Czego sierpień nie dowarzy, tego wrzesień nie doparzy.
Gdy dni sierpnia spieka wszędzie, wtedy długa zima będzie.
Zapraszam do ''słonecznikowej'' kawiarenki. Wchodźcie ,goście się ,rozmawiajcie, zajadajcie soczyste gruszki, śliwki, dorodne jabłuszka. Dary sierpniowe czekają na Was w kawiarence
Wszystkie Lwy, lwice i male zwierzatka do szeregu. Ten Twoj wywod ni z gruszki ni z pietruszki.chociaz na miejscu,ale przeciez mamy sierpien Pieknie to ujelas,,ale kto Ty teraz jestes? moze Gospodyni ?Zniwa piekna rzec mamy sierpien,Moj ukochany,Grzyby w pieknie oslonionej polanie i zbierac co nam natura przynioslaNie byla to zgryzliosc z nojej strony, ale moje odczucie.Jestem miastowa i to sa moje priorytety,Czekam na Smakosie, a a pozniej na wysmienity goplanowski.rosol
Raczej zastępczyni Basiu. Smakosi nie ma ,nikt się nie zgłosił do otwarcia kawiarenki ,więc ja wzięłam to na siebie i tyle. Też czekam na Smakosię i Nadię. Mam nadzieję, że uda Jej się w końcu zalogować.
Hej, heeej Na śliwki to ja 1sza, byle nie takie robaczywki ;(( U nas zamiast słonecznych i ciepłych dni, jesienna szaruga i chłodno. Trudno, nie mamy wpływu na pogodę, to nie narzekam bo sobie odpocznę od gonitwy codziennej. Ogórki rosną przy takim podlewaniu , nawet rodzince podrzuciłam na małosolne czy mizerię. Tylko koper niech kupią, bo u mnie ledwo 1na łodyżka cieniutka gdzieś jeszcze została. A to nie Ekkore miała sierpniową Kawiarenkę prowadzić? I tak Goplano chyba na stałe berło przejmiesz by nie było zamieszania, kolejki której i tak nikt nie pilnuje. Takie pospolite ruszenie - jak to zwykle w PL Pozdrawiam mimo deszczu
Chciałam wrzesień, ale gotowa byłam przejąć sierpień. Pisałam, że wygląda na to, że otworzę kawiarenkę jeszcze w moim lipcu, żebyście miały na rano, nim ja wstanę.
Witaj Ekkore ,przepraszam ,najwyraźniej nie doczytałam Byłabyś lepszą gospodynią niż ja. Uwielbiam Twoje sprawozdania z podróży i super zdjęcia. Przedstawiasz to tak, jakby się tam było. ja niestety ciągle dom i póki co nie zapowiada się żaden wyjazd.
Tym razem to ja nie spałam całą noc. Było mi na przemian raz zimno, raz gorąco, po prostu istne wariactwo. Dopiero jak otworzyłam okno udało mi się zasnąć, ale to było o 5 nad ranem. Wstałam o 7-mej, zrobiłam śniadanie i znowu się położyłam. A teraz jestem jak neptyk. Muszę wypć kawę ,żeby dojść do siebie. Tymczasem życzę Wszystkim dobrego dnia
O tak ogórki rosną jak szalone. Dostałam od bracika 2 wiadra ogórasów. Pyszne ,wręcz słodziutkie. Wyszło mi 48 słoików litrowych kiszonych i 3 litrowy małosolnych ,jak zawsze z przepisu naszej Almanki
Co do śliwek, jak robaczywki to znaczy ,że bez nawozu, robal wie co zdrowe
Witam. I to jest odpowiedzialność, to odpowiedzialna Kierowniczka naszej kawiarenki. Goplano pisałam już kiedyś - gdybym miała swój bank zostałabyś jego dyrektorką, jesteś tak rzetelną osobą, jaką ja kojarzy zawsze z "bankowcami"... dodam, że z bankowcami z moich czasów, bo teraz to już jest różnie... chyba... nie wiem... No to dość wazeliny na otwarcie, a teraz stawiam kawę, a do kawy coś podrzućcie. Ostatecznie mam jeszcze kawałek serownika, mogę poczęstować. Trzymajcie się zdrowo.
Basiu, ja jednak preferuję kolor czerwony, w różnych odcieniach, od krwistej czerwieni po wiśnię nawet, ale od czasu do czasu robię jasne. Ja pazurki robię sobie sama, od zawsze, stąd mogę i kolor zmieniać często.
Basiu, a coś się zmieniło w Twej urodzie? nadal jesteś piękna i młoda też, bo tu już zależy z jakiej perspektywy się patrzy. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Czarne pazurki to tylko u nóg kiedyś malowałam, natomiast u rąk nigdy nie malowałam ani na czarno, ani na jakieś ekstrawaganckie kolory np. niebieskie czy żółte. Jestem w tym względzie tradycjonalistką.
Mówisz, że czerwone niemodne? o, popatrz, a kilka dni temu czytałam, że panie po 50 powinny malować na czerwono lub jasne pastele, następnie inne wynalazki już nie, bo... postarzają ręce /hihihi/. Nie kroczę z modą i będę mieć też czerwone, trudno, będę niemodna.
Dzisiaj też rocznica wybuchu powstania warszawskiego. Za rok okrągła będzie. Dyskusje potrzebne - niepotrzebne się toczą. Dla ludzi wtedy to była konieczność, inaczej by nie ruszyli z gołymi rękoma na czołgi (to tak uogólniając), może mogło potoczyć się inaczej, a może nie. To moje prywatne zdanie tylko.
Jeszcze dwa dni pracy i potem wolne. Cieszę się na rzeczy, które mogę zrobić wtedy. Albo nie zrobić. Ale czas będzie mój.
Dzisiaj na śniadanie odgrzewane placuszki, dziś z borówka i nektarynką, jeszcze pewnie na raz mi zostanie.
Tak jest, za rok już 80 lat minie. W godzinie "W'' będą wyć syreny ,przynajmniej u nas co roku tak jest.
Poza tym sierpień miesiącem trzeźwości. Jak to jest u Was? Może to się wydawać dziwne ale ja tak mam ,że ani kropli wtedy nie wypijam, choć właściwie ze mnie taki ''pijak'' ,że hej. Raz na ruski rok wino i to w gościach, albo jako grzaniec zimą na przeziębienie
Sierpień bezpromilowy?? nie wiedziałam. U nas tylko w poście są zakazy i nakazy, dla wytrwałych. Nie wiem czy wytrwam cały miesiąc, ale wczoraj, jak zawsze w tygodniu, tylko kawę popijałam.
Tak, też o powstańcach myślałam i tych co wykorzystują ich walkę, poświęcenie do swoich, politycznych celów - nie wypada, tak myślę. A czy Powstanie powinno wybuchnąć, czy nie to nie nam oceniać, bo kim my jesteśmy, co zrobilibyśmy wtedy?? Kto wie? Wielki szacunek, wdzięczność dla Wszystkich walczących za naszą wolność.
Witam sierpniowo i przepraszam, że wchodzę z takim poślizgiem. Zawaliłam otwarcie Kawiarenki ale na szczęście na Was zawsze można liczyć. Przepraszam, że "zniknęłam" i poruszyłam niepokojacą nutę... Jestem w domu od wczoraj, ale po powrocie nie miałam chwili dla siebie. Czekały "bojowe zadania" i to na już. Na dodatek jak wyszłam rano, to wróciłam bardzo późno. Rano do pracy a tam kolejne niespodzianki i to jedna za drugą. Niezły start A w Kawiarence jak zwykle spokojnie, ciepło, kolorowo, przytulnie i słodko. Piękne otwarcie sierpnia. Jak dobrze jest usiąść i odetchnąć. Za oknem jakoś ciemno i ponuro. Deszcz od wczoraj nie odpuszcza. Myślicie, że jest jeszcze szansa na prawdziwe lato? W Dusseldorfie też pogoda nie dopisała. Zabrałam ze sobą sukienki z nadzieją, że wreszcie w nie wskoczę i nic z tego nie wyszło. Prawie cały rok chodzę w jeansach i lubię tę letnią odmianę ale tym razem słabo to wygląda. Zrobiłam parę zdjęć współczesnej architektury w Dusseldorfie i w Berlinie
Smakosiu , no co Ty,nie masz za co przepraszać, najważniejsze ,że już jesteś cała i zdrowa Zdjęcia jak zwykle piękne, widać ,że czas urlopowy wykorzystany na maxa. A pogoda jeszcze będzie, w końcu to sierpień Pewnie nas zaskoczy nieraz upałami, choć już powoli przygotowuje do jesieni
Jednym słowem witaj z powrotem i zachodź do naszej kawiarenki jak najczęściej
Środek nocy a ja nie mogę zasnąć. W sumie nie dziwne jak mnie zmogło tuż po 20-tej Mężowski mówi, że kury chodzą później spać A skoro kawiarenka czynna całą dobę, to czemu nie wstąpić. Jak macie problem ze snem ,to też możecie wpaść, a czemu nie, zawsze raźniej
Ja tez juz od 4-tej buszuje.M machnal juz reka, jak On musi spac to na zdrowie.Zreszta On ciagle spi.W ciagu dnia nie posypiam i nie jestem zmeczona.Gdzie te czasy, gdy czlowiek nastawial budzik z filizanka na talerzyku i lyzeczka aby glosniej dryndalo?To chyba jednak starosc?
Dobra środa :) bo bliżej soboty i wolniejszych poranków. Dzisiaj zerwało mnie moje ukochane kocię w środku nocy a potem jak zasnęłam jak kamień. Nadal mam łeb ciężki, chociaż kawa już wypita. Kolejna pilnie potrzebna Już pogodnie, ale nadal mokro to poczekam ze zbieractwem grządkowym. Mam lenia więc może znowu zebrane ogórki komuś podaruję i będę miała znowu wolne. Fajnie, że znowu tu gwarno. Udanego dnia, wolnego lub nie, byle w fajnym nastroju
Witam. W nocy coś popadało, bo mokro. Teraz już słońce wychodzi. Lenia mam też ogromnego, wczoraj pół dnia przed laptopem, dziś też nie mam weny twórczej. Noce też mam "niespane" w większości, choć dziś nawet nieźle było. Mówicie, że to wiek? 20 lat temu też już miałam z tym problem, natomiast moja przyjaciółka o dychę starsza i ponoć śpi jak suseł. Sama już nie wiem. A poza tym wszystko po staremu. Zatem trzymajcie się zdrowo.
Żona mojego Taty ma 70 i też śpi jak suseł. Nawet burza z piorunami nie jest w stanie jej obudzić, przynajmniej tak twierdzi. Tylko pozazdrościć. ja niestety nie mam takiego komfortu ,chcąc nie chcąc włącza mi się tryb czuwania i koniec. Mało kiedy ,abym przespała całą noc. Takie życie.
Co do spania. Ja chodzę spać z kurami i wstaję wcześnie. I śpię długo, bez budzenia. W roboczy dzień zazwyczaj to jest do łóżka o 20, pobudka o 4, czyli jakieś 7 godzin snu, godzina jest na ogarnięcie siebie przed i polezakowanie kilkanaście minut. Wstaję średnio wyspana, bez kawy ani rusz. W weekendy często te 7 godzin jest wystarczające, wstaję rzeska jak skowronek. Ale też potrafię pospac dłużej, co jednak jest bardzo rzadko. Organizm ma rutynę. Pewnie czasy 10 godzin snu już minęły, te 7 jest wystarczające w zupełności, tylko w tygodniu to przymus.
Ostatni dzień w pracy, jutro już wolne. I fryzjer, obetne ten mój gęsty dywan. Choć wygląda fajnie, podoba mi się fryzura, to jest mi za gorąco.
Deszcz by się przydał, ale nie ma. W weekend nawet podlałam moje krzaki, bo mi się żal zrobiło. Jutro pewnie też, bo niby ma być deszczowy weekend, ale wszystko się przesuwa.
Ekkore i Smakosia juz pracuja a Wyyyyyyyyyyyyyyyyy wylegujecie sie w cieplutkich lozeczkach.Moja pora nadchodzi na zabiegi ,ale jest zacznie lepiej Nogi chudziutkie bez zadnych zmian,jeszcze tylko chodzenie by sie przydalo.
Witam czwartkowo Powiem Wam szczerze, że nie mam nastroju do pisania. Teściowa choruje i cała uwaga jest skierowana w tę stronę. Więc wybaczcie mi brak aktywności. Połówek przyjechał razem ze mną ale niewiele się widzimy, bo stara się pomagać przy mamie (odciążając siostrę) póki ma trochę urlopu. Dzionki szybko umykają. Za oknem pogoda słaba. Wczoraj mocno padało. Zrobiłam herbatę z cytryną i z miętą. Ktoś ma ochotę? Miłego dnia
Smakosiu ,wbrew temu jak wygląda sytuacja ,nie wyobrażam sobie braku Twojej aktywności. Odzywaj się ,choćby jednym zdaniem. W końcu stanowimy tu także pewną grupę wsparcia, przynajmniej ja to tak odbieram. Zachodź kochana i się dziel z nami, o ile też czas pozwoli, bo wiadomo, że z tym też rożnie.
Póki co ,herbatkę chętnie się z Tobą napiję i pozdrawiam Cię serdecznie
Może jestem dziwna, ale uwielbiam taką pogodę. Może nie zawsze ,ale latem jak najbardziej Byłam dziś u kardiologa. Wyniki z holtera może nie wyszły złe, ale dobre też nie bardzo. Doktor dopisał mi jeszcze jeden lek typu beta bloker a następna wizyta na luty. W dodatku pojawił się problem w rejestracji. Okazało się,że ''świecę na czerwono'', czyli pojawił się jakiś problem z ubezpieczeniem/ Mam nadzieję, że to jakiś błąd systemu. Zresztą kardiolog powiedział,że często się to zdarza i to emerytom, którzy są uzbezpieczeni normalnie przy emeryturze. Także trochę się zestresowałam i EKG mi wyszło nieco ''nerwowe''.
Za kwadrans 12-sta ,powoli zabieram się za obiad. Wczoraj było leczo ,a dziś będą mielone, ziemniaki i sałata ze śmietaną jogurtową. Do tego kompot śliwkowy i to by było na tyle. A co tam u Was?
Witam ledwo żywa. Nie wiem co się dziś mi stało, nie spałam całą noc. Wyłączyłam telewizor o 23-ciej, jak zwykle po "szkle kontaktowym", bo to program obowiązkowy od ...zawsze i wierzycie, że nie usnęłam do rana? Był już dzień, 5-ta na zegarku... wtedy chyba się zdrzemnęłam i obudziłam po 7-mej. Musiałam zjeść coś i pozażywać leki, potem usiłowałam jeszcze usnąć, ale gdzie tam. Oczy mnie pieką i czuję się jak po całonocnej zabawie /kiedy to było.../.
Smakosiu, współczuję Wam problemów z chorą matką/teściową. Znam to, przeszłam i przeżyłam na własnej skórze. Ale warto, to dobro kiedyś wróci. Ja kiedyś tak opiekowałam się moją Mamą, spędziłam przy Niej cały miesiąc urlopu, a kiedy ten się skończył, wzięłam bezpłatny. I wtedy... w ostatnie dni mojego urlopu płatnego Mama zmarła, jakby celowo, jakby nie chciała żebym korzystała z bezpłatnego, a byłam wtedy na początku mojej "kariery zawodowej", bo dopiero drugi rok pracowałam. I kiedy ja byłam po operacji sercowej i wymagałam opieki, moja córka zajęła się mną, też rezygnując z pracy. Dobro wróciło. Ależ się rozpisałam i rozryczałam...
Goplano, ja cały czas też jadę na tabletkach na nadciśnienie i beta blokerach. No ale ja to się nie mam co porównywać, moje serce i Twoje młode... da radę wszystkiemu. Będzie dobrze.
U mnie nie pada, ale chmury już są i wiszą nad moją głową. Trzymajcie się zdrowo, idę podrzemać może.
Basiu, marcumar? przeciwzakrzepowe? to zdaje się stary lek, są już nowsze...ja miałam po operacji migotanie przedsionków, teraz też czasem się zdarza i zażywam eliguis, choć też robią się przy nim siniaki... ale u mnie jeszcze inne rzeczy powodują też siniaki, tak że nie wiadomo które bardziej. No to trzymajmy się kupy, w kupie zawsze raźniej, nawet z chorobami.
Tak Alman, Eliquis 5 mg, to jest lek najnowszej generacji.Musze uwazac by cie nie skaleczyc, bo moze byc kiepsko.Do tego mam specjalny dowod, ktory musze miec przy sobie.Trzeba jednak z tym sobie jakos radzic.Moj (maz19 lat temu)tez bral to swinstwo i wtedy byl o makumar
Mam wolne, ciutke odpocznę od koncentracji. Mały idzie do przodu jak przecinak. Znaczy wstaje wszędzie, nie opanował jeszcze techniki siadania. Zaczyna się puszczać, na sekundy. Ale zawsze, łapanie rownowagi szybko mu przyjdzie. Do tego wychodzą dwa górne zęby, jeden wczoraj przebił skórę, drugi prawie. Boli go, to marudny i gorzej śpi.
Na 8.30 idę do fryzjera, cieszę się. Potem spokojny dzień w domu, mąż jedzie do pracy dzisiaj. Jakieś pranie, sprzątanie ogarnę. Jutro zakupy, większość do odbioru, nie chce mi się latać po sklepie, tylko wejdę po to co nie chcę zamawiać, bo będzie nie takie. W sobotę do kina - na Oppenheimera. Cztery dni przelecą szybciej niż z bicza strzelił.
Smakosiu trzymam kciuki za teściową.
Goplana niech leki opanują Twoje serducho, niech poczuje się lepiej.
Mój mąż w tym roku dostał kolejne tabletki na ciśnienie, już trzecie do kompletu. Ale wreszcie przestała go boleć głowa tak mocno i często. On ma trzy tabletki, a ja jedną z jego zestawu w minimalnej dawce. Bo nawet nie ciśnienie jest wielkim problemem, tylko palpitacje. Bez leku zaraz serca zaczyna mi skakać.
No juz 7:oo dwie ,gogdzinki przewracani sie koszmar.Musze usiasc a to nie jet takie proste.Witam wszystkie dziewczyny,a szczegolnie alman, moja towarzyaszke w braniu lekow.Misia nie budze, niedh sobie jeszcze polula.
Dopisano 2023-8-4 7:53:36:
No juz 7:oo dwie ,godzinki przewracani sie koszmar.Musze usiasc a to nie jet takie proste.Witam wszystkie dziewczyny,a szczegolnie alman, towarzyszke w braniu lekow.Misia nie budze, niech sobie jeszcze polula 15° pada.Co to za zwariowane lato i te upaly?Gdie?
Basiu, lepiej niestety nie będzie - to galopujący Alzheimer. Teraz załatwiamy łózko rehabilitacyjne, bo już nie ma szans na chodzenie a jeszcze półtora miesiąca temu udawało się przejść z naszą pomocą z jednego do drugiego miejsca . Kontakt się urywa...
Tez mam takie lozko, gora ,dol, exsra kibelek(nie wdrapie sie na niego bo kurdupel jestem.Mam jenak Krzysia no i jezdzacy stolik ale z Alzheimerem nie ma to nic wspolnego No to macie prawdziwy problem. Stala opieka Mam jenak Krzysia wskazana,bo jak inaczej?Trzymam kciuki.
Wiem,ze to ostatescznosc, ale mysleliscie juz o Hospicjum Sorry za takie glupie pytanie.Jak moj maz umarlBylam tutaj sama z dziecmi i co?, musialam pracowc.Naturalnie nie oddalam je do Hospicjum, ale wyrzuty sumienia mam do dzisiaj.Bo tak chciala umrzec w domu.
Połówek i Jego siostra podchodzą do tego realistycznie. Póki co dają radę, bo szwagier pracuje w domu więc zawsze ktoś jest. Boję się jednak, że może dojść do tego, że mamę trzeba będzie karmić dojelitowo. Oczywiście hospicjum to ostateczność, ale kiedy nie ma innego wyjścia... Bardzo trudne to wszystko. Ps. Mogę sobie tylko wyobrazić jak było Ci ciężko i jak wiele zdrowia kosztowało Cię zmaganie się z codziennością i wszelkimi decyzjami. Byłaś bardzo dzielna.
Witam :) I już piątek, fajnie i pogodnie. Więcej słonka, może pomidory wreszcie zaczną dojrzewać. Dzisiaj szparagówkę oskubię, nasza ulubiona to gotowana, odcedzona i podgrzana z masłem i czosnkiem. Nie mamy jej dużo, zamrażania nie będzie, pojemy sobie w sezonie i koniec. Od wieczora mam ucisk w skroniach, zmiana pogody albo dłuższe, migrenowe bolenie - wrodzone dziadostwo, nie do wyleczenia, można tylko pożreć garść aspiryny i przespać. Poza tym ok, nie gotuję bo wczorajszy karczek został na dziś, dodam fasolkę, może jakiś deser i starczy. Siedzę w domu przy tej pogodzie i odwalam, na skróty, z przewijaniem filmy dramatyczne albo seriale z powtórkami, by zrozumieć sedno zawiłej intrygi Można posiwieć albo i wyłysieć przy tym, ale daję radę i kolejne sezony zaliczam. Jak dobrze, że znowu tu gwarno, rodzinnie i sensownie, mądrze. To ja już spadam, bo u mnie od rana z głową nie najlepiej Pozdrawiam
Witam. Wczoraj przez przypadek zrobiłam obiad na kilka dni. Zakupione ziemniaki zaczęły się psuć, więc M całe opakowanie przebrał, oczyścił i ... ugotował... garnek ziemniaków... i co z nimi /a planowałam naleśniki/. Zatem nastąpiła zmiana planów z konieczności i na wczoraj zrobiłam kopytka, a z reszty pierogi ruskie, z dodatkiem twarogu smakowego z pomidorami /taki nabyty w lidlu... lubelski/. No i fajnie nawet wyszło, mam obiad jeszcze na dziś i jutro, tylko jutro zupę dorobię. Nawet dobrze tak przez przypadek coś upichcić, choć wczoraj... szalałam ze złości, że tyle roboty mi nadał. Dziś wyspałam się chyba za cały miesiąc. Po nieprzespanej poprzedniej nocy poszłam spać gdzieś koło 24-tej i spałam do ... 7.40... dacie wiarę? chyba raz wstawałam, nie pamiętam... Pogoda dziś u mnie lekko pochmurna, ale zapowiadają potem deszcz. I chyba będzie, bo jakaś senna jestem. A poza tym wszystko powoli się toczy, może być. Trzymajcie się zdrowo.
Moja corcia przywiezi nam jutro galeczki w koperkowym sosie/bardzo lubie), kapustke juz mam.Wreszczie bedzie normalny obiad.W polskim sklepie kupila kartacze,pewnie, ze nie domowe,ale smaczne sa. Krzysiu ugotuje z cebulka i boczkiem,bedzie pycha i nastepny polski obiadek Zastanawiam sie jak tu gotowac, bez poruszania sie.Juz mi sie to po nocach sni.A mam tyle pomyslow i energii ale do kuchni nie zejde, mimo windy.Pieknego weekendu
Piątek, piąteczek, piąteluniek Szybko a nawet bardzo szybko zleciał mi ten tydzień. Rano szłam pod parasolem. Teraz gęste chmury i w zapowiedziach kolejny deszcz. Może jutro będzie ładniej. Po pracy niewielkie zakupy. Teraz gorąca herbata i odliczam godziny do końca pracy. Miłego weekendu
Ja nie wiem co to nieprzespana noc. Wczoraj poszłam lulu po 21 kilka minut (już do realnego spania). Mnie potrzeba kilku minut, żeby wpaść w ręce Morfeusza. I spałam do 6, do budzika męża.
Tylko jak wyjeżdżamy bardzo wcześnie rano, chcę iść spać wcześniej, żeby jak dojedziemy nie być zaspana, to wtedy obracam się z boku na bok.
Smakosiu tak mi przykro z powodu Alzheimera, to straszna choroba. Ja boję się dziedziczenia, wzięłabym każdy lek spowalniajacy, gdyby były podejrzenia. Tyle, że nie da się jej stwierdzić wcześniej. Moja babcia była w swoim świecie 10 lat, 7 z tego w całkiem dobrej kondycji, a trzy to już leżące warzywo (przepraszam za określenie, jeżeli kogoś uraziło).
Wczorajszy dzień minął ot tak. Włosy obcięte, ciasto zrobione (WZ nie pozwala Wam pokazać. Mogę wstawić zdjęcie małego z dnia wcześniejszego bez problemu, a ciasta nie. Ten sam aparat.). Bardzo dobre wyszło, będzie na śniadanie zaraz. To był eksperyment. Najpierw arbuz, już miałam go dosyć, mąż jak mu do łapy nie dasz, nie weźmie sam (bo za dużo zachodu, choć pokrojony już zje ze smakiem). Sałatka na obiad nie rozwiązywała problemu, bo by został. No to za pomysłem Basi zrobiłam galaretkę, tyle, że nie do słoika, a na ciasto.
Miał być sernik, ale sera w domu niet, nie chciało mi się jechać specjalnie do sklepu (mam na dzisiaj w zamówieniu do odbioru). No to zrobiłam krem budyniowy. A spód znowu inny niż planowałam- z mąki migdałowej i kokosowej (przepis na placuszki). I jest rewelacyjny, zobaczymy jak się sprawdzi w innym cieście z owocami.
Dzisiaj też intensywnie. Niestety termin odbioru zakupów rozwala mi wszystko. Ale nie mieli porannych godzin już. A sama myśl, że mam latać sama, pakować do kosza, wypakowywać wszystko, kazała wybrać rozwalony dzień. Dzisiaj w planie do upieczenia ziarniaczki- ciastka i pieczywo chrupkie, zostały mi białka z budyniu, to żeby się nie zmarnowało. Muszę też zrobić pesto, bo coś bazylia mi marnieje, będzie na obiad ryba pod pesto.
To świętujemy... Basiu, zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia, a do tego dużo miłości, czułości i spełnienie wszystkiego o czym marzysz. 100 LAT! 100 LAT! niech żyje, żyje nam... Niech Jej gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie....
Witajcie. U mnie rano nawiedziła nas okropna burza, zrobiło się tak ciemno, jak w głęboką noc, no czarno wprost. Pioruny trzaskały, deszcz lał, koniec świata. A teraz znowu z daleka słychać grzmoty, będzie pewnie powtórka z rozrywki. Pogodnego dzionka życzę.
Dziewczyny jak moje dzieci weszly do pokoju i zaczeli od najmnieszego do najwiekszego spiewac ( po polsku) Sto lat to ryczalam jak bobr.Fajne byly te zaimprowizowane urodziny.Dziekuje coreczko.
Basiu, najbardziej spóźnione będą życzenia ode mnie - wybacz. Jednak mimo to bardzo, baaaardzo szczere. Życzę Ci właśnie tego, co najważniejsze - zdrowia i miłości. Niech Cię jedno i drugie oplata każdego dnia od rana do nocy, dodaje sił, energii i wiary, że nawet ciężkie dni są po coś i, że zawsze za rogiem może na nas czekać coś wartościowego i szczęśliwego. Uściski - Emila
I już sobota. Dzień przeleciał szybko jak nie wiem. Dziś idziemy do kina na Oppenheimera, też dzień zejdzie. I zaraz niedziela, a po niej roboczy poniedziałek.
Wczoraj zrobiłam pesto z bazyli, zaczęła chorować coś, to żeby się nie zmarnowało. Zcięłam wszystko, ciekawe czy odbije jeszcze. na obiad była tilapia pieczona pod nim. I zaraz na śniadanie będzie pieczywo chrupkie (wczoraj upiekłam) z ziaren z pesto i pomidorem.
Dlaczego moje sloneczniki nie rosna? i nie kwitna?
Dopisano 2023-8-6 6:20:0:
Dlaczego moje sloneczniki nie rosna? i nie kwitna?jAKO TAKO OGARNELAM MOJ OGRODEK; ALE FACET WYMIENIL TRAWE I MOJE NIEZAPOMINAJKI TEZ UIEKLY TAK JE KOCHALAM:mOZE W PRZYSZYM ROKU WROCA?
Dopisano 2023-8-6 6:37:34:
Moja pora, od 2-ch godzin nie spie i witam Was w nadchodzacym dniu.Uff, wczorajsza improwizacyjna imprezka byla super,ale na razie koniec, musze odpocznac. Smakosiu, dajecie rade?Jak tesciowa?Dalej trzymam kciuki.
Od rana deszcz a nawet ulewa i trochę burzy. Trochę, bo z deka zagrzmiało i na tym koniec.
Jak zawsze o tej porze jemy rosół. Przedobrzyłam z pieprzem, bynajmniej tak mi się wydawało, bo ziarna oddały tyle ile trzeba ,bez potrzeby dopieprzania na talerzu. Na drugie fasolka szparagowa z czosnkiem, wg przepisu Bahusa ,do tego wołowina z rosołu i może po ziemniaku. Na podwieczorek zrobiłam babkę cytrynową. Wyszła bardzo dobra. Poza tym mam zamiar dzisiaj zrobić maraton filmowy. Pogoda akuratna. To na razie tyle. Pozdrawiam życząc smacznego i mimo deszczu pogodnego dnia
Oppenheimer był bardzo fajny, choć inny niż bym myślała, z zapowiedzi przed filmami.
Dzisiaj mam poranną służbę u psa w pracy, podobnie jak wczoraj. Jeszcze się zapytam czy wieczorem mam jechać, czy już wróca.
Dzisiaj na obiad będzie pozole, to i przy okazji jutro tylko podgrzewanie. Dawno już nie gotowałam zup. A nie, bo przecież w zeszłym tygodniu był barszcz z uszkami. Miałam długi okres, że w niedzielę były zupy zazwyczaj, żeby kolejny dzień był z zapewnionym jedzeniem.
I upiekę schab megi65, w niskiej temperaturze. Otworzyłam już ostatnią wędlinę, plan wędzenia jest na labor day, czyli wrzesień. A do tego czasu trzeba coś jeść. Dokładnie to będą dwa schaby i jedna wołowina. Jutro podzielę na porcje, zapakuję próżniowo. Zastanawiam się tylko czy natrzeć czymś po wierzchu, czy zostawić czyste mięso. Mam czas do myślenia.
Pozole? pierwsze slysze, a co to jest( moze nazwa mylaca?Mam ochote na botwinke, na goraco,Ale niestety trzeba to badziewie z knajpy zjesc.Dziekuje za zyczeniaJak patrze sie na Wasze usmiechniete " gebule" to lzej sie na sercu robi.
To meksykańska zupa. Kiedyś bardzo świąteczna, bo wymagała czasu, kukurydzę trzeba było skielkiwac. Teraz otwiera się puszkę. Są trzy rodzaje: Pozole verde - na kurczaku, z tomatillo Pozole rojo - na wieprzowinie i wędzonych, suszonych paprykach Pozole blanco - to nasz rosół, tylko zamiast makaronu jest hominy, czyli ta skielkowana kukurydza (smakuje jak kluseczki, zacierki)
Każda z tych wersji zawiera hominy. Je się je w towarzystwie tostady, smarowej śmietaną. A do talerza nakłada dodatkowo- sałatę, rzodkiewki, awokado, kolendrę, papryki, zazwyczaj ostre. Ja kurczaka kroję w kostkę, jest w zupie. W oryginale, myślę, że to z czasów, gdy kurczak był w całości, a nie składał się z piersi, udek czy skrzydełek, mięso jest podzielone na włókna i też osobno nakłada się do talerza.
To stare zdjęcie, nowego tradycyjnie nie mogę dodać.
Witam poniedziałkowo Sobota minęła nam rodzinnie. Pojechałam do teściowej. Przez moment widziałam delikatny uśmiech... Pogoda była całkiem fajna. W niedzielę zaczęło ostro padać i pewnie tak będzie dziś i jutro a może i w środę...? Próbujemy się jakoś "skrzyknąć" z Połówkiem żeby razem pojechać do moich rodziców. Teraz trochę to utrudnione ale bardzo nam na tym zależy więc damy radę Ekkore wspomniała o zupie. Dawno nie jadłam. Może się dziś zmobilizuję i ugotuję krupnik, bo bardzo lubię. Zrobiłam herbatę z miętą i z cytryną. Częstujcie się. Dobrego dnia
Wędlina wyszła super, tradycyjnie nie mogę dodać zdjęcia. Powinna się szybko zjeść. Pierwotnie planowałam pokroić grube plastry i ogrzać w sosie, na obiad. Ale zbyt szybko by się skończyło. Także tylko przesmaże pieczarki, bo już kupiłam i będą na zaś.
Mam zajęty tydzień, Mała ma obóz, wróciło pływanie, także dnie szybko zlecą. W przyszłym tygodniu mam mieć znowu wolne. Z jednej strony fajnie mieć wolne, z drugiej sposób w jaki to robią zniechęca całkowicie do pracy u nich. Bo nie wyjeżdżają czy krócej pracują, tylko zatrudnili drugą, tańszą opiekunkę, żeby mi nie płacić za ekstra godziny. W lipcu to było mi na rękę, potem była miesięczna przerwa, ale teraz wygląda, że to będzie regularnie. I to ja się mam dopasować do rozkładu tej drugiej, znaczy wolne nie wtedy kiedy potrzebuję, tylko jak ona może. Jej płacą mniej, ale jak przyszłam dzisiaj, to od czwartku (w weekend ich nie było) żadna butelka nie umyta, pranie nie zrobione. Korci, żeby poszukać sobie nowej pracy. Tyle, że Ci bardzo dobrze mi płacą, nawet za czas podstawowy tylko. No i za rok, nie myślę, aby zostali tutaj, jak on skończy specjalizację, więc tyle to mogę wytrzymać. Chyba, że skończy się moja cierpliwość.
Ekkore, absolutnie Ci się nie dziwię, że się zdenerwowałaś i jesteś lekko rozgoryczona. W końcu wkładasz tam kawałek swoich uczuć, bo dzieci itd. i nie jest to wyłącznie kwestia zarobkowa czy zimna kalkulacja.Jednak (jeśli o mnie chodzi) skoro płacą dobrze, to zacisnęłabym zęby i czekała na rozwój sytuacji. Czasami warto "ubrać się w cierpliwość". Ta nowa osoba może w każdym momencie nie sprostać oczekiwaniom (postawiłaś wysoko poprzeczkę) albo jej się coś nie spodoba i zwyczajnie przestanie pracować. Najbardziej irytujące jest to,że to Ty masz się dostosowywać do jej wolnego czasu. Myślę, że ta kwestia jest trochę sporna. Może uda Ci się dyplomatycznie rozwiązać ten temat. Trzymaj się!
Witam wtorkowo Stwierdzam, że nie umiem funkcjonować bez celu i bez planu. Wczoraj zebrałam się w sobie i poszłam na konkretne zakupy. Wymyśliłam krupnik więc pokupowałam co potrzebne do zupy. Trochę mnie zaskoczyło, że pęczek włoszczyzny kosztuje 9 zł Wstawiłam wielki gar i ugotowałam dla pułku wojska Połówek przyjechał to poprzelewał do słoików, zawekował i zabrał do mamy. Trochę się zmiksuje, bo w środku są kawałki indyka i będą pożywne obiady. Potem małe zakupy dla moich rodziców i dzionek zleciał. Wczoraj co rusz padało ale już znacznie mniej. Dziś natomiast jest całkiem przyjemny poranek. Teraz pięknie świeci słońce. Tylko ten wiatr chce urwać głowę. Chyba na weekend szykuje się konkretna poprawa pogody. Dobrego dnia
Wygląda na to, że deszcze niespokojne to już przeszłość, przynajmniej na razie. Od jutra czeka mnie kolejne kiszenie ogórków. Bratowa dzwoniła ,żebym sobie wzięła bo nie mają co z nimi zrobić. Chyba podzielę się z koleżanką, albo nawet jej dam wszystkie, bo niedawno mówiła, że bardzo by chciała takich swojskich.
Dziś o 11 mam wizytę u fryzjera. Ostatnio byłam w kwietniu, więc moje włosy wymagają solidnej pielęgnacji. A potem małe zakupy i do domu. Za tydzień wyjeżdżam z dziećmi nad morze. Córka ma urlop i namówiła mnie, żebyśmy sobie odpoczęli. A że mąż wręcz nie trawi naszego morza głównie ze względu na zimną wodę, ale także przez zmienną pogodę ,powiedział-''jak chcecie, to jedźcie, ja w tym czasie popilnuję domu'' No to jedziemy. Jak pisałam kiedyś ,plaża i wylegiwanie to nie dla mnie, a że wszyscy lubimy spacery ,to stawiamy na długie wycieczki. Najważniejsze to zmienić klimat i oderwać się trochę od codzienności.
Zacisnę zęby, wytrzymam. Bo to praca z ludźmi, zawsze może być gorzej. Poza tym za normalny wymiar czasu mam płacone zawsze czy pracuję, czy nie. Jak mi dadzą za dużo wolnego, to zapłacą podwójnie, mnie i tej drugiej osobie. A wolne mimo wszystko to fajna rzecz.
Goplana, ale Ci fajnie. Nie ważne gdzie, nie ważne jaka pogoda, byle miło spędzić czas. A morze w taki pochmurne dni ma najwięcej dobrego wpływu, wtedy jest najwięcej jodu w powietrzu. Korzystaj ile się da.
Zrobiłam malosolne z tutejszych mini ogóreczków. Są rozmiarem korniszonow, pierwszy raz kupiłam. Drogie, ale choć coś. Ukisily się w jeden dzień, żeby być takie jak lubię- tylko tylko. Ale powtórek chyba nie będzie, mają miękką skórkę już na ten drugi dzień. Dzisiaj sobie wezmę do pracy.
Muszę jeden słoik zupy zagotować ponownie, nie chwycił mi. A szkoda wylac.
Rozmawialiśmy wczoraj o wolnym. Dostałam do wyboru poniedziałek, wtorek, środę (ja potrzebuję czwartek jakby co, mam mammografię). Powiedziałam, że chcę dwa pierwsze, z myślą, że może gdzieś pojedziemy. I po południu problem, bo niania zastępcza może sobie nie poradzić z ogarnianiem dzieci w trakcie aktywności poza domowych. We wtorek jest pływanie. Bo ona tylko z nimi siedzi. I nie jest taka jak jak ja, że sobie poradzi. Czyli ja mam mieć wolne i wszystko co robiłam w 5 dni, zrobić w 3.
Na moje szczęście, wczorajszą rehabilitację mi odwołali, przesunęłam na wtorek akurat. To nie mój problem co zrobią z pływaniem.
Zostawiliśmy wózek na pływalni. Zawsze mam ze sobą, żeby wsadzić Małego, gdy potrzebuję obu rąk do przebrania Małej. On jeszcze nie usiądzie na ławce czy krześle, żeby siedzieć, wszystko go interesuje, spadnie. A przecież na podłodze go nie posadzę. Ja poszłam przebrać Małą, matka zabrała Małego, a wózek został. Dzisiaj pojadę odebrać.
Takie to życie z ludźmi niedostosowanymi do realnego życia. Mają pieniądze (teraz gorzej, bo rachunki za szpital i jego operacje, stąd niania tańsza), nie szanują pracy ludzi pracujących dla nich. Nie jest to świadome, bo są wdzięczni, tyle, że nie wiedzą co to problem finansowy i że komuś pieniądze, które miał zarobić są potrzebne do życia, a nie do posiadania, odwołują coś w ostatniej chwili. Tak stracili rewelacyjną grupę sprzątającą, która miała renomę, powiedziała, że oni tak nie pracują i zrezygnowała. Z moją koleżanką umawiali się na zastępstwo od stycznia. Po czym nie spotkali jej i nawet nie skontaktowali się, żeby odwołać, że jednak jej nie potrzebują. Ona i tak by się nie zgodziła wtedy, za to podejście. Mnie też często dają wolne na ostatnią chwilę, że nigdzie już nie pojadę, bo za drogo (dla nich nie ma znaczenia cena), ja zostaję z psem - bo mi jej szkoda.
I tak jest z wieloma rzeczami. Tacy ludzie nie powinni mieć dzieci i zwierząt .
Witam w piekny 20 °niowy Dzionek Moja aura, ciepelko. Zielono wszedzie i mY badzmy dobrej mysli.Czy Smosiu o takie dyrdy maly Ci chozilo?pISAC; BYLE PISAC?
Pomarudzilam trochę, ale tak to jest jak się ulewa. Wracam do pionu.
Dzisiaj kolejny upalny dzień.
Na Pacyfiku szaleje Dora, potężny huragan, już od tygodnia jako major, wcale nie zamierza osłabnąć. I jeszcze ma tydzień przed sobą, według prognozy. Dobrze, że na otwartym oceanie, że nie wyrządza szkód na lądzie. Na Atlantyku spokój na razie, ale to też może oznaczać aktywny wrzesień. Co ma być to będzie.
Obserwuję sobie zdjęcia ludzi, którzy utknęli samochodami w piasku na plaży, tam gdzie można wykupić pozwolenie. To kosztuje 50 dolarów. Holowanie podobno 500. Mimo wielkich napisów, że tylko 4×4 oraz żeby spuscic powietrze z kol. Ludzie pchają się sedanami czy mini vanami, nie czytają, nie słuchają innych, bucuja. Nota bene, moja córka, ze dwa lata temu, też utknęła, jakieś 50 m od utwardzonej drogi. Młode laski, to wypchali je. Nie powiedziała słowa, że jadą, pamiętała, że jej jeep jeździł po plaży - w Daytona Beach, gdzie plaża jest specjalnie przygotowana do tego, a nie sypki piasek. No i tyle jej przyszło z wydanych 50 dolarów. Zdziwiona, że jeep bez napędu na 4 nie dał rady...
Już 10 sierpnia ,jeszcze 3 tygodnie i koniec miesiąca. Nie wiem jak Wam, ale mnie sierpień zawsze szybko leci. Za 4 dni wyjeżdżam nad morze. Po drodze zatrzymamy się na jedną noc u przyjaciółki. A z rana ruszamy dalej.
Hm ,jakoś tak dziwnie się pisze jak mało wpisów. Gdzie Smosia i Alman ,nie mówiąc o Nadii. Smutno bez Was. Odezwijcie się
Miało nie być o pracy, a jednak. Już nie mam wolnego. Moje zastępstwo od piątku do poniedziałku zapomniało o tym, że miała pracować, dziewczyna zrobiła plany sobie. Na tą chwilę będę sama nianią, ale pewnie znowu przyjdą jakieś pomysły. Ale nic to, pracodawca jaki jest taki jest, ważne, że płaci w terminie.
Dzisiaj nasza kościelna rocznica ślubu, tą obchodzimy, już 32. Cywilna była w lipcu, to tylko data, choć konieczna do pamiętania, bo urzędowa. Planów na dzisiaj nie ma, prezentów też, zamiast rzeczy wolę gdzieś pojechać, wyjazd na koniec miesiąca w planie (teraz myślałam o tym ekstra wolnym, ale mąż ma bardzo dużo w pracy i nie mógł, co jak się okazuje dobrze wyszło).
Moje malosolne prawie zjedzone, wczoraj już były mocno kiszone, jak dla mnie. Za to mąż się cieszy, bo on woli takie.
Coraz nas mniej do rozmawiania. Może wytrwamy do ostatniego żołnierza. Szkoda, że Nadia nie może się zalogować. Pamiętam, że na rejsie tylko Wz nie działało, ze stron na które miałam potrzebę wejść. Ten brak zabezpieczeń, wywala z wielu sieci, jako zagrożenie.
To jestem i życzę kolejnych pięknych rocznic Ekko i szacownemu Małżonkowi Bo to jest najważniejsze w naszym życiu, krótszym czy dłuuugaśnym - kochać i BYć kochanym, reszta to tylko dodatek Wiem, bo sama to przerobiłam Buziaki i przytulasy, podziw, że tyle lat wytrzymaliście RAZEM
Ps. A ja dzisiaj ostatnie, chyba ostatnie, małosolne zalałam i za dzień lub dwa pożremy je z apetytem.
Nie ma nic lepszego na świecie niż apetyt: na życie na miłość /nie mylić z sks'em bo to 2ie różne sprawy/ na jedzenie na zwiedzanie i poznawanie
Piątek, piąteczek, piąteluniek Jak dobrze, że już koniec tygodnia. Jest szansa, że trochę więcej czasu będę mogła spędzić z Połówkiem. W poniedziałek wyjeżdża więc dobrze by było jakoś to zorganizować. Dziś jeszcze chłodno ale od popołudnia ma się ocieplać i jest szansa na przyjemną aurę w weekend. Niektórzy będą mieli długi weekend, bo we wtorek święto. Ja niestety idę do pracy ale będę w niej trochę krócej więc też dobrze
Ekkore, życzę Wam wielu szczęśliwych lat razem w zdrowiu i w miłości. Widać, że dobraliście się doskonale. Pewnie wzajemnie bardzo się wspieracie i jesteście dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Niech tak zostanie
Witam. Nie mam dostępu do laptopa, a na komórce nie potrafię pisać, stąd tylko przez jakiś czas będę obecna czytając Was na milcząco.
Ekkore, wszystkiego co najlepsze z okazji rocznicy, dalej utrzymującej się miłości i wzajemnego szacunku i zrozumienia. Tak trzymajcie i czekajcie na następne gody.
Mąż powiedział wczoraj - to drugie tyle, czyli 64, nie bedziemy tacy starzy jeszcze, tylko 86 lat. Czy ja wiem... Ale co będzie nam dane, to przeżyjemy.
Spędziliśmy miło wieczór- przy serach, wędlinach dojrzewających i winie. W sobotę idziemy na steki.
A dziś będzie tilapia pieczona pod kołderką z kraba i szpinaku. Muszę wykończyć opakowanie, a awokado zjadłam do sałatek. To będzie taki ekskluzywny obiad. O ile nie zapomnę rozmrozić ryby i szpinaku.
Pogoda zapowiada się słoneczna a podobno od poniedziałku wraca upał. To i dobrze ,bo tego dnia wyruszamy w drogę, z tym, że bladym świtem, żeby nie jechać w taki gorąc. A dobrze ,bo co to za przyjemność wczasować się w deszcz ,choć dla mnie to akurat nie przeszkoda. Gorzej z latoroślami. Córka uwielbia jak jest gorąco, bo ona to ogólny zmarźluch
Ostatnio znów robiłam ogórki. Koleżanka ostatecznie nie wzięła ,bo pojechała odwiedzić siostrę w małopolskie i jak się okazało przedłuża pobyt o tydzień.
Co miałam zrobić. Wpakowałam do słoja na małosolne. A resztę podzieliłam na kiszone i konserwowe. I to na razie koniec zapraw. Teraz się skupiam na wyjeździe. A propos raczej nie będę aktywna w tym czasie w kawiarence, więc gospodarujcie same Zresztą świetnie dajecie radę ,jak zawsze, choć czasem jest bardzo cicho, ale jakoś zawsze tak latem. Wyjazdy, prace domowe, ogródkowe, przetworowe. To na razie tyle. Miłego i słonecznego dzionka
Rybę zrobiłam, nie zapomniałam jej rozmrozić. Ale szpinak już tak. Z tym to mały problem akurat, bo do garnka i chwila gotowania.
Wyszło super. Moja kotka, która średnio lubi ryby, wczoraj szału dostawała, tak jej smakowało. Nie, że karmimy koty ludzkim jedzeniem, ale częstujemy takim, które chcą zjeść. Jak będzie nie takie, odejdzie.
Wspaniałych wakacji Goplano. Odpocznijcie, naładuj baterie, nałap jodu dla zdrowia.
My dzisiaj na steki idziemy, także gotowanie z głowy. A jutro w końcu lasagne zrobię, bo już kilka miesięcy przekładam. Pieczarki mam zamrożone, szpinak już rozmrożony. Muszę tylko ricotte dzisiaj kupić.
Dwa dni jedzenia będą.
Może jeszcze coś słodkiego wykombinuję. A może nie. Pewnie nie, bo nie mam kompletnie pomysłu, potem trzeba zjadać, a jeszcze lody mamy w zamrażalniku. Trzeba skończyć, bo jeszcze brzoskwiniowe mi się marzą, póki sezon.
Dziękuję Ekkore. Postaram się odpocząć choć trochę. Najważniejsze ,że udało się i jedziemy. Nie zawsze to jest takie oczywiste. Właśnie jestem w trakcie pakowania. Nie lubię robić nic na ostatnią chwilę.
Tez chetnie bym gdzies pojechala.Wyrwac sie z domu,zmienic otoczenie.Nawet z Ekkore powedrowala bym na koniec swiata, choc nie wiem czy to moja bajka moze by tak Gory Härzu?Zapraszam.
U mnie też. Rano próbowałam wejść i się nie dało. Dziwne ,że teraz ,no ale korzystając z okazji piszę parę słów. U mnie jak co niedzielę oczywiście rosół. Pachnie już od rana. Właśnie byłam narwać nać pietruszki. Wszyscy bardzo lubimy do rosołu ,na kanapki itp. Na drugie będzie kalafior. Na deser kruche z jagodami. Wczoraj upiekłam z przepisu na jaki wpadłam przypadkiem w necie. Po prostu rozpływa się w ustach.
Przesyłam dla Was po kawałku w wersji po gospodarsku
A tymczasem wracam do rosołu ,za chwilę będziemy jeść
Ja wztowe problemy przespałam, teraz wszystko działa. Byliśmy na obiedzie, za który nasza córka zapłaciła, w ramach prezentu na rocznicę. Jaką radochę nam sprawiła. Ale rachunek nie był mały, nie pisnęła słówkiem do końca. Wtedy patrzylibyśmy bardziej na co zamawiamy. Jak jej będzie brakowało, dołożymy do życia.
Oglądamy program w telewizji, tym razem od pierwszego odcinka, na hbo (kiedyś oglądaliśmy w kablówce). Gościu jeździ po amerykańskich restauracjach i pokazuje, gdzie można dobrze zjeść. Z tego co kiedyś oglądaliśmy, byliśmy w dwóch. Restauracje zapchane po brzegi, jedzenie, że aż ślina leci. Wszystko robione od podstaw, bez gotowców. I wypatrzyłam ciasto z mięsa mielonego. Już przejrzałam internety i będę robiła, pewnie za tydzień. Kruchy spód, na to pieczeń z mięsa mielonego, to podpieczone z pół godziny, na górę "beza" z puree ziemniaczanego. Na wierz ciasto kruche. U mnie będzie bez wierzchu z ciasta, a puree będzie z kalafiora, może ciut wzbogacone ziemniakami, zależy jak wodniste mi wyjdzie. Jak będzie dobre, to w kolejce brokuły się ustawia.
Witam poniedziałkowo W autobusach prawie pusto. Ludzie pewnie śpią, bo mają długi weekend. Ja natomiast pomaszerowałam tradycyjnie, bo u mnie dziś roboczy dzień. Na szczęście skończę szybciej. Potem prędko do domu, bo Połówek przed 15-tą już wyjeżdża więc fajnie będzie spędzić razem jeszcze chwilę. Ech, jak fajnie, że jutro jest wolne.
A teraz najistotniejsze - Goplano, odpocznij sobie, naciesz oczy nowymi widokami i chłoń wspaniałą energię. Ściskam na drogę!
Dziś zakupów nie robię, bo lodówka nieustająco pełna. Nie ma komu jeść. Zazwyczaj jesteśmy poza domem a tak w ogóle, to jakoś ostatnio brakuje apetytu. Oczywiście nie mam na myśli lodów. Na nie to zawsze jest chęć Gotowania też nie planuję. Mam spory zapas krupniku - trzeba wyjadać.
U Mamy bez większych zmian. W piątek przywieźli łóżko rehabilitacyjne i wózek. Super, bo to jest inny komfort opieki. Połówek zrobił Mamie krótki spacer wózkiem ale czy była zadowolona, to trudno wywnioskować . Choroba wyraźnie galopuje i ogromnie przykro patrzeć na to wszystko nie mogąc zrobić nic więcej. Ot, takie to wieści.... No ale i tak cieszymy się, że Mama chce jeść. Małe ilości ale pozwala się karmić więc to najważniejsze.
Miałam trudny weekend, z powodu syna. On się nie odzywa, o tym, że żyje świadczą tylko posty na FB, zaglądam codziennie. No i od 4 dni nic. Do męża też nie odpowiedział (z nim rozmawia czasami). Najgorsze myśli, strach. Okazało się, że wyrzucili go z mieszkania, gdzie mieszkał, przeprowadził się na nowo do mojego brata (on ma mieszkanie, w którym nie mieszka, stoi puste, a on wynajmuje. Długa historia złej inwestycji). Ciężki tydzień przede mną, jak to wszystko poogarniac.
Poza tym - rano o 4 było 26 stopni, nieziemska parówka. Ma być 36, pewnoe odczuwalne będzie powyżej 40 przez wilgotność.
Dasz rade,w nie takich sytuacjach wybrnelas na wierzch.O syna sie nie martw.Tez mam takiego ancymonka, wyrosnie i zmadrzeje.Z ta roznica, ze moj ma juz 43 lata.
Ciężko Ci z całą pewnością, bo to Twoje dziecko i ile by nie miał lat, to zawsze będziesz się o niego lękać. Tak sobie myślę, że on jednak całkiem dobrze się odnajduje w trudnej sytuacji, bo znalazł rozwiązanie. Nie znaleziono go na ulicy, nie dzwonił z płaczem a to już coś. Co ważniejsze nic mu się nie stało. Może Basia ma rację - może jest jakaś szansa, że któregoś dnia zmądrzeje...? Różnie w życiu bywa. Trzymaj się.
Piszę jeszcze z mieszkania przyjaciółki a za kilka godzin ruszamy do Grzybowa, bo tam się udajemy. Podróż minęła wzorcowo i tuż na finiszu złapał mnie radar... Tak się pilnowałam, ale te kilka godzin autostradą przyzwyczaiła mnie do szybszej jazdy i zonk.. Żeby tego było mało, wczoraj chyba z tego gorąca córka upadła i rozwaliła kolano. Mówiła że zrobiło jej się ciemno przed oczami. Koniec spaceru, za to dezynfekcja i opatrunek.
Mam nadzieję że to koniec przygód, a przynajmniej takich...
Poza tym bardzo fajnie było się spotkać z przyjaciółką i choć rozmawiamy niemal codziennie ostatni raz widziałyśmy się 2 lata temu.
Witam wtorkowo i świątecznie Piękny poranek. Taki wzorcowy dzionek lata - w nocy i nad ranem padał deszcz a teraz jest ciepło , slonecznie i na termometrze 23 stopnie. Kawa już wypita więc zaraz zrobię herbatę. Smutno mi, bo Połówek już poza domem i właśnie wskoczył na rower w drogę do pracy. Cicho i pusto w domu. Oczywiście przestawię się i jak zwykle szybko wskoczę "w stare kapcie" ale nie lubię tego pierwszego dnia. No dobrze - nie ma co marudzić. Wczoraj wysprzątałam mieszkanie żeby się czymś zająć i teraz mam tak, jakby mieli przyjechać goście Pościele , ręczniki i ścierki poprane, wszystko pozmieniane. Ogródek za balkonem skoszony, wygrabiony, balkon czysty czeka na rozłożenie leżaka. Tak więc dziś już tylko świętowanie A jak tam Wasze plany? Pogoda ładna? Udanego dnia
Mam nadzieję, że to koniec złych przygód Goplano. Reszta to już same przyjemności.
Dzięki dziewczyny za wsparcie. Strachu mnie nie pozbawił, to już będzie zawsze siedziało, dopóki sam siebie nie poukłada. Teraz jednak wiem gdzie jest (bo wcześniej nawet nie wiedziałam gdzie mieszka, nigdy nie powiedział), kontrola ze strony mojego brata żadna, ale jest wśród rodziny.
Efekt oglądania telewizji i podróży po amerykańskich restauracjach dał mi dzisiejsze śniadanie - hawajska sałatkę lomo lomo salmon. Czyli pomidory, cebula, szczypior i Łosoś, powinien być surowy, u mnie wędzony na zimno, bo mam otwarte opakowanie.
Poza tym upał nieziemski. Wczoraj wieczorem było nadal 30 stopni, odczuwalne jako 42, taka wilgotność powietrza. Dziś rano z tego zostało 27, ma być 37, odczuwalne pewnie dużo więcej...
Przy znienawidzonej przez Goplane pogodzie, rozowo moze nie byc.My wygrzewamy sie na slonku.....piekny koniec lata.Co porabia reszta naszej zacnej kawiarenki?
Dzień doberek U nas młyn i upał, ledwo żyjemy. Poza tym, jak zawsze: grządki, porządki, pranie i gotowanie. Dzisiaj chyba zbuntuję się i pognam po coś miastowego do żarcia. Ja już dzisiaj po 2giej kawie, jestem mniej ospała, bardziej żwawa ale i otumaniona - potykam się o własne stopy /kolana całe, ale kostki posiniaczone/. Komary też nam dokuczają, mniej niż kiedyś, można wytrzymać.
Wczoraj odcięli nam internet, często ostatnio tak mamy, może remonty albo burze coś nam psują. Trudno, czasy przejściowe bywają ciężkie - słuchamy muzyki lub odkurzamy domowe dvd i ogladamy po raz n-ty ulubione filmy.
Nic nowego nie gotuję, wcinamy nadal cukinię, ogórki i szparagówkę, wkrótce nawet pomidory. Ogólnie trzymamy się, nie jeździmy zbyt daleko bo nam się już nie chce, podglądam tylko relaksujące rajskie filmiki, nawet nie wiem gdzie były kręcone, ale wspaniale działają na moje zszargane nerwy. Polecam wszystkim nerwusom i leniwcom jak ja - zwiedzanie bezwysiłkowe, odpoczynek prawie za darmo.
Pozdrawiam serdecznie Wszystkich
PS. Coraz trudniejszy dostęp do wżetu - po każdym kliknięciu mam blokady, nie zachęca to do wizyt ;((
Witam czwartkowo Melduję się przy biurku po porannym spacerze. W długim rękawie, bo gdy wychodziłam było zaledwie 15 stopni. Teraz robi się cieplej. Zapowiada się przyjemny dzień. Na jutro umówiłam się do fryzjera, bo już ostro "zarosłam". Mam włączone Radio 357 i sporo mówią o grzybach. Ponoć dużo ich się pokazało. Ja nie jestem grzybiarą więc się nie nakręcam ale w pracy mam takie osoby, które dosłownie żyją tym okresem. A jak to u Was wygląda? Ja chodzę do lasu jedynie na spacer i to rzadko, bo okazji mam niestety mało. Lubię ten klimat - cisza, dobra energia i piękny zapach. Czy u Was w tym roku jest mniej komarów? Jestem zaskoczona, bo ostatnio siedzieliśmy do późna na zewnątrz i żaden krwiopijca nas nie dopadł.
OK, czas zabierać się do pracy więc zostawiam herbatę i zmykam. Dobrego dnia
No,niestety ale ja jestem grzybiara .Od dziecka pamietam. Rodzice nas o swicie budzili i wio na kaszuby.Mysmy to bardzo lubily.Jak teraz pomysle sobie ile pracy moja mama w to wkladala, to mi jej zal.Teraz mam taka walnieta sprzataczke,.....przywozi mi mnostwo grzybow, juz mam pelna zamrazarke Swierze rozdaje do suszenia.
Fizykoterapia prawie zakończona, w 6 tygodni, 4 sesje sprawność palca wróciła w jakiś 70 stopniach. Z całkowitego braku czucia. Z czerwonego, przeszłam na niebieski. Zostało osiągnięcie zielonego, to stan normalny. Za miesiąc idę na kontrolę jeszcze. Poproszę o gorące piaski na pożegnanie, to mi najbardziej pomagało.
Ja nie jestem grzybiara. Nie lubię zbierania. Nie rozumiem fenomenu grzybów, pieczarki mi wystarczą. Znaczy czuję różnicę w smaku oczywiście, ale nie są to żadne fajerwerki. Mogę zjeść, ale nie muszę. Mój tata był zapalonym grzybiarzem, ciągał mnie po bydgoskich lasach. A ja stawałam na każdym wzgórku i krzyczałam grzybki, grzybki pokażcie się. Miałam coś z 6 lat.
Co do komarów, tutejsze żrą strasznie. Teraz przez upał może ich ciut mniej, jak nie muszę, nie wychodzę poza siatkę. W tym roku nie mam podlewania, to rzadziej. Ale zbieranie jeżyn zawsze było oznaczone swędzeniem. Tyle, że ja mam na tyle silną kontrolę, że nie drapię, o ile są pojedyncze. Przy większej ilości najpierw własna ślina, a jak za wolno działa, to wtedy krem. Nie psikam się niczym przed, bo mi zapach przeszkadza, duszę się. Ale używam naklejek, najlepsze polskie mosbito, nawet po kilku latach działają. Teraz są pakowane po dwa, więc bardziej zabezpieczone przed wietrzeniem. Ale to wtedy, gdy gdzieś idziemy, a po drodze będą jakieś chaszcze. Bo na kilka minut (jak do ogródka) to szkoda naklejki.
O jak fajnie, że wspomniałaś o tych naklejkach! Nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje. Skoro u Ciebie się sprawdzają, to warto zapamiętać i kupić w nowym sezonie. Dzięki.
Są naklejki i bransoletki. Bransoletki są dobre na dłuższy wyjazd, gdzie komary w d... tną, starczają na tydzień dobrej ochrony, drugi tydzień to dla tych, co ich komary nie lubią. Tym ze "słodką krwią " może być za mało. Jak potrzeba na dni z przerwami, szkoda na to kasy, bo po upływie dwóch tygodni wietrzeją całkowicie.
Myśmy je odkryli jak syn jechał na obóz harcerski w podstawówce, czyli prawie 20 lat temu.
Naklejki są na około 24 godzin. Jedna jest wystarczająca. Trzeba pamiętać o usunięciu przed praniem, bo na niektórych tkaninach klej zostaje na zawsze (w formie plamy). Ja naklejam pod spodem koszulki albo na kieszeni spodni na kilkanaście minut przed ruszeniem w komarowe rewiry, żeby zapach się uwolnił. Dzieciom najlepiej na plecach, wtedy nie będzie korciło do odklejania.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Za oknem szare gęste chmury ale chyba ma się później wypogodzić. Dziś szłam w krótkim rękawku ale tylko dlatego, że zapomniałam zabrać z wieszaka koszuli. W sumie nie było aż tak zimno. Jest 16 stopni ale kiedy nie wieje wiatr, to nie odczuwa się tego chłodu. Mam nadzieję, że w pracy zleci mi czas szybko. Potem do fryzjera i do domu. Mam ochotę oglądnąć jakiś film. Muszę poszukać czegoś na Netflix. Wielkich planów na weekend nie mam. Miłego dnia
Weekend przed nami, jakże się cieszę. Myślę ciągle o synu, postawiłam brata i siostrę na nogi, żeby mieli oko na niego. Może im uda się pogadać i przekonać go do leczenia zamkniętego. Taki los matki, zawsze gotowa lecieć z pomocą.
Poza tym gorąco, choć w porównaniu do temperatur z zeszłego i przyszłego tygodnia, to można powiedzieć, że ciepło jedynie, hehehe. Ledwie 32 stopnie.
Od poniedziałku szkoła się zaczyna, maluchy idą we wrześniu. Mała już nie może się doczekać.
Na razie leniwa sobota z kawą na zewnątrz. Myślę co na śniadanie i kompletnie nie mam pomysłu. Na to co bym zjadła brakuje mi głównych składników, na część nie mam ochoty. Nic, myślę dalej.
Dzisiaj jedziemy do little Washington, miejscowość jakieś 30 kilometrów od nas, pięknie położona nad zlewiskiem rzek przed oceanem na piwo do oddziału naszego lokalnego browaru. Pracuje tam kolega córki, w lipcu był rok jak jest managerem. To taki kolega co to nie są para, ona go nie chce, on ją bardzo. Ona go lubi i tyle, ciągle "obijają" się o siebie. Mąż go poznał, przypadł mu do gustu, złościł się, że córka go nie chciała. A jako, że to mi przypomina moją własną historię, powtarzam nic na siłę, jak są sobie przeznaczeni, przyjdzie ich czas.
Wczoraj zerwałam pierwsze figi, 4 sztuki, zaczyna się. Nie jest ich mało, ale dużo też nie. Na przetwory nie starczy, do pojedzenia będzie przesyt.
O 4-tej pobudka.Jak zwykle.Jakos sen nie przychodzi.No coz czytamy.20° stopni na termometrze i jest fajnie( jak mawia moj syn)Dziewczyny udanej NIEDZIELKI.
No i byliśmy na piwie. I na food truckowym jedzeniu, dobre było, jak nad wodą, mieli całkiem spore rybne menu. I tylko ma piwie, bo córka odmówiła spaceru. Musimy wrócić sami, może we wrześniu. Ale za to mieliśmy psa, zabrała Bentleya, tam psy są mile widziane.
Poza tym dzień pełen nerwów. Syn odmawia leczenia, do pracy też nie chce iść. Dziadkiem też się nie zajmie, do nas nie przyleci. Tylko dajcie pieniądze i nie pytajcie na co wydam. Myślał, że jak zapłaciłam mojemu bratu za mieszkanie, to on i tak ekstra dostanie jeszcze do ręki.
A potem rozmowa z teściem. Po raz kolejny, nabuntowywany przez swoją kuzynkę, mówił o sprzedaży mieszkania. I jeszcze ona. Bo przecież on tam nie wróci. To ciekawe gdzie, gdy nam się noga powinie i nie będziemy mogli płacić za opiekunkę i wynajem. A wygląda na takiego co to długo pożyje, nawet w demencji. Pieniądze z maleńkiego, dosyć zaniedbanego mieszkania, nie będą duże. I rozejdą się w mig. Bo nie są potrzebne na te duże opłaty tylko na bardziej rozpustne życie teścia. Podejrzewamy, że oni myślą, że my dalej będziemy płacić za wynajem i opiekunkę. Oszczędności ich życia plus to co nam teściowa dała (poszło na niego) rozeszło się w 9 miesięcy. A to nie było mało, powiedzmy trochę mniej niż połowa ceny mieszkania. Potrafił po 7 tysięcy wypłacać. Od listopada żyje z emerytury i daje radę. Ale nie ma ekstra kasy dla odwiedzającej go prawie codziennie kuzynki (pojawiła się znikąd, przez ponad 30 lat małżeństwa nie słyszałam o niej, pierwszy raz widziałam na oczy w kwietniu tego roku, od razu moje wewnętrzne dzwonki alarmowe rozdzwieczaly się, to fałszywa kobieta). Jak jej nie ma (jej mąż pracuje w Szwecji, jeździ do niego), to wydatki są ograniczone, nawet zostaje przed kolejną wypłatą, jak się pojawi to zaraz większe wypłaty.
Jak ja się wydarłam, przestań mieszać kobieto, przestań go buntować. Przez chwilę się we mnie gotowało. Nie pamiętam, kiedy byłam w takim stanie. To, że nie jest w ośrodku, to myślę też jej buntowanie. Tesc jest bardzo ugodowy, myślę, że by się przyzwyczaił do ośrodka. Ale nie ma co narzekać, jest jak jest i tyle.
Hm..cholewka! Sporo tego jak na jedną głowę... Mogę się jedynie domyślać, że starasz się jakoś to wszystko "oswajać" sobie w głowie, ale to nie takie proste. Rozum to jedno a uczucia czy nerwy i emocje, to drugie. Na odległość jest bardzo ciężko podejmować działania. Tam gdzie są ewentualne pieniądze czy nawet małe korzyści zawsze znajdzie się ktoś, kto zacznie mieszać... Najbardziej problematyczny jest temat u syna, bo to dorosły facet więc co Wy możecie zrobić (?). Trzymaj się i pisz jeśli potrzebujesz coś z siebie wyrzucić. Może przypadkiem ktoś podsunie jakiś dobry pomysł...? Nigdy nic nie wiadomo.
Mnie wygadanie pomaga zawsze. Wtedy niejako staję się obserwatorem problemu, zaczynam tworzyć scenariusze, jak to ogarnąć. I każda podpowiedź, każda analiza daje inny kąt widzenia, jakąś mikro furtkę, za którą może jest wyjście z konkretnej sytuacji, a nie lity mur. Tylko trzeba piach, gruzy, śmieci i co tam się piętrzy ogarnąć.
Mój syn potrzebuje leczenia zamkniętego. Żeby postawili diagnozę i dobrali leki, które będą działać. Ale w jego mniemaniu lekarze się nie znają i to ich wina, że jest w stanie jakim jest. Nie, to nie ich wina, tylko Twoja decyzja i odpowiedzialność, że nie doprowadziłeś do końca. Nic to, czeka go wegetacja. Powiedziałam rodzeństwu, żeby nie pożyczali mu pieniędzy, bo teraz nie ma z czego oddać kompletnie, wcześniej miał od nas pieniądze na mieszkanie, za które nie płacił, stąd powrót do brata. A tam jest dokładnie tak jak zostawił przy wyprowadzce kilka lat temu. Mój brat tam nawet nie chodzi, bo mu przypomina o wtopionych pieniądzach. Ale kto wiedział, że to tak będzie... W każdym razie brat to dobra dusza - wyprowadził go, gdy powiedział na ostatnią minutę, że nie będzie dłużej mieszkał. Teraz wprowadził siostrzeńca. Z jedną różnicą, nie będzie mediów telewizyjnych i internetu, bo nie wiadomo kiedy młodemu znowu palma odbije.
Mialam tego nie komentowac,..ale co to znaczy" potrzebuje leczenia zamknietego"Chlopak nie ma do kogo geby otworzyc, a Ty chcesz Go jeszcze izolowac.Czy On jest chory?, czy tylko zagubiony?Wiesz jest taka piekna zasada ...umiesz liczyc, licz na siebie.Dlaczego zlecasz tak delikatne i moze krepujace (dla Niego i calej Rodziny)wychowanie Twojego syna?Moze sie myle, ale myslisz, ze ktos sie tym przejmuje?;a oN W SUMIE SOBIE RADZI:Pomieszkuje to tu, to tam,wazne, ze nie pod mostem.Chcesz Go otumanic jakimis "prochami"?PO co? to nic nie da.Sam musi dostac od zycia KOPA,jeszcze ma szanse zeby sie odbic.Sorry ale to jest tylko moje zdanie.Moj synalek mieszkal ze mna do 32 roku zycia, jak wrcalam z pracy to pytal sie czy bede robic cos do jedzenia? Paranoja.Walczylam z Nim miloscia, rozmowami co w sumie niewiele dawalo.Teraz mam dziecko(chlopa) ,aniola.Bardzo o mnie dba i jest na kazde zawolanie.Dlaczego zostawilas Go w Polsce?To chyba byl Twoj najwiekszy blad.Na piechote bym po Niego poszla, ale karuzele i inne atrakcje pozwalaja zapomnniec o najwiekszym problemie,wlasnym dziecku............szkoda mi czlowieka .
Basia on ma depresję, głęboką, to nie jest problem, który pojawił się teraz. Ma dwubiegunowke, przynajmniej tak mówił. Ma za sobą próbę samobójczą. Powinien brać leki, powinien być zdiagnozowany do końca. A to możliwe w szpitalu.
A z marszu, przy jego podejściu do leków, skończy się jak za każdym razem. Ile myśmy pieniędzy na leczenie, terapie wydali. Początek był super, potem przestawał chodzić, a kasę brał. Kłamał. W zeszłym roku sprawa się rypła. Ja mu nie wierzę już i tyle.
Ja go nie zostawiłam w Polsce, to on nie chciał być tutaj, on domagał się powrotu. Był dorosły. I nigdy bym nie podejrzewała, w najgorszych snach, że to się potoczy tak a nie inaczej. Był spokojnym, według mnie pogodnym chłopakiem. W przypadku młodej miałabym wątpliwości może, on był pewniakiem. Miał wrócić na studia licencjackie do Polski, potem ewentualnie magisterkę zrobić w Stanach. Zaczynał 4 razy, niczego nie skończył. Nie chce się uczyć, nie musi. Ale niech ogarnie swoje życie i weźmie za nie odpowiedzialność. On ma 28 lat i próbuje być na utrzymaniu rodziców. Za mieszkanie płacę, nie chcę, aby był bezdomny.
Od dawna odmawia przylotu do nas. Załatwiłabym mu tu terapię, w końcu pracuję u lekarzy, pomogliby, znaleźliby. Nie chce. Nie zapakuję dorosłego, prawie dwumetrowego faceta do samolotu
Przytulam z serca i ufam ,że jakoś się wszystko poukłada. Wiem,że to nie łatwe jak ktoś się nie chce leczyć. Tak się składa ,że mam koleżankę z dwubiegunówką i wielokrotnie widziałam jej wzloty i upadki. Było dobrze dopóki się leczyła i podejmowała terapie. Niestety odstawiła leki i w tej chwili jest w dole depresyjnym, a jak była w manii to wg niej wszystko mogła. Była pewna ,że poprowadzi dwie restauracje nie mając w ogóle pojęcia o gastronomii. W końcu jej wyperswadowałam, ale nie odpuściła sobie jednej. Doszło do tego, że po roku prowadzenia ''interesu'' nie zarobiła nic a za to została z długami. Najważniejsze to namówić do leczenia ,ale jak wiadomo ,nie jest to takie proste. Czasem na serio trzeba dobić dna by coś zrozumieć. Zależy tylko od człowieka co z tym zrobi, czy da się przekonać czy.. Trzymaj się ,wierzę ,że w końcu będzie lepiej. Pozdrawiam serdecznie
Goplano cieszę się, że tak mądrze podzieliłaś się swoją refleksją. Chyba wypełniłaś tę pustkę i to "coś", co wisiało w powietrzu "naszej Kawiarenki". Dziękuję.
Nigdy nie zapomniałam o własnym dziecku, to on zapomniał o nas, ale nie o naszym portfelu, drogę zna, gdy potrzebuje kasy. Torpeduje wszystkie pomysły rozwiązania problemu. Do dziadków nie pojechał przez ostatnie lata, ma 1.5 godziny drogi, ostatni raz był przed pandemia. Nie odwiedził dziadka, ostatni raz widział go na pogrzebie, czyli półtora roku temu. Nie odbiera telefonów od niego.
To jest człowiek obraz człowieka, to depresja z nim zrobiła. I dopóki nie ogarnie tego, ja za niego tego nie zrobię, będą się mnożyły porażki, spowodowane zawaleniem kolejnych spraw przez niemożliwość wstania z łóżka, coraz mniejszym mniemaniem o sobie, coraz większym wstydem przed spotkaniem ludzi, którzy go znali. Nie ubezwłasnowolnienie go, to powinna być jego decyzja o leczeniu szpitalnym.
Im więcej myślę, tym bardziej mi przykro. Chyba za dużo powiedziałam. Zamiast pomysłów, idei, inspiracji jak to wszystko ogarnąć, zostałam sprowadzona do parteru. No nic, poprawię się. Więcej nie będę. Nie będzie problemów, nie będzie karuzel. Nie wiem co będzie.
Ekkore, przepraszam Cie za moje (moze glupie wywody), ale w glowie mi sie to nie miesci.Miielismy taki przypadek w rodzinie.Dwubiegonowka( albo jak ja zwal)straszna choroba, chyba nie do opanowania.Jeszcze raz sorry, nie wiedzialam ze az taki powazny problem masz.... moj szwagier nie zyje, nie dal rady.Wszystcy bylismy w szoku.Cudowny facet, dusza towarzystwa a jednak cos go gryzlo i moja biedna siostra zostala sama.Teraz dmucha i chuha na syna, co nie jest chyba najlepszym wyjsciem.Bierze zycie garsciami, podrozuje i moze jest to lekarstwo na ten bol, ktorego Ty jeszcze nie zaznalas i czego Ci nie zycze..Dzisiaj jestem jak choragiewka, nie spalam, myslalam o Was.Nie prawda, nie powiedzialas za duzo.Kazdy z nas ma takiego mola i musi go wyrzucic.Z calego serca zycze Ci, by wszystko pomyslnie sie zakonczylo( albo tylko ) ustabilizowalo.Nie jestem wylewna ( raczej zimna) ale twardo stapam po ziemi.Dlatego mocno sciskam i trzymam kciuki. Basia.
Witam poniedziałkowo To niesamowite, że sierpień powoli dobiega końca. Chętnie bym gdzieś jeszcze wyjechała, zaszyła się w jakimś dzikim miejscu, z dala od skupisk ludzkich, wśród zieleni... W tym roku nie mieliśmy możliwości zakotwiczyć w polskiej "głuszy" i teraz czuję jak mi tego zabrakło. Tradycyjnie poranny spacer został zaliczony. Niby było tylko 15 stopni, ale nie ma wiatru więc szłam w krótkim rękawku. Dziś odwiedzam rodziców więc powrót do domu będzie wieczorem. Na środę zarezerwowałam sobie lekcję angielskiego. Jej, jak mi się nie chciało. Jakoś nie mogłam się zmobilizować. Każda dłuższa przerwa powoduje, że zaczynam czuć, iż nic nie pamiętam z tego, co już przyswoiłam i to mnie zniechęca. No ale OK - jakoś się zmobilizowałam. Zobaczymy jak mi pójdzie Czas startować z papierami na biurku i nowym, roboczym tygodniem. Dobrego dnia
Dzisiaj jakaś taka zaspana jestem, rano wszystko jakoś z opóźnieniem mi szło. Ale do pracy dojechałam szybciej, niż myślałam, to ledwie parę minut, ale i tak byłam zaskoczona. Dzisiaj rozpoczęła się szkoła, ta edukacyjna, od zerówki. Szkoła przedszkolna na początku września, po święcie pracy. Do tego czasu mam oboje w domu rano. Niby wolniej wszystko, nie trzeba się spieszyć, ale trzeba na nowo się przyzwyczaić.
Witam :) U nas nadal duszno i parno , już ledwo zipiemy. Poza tym nic nowego, kocioł mamy: rodzinny, remontowy i... przedwyborczy/referendalny Ubaw po pachy, dawno tak sobie przepony nie wymasowałam - dzięki (śmiech to zdrowie więc śmiejmy się ile wlezie ). Zrywam się z wużetu na dłużej, dzięki wielkie za wszystko co dobre i pożyteczne/przydatne w kuchni i zagrodzie. Czas na dom i rodzinkę, o sobie też wypada pomyśleć, nawet muszę bo chyba bez pomocy, sama swojej wątroby nie wyleczę /kamolki czy inna zaraza mnie męczy/. Dużo zdrówka nam Wszystkim życzę, bo bez niego nic nie cieszy . Pozdrawiam, pa pa
Jak kamole, to usunąć. Ja nie mam woreczka od prawie 25 lat. Moja córka od zeszłego roku. I choć nie miała jeszcze kamieni, tylko szlam, to wyniki wątrobowe były podwyższone. Po badaniu wyszło, że zmiany, nie złośliwe, ale kto wie, kiedy i czy by się zmieniło.
Ja nie mam żadnych dolegliwości teraz. U niej organizm wymusił pewne zmiany (nie ma narzuconej diety po zabiegu, na drugi dzień możesz jeść normalnie, wszystko na co pozwala organizm).
Smosiu ,to brzmi jak pożegnanie... Co się stało, że nas opuszczasz? Kto jak kto ,ale Ty zawsze wiodłaś tu prym i wcale nie umiem sobie wyobrazić, że Ciebie nie będzie. Nawet avatar z Twoim kotkiem zniknął Mam nadzieję ,że to się zmieni i wrócisz do nas. Póki co życzę Ci zdrówka i niech Ci się poukłada co tam ma być poukładane i wracaj
Witam wtorkowo Trochę dziwny ten dzionek. Za oknem sporo chmur ale zimno nie jest (22 stopnie). W pracy zaskakujący spokój. Spoglądam na zegarek, bo pracy mam niewiele. Dziwnie dziwny dzionek Zabrałam się za przeglądanie ubezpieczeń mieszkania, bo u rodziców kończy się polisa. Moja pani ubezpieczycielka tradycyjnie przysłała mi kontynuację z Warty. Ale drogo! Cena podskoczyła i wreszcie się zmobilizowałam żeby przepytać znajomych jak to u nich wygląda. Po różnych analizach wybrałam...(nie napiszę żeby nie robić kryptoreklamy). Dodam tylko, że wyszło o 200 zł taniej. Nie ogarniam tego. Chociaż...trochę się mogę domyślać. Od czasu wyjazdu Połówka prawie wcale nie robiłam zakupów a lodówka ciągle pokazuje, że trzeba wyjadać jakieś resztki. Dziś np. czekają na mnie ruskie pierogi. A co u Was? Jakaś cisza się zrobiła. Wszyscy zdrowi? Miłego dnia
Zaczęło się wychodzenie po ciemku do pracy. Jeszcze chwila i powroty będą po ciemku.
Wiatry przywiały w tym roku taką roślinę, jest wszędzie, część zostawiłam, część wywaliłam. I wiecie jaki numer, w Polsce można kupić na allegro. Szkarlatka amerykańska. Z zielonych jagód można robić nalewki na przeczyszczenie, dojrzałe są dla ludzi trujące. Ja je zostawiłam dla ptaków, wygląda, że wydziobują.
To mój drugi ładny chwast. Pierwszy jestz gatunku jeżynowych, ładnie kwitnący, z owocami, ale innymi w wyglądzie niż jeżyny, mocno kłujący. Jest, bo ładnie wygląda i usuwanie okupione krwią.
Faktycznie ładnie wygląda. Hm...gdzieś już widziałam, ale gdzie nie pamiętam. A skoro mowa o ciemnościach, to mi przypomniałaś, że właśnie całkiem niedawno miałam takie odkrycie, że kiedy wstaję, to jakoś dziwnie ciemnawo w mieszkaniu. Ja wstaję o 4.40 - 4.50. Idzie jesień "z ukradka"
Witam po przerwie technicznej. Zaciekawiło mnie to wczesne wstawanie Smakosi... po co o 4.40? jeśli nawet do pracy idziesz na 7-mą, to już musisz o 4.40? Jejku, ja śpię z przerywnikami, czasem krótkimi, czasem dłuuugimi, ale ostatnio zdarza mi się jeszcze rano np. o 6-tej, wsunąć nos pod kołdrę i zasnąć... i spać nawet do 9-tej... jak dzisiaj. Jednak emerytura to fajna rzecz. U mnie upałów ciąg dalszy, więc prawie nie żyję, a tak ma być jeszcze do piątku chyba. Najgorzej, że jutro muszę iść na badania, a we czwartek do lekarza i to w samo południe. Może jakoś dam radę, bo jak nie ja to kto? Coś mała garstka się z nas zrobiła, czyżby tylko najwytrwalsze zostały? Dobrze choć, że na Smakosię i Ekkore można liczyć, no na mnie też, stara gwardia nie zawodzi.
No to trzymajcie się zdrowo, unikajcie przegrzania, raczej w cieniu przebywajcie.
Ja budzę się o 4 rano, 4.10 wstaję, wychodzę o 6. Po to by mieć czas na brak pośpiechu, spokojną kawę, śniadanie i internety.
Czas jest rozłożony. Najpierw zęby, zaraz po tym koty, potem moja kawa i internet, dalej śniadanie. Toaleta (prysznic, ponownie zęby), ubranie się i jeszcze czasami chwila na nic lub załadowanie zmywarki do końca. Bez stresu, pośpiechu, jak lubię. Kiedyś próbowałam zlikwidować trochę z tej porannej powolności, mimo, że spałam dłużej, to byłam bardziej zmęczona.
Alman! Jak dobrze, że jesteś! Wstaję za 20 lub za 10 piąta, bo tak się budzę. Mam jakiś wewnętrzny zegar, który każe mi otworzyć oczy przed zegarkiem, który jest ustawiony na 5.10 Tak, jak Ekkore nie lubię się spieszyć i stresować. Wychodzę 6.05 albo 6.10 (najpóźniej), bo lubię sobie zrobić poranny, szybki marsz. Część drogi jadę autobusem a potem na piechotę jakieś 3,5 km. Śniadanie robię w domu i zajadam w pracy. Najważniejsza, poranna przyjemność przed wyjściem, to kawa z mlekiem więc żeby mieć na nią czas muszę odpowiednio wcześniej wstać. W sumie to nie rozumiem czemu rano czas płynie dwa razy szybciej A! Dziś zrobiłam zdjęcie witryny, w której było tyle różnych odbić, że aż wyszło coś bardzo nierealnego i jednocześnie fajnego. Słońce poranne dało piękny efekt pokazując to, co jest w środku (odbicia na ścianie) i to, co na zewnątrz (drzewa). Ja też tam jestem Ps. Powodzenia na badaniach i u lekarza. Daj znać jak poszło.
Witam po dłuższej przerwie. Dlaczego dłuższej? Bo jestem wciąż na wakacjach. Wczoraj zakończyliśmy pobyt nad morzem i zrobiliśmy sobie jeszcze odwiedziny u rodziny, a że z Grzybowa to tylko dwie godziny jazdy, więc zajechaliśmy. Ciocie były niesamowicie zadowolone, bo obie od jakiegoś czasu nie domagają. Fakt, że mają już swoje lata. Jedna ma 90 a druga 85 i obie mieszkają same. Dzieci oglądają wiadomo, ale i tak czują się samotne. Dziś już wracamy do domu. Można by rzec nareszcie, ale tak nie powiem, bo był mi potrzebny odpoczynek. Duzo spacerowaliśmy, właściwie wyłącznie
Pięknie! Cieszę się, że tak odpoczęłaś. Czuć, że jest w Tobie radość. To wszystko będzie procentować po powrocie do domu. Mieszkaliście fantastycznie, bo jak wnioskuję przy samym morzu więc widok o zachodzie czy o poranku z pewnością cieszył oczy. Takie odwiedziny starszych, trochę samotnych osób , to z całą pewnością ciepłe uczucie. Obie strony zadowolone i ogromna satysfakcja, że przyniosło się radość. Wracaj szczęśliwie
Ps. Ryba wygląda baaaardzo smacznie. A co jest w tej foremce?
Do morza mieliśmy 1400 metrów a więc trochę kawałek ,ale za to spacery bardzo nam służyły Pytasz co to takiego w foremce. Otóż to zapiekany dorsz ze szpinakiem pod kołderką mozzarelli. Podobno dobry,bo to córka zamówiła
Odpoczęliśmy ,tego nam było trzeba. Wróciliśmy z naładowanymi akumulatorami.
No to teraz mi narobiłaś smaka. Mam za swoje - mogłam nie pytać o foremkę Zasugerowałam się tym zdjęciem z barierką i myślałam, że to Wasz balkon. Tak czy siak super, że miałaś okazję oderwać się od codzienności i oglądać inne, niż zwykle widoki, cieszyć pogodą i rodziną. Oby częściej
Witam środowo Pogoda podobna do wczorajszej - rano 14 stopni. Szłam w krótkim rękawku i było mi trochę chłodno. Ale fajnie, że nie pada i to mnie cieszy. Coś ostatnio nie mam chęci na jakieś konkretne jedzenie. Przez to nie wiem co jeść na obiad. Wczoraj czekały w lodówce pierogi ale jak przyszłam do domu, to jakoś nie miałam na nie ochoty. Pewnie dziś po nie sięgnę. Ostatecznie zjadłam twarożek z papryką. Ale obiad co? Zostawiam herbatę z sokiem i cytryną i zabieram się za pracę. Dobrego dnia
U mnie dzisiaj leciutkie ochłodzenie, tylko 30 stopni. Wczoraj znowu mieliśmy moją ulubioną tegoroczną sałatkę- awokado z brzoskwiniami, na zielonej sałacie, posypane serem (za każdym razem jest inny), tym razem była owcza feta. Jak do tej pory faworyt mojego męża. Ja najbardziej lubię z burrata. Poza tym był ser kozi oraz feta z krowiego mleka. Nim się skończą brzoskwinia może uda mi się wypróbować z serem z niebieską pleśnią, tego jeszcze nie było.
A dziś piersi z kurczaka ze steam airfryera, do tego ogórki malosolne. Nie były świeże, mają 3 dni a już kapcieją, trzeba zjadać. Ewentualnie zetrzeć na zupę ogorkowa.
Alman, życzę Ci duuuuużo, duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo zdrowia. Niech Cię nigdy nie opuszcza. Każdego dnia miej mnóstwo powodów do radości. Niech Cię otaczają tylko dobrzy ludzie. Uściski pełne serdeczności - Emila
Wczoraj w odczuciu było kolosalne ochłodzenie, wiatr to aż lodowaty się wydawał. A rano było 19 stopni.
Pierwszy raz poszliśmy do parku, jeszcze ciut za wcześnie. Mała ciągle chce uwagi, jeszcze nie umie sama korzystać z placu zabaw, w końcu jeszcze nie ma 4 lat. A Małego na sekundę nie można spuścic z oka, zaraz coś do gęby wpakuje. Ale i tak byliśmy jakieś 40 minut, sama byłam zaskoczona, że aż tyle.
Od jutra upały wracają. A poza tym huragan się szykuje, ale powinien pójść wyżej, choć pierwotnie wyglądało, że prosto na nas. A tak, niech Kanadyjczycy się martwią, tam wody zimniejsze, to szybciej osłabnie.
A u nas upał. Nad morzem było takie fajne rześkie powietrze ,a jak wróciliśmy to ukrop. Nie mogę dojść do siebie tak mi gorąco. Muszę się zaaklimatyzować
Witam. Dziękuję za pamięć i życzenia. I znów o rok starsza... jestem już jak "matrona" tutaj między Wami Młodzieżo ! zatem z szacunkiem proszę do starszej pani! hahaha, to żart oczywiście, czuję się na... 27, a co, 50 w tą czy w tą, jaka różnica. Przynoszę Wam tort bezowy z malinami, osobiście wykonany przed chwilą, zatem zapraszam, częstujcie się.
Piątek, piąteczek, piąteluniek - jupi! Na to czekałam. Koniec tygodnia, to zawsze szansa na wyspanie się, spokojna kawę w domu i oderwanie myśli od pracy. Lubicie czasami posłuchać audiobooka? Jeśli ktoś ma chęć na coś lekkiego ale i czasami z refleksją, mądrością i lubi Katarzynę Grocholę, to polecam Jej autobiografię pt. "Zielone drzwi". Ja wysłuchałam z przyjemnością. Chwilami się wzruszałam a chwilami uśmiechałam. Kilka refleksji chętnie wezmę sobie do serca. Audiobook jest na YouTube (za darmo). Po mistrzowsku czyta Agata Kulesza.
Chyba padało w nocy, bo wszędzie było mokro a nawet miejscami stały spore kałuże. Pewnie spałam snem dziecka, bo nic mi nie wiadomo, że za oknem stuka w parapet. Teraz zza chmur wyłania się słońce. Ma być piękny dzień. Takiego Wam życzę
Witam. Trochę chłodniej dziś, przynajmniej mam takie wrażenie, bo na razie słońce nie grzeje. Ale co będzie dalej? Ja powoli szykuję się do "zimowego snu", żeby obudzić się znowu na wiosnę. Boże, jak ja nie toleruję jesienno-zimowych klimatów. Robi mi się tak jakoś smutno, nie mam zapału do niczego i w ogóle odzywa się we mnie ta druga Alicja. Dziś muszę ogarnąć chatę i nagotować jedzenia na cały weekend, bo w związku z tą panoszącą się bakterią 'legionistów" mają robić jakąś ekstra dezynfekcję sieci wod.-kan. No to do roboty... Miłego dzionka życzę.
Wz wróciło. Było u mnie wcześnie rano, ale nie miałam czasu, potem na kilka godzin zniknęło.
Alman dzięki za ciacho, super było, w wersji nieszkodliwej dla mnie, bo wirtualne.
Normalnego bym nie mogła zjeść. Po ostatniej nocnej akcji po kilku pierniczkach w polewie lukrowej, nie wiem kiedy odważę się na coś ze zwykłym cukrem.
To i dobrze ,bo myślałam ,że znów zniknie na dłużej
Wielkimi krokami zbliża się koniec sierpnia. ja dla odmiany zadowolona jestem ,że nadchodzi jesień. To moja ulubiona pora roku ,wtedy czuję się najlepiej. Póki co lato jeszcze trwa i trzeba korzystać z pogody kto lubi ciepełko. Wrzesień też może być ładny.
Zapowiadało się, że popada, że będzie burza a tu dalej ukrop lejący się z nieba. Miałam dzisiaj robić cukinię w słoiki ale chyba odroczę do poniedziałku.
Za tydzień idziemy na imprezę ,moja bratowa kończy 40 lat. Zastanawiałam się co jej kupić ,ale w luźnej rozmowie wyszło, że najlepsze prezent ze znakiem wodnym To nawet lepiej ,bo nigdy nie wiadomo czy utrafi się z prezentem. To nie te czasy ,że każdy się cieszył z obojętnie jakiego podarunku.
Witajcie sobotnio Tak, to prawda, że sierpień umyka szybciej od lipca. Uwielbiam lipiec, bo to mój miesiąc i wówczas najwięcej się dzieje. Od lat wtedy biorę urlop i zazwyczaj urodziny spędzam w nowym miejscu. W tym roku było trochę inaczej, bo co prawda wyjechałam ale byłam u Połówka więc nie mogę powiedzieć, że w nowym miejscu Czasem tak bywa. Trzeba się dostosować do możliwości. No a sierpień, to miesiąc, który kojarzy mi się zazwyczaj z upływającymi pędem wakacjami. Wtedy zaczyna się odliczanie i wzdychanie, że czemu tak szybko, że przecież dopiero co..., że ja nie chcę pluchy jesiennej, że znowu wskoczę w spodnie i tak będzie przez parę kolejnych miesięcy, że znów te liście trzeba grabić a one mokre i jest zimno itd. Jesień to nie jest moją pora roku. Oczywiście, że jeśli będzie ciepła i złota, to zacznę się zachwycać ale wolę lato Sobotnie poranki są piękne bez względu na aurę za oknem Bo to czas na spokojne a nawet relaksujące picie kawy, śniadanie inne, niż w tygodniu i chwila na bycie tylko dla siebie w ciszy i we własnym rytmie. Odpoczywam. Popołudniu dzień przyspiesza ale poranki są najfajniejsze Wczoraj zrobiłam sobie większe sprzątanie i pranie ciuchów. Dziś mam luzy. Nawet doszorowalam piekarnik, bo któregoś razu przy pieczeniu sernika wyciekło masło z tortownicy i miałam w całym mieszkaniu mgłę jak ta lala. Myślałam, że wymyłam wszystko ale przy kolejnym włączeniu okazało się, że nadal mam siwy dym. Już nie wiedziałam co robić. Tak więc wczoraj wreszcie się udało - zadziałała papka z sody oczyszczonej i wody utlenionej. Uf! Kawa wypita więc czas na herbatę. Ktoś się przyłączy? Miłego weekendu
Jesień to nie Twoja pora roku ,bo urodziłaś się w lipcu ,czyli lato jest Ci przypisane. Moja Mamusia też była z lipca ,dokładnie dzień po Twoich urodzinach i uwielbiała lato. Podobnie jak mężowski ,też lipcowy, choć tak naprawdę miał być wrześniowy, ale widać szybko spieszyło mu się na świat i narodził się przeddzień 1 rocznicy ślubu swoich rodziców. Zrobił im prawdziwą niespodziankę
A propo ,mam ostatnio podobny problem z piekarnikiem. Mogłabyś podać dokładne proporcje tej papki?
Witam. Ja jestem sierpniowa, ale wielbię wiosnę. Jesień nie dla mnie, tą zostawiam innym do "lubienia". Rad piekarnikowych też chętnie posłucham, zawsze mam z tym problem. U mnie grzeje nadal, Afryka dzika... końca nie widać. Dziś jeszcze dezynfekcji sieci w cały mieście i okolicach, więc na jakieś korzystanie z wody nie ma warunków. Sprzątanie wczoraj odłożyłam na dziś, na razie nie zaczęłam, jakoś nie mam werwy. Piję kawę, a potem zobaczymy.
Do kawy zostawiam Wam ciasto ze śliwkami i z kruszonką.
Dziękuję Alman ,po składnikach sądzę ,że ciasto bardzo szybkie do zrobienia. Wszystkie składniki mam w domu, łącznie ze śliwkami. Zabieram się za pieczenie
Dziewczyny, nie potrzebny Wam przepis. Papka jest konsystencji gęstej śmietany. Wsypałam do miseczki całą paczkę sody oczyszczonej i tak długo dolewałam wody utlenionej aż zrobiła się jednolita papka. Nałożyłam ją na przypalone miejsca, odczekałam jakieś 30 minut i z pomocą ostrej szczotki wyszorowałam co trzeba Dziś też pierwszy raz wypróbowałam płynu do szyb marki Ludwik. Jakoś ta marka nie kojarzyła mi się z szybami ale czemu nie? Wymyły się super. Polecam. Oczywiście nie mnie, tylko płyn
Witam. Pustki tu ogromne, widać odpoczywacie po pracowitym tygodniu. Martwi mnie nieobecność Ekkore, zawsze się odzywała... Mam nadzieję, że wszystko ok, tylko nie może się dostać na WŻ. Ekkore, daj znak, że ok u Ciebie.
Alman dzięki za pytanie. Jestem, jestem. Wczoraj byłam cały dzień bez telefonu (poza porankiem przy kawie, ale wtedy nie miałam czasu pisać), a wieczorem padłam jak betka. Słońce powaliło. Dzisiaj pospałam dłużej, do 6.30. Jutro będzie ciężko wstać do pracy, hehehe.
Za to Basi nie widać.
Dzisiaj ma padać. Ale ma to bardzo pojemne pojęcie, bo deszcz się przesuwa w czasie. Żeby nie było jak zawsze (choć nie tym razem może, bo huragan szaleje na oceanie).
Jak wspomniałam Franklin szaleje na oceanie. Daleko od brzegu, ma być major hurricane. Nie dotrze bezpośrednio do nas, ale mokrości powinien przynieść. Nawet nasze agawy się ucieszą z deszczu. Je to łatwiej przelać niż przesuszyć.
O jeszcze jeden huragan się szykuje, tym razem na Zatoce Meksykańskiej i ten będzie groźny. Na razie jeszcze imienia nie ma. Ma uderzyć od strony Tampy, oni ledwie pozbierali się po ostatnim. Do nas ma dotrzeć jako deszcz na koniec tygodnia. A to oznacza powodzie. Dobrze, że mieszkam daleko od cieków wodnych, na "wzgórzu", na całkowicie płaskim terenie mój dom stoi wyżej, woda spływa do sąsiadów, na ulicę i do kanału. Normalnie tego nie widać, tylko w czasie huraganów. A kanał odwadniający wysechł całkowicie, nawet krzaki w nim wyrosły.
Witam poniedziałkowo Zaczynamy ostatni tydzień sierpnia i to nawet taki niepełny. Dziś na przekór wczorajszemu deszczowi wyciągnęłam z szafy długą, białą spódnicę - zaklinam aurę i chyba dobrze mi to wychodzi, bo zaświeciło słońce Ciągle robię sobie te swoje, poranne spacery, ale naprawdę czuje się mocno ten chłodek. Prawie każdego ranka mijam miejsce, gdzie dyżuruje ta sama czapla. Fajnie jest witać z nią dzień. Lubię na nią patrzeć. Jak Wam się zapowiada tydzień? U mnie jakieś nawarstwienie spotkań. Każdego dnia coś. Zleci szybko. Dobrego dnia
Za 3 dni koniec nie tylko miesiąca ,ale i wakacji. Wszystkie dzieciaki będą niepocieszone. Pamiętam ,że miałam tak samo. A teraz się cieszę licząc ,że upały zelżą i będzie wreszcie umiarkowanie. U nas wczoraj było tak duszno, że nie było czym oddychać. Liczyłam na burzę ,ale nic z tego. Dziś jest lepiej, ale podobno ma być 29 stopni.
U mnie tydzień zapowiada się pracowicie. Głównie przetworowo. Ale za to w sobotę luz w postaci imprezy 40-tkowej z tańcami
Poza tym czas na herbatkę i jakieś śniadanko. Skromnie -pomidory ,twaróg i kawałek razowca ,ale za to smacznie, czego i Wam życzę
Czekam na dwa huragany, jeden od lądu, drugi od oceanu. Bezpośrednio nie przyjdą, ale deszcz przyniosą, Franklin już jest wielkim huraganem, jaki taki przejdzie obok Karoliny Północnej. Obok to tak dosyć daleko od brzegu. Idalia nie będzie tak łaskawa. Do nas dotrze już jako depresja, ta jest najbardziej deszczowa i wróci na ocean gdzieś pomiędzy obiema Karolinami. Długi weekend (w poniedziałek święto) zapowiada się deszczowy. A ja mam wędzić w sobotę.
Witam. U mnie dziś nieco chłodniej, można oddychać. Rano zmieniłam pościel i wyprałam, fajnie wyschnie. Poza tym leniwy dzień, jako że obiad z niedzieli jest i nie muszę gotować. Cały czas przedpołudniowy poświęciłam pracom na "Almance". U nas liczba zachorowań na chorobę Legionistów rośnie, rośnie też liczba zmarłych. Strach się bać. Coś tam badają, jednak nic konkretnie nie mówią, zapewne by nie siać paniki. Nie wiadomo już, czy wodę pić, czy się można myć, czy może "Dzień Dziecka" będzie trwał dłużej /Dz Dz oznacza nie mycie się!!!/. No, to żart oczywiście. Podobno, jak mówią mądrzy ludzi, nie można tylko korzystać z prysznica, tzn można pod warunkiem wyjęcia sitka.
Nareszcie grzmi ,choć tylko grzmi. Liczę na deszcz i ochłodzenie. Wczoraj niby temperatura spadła do 19 stopni ,ale coś wisiało w powietrzu. Bardzo źle się czułam. Zmierzyłam ciśnienie ,a tu 180/100 Sama nie wiem od czego. Dziś już lepiej ,ale osłabiona jeszcze jestem.
Goplana to bardzo wysoko. Bardzo niebezpiecznie. Zarówno sercowo, jak i udarowo (w wersji utrzymującej się przez czas). Nie wiem czy bierzesz leki. Jeżeli nie, to nie ma na co czekać. A jeżeli bierzesz, to pora może na zmianę. Albo na dołożenie kolejnego.
Mój mąż ma trzy. I dopiero teraz, po latach, przy tym trzecim przestała go głowa tak mocno boleć na okrągło.
Biorę leki regularnie odkąd ukończyłam 27 lat. Ostatnio kardiolog nieco zmodyfikował moje leczenie dodając pół tabletki więcej. Jak widać nie zawsze to ciśnienie jest koncertowe i już raczej nie będzie. Oby tylko takich skoków jak najmniej bo dobrze wiem czym to grozi. Dlatego tak nie znoszę gorąca. Wtedy ciśnienie mi świruje, czuję się okropnie. Dopiero nad morzem było inaczej. Morska bryza dobrze wpłynęła na samopoczucie.
Goplano, mimo, że mam ciśnienie unormowane, bo cały czas jestem na prochach, też czasem zdarzają się incydenty. Podejrzewam, że wiąże się to też z pogodą. Ja w takich sytuacjach siadam, stawiam butelkę z wodą i polewam sobie, dodając sok z cytryny /jeśli mam/ i tak piję dużymi łykami, ba, chlam po prostu tą wodę, aż ciśnienie spadnie. Raz miałam takie zdarzenie, jeszcze przed operacją. Działo się to wieczorem... wypiłam dużo wody, wzięłam nawet jakąś tabletkę pod język i nic... w końcu się wkurzyłam, poszłam oglądać tv, a potem spać. A rano ciśnienie już było ok. Już poprzedni kardiolog mówił, że w takim przypadku zamiast pod język /ten lek na mnie nie działał/ wziąć drugą tabletkę na ciśnienie, ale ja tego nie praktykowałam. Bierzesz tabletki na ciśnienie? jakie? bo jeśli takie zdarzenia masz często to może trzeba zmienić lek albo dawkowanie... mówi to specjalistka sercowa... hahaha
Sorry, nie przeczytałam wszystkiego. Goplano, w czasie upałów krew jest rzadsza i ciśnienie z automatu spada. Kardiolog mojego męża zaleca nawet, by w czasie upałów brać pół dawki. Jaki lek bierzesz? po tak długim czasie zażywania, bo piszesz, że zaczęłaś jak miałaś 27 lat, to już powinno być uregulowane, chyba, że lek nieodpowiedni bądź dawka. A miałaś kiedyś echo?
Biorę Polpril i Bibloc ,a wcześniej długi czas Amlozek. Echa chyba nie miałam bo nie przypominam sobie ,ale za to holter EKG i ciśnieniowy i jeszcze coś ale w tej chwili nie pamiętam nazwy. Poza tym miałam kilkukrotnie badanie dna oka i za każdym razem wychodzi, że mam nadciśnienie z 1/2 stopień.
nie znam, ale jeden na obniżenie ciśnienia, drugi na zwolnienie tętna, też mam takie, choć o innej nazwie. Człowiek to nie maszyna, różne rzeczy wpływają na pracę jego organów, ale takich incydentów powinny być jak najmniej, a w zasadzie nie być wcale. Trzeba być dobrej myśli i na luzie podchodzić... Ja tak ostatnio robię czyli jak coś to już nie panikuję, a sama staram się sobie zaradzić, bez lekarza. Tyle, że ja ze swoim wiekiem i Ty, jak prawie moja córka to jednak różnica. Trzymaj się zdrowo i spokojnie.
Witajcie. U mnie upałów ciąg dalszy, a choroba legionistów też sieje żniwo, wśród starszych i z wielochorobowością, czyli takich jak ja. Denerwują mnie ci pseudonaukowcy. Mówi taka, że w zimnej wodzie nie ma. Red. Kraśko pyta czyli zimny prysznic można brać... tak, zimny można... to ja się pytam - czy kurtyny wodne i fontanny to "sikają" wodą ciepłą czy gorącą? a to wszystko pozamykane, a prysznic można? Badają próbki i nic z tego nie wynika... albo co gorsze, nie mówią prawdy. A zdenerwowałam się nieco.
Poczytałam o tej chorobie. Ona nie tylko z wody, ale też z każdej publicznej klimatyzacji może być. Jak bakteria się zagnieździła to tylko dezynfekcja całych układów pomoże. To co zostało wykryte i nazwane w Stanach to właśnie z klimatyzacji było, na zjeździe legionistów (stąd nazwa), zachorowało wtedy w granicach 200 osob (jedne źródła poniżej, drugie powyżej podają).
Trudno ją wyhodowac z pobranego materiału. Bo jakiś środek potrzebny do wyodrębniania bakterii, zawiera związki, które ją zabijają.
To, że to zapalenie płuc legionistów wiadomo z rentgena, inny obraz niż przy zwykłym. I z pobranego wymazu, bakteria tam jest.
Normalnie wystarcza kuracja antybiotykiem. Gorzej, gdy są inne choroby, którym bakteria może zaszkodzić.
A nie odwrotnie z tą krwią? Od upału gęstnieje i wolniej krąży. I wtedy łatwiej o skrzepy.
Mojemu bratu szkodzi bardzo każde przegrzanie. Krew mu momentalnie gęstnieje, wtedy polocard (albo aspiryna) na rozrzedzenie. U nas brał po 6-8 tabletek na dzień, gdy normalnie wystarczają 3 razy. No ale on ma czerwienice.
Ekkore, masz rację, właśnie czytam na internecie. Chyba coś ja pomyliłam i dodałam od siebie, że skoro w upały ciśnienie spada, to zapewne rzadsza krew i szybciej płynie. Dzięki za mądrą uwagę, przy okazji sama się doszkoliłam... oj, coś niedouczona jestem w tej kardiologii. Lekarz rzeczywiście kazał mu zażywać mniejszą dawkę, ale to nie z powodu rzadszej krwi, tylko poszerzenia naczyń krwionośnych. Cytuję z netu /Gazeta Lubuska ... do mnie to przemawia/ "Upał szczególnie groźny dla sercowców. Uważać powinni też diabetycy
Krew staje się bardziej gęsta, serce przyspiesza, a ciało intensywnie się poci. Tak bronimy się przed upałem
Z każdym dodatkowym stopniem Celsjusza podstawowej temperatury ciała serce przeciętnej osoby zaczyna bić o 10 uderzeń na minutę szybciej. Podczas upałów priorytetem ludzkiego organizmu staje się więc utrzymanie właściwej temperatury ciała i ochrona przed przegrzaniem.
Upały mogą powodować spadek ciśnienia tętniczego Podwyższona temperatura powoduje rozszerzenie naczyń krwionośnych, a w konsekwencji spadek ciśnienia tętniczego. W odpowiedzi serce zaczyna szybciej bić (w celu utrzymania ciśnienia na właściwym poziomie) i tym samym wykonuje większą pracę. U osób zdrowych mechanizmy regulacji ciśnienia tętniczego stanowią fizjologiczną odpowiedź na podwyższoną temperaturę otoczenia, ale u osób z miażdżycą i chorobami układu krążenia większe obciążenie serca może prowadzić do zaburzeń w jego ukrwieniu i pojawieniu się dolegliwości bólowych. Zbyt gwałtowny spadek ciśnienia tętniczego u osób przyzwyczajonych do jego podwyższonych wartości upośledza przepływ krwi przez ważne narządy i może prowadzić np. do udaru mózgu.
Upały zwiększają ryzyko zakrzepów i zatorów Wraz z utratą płynów krew staje się bardziej gęsta i rośnie ryzyko zakrzepów. Upały prowadzą do utraty elektrolitów Wraz z 1 litrem potu możemy stracić około 2,9 g chlorku sodu. Utrata elektrolitów (sodu, potasu, chloru, magnezu czy wapnia) przyczynia się do powstawania skurczów mięśni, zaburza przewodnictwo nerwowe i upośledza powstawanie płynów ustrojowych. Znaczne obniżenie stężenia sodu w osoczu krwi prowadzi do obrzęku komórek.
Upały są niebezpieczne przy cukrzycy i niewydolności nerek Diabetycy znacznie częściej umierają w okresach upałów - ich włókna nerwowe mogą nie wysyłać do naczyń krwionośnych sygnału nakazującego im, aby się rozszerzyły. W ten sposób może zmniejszyć się ilości krwi docierającej do powierzchni skóry w celu obniżenia temperatury. Według niektórych badań diabetycy charakteryzują się także mniejszą potliwością. Chorzy z problemami nerkowymi powinni szczególnie wystrzegać się odwodnienia, które negatywnie wpływa na ich uszkodzone nerki. Agata Markowicz"
Dokładnie tak Alman. Upały są zdradliwe dla nadciśnieniowców, sercowców i cukrzyków. Nie wiem jak u Was ,ale u nas pogotowie co trochę na sygnale i niestety pod rząd aż 6 pogrzebów. Najmłodszy miał tylko 45 lat...
A tym samym przedostatnim dniem wakacyjnej kawiarenki. W piątek oficjalnie Ekkore przejmuje wrzesień. Mam nadzieję, że wtedy będzie więcej wpisow tutaj, bo jakoś tak ubogo się zrobiło... Nadii nie ma z wiadomych względów. Smosia odeszła nie wiadomo jak na długo, Basia też zniknęła Jakoś tak smutno się zrobiło..Mam nadzieję ,że z nowym miesiącem to się zmieni.
Póki co ,pozdrawiam Was serdecznie życząc dobrego dnia i liczę ,że także w kawiarence
Masz rację, coraz mniej nas, coraz puściej się robi na WZ.
Trochę strona sama winna, bo wiele osób nie może się zalogować.
Będziemy trwać jak długo się da.
U mnie dwa huragany w natarciu. Do tego tzw super moon. Ocean wczoraj zabrał całkowicie plażę. Oglądałam dzisiaj rano zdjęcia samochodu porwanego przez pływ i falę. Ludzie nie czytają tablic, nie mierzą sił na zamiary. Trzy samochody go wyciągały.
Jest firma, która oferuje jazdy po plaży. Wczoraj było przez wodę, super to wygląda. Ale z drugiej strony też strach przed potęgą oceanu. Dopóki nie wiesz jest ok, jak wiesz mniej. Rok temu chcieliśmy skorzystać, ale zabrakło czasu, bo odległości spore. Z jednego końca na drugi Outer Banks to jakieś 2 godziny jazdy, wąska kicha, samochód jeden za drugim.
Witam. Coś dzisiaj zagapiłam i dopiero weszłam na WŻ, no i rzeczywiście pustki ogromne. Nawet Smakosia się gdzieś nie zameldowała /wczoraj chyba też/. Nie wierzę, że nagle coś tam i nie można się zalogować, dla chcącego nić trudnego jak mówi przysłowie. Kiedyś też nie mogłam wejść, syn od razu doradził próbę przez inną przeglądarkę i już było po kłopocie, a przecież ja już nie taka kumata w te klocki jak młodzież. Myślę, że to jakieś inne powody.
U mnie dziś się ochłodziło i to znacznie. Nawet spałam dłużej w nocy, bo poszłam spać po 23 i obudziłam się dopiero koło 4. Potem po małej przerwie ok. godzinnej znowu zasnęłam i śnił mi się mój ślub... dziwne to było... niby to było ponowienie ślubu... przy wejściu do kościoła mąż gdzieś wyszedł nagle i długo nie wracał, ksiądz stał przy ołtarzu i czekał, a jego nie było /a ja podejrzewałam, że udał się do toalety/, denerwowałam się strasznie nie tym, że on nie wraca, tylko że ksiądz tam czeka i cały kościół ludzi... i aż się z ulgą obudziłam, a była 7.39.
Dużo Wam się śni? bo mnie bardzo dużo, zawsze nad ranem i mam bardzo intensywne różne przeżycia.
A poza tym wszystko po staremu.
Dziewczyny, wracajcie, nie pozwólcie, by trzeba było kawiarenkę zamknąć!!!
Dobra środa :) Nie zamkną, chyba. Nic do opisania nie mam: gonitwa domowa i problemy codzienne, remonty i porządki. Od rana mam takiego kręcioła w głowie jakbym całą noc balowała, ja tylko z tych niskich i jeszcze niższych ciśnieniowo. Dzisiaj nie powinnam wstawać z wyrka, ale nic z tego. Mam do przerobienia cukinię gigant, chyba będzie zupa krem z wielkimi pomidorami malinowymi, bo do tego te wielkie najlepiej pasują. Zdrowie 'po japońsku czyli jako-tako, humory niezłe i byle do piątku
Zawsze jest coś do pisania ,choćby o pogodzie A u Ciebie zawsze coś się dzieje Wpadaj jak dawniej ,bo jak tak wszystkie zamilkniemy to po kawiarence. A byłoby szkoda...
Oj dużo mi się śni i intensywnie. Nad ranem śniłam ,że organizowałam imprezę dla rodziny, okazało się ,że przyszli nawet ci co odeszli dość dawno temu na tamten świat. Zawsze po takim śnie jestem nieco zaniepokojona choć w sumie nie wiem dlaczego. Impreza śniła mi się ,bo w sobotę 40-tka bratowej ,ale zmarli i to tacy ,którzy nie byli moją rodziną ,a teściami mojej cioci? Dziwny sen..
Szybko zleciał ten miesiąc ,prawda? Dla mnie jak błyskawica. Już jutro wrzesień ,można by rzec nareszcie. Liczę na to, że skończy się ten zastój i będzie gwarno w kawiarence jak dawniej
Tymczasem idę robić śniadanie. Dziś to co wpadnie do ręki no i herbatka miętowa ,lubicie? To zapraszam
Witam czwartkowo Wczoraj otworzyłam WŻ żeby coś napisać i wtedy zaczęło się zamieszanie w pracy - istna gonitwa. Potem do rodziców i jak wróciłam wieczorem, to normalnie padłam. Dziś trudno było się obudzić. Czekam już z utęsknieniem na weekend.
Jeśli chodzi o sny, to z racji tej, że wstaję bardzo wcześnie nie pamiętam, co mi się śniło i czy w ogóle. Ponoć zawsze coś się śni, ale zazwyczaj zapamiętujemy te "historie", które pojawiają się gdy zaczyna się ten płytki sen (przed wybudzeniem).
Każdego dnia mam jakieś spotkanie po pracy i dziś nie będzie inaczej. Pewnie znowu wrócę do domu wieczorem. Pogoda lipna. Wczoraj lekko padało a dziś rano była krótka ulewa. teraz mżawka. Jakby nie patrzeć jest mokro. Jesień idzie - nie ma na to rady
Goplano, dziękuję Ci za dzielne i zawsze serdeczne stanie na posterunku naszej Kawiarenki. To, że mało ludzi i tym samym mniej wpisów, to zwyczajnie życie. Jedni zmęczeni, inni zniechęceni a jeszcze inni bardzo zajęci. Każdy okres ma swoje prawa. Wrócą jesienne, długie wieczory, to wierzę, że wrócą kawiarenkowicze. Ty robiłaś, co mogłaś. Jesteś super "babką". Uściski.
I już czwartek Nawet pogodny, smaczny i pozytywnie nastraja. Na śniadanie wpadły mi w ręce: wielki żółty pomidor /chyba ożarowski/ 1 jajco pieprz kolorowy, z przewagą białego, curry, kurkuma, płatki czosnku suszonego masło
Pomidor pokrojony, doprawiony i uduszony z masłem. Przetarłam, skórki i pestki wyrzuciłam. Do pulpy wbiłam jajco i zapiekłam je w mikrofali, pod przykryciem. Radzę jajco rozbełtać bo moje /całe, bez bełtania/ ciutkę wystrzeliło. Ostrożnie z mocą, im niższa tym bezpieczniejsza.
Dzięki Goplano 1-2 czy tylko 2.0 To teraz relaks i muzyczka ze starych taśm kasetowych, taki dzień refleksji
Pozdrawiam i na wrześniowo-jesienną kawiarenkę czekam
Witam. Pogoda niezbyt, mokro, 17 st. Dziś mam dość nerwowy poranek. Córka leci do Berlina na jakieś targi, natomiast młodszy syn źle się czuje, kaszle, jakoś do przydusza, a tu choroba legionistów się panoszy. Ma wizytę w przychodni , zobaczymy. Martwię się bardzo, bo on jest też po operacji serca, a do tego łapie zawsze wszystko co po drodze napotka. w związku z tym wszystkim nic mi się nie chce, czuję, że nerwówka we mnie jak nie wiem co... biedny mój M, musi to znieść. Trzymajcie się zdrowo.
Trzymamy się mocno. Dużo zdrówka dla M. 7 lat temu mój syn zachorował na legionellozę ,jak i większość dzieci w szkole. Okazało się, że wykryto w wodzie pałeczki legionelli i zamknęli szkołę na 4 dni. Chorował 3 tygodnie uporczywie kaszląc. Dr twierdził ,że szmerów w płucach nie ma, że czysto, ale ja się upierałam o RTG. No i wyszło zapalenie płuc. Dopiero odpowiednie leczenie przywróciło mu zdrowie, ale tego zajadłego kaszlu nigdy nie zapomnę. I co ciekawe ,żadnej gorączki ,nic, tylko ten kaszel.. Za parę dni powrót do szkoły i mam lekkie obawy ,czy aby legionella nie powróci ,zwłaszcza ,że to nie pierwszyzna. Oby nie..
No widzisz... Syn wrócił już od lekarza, też osłuchowo czysto, dała mu jakiś lekki antybiotyk i tyle. Nie dała skierowania na test /a już takie są, badanie z moczu/ i gdyby coś się działo złego to wypisała skierowanie do szpitala na wszelki wypadek. A syn też tylko trochę kaszle, nie ma temperatury.
Ostatni dzień sierpnia. Dziękuję Wam za ten przyjemny miesiąc, nawet w okrojonym składzie. Do zobaczenia moim wieczorem, zostawię Wam miejsce na rano, we wrześniowej kawiarence.
Idalia telepala domem całą noc, za jakiś czas już pójdzie nad ocean, koło 14 już ma być słońce. Wyzyrknelam na zewnątrz, wszystko stoi na miejscu (na ile po ciemku można zobaczyć), woda nie podeszła. Do pracy idę na 9. A może wcale, zależy jak sprawdzi sobie dojazd i jak wygląda sytuacja w New Bern, oni mają zagrożenie cofka. Przy Florence wielki trzypokladowy statek "zaparkował" kawał od wody. I delfiny pływały w miejscu, gdzie był nadbrzeżny deptak (nad rzeką).
Jako, że mam leniwy poranek, wstałam dopiero na budzik męża (o tej porze już gotowa do wyjścia jestem), zrobię sobie placuszki z mąki migdałowej na śniadanie. Z borówkami i truskawkami, polane syropem klonowym. Na obiad będzie sałatka z Monfalcone (tak ja nazywamy, od naszych znajomych stamtąd) - makaronowa z feta i tuńczykiem.
Jeśli w sierpniu dni jasne, będą stodoły ciasne.
Czego sierpień nie dowarzy, tego wrzesień nie doparzy.
Gdy dni sierpnia spieka wszędzie, wtedy długa zima będzie.
Zapraszam do ''słonecznikowej'' kawiarenki. Wchodźcie ,goście się ,rozmawiajcie, zajadajcie soczyste gruszki, śliwki, dorodne jabłuszka. Dary sierpniowe czekają na Was w kawiarence
Witajcie w sierpniu
Wszystkie Lwy, lwice i male zwierzatka do szeregu. Ten Twoj wywod ni z gruszki ni z pietruszki.chociaz na miejscu,ale przeciez mamy sierpien Pieknie to ujelas,,ale kto Ty teraz jestes? moze Gospodyni ?Zniwa piekna rzec mamy sierpien,Moj ukochany,Grzyby w pieknie oslonionej polanie i zbierac co nam natura przynioslaNie byla to zgryzliosc z nojej strony, ale moje odczucie.Jestem miastowa i to sa moje priorytety,Czekam na Smakosie, a a pozniej na wysmienity goplanowski.rosol
Raczej zastępczyni Basiu. Smakosi nie ma ,nikt się nie zgłosił do otwarcia kawiarenki ,więc ja wzięłam to na siebie i tyle. Też czekam na Smakosię i Nadię. Mam nadzieję, że uda Jej się w końcu zalogować.
Hej, heeej
Na śliwki to ja 1sza, byle nie takie robaczywki ;((
U nas zamiast słonecznych i ciepłych dni, jesienna szaruga i chłodno.
Trudno, nie mamy wpływu na pogodę, to nie narzekam bo sobie odpocznę od gonitwy codziennej.
Ogórki rosną przy takim podlewaniu , nawet rodzince podrzuciłam na małosolne czy mizerię. Tylko koper niech kupią, bo u mnie ledwo 1na łodyżka cieniutka gdzieś jeszcze została.
A to nie Ekkore miała sierpniową Kawiarenkę prowadzić?
I tak Goplano chyba na stałe berło przejmiesz by nie było zamieszania, kolejki której i tak nikt nie pilnuje. Takie pospolite ruszenie - jak to zwykle w PL
Pozdrawiam mimo deszczu
Nie ma tak dobrze, to tylko w wakacje, czyli wyjątkowo. Od września wraca ustalony porządek
Ekkore chciała wrzesień ,Smakosia przejmie październik itd. To tyle od ''kierowniczki'' którą same wybrałyście w wolnych wyborach
Chciałam wrzesień, ale gotowa byłam przejąć sierpień.
Pisałam, że wygląda na to, że otworzę kawiarenkę jeszcze w moim lipcu, żebyście miały na rano, nim ja wstanę.
Ale tym sposobem ugoszcze Was we wrześniu.
Witaj Ekkore ,przepraszam ,najwyraźniej nie doczytałam Byłabyś lepszą gospodynią niż ja. Uwielbiam Twoje sprawozdania z podróży i super zdjęcia. Przedstawiasz to tak, jakby się tam było. ja niestety ciągle dom i póki co nie zapowiada się żaden wyjazd.
Co się odwlecze to nie uciecze.
Tak naprawdę jakie to ma znaczenie kto otworzy.
I tak atmosferę tworzymy wszystkie, treść zależy od nas wszystkich, a nie tylko od tej, która otworzy wątek. Żeby nie musiała gadać sama ze sobą.
Tak jak napisała Smosia.
Witam w piątek
Tym razem to ja nie spałam całą noc. Było mi na przemian raz zimno, raz gorąco, po prostu istne wariactwo. Dopiero jak otworzyłam okno udało mi się zasnąć, ale to było o 5 nad ranem. Wstałam o 7-mej, zrobiłam śniadanie i znowu się położyłam. A teraz jestem jak neptyk. Muszę wypć kawę ,żeby dojść do siebie. Tymczasem życzę Wszystkim dobrego dnia
O tak ogórki rosną jak szalone. Dostałam od bracika 2 wiadra ogórasów. Pyszne ,wręcz słodziutkie. Wyszło mi 48 słoików litrowych kiszonych i 3 litrowy małosolnych ,jak zawsze z przepisu naszej Almanki
Co do śliwek, jak robaczywki to znaczy ,że bez nawozu, robal wie co zdrowe
Witam. I to jest odpowiedzialność, to odpowiedzialna Kierowniczka naszej kawiarenki. Goplano pisałam już kiedyś - gdybym miała swój bank zostałabyś jego dyrektorką, jesteś tak rzetelną osobą, jaką ja kojarzy zawsze z "bankowcami"... dodam, że z bankowcami z moich czasów, bo teraz to już jest różnie... chyba... nie wiem...
No to dość wazeliny na otwarcie, a teraz stawiam kawę, a do kawy coś podrzućcie. Ostatecznie mam jeszcze kawałek serownika, mogę poczęstować.
Trzymajcie się zdrowo.
Cześć Alman ,Ty stawiasz kawę a ja podrzucam do niej jagodzianki. Zrobiłam na szybko z pół kg mąki.
A gdzie Twoje eleganckie paznokieciki, bo dawno ich nie widzialam?
Basiu, czy to było do mnie? Jeśli tak, to... mówisz i masz... tym razem w kolorze pastelowym mam... trochę źle robi się zdjęcie sobie samej...
Bardzo ladne, tez jestem juz na etapie pasteli.Latwiej sie maluje.ale gorzej sie o nie dba.
Basiu, ja jednak preferuję kolor czerwony, w różnych odcieniach, od krwistej czerwieni po wiśnię nawet, ale od czasu do czasu robię jasne. Ja pazurki robię sobie sama, od zawsze, stąd mogę i kolor zmieniać często.
Jak bylam piekna i mloda to nawet czarne nosilam.(ku przerazeniu Szefa).Tez lubie czerwienie, ale ponoc ju nie w modzzie.
Basiu, a coś się zmieniło w Twej urodzie? nadal jesteś piękna i młoda też, bo tu już zależy z jakiej perspektywy się patrzy. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Czarne pazurki to tylko u nóg kiedyś malowałam, natomiast u rąk nigdy nie malowałam ani na czarno, ani na jakieś ekstrawaganckie kolory np. niebieskie czy żółte. Jestem w tym względzie tradycjonalistką.
Mówisz, że czerwone niemodne? o, popatrz, a kilka dni temu czytałam, że panie po 50 powinny malować na czerwono lub jasne pastele, następnie inne wynalazki już nie, bo... postarzają ręce /hihihi/.
Nie kroczę z modą i będę mieć też czerwone, trudno, będę niemodna.
Jakie słodkie powitanie.
Dzisiaj też rocznica wybuchu powstania warszawskiego. Za rok okrągła będzie.
Dyskusje potrzebne - niepotrzebne się toczą.
Dla ludzi wtedy to była konieczność, inaczej by nie ruszyli z gołymi rękoma na czołgi (to tak uogólniając), może mogło potoczyć się inaczej, a może nie.
To moje prywatne zdanie tylko.
Jeszcze dwa dni pracy i potem wolne.
Cieszę się na rzeczy, które mogę zrobić wtedy. Albo nie zrobić. Ale czas będzie mój.
Dzisiaj na śniadanie odgrzewane placuszki, dziś z borówka i nektarynką, jeszcze pewnie na raz mi zostanie.
A potem do pracy.
Tak jest, za rok już 80 lat minie. W godzinie "W'' będą wyć syreny ,przynajmniej u nas co roku tak jest.
Poza tym sierpień miesiącem trzeźwości. Jak to jest u Was? Może to się wydawać dziwne ale ja tak mam ,że ani kropli wtedy nie wypijam, choć właściwie ze mnie taki ''pijak'' ,że hej. Raz na ruski rok wino i to w gościach, albo jako grzaniec zimą na przeziębienie
A jeśli ktoś nie pije cały rok, to może w sierpniu może? powinien ?
myślę, że to wymysł, nie wiadomo po co, bo ci którzy chlają to i w sierpniu będą.
Martwię się nieobecnością Smakosi coraz bardziej...
Sierpień bezpromilowy?? nie wiedziałam. U nas tylko w poście są zakazy i nakazy, dla wytrwałych.
Nie wiem czy wytrwam cały miesiąc, ale wczoraj, jak zawsze w tygodniu, tylko kawę popijałam.
Tak, też o powstańcach myślałam i tych co wykorzystują ich walkę, poświęcenie do swoich, politycznych celów - nie wypada, tak myślę.
A czy Powstanie powinno wybuchnąć, czy nie to nie nam oceniać, bo kim my jesteśmy, co zrobilibyśmy wtedy?? Kto wie?
Wielki szacunek, wdzięczność dla Wszystkich walczących za naszą wolność.
Witam sierpniowo i przepraszam, że wchodzę z takim poślizgiem. Zawaliłam otwarcie Kawiarenki ale na szczęście na Was zawsze można liczyć. Przepraszam, że "zniknęłam" i poruszyłam niepokojacą nutę...
Jestem w domu od wczoraj, ale po powrocie nie miałam chwili dla siebie. Czekały "bojowe zadania" i to na już. Na dodatek jak wyszłam rano, to wróciłam bardzo późno. Rano do pracy a tam kolejne niespodzianki i to jedna za drugą. Niezły start
A w Kawiarence jak zwykle spokojnie, ciepło, kolorowo, przytulnie i słodko. Piękne otwarcie sierpnia. Jak dobrze jest usiąść i odetchnąć.
Za oknem jakoś ciemno i ponuro. Deszcz od wczoraj nie odpuszcza. Myślicie, że jest jeszcze szansa na prawdziwe lato?
W Dusseldorfie też pogoda nie dopisała. Zabrałam ze sobą sukienki z nadzieją, że wreszcie w nie wskoczę i nic z tego nie wyszło. Prawie cały rok chodzę w jeansach i lubię tę letnią odmianę ale tym razem słabo to wygląda.
Zrobiłam parę zdjęć współczesnej architektury w Dusseldorfie i w Berlinie
Jeszcze raz przepraszam...
Smakosiu , no co Ty,nie masz za co przepraszać, najważniejsze ,że już jesteś cała i zdrowa Zdjęcia jak zwykle piękne, widać ,że czas urlopowy wykorzystany na maxa. A pogoda jeszcze będzie, w końcu to sierpień Pewnie nas zaskoczy nieraz upałami, choć już powoli przygotowuje do jesieni
Jednym słowem witaj z powrotem i zachodź do naszej kawiarenki jak najczęściej
Moglas sie jednak jednym "slowkiem" odezwac, a nie trzymac nas w niepewnosci.
Tak, masz rację - przepraszam
Dobrze, że jesteś cała i zdrowa, ale.....
Witam środowo
Środek nocy a ja nie mogę zasnąć. W sumie nie dziwne jak mnie zmogło tuż po 20-tej Mężowski mówi, że kury chodzą później spać A skoro kawiarenka czynna całą dobę, to czemu nie wstąpić. Jak macie problem ze snem ,to też możecie wpaść, a czemu nie, zawsze raźniej
Ja tez juz od 4-tej buszuje.M machnal juz reka, jak On musi spac to na zdrowie.Zreszta On ciagle spi.W ciagu dnia nie posypiam i nie jestem zmeczona.Gdzie te czasy, gdy czlowiek nastawial budzik z filizanka na talerzyku i lyzeczka aby glosniej dryndalo?To chyba jednak starosc?
A swoja droga to Witajcie
Dobra środa :)
bo bliżej soboty i wolniejszych poranków. Dzisiaj zerwało mnie moje ukochane kocię w środku nocy a potem jak zasnęłam jak kamień. Nadal mam łeb ciężki, chociaż kawa już wypita.
Kolejna pilnie potrzebna
Już pogodnie, ale nadal mokro to poczekam ze zbieractwem grządkowym.
Mam lenia więc może znowu zebrane ogórki komuś podaruję i będę miała znowu wolne.
Fajnie, że znowu tu gwarno.
Udanego dnia, wolnego lub nie, byle w fajnym nastroju
Witam. W nocy coś popadało, bo mokro. Teraz już słońce wychodzi.
Lenia mam też ogromnego, wczoraj pół dnia przed laptopem, dziś też nie mam weny twórczej.
Noce też mam "niespane" w większości, choć dziś nawet nieźle było. Mówicie, że to wiek? 20 lat temu też już miałam z tym problem, natomiast moja przyjaciółka o dychę starsza i ponoć śpi jak suseł. Sama już nie wiem.
A poza tym wszystko po staremu. Zatem trzymajcie się zdrowo.
Żona mojego Taty ma 70 i też śpi jak suseł. Nawet burza z piorunami nie jest w stanie jej obudzić, przynajmniej tak twierdzi. Tylko pozazdrościć. ja niestety nie mam takiego komfortu ,chcąc nie chcąc włącza mi się tryb czuwania i koniec. Mało kiedy ,abym przespała całą noc. Takie życie.
Smakosiu dobrze, że jesteś wypoczęta z nami.
Co do spania. Ja chodzę spać z kurami i wstaję wcześnie.
I śpię długo, bez budzenia.
W roboczy dzień zazwyczaj to jest do łóżka o 20, pobudka o 4, czyli jakieś 7 godzin snu, godzina jest na ogarnięcie siebie przed i polezakowanie kilkanaście minut.
Wstaję średnio wyspana, bez kawy ani rusz.
W weekendy często te 7 godzin jest wystarczające, wstaję rzeska jak skowronek.
Ale też potrafię pospac dłużej, co jednak jest bardzo rzadko. Organizm ma rutynę.
Pewnie czasy 10 godzin snu już minęły, te 7 jest wystarczające w zupełności, tylko w tygodniu to przymus.
Ostatni dzień w pracy, jutro już wolne.
I fryzjer, obetne ten mój gęsty dywan.
Choć wygląda fajnie, podoba mi się fryzura, to jest mi za gorąco.
Deszcz by się przydał, ale nie ma. W weekend nawet podlałam moje krzaki, bo mi się żal zrobiło.
Jutro pewnie też, bo niby ma być deszczowy weekend, ale wszystko się przesuwa.
Ekkore i Smakosia juz pracuja a Wyyyyyyyyyyyyyyyyy wylegujecie sie w cieplutkich lozeczkach.Moja pora nadchodzi na zabiegi ,ale jest zacznie lepiej Nogi chudziutkie bez zadnych zmian,jeszcze tylko chodzenie by sie przydalo.
Ja nie pracuję, hehehe, mam wolne.
To pospałam godzinę dłużej.
Witam czwartkowo
Powiem Wam szczerze, że nie mam nastroju do pisania. Teściowa choruje i cała uwaga jest skierowana w tę stronę. Więc wybaczcie mi brak aktywności.
Połówek przyjechał razem ze mną ale niewiele się widzimy, bo stara się pomagać przy mamie (odciążając siostrę) póki ma trochę urlopu. Dzionki szybko umykają.
Za oknem pogoda słaba. Wczoraj mocno padało.
Zrobiłam herbatę z cytryną i z miętą. Ktoś ma ochotę?
Miłego dnia
Smakosiu ,wbrew temu jak wygląda sytuacja ,nie wyobrażam sobie braku Twojej aktywności. Odzywaj się ,choćby jednym zdaniem. W końcu stanowimy tu także pewną grupę wsparcia, przynajmniej ja to tak odbieram. Zachodź kochana i się dziel z nami, o ile też czas pozwoli, bo wiadomo, że z tym też rożnie.
Póki co ,herbatkę chętnie się z Tobą napiję i pozdrawiam Cię serdecznie
Trzymam kciuki za tesciowa.Naturalnie "zdrowotnie"
Witam w deszczowy czwartek
Może jestem dziwna, ale uwielbiam taką pogodę. Może nie zawsze ,ale latem jak najbardziej Byłam dziś u kardiologa. Wyniki z holtera może nie wyszły złe, ale dobre też nie bardzo. Doktor dopisał mi jeszcze jeden lek typu beta bloker a następna wizyta na luty. W dodatku pojawił się problem w rejestracji. Okazało się,że ''świecę na czerwono'', czyli pojawił się jakiś problem z ubezpieczeniem/ Mam nadzieję, że to jakiś błąd systemu. Zresztą kardiolog powiedział,że często się to zdarza i to emerytom, którzy są uzbezpieczeni normalnie przy emeryturze. Także trochę się zestresowałam i EKG mi wyszło nieco ''nerwowe''.
Za kwadrans 12-sta ,powoli zabieram się za obiad. Wczoraj było leczo ,a dziś będą mielone, ziemniaki i sałata ze śmietaną jogurtową. Do tego kompot śliwkowy i to by było na tyle. A co tam u Was?
Witam ledwo żywa. Nie wiem co się dziś mi stało, nie spałam całą noc. Wyłączyłam telewizor o 23-ciej, jak zwykle po "szkle kontaktowym", bo to program obowiązkowy od ...zawsze i wierzycie, że nie usnęłam do rana? Był już dzień, 5-ta na zegarku... wtedy chyba się zdrzemnęłam i obudziłam po 7-mej. Musiałam zjeść coś i pozażywać leki, potem usiłowałam jeszcze usnąć, ale gdzie tam. Oczy mnie pieką i czuję się jak po całonocnej zabawie /kiedy to było.../.
Smakosiu, współczuję Wam problemów z chorą matką/teściową. Znam to, przeszłam i przeżyłam na własnej skórze. Ale warto, to dobro kiedyś wróci.
Ja kiedyś tak opiekowałam się moją Mamą, spędziłam przy Niej cały miesiąc urlopu, a kiedy ten się skończył, wzięłam bezpłatny. I wtedy... w ostatnie dni mojego urlopu płatnego Mama zmarła, jakby celowo, jakby nie chciała żebym korzystała z bezpłatnego, a byłam wtedy na początku mojej "kariery zawodowej", bo dopiero drugi rok pracowałam.
I kiedy ja byłam po operacji sercowej i wymagałam opieki, moja córka zajęła się mną, też rezygnując z pracy. Dobro wróciło.
Ależ się rozpisałam i rozryczałam...
Goplano, ja cały czas też jadę na tabletkach na nadciśnienie i beta blokerach. No ale ja to się nie mam co porównywać, moje serce i Twoje młode... da radę wszystkiemu. Będzie dobrze.
U mnie nie pada, ale chmury już są i wiszą nad moją głową.
Trzymajcie się zdrowo, idę podrzemać może.
To tak jak ja i do tego ten pasudny makumar od ktorego mam sine plamy.
Basiu, marcumar? przeciwzakrzepowe? to zdaje się stary lek, są już nowsze...ja miałam po operacji migotanie przedsionków, teraz też czasem się zdarza i zażywam eliguis, choć też robią się przy nim siniaki... ale u mnie jeszcze inne rzeczy powodują też siniaki, tak że nie wiadomo które bardziej. No to trzymajmy się kupy, w kupie zawsze raźniej, nawet z chorobami.
Tak Alman, Eliquis 5 mg, to jest lek najnowszej generacji.Musze uwazac by cie nie skaleczyc, bo moze byc kiepsko.Do tego mam specjalny dowod, ktory musze miec przy sobie.Trzeba jednak z tym sobie jakos radzic.Moj (maz19 lat temu)tez bral to swinstwo i wtedy byl o makumar
witaj w klubie! ja mam teraz zmniejszoną dawkę do 2,5 mg bo mam złą kreatyninę, jak się ta poprawi, to wrócę do 5 mg.
Ano witaj.Najgorszy jest u mnie brak mozliwosci poruszania sie.Nie mam zadnych zadyszek, i nc mnie nie boli.Byle do przodu.Trzymaj sie zdrowo.
Co to za wynalazek? ta śmietana jogurtowa, chyba jej nie widziałam.
jest śmietana jogurtowa, u mnie w małych kubeczkach
Dokładnie tak.
A co to jest i z czym to sie je?
Mam wolne, ciutke odpocznę od koncentracji.
Mały idzie do przodu jak przecinak.
Znaczy wstaje wszędzie, nie opanował jeszcze techniki siadania.
Zaczyna się puszczać, na sekundy. Ale zawsze, łapanie rownowagi szybko mu przyjdzie.
Do tego wychodzą dwa górne zęby, jeden wczoraj przebił skórę, drugi prawie. Boli go, to marudny i gorzej śpi.
Na 8.30 idę do fryzjera, cieszę się.
Potem spokojny dzień w domu, mąż jedzie do pracy dzisiaj.
Jakieś pranie, sprzątanie ogarnę.
Jutro zakupy, większość do odbioru, nie chce mi się latać po sklepie, tylko wejdę po to co nie chcę zamawiać, bo będzie nie takie.
W sobotę do kina - na Oppenheimera.
Cztery dni przelecą szybciej niż z bicza strzelił.
Smakosiu trzymam kciuki za teściową.
Goplana niech leki opanują Twoje serducho, niech poczuje się lepiej.
Mój mąż w tym roku dostał kolejne tabletki na ciśnienie, już trzecie do kompletu.
Ale wreszcie przestała go boleć głowa tak mocno i często.
On ma trzy tabletki, a ja jedną z jego zestawu w minimalnej dawce.
Bo nawet nie ciśnienie jest wielkim problemem, tylko palpitacje. Bez leku zaraz serca zaczyna mi skakać.
No juz 7:oo dwie ,gogdzinki przewracani sie koszmar.Musze usiasc a to nie jet takie proste.Witam wszystkie dziewczyny,a szczegolnie alman, moja towarzyaszke w braniu lekow.Misia nie budze, niedh sobie jeszcze polula.
Dopisano 2023-8-4 7:53:36:
No juz 7:oo dwie ,godzinki przewracani sie koszmar.Musze usiasc a to nie jet takie proste.Witam wszystkie dziewczyny,a szczegolnie alman, towarzyszke w braniu lekow.Misia nie budze, niech sobie jeszcze polula15° pada.Co to za zwariowane lato i te upaly?Gdie?
Dopisano 2023-8-4 7:58:35:
Nareszcie Misiu wstal....razniej w domku.Smakosia juz pacuje,Szkoda mi jej.Jak tam tesciowa lepiej?Profilaktyka,profilaktyka na zas!!!!!
Basiu, lepiej niestety nie będzie - to galopujący Alzheimer. Teraz załatwiamy łózko rehabilitacyjne, bo już nie ma szans na chodzenie a jeszcze półtora miesiąca temu udawało się przejść z naszą pomocą z jednego do drugiego miejsca . Kontakt się urywa...
Tez mam takie lozko, gora ,dol, exsra kibelek(nie wdrapie sie na niego bo kurdupel jestem.Mam jenak Krzysia no i jezdzacy stolik ale z Alzheimerem nie ma to nic wspolnego No to macie prawdziwy problem. Stala opieka Mam jenak Krzysia wskazana,bo jak inaczej?Trzymam kciuki.
Wiem,ze to ostatescznosc, ale mysleliscie juz o Hospicjum Sorry za takie glupie pytanie.Jak moj maz umarlBylam tutaj sama z dziecmi i co?, musialam pracowc.Naturalnie nie oddalam je do Hospicjum, ale wyrzuty sumienia mam do dzisiaj.Bo tak chciala umrzec w domu.
Połówek i Jego siostra podchodzą do tego realistycznie. Póki co dają radę, bo szwagier pracuje w domu więc zawsze ktoś jest. Boję się jednak, że może dojść do tego, że mamę trzeba będzie karmić dojelitowo.
Oczywiście hospicjum to ostateczność, ale kiedy nie ma innego wyjścia... Bardzo trudne to wszystko.
Ps. Mogę sobie tylko wyobrazić jak było Ci ciężko i jak wiele zdrowia kosztowało Cię zmaganie się z codziennością i wszelkimi decyzjami. Byłaś bardzo dzielna.
Lekko nie bylo, te cigle loty do Gdanska(samochodem nie dala bym rady.Biedna jestes wspolczuje Ci bardzo.
Witam :)
I już piątek, fajnie i pogodnie. Więcej słonka, może pomidory wreszcie zaczną dojrzewać. Dzisiaj szparagówkę oskubię, nasza ulubiona to gotowana, odcedzona i podgrzana z masłem i czosnkiem. Nie mamy jej dużo, zamrażania nie będzie, pojemy sobie w sezonie i koniec.
Od wieczora mam ucisk w skroniach, zmiana pogody albo dłuższe, migrenowe bolenie - wrodzone dziadostwo, nie do wyleczenia, można tylko pożreć garść aspiryny i przespać.
Poza tym ok, nie gotuję bo wczorajszy karczek został na dziś, dodam fasolkę, może jakiś deser i starczy.
Siedzę w domu przy tej pogodzie i odwalam, na skróty, z przewijaniem filmy dramatyczne albo seriale z powtórkami, by zrozumieć sedno zawiłej intrygi
Można posiwieć albo i wyłysieć przy tym, ale daję radę i kolejne sezony zaliczam.
Jak dobrze, że znowu tu gwarno, rodzinnie i sensownie, mądrze.
To ja już spadam, bo u mnie od rana z głową nie najlepiej
Pozdrawiam
Witam. Wczoraj przez przypadek zrobiłam obiad na kilka dni. Zakupione ziemniaki zaczęły się psuć, więc M całe opakowanie przebrał, oczyścił i ... ugotował... garnek ziemniaków... i co z nimi /a planowałam naleśniki/.
Zatem nastąpiła zmiana planów z konieczności i na wczoraj zrobiłam kopytka, a z reszty pierogi ruskie, z dodatkiem twarogu smakowego z pomidorami /taki nabyty w lidlu... lubelski/. No i fajnie nawet wyszło, mam obiad jeszcze na dziś i jutro, tylko jutro zupę dorobię. Nawet dobrze tak przez przypadek coś upichcić, choć wczoraj... szalałam ze złości, że tyle roboty mi nadał.
Dziś wyspałam się chyba za cały miesiąc. Po nieprzespanej poprzedniej nocy poszłam spać gdzieś koło 24-tej i spałam do ... 7.40... dacie wiarę? chyba raz wstawałam, nie pamiętam...
Pogoda dziś u mnie lekko pochmurna, ale zapowiadają potem deszcz. I chyba będzie, bo jakaś senna jestem.
A poza tym wszystko powoli się toczy, może być.
Trzymajcie się zdrowo.
Smakosiu, co u Ciebie? dawaj choć krótkie znaki.
Moja corcia przywiezi nam jutro galeczki w koperkowym sosie/bardzo lubie), kapustke juz mam.Wreszczie bedzie normalny obiad.W polskim sklepie kupila kartacze,pewnie, ze nie domowe,ale smaczne sa. Krzysiu ugotuje z cebulka i boczkiem,bedzie pycha i nastepny polski obiadek Zastanawiam sie jak tu gotowac, bez poruszania sie.Juz mi sie to po nocach sni.A mam tyle pomyslow i energii ale do kuchni nie zejde, mimo windy.Pieknego weekendu
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Szybko a nawet bardzo szybko zleciał mi ten tydzień.
Rano szłam pod parasolem. Teraz gęste chmury i w zapowiedziach kolejny deszcz. Może jutro będzie ładniej.
Po pracy niewielkie zakupy.
Teraz gorąca herbata i odliczam godziny do końca pracy.
Miłego weekendu
Ja nie wiem co to nieprzespana noc.
Wczoraj poszłam lulu po 21 kilka minut (już do realnego spania). Mnie potrzeba kilku minut, żeby wpaść w ręce Morfeusza.
I spałam do 6, do budzika męża.
Tylko jak wyjeżdżamy bardzo wcześnie rano, chcę iść spać wcześniej, żeby jak dojedziemy nie być zaspana, to wtedy obracam się z boku na bok.
Smakosiu tak mi przykro z powodu Alzheimera, to straszna choroba.
Ja boję się dziedziczenia, wzięłabym każdy lek spowalniajacy, gdyby były podejrzenia.
Tyle, że nie da się jej stwierdzić wcześniej.
Moja babcia była w swoim świecie 10 lat, 7 z tego w całkiem dobrej kondycji, a trzy to już leżące warzywo (przepraszam za określenie, jeżeli kogoś uraziło).
Wczorajszy dzień minął ot tak.
Włosy obcięte, ciasto zrobione (WZ nie pozwala Wam pokazać. Mogę wstawić zdjęcie małego z dnia wcześniejszego bez problemu, a ciasta nie. Ten sam aparat.). Bardzo dobre wyszło, będzie na śniadanie zaraz.
To był eksperyment.
Najpierw arbuz, już miałam go dosyć, mąż jak mu do łapy nie dasz, nie weźmie sam (bo za dużo zachodu, choć pokrojony już zje ze smakiem). Sałatka na obiad nie rozwiązywała problemu, bo by został.
No to za pomysłem Basi zrobiłam galaretkę, tyle, że nie do słoika, a na ciasto.
Miał być sernik, ale sera w domu niet, nie chciało mi się jechać specjalnie do sklepu (mam na dzisiaj w zamówieniu do odbioru).
No to zrobiłam krem budyniowy.
A spód znowu inny niż planowałam- z mąki migdałowej i kokosowej (przepis na placuszki). I jest rewelacyjny, zobaczymy jak się sprawdzi w innym cieście z owocami.
Dzisiaj też intensywnie.
Niestety termin odbioru zakupów rozwala mi wszystko. Ale nie mieli porannych godzin już. A sama myśl, że mam latać sama, pakować do kosza, wypakowywać wszystko, kazała wybrać rozwalony dzień.
Dzisiaj w planie do upieczenia ziarniaczki- ciastka i pieczywo chrupkie, zostały mi białka z budyniu, to żeby się nie zmarnowało.
Muszę też zrobić pesto, bo coś bazylia mi marnieje, będzie na obiad ryba pod pesto.
I tak zaraz zobaczę koniec dnia.
no tak moj post wcielo.
Basiu , z okazji Twoich Urodzin przyjmij najlepsze życzenia.
Niech spełni Ci się to o czym najbardziej marzysz i dużo zdrowia, bo ono w naszym skromnym życiu jest najważniejsze.
100 lat i więcej
No spioszki, czas wstawac i dzien zaczynac.Sloneczna pogoda przy 14°
To świętujemy...
Basiu, zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia, a do tego dużo miłości, czułości i spełnienie wszystkiego o czym marzysz.
100 LAT! 100 LAT! niech żyje, żyje nam...
Niech Jej gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie....
Witajcie. U mnie rano nawiedziła nas okropna burza, zrobiło się tak ciemno, jak w głęboką noc, no czarno wprost. Pioruny trzaskały, deszcz lał, koniec świata. A teraz znowu z daleka słychać grzmoty, będzie pewnie powtórka z rozrywki.
Pogodnego dzionka życzę.
Alman wielkie dzieki, ale tort zostawie na jutro.Dzisiaj ju nie dam rady.
Wszystkiego najlepszego Basiu!
Dziewczyny jak moje dzieci weszly do pokoju i zaczeli od najmnieszego do najwiekszego spiewac ( po polsku) Sto lat to ryczalam jak bobr.Fajne byly te zaimprowizowane urodziny.Dziekuje coreczko.
Basiu, najbardziej spóźnione będą życzenia ode mnie - wybacz. Jednak mimo to bardzo, baaaardzo szczere. Życzę Ci właśnie tego, co najważniejsze - zdrowia i miłości. Niech Cię jedno i drugie oplata każdego dnia od rana do nocy, dodaje sił, energii i wiary, że nawet ciężkie dni są po coś i, że zawsze za rogiem może na nas czekać coś wartościowego i szczęśliwego.
Uściski - Emila
Najlepsze, ciut spóźnione, życzenia
szczęścia i spełnienia marzeń
Obiektywnie stwierdzam, ze dzemik z arbuza wyszedl bardzo dobry( wrecz pyszny) tylko rzadkawy.Ktos wie jak go zagescic?
I już sobota.
Dzień przeleciał szybko jak nie wiem.
Dziś idziemy do kina na Oppenheimera, też dzień zejdzie.
I zaraz niedziela, a po niej roboczy poniedziałek.
Wczoraj zrobiłam pesto z bazyli, zaczęła chorować coś, to żeby się nie zmarnowało. Zcięłam wszystko, ciekawe czy odbije jeszcze.
na obiad była tilapia pieczona pod nim.
I zaraz na śniadanie będzie pieczywo chrupkie (wczoraj upiekłam) z ziaren z pesto i pomidorem.
Dlaczego moje sloneczniki nie rosna? i nie kwitna?
Dopisano 2023-8-6 6:20:0:
Dlaczego moje sloneczniki nie rosna? i nie kwitna?jAKO TAKO OGARNELAM MOJ OGRODEK; ALE FACET WYMIENIL TRAWE I MOJE NIEZAPOMINAJKI TEZ UIEKLY TAK JE KOCHALAM:mOZE W PRZYSZYM ROKU WROCA?Dopisano 2023-8-6 6:37:34:
Moja pora, od 2-ch godzin nie spie i witam Was w nadchodzacym dniu.Uff, wczorajsza improwizacyjna imprezka byla super,ale na razie koniec, musze odpocznac.Smakosiu, dajecie rade?Jak tesciowa?Dalej trzymam kciuki.
Witam niedzielnie
Od rana deszcz a nawet ulewa i trochę burzy. Trochę, bo z deka zagrzmiało i na tym koniec.
Jak zawsze o tej porze jemy rosół. Przedobrzyłam z pieprzem, bynajmniej tak mi się wydawało, bo ziarna oddały tyle ile trzeba ,bez potrzeby dopieprzania na talerzu. Na drugie fasolka szparagowa z czosnkiem, wg przepisu Bahusa ,do tego wołowina z rosołu i może po ziemniaku. Na podwieczorek zrobiłam babkę cytrynową. Wyszła bardzo dobra. Poza tym mam zamiar dzisiaj zrobić maraton filmowy. Pogoda akuratna. To na razie tyle. Pozdrawiam życząc smacznego i mimo deszczu pogodnego dnia
I już niedziela.
Oppenheimer był bardzo fajny, choć inny niż bym myślała, z zapowiedzi przed filmami.
Dzisiaj mam poranną służbę u psa w pracy, podobnie jak wczoraj.
Jeszcze się zapytam czy wieczorem mam jechać, czy już wróca.
Dzisiaj na obiad będzie pozole, to i przy okazji jutro tylko podgrzewanie.
Dawno już nie gotowałam zup. A nie, bo przecież w zeszłym tygodniu był barszcz z uszkami.
Miałam długi okres, że w niedzielę były zupy zazwyczaj, żeby kolejny dzień był z zapewnionym jedzeniem.
I upiekę schab megi65, w niskiej temperaturze. Otworzyłam już ostatnią wędlinę, plan wędzenia jest na labor day, czyli wrzesień. A do tego czasu trzeba coś jeść.
Dokładnie to będą dwa schaby i jedna wołowina.
Jutro podzielę na porcje, zapakuję próżniowo.
Zastanawiam się tylko czy natrzeć czymś po wierzchu, czy zostawić czyste mięso.
Mam czas do myślenia.
Pozole? pierwsze slysze, a co to jest( moze nazwa mylaca?Mam ochote na botwinke, na goraco,Ale niestety trzeba to badziewie z knajpy zjesc.Dziekuje za zyczeniaJak patrze sie na Wasze usmiechniete " gebule" to lzej sie na sercu robi.
To meksykańska zupa.
Kiedyś bardzo świąteczna, bo wymagała czasu, kukurydzę trzeba było skielkiwac. Teraz otwiera się puszkę.
Są trzy rodzaje:
Pozole verde - na kurczaku, z tomatillo
Pozole rojo - na wieprzowinie i wędzonych, suszonych paprykach
Pozole blanco - to nasz rosół, tylko zamiast makaronu jest hominy, czyli ta skielkowana kukurydza (smakuje jak kluseczki, zacierki)
Każda z tych wersji zawiera hominy.
Je się je w towarzystwie tostady, smarowej śmietaną.
A do talerza nakłada dodatkowo- sałatę, rzodkiewki, awokado, kolendrę, papryki, zazwyczaj ostre.
Ja kurczaka kroję w kostkę, jest w zupie.
W oryginale, myślę, że to z czasów, gdy kurczak był w całości, a nie składał się z piersi, udek czy skrzydełek, mięso jest podzielone na włókna i też osobno nakłada się do talerza.
To stare zdjęcie, nowego tradycyjnie nie mogę dodać.
Witam poniedziałkowo
Sobota minęła nam rodzinnie. Pojechałam do teściowej. Przez moment widziałam delikatny uśmiech...
Pogoda była całkiem fajna. W niedzielę zaczęło ostro padać i pewnie tak będzie dziś i jutro a może i w środę...?
Próbujemy się jakoś "skrzyknąć" z Połówkiem żeby razem pojechać do moich rodziców. Teraz trochę to utrudnione ale bardzo nam na tym zależy więc damy radę
Ekkore wspomniała o zupie. Dawno nie jadłam. Może się dziś zmobilizuję i ugotuję krupnik, bo bardzo lubię.
Zrobiłam herbatę z miętą i z cytryną. Częstujcie się.
Dobrego dnia
Witaj Smakosiu. Uśmiech choć leciutki to już coś, to znaczy, że pomimo choroby dociera do teściowej ,że jesteście obok Niej.
Wędlina wyszła super, tradycyjnie nie mogę dodać zdjęcia.
Powinna się szybko zjeść.
Pierwotnie planowałam pokroić grube plastry i ogrzać w sosie, na obiad.
Ale zbyt szybko by się skończyło.
Także tylko przesmaże pieczarki, bo już kupiłam i będą na zaś.
Mam zajęty tydzień, Mała ma obóz, wróciło pływanie, także dnie szybko zlecą.
W przyszłym tygodniu mam mieć znowu wolne.
Z jednej strony fajnie mieć wolne, z drugiej sposób w jaki to robią zniechęca całkowicie do pracy u nich.
Bo nie wyjeżdżają czy krócej pracują, tylko zatrudnili drugą, tańszą opiekunkę, żeby mi nie płacić za ekstra godziny.
W lipcu to było mi na rękę, potem była miesięczna przerwa, ale teraz wygląda, że to będzie regularnie. I to ja się mam dopasować do rozkładu tej drugiej, znaczy wolne nie wtedy kiedy potrzebuję, tylko jak ona może.
Jej płacą mniej, ale jak przyszłam dzisiaj, to od czwartku (w weekend ich nie było) żadna butelka nie umyta, pranie nie zrobione.
Korci, żeby poszukać sobie nowej pracy. Tyle, że Ci bardzo dobrze mi płacą, nawet za czas podstawowy tylko. No i za rok, nie myślę, aby zostali tutaj, jak on skończy specjalizację, więc tyle to mogę wytrzymać.
Chyba, że skończy się moja cierpliwość.
No to się wyżaliłam
Ekkore, absolutnie Ci się nie dziwię, że się zdenerwowałaś i jesteś lekko rozgoryczona. W końcu wkładasz tam kawałek swoich uczuć, bo dzieci itd. i nie jest to wyłącznie kwestia zarobkowa czy zimna kalkulacja.Jednak (jeśli o mnie chodzi) skoro płacą dobrze, to zacisnęłabym zęby i czekała na rozwój sytuacji. Czasami warto "ubrać się w cierpliwość". Ta nowa osoba może w każdym momencie nie sprostać oczekiwaniom (postawiłaś wysoko poprzeczkę) albo jej się coś nie spodoba i zwyczajnie przestanie pracować.
Najbardziej irytujące jest to,że to Ty masz się dostosowywać do jej wolnego czasu. Myślę, że ta kwestia jest trochę sporna. Może uda Ci się dyplomatycznie rozwiązać ten temat.
Trzymaj się!
Witam wtorkowo
Stwierdzam, że nie umiem funkcjonować bez celu i bez planu. Wczoraj zebrałam się w sobie i poszłam na konkretne zakupy. Wymyśliłam krupnik więc pokupowałam co potrzebne do zupy. Trochę mnie zaskoczyło, że pęczek włoszczyzny kosztuje 9 zł Wstawiłam wielki gar i ugotowałam dla pułku wojska Połówek przyjechał to poprzelewał do słoików, zawekował i zabrał do mamy. Trochę się zmiksuje, bo w środku są kawałki indyka i będą pożywne obiady. Potem małe zakupy dla moich rodziców i dzionek zleciał. Wczoraj co rusz padało ale już znacznie mniej. Dziś natomiast jest całkiem przyjemny poranek. Teraz pięknie świeci słońce. Tylko ten wiatr chce urwać głowę. Chyba na weekend szykuje się konkretna poprawa pogody.
Dobrego dnia
Witam w pogodny wtorek
Wygląda na to, że deszcze niespokojne to już przeszłość, przynajmniej na razie.
Od jutra czeka mnie kolejne kiszenie ogórków. Bratowa dzwoniła ,żebym sobie wzięła bo nie mają co z nimi zrobić. Chyba podzielę się z koleżanką, albo nawet jej dam wszystkie, bo niedawno mówiła, że bardzo by chciała takich swojskich.
Dziś o 11 mam wizytę u fryzjera. Ostatnio byłam w kwietniu, więc moje włosy wymagają solidnej pielęgnacji. A potem małe zakupy i do domu. Za tydzień wyjeżdżam z dziećmi nad morze. Córka ma urlop i namówiła mnie, żebyśmy sobie odpoczęli. A że mąż wręcz nie trawi naszego morza głównie ze względu na zimną wodę, ale także przez zmienną pogodę ,powiedział-''jak chcecie, to jedźcie, ja w tym czasie popilnuję domu'' No to jedziemy. Jak pisałam kiedyś ,plaża i wylegiwanie to nie dla mnie, a że wszyscy lubimy spacery ,to stawiamy na długie wycieczki. Najważniejsze to zmienić klimat i oderwać się trochę od codzienności.
Póki co kończę życząc Wam miłego dnia
Zacisnę zęby, wytrzymam. Bo to praca z ludźmi, zawsze może być gorzej.
Poza tym za normalny wymiar czasu mam płacone zawsze czy pracuję, czy nie.
Jak mi dadzą za dużo wolnego, to zapłacą podwójnie, mnie i tej drugiej osobie.
A wolne mimo wszystko to fajna rzecz.
Goplana, ale Ci fajnie.
Nie ważne gdzie, nie ważne jaka pogoda, byle miło spędzić czas.
A morze w taki pochmurne dni ma najwięcej dobrego wpływu, wtedy jest najwięcej jodu w powietrzu. Korzystaj ile się da.
Zrobiłam malosolne z tutejszych mini ogóreczków. Są rozmiarem korniszonow, pierwszy raz kupiłam. Drogie, ale choć coś.
Ukisily się w jeden dzień, żeby być takie jak lubię- tylko tylko. Ale powtórek chyba nie będzie, mają miękką skórkę już na ten drugi dzień.
Dzisiaj sobie wezmę do pracy.
Muszę jeden słoik zupy zagotować ponownie, nie chwycił mi.
A szkoda wylac.
Poza tym upałów ciąg dalszy.
Dokładnie, ważne ,żeby miło a przy okazji czynnie spędzić czas.
Co do ogórków to dziś robię kolejną porcję małosolnych a resztę daję koleżance.
Przykro, że tak Cię potraktowali w pracy, ale Smakosia ma rację, lepiej zacisnąć zęby, przeczekać. Być może sytuacja jest przejściowa.
Rozmawialiśmy wczoraj o wolnym. Dostałam do wyboru poniedziałek, wtorek, środę (ja potrzebuję czwartek jakby co, mam mammografię). Powiedziałam, że chcę dwa pierwsze, z myślą, że może gdzieś pojedziemy.
I po południu problem, bo niania zastępcza może sobie nie poradzić z ogarnianiem dzieci w trakcie aktywności poza domowych. We wtorek jest pływanie. Bo ona tylko z nimi siedzi. I nie jest taka jak jak ja, że sobie poradzi.
Czyli ja mam mieć wolne i wszystko co robiłam w 5 dni, zrobić w 3.
Na moje szczęście, wczorajszą rehabilitację mi odwołali, przesunęłam na wtorek akurat.
To nie mój problem co zrobią z pływaniem.
Zostawiliśmy wózek na pływalni.
Zawsze mam ze sobą, żeby wsadzić Małego, gdy potrzebuję obu rąk do przebrania Małej. On jeszcze nie usiądzie na ławce czy krześle, żeby siedzieć, wszystko go interesuje, spadnie. A przecież na podłodze go nie posadzę.
Ja poszłam przebrać Małą, matka zabrała Małego, a wózek został.
Dzisiaj pojadę odebrać.
Takie to życie z ludźmi niedostosowanymi do realnego życia.
Mają pieniądze (teraz gorzej, bo rachunki za szpital i jego operacje, stąd niania tańsza), nie szanują pracy ludzi pracujących dla nich. Nie jest to świadome, bo są wdzięczni, tyle, że nie wiedzą co to problem finansowy i że komuś pieniądze, które miał zarobić są potrzebne do życia, a nie do posiadania, odwołują coś w ostatniej chwili.
Tak stracili rewelacyjną grupę sprzątającą, która miała renomę, powiedziała, że oni tak nie pracują i zrezygnowała.
Z moją koleżanką umawiali się na zastępstwo od stycznia. Po czym nie spotkali jej i nawet nie skontaktowali się, żeby odwołać, że jednak jej nie potrzebują.
Ona i tak by się nie zgodziła wtedy, za to podejście.
Mnie też często dają wolne na ostatnią chwilę, że nigdzie już nie pojadę, bo za drogo (dla nich nie ma znaczenia cena), ja zostaję z psem - bo mi jej szkoda.
I tak jest z wieloma rzeczami.
Tacy ludzie nie powinni mieć dzieci i zwierząt .
Witam w piekny 20 °niowy Dzionek Moja aura, ciepelko.
Zielono wszedzie i mY badzmy dobrej mysli.Czy Smosiu o takie dyrdy maly Ci chozilo?pISAC; BYLE PISAC?
Dzień Dobry w środę
A cóż tu tak cicho jak makiem zasiał? Chyba nie śpicie? Zajdźcie na kawkę lub inny napój jaki lubicie. Akurat mam koktajl jagodowy, lubicie?
Co tam u Was? A może wczasujecie? Wszak lato trwa dalej choć już nie takie upalne jak w lipcu.
Pomarudzilam trochę, ale tak to jest jak się ulewa.
Wracam do pionu.
Dzisiaj kolejny upalny dzień.
Na Pacyfiku szaleje Dora, potężny huragan, już od tygodnia jako major, wcale nie zamierza osłabnąć. I jeszcze ma tydzień przed sobą, według prognozy. Dobrze, że na otwartym oceanie, że nie wyrządza szkód na lądzie.
Na Atlantyku spokój na razie, ale to też może oznaczać aktywny wrzesień.
Co ma być to będzie.
Obserwuję sobie zdjęcia ludzi, którzy utknęli samochodami w piasku na plaży, tam gdzie można wykupić pozwolenie. To kosztuje 50 dolarów. Holowanie podobno 500.
Mimo wielkich napisów, że tylko 4×4 oraz żeby spuscic powietrze z kol.
Ludzie pchają się sedanami czy mini vanami, nie czytają, nie słuchają innych, bucuja.
Nota bene, moja córka, ze dwa lata temu, też utknęła, jakieś 50 m od utwardzonej drogi. Młode laski, to wypchali je.
Nie powiedziała słowa, że jadą, pamiętała, że jej jeep jeździł po plaży - w Daytona Beach, gdzie plaża jest specjalnie przygotowana do tego, a nie sypki piasek.
No i tyle jej przyszło z wydanych 50 dolarów. Zdziwiona, że jeep bez napędu na 4 nie dał rady...
Witam w czwartek
Już 10 sierpnia ,jeszcze 3 tygodnie i koniec miesiąca. Nie wiem jak Wam, ale mnie sierpień zawsze szybko leci. Za 4 dni wyjeżdżam nad morze. Po drodze zatrzymamy się na jedną noc u przyjaciółki. A z rana ruszamy dalej.
Hm ,jakoś tak dziwnie się pisze jak mało wpisów. Gdzie Smosia i Alman ,nie mówiąc o Nadii. Smutno bez Was. Odezwijcie się
Miało nie być o pracy, a jednak.
Już nie mam wolnego.
Moje zastępstwo od piątku do poniedziałku zapomniało o tym, że miała pracować, dziewczyna zrobiła plany sobie.
Na tą chwilę będę sama nianią, ale pewnie znowu przyjdą jakieś pomysły.
Ale nic to, pracodawca jaki jest taki jest, ważne, że płaci w terminie.
Dzisiaj nasza kościelna rocznica ślubu, tą obchodzimy, już 32.
Cywilna była w lipcu, to tylko data, choć konieczna do pamiętania, bo urzędowa.
Planów na dzisiaj nie ma, prezentów też, zamiast rzeczy wolę gdzieś pojechać, wyjazd na koniec miesiąca w planie (teraz myślałam o tym ekstra wolnym, ale mąż ma bardzo dużo w pracy i nie mógł, co jak się okazuje dobrze wyszło).
Moje malosolne prawie zjedzone, wczoraj już były mocno kiszone, jak dla mnie. Za to mąż się cieszy, bo on woli takie.
Coraz nas mniej do rozmawiania.
Może wytrwamy do ostatniego żołnierza.
Szkoda, że Nadia nie może się zalogować.
Pamiętam, że na rejsie tylko Wz nie działało, ze stron na które miałam potrzebę wejść.
Ten brak zabezpieczeń, wywala z wielu sieci, jako zagrożenie.
W takim razie Wszystkiego Najlepszego na kolejne lata wspólnego pożycia. Niech Wam się wiedzie
Ekokore, .......oby Wam sie wiodlo.Z gorki i pod gorke.Mysle jednak, ze szczesliwi jestescie i to najwazniejsze
Dopisano 2023-8-10 17:9:20:
Ekkore, .......oby Wam sie wiodlo.Z gorki i pod gorke.Mysle jednak, ze szczesliwi jestescie i to najwazniejszeTo jestem i życzę kolejnych pięknych rocznic Ekko i szacownemu Małżonkowi
Bo to jest najważniejsze w naszym życiu, krótszym czy dłuuugaśnym - kochać i BYć kochanym, reszta to tylko dodatek
Wiem, bo sama to przerobiłam
Buziaki i przytulasy, podziw, że tyle lat wytrzymaliście RAZEM
Ps. A ja dzisiaj ostatnie, chyba ostatnie, małosolne zalałam i za dzień lub dwa pożremy je z apetytem.
Nie ma nic lepszego na świecie niż apetyt:
na życie
na miłość /nie mylić z sks'em bo to 2ie różne sprawy/
na jedzenie
na zwiedzanie i poznawanie
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Jak dobrze, że już koniec tygodnia. Jest szansa, że trochę więcej czasu będę mogła spędzić z Połówkiem. W poniedziałek wyjeżdża więc dobrze by było jakoś to zorganizować.
Dziś jeszcze chłodno ale od popołudnia ma się ocieplać i jest szansa na przyjemną aurę w weekend. Niektórzy będą mieli długi weekend, bo we wtorek święto. Ja niestety idę do pracy ale będę w niej trochę krócej więc też dobrze
Ekkore, życzę Wam wielu szczęśliwych lat razem w zdrowiu i w miłości. Widać, że dobraliście się doskonale. Pewnie wzajemnie bardzo się wspieracie i jesteście dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Niech tak zostanie
Herbata czeka - zapraszam
Miłego weekendu
Witam. Nie mam dostępu do laptopa, a na komórce nie potrafię pisać, stąd tylko przez jakiś czas będę obecna czytając Was na milcząco.
Ekkore, wszystkiego co najlepsze z okazji rocznicy, dalej utrzymującej się miłości i wzajemnego szacunku i zrozumienia. Tak trzymajcie i czekajcie na następne gody.
Dziękuję bardzo za życzenia.
Mąż powiedział wczoraj - to drugie tyle, czyli 64, nie bedziemy tacy starzy jeszcze, tylko 86 lat. Czy ja wiem...
Ale co będzie nam dane, to przeżyjemy.
Spędziliśmy miło wieczór- przy serach, wędlinach dojrzewających i winie.
W sobotę idziemy na steki.
A dziś będzie tilapia pieczona pod kołderką z kraba i szpinaku. Muszę wykończyć opakowanie, a awokado zjadłam do sałatek.
To będzie taki ekskluzywny obiad.
O ile nie zapomnę rozmrozić ryby i szpinaku.
Smakowicie brzmi ta tilapia. Nie zapomniałaś rozmrozić? Na pewno nie
Witam sobotnio
Pogoda zapowiada się słoneczna a podobno od poniedziałku wraca upał. To i dobrze ,bo tego dnia wyruszamy w drogę, z tym, że bladym świtem, żeby nie jechać w taki gorąc. A dobrze ,bo co to za przyjemność wczasować się w deszcz ,choć dla mnie to akurat nie przeszkoda. Gorzej z latoroślami. Córka uwielbia jak jest gorąco, bo ona to ogólny zmarźluch
Ostatnio znów robiłam ogórki. Koleżanka ostatecznie nie wzięła ,bo pojechała odwiedzić siostrę w małopolskie i jak się okazało przedłuża pobyt o tydzień.
Co miałam zrobić. Wpakowałam do słoja na małosolne. A resztę podzieliłam na kiszone i konserwowe. I to na razie koniec zapraw. Teraz się skupiam na wyjeździe.
A propos raczej nie będę aktywna w tym czasie w kawiarence, więc gospodarujcie same Zresztą świetnie dajecie radę ,jak zawsze, choć czasem jest bardzo cicho, ale jakoś zawsze tak latem. Wyjazdy, prace domowe, ogródkowe, przetworowe.
To na razie tyle. Miłego i słonecznego dzionka
Rybę zrobiłam, nie zapomniałam jej rozmrozić.
Ale szpinak już tak. Z tym to mały problem akurat, bo do garnka i chwila gotowania.
Wyszło super.
Moja kotka, która średnio lubi ryby, wczoraj szału dostawała, tak jej smakowało.
Nie, że karmimy koty ludzkim jedzeniem, ale częstujemy takim, które chcą zjeść.
Jak będzie nie takie, odejdzie.
Wspaniałych wakacji Goplano.
Odpocznijcie, naładuj baterie, nałap jodu dla zdrowia.
My dzisiaj na steki idziemy, także gotowanie z głowy.
A jutro w końcu lasagne zrobię, bo już kilka miesięcy przekładam.
Pieczarki mam zamrożone, szpinak już rozmrożony.
Muszę tylko ricotte dzisiaj kupić.
Dwa dni jedzenia będą.
Może jeszcze coś słodkiego wykombinuję. A może nie. Pewnie nie, bo nie mam kompletnie pomysłu, potem trzeba zjadać, a jeszcze lody mamy w zamrażalniku.
Trzeba skończyć, bo jeszcze brzoskwiniowe mi się marzą, póki sezon.
Dziękuję Ekkore. Postaram się odpocząć choć trochę. Najważniejsze ,że udało się i jedziemy. Nie zawsze to jest takie oczywiste. Właśnie jestem w trakcie pakowania. Nie lubię robić nic na ostatnią chwilę.
Tez chetnie bym gdzies pojechala.Wyrwac sie z domu,zmienic otoczenie.Nawet z Ekkore powedrowala bym
na koniec swiata, choc nie wiem czy to moja bajka moze by tak
Gory Härzu?Zapraszam.
Tez chetnie bym gdzies pojechala
znowu WZ szwankuje,
U mnie też. Rano próbowałam wejść i się nie dało. Dziwne ,że teraz ,no ale korzystając z okazji piszę parę słów. U mnie jak co niedzielę oczywiście rosół. Pachnie już od rana. Właśnie byłam narwać nać pietruszki. Wszyscy bardzo lubimy do rosołu ,na kanapki itp. Na drugie będzie kalafior. Na deser kruche z jagodami. Wczoraj upiekłam z przepisu na jaki wpadłam przypadkiem w necie. Po prostu rozpływa się w ustach.
Przesyłam dla Was po kawałku w wersji po gospodarsku
A tymczasem wracam do rosołu ,za chwilę będziemy jeść
Życzę miłej, smakowitej i słonecznej niedzieli
Ja wztowe problemy przespałam, teraz wszystko działa.
Byliśmy na obiedzie, za który nasza córka zapłaciła, w ramach prezentu na rocznicę.
Jaką radochę nam sprawiła.
Ale rachunek nie był mały, nie pisnęła słówkiem do końca. Wtedy patrzylibyśmy bardziej na co zamawiamy.
Jak jej będzie brakowało, dołożymy do życia.
Oglądamy program w telewizji, tym razem od pierwszego odcinka, na hbo (kiedyś oglądaliśmy w kablówce). Gościu jeździ po amerykańskich restauracjach i pokazuje, gdzie można dobrze zjeść.
Z tego co kiedyś oglądaliśmy, byliśmy w dwóch.
Restauracje zapchane po brzegi, jedzenie, że aż ślina leci. Wszystko robione od podstaw, bez gotowców.
I wypatrzyłam ciasto z mięsa mielonego.
Już przejrzałam internety i będę robiła, pewnie za tydzień.
Kruchy spód, na to pieczeń z mięsa mielonego, to podpieczone z pół godziny, na górę "beza" z puree ziemniaczanego. Na wierz ciasto kruche.
U mnie będzie bez wierzchu z ciasta, a puree będzie z kalafiora, może ciut wzbogacone ziemniakami, zależy jak wodniste mi wyjdzie.
Jak będzie dobre, to w kolejce brokuły się ustawia.
Czy WZ zowu nie dziala?
Cicho tu jak makiem zasial.
Witam poniedziałkowo
W autobusach prawie pusto. Ludzie pewnie śpią, bo mają długi weekend. Ja natomiast pomaszerowałam tradycyjnie, bo u mnie dziś roboczy dzień. Na szczęście skończę szybciej. Potem prędko do domu, bo Połówek przed 15-tą już wyjeżdża więc fajnie będzie spędzić razem jeszcze chwilę.
Ech, jak fajnie, że jutro jest wolne.
A teraz najistotniejsze - Goplano, odpocznij sobie, naciesz oczy nowymi widokami i chłoń wspaniałą energię. Ściskam na drogę!
Dziś zakupów nie robię, bo lodówka nieustająco pełna. Nie ma komu jeść. Zazwyczaj jesteśmy poza domem a tak w ogóle, to jakoś ostatnio brakuje apetytu. Oczywiście nie mam na myśli lodów. Na nie to zawsze jest chęć
Gotowania też nie planuję. Mam spory zapas krupniku - trzeba wyjadać.
Dobrego dzionka
<<smakosiu, a jak Mama?
U Mamy bez większych zmian. W piątek przywieźli łóżko rehabilitacyjne i wózek. Super, bo to jest inny komfort opieki. Połówek zrobił Mamie krótki spacer wózkiem ale czy była zadowolona, to trudno wywnioskować . Choroba wyraźnie galopuje i ogromnie przykro patrzeć na to wszystko nie mogąc zrobić nic więcej.
Ot, takie to wieści.... No ale i tak cieszymy się, że Mama chce jeść. Małe ilości ale pozwala się karmić więc to najważniejsze.
To i ja doczekałam zniknietego wz.
Ale wróciło.
Miałam trudny weekend, z powodu syna.
On się nie odzywa, o tym, że żyje świadczą tylko posty na FB, zaglądam codziennie.
No i od 4 dni nic.
Do męża też nie odpowiedział (z nim rozmawia czasami).
Najgorsze myśli, strach.
Okazało się, że wyrzucili go z mieszkania, gdzie mieszkał, przeprowadził się na nowo do mojego brata (on ma mieszkanie, w którym nie mieszka, stoi puste, a on wynajmuje. Długa historia złej inwestycji).
Ciężki tydzień przede mną, jak to wszystko poogarniac.
Poza tym - rano o 4 było 26 stopni, nieziemska parówka. Ma być 36, pewnoe odczuwalne będzie powyżej 40 przez wilgotność.
Dasz rade,w nie takich sytuacjach wybrnelas na wierzch.O syna sie nie martw.Tez mam takiego ancymonka, wyrosnie i zmadrzeje.Z ta roznica, ze moj ma juz 43 lata.
Ciężko Ci z całą pewnością, bo to Twoje dziecko i ile by nie miał lat, to zawsze będziesz się o niego lękać.
Tak sobie myślę, że on jednak całkiem dobrze się odnajduje w trudnej sytuacji, bo znalazł rozwiązanie. Nie znaleziono go na ulicy, nie dzwonił z płaczem a to już coś. Co ważniejsze nic mu się nie stało.
Może Basia ma rację - może jest jakaś szansa, że któregoś dnia zmądrzeje...? Różnie w życiu bywa. Trzymaj się.
Witajcie
Piszę jeszcze z mieszkania przyjaciółki a za kilka godzin ruszamy do Grzybowa, bo tam się udajemy. Podróż minęła wzorcowo i tuż na finiszu złapał mnie radar... Tak się pilnowałam, ale te kilka godzin autostradą przyzwyczaiła mnie do szybszej jazdy i zonk.. Żeby tego było mało, wczoraj chyba z tego gorąca córka upadła i rozwaliła kolano. Mówiła że zrobiło jej się ciemno przed oczami. Koniec spaceru, za to dezynfekcja i opatrunek.
Mam nadzieję że to koniec przygód, a przynajmniej takich...
Poza tym bardzo fajnie było się spotkać z przyjaciółką i choć rozmawiamy niemal codziennie ostatni raz widziałyśmy się 2 lata temu.
Teraz już tylko szczęśliwie. Pięknego odpoczynku! Uściski
Witam wtorkowo i świątecznie
Piękny poranek. Taki wzorcowy dzionek lata - w nocy i nad ranem padał deszcz a teraz jest ciepło , slonecznie i na termometrze 23 stopnie. Kawa już wypita więc zaraz zrobię herbatę. Smutno mi, bo Połówek już poza domem i właśnie wskoczył na rower w drogę do pracy. Cicho i pusto w domu. Oczywiście przestawię się i jak zwykle szybko wskoczę "w stare kapcie" ale nie lubię tego pierwszego dnia.
No dobrze - nie ma co marudzić.
Wczoraj wysprzątałam mieszkanie żeby się czymś zająć i teraz mam tak, jakby mieli przyjechać goście Pościele , ręczniki i ścierki poprane, wszystko pozmieniane. Ogródek za balkonem skoszony, wygrabiony, balkon czysty czeka na rozłożenie leżaka. Tak więc dziś już tylko świętowanie
A jak tam Wasze plany? Pogoda ładna?
Udanego dnia
Mam nadzieję, że to koniec złych przygód Goplano.
Reszta to już same przyjemności.
Dzięki dziewczyny za wsparcie.
Strachu mnie nie pozbawił, to już będzie zawsze siedziało, dopóki sam siebie nie poukłada.
Teraz jednak wiem gdzie jest (bo wcześniej nawet nie wiedziałam gdzie mieszka, nigdy nie powiedział), kontrola ze strony mojego brata żadna, ale jest wśród rodziny.
Efekt oglądania telewizji i podróży po amerykańskich restauracjach dał mi dzisiejsze śniadanie - hawajska sałatkę lomo lomo salmon. Czyli pomidory, cebula, szczypior i Łosoś, powinien być surowy, u mnie wędzony na zimno, bo mam otwarte opakowanie.
Poza tym upał nieziemski.
Wczoraj wieczorem było nadal 30 stopni, odczuwalne jako 42, taka wilgotność powietrza. Dziś rano z tego zostało 27, ma być 37, odczuwalne pewnie dużo więcej...
Przy znienawidzonej przez Goplane pogodzie, rozowo moze nie byc.My wygrzewamy sie na slonku.....piekny koniec lata.Co porabia reszta naszej zacnej kawiarenki?
Wreszcie jest,ale na jak dlugo.Witam Wszystkich,spanie to oststnio nie moj przywilej.
Dzień doberek
U nas młyn i upał, ledwo żyjemy.
Poza tym, jak zawsze: grządki, porządki, pranie i gotowanie.
Dzisiaj chyba zbuntuję się i pognam po coś miastowego do żarcia.
Ja już dzisiaj po 2giej kawie, jestem mniej ospała, bardziej żwawa ale i otumaniona - potykam się o własne stopy /kolana całe, ale kostki posiniaczone/.
Komary też nam dokuczają, mniej niż kiedyś, można wytrzymać.
Wczoraj odcięli nam internet, często ostatnio tak mamy, może remonty albo burze coś nam psują. Trudno, czasy przejściowe bywają ciężkie - słuchamy muzyki lub odkurzamy domowe dvd i ogladamy po raz n-ty ulubione filmy.
Nic nowego nie gotuję, wcinamy nadal cukinię, ogórki i szparagówkę, wkrótce nawet pomidory.
Ogólnie trzymamy się, nie jeździmy zbyt daleko bo nam się już nie chce, podglądam tylko relaksujące rajskie filmiki, nawet nie wiem gdzie były kręcone, ale wspaniale działają na moje zszargane nerwy. Polecam wszystkim nerwusom i leniwcom jak ja - zwiedzanie bezwysiłkowe, odpoczynek prawie za darmo.
Pozdrawiam serdecznie Wszystkich
PS. Coraz trudniejszy dostęp do wżetu - po każdym kliknięciu mam blokady, nie zachęca to do wizyt ;((
Witam czwartkowo
Melduję się przy biurku po porannym spacerze. W długim rękawie, bo gdy wychodziłam było zaledwie 15 stopni. Teraz robi się cieplej. Zapowiada się przyjemny dzień. Na jutro umówiłam się do fryzjera, bo już ostro "zarosłam".
Mam włączone Radio 357 i sporo mówią o grzybach. Ponoć dużo ich się pokazało. Ja nie jestem grzybiarą więc się nie nakręcam ale w pracy mam takie osoby, które dosłownie żyją tym okresem. A jak to u Was wygląda? Ja chodzę do lasu jedynie na spacer i to rzadko, bo okazji mam niestety mało. Lubię ten klimat - cisza, dobra energia i piękny zapach.
Czy u Was w tym roku jest mniej komarów? Jestem zaskoczona, bo ostatnio siedzieliśmy do późna na zewnątrz i żaden krwiopijca nas nie dopadł.
OK, czas zabierać się do pracy więc zostawiam herbatę i zmykam.
Dobrego dnia
No,niestety ale ja jestem grzybiara .Od dziecka pamietam. Rodzice nas o swicie budzili i wio na kaszuby.Mysmy to bardzo lubily.Jak teraz pomysle sobie ile pracy moja mama w to wkladala, to mi jej zal.Teraz mam taka walnieta sprzataczke,.....przywozi mi mnostwo grzybow, juz mam pelna zamrazarke Swierze rozdaje do suszenia.
Smakosiu nie mysl o grzybach, sa przyjemniejsze rozmyslania, oprocz pracy naturalnie.
A wy Dziewczynki,dalej spicie (oprocz pracujacej smakosi)
Mamy Wz, ciekawe na jak długo.
Fizykoterapia prawie zakończona, w 6 tygodni, 4 sesje sprawność palca wróciła w jakiś 70 stopniach.
Z całkowitego braku czucia. Z czerwonego, przeszłam na niebieski. Zostało osiągnięcie zielonego, to stan normalny.
Za miesiąc idę na kontrolę jeszcze.
Poproszę o gorące piaski na pożegnanie, to mi najbardziej pomagało.
Ja nie jestem grzybiara. Nie lubię zbierania.
Nie rozumiem fenomenu grzybów, pieczarki mi wystarczą. Znaczy czuję różnicę w smaku oczywiście, ale nie są to żadne fajerwerki.
Mogę zjeść, ale nie muszę.
Mój tata był zapalonym grzybiarzem, ciągał mnie po bydgoskich lasach. A ja stawałam na każdym wzgórku i krzyczałam grzybki, grzybki pokażcie się. Miałam coś z 6 lat.
Co do komarów, tutejsze żrą strasznie. Teraz przez upał może ich ciut mniej, jak nie muszę, nie wychodzę poza siatkę. W tym roku nie mam podlewania, to rzadziej.
Ale zbieranie jeżyn zawsze było oznaczone swędzeniem.
Tyle, że ja mam na tyle silną kontrolę, że nie drapię, o ile są pojedyncze. Przy większej ilości najpierw własna ślina, a jak za wolno działa, to wtedy krem.
Nie psikam się niczym przed, bo mi zapach przeszkadza, duszę się.
Ale używam naklejek, najlepsze polskie mosbito, nawet po kilku latach działają.
Teraz są pakowane po dwa, więc bardziej zabezpieczone przed wietrzeniem. Ale to wtedy, gdy gdzieś idziemy, a po drodze będą jakieś chaszcze. Bo na kilka minut (jak do ogródka) to szkoda naklejki.
O jak fajnie, że wspomniałaś o tych naklejkach! Nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje. Skoro u Ciebie się sprawdzają, to warto zapamiętać i kupić w nowym sezonie. Dzięki.
Są naklejki i bransoletki.
Bransoletki są dobre na dłuższy wyjazd, gdzie komary w d... tną, starczają na tydzień dobrej ochrony, drugi tydzień to dla tych, co ich komary nie lubią. Tym ze "słodką krwią " może być za mało.
Jak potrzeba na dni z przerwami, szkoda na to kasy, bo po upływie dwóch tygodni wietrzeją całkowicie.
Myśmy je odkryli jak syn jechał na obóz harcerski w podstawówce, czyli prawie 20 lat temu.
Naklejki są na około 24 godzin. Jedna jest wystarczająca.
Trzeba pamiętać o usunięciu przed praniem, bo na niektórych tkaninach klej zostaje na zawsze (w formie plamy).
Ja naklejam pod spodem koszulki albo na kieszeni spodni na kilkanaście minut przed ruszeniem w komarowe rewiry, żeby zapach się uwolnił.
Dzieciom najlepiej na plecach, wtedy nie będzie korciło do odklejania.
Tak wyglądają, zdjęcie z netu.
Znalazłam w internecie i zrobiłam skan żeby nie zapomnieć w przyszłym sezonie. Jeszcze raz dziękuję
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Za oknem szare gęste chmury ale chyba ma się później wypogodzić. Dziś szłam w krótkim rękawku ale tylko dlatego, że zapomniałam zabrać z wieszaka koszuli. W sumie nie było aż tak zimno. Jest 16 stopni ale kiedy nie wieje wiatr, to nie odczuwa się tego chłodu.
Mam nadzieję, że w pracy zleci mi czas szybko. Potem do fryzjera i do domu. Mam ochotę oglądnąć jakiś film. Muszę poszukać czegoś na Netflix.
Wielkich planów na weekend nie mam.
Miłego dnia
Weekend przed nami, jakże się cieszę.
Myślę ciągle o synu, postawiłam brata i siostrę na nogi, żeby mieli oko na niego.
Może im uda się pogadać i przekonać go do leczenia zamkniętego.
Taki los matki, zawsze gotowa lecieć z pomocą.
Poza tym gorąco, choć w porównaniu do temperatur z zeszłego i przyszłego tygodnia, to można powiedzieć, że ciepło jedynie, hehehe. Ledwie 32 stopnie.
Od poniedziałku szkoła się zaczyna, maluchy idą we wrześniu.
Mała już nie może się doczekać.
U nas 26°, a,ze w pokoju mam skosny dach to sauna wymarzona.
Na razie leniwa sobota z kawą na zewnątrz.
Myślę co na śniadanie i kompletnie nie mam pomysłu.
Na to co bym zjadła brakuje mi głównych składników, na część nie mam ochoty.
Nic, myślę dalej.
Dzisiaj jedziemy do little Washington, miejscowość jakieś 30 kilometrów od nas, pięknie położona nad zlewiskiem rzek przed oceanem na piwo do oddziału naszego lokalnego browaru.
Pracuje tam kolega córki, w lipcu był rok jak jest managerem.
To taki kolega co to nie są para, ona go nie chce, on ją bardzo. Ona go lubi i tyle, ciągle "obijają" się o siebie.
Mąż go poznał, przypadł mu do gustu, złościł się, że córka go nie chciała.
A jako, że to mi przypomina moją własną historię, powtarzam nic na siłę, jak są sobie przeznaczeni, przyjdzie ich czas.
Wczoraj zerwałam pierwsze figi, 4 sztuki, zaczyna się. Nie jest ich mało, ale dużo też nie. Na przetwory nie starczy, do pojedzenia będzie przesyt.
O 4-tej pobudka.Jak zwykle.Jakos sen nie przychodzi.No coz czytamy.20° stopni na termometrze i jest fajnie( jak mawia moj syn)Dziewczyny udanej NIEDZIELKI.
Moja brygada od zdrowotnosci pewnie juz stoi podrzwiami.
No i byliśmy na piwie. I na food truckowym jedzeniu, dobre było, jak nad wodą, mieli całkiem spore rybne menu.
I tylko ma piwie, bo córka odmówiła spaceru. Musimy wrócić sami, może we wrześniu.
Ale za to mieliśmy psa, zabrała Bentleya, tam psy są mile widziane.
Poza tym dzień pełen nerwów.
Syn odmawia leczenia, do pracy też nie chce iść.
Dziadkiem też się nie zajmie, do nas nie przyleci.
Tylko dajcie pieniądze i nie pytajcie na co wydam.
Myślał, że jak zapłaciłam mojemu bratu za mieszkanie, to on i tak ekstra dostanie jeszcze do ręki.
A potem rozmowa z teściem.
Po raz kolejny, nabuntowywany przez swoją kuzynkę, mówił o sprzedaży mieszkania.
I jeszcze ona.
Bo przecież on tam nie wróci. To ciekawe gdzie, gdy nam się noga powinie i nie będziemy mogli płacić za opiekunkę i wynajem.
A wygląda na takiego co to długo pożyje, nawet w demencji.
Pieniądze z maleńkiego, dosyć zaniedbanego mieszkania, nie będą duże. I rozejdą się w mig.
Bo nie są potrzebne na te duże opłaty tylko na bardziej rozpustne życie teścia. Podejrzewamy, że oni myślą, że my dalej będziemy płacić za wynajem i opiekunkę.
Oszczędności ich życia plus to co nam teściowa dała (poszło na niego) rozeszło się w 9 miesięcy. A to nie było mało, powiedzmy trochę mniej niż połowa ceny mieszkania.
Potrafił po 7 tysięcy wypłacać.
Od listopada żyje z emerytury i daje radę. Ale nie ma ekstra kasy dla odwiedzającej go prawie codziennie kuzynki (pojawiła się znikąd, przez ponad 30 lat małżeństwa nie słyszałam o niej, pierwszy raz widziałam na oczy w kwietniu tego roku, od razu moje wewnętrzne dzwonki alarmowe rozdzwieczaly się, to fałszywa kobieta). Jak jej nie ma (jej mąż pracuje w Szwecji, jeździ do niego), to wydatki są ograniczone, nawet zostaje przed kolejną wypłatą, jak się pojawi to zaraz większe wypłaty.
Jak ja się wydarłam, przestań mieszać kobieto, przestań go buntować. Przez chwilę się we mnie gotowało. Nie pamiętam, kiedy byłam w takim stanie.
To, że nie jest w ośrodku, to myślę też jej buntowanie.
Tesc jest bardzo ugodowy, myślę, że by się przyzwyczaił do ośrodka.
Ale nie ma co narzekać, jest jak jest i tyle.
Dobra, wylałam żale, ostatnio sporo ich.
Hm..cholewka! Sporo tego jak na jedną głowę... Mogę się jedynie domyślać, że starasz się jakoś to wszystko "oswajać" sobie w głowie, ale to nie takie proste. Rozum to jedno a uczucia czy nerwy i emocje, to drugie. Na odległość jest bardzo ciężko podejmować działania. Tam gdzie są ewentualne pieniądze czy nawet małe korzyści zawsze znajdzie się ktoś, kto zacznie mieszać...
Najbardziej problematyczny jest temat u syna, bo to dorosły facet więc co Wy możecie zrobić (?).
Trzymaj się i pisz jeśli potrzebujesz coś z siebie wyrzucić. Może przypadkiem ktoś podsunie jakiś dobry pomysł...? Nigdy nic nie wiadomo.
Mnie wygadanie pomaga zawsze. Wtedy niejako staję się obserwatorem problemu, zaczynam tworzyć scenariusze, jak to ogarnąć.
I każda podpowiedź, każda analiza daje inny kąt widzenia, jakąś mikro furtkę, za którą może jest wyjście z konkretnej sytuacji, a nie lity mur.
Tylko trzeba piach, gruzy, śmieci i co tam się piętrzy ogarnąć.
Mój syn potrzebuje leczenia zamkniętego. Żeby postawili diagnozę i dobrali leki, które będą działać.
Ale w jego mniemaniu lekarze się nie znają i to ich wina, że jest w stanie jakim jest.
Nie, to nie ich wina, tylko Twoja decyzja i odpowiedzialność, że nie doprowadziłeś do końca.
Nic to, czeka go wegetacja.
Powiedziałam rodzeństwu, żeby nie pożyczali mu pieniędzy, bo teraz nie ma z czego oddać kompletnie, wcześniej miał od nas pieniądze na mieszkanie, za które nie płacił, stąd powrót do brata.
A tam jest dokładnie tak jak zostawił przy wyprowadzce kilka lat temu. Mój brat tam nawet nie chodzi, bo mu przypomina o wtopionych pieniądzach.
Ale kto wiedział, że to tak będzie...
W każdym razie brat to dobra dusza - wyprowadził go, gdy powiedział na ostatnią minutę, że nie będzie dłużej mieszkał. Teraz wprowadził siostrzeńca.
Z jedną różnicą, nie będzie mediów telewizyjnych i internetu, bo nie wiadomo kiedy młodemu znowu palma odbije.
Mialam tego nie komentowac,..ale co to znaczy" potrzebuje leczenia zamknietego"Chlopak nie ma do kogo geby otworzyc, a Ty chcesz Go jeszcze izolowac.Czy On jest chory?, czy tylko zagubiony?Wiesz jest taka piekna zasada ...umiesz liczyc, licz na siebie.Dlaczego zlecasz tak delikatne i moze krepujace (dla Niego i calej Rodziny)wychowanie Twojego syna?Moze sie myle, ale myslisz, ze ktos sie tym przejmuje?;a oN W SUMIE SOBIE RADZI:Pomieszkuje to tu, to tam,wazne, ze nie pod mostem.Chcesz Go otumanic jakimis "prochami"?PO co? to nic nie da.Sam musi dostac od zycia KOPA,jeszcze ma szanse zeby sie odbic.Sorry ale to jest tylko moje zdanie.Moj synalek mieszkal ze mna do 32 roku zycia, jak wrcalam z pracy to pytal sie czy bede robic cos do jedzenia? Paranoja.Walczylam z Nim miloscia, rozmowami co w sumie niewiele dawalo.Teraz mam dziecko(chlopa) ,aniola.Bardzo o mnie dba i jest na kazde zawolanie.Dlaczego zostawilas Go w Polsce?To chyba byl Twoj najwiekszy blad.Na piechote bym po Niego poszla, ale karuzele i inne atrakcje pozwalaja zapomnniec o najwiekszym problemie,wlasnym dziecku............szkoda mi czlowieka .
Basia on ma depresję, głęboką, to nie jest problem, który pojawił się teraz.
Ma dwubiegunowke, przynajmniej tak mówił.
Ma za sobą próbę samobójczą.
Powinien brać leki, powinien być zdiagnozowany do końca.
A to możliwe w szpitalu.
A z marszu, przy jego podejściu do leków, skończy się jak za każdym razem.
Ile myśmy pieniędzy na leczenie, terapie wydali.
Początek był super, potem przestawał chodzić, a kasę brał.
Kłamał.
W zeszłym roku sprawa się rypła. Ja mu nie wierzę już i tyle.
Ja go nie zostawiłam w Polsce, to on nie chciał być tutaj, on domagał się powrotu. Był dorosły. I nigdy bym nie podejrzewała, w najgorszych snach, że to się potoczy tak a nie inaczej.
Był spokojnym, według mnie pogodnym chłopakiem. W przypadku młodej miałabym wątpliwości może, on był pewniakiem.
Miał wrócić na studia licencjackie do Polski, potem ewentualnie magisterkę zrobić w Stanach. Zaczynał 4 razy, niczego nie skończył.
Nie chce się uczyć, nie musi. Ale niech ogarnie swoje życie i weźmie za nie odpowiedzialność. On ma 28 lat i próbuje być na utrzymaniu rodziców.
Za mieszkanie płacę, nie chcę, aby był bezdomny.
Od dawna odmawia przylotu do nas.
Załatwiłabym mu tu terapię, w końcu pracuję u lekarzy, pomogliby, znaleźliby.
Nie chce.
Nie zapakuję dorosłego, prawie dwumetrowego faceta do samolotu
Przytulam z serca i ufam ,że jakoś się wszystko poukłada. Wiem,że to nie łatwe jak ktoś się nie chce leczyć. Tak się składa ,że mam koleżankę z dwubiegunówką i wielokrotnie widziałam jej wzloty i upadki. Było dobrze dopóki się leczyła i podejmowała terapie. Niestety odstawiła leki i w tej chwili jest w dole depresyjnym, a jak była w manii to wg niej wszystko mogła. Była pewna ,że poprowadzi dwie restauracje nie mając w ogóle pojęcia o gastronomii. W końcu jej wyperswadowałam, ale nie odpuściła sobie jednej. Doszło do tego, że po roku prowadzenia ''interesu'' nie zarobiła nic a za to została z długami. Najważniejsze to namówić do leczenia ,ale jak wiadomo ,nie jest to takie proste. Czasem na serio trzeba dobić dna by coś zrozumieć. Zależy tylko od człowieka co z tym zrobi, czy da się przekonać czy.. Trzymaj się ,wierzę ,że w końcu będzie lepiej.
Pozdrawiam serdecznie
Goplano cieszę się, że tak mądrze podzieliłaś się swoją refleksją. Chyba wypełniłaś tę pustkę i to "coś", co wisiało w powietrzu "naszej Kawiarenki". Dziękuję.
Nigdy nie zapomniałam o własnym dziecku, to on zapomniał o nas, ale nie o naszym portfelu, drogę zna, gdy potrzebuje kasy.
Torpeduje wszystkie pomysły rozwiązania problemu.
Do dziadków nie pojechał przez ostatnie lata, ma 1.5 godziny drogi, ostatni raz był przed pandemia.
Nie odwiedził dziadka, ostatni raz widział go na pogrzebie, czyli półtora roku temu. Nie odbiera telefonów od niego.
To jest człowiek obraz człowieka, to depresja z nim zrobiła. I dopóki nie ogarnie tego, ja za niego tego nie zrobię, będą się mnożyły porażki, spowodowane zawaleniem kolejnych spraw przez niemożliwość wstania z łóżka, coraz mniejszym mniemaniem o sobie, coraz większym wstydem przed spotkaniem ludzi, którzy go znali.
Nie ubezwłasnowolnienie go, to powinna być jego decyzja o leczeniu szpitalnym.
Bzdury, okaz mu troche milosci.
Im więcej myślę, tym bardziej mi przykro.
Chyba za dużo powiedziałam. Zamiast pomysłów, idei, inspiracji jak to wszystko ogarnąć, zostałam sprowadzona do parteru.
No nic, poprawię się.
Więcej nie będę.
Nie będzie problemów, nie będzie karuzel.
Nie wiem co będzie.
Ekkore, przepraszam Cie za moje (moze glupie wywody), ale w glowie mi sie to nie miesci.Miielismy taki przypadek w rodzinie.Dwubiegonowka( albo jak ja zwal)straszna choroba, chyba nie do opanowania.Jeszcze raz sorry, nie wiedzialam ze az taki powazny problem masz.... moj szwagier nie zyje, nie dal rady.Wszystcy bylismy w szoku.Cudowny facet, dusza towarzystwa a jednak cos go gryzlo i moja biedna siostra zostala sama.Teraz dmucha i chuha na syna, co nie jest chyba najlepszym wyjsciem.Bierze zycie garsciami, podrozuje i moze jest to lekarstwo na ten bol, ktorego Ty jeszcze nie zaznalas
i czego Ci nie zycze..Dzisiaj jestem jak choragiewka, nie spalam, myslalam o Was.Nie prawda, nie powiedzialas za duzo.Kazdy z nas ma takiego mola i musi go wyrzucic.Z calego serca zycze Ci, by wszystko pomyslnie sie zakonczylo( albo tylko ) ustabilizowalo.Nie jestem wylewna ( raczej zimna) ale twardo stapam po ziemi.Dlatego mocno sciskam i trzymam kciuki.
Basia.
Ech... Na szczęście Basia przeprosiła...
Dopisano 2023-8-21 9:1:26:
Ps. Gdybyś potrzebowała podzielić się swoimi przemyśleniami (ale nie koniecznie na forum), to śmiało możesz pisać na moją prywatną skrzynkę.Witam poniedziałkowo
To niesamowite, że sierpień powoli dobiega końca. Chętnie bym gdzieś jeszcze wyjechała, zaszyła się w jakimś dzikim miejscu, z dala od skupisk ludzkich, wśród zieleni... W tym roku nie mieliśmy możliwości zakotwiczyć w polskiej "głuszy" i teraz czuję jak mi tego zabrakło.
Tradycyjnie poranny spacer został zaliczony. Niby było tylko 15 stopni, ale nie ma wiatru więc szłam w krótkim rękawku.
Dziś odwiedzam rodziców więc powrót do domu będzie wieczorem. Na środę zarezerwowałam sobie lekcję angielskiego. Jej, jak mi się nie chciało. Jakoś nie mogłam się zmobilizować. Każda dłuższa przerwa powoduje, że zaczynam czuć, iż nic nie pamiętam z tego, co już przyswoiłam i to mnie zniechęca. No ale OK - jakoś się zmobilizowałam. Zobaczymy jak mi pójdzie
Czas startować z papierami na biurku i nowym, roboczym tygodniem.
Dobrego dnia
Dzisiaj jakaś taka zaspana jestem, rano wszystko jakoś z opóźnieniem mi szło.
Ale do pracy dojechałam szybciej, niż myślałam, to ledwie parę minut, ale i tak byłam zaskoczona.
Dzisiaj rozpoczęła się szkoła, ta edukacyjna, od zerówki.
Szkoła przedszkolna na początku września, po święcie pracy.
Do tego czasu mam oboje w domu rano.
Niby wolniej wszystko, nie trzeba się spieszyć, ale trzeba na nowo się przyzwyczaić.
Witam :)
U nas nadal duszno i parno , już ledwo zipiemy.
Poza tym nic nowego, kocioł mamy: rodzinny, remontowy i... przedwyborczy/referendalny Ubaw po pachy, dawno tak sobie przepony nie wymasowałam - dzięki (śmiech to zdrowie więc śmiejmy się ile wlezie ).
Zrywam się z wużetu na dłużej, dzięki wielkie za wszystko co dobre i pożyteczne/przydatne w kuchni i zagrodzie.
Czas na dom i rodzinkę, o sobie też wypada pomyśleć, nawet muszę bo chyba bez pomocy, sama swojej wątroby nie wyleczę /kamolki czy inna zaraza mnie męczy/.
Dużo zdrówka nam Wszystkim życzę, bo bez niego nic nie cieszy .
Pozdrawiam, pa pa
Smosiu, liczę po cichu, że ten "urlop od WŻ" nie będzie długi . Będę Ciebie wypatrywać. Też życzę duuuużo zdrowia. Uściski
Jak kamole, to usunąć.
Ja nie mam woreczka od prawie 25 lat.
Moja córka od zeszłego roku.
I choć nie miała jeszcze kamieni, tylko szlam, to wyniki wątrobowe były podwyższone. Po badaniu wyszło, że zmiany, nie złośliwe, ale kto wie, kiedy i czy by się zmieniło.
Ja nie mam żadnych dolegliwości teraz.
U niej organizm wymusił pewne zmiany (nie ma narzuconej diety po zabiegu, na drugi dzień możesz jeść normalnie, wszystko na co pozwala organizm).
Smosiu ,to brzmi jak pożegnanie... Co się stało, że nas opuszczasz? Kto jak kto ,ale Ty zawsze wiodłaś tu prym i wcale nie umiem sobie wyobrazić, że Ciebie nie będzie. Nawet avatar z Twoim kotkiem zniknął Mam nadzieję ,że to się zmieni i wrócisz do nas. Póki co życzę Ci zdrówka i niech Ci się poukłada co tam ma być poukładane i wracaj
Witam wtorkowo
Trochę dziwny ten dzionek. Za oknem sporo chmur ale zimno nie jest (22 stopnie). W pracy zaskakujący spokój. Spoglądam na zegarek, bo pracy mam niewiele. Dziwnie dziwny dzionek
Zabrałam się za przeglądanie ubezpieczeń mieszkania, bo u rodziców kończy się polisa. Moja pani ubezpieczycielka tradycyjnie przysłała mi kontynuację z Warty. Ale drogo! Cena podskoczyła i wreszcie się zmobilizowałam żeby przepytać znajomych jak to u nich wygląda. Po różnych analizach wybrałam...(nie napiszę żeby nie robić kryptoreklamy). Dodam tylko, że wyszło o 200 zł taniej. Nie ogarniam tego. Chociaż...trochę się mogę domyślać.
Od czasu wyjazdu Połówka prawie wcale nie robiłam zakupów a lodówka ciągle pokazuje, że trzeba wyjadać jakieś resztki. Dziś np. czekają na mnie ruskie pierogi.
A co u Was? Jakaś cisza się zrobiła. Wszyscy zdrowi?
Miłego dnia
Zaczęło się wychodzenie po ciemku do pracy.
Jeszcze chwila i powroty będą po ciemku.
Wiatry przywiały w tym roku taką roślinę, jest wszędzie, część zostawiłam, część wywaliłam.
I wiecie jaki numer, w Polsce można kupić na allegro.
Szkarlatka amerykańska.
Z zielonych jagód można robić nalewki na przeczyszczenie, dojrzałe są dla ludzi trujące.
Ja je zostawiłam dla ptaków, wygląda, że wydziobują.
To mój drugi ładny chwast. Pierwszy jestz gatunku jeżynowych, ładnie kwitnący, z owocami, ale innymi w wyglądzie niż jeżyny, mocno kłujący.
Jest, bo ładnie wygląda i usuwanie okupione krwią.
Faktycznie ładnie wygląda. Hm...gdzieś już widziałam, ale gdzie nie pamiętam.
A skoro mowa o ciemnościach, to mi przypomniałaś, że właśnie całkiem niedawno miałam takie odkrycie, że kiedy wstaję, to jakoś dziwnie ciemnawo w mieszkaniu. Ja wstaję o 4.40 - 4.50. Idzie jesień "z ukradka"
Ja do pracy wychodzę o 6.10. Na dworze ciemno. Nim dojadę, już się rozjaśnia.
Tu to staje się w moment, okres przejścia jest bardzo krótki.
Witam po przerwie technicznej.
Zaciekawiło mnie to wczesne wstawanie Smakosi... po co o 4.40? jeśli nawet do pracy idziesz na 7-mą, to już musisz o 4.40?
Jejku, ja śpię z przerywnikami, czasem krótkimi, czasem dłuuugimi, ale ostatnio zdarza mi się jeszcze rano np. o 6-tej, wsunąć nos pod kołdrę i zasnąć... i spać nawet do 9-tej... jak dzisiaj. Jednak emerytura to fajna rzecz.
U mnie upałów ciąg dalszy, więc prawie nie żyję, a tak ma być jeszcze do piątku chyba. Najgorzej, że jutro muszę iść na badania, a we czwartek do lekarza i to w samo południe. Może jakoś dam radę, bo jak nie ja to kto?
Coś mała garstka się z nas zrobiła, czyżby tylko najwytrwalsze zostały?
Dobrze choć, że na Smakosię i Ekkore można liczyć, no na mnie też, stara gwardia nie zawodzi.
No to trzymajcie się zdrowo, unikajcie przegrzania, raczej w cieniu przebywajcie.
Ja budzę się o 4 rano, 4.10 wstaję, wychodzę o 6.
Po to by mieć czas na brak pośpiechu, spokojną kawę, śniadanie i internety.
Czas jest rozłożony.
Najpierw zęby, zaraz po tym koty, potem moja kawa i internet, dalej śniadanie. Toaleta (prysznic, ponownie zęby), ubranie się i jeszcze czasami chwila na nic lub załadowanie zmywarki do końca.
Bez stresu, pośpiechu, jak lubię.
Kiedyś próbowałam zlikwidować trochę z tej porannej powolności, mimo, że spałam dłużej, to byłam bardziej zmęczona.
Alman! Jak dobrze, że jesteś!
Wstaję za 20 lub za 10 piąta, bo tak się budzę. Mam jakiś wewnętrzny zegar, który każe mi otworzyć oczy przed zegarkiem, który jest ustawiony na 5.10 Tak, jak Ekkore nie lubię się spieszyć i stresować. Wychodzę 6.05 albo 6.10 (najpóźniej), bo lubię sobie zrobić poranny, szybki marsz. Część drogi jadę autobusem a potem na piechotę jakieś 3,5 km. Śniadanie robię w domu i zajadam w pracy. Najważniejsza, poranna przyjemność przed wyjściem, to kawa z mlekiem więc żeby mieć na nią czas muszę odpowiednio wcześniej wstać. W sumie to nie rozumiem czemu rano czas płynie dwa razy szybciej
A! Dziś zrobiłam zdjęcie witryny, w której było tyle różnych odbić, że aż wyszło coś bardzo nierealnego i jednocześnie fajnego. Słońce poranne dało piękny efekt pokazując to, co jest w środku (odbicia na ścianie) i to, co na zewnątrz (drzewa). Ja też tam jestem
Ps. Powodzenia na badaniach i u lekarza. Daj znać jak poszło.
Witam po dłuższej przerwie. Dlaczego dłuższej? Bo jestem wciąż na wakacjach. Wczoraj zakończyliśmy pobyt nad morzem i zrobiliśmy sobie jeszcze odwiedziny u rodziny, a że z Grzybowa to tylko dwie godziny jazdy, więc zajechaliśmy. Ciocie były niesamowicie zadowolone, bo obie od jakiegoś czasu nie domagają. Fakt, że mają już swoje lata. Jedna ma 90 a druga 85 i obie mieszkają same. Dzieci oglądają wiadomo, ale i tak czują się samotne.
Dziś już wracamy do domu. Można by rzec nareszcie, ale tak nie powiem, bo był mi potrzebny odpoczynek. Duzo spacerowaliśmy, właściwie wyłącznie
Pięknie! Cieszę się, że tak odpoczęłaś. Czuć, że jest w Tobie radość. To wszystko będzie procentować po powrocie do domu.
Mieszkaliście fantastycznie, bo jak wnioskuję przy samym morzu więc widok o zachodzie czy o poranku z pewnością cieszył oczy.
Takie odwiedziny starszych, trochę samotnych osób , to z całą pewnością ciepłe uczucie. Obie strony zadowolone i ogromna satysfakcja, że przyniosło się radość.
Wracaj szczęśliwie
Ps. Ryba wygląda baaaardzo smacznie. A co jest w tej foremce?
Witaj Smakosiu
Do morza mieliśmy 1400 metrów a więc trochę kawałek ,ale za to spacery bardzo nam służyły Pytasz co to takiego w foremce. Otóż to zapiekany dorsz ze szpinakiem pod kołderką mozzarelli. Podobno dobry,bo to córka zamówiła
Odpoczęliśmy ,tego nam było trzeba. Wróciliśmy z naładowanymi akumulatorami.
No to teraz mi narobiłaś smaka. Mam za swoje - mogłam nie pytać o foremkę
Zasugerowałam się tym zdjęciem z barierką i myślałam, że to Wasz balkon. Tak czy siak super, że miałaś okazję oderwać się od codzienności i oglądać inne, niż zwykle widoki, cieszyć pogodą i rodziną. Oby częściej
Witam środowo
Pogoda podobna do wczorajszej - rano 14 stopni. Szłam w krótkim rękawku i było mi trochę chłodno. Ale fajnie, że nie pada i to mnie cieszy.
Coś ostatnio nie mam chęci na jakieś konkretne jedzenie. Przez to nie wiem co jeść na obiad. Wczoraj czekały w lodówce pierogi ale jak przyszłam do domu, to jakoś nie miałam na nie ochoty. Pewnie dziś po nie sięgnę. Ostatecznie zjadłam twarożek z papryką. Ale obiad co?
Zostawiam herbatę z sokiem i cytryną i zabieram się za pracę.
Dobrego dnia
Goplana odpoczywaj najdłużej jak się da.
U mnie dzisiaj leciutkie ochłodzenie, tylko 30 stopni.
Wczoraj znowu mieliśmy moją ulubioną tegoroczną sałatkę- awokado z brzoskwiniami, na zielonej sałacie, posypane serem (za każdym razem jest inny), tym razem była owcza feta. Jak do tej pory faworyt mojego męża. Ja najbardziej lubię z burrata. Poza tym był ser kozi oraz feta z krowiego mleka.
Nim się skończą brzoskwinia może uda mi się wypróbować z serem z niebieską pleśnią, tego jeszcze nie było.
A dziś piersi z kurczaka ze steam airfryera, do tego ogórki malosolne. Nie były świeże, mają 3 dni a już kapcieją, trzeba zjadać.
Ewentualnie zetrzeć na zupę ogorkowa.
Witaj Ekkore ,odpoczęłam :)
Wszystkiego najlepszego z okazji kolejnych Urodzin Alman
Dużo zdrówka ,zadowolenia z męża ,dzieci i wnuków i z nas tu na forum
100 lat ,a nawet 200!
Pozwól, że się podepnę do Ciebie
Alman, życzę Ci duuuuużo, duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo zdrowia. Niech Cię nigdy nie opuszcza. Każdego dnia miej mnóstwo powodów do radości. Niech Cię otaczają tylko dobrzy ludzie. Uściski pełne serdeczności - Emila
Wszystkiego najlepszego Alman, zdrowia przede wszystkim.
Wczoraj w odczuciu było kolosalne ochłodzenie, wiatr to aż lodowaty się wydawał. A rano było 19 stopni.
Pierwszy raz poszliśmy do parku, jeszcze ciut za wcześnie. Mała ciągle chce uwagi, jeszcze nie umie sama korzystać z placu zabaw, w końcu jeszcze nie ma 4 lat.
A Małego na sekundę nie można spuścic z oka, zaraz coś do gęby wpakuje.
Ale i tak byliśmy jakieś 40 minut, sama byłam zaskoczona, że aż tyle.
Od jutra upały wracają.
A poza tym huragan się szykuje, ale powinien pójść wyżej, choć pierwotnie wyglądało, że prosto na nas.
A tak, niech Kanadyjczycy się martwią, tam wody zimniejsze, to szybciej osłabnie.
A u nas upał. Nad morzem było takie fajne rześkie powietrze ,a jak wróciliśmy to ukrop. Nie mogę dojść do siebie tak mi gorąco. Muszę się zaaklimatyzować
Witam. Dziękuję za pamięć i życzenia. I znów o rok starsza... jestem już jak "matrona" tutaj między Wami Młodzieżo ! zatem z szacunkiem proszę do starszej pani! hahaha, to żart oczywiście, czuję się na... 27, a co, 50 w tą czy w tą, jaka różnica.
Przynoszę Wam tort bezowy z malinami, osobiście wykonany przed chwilą, zatem zapraszam, częstujcie się.
Alman jak zawsze z pysznym tortem Jeszcze raz wszystkiego naj najlepszego
Na taki kawałek tortu czekałam. Bezowy z malinami mmmmm Wiedziałaś jak zrobić nam przyjemność
Piątek, piąteczek, piąteluniek - jupi!
Na to czekałam. Koniec tygodnia, to zawsze szansa na wyspanie się, spokojna kawę w domu i oderwanie myśli od pracy.
Lubicie czasami posłuchać audiobooka? Jeśli ktoś ma chęć na coś lekkiego ale i czasami z refleksją, mądrością i lubi Katarzynę Grocholę, to polecam Jej autobiografię pt. "Zielone drzwi". Ja wysłuchałam z przyjemnością. Chwilami się wzruszałam a chwilami uśmiechałam. Kilka refleksji chętnie wezmę sobie do serca. Audiobook jest na YouTube (za darmo). Po mistrzowsku czyta Agata Kulesza.
Chyba padało w nocy, bo wszędzie było mokro a nawet miejscami stały spore kałuże. Pewnie spałam snem dziecka, bo nic mi nie wiadomo, że za oknem stuka w parapet. Teraz zza chmur wyłania się słońce. Ma być piękny dzień.
Takiego Wam życzę
Witam. Trochę chłodniej dziś, przynajmniej mam takie wrażenie, bo na razie słońce nie grzeje. Ale co będzie dalej?
Ja powoli szykuję się do "zimowego snu", żeby obudzić się znowu na wiosnę. Boże, jak ja nie toleruję jesienno-zimowych klimatów. Robi mi się tak jakoś smutno, nie mam zapału do niczego i w ogóle odzywa się we mnie ta druga Alicja.
Dziś muszę ogarnąć chatę i nagotować jedzenia na cały weekend, bo w związku z tą panoszącą się bakterią 'legionistów" mają robić jakąś ekstra dezynfekcję sieci wod.-kan.
No to do roboty...
Miłego dzionka życzę.
Wz wróciło. Było u mnie wcześnie rano, ale nie miałam czasu, potem na kilka godzin zniknęło.
Alman dzięki za ciacho, super było, w wersji nieszkodliwej dla mnie, bo wirtualne.
Normalnego bym nie mogła zjeść.
Po ostatniej nocnej akcji po kilku pierniczkach w polewie lukrowej, nie wiem kiedy odważę się na coś ze zwykłym cukrem.
Poza tym ekstremalne gorąco powraca.
O, Wielkie Żarcie wróciło
To i dobrze ,bo myślałam ,że znów zniknie na dłużej
Wielkimi krokami zbliża się koniec sierpnia. ja dla odmiany zadowolona jestem ,że nadchodzi jesień. To moja ulubiona pora roku ,wtedy czuję się najlepiej. Póki co lato jeszcze trwa i trzeba korzystać z pogody kto lubi ciepełko. Wrzesień też może być ładny.
Ja najbardziej lubię jesień- pełną ciepłych kolorów, chłodniejszych poranków i ciepłych dni.
Dopiero listopad staje się ponury.
Za kilka dni przejmę gospodarzenie w kawiarence.
Kiedy to zleciało.
Dokładnie ,już za tydzień poprowadzisz wrzesień. Sierpień leci bardzo szybko ,mam poczucie ,że jeszcze szybciej jak lipiec.
Witam w sobotę
Zapowiadało się, że popada, że będzie burza a tu dalej ukrop lejący się z nieba.
Miałam dzisiaj robić cukinię w słoiki ale chyba odroczę do poniedziałku.
Za tydzień idziemy na imprezę ,moja bratowa kończy 40 lat. Zastanawiałam się co jej kupić ,ale w luźnej rozmowie wyszło, że najlepsze prezent ze znakiem wodnym To nawet lepiej ,bo nigdy nie wiadomo czy utrafi się z prezentem. To nie te czasy ,że każdy się cieszył z obojętnie jakiego podarunku.
Poza tym czas na kawkę ,napije się ktoś ze mną?
Witajcie sobotnio
Tak, to prawda, że sierpień umyka szybciej od lipca. Uwielbiam lipiec, bo to mój miesiąc i wówczas najwięcej się dzieje. Od lat wtedy biorę urlop i zazwyczaj urodziny spędzam w nowym miejscu. W tym roku było trochę inaczej, bo co prawda wyjechałam ale byłam u Połówka więc nie mogę powiedzieć, że w nowym miejscu Czasem tak bywa. Trzeba się dostosować do możliwości. No a sierpień, to miesiąc, który kojarzy mi się zazwyczaj z upływającymi pędem wakacjami. Wtedy zaczyna się odliczanie i wzdychanie, że czemu tak szybko, że przecież dopiero co..., że ja nie chcę pluchy jesiennej, że znowu wskoczę w spodnie i tak będzie przez parę kolejnych miesięcy, że znów te liście trzeba grabić a one mokre i jest zimno itd. Jesień to nie jest moją pora roku. Oczywiście, że jeśli będzie ciepła i złota, to zacznę się zachwycać ale wolę lato
Sobotnie poranki są piękne bez względu na aurę za oknem Bo to czas na spokojne a nawet relaksujące picie kawy, śniadanie inne, niż w tygodniu i chwila na bycie tylko dla siebie w ciszy i we własnym rytmie. Odpoczywam. Popołudniu dzień przyspiesza ale poranki są najfajniejsze
Wczoraj zrobiłam sobie większe sprzątanie i pranie ciuchów. Dziś mam luzy. Nawet doszorowalam piekarnik, bo któregoś razu przy pieczeniu sernika wyciekło masło z tortownicy i miałam w całym mieszkaniu mgłę jak ta lala. Myślałam, że wymyłam wszystko ale przy kolejnym włączeniu okazało się, że nadal mam siwy dym. Już nie wiedziałam co robić. Tak więc wczoraj wreszcie się udało - zadziałała papka z sody oczyszczonej i wody utlenionej. Uf!
Kawa wypita więc czas na herbatę. Ktoś się przyłączy?
Miłego weekendu
Jesień to nie Twoja pora roku ,bo urodziłaś się w lipcu ,czyli lato jest Ci przypisane. Moja Mamusia też była z lipca ,dokładnie dzień po Twoich urodzinach i uwielbiała lato. Podobnie jak mężowski ,też lipcowy, choć tak naprawdę miał być wrześniowy, ale widać szybko spieszyło mu się na świat i narodził się przeddzień 1 rocznicy ślubu swoich rodziców. Zrobił im prawdziwą niespodziankę
A propo ,mam ostatnio podobny problem z piekarnikiem. Mogłabyś podać dokładne proporcje tej papki?
Witam. Ja jestem sierpniowa, ale wielbię wiosnę. Jesień nie dla mnie, tą zostawiam innym do "lubienia".
Rad piekarnikowych też chętnie posłucham, zawsze mam z tym problem.
U mnie grzeje nadal, Afryka dzika... końca nie widać. Dziś jeszcze dezynfekcji sieci w cały mieście i okolicach, więc na jakieś korzystanie z wody nie ma warunków.
Sprzątanie wczoraj odłożyłam na dziś, na razie nie zaczęłam, jakoś nie mam werwy.
Piję kawę, a potem zobaczymy.
Do kawy zostawiam Wam ciasto ze śliwkami i z kruszonką.
Czy to ciasto ze śliwkami to drożdżowe ,bo tak wygląda ,oczywiście pysznie aż chce się jeść, tylko nie chce zarabiać przez ten upał
Goplano, nie drożdżowe, ucierane.
Składniki
200 g masła
5 jajek (użyłam rozm. L) osobno białka i żółtka
1 szklanka cukru
300 g mąki pszennej tortowej
2 opakowania budyniu waniliowego /każdy o wadze 40 g/
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki octu
ok. 1 kg śliwek – miałam większe i dzieliłam na 4 części
Kruszonka100 g masła – roztopić,
160 g maki
80 g cukru pudru – połączyć i wymieszać np. widelcem
Dziękuję Alman ,po składnikach sądzę ,że ciasto bardzo szybkie do zrobienia. Wszystkie składniki mam w domu, łącznie ze śliwkami. Zabieram się za pieczenie
Dziewczyny, nie potrzebny Wam przepis. Papka jest konsystencji gęstej śmietany. Wsypałam do miseczki całą paczkę sody oczyszczonej i tak długo dolewałam wody utlenionej aż zrobiła się jednolita papka. Nałożyłam ją na przypalone miejsca, odczekałam jakieś 30 minut i z pomocą ostrej szczotki wyszorowałam co trzeba
Dziś też pierwszy raz wypróbowałam płynu do szyb marki Ludwik. Jakoś ta marka nie kojarzyła mi się z szybami ale czemu nie? Wymyły się super. Polecam. Oczywiście nie mnie, tylko płyn
Dzięki Smakosiu Będę próbować ,no i dzięki za tego ludwika ,wypróbuję także
Ja też dziękuję Smakosiu.
Witam. Pustki tu ogromne, widać odpoczywacie po pracowitym tygodniu.
Martwi mnie nieobecność Ekkore, zawsze się odzywała... Mam nadzieję, że wszystko ok, tylko nie może się dostać na WŻ. Ekkore, daj znak, że ok u Ciebie.
Alman dzięki za pytanie.
Jestem, jestem.
Wczoraj byłam cały dzień bez telefonu (poza porankiem przy kawie, ale wtedy nie miałam czasu pisać), a wieczorem padłam jak betka. Słońce powaliło.
Dzisiaj pospałam dłużej, do 6.30. Jutro będzie ciężko wstać do pracy, hehehe.
Za to Basi nie widać.
Dzisiaj ma padać.
Ale ma to bardzo pojemne pojęcie, bo deszcz się przesuwa w czasie. Żeby nie było jak zawsze (choć nie tym razem może, bo huragan szaleje na oceanie).
Jak wspomniałam Franklin szaleje na oceanie. Daleko od brzegu, ma być major hurricane. Nie dotrze bezpośrednio do nas, ale mokrości powinien przynieść.
Nawet nasze agawy się ucieszą z deszczu.
Je to łatwiej przelać niż przesuszyć.
O jeszcze jeden huragan się szykuje, tym razem na Zatoce Meksykańskiej i ten będzie groźny. Na razie jeszcze imienia nie ma.
Ma uderzyć od strony Tampy, oni ledwie pozbierali się po ostatnim.
Do nas ma dotrzeć jako deszcz na koniec tygodnia. A to oznacza powodzie.
Dobrze, że mieszkam daleko od cieków wodnych, na "wzgórzu", na całkowicie płaskim terenie mój dom stoi wyżej, woda spływa do sąsiadów, na ulicę i do kanału. Normalnie tego nie widać, tylko w czasie huraganów.
A kanał odwadniający wysechł całkowicie, nawet krzaki w nim wyrosły.
Dobrze, że się znalazłaś . No właśnie, Basia gdzieś się znowu zapodziała. Basiu, wracaj!
Witam poniedziałkowo
Zaczynamy ostatni tydzień sierpnia i to nawet taki niepełny.
Dziś na przekór wczorajszemu deszczowi wyciągnęłam z szafy długą, białą spódnicę - zaklinam aurę i chyba dobrze mi to wychodzi, bo zaświeciło słońce
Ciągle robię sobie te swoje, poranne spacery, ale naprawdę czuje się mocno ten chłodek. Prawie każdego ranka mijam miejsce, gdzie dyżuruje ta sama czapla. Fajnie jest witać z nią dzień. Lubię na nią patrzeć.
Jak Wam się zapowiada tydzień? U mnie jakieś nawarstwienie spotkań. Każdego dnia coś. Zleci szybko.
Dobrego dnia
Witam w ostatni poniedziałek sierpnia
Za 3 dni koniec nie tylko miesiąca ,ale i wakacji. Wszystkie dzieciaki będą niepocieszone. Pamiętam ,że miałam tak samo. A teraz się cieszę licząc ,że upały zelżą i będzie wreszcie umiarkowanie. U nas wczoraj było tak duszno, że nie było czym oddychać. Liczyłam na burzę ,ale nic z tego. Dziś jest lepiej, ale podobno ma być 29 stopni.
U mnie tydzień zapowiada się pracowicie. Głównie przetworowo. Ale za to w sobotę luz w postaci imprezy 40-tkowej z tańcami
Poza tym czas na herbatkę i jakieś śniadanko. Skromnie -pomidory ,twaróg i kawałek razowca ,ale za to smacznie, czego i Wam życzę
A cebulka będzie?
No, ba
Czekam na dwa huragany, jeden od lądu, drugi od oceanu.
Bezpośrednio nie przyjdą, ale deszcz przyniosą, Franklin już jest wielkim huraganem, jaki taki przejdzie obok Karoliny Północnej. Obok to tak dosyć daleko od brzegu.
Idalia nie będzie tak łaskawa. Do nas dotrze już jako depresja, ta jest najbardziej deszczowa i wróci na ocean gdzieś pomiędzy obiema Karolinami.
Długi weekend (w poniedziałek święto) zapowiada się deszczowy.
A ja mam wędzić w sobotę.
Witam. U mnie dziś nieco chłodniej, można oddychać.
Rano zmieniłam pościel i wyprałam, fajnie wyschnie. Poza tym leniwy dzień, jako że obiad z niedzieli jest i nie muszę gotować. Cały czas przedpołudniowy poświęciłam pracom na "Almance".
U nas liczba zachorowań na chorobę Legionistów rośnie, rośnie też liczba zmarłych. Strach się bać. Coś tam badają, jednak nic konkretnie nie mówią, zapewne by nie siać paniki.
Nie wiadomo już, czy wodę pić, czy się można myć, czy może "Dzień Dziecka" będzie trwał dłużej /Dz Dz oznacza nie mycie się!!!/. No, to żart oczywiście. Podobno, jak mówią mądrzy ludzi, nie można tylko korzystać z prysznica, tzn można pod warunkiem wyjęcia sitka.
No to trzymajcie się zdrowo.
Witam wtorkowo
Nareszcie grzmi ,choć tylko grzmi. Liczę na deszcz i ochłodzenie. Wczoraj niby temperatura spadła do 19 stopni ,ale coś wisiało w powietrzu. Bardzo źle się czułam. Zmierzyłam ciśnienie ,a tu 180/100 Sama nie wiem od czego. Dziś już lepiej ,ale osłabiona jeszcze jestem.
A jak tam Wasze samopoczucie?
Goplana to bardzo wysoko. Bardzo niebezpiecznie. Zarówno sercowo, jak i udarowo (w wersji utrzymującej się przez czas).
Nie wiem czy bierzesz leki.
Jeżeli nie, to nie ma na co czekać.
A jeżeli bierzesz, to pora może na zmianę. Albo na dołożenie kolejnego.
Mój mąż ma trzy. I dopiero teraz, po latach, przy tym trzecim przestała go głowa tak mocno boleć na okrągło.
Biorę leki regularnie odkąd ukończyłam 27 lat. Ostatnio kardiolog nieco zmodyfikował moje leczenie dodając pół tabletki więcej. Jak widać nie zawsze to ciśnienie jest koncertowe i już raczej nie będzie. Oby tylko takich skoków jak najmniej bo dobrze wiem czym to grozi. Dlatego tak nie znoszę gorąca. Wtedy ciśnienie mi świruje, czuję się okropnie. Dopiero nad morzem było inaczej. Morska bryza dobrze wpłynęła na samopoczucie.
Goplano, mimo, że mam ciśnienie unormowane, bo cały czas jestem na prochach, też czasem zdarzają się incydenty. Podejrzewam, że wiąże się to też z pogodą. Ja w takich sytuacjach siadam, stawiam butelkę z wodą i polewam sobie, dodając sok z cytryny /jeśli mam/ i tak piję dużymi łykami, ba, chlam po prostu tą wodę, aż ciśnienie spadnie.
Raz miałam takie zdarzenie, jeszcze przed operacją. Działo się to wieczorem... wypiłam dużo wody, wzięłam nawet jakąś tabletkę pod język i nic... w końcu się wkurzyłam, poszłam oglądać tv, a potem spać. A rano ciśnienie już było ok.
Już poprzedni kardiolog mówił, że w takim przypadku zamiast pod język /ten lek na mnie nie działał/ wziąć drugą tabletkę na ciśnienie, ale ja tego nie praktykowałam.
Bierzesz tabletki na ciśnienie? jakie? bo jeśli takie zdarzenia masz często to może trzeba zmienić lek albo dawkowanie... mówi to specjalistka sercowa... hahaha
Sorry, nie przeczytałam wszystkiego.
Goplano, w czasie upałów krew jest rzadsza i ciśnienie z automatu spada. Kardiolog mojego męża zaleca nawet, by w czasie upałów brać pół dawki.
Jaki lek bierzesz? po tak długim czasie zażywania, bo piszesz, że zaczęłaś jak miałaś 27 lat, to już powinno być uregulowane, chyba, że lek nieodpowiedni bądź dawka. A miałaś kiedyś echo?
Biorę Polpril i Bibloc ,a wcześniej długi czas Amlozek. Echa chyba nie miałam bo nie przypominam sobie ,ale za to holter EKG i ciśnieniowy i jeszcze coś ale w tej chwili nie pamiętam nazwy. Poza tym miałam kilkukrotnie badanie dna oka i za każdym razem wychodzi, że mam nadciśnienie z 1/2 stopień.
nie znam, ale jeden na obniżenie ciśnienia, drugi na zwolnienie tętna, też mam takie, choć o innej nazwie.
Człowiek to nie maszyna, różne rzeczy wpływają na pracę jego organów, ale takich incydentów powinny być jak najmniej, a w zasadzie nie być wcale. Trzeba być dobrej myśli i na luzie podchodzić...
Ja tak ostatnio robię czyli jak coś to już nie panikuję, a sama staram się sobie zaradzić, bez lekarza. Tyle, że ja ze swoim wiekiem i Ty, jak prawie moja córka to jednak różnica.
Trzymaj się zdrowo i spokojnie.
Witajcie. U mnie upałów ciąg dalszy, a choroba legionistów też sieje żniwo, wśród starszych i z wielochorobowością, czyli takich jak ja.
Denerwują mnie ci pseudonaukowcy. Mówi taka, że w zimnej wodzie nie ma. Red. Kraśko pyta czyli zimny prysznic można brać... tak, zimny można...
to ja się pytam - czy kurtyny wodne i fontanny to "sikają" wodą ciepłą czy gorącą? a to wszystko pozamykane, a prysznic można?
Badają próbki i nic z tego nie wynika... albo co gorsze, nie mówią prawdy.
A zdenerwowałam się nieco.
Trzymajcie się zdrowo.
Poczytałam o tej chorobie.
Ona nie tylko z wody, ale też z każdej publicznej klimatyzacji może być.
Jak bakteria się zagnieździła to tylko dezynfekcja całych układów pomoże.
To co zostało wykryte i nazwane w Stanach to właśnie z klimatyzacji było, na zjeździe legionistów (stąd nazwa), zachorowało wtedy w granicach 200 osob (jedne źródła poniżej, drugie powyżej podają).
Trudno ją wyhodowac z pobranego materiału. Bo jakiś środek potrzebny do wyodrębniania bakterii, zawiera związki, które ją zabijają.
To, że to zapalenie płuc legionistów wiadomo z rentgena, inny obraz niż przy zwykłym.
I z pobranego wymazu, bakteria tam jest.
Normalnie wystarcza kuracja antybiotykiem.
Gorzej, gdy są inne choroby, którym bakteria może zaszkodzić.
A nie odwrotnie z tą krwią?
Od upału gęstnieje i wolniej krąży. I wtedy łatwiej o skrzepy.
Mojemu bratu szkodzi bardzo każde przegrzanie. Krew mu momentalnie gęstnieje, wtedy polocard (albo aspiryna) na rozrzedzenie.
U nas brał po 6-8 tabletek na dzień, gdy normalnie wystarczają 3 razy.
No ale on ma czerwienice.
Ekkore, masz rację, właśnie czytam na internecie. Chyba coś ja pomyliłam i dodałam od siebie, że skoro w upały ciśnienie spada, to zapewne rzadsza krew i szybciej płynie. Dzięki za mądrą uwagę, przy okazji sama się doszkoliłam... oj, coś niedouczona jestem w tej kardiologii.
Lekarz rzeczywiście kazał mu zażywać mniejszą dawkę, ale to nie z powodu rzadszej krwi, tylko poszerzenia naczyń krwionośnych.
Cytuję z netu /Gazeta Lubuska ... do mnie to przemawia/
"Upał szczególnie groźny dla sercowców. Uważać powinni też diabetycy
Krew staje się bardziej gęsta, serce przyspiesza, a ciało intensywnie się poci. Tak bronimy się przed upałem
Z każdym dodatkowym stopniem Celsjusza podstawowej temperatury ciała serce przeciętnej osoby zaczyna bić o 10 uderzeń na minutę szybciej. Podczas upałów priorytetem ludzkiego organizmu staje się więc utrzymanie właściwej temperatury ciała i ochrona przed przegrzaniem.
Upały mogą powodować spadek ciśnienia tętniczego
Podwyższona temperatura powoduje rozszerzenie naczyń krwionośnych, a w konsekwencji spadek ciśnienia tętniczego. W odpowiedzi serce zaczyna szybciej bić (w celu utrzymania ciśnienia na właściwym poziomie) i tym samym wykonuje większą pracę. U osób zdrowych mechanizmy regulacji ciśnienia tętniczego stanowią fizjologiczną odpowiedź na podwyższoną temperaturę otoczenia, ale u osób z miażdżycą i chorobami układu krążenia większe obciążenie serca może prowadzić do zaburzeń w jego ukrwieniu i pojawieniu się dolegliwości bólowych. Zbyt gwałtowny spadek ciśnienia tętniczego u osób przyzwyczajonych do jego podwyższonych wartości upośledza przepływ krwi przez ważne narządy i może prowadzić np. do udaru mózgu.
Upały zwiększają ryzyko zakrzepów i zatorów
Wraz z utratą płynów krew staje się bardziej gęsta i rośnie ryzyko zakrzepów.
Upały prowadzą do utraty elektrolitów
Wraz z 1 litrem potu możemy stracić około 2,9 g chlorku sodu. Utrata elektrolitów (sodu, potasu, chloru, magnezu czy wapnia) przyczynia się do powstawania skurczów mięśni, zaburza przewodnictwo nerwowe i upośledza powstawanie płynów ustrojowych. Znaczne obniżenie stężenia sodu w osoczu krwi prowadzi do obrzęku komórek.
Upały są niebezpieczne przy cukrzycy i niewydolności nerek
Diabetycy znacznie częściej umierają w okresach upałów - ich włókna nerwowe mogą nie wysyłać do naczyń krwionośnych sygnału nakazującego im, aby się rozszerzyły. W ten sposób może zmniejszyć się ilości krwi docierającej do powierzchni skóry w celu obniżenia temperatury. Według niektórych badań diabetycy charakteryzują się także mniejszą potliwością. Chorzy z problemami nerkowymi powinni szczególnie wystrzegać się odwodnienia, które negatywnie wpływa na ich uszkodzone nerki. Agata Markowicz"
Dokładnie tak Alman. Upały są zdradliwe dla nadciśnieniowców, sercowców i cukrzyków. Nie wiem jak u Was ,ale u nas pogotowie co trochę na sygnale i niestety pod rząd aż 6 pogrzebów. Najmłodszy miał tylko 45 lat...
Witam w przedostatni dzień sierpnia
A tym samym przedostatnim dniem wakacyjnej kawiarenki. W piątek oficjalnie Ekkore przejmuje wrzesień. Mam nadzieję, że wtedy będzie więcej wpisow tutaj, bo jakoś tak ubogo się zrobiło... Nadii nie ma z wiadomych względów. Smosia odeszła nie wiadomo jak na długo, Basia też zniknęła Jakoś tak smutno się zrobiło..Mam nadzieję ,że z nowym miesiącem to się zmieni.
Póki co ,pozdrawiam Was serdecznie życząc dobrego dnia i liczę ,że także w kawiarence
Masz rację, coraz mniej nas, coraz puściej się robi na WZ.
Trochę strona sama winna, bo wiele osób nie może się zalogować.
Będziemy trwać jak długo się da.
U mnie dwa huragany w natarciu.
Do tego tzw super moon.
Ocean wczoraj zabrał całkowicie plażę.
Oglądałam dzisiaj rano zdjęcia samochodu porwanego przez pływ i falę.
Ludzie nie czytają tablic, nie mierzą sił na zamiary.
Trzy samochody go wyciągały.
Jest firma, która oferuje jazdy po plaży.
Wczoraj było przez wodę, super to wygląda.
Ale z drugiej strony też strach przed potęgą oceanu. Dopóki nie wiesz jest ok, jak wiesz mniej.
Rok temu chcieliśmy skorzystać, ale zabrakło czasu, bo odległości spore. Z jednego końca na drugi Outer Banks to jakieś 2 godziny jazdy, wąska kicha, samochód jeden za drugim.
Witam. Coś dzisiaj zagapiłam i dopiero weszłam na WŻ, no i rzeczywiście pustki ogromne. Nawet Smakosia się gdzieś nie zameldowała /wczoraj chyba też/.
Nie wierzę, że nagle coś tam i nie można się zalogować, dla chcącego nić trudnego jak mówi przysłowie. Kiedyś też nie mogłam wejść, syn od razu doradził próbę przez inną przeglądarkę i już było po kłopocie, a przecież ja już nie taka kumata w te klocki jak młodzież.
Myślę, że to jakieś inne powody.
U mnie dziś się ochłodziło i to znacznie. Nawet spałam dłużej w nocy, bo poszłam spać po 23 i obudziłam się dopiero koło 4. Potem po małej przerwie ok. godzinnej znowu zasnęłam i śnił mi się mój ślub... dziwne to było... niby to było ponowienie ślubu... przy wejściu do kościoła mąż gdzieś wyszedł nagle i długo nie wracał, ksiądz stał przy ołtarzu i czekał, a jego nie było /a ja podejrzewałam, że udał się do toalety/, denerwowałam się strasznie nie tym, że on nie wraca, tylko że ksiądz tam czeka i cały kościół ludzi... i aż się z ulgą obudziłam, a była 7.39.
Dużo Wam się śni? bo mnie bardzo dużo, zawsze nad ranem i mam bardzo intensywne różne przeżycia.
A poza tym wszystko po staremu.
Dziewczyny, wracajcie, nie pozwólcie, by trzeba było kawiarenkę zamknąć!!!
Dobra środa :)
Nie zamkną, chyba.
Nic do opisania nie mam: gonitwa domowa i problemy codzienne, remonty i porządki.
Od rana mam takiego kręcioła w głowie jakbym całą noc balowała, ja tylko z tych niskich i jeszcze niższych ciśnieniowo. Dzisiaj nie powinnam wstawać z wyrka, ale nic z tego. Mam do przerobienia cukinię gigant, chyba będzie zupa krem z wielkimi pomidorami malinowymi, bo do tego te wielkie najlepiej pasują.
Zdrowie 'po japońsku czyli jako-tako, humory niezłe i byle do piątku
Pozdrowienia od naszego stadka
Zawsze jest coś do pisania ,choćby o pogodzie A u Ciebie zawsze coś się dzieje Wpadaj jak dawniej ,bo jak tak wszystkie zamilkniemy to po kawiarence. A byłoby szkoda...
Zgadzam się w 100 %%
Oj dużo mi się śni i intensywnie. Nad ranem śniłam ,że organizowałam imprezę dla rodziny, okazało się ,że przyszli nawet ci co odeszli dość dawno temu na tamten świat. Zawsze po takim śnie jestem nieco zaniepokojona choć w sumie nie wiem dlaczego. Impreza śniła mi się ,bo w sobotę 40-tka bratowej ,ale zmarli i to tacy ,którzy nie byli moją rodziną ,a teściami mojej cioci? Dziwny sen..
Witam ostatniego sierpnia
Szybko zleciał ten miesiąc ,prawda? Dla mnie jak błyskawica. Już jutro wrzesień ,można by rzec nareszcie. Liczę na to, że skończy się ten zastój i będzie gwarno w kawiarence jak dawniej
Tymczasem idę robić śniadanie. Dziś to co wpadnie do ręki no i herbatka miętowa ,lubicie? To zapraszam
Witam czwartkowo
Wczoraj otworzyłam WŻ żeby coś napisać i wtedy zaczęło się zamieszanie w pracy - istna gonitwa. Potem do rodziców i jak wróciłam wieczorem, to normalnie padłam. Dziś trudno było się obudzić. Czekam już z utęsknieniem na weekend.
Jeśli chodzi o sny, to z racji tej, że wstaję bardzo wcześnie nie pamiętam, co mi się śniło i czy w ogóle. Ponoć zawsze coś się śni, ale zazwyczaj zapamiętujemy te "historie", które pojawiają się gdy zaczyna się ten płytki sen (przed wybudzeniem).
Każdego dnia mam jakieś spotkanie po pracy i dziś nie będzie inaczej. Pewnie znowu wrócę do domu wieczorem. Pogoda lipna. Wczoraj lekko padało a dziś rano była krótka ulewa. teraz mżawka. Jakby nie patrzeć jest mokro. Jesień idzie - nie ma na to rady
Goplano, dziękuję Ci za dzielne i zawsze serdeczne stanie na posterunku naszej Kawiarenki. To, że mało ludzi i tym samym mniej wpisów, to zwyczajnie życie. Jedni zmęczeni, inni zniechęceni a jeszcze inni bardzo zajęci. Każdy okres ma swoje prawa. Wrócą jesienne, długie wieczory, to wierzę, że wrócą kawiarenkowicze. Ty robiłaś, co mogłaś. Jesteś super "babką". Uściski.
Dobrego dnia
I już czwartek
Nawet pogodny, smaczny i pozytywnie nastraja.
Na śniadanie wpadły mi w ręce:
wielki żółty pomidor /chyba ożarowski/
1 jajco
pieprz kolorowy, z przewagą białego, curry, kurkuma, płatki czosnku suszonego
masło
Pomidor pokrojony, doprawiony i uduszony z masłem.
Przetarłam, skórki i pestki wyrzuciłam.
Do pulpy wbiłam jajco i zapiekłam je w mikrofali, pod przykryciem.
Radzę jajco rozbełtać bo moje /całe, bez bełtania/ ciutkę wystrzeliło.
Ostrożnie z mocą, im niższa tym bezpieczniejsza.
Dzięki Goplano 1-2 czy tylko 2.0
To teraz relaks i muzyczka ze starych taśm kasetowych, taki dzień refleksji
Pozdrawiam i na wrześniowo-jesienną kawiarenkę czekam
Witam. Pogoda niezbyt, mokro, 17 st.
Dziś mam dość nerwowy poranek. Córka leci do Berlina na jakieś targi, natomiast młodszy syn źle się czuje, kaszle, jakoś do przydusza, a tu choroba legionistów się panoszy. Ma wizytę w przychodni , zobaczymy. Martwię się bardzo, bo on jest też po operacji serca, a do tego łapie zawsze wszystko co po drodze napotka.
w związku z tym wszystkim nic mi się nie chce, czuję, że nerwówka we mnie jak nie wiem co... biedny mój M, musi to znieść.
Trzymajcie się zdrowo.
Trzymamy się mocno. Dużo zdrówka dla M. 7 lat temu mój syn zachorował na legionellozę ,jak i większość dzieci w szkole. Okazało się, że wykryto w wodzie pałeczki legionelli i zamknęli szkołę na 4 dni. Chorował 3 tygodnie uporczywie kaszląc. Dr twierdził ,że szmerów w płucach nie ma, że czysto, ale ja się upierałam o RTG. No i wyszło zapalenie płuc. Dopiero odpowiednie leczenie przywróciło mu zdrowie, ale tego zajadłego kaszlu nigdy nie zapomnę. I co ciekawe ,żadnej gorączki ,nic, tylko ten kaszel.. Za parę dni powrót do szkoły i mam lekkie obawy ,czy aby legionella nie powróci ,zwłaszcza ,że to nie pierwszyzna. Oby nie..
No widzisz... Syn wrócił już od lekarza, też osłuchowo czysto, dała mu jakiś lekki antybiotyk i tyle. Nie dała skierowania na test /a już takie są, badanie z moczu/ i gdyby coś się działo złego to wypisała skierowanie do szpitala na wszelki wypadek. A syn też tylko trochę kaszle, nie ma temperatury.
Wybacz Smosiu ,ale nie bardzo pojmuję o co chodzi to 1do 2 lub 2.0 ,możesz mnie
Odpiszę na privee bo to straszne nuuudy są
Ostatni dzień sierpnia. Dziękuję Wam za ten przyjemny miesiąc, nawet w okrojonym składzie. Do zobaczenia moim wieczorem, zostawię Wam miejsce na rano, we wrześniowej kawiarence.
Idalia telepala domem całą noc, za jakiś czas już pójdzie nad ocean, koło 14 już ma być słońce.
Wyzyrknelam na zewnątrz, wszystko stoi na miejscu (na ile po ciemku można zobaczyć), woda nie podeszła.
Do pracy idę na 9. A może wcale, zależy jak sprawdzi sobie dojazd i jak wygląda sytuacja w New Bern, oni mają zagrożenie cofka.
Przy Florence wielki trzypokladowy statek "zaparkował" kawał od wody. I delfiny pływały w miejscu, gdzie był nadbrzeżny deptak (nad rzeką).
Jako, że mam leniwy poranek, wstałam dopiero na budzik męża (o tej porze już gotowa do wyjścia jestem), zrobię sobie placuszki z mąki migdałowej na śniadanie.
Z borówkami i truskawkami, polane syropem klonowym.
Na obiad będzie sałatka z Monfalcone (tak ja nazywamy, od naszych znajomych stamtąd) - makaronowa z feta i tuńczykiem.
Dziękuję Wam za 31 dni i do zobaczenia do jutra u Ekkore
Goplano, dziękuję bardzo za miły czas spędzony w sierpniu pod Twoim bacznym okiem.
Dziękuję Alman ,mnie też było miło ,jak zawsze z Tobą i resztą naszych kawiarenkowiczek