoś znam. Moje bio wygląda zupełnie inaczej niż sklepowe. Ale staram się jeść wszystko jak najprostsze, nieprzetworzone (chyba, że przeze mnie). Nawet przyprawy sama mieszam albo sypie pojedynczo. Z mrożonek to kupuję pojedyncze warzywa albo mieszanki.
Mój grzech to pepsi light (diet).
Się śmieję, że kucharzaca kobieta w domu, gdy ma wolne to pełen zlew. Wczoraj zastawiłam pod górkę hehehe. I tak będzie nadal. Wreszcie mam czas na porządny, a nie na szybko obiad.
Goplana, ja dzisiaj idę po buraki. Ale mało. Chcę nastawić barszcz. Wykopałam uszka w zamrażalniku, jak wyjadę mąż z całą pewnością nie zje. A głupio jeść na Wigilię zeszłoroczne uszka.
Wczoraj opisałam wszystkie zupy. Kupiłam mini naklejki, akurat cienkopisem się da na nich idealnie napisać nazwę. I jak nie zapomnę, to będę teraz wszystko opisywać. Bo mam kilka słoików, których nie mam pojęcia co to. Mrożonki to od dawna opisuję- co jest w środku i kiedy zamrożone.
No ja też mam wątpliwości do niektórych bio, toteż szuka człowiek, pyta, czyta opinie żeby się nie naciąć. Przyprawę do piernika sama robię, zresztą chyba z WŻ jest i na mięso z grilla - te kupne to sama sól.
Co do kucharzenia to uwielbiam wolne dni, gdy już od śniadania mogę niespiesznie wszystko robić. Wtedy też te obiady na przykład są czasami z dwóch dań i kompot! Jak te nasze mamy i babcie robiły kiedyś dwu-trzy daniowe obiady to ja nie wiem?! Teraz wszystko w biegu, a ile kobiet w tygodniu w ogóle nie gotuje!
Nie miały telewizji i internetu, telefony też były bardzo ograniczone. Coś trzeba było robić. My mamy lżej, dużo pomocnych urządzeń, ale media okradają nas z czasu.
A jak patrzę na obecnych młodych to czasami się dziwię - jedzenie z pudełek, resztki z to good to go. I nie chodzi mi o kupowanie czegoś na granicy terminu przydatności, ale konkretna rzecz, zobaczona oczami. A tu paczki w ciemno, czasami to wygląda jak resztki zgarniete z talerza. Ja pracuję po 12-16 godzin. I ciągle mam czas na codzienne gotowanie. Dużo szybciej i prościej, ale praktycznie codziennie świeże. Wyjątkiem są zupy i gulasze, bo te jem dwa dni pod rząd, a co zostaje do słoików, specjalnie gotuję więcej, żeby było na dni z długimi godzinami w pracy.
Moi lekarze, którzy pracują krócej niż ja na czas, czyszczą żyły z miażdżycy, jedzą syf. Rano drinki proteinowe i witaminowe z proszku, nie gotują praktycznie wcale. Żywią się pizzą i kurczakami z fast foodu. Na zmianę z tym samym z gotowca w domu. Sporadycznie ok, każdemu się zdarza, ale jako główne menu? Tak jakby problem nie dotyczył ich kompletnie, skoro leczą innych, to ich nie dosięgnie.
Witam piątkowo Wczoraj planowaliśmy wyjazd nad zalew, ale zwyciężył zdrowy rozsądek i musieliśmy jakoś podzielić czas na inne sprawy. Ostatecznie stanęło na tym, że trzeba jechać posprzątać groby, zrobić małe zakupy i spotkać się ze znajomymi. Umówiliśmy się w fajnym miejscu, gdzie w zaułku miasta, na tyłach starej willi powstało coś na wzór kawiarni w ogrodzie. Zatkało mnie, bo zrobione prosto, ale z klimatem. Wielka przestrzeń, z ogromną ilością stolików a nad głowami, zawieszone na drzewach sznury lampek. Fajny nastrój. Początkowo była miła jazzowa muzyczka. Niestety z napływem klientów zmieniła się w techno,ale byliśmy w dobrych nastrojach więc wytrzymaliśmy Dziś słońce za chmurami, ale temperatura typowo letnia. Za godzinę jedziemy do rodziców, potem do znajomych a na wieczór robimy sobie kolację na balkonie. Ma być ciepło więc fajnie będzie posiedzieć przy winie i smacznym jeżdżeniu. Dobrego dnia
Uff jaki u nas upał,dosłownie nie ma czym oddychać. My dziś mamy trochę inne plany. Jedziemy na proszony obiad do Cioci i przy okazji na papierówki których ma zatrzęsienie. Miałam na nie jechać 2 tygodnie temu,ale jak to u mnie nie było kiedy. Tak więc czeka mnie teraz przeróbka jabłek
To na razie tyle. Miłego odpoczynku i smacznego obiadu
Wczoraj zrobiłam pierwsze w życiu dwa małe słoiczki dżemu figowego. Bo od deszczu piekielnie pękają, ciekną, nie ma szansy, aby utrzymać dłużej. Po śniadaniu idę zerwać kolejny zapas.
U mnie sauna. 30 na dworze, deszcz codziennie, bez obniżania temperatury, wilgotność powietrza 90 %, w środku ponad 60.
Wczoraj ogarnęłam kocie żarcie, zbudowałam piramidy mokrych pudełeczek, zamówiłam suchą karmę, może jeszcze wymieszam w tygodniu, jak przyjdzie kilka worków dla męża, tylko wsypać do karmnika.
Ekkore tak trzymaj z tym gotowaniem, bo straszne jest to co piszesz o żywieniu innych. Ja odnoszę wrażenie, że jednak już ludzie mają większą świadomość tego co jedzą i przynajmniej w moim otoczeniu stawiają na jakość.
Ja od niedawna mocno stawiam też na zioła - zaczęłam pić octy ziołowe, owocowe. Ponoć naprawdę mają moc zapobiegawczo i na różne schorzenia.
Smakosiu, mam nadzieję że kolacja na balkonie była udana?
goplano - zazdroszczę ci tych papierówek (smak dzieciństwa).
Witam niedzielowo Była sobota ? O nie! Ja się nie zgadzam!Czemu ten czas tak umyka? Kolacja balkonowa w piątek była bardzo udana. Komary nam odpuściły i mogliśmy spokojnie zjeść i jeszcze trochę posiedzieć. Wczoraj zrobiliśmy zakupy i potem zmobilizowaliśmy się i poszliśmy ogarniać "przybalkonowy ogródek". Ło mamo! Ile było pracy! We dwoje ostro zagęszczaliśmy ruchy a i tak byliśmy tam ponad 3 godziny. Teraz jest super! Nawet ogarnęliśmy krzewy i sąsiadki więc była satysfakcja z pracy. Wieczorem nie dało się posiedzieć na balkonie, bo zrobiło się zwyczajnie zimno. U nas koniec upałów , bynajmniej teraz tak jest. Póki co 20 stopni. Połówek wyjeżdża jutro w południe a ja niestety idę rano do pracy więc wszystko wróci na stare, utarte tory. Póki co trzeba się cieszyć dniem czego wszystkim życzę
Ale ten czas gna. Dacie wiarę, już jesteśmy w drugiej połowie miesiąca.
Sobota zeszła na zakupach i kręceniu się po domu. Przeleciała ot tak. Ugotowałam 3 słoiczki dżemu figowego, jednego dnia są niedojrzałe, a następnego pękają. Tych nie damy rady przejeść na bieżąco, więc drugi litr owoców pokrojonych zawedrowal do słoików. Już się cieszę na smażone sery - pleśniowy, halloumi z orzechami i dżemem figowym.
Witam poniedziałkowo Poranek słoneczny, ale na termometrze było zaledwie 8 stopni. Opatuliłam się i pomaszerowałam. Nie ma wiatru więc szło się przyjemnie. Połówek już się pakuje po 11-ej podejdę w miejsce gdzie podstawiają autobus do Berlina żeby się jeszcze na chwilę zobaczyć. Będzie smutno, ale co poradzić... Jak znam życie, to po Jego wyjeździe zostanie mi w lodówce dużo różnych resztek tak więc zakupów nie robię. Mam też sporo lecza z cukinii. Ugotowałam z kawałkami chudego boczku więc jest treściwe. Dostałam pyszną, ogrodową cukinię więc szybko to wykorzystaliśmy. Dodałam tylko cebule i pomidory. Wyszło przepysznie. Wy pichcicie nieustająco więc pewnie już robiłyście to sezonowe danie. Papiery na biurku czekają. Czas zabrać się do pracy. Zrobiłam herbatę z sokiem i cytryną. Częstujcie się. Dobrego dnia
No i po długim weekendzie ale fajnie go spędziłam i naładowałam baterie. Codziennie po śniadaniu gdzieś jechaliśmy na cały dzień, wracaliśmy pod wieczór, pogoda dopisała, więc się cieszę.
ekkore, o ja też bardzo lubię pieczone sery: jesienią najczęściej sięgam po camemberta z sosem żurawinowym.
smakosia, ja bardzo lubię cukinię, dynię i dania z nimi - obecnie zajadam się w pracy, bo mam w słoikach ratatouille. Mało kalorii a można się najeść :)
Czujecie już nadchodzącą jesień? Żniwa idą pełną parą, niektóre pola już puste, gniazda bocianów też, nawet liście już szumią jakoś inaczej ale nie martwię się tym i bardzo się cieszę, że mamy w Polsce te cztery pory roku. Każda wnosi coś innego.
U mnie też są 4 pory roku. Trochę w innym rytmie, trochę z innym czasem trwania, ale są. Krótka i łagodna zima, normalna wiosna, upalne lato, przepiękna jesień, widoczna najbardziej w górach (a będę tam mieszkać, już się cieszę na widoki). Także u mnie lato trwa, zazwyczaj do końca września, z powolnym spadkiem temperatury. Teraz czekamy na Erin, potężny huragan, podobno jeden z najpotężniejszy w historii, jeżeli idzie o rozmiar (dobrze na ten moment, że nauka poszła do przodu i nauczyli się sterować. W ogólnym rozrachunku nie do końca, bo huragany idą innymi drogami, tam gdzie ich nigdy nie było). Teraz wygląda jak czaszka albo dziecko w wieku płodowym. Ma przejść pomiędzy Bermudami a moim stanem. Był o sile wiatru 160 mil na godzinę, trochę osłabł i znowu rośnie w siłę Na Outer Banks mają od dzisiaj przymusową ewakuację dla turystów.
Siedzę sobie na tarasie z poranną kawą, bez pośpiechu, myślę nad kolejnością ogarniania wszystkiego, ewentualnie jakiegoś gotowania. Na obiad mamy powtórkę z barszczu oraz ostatnia porcja uszek.
Odkąd jestem w domu zmywarka chodzi codziennie, produkcja brudnych garów w toku. Jeszcze jedna duża porcja będzie, jak jutro trzeba będzie umyć pudełko po peklowaniu mięsa.
Tak, w górach jesień jest magiczna! Moje marzenie to jechać w góry w pełni jesieni, by zobaczyć te kolory. Ciągle coś mi staje na drodze ale może w tym roku się uda.
Nie zazdroszczę tych huraganów, oj nie. Wystarczą mi moje nadmorskie sztormy ;)
Odnośnie gotowania to ja się już cieszę na sezon zup, gulaszy, mięs duszonych, kasz i ciepłych śniadań. Są dania, które smakują tylko o danej porze roku;)
Ja byłam, raz świadomie, specjalnie jechaliśmy na kolory jesieni. I w zeszłym roku, przejazdem przez góry, przez Appalachy, z dwoma noclegami po drodze (w jedną i drugą stronę po noclegu). Widoki były przepiękne, choć kompletnie bez planowania tego wcześniej, bez względu na jesień i tak byśmy jechali.
Poza tym w Europie przez 10 lat jeździliśmy do Francji w październiku, co roku w inne miejsce. Ciepła, kolorowa jesień praktycznie zawsze była.
Oj tak czas szybko nam ucieka. Już druga,większa połowa sierpnia. Za niecałe 2 tygodnie koniec wakacji. Jak Wam minął weekend? Mnie znów na pogrzebie.. Tym razem ciocia mężowskiego (+96) Przynajmniej miała piękny wiek. Jej mąż miał dokładnie tyle samo jak odszedł. To było 4 lata temu kiedy szalał koronawirus. Na pogrzebie byli tylko domownicy. Takie to czasy były,oby nie wróciły..
Poza tym u nas upały minęły,rzekłabym nawet jest lekki chłodek,pomimo ,że na termometrze 24 stopnie. Słońce zaszło,ale to dobrze,bo ja znów przerabiam ogórki i dodatkowo maliny. Papierówki oddałam Tacie,ma z nich zrobić ocet jabłkowy. Poza tym gotuję obiadek. Dziś pomidorowa z ryżem i schabowe. Wczoraj zdołaliśmy zjeść tylko rosół. Tak więc wczorajszy obiad jest dziś
Bardzo mi przykro goplano, że taki smutny czas miałaś :( Życie, co zrobić?!
Ja jak pisałam wycisnęłam z weekendu odpoczynek jak cytrynę. Wypoczywałam aktywnie zwiedzając różne miejsca na Kaszubach, jedząc po drodze smakowite obiadki i desery. Zrobiłam sobie odpoczynek od kuchni całkowicie!
Ocet jabłkowy piję regularnie oraz inne octy też, to samo zdrowie a tak niedoceniane w Polsce i mało kto zna ich możliwości zdrowotne.
No i o to chodzi. Korzystać z wakacji ile się da Wszak lato u nas takie krótkie. My wciąż zastanawiamy się nad Pragą i wszystko wskazuje na to,że jeszcze w tym miesiącu pojedziemy. Jak słusznie założyła Smakosia,nie ma co odkładać,bo ''potem'' to najczęściej oznacza ''nigdy''
A tymczasem ranek zaczął się słonecznie ,ale nie upalnie. Zaprawiłam wczoraj ogórki i maliny. A teraz czas na małą kawkę Napijemy się razem? Zapraszam,a do tego po kawałku ciasta
Tak goplano już się przysiadam do Ciebie z moją kawką. Słodkie trochę ograniczam, bo odkąd weszłam przekwitanie baaaardzo muszę uważać na to co jem. Od razu idzie mi w boczki albo zatrzymanie wody mam.
U mnie piękny, słoneczny dzień późnego lata...witam Was serdecznie :)
Witam wtorkowo Przyjechałam wczoraj do domu o 16-ej i z marszu zabrałam się za "robotę". Chyba chciałam zagłuszyć to, że Połówek wyjechał i zrobiło się cicho. Ruch zawsze pomaga Zmieniłam pościel, potem zrobiłam trzy prania a raczej pralka musiała się napracować. Ja w tym czasie odkurzyłam wszystkie kąty. Na koniec "odkurzyłam" resztki z lodówki czyli zorganizowałam sobie obiad. Zerknęłam na zegarek i zdziwiłam się, że już 18.30. No to zabrałam się za mycie głowy. Czas mi tak szybko zleciał, że jak wskoczyłam do łózka, to już nie miałam na nic siły i zwyczajnie "padłam". Tak to zleciał pierwszy, samotny dzień. Teraz już wszystko wróci do normy. Na dzisiejszy obiad mam dalszy ciąg opróżniania garnka z leczo. Przyniosłam dziś jeżyny z ogródka mojej sąsiadki. Podarowała mi cały pojemnik. Piękne czarne i zarazem "kwasiorki" jak nie wiem co. Częstujcie się, ale żeby nie było, że nie uprzedzałam Pogoda super. Słonce świeci i na popołudnie ma wzrosnąć do 26 stopni. Jutro już chłodniej, bo 21. Dziś w pracy mam ciszę i spokój, bo mój szef zrobił sobie dzień wolnego. Przyda się taki luzik od czasu do czasu Dobrego dnia
Mój teść będzie miał 94 lata w grudniu. I już nie ma z nim kontaktu. Pogorszyło się od wizyty męża w zimie, jak gdyby nadmiar emocji.
Byłam utoczyć sobie krwi dzisiaj, szybko poszło, w pół godziny Byłam w domu, razem z dojazdem. Zobaczymy co tam słychać. Nie zdążyłam zgłodniec nawet.
A śniadanie zrobiłam sobie królewskie. Sałatka z łososiem i mandarynkami. Jutro też będzie, z figami, awokado i burrata albo z niebieską pleśnią, do rana podejmę decyzję.
A dzisiejszy obiad to deska serów i wędli, plus figi. Żeby zjeść trochę.
Zaraz idę je zbierać. Kolejna miska. Ale przynajmniej się nie zmarnują. Bo mąż by nie pamiętał ani o zrywaniu, ani o jedzeniu. Jak dostanie do łapy, to zje ze smakiem. A sam pamięta o czekoladkach, chipsach, bobie z puszki i orzeszkach ziemnych, takich do łupania też.
Poza tym dzień domowy, pieczenie mięsa, trochę pakowania (czy raczej zbierania na kupkę rzeczy, które chcę zabrać).
Jutro mam babskie spotkanie, trochę pożegnalne. Ja wyjeżdżam do zimy, a koleżanka leci do Polski na miesiąc, pierwszy raz od prawie 20 lat. Sama, bez męża, chce się nacieszyć polskim. Mówi, że to jej ostatnia wyprawa, za rok 70, to pewnie już się nie wybierze. Chyba, że smutny mus.
Ekkore, jak tak czytam co tam u Ciebie słychać, to stwierdzam, że cały czas coś się dzieje. Nie ma miejsca na nudę. Jedyne chwile relaksu to te, kiedy siadasz przy talerzu i możesz chwilę zwolnić. Nie łatwo jest wyjeżdżać na tak długo i próbować przygotować pewne sprawy z myślą o mężu. Oczywiście, że On sobie poradzi, ale kobiece spojrzenie na dom czy lodówkę jest inne Hm...bo dobrze zrozumiałam, że wyjeżdżasz sama, czy jedziecie razem?
Dzień dobry w środowy jakże inny od wczorajszego poranek :)
Jesień dosłownie dzisiaj się zrobiła: słoneczko zaszło, jest ponuro, popadał deszczyk...
ekkore, pyszne sałatki robisz - ja jestem bardzo sałatkowa ale tylko wiosną i latem, bo jak robi się chłodno to po zjedzeniu jest mi zimno. Zatem jesienią już zmienię menu na rozgrzewające bardziej. A tych fig w ogródku to ci zazdroszczę!
smakosiu, czyli teraz masz czas tylko dla siebie? Jesz co chcesz, robisz co chcesz, sama sobie organizujesz czas - też dobrze. Ja im jestem starsza tym częściej potrzebuję takiego wyciszenia ale to też praca przekłada się na to.
Witam środowo Wyszłam z domu i popatrzyłam w niebo - parę chmur się ganiało i sporo było słońca. Weszłam do pracy i co widzę? Za oknem nagle jakaś niska, wędrująca mgła. Aż przetarłam oczy, bo dziwnie to wyglądało. Część pobliskiej wieżyczki budynku tez była zasłonięta. Czy to na pewno mgła...? A teraz mgła zniknęła i pojawiły się gęste, szare chmury. Dziś po pracy jadę odwiedzić rodziców. Na obiad będzie (na życzenie ) zupa jarzynowa. Póki co herbata a potem śniadanie. Wyjątkowo przyniosłam sobie płatki owsiane z żurawiną i dorzuciłam dwa orzechy brazylijskie. Jakoś tak w czasie urlopu mieliśmy chęć na płatki z kefirem albo zwyczajnie z odrobiną masła i np. z borówkami. Oj, zgłodniałam przy tym pisaniu więc zmykam. Dobrego dnia
Jadę sama, nie planujemy przeprowadzki. Mąż będzie przyjeżdżał w odwiedziny, czasami na przedłużony weekend, wykorzystując home office z dwóch tygodni (mogą mieć po dwa dni w tygodniu, weźmie po dniu z każdego, także zrobią się 4 dni razem). Mój apartament tam będzie bazą wypadowa w tamtejsze rejony, jeszcze nas tam nie było. Na labor day mamy już plan wyjazdów, w piątek będziemy rezerwować przejazd pociągiem. Poza tym trochę samochodem po punktach widokowych, a trochę na nogach po szlakach. Mam mieszkać kilka kroków od wjazdu na krajobrazowa drogę przez góry.
Ja uwielbiam sałatki wszelakie na zielonej sałacie. Jem je na okrągło, na różne posiłki. Na obiad raz w tygodniu, bo mi Mąż podnosił bunt, że za dużo. Latem więcej z owocami, bo są najsmaczniejsze, zimą ograniczam dodatek do suszonej żurawiny zazwyczaj. Tyle fig to mam pierwszy raz. Wcześniej to zbierałam po 3-4 dziennie, teraz po pełnej misce, codziennie coraz większej.
Erin nadciąga. Od poniedziałku przymusowa ewakuacja nad oceanem. Dotyczy głównie turystów, bo stałych rezydentów nie mogą zmusić. Ale nie dostaną pomocy i odszkodowania, gdyby coś się im stało. Huragan jest jeszcze daleko, ma przyjść,za jakieś 48 godzin,ale jest potężny, fale już zalewają drogi i pod domami. Będzie na oceanie, daleko od lądu, ale fale przyniesie ogromne. A za Erin szykują się dwa następne, sezon na bogato.
A mój z kolei sałatkowicz 1 kategorii,podobnie zresztą jak my wszyscy Oczywiście mięso też jest, głównie pierś z indyka. Jedynie w niedzielę karkówka,schab czy wołowina,choć ta ostatnia głównie jako dodatek do rosołu.
Podziwiam,że potrafisz odnaleźć się w każdej sytuacji mieszkaniowej i jeszcze masz plan jak to wykorzystać. Widać ,że organizacja to Twoje drugie imię. Niesamowite. Bez trudu mogłabyś oprowadzać wycieczki. Myślałaś kiedyś o tym?
Znowu huragan,te żywioły są straszne,choć kiedyś myślałam,że największe to tornado ,zaraz po trzęsieniu ziemi.
Oprowadzałam wycieczki, byłam pilotem wycieczek. Teraz tylko perspektywa mi się zmieniła, zamiast autobusu ludzi, mam jedno, dwoje, troje dzieci, którym mam zorganizować czas, zapewnić komfort i wszędzie zdążyć na czas.
A huragan czy tornado straszne na początku. Gdy ogarniesz, się przyzwyczaisz, przychodzi metodyczne działanie. Oczywiście wiele razy wymyka się spod kontroli.
Witam czwartkowo Oczywiście już myślę o tym, że jutro piąteczek i bardzo się cieszę. Słabą pogodę zapowiadają u mnie. W sobotę deszczowo i chłodno. Szkoda. Poranek chłodny. Założyłam długą spódnicę i przebierałam szybko nogami żeby się rozgrzać. Dziś mam intensywny dzień więc zmykam. Dobrego dnia
Na rozgrzanie dzisiaj herbatka z sokiem z pigwy dla smakosi ;) a dla nas herbata z konfiturą truskawkową - kiedyś tak pito herbatę, spróbowałam i ponieważ nie słodzę to pięknie mi gorzka herbata gra ze słodyczą konfitury.
A tak to cieszmy się latem, zaczynają się dożynki i ja choć miastowa to lubię na nie jeździć, w ogóle lubię wieś i nasze polskie tradycje.
Oooo pigwa! Jak ja ja lubię. Dzięki dobra kobieto Ale jak zostanie Wam trochę tej z konfiturą, to ja chętnie się przysiądę, bo jestem typową "herbaciarą". To mój podstawowy napój. Kawa raz albo dwa razy dziennie.
smakosiu, to mamy podobnie - w domu oraz w pracy mam po kilka herbat do wyboru. W domu wybieram te sypane - zdrowsze, aromatyczne i smaczniejsze. Moja babcia 95-letnia całe życie parzy herbatę w imbryczku: wlewa potem napar do szklanki i dolewa wody.
Pamiętam te czasy z herbatą z imbryczka. Jak byłam taka "smarkata", to zawsze robiło się herbatę w ten sposób. Teraz piję głównie czarną, albo owocową, ale z suszu, bo nie toleruję tych aromatyzowanych. Bardzo lubię werbenę cytrynową (susz) z miętą. Nauczyłam się pić podczas upałów na urlopie w Maroku i tak mi zostało. Polecam jeśli nie znasz.
I już czwartek. Z kawą na tarasie, wiatr fajnie wieje, drzewa szumią.
Ja nie byłam nigdy herbaciana, głównie wodna.
Erin już prawie poza naszą wysokością, fale były nieziemskie, od strony oceanu powyżej mola, przelewało się górą, w wielu miejscach. Ocean zalał domy i ulice na Hatteras. Domy stały w oceanie. Oglądałam zdjęcia i filmy w necie. Strasznie, pięknie, magicznie. Było też trochę ludzkiej głupoty, żeby uchwycić super ujęcie (duża część to kamery pogodowe, lokalne czy drony). To są wyspy barierowe, generalnie nigdy nie powinno się tam budować, bo podłoże to piasek. Ocean zmienia układ plaż, trochę dodaje, więcej odejmuje. Ale lata temu nikt nie myślał, dalej nie myśli, bo fajnie mieć domy na plaży. Znaczy, tych co były budowane na plaży już dawno nie ma. A obecne, to kolejny rząd, budowany w oddaleniu, stojący obecnie w oceanie. Hotel z filmu Noce w Rodanthe (czytając książkę i oglądając film przed przeprowadzką, miejscowość wydawała się fikcyjna, gdzieś, jakaś nad oceanem. A tu się okazała rzeczywista) już dwa razy był przenoszony. I znowu stoi przy plaży. Rozmiar Erin, średnica to 650 mil. To jak Appalachy od Georgii do Pensylwanii. To rozmiar robi fale, choć jest daleko na oceanie. Na oceanie, z dala od brzegu, wysokość fal była jakieś 27 stóp, to jest koło 9 metrów.
Ja się zabieram za figi po śniadaniu. Znowu dżemy. Przeszukałam przepisy w necie, co jeszcze można zrobić. No i większość- weź 4 figi, a ja mam ich coś razy 100. I zero czasu na takie fajne, wymyślne jedzenie.
ekkore, w Chorwacji którą lata temu ukochałam i nic poza nią nie widziałam, więc znam jak własną kieszeń, figi poza dżemami suszy się na słońcu, więc jeszcze tak możesz je przetworzyć, by mieć na zapas a potem dodawać do różnych potraw.
Do rana to pewnie nic by nie zostało. Mrówki by posprzątały. One w kilka godzin potrafią całe ptasie piskle ogarnąć (jak jaskółki wyrzucily z gniazda). Najlepsza firma sprzątająca. Figi, które pękną w wielu wypadkach są pełne mrówek.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Jupi! Jupi! Otworzyłam rano oczy i szybko do mnie dotarło, że jutro budzenie bez zegarka i kawa na spokojnie i na śniadanie szakszuka i wolne... ech, jak dobrze! Rano chłodek, że hej! Musiałam ubrać cienką kurtkę i to na długi rękaw. Od wczoraj mam w pracy kontrolę z ZUS-u. Na szczęście całkiem sympatyczna kobitka, ale i tak wiadomo...kto lubi kontrole. Zabieram się do pracy. Dobrego dnia
Nareszcie jedną nogą jesteśmy w weekendzie na co pracujący zawsze bardzo czekają ;) Witam Was przy kawce z kardamonem, za oknem słoneczko ale poranek chłodnawy - chyba trzeba się będzie przeprosić z niektórymi sweterkami :) Z tego co widzę w pogodzie to jeszcze tydzień słoneczka i wrzesień zacznie się deszczem.
Jutro urodziny mojego męża, będę miała gości, więc po pracy czeka mnie pichcenie. Ciasto zrobię jego ulubione a ulubione jest każde, które posiada kajmak - zatem będzie snikers!
ekkore, no to się macie z tymi mrówkami! Faktycznie nieźli porządkowi ale tej jaskółeczki to mi szkoda :(
smakosiu nas wiele łączy z tego co widzę - ja też celebruję weekendowe poranki szczególnie śniadanie :)
Dzień dobry pohuraganowo. Wczoraj jak sobie poszła, to nad oceanem jeszcze spustoszenie zrobiła.
Ciekawi mnie ile domow na plaży powaliła. Znaczy to jest akurat oczekiwane. Głupie przepisy ubezpieczeniowe nie zatwierdza odszkodowania, jeżeli dom zostanie rozebrany, a nie sam się zawali. Zanieczyszczanie oceanu nic ich nie obchodzi.
Ja też celebruje wolne poranki. Codzienne też odrobinę, specjalnie wstaję wcześniej, żeby mieć czas na spokojną kawę i normalne śniadanie. Oczywiście wszystko wtedy jest na czas, mam wyznaczone limity. W wolne dni czas sobie po prostu płynie. Po krzywu też.
Jaskółki wyrzucają chore, niezdolne do przetrwania pisklaki zaraz po wykluciu, taka selekcja naturalna. Też mi było szkoda bardzo. Ale też byłam pełna podziwu dla sprzątaczy. Jak nam Olivia czasami sobie rzygnie na tarasie, gdy nie mam czasu posprzątać albo zapomnę, to za jakiś czas śladu nie będzie, wszystko zniknie. Olivia to kot, rzygający całe swoje prawie 11 letnie życie.
Zaraz ruszam do boju z figami, znaczy po 9, jak pojadę odebrać zamówienie i słoiki w tym, bo już nie mam ani jednego. Teraz kawa, a potem śniadanie, będzie kanapka z łososiem, a la bajgiel nowojorski.
U mnie w pracy już wyciszenie - każdy czeka weekendu, a ciśnienie musi być niskie, bo wszyscy chodzą jacyś śnięci, ja tez ;)
Wczoraj nie wytrzymałam do września i kupiłam wrzosy, które ustawiłam na blacie kuchennym. Bardzo lubię naturalne ozdoby, bo za bardzo nie mam gdzie trzymać kurzołapów. Zresztą po generalnym remoncie pozbyłam się niemal wszystkich bibelotów, bo zagracały mi szafki. Naturalne bardziej do mnie przemawia.
Muszę się wybrać na spacer i poznosić jakieś roślinki do wazonu jeszcze. Kwitnie nawłoć ale tej już nie przynoszę do domu, bo rok temu zrobiłam piękny bukiet, a za dwa dni miałam żółto w salonie
Ale suuuuuper ! Totalnie mnie zatkało , że już tam jesteś. Wspominałaś, że jest plan, ale chyba przegapiłam informację , że wyjeżdżasz ...? Tak, czy siak bardzo się cieszę Jestem przekonana, że wrócisz tak samo zachwycona, jak ja. Pewnie powinnam napisać jak zdecydowana większość Super pogody na zwiedzanie i wracajcie szczęśliwie.
Dzień dobry w piątkowy poranek :)
Boże, co ja się miałam od rana - nie mogłam wstawić wątku i zupełnie nie wiem dlaczego! To miałam wejście do kawiarenki a niech to! ;)
Już czekam na Was z kawą i bułeczkami ze słonecznikiem, masłem świeżo robionym i konfiturami z truskawek własnej roboty :)
Sierpień do dla mnie kłosy zboża, urodzaj warzyw i owoców i słoneczniki. Uwielbiam ten okres w kalendarzu, gdy stragany uginają się od plonów i można poszaleć w kuchni gotując pożywne, świeże i pełne witamin potrawy.
Jeszcze żeby lato dopisało to siedziałybyśmy w kawiarence na tarasie i pijąc kawę albo herbatę ze świeżych ziół podziwiałybyśmy te cuda wymieniając się przepisami na ciasta i dania obiadowe :)
O 17:00 na chwilkę przystaniemy, by uczcić Powstanie Warszawskie - ta chwila zawsze mnie wzrusza...i tak oto zaczniemy pierwszy dzień w kawiarence u dąbrówki.
Witam Was serdecznie z lekką tremą :)
Witaj Dąbrówko ,nasza sierpniowa gospodyni
Ależ piękne powitanie i jakie smaczne. Dziękuję za kawę i bułeczkę z konfiturami, mmm, jakie pyszne. Uwielbiam domowe, zresztą któżby nie 

Na takie zaproszenie ciężko nie zareagować
Z przyjemnością się przysiądę do stolika ,tym bardziej ,że taki piękny ,słoneczny,sierpniowy poranek
1 sierpnia 81 rocznica Powstania,Dzień zadumy,Dzień pamięci..
Witam Cię goplano :)
U mnie też dzisiaj przepiękny, słoneczny poranek ale na weekend zapowiadają przelotne opady.
w tym roku zrobiłam trochę dżemów truskawkowych, nosiłam się jeszcze z czarnej porzeczki i jagód albo borówek ale jeszcze nie wiem, czy zrobię - drożyzna na straganie jeśli chodzi o te dwa owoce. Może gdzieś na Kaszubach uda mi się kupić taniej.
Jakie miłe powitanie.
Jak ciepło na sercu się zrobiło.
Wspomnienia dzieciństwa, wakacji u babci.
Ja tylko dodam, zamiast truskawek, smażony agrest od siebie. Moje najukochańsze powidła. I pajda chleba z gs, wtefyto były chleby...
Sierpień jest najbardziej gwiaździsty, widać to na wsi, z dala od świateł miasta.
Dzisiaj przyjeżdża córka, do jutra. Razem z psem, pierwszy jego pobyt na noc u nas. Zobaczymy jak sobie poradzą z kotami.
Plan jest taki, żeby naszą ławę przestawić do kąta, będzie miał miejsce do machania ogonem.
Koty zostaną w naszej sypialni, zabierzemy jedzenie, wodę (bo i tak by wylał i pewnie zjadł, wielkim pyskiem być może niszcząc dyspenser i fontannę) oraz kuwetę do nas.
Jakoś damy radę. Do tej pory pies był na zewnątrz i na tarasie, a koty w domu.
Czasami córka siedziała z nim w środku, ale jej się bardziej słucha.
Trzeba przetrwać, teraz nie ma, że przyjdą z wizytą tylko na kilka godzin.
Moje lokum z pięknym widokiem niestety zajęte. Niech będzie inne, zobaczymy co uda im się znaleźć.
Trochę się boję tego wyjazdu.
Bo niestety to miasto z dużą przestępczościa.
Zobaczymy, to tylko kilka miesięcy.
I pomyśleć, że rozważalismy możliwość przeniesienia tam kilka lat wstecz. Bardzo krótko, bo oferta była gorsza, niż to co mąż miał w swojej pracy, skończyło się na pierwszej rozmowie. Cynk dostał od kolegi, który uwiazany jest statusem emigranckim, niestety Hindusi bardzo długo czekają na legalizację stałego pobytu, tylu ich jest.
Spadam szykować się do pracy.
Witaj ekkore :)
Taki agrest też bardzo lubię i od razu przypomniało mi się, jak pierwszy raz w życiu robiłam dżem agrestowy. Gotowałam a on wciąż był płynny (oczywiście gotowałam zbyt krótko) i stwierdziłam, że pakuję taki w słoiczki. Zapakowałam, wystudziłam.
Dżemu nie było ale powstał pyszny mus agrestowy, który stał się przebojem haha i nikt nie mógł zgadnąć co to takiego to zielone - polewałam nim Pavlową, deserki i lody.
Ja się lubuję w sezonowości i w naturalnym jadle, kosmetykach itp. Chemii wystarczająco mamy wokół siebie chcąc, czy nie.
Moja ciocia smażyła to przez kilka dni. Moje ulubione wakacyjne śniadanie to mleko prosto od krowy (prawie, bo przecedzone), pajda chleba ze smażonym agrestem. Moje ranne wstawanie na coś się przydawalo wtedy, kuzynka spała dopóki jej nie obudzili, bo robota na gospodarce czekała.
Mnie zawsze pytali czemu nie śpię...
To musiało być pyszne śniadanie! Nigdy nie miałam rodziny na wsi ale bardzo cenię sobie swojskie wyroby i bardzo lubię mleko prosto od krowy.
To tu Was zaskoczę. Całe życie mieszkam na wsi,ale mleka prosto od krowy nie trawiłam
Mój brat owszem,ale ja nie. Za to zsiadłe mleczko jak najbardziej i to mi zostało do dziś. Niestety rzadko piję,bo tak jak wspomniałam wcześniej ,u nas już nie mają krów. W sąsiedniej wiosce jeszcze ma pewna pani i chętnych na mleko ma stale. Czasem mężowski od niej przywozi, albo ja kupię na targu od innej starszej babcinki która ma jeszcze w zaoferowaniu jajka i twaróg.
Myślę goplano, że po czasach zachwytu nad mlekiem UHT, smakowymi jogurtami doceniamy to co zdrowe i stąd chętnie człowiek wraca do natury. Jak to cieszy, gdy samemu zrobi się zsiadłe mleko a kiedyś była to przecież codzienność.
Dziś to bym nie dała rady wypić, zbyt śmierdzi krową.
Zresztą teraz to mleka nie piję- tylko do kawy odrobinę oraz w tym co gotuję i piekę, gdy jest potrzebne.
Pamiętam jak 3 lata temu napaliłam się na mleko kozie, bo takie zdrowe. Jak mi smakowało.
I nagle się popsułam, codziennie pobyty na desce.
Z niczym nie kojarzyłam, na pewno nie z mlekiem, bo przecież to zbawienie nie uczulonych.
Jak siostrzenica wyjechała zostało mi mleko bez laktozy, trzeba było zużyć. Problemy ustąpiły bardzo szybko.
I wtedy olśnienie, przecież ja nie mam enzymów do trawienia, zanikły, bo nigdy nie były potrzebne, nigdy wcześniej nie próbowałam nawet.
Z mlekiem krowim myślę, że jest podobnie. Jak piłam, nigdy nic mi nie było. Jak się ograniczyło, samoistnie, no nie odczuwałam potrzeby, tak teraz trudno wypić więcej.
To ciekawe ekkore. Ja w sumie też mało mleka piję ale nabiał lubię i jem. Gdy dostanę mleko od krowy to piję, póki co nic mi nie jest ale nietolerancję laktozy ma dużo osób.
Dąbrówko! Jaki piękny początek sierpniowej Kawiarenki! A ja akurat głodna a Wy tu o takich smacznościach. Litości! Ja chcę wszystko - te świeże bułki, drzem truskawkowy i agrestowym i sama nie wiem co jeszcze. Jestem w aucie, bo dziś powrót do domu. Smutno było zostawiać to piękne miejsce i dom...ech!

Jako, że byliśmy blisko miejsca, gdzie w piątki jest sprzedaż serów, to pojechaliśmy do gospodarzy zrobić zakupy. Jakie cudne otoczenie, zwierzęta spacerują po zielonej trawie - wszystko wyglądało tak, jak powinno wyglądać zawsze żeby zwierzęta były szczęśliwe a my zdrowsi.
Kupiliśmy owcze sery i jogurt. Połówek wziął dla siebie kefir i ser kozi. Pachniało domowym chlebem na zakwasie więc też nabyliśmy. A! Jeszcze jajka od szczęśliwych kur. No i teraz tak jedziemy i ja już nie wyrabiam na myśl o tych pysznościach
Jako, że będziemy przejeżdżać za godzinę przez Zieloną Górę, to zrobimy sobie mały spacer po rynku i pewnie poszukamy lokalnego bistro.
Wstawię fotkę miejsca, które oferuje własne, doskonałe sery. Bajka!
Rozgaszczam się w Kawiarence i spróbuję nie myśleć, że to ostatni dzień urlopu
Dobrego dnia
A! Przypomniałam sobie, że miałam Wam zostawić Pazia Królowej. Byliśmy wczoraj na szczycie Żeleźniaka i tam się pojawił. Piękny motyl.
A wieczorem, gdy wróciliśmy że spaceru mocno się rozpadało, gdy zachodziło słońce i wtedy pojawiła się tęcza
Bardzo mi miło smakosiu! Czuję się zaszczycona móc prowadzić kawiarenkę.
Gdzie spędziłaś urlop smakosiu? Coś czuję, że to moje klimaty no i te eko pyszności do tego! Tak, takie miejsca lubię.
Dokładne miejsce, to Radzimowice ( gmina Bolków ) w otoczeniu Gór Kaczawskich. Uwielbiam ten rejon ze względu na widoki i blisko do małych, spokojnych mieścin . Tam ciągle się odkrywa coś nowego. Powietrze zdrowie i jeszcze te gospodarstwa ekologiczne. Ech! Piękny rejon!
Dzień dobry w słoneczną sobotę :)
Smakosiu, kilka lat temu byłam zwiedzać Zamek Książ a to chyba niedaleko? Zapisałam sobie tą miejscowość, którą podałaś.
A tymczasem weekend, czas na odpoczynek, w otoczeniu rodziny, przyjaciół i przyrody.
Miłego dnia :)
Radzimowice, to jest wioska. Tak, całkiem niedaleko jest Zamek Książ. Zwiedzaliśmy go w minionym roku. W pobliżu jest wiele ciekawych zamków i pałaców. Z pewnością Ekkore ma na ten temat ogromną wiedzę . Zamek Bolków bardzo nam się spodobał , ale już o tym pisałam w poprzednim wątku więc nie chcę zanudzać
Trzy lata temu trochę zwiedzaliśmy tamte tereny i chętnie bym tam wróciła jeszcze.
Witam sobotnio
Kręcimy się z Połówkiem po domu i nie umiemy się do niczego zmobilizować. Trzeba się przestawić na "stare tory" a podświadomie próbujemy je ominąć . Niestety nie da się. Zaraz idziemy zrobić rodzicom większe zakupy, pouzupełniać głównie to, co cięższe. Połówek chce jeszcze dziś pojechać do rodziny koło Białegostoku. Ja niestety zostaję w domu, bo w poniedziałek już do pracy. Ech, ależ zleciało . Gorsza sprawa, że czekają mnie zmiany i nie wiem jakie...
Zmykam. Dobrego dnia
Smakosiu, znam ten ból - w tym roku było mi tak dobrze na urlopie, że pierwszy raz nie chciało mi się wracać do pracy. Teraz odliczam od weekendu do weekendu i późnym latem albo jesienią planuję kolejny urlop.
Hej, hej.
Sobota powitała nas deszczem, potrzebny bardzo. Ale mimo, że chłodniej, nie da się wyjść i posiedzieć z kawą, bo wszystko wilgotne.
Popołudnie wczoraj i noc z psem nawet minęły spokojnie. Pies z córką w pokoju, koty z nami, za zamkniętymi drzwiami.
Jeszcze do wieczora dzisiaj, damy radę.
Ale też wiemy, że córka może przyjechać z wizytą bez obaw.
Oby tylko serce Olivii wytrzymało ten stres.
Biedna zabunkrowala się w pokoju córki, bo teraz to jej pokój, najczęściej tam urzęduje. Nie mogliśmy wyciągnąć jej spod łóżka. A teraz siedzi pod naszym, choć wychodzi, ale jakiś ruch to od razu ucieka.
Bentley jest bardzo mądry inaczej. Córka zastawiła mu przejście pudełkiem, takim na pionowo to do pół łydki. Nue miałby problemu przejść. Ale nie - bariera, nie można iść.
Pies o małym rozumku, za to wielkim sercu.
On by się z kotami zaprzyjaźnił, tylko one nie chcą.
Witajcie w niedzielę :)
czekam już na Was z jajecznicą od zielononóżek, bo nie wiem jak u Was ale u mnie jajecznica w niedzielę na śniadanie musi być! Jest to jedno z tych dań, które nigdy mi się nie znudzi a ma wiele wariacji, więc można kombinować. Dzisiejsza jest na boczku.
ekkore ja jestem psiarą i wielką miłośniczką zwierząt. Sama też posiadam psa.
Dziękuję za pyszną jajeczniczkę. Lubię,wszyscy lubimy,ale jadamy dość rzadko. Mężowski zwykle robi na kolację i wtedy więcej w niej jest pomidorów czy papryki niż jajek,no i oczywiście mnóstwo zieleniny. Przepadamy za szczypiorem, szczypiorkiem i pietruszką.
O tak, szczypiorek do jajecznicy musi być!
Ja jestem bezzwierzętowa ogólnie. Choć każdym się zajmę w razie potrzeby, włącznie z gotowaniem. Przecież wiele razy przeprowadzałam się do córki.
Sama mam koty, nie mój wybór, ale pełna akceptacja.
Psa wiem, że nie chcę, choć gdybym stanęła przed faktem, też pewnie byłaby akceptacja.
Nasze baby mają dożywocie, kolejnych nie będzie, bo alergia mi się nasila.
Ja bardzo wrażliwa jestem na krzywdę zwierząt ale jeden pies mi wystarczy. Pomagam inaczej.
O tak, tak - jajecznica, to również moje ulubione danie. Praktycznie co weekend kusi mnie żeby zrobić szakszukę. Ale taka na maśle z duszoną cebulą też jest super. Dziś miałam gotowane na wpół miękko. Lepiej już skończę te jajeczne wspominki, bo robię się głodna
Haha, ja też co mowa o jedzeniu to coś bym zjadła!
Byli, posiedzieli i pojechali wczoraj po południu.
Pościel już poprana, żeby mi psia sierść nie latała po domu.
My będziemy mieli gościnne występy u córki na Thanksgiving.
Zamiast przyjechać do domu, pojedziemy do niej. Bo ona chce lecieć do swojej koleżanki, która wyprowadziła się do Kolorado.
Mam już lokum na czas wyjazdu.
Będę mieszkać w "muzeum".
Zapisałam dwa zdjęcia pokoju dziennego.
Ciekawi mnie czy to rzeczywiście będzie tak wyglądać, czy tylko do zdjęć było.
I te książki- prawdziwe czy dekoracyjna atrapa. Zamknięte w tym regale czy można oglądać.
No i "wnusio". I koty u nas pod łóżkiem.
Fiu, fiuuu... Wnętrze takie, że trzeba będzie wskoczyć w filcowe kapcie
Super, że takie duże okno i widać za nim zieleń.
To drzwi na taras, mam nadzieję, że góry będzie widać, że widok nie jest w drugą, płaską stronę. Bo trasa widokowa przez góry jest kilka minut ode mnie.
Bardzo ładnie urządzone wnętrza. Usiadłabym w tym fotelu i podziwiała widok za oknem.
Witam niedzielowo

Już niestety wieczór . Połówek u rodziny w odwiedzinach i wróci chyba za tydzień więc trochę mi dzisiaj było "dziwnie". Na dodatek myśl, że jutro trzeba iść do pracy lekko mnie stresuje. Ciekawe czego się dowiem...? Ale lepiej nie myśleć o tym przed snem
Dziś zafarbowalam włosy i ogarnęłam trochę pourlopowe pranie.
Jakoś nie mogłam się zmobilizować do pichcenia więc na obiad była owsianka z owczym jogurtem.
Hm...pogode na jutro zapowiadają raczej słabą. Nadal letnie sukienki na wieszakach i już nie wiem czy je w tym roku założę. Dziwne to lato ..
No nic, koniec marudzenia. Trzeba się wyciszyć.
Dobrej nocy
Dzień dobry w poniedziałek :)
Tak smakosiu, dziwne to lato - tak deszczowego i z tak wysoką wilgotnością lata to nie pamiętam. Ja ubieram się letnio - jest lato to nie daję się hehe.
Niby nadchodzi poprawa pogody na kilka dni, dobre i to!
A tak to witam Was przy kawie i bułce twarogowej - wypróbowałam przepis mieszając kostkę twarogu z mielonym siemieniem lnianym, jajkiem i naprawdę bułeczki są sycące i smaczne.
Hej, hej w poniedziałek. Trzeba do pracy zaraz się zbierać.
Oni mają pakowanie wszystkiego, w czwartek początek pakowania mebli i wywozka w piątek.
Potem zamierzają jeszcze tydzień koczować w pustych wnętrzach, bo tam, w nowym remont kosmetyczny nie będzie skończony. A dzieci nie są pomocne w tym, do tego remont im nie sprzyja również, bo mogliby mieszkać w piwnicy.
Robię listę tego co zabrać, żeby nie kupować skoro już posiadam.
Ciekawe czy zapakuję się do bagażnika.
U mnie lato też dziwne. Nawet nie chłodniejsze, tylko bardziej wilgotne, jak w tropikach.
Szykuje się zmiana klimatu, natura przyspiesza. I być może jeszcze zmiany w strukturze ziemi, bo tyle aktywnych wulkanów, trzęsienia ziemi, gdzie ich nie było, Kilka dni temu trzęsło w New Jersey, niby tylko 3 stopnie, ale dla ludzi niezwyczajnych tego... odczuwalne było w Nowym Jorku nawet.
Ja wierzę w teorię, że co ileś tam lat ziemia zmienia cykl i raz jest ocieplenie, a raz oziębienie ;)
Witam w nowym tygodniu
Potem rzecz jasna poszliśmy na tą pyszną rybkę, bo jakże by inaczej. Pospacerowaliśmy w przepięknej jurajskiej scenerii,posłuchaliśmy dobrej muzyki w wykonaniu Krystyny Giżowskiej i Michała Milowicza. Były jeszcze inne występy,ale jakoś nie wpadły nam w ucho. Był także konkurs kulinarny,wszystko o znajomości pstrąga poprzez degustację. Chętni byli,ale jakoś widzów nie było. Zresztą jak się później okazało w konkursie brali udział ubiegłoroczni uczestnicy. Zrelaksowaliśmy się ,tego nam było trzeba po ostatnich wydarzeniach.
Jak Wam minęła niedziela? Mnie wspaniale. Byliśmy wczoraj na Święcie Pstrąga w Złotym Potoku na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Nie byłam tam z 10 lat ,więc tym bardziej odczułam wielkie zadowolenie. Co prawda postraszyło nieźle deszczem,ale tylko z 5 minut,by zaraz wyszło słońce ku radości wszystkich przybyłych. Na miejscu poczęstowano nas pyszną zupą z pstrąga i to by było na tyle gratisów
A oto parę zdjęć z ''wyprawy''
Goplano, uwielbiam takie święta! Ryby też, bo przecież jestem znad morza ;)
Myśmy nigdzie nie jechali daleko, bo co rusz padało, więc zaliczyłam z psem godzinny spacer alejkami mojego osiedla.
Na szczęście my daleko niemieliśmy ,to tylko 40 minut drogi od nas. A mimo to tak rzadko jeździmy. Teraz z pewnością będziemy częściej, zwłaszcza, że taki pstrąg świeżo złowiony i prosto z pieca najlepiej smakuje
Sama zresztą wiesz najlepiej,a morskie ryby są jeszcze lepsze. Jak byliśmy nad morzem to dziennie musieliśmy zjeść ,bo nigdzie takiej prosto z kutra nie uświadczymy
Z tego, co widać mieliście super odpoczynek. Fajnie, że jeszcze do tego smaczny
Można pozazdrościć.
Bardzo fajny,lubię takie wypady na łono natury ,gdzie strumyk płynie z wolna,gdzie można smacznie zjeść,zwłaszcza świeżo złowioną rybkę. Pospacerować nad rzeczką w przy lesie. Czy po prostu posiedzieć wpatrując się w pływające kaczki
Co do pracy, może nie będzie tak źle jak myślałaś? Może lepiej? Jakkolwiek by nie było dasz radę. W końcu masz w firmie mocną pozycję, a nawet może szykuje się jakiś awans? Wszystko jest możliwe. Jak to mówią jedne drzwi się zamykają a drugie otwierają. Tak jak u Ekkore teraz. Niby u tego samego pracodawcy ale gdzie indziej i to daleko. Nie martw się Smakosiu,a raczej Emilko na zapas. Będzie dobrze,musi być
Jakbym siebie czytała goplano :)
Masz rację - nie ma co się martwić na zapas. Jest jednak ale... Nikt nie bawi się w sentymenty, bo mój szef, który odchodzi i który bardzo mnie cenił, nie będzie miał na nic wpływu a nowa osoba przychodzi ze swoim zaufanym pracownikiem, który zajmie moje miejsce. Ma prawo więc nikt nie patrzy, że jestem tu od 34 lat i znam wszystko od podszewki. Pracownik, który zajmie moje miejsce jest prawie w tym samym wieku co ja, więc ten aspekt nie ma znaczenia. No nic, muszę czekać na rozwój sytuacji. Gdybym mogła napisać bardziej konkretnie a nie tak lakonicznie, ale nie mogę...wiecie jak jest... Dlatego trudno mi to wytłumaczyć. Zwyczajnie trzymajcie kciuki. Hm...nawet nie wiem jak długo. Czekam na rozwój sytuacji.
Dziękuję za dobre słowo
Moja kuzynka była w podobnej sytuacji w zeszłym roku. Miała ugruntowaną pozycję w firmie od 23 lat. Pracowała tam jako główna księgowa,potem nawet awansowała na zastępcę dyrektora. Nie bardzo chciała,ale propozycja padła i jakoś nie śmiała odmówić..No i nadszedł dzień zmiany szefostwa..zmiany w kadrach..W dodatku posypało się jej małżeństwo. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. Wróciła do rodziców. Znalazła nową pracę,całkiem dobrze płatną i wyremontowała mieszkanie na piętrze. To ta sama kuzynka ,co byłam u niej na parapetówce. Dziś mówi,że jest szczęśliwa,ma upragniony spokój,którego nie miała pracując w tamtej firmie i choć zarabia mniej,to nie zamieniła by tej pracy na żadną inną
Oj, jakie to piękne! Uwielbiam takie historie. Super się czyta, że jest teraz szczęśliwa. To fakt, że czasami los za nas decyduje (wprowadzając niepokój albo panikę) a potem się okazuje, że to dla naszego dobra.
Witam poniwdziałkowo i znowu wieczorową porą
Pierwszy dzień pracy za mną. Żadnych konkretnych wieści odnośnie przyszłości firmy nie było. Póki co jest czekanie na rozwój sytuacji.
Miałam sporo dokumentów do obrobienia, ale to nie problem. Po pracy szybko po małe zakupy i pędem do domu, bo nadchodziły deszczowe chmury a ja chciałam coś porobić przy naszym, przybalkonowym ogródku. Potem pranie, na predko jajecznica, dwa połączenia telefoniczne i już koniec dnia. Trochę śpiąca jestem i chyba zaraz przytulę się do poduszki.
Dobrej nocy
Dzień dobry znad filiżanki z kawą :)
Gdzie to słońce ja się pytam?! Niby od jutra zdecydowana poprawa pogody ale z tego co czytałam bociany mają już dosyć i szykują się do odlotu - smuto się zrobi, gdy odlecą :(
Widzę, że nerwowo masz smakosiu w firmie. U mnie też były zawirowania ale wychodzimy na prostą. Wiele firm przechodzi kryzys niestety. Ja mam nadzieję, że dotrwam tu szczęśliwie do emerytury....
Udanego dnia Wam życzę :)
Witam wtorkowo
Ale aura za oknem. O ludzie! Wczoraj padało i dziś od rana też pada.
Lampka na biurku daje przytulne światło. Dobre i to. Słońca mało więc energii mniej. Może od piątku będzie trochę lepiej.
Dziś po pracy gnam do domu, bo mam gościa.
Czas wracać do papierów na biurku.
Zostawiam pyszną herbatę z cytryną i sokiem z dzikiej róży.
Dobrego dnia
Witam serdecznie dawno mnie nie było, ale korzystam z przepisów, co tam u Was, podobno idą upały wreszcie, wy już po urlopie czy przed???ja mam od 15 i jedziemy na Podlasie agroturystyka, pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego, spokojnego i pięknego dnia
Ooooo, smakowicie wyglądają te placki. Poczęstuje się
Z tego regionu pochodzą też kartacze, kiszka ziemniaczana i baba ziemniaczana.
Mówisz, że Podlasie przed Tobą. Ale masz fajnie. Bardzo lubię ten spokojny, sielski i pełen smaków rejon Polski. Właśnie mój Połówek jest tam teraz w odwiedzinach u rodziny. Ja niestety musiałam wracać do pracy.
Na Podlasiu pierwszy raz jadłam zrobiony w domu, z mleka prosto od krowy ser Koryciński. Jak on skrzypiał pod zębami!
A jaka miejscowość jest najbliżej Waszej agroturystyki (jeśli to nie tajemnica)?
Witaj Maniu.Mmm,jakie pyszności z samego rana nas serwujesz
To znak ,że trzeba śniadanie zrobić. Dostałam wczoraj od bratowej 10 jajek,więc będzie jajecznica z pieczarkami i szczypiorkiem. Dawno nie było,więc chętnie zjemy 
Jeśli chodzi o wyjazd,to my już po. Byliśmy tydzień nad morzem. Zastanawiamy się jeszcze nad wyjazdem do Pragi,ale to tak na 2-3 dni. Obiecujemy sobie chyba z 10 lat ,ze tam pojedziemy i nie możemy się zebrać
Praga koniecznie! Goplano, nie zastanawiajcie się i nie przekładajcie na "kiedyś". Czasy są, jakie są...nigdy nie można mieć pewności, że później będą ku temu warunki. Zdrowie też jest tylko jedno. Jeśli teraz jest na to szansa, to bież sprawę w swoje ręce i organizuj nocleg. Koniecznie
Witaj maniu, jestem bardzo plackowa, racuchowa, nalesnikowa, pierogowa, więc wcinam z apetytem takie pyszności!
Ja już po dłuższym urlopie ale jesienią jedziemy na kolejny - marzę, by zobaczyć nasze polskie góry w jesiennej szacie :)
Witam środowo
No normalnie jesienna temperatura na termometrze - 10 stopni. Chyba chciałam rano zaklinać aurę i założyłam koszulkę z krótkim rękawem a na to koszulę jeansową z długim. Jako, że nie padało, to zdecydowałam się na spacer. Ech, jak ja szybko przebierałam nogami. Co za zimnica! Wpadłam do pracy, to pierwsze co zrobiłam, to wstawiłam wodę na herbatę żeby się rozgrzać.
Dziś jadę do rodziców więc powrót do domu będzie wieczorem i dzionek szybko zleci.
Papiery w pracy mam "obrobione" więc zrobił się luzik.
Dobrego dnia
U nas była ładna pogoda,dopiero po 21 zaczęło padać. Dziś słońca nie ma,ale nie pada i chyba tak zostanie. Tak czy inaczej podobno przed nami jeszcze upały.
Zobaczymy
Dzień dobry,
Witam Was w środowy poranek - czasami trochę później jestem, bo rano wstaję na ostatnią chwilę, potem szybko, szybko, bo do pracy a w pracy różnie od rana bywa :)
No ale już parzę herbatkę dla marznącej smakosi i kawkę poranną dla chętnych. Lubię pić kawę z dodatkiem cynamonu i kardamonu. Trochę jesiennie ale ja jestem taką jesieniarą
To tak jak ja. Jestem wybitną jesieniarą ,pewnie dlatego,że przyszłam na świat w październiku
Co prawda za pluchą nie przepadam,ale za samą aurą jesieni,spadającymi kolorowymi liśćmi i to,że nie ma upału. Choć pamiętam jak braliśmy cywilny w listopadzie. Na liczniku dokładnie wskazało 26 stopni! Byłam w samym kostiumie,bo normalnie lato
To był rok 1996
goplano ja tak miałam na ślubie w kwietniu - zimno, deszczowo a w dzień ślubu wyszło słońce i w krótkim rękawku w sukni byłam.
Jesień jest piękna i późne lato - w sumie każda pora roku ma coś w sobie, nawet zima...gdy jest biała i zimowa ;)
Moja rocznica w niedzielę, 34 lata z jednym chłopem.
Zostajemy w domu, z jedzeniem, winem, nie chce mi się iść nigdzie.
Upiekę sernik baskijski.
Mieliśmy piękną słoneczną pogodę, do ślubu wiózł nas pomarańczowy polonez, a goście szli na piechotę. Oni byli szybciej, bo była droga na piechotę, wtedy przez puste pole jeszcze, była wytyczony chodnik, my musieliśmy dookoła ulicą.
Hej hej, jak ten czas gna.
Ja zajęta dziećmi w pracy poza ich domem, bo pakują wszystko.
Dzisiaj miała być wyprawa do ptasiego parku, a tam leje. A pierwotnie deszcz miał być od jutra, wczoraj było, że mały popołudniu, a teraz wielka ulewa, na radarze widać, że będzie więcej.
Prognozy pogody teraz gorsze niż jak wyjdziesz na dwór i popatrzysz w niebo, kompletnie oderwane od rzeczywistości. Będzie padać albo nie będzie. Generalnie tyle to ja wiem bez żadnych specjalistycznych sprzętów i wiedzy.
Nic to trzeba plan zmodyfikować jakoś.
Idziemy do biblioteki na story time, potem może załapiemy się na plac zabaw, bo u has na miejscu ma padać później. A potem jeszcze dwie godziny placu zabaw pod dachem, dzieciaki się ucieszą.
Bardzo dziwne jest to lato chyba wszędzie. Ciekawe jaka będzie zima?
Ja wczoraj byłam w bibliotece po dwie kolejne książki - od kilku lat czytam tak dwie książki na miesiąc, czasami trzy.
Czwartek :)
Poranek wita nas słońcem, które przez najbliższe dni ma nam przyświecać i przypominać, że jest lato!
Jednak jadąc dzisiaj przez las zauważyłam, że drzewa pomalutku zmieniają kolor - czubki zaczynają żółknąć, wrzosy mają pąki kwiatowe no i pojawiły się grzyby - uwielbiam grzybobranie, a Wy?
Zostawiam kawkę z mlekiem waniliowym i uciekam do pracy :)
Hm...grzybobranie. Fajne, fajne, ale...ja nie widzę w lesie grzybów
Zapominam patrzeć pod nogi. Wszystko dookoła mnie interesuje bardziej, niż szukanie brązowych łebków. Na dodatek nie jadam takich z patelni, na świeżo, jedynie suszone jako aromatyczny dodatek. W efekcie końcowym nie chodzę na grzybobranie.
Mnie grzybobranie relaksuje: las, spacer a przy okazji grzybki :)
Witam czwartkowo
Najwyższy czas kupić boczek
Mojemu mężowi jest "potrzebny do szczęścia" więc muszę się postarać 
Jupi!
Nie pada, wreszcie jakieś błękity się pojawiają. Białych chmur sporo, ale słońca póki co malutko.
Poranny spacer zaliczony. Na termometrze było 14 stopni.
Dziś obudziłam się na dźwięk zegarka. U mnie to rzadkość. Jakaś zmęczona byłam po wczorajszym dniu i chyba potrzebowałam więcej snu. Tylko u mnie, jak już wstanę, to szybko wszystko się normuje i energia wraca.
Dziś po pracy idę do fryzjera, potem szybko po zakupy, bo po 17-ej mam gościa. Sklep muszę zaliczyć, bo w piątek popołudniu wraca do domu Połówek a lodówka pusta
Ech, jak fajnie, że jutro piąteczek
Dobrego dnia
Ja to jestem śpioch i rano walczę z kilkoma drzemkami, żeby ostatecznie wstać haha, także też się cieszę na piątek smakosiu :)
Ja mam częściowo wolny dzień dzisiaj.
Ale bardzo zabiegany.
Bo rano fryzjer, nareszcie, pora przerzedzić dywan na głowie, bo mocno zgestnial.
Potem do lekarza ogólnego, coroczna wizyta. Tabletki i skierowanie na badanie krwi.
Potem okulista, taki prawdziwy, nie optometra.
Żeby zobaczył co z tą moją jaskra jest czy ją mam, a może coś innego.
Bo zmiany jaskrowe, osłabienie nerwów mam. Ale ciśnienie mam w oku normalne.
Ja myślę, że to może mieć związek z neuropatia, nerwy w całym ciele się osłabiają, uszkadzają, zapewne to dotyczy oczu. Ale to moja teoria.
I jak już się obetne i wybadam za wszystkie czasy, wtedy idę do pracy.
Bo oczywiście najbardziej roboczy dzień dla siebie, gdy dzieci na pewno będą przeszkadzały, ustalili wtedy, gdy ja pytałam o wolne jakiś czas temu.
No ale to ich, nie mój problem. Do tej 3 po południu plus minus muszą sobie sami dać radę.
Oj tak, badań okresowych to ja bardzo pilnuję. Została mi jeszcze morfologia i we wrześniu przegląd u stomatologa.
Oooo to trzymam kciuki za badanie okulistyczne - niech Cię miło zaskoczy bardzo dobrymi wynikami. Daj znać jak poszło.
Ja też trzymam kciuki za wszystkie badania. Niech wszystkie wyjdą pomyślnie.
Nie chcę miłego zaskoczenia, że wszystko ok. Bo nie jest. Chcę wiedzieć co jest, na czym stoję, jakie działania trzeba podjąć, żeby spowolnić albo zatrzymać cokolwiek to jest.
Witam w czwartek
U nas pogoda,można by rzec gorąca,a to dopiero początek. Zapowiadali ,że będzie 36 stopni pod koniec tygodnia. No i tak się zapowiada. Ja w tej chwili od kuchni nie odchodzę. Koleżanka zadzwoniła czy chciałabym od niej ogórków kupić,bo tak jej obrodziły,a nie ma już sił przerabiać. No oczywiście,co swojskie to swojskie. Także dostałam świeżo zerwane z pola i wzięłam się za kiszenie. Słoiki miałam już przygotowane,wystarczyło je tylko wyparzyć.
Pozdrawiam i życzę dobrej pogody oraz smacznego obiadu
Taka prawda, co swoje to swoje a dostęp do takich darów ziemi cieszy. Przynajmniej wiesz, że żadnym świństwem nie pryskane.
Piątek, piąteczek, piąteluniek


Dzień wystartował drobnym deszczem, parasolka była w pogotowiu, ale ostatecznie stała się dodatkowym ciężarem w torbie. W sumie dobrze. Miałam spacer na sucho.
Wstałam z lekkim uciskiem w zatokach. Niestety musiałam wziąć Ibuprom. Na szczęście zazwyczaj starcza jedna tabletka i potem już mam spokój. Oby.
Wczoraj zrobiłam większość zakupów, dziś już tylko coś do pieczywa i zielenina. Połówek będzie o 17-ej w domu. Bardzo się cieszę. Przed nami wspólny tydzień i potem wraca do pracy. Kupiłam wczoraj w Lidlu sandacza. Mam nadzieję, że będzie smaczny. Kupowałyście może tego "lidlowego"? Czasami, niektóre ryby potrafią zostawiać na długo po usmażeniu taki "smrodek", że aż nie chce mi się ich kupować. Tak było ostatnio i to po halibucie (dodam, że był świeży). A może macie jakieś tajemne sposoby żeby pozbyć się szybko zapachów po smażeniu? Oczywiście otwieram okna gdyby ktoś pytał
Od jutra ocieplenie, takie umiarkowane, ale dobre i to. Powiem Wam, że ja lata jeszcze nie poczułam. Zwyczajnie rano jest tak zimno, że nie ma tego letniego komfortu. Zawsze uwielbiałam długie, ciepłe wieczory a w tym roku ich (chyba) nie było
Koniec tych wywodów. Zabieram się do pracy. Dla Was mam gorąca herbatę z cytryną.
Dobrego dnia
Dzień dobry,
Tak, też czekam na letnie ciepełko i słońce przede wszystkim a tu znowu deszcz i chmurzyska! Współczuję turystom takiej aury.
Smakosiu, ja przed smażeniem czy też pieczeniem skrapiam rybę cytryną - neutralizuje zapach.
Co do Twoich zatok, to ostatnio na ból ucha użyłam anginki co to kiedyś rosła na każdym parapecie. Zgniotłam, włożyłam do ucha na około godzinę i ból minął. Warto czasami sięgnąć po ludowe sposoby ;)
Jadąc do pracy podziwiałam kwitnące już wrzosy - wszystko coś wcześniej się dzieje, bo i boćki już odlatują...
Ja zostawiam Wam aromatyczną kawę i czas wziąć się za pracę :)
Jesli chodzi o tabletki, to ja jestem ostatnia żeby je brać, ale z tymi zatokami, to czasami są takie "niespodzianki", że rano nie idzie się przyszykować do pracy. Tez jestem za naturalnym leczeniem.
Hm...jak wepchnąć do zatok anginkę, którą dziurką?
No ja też nie lekowa jestem, biorę jak już naprawdę nie mam wyjścia.
Na zatoki to ciepłe okłady i wdychać parę - kiedyś laryngolog mi polecił wlać wrzątek do kubka termicznego, dodać łyżeczkę sody oczyszczonej i wdychać.
Oczyszcza też zatoki ssanie oleju.
Muszę się właśnie zmobilizować i zacząć ssać olej.
Ja na zatoki mam irygator. Jedną dziurą wchodzi, drugą wychodzi solanka.
Jak zatkane czy ucisk wtedy płukanie więcej razy dziennie.
Lekarze załatwieni.
Fryzjer też. Bardzo podoba mi się obcięcie. Z małym ale, o którym nie pomyślałam. Mam zostawione dłuższe przed uszami. Tyle, że okulary podnoszą włosy i często mi sterczą. Zobaczymy czy szybciej odrosną, czy nie wytrzymam i ciachne.
Mój rudy odchodzi w zapomnienie, już zero ognia, zostało zaśniedziałe złoto, pokryte kurzem. Nawet nie myślałam, że aż tak posiwialam. Bo to jest odpowiedzialne za kolor.
Ale podoba mi się, takiego żadnym farbowaniem nie uzyskam.
Wizyta u ogólnego była ponad godzinę opóźniona. Już o 10.30 (zaczynając od 8 rano). To dobry lekarz, ma gdzieś wyznaczony limit czasu na pacjenta, poświęca go, wytłumaczy. Tylko jak mu pozwolisz wyjść, już nie wraca, tylko pielęgniarka. Myślę, że wie iż jest opóźniony.
Mam zwiększoną dawkę leku na neuropatię.
Od okulisty wyszłam z taką samą wiedzą jak przed. Choć spędziłam tam ponad 2 godziny.
Może jaskra, a może nie.
Bo zmiany w oku są, a ciśnienie normalne.
Więc musi poobserwować więcej, nim przypisze krople. Był zdziwiony, że je miałam wcześniej, bo żaden z objawów zewnętrznych, przez które miałam robione badania, nie jest objawem jaskry. Ta nie ma objawów zazwyczaj.
Zaraz pora zbierać się do pracy, wczoraj pakowali samochody. Pracownik, który ogarniał im to, podstawił dodatkowo swoją przyczepę. Jak wychodziłam po 9 wieczór, to dużo było na zewnątrz gratów.
A ja nie powinnam wczoraj jechać do nich z powodu atropiny. Ale jak trzeba było...
Nie wiem co robić z dziećmi dzisiaj w całkowicie pustym mieszkaniu.
Witam sobotnio

Widzę słońce ! Słońce widzę!
Nareszcie pogodny poranek. Póki co na termometrze 14 stopni.
Połówek odsypia podróż a ja już z kawą. Jak ja się cieszę, że cały weekend przed nami. Zakupy zrobione więc można planować dzień odpoczynkowo.
Udanego weekendu
Wreszcie sobota wolna.
A przynajmniej dla siebie.
Bo pranie, sprzątanie, zakupy nie dadzą się przesunąć na kiedyś.
Byliśmy wczoraj w ptasim parku. Jak ja lubię to miejsce, dzieciaki miały radochę. No i były z dala od pustego domu, gdy rodzice wyjeżdżali.
Na noc poszły do ich znajomych. To chociaż ja się wyspałam.
Parę cudakow z parku, zmieniły im się ptaki trochę. Chyba więcej niż parę, nie mogłam się zdecydować.
Wiecie, że trzy lata temu dzisiaj właśnie byłam w ptasim parku.
Wspomnienia to jedno co mnie trzyma na FB. Jak będę miała cały rok w podróży we wspomnieniach, mogę się wypisać.
Witam niedzielnie
i to na tyle gotowania ,bo dziś jedziemy do Teściowej. Zaprosiła nas na odpust i od razu powiedziała-nie róbcie drugiego dania,żebyście mieli gdzie zmieścić moje
Pan Remigiusz także z pasją prowadzi własny ekologiczny ogród. Zdradził co zrobić by pomidory rosły,wyrosły i nie zniszczyły się. A jak już chwyci zaraza jak uratować. Oto fotki z wczoraj
I jak to o tej porze u mnie bywa-rosołowo
Jak tam u Was pogoda dzisiaj? U nas słoneczko zaszło,nawet troszkę popadało. Za to wczoraj pogoda iście gorąca. To sprzyjało świetnej rozrywce na łonie natury. Tydzień temu w Złotym Potoku ,a dzień temu w Gniazdowie na VI Festiwalu Miłośników Koni i Muzyki ''Z Kopyta''
Na festiwalu,był także pokaz kulinarny w wykonaniu znakomitego kucharza ,bardzo dobrze znanego na Śląsku-Remigiusza Rączki. Z racji tego,że uwielbiam kucharzyć i poznawać nowości kulinarne z przyjemnością podglądałam Jego kunszt i wskazówki. Zaserwował ''Bombony z krupnioka'' zawijane w boczku,maczane w cieście naleśnikowym z dodatkiem mąki ziemniaczanej.Panierowane w bułce tartej i ''Panku''(taka japońska panierka) i smażone w głębokim oleju. Podane z sosem słodko-kwaśnym i panczkrautem. Śląskie smaki z nutką orientalną. Bardzo dobre. Kiedyś zrobię, najpewniej na jakąś imprezę
Ale miałaś fajny czas, sporo tam atrakcji. Dobrze jest czasami wyrwać się z domu i zobaczyć coś innego a przy okazji popróbować nowych smaków
Kupiłaś jakieś sery?
Dopisano 2025-8-11 9:38:7:
Ale miałaś fajny czas, sporo tam atrakcji. Dobrze jest czasami wyrwać się z domu i zobaczyć coś innego a przy okazji popróbować nowych smakówTak ,fajnie spędziłam czas. Tym razem z córką i zięciem
Co do serów,to niestety nie zdążyłam kupić,a jeden zwłaszcza przypadł mi do gustu. Jak na końcu podeszłam okazało się ,że wykupili
Co do tych holenderskich o dziwnym zabarwieniu, degustacji nie było. Za drogi gips jak to mówią,a ciekawa byłam smaku.
Hej, hej niedzielnie.
My świętujemy dzisiaj.
34 lata z jednym chłopem. Przeżyliśmy tyle, damy radę więcej.
Wczoraj upiekłam sernik baskijski.
Z przepisu Ania gotuje, z tego piekła siostra.
Tym razem dodałam łyżeczkę soli, jakie to dibre, miskę wylizałam, co mi się rzadko zdarza.
Dzisiaj degustacja na śniadanie.
Nie wiem na ile ten przepis jest oryginalny. Bo philadelphia nie jest europejskim serem, a ten jest obowiązkowy dla efektu smakowego.
Sama Ania miesza sery, bo philadelphia w Polsce za droga.
Nazwa to związana z Hiszpanią, więc czemu akurat philadelphia jako główny składnik. Powinien być przecież jakiś lokalny ser twarogowy.
Bez względu na dywagacje o pochodzeniu, sernik pyszny.
Jakby ktoś chciał przepis, zostawiam.https://aniagotuje.pl/przepis/sernik-baskijski
No to wszystkiego najlepszego Ekkore na dalsze lata wspólnego życia! 34 to kawał czasu a pewnie zleciało jak jeden dzień
Dziękujemy bardzo!
Sernik dla Was. Jest naprawdę pyszny.
Częstujcie się
Ekkore, przede wszystkim spóźnione, najlepsze życzenia dla Was - bądźcie nadal tak dobranym małżeństwem, dużo marzeń i realizacji planów. Gdziekolwiek będziecie, bądźcie zdrowi i szczęśliwi.
Dzień dobry poniedziałkowo,
Przepraszam Was, że w weekend się nie odzywałam ale weekendy to od rana wspólne celebrowania śniadanka a potem uciekamy w plener, aż do wieczora. Korzystamy z lata i słoneczka ile się da.
Ekkore, duuuuużo miłości na dalsze lata!
Tak się cieszę na krótszy tydzień pracy i długi weekend, a że ma być pogoda cudna to tym bardziej, choć żniwa w pełni i zaraz zrobi się smutno na polach.
Chodźcie na kawusię, zapraszam :)
Witam poniedziałkowo
Weekend zleciał bardzo przyjemnie. Sobotę mieliśmy z Połówkiem dla siebie a wczoraj poszliśmy na rodzinnego grilla. Pogoda dopisała więc wszyscy w doskonałych nastrojach.
Dziś już pobudka o 5-ej i tradycyjnie mały spacer poranny w drodze do biura. Na termometrze było zaledwie 10 stopni więc wyciągnęłam ciepły sweter.
Właśnie napisałam prośbę o dwa dni urlopu. Mam nadzieję, że szef mi podpisze. Patrzyłam na zapowiedź pogody, że od środy typowo lenia aura z dużą porcją słońca. jako, że Połówek jest w domy do końca tygodnia, to moglibyśmy wykorzystać tę "dawkę lata" wspólnie. Niedaleko nas jest ładne jezioro i możliwość wypożyczenia rowerów wodnych. Marzy mi się żeby tam wyskoczyć w któryś dzień.
No to startujemy z tym nowym tygodniem! Niech będzie udany
Myśmy też mieli wczoraj rodzinnego grilla - cudownie spędzony czas. Tak się dotleniłam, że dzisiaj ciężko mi było się podnieść rano ;)
Hej hej poniedziałkowo.
Dzisiaj zaczynam pracę z hotelu... dom pusty, źle im się spało na podłodze, to wynajęli pokój w hotelu.
Mówiłam Wam wielokrotnie, że nie rozumiem tych ludzi.
Zamiast wynająć firmę przeprowadzkową, na jeden raz, jeden dzień, ewentualnie dwa, bo trzeba wrócić, postanowili się przeprowadzać sami.
Zapłacili za trzy trucki (bo tyle razy wozili swoje graty, teraz będzie ostatni, ale liczę jako zapłacone i wywiezione), zapłacili za pomocników tu i tam, za paliwo i czas pracy na dojazd stąd przyczepy pracownika, bo też ją zapakowali,za wszystko do opakowywania mebli, koce, sprężyny (to daje firma przeprowadzkowa).
Nie mówiąc już o ich czasie, zmęczeniu, itp, itd.
Przeprowadzka jest droga - ale ich stać. Do tego mówiła, że dostaną w pracy jakiś bonus.
Dąbrowko jak fajnie, że jesteś. A już się miałam pytać gdzie zaginęłas.
Fajnie, że wszyscy mieli przyjemne weekendy.
Myśmy też mieli na zewnątrz. Jedliśmy i w sobotę, i wczoraj na tarasie. Do tego podkaszanie trawy wczoraj (w sobotę baterie padły, a zrobić trzeba było), walka z mrowkami, bo zbudowały mrowiska przy samych wejściach oraz przy skrzynce na listy, zbyt niebezpieczne, szczególnie, że któreś z nich to fire ants, ciągle swędzi.
Poza tym zielone żuki figowe zajęły się figami, dojrzewają, jak któraś pęknie wabi je fermentem.
Zapsikalam czym miałam, płynem na mrówki, nie wiem na ile pomoże.
A przy okazji wyczytałam, że najlepsza woda z mydłem. Mam cały zapas płynu bankowego po wizycie siostrzeńca, zuzyje na pewno.
Cieszę się, że sobie pojem trochę fig przed wyjazdem, bo reszta to przepadnie, na męża w zbieraniu (to może) i jedzeniu trudno liczyć (szczególnie w potrzebnym tempie). Prosić koleżankę ciężko, bo dojrzewa po 4-5 dziennie, szkoda wyjazdu, a zaraz cały eko system się nimi opiekuje, nie ma, że poczekają na drzewie.
Fajnie, gdyby dojrzały, to bym sobie dżem figowy ugotowała.
U mnie 15 sierpnia świętem kościelnym u katolików. Z mszami tylko do południa, ostatnia o 12.
Ale może będę miała wolne, bo pojadą już sobie.
No w weekendy to jak pisałam od rana coś i właściwie nie ruszam telefonu - to czas dla rodziny i ew. znajomych. Człowiek i tak od poniedziałku do piątku jest przebodźcowany, że dobrze jest skupić się na czymś innym - mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Teraz też jest jeszcze więcej luzu, bo okres wakacyjny ale od września jak wszystko ruszy w firmie to i tutaj będę wpadała pewnie okazyjnie, zatem dobrze że przekazałyście mi kawiarenkę w sierpniu :)
Och, uwielbiam figi! Pod każdą postacią ale te świeże są najlepsze! Najsmaczniejsze jadłam będą w Chorwacji z dziko rosnących drzew - objadałam się jak bąk codziennie, pychota!
Dąbrówko, masz rację z tym przebodźcowaniem. Super, że potrafisz postawić sobie granice i umiesz oderwać się od internetu. Kawiarenka, to nasza przerwa od obowiązków, moment "refleksji" i czasu na małe podsumowanie. Tutaj nie ma obowiązku zaglądania każdego dnia więc nikt nie oczekuje, że będziesz. Rozumiemy to i gdyby Ciebie nie było tydzień, to z pewnością zaczniemy się trochę niepokoić, ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku
Witam Was wtorkowo :)
Piękny poranek wstał co bardzo cieszy - lato powróciło, więc trzeba się nim cieszyć. Dobrze, że na nadchodzący długi weekend też będzie pięknie!
W Internecie już coraz więcej jesiennych wpisów mi wyskakuje, ozdoby, przepisy - nie ukrywam, że czekam już na tę porę roku, choć nie nasyciłam się latem, bo nie dopisało.
Zrobiłam sobie bukiet z nawłoci i traw - pięknie wygląda. Lubicie takie dzikie bukiety? Ja bardzo! Idę na spacer i zbieram...
Udanego dnia!
Witam Dąbrówko
Lubię muśnięte latem rosnące sobie po swojemu ''uśmiechy Boga''. Tak je nazywała kiedyś moja Babcia.
Oczywiście,że lubię takie bukiety,wg mnie są najpiękniejsze. Jak wybieram się na łąkę to zawsze nazrywam kwiatków do wazonika
Dziś ja tak mówię ,jak kolejny rok zakwitną piwonie ,które zasadziła pod płotem. Uważam je za pozdrowienia i uśmiechy od Niej z tamtej strony..
Jak pięknie babcia je nazywała - muszę zapamiętać :)
Oj, uwielbiam takie bukiety! Dzikie, łąkowe kwiaty są najpiękniejsze. Każdego roku Połówek ma "wyzwanie" w dzień moich urodzin i na moje życzenie robi taki bukiet
To taka, nasza tradycja. Zazwyczaj wtedy jesteśmy na urlopie i zwykle wśród natury więc mamy w tym oboje przyjemność. Rusza rano z kozikiem i wraca z pięknym naręczem kwiatów. Poszukam fotki i wstawię.
Fajna taka wolność od mediów na weekend.
Kontynuuj, niech rodzinavi znajomi się cieszą Tobą.
Ja lubię podziwiać wszystko rosnące, nawet chwasty pohuraganowe, często spore krzaki czy drzewka zostawiam, gdy ładnie kwitną oszczędzam. Niech sobie rosną.
Do domu nie znoszę bukietów, choćby ze względu na alergię, wolę nie ryzykować ataku duszności, nigdy nie wiem co w zamkniętej przestrzeni może zadziałać nie tak.
U mnie po ochłodzenie do 28, 30tki wróciły z deszczem, sauna non stop.
Telewizji już od lat nie oglądam, no tylko wybrane seriale i wyłączam. Raz kiedyś się skusiłam na program informacyjny typu Wiadomości i wyssało ze mnie całą energię. Nerwicy się można nabawić słuchając samych negatywnych newsów.
Z kwiatami też muszę uważać, bo mam alergika w domu - nie raz mój bukiet lądował na balkonie
To ja też się "przyznam" - TV włączam na "M jak miłość" i "Przyjaciółki". Jako, że teraz jest przerwa, odbiornik jest autentycznie wyłączony. Bardziej wiarygodne informacje znajduję w internecie. Oczywiście "przefiltrowane" i raczej sprawdzone (jak pokazuje życie). Wszelkie poranne audycje, które lubiłam podglądać kiedyś jak "Dzień dobry TVN" już mnie drażnią. Zrezygnowałam dawno temu widząc zapraszanych gości i słuchając jakie tematy są poruszane - płytkie rozmowy i tzw. "gwiazdy". Z tamtych czasów pozostała u mnie sympatia do Doroty Welman.
Ja nie mam telewizji jako takiej, tylko telewizor i serwisy filmowe.
I nic do oglądania. Według męża. Bo jego tematyka mało mnie interesuje, więc dla świętego spokoju siedzę z nim i nie wiem o czym film, żeby nie gadał, że ze mną to się nie da oglądać albo, gdy działa mi na nerwy idę sobie.
Jak jego nie ma to potrafię całymi dniami nie włączać telewizora. Chyba, że potrzeba mi towarzystwa w samotności, to sobie znajdę jakie romansidło albo coś społecznego, psychologicznego.
Wiadomości nie oglądam w ogóle, odkąd przestały być wiadomościami, faktami, a stały się opiniami. Opinię to ja mam swoją, umiem ją sobie wyrobić na podstawie faktów, cudzej nie potrzebuję, chyba, że mamy o tym podyskutować.
Bazuje na FB chlamie i potem weryfikuje, czytając, gdy mnie zaintetesuje jako news.
Witam wtorkowo
Fajnie - ja też się cieszę.
Ludzie jak ja się cieszę! Dostałam dwa dni urlopu, co oznacza, że do pracy wracam w poniedziałek. Jupi! Na dodatek zapowiadają lato więc jest szansa na miłe spędzenie czasu. Jak? Jeszcze nie wiem. Coś się wymyśli. Opcja wypadu nad jezioro nadal aktualna, ale którego, to się okaże.
Dziś tradycyjnie musiałam się cieplej ubrać, bo na termometrze było zaledwie 10 stopni.
Wczorajszy dzionek był tak intensywny, że o 22-ej ledwo powłóczyłam nogami. W pracy cały czas coś, potem prędko z mamą na rezonans. Po rezonansie poszłyśmy na zakupy, bo Połówek robił za kierowcę dla swojej ulubionej teściowej (oboje bardzo się lubią). Potem stwierdziliśmy, że jedziemy do Ikei po fotel dla mojego taty. Jak kupiliśmy, to trzeba było go zawieźć i złożyć. Czas pędził jak szalony i dopiero o 21-ej byliśmy w domu. tato w tym miesiącu kończy 80 lat więc wymyśliłam w prezencie taki solidny fotel. Rano podobno szybko wstał, bo nie mógł się doczekać kiedy "rozgości się" po całości w swoim "uszaku"
Dziś słońce na niebie od rana. Wreszcie! Co za widok - świat pojaśniał
Po pracy idę na małe zakupy a dokładniej po warzywa, bo reszta jest i trzeba wyjadać.
Dobrego dnia
O to wspaniała wiadomość smakosiu! Długi weekend obfituje w różniste atrakcje, jarmarki a że będzie pogoda to i uciec będzie można gdzieś na łono natury.
Ekkore, ja lubie uciec w książki zamiast oglądać byle co. Od kilku lat zapisana jestem w pobliskiej bibliotece i takie fajne książki piszą współczesne pisarki, że można się zrelaksować, pomarzyć, pośmiać się.
Środowa kawiarenka już otwarta :)
Cieplutko się robi w sam raz na kawę mrożoną i rurkę z bitą śmietaną ;) Muszę pomyśleć co dobrego upiec na długi weekend, choć tyle jest różnych imprez, jarmarków, że tam można też coś dobrego zjeść.
Wczoraj zauważyłam, że odleciały jerzyki - nagle tak cicho się zrobiło, no i smutno bo ich odlot to zapowiedź jesieni...
No to wolne od pracy, do 25, wtedy muszę się stawić w nowym miejscu. Pojechali.
Dzisiaj dzień domowy, nigdzie się nie ruszam.
Za to zapekluje schab do pieczenia. To i schabowe będą na obiad, przy okazji. Za często nie są, ale z okazji trzeba skorzystać, gdy jest mięso.
Schaby upiekę w niskiej temperaturze, będzie zapas wędlin dla mnie i dla męża.
Wczoraj była wielka i długa burza.
Ciężko oddychać z powodu parnosci.
Nawierzchnia wyschła w kilka minut jak przestało padać. Woda tylko w zagłębieniach została. No i trawa jak gąbka.
Ja teraz bardzo mało czytam, krótkowzroczność w połączeniu z plusami przychodzacymi z wiekiem działają na mnie okropnie. Szybka zmiana ogniskowej powoduje zawroty głowy. Nie potrafię się skupić.
Wiek zabrał mi druty, książki, dobrze chociaż, że gotowanie zostało. Ale to przez proces krojenia mam progresy. Bo nie widziałam co kroje, nie widziałam soli.
Ojej ekkore, nie brzmi to dobrze :( Ja już też okularami się posiłkuję do czytania i telefonu.
Co do wędlin to ja mało jem ale mój mąż lubi mięso, zatem jeśli już mam kupować to szukałam dobrego miejsca i trafiłam na manufkturę w Borach Tucholskich. Pani dzień przed wysyłką naturalnie wędzi mi wędliny i wysyła albo przywozi jak jest w pobliżu z dostawą. Wędlinki smakują jak te, które jadłam za dzieciaka. I tak właściwie szukam niemal wszystkiego co jest jak najbardziej zdrowe, bez chemii: od chleba począwszy, po kosmetyki i specyfiki do czyszczenia.
To co kiedyś było naturalne i codziennością teraz uchodzi za eko rarytas - chore!
Z oczami to wiem, że nie jest dobrze. I tego nie lubię, ale co zrobić, tak już bywa.
Do tego to podejrzenie jaskry.
Ja wędzić uczyłam się w Stanach. Bo mi tutejsze wędliny nie smakowały. Zbyt słodkawe w smaku. Zresztą chleb tak samo.
Najlepszy do tej pory był z lidla - ciemny, niemiecki. I pewnie nie sprzedawał się, bo zmienili na San Francisco style, który jest biały. Ja generalnie chleba nie jem, choć czasami lubię. A u mnie ciężko utrzymać zakwas, bo pleśnieje, za wilgotno. Choć moi znajomi robią z ciasta matki, odbierając z każdego wypieku ilość potrzebną do następnego.
Na bieżąco piekę wynalazki bez mąki pszennej czy żytniej. Tak chlebowa jestem, że porcja starcza mi na 2-3 tygodnie, trzymam w lodówce.
Jak kupiliśmy dom, postanowiłam zaryzykować. Nabyłam tanią grilo wędzarnie, żeby nie wyrzucać pieniędzy i potem jako grilla ewentualnie wykorzystać.
I złapałam bakcyla.
Pół roku później kupiłam elektryka, teraz stoją trzy, przy czym pierwszy już nie działa na prąd, padł panel sterowania, używam jej do wędzenia na zimno - sery, ryby, metka. Jedną kupiłam sama, gdy mi ta stara padła, a ostatnią dostałam w prezencie pod choinkę od moich pracodawców.
Choć to długi w czasie proces, lubię to, sprawia mi frajdę.
Żeby się nie znudziło to pomiędzy robię wędlinę z szynkowaru i piekę w niskiej temperaturze
Witam środowo
Dobrze, że chociaż nie ma tłumów i miło się siedzi. Może jutro będziemy mieli więcej szczęścia...? 
Rano na spokojnie kawa, herbata, potem śniadanie i decyzja, że jedziemy nad zalew. Zabraliśmy "manele", wpakowaliśmy, kocyki na piasku ułożone i co ...? I koniec słońca. Ot niespodzianka! A miało być tak upalnie i słonecznie. Hm...
Wspominałyście o produktach bez chemii. Też idę w tym kierunku na tyle, na ile sytuacja pozwala. Małe sklepiki z manufakturalnymi wyrobami, to teraz rarytas, bo ceny dość wysokie. Kupuje się mniejsze ilości i to mi odpowiada. Połówek lubi mięso więc też szukam czegoś lepszego. Ja natomiast bardziej warzywno serowa jestem więc trzeba kupować wszystkiego po trochu i szukać gdzie jest zdrowiej. Takie czasy.
Dobrego dnia
Witam w piekny,upalny zapowiadający się dzień, dzisiaj mam sporo roboty bo od jutro urlop i wyjeżdżamy, muszę iść na zakupy, zrobić pierogi ruskie, jak ja się cieszę że to będzie piękna pogoda, pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego, spokojnego i upalnego dnia
Maniu, co za pyszności robisz!
Maniu, wspaniałego urlopu życzę i nieustająco wymarzonej pogody
Witam czwartkowo
U mnie przetworowo. Kupiłam wczoraj od koleżanki worek buraków i połowę rozdałam 
Wieczorem zabrałam się za gotowanie,a dziś o 5 rano obrałam i starłam. Poszło mi to nawet sprawnie. Czemu tak wcześnie? Ano temu,że ja w taki upał ledwo żyję,więc cięższe roboty zostawiam na wczesny ranek. Zresztą fajnie,bo przy burakach sporo bałaganu,a tak to posprzątałam i milutko. Domownicy nawet nie zauważyli,że coś się działo.Widzą tylko garniec ze startymi burolami.Wystarczy tylko powkładać w słoiki i do pasteryzacji. Pozdrawiam serdecznie ,a do pysznych drożdżówek Mani kładę kawkę
Dopiero po 8 a już gorąco. Dzisiaj ma być 31 stopni,podobnie zresztą jak dzień temu. Widzę ,że u Was ''wczasowo''. Fajnie macie.Aura sprzyja
Jak tylko druga koleżanka się dowiedziała bardzo chciała takich swojskich. Potem przyjechał Tato i też miał ochotę na ''buraki swojaki''
Dzień dobry czwartkowo :)
Jak ja czekam tego długiego weekendu! Postaram się zajrzeć do kawiarenki, choć też mam plany - jest mnóstwo imprez, jarmarki, nic tylko jeździć! Nad wodę nie jadę - kilka godzin w korku na Hel to nie dla mnie. Uroki życia w turystycznym mieście i regionie :(
Jak widzę każda z nas stara się, aby to co jemy było zdrowsze. Mnie kuszą jeszcze ogórki w tym sezonie - krokodylki ale muszę gdzieś je kupić od rolnika i to sprawdzone. Raz kupiłam na straganie i cała partia poszła w kosz - przenawożone były, śmierdziały po zrobieniu jak nieszczęście!
I już czwartek.
Myślę, że jeżeli lubisz kucharzyc, zawsze starasz się zrobić zdrowiej.
Ja sama nie wierzę w bio, poza tym, które sama uprawiam albo kogoś znam. Moje bio wygląda zupełnie inaczej niż sklepowe.
Ale staram się jeść wszystko jak najprostsze, nieprzetworzone (chyba, że przeze mnie). Nawet przyprawy sama mieszam albo sypie pojedynczo.
Z mrożonek to kupuję pojedyncze warzywa albo mieszanki.
Mój grzech to pepsi light (diet).
Się śmieję, że kucharzaca kobieta w domu, gdy ma wolne to pełen zlew. Wczoraj zastawiłam pod górkę hehehe. I tak będzie nadal. Wreszcie mam czas na porządny, a nie na szybko obiad.
Goplana, ja dzisiaj idę po buraki. Ale mało.
Chcę nastawić barszcz. Wykopałam uszka w zamrażalniku, jak wyjadę mąż z całą pewnością nie zje. A głupio jeść na Wigilię zeszłoroczne uszka.
Wczoraj opisałam wszystkie zupy. Kupiłam mini naklejki, akurat cienkopisem się da na nich idealnie napisać nazwę.
I jak nie zapomnę, to będę teraz wszystko opisywać. Bo mam kilka słoików, których nie mam pojęcia co to.
Mrożonki to od dawna opisuję- co jest w środku i kiedy zamrożone.
No ja też mam wątpliwości do niektórych bio, toteż szuka człowiek, pyta, czyta opinie żeby się nie naciąć.
Przyprawę do piernika sama robię, zresztą chyba z WŻ jest i na mięso z grilla - te kupne to sama sól.
Co do kucharzenia to uwielbiam wolne dni, gdy już od śniadania mogę niespiesznie wszystko robić. Wtedy też te obiady na przykład są czasami z dwóch dań i kompot! Jak te nasze mamy i babcie robiły kiedyś dwu-trzy daniowe obiady to ja nie wiem?! Teraz wszystko w biegu, a ile kobiet w tygodniu w ogóle nie gotuje!
Nie miały telewizji i internetu, telefony też były bardzo ograniczone.
Coś trzeba było robić.
My mamy lżej, dużo pomocnych urządzeń, ale media okradają nas z czasu.
A jak patrzę na obecnych młodych to czasami się dziwię - jedzenie z pudełek, resztki z to good to go. I nie chodzi mi o kupowanie czegoś na granicy terminu przydatności, ale konkretna rzecz, zobaczona oczami. A tu paczki w ciemno, czasami to wygląda jak resztki zgarniete z talerza.
Ja pracuję po 12-16 godzin. I ciągle mam czas na codzienne gotowanie. Dużo szybciej i prościej, ale praktycznie codziennie świeże. Wyjątkiem są zupy i gulasze, bo te jem dwa dni pod rząd, a co zostaje do słoików, specjalnie gotuję więcej, żeby było na dni z długimi godzinami w pracy.
Moi lekarze, którzy pracują krócej niż ja na czas, czyszczą żyły z miażdżycy, jedzą syf.
Rano drinki proteinowe i witaminowe z proszku, nie gotują praktycznie wcale.
Żywią się pizzą i kurczakami z fast foodu. Na zmianę z tym samym z gotowca w domu.
Sporadycznie ok, każdemu się zdarza, ale jako główne menu?
Tak jakby problem nie dotyczył ich kompletnie, skoro leczą innych, to ich nie dosięgnie.
Witam piątkowo
Dziś słońce za chmurami, ale temperatura typowo letnia. Za godzinę jedziemy do rodziców, potem do znajomych a na wieczór robimy sobie kolację na balkonie. Ma być ciepło więc fajnie będzie posiedzieć przy winie i smacznym jeżdżeniu.
Wczoraj planowaliśmy wyjazd nad zalew, ale zwyciężył zdrowy rozsądek i musieliśmy jakoś podzielić czas na inne sprawy. Ostatecznie stanęło na tym, że trzeba jechać posprzątać groby, zrobić małe zakupy i spotkać się ze znajomymi. Umówiliśmy się w fajnym miejscu, gdzie w zaułku miasta, na tyłach starej willi powstało coś na wzór kawiarni w ogrodzie. Zatkało mnie, bo zrobione prosto, ale z klimatem. Wielka przestrzeń, z ogromną ilością stolików a nad głowami, zawieszone na drzewach sznury lampek. Fajny nastrój. Początkowo była miła jazzowa muzyczka. Niestety z napływem klientów zmieniła się w techno,ale byliśmy w dobrych nastrojach więc wytrzymaliśmy
Dobrego dnia
Witam świątecznie


Uff jaki u nas upał,dosłownie nie ma czym oddychać. My dziś mamy trochę inne plany. Jedziemy na proszony obiad do Cioci i przy okazji na papierówki których ma zatrzęsienie. Miałam na nie jechać 2 tygodnie temu,ale jak to u mnie nie było kiedy. Tak więc czeka mnie teraz przeróbka jabłek
To na razie tyle. Miłego odpoczynku i smacznego obiadu
U nas normalny dzień roboczy.
Wczoraj zrobiłam pierwsze w życiu dwa małe słoiczki dżemu figowego. Bo od deszczu piekielnie pękają, ciekną, nie ma szansy, aby utrzymać dłużej. Po śniadaniu idę zerwać kolejny zapas.
U mnie sauna.
30 na dworze, deszcz codziennie, bez obniżania temperatury, wilgotność powietrza 90 %, w środku ponad 60.
Wczoraj ogarnęłam kocie żarcie, zbudowałam piramidy mokrych pudełeczek, zamówiłam suchą karmę, może jeszcze wymieszam w tygodniu, jak przyjdzie kilka worków dla męża, tylko wsypać do karmnika.
Witajcie w kawiarence :)
Ekkore tak trzymaj z tym gotowaniem, bo straszne jest to co piszesz o żywieniu innych. Ja odnoszę wrażenie, że jednak już ludzie mają większą świadomość tego co jedzą i przynajmniej w moim otoczeniu stawiają na jakość.
Ja od niedawna mocno stawiam też na zioła - zaczęłam pić octy ziołowe, owocowe. Ponoć naprawdę mają moc zapobiegawczo i na różne schorzenia.
Smakosiu, mam nadzieję że kolacja na balkonie była udana?
goplano - zazdroszczę ci tych papierówek (smak dzieciństwa).
Witam niedzielowo
Była sobota ? O nie! Ja się nie zgadzam!Czemu ten czas tak umyka?
Kolacja balkonowa w piątek była bardzo udana. Komary nam odpuściły i mogliśmy spokojnie zjeść i jeszcze trochę posiedzieć. Wczoraj zrobiliśmy zakupy i potem zmobilizowaliśmy się i poszliśmy ogarniać "przybalkonowy ogródek". Ło mamo! Ile było pracy! We dwoje ostro zagęszczaliśmy ruchy a i tak byliśmy tam ponad 3 godziny. Teraz jest super! Nawet ogarnęliśmy krzewy i sąsiadki więc była satysfakcja z pracy. Wieczorem nie dało się posiedzieć na balkonie, bo zrobiło się zwyczajnie zimno. U nas koniec upałów , bynajmniej teraz tak jest. Póki co 20 stopni.
Połówek wyjeżdża jutro w południe a ja niestety idę rano do pracy więc wszystko wróci na stare, utarte tory.
Póki co trzeba się cieszyć dniem czego wszystkim życzę
Ale ten czas gna. Dacie wiarę, już jesteśmy w drugiej połowie miesiąca.
Sobota zeszła na zakupach i kręceniu się po domu. Przeleciała ot tak.
Ugotowałam 3 słoiczki dżemu figowego, jednego dnia są niedojrzałe, a następnego pękają. Tych nie damy rady przejeść na bieżąco, więc drugi litr owoców pokrojonych zawedrowal do słoików.
Już się cieszę na smażone sery - pleśniowy, halloumi z orzechami i dżemem figowym.
Witam poniedziałkowo
Poranek słoneczny, ale na termometrze było zaledwie 8 stopni. Opatuliłam się i pomaszerowałam. Nie ma wiatru więc szło się przyjemnie.
Połówek już się pakuje po 11-ej podejdę w miejsce gdzie podstawiają autobus do Berlina żeby się jeszcze na chwilę zobaczyć. Będzie smutno, ale co poradzić...
Jak znam życie, to po Jego wyjeździe zostanie mi w lodówce dużo różnych resztek tak więc zakupów nie robię. Mam też sporo lecza z cukinii. Ugotowałam z kawałkami chudego boczku więc jest treściwe. Dostałam pyszną, ogrodową cukinię więc szybko to wykorzystaliśmy. Dodałam tylko cebule i pomidory. Wyszło przepysznie. Wy pichcicie nieustająco więc pewnie już robiłyście to sezonowe danie.
Papiery na biurku czekają. Czas zabrać się do pracy.
Zrobiłam herbatę z sokiem i cytryną. Częstujcie się.
Dobrego dnia
Dzień dobry :)
No i po długim weekendzie ale fajnie go spędziłam i naładowałam baterie. Codziennie po śniadaniu gdzieś jechaliśmy na cały dzień, wracaliśmy pod wieczór, pogoda dopisała, więc się cieszę.
ekkore, o ja też bardzo lubię pieczone sery: jesienią najczęściej sięgam po camemberta z sosem żurawinowym.
smakosia, ja bardzo lubię cukinię, dynię i dania z nimi - obecnie zajadam się w pracy, bo mam w słoikach ratatouille. Mało kalorii a można się najeść :)
Czujecie już nadchodzącą jesień? Żniwa idą pełną parą, niektóre pola już puste, gniazda bocianów też, nawet liście już szumią jakoś inaczej ale nie martwię się tym i bardzo się cieszę, że mamy w Polsce te cztery pory roku. Każda wnosi coś innego.
Miłęgo dnia Wam życzę :)
U mnie też są 4 pory roku. Trochę w innym rytmie, trochę z innym czasem trwania, ale są. Krótka i łagodna zima, normalna wiosna, upalne lato, przepiękna jesień, widoczna najbardziej w górach (a będę tam mieszkać, już się cieszę na widoki).
Także u mnie lato trwa, zazwyczaj do końca września, z powolnym spadkiem temperatury.
Teraz czekamy na Erin, potężny huragan, podobno jeden z najpotężniejszy w historii, jeżeli idzie o rozmiar (dobrze na ten moment, że nauka poszła do przodu i nauczyli się sterować. W ogólnym rozrachunku nie do końca, bo huragany idą innymi drogami, tam gdzie ich nigdy nie było).
Teraz wygląda jak czaszka albo dziecko w wieku płodowym. Ma przejść pomiędzy Bermudami a moim stanem. Był o sile wiatru 160 mil na godzinę, trochę osłabł i znowu rośnie w siłę
Na Outer Banks mają od dzisiaj przymusową ewakuację dla turystów.
Siedzę sobie na tarasie z poranną kawą, bez pośpiechu, myślę nad kolejnością ogarniania wszystkiego, ewentualnie jakiegoś gotowania.
Na obiad mamy powtórkę z barszczu oraz ostatnia porcja uszek.
Odkąd jestem w domu zmywarka chodzi codziennie, produkcja brudnych garów w toku.
Jeszcze jedna duża porcja będzie, jak jutro trzeba będzie umyć pudełko po peklowaniu mięsa.
Tak, w górach jesień jest magiczna! Moje marzenie to jechać w góry w pełni jesieni, by zobaczyć te kolory. Ciągle coś mi staje na drodze ale może w tym roku się uda.
Nie zazdroszczę tych huraganów, oj nie. Wystarczą mi moje nadmorskie sztormy ;)
Odnośnie gotowania to ja się już cieszę na sezon zup, gulaszy, mięs duszonych, kasz i ciepłych śniadań. Są dania, które smakują tylko o danej porze roku;)
Ja byłam, raz świadomie, specjalnie jechaliśmy na kolory jesieni.
I w zeszłym roku, przejazdem przez góry, przez Appalachy, z dwoma noclegami po drodze (w jedną i drugą stronę po noclegu). Widoki były przepiękne, choć kompletnie bez planowania tego wcześniej, bez względu na jesień i tak byśmy jechali.
Poza tym w Europie przez 10 lat jeździliśmy do Francji w październiku, co roku w inne miejsce. Ciepła, kolorowa jesień praktycznie zawsze była.
Witam po krótkiej przerwie

Oj tak czas szybko nam ucieka. Już druga,większa połowa sierpnia. Za niecałe 2 tygodnie koniec wakacji. Jak Wam minął weekend? Mnie znów na pogrzebie.. Tym razem ciocia mężowskiego (+96) Przynajmniej miała piękny wiek. Jej mąż miał dokładnie tyle samo jak odszedł. To było 4 lata temu kiedy szalał koronawirus.
Na pogrzebie byli tylko domownicy. Takie to czasy były,oby nie wróciły..
Poza tym u nas upały minęły,rzekłabym nawet jest lekki chłodek,pomimo ,że na termometrze 24 stopnie. Słońce zaszło,ale to dobrze,bo ja znów przerabiam ogórki i dodatkowo maliny. Papierówki oddałam Tacie,ma z nich zrobić ocet jabłkowy. Poza tym gotuję obiadek. Dziś pomidorowa z ryżem i schabowe. Wczoraj zdołaliśmy zjeść tylko rosół. Tak więc wczorajszy obiad jest dziś
Pozdrawiam poniedziałkowo
Bardzo mi przykro goplano, że taki smutny czas miałaś :( Życie, co zrobić?!
Ja jak pisałam wycisnęłam z weekendu odpoczynek jak cytrynę. Wypoczywałam aktywnie zwiedzając różne miejsca na Kaszubach, jedząc po drodze smakowite obiadki i desery. Zrobiłam sobie odpoczynek od kuchni całkowicie!
Ocet jabłkowy piję regularnie oraz inne octy też, to samo zdrowie a tak niedoceniane w Polsce i mało kto zna ich możliwości zdrowotne.
No i o to chodzi. Korzystać z wakacji ile się da
Wszak lato u nas takie krótkie. My wciąż zastanawiamy się nad Pragą i wszystko wskazuje na to,że jeszcze w tym miesiącu pojedziemy. Jak słusznie założyła Smakosia,nie ma co odkładać,bo ''potem'' to najczęściej oznacza ''nigdy''
Napijemy się razem?
A tymczasem ranek zaczął się słonecznie ,ale nie upalnie. Zaprawiłam wczoraj ogórki i maliny. A teraz czas na małą kawkę
Zapraszam,a do tego po kawałku ciasta
Dzień dobry,
Tak goplano już się przysiadam do Ciebie z moją kawką. Słodkie trochę ograniczam, bo odkąd weszłam przekwitanie baaaardzo muszę uważać na to co jem. Od razu idzie mi w boczki albo zatrzymanie wody mam.
U mnie piękny, słoneczny dzień późnego lata...witam Was serdecznie :)
Witam wtorkowo
Zmieniłam pościel, potem zrobiłam trzy prania a raczej pralka musiała się napracować. Ja w tym czasie odkurzyłam wszystkie kąty. Na koniec "odkurzyłam" resztki z lodówki czyli zorganizowałam sobie obiad. Zerknęłam na zegarek i zdziwiłam się, że już 18.30. No to zabrałam się za mycie głowy. Czas mi tak szybko zleciał, że jak wskoczyłam do łózka, to już nie miałam na nic siły i zwyczajnie "padłam". Tak to zleciał pierwszy, samotny dzień. Teraz już wszystko wróci do normy.
Przyjechałam wczoraj do domu o 16-ej i z marszu zabrałam się za "robotę". Chyba chciałam zagłuszyć to, że Połówek wyjechał i zrobiło się cicho. Ruch zawsze pomaga
Na dzisiejszy obiad mam dalszy ciąg opróżniania garnka z leczo.
Przyniosłam dziś jeżyny z ogródka mojej sąsiadki. Podarowała mi cały pojemnik. Piękne czarne i zarazem "kwasiorki" jak nie wiem co. Częstujcie się, ale żeby nie było, że nie uprzedzałam
Pogoda super. Słonce świeci i na popołudnie ma wzrosnąć do 26 stopni. Jutro już chłodniej, bo 21.
Dziś w pracy mam ciszę i spokój, bo mój szef zrobił sobie dzień wolnego. Przyda się taki luzik od czasu do czasu
Dobrego dnia
Goplano współczuję bardzo.
Mój teść będzie miał 94 lata w grudniu.
I już nie ma z nim kontaktu. Pogorszyło się od wizyty męża w zimie, jak gdyby nadmiar emocji.
Byłam utoczyć sobie krwi dzisiaj, szybko poszło, w pół godziny Byłam w domu, razem z dojazdem. Zobaczymy co tam słychać.
Nie zdążyłam zgłodniec nawet.
A śniadanie zrobiłam sobie królewskie. Sałatka z łososiem i mandarynkami.
Jutro też będzie, z figami, awokado i burrata albo z niebieską pleśnią, do rana podejmę decyzję.
A dzisiejszy obiad to deska serów i wędli, plus figi. Żeby zjeść trochę.
Zaraz idę je zbierać. Kolejna miska.
Ale przynajmniej się nie zmarnują. Bo mąż by nie pamiętał ani o zrywaniu, ani o jedzeniu. Jak dostanie do łapy, to zje ze smakiem. A sam pamięta o czekoladkach, chipsach, bobie z puszki i orzeszkach ziemnych, takich do łupania też.
Poza tym dzień domowy, pieczenie mięsa, trochę pakowania (czy raczej zbierania na kupkę rzeczy, które chcę zabrać).
Jutro mam babskie spotkanie, trochę pożegnalne. Ja wyjeżdżam do zimy, a koleżanka leci do Polski na miesiąc, pierwszy raz od prawie 20 lat. Sama, bez męża, chce się nacieszyć polskim.
Mówi, że to jej ostatnia wyprawa, za rok 70, to pewnie już się nie wybierze. Chyba, że smutny mus.
Ekkore, jak tak czytam co tam u Ciebie słychać, to stwierdzam, że cały czas coś się dzieje. Nie ma miejsca na nudę. Jedyne chwile relaksu to te, kiedy siadasz przy talerzu i możesz chwilę zwolnić. Nie łatwo jest wyjeżdżać na tak długo i próbować przygotować pewne sprawy z myślą o mężu. Oczywiście, że On sobie poradzi, ale kobiece spojrzenie na dom czy lodówkę jest inne
Hm...bo dobrze zrozumiałam, że wyjeżdżasz sama, czy jedziecie razem?
Dzień dobry w środowy jakże inny od wczorajszego poranek :)
Jesień dosłownie dzisiaj się zrobiła: słoneczko zaszło, jest ponuro, popadał deszczyk...
ekkore, pyszne sałatki robisz - ja jestem bardzo sałatkowa ale tylko wiosną i latem, bo jak robi się chłodno to po zjedzeniu jest mi zimno. Zatem jesienią już zmienię menu na rozgrzewające bardziej. A tych fig w ogródku to ci zazdroszczę!
smakosiu, czyli teraz masz czas tylko dla siebie? Jesz co chcesz, robisz co chcesz, sama sobie organizujesz czas - też dobrze. Ja im jestem starsza tym częściej potrzebuję takiego wyciszenia ale to też praca przekłada się na to.
Udanego dnia życzę :)
Witam środowo
A teraz mgła zniknęła i pojawiły się gęste, szare chmury.
) zupa jarzynowa.
Wyszłam z domu i popatrzyłam w niebo - parę chmur się ganiało i sporo było słońca. Weszłam do pracy i co widzę? Za oknem nagle jakaś niska, wędrująca mgła. Aż przetarłam oczy, bo dziwnie to wyglądało. Część pobliskiej wieżyczki budynku tez była zasłonięta. Czy to na pewno mgła...?
Dziś po pracy jadę odwiedzić rodziców. Na obiad będzie (na życzenie
Póki co herbata a potem śniadanie. Wyjątkowo przyniosłam sobie płatki owsiane z żurawiną i dorzuciłam dwa orzechy brazylijskie. Jakoś tak w czasie urlopu mieliśmy chęć na płatki z kefirem albo zwyczajnie z odrobiną masła i np. z borówkami.
Oj, zgłodniałam przy tym pisaniu więc zmykam.
Dobrego dnia
Smakosiu, za to u mnie wypogodziło się i jest piękny dzień :) Zaraz znowu zaczniemy sezon w nie wiadomo co się ubrać ;)
Jadę sama, nie planujemy przeprowadzki.
Mąż będzie przyjeżdżał w odwiedziny, czasami na przedłużony weekend, wykorzystując home office z dwóch tygodni (mogą mieć po dwa dni w tygodniu, weźmie po dniu z każdego, także zrobią się 4 dni razem). Mój apartament tam będzie bazą wypadowa w tamtejsze rejony, jeszcze nas tam nie było.
Na labor day mamy już plan wyjazdów, w piątek będziemy rezerwować przejazd pociągiem.
Poza tym trochę samochodem po punktach widokowych, a trochę na nogach po szlakach. Mam mieszkać kilka kroków od wjazdu na krajobrazowa drogę przez góry.
Ja uwielbiam sałatki wszelakie na zielonej sałacie. Jem je na okrągło, na różne posiłki. Na obiad raz w tygodniu, bo mi Mąż podnosił bunt, że za dużo. Latem więcej z owocami, bo są najsmaczniejsze, zimą ograniczam dodatek do suszonej żurawiny zazwyczaj.
Tyle fig to mam pierwszy raz. Wcześniej to zbierałam po 3-4 dziennie, teraz po pełnej misce, codziennie coraz większej.
Erin nadciąga. Od poniedziałku przymusowa ewakuacja nad oceanem. Dotyczy głównie turystów, bo stałych rezydentów nie mogą zmusić. Ale nie dostaną pomocy i odszkodowania, gdyby coś się im stało.
Huragan jest jeszcze daleko, ma przyjść,za jakieś 48 godzin,ale jest potężny, fale już zalewają drogi i pod domami. Będzie na oceanie, daleko od lądu, ale fale przyniesie ogromne.
A za Erin szykują się dwa następne, sezon na bogato.
Mój mąż sałatkę zje od czasu do czasu ale on to mięsożerca typowy.
Ekkore, nie brzmi dobrze ten huragan - chyba nie mogłabym tak mieszkać na walizkach i w ciągłym stresie, czy zmiecie mi dom teraz, czy za rok...
A mój z kolei sałatkowicz 1 kategorii,podobnie zresztą jak my wszyscy
Oczywiście mięso też jest, głównie pierś z indyka. Jedynie w niedzielę karkówka,schab czy wołowina,choć ta ostatnia głównie jako dodatek do rosołu.
Podziwiam,że potrafisz odnaleźć się w każdej sytuacji mieszkaniowej i jeszcze masz plan jak to wykorzystać. Widać ,że organizacja to Twoje drugie imię. Niesamowite. Bez trudu mogłabyś oprowadzać wycieczki. Myślałaś kiedyś o tym?
Znowu huragan,te żywioły są straszne,choć kiedyś myślałam,że największe to tornado ,zaraz po trzęsieniu ziemi.
Oprowadzałam wycieczki, byłam pilotem wycieczek.
Teraz tylko perspektywa mi się zmieniła, zamiast autobusu ludzi, mam jedno, dwoje, troje dzieci, którym mam zorganizować czas, zapewnić komfort i wszędzie zdążyć na czas.
A huragan czy tornado straszne na początku.
Gdy ogarniesz, się przyzwyczaisz, przychodzi metodyczne działanie.
Oczywiście wiele razy wymyka się spod kontroli.
Witam czwartkowo
Oczywiście już myślę o tym, że jutro piąteczek i bardzo się cieszę. Słabą pogodę zapowiadają u mnie. W sobotę deszczowo i chłodno. Szkoda.
Poranek chłodny. Założyłam długą spódnicę i przebierałam szybko nogami żeby się rozgrzać.
Dziś mam intensywny dzień więc zmykam.
Dobrego dnia
Witajcie w czwartek :)
Na rozgrzanie dzisiaj herbatka z sokiem z pigwy dla smakosi ;) a dla nas herbata z konfiturą truskawkową - kiedyś tak pito herbatę, spróbowałam i ponieważ nie słodzę to pięknie mi gorzka herbata gra ze słodyczą konfitury.
A tak to cieszmy się latem, zaczynają się dożynki i ja choć miastowa to lubię na nie jeździć, w ogóle lubię wieś i nasze polskie tradycje.
Oooo pigwa! Jak ja ja lubię. Dzięki dobra kobieto
Ale jak zostanie Wam trochę tej z konfiturą, to ja chętnie się przysiądę, bo jestem typową "herbaciarą". To mój podstawowy napój. Kawa raz albo dwa razy dziennie.
smakosiu, to mamy podobnie - w domu oraz w pracy mam po kilka herbat do wyboru. W domu wybieram te sypane - zdrowsze, aromatyczne i smaczniejsze.
Moja babcia 95-letnia całe życie parzy herbatę w imbryczku: wlewa potem napar do szklanki i dolewa wody.
Pamiętam te czasy z herbatą z imbryczka. Jak byłam taka "smarkata", to zawsze robiło się herbatę w ten sposób. Teraz piję głównie czarną, albo owocową, ale z suszu, bo nie toleruję tych aromatyzowanych. Bardzo lubię werbenę cytrynową (susz) z miętą. Nauczyłam się pić podczas upałów na urlopie w Maroku i tak mi zostało. Polecam jeśli nie znasz.
I już czwartek. Z kawą na tarasie, wiatr fajnie wieje, drzewa szumią.
Ja nie byłam nigdy herbaciana, głównie wodna.
Erin już prawie poza naszą wysokością, fale były nieziemskie, od strony oceanu powyżej mola, przelewało się górą, w wielu miejscach. Ocean zalał domy i ulice na Hatteras.
Domy stały w oceanie.
Oglądałam zdjęcia i filmy w necie. Strasznie, pięknie, magicznie.
Było też trochę ludzkiej głupoty, żeby uchwycić super ujęcie (duża część to kamery pogodowe, lokalne czy drony).
To są wyspy barierowe, generalnie nigdy nie powinno się tam budować, bo podłoże to piasek. Ocean zmienia układ plaż, trochę dodaje, więcej odejmuje.
Ale lata temu nikt nie myślał, dalej nie myśli, bo fajnie mieć domy na plaży.
Znaczy, tych co były budowane na plaży już dawno nie ma. A obecne, to kolejny rząd, budowany w oddaleniu, stojący obecnie w oceanie. Hotel z filmu Noce w Rodanthe (czytając książkę i oglądając film przed przeprowadzką, miejscowość wydawała się fikcyjna, gdzieś, jakaś nad oceanem. A tu się okazała rzeczywista) już dwa razy był przenoszony. I znowu stoi przy plaży.
Rozmiar Erin, średnica to 650 mil.
To jak Appalachy od Georgii do Pensylwanii.
To rozmiar robi fale, choć jest daleko na oceanie.
Na oceanie, z dala od brzegu, wysokość fal była jakieś 27 stóp, to jest koło 9 metrów.
Ja się zabieram za figi po śniadaniu. Znowu dżemy. Przeszukałam przepisy w necie, co jeszcze można zrobić. No i większość- weź 4 figi, a ja mam ich coś razy 100.
I zero czasu na takie fajne, wymyślne jedzenie.
ekkore, w Chorwacji którą lata temu ukochałam i nic poza nią nie widziałam, więc znam jak własną kieszeń, figi poza dżemami suszy się na słońcu, więc jeszcze tak możesz je przetworzyć, by mieć na zapas a potem dodawać do różnych potraw.
Do rana to pewnie nic by nie zostało. Mrówki by posprzątały.
One w kilka godzin potrafią całe ptasie piskle ogarnąć (jak jaskółki wyrzucily z gniazda). Najlepsza firma sprzątająca.
Figi, które pękną w wielu wypadkach są pełne mrówek.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Jupi! Jupi! Otworzyłam rano oczy i szybko do mnie dotarło, że jutro budzenie bez zegarka i kawa na spokojnie i na śniadanie szakszuka i wolne... ech, jak dobrze!
Rano chłodek, że hej! Musiałam ubrać cienką kurtkę i to na długi rękaw.
Od wczoraj mam w pracy kontrolę z ZUS-u. Na szczęście całkiem sympatyczna kobitka, ale i tak wiadomo...kto lubi kontrole.
Zabieram się do pracy.
Dobrego dnia
Dzień dobry w piątek :)
Nareszcie jedną nogą jesteśmy w weekendzie na co pracujący zawsze bardzo czekają ;) Witam Was przy kawce z kardamonem, za oknem słoneczko ale poranek chłodnawy - chyba trzeba się będzie przeprosić z niektórymi sweterkami :) Z tego co widzę w pogodzie to jeszcze tydzień słoneczka i wrzesień zacznie się deszczem.
Jutro urodziny mojego męża, będę miała gości, więc po pracy czeka mnie pichcenie. Ciasto zrobię jego ulubione a ulubione jest każde, które posiada kajmak
- zatem będzie snikers!
ekkore, no to się macie z tymi mrówkami! Faktycznie nieźli porządkowi ale tej jaskółeczki to mi szkoda :(
smakosiu nas wiele łączy z tego co widzę - ja też celebruję weekendowe poranki szczególnie śniadanie :)
Dzień dobry pohuraganowo.
Wczoraj jak sobie poszła, to nad oceanem jeszcze spustoszenie zrobiła.
Ciekawi mnie ile domow na plaży powaliła.
Znaczy to jest akurat oczekiwane. Głupie przepisy ubezpieczeniowe nie zatwierdza odszkodowania, jeżeli dom zostanie rozebrany, a nie sam się zawali.
Zanieczyszczanie oceanu nic ich nie obchodzi.
Ja też celebruje wolne poranki. Codzienne też odrobinę, specjalnie wstaję wcześniej, żeby mieć czas na spokojną kawę i normalne śniadanie. Oczywiście wszystko wtedy jest na czas, mam wyznaczone limity. W wolne dni czas sobie po prostu płynie. Po krzywu też.
Jaskółki wyrzucają chore, niezdolne do przetrwania pisklaki zaraz po wykluciu, taka selekcja naturalna. Też mi było szkoda bardzo.
Ale też byłam pełna podziwu dla sprzątaczy.
Jak nam Olivia czasami sobie rzygnie na tarasie, gdy nie mam czasu posprzątać albo zapomnę, to za jakiś czas śladu nie będzie, wszystko zniknie.
Olivia to kot, rzygający całe swoje prawie 11 letnie życie.
Zaraz ruszam do boju z figami, znaczy po 9, jak pojadę odebrać zamówienie i słoiki w tym, bo już nie mam ani jednego.
Teraz kawa, a potem śniadanie, będzie kanapka z łososiem, a la bajgiel nowojorski.
Rozbawiła mnie rzygająca Oliwia
U mnie w pracy już wyciszenie - każdy czeka weekendu, a ciśnienie musi być niskie, bo wszyscy chodzą jacyś śnięci, ja tez ;)
Wczoraj nie wytrzymałam do września i kupiłam wrzosy, które ustawiłam na blacie kuchennym. Bardzo lubię naturalne ozdoby, bo za bardzo nie mam gdzie trzymać kurzołapów. Zresztą po generalnym remoncie pozbyłam się niemal wszystkich bibelotów, bo zagracały mi szafki. Naturalne bardziej do mnie przemawia.
Muszę się wybrać na spacer i poznosić jakieś roślinki do wazonu jeszcze. Kwitnie nawłoć ale tej już nie przynoszę do domu, bo rok temu zrobiłam piękny bukiet, a za dwa dni miałam żółto w salonie
Pozdrawiam z Pragi ,wracamy w niedzielę
Ale suuuuuper ! Totalnie mnie zatkało , że już tam jesteś. Wspominałaś, że jest plan, ale chyba przegapiłam informację , że wyjeżdżasz ...? Tak, czy siak bardzo się cieszę
Jestem przekonana, że wrócisz tak samo zachwycona, jak ja. Pewnie powinnam napisać jak zdecydowana większość 
Super pogody na zwiedzanie i wracajcie szczęśliwie.