Każda z nas, piekąc tort, marzy o tym, aby wzbudzał zachwyt naszych gości. Ma być nie tylko smaczny, ale i piękny.
Właśnie dla tego błysku w oczach popadłam w torto-manię ;))))
Na początku, pragnę zaznaczyć, że instruktaż, który przedstawię nie jest instruktażem profesjonalnym. Nie jestem kucharką, ani cukiernikiem, nigdy też nie uczyłam się u profesjonalistów. Być może więc zawiera błędy techniczne, o których mi jako zwykłej gospodyni nie wiadomo.
Na początek kilka zasad:
Biszkopt pieczemy w przeddzień lub na dwa dni przed konsumpcją. Dlaczego? Świeżo upieczony biszkopt trudno przekroić, może się kruszyć i wałkować pod nożem. Następnego dnia przetniemy go bez problemu za pomocą noża o długim, ostrym ostrzu, nici, lub specjalnej metalowej piłki do ciast.
Biszkopt, który przeznaczamy na tort ponczujemy.Naponczowany tort jest smaczniejszy i nie rozwarstwia.
Składanie. Na spód oczywiście podkładka. Na nią biszkopt i ponczowanie. Równe nakładanie kremu możemy uzyskać przez wyciskanie szprycą. Aby uniknąć ścinania boków, najlepiej składać tort w obręczy.
Zwykle warstwę biszkopta ze ściętym wierzchem układam w środku. Naponczowane biszkopty smaruję kremem, śmietaną lub dowolną masą.
Po złożeniu tort trzeba dobrze schłodzić w lodówce. Zwykle trwa to ok. 3 godz.
Masy, którymi został przełożony biszkopt, zdążyły stężeć, możemy teraz przystąpić do ścinania boków ( kiedy nie był składany w obręczy a boki są nierówne). Musimy uzyskać równą powierzchnię.
To ważna czynność. Nigdy nie uzyskamy idealnie gładkiego boku, próbując nadrobić nierówności kremem czy śmietaną.
Złożony tort jest gotowy do dalszej dekoracji. Od nas zależy, czy chcemy go pokryć śmietanką, kremem czy masą cukrową. Moje torty są przeważnie na bazie śmietanki.