Lajan, bardzo Ciebie lubię i cieszę się że nie dotrzymałeś słowa o nieudzielaniu się, chyba też bym wtedy stąd "poszła" ...ale.... jeśli będą używane obraźliwe sformułowania czy wulgaryzmy, wypowiedzi napastliwe wobec innych osób, ośmieszanie, wyszydzanie, piętnowanie i podgrzewanie atmosfery do awantur, nie wspomnę o tekstach nawołujących do nietolerancji rasowej lub wyznaniowej....wtedy wątek zostanie zblokowany ( ale to chyba zrozumiałe dla każdego)
*To oczywiście tyczy się wszystkich osób biorących udział w wątku, podpięłam tylko wpis pod Twoim :)
Widzisz Makusiu jaki ze mnie ......... zależy Ci abym odszedł? Żaden problem, wystarczy jeden klik, ale zanim odejdę....... można mnie zbanować. Zaczynam chyba być niegrzeczny przez to zamykanie ust.......
To się Makusia dzisiaj w wątku ,,rozszalała,, jak mamy postępować, wytyczne nam dała. Słowniki do ręki, prof. Miodka też słuchamy, gładkie słówka, osłodzone tutaj wtykamy. Ośmieszyć i szydzić, piętnować? Bana dajemy, nietolerancja rasowa, fakt tego nie chcemy. Oczywiście dotyczy też tych co z boku czytają, nie chcecie podpaść to jednym okiem tu zerkają.
Będę się powtarzać......ale gdzie w tamtym wątku jest ostrzeżenie, upomnienie ,,,tych niegrzecznych", gdzie jakieś powiedzenie ,,STOP", czy wycofanie się osoby, która poczuła się obrażana (tu chodzi mi o to, że wymiana zdań trwała i wyglądało na to, że nikomu nie przeszkadza, a jedynie wszyscy chcą postawić na swoim. Nie było widać osoby ,,pokrzywdzonej") ....:(
Całkowicie nie rozumiem powodów moderatorki, która usunęła tamten wątek. Nie udzielałam się w nim, ale czytałam. Dobrze jest poznać różne poglądy, najwyraźniej ktoś tego nie rozumie. Szkoda, że cenzura doszła, nawet na nasze forum kulinarne. Makusiu powinnaś się wstydzić tego co zrobiłaś.
Soraja czeka nas to co sobie sami zgotujemy. A niech politycy się tam na górze patyczkują sami ze sobą. Jeden drugiego wart. Staram się, żeby scena polityczna nie miała wpływu na moje prywatne szczęście i wszystkim tego życzę.
Może od arogancji władzy? Nie tylko tej najwyższej, państwowej, bo to temat stary jak świat... (chociaż teraz promuje się arogancję "na chama", bez owijania w bawełnę, w stylu "mogę to korzystam i nie muszę się tłumaczyć"), ale też tej całkiem malutkiej.
O tym, że " moje" całkowicie wyparło "nasze, wspólne"?
O tym, że jeśli nie tupniemy nóżką w tak małych sprawach, to tym bardziej w większych?
Makusiu, chyba nie masz na myśli mnie. Byłabym ostatnią osobą, która by wyżywała się na Tobie. Uważam, że to nie była Twoja przemyślana decyzja, ale masz racje było minęło życie toczy się dalej. :)
Nie, zrobiłaś coś złego: przekroczyłaś swoje kompetencje bez podania faktycznego powodu. Więc reakcja na Twoje działanie jest zrozumiała. I nie jesteś ofiarą, tylko sprawcą. Martylorogia w Twoim przypadku jest manipulacją. A ignorowanie osób czekających na wyjaśnienia- bezczelną arogancją
Lajan, tak z innej beczki, ale kontynuując poprzedni watek. Chciałam napisać co mnie wkurza jak jasna cholera. Jest to skala rozszerzającego się rasizmu i rosnący jak grzyby po deszczu nacjonaliści. Nie potrafię obserwując to co się dzieje np. ostatnia sytuacja pod Kebbabem przejść do porządku dziennego. Najbardziej wkurza mnie to, że nasi posłowie to podsycają
Mam tak samo aggusiu ......ostatnia serii nienawiści rasistowskiej i akceptacja tłumu, którego nie można nazwać ludzmi wyzwala u mnie podobną złość. To wszystko na zasadzie......jak biją Polaków w Niemczech to jest źle ale jak sami bez przyczyny walimy ciemnego po mordzie to dobrze. Nie widzę powodu do nienawiści dla ludzi, którzy przyjechali tutaj dla zarobku. Pracują całymi dniami świątek, piątek i niedziela od rana do nocy. I co z tego mają ? Przylezie przygłup psedokibol bo akurat meczu nie ma i bierze jak swoje ? Bo mu sie robić nie chce !
W mojej okolicy jest spokój, czytając zaś wszelkie wiadomości o tym co dzieje się w kraju to / w miejscu publicznym nie będę się wyrażał/ Nie tak byłem wychowany i nigdy tak nie postępowałem jak dzisiejsza ,,elyta,, Współczuję tym, którzy pracować muszą a są gnojeni i wykorzystywani. Pisałem już kiedyś, że wolałem odejść z pracy niż się poniżać przed gówniarzem. Nigdy nie byłem rasistą, mi nie przeszkadzają ludzie przyjeżdżający do pracy z zagranicy. Nie wyjeżdżam za granicę/ nie neguję, że ktoś wyjechał lub wyjeżdża/ szanuję każdego decyzję. Może też bym wyjechał ale jestem już za stary, pozostały czas wolę spędzić na działce , spacerach lub na rybach. Wstawiając perełki dzisiejszych rządów nie komentuję ich, wolę aby czytelnicy sami ocenili to co się dzieje, bez nerwów i emocji.
Ja mam tak samo i ilekroć czytam czy słyszę o rasizmie to zaraz widzę Hitlera i zastanawiam się czy z tego wszystkiego co się dzieje wojny nie będzie. Tego boję się najbardziej.
Ja powiem , że też się tego boję. Fakt faktem, że tyle lat w Europie względny spokój był to fakt.. A może to właśnie przez to utracona została potrzeba samoobrony. Ja ne jestem za rasizmem, bo wszędzie znajdą się jak ja to nazywam "młotki" . Ale jeżeli ktoś wlatuje do mnie od domu, demoluje mi go, zabiera co cenne a potem jeszcze pluje mi w twarz, to na pewno nie będę się miło uśmiechała malowała kwiatki na ścianach i szeptała Gość w dom Bóg w dom. tylko wezmę polano i zrobię z niego użytek a siłę to ja mam, to jedno polano na pewno nie wystarczy!!! Ja tak rozumiem gościnę, a czy jest poprawna czy nie to moja wola. W moim domu zawsze przyjmuję wielu gości i bardzo się cieszę , gdy wychodzą ode mnie szczęśliwi. I tak ja rozumiem gościnność i tolerancję.
Ja jako matka i właścicielka domu mam OBOWIĄZEK obrony moich domowników, że o piesach i kocie nie wspomnę, Taki sam mam stosunek do sytuacji w Europie.
Tak fajnie się bawić na WŻ- towej stronie, tylko się nie wychylać bo zaraz pogonię. Uśmiechnięta Moderatorka nic się nie wstydzi, chwalmy jej działanie, niech nikt nie szydzi. Żadnych drażliwych tematów nie poruszajcie, koniec z polityką, za garnki raczej chwytajcie. Rączki na pościel, grzecznie czas tutaj spędzimy, lecz czy to się nam spodoba? Raczej wątpimy.
chwalmy jej działanie, niech nikt nie szydzi...... no też napisałam "używajcie sobie z makusi do woli"
A tak nawiasem mówiąc/pisząc, narzekacie na rządzących, ale większość zwykłych ludzi jest duzo od nich gorsza, politycy skłócili naród, co widać chociażby w tego typu wątkach..... wyśmiać, poniżyć.....
Ciekawe rozumowanie....cyt.,,narzekacie na rządzących, ale większość zwykłych ludzi jest duzo od nich gorsza,, Ciekaw jestem w jaki sposób. A, oczywiście gorszy sort denerwuje Rząd/ rząd/
chwalmy jej działanie, niech nikt nie szydzi...... no też napisałam "używajcie sobie z makusi do woli"
A tak nawiasem mówiąc/pisząc, narzekacie na rządzących, ale większość zwykłych ludzi jest duzo od nich gorsza, politycy skłócili naród, co widać chociażby w tego typu wątkach..... wyśmiać, poniżyć.....
"PiS okłada Polskę bejzbolem propagandy, Kukiz tańczy mu w rytm jak pajacyk na sznurkach, a opozycja bezradnie rozkłada ręce" - pisze Zbigniew Hołdys, a jego tekst podają dalej nawet ci, którym się w nim najwięcej obrywa.
"Rzadko korzystam z Pokazywarki, bo rzadko Newsweek nie decyduje się opublikować jakiegoś mojego tekstu" - napisał na Twitterze Zbigniew Hołdys linkując do swojego tekstu pt. "Mój ruch oporu".
Manifest Hołdysa błyskawicznie zyskał popularność w serwisach społecznościowych, a czytający są niemal jednomyślni w jego ocenach:
"To jeden z najlepszych tekstów dla Polski i dla nas - jaki czytałem w ostatnich latach", "Boże, aż mnie ruszyło, żeby coś zrobić!", "Dziękuję w swoim i mojej żony imieniu. Tekst obowiązkowy dla każdego, któremu jeszcze zależy" - piszą.
Poniżej publikujemy tekst Zbigniewa Hołdysa w całości:
"Mój ruch oporu
Szóstego września prezydent Gdańska Paweł Adamowicz umieścił na twitterze dość bezradny wpis: „Stało się #MKIDN łączy od 1grudnia muzeum IIWś i Muzeum Westerplatte, to nie jest #dobrazmiana :(”. Odpowiedziało mu kilka kwęknięć w rodzaju „To niech zapłacą za działkę w takim razie” i to wszystko. Protest. Nikt nie napisał (sorki, ja w końcu napisałem) „Nie ma co biadolić tylko zapowiedzieć ponowne rozdzielenie, gdy stracą władzę. Połączenie nazwać chwilowym.” Kropka.
PIS okłada Polskę bejzbolem propagandy, Kukiz tańczy mu w rytm jak pajacyk na sznurkach, a opozycja bezradnie rozkłada ręce. Za chwilę Macierewicz każe odczytać apel „poległych w Smoleńsku” u wrót krematorium w Auschwitz – i nie będzie żadnej mocnej reakcji, poza wyrażonym niesmakiem na ekranach telewizji. Wkurza mnie to od wielu tygodni. Chyba od chwili nocnego gwałtu na sejmie w wykonaniu komunisty Piotrowicza, który nie obcyndalając się zbytnio rechotał, olewał głosy opozycji, rozdawał klapsy, manipulował pracami, odmawiał prawa wygłaszania zastrzeżeń, a gdy padały pytania o wyjaśnienie, mówił „Koniec dyskusji, przechodzimy do głosowania”. Tyle. Gdy raz głosowanie wyśliznęło mu się z rąk, uznał je za sfałszowane i wbrew prawu je powtórzył, a posłowie opozycji karnie wzięli w nim udział. Jak te biedne owce w „Milczeniu owiec”, które nie kwękając szły na rzeź. Nikt nie powiedział: „To, co robicie, jest nielegalne” i nie odmówił wzięcia udziału w farsie. Odwrotnie – wszyscy obecni ją przyklepali.
Opozycja kwili. Nie walczy. Nie ma programu. Nie szturmuje. Ba, nawet nie ma odpowiedzi, ani utalentowanych mówców-specjalistów od ripost, ani wspaniałych nośnych argumentów, które popłynęłyby samodzielnie w stronę społeczeństwa i stanowiły zasiew pod ruch oporu. Opozycja jest obijanym workiem bokserskim, w który wali byle kto, w rękawicach lub bez, a ona tylko dynda na sznurze i czasem się bujnie z wgniecionym nosem. Obita wydusza z siebie niczym wągra żałosne hasło „Zasługujecie na więcej”, po czym wyśmiana chowa je pod fartuszkiem (i słusznie, bo denne).
Walka to jest walka, a nie pokorne przyjmowanie wszystkich ciosów i akceptowanie fauli. To, że pisiści chcą strącić sędziów z boiska i zmienić przepisy gry, wymaga twardego odporu, a tu okazuje się, że tylko Nadzwyczajny Kongres Sędziów i niezmordowani prezesi – Pani Gersdorf, Panowie Stępień, Zoll, Safjan i Rzepliński – go okazali. Bezwzględny, mądry, taktowny, nie do obalenia. A teraz, gdy zaczyna się ich kompromitowanie – opozycja milczy. Żadna partia nie podjęła uchwały stającej naprzeciw szkalowaniu sędziów. Tak, jakby losy Trybunału były zadaniem tych paru sędziów, a nie członków opozycji i jakby nie chodziło o obronę demokracji w Polsce. Nikt nie wydał komunikatu: „Gdy dojdziemy do władzy, odwrócimy wszystkie nielegalnie podjęte przez PIS uchwały i ustawy, przywrócimy godność sponiewieranym ludziom. Unieważnimy podejmowane dziś decyzje, ich autorów postawimy przed sądem, przywrócimy prawdę i szacunek.”
W uroczystościach rocznicy Sierpnia Szydło nie wspomina ani słowem nazwiska Lecha Wałęsy. Dlaczego opozycja nie zorganizowała masowych pokazów filmu „Robotnicy ‘80”, gdzie z ekranu bije prawda o przebiegu strajku w 1980? Tam widać rolę Wałęsy, znakomite wystąpienia Andrzeja Gwiazdy i Anny Walentynowicz, Bogdana Lisa – i nie widać Kaczyńskich, bo ich tam nie było. Nie macie sal w miastach? Gdy zalinkowałem ten film w internecie, obejrzało go półtora tysiąca ludzi w dwa dni, z czego większość była zszokowana – są tak młodzi, że o jego istnieniu nie wiedzieli. A przecież to dokument historyczny! Dlaczego opozycja nie zawalczyła o prawdę przy pomocy tak bezdyskusyjnego i ośmieszającego pisowskich propagandystów dowodu?
Po premierze filmu „Smoleńsk” ministerka, która nie wie gdzie leży Jedwabne, zapowiada, że film powinna obejrzeć młodzież szkolna. Czytaj „należy jej wbić do głów, że był zamach i że Tusk maczał w tym palce”. Dlaczego opozycja nie zorganizuje w całej Polsce otwartych pokazów filmu „National Geographic” o katastrofie smoleńskiej, gdzie są pokazane dowody na jej przebieg? Dlaczego nie ustanowi Dnia Filmów Prawdy? Dyskusji nad nimi?
Przygotowywany jest program reformy edukacji, który nie ma nóg i rąk, chwilami zahacza o szaleństwo indoktrynacyjne, jego zapowiedzi demolują intelektualną siłę nowego pokolenia, wszczepia się jakieś nieokreślone idee patriotyczne, za którymi kryje się kłamstwo; tysiące nauczycieli wylecą na bruk, ci co zostaną, nie wiedzą czego będą uczyć i pod jaką polityczną presją. Co będzie teraz lekturą obowiązkową w szkołach? Książki Wildsteina? Czym będzie Okrągły Stół? Stołem zdrady? Dlaczego opozycja miauczy i biernie się przygląda skutkom tej mentalnej dintojry? Dlaczego jedynie odwarkuje, że "to jest nieprzygotowane"? Dlaczego nie podejmuje uchwały i deklaracji w brzmieniu: „Gdy dojdziemy do władzy przywrócimy z powrotem właściwy system edukacyjny, a ten narzucany dziś siłą chory eksperyment zlikwidujemy na pewno. Damy szansę młodzieży, by dołączyła szybko do reszty świata”
KOD był nadzieją wielu ludzi. Wędruje ulicami coraz mniejszymi grupami, niekiedy w niejasnym celu, dla samego protestu bez tytułu, ktoś przemawia na placach o konieczności obrony demokracji, chwilami wydaje się, że ruch KOD jest coraz bardziej wątły, a na pewno nie ma żadnej projekcji na przyszłość. Obrona demokracji to dość ogólne hasło. Dla niektórych aktywność w tym względzie sprowadza się do klikania lajków w internecie, dla innych zaledwie do czytania tam treści, śmielsi coś wystukają na twitterze. Tyle. Kiedy ma miejsce protest w Teatrze Polskim we Wrocławiu, gdzie zachodzi podejrzenie poważnego naruszenia zasad demokracji – nie słychać, żeby zjawił się tam obserwator KOD, który by przyjrzał się protestowi, zbadał atmosferę, przekazywał obiektywne raporty reszcie społeczeństwa i ewentualnie zaapelował do centrali KOD o wsparcie. Żeby aktorzy wiedzieli, że mają to wsparcie, żeby społeczeństwo wiedziało, że KOD wykonuje pracę na jego rzecz. Że w ramach obrony demokracji broni praw pracowniczych i twórczych innych ludzi, a nie jedynie zaprasza ich na kolejne manifestacje. Kiedy powstał praojciec KOD-u, KOR (Komitet Obrony Robotników), jego wysłannicy jeździli na procesy protestujących robotników Radomia i Ursusa, obserwowali je, zdawali stamtąd relacje (ryzykując aresztowania), na tej podstawie wysyłano znakomitych adwokatów-społeczników, zbierano fundusze na zapomogi dla rodzin ludzi osadzonych w więzieniach. Tak zaczynał Ludwik Dorn, świeżo upieczony długowłosy maturzysta czy 25-letni instruktor harcerstwa Andrzej Celiński. Wydawano biuletyny o prześladowaniach, ludzie je sobie przekazywali z rąk do rąk. Nawet dziś chętnie bym dostał zadrukowaną kartkę papieru z opisami tego, co się w Polsce złego dzieje i co KOD dobrego robi, internet jest zbyt rozproszony, a na dodatek natychmiast jest kontrowany zniewagami, zarzutami o kłamstwo. Papier to papier. Dziś jedynie frunie komunikat „Spotykamy się pod siedzibą Trybunału w niedzielę” - to wszystko. To nie jest praca u podstaw. Nie tak ją sobie wyobrażałem. Nie chodzę na marsze KOD.
Podczas spotkania z młodymi ludźmi KOD zachęcałem ich do stworzenia występu parateatralnego, który by całą Polskę rzucił na kolana. Jak kiedyś Kaczmarski czy Kleyff i jak dziś ruch „Black Live Matters” (Czarne Życie Ma Znaczenie). Jęknęli z podziwu (pokazałem im jak protestuje młodzież w USA) i. wymiękli. Nie oddzwonili, woleli stanąć obok Mateusza na manifestacji i pomachać chorągiewką. Tak wygląda ich praca od postaw. Włożyć nieco trudu, stworzyć wiersz, pieśń, pantomimę, zgrabne hasło, wybębnić je i zaśpiewać je tak, by wzbudzić podziw milionów innych młodych Polaków - to wszystsko okazało się za trudne. Instruktorów w ich otoczeniu zabrakło. A to jest właśnie praca u podstaw. A wyzwanie dla młodych - postawienie nowej sceny na manifie i pokazanie jak walczy Generacja Y.
KOR i jego otoczenie stworzyło tzw. Latający Uniwersytet, a potem Towarzystwo Kursów Naukowych, przenoszone z mieszkania do mieszkania wykłady z rożnych dziedzin, spotkania z autorytetami na tematy merytoryczne; coś, co w jakimś sensie i ogromnej skali powtórzyłem jako Akademia Sztuk Przepięknych na Przystanku Woodstock. Na wykłady ASP przybywają tysiące – tak są spragnieni prawdy i wymiany myśli. Swoje niby „ASP” miał PIS w postaci Klubu Ronina, gdzie brednie i jad gromadziły tysiące ludzi – i tak tworzyły się kręgi aktywistów tej partii. Gdzie mają się spotkać dzisiejsi zagubieni? Nikt się nimi nie interesuje. Kto ich poprowadzi? Tych, co się nie godzą na PISowską ideologię kłamstwa, poszukiwaczy prawdy i sprzeczności? Przywódców stada nie ma. Ani wykładowców, ani miejsca, choć tyle kawiarni powstało. Mógłbym tak klepać bez końca, ale nie chodzi o to, bym tu wrzucił katalog bezczynności – chodzi o to, by partie polityczne i ruchy protestu skumały, że klepanie treści w internecie to nie jest ruch oporu. Polityka i służba narodowi to nie jest udzielanie wywiadów. Udział w programie Olejnik czy Lisa to nie jest aktywność polityczna i działalność społeczna. Aktywność polityczna Kuronia zgodna była z jego hasłem „stawiajmy własne komitety”, wraz z przyjaciółmi tworzył świetnie zorganizowaną siatkę pomocy wszelkiej (był harcerzem, może tu tkwi przyczyna?), prawnej, informacyjnej, finansowej, organizacyjnej. Z tą wiedzą wspierali ludzi doraźnie, edukowali młodych robotników, którzy potem stanęli na czele strajków, a kiedy trzeba było zjechali do Stoczni Gdańskiej doradcy z kręgu KOR i świata nauki, tytani wiedzy – to oni uczynili protest robotników jednym najbardziej efektownych i efektywnych wydarzeń w historii ruchów oporu XX wieku.
Dziś w Polsce indoktrynacja ruszyła pełną parą. Żadna z grup opozycyjnych nie ma swoich oddziałów szybkiego reagowania. Od kilku miesięcy jesteśmy pojeni nową historią Polski. To takie zjawisko, jak przy oraniu ciężkimi pługami płytkiej gleby, gdzie pozostałości upraw, korzenie, resztki łodyg i rżyska po wywróceniu znajdują się pół metra pod ziemią, zmieszane z gliną i przestają być naturalnym nawozem. Tak powstaje ugór. Jeśli się go nie obsieje choćby łubinem, nic z tej ziemi nie zostanie i nic na niej nie urośnie. A chętnych do orki i siania nie ma. Kreacji - zero. Trwa ślizganie się od studia do studia. Opozycja jest chętna do zebrania plonów, ale nie do pracy od podstaw.
Największe afery PiS – hipokryzja w oczy kole 06/01/2017Michał Górski28 110 Odsłony3 Czas czytania
W związku z poważną wpadką Mateusza Kijowskiego, który zarzekał się, że za pracę na rzecz KOD nie pobiera pieniędzy, choć jego firma wystawiała Komitetowi sowite faktury za usługi, uruchomili się politycy Prawa i Sprawiedliwości i stojące za nimi “niezależne media”.
Obóz PiS pełny jest nieskazitelnych moralnie jednostek, od których przyzwoitości powinny uczyć się największe światowe ikony działalności charytatywnej. To właśnie w zespole dobrej zmiany możemy spotkać moralizatorów typu Poseł Łukasz Zbonikowski, który bił własna żonę i zdradzał ją z kochanką, na której według doniesień próbował wymusić dokonanie aborcji.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości są pierwsi do wytykania innym błędów, zaniechań, czy udziału w przekrętach. Jednakże obóz Jarosława Kaczyńskiego sam ma wiele na sumieniu.
Nie inaczej było w przypadku Mateusza Kijowskiego, na którego prawicowi politycy i przychylne im media rzuciły się niczym hieny. Trzeba przyznać, że Kijowski postąpił nieetycznie, karygodnie, wręcz skandalicznie. Sprawa została już opisana na łamach naszego portalu. Nie będziemy bronić Kijowskiego, niech chłop sam tłumaczy się ze swoich niezbyt przemyślanych działań. Należy jednak wytknąć hipokryzję PiS-owi, który widzi drzazgę w cudzym oku, a w swoim belki nie dostrzega.
Ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości związanych jest wiele nieprawidłowości i afer. Za pewnymi sprawami smród ciągnie się od wielu lat.
Zebraliśmy dla Was największe lub najbardziej aktualne afery, związane ze środowiskiem skupionym wokół Jarosława Kaczyńskiego:
Afera SKOK
Afera związana ze Spółdzielczymi Kasami Oszczędnościowo-Kredytowymi, których ojcem założycielem jest prominentny senator PiS Grzegorz Bierecki, jest przez wielu nazywana największą niewyjaśnioną aferą w historii III RP. Zawierucha w SKOK-ach doczekała się własnej strony w Wikipedii, zaś publikacji medialnych jest bez liku.
Bierecki jest posądzany o wyprowadzenie kilkudziesięciu milionów złotych do spółki, której był właścicielem i prezesem.
Jednocześnie wieloletnie zaniechania w Kasach doprowadziły część z nich na skraj przepaści. Gdyby nie interwencja Bankowego Funduszu Gwarancyjnego spora część Polaków straciłaby oszczędności życia.
Afera Ziobry – kongres Solidarnej Polski z pieniędzy unijnych
Ludzie Zbigniewa Ziobry są podejrzewani o to, że w 2013 r. zorganizowali partyjną konferencję za unijne pieniądze, grozi im nakaz zwrotu 40 tys. euro. Afera ma związek z finansowaniem Solidarnej Polski, której liderem jest obecny Minister Sprawiedliwości.
Kongres partii odbył się w krakowskim kinie Kijów. Spotkanie, na które Europarlament przekazał ok. 40 tys. euro, zostało zgłoszone jako „konferencja klimatyczna”. W rzeczywistości wśród prawie tysiąca partyjnych działaczy prym wiedli Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski, Beata Kempa i Patryk Jaki.
Afera męża Beaty Szydło
Stowarzyszenie i szkoła, w której dyrektorem jest mąż premier Beaty Szydło, Edward, otrzymała granty unijne od Małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego, na łączną kwotę 25 milionów złotych.
Co ciekawe stowarzyszenie nie złożyło do sądu rejestrowego ani jednego sprawozdania finansowego…
Opisane powyżej przypadki to jedynie wierzchołek góry lodowej. Przypadków potencjalnych, jak i realnych nieprawidłowości jest o wiele więcej. Warto wspomnieć o budzącej poważne wątpliwości sprawie Fundacji Elbanowskich, która prowadziła kampanię przeciwko wysyłaniu 6-latków do szkół. Fundacja jest od dłuższego czasu cicho wspierana przez PiS, zaś po dojściu partii Kaczyńskiego do władzy wygrała nawet organizowany przez MEN konkurs na prowadzenie konsultacji społecznych, dotyczących zmian planowanych w systemie edukacji.
Na konto PiS należy również zapisać niejasne powiązania z ojcem Tadeuszem Rydzykiem i zbudowanym przez niego imperium medialnym.
Sytuacja wygląda kuriozalnie. Piewcy moralności z obozu Prawa i Sprawiedliwości mają za uszami znacznie więcej niż Mateusz Kijowski. To oczywiście nie usprawiedliwia działania lidera KOD, który niechybnie poniesie odpowiedzialność polityczną za swoje przewinienia. Tym niemniej krytykowanie działań przeciwników politycznych z pozycji formacji, która sama jest po uszy umoczona w różnej maści aferach, jest co najmniej nie na miejscu.
Nie od dziś jednak wiemy, że PiS ma niewiele wspólnego z Prawem czy Sprawiedliwością, zaś partia Kaczyńskiego przoduje w konkurencji “Himalaje Hipokryzji”…
Borowski: Kuchciński to tylko marionetka Justyna KoćJAK, KTO Marszałek Kuchciński zrobi to, co powie prezes, a ten nie chce kompromisu - mówi nam były marszałek Sejmu Marek Borowski. I wylicza przynajmniej trzy momenty i trzy sposoby, kiedy marszałek Kuchciński mógł przy zachowaniu twarzy rozwiązać trwający w parlamencie kryzys.
Justyna Koć: Panie marszałku, co by pan dziś poradził marszałkowi Kuchcińskiemu? Marek Borowski: Moje rady jako doświadczonego marszałka są na nic, ponieważ to nie marszałek Kuchciński podejmuje decyzje, tylko wykonuje polecenia. To było widać już na początku kryzysu, kiedy zgodnie z informacjami szefa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza marszałek Kuchciński był gotów do jakiegoś porozumienia, ale do gabinetu wszedł pan prezes Kaczyński i marszałek już skłonny nie był. Gdyby chciał zakończyć konflikt, który zresztą sam wywołał, wykluczając posła Szczerbę, i to bez powodu, to pierwszą okazję miał podczas obrad komisji regulaminowej, która rozpatrywała odwołanie. Wystarczyło dać sygnał, że poseł Szczerba nie chciał złamać regulaminu, była napięta atmosfera i w związku z tym komisja przywraca posła. Byłby to koniec konfliktu.
Niestety, w PiS dominuje takie przekonanie, że skoro mamy większość, to można wszystko i nie będziemy podważać decyzji marszałka.
Drugi sposób, aby wyjść z konfliktu, skoro już doszło do takiej sytuacji, a marszałek nie chciał przywrócić posła, to zamknąć obrady i otworzyć je na nowo, wtedy Szczerba mógłby normalnie w nich uczestniczyć. I trzeci sposób: kiedy przenosił obrady do Sali Kolumnowej, to powinien to ogłosić, poinformować wszystkich posłów, przygotować salę, tam powinno być 460 krzeseł, każdy poseł powinien mieć swoje miejsce, wpuścić dziennikarzy, głosy powinny być liczone przez pracowników Sejmu, a nie posłów PiS, posłowie, którzy chcieli zadać pytanie, powinni mieć taką możliwość, poprawki nie powinny być głosowane blokiem.
Jak się na to patrzy, to ilość naruszeń regulaminu przez marszałka Kuchcińskiego jest ogromna. Zachowują się w myśl zasady: i tak nikt nas nie rozliczy, w Sejmie mamy większość, poza Sejmem mamy prokuraturę, nasz jest prezydent i coś, co było kiedyś Trybunałem Konstytucyjnym.
A gdyby to pan był marszałkiem, to jak próbowałby pan teraz wyjść z tej sytuacji? Teraz to marszałek niewiele już może. Gdyby prezes Kaczyński chciał zażegnać konflikt, najsensowniejsze byłoby powtórzenie głosowania nad budżetem. Dostrzegam tu pewien problem regulaminowy, to głosowanie nie może odbyć się na zasadzie normalnej reasumpcji, ponieważ wniosek o reasumpcję składa się na tym samym posiedzeniu, na którym było sporne głosowanie, a to posiedzenie zostało zamknięte.
Czyli sytuacja patowa? Według mnie, wymagałoby to podjęcia specjalnej uchwały przez Sejm, że ze względu na nietypową sytuację i wątpliwości Sejm rekomenduje powtórzenie głosowania. Wtedy mielibyśmy do czynienia z cofnięciem całej tej sytuacji. Ale absolutnie na to się nie zanosi, projekt jest przecież w Senacie. Drugi wariant, którego można by spróbować i miałby on cechy kompromisu i zgodności z regulaminem: senatorowie opozycji zgłaszają poprawki, które były zgłaszane w Sejmie, a Senat ich nie odrzuca. Wtedy poprawkami mógłby się znowu zająć Sejm. To byłoby wyjście też dla PiS, aby zachowało twarz. Ja rozumiem, że PiS nie chce się całkowicie wycofać, bo byłoby to wizerunkową porażką, a to byłoby rozwiązanie, gdzie obie strony zachowują twarz.
To rozwiązanie byłoby zgodne z regulaminem, mimo że prezydent podpisał jedną z ustaw, która została przegłosowana w Sali Kolumnowej. Mówię o ustawie dezubekizacyjnej. My rozmawiamy o ustawie budżetowej. Jeżeli chodzi o ustawę dezubekizacyjną, która również została przyjęta w tym trybie, to pozostaje ją kontestować. I uznać, że została przyjęta w niewłaściwym trybie. Można jeszcze skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego, ale, powiedzmy szczerze, byłby to gest symboliczny, wiadomo, czego można się po tym TK spodziewać.
A jakie grożą marszałkowi konsekwencje za takie łamanie regulaminu? Dzisiaj oczywiście żadne, ale jeżeli dzisiejsza opozycja doszłaby do władzy, to będzie mieć cały arsenał możliwości, poczynając od Trybunału Stanu, a na prokuraturze kończąc.
W historii paramentu zdarzały się również blokowania mównicy. Oczywiście z innych powodów, i tamte sytuacje są nieporównywalne z obecną. Ale samo blokowanie mównicy jako fakt istniało w przeszłości. I zawsze udawało się w sensowny sposób z sytuacji wyjść. Najbardziej drastyczne sytuacje przypadły na okres mojego marszałkowania. Sejm, którym kierowałem, był moim zdaniem najtrudniejszym Sejmem w historii tego 25-lecia. Była w nim Samoobrona, która nie stosowała się do żadnych reguł, Liga Polskich Rodzin z panem Giertychem na czele, ale również i PiS z Kaczyńskim. Ich celem było głównie destabilizowanie pracy Sejmu. Ja mogę dodać, że rola marszałka jest bardzo miła i przyjemna, kiedy nic się nie dzieje. Problem pojawia się wtedy, kiedy pojawia się konflikt, wtedy trzeba przede wszystkim spróbować wejść w skórę drugiej strony i zobaczyć, co można realnie zrobić, a jeżeli się nic nie da, to znaleźć taką formułę, która nie będzie prowadziła do zaostrzenia tego konfliktu.
U mnie Samoobrona zablokowała mównicę, ale nie dlatego, że kogoś z jej posłów źle potraktowano, ale dlatego, że nie podobała jej się polityka rządu. Ja wtedy zamknąłem obrady i były 2 tygodnie czasu na to, żeby porozmawiać, zastanowić się i poszukać rozwiązań. Marszałek Kuchciński zrobił najgorszą rzecz, bo zareagował emocjonalnie i naruszając regulamin.
Później powinien się z tego delikatnie wycofać. Sejm to taka instytucja, w której nie da się wprowadzić zamordyzmu, a jak się próbuje, to druga strona odpowiada równie desperacko. Marszałek Kuchciński od początku swojego marszałkowania przyjmował tony agresywne wobec opozycji. Przecież posła Szczerbę pół roku temu ukarał kilkutysięczną grzywna, bo przedłużył o minutę swoje wystąpienie. Takie zachowanie marszałka, pokazywanie władzy, jest obliczone na swój obóz polityczny - "marszałek to twardy gość, nie daje sobie po głowie jeździć". Tylko takie działania w końcu powodują, że narasta wola odwetu i później wystarczy tylko iskra. Tą iskrą było właśnie wykluczenie posła Szczerby.
Czy marszałek może przenosić obrady w inne miejsca? Co mówi regulamin? Może przenieść obrady. Regulamin nie mówi, że obrady muszą odbywać się na sali sejmowej. Regulamin mówi tylko, że posłowie zajmują swoje miejsca na sali.
Mam wrażenie, że marszałek długo był funkcją niedocenianą. Oczywiście mógł opóźniać czy blokować pewne ustawy, i tyle. Teraz Kuchciński pokazuje, że marszałek ma ogromną władzę. 95 proc. czasu marszałka to działania rutynowe, spokojne, oczywiście przy "normalnym" Sejmie, i sprawiające wrażenie, że właściwie każdy może być marszałkiem. Ale jak się pojawi te 5 proc. konfliktu, czy to ten przypadek, czy takie sytuacje, jak katastrofa smoleńska, to widać, jaka to niezwykle ważna funkcja i że od tego człowieka zależy funkcjonowanie całego państwa. Wybierając marszałka, nie należy patrzeć, kto jest czyim kolegą i czy będzie wykonywać nasze polecenia, tylko warto zastanowić się, czy ta osoba ma doświadczenie, czy jest skora do kompromisów, czy jest spokojna, opanowana, wyważona.
Jak według pana skończy się ten konflikt, mówię tu o okupowaniu sali plenarnej przez opozycję? Ten konflikt pozostawi ślad na polskim parlamentaryzmie. Ale myślę, że ta desperacka walka opozycji jednak spowoduje, że marszałek Kuchciński będzie ostrożniejszy w przyszłości, jeżeli chodzi o pouczanie, strofowanie, wykluczania połów opozycji. Dla całego PiS jest to jednak bardzo ryzykowna operacja. Nie polepsza to ich wizerunku. A opozycja przecież wiecznie nie może okupować sali. Muszą się jakoś w końcu wycofać.
Podobno Kuchciński bardzo straci na pozycji w partii i w oczach prezesa przez wywołanie tego konfliktu. Tego nie wiem, trudno przewidzieć, co siedzi w meandrach głowy prezesa. Na pewno kiedy decydował, że to Kuchciński zostanie marszałkiem, wiedział, że wykona każde polecenie.
Prezes ma to do siebie, że nigdy nie jest za nic odpowiedzialny. To tchórzliwa postawa polityczna: wypycha innych do przodu, decyduje, pociąga za sznurki, a jeżeli coś zawalą, to "jego chata z kraja", on nie ponosi żadnej odpowiedzialności.
Z pewnością jednak Kaczyński zdaje sobie sprawę, że marszałek zawalił i spowodował ten kryzys. Być może Kuchciński wypadnie z łask prezesa, ale nie sądzę, żeby go odwołali, bo to byłoby przyznanie się do błędu.
A jak pan ocenia problemy z ujawnieniem nagrania z ostatniej kamery należącej do straży marszałkowskiej? Potrzebna była aż zgoda prokuratury?
W 2002 roku poseł Gabriel Janowski okupował mównicę. 18 godzin czekałem zanim wydałem polecenie straży marszałkowskiej, żeby go delikatnie wynieśli. W tym czasie negocjowałem z nim, prosiłem go, szukaliśmy rozwiązania, ale się uparł. Już w takcie samej operacji prosiłem straż marszałkowską, żeby wszystko filmowała. Na sali były jeszcze osoby trzecie. Wszystko po to, aby nie było wątpliwości, jak przebiegała cała akcją, że nikt nikogo nie uszkodził, że nie stosowano żadnej brutalnej siły. Następnego dnia niezwłocznie udostępniłem film wszystkim dziennikarzom. Sytuacja z taśmami to był niewątpliwie kolejny błąd marszałka Kuchcińskiego. Zarzuty o brak kworum pojawiły się natychmiast, kamery sejmowe nie pokazywały wszystkiego, wiadomo było, że jest jeszcze trzecia kamera, a marszałek nie chciał pokazać nagrania. W takich sytuacjach trzeba wszystko ujawniać i to natychmiast. Inaczej powstaną wątpliwości. Argumenty, że straż marszałkowska odmówiła, kierując się względami bezpieczeństwa, był absurdalny. Straż marszałkowska nie może niczego odmówić marszałkowi.
Zdjęcie główne: Marek Borowski w Senacie, autor Michał Józefaciuk, źródło Wikimedia Commons na licencji Creative Commons
Lajan, bedz obiektywny i powklejaj rowniez rewelacje dotyczace opozycji,KOD i innych "bezgrzrsznych".Tylko nie z jakiejs szmatlawej strony ale wiarygodnego zrodla.Dobrze wiesz,ze jedna i druga partia maja swoich medialnych sprzymierzencow.Trzeba byc glupim albo zupelnie nierozgatnietym lub po prostu nie orientujacym sie w temacie by takich rzeczy nie zauwazyc.Ty robisz to jednak celowo tylko po co ? Prosze bardzo odnies sie do obu wspanialych partii gdzie nie ma ludzi idealnych bo nikt z nas taki nie jest jezeli tak Ci zalezy by podgrzewac atmosfere i nawolywac do nienawisci bo inaczej tego nazwac nie mozna.Tyle z mojej strony.
Nie przeczytałam i z polanami se wyleciałam. A teraz pora na zastanowienie. Czy zaraz od Makusi dostanę upomnienie. A jak dostanę , to jakoś przeżyję, przecież od tego gwałtownie nie utyję.
No i wyszła wesoła twórczość... Nie, nie nie nic nie piłam.
No proszę, ten wątek też powinien być już zamknięty, ale jak widać brak reakcji. Szkoda, że mój wątek "Praktyczna wartość" przeszkadzał niektórym. To nie jest fair, ale to wasze...prawo... Sayonara :)))
Winnicki zabrał do Sejmu delegację neofaszystów z włoskiej Forza Nuova Łukasz Woźnicki
Na zdjęciu z lewej: delegacja neofaszystów z włoskiej Forza Nuova w Sejmie. Z prawej: podczas jednej z demonstracji (Fot. Twitter)
54
Członkowie neofaszystowskiej partii Forza Nuova odwiedzili w czwartek polski Sejm. Zaprosili ich tam organizatorzy Marszu Niepodległości na czele z posłem ruchu Kukiza Robertem Winnickim.Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Wizyta Włochów może przeszłaby bez echa, gdyby nie rzecznik mazowieckiej brygady ONR Tomasz Kalinowski. W środowy poranek pochwalił się na Twitterze, że oprowadza po Sejmie delegację z zagranicy. W jej skład weszli przedstawiciele skrajnie prawicowych organizacji z różnych państw Europy. Narodowcy zaprosili ich na Marsz Niepodległości.
"Przed marszem oprowadzamy gości po parlamencie" - pisał Kalinowski. I wymienił, z jakich pochodzą organizacji: Jobbik, Forza Nuova, a także Lotta Studentesca. Jobbik jest nacjonalistyczną partią z Węgier. Forza Nuova neofaszystowską partią z Włoch. A Lotta Studentesca jej młodzieżówką.
Wizytę w Sejmie relacjonował na Twitterze także Ruch Narodowy, którego szefem jest świeżo upieczony poseł Robert Winnicki. Wybrany z list Kukiza parlamentarzysta zorganizował w Sejmie konferencję poprzedzającą Marsz Niepodległości. Wzięli w niej udział także zaproszeni goście. "Jest z nami m.in. Jobbik" - napisali narodowcy z RN. O obecności Forza Nuova nie wspomnieli.
Forza Nuova (FN), po polsku Nowa Siła, jest legalnie działającą we Włoszech partią polityczną. Włoskie media nazywają ugrupowanie skrajnie prawicowym i neofaszystowskim, bo jej członkowie odwołują się do tradycji włoskiego faszyzmu. Działacze odcinają się od tych etykiet, przekonując, że są "przedstawicielami ludu" i przekroczyli polityczny podział na prawo i lewo.
Nowa Siła stawia sobie za cel "odbudowę kraju", która ma być możliwa m.in. dzięki zakazowi aborcji, zablokowaniu imigracji czy działalności masonerii. Działacze FN protestują przeciw prawom mniejszości seksualnych i chcieliby wypowiedzieć traktat lizboński. Domagają się również usunięcia włoskich przepisów zakazujących propagandy faszystowskiej.
Szefem FN jest Roberto Fiore, od lat oskarżany o antysemityzm i poglądy faszystowskie. W latach 80. włoski sąd skazał go na 5,5 roku więzienia za udział w terrorystycznej, faszystowskiej grupie Nuclei Armati Rivoluzionari. Fiore musiał uciekać z kraju. Wrócił, gdy kara się przedawniła, i założył Nową Siłę. Partia od lat bez powodzenia startuje w wyborach. Sam Fiore w latach 2008-09 był europosełem z listy centroprawicowego Ludu Wolności.
Fiore nie wstydzi się swoich poglądów. - Są inspirowane m.in. większością dziedzictwa faszyzmu włoskiego - mówił w wywiadzie dla polskiego serwisu Xportal. Jest twórcą ideologii tzw. trzeciej pozycji, którą nad Wisłą propaguje Narodowe Odrodzenie Polski. Ta zakłada m.in. antysemityzm i separatyzm rasowy.
- Jakie były wady i zalety faszyzmu we Włoszech? - pytali Fiore narodowcy z Xportal. - Wad było niewiele - odparł ze śmiechem ich rozmówca.
- Faszystom udało się stworzyć najbardziej zaawansowane społecznie państwo swoich czasów. Doprowadzili też do końca dzieło zjednoczenia Włoch - mówi Fiore. A wady? - Faszyzm nie rozwinął stanowiska w wielu sprawach, które ważne są dzisiaj, jak obrona tożsamości przed naporem imigrantów - stwierdził Włoch.
Wydaje się panu, że wykrzykiwaniem, że prawda smoleńska jest już blisko jest jakoś uprawnione, bo „naprawiacie to co zostało zepsute” doprowadzi pan do jakiejś nadzwyczajnej dobrej zmiany. Więcej, twierdzi pan, że ma pan jakieś szczególne uprawnienia do ubliżania wszystkim, co nie z wami. Pańscy ludzie atakują bezpośrednio komisję rządową, Laska i Millera czy Artymowicza, zupełnie ignorując ważne elementy sytuacji i dając tym samym dowód jakie kwalifikację mają. Atakujecie także mnie, bo przecież zweryfikowałem, korzystając ze swojej naukowej wiedzy, opinie komisji i nie wyszły mi ani zamachy, ani pola energetyczne, ani gazy.
Taką wiedzę, przynajmniej na poziomie intuicyjnym, powinien mieć każdy rządzący, a więc i pan. Pańskie zachowanie pokazuje, że żadnych takich pan nie ma. Usiłuje pan wraz z pańskimi ludźmi to pokryć pokrzykiwaniem, machaniem krzyżem i wykorzystując religię na wszystkie sposoby, a także sugerowaniem, że to niby tylko wy jesteście biało-czerwoną drużyną, co kieruje środowiskami patriotycznymi. Inne środowiska (ja też!!!) nie są patriotyczne, a biało-czerwone tym bardziej. Ta wstrętna opozycja, co nie pozwala rozwalać Polski! Ja zawsze byłem apolityczny, ale nie mogę być obojętny wobec waszych działań, groźnych dla Polski.
Jest pan doskonałym przykładem jak to ludzie o kiepskich kompetencjach eksploatacyjnych pchają się na stanowiska kierowników eksploatacji, potem wprowadzając podobnych na stanowiska kierowników (eksploatacji) niższego szczebla. Np. Antoniego Macierewicza z kolegami. Jest to polski dramat eksploatacyjny, gdzie ludzie na wyższym poziomie tych kompetencji nie tylko nie są zauważani, ale bywają także zwalczani przez niekompetentnych, a nawet infantylnych, którzy myślą, że ich kompetencje zależą od stanowiska, do którego się dopchali po znajomości. Kompetencje mają, ale wykonawcze, doskonałe do obniżania poziomu eksploatacji do swojego środowiska. I dlatego nie są oni w stanie zrozumieć jakiej klasy są inni specjaliści i ich wytwory.
Każdy kierownik eksploatacji MUSI (nie może) rozumieć problematykę dochodzeniową, a szczególnie dobierać ekspertów oraz kierowników niższego szczebla. Sposób organizowania pseudoekspertów do uzasadnienia pretensji jakiegoś polityka (np. Jarosława Kaczyńskiego) od razu dyskredytuje zarówno polityka, jak i takiego eksperta. Wielokrotnie o tym pisałem. Wtedy mi pańscy wyznawcy sugerowali, że to ja mam obsesję smoleńską, że jestem przyjacielem Anodiny i Tuska, a tzw. demokraci, żeby dać wam porządzić, czyli pobawić się Polską.
Dla mnie było jasne od początku, że organizowanie awantur smoleńskich – w tym miesięcznic pozorujących oddawanie jakiegoś hołdu, a pomiatające tymi, co zginęli i tymi, co protestują – dyskredytuje PIS jako partię rządzącą. Jako jedyna jej nadzieja na istnienie i organizujący takie zachowania to pan za wszystko odpowiada. Za każde wyzwisko generowane przez pańskich ludzi i za wprowadzanie ich w błąd po to, bo tak się zachowywali. Za każdą głupotę wynikającą z braku kompetencji eksploatacyjnych, o których pan nawet nie wie tyle, co jest w przysłowiach ludowych. Tym bardziej cała biało-czerwona drużyna ma kwalifikacje biało-czerwonych słupków ulicznych, czyli może stać na z góry upatrzonej pozycji.
Kieruje pan kliką kłamiących intensywnie – wspólnie i w porozumieniu – posługując się ideologią religijną, aby ludziom wmawiać, że to są rzeczy nadzwyczaj dobre i że pańska rodzina – czyli brat Lech – to ktoś nadzwyczajny. Załapują się do tego kultu także pan (marzący o byciu zbawcą narodu) i pański prezydent Duda jako zbawiciel i „najlepszy prezydent”, bo jest przekaźnikiem tego. Ubliżanie przychodzi wam bardzo łatwo choć kreujecie się na tych, co z niewłaściwymi zachowaniami walczą. Tu trzeba zacytować pańską wypowiedź, którą jedna z telewizji powtarza w swoich zapowiedziach: ten poziom nieprawdopodobnego grubiaństwa to jest pańska zasługa (niby jest pan taki niegrubiański?)… Zajął pan przestrzeń publiczną naszej stolicy. Nie potrafi pan sobie wyobrazić odpowiedzialności za to co pan robi. Na razie chroni pana duża liczba wyznawców, którzy lubią to pańskie ubliżanie, ale nie zawsze tak będzie, żebyście nie wiem jak kombinowali. Sam czas was wykończyć może.
Wiecie dokładnie, że opublikowałem w Progress for Poland serię artykułów-ekspertyz na temat katastrofy smoleńskiej. Jako niezależny ekspert zweryfikowałem oficjalne opisy katastrofy w dostępnym zakresie. Artykuły te były dostarczone do zainteresowanych, więc to, że udaje pan, że ich nie ma po to by kontynuować swoje żenujące, nibyżałobne przedstawienia jest zwykłą manipulacją tłumem. Nic nie jest dobre, jeśli nie potwierdza „przypadkowo” tego co powiedział zbawiciel, czyli pan, który sobie chce wykrzykiwać, że jesteście blisko prawdy, bo Macierewicz ma kolegów z USA. Niezależni eksperci pana nie interesują, bo przecież ma być tak jak zarzuca to pan wszystkim: uzasadnić „modelowo” to, co powiedział Zbawiciel.
Nie ma pan szacunku dla Brata traktując go jako obiekt kiczowatych pomników, którymi zaśmieca pan Polskę. Powieszoną przez niego tablicę upamiętniającą koncert Chopina (zobaczyłem ją 9 kwietnia przed katastrofą!) kazał pan przewiesić wyżej, gdzie jest nieczytelna, bo smoleńska ważniejsza. Nie traktuje pan serio tego, co on zrobił i powiedział. Nie interesuje pana np. kolej miejska w Warszawie, która była jego realnym osiągnięciem, bo nie da się z tego zrobić miesięcznicy i kolejnej awantury. Bredzi pan o tym, że ktoś poległ w Smoleńsku, bo leciał do Katynia w sposób urągający wszelkim zasadom eksploatacji, które były lekceważone przez lata na skutek takiego zarządzania. Pana te zasady nie interesują, w ogóle pan nie wie na czym polegają. Bratu zrobił pan przysługę niedźwiedzią, bo przecież długo nie będzie on oceniany w sposób sprawiedliwy przez historyków, tylko będzie symbolem awantur smoleńskich i innych. Nawet każdy dobry pomysł będzie ubabrany w te awantury i inne podłości.
Ludzie, którzy nie potrafią zrozumieć dochodzeń i ich wyników po prostu się nie nadają do kierowania czymkolwiek. A takich ludzi pan promuje! Pisałem to już dawno i wszystko się spełnia dzień po dniu. Obłęd naprawiania tego, co zostało zepsute trwa wszędzie. Nie umiecie kontynuować, nawiązywać i rozwijać myśli, co jest istotą profesjonalnej eksploatacji. Potraficie tylko wszystko negować udając zbawców, którymi nie jesteście, bo nie macie nawet intuicyjnych kompetencji eksploatacyjnych. Ja idiotą od pańskich obelg się nie stałem. Więcej: jako niezależny ekspert zawsze krytykowałem sprawy, a nie zachowania polityczne. Napisałem np. wiele na temat zjawisk w wymiarze sprawiedliwości. Zresztą mnie dotknęły bardzo, ale nawet to staram się opisać po ekspercku, a nie w duchu takim jak pan. Nic z tego was nie interesuje, jak widzę z postępowania ministrów tego rządu.
Król jest nagi, proszę państwa. Jego inteligencja służy złu – bezprawiu i niesprawiedliwości, a przede wszystkim agresji. Jest notorycznym kłamcą po prostu. Dziś już księżyca ukraść nie może. Niech spada na drzewo! Może być brzoza.
Wiem, że nie wie pan co jest eksploatyka, czy inżynieria eksploatacji. Tragedią jest tu to, że funkcję kierowników eksploatacji chcą przejmować tacy jak pan – dyletanci, przekonani o swej wszechwiedzy i nie mający odrobiny samokrytycyzmu. Jeśli robi to pan świadomie – znaczy to, że jest pan cynikiem, a jeśli nieświadomie – jest pan po prostu chory. Z obu powodów nie powinien pan zarządzać naszym krajem. Powinien też pan przestać ubliżać wszystkim ekspertom, lepszym i gorszym, a tym samym – mnie. Niewiele się pan tu różni od cwaniaków z poprzedniej ekipy, którzy nie omieszkali mi ubliżać także, podlizując się zresztą Lechowi Kaczyńskiemu, a potem Hannie Gronkiewicz- Waltz. Takim jest wszystko jedno. Dlatego nie mam żadnej nadziei na uczciwe zakończenie tych spraw.
Nadawanie imion i kiczowate pomniki zamiast tych Armii Radzieckiej, które likwidujecie….. Ta sama motywacja co psa, który obsikuje swój teren, tylko, że Polska to nie pański teren, a Bratu robi pan krzywdę niepowetowaną. Dużo upłynie czasu, aż będzie normalnie oceniany, jako postać historyczna… Jak mogą walczyć z terrorem, obłudą i bezprawiem ci, co je stosują oraz kreują kolejne infantylne zabawy ministrów?
Krytykujący PiS jest albo złodziejem, albo komunistą, albo przyjacielem Anodiny i Tuska, albo zdrajcą, albo zaprzańcem. To jest niesłychanie brutalny OFICJALNY język. Spieprzaj dziadu Brata już przeszło do historii. Napastliwy ton ministrów, którzy pochodzą z tego samego kompletu co 8 lat temu. Nie potrafią się zachowywać inaczej. Ten poziom nieprawdopodobnego grubiaństwa (bezczelności, chamstwa i niekompetencji) to jest pańska zasługa… Żądam, żeby zaprzestał pan ubliżania mi (czyli działania na moją szkodę – naruszania mojej czci) i pouczania o etyce oraz religii porządnych ludzi. Proszę się poinformować u NIEZALEŻNYCH fachowców o czym ja piszę i co z tym trzeba zrobić.
Jako syn matki-powstańca (tylko przypadkiem nie poległa w czasie obrony Reduty Kaliskiej i nie zginęła w Auschwitz albo Stutthofie) oraz związany z innymi powstańcami z rodziny i znajomych przerażony jestem, że Macierewicz pod pańskimi auspicjami robi hecę smoleńską nawet wokół rocznicy powstania warszawskiego, jak i przy każdej okazji. Wujek-powstaniec jest ciężko chory w szpitalu i nie może wam wygarnąć za te infantylne zabawy. Dość tego – panie Kaczyński!
RAFAŁ WODZICKI, ekspert eksploatacji, eksploatyk
Fot. Rafał Wodzicki: Transparenty ruchu obywatelskiego zwalczającego pełne kłamstw miesięcznice smoleńskie organizowane przez Jarosława Kaczyńskiego (10 lipca 2016 r.). Nawet widząc to ma on pretensje o użycie obrazu jego brata – Lecha Kaczyńskiego – w ogóle nie odnosząc się do tego, co ten napisał czy powiedział. Ma być tak jak sobie Jarosław wymyślił. Oczywiście „demokracja jest niezagrożona”, bo każdy może sobie stać (na razie) na ulicy i wysłuchiwać obelg Jarosława K., że opozycja jest niedobra, bo tam stoi i nie rozumie dobroci tej zmiany. W głębi słynny namiot organizacji Solidarni 2010 (z kim?), propagującej bzdury Kaczyńskiego.
JohnAA 07/19/2016 at 10:28 PM
Jak zwykle rzeczowy i wewnętrznie spójny tekst Pana Rafała. Kaczyński Jarosław kłamie bo jest klinicznym psychopatą i patologiczne kłamanie jest jedna z cech psychopaty. Kaczyński kłamie tez, bo chce wymazać krew jaka ma na swych rękach, krew swego brata i 95 innych ludzi którzy zgineli w Smoleńsku z winy psychopaty Jarosława Kaczyńskiego. Cała organizacja lotu była przykładem arogancji i debilizmu Lecha Kaczyńskiego i Jarosława Kaczyńskiego, który tak bezwzględnie mocno naciskał na Lecha, aby poleciał na piknik wyborczy do Smoleńska. Ale bezpośrednią przyczyną katastrofy była rozmowa telefoniczna Jarosława z Lechem na 20 minut przed katastrofą w której to rozmowie morderca Jarosław Kaczyński w zdecydowany sposób naciskał na Lecha, aby za wszelka cene lądować w Smoleńsku, mimo warunków atmosferycznych uniemożliwiających pezpieczne lądowanie. Rozmowa ta na 99% jest w posiadaniu wywiadu rosyjskiego, a na 100% posiadają tę rozmowe służby w USA. Jaka jest treść tej rozmowy? Ja osobiście jej nie słyszałem, ale rozmawiałem z pułkownikiem US Air Force który znał treść tej rozmowy. Tak Kaczyński Jarosław nie tylko jest wielkim szkodnikiem w Polsce, ale jest poprostu mordercą, w tym mordercą swego brata bliźniaka. I robi wszystko aby tą prawde wyprzeć. Wyprzeć ze swej świadomości i wyprzeć ze świadomości mieszkańców Polski. No cóż, trudno jest żyć, wiedząc, że się zamordowało 96 osób, Gdyby Jarosław Kaczyński nie był klinicznym psychopata, to będąc mordercą swego brata bliźniaka, popadł by w obłęd, albo popełnił samobójstwo. A tak to stara sie “naukowo” wykazać, że morderstwa i “zamachu” dokonał Tusk Donald i inni z PO
Lech Wałęsa zadał silny cios Jarosławowi Kaczyńskiemu! W transmitowanej na żywo rozmowie z Internautami obciążył prezesa PiS całkowitą odpowiedzialnością za katastrofę smoleńską. Stwierdził, że to on w ostatniej rozmowie z bratem, nakazał Lechowi Kaczyńskiemu, by ten doprowadził do lądowania, które zakończyło się tragicznie...
Lech Wałęsa zorganizował w środę specjalną transmisję na żywo na Facebooku. Przez godzinę odpowiadał na pytania, które kierowali do niego Internauci. Użytkownicy pytali byłego prezydenta między innymi o tragedię smoleńską. Wałęsa stwierdził, że był to nieszczęśliwy wypadek. Kluczem do jego wyjaśnienia jest zaś - jego zdaniem - rozmowa braci Kaczyńskich tuż przed katastrofą. Dlatego apeluje o upublicznienie jej stenogramu.
- Gdyby ujawniono taśmy, jak to wyglądało naprawdę naprawdę, jak wyglądała rozmowa między braćmi, to mielibyśmy obraz właściwy - mówił. - Doszlibyśmy do wniosku, że była to nieodpowiedzialność, brawura, że chciano rozpocząć kampanię wyborczą z przytupem w Katyniu. To spowodowało to nieszczęście. (…) Ja wiem, że sumienie gryzie - to szuka się, by chociaż trochę się usprawiedliwić. To była nieodpowiedzialność! Tam nikt tych ludzi nie zapraszał, to było wpychanie się! I zapłaciliśmy cenę, jaką zapłaciliśmy. Niektórzy nie wytrzymują prawdy i próbują podzielić się tym nieszczęściem z innymi - mówił były prezydent.
Wałęsa przyznał jednak, że długo możemy nie poznać stenogramów z ostatniej rozmowy braci. Dlaczego? Bo nikt nie jest zainteresowany ich ujawnieniem. - Gdybyśmy powiedzieli: "Amerykanie, dajcie nam taśmy”, to oni się nie przyznają. Rosjanie nie mają żadnego interesu ujawnić, inne państwa mają inne argumenty… - stwierdza. Ale Wałęsa jest pewien, że takie nagrania istnieją, a kiedy ujrzą światło dzienne, nie ukażą Jarosława Kaczyńskiego w dobrym świetle.
- Te taśmy są, jestem przekonany. Jeśli zostaną ujawnione, to panie Jarosławie - źle pan będzie wyglądał. Ja wiem, że nie rozmawiał pan o kotkach i o babci, ale: "Muszą lądować!”, "Daj im polecenie!”, "Wyślij generałów!", tak wyglądały te rozmowy. Każdy się dowie, kto jest sprawcą nieszczęścia Polski! - przekonywał.
Internauci byli też ciekawi, jak to się stało, że z jednego z najbliższych współpracowników Jarosław Kaczyński stał się jednym z największych wrogów Wałęsy? Były prezydent stwierdził na to, że obecny prezes PiS nigdy nie był jego pomagierem! - Ja Jarosława nie znam, ja z nim nie pracowałem. Nigdy nie był moim współpracownikiem, jego brat tak - powiedział. Jak podkreślił Wałęsa, tragicznie zmarły w Smoleńsku prezydent dzięki niemu zrobił karierę. Jak to możliwe? - Nikt go nie wybierał na wiceprzewodniczącego "Solidarności", tylko w tamtym czasie był zwyczaj, że to przewodniczący powołuje, więc ja sobie dobrałem Kaczyńskiego - wyjaśnia.
- Ten drugi w "Solidarności" nie był chyba, nie widziałem go nigdzie. On działał na innym polu, w Komitecie Helsińskim, oczywiście pojawiał się wtedy, kiedy brat go wzywał. Lech był mu całkowicie oddany i nie podjął żadnej decyzji bez Jarosława, uznawał go za lepszego - wspomina Wałęsa.
Jednocześnie laureat pokojowej Nagrody Nobla przyznał, że "wykorzystywał Kaczyńskich". I nawet chwali braci! Za co? - Oni byli świetni, ale nie na pierwszym miejscu. Jako wykonawcy rzeczywiście dobrą robotę robili, ale na polecenie i kontrolę. Ja o tym wiedziałem, dlatego wysyłałem ich w różne miejsca i wykonali mi dużo dobrej roboty, ale nie dałem im kierownictwa - stwierdza
Wałęsa przyznał nawet, że gdyby mógł cofnąć czas, ponownie sięgnąłby po Lecha i Jarosława, tylko... wcześniej by się ich pozbył ze swojego otoczenia. - Zrobiłem trochę źle, że za późno ich wyrzuciłem - przyznaje. Jak stwierdza, za późno się na nich poznał. (JOSIE)
Lajan, masz rację, że muzyka łagodzi obyczaje:) Dlatego nie spinaj się za bardzo i swoją energię, zamiast mitrężyć, zużyj do tworzenia nowych rymów:) Pozdrawiam cieplutko w ten wietrzny dzień i zostawiam "kawalek" muzyki: https://www.youtube.com/watch?v=EdmZYu9Lths
Żabka, masz rację. Niestety mam coś takiego w sobie, że aktualna rzeczywistość mnie przerasta. Nie komentuję tylko wstawiam perełki. Ktoś chce czytać proszę, nie chce nie zmuszam ale NIE KOMENTUJĘ
Co do wierszyków to zawsze czekam na propozycje co mam poruszyć.
Lajanie drogi, żeby było jasne- absolutnie nie potępiam Twojego wstawiania linków z "perełkami". Uważam tylko, że szkoda naszych nerwów na rewelacje, które funtują nam ci na górze. Wg mnie, kłócą sie dla publiki, a pod stołem razem robią interesy i mają z tego niezłą kasiurke;)
~Student UMK : Nie chcę Polski karłowatego fihrerka i jego bezwolnych marionetek. Nie chcę Polski świra który co kilka dni ogłasza nową teorię 'zamachu' i jego młodych chłopców jak Misiewicz 26 letnich gówniarzy bez wykształcenia, któremu armia oddaje honory wojskowe i którego odznacza się złotym medalem za zasługi dla obronności kraju.Nie chcę Polski z mgr.prawa jako ministrem sprawiedliwości nijakiego zero który cudem uniknął postawienia przed trybunałem stanu za stosowanie SBeckich metod za rzadów IV RP. Nie chcę Polski gdzie wzorem profesora jest babsztyl opychający się sałatkami w ławach sejmowych . Nie chce Polski gdzie narodowa tragedia staje się groteską i kpiną za sprawą niespełnionego brata jednej z ofiar. Nie chce Polski gdzie bandy żałosnych kiboli demolują stadiony i tłuką kogoś za inny odcień skóry. Gdzie powagę cmentarzy zakłóca banda wyjących klakierów a nie znające hymnu miernoty wycierają sobie buty słowem patriotyzm. Gdzie wyborców nazywa się ciemnym ludem który wszystko kupi. Nie chcę Polski gdzie praworządność i sprawiedliwość wprowadza esbecki prokurator stanu wojennego który wysyłał opozycjonistów do więzienia. Nie chcę Polski gdzie konie padają jak muchy bo do zarządzania stadninami wpuścili ignorantów którzy nie odróżniają konia od wielbłąda. Gdzie emerytom rzuca się jak psu ochłap 2,5 zł podwyżki a szamanowi z Torunia daje się w prezencie 20 mln. Gdzie kobiety zmusza się do rodzenia zdeformowanych płodów a z trumien wyciąga się rozłożone zwłoki wyłącznie dla poklasku dziczy w beretach. zwiń
~Kalasanty Nepomucen Tabaka :O radości, która nie zna granic
Och, jakże się cieszę! Kolejna dobra zmiana. I jeszcze jedna nadzieja wlana hojnie w obywatelskie serce. Mamy nie tylko Panią Premier, ale mamy też Superpremiera. A nawet i więcej – bo mamy przecież nie tylko dwoje Pomazańców, ale także Wielkiego Architekta Dobrej Zmiany. Czyż to nie piękne, nie wzruszające, nie poruszające? Ach, aż łzy radości spływają bystrym potokiem po mych długich rzęsach na sfatygowane kapcie. Toż to Polska jest nie tylko prawa i sprawiedliwa. No i nie tylko bezpieczna po szczycie NATO i uduchowiona po wizycie Papy. Polska jest tez zasobna i rozwojowa. Bo czyż to nie świetny pomysł, by pieniążki pomnażać, a nie chować do starej skarpety? Czyż to nie budujące, że środki służą rozwojowi narodu, a nie konserwie? Radujmy się zatem, a nie zrzędźmy! Polska jest w dobrych rękach Panie i Panowie! W czułych rękach przesławnego Wielkiego Stratega i Jego Pomazańców.zwiń dzisiaj 09:53 | ocena: 85% | odpowiedzi: 13 odpowiedz oceń: -1+1~Kalasanty Nepomucen Tabaka :Wychwalając Dobrą Zmianę – nie zapominajmy o Jej skromnych Architektach i Mecenasach: Dobroczyńcy Narodu O. Założycielowi z wyrazami wdzięczności od Prawych i Sprawiedliwych Polaków
Nasz Przezacny, Przewspaniały i Przewielebny O. Tadeuszu! Wasza Magnificencjo! Szacowny O. Założycielu, Dyrektorze i Doktorze! Przesławna Chlubo Ziem Toruńskiej i Olkuskiej! Niezłomny Heroldzie Polskiego Patriotyzmu! My, polscy patrioci, zapewniamy Cię o naszej miłości, a ponadto – szacunku i wsparciu. Będziemy apelować do Władz, by spełniły wolę Narodu i przeznaczyły, pro bono publico, na Twoje Dzieło kwotę godną Twego, plurimos annos, Geniuszu i świadczonego na rzecz Narodu, gaude Polonia, Pożytku. Na początek może to być i te symboliczne kilkadziesiąt milionów złociszy (nie euro przecie!) – ale tylko pod warunkiem, jasno i dobitnie określonym, a wszem i wobec wypowiedzianym, że będzie to zaledwie skromny zadatek. O tak – skromniuteńka promesa na poczet jakże pięknego, gaudeamus, i jakże budującego, sursum corda, zwieńczenia, którym byłoby przekształcenie toruńskiej szkoły wyższej, Alma Mater każdego polskiego patrioty, we Wszechnicę Mądrości Narodu. Tego Narodu.zwiń dzisiaj 09:58 | ocena: 83% | odpowiedzi: 9 odpowiedz oceń: -1+1~Kalasanty Nepomucen Tabaka :Oda do narodowej radości (z panteonem narodowych bohaterów w rolach głównych) Gaude Polonia! Habemus Dudam, Beatam et Iaroslavum! Rodacy! Oto nastały najpiękniejsze dni z przepięknych. Bo wszyscy zgodnie, z zapałem i jakże radośnie wołamy: „Habemus Beatam!”, „ Habemus Dudam!” I dodajemy przezornie: „Habemus Iaroslavum!” A potem jeszcze, niemniej ochoczo i gromko, wykrzykujemy:” Gaudeamus! Sursum corda!” O, tak! Serca nam rosną ze szczęścia i pękają z dumy. Bo oto żyjemy w najpiękniejszym momencie w dziejach Rzeczypospolitej od około 80 lat! Mamy wspaniałego, świetnie wykształconego i szanowanego w świecie Prezydenta. Mamy Pana Doktora Andrzeja Dudę, który wraz z prezydentem USA i szefem ONZ wyznacza standardy współczesnej cywilizacji – cywilizacji demokracji, miłości i solidarności. Mamy też nowy Parlament – pełen Prawych i Sprawiedliwych polskich patriotów, z przezacnymi i dostojnymi Marszałkami godnie dzierżącymi swe laski i łaskawie, pro bono publico, przywołującymi niekiedy niesfornych parlamentarzystów opozycji do porządku. To właśnie ci zacni i uczciwi Polacy są i zapewne po wsze czasy będą krzewicielami i strażnikami naszej demokracji. To właśnie ci żarliwi i niezłomni Rodacy z kagankiem patriotycznej czujności i godnym docenienia zapałem oświecają ścieżki wiodące Rzeczpospolitą do sukcesu, a obywateli – do dobrobytu. No i mamy przewspaniały Rząd, na który tak niecierpliwie i z taką wszechobecną nadzieją czekaliśmy. Mamy Rząd naszych marzeń – marzeń ucieleśnionych; marzeń, które wśród powszechnej radości Prawych Polaków wirują oto w przecudownej feerii narodowego szczęścia. Mamy Biało-Czerwony Rząd Dobrej Zmiany dla Polski i Nadziei dla Polaków – nadziei pod światłym przewodnictwem Pani Premier Beaty Szydło oraz niezastąpionym zacnym mecenatem i nieocenioną czułą pieczą Pana Prezesa Doktora Jarosława Kaczyńskiego – najwybitniejszego polskiego polityka wieków XX-XXI i jednego z najwybitniejszych strategów w dziejach ludzkości. Stąd obowiązkowo do patriotycznych okrzyków laudacyjnych dodajemy i ten: „Gaude! Habemus Iaroslavum!”… Wołajmy zatem gromko: „Sursum corda”! Po milionkroć i więcej razy, z całej mocy ochoczych patriotycznych gardeł: „Sursum corda”!!!zwiń dzisiaj 09:49 | ocena: 80% | odpowiedzi: 7 odpowiedz oceń: -1+1~Kalasanty Nepomucen Tabaka :Rok 2017 – rokiem lektury Dezyderat obywatelski
Ja, niżej podpisany, niniejszym, jako obywatel i forumowicz, domagam się omówienia i rozpropagowania autobiografii Pana Prezesa Doktora Jarosława Kaczyńskiego. Rzeczone arcydzieło to lektura bardzo pożyteczna, inspirująca i ciekawa. Jej znajomość powinna być obowiązkowa. A promocja i upowszechnianie wartości zawartych w tej nieocenionej książce – opus magnum naszej literatury współczesnej – winno stanowić istotny element i wyznacznik misji zarówno narodowych, jak i prywatnych, polskojęzycznych mediów. Niech będzie to probierz wiarygodności i kompetencji IV władzy, jej zaangażowania w dzieło tworzenia pięknej, mądrej i patriotycznej Polski. Proszę o życzliwe i niezwłoczne ustosunkowanie się do przedłożonego dezyderatu obywatelskiego. Z poważaniem Tabaka Kalasanty Nepomucenzwiń dzisiaj 09:55 | ocena: 83% odpowiedz oceń: -1+1~Kalasanty Nepomucen Tabaka :ZADANIE DOMOWE DLA IV WŁADZY Murem, piórem i donośnym chórem za Rządem i Panem Prezesem! (Ludziom mediów ku cnej podniecie i obywatelskiej pobudce)
Rzeczpospolita potrzebuje dziś ochoczych serc, światłych umysłów i usłużnych piór. Bo gdy Ojczyzna w potrzebie, zadymiarze w akcji, a zjednoczone siły ... rozwiń całość dzisiaj 09:48 | ocena: 78% | odpowiedzi: 1 odpowiedz oceń: -1+1~Kalasanty Nepomucen Tabaka :DOBRA RADA W CZASACH DOBREJ ZMIANY
Moi kochani! Radujmy, dziękujmy, wysławiajmy! Bądźmy radośni i optymistycznie nastawieni do świata, ludzi, naszej przyszłości. Bo przecież czyż nie lepiej być przyjaźnie nastawionym do świata optymistą niż zgorzkniałym frustratem? Wszak do szczęścia potrzebne są nie tylko i nie przede wszystkim pieniądze. Albowiem nie samym chlebem człowiek żyje. A i bez 500+ da się godnie egzystować. Poza tym - czyż nie lepiej być człowiekiem niż wielbłądem bezskutecznie wtykającym łeb w ucho igielne? A zatem - radujmy się! Śpiewajmy naszą narodową odę do radości i dziękujmy naszym Dobrodziejom - Panu Prezesowi, Panu Prezydentowi, Pani Premier, Prawym i Sprawiedliwym Przedstawicielom Suwerena, O. Założycielowi, wszystkim Architektom i Realizatorom Dobrej Zmiany. Bo jest za co dziękować - zachwyt gości uczestniczących w Światowych Dniach Młodzieży jest najlepszym przykładem, jak pięknie rozkwita Dobra Zmiana, jak skutecznie pracuje Biało-Czerwona Drużyna Pani Premier Szydło, jak wspaniale Prawi i Sprawiedliwi Polacy dają radę. Obraz kraju, który powstał z kupy kamieni i wydał tak cudowne owoce - pozostał w pamięci i sercach milionów młodych ludzi ze 187 państw świata, przeszedł do historii najbardziej udanych transformacji. A więc, ku przypomnieniu i utrwaleniu, powtórzmy na koniec gromko: Radujmy się! Dziękujmy! Wysławiajmy! Do przyjęcia takiej filozofii zachęcam usilnie wszystkich Polaków, a w szczególności internetowych hejterów.
Protest Studentek i Studentów, 25.01.2017 godz.16.30-19.00
CHCEMY ŻYĆ W PAŃSTWIE:
1. Chcemy żyć w państwie, w którym przestrzegane są przepisy Konstytucji i innych aktów prawnych. 2. Chcemy żyć w państwie, w którym instytuty badawcze i instytucje kultury są niezależne, a programy nauczania szkół i uczelni oparte są na wiedzy naukowej. 3. Chcemy żyć w państwie, w którym zagwarantowana jest wolność zgromadzeń i żadne z nich nie jest uprzywilejowane. 4. Chcemy żyć w państwie, w którym panuje tolerancja i wszystkie osoby są równe wobec prawa bez względu na płeć, pochodzenie, kolor skóry, orientację psychoseksualną, stopień niepełnosprawności oraz wyznanie. 5. Chcemy żyć w państwie, w którym ofiary przemocy są realnie chronione, mamy zagwarantowany dostęp do wszystkich praw reprodukcyjnych oraz utrzymane zostają standardy opieki okołoporodowej. 6. Chcemy żyć w państwie, w którym rząd nie izoluje Polski od Unii Europejskiej i nie ośmiesza jej na arenie międzynarodowej. 7. Chcemy żyć w państwie, w którym stanowiska obsadzane są na podstawie umiejętności i kompetencji, a nie przynależności partyjnej. 8. Chcemy żyć w państwie, w którym sami i same możemy decydować o sobie, własnym ciele, płodności, poglądach czy wyznaniu. 9. Chcemy żyć w państwie, które jest świeckie. 10. Chcemy żyć w państwie, w którym media są niezależne od władzy. 11. Chcemy żyć w państwie, w którym ministerstwo środowiska dąży do ochrony, a nie niszczenia polskiej przyrody.
Gwoli zapytań, nie jesteśmy z ramienia żadnej partii ani nie jesteśmy przez nikogo sponsorowani. Nie idziemy walczyć o czyjąś wygraną tylko za siebie! My polityków "zatrudniamy" i mamy prawo im powiedzieć czego chcemy!
Protest jest "no logo" - działamy bezpartyjnie. Uznajemy wynik demokratycznych wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Nie zgadzamy się na łamanie prawa przez rządzących. Wygrana wyborów nie jest równoznacza z pozwoleniem na robienie wszystkiego, co się chce.
Prof. Andrzej Rzepliński — już po zakończeniu kadencji – wystąpił 20.12 ub. roku przed swymi sąsiadami z warszawskiego Ursynowa. Oto zapis jego niezwykle ciekawego i ostrego przemówienia, na którego publikację uzyskaliśmy zgodę. Tytuł pochodzi od redakcji.
(Gromkie sto lat dla Profesora Andrzeja Rzeplińskiego)
Drodzy państwo!
Jak państwo wiedzą, nastąpiło to, co przewidywałem, gdyż logika tej antykonstytucyjnej władzy była oczywista.
Pan Prezydent podpisał wczoraj trzy ustawy przyjęte z jawnym pogwałceniem Konstytucji, ze śmiechem nad Konstytucją.
Na nocnym posiedzeniu plenarnym Senatu w sprawie ostatniej z ustaw „naprawczych” Trybunału było prawie przez cały czas na sali tylko dwóch z 61 senatorów partii rządzącej – to wyraz pogardy dla demokracji. To był ich głos w dyskusji w sprawie ustawy ustrojowej, możecie sobie gadać do woli. Jutro i tak uchwalimy to, co mamy przegłosować. Nic z waszych mów, żaden wniosek, żadne pytanie nie będzie wzięte pod uwagę. To była w Senacie IX kadencji manifestacja pogardy dla demokracji, w Europie, w państwie unijnym. Dla mnie to było mocno przykre doświadczenie.
Prezydent RP bez chwili deliberacji podpisał ustawę i bez zwłoki powołał panią Julię Przyłębską na specjalnie dla niej przygotowaną w ustawie obcą Konstytucji ustawkę – faktycznego komisarza politycznego Trybunału jako narzędzia rewolucyjnego przejęcia sądu konstytucyjnego.
Pani Julia Przyłębska jako sędzia Sadu Okręgowego w Poznaniu otrzymała negatywną opinię od sędziego wizytatora Sądu Apelacyjnego za niską jakość orzecznictwa oraz za wiele absencji w pracy. Po powrocie z pracy w konsulacie polskim w Niemczech, 106 na 160 sędziów Sądu Okręgowego w Poznaniu głosowało przeciwko jej powrotowi do tego Sądu. Nieujawnienie tych faktów było naruszeniem procedury – poseł, ale i każdy obywatel, ma prawo wiedzieć wszystko o kandydacie na sędziego konstytucyjnego, znać dokładnie jego życiorys zawodowy. Konstytucja wymaga, aby kandydat na sędziego wyróżniał się wiedzą prawniczą, tak by był godny tego urzędu. Nieujawnienie wszystkich istotnych informacji i brak możliwości sprawdzenia rzetelności informacji o kandydacie stanowi obrazę procedury wyboru przez Sejm sędziego konstytucyjnego. Sędzia taki ma wspólnie z pozostałymi czternastoma sędziami konstytucyjnymi wielką władzę, władzę kontroli konstytucyjności ustaw i wśród kilku innych jeszcze kompetencji, rozstrzygania sporów kompetencyjnych między organami konstytucyjnymi państwa.
Ta procedura – w zasadzie ciężko powiedzieć „procedura” – wyboru sędziów nocą 2 grudnia 2015 roku była śmiechem nad poszanowaniem Konstytucji. W ciągu trzech godzin, zupełnie nieznani posłom kandydaci, ludzie – bez uprzedniej publicznej dyskusji, zebrania opinii, zostali w pośpiechu wybrani, a zaraz po północy przewiezieni do Kancelarii Prezydenta RP gdzie w pustej Sali Kolumnowej pałacu prezydenckiego złożyli ślubowanie na wierność Konstytucji RP. Rano zjawili się w Trybunale Konstytucyjnym z pismem marszałka Sejmu, informującym o uchwale Sejmu. Bez obecności sędziów konstytucyjnych, bez obecności prezesów Sądu Najwyższego i naczelnego Sądu Administracyjnego. Jak byśmy ocenili taki wybór i takie zaprzysiężenie Prezydenta RP?
A działo się to mimo wydania przez Trybunał postanowienia o tzw. zabezpieczeniu tymczasowym, co oznaczało, że do czasu wyjaśnienia kwestii, o której mowa jest w tym postanowieniu – czyli rozstrzygnięciu o konstytucyjności wyboru trzech sędziów 8 października 2015 roku i anulowania uchwały Sejmu VII kadencji o ich wyborze, także parlament nie może podjąć decyzji. Sejm zignorował orzeczenie Trybunału.
Dzisiaj się dowiedzieliśmy, że pani Julia Przyłębska, wbrew Konstytucji, została de facto z formalnego nadania Prezydenta komisarzem politycznym sądu konstytucyjnego. Jako ten komisarz podjęła decyzję, że szefem administracji Trybunału został były oficer wywiadu. Bycie oficerem wywiadu wolnej Polski nie jest wstydem. Wstydem jest ukrycie tego faktu przed głosowaniem Sejmu. Fakt ten jest wieczyście chroniony jako informacja tajna. Sędzia konstytucyjny może mieć nad sobą jednego „pana boga” – w sensie państwowym: bogiem tym jest Konstytucja. Oficer wywiadu, także w stanie spoczynku, ma do śmierci szefa, którym jest aktualny szef wywiadu. Jakie mamy gwarancje, że szef wywiadu, albo szef tego szefa nie będzie wydawał poleceń orzeczniczych takiemu sędziemu? To nie znaczy, że oficer wywiadu wyszkolony w wolnej Polsce nie może być sędzią, ale bezwzględnie musi to ujawnić wcześniej posłom. Poseł musi wiedzieć, że kandydat na sędziego będzie niezawisły w niezależnym sądzie konstytucyjnym, a oficer nawet w stanie spoczynku do śmierci jest oficerem. To jest bardzo trudny dylemat, bo ujawnienie Sejmowi tej ściśle tajnej informacji byłoby naruszeniem prawa. Ale tylko uwolnienie tej informacji zrywa wieź instytucjonalną z tajną policją bezpieczeństwa.
Dzisiaj pan Muszyński został powołany na szefa administracji i dzisiaj z pogwałceniem Konstytucji pani Przyłębska zwołała zgromadzenie ogólne sędziów, po czym siebie i właśnie Muszyńskiego zaproponowała Prezydentowi jako kandydatów na urząd prezesa Trybunału. Prezesem zostaje człowiek bez właściwości sędziowskich, powołany z obrazą godności urzędu sędziego. Godność urzędu sędziego jest wartością, która wynika wprost z Konstytucji. Decyzje zapadłe w Trybunale to niedobre informacje dla obywateli państwa, które ma być państwem demokratycznym, państwem prawa, państwem wolnościowym.
To szczególnie ważne dla takiego ruchu, który reprezentują państwo tu zebrani. Ruch komitetów obrony demokracji powstał spontanicznie. Ten ruch, wbrew wszelkiego typu obwieszczeniom przez publicystów, nawet profesjonalnych, przez polityków nawet również sensownych, że to jest efemeryda, która zapaliła się i zgaśnie. Nie zgasł. Bo reprezentuje realną potrzebę obywatelską i państwową. Ta potrzeba istnieje, bo władzę przechwycił człowiek, który z pogwałceniem wszystkich zasad dąży do osobistych rządów, samodzierżawia a la polonaise, rządów nie podlegających politycznej kontroli parlamentu i kontroli legalności ze strony sądów.
Sposób uchwalenia budżetu, najważniejszej w każdym roku ustawy naszego państwa, dostarcza komitetom obrony demokracji paliwa do pracy. Ten ostatni incydent jest tylko elementem katastrofalnego poziomu legislacji w naszym państwie. Medialnym tego wyrazem jest pohukiwanie na posłów przez marszałka Sejmu na posiedzeniach plenarnych, przecinającego dyskusję i oznajmiającego im, że nie będzie żadnych pytań ani wniosków. Sejm jest epicentrum ucierania się większości wokół treści prawa. Sejm w demokracji konstytucyjnej to nie jest miejsce dla dyktatu większości produkującej ustawę ustrojową w ciągu trzech dni. Te ekscentryczne praktyki zmuszają kody do czuwania nad sposobem stanowienia prawa. Czy to jest poseł partii rządzącej, czy opozycyjnej, każdy musi stosować się do konstytucyjnych zasad tworzenia prawa, a my jako obywatele mamy pełne prawo brać w tym udział w ramach przepisanych w ustawach.
Druga rzecz istotna to czuwanie Komitetu Obrony Demokracji przy Trybunale Konstytucyjnym, przy sędziach konstytucyjnych, pracujących w toksycznych warunkach. Tu chodzi o nasze państwo, jego rolę i pozycję w Europie. Trybunał jest z tego punktu widzenia jednym z absolutnie najważniejszych, kluczowych, najbardziej wrażliwych konstytucyjnych organów władzy. Bez niezależnego i odrębnego organu kontroli konstytucyjności prawa, a o tym stanowi art. 173 Konstytucji, Polska będzie wypychana – i to trwale – z Europy. To śmiertelne zagrożenie, nie tylko dla naszego pokolenia, ale dla tego małego obywatela i jeszcze mniejszego obywatela. Jesteśmy wspólnie odpowiedzialni za to, żeby w wolnej, dobrze zorganizowanej, będącej naturalną częścią zachodniej Europy ojczyźnie Polacy weszli w XXII wiek. Dlatego proszę pamiętać o Trybunale Konstytucyjnym, o tym, że wymaga on wsparcia, czuwania przy nim. Odczuwałem to poparcie, było bardzo ważne, umacniało poczucie tego, że obywatele dostrzegają nasze zadanie i naszą odpowiedzialność i że kierując Trybunałem, muszę dać radę. Oczekiwania, poparcie, nadzieje, które państwo wiązali z Trybunałem wyrażane także w korespondencji do Trybunału. Wiedziałem, że muszę zdobyć się na to, aby chronić integralność Trybunału.
I trzecia rzecz – robota na najbliższe półtora roku: wybory samorządowe, znakomita okazja, żeby w całej Polsce przedstawić tak dobrze przygotowane programy i tak dobrze przygotowanych kandydatów na prezydentów, burmistrzów, wójtów, na radnych sejmików województw, by wygrali. Obrońcy demokracji rządów prawa i wolności nie wygrają, jeżeli nie będą znacznie lepsi, zdeterminowani, żeby nie tylko bronić, ale i umieć skutecznie budować.
Art. 2 Konstytucji brzmi tak: „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Konstytucja jest też przesycona wolnością, dlatego studentom na wykładzie zawsze mówię, że trzeba jej zapisy czytać i oddzielnie, i razem. Rzeczpospolita jest państwem demokratycznym. Wolne wybory i ich przebieg będą zależały od nas wszystkich. Od nas będzie zależało, czy Sejm trzy tygodnie przed wyborami samorządowymi nie skroi tak ordynacji wyborczej, że nie będzie po co pójść do urn, bo tak jak wiedzieliśmy, co zrobi wczoraj Prezydent z ustawami, tak będziemy wiedzieli, jakie będą wyniki wyborów. Nie możemy na to pozwolić, bo to będzie gwałt dokonany na każdym z nas przez władzę, która straciła kontrolę nad sobą. To bardzo istotne.
Rzeczpospolita jest państwem prawa, jest państwem wolnościowym, gdzie wolność każdego z nas, wolność do kreowania swojej osobowości, wolność do kreowania swoich relacji z innymi, wolność do kreowania władzy niepublicznej jest przyrodzona, nikt nie może nas jej pozbawić w żaden sposób – o to musimy dbać. Artykuł 2 Konstytucji stanowi, że Rzeczpospolita jest państwem, które dąży do sprawiedliwości. Jedną z czerech absolutnie podstawowych wolności jest wolność od strachu przed ubóstwem, przed dojmującym poczuciem wykluczenia, z którym człowiek chcący wyrwać się z nędzy sam bez wsparcia innych, nie poradzi sobie.
Oczywiście, są wśród nas ludzie, którzy sami się skazują na wykluczenie. Możemy tylko oferować im wsparcie, jak długo chcą i kiedy podejmują próbę wyjścia z turbulencji. Ale sprawiedliwość oznacza również sprawiedliwość postępowania administracyjnego i sądowego i wreszcie sprawiedliwość orzeczeń sądów. Zapada ich rocznie już prawie 16 milionów – muszą być sprawiedliwe. Artykuł 45 mówi, że każdy ma prawo do sprawiedliwego rozpatrzenia sprawy. Baczmy na to, aby nasze sądy były sądami sprawiedliwości.
Mnożenie programów i działań nie jest właściwe, ale myślę, że te trzy sprawy są warte uwagi. Takie cele długookresowe mają nas mobilizować, a także przymuszać do dyskusji, do znajdowania najlepszych rozwiązań.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za obecność w naszym ogrodzie. To przyjemność i honor dla żony i dla mnie.
Póki ludzie nie zaczną myśleć samodzielnie i logicznie ic z tego nie wyjdzie. Jak dzisiaj przeczytałam komentarz polityka, iż zmiana ordynacji wyborczej i dwukadencyjnośc jest konieczna,żeby nie było jak to oglądamy w serialu "Ranczo", albo "KOD" to dawni SB-cy i ludzie specjalnej troski to wnioski nasuwają się same. No tak, ten komuch wójt przez tyle lat siedział na stanowisku i chapał ile się da, no tak protestują SB oderwani od żłoba i biedne chore psychicznie ludziki. To działa na wyobraźnie prostolinijnych ludzi. Nikt nie pomyśli,że "Ranczo" to fikcja,że w KOD-zie są ludzie, którzy z racji urodzenia nie mogą być z SB.Zresztą Ci to chyba już dawno na emeryturze są w licznie niedobitków, bo reszta była już zeszła. Ale jak retoryka działa na wyobraźnię.......
Operacja BUŚ Brak komentarzy 21 stycznia 2017 Liczba wyświetleń: 84 564
Szanowny Panie Zbigniewie Z wielką fascynacją obserwuję pańskie działania, które już posłużyły dobru Polski i które posłużą pewnie jeszcze nie raz.
W 1993 roku na łamach tygodnika NIE ukazał się artykuł autorstwa Jerzego Nasierowskiego pt.Mąż Kaczyńskiego , który dotyczył homoseksualnych relacji Jarosława Kaczyńskiego.Media oraz politycy powinni zadać dziś pytanie dlaczego o tej sprawie tak długo jest cicho. Moja wiedza na ten temat wynika z faktu, że w latach 1991-1996 pracowałem jako oficer Wojskowych Służb Informacyjnych zajmując się rozpracowaniem środowiska politycznego związanego z Jarosławem Kaczyńskim.W szczególności zajmowałem się zbieraniem obciążających i kompromitujących materiałów dotyczących życia osobistego prominentnych osób ze środowiska Porozumienie Centrum. Jako oficer WSI prowadziłem między innymi sprawę pod kryptonimem BUŚ.Sprawa ta rozpoczęła się w efekcie zbierania w różnego rodzaju działaniach prowadzonych przez WSI i inne służby specjalne informacji o rzekomych seksualnych skłonnościach Jarosława Kaczyńskiego. Jej celem było zebranie wszystkich informacji na temat preferencji irelacji seksualnych Jarosława Kaczyńskiego oraz życia osobistego innych osób ze środowiska ówczesnej prawicy.
Materiały te były zbierane na wszelki wypadek po części z inspiracji środowisk związanych z ówczesnym Prezydentem Lechem Wałęsą.W ramach prowadzonych działań zajmowałem się m.in. gromadzeniem informacji nt związków i relacji intymnych osób związanych z PC, m.in.Jarosława Kaczyńskiego,Ludwika Dorna, Jana Parysa, Adama Glapińskiego,Krzysztofa Wyszkowskiego oraz ekipy młodszych działaczy stanowiących otoczenie liderów PC m.in. Przemysława Gosiewskiego, Aleksandra Szczygło, Sławomira Skrzypka, Mariusza Kamińskiego i kilku innych.
Prowadzenie sprawy operacyjnej Buś zostało mi powierzone osobiście przez Szefa WSI adm.Czesława Wawrzyniaka w 1991 roku gdy powstawał rząd Jana Olszewskiego.Była ona prowadzona do 1996 roku kiedy to została finalnie zamknięta czyli w sumie przez 5 lat. Ze względu na charakter, a także fakt,że objęte nią osoby zajmowały publiczne stanowiska, dostęp do zgromadzonych materiałów miał tylko szef WSI.Zgromadzone w sprawie materiały należały do najpilniej strzeżonych materiałów gromadzonych w służbach w latach 90. Obowiązywała również specjalna procedura ich przechowywania i zabezpieczenia.Pierwsze materiały związane ze sprawą zostały zebrane dzięki wewnętrznemu śledztwu w WSI, dotyczącemu przecieków i przekazywania poufnych i tajnych informacji z WSI do członków PC. Zarząd WSI powziął na początku 1992 roku przypuszczenie,że tajne materiały kontrwywiadu i wywiadu wojskowego, a także wewnętrzne informacje służb trafiają do rąk wysokich rangą PC, a w szczególności Jarosława i Lecha Kaczyńskich.Celem śledztwa było zidentyfikowanie źródła tych przecieków ze służb.Na rozpoznanie go pozwolił kontrolowany wyciek materiałów.
Pod koniec 1992 roku została przygotowana fotografia przedstawiająca rzekomo Mieczysława Wachowskiego podczas kursu służby bezpieczeństwa odbywającego się w Świdrze w 1977 roku fotografia ta przedstawiała rzeczywistych uczestników kursu w Świdrze.Wykorzystano jednak pewne podobieństwo przedstawionej na zdjęciu osoby z Mieczysławem Wachowskim, a jeden z uczestników kursu poinstruowany przez służby wskazał, że przypomina sobie biorącego udział w kursie Mieczysława Wachowskiego. Fotografia jako swoista ciekawostka krążyła jako „znalezisko” z archiwum WSI między kilkoma wysokimi rangą oficerami WSI, którzy dzielili się wiedzą na jej temat z innymi oficerami służby.
W ten sposób trafiła również w ręce osoby podejrzewanej o przeciek. Z uwagi na otwarty konflikt między braćmi Kaczyńskimi, a Lechem Wałęsą zachodziło przypuszczenie,że osoba dostarczająca informacji ze środka służb środowiskom prawicowym będzie skłonna poinformować je o tym odkryciu. Osobą tą był por.Piotr Polaszczyk oficer WSI odpowiedzialny za ochronę obiektową WAT przy ul.Kaliskiego w Warszawie, mający jako podoficer służb dostęp do różnego rodzaju danych i dokumentów w centrali WSI. Po zidentyfikowaniu źródła przecieku, w toku sprawdzenia jego kontaktów i relacji okazało się, że Piotr Polaszczyk utrzymuje regularne kontakty o charakterze intymnym z Jarosławem Kaczyńskim, a historia tych relacji sięga 1987 roku. W 1992 r. i 1993 r., w okresie rozpracowywania sprawy intymne spotkania Piotra Polaszczyka z Jarosławem Kaczyńskim odbywała się na pierwszym piętrze budynku hotelu dla pracowników Wojskowej Akademii Technicznej przy ul.Kaliskiego w Warszawie, gdzie por. Piotr Polaszczyk posiadał pokój do prowadzenia spotkań wynikających z ochrony obiektowej WAT. W ramach prowadzonej sprawy, w obiekcie został zamontowany sprzęt umożliwiający rejestrację video.Spotkania por. Polaszczyka z Jarosławem Kaczyńskim odbywały się z częstotliwością kilka razy w miesiącu.Zwykle trwały one 1-1,5 godz i kończyły się stosunkiem seksualnym, zazwyczaj oralnym.
Podczas jednego z tych spotkań, które odbyły się pod koniec 1992 roku Polaszczyk przekazał Jarosławowi Kaczyńskiemu pozyskaną przez siebie odbitkę zdjęcia z kursu w Świdrze.Zarówno ten fakt, jak i większość spotkań (z wyjątkiem sytuacji pod prysznicem, gdzie nie sięgał zakres kamer pozwalających na nagrywanie) zostało udokumentowane w ramach prowadzonego śledztwa i dołączone do sprawy pod kryptonimem Buś.Materiał ten zajmuje łącznie kilka godzin nagrań video, a także nagrania audio i stenogramy z nich.
Zdjęcie przedstawiające rzekomo Mieczysława Wachowskiego jako uczestnika kursu w Świdrze zostało następnie przekazane przez Jarosława Kaczyńskiego autorom książki o Mieczysławie Wachowskim, która ukazała się wiosną 1993 roku pod tytułem „Kim Pan Jest Panie Wachowski” Indze Rosińskiej i Pawłowi Rabiejowi. Rosińska i Rabiej, którzy również byli w tym czasie obserwowani przez służby WSI, otrzymali od Jarosława Kaczyńskiego kopię zdjęcia , które zostało następnie zaprezentowane w głównym wydaniu dziennika telewizyjnego jako dowód na związki Mieczysława Wachowskiego ze służbami bezpieczeństwa PRL. Zdjęcie to skomentował następnie w telewizji sam Jarosław Kaczyński, który potwierdził, że wg jego informacji znajduje się na nim Wachowski. W efekcie tej sytuacji na zdjęciu rozpoznała się osoba, która się na nim rzeczywiście znajduje: Komisarz policji z Lublina Arnold Superczyński. Przygotowanie i wykorzystanie „zdjęcia ze Świdra” pozwoliło jednak WSI na zdemaskowanie źródła przecieków informacji wewnątrz służb oraz uzyskanie wiedzy na temat intymnych, homoseksualnych relacji oficera WSI z ówczesnym szefem Porozumienia Centrum. Kontakty te miały częsty charakter i zostały bardzo dobrze udokumentowane na różnych nośnikach (zdjęcia, filmy,nagrania dźwiękowe).
Porucznik Piotr Polaszczyk był osobą o dużym temperamencie seksualnym, utrzymującym w tym czasie mimo pozostawania w związku małżeńskim wielu związków o charakterze biseksualnym w tym z osobami z duchowieństwa wojskowego.
O roli por. Piotra Polaszczyka w środowisku prawicy wspomina raport o działaniach WSI opracowany przez Antoniego Macierewicza. Raport ten opisuje m.in. sprawę o kryptonimie „PACZKA”, która rozpoczęła się w 1993 roku i dotyczyła rozpracowywania kontaktów porucznika Piotra Polaszczyka oraz prowadzonej przez niego działalności gospodarczej (str.75-76 raportu) „PACZKA” była wewnętrznym śledztwem WSI zapoczątkowanym przez sprawę pod kryptonimem „BUŚ”. Od początku dotyczyła ona- inaczej niż opisano w „Raporcie Macierewicza” kontaktów tego oficera ze środowiskiem politycznym, a nie spraw i kontaktów gospodarczych, które stały się jedynie pretekstem do jej prowadzenia. Te kontakty i relacje zostały bardzo szeroko dokumentowane.WSI we wszystkich tych sprawach (prowadzona była zarówno obserwacja stacjonarna, jak i podsłuchy i inne działania) zebrała bardzo bogaty materiał dowodowy w tym zdjęcia i filmy.Materiał ten- jak zauważa raport Macierewicza- nie znalazł się jednak w archiwach śledztwa pod kryptonimem „PACZKA”.Powód tego był bardzo prosty zawierał on również materiały i informacje dotyczące homoseksualnych relacji Jarosława Kaczyńskiego z por. Piotrem Polaszczykiem łącznie z materiałem filmowym i fotograficznym. Całość dowodów i obserwacji na ten temat było dokumentowane w ramach sprawy BUŚ, która wzięła swój kryptonim od imienia kota należącego do Jarosława Kaczyńskiego.W ramach sprawy „PACZKA” obserwowany był również Paweł Rabiej współautor wraz z Ingą Rosińską książki „Kim Pan jest Panie Wachowski”, wskazany w artykule opublikowanym na łamach tygodnika NIE jako „mąż” Jarosława Kaczyńskiego. W artykule tym Jezry Nasierowski opisał intymną relację łączącą dziennikarza i Prezesa Porozumienia Centrum. W aktach sprawy „BUŚ” znajdują się również materiały dotyczące tej kwestii, świadczące o utrzymywaniu intymnych kontaktów wspomnianego z Jarosławem Kaczyńskim. Sprawa „PACZKA” dostarczyła jednak dodatkowych informacji na ten temat, dotyczących preferencji seksualnych innego, wysokiego później rangą działacza PiS, Aleksandra Szczygło.Od 1993 r., do konca 1996 r., Paweł Rabiej pozostawał w intymnych relacjach z Aleksandrem Szczygło, pełniącym wówczas obowiązki dyrektora gabinetu Prezesa NIK, którą to funkcję sprawował wówczas Lech Kaczyński. Do nawiązania tej relacji doszło w marcu 1993 r., gdy Paweł Rabiej zamieszkał początkowo z Aleksandrem Szczygło w hotelu Uniwersytetu Warszawskiego przy ul.Belwederskiej w Warszawie gdzie byli zakwaterowani urzędnicy NIK, a następnie przy ul.Rejtana w Warszawie, w mieszkaniu służbowym należącym do Najwyższej Izby Kontroli.
Wojskowe Służby Informacyjne gromadziły informację na ten temat z obserwacji i nagrań.Powodem do inwigilacji był m.in. fakt, że w mieszkaniu zajmowanym przez Aleksandra Szczygło przy Rejtana dochodziło do poufnych spotkań polityków różnych opcji politycznych z Lechem Kaczyńskim, głównie w trakcie prezydentury Lecha Wałęsy.Materiały z podsłuchów, nagrań i filmów dotyczących tej relacji również zostały zaewidencjonowane w ramach sprawy „BUŚ”. Obserwacja ta trwała do czasu wyjazdu Aleksandra Szczygło na stypendium rządowe do USA, wówczas materiały zostały zarchiwizowane. W ramach obserwacji środowisk prawicowych i ich relacji prowadzone były również bezpośrednie obserwacje i zakładane podsłuchy u innych osób z ówczesnego otoczenia braci Kaczyńskich. W jej ramach prowadzone były między innymi szerokie inwigilacje dotyczące intymnych relacji Jana Parysa, Ministra Obrony Narodowej w rządzie Jana Olszewskiego z Małgorzatą Bocheńską oraz późniejszą partnerką red. Józefa Szanawskiego z Haliną Frąckowiak (WSI podejmowały działania zmierzające do rozbicia tego związku w innej prowadzonej przez siebie sprawie) Krzysztofa Wyszkowskiego (doradcy Jana Olszewskiego) z Joanną Kluzik oraz jego późniejszą partnerką, Adama Glapińskiego, Wojciecha Dobrzyńskiego oraz młodych działaczy Porozumienia Centrum w tym Mariusza Kamińskiego.
Podczas tych działań zebrany został bardzo obszerny materiał dowodowy: w momencie archiwizowania sprawy, objęty nią materiał liczył kilkadziesiąt godzin nagrań oraz kilkaset stron dokumentów przede wszystkim stenogramów z rozmów i nagrań ale również listów i zeznań informatorów. Materiały sprawy BUŚ zawierają wiele szczegółów z intymnego życia osób związanych z wczesnym środowiskiem PC, a zajmujących później wysokie stanowiska w administracji rządowej i parlamentarnej. Zgromadzone w niej filmy, zdjęcia i stenogramy mogą być w przeszłości źródłem nacisku i instrumentem szantażu wobec wskazanych przeze mnie osób istnieją poszlaki, że ich zawartość została wykorzystana przynajmniej raz do zablokowania nominacji jednej z osób związanych ze środowiskiem Jarosława Kaczyńskiego na stanowisko w resorcie obrony narodowej.
Oznacza to,że materiały te gromadzone na początku lat 90 mogą być dla Pana jedyną skuteczną bronią przed działaniami jakie są obecnie w Pana wymierzone.
Jako oficer WSI zajmowałem się gromadzeniem informacji spraw osobistych czynnych polityków z przekonaniem,że służby to stabilizacja państwa i ochrona jego struktur.Teraz takiego przekonania nie mam, a w szczególności gdy widzę jakie ryzyko podjął Pan na przestrzeni ostatniego roku i jakie są tego efekty.
Znając zawartość zebranych wówczas materiałów, a także charakter wiedzy gromadzonej przez WSI, przesyłam Panu część z nich w nadziei, że Pańska determinacja pozwoli je ujawnić przecinając pasmo politycznych sukcesów Jarosława Kaczyńskiego ale nade wszystko uniemożliwiając swobodny rozwój polityki PiS, a przez to uwolnienie Polski od zbyt ryzykownych możliwości wpływania na Jarosława Kaczyńskiego instrumentami ewentualnego szantażu.
Uważam,że dywagacje na tematy osobiste ( w tym seksualność) nie powinny mieć miejsca. Każdy ma prawo do prywatności, nawet jeśli nie szanuje prywatności innych.
czwartek, 2 lutego 2017Monika Płatek: Zawiadamiam organy ściganiaMagda Jethon10
Jeżeli poseł Kaczyński mówi, że mamy do czynienia z puczem, to mówi o jednym z poważniejszych przestępstw. Niezgłoszenie takiego czynu do prokuratury jest popełnieniem przestępstwa – mówi prof. Monika Płatek w rozmowie z Magdą Jethon.
Magda Jethon: – Wyczuwa Pani jakieś napięcie? Profesor Monika Płatek: – ?
– Ludzi denerwują nawet sprawy drobne, np. to, że kiedy zwykły poseł udaje się na Wawel, to Wawel jest zamknięty… – Bo to nie jest drobne nadużycie…
– Jednak posłowie PIS twierdzą, że to są wyjazdy służbowe, tylko jeden Brudziński uważa, że prywatne… – To nie są wyjazdy służbowe, a jeżeli tak, to niech to uzasadnią i się z tego rozliczą. Proszę zauważyć, że obecna klasa polityczna cały czas żyje na nasz koszt, dosłownie korzysta z naszej kasy, więc może dobrze, że pojawił się taki Misiewicz. Jest emanacją tego, czym jest „dobra zmiana”: obiecywaliśmy wam wolność od ośmiorniczek, by dorwać się do władzy, a was wziąć w ośmiornicze szpony. Słyszałam też, że kiedy Kaczyński idzie na grób swojej matki, jego ochroniarze odganiają ludzi z pobliskich grobów. Dlaczego ludzie się na to godzą? Nie wiem. Może im żal tego aż tak przestraszonego człowieka, który nawet w Sejmie boi się przejść bez ochroniarzy. Tyle, że on przy okazji, cały czas demonstruje totalne lekceważenie dla ludzi, prawa, oderwanie od rzeczywistości i dyktatorskie zapędy. Mam nadzieję, że te zapędy spalą na panewce. W końcu jesteśmy w Polsce. Mamy pamięć rozbiorów, nawyku historycznych, społecznych nierówności, ale też w efekcie tego mamy i ducha anarchizmu i niezgody na to, żeby nam władza deptała po wolności i honorze. Jednocześnie dawniej byliśmy agresywni głównie w gębie, nie w czynach. Znaliśmy granice.
– Dziś słabo widać granice. W ostatnich dniach policja opublikowała wizerunki protestujących przed Sejmem. Co na to prawo? – Prawo przewiduje sytuacje, w których można opublikować wizerunki. Tak jest na przykład, kiedy policja ściga kogoś listem gończym, lub kiedy sąd, z powodów w prawie określonych, wyda takie zarządzenie. W tym przypadku, ani jedno, ani drugie nie miało miejsca. Nie mówiąc o tym, że policja stwierdzała, że te osoby popełniły przestępstwo, a to orzec może jedynie niezawisły sąd. Policja nie jest od wydawania wyroków.
– Może jednak forma protestu była niedopuszczalna, choć pewnie wynikała z bezradności? – Wynikała z Konstytucji. Art. 57 Konstytucji RP zapewnia obywatelkom i obywatelom wolność pokojowego demonstrowania swoich poglądów i organizowania zgromadzeń, także – zgromadzeń spontanicznych.
– Czy położenie się na ziemi jest pokojowe? – Tak, jest pokojowe. Jeżeli opór stawia się w sposób bierny, nie stosuje przemocy, nie wyciąga kostek bauma z jezdni, to protestuje się pokojowo. Trzeba bardzo wyraźnie ludziom powiedzieć: mają do tego prawo. I jest to skuteczne, pokazuje prawdziwą wolę suwerena. Oczywiście rządzących to wnerwia. Ale mniejsza o nich, oni też podlegają woli Konstytucji, a ta wyraźnie gwarantuje ludziom wolność pokojowych zgromadzeń.
– Może teraz ludzie będą się bali protestować? – Myślę, że publikacja tych zdjęć miała na celu zastraszenie ludzi i pokazanie: zobaczcie, co możemy z wami zrobić. Czy ludzie się będą bali? Wątpię. To, iż tak duża grupa, choć fakt, że, starszych osób, pamiętających PRL, poszła złożyć oświadczenie, że też tam byli, korzystając z zagwarantowanych im konstytucyjnie wolności, dowodzi, że nie dali się zastraszyć. Przecież ludzie tamtego dnia byli przed Sejmem, żeby nie dopuścić do naruszenia art. 61 Konstytucji, który gwarantuje nam wszystkim prawo do rzetelnej informacji. Obywatele i obywatelki, zgodnie z jego treścią, mają prawo być obecni przy uchwalaniu wszelkich przepisów w parlamencie. Parlament to nie jest prywatny folwark i widzimisię większości, to jest emanacja społeczeństwa. W związku z tym cokolwiek jest tam robione, ma być pod społeczną kontrolą i w ramach Konstytucji.
– Tymczasem śledztwo w sprawie wypadku Macierewicza przejęła Żandarmeria Wojskowa, która jest podporządkowana szefowi MON, a więc on sam będzie się kontrolował. Dlaczego taka decyzja? – …żeby sprawie urwać łeb. To jest proste i pokazuje, że nawet policja, która jest podporządkowana władzy, nie wydaje im się pewna. Widać policjanci nie są skorumpowani. Nie można na nich liczyć, że winę zrzucą na jakieś przygodne auto. Obawiają się, że policjanci powiedzą, jak było naprawdę, że winni byli kierowcy kolumny aut Macierewicza. Komuniści również nie ufali swoim. Ale w PRL trzeba było 40 lat, żeby dojść do takiej paranoi, tu wystarczył rok.
– Na razie najbardziej „nieposłuszni” są Obywatele RP, którzy namawiają do nieposłuszeństwa obywatelskiego. Akceptuje Pani tę formę protestu? – Zależy o co chodzi. Proszę zauważyć, że nieposłuszeństwo obywatelskie polega na tym, że szanujemy konkretny porządek prawny, a kwestionujemy szczegółowy przepis. Łamiemy go więc, godząc się jednocześnie, że poniesiemy tego konsekwencje i zostaniemy ukarani.
– Obywatele RP właśnie na to liczyli. Notorycznie obrażali prezydenta Dudę i czekali na karę, robili nawet na siebie donosy i nic. Prawo w tej sprawie nie działało. – To jest sprawa bardziej skomplikowana. Obywatelom RP zależy na tym, by zwrócić uwagę na naruszenia Konstytucji, których dopuszcza się prezydent. Tyle, że prezydent jest politykiem, a w stosunku do polityka, w sferze ocen i opinii, można więcej niż w stosunku do zwykłego obywatela. Tam, gdzie Kowalska i Wiśniewski mogą się obrazić i żądać prawnej satysfakcji, tam polityk powinien to pokornie znieść. Nawet drastyczne oceny, gdy dotyczą jego politycznej działalności, są dopuszczalne. Gdybyśmy wchodzili panu Dudzie w sferę jego życia prywatnego, podglądali go i podsłuchiwali sprośnie komentując, to byłaby podstawa do ścigania. Kodeks karny wprawdzie przewiduje przestępstwo publicznego znieważania Prezydenta RP (art. 135§2 k.k.), ale trudno uznać, że mamy do czynienia z tym przestępstwem, gdy ktoś ocenia działania podejmowane przez prezydenta Dudę jako zbrodnię na narodzie. Moim zdaniem to jest opinia, którą wobec polityka można wyrazić. To może być podstawa do debaty, ale raczej nie do sprawy karnej. W tym przypadku prokuratura działa rozsądnie, nie działając. Ludzie, oceniając prezydenta Dudę nie kierują się chęcią znieważenia urzędu Prezydenta, lecz troską o porządek prawny w Polsce. Prezydent jest przede wszystkim strażnikiem Konstytucji. Kiedy więc w sposób demonstracyjny Konstytucję łamie, a ludzie to widzą i o tym mówią, to nie przemawia przez nich brak szacunku dla państwa i prawa, tylko uzasadniony niepokój i o państwo, i o prawo. Jest tu i inny aspekt sprawy. Rządzący co chwilę określają uprawnione korzystanie przez ludzi z wolności do demonstrowania niezgody na łamanie konstytucji – jako zamach stanu…
– Nazywają to puczem, którym, jako prawdą oczywistą, straszy Kaczyński i media narodowe… – Korzystając więc z medium, jakie pani reprezentuje, zawiadamiam organy ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby, które wiedząc, że doszło do puczu, nie powiadomiły o tym stosownych organów, bądź mając władzę, działań takich nie spowodowały. Jeżeli pani premier, pan prezydent czy poseł Kaczyński mówią, że mamy do czynienia z zamachem stanu czy z puczem, to mówią o jednym z poważniejszych przestępstw. Niezgłoszenie takiego czynu do prokuratury jest popełnieniem przestępstwa. Ale też popełnia przestępstwo, kto wiedząc, że podejmowane działania są legalne, fałszywie oskarża o dokonanie czynu przez prawo zabronionego. Powinniśmy wymagać konsekwencji od rzucających oskarżenia i obelgi, jak na dłoni bowiem widać, że są gołosłowni i demagogiczni. Począwszy od pana Kuchcińskiego, który posłom wykonującym swój mandat poselski zarzuca, że robiąc, co do nich należy popełniają przestępstwo, skończywszy na pośle Kaczyńskim, który zarzuca pucz obywatelom korzystającym z wolności wynikającej wprost z art. 57 Konstytucji RP. Powinniśmy przestać pozwalać im unieważniać znaczenie słów.
– Czy każdy obywatel może zgłosić takie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez posła Kaczyńskiego do prokuratury? – Tak, choć pamiętajmy, że rządzący opatuleni są immunitetami. Art. 240 kodeksu karnego mówi, że popełnia przestępstwo, kto mając wiarygodną wiadomość o karalnym przygotowaniu, albo usiłowaniu, albo dokonaniu zamachu stanu, nie zgłasza tego. Każdy z nas ma społeczny obowiązek zgłoszenia organom ścigania działania, które podejrzewamy, że naruszają porządek prawny. Nie musimy wiedzieć, czy to jest i jakie to jest konkretnie przestępstwo. Od tego jest policja i prokuratura, żeby to sprawdzić. Oczywiście zgłosić można to do każdej prokuratury, niekoniecznie tej, na której terenie doszło do przestępstwa. I nie chodzi tu o to, byśmy lawinowo zaczęli biegać z zawiadomieniami na policję, lecz by uświadomić sobie skalę czarnej retoryki, jakiej używa władza, próbując nas zastraszyć i odebrać nam nasze konstytucyjne prawa i wolności.
– Jak osoba taka jak Pani, bezkompromisowa i radykalna, do tego legalistka, czuje się w tej chwili w Polsce? – Wcale nie czuję się radykalna, jestem po prostu przywiązana do Konstytucji. Jest mi więc trochę przykro, że akurat na końcówkę życia przypada mi obserwacja, jak z systemu rodzącej się demokracji państwa prawa, robi się raptowny zwrot w kierunku systemu totalitarnego i dyktatury. Nie jest to jednak tak, abym z tego powodu czuła się zmielona w pył. Rozumiem przyczyny, dla których to się dzieje. Wiem, że w dłuższej perspektywie historycznej ten etap minie.
– Rozumie Pani przyczyny? – Tak. Profesor Eisler przypomniał słowa Brzezińskiego, który twierdził, że na wychodzenie z systemu PRL trzeba mniej więcej tylu samo lat transformacji, co czasu, w którym się tkwiło i z którego się odchodzi. Czyli też jakieś 45 lat. Wiele wskazuje na to, że miał rację. Jeśli chodzi o minione 27 lat, od początku było wiadomo, że się nie uniknie błędów. Natomiast nie musiały być tak kardynalne. Największym był, ciągle aktualny, kult pieniądza. Ja wychowywałam się w rodzinie, w której nie było nędzy, nigdy nie byłam głodna, ale byliśmy ubodzy. Tyle, że w PRL miałam np. Pałac Kultury, a w nim dziesiątki najróżniejszych zajęć, niemal bezpłatnie, od pływania po gimnastykę akrobatyczną. Nigdy więc brak pieniędzy nie powodował, że czułam się gorsza. Po transformacji zaś powiedzieliśmy ogromnej rzeszy młodych ludzi: jak nie macie kasy, to nic nie jesteście warci. To samo z ludźmi starszymi, którym, pod pretekstem konieczności robienia rewolucji ekonomicznej, powiedziało się: spadajcie na drzewo, jesteście nieważni. Dziś po transformacji mamy ok. 25 procent ludzi żyjących na poziomie Europy Zachodniej, później ok. 5 procent tych powiedzmy intelektualistów, którzy sobie radzą, a potem jest przepaść i cała reszta, która żyje lepiej niż w PRL, ale o tym nie wie. Nie wie, bo w PRL nie było skali i możliwości porównania się z innymi. W sklepach były haki, a sklepy za żółtymi firankami były dla tych, którymi pogardzaliśmy. Natomiast najważniejsze jest to, że po 89 roku raptownie czyniąc z pieniądza podstawową wartość i często pozbawiając stałej pracy, odebrano ludziom zarówno poczucie bezpieczeństwa, jak i poczucie godności. W momencie, kiedy otworzyliśmy się na Europę, dla dużej części społeczeństwa było to spełnieniem marzeń, ale znaczna część musiała się przejrzeć w lustrze i zauważyć, że się źle czuje w świecie, gdzie trzeba znać języki, orientować się, być rzutkim i korzystać z dorobku, do którego oni nie tęsknili. W tym zderzeniu raptem poczuli się niedoskonali i gorsi.
– Mówi Pani o całym okresie transformacji, a ja pytam o ostatnie lata, bo przecież jeszcze rok, dwa temu takiej atmosfery i takiego łamania prawa nie było. – Oczywiście poprzednia władza była dużo bardziej kulturalna, świadomie nie wprowadzała chamstwa i nie dopuszczała do mowy nienawiści. Jednak to, co robiła, także w sferze prawa, było rozkładaniem czerwonego dywanu dla PiS-u, które przejmując władzę, pokazało nam „szacunek”, jakim darzy państwo prawa. To za PO przyjęto w 2014 roku ustawę, niby o postępowaniu ze szczególnie groźnymi przestępcami, a tak naprawdę testującą możliwość bezkarnego połamania, podstawowych zasad państwa prawa. Mówią one o tym, że nie można karać dwa razy za to samo, prawo karne nie może działać wstecz i nie można stosować sankcji nieprzewidzianych przez prawo karne, albo stosować kary bezterminowe pod pozorem, że nie są karą, tylko terapią. Te wszystkie zasady złamano. Raz podeptane i zgwałcone zasady są deptane i gwałcone. Kiedy raz się na to zgodzimy, to musimy wiedzieć, że później będzie już tylko gorzej. I nie chodzi o to, że to co robi PiS można usprawiedliwiać, ale o to, by widzieć proces jaki do tego prowadził. Jak się nie pilnuje standardów, to tak się to kończy.
– A ja myślałam, że początkiem wszelkiego zła była tzw. falandyzacja prawa. – Tu się kompletnie z panią nie zgodzę, chociaż wtedy, kiedy to się działo, również napawało mnie niesmakiem. Natomiast to, co zrobił Lech Falandysz, z wierności dla Wałęsy, nie było złe. Po pierwsze – doprowadził wreszcie do tego, że posłowie zaczęli czytać Konstytucję. Po drugie – nauczył ich czytać Konstytucję ze zrozumieniem. Jest różnica między naciąganiem, łamaniem a interpretowaniem Konstytucji. Falandysz Konstytucję interpretował. Konstytucja nie istnieje przez fakt, że jest napisana, ale przez to, że się ją prawidłowo odczytuje. Nikt nie broni interpretowania Konstytucji także prezydentowi i posłom, nie daje im to jednak prawa do jej łamania. Nazwaliśmy to wtedy falandyzacją, bo nie byliśmy przyzwyczajeni do czytania Konstytucji. Natomiast jest to nieporównywalne z tym, co PiS robi dziś.
– A jeszcze nie wiadomo, dlaczego to robi tak szybko i na „rympał”? – Nie ma wątpliwości, że władza nie jest dana raz na zawsze. Zostały im na jej przedłużenie dwa lata. Gospodarka już zdążyła spowolnić. Winę zwalą na Tuska, ale żeby się utrzymać, będą musieli skupić całą władzę. Spowolnienie gospodarcze jest częściowo zrozumiałe. Nie można wykluczyć, że z obawy o nasłanie na samorządy i prywatne przedsięwzięcia CBA, ABW i całego kontrolującego alfabetu, wielu na wszelki wypadek się wstrzymuje. Jeśli w efekcie 500 zł będzie miało wartość nabywczą 15 zł, spadnie im poparcie. PiS, zdając sobie z tego sprawę, przygotowuje się na moment, kiedy 500 plus już nie będzie miało znaczenia. To nastąpi, kiedy niezadowolenie ludzi będzie można opanować metodami znanymi strukturom siłowym.
– Myśli Pani, że szeregowym politykom PiS-u nie przeszkadza łamanie prawa? – Zdają sobie sprawę z tego, że łamią prawo, ale pewnie i wiedzą, że obecną pozycję zawdzięczają posłuszeństwu szefowi partii. Całą swoją karierę, do której się szybko przyzwyczaili, wygody, pieniądze, honory, które związane są ze stanowiskiem posła czy innego polityka, zawdzięczają tylko temu, że są spolegliwi.
– Jakież to są honory? Jakby się Pani czuła, gdyby Pani promotor wyraził się o Pani tak, jak profesor Zimmermann, promotor pracy doktorskiej Andrzeja Dudy, o prezydencie? A powiedział: „Ubolewam nad tym, że mój wychowanek łamie Konstytucję”. – Nie wiem, trudno mi się identyfikować z postawą pana Dudy. Jest młody i naprawdę jako Prezydent kraju, zgodnie z Konstytucją, niezależny. To nie jest tak, że jak raz „dał ciała”, to już na zawsze; że wpadł w sidła i nie ma z nich wyjścia; podpisał cyrograf i po nim. Rzecz w tym, że on nadal ma szansę i obowiązek; na zaprzysiężenie czeka trzech prawidłowo wybranych sędziów TK. Zależności oparte na wspólnocie działań mijających sie z prawem wiążą, ale jest na to sposób. W jego przypadku trzeba po prostu Konstytucję potraktować na serio. Nie ma co liczyć na to, że na dłuższą metę uda się wypaczyć historię i postawić sobie pomnik. Tak już w historii bywało. Niejednemu bandycie stawiano pomnik, ale nawet te wykute w spiżu okazywały się gliniane. Już i w Rosji nawet Lenin na cokole to rzadkość, a u nas kto inny już zajął miejsce Lenina.
– Co Pani mówi swoim studentom, młodym ludziom, jeśli pytają o obecną sytuację, kto ma rację? – Nie zadają za często takich pytań. Ja zresztą nie tyle jestem od mówienia, co pytania. Metoda sokratejska pozwala samym studentom odpowiedzieć sobie na tak zadane pytanie. W przypadku prawników mamy dosyć prostą sytuację, bo jest Konstytucja, są przepisy, mamy umiejętność ich analizowania i dochodzenia do wniosków. Nie chodzi o rozhisteryzowane krzyczenie, godzenie się bądź niegodzenie na coś, ale logiczne odczytanie tego, co napisane, oczywiście w kontekście także innych przepisów. Warunki życia społecznego i także pamięć historyczna też może mieć przy tym znaczenie.
– Nie pytają, to znaczy wiedzą, czy nie chcą wiedzieć? A może wiedzą, ale mają odrębne zdanie? – Odrębne zdanie jest szczególnie cenne. Trzeba je tylko dobrze uzasadnić. Niepokojąco zaczyna być dopiero wtedy, gdy student, studentka odpowiadają nie jak myślą, ale jak myślą, że myśleć powinni.
– Powiedziała Pani, że ten stan, powiedzmy sobie, „przejściowy” musi trwać tyle, ile trwał PRL… – To nie ja, to Brzeziński…
– …czyli 45 lat, czyli jeszcze 18? – Ja bym tego tak nie liczyła. To niekoniecznie musi tak być. Obecny czas może być wstrząsem potrzebnym do uświadomienia sobie popełnionych błędów. Nie musimy powtarzać historii Mojżesza. Mojżesz nie przez przypadek targał Żydów czterdzieści lat po pustyni. Wyprowadził ich z ziemi egipskiej nie dlatego, że była domem niewoli. Podejrzewam, że mogło im w tym Egipcie być na tyle dobrze, że zachodziła obawa, że wtopią się i staną Egipcjanami. Więc jak ich wyprowadził to musiał ich ciągać tak długo, by zapomnieli, o tym, co było wcześniej. Z nami jest odwrotnie. Powrót do czasów PRL jest niedobrym przerywnikiem. Nie demonizowałabym PRL, ale to nie był dobry system. To obecne więc nie musi trwać aż tak długo, bo w przeciwieństwie do tamtego, co już było, poznaliśmy także smak wolności i autonomii. Starzy mogą mieć powtórki z PRL dość, bo poznali smak innego, jednak lepszego, wolnego od strachu, życia. Młodzi z kolei przez ostatnie 20 lat wyrastali w marazmie, jeśli chodzi o wartości wyższe. Uczyniliśmy z pieniądza podstawową wartość, a wolność wydawała im się dana na zawsze. No więc teraz się mogą przekonać, czym jest brak wolności osobistej, wolności słowa, demokracji. Choć nie mam oczywiście pewności, czy to są wartości, które będą dla nich wystarczająco ważne.
– Może jednak ma Pani w głowie jakąś wizję bardziej optymistyczną? – Ale ja nie potrzebuję wizji optymistycznej.
– Ale ludzie potrzebują. – To proszę nie patrzeć na to, co się dzieje jak na totalną tragedię, tylko jak na proces historyczny i polityczny, na który mamy wpływ. Nie można myśleć, że nic z tym nie możemy zrobić. Tego najbardziej nie znoszę, jak ludzie mówią: „a co ja mogę?” Właśnie to, co mamy jest efektem tego, co mogliśmy. Czyli uświadommy sobie, jak dużo zrobiliśmy. Potrafiliśmy stworzyć Solidarność z Wałęsą na czele. Potrafiliśmy zmienić, bez jednego wystrzału, system polityczny w 89 r., mając mniej doświadczenia i mniej możliwości. Teraz jesteśmy naprawdę daleko bardziej do przodu. A poza tym wciąż jesteśmy w Unii Europejskiej i nie widzę specjalnie przestraszonych ludzi. Widzę wprawdzie tych, którym się nie chce, ale to jest coś innego. W momencie, kiedy im się zachce, będzie mniej samotności, mniej gnuśności, mniej poczucia bezsensu. To jest ciężka praca, ale dająca wielkie pozytywy w postaci budowania społeczeństwa obywatelskiego, które w ciągu ostatniego roku zostało niesamowicie odnowione, a które nie funkcjonowało przez ostatnie 15 lat.
– Może im gorzej, tym większej liczbie ludzi zachce się chcieć? – I wtedy nie będą sami. Nie można popadać w całkowity marazm, jak się jest na przykład wyrzuconym z pracy. Tutaj pewnie pani może na ten temat więcej powiedzieć, ale ja każdego dnia się z tym liczę. Nie wiem, jak to jest i bardzo bym nie chciała się dowiedzieć. Ale to jest koszt, który trzeba wziąć pod uwagę. No i czy to nie jest cudowne, że na stare lata trzeba zaczynać na nowo i raptem człowiek widzi, że może!? Czy to nie jest optymistyczne?
Ostry atak europosła PJN. Marek Migalski prosi PiS, "redaktorów niepokornych" i samego Jarosława Kaczyńskiego, by już nigdy nie powoływali się na dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego. Dlaczego? Oto, jakie działa wytacza.
Zagadka pierwsza - co robiło stu posłów PiS w Smoleńsku, 10 kwietnia 2010 roku, w trzy godziny po tragedii? Odpowiedź - jedli obiad. Nie wierzycie Państwo? To się ich zapytajcie. Po tym, jak już się pomodlili za zmarłych i oddali im część, udali się do restauracji, żeby zjeść obiad. Głównym zaganiającym do autobusów i zachęcającym do jak najszybszego wyjazdu ze Smoleńska, był Antoni Macierewicz. Nie potrafię zgadnąć dlaczego setka polskich parlamentarzystów, posiadających paszporty dyplomatyczne, mających immunitety, nie przebiegła tych kilka kilometrów, które dzieliły ich od miejsca katastrofy, i nie pomagała ekipom ratunkowym w akcji. Dlaczego nie pobiegli tam i nie zabezpieczali terenu? Dlaczego nie fotografowali miejsca tragedii? Dlaczego dali się, jak barany, zamknąć w autobusach i zawieźć na obiad? Mam do nich tylko jedno pytanie - smakowało? - pyta na blogu Marek Migalski.
To nie koniec. Następnie europoseł bierze na celownik jednego z felietonistów tygodnika "Uważam Rze".
A teraz druga zagadka? Kto i w jakim czasopiśmie określił w tym tygodniu Lecha Kaczyńskiego takimi oto słowami - "był żenującym przez swe gafy, lapsusy czy komiczność wystąpień telewizyjnych, z recytatorsko - deklamacyjnym mruczandem i z łapkami Gucia - Pucia trzymanymi przed sobą w manierze szkolnej prymuski". I dalej: "wypiął" się na obchody rzezi wołyńskiej, bo "akurat podlizywaliśmy się
haniebnie probanderowskim Ukraińcom". Ten sam autor w tym samym tygodniu, parę akapitów dalej, przyznaje rację księdzu Isakowiczowi-Zalewskiemu, kiedy pisał, że "Prezydent Lech Kaczyński dla mnie ikoną nie jest (…) Nie był mężem stanu, nie spełnił pokładanych w nim nadziei, nie wykorzystał siły swej prezydentury (…) Miał masę fatalnych posunięć (…) Nie sądzę, że powinien spoczywać na Wawelu". Nie, to nie jest redaktor Maziarski w Newsweeku, to także nie jest Tomasz Wołek w "Gazecie Wyborczej". Te słowa napisał Waldemar Łysiak w tygodniku niepokornych pod tytułem "Uważam Rze" - atakuje na blogu Migalski.
Europoseł zadaje też trzecią zagadkę. Pyta m.in. o rewizję polityki zagranicznej Lecha Kaczyńskiego, o to kto nawoływał do bojkotu Ukrainy przed Euro 2012, jak i o to, kto przyłączył się do głównego nurtu polityki europejskiej i wraz z nim robił wszystko, by Ukraińcy nigdy już nie mieli szansy na członkostwo u UE
Nie, to nie był Radosław Sikorski. Nie, to także nie byli Bronisław Komorowski i Donald Tusk (cała trójka aktywnie wspierała naszych ukraińskich partnerów). Tym kimś był Jarosław Kaczyński - brat tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego, twórcy polityki określanej jako "jagiellońska" - pisze europoseł PJN.
W związku z powyższym mam prośbę do polityków PiS, do redaktorów niepokornych oraz do samego Jarosława Kaczyńskiego – nigdy, ale to już naprawdę nigdy, nie powołujcie się na dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego, nie rezerwujcie sobie prawa do niego, nie biczujcie wszystkich swoim bólem i przywiązaniem do byłego prezydenta. Bo zdradziliście go i zdradzacie - o świcie, przy obiedzie i wieczorem - kończy swój wpis Migalski.
tluszcza PIS-owska dostaje bialej goraczki po wykazaniu prawdy. zapadli na zbiorowa, bardzo grozna chorobe, tzw. sympton -- schizofrenicum degrengoladic !!!
PIS napycha brzuchy i kieszenie...to jest ten slawetny ich patriotyzm. gdyba tak zrobili poslowie innych frakcji, do dzisiaj by im to wypominano
Ludzie mają pretensję do rządzących o tolerowanie rozpasania Kościoła. . Dlaczego Kościół nie płaci podatków? Kościół buduje pałace a księża dyktują jak ich "ludek" ma żyć , z kim spać i ile mamy im płacić. Księżą rosną brzuchy, mają powykupywane prywatne mieszkania, w których mieszkają ich utrzymanki. Czas przyjżeć się finansom Kościoła. Rządzący - przestańcie bać się Kościoła. Weźcie się za opasłych biskupów - niech zajmą się modlitwą, bo do tego ich powołano. zwiń
Może przypomną jak Kaczyńscy rozkręcali TELEGRAF i jak się nachapali;smoleński ludek ma krotka pamięc nalezy ją odświeżyć wiarygodnymi faktami i nie sluchać bredzenia Jarosława !!!
Migalski trafil prosto w kaldun nadetych , obludnych , spiskujacych PISiokow...nie mogac dyskutowac z prawda...pluja i obrazaja...))) Bezsilne gnomy !
PIS podnozkiem przekretasa rydzyka...! Problem w tym że hierarchowie kościoła katolickiego zaczynają wprowadzać atmosferę grozy i gniewu bożego podczas gdy tak naprawdę chronią swoje interesy. Sami zapominają o Bogu i stawiają się w jego roli. A może po prostu wiedzą że religia jest jedynie propagandą mającą na celu manipulowanie tłumami? zwiń
a do tradycji katolickiej w Polsce nalezy, ze po smierci bliskich przez 16 godzin nie pszyjmuje sie zadnych posilkow, a te politaczne gady juz w trzy godziny , zamiast pilnowac miejsca katastrofy i oddawac im hold , do restauracji sie spieszyly, z pewnoscia byl tam rowniez alkohol. Przykre to... rozwiń całość
do Tofik, 17.34 tak, tak , Tofik. dama Pik ma 100 % racje !!! jak mozna w takim momencie jesc obiad, ba sa naoczni swiadkowie, ze to bylo wlasciwie obzarstwo, ruskie (nomen.omen ) pierogi, niektorzy zakrapiali alkoholem, byly pojedyncze hihoty. Rosyjscy spece to wszystko nagrywali. po takiej tragedi obowiazuje przynajnmnie 2 dniowa abstynencja na jedzenie ( ja nie jadlem4 dni, przyjmujac tylko napoje w postaci wody mineralnej ). Nie ma usprawiedliwienia dla takiej postawy. To smierdzi z daleka zapszanstwem !!! zwiń
haniebnie probanderowskim Ukraińcom". Ten sam autor w tym samym tygodniu, parę akapitów dalej, przyznaje rację księdzu Isakowiczowi-Zalewskiemu, kiedy pisał, że "Prezydent Lech Kaczyński dla mnie ikoną nie jest (…) Nie był mężem stanu, nie spełnił pokładanych w nim nadziei, nie wykorzystał siły swej prezydentury (…) Miał masę fatalnych posunięć (…) Nie sądzę, że powinien spoczywać na Wawelu". Nie, to nie jest redaktor Maziarski w Newsweeku, to także nie jest Tomasz Wołek w "Gazecie Wyborczej". Te słowa napisał Waldemar Łysiak w tygodniku niepokornych pod tytułem "Uważam Rze" - atakuje na blogu Migalski.
Europoseł zadaje też trzecią zagadkę. Pyta m.in. o rewizję polityki zagranicznej Lecha Kaczyńskiego, o to kto nawoływał do bojkotu Ukrainy przed Euro 2012, jak i o to, kto przyłączył się do głównego nurtu polityki europejskiej i wraz z nim robił wszystko, by Ukraińcy nigdy już nie mieli szansy na członkostwo u UE
Nie, to nie był Radosław Sikorski. Nie, to także nie byli Bronisław Komorowski i Donald Tusk (cała trójka aktywnie wspierała naszych ukraińskich partnerów). Tym kimś był Jarosław Kaczyński - brat tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego, twórcy polityki określanej jako "jagiellońska" - pisze europoseł PJN.
W związku z powyższym mam prośbę do polityków PiS, do redaktorów niepokornych oraz do samego Jarosława Kaczyńskiego – nigdy, ale to już naprawdę nigdy, nie powołujcie się na dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego, nie rezerwujcie sobie prawa do niego, nie biczujcie wszystkich swoim bólem i przywiązaniem do byłego prezydenta. Bo zdradziliście go i zdradzacie - o świcie, przy obiedzie i wieczorem - kończy swój wpis Migalski.
Wpisuję jeszcze do Dnia Totalnego Narzekania. Analizując przez 17 godzin stan zainteresowania moimi czterema wątkami, stwierdzam: wątek o śmierci, przez 17 godz. odwiedziło 123 osoby,- 2 wpisy wątek Przytulania, 52 osoby,_ 2 wpisy wątek kawiarenki, 36 osób, _ żadnego wpisu polityka 4 osoby.- żadna osoba W związku z tym, sama logika wskazuje, że najlepiej pisać i dyskutować o problemach życia po życiu lub wcale nie angażować się w życie WŻ. Stwierdzam, WŻ istnieje jeszcze TYLKO z rozpędu, żadna reanimacja nic nie pomoże. Wszystko to trzyma się tylko jeszcze dzięki przepisom, kiedy i one zostaną zabierane przez Żarłoków to strona zaginie a WŻ zatonie. Cały zapas energii wypalił się do cna, to tylko podrygi i spazmatyczne łykanie powietrza. Narzekam? Tak narzekam i oby moje narzekanie nie spełniło się, zależy to od Wszystkich na WŻ.
Cudowne przypadki w życiu Kaczyńskich: 1) Pierwszy cudowny przypadek w życiu Jarosława to zawrotna kariera jego ojca Rajmunda. Tuż po wojnie żołnierzy AK, rozstrzeliwano, osadzano w więzieniach, sadzano na nogach od stołka, torturowano, w najlepszym razie wykluczano z życia społecznego. Tymczasem Rajmund Kaczyński, żołnierz AK, tuż po wojnie dostaje od stalinowskiej władzy wypasiony apartament na Żoliborzu, jak na tamte czasy rzecz poza zasięgiem zwykłego obywatela, nawet szarego członka PZPR. 2) Cud drugi, żołnierz AK, mąż sanitariuszki AK, dostaje posadę wykładowcy na Politechnice Warszawskiej i oboje żyją sobie z jednej pensji jak pączki w maśle. 3) Cud trzeci, rodzą się bliźniaki i jako dzieci akowskiego małżeństwa, na początku lat 60, kiedy większość dzieci akowców opłakuje swoich rodziców, albo czeka na ich powrót z więzienia, nasze orły zabawiają się w reżimowej TV. 4) Cud! Rajmund Kaczyński jako jedyny żołnierz AK posiada paszport uprawniający do wyjazdów do krajów kapitalistycznych, wyjeżdża na kontrakty i zarabia śmierdzące kapitalistyczne dolary. 5) Cud czwarty. Jarosław Kaczyński jako jedyny działacz opozycji nie zostaje internowany. 6) Cud piąty, Jarosław Kaczyński odmawia (tak twierdzi) podpisania lojalki i jako jedyny opozycjonista odmawiający władzy PRL zostaje zwolniony do domu, co więcej nikt go nie nęka, w okresie 1982-1989. 7) Cud szósty, Jarosław Kaczyński jako jedyny opozycjonista ma sfałszowaną teczkę i jako jedyny opozycjonista domagający się powszechnej lustracji ujawnia swoją teczkę dopiero po naciskach prasy. 8) Cud! Rajmund Kaczyński zmarł 17 kwietnia 2005r.Dlaczego synusiowie tak cichutko go pochowali, bez mediów, bez sztandarów i hymnów, przemówień o zasługach jakie włożył w utrwalanie władzy ludowej. Rajmund Ojciec spoczywa w zapomnianym rejonie cmentarza. Przeszkadzał w karierze. 9) Umorzenie długu Porozumienia Centrum, partii Kaczyńskich w czwartym dniu sprawowania urzędu przez PISowskiego ministra 10) Cud - fałszywa lojalka umorzona w 2008r z powodu przedawnienia. Inni przed Sądem musieli udowadniać niewinność. 11) Cud dwunasty, były prezydent zero zasług leży na Wawelu! Widziano Piłsudskiego i kilku królów Kto tam posprzątał i czego tak bardzo się wstydził ten wielki PiSowski patriota? jak przewracali się w grobie! 12) Cud! W PiSowskim IPN brak dokumentów z działalności opozycyjnej Jarosława z lat 1982 do 1989.
(autor: Krzychu Miotacz, pisownia oryginalna) Witam wszystkich. Każdy z was na pewno się zastanawiał co jest grane w polityce PISu i o co właściwie w niej chodzi. Ja tak samo do niedawna zadawałem sobie takie pytanie. Dlatego postanowiłem pozyskać takie informacje i wszystko co udało mi się na ten temat dowiedzieć napiszę w tym poście. Proszę te informacje potraktować poważnie to nie jest żart. Otóż Kaczyński nie jest głównym decydentem i pomysłodawcom w PIS. Cała obsada stanowisk to ustawka. PIS kreuje wizerunek Kaczyńskiego w TV i nie tylko jako prezesa po to by chronić prawdziwych decydentów. I to im się w 100% udało sam na początku w to uwierzyłem. Kaczyńskinie ma żadnej decydującej władzy w tej partii. Pełni tam jedynie rolędoradcy i jego wpływ na ostateczne decyzje partii jest znikomy. Plan PISu obejmował by zrobić z Kaczyńskiego kozła ofiarnego gdyż wszyscy z PISu zdają sobie sprawę że jak partia straci władze to posypiąsię lawiny pozwów. A Kaczyński jest idealnym kandydatem bo nie będzie można skazać starego chorego biednego człowieka co nawet konta w banku nie ma. I pozostanie nie tykalny jak Jaruzelski aż do końca swoich dni. Obecnie 99% hejtu jest kierowane na Kaczyńskiego czyli tak jak PIS chciał. Działanie to ma odwrócić uwagę od prawdziwych sprawców zamieszania . A gdy przyjdzie dzień rozrachunku zrzucą winę na Kaczyńskiego że to były jego pomysły będą kłamali że byli przeciw ale on jest wodzem i im kazał a po cichu będą mu pomagać finansowo tak się dogadali. Sprytne co nie? W każdej grupie przestępczej wystawia się osobę która nie ma nic do stracenia to chyba oczywiste. Taki stan rzeczy nie jest dziełem przypadku. Decydentami są pozostali wiceprezesi a w szczególności Joachim Brudziński który całym tym cyrkiem kieruje i ma najwięcej do stracenia. Zachęcam do przeczytania w internecie życiorysu Brudzińskiego dowiedzieć szokujących rzeczy na jego temat. Czy nie wydaję wam się podejrzane że o Brudzińskim w ogóle w mediach nie słychać jak i Lipińskim i Błaszczaku? Macierewicz w TV nie chce mówić o ważnych sprawach dotyczących polityki tłumaczy że decyzje może podjąć tylko Kaczyński. Do tego jest bardzo grzeczny stara się nie wychylać bo boi się o swoją dupę jak pozostali. A wiecie że za rządów PO był bardzo agresywny i pewny siebie czy to przypadek? Joachim Brudziński jest człowiekiem bardzo niebezpiecznym politycznie obecnie posiada wszystkie tajne kontakty zagraniczne i jest skarbnikiem PISu. Dotarłem do informacji że to on daje wytyczne prezydentowi Dudzie a nie Kaczyński. Kaczyński nie zajmuje się takimi sprawami i nie chce się zajmować i parę lat temu przekazał wszystkie uprawnienia Brudzińskiemu oczywiście w wielkiej tajemnicy. Jeśli zastanawialiście się czego tak naprawdę Kaczyński się boi to już znacie odpowiedź. Nie twierdze że Kaczyński nie jest bez winy bo bierze udział świadomie w tej ustawce i jest taką płachtą na byka wiec bydło atakuje płachtę a torreador pozostaje nie tknięty sprytne co nie? Z informacji jakie pozyskałem wynika też że Brudziński może wpłynąć na decyzje sądu lub psychiatry orzekającego poczytalność. W ostatnim projekcie obejmującym przyłączenie 33 gmin do stolicy też maczał ręce. W tym wypadku chodzi o cichych inwestorów którzy są zainteresowani zagospodarowaniem tych terenów z informacji które posiadam jest także plan usunięcia części mieszkańców z tych terenów i przesiedlenia. Dotarłem do osób które znają Kaczyńskiego dowiedziałem się że Kaczyński to miły sympatyczny człowiek bardzo inteligentny i taktowny. Kuci się to jednak z tym co pokazują w TV czyli bezczelnego szaleńca z niekonstytucyjnymi i antyludzkimi pomysłami. Kaczyński jest tylko dobrym aktorem i nic więcej. Jeśli chodzi o dowody to nie mogę ich ujawnić bo zostały zdobyte w sposób nielegalny i musiał bym po ujawnieniu za to odpokutować Art. 267. Bezprawne uzyskanie informacji. A bardzo bym chciał. Piszę też bycie pocisnęli wiceprezesom PISu i szukali na nich haków jeśli nadal będziecie skupiać uwagę na Kaczyńskim to cała banda uniknie kary tak jak planują to tyle z mojej strony. (autor: Krzychu Miotacz, pisownia oryginalna)
prawach polityki rządu nie istniało (Orzeczenie OTK ZU nr 5/A/2009, poz. 78).
Odpowiedzialność Kaczyńskich za katastrofę smoleńską [LIST]
dr Jaap Houtappel
27 kwietnia 2016 | 11:08
1 ZDJĘCIE
Katastrofa w Smoleńsku, 10 kwietnia 2010 r. (MIKHAIL METZEL/AP)
339
O zmarłych nic, tylko dobrze? Nie w takiej sytuacji, nie, gdy ich śmierć jest używana do uczynienia krzywdy żyjącym, którzy w pośredni sposób mieli związek z wizytami w Katyniu, i wreszcie - nie, by ich kosztem gloryfikować stronę i partię
Kaczyńskich. Tragiczny los w katastrofie nie przesądza o niewinności. Więc albo uczciwy proces, albo żaden - pisze w prawnej analizie holenderski prawnik.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
dr Jaap Houtappel, były adwokat i docent w uniwersytecie Leiden, Holandia.
Z ustaleniem przyczyn katastrofalnego końca podróży powinna się wiązać kwestia odpowiedzialności głównego zleceniodawcy przedsięwzięcia, czyli prawnej odpowiedzialności prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego kancelarii "ministrów prezydenta". Przedstawiam moją opinię prawnika jako wkład do dyskusji na ten temat.
Polityka Lecha Kaczyńskiego w sprawie Katynia
Jawne przeciwdziałanie planom rządów rosyjskiego i polskiego (Sikorski/Ławrow) w lecie 2009 r., o wspólnym upamiętnieniu zbrodni katyńskiej w "duchu pojednania" zaczyna się przy obchodach 70. rocznicy ataku niemieckiego 1 września 1939 na Westerplatte 1 września 2009 r., w których wziął udział premier Władimir Putin.
Kaczyński na Westerplatte (Biała Księga str. 25): "(...) Walki w kampanii wrześniowej trwały do Kocka, do 6 października. Potem przyszła noc okupacji. Noc, której istotą była zbrodnia, której istotą był Oświęcim, istotą był Holokaust, ale istotą był Katyń. Można zadać pytanie, jakie jest porównanie między Holokaustem realizowanym przez nazistowskie Niemcy a Katyniem realizowanym przez sowiecką Rosję. Jest jedno porównanie między tymi zbrodniami, chociaż ich rozmiary były różne. Żydzi ginęli dlatego, że byli Żydami, polscy oficerowie ginęli dlatego, że byli polskimi oficerami. (...)
Porównanie z Holokaustem miało podwyższyć "rangę" pamięci o zbrodni katyńskiej i w ten sposób uzasadnić, że jedynie przedstawiciel
Polski najwyższej rangi mógłby przewodniczyć w uczczeniu pamięci: ("Rosjanie z Tuskiem próbowali obniżyć rangę"). Stanowczo postawił i powtarzał, że zbrodnia katyńska była "ludobójstwem", wiedząc, że Rosjanie w pełni i od dawna uznają, że zabicie uwięzionych polskich oficerów w Katyniu było zbrodnią wojenną, ale zaprzeczają kategorycznie i nie bez racji kwalifikacji "ludobójstwo".
Niemcy zabijali Żydów, dlatego że byli Żydami, sowieci zaś zabili polskich oficerów - nie dlatego że byli Polakami, ale dlatego, że byli polskimi oficerami wojska, z którym wtedy prowadzili wojnę.
Na krytykę reagował Kaczyński, że co prawda w Katyniu nie chodziło a zagładę całego polskiego narodu, ale o zagładę "elity" narodu. Ten termin "elita Polski" mógł o tyle być prawdziwy, że oficerowie na ogół należeli do "panów" średniej czy wyższej klasy, bo musieli mieć autorytet wobec szeregowych żołnierzy, wieśniaków i robotników. Słowo "elita" ma różną konotację w dyskursie polityków. Później pisowska propaganda nazwała PO "elitą", która rządzi i się bogaci, gdzie lud cierpi.
W czasie wojny zabija się oficerów i szeregowych żołnierzy wojska nieprzyjaciela, tych ostatnich na ogół w większej liczbie niż tych
pierwszych, ale genewska konwencja zabrania zabijania więźniów wojennych. Właśnie to się stało w Katyniu, i to jest poważną zbrodnią wojenną. Jest wiele przykładów zbrodni wojennych. Można Katyń porównać z innymi zbrodniami wojennymi, jak na przykład z zamordowaniem i powolnym wygłodzeniem na śmierć pod gołym niebem rosyjskich jeńców za to, że byli żołnierzami Armii Czerwonej, w hitlerowskim obozie w Amersfoort w Holandii ("Kotälla, kat Amersfoorta" został osądzony w Norymberdze), ale oczywiście nie z obozami zagłady Żydów w hitlerowskim programie eksterminacji wszystkich Żydów w Europie.
Porównanie zbrodni katyńskiej z Holokaustem brzmi jak negacja Holokaustu, tak jak ekskluzywny nacisk na Holokaust może być odebrany jako negacja setek milionów innych ofiar tamtej wojny. Pamięć o ofiarach drugiej wojny światowej, teraz, w wieku XXI, obejmuje nawet niemieckie ofiary. Światowa wojna była światową tragedią.
Kaczyński dobrze wiedział, że rząd Putina był gotowy do uznania zbrodni katyńskiej jako zbrodni wojennej, ale za żadne skarby nie zaakceptowałby formuły, że Rosjanie w 1940 r. w Katyniu popełnili
ludobójstwo.
Kaczyński chciał zatruć plan Putin/Tusk. Wiedział, że to absolutnie wykluczone, aby Rosjanie wspólnie z Polakami "w duchu pojednania" uczcili pamięć o Katyniu jako ludobójstwa.
Putin i z nim rosyjska strona miała na myśli Katyń, miejsce, w którym "pod koniec lat 30. w wyniku represji politycznych zginęli obywatele Związku Radzieckiego, a w roku 1940 zostali rozstrzelani polscy oficerowie, i później najeźdźcy hitlerowscy zamordowali wielu żołnierzy Armii Czerwonej" (Biała Księga str. 39).
Wypowiedź ambasadora Rosji w Polsce Władimira Grinina o celu spotkania Putina - Tuska 7 kwietnia 2010: (raport zespołu Macierewicza, 2011, str. 35, załącznik 24): "Obchody 7 kwietnia traktujemy jako wydarzenie o charakterze znaczącym i symbolicznym dla stosunków polsko-rosyjskich. Zamierzamy razem z Polakami uczcić pamięć ofiar represji totalitarnych, pośród których Katyń stał się jednym z najtragiczniejszych epizodów.
W Polsce mówiło się o "ostatecznej decyzji" prezydenta Kaczyńskiego, że pojedzie. Sikorski i Komorowski odradzili mu, Sikorski sugerując, że lepiej spotkać się jako prezydent Polski z prezydentem Rosji Miedwiediewem w maju na obchodach końca II wojny światowej w Moskwie, na które go na pewno zaproszą, a Komorowski, wtedy marszałek Sejmu, że prezydent, który chce pojechać do innego państwa, nie będąc zaproszonym przez prezydenta tego państwa, to niesłychana rzecz, i niezgodna z honorem prezydenta Polski.
Bezskutecznie. Kaczyński chyba liczył na to, że premier Tusk w końcu ustąpi, ale Tusk nie ustępował, właściwie ustąpił tylko w jednym punkcie: daty, która już została ustalona na sobotę 10 kwietnia. Putin i Tusk przenieśli swoje spotkanie na środę 7 kwietnia.
Putin podkreślał, że uznaje obchody z premierem Tuskiem 7 kwietnia i że traktuje przyjazd Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia jako prywatną pielgrzymkę, tak jak odwiedziny dzieci lub wnuków polskich oficerów pochowanych w Katyniu, które co rok się odbywały. Lech Kaczyński natomiast podkreślał do swoich zwolenników, że prawdziwe i oficjalne obchody 70. rocznicy odbędą się w 10 kwietnia, pod jego egidą.
Dla polskiej Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, i dla publiczności w ogóle, wyglądała to jak opcja do wyboru. Dla tych, którzy chcieli być na uroczystościach z prezydentem w sobotę 10 kwietnia, był zarezerwowany specjalny pociąg w piątek wieczorem z Krakowa. To było około 300 osób. A Rosjanie i mniejsza grupa Polaków pojechała na obchody w środę 7 kwietnia z Putinem i Tuskiem "w duchu pojednania" potomków polskich i rosyjskich ojców i dziadów w Katyniu zamordowanych.
Zasadniczy błąd Lecha Kaczyńskiego
Największy błąd wymieniony przez zespół Macierewicza w sprawie smoleńskiej to była "rywalizacja polityczna", mając na myśli, że to błąd premiera Tuska. Ale to prezydent rywalizował z premierem rządu o prowadzenie polityki zagranicznej, szczególnie w stosunku do Rosji. Na czym polegała ta rywalizacja polityczna według Antoniego Macierewicza?
Raport 2015, str. 9: "Po utworzeniu rządu Donalda Tuska rozpoczęto próby blokowania realizacji przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego
kompetencji Głowy Państwa". Tymczasem było już po samodzielnej inicjatywie prezydenta Kaczyńskiego o wizycie w Gruzji, już był ten list do państw członkowskich NATO, żeby Ukrainę włączyć do NATO, później wykorzystany w wojnie o Donbas przez propagandę rosyjską i separatystów, że nie chodzi o suwerenną Ukrainę, ale o to, że "Amerykanie chcą mieć bazy na Ukrainie".
W roku 2009, gdy prezydent zamierzał również się wmieszać w politykę Rady Europy, Donald Tusk ostro reagował. Po szokującym pojawieniu się prezydenta na posiedzeniu Rady premier Tusk zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego. Tusk chciał, w ujęciu Macierewicza: "blokować" dalsze kroki prezydenta w dziedzinie polityki zagranicznej.
Trybunał Konstytucyjny w 2009 r.
Trybunał jednak przyznał rację Tuskowi. Macierewicz o tym milczy, w raportach nie ma nic o tej decyzji Trybunału. Pisze o "kompetencji Głowy Państwa" jakby orzeczenie TK w 2009 r. o granicy tej "kompetencji" w Orzeczenie mówi, że z mocy Konstytucji prezydent jest "najwyższym przedstawicielem RP" (art 126). Ale to Rada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną RP (art 146 K.). A "głową" Rady Ministrów jest premier rządu. Trybunał rozważa, że ważna jest dobra współpraca między prezydentem i premierem, i że w zasadzie nie jest wykluczone, że w delegacji do Rady Europy też uczestniczy prezydent, ale że premier decyduje o składzie delegacji. W praktyce to oznacza, że premier bierze ze sobą ministra lub ministrów z resortu tematu obrad.
Rozważania TK o współdziałaniu prezydenta z działającym prezesem rady ministrów, aby na zewnątrz nie wyszły sprzeczne stanowiska, odnosiły się do art. 133 pkt. 3 Konstytucji: "Prezydent RP w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem".
Minister nie może się w Sejmie bronić przeciw krytyce jego decyzji, że taka była wola prezydenta, że prezydent mu kazał tak zdecydować. W obecnej sytuacji Beata Szydło może powtarzać "my" i jeszcze "my", ale
za to "my", nie może się nie obronić w Sejmie, że działa na zlecenie prezydenta Andrzeja Dudy.
Racja podziału władzy między prezydentem i rządem w Polsce, Niemczech i innych krajach Europy jest prosta. Parlament reprezentuje naród. Rząd jest odpowiedzialny za swoje działania wobec Parlamentu. W parlamencie wyraża się wola obywateli w sprawach rządzenia poprzez posłów różnych partii, z których raz jedna, raz druga ma większość głosów. Z różnych powodów rząd jednej politycznej orientacji może upaść na korzyść nowego rządu innej orientacji. Prezydent musi być o tyle niepartyjny, że on może być gwarantem ciągłości państwa w chwilach kryzysów rządowych, i musi być w stanie wypełniać swoją funkcję przy każdej zmianie większości głosów i każdej zmianie rządu w okresie swojej kadencji.
Nie podoba mi się polskie określenie: "liberalna demokracja", bo kojarzy się z liberalną partią, gdyż ustrój demokracji nie powinien być inny przy rządzącej socjalistycznej lub wyznaniowej partii. Rozumiem, że termin "liberalna demokracja" w historii Polski wyraża różnicę z "demokracją
ludową" z czasu komuny. W holenderskiej historii "demokracja" zastępowała okres dekretów króla. Od zmian w roku 1848 holenderska demokracja nazywa się "demokracją parlamentarną" i z tym związana jest "ministerialna odpowiedzialność, za decyzje rady lub oddzielnych ministrów wobec parlamentu".
Taka jest sytuacja od roku 1848. W Holandii jest "konstytucyjna monarchia". Król ma funkcję państwową reprezentacyjną dla Królestwa Niderlandów, wewnątrz i jakby też najwyższego ambasadora kraju na politycznie neutralnym lub niespornym gruncie, i m.in. jako gwarant ciągłości państwa.
Ale rząd rządzi, nie król, i parlament reprezentuje wolę narodu. Preferuję określenie "parlamentarna demokracja" także w odniesieniu do ustroju Rzeczpospolitej Polskiej.
Droga polska
Dystansu między funkcją prezydenta i rządem nie było widać dopóki Lech był prezydentem i Jarosław premierem, ale gdy rząd Jarosława upadł i Lech musiał być prezydentem przy rządzie PO i PSL z premierem
Tuskiem, wypadł z roli prezydenta.
Spróbował wyrwać Tuskowi z rąk ster państwa, który brat musiał mu oddać.
Stworzył wokół siebie ze swoją kancelarią "ministrów", jakiś nadrząd nad rządem, jako prezydent/nadprezes, prowadząc własną politykę, niezależnie od głosów w Sejmie, przeciwko polityce rządu premiera Tuska, sabotując politykę rządu Tuska.
Podobna sytuacja może powstać po upadku obecnego pisowskiego rządu, gdyby obecny prezydent musiał być prezydentem przy radzie ministrów nie z tej samej orientacji politycznej.
Czy Andrzej Duda mógłby być dalej prezydentem "wszystkich Polaków", jeżeli w okresie swojej kadencji musiałby współdziałać z premierem niepisowskiej koalicji? Pokazał już, że to bardzo wątpliwe.
Zaznaczam, że błędy tego drugiego pisowskiego prezydenta mają nieco
inny charakter prawny niż błędy pierwszego. Ułaskawiając nie ostatecznie osądzonego kolegę z partii, zaprzysięgając niekonstytucyjnie mianowanych sędziów TK, a nie zaprzysięgając zgodnie z konstytucją mianowanych sędziów TK, obecny prezydent ingeruje niewątpliwie w władzę sądową, ale czyni to popełniając nadużycie własnej kompetencji do - z tą kompetencją sprzecznego - celu (détournement de pouvoir), aczkolwiek Lech Kaczyński wprost uzurpował władzę, która nie była jego władzą, ale władzą rządu (violence de pouvoir).
Jedno i drugie jest niezgodne z konstytucją, ale to co Duda robi jest niezgodne z sensem, a co robił Kaczyński - niezgodne i z sensem i z słowem konstytucji. Co jest gorsze? To zależy od przedmiotu.
Postępowanie Andrzeja Dudy jest o tyle krok do przodu, że nie przekroczył granicy swojej kompetencji, jak to zrobił Lech Kaczyński. Tylko nadużywa swojej kompetencji. Następny etap do "parlamentarnej demokracji" zrealizuje prezydent, który będzie respektować i słowo i sens konstytucji. To będzie "prezydent wszystkich Polaków". Niełatwe, ale można mieć nadzieję, że im dłużej żyje demokracja parlamentarna i jej
udykatura, tym bardziej liczy się myśl wyrażona w słowach przepisu, który Lech Kaczyński lekceważył.
Konkluzja
Na zakończenie moich uwag o konflikcie Lecha Kaczyńskiego z rządem Tuska o uroczystościach w Katyniu, i o konstytucyjnym znaczeniu tego konfliktu, wnioskuję, że rzetelne wyjaśnienie odpowiedzialności za fatalną dla tylu ofiar katastrofę trzeba zacząć od sądowego poznania kwestii odpowiedzialności Lecha Kaczyńskiego i jego kancelarii. To nie wyklucza, że obrońcy tej strony mogą się powołać na ewentualne błędy lub zaniedbania trzecich osób, stawiając tezy, że one spowodowały, że prezydent i kancelaria prezydenta naprawdę nie mogli przewidzieć niebezpiecznych trudności i ryzyka ich przedsięwzięcia.
Jednak najpierw kwestia odpowiedzialności strony prezydenta. To ta strona musi się usprawiedliwić. Nie odwrotnie. To nie tak, że strona byłego premiera musi się usprawiedliwiać w sprawie odpowiedzialności byłego prezydenta. inny charakter prawny niż błędy pierwszego. Ułaskawiając nie ostatecznie osądzonego kolegę z partii, zaprzysięgając niekonstytucyjnie mianowanych sędziów TK, a nie zaprzysięgając zgodnie z konstytucją mianowanych sędziów TK, obecny prezydent ingeruje niewątpliwie w władzę sądową, ale czyni to popełniając nadużycie własnej kompetencji do - z tą kompetencją sprzecznego - celu (détournement de pouvoir), aczkolwiek Lech Kaczyński wprost uzurpował władzę, która nie była jego władzą, ale władzą rządu (violence de pouvoir).
Jedno i drugie jest niezgodne z konstytucją, ale to co Duda robi jest niezgodne z sensem, a co robił Kaczyński - niezgodne i z sensem i z słowem konstytucji. Co jest gorsze? To zależy od przedmiotu.
Postępowanie Andrzeja Dudy jest o tyle krok do przodu, że nie przekroczył granicy swojej kompetencji, jak to zrobił Lech Kaczyński. Tylko nadużywa swojej kompetencji. Następny etap do "parlamentarnej demokracji" zrealizuje prezydent, który będzie respektować i słowo i sens konstytucji. To będzie "prezydent wszystkich Polaków". Niełatwe, ale można mieć nadzieję, że im dłużej żyje demokracja parlamentarna i jej
Proces karny 31 marca 2016 oskarżycieli prywatnych z niektórych "rodzin smoleńskich" przeciw szefowi kancelarii premiera i urzędników w sądzie okręgowym w Warszawie, który ma zniesławić Tomasza Arabskiego i jego urzędników, a pośrednio Donalda Tuska jako sugerowanego odpowiedzialnego za katastrofę podróży prezydenta, jest niewłaściwym trybem do ustalenia odpowiedzialności za katastrofę. Jest bezzasadnie krzywdzący dla oskarżonych, robiący z nich ofiary, nie tragedii smoleńskiej, ale politycznej afery smoleńskiej.
Istotne dla wyjaśnienia odpowiedzialności, jeżeli to naród ma zainteresować, byłaby na przykład i między innymi rzetelna analiza roli zmarłego szefa kancelarii prezydenta Władysława Stasiaka, i roli Mariusza Handzlika, i oczywiście samego prezydenta. O martwych nic, tylko dobrze? Nie w takiej sytuacji, nie, gdy ich śmierć jest używana do zrobienia krzywdy żyjącym, którzy w pośredni sposób mieli związek z wizytami w Katyniu, i po trzecie - nie, by na ich koszt gloryfikować stronę i partię Kaczyńskich. Tragiczny los w katastrofie nie przesądza o niewinności. Więc, albo uczciwy proces albo żaden.
Ja przeczytałam co prawda wyrywkowo. Ale ten tekst napisany został według mnie dość tendencyjnie. Każdy z nas ma swoje przekonania i swoje zdanie na ten temat. Na pewno moje nie pokrywają się z tym co jest napisane. Pomimo tylu lat wrak nie został przekazany Polsce. Dla mnie to paranoja i tyle w temacie. Nie zajmuję się mniemanologią stosowaną i nie mam zamiaru. Czasami faktycznie poznaję rację innych osób, które przekonują mnie do zmiany swego spojrzenia na dany fakt, ale akurat w tym wypadku to na pewno nie!!! Oczywiście ja nie mam teorii na temat Smoleńska, ale jestem jedynie obserwatorem .
I znowu nie doczytałam.. To skutki pisania zbyt wcześnie.
Kochana p. Moderator ,, Muzyka łagodzi obyczaje,,
Witam nowych ryzykantów do wpisu.
... jest ryzyko jest zabawa ... pozdrowienia Lajan
Lajan, bardzo Ciebie lubię i cieszę się że nie dotrzymałeś słowa o nieudzielaniu się, chyba też bym wtedy stąd "poszła" ...ale.... jeśli będą używane obraźliwe sformułowania czy wulgaryzmy, wypowiedzi napastliwe wobec innych osób, ośmieszanie, wyszydzanie, piętnowanie i podgrzewanie atmosfery do awantur, nie wspomnę o tekstach nawołujących do nietolerancji rasowej lub wyznaniowej....wtedy wątek zostanie zblokowany ( ale to chyba zrozumiałe dla każdego)
*To oczywiście tyczy się wszystkich osób biorących udział w wątku, podpięłam tylko wpis pod Twoim :)
Widzisz Makusiu jaki ze mnie ......... zależy Ci abym odszedł? Żaden problem, wystarczy jeden klik, ale zanim odejdę....... można mnie zbanować. Zaczynam chyba być niegrzeczny przez to zamykanie ust.......
Widzisz Lajan, poeta, a nie czyta ze zrozumieniem, ech, szkoda cokolwiek pisać..
Spoko, Makusia, czytam ze zrozumieniem i wiem , że mnie lubisz.....
To dobrze, bo to prawda.
To się Makusia dzisiaj w wątku ,,rozszalała,,
jak mamy postępować, wytyczne nam dała.
Słowniki do ręki, prof. Miodka też słuchamy,
gładkie słówka, osłodzone tutaj wtykamy.
Ośmieszyć i szydzić, piętnować? Bana dajemy,
nietolerancja rasowa, fakt tego nie chcemy.
Oczywiście dotyczy też tych co z boku czytają,
nie chcecie podpaść to jednym okiem tu zerkają.
Bana to najprędzej ja dostanę, spokojnie ;)
Przytulimy Cię na innej stronie.
Będę się powtarzać......ale gdzie w tamtym wątku jest ostrzeżenie, upomnienie ,,,tych niegrzecznych", gdzie jakieś powiedzenie ,,STOP", czy wycofanie się osoby, która poczuła się obrażana (tu chodzi mi o to, że wymiana zdań trwała i wyglądało na to, że nikomu nie przeszkadza, a jedynie wszyscy chcą postawić na swoim. Nie było widać osoby ,,pokrzywdzonej")
....:(
To zareaguj Magda na watek , ktory Livia zalozyla, bo jest naprawde obrazajacy wszystkich katolikow!
Całkowicie nie rozumiem powodów moderatorki, która usunęła tamten wątek. Nie udzielałam się w nim, ale czytałam. Dobrze jest poznać różne poglądy, najwyraźniej ktoś tego nie rozumie. Szkoda, że cenzura doszła, nawet na nasze forum kulinarne.
Makusiu powinnaś się wstydzić tego co zrobiłaś.
Witam Lajanie, lubię ryzyko.
Od czego zaczniemy?
Witam. Moze zacznijmy od tego co nas czeka w tym 2017, jaka "dobra zmiana"?
Może już dosyć "dobrych zmian" Bo im dalej tym gorzej. :(
hahahahahahahaha masz rację.
Soraja czeka nas to co sobie sami zgotujemy. A niech politycy się tam na górze patyczkują sami ze sobą. Jeden drugiego wart. Staram się, żeby scena polityczna nie miała wpływu na moje prywatne szczęście i wszystkim tego życzę.
A to trzeba zadzwonić do wróżbity Macieja
Może od arogancji władzy?
Nie tylko tej najwyższej, państwowej, bo to temat stary jak świat...
(chociaż teraz promuje się arogancję "na chama", bez owijania w bawełnę, w stylu "mogę to korzystam i nie muszę się tłumaczyć"), ale też tej całkiem malutkiej.
O tym, że " moje" całkowicie wyparło "nasze, wspólne"?
O tym, że jeśli nie tupniemy nóżką w tak małych sprawach, to tym bardziej w większych?
Niczego się nie wstydzę agusiu :) Nic złego nie zrobiłam. Więcej tłumaczyć się nie zamierzam. Możecie sobie używać po makusi ile dusza zapragnie
Makusia, dlaczego mamy używać po Makusi? Otrzymałaś długopis od pracodawcy więc go używasz dla ,,dobra,, WŻ. Historia rozliczy. Cmok.
Lajanku, są tacy co "kochają sobie poużywać"
Lubię ,, poużywać, w domowym zaciszu.
Makusiu, chyba nie masz na myśli mnie. Byłabym ostatnią osobą, która by wyżywała się na Tobie. Uważam, że to nie była Twoja przemyślana decyzja, ale masz racje było minęło życie toczy się dalej. :)
Nie, zrobiłaś coś złego: przekroczyłaś swoje kompetencje bez podania faktycznego powodu.
Więc reakcja na Twoje działanie jest zrozumiała.
I nie jesteś ofiarą, tylko sprawcą.
Martylorogia w Twoim przypadku jest manipulacją.
A ignorowanie osób czekających na wyjaśnienia- bezczelną arogancją
Anatema, Twój wpis jest bezczelną arogancją i nie skomentuję go.
* nie będę po raz kolejny podawać powodu zamknięcia wątku, dla mnie temat jest skończony
Lajan,
tak z innej beczki, ale kontynuując poprzedni watek. Chciałam napisać co mnie wkurza jak jasna cholera. Jest to skala rozszerzającego się rasizmu i rosnący jak grzyby po deszczu nacjonaliści. Nie potrafię obserwując to co się dzieje np. ostatnia sytuacja pod Kebbabem przejść do porządku dziennego. Najbardziej wkurza mnie to, że nasi posłowie to podsycają
Mam tak samo aggusiu ......ostatnia serii nienawiści rasistowskiej i akceptacja tłumu, którego nie można nazwać ludzmi wyzwala u mnie podobną złość.
To wszystko na zasadzie......jak biją Polaków w Niemczech to jest źle ale jak sami bez przyczyny walimy ciemnego po mordzie to dobrze.
Nie widzę powodu do nienawiści dla ludzi, którzy przyjechali tutaj dla zarobku. Pracują całymi dniami świątek, piątek i niedziela od rana do nocy. I co z tego mają ?
Przylezie przygłup psedokibol bo akurat meczu nie ma i bierze jak swoje ?
Bo mu sie robić nie chce !
Iwett, żyjesz? To kibole, pseudokibice, bandyci!!
Taaaa, zyję :)
Soraja, trochę zrozumienia dla nieszczęśników......przecież muszą mieć na badylaki codziennie.
a co to, badylaki?
W mojej okolicy jest spokój, czytając zaś wszelkie wiadomości o tym co dzieje się w kraju to / w miejscu publicznym nie będę się wyrażał/ Nie tak byłem wychowany i nigdy tak nie postępowałem jak dzisiejsza ,,elyta,, Współczuję tym, którzy pracować muszą a są gnojeni i wykorzystywani. Pisałem już kiedyś, że wolałem odejść z pracy niż się poniżać przed gówniarzem. Nigdy nie byłem rasistą, mi nie przeszkadzają ludzie przyjeżdżający do pracy z zagranicy. Nie wyjeżdżam za granicę/ nie neguję, że ktoś wyjechał lub wyjeżdża/ szanuję każdego decyzję. Może też bym wyjechał ale jestem już za stary, pozostały czas wolę spędzić na działce , spacerach lub na rybach. Wstawiając perełki dzisiejszych rządów nie komentuję ich, wolę aby czytelnicy sami ocenili to co się dzieje, bez nerwów i emocji.
Wybacz Lajan ale obok pewnych rzeczy (sytuacji) trudno przejść obojętnie chyba, że jest sie pozbawionym wszelkich uczuć albo robotem.
Ja mam tak samo i ilekroć czytam czy słyszę o rasizmie to zaraz widzę Hitlera i zastanawiam się czy z tego wszystkiego co się dzieje wojny nie będzie. Tego boję się najbardziej.
Ja powiem , że też się tego boję. Fakt faktem, że tyle lat w Europie względny spokój był to fakt.. A może to właśnie przez to utracona została potrzeba samoobrony. Ja ne jestem za rasizmem, bo wszędzie znajdą się jak ja to nazywam "młotki" . Ale jeżeli ktoś wlatuje do mnie od domu, demoluje mi go, zabiera co cenne a potem jeszcze pluje mi w twarz, to na pewno nie będę się miło uśmiechała malowała kwiatki na ścianach i szeptała Gość w dom Bóg w dom. tylko wezmę polano i zrobię z niego użytek a siłę to ja mam, to jedno polano na pewno nie wystarczy!!! Ja tak rozumiem gościnę, a czy jest poprawna czy nie to moja wola. W moim domu zawsze przyjmuję wielu gości i bardzo się cieszę , gdy wychodzą ode mnie szczęśliwi. I tak ja rozumiem gościnność i tolerancję.
Ja jako matka i właścicielka domu mam OBOWIĄZEK obrony moich domowników, że o piesach i kocie nie wspomnę, Taki sam mam stosunek do sytuacji w Europie.
Tak fajnie się bawić na WŻ- towej stronie,
tylko się nie wychylać bo zaraz pogonię.
Uśmiechnięta Moderatorka nic się nie wstydzi,
chwalmy jej działanie, niech nikt nie szydzi.
Żadnych drażliwych tematów nie poruszajcie,
koniec z polityką, za garnki raczej chwytajcie.
Rączki na pościel, grzecznie czas tutaj spędzimy,
lecz czy to się nam spodoba? Raczej wątpimy.
bardzo zabawne, bardzo
chwalmy jej działanie, niech nikt nie szydzi...... no też napisałam "używajcie sobie z makusi do woli"
A tak nawiasem mówiąc/pisząc, narzekacie na rządzących, ale większość zwykłych ludzi jest duzo od nich gorsza, politycy skłócili naród, co widać chociażby w tego typu wątkach..... wyśmiać, poniżyć.....
Makusia, zostało coś innego? Piosenka, kawały, szydera to też broń i lekarstwo na stres z powodu tego co się dzieje.
Piszę przecież aby nie szydzić. Od razu wątek jest grzeczny.
Ciekawe rozumowanie....cyt.,,narzekacie na rządzących, ale większość zwykłych ludzi jest duzo od nich gorsza,, Ciekaw jestem w jaki sposób. A, oczywiście gorszy sort denerwuje Rząd/ rząd/
.......... co widać chociażby w tego typu wątkach..... wyśmiać, poniżyć.....
kończę "szaleć" w tym wątku - ja ten gorszy sort, i nie oceniaj jak nie znasz człowieka :)
Przecież Makusia to cytat z Twojej wypowiedzi!!!!
Autor: makusia Data: 2017-01-07 11:05:55 odpowiedź do
bardzo zabawne, bardzo
chwalmy jej działanie, niech nikt nie szydzi...... no też napisałam "używajcie sobie z makusi do woli"
A tak nawiasem mówiąc/pisząc, narzekacie na rządzących, ale większość zwykłych ludzi jest duzo od nich gorsza, politycy skłócili naród, co widać chociażby w tego typu wątkach..... wyśmiać, poniżyć.....
Zbigniew Hołdys i jego "ruch oporu" (Fot. Agencja Gazeta/http://pokazywarka.pl/8urb23/)
"Rzadko korzystam z Pokazywarki, bo rzadko Newsweek nie decyduje się opublikować jakiegoś mojego tekstu" - napisał na Twitterze Zbigniew Hołdys linkując do swojego tekstu pt. "Mój ruch oporu".
Manifest Hołdysa błyskawicznie zyskał popularność w serwisach społecznościowych, a czytający są niemal jednomyślni w jego ocenach:
"To jeden z najlepszych tekstów dla Polski i dla nas - jaki czytałem w ostatnich latach", "Boże, aż mnie ruszyło, żeby coś zrobić!", "Dziękuję w swoim i mojej żony imieniu. Tekst obowiązkowy dla każdego, któremu jeszcze zależy" - piszą.
Poniżej publikujemy tekst Zbigniewa Hołdysa w całości:
"Mój ruch oporu
Szóstego września prezydent Gdańska Paweł Adamowicz umieścił na twitterze dość bezradny wpis: „Stało się #MKIDN łączy od 1grudnia muzeum IIWś i Muzeum Westerplatte, to nie jest #dobrazmiana :(”. Odpowiedziało mu kilka kwęknięć w rodzaju „To niech zapłacą za działkę w takim razie” i to wszystko. Protest. Nikt nie napisał (sorki, ja w końcu napisałem) „Nie ma co biadolić tylko zapowiedzieć ponowne rozdzielenie, gdy stracą władzę. Połączenie nazwać chwilowym.” Kropka.
PIS okłada Polskę bejzbolem propagandy, Kukiz tańczy mu w rytm jak pajacyk na sznurkach, a opozycja bezradnie rozkłada ręce. Za chwilę Macierewicz każe odczytać apel „poległych w Smoleńsku” u wrót krematorium w Auschwitz – i nie będzie żadnej mocnej reakcji, poza wyrażonym niesmakiem na ekranach telewizji. Wkurza mnie to od wielu tygodni. Chyba od chwili nocnego gwałtu na sejmie w wykonaniu komunisty Piotrowicza, który nie obcyndalając się zbytnio rechotał, olewał głosy opozycji, rozdawał klapsy, manipulował pracami, odmawiał prawa wygłaszania zastrzeżeń, a gdy padały pytania o wyjaśnienie, mówił „Koniec dyskusji, przechodzimy do głosowania”. Tyle. Gdy raz głosowanie wyśliznęło mu się z rąk, uznał je za sfałszowane i wbrew prawu je powtórzył, a posłowie opozycji karnie wzięli w nim udział. Jak te biedne owce w „Milczeniu owiec”, które nie kwękając szły na rzeź. Nikt nie powiedział: „To, co robicie, jest nielegalne” i nie odmówił wzięcia udziału w farsie. Odwrotnie – wszyscy obecni ją przyklepali.
Opozycja kwili. Nie walczy. Nie ma programu. Nie szturmuje. Ba, nawet nie ma odpowiedzi, ani utalentowanych mówców-specjalistów od ripost, ani wspaniałych nośnych argumentów, które popłynęłyby samodzielnie w stronę społeczeństwa i stanowiły zasiew pod ruch oporu. Opozycja jest obijanym workiem bokserskim, w który wali byle kto, w rękawicach lub bez, a ona tylko dynda na sznurze i czasem się bujnie z wgniecionym nosem. Obita wydusza z siebie niczym wągra żałosne hasło „Zasługujecie na więcej”, po czym wyśmiana chowa je pod fartuszkiem (i słusznie, bo denne).
Walka to jest walka, a nie pokorne przyjmowanie wszystkich ciosów i akceptowanie fauli. To, że pisiści chcą strącić sędziów z boiska i zmienić przepisy gry, wymaga twardego odporu, a tu okazuje się, że tylko Nadzwyczajny Kongres Sędziów i niezmordowani prezesi – Pani Gersdorf, Panowie Stępień, Zoll, Safjan i Rzepliński – go okazali. Bezwzględny, mądry, taktowny, nie do obalenia. A teraz, gdy zaczyna się ich kompromitowanie – opozycja milczy. Żadna partia nie podjęła uchwały stającej naprzeciw szkalowaniu sędziów. Tak, jakby losy Trybunału były zadaniem tych paru sędziów, a nie członków opozycji i jakby nie chodziło o obronę demokracji w Polsce. Nikt nie wydał komunikatu: „Gdy dojdziemy do władzy, odwrócimy wszystkie nielegalnie podjęte przez PIS uchwały i ustawy, przywrócimy godność sponiewieranym ludziom. Unieważnimy podejmowane dziś decyzje, ich autorów postawimy przed sądem, przywrócimy prawdę i szacunek.”
W uroczystościach rocznicy Sierpnia Szydło nie wspomina ani słowem nazwiska Lecha Wałęsy. Dlaczego opozycja nie zorganizowała masowych pokazów filmu „Robotnicy ‘80”, gdzie z ekranu bije prawda o przebiegu strajku w 1980? Tam widać rolę Wałęsy, znakomite wystąpienia Andrzeja Gwiazdy i Anny Walentynowicz, Bogdana Lisa – i nie widać Kaczyńskich, bo ich tam nie było. Nie macie sal w miastach? Gdy zalinkowałem ten film w internecie, obejrzało go półtora tysiąca ludzi w dwa dni, z czego większość była zszokowana – są tak młodzi, że o jego istnieniu nie wiedzieli. A przecież to dokument historyczny! Dlaczego opozycja nie zawalczyła o prawdę przy pomocy tak bezdyskusyjnego i ośmieszającego pisowskich propagandystów dowodu?
Po premierze filmu „Smoleńsk” ministerka, która nie wie gdzie leży Jedwabne, zapowiada, że film powinna obejrzeć młodzież szkolna. Czytaj „należy jej wbić do głów, że był zamach i że Tusk maczał w tym palce”. Dlaczego opozycja nie zorganizuje w całej Polsce otwartych pokazów filmu „National Geographic” o katastrofie smoleńskiej, gdzie są pokazane dowody na jej przebieg? Dlaczego nie ustanowi Dnia Filmów Prawdy? Dyskusji nad nimi?
Przygotowywany jest program reformy edukacji, który nie ma nóg i rąk, chwilami zahacza o szaleństwo indoktrynacyjne, jego zapowiedzi demolują intelektualną siłę nowego pokolenia, wszczepia się jakieś nieokreślone idee patriotyczne, za którymi kryje się kłamstwo; tysiące nauczycieli wylecą na bruk, ci co zostaną, nie wiedzą czego będą uczyć i pod jaką polityczną presją. Co będzie teraz lekturą obowiązkową w szkołach? Książki Wildsteina? Czym będzie Okrągły Stół? Stołem zdrady? Dlaczego opozycja miauczy i biernie się przygląda skutkom tej mentalnej dintojry? Dlaczego jedynie odwarkuje, że "to jest nieprzygotowane"? Dlaczego nie podejmuje uchwały i deklaracji w brzmieniu: „Gdy dojdziemy do władzy przywrócimy z powrotem właściwy system edukacyjny, a ten narzucany dziś siłą chory eksperyment zlikwidujemy na pewno. Damy szansę młodzieży, by dołączyła szybko do reszty świata”
KOD był nadzieją wielu ludzi. Wędruje ulicami coraz mniejszymi grupami, niekiedy w niejasnym celu, dla samego protestu bez tytułu, ktoś przemawia na placach o konieczności obrony demokracji, chwilami wydaje się, że ruch KOD jest coraz bardziej wątły, a na pewno nie ma żadnej projekcji na przyszłość. Obrona demokracji to dość ogólne hasło. Dla niektórych aktywność w tym względzie sprowadza się do klikania lajków w internecie, dla innych zaledwie do czytania tam treści, śmielsi coś wystukają na twitterze. Tyle. Kiedy ma miejsce protest w Teatrze Polskim we Wrocławiu, gdzie zachodzi podejrzenie poważnego naruszenia zasad demokracji – nie słychać, żeby zjawił się tam obserwator KOD, który by przyjrzał się protestowi, zbadał atmosferę, przekazywał obiektywne raporty reszcie społeczeństwa i ewentualnie zaapelował do centrali KOD o wsparcie. Żeby aktorzy wiedzieli, że mają to wsparcie, żeby społeczeństwo wiedziało, że KOD wykonuje pracę na jego rzecz. Że w ramach obrony demokracji broni praw pracowniczych i twórczych innych ludzi, a nie jedynie zaprasza ich na kolejne manifestacje. Kiedy powstał praojciec KOD-u, KOR (Komitet Obrony Robotników), jego wysłannicy jeździli na procesy protestujących robotników Radomia i Ursusa, obserwowali je, zdawali stamtąd relacje (ryzykując aresztowania), na tej podstawie wysyłano znakomitych adwokatów-społeczników, zbierano fundusze na zapomogi dla rodzin ludzi osadzonych w więzieniach. Tak zaczynał Ludwik Dorn, świeżo upieczony długowłosy maturzysta czy 25-letni instruktor harcerstwa Andrzej Celiński. Wydawano biuletyny o prześladowaniach, ludzie je sobie przekazywali z rąk do rąk. Nawet dziś chętnie bym dostał zadrukowaną kartkę papieru z opisami tego, co się w Polsce złego dzieje i co KOD dobrego robi, internet jest zbyt rozproszony, a na dodatek natychmiast jest kontrowany zniewagami, zarzutami o kłamstwo. Papier to papier. Dziś jedynie frunie komunikat „Spotykamy się pod siedzibą Trybunału w niedzielę” - to wszystko. To nie jest praca u podstaw. Nie tak ją sobie wyobrażałem. Nie chodzę na marsze KOD.
Podczas spotkania z młodymi ludźmi KOD zachęcałem ich do stworzenia występu parateatralnego, który by całą Polskę rzucił na kolana. Jak kiedyś Kaczmarski czy Kleyff i jak dziś ruch „Black Live Matters” (Czarne Życie Ma Znaczenie). Jęknęli z podziwu (pokazałem im jak protestuje młodzież w USA) i. wymiękli. Nie oddzwonili, woleli stanąć obok Mateusza na manifestacji i pomachać chorągiewką. Tak wygląda ich praca od postaw. Włożyć nieco trudu, stworzyć wiersz, pieśń, pantomimę, zgrabne hasło, wybębnić je i zaśpiewać je tak, by wzbudzić podziw milionów innych młodych Polaków - to wszystsko okazało się za trudne. Instruktorów w ich otoczeniu zabrakło. A to jest właśnie praca u podstaw. A wyzwanie dla młodych - postawienie nowej sceny na manifie i pokazanie jak walczy Generacja Y.
KOR i jego otoczenie stworzyło tzw. Latający Uniwersytet, a potem Towarzystwo Kursów Naukowych, przenoszone z mieszkania do mieszkania wykłady z rożnych dziedzin, spotkania z autorytetami na tematy merytoryczne; coś, co w jakimś sensie i ogromnej skali powtórzyłem jako Akademia Sztuk Przepięknych na Przystanku Woodstock. Na wykłady ASP przybywają tysiące – tak są spragnieni prawdy i wymiany myśli. Swoje niby „ASP” miał PIS w postaci Klubu Ronina, gdzie brednie i jad gromadziły tysiące ludzi – i tak tworzyły się kręgi aktywistów tej partii. Gdzie mają się spotkać dzisiejsi zagubieni? Nikt się nimi nie interesuje. Kto ich poprowadzi? Tych, co się nie godzą na PISowską ideologię kłamstwa, poszukiwaczy prawdy i sprzeczności? Przywódców stada nie ma. Ani wykładowców, ani miejsca, choć tyle kawiarni powstało. Mógłbym tak klepać bez końca, ale nie chodzi o to, bym tu wrzucił katalog bezczynności – chodzi o to, by partie polityczne i ruchy protestu skumały, że klepanie treści w internecie to nie jest ruch oporu. Polityka i służba narodowi to nie jest udzielanie wywiadów. Udział w programie Olejnik czy Lisa to nie jest aktywność polityczna i działalność społeczna. Aktywność polityczna Kuronia zgodna była z jego hasłem „stawiajmy własne komitety”, wraz z przyjaciółmi tworzył świetnie zorganizowaną siatkę pomocy wszelkiej (był harcerzem, może tu tkwi przyczyna?), prawnej, informacyjnej, finansowej, organizacyjnej. Z tą wiedzą wspierali ludzi doraźnie, edukowali młodych robotników, którzy potem stanęli na czele strajków, a kiedy trzeba było zjechali do Stoczni Gdańskiej doradcy z kręgu KOR i świata nauki, tytani wiedzy – to oni uczynili protest robotników jednym najbardziej efektownych i efektywnych wydarzeń w historii ruchów oporu XX wieku.
Dziś w Polsce indoktrynacja ruszyła pełną parą. Żadna z grup opozycyjnych nie ma swoich oddziałów szybkiego reagowania. Od kilku miesięcy jesteśmy pojeni nową historią Polski. To takie zjawisko, jak przy oraniu ciężkimi pługami płytkiej gleby, gdzie pozostałości upraw, korzenie, resztki łodyg i rżyska po wywróceniu znajdują się pół metra pod ziemią, zmieszane z gliną i przestają być naturalnym nawozem. Tak powstaje ugór. Jeśli się go nie obsieje choćby łubinem, nic z tej ziemi nie zostanie i nic na niej nie urośnie. A chętnych do orki i siania nie ma. Kreacji - zero. Trwa ślizganie się od studia do studia. Opozycja jest chętna do zebrania plonów, ale nie do pracy od podstaw.
Zbigniew Hołdys"
Największe afery PiS – hipokryzja w oczy kole 06/01/2017Michał Górski28 110 Odsłony3 Czas czytania
W związku z poważną wpadką Mateusza Kijowskiego, który zarzekał się, że za pracę na rzecz KOD nie pobiera pieniędzy, choć jego firma wystawiała Komitetowi sowite faktury za usługi, uruchomili się politycy Prawa i Sprawiedliwości i stojące za nimi “niezależne media”.
Obóz PiS pełny jest nieskazitelnych moralnie jednostek, od których przyzwoitości powinny uczyć się największe światowe ikony działalności charytatywnej. To właśnie w zespole dobrej zmiany możemy spotkać moralizatorów typu Poseł Łukasz Zbonikowski, który bił własna żonę i zdradzał ją z kochanką, na której według doniesień próbował wymusić dokonanie aborcji.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości są pierwsi do wytykania innym błędów, zaniechań, czy udziału w przekrętach. Jednakże obóz Jarosława Kaczyńskiego sam ma wiele na sumieniu.
Nie inaczej było w przypadku Mateusza Kijowskiego, na którego prawicowi politycy i przychylne im media rzuciły się niczym hieny. Trzeba przyznać, że Kijowski postąpił nieetycznie, karygodnie, wręcz skandalicznie. Sprawa została już opisana na łamach naszego portalu. Nie będziemy bronić Kijowskiego, niech chłop sam tłumaczy się ze swoich niezbyt przemyślanych działań. Należy jednak wytknąć hipokryzję PiS-owi, który widzi drzazgę w cudzym oku, a w swoim belki nie dostrzega.
Ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości związanych jest wiele nieprawidłowości i afer. Za pewnymi sprawami smród ciągnie się od wielu lat.
Zebraliśmy dla Was największe lub najbardziej aktualne afery, związane ze środowiskiem skupionym wokół Jarosława Kaczyńskiego:
Afera związana ze Spółdzielczymi Kasami Oszczędnościowo-Kredytowymi, których ojcem założycielem jest prominentny senator PiS Grzegorz Bierecki, jest przez wielu nazywana największą niewyjaśnioną aferą w historii III RP. Zawierucha w SKOK-ach doczekała się własnej strony w Wikipedii, zaś publikacji medialnych jest bez liku.
Bierecki jest posądzany o wyprowadzenie kilkudziesięciu milionów złotych do spółki, której był właścicielem i prezesem.
Jednocześnie wieloletnie zaniechania w Kasach doprowadziły część z nich na skraj przepaści. Gdyby nie interwencja Bankowego Funduszu Gwarancyjnego spora część Polaków straciłaby oszczędności życia.
Ludzie Zbigniewa Ziobry są podejrzewani o to, że w 2013 r. zorganizowali partyjną konferencję za unijne pieniądze, grozi im nakaz zwrotu 40 tys. euro. Afera ma związek z finansowaniem Solidarnej Polski, której liderem jest obecny Minister Sprawiedliwości.
Kongres partii odbył się w krakowskim kinie Kijów. Spotkanie, na które Europarlament przekazał ok. 40 tys. euro, zostało zgłoszone jako „konferencja klimatyczna”. W rzeczywistości wśród prawie tysiąca partyjnych działaczy prym wiedli Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski, Beata Kempa i Patryk Jaki.
Stowarzyszenie i szkoła, w której dyrektorem jest mąż premier Beaty Szydło, Edward, otrzymała granty unijne od Małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego, na łączną kwotę 25 milionów złotych.
Co ciekawe stowarzyszenie nie złożyło do sądu rejestrowego ani jednego sprawozdania finansowego…
Opisane powyżej przypadki to jedynie wierzchołek góry lodowej. Przypadków potencjalnych, jak i realnych nieprawidłowości jest o wiele więcej. Warto wspomnieć o budzącej poważne wątpliwości sprawie Fundacji Elbanowskich, która prowadziła kampanię przeciwko wysyłaniu 6-latków do szkół. Fundacja jest od dłuższego czasu cicho wspierana przez PiS, zaś po dojściu partii Kaczyńskiego do władzy wygrała nawet organizowany przez MEN konkurs na prowadzenie konsultacji społecznych, dotyczących zmian planowanych w systemie edukacji.
Na konto PiS należy również zapisać niejasne powiązania z ojcem Tadeuszem Rydzykiem i zbudowanym przez niego imperium medialnym.
Sytuacja wygląda kuriozalnie. Piewcy moralności z obozu Prawa i Sprawiedliwości mają za uszami znacznie więcej niż Mateusz Kijowski. To oczywiście nie usprawiedliwia działania lidera KOD, który niechybnie poniesie odpowiedzialność polityczną za swoje przewinienia. Tym niemniej krytykowanie działań przeciwników politycznych z pozycji formacji, która sama jest po uszy umoczona w różnej maści aferach, jest co najmniej nie na miejscu.
Nie od dziś jednak wiemy, że PiS ma niewiele wspólnego z Prawem czy Sprawiedliwością, zaś partia Kaczyńskiego przoduje w konkurencji “Himalaje Hipokryzji”…
Borowski: Kuchciński to tylko marionetka Justyna Koć JAK, KTO Marszałek Kuchciński zrobi to, co powie prezes, a ten nie chce kompromisu - mówi nam były marszałek Sejmu Marek Borowski. I wylicza przynajmniej trzy momenty i trzy sposoby, kiedy marszałek Kuchciński mógł przy zachowaniu twarzy rozwiązać trwający w parlamencie kryzys.
Justyna Koć: Panie marszałku, co by pan dziś poradził marszałkowi Kuchcińskiemu?
Marek Borowski: Moje rady jako doświadczonego marszałka są na nic, ponieważ to nie marszałek Kuchciński podejmuje decyzje, tylko wykonuje polecenia. To było widać już na początku kryzysu, kiedy zgodnie z informacjami szefa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza marszałek Kuchciński był gotów do jakiegoś porozumienia, ale do gabinetu wszedł pan prezes Kaczyński i marszałek już skłonny nie był. Gdyby chciał zakończyć konflikt, który zresztą sam wywołał, wykluczając posła Szczerbę, i to bez powodu, to pierwszą okazję miał podczas obrad komisji regulaminowej, która rozpatrywała odwołanie. Wystarczyło dać sygnał, że poseł Szczerba nie chciał złamać regulaminu, była napięta atmosfera i w związku z tym komisja przywraca posła. Byłby to koniec konfliktu.
Drugi sposób, aby wyjść z konfliktu, skoro już doszło do takiej sytuacji, a marszałek nie chciał przywrócić posła, to zamknąć obrady i otworzyć je na nowo, wtedy Szczerba mógłby normalnie w nich uczestniczyć. I trzeci sposób: kiedy przenosił obrady do Sali Kolumnowej, to powinien to ogłosić, poinformować wszystkich posłów, przygotować salę, tam powinno być 460 krzeseł, każdy poseł powinien mieć swoje miejsce, wpuścić dziennikarzy, głosy powinny być liczone przez pracowników Sejmu, a nie posłów PiS, posłowie, którzy chcieli zadać pytanie, powinni mieć taką możliwość, poprawki nie powinny być głosowane blokiem.
A gdyby to pan był marszałkiem, to jak próbowałby pan teraz wyjść z tej sytuacji?
Teraz to marszałek niewiele już może. Gdyby prezes Kaczyński chciał zażegnać konflikt, najsensowniejsze byłoby powtórzenie głosowania nad budżetem. Dostrzegam tu pewien problem regulaminowy, to głosowanie nie może odbyć się na zasadzie normalnej reasumpcji, ponieważ wniosek o reasumpcję składa się na tym samym posiedzeniu, na którym było sporne głosowanie, a to posiedzenie zostało zamknięte.
Czyli sytuacja patowa?
Według mnie, wymagałoby to podjęcia specjalnej uchwały przez Sejm, że ze względu na nietypową sytuację i wątpliwości Sejm rekomenduje powtórzenie głosowania. Wtedy mielibyśmy do czynienia z cofnięciem całej tej sytuacji. Ale absolutnie na to się nie zanosi, projekt jest przecież w Senacie. Drugi wariant, którego można by spróbować i miałby on cechy kompromisu i zgodności z regulaminem: senatorowie opozycji zgłaszają poprawki, które były zgłaszane w Sejmie, a Senat ich nie odrzuca. Wtedy poprawkami mógłby się znowu zająć Sejm. To byłoby wyjście też dla PiS, aby zachowało twarz. Ja rozumiem, że PiS nie chce się całkowicie wycofać, bo byłoby to wizerunkową porażką, a to byłoby rozwiązanie, gdzie obie strony zachowują twarz.
To rozwiązanie byłoby zgodne z regulaminem, mimo że prezydent podpisał jedną z ustaw, która została przegłosowana w Sali Kolumnowej. Mówię o ustawie dezubekizacyjnej.
My rozmawiamy o ustawie budżetowej. Jeżeli chodzi o ustawę dezubekizacyjną, która również została przyjęta w tym trybie, to pozostaje ją kontestować. I uznać, że została przyjęta w niewłaściwym trybie. Można jeszcze skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego, ale, powiedzmy szczerze, byłby to gest symboliczny, wiadomo, czego można się po tym TK spodziewać.
A jakie grożą marszałkowi konsekwencje za takie łamanie regulaminu?
Dzisiaj oczywiście żadne, ale jeżeli dzisiejsza opozycja doszłaby do władzy, to będzie mieć cały arsenał możliwości, poczynając od Trybunału Stanu, a na prokuraturze kończąc.
W historii paramentu zdarzały się również blokowania mównicy. Oczywiście z innych powodów, i tamte sytuacje są nieporównywalne z obecną. Ale samo blokowanie mównicy jako fakt istniało w przeszłości. I zawsze udawało się w sensowny sposób z sytuacji wyjść.
Najbardziej drastyczne sytuacje przypadły na okres mojego marszałkowania. Sejm, którym kierowałem, był moim zdaniem najtrudniejszym Sejmem w historii tego 25-lecia. Była w nim Samoobrona, która nie stosowała się do żadnych reguł, Liga Polskich Rodzin z panem Giertychem na czele, ale również i PiS z Kaczyńskim. Ich celem było głównie destabilizowanie pracy Sejmu. Ja mogę dodać, że rola marszałka jest bardzo miła i przyjemna, kiedy nic się nie dzieje. Problem pojawia się wtedy, kiedy pojawia się konflikt, wtedy trzeba przede wszystkim spróbować wejść w skórę drugiej strony i zobaczyć, co można realnie zrobić, a jeżeli się nic nie da, to znaleźć taką formułę, która nie będzie prowadziła do zaostrzenia tego konfliktu.
Później powinien się z tego delikatnie wycofać. Sejm to taka instytucja, w której nie da się wprowadzić zamordyzmu, a jak się próbuje, to druga strona odpowiada równie desperacko. Marszałek Kuchciński od początku swojego marszałkowania przyjmował tony agresywne wobec opozycji. Przecież posła Szczerbę pół roku temu ukarał kilkutysięczną grzywna, bo przedłużył o minutę swoje wystąpienie. Takie zachowanie marszałka, pokazywanie władzy, jest obliczone na swój obóz polityczny - "marszałek to twardy gość, nie daje sobie po głowie jeździć". Tylko takie działania w końcu powodują, że narasta wola odwetu i później wystarczy tylko iskra. Tą iskrą było właśnie wykluczenie posła Szczerby.
Czy marszałek może przenosić obrady w inne miejsca? Co mówi regulamin?
Może przenieść obrady. Regulamin nie mówi, że obrady muszą odbywać się na sali sejmowej. Regulamin mówi tylko, że posłowie zajmują swoje miejsca na sali.
Mam wrażenie, że marszałek długo był funkcją niedocenianą. Oczywiście mógł opóźniać czy blokować pewne ustawy, i tyle. Teraz Kuchciński pokazuje, że marszałek ma ogromną władzę.
95 proc. czasu marszałka to działania rutynowe, spokojne, oczywiście przy "normalnym" Sejmie, i sprawiające wrażenie, że właściwie każdy może być marszałkiem. Ale jak się pojawi te 5 proc. konfliktu, czy to ten przypadek, czy takie sytuacje, jak katastrofa smoleńska, to widać, jaka to niezwykle ważna funkcja i że od tego człowieka zależy funkcjonowanie całego państwa. Wybierając marszałka, nie należy patrzeć, kto jest czyim kolegą i czy będzie wykonywać nasze polecenia, tylko warto zastanowić się, czy ta osoba ma doświadczenie, czy jest skora do kompromisów, czy jest spokojna, opanowana, wyważona.
Jak według pana skończy się ten konflikt, mówię tu o okupowaniu sali plenarnej przez opozycję?
Ten konflikt pozostawi ślad na polskim parlamentaryzmie. Ale myślę, że ta desperacka walka opozycji jednak spowoduje, że marszałek Kuchciński będzie ostrożniejszy w przyszłości, jeżeli chodzi o pouczanie, strofowanie, wykluczania połów opozycji. Dla całego PiS jest to jednak bardzo ryzykowna operacja. Nie polepsza to ich wizerunku. A opozycja przecież wiecznie nie może okupować sali. Muszą się jakoś w końcu wycofać.
Podobno Kuchciński bardzo straci na pozycji w partii i w oczach prezesa przez wywołanie tego konfliktu.
Tego nie wiem, trudno przewidzieć, co siedzi w meandrach głowy prezesa. Na pewno kiedy decydował, że to Kuchciński zostanie marszałkiem, wiedział, że wykona każde polecenie.
Z pewnością jednak Kaczyński zdaje sobie sprawę, że marszałek zawalił i spowodował ten kryzys. Być może Kuchciński wypadnie z łask prezesa, ale nie sądzę, żeby go odwołali, bo to byłoby przyznanie się do błędu.
A jak pan ocenia problemy z ujawnieniem nagrania z ostatniej kamery należącej do straży marszałkowskiej? Potrzebna była aż zgoda prokuratury?
W 2002 roku poseł Gabriel Janowski okupował mównicę. 18 godzin czekałem zanim wydałem polecenie straży marszałkowskiej, żeby go delikatnie wynieśli. W tym czasie negocjowałem z nim, prosiłem go, szukaliśmy rozwiązania, ale się uparł. Już w takcie samej operacji prosiłem straż marszałkowską, żeby wszystko filmowała. Na sali były jeszcze osoby trzecie. Wszystko po to, aby nie było wątpliwości, jak przebiegała cała akcją, że nikt nikogo nie uszkodził, że nie stosowano żadnej brutalnej siły. Następnego dnia niezwłocznie udostępniłem film wszystkim dziennikarzom. Sytuacja z taśmami to był niewątpliwie kolejny błąd marszałka Kuchcińskiego. Zarzuty o brak kworum pojawiły się natychmiast, kamery sejmowe nie pokazywały wszystkiego, wiadomo było, że jest jeszcze trzecia kamera, a marszałek nie chciał pokazać nagrania. W takich sytuacjach trzeba wszystko ujawniać i to natychmiast. Inaczej powstaną wątpliwości. Argumenty, że straż marszałkowska odmówiła, kierując się względami bezpieczeństwa, był absurdalny. Straż marszałkowska nie może niczego odmówić marszałkowi.
Zdjęcie główne: Marek Borowski w Senacie, autor Michał Józefaciuk, źródło Wikimedia Commons na licencji Creative Commons
Czytam i czytam i oczom nie wierze! A moze to tylko propaganda ? Klamstwo?
Zapraszam do kraju ale z własnym psychiatrą.
Lajan, bedz obiektywny i powklejaj rowniez rewelacje dotyczace opozycji,KOD i innych "bezgrzrsznych".Tylko nie z jakiejs szmatlawej strony ale wiarygodnego zrodla.Dobrze wiesz,ze jedna i druga partia maja swoich medialnych sprzymierzencow.Trzeba byc glupim albo zupelnie nierozgatnietym lub po prostu nie orientujacym sie w temacie by takich rzeczy nie zauwazyc.Ty robisz to jednak celowo tylko po co ? Prosze bardzo odnies sie do obu wspanialych partii gdzie nie ma ludzi idealnych bo nikt z nas taki nie jest jezeli tak Ci zalezy by podgrzewac atmosfere i nawolywac do nienawisci bo inaczej tego nazwac nie mozna.Tyle z mojej strony.
tylko ukaze. sie wpis o P IS to mggi wysakuje jak krolik z kapelusz. I broni tej swołoczy.. Taka jest o nich prawda, wbij sobie do tej głowki mggi.
Nie przeczytałam i z polanami se wyleciałam. A teraz pora na zastanowienie. Czy zaraz od Makusi dostanę upomnienie. A jak dostanę , to jakoś przeżyję, przecież od tego gwałtownie nie utyję.
No i wyszła wesoła twórczość... Nie, nie nie nic nie piłam.
No proszę, ten wątek też powinien być już zamknięty, ale jak widać brak reakcji. Szkoda, że mój wątek "Praktyczna wartość" przeszkadzał niektórym. To nie jest fair, ale to wasze...prawo... Sayonara :)))
Poseł PO pokazał jak Kuchciński zabarykadował wejście do sali kolumnowej!
Cezary Tomczyk (PO) umieścił film w internecie, który obrazuje decyzje podjęte przez Marka Kuchcińskiego (marszałek Sejmu, PiS).
No i zabite deskami drzwi wyjsciowe.Straszne!
Winnicki zabrał do Sejmu delegację neofaszystów z włoskiej Forza Nuova Łukasz Woźnicki
- 54
Członkowie neofaszystowskiej partii Forza Nuova odwiedzili w czwartek polski Sejm. Zaprosili ich tam organizatorzy Marszu Niepodległości na czele z posłem ruchu Kukiza Robertem Winnickim.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Wizyta Włochów może przeszłaby bez echa, gdyby nie rzecznik mazowieckiej brygady ONR Tomasz Kalinowski. W środowy poranek pochwalił się na Twitterze, że oprowadza po Sejmie delegację z zagranicy. W jej skład weszli przedstawiciele skrajnie prawicowych organizacji z różnych państw Europy. Narodowcy zaprosili ich na Marsz Niepodległości.
Na zdjęciu z lewej: delegacja neofaszystów z włoskiej Forza Nuova w Sejmie. Z prawej: podczas jednej z demonstracji (Fot. Twitter)
"Przed marszem oprowadzamy gości po parlamencie" - pisał Kalinowski. I wymienił, z jakich pochodzą organizacji: Jobbik, Forza Nuova, a także Lotta Studentesca. Jobbik jest nacjonalistyczną partią z Węgier. Forza Nuova neofaszystowską partią z Włoch. A Lotta Studentesca jej młodzieżówką.
Wizytę w Sejmie relacjonował na Twitterze także Ruch Narodowy, którego szefem jest świeżo upieczony poseł Robert Winnicki. Wybrany z list Kukiza parlamentarzysta zorganizował w Sejmie konferencję poprzedzającą Marsz Niepodległości. Wzięli w niej udział także zaproszeni goście. "Jest z nami m.in. Jobbik" - napisali narodowcy z RN. O obecności Forza Nuova nie wspomnieli.
Forza Nuova (FN), po polsku Nowa Siła, jest legalnie działającą we Włoszech partią polityczną. Włoskie media nazywają ugrupowanie skrajnie prawicowym i neofaszystowskim, bo jej członkowie odwołują się do tradycji włoskiego faszyzmu. Działacze odcinają się od tych etykiet, przekonując, że są "przedstawicielami ludu" i przekroczyli polityczny podział na prawo i lewo.
Nowa Siła stawia sobie za cel "odbudowę kraju", która ma być możliwa m.in. dzięki zakazowi aborcji, zablokowaniu imigracji czy działalności masonerii. Działacze FN protestują przeciw prawom mniejszości seksualnych i chcieliby wypowiedzieć traktat lizboński. Domagają się również usunięcia włoskich przepisów zakazujących propagandy faszystowskiej.
Szefem FN jest Roberto Fiore, od lat oskarżany o antysemityzm i poglądy faszystowskie. W latach 80. włoski sąd skazał go na 5,5 roku więzienia za udział w terrorystycznej, faszystowskiej grupie Nuclei Armati Rivoluzionari. Fiore musiał uciekać z kraju. Wrócił, gdy kara się przedawniła, i założył Nową Siłę. Partia od lat bez powodzenia startuje w wyborach. Sam Fiore w latach 2008-09 był europosełem z listy centroprawicowego Ludu Wolności.
Fiore nie wstydzi się swoich poglądów. - Są inspirowane m.in. większością dziedzictwa faszyzmu włoskiego - mówił w wywiadzie dla polskiego serwisu Xportal. Jest twórcą ideologii tzw. trzeciej pozycji, którą nad Wisłą propaguje Narodowe Odrodzenie Polski. Ta zakłada m.in. antysemityzm i separatyzm rasowy.
- Jakie były wady i zalety faszyzmu we Włoszech? - pytali Fiore narodowcy z Xportal. - Wad było niewiele - odparł ze śmiechem ich rozmówca.
- Faszystom udało się stworzyć najbardziej zaawansowane społecznie państwo swoich czasów. Doprowadzili też do końca dzieło zjednoczenia Włoch - mówi Fiore. A wady? - Faszyzm nie rozwinął stanowiska w wielu sprawach, które ważne są dzisiaj, jak obrona tożsamości przed naporem imigrantów - stwierdził Włoch.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75398,19170675,winnicki-zabral-do-sejmu-delegacje-neofaszystow-z-wloskiej-forza.html#ixzz4VCvXqTbS
Home » Home » Opinie » Pan kłamie i obraża mnie panie Kaczyński J.! Pan kłamie i obraża mnie panie Kaczyński J.! July 19, 2016 12:48 pm by: Rafał Wodzicki Category: Opinie 8 Comments A+ / A-
Wydaje się panu, że wykrzykiwaniem, że prawda smoleńska jest już blisko jest jakoś uprawnione, bo „naprawiacie to co zostało zepsute” doprowadzi pan do jakiejś nadzwyczajnej dobrej zmiany. Więcej, twierdzi pan, że ma pan jakieś szczególne uprawnienia do ubliżania wszystkim, co nie z wami. Pańscy ludzie atakują bezpośrednio komisję rządową, Laska i Millera czy Artymowicza, zupełnie ignorując ważne elementy sytuacji i dając tym samym dowód jakie kwalifikację mają. Atakujecie także mnie, bo przecież zweryfikowałem, korzystając ze swojej naukowej wiedzy, opinie komisji i nie wyszły mi ani zamachy, ani pola energetyczne, ani gazy.
Taką wiedzę, przynajmniej na poziomie intuicyjnym, powinien mieć każdy rządzący, a więc i pan. Pańskie zachowanie pokazuje, że żadnych takich pan nie ma. Usiłuje pan wraz z pańskimi ludźmi to pokryć pokrzykiwaniem, machaniem krzyżem i wykorzystując religię na wszystkie sposoby, a także sugerowaniem, że to niby tylko wy jesteście biało-czerwoną drużyną, co kieruje środowiskami patriotycznymi. Inne środowiska (ja też!!!) nie są patriotyczne, a biało-czerwone tym bardziej. Ta wstrętna opozycja, co nie pozwala rozwalać Polski! Ja zawsze byłem apolityczny, ale nie mogę być obojętny wobec waszych działań, groźnych dla Polski.
Jest pan doskonałym przykładem jak to ludzie o kiepskich kompetencjach eksploatacyjnych pchają się na stanowiska kierowników eksploatacji, potem wprowadzając podobnych na stanowiska kierowników (eksploatacji) niższego szczebla. Np. Antoniego Macierewicza z kolegami. Jest to polski dramat eksploatacyjny, gdzie ludzie na wyższym poziomie tych kompetencji nie tylko nie są zauważani, ale bywają także zwalczani przez niekompetentnych, a nawet infantylnych, którzy myślą, że ich kompetencje zależą od stanowiska, do którego się dopchali po znajomości. Kompetencje mają, ale wykonawcze, doskonałe do obniżania poziomu eksploatacji do swojego środowiska. I dlatego nie są oni w stanie zrozumieć jakiej klasy są inni specjaliści i ich wytwory.
Każdy kierownik eksploatacji MUSI (nie może) rozumieć problematykę dochodzeniową, a szczególnie dobierać ekspertów oraz kierowników niższego szczebla. Sposób organizowania pseudoekspertów do uzasadnienia pretensji jakiegoś polityka (np. Jarosława Kaczyńskiego) od razu dyskredytuje zarówno polityka, jak i takiego eksperta. Wielokrotnie o tym pisałem. Wtedy mi pańscy wyznawcy sugerowali, że to ja mam obsesję smoleńską, że jestem przyjacielem Anodiny i Tuska, a tzw. demokraci, żeby dać wam porządzić, czyli pobawić się Polską.
Dla mnie było jasne od początku, że organizowanie awantur smoleńskich – w tym miesięcznic pozorujących oddawanie jakiegoś hołdu, a pomiatające tymi, co zginęli i tymi, co protestują – dyskredytuje PIS jako partię rządzącą. Jako jedyna jej nadzieja na istnienie i organizujący takie zachowania to pan za wszystko odpowiada. Za każde wyzwisko generowane przez pańskich ludzi i za wprowadzanie ich w błąd po to, bo tak się zachowywali. Za każdą głupotę wynikającą z braku kompetencji eksploatacyjnych, o których pan nawet nie wie tyle, co jest w przysłowiach ludowych. Tym bardziej cała biało-czerwona drużyna ma kwalifikacje biało-czerwonych słupków ulicznych, czyli może stać na z góry upatrzonej pozycji.
Kieruje pan kliką kłamiących intensywnie – wspólnie i w porozumieniu – posługując się ideologią religijną, aby ludziom wmawiać, że to są rzeczy nadzwyczaj dobre i że pańska rodzina – czyli brat Lech – to ktoś nadzwyczajny. Załapują się do tego kultu także pan (marzący o byciu zbawcą narodu) i pański prezydent Duda jako zbawiciel i „najlepszy prezydent”, bo jest przekaźnikiem tego. Ubliżanie przychodzi wam bardzo łatwo choć kreujecie się na tych, co z niewłaściwymi zachowaniami walczą. Tu trzeba zacytować pańską wypowiedź, którą jedna z telewizji powtarza w swoich zapowiedziach: ten poziom nieprawdopodobnego grubiaństwa to jest pańska zasługa (niby jest pan taki niegrubiański?)… Zajął pan przestrzeń publiczną naszej stolicy. Nie potrafi pan sobie wyobrazić odpowiedzialności za to co pan robi. Na razie chroni pana duża liczba wyznawców, którzy lubią to pańskie ubliżanie, ale nie zawsze tak będzie, żebyście nie wiem jak kombinowali. Sam czas was wykończyć może.
Wiecie dokładnie, że opublikowałem w Progress for Poland serię artykułów-ekspertyz na temat katastrofy smoleńskiej. Jako niezależny ekspert zweryfikowałem oficjalne opisy katastrofy w dostępnym zakresie. Artykuły te były dostarczone do zainteresowanych, więc to, że udaje pan, że ich nie ma po to by kontynuować swoje żenujące, nibyżałobne przedstawienia jest zwykłą manipulacją tłumem. Nic nie jest dobre, jeśli nie potwierdza „przypadkowo” tego co powiedział zbawiciel, czyli pan, który sobie chce wykrzykiwać, że jesteście blisko prawdy, bo Macierewicz ma kolegów z USA. Niezależni eksperci pana nie interesują, bo przecież ma być tak jak zarzuca to pan wszystkim: uzasadnić „modelowo” to, co powiedział Zbawiciel.
Nie ma pan szacunku dla Brata traktując go jako obiekt kiczowatych pomników, którymi zaśmieca pan Polskę. Powieszoną przez niego tablicę upamiętniającą koncert Chopina (zobaczyłem ją 9 kwietnia przed katastrofą!) kazał pan przewiesić wyżej, gdzie jest nieczytelna, bo smoleńska ważniejsza. Nie traktuje pan serio tego, co on zrobił i powiedział. Nie interesuje pana np. kolej miejska w Warszawie, która była jego realnym osiągnięciem, bo nie da się z tego zrobić miesięcznicy i kolejnej awantury. Bredzi pan o tym, że ktoś poległ w Smoleńsku, bo leciał do Katynia w sposób urągający wszelkim zasadom eksploatacji, które były lekceważone przez lata na skutek takiego zarządzania. Pana te zasady nie interesują, w ogóle pan nie wie na czym polegają. Bratu zrobił pan przysługę niedźwiedzią, bo przecież długo nie będzie on oceniany w sposób sprawiedliwy przez historyków, tylko będzie symbolem awantur smoleńskich i innych. Nawet każdy dobry pomysł będzie ubabrany w te awantury i inne podłości.
Ludzie, którzy nie potrafią zrozumieć dochodzeń i ich wyników po prostu się nie nadają do kierowania czymkolwiek. A takich ludzi pan promuje! Pisałem to już dawno i wszystko się spełnia dzień po dniu. Obłęd naprawiania tego, co zostało zepsute trwa wszędzie. Nie umiecie kontynuować, nawiązywać i rozwijać myśli, co jest istotą profesjonalnej eksploatacji. Potraficie tylko wszystko negować udając zbawców, którymi nie jesteście, bo nie macie nawet intuicyjnych kompetencji eksploatacyjnych. Ja idiotą od pańskich obelg się nie stałem. Więcej: jako niezależny ekspert zawsze krytykowałem sprawy, a nie zachowania polityczne. Napisałem np. wiele na temat zjawisk w wymiarze sprawiedliwości. Zresztą mnie dotknęły bardzo, ale nawet to staram się opisać po ekspercku, a nie w duchu takim jak pan. Nic z tego was nie interesuje, jak widzę z postępowania ministrów tego rządu.
Król jest nagi, proszę państwa. Jego inteligencja służy złu – bezprawiu i niesprawiedliwości, a przede wszystkim agresji. Jest notorycznym kłamcą po prostu. Dziś już księżyca ukraść nie może. Niech spada na drzewo! Może być brzoza.
Wiem, że nie wie pan co jest eksploatyka, czy inżynieria eksploatacji. Tragedią jest tu to, że funkcję kierowników eksploatacji chcą przejmować tacy jak pan – dyletanci, przekonani o swej wszechwiedzy i nie mający odrobiny samokrytycyzmu. Jeśli robi to pan świadomie – znaczy to, że jest pan cynikiem, a jeśli nieświadomie – jest pan po prostu chory. Z obu powodów nie powinien pan zarządzać naszym krajem. Powinien też pan przestać ubliżać wszystkim ekspertom, lepszym i gorszym, a tym samym – mnie. Niewiele się pan tu różni od cwaniaków z poprzedniej ekipy, którzy nie omieszkali mi ubliżać także, podlizując się zresztą Lechowi Kaczyńskiemu, a potem Hannie Gronkiewicz- Waltz. Takim jest wszystko jedno. Dlatego nie mam żadnej nadziei na uczciwe zakończenie tych spraw.
Nadawanie imion i kiczowate pomniki zamiast tych Armii Radzieckiej, które likwidujecie….. Ta sama motywacja co psa, który obsikuje swój teren, tylko, że Polska to nie pański teren, a Bratu robi pan krzywdę niepowetowaną. Dużo upłynie czasu, aż będzie normalnie oceniany, jako postać historyczna… Jak mogą walczyć z terrorem, obłudą i bezprawiem ci, co je stosują oraz kreują kolejne infantylne zabawy ministrów?
Krytykujący PiS jest albo złodziejem, albo komunistą, albo przyjacielem Anodiny i Tuska, albo zdrajcą, albo zaprzańcem. To jest niesłychanie brutalny OFICJALNY język. Spieprzaj dziadu Brata już przeszło do historii. Napastliwy ton ministrów, którzy pochodzą z tego samego kompletu co 8 lat temu. Nie potrafią się zachowywać inaczej. Ten poziom nieprawdopodobnego grubiaństwa (bezczelności, chamstwa i niekompetencji) to jest pańska zasługa… Żądam, żeby zaprzestał pan ubliżania mi (czyli działania na moją szkodę – naruszania mojej czci) i pouczania o etyce oraz religii porządnych ludzi. Proszę się poinformować u NIEZALEŻNYCH fachowców o czym ja piszę i co z tym trzeba zrobić.
Jako syn matki-powstańca (tylko przypadkiem nie poległa w czasie obrony Reduty Kaliskiej i nie zginęła w Auschwitz albo Stutthofie) oraz związany z innymi powstańcami z rodziny i znajomych przerażony jestem, że Macierewicz pod pańskimi auspicjami robi hecę smoleńską nawet wokół rocznicy powstania warszawskiego, jak i przy każdej okazji. Wujek-powstaniec jest ciężko chory w szpitalu i nie może wam wygarnąć za te infantylne zabawy. Dość tego – panie Kaczyński!
RAFAŁ WODZICKI, ekspert eksploatacji, eksploatyk
Fot. Rafał Wodzicki: Transparenty ruchu obywatelskiego zwalczającego pełne kłamstw miesięcznice smoleńskie organizowane przez Jarosława Kaczyńskiego (10 lipca 2016 r.). Nawet widząc to ma on pretensje o użycie obrazu jego brata – Lecha Kaczyńskiego – w ogóle nie odnosząc się do tego, co ten napisał czy powiedział. Ma być tak jak sobie Jarosław wymyślił. Oczywiście „demokracja jest niezagrożona”, bo każdy może sobie stać (na razie) na ulicy i wysłuchiwać obelg Jarosława K., że opozycja jest niedobra, bo tam stoi i nie rozumie dobroci tej zmiany. W głębi słynny namiot organizacji Solidarni 2010 (z kim?), propagującej bzdury Kaczyńskiego.
JohnAA 07/19/2016 at 10:28 PMJak zwykle rzeczowy i wewnętrznie spójny tekst Pana Rafała. Kaczyński Jarosław kłamie bo jest klinicznym psychopatą i patologiczne kłamanie jest jedna z cech psychopaty.
Kaczyński kłamie tez, bo chce wymazać krew jaka ma na swych rękach, krew swego brata i 95 innych ludzi którzy zgineli w Smoleńsku z winy psychopaty Jarosława Kaczyńskiego. Cała organizacja lotu była przykładem arogancji i debilizmu Lecha Kaczyńskiego i Jarosława Kaczyńskiego, który tak bezwzględnie mocno naciskał na Lecha, aby poleciał na piknik wyborczy do Smoleńska. Ale bezpośrednią przyczyną katastrofy była rozmowa telefoniczna Jarosława z Lechem na 20 minut przed katastrofą w której to rozmowie morderca Jarosław Kaczyński w zdecydowany sposób naciskał na Lecha, aby za wszelka cene lądować w Smoleńsku, mimo warunków atmosferycznych uniemożliwiających pezpieczne lądowanie. Rozmowa ta na 99% jest w posiadaniu wywiadu rosyjskiego, a na 100% posiadają tę rozmowe służby w USA. Jaka jest treść tej rozmowy? Ja osobiście jej nie słyszałem, ale rozmawiałem z pułkownikiem US Air Force który znał treść tej rozmowy. Tak Kaczyński Jarosław nie tylko jest wielkim szkodnikiem w Polsce, ale jest poprostu mordercą, w tym mordercą swego brata bliźniaka. I robi wszystko aby tą prawde wyprzeć. Wyprzeć ze swej świadomości i wyprzeć ze świadomości mieszkańców Polski. No cóż, trudno jest żyć, wiedząc, że się zamordowało 96 osób, Gdyby Jarosław Kaczyński nie był klinicznym psychopata, to będąc mordercą swego brata bliźniaka, popadł by w obłęd, albo popełnił samobójstwo. A tak to stara sie “naukowo” wykazać, że morderstwa i “zamachu” dokonał Tusk Donald i inni z PO
Dopisano 2017-1-11 13:50:8:
© PAP/Radek PietruszkaLech Wałęsa zadał silny cios Jarosławowi Kaczyńskiemu! W transmitowanej na żywo rozmowie z Internautami obciążył prezesa PiS całkowitą odpowiedzialnością za katastrofę smoleńską. Stwierdził, że to on w ostatniej rozmowie z bratem, nakazał Lechowi Kaczyńskiemu, by ten doprowadził do lądowania, które zakończyło się tragicznie...
Lech Wałęsa zorganizował w środę specjalną transmisję na żywo na Facebooku. Przez godzinę odpowiadał na pytania, które kierowali do niego Internauci. Użytkownicy pytali byłego prezydenta między innymi o tragedię smoleńską. Wałęsa stwierdził, że był to nieszczęśliwy wypadek. Kluczem do jego wyjaśnienia jest zaś - jego zdaniem - rozmowa braci Kaczyńskich tuż przed katastrofą. Dlatego apeluje o upublicznienie jej stenogramu.
- Gdyby ujawniono taśmy, jak to wyglądało naprawdę naprawdę, jak wyglądała rozmowa między braćmi, to mielibyśmy obraz właściwy - mówił. - Doszlibyśmy do wniosku, że była to nieodpowiedzialność, brawura, że chciano rozpocząć kampanię wyborczą z przytupem w Katyniu. To spowodowało to nieszczęście. (…) Ja wiem, że sumienie gryzie - to szuka się, by chociaż trochę się usprawiedliwić. To była nieodpowiedzialność! Tam nikt tych ludzi nie zapraszał, to było wpychanie się! I zapłaciliśmy cenę, jaką zapłaciliśmy. Niektórzy nie wytrzymują prawdy i próbują podzielić się tym nieszczęściem z innymi - mówił były prezydent.
Wałęsa przyznał jednak, że długo możemy nie poznać stenogramów z ostatniej rozmowy braci. Dlaczego? Bo nikt nie jest zainteresowany ich ujawnieniem. - Gdybyśmy powiedzieli: "Amerykanie, dajcie nam taśmy”, to oni się nie przyznają. Rosjanie nie mają żadnego interesu ujawnić, inne państwa mają inne argumenty… - stwierdza. Ale Wałęsa jest pewien, że takie nagrania istnieją, a kiedy ujrzą światło dzienne, nie ukażą Jarosława Kaczyńskiego w dobrym świetle.
- Te taśmy są, jestem przekonany. Jeśli zostaną ujawnione, to panie Jarosławie - źle pan będzie wyglądał. Ja wiem, że nie rozmawiał pan o kotkach i o babci, ale: "Muszą lądować!”, "Daj im polecenie!”, "Wyślij generałów!", tak wyglądały te rozmowy. Każdy się dowie, kto jest sprawcą nieszczęścia Polski! - przekonywał.
Internauci byli też ciekawi, jak to się stało, że z jednego z najbliższych współpracowników Jarosław Kaczyński stał się jednym z największych wrogów Wałęsy? Były prezydent stwierdził na to, że obecny prezes PiS nigdy nie był jego pomagierem! - Ja Jarosława nie znam, ja z nim nie pracowałem. Nigdy nie był moim współpracownikiem, jego brat tak - powiedział. Jak podkreślił Wałęsa, tragicznie zmarły w Smoleńsku prezydent dzięki niemu zrobił karierę. Jak to możliwe? - Nikt go nie wybierał na wiceprzewodniczącego "Solidarności", tylko w tamtym czasie był zwyczaj, że to przewodniczący powołuje, więc ja sobie dobrałem Kaczyńskiego - wyjaśnia.
- Ten drugi w "Solidarności" nie był chyba, nie widziałem go nigdzie. On działał na innym polu, w Komitecie Helsińskim, oczywiście pojawiał się wtedy, kiedy brat go wzywał. Lech był mu całkowicie oddany i nie podjął żadnej decyzji bez Jarosława, uznawał go za lepszego - wspomina Wałęsa.
Jednocześnie laureat pokojowej Nagrody Nobla przyznał, że "wykorzystywał Kaczyńskich". I nawet chwali braci! Za co? - Oni byli świetni, ale nie na pierwszym miejscu. Jako wykonawcy rzeczywiście dobrą robotę robili, ale na polecenie i kontrolę. Ja o tym wiedziałem, dlatego wysyłałem ich w różne miejsca i wykonali mi dużo dobrej roboty, ale nie dałem im kierownictwa - stwierdza
Wałęsa przyznał nawet, że gdyby mógł cofnąć czas, ponownie sięgnąłby po Lecha i Jarosława, tylko... wcześniej by się ich pozbył ze swojego otoczenia. - Zrobiłem trochę źle, że za późno ich wyrzuciłem - przyznaje. Jak stwierdza, za późno się na nich poznał. (JOSIE)
Widzialam wywiad z Walesa ,powiedzial, ze wspolnota europejska powinna Polske wyrzucic.
Dzisiaj dziennikarka szwedzka zdawala relacje z sytuacji w sejmie, w glowie sie nie miesci , co tam sie dzieje :((((
Ten tekst wyzej przeczytalam....straszne, kompletna zenada narodowa! Nie rozumiem jak ludnosc moze zyc w takim politycznym balaganie ?
Lajan, masz rację, że muzyka łagodzi obyczaje:) Dlatego nie spinaj się za bardzo i swoją energię, zamiast mitrężyć, zużyj do tworzenia nowych rymów:) Pozdrawiam cieplutko w ten wietrzny dzień i zostawiam "kawalek" muzyki:
https://www.youtube.com/watch?v=EdmZYu9Lths
Żabka, masz rację. Niestety mam coś takiego w sobie, że aktualna rzeczywistość mnie przerasta. Nie komentuję tylko wstawiam perełki. Ktoś chce czytać proszę, nie chce nie zmuszam ale NIE KOMENTUJĘ
Co do wierszyków to zawsze czekam na propozycje co mam poruszyć.
Lajanie drogi, żeby było jasne- absolutnie nie potępiam Twojego wstawiania linków z "perełkami". Uważam tylko, że szkoda naszych nerwów na rewelacje, które funtują nam ci na górze. Wg mnie, kłócą sie dla publiki, a pod stołem razem robią interesy i mają z tego niezłą kasiurke;)
Wiem o tym.
Wstawiam aby ludzie gdy przyjdzie opamiętanie pluli sobie w oczy, że wcześniej nie widzieli co się dzieje. Czas pokaże kto miał rację.
~Student UMK :
Nie chcę Polski karłowatego fihrerka i jego bezwolnych marionetek.
Nie chcę Polski świra który co kilka dni ogłasza nową teorię 'zamachu' i
jego młodych chłopców jak Misiewicz 26 letnich gówniarzy bez wykształcenia,
któremu armia oddaje honory wojskowe i którego odznacza się złotym medalem za
zasługi dla obronności kraju.Nie chcę Polski z mgr.prawa jako ministrem
sprawiedliwości nijakiego zero który cudem uniknął postawienia przed trybunałem
stanu za stosowanie SBeckich metod za rzadów IV RP. Nie chcę Polski gdzie
wzorem profesora jest babsztyl opychający się sałatkami w ławach sejmowych .
Nie chce Polski gdzie narodowa tragedia staje się groteską i kpiną za sprawą
niespełnionego brata jednej z ofiar. Nie chce Polski gdzie bandy żałosnych kiboli demolują
stadiony i tłuką kogoś za inny odcień skóry. Gdzie powagę cmentarzy zakłóca banda
wyjących klakierów a nie znające hymnu miernoty wycierają sobie buty słowem
patriotyzm. Gdzie wyborców nazywa się ciemnym ludem który wszystko kupi.
Nie chcę Polski gdzie praworządność i sprawiedliwość wprowadza esbecki
prokurator stanu wojennego który wysyłał opozycjonistów do więzienia. Nie chcę
Polski gdzie konie padają jak muchy bo do zarządzania stadninami wpuścili
ignorantów którzy nie odróżniają konia od wielbłąda. Gdzie emerytom rzuca się
jak psu ochłap 2,5 zł podwyżki a szamanowi z Torunia daje się w prezencie 20 mln.
Gdzie kobiety zmusza się do rodzenia zdeformowanych płodów a z trumien
wyciąga się rozłożone zwłoki wyłącznie dla poklasku dziczy w beretach.
zwiń
Och, jakże się cieszę! Kolejna dobra zmiana. I jeszcze jedna nadzieja wlana hojnie w obywatelskie serce. Mamy nie tylko Panią Premier, ale mamy też Superpremiera. A nawet i więcej – bo mamy przecież nie tylko dwoje Pomazańców, ale także Wielkiego Architekta Dobrej Zmiany. Czyż to nie piękne, nie wzruszające, nie poruszające?
Ach, aż łzy radości spływają bystrym potokiem po mych długich rzęsach na sfatygowane kapcie. Toż to Polska jest nie tylko prawa i sprawiedliwa. No i nie tylko bezpieczna po szczycie NATO i uduchowiona po wizycie Papy. Polska jest tez zasobna i rozwojowa. Bo czyż to nie świetny pomysł, by pieniążki pomnażać, a nie chować do starej skarpety? Czyż to nie budujące, że środki służą rozwojowi narodu, a nie konserwie? Radujmy się zatem, a nie zrzędźmy! Polska jest w dobrych rękach Panie i Panowie! W czułych rękach przesławnego Wielkiego Stratega i Jego Pomazańców. zwiń dzisiaj 09:53 | ocena: 85% | odpowiedzi: 13 odpowiedz oceń: -1 +1 ~Kalasanty Nepomucen Tabaka : Wychwalając Dobrą Zmianę – nie zapominajmy o Jej skromnych Architektach i Mecenasach: Dobroczyńcy Narodu O. Założycielowi z wyrazami wdzięczności od Prawych i Sprawiedliwych Polaków
Nasz Przezacny, Przewspaniały i Przewielebny O. Tadeuszu! Wasza Magnificencjo! Szacowny O. Założycielu, Dyrektorze i Doktorze! Przesławna Chlubo Ziem Toruńskiej i Olkuskiej! Niezłomny Heroldzie Polskiego Patriotyzmu!
My, polscy patrioci, zapewniamy Cię o naszej miłości, a ponadto – szacunku i wsparciu. Będziemy apelować do Władz, by spełniły wolę Narodu i przeznaczyły, pro bono publico, na Twoje Dzieło kwotę godną Twego, plurimos annos, Geniuszu i świadczonego na rzecz Narodu, gaude Polonia, Pożytku. Na początek może to być i te symboliczne kilkadziesiąt milionów złociszy (nie euro przecie!) – ale tylko pod warunkiem, jasno i dobitnie określonym, a wszem i wobec wypowiedzianym, że będzie to zaledwie skromny zadatek. O tak – skromniuteńka promesa na poczet jakże pięknego, gaudeamus, i jakże budującego, sursum corda, zwieńczenia, którym byłoby przekształcenie toruńskiej szkoły wyższej, Alma Mater każdego polskiego patrioty, we Wszechnicę Mądrości Narodu. Tego Narodu. zwiń dzisiaj 09:58 | ocena: 83% | odpowiedzi: 9 odpowiedz oceń: -1 +1 ~Kalasanty Nepomucen Tabaka : Oda do narodowej radości (z panteonem narodowych bohaterów w rolach głównych)
Gaude Polonia! Habemus Dudam, Beatam et Iaroslavum!
Rodacy! Oto nastały najpiękniejsze dni z przepięknych. Bo wszyscy zgodnie, z zapałem i jakże radośnie wołamy: „Habemus Beatam!”, „ Habemus Dudam!” I dodajemy przezornie: „Habemus Iaroslavum!” A potem jeszcze, niemniej ochoczo i gromko, wykrzykujemy:” Gaudeamus! Sursum corda!” O, tak! Serca nam rosną ze szczęścia i pękają z dumy. Bo oto żyjemy w najpiękniejszym momencie w dziejach Rzeczypospolitej od około 80 lat!
Mamy wspaniałego, świetnie wykształconego i szanowanego w świecie Prezydenta. Mamy Pana Doktora Andrzeja Dudę, który wraz z prezydentem USA i szefem ONZ wyznacza standardy współczesnej cywilizacji – cywilizacji demokracji, miłości i solidarności.
Mamy też nowy Parlament – pełen Prawych i Sprawiedliwych polskich patriotów, z przezacnymi i dostojnymi Marszałkami godnie dzierżącymi swe laski i łaskawie, pro bono publico, przywołującymi niekiedy niesfornych parlamentarzystów opozycji do porządku. To właśnie ci zacni i uczciwi Polacy są i zapewne po wsze czasy będą krzewicielami i strażnikami naszej demokracji. To właśnie ci żarliwi i niezłomni Rodacy z kagankiem patriotycznej czujności i godnym docenienia zapałem oświecają ścieżki wiodące Rzeczpospolitą do sukcesu, a obywateli – do dobrobytu.
No i mamy przewspaniały Rząd, na który tak niecierpliwie i z taką wszechobecną nadzieją czekaliśmy. Mamy Rząd naszych marzeń – marzeń ucieleśnionych; marzeń, które wśród powszechnej radości Prawych Polaków wirują oto w przecudownej feerii narodowego szczęścia. Mamy Biało-Czerwony Rząd Dobrej Zmiany dla Polski i Nadziei dla Polaków – nadziei pod światłym przewodnictwem Pani Premier Beaty Szydło oraz niezastąpionym zacnym mecenatem i nieocenioną czułą pieczą Pana Prezesa Doktora Jarosława Kaczyńskiego – najwybitniejszego polskiego polityka wieków XX-XXI i jednego z najwybitniejszych strategów w dziejach ludzkości. Stąd obowiązkowo do patriotycznych okrzyków laudacyjnych dodajemy i ten: „Gaude! Habemus Iaroslavum!”…
Wołajmy zatem gromko: „Sursum corda”! Po milionkroć i więcej razy, z całej mocy ochoczych patriotycznych gardeł: „Sursum corda”!!! zwiń dzisiaj 09:49 | ocena: 80% | odpowiedzi: 7 odpowiedz oceń: -1 +1 ~Kalasanty Nepomucen Tabaka : Rok 2017 – rokiem lektury
Dezyderat obywatelski
Ja, niżej podpisany, niniejszym, jako obywatel i forumowicz, domagam się omówienia i rozpropagowania autobiografii Pana Prezesa Doktora Jarosława Kaczyńskiego.
Rzeczone arcydzieło to lektura bardzo pożyteczna, inspirująca i ciekawa. Jej znajomość powinna być obowiązkowa. A promocja i upowszechnianie wartości zawartych w tej nieocenionej książce – opus magnum naszej literatury współczesnej – winno stanowić istotny element i wyznacznik misji zarówno narodowych, jak i prywatnych, polskojęzycznych mediów. Niech będzie to probierz wiarygodności i kompetencji IV władzy, jej zaangażowania w dzieło tworzenia pięknej, mądrej i patriotycznej Polski.
Proszę o życzliwe i niezwłoczne ustosunkowanie się do przedłożonego dezyderatu obywatelskiego.
Z poważaniem
Tabaka Kalasanty Nepomucen zwiń dzisiaj 09:55 | ocena: 83% odpowiedz oceń: -1 +1 ~Kalasanty Nepomucen Tabaka : ZADANIE DOMOWE DLA IV WŁADZY
Murem, piórem i donośnym chórem za Rządem i Panem Prezesem! (Ludziom mediów ku cnej podniecie i obywatelskiej pobudce)
Rzeczpospolita potrzebuje dziś ochoczych serc, światłych umysłów i usłużnych piór. Bo gdy Ojczyzna w potrzebie, zadymiarze w akcji, a zjednoczone siły ... rozwiń całość dzisiaj 09:48 | ocena: 78% | odpowiedzi: 1 odpowiedz oceń: -1 +1 ~Kalasanty Nepomucen Tabaka : DOBRA RADA W CZASACH DOBREJ ZMIANY
Moi kochani! Radujmy, dziękujmy, wysławiajmy! Bądźmy radośni i optymistycznie nastawieni do świata, ludzi, naszej przyszłości. Bo przecież czyż nie lepiej być przyjaźnie nastawionym do świata optymistą niż zgorzkniałym frustratem? Wszak do szczęścia potrzebne są nie tylko i nie przede wszystkim pieniądze. Albowiem nie samym chlebem człowiek żyje. A i bez 500+ da się godnie egzystować. Poza tym - czyż nie lepiej być człowiekiem niż wielbłądem bezskutecznie wtykającym łeb w ucho igielne?
A zatem - radujmy się! Śpiewajmy naszą narodową odę do radości i dziękujmy naszym Dobrodziejom - Panu Prezesowi, Panu Prezydentowi, Pani Premier, Prawym i Sprawiedliwym Przedstawicielom Suwerena, O. Założycielowi, wszystkim Architektom i Realizatorom Dobrej Zmiany. Bo jest za co dziękować - zachwyt gości uczestniczących w Światowych Dniach Młodzieży jest najlepszym przykładem, jak pięknie rozkwita Dobra Zmiana, jak skutecznie pracuje Biało-Czerwona Drużyna Pani Premier Szydło, jak wspaniale Prawi i Sprawiedliwi Polacy dają radę. Obraz kraju, który powstał z kupy kamieni i wydał tak cudowne owoce - pozostał w pamięci i sercach milionów młodych ludzi ze 187 państw świata, przeszedł do historii najbardziej udanych transformacji.
A więc, ku przypomnieniu i utrwaleniu, powtórzmy na koniec gromko:
Radujmy się!
Dziękujmy!
Wysławiajmy!
Do przyjęcia takiej filozofii zachęcam usilnie wszystkich Polaków, a w szczególności internetowych hejterów.
Protest Studentek i Studentów, 25.01.2017 godz.16.30-19.00
events/1159281514178684/
events/222202681519559/
events/1190583757695952/
events/1635891176714852/
events/1709389986038201/
events/387653964901006/
events/1333474290047635
events/119186261910394
events/1807408462859595/
events/635271423331369/
events/369713803396843
events/599476600244990/
CHCEMY ŻYĆ W PAŃSTWIE:
1. Chcemy żyć w państwie, w którym przestrzegane są przepisy Konstytucji i innych aktów prawnych.
2. Chcemy żyć w państwie, w którym instytuty badawcze i instytucje kultury są niezależne, a programy nauczania szkół i uczelni oparte są na wiedzy naukowej.
3. Chcemy żyć w państwie, w którym zagwarantowana jest wolność zgromadzeń i żadne z nich nie jest uprzywilejowane.
4. Chcemy żyć w państwie, w którym panuje tolerancja i wszystkie osoby są równe wobec prawa bez względu na płeć, pochodzenie, kolor skóry, orientację psychoseksualną, stopień niepełnosprawności oraz wyznanie.
5. Chcemy żyć w państwie, w którym ofiary przemocy są realnie chronione, mamy zagwarantowany dostęp do wszystkich praw reprodukcyjnych oraz utrzymane zostają standardy opieki okołoporodowej.
6. Chcemy żyć w państwie, w którym rząd nie izoluje Polski od Unii Europejskiej i nie ośmiesza jej na arenie międzynarodowej.
7. Chcemy żyć w państwie, w którym stanowiska obsadzane są na podstawie umiejętności i kompetencji, a nie przynależności partyjnej.
8. Chcemy żyć w państwie, w którym sami i same możemy decydować o sobie, własnym ciele, płodności, poglądach czy wyznaniu.
9. Chcemy żyć w państwie, które jest świeckie.
10. Chcemy żyć w państwie, w którym media są niezależne od władzy.
11. Chcemy żyć w państwie, w którym ministerstwo środowiska dąży do ochrony, a nie niszczenia polskiej przyrody.
Gwoli zapytań, nie jesteśmy z ramienia żadnej partii ani nie jesteśmy przez nikogo sponsorowani.
Nie idziemy walczyć o czyjąś wygraną tylko za siebie!
My polityków "zatrudniamy" i mamy prawo im powiedzieć czego chcemy!
MIASTA:
WROCŁAW
https://web.facebook.com/
POZNAŃ
https://web.facebook.com/
KRAKÓW
https://www.facebook.com/
KATOWICE
https://web.facebook.com/
GDAŃSK
https://web.facebook.com/
WARSZAWA
https://www.facebook.com/
TORUŃ
https://www.facebook.com/
OPOLE
https://www.facebook.com/
LUBLIN
https://web.facebook.com/
ŁÓDŹ
https://web.facebook.com/
SZCZECIN
https://web.facebook.com/
BRUKSELA
https://web.facebook.com/
Protest jest "no logo" - działamy bezpartyjnie. Uznajemy wynik demokratycznych wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Nie zgadzamy się na łamanie prawa przez rządzących. Wygrana wyborów nie jest równoznacza z pozwoleniem na robienie wszystkiego, co się chce.
Ja nie student, ale też chcę!
HomePolecamyAndrzej Rzepliński: Pamiętajcie…Andrzej Rzepliński: Pamiętajcie… 0 Andrzej Rzepliński
2017-01-21.
Prof. Andrzej Rzepliński — już po zakończeniu kadencji – wystąpił 20.12 ub. roku przed swymi sąsiadami z warszawskiego Ursynowa. Oto zapis jego niezwykle ciekawego i ostrego przemówienia, na którego publikację uzyskaliśmy zgodę. Tytuł pochodzi od redakcji.
(Gromkie sto lat dla Profesora Andrzeja Rzeplińskiego)
Drodzy państwo!
Jak państwo wiedzą, nastąpiło to, co przewidywałem, gdyż logika tej antykonstytucyjnej władzy była oczywista.
Pan Prezydent podpisał wczoraj trzy ustawy przyjęte z jawnym pogwałceniem Konstytucji, ze śmiechem nad Konstytucją.
Na nocnym posiedzeniu plenarnym Senatu w sprawie ostatniej z ustaw „naprawczych” Trybunału było prawie przez cały czas na sali tylko dwóch z 61 senatorów partii rządzącej – to wyraz pogardy dla demokracji. To był ich głos w dyskusji w sprawie ustawy ustrojowej, możecie sobie gadać do woli. Jutro i tak uchwalimy to, co mamy przegłosować. Nic z waszych mów, żaden wniosek, żadne pytanie nie będzie wzięte pod uwagę. To była w Senacie IX kadencji manifestacja pogardy dla demokracji, w Europie, w państwie unijnym. Dla mnie to było mocno przykre doświadczenie.
Prezydent RP bez chwili deliberacji podpisał ustawę i bez zwłoki powołał panią Julię Przyłębską na specjalnie dla niej przygotowaną w ustawie obcą Konstytucji ustawkę – faktycznego komisarza politycznego Trybunału jako narzędzia rewolucyjnego przejęcia sądu konstytucyjnego.
Pani Julia Przyłębska jako sędzia Sadu Okręgowego w Poznaniu otrzymała negatywną opinię od sędziego wizytatora Sądu Apelacyjnego za niską jakość orzecznictwa oraz za wiele absencji w pracy. Po powrocie z pracy w konsulacie polskim w Niemczech, 106 na 160 sędziów Sądu Okręgowego w Poznaniu głosowało przeciwko jej powrotowi do tego Sądu. Nieujawnienie tych faktów było naruszeniem procedury – poseł, ale i każdy obywatel, ma prawo wiedzieć wszystko o kandydacie na sędziego konstytucyjnego, znać dokładnie jego życiorys zawodowy. Konstytucja wymaga, aby kandydat na sędziego wyróżniał się wiedzą prawniczą, tak by był godny tego urzędu. Nieujawnienie wszystkich istotnych informacji i brak możliwości sprawdzenia rzetelności informacji o kandydacie stanowi obrazę procedury wyboru przez Sejm sędziego konstytucyjnego. Sędzia taki ma wspólnie z pozostałymi czternastoma sędziami konstytucyjnymi wielką władzę, władzę kontroli konstytucyjności ustaw i wśród kilku innych jeszcze kompetencji, rozstrzygania sporów kompetencyjnych między organami konstytucyjnymi państwa.
Ta procedura – w zasadzie ciężko powiedzieć „procedura” – wyboru sędziów nocą 2 grudnia 2015 roku była śmiechem nad poszanowaniem Konstytucji. W ciągu trzech godzin, zupełnie nieznani posłom kandydaci, ludzie – bez uprzedniej publicznej dyskusji, zebrania opinii, zostali w pośpiechu wybrani, a zaraz po północy przewiezieni do Kancelarii Prezydenta RP gdzie w pustej Sali Kolumnowej pałacu prezydenckiego złożyli ślubowanie na wierność Konstytucji RP. Rano zjawili się w Trybunale Konstytucyjnym z pismem marszałka Sejmu, informującym o uchwale Sejmu. Bez obecności sędziów konstytucyjnych, bez obecności prezesów Sądu Najwyższego i naczelnego Sądu Administracyjnego. Jak byśmy ocenili taki wybór i takie zaprzysiężenie Prezydenta RP?
A działo się to mimo wydania przez Trybunał postanowienia o tzw. zabezpieczeniu tymczasowym, co oznaczało, że do czasu wyjaśnienia kwestii, o której mowa jest w tym postanowieniu – czyli rozstrzygnięciu o konstytucyjności wyboru trzech sędziów 8 października 2015 roku i anulowania uchwały Sejmu VII kadencji o ich wyborze, także parlament nie może podjąć decyzji. Sejm zignorował orzeczenie Trybunału.
Dzisiaj się dowiedzieliśmy, że pani Julia Przyłębska, wbrew Konstytucji, została de facto z formalnego nadania Prezydenta komisarzem politycznym sądu konstytucyjnego. Jako ten komisarz podjęła decyzję, że szefem administracji Trybunału został były oficer wywiadu. Bycie oficerem wywiadu wolnej Polski nie jest wstydem. Wstydem jest ukrycie tego faktu przed głosowaniem Sejmu. Fakt ten jest wieczyście chroniony jako informacja tajna. Sędzia konstytucyjny może mieć nad sobą jednego „pana boga” – w sensie państwowym: bogiem tym jest Konstytucja. Oficer wywiadu, także w stanie spoczynku, ma do śmierci szefa, którym jest aktualny szef wywiadu. Jakie mamy gwarancje, że szef wywiadu, albo szef tego szefa nie będzie wydawał poleceń orzeczniczych takiemu sędziemu? To nie znaczy, że oficer wywiadu wyszkolony w wolnej Polsce nie może być sędzią, ale bezwzględnie musi to ujawnić wcześniej posłom. Poseł musi wiedzieć, że kandydat na sędziego będzie niezawisły w niezależnym sądzie konstytucyjnym, a oficer nawet w stanie spoczynku do śmierci jest oficerem. To jest bardzo trudny dylemat, bo ujawnienie Sejmowi tej ściśle tajnej informacji byłoby naruszeniem prawa. Ale tylko uwolnienie tej informacji zrywa wieź instytucjonalną z tajną policją bezpieczeństwa.
Dzisiaj pan Muszyński został powołany na szefa administracji i dzisiaj z pogwałceniem Konstytucji pani Przyłębska zwołała zgromadzenie ogólne sędziów, po czym siebie i właśnie Muszyńskiego zaproponowała Prezydentowi jako kandydatów na urząd prezesa Trybunału. Prezesem zostaje człowiek bez właściwości sędziowskich, powołany z obrazą godności urzędu sędziego. Godność urzędu sędziego jest wartością, która wynika wprost z Konstytucji. Decyzje zapadłe w Trybunale to niedobre informacje dla obywateli państwa, które ma być państwem demokratycznym, państwem prawa, państwem wolnościowym.
To szczególnie ważne dla takiego ruchu, który reprezentują państwo tu zebrani. Ruch komitetów obrony demokracji powstał spontanicznie. Ten ruch, wbrew wszelkiego typu obwieszczeniom przez publicystów, nawet profesjonalnych, przez polityków nawet również sensownych, że to jest efemeryda, która zapaliła się i zgaśnie. Nie zgasł. Bo reprezentuje realną potrzebę obywatelską i państwową. Ta potrzeba istnieje, bo władzę przechwycił człowiek, który z pogwałceniem wszystkich zasad dąży do osobistych rządów, samodzierżawia a la polonaise, rządów nie podlegających politycznej kontroli parlamentu i kontroli legalności ze strony sądów.
Sposób uchwalenia budżetu, najważniejszej w każdym roku ustawy naszego państwa, dostarcza komitetom obrony demokracji paliwa do pracy. Ten ostatni incydent jest tylko elementem katastrofalnego poziomu legislacji w naszym państwie. Medialnym tego wyrazem jest pohukiwanie na posłów przez marszałka Sejmu na posiedzeniach plenarnych, przecinającego dyskusję i oznajmiającego im, że nie będzie żadnych pytań ani wniosków. Sejm jest epicentrum ucierania się większości wokół treści prawa. Sejm w demokracji konstytucyjnej to nie jest miejsce dla dyktatu większości produkującej ustawę ustrojową w ciągu trzech dni. Te ekscentryczne praktyki zmuszają kody do czuwania nad sposobem stanowienia prawa. Czy to jest poseł partii rządzącej, czy opozycyjnej, każdy musi stosować się do konstytucyjnych zasad tworzenia prawa, a my jako obywatele mamy pełne prawo brać w tym udział w ramach przepisanych w ustawach.
Druga rzecz istotna to czuwanie Komitetu Obrony Demokracji przy Trybunale Konstytucyjnym, przy sędziach konstytucyjnych, pracujących w toksycznych warunkach. Tu chodzi o nasze państwo, jego rolę i pozycję w Europie. Trybunał jest z tego punktu widzenia jednym z absolutnie najważniejszych, kluczowych, najbardziej wrażliwych konstytucyjnych organów władzy. Bez niezależnego i odrębnego organu kontroli konstytucyjności prawa, a o tym stanowi art. 173 Konstytucji, Polska będzie wypychana – i to trwale – z Europy. To śmiertelne zagrożenie, nie tylko dla naszego pokolenia, ale dla tego małego obywatela i jeszcze mniejszego obywatela. Jesteśmy wspólnie odpowiedzialni za to, żeby w wolnej, dobrze zorganizowanej, będącej naturalną częścią zachodniej Europy ojczyźnie Polacy weszli w XXII wiek. Dlatego proszę pamiętać o Trybunale Konstytucyjnym, o tym, że wymaga on wsparcia, czuwania przy nim. Odczuwałem to poparcie, było bardzo ważne, umacniało poczucie tego, że obywatele dostrzegają nasze zadanie i naszą odpowiedzialność i że kierując Trybunałem, muszę dać radę. Oczekiwania, poparcie, nadzieje, które państwo wiązali z Trybunałem wyrażane także w korespondencji do Trybunału. Wiedziałem, że muszę zdobyć się na to, aby chronić integralność Trybunału.
I trzecia rzecz – robota na najbliższe półtora roku: wybory samorządowe, znakomita okazja, żeby w całej Polsce przedstawić tak dobrze przygotowane programy i tak dobrze przygotowanych kandydatów na prezydentów, burmistrzów, wójtów, na radnych sejmików województw, by wygrali. Obrońcy demokracji rządów prawa i wolności nie wygrają, jeżeli nie będą znacznie lepsi, zdeterminowani, żeby nie tylko bronić, ale i umieć skutecznie budować.
Art. 2 Konstytucji brzmi tak: „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Konstytucja jest też przesycona wolnością, dlatego studentom na wykładzie zawsze mówię, że trzeba jej zapisy czytać i oddzielnie, i razem. Rzeczpospolita jest państwem demokratycznym. Wolne wybory i ich przebieg będą zależały od nas wszystkich. Od nas będzie zależało, czy Sejm trzy tygodnie przed wyborami samorządowymi nie skroi tak ordynacji wyborczej, że nie będzie po co pójść do urn, bo tak jak wiedzieliśmy, co zrobi wczoraj Prezydent z ustawami, tak będziemy wiedzieli, jakie będą wyniki wyborów. Nie możemy na to pozwolić, bo to będzie gwałt dokonany na każdym z nas przez władzę, która straciła kontrolę nad sobą. To bardzo istotne.
Rzeczpospolita jest państwem prawa, jest państwem wolnościowym, gdzie wolność każdego z nas, wolność do kreowania swojej osobowości, wolność do kreowania swoich relacji z innymi, wolność do kreowania władzy niepublicznej jest przyrodzona, nikt nie może nas jej pozbawić w żaden sposób – o to musimy dbać. Artykuł 2 Konstytucji stanowi, że Rzeczpospolita jest państwem, które dąży do sprawiedliwości. Jedną z czerech absolutnie podstawowych wolności jest wolność od strachu przed ubóstwem, przed dojmującym poczuciem wykluczenia, z którym człowiek chcący wyrwać się z nędzy sam bez wsparcia innych, nie poradzi sobie.
Oczywiście, są wśród nas ludzie, którzy sami się skazują na wykluczenie. Możemy tylko oferować im wsparcie, jak długo chcą i kiedy podejmują próbę wyjścia z turbulencji. Ale sprawiedliwość oznacza również sprawiedliwość postępowania administracyjnego i sądowego i wreszcie sprawiedliwość orzeczeń sądów. Zapada ich rocznie już prawie 16 milionów – muszą być sprawiedliwe. Artykuł 45 mówi, że każdy ma prawo do sprawiedliwego rozpatrzenia sprawy. Baczmy na to, aby nasze sądy były sądami sprawiedliwości.
Mnożenie programów i działań nie jest właściwe, ale myślę, że te trzy sprawy są warte uwagi. Takie cele długookresowe mają nas mobilizować, a także przymuszać do dyskusji, do znajdowania najlepszych rozwiązań.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za obecność w naszym ogrodzie. To przyjemność i honor dla żony i dla mnie.
Andrzej Rzepliński
Póki ludzie nie zaczną myśleć samodzielnie i logicznie ic z tego nie wyjdzie. Jak dzisiaj przeczytałam komentarz polityka, iż zmiana ordynacji wyborczej i dwukadencyjnośc jest konieczna,żeby nie było jak to oglądamy w serialu "Ranczo", albo "KOD" to dawni SB-cy i ludzie specjalnej troski to wnioski nasuwają się same. No tak, ten komuch wójt przez tyle lat siedział na stanowisku i chapał ile się da, no tak protestują SB oderwani od żłoba i biedne chore psychicznie ludziki.
To działa na wyobraźnie prostolinijnych ludzi. Nikt nie pomyśli,że "Ranczo" to fikcja,że w KOD-zie są ludzie, którzy z racji urodzenia nie mogą być z SB.Zresztą Ci to chyba już dawno na emeryturze są w licznie niedobitków, bo reszta była już zeszła. Ale jak retoryka działa na wyobraźnię.......
Szanowny Panie Zbigniewie
Z wielką fascynacją obserwuję pańskie działania, które już posłużyły dobru Polski i które posłużą pewnie jeszcze nie raz.
W 1993 roku na łamach tygodnika NIE ukazał się artykuł autorstwa Jerzego Nasierowskiego pt.Mąż Kaczyńskiego , który dotyczył homoseksualnych relacji Jarosława Kaczyńskiego.Media oraz politycy powinni zadać dziś pytanie dlaczego o tej sprawie tak długo jest cicho.
Moja wiedza na ten temat wynika z faktu, że w latach 1991-1996 pracowałem jako oficer Wojskowych Służb Informacyjnych zajmując się rozpracowaniem środowiska politycznego związanego z Jarosławem Kaczyńskim.W szczególności zajmowałem się zbieraniem obciążających i kompromitujących materiałów dotyczących życia osobistego prominentnych osób ze środowiska Porozumienie Centrum.
Jako oficer WSI prowadziłem między innymi sprawę pod kryptonimem BUŚ.Sprawa ta rozpoczęła się w efekcie zbierania w różnego rodzaju działaniach prowadzonych przez WSI i inne służby specjalne informacji o rzekomych seksualnych skłonnościach Jarosława Kaczyńskiego.
Jej celem było zebranie wszystkich informacji na temat preferencji irelacji seksualnych Jarosława Kaczyńskiego oraz życia osobistego innych osób ze środowiska ówczesnej prawicy.
Materiały te były zbierane na wszelki wypadek po części z inspiracji środowisk związanych z ówczesnym Prezydentem Lechem Wałęsą.W ramach prowadzonych działań zajmowałem się m.in. gromadzeniem informacji nt związków i relacji intymnych osób związanych z PC, m.in.Jarosława Kaczyńskiego,Ludwika Dorna, Jana Parysa, Adama Glapińskiego,Krzysztofa Wyszkowskiego oraz ekipy młodszych działaczy stanowiących otoczenie liderów PC m.in. Przemysława Gosiewskiego, Aleksandra Szczygło, Sławomira Skrzypka, Mariusza Kamińskiego i kilku innych.
Prowadzenie sprawy operacyjnej Buś zostało mi powierzone osobiście przez Szefa WSI adm.Czesława Wawrzyniaka w 1991 roku gdy powstawał rząd Jana Olszewskiego.Była ona prowadzona do 1996 roku kiedy to została finalnie zamknięta czyli w sumie przez 5 lat.
Ze względu na charakter, a także fakt,że objęte nią osoby zajmowały publiczne stanowiska, dostęp do zgromadzonych materiałów miał tylko szef WSI.Zgromadzone w sprawie materiały należały do najpilniej strzeżonych materiałów gromadzonych w służbach w latach 90.
Obowiązywała również specjalna procedura ich przechowywania i zabezpieczenia.Pierwsze materiały związane ze sprawą zostały zebrane dzięki wewnętrznemu śledztwu w WSI, dotyczącemu przecieków i przekazywania poufnych i tajnych informacji z WSI do członków PC.
Zarząd WSI powziął na początku 1992 roku przypuszczenie,że tajne materiały kontrwywiadu i wywiadu wojskowego, a także wewnętrzne informacje służb trafiają do rąk wysokich rangą PC, a w szczególności Jarosława i Lecha Kaczyńskich.Celem śledztwa było zidentyfikowanie źródła tych przecieków ze służb.Na rozpoznanie go pozwolił kontrolowany wyciek materiałów.
Pod koniec 1992 roku została przygotowana fotografia przedstawiająca rzekomo Mieczysława Wachowskiego podczas kursu służby bezpieczeństwa odbywającego się w Świdrze w 1977 roku fotografia ta przedstawiała rzeczywistych uczestników kursu w Świdrze.Wykorzystano jednak pewne podobieństwo przedstawionej na zdjęciu osoby z Mieczysławem Wachowskim, a jeden z uczestników kursu poinstruowany przez służby wskazał, że przypomina sobie biorącego udział w kursie Mieczysława Wachowskiego.
Fotografia jako swoista ciekawostka krążyła jako „znalezisko” z archiwum WSI między kilkoma wysokimi rangą oficerami WSI, którzy dzielili się wiedzą na jej temat z innymi oficerami służby.
W ten sposób trafiła również w ręce osoby podejrzewanej o przeciek.
Z uwagi na otwarty konflikt między braćmi Kaczyńskimi, a Lechem Wałęsą zachodziło przypuszczenie,że osoba dostarczająca informacji ze środka służb środowiskom prawicowym będzie skłonna poinformować je o tym odkryciu.
Osobą tą był por.Piotr Polaszczyk oficer WSI odpowiedzialny za ochronę obiektową WAT przy ul.Kaliskiego w Warszawie, mający jako podoficer służb dostęp do różnego rodzaju danych i dokumentów w centrali WSI.
Po zidentyfikowaniu źródła przecieku, w toku sprawdzenia jego kontaktów i relacji okazało się, że Piotr Polaszczyk utrzymuje regularne kontakty o charakterze intymnym z Jarosławem Kaczyńskim, a historia tych relacji sięga 1987 roku.
W 1992 r. i 1993 r., w okresie rozpracowywania sprawy intymne spotkania Piotra Polaszczyka z Jarosławem Kaczyńskim odbywała się na pierwszym piętrze budynku hotelu dla pracowników Wojskowej Akademii Technicznej przy ul.Kaliskiego w Warszawie, gdzie por. Piotr Polaszczyk posiadał pokój do prowadzenia spotkań wynikających z ochrony obiektowej WAT.
W ramach prowadzonej sprawy, w obiekcie został zamontowany sprzęt umożliwiający rejestrację video.Spotkania por. Polaszczyka z Jarosławem Kaczyńskim odbywały się z częstotliwością kilka razy w miesiącu.Zwykle trwały one 1-1,5 godz i kończyły się stosunkiem seksualnym, zazwyczaj oralnym.
Podczas jednego z tych spotkań, które odbyły się pod koniec 1992 roku Polaszczyk przekazał Jarosławowi Kaczyńskiemu pozyskaną przez siebie odbitkę zdjęcia z kursu w Świdrze.Zarówno ten fakt, jak i większość spotkań (z wyjątkiem sytuacji pod prysznicem, gdzie nie sięgał zakres kamer pozwalających na nagrywanie) zostało udokumentowane w ramach prowadzonego śledztwa i dołączone do sprawy pod kryptonimem Buś.Materiał ten zajmuje łącznie kilka godzin nagrań video, a także nagrania audio i stenogramy z nich.
Zdjęcie przedstawiające rzekomo Mieczysława Wachowskiego jako uczestnika kursu w Świdrze zostało następnie przekazane przez Jarosława Kaczyńskiego autorom książki o Mieczysławie Wachowskim, która ukazała się wiosną 1993 roku pod tytułem „Kim Pan Jest Panie Wachowski” Indze Rosińskiej i Pawłowi Rabiejowi.
Rosińska i Rabiej, którzy również byli w tym czasie obserwowani przez służby WSI, otrzymali od Jarosława Kaczyńskiego kopię zdjęcia , które zostało następnie zaprezentowane w głównym wydaniu dziennika telewizyjnego jako dowód na związki Mieczysława Wachowskiego ze służbami bezpieczeństwa PRL.
Zdjęcie to skomentował następnie w telewizji sam Jarosław Kaczyński, który potwierdził, że wg jego informacji znajduje się na nim Wachowski.
W efekcie tej sytuacji na zdjęciu rozpoznała się osoba, która się na nim rzeczywiście znajduje: Komisarz policji z Lublina Arnold Superczyński.
Przygotowanie i wykorzystanie „zdjęcia ze Świdra” pozwoliło jednak WSI na zdemaskowanie źródła przecieków informacji wewnątrz służb oraz uzyskanie wiedzy na temat intymnych, homoseksualnych relacji oficera WSI z ówczesnym szefem Porozumienia Centrum.
Kontakty te miały częsty charakter i zostały bardzo dobrze udokumentowane na różnych nośnikach (zdjęcia, filmy,nagrania dźwiękowe).
Porucznik Piotr Polaszczyk był osobą o dużym temperamencie seksualnym, utrzymującym w tym czasie mimo pozostawania w związku małżeńskim wielu związków o charakterze biseksualnym w tym z osobami z duchowieństwa wojskowego.
O roli por. Piotra Polaszczyka w środowisku prawicy wspomina raport o działaniach WSI opracowany przez Antoniego Macierewicza.
Raport ten opisuje m.in. sprawę o kryptonimie „PACZKA”, która rozpoczęła się w 1993 roku i dotyczyła rozpracowywania kontaktów porucznika Piotra Polaszczyka oraz prowadzonej przez niego działalności gospodarczej (str.75-76 raportu) „PACZKA” była wewnętrznym śledztwem WSI zapoczątkowanym przez sprawę pod kryptonimem „BUŚ”.
Od początku dotyczyła ona- inaczej niż opisano w „Raporcie Macierewicza” kontaktów tego oficera ze środowiskiem politycznym, a nie spraw i kontaktów gospodarczych, które stały się jedynie pretekstem do jej prowadzenia.
Te kontakty i relacje zostały bardzo szeroko dokumentowane.WSI we wszystkich tych sprawach (prowadzona była zarówno obserwacja stacjonarna, jak i podsłuchy i inne działania) zebrała bardzo bogaty materiał dowodowy w tym zdjęcia i filmy.Materiał ten- jak zauważa raport Macierewicza- nie znalazł się jednak w archiwach śledztwa pod kryptonimem „PACZKA”.Powód tego był bardzo prosty zawierał on również materiały i informacje dotyczące homoseksualnych relacji Jarosława Kaczyńskiego z por. Piotrem Polaszczykiem łącznie z materiałem filmowym i fotograficznym.
Całość dowodów i obserwacji na ten temat było dokumentowane w ramach sprawy BUŚ, która wzięła swój kryptonim od imienia kota należącego do Jarosława Kaczyńskiego.W ramach sprawy „PACZKA” obserwowany był również Paweł Rabiej współautor wraz z Ingą Rosińską książki „Kim Pan jest Panie Wachowski”, wskazany w artykule opublikowanym na łamach tygodnika NIE jako „mąż” Jarosława Kaczyńskiego.
W artykule tym Jezry Nasierowski opisał intymną relację łączącą dziennikarza i Prezesa Porozumienia Centrum.
W aktach sprawy „BUŚ” znajdują się również materiały dotyczące tej kwestii, świadczące o utrzymywaniu intymnych kontaktów wspomnianego z Jarosławem Kaczyńskim.
Sprawa „PACZKA” dostarczyła jednak dodatkowych informacji na ten temat, dotyczących preferencji seksualnych innego, wysokiego później rangą działacza PiS, Aleksandra Szczygło.Od 1993 r., do konca 1996 r., Paweł Rabiej pozostawał w intymnych relacjach z Aleksandrem Szczygło, pełniącym wówczas obowiązki dyrektora gabinetu Prezesa NIK, którą to funkcję sprawował wówczas Lech Kaczyński.
Do nawiązania tej relacji doszło w marcu 1993 r., gdy Paweł Rabiej zamieszkał początkowo z Aleksandrem Szczygło w hotelu Uniwersytetu Warszawskiego przy ul.Belwederskiej w Warszawie gdzie byli zakwaterowani urzędnicy NIK, a następnie przy ul.Rejtana w Warszawie, w mieszkaniu służbowym należącym do Najwyższej Izby Kontroli.
Wojskowe Służby Informacyjne gromadziły informację na ten temat z obserwacji i nagrań.Powodem do inwigilacji był m.in. fakt, że w mieszkaniu zajmowanym przez Aleksandra Szczygło przy Rejtana dochodziło do poufnych spotkań polityków różnych opcji politycznych z Lechem Kaczyńskim, głównie w trakcie prezydentury Lecha Wałęsy.Materiały z podsłuchów, nagrań i filmów dotyczących tej relacji również zostały zaewidencjonowane w ramach sprawy „BUŚ”.
Obserwacja ta trwała do czasu wyjazdu Aleksandra Szczygło na stypendium rządowe do USA, wówczas materiały zostały zarchiwizowane.
W ramach obserwacji środowisk prawicowych i ich relacji prowadzone były również bezpośrednie obserwacje i zakładane podsłuchy u innych osób z ówczesnego otoczenia braci Kaczyńskich.
W jej ramach prowadzone były między innymi szerokie inwigilacje dotyczące intymnych relacji Jana Parysa, Ministra Obrony Narodowej w rządzie Jana Olszewskiego z Małgorzatą Bocheńską oraz późniejszą partnerką red. Józefa Szanawskiego z Haliną Frąckowiak (WSI podejmowały działania zmierzające do rozbicia tego związku w innej prowadzonej przez siebie sprawie) Krzysztofa Wyszkowskiego (doradcy Jana Olszewskiego) z Joanną Kluzik oraz jego późniejszą partnerką, Adama Glapińskiego, Wojciecha Dobrzyńskiego oraz młodych działaczy Porozumienia Centrum w tym Mariusza Kamińskiego.
Podczas tych działań zebrany został bardzo obszerny materiał dowodowy: w momencie archiwizowania sprawy, objęty nią materiał liczył kilkadziesiąt godzin nagrań oraz kilkaset stron dokumentów przede wszystkim stenogramów z rozmów i nagrań ale również listów i zeznań informatorów.
Materiały sprawy BUŚ zawierają wiele szczegółów z intymnego życia osób związanych z wczesnym środowiskiem PC, a zajmujących później wysokie stanowiska w administracji rządowej i parlamentarnej.
Zgromadzone w niej filmy, zdjęcia i stenogramy mogą być w przeszłości źródłem nacisku i instrumentem szantażu wobec wskazanych przeze mnie osób istnieją poszlaki, że ich zawartość została wykorzystana przynajmniej raz do zablokowania nominacji jednej z osób związanych ze środowiskiem Jarosława Kaczyńskiego na stanowisko w resorcie obrony narodowej.
Oznacza to,że materiały te gromadzone na początku lat 90 mogą być dla Pana jedyną skuteczną bronią przed działaniami jakie są obecnie w Pana wymierzone.
Jako oficer WSI zajmowałem się gromadzeniem informacji spraw osobistych czynnych polityków z przekonaniem,że służby to stabilizacja państwa i ochrona jego struktur.Teraz takiego przekonania nie mam, a w szczególności gdy widzę jakie ryzyko podjął Pan na przestrzeni ostatniego roku i jakie są tego efekty.
Znając zawartość zebranych wówczas materiałów, a także charakter wiedzy gromadzonej przez WSI, przesyłam Panu część z nich w nadziei, że Pańska determinacja pozwoli je ujawnić przecinając pasmo politycznych sukcesów Jarosława Kaczyńskiego ale nade wszystko uniemożliwiając swobodny rozwój polityki PiS, a przez to uwolnienie Polski od zbyt ryzykownych możliwości wpływania na Jarosława Kaczyńskiego instrumentami ewentualnego szantażu.
Pozdrawiam
(dane do mojej wiadomości)
Uważam,że dywagacje na tematy osobiste ( w tym seksualność) nie powinny mieć miejsca. Każdy ma prawo do prywatności, nawet jeśli nie szanuje prywatności innych.
czwartek, 2 lutego 2017Monika Płatek: Zawiadamiam organy ścigania Magda Jethon 10
Jeżeli poseł Kaczyński mówi, że mamy do czynienia z puczem, to mówi o jednym z poważniejszych przestępstw. Niezgłoszenie takiego czynu do prokuratury jest popełnieniem przestępstwa – mówi prof. Monika Płatek w rozmowie z Magdą Jethon.
Magda Jethon: – Wyczuwa Pani jakieś napięcie?
Profesor Monika Płatek: – ?
– Ludzi denerwują nawet sprawy drobne, np. to, że kiedy zwykły poseł udaje się na Wawel, to Wawel jest zamknięty…
– Bo to nie jest drobne nadużycie…
– Jednak posłowie PIS twierdzą, że to są wyjazdy służbowe, tylko jeden Brudziński uważa, że prywatne…
– To nie są wyjazdy służbowe, a jeżeli tak, to niech to uzasadnią i się z tego rozliczą. Proszę zauważyć, że obecna klasa polityczna cały czas żyje na nasz koszt, dosłownie korzysta z naszej kasy, więc może dobrze, że pojawił się taki Misiewicz. Jest emanacją tego, czym jest „dobra zmiana”: obiecywaliśmy wam wolność od ośmiorniczek, by dorwać się do władzy, a was wziąć w ośmiornicze szpony. Słyszałam też, że kiedy Kaczyński idzie na grób swojej matki, jego ochroniarze odganiają ludzi z pobliskich grobów. Dlaczego ludzie się na to godzą? Nie wiem. Może im żal tego aż tak przestraszonego człowieka, który nawet w Sejmie boi się przejść bez ochroniarzy. Tyle, że on przy okazji, cały czas demonstruje totalne lekceważenie dla ludzi, prawa, oderwanie od rzeczywistości i dyktatorskie zapędy. Mam nadzieję, że te zapędy spalą na panewce. W końcu jesteśmy w Polsce. Mamy pamięć rozbiorów, nawyku historycznych, społecznych nierówności, ale też w efekcie tego mamy i ducha anarchizmu i niezgody na to, żeby nam władza deptała po wolności i honorze. Jednocześnie dawniej byliśmy agresywni głównie w gębie, nie w czynach. Znaliśmy granice.
– Dziś słabo widać granice. W ostatnich dniach policja opublikowała wizerunki protestujących przed Sejmem. Co na to prawo?
– Prawo przewiduje sytuacje, w których można opublikować wizerunki. Tak jest na przykład, kiedy policja ściga kogoś listem gończym, lub kiedy sąd, z powodów w prawie określonych, wyda takie zarządzenie. W tym przypadku, ani jedno, ani drugie nie miało miejsca. Nie mówiąc o tym, że policja stwierdzała, że te osoby popełniły przestępstwo, a to orzec może jedynie niezawisły sąd. Policja nie jest od wydawania wyroków.
– Może jednak forma protestu była niedopuszczalna, choć pewnie wynikała z bezradności?
– Wynikała z Konstytucji. Art. 57 Konstytucji RP zapewnia obywatelkom i obywatelom wolność pokojowego demonstrowania swoich poglądów i organizowania zgromadzeń, także – zgromadzeń spontanicznych.
– Czy położenie się na ziemi jest pokojowe?
– Tak, jest pokojowe. Jeżeli opór stawia się w sposób bierny, nie stosuje przemocy, nie wyciąga kostek bauma z jezdni, to protestuje się pokojowo. Trzeba bardzo wyraźnie ludziom powiedzieć: mają do tego prawo. I jest to skuteczne, pokazuje prawdziwą wolę suwerena. Oczywiście rządzących to wnerwia. Ale mniejsza o nich, oni też podlegają woli Konstytucji, a ta wyraźnie gwarantuje ludziom wolność pokojowych zgromadzeń.
– Może teraz ludzie będą się bali protestować?
– Myślę, że publikacja tych zdjęć miała na celu zastraszenie ludzi i pokazanie: zobaczcie, co możemy z wami zrobić. Czy ludzie się będą bali? Wątpię. To, iż tak duża grupa, choć fakt, że, starszych osób, pamiętających PRL, poszła złożyć oświadczenie, że też tam byli, korzystając z zagwarantowanych im konstytucyjnie wolności, dowodzi, że nie dali się zastraszyć. Przecież ludzie tamtego dnia byli przed Sejmem, żeby nie dopuścić do naruszenia art. 61 Konstytucji, który gwarantuje nam wszystkim prawo do rzetelnej informacji. Obywatele i obywatelki, zgodnie z jego treścią, mają prawo być obecni przy uchwalaniu wszelkich przepisów w parlamencie. Parlament to nie jest prywatny folwark i widzimisię większości, to jest emanacja społeczeństwa. W związku z tym cokolwiek jest tam robione, ma być pod społeczną kontrolą i w ramach Konstytucji.
– Tymczasem śledztwo w sprawie wypadku Macierewicza przejęła Żandarmeria Wojskowa, która jest podporządkowana szefowi MON, a więc on sam będzie się kontrolował. Dlaczego taka decyzja?
– …żeby sprawie urwać łeb. To jest proste i pokazuje, że nawet policja, która jest podporządkowana władzy, nie wydaje im się pewna. Widać policjanci nie są skorumpowani. Nie można na nich liczyć, że winę zrzucą na jakieś przygodne auto. Obawiają się, że policjanci powiedzą, jak było naprawdę, że winni byli kierowcy kolumny aut Macierewicza. Komuniści również nie ufali swoim. Ale w PRL trzeba było 40 lat, żeby dojść do takiej paranoi, tu wystarczył rok.
– Na razie najbardziej „nieposłuszni” są Obywatele RP, którzy namawiają do nieposłuszeństwa obywatelskiego. Akceptuje Pani tę formę protestu?
– Zależy o co chodzi. Proszę zauważyć, że nieposłuszeństwo obywatelskie polega na tym, że szanujemy konkretny porządek prawny, a kwestionujemy szczegółowy przepis. Łamiemy go więc, godząc się jednocześnie, że poniesiemy tego konsekwencje i zostaniemy ukarani.
– Obywatele RP właśnie na to liczyli. Notorycznie obrażali prezydenta Dudę i czekali na karę, robili nawet na siebie donosy i nic. Prawo w tej sprawie nie działało.
– To jest sprawa bardziej skomplikowana. Obywatelom RP zależy na tym, by zwrócić uwagę na naruszenia Konstytucji, których dopuszcza się prezydent. Tyle, że prezydent jest politykiem, a w stosunku do polityka, w sferze ocen i opinii, można więcej niż w stosunku do zwykłego obywatela. Tam, gdzie Kowalska i Wiśniewski mogą się obrazić i żądać prawnej satysfakcji, tam polityk powinien to pokornie znieść. Nawet drastyczne oceny, gdy dotyczą jego politycznej działalności, są dopuszczalne. Gdybyśmy wchodzili panu Dudzie w sferę jego życia prywatnego, podglądali go i podsłuchiwali sprośnie komentując, to byłaby podstawa do ścigania. Kodeks karny wprawdzie przewiduje przestępstwo publicznego znieważania Prezydenta RP (art. 135§2 k.k.), ale trudno uznać, że mamy do czynienia z tym przestępstwem, gdy ktoś ocenia działania podejmowane przez prezydenta Dudę jako zbrodnię na narodzie. Moim zdaniem to jest opinia, którą wobec polityka można wyrazić. To może być podstawa do debaty, ale raczej nie do sprawy karnej. W tym przypadku prokuratura działa rozsądnie, nie działając. Ludzie, oceniając prezydenta Dudę nie kierują się chęcią znieważenia urzędu Prezydenta, lecz troską o porządek prawny w Polsce. Prezydent jest przede wszystkim strażnikiem Konstytucji. Kiedy więc w sposób demonstracyjny Konstytucję łamie, a ludzie to widzą i o tym mówią, to nie przemawia przez nich brak szacunku dla państwa i prawa, tylko uzasadniony niepokój i o państwo, i o prawo. Jest tu i inny aspekt sprawy. Rządzący co chwilę określają uprawnione korzystanie przez ludzi z wolności do demonstrowania niezgody na łamanie konstytucji – jako zamach stanu…
– Nazywają to puczem, którym, jako prawdą oczywistą, straszy Kaczyński i media narodowe…
– Korzystając więc z medium, jakie pani reprezentuje, zawiadamiam organy ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby, które wiedząc, że doszło do puczu, nie powiadomiły o tym stosownych organów, bądź mając władzę, działań takich nie spowodowały. Jeżeli pani premier, pan prezydent czy poseł Kaczyński mówią, że mamy do czynienia z zamachem stanu czy z puczem, to mówią o jednym z poważniejszych przestępstw. Niezgłoszenie takiego czynu do prokuratury jest popełnieniem przestępstwa. Ale też popełnia przestępstwo, kto wiedząc, że podejmowane działania są legalne, fałszywie oskarża o dokonanie czynu przez prawo zabronionego. Powinniśmy wymagać konsekwencji od rzucających oskarżenia i obelgi, jak na dłoni bowiem widać, że są gołosłowni i demagogiczni. Począwszy od pana Kuchcińskiego, który posłom wykonującym swój mandat poselski zarzuca, że robiąc, co do nich należy popełniają przestępstwo, skończywszy na pośle Kaczyńskim, który zarzuca pucz obywatelom korzystającym z wolności wynikającej wprost z art. 57 Konstytucji RP. Powinniśmy przestać pozwalać im unieważniać znaczenie słów.
– Czy każdy obywatel może zgłosić takie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez posła Kaczyńskiego do prokuratury?
– Tak, choć pamiętajmy, że rządzący opatuleni są immunitetami. Art. 240 kodeksu karnego mówi, że popełnia przestępstwo, kto mając wiarygodną wiadomość o karalnym przygotowaniu, albo usiłowaniu, albo dokonaniu zamachu stanu, nie zgłasza tego. Każdy z nas ma społeczny obowiązek zgłoszenia organom ścigania działania, które podejrzewamy, że naruszają porządek prawny. Nie musimy wiedzieć, czy to jest i jakie to jest konkretnie przestępstwo. Od tego jest policja i prokuratura, żeby to sprawdzić. Oczywiście zgłosić można to do każdej prokuratury, niekoniecznie tej, na której terenie doszło do przestępstwa. I nie chodzi tu o to, byśmy lawinowo zaczęli biegać z zawiadomieniami na policję, lecz by uświadomić sobie skalę czarnej retoryki, jakiej używa władza, próbując nas zastraszyć i odebrać nam nasze konstytucyjne prawa i wolności.
– Jak osoba taka jak Pani, bezkompromisowa i radykalna, do tego legalistka, czuje się w tej chwili w Polsce?
– Wcale nie czuję się radykalna, jestem po prostu przywiązana do Konstytucji. Jest mi więc trochę przykro, że akurat na końcówkę życia przypada mi obserwacja, jak z systemu rodzącej się demokracji państwa prawa, robi się raptowny zwrot w kierunku systemu totalitarnego i dyktatury. Nie jest to jednak tak, abym z tego powodu czuła się zmielona w pył. Rozumiem przyczyny, dla których to się dzieje. Wiem, że w dłuższej perspektywie historycznej ten etap minie.
– Rozumie Pani przyczyny?
– Tak. Profesor Eisler przypomniał słowa Brzezińskiego, który twierdził, że na wychodzenie z systemu PRL trzeba mniej więcej tylu samo lat transformacji, co czasu, w którym się tkwiło i z którego się odchodzi. Czyli też jakieś 45 lat. Wiele wskazuje na to, że miał rację. Jeśli chodzi o minione 27 lat, od początku było wiadomo, że się nie uniknie błędów. Natomiast nie musiały być tak kardynalne. Największym był, ciągle aktualny, kult pieniądza. Ja wychowywałam się w rodzinie, w której nie było nędzy, nigdy nie byłam głodna, ale byliśmy ubodzy. Tyle, że w PRL miałam np. Pałac Kultury, a w nim dziesiątki najróżniejszych zajęć, niemal bezpłatnie, od pływania po gimnastykę akrobatyczną. Nigdy więc brak pieniędzy nie powodował, że czułam się gorsza. Po transformacji zaś powiedzieliśmy ogromnej rzeszy młodych ludzi: jak nie macie kasy, to nic nie jesteście warci. To samo z ludźmi starszymi, którym, pod pretekstem konieczności robienia rewolucji ekonomicznej, powiedziało się: spadajcie na drzewo, jesteście nieważni. Dziś po transformacji mamy ok. 25 procent ludzi żyjących na poziomie Europy Zachodniej, później ok. 5 procent tych powiedzmy intelektualistów, którzy sobie radzą, a potem jest przepaść i cała reszta, która żyje lepiej niż w PRL, ale o tym nie wie. Nie wie, bo w PRL nie było skali i możliwości porównania się z innymi. W sklepach były haki, a sklepy za żółtymi firankami były dla tych, którymi pogardzaliśmy. Natomiast najważniejsze jest to, że po 89 roku raptownie czyniąc z pieniądza podstawową wartość i często pozbawiając stałej pracy, odebrano ludziom zarówno poczucie bezpieczeństwa, jak i poczucie godności. W momencie, kiedy otworzyliśmy się na Europę, dla dużej części społeczeństwa było to spełnieniem marzeń, ale znaczna część musiała się przejrzeć w lustrze i zauważyć, że się źle czuje w świecie, gdzie trzeba znać języki, orientować się, być rzutkim i korzystać z dorobku, do którego oni nie tęsknili. W tym zderzeniu raptem poczuli się niedoskonali i gorsi.
– Mówi Pani o całym okresie transformacji, a ja pytam o ostatnie lata, bo przecież jeszcze rok, dwa temu takiej atmosfery i takiego łamania prawa nie było.
– Oczywiście poprzednia władza była dużo bardziej kulturalna, świadomie nie wprowadzała chamstwa i nie dopuszczała do mowy nienawiści. Jednak to, co robiła, także w sferze prawa, było rozkładaniem czerwonego dywanu dla PiS-u, które przejmując władzę, pokazało nam „szacunek”, jakim darzy państwo prawa. To za PO przyjęto w 2014 roku ustawę, niby o postępowaniu ze szczególnie groźnymi przestępcami, a tak naprawdę testującą możliwość bezkarnego połamania, podstawowych zasad państwa prawa. Mówią one o tym, że nie można karać dwa razy za to samo, prawo karne nie może działać wstecz i nie można stosować sankcji nieprzewidzianych przez prawo karne, albo stosować kary bezterminowe pod pozorem, że nie są karą, tylko terapią. Te wszystkie zasady złamano. Raz podeptane i zgwałcone zasady są deptane i gwałcone. Kiedy raz się na to zgodzimy, to musimy wiedzieć, że później będzie już tylko gorzej. I nie chodzi o to, że to co robi PiS można usprawiedliwiać, ale o to, by widzieć proces jaki do tego prowadził. Jak się nie pilnuje standardów, to tak się to kończy.
– A ja myślałam, że początkiem wszelkiego zła była tzw. falandyzacja prawa.
– Tu się kompletnie z panią nie zgodzę, chociaż wtedy, kiedy to się działo, również napawało mnie niesmakiem. Natomiast to, co zrobił Lech Falandysz, z wierności dla Wałęsy, nie było złe. Po pierwsze – doprowadził wreszcie do tego, że posłowie zaczęli czytać Konstytucję. Po drugie – nauczył ich czytać Konstytucję ze zrozumieniem. Jest różnica między naciąganiem, łamaniem a interpretowaniem Konstytucji. Falandysz Konstytucję interpretował. Konstytucja nie istnieje przez fakt, że jest napisana, ale przez to, że się ją prawidłowo odczytuje. Nikt nie broni interpretowania Konstytucji także prezydentowi i posłom, nie daje im to jednak prawa do jej łamania. Nazwaliśmy to wtedy falandyzacją, bo nie byliśmy przyzwyczajeni do czytania Konstytucji. Natomiast jest to nieporównywalne z tym, co PiS robi dziś.
– A jeszcze nie wiadomo, dlaczego to robi tak szybko i na „rympał”?
– Nie ma wątpliwości, że władza nie jest dana raz na zawsze. Zostały im na jej przedłużenie dwa lata. Gospodarka już zdążyła spowolnić. Winę zwalą na Tuska, ale żeby się utrzymać, będą musieli skupić całą władzę. Spowolnienie gospodarcze jest częściowo zrozumiałe. Nie można wykluczyć, że z obawy o nasłanie na samorządy i prywatne przedsięwzięcia CBA, ABW i całego kontrolującego alfabetu, wielu na wszelki wypadek się wstrzymuje. Jeśli w efekcie 500 zł będzie miało wartość nabywczą 15 zł, spadnie im poparcie. PiS, zdając sobie z tego sprawę, przygotowuje się na moment, kiedy 500 plus już nie będzie miało znaczenia. To nastąpi, kiedy niezadowolenie ludzi będzie można opanować metodami znanymi strukturom siłowym.
– Myśli Pani, że szeregowym politykom PiS-u nie przeszkadza łamanie prawa?
– Zdają sobie sprawę z tego, że łamią prawo, ale pewnie i wiedzą, że obecną pozycję zawdzięczają posłuszeństwu szefowi partii. Całą swoją karierę, do której się szybko przyzwyczaili, wygody, pieniądze, honory, które związane są ze stanowiskiem posła czy innego polityka, zawdzięczają tylko temu, że są spolegliwi.
– Jakież to są honory? Jakby się Pani czuła, gdyby Pani promotor wyraził się o Pani tak, jak profesor Zimmermann, promotor pracy doktorskiej Andrzeja Dudy, o prezydencie? A powiedział: „Ubolewam nad tym, że mój wychowanek łamie Konstytucję”.
– Nie wiem, trudno mi się identyfikować z postawą pana Dudy. Jest młody i naprawdę jako Prezydent kraju, zgodnie z Konstytucją, niezależny. To nie jest tak, że jak raz „dał ciała”, to już na zawsze; że wpadł w sidła i nie ma z nich wyjścia; podpisał cyrograf i po nim. Rzecz w tym, że on nadal ma szansę i obowiązek; na zaprzysiężenie czeka trzech prawidłowo wybranych sędziów TK. Zależności oparte na wspólnocie działań mijających sie z prawem wiążą, ale jest na to sposób. W jego przypadku trzeba po prostu Konstytucję potraktować na serio. Nie ma co liczyć na to, że na dłuższą metę uda się wypaczyć historię i postawić sobie pomnik. Tak już w historii bywało. Niejednemu bandycie stawiano pomnik, ale nawet te wykute w spiżu okazywały się gliniane. Już i w Rosji nawet Lenin na cokole to rzadkość, a u nas kto inny już zajął miejsce Lenina.
– Co Pani mówi swoim studentom, młodym ludziom, jeśli pytają o obecną sytuację, kto ma rację?
– Nie zadają za często takich pytań. Ja zresztą nie tyle jestem od mówienia, co pytania. Metoda sokratejska pozwala samym studentom odpowiedzieć sobie na tak zadane pytanie. W przypadku prawników mamy dosyć prostą sytuację, bo jest Konstytucja, są przepisy, mamy umiejętność ich analizowania i dochodzenia do wniosków. Nie chodzi o rozhisteryzowane krzyczenie, godzenie się bądź niegodzenie na coś, ale logiczne odczytanie tego, co napisane, oczywiście w kontekście także innych przepisów. Warunki życia społecznego i także pamięć historyczna też może mieć przy tym znaczenie.
– Nie pytają, to znaczy wiedzą, czy nie chcą wiedzieć? A może wiedzą, ale mają odrębne zdanie?
– Odrębne zdanie jest szczególnie cenne. Trzeba je tylko dobrze uzasadnić. Niepokojąco zaczyna być dopiero wtedy, gdy student, studentka odpowiadają nie jak myślą, ale jak myślą, że myśleć powinni.
– Powiedziała Pani, że ten stan, powiedzmy sobie, „przejściowy” musi trwać tyle, ile trwał PRL…
– To nie ja, to Brzeziński…
– …czyli 45 lat, czyli jeszcze 18?
– Ja bym tego tak nie liczyła. To niekoniecznie musi tak być. Obecny czas może być wstrząsem potrzebnym do uświadomienia sobie popełnionych błędów. Nie musimy powtarzać historii Mojżesza. Mojżesz nie przez przypadek targał Żydów czterdzieści lat po pustyni. Wyprowadził ich z ziemi egipskiej nie dlatego, że była domem niewoli. Podejrzewam, że mogło im w tym Egipcie być na tyle dobrze, że zachodziła obawa, że wtopią się i staną Egipcjanami. Więc jak ich wyprowadził to musiał ich ciągać tak długo, by zapomnieli, o tym, co było wcześniej. Z nami jest odwrotnie. Powrót do czasów PRL jest niedobrym przerywnikiem. Nie demonizowałabym PRL, ale to nie był dobry system. To obecne więc nie musi trwać aż tak długo, bo w przeciwieństwie do tamtego, co już było, poznaliśmy także smak wolności i autonomii. Starzy mogą mieć powtórki z PRL dość, bo poznali smak innego, jednak lepszego, wolnego od strachu, życia. Młodzi z kolei przez ostatnie 20 lat wyrastali w marazmie, jeśli chodzi o wartości wyższe. Uczyniliśmy z pieniądza podstawową wartość, a wolność wydawała im się dana na zawsze. No więc teraz się mogą przekonać, czym jest brak wolności osobistej, wolności słowa, demokracji. Choć nie mam oczywiście pewności, czy to są wartości, które będą dla nich wystarczająco ważne.
– Może jednak ma Pani w głowie jakąś wizję bardziej optymistyczną?
– Ale ja nie potrzebuję wizji optymistycznej.
– Ale ludzie potrzebują.
– Może im gorzej, tym większej liczbie ludzi zachce się chcieć?– To proszę nie patrzeć na to, co się dzieje jak na totalną tragedię, tylko jak na proces historyczny i polityczny, na który mamy wpływ. Nie można myśleć, że nic z tym nie możemy zrobić. Tego najbardziej nie znoszę, jak ludzie mówią: „a co ja mogę?” Właśnie to, co mamy jest efektem tego, co mogliśmy. Czyli uświadommy sobie, jak dużo zrobiliśmy. Potrafiliśmy stworzyć Solidarność z Wałęsą na czele. Potrafiliśmy zmienić, bez jednego wystrzału, system polityczny w 89 r., mając mniej doświadczenia i mniej możliwości. Teraz jesteśmy naprawdę daleko bardziej do przodu. A poza tym wciąż jesteśmy w Unii Europejskiej i nie widzę specjalnie przestraszonych ludzi. Widzę wprawdzie tych, którym się nie chce, ale to jest coś innego. W momencie, kiedy im się zachce, będzie mniej samotności, mniej gnuśności, mniej poczucia bezsensu. To jest ciężka praca, ale dająca wielkie pozytywy w postaci budowania społeczeństwa obywatelskiego, które w ciągu ostatniego roku zostało niesamowicie odnowione, a które nie funkcjonowało przez ostatnie 15 lat.
– I wtedy nie będą sami. Nie można popadać w całkowity marazm, jak się jest na przykład wyrzuconym z pracy. Tutaj pewnie pani może na ten temat więcej powiedzieć, ale ja każdego dnia się z tym liczę. Nie wiem, jak to jest i bardzo bym nie chciała się dowiedzieć. Ale to jest koszt, który trzeba wziąć pod uwagę. No i czy to nie jest cudowne, że na stare lata trzeba zaczynać na nowo i raptem człowiek widzi, że może!? Czy to nie jest optymistyczne?
15.07.2012, 15:58 | Aktualizacja: 15.07.2012, 18:03
Facebook11 tys.
Google Plus15
Wykop0
Tweet
675
Marek Migalski / Newspix / JACEK HEROK
X
Facebook
Google Plus
Wykop
Tweet
Zagadka pierwsza - co robiło stu posłów PiS w Smoleńsku, 10 kwietnia 2010 roku, w trzy godziny po tragedii? Odpowiedź - jedli obiad. Nie wierzycie Państwo? To się ich zapytajcie. Po tym, jak już się pomodlili za zmarłych i oddali im część, udali się do restauracji, żeby zjeść obiad. Głównym zaganiającym do autobusów i zachęcającym do jak najszybszego wyjazdu ze Smoleńska, był Antoni Macierewicz. Nie potrafię zgadnąć dlaczego setka polskich parlamentarzystów, posiadających paszporty dyplomatyczne, mających immunitety, nie przebiegła tych kilka kilometrów, które dzieliły ich od miejsca katastrofy, i nie pomagała ekipom ratunkowym w akcji. Dlaczego nie pobiegli tam i nie zabezpieczali terenu? Dlaczego nie fotografowali miejsca tragedii? Dlaczego dali się, jak barany, zamknąć w autobusach i zawieźć na obiad? Mam do nich tylko jedno pytanie - smakowało? - pyta na blogu Marek Migalski.
To nie koniec. Następnie europoseł bierze na celownik jednego z felietonistów tygodnika "Uważam Rze".
A teraz druga zagadka? Kto i w jakim czasopiśmie określił w tym tygodniu Lecha Kaczyńskiego takimi oto słowami - "był żenującym przez swe gafy, lapsusy czy komiczność wystąpień telewizyjnych, z recytatorsko - deklamacyjnym mruczandem i z łapkami Gucia - Pucia trzymanymi przed sobą w manierze szkolnej prymuski". I dalej: "wypiął" się na obchody rzezi wołyńskiej, bo "akurat podlizywaliśmy się
haniebnie probanderowskim Ukraińcom". Ten sam autor w tym samym tygodniu, parę akapitów dalej, przyznaje rację księdzu Isakowiczowi-Zalewskiemu, kiedy pisał, że "Prezydent Lech Kaczyński dla mnie ikoną nie jest (…) Nie był mężem stanu, nie spełnił pokładanych w nim nadziei, nie wykorzystał siły swej prezydentury (…) Miał masę fatalnych posunięć (…) Nie sądzę, że powinien spoczywać na Wawelu". Nie, to nie jest redaktor Maziarski w Newsweeku, to także nie jest Tomasz Wołek w "Gazecie Wyborczej". Te słowa napisał Waldemar Łysiak w tygodniku niepokornych pod tytułem "Uważam Rze" - atakuje na blogu Migalski.
Europoseł zadaje też trzecią zagadkę. Pyta m.in. o rewizję polityki zagranicznej Lecha Kaczyńskiego, o to kto nawoływał do bojkotu Ukrainy przed Euro 2012, jak i o to, kto przyłączył się do głównego nurtu polityki europejskiej i wraz z nim robił wszystko, by Ukraińcy nigdy już nie mieli szansy na członkostwo u UE
Nie, to nie był Radosław Sikorski. Nie, to także nie byli Bronisław Komorowski i Donald Tusk (cała trójka aktywnie wspierała naszych ukraińskich partnerów). Tym kimś był Jarosław Kaczyński - brat tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego, twórcy polityki określanej jako "jagiellońska" - pisze europoseł PJN.
W związku z powyższym mam prośbę do polityków PiS, do redaktorów niepokornych oraz do samego Jarosława Kaczyńskiego – nigdy, ale to już naprawdę nigdy, nie powołujcie się na dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego, nie rezerwujcie sobie prawa do niego, nie biczujcie wszystkich swoim bólem i przywiązaniem do byłego prezydenta. Bo zdradziliście go i zdradzacie - o świcie, przy obiedzie i wieczorem - kończy swój wpis Migalski.
Platforma Obywatelska przestanie być partią? Wniosek PJN
Wpadki, pyskówki i afery na Twitterze. Zobacz ranking dziennik.pl
Wulgarny komentarz Migalskiego o Serenie Williams
Błąd Hofmana. Migalski straszy go wyrzuceniem z PiS
Senator ujawnia: Obiad smoleński zjedli w Szafranie Udostępnij na Facebooku
Biblia, pistolet i TV Rodeo w gabinecie Kaczyńskiego, czyli premiera serialu "Ucho prezesa"
Powered by ContentStream
Komentarze (682)
Pokaż:
Najlepsze
Najnowsze
Najstarsze
~baledo
(2012-07-16 09:12)
439137 Zgłoś nadużycie
Migalski jaki jest każdy widzi ale... w tym przypadku POPIERAM
Odpowiedz Pokaż odpowiedzi (6)
~christ
(2012-07-15 22:01)
429236 Zgłoś nadużycie
tluszcza PIS-owska dostaje bialej goraczki po wykazaniu prawdy. zapadli na zbiorowa, bardzo grozna chorobe, tzw. sympton -- schizofrenicum degrengoladic !!!
Odpowiedz Pokaż odpowiedzi (3)
~+++
(2012-07-15 22:20)
38528 Zgłoś nadużycie
Nazarli sie, banieczke wypili ( 2,3...) i wrocili do domku.
Zadanie wykonane! Praca, nie przyjemnosc!
Odpowiedz
~w pis d%
(2012-07-15 21:47)
31329 Zgłoś nadużycie
HIPER-KRYZJA PIENIACZY, BUFONÓW I MITOMANÓW z sekty pis jest ogólnie znana i nie ulega żadnej wątpliwości... już od dawna zresztą.
Odpowiedz
~wolna rada
(2012-07-16 08:09)
3059 Zgłoś nadużycie
Znalazł sie jeden odważny - co uważnie czyta prasę. Medal za roztropność
się NALEZY>
Przydałoby się więcej takich roztropnych.
Odpowiedz
~Wiesio13 bicz na PISmatołki
(2012-07-15 22:14)
27411 Zgłoś nadużycie
PIS napycha brzuchy i kieszenie...to jest ten slawetny ich patriotyzm.
gdyba tak zrobili poslowie innych frakcji, do dzisiaj by im to wypominano
Ludzie mają pretensję do rządzących o tolerowanie rozpasania Kościoła. .
Dlaczego Kościół nie płaci podatków? Kościół buduje pałace a księża dyktują jak ich "ludek" ma żyć , z kim spać i
ile mamy im płacić. Księżą rosną brzuchy, mają powykupywane prywatne mieszkania, w których mieszkają ich utrzymanki.
Czas przyjżeć się finansom Kościoła. Rządzący - przestańcie bać się Kościoła.
Weźcie się za opasłych biskupów - niech zajmą się modlitwą, bo do tego ich powołano. zwiń
Odpowiedz
~11
(2012-07-15 21:52)
2137 Zgłoś nadużycie
Może przypomną jak Kaczyńscy rozkręcali TELEGRAF i jak się nachapali;smoleński ludek ma krotka pamięc nalezy ją odświeżyć wiarygodnymi faktami i nie sluchać bredzenia Jarosława !!!
Odpowiedz
~Wiesio13 bicz na PISmatołki
(2012-07-16 14:16)
20020 Zgłoś nadużycie
Migalski trafil prosto w kaldun nadetych , obludnych , spiskujacych PISiokow...nie mogac dyskutowac z prawda...pluja i obrazaja...)))
Bezsilne gnomy !
PIS podnozkiem przekretasa rydzyka...!
Problem w tym że hierarchowie kościoła katolickiego zaczynają wprowadzać atmosferę grozy i gniewu bożego podczas gdy tak naprawdę chronią swoje interesy. Sami zapominają o Bogu i stawiają się w jego roli. A może po prostu wiedzą że religia jest jedynie propagandą mającą na celu manipulowanie tłumami? zwiń
Odpowiedz Pokaż odpowiedzi (1)
~christ
(2012-07-15 22:07)
19410 Zgłoś nadużycie
a do tradycji katolickiej w Polsce nalezy, ze po smierci bliskich przez 16 godzin nie pszyjmuje sie zadnych posilkow, a te politaczne gady juz w trzy godziny , zamiast pilnowac miejsca katastrofy i oddawac im hold , do restauracji sie spieszyly, z pewnoscia byl tam rowniez alkohol. Przykre to... rozwiń całość
Odpowiedz Pokaż odpowiedzi (2)
~christ
(2012-07-16 21:13)
1685 Zgłoś nadużycie
do Tofik, 17.34
tak, tak , Tofik. dama Pik ma 100 % racje !!! jak mozna w takim momencie jesc obiad, ba sa naoczni swiadkowie, ze to bylo wlasciwie obzarstwo, ruskie (nomen.omen ) pierogi, niektorzy zakrapiali alkoholem, byly pojedyncze hihoty. Rosyjscy spece to wszystko nagrywali. po takiej tragedi obowiazuje przynajnmnie 2 dniowa abstynencja na jedzenie ( ja nie jadlem4 dni, przyjmujac tylko napoje w postaci wody mineralnej ). Nie ma usprawiedliwienia dla takiej postawy. To smierdzi z daleka zapszanstwem !!! zwiń
Odpowiedz
haniebnie probanderowskim Ukraińcom". Ten sam autor w tym samym tygodniu, parę akapitów dalej, przyznaje rację księdzu Isakowiczowi-Zalewskiemu, kiedy pisał, że "Prezydent Lech Kaczyński dla mnie ikoną nie jest (…) Nie był mężem stanu, nie spełnił pokładanych w nim nadziei, nie wykorzystał siły swej prezydentury (…) Miał masę fatalnych posunięć (…) Nie sądzę, że powinien spoczywać na Wawelu". Nie, to nie jest redaktor Maziarski w Newsweeku, to także nie jest Tomasz Wołek w "Gazecie Wyborczej". Te słowa napisał Waldemar Łysiak w tygodniku niepokornych pod tytułem "Uważam Rze" - atakuje na blogu Migalski.
Europoseł zadaje też trzecią zagadkę. Pyta m.in. o rewizję polityki zagranicznej Lecha Kaczyńskiego, o to kto nawoływał do bojkotu Ukrainy przed Euro 2012, jak i o to, kto przyłączył się do głównego nurtu polityki europejskiej i wraz z nim robił wszystko, by Ukraińcy nigdy już nie mieli szansy na członkostwo u UE
Nie, to nie był Radosław Sikorski. Nie, to także nie byli Bronisław Komorowski i Donald Tusk (cała trójka aktywnie wspierała naszych ukraińskich partnerów). Tym kimś był Jarosław Kaczyński - brat tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego, twórcy polityki określanej jako "jagiellońska" - pisze europoseł PJN.
W związku z powyższym mam prośbę do polityków PiS, do redaktorów niepokornych oraz do samego Jarosława Kaczyńskiego – nigdy, ale to już naprawdę nigdy, nie powołujcie się na dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego, nie rezerwujcie sobie prawa do niego, nie biczujcie wszystkich swoim bólem i przywiązaniem do byłego prezydenta. Bo zdradziliście go i zdradzacie - o świcie, przy obiedzie i wieczorem - kończy swój wpis Migalski.
Wpisuję jeszcze do Dnia Totalnego Narzekania.
Analizując przez 17 godzin stan zainteresowania moimi czterema wątkami, stwierdzam:
wątek o śmierci, przez 17 godz. odwiedziło 123 osoby,- 2 wpisy
wątek Przytulania, 52 osoby,_ 2 wpisy
wątek kawiarenki, 36 osób, _ żadnego wpisu
polityka 4 osoby.- żadna osoba
W związku z tym, sama logika wskazuje, że najlepiej pisać i dyskutować o problemach życia po życiu lub wcale nie angażować się w życie WŻ.
Stwierdzam, WŻ istnieje jeszcze TYLKO z rozpędu, żadna reanimacja nic nie pomoże. Wszystko to trzyma się tylko jeszcze dzięki przepisom, kiedy i one zostaną zabierane przez Żarłoków to strona zaginie a WŻ zatonie.
Cały zapas energii wypalił się do cna, to tylko podrygi i spazmatyczne łykanie powietrza.
Narzekam? Tak narzekam i oby moje narzekanie nie spełniło się, zależy to od Wszystkich na WŻ.
Lajan zaloz watek o kotach
Takich do zawijania w naleśniku?
Hahaha...kotki, kocury, koteczki...hihihi
krzycho
Cudowne przypadki w życiu Kaczyńskich:
1) Pierwszy cudowny przypadek w życiu Jarosława to zawrotna kariera jego ojca Rajmunda. Tuż po wojnie żołnierzy AK, rozstrzeliwano, osadzano w więzieniach, sadzano na nogach od stołka, torturowano, w najlepszym razie wykluczano z życia społecznego. Tymczasem Rajmund Kaczyński, żołnierz AK, tuż po wojnie dostaje od stalinowskiej władzy wypasiony apartament na Żoliborzu, jak na tamte czasy rzecz poza zasięgiem zwykłego obywatela, nawet szarego członka PZPR.
2) Cud drugi, żołnierz AK, mąż sanitariuszki AK, dostaje posadę wykładowcy na Politechnice Warszawskiej i oboje żyją sobie z jednej pensji jak pączki w maśle.
3) Cud trzeci, rodzą się bliźniaki i jako dzieci akowskiego małżeństwa, na początku lat 60, kiedy większość dzieci akowców opłakuje swoich rodziców, albo czeka na ich powrót z więzienia, nasze orły zabawiają się w reżimowej TV.
4) Cud! Rajmund Kaczyński jako jedyny żołnierz AK posiada paszport uprawniający do wyjazdów do krajów kapitalistycznych, wyjeżdża na kontrakty i zarabia śmierdzące kapitalistyczne dolary.
5) Cud czwarty. Jarosław Kaczyński jako jedyny działacz opozycji nie zostaje internowany.
6) Cud piąty, Jarosław Kaczyński odmawia (tak twierdzi) podpisania lojalki i jako jedyny opozycjonista odmawiający władzy PRL zostaje zwolniony do domu, co więcej nikt go nie nęka, w okresie 1982-1989.
7) Cud szósty, Jarosław Kaczyński jako jedyny opozycjonista ma sfałszowaną teczkę i jako jedyny opozycjonista domagający się powszechnej lustracji ujawnia swoją teczkę dopiero po naciskach prasy.
8) Cud! Rajmund Kaczyński zmarł 17 kwietnia 2005r.Dlaczego synusiowie tak cichutko go pochowali, bez mediów, bez sztandarów i hymnów, przemówień o zasługach jakie włożył w utrwalanie władzy ludowej. Rajmund Ojciec spoczywa w zapomnianym rejonie cmentarza. Przeszkadzał w karierze.
9) Umorzenie długu Porozumienia Centrum, partii Kaczyńskich w czwartym dniu sprawowania urzędu przez PISowskiego ministra
10) Cud - fałszywa lojalka umorzona w 2008r z powodu przedawnienia. Inni przed Sądem musieli udowadniać niewinność.
11) Cud dwunasty, były prezydent zero zasług leży na Wawelu! Widziano Piłsudskiego i kilku królów Kto tam posprzątał i czego tak bardzo się wstydził ten wielki PiSowski patriota?
jak przewracali się w grobie!
12) Cud! W PiSowskim IPN brak dokumentów z działalności opozycyjnej Jarosława z lat 1982 do 1989.
No cóż tu dużo pisać.......
Toż To Cud........
Lajan dzięki bardzo za wędrówkę po tych niezwykłościach jakie przewijają się przez życie kaczogrodu.... hihi.
Piotr Trialan Znalezione na fb:
(autor: Krzychu Miotacz, pisownia oryginalna)
Witam wszystkich. Każdy z was na pewno się zastanawiał co jest grane w polityce PISu i o co właściwie w niej chodzi. Ja tak samo do niedawna zadawałem sobie takie pytanie. Dlatego postanowiłem pozyskać takie informacje i wszystko co udało mi się na ten temat dowiedzieć napiszę w tym poście. Proszę te informacje potraktować poważnie to nie jest żart.
Otóż Kaczyński nie jest głównym decydentem i pomysłodawcom w PIS. Cała obsada stanowisk to ustawka. PIS kreuje wizerunek Kaczyńskiego w TV i nie tylko jako prezesa po to by chronić prawdziwych decydentów.
I to im się w 100% udało sam na początku w to uwierzyłem. Kaczyńskinie ma żadnej decydującej władzy w tej partii. Pełni tam jedynie rolędoradcy i jego wpływ na ostateczne decyzje partii jest znikomy.
Plan PISu obejmował by zrobić z Kaczyńskiego kozła ofiarnego gdyż wszyscy z PISu zdają sobie sprawę że jak partia straci władze to posypiąsię lawiny pozwów. A Kaczyński jest idealnym kandydatem bo nie będzie można skazać starego chorego biednego człowieka co nawet konta w banku nie ma.
I pozostanie nie tykalny jak Jaruzelski aż do końca swoich dni.
Obecnie 99% hejtu jest kierowane na Kaczyńskiego czyli tak jak PIS chciał.
Działanie to ma odwrócić uwagę od prawdziwych sprawców zamieszania .
A gdy przyjdzie dzień rozrachunku zrzucą winę na Kaczyńskiego że to były jego pomysły będą kłamali że byli przeciw ale on jest wodzem i im kazał a po cichu będą mu pomagać finansowo tak się dogadali. Sprytne co nie?
W każdej grupie przestępczej wystawia się osobę która nie ma nic do stracenia to chyba oczywiste. Taki stan rzeczy nie jest dziełem przypadku.
Decydentami są pozostali wiceprezesi a w szczególności Joachim Brudziński który całym tym cyrkiem kieruje i ma najwięcej do stracenia. Zachęcam do przeczytania w internecie życiorysu Brudzińskiego dowiedzieć szokujących
rzeczy na jego temat. Czy nie wydaję wam się podejrzane że o Brudzińskim w ogóle w mediach nie słychać jak i Lipińskim i Błaszczaku? Macierewicz w TV nie chce mówić o ważnych sprawach dotyczących polityki tłumaczy że decyzje może podjąć tylko Kaczyński. Do tego jest bardzo grzeczny stara się nie wychylać bo boi się o swoją dupę jak pozostali. A wiecie
że za rządów PO był bardzo agresywny i pewny siebie czy to przypadek?
Joachim Brudziński jest człowiekiem bardzo niebezpiecznym politycznie obecnie posiada wszystkie tajne kontakty zagraniczne i jest skarbnikiem PISu. Dotarłem do informacji że to on daje wytyczne prezydentowi Dudzie a nie Kaczyński. Kaczyński nie zajmuje się takimi sprawami i nie chce się zajmować i parę lat temu przekazał wszystkie uprawnienia Brudzińskiemu oczywiście w wielkiej tajemnicy. Jeśli zastanawialiście się czego tak naprawdę Kaczyński się boi to już znacie odpowiedź. Nie twierdze że Kaczyński nie jest bez winy bo bierze udział świadomie w tej ustawce i jest taką płachtą na byka wiec bydło atakuje płachtę a torreador pozostaje nie tknięty sprytne co nie?
Z informacji jakie pozyskałem wynika też że Brudziński może wpłynąć na decyzje sądu lub psychiatry orzekającego poczytalność. W ostatnim projekcie obejmującym przyłączenie 33 gmin do stolicy też maczał ręce. W tym wypadku chodzi o cichych inwestorów którzy są zainteresowani zagospodarowaniem tych terenów z informacji które posiadam jest także plan usunięcia części mieszkańców z tych terenów i przesiedlenia. Dotarłem do osób które znają
Kaczyńskiego dowiedziałem się że Kaczyński to miły sympatyczny człowiek bardzo inteligentny i taktowny. Kuci się to jednak z tym co pokazują w TV czyli bezczelnego szaleńca z niekonstytucyjnymi i antyludzkimi pomysłami. Kaczyński jest tylko dobrym aktorem i nic więcej.
Jeśli chodzi o dowody to nie mogę ich ujawnić bo zostały zdobyte w sposób nielegalny i musiał bym po ujawnieniu za to odpokutować Art. 267. Bezprawne uzyskanie informacji. A bardzo bym chciał. Piszę też bycie pocisnęli wiceprezesom
PISu i szukali na nich haków jeśli nadal będziecie skupiać uwagę na Kaczyńskim to cała banda uniknie kary tak jak planują to tyle z mojej strony.
(autor: Krzychu Miotacz, pisownia oryginalna)
prawach polityki rządu nie istniało (Orzeczenie OTK ZU nr 5/A/2009, poz. 78).
Listy do ''Wyborczej''
Odpowiedzialność Kaczyńskich za katastrofę smoleńską [LIST]dr Jaap Houtappel
27 kwietnia 2016 | 11:08
1 ZDJĘCIE
Katastrofa w Smoleńsku, 10 kwietnia 2010 r. (MIKHAIL METZEL/AP)
339
O zmarłych nic, tylko dobrze? Nie w takiej sytuacji, nie, gdy ich śmierć jest używana do uczynienia krzywdy żyjącym, którzy w pośredni sposób mieli związek z wizytami w Katyniu, i wreszcie - nie, by ich kosztem gloryfikować stronę i partię
Kaczyńskich. Tragiczny los w katastrofie nie przesądza o niewinności. Więc albo uczciwy proces, albo żaden - pisze w prawnej analizie holenderski prawnik.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
dr Jaap Houtappel, były adwokat i docent w uniwersytecie Leiden, Holandia.
Z ustaleniem przyczyn katastrofalnego końca podróży powinna się wiązać kwestia odpowiedzialności głównego zleceniodawcy przedsięwzięcia, czyli prawnej odpowiedzialności prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego kancelarii "ministrów prezydenta". Przedstawiam moją opinię prawnika jako wkład do dyskusji na ten temat.
Polityka Lecha Kaczyńskiego w sprawie Katynia
Jawne przeciwdziałanie planom rządów rosyjskiego i polskiego (Sikorski/Ławrow) w lecie 2009 r., o wspólnym upamiętnieniu zbrodni katyńskiej w "duchu pojednania" zaczyna się przy obchodach 70. rocznicy ataku niemieckiego 1 września 1939 na Westerplatte 1 września 2009 r., w których wziął udział premier Władimir Putin.
Kaczyński na Westerplatte (Biała Księga str. 25): "(...) Walki w kampanii wrześniowej trwały do Kocka, do 6 października. Potem przyszła noc okupacji. Noc, której istotą była zbrodnia, której istotą był Oświęcim, istotą był Holokaust, ale istotą był Katyń. Można zadać pytanie, jakie jest porównanie między Holokaustem realizowanym przez nazistowskie Niemcy a Katyniem realizowanym przez sowiecką Rosję. Jest jedno porównanie między tymi zbrodniami, chociaż ich rozmiary były różne. Żydzi ginęli dlatego, że byli Żydami, polscy oficerowie ginęli dlatego, że byli polskimi oficerami. (...)
Porównanie z Holokaustem miało podwyższyć "rangę" pamięci o zbrodni katyńskiej i w ten sposób uzasadnić, że jedynie przedstawiciel
Polski najwyższej rangi mógłby przewodniczyć w uczczeniu pamięci: ("Rosjanie z Tuskiem próbowali obniżyć rangę"). Stanowczo postawił i powtarzał, że zbrodnia katyńska była "ludobójstwem", wiedząc, że Rosjanie w pełni i od dawna uznają, że zabicie uwięzionych polskich oficerów w Katyniu było zbrodnią wojenną, ale zaprzeczają kategorycznie i nie bez racji kwalifikacji "ludobójstwo".
Niemcy zabijali Żydów, dlatego że byli Żydami, sowieci zaś zabili polskich oficerów - nie dlatego że byli Polakami, ale dlatego, że byli polskimi oficerami wojska, z którym wtedy prowadzili wojnę.
Na krytykę reagował Kaczyński, że co prawda w Katyniu nie chodziło a zagładę całego polskiego narodu, ale o zagładę "elity" narodu. Ten termin "elita Polski" mógł o tyle być prawdziwy, że oficerowie na ogół należeli do "panów" średniej czy wyższej klasy, bo musieli mieć autorytet wobec szeregowych żołnierzy, wieśniaków i robotników. Słowo "elita" ma różną konotację w dyskursie polityków. Później pisowska propaganda nazwała PO "elitą", która rządzi i się bogaci, gdzie lud cierpi.
W czasie wojny zabija się oficerów i szeregowych żołnierzy wojska nieprzyjaciela, tych ostatnich na ogół w większej liczbie niż tych
pierwszych, ale genewska konwencja zabrania zabijania więźniów wojennych. Właśnie to się stało w Katyniu, i to jest poważną zbrodnią wojenną. Jest wiele przykładów zbrodni wojennych. Można Katyń porównać z innymi zbrodniami wojennymi, jak na przykład z zamordowaniem i powolnym wygłodzeniem na śmierć pod gołym niebem rosyjskich jeńców za to, że byli żołnierzami Armii Czerwonej, w hitlerowskim obozie w Amersfoort w Holandii ("Kotälla, kat Amersfoorta" został osądzony w Norymberdze), ale oczywiście nie z obozami zagłady Żydów w hitlerowskim programie eksterminacji wszystkich Żydów w Europie.
Porównanie zbrodni katyńskiej z Holokaustem brzmi jak negacja Holokaustu, tak jak ekskluzywny nacisk na Holokaust może być odebrany jako negacja setek milionów innych ofiar tamtej wojny. Pamięć o ofiarach drugiej wojny światowej, teraz, w wieku XXI, obejmuje nawet niemieckie ofiary. Światowa wojna była światową tragedią.
Kaczyński dobrze wiedział, że rząd Putina był gotowy do uznania zbrodni katyńskiej jako zbrodni wojennej, ale za żadne skarby nie zaakceptowałby formuły, że Rosjanie w 1940 r. w Katyniu popełnili
ludobójstwo.
Kaczyński chciał zatruć plan Putin/Tusk. Wiedział, że to absolutnie wykluczone, aby Rosjanie wspólnie z Polakami "w duchu pojednania" uczcili pamięć o Katyniu jako ludobójstwa.
Putin i z nim rosyjska strona miała na myśli Katyń, miejsce, w którym "pod koniec lat 30. w wyniku represji politycznych zginęli obywatele Związku Radzieckiego, a w roku 1940 zostali rozstrzelani polscy oficerowie, i później najeźdźcy hitlerowscy zamordowali wielu żołnierzy Armii Czerwonej" (Biała Księga str. 39).
Wypowiedź ambasadora Rosji w Polsce Władimira Grinina o celu spotkania Putina - Tuska 7 kwietnia 2010: (raport zespołu Macierewicza, 2011, str. 35, załącznik 24): "Obchody 7 kwietnia traktujemy jako wydarzenie o charakterze znaczącym i symbolicznym dla stosunków polsko-rosyjskich. Zamierzamy razem z Polakami uczcić pamięć ofiar represji totalitarnych, pośród których Katyń stał się jednym z najtragiczniejszych epizodów.
W Polsce mówiło się o "ostatecznej decyzji" prezydenta Kaczyńskiego, że
pojedzie. Sikorski i Komorowski odradzili mu, Sikorski sugerując, że lepiej spotkać się jako prezydent Polski z prezydentem Rosji Miedwiediewem w maju na obchodach końca II wojny światowej w Moskwie, na które go na pewno zaproszą, a Komorowski, wtedy marszałek Sejmu, że prezydent, który chce pojechać do innego państwa, nie będąc zaproszonym przez prezydenta tego państwa, to niesłychana rzecz, i niezgodna z honorem prezydenta Polski.
Bezskutecznie. Kaczyński chyba liczył na to, że premier Tusk w końcu ustąpi, ale Tusk nie ustępował, właściwie ustąpił tylko w jednym punkcie: daty, która już została ustalona na sobotę 10 kwietnia. Putin i Tusk przenieśli swoje spotkanie na środę 7 kwietnia.
Putin podkreślał, że uznaje obchody z premierem Tuskiem 7 kwietnia i że traktuje przyjazd Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia jako prywatną pielgrzymkę, tak jak odwiedziny dzieci lub wnuków polskich oficerów pochowanych w Katyniu, które co rok się odbywały. Lech Kaczyński natomiast podkreślał do swoich zwolenników, że prawdziwe i oficjalne obchody 70. rocznicy odbędą się w 10 kwietnia, pod jego egidą.
Dla polskiej Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, i dla publiczności w ogóle, wyglądała to jak opcja do wyboru. Dla tych, którzy chcieli być na uroczystościach z prezydentem w sobotę 10 kwietnia, był zarezerwowany specjalny pociąg w piątek wieczorem z Krakowa. To było około 300 osób. A Rosjanie i mniejsza grupa Polaków pojechała na obchody w środę 7 kwietnia z Putinem i Tuskiem "w duchu pojednania" potomków polskich i rosyjskich ojców i dziadów w Katyniu zamordowanych.
Zasadniczy błąd Lecha Kaczyńskiego
Największy błąd wymieniony przez zespół Macierewicza w sprawie smoleńskiej to była "rywalizacja polityczna", mając na myśli, że to błąd premiera Tuska. Ale to prezydent rywalizował z premierem rządu o prowadzenie polityki zagranicznej, szczególnie w stosunku do Rosji. Na czym polegała ta rywalizacja polityczna według Antoniego Macierewicza?
Raport 2015, str. 9: "Po utworzeniu rządu Donalda Tuska rozpoczęto próby blokowania realizacji przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego
kompetencji Głowy Państwa".
Tymczasem było już po samodzielnej inicjatywie prezydenta Kaczyńskiego o wizycie w Gruzji, już był ten list do państw członkowskich NATO, żeby Ukrainę włączyć do NATO, później wykorzystany w wojnie o Donbas przez propagandę rosyjską i separatystów, że nie chodzi o suwerenną Ukrainę, ale o to, że "Amerykanie chcą mieć bazy na Ukrainie".
W roku 2009, gdy prezydent zamierzał również się wmieszać w politykę Rady Europy, Donald Tusk ostro reagował. Po szokującym pojawieniu się prezydenta na posiedzeniu Rady premier Tusk zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego. Tusk chciał, w ujęciu Macierewicza: "blokować" dalsze kroki prezydenta w dziedzinie polityki zagranicznej.
Trybunał Konstytucyjny w 2009 r.
Trybunał jednak przyznał rację Tuskowi. Macierewicz o tym milczy, w raportach nie ma nic o tej decyzji Trybunału. Pisze o "kompetencji Głowy Państwa" jakby orzeczenie TK w 2009 r. o granicy tej "kompetencji" w
Orzeczenie mówi, że z mocy Konstytucji prezydent jest "najwyższym przedstawicielem RP" (art 126). Ale to Rada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną RP (art 146 K.). A "głową" Rady Ministrów jest premier rządu. Trybunał rozważa, że ważna jest dobra współpraca między prezydentem i premierem, i że w zasadzie nie jest wykluczone, że w delegacji do Rady Europy też uczestniczy prezydent, ale że premier decyduje o składzie delegacji. W praktyce to oznacza, że premier bierze ze sobą ministra lub ministrów z resortu tematu obrad.
Rozważania TK o współdziałaniu prezydenta z działającym prezesem rady ministrów, aby na zewnątrz nie wyszły sprzeczne stanowiska, odnosiły się do art. 133 pkt. 3 Konstytucji: "Prezydent RP w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem".
Minister nie może się w Sejmie bronić przeciw krytyce jego decyzji, że taka była wola prezydenta, że prezydent mu kazał tak zdecydować. W obecnej sytuacji Beata Szydło może powtarzać "my" i jeszcze "my", ale
za to "my", nie może się nie obronić w Sejmie, że działa na zlecenie prezydenta Andrzeja Dudy.
Racja podziału władzy między prezydentem i rządem w Polsce, Niemczech i innych krajach Europy jest prosta. Parlament reprezentuje naród. Rząd jest odpowiedzialny za swoje działania wobec Parlamentu. W parlamencie wyraża się wola obywateli w sprawach rządzenia poprzez posłów różnych partii, z których raz jedna, raz druga ma większość głosów. Z różnych powodów rząd jednej politycznej orientacji może upaść na korzyść nowego rządu innej orientacji. Prezydent musi być o tyle niepartyjny, że on może być gwarantem ciągłości państwa w chwilach kryzysów rządowych, i musi być w stanie wypełniać swoją funkcję przy każdej zmianie większości głosów i każdej zmianie rządu w okresie swojej kadencji.
Nie podoba mi się polskie określenie: "liberalna demokracja", bo kojarzy się z liberalną partią, gdyż ustrój demokracji nie powinien być inny przy rządzącej socjalistycznej lub wyznaniowej partii. Rozumiem, że termin "liberalna demokracja" w historii Polski wyraża różnicę z "demokracją
ludową" z czasu komuny. W holenderskiej historii "demokracja" zastępowała okres dekretów króla. Od zmian w roku 1848 holenderska demokracja nazywa się "demokracją parlamentarną" i z tym związana jest "ministerialna odpowiedzialność, za decyzje rady lub oddzielnych ministrów wobec parlamentu".
Taka jest sytuacja od roku 1848. W Holandii jest "konstytucyjna monarchia". Król ma funkcję państwową reprezentacyjną dla Królestwa Niderlandów, wewnątrz i jakby też najwyższego ambasadora kraju na politycznie neutralnym lub niespornym gruncie, i m.in. jako gwarant ciągłości państwa.
Ale rząd rządzi, nie król, i parlament reprezentuje wolę narodu. Preferuję określenie "parlamentarna demokracja" także w odniesieniu do ustroju Rzeczpospolitej Polskiej.
Droga polska
Dystansu między funkcją prezydenta i rządem nie było widać dopóki Lech był prezydentem i Jarosław premierem, ale gdy rząd Jarosława upadł i Lech musiał być prezydentem przy rządzie PO i PSL z premierem
Tuskiem, wypadł z roli prezydenta.
Spróbował wyrwać Tuskowi z rąk ster państwa, który brat musiał mu oddać.
Stworzył wokół siebie ze swoją kancelarią "ministrów", jakiś nadrząd nad rządem, jako prezydent/nadprezes, prowadząc własną politykę, niezależnie od głosów w Sejmie, przeciwko polityce rządu premiera Tuska, sabotując politykę rządu Tuska.
Podobna sytuacja może powstać po upadku obecnego pisowskiego rządu, gdyby obecny prezydent musiał być prezydentem przy radzie ministrów nie z tej samej orientacji politycznej.
Czy Andrzej Duda mógłby być dalej prezydentem "wszystkich Polaków", jeżeli w okresie swojej kadencji musiałby współdziałać z premierem niepisowskiej koalicji? Pokazał już, że to bardzo wątpliwe.
Zaznaczam, że błędy tego drugiego pisowskiego prezydenta mają nieco
inny charakter prawny niż błędy pierwszego. Ułaskawiając nie ostatecznie osądzonego kolegę z partii, zaprzysięgając niekonstytucyjnie mianowanych sędziów TK, a nie zaprzysięgając zgodnie z konstytucją mianowanych sędziów TK, obecny prezydent ingeruje niewątpliwie w władzę sądową, ale czyni to popełniając nadużycie własnej kompetencji do - z tą kompetencją sprzecznego - celu (détournement de pouvoir), aczkolwiek Lech Kaczyński wprost uzurpował władzę, która nie była jego władzą, ale władzą rządu (violence de pouvoir).
Jedno i drugie jest niezgodne z konstytucją, ale to co Duda robi jest niezgodne z sensem, a co robił Kaczyński - niezgodne i z sensem i z słowem konstytucji. Co jest gorsze? To zależy od przedmiotu.
Postępowanie Andrzeja Dudy jest o tyle krok do przodu, że nie przekroczył granicy swojej kompetencji, jak to zrobił Lech Kaczyński. Tylko nadużywa swojej kompetencji. Następny etap do "parlamentarnej demokracji" zrealizuje prezydent, który będzie respektować i słowo i sens konstytucji. To będzie "prezydent wszystkich Polaków". Niełatwe, ale można mieć nadzieję, że im dłużej żyje demokracja parlamentarna i jej
udykatura, tym bardziej liczy się myśl wyrażona w słowach przepisu, który Lech Kaczyński lekceważył.
Konkluzja
Na zakończenie moich uwag o konflikcie Lecha Kaczyńskiego z rządem Tuska o uroczystościach w Katyniu, i o konstytucyjnym znaczeniu tego konfliktu, wnioskuję, że rzetelne wyjaśnienie odpowiedzialności za fatalną dla tylu ofiar katastrofę trzeba zacząć od sądowego poznania kwestii odpowiedzialności Lecha Kaczyńskiego i jego kancelarii. To nie wyklucza, że obrońcy tej strony mogą się powołać na ewentualne błędy lub zaniedbania trzecich osób, stawiając tezy, że one spowodowały, że prezydent i kancelaria prezydenta naprawdę nie mogli przewidzieć niebezpiecznych trudności i ryzyka ich przedsięwzięcia.
Jednak najpierw kwestia odpowiedzialności strony prezydenta. To ta strona musi się usprawiedliwić. Nie odwrotnie. To nie tak, że strona byłego premiera musi się usprawiedliwiać w sprawie odpowiedzialności byłego prezydenta.
inny charakter prawny niż błędy pierwszego. Ułaskawiając nie ostatecznie osądzonego kolegę z partii, zaprzysięgając niekonstytucyjnie mianowanych sędziów TK, a nie zaprzysięgając zgodnie z konstytucją mianowanych sędziów TK, obecny prezydent ingeruje niewątpliwie w władzę sądową, ale czyni to popełniając nadużycie własnej kompetencji do - z tą kompetencją sprzecznego - celu (détournement de pouvoir), aczkolwiek Lech Kaczyński wprost uzurpował władzę, która nie była jego władzą, ale władzą rządu (violence de pouvoir).
Jedno i drugie jest niezgodne z konstytucją, ale to co Duda robi jest niezgodne z sensem, a co robił Kaczyński - niezgodne i z sensem i z słowem konstytucji. Co jest gorsze? To zależy od przedmiotu.
Postępowanie Andrzeja Dudy jest o tyle krok do przodu, że nie przekroczył granicy swojej kompetencji, jak to zrobił Lech Kaczyński. Tylko nadużywa swojej kompetencji. Następny etap do "parlamentarnej demokracji" zrealizuje prezydent, który będzie respektować i słowo i sens konstytucji. To będzie "prezydent wszystkich Polaków". Niełatwe, ale można mieć nadzieję, że im dłużej żyje demokracja parlamentarna i jej
Proces karny 31 marca 2016 oskarżycieli prywatnych z niektórych "rodzin smoleńskich" przeciw szefowi kancelarii premiera i urzędników w sądzie okręgowym w Warszawie, który ma zniesławić Tomasza Arabskiego i jego urzędników, a pośrednio Donalda Tuska jako sugerowanego odpowiedzialnego za katastrofę podróży prezydenta, jest niewłaściwym trybem do ustalenia odpowiedzialności za katastrofę. Jest bezzasadnie krzywdzący dla oskarżonych, robiący z nich ofiary, nie tragedii smoleńskiej, ale politycznej afery smoleńskiej.
Istotne dla wyjaśnienia odpowiedzialności, jeżeli to naród ma zainteresować, byłaby na przykład i między innymi rzetelna analiza roli zmarłego szefa kancelarii prezydenta Władysława Stasiaka, i roli Mariusza Handzlika, i oczywiście samego prezydenta. O martwych nic, tylko dobrze? Nie w takiej sytuacji, nie, gdy ich śmierć jest używana do zrobienia krzywdy żyjącym, którzy w pośredni sposób mieli związek z wizytami w Katyniu, i po trzecie - nie, by na ich koszt gloryfikować stronę i partię Kaczyńskich. Tragiczny los w katastrofie nie przesądza o niewinności. Więc, albo uczciwy proces albo żaden.
Lajan , dziś moje oczy są zbyt zaspane, umysł zbyt rozleniwiony a myśli krążą w całkiem innych rejonach . Ale wieczorową porą poczytam.
Zaspana trochę przeczytałam dokładnie... ja mam takie przekonanie od początku...
Lajanku, pozdrówka ślę i miłej niedzieli życzę.
Dziękuję. Pozdrawiam.
Ja przeczytałam co prawda wyrywkowo. Ale ten tekst napisany został według mnie dość tendencyjnie. Każdy z nas ma swoje przekonania i swoje zdanie na ten temat. Na pewno moje nie pokrywają się z tym co jest napisane. Pomimo tylu lat wrak nie został przekazany Polsce. Dla mnie to paranoja i tyle w temacie. Nie zajmuję się mniemanologią stosowaną i nie mam zamiaru. Czasami faktycznie poznaję rację innych osób, które przekonują mnie do zmiany swego spojrzenia na dany fakt, ale akurat w tym wypadku to na pewno nie!!! Oczywiście ja nie mam teorii na temat Smoleńska, ale jestem jedynie obserwatorem .
I znowu nie doczytałam.. To skutki pisania zbyt wcześnie.
Lajanie, to Twój tekst?
http://www.kuprawdzie.pl/prawda-o-katastrofie-smolenskiej/
Gdzie to znalazłaś? Nie przypominam sobie. Ja tylko wstawiam nie komentuję. Tego nie pisałem i nie wstawiałem tutaj.