Artykuły

Pijana zima z marcepana - czyli czarująco i wytrawnie o domowych pralinach

Są takie czekoladki, które albo się kocha albo uznaje za nic nadzwyczajnego. Normalna to rzecz, że nasze kubki smakowe wybierają co dla nich najlepsze. Ja nie lubię klasycznych bombonierek z półpłynnymi nadzieniami ni to waniliowymi ni to ajerkoniakowymi, nad którymi zwykle rozpływały się w zachwytach nasze babcie, odbierając w Dzień Kobiet przydziałowego goździka ze słodkim kartonikiem w tle. W ramach bombonierkowego protestu i na dowód marcepanowego uzależnienia, postanowiłam zrobić odświętne praliny z gorzkiej czekolady z migdałową masą. Delikatnie rozpływającą się w ustach, o słodyczy tak ulotnej, że aż półprzezroczystej. Praliny uśmiechające się na Dzień Mamy oryginalnym pachnącym jak milion dolarów likierem Amaretto albo pijane walentynkowym rumem, z cenowym pazurem, który drapieżnie rozszarpuje zawstydzoną kieszeń każdej zakochanej dziewczyny. Ale przede wszystkim praliny doskonale sylwestrowe i imponująco karnawałowe.

Wykonuje się je niezwykle łatwo, pod warunkiem przebrnięcia przez etap I - przygotowanie domowej masy marcepanowej, której nie zastąpi żadna gotowa, przyniesiona ze sklepu. Obieranie i mielenie migdałów to oczywiście łatwizna, tylko odrobinę czasochłonna, ale warto poświęcić dodatkową godzinę na konieczne czynności, ponieważ efekt jest wart zachodu. Leniuszków lub wszystkich wątpiących, że można w w rozsądnym czasie zdjąć skórkę z 50 dag moczonym przez parę minut we wrzątku migdałów, odsyłam do sklepu po migdały pozbawione nie tylko twardych łupinek, ale też brązowej osłonki.
Migdały mielimy na gładką masę w malakserze o jak najwyższej mocy przeznaczonym do mielenia na pył kawy, orzechów, cukru oraz ziół. Rozcierając zmieloną masę między opuszkami palców nie powinniśmy wyczuwać najmniejszych grudek. Jeśli nie mamy odpowiedniej maszyny, możemy spróbować rozdrobnić migdały w młynku do kawy niemal na gładkie masło migdałowe.

50 dag zmielonych migdałów mieszamy ze 100g glukozy, 200g cukru pudru oraz ok. 80ml oryginalnego likieru Amaretto. Zagniatamy, przekładamy do rondelka i na jak najmniejszym ogniu, przez ok. 5 minut ucieramy łyżką masę, aż stanie się gładka i nabierze delikatnej szklistości.
Dalej postępujemy jak przy przepisie na kartofelki marcepanowe - formujemy rulon, zawijamy w wilgotną, czystą lnianą kuchenną ściereczkę, szczelnie pakujemy w folię i odkładamy na jedną dobę w chłodne miejsce. Następnie ponownie zagniatamy, zawijamy w foliowy woreczek i odkładamy na ok. 1 tydzień do wyleżakowania, aby smaki i aromaty połączyły się.

Wybieramy foremki. Ważne, aby były silikonowe. Gumowe nie sprawdzają się najlepiej, czekoladowe praliny wychodzą z nich matowe i zupełnie pozbawione urody. Z silikonowych wyskakują czekoladki o idealnym kształcie, apetyczne i lekko błyszczące.
Gorzką czekoladę rozpuszczamy na parze. Nie dodajemy do niej żadnej śmietanki, mleka ani tłuszczu. Wnętrze każdej forrmki dokładnie smarujemy za pomocą pędzelka warstwą czekolady. Całość odstawiamy do lodówki lub w inne zimne miejsce do zastygnięcia. Ponawiamy czynność, aby w czekoladzie nie było prześwitów. Gdy wszystko stwardnieje wypełniamy każdą foremkę marcepanową masą. Delikatnie ugniatamy ją palcami lub maleńką łyżeczką. Wierzch pokrywamy grubym kożuszkiem rozpuszczonej czekolady. Pralinki po zastygięciu ostrożnie wypychamy. Podajemy schłodzone do pieczołowicie zaparzonej aromatycznej kawy. Wyłącznie koneserom, którzy zdołają docenić ich smak, przedkładając domowe rarytasy nad tanie masowe produkty dostępne w każdym supermarkecie.

Artykuł udostępniony przez:

Wkn
Przejdź do pełnej wersji serwisu