Wersję ze spirytusem też znam, ale z racji lenistwa (trzeba rozcieńczać) nie chce mi się. A swoja drogą piłam też przywieziony z rzeszowszczyzny napitek cytrynowo-miodowy, robiony na spirytusie własnoręcznie pędzonym, nie rozcieńczanym wodą i z miodu własnych pszczółek. Było pycha, nie czuło się alkoholu, ale wstawanie po dwóch kieliszkach było bardzo utrudnione - bo na siedząco wypitego alkoholu się nie czuło.
Moi znajomi robią 'cytrynówę' dość często, tylko oni wódkę zastąplili spirytusem (najlepszy Gdański). Wychodzi im taki gęstawy napój.... Pyyycha, zapach świeżej cytryny, zabity ''smrodek'' spirytusowy. No i rano głowa tak nie boli ;)
ekkore (2005-04-06 17:47)
Wersję ze spirytusem też znam, ale z racji lenistwa (trzeba rozcieńczać) nie chce mi się. A swoja drogą piłam też przywieziony z rzeszowszczyzny napitek cytrynowo-miodowy, robiony na spirytusie własnoręcznie pędzonym, nie rozcieńczanym wodą i z miodu własnych pszczółek. Było pycha, nie czuło się alkoholu, ale wstawanie po dwóch kieliszkach było bardzo utrudnione - bo na siedząco wypitego alkoholu się nie czuło.
KasiaHeród (2005-04-06 16:55)
Moi znajomi robią 'cytrynówę' dość często, tylko oni wódkę zastąplili spirytusem (najlepszy Gdański). Wychodzi im taki gęstawy napój.... Pyyycha, zapach świeżej cytryny, zabity ''smrodek'' spirytusowy. No i rano głowa tak nie boli ;)