po uwędzeniu - bałam się że za krótko się wędziło - sparzyłam, miałam 2 kg karczku i 2 kg mięsa od szynki. Po spróbowaniu - dziwny,kwaśny smak. Peklowałam ponad tydzień - pewnie za długo . Da się to jakoś uratować ?to ponad 4 kg mięsa- jeden mniejszy kawałek karczku jeszcze raz zagotowałam , smak ten sam. Co radzicie ?
Myślę, że to błąd marynowania, jeden tydzień na tak duże kawałki to za mało. Ponad to, mięso mogło być źle przechowywane i mogło być "zaparzone". Chyba nie da się uratować. Opisz dokładnie jak marynowałaś mięso i w jakiej temperaturze było przechowywane, może tu gdzieś był błąd. Robię własne wędliny od lat, więc trochę doświadczenia mam.
To w takim razie wina mięsa. Musiałaś kupić mięso, które było źle przechowywane, ale to właśnie dopiero wychodzi po uwędzeniu. Ja kupuję mięso w małych sklepach, gdzie mięso jest z okolicznych ubojni. Nie kupuję mięsa w marketach, a szczególnie jak jest w promocji.
Rzymianko,ja też pekluję i wędzę mięso.Uważam,że to nie jest krótki czas peklowania,tylko za wysoka temperatura przechowywania.Przecież jeden kilogram mięsa to "maluszek".
Moja rada,nie jeść,odżałować,wyrzucić.Peklowałaś pewnie zbyt długo w zbyt wysokiej temperaturze.Gdybyś trzymała je w lodówce,tak do 3-5 stopni C,nie byłoby problemu.Też cazsem pekluję mięso,zazwyczaj 5-7 dni,ale zawsze w lodówce.Większe kawałki "szprycuję" zalewą (nie mylić z przemysłowymi wynalazkami) i nie zdarzyło mi się ,ąeby było coś nie tak.Tyle,ze jak uważam,peklowanie na mokro na kilka dni jest bardziej bezpieczne.
Iza,to może poczytaj o peklowaniu na mokro.Tylko tak robię,w razie czego mogę podpowiedzieć.Co do poprzedniej wypowiedzi,zawsze lepiej wyrzucić,niż się struć.Jak chcesz jeszcze porad fachowców,polecam Ci stronę "Domowe wędliny",tam tzw "'Wędzarnicza brać pomoże ci".
Ja tu kiedyś na WŻ opisywałam mój sposób peklowania,ale jak nie znajdziesz,napiszę znowu.Może dam w przepisy??Mistrzem nie jestem,ale zawsze się jakoś udawało.Ja jestem od peklowania,'chłop" od wędzenia.Nieraz i innym peklowaliśmy i wędziliśmy i zawsze chwalili.
Iza,zmobilizowałaś mnie i 'stworzyłam" niedawno ten przepis,ku pożytkowi Twojemu i wszystkich zainteresowanych.No i nie wiem,co jest.Udostępniłam go,ale się jeszcze nie ukazał.W swoich przepisach mam go.Czy coś nie tak,czy jeszcze trzeba poczekać,hmm.Od zmian na WŻ wrzuciłam przepis po raz pierwszy,ale to nie filozofia.
To już nie wiem,Iza,jak mogła być przyczyna.Jak napisałam,może za wysoka temperatura,ale to byś chyba zauważyła,ze coś z mięsem nie tak,skoro zaglądałaś codziennie.Tyle,ze mięso nie kisłoby tylko zaczynało niestety się psuć,gnić.
Przy okazji przesyłam Ci link.Może Ci się przyda.porad w Necie jest oczywiście mnóstwo,
Jolu, my zawsze wędzimy nieokorowanym i nic się nie dzieje< owocowe lub olszyna>, a na koniec wędzenia kiełbaski dorzucamy jałowiec i wtedy zapach jest boski. Myślę, że mięso było kupione już zepsute.
A co do wedzenia,to teoretycznie powinno się okorować,bo pod korą mogą się rozwijać grzyby i pleśnie,ale wcześniej "mój' tego nie robił.No,żyjemy,smak tez był dobry,ale teraz większe kawałki koruje,a gałązki,to wiadomo,idą całe.Jałowiec też czasem dodawaliśmy,ale krucho u mnie z nim.Tak myślę,czy go nie zasadzić jako żywopłot.tylko że wielkie typu drzewa odpadają.przemyślę to.
wiem że na pewno szkoda, ale wywal to mięso, prawdopodobnie to wina mięsa, po prostu było źle przechowane zanim je kupiłaś tego kwaśnego smaku już po wędzeniu nie zlikwidujesz no i tak pory w mięsie podczas wędzenia i gotowania zostały zamknięte ... smak został
po uwędzeniu - bałam się że za krótko się wędziło - sparzyłam, miałam 2 kg karczku i 2 kg mięsa od szynki. Po spróbowaniu - dziwny,kwaśny smak.
Peklowałam ponad tydzień - pewnie za długo . Da się to jakoś uratować ?to ponad 4 kg mięsa- jeden mniejszy kawałek karczku jeszcze raz zagotowałam , smak ten sam. Co radzicie ?
Myślę, że to błąd marynowania, jeden tydzień na tak duże kawałki to za mało. Ponad to, mięso mogło być źle przechowywane i mogło być "zaparzone". Chyba nie da się uratować. Opisz dokładnie jak marynowałaś mięso i w jakiej temperaturze było przechowywane, może tu gdzieś był błąd. Robię własne wędliny od lat, więc trochę doświadczenia mam.
4 kawałki,ok. 1 kg każdy, marynata - sól peklowa, przyprawy , leżało na balkonie w wiadrze, chłodno było, przewracałam 1 x dziennie
To w takim razie wina mięsa. Musiałaś kupić mięso, które było źle przechowywane, ale to właśnie dopiero wychodzi po uwędzeniu. Ja kupuję mięso w małych sklepach, gdzie mięso jest z okolicznych ubojni. Nie kupuję mięsa w marketach, a szczególnie jak jest w promocji.
czyli do śmieci? nic nie pomoże ? przerobić też się nie da? ale - miałam w tej samej zalawie2 polędwiczki wieprzowe i one są super
To już nie wiem,odnośnie polędwiczek.Trzeba by to widzieć,żeby doradzić.Może są i dobre???
Rzymianko,ja też pekluję i wędzę mięso.Uważam,że to nie jest krótki czas peklowania,tylko za wysoka temperatura przechowywania.Przecież jeden kilogram mięsa to "maluszek".
Moja rada,nie jeść,odżałować,wyrzucić.Peklowałaś pewnie zbyt długo w zbyt wysokiej temperaturze.Gdybyś trzymała je w lodówce,tak do 3-5 stopni C,nie byłoby problemu.Też cazsem pekluję mięso,zazwyczaj 5-7 dni,ale zawsze w lodówce.Większe kawałki "szprycuję" zalewą (nie mylić z przemysłowymi wynalazkami) i nie zdarzyło mi się ,ąeby było coś nie tak.Tyle,ze jak uważam,peklowanie na mokro na kilka dni jest bardziej bezpieczne.
wyrzucam, dzięki
Iza,to może poczytaj o peklowaniu na mokro.Tylko tak robię,w razie czego mogę podpowiedzieć.Co do poprzedniej wypowiedzi,zawsze lepiej wyrzucić,niż się struć.Jak chcesz jeszcze porad fachowców,polecam Ci stronę "Domowe wędliny",tam tzw "'Wędzarnicza brać pomoże ci".
poczytam chętnie ,dzięki
Ja tu kiedyś na WŻ opisywałam mój sposób peklowania,ale jak nie znajdziesz,napiszę znowu.Może dam w przepisy??Mistrzem nie jestem,ale zawsze się jakoś udawało.Ja jestem od peklowania,'chłop" od wędzenia.Nieraz i innym peklowaliśmy i wędziliśmy i zawsze chwalili.
poproszę
Napiszę,albo znajdę .
Iza,zmobilizowałaś mnie i 'stworzyłam" niedawno ten przepis,ku pożytkowi Twojemu i wszystkich zainteresowanych.No i nie wiem,co jest.Udostępniłam go,ale się jeszcze nie ukazał.W swoich przepisach mam go.Czy coś nie tak,czy jeszcze trzeba poczekać,hmm.Od zmian na WŻ wrzuciłam przepis po raz pierwszy,ale to nie filozofia.
No,zobaczymy.
http://wielkiezarcie.com/recipes/12007019390974472059
Znowu dopisuję..Przepis jest.Nie zauważyłam,że miałam wciśniętą opcję "Przepisy polecane",a nie "Najnowsze przepisy".Wszystko w porządku.
Kurcze,przypomniało mi się,że jak się wędzi drewnem nieokorowanym,to możę być taki smak.ale absolutnie nie wiem,czy tak było u Ciebie.
miałam wiśnię bez kory
To już nie wiem,Iza,jak mogła być przyczyna.Jak napisałam,może za wysoka temperatura,ale to byś chyba zauważyła,ze coś z mięsem nie tak,skoro zaglądałaś codziennie.Tyle,ze mięso nie kisłoby tylko zaczynało niestety się psuć,gnić.
Przy okazji przesyłam Ci link.Może Ci się przyda.porad w Necie jest oczywiście mnóstwo,
http://stareodmiany.pl/drewno-z-sadow-w-wdzeniu
Jolu, my zawsze wędzimy nieokorowanym i nic się nie dzieje< owocowe lub olszyna>, a na koniec wędzenia kiełbaski dorzucamy jałowiec i wtedy zapach jest boski. Myślę, że mięso było kupione już zepsute.
Być może masz rację.nie zawsze się wyczuje.
A co do wedzenia,to teoretycznie powinno się okorować,bo pod korą mogą się rozwijać grzyby i pleśnie,ale wcześniej "mój' tego nie robił.No,żyjemy,smak tez był dobry,ale teraz większe kawałki koruje,a gałązki,to wiadomo,idą całe.Jałowiec też czasem dodawaliśmy,ale krucho u mnie z nim.Tak myślę,czy go nie zasadzić jako żywopłot.tylko że wielkie typu drzewa odpadają.przemyślę to.
wiem że na pewno szkoda, ale wywal to mięso, prawdopodobnie to wina mięsa, po prostu było źle przechowane zanim je kupiłaś tego kwaśnego smaku już po wędzeniu nie zlikwidujesz no i tak pory w mięsie podczas wędzenia i gotowania zostały zamknięte ... smak został
już w śmieciach...