"...A lato przyszło pieszo - już łąki nim się cieszą i stoją całe w kwiatach na powitanie lata ". J. Brzechwa. Witajcie w lipcowej Kawiarence
Właśnie tak widzę lipiec - to taki mały świat pełen maków, chabrów i kłosów. Czasami lubię tam wtargnąć, maszerować po łące i poczuć się częścią tego pachnącego skrawka na ziemi. Strasząc pająki sama uciekam przed nimi, ale z szacunku dla natury zawsze czuję się jedynie wdzięcznym gościem. Ustawiam aparat na makro i próbuję bezszelestnie "zatrzymać chwilę ". Czasami wzruszam się i zastygam na moment żeby podziękować za tu i teraz... Pięknego miesiąca, pełnego kolorów, zapachów i smaków!
Dzień dobry w lipcu. Powtórzę za Goplana jak sielsko się zrobiło. Nic tylko usiąść pod lipa i odpocząć sobie. Dziękuję Smakosiu.
Dzisiaj spotkanie siostrzeńca z pracowymi dziećmi zobaczymy jak pójdzie i jak sobie poradzą z bariera językową. Ale wczoraj Mała była rozczarowana, tak czekała, żeby poznać nowego kolegę. Ale on musiał się wyspać do bólu, po emocjach podróży i intensywnych dwóch dniach. Walizka dojechała, także już mamy wszystko.
Witam środowo Tydzień przyspieszył, czy mi się wydaje...? Mam odczucie, że dziś powinien być wtorek. Rano było tylko 13 stopni, ale robiąc spacer poczułam, że z minuty na minutę robi się coraz cieplej. Jej, jak przyjemnie się "maszerowało". Pewnie dlatego, że cały czas przywoływałam myśli o urlopie patrząc na zieleń. Jeszcze tylko dziesięć dni i wyjeżdżam. Jupi! A póki co herbata i trochę pracy na biurku. Na dziś zapowiadają 34 stopnie, ale tylko na dziś a jutro już 23. Takie to lato "nierówne". Wczoraj kupiłam czereśnie. Całkiem smaczne. Najniższa cena, to 22 zł. Mam wrażenie, że u Was jest zawsze taniej. Na obiad będzie kalafior. Muszę wreszcie zjeść, bo czeka druga połowa. Mam tez chęć na lampkę różowego wina z lodem. Chyba sobie "zaserwuję" wieczorem A jak wygląda pogoda u Was? Też ma być tak gorąco? Dobrego dnia
Ale heca, ja mam takie samo poczucie, że dzisiaj wtorek. Musiałam specjalnie w kalendarz zajrzeć by wyprowadzić się z błędu Czemu? Nie wiem, ale czasami mi się tak zdarza Miłej środy,nie za gorącej ,takiej w sam raz
I już środa lipcowa. Wy miałyście jeszcze wczoraj, a ja nie mam pojęcia jaki dzień tygodnia, muszę chwilę się skupić, żeby ustalić. Intensywne życie pracowo rodzinne.
Nie jem czereśni, po tym jak kilka lat temu odchorowalam. Pamięć o bólu brzucha cofa rękę od torby w sklepie. Teraz nawet mam je w domu, ale nie spróbowałam. Niech inni jedzą.
Wczorajszy dzień był intensywny bardzo. Dzieciakom trudno było znaleźć wspólny język, bariera językowa plus różnica wieku i chłopak, który nie wie co robić z takimi małymi. Były momenty, że się fajnie dogadywali, szczególnie z Eleanor. Ona chciałaby takiego starszego brata.
Jeszcze w przyszłym tygodniu będzie basen u mnie. I zabawa balonami z wodą. Zobaczymy jak to zda egzamin.
Ja już gdzieś koło południa będę miała wolne, bo wyjeżdżają na nasz długi weekend nad ocean. A jutro polskie party, urodziny koleżanki, organizowane przez inną. Powinno być fajnie, jak zawsze.
I siostrzeniec, i siostra idą ze mną. On ma 9 lat skończone, we wrześniu 10. Angielskiego się uczy w szkole, ale to nie jest na tyle, żeby się komunikować czy rozumieć żywy język. Jego siostra, trzy lata temu, miała wtedy skończone 13, przez całe 2 miesiące nie odezwała się praktycznie wcale po angielsku, choć miała 6tke. Tylko z Eleanor, wtedy dwulatka jakoś się dogadywały, lubiła do niej chodzić. I wczoraj zupełnie inna dziewczyna, wielki progres, naprawdę.
Witam czwartkowo Ale fajny poranek. Na termometrze 22-23 stopnie. Obudziłam się o 3.40. Dwie minuty później zaczęły się budzić ptaki. Totalnie mnie to wyrwało ze snu. Jeszcze leżałam do 4.30 i stwierdziłam, że to nie ma sensu. Zrobiłam sobie kawę na spokojnie i wyszłam wcześniej z domu żeby pójść do pracy na piechotę. Nie mam bardzo daleko ok. 5 km. Teraz herbata i powoli, z dobrą energia wejdę w nowy dzień. W planach zakupy na weekend. W piątek chyba też, bo muszę wymyślić jakiś obiad, który zrobię i zawiozę w sobotę do rodziców. Zaraz przeglądnę gazetkę Lidla, może się przyda żeby zrobić listę zakupową. Okno mam otwarte na oścież. Ptaki szaleją. Nadchodzą deszczowe chmury, zapowiadają trochę opadów. Gorąco macie w domu czy korzystacie z jakiejś klimatyzacji? U mnie nie jest źle, bo mam zacienione mieszkanie (co mnie zazwyczaj denerwuje, za wyjątkiem tych upalnych dzionków ). W pracy mam klimę, ale nie akceptuję jej ze względu na zatoki i na szczęście mam możliwość wyłączenia i otworzenia okna. Zrobiłam pyszną herbatę z sokiem z dzikiej róży i z cytryną. Częstujcie się. Dobrego dnia
U nas już 27 stopni, choć dopiero 9:00 Zaczęły się upały. W domu po południu chodzi wiatrak. W nocy pootwierane są okna. W ciągu dnia mamy do połowy spuszczone zewnętrzne rolety ,to jest trochę chłodniej.
Hej, hej. Ale wczoraj lało, taras zalało wszesz prawie cały, coś z 2 cm wody. Musieliśmy sprzątać stół w domu - służy za składowisko wszystkiego kupionego dla gości (nie mam gdzie upchać w spiżarni takich zapasów, bez poświęcenia czasu na to, więc leży na wierzchu, żeby Mati miał prosty dostęp), do tego masa kubków, szklanek. Bo na dworze nie dało się jeść. Straty to jedna szklanka, stojąca za blisko brzegu, gdy trzeba było coś na blacie zrobić, machnęłam ręką i nauczyła się latać, niestety nie lądować. Plus - odkurzona kuchnia, hehehe.
Wyjątkowo się ochłodziło, ledwie 25 stopni. Dzisiaj wraca już standard, powyżej 33 stopni.
U mnie bez klimy się nie da. Ale mam ustawioną wysoko, na jakieś 25 stopni na dole. Bo mi za często dmucha zimnem i wtedy jest zimno. Na górze jest 23 stopnie, bo pod dachem jest goręcej, nie dałoby się wytrzymać. Jak rano jest temperatura niższa na dworze niż w domu, wtedy zawsze wietrzę drzwiami tarasowymi. Dopóki nie osiągnie punktu klimatyzacji, chyba, że ruszam z domu wcześniej.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Pierwszy w tym miesiącu. Dziś poranek bardzo chłodny zaledwie 9-10 stopni a do tego trochę wiatru, który wzmaga odczucie zimna. Takie dziwne to lato. Popołudniu zachmurzenie i może temperatura dojdzie do 23 stopni. Wczoraj zrobiłam zakupy - chyba wszystkie...? Właśnie tak myślę, czy czegoś mi brakuje. Stwierdziłam, że teraz już muszę je robić w bardziej przemyślany sposób skoro za tydzień wyjeżdżam. Po pracy ugotuję obiad na jutro, bo chcę zawieźć do rodziców. Chciałam coś lżejszego, żeby nie było klasycznego smażenia. Wymyśliłam, że zrobię mięso z indyka z cebulą, cukinią, pieczarkami i pomidorami. Takie danie jednogarnkowe. Jak widzicie u mnie zazwyczaj bardzo proste gotowanie. Najchętniej w jednym garnku Dobrego dnia
No i dobrze,też lubię dania jednogarnkowe. U nas dwudaniowe to tylko w niedzielę. Wyjątkiem jest zupa bez dodatku mięsa, to wtedy są jakieś placki czy racuchy U nas na obiad dziś będzie barszcz czerwony z ziemniakami.
Pogoda dziś troszkę ''lżejsza''. W nocy popadało ale gorąc nadal się utrzymuje. Urok lata Pozdrawiam równie gorąco
Ja też lubię jednogarnkowo. A jak coś więcej to w takiej kolejności, żeby jak najmniej nabrudzić.
Happy 4th July! Święto narodowe, dzień hot doga , piknikow i fajerwerków. U nas będzie zwiedzanie, burgery i lody, bez fajerwerków, bo jutro musimy rano wstać, bo ruszamy na dwa dni, do Pocahontas, tej prawdziwej.
Wczoraj babskie spotkanie było super. To był lunch niespodzianka dla koleżanki na jej 60 urodziny. Aż się popłakała. Bo myślała, że to aby poznać moją siostrę. Czyli się udało.
Wieczór...mieszkanie posprzątane, obiad ugotowany, zakupy zrobione. Bylam odebrać paczkę z Vinted. Kupiłam markową bluzę rozpinaną w kolorze pięknej czerwieni za 32 zł z przesyłką. Ucieszyłam się, bo jest świetna - super jakość i leży idealnie. Ale fajnie! Na urlop jak znalazł, bo stara już się wysłużyła . Pogoda się unormowała. Przez większość dnia wiatr miał spore porywy i chmury straszyły nad głową. Dziś truskawki były po 26,99 zł. Uważam, że za drogie jak na środek sezonu. Kupiłam wiśnie po 22 zł za kilogram. Ponoć oficjalnie informują, że czereśnie mogą być pryskane i stwierdzono, że niektóre mają dużą ilość groźnych pestycydów.
Poniższy artykuł wyszukałam tak na szybko - może są inne, lepiej przygotowane, ale wzmianka jest:
Witam sobotnio Kawa? Herbata? Częstujcie się Te napoje najlepiej smakują o poranku Za oknem pogodne niebo, ale potem na przyjść sporo chmur. Grunt, żeby nie padało. Zaraz się pakuję i jadę do rodziców. Życzę Wam miłego dnia
Zaraz śniadanie, pakowanie jedzenia na piknik na dwa dni. I w drogę. Plany na przyszły tydzień krzyżuje nam deszcz w zapowiedziach. Długi burzowy tydzień, z prawdopodobnym huraganem , znaczy huraganem nie będzie, ale imię może wykorzystać. Ciężko chodzić po zewnątrz, gdy pada za kołnierz, nawet jak to ciepły deszcz.
Wczoraj po drodze złapała nas ogromna ulewa, wycieraczki na maksymalnej prędkości nie radziły sobie z ilością wody. I tak może ze 20 km. Najpierw czarno przed nami, pitem czarno za nami, widok w lusterku.
Witam,dawno mnie nie było, ale zaglądam do Was,dzisiaj zapowiada się piękna niedziela 31 stopni, na obiad ma przyjść córka z chłopakiem i poprosiła czy zrobię karkówkę w coli bo gdzieś jadła i taka pyszna była do tego ziemniaki pieczone i surówka z kapusty młodej,a to pierożki z jabłkami pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego, spokojnego i upalnego dnia
Witam niedzielowo Chwytam pierożki z jabłkiem, które przyniosła Mania i rozsiadam się wygodnie Nie ma to jak dzień. Wczoraj spędziłam miło sobotę z rodzicami a dziś zostaję w domu. Chmury na niebie i zapowiedź przelotnych deszczy. Gotowania nie planuję. Od dziś wyjadanie tego, co jest w lodówce żeby nie zostawiać jak wyjadę. Muszę też pomyśleć jakie "ciuchy" że sobą zabrać. Do Połówka, to te bardziej "cywilizowane", bo to duże miasto itd. Natomiast drugi wyjazd (jeden po drugim) będzie typowo na luzie więc same wygodne i sportowe. A póki co herbata z miętą i cytryną , bo śniadanie już zjedzone. Miałam twarożek z papryką czerwoną, pokrojoną w kostkę . Uwielbiam. Nie wiem czy już Wam poleciałam - w Biedronce jest taki, który ma bardzo prosty skład i smakuje jak taki z czasów dzieciństwa. Wkleję zdjęcia dla zainteresowanych, ale chyba już to kiedyś zrobiłam...? Dobrego dnia
I już niedziela, jutro do pracy po bardzo intensywnym weekendzie.
Wczoraj byliśmy w Muzeum Rewolucji Amerykańskiej. Wszystko o odzyskiwaniu niepodległości. Myślałam będzie krótko. Ze dwie godziny maks. Byliśmy od 10 do 4 po południu. Mateuszowi się podobało. Mieliśmy jeszcze jechać do parku narodowego, do Pocahontas, ale zamknęli drogę na skróty, super przyjemna trasa była, lubiłam nią jeździć. Kilkuletni remont. A droga dookoła dałaby nam jakieś pół godziny tam. O ile deszczowa (planowana) pogoda nam pozwoli, pojedziemy dzisiaj.
Witam poniedziałkowo Jeszcze 5 dni pracy i urlop! Dziś niebo zachmurzone. Szłam w długim rękawie, ale trochę chłodno mi było. Chyba będzie padać przelotnie. Po pracy śmigam do domu, bo mam lekcję angielskiego. Potem chyba się zmobilizuję i ogarnę trochę ten mój przybalkonowy ogródek. Pełno liści bambusowych zleciało. Trawy na szczęście nie muszę kosić, bo ostatnio słabiej rośnie. Wczoraj wsiąkłam w internet. Trafiłam przypadkiem na kanał Polki (w wieku chyba 60 lat, może trochę więcej), która od 13 lat mieszka samotnie w Gambii Ale się fajnie oglądało. Nie jest typową youtuberką, dzięki czemu jej filmiki są takie prawdziwe. Tak mi przez to szybko zleciał czas, że hej! Czas zabrać się za pracę więc zostawiam herbatę i zmykam. Dobrego dnia
Pozdrawiam z nad morza. Przebywamy tu od soboty. Pogoda fajna, może niekoniecznie na opalanie, ale przyjechaliśmy tu głównie dla klimatu. Zresztą nie lubię leżeć plackiem na piasku Oto kilka fotek Najpyszniejsze smażone rybki prosto z kutra. Szczególnie polubiłam gladzice. Najtańsza a wg mnie najsmaczniejsza. Pozdrawiam serdecznie
Ale fajnie, że odpoczywasz! Pięknie jest nad naszym, polskim morzem. Nigdy nie jadłam takiej ryby. Muszę zapamiętać nazwę. Jeszcze udanego wypoczynku Ps. Pisałyśmy w tym samym czasie dlatego wspominałam, że "echo mi odpowiada"
Witam wtorkowo Jest tu kto? Oooo, tylko echo odpowiada Cisza, jak makiem zasiał. Ale poranek - zimno i siąpi z nieba. Obu powoli się wypogadzało, bo po 10-ej muszę wyjść. Jadę na pogrzeb.Mam znajomych, którzy wyjechali z kraju. Kolega zmarł (już chyba miesiąc temu) a Jego żona postanowiła przywieźć prochy do Polski. Pewnie będzie pochowany w rodzinnym grobie. Tak więc dobrze by było, żeby przestało siąpić z nieba. ...i tak będzie to przygnębiający dzień więc niech chociaż ta szarość odejdzie. Wczoraj dzień zleciał szybko. Najpierw angielski, potem telefony i wreszcie obiad. Ugotowałam ziemniaki a do nich miałam śledzie ze słoikach w buraczkach. Nawet smaczne. Takie to moje wyjadanie z lodówki przed wyjazdem na urlop. Dziś mam pomidorową, co oznacza, że jadę do rodziców Nie ma to jak mamina pomidorowa Zostawiam Wam herbatę z cytryna i zmykam. Dobrego dnia
Mi wczorajszy dzień uciekł. Był ciężki. Zabrałam dzieciaki i moich gości na farmę. Pojechaliśmy dosyć późno, bo wszyscy musieli się wyspać. A potem szukaliśmy (bez skutku, bo już ktoś ją złapał i zawiózł do weterynarza) psa, dzieci wypuściły do ogrodu, a bramka była otwarta, bo pracownicy przygotowywali dom do sprzedaży, to sobie poszła. Było piekielnie gorąco odczuwalnie, bo ogromna wilgotność. Przejażdżka wozem nie miała już wolnych miejsc na 12, tylko na 2 po południu. Ale daliśmy radę- potem tylko pakowanie dzieci do samochodu było horrorem. Dzisiaj mieliśmy jechać do ptasiego parku, ale Mała ma warsztaty skrzypcowe. A po południu nie jadę. Przywiozę ich do nas, mamy basen. Żeby rodzice mogli się pakować na spokojnie.
Witam środowo Jeszcze trzy dni pracy i urlop Wczorajszy dzień był intensywny i emocjonalny. Na szczęście zakończył się dobrze z poczuciem, że jest wszystko "załatwione"... Dziś poranek chłodny. W sumie żadna nowość - w zasadzie każdy poranek jest chłodny Zapowiadają przelotne deszcze. Po pracy idę do fryzjera - czas podciąć włosy a w czwartek zafarbuję. Jeśli dziś nie będę miała gościa, to ogarnę ogródek, bo nic jeszcze nie zrobiłam (a przecież był taki plan ). W lodówce zostały jajka, biały i żółty ser. Powinno do soboty wystarczyć. Są jeszcze kasze i mrożona pizza. Postanowiłam nic nie kupować żeby potem nie zostawiać resztek. Jak jest cebula, ogórki, pomidory i papryka, to w zasadzie nic więcej nie potrzebuję. Dziś rano uległam pokusie Przechodziłam obok takiego małego sklepu z pieczywem a tam z wystawy "uśmiechały" się do mnie drożdżówki z rabarbarem i kruszonką. Wielkie, smaczne, świeżutkie więc "zgrzeszyłam" po całości A najlepsze było to, jak przechodziłam. Ekspedientka przyuważyła mnie, że ze smakiem spoglądam na nie, ale omijam szerokim łukiem sklepik No więc zaczęła wołać z daleka "zapraszam, zapraszam"... To ja mówię "niech mnie Pani nie kusi". A Ona "e tam, szczupła Pani jest, to można jeść". No i mnie skusiła. Teraz zajadam w ramach śniadania. Ale pychota. Mogę się podzielić, bo jest duża więc zapraszam. Do tego herbata z cytryną. Dobrego dnia
Ja tylko na moment, bo dzisiaj kolejny trudny dzień pełen wrażeń. Jedziemy do braci Wright, na latarnię morską i do akwarium. Razem z dwójką pracowych dzieci, bez najmłodszej. Przynajmniej ja też pojadę.
A wczoraj był dzień u nas, w basenie. Ile 20 kilka dolarów (to jak 20 złotych w Polsce) może sprawić radości. Plus pistolety na wodę. I zamykane kule na wodę do rzucania (to z pracy przyniosłam).
I mnie prawie dzień uciekł. Wczoraj było bardzo długo i intensywnie. Ale super. Dzieciaki się dogadały, bez znajomości języka, przy lekkim wsparciu naszym, znalazły sposób na głupawkę i zabawę. Ze dwa tygodnie razem i jedno mówiłoby komunikatywnie po angielsku, a drugie po polsku.
Największą frajda było akwarium. Dla dzieciaków wiadomo, zobaczyć żółwie i rekiny. Dla nas obserwowanie tej czystej radości.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Od jutra relaks. Rano mam busa do Berlina, potem wsiadam w pociąg do Dusseldorfu i wieczorem już pełny luz Póki co jeszcze czeka mnie trochę pracy. Za oknem ciężkie, deszczowe chmury a na termometrze 19 stopni. Wczoraj porobiłam parę rzeczy w domu i na ogródku, Dziś już tylko skoczę po makowca do cukierni, bo Połówek uwielbia więc zawiozę. Musze zafarbować włosy. Torba na szczęście spakowana więc nie będzie wieczornego zamieszania. Jutro muszę wstać wcześnie, jak do pracy, ale pewnie i tak bym się obudziła, bo wiadomo...emocje. Wybaczcie, że będę się mniej odzywać, ale oczywiście zaglądnę do Kawiarenki. Udanego weekendu
My też jutro ruszamy, będzie intensywnie, całe dnie na nogach. Muszę jeszcze bilety zakupić, ale z tym nie ma pośpiechu, część na miejscu można. Do tego wszystkie Smithsonian są za darmo, capitol i congress library też, tylko rezerwacje potrzebne, a te mam.
Po wczorajszych popołudniowych ulewach zaczyna wyglądać słońce. Teraz jesteśmy w dziecięcym małpim gaju, takim dla maluchów, potem basen u mnie. Po południu i wieczorem dopakowywanie, wczoraj spakowałam z grubsza wszystko.
Na obiad ryba, sum z patelni plus salsa z mango i awokado. A dla Młodego mizeria z ogórków.
Witam sobotnio Tym razem z autobusu na trasie do Berlina. Potem mam przesiadkę. Trafiła się lipna pogoda. Cały czas pada i na miejscu też tak będzie . No trudno. Będę musiała szybko przemaszerować na dworzec. Jak fajnie poczuć tę chwilę kiedy zaczyna się urlop Jupi! Dobrego weekendu
Znam tą radość z początku wakacji. Wtedy wszystko wydaje się proste, radosne. Ja jestem na etapie pakowania. Przydałaby się pompka do samochodu, bo coś bagaże nam się mnożą, a tylne siedzenie będzie zajęte przez pasażerów.
To znowu ja Tym razem z pociągu . Mijaliśmy się z Połówkiem w Berlinie aż w końcu znaleźliśmy. On miał opóźnienie więc nie wszystko było po naszej myśli, ale ogólnie ok. Dziś w Berlinie jest jakaś parada i koncerty więc na dworcu było czyste szaleństwo. Ludzie poprzebierani, dziewczyny, starsze kobiety, mieszane wiekiem towarzystwo. Większość na czarno w glanach albo na tęczowo. Było na co patrzeć. Przed nami jeszcze ok. 4 godzin drogi. Zaraz posłucham sobie podcastu Kołaczkowskiej z Szymonem Majewskim i droga szybko zleci.
Witam niedzielowo i urlopowo Pierwszy poranek przywitał nas chmurami i jak patrzę na zapowiedzi pogodowe, to chyba nie skorzystam z sukienek na ramiączkach. Ech, zapowiadali tydzień temu upały i co? No nic, grunt żeby nie padało. Dziś późne śniadanie, które właśnie czeka. Połówek krząta się w kuchni. Czas na zjadanie Dobrego dnia
Smakosiu Ty nie jechałaś do Połówka, tam gdzie pracuje? Pojechaliście po spotkaniu w Berlinie w inne miejsce? Czy po prostu przyjechał, żebyście byli dłużej razem?
Myśmy wczoraj wyjechali ponad godzinę później. Bo mąż źle spojrzał na zegarek i wydawało mu się, że jest wcześniej. I sobie leżakowal. Niby bez znaczenia, bo nikt nas nie gonił, ale ze zwiedzaniem po drodze byliśmy późno w Arlington (tu śpimy). Ale też na plus, bo zawsze wyjeżdżaliśmy wcześnie rano, jeszcze jechaliśmy metrem do centum Waszyngtonu, jak wracaliśmy, to już nie było siły, żeby iść do pomnika marins, zwanego Ivo Jima.
Dzisiaj Muzeum lotnictwa i przestrzeni kosmicznej, będzie długo, przy oglądaniu po łebkach to jest kilka godzin. A Młody w okresach, gdy się nie nudzi, ogląda długo. Np wczoraj w Quantico byliśmy ponad 4 godziny, z czego może z 10 minut na zjedzenie kanapki z domu, zaraz po przyjeździe.
Ale u Was intensywnie! Fajnie, rodzinka wróci do domu z takimi emocjami, że przez kolejny rok będą opowiadać jak było. Tak, dobrze Ci się wydawało. Jestem i Połówka w Dusseldorfie, czyli tu, gdzie pracuje. Przyjechał po mnie do Berlina. Kiedy się zastanawia jaki mi zrobić prezent na urodziny, to wtedy mówię, że najlepszy jest wtedy, gdy czeka na mnie na dworcu w Berlinie. Wtedy bierze wolne, organizuje nam bilety a ja się cieszę, bo mam komfort Tak naprawdę oboje mamy z tego radochę, bo cieszymy się tym wspólnym czasem. Jak jest dobra pogoda, to można się przejść, wyskoczyć coś przekąsić. To nasz wstęp do urlopu.
Jestem już w domu. Wróciliśmy wczoraj po 21:00 Podróż mieliśmy w połowie deszczową,a w połowie słoneczną. U nas gorąc,ale po południu zapowiadali deszcz a nawet burzę. To i dobrze,bo od rana duchota. Tego mi z pewnością nie brakowało. Nadmorski klimat zdecydowanie lepiej mi służy
Póki co czas nadrobić czytanie co tam u Was no i serdecznie pozdrowić życząc miłego dzionka. Właśnie zaparzyłam herbatę brzoskwiniową, ktoś reflektuje na taką?
Powoli zaczynamy czuć w mięśniach przebyte kilometry. Do tego zewnętrzna sauna utrudnia. Choć na ten moment to tylko mokre ubranie dla mnie, bez tego wykończenia co na początku. A moje zmarzluchy chodzą w długich spodniach i targają bluzy, żeby nosić wewnątrz. A tak się bałam, że to oni będą zdychać z przegrzania.
Dzisiaj Capitol i reszta, bardzo duża muzeum historii naturalnej. Bo ledwie kawałek dołu obeszlismy wczoraj. Po Air and space museum. A tam tylko połowa otwarta, całość będzie dopiero za rok. Myśmy byli 11 lat temu w starym, przed remontem. 3 lata temu było zamknięte, a teraz ledwie połowę skończyli. Fajnie, że Smithsonian są za darmo.
Nareszcie temperatura spadła i jest czym oddychać. Planuję dziś zrobić ''bigos'' z kabaczka. Mam dwie ładne sztuki i przepis z książki ''Obiady u Kowalskich'' Babcia mi ją kupiła w latach 80-tych. Miałam wtedy niecałe 12 lat. Od dziecka przejawiałam zainteresowanie sztuką kulinarną. Zbierałam przepisy z "Przyjaciółki'' i ''Gospodyni''. Niektóre mam do dziś,te co wkleiłam do zeszytu
Planowałam dziś zrobić ogórki w słoiki,ale muszę to odroczyć do jutra,bo po południu idę na pogrzeb. Co ciekawe to do zupełnie nieznanej mi osoby..Pewnie spytacie jak to do obcej?? Ano,teściowa do mnie zadzwoniła,czy bym z nią nie jechała.Zmarła jej koleżanka i bardzo chciałaby iść,a że nie ma z kim,to poprosiła mnie.. Tak więc idę. Co prawda nie bardzo mi się to uśmiecha,no bo kto lubi pogrzeby,no ale czasem trzeba ,nawet jak się nie znało osoby
Ja na moment. Bo dziś bardzo intensywny dzień. Najpierw pakowanie gratów na wyjazd, musimy wszystko wynieść do samochodu. I potem kolejna tura zwiedzania. I wyjazd do Baltimore. Wczoraj ruszyliśmy z hotelu o 8, weszliśmy na zwiedzanie Capitolu z grupą pół godziny wcześniejszą, wróciliśmy do hotelu po 18, pomiędzy ogromnymi burzami. Zmokl tylko mój mąż, bo nie chciał czekać, poleciał a zaraz potem rozpętało się deszczowe piekło. Musieliśmy się cofnąć pół piętra w głąb tunelu metra. Nasz hotel ma wyjście dodatkowe zaraz za przejściem dla pieszych, bardzo blisko metra, także jak się zrobiła przerwa, doszliśmy prawie suchą stopą. Potem kolejna tura, zmienił nam się plan na jedzenie, poszliśmy znowu na taco przy hotelu, jakoś "doplynelismy", a gdy wracaliśmy już nie padało.
Witam wtorkowo Wreszcie trochę słońca. Zaraz wychodzimy nacieszyć się aurą, bo jutro ma padać. Wczoraj trochę pospacerowałam odwiedzając znajome uliczki. Omijałam sklepy a na koniec weszłam do sportowego i wróciłam do domu z adidasami Dobrego dnia
Witam w deszczową środę, jaka u was pogoda???Ja czekam na super upalne lato bo bym chciała się opalić, a to parę fotek, pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego, spokojnego i pięknego dnia
I kolejny dzień. Dacie wiarę, że jesteśmy w drugiej połowie miesiąca.
Wczoraj oczywiście z muzeum wyszliśmy ponad godzinę później niż teoretyczny plan, ponad godzinę w korku wyjazdowym, 30 kilometrów prawie 2 godziny. Współczuję ludziom, którzy tak codziennie dojeżdżają rano i wieczorem. 4 godziny z życia dziennie.
Dzisiaj więcej na zewnątrz, żaglowce na nadbrzezu i może muzeum pociągów, jak nam starczy czasu. Upał ciągle taki sam, dobrze, że deszcz jest łaskawy.
Piątek , piąteczek , piąteluniek Dziś nie cieszę się tak mocno z piątku, jak zazwyczaj. Czemu? Bo to oznacza, że pierwszy tydzień urlopu już dobiega końca. Stanowczo za szybko zleciało. Wczoraj cały dzień maszerowałam więc intensywnie zleciał czas. Dziś wreszcie konkretna poprawa pogody. Chce wyjść za godzinę złapać trochę promieni słońca. Potem do domu, bo muszę zrobić sałatkę tabbouleh. Na a 18-tą idziemy do znajomych. Widzę się z nimi raz w roku więc zawsze jest to wyjątkowe spotkanie. Dobre wino kupione więc teraz tylko zabrać super humor i będzie udany wieczór. A skoro mowa o winie, to tutaj jest znaaaaacznie większy wybór i po dużo niższej cenie, niż w Polsce. Zmykam, czas się szykować do wyjścia na spotkanie ze słońcem Dobrego dnia
Lipiec u mnie rozpoczyna zachwyt nad straganami z warzywami i owocami ;) Tyle wszystkiego! Ma to przełożenie na moje kucharzenie, bo przecież trzeba się porządnie najeść bobem, fasolką szparagową, ogórkami gruntowymi, czereśniami, truskawkami....
W tym roku poczyniłam już trochę dżemów truskawkowych (bez żelfixów i innych takich - preferuję stare metody), czekam jeszcze na czarną porzeczkę kiedy stanieje. W planie ogóreczki z chilli na zimę ale to dopiero w sierpniu.
Jestem tego samego zdania. Trzeba korzystać z darów sezonu ile się da Póki co zrobiłam trochę ogórków kiszonych. W zamrażarce mam truskawki i porzeczki czerwone. Przede mną ''słoikowanie'' buraków i soków z malin i winogronu,ale to w późniejszym okresie jak owoce dojrzeją.
A na obiad dziś barszcz czerwony i makaron z truskawkami,póki jeszcze są,choć sporo zdrożały
No to piękne zapasy na zimę u Ciebie - ja nie bardzo mam gdzie trzymać, więc tak po trochę robię a część idzie na podarki ku mojej i obdarowanego radości - ludzie coraz bardziej cenią sobie domowe przetwory.
O tak, takie podarunki zawsze robią dobre wrażenie. Kto dziś nie doceni swojskiego dżemiku czy miodu od lokalnego pszczelarza Ostatnio sama się w taki zaopatrzyłam,konkretnie w lipowy,po zeszłorocznej cenie-40 zł za słoik litrowy.
Ja powoli zaczynam się cieszyć piątkiem i myślą o powrocie do domu. Zaczynam być zmęczona intensywnym życiem turystycznym.
Dzisiaj mamy luźniejszy dzień, park rozrywki. Na którą dotrzemy, to będziemy. Najwyżej Młody straci trochę czasu. Otwarte 12 godzin jest. Bo to on jest problemem ze wstawaniem, trudno go obudzić. Wielka sowa z niego, może siedzieć po nocach. Nawet jak zgasimy światło, to gada sam do siebie.
Wczoraj był fort McHenry, muzeum hymnu amerykańskiego. I po południu muzeum-sklep hersheya. Tłumy ludzi, kupowali czekoladki na wózki sklepowe. Myśmy też coś kupili - czekoladki kawowe, trzy rodzaje, których nigdzie nie ma więcej, nie widziałam. A siostra paczkę do pracy, żeby było z tego miejsca.
Wróciłam do domu lekko muśnięta słońcem. Super, wreszcie trochę poczułam lato. W mieście wielkie przygotowania, bo tutaj zaczynają się dni mody. Wiszą wielkie flagi reklamowe i rozstawiają się znani projektanci. Atmosfera ciekawa, bo widać , że przyjechało dużo ludzi. Moda i szyk wygladają z każdego zakątka ulicy. Zostawię "smaczki ulicy" i zmykam, bo zaraz idziemy do znajomych.
Ale długi dzień był. 12 godzin w parku rozrywki, bez czasu na siedzenie, tylko na zjeżdżalniach wszelakich. Poza tym długo w kolejkach do wejścia, więcej stania niż zjeżdżalnia. W jednej kolejce za nami stał Polak z synem, mimo długiego czasu oczekiwania, miło się rozmawiało i czas płynął niepostrzeżenie. Zawsze miło usłyszeć ojczysty język. Młody szczęśliwy, zjechał na rollercoasterze. I powiedział, że nie jego bajka zaraz po. A po godzinie, że było super, za jakiś czas będzie gotowy na następne. Najważniejsze, że mu się podobało. A ja nie byłam na filiżankach, mój standardowy punkt programu w parku rozrywki. Bo nie mogliśmy ich znaleźć na koniec, po ciemku. Za to chłopaki pojechali w statku z gwiezdnych wojen na sam koniec. Myśmy z siostrą wyszły. Bo ona nie lubi kręcenia w kółko. A ja mogę w kółko, ale nie lubię przeciążen. A ja - bo nie chciałoby mi się używać dźwigni i kręciłabym się na najniższym poziomie. Także patrzyłyśmy, jaką chłopaki mają radochę. Kilka zdjęć z wczoraj.
Witam jeszcze sobotnio, ale... Już za 40 minut niedziela. Póki co, jeszcze jestem w Dusseldorfie i właśnie skończyliśmy się pakować. Jutro rano mamy pociąg do Berlina. Dziś spędziliśmy dzień nad Renem. Wreszcie było trochę więcej słońca. Trochę za chmurami, ale za to grzało uczciwie i wieczorem pojawił się deszcz, który oczyścił powietrze. Czas mi tutaj zleciał, jak szalony. Wczoraj dostałam piękny bukiet ogrodowych kwiatów. Patrzyłam rano na niego i myślałam co tu zrobić , żeby się nie zmarnował. Podróż za długa żeby zabrać... Nagle przyszła mi na myśl kobieta, która mieszka w bloku po przeciwnej stronie. Raz ją widzieliśmy z Połówkiem na ulicy i okazało się, że jest z Polski. Sama się do nas odezwała. Od tamtej pory machamy do siebie ręką, kiedy obie jesteśmy w oknie. No i pomyślałam, że poproszę Połówka żeby zaniósł ten bukiet do Niej. Wyobraźcie sobie, że okazało się , że jest samotna a dziś kończyła 76 lat. Oczywiście Połówek powiedział, że wyjeżdżamy a właśnie dostałam ten bukiet i pomyślałam, że może będzie chciała o niego zadbać. Nie chcieliśmy żeby czuła, że to coś zobowiązującego. Nam sprawiło to przyjemność a ta pani była taka zadowolona, że aż się wzruszyłam. To był fajny dzień. Ps. Bukiet na pamiątkę. Dobrej nocy
Witam niedzielowo Dziś melduję się z pociągu. Przede mną jeszcze 4 godziny drogi. W Berlinie będzie przesiadka i czas na ewentualny obiad albo kawę. W domu będziemy wieczorem. Na jutro mam dużo spraw do załatwienia. Wszystko na raz, bo już we wtorek rano wyjeżdżamy w Karkonosze a dokładniej w Góry Kaczawskie do naszego, ulubionego, samotnego domku stojącego na łące. Ech, jak ja się cieszę Oby tylko pogoda dopisała. Już nawet nie myślę o wielkim słońcu, oby tylko nie padało. U Was pewnie dzisiaj pyszne, niedzielne obiady i może do tego ciasto...? Dobrego dnia
Hej hej niedzielnie. U mnie w planach jedzenie w drodze, wracamy do domu. Jak się cieszę. Jestem zmęczona jak nigdy. Słońce i napięty olan dały się we znaki. Nic to, za chwilę zatęsknie do walizek, hehehe. Młody już tęskni za domem, za kolegami, za książkami, których mu tutaj brakuje.
Wczoraj był dzień niespodziewanych modyfikacji planu. Z wyprawy w góry zrezygnowaliśmy rano, z racji nocnych ulew. Po drodze napotkalismy sanktuarium pierwszej amerykańskiej świętej. Mąż wiedział, że jest gdzieś po drodze, ale nie miało być czasu. To zajechaliśmy zobaczyć.
Potem byliśmy w Harpers Ferry, przepięknie położonej miejscowości pomiędzy rzekami Potomak a Shenandoah. Poszwendalismy się po zabytkowym mieście, zjedliśmy gigantyczne ("tylko" dwie gałki) dobre lody. I zaczęło padać. Do samochodu dotarliśmy (parking jest poza miasteczkiem, a całość to park narodowy) już w regularnym, ale ciągle lekkim deszczu. A potem rozpętało się piekło. Pojechaliśmy normalną drogą, omijając planowaną widokową. Dwie godziny jazdy w nawałnicy deszczowej. Gdy dojezdzalismy do hotelu już nie padało, a godzinę później góry ukryte w chmurach pokazały piękne oblicze.
Dzisiaj jaskinia Luray i do domu
Rozpędziłam się ze zdjęciami...przyjemnego oglądania
Większość drogi za nami. Jeszcze niecała godzina busem. Był czas na mały spacer po Berlinie i na pożywną, wietnamską zupę. Udało nam się zaliczyć krótkie, rodzinne spotkanie. Wchodząc do starej kamienicy, na półpiętrze zobaczyłam okno za którym było bardzo blisko drzewo i przebijały się promienie słońca. Zachwyciło mnie i zrobiłam fotkę.
Hej hej po nocy we własnym łóżku. Dojechaliśmy do domu koło 23. Po kolejnym dniu pełnym wrażeń. Ale przejechaliśmy całą trasę widokową, 105 mil, z kawałkiem z przedwczoraj zrobionym podwójnie. Liczyłam na przyjazd do domu koło 19, my po 17 ciągle byliśmy na Skyline drive. I było - już jedziemy bez postoju, ale zjedźmy jeszcze, tylko przez ten punkt widokowy, o jak ładnie, stajemy. Siostra w tych punktach wydeptala koło 5 tysięcy kroków. A wcześniej była jaskinia, przepiękna, z dużo lepszym rozwiązaniem niż pamiętam sprzed lat. Byliśmy zaraz po otwarciu, to nie było dużo ludzi, mieliśmy przestrzeń dla siebie i do zdjęć. Jak wyszliśmy po prawie1.5 godziny to parking był pełen.
Ja zaraz do pracy, dobrze, że trochę później. Zafundowałam sobie jajecznicę na śniadanie, tak mi się chciało. Po południu trzeba uzupełnić warzywa, bo na dzień dzisiejszy to keto, i to dirty mamy.
Mieliście fantastyczną "wycieczkę". Widoki rewelacyjne a jaskinia aż pobudza wyobraźnię - te kształty, barwy ... pięknie . Ale, nie ma to jak w domu, co? Rodzinka będzie miała co wspominać .
Witam poniwdziałkowo W saunie to już prawie dzień się kończy. Wczoraj po powrocie do domu czyli koło 19-ej jeszcze sporo miałam do zrobienia. Połówek usiadł i ... zasnął Zdążył tylko powiedzieć , że nie wie skąd mam to przyspieszenie w nogach i skąd siły. Sama nie wiem, ale jak człowiek wie, że trzeba wstawić pranie, ogarnąć kilka rzeczy, to się nie zastanawia. Dziś szybkie zakupy dla rodziców, chwilę posiedzieliśmy i do domu, bo trzeba spakować torby a teraz wyjazd mniej "cywilizowany" i trzeba zabrać sporo przydatnych rzeczy. Siebie też muszę ogarnąć a z rana ruszamy na drugą część urlopu. Jej, jak się cieszę! Zmykam. Pozdrowienia dla wszystkich
Tylko na chwilę..od soboty nie jestem sobą,bo...przeżywamy osobistą tragedię..Jutro chowamy brata mężowskiego,niestety nie zmarł śmiercią naturalną. Nikt nie wie czemu targnął się na życie..był taki wesoły,zawsze z humorem i sucharem jak Strasburger..Przepraszam,ale nie jestem w stanie nic więcej napisać...
Oj, ależ musicie teraz przeżywać tragedię... Naprawdę szczere współczucia. Trzymaj się, bo wiem, że będziesz musiała być wsparciem dla męża a dodatkowo Tobie też ciężko więc to trudny okres dla Was.
Mężowski to silny facet,ale takie coś go mocno poturbowało.Wspieram go jak mogę,zwłaszcza,że to był jego jedyny,młodszy brat. Z automatu został jedynakiem. Dobrze chociaż ,że zostawił po sobie dzieci i wnuki.. :(
Dziękuję Ekkore. Podziękowałabym już wczoraj, ale nie miałam sił wchodzić na internet w ogóle. Dopiero dziś zajrzałam. Nadal jesteśmy poturbowani psychicznie, zwłaszcza mężowski ,teściowa i oczywiście żona i dzieci szwagra. Na pogrzebie było mnóstwo ludzi. Był trochę odmienny bo świecki,ale piękny wzruszający. Mistrz ceremonii opowiedział historię Jego życia,na końcu puścił ulubiony utwór zmarłego ''Manowar heart of steel''...
Dzisiaj odszedł Ozzi Osbourne. Przez większą część mojego życia nie chciałam go słuchać, spróbować. Bo za mroczny, bo za ciężki. Nie mając pojęcia o jego muzyce. Mamy radio satelitarne w samochodach (w Stanach coś z 7 lat), mąż lubił jego stację, więc siedziałam z musu. I zachwycił mnie głos Dio, jednego z wokalistów black sabbath, a potem we własnym zespole. I zaczęłam słuchać na stałe, najpierw dla Dio, potem słysząc piosenki Ozziego zaskoczona tym, że je słyszałam, że są delikatne, i nijak się mają do mojego wyobrażenia. Do dzisiaj najczęściej mi towarzyszy ta stacja, Mała w pracy uwielbiała zawsze.
Odpoczywaj w pokoju... Miałeś wielkie pożegnanie, 5 lipca był ostatni koncert...
Nie znam twórczości tego artysty, ale właśnie Połówek opowiadał mi o tym ostatnim koncercie, o wsparciu żony i w sumie pożegnaniu przez przyjaciół i innych artystów podczas tego koncertu. Nazwisko zawsze się przewijało w moim życiu, ale myślałam, że takie mroczne klimaty, to nie dla mnie. A może byłam w błędzie..? Może trzeba posłuchać ...?
Niech zazna szczęścia, uwolniony od choroby tam, "po drugiej stronie".
Miałam podobne odczucia,ale zmieniłam zdanie,kiedy mężowski który jest zapalonym fanem jego twórczości zaczął puszczać jego utwory. Co prawda nie ma wszystkich płyt ,ale sporo uzbierał. Niech spoczywa w pokoju wiecznym [*] [*]
Witam środowo i urlopowo Same smutne informacje w Kawiarence a ja jakby dla równowagi (o ironio) czuję radość. Mam pierwszy poranek w naszym domku na łące, pełnej ziół i polnych kwiatów. Kawa już wypita. Teraz rozgrzewam się przy herbacie, bo niestety trochę zimno. Próbuję oderwać myśli od pracy i wyluzować się, ale wczoraj dostałam e-mail, że dużo się dzieje w mojej firmie. Nadchodzi nowa dyrektorka a z nią już planowane zmiany. Jakie? Nie wiem, ale dowiem się po powrocie, bo czeka mnie rozmowa. Ech, trochę mnie to wytrąciło z mojego radosnego uniesienia. Muszę się jakoś przestawić na tryb wakacyjny. Trzeba wywalić z głowy to, na co nie mam wpływu , przynajmniej na jakiś czas.. Wczoraj, jak przyjechaliśmy, zdjęłam adidasy i wystawiłam na tarasie. Wieczorem przyszła wielką ulewa z piorunami i oczywiście zapomniałam o nich. Rano odkryłam , że trzeba zabrać się za suszenie Tu jest tak pięknie, że aż brak mi słów. Dobrego dnia
Rzeczywiście cudowne miejsce - uwielbiam miejsca, gdzie można obcować z przyrodą, która mnie wycisza bo niestety ale większość z nas jest przebodźcowana a takie miejsca są jak balsam dla duszy.
Co do pracy Smakosiu to masz zdrowe podejście - nie ma co myśleć za wiele i tworzyć scenariusze: będzie co ma być, a tymczasem masz urlop, więc korzystaj z niego. Ja już jestem po urlopie ale kiedy tylko mogę, a w weekendy niemal zawsze uciekam poza miasto i ładuję baterię na kolejny tydzień :)
Oj tak, wyjazd za miasto, to idealny sposób na odreagowanie całego tygodnia. Masz rację - trzeba z tego korzystać jeśli jest możliwość Takie wypady w ciszę albo urlopy wśród dzikiej natury pozwalają człowiekowi "powrócić do normalności".
Ja średnio lubię leniwe wakacje. Choć ciągle sobie obiecuję, że pojadę i nic nie będę robić. I zaraz sprzeciw - na kanapie to ja mogę sobie posiedzieć w domu. Generalnie preferuję naturę, wędrówki. Duże miasta mnie męczą, "poświęcam" się dla poznawania.
Dzisiaj ostatni dzień siostry u nas, jutro o 9 ruszamy na lotnisko. Mam wolne. Plan jest - wyprawa na donuty, potem banda pracowa ląduje u mnie, dzieciaki będą pluskać się w basenie. Wykorzystają resztę balonów. Myśmy wczoraj mieli zabawę, balony, pistolety, moczenie w basenie. Fajnie było. Dzisiaj wypuścimy wodę, złożymy basen, niech czeka na spotkanie szwagrów, planowane na przyszły rok.
Ja też nie z tych leżących z drinkiem pod palemką ;) Zawsze jak gdzieś jadę to wcześniej szukam atrakcji do zwiedzania i na spokojnie wyciskam z danego rejonu co tylko można. Równowaga musi być: trochę odpoczynku, trochę zwiedzania - aktywnie bardzo przyjemnie się wypoczywa.
My też tak odpoczywamy czyli aktywnie, ale uwielbiamy mieć nocleg w ciszy, w otoczeniu natury i najchętniej bez innych ludzi obok. Dziś spędziliśmy popołudnie w Jeleniej Górze. Bardzo lubię to miasto. Było mało ludzi i jak zwykle klimatycznie. Tradycyjnie poszliśmy na najlepsze z najlepszych placki ziemniaczane
Moje studencke miasto, to dla gór pojechałam na studia tam. Mój tata po wojnie wylądował 35 kilometrów od Jeleniej, w Lwówku Śląskim. Tam poznał mamę. Jak mieliśmy czekanie na pociąg w Jeleniej zawsze chodziliśmy po mieście. I zawsze zachwycał mnie widok gór w słoneczny dzień. A potem trzy tunele po drodze do Lwówka.
No i męża mam z Jeleniej. Lubię wracać, choćby na chwilę.
No i dzisiaj pożegnanie. 4 tygodnie minęły w oka mgnieniu. Bagaże się nie domykają, zakupy za duże porobione. Miały być jeszcze donuty, ale już nie wejdą do walizki. Myślę, że będą miło wspominać.
4 tygodnie? Tak szybko minęło? Rzeczywiście ten czas leci jakby go kto gonił. Pewnie łezka w oku się zakręciła,że trzeba się żegnać,ważne,że tylko na jakiś czas i znów będziecie razem
Zorganizowaliście tyle atrakcji, że z pewnością będzie co wspominać. No ale, że 4 tygodnie minęły, to nigdy bym nie powiedziała. Jak dla mnie 2,5 tygodnia.
Witam czwartkowo Dziś dzień na luzie. Wreszcie trochę słońca . Za chmurkami , ale jest 25 stopni więc wyciągnęłam leżak i korzystam z chwili. Pozdrawiam
Oooo, dziewczyny o mnie pamiętają! Jak miło! Nie dziękuję żeby nie zapeszyć, ale biorę sobie do serca i przesyłam ucałowania. Skoczymy po zakupy, to potem coś przygotuję na poczęstunek Ps. Poranny, polny bukiet od Połówka
Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!. Spędź je najlepiej jak to możliwe.
No i polecieli wczoraj, dzisiaj - teraz już w Amsterdamie albo w drodze do Wrocławia. Mają być o 13.30 polskiego czasu na miejscu. Ile przygód z pakowaniem było, nie mogli się zabrać. Wyjechaliśmy godzinę później, nie zobaczyli się z naszą córką. Myśmy spotkali się z nią już po odstawieniu gości na lotnisko.
Teraz tylko ogarnąć pranie i chałupę w weekend. Przed wizytą córki za tydzień, chce nas odwiedzić.
No i sobota. Urodziny kota. My mamy sprzątanie, pranie i zakupy. Czas zleci niepostrzeżenie. A za niecały miesiąc moja czteromiesięczna wyprowadzka. Coś zobaczymy w tym czasie, tam nas jeszcze nie było.
U nas ekstremalny gorąc przez weekend, po 37 stopni. I nadchodzący tydzień po 36. Trzeba przetrwać i tyle, dużo pić.
Witam sobotnio Wczorajsze świętowanie upłynęło bardzo przyjemnie i lepiej nie mogłam sobie wymarzyć Wieczorem, zupełnym przypadkiem odkryłam, że targ, na który planowaliśmy pojechać jest w sobotę a nie w niedzielę. Ale bym się zdziwiła jak bym się zorientowała po fakcie. W związku z tym rano mieliśmy szybką pobudkę, bo tam jest jakieś 30 minut drogi od nas a warto być na otwarcie. Wróciliśmy z doskonałym, owczym serem, swojskim salcesonem , kiełbasą na ognisko i żytnim chlebem na zakwasie. Mamy też jagodzianki i trochę owoców (czarną porzeczkę i wiśnie). Teraz już do końca pobytu nie będziemy musieli robić zakupów. Aaaaa! zapomniała bym - rano widziałam przez okno jak obok nas spokojnie przechadzał się młody jelonek. Teraz odpoczynek na leżakach, na tarasie. Słońce głęboko za chmurami, ale jest w miarę ciepło więc korzystamy ile wlezie. Widok jest tak piękny, że trzeba nim nasycić oczy ile wlezie Miłego weekendu
Leżaki to u nas niemożliwe, za gorąco. 37 stopni. Zazdroszczę targu. Jelonki i sarny, i jelenie widzieliśmy na wyjeździe. Jak matka była zaadaptowana do ruchu samochodowego. Czekała przy drodze, a potem w lusterku widzieliśmy jak przeprowadza młode. Tym razem miśków nie było.
Witam poniwdziałkowo Wystartował ostatni tydzień urlopu. Nawet nie chcę o tym myśleć... Pogoda w kratkę , ale nam to nie psuje nastroju. Jest co robić. Ech, jak mi tutaj dobrze, pełnia szczęścia ... Pozdrawiam i życzę dobrego dnia
Moi pracodawcy już jedną nogą na nowym, nie wrócili po weekendzie, mam wolne dzisiaj. I dentystę, czyszczenie dzisiaj. Muszę uzgodnić pierwszy most do zrobienia. Czy nie mam przypadkiem potrzeby wymienić plomby, moja najstarsza, srebrna jeszcze. Bo ten ząb pójdzie pod koronę.
Zamiast leniwego wolnego, zadałam sobie robotę. Czy raczej sama się zadała. Poszłam włożyć golarki do szafki w łazience. A że nie chciały wejść, to zaczęłam przekładać. I pudełka tekturowe były rozmoczone, jakby coś wyciekło, zaczęłam szukać co. Wyciekł prawie cały płyn do kąpieli, zrobiła się dziura na zagięciu butelki, relatywnie nisko. Nie mam pojęcia jak, bo tam nic ostrego nie było. Chyba, że od początku już była jakaś wada i pod ciśnieniem dziura się rozszerzyła. Także miałam co czyścić. Dobrze, że pudełka i papier toaletowy pochłonęły sporo.
Za dwa dni koniec miesiąca, ależ ten lipiec prędko zleciał. W związku z tym, czas pomyśleć kto otworzy Kawiarenkę sierpniową. Może Ty Dąbrówko? Było by bardzo miło, co Ty na to?
Dzień dobry, bardzo chętnie podejmę się wyzwania goplano :)
Tymczasem u mnie pogoda barowa, lipiec z przewagą deszczu. Kobietki, ponieważ przez lata zupełnie wypadłam z WŻ a tak miło znowu tu być może przypomnijcie mi skąd jesteście, ile macie lat? :)
Bardzo się cieszę moja rówieśniczko Ty z północy a ja z kolei z południa, konkretnie śląskie województwo. Mieszkam na wsi, która nie przypomina już tej z przed lat, gdy pasły się krowy, gdzie każdy miał swoje gospodarstwo na którym uprawiał. Teraz jak ktoś ma ,to tylko trochę warzyw na swoje potrzeby i ewentualnie kury. Za to są przepiękne dzikie łąki pełne kwiatów. Dominują maki i chabry Mamy rzekę i jezioro. O tej porze roku jest pełno letników, w tym oczywiście wędkarzy. A swoją drogą w Gdyni mam kuzynkę. Nie widziałyśmy się od 1999 roku, a więc bardzo dawno...Swoją drogą czas leci szybko, zdecydowanie za szybko
Ja z urodzenia bydgoszczanka, po studiach i po mężu jeleniogórzanka. Najdłuższą część życia spędziłam w Przasnyszu, pognala nas tam praca. Obecnie amerykanka, z powodu tej samej pracy, która zaprowadziła nas do ostatniej polskiej lokacji. Ciągle Przasnysz bije długością Greenville.
Ale fajnie Dąbrowka, że przejmiesz sierpień, będzie nam miło gościć u Ciebie.
Ja wczoraj byłam u dentysty, jak na moje zęby, były wyjątkowo czyste, znaczy bez brązowych przebarwień. Pasta działa, kupiłam sobie jakąś wybielająca, taką zaawansowaną, której mała tubka kosztuje tyle co moja na chorobę dziąseł. Na początku myłam za każdym razem, teraz raz dziennie, potem dbam o dziąsła (a myję zęby 3-4 razy dziennie plus irygacja). Pierwszy most chyba przejdzie na przyszły rok, bo to trzeba być na miejscu.
Na stan zapalny dziąseł znam bardzo dobry sposób. Codziennie rano na czczo ssać łyżkę oleju słonecznikowego przez około 20 minut. Po tygodniu,a właściwie już po paru dniach problem zniknie. Kiedyś nasza miejscowa zielarka mi doradziła. Nazajutrz zaraz przetestowałam,a po tygodniu dziąsła jak nowe. A miałam opuchnięte,przy każdym myciu zębów krwawiły. Teraz jak tylko widzę,że coś się dzieje od razu po olej słonecznikowy. Szczerze polecam.
Goplano, ten sposób z ssaniem oleju jest też świetny ogólnie na stany zapalne np. chore zatoki. Kiedyś ssałam codziennie przez dwa miesiące ale olej kokosowy.
Witam wtorkowo Z przerażeniem patrzę , jak mój urlop umyka. Próbuję z całych sił korzystać ze wszystkiego, co mnie otacza. Już nawet nie marudzę , że brakuje słońca. Wyciągnęłam kurtkę i udaję, że tak miało być Może ja wcale nie wzięłam urlopu w lipcu...? Wczoraj pojechaliśmy do Bolkowa. Ale super mieścina - cisza, mało ludzi, wszystko zadbane, stare domki, kamienica z podcieniami i ogólna życzliwość. Mieliśmy wrażenie, że jesteśmy jedynymi turystami. Połówek zgłodniał i poszliśmy do baru na kartacze. Jadł ze smakiem. Ja nie byłam głodna więc odpuściłam. Potem pomaszerowaliśmy zwiedzać zamek. Akurat tego dnia trafiło nam się darmowe wejście. Ku naszemu zaskoczeniu prawie nikogo nie było. Może aura wystraszyła turystów ...? Miejsce naprawdę bardzo ciekawie warte odwiedzenia. Widoki z góry fantastyczne a ruiny zamku doskonale zachowane, bez przesadnych odnowień.
Dąbrówko, ale fajnie, że zechcesz przejąć ode mnie klucze do Kawiarenki. Będzie ciągłość zachowana i wszyscy będą mieli swój mały wkład w kolejny miesiąc . Pytałaś skąd jesteśmy - mój rejon, to Zachodniopomorskie. Tutaj się urodziłam i żyję od 57 lat.
Dziś rano nie chciało nam się jeść i wymyśliliśmy sobie, że pójdziemy najpierw na spacer. Mamy w niedużej odległości kamienny krąg . Ciekawe miejsce jeśli ktoś się interesuje energią kryształów i pochodzącą z natury. Aaaa! Przypomniało mi się! Rano przyszły pod nasze okno dwie młode sarenki. Nakręciliśmy film. Jak zrobię z niego zdjęcie, to wkleję. Póki co jest w komórce Połówka więc musi poczekać. A teraz zostawię kilka zdjęć z Zamku Bolków. Dobrego dnia
Jakie śliczne i fotogeniczne. Widzę, że wspaniale spędzasz czas. Łono natury, herbatka o poranku na tarasie a w zasięgu oka piękne widoki. Spokój i cisza. To jest właśnie to. Od czasu do czasu nas także nawiedzają takie sarenki i koziołki ,nie mówiąc o lisie, który zagryzł w zeszłym roku naszego kota I nie tylko nam. Sąsiad skarżył się, że mu 3 kury zadusił, a jego kot zdążył się wyswobodzić w ostatniej chwili
Samopoczucie mam różne. Nadciśnienie mnie męczy odkąd skończyłam 27 lat,dołączyły problemy z kolanem. Pod koniec sierpnia wznawiam rehabilitację, tym razem na NFZ. Upały są dla mnie prawdziwą mordęgą a to raczej przywilej starszych osób,więc czasem czuję się na więcej niż mam niestety... Pociesza mnie jednak to ,że ponoć nie wyglądam na swoje lata. To pewnie po tacie. On ma 78 lat a wygląda jakby miał góra 62 .Dopiero niedawno zaczął lekko siwieć. Mam nadzieję długo zachować taką ''młodość'' jak on
Pozdrawiam Wszystkich życząc miłej środy. A propo ,co tam dziś pichcicie? Ja jeszcze nie wiem,właśnie się zastanawiam Tymczasem zapraszam na herbatkę z miętą
"...A lato przyszło pieszo - już łąki nim się cieszą i stoją całe w kwiatach na powitanie lata ".


J. Brzechwa.
Witajcie w lipcowej Kawiarence
Właśnie tak widzę lipiec - to taki mały świat pełen maków, chabrów i kłosów. Czasami lubię tam wtargnąć, maszerować po łące i poczuć się częścią tego pachnącego skrawka na ziemi. Strasząc pająki sama uciekam przed nimi, ale z szacunku dla natury zawsze czuję się jedynie wdzięcznym gościem. Ustawiam aparat na makro i próbuję bezszelestnie "zatrzymać chwilę ". Czasami wzruszam się i zastygam na moment żeby podziękować za tu i teraz...
Pięknego miesiąca, pełnego kolorów, zapachów i smaków!
Jakie sielskie powitanie! Błogość i zapach lata jakie lubię czyli makowo i chabrowo. Pięknie
Dzień dobry w lipcu.
Powtórzę za Goplana jak sielsko się zrobiło.
Nic tylko usiąść pod lipa i odpocząć sobie.
Dziękuję Smakosiu.
Dzisiaj spotkanie siostrzeńca z pracowymi dziećmi zobaczymy jak pójdzie i jak sobie poradzą z bariera językową. Ale wczoraj Mała była rozczarowana, tak czekała, żeby poznać nowego kolegę.
Ale on musiał się wyspać do bólu, po emocjach podróży i intensywnych dwóch dniach.
Walizka dojechała, także już mamy wszystko.
Jak na sezon letni przystało podsyłam Wam jagodzianki. Tyle co wyjechały z pieca,ale mężowski już zdążył dwie gorące zjeść
Częstujcie się,zapewniam ,że w boczki nie wejdzie
Jak w boczki nie wchodzi, to ja też wezmę dwie
Witam środowo
Mam odczucie, że dziś powinien być wtorek. 

Tydzień przyspieszył, czy mi się wydaje...?
Rano było tylko 13 stopni, ale robiąc spacer poczułam, że z minuty na minutę robi się coraz cieplej. Jej, jak przyjemnie się "maszerowało". Pewnie dlatego, że cały czas przywoływałam myśli o urlopie patrząc na zieleń. Jeszcze tylko dziesięć dni i wyjeżdżam. Jupi!
A póki co herbata i trochę pracy na biurku. Na dziś zapowiadają 34 stopnie, ale tylko na dziś a jutro już 23. Takie to lato "nierówne".
Wczoraj kupiłam czereśnie. Całkiem smaczne. Najniższa cena, to 22 zł. Mam wrażenie, że u Was jest zawsze taniej.
Na obiad będzie kalafior. Muszę wreszcie zjeść, bo czeka druga połowa. Mam tez chęć na lampkę różowego wina z lodem. Chyba sobie "zaserwuję" wieczorem
A jak wygląda pogoda u Was? Też ma być tak gorąco?
Dobrego dnia
Ale heca, ja mam takie samo poczucie, że dzisiaj wtorek. Musiałam specjalnie w kalendarz zajrzeć by wyprowadzić się z błędu
Czemu? Nie wiem, ale czasami mi się tak zdarza
Miłej środy,nie za gorącej ,takiej w sam raz
I już środa lipcowa.
Wy miałyście jeszcze wczoraj, a ja nie mam pojęcia jaki dzień tygodnia, muszę chwilę się skupić, żeby ustalić.
Intensywne życie pracowo rodzinne.
Nie jem czereśni, po tym jak kilka lat temu odchorowalam. Pamięć o bólu brzucha cofa rękę od torby w sklepie.
Teraz nawet mam je w domu, ale nie spróbowałam. Niech inni jedzą.
Wczorajszy dzień był intensywny bardzo. Dzieciakom trudno było znaleźć wspólny język, bariera językowa plus różnica wieku i chłopak, który nie wie co robić z takimi małymi.
Były momenty, że się fajnie dogadywali, szczególnie z Eleanor. Ona chciałaby takiego starszego brata.
Jeszcze w przyszłym tygodniu będzie basen u mnie. I zabawa balonami z wodą.
Zobaczymy jak to zda egzamin.
Ja już gdzieś koło południa będę miała wolne, bo wyjeżdżają na nasz długi weekend nad ocean.
A jutro polskie party, urodziny koleżanki, organizowane przez inną.
Powinno być fajnie, jak zawsze.
Siostra wybiera się z Tobą na to polskie party? A ile lat ma siostrzeniec? Uczy się angielskiego, czy ma pierwszy raz styczność z tym językiem?
I siostrzeniec, i siostra idą ze mną.
On ma 9 lat skończone, we wrześniu 10.
Angielskiego się uczy w szkole, ale to nie jest na tyle, żeby się komunikować czy rozumieć żywy język.
Jego siostra, trzy lata temu, miała wtedy skończone 13, przez całe 2 miesiące nie odezwała się praktycznie wcale po angielsku, choć miała 6tke. Tylko z Eleanor, wtedy dwulatka jakoś się dogadywały, lubiła do niej chodzić.
I wczoraj zupełnie inna dziewczyna, wielki progres, naprawdę.
Wspominałam, że planuję lampkę różowego wina popołudniu - jak powiedziała, tak zrobiła
Ktoś ma ochotę ?
Poranne pozdrowienia że spaceru
Witam czwartkowo
). W pracy mam klimę, ale nie akceptuję jej ze względu na zatoki i na szczęście mam możliwość wyłączenia i otworzenia okna.
Ale fajny poranek. Na termometrze 22-23 stopnie. Obudziłam się o 3.40. Dwie minuty później zaczęły się budzić ptaki. Totalnie mnie to wyrwało ze snu. Jeszcze leżałam do 4.30 i stwierdziłam, że to nie ma sensu. Zrobiłam sobie kawę na spokojnie i wyszłam wcześniej z domu żeby pójść do pracy na piechotę. Nie mam bardzo daleko ok. 5 km.
Teraz herbata i powoli, z dobrą energia wejdę w nowy dzień.
W planach zakupy na weekend. W piątek chyba też, bo muszę wymyślić jakiś obiad, który zrobię i zawiozę w sobotę do rodziców. Zaraz przeglądnę gazetkę Lidla, może się przyda żeby zrobić listę zakupową.
Okno mam otwarte na oścież. Ptaki szaleją. Nadchodzą deszczowe chmury, zapowiadają trochę opadów.
Gorąco macie w domu czy korzystacie z jakiejś klimatyzacji? U mnie nie jest źle, bo mam zacienione mieszkanie (co mnie zazwyczaj denerwuje, za wyjątkiem tych upalnych dzionków
Zrobiłam pyszną herbatę z sokiem z dzikiej róży i z cytryną. Częstujcie się.
Dobrego dnia
U nas już 27 stopni, choć dopiero 9:00 Zaczęły się upały. W domu po południu chodzi wiatrak. W nocy pootwierane są okna. W ciągu dnia mamy do połowy spuszczone zewnętrzne rolety ,to jest trochę chłodniej.
Herbatę chętnie. Dziękuję
Hej, hej.
Ale wczoraj lało, taras zalało wszesz prawie cały, coś z 2 cm wody.
Musieliśmy sprzątać stół w domu - służy za składowisko wszystkiego kupionego dla gości (nie mam gdzie upchać w spiżarni takich zapasów, bez poświęcenia czasu na to, więc leży na wierzchu, żeby Mati miał prosty dostęp), do tego masa kubków, szklanek. Bo na dworze nie dało się jeść.
Straty to jedna szklanka, stojąca za blisko brzegu, gdy trzeba było coś na blacie zrobić, machnęłam ręką i nauczyła się latać, niestety nie lądować. Plus - odkurzona kuchnia, hehehe.
Wyjątkowo się ochłodziło, ledwie 25 stopni.
Dzisiaj wraca już standard, powyżej 33 stopni.
U mnie bez klimy się nie da. Ale mam ustawioną wysoko, na jakieś 25 stopni na dole. Bo mi za często dmucha zimnem i wtedy jest zimno.
Na górze jest 23 stopnie, bo pod dachem jest goręcej, nie dałoby się wytrzymać.
Jak rano jest temperatura niższa na dworze niż w domu, wtedy zawsze wietrzę drzwiami tarasowymi. Dopóki nie osiągnie punktu klimatyzacji, chyba, że ruszam z domu wcześniej.
Piątek, piąteczek, piąteluniek

Pierwszy w tym miesiącu. Dziś poranek bardzo chłodny zaledwie 9-10 stopni a do tego trochę wiatru, który wzmaga odczucie zimna. Takie dziwne to lato. Popołudniu zachmurzenie i może temperatura dojdzie do 23 stopni.
Wczoraj zrobiłam zakupy - chyba wszystkie...? Właśnie tak myślę, czy czegoś mi brakuje. Stwierdziłam, że teraz już muszę je robić w bardziej przemyślany sposób skoro za tydzień wyjeżdżam. Po pracy ugotuję obiad na jutro, bo chcę zawieźć do rodziców. Chciałam coś lżejszego, żeby nie było klasycznego smażenia. Wymyśliłam, że zrobię mięso z indyka z cebulą, cukinią, pieczarkami i pomidorami. Takie danie jednogarnkowe. Jak widzicie u mnie zazwyczaj bardzo proste gotowanie. Najchętniej w jednym garnku
Dobrego dnia
No i dobrze,też lubię dania jednogarnkowe. U nas dwudaniowe to tylko w niedzielę. Wyjątkiem jest zupa bez dodatku mięsa, to wtedy są jakieś placki czy racuchy
U nas na obiad dziś będzie barszcz czerwony z ziemniakami.
Pozdrawiam równie gorąco
Pogoda dziś troszkę ''lżejsza''. W nocy popadało ale gorąc nadal się utrzymuje. Urok lata
Ja też lubię jednogarnkowo. A jak coś więcej to w takiej kolejności, żeby jak najmniej nabrudzić.
Happy 4th July!
Święto narodowe, dzień hot doga , piknikow i fajerwerków.
U nas będzie zwiedzanie, burgery i lody, bez fajerwerków, bo jutro musimy rano wstać, bo ruszamy na dwa dni, do Pocahontas, tej prawdziwej.
Wczoraj babskie spotkanie było super. To był lunch niespodzianka dla koleżanki na jej 60 urodziny. Aż się popłakała.
Bo myślała, że to aby poznać moją siostrę.
Czyli się udało.
Trzymajcie się chłodno, bo u mnie upał.
Wieczór...mieszkanie posprzątane, obiad ugotowany, zakupy zrobione.
Bylam odebrać paczkę z Vinted. Kupiłam markową bluzę rozpinaną w kolorze pięknej czerwieni za 32 zł z przesyłką. Ucieszyłam się, bo jest świetna - super jakość i leży idealnie. Ale fajnie! Na urlop jak znalazł, bo stara już się wysłużyła .
Pogoda się unormowała. Przez większość dnia wiatr miał spore porywy i chmury straszyły nad głową.
Dziś truskawki były po 26,99 zł. Uważam, że za drogie jak na środek sezonu. Kupiłam wiśnie po 22 zł za kilogram.
Ponoć oficjalnie informują, że czereśnie mogą być pryskane i stwierdzono, że niektóre mają dużą ilość groźnych pestycydów.
Poniższy artykuł wyszukałam tak na szybko - może są inne, lepiej przygotowane, ale wzmianka jest:
https://kobieta.interia.pl/zycie-i-styl/news-niebezpieczne-substancje-w-polskich-czeresniach-zawiadomiono,nId,22161462
Witam sobotnio
Te napoje najlepiej smakują o poranku 
Kawa? Herbata? Częstujcie się
Za oknem pogodne niebo, ale potem na przyjść sporo chmur. Grunt, żeby nie padało. Zaraz się pakuję i jadę do rodziców.
Życzę Wam miłego dnia
Kolejny dzień się zaczyna, kolejny pełny wrażeń.
Zaraz śniadanie, pakowanie jedzenia na piknik na dwa dni. I w drogę.
Plany na przyszły tydzień krzyżuje nam deszcz w zapowiedziach. Długi burzowy tydzień, z prawdopodobnym huraganem , znaczy huraganem nie będzie, ale imię może wykorzystać.
Ciężko chodzić po zewnątrz, gdy pada za kołnierz, nawet jak to ciepły deszcz.
Wczoraj po drodze złapała nas ogromna ulewa, wycieraczki na maksymalnej prędkości nie radziły sobie z ilością wody. I tak może ze 20 km. Najpierw czarno przed nami, pitem czarno za nami, widok w lusterku.
Witam,dawno mnie nie było, ale zaglądam do Was,dzisiaj zapowiada się piękna niedziela 31 stopni, na obiad ma przyjść córka z chłopakiem i poprosiła czy zrobię karkówkę w coli bo gdzieś jadła i taka pyszna była do tego ziemniaki pieczone i surówka z kapusty młodej,a to pierożki z jabłkami pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego, spokojnego i upalnego dnia
Witam niedzielowo
Nie ma to jak dzień.
Chwytam pierożki z jabłkiem, które przyniosła Mania i rozsiadam się wygodnie
Wczoraj spędziłam miło sobotę z rodzicami a dziś zostaję w domu. Chmury na niebie i zapowiedź przelotnych deszczy.
Gotowania nie planuję. Od dziś wyjadanie tego, co jest w lodówce żeby nie zostawiać jak wyjadę. Muszę też pomyśleć jakie "ciuchy" że sobą zabrać. Do Połówka, to te bardziej "cywilizowane", bo to duże miasto itd. Natomiast drugi wyjazd (jeden po drugim) będzie typowo na luzie więc same wygodne i sportowe.
A póki co herbata z miętą i cytryną , bo śniadanie już zjedzone. Miałam twarożek z papryką czerwoną, pokrojoną w kostkę . Uwielbiam. Nie wiem czy już Wam poleciałam - w Biedronce jest taki, który ma bardzo prosty skład i smakuje jak taki z czasów dzieciństwa. Wkleję zdjęcia dla zainteresowanych, ale chyba już to kiedyś zrobiłam...?
Dobrego dnia
I już niedziela, jutro do pracy po bardzo intensywnym weekendzie.
Wczoraj byliśmy w Muzeum Rewolucji Amerykańskiej. Wszystko o odzyskiwaniu niepodległości.
Myślałam będzie krótko.
Ze dwie godziny maks.
Byliśmy od 10 do 4 po południu.
Mateuszowi się podobało.
Mieliśmy jeszcze jechać do parku narodowego, do Pocahontas, ale zamknęli drogę na skróty, super przyjemna trasa była, lubiłam nią jeździć. Kilkuletni remont. A droga dookoła dałaby nam jakieś pół godziny tam.
O ile deszczowa (planowana) pogoda nam pozwoli, pojedziemy dzisiaj.
Witam poniedziałkowo

Jeszcze 5 dni pracy i urlop!
Dziś niebo zachmurzone. Szłam w długim rękawie, ale trochę chłodno mi było. Chyba będzie padać przelotnie.
Po pracy śmigam do domu, bo mam lekcję angielskiego. Potem chyba się zmobilizuję i ogarnę trochę ten mój przybalkonowy ogródek. Pełno liści bambusowych zleciało. Trawy na szczęście nie muszę kosić, bo ostatnio słabiej rośnie.
Wczoraj wsiąkłam w internet. Trafiłam przypadkiem na kanał Polki (w wieku chyba 60 lat, może trochę więcej), która od 13 lat mieszka samotnie w Gambii Ale się fajnie oglądało. Nie jest typową youtuberką, dzięki czemu jej filmiki są takie prawdziwe. Tak mi przez to szybko zleciał czas, że hej!
Czas zabrać się za pracę więc zostawiam herbatę i zmykam.
Dobrego dnia
Witam wtorkowo
Oto kilka fotek 
Pozdrawiam z nad morza. Przebywamy tu od soboty. Pogoda fajna, może niekoniecznie na opalanie, ale przyjechaliśmy tu głównie dla klimatu. Zresztą nie lubię leżeć plackiem na piasku
Najpyszniejsze smażone rybki prosto z kutra. Szczególnie polubiłam gladzice. Najtańsza a wg mnie najsmaczniejsza.
Pozdrawiam serdecznie
Ale fajnie, że odpoczywasz! Pięknie jest nad naszym, polskim morzem. Nigdy nie jadłam takiej ryby. Muszę zapamiętać nazwę.
Jeszcze udanego wypoczynku
Ps. Pisałyśmy w tym samym czasie dlatego wspominałam, że "echo mi odpowiada"
Witam wtorkowo
Cisza, jak makiem zasiał.
Nie ma to jak mamina pomidorowa 
Jest tu kto? Oooo, tylko echo odpowiada
Ale poranek - zimno i siąpi z nieba. Obu powoli się wypogadzało, bo po 10-ej muszę wyjść. Jadę na pogrzeb.Mam znajomych, którzy wyjechali z kraju. Kolega zmarł (już chyba miesiąc temu) a Jego żona postanowiła przywieźć prochy do Polski. Pewnie będzie pochowany w rodzinnym grobie. Tak więc dobrze by było, żeby przestało siąpić z nieba. ...i tak będzie to przygnębiający dzień więc niech chociaż ta szarość odejdzie.
Wczoraj dzień zleciał szybko. Najpierw angielski, potem telefony i wreszcie obiad. Ugotowałam ziemniaki a do nich miałam śledzie ze słoikach w buraczkach. Nawet smaczne. Takie to moje wyjadanie z lodówki przed wyjazdem na urlop.
Dziś mam pomidorową, co oznacza, że jadę do rodziców
Zostawiam Wam herbatę z cytryna i zmykam.
Dobrego dnia
Mi wczorajszy dzień uciekł.
Był ciężki.
Zabrałam dzieciaki i moich gości na farmę.
Pojechaliśmy dosyć późno, bo wszyscy musieli się wyspać. A potem szukaliśmy (bez skutku, bo już ktoś ją złapał i zawiózł do weterynarza) psa, dzieci wypuściły do ogrodu, a bramka była otwarta, bo pracownicy przygotowywali dom do sprzedaży, to sobie poszła.
Było piekielnie gorąco odczuwalnie, bo ogromna wilgotność.
Przejażdżka wozem nie miała już wolnych miejsc na 12, tylko na 2 po południu.
Ale daliśmy radę- potem tylko pakowanie dzieci do samochodu było horrorem.
Dzisiaj mieliśmy jechać do ptasiego parku, ale Mała ma warsztaty skrzypcowe. A po południu nie jadę.
Przywiozę ich do nas, mamy basen.
Żeby rodzice mogli się pakować na spokojnie.
Witam środowo

Zapowiadają przelotne deszcze.
).
Przechodziłam obok takiego małego sklepu z pieczywem a tam z wystawy "uśmiechały" się do mnie drożdżówki z rabarbarem i kruszonką. Wielkie, smaczne, świeżutkie więc "zgrzeszyłam" po całości 
A najlepsze było to, jak przechodziłam. Ekspedientka przyuważyła mnie, że ze smakiem spoglądam na nie, ale omijam szerokim łukiem sklepik
No więc zaczęła wołać z daleka "zapraszam, zapraszam"... To ja mówię "niech mnie Pani nie kusi". A Ona "e tam, szczupła Pani jest, to można jeść". No i mnie skusiła. Teraz zajadam w ramach śniadania. Ale pychota. Mogę się podzielić, bo jest duża więc zapraszam. Do tego herbata z cytryną.
Jeszcze trzy dni pracy i urlop
Wczorajszy dzień był intensywny i emocjonalny. Na szczęście zakończył się dobrze z poczuciem, że jest wszystko "załatwione"...
Dziś poranek chłodny. W sumie żadna nowość - w zasadzie każdy poranek jest chłodny
Po pracy idę do fryzjera - czas podciąć włosy a w czwartek zafarbuję. Jeśli dziś nie będę miała gościa, to ogarnę ogródek, bo nic jeszcze nie zrobiłam (a przecież był taki plan
W lodówce zostały jajka, biały i żółty ser. Powinno do soboty wystarczyć. Są jeszcze kasze i mrożona pizza. Postanowiłam nic nie kupować żeby potem nie zostawiać resztek. Jak jest cebula, ogórki, pomidory i papryka, to w zasadzie nic więcej nie potrzebuję.
Dziś rano uległam pokusie
Dobrego dnia
Już czuję smak tej drożdżówki, pyszna jest.
Ja tylko na moment, bo dzisiaj kolejny trudny dzień pełen wrażeń.
Jedziemy do braci Wright, na latarnię morską i do akwarium. Razem z dwójką pracowych dzieci, bez najmłodszej. Przynajmniej ja też pojadę.
A wczoraj był dzień u nas, w basenie. Ile 20 kilka dolarów (to jak 20 złotych w Polsce) może sprawić radości. Plus pistolety na wodę. I zamykane kule na wodę do rzucania (to z pracy przyniosłam).
Witam czwartkowo
Dziś szalony dzień. Cały czas w biegu więc pomyślałam, że chociaż się przywitam.
Dobrego dnia
I mnie prawie dzień uciekł.
Wczoraj było bardzo długo i intensywnie.
Ale super.
Dzieciaki się dogadały, bez znajomości języka, przy lekkim wsparciu naszym, znalazły sposób na głupawkę i zabawę.
Ze dwa tygodnie razem i jedno mówiłoby komunikatywnie po angielsku, a drugie po polsku.
Największą frajda było akwarium. Dla dzieciaków wiadomo, zobaczyć żółwie i rekiny. Dla nas obserwowanie tej czystej radości.
Kilka zdjęć dla Was, od końca.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Od jutra relaks. Rano mam busa do Berlina, potem wsiadam w pociąg do Dusseldorfu i wieczorem już pełny luz
Póki co jeszcze czeka mnie trochę pracy. Za oknem ciężkie, deszczowe chmury a na termometrze 19 stopni.
Wczoraj porobiłam parę rzeczy w domu i na ogródku, Dziś już tylko skoczę po makowca do cukierni, bo Połówek uwielbia więc zawiozę. Musze zafarbować włosy. Torba na szczęście spakowana więc nie będzie wieczornego zamieszania. Jutro muszę wstać wcześnie, jak do pracy, ale pewnie i tak bym się obudziła, bo wiadomo...emocje.
Wybaczcie, że będę się mniej odzywać, ale oczywiście zaglądnę do Kawiarenki.
Udanego weekendu
My też jutro ruszamy, będzie intensywnie, całe dnie na nogach.
Muszę jeszcze bilety zakupić, ale z tym nie ma pośpiechu, część na miejscu można.
Do tego wszystkie Smithsonian są za darmo, capitol i congress library też, tylko rezerwacje potrzebne, a te mam.
Po wczorajszych popołudniowych ulewach zaczyna wyglądać słońce.
Teraz jesteśmy w dziecięcym małpim gaju, takim dla maluchów, potem basen u mnie.
Po południu i wieczorem dopakowywanie, wczoraj spakowałam z grubsza wszystko.
Na obiad ryba, sum z patelni plus salsa z mango i awokado. A dla Młodego mizeria z ogórków.
Witam sobotnio
Jupi! 
Tym razem z autobusu na trasie do Berlina. Potem mam przesiadkę. Trafiła się lipna pogoda. Cały czas pada i na miejscu też tak będzie . No trudno. Będę musiała szybko przemaszerować na dworzec.
Jak fajnie poczuć tę chwilę kiedy zaczyna się urlop
Dobrego weekendu
Znam tą radość z początku wakacji. Wtedy wszystko wydaje się proste, radosne.
Ja jestem na etapie pakowania. Przydałaby się pompka do samochodu, bo coś bagaże nam się mnożą, a tylne siedzenie będzie zajęte przez pasażerów.
To znowu ja
Tym razem z pociągu . Mijaliśmy się z Połówkiem w Berlinie aż w końcu znaleźliśmy. On miał opóźnienie więc nie wszystko było po naszej myśli, ale ogólnie ok. Dziś w Berlinie jest jakaś parada i koncerty więc na dworcu było czyste szaleństwo. Ludzie poprzebierani, dziewczyny, starsze kobiety, mieszane wiekiem towarzystwo. Większość na czarno w glanach albo na tęczowo. Było na co patrzeć.
Przed nami jeszcze ok. 4 godzin drogi. Zaraz posłucham sobie podcastu Kołaczkowskiej z Szymonem Majewskim i droga szybko zleci.
Witam sobotnio
Tydzień minął jak z pejcza strzelił. Jutro już wracamy... Pogodę mieliśmy dobrą, 2 razy tylko padało, no i dziś rano, a tak to super
Wakacje zawsze mijają szybko.
Moja siostra jest już ponad dwa tygodnie, teraz ponad tydzień wyjazdowy, a potem zostaną jej tylko 3 dni na miejscu.
Witam niedzielowo i urlopowo

Pierwszy poranek przywitał nas chmurami i jak patrzę na zapowiedzi pogodowe, to chyba nie skorzystam z sukienek na ramiączkach. Ech, zapowiadali tydzień temu upały i co? No nic, grunt żeby nie padało.
Dziś późne śniadanie, które właśnie czeka. Połówek krząta się w kuchni. Czas na zjadanie
Dobrego dnia
Smakosiu Ty nie jechałaś do Połówka, tam gdzie pracuje? Pojechaliście po spotkaniu w Berlinie w inne miejsce? Czy po prostu przyjechał, żebyście byli dłużej razem?
Myśmy wczoraj wyjechali ponad godzinę później. Bo mąż źle spojrzał na zegarek i wydawało mu się, że jest wcześniej. I sobie leżakowal.
Niby bez znaczenia, bo nikt nas nie gonił, ale ze zwiedzaniem po drodze byliśmy późno w Arlington (tu śpimy).
Ale też na plus, bo zawsze wyjeżdżaliśmy wcześnie rano, jeszcze jechaliśmy metrem do centum Waszyngtonu, jak wracaliśmy, to już nie było siły, żeby iść do pomnika marins, zwanego Ivo Jima.
Dzisiaj Muzeum lotnictwa i przestrzeni kosmicznej, będzie długo, przy oglądaniu po łebkach to jest kilka godzin. A Młody w okresach, gdy się nie nudzi, ogląda długo.
Np wczoraj w Quantico byliśmy ponad 4 godziny, z czego może z 10 minut na zjedzenie kanapki z domu, zaraz po przyjeździe.
Pomnik w Arlington wieczorową porą.
Ale u Was intensywnie! Fajnie, rodzinka wróci do domu z takimi emocjami, że przez kolejny rok będą opowiadać jak było.
Tak naprawdę oboje mamy z tego radochę, bo cieszymy się tym wspólnym czasem. Jak jest dobra pogoda, to można się przejść, wyskoczyć coś przekąsić. To nasz wstęp do urlopu.
Tak, dobrze Ci się wydawało. Jestem i Połówka w Dusseldorfie, czyli tu, gdzie pracuje. Przyjechał po mnie do Berlina. Kiedy się zastanawia jaki mi zrobić prezent na urodziny, to wtedy mówię, że najlepszy jest wtedy, gdy czeka na mnie na dworcu w Berlinie. Wtedy bierze wolne, organizuje nam bilety a ja się cieszę, bo mam komfort
Super pomysł na wcześniejsze bycie razem.
Cieszcie się sobą!
Witam w nowym tygodniu

Jestem już w domu. Wróciliśmy wczoraj po 21:00
Podróż mieliśmy w połowie deszczową,a w połowie słoneczną. U nas gorąc,ale po południu zapowiadali deszcz a nawet burzę. To i dobrze,bo od rana duchota. Tego mi z pewnością nie brakowało. Nadmorski klimat zdecydowanie lepiej mi służy
Póki co czas nadrobić czytanie co tam u Was no i serdecznie pozdrowić życząc miłego dzionka. Właśnie zaparzyłam herbatę brzoskwiniową, ktoś reflektuje na taką?
Hej, hej.
Powoli zaczynamy czuć w mięśniach przebyte kilometry.
Do tego zewnętrzna sauna utrudnia. Choć na ten moment to tylko mokre ubranie dla mnie, bez tego wykończenia co na początku.
A moje zmarzluchy chodzą w długich spodniach i targają bluzy, żeby nosić wewnątrz. A tak się bałam, że to oni będą zdychać z przegrzania.
Dzisiaj Capitol i reszta, bardzo duża muzeum historii naturalnej. Bo ledwie kawałek dołu obeszlismy wczoraj. Po Air and space museum. A tam tylko połowa otwarta, całość będzie dopiero za rok. Myśmy byli 11 lat temu w starym, przed remontem. 3 lata temu było zamknięte, a teraz ledwie połowę skończyli.
Fajnie, że Smithsonian są za darmo.
Witam wtorkowo


Nareszcie temperatura spadła i jest czym oddychać. Planuję dziś zrobić ''bigos'' z kabaczka. Mam dwie ładne sztuki i przepis z książki ''Obiady u Kowalskich''
Babcia mi ją kupiła w latach 80-tych. Miałam wtedy niecałe 12 lat. Od dziecka przejawiałam zainteresowanie sztuką kulinarną. Zbierałam przepisy z "Przyjaciółki'' i ''Gospodyni''. Niektóre mam do dziś,te co wkleiłam do zeszytu
Planowałam dziś zrobić ogórki w słoiki,ale muszę to odroczyć do jutra,bo po południu idę na pogrzeb. Co ciekawe to do zupełnie nieznanej mi osoby..Pewnie spytacie jak to do obcej?? Ano,teściowa do mnie zadzwoniła,czy bym z nią nie jechała.Zmarła jej koleżanka i bardzo chciałaby iść,a że nie ma z kim,to poprosiła mnie.. Tak więc idę. Co prawda nie bardzo mi się to uśmiecha,no bo kto lubi pogrzeby,no ale czasem trzeba ,nawet jak się nie znało osoby
To na razie tyle..
Ja na moment. Bo dziś bardzo intensywny dzień. Najpierw pakowanie gratów na wyjazd, musimy wszystko wynieść do samochodu. I potem kolejna tura zwiedzania. I wyjazd do Baltimore.
Wczoraj ruszyliśmy z hotelu o 8, weszliśmy na zwiedzanie Capitolu z grupą pół godziny wcześniejszą, wróciliśmy do hotelu po 18, pomiędzy ogromnymi burzami. Zmokl tylko mój mąż, bo nie chciał czekać, poleciał a zaraz potem rozpętało się deszczowe piekło. Musieliśmy się cofnąć pół piętra w głąb tunelu metra.
Nasz hotel ma wyjście dodatkowe zaraz za przejściem dla pieszych, bardzo blisko metra, także jak się zrobiła przerwa, doszliśmy prawie suchą stopą. Potem kolejna tura, zmienił nam się plan na jedzenie, poszliśmy znowu na taco przy hotelu, jakoś "doplynelismy", a gdy wracaliśmy już nie padało.
Witam wtorkowo

Wreszcie trochę słońca. Zaraz wychodzimy nacieszyć się aurą, bo jutro ma padać.
Wczoraj trochę pospacerowałam odwiedzając znajome uliczki. Omijałam sklepy a na koniec weszłam do sportowego i wróciłam do domu z adidasami
Dobrego dnia
Witam w deszczową środę, jaka u was pogoda???Ja czekam na super upalne lato bo bym chciała się opalić, a to parę fotek, pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego, spokojnego i pięknego dnia
Mniam, ale pyszne fotki
Powiedz, co to za ciasto na pierwszym zdjęciu bo jakoś nie umiem odgadnąć, a wygląda bardzo apetycznie
I kolejny dzień. Dacie wiarę, że jesteśmy w drugiej połowie miesiąca.
Wczoraj oczywiście z muzeum wyszliśmy ponad godzinę później niż teoretyczny plan, ponad godzinę w korku wyjazdowym, 30 kilometrów prawie 2 godziny. Współczuję ludziom, którzy tak codziennie dojeżdżają rano i wieczorem.
4 godziny z życia dziennie.
Dzisiaj więcej na zewnątrz, żaglowce na nadbrzezu i może muzeum pociągów, jak nam starczy czasu.
Upał ciągle taki sam, dobrze, że deszcz jest łaskawy.
Piątek , piąteczek , piąteluniek

Dziś nie cieszę się tak mocno z piątku, jak zazwyczaj. Czemu? Bo to oznacza, że pierwszy tydzień urlopu już dobiega końca. Stanowczo za szybko zleciało.
Wczoraj cały dzień maszerowałam więc intensywnie zleciał czas. Dziś wreszcie konkretna poprawa pogody. Chce wyjść za godzinę złapać trochę promieni słońca. Potem do domu, bo muszę zrobić sałatkę tabbouleh. Na a 18-tą idziemy do znajomych. Widzę się z nimi raz w roku więc zawsze jest to wyjątkowe spotkanie. Dobre wino kupione więc teraz tylko zabrać super humor i będzie udany wieczór.
A skoro mowa o winie, to tutaj jest znaaaaacznie większy wybór i po dużo niższej cenie, niż w Polsce.
Zmykam, czas się szykować do wyjścia na spotkanie ze słońcem
Dobrego dnia
Lipiec u mnie rozpoczyna zachwyt nad straganami z warzywami i owocami ;) Tyle wszystkiego! Ma to przełożenie na moje kucharzenie, bo przecież trzeba się porządnie najeść bobem, fasolką szparagową, ogórkami gruntowymi, czereśniami, truskawkami....
W tym roku poczyniłam już trochę dżemów truskawkowych (bez żelfixów i innych takich - preferuję stare metody), czekam jeszcze na czarną porzeczkę kiedy stanieje.
W planie ogóreczki z chilli na zimę ale to dopiero w sierpniu.
Jestem tego samego zdania. Trzeba korzystać z darów sezonu ile się da
Póki co zrobiłam trochę ogórków kiszonych. W zamrażarce mam truskawki i porzeczki czerwone. Przede mną ''słoikowanie'' buraków i soków z malin i winogronu,ale to w późniejszym okresie jak owoce dojrzeją.
A na obiad dziś barszcz czerwony i makaron z truskawkami,póki jeszcze są,choć sporo zdrożały
No to piękne zapasy na zimę u Ciebie - ja nie bardzo mam gdzie trzymać, więc tak po trochę robię a część idzie na podarki ku mojej i obdarowanego radości - ludzie coraz bardziej cenią sobie domowe przetwory.
O tak, takie podarunki zawsze robią dobre wrażenie. Kto dziś nie doceni swojskiego dżemiku czy miodu od lokalnego pszczelarza
Ostatnio sama się w taki zaopatrzyłam,konkretnie w lipowy,po zeszłorocznej cenie-40 zł za słoik litrowy.
Dąbeówko super, że zagladnęłaś do Kawiarenki. Rozgość się i dziel z nami wspólny czas
Ja powoli zaczynam się cieszyć piątkiem i myślą o powrocie do domu.
Zaczynam być zmęczona intensywnym życiem turystycznym.
Dzisiaj mamy luźniejszy dzień, park rozrywki.
Na którą dotrzemy, to będziemy. Najwyżej Młody straci trochę czasu. Otwarte 12 godzin jest.
Bo to on jest problemem ze wstawaniem, trudno go obudzić. Wielka sowa z niego, może siedzieć po nocach. Nawet jak zgasimy światło, to gada sam do siebie.
Wczoraj był fort McHenry, muzeum hymnu amerykańskiego.
I po południu muzeum-sklep hersheya. Tłumy ludzi, kupowali czekoladki na wózki sklepowe. Myśmy też coś kupili - czekoladki kawowe, trzy rodzaje, których nigdzie nie ma więcej, nie widziałam. A siostra paczkę do pracy, żeby było z tego miejsca.
Wróciłam do domu lekko muśnięta słońcem. Super, wreszcie trochę poczułam lato.
W mieście wielkie przygotowania, bo tutaj zaczynają się dni mody. Wiszą wielkie flagi reklamowe i rozstawiają się znani projektanci.
Atmosfera ciekawa, bo widać , że przyjechało dużo ludzi. Moda i szyk wygladają z każdego zakątka ulicy.
Zostawię "smaczki ulicy" i zmykam, bo zaraz idziemy do znajomych.
Ale długi dzień był.
12 godzin w parku rozrywki, bez czasu na siedzenie, tylko na zjeżdżalniach wszelakich. Poza tym długo w kolejkach do wejścia, więcej stania niż zjeżdżalnia. W jednej kolejce za nami stał Polak z synem, mimo długiego czasu oczekiwania, miło się rozmawiało i czas płynął niepostrzeżenie. Zawsze miło usłyszeć ojczysty język.
Młody szczęśliwy, zjechał na rollercoasterze. I powiedział, że nie jego bajka zaraz po. A po godzinie, że było super, za jakiś czas będzie gotowy na następne.
Najważniejsze, że mu się podobało.
A ja nie byłam na filiżankach, mój standardowy punkt programu w parku rozrywki. Bo nie mogliśmy ich znaleźć na koniec, po ciemku. Za to chłopaki pojechali w statku z gwiezdnych wojen na sam koniec.
Myśmy z siostrą wyszły. Bo ona nie lubi kręcenia w kółko. A ja mogę w kółko, ale nie lubię przeciążen.
A ja - bo nie chciałoby mi się używać dźwigni i kręciłabym się na najniższym poziomie. Także patrzyłyśmy, jaką chłopaki mają radochę.
Kilka zdjęć z wczoraj.
Witam jeszcze sobotnio, ale...
Już za 40 minut niedziela. 
Póki co, jeszcze jestem w Dusseldorfie i właśnie skończyliśmy się pakować. Jutro rano mamy pociąg do Berlina.
Dziś spędziliśmy dzień nad Renem. Wreszcie było trochę więcej słońca. Trochę za chmurami, ale za to grzało uczciwie i wieczorem pojawił się deszcz, który oczyścił powietrze.
Czas mi tutaj zleciał, jak szalony.
Wczoraj dostałam piękny bukiet ogrodowych kwiatów. Patrzyłam rano na niego i myślałam co tu zrobić , żeby się nie zmarnował. Podróż za długa żeby zabrać... Nagle przyszła mi na myśl kobieta, która mieszka w bloku po przeciwnej stronie. Raz ją widzieliśmy z Połówkiem na ulicy i okazało się, że jest z Polski. Sama się do nas odezwała. Od tamtej pory machamy do siebie ręką, kiedy obie jesteśmy w oknie. No i pomyślałam, że poproszę Połówka żeby zaniósł ten bukiet do Niej. Wyobraźcie sobie, że okazało się , że jest samotna a dziś kończyła 76 lat. Oczywiście Połówek powiedział, że wyjeżdżamy a właśnie dostałam ten bukiet i pomyślałam, że może będzie chciała o niego zadbać. Nie chcieliśmy żeby czuła, że to coś zobowiązującego. Nam sprawiło to przyjemność a ta pani była taka zadowolona, że aż się wzruszyłam. To był fajny dzień.
Ps. Bukiet na pamiątkę.
Dobrej nocy
Witam niedzielowo
Oby tylko pogoda dopisała. Już nawet nie myślę o wielkim słońcu, oby tylko nie padało. 
Dziś melduję się z pociągu. Przede mną jeszcze 4 godziny drogi. W Berlinie będzie przesiadka i czas na ewentualny obiad albo kawę. W domu będziemy wieczorem.
Na jutro mam dużo spraw do załatwienia. Wszystko na raz, bo już we wtorek rano wyjeżdżamy w Karkonosze a dokładniej w Góry Kaczawskie do naszego, ulubionego, samotnego domku stojącego na łące. Ech, jak ja się cieszę
U Was pewnie dzisiaj pyszne, niedzielne obiady i może do tego ciasto...?
Dobrego dnia
Hej hej niedzielnie.
U mnie w planach jedzenie w drodze, wracamy do domu.
Jak się cieszę. Jestem zmęczona jak nigdy.
Słońce i napięty olan dały się we znaki.
Nic to, za chwilę zatęsknie do walizek, hehehe.
Młody już tęskni za domem, za kolegami, za książkami, których mu tutaj brakuje.
Wczoraj był dzień niespodziewanych modyfikacji planu.
Z wyprawy w góry zrezygnowaliśmy rano, z racji nocnych ulew.
Po drodze napotkalismy sanktuarium pierwszej amerykańskiej świętej. Mąż wiedział, że jest gdzieś po drodze, ale nie miało być czasu. To zajechaliśmy zobaczyć.
Potem byliśmy w Harpers Ferry, przepięknie położonej miejscowości pomiędzy rzekami Potomak a Shenandoah.
Poszwendalismy się po zabytkowym mieście, zjedliśmy gigantyczne ("tylko" dwie gałki) dobre lody.
I zaczęło padać. Do samochodu dotarliśmy (parking jest poza miasteczkiem, a całość to park narodowy) już w regularnym, ale ciągle lekkim deszczu.
A potem rozpętało się piekło. Pojechaliśmy normalną drogą, omijając planowaną widokową.
Dwie godziny jazdy w nawałnicy deszczowej.
Gdy dojezdzalismy do hotelu już nie padało, a godzinę później góry ukryte w chmurach pokazały piękne oblicze.
Dzisiaj jaskinia Luray i do domu
Rozpędziłam się ze zdjęciami...przyjemnego oglądania
Większość drogi za nami. Jeszcze niecała godzina busem.
Był czas na mały spacer po Berlinie i na pożywną, wietnamską zupę. Udało nam się zaliczyć krótkie, rodzinne spotkanie. Wchodząc do starej kamienicy, na półpiętrze zobaczyłam okno za którym było bardzo blisko drzewo i przebijały się promienie słońca. Zachwyciło mnie i zrobiłam fotkę.
Hej hej po nocy we własnym łóżku.
Dojechaliśmy do domu koło 23.
Po kolejnym dniu pełnym wrażeń.
Ale przejechaliśmy całą trasę widokową, 105 mil, z kawałkiem z przedwczoraj zrobionym podwójnie.
Liczyłam na przyjazd do domu koło 19, my po 17 ciągle byliśmy na Skyline drive.
I było - już jedziemy bez postoju, ale zjedźmy jeszcze, tylko przez ten punkt widokowy, o jak ładnie, stajemy.
Siostra w tych punktach wydeptala koło 5 tysięcy kroków.
A wcześniej była jaskinia, przepiękna, z dużo lepszym rozwiązaniem niż pamiętam sprzed lat. Byliśmy zaraz po otwarciu, to nie było dużo ludzi, mieliśmy przestrzeń dla siebie i do zdjęć. Jak wyszliśmy po prawie1.5 godziny to parking był pełen.
Ja zaraz do pracy, dobrze, że trochę później.
Zafundowałam sobie jajecznicę na śniadanie, tak mi się chciało.
Po południu trzeba uzupełnić warzywa, bo na dzień dzisiejszy to keto, i to dirty mamy.
Kilka zdjęć dla Was
Mieliście fantastyczną "wycieczkę". Widoki rewelacyjne a jaskinia aż pobudza wyobraźnię - te kształty, barwy ... pięknie .
Rodzinka będzie miała co wspominać .
Ale, nie ma to jak w domu, co?
Witam poniwdziałkowo
Zdążył tylko powiedzieć , że nie wie skąd mam to przyspieszenie w nogach i skąd siły. Sama nie wiem, ale jak człowiek wie, że trzeba wstawić pranie, ogarnąć kilka rzeczy, to się nie zastanawia. 
W saunie to już prawie dzień się kończy. Wczoraj po powrocie do domu czyli koło 19-ej jeszcze sporo miałam do zrobienia. Połówek usiadł i ... zasnął
Dziś szybkie zakupy dla rodziców, chwilę posiedzieliśmy i do domu, bo trzeba spakować torby a teraz wyjazd mniej "cywilizowany" i trzeba zabrać sporo przydatnych rzeczy. Siebie też muszę ogarnąć a z rana ruszamy na drugą część urlopu. Jej, jak się cieszę!
Zmykam.
Pozdrowienia dla wszystkich
Baw się dobrze, wypoczywaj i doładuj swój szybki motorek
Tylko na chwilę..od soboty nie jestem sobą,bo...przeżywamy osobistą tragedię..Jutro chowamy brata mężowskiego,niestety nie zmarł śmiercią naturalną. Nikt nie wie czemu targnął się na życie..był taki wesoły,zawsze z humorem i sucharem jak Strasburger..Przepraszam,ale nie jestem w stanie nic więcej napisać...
Wyrazy współczucia.
Przyjmijcie moje kondolencje.
Oj, ależ musicie teraz przeżywać tragedię... Naprawdę szczere współczucia. Trzymaj się, bo wiem, że będziesz musiała być wsparciem dla męża a dodatkowo Tobie też ciężko więc to trudny okres dla Was.
Mężowski to silny facet,ale takie coś go mocno poturbowało.Wspieram go jak mogę,zwłaszcza,że to był jego jedyny,młodszy brat. Z automatu został jedynakiem. Dobrze chociaż ,że zostawił po sobie dzieci i wnuki.. :(
Bardzo mi przykro, wyrazy współczucia ...
Dziękuję Dąbrówko..
W tak smutnej chwili, tylko się przywitam.
Bo rzeczywiście trudno coś pisać.
Goplano trzymaj się. Uściskaj męża.
Dziękuję Ekkore. Podziękowałabym już wczoraj, ale nie miałam sił wchodzić na internet w ogóle. Dopiero dziś zajrzałam. Nadal jesteśmy poturbowani psychicznie, zwłaszcza mężowski ,teściowa i oczywiście żona i dzieci szwagra.
Na pogrzebie było mnóstwo ludzi. Był trochę odmienny bo świecki,ale piękny wzruszający. Mistrz ceremonii opowiedział historię Jego życia,na końcu puścił ulubiony utwór zmarłego ''Manowar heart of steel''...
Dzisiaj odszedł Ozzi Osbourne.
Przez większą część mojego życia nie chciałam go słuchać, spróbować. Bo za mroczny, bo za ciężki. Nie mając pojęcia o jego muzyce.
Mamy radio satelitarne w samochodach (w Stanach coś z 7 lat), mąż lubił jego stację, więc siedziałam z musu.
I zachwycił mnie głos Dio, jednego z wokalistów black sabbath, a potem we własnym zespole.
I zaczęłam słuchać na stałe, najpierw dla Dio, potem słysząc piosenki Ozziego zaskoczona tym, że je słyszałam, że są delikatne, i nijak się mają do mojego wyobrażenia. Do dzisiaj najczęściej mi towarzyszy ta stacja, Mała w pracy uwielbiała zawsze.
Odpoczywaj w pokoju...
Miałeś wielkie pożegnanie, 5 lipca był ostatni koncert...
Nie znam twórczości tego artysty, ale właśnie Połówek opowiadał mi o tym ostatnim koncercie, o wsparciu żony i w sumie pożegnaniu przez przyjaciół i innych artystów podczas tego koncertu. Nazwisko zawsze się przewijało w moim życiu, ale myślałam, że takie mroczne klimaty, to nie dla mnie. A może byłam w błędzie..? Może trzeba posłuchać ...?
Niech zazna szczęścia, uwolniony od choroby tam, "po drugiej stronie".
Miałam podobne odczucia,ale zmieniłam zdanie,kiedy mężowski który jest zapalonym fanem jego twórczości zaczął puszczać jego utwory. Co prawda nie ma wszystkich płyt ,ale sporo uzbierał. Niech spoczywa w pokoju wiecznym [*] [*]
Witam środowo i urlopowo

Same smutne informacje w Kawiarence a ja jakby dla równowagi (o ironio) czuję radość. Mam pierwszy poranek w naszym domku na łące, pełnej ziół i polnych kwiatów. Kawa już wypita. Teraz rozgrzewam się przy herbacie, bo niestety trochę zimno.
Próbuję oderwać myśli od pracy i wyluzować się, ale wczoraj dostałam e-mail, że dużo się dzieje w mojej firmie. Nadchodzi nowa dyrektorka a z nią już planowane zmiany. Jakie? Nie wiem, ale dowiem się po powrocie, bo czeka mnie rozmowa. Ech, trochę mnie to wytrąciło z mojego radosnego uniesienia. Muszę się jakoś przestawić na tryb wakacyjny. Trzeba wywalić z głowy to, na co nie mam wpływu , przynajmniej na jakiś czas..
Wczoraj, jak przyjechaliśmy, zdjęłam adidasy i wystawiłam na tarasie. Wieczorem przyszła wielką ulewa z piorunami i oczywiście zapomniałam o nich. Rano odkryłam , że trzeba zabrać się za suszenie
Tu jest tak pięknie, że aż brak mi słów.
Dobrego dnia
Rzeczywiście cudowne miejsce - uwielbiam miejsca, gdzie można obcować z przyrodą, która mnie wycisza bo niestety ale większość z nas jest przebodźcowana a takie miejsca są jak balsam dla duszy.
Co do pracy Smakosiu to masz zdrowe podejście - nie ma co myśleć za wiele i tworzyć scenariusze: będzie co ma być, a tymczasem masz urlop, więc korzystaj z niego.
Ja już jestem po urlopie ale kiedy tylko mogę, a w weekendy niemal zawsze uciekam poza miasto i ładuję baterię na kolejny tydzień :)
Oj tak, wyjazd za miasto, to idealny sposób na odreagowanie całego tygodnia. Masz rację - trzeba z tego korzystać jeśli jest możliwość
Takie wypady w ciszę albo urlopy wśród dzikiej natury pozwalają człowiekowi "powrócić do normalności".
Ja średnio lubię leniwe wakacje. Choć ciągle sobie obiecuję, że pojadę i nic nie będę robić.
I zaraz sprzeciw - na kanapie to ja mogę sobie posiedzieć w domu.
Generalnie preferuję naturę, wędrówki. Duże miasta mnie męczą, "poświęcam" się dla poznawania.
Dzisiaj ostatni dzień siostry u nas, jutro o 9 ruszamy na lotnisko. Mam wolne.
Plan jest - wyprawa na donuty, potem banda pracowa ląduje u mnie, dzieciaki będą pluskać się w basenie. Wykorzystają resztę balonów.
Myśmy wczoraj mieli zabawę, balony, pistolety, moczenie w basenie. Fajnie było.
Dzisiaj wypuścimy wodę, złożymy basen, niech czeka na spotkanie szwagrów, planowane na przyszły rok.
Ja też nie z tych leżących z drinkiem pod palemką ;) Zawsze jak gdzieś jadę to wcześniej szukam atrakcji do zwiedzania i na spokojnie wyciskam z danego rejonu co tylko można.
Równowaga musi być: trochę odpoczynku, trochę zwiedzania - aktywnie bardzo przyjemnie się wypoczywa.
My też tak odpoczywamy czyli aktywnie, ale uwielbiamy mieć nocleg w ciszy, w otoczeniu natury i najchętniej bez innych ludzi obok.
Dziś spędziliśmy popołudnie w Jeleniej Górze. Bardzo lubię to miasto. Było mało ludzi i jak zwykle klimatycznie. Tradycyjnie poszliśmy na najlepsze z najlepszych placki ziemniaczane
Moje studencke miasto, to dla gór pojechałam na studia tam.
Mój tata po wojnie wylądował 35 kilometrów od Jeleniej, w Lwówku Śląskim. Tam poznał mamę.
Jak mieliśmy czekanie na pociąg w Jeleniej zawsze chodziliśmy po mieście. I zawsze zachwycał mnie widok gór w słoneczny dzień. A potem trzy tunele po drodze do Lwówka.
No i męża mam z Jeleniej.
Lubię wracać, choćby na chwilę.
Wyglądają apetycznie te placki! Nie znam dobrze tamtych terenów, więc trzeba będzie nadrobić braki :)
Koniecznie, koniecznie... Nas zachwyciły te rejony na tyle, że postanowiliśmy wrócić a robimy to bardzo rzadko.
No i dzisiaj pożegnanie. 4 tygodnie minęły w oka mgnieniu.
Bagaże się nie domykają, zakupy za duże porobione.
Miały być jeszcze donuty, ale już nie wejdą do walizki.
Myślę, że będą miło wspominać.
4 tygodnie? Tak szybko minęło? Rzeczywiście ten czas leci jakby go kto gonił.
Pewnie łezka w oku się zakręciła,że trzeba się żegnać,ważne,że tylko na jakiś czas i znów będziecie razem
Zorganizowaliście tyle atrakcji, że z pewnością będzie co wspominać. No ale, że 4 tygodnie minęły, to nigdy bym nie powiedziała. Jak dla mnie 2,5 tygodnia.
Witam czwartkowo
Dziś dzień na luzie. Wreszcie trochę słońca . Za chmurkami , ale jest 25 stopni więc wyciągnęłam leżak i korzystam z chwili.
Pozdrawiam
Smakosiu, taki spokój bije z tego zdjęcia - cudnie! Lubię takie leniwe i piękne poranki :)
Wszystkiego najlepszego w Dniu Urodzin! Zdrowia i spełnienia marzeń!
Przyjmij życzenia Smakosiu kochana
W dniu Twych Urodzin, z samego rana
Oooo, dziewczyny o mnie pamiętają! Jak miło!
Nie dziękuję żeby nie zapeszyć, ale biorę sobie do serca i przesyłam ucałowania.
Skoczymy po zakupy, to potem coś przygotuję na poczęstunek
Ps. Poranny, polny bukiet od Połówka
Polne bukiety są najpiękniejsze!
Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!.
Spędź je najlepiej jak to możliwe.
No i polecieli wczoraj, dzisiaj - teraz już w Amsterdamie albo w drodze do Wrocławia. Mają być o 13.30 polskiego czasu na miejscu.
Ile przygód z pakowaniem było, nie mogli się zabrać.
Wyjechaliśmy godzinę później, nie zobaczyli się z naszą córką. Myśmy spotkali się z nią już po odstawieniu gości na lotnisko.
Teraz tylko ogarnąć pranie i chałupę w weekend.
Przed wizytą córki za tydzień, chce nas odwiedzić.
No i sobota.
Urodziny kota.
My mamy sprzątanie, pranie i zakupy. Czas zleci niepostrzeżenie.
A za niecały miesiąc moja czteromiesięczna wyprowadzka.
Coś zobaczymy w tym czasie, tam nas jeszcze nie było.
U nas ekstremalny gorąc przez weekend, po 37 stopni. I nadchodzący tydzień po 36.
Trzeba przetrwać i tyle, dużo pić.
Witam sobotnio


Wczorajsze świętowanie upłynęło bardzo przyjemnie i lepiej nie mogłam sobie wymarzyć
Wieczorem, zupełnym przypadkiem odkryłam, że targ, na który planowaliśmy pojechać jest w sobotę a nie w niedzielę. Ale bym się zdziwiła jak bym się zorientowała po fakcie. W związku z tym rano mieliśmy szybką pobudkę, bo tam jest jakieś 30 minut drogi od nas a warto być na otwarcie. Wróciliśmy z doskonałym, owczym serem, swojskim salcesonem , kiełbasą na ognisko i żytnim chlebem na zakwasie. Mamy też jagodzianki i trochę owoców (czarną porzeczkę i wiśnie). Teraz już do końca pobytu nie będziemy musieli robić zakupów.
Aaaaa! zapomniała bym - rano widziałam przez okno jak obok nas spokojnie przechadzał się młody jelonek.
Teraz odpoczynek na leżakach, na tarasie. Słońce głęboko za chmurami, ale jest w miarę ciepło więc korzystamy ile wlezie. Widok jest tak piękny, że trzeba nim nasycić oczy ile wlezie
Miłego weekendu
Leżaki to u nas niemożliwe, za gorąco. 37 stopni.
Zazdroszczę targu.
Jelonki i sarny, i jelenie widzieliśmy na wyjeździe.
Jak matka była zaadaptowana do ruchu samochodowego. Czekała przy drodze, a potem w lusterku widzieliśmy jak przeprowadza młode.
Tym razem miśków nie było.
Odpoczywajcie!
Witam poniwdziałkowo
Wystartował ostatni tydzień urlopu. Nawet nie chcę o tym myśleć...
Pogoda w kratkę , ale nam to nie psuje nastroju. Jest co robić. Ech, jak mi tutaj dobrze, pełnia szczęścia ...
Pozdrawiam i życzę dobrego dnia
Niedziela jakoś mi uciekła nie wiadomo kiedy.
Moi pracodawcy już jedną nogą na nowym, nie wrócili po weekendzie, mam wolne dzisiaj.
I dentystę, czyszczenie dzisiaj. Muszę uzgodnić pierwszy most do zrobienia. Czy nie mam przypadkiem potrzeby wymienić plomby, moja najstarsza, srebrna jeszcze. Bo ten ząb pójdzie pod koronę.
Zamiast leniwego wolnego, zadałam sobie robotę. Czy raczej sama się zadała. Poszłam włożyć golarki do szafki w łazience. A że nie chciały wejść, to zaczęłam przekładać. I pudełka tekturowe były rozmoczone, jakby coś wyciekło, zaczęłam szukać co.
Wyciekł prawie cały płyn do kąpieli, zrobiła się dziura na zagięciu butelki, relatywnie nisko. Nie mam pojęcia jak, bo tam nic ostrego nie było. Chyba, że od początku już była jakaś wada i pod ciśnieniem dziura się rozszerzyła.
Także miałam co czyścić. Dobrze, że pudełka i papier toaletowy pochłonęły sporo.
Witam wtorkowo
Było by bardzo miło, co Ty na to?
Za dwa dni koniec miesiąca, ależ ten lipiec prędko zleciał. W związku z tym, czas pomyśleć kto otworzy Kawiarenkę sierpniową. Może Ty Dąbrówko?
Dzień dobry, bardzo chętnie podejmę się wyzwania goplano :)
Tymczasem u mnie pogoda barowa, lipiec z przewagą deszczu.
Kobietki, ponieważ przez lata zupełnie wypadłam z WŻ a tak miło znowu tu być może przypomnijcie mi skąd jesteście, ile macie lat? :)
Ja pochodzę znad morza (Gdynia) i mam 51 lat.
Bardzo się cieszę moja rówieśniczko
Ty z północy a ja z kolei z południa, konkretnie śląskie województwo. Mieszkam na wsi, która nie przypomina już tej z przed lat, gdy pasły się krowy, gdzie każdy miał swoje gospodarstwo na którym uprawiał. Teraz jak ktoś ma ,to tylko trochę warzyw na swoje potrzeby i ewentualnie kury. Za to są przepiękne dzikie łąki pełne kwiatów. Dominują maki i chabry
Mamy rzekę i jezioro. O tej porze roku jest pełno letników, w tym oczywiście wędkarzy. A swoją drogą w Gdyni mam kuzynkę. Nie widziałyśmy się od 1999 roku, a więc bardzo dawno...Swoją drogą czas leci szybko, zdecydowanie za szybko
Szkoda, że wieś zatraca swój klimat ale te łąki muszą być malownicze!
Ja z urodzenia bydgoszczanka, po studiach i po mężu jeleniogórzanka. Najdłuższą część życia spędziłam w Przasnyszu, pognala nas tam praca.
Obecnie amerykanka, z powodu tej samej pracy, która zaprowadziła nas do ostatniej polskiej lokacji. Ciągle Przasnysz bije długością Greenville.
Ale fajnie Dąbrowka, że przejmiesz sierpień, będzie nam miło gościć u Ciebie.
Ja wczoraj byłam u dentysty, jak na moje zęby, były wyjątkowo czyste, znaczy bez brązowych przebarwień.
Pasta działa, kupiłam sobie jakąś wybielająca, taką zaawansowaną, której mała tubka kosztuje tyle co moja na chorobę dziąseł. Na początku myłam za każdym razem, teraz raz dziennie, potem dbam o dziąsła (a myję zęby 3-4 razy dziennie plus irygacja).
Pierwszy most chyba przejdzie na przyszły rok, bo to trzeba być na miejscu.
Upałów ciąg dalszy, człek się rozpływa bardzo.
Na stan zapalny dziąseł znam bardzo dobry sposób. Codziennie rano na czczo ssać łyżkę oleju słonecznikowego przez około 20 minut. Po tygodniu,a właściwie już po paru dniach problem zniknie. Kiedyś nasza miejscowa zielarka mi doradziła. Nazajutrz zaraz przetestowałam,a po tygodniu dziąsła jak nowe. A miałam opuchnięte,przy każdym myciu zębów krwawiły. Teraz jak tylko widzę,że coś się dzieje od razu po olej słonecznikowy. Szczerze polecam.
Ja mam paradontoze. A oleju luzem to szybciej by wyszedł jak wszedł. Nie cierpię tłustej tekstury.
Stan dziąseł mi się poprawił bardzo, odkąd wyprostowałam zęby. Szyjki się schowały, nie są narażone na działanie bakterii.
Goplano, ten sposób z ssaniem oleju jest też świetny ogólnie na stany zapalne np. chore zatoki. Kiedyś ssałam codziennie przez dwa miesiące ale olej kokosowy.
Witam wtorkowo
Może ja wcale nie wzięłam urlopu w lipcu...? 
Z przerażeniem patrzę , jak mój urlop umyka. Próbuję z całych sił korzystać ze wszystkiego, co mnie otacza. Już nawet nie marudzę , że brakuje słońca. Wyciągnęłam kurtkę i udaję, że tak miało być
Wczoraj pojechaliśmy do Bolkowa. Ale super mieścina - cisza, mało ludzi, wszystko zadbane, stare domki, kamienica z podcieniami i ogólna życzliwość. Mieliśmy wrażenie, że jesteśmy jedynymi turystami. Połówek zgłodniał i poszliśmy do baru na kartacze. Jadł ze smakiem. Ja nie byłam głodna więc odpuściłam. Potem pomaszerowaliśmy zwiedzać zamek. Akurat tego dnia trafiło nam się darmowe wejście. Ku naszemu zaskoczeniu prawie nikogo nie było. Może aura wystraszyła turystów ...? Miejsce naprawdę bardzo ciekawie warte odwiedzenia. Widoki z góry fantastyczne a ruiny zamku doskonale zachowane, bez przesadnych odnowień.
Dąbrówko, ale fajnie, że zechcesz przejąć ode mnie klucze do Kawiarenki. Będzie ciągłość zachowana i wszyscy będą mieli swój mały wkład w kolejny miesiąc .
Pytałaś skąd jesteśmy - mój rejon, to Zachodniopomorskie. Tutaj się urodziłam i żyję od 57 lat.
Dziś rano nie chciało nam się jeść i wymyśliliśmy sobie, że pójdziemy najpierw na spacer. Mamy w niedużej odległości kamienny krąg . Ciekawe miejsce jeśli ktoś się interesuje energią kryształów i pochodzącą z natury.
Aaaa! Przypomniało mi się! Rano przyszły pod nasze okno dwie młode sarenki. Nakręciliśmy film. Jak zrobię z niego zdjęcie, to wkleję. Póki co jest w komórce Połówka więc musi poczekać. A teraz zostawię kilka zdjęć z Zamku Bolków.
Dobrego dnia
Smakosiu to ja rok młodsza, 56 na karku.
Wcale nie jest mi źle z tym.
Czyli same 50tki+ się tu zebrały póki co ;)
Mam też rodzinę w zachodniopomorskim, w sierpniu jak się uda planuję ich odwiedzić.
Zamek Bolków piękny! Kiedyś muszę się wybrać, bo urlop staram się dzielić na zwiedzanie Polski oraz poza jej granicami.
My też lubimy tak dzielić urlop, ale nie zawsze jest to możliwe. Tak, czy siak fajnie jest marzyć i planować
Ja tam nie czuję lat i zawsze tak miałam. Dobrze mi że sobą i póki zdrowie dopisuje, to cieszę się z każdego roku
Mam sarenki dla Was
Ja też zupełnie nie czuję się na moje lata, choć już pewne akcenty chorobowe mam za sobą.
Uwielbiam przyrodę i obcowanie z nią, więc taka sarenka za oknem to coś wspaniałego!
Jakie śliczne i fotogeniczne. Widzę, że wspaniale spędzasz czas. Łono natury, herbatka o poranku na tarasie a w zasięgu oka piękne widoki. Spokój i cisza. To jest właśnie to. Od czasu do czasu nas także nawiedzają takie sarenki i koziołki ,nie mówiąc o lisie, który zagryzł w zeszłym roku naszego kota
I nie tylko nam. Sąsiad skarżył się, że mu 3 kury zadusił, a jego kot zdążył się wyswobodzić w ostatniej chwili 

Tymczasem zapraszam na herbatkę z miętą
Samopoczucie mam różne. Nadciśnienie mnie męczy odkąd skończyłam 27 lat,dołączyły problemy z kolanem. Pod koniec sierpnia wznawiam rehabilitację, tym razem na NFZ. Upały są dla mnie prawdziwą mordęgą a to raczej przywilej starszych osób,więc czasem czuję się na więcej niż mam niestety... Pociesza mnie jednak to ,że ponoć nie wyglądam na swoje lata. To pewnie po tacie. On ma 78 lat a wygląda jakby miał góra 62 .Dopiero niedawno zaczął lekko siwieć. Mam nadzieję długo zachować taką ''młodość'' jak on
Pozdrawiam Wszystkich życząc miłej środy. A propo ,co tam dziś pichcicie?
Ja jeszcze nie wiem,właśnie się zastanawiam